Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-12-2016, 21:27   #301
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Syrena ruszyła tuż za Bastionem. Widząc, że może wykonać czysty strzał w bok użyła garłacza. Po oddaniu strzału wsunęła go w pas i dobyła rapieru. Czekała aż któryś z zombie się do niej zbliży.

Czasy, gdy dowódcy musieli stać na czele oddziałów i własnym przykładem dodawać ducha, na szczęście już minęły. Oczywiście było to mile widziane, ale niekonieczne. No a Couryn już dawał dowody swej odwagi.
Podczas gdy marynarze i wojownicy zmagali się z falą nieumarłych, mag obserwował poczynania walczących, starając się koordynować działania i wspierać tych, co mieli większe problemy.

Wystarczył jeden, niewielki gest, by w stronę zombie, który zagrażał Leili, poleciały magiczne pociski.
- Złoci, cofnąć się za linię pawęży! - zawołał. - Ładować garłacze!

Krossar zza bezpiecznej linii pawezy skupiał się raz za razem by niszczyć nieumarłych, przyzywając potęgę swego Boga.
Zombii nie miały najmniejszych szans - odpędzane przez uczniów, siekane przez salwy garłaczy, niszczone przez przerywanie połączenia ze złem przez kapłanów padały dziesiątkami. Nie przypominało to walki, była ciężka parca, taka jak w polu. Nekromanta wiedziała co robi chciał zniszczyć wolę a nie zabić przeciwników.

Bastion był prawdziwym bastionem na którym oparły się szeregi uzbrojonych w pawęże zbrojnych, jego to siała przeważyła i pozwoliła na zatrzymanie masy zombii.

Lea gdy spostrzegła, iż uczniowie zaczynają strzelać odesłała ich na pokład.
- Spisaliście się dobrze uczniowie. Wracajcie na pokład tam pomożecie a przygotowaniach do pochówku, lub będziecie zajmować się rannymi.
Zatanna z siostrą strzelały zza szeregu pawężników. Przy takiej ilości kłębiących się ciał nie sposób było nie trafić. Murinowi znudziło się bardzo szybko strzelanie wykorzystując swe umiejętności przeskoczył w środek pokładu działonowego, tam rozpoczął niszczenie zombii . Widząc otoczonego Murina Imbrar ruszył mu na pomoc, nie wiadomo czego pragną bo nie chwały zapewne. Nie było chwały w walce z zombii uczynionymi z ciał młodych elewów. Wtedy jeden z zombii wyskandował słowa zaklęcia. Ognista kula pomknęła ku beczkom obok, których walczyli Murin z Imbrarem. Olbrzymi wybuch wstrząsnął “Dumą Turmishu”. Błyska ognia i wybuch był ostatnią rzeczą, którą ujrzeli w swym życiu Murin i Imbrar.
- Jest wśród nich inteligentny nieumarły lub nekromanta! - zakrzyknął Edward.

Couryn sięgnął do niewielkiej torby i wnet w stronę, gdzie znajdował się nekromanta, poszybowała niewielka, futrzana kulka, która po zetknięciu z deskami zamieniła się w potężnego lwa.

Syrena odskoczyła od kuli i przerażona zobaczyła jak wbija się ona w dwóch jej towarzyszy. Szybko ruszyła by im pomóc, tnąc kolejne zombie.

Krossar użył natomiast magicznej błyskawicy. Która miała uderzyć w przeciwnika i porazić zombich na trasie uderzenia.

Zatanna wrzasnęła, widząc jak wybuch pożera dwójkę jej towarzyszy.
- NIE! - wyrwało się z jej ust, gdy wypuszczała kolejną salwę z garłacza w stronę zombie. Dziewczyna upadła na kolana i drżącymi dłońmi zaczęła ładować broń. - To się nie dzieje... - szeptała pod nosem.

Syrena niepotrzebnie ruszyła na pomoc Murinowi i Imbrarowi, złamała w ten sposób mur tarcz, towarzyszom już nie mogła w żaden sposób pomóc, jedynym plusem było, że zniszczyła kolejnego zombiego. Na szczęście dla niej pociągnął z nią jeden z pawężników, częściowo ochraniając ją przed pazurami zombi, jednak kilka ciosów dotarło do Vanory. Pawężnik ochraniający dziewczynę spłyną krwią i ciężko oparł się o pawęż. Zombii wykorzystały sytuację raniąc trzech pawężników. Lea i kapłan Valkura zniszczyli ponownie nieumarłych, robiąc dojście do otoczonych Vanory i jej obrońcy.

Leila wypaliła niemal z przyłożenia w twarz zombiego elewki, która mogła być przed śmiercią w wieku Grety. Ciężki ołowiany pocisk strzaskał szczękę i zagłębił się w mózgu zombiego niszcząc siłę animującą ciałem.
Lew wylądował obok Vanory tam zniszczył dwoje elewów zombich. Błyskawica wycelowana przez Krossara na ślepo, gdyż nie widział nekromanty, na prawo od środka wyorał ścieżkę zniszczonych zombi ciągnącą się przez cały pokład działonowy.

Strzał Zatanny powalił troje zombii, dziewczyna drżącymi dłońmi ładowała garłacz gdy poczuła na ramieniu dłoń i usłyszała głos swojej siostry Nephis.
- Spokojnie to tylko niemrawe tarcze strzeleckie.
Po tych słowach wypaliła z garłacza niszcząc cztery zombi zbliżające się do nich.

Pawężnicy ruszyli, roztrącając i niszcząc kordami nieliczne zombi stojące jeszcze na drodze do Syreny i ich towarzysza.

Mogło by się wydawać, iż Edward nic nie robił, lecz nie było to prawdą. Dostrzegł na brzegu masy zombii po prawej stronie, charakterystyczne gesty, kilka ruchów. Dwa czary nieszkodliwie, w rozbłysku magicznej energii skontrowały się.
- Po prawej, na skraju.- krzyknął jeszcze wskazując towarzyszom czarującego zombiego.

Krossar szedł za pawężnikami. Lecząc tych którzy zostali ranni. Zachęcał do marszu w stronę czarującego stwora. Śmiało wykrzykiwał również do strzelców by wzięli go na cel.

Gdy udało jej się przeładować broń, Zatanna wstała i wymierzyła we wskazany cel. Nie obchodziło ją to, czy trafi, czy też nie - musiała wyrzucić z siebie cały gniew, jaki w niej wrzał. Hoar byłby dumny z jej postępowania, miała teraz tylko jeden cel - zemstę za śmierć towarzyszy...

- Złoci! Strzelać! Każdy indywidualnie! - wykrzyknęła Leila.
Przywołany przez Couryna lew rzucił się w stronę kolejnego celu - zombie, umiejącego rzucać czary. W stronę tego samego zombie pomknęły magiczne pociski, dzieło Couryna.

Syrena wycofała się za linie pawężników tnąc kolejnego zombie. Gdy tylko poczuła się bezpieczniej, także zabrała się za przeładowywanie garłacza. Rany utrudniały manipulację przy broni. Kobieta musiała pilnować by krew nie zalała prochu. Po tym jak udało się jej przeładować także wycelowała w dwóch “nietypowych” umarlaków, ustawiając się tak by nie mieć na linii nikogo ze swoich.

Kolejne ciała padały martwe mocą bogów pozbawione mocy napędzającej ich członki. Zombi znów natarły na mur z tarcz, znowu siła Bastiona powstrzymała ich. Dzięki niemu to mur nie załamał się. Napierające depczące po ciałach elewów zombi były łatwym celem dla garłaczy. Znów z piętnaście zombi padło pod ostrzałem. Nie udało się jednak nikomu dotrzeć na odległość strzału od czarującego zombiego. Leczeni przez Krossara zbrojni nie mieli czasu by dziękować zajęci albo tworzeniem muru albo ładowaniem garłaczy. Lew przedzierał w kierunku czarodzieja wrogów waląc łapą na lewo i prawo, niszcząc kolejne dwa zombie.
Magiczne pociski Couryna trafiły w czarującego właśnie zombiego, ten trafiony nie zdołał dokończyć czaru. Zarówno Syrena , jak i Zatanna i jej siostra posiekały ładunkiem garłacza kolejne cztery zombie, uszkadzając następne.

Lew nieustępliwie podążał w stronę zombie-maga, niszcząc po drodze każdego napotkanego zombie. Couryn posłał w stronę tego samego wroga kolejne magiczne pociski, zaś Leila kierowała ogniem zbrojnych, którzy najszybciej jak mogli ładowali broń i strzelali.

Zatanna dobyła miecza i szybkimi, zwinnymi krokami przekradła się za pawężnikami, podchodząc jak najbliżej wrogiego maga. Miała nadzieję, że uda jej się go trafić…

Vanora stanęła za tarczą pawężników, przeładowując ponownie broń. Gdy tylko się jej to powiodło, ruszyła za Zatanną starając się ją osłonić.

Lew w końcu padł pod ciosami zombii. Nawet tak potężny drapieżnik nie miał szans wobec bezmyślnego uporu i licznych wrogów. Nim padł zniszczył jednak kolejne cztery zombie. Kolejna salwa prawie oczyściła dojście do wrogiego nekromanty niszcząc kolejne dwanaście zombii. Nephis wystrzeliła w ledwo osłoniętego już przez zombii nekromantę, wtedy też okazało się, że jest on chroniony przed pociskami. Kolejne magiczne pociski wbijały się w ciało zombiego rzucającego czary, dokończył on tym razem czar i znowu magiczne energie rozproszyły się nieszkodliwie.
- Nie rzucisz już żadnego czaru potworze. - zakrzyknął Edward. Skoncentrowany na przeciwdziałaniu wrogiem magii nekromanty.
Kolejne magiczne pociski trafiły nekromantę, tym razem jednak przerwały jego koncentrację.

Na lewą falne muru nastąpił silny atak. Jedne z zbrojnych pawężników został poważnie poraniony, Tak poważnie, iż nawet po leczeniu przez Krossara musiał się wycofać na pokład. Natychmiast został zastąpiony przez jednego z ładujących do tej pory garłacze. Fale zombich powstrzymała Lea z kapłanem Valkura. Kolejne zombie padały gdy moc je animująca była niszczoną moca boską. Garłacze nie działały na zombiego rzucającego czary, lecz niszczyły zgromadzone za nim i po jego bokach zombi. Zatanna w końcu mogła zadać cios nekromancie wyglądającego jak zombie lub zombie potrafiącego rzucać czary. Krótki miecz zagłębił się w boku zombi, nie zniszczył go jednak.
- Trzymać szyk! - zawołała Leila. Wystrzeliła do najbliższego zombie. - Ładować garłacze i strzelać!

Couryn nie zraził się śmiercią przywołanego przez siebie lwa. Miast jednak przywołać kolejnego zwierzaka, ponownie rzucił magicznymi pociskami w zombie-maga.

Zatanna postanowiła pójść za ciosem. Wyszarpnęła miecz z ciała i zaatakowała znowu, podstępnie atakując w pachwinę.

Vanora ustawiła się za plecami Zatanny. Schowała po drodze garłacz i dobyła rapieru. Osłaniała ją przed pozostałymi zombie.

Magiczne pociski trafiły ponownie. Zombi nekromanta wykonał kilka gestów - powietrze wokół niego lekko zafalowało. Edward szpetnie zaklął. Wraz z idącymi za nim pomocnikami pracował jak maszyna. Ładuj, podaj, pal. Nie myśl, że palisz do ciał dzieci. Kapłan Valkura wycofał się, przyłożył ręce wraz medalionem do jednego z rannych w murze. Leila ostatni raz sięgnęła po moc Sune niszcząc kolejne dziewięć zombi. Zatanna kolejny raz pchnęła wroga . Pewna była, że trafiła, lecz miecz przeszył pustkę. Wroga nie było tam gdzie powinien być, od razu wiedział, iż tak działa czar, który rzucił jako ostatni. Vanora pchnęła w wykrzywiona śmiercią twarz nastolatka, próbującego ciąć kordem Zatannę. Leila ponownie wydała rozkazy.

Pawężnicy zwarli szyki, a ci, co stali za nimi, wznowili ostrzał.
Couryn ponownie sięgnął do swej torby. Tym razem rzucony przez niego kłębek sierści zamienił się w potężnego, brunatnego niedźwiedzia, który zaczął się przedzierać w stronę władającego magią zombie, niszcząc po drodze napotkane ożywione trupy.

Lea ciężkim buzdyganem w który przemienił się jej inteligentny oręż gromiła nieumarłych przy każdym uderzeniu jedne z zombi padał martwy.
Niedźwiedź otoczony przez zombie nie miał nawet szansy by ruszyć w kierunku nekromanty zniszczył jednak trzy w tym czasie.

Nekromanta zas po wykonaniu kilku gestów przyzwał z sfery negatywnej kolejne zombi na tyły formacji. Zatanna kolejny raz spróbował szczęścia i jej ataki nie dosięgły czarującego zombi. Za to jej siostra z Vanorą zabiły w tym czasie czterech zombi z atakujących Zatannę.

Magiczny pocisk posłany przez Edwarda nie wywarł żadnego widocznego wpływu na rzucającym czar zombi. Kolejne magiczne pociski rzucone przez Couryna przerwały koncentrację nekromanty. Zaś Edward dokończył sprawę z nekromantą kolejnymi magicznymi pociskami. Padł on na pokład. Salwy garłaczy w tym czasie oczyściły z zombie dwie trzecie pokładu altyrejskiego. Pozostało już tylko jakieś pięćdziesiąt zombi. Zmęczenie i rany dawało jednak znać o sobie. W murze z tarcz z pierwotnej obsady pozostał już tylko Bastion. Rannych podleczonych przez kapłanów wysłano na pokład, skąd przysyłano uzupełniania dla zbrojnych.

Syrena zrobiła krok w tył stając, za siostrą Zatanny. Przerzuciła miecz do słabszej ręki i wydobyła garłacz.
- Garłacze! Strzelać bez rozkazu w niedobitki! - Jej głos przebił się przez wrzawę, po chwili sama oddała strzał w kierunku pozostałych przy życiu… nieżyciu zombie.

- Trzymać się razem! - zawołała Leila, ładując swój pistolet. - Pawężnicy! Zewrzeć szyki.

Couryn po raz kolejny użył magii, częstując kolejnymi magicznymi pociskami zombie znajdującego się najbliżej Leili.
- Strzelać bez rozkazu! - dodał.

Po zniszczeniu nieumarłego nekromanty, któremu Lea dla pewności i by łatwo było go rozpoznać odrąbała głowę, dalsza walka pod pokładem była już tylko powolnym niszczeniem zombi. Mur z tarcz z silnym centrum w osobie Bastiona posuwał się do przodu spychaj zombi w kierunku rufy wszystkich. Salwy garłaczy zaś niszczyły nieumarłych. Była to wstrętna robota zbrojni zmagali się z niemal dziećmi. Wiedzieli, że ratują ich dusze, tak aby mogły połączyć się z bogami, lecz jednak nie wszystkie zbrojne wytrzymywały taką walkę, z płaczem oddawały miejsce w pierwszym szeregu odporniejszym. W końcu ostatni z nieumarłych został zniszczony.

Lea rozejrzała się po zmęczonych twarzach zbrojnych.
- Dobrze wykonana praca. Dziękuję. Kto czuje się na siłach, trzeba wynieść ciała elewów na pokład i przygotować do pochówku. Ty. - wskazał na bladą zbrojoną z załogi “Smoka” - odnajdziesz magazyn a w nim czyste mundury dla elewów.

Potem spojrzała na przyszłych sierżantów i na towarzyszy.
- Nie wydaje wam żadnych rozkazów pomożecie ta jak uważacie, że będzie najlepiej. Kapłanie Valkura proszę abyś zajął się ścierwem nekromanty, by nie powstało na nowo, potem za burtę z nim.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-01-2017, 09:36   #302
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Vanora opadła na chwilę schody. Schowała twarz w dłoniach by nie patrzeć na zalegające pod pokładem truchła. Czuła jak ze świeżych ran upływa krew. Smród rozkładu drażnił jej nozdrza. Gdzieś tam na górze leżały ciała do pochowania, jednak półmrok działał na nią kojąco. Zaraz pójdzie im pomóc… za sekundkę. Podniosła wzrok by spojrzeć na swych towarzyszy. Było ich coraz mniej. Z każdą walką coraz mniej.
Zatanna drżąco opadła obok Syreny i ukryła twarz w dłoniach. Nephis odeszła na bok, dając siostrze miejsce, dając jej swobodę. Znały się wystarczająco długo, by rozumieć się bez słów. Zatanna się wykazała tej nocy, dała z siebie wszystko, co tylko mogła. Nie bacząc na cokolwiek, rzucała się w wir walki. Ale taka właśnie była - agresywna i niepokorna, chętna do poświęcenia siebie, by uratować innych. Zatanna położyła delikatnie dłoń na ramieniu Vanory.
- Wszystko w porządku? - zapytała szeptem.
Syrena uśmiechnęła się do siedzącej obok kobiety. Na chwilę ją zemdliło przy tym grymasie.
- Nie licząc kilku ran i strat - wskazała podbródkiem na pobojowisko - ... będzie dobrze. Dobra walka.
- Śmierć towarzyszy zawsze boli. - odparła cicho Zatanna, spoglądając w dal. - Naszym obowiązkiem jest ich pomścić.
Lea wzruszyła tylko ramionami .
- Weźmiemy pomstę na wrogach, lecz teraz czeka nas pochowanie towarzyszy i innych zmarłych. Teraz jednak czas przygotowania do pogrzebu ciał i pogrzebu.
Po tych słowach ruszyła na pokład. W międzyczasie pod pokład zaczynali napływać członkowie złóg eskadry Smoka. Zaczęli oni wynosić na pokład ciał elewów. Starsze z dzieci smoków ruszyły do magazynu, skąd zaczęły po chwil wracać z naręczami galowych mundurów. Gdy towarzysze wyszli na pokład zauważyli iż ciał niewolników poległych na brygu były przenoszone po trapie na pokład „Dumy Turmisu”. Na pokładzie wokół krzątały się „Smoki”. Pracy było wiele, ciał wszak trzeba było umyć, zaszyć najgorsze rany i ponownie odziać w galowe mundury po czym umieścić w workach. Na twarzach „Smoków” gościł smutek oraz zapiekła nienawiść. Biada piratom , którzy teraz wpadli by w ręce „Smoków”. Lei asystowały dziewczęta Goddragon oraz kuzynka Krossara Tatiana Goldmaker. Na wszystkich dzieciach smoków czyn piratów z organizacji Runden wywarł kolosalne wrażenie, nie kryły swego smutku otwarcie bezgłośnie, płacząc w przeciwieństwie do dorosłych którzy starli się otwarcie nie okazywać smutku. Pod wieczór przygotowania zostały prawie zakończone, wtedy to kapitanowie wraz z kapłanami ruszyli wśród rzędów równo ułożonych ciał. Każdemu zmarłemu pod język wkładali złota monetę, według zwyczaju starego jak samo morze.

***

Na dwie szklanki przed zachodem słońca rozpoczęła się ceremonia pogrzebu. Wpierw kapłani Walkura, Istishi Krossar z akolitką Ann, młoda kapłanka Lathandera Greta, wraz z kapłanką- paladynką Sune Lea błogosławili ciała i modlitwami zabezpieczali przed powstaniem jako nieumarli. Potem każdy z klanów poprowadził mszę. Kałan Valkura mówił o miłości do żeglugi o swobodnych duszach żeglarzy, oraz spokoju jaki zapewnia jego pan. Krossar odwoływał się do nieujarzmionej mocy Pana Żywiołaków Wody, która pozwoli wywrzeć zemstę na winnych. Lea i Greta mówiły o miłości, do życia , piękna dzieci. Na zakończenie kapłan Valkura przymocował do pokładu symbol swego pana.
- Valkurze to twoje święte miejsce.
To powiedziawszy uaktywnił przedmiot magiczny poświęcając pokład „Dumy Turmishu”.
Załogi eskadry „Smoka” obserwowały to zaciętymi minami i często wilgotnymi oczami z pokładów swych żaglowców. W końcu kapłani zeszli z pokładu i odpłynęli szlupami do swych okrętów. Jako ostatni pokład wybieg główny działonowy ze „Smoka”, którego zadanie było odpalenie lontów ładunków wybuchowych. Szalupa z nim szybko oddalała się od galeonu.
Wtedy z dziobu „Złotego Smoka” rozległ się śpiew Nevana grającego na lutni, do którego dołączyła Anna jako chórek, przygrywając na cytrze.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6pjjUnFKjg4&list=RD6pjjUnFKjg4#t=10[/MEDIA]

Gdy pieśń przebrzmiała rozległy się trzy głuche wybuchy. „Duma Turmishu” na równej stępce zaczęła pogrążać się w otchłani Oceanu.
W końcu pod falami zniknął top grotmasztu. Ciszę zachodu zakłóciła salwa burtowa „Smoka”. Zaś an top bezanmasztu powędrowała w miast normalnej bandery Republiki Thurmishu, uszkodzona i uświęcona krwią ofiar bandera z „Dumy Turmishu”.
Wzmocniony magiczne głos komadora Deva niósł się daleko w ocean.
- Od tej pory ta bandera będzie niosła śmierć piatom z organizacji Runden. Wszyscy chcemy zemsty. Sprawiedliwiej pomsty. Elewi z „Dumy Turmishu” nie oddali tanio swego życia. Jak dowiedziałem się celnym salwami strzaskali grot i bezanmaszt fregaty Lauren Gray kapitan Bardica. Wiemy też, że na jej pokładzie przetrzymywana jest córka Nevan Dźwięcznej Nuty. Uwolnimy ją. Przypomnę jednak, że oszczędzaczy do czasu wyroku, tych którzy się poddadzą, oraz że nie zabijamy dzieci. Jeśli jakiś szczeniak będzie chciał walczyć to macie go ogłuszyć.
Na dziobie „Złotego Smoka” stał jak zmurowany Nevan, po jego policzkach płynęły łzy.
Po chwili dał znak Ann, przedstawienie musi trwać dalej, jednakże on sam wzruszony nie mógł stepować. W ocean popłynęła pieśń.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=T7tjzBdtmW8&list=RDT7tjzBdtmW8#t=0[/MEDIA]
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 19-01-2017 o 17:50.
Cedryk jest offline  
Stary 19-01-2017, 23:06   #303
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Noc otuliła mrokiem eskadrę „Smoka”, łagodnie kołyszącą się na niewielkich falach. Na szczęście w miejscu tym dno było płytko, starczyło liny kotwicznej by stanąć na kotwicy. Pośrodku kołysał się bryg, niedawno zdobyty, obsadzony tylko szkieletową załogą. Na pokładach czuwały tylko okrojone wachty portowe. Praca trwała w zbrojowniach gdzie puszkarze przygotowali ładunki do dział. Zbrojmistrzostwie przygotowywali patrony do garłaczy zagoniwszy dzieci smoków do pracy, zgodnie z rozkazem komandora Deva. Komador Dev, najczyściej nazywany przez swych ludzi admirałem, wyszedł ze słusznym wnioskiem , iż dzieciarni obciążona dodatkowymi obowiązkami, w dzień będzie spała jak zabita, oraz że lepsze jest to niżby faktycznie mieli zginąć czy zostać ranni w walce. Przeciwnicy stawali się coraz groźniejsi wraz z wymianą nieskutecznych balist na działa. Dzięki informacjom ocalonych wiedział już, iż „Lauren Gray” ma na pokładzie co najmniej dwadzieścia dział, oraz ponad dwie setki piratów. Rozkaz brzmiał wszyscy wolni od obowiązków odpoczywać. Różnie to rozumiano.
W szlupie na śródokręciu „Złotego smoka” pod opieką Grety rozlokowały się Tania kuzynka Krossara, siostry Golddragon, wraz z uratowanymi z „Dumy Turmisu”, oraz podopieczną czarodziejki z brygu. Greta zbawiała dzieciaki kuglarstwem prostym zaklęciem. Wymyśliła jakąś grę z lewitacjami powoli kulami, której nie mógł pojąć ktoś, kto dzieciństwo ma za sobą. Na cytrze przygrywała im do gry Ann, zaś zmienna melodia miał dekoncentrować graczy. Dźwięki te mieszały się z dźwiękami lutni. Na dziobie w świetle latarni z nieustającym płomieniem Newan skrobał zawzięcie nową pieśń o zwycięstwie nad przeklętym „Lauren Gray”. Wprawdzie zapewne walka będzie wyglądała całkiem inaczej, lecz najważniejsze było przesłanie. Nikt nie krytykuje bardów jeśli pieśń zacna. W pieśni wszak najważniejsze było przesłanie. Zło zostanie pokonane, dobro zaś zwycięży. Nastroi lutnie i zagrał prawie ukończona balladę.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=sXJoxihzEsA&list=PLKTtWB5DmATL-JAxBwS7cYArm4qFPkppG&index=6[/MEDIA]
Nevan zadowolony pomruczał chwilę, skreśli kilka nut zstępując innymi, potem znów zatopił się w harmonii rytmu słów i muzyki.

Tymczasem małżeństwo Telstaer zaszyło się w swoim pokoju w magicznym „Pałacyku Smoków”.
To samo uczynił również Krossar ze swą, jak mówił rodzinie, narzeczona Tanią, która nie musiał się wielce starać by zachęcić kapłana do tego.
Nie będziemy opisywali tego co tam się działo, gdyż trzeba by się pokosić o poezję, zaś słabe rymy nie były odpowiednie. Proza zaś jak zwykle strywializowały by wszystko co działo się w tym czasie w pokojach.

Na pokładzie czuwała Lea, nie potrzebowała ona wiele snu. Spod na wpół przymkniętych obserwował grupę dzieci, będąc w gotowości by interweniować, gdyby któreś z uratowanych nagle się załamała a siostry Golddragon nie potrafiły sobie z tym samodzielnie poradzić. Wiedziała, iż pomoc zapewne nie będzie potrzebna. Empatia sióstr przyciągała do nich zarówno ludzi, jak i zwierzęta. „Jak to jeden czym noże zmienić życie całej załogi. Gdyby nie łapacze nie było by brawurowego wejścia na zaciągi sióstr Golddragon. Gdyby nie szkoleni Lathanderytów nie byłabym wczesnej tak oschła, nie było by interwencji avatara Sune, która to objęła czasowo posiadane ciało Grety. Dzięki interwencji Grety żyje Indira, którą jak swoją przyjęły do rodziny rudzielce. Gdyby nie one nie poznałabym Bennona .” Lea uśmiechnęła się do swoich myśli.

Około północy pierścienie zaczęły wibrować i wszyscy posiadacze usłyszeli w myślach głos kapitana Blaseai.
„ Sieżanci i bosmanowie na „Złotym smoku” stawić się w sali narad w pierwszym piętrze biblioteki, posiadacze pierścieni proszeni są o przyprowadzenie nieposiadających.”
Lea odnalazła Vanorę, Zatanne i jej siostrę.
- Kapitan nas wzywa, trzymajcie się mnie. - po tych słowach podała im dłonie.
Tym razem spotkanie nie odbyło się w sali lekcyjnej, lecz n pierwszym piętrze biblioteki. Znajdowały się tan a nie tylko półki z książkami ale i kilka prywatnych sal.
Widząc zdziwienie w oczach posiadaczy pierścieni pamiętających zupełnie inny rozkład pomieszczeń w „Pałcyku Smoków” kapitan ze śmiechem oznajmił.
- Piętro wraz z magicznymi sługami, w tym nawet skrybami, pojawiło gdy wraz komandorem Devem dodaliśmy do biblioteki nasz księgi z dziedziny geografii i kartografii. Zaiste mamy magiczny „Pałacyk”który zapewne jeszcze wielokrotnie nas zaskoczy, lecz nie po to was tu wezwałem.
Podrapał się po brodzie i popatrzył po zebranych zanim przemówił nabił fajkę tytoniem.
- Uzgodniliśmy komandorem plan ataku. „Lauren Gray” stracił grotmaszt i beznamaszt. Wiemy gdzie płyną, bo wiemy gdzie można naprawić chociażby prowizorycznie takie uszkodzenia. Dopaść ich powinniśmy około południa jak ruszymy rankiem. Wpierw zostaną poproszeni i podanie się, oraz zaproponowane będzie tym co co chcą się poddać schowanie się pod pokładem na czas walki zresztą załogi, bo zapewne nie wszyscy będą chcieli podać się sprawiedliwemu osadowi i przyjąć karę. Potem zaatakujemy od bakburty pierwszy płynąc ostrzela fregatę „Smok” zanim „Srebrny Smok” odda jedyną salewę tuż przed abordażem. Od ster burty zdobyty bryg oddana postrach jedna salwę, potem my jedna sal i natychmiastowy abordaż. Na czas tego ataku będzie stanowili jeden oddział a dowodzenie swoimi drużynami przekażecie poddziesiętnikom. Nevan zostajesz na pokładzie bo boję się twoich reakcji. Waszym zdaniem jest zabezpieczanie kabiny kapitańskiej w której znajduje się zapewne uprowadzona córka Nevana. To było by na tyle ja już was opuszczę, lecz wy możecie opracować plan. Nevanie choć ze mną, twoja pomoc tym razem mogłaby być niebezpieczna zwłaszcza dla twojego dziecka.
Po tych słowach kapitan wyszedł prowadząc pod ramie szantymena.
Po ich wyjściu zapanowała przez dłuższa chwilę cisza, nim przerwała ja chrząknięciem Lea.
- khymm. Jedno jest pewne nie możemy użyć garłaczy, macie jakieś pomysły jak to zrobić szybko?


***


10 Kythona 1372RD morze pościg za „Lauren Gray”.


Pościg rozpaczał się z samego rana. Wypoczęte załogi były niczym psy na tropie ciężko rannego dzika. Eskadra manewrowała sprawnie szybko nabierając prędkości. Około południa z bocianiego gniazda „Smoka” dostrzeżono wroga. Informacja ta szybko sygnałami świetlnym i został przykazana na inne okręty. Po szklance wszyscy widzieli już fregatę pozbawioną dwóch masztów.
Eskadra osaczała wroga.

Pierwszy okręt eskadry „Smok” znajdował się jakieś dwa kable, gdy rozległ się wzmocniony magicznie głos.
- Żeglarze z „Lauren Gray” nie musicie umierać. Poddajcie się to zostaniecie sprawiedliwie osądzeni.
Komandor Dev odczekał dłuższą chwilę, lecz z okrętu pirackiego nie nadeszła żadna odpowiedź.
-Wszyscy, którzy będą walczyć zginą, ci co chcą się poddać mają zejść pod pokład i czekać na dalsze instrukcje. „Smoki” przypominam dzieciaki jeśli walczą tylko ogłuszyć.

Smok zbliżył się do pozycji strzału. Huknęła cało burtowa salwa czterdziestu dział. Granaty kartaczowe rozrywał się na pokładzie pirat w tym c zasie również bryg oraz sam pirat oddały salwy. Dym pokrył pokład pirat . Widać było wyraźnie, że ogniem odpowiedziały tylko dział z pokładu, milczały zaś te z pokładu artyleryjskiego.
Nie było jednak czasu na zastanowienie. Kapitan zakrzyknął
- Zrzucić żagle.
W chwile potem zgrały działa „Srebrnego Smoka” oraz „Złotego Smoka”. Na pokład pirata poszybowały liny haki abordażowe i statki eskadry szybko zostały przyciągnięte do „Lauren Gray”.

Piraci odpowiadali pojedynczym ogniem z pistoletów i garłaczy, lecz tarcze ochrony przed pociskami spełniały swoją rolę. Drużyny abordażowe wyposażone w gardłacze czekały na moment abordażu z oddaniem strzałów.
W końcu kapitan Blasea zakrzyknął.
- Do abordażu.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 20-01-2017, 22:01   #304
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Vanora nie potrafiła odpocząć. Ostatni raz gdy miała do czynienia z mordem na taką skalę, miał miejsce gdy zabito Bosmana. Przesiadywała na pokładzie raz po raz zerkając na Lee i dzieciaki. Widok był na tyle sielankowy, że odciągał jej myśli od minionych wydarzeń. Nie czuła się na siłach by śpiewać. Miała wrażenie, że mimo iż kaplani zajęli się jej ranami, coś nadal boli. obawiała się jednak, że to nei siniaki liecz sumienie.

Gdy tylko zobaczyła, że kobieta podnosi się i rusza w jej stronę, wyszła jej naprzeciw. Wspólnie odnalazły Zatanne i Nephis. Syrena odruchowo przysunęła się do Zatanny. Był to ktoś kto dołączył razem z nią, ktoś kto przeżył. Stała się tym samym jej dziwnie bliska.

Gdy Lea powiedziała, ze jadą na naradę Vanora skrzywiła się. Magiczne przenoszenie się, męczyło ją, tym bardziej, że po prostu nie lubiła opuszczać statku. Teraz gdy trwały rozmowy i ustalanie planów, trzymała się na boku. Ledwie skończyli ciężką walkę i zanosiło się na kolejną. Wolała oddać głos osobom bardziej doświadczonym. Czuła się odrobinę winną śmierci swych towarzyszy i nie chciała by jej błąd kosztował kogoś znów życie.

***

Vanora miała cichą nadzieję, że drużyna „Lauren Gray” się poddadzą. Jednak widząc, że się na to nie zanosi, przygotowała się do skoku z pierwszą drużyną abordażową.
 
Aiko jest offline  
Stary 25-01-2017, 10:16   #305
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Śmierć nigdy nie wpływa dobrze na nastrój w załodze, szczególnie gdy chodzi o śmierć bliskich i znajomych. A przecież załoga "Smoka" była jakby jedną rodziną...
Ci, którzy odeszli na wieczną wachtę, mieli na zawsze pozostać w pamięci pozostałych, ale należało zrobić wszystko, by pamięć ta nie spoczęła trwałym cieniem na tych, co pozostali przy życiu. Najlepszym ze sposobów było rzucenie załogi natychmiast w kolejny bój, ale dopóki ta metoda była niedostępna, należało zabrać się za coś, co było pod ręką. Z tego też powodu Leila i Couryn zapędzili swoich ludzi do ćwiczeń.

* * *

- Wiecie, co robić. - Couryn powiedział do Smoków swoich i Leili. - To nie jest zemsta. Macie zwyciężyć, a nie dać się niepotrzebnie zabić. Róbcie to, czego was nauczyliśmy, a będę zadowolony. Jestem pewien, że dacie sobie radę, nawet jeśli na moment spuścimy was z oczu.
Odpowiedział mu śmiech Smoków i żartobliwe zapewnienia, że dadzą sobie radę.

* * *

Gdy przyszedł czas do abordażu Couryn trzymał się tuż za plecami swej małżonki, by mogli, jak zawsze, służyć sobie wzajemnie pomocą.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-01-2017, 21:03   #306
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Burta zbliżała się do „Lauren Gray” nieuchronnie, przyciągana przez żeglarzy ze „Złotego Smoka”. Odbijacze z z buchtowanej liny znalazły się za burtą dla jej ochrony. Czworo żeglarzy i żeglarek czekało już z przygotowanymi bosaki by uchronić burty przed uszkodzeniami. Na wprost widać było w ambrazurach czarne otwory luf dział wroga. Nie widać jednak było dymu co świadczyło dobitnie, iż cześć załogi musiał się zbuntować i wykonała rozkaz komandor Deva. Wszyscy ratują się sami, jak to piraci. Na chwilę przed abordażem jednemu z wrogów udało się trafić jedną z żeglarek z bosakiem. Z okrzykiem wycofała się za ochronę tarcz Ochrony przed strzałami. Potężne uderzenie w dziobową cześć burty było przez to nie złagodzone bosakiem. Słychać wyraźnie było trzask pękającego nadburcia „Złotego Smoka”. Z ochrypłym okrzykiem od reji odpadła Cyntia Song, na jej szczęście zaplątała się w jedną z lin i zawisła tuż nad pokładem. Krzyk jej niósł się za wspinaczkowymi się lub skaczącymi na pokład. Szczęście lub pech po raz drugi wkroczyły w życie tej kobiety. Wpierw uszła zżyciem z zasadzki, w której zginął mag pokładowy „Złotego Smoka”, teraz jedna lina uchroniła ja przed roztrzaskaniem się o deski pokładu.

Bez okrzyku od buty fregaty odpadł wpinający się po niej Gerard "Halabarda". W jego piersi tkwił kolejny bełt.
Z potwornym rykiem, Urlana potężnym wyrzutem ramion, znalazła się na pokładzie pirackiej fregaty. Zawirowała młotem i trzech piratów, w tym kusznik, który uśmiercił jej podwładnego znalazło się za burtą. Przez chwilę jeszcze było słychać zwierzęce ryki piratów miażdżonych burtami żaglowców.
Innym drużynom abordażowym, w tym drużynie utworzonej z sierżantów mających przejść w późniejszym czasie do załogi fregaty „Smoczy Pazur”, udało się dostać bez strat na pokład „Lauren Gray”.

Od razu na „Smoki”rzucili się piraci lecz piętnaście garłaczy zagrało niemal jednocześnie. Od salwy tej na pokład padła niemal połowa atakujących, jednakże siły piratów nadal nieco na tej burcie przeważały nad siłami a drużyn abordażowych z „Złotego Smoka”. Na drugiej burcie drużyny abordażowe z „Srebrnego Smoka” miały znaczna przewagę nad piratami i zaczynały ich spychać w kierunku dziobu. Przy wejściu do kabiny kapitańskiej drużyna z „Srebrnego Smoka” blokowała dostęp kapitanowi i oficerom. Z dziesiątki tej postało jeszcze tylko czworo zbrojnych i ich dziesiętnik. Reszta leżała w zejściówce ranna lub martwa. Nie było czasu do namysłu.
- Naprzód, do kapitańskiej. - Na wprost niej wyskoczyła jakaś żeglarka z twarzą wykrzywioną i umazana krwią. W ostanie chwili, gdy już śmiertelny cios jej magicznego miecza przemienienionego w miecz dwuręczny, miał rozpłatać wroga Lea dostrzegał w oczach wroga strach i bezbronność. Obróciła miecz i zdzieliła płazem wyrośniętą dziewczynę, odetchnęła z ulgą gdy miecz nie rozświetlił się, jak to miało miejsce zawsze gdy broń poświęcona przez Sune zetknęła się ze złą istotą. Dziewczyna padła ogłuszona a Lea szybko przeskoczyła nad nią.
Edward wypatrzył kapitan i posłał w jego kierunku magiczne pociski. Kapitan piratów nawet tego nie zauważył zajęty walką z dziesiętnikiem, któremu płynnym ruchem kordu wypuścił kichy na pokład. Bastion ciężkim biegiem roztrącił oficerów wpadł do zejściówki i płynnym ruchem ściął głowę wrażego kapitan, poleciał ona pięknym łukiem za burtę. Ciało stało jeszcze przez chwilę nim w strumieniu krwi, tryskającej z przeciętych tętnic, nie padło pomiędzy rannych lub martwych „Smoków”. Jednakże jednemu z oficerów udało się oplatać nogi olbrzyma łańcuchem korbacza i obalić na pokład, na leżącego spadły ciosy innych oficerów. Leila kontem oka dostrzegła grupę piatów zmuszających do walki dzieci.
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/84/45/08/84450811313bb3dfaa7bb1ccb405a120.jpg[/MEDIA]
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 26-01-2017 o 21:24.
Cedryk jest offline  
Stary 08-02-2017, 21:08   #307
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Couryn użył torby sztuczek. Pomiędzy piratami walczącymi o dostęp do kabiny pojawił się przywołany brunatny niedźwiedź. Ciosami potężnych łap roztrącił pochylających się na Bastionem piratów . Nim jednak to miało miejsce Bastion starający się powstać został zaszlachtowany przez piratów. Otrzymał w krótkim czasie dziesięć cięć kordami. Nie jest dobrze walczyć an pokładzie nie mając ku temu żadnych zdolności, w tym umiejętności utrzymania równowagi na śliskim i chyboczącym się pokładzie.
Żyjący Członek drużyny abordażowej wykorzystał obalenie oficera przez niedźwiedzia, celnym ciosem korda odrąbał mu głowę.
W tym czasie Couryn przesunął się w kierunku kabiny kapitańskiej, Leila zaś postępował za nim
Piraci niemal pod nogi Leili wypchnęli dwoje dzieciaków z kordami. Chłopaczyna drżąca ręką machał bezładu kordem. Dziewczyna padła na kolna przed Leilą, upuściwszy na pokład swój kord. Jej brudna od sadzy prochowej, zapłakana twarz wykrzywiona była w grymasie przerażenia.
- Rzućcie broń, a ujdziecie z życiem - zawołał Couryn. Słowa kierował przede wszystkim pod adresem dzieci, ale gdyby piraci posłuchali, też by było miło.
Syrena starała się obejść dzieci tak by zaatakować piratów. Miała nadzieję, że jeśli ich wybije, dzieci po prostu przestaną atakować
Krossar ruszył w ciszy, jak morze przed burza. Pirat zasłaniając się kordem nie miał najmniejszych szans. Młot dosięgnął ramienia miażdżąc je. Broń krótko rozjaśniła się. Pirat zległ na pokładzie, dogorywając.
Edward posłał pociski w trzech piratów otaczając dzieciaki, krzyknęli oni
Lea parła w tym czasie w kierunku zejścia do kajuty kapitańskiej. Nie ma od niechcenia zabiła cisem dwuręcznego miecza oficera, kolejny rozbłyśniecie upewniło ją, iż walczy z czystym złem, z wszystkim tym z czym jako kapłanka/paladynka Sune winna walczyć. Chwyciła Ael przemawiający telepatycznie do niej i uwolniła go z pochwy. Sztylet, połączony magicznie z prawym nadgarstkiem Lei rudymi włosami, które mogły się w razie konieczności wydłużać, zaczęła tańczyć w powietrzu śpiewając przed kolejnym oficerem. W powietrzu rozległ się jedne z hymnów ku chwale Sune. Zatanna z siostrą zaszarżowały od tyłu na oficera walczącego z „Smokiem” na niewysokim kasztelu nad wejściem do kajuty. Oficer czując ruch za sobą obrócił głowę, był to jego błąd. Dosięgnął go cios kordem, został przebity rapierem Zatanny, nim padł martwy z bełtem w czole zdołał jeszcze siostrę Zatanny ranić swym kordem niejako w zemście za bełt, który zakończył jego żywot.
Na pokładzie trwała zażarta walka piraci nie mieli nic do stracenia. Wiedzieli,że najlepsze co może ich spotkać to stryk na rei. Krzyki umierających i rannych ludzi były niemal zwierzęce. „Smoki” walczyły z brawurowo, lecz padało ich niemal tylu co piratów. Walczyli jednak z świadomością, iż nie zdechną na pokładzie jak zwierzęta. Wiedzieli, że w każdej drużynie były co najmniej dwie osoby potrafiące opatrywać rany. Odrzucali przeciwników w kierunku środka śródokręcia, robiąc miejsce dla opatrywania rannych.
Chłopak z przerażeniem pchnął wypadem Leilę. Courynowi zdawało się,że trafił. Leila w ostatniej chwili odrobinę się odsunęła przepuszczając ostrze korda pomiędzy ramieniem a bokiem. Zablokowawszy ostrze kordu, wyrwał je dzieciakowi bez problemy z dłoni. Chłopak siła bezwładności poleci w kierunku nadburcia, otrzymawszy po drodze cios koszem rapiera w twarz.
Nieprzytomny ze złamany nosem pał przy nadburciu. Leila szarpnęła za rękę dziewczynkę, rzuciła ją pod nadburcie.
- Leżeć tam – warknęła.
Vanora próbująca dostać się do piratów, pchnięta w jej kierunku dziewczynka ze śmiechem upuściła kord na pokład, tanecznym piruetem zeszła z drogi wojowniczki i podbiegła do nadburcia. Dzięki temu pirat, który tak wykorzystał dziecko padł martwy z okiem przekłutym sztychem jej rapieru.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 28-05-2017, 20:23   #308
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
W trakcie pisania.

W czasie gdy na pokładzie „Lauren Gray” trwała zażarta walka, „Smok” szybko zawrócił i gnał na skrzydłach wiatru. Na pokładzie przy komandorze Devie stał Faerlin "Zrzędliwy" mag eskadry i pokładowy „Smoka”. Dzięki jego to magii galon tak szybko zwrócił i teraz błyskawicznie pędził w kierunku sczepionych okrętów. Pod pokładem, działały już pod wodzą cieśli pokładowych, grupy naprawiając drobne uszkodzenia. Ostrzał wrogiej fregaty uszkodził pokrywy ambrazur. Jedna z kul trafiła w lawetę działa wyrzucając je w powietrze. Cała załoga działa został ranna, najciężej celownicza przegnieciona wyrwaną z łoża lufą. Drużyny starszych Smocząt przenosiły rannych do okrętowego lazaretu. Następny zwrot ustawił „Smoka” za rufą sczepionego z innymi żaglowcami „Lauren Gray'a”.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 05-06-2017 o 14:41.
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172