Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-05-2017, 12:13   #211
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Następny niepełny tydzień zszedł wszystkim na przygotowania oraz załatwianie spraw osobistych w końcu cała wyprawa miała trwać prawie dwa tygodnie. Ponadto pozostawała jeszcze kwestia zwerbowania kilku osób do karawany choć i to nie przysporzyło im takich problemów, nie musieli się zbytnio natrudzić by namówić Sabinę do udziału w wyprawie. Dziewczyna właściwie aż się wyrywała by wziąć udział w prawdziwie heroicznej wyprawie nawet jeśli miała się tylko zajmować zwierzętami, powożeniem lub innymi zadaniami w czasie podróży. Biednemu Henricowi nie zostało więc nic innego niż załamywanie rąk gdy przekazali mu tą nowinę w portowej spelunie Sandpoint, ten już mniej chętnie zgodził się na udział w wyprawie w roli ochroniarza bądź zwiadowcy komentując że ktoś musi mieć oko na młodą wiedźmę.

Lajos kupił sobie magiczną koszulkę kolczą na którą poszło większość jego pieniędzy ale jak to mawiał jego mentor nie ma co skompić na rzeczy które chronią życie jeżeli chce się dożyć starości. Odebrał również zdobiony kufel który stał się jego nowym świętym symbolem. Pewnego dnia gdy wracał z pomagania w świątyni zobaczył wściekłego farmera ciągnącego małą upartą kozę.

- Rusz się ty przeklęta kreaturo zobaczysz sprzedam cię na mielone mięso jeżeli natychmiast się nie ruszysz! - Odgrażał się.

- A ile by Pan chciał za to urocze stworzenie ? Przyda mi się świeże kozie mleko w podróży a to urocze stworzenie pomoże mi w podrywaniu kobiet! Co ty na to kuzko masz ochotę na życie poszukiwaczki przygód? - Słysząc słowa Lajosa kózka zastrzygła uszami zupełnie jakby go rozumiała i podbiegła do kapłana przewracając przy tym rolnika w błoto. Steelwell mógłby przysiąc że stworzonko go rozumie zapłacił byłemu właścicielowi kilka monet dzięki czemu stał się dumnym opiekunem Cwaniary.



***


W końcu wyruszyli na szlak w trzech wozach należących do Sandru, tak jak mówił miał jeden wóz mieszkalno-podróżny, tradycyjny Varisiański powóz wróżbity w pewnym sensie należący do Koyi oraz standardowy wóz zaopatrzeniowy wyładowany prowiantem jak i różnymi dobrami w tym wyrobami pochodzącymi z tutejszej huty szkła. Podróż do najbliższego miasta zajęła im niespełna trzy dni i ku rozczarowaniu co niektórych spośród podróżnych nie wydarzyło się na drodze nic ciekawego, ani za dnia ani w czasie noclegu. Jednak jak Sandru mówił trasa była regularnie uczęszczana a okoliczne miasta i osady dbały o swoje interesy starając się by podróżni nie napotykali problemów w postaci goblinów czy rabusiów na szlaku.


Ich pierwszym przystankiem było miasto Galduria będące głównym źródłem drewna oraz zboża w tych stronach Varisii wszystko dzięki jego dogodnemu położeniu, jednak miasto nie było znane tylko ze swego handlu dobrami. Swoją siedzibę miała tu też Akademia Zmierzchu uczelnia magiczna założona przez użytkowników sztuk mistycznych którzy chcieli rzucić wyzwanie pozostałym uczelniom magicznym czyli Kamieniowi Widzacych z Magnimaru oraz niesławnej Acadamae z Korosvy.

Sandru był wyraźnie zadowolony z inwestycji poczynionych w jego karawanę chwaląc sobie że udało im się dotrzeć tutaj wcześniej niż normalnie i po tym jak rozładowali część towarów udał się wraz z Ameiko sprzedać część dóbr oraz uzupełnić zaopatrzenie. Z tego co mówił zamierzał tutaj przenocować i wyruszyć nazajutrz niekoniecznie z samego rana jako że kolejna osada była całkiem blisko. Mieli więc jeszcze kilka ładnych godzin do zapadnięcia zmierzchu…

Arabel wyjeżdżała z miasta machając to żegnających ich tłumów… Znaczy się tych kilku osób, które przypadkiem były obecne… No co? To zawsze coś!

Hotarubi starała się w tym czasie ustawić swojego konia tak by być w pobliżu paladynki. Nieo obochodziło jej czy ktokolwiek z miejscowych przyjdzie ich pożegnać. Ale pani Arabella tak ładnie się uśmiechała.


“Loża kopytkowa - czyli co koniki by powiedziały gdyby mogły”

“Jechała na swym koniu. Była to ładna biała klaczka nazwana przez swą panią Nobility. Klaczka z pewnym niepokojem obserwowała, że oddala się od Sandpoint, gdzie spędziła większość życia.

- Długo będzie trwała ta przejażdżka? - zapytała Woodego konia/wołu ciągnącego wóz obok.

- Przynajmniej dwa tygodnie prze pani. - odparł przeciągając głoski.

- Jak to dwa tygodnie? To nie przejażdżka tylko odyseja jakaś. - zarżała

- Widzicie jak się ekscytuje na myśl o naszej wyprawie. - zawołała Arabel

- I co będę spała pod gołym niebem? Jadła trawę jak jakaś krowa? Nie chcę!

- My tak mamy ciągle. Na tym polega bycie rumakiem rycerza. - zdziwił się Woody.

- Zaraz, to ona jest rycerzem? - przeraziła się Nobility

- Ta, większość wierzchowców o tym marzy. Tratowanie goblinów, przeskakiwanie nad rowami pełnymi kolców i wreszcie szarża na smoki! - dodał Stony, sąsiad Woodego w zaprzęgu.

- Nie. To nie może być. Ona nie jest tak szalona, by wyprawiać się na smoki! - w głosie, Nobility słychać było desperację.

- Nie opowiadał jej nigdy nikt o jej poprzedniej wyprawie? - Woody zapytał Stonego.


Tak więc przez pierwszy etap wyprawy Arabel prowadziła, a czasem też ciągnęła i niekiedy niosła swojego konia, nieustanie promieniejąc optymizmem. w końcu jednak do Galdurii, która to prezentowała się całkiem przyjemnie.

- Myślicie, że ta akademia robi jakieś pokazy albo co? - zapytała towarzyszy.

- Całkiem możliwe pani Arabello.- stwierdziła Hotarubi.


Hotarubi starała się okiełznać swojego nowego konia- drobnego kasztanka. Tej nieznośnej bestii było daleko do gracji jej sokoła Arrowa, który leciał za nimi. Kierowała go tak by rzucić od czasu do czasu okiem na pozostałych towarzyszy. Choćby po to by zagadać Lajosa i Arię. I by upewnić się, że Kenji nadal nie robi niczego dziwnego. Zasłużyła na chwilę rozmowy z paladynką.


Kenji nie miał konia, spędzał więc czas podróży w wozie, siedząc sobie i patrząc zza okna na mijane krajobrazy. Było całkiem przyjemnie i mógłby tak spędzić dużo czasu.


Słyszał o Galdurii, jakżeby inaczej, był wszak adeptem magii. Co prawda jego talent był wrodzony, a nie powstał w wyniku studiów, ale znał to miejsce z opowieści. Wątpił by go tu czegoś nauczono, ale dobrze było pomyśleć o tym mieście jako osadzie nauki i kultury - nie wnikał czy to prawda czy nie, po prostu miał takie wyobrażenie.


Gdy skończyli się już rozładowywać, podszedł do przyjaciół Aiko - Czy jest coś, co chcielibyście w tym mieście zrobić razem? Nie wiem, udać się do karczmy, akademii magii, pozwiedzać ulice? Myślę, że to byłaby dobra okazja, by poznać się lepiej.- stwierdził.


Arija również nie miała konia, toteż przemieszczała się w wozie… w którym mieszkała od dawna i teraz z trudem musiała dzielić swe lokum z reszta towarzystwa, nie psiocząc i pomstójąc do nieba. Kenji okazał się mało kłopotliwym towarzyszem. Nie wydawał się też, zanadto rozgadany, toteż całą swą negatywną energię mogła przelać na wiecznie pijącego kapłana Lajosa z którym wykłócała sie godzinami o byle pierdołę. Ich utarczki słowne były pełne pasji i kunsztu literackiego godnego starego małżeństwa o wieloletnim stażu. Obie ze stron nie chciały ustępować drugiej, gdy tylko zaczynali na siebie nagabywać, wnet szybko reszta karawany w cudowny sposób wyparowywała, co by nie zostać przez przypadek wciągnięta w sam środek wojny damsko-męskiej.


- Poznać się lepiej można i przy ognisku - burknęła maguska, spoglądając srogo na młodzika w stażu. - Na pewno będzie bezpieczniej i taniej… i nie będzie trzeba daleko nosić schlanych w trupa… paladyn i kapłana.

- Zgadzam się z naszą czarującą zołzą! Lepiej usiądzmy przy ognisku bo magiczne koszulki kolczę są droższe niż myślałem i nie mam funduszy żeby wspierać zacnych karczmarzy. Wypraszam sobie jednak twierdzenie jakobym upijał się bez opamiętania! Pije z umiarem i zawsze trafiam do własnego łóżka! - Ogłosił z dumą.

- Jakbyś je jeszcze miał - żachnęła się płomiennooka, krzyżując ręce na piersi.

- Natura jest najlepszym łóżkiem i toaletą a to że łapiesz mnie za słówka zdradza że nie masz argumentów bursztynowooka mówił ci ktoś że masz oczy jak dobra Whiskey ? W sumie co za różnica czy śpi się w hamaku, w łóżku czy w śpiworze na ziemi? To ostatnie jest zresztą zdrowsze dla kręgosłupa niż jakiś miękkie piernaty… Chodzi o to że nie ważne gdzie mi akurat wyznaczono spanie mam na tyle samokontroli przy piciu żebym tam doszedł i nie zasnął przy barze albo w rynsztoku. Arabellka za to ma na tyle mocny łeb że przed wyjazdem przepiła krasnoluda więc też nie musiałabyś się martwić że straci przytomność lub zdolności poruszania się - Kapłan plótł trzy po trzy przeskakując z tematu na temat.

- Jak natura taka wspaniała to dziś śpisz na zewnątrz bo mam dość twojego chrapania… zupełnie jakby kto mi smoka pod poduszkę podłożył. Zobaczymy jutro czy będziesz taki zadowolony i hop do przodu - odparła zgryźliwie, przyglądając się z cieniem uśmieszku na smukłej twarzy. Na temat komplementów, dyplomatycznie sie nie odezwała, co by ukryć swoje własne zdziwienie jak i przyjemność z zasłyszanych słów pijusa.

- Arabel jest paladynem… ona nawet krowie gówno zeżre i się nie pochoruje bo ją łaska boska trzyma, więc nie myśl, że mnie przegadasz w kwestii ochlejstwa. Ty jak nie paciorki odstawiasz to do butelki zaglądasz… to tylko kwestia czasu, aż padniesz pod nogi.

- To ty nie słyszałaś że ja też potrafię wymodlić błogosławieństwa leczące które oczyszczają organizm ? W zaświatach nie będę się musiał martwić ograniczeniami ciała a mój mentor opowiadał mi że jeden sprytny czarodziej pracuje nad rewitalizacją wątroby za pomocą dakotu z krwi trolla… Do tego sam uczę się robić mikstury żeby ugotować coś na odtrucie w razie potrzeby - Wyjaśnił z pasją.

- Ho, ho, ho no proszę, nagleś taki wszechmogący? To co... powiedz jeszcze, że twoje szczyny są święte i potrafią wskrzeszać! - Kobieta się wyraźnie rozzłościła. - Zamiast lać pod krzaki, może trzeba ci taki konfesjonał wybudować z dziurą na ptaka..? - przy ostatnich słowach prychnęła rozbawiona, a rozgniewanie jakby się rozwiało pod naporem wesołości.

- Rychło w czas powiedziałeś o miksturach… nie musielibyśmy wydawać tyle kasy w mieście…


Hotarubi obeszła kilka sklepów dla uzupełnienia sprzętu. Kto wie co ich czeka? Wykupiła nowy hak, linę. Sprzedawca zapewniał, że jej nowy płaszcz będzie miał specjalne zdolności - cokolwiek to miało naprawdę znaczyć. Miejscowe stragany były lepiej wyposażone niż się spodziewała skoro znalazła nawet maskę bojową jak z jej kraju. Musiała ją mieć! Tak samo tamtą buteleczkę perfum.
Ciekawe czy spodobają się pani Arabeli?
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 08-05-2017, 16:48   #212
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Każdy zajął się swymi sprawami gdy “wesoła kompania” rozeszła się także reszta podróżnych postanowiła wykorzystać postój, Henric i Sabina udali się na zwiedzanie miasta dziewczyna była zachwycona podróżą o czym “dawała znać” innym, lecz Henric dzielnie znosił jej potok słów i zachwytów. Costin i Remus dwójka sprawdzonych kierowców i znajomych Sandru zdecydowała się skorzystać z zasłużonego wypoczynku w miejscowej tawernie. Shalelu w typowy dla siebie sposób obserwowała w milczeniu okolicę i zapewne kontemplowała coś niezaczepiana przez nikogo. Koya zaś postanowiła uzupełnić zapasy to znaczy zapasy herbaty, ciastek i innego prowiantu niezbędnego by podnieść morale podróżnych.

Następnego dnia Sandru i Ameiko byli zadowoleni interes poszedł dobrze i udało im się uzyskać przyzwoitą cenę za sprzedanie paru skrzyń szkła, varisiańczyk poinformował ich też że następna osada znajdowała się na tyle blisko że mogli tam dotrzeć w przeciągu paru najbliższych godzin. Tak też się stało droga była prosta i często uczęszczana, wiodła wzdłuż wybrzeża tutejszego jeziora i prowadziła do osady Wilczego Ucha.

Nazwa tej osady była oczywiście nieprzypadkowa wśród mieszkańców okolicznych terenów krążyły plotki o tym że tak naprawdę miasteczko było enklawą likantropów którzy zależnie od wersji plotki próbowali żyć w spokoju lub mieli niecne zamiary wobec przyjezdnych. Przynajmniej do roku 4671 gdy Lord-Burmistrz Magnimaru wraz z kościołem Erastila przeprowadził “oczyszczenie” okolicy. Od tego czasu miasto było wolne przynajmniej oficjalnie ponieważ wciąż traktowali to jako oskarżenia pod swym adresem.

Arabel czuła się dumna z tego powodu, że wzięli ze sobą Henka i Sabinę . Będą razem ze sobą, poznają się bliżej, wezmą ślub i będą mieć dwanaścioro dzieci, które odziedziczą rozum po tacie, a urodę po mamie.

Gdy tak szli, rozglądała się po wiosce szukając oznak wilkołactwa. Potem podeszła do Hotarubi, zaniepokojona. Skoro tu mogły być wilkołaki, a Rubi była po części kotem…
- Cześć Rubi… Mam pewne pytanie - ściszyła głos - Czy u was są wilkołaki
- Bywają wilcze duchy… Ale generalnie mamy bardziej… no… lisołaki - odparła przystosowując się do głośności Arabeli.
- Lisołaki? To trudno zostać lisołakiem. Lisy nie gryzą tak bardzo, no ale jest ich więcej. To musicie strzec kurników. - zastanawiała się cicho.
- To akurat jest raczej kwestia dziedziczenia w tym wypadku. Że któreś z twoich rodziców było lisołakiem, to dzieci też będą. Choć wielu opowiada, że to normalne lisy nabierają zdolności nadprzyrodzonych jeśli tylko dożyją stu lat.
- Aha! A u nad to się dziedziczy tylko miecze i tytuły - zamyśliła się paladyn - Kenji! Kenji! Czy nasze lisy też żyją sto lat? Bo Rubi tak mówi, że się wtedy zmieniają w ludzi. To ciekawa teoria! Czy tak jest też z krowami? Znałam paru takich, których przodkowie byli krowami i wieprzami. Tylko u nas krowy są stare po piętnastu latach. Jadłam kiedyś taką, to było… Dziwne przeżycie. Nim dłużej się ją gotowało, tym była twardsza,Jeszcze jeden powód by nie jeść mięsa. Czy to chodzi o niebiańskie lisy. I niebiańskie krowy? Czy niebiańskie krowy dają święte mleko? I czy są niebieskie? A może fioletowe? - zapytała czarokletę.
- Krowy mają z reguły słabszą żywotność od lisów… - skwitowała Hotarubi pod nosem.
Kenji westchnął, przewrócił oczami, po czym znowu westchnął. Zaczynał także mieć migrenę.
- Mamy w mojej ojczyźnie rasę zmiennokształtnych lisów, nazywają się Kitsune. O ile wiem nie stają się ludźmi po przeżyciu stu lat, chyba nawet tyle nie żyją. Nie są także “święte”, przynajmniej większość z nich. Pytanie o święte krowy i ich mleko to bardziej do Lajosa, to on w końcu jest tu kapłanem, nie sądzisz? - bardzo starał się, by w jego głosie nie było widać irytacji na “mundrości” paladynki.
- Nie jestem pewna, czy to podlega jurysdykcji pana Lajosa… Jego bóstwo specjalizuje się w alkoholach niż mleku… - wtrąciła Hotarubi. Umilkła jak tylko sobie przypomniała lekcję w sztuce picia z ewangelistą.
- Jesteś magiem. Magowie wiedzą. Od tego są. Właściwie to widział ktoś takiego Kitsune? Tak w ogóle to mówiliśmy o Lisach. One u was nie żyją stu lat? Myślałam, że u was wszystko jest długowieczne od medytacji i ryżu. Choć lisy nie jedzą ryżu, nie wiem jak z medytacją. W ogóle to często ktoś takiego lisołaka upoluje? To musi być okropne. A kitsune mogą udawać ludzi? Bo wtedy często się zdarza, że ktoś upoluje czyjąś dziewczynę czy coś. Rubi! Jak zmieniasz się w kota, to tego nie rób! Najemnicy robią pochwy do mieczy z kociej skóry
- Nie magiem tylko zaklinaczem, moje talenty mają wrodzoną, intuicyjną naturę. - stwierdził Kenji. Resztę wywodu postanowił zignorować, doszedł do wniosku że rozmowa z paladynką nie ma najmniejszego sensu.
- A to jest różnica? Znaczy się jesteś takim magiem tylko bez wykształcenia? Widywałam takich. Jeden twierdził, że w jego żyłach płynie krew żywiołaka ognia. Bez sensu. Ogień nie krwawi, prawda?
- Tak, coś w tym stylu. Co prawda żywiołaki nie mają krwi, ale o ile się orientuję mogą mieć dzieci - w każdym razie odpowiedniki istot znanych z Pierwszej Materialnej z planów żywiołów. Tak więc nie jest to tak niemożliwe jak wydaje się na pierwszy rzut oka. -odparł zaklinacz.
Arabel Zastanowiła się.
- Ale jak to możliwe? Czyli z tego skakanie nad ogniskiem takie cuda mogą się robić? - zastanawiała się.
- Em… może nie wchodźmy w szczegóły - Kenji bał się reakcji kobiety na informacje, które mógłby jej przekazać. Po prawdzie sądził, że nastąpiłaby wtedy prawdziwa erupcja głupoty.

- Co za nuda… - poskarżyła się maguska kapłanowi, trącając go z bioderka by się nieco ożywił. Podróż chyba każdemu dawała sęe we znaki swoją monotonnością, ale o dziwo to Arija jako pierwsza zaczęła się uskarżać na brak zajęcia.
- Ubiłabym coś dla sportu… mam nowe czary, chciałabym przetestować… a tu jak na złość, same stada komarów nas napadają… Lajos urżnij się i daj się zlać… - Płomiennooka zgarbiła się nad mężczyzną, obserwując go z wymalowanym na twarzy zbalzowaniem.
- Musisz sobie znaleźć lepszy worek treningowy, przecież ja jestem taki cherlawy, że pierwszy lepszy goblin więcej wytrzyma - Odpowiedział kapłan podobnie zblazowanym tonem.
- No już nie bądź taki wstydliwy… potraktuje cię łagodnie, niczym dziewicę podczas nocy poślubnej… - Arija pacnęła mężczyznę w ramię.
Kapłanowi nie dane było jednak odpowiedzieć ponieważ ich “pasjonująca” rozmowa została niespodziewanie przerwana. Bezceremonialnie rozpychając się łokciami między ich dwójką przeszła kolejna osoba siarczyście klnąc po czym obracając się w ich stronę. Przed nimi stała dziewczyna o krótkich blond włosach odziana w skórznię, niewiele niższa od maguski. Patrząc po jej minie miała wyraźny problem z przybyłymi i szukała zwady.
-Patrzcie jak leziecie, cholerni miastowi myślą że są u siebie. Co tak się gapicie ? Przeprosin oczekujecie ?! - była na tyle głośna by zwrócić uwagę kilku mieszkańców kręcących głową z dezaprobatą, jak by na podkreślenie swoich słów splunęła pod nogi Ariji ale trafiła w jej but -Proszę bardzo, podoba się panience ? - uśmiechnęła się czekając na jej reakcje.
Arabel kątem oka zobaczyła, że ktoś zaczepia Adzię i Lajosa
- Ładną pogodę mamy, co nie Rubi? - zapytała Ninję.
- Ano ładną… Sugeruję się wtrącić nim kąśliwe uwagi Ariji doprowadzą do popsucia ładnego dnia… - zasugerowała Hotarubi.
Arabel ignorowała ostentacyjnie dyskusję.
- Wiesz Rubiś? Mam ochotę na jakieś ciastka. - poszukała jakiegoś przechodnia i zapytała go.
- Czy wie pan, gdzie można znaleźć jakieś ciastka, pączki czy inne wypieki?
Kitsune postanowił trzymać się z boku. Obserwować i czekać na rozwój wydarzeń. W razie czego zawsze miał swoją magię.
Zaczepiony mężczyzna popatrzył się z niedowierzaniem na kobietę która wcale nie przejmowała się zamieszaniem nie opodal i jak gdyby nigdy nic pytała o słodycze.
-Eeee, w Zgubie Wilka lub Spoczynku Karawany powinni coś mieć… - odparł rudowłosy mężczyzna po czym bez pożegnania oddalił się od ich grupki.

Kapłan spojrzał na zaczepiając Arije kobietę jak na gówno które przyczepiło się do buta - Popatrz Arijko bogowie wysłuchali twojej prośby! Poharataj ją tą swoją magią, bo najwyraźniej tak jak ty szuka zaczepki. Chwała niech będzie Pijanemu Szczęściarzowi za wysłuchanie twojej prośby i zesłanie ci partnerki do treningu! - Pomodlił się z uśmiechem.
Płomiennooka popatrzyła na wiejską dziewuchę, następnie na swój but i ponownie na dziewuchę.
- Coś ją podejrzanie pizda swędzi… - powiedziała w zastanowieniu, jakby odpowiadając na głos własnym myślom. - Może jaka zarażona tryplem czy innym gównem i miejscowi się brzydzą tykać… - dodała po chwili, kładąc dłoń na rękojeści swojej broni, ale… wzruszyła tylko ramionami. - Sam ją pocharataj… ja się brzydzę - mruknęła do Lajosa, wycierając buta o jego nogawkę.
- Nie w moim typie. - Odpowiedział Lajos wycierając pobrudzoną nogawkę o nogawkę Ariji.
- Ej no… to nie ja jestem odporna na choroby! - fuknęła maguska, zapierając się nogą i wycierając nogawkę o nagawkę, tak długo, aż ślina nie wtarła się w ich spodnie niemal wysychając.
- Zaproście mnie na wasz ślub! - rzuciła Hotarubi przyspieszając konia.
Na samą myśl Arabel zadrżała.

Dziewczyna zamrugała z niedowierzaniem słysząc ripostę i to że po prostu dwójka zaczęła ją ignorować wykłócając się między sobą. Usłyszeli też śmiechy z pobliskiego zaułka, gdzie ujrzeli kilku “przyjaciół” zadziornej dziewczyny, wyraźnie rozbawionych jej porażką w sprowokowaniu przybyszów. Choć śmiechy szybko ucichły gdy dziewczyna zazgrzytała zębami i dosłownie poczerwieniała sapiąc wściekle jak zwierzę.
-Myślisz że jesteś taka cwana zaraz poż…
-Widzę że macie tutaj jakiś problem, potrzebujecie pomocy ? - Shalelu podeszła do nich mierząc dziewczynę zupełnie obojętnym wzrokiem, a może oceniała sytuację ?
Blondwłosa wpierw rzuciła jej wściekłe spojrzenie. Jednak szybko straciła rezon. Widocznie elfka i tutaj miała pewną reputację, pytanie jaką? Zanim jednak zdołała zebrać się w sobie została chwycona za kark i prawie powalona na ziemię przez tęgiego mężczyznę w rynsztunku bojowym i dzierżącego w drugiej dłoni prostą pałkę. Na jego tłustej twarzy poznaczonej bliznami kipiała nieskrywana furia.
- Ty zaszczana gówniaro ! Takaś harda ?! Inni mogą przymykać oko na wasze wybryki ale mówiłem że spróbujecie na mojej warcie to zatłukę jak psa ! Wynoś się zanim cię tak spiorę że pożałujesz tego że wylazłaś spomiędzy nóg swej matki.
Pchnął ją w stronę uliczki gdzie wcześniej była grupka jej znajomych obecnie pustej, rzuciła mu szybko wściekłe spojrzenie, lecz zaczęła wiać dosłownie podskokach, gdy mężczyzna ruszył w jej stronę dobywając do pary z pałką jeszcze siekierę. Gdy tylko zniknęła mu z oczu schował broń i z zaskakującą uprzejmością i spokojem odezwał się przepraszającym tonem.
- Wybaczcie zapewne u was też są problemy z gó… młodzikami próbującymi sobie i innym coś udowodnić. Mam nadzieję że to nie popsuje waszej opinii o naszym mieście… - mimo tego że robił dobrą minę nie wydawał się przekonany co do własnych gdy przyuważył elfkę na twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Pani Shalelu ? To niespodziewana wizyta…
-Widzę Bresk że wciąż w formie, nie musisz się obawiać nie jestem tu w interesach. Choć zapewne odwiedzę starszych z grzeczności.
- Uznaję przyjaciół pani Shaelu za moich przyjaciół. - oświadczyła Hotarubi przykładając dłoń do piersi.
Kenji zbliżył się do grupy. Skinął głową Breskowi w geście podzięki za wybawienie wszystkich od nieprzyjemnej sytuacji, lecz póki co milczał.
- Moimi przyjaciółmi są wszyscy ludzie dobrej woli. - zawałała Arabel jadąc na zakupy.
- To niespodzianka, zazwyczaj nie podróżujesz w tak licznym gronie.- rzucił do elfki na razie ignorując zbieraninę dopiero po tym zwrócił się do nich - Breks tutejszy jakby szeryf... członek straży? Przynajmniej jeśli mielibyśmy oficjalny garnizon czy coś. Tak czy inaczej muszę wracać do roboty, no i przekazać reszcie że nas pani odwiedziła. - ruszył w swoją stronę tak jakby parę minut temu nie było tutaj żadnego zamieszania.

Arabel udała się do Wilczej Zguby, Tam kupiła kilka paczek herbatników i piernika. Wilcza Zguba była całkiem solidnie uposażoną karczmą choć wyraźnie nie popularną między miejscowymi, właściwie to można było odnieść wrażenie że była specjalnie przeznaczona dla przyjezdnych by nie wchodzili w drogę miejscowym. Arabel bez problemu nabyła trochę piernika i herbatników choć zasugerowano jej że jeśli szuka racji żywnościowych dla karawan to może sprawdzić w konkurencyjnym przybytku.

***

Jako że nic ich tu nie trzymało a miejscowi też nie byli zbyt chętni do spouchwalania się z podróżnymi to zgodnie z planem wyruszyli w dalszą drogę przez pobliskie Lasy Churl, według Sandru przeprawa zajmie im około dwóch dni zaś tutejsze drogi były zdradliwe na ich szczęście mieli Shalelu. Elfka po spotkaniu ze starszyzną wydawała się zamyślona oraz miała dodatkowy kołczan strzał z którym się nie rozstawała, wszystkie były srebrne…

Zaleciła im by nie oddalali się przez najbliższy odcinek zbytnio od karawany a już na pewno nie w pojedynkę, lasy te miały niestety złą reputację wynikającą ze swej popularności wśród kryminalistów, a także tutejszych plemion. Ponadto przestrzegła Ariję i Lajosa że zamieszanie w Wilczych Uchu mogło jeszcze się nie skończyć na pogonieniu zuchwałej dziewki.
Pierwszy dzień minął we względnym spokoju tak samo jak i noc, Shalelu zadeklarowała że weźmie jedną wartę, następnego ranka co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć brak kilku strzał a zapytana o to stwierdziła tylko że był drobny problem, który pogoniła. Jednak wyglądało na to że nie na tyle skutecznie jak by chciała parę godzin po ruszeniu w dalszą drogę odnaleźli truchło jelenia porzucone na drodze. Normalnie nie był to by powód do obaw gdyby nie było w dość paskudnym stanie a jakby tego było mało zatknięto w nim kilka patyków tworzących dziwaczny symbol choć ci z dobrą znajomością wyznań mogli rozpoznać w tym symbol Jezeldy demonicznej patronki wilkołaków. Mimo szybkiego pozbycia się truchła i zapewnień o bezpieczeństwie morale karawany ucierpiało na tyle by odbić się na ich podróży, kierowcy woleli zachować skrajną ostrożność tak więc nie opuścili lasu zgodnie z planem.

Przy następnym postoju nastroje wciąż były nie lepsze dlatego też Arija wraz z Kenjim byli zmuszeni udać się po opał osobiście ponieważ reszta podróżnych nie chciała opuszczać zasięgu wzroku reszty. Shalelu poleciła im zachować ostrożność właściwie to ujęła to tak jak by mieli się spodziewać nieprzyjemności. Niestety nie pomyliła się jakiś czas po tym gdy uzbierali trochę opału usłyszeli odgłosy sugerujące że coś się do nich zbliżało, wkrótce dostrzegli kształty w ciemnościach należały one do… wilków ? Tylko czy były to zwykłe wilki czy może coś więcej, na to pytanie musieli odpowiedzieć sobie sami. Wszystkie trzy zaczęły warczeć szczerząc kły i szykując się do ataku…

Pierwszy z nich ruszył z rozwartymi szczękami na maguskę lecz tej bez problemu udało się uskoczyć poza jego zasięg.

Kenji wyciągnął przed siebie palec i zaczął szybko szeptać słowa w mistycznej mowie, w drugiej ręce czyniąc skomplikowane wzory przy pomocy swojego wachlarza. Normalnie mógłby użyć swojego najbardziej podstawowego zaklęcia atakującego kwasem, ale zważywszy na to, że mógł mieć do czynienia z wilkołakami (choć oczywiście nie chciałby tego), zdecydował się użyć cięższego kalibru i wykorzystać magiczny pocisk. Celował w wilka, który rzucił się na Ariję.
Pociski dość skutecznie poharatały wilka który zaskamlał żałośnie, drugi w odwecie rzucił się na maga i szczęki prawie sięgnęły jego nogi, prawie bo zacisnęły się na jego niewidzialnym zaklęciu ochronnym skutecznie niwelując zagrożenie choć jednak było blisko, zbyt blisko…
Ostatni wilk rzucił się na Ariję i dokonał czegoś iście spektakularnego, zaplątał się w porzucone przez nią gałęzie wywijając susła w powietrzu i lądując na grzbiecie tuż obok niej skomląc żałośnie…
Maguska wyszarpnęła sejmitar z pochwy u pasa i korzystając, iż jeden wilk mało nie zabił się o własne łapy, zaatakowała drugiego, który wcześniej się na nią rzucił.
Trafiła bez problemu, broczące krwią, z poparzonych ran od magicznych pocisków, zwierzę padło pod ostrzem płomienneokiej z głośnym wizgiem, upadając na ściółkę.
- Jednego mniej! - rzuciła oschle, strzepując posokę z klingi. - Schowaj się za mną… - poleciła towarzyszowi, przygotowując się na kolejne ataki.
Kenji stał za maguską. Dzięki temu drugi z wilków nie był w stanie mu zaszkodzić, ale oczywiście, miał jednego na wprost siebie. Zrobił parę kroków w bok, odchodząc od źródła zagrożenia. Nie myśląc długo, rzucił kolejny magiczny pocisk w jego stronę, choć podejrzewał, że nie uda mu się zabić bestii za pierwszym razem.
Tym razem magia nie była już tak niszczycielska Kenji co prawda odskoczył od wilka ale ten atak wyraźnie go rozjuszył na tle by ruszyć za wycofującym się magikiem i znaleźć tuż za maguską. Na szczęście rudowłosego jego szczęki nie zacisły się na niczym. Wilk obok Ariji znalazł się na boku wyraźnie próbując powstać co też wykorzystała wyprowadzając paskudne cięcie przez jego grzbiet. Zaskamlał po czym chyba wpadł w szał ponieważ ledwo stojąc rzucił się na nią boleśnie gryząc w okolicy kostki, szarpnął jeszcze lecz nie udało mu się jej przewrócić.
- Pierdol się wszarzu! - fuknęła maguska, gdy zwierz złapał ją za nogę. Kobieta spróbowała oddać, ale chybiła ostrzem, co tylko jeszcze bardziej ją rozzłościło.
Kenji przesunął się w tył, znów uciekając od wilka. Po raz kolejny rzucił magiczny pocisk, mając nadzieję, że tym razem zwierz padnie.
Pociski trafiły w zwierzę które padło na ziemię nawet drugi wilk wyglądał jakby miał się wycofać dopóki nie usłyszeli upiornego skowytu zwierzę zaatakowało ale bezskutecznie, jednak Arija usłyszała przed sobą raban po czym z impetem wpadła na nią monstrualna postać pokryta brunatny futrem. Poczuła ból w ramieniu gdy szczęki zacisły się na jej ramieniu a potężne szarpnięcie sprowadziło ją na ziemię.
- Już nie taka pewnaś ha ! - wycharczała stojąca nad nią wilkołaczka ze znajomo jaśniejsza sierścią na czubku łba.
- O… niedojebana - syknęła przez zęby maguska, a jej oczy rozświetliły się, gdy rozpoczęła magiczną inkantację, która miała okryć jej ciało magiczną tarczą, po której miała zamiar wrócić do walki.
- Leżeć !- - wydarła się zamierzając na nią szponiastą łapą jednak magiczna osłona podziałała powstrzymując cios o włos, ku frustracji oraz zauważalnemu niepokojowi wilkołaczki.

- Przestań, proszę! - krzyknął Kenji - Proszę, zostaw nas w spokoju, mamy przewagę i znamy magię, a Arija jest w dodatku uzbrojona i opancerzona. Jeśli będziesz dalej z nami walczyła, możesz zginąć. Odejdź, proszę, póki masz szansę. Zapomnijmy o wszystkim i nie spotkajmy się już nigdy więcej. To lepsze dla nas wszystkich - spróbował przemówić jej do rozsądku.
-Możesz uciekać tchórzu, słabeusze tylko gadają a twoja magia cię nie ocali ! Jesteście tylko zdobyczą. - warknęła a wilk skoczył za plecy Ariji zwracając swą uwagę na wygadanego czarownika. Zęby zdołały go zacaczyć a silne szarpnięcie pozwoliło mu się powitać z leśną ściółką.
W międzyczasie bestia natarła na Ariję w gradzie pazurów oraz kłów… i nie zdołała się przebić przez jej magicznie wzmocnioną obronę oraz zwinne uniki.
Maguska uśmiechnęła się kwaśno, a jej ogniste tęczówki rozgorzały złowróżebnym blaskiem, gdy zaczęła inkantować kolejny czar.
Lisołak zrobił jej przysługę, zagadując skretyniałego likantropa swoimi czczymi prośbami o pokój na świecie. Dzięki temu nie mógł odskoczyć przed falą magicznego ognia, która wystrzeliła spod palcy planarnej kobiety paląc obu przeciwników.
Przeraźliwy skowyt czworonoga, świadczył o tym, że wilkołacza dziewczyna pozostała sama na polu walki.
Kitsune wstał, patrząc z pewnym żalem na wilkołaczkę którą próbował obłaskawić. Jeśli nie chciała po dobroci, to teraz będzie musiała ponieść konsekwencje swego czynu. Jego dłonie i wachlarz poruszyły się, gdy zaczął tkać swą magię. Magiczne pociski po raz kolejny już wystrzeliły z jego palca, który teraz miał wyciągnięty w stronę napastniczki.
Wilkołaczyca zasłoniła się ramionami próbując uniknąć płomieni dotarł do nich swąd palonych włosów i ciała jednak obrażenia nie były tak rozległe jak by tego chcieli, w furii doskoczyła do dwójki próbując pogryźć maguskę bez skutku. Na rudzielca zmierzyła się łapami haratając jego bok szponiastą łapą, druga mignęła mu przed nosem mijając jego twarz o włos. Także spalony wilk dał o sobie znać pomimo oparzeń doskakując do niego jednak cięzkie rany nie pozwoliły mu na wiele i osunął się na ziemię skamląc żałośnie.
Maguska zamachnęła się sejmitarem, raniąc wilkołaczkę w bok, gdy ta się od niej odwróciła, atakując lisołaka.
- No prosze… ze mna sobie nie radzisz to słabszych szukasz… - zakpiła z likantropa, wyraźnie rozbawiona jego głupotą.
Wilkołaczka zasyczała po czym zarechotała gdy zadana rana po prostu się zasklepiła, nawet magiczna broń nie imała się likantropów jeśli nie była wykonana z pewnych srebrzystych kruszców...
Kenji był dosyć poważnie ranny, toteż wycofał się za Ariję, jednocześnie sięgając do pasa i wyjmując z niego miksturkę leczenia mniejszych ran i wypijając ją.
W międzyczasie wilkołaczka rzuciła się na Ariję rozjuszona jej słowami, niestety tym razem magiczne osłony zwiodły i kły zatopiły się w jej ciele a kolejny cios łapy powalił ją na ziemię. Potworzyca zawyła triumfalnie spoglądając się na Kenjiego że tym razem on będzie następny...
Kenji, widząc jak Arija upada, wyciągnął kolejną uzdrawiającą miksurę, ukląkł przy niej i szybko wlał jej zawartość w usta maguski.
Zadowolenie szybko znikło gdy zauważyła że magik próbował ocalić maguskę.
- Ani sie waż ty nędzny robaku !- wysapała rzucając się na niego ze szponami i boleśnie go raniąc, w między czasie zupełnie zignorowana Arija odzyskała przytomność...
Czarodziejka chwyciła łapę napastniczki, przeszywając jej ciało ładunkami elektrycznymi, które przywołała za pomocą magii.
Kitsune tymczasem wycofał się odrobinę do tyłu i rzucił - ostatni już - magiczny pocisk w stronę zmiennokształtnej.

Zawyła w bólu wpierw porażona prądem a następnie potraktowana trochę mniej niszczycielską magią, pewność wygranej szybko zniknęła zastąpiona skomleniem i dosłownym podwinięciem ogona. W zwierzęcej panice rzuciła się do ucieczki mijając wstającą Arije wystawiając się na kolejny niestety chybiony cios, po czym znikła między zaroślami tak samo jak się pojawiła wciąż jednak mogli dostrzec sylwetkę uciekającej między drzewami.

Kenji, Arija +1000 XP

Ledwo zdołali złapać oddech gdy nagle usłyszeli odgłos kroków i od strony obozowiska nadbiegła znajoma im blondwłosa elfka z wyciągniętym łukiem, rozglądająca się bacznie po pobojowisku.
- Wszystko w porządku ? Widzę że udało wam się przegonić napastnika… - odezwała się ostrożnie do nich podchodząc wciąż jak by spodziewała się że coś może na nich wyskoczyć.
- Chyba w porządku. To ta sama kobieta która zaczepiała Layosa i Ariję. Dobrze, że się od nas odczepiła. Próbowałem ją przekonać, by zaprzestała walki, ale nie chciała mnie wysłuchać. Cóż, jej strata - odparł Kenji.
Maguska ciężko dyszała, opierając się dłońmi o kolana. Odniesione rany, choć w większości magicznie zaleczone, rwały w spazmatycznym bólu.
- Zapomniałam kurwa po coś my tu w ogóle przyszli… - odezwała się nagle do Kenjego, jakby jeszcze nie zarejestrowała, że na scenę wkroczyła elfka. Splunęła krwią na ściółkę, prostując się lekko i wpatrując w miejsce, gdzie odbiegła wilkołaczka. - W ogóle… w połowie walki chyba przytomność straciłam… - olśniło ją nagle, ale nie zaprzątając sobie tym głowy, zaczęła powoli kierować się do obozu.
- Poproście Koyę by was opatrzyła i obejrzała rany. Ja zadbam byśmy nie mieli więcej problemów. - powiedziała patrząc się na ślady krwi wyraźnie szykując się by ruszyć w pościg, mimo słabego oświetlenia i gęstych zarośli dostrzegła sylwetkę uciekającej. Posłała jedną strzałę w tym kierunku po czym ruszyła w pościg, jednak nie musiała biec daleko. Mimo niekorzystnych warunków i odległości pocisk sięgnął celu, wilkołaczka wpierw zawyła z bólu gdy poczuła srebrny grot przeszywający ciało, pomimo usilnych starań kończyny odmówiły posłuszeństwa i padła na ziemię. Elfka zatrzymała się zaskoczona tym że strzał okazał się na tyle śmiercionośny, odwróciła się w ich stronę i dodała.
-Powiedzcie reszcie by się nie martwili muszę się tym “zająć”, wrócę najpóźniej nazajutrz.


MECHANIKA
Inicjatywa:
Kenji: 11+6=17
Arija: 3+4=7
Wilk 1: 14+2=16
Wilk 2: 20+2=22
Wilk 3: 13+2=15
Kolejka: W2 -> Kenji -> W1 -> W2 -> Arija

Runda 1
W2 Ruch i atak na Arije:
6+2=8 Pudło
MAPA: http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=206440
Kenji Magiczny pocisk w W2 1+1+4+1=7 Obrażeń
W2 6/13 HP
Wilk 1 Atak Kenji: 13+2=15v16 Pudło
Wilk 3: Atak Arija: 1+2=3 Auto porażka kolejna 1 leży
Mapa: http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=206444
Arija: atak sejmitarem na w2, trafienie
W2 -2 HP

Runda 2
Kenji atak na W1 (magiczny pocisk)
2+1+1+1=5
W 1 8/13 HP
W1 Atak Kenji: 7+2=9 Pudło
W3 Wstaje - Arija okazyjny: 15+5+4=24 Trafienie Obrażenia: 5+3=8
W3 5/13 HP
W3 Atak: 20+2+2 za flanke=24 Krytyk ? 1+4=5 Normalny atak
Obrażenia: 4+1=5 Powalenie ? 7+2=9vs15 Bez obalenia
Arija 21/26 HP
Arija: krok w bok atak w3, pudło

Runda 3
Kenji magic missile wilk 1: 4+1+3+1=9
W1-1/13 - Leży
W3 Atak Arija: 11+2=13 Pudło
WEREWOLF ?! Szarża Arija: 11+7+2=20 Obrażenia:2+4=6 Powalenie ? 19+7=26 Przewrócona
Arija HP:15/26
Arija: odpala w defensywie shielda +4 ac = 21 ac
Wstawanie okazyjny: Power attack:14+6=20 Pudło

Runda 4:
Kenji: diplomany ? 13+15 =28 -5 Fanatyzm -2 “smród lisa”…=21 vs 23 Porażka
W3: Atak Kenji: 19+2=21 Obrażenia: 2+1 Przerwócenie ? 14+2=16 Leży
Kenji HP: 19/21
Wilkołaczka: Full Power Attack:
Claws:
9+6=15 Pudło
14+6=20 Pudło
Ugryzienie: 3+6=9 Pudło
Arija: defensywne burning hands na w3 i wilkołaka
Refleks:
Wilk 20+5=25vs14 Połowa 0/13 HP Disabled
Wilkołak:11+4=15vs14 Połowa 28/33

Runda 5:
Kenji Powstanie+Magiczne pociski: 3+1+2+1=7
Wilkołak: 21/33 HP
Ataki:
Ugryzienie: Arija:6+6=12Pudło
Szpony : Kenji:10+6=16 Trafienie Obrażenia 1+6=7
9+6=15 Pudło
Wilk- Kenji 5+2=7 Pudło -1/13 HP nieprzytomny
Kenji HP: 12/21
Arija: atak sejmitarem wilkołaczki, wykorzystuje wcześniejszy nieużyty rzut, trafienie kryt, nieobroniony, obrażenia 5
Redukcja 0 obrażeń otrzymanych

Runda 6
Kenji Krok za Arije i Eliksir: 8+1=9
Kenji HP: 21/21
Wilkołaczki ataki:
Ugryzienie: 15+6=21 Obrażenia: 6+6=12Powalenie ? 8+6=14vs15 Bez obalenia
Szpony: 12+6=18 Pudło
17+6=23 Obrazenia: 3+6=9
Arija: -6 /23…
Stbilizacja ? 9+2=11-6=5 Nieudana

Runda 7
Kenji Podaje eliksir leczenia Ariji:6+5+3=14
Arija: 7/26 HP
Wilkołaczka atak szponami Kenji:
10+6=16 Trafienie Obrażenia: 1+6=7
6+6=12 Pudło
Kenji HP: 14/21
Arija shocking grasp, łapie za noge, złapała, obrażenia 7 wstaje - Leży -4 do trafienia Wilkołaczka skupiona na Kenjim i ignoruje ją nie ma okazyjnych
Wilkołaczka 14/33 HP

Runda 8
Kenji - Magiczne pociski: 2+1+1+1=5
Wilkołaczka: 9/33 HP - Morale złamane… - Ucieczka
Okazyjny Arija: pudło

Shalelu Percepcja 9+12=21
Atak: 12+10=22
Słabe oświetlenie 20% na Pudło ? 29 Trafienie
Obrażenia: 3+6=9


 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 08-05-2017 o 19:26.
Kaworu jest offline  
Stary 24-06-2017, 13:59   #213
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację


Rozmówki pobitewne

Arabel tymczasem właśnie wyjmowała ziemniaki z ogniska
- No to będzie wyżerka. Rubiś, a u was jedzą ziemniaki z solą czy kwaśną śmietaną - zapytała zdmuchując popiół.
- U nas ziemniaki póki, co się średnio przyjęły. U nas jada się ryż - wyjaśniła. - Co nie zmienia, że ziemniaki są smaczne
- Ja z chęcią bym spróbował z popiołem z ogniska mój mentor mówił kiedyś, że można zastąpić tym sól - Powiedział Lajos zrobił parę pasków z podrzuconego na drodze jelenia, ale ze zjedzeniem ich wolał poczekać do jutra aż wymodli odpowiednie czary, aby sprawdzić czy mięso nie zostało zatrute. Mroczni kultyści mogli zanieczyścić je likontropią albo inną zarazą, ale szkoda było marnować dobrego jedzenia skoro zwierzak już został zabity.
- O, o tym nie słyszałam. Widziałam tylko jak jeden krasnoludzki grenadier dodawał prochu zamiast soli…, Choć on był dziwny i był się wybuchł - rzekła paladyn rozłamując ziemniaka i podając go z popiołem Lajosowi.
- Da się zjeść… - skwitowała Hotarubi pomiędzy gryzami w ziemniaka.
- Lajos… przydaj się na coś… - maguska wyszła z zarośli brodząc krwią i wyglądając jakby miała bliskie spotkanie z piłą z tartaku. -... Trochę zaschło mi w gardle. - Płomiennooka usiadła ciężko przy kapłanie, wyciągając do niego rękę po bukłak, drugą macając po kieszeniach w poszukiwaniu mikstury, która zaleczyłaby jej rany.
Arabel westchnęła i podeszła do Ariji, aby ją uleczyć i zebrawszy całe swe miłosierdzie, dotknęła jej ramienia, aby ją podleczyć.
- Zaraz, gdzie Kenji? Co zrobiłaś Kenjiemu! - zapytała zszokowana
- Tu jestem - odparł zmiennokształtny wychodząc z lasu. On także był ciężko ranny, ale starał się robić dobrą minę do złej gry - Pamiętasz tą babkę, co zaczepiła Lajosa i Ariję? Okazało się, że jest wilkołakiem i się na nas rzuciła. Wygraliśmy, choć pani Shalelu ma w tym swoją zasługę.
- Co mnie dotykasz! Paszła won! - maguska strzepnęła dłoń paladyn z niekrytym obrzydzeniem. - Choćbym miała zdechnąć, nie przyjmę od ciebie pomocy, bo jeszcze zarazisz mnie idiotyzmem… - Kobieta wypiła jednym haustem miksturkę, po czym po dłuższym zastanowieniu podała jedną lisołakowi.
- Dziękuję, moja droga, ale ja chyba przyjmę pomoc Arabel… o ile ją oferujesz? - spytał, podchodząc do paladyn.
Płomiennooka wzruszyła ramionami i schowała flakonik bez słowa.
Paladyn popatrzyła na Ariję.
- Chorego na Dżumę nie zarazisz katarem - odcięła się Paladyn i wyciągnęła rękę do Kenjego by go uleczyć.
- Ale mieszkańcy tej wsi to straszni hipokryci. Niby obrażają się o każdą głupotę, a tamtejsi wilkobandyci napadają takich nieszkodliwych Kenjich - rzekła paladyni.
- I mamy rozumieć, że za was stan dopowiada wilkołak? - Mikanka uniosła brew. Stan Kenijego mówił za siebie, ale nigdy nic nie wiadomo. - Czy wieśniacy?
- Wilkołak plus kilka wilków - odparł kitsune.
- Myślicie, że nie powinniśmy wrócić do tamtej wsi się poskarżyć? Ja tam na pewno nie opowiem o tej wiosce dobrego słowa - rzekła stanowczo Paladyn.
- Teraz to nie ma większego sensu, powinniśmy nie marnować czasu. W drodze powrotnej możemy postarać się zgłosić sprawę do starszyzny wioski, ale nie wiem czy to w czymkolwiek pomoże - stwierdził, Kenji.
- Od razu skarżyć… wszarz padł trupem razem ze swoją zapchloną czeredą, więc co nam ze skarg zostanie, jak już karać nie ma, kogo? - wtrąciła Arija, spoglądając z ironia na paladyn. - Było, minęło, idziemy dalej…
Kapłan napił się trochę “błogosławionych nektarów”, aby popić ziemniaka, więc miał trochę wolniejszy refleks - Nie kłóćcie się Arijo jesteś w szoku niech mocą Szczęściarza zaleczą się resztki waszych ran a kufel wypełni się wodą ognistą na uspokojenie twoich skołatanych nerwów - Lajos uniósł zdobiony kufel a wokół niego rozlała się lecznicza energia następnie podał płomiennokiej zdobiony kufel wypełniony średniej, jakości bimbrem - Zamknij oczy i wypij duszkiem na uspokojenie nerwów. Zgadzam się z innymi, że lepiej wrócić i wszystko wyjaśnić wolę żeby nie było niedomówień i nie ruszyła na nas rodzina tej dziewczyny albo jacyś jej znajomi. Najlepiej poczekajmy aż Pani, Shalelu wróci i spytajmy się jej o opinie może lepiej pójść tam razem z nią w kilka osób zamiast zawracać całą karawanę? Pójdziemy w kilka osób, które mają największą gadane, waszą dwójką i Panią Shalelu, którą szanują żeby wszystko na spokojnie wyjaśnić, bo lepiej nie mieć wrogów za plecami - Wyraził swoje zdanie.
Maguska posłusznie wypiła, krztusząc się palącym trunkiem. - Róbta, co chceta… mam nadzieję, że mnie wścieklizną nie zaraziła… suka.
- Śmiem wątpić pani Arijo - oświadczyła Hotarubi upijając łyk wody. - I też uważam, że powinniśmy poczekać na szlachetną panią Shaelu.

Maguska została opatrzona i poza pomocą ze strony Lajosa otrzymała też opiekę ze strony Koyi, staruszka z ulgą stwierdziła, że nie wygląda na to by rany były zarażone i powinna wkrótce wydobrzeć, zwłaszcza po kilku modlitwach uzdrawiających.
Sandru i Ameiko nie byli pocieszeni nowiną o tym, co zaszło jednak stwierdzili, że przynajmniej nie będą się już musieli obawiać dalszych ataków oraz że najlepiej byłoby zaufać Shalelu. Miała ona tutaj kilku znajomych druidów i zapewne udała się do nich w celu wyjaśnienia sytuacji jak i przekazania nowiny o tym, co zaszło starszyźnie wioski. Reszta podróżnych trochę się uspokoiła po krótkiej przemowie Sandru przekonującego, że nie będą już mieli dalszych problemów. Następnego ranka ruszyli w dalszą drogę pokonując kawałek drogi dzielący ich od Zatoki Roderyka…

Wycieczka Lajosa, Harutobi i Arabeli do świątyni upojenia

Miasto to było niewiele mniejsze od Sandpoint i było istotnym punktem handlowym zwłaszcza dla podróżnych i kupców preferujących nie odwiedzać portów Riddleportu i związanego z nimi ryzyka “opodatkowania lub zagubienia” swych towarów. Choć niektóre plotki twierdziły, że było ono i tak kontrolowane przez tamtejszych włodarzy, którzy jednak rozumieli zalety wynikające z posiadania w pobliżu alternatywnej bezpiecznej przystani. Na pierwszy rzut oka jednak zatoka wyglądała na bezpieczne miasto portowe, Sandru zalecił im by uzupełnili swoje wyposażenie, ponieważ w jego słowach był to ostatni “cywilizowany przystanek”. Sam nie zamierzał skierować karawany w pobliże Riddleportu a dalszy trakt, choć wciąż użytkowany nie mógł pochwalić się żadną osadą, a byli dopiero w połowie drogi do Brinewall…
Shalelu wróciła do nich parę godzin po tym jak dotarli do miasta wyjaśniając, że zajęła się sprawą i starszyzna wioski wkrótce się dowie i ukaże winowajczynię jak i jej wspólników. Nie wyglądała na pocieszoną tym, co zaszło i że w wiosce zdarzają się takie problemy, pozostawało jej liczyć, że poradzą sobie z sytuacją i nie dojdzie do kolejnego pogromu, gdy ktoś zechce rozdrapać stare rany.
Arabel nie była pewna, czy powinni tak łatwo odpuszczać mieszkańcom tamtego miasteczka. Gdyby nie trafiło na Kenjego i Ajirę, to najpewniej by ich zjedli. Jednak nie było czasu zawracać, w drodze powrotnej odwiedzą je.
Od tamtej pory nie rozstawała się ze swym mieczem. Jednak nic ich nie zaatakowało. To było dziwne, ale akceptowalne. Od kilku dni czuła dziwny zapach, całkiem miły, ale też obcy. W końcu ze zdumieniem zlokalizowała źródło. Podeszła do Hotarubi prowadząc konia i powąchała ją.
- Rubi! Kupiłaś nowe perfumy? - zapytała zaskoczona.
- Ehm… Tak! Podobają się wam, ani Arabelo? - kunoichi mimowolnie zaczęła poprawiać włosy.
- No pachną bardzo ładnie. - rzekła paladyni. Nie była całkiem pewna, dla kogo wypachniła się Rubi, ale biorąc pod uwagę, że zaczęła ich używać w chwili pojawienia się Kenjego, wnioski nasuwały się same
- nie poprawiaj włosów, są akurat takie, jakie być powinny

- Tak sądzicie, pani Arabelo -dłonie Hotarubi zatrzymały się w połowie. Zastanawiała się, czy bardzo widać, że się zarumieniła od komplementów paladynki.
- No tak. One są takie mięciutkie i delikatne - potarmosiła minkajkę po głowie -[u] Ja straciłam sporo przez wybuch. Myślisz, że w ridleport są eliksiry na porost włosów? [/i]
- Myślę, że wam pani Arabelo by wystarczył fryzjer, by wam ułożył włosy.

Zgodnie z zapowiedzią Sandru i Ameiko sprzedali pozostałe zapasy szkła i innych towarów przeznaczonych na handel zaś wozy zostały zapełnione prowiantem oraz innymi przedmiotami niezbędnymi na szlaku. Zwłaszcza, że Sandru bez ogródek stwierdził, że byli dopiero w połowie drogi a nie uraczą już więcej osad no i drogi w tym rejonie nie były w tak dobrym stanie biorąc pod uwagę, że wielu kupców preferowało łodzie zaś Riddleport raczej niespecjalnie przejmował się bezpieczeństwem podróżnych, zwłaszcza na traktach.
Tak jak ustalono na prośbę Lajosa karawana zrobiła sobie wcześniejszy całodniowy postój w bezpiecznej odległości od Riddleportu dając mu i innym zainteresowanym sposobność jego odwiedzenia. Samo miasto robiło wrażenie swym rozmiarem jednak architektura była dość chaotyczna, wybrzeża zatoki pokrywała chmara drewnianych zabudowań, choć gdzieniegdzie można było dostrzec solidniejsze budynki. Chyba najbardziej rozpoznawalną “budowlą”, jeśli tak można ją było nazwać była Szyfrobrama starożytny kamienny łuk ciągnący się nad całą długością wejścia do zatoki, będący obiektem badań wielu pokoleń badaczy i czarodziei oraz lokalnej gildii magicznej. Sandru wręczył kapłanowi mapę miasta tłumacząc jak może dotrzeć do celu, przy czym uprzedził, że może ona być nieaktualna biorąc pod uwagę, że czasem zdarzają się pożary i “przymusowe przebudowy”. Na miejscu można było się przekonać, dlaczego miasto miało taką a nie inną reputację, w każdym mieście można było spotkać tak zwanych ludzi spod ciemnej gwiazdy, ale tutaj stanowili chyba główną część populacji. No, ale w końcu Riddleport słynął ze swej pirackiej tradycji i przyciągał wiele osób chętnych spróbować szczęścia lub zaznać dreszczu ryzyka w tutejszych domach gier, rozlicznych karczmach i innych przybytkach uciech wszelakich…
- Nie ma strachu! Będę broniła Lajosa lepiej niż siebie samej. A oprócz świątyni jest tam coś fajnego? - zapytała.
- się Przy nieaktualności mapy, to trudno będzie określić - zauważyła Hotarubi. - Chyba jedyny stały punkt, to Szyfrobrama, więc może tam warto zajrzeć?
- Jakieś bary są i inne ciemne miejsca, ale tam się nie ma, co interesować… Nie będziesz mnie musiała bronić jakby, co to spróbuje przegadać a jak się nie uda to uruchomię butle dymu krzyczę pożar i zwiewamy - Lajos był pewien siebie, ale na wszelki wypadek zmówił modlitwę - Pijany Szczęściarzu chroń sługę swego, który zmierza do domu twego - Poprosił, po czym ruszył w drogę do świątyni zgodnie ze wskazówkami.
Zgodnie z radą Sandru, który zasugerował im “bezpieczniejsze ulice” przemierzali miasto i o dziwo bez nieprzyjemnych niespodzianek widać miejscowe zbiry preferowały pojedyncze ofiary niż liczne grupy, które nie wyglądały na bezbronne, to albo ktoś inny dbał by przyjezdni mogli dotrzeć spokojnie do tej części miasta gdzie znajdowały się zajazdy, domy gier inne przybytki gdzie można było przetracić niemały majątek. Parę razy musieli zboczyć z sugerowanej trasy ze względu na niespodziewane przebudowy, ale po przeprawie przez rzekę za drobną opłatą znaleźli się w tej dzielnicy miasta, którą można było uznać za tą porządniejszą jak na tutejsze standardy. Ich cel był niemałym budynkiem wykonanym z drewna, pomalowany jasną farbą i wyróżniający się spośród innych dobrym stanem i niemałym symbolem Boga z Przypadku nad głównym wejściem. Karczmo-świątynia zwana była Domem Szynkarza, patrząc zaś po niemałym ruchu panującym przy wejściu jak i wnętrzu był też jednym z popularniejszych przybytków. Wnętrze było przytulne i całkiem przestronne wszędzie były porozstawiane stoły zaś na obrzeżach sali były małe loże dla tych, którzy preferowali bardziej prywatne świętowanie. Szynkwas był za to bogato wyposażony w trunki i napitki wszelakiej maści z różnych stron świata jak przystało na przybytek Caydena.
Arabel nie podobało się to miasto. Było zdecydowanie zbyt miastowe-niepraworządne, by mogła się tu czuć swobodnie. Co gorsza, nikt ich tu nie napadł, więc najpewniej szykowano poważną zasadzkę. Może piracki król chciał napaść na nich, aby ich porwać i złożyć bogu, albatrosowi w ofierze? A może jakowyś dawny adorator Ameiko. Który z oczywistych względów został wzgardzony, porwie ich, a potem zastąpi swymi dopelgangerami by pomogły mu za pomocą czarnej alchemii wypaczyć serce najcudniejszej? Takie rzeczy dzieją się w końcu codziennie. Gdy doszli do świąwerny postawiła konia i rozejrzała się w środku. Miała nie pić, ale skoro to święte miejsce.
- Po trzy szklaneczki dla mnie i mojej kumpeli Hotarubi. zażądała.
- Może najpierw jedna szklaneczka? - zasugerowała kunoichi. Przez jej umysł przebiegły chaotyczne obrazy z nauki kultury picia z Lajosem. Właśnie, dlatego, że były chaotyczne i krótkie. Choć pamiętała, że było jej przy tym jakoś wesoło… Zerknęła nerwowo na Lajosa, czego kapłan chyba nie zauważył. Liczyła, że jej ulubiona paladynka też nie.

Lajosowi podobała się ta świątynia, choć tak naprawdę to nie bardzo miał pomysł, co tu chce zrobić… Zamówił, więc po kuflu dobrego piwa dla siebie i koleżanek, które z nim przyszły a jak już wypiją to pomodli się przy ołtarzyku zostawi jakąś drobną ofiarę i w sumie będą mogli wracać.
Zamówienia zostały dostarczone po piwie dla każdego na rachunek kapłana i butelka wina podług życzenia Arabelli. Lajos mógłby pochwalić przybytek, że zgodnie z doktryną jego patrona trunki były przednie z niemałym wyborem. Patrząc na około większość tutejszych gości powiedziałoby, że nie wypadało poprzestać tylko na piwie. W czasie, gdy ewangelista składał ofiarę i modły przy ołtarzyku sprytnie wkomponowanym w szynkwas, Hotarubi dostrzegła, że obserwowała ich grupka bywalców a gdy Lajos kończył składać ofiarę podszedł do niego jeden z mężczyzn i klepnął w plecy.
- Ha widzę żeś swój chłop ! wskazał na ozdobny kufel zawieszony u jego pasa - Siądziesz z nami i się napijesz? Twoje znajome też mogą dołączyć no chyba, że wolicie sami to nie nalegam.
- Ja chętnie pójdę potowarzyszyć. Pani Arabelo, chcecie iść ze mną i panem Lajosem - spytała Hotarubi po lekkim ukłonie.
- Podać coś jeszcze, trunki jadło, pokoje ? - ktoś z obsługi spytał się w międzyczasie Arabel wciąż siedzącej przy barze.
- Pokoje? Eee, nie. Może kąpiel? Macie to w ofercie? Gorącą… Chyba trzy będą balie potrzebne i… Może kotlety z cukinii? Albo sera? zapytała Arabel.
- Rubi! Nie mów do mnie pani! Jesteś chyba przyjaciółkami, prawda? - rzekła do Hotarubi, przysuwając się do niej.
- Oczywiście, oczywiście! Ale wiecie… Arabelo, bo z was taka zacna i piękna! Ekhm… prawa paladyn! I ja was bardzo szanuję. A w moim kraju to ważne by oddawać odpowiednio szacunek
- Kąpiel da się zorganizować proszę tylko dać znać, kiedy. Mamy też jadło do wyboru proszę dać znać, gdy się pani zdecyduje. - Arabel otrzymała uprzejmą odpowiedź na swe pytanie a jako że nie zamawiała nic więcej obsługa zajęła się innymi klientami.
Lajos napił się kontemplując piękno tego miejsca modlił się nad kuflem “Dziękuję ci Pijany Szczęściarzu za twe łaski proszę cię opiekuj się mną i moimi towarzyszami podczas naszych przygód a ja w zamian będę głosił twą chwałę. Stanę się wzorem poszukiwacza przygód, który zainspiruje innych do wychwalania twego imienia” - Zapłacił za napitki wtedy właśnie zwrócili się do niego inni wyznawcy jego bóstwa - Z chęcią się z wami napije i porozmawiam jestem Ewangelistą głoszącym dobrą nowinę w imię przypadkowego boga nazywam się Lajos Steelwell, a to są moje cudnej urody towarzyszki podróży - Arabel i Harutobi, które wspaniałomyślnie zgodziły się towarzyszyć mi podczas pielgrzymki do tego przybytku uciech wszelakich - Przedstawił ich tubylcom.
- Miło mi was poznać, pozostaje pod waszą kuratelą - Hotarubi lekko się skłoniła.
- Luigio Pacia także wędrowny sługa naszego patrona, siadajcie ja stawiam skoro zapraszam. - mężczyzna przedstawił się i zaprosił do stołu. Zamówione napitki były przednie a dyskusja krążyła wśród różnych tematów. Jeden z nich był całkiem interesujący w kontekście ich dalszej podróży, inni bywalcy zaczęli wymieniać się opowieściami ze szlaku. Dyskusja zaczęła się od tego, że ostatnie miesiące były zaskakująco spokojne, mniejsza liczba konfliktów z klanami Shoanti jak i ataków ze strony tutejszych potworów grasujących po północnych terenach. Jako że nie było, więc, na co “ponarzekać” dyskusja powędrowała w kierunku tutejszych dziwów i plotek. Wśród różnych opowieści nie zabrakło też tych o zniszczonej osadzie.
- Ja tam mówię, że tam musi straszyć albo jakieś tałatajstwo się zagnieździło, ilu już próbowało i ich szlag trafił? Jak się zwał ten co z dwa lata temu się tam wybierał ? - zaczęła prawić lekko podchmielona Niziołka.
- Alexander czy jakoś tak chyba ? - odparł Luigio.
- Ta chyba jakoś tak, ciekawe czy coś tam znalazł i miał pecha czy może zrezygnował z tego.
- Lepiej dla niego by to drugie zresztą wcześniej nie wierzyłem, gdy ludzie gadali, że światła po zmroku widać. No, ale podczas rejsu parę miesięcy temu na własne oczy widziałem poświatę w tym starym zamku. W sumie się nie dziwię po tym jak utracono kontakt z osada twierdza stała pusta, więc coś lub ktoś się pokusił.
- Wielu bandytów czy piratów by się dało pociąć, by mieć własną twierdzę przy szlaku to znaczy gdyby trakt był częściej uczęszczany, a większość okrętów nie omijała Brinewall szerokim łukiem.
- Optymistycznie zakładając to możliwe, że ktoś z Shoanti się tam osiedlił wiecie tak w ramach odbierania ziemi przodków, choć oni też nie ucieszyliby się na widok nieproszonych gości i “odkrywców”.
Dalsza rozmowa zeszła już na inne tematy reszta wieczoru zeszła im w miarę przyjemnej atmosferze i mimo późnej pory udało im się powrócić do karawany bez nieprzyjemności ze strony tutejszego półświatka.
Arabel zjadła swoją kolację i wypiła ze dwie kolejki.

Po bardzo miłej rozmowie podczas której Lajos zamówił sobie lekką kolacje Ewangelista zasponsorował sobie i dziewczyną gorącą kąpiel oczywiście w osobnych pomieszczeniach. Arabel miała słuszność po podróży dobrze było zmyć z siebie trudy drogi. Kapłan zaczął zastanawiać się czy Sandaru faktycznie jest karawaniarzem ? Może to zbiegły z Chelix kurtyzan Cesarzowej ? Bo w sprawie Riddelport to gadał głupoty… Z drugiej strony pewno to dzięki temu że Lajosowi sprzyja Pijany Szczęściarz brakło nieprzyjemnych przygód.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 24-06-2017 o 14:08.
Brilchan jest offline  
Stary 01-08-2017, 15:52   #214
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Dalsza droga była spokojna, ale mniej przyjemna, prowadziła przez rozliczne wzgórza aż do ziemi niczyich. Gdzie nie można było uświadczyć ludzkich osad zaś kontakt z ludźmi mógł się źle skończyć w tej okolicy. Na przestrzeni lat jedną z popularniejszych kar dla kryminalistów i zbrodniarzy w północnych królestwach było wygnanie na te ziemie, praktyka ta była też spotykana wśród Shoanti pozbywających się w ten sposób tych którzy szkodzili swemu klanowi lub byli nielojalni wobec swych pobratymców. Na ziemi niczyjej łatwo było zginąć ale na nieszczęście dla wszystkich ci wygnańcy którzy przetrwali zbierali się w grupy maruderów, kryjących się w dzikich ostępach i sprawiając problemy wszystkim w terenach sąsiednich jak i tym którzy podróżowali przez te tereny. Kolejny powód popularności szlaku wodnego na ich szczęście nie natknęli się na żadnych łupieżców w czasie podróży, ale sam trakt był w dość marnym stanie prowadził wzdłuż tutejszej rzeki lecz im dalej na północ tym bardziej przypominał starą porzuconą dróżkę na jakiejś wsi niż ważna niegdyś drogę łączącą z północą. Podążając dalej resztkami traktu zbliżyli się do wybrzeża rzeki Par, gdzie droga rozdzielała się. Ta lepiej zachowana część prowadziła ku przeprawie w postaci starego mostu nadgryzionego już zębem czasu. Bardziej interesowała ich jednak odnoga prowadząca na zachód wraz ze starym znakiem głoszącym “Do Brinewall” i zwiastującym że po ostatnich kilkunastu dniach podróży przez pustkowia zbliżali się do celu podróży.
- No w końcu, jeszcze może dzień drogi biorąc pod uwagę stan drogi i zarośla co ? - powiedziała zadowolona z siebie Ameiko, patrząc na dróżkę prowadząca w ciemny las..
- Oj nie wiem, las jest gęsty a droga nie była używana wcale wszystkie karawany omijały ją obawiam się że do samego Brinewall będziemy musieli dotrzeć na piechotę. Podjedziemy ile się da rozbijemy obóz no i trzeba będzie się przeprawić przez las. - odparł Sandru gładząc się po swej bródce.
- No to w drogę. - odparła i zgodnie z jej życzeniem ruszyli w stronę lasu.
Im dalej w las w tym gorszym stanie była droga stopniowo zanikające i poddając się naporowi natury, jednak nie tylko droga nikła w oczach Ameiko w przeciągu kilku godzin wyglądała na coraz bardziej zmęczoną i pozbawioną entuzjazmu, zapytana odparła tylko że zapewne ostatnia potrawka musiała jej zaszkodzić. W końcu dotarli do miejsca gdzie droga uległa lasowi i nie było już możliwości kontynuowania podróży wozami, zaczęto rozbijać obóz jak i planować wyprawę w stronę ruin.
- Możemy ruszać choćby zaraz. - rzuciła Ameiko choć jej głos nie był dość przekonywujący.
- Może jutro ? Nie wyglądasz najlepiej. - powiedziała Koya, przyglądając się blednącej w oczach bardce.
- Nie trzeba, tylko zbiorę się w sobie i możemy… - nie dokończyła podpierając się o stół zachwiała się po czym przewróciła na ziemię.
- Pani Ameiko! - zawołała Hotarubi.
Arabel już od dłuższego przyglądała się Ameiko z niepokojem. Myślała czy nie przemóc się i nie ugotować jej gulaszu, ale wtem Ameiko zemdlała.
- AMEIKO! - paladyn podbiegła do bardki by ją zbadać.
- Lady Ameiko! Arabello zróbmy miejsce dla Pani Koyi ona najlepiej z nas zna się na leczeniu my możemy asystować. - Choć był równie przerażony co dzielna paladyn spróbował zachować nieco zimnej krwi w obliczu zagrożenia.
- Tak, oczywiście. - rzekła paladyn odsuwając się.
Kenji stał z boku. Przy Ameiko było już dużo osób i nie chciał robić większego tłoku, ale bardzo martwił się o swoją przyjaciółkę. Żałował, że nie jest kapłanem, wtedy mógłby dla niej coś zrobić. Póki co postanowił nie przeszkadzać tym, którzy znali się na rzeczy.
- Ludzie, ludzie… zadusicie ją. Normalnie jak durne kwoki… - Posępna Arija, siedziała na stopniach swojego wozu, karmiąc swoją gekonicę ciemkami. Należała do tych, co twardo stąpa po ziemi i jakieś mdlące lale, nie robiły na niej wrażenia.

Leczenie ST 20
Lajos: 6+9=15
Koya: 18+11=29

Nieprzytomną przeniesiono do jednego z wozów gdzie stara kapłanka z pomocą Lajosa przystąpiła do badania, sam ewangelista nie mógł stwierdzić dokładnej przyczyny choć miał wrażenie że nie było to naturalne zjawisko za to Koya potwierdziła te obawy.
-Ameiko jest w głębokiej śpiączce i wygląda że przyczyną jest tutaj magia choć nie wiem czy to jakieś zaklęcie czy może klątwa związana z jej rodziną. Zaczęła czuć się gorzej gdy zbliżyliśmy się do ruin dlatego podejrzewam że ma to jakiś związek. Choć są jeszcze inne możliwości… - staruszka przedstawiła sytuację z kwaśna miną.
Jakby na zademonstrowanie tego śpiąca rozwarła usta biorąc nienaturalnie długi wdech po czym przemówiła beznamiętnym głosem w rodzimym języku co Kenji i Hotarubi zrozumieli mniej więcej jako.
Strzeż się ptaków które pragną latać lecz nie mogą…” - po tym wróciła do spokojnego snu.
- Strzeż się ptaków, które pragną latać, lecz nie mogą? - spytał Kenji, tłumacząc słowa na lokalny język - Co to znaczy?
- Metafory mają panie Kenji to do siebie, że potrafią być wieloznaczne - Hotarubi do tej pory stała z boku przysłuchując się rozmowom, gdyby miała być potrzebna. Dla niej brzmiało to jak banialuki. Niepokoiła ją za to reakcja pani Arabeli.
Ptaków… teraz wszystko nabiera sensu. Wszystko…
- Ona mówiła o ptakach, rozumiecie? - zapytała paladyn i zaśmiała się nerwowo - ZazewiedziałamzawszewiedziałamzawszewiedziałamZ AWSZEWIEDZIAŁAM - skryła twarz w dłoniach.
- Spokojnie, Arabelo. - kunoichi objęła ramieniem paladynkę.
- Co wiedziałaś? - spytał Kenji. Martwił się teraz nie tylko stanem Ameiko, ale także Arabel.
-One pragną naszej zguby, rozumiesz? Roznoszą zarazy, jedzą żywcem ludzi, torturują ich. - oczy paladyn błyszczały błękitem.
- To może być tylko metafora, a nie informacja o prawdziwych ptakach. - Rubi próbowała uspokoić przyjaciółkę. Przy okazji gromiąc wzrokiem Kenjiego.
- Hmmmmm… - to jedyny komentarz na jaki zdobył się kitsune. W jego głosie dało się wyczuwać wyraźny gniew i irytację. Nawet teraz, w tak smutnym i poważnym momencie, paladynka musiała pokazywać wszystkim jaka jest “mądra” i “inteligentna”. Czy ona nie miała za grosz instynktu samozachowawczego?!
- Spokojnie Bello na pewno pomożemy Ameiko. Wydaje mi się że mamy dwa wyjścia albo spróbujemy się cofnąć w nadziei że oddalenie od tego całego Brinniwal spowoduje że Pani Ameiko się polepszy i wypytamy się jej o rodzinę legendy albo jedziemy dalej szukając sposobu złamania klątwy.- Lajos choć bardzo się martwił starał się podejść do sprawy logicznie.
- Nie będziemy marnować czasu i zapasów na cofanie się, jeśli ta śpiączka nie zagraża jej życiu… - Maguska wtrąciła się, wzruszając niedbale ramionami, przyzwyczajona do dziwnego zachowania paladyn, po czym zastanowiła się nad ostrzeżeniem. To mogły być zwierzęta, magiczne bestie… lub humanoidzi. Może jakieś pierwotne plemię? Kult? Bogowie wiedzą, co się uroiło na tych pustkowiach przez te wszystkie lata.Będzie musiała mieć oczy otwarte skoro ta zgraja przygłupów, aktualnie lała w gacie z powodu złego samopoczucia bardki.
- Robimy postój. Rano zadecydujemy co robimy dalej, jeśli Ameiko się nie obudzi. Kenji… skoro znasz język w którym ona mówi, bądź blisko niej… może jeszcze coś ciekawego nam powie, a reszta niech lepiej uważa, bo nie wiadomo co nas może spotkać dzisiejszej nocy.
- Tak masz rację Rubiś, Metafora, na pewno chodzi o jakiś podłych kultystów. Tylko musimy iść, to na pewno ma związek z Brinewall. Musimy tam jak najszybciej dotrzeć. Rodzina Ameiko ma mroczną przeszłość i nie zdziwię się, że odkryjemy kolejne sekrety. - wsparła się na ramieniu Hotarubi i i potarmosiwszy ją po głowie, ruszyła dalej.
- W każdym razie warto tam się rozejrzeć. - skwitowała kunoichi.
- Jeszcze sporo czasu do zmierzchu więc możecie spróbować przynajmniej przyjrzeć się tym ruinom i zastanowić gdzie zacząć poszukiwania. Z tego co wiem to było małe miasto które nie miało szansy się rozrosnąć nim zostało zniszczone w niejasnych okolicznościach. My zajmiemy się obozem i zabezpieczeniem go na wypadek gdyby coś czaiło się w tych lasach. - Sandru przedstawił swoje spojrzenie na obecną sytuację zapewniając też że jeśli Ameiko by się odezwała spróbują zapamiętać jej słowa.

Piesza podróż do Brinewall nie należała do łatwych trzymali się tego co uważali za kamienną ścieżkę teraz pochłoniętą przez las i ledwie widoczną, można było się zastanawiać czy część starych pni znalazła się na niej naturalnie czy z czyjąś pomocą.

Po jakimś czasie w końcu dotarli do celu wychodząc na nie zarośniętą jeszcze drogę ruin wioski przed nimi roztaczał się dość ponury widok na zrujnowaną osadę, naprzeciw siebie mieli kilka zrujnowanych budynków i zatokę która była tutejszym portem. Nie dało się nie zauważyć że pomiędzy sypiącymi się pomostami i zatopionymi statkami znajdowała się na wpół zatopiona łódź nie pasująca do pozostałych z dwóch powodów, po pierwsze nie pasowała do reszty była wykonana w Ulfeńskim stylu ludzi z północy ponadto zniszczenia były całkiem świeże. Nie była porośniętą a drewno nie było podgniłe wyglądało na to że nie byli jedynymi których interesowało to miejsce, tylko gdzie byli właściciele łodzi ? Gdzieś w budynkach opuszczonej osady czy może niewielkim zamku stojącym tuż nad wybrzeżem gdzie rzeka wpadała do morza ? Po ich prawej stara droga prowadziła na niewielki szczyt gdzie znajdowała się latarnia morska po ich lewej zaś między drzewami i na uboczu osady dostrzegli niewielki cmentarz co ciekawe był on w znacznie lepszym stanie niż reszta osady jakby osada wcale nie opustoszała. Budynki osady otaczały też niewielki zalew zbyt płytki by służyć jako port ale zapewne służył tutejszym mieszkańcom jako łowisko oraz na inne sposoby.
 
Rodryg jest offline  
Stary 03-09-2017, 22:59   #215
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
- Patrzcie mamy towarzystwo! W najlepszym wypadku zgubili się i szukają przystani w najgorszym chcą okraść Panią Ameiko z rodzinnej fortuny. Jak dla mnie to najlepiej by było sprawdzić statek bo pewnie kogoś zostawili na straży, potem możemy zerknąć na cmentarz żeby poszukać grobów przodków Pani Ameiko gadanie z duchami to dopiero na jutro mogę wymodlić ale może znajdziemy jakieś wzmianki o ptakach lub klątwie?- Zaproponował Lajos.

- Hm… - Kenji się zastanowił - Myślę, że najpierw powinniśmy wybadać ludzi, którzy tu przybyli. Jeśli nie są nam wrodzy to dobrze, ale jeśli są, to powinniśmy o nich wiedzieć jak najwięcej.

Arabel szła przez całą drogę, pogrążona w ponurych myślach. Nie mogła zrobić nic dla Ameiko, aby ją wesprzeć. Wszystkie jej umiejętności były na nic, była absolutnie bezradna. Niepotrzebna. Gdy dotarli na miejsce przyjrzała jej się. Coś tu było bardzo nie w porządku. Położyła dłoń na ramieniu Hotarubi.

- Rubiś, czy możesz udać się na zwiady?

- Oczywiście. Statek to dla mnie nie problem. W razie czego umiem nieźle pływać. - Mikanka poprawiła swój strój wojownika. Miała nawyk poprawiania wszelkich sprzączek tuż przed misjami. - Jakiś zalecenia, czego mam szukać?

Lajos przyjrzał się statkowi dokładniej​ - A nie czekajcie to przecież wrak! Najlepiej zrobisz szukając​ śladów ewakuacji możesz też poszukać powodów zatonięcia - Odpowiedział Harutobi.

- Na moje… cmentarz jest podejrzany… - wtrąciła cicho Arija, pochylając się by szepnąć Lajosowi do ucha. - Zbyt czysty i zadbany… - Stała jednak posłusznie i czekała, aż koleżanka wróci ze zwiadu łajby.

- To zasługa konsekracji której musiał dokonać bardzo potężny kapłan - Zapewnił szeptem ewangelista choć zaczął się zastanawiać czy na cmentarzu nie uwiło sobie leża jakiś nieumarłe monstrum ? Postanowił wymodlić jutro coś i na tą ewentualność.

Zwiad Hotarubi:
Skradanie się: 10+9=19
Percepcja: 11+6=17



Hotarubi ostrożnie i dyskretnie zbliżyła się do pomostów po drodze mijając zrujnowane opuszczone budynki, ten naprzeciw bram cmentarza musiał chyba być tutejszą kaplicą lub świątynią patrząc po wystroju i podniszczonych ozdobach elewacji. Gdy minkanka zbliżyła się do swego celu mogła dokładniej przyjrzeć się zniszczonej łodzi. W paru miejscach była połamana jakby coś uderzyło w jej bok z niemałą siłą szponami - jeśli sugerować się głębokimi żłobieniami w drewnie, dodatkowo pokład łodzi był w paru miejscach wypalony jak po trafieniu błyskawicą. Plamy krwi i roztrzaskane tarcze sugerowały, że właściciele łodzi raczej nie ulegli napastnikowi. Tak łatwo zaś samego “sprawcę” trudno było też przeoczyć. Na drugim wybrzeżu zalewu w pobliżu zniszczonego mostku leżał jaszczur o łuskach koloru niebiesko-zielonego, raczej trudny do przeoczenia w tej okolicy. Truchło trochę większe niż koń było na wpół zanurzone w wodzie, jednak Hotarubi mogła dostrzeć, że co jakiś czas podrygiwało jak gdyby ktoś je szturchał lub szarpał ? Trudno było stwierdzić z tej odległości co to było dokładnie i co powaliło stwora. Trzeba by było się przeprawić na drugą stronę lub obejść zalew naokoło by przyjrzeć się mu bliżej.

Mikanka zdecydowała się podpłynąć do stwora. Wyciągnęła na wierzch swój koci ogon. Czasem ją zastanawiało, czy nie służy jej w trakcie pływania jako rodzaj steru do ułatwienia procesu. Zatrzymała się parę metrów od ciała i skręciła w stronę brzegu. Byleby tylko mieć blisko, by ocenić stan wężowatego. I by odległość pozwoliła uciec gdyby stwór nagle okazał się nie daj bogowie żywy. I zaczął się atakować.

Percepcja: ST: 19+4 za odległość = 23
11+6=17 vs 23
17+6=21 vs 23



Znajdując się na drugim brzegu Hotarubi mogła dostrzec że smok morski był martwy a nagłe podrygiwania były wywołane przez parę stworów o ciele składającym się z dwóch na przekór naturze niepasujących do siebie członów, “tułowiu” przypominającego przerośniętego homara i dolnej części należąca do węgorza. Stwory korzystały z “bankietu” jakim było dla nich truchło nie zauważając obserwującej je kobiety. Jaszczur miał rany na ciele choć trudno było ustalić ich pochodzenie z tej odległości, oczywiście homaro-węgorze zapewne nie byłyby zachwycone tym że ktoś przerywa im ucztę.

Hotarubi spróbowała obejść ucztujące homaro-węgorze. Może będzie jeszcze coś interesującego za terenem z truchłem?

Arabel niepokoiła się o Hotarubi. Była ona jej jedyną przyjaciółką. Gdy tylko wróci, przytuli ją mocno, bo przecież Rubi na to zasługiwała po tylu trudach.

Kontynuując zwiad musiała zachować ostrożność przez chwilę zdawało się że stwory zorientowały się w sytuacji, jeden oderwał się od posiłku i zaklekotał szczypcami na co drugi odpowiedział innym dźwiękiem. Przez chwilę mogła obserwować tą dziwaczną “konwersację” z wykorzystaniem szczypiec między jednym i drugim stworzeniem które chyba w końcu stwierdziły że nie ma zagrożenia i ponownie zajęły się truchłem. Przemierzając opuszczone zabudowania nie zauważyła żadnej ludzkiej obecności choć dwie rzeczy wydały się godne uwagi, jeden z budynków przypominał stylem i wyposażeniem hutę szkła należącą do rodu Kaijitsu choć mniejszą . Drugą rzeczą na która zwróciła uwagę to to że droga prowadząca do zamku była w trochę lepszym stanie niż reszta i chyba tu i ówdzie dostrzegła jakieś ślady lecz nie mogła określić do kogo lub czego należały.

- Jest lepiej zachowane? Czy to przypadek? - zastanawiała się kunoichi.

Podążając ścieżką prowadzącą wzdłuż nabrzeża obeszła resztę osady i mijając bramy cmentarza powróciła do miejsca gdzie czekała na nią reszta.

- Witam z powrotem! Pani Arabel…- powitanie przerwał jej nagły uścisk paladynki. Hotarubi pozwoliła sobie na moment zanurzyć się w momencie błogości. Zdała sobie sprawę z tego, że się rumieni. Niedobrze, jej sympatia do Arabelli zbliżyła się niebezpiecznie do zakochania. Tylko co na to sama paladynka by powiedziała?

- Jesteś Rubi - Arabel uścisnęła przyjaciółkę. Nie spodziewała się, że tak będzie się o nią martwić, ale była przecież jej najlepszą kumpelą… Prawda?

Gdy Rubi wróciła, została już wyprzytulana przez Belle i opowiedziała co widziała kapłan zabrał głos - Kenij, Arija macie jakieś czary z piorunami w swoim repertuarze? Jak dla mnie lepiej usmażyć te poczwary jakby były normalne zwierzęta to bym pewnie zostawił w spokoju ale nie ufam tym nienaturalnym stworom. Wydaje mi się też że warto sprawdzić ten zamek wydaje się że wojaki mają rannych i potrzebują pomocy z tego co słyszałem są honorowi jeżeli im pomożemy możemy zyskać sojuszników a lepiej to załatwić teraz niż zostawiać do jutra

- Niestety, nie znam takich zaklęć. Ale myślę, że razem powinniśmy móc stawić czoło tym potworom. Choć… może nie powinniśmy ich atakować dopóki nie będzie to absolutnie niezbędne? Wiecie, nie chciałbym ryzykować, powinniśmy oszczędzać siły na zamek i owe “ptaki, co nie latają”.- powiedział Kenji.

- To tylko głupawe homaro-węgorze… Nawet nas nie zauważą… Co nam przyjdzie z zabicia ich po za materiałem na kolację. Hotarubi przewróciła oczami. Jak dla niej Kenji za często wyskakiwał.

- O ile skryli się w zamku… Ale i tak tam musimy chyba iść. Może wrócimy po Shalelu i Sandru? Cz może idziemy od razu? - spytała paladynka.

- Niech wam będzie choć nie lubię zostawiać takich dziwacznych potworów mogą z zaskoczenia rzucić się na kogoś gorzej przygotowanego od nas! Zdaje mi się że trochę za wcześnie żeby wracać… Skoro nie chcecie do zamku to może chociaż skontrolujmy ten dziwnie zadbany cmentarz albo ruiny zabudowań wokół zamku? - Lajos czuł się nieco zawiedziony brakiem chęci przygód u towarzyszy.

- Tak, Może więc latarnia, to dobry punkt obserwacyjny. - rzekła Arabel

- Przestań tyle chlać, bo wpadasz na durne pomysły. - Arija popatrzyła koso na kapłana. Nie miała zamiaru tracić swoich czarów na padlinożerne “zwierzęta”, kiedy prawdziwy wróg mógł czaić się w cieniu lub za ścianą któregoś z budynków. - Sprawdźmy lepiej ten zamek… skoro Hotarubi znalazła na trakcie do niego jakieś ślady…

- Przed nami jeszcze latarnia i cmentarz. Siłą rzeczy będziemy musieli tam zajrzeć, pani Arijo- zauważyła Hotarubi krzyżując ręce na piersi. - Latarnia jest najbliżej, a myślę, że warto tam zajrzeć. Choćby, żeby sprawdzić, czy jest opuszczona…

- Wszystkie moje pomysły są genialne! A teraz mam genialny pomysł zgodzić się z Rubi i Bellą bo przekonała mnie siła waszych argumentów a ty Arijko może napij się jeszcze to ci się humor poprawi? Chcesz święconego bimbru ? Jeżeli spotkamy trupy to na nich naszczamy świętym sikiem HA! W drogę do latarni!

- Ja bym osobiście poszedł w stronę zamku… - wtrącił nieśmiało Kenji, obawiał się jednak, że decyzja już zapadła.

Droga do latarni na ich szczęście była wybrukowana co pozwoliło się jej oprzeć tutejszej roślinności i nie byli zmuszeni przedzierać się przez chaszcze jak miało to miejsce gdy zmierzali do tutejszych ruin. Z bliska latarnia nie prezentowała się najlepiej na szczycie nie dostrzegali dachu zaś same drzwi wyglądały jakby miały się rozlecieć. Dla ostrożności Hotarubi sprawdziła zamek który nie był niczym niezwykłym, Arabel chwyciła za klamkę drzwi i po krótkiej walce udało jej się je otworzyć. Nagrodzona została nagłym huknięciem i prawie oberwała w głowę belką która wypadła z wnętrza latarni. O ile z zewnątrz wyglądała nieciekawie to dopiero wnętrze pokazało pełną skalę zniszczeń w postaci rumowiska wyglądało na to że drewniane elementy konstrukcji nie przetrwały próby czasu a dach po drodze pociągnął za sobą pozostałe piętra latarni wraz z ich wyposażeniem.

Hotarubi: Percepcja 12+6=18 Sukces
93 Sztuki złota + Zardzewiały klucz



Na ich szczęście Hotarubi dostrzegła między rumowiskiem małą metalową szkatułkę częściowo zgniecioną podczas upadku, po jakimś czasie udało się ją wykopać. We wnętrzu było około dziewięćdziesiąt złotych monet, resztki pergaminu oraz nadgryziony przez ząb czasu i pogodę zardzewiały klucz, nawet w tym stanie mogła stwierdzić że nie pasował on do drzwi frontowych. Funkcja latarnika w małych osadach była poważanym urzędem więc być może klucz miał związek z innymi jego obowiązkami. Oczywiście w obecnym opłakanym stanie jego przydatność była wątpliwa chyba że by go jakoś zreperować no i musieli jeszcze znaleźć zamek do którego by pasował.

Opuszczone latarnie morskie miały w sobie coś upiornego, zwłaszcza te samotne. Wieża, gdzie ważą się losy wszystkich, co przepływa w pobliżu brzegu. Marynarze muszą zawierzyć życie. A ta była osamotniona, Zgasła jako wszelkie światła cywilizacji w okolicy. Czy taki los czeka w końcu całą ludzkość. Rubi stwierdziła, że w drzwiach nie pułapek, więc Bella przeprowadziła atak, drzwi o dziwo mało nie zostały pomszczone przez belkę. W środku nie było wiele poza skrzynką, którą Rubi odnalazła.

- Arijko żebyś wiedziała ja się tylko tak wygłupiam to co wypite, a tym bardziej przetrawione traci swoje uświęcenie niestety. A szkoda wyobraźcie sobie minę wampira który upił krew po której krążyłby uświęcony trunek! HA! - Opowiadał uśmiechnięty Ewangelista.

- Dobra, dobra… przestań tyle ględzić przekupo jedna… - Maguska burknęła pod nosem, odsuwając się od kapłana.

- Panie Lajosie, tutaj! Coś znalazłam - zawołała Hotarubi mając dosyć wywodów towarzysza.

Mina mu jednak zrzedła gdy dotarli na miejsce pomógł przeszukać ruiny ale tylko bystrooka Mikanka coś znalazła - Szkoda, liczyłem na ładny widok… Dobre oko Rubi! Po raz kolejny pokazałaś czemu jesteś naszym zwiadowcą! Pokaż no ten klucz zaraz go naprawię i będzie jak nowy tylko dajcie mi jakie dziesięć minut, rozsiądźcie się wygodnie jak chcecie to możecie ze mną pośpiewać - Gdy dostał w swoje ręce zardzewiały kawałek metalu włożył go do pustego kufla, uniósł w górę naczynie odmawiając modlitwę” - Kufel ten pamięta czym jest świeżość trunku niech więc z mocy Pijanego Szczęściarza którego jestem skromnym sługą przypomni o niej kluczowi - Naczynie rozbłysło delikatną poświatą jako że prośba którą posłał była dość krótka Lajos wsparł ją podśpiewując pijackie piosenki które dla jego wiary były świętymi psalmami tańczył do tego z kuflem - lubił sobie wyobrażać, że Cayden uśmiecha się gdzieś tam w krainie bogów i śpiewa razem z nim. Zgodnie z obietnicą po dziesięciu minutach tego przedstawienia wyciągnął w stronę Hotarubi klucz. Nie wyglądał on co prawda, jakby właśnie wyszedł spod ręki ślusarza ale był zdecydowanie w lepszym stanie niż przedtem i pachniał delikatnie piwem.

- A ty Lajos udowodniłeś dlaczego jesteś naszym kapłanem. To teraz gdzie? - zapytała paladyn.

- Dziękuję! A ty pięknie poradziłaś sobie z tymi drzwiami! Na pewno nie chcecie zająć się tymi padlinożerny mostrami ? To może przeszukajmy cmentarz albo ruiny wioski?

- A nie lepiej zamka do tego klucza? - zasugerowała Hotarubi.

- Na cmentarz. To nam wchodzi w nawyk. Znałam jedną taką co też ciągnęło na cmentarze., śliczna i bardzo zgrabna… No i ona ubierała się na czarno, recytowała ponure wiersze, spała w trumnie. Była bardką czy czymś takim i miała dbać o morale oddziału. Tak sobie jej szło, ale gdy trafiliśmy do Ustalaw, po tygodniu zaczęła się farbować na blond, malować paznokcie i ubrała się na różowo. - rzekła Arabel.

- Czy nie lepiej odwiedzić zamek?- spytał Kenji.

- Zestarzejemy się zanim do niego dojdziemy… - mruknęła pod nosem płomiennooka, wymijając zrezygnowanego lisołaka. Ona sama też chyba się poddała w protestach.

Oddalili się od latarni woląc nie ryzykować że konstrukcja nie zdecyduje się wydać nagle ostatnie tchnienie i nie runie na swych “gości”. Powrócili do ruin osady i stanęli naprzeciw bram cmentarnych ozdobionych wizerunkami Desny po obydwu stronach. Metalowa brama o dziwo była w dobrym stanie i otworzyła się bez żadnych problemów, po bliższym przyjrzeniu się mogli stwierdzić że cmentarz był w naprawdę dobrym stanie i mogli wątpić czy było to dzieło magii. Uświęcenie potrafiło chronić miejsca spoczynku przed złymi siłami ale raczej nie oczyszczało okolicy z chwastów ani też oczyszczało płyt cmentarnych z zanieczyszczeń, a właśnie tak wyglądał tutejszy cmentarz. Ponad dwadzieścia nagrobków było w zaskakująco dobrym stanie tak jakby miejsce wciąż miało swego opiekuna, nawet krypta stojąca na wzgórzu była w dobrym stanie a jak mogli odczytać z tablicy należała ona do Admirała Mercatio Kiameleu założyciela Brinewall. Uwagę ich przykuł nagrobek stojący przy północnym brzegu cmentarza z dala od reszty, gdy się zbliżyli zorientowali się że w rzeczywistości była to marmurowa statuetka Desny trzymająca w uniesionych dłoniach niewielką miedzianą miseczkę obecnie wypełnioną deszczówką. Niewielka i zadbana kapliczka wraz z cmentarzem wyraźnie nie pasowały do otaczających je ruin.

- Hm… - powiedział Kenji - Lajosie, jesteś człowiekiem wiary, wiesz może czemu ten cmentarz trzyma się lepiej od reszty okolicy? To dosyć frapujące, musisz przyznać.

- Z początku sądziłem że to zasługa błogosławieństwa ale teraz jestem pewien że ktoś tu musi mieszkać i zajmować się cmentarzem od dłuższego czasu… Choć może to jakaś magia? Wyczuwasz coś Kenij? Tak czy inaczej, może lepiej się wycofać? Dojście do ruin wioski może nam za długo zająć nie wspominając o zamku… To bardzo dziwne że ktoś zajmuje się tylko cmentarzem

- Dlaczego dziwne? - spytała zdziwiona maguska, która nie widziała w takim zachowaniu niczego niezrozumiałego.

Jedni opiekowali się polem pszenicy, drudzy pasieką, jeszcze inni ogrodem… więc czemu ktoś nie mógł opiekować się cmentarzem?

- To zależy od liczebności mieszkańców… I ich śmiertelności. Im większa osada tym większy po sobie pozostawi cmentarz… A utrzymanie go w dobrym stanie, a co za tym idzie zatrudnienie osoby odpowiedzialnej za utrzymanie porządku wskazywałby na majętność mieszkańców - zauważyła Hotarubi. - Ale! Mówimy o sytuacji w której wioska jest opuszczona od 20 lat z hakiem! To nie jest normalne…

- Wiesz, niektórzy nieumarli często wykonują kompulsywnie rzeczy dla nich ważne za życia, lub chociaż takie, co weszły im w nawyk, na przykład wiosłują po śmierci. Albo ktoś przetrwał i sprząta cmentarz z jakiegoś powodu - Arabell podrapała się po głowie i podeszła do nagrobka.

- Pozostaje pytanie, czy to miejsce jest bezpieczne. Mamy ograniczone zasoby i być może powinniśmy się skupić na czymś innym? - spytał kitsune.

Arabel wzruszyła ramionami i poszła do kapliczki by potem poszukać na nagrobkach monu rodu Ameiko.

Tymczasem Kenji wyszeptał szybko kilka magicznych słów i wykonał parę gestów dłonią, starając się sprawdzić, czy cmentarz rzeczywiście jest magiczny.

Badanie kapliczki przyniosło pewne rezultaty, Kenji wyczuł w misie i statuetce pewną magię ale nie było to umyślne działanie a bardziej naturalne zjawisko a raczej błogosławieństwo. Lajos oglądając kapliczkę szybko spostrzegł że deszczówka jak i sama misa były niezwykle czyste, po bliższym przyjrzeniu i wykorzystaniu swej wiedzy stwierdził że woda ta została poboslawiona. Właściwie wyglądało że taki mógł być cel tej kapliczki i usunięcie misy przed następnym rankiem mogłoby permanentnie zniwelować ten efekt, obecnie w misie znajdowało się dość wody by napełnić trzy flakoniki.

W tym samym czasie Arabel robiła obchód cmentarza a fakt że nagrobki były zadbane znacząco ułatwiał jej zadanie odczytując kolejne imiona znalazła kilka które mogły należeć do ludzi z Tian-Xia ale nie nikogo o nazwisku Kaijitsu. Być może nikt z rodziny Ameiko tutaj nie spoczął lub nie doczekał się godnego pochówku nim miasto zniknęło z map, na cmentarzu było dość przestrzeni by wybudować kilka grobowców chyba nawet dostrzegała przygotowane fundamenty.

Lajos po wyjaśnieniu wszystkim co znaleźli wyglądał na zdenerwowanego - To na co ja się męczyłem ze święceniem tego całego bimbru przed wyjazdem?! Jeżeli ktoś ma manierki na wodę ? Warto wypełnić święconą. Ja bym zostawił miskę na miejscu, bo szkoda niszczyć cudze dzieło. Może powinniśmy już wracać? Nie znaleźliśmy śladów w sprawie Ameiko ale to miał być krótki rekonesans a do zamku wolałbym iść wespół z bardziej doświadczonymi poszukiwaczami

- Zajmę się wodą… - zaoferowała czarodziejka, wyciągając bukłak. - Może przydać się do walki… ale nie przeleje całej… jedna trzecią zostawię “tutejszym”, może się komuś przydać. - Wytłumaczyła szermierka zlewając wodę do swojego naczynia, po czym pocieszyła kapłana - daj już spokój Lajosie… nikt z nas nie wiedział, że trafimy na błogosławionego sługę… ciesz się z ofiarności losu. - Dokręcając korek, zawiesiła u pasa bukłaczek, po czym klepnąwszy mężczyznę po ramieniu, sama ruszyła na zwiedzanie mogił.

- Lajosie, tu nie ma grobów rodziny Amejko, może zajrzymy do krypt, co? - zapytała paladyni.

- Możemy je dla pewności poświęcić! - zaoferowała Hotarubi. Spacer z panią Arabelą brzmiał pięknie. Gdyby tylko nie były na cmentarzu.

Ciężkie drzwi dość skutecznie chroniły wnętrze krypty. Gdy Hotarubi uporała się z zamkiem ujrzeli ciemne wnętrze ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi różne sceny morskie. Zapewne ku chwale spoczywającego tutaj admirała. Sam sarkofag też został przyozdobiony wizerunkiem zmarłego, pokrywa była nienaruszona, o czym świadczyły stalowe pieczęcie na jego krawędziach. Biorąc pod uwagę stan wnętrza oraz drzwi, wyglądało na to, że nikogo tutaj nie było od wielu lat. Widać opiekun nie posiadał klucza do wnętrza krypty.

Percepcja:
Arija: 5+1=6
Hotarubi: 14+6=20



Arija spacerując między mogiłami wypatrywała jakiś śladów które mogłyby zdradzić kto był tajemniczym opiekunem opuszczonego cmentarza lecz nie zauważyła nic szczególnego. Hotarubi za to przyjrzała się też kilku nagrobkom, lecz jedyne co mogła dostrzec to to, że niektóre ślady szorowania były… malutkie jakby wykorzystywano do tego niewielkie narzędzia.

- Chyba zobaczyliśmy tu wszystko co się dało zobaczyć wolicie wrócić do obozu czy spróbować zerknąć do ruin miasta albo zamku ? - Zapytał Lajos.

Kunoichi podziękowała w duchu za umiejętność widzenia w ciemności. A i tak ledwo dostrzegła ślady konserwatora.

- To dość dziwne, ale ktoś tutaj bywa. Ale sądząc po śladach używa bardzo małych narzędzi… Pytanie tylko ilu tych “konserwatorów” tutaj jest… Jak się nazywają stworzenia, które mogłyby coś takiego robić?

- Może gobliny? Nieumarłe gobliny? Może wykopiemy wilczy dół i zobaczymy co wpadnie? A jak nie, to do ruin! - rzekła paladynka.

- Może jakieś fey? One są małe… niektóre, ewentualnie jakiś niewyrośnięty nizioł… - Arija wzruszyła ramionami. - Ktokolwiek i czymkolwiek jest… skoro dba o cmętarz to znaczy, że nam nie zagraża w pierwszej kolejności. Idźmy dalej.

- A, duszki! O tym nie pomyślałam. Takie małe stworki co sprzątają domy.... Ten woli cmentarze… Dziwny jest - rzekła paladyn.

Kenji pokręcił głową na słowa Arabel - Powinniśmy ruszyć dalej - stwierdził.

- Też bym stawiał na fey takie jak spotkaliśmy w lesie. Pewnie ktoś zawarł z nimi umowę- Dorzucił od siebie kapłan.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 04-09-2017 o 16:15.
Kaworu jest offline  
Stary 15-10-2017, 22:22   #216
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Kruki u bram ?!

Nie widząc lepszego celu podróży wrócili do zrujnowanej osady i skierowali się w stronę zamku, w samym miasteczku nie było budynków godnych uwagi poza wcześniej już obejrzanymi przez Hotarubi resztkami świątyni oraz huty szkła. Para homaro-węgorzy zauważyła ich przejście i mimo sporej odległości przyjęła pozycję obronną nie spuszczając ich z oczu aż nie znikli na ścieżce prowadzącej na wzgórze zamkowe. Lekko kręta ścieżka doprowadziła ich pod bramę kraty były w dość nędznym stanie lecz wyglądało że mechanizm znajdujący się w środku wciąż działał jeśli sugerować się śladami.

“Wartownicy” Percepcja:
12+6=18
6+6=12
13+1=14



Gdy zbliżyli się trochę dostrzegli wnętrze zabudowania wraz z mechanizmem do podnoszenia krat lecz sami też zostali dostrzeżeni gdy zza węgła wychylił się kruczy łeb i to sporych rozmiarów.

https://sites.google.com/site/berkel...orby/corby.png

-Kra ? - stwór zakrakał zaskoczony widać nie spodziewał się żadnych gości, podskoczył jak oparzony i mogli dostrzec dziwaczne stworzenie w pełnej postaci. Kruko-człek wyglądał jak koszmarne i karykaturalne połączenie przesadnie umięśnionego człowieka z wyliniałym krukiem. Jego ramiona były chyba szersze od umięśnionych nóg. Stwór popatrzył na nich swoimi małymi oczkami po czym wskazując szponiastą łapą zaczął wołać na alarm.
-Kra ?! KRA ! - jak na zawołanie we wnętrzu stróżówki zjawił się kolejny stwór. Kolejne kraknięcie uświadomiło ich, że jeden właśnie wychylił się pomiędzy blankami na murze by spojrzeć na intruzów, którzy wywołali taki raban.
- No to mamy Ptaki których mieliśmy się strzec! Arabel miała racje do boju trzeba je wybić!- Zawołał Lajos zagrzewając towarzyszy do boju.

Arabel szła wesoło pogwizdując. Niby kierowali do opuszczonego zamku, ale przecież nie znajdowali się się w jednej z tych heroicznych opowieści i w zamku nie czekała sama esencja mroku?
Esencja mroku zakrakała. Paladynka, otwarła usta z niedowierzaniem, aby potem zaśmiać się obłąkańczo.
- Taaaak! Miałam rację. Ale to nie ważne... Umrą!!!!! - doskoczyła w kilku susach do bramy i walnęła ją rękojeścią.
- Umrzecie! - ryknęła do kruka.
- Ależ pani Arabelo… - zaczęła Hotarubi. Chciała przekazać paladynce, że może jest czas by porozmawiać z kruczymi ludźmi. Może byłyby nie mniej inteligentne niż Tengu w Mikan? Choć w to akurat szybko zwątpiła. A PRZYNAJMNIEJ, żeby zawrócić odczekać trochę i przemyśleć strategię. Zaskoczyć potwory jak przystało na logikę kunoichi. Arabela jednak wyglądała na bezgranicznie przerażoną. I tak… nieprzemyślana szarża. Potężna, ale nieprzemyślana...
Mikanka westchnęła i wycelowała w najbliższego kruka jednym z shurikenów. Celując między oczy.

Kenji westchnął. Żal mu było nieco kruków, ale podejrzewał, że nie ma innej opcji jak stawić im czoła. Jego magiczny wachlarz przemieścił się w powietrzu, gdy drugą dłonią czynił skomplikowane gesty. Parę magicznych słów później i pierwsze magiczne pociski pędziły w stronę najbliższego potwora.
Arija chwyciła za łuk “odziedziczony” po zamordowanej elfce, po czym bez namysłu wycelowała w kruka na murze. Strzała pomknęła nad głowami bohaterów, trafiając przeciwnika, jednak niedostatecznie mocno, by ten zrezygnował z odwetu.

Cios Arabel wyrządził całkiem spore szkody na pordzewiałej bramie. Pociski Kenjiego zaś przeleciały bez problemu między kratami i ugodził stwora który wzniósł alarm. Ten wrzasnął boleśnie i wyglądał na gotowego rzucić się w stronę czarownika. Pomimo odniesionych ran i dzielącej ich kraty lecz chyba poszedł po rozum do głowy i dopadł do kołowrota by zacząć podnosić kratę. Ostatnie ptaszysko ranione strzałą zniknęło im z oczu by po chwili rzucić się z muru z obłąkańczym wrzaskiem, pomimo braku skrzydeł stwór z niemałą gracją wylądował obok maguski. Ze zwierzęcą żądzą krwi, wykorzystując impet i element zaskoczenia wyprowadził paskudne ciosy rozrywając ciało i poważnie raniąc. Zakrakał triumfalnie zaś jego kompani zawtórowali.
Jeden wlepił wzrok w Arabel wyraźnie czekając aż krata uniesie się dość wysoko by pozwolić mu na natarcie. Nie zauważył więc pocisku rzuconego przez kunoichi który wszedł głęboko w ciało z potwornym wrzaskiem. Rzucił się do przodu nacierając na paladyn. Nie wykazał się jednak wystarczająca zwinnością jak jego kompan. Po swym skoku nie zachował równowagi wyprowadzając niezdarny cios, którego jednak wojowniczka uniknęła bez trudu.

Kenji cofnął się na tyle, na ile mógł. Sądził, że jego towarzysze i tak go zasłonią i obronią, ale nigdy za dużo ostrożności. Kolejny magiczny pocisk wycelował w stronę ptaszyska, które rzuciło się na Ariję.
Kolejne magiczne uderzenie rozorało ciało. To tylko wzmocniło wściekłość stwora, lecz nie przełożyło się to na jego skuteczność. Obydwa potężne zamachy haniebnie spudłowały ku jeszcze większej irytacji ptako-człeka. Usłyszeli też charakterystyczne kliknięcie, a stara krata przestała się unosić. Najwyraźniej operator kołowrotka zablokował mechanizm i ruszył na pomoc swym ziomkom.
Ranna czarodziejka postanowiła się osłaniać i wycofać z zasięgu krukołaka. Byleby ktoś z towarzyszy go dobił, a ona mogła się magicznie podleczyć.
Lajos zmartwił się sytuacją Ariji. Przez chwilę zastanowił się czy nie doskoczyć do niej i uleczyć różdżką, ale gdy zobaczył że wypiła miksturę, a tym ciężko rannym który zagrażał Arij pewnie zajmie się Rubi postanowił zrobić coś bardziej przydatnego.
“Cóż, dzisiaj będę musiał zrezygnować z sennej uczty na rzecz posiłku przy ognisku” - Pomyślał ewangelista przekierowując błogosławioną energię czaru aby nadać moc własnym słowom - Chodź do mnie!- Rozkazał krukoczłekowi który majstrował przy kołowrocie.
Arabel popatrzyła ptakowatemu który ją zaatakował w oczy i zobaczyła to, czego się spodziewała - nienawiść do niepiórnych!
- Skrzydełko czy nóżka! - ryknęła i siekła z furią. Jej cios, choć dosyć nieporadny, prawie odrąbała mu rękę.
- Lajos, masz sos do skrzydełek!!!
Hotarubi uznała, że trzeba liczyć, że furia paladynki okaże się skuteczna. Śmiertelnie skuteczna. Pani Arabela póki co radziła sobie świetnie, w przeciwieństwie do tej zarozumiałej maguski. Widocznie nadmierna pewność siebie nie wystarczyła, żeby kruczy człowiek jej nie trafił. To nie tarcza. Ale towarzysza nie powinno się zostawiać w potrzebie jakkolwiek byłby denerwujący swoim sposobem bycia.
Kunoichi pobiegła nieco w bok, by wycelować kolejnym shurikenem w stwora, który zranił Ariję.
Shuriken trafił ptaszysko w gruby kark rana wyglądała całkiem poważnie lecz stwór wciąż trzymał się na nogach, za to ten rozrąbany przez ostrze Arabel wydał z siebie upiorny wrzask i mimo że konał wyprowadził celny i bolesny cios nie zamierzał się poddać póki nie sczeźnie.

Kenji zaczął się martwić. Ptakoludzie otrzymywali silne ciosy i obficie krwawili, a mimo to dalej stali na nogach. Co, jeśli w środku jest ich więcej? Postanowił zaoszczędzić nieco cennych magicznych pocisków i atakować je kwasowym rozpryskiem.
Magiczny kwas tylko rozjuszył stwora jako że pocisk nie wywarł na nim większego wrażenia ruszył więc chwiejnym krokiem w stronę czarownika choć nie miał dość sił na pełne natarcie. Oczarowany przez Lajosa stwór ruszył posłusznie w jego stronę odsłaniając się na cios Arabel, po chwili bezgłowe truchło legło na ziemię po postawieniu swego ostatniego kroku…
Arija odskakując posłała strzałę w bok ptaszyska nacierającego na czarownika choć trafiła to nie zadała głębokiej rany choć biorąc pod uwagę ciężkie rany napastnika i tak nie zostało w nim wiele życia.
Ewangelista ucieszył się że poświęcenie jego sennego posiłku nie poszło na marne i Arabella skorzystała z okazji aby udowodnić na zwabionym jego głosem ptaszku, że przeciwnik nie był nieśmiertelny. Fircyk bardzo nie chciał wstawiać się na ataki tak jak przed chwilą zrobiło to ptaszysko na szczęście wymodlił odpowiedni cud! Zrobił krok w bok i uniósł zdobiony kufel intonując modlitwę:
- Caydenie człek pijany miękko upada i jest w zwinności niepokonany. Użycz mi pijackiej zręczności - Po chwili poczuł jak jego ruchy nabierają kociej zwinności dzięki której przeciwnikom będzie trudniej go trafić gdyby przyszło się z nimi wymijać.
- One nie umierają! Te cholerne ptaki są nieśmiertelne - zaniosła się histerycznie ledwie zauważając jak arcy-plugawe niegodne zwania się istotami plugastwa chciało zerwać jej skórę z twarzy, lecz dostrzegła drugie bydlę, które podeszło do niej od tyłu zmuszone czarem i jednym ciosem zerwała mu głowę z karku
- TAK SIĘ ZDYCHA! - ryknęła i odrąbała drugi łeb pobiegła ratować resztę.
Hotarubi podbiegła z wakizashi, by dobić krukoczłeka zaatakowanego przez Ariję. A przynajmniej liczyła, że dobije ciosem z flinty w wątrobę.
Pierwsze precyzyjne cięcie poważnie raniło krukoczłeka jednak nie wyglądało na to by miał się poddać wtedy nadszedł cios drugim ostrzem i stwór zamarł na chwilę by w końcu uświadomić sobie co się stało i paść w objęcia śmierci. Zapanowała nagła cisza po małej batalii jaka rozegrała się przy zamkowej bramie by w końcu zostać przerwana przez krakanie z oddali gdzieś na zamkowym murze.
-Ka-Kra ?- wyglądało że mury były strzeżone przez więcej niż trzy ptaszyska obsadzające bramę.
Arija bez słowa podeszła do Kenjego, by użyć na nim magicznej różdżki, która otoczyła go niewidzialnym pancerzem. Następnie zabezpieczyła łuk i dobyła swojego sejmitraru, nasączając go magią i przygotowując się na kolejną walkę.
- Dzięki Ci, Arijo. Ja także posiadam różdżkę zbroi maga. Kto chce skorzystać z mojej ochrony?- Kenji spytał, wyciągając ją i podchodząc do swoich towarzyszy.
- Eee.... Dobra robota Rubi! - rzekła opamiętawszy się na chwilę. Potem było kra kra.
- Ja ci zaraz dam "Kra!!" - zawołała paladyn i podbiegła do bramy i uderzyła ją mieczem.
- Ależ pani Arabelo!!! - Hotarubi straciła swój morderczy spokój na rzecz martwienia się o ulubioną towarzyszkę. Po chwili zacisnęła ponownie dłonie na swoich mieczach.
Maguska popatrzyła z niesmakiem na paladyn, po czym wzruszyła ramionami i zmierzyła wzrokiem płomiennych oczu lisołaka.
- Zostaw tę magię na później i lepiej przygotuj się do dalszej walki.
- Hm… - wymruczał Kenji. Miał ochotę wspomóc wszystkich swoich towarzyszy, ale widocznie ani nie chcieli, ani nie mieli na to czasu.
Zdyszana paladyni podrapała się po głowie, a potem zauważyła kołowrót i zaczęła go przekręcać.
Hotarubi zaczęła przeszukiwać okolice bramy wejściowej. Dołączył do niej Kenji.

Percepcja:
Kenji: 8+1=9
Hotarubi: 18+6=24



W czasie gdy Arabel podnosiła kratę prowadzącą na plac zamkowy reszta rozejrzała się po wnętrzu bramy, na chwile musieli przerwać słysząc kroki na murze ale o dziwo wyglądało na to że stróż nie zamierzał schodzić na dół a biegł ku zachodniej części muru ? W zachodniej części bramy zauważyli niewielkie drzwi zapewne też prowadzące na dziedziniec zamku, ze sprzętu tutaj składowanego niewiele zostało po upływie lat a i ptaszyska nie obchodziły się za dobrze. Hotarubi za to zauważyła że przy otworach strzeleckich wśród zalegających tam śmieci dało się zauważyć fragmenty strzał, łuków a także stare ślady krwi. Wyglądało na to że dawno temu musiała się tu rozegrać jakaś bitwa tuż przed upadkiem osady i zniknięciem wszystkich mieszkańców.
- Sądze panie Kenji, że ta forteca została przejęta siłą przez kruko-ludzi. I to jakiś czas temu. Pewnie potrzeba było znacznej grupy skoro cała okolica wygląda na opuszczoną. Skoro do tej pory spotkaliśmy tylko kilku, to możliwe, że większość kruczaków poszła gdzieś indziej. Pytanie tylko ile z kruko-ludzi pozostało?- Hotarubi wygłosiła swoje przypuszczenia

Plac zamkowy raczej nie robił dobrego wrażenia spory kawał pustej ziemi noszący ślady sporych ptasich szponów oraz “przyozdobiony” tu i ówdzie kępami chwastów i ptasich odchodów oczywiście adekwatnych rozmiarem do swych humanoidalnych właścicieli. Wyglądało na to, że na prawo od bramy znajdowała się jeszcze ścieżka prowadząca do odnogi głównego placu. Prawie na wprost za to znajdowały się lekko rozchylone bramy prowadzące do głównego zamku. Na lewo zaś przylegając do muru znajdowała się drewniana konstrukcją w całkiem dobrym stanie zapewne kiedyś były to tutejsze stajnie.
Mur na wprost bramy posiadał za to stanowisko katapulty w dość marnym stanie obrośnięta mchem machina widziała lepsze dni za to spomiędzy blanków wystawał łeb kruko-człeka wpatrujących się w nich z niekrytym podnieceniem.

Arabel trzymając oburącz miecz wycedziła: - Trzeba to wypalić do gołej ziemi. Strzeżcie się zarazy… Poddaj się! - rozkazała ptakowi.
- Eeeem… one chyba nie mówią po naszemu. Możliwe, że są zbyt głupie, by cokolwiek zrozumieć. - stwierdził Kenji.
- A przynajmniej my ich nie rozumiemy… - przyznała mu kunoichi.
- Przestań pieprzyć Arabell i rusz się… - Maguska wskazała dłonią, by paladyn ruszyła pierwsza i na lewo, następnie rozporządziła szyk. - Czas oczyścić tę budę ze szkodników…
- To dobry pomysł - Hotarubi skinęła głową. - To od której strony zaczynamy?
- Taaaak, on umrze… - rzekła Arabel ponuro i zrobiła to, co kazała Ajira.

Tura 1 [zaskoczeni przez ptaki/przygotowania do walki]
Kenji: Magic missile P2 3+1+2+1=7 HP-P2: 8/15 HP
P3 [8/15HP]: - Rzuca się z muru po oberwaniu strzałą: Akrobatyka 11+10=21
Doskok udany: Atak 1: 15+3+2=20 -Obrażenia 3+1=4 Atak2: 13+3+2=18 Obrażenia:3+1=4 Rozszarpanie 4+1=5
P2 [8/15HP]: - Dopada do kołowrota bramy
Arija[13/26 HP]: atak P3 strzał z łuku +5 rzut trafienie obrażenia P3- 8/15 HP
Lajos: inspiruje odwagę +1 na 4 tury.
Arabel: Rozbijanie kraty 17-10 Hardness= 7 Uszkodzeń
Hotarubi: Shuriken 12+6-4 za odległość=14 Obrażenia: 3+5+1 Ukradkowy =9
P1[6/15HP]: Szarża na Arabel: Akrobatyka:7+10=17 Doskok nieudany Atak: 5+3+2=10 Pudło

Tura 2
Kenji: Magic Missile: 2+1+3+1=7
P3[1/15HP]: Atak1:11+3=14 Pudło Atak2: 3+3=6 Pudło
P2[8/15HP]: Blokuje bramę i przemieszcza się
Arija: spierdala z zasięgu ptaka i pije miksture średnich ran +12 HP
Lajos: poświęca dream feast i rzuca Command Approch na P2 Wola: 1!+3=4 Porażka w następnej rundzie P2 podejdzie do Lajosa
Arabel:Kostnica hit 16 damage P1 [-10/15 HP-FEROCITY]
Hotarubi: Atak P3: 15+6=21 Obrażenia:2+1=3 P3 [-2/15 HP - FEROCITY]
P1[-10/15 HP-FEROCITY] : Atak: 20+3=23vs18 Krytyk? 9+3=12 Normalne trafienie: 2+1=3 Obrażeń - Arabel [31/34HP] Stabilizacja ?8-8=0 Nieudana [-11/15 HP]

Tura 3
Kenji: Kwasowy rozprysk na najbardziej rannego kruka Atak P3:16+3=19 Obrażenia: 1
P3 [-3/15HP-Ferocity/Staggered]: Ruch w kierunku Kenjiego Stablizacja?:18-1=17 Udana nie traci HP
P2 [8/15HP]: Wykonuje rozkaz ruch w stronę Lajosa Okazyjny Arabel: 20+8=28 Krytyk ?15+8=23 Trafienie Krytyczne!: 4+5+1+6+10=26 [-18/15 - Zgon!]
Arija [25/26HP]: atak najbliższego strzał obrażenia 1 P3[-4/15 HP]
Lajos: Side step aby nie prowokować ataku i rzuca Grace na siebie żeby już w ogóle ich nie prowokować
Arabel: Kostnica hit po doliczeniu boonusa.
Kostnica P1 - Martwy
Hotarubi: Dobycie i atak wakizashi: Dzierzba:14+6=20 Obrazenia:1+6=7 Wakizashi2: 16+6=22 Obrażenia: 2+3=5 P3[-15/15 - Śmierć]
KONIEC STARCIA
+240 PD

 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 15-10-2017 o 22:46.
Guren jest offline  
Stary 03-11-2017, 21:35   #217
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Po dość krótkiej i mało dyskretnej “naradzie” zdecydowano się wycofać do bramy i po drabinie udać się na szczyt muru, by rozprawić się z dwójką ptako-ludzi która tam grasowała. Arabel i Arija zaczęły się wspinać po dwóch drabinach prowadzących na górę. Ale w tym czasie Hotarubi usłyszała dość charakterystyczny odgłos otwierania drewnianych drzwi. Jednak to nie główne wrota do zamku zostały otwarte. Z lewej od strony stajni usłyszała specyficzny odgłos “kroków” dość znajomy z pewnej jaskini na bagnach. Wkrótce też ujrzała sporych rozmiarów pająka który wspinał się po ścianie zamku. Zatrzymał się od kunoichii Kenjiego w pewnej bezpiecznej odległości. Mimo wszystko nie był głupi na tyle, by rzucić się od razu pod jej ostrza. Miast tego obserwował dwójkę awanturników swymi licznymi ślepiami, pozostawało też pytanie kto lub co wypuściło go ze stajni...

Arabel westchnęła, nie miała powodów, aby zabijać to bezbronne stworzenie, ale chyba musi…

Hotarubi schowała miecz, by wyciągnąć jeden z shurikenów. Powiedziała do Kenjiego:

- Dajcie coś ze swej magii… Coś co go oślepi, albo obezwładni... - po czym rzuciła shurikena w ślepia pająka. Liczyła, że przy odrobinie szczęścia pająk spadnie z muru i ginie zabity siłą upadku. Ewentualnie, że ucieknie, by nie narazić pozostałych oczu.

- Hm… jestem początkującym zaklinaczem i nie znam zbyt wielu zaklęć. Przykro mi, ale magiczny pocisk to wszystko co mam w tej chwili - - powiedział Kenji, po czym rzucił magicznym pociskiem w włochate stworzenie.

- Nie zatrzymuj się - Arija odezwała się do paladyn. - Oni sobie poradzą z pająkiem, a my załatwimy, by nie miał żadnych posiłków.

Shuriken prawie sięgnął celu lecz w ostatniej chwili pająk zeskoczył ze ściany i samemu zaatakował lecz też bezskutecznie, ninja zdążyła bez problemu uskoczyć przed jego kłami. Dostrzegła też dziwnego stwora będącego krzyżówką człowieka z pająkiem który obserwował całe starcie z bezpiecznej odległości i zasyczał wściekle gdy magiczne pociski dosięgły jego pupila. Za to Arija dotarła na szczyt muru i dostrzegła drugiego kruko-człeka pędzącego ile miał sił w nogach po zachodnim murze w kierunku swego kompana i katapulty.

Rycerka z autentycznym bólem serca ruszyła ku pierzastemu złu.

- Arabel szybciej, bo ten knot ucieka! - maguska zawołała za paladynką, po czym ruszyła za rozkrakanym przeciwnikiem.

Lajos po walce był wyjątkowo milczący niezadowolony z tego, że pod koniec walki zmarnował błogosławieństwo Pijanej Gracji. Po prostu zdawało mu się, że przeciwników jest więcej! Zamyślony wykonywał wyznaczone mu zadania. W myślach przepraszał swojego Patrona za niedostateczne wykorzystanie jego łask. Z marazmu wyrwało go dopiero pojawienie się ogromnego pająka: - Arabella ostatnio rozwaliła takiego samego olbrzyma na bagnach jednym ciosem więc i tego bez problemu pokonamy!- Zawołał aby dodać towarzyszom otuchy oraz zainspirować ich do bojowego wysiłku.

Mając w perspektywie, że w pobliżu znajduje się pół-człowiek, pół-pająk Hotarubi uznała, że nie ma co się bawić dłużej z przyczajeniem i subtelnością względem przerośniętego pająka. Skoro jest sterowany przez tamtą hybrydę, to pewnie jest jeszcze głupszym zwierzęciem niż pierwotnie myślała. A w perspektywie będzie miała potem do zwalczenia coś sprytniejszego. Wyciągnęła swoje miecze, by wbić je w głowę pająka. Nad oczami, by wbić go z ostrzami w ziemię.

Pierwsze ostrze paskudnie zraniło pająka zaś drugie dokończyło dzieła i unieszkodliwia ośmionogie zagrożenie. Ku wyraźnej wściekłości i niezadowoleniu jego właściciela który zasyczał wściekle na widok śmierci swego pupila.

Ptaszysko na murze zaś zakrakało panicznie widząć Ariję i Arabel, które zdecydowały się je dopaść i nie pozwolić dotrzeć do swego kompana przy katapulcie. Jednak maguska była szybsza. Dobiegła do niego wyprowadzając paskudne cięcie swym mieczem i wyzwalając moc zaklęcia związanego w ostrzu. Wyładowanie elektryczne rozeszło się po ciele czyniąc poważne szkody a w powietrzu uniósł się swąd palonych piór, ciężko ranny stwór próbował jej oddać lecz wyprowadził tylko żałośnie wyglądający wymach łapą, brocząc krwią.

Na dole Ettercap wyraźnie zamierzał pomścić śmierć swego pupila, lecz tchórzliwa natura jak i rozsądek powstrzymywały go przed wściekłą szarżą na oślep przeciw przeważającym siłom. Zamiast tego zaczął tkać sieć i z bezpiecznej odległości cisnął lepkim pociskiem w Hotarubi trafiając ją bezbłędnie pajęczyna oblepiła jej tułów i kończyny wyraźnie utrudniając jej poruszanie ku zadowoleniu stwora.

Kenji spojrzał na potwora, który rzucił sieć na jego przyjaciółkę. Wykonał magiczne gesty i wymówił mistyczne słowa, a potem wskazał palcem na niego. Z opuszka wystrzeliły magiczne pociski, mknąc w stronę pająkowatego humanoida.

Mistyczne pociski bezbłędnie trafiły w cel zostawiając ślady na ciele stworzenia ale nie wyglądało by wystarczyły do odprawienia go przed oblicze Pharasmy lub skłoniły do ucieczki.

Arabel wyciągnęła kuszę i wycelowawszy w ptaka koło Ajiry, Miała nadzieję, że jej nie trafi. Chyba?

Niestety, tragiczne pudło.

Lajos doszedł do wniosku że najwyższy czas wykazać się odwagą. Wyciągnął rapier i z okrzykiem “Pora na przygodę!” rzucił się na pająkoczłeka.
Ettercap nie spodziewał się nagłego natarcia i bezradnie próbował się osłonić łapami przed ostrzem rapiera które i tak upuściło mu trochę krwi. W tym samym czasie ptaszysko przy katapulcie bezradnie miotało się przy mechanizmie bijąc się w myślach do kogo lepiej celować. Grupki na dole czy może do pary strasznych kobiet które przyjdą po niego gdy rozprawią się z jego kompanem na murze. Jednak nawet w tej sytuacji struchlał na myśl co z robi mu Wielki Kruk jeśli uszkodził by mur lub bramę, wycelował w stronę placu i mężczyznę walczącego z Płaskobrzuchym czekając na odpowiedni moment gdy kurz bitewny tam opadnie. W końcu bał się ettercapa tylko trochę mniej od Wielkiego Kruka który w tej chwili poddawał innych swym szalonym torturom w głównej sali... a też nie wybaczyłby mu strzelania do “sojuszników”.

Hotarubi w tym czasie kolejno rozluźniała i napinała mięśnie w ramionach i tułowiu, by się uwolnić z pajęczyn. Przed oczami stanęły jej różne sceny z treningu, gdy wrzucali ją związaną do różnych miejsc. Upiornych i ciemnych miejsc. W ramach treningu. I choć nie wspominała tego dobrze, to musiałaby teraz przyznać swoim nauczycielom rację, że ich nauki ją jeszcze wyratują. Na szczęście jej mistrzowie ninja byli daleko. A ona się wyplątała z trzaskiem.
Starcie między Ariją a ptaszyskiem toczyło się swoim rytmem a raczej stało w martwym punkcie bo żadna ze stron nie uzyskała przewagi, mimo ciężkich ran krukoczłek unikał jej ciosów lecz samemu nie był zdolny do pełnej ofensywy czy choćby zadrapania maguski.

Za to Lajos odczuł na własnej skórze jakie to uczucie być pogryzionym przez ettercapa choć jego boski patron miał go w opiece i nie przekonał się jak ostre były szpony stworzenia.

Kenji’emu zaczynały się kończyć zaklęcia, toteż rzucił w ettercapa kwasowym rozpryskiem. Pocisk sięgnął celu boleśnie paląc ciało a sam stwór zaczął rozważać zmianę taktyki.

Arabel stanęła za Ajirą i wystrzeliła do ptaka z katapultą pudłując haniebnie.

Lajosowi sprzyjał przypadkowy bóg, odwrócił uwagę potwora od unieruchomione Rubi, która wykorzystała ten czas żeby się uwolnić. Zadał maszkarze cios, by w zamian otrzymać mniejszą ranę. Zauważył jednak, że krukoczłek na podwyższeniu zamierza walnąć w niego z katapulty “Dobra dosyć tych wypadów zgodnie z twoim nauczaniem Caydenie to mi wygląda na sytuacje kiedy trzeba się wycofać” - Pomyślał ewangelista. Lewą ręką wyjął zza pasa i odkorkował butelkę wiecznego dymu. Tą zdobytą na guholu, aby pod osłoną dymu wykonać w tył zwrot i uciec od zagrożenia - Jest cały twój koleżanko ale uważaj kruk planuje strzelać z katapulty dlatego zrobiłem zasłonę dymną - Zawołał do Mikanki.

Ptaszysko przy katapulcie widząc nagłą chmurę rozprzestrzeniającą się po placu zdecydowało się na zwolnienie mechanizmu. Wszyscy usłyszeli ten charakterystyczny dźwięk oraz odgłos łamiącego się drewna jednak tylko ci na murze dostrzegli lot pocisku i zniszczenie jakie niósł… gdzieś w lesie ścinając kilka drzew. Nie dość że katapulta haniebnie chybiła to jeszcze mechanizm zemścił się za lata nieużytkowania i opieki, ramię katapulty i mechanizmy zabezpieczające poszły w drobne drzazgi. Ostre odłamki drewna poharatały zdezorientowanego krukoczłeka który zapewne wyobrażał sobie bardziej chwalebny wystrzał, taki z rozpaćkanym nieopierzonym człekiem na końcu.

Hotarubi odskoczyła do tyłu, gdy Lajos odkorkował butelkę. Stanęła za zasięgiem mgły z mieczami w rękach licząc, że pajęczą hybrydę wykurzy dym.

Hotarubi mogła w kłębach dymu dostrzec nadciągającą sylwetkę którą okazał się Lajos niosący dymiąca butlę, wyglądało na to że stwór wolał nie atakować na oślep. Po omacku... Bądź też się gdzieś przyczaił i czekał na odpowiedni moment. W tym samym czasie dym zbliżał się do szczytu murów, gdzie Arija zyskała już przewagę nad ptaszyskiem. Gdy tylko ostrze sięgnęło ciała, a stwór bezskutecznie próbował wyprowadzić kontrę ostatkiem sił, dosłownie słaniając się na nogach.

Kenji podszedł do swoich przyjaciół: [i] - Lajosie, Hotarubi, wszystko z Wami w porządku? Dobry pomysł z tym dymem, ale nie widzę pająkoczłeka. I nie mogę go zaatakować. Zresztą, pewnie ucieknie, mamy przewagę liczebną. Mogę coś dla Was zrobić? Może rzucić na Was zbroję maga, mam różdżkę?

Cały dziedziniec spowił dym, Nie podobało się to paladyn, która wystrzeliła do Morknarka obok Ajiry, jednak spudłowała.

- Ja pierdolę ! - warknęła i schowawszy kuszę zaczęła schodzić na dół.

Lajos zadowolony z ucieczki zakorkował butle i wypowiedział magiczne słowo klucz zatrzymujące produkcję dymu - Proch i pył - Postanowił stanąć w bramie żeby móc zobaczyć i ostrzec resztę za pomocą swojego mocnego głosu gdyby zauważył kogoś poruszającego się w dymie.

Przykucnął nadal trzymając w ręku rapier aby dać nogom trochę odpocząć po intensywnym wysiłku.

Mimo zablokowania jego źródła dym wciąż utrzymywał się placu gdzie zapanowała cisza przerywana tylko szamotaniną na murze i krakaniem jednego z ptakoludzi oraz skrzypieniem drabiny po której schodziła Arabel. Maguska za to mogła kątem oka dostrzec sylwetkę drugiego kruka nagle przechylając się przez blanki i znikającą w kłębach dymu. Zeskoczył z muru czy może z powodu ran stracił równowagę i spadł na dół ? Tego już nie mogła wiedzieć…

Mimo wysilania zmysłów kunoichi nie mogła określić czy ktoś we mgle się do nich zbliżał czy też tylko się jej zdawało.

Hotarubi spróbowała dać kuksańca Lajosowi za akcję z butlą. Zwłaszcza po tym jak wyszła akcja z katapultą. Choć trzeba przyznać - wadliwości mechanizmu nie dało się przewidzieć. Kunoichi próbowała rozbudzić wszelkie zmysły - by wyczuć, wywąchać, czy choćby usłyszeć gdzie dokładnie w tym dymie jest krukołak? Pchanie się w dym wydawało się niepotrzebnym ryzykiem. Po co niepotrzebnie się nim nawdychać i działać na oślep. Zaklęła w duchu, by potem zawołać za ewangelistą:
- Lajos, ty kretynie! Nie miałeś głupszego pomysłu?! Nie ruszaj sprzętu, którego nie wiesz jak używać! Nawet nie wiem gdzie jesteś!!!
Pozostało jej liczyć, że krukołaka zwabi hałas, by sam wylazł ze strefy dymu. Przy odrobinie szczęścia będzie jeszcze nieco otumaniony po przebywaniu w dymie. Wtedy będzie mogła zaatakować.

- Ty się ciesz że cię wielki kamulec z katapulty nie trafił! Lepiej mi podziękuj że cię zasłoniłem i dałem czas na wyswobodzenie się z więzów samemu odnosząc przy tym rany zamiast narzekać na szczegóły! Kruk by nas rozpłaszczył kamieniem jakbym mu pola widzenia nie zasłonił! - Odkrzyknął wyraźnie urażony Lajos - Przekomarzania w tak przykrej sytuacji podniosły wszystkich na duchu i dodało sił do dalszej walki.

W czasie tej dyskusji maguska rozprawiła się ze swoim oponentem na murze zamkowym. Zaś Arabel dotarła na dół drabiny. Gdzie wraz z resztą wypatrywali nieprzyjaciela i niechybnego ataku. I rzeczywiście z wrzaskiem atak nadszedł nagle. Spośród kłębów dymu wyłoniła się sylwetka krukoczłeka. W pełnym natarciu gotowa do ataku i z niemałym impetem wpadł po czym odbił się od muru tuż obok bramy. Szarżowanie na oślep w gęstym dymie zapewne nie było najlepszym wyborem. Zwłaszcza że ten moment został wykorzystany przez Hotarubi. Wyprowadziła cięcie w zdezorientowanego kruka, raniąc go dotkliwie. Na szczęście dla wszystkich bez magicznego źródła, dym zaczął się przerzedzać na tyle. by mogli już się zorientować w sytuacji. Plac był pusty. Poza zranionym już krukoczłoekiem nie dostrzegali nigdzie sylwetki ettercapa.

Hotarubi rozejrzała się zadowolona. Krukowi wydawało się nie pozostawać wiele życia. Ponowiła cięcie swoimi mieczami. Jednocześnie starając się zapędzić stwora w pobliże muru, by utrudnić mu ucieczkę.

Rozrzedzony dym wciąż utrudniał walkę lecz nie na tyle by uniemożliwić jej naznaczenie torsu ptaszyska paskudną raną co też wyraźnie zmotywowało go do skutecznego uniku przed drugim ostrzem.

Kenji dołączył do Hotarubi. W jednej z jego rąk uformował magiczną kulkę kwasu, a drugą pomachał wachlarzem, posyłając ją w stronę przeciwnika. Trafił bezbłędnie pomimo starcia toczącego się między ptaszyskiem a kunoichi.

- Zdychaj bluźnierczy sługo demonów! - arabel siekła pudłując jednak okrutnie. Widać bogini ukarała ją za agresję.

Tym razem Lajos ruszył do ataku na ptako człeka i trafi go mimo czarnego dymu. Cios był dość celny ale niestety nie zdołał wykończyć potwora.
Stwór rozchylił dziób i wydając pełen bólu i wściekłości krzyk natarł na kapłana skutecznie odpłacając mu się za swe cierpienia choć po tym wyglądał jak by trzymał się na nogach ostatkiem sił i irracjonalną żądzą mordu.
Hotarubi chciała zakończyć sprawę szybko i wbić oba miecze w płuca stwora. Krukoczłek uniknął pierwszego ostrza o włos tylko by zakończyć żywot na końcu drugiego które przeszyło jego bok wchodząc prawie po rękojeść. Na placu zamkowym zapanowała cisza przerywana tylko oddechami zziajanych walczących…

Kenji rozejrzał się wokół. Pająkoczłek uciekł im, ale reszta wrogów została pokonana - Uffff, to chyba tyle. Badamy zamek czy robimy sobie chwilę przerwy? Chce ktoś, żebym rzucił na niego zbroję maga? - spytał swoich przyjaciół.

- Co za debil wypuścił te przeklętą mgłę?! Lajos czyś ty już doszczętnie rozum przechlał?! - maguska zeskoczyła z ostatnich szczebli drabiny. Ubabrana była na twarzy świeżą juchą. - Małośmy się tam z Arabel nie pozabijały na górze!

Paladyn ciężko dyszała rozglądając się…

- Dobra robota Rubi! - poklepała wojowniczkę cieni po plecach - Czy dobrze pamiętam, że nic nie zraniłam w tej walce? To dziwne uczucie, przelałam mniej krwi niż Lajos… Chyba powinnam się cieszyć? - popatrzyła na twierdzę - To gdzie teraz? - zapytała.

- Byłaś wspaniała Bello - Hotarubi uśmiechnęła się czarująco.

- Hm… mi już się kończą zaklęcia. Myślicie, że moglibyśmy rozbić obóz i udać się tu jutro? - spytał Kenji - Nie twierdzę że musimy, ale może powinniśmy rozpatrzyć taką możliwość?

- Ja się czuję nadal dobrze… To mogę iść na zwiad do zamku, skoro pan Kenji chce odpocząć -wojowniczka cienia skrzyżowała ramiona na piersi. “Zaklęcia mu się skończyły” i już płacze. I jeszcze jej zepsuł okazję na pogawędkę z panią Arabelą!

- Weź się zamknij Arija! Rubi była oplątana siecią, ten dziwny pająkoczłek by ją dopadł, a do tego ten kruk na górze mierzył do nas z katapulty! Wolałabyś żeby nas rozgniótł głazem ?! - Wyzłościł się na maguskę - Ja poproszę zbroje Kenij. Chodźmy do tego zamku teraz już wszyscy wiedzą że tu jesteśmy

- A Lajos, chodź, uzdrowię cię - podeszła i położyła dłoń na Lajosowym ramieniu.

- O tak, zrobiło ci się mokro w gaciach i zapomniałeś, że my też walczyliśmy… ręce masz czyste a jakbyśmy se łby poucinały to już nie twoja wina! Puknij ty sie w ten pusty łeb czasem. Albo lepiej… naucz się WALCZYĆ! - Płomiennooka zgromiła kapłana ironicznym spojrzeniem, po czym przezbroiła się w łuk. - Ruszamy, nie ma co się teraz wycofywać… skoro nie masz czarów, sięgnij po broń. Wróg nie będzie łaskawie czekać, aż sobie poczytasz do snu.

Kenji podszedł do Lajosa i rzucił na niego czar z różdżki. Kłótni na linii Lajos - Arija nie skomentował, choć miał wrażenie, że ta dwójka się czubi, bo się lubi.
- Co niby miałem poradzić przeciwko GŁAZOWI Z KATAPULTY wariatko ? Skoro taka cudowna z ciebie wojowniczka to trzeba było rozrąbać OGROMNY KAMIEŃ Z KATAPULTY mieczem - Ironizował Lajos skinieniem głowy dziękując Belli i Kenijemu za pomoc.


Inicjatywa:
Pająk: 5+3=8
??? 6+7=13
Arija: 11+4=15
Lajos:4+2=6
Hotarubi: 20+6=26
Arabel: 7
Kenji: 2+6=8
Hotarubi-> Arija-> ??? ->Pająk-> Kenji->Arabel->Lajos
Ptaszysko 1:5+1=6
Ptaszysko 2: 14+1=15
Hotarubi-> Arija-> Ptaszysko2->Pająkoczłek -> Kenji->Arabel->Lajos->Ptaszysko1

Runda zaskoczenia
Pająk łowny - zajmuje pozycję
??? - …

Runda 1
Hotarubi: 7+6=13 Pudło
Arija: idzie po drabinie
“Stwór”: Obserwuje walkę
Pająk: Atak na Hotarubi:13+2=15
Kenji: Magiczne pociski: 2+1 + 1+1=5 Pajak 11/16 HP
Arabel: Dociera na szczyt muru
Lajos: Inspire +1 przez 4 rundy.

Runda 2
Hotarubi:
Atak 1:18+6=24 Krytyk ? 2+6=8 Niepotwierdzony Obrażenia: 5+6=11
Atak 2:18+6=24 Krytyk? 8+6=14 Potwierdzony Obrażenia: 2+3+3=8
Pajak [-8/16 HP]
Arija: atak uciekający kruk, trafienie, obrażenia od broni 7 i od czaru 13
Ptaszysko 2 [-5/15 HP]: Staggered+Ferocity
Atak 1+3=4 pudło [HP -6/15]
Człekopająk: Rzuca pajęczyną w Hotarubi: 15+6=21vs15 Dotykowe Hotarubi Oplątana [-2 Atak, -4 Zręczność, Ruch ograniczony o połowę, nie może biegać i szarżować]
Kenji: Magiczny pocisk:2+1 + 3+1=7 Ettercap [23/30 HP]
Arabel: Strzał w krukolec 3+3= pudło
Lajos: 10+6=16vs15 Trafienie Obrażenia: 4 Ettercap [19/30 HP]
Ptaszysko 1: Celowanie

Runda 3
Hotarubi: Sztuka ucieczek 8+9=17 vs 15 Uwolniona
Arija: atak sejmitarem P2 pudło?
Ptaszysko 2: Atak 10+3=13 Pudlo [-7/15 HP]
Ettercap: Pełen atak na Lajosa: KP 15
Ugryzienie: 10+5=15 Obrażenia: 2+2=4+Trucizna ST 15 - Wytrzymałość 11+5=16 Odparta
Szpon 1: 3+5=8 Pudło Szpon 2: 7+5=12 Pudło Lajos [22/26 HP]
Kenji: Kwasowy rozprysk - Atak: 19 Trafienie - Obrażenia:1+1=2 Ettercap [17/30 HP]
Arabel: Atak na katapultowego: 3+3=6 pudło.
Lajos: Odkorkowuje butle wiecznego dymu i ucieka.
Ptaszysko 1: Strzela !k100-05 Absolutne pudło - Obrażenia od odłamków:5 [10/15 HP]

Runda 4
Hotarubi: Oczekiwanie
Arija: atak sejmitarem P2 trafienie obrażenia 6 Ptaszysko 2 [-13/15 HP]
Ptaszysko 2: Atakuje Arije: 10+3=13 Pudło [-14/15 HP]
Ettercap: ???
Kenji: - Oczekiwanie
Arabel: - Atak Kuszą: Pudło - Wycofanie się do drabiny
Lajos: Zatrzymuje butle wiecznego dymu.
Ptaszysko 1: Schodzenie/Spadanie z muru ?


Runda 5
Hotarubi: Percepcja: 4+6=10 Przygotowana akcja kontraataku
Arija: atak P2 trafienie nie musze chyba losować obrażeń bo najniższy rzut i tak będzie 4 czyli więcej od jego hp
Ptaszysko 2: ZGON
Ettercap: ???
Kenji:
Arabel:
Lajos: Znów zrobi inspire
Ptaszysko 1: SZARŻA W MUR !
Hotarubi Kontratak: 15+6=21 Concealment?50%- 80 Trafienie Obrażenia:1+6=7 [3/15 HP]
Atak 2: 6+6=12 Pudło

Runda 6
Hotarubi: Atak1: 14+6=20 Zasłona? 60 Trafienie Obrażenia: 4+6=10 Ptaszysko [-7/15 HP]
Atak2:5+6=11 Pudło
Arija: schodzi do reszty, ostrożnie
Kenji: Kwasowy Rozprysk: 16 Zasłona? 42 Trafienie Obrażenia: 4 Ptaszysko [-11/15 HP]
Arabel: arabel atak 5+6=11 pudło.
Lajos: Lajos atakuje ptakoczłeka trafia 16 Kostnica
Obrażenia 2 nie doliczono bonusu z Inspire courage Kostnica
Rzut na to czy trafi mimo mgły trafi Kostnica
Ptaszysko 1: Atak na Lajosa: 16+3=21 Dym? 33 Trafienie Obrażenia: 3+1=4
Lajos HP 18/26 Ptaszysko HP -14/15

Runda 7
Hotarubi: Atak1: 6+6=12 Pudło Atak2: 13+6=19 Mgła? 28 Trafienie Obrażenia: 6+3=9 Ptaszysko -23/15 HP
+240 PD
ARABEL LECZEN Lajosen: 2d6:3+1=4


 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 05-11-2017 o 15:14.
Kaworu jest offline  
Stary 12-12-2017, 00:30   #218
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Ponownie nie zważając na fakt, że znajdują się na “wrogim terytorium” i wynikające z tego niebezpieczeństwa drużyna wmaszerowała na plac kontynuując sprzeczkę. Brama do zagród na lewo wciąż była lekko uchylona zapewne tam czmychnął pająkoczłek, brama główna do zamku była lekko uchylona a z wnętrza dobiegało stłumione krakanie oraz czyjś głos dla Kenjiego i Hotarubi miał on znajomą melodię rodzimego jeżyka. Na prawo zaś ścieżka prowadziła do czegoś, co zapewne było kiedyś zamkowym ogrodem obecnie zaniedbany, zrujnowany i przerobiony na prowizoryczną arenę. Bardziej jednak interesujący był w fakt, że w cieniu bramy oddzielającej plac od “ogrodu” znajdowały się dwie humanoidalne sylwetki. Pomimo ich nieudolnych prób “krycia” się wszyscy mogli przyjrzeć się tym muskularnym i zdeformowanym bliźniaczo podobnym postaciom z wydatnymi szczękami i mętnym wzrokiem. Bliźniaki przypominały trochę ogry i być może budziłyby pewien respekt swą postawą gdyby nie fakt, że obydwoje byli pokryci licznymi sińcami i krwawiącymi jeszcze otarciami oraz wyglądali na dość zmęczonych jakby dopiero, co toczyli zażarte walkę. Obserwowali przybyłych z bezpiecznej odległości przy niezręcznej ciszy przerywanej gardłowymi odgłosami i niezrozumiałymi dla nich słowami, kto wie jak długo mieli już tą widownię…
- Hm… - Kenji spojrzał na ogry. Zrobiło mu się ich żal - Lajosie, myślisz, że moglibyśmy im pomóc? - Spytał przyjaciela, wskazując na nie głową.
- Tak! Uleczmy je… Ich… Tosie. Zna ktoś ogrowy? -spytała Arabela.
- Ja się znam na szlachcie, a nie ograch…. - przyznała Hotarubi.
- Ja znam tylko krasnoludzki a ogrom się chyba dobrze nie kojarzy? Mogę ich uzdrowić pozytywną energią albo z różdżki jak sądzicie, co będzie lepsze? Chyba jednak rózga… POMOC - LECZENIE - Powiedział spokojnie i wyraźnie do ogrów.
Wyjął różdżkę leczenia lekkich ran zasklepił jej mocą obrażenia które odniosła w walce Arija: - Leczenie ? - Zapytał ranne istoty wyciągając w ich kierunku magiczny przedmiot. Jeżeli uzyska potwierdzenie podejdzie i pomoże im odzyskać zdrowie.
Para obserwowała poczynania kapłana tępym wzrokiem szemrząc coś w swym języku, po czym jeden postukał się w czoło a drugi zarechotał na ten gest i towarzyszący mu komentarz. Następnie oboje chwycili za swą broń parę włóczni schowanych za murem kierując je w stronę Lajosa, jakby kpiąc z jego gestykulacji i próby porozumienia. Jednak żaden z jakiegoś powodu nie ruszył do ataku tylko tkwili na swych pozycjach, jakby czegoś pilnując lub mieli dość rozumu by samemu nie rzucać się do ataku na przeważające siły.
- To bardzo nieładnie! - Arabella wzięła się pod boki i postąpiła krok do przodu - Nikt was nie nauczył nie śmiać się ze słabszych i z kapłanów! - zrobiła gest ciuś ciuś.
- Spokojnie, Ello - Hotarubi chwyciła paladynkę za rękę, którą jak mniemała wykonała obraźliwy gest. By uspokoić przyjaciółkę poklepała ją dodatkowo po dłoni. Pomyślała z rozczuleniem, że wojowniczka ma zaskakująco drobne ręce jak na wykonywany zawód. Dodała po chwili: - One wyglądają jakby czegoś pilnowały, czy mi się zdaje?
- Wyglądają na tępe jak but… - skomentował Kenji - Zostawmy je w spokoju, jeśli nie chcą naszej pomocy to nic tu po nas.
- Zostawić je w spokoju żeby mogły napaść i zabić kogoś jeszcze słabszego od nas? Albo może, żeby miały okazję napaść na nas wespół z pajęczym potworem tak jak wcześniej Skitterfoot zjednoczył siły z nie świętej pamięci elfką ? - Lajos wyglądał na wielce niepocieszonego całą sytuacją nabrał jednak powietrza w płuca po czym, mocnym jak stal głosem spytał - Arabello o ile mnie pamięć nie myli twoja patronka nakazuję dawać wszystkim szanse jednak jeżeli z niej nie skorzystają a mają zamiar nadal czynić zło powinniśmy skrócić ich życie czyż nie ? - Spytał paladynki. Doświadczenia ze szczurzym chowańcem bagiennej wiedźmy były dla Steelwella gorzką lekcją granic, jakie powinna mieć łaska wobec wroga.”
- Fakt Lajosie, no to Szarża!
- Ale nie wydają się agresywne… - Hotarubi próbowała przytrzymać paladynkę - Może najpierw, chociaż się rozejrzyjmy po posiadłości?
“Przykro mi” pomyślała i nie przestawała biec z mieczem nad głową.

Półogry były wyraźne rozbawione i zadowolone z siebie faktem wycofania się Lajosa, dlatego też w przypływie pewności siebie opuściły gardę uznając, że wymachiwanie bronią przez kobietę to pusta groźba, dlatego obaj byli zaskoczeni, gdy ta rzeczywiście rzuciła się do ataku. Dzięki temu pierwszy cios Arabel trafił i powalił pierwszego półogra, na co drugi zawył rozpaczliwie wykrzykując coś w swym języku wciąż powtarzając w kółko jakieś słowo brzmiące jak “Muthildah”. Mogli stwierdzić, że w pojedynkę nie był już taki hardy i zapewne myślałby brać nogi za pas.

Kenji nie dołączył do ataku na półogry. Nie sądziłby musieli je zabijać i uważał to za niepotrzebny rozlew krwi, ale nie miał zamiaru zatrzymywać swoich towarzyszy.
W międzyczasie Arija napięła cięciwę łuku posyłając strzałę w bok drugiego półogra, który zawył z bólu, gdy pocisk “zadomowił” się między jego żebrami. Arabel zaś usłyszała coś, co brzmiało jak połączenie warczenia z przeklinaniem.

- Czego drzesz ryja tępy kretynie?! Jeśli znów coś odpieprzyliści to tak was spiorę, że… - zza rogu budynku wyszła karykaturalna postać wysokiej kobiety…, choć przy jej urodzie trudno było stwierdzić płeć. Najbardziej charakterystyczną cechą była wręcz chorobliwie szczupła sylwetka okryta skórzanym pancerzem, szmatami oraz zdeformowane nogi przypominające bardziej psa niż człowieka czy humanoida. Wielkie mleczne oczy były przymrużone i przysłonięte dłonią odzianą w ćwiekowaną rękawicę wyraźnie światło ją raziło, jednak, gdy ujrzała powalonego półogra i stojącą nieopodal paladyn dłoń zacisnęła się w pięść i zawyła wściekle we wspólnej mowie.
- TYLKO MUTHILDZIE WOLNO TŁUC BRACISZKÓW! ZATŁUKĘ SZMATĘ! ZDZIRE ZABIJE ! - wykrzykując chwyciła przywieszony u boku cep bojowy i ruszyła na Arabel z nadludzką szybkością, widać zdeformowane kończyny miały swe zalety. Od razu znalazła się przy rannym bracie a cień rzucany przez pomost dał odpocząć jej oczom, co przełożyło się na zabójczą celność jak dane się było przekonać paladyn. Cep z druzgocącą siła trafił ją w bok wybijając oddech z płuc, wciąć wściekła Muthildah wydyszała.
- Zatłukę was wszystkich i przerobię na placki mięsne! Cholerny Kikonu i jego bezużyteczne ptaszyska, już ja z nim pogadam o tych nędznych strażnikach !

Hotarubi nabrała teraz pewności, że atak na pół-ogry był kiepskim pomysłem. Po rzuconym przez Kenjiego wywnioskowała, że magik wyczerpał swoje moce. Postanowiła wykorzystać własne i przywołać Cieniste Klony. Może, chociaż na trochę zatrzyma potworzyce.
Arabel splunęła krwią, po pokonaniu pierwszego ogera myślała, że to po kłopocie, ale pojawiło się tamto coś. Odwróciła się do tamtej cosi i zaatakowała, pudłują strasznie.

Obok Hotarubi pojawiły się dwie identyczne kopie i w takim “towarzystwie” ruszyła do walki ku wyraźnemu zdziwieniu półogra, który w ostateczności stwierdził, że prościej będzie zaatakować Arabel niż trojaczki. Wyszedł z zabudowania by móc sięgnąć celu, lecz jego pchnięcie włócznią nie sięgnął celu. Następnie jakby zebrało mu się na ziewanie rozdziawił swą kwadratową paszczę ukazując szereg pokrzywionych i paskudnych zębisk, spróbował ją ugryźć, lecz bez problemu udało się jej odsunąć od tego zagrożenia.

Lajosowi coś odbiło nie wiadomo czy to z powodu zbyt dużej ilości trunków rozmiękczających jego mózg czy też efekt stresu bojowego, ale postanowił, że najlepiej wspomoże walczących o życie rozbawiając ich autokrytyczną recytacją:

(do rytmu “pijany poeta” Jacka Kaczmarskiego )

“Pijany ich kapłan ma za złe, że jęczą
Że patrzą na niego kaprawie!
Lecz wszystkie błędy z pewnością wybaczą
Wszak kapłan to wariat jest prawie!
Głupoty gada, żongluje kuflami.
Ich rany też czasem uleczy.
Cóż, że rozgląda się wciąż za trunkami?
Alkohol nie szkodzi mu przecież!”

Zakończył skłaniając się jakby właśnie dawał występ w karczmie a nie stał pośrodku groźnej bitwy, w której jego przyjaciele walczą o życie z potworami.
Hotarubi (wraz ze swoimi klonami) słuchając piosenki Lajosa westchnęła i przewróciła oczami. Nie brzmiało to jak pieśń bojowa, czy heroiczna. Czy miała służyć rozluźnieniu?
Maguska nie skomentowała popisu Lajosa tylko ponownie naciągnęła cięciwę celując ponownie w, półogra, lecz tym razem spudłowała starcie między nim a Arabel na pewno utrudniało wykonanie czystego strzału?
Kenji cofnął się do tyłu o parę kroków? Wielkie babsko wyglądało na naprawdę silne, a jemu skończyły się praktycznie wszystkie zaklęcia. W akcie desperacji rzucił w kobietę kwasowym rozpryskiem, choć wątpiłby tak liche zaklęcie było w stanie jej cokolwiek zrobić.
Pocisk kwasu o dziwo trafił półogrzycę pomimo panującego zamieszania ta zaryczała wściekle pomimo znikomych szkód wyrządzonych przez czar i zamachnęła się na paladyn chybiając cepem, lecz nim Arabel mogła poczuć się bezpieczna Muthilda poprawiła ciosem łapą okutą w ćwiekowaną rękawicę.
- Nie wezmę cię żywcem braciszkowie muszą sobie poprawić humor, ale do tego nie będzie ci trzeba wszystkich żeber czy zębów.
Arabel wypluła krew i ryknęła szaleńczym śmiechem.
- Zobaczymy, ja o bólu wiem wszystko! - i rozrąbała braciszka na dwoje i tym samym cięciem rozrąbała bok muthildy.
- Pacz, masz nowego braciszka. - rzekła mroczna Arabel.
Hotarubi wystąpiła wraz ze swoimi klonami by dźgnąć Muthildę w bok, półogrzyca zawyła z bólu, gdy ostrze weszło w ciało zostawiając paskudną ranę wyglądało na to, że niedługo stanie przed sądem Pharasmy.
Widząc jak blisko śmierci jest potężna potworzyca Lajos wyciągnął rapier i również rzucił się do ataku. Na jego nieszczęście pchnięcie przeszło pod bokiem półogrzycy, która właśnie wyklinała Arabel od najgorszych za rozpłatanie jej brata. W tym zgiełku trudno było usłyszeć ciche zawołanie i zauważyć jak miniaturowa uskrzydlona postać ląduje na głowie paladyn.
- Łaska Desny niech będzie z tobą ! - klepnęła ją w czubek głowy a część jej ran zasklepiła się.

Arija posłała kolejny pocisk, lecz zawierucha związana ze starciem uniemożliwiła jej posłanie celnego strzału, więcej szczęścia miał wyczarowany przez Kenjiego kwasowy pocisk przez chwilę wydawało się, że półogrzyca osunie się na ziemię od ran. Jednak wyglądało na to, że wstąpiły w nią nowe siły a raczej furia i wykrzykując niezrozumiałe przekleństwa zaczęła ponownie rozdawać potężne razy. Arabel znowu otrzymała mocarny cios cepem i gdyby nie leczenie otrzymane przed chwilą mogłoby być krucho, Lajos też mógł odczuć na własnych żebrach, jaką siłą dysponuje, gdy zdzieliła go opancerzoną dłonią.
Arabel siekła znad głowy i z rykiem siekła Muthildę.
- A może chcesz mieć siostrzyczkę suko?! - zaśmiała się demonicznie.
Półogrzyca po tym cięciu runęła na ziemię a na jej twarzy a raczej tym, co z niej pozostało dało się dostrzec wyraz niedowierzania zmieszany ze wściekłością.
- Czy ona nie żyje? - Hotarubi rozejrzała się po towarzyszach nadal z mieczami ustawionymi do obrony: - Nie wiem czy jeszcze trzymać klony? I Arabello jak się czujesz?


Półogrza “rodzinka”
Runda zaskoczenia
Arabel Atak/ 1d20+10=15 hit Obrażenia 2k6+9=14
Półogr -2/25 Pokonany

Inicjatywa:
Arija:18+4=22
Lajos:3+2=5
Hotarubi:9+6=15
Arabel: 17
Kenji:14+6=20
Półogr 4+5=9
Muthildah 18+2=20
Arija->Kenji-Muthildah-Arabel-Hotarubi-Półogr-Lajos

Runda 1
Arija : Strzał z łuku : Atak 14+5=19 Obrażenia: 4
Półogr 8/25 HP
Kenji: Brak akcji
Muthildah ? Ruch + Atak na Arabel: 18+8=26 Obrażenia1k8+6]=14
Arabel HP 17/34 HP
Arabel atak: 1d20+7=10...
Hotarubi: Shadow Clone : 2 + Ruch
Półogr: Krok i Ataki na Arabel: Włócznia: 5+7=12 Pudło Ugryzienie: 4+2=6 Pudło
Lajos Inspire +1 przez 4 rundy.

Runda 2
Arija : Strzał w półogra: 9+1=10 Pudło
Kenji: Acid Splash Muthildah: 13 Obrazenia 2
Muthildah: [34/36 HP] Atak na Arabel - Cep: 7+8=15 Pudło Rękawica: 18+6=24 Obrażenia[1k4+2] = 5
Arabel [12/34 HP]: Nakładanie rąk [6] 18/34 HP+ Rozpłatanie na półogra: 20+9=29 Krytyk? 12+9=21 Potwierdzony - Obrażenia: 6+6+5+2+11=28 Półogr: -20 HP Rozpłatanie Muthildah: 12+9=21 Obrażenia: 3+3+11=17 Muthildah [17/36 HP]
Hotarubi: Ruch i Atak na Muthilde: 20+6=26 Krytyk? 18+6=24 Potwierdzony Obrażenia: 2+3+6=11 Muthildah 6/36 HP
Lajos Atak na Muthildah. 12 Kostnica
Niespodziewana Pomoc: Leczenie 5+3=8 Arabel HP 26/34 HP

Runda 3
Arija : Strzał w Muthilde 12+2=14 Pudło
Kenji: Acid Splash Muthildah: 12 Obrażenia:3+1=4
Muthildah [2/36 HP]: Cep-Arabel: 18+8=26 Trafienie Obrażenia: 8+6=14 Arabel [12/34 HP] Rękawica-Lajos: 20+5=25 Krytyk? 8+5=13 Normalne trafienie Obrażenia: 3+2=5 Lajos [17/26 HP]
Arabel atak: 19+8=27 chyba potwierdzony krytyk i trup
Arabel [12/34 HP]: Atak: 19+8=27 Krytyk? 8+8=16 Normalny atak Obrażenia: 2k6+11=20 Muthildah: -18 HP - Zgon

Spivey - Channel Energy 2k6=10
Arabel 22/34 HP
Lajos 26/26 HP

+320 PD

Łupy
Cep Bojowy ??? Mistrzowski ??
77 Złotych monet

Graty:
Zbroja skórzana ćwiekowana
Rękawica z kolcami
2 Krótkie włócznie

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 18-02-2018 o 21:59. Powód: Dodanie hiperlinku do przetwarzanego utworu żeby szanowni czytelnicy nie musieli szukać :)
Brilchan jest offline  
Stary 31-01-2018, 23:40   #219
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Kenji podszedł powoli do Arabelli. Bardziej niż paladynką interesował się jednak małą istotą na jej głowie - Witaj, jestem Kenji, zaklinacz, wyznawca Desny. Mogę Ci jakoś pomóc? - spytał w niebiańskim.
Paladyn popatrzyła na Kenjego.
- Kenji my się… O cholera. - zawołała widząc stworka na głowie.

Wiedza:
Lajos (Religia) 10+5=15
Arija (Plany) 17+10=27

Lajos i Arija szybko zorientowali się w naturze “wróżki” fruwającej nad Arabel, kapłan rozpoznał w niej pomniejszą służkę bogini podróży, jak pamiętał azaty te służyły Deśnie jako osobiste wysłanniczki oraz towarzyski podróży dla jej kapłanów. Arija za to z książkową precyzją zaklasyfikowała ją do grupy pomniejszych azat nie szczególnie potężnych choć dysponujących pewną mocą w zakresie słabszej iluzji i uroków oraz leczenia. Jak też pamiętała ich muzyka potrafiła ulżyć strudzonym wędrowcom, sprawiając że odzyskiwali utracone siły na skutek podróży lub wysiłku. Inną charakterystyczną cechą była możliwość emitowania świętego blasku który potrafił zranić istoty nie oddane idei wolności i dobra. Choć ta osobniczka trochę różniła się od typowej przedstawicielki swej rasy. Poza dość tradycyjnym jaskrawym ubarwieniem motylich skrzydełek i włosów w tym przypadku zielonych, nosiła miniaturową i misternie wykonaną zbroje skórzaną a przy jej boku znajdwały się adekwatnego rozmiaru gwiezdne noże często noszone przez kler Desny. Na słowa Kenjiego obróciła się w jego stronę i podlatując trochę uniosła miniaturowy symbol w kształcie motyla z którego wydobył się srebrzysty blask a ich rany zaleczyły się, to już nie była typowa zdolność Lyrakien.

- Łaska Pieśni Sfer niech będzie z wami ! Zwą mnie Spivey wierna służka Desny, której łaska zaprowadziła was zapewne w te niestety ponure strony. Czy można wiedzieć co was tu sprowadza ? Mam nadzieję że nie tylko żądza przygód i bogactw… lub włamywania się do cudzych krypt. - powitała ich krótką przemową a przy ostatnim zdaniu posłała spojrzenie dezaprobaty w stronę Arabel.

-Jesteśmy tu z powodu naszej przyjaciółki. Podróżowaliśmy w te rejony, gdy straciła przytomność i wypowiedziała przepowiednię o “ptakach, które nie latają”. Podejrzewając, że przyczyną jej utraty przytomności może być to miejsce, przybyliśmy tu, szukając sposobu, by zdjąć z niej tę klątwę. Czy jest Ci coś wiadome w tej sprawie? - spytał Kenji.
- Przybyliśmy w pokoju. - zapewniła Hotarubi.
- I tak w ogóle to witamy. - rzekła Arabel zastanawiając co się działo z nią w ciągu ostatniej minuty...
Popatrzyła się na Arabel zastanawiając nad czymś po czym szepnęła do Kenjiego.
-Widzę że wasza druga przyjaciółka ma pewne “problemy”. - po tym kontynuowała już normalnym głosem wskazując na martwych ptakoludzi w bramie - Jeśli mowa o “ptakach, które nie latają” to chyba trafiliście we właściwe miejsce, choć wciąż nie wyjaśnia co tu robicie to miejsce jest daleko od głównego szlaku więc nie macie raczej powodu by podróżować w tym rejonie. No chyba że jesteście awanturnikami lub grabieżcami, po waszym popisie z kryptą uznałam was za szabrowników. Jak ci ostatni ulfeni co zapewne przypłynęli grabić lecz mieli pecha natknąć się na żmija morskiego, trochę mi ich szkoda wybił wszystkich choć chyba jedna kobieta przeżyła. No ale potem przyszły ptaszyska i zapewne zawlekli ich do swej spiżarni, biedaczka. Choć zapewne gdyby nie jaszczur to i tak spróbowali by się dostać do zamku, może nie daliby rady a może mieli tyle szczęścia co wy ?

Kenji kiwnął głową do wróżki, fakt, Arabella była… no cóż, Arabellą - Jak rozumiem nie wiesz nic o klątwie? - spytał z zawodem w głosie. Nie do końca wiedział co mógł zrobić by pomóc Ameiko, może zabicie kruków ją uzdrowiło, a może już taka zostanie? Przerażająca myśl.
Hotarubi trzymała paladynkę za rękę, bo miała wrażenie, że przyjaciółka czuje się bardzo niekomfortowo. Cóż… była mowa o ptakach.
- Nie mamy szczęścia, tylko bogowie najwyraźniej nam sprzyjają, widząc, że stajemy naprzeciw sił zła i tak dalej - rzekła Jestem Arabel Selarne, paladyn w służbie Serenae, Miło mi cię poznać Spivey. I chyba powinniśmy udać się ratować tamtą niewiastę, co nie Lajos? - zacisnęła swoją twardą dłoń na tej zgrabniutkiej należącej do Rubi. Czyżby biedaczka zmarzła?
Hotarubi uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk. Po chwili by ukryć, że się czerwieni musiała puścić Arabelę. Pretekst miała dobry - przejrzenie sprzętu pozostałego po tych szkaradnych półograch.
- Niestety nic mi nie wiadomo o żadnej klątwie choć to miejsce i tak wyglądało na przeklęte gdy przybyłam tu ponad dekadę temu. A boża łaska na pewno wam się przyda, bo rzadko widuje się taką zbieraninę różnych stworów. Poza tymi ptaszyskami i półogrami widziałam jeszcze kilka innych stworów. Czasem widuję przerośniętego nietoperza latającego nad zamkiem, a po zmroku parę razy zdawało mi się że widzę sylwetki podobne do jaszczurów. Ale to może tylko moja wyobraźnia. Z tego co podsłuchałam od tych wracających z polowań, to na zamku rządzi niejaki Kikonu. Zawsze wspominali go z pewnym lękiem choć nigdy nie widziałam go na oczy chociaż… - tutaj Azata zaczęła się zastanawiać nad czymś po czym dodała - To znaczy parę razy zdarzyło mi się widzieć uskrzydloną postać na murach lub latającą nad placem zamkowym, choć nie wiem może mam zwidy. Raz widziałam coś co przypominało człowieka, a innym te tutaj ptaszyska tylko smuklejsze. No i ze skrzydłami. No, ale nie mam sokolego wzroku więc trudno powiedzieć… a może to harpia ? - zaczęła coś kontemplować po czym energicznie kręcić głową - Nie, nie, jestem pewna, że harpia. Pojawiła się dopiero parę miesięcy temu... Tak ! Choć też jakaś dziwna... Zwłaszcza w ostatnich tygodniach lata wieczorami nad ruinami osady. Wpierw myślałam, że to jakiś patrol lub że próbuje mnie dorwać. Ale to wygląda jak by fruwała bez celu. A może czegoś szuka, jak myślicie ? A jak chcecie ratować tą ulfenkę, to życzę wam powodzenia! To było parę dni temu, ale jeśli żyje, to prawdopodobnie będzie w lochach. Bo przecież każdy szanujący się zamek ma lochy. O! I tajne przejścia wy lubicie budować zamki z lochami i przejściami do ucieczki.
W czasie gdy Spivey się rozgadała Hotarubi mogła przyjrzeć się “łupom” - jesli tak można było je nazwać. Bliźniaki miały poza przepaskami biodrowymi, tylko włócznie i to raczej w średnim stanie. Za to przy Muthildzie znalazła ćwiekowaną skórznie oraz stalową rękawicę. Jednak to co najbardziej przykuło jej uwagę, to niewielki mieszek wypełniony złotymi monetami. Oraz cep - był co prawda już trochę zużyty i zabrudzony zaschłą krwią jak i tą należącą do paladynki. Jednak mimo wszystko broń była solidnie wykonana i nosiła nawet ozdobne grawerunki na rękojeści. Niewykluczone, że broń została “zdobyta” na jakimś awanturniku który nie miał tyle szczęścia co oni przy szturmie na to siedlisko potworów.
- Wygląda na to, że ogrowate rodzeństwo obrabowało jakiś łowców przygód. Z co najmniej obrabowali. - Hotarubi podzieliła się swoimi spostrzeżeniami odnośnie znalezisk. Swoje odczucia względem Azaty na razie zostawiła dla siebie. Liczyła, że nie tylko ona uważa Spivey za wariatkę. Czy raczej, że odsiadka nie była najlepsza dla stanu jej umysłu. Oby skutki uboczne były łatwo odwracalne.

- Hmmm… - Kenji się zamyślił - Droga Spivey, czy byłaś tu przetrzymywana wbrew własnej woli przez te potwory? Czy chcesz, żebyśmy CIę wyzwolili? Albo zrobili dla Ciebie cokolwiek innego? - spytał zaklinacz.
Arabel wzdrygnęła się. Nie lubiła ptaków, właściwie, to się ich bała i zaczynała pamiętać dlaczego.
- Ale nie przypominała sępa, bo są takie demony… do ptaków sępów podobne… - zapytała.
- Przetrzymywana ? Skąd taki pomysł ? No jak chcecie pomóc to możecie spróbować rozpędzić stwory które gnieżdżą się w tym zamku. Choć może zbyt wiele wymagam, bo mało ich nie jest choć nie są aż tak aktywne jak by się można było spodziewać widać ten cały Kikonu ich krótko trzyma, kto wie co może planować z taką zbieraniną. - Spivey znów się rozgadała po czym obróciła się w stronę paladynki - O przepraszam vrocka to bym raczej rozpoznała… no chyba że to był jakiś mały skarłowaciały albo coś. Raczej to było coś innego choć nie znam wszystkich demonów.
- Skarłowaciały Vroc! Takie są najgorsze/ - rzekła zaniepokojona paladyn Mamy dwa wyjścia, albo wracamy po Shalelu i innych i liczymy się z tym, że się tu umocnią, albo atakujemy teraz. Spivey, staniesz razem z nami przeciw tym abominacjom? - rzekła uroczyście paladyn.
- Hm… z jednej strony kończą mi się zaklęcia, z drugiej, jeśli nie oczyścimy zamku z potworów, to Aiko może się nie obudzić… nie wiem czy to rozsądne, ale może powinniśmy jeszcze przebadać ten zamek? Aiko jest ważna… - Kenji spróbował argumentować.
- Niech będzie, ja i tak walczę głównie mieczem. Ale przy większym zagrożeniu trzeba będzie uciec. Nie ma rady. - Hotarubi musiała przyznać mu rację.
Spivey rozejrzała się po pobojowisku tym tuż obok jak i na placu i bramie po czym odparła.
- Chyba radzicie sobie i bez mojej pomocy a poza tym pożytek ze mnie w bezpośrednim starciu raczej byłby niewielki. Choć mogę was wesprzeć swoją magią lub was uleczyć, gdy będziecie wracać. Jak to się mawia liczcie siły na zamiary, rozprawiliście się chyba ze wszystkimi strażnikami. A jeśli kończą wam się siły to nie powinniście ryzykować porażki. Gdy natkniecie się na tutejszego “włodarza”. Choć na wypadek gdyby chcieli się ufortyfikować możecie spróbować uszkodzić mechanizm bramy lub w inny sposób ich sabotować jak już tu jesteście.
- Może jednak zróbmy sobie odpoczynek? Ameiko chyba przetrwa ten jeden dzień, a zużyliśmy już prawie wszystkie nasze zasoby… - powiedział Kenji.
- Nie zawadzi im napsuć sprzętu, by mieć ułatwione - skwitowała kunoichi z mieczami w garści. Wychowanie wśród ninja wzywało zawsze gdy była mowa o sabotażu. - Wystarczy przeciąć parę linek, czy łańcuch. W każdym razie… znam się na takiej robocie… Czy wiesz cokolwiek o tym “włodarzu”?
- Poza tym co mówiłam to wiem niewiele, te ptaszyska też są dość krwiożerczą i szaloną rasą więc jeśli ktoś zdołał je sobie podporządkować siłą i terrorem to chyba powinno coś mówić z kim mamy do czynienia. Nigdy nie zapuszczałam się do zamku by nie ryzykować tego że zorientują się że tu jestem niech dalej wierzą że cmentarz jest nawiedzony przez upiora. W razie gdybyście potrzebowali pomocy to wiecie gdzie mnie szukać, choć nie wiadomo jak Kikonu zareaguje na waszą “wizytę”. - azata szybko odpowiedziała na pytanie wyraźnie niepocieszona że sama nie miała większej wiedzy o rezydentach zamku.

Hotarubi zajęła się majstrowaniem przy mechanizmach opuszczających kraty po parunastu minutach udało jej się zablokować mechanizmy tak by nie dało się już przy ich pomocy opuścić krat w głównej bramie zamku. Było też wątpliwe by któreś z ptaszysk znało się na inżynierii i zorientowało się w czym leży problem. Spivey towarzyszyła im do momentu aż minęli bramy cmentarne gdzie skierowała się do swego schronienia życząc im dobrej nocy i powodzenia w dalszych próbach odkrycia co było przyczyną stanu Ameiko.

~~*~~

W czasie powrotu do karawany nie napotkali na żadne nieprzyjemności za to natknęli się na Shalelu która wyraźnie prowadziła rozpoznanie terenu.
- Patrząc po was zgaduję że macie jakieś nowiny i spotkaliście coś na miejscu lub po drodze… chodźcie za mną. - elfka zaczęła ich prowadzić w stronę obozowiska przy okazji omijając parę dogodnych dróg, najwyraźniej nie tylko rozgladala sie po okolicy, ale też ją zabezpieczała na wszelki wypadek.
- Takiej organizacji należało się spodziewać po pani Shalelu. - dla namaszczenia swoich słów Hotarubi lekko skłoniła głowę.

Podczas ich nieobecności rozstawiono kilka namiotów a wozy zostały ustawione tak, by zapewnić osłonę obozującym na wypadek wizyty nieproszonych gości. Część ludzi wciąż krzątała się wykonując polecenia Sandru stojącego w pobliżu ogniska. Obok przy garnkach stała Sabina zajęta przygotowywaniem strawy.
Właściciel karawany widzą ich, dał znak by się zbliżyli po czym sam ruszył w ich stronę.
- I co ? Jakieś nowi w sprawie Ameiko lub samych ruin ? - zapytał gdy znaleźli odpowiednie miejsce na rozmowę.
- W zamku było trochę potworów, w tym wielkie, krukoidalne stworzenia. WIemy też na pewno, że w środku jest ich “szef”, ale mamy o nim mało informacji. Postanowiliśmy odpocząć, bo zużyliśmy już większość naszych zaklęć. Ameiko nie wybudziła się prawda? spytał Kenji.
- Tam są półwroki dowodzone przez vrocka i do tego były jakieś ogroludy i pająki, a do tego wróżkę, co opiekowała się cmentarzem Co u Ameiko.
- W po za tym trafiliśmy tam na Spivey… - Hotarubi nie mogła się pozbyć wrażenia, że Azata miała poluzowane parę klepek. I pytanie czy się same nastawią? Bo jak nie, to jak je ustawić z powrotem?
Sandru i Shalelu wysłuchali ich opowieści a na ich pytanie elfka spojrzała się na mężczyznę dając do zrozumienia po kim spodziewać się odpowiedzi.
- Na razie bez zmian ani się nie wybudziła ani też się jej nie pogorszyło, wygląda na to że zostaniemy tutaj trochę dłużej z “sąsiedztwem”, Koya wspomniała że Ameiko znów coś majaczyła gdy was nie było. Myślicie że możemy się spodziewać odwetu z ich strony po waszej wizycie w zamku ? Dobrze że zabezpieczyliśmy obóz na taką sposobność.
- Kto to jest Spivey ? - zapytała elfka przechylając głowę i czekając na odpowiedź.
- No i miejmy nadzieję że nie mamy do czynienia z prawdziwym demonem… lepiej nie wspominajcie o tym reszcie. - dodał Sandru wyraźnie nie chciał siać paniki wśród reszty podróżnych, mogli być skorzy do walki z lokalnymi paskudztwami ale nie koniecznie już z koszmarem z czeluści otchłani.
- Hmm, kiedyś słyszałam dziwaczne opowieści o kruko-człekach żyjących głęboko pod ziemią i atakujących wszystko co nie jest ich pobratymcem z zajadłością szaleńca ale by spotkać je na powierzchni ? Choć te historie były dość nieprawdopodobne ale z drugiej strony różne dziwne stworzenia można napotkać. - Shalelu zaczęła rozmyślać o ich spotkaniu a może mówić sama do siebie.
- Też słyszałem to jedne z tych dziwnych opowieści co można usłyszeć od awanturników na szlaku… a wiadomo skądś się muszą brać takie historie. Oby inne się też nie potwierdziły, dacie sobie radę czy będziecie potrzebować czyjejś pomocy podczas jutrzejszej wyprawy ? - szef karawany wolał się upewnić że są gotowi na kolejne wyzwania jakie niewątpliwie staną na ich drodze.

- Shalelu, może mogłabyś udać się z nami? Przydałby się nam jeszcze wojownik… Ale te potwory to napewno jakieś demony, są zbyt ptasie na niedemoność. - rzekła Arabel.
- Demony to przesada, ale trafiliśmy na dostatecznie dużo potworności - skwitowała Hotarubi prostując się wdzięcznie - I nadal może ich być w tym zamku więcej. Pomoc pani Shalelu byłaby dla wielkim zaszczytem - nie mogła się oprzeć pokusie by znów zobaczyć elfkę w akcji. Ta elegancja… Ta precyzja… Ta szybkość… Taniec wojowniczki na polu bitwy.
Kunoichi liczyła, że nie zaczęła się ślinić. Już i tak czuła, że do wnętrza jej ust przybywa płyn.

Kenji pokręcił głową, słysząc kolejną już “mądrość” Arabell. Postanowił jednak nie skomentować - Tak, to chyba dobry pomysł. Nie wiemy ile jeszcze potworów znajduje się w zamku, a trzeba się nimi jakoś zająć. Każda para rąk się przyda do pomocy… pod warunkiem, że Aiko będzie bezpieczna. - dodał.

Elfka wyraźnie zastanawiała się nad ich propozycją w końcu się odzywając.
- Jeśli uważacie że zagrożenie jest na tyle duże że potrzeba wam mojej pomocy to niech tak będzie, postaram się być gotowa skoro świt. Chyba że zmienicie zdanie.
- Cóż w końcu nie przybyliśmy tutaj obozować a zbadać te ruiny i dowiedzieć się czegoś o przeszłości rodziny Ameiko choć w jej obecnym stanie im szybciej dojdziemy do sedna sprawy tym lepiej. Samemu też mogę pomóc choć trochę czasu minęło od tego gdy byłem na prawdziwej wyprawie, chociaż reszta może zacząć się denerwować że pozostawiamy obóz bez doświadczonych obrońców. - dodał Sandru rozglądając się po obozowisku - Narazie tylko narzekali że okolica jest trochę ponura no i stan Ameiko trochę ich zmartwił, rozsądnie byłoby jednak nie ruszać wszystkimi siłami i zostawić kogoś na straży. Jednak o tym zdecydujemy później zapewne część z was chce zobaczyć co Ameiko prawda ?

Udali się do wozu podróżnego w którym znajdowała się Koya czuwająca nad wciąż nie reagującą na nic Ameiko. Staruszka była zajęta przygotowywaniem jakichś specyfików gdy się zjawili uraczyła ich uprzejmym uśmiechem.
- Widzę że wróciliście cali. Choć patrząc po śladach nie była to spokojna wyprawa. Z Ameiko bez zmian. Nie reaguje na bodźce, choć nie daje się napoić. Jednak też nie wygląda na to, by potrzebowała wody. To jakby jakaś siła próbowała ją zachować przy życiu w tym stanie. Nie wydaje mi się jednak by była to jakaś klątwa… bardziej przypomina nawiedzenie ?
Jak by na zawołanie nieprzytomna bardka otworzyła oczy wpatrując się intensywnie nieobecnym wzrokiem gdzieś w sklepienie wozu. Jakby dostrzegła tam coś niezwykle ważnego. Nabierając powietrza zaczęła coś szeptać w rodzimym języku. Równie nagle jej krótkie przebudzenie się zakończyło i ponownie zapadła w głęboki sen…
Kenji i Hotarubi zrozumieli co wyszeptała “Jeden skarb za dwiema pieczęciami w trzeciej krypcie.
- Co ona mówi? Chyba nie zapowiada, że będzie heroldem wielkiego przedwiecznego czy coś takiego? - Arabel uklękła obok Rubi naprzeciw przyjaciółki.
- Powiedziała, że “Jeden skarb za dwiema pieczęciami w trzeciej krypcie.” -Hotarubi starała się być jak najwierniejsza w cytowaniu wypowiedzi rodaczki - Jeśli to jakaś wizja, to może być cenna podpowiedź przy badaniu zamku. Oczywiście pod warunkiem, że to co nawiedza dostojną Ameiko nie chce nas wprowadzić w pułapkę.
- Hm… - Kenji się zastanowił - Za pierwszym razem ostrzegła nas przed potworami, może więc i teraz jest to dobra porada? Jak sądzicie?
- Gdzie są skarby tam są potwory, to nic nowego.
 
Rodryg jest offline  
Stary 04-02-2018, 21:50   #220
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Lajos był wyjątkowo milczący podczas powrotu do obozu oraz późniejszych dyskusji po części dlatego, że wciąż wstydził się sytuacji z butlą dymu podczas walki na dziedzińcu, a jednocześnie był niezadowolony z krytyki jaka spotkała go ze strony reszty. Mimo swej urażonej dumy, wykonywał swoją część obowiązków w obozie i popijał na smutno, martwiąc się o Ameiko i biedną kobietę z łodzi, której pewnie nie zdążą uratować.
Jakie wyzwania czekają przed nimi jutr? Lekko wstawiony dla odwagi udał się w kierunku namiotu Koyi. - Przepraszam wiem, że sytuacja jest ciężka, ale wspominała Pani kiedyś o przepowiadaniu przyszłości? Martwię się o to co czeka nas podczas jutrzejszej walki… Nie dość, że na wspaniałej Pani Ameiko ciąży klątwa to musieliśmy zostawić jakąś biedną żeglarkę w spiżarni tych ptakostworów ponieważ sami odnieśliśmy rany… Czy dałoby się jakoś zerknąć w przyszłość żeby sprawdzić czy ona jeszcze żyje i przewidzieć coś o przeciwnikach, ponad to przed czym ostrzegła nas wielka Ameiko ?
Staruszka wysłuchała zmartwień młodego kapłana przy filiżance herbaty, zastanawiając się co mu doradzić w obecnej sytuacji. W końcu odparła
- Z tego co mówisz to ta kobieta przybyła tutaj z własnej woli, zapewne spodziewając się czyhającego tutaj zagrożenia, ponadto pochwycili ją przed naszym przybyciem, jeśli zechcieli ją zabić to zapewne już to zrobili, jeśli zaś mają inne plany to nie wykluczone, że jeszcze żyje, zobaczmy… - Podniosła kubek z którego pił obserwując fusy, po czym mu go oddała. -Hmm, czy tylko mi przypomina to klatkę? Być może to odpowiedź na twoje zmartwienie? A może... wyobrażenia staruszki. Nie powinieneś się zamartwiać tym na co nie masz wpływu w danej chwili, być może jutro to się zmieni.
- Dziękuję Pani za herbatę i uspokojenie mojego sumienia. O ile Cayden pobłogoslawi jej szczęściem dotrwania do jutra to uratujemy ją z niewoli

~***~


Reszta wieczoru zeszła im na zasłużony odpoczynek oraz przygotowania do ponownej wyprawy oraz planowanie. Zamierzali wyruszyć skoro świt, by nie dawać ptaszyskom i innym stworom więcej czasu na przygotowanie się do ich przybycia, jednak i tak napotkali niespodziewane opóźnienie, gdy Koya ponownie poinformowała ich, że Ameiko miała właśnie kolejne “przebudzenie” oraz dość niejasną “poradę”.

“Strzeż się rogatej kukułki - to w jego roztrzaskanej, cichej miłości powinieneś szukać pomocy…”

Zastanawiając się czy miało to sens, czy też były to tylko majaki, skierowali się do Brinewall, tym razem w towarzystwie Shalelu, która bacznie badała okolicę, zakładając, że niechybnie zastawiono na nich zasadzkę. Jednak nic takiego się nie wydarzyło, właściwie to zastali bramy i plac zamkowy nie ruszone, tylko ciała zostały usunięte. Dla nieznającego wczorajszych wydarzeń zdawać, by się mogło, że to po prostu opuszczona ruina, choć w pewnym momencie panującą ciszę przerwały stłumione, przez grube drzwi, przekleństwa, dochodzące z głównej sali.
Elfka popatrzyła się po nich pytającym wzrokiem…

- Może udajmy się do wielkiej sali? - spytał Kenji - Tam na pewno coś jest, i im szybciej się z tym rozprawimy, tym lepiej. Co sądzicie?
- Zawszę mogę pójść najpierw na szybki zwiad… Jeśli się boicie.. - Hotarubi dumnie odrzuciła do tyłu włosy. - W końcu robiłam to nie raz

Arabel całą noc leżała przy namiocie Ameiko, sama niewiele śpiąc… I dobrze, bo to zmniejszało szanse na koszmary. Gdy wyprawiała się na Ranę Świata widziała kilka takich zamków. Zazwyczaj znajdowali jedynie kości… zazwyczaj. To jednak tylko zaogniało ich płomienną furię i pragnienie zniszczenia wszelkiego zła… Jacy byli głupi w swej naiwności.
Gdy Ameko wypowiedziała swoją przepowiednię, to paladyn skuliła się jeszcze bardziej. W końcu jednak zasnęła
Do twierdzy udali się wcześnie, ale jako tako się wyspała i jakoś sobie radziła. Gdy doszli na miejsce, chwyciła mocno oburącz miecz. Wcześniej przekazała kuszę Lajosowi.
- Tylko bądź ostrożna! - rzekła do Hotarubi.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172