Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2016, 18:55   #101
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora i kilku towarzyszących jej mężczyzn biegło ile sił w nogach. Nawet gdyby Arthon nie zwrócił uwagi na tchórzliwą naturę goblinów, rycerka miała świadomość, że szaman musi zostać prędko schwytany inaczej ucieknie i nici będą z zasadzki.
Ciężkie zbroje robiły straszny rumor po całej okolicy. Paladynka jako pierwsza dotarła do miejsca, gdzie ostatni raz widziała szamana z szczytu wzniesienia, po czym skręciła za róg chatki, gdzie zniknął gobliński przywódca. Kobieta ściskając z całej siły swój miecz w dłoni wyskoczyła zza rogu i dopiero teraz dotarło do niej iż była to zwyczajna pułapka, albowiem za chatą krył się nieco większy komitet powitalny niż się spodziewała. Rycerka ujrzała kilku zielonoskórych pokurczy, szamana gdzieś z tyłu, lecz w pierwszej linii frontu czekało ją starcie z paskudnym hobgoblinem dosiadającym masywnego worga. To już nie były przelewki. Nim cokolwiek zdążyła powiedzieć do Arthona, paladynka dostrzegła jak dwójka goblinów stojacych kawałek z boku mierzy do niej z łuku. Na szczęście długie i ciężkie miesiące treningów, oraz dość dobry refleks sprawiły, że zdążyła zasłonić się swoją zacną tarczą na czas. Dwie, goblińskie strzały złamały się na stali podstawy defensywy Venory.


Jako pierwszy inicjatywę przejął Arthon. Mężczyzna spojrzał gniewnie na swych przeciwników i szczerząc zęby zakręcił w powietrzu młyńca dwuręcznym mieczem.
-Za Cormyr!- krzyknął na tyle głośno, na ile pozwalał mu ból w piersi. Widząc to dwójka goblinów, która miała ostrzeliwać przeciwników z tyłu, od razu dała nogę uciekając w popłochu.
Na całe szczęście żołnierze Venory, nie czuli lęku i od razu rozpoczęli ostrzał przeciwników. Pierwszy strzelał Kirk, lecz jego pocisk śmignął pół metra obok golińskiego szamana.
Drugi z strzelców miał więcej farta, lecz ten celował w worga, którego dosiadał hobgoblin. Pocisk przebił niezwykle twardą skórę bestii, a ta zaskamlała żałośnie.
W tym samym czasie gobliński szaman podskakiwał w miejscu, gestykulując energicznie rękami. Jego prosta, szamańska magia skupiła się w jednym miejscu, tworząc ledwie zauważalny dysk z esencji magicznej mocy, która pewnikiem miała chronić go przed strzałami żołnierzy Venory.

Paladynka uśmiechnęła się pod nosem, gdy kątem oka spojrzała na strzały które nie były w stanie przejść przez jej osłonę. Zaraz jej uwagę przykuł okrzyk brata. Szczerze to nie miała tak naprawdę okazji widzieć go w bitewnym nastawieniu.
- Strzelcy, celować w worga! - rozkazała Venora widząc, że kierowanie strzał na szamana było całkowitym marnotrawstwem. Zaraz też i sama zaszarżowała na jeźdźcę, który stał jej na drodze do szamana. Miała nadzieję zająć hobgoblina, by dać wolną drogę Arthonowi do czarującego goblina. Rycerka zaszarżowała wprost na worga i ujeżdżającego go hobgoblina. Kobieta zdecydowała, że w pierwszej kolejności wyeliminuje z walki złowieszczego wilka i prędko wprowadziła swój plan w życie. Rozpędzona Venora dźgnęła z całej siły czworonoga, trafiając w udo. Worg zaskomlał kolejny raz wierzgając nerwowo. Stwór spojrzał złowrogo na kobietę w lśniącej zbroi i człapnąj jej potężnymi szczękami tuż przed twarzą. Helm trzymał nad nią pieczę tego dnia.
Venora miała szczęście, to niepodważalny fakt. Hobgoblin, zakręcił młyńca mieczem w powietrzu i zamachnął się, lecz pół sekundy wcześniej worg wierzgnął przez co zielonoskóry jeździec fatalnie minął się z celem. Venora uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem.


-Agrrr!- krzyknął Arthon nacierając na worga z drugiej flanki z równie wielkim impetem co Venora. Rycerz rozorał bok worga swoim dwuręczniakiem, że jego ciemnoczerwona krew trysnęła Purpurowemu Smokowi na twarz i pancerz. Worg zawył z bólu. Bestia była ciężko ranna i hobgoblin niemalże stracił nad nią kontrolę. Stwór cofnął się o krok w tył odsłaniając się w pełni. To był idealny moment dla strzelców.
Kirk posłał swoją strzałę celnie, lecz pocisk ledwie drasnął grubą skórę worga. Drugi z strzelców nie miał dość szczęścia i jego pocisk śmignął gdzieś obok.
Venora w pełni skupiona na unikaniu zębatej paszczy worga oraz ostrza jego jeźdźca, nawet nie zauważyła czarującego gdzieś z tyłu goblińskiego szamana. Kobieta dostrzegła rozpędzoną kulę skoncentrowanej energii magicznej pędzącą w jej kierunku, tuż przed tym jak ta uderzyła ją w pierś. Cios migoczącego jaskrawymi barwami pocisku był bolesny i bardzo nieprzyjemny. Venora musiała zacisnąć szczękę by stłumić w sobie ból.

Paladynka od razu spojrzała w kierunku tego kto ją ranił i jeśli tylko miałaby czystą drogę do zaszarżowania na szamana to natychmiast to zrobi. W innym wypadku rycerka skupi się na wykończeniu hobgoblina i jego wierzchowca.
Niestety by ruszyć na swój główny cel, Venora musiałaby odsłonić się na atak hobgoblina i jego worga. Owszem, paladynka mogłaby zawierzyć swojemu pancerzowi, lecz lata nauki, wbijania do głowy zasad walki wręcz sprawiły, że rycerka nie była w stanie tego zaryzykować.
Osłaniając się tarczą przed zębami worga, Venora wyczekała dogodnego momentu by zadać cios bestii, która jeśli padnie, to sprawi to, że jej jeździec będzie miał spory problem z utrzymaniem równowagi.

Rycerka wyczekała idealny moment. Stwór próbował capnąć ją jak wcześniej swoimi potężnymi szczękami. Kobieta odskoczyła w tył i wbiła swój miecz w odsłoniętą szyję bestii, niemalże pod samą rękojeść. Bestia zamarła w bezruchu, a pyska pociekła jej cieniutka stróżka krwi. Venora wyszarpnęła swój miecz z cielska worga, nim ten stracił kompletnie władzę w łapach i runął na bok. Kobieta była pewna, że w ten sposób pozbyła się zarówno wierzchowca jak i jeźdźca, lecz hobgoblin jakimś cudem zdołał unieść swoją nogę uwalniając się z ewentualnego przygniecenia i w ostatniej chwili zeskoczył z grzbietu czworonoga spadając tuż obok Venory. Mało tego, Hobgoblin zdołał zamachnąć się swoim mieczem, lecz ostrze tylko zaiskrzyło ocierając się o naramiennik Venory. Kobieta spojrzała swemu przeciwnikowi głęboko w oczy, tuż przed tym jak ostrze dwuręcznego miecza Arthona przebiło go na wylot, tym razem tryskając krwią Venorze w twarz. Hobgoblin zakasłał i upadł na kolana. Arthon wyszarpnął swój miecz z oponenta, a ten runął na pysk, na ziemię Venorze pod stalowe buciory.
-Lady Venoro! Szaman! Ucieka!- krzyknął Kirk wskazując palcem pokurcza.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-01-2017, 22:58   #102
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka jeszcze nigdy wcześniej nie czuła takiej ekscytacji wywołanej walką jak teraz. Spojrzała w dół na leżącego u jej stóp, bulgoczącego hobgoblina, który konał dławiąc się własną krwią. To było dla kobiety coś niesamowitego. Venora uniosła wzrok na brata.
- To było niesamowite - mruknęła do Arthona uśmiechając się. Lecz zaraz słowa Kirka przerwały moment fascynacji, przywracając rycerkę do porządku.

- Kirk, ostrzeliwać go!- rozkazała wskazując na goblina. - A ty biegnij przodem - dodała do drugiego - Spowolnić szamana! - nakazała. Mężczyzna w lżejszej zbroi miał większe szanse dogonić pokurcza niż rodzeństwo okute w ciężkie pancerze. Venorze wspomniało się jak sir Morimond opowiadał jej o polowaniu na wilki z udziałem chartów: zawsze dwa psy i suka, a to dlatego, że suki były lżejsze, szybciej dopadały wilka, podgryzając go spowalniała, akurat by dwa, duże i silne psy dopadły i pokonały drapieżnika.
Rycerka natychmiast, kończąc wypowiadać ostatnie słowa rozkazu, ruszyła biegiem za szamanem. W chwili takiej jak ta, bardzo żałowała, że nie posiadała wierzchowca. Rozglądała się na boki by rozeznać w rozwoju sytuacji na polu walki.

Kirk skinął głową i uniósł ramiona, w międzyczasie naciągając pocisk na cięciwę. Podejrzewał, że rycerka wyda mu rozkaz strzału, to też nie zwlekał z przygotowaniem do ostatniej chwili. Pocisk świsnął w powietrzu trafiając idealnie między łopatki goblińskiego szamana. Ten zakwilił niczym mały pies i padł bez ruchu na ziemię.

- Tak! - krzyknęła Venora dając upust swojemu podekscytowaniu. Nie zwalniała biegu, nie chcąc naciągać swojego szczęścia. Zatrzymała się nad leżącym pokurczem i chwyciła go za rękę, wykrzywiając ją w tył tak by w razie czego był skutecznie obezwładniony, uniemożliwiając mu rzucanie czarów.
- Trzeba go związać - powiedziała rozglądając się za liną, lecz to musiał zrobić jakiś łucznik, bo Venora nie zamierzała puszczać swojej broni. Na razie goblin miał robić za rekwizyt, jeśli w międzyczasie nie wyzionie ducha to może nawet po wszystkim uda się go przesłuchać. - Zabieramy go ze sobą, żeby reszta widziała, że pokonaliśmy ich szamana. Wracamy do naszych, ale obejdziemy tych parszywców od drugiej strony. Otoczymy ich i zaatakujemy, powinni przez to wpaść w panikę.

Gobliński szaman został błyskawicznie spętany, lecz obficie krwawiąca rana oznaczała iż zielonoskóry nie pociągnie już zbyt długo. Grot strzały prawdopodobnie mocno uszkodził jakiś ważny organ potworka. W zasadzie nawet nie wierzgał, ani nie popiskiwał gdy był wiązany, a Venora wykręcała jego ramię.
-Lady Venoro! O! Jesteście tutaj...- Virgo wyłonił się zza jednej z chatek trzymając w ręku sznur, którym ktoś związał szeregowego goblińca. Ratowanie szamana chyba było zbędne.
-Melduj!- nakazał Arthon, na co Virgo tylko skinął głową i podszedł bliżej by nie trzeba było krzyczeć.
-Żadnych strat. Dwoje żołnierzy lekko rannych, już ich opatrujemy. Będą w stanie walczyć dalej.- rzekł, a następnie szarpnięciem ręki przybliżył do siebie schwytanego goblina -Wiesz co cię czeka mały parszywcu?- spytał grożąc mu pięścią przed twarzą.
-Venoro! To Ty!- usłyszeli krzyk starca zza pleców. Paladynka wejrzała przez ramię uśmiechając się szeroko. Spodziewała się spotkać Franka w nieco innych okolicznościach, lecz te też nie były złe. W końcu przybyli niemal na czas (nie licząc dwóch płonących chat).
-Wróciłaś! Jednak istnieje dobro na tym świecie!- krzyknął Ilmateryta, pokłaniając się przed rycerką, jej bratem i Virgiem.

Panna Oakenfold przekazała bratu gobliniego szamana do pilnowania po czym odwróciła się w kierunku ich łuczników.
- Kirk, przekaż żołnierzom, by pomogli w gaszeniu pożaru tych domostw! - krzyknęła rozkaz Venora i odwróciła się na powrót w kierunku znajomego jej tubylca. Uśmiechnęła się promiennie do Franka, lecz przez to, że jej zbroja usmarowana była posoką to nie wyglądało to najprzyjaźniej.
- Wspaniale ciebie widzieć Frank - odparła z zadowoleniem Venora podchodząc do kapłana. Wyciągnęła rękę by przywitać się z nim i zaraz przedstawiła go swoim doradcom, jak i Ilmaterycie wyjaśniła kto jej towarzyszy.
- Cieszę się, że zdążyliśmy, ale teraz koniecznie potrzebuję Argina, żeby iść dalej - westchnęła. - Widzieliście może herszta zielonych? - zapytała patrząc to na Virga to na Franka.

Kirk skinął głową i wraz z drugim łucznikiem pobiegł po resztę piechurów, by zebrać ich do gaszenia pożaru. Frank uścisnął dłoń Venory, następnie przywitał się z Virgiem, oraz Arthonem.
-Argina nie ma tu od kilku dni. Zniknął jakoś trzy dni temu. Od czasu gdy opuściłaś Grumgish, Argin ruszył obserwować gobliny. Przez ten czas swoją żonę odwiedził ledwie dwa razy. Mówił, że to dla dobra wszystkich i że ktoś musi ich pilnować. Dwa dni temu spłonęła wioska Turme. Gobliny zarżnęły niemal wszystkich mieszkańców...- rzekł ze smutkiem -Herszta tu nie było. Dowodził ten gnojek...- wskazał palcem goblina, który kompletnie przestał się ruszać -Tak samo w Turme. Dowiedzieliśmy się od dzieciaków sołtysa, które wysłał gdy gobliny zaczęły plądrować chatki...- wyjaśnił.

To już były bardzo złe wieści.
"Powinni byli ruszyć z wojskiem, a nie czekać, aż odzyskam przytomność" stwierdziła z żalem w myślach Venora, którą wieść o tym co stało się z innymi wioskami bardzo dotknęła. Za to brak łowcy mocno psuł plany paladynki.
- Frank, potrzebujemy kogoś kto dobrze zna okolicę, bo inaczej gobliny będą miały nad nami przewagę - powiedziała przyglądając się kapłanowi. - Choćmy na rynek, czas przepytać jeńców - dodała.

Rycerka ruszyła od razu, nie czekając na wyrażenie przez mężczyzn ich zdania w temacie.
- Ewidentnie musimy oczyścić okolicę z goblinów - powiedziała do brata po drodze. - Bez Argina to prędzej zgubimy się po drodze w poszukiwaniu tamtej jaskini. Jestem prawie pewna, że tam mają swoje leże, z którego dokonują tych ataków na okoliczne wioski. Myślisz, że mądrym będzie posłać zwiadowców? - zapytała o radę brata.

-Są szkoleni tak by podejść nawet kilkaset metrów pod siły wroga. To ich praca…- wzruszył ramionami jednocześnie chwaląc umiejętności cormyrskich żołnierzy.
-Ja znam dość dobrze okolice- Frank szukał rozwiązania ich problemu -Może nie tak jak Argin, to oczywiste. Lecz mieszkam tu dość by trafić do tej jamy- zaoferował się, choć pewnie powrót do miejsca, gdzie był przetrzymywany wcale nie należał do najzacniejszych planów jakie mógł mieć.

- Dziękuję Frank, będzie to wielka pomoc dla nas - Venora nie sądziła, że kapłan zgłosi się na ochotnika po tym co przeszedł będąc w gobliniej niewoli. W zamyśleniu pokiwała głową na słowa Arthona.
- W takim razie poślemy zwiad, wystawimy wartę, ale tak by nie rzucali się w oczy - stwierdziła. - Ale reszta rozlokuje się po domach i stodołach. Niech żołnierze odpoczną. W końcu mamy za sobą ciężką noc i długą drogę - westchnęła.
Paladynka intensywnie myślała co powinna robić dalej. Zdecydowanie jej przełożeni mieli rację, przydarzały jej się sytuacje, które zwykli mieć dużo bardziej doświadczeni rycerze. Po raz kolejny przeszło jej przez myśl, że zabranie ze sobą Arthona i Virga było jednym z najlepszych pomysłów jakie kiedykolwiek miała.

- My w tym czasie - spojrzała najpierw na brata, potem na Virga. - Spróbujemy wyciągnąć co się da z tych dwóch pokurczy, posłuchamy co wieśniacy mają do powiedzenia i ustalimy plan działań. Jeśli wciąż Helm nam sprzyja to kto wie, może gdy schowamy się w domostwach to gobliny uznają, że żołnierze wyszli z wioski i same przyjdą ponownie.
Paladynka prowadziła towarzyszy do chaty, w której ostatnim razem nocowała tu z Foiganem.

-Już tylko jednego pokurcza…- westchnął Arthon pochylając się nad trupem goblina.
-Nie możemy zakładać, że zieloni tutaj wrócą- głos zabrał Virgo -Nie mamy pewności, czy jakiś się nie skrył lub nie uciekł- dodał.
-Przenieśmy się do gospody rzekł Ilmateryta wskazując "lokal", w którym Venora szukała go gdy przybyła do Grumgish po raz pierwszy - Pewnie jesteście zmęczeni, głodni i spragnieni. Rozlokuj swych ludzi. To stodoła gospodarza, lecz od dawna z niej nie korzysta. Nie będzie robił problemów. Z resztą... wzruszył ramionami -Jesteście częścią armii Cormyru. Wolno wam lokować ludzi, gdzie chcecie. Tamta druga stodoła wskazał drewnianą konstrukcję, na drugim końcu wsi -...Zaś należy do Luggi, mojego dobrego znajomka. Nie będzie miał nic przeciwko. Chodźmy, przesłuchacie swego jeńca w normalnych warunkach- zaproponował.
-Spójrz... Miał przy sobie magiczną błyskotkę...- odezwał się Arthon przeszukujący trupa szamana -to jakiś magiczny pierścień. Ma też dwa zwoje. Niestety nie mam pojęcia co tu pisze...

Venora zamierzała, już w karczmie, spojrzeć na znaleziska, a następnie zrobić jak najwięcej z tego co zaplanowała wcześniej. Dopiero wtedy - przynajmniej taką miała nadzieję - powinna mieć lepszy wgląd w sytuację. Wciąż miała obawę, że przez swój brak doświadczenia nie dopatrzy się czegoś co będzie istotne dla powodzenia misji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-01-2017, 19:41   #103
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Biesiadna izba nie była pusta. W trakcie niespodziewanego ataku goblińskiego oddziału, w budynku skryło się kilka kobiet i dzieci, które przebywały akurat na zewnątrz. Venora nie czuła się tutaj nieswojo. Znała to miejsce i pamiętała jego raczej prymitywny i skromny wystrój. Pamiętała też intensywny zapach ziół i suszonego mięsa, trzymanego gdzieś na zapleczu.
Gospodarz początkowo nie rozpoznał Venory w jej nowym pancerzu. Kobieta otoczona cnymi rycerzami wkroczyła do gospody jak do siebie, od razu dopasowując ją pod błyskawiczną naradę. Kilkoro żołnierzy, odsunęło ławy od najdłuższego stołu i przeniosło wszystko co na nim było na stoły obok, zostawiając jedynie świecznik z pojedynczą świecą, która dawała nieco więcej światła.

-To ty...- rzekł po chwili jakby doznał olśnienia. Mężczyzna zrzucił fartuch, ciskając go w kąt i zbliżył się energicznym krokiem do Venory, spojrzał jej głęboko w oczy i niespodziewanie złapał za dłoń i ucałował zgodnie z dworskimi manierami -Panienka wybaczy, żem nie poznał od razu, lecz w tej zbroi wygląda na znacznie... Dojrzalszą.- wytłumaczył się. Jak widać od ostatniej wizyty Venory w Grumgish, człek zmienił diametralnie swoje podejście do niej. Rycerka doskonale pamiętała jego niechęć do niej, oraz sposób w jaki mówił o Franku, podejrzewając Ilmarytę o kradzież wioskowego złota. Jak widać nabrał zaufania i pokory, a obiecany powrót i zbrojna interwencja na czas sprawiły, że patrzył na Venorę jakby błyszczała od anielskiej energii.
-Jest południe zaczął Frank, zwracając na siebie uwagę pozostałych -Mamy dość czasu by ruszyć na zwiad i sprawdzić okolice tamtej cholernej jaskini-

-Dobrze. Wybierz troje najlepszych ludzi. Zabierz Kirka- wskazał łucznika -Ma wzrok jak myszołów. My tu obmyślimy plan działania i pomyślimy jak wywabić gobliny z jaskini. Mówiłaś, że było ich dość sporo w środku?- spojrzał na Venorę.
-Venoro jeszcze coś. Pamiętasz trolla? Oczywiście, że pamiętasz. Jak mogłabyś zapomnieć...- Frank sam sobie odpowiedział -Tuż po tym jak ruszyłaś do stolicy, Argin udał się do druida. Udało im się uwolnić trolla. Mógłby się przydać w bitwie...- zaproponował dość ryzykowny plan.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-01-2017, 19:46   #104
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Mimowolnie uśmiechnęła się na uwagę gospodarza, tłumaczącego się z tego dlaczego jej nie poznał. Wystarczy narzucić na siebie kilkadziesiąt kilo stali, kolejne wziąć do ręki i ludzie przestają traktować ciebie jak nieporadną dziewczynkę. Niestety tak już było, że jak cię widzą tak cię piszą...
Venora usiadła ciężko na ławie przy stole wokół którego rozsiedli się pozostali. Krótką chwilę dała sobie na odetchnięcie i wysłuchanie co reszta miała do powiedzenia.

- Tak, zwiad trzeba wysłać od razu - zgodziła się paladynka. Pokiwała twierdząco na pytanie o liczebność goblinów w jaskini. - Ale teraz ich w każdym razie będzie nieco mniej - dodała z lekkim rozbawieniem, pozwalając sobie na nieco rozluźnienie atmosfery.
Na wspomnienie o trollu Venora uniosła brew w zdziwieniu.
- Uwolniliście go? - dopytała, ale nie potrzebowała zapewnienia. - To wspaniale! Już się martwiłam, że tam został i będzie zły, jak na niego natrafimy - wyraźnie się ucieszyła tą wieścią.

- Tak, trzeba go znaleźć. Sporg będzie dla nas bardzo ważnym sprzymierzeńcem. A i jeśli pomoże nam to i tutejsi mieszkańcy będą spoglądać na niego przychylnym okiem wiedząc, że się tu kręci - stwierdziła i spojrzała na pojmanego żywcem goblina. - Chyba czas się nim zająć, choć nie pokładam w tym przesłuchaniu wielkich nadziei - wyznała kierując wzrok na swojego brata. Venora nie miała pojęcia jak wyciągać informacje z pojmanych wrogów, więc pokładała w tej materii swoje nadzieje w doradcach.
-Odnalezienie druida nie będzie wcale takie łatwe. Jeśli macie zamiar jutro przypuścić atak, będę musiał ruszyć już, teraz- Frank spojrzał pytająco na Venorę, gdyż nie był pewien, czy aby jego obecność nie będzie jej do czegoś potrzebna.

Venora przyglądając się kapłanowi wahała się czy rzeczywiście nie będzie on jej tu bardziej potrzebny. Skinęła w końcu głową.
- Idź natychmiast. Chyba, że chcesz jeszcze coś powiedzieć co wydaje ci się być istotne - powiedziała spoglądając na Franka uważnie.
-Są zuchwałe. Przez te kilka dni zaczęły regularnie napadać okoliczne wioski. Ich wódz jest nie głupi, a gobliny mają całkiem niezły sprzęt…- rzekł spoglądając na Arthona poważnie -Jesteśmy pierwszą osadą, która odparła ich atak. Nocą mogą przyjść kolejni… I więcej…- dodał, skinął głową i wyszedł by nie tracić ani jednej, cennej chwili -Czekajcie z atakiem do wschodu. Jeśli uda mi się dogadać z panem - druidem, to rankiem będę z trollem z odsieczą pędził. Jeśli nie, przybędę bez trolla- Frank zamknął drzwi i pobiegł.

Venora zastukała palcami o blat stołu.
- No to czekamy na na zebranie reszty sił - stwierdziła patrząc po swoich doradcach. - A teraz zajmijmy się jeńcem - spojrzała na związanego goblina. Teraz był czas, żeby Arthon przejął inicjatywę i pokazał siostrze jak powinno wyglądać przesłuchanie.
Arthon odłożył na stół swój hełm, złapał goblina za głowę i uderzył potężnie o podłogę. Rycerz nie czekał aż pokurcz odzyska świadomość, złapał go za szyję i podniósł bez większego wysiłku, jak szmacianą lalkę. Venora była pewna, że goblin będzie wył, skamlał i błagał o życie. Zdziwiła się.
-Człowieki zwyciężyli, ale zdechnie, zdechnie…- odrzekł, ledwie łapiąc dech w płuca. Mimo to na jego strzaskanej, paskudnej gębie pojawił się złowieszczy uśmiech -Budzi się. budzi się i już idzie…- zarechotał. Arthon wysłuchał słów jeńca z złowrogą miną, a gdy ten przestał mówić i znów się uśmiechnął, rycerz wymierzył potężny cios w brzuch jeńca. Goblin zgiął się w pół ledwie łapiąc oddech, a po chwili pod nogami Arthona wylądowała plama krwi. Mężczyzna dopiero po chwili zorientował się, że w krwi znajduje się język goblina. Rycerz złapał jeńca za głowę i podniósł do góry. Goblin wciąż się uśmiechał z satysfakcją -Odgryzł sobie język… Nic więcej nam nie powie rzekł chłodno po czym huknął pokurcza butem w głowę tak, że ten aż stracił przytomność.
-Kto się budzi…- zastanowił się zupełnie jakby był przejęty słowami zielonoskórego.

Panna Oakenfold uważnie przyglądała się całemu przesłuchaniu, aż do momentu gdy goblin został rzucony o podłogę. W zmartwieniu i zamyśleniu analizowała to co powiedział zielony pokurcz. To że odgryzł sobie język by tylko nie zdradzić żadnych informacji było, przynajmniej dla Venory, niespodziewane. Nie sądziła, że te stworzenia mogą się cechować aż taką lojalnością względem swego pana.
"Czyżby mówił o smoczydle? Albo swoim herszcie, Barungu?" skrzywiła się, bo zupełnie jej to nie pasowało. Rycerka spojrzała w sufit, jakby tam miała znaleźć rozwiązanie tego problemu.
Wspomnieniami mimowolnie wróciła do znaleziska z poprzedniej nocy i uczucia jakie jej towarzyszyło gdy pierwszy raz stanęła na plugawej ziemi otaczającej tamtą tajemniczą wieżę. To natomiast przywiodło jej skojarzenie ze snem który nie tak dawno temu miała.
- Hegemon o wielu twarzach i o wielu imionach powróci do świata żywych, by siać terror, zniszczenie oraz pławić się w rzece umęczonych dusz... - Venora wypowiedziała to cicho, sama do siebie. Sen nagle zdawał jej się być równie prawdziwy jak wtedy, gdy zbudziła się zlana potem i łomoczącym sercem.

Po chwili dopiero zorientowała się, że powiedziała to na głos.
- W nocy poprzedzającej naszą wyprawę, miałam sen... - paladynka poczuła się zawstydzona, że w ogóle o tym wspomniała i teraz chciała wytłumaczyć się przed Virgiem i Arthonem ze swoich słów. - Że świat stanął w płomieniach, plugawe istoty zawładnęły nim. Nie było ratunku bo gdy była jeszcze na to szansa, to nikt nie zwracał uwagi na znaki poprzedzające przyjście tego... Czegoś - wzruszyła ramionami, nie wiedząc już samej co o tym myśleć.
-Odpocznij- polecił Arthon, kładąc siostrze dłoń na ramieniu -Masz sporo na głowie i barkach zarazem ostatnimi czasy- wyjaśnił jak on to wszystko widzi.


Rycerka po słowach brata spojrzała tylko kątem oka na kapłana Helma po czym spuściła głowę. Teraz czuła się jeszcze bardziej głupio, że o tym wspomniała. Chyba jeszcze nie do końca doszła do siebie po wydarzeniach w płonącej świątyni bogini Chauntea. W głowie pojawiła jej się obawa, że Albrecht miał rację nalegając by dłużej odpoczęła. Ale też przecież nie mogła czekać. gdyby się nie pośpieszyła to nie zdążyliby na czas do Grumgish.

- Masz rację - skinęła głową podnosząc wzrok na Arthona. - Przekaż proszę rozkazy żołnierzom.

Venora zdecydowała się, że najlepiej teraz zrobi jeśli rzeczywiście po prostu pójdzie i zrobi to o co ją prosił brat. Po, jakby nie patrzeć, dwóch trudnych nocach, paladynka miał prawo być zmęczona. Poprosiła gospodarza by przygotował dla niej pokój i kolację. Planowała zdjąć z siebie zbroję i jak tylko skończy posiłek, położyć na łóżku na jakiś czas, ale nie dłużej jak do zmierzchu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-01-2017, 16:31   #105
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
27 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Wioska Grumgish. Wieczór

-Venoro...- głos starszego brata wyrwał rycerkę z snu -Venoro... Zwiadowcy wrócili- dodał po chwili, wiedząc że ten argument podziała na przejętą misją Venorę. Rycerka ubrała się wartko i udała się do biesiadnej izby za bratem, gdzie czekali zdyszani mężczyźni.
-Trafiliśmy na ich jamę. Słabo strzeżona, więc podkradliśmy się nieco bliżej...- rzekł Kirk, na co Arthon tylko nerwowo pokiwał głową, ponaglając żołnierza -Z jamy wydobywają się krzyki... Śpiewy w zasadzie i dudnienie...- mężczyzna spojrzał pytająco na swych kompanów.
-Myślimy, że one coś świętują...- wtrącił drugi z zwiadowców.
-Coś jeszcze?- dopytywał rycerz.

-Tak. Chwilę po tym jak dotarliśmy na miejsce, przegonił nas stamtąd szwadron goblinów, oraz jak podejrzewamy ich herszta- mówił Kirk -Gobliny usługiwały mu jak zaklęte magią, nie odstępowali go na krok, dobrze uzbrojeni. Udali się na wzgórza, milę od jaskini-
-Dlaczego nie zabiliście ich dowódcę? Wystarczyłby jeden celny strzał by uniknąć jutro rozlewu krwi na długie dni...- wtrącił się Virgo, stojący nieco z tyłu do tej pory.
-Chcielimy. Łuki wszyscy żeśmy gotowe mieli. Już my mieli celować, kiedy zza wzgórza wyłonił się gigant...-
-Gigant?!- Arthon aż się wzdrygnął.
-Tak, najprawdziwszy. Widziałem takie w moich rodzinnych stronach. To na pewno gigant.-
-Rozmawiali na wzgórzu parę chwil, po czym wspólnie ruszyli do gobliniej jaskini- dodał Kirk.
-To nam na pewno nie pomoże...- skomentował rycerz, po czym wyszedł z namiotu ochłonąć.

Z początku Venora chciała wyjść za bratem, uspokoić go i zawrócić do karczmy, lecz zaniechała tego planu. Arthon również miał wiele na głowie i jego siostra w końcu uznała, że pozwoli mu pobyć trochę w własnym towarzystwie.
Rycerka postanowiła wykorzystać ten czas inaczej. Pod nieobecność Purpurowego Smoka w gospodzie, Venora wyszła do wioski by sprawdzić czujność swych podwładnych, oraz ich nastroje.
Żołnierze w ciszy patrolowali okolice osady, a jeden z łuczników obrał sobie za posterunek dach stodoły, skąd widział całą dolinę. Ci z piechurów, których panna Oakenfold mijała, stawali na baczność, lecz nie szukali towarzystwa do rozmów, a ich kwestie kończyły się przeważnie na pozdrowieniu, bądź błogosławieństwie. Koniec końców Venora wróciła do karczmy, gdzie czekał już Arthon.
-Jesteś...- rzekł nieco zmieszany. W biesiadnej izbie był tylko on, reszta pewnikiem udała się do pokoi, lub jak w przypadku Kirka i pozostałych do stodoły, gdzie było przygotowane miejsce dla żołnierzy.

-Dawno temu, kiedy jeszcze byłaś małym dzieckiem...- rzekł rycerz, podchodząc do malutkiego okna, skąd widać było północną stronę Grumgish -spytałem matkę, czy prosiła bogów o córkę... Odrzekła, że nie, lecz i tak traktuje cię jak dar od nich. Wierzysz w to, że wszystko jest częścią jakiegoś wielkiego planu?- spytał, spoglądając na siostrę ukradkiem -Chodźmy spać. O świcie ruszamy na wielką bitwę...- dodał i odłożył na stół puchar z resztką wina. Venora rozumiała Arthona. Martwił się o siebie, o nią i pewnie również o cały oddział piechoty.
Paladynka udała się do swej izby, odmówiła modlitwę i usnęła.

~***~



Las tętnił własnym życiem. Ptaki świergoliły okupując dziesiątki gałęzi, wiewiórki wspinały się z gracją po korze drzew, a w oddali żerowało stadko saren i jeleni. Venora maszerowała posłusznie krok w krok z swym dziadkiem. Wciąż słabo pamiętała jego twarz, lecz była pewna, że to on. Siwy człek trzymał wnuczkę za rękę raz po raz zerkając na nią opiekuńczo. Venora pamiętała go zawsze jako lekko przygarbionego wąsacza, o niebieskich oczach.
Ścieżka, którą szli ledwo odróżniała się od leśnego runa. Dawno nikt z niej nie korzystał. Las robił się coraz bardziej gęsty, a gdy dziewczynka spoglądała w górę, ku koronom drzew, widziała tylko z rzadka odróżniające się, pojedyncze promyki słońca. Długą chwilę, Venorze zdawało się, że to miejsce jest dziwnie nieprzyjemne, jakby w jakiś sposób napawało ją lękiem. Spojrzała wtedy na swego dziadka i dopiero teraz w końcu jego twarz była wyraźna. Spoglądał na nią uśmiechając się ciepło i wtedy las przestał ją przerażać.
-Jeszcze trochę i będziemy na miejscu...- rzekł starzec, kładąc wnuczce dłoń na główce.

28 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Wioska Grumgish.

Kogut. Ten sam, irytujący i fałszujący kogut. Znała to pianie i irytowało ją tak samo jak poprzednim razem. Wtem Venora zrozumiała, że za kilka godzin będzie dowodzić bitwą przeciwko hordzie goblinów i tym samym od razu zapomniała o problemie fałszującego ptaka.
Gdy uniosła głowę w stronę okna widziała szarobłękitne niebo, lecz słońce jeszcze nie wzeszło ponad horyzontem. Venora przysposobiła się do wyprawy najszybciej jak to było możliwe. Gdy zeszła do biesiadnej izby, kilku żołnierzy w tym Arthon siedzieli już i jedli ciemny chleb i jajecznicę, zapewne zebranych z wszystkich gospodarstw Grumgish.
-Niech żyje król!- powitał ją brat gromkim okrzykiem, na cześć młodego Azouna Czwartego, na co otaczający go piechurzy odpowiedzieli takimi samymi słowami.
-Siądź i zjedz. Zwiadowcy, których wysłałem nocą przysłali jednego z wiadomością. Gigant odszedł w góry, mamy wolną drogę!- rzekł Purpurowy Smok -Twoi ludzie będą gotowi do wymarszu za kilka chwil- dodał. Do gospody schodzili się kolejni żołnierze zajmując coraz więcej miejsc, zaś gospodarz z pomocą trzech wieśniaczek z Grumgish biegało wspomagając obsługę ich wybawicieli.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 15-01-2017 o 18:16.
Nefarius jest offline  
Stary 16-01-2017, 19:51   #106
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przy śniadaniu Venora była mało rozmowna. Po raz kolejny z resztą już jej się to zdarzyło. Paladynka była przejęta całą tą wyprawą i w tym doszukiwała się wytłumaczenia, dlaczego miała akurat takie sny, a nie inne. Problemem jednak stały się one dla niej tak naprawdę dopiero od poprzedniego dnia.
Próbowała sobie w jakiś logiczny sposób wytłumaczyć dlaczego jej koszmar tak dobrze wpasował się w wydarzenia kolejnych dni. Najpierw napotkali przesiąkniętą złem wieżę w środku lasu, a później jeszcze te słowa goblina... Sama nie wiedziała czemu to co on wtedy wypowiedział z miejsca skojarzyło jej się z tym sennym majakiem.

Spoglądając na brata wymusiła na sobie uśmiech by ten nie martwił się o nią bardziej niż już to robił. Venora była najmłodszym z piątki dzieci swojego ojca. Jedyną córką wśród czterech synów. Aż troje spośród nich wszystkich wybrało wojsko, służbę w zbrojnych oddziałach i tylko jedno zdecydowało zostać z rodzinnym interesem. Byłoby dwoje, gdyby nie śmierć najstarszego z synów. A takie wydarzenia zmieniają pogląd na życie wszystkich bliskich zmarłego. Nagle okazuje się, że nie jest się nieśmiertelnym i śmierć może w każdej chwili zawitać. Możliwe, że właśnie to wydarzenie sprawiło, że młoda paladynka była tak ostrożna i uważna swoich działaniach.
Wpatrując się w swoje śniadanie rycerka zamyśliła się nad tym co mówił Arthon przed snem, a była zbyt zmęczona by mu odpowiedzieć.

Venora wierzyła, że sir Morimond wiedziałby co powinno się odpowiedzieć na takie pytanie. Samo to, że panna Oakenfold dostąpiła zaszczytu, którym bez wątpienia było bycie paladynem sprawiało, że poważnie należało się zastanowić nad kwestiami przeznaczenia i woli bogów. Mentor rycerki zawsze mówił jej, że o ile tego gdzie kto zaczyna, wybrać się nie da, to już to dokąd się zmierza zależało tylko i wyłącznie od woli jaką się miało. Venora rozumiała co miał na myśli, przynajmniej taką miała nadzieję, bo w końcu sama w jakimś stopniu przyczyniła się do tego, że dowodziła teraz oddziałem wojskowych, a nie siedziała w domu, zajmując się co najmniej jednym dzieckiem...
Ale czy na pewno sama o tym zadecydowała? W końcu, gdyby sir Morimond nie pojawił się wtedy w tartaku jej ojca, sama najpewniej nigdy by nie odkryła swojego powołania. Na tą chwilę, Venora po prostu uważała, że jej bóg, Helm, sprzyja jej i spogląda na jej starania przychylnym okiem.
Co jednak powinna była odpowiedzieć bratu, żeby się o nią nie martwił? Chyba nie było takich słów.

Skończyła śniadanie i wstając od stołu poprosiła Arthona by pomógł jej ze zbroją. Idąc to pokoju, który zajmowała, podziękowała gospodarzom za posiłek i zniknęła za drzwiami. Pancerz paladynki nie lśnił, bo nie miała siły go polerować, ale był dokładnie oczyszczony ze śladów potyczki z poprzedniego dnia. W końcu gdyby tego zaniechała to byłoby to równie wielkim zaniechaniem co nie odmówienie modlitwy.

- Art, pamiętasz naszego dziadka? - zapytała brata, gdy ten w skupieniu siłował się z rzemieniami jej pancerza. - Bo tak się zastanawiam, że to chyba jego zasługa, że nas tak ciągnie do bitki - dodała z lekkim rozbawieniem, by rozluźnić ciężką atmosferę wyczekiwania. - Pamiętasz może jaki był? Bo ja to chyba nie za wiele

Rycerz przestał wiązać rzemienie zbroi, gdy Venora spytała go o ich dziadka.
-No pamiętam dość dobrze- odpowiedział. Nie musiał pytać o którego dziadka jej chodziło, gdyż dziad ze strony ich matki zmarł kiedy Arthona nie było jeszcze na świecie.
-Sir Verner. Tak do niego wszyscy mówili. Był gwardzistą Purpurowych Smoków… zamyślił się -Surowy żołnierz o dobrym sercu i stalowym kręgosłupem moralnym- dodał, wracając do wiązania rzemieni -Zginął w bitwie, niedługo po śmierci Pavla- wzruszył ramionami.
- Co to była za bitwa? - dopytywała młoda rycerka. - Wiesz może z kim wtedy walczył?
Rycerz zmrużył oczy w zamyśleniu -Nie pamiętam dokładnie. Wiem, że walczył z całym oddziałem. Rozbijali sektę demonologów. Przybyli nie w porę, kiedy tamci akurat dokonali przyzwania. Glabrezu ponoć pokiereszował go na śmierć. Nawet magia lecząca nie pomogła. Ojciec bardzo to przeżył. Najpierw pierworodny, później jego ojciec…- znów się zamyślił -Dlaczego o to pytasz? Co ci tam w główce świta?-
- Śnił mi się - odparła bez zawahania. - Wczoraj, dziś... To był bardzo przyjemny sen - dodała zaraz. - Prowadzi mnie w nim do lasu. Sam las nie jest przyjazny, ale jego obecność sprawia, że czuje się w nim pewnie.
-Las?- spytał i zamilknął w zamyśleniu -Dziadek często chadzał do lasu na północ od naszego tartaku. Ale nie zabierał tam żadnego z nas… wzruszył ramionami.
- Nie zabierał? Hymm, czyli to nie może być wspomnienie w takim razie - Venora skrzywiła się nieco na twarzy. - W tym śnie dziadek prowadzi mnie do lasu, później już kiedy do niego docieramy to idziemy ścieżką, drzewa są bardzo gęste, że słońce ledwo przez nie przebija. On mnie zapewnia że wkrótce dojdziemy na miejsce... Niestety nie wiem co jest celem tej drogi - wzruszyła ramionami, co niestety mało było widoczne z naramiennikami narzuconymi na nie. - Pewnie to nie ma znaczenia, zwykły sen - pokręciła głową.
-Spytasz ojca, jak wrócimy. Albo przejdziesz się tam i zobaczysz na własne oczy. Może coś więcej ci się przypomni- odrzekł.

Paladynka skinęła głową. Z pewnością zrobi tak jak powiedział, ale na to wątpiła, że znajdzie czas w związku z tym jak nowe obowiązki zaczynały zalewać ją niczym sztormowa fala.
- Co myślisz o tym co powiedział tamten goblin? - zapytała. - Bo dla mnie to było zachowanie godne kultysty... Najgorsze, że nie znalazłam niczego w sprawie tamtego znaku jaki znalazłam w jaskini tych zielonych pokurczy. Biała Dłoń. Do tego tamta przeklęta wieża, którą znaleźli zwiadowcy. Moje koszmary... Mam tylko nadzieję, że to wszystko nie jest połączone - Venora odwróciła się by spojrzeć bratu w oczy. - Nie chciałam ci o tym wszystkim mówić, ale... Powinniśmy być chyba gotowi na każdą ewentualność - mówiąc to odwróciła wzrok, spoglądając na okno.

-Nie wiem, nigdy nie widziałem tak zachowującego się goblina. A zatłukłem ich sporo… Racja to było zachowanie godne kultysty, fanatyka. Z drugiej jednak strony goblin to głupia istota. Wystarczy nawciskać im o wizjach i bogach by poddały się w pełni rządzącej nimi sile. Biała dłoń może oznaczać klan. Zwyczajnie. Nie myśl o tym. Jeszcze dzisiaj zmiażdżymy tę zieloną hołotę i problem sam się rozwiąże pocieszył ją Arthon -Paladyńskim obowiązkiem jest brać każdą ewentualność pod uwagę. Takich jak my szkoli się na boski oręż. Nie lękamy się o życie. Jeśli od twego życie będzie zależało życie kogoś innego o dobrym sercu, poświęcisz się. Ja się poświęcę i wszyscy nam podobni. Od czekającej nas bitwy zależą losy wieśniaków z całej okolicy. Jeśli trzeba będzie oddać życie za sprawę, oddamy.- pokrzepił ją -Zaufaj Helmowi. To jego obrałaś za swego patrona i to on czuwa nad twą duszą- dodał na koniec.

Panna Oakenfold wiedziała, że Arthon może mieć rację, a ona sama tylko wyolbrzymia całą tą sytuację z powodu stresu jakim niewątpliwie było dla niej dowodzenie dość liczną grupą żołnierzy.
- Wierzę, że będzie dobrze. Wierzę, że moi przełożeni nie daliby mi misji, której nie jestem w stanie podołać - Venora westchnęła. - Z tym, że ci sami przełożeni wprost przyznają, że to co mnie spotyka w ostatnim czasie nie jest... Typowe dla kogoś z moim doświadczeniem. Może też i moje sny nie są tylko snami, a w tym wszystkim rzeczywiście jest jakieś zrządzenie boskie? - pokręciła głową. - I nie, nie jest tak, że się boję. Sir Morimond nie szczędził mi opowieści o tym z czym przyjdzie mi się mierzyć i jak to może się skończyć. Zwyczajnie martwię się, że czegoś nie dostrzegam, a może to mieć duże znaczenie.
Paladynka uniosła nieco rękę przed siebie i zaczęła poprawiać sobie rękawicę.
- A ciebie tylko proszę, żebyś uszanował mój rozkaz, który wydałam wam wszystkim na początku - powiedziała z nagłą powagą.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 02-01-2019 o 21:10.
Mag jest offline  
Stary 19-01-2017, 15:01   #107
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Arthon położył Venorze dłoń na ramieniu -Ty tu dowodzisz... rzekł, po czym puścił jej oczko. Wtem drzwi do gospody stanęły otworem, a przesiadującym tam żołnierzom i rycerzom ukazał się Kirk w towarzystwie czwórki chłopów. Łucznik wyborowy zbliżył się, zasalutował, a następnie wskazał ręką mężczyzn -To Ranalf, Manfred i Riko, chcą nas wspomóc- oznajmił.
-Tak pani. Żadne z nas wojowniki. Ale wszyscy wiemy jak machać siekierą, a dziad Manfreda nauczył go jak strzelać z łuku. Wszystkim nam zależy co by wybić zieloną hordę- rzekł -Wczoraj, wieczorem posłaliśmy po chłopów z najbliższych wiosek. Stawiło się dziewięciu na twe rozkazy. No i my- człek był zdeterminowany i pewny swoich zamiarów.
-To niebezpieczna wyprawa. Goblinom przewodzi nie byle kto...- głos zabrał Arthon, patrząc chłodno na ochotników.
-Wiemy panie. Ale te gnidy zagrażają nam wszystkim. Pani, weźcie nas ze sobą a zrobimy wszystko by nie zawieść...- Arthon spojrzał na siostrę i uśmiechnął się
-Ludzie chcą dla ciebie walczyć... Podejmij decyzję... dodał i wyszedł z gospody, a za nim po kolei wszyscy żołnierze, którzy zdążyli w tym czasie już zjeść posiłek.

~***~

Na zewnątrz, między wielką stodołą, a gospodą czekał już oddział piechurów. Arthon i Virgo, oraz trzydziestu żołnierzy szkolonych przez sir Glandira. Venora spojrzała na nich wszystkich z mieszanymi uczuciami. Cieszyła się, że przyjdzie jej walczyć u boku tak zacnych wojaków, lecz nawet na chwilę nie potrafiła przestać zamartwiać się o ich los i zdrowie. Nadszedł czas wymarszu.
Virgo wziął do rąk sztandar, lecz nie wychodził przed szereg piechurów. To wyjątkowe miejsce było zajęte przez dowódzczynię oddziału, oraz jej starszego brata. Venora dołączyła do Arthona i ogłosiła wymarsz.
Virgo odmawiał psalmy chwalebne dla Helma, prosząc o łaskę i ochronę w trakcie zbliżającego się boju. Kilku piechurów powtarzało znane im słowa psalmu, inni zaś milczeli, lub modlili się do swoich bogów, wszyscy jednak zdawali się mieć wysokie morale i chęci do boju...

~***~


Do jaru, gdzie znajdowała się goblinia jama pozostała zaledwie mila marszu. Venora z oddali dostrzegła zwiadowcę, pędzącego w jej stronę na złamanie karku. Mężczyzna zatrzymał się przed nią i zasalutował
-Pani! Bogowie usłuchali naszych próśb! Gobliny! Sposobią się przed jaskinią!- rzekł podekscytowany.
-Może gotują się do kolejnego najazdu...- wtrącił Arthon, zatrzymując gestem ręki maszerujący oddział.
-Jest ich sporo, nie zdążyłem zliczyć, przybiegłem najszybciej jak tylko się dało- wytłumaczył się.
-A ich przywódca? Widziałeś go?- rycerz dopytywał o każdy szczegół.
-Tak panie! Niedźwieżuk. Rosły i krzepki. Właśnie dzielił gobliny na mniejsze grupki, tam w dolinie.- wytłumaczył.
-Niedźwieżuk?- powtórzył Arthon, patrząc na Venorę. Paladynka również nie rozumiała, skąd się tam wziął, lecz odpowiedzi mogło być mnóstwo, a w efekcie końcowym niczego nie wnosiły. Tak czy siak czekał ich bój. Jeśli nie z goblinim hersztem, to z niedźwieżukiem.
-Udaj się do szeregu! Ruszamy!- zarządził...

~***~

Oddział przyspieszył i już po kilku chwilach zatrzymali się na skraju lasu, na wzniesieniu, skąd było doskonale widać sposobiącą się hordę goblinów. Było ich łącznie może nawet i pięćdziesiąt.
-Venoro. Pobłogosław ludzi. Dodaj im odwagi i siły. Tylko nie krzycz za głośno, co by nas te gnidy nie dosłyszały. Zaskoczenie będzie naszym sprzymierzeńcem...- doradził Arthon.
-Jest i nasz niedźwieżuk...- syknął po chwili skupiając się na zachodniej części jaru, gdzie pomiędzy dwoma goblinimi bębniarzami, na przewróconym konarze drzewa stał stwór. Niedźwieżuk, faktycznie wyglądał na silnego. Miał u boku solidną buławę, lecz w ręku trzymał łuk. Stwór krzyczał coś do wpatrzonej w niego hordy zielonoskórych...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-01-2017, 19:34   #108
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W głębi serca Venora była nad wyraz świadoma tego, że jeśli przyjdą duże kłopoty to Arthon złamie jej rozkaz bez najmniejszego zawahania. Ale przecież nie mogła mieć pretensji do starszego brata, że chce ją obronić. Pokręciła tylko głową z niezadowoleniem, gdy ten mrugnął do niej. Ale w końcu uśmiechnęła się do niego.

Razem, już gotowi do drogi, wrócili do głównej sali gospody. Paladynka uniosła brew na widok wieśniaków przyprowadzonych przez Kirka. Zaskoczyło ją, że byli skorzy do uczestniczenia w walce.
Z jednej strony chciała ich zabrać, bo zawsze to dodatkowa siła, mogli przecież choćby tyłów pilnować. Ale z drugiej strony... Jeśli wieśniacy będą się pałętać pod nogami żołnierzy to może to przynieść więcej problemów niż pożytku. Jednak Venora nie mogła po prostu odmówić tym mężczyznom udziału. Zaczęła gorączkowo rozmyślać nad tą kwestią, musiała przecież jakoś to rozwiązać... Wiedziała, że Arthon nie chciał ich zabierać.

- Wspaniale! - odezwała się, gdy pomysł pojawił się Venorze w głowie. Paladynka wyprostowana, w pełnym uzbrojeniu, wyglądała bardzo poważnie - A już bałam się, że będę musiała zostawić wioskę bez ochrony - powiedziała ucieszona. Tak też i po prawdzie było, gdyż gdzieś w myślach miała poczucie, że powinna zostawić jakiś żołnierzy do obrony wioski. To jednak nie było mądre, bo osłabiało szeregi walczących. Teraz problem zdawał się rozwiązywać.
- Będziecie odpowiedzialni za bezpieczeństwo wioski na czas naszej nieobecności - odparła w górnolotnym tonie, by nadać temu zadaniu niezwykle wielkiej wagi. - Nie raz zdarzało się, gdy wojsko ruszało to wróg atakował bazę, pozbawioną ochrony. Wy będziecie tu teraz pełnić rolę obrońców. Ale pierwsze co zrobicie… - rycerka spojrzała po nich. Mówiła tak, by nie pozwolić im wejść sobie w słowo. - To jeszcze przed wymarszem żołnierzy ruszycie po domach, z mojego polecenia rozkażecie by mieszkańcy zaopatrzyli się w wodę w domostwach i zabarykadowali w nich - oczywiście paladynka chciała by ludzie byli przygotowani na wypadek podpalenia.
- Wy - znów spojrzała po mężczyznach. - Będziecie stać na warcie. Ten z was, który jest łucznikiem stanie na dachu, tym samym co my używaliśmy za punkt widokowy. W razie gdy będzie szło zagrożenie to ostrzeżecie mieszkańców i będziecie bronić wioski do naszego powrotu. Zrozumiano? - na koniec spojrzała na nich z powagą godną dowódcy jakim przecież była.

~***~

Głos paladynki nie dołączył do cichego chóru głosów zbrojnych, którzy modlili się bądź powtarzali psalm za Virgiem. Venora była w pełni skupiona na planach ataku. W głowie chciała sobie ułożyć plan, taktykę działania. Co prawda nie miała żadnego doświadczenia, ale też podczas wykładów nie spała, tylko uważnie słuchała teorii prowadzenia bitew, jakie przedstawiali doświadczeni dowódcy, jakich w świątyni Helma nie brakowało.
Pannie Oakenfold wydawało się, że zestresowanie jakby z niej schodziło. Bardzo możliwe, że właśnie osiągnęła ten punkt w "przejmowaniu się" za którym już po prostu nie chcesz dalej odwlekać i mówisz sobie, że jakoś to przecież będzie, bo nie jesteś w stanie wszystkiego przewidzieć.

Spojrzała na Arthona z rozbawieniem gdy ten zalecił jej pokrzepienie serc podwładnych, ale by nie robiła tego za głośno. To przynajmniej rozluźniło napięcie jakie chyba każdy czuł na widok niedźwieżuka stojącego na czele zielonych pokurczy.
Venora jeszcze rozejrzała się za Frankiem i Sporgiem, ale bez nadziei, że ich się dopatrzy. W końcu na ich miejscu siedziałaby przyczajona w krzakach, czekając aż wojsko ruszy do ataku. No cóż, nie było sensu tego dokładać, aż ktoś odkryje ich obecność.
- Gobliny rozpanoszyły się tu, ale dziś, my sprawimy, że na dobre zostawią te ziemie w spokoju, a ich pobratymcy będą omijać szerokim łukiem ziemie podległe Cormyrowi - z postawy paladynki biła pewność i zniecierpliwienie do tego by zrobić pożytek ze swojego miecza. - Łucznicy, celować w dowódcę zielonych w pierwszej kolejności. Zasypać go gradem strzał! Wszyscy, nie pozwolić im rozbić nasz szyk. Gdy nas dostrzegą, zacznijcie śpiewać pieśni wojenne, to je wystraszy - z tego co do tej pory rycerka zauważyła, to samo “robienie wrażenia” potrafiło przerazić gobliny na tyle by porzuciły swą broń i uciekały w popłochu.

Venora uniosła ostrze swojej broni nad głowę.
- Broń w dłoń i za mną! - paladynka odwróciła się, spojrzała ponaglająco na brata i ruszyła pierwsza. - Musimy w pierwszej kolejności pozbyć się dowódcy - powiedziała do Arthona.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-01-2017, 11:11   #109
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Miecz Venory zadźwięczał, gdy rycerka dobywała go z pochwy. W jej ślady poszedł cały oddział żołnierzy z pod Cormyrskiego sztandaru, wraz z Arthonem. Jedynym wyjątkiem był Virgo, który tylko posłał paladynce porozumiewawcze spojrzenie i miast swej buławy z łapał za róg, w który zadął z całych sił. Bojowy sygnał poniósł się echem po jarze, oraz otaczającym go lesie. Gobliny spojrzały na wzgórze, z którego w ich kierunku maszerował rozochocony oddział. Trzydziestu piechurów, oraz troje rycerzy, nie wyglądało majestatycznie jak cała armia, lecz wystarczyło by przerazić część zielonoskórych. Krzyk niedźwieżuka prędko przywołał stwory do porządku, które w momencie uformowały coś na kształt szyku. Niedźwieżuk złapał za swój łuk, przygotował sobie strzałę i cierpliwie czekał aż przeciwnicy znajdą się w zasięgu strzału.

-Wysłać to ścierwo do dziewięciu piekieł!- krzyknął Arthon, chyba nie mogąc się powstrzymać od zmotywowania ludzi do mężnej postawy w boju -Za Cormyr!- krzyknął po czym wyrwał do przodu, a Venora i żołnierze poszli śladem Purpurowego Smoka krzycząc wtórując rycerzowi swymi okrzykami. Venora czuła jak serce wali w piersi tak mocno, że omal z niej nie wyskoczyło. Adrenalina w sekundę rozeszła się po całym ciele, a lęk i obawy zmieniły się w ekscytację, oraz chęć boju. Nawet znaczna przewaga liczebna zielonoskórych przestała dla rycerki mieć jakiekolwiek znaczenie. Venora uniosła miecz i wraz z Arthonem wpadli w szeregi pierwszych pokurczy. Świst miecza był ostatnim charakterystycznym dźwiękiem, jaki Venora zapamiętała tuż przed dudniącą wrzawą bitwy. Jej ostrze ścięło pierwszego goblina w pół powalając go bez najmniejszego problemu.

Kolejny goblin, kolejny cios i kolejny trup. Służka Helma nie szczędziła sił i choć gobliny zajadle próbowały się do niej zbliżyć i ranić w jakikolwiek sposób, ona pogrążona w transie mordowała jednego za drugim. Po pięciu trupach przestała je zliczać. Venora rozejrzała się wokół. Żołnierze walczyli jak natchnieni, a wraz z nimi Arthon i Virgo, który trzymając jedną ręką sztandar, drugą wywijał swoją buławą.
Było dobrze. Kątem oka dostrzegła tylko dwoje rannych piechurów, lecz mężowie zdawali się nie przejmować draśnięciami, nie ustępując otaczającej ich hordzie. Widziała szalejącego z wściekłości niedźwieżuka, który energicznie gestykulował łapami.
Nad jej głową świszczały strzały, raz w stronę gobliniej watahy, raz w stronę cormyrskiego oddziału.
Arthon pierwszy przedarł się do niedźwieżuka tnąc go swoim dwuręcznym mieczem. Venora była dwa, może trzy metry za bratem, lecz na jej drodze stało jeszcze kilka goblinów, których nie sposób było obejść...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 23-01-2017, 21:32   #110
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Jeden trup, drugi, trzeci... kolejny. Venora przestała ich liczyć, bo tak naprawdę nie miało to, żadnego celu. Liczyło się tylko to, że z każdym pokonanym przeciwnikiem byli o krok bliżej do zwycięstwa. Paladynka, dzierżąca miecz i tarczę miała znacznie bardziej defensywną postawę niż jej starszy brat. Arthon zdawał się czerpać największą radość w walki. Za to rycerka uważniej działała pojedynkując się ze swoimi przeciwnikami i póki taki nie padł martwy, Venora nie szła dalej. Metodycznie wycinała zieloną hołotę niczym przykładny rolnik kosą zboże w żniwa.

Dowodzący goblinami był coraz bliżej niej. Jeszcze tylko kilka tych brzydali i przedrze się do niego. Rycerka zamachnęła się mieczem na tego który skoczył ku niej. Chybiła niestety całkiem mocno, przez co przeciwnik nie miał problemu by tego uniknąć i tylko dzięki praktycznie odruchowemu odparciu jego ataku tarczą Venora uniknęła dźgnięcia między płyty. To jednak otrzeźwiło ją, zmusiło do większego skupienia.
Naparła na goblina, odsunęła stalową tarczę na bok i cięła prosto, bez robienia większego zamachu. Brzuch zielonego został przerżnięty, że aż metal zazgrzytał o jego kręgosłup, wychodząc plecami. Goblin zaraz charknął krwią z ust, znacząc nią tarczę paladynki. Konającego przeszedł spazm i jego ciało osunęło się. Venora wyszarpnęła miecz z jego trzewi.

Poczuła jak po jej prawym boku przeszurało się ostrze kolejnego przeciwnika. Skierowała się do niego frontem i odtrąciła go tarczą. Naparła ku przodowi, ale zachwiała się o ciało tego którego musiał przed chwilą powalić Arthon. Przez to jej atak chybił sromotnie, gdy ostrze przecięło powietrze o całe ramię od przeciwnika. Głuchu trzask oznaczał, że kolejny goblin próbował zarysować jej zbroję płytową. Zirytowana swoim pudłem Venora wykonała zamach od tyłu, uderzając od góry w tego który stał jej na drodze.

Trafiła i raniła bardzo dotkliwie goblina, którego chyba tylko zdziwienie jeszcze trzymało na nogach. Odgłosy walki między Arthonem a niedźwieżukiem nęciły by spojrzeć w ich kierunku. Venora czuła rosnące zniecierpliwienie przez to, że wciąż nie mogła dotrzeć do głównego oponenta.
Nie mogąc się skupić na ciosie, paladynka chybiła swego przeciwnika, który choć ledwo stał, to najwidoczniej szczęście sprawiło, że zachwiał się w odpowiednim kierunku.
- Umrzyj w końcu! - warknęła Venora i ponowiła atak na tego parszywca.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172