Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-06-2017, 20:11   #191
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy wejrzała w stronę Albrechta, on również dostrzegł jej ruch i ich oczy się spotkały. Mężczyzna wypuścił z płuc chyba całe powietrze nie kryjąc ulgi.
-W końcu się obudziłaś… Już miałem budzić chłopaka i wysyłać go do Okhe po pomoc dla ciebie…- kapłan przyłożył rycerce do ust drewniany kubek z wodą -[i]Pij. Musisz dojść do siebie. Użyłem na tobie prawie całej swojej magii leczącej, więc niebawem powinnaś wydobrzeć na dobre.
Panna Oakenfold zaczęła podnosić na łokciach do pozycji siedzącej, by nie zakrztusić się piciem. Chciała się przy tym uśmiechnąć do kapłana, ale ból w klatce piersiowej sprawił, że tylko skrzywiła się na twarzy.
- Przepraszam, że przysporzyłam ci tyle zmartwień - odezwała się w końcu, po tym jak upiła dwa spore łyki wody, by nawilżyć suche gardło. - Ale szczerze to nie wiem kto był gorszym przeciwnikiem ten półork szaman czy tamten demon - ostrożnie odetchnęła i już tym razem skutecznie udało jej się uśmiechnąć.
-Długo zmagałem się z tym zielonym skurwielem, tam w wysokiej komnacie, a Ricko walczył z pająkami. Przybiegłem najszybciej jak się dało…- tłumaczył się.
- Wiem - odparła mu z wdzięcznością w głosie i położyła dłoń na jego ręce. - Sama jestem sobie winna stanu w jakim byłam... jestem. Już go miałam, wystarczył ostatni cios... Ale rozproszyłam się bestią, którą przyzwał. A on w tym czasie się uleczył, przemienił… - pokręciła głową z bezsilności. - Cieszy mnie, że wy jesteście cali. Ja przez własną nierozwagę nie byłam w stanie przyjść was wspomóc.

-Ten młokos jest cały pogryziony…- skomentował uśmiechając się z politowaniem -Ale będzie żył…- Albrecht zasępił się na chwilę i spojrzał już poważnie na rycerkę -Kiedy tam wbiegłem i cię zobaczyłem… Twoje ciało… Wyglądałaś jak byś była pod wpływem jakiegoś zaklęcia… To był niesamowity widok, jakby sam Helm zesłał na ciebie swoją łaskę…- nie przerywał -Venoro… Uleczyłem twoje rany, lecz blizny zostaną…- zasmucił się, spuszczając głowę. Venora przypomniała sobie, potężny cios niedźwiedziej łapy i krew zalewającą jej twarz.
Rycerka zamrugała oczami, przyglądając mu się ze zdumioną miną. Dłonią sięgnęła do skroni i dotykiem napotkała opatrunek.
- Oh, tylko to? Powiedziałeś to takim tonem, jakby coś poważnego mi dolegało - odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do niego przyjacielsko. - Pierwszą bliznę zyskałam jeszcze jako dziecko. Mając może 6 lat spadłam z drzewa tak niefortunnie, że rozszarpałam sobie plecy. Nie wybieram się nigdzie na salony więc kolejna blizna mi nie wadzi. Jeśli natomiast chodzi o to co widziałeś, gdy dobiłam półorka… - wzruszyła ramionami. - Nie wiem, ale… Chyba znów nie obeszłam się bez pomocy Helma… - przyznała ze wstydem.

-To niesamowite… Słyszałem o przypadkach, kiedy to bóg interweniuje by wspomóc swego wiernego, jednak nigdy bym nie podejrzewał, że to może zdarzyć się kilka razy... - zamyślił się, nie odrywając wzroku od czarnowłosej niewiasty.
Venora uniosła brew zdziwiona reakcją kapłana, ale to jak wnikliwie się jej przyglądał sprawiło, że poczuła się jeszcze bardziej zawstydzona, tym razem z innego powodu. Odwróciła spojrzenie nagle bardzo interesując się zawartością kubka. Dopiła wodę do końca.
- Ja nie wiem co mam o tym myśleć… - mruknęła cicho. - W jednej chwili półork zadaje mi ostatni cios, ja tracę przytomność... Może nawet znów umarłam... A później wstaję, od tak, po prostu i kończę walkę - zaczęła analizować to co się wydarzyło. Zmrużyła oczy w zamyśleniu. - Ale pamiętam, że gdy byłam nieprzytomna, zanim wstałam, to miałam coś dziwne senne majaki. Chyba wspomnienie z dzieciństwa. Ja już widziałam osoby, które potrafiły lśnić tak jak ja - wbiła spojrzenie w Albrechta. - Widziałam jak jeden z rycerzy, z którymi spotykał się mój dziadek, miał podobną poświatę i... I Pavel, mój najstarszy brat, on też... - spochmurniała. - Był martwy, ale też lśnił... Ja nawet nie wiedziałam, że byłam świadkiem jego śmierci…
-To wszystko brzmi wręcz epicko…- zadumał się spoglądając gdzieś w dal, gdzie było widać górskie szczyty. Venora poczuła po chwili radość Młota, który prychając radośnie zbliżył się do obozu i obwąchał głowę swej pani.
-Nie myśl o tym teraz. Straciliśmy cały dzień na odpoczynku. Powinniśmy o świcie ruszyć dalej, inaczej Okhe pomyśli, że nam się nie powiodło…-

Venora dawno temu już czuła, że pogodziła się ze śmiercią brata i teraz nie chodziło jej o smutek po jego stracie, a o kolejne pytania jakie zrodziły jej się w głowie. Czyżby jej najstarszy brat również miał w sobie "to coś"?
Pokręciła głową. Kapłan miał rację, nie czas był na roztrząsanie tego.
- Cały dzień? - jęknęła, bo naiwnie sądziła, że wciąż jest to ta sama noc. Sięgnęła ręką do olbrzymiego końskiego łba i poczochrała go. Ale zaskoczyła ją reakcja Albrechta na jej "przygody". - Przyznaj, zabrałeś się ze mną, bo nie wierzyłeś i chciałeś zobaczyć na własne oczy jak to się dzieje, że co gdzieś wyruszę to potrzebuję nowego pancerza - powiedziała i mrugnęła do niego.
Albrecht wstał prostując nogi, a chwilę później podszedł do Młota klepiąc go pociesznie w bok -Tak.- odpowiedział wyjątkowo skromnie -Śpij dalej. Obudzę cię na ostatnią wartę- zaproponował, gdyż wiedział że Venora i tak będzie się upierać by go zmienić na posterunku.
Panna Oakenfold zamyśliła się nad propozycją, w pierwszej chwili chcąc się z nim nie zgodzić. Spała w końcu cały dzień więc mogła już resztę nocy przesiedzieć. Ale widząc, że kapłan wyglądał jej na zmęczonego. Nic dziwnego, martwił się przez ten cały czas o nią. Uznała więc, że nie będzie mu się sprzeciwiać.
- Dobrze, tak zróbmy - odparła. - Tylko, nie zapomnij się mnie obudzić - dodała udając jego własny ton.

Venora ułożyła się wygodnie w śpiworze, odnajdując najmniej bolesną pozycję do snu. Kiedy szorstka dłoń Albrechta zatrzęsła lekko jej ramieniem rycerka odzyskała świadomość, a niebo jeszcze nawet nie zaczęło szarzeć.
-Jeśli czujesz się dostatecznie na siłach, możemy się zmienić…- Albrecht był blady i mocno wyczerpany, ale gdyby było trzeba dotrwałby do świtu.
Paladynka pokiwała głową i zaczęła podnosić się z posłania.
- Idź się prześpij - powiedziała dla zapewnienia go. Ziewnęła przeciągle i zaczęła ostrożnie wstawać. Venora już praktycznie nie czuła bólu. Rany na twarzy i skroni ciągle piekły, ale to nie było typowe cierpienie. Nawet poobijane kości tak nie doskwierały, jak podejrzewała. Rycerka mogła normalnie wstać, chodzić a nawet wykonywać gwałtowniejsze i energiczne ruchy. Albrecht musiał użyć przynajmniej kilku leczących psalmów, by doprowadzić towarzyszkę do takiego stanu w tak szybkim czasie. Do świtu zostało około dwóch godzin.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 21-06-2017, 15:37   #192
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dorzuciła kilka suchych gałązek do ogniska i zajęła sobie miejsce przy ogniu, siadając w klęczki. Niby ją jeszcz trochę bolało, ale mimo to ostatnia potyczka wydawała jej się w tej chwili być niczym zły sen. Rozejrzała się po otoczeniu, wsłuchała w nocną ciszę lasu. Miała nadzieję, że prędko nowe zło się nie zalęgnie w ruinach. Choćby do czasu ich powrotu ze spotkania z gigantami.
~ Miejmy nadzieję, że teraz już będzie tylko z górki ~ pomyślała sobie i spojrzała w kierunku porzuconego fortu. ~ Eh, jeszcze tyle schodów po drodze ~ skrzywiła się. Uniosła głowę, wbijając spojrzenie w niebo. Nawet jedna chmura nie przysłaniała migoczących gwiazd.


Czasu nie miała wiele, ale też nie wszystko mogła robić dla zajęcia go sobie. Wzięła więc swoje miecze i zaczęła je czyścić. Najpierw Pożogę, a później Ślepy Los. Oba ostrza gładziła szmatką, nie szczególnie się do tego przykładając. Myśli jej skupiły się na analizowaniu walki, którą stoczyła. Choć wiedziała, że czasu nie cofnie, to jednak wyciągając wnioski, mogła mieć chociaż nadzieję na to, że w przyszłości uniknie błędów. Uważała, że zdecydowanie za dużo pomocy swego boga potrzebowała by to przetrwać. Nie rozumiała czemu aż tak jej sprzyjał, ale nie zamierzała się o to kłócić. Była całym sercem wdzięczna Helmowi, że tak nad nią czuwał. Przez chwilę nawet rozważała by pomodlić się do niego, ale nie było to rozważne gdy pełniła wartę. Zdecydowała, że modlitwę odmówi wraz z Albrechtem po przebudzeniu.

Nastał świt. Paladynka spojrzała w kierunku śpiących mężczyzn, zatrzymując wzrok na kapłanie.
~ Dam mu jeszcze chwilę ~ pomyślała wspominając jak zmęczony był. Nie ruszyła się więc ze swojego posterunku jeszcze przez około godzinę. Po tym czasie cicho podeszła do Ricka. Przyklękła przy nim i ostrożnie obudziła, gdy ten otworzył oczy, paladynka przyłożyła palec do ust.
- Tylko cicho, Albrecht jeszcze musi odespać. My w tym czasie zaczniemy pakować wszystko - wyjaśniła Venora to czemu tak cicho się zachowuje.
-Wszystko w porządku?- spytał półszeptem, nie kryjąc radości na widok Venory. Ricko wstał i przeciągnął się ospale.
- Tak, noc minęła spokojnie- odpowiedziała i uśmiechnęła się przyjacielsko do chłopaka. Wyprostowała się, stając ze skrzyżowanymi ramionami. Odeszli kawałek by nie przeszkadzać kapłanowi w spaniu. - Jak się czujesz? Słyszałam, że mocno cię pokąsały pająki. No i ten cios w plecy. Paskudne uczucie - pokręciła głową, robiąc współczującą minę.

- Czułem szpic tej włóczni w trzewiach…- wzruszył ramionami -Albrecht wspominał, że zmiażdżyłaś tamtych jak kowalski młot…- uniósł brew -Jak teraz myślę, to zabiłaś czterech z pięciu bydlaków…- zaśmiał się, lecz nie czekając na jej reakcję zabrał się do pakowania śpiwora i swoich rzeczy.
Venora spojrzała za nim.
~ Z pająkami to wyjdzie tego więcej... A, że szaman zrobił problemu tyle co trzech innych półorków… ~ zrobiła sobie rachubę w myślach i stwierdziła, że w sumie to może być z siebie nawet dumna. Pokiwała sobie głową z uznaniem. Uśmiechnęła się lekko i dołączyła do Ricka w pakowaniu. Gdy skończyła ze swoim posłaniem, przyszedł czas na odrobinę uwagi dla czarnego rumaka, który prychał, jakby grożąc, że jeśli zaraz się nim właścicielka nie zainteresuje, to on będzie na tyle głośny, że obudzi swojego poprzedniego pana.


13 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Bezimienne góry, na południe od Ilipur

Zbieranie obozu szło im całkiem sprawnie, a kiedy skończyli, zostawiając jedynie na wierzchu jedzenie na śniadanie, Venora podeszła do Albrechta i delikatnie go szturchnęła, by obudzić.
Mężczyzna miał tak twardy sen, że dopiero solidniejsze szarpnięcie go ocuciło. Zaspanym wzrokiem powiódł wokół obozu, by w końcu spojrzeć na Venorę. Rycerka widziała po nim, jak bardzo potrzebował odpoczynku, lecz był twardym człowiekiem, z zasady nie skarżącym się na takie okoliczności jak te. Czarnowłosa zaraz podała mu jego porcję śniadania, a po posiłku poprosiła o wspólne odmówienie krótkiej modlitwy.

Niedługo później grupa była gotowa do drogi, a Albrecht nawet zaczął sie odezwać.
-To te schody…- Ricko wskazał ręką wysokie na pół metra stopnie. Na szczęście strumienie wody po deszczach wydrążyły tuż obok równą, lecz stromo pochyłą drogę. Teraz Venora zrozumiała, dlaczego zabranie koni było nie możliwe. Marsz trwał cztery godziny, więc na tereny gigantów dotarli mocno zmęczeni.
-Dajcie mi mówić- podkreślił Ricko, po czym ruszył udeptana ścieżką pomiędzy wielkimi skałami.

- No przecież ci nie bronię - odpowiedziała mu z rozbawieniem paladynka, idąc tuż za nim. - Ale postaraj się ich nie zezłościć, dobrze? - dodała wykazując się całkiem dobrym humorem, jaki towarzyszył jej od rana.
-Zabawne - burknął Ricko. Widać było gołym okiem, że czuł wielki stres, a spotkanie z gigantami było jego głównym zadaniem podczas tej wyprawy. Grupa przybyła odcinek pięćdziesięciu metrów, krętą ścieżką na około spiczastych iglic, aż w końcu dotarli do miejsca, gdzie iglice wyrastały tworząc kształt podkowy.

Tam, we wnętrzu siedziały trzy burzowe giganty. Każdy mógł nogą zmiażdżyć Venore bez większych problemów. Giganci jak jeden mąż spojrzeli w kierunku nadchodzących ludzi.
- Jej, są olbrzymi... Sięgamy im raptem do kolana - mruknęła pod nosem Venora, dla której do tej pory duże wydawały się być trolle. Giganci byli dużo więksi nawet od tej gigantki, z którą walczyła pod Grumgish.

-Bądźcie powitani władcy szczytów! Pani Okhe, Ognistowłosa, przesyła wam najszczersze pozdrowienia!-
-Dlaczego zakłócasz nasz spokój? zapytał najstarszy, o siwej brodzie i szarym odcieniu skóry.
-Przybyliśmy by w imieniu naszej pani zaproponować wam korzystny i zacny układ…- krzyknął by giganci słyszeli go dość dobrze.

-A tamci to kto? - spytał inny wielkolud pokazując palcem Venore i Albrechta. Ricko odwrocil sie i spojrzal na parę Helmitów.
Paladynka widząc, że młody wojownik chyba czeka aż się przedstawią, spojrzała jeszcze na kapłana po czym uniosła spojrzenie na pytającego giganta.
- Jestem Venora Oakenfold - przedstawiła się doniosłym głosem, ale pominęła swój tytuł, mając na uwadze, że pewnie po powrocie i tak go straci. - Mężczyzna, który stoi przy mnie zwie się Albrecht. Na prośbę Pani Okhe pomagamy jej wysłannikowi w drodze, by bezpiecznie mógł dotrzeć na rozmowę z wami, władcami gór - skłoniła się w iście dworskiej manierze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-06-2017, 17:17   #193
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-A Albrecht sam gadać nie umie?!- zdziwił się trzeci z gigantów, po czym spojrzał na Ricka. -Powtórz mi, po co żeś przylazł?- Ricko przełknął ślinę i powtórzył głośno.
-Jestem wysłannikiem pani Okhe, Ognistowłosej…-
-Znam Okhe…- obudzi się najstarszy gigant, co spowodowało wyraźną ulgę u młodzieńca.
-Przybyłem by prosić o ochronę karawan spod sztandaru naszej gildii kupieckiej- przeszedł prędko do rzeczy.
-Chcesz bym wraz moimi przyjaciółmi bronił twoich przyjaciół?- upewniał się gigant.
-Chcę tylko prosić byście w gniewie ich nie masakrowali, jeśli przypadkiem wejdą na wasze tereny…-
Słowa Ricka nie były zbyt rozsądne, a w dobieraniu ich też nie miał talentu jak widac. Venora aż skrzywiła się słysząc co też on opowiada, tym bardziej, że sama była uczona dyplomacji w zakonie i choć nie znała się na zwyczajach gigantów to nie trzeba było być w tym znawcą by uznać wypowiedź Ricka za … niefortunną.

-He he he… zarechotał gigant z satysfakcją -Nim zaczniemy rozmawiać o pakcie, udowodnicie słuszność waszej sprawy. Pokażecie jak wam na tym zależy. A wtedy pomówimy o umowie między nami, a twoją panią- rzekł gromko, patrząc na każdego z przybyszów z osobna.
Panna Oakenfold już otworzyłą usta by się wypowiedzieć, ale zrezygnowała. Choć ją korciło by się wtrącić to z jakiegoś powodu Okhe nalegała by to właśnie Ricko prowadził rozmowę.
~ A może kapłanka Kossutha po prostu nie jest świadoma moich umiejętności... ~ zaczęła powątpiewać w decyzję rudowłosej. Spojrzała więc na chłopaka wyczekująco, by on zadecydował czy może się wtrącić.
-Jakich dowodów wam trzeba?- spytał śmiało Ricko. Najstarszy z gigantów wstał sprawiając wrażenie znacznie większego niż początkowo wydawało się rycerce. Był większy od gigantki, z którą walczyła w przeszłości.

-Nieopodal stąd znajdują się ruiny starej twierdzy…-
-Już oczyściliśmy to miejsce z nawiedzającego go zła…- wtrącił bez namysłu Ricko, na co gigant tylko mruknął gardłowo -W tychże ruinach znajduje się pewien zacny klejnot, który został nam skradziony- mówił dalej nie zważając na nadgorliwego chłopaka -Kamień jest wiele wart, lecz dla nas jest bezcenny…- wskazał ruchem głowy siedzących za nim współziomków -Jeśli przyniesiecie nam ten klejnot, pomówimy o pakcie z twoją panią-
Ricko spojrzał na Venorę i Albrechta. Wiedział, że tej decyzji sam już podjąć nie może.
Paladynka westchnęła ciężko. Tak ciężko jak osoba, która uświadomiła sobie, że będzie musiała wracać po tych schodach w dół, znaleźć w twierdzy błyskotkę, która była niczym igła w stogu siana, a na koniec jeszcze tu wrócić, znów po tych samych przeklętych schodach. Wtedy też spojrzała po mężczyznach.
Miała cień nadziei, że pomimo odniesionych obrażeń i całego zamieszania z zasadzką półorków, to jednak któryś z nich pamiętał o tym co mówiła nim zostali napadnięci w sali sypialnej półorków.
- Przeszukaliście ich, prawda? - mruknęła cicho.

-Przeszukałem. Mieli przy sobie trochę złota, trochę srebra, kilka tych przeklętych eliksirów niewidzialności i masę bezużytecznego ekwipunku…- wzruszył ramionami Albrecht.
- A czy... - chciała dopytać czy również sprawdzili ich posłania oraz resztę komnat, ale ugryzła się w język. Byłoby niewdzięczne oczekiwać od kapłana by w sytuacji jakiej wtedy ją zastał myślał o szabrowaniu podziemi. Już nie mówiąc że później cały dzień musiał zajmować się ranami jej i chłopaka.
- Dobrze więc, pójdziemy to przeszukać - skinęła głową, spoglądając na Ricka. Młodzik przytaknął jej i spojrzał na giganta
-Znajdziemy wasz klejnot- oznajmił, gigant zaś bez słowa odwrócił się i usiadł obok swych kamratów. Ricko pokłonił się lekko i podszedł do Venory.
-Żaden problem. To tylko cztery godziny marszu w dół, a potem kolejne cztery z powrotem w górę…- skomentował pod nosem.
- Ale najpierw odpoczniemy nieco - dodała cicho Venora, tak by tylko jej towarzysze dosłyszeli, bo czuła, że z nich wszystkich to właśnie Albrecht najwięcej złorzeczył teraz w myślach.

Kapłan uśmiechnął się blado i nawet zbytnio nie protestował. Trójka towarzyszy usiadła na szczycie schodów, rozglądając się po pięknej okolicy. W końcu to Albrecht zarządził wymarsz, uznając że odpoczynek tylko go usypia. Venora natomiast uparła się, że jeśli mają już ruszać to Albrecht musi oddać jej i Rickowi to co mu najbardziej ciążyło. Zaszantażowała go nawet, że nie ruszą z miejsca póki tego nie zrobi. Po chwili marudzenia tarcza i plecak kapłana w końcu zostały rozdzielone między młodego wojownika i paladynkę. Mogli iść dalej.

Zejście do ruin było istną mordęgą. Żadne z nich nawet nie chciało myśleć o tym, że niebawem będą musieli wdrapać się na szczyt jeszcze raz. Słońce akurat wzeszło w zenit, kiedy dotarli pod wielką wyrwę w murze, którą dostali się do wnętrza budowli za pierwszym razem. Drogę znali już dość dobrze, to też bez ceregieli przemaszerowali korytarzami aż do miejsca, gdzie leżały aż trzy trupy orczych bękartów, w tym pajęczy szaman.
-Gdzie teraz?- syknął Ricko.
- Po kolei, żeby się nie pogubić - stwierdziła Venora. - Jeszcze raz przeszukamy trupy, również tych co większych pająków, później dawne siedlisko półorków. Następnie kryjówka pająków, tam gdzie tak dużo pajęczyn było. Miejmy nadzieję, że się znajdzie ten klejnot. Ale jeśli nie to pójdziemy dalej w twierdzę - powiedziała i spojrzała na Albrechta. - A ty wróć do dawnego obozu, prześpij się. Młot na pewno cię zbudzi jak coś się będzie działo. Zmęczony nie pomożesz nam tu za wiele - zaproponowała mu z troską w głosie.

-Chcecie zejść głębiej beze mnie?- spytał nie dowierzając własnym uszom -Na pewno nie!-
Paladynka przewróciła oczami.
- Tu nam się zejdzie z kilka godzin. Wrócimy po ciebie jeśli nic nie znajdziemy i uznamy, że trzeba pójść głębiej w ruiny, dobrze? - zapewniła go.
-A co jeśli sytuacja się powtórzy w ten przykład?- Albrecht położył dłonie na biodrach -Kto cię uzdrowi?- spytał chłodno.
- Przecież ty zaraz padniesz ze zmęczenia - nie dawała za wygraną.
-Nawet nie masz pojęcia, przez jakie potworności przechodziłem. Nic mi nie jest, przestań dramatyzować…- zmarszczył czoło, po czym ruszył w kierunku wysokiej komnaty.
Panna Oakenfold rozłożyła bezradnie ręce i pokręciła głową, na upór kapłana.
- Niech ci będzie - mruknęła i ruszyła za nim. - I nie rozdzielamy się - dodała już głośno.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-06-2017, 12:19   #194
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Stojący obok Ricko patrzył ogłupiony to na Venorę, to na Albrechta. Kiedy ci się już dogadali, młodzieniec pokręcił głową i dołączył do rycerki. Kiedy znaleźli się w wysokiej komnacie, Venora przypomniała sobie jakich sztuczek użył szaman, by skutecznie ją unieszkodliwić. Na szczęście waleczności swej przeciwniczki nie przewidział. Musiała wyciągnąć z tej potyczki wnioski.
Echo ich kroków niosło się po ścianach i gdzieś pod ukrytym w cieniu sufitem. Smród dymu, ciągle był wyczuwalny, sprawiając, że aż chciało się stąd wyjść.
-Jakieś pomysły?- spytał Ricko.
- Pytasz o zaradzenie na ten smród czy niemożność znalezienia świecidełka - odparła mu Venora, która podniosła pierwszy z brzegu śpiwór i zaczęła go wytrząsać.
-Helmie ześlij mi moc, bym blaskiem twej chwały oświetlił ich drogę…- wyszeptał Albrecht i po chwili jego ciało zalśniło, aż cała moc zaklęcia nie skupiła się w lawirując nad głową kapłana kulę. Jaskrawy blask skutecznie rozświetlił większość komnaty. Pod sklepieniem znajdował się jeden, wielki kokon. Do połaci pajęczyn przyklejone były szczątki małych zwierząt, a nawet i kota. Venora dostrzegła również schody biegnące w koło komnaty, ku górze. Rycerka zauważyła, że wspinaczka tą drogą nie ma sensu, gdyż wejście na piętrze było zasypane gruzem.

Panna Oakenfold aż zasłoniła oczy dłonią od światła. Ciągle się zapominała, że nie każdy widzi w ciemności jak ona. Po jakimś czasie przywykła do światła i wtedy też zaczęła się rozglądać. Kokon wyglądał obrzydliwie. Ale biorąc pod uwagę jego usytuowanie to trzeba było poważnie rozważyć czy tam właśnie nie krył się ich skarb.
- Może tam to schowali - wskazała pajęczą sieć. Od razu zaczęła rozglądać się za sposobem by do tego sięgnąć. Po schodach nie dałoby rady, miecze były za krótkie...
Jej wzrok spoczął na włóczni, którą tak mocno oberwał Ricko. Podeszła do niej i podniosła. Uniosła rękę z nią i zamachnęła się. Odcięła kawałek, który spadł na podłogę. - A może to podpalimy? - zastanowiła się.
- Że niby, półork amator alchemii warzy własne mikstury, dzięki którym pofrunął pod sufit i włożył wielki świecący kamyk w środek wielkiego kokonu?- Ricko spojrzał z powątpiewaniem na Venore -Tracimy tu czas. Szukajmy dalej- zaproponował młodzieniec.
- Nie - odparła mu cierpliwie paladynka. - To był półork szaman, który panował nad pająkami i robactwem. Mógł zmusić je do walki przeciw nam to tym bardziej by owinął w kokon błyskotkę - wyjaśniła. Już miała ich pytać czy mają jakieś źródło ognia, gdy żachnęła się, że przecież jej miecz potrafił zapłonąć. - Potrzebuję szmatki i sznurka, żeby zrobić z tego pochodnię - wskazała na włócznię.
-Oby dym nas nie podusił… - rzekł Albrecht.

Venora bez chwili zwłoki wprowadziła swój plan w życie i już po krótkiej chwili w jej ręku znajdowała się chwilowo płonąca włócznia. Na szczęście pajęczyna spłonęła błyskawicznie, nie wydzielając przy tym żadnych, gryzących oparów. Kompani odsunęli się spod sufitu. Nagle na posadzkę pospadało kilka wyssanych do sucha szczurów, kocie truchło, ale nic co mogłoby mieć jakąkolwiek wartość.
-Mówiłem, że tracimy czas…- syknął Ricko.
-Jakbyś tyle robił co gadał…- odparł poirytowany komentarzami chłopaka Albrecht. Helmita skinął Venorze głową na znak, że trzeba ruszać dalej.
-Przynajmniej mamy pewność- dodał na koniec.
- Przeszukaliście resztę posłań? Możemy uznać to pomieszczenie za sprawdzone? - upewniła się paladynka, kiedy skończyła dziubać truchła.
-Sprawdzilem - odburknął Ricko niezadowolony z reprymendy Albrechta.

- Wolę się upewnić niż przeoczyć - odparła Venora i spojrzała w kierunku przejścia do kolejnego pomieszczenia. - Jakbym była półorkiem szamanem z pająkami to gdzie bym schowała klejnot... - zaczęła się zastanawiać przeszukując podłogę.
-Gigant nie mówił, że to zielone ryje skradły kamień. Mówił, ze “został skradziony” ale nie wspomniał nic po za tym, że to mieszkaniec tych ruin… - Albrecht wzruszył ramionami -Przecież w całym tym kompleksie korytarzy aż się roi od różnych potworów. Każdy odrobinę mądrzejszy od orka mógł się podkraść i zabrać świecidełko- spojrzał na Venore.
- Nie znam się na szabrowaniu - westchnęła paladynka. - Wolałabym jednak, żeby to orki skradły niż zapuszczać się głębiej w te ruiny. No ale jak nie będzie wyjścia to pójdziemy. Ale najpierw pójdziemy do komnaty pająków.
Helmita uśmiechnął się blado i ruszył w drogę. Kiedy dotarli na miejsce ujrzeli te sama zakurzona i oblepiona w niemal całości pajęczynami komnatę.


Wyglądało to strasznie i pewnie przeciętna niewiasta uciekłaby na sam widok tego miejsca. Jednak nie Venora. Rycerka wkroczyła do środka pewnym siebie krokiem i bez namysłu zaczęła przypalać kolejne partie usłanej sieciami komnaty. Widząc to Albrecht i Ricko podążyli jej śladem i wartko wspomogli swoimi pochodniami.

Kiedy w końcu pozbyli się pajęczych sieci mogli przyjrzeć się komnacie na spokojnie. Wyglądało to na prostokątne pomieszczenie służące za jakiegoś rodzaju zbrojownię. Parę starych stojaków na oręż z spróchniałego drewna, zardzewiały hełm i rozpadające się skrzynie.
Panna Oakenfold szturchnęła od niechcenia jedną ze skrzyń, która od razu się rozpadła.
- Szkoda, że nie ma tu zbroi, to bym sobie kilka na zapas wzięła - stwierdziła z ironią. Nie podobało jej się to. - No to idziemy odkrywać nowe korytarze - jęknęła z niezadowoleniem. Od razu ruszyła za Albrechtem w kierunku drzwi kiedy kątem oka dostrzegła stojącego w bezruchu, pod ścianą Ricka.
-Co tu pisze?...- myślał na głos przyglądając się rycinie na kamiennej płycie uwieszonej na ścianie. Venora dostrzega ślady po sporej szafie, która zbierała kurz.
-To chyba jakaś zagadka…- burknął -”Jak o to dbasz, to tego nie ma, a jak nie dbasz to to jest…- spojrzał na paladynkę oczekując, że wspomoże jego tęgie rozmyślanie nad rozwiązaniem zagadki.

- Albrechcie, poczekaj - powiedziała zatrzymując kapłana by zmęczony mężczyzna nie poszedł sam w nieznane, nie zauważywszy, że kompani zostali.
Venora sama spojrzała na napis. - Kto by w takim miejscu zagadki umieszczał - mruknęła pod nosem. - Jak nie dbasz o kondycję to możesz dostać zadyszki od chodzenia w górę i dół po schodach - sarknęła, ale zaraz się rozejrzała po pomieszczeniu szukając podpowiedzi - Mamy tu tylko kurz i pajęczyny…
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-06-2017, 15:30   #195
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nagle podłoga zadrżała, a pod nogami Ricka poruszyła się podłoga, powoli otwierając im drogę do tajemniczego korytarza na dole schodów. Ricko spojrzał na towarzyszkę unosząc przy tym brew - Że niby taka sprytna jesteś?- spytał uśmiechając się złośliwie -Tymora to musi za tobą przepadać…- skomentował i zajrzał w dół - Jeśli była ukryta to mogą tam być jakieś pułapki…- przestrzegł kompanów.
Paladynka była niemało zaskoczona tym co się stało. Zamrugała oczami i spojrzała po towarzyszach, żeby upewnić się, że oni też to widzą.
- To nie ulega wątpliwości, że Tymora lubi mi całkiem często dopomóc. Nawet zaczęłam dawać datki w jej kapliczkach - powiedziała z pełną powagą w głosie, gdy spoglądała w dół. - Po co ukrywać i jeszcze robić pułapki? - zdziwiła się Venora. - Żeby samemu w nie wleźć? Pójdę przodem.

-Czekaj - rzekł chłodno kapłan kręcąc głową -Nie po to się wykłóciłem, żeby tu z wami wejść, żebyś teraz się pchała w nieznane…- dodał i złożył ręce do modlitwy.
-Helmie, Nieustannie Czujne Oko. Wspomóż mnie w potrzebie i ześlij sługę bym nie musiał narażać zdrowia mych towarzyszy…- modlił się, a po chwili powietrze zawirowało przynosząc do komnaty powiew świeżego, morskiego powietrza. Posadzka pod nogami Helmity zalśniła blado i nagle pojawił się piękny wilczur o długiej, czarnej sierści. Pies powąchał nosem i spojrzał na kapłana stawiając uszy na sztorc.
- Wejdź tam, sprawdź czy droga jest bezpieczna - polecił czworonogowi, a pies jakby rażony piorunem pognał schodami w dół. Albrecht spojrzał na Venore pouczająco -Jeszcze wiele musisz się nauczyć…- uśmiechnął się do niej przyjacielsko, pierwszy raz od czasu jak sie obudzil rankiem.
- Zdecydowanie - pokiwała głową z uznaniem. - Chyba zacznę liczyć ile razy mogłam stracić życie gdyby ciebie tu nie było - dodała z wdzięcznością i zaraz też ucieszyła się widząc, że mu humor się poprawił.
Niedługo później przywołany pies zaszczekał dając kapłanowi znak, że droga jest bezpieczna.

Grupka ruszyła schodami w dół -Teraz możesz iść przodem- puścił paladynce oczko i spojrzał na młodzieńca -Pilnuj tyłów. Nie wiemy co nas tam może spotkać…-
Korytarz był dość wąski, lecz dostatecznie wysoki by żadne z nich nie musiało się pochylać. Przemaszerowali około stu metrów ciągle idąc po lekkiej pochyłości w dół, schodząc z każdym krokiem niżej pod ziemię. Droga w końcu doprowadziła ich do skrzyżowania w kształcie litery “T”.
-Lewo czy prawo?- spytał Helmita.
- W prawo - zdecydowała Venora i od razu tam skręciła. Grupa przebyła kolejne pięćdziesiąt kroków aż dotarli do okrągłej komnaty, o średnicy pięciu metrów. Pod ścianą stały dwa piękne i starannie wykonane pomniki Tempusa i Czerwonej Rycerki. Między pomnikami na ścianie Venora dostrzegła kolejną rycinę.


Zwykły człek ma go na co dzień
Najlepszy fechmistrz rzadko kiedy
Tempus w ogóle!”

- Kolejna zagadka - zwróciła uwagę towarzyszom na napis. Sama podeszła do pomników uważnie je oglądając. - Ricko, wiesz może czyj to był fort w czasach jego świetności? -
-Wiem, że władali nim ludzie. A ten pomnik chyba przedstawia Tempusa…- zastanawiał się głośno -Choć tej kobity nie poznaję…-
-To Czerwona Rycerka- wtrącił kapłan -Najwierniejsza towarzyszka Boga wojny. Jest również odwiecznym wrogiem Garagosa, co dodatkowo zacieśnia jej stosunki z Tempusem- wyjaśnił -Ale nie wiem jaki to może mieć związek z zagadką… - wziął głęboki wdech.
-Sir Morimond mi o niej opowiadał - stwierdziła Venora nie odrywając spojrzenia od posągu kobiety. - Została wyniesiona do boskiego statusu przez Tempusa, ale w przeciwieństwie do niego jest praworządna. Współpracuje też z Tormem - dodała niby do nich, ale zamyślenie wskazywało, że po prostu przywoływała z pamięci to co jej opowiadał mentor. W końcu zostawiła posąg i wróciła do napisu na ścianie. - Tempus to bóg wojny, nie zależy mu na zwycięstwach, a jedynie na chwalebnym boju. Na wojnie brakuje spokoju - rzuciła na koniec. Echo jej słów poniosło się po komnacie, lecz nic poza tym się nie wydarzyło.
-Nie działa… - skomentował Ricko -Może udamy się w drugą stronę?- nie odpuszczał.

- Strasznie łatwo się poddajesz - powiedziała Venora z naganą w głosie. Ona w kółko czytała tekst starając się wpaść na rozwiązanie. - Pan? - bardziej brzmiało to jak pytanie niż odpowiedź. Nadal nic się nie działo. Intensywnie zaczęła rozmyślać o Tempusie, próbując przypomnieć z nauk coś o tym bogu co by kojarzyło jej się odpowiednio. - Strach?
-A może nie chodzi o rzecz, tylko o jakąś osobę? Mistrz? Nauczyciel?- Albrecht również starał się pomóc jak tylko potrafił, lecz najwyraźniej żadne z użytych słów nie było właściwym.
- Może obowiązek? - rzuciła kolejną propozycję. Ale jej samej to po przemyśleniu o ile pasowało do chaotycznego boga to już do fechmistrza nie bardzo. - Litość? - Lecz nadal tylko echo im odpowiadało.
- Rywal? - Venora w końcu zdecydowała się wybrać trop zadany przez kapłana. Miała zaciętą minę, co mogło zwiastować, że nie odpuści póki nie znajdzie właściwej odpowiedzi.
Kolejna próba przyniosła kolejne niepowodzenie. Venora się naburmuszyła, ale nie zniechęciła. Wyglądało jakby jeszcze bardziej ją to determinowało.
- Może za dokładnie próbujemy to nazwać - mruknęła zastanawiając się. - Może po prostu chodzi o lepszego od siebie - powiedziała wpatrując się w napis.
Lecz nic to nie dało.
- Hymm... Fechmistrz i Bóg wojny wskazują na coś związanego z walką... Zwykło mawiać się, że dobry wojownik nie ma równego sobie - powiedziała myśląc na głos.

Mechanizm zadziałał i ściana drgnęła powoli przesuwając się w bok. Venora położyła dłoń na rękojeści Pożogi spodziewając się każdej ewentualności. Ściana w końcu się zatrzymała pozostawiając metrową szczelinę. Kurz i towarzyszący mu smród stęchlizny zawirowały w powietrzu. Najwyraźniej od wielu lat to miejsce nie było przez nikogo odwiedzane. Venora zajrzała do środka i pierwsze co jej się rzuciło w oczy to krwiście czerwona zbroja płytowa. Pomieszczenie było małe. Miało może trzy metry długości, trzy szerokości i niewiele ponad dwa wysokości. Pancerz stał na przeciwko wejścia do schowka, spoglądając spod pustego hełmu na paladynkę. Venora rozejrzała się dokładnie i nie bardzo rozumiała o co chodzi z tą zbroją. Stalowa rękawica zaciskała się na rękojeści półtoraręcznego miecza, zaś lewa trzymała piękną, misternie wykonaną tarczę. Pod stopami zbroi znajdowała się pordzewiała, metalowa tabliczka z widniejącym na niej napisem

“Stań do walki z honorem, zwycięż i zabierz co twoje”

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-06-2017, 18:46   #196
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Ha! Udało się! - powiedziała uradowanym głosem Venora. Z zaciekawieniem, dorównującym jej niedawnemu zniecierpliwieniu, zajrzała do tajemniczego schowka. Kobiety zwykły zachwycać się drogą biżuterią, sukniami z aksamitu czy wyszywanymi złotą nitką trzewikami.

Natomiast gust panny Oakenfold był dosyć osobliwy jak na przedstawicielkę płci pięknej. Oczy Venory otworzyły się szeroko przyglądając w zachwycie zbroi płytowej. Niesamowite było to, że pancerz nie nosił żadnego śladu korozji, zupełnie jakby był starannie pielęgnowany czy wręcz ledwo co stworzony. Zrobiła krok do wnętrza i jej wzrok zatrzymał się na napisie. Po przeczytaniu go paladynka powstrzymała się od dotknięcia zbroi, mając obawy, że aktywuje to... Coś.
- Ciekawe ile ta zbroja by wytrwała przy mnie - powiedziała, a w jej głosie wyczuwalna była nutka rozmarzenia.
-Przekonajmy się…- odrzekł stojący tuż za jej plecami Albrecht.
Venora spojrzała na kapłana dla upewnienia się, że faktycznie jest równie zainteresowany tym co i ona. Skinęła w końcu głową i ruszyła przed siebie by podejść do tego co wyglądało dla niej jak stojak z wyeksponowaną pięknie zbroją i orężem. Nic się nie wydarzyło, więc paladynka wyciągnęła rękę by pogładzić stal tarczy, a następnie napierśnika, oglądając jak zdjąć zbroję ze stojaka.
- Mam nadzieję, że zabierając pancerz nie obrażę Czerwonej Rycerki - powiedziała pod nosem.

Venora zatrwożyła się kiedy pancerz stał nieruchomo, zupełnie jakby nie składał się z części, a był jedną, wielką całością. Rycerka zajrzała przez otwory w hełmie i ujrzała pustkę, lecz nigdzie nie było rozpinanych miejsc na zbroi.
-Przymierz hełm…- podpowiedział Albrecht.
Venora bez przekonania sięgnęła po hełm starając się go zdjąć, jednak zbroja nawet nie drgnęła jakby ważyła tonę.
Paladynka odstąpiła od zbroi nie wiedząc co myśleć o niej.
- To chyba tylko posąg - stwierdziła krzyżując ręce przed sobą. Spojrzała w dół na napis. - “Stań do walki z honorem, zwycięż i zabierz co twoje” - przeczytała na głos. - Może to był jakiś test dla członków zakonu?
-Albo kolejna zagadka…- dosłyszała głos Ricka zza pleców Albrechta.
- ...Albo wyciągnąć broń - powiedziała po czym dobyła w dłoń Pożogę. Nagle ściana za jej plecami zatrzasnęła się odseparowując rycerkę od jej towarzyszy, a czerwony pancerz uniósł miecz i natarł na Venorę. Półtoraręczny miecz świsnął paladynce przed oczami, lecz oręż nie wyrządził jej krzywdy.

- Oj … - sapnęła Venora kiedy o włos, a by oberwała ciosem. Była mocno zaskoczona, że to zadziałało i aktywowało zbroję, a jeszcze bardziej zdziwiło ją, że została uwięziona w tym ciasnym pomieszczeniu. Nie traciła jednak głowy i od razu zebrała się w sobie by kontratakować. Wyprowadziła cios i ku swojemu zadowoleniu, trafiła w zbroję. Jej ostrze przerysowało napierśnik aż iskry poszły. Venora osłaniając się tarczą szukała kolejnej sposobności by wyprowadzić atak.
Ożywiona zbroja nie odsunęła się na krok. Konstrukt wyprowadził potężny zamach od boku, lecz rycerka bez problemu odskoczyła w tył. Kobieta odpowiedziała silnym pchnięciem, lecz jak widać pancerz potrafił nie tylko atakować. Półtorak sparował cios Pożogi aż zabrzęczało. Czerwony pancerz w końcu odstąpił i zrobił trzy wielkie susy w kierunku rycerki chcą ją powalić, lecz i tym razem paladynka odsunęła się w bezpieczną strefę.
Paladynka poczuła siłę zbroi na ramieniu ręki trzymającej ogniste ostrze. Raptem wyprowadziła kilka skutecznych ciosów, ale nie miała pojęcia czy jakiegokolwiek skutki tego były. Na szczęście, może Tymora nad nią czuwała, udawało jej się samej dobrze uchylać przed mieczem konstrukta. Rycerka w skupieniu ponowiła atak, robiąc zamach od dołu.
Pożoga ześlizgnęła się tylko po czerwonej zbroi nie zostawiając na niej nawet najmniejszej rysy. Konstrukt odwinął się od tyłu topornie, lecz z ogromną siłą. Rycerka znów poczuła silny ból w barku i choć zaczęła do tego przyzwyczajać, to jednak nie dało się zignorować tak potężnego ciosu.

- Aj… - syknęła Venora na ból. Uniosła tarczę na tą chwilę by dać sobie czas na odetchnięcie. Intensywnie myślała o tym w co się wpakowała i jakie miała szansę wyjść z tego cało. - Zawsze się w coś wpakuję … - mruknęła pod nosem i zamachnęła się na tarczę, wkładając w to dodatkową energię.
Najwyraźniej cierpienie zmotywowało rycerkę do większego zaangażowania w bój. Jej atak pozostawił spore wgniecenie w pancerzu. Konstrukt wyprowadził cios od góry, wbijając miecz w kamienne podłoże. Zbroja próbowała powalić przeciwniczkę solidnym kopniakiem, lecz Venora zgrabnie uniknęła stalowego buciora, obróciła się wokół własnej osi i cięła w plecy, a konstrukt rozsypał się w czerwony pył. Jedyne to co się ocalało to tarcza. Po chwili również kamienna ściana odsunęła się w bok uwalniając rycerkę.
-Żyjesz? Jesteś cała?- Albrecht wbiegł od razu, gdy tylko zdołał się przecisnąć do środka.
Panna Oakenfold odetchnęła z ulgą i schowała połyskujący resztką poświaty miecz do pochwy. Spojrzała na kapłana spodziewając się z jego strony jakiejś nagany. Ale była zadowolona z siebie więc nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Żyję i całkiem dobrze szło mi unikania obrażeń - odpowiedziała mu i spojrzała na leżącą na posadzce tarczę. - Ale wygląda na to, że zepsułam kolejną zbroję - dodała nie ukrywając rozbawienia w głosie i podeszła do tego co z niej pozostało, by to podnieść.

Tarcza była niezwykle lekka. Venora przyglądała się misternym runom na centralnej części wypukłości tarczy. Uchwyt był skórzany, lecz solidnie przymocowany. Dwa szpikulce wyrastające w dół stanowiły jakąś dodatkową opcję w walce.
- A to chyba nagroda za potyczkę. Nie sądziłam, że tarcze tego rozmiaru mogą być tak lekkie - zwróciła uwagę na tą jakże przydatną cechę i spojrzała po towarzyszach. - To... Idziemy dalej? - zapytała ich. Do tego czasu już adrenalina zdążyła jej opaść i zaczęła czuć pulsujący ból w ramieniu. Spojrzała na dłoń bolącej ręki i dostrzegła cieknącą strużkę krwi. - Ech, jednak nie do końca mi wyszło z tymi unikami - dodała z niezadowoleniem.

Albrecht uśmiechnął się do niej z politowaniem.
-Co byś beze mnie zrobiła…- pokręcił głową i pomodlił się do Helma o błogosławieństwo leczenia.
- Pewnie umarłabym już z kilka razy - odparła pół żartem pół serio.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-06-2017, 22:43   #197
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Po kilku chwilach ból ustąpił, a jedyne co Venora czuła to rozgoryczenie, że nie dość skutecznie unikała ciosów konstrukta. W ogólnym rozrachunku jednak nie było tak źle, a rycerka poradziła sobie całkiem dobrze z przeciwnikiem. No i zdobyła tarczę.
-Mogę?- kapłan wziął ją do rąk i przyjrzał jej się dokładnie -Jest piękna… Jaka lekka… Nasycona magią. To pewne- Albrecht zdjął rękawicę i dotknął dłonią stalową powierzchnię tarczy, zamknął oczy i zamilknął na chwilę.
-W tarczy jest zaklęta moc, która uchroni cię przed siłami zła…- oddał ją Venorze uśmiechając się -Oby wytrwała z tobą dłużej niż twoja zbroja- zażartował -Co teraz?-
Panna Oakenfold roześmiała się lekko i pogładziła się po napierśniku, który nosił ślady destrukcji.
- Teraz pójdziemy zbadać drugi korytarz. Miejmy nadzieję że znajdziemy klejnot tutaj. Jeśli nie to powinniśmy w końcu odpocząć i dopiero wtedy szukać dalej - powiedziała i spojrzała po kompanach, czekając na ich reakcję.

Ricko skinął głową i odwrócił się maszerując prostą drogą do wyjścia z komnaty, wprost do korytarza, o którym mówiła Venora. Kompani minęli skrzyżowanie, na którym nie tak dawno jeszcze tu wchodzili i ruszyli dalej w głąb nieznanego. Marsz trwał kilka dobrych minut, a zatrzymali się dopiero przed ogromną wyrwą. Było to coś niesamowitego, jakby wnętrze góry się zapadło, zabierając ze sobą całą masę gruzu i kondygnacji starej warowni. Venora stała nad skrajem dziesięcio metrowej przepaści, która mogła mieć kilka kilometrów szerokości.
-I że niby tu ma być ten klejnot?- spytał Ricko po tym jak cisnął swoją pochodnię w dal by choć odrobinę rozświetlić to co jest przed nimi.
-Trzęsienie ziemi, które to spowodowało zawaliło masę pomieszczeń, ale to musiało być dawno temu- Albrecht wychylił się do przodu zerkając w dół
-Co tam jest?- dopytywał młodzieniec.
Paladynka spoglądała z rezygnacją w otchłań ciągnąca się za wyrwą.
-Obawiam się, że nieznane wejście do Podmroku…- odwarknął Albrecht -Chcesz tam zejść?- spytał patrząc Venorze głęboko w oczy. A ona w odpowiedzi pokręciła głową.
- Wróćmy się, tam były jeszcze inne korytarze. Może ten kto ukradł świecidełko nie wiedział jak otworzyć przejście w to miejsce - stwierdziła rycerka. - Eh, mam nadzieję, że to czego szukamy nie przepadło w tej przepaści - mruknęła z niezadowoleniem i zaczęła iść w drogę powrotną.

Towarzysze dotarli do skrzyżowania, skręcili w prawo i maszerowali aż dotarli do ukrytych schodów pod komnatą pajęczyn.
- Udajmy się na spoczynek - zaproponowała Venora. Albrecht przytaknął najwyraźniej uznając pomysł za wyśmienity. Mężczyzna usiadł pod ścianą, nawet nie próbując zdejmować pancerza. Wiedział, że nie ma na to sił, a poza tym nikt nie wiedział kiedy nadejdzie niebezpieczeństwo i pewnie wolał być przygotowanym.
-Ogniska nie rozpalimy…- mruknął niezadowolony Ricko. Venora spojrzała na Albrechta a ten już spał, z głową opartą o ścianę.
- Będzie musiała ci wystarczyć pochodnia - odparła wojownikowi i przysiadła się obok kapłana. - Obudź mnie za kilka godzin - powiedziała i oparła się o ścianę, układając tarczę i miecz obok siebie. Ricko warknął coś pod nosem i spojrzał spod byka na rycerkę, lecz nie ważył się odpowiedzieć nic na głos. Chłopak usiadł na starej skrzyni i z nudów zabrał się za naoliwianie swego miecza.

~***~

Echo dudniących bębnów niosło się po dziesiątkach różnorakich, podziemnych tuneli. Trzy zgarbione postaci w grubych, czarnych szatach siedziało z skrzyżowanymi nogami wybijając rytmiczną melodię. Zamaskowana persona tańczyła dziko na skraju urwiska. Osobnik miał zaciągnięty na głowę kaptur. Materiał szaty układał się na kształt dziwacznego hełmu, który miał założony na głowę. Kilka kroków za nim, na kamiennym piedestale leżała naga dziewka licząca nie więcej niż piętnaście wiosen. Tuż obok niej znajdowało się pięć jaj wielkości arbuza. Krew z jej poderżniętego gardła spłynęła do niewielkich rowków wyżłobionych w kamiennym podeście ołtarza. Dudnienie nagle ustało, ziemia się zatrzęsła a zamaskowany osobnik zastygł w bezruchu. Nagle z ciemności, na dnie szczeliny pojawiła się krwiście czerwona poświata, a gryzący smród siarki i zgnilizny robił się nie do wytrzymania.

~***~

-Venoro…- Albrecht lekko potrząsał ramieniem towarzyszki -Zbudź się. Czas ruszać…- rycerka po żołniersku się przebudziła i już kilka chwil później była gotowa wyruszać dalej. Ich celem były inne możliwe do zbadania kondygnacje budowli.
-Po tym, jak straciłaś przytomność, trochę zwiedziłem okolicę. Znalazłem pięć możliwych wejść, lecz nie wiem jak to wygląda w środku…- odezwał się do niej, kiedy opuścili komnatę zmierzając na zewnątrz. Świeże powietrze było coraz intensywniej wyczuwalne w duchocie podziemi. W końcu wyszli na zewnątrz witając zachodzące za horyzontem słońce. Venora była pewna, że Młot jest spokojny, ale przy okazji znudzony. No i pewnie trochę mu już brakowało dobrej paszy.
Panna Oakenfold przetarła twarz, ale gdy przymknęła oczy to wróciła jej senna wizja. Tego dnia, jak każdego gdy budziła się po koszmarze, jej nastrój pozostawiał wiele do życzenia. Dlatego też Venora nie była skora do mówienia i to pomimo tego, że Albrecht był bardzo rozmowny.
-Tam…- kapłan wskazał palcem miejsce nieopodal “gigancich schodów” prowadzących na szczyt góry -Tam…- wskazał podstawę na w pół zawalonej baszty -Tam kolejne, ale trzeba by przesunąć odrobinę głaz…- kontynuował -I tam dwa koło siebie- wskazał na koniec kolejne dwie dziury w pozostałościach ściany -No i to, które właśnie żeśmy odwiedzili…-

Paladynka rozglądała się i w końcu zatrzymała wzrok na pierwszej z propozycji. Już miała zadecydować ale rozmyśliła się.
- Może ten głaz to coś czym chcieli złodzieje zasłonić kryjówkę? - mówiąc to ruszyła we wspomniane miejsce. - To już trzeci dzień tu jesteśmy? - zapytała z niezadowoleniem w głosie.
-Trzeci- odpowiedział Ricko -Okhe pewnie już kogoś wysłała żeby sprawdził czy jeszcze żyjemy…- mruknął, na co Albrecht tylko pokręcił głową
-Zatem tamten zasłonięty głazem- wtrącił kapłan. Trójka ludzi podeszła bliżej by przyjrzeć się szczelinie. Nie było wyjścia i musieli jakoś przesunąć głaz, jeśli w ogóle chcieli myśleć o wejściu do środka.
- W trójkę spróbujemy to przepchać - zaproponowała. - Chyba, że masz jakiś czar na to, Albrechcie - dodała spoglądając z lekkim uśmiechem na niego.
-Możemy spróbować pociągnąć go końmi- spojrzał w kierunku dwóch ogierów.
-To może spróbujmy tych korytarzy, do których da się wejść? Może akurat znajdziemy tam klejnot i nie będzie trzeba nic przesuwać… zaproponował Ricko patrząc raz na Venorę, raz na Albrechta.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-06-2017, 12:05   #198
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka spojrzała na wojownika.
- Dobrze - w ostatnim czasie Ricko mocno od niej i kapłana dostawał niepochlebnych komentarzy, więc uznała, że skoro i tak sama nie jest zdecydowana dokąd iść, to równie dobrze mogą jemu pozwolić wybrać. - Które przejście proponujesz?
-Niech będzie tamto niedaleko schodów- pokazał oddalone miejsce, na drugim końcu jaru. Venora wymieniła z Albrechtem porozumiewawcze spojrzenie i ruszyli.
Do podziemnego korytarza prowadziło specjalne wejście, na którym kiedyś znajdowały się wyryte w kamieniu runy, teraz zatarte przez czas i naturę. Korytarz był prosty i prowadził prosto kilkadziesiąt metrów, aż w końcu dotarli do schodów prowadzących gdzieś na górę. Wszystko tutaj było ociosane bez większej gracji i finezji. Schody doprowadziły ich piętro wyżej gdzie znajdował się kompleks małych, opuszczonych cel, oraz kilku większych pomieszczeń.
-Może się mylę, ale to chyba posterunek…- młody chłopak podrapał się po szyi.
-Możliwe. Strzegli tutaj drogi, gdzie teraz są gigancie schody…- Albrecht spojrzał na Venorę -Szukanie tego tutaj to jak z igłą w stogu siana…- burknął ze zrezygnowaniem.
- Dlatego giganty nam to zleciły, sami nie mają jak tego szukać w tych zakamarkach - powiedziała, ale nie było w tym ani krzty entuzjazmu. - Przeczesujemy wszystko, po kolei - dodała i ruszyła przodem, dając reszcie przykład.

Ricko wziął głęboki wdech, a Albrecht pokiwał głową i grupka ruszyła powoli, mozolnie przeczesując kolejne partie kompleksu lochów. Cztery godziny później, prawie kończyli sprawdzać ostatnie pomieszczenie. Po za masą resztek zardzewiałego oręża nie wiele tutaj znaleźli.
-Zapasy mi się kończą… - syknął chłopak
-Zjedz moją porcję…-Albrecht podał młodzieńcowi kawałek suszonego mięsa i jabłko.
- Jeśli tego wkrótce nie znajdziemy to musimy wrócić - odezwała się podłamany głosem Venora. - Uzupełnimy zapasy, może dostaniemy kogoś do pomocy w poszukiwaniu…
-Wrócimy na zewnątrz. Odpoczniemy trochę i ruszamy dalej. Nie ma co tracić czasu- Helmita zdawał się nie tracić ducha.
Venora westchnęła przeciągle, ale gdy spojrzała na kapłana to na jej twarzy malowała się wdzięczność za wsparcie jakie jej dawał, szczególnie ważne w chwili zwątpienia jaka właśnie ją dopadła.
- Tak, tak zrobimy - skinęła głową. - Weźmiemy konie i odsuniemy głaz.

~***~

Przesunięcie głazu było nie lada wyzwaniem. Na szczęście konie miały dość sił by podołać temu zadaniu. Wyrwa była dość szeroka by wejść do środka bez problemów. Venora ujrzała posępny kompleks korytarzy, który bardzo mocno ucierpiał w czasie tąpnięcia ziemi. Ogromne kawałki stropu i filarów leżały na posadzce, utrudniając poszukiwania w znaczny sposób. Na próżno było szukać czegoś wartościowego pośród gruzowiska.
-Gdzie idziemy?- spytał Ricko.
Paladynka poklepała po szyi Młota, który przyglądał się z niezadowoleniem odsłoniętemu, ale w dalszej części zawalonemu, tunelowi. Co prawda Venora mówiła, że będzie to ostatnie przejście jakie sprawdzą przed powrotem, ale patrząc na nie z rezygnacją, panna Oakenfold stwierdziła, że zawalenie przynajmniej oszczędziło im czasu.
- To teraz baszta - westchnęła kręcąc głową.
Gdy tylko dotarli na miejsce, Albrecht wszedł jako pierwszy, przez pozbawione drzwi wejście. Dookoła pod ścianą stały stojaki ze zbutwiałego drewna, na których pewnie kiedyś łucznicy trzymali swoje łuki i kołczany z strzałami. Pomieszczenie było dość szerokie. Na prawo znajdowały się strome schody w górę a na przeciwko kolejne pomieszczenie.


-Zobaczę co jest tam oznajmił Helmita i ruszył ostrożnie, trzymając buzdygan w ręku -To musiał być jakiś magazyn- stwierdził, po czym spojrzał na Venorę -Schody?- spytał.
Rycerka weszła do pomieszczenia by dokładniej mu się przyjrzeć. Głównie szukała napisów, podobnych do tych gdzie znaleźli posągi.
- Tak, schody - potwierdziła gdy nie dostrzegła nic niezwykłego. Schody pięły się kilka pięter. Po drodze natrafili na kilka strzelistych okien, z których strzelcy mogli ostrzeliwać ewentualnego wroga. Na szczycie znajdowała się długa komnata, wzdłuż której na ścianie znajdował się cały szereg okienek strzelców.
-Nic tu nie ma…- Albrecht wziął głęboki wdech. Kapłan zrobił kilka kroków po zakurzonej posadzce i nagle złapał za swój święty symbol schowany pod napierśnikiem.
-Czego chcesz zjawo!- krzyknął kierując symbol w stronę ducha. Zjawa wyglądała jak dorosły mężczyzna w zbroi o błękitnej poświacie i trupiej twarzy. Duch pojawił się mniej więcej na środku ów komnaty.
-Kim jesteście?...- jęknął duch.


Venora zatrzymała się w półkroku i od razu położyła dłoń na rękojeści miecza. Lecz nie wyciągnęła broni widząc, że widziadło nie rusza na nich. Przypomniała jej się zjawa z katakumb, która tak bardzo jej pomogła w walce z gnollami. Wyprostowała się i kątem oka spojrzała po towarzyszach, by w końcu odpowiedzieć na pytanie.
- Jesteśmy poszukiwaczami. Nie chcieliśmy ciebie niepokoić - zapewniła. - Gigantom skradziono coś, a my dla nich tego szukamy w tych ruinach - wyjaśniła powód ich obecności w baszcie. - Czy mógłbyś nam w tym pomóc? - poprosiła.
-Gigantom?- spytał duch. Zjawa nagle znikła i sekundę później pojawiła się krok przed Venorą patrząc swoimi, białymi, trupimi ślepiami jej głęboko w oczy.
Paladynka wytrzymała to spojrzenie, choć nie było ono przyjemne. Skinęła lekko głową.
- Tak, chcemy z nimi rozmawiać w sprawie nie napadania na karawany na szlaku, by zapewnić ludziom przemierzającym te tereny bezpieczeństwo. A to czego szukamy jest warunkiem przystąpienia do negocjacji - mówiła dalej.

-Giganci… - zadumał się spuszczając głowę w dół -Nie było tu gigantów…- burknął sunąc bez ruchu nóg w kierunku jednego z okienek -Giganci…- powtórzył i obrócił się -Jak cię zwą rycerzu?- spytał ją.
- Lady Venora Oakenfold - przedstawiła się.
-Mhmmm… Kobieta… - znów się zadumał -Kiedyś nie było tu wiele kobiet. A te które były nie nosiły mieczy... - mruknął pod nosem, jakby właśnie coś sobie przypominał.
- Zdaję sobie z tego sprawę, zakon z którego się wywodzę ma tylko mnie wśród walczących kobiet - dodała. - Chcielibyśmy przeszukać to miejsce i już je opuścić, by zostawić cię w spokoju.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 25-06-2017 o 12:08.
Mag jest offline  
Stary 25-06-2017, 16:33   #199
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Spokój? Nigdy nie zaznam spokoju…- spojrzał rozgniewanym wzrokiem na Venorę.
- Przepraszam, nie chciałam urazić - odparła prędko. - Czy zechcesz opowiedzieć nam o tym miejscu? Czym była ta twierdza, kim byłeś ty? - zapytała chcąc nieco udobruchać ducha, wykazując zainteresowanie.
-Ja… Ja nie pamiętam swego imienia… Byłem rycerzem… Byliśmy wielcy i waleczni… Trzęsienie ziemi… Zdradzieckie duergary… Wszystko legło w gruzach… Ja… Nie umarłem jak wojownik… Nigdy nie zaznam spokoju…- duch spojrzał na Venorę -Niewiasty… Wyprowadzałem je i tam… Kolumna… Kamienie… Nie zginąłem jak wojownik - pokręcił głową.
Paladynka zamyśliła się nad tym co powiedział. Duchy były dziwnymi bytami, jedne związane z miejscem z powodu wypadku, inne z powodu klątwy. Każdy był inny. Wspomnienie o niewiastach wywołało w Venorze nieprzyjemne wspomnienie ofiary jaką w jej śnie złożono... Temu czemuś. Hegemonowi? Pokręciła głową.
- Ratowałeś je, prawda? - odezwała się w końcu. - Może nie zginąłeś w walce, ale wciąż wykonywałeś obowiązki rycerza chcąc chronić bezbronnych. A to jest równie chwalebne co śmierć w boju.

-Jestem wojownikiem. Powinienem umrzeć jak wojownik… Mój hełm… Dolna kondygnacja… Kolumna… Jak mam na imię…- bełkotał bez ładu.
Venora spojrzała po towarzyszach. Było jej szkoda tej umęczonej duszy.
- Zejdę na dół i mu tego poszukam - powiedziała odwracając się na pięcie. - Wy zacznijcie już tu przeszukiwać.
Helmita skinął głową i szturchnął ręką Ricko. Venora zeszła po schodach, ocierając z skroni pot. Kobieta udała się do wskazanego przez ducha miejsca. Do środka prowadził jeden z korytarzy, które odnaleźli na zewnątrz, po odsunięciu głazu. To właśnie w tamtej części twierdzy miało znajdować się ciało ducha i jego hełm. Kurz unosił się z każdym pokonanym krokiem rycerki. Venora rozglądała się dookoła szukając powalonych kolumn. Odetchnęła z ulgą, gdy po zaledwie kilku chwilach poszukiwań, pod sporym kamieniem dostrzegła zmiażdżony, popękany i zardzewiały hełm. Venora miała nadzieję, że to właśnie o ten chodziło zjawie. Venora schyliła się i z niemałym wysiłkiem odsunęła głaz, łapiąc za hełm. Uśmiechnęła się blado pod nosem do samej siebie i wtedy usłyszała grube, gardłowe warczenie za plecami. Venora odwróciła się i ujrzała potężnego sowoniedźwiedzia, przyglądającego jej się dociekliwie.


~ O nie… ~ przeszło jej przez myśl, gdy patrzyła bestii prosto w ślepia. Czuła, że Albrecht będzie zły, że tylko na chwilę ją puszcza samą, a ta od razu znajduje sobie kłopoty. Postanowiła stanąć w bezruchu, mając nadzieję, że zwierze sobie pójdzie. Przynajmniej spotykając niedźwiedzia zawsze mowa była by nie uciekać ani nie atakować jeśli chce się, żeby po prostu przeszedł. Bestia wykorzystała zawahanie rycerki i zeskoczyła z potężnego kawałka skały na powalona kolumnę, a następnie na posadzkę. Stwór zbliżył się na odległość pięciu metrów, stanął na tylnych nogach i zawył przeraźliwie.
- Miałeś swoją szansę zrezygnować - mruknęła pod nosem i dobyła miecza. Gdy tylko zwierzę znalazło się w jej zasięgu paladynka natchnęła swe ostrze dodatkową energią i wyprowadziła cios. Potężne cięcie rozorało łapę bestii, która groźnie warknęła. Jego szponiasta łapa świsnęła tuż przed twarzą rycerki.
- Nie mam na ciebie czasu - syknęła Venora i nacierając bardziej na bestię, wyprowadziła kolejny atak. Ostrze Pożogi uderzyło w potwora, lecz nie przebiło jego twardej skóry monstrum. Bestia zaatakowała potężnymi łapskami, ale z kolei Venora zasłoniła się Bastionem Rycerza unikając poważniejszych ran. Gdy stwór się odsłonił rycerka natarła, ale sowoniedzwiedź wstał na nogi i uniknął cięcia miecza swej potencjalnej ofiary. Potwór zawył raz jeszcze i natarł całym ciałem na rycerkę potężnie w nią uderzając. Venora przewróciła się na bok, lecz równie szybko podniosła na nogi.
- Zaczynasz mi działać na nerwy... - fuknęła i ponownie zaatakowała biorąc porządny zamach mieczem. Krew trysnęła z szyi potwora. Choć rana wyglądała na poważną i obficie krwawiła, bestia nie rezygnowała, a wręcz ją to rozjuszyło. Silne i masywne łapsko znów uderzyło w Venorę. Rycerka zasłoniła się tarczą, lecz impet z jakim padł cios poczuła boleśnie w lewym ramieniu i boku.


~ Jak nic Albrecht mnie już nigdzie nie puści samej ~ przeszło jej przez myśl na własną nieporadność w szybkim uporaniu się ze zwierzem, gdy zacisnęła szczękę z bólu. Zebrała się zaraz w sobie, skupiając na swej broni by móc skuteczniej zadawać obrażenia. Ponowiła atak, tym razem wyprowadzając cios od boku. Z ostrza buchnęły płomienie a bydle upadło na bok z szeroko rozciętą bruzdą na brzuchu. Jego ciężkie dyszenie oznaczało dogorywanie, a Venora dobiła go dźgnięciem w szyję by zarazem oszczędzić cierpienia, oraz mieć pewność, że w akcie desperacji nie rzuci się na nią. Rycerka podniosła z ziemi zmiażdżony hełm i ruszyła obolała w kierunku schodów, a następnie na szczyt.
Albrecht i Ricko czekali na nią zniecierpliwieni przy schodach -[i]Znalazłaś?[i] spytał zaskoczony młodzieniec. Gdy Albrecht tylko dostrzegł, że kobieta wróciła chwiejnym krokiem, lekko przygarbiona od bólu, to od razu zorientował się, co jest na rzeczy.

-Co tym razem?...- spytał, ale po krótkiej chwili machnął ręką -A z resztą nie chcę wiedzieć…- uśmiechnął się do niej.
- Sowoniedźwiedź - mruknęła i tak w odpowiedzi paladynka.
Niedługo później duch starego wojownika pojawił się nieopodal trójki towarzyszy przyglądając się hełmowi, który przyniosła Venora.
-Tak… Tak… To mój, to mój. Pogrzeb go… Pogrzeb w ziemi a zaznam spokoju…- nalegała zjawa.
- Dobrze, pochowam, ale jeśli ty w zamian za to, nam pomożesz w tym czego szukamy - odparła stanowczo Venora. - Potrzebujemy klejnotu, bez niego nie uda nam się porozmawiać z gigantami, a bez tego ja będę miała mniejsze szanse uratować moich porwanych przez kultystów bratanków - dodała z determinacją w głosie.
-Hm… Skarby tej warowni od dawien dawna splądrowane. Tutaj nie znajdziecie nic cennego… odrzekł duch.
- To zostało przyniesione... Niedawno, nie należało do tutejszych skarbów, bo zostało skradzione gigantom - nie dawała za wygraną. - Może półorki się kręciły po tych ruinach? Może inne istoty zauważyłeś które tu chodziły?
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-06-2017, 19:35   #200
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Jest tu coś paskudnego… Coś strasznego… Coś czego byście spotkać nie chcieli… Umarli mówią, że to kradnie i pożera wszystko co świeci. Umarli mówią, że to w wielkiej jaskini, tam gdzie niegdyś warsztaty były w północno zachodnim skrzydle…- odrzekł duch.
-To ta część komnat, w której byliśmy na samym początku. Tam gdzie spotkaliśmy półorków…- wtrącił Albrecht.
-To ta jaskinia?- Ricko przypomniał sobie ogromną wyrwę w skałach, gdzie rzucił swoją pochodnię.
- O nie, tylko nie tam… - jęknęła Venora, kręcąc głową. - To chyba równie dobrze możemy już wrócić do gigantów, powiedzieć im że ich świecidełko zostało pożarte - dodała ze złością, że tyle czasu stracili tu na marne. - Eh… Dobrze duchu, dotrzymam obietnicy i pogrzebię twój hełm - zapewniła jeszcze i spojrzała po towarzyszach. Jej mina była daleka od zadowolenia. - To co robimy? - tym razem to ona zapytała Ricka, który przecież miał zadanie prowadzenia rozmów z gigantami.

-Nie możemy się teraz wycofać. A co jeśli ten klejnot tam faktycznie jest? Pomogliśmy duszy. Nie ma powodów by nas oszukiwać…- odrzekł, lecz Albrecht tylko przewrócił oczami
-I chcesz tam schodzić? Po linie? W ciężkim pancerzu? W kompletną ciemność?- spytał młodzieńca.
-Tu wszędzie jest ciemność…- odpowiedział Ricko, po czym oboje spojrzeli na Venorę. A ona pokręciła głową.
- Nie, nie pójdziemy. Wytyczne pani Okhe były jasne, ty masz rozmawiać z gigantami w sprawie nawiązania współpracy - mówiąc to spoglądała Rickowi prosto w oczy. - A my jesteśmy tu tylko po to by chronić twoją osobę. Przedzieranie się przez Podmrok nie było w umowie, poza tym udanie się tam w naszym obecnym stanie, bez zapasów, bez kogoś kto zna się na poruszaniu w podziemiach... - ponownie pokręciła głową. - To zagraża twojemu życiu i naszemu również. Wracamy, zdamy raport pani Okhe i wtedy przygotujecie się na wyprawę lub obmyślicie inny plan na rozmowy z gigantami. Nawet my możemy was wesprzeć w tym, ale nie teraz. Dość już czasu straciliśmy, którego i tak mi brak - to mówiąc wzięła hełm pod pachę i skierowała się do wyjścia z sali.
Pomimo marudzenia Ricka decyzja paladynki była niezmienna. Wrócili do koni, a Venora zapakowała na grzbiet Młota co cięższy ekwipunek jej i Albrechta. Wtedy poprosiła kapłana by pomógł jej w pochówku bezimiennego rycerza. Wykopali dół u stóp muru fortu umieszczając w nim zdewastowany hełm. Odmówili krótką modlitwę i po niej ruszyli w drogę powrotną do posiadłości Okhe.

Venora, choć była pewna podjętej przez siebie decyzji to jednak martwiła się co zdecyduje kapłanka Kossutha gdy jej powiedzą to co się wydarzyło. Niby mogli bez kryształu wrócić do gigantów, lecz paladynka skłaniała się ku temu, że olbrzymy tylko by się zezłościły, że wracają z pustymi rękami.
~ Minęło za dużo czasu ~ myślała ponuro, prowadząc Młota za uzdę. ~ Gritta pewnie już czeka i tupie w zniecierpliwieniu ~

Drogę przebyli w milczeniu, bo każde z nich było zmęczone i w jakimś stopniu rozgoryczone powrotem. Paladynka skupiona na marszu, starając się nie zwracać uwagi na obolałe od wysiłku mięśnie, widok posiadłości Okhe powitała z mieszaniną ulgi i niepewności.
- No i jesteśmy - powiedziała, a tym kto się najbardziej ucieszył był Młot, który głośno wciągając powietrze nosem, najwidoczniej nie mógł się doczekać zjedzenia w końcu porządnej paszy.

~***~

-Jak poszło?- spytała kapłanka niecierpliwie, wpatrując się na młodzieńca.
-Giganci nie chcą rozmawiać. To znaczy chcą, ale zażyczyli sobie odnalezienia zaginionego skarbu- odpowiedział. Okhe spoważniała i posłała chłopakowi chłodne spojrzenie.
-I cóż mam poczynić żeby go odnaleźć? Mam z wami ruszać na poszukiwania?- spytała poirytowana.
-Nie, ale ktoś do pomocy by się nadał…- odburknął Albrecht.
-Rano będzie na was czekało wsparcie. Zabierzecie Malvoina ze sobą - kobieta zmrużyła oczy wpatrując się w Ricka -Nie zawiedź mnie kolejny raz- odwróciła się na pięcie i odeszła do swojej komnaty, pozostawiając trójkę towarzyszy samych sobie. Dzień był młody, lecz zmęczenie, głód i znoje długiej wędrówki dawały im się we znaki na każdym kroku.
-Chcesz się położyć?- Albrecht spytał Venore.
- Tak, ale muszę najpierw pomówić z Okhe - mruknęła panna Oakenfold spoglądając na drzwi, za którymi zniknęła kapłanka. Venorze nie podobało się to jak ona szybko wyszła, nie dając jej dojść do słowa, choć to jak sytuację przedstawił Ricko wcale nie dziwiło paladynki, że Okhe tak się zezłościła. Rycerka ruszyła do komnaty pani tego miejsca.

-Kto?! - krzyknęła zza drzwi, gdy czarnowłosa zastukała w nie.
- Venora - odezwała się. - Chcę pomówić.
-Wejdzie- mruknęła rudowłosa kobieta. Jej izba była urządzona po szlachecku i można by było godzinami opisywać przeróżne obrazy, zdobienia, i dodatki wystroju. Kobieta siedziała przy okrągłym stoliku, przed drzwiami na taras i odgrodzony kawałek ogrodu, spoglądając na błękitne niebo. Miała na sobie zwiewną, luźną suknie przez którą prześwitywały jej kształtne i kobiece ciało, którego mogła pozazdrościć niejedna młoda niewiasta.
-Co chcesz mi powiedzieć? spytała w końcu.
Paladynka zbliżyła się do niej.
- Rozumiem pani niezadowolenie. Niestety ta sprawa to nie jest po prostu znalezienie skarbu - zaczęła Venora. - Giganci chcą odzyskać klejnot. Szukaliśmy go w forcie. Bezskutecznie. Natrafiliśmy w międzyczasie na niebezpieczeństwo, które mogło co najmniej trzy razy zabić pani człowieka - rycerka wciąż była w swojej usmarowanej trudami drogi i walki zbroi, mającej spore uszkodzenie na napierśniku. - Dopiero duch w baszcie określił, że klejnot został zabrany, jak inne kosztowności, przez jakąś bestię, która się nimi żywi - wzruszyła ramionami. - Nie znam się na tym czy istnieją takie stwory, ale to coś skryło się w wielkiej jamie, którą napotkaliśmy. Ale ona prowadzi do Podmroku. Więc można zarówno uznać, że klejnot przepadł zjedzony albo zaciągnięty został przez bogowie wiedzą gdzie w korytarzach podziemi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172