Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-09-2017, 21:57   #321
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Pokonał mnie uczciwie- warknął jaszczur, choć nie krył niezadowolenia z faktu, że padł w walce w której mieli teoretycznie ogromną przewagę nad przeciwnikiem.
-Jeśli to prawda i zabijemy wampiry, być może uszczuplimy tamtą hordę umrzyków, nim dotrze do ludzkich osiedli…- Dundein myślał na głos przyglądając się trollowi.
- Mamy dzień więc one śpią - dodała Venora kolejny argument za tym by iść do kryjówki wampirów.
-Ktoś ich chroni?- Balthazaar spytał trolla, którego większość ran już się zasklepiła. Zielonoskóry podniósł się na nogi i podszedł kilka kroków bliżej
-Gloglo nie wie. Nie był w zamek, czekał przed brama- odparł drapiąc się po głowie.
-Jestem pewien że mają kogoś kto chroni ich kryjówkę za dnia- skomentował krasnolud -Ale skoro daliśmy im radę to i może uda nam się zatłuc ochroniarza- dodał optymistycznym tonem. Kapłan Wszechojca spojrzał na Venorę, podobnie jak i Balthazaar. Ostateczna decyzja należała do niej.
- A twoje czary? Dużo już ich zużyłeś na leczenie Balthazaara? - zapytała krasnoluda w jego rodzimym języku, przez wzgląd na to, żeby smoczydło nie uznało, że ma ona mu o to pretensję.

-Potrafie przemienić każdy psalm na magię leczącą. Kilka mi zostało w zanadrzu, ale jeśli chcemy postawić twojego łuskowatego kamrata na nogi, będę musiał poświęcić mu kilka chwil na opatrunek i modlitwy- odparł brodacz, wtykając drzewiec swego młota za pasek.
Panna Oakenfold pokiwała głową i podeszła do Balthazaara. Położyła dłoń na jego ramieniu i uwolniła magię zaklętą w pierścieniu. A gdy ono zadziałało, paladynka wypowiedziała słowa modlitwy by kolejny czar leczniczy przyniósł ulgę jej towarzyszowi.
Smoczydło nie kryło ulgi, zamykając błogo oczy, kiedy lecznicza magia spływała z dłoni jego towarzyszki. Kiedy już skończyła skinął jej głową i spojrzał na trolla.
-Jak daleka jest droga do kryjówki wampirów?-
-Gloglo zna skrót! Gloglo pokaże! Kilka godzin i ujrzycie bramy!- wyjaśnił wskazując palcem zachód.
Venora wytężyła umysł starając sobie przypomnieć to czego uczyła się o wampirach na wykładach. Czasem były one tak nudne, że po treningu z sir Aleksandrem nie trudno było zasnąć i panna Oakenfold miała nadzieję, że właśnie takiego wykładu nie przespała.
- No tak... - nagle jej się wspomniało. - Wampira można powstrzymać zapachem czosnku, lustrem, albo.... - w tym momencie zrobiło jej się straszliwie głupio i nawet się cieszyła, że to ona najgorzej w tej walce oberwała.

- ... Albo świętym symbolem. Nie podejdzie do osoby trzymającej to. A zabić go definitywnie może jedynie wrzucenie do bieżącej wody lub wystawienie na słońce. Kołek jedynie je unieruchamia i wyjęcie go przywraca do życia.
-Czyli nic łatwiejszego. Idziemy, wystawiamy trumny na zewnątrz i otwieramy byle przed zachodem- podsumował Balthazaar.
- Mniej więcej tak by to wyglądało, tak - skinęła głową Venora, ale przyglądając się tak smoczydłu uznała, że przydałoby się go bardziej podleczyć. Położyła obie dłonie na jego ramieniu i skupiła się, by przekazać mu leczącą energię. Przyjemne ciepło objęło ciało jaszczura, a pozostałe jego rany zasklepiły się, pozostawiając jedynie drobne zadrapania. Panna Oakenfold uśmiechnęła się na koniec do Balthazaara.
-Dziękuję- fuknął jaszczuroludź -Ruszajmy już. Czas ucieka - dodał.
Troll ochoczo ruszył przodem. Nie był zbyt bystry, ale ogromna siła i znajomość terenu bardzo się przydały. Stwór pomagał nowym kompanom. Tam gdzie nie dało się wspiąć pomagał podsadzając lub wciągając swoją nieproporcjonalnie długą do reszty ciała łapą. W końcu dotarli do gęsto porośniętego drzewami wzgórza. Szczyt było widać z oddali, lecz kryjówka wampirów nie odznaczała się ponad drzewami.
Balthazaar szedł na samym końcu dbając o bezpieczne tyły. Drzewa skryły ich w swoim cieniu. Podłoże były wilgotne i niepewne, lecz masa gałęzi i młodych drzewek służyła za pomoc do wspinaczki na wysokość. Grupa w końcu dotarła do miejsca gdzie znajdowały się kamienne stopnie oraz porośnięty mchem mur i wysoka na trzy metry brama.


- No to jesteśmy… - Venora rozejrzała się wkoło, skupiając na wyczuwaniu zła. Opierając się głównie na tym "zmyśle" paladynka powolnym krokiem ruszyła na przód, by przekroczyć przejście w murze.
Okolica zdawała się być wolna od potworów i istot o złym charakterze. Za bramą znajdowało się więcej schodów pnących się ku górze, tuż u podnóża wysokiej na dziesięć metrów skalnej ściany. Troll wskazał palcem schody -Tam drzwi. Tam drzwi i tam wchodziła Burun- wyjaśnił.
Venora skrzywiła się na widok tych stopni, które przypomniały jej kilkukrotne wędrówki w górę i dół by dogadać się z gigantami na Smoczym Wybrzeżu.
- Chodźmy więc... - mruknęła i na wszelki wypadek wyciągnęła już Pożogę by nic jej nie zaskoczyło.

Schody doprowadziły trójkę podróżników do drewnianych drzwi u podnóża muru z cegieł. Drewno drzwi było zbutwiałe, a klamka kompletnie skorodowana. Gołym okiem było widać, że choć to miejsce miało mieszkańców to nikt o nie nie dbał.
Panna Oakenfold spojrzała na Gloglo.
- Otwórz i wejdź przodem - nakazała trollowi. Troll spojrzał na nią i skinął posłusznie głową, po czym pchnął energicznie drzwi, a te niemal nie rozpadły się na drobne kawałki. Przejście przez próg było już znacznie większym wyzwaniem dla zielonoskórego, który od razu zaklinował się w drzwiach robiąc przy tym przekomiczne miny.
-Tam ciasno… Gloglo może nie zostać tu na wieki! Gloglo nie chce utknąć…- spojrzał smutno na Venorę i jej towarzyszy.
- Dobrze więc, zostań tu i pilnuj żeby nikt nam nie uciekł - odparła rycerka i spojrzała na Dundeina. - Lepiej już teraz wyciągnąć nasze święte symbole - poleciła i sięgnęła pod zbroję by medalion ze znakiem jej boga leżał w widocznym miejscu, na jej napierśniku, gotowy do pochwycenia w każdym momencie. - To idę pierwsza - powiedziała i ruszyła do wnętrza.


W niewielkim pomieszczeniu unosiła się straszna atmosfera duchoty i wszechobecny smród zgnilizny. Na prosto od wejścia znajdował się wąski korytarz, przez który Gloglo na pewno by się nie przecisnął.
Po przebyciu około dwudziestu kroków korytarz kończył się rozwidleniem. Po lewej stronie były solidne stalowe drzwi, które wyglądały zupełnie jak nie z tej bajki. Naoliwione zawiasy, elegancka klamka oraz brak jakichkolwiek znaków użytkowania. Na prawo znajdowały się schody prowadzące gdzieś wyżej.
Venora podeszła bliżej i nacisnęła klamkę, a drzwi nawet nie drgnęły jakby je ktoś przykleił do futryny.
-Widywałem takie rzeczy…- szepnął krasnolud -To magiczne zabezpieczenia. Trzeba klucza, lub czegokolwiek co zwolni zamek- dodał brodacz.
Paladynka zmartwiła się. Chwilę patrzyła się w drzwi i wtedy coś jej się przypomniało. Sięgnęła do swojej torby i zaczęła w niej grzebać. Po chwili wyciągnęła wytrych.
- Jest magiczny. Znalazłam go w krypcie licza, choć lepiej pasowałoby określenie gawra. Może zadziała - podała przedmiot jaszczurowi. - Ja nawet nie wiem gdzie się wkłada wytrychy - wytłumaczyła się.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 17-09-2017 o 22:09.
Nefarius jest offline  
Stary 19-09-2017, 10:23   #322
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Balthazaar spojrzał na wytrych, a następnie na jego właścicielkę. Kręcąc głową włożył wytrych do dziury na klucz, lecz nic się nie działo.
-Chyba nie działa- skomentował, po czym odsunął się od drzwi i oddał wytrych Venorze.
-Mówiłem, że to nie takie proste…- skomentował krasnolud.
- No trudno, warto było spróbować - stwierdziła zawiedziona rycerka i schowała przedmiot do torby. - To sobie pozwiedzamy najpierw... - dodała i ruszyła ku schodom.
Kamienne schody wyglądały na solidne, choć fragmenty starej zaprawy i ostre krawędzie stopni w wielu miejscach były mocno naruszone lub zwyczajnie ukruszone. Venora zgodnie z własną wolą ruszyła przodem odwracając się jeszcze ostatni raz w stronę zamkniętych na amen drzwi za ich plecami. Schody kończyły się w niewielkim przedsionku, który był częścią sporego holu. Wszędzie tutaj panowała ciemność i paskudna aura złej energii, którą panna Oakenfold wyczuwała bez większego problemu.

Okna pozabijano deskami i tylko przez niewielkie szczeliny słoneczne promienie dostawały się do środka rzucając wąskie pasma na brukowanej podłodze i ścianach. Z każdym krokiem kompani wzbijali w powietrze masy kurzu zalegającego w całym przybytku. Był to niewielki zameczek, baszta, czy warownia. Trudno było określić oglądając miejsce wyłącznie ze środka. Znajdowało się tu kilka opustoszałych komnat, w których na próżno było szukać czegokolwiek wartościowego.
-Wydaje mi się, że tu była kuchnia i stołówka, a tamte trzy pomieszczenia należały do lorda tego miejsca i jego świty- komentował Dundein, których z całej grupki zdecydowanie najlepiej znał się na warowniach. Zatrzymali się pod kręconymi schodami w górę. Wąskie i strome, kręciły się trzy razy wokół grubego, stalowego słupa stanowiącego ich kręgosłup.

-Najpierw Venora- zaproponował brodacz -Jest najlżejsza- wzruszył ramionami. Stalowe schody były w zdecydowanie gorszym stanie niż poprzednie - kamienne. Skrzypiące i niestabilne uginały się pod krokami opancerzonej rycerki. Venora martwiła się, że pod najcięższym Balthazaarem zwyczajnie runą w dół. Gdy dotarła na górę w końcu poczuła powiew świeżego powietrza o intensywnym zapachu górsko - leśnej bryzy. Pomieszczenie, w którym się zjawiła było zdecydowanie największym ze wszystkich, które zbadali. Na ziemi leżały spore fragmenty stropu, oraz dwie kamienne kolumny. Całość ogólnie przypominała wielkie pobojowisko. Przez wielkie, wyważone drzwi do środka wpadało słońce a Venora ujrzała fragment dziedzińca i oddalone górskie szczyty.
-I co?- głos krasnoluda wyrwał ją z zamyślenia. Brodacz w końcu dołączył do niej a smoczydło mogło zacząć wspinaczkę ku górze, do swych kompanów.

Venora powoli opuściła budynek i zasłoniła oczy dłonią, przed oślepiającym słońcem. Niewielki plac musiał robić przyjemne i przytulne wrażenie za czasów swej świetności. Teraz był tylko pustą przestrzenią z masą kamieni i resztek murów walającymi się wszędzie wokół. Byli naprawdę wysoko, o czym zresztą świadczył ból w nogach i plecach. Na skraju stromego urwiska, kiedyś znajdowała się balustrada, a teraz po niej były tylko otwory w kamiennym podłożu. Venora spojrzała w dół i ujrzała schody i ścieżkę do tajemnego wejścia, które wskazał im Gloglo, pomiędzy drzewami. Troll czekał tam cierpliwie obgryzając korę drzewa, a za każdym razem gdy spoglądał na czarnego ogiera, to Młot tupał nogą i groźnie prychał. Venora odwróciła się i rzuciła okiem na całą budowlę.


Na lewo od wielkiego budynku stała prostokątna baszta, która za pewne była zarówno punktem obserwacyjnym okolicy, jak i posterunkiem straży.
-No i co teraz? Jakieś pomysły?- spytał brodacz.
- Jak zawsze przy takich budowlach. Musimy systematycznie wszystko przeczesać. I zrobić to bardzo szybko - odparła mu paladynka. - Jakbym była wampirem to gdzie bym się skryła… - myślała na głos i rozglądała się w koło, stojąc na środku placu. - Musi być zawsze ciemno, więc albo miejsce gdzie okna są szczelnie zabite, tak jak tamten korytarz, co jasno daje nam do zrozumienia, że tam wampiry chodziły... To jeszcze można po prostu wybrać pomieszczenie bez okien, piwnica jakaś. Rozglądajmy się więc za pomieszczeniami, które mają zakryte okna oraz patrzmy pod nogi, by znaleźć jakieś klapy którą można zejść na niższe poziomy - stwierdziła i spojrzała w kierunku z którego przyszli, czekając na Balthazaara. - Myślę jednak, że jesteśmy na dobrej drodze, na pewno ich leże musi być gdzieś tu, by przypadkowym gościom nie chciało się zajść aż tak daleko po tych schodach. Chodźmy więc do baszty i szukajmy tego co wspomniałam już.

-Nie znam się na umrzykach zbyt dobrze, ale jeśli w całej ruinie jest tylko jedno zapieczętowane magicznie miejsce, to domyślam się, że właśnie tam kryje się ich leżę…- brodacz wzruszył ramionami.
- Wiem, ale nie zmienia to faktu, że nie mamy jak się tam dostać - stwierdziła Venora. - Ale całe to miejsce jest nasączone złą energią, nie tylko tamte drzwi - zauważyła. - Chociaż, gdy się tak zastanowisz to wampir nawet jako mgiełka nie przejdzie przed tak szczelnie zamknięte drzwi. Ciekawi mnie też ile czasu zajęło im dotarcie z miejsca gdzie nas zaatakowały by tu wrócić. Bo jeśli świt je zastał to... Problem wampirów rozwiązał się sam. - westchnęła. - Przeszukajmy jeszcze tą basztę i wrócimy do tamtych drzwi. Może znajdziemy sposób żeby je sforsować
Dundein skinął głową towarzyszce i już mieli ruszać gdy we wnętrzu budynku ze schodami dostrzegli jakieś zamieszanie. Balthazaar wymachiwał energicznie mieczem jakby walczył z powietrzem. Rycerka pochwyciła buzdygan i ruszyła biegiem w tym kierunku, a tuż za nią człapał krasnoludzki kapłan, lecz zanim wbiegli z powrotem do środka z kamiennej ściany wyłonił się duch człowieka wojownika.


Duch przypominał półmaterialnego człowieka o szarej skórze. Jego pancerz miał kolor smoły, a twarz była zniekształcona kostnymi wypustkami. Venora dobyła swego świętego symbolu by odegnać nieumarłego, lecz boska moc nie zadziałała. Przeciwnik wyciągnął ku niej rękę i przeniknął jej pancerz. Venora poczuła zimny dotyk dłoni na swojej piersi, a wraz z nim pojawiło się uczucie jakby część jej pewności siebie została jej zabrana przez istotę. Zjawa uśmiechnęła się do niej złowrogo i przybrała materialną postać, a jej kształty przestały falować na wietrze.
- Spróbuj go odegnać! - krzyknęła Venora do Dundeina, a sama szukała sposobności na zamachnięcie się na istotę buzdyganem.
Kapłan Moradina krzyknął coś w mowie krasnoludów manifestując swój święty symbol kowadła i młota, lecz ten rozbłysnął tylko blado, a umrzyk nawet nie zareagował.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 19-09-2017, 12:10   #323
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wtedy paladynka rzuciła się na wrogą istotę, uderzając w nią buzdyganem z całych sił. Zjawa zawyła okaleczona energią jaka kryła się w broni rycerki, która zaraz wyprowadziła i drugi zamach. Przeciwnik krzyknął i rozmył się w powietrzu. Na ziemię z łoskotem upadł półtoraręczny miecz, znacząc ślad na posadzce. Na miecz upadły i potoczyły się dwa karwasze. Prawie uwadze umknął cichy brzęk upadającego klucza.
Venora zastygła w bezruchu, rozglądając się gdzie jest przeciwnik, gdy po chwili zrozumiała, że przedmioty pojawiły się, bo zjawa została pokonana. Paladynka od razu odetchnęła z ulgą i podeszła przejrzeć pozostałości po przeciwniku. Karwasze wyglądały na wyjątkowo dobrze wykonane i połyskiwały zdradzając magiczne właściwości, a tuż przy nich leżał klucz na rzemieniu, który pewnie nieumarły nosił na szyi.
- Ciekawe czy będzie pasował do naszych tajemniczych drzwi - zastanowiła się, dokładnie oglądając przedmiot w ręce. Schowała go zaraz do sakiewki by nie zgubić. Zadowolenie jednak zaraz ustąpiło złości. Panna Oakenfold z rozgniewaną miną spojrzała na Balthazaara.

- Czy ty się nigdy nie nauczysz? Krzycz jak coś cię napadnie! - powiedziała rozeźlona Venora i natychmiast podeszła do smoczydła by uważnie mu się przyjrzeć. - Mocno oberwałeś? Jak się czujesz? Tylko szczerze! -
-Zaatakowały mnie skurwysyny sekundę przed tym jak je zauważyłaś- odparł Balthazaar równie szorstkim tonem -Co to?- spojrzał na miecz i karwasze.
- Pozostałość po tej zjawie - odparła spokojniejszym tonem panna Oakenfold. - Miała też przy sobie klucz. Można powiedzieć, że wraz z kłopotami najpewniej znalazłeś sposób na dostanie się do tamtego zamkniętego pomieszczenia - dodała i nawet poklepała smoczydło po ramieniu. - Wracajmy więc, jeśli starczy nam czasu to tu wrócimy żeby zbadać basztę -
-Jak miło- skomentował bezuczuciowo -Te graty też mam zabrać?- machnął ręką w kierunku miecza i karwaszów, zastanawiając się gdzie ma niby upchać te rzeczy.

Paladynka spojrzała na półtoraręczny miecz. Był on doskonale wykonany, chyba nawet magiczny. Jednak po chwili zastanowienie Venora pokręciła głową.
- Pokonanie zjawy nie oznacza jej zabicia. Ona tu powróci. A oręż najpewniej jest z nią silnie związany, zwykle wojownik najbardziej identyfikuje się ze swą bronią, a przez to zjawa może nawiedzać przyszłego posiadacza - wspomniała nauki kapłanów z zakonu Helma. Czarnowłosa uśmiechnęła się do siebie. - Dopiero w takich momentach docenia się te godziny spędzone na uczeniu się na pamięć z ksiąg w bibliotece. W sumie też rozumiem czemu wykładowcy są tacy surowi przy ocenie wiedzy - po tej małej dygresji rycerka spojrzała na smoczydło. - Weźmiemy tylko karwasze, klucz już mam w sakiewce. Chodźmy - zadecydowała i ruszyła ku schodom, a jej kompani podążyli tuż za nią. Po raz kolejny musieli poświęcić najwięcej uwagi kręconym schodom, które trzeszczały i skrzypiały pod ich stopami.

Kilka minut później w końcu dotarli bezpiecznie do masywnych drzwi, gdzie według podejrzeń Venory mogło znajdować się leże nieumarłych krwiopijców. Rycerka wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z kompanami i już miała użyć klucza, gdy Balthazaar złapał ją za przedramię zatrzymując w ostatniej chwili
-Daj mi ten klucz i odsuńcie się od drzwi- polecił.
- No dobrze... - zrozumiała, że jaszczur obawiał się o to, że jakaś pułapka mogła się kryć tu dlatego nie oponowała i pozwoliła mu się wyręczyć. Podała mu klucz i odeszła od drzwi.
Smoczydło poczekało chwilę aż kompani schowają się w wilgotnym korytarzu i włożyło klucz do otworu. Na płaskiej powierzchni pojawiła się błękitna runa, lecz chętny do pomocy Dundein nie zdążył zrobić kroku w kierunku drzwi gdy magiczna esencja runy zmieniła się w śmierdzący ozonem blask, który wystrzelił w Balthazaara. Jaszczur uskoczył w bok, choć do samego końca nie wiedział jaką moc wyzwoli runa. Piorun wywołany przez magię splotu uderzył gdzieś za plecami Balthazaara, a ten tylko wejrzał na Venorę i Dundeina wzrokiem znaczącym “a nie mówiłem?”. Drzwi drgnęły i odsunęły się od framugi.
-Zamek ustąpił- szepnął sięgając po swój miecz.
Venora pochwyciła święty symbol w jedną rękę, a drugą dłoń zacisnęła na rękojeści buzdyganu.
- Musimy liczyć się z co najmniej sześcioma trumnami - powiedziała i zbliżyła się do drzwi. - Wejdę przodem i rozejrzę się, a wy mnie ubezpieczajcie - zarządziła.

W środku panowała jeszcze większa duchota i wilgoć wyczuwalne na samym progu pomieszczenia. Była to typowa piwnica, gdzie niegdyś trzymano zapasy. Z ukrywaniem trumien nikt zbytnio nawet się nie starał. Dwie dębowe leżały na środku pomieszczenia na brukowanej podłodze. Kompani spojrzeli na siebie wzajemnie
-I… Jak się za to zabieramy?-
Venora zacisnęła mocniej dłoń na świętym symbolu nie spuszczając z oczu trumien.
- Wynosimy w trumnach, wystawiamy na zewnątrz i otwieramy - stwierdziła czarnowłosa. - Wy dwaj będziecie nosić, a ja będę stać przy was z medalionem na wypadek jakby... Coś miało się wydarzyć - dodała.
-Która pierwsza?- spytał kapłan, choć tak naprawdę chyba nie miało to znaczenia, gdyż obie wyglądały identycznie.
- Ta z brzegu - wskazała Venora i podeszła do trumny, stając obok niej. Smoczydło i krasnolud zgodnie zabrali się za przenoszenie drewnianej skrzyni. Unieśli ją i ruszyli do wyjścia. Paladynka tak jak mówiła, szła obok nich, uważnie przyglądając się wieku, czy to przypadkiem się nie podnosi. Towarzysze wyszli na zewnątrz, przeszli obok Glogla, który chyba nawet ucieszył się na ich widok, po czym na skraju ziemi, gdzie nie sięgał cień korony drzew położyli trumnę. Venora wciąż ściskając symbol swego boga skinęła głową by otwarli wieko.

Pod nim znajdowała się znajoma im wszystkim sylwetka blondwłosej wampirzycy. Wyglądała jakby dopiero co zmarła. Lecz wystarczyła krótka chwila w promieniach słonecznych by jej skóra zaczęła palić się niczym papier. Panna Oakenfold z zainteresowaniem przyglądała się temu zjawisku. Czytała o tym, ale widząc to na własne oczy to dopiero było przeżycie. Rycerka stała tak nad nieumarłym dopóki słońce zupełnie nie strawiło ciała wampirzycy, zostawiając w trumnie jedynie to w co była ubrana. Dopiero wtedy ucałowała symbol Helma i spojrzała na towarzyszy.
- Teraz kolejna trumna - powiedziała i przodem ruszyła do piwnicy. Buzdygan trzymała w gotowości, na wypadek gdyby coś miało się wydarzyć. Zadowoleni z siebie towarzysze prędko ruszyli w kierunku grobowca krwiopijców. Druga trumna stała nienaruszona, a jej mieszkaniec spał smacznie nieświadomy tego, co go czekało. Co dziwne, nie zbudziły go hałasy towarzyszące wynoszeniu pierwszej trumny, ani nawet huk błyskawicy z drzwi. Dundein i Balthazaar złapali za trumnę od spodu i powoli ruszyli tą samą trasą na zewnątrz, gdzie wyczekiwał ich podniecony widokiem umierającej wampirzycy troll.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-09-2017, 08:19   #324
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Trumnę położyli na ziemi, w miejscu skąpanym słonecznymi promieniami. Venora przygotowała się na otwarcie, a Balthazaar zrzucił wieko trumny jednym szarpnięciem. Promienie słońca spadły na ciało wampira, a ten otworzył oczy i wyskoczył z trumny jak wystrzelony z katapulty. Nieumarły syczał i warczał, panicznie szukając choćby skrawka cienia. Jego wzrok skupił się przez sekundę na wąskim korytarzu do podziemi twierdzy. Truposz zrobił trzy długie susy próbując uciec, lecz tuż przed samymi drzwiami wielki miecz Gloglo spadł na niego z góry, wbijając się głęboko w tors. Wampir zawył z bólu i padł na kolana patrząc bezsilnie na trolla. Jego ciało pokryło się setkami pęcherzy a po chwili poczerniało i rozpadło się jak ogromny kawał spalonego papieru, rozwiane przez górską bryzę.
-No i to mi się podoba!- krzyknął triumfalnie Dundein.
Venora poczuła sporą ulgę wiedząc, że najsilniejszych krwiopijców tego zrujnowanego zamku już nie ma na tym świecie.
- Świetna robota Gloglo - pochwaliła trolla za jego wkład w pokonanie wampirów. - To jeszcze przeszukajmy tamto pomieszczenie, znajdźmy ich sługi, zbierzmy wartościowe przedmioty i możemy się wynosić stąd

Troll wyprostował się i wyszczerzył szereg zepsutych zębów, nie kryjąc radości z otrzymanej pochwały. Trójka towarzyszy udała się z powrotem do grobowca, gdzie za dnia spali krwiopijcy. O dziwo nie było tutaj śladu po innych trumnach. Był natomiast ślad na jednej ze ścian. Dundein od razu zauważył wyróżniające się cegły. Nawet wskazał je Venorze, choć ta nie dostrzegała żadnych różnic. Brodacz pchnął trzy bloczki a ściana drgnęła, tryby mechanizmu zabrzęczały i fragment ściany otworzył się do zewnątrz ukazując niewielką skrytkę, gdzie leżał samotnie wielki, drewniany kufer. Skrzynia nie była zamknięta, ani o dziwo nawet zabezpieczona magiczną pułapką. Balthazaar nakazał odsunąć się kompanom skinieniem głowy i otworzył pokrywę. W środku nie było złota, ani diamentów. Były natomiast grube i zakurzone księgi a wśród nich takie tytuły jak “Zakazana sztuka”, “Skórowanie elfów”, czy “Korzenie rodziny Castelrin”.
-To brzmi całkiem sensownie…- skomentował Dundein z lekkim uśmieszkiem na ustach, wskazując paluchem księgę o skórowaniu elfów.

-Tu są jakieś zwoje. No i kolejny klucz- warknął Balthazaar zerkając przez ramię krasnoluda.
Venora pokręciła głową na uroczy komentarz krasnoluda, ale i tak się uśmiechnęła, wiedząc jak jego rasa lubi się z elfami.
- Zwoje weźmy i ten klucz. Księgi spalimy. Ale tą - wskazała na ostatnią. - Wezmę sobie, będę miała coś do poczytania w wolnej chwili - stwierdziła. - Zbierajmy się.
Kompani mogli uznać akcję za wyjątkowo udaną. Obyło się bez większego wysiłku (nie wliczając wspinaczki na niemal szczyt góry). W zamian Venora zapewniła sobie kolejne środki na szerzenie swej misji. W tej dziedzinie mogła uchodzić za przykład dla nowicjuszy, a nawet niektórych doświadczonych rycerzy. Jej wkład w rozwój świątyni Helma był nieporównywalny do wkładu innych członków zakonu.
Kompani opuścili twierdzę tylnym wyjściem, dokładnie tak jak się tu dostali. Młot na widok swej pani od razu prychnął radośnie i zbliżył się do niej trącając ją lekko swoim łbem. Gloglo również wyglądał na podekscytowanego.
-Gloglo dotrzymał słowa. Pozwolą wrócić by Baruna nie zauważyła nieobecność…- poprosił troll.
Panna Oakenfold przytuliła łeb wierzchowca i skinęła głową zielonoskóremu.
- Dobrze. I obyśmy kolejny raz gdy się spotkali, nadal byli przyjaźnie do siebie nastawieni - powiedziała do Gloglo w jego języku. - Bądź zdrów - dodała.

Potwór wykrzywił paskudną gębę, po czym ruszył w kierunku swojego posterunku, przyspieszając krok tak bardzo, że już po paru chwilach uprzedzał ich o dobre sto metrów.
Kompani wracali do punktu wyjścia spokojnie ze świadomością pozbycia się kilku wrogów i możliwego problemu w dalszej podróży na wschód. Wampiry spłonęły na ich oczach i to był dość znaczący sukces, choć okoliczności były całkiem przypadkowe. Teraz należało się po raz kolejny przedrzeć obok cmentarzyska trolli by dostać się do traktu przez góry.
-To było całkiem fajne. Szkoda, że nie było żadnego barda, napisałby piękną pieśń o służce Helma i jej kompanach- burknął Balthazaar, lecz wyszczerzył prędko zęby w czymś na kształt uśmiechu.
- Ty się uśmiechasz - zauważyła Venora z rozbawieniem, przyglądając się jaszczurowi z góry, bo jechała na grzbiecie Młota. Jej samej uśmiech nie opuszczał odkąd spłoną wampirzy lord. - Chyba musimy do naszej drużyny dobrać jakiegoś barda - dodała w żartach. Wszystkim im dopisywał dobry humor i nawet tak mięśnie ich mniej bolały.

Późnym południem grupka dotarła do posterunku Gloglo. Troll siedział na miejscu zajadając się z pasją surowym udem krowy. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się trójkę i za pewne świadomie odwrócił się do nich plecami nie przerywając obiadu. Kompani szybko czmychnęli w dół wzgórza, zostawiając wielki krater za sobą.
Do ścieżki dotarli dwie godziny później.
-Trzeba by pomyśleć o miejscu na nocleg. Należy nam się porządny odpoczynek- zauważył Dundein zerkając na Venorę swoimi doświadczonymi życiem, piwnymi oczami -Ile bym dał za mięsko upieczone nad ogniskiem. Albo pieczone jabłko polane miodem..- zamyślił się na chwilę -Po za tym koniec lata. Trzeba korzystać póki spanie pod gołym niebem nie jest udręką- zapostulował.
- Balthazaar potrafi upiec przepyszną sarninę - odparła kapłanowi Venora. Paladynka w trakcie drogi próbowała przysypiać, ale co chwilę budziła się, gdy Młot tracił rytm na kamienistym podłożu, przez co była wykończona i nawet nie zamierzała kłócić się o to by brać jakąkolwiek wartę.

- Wylecz go jeszcze, jak możesz - dodała, zakrywając usta dłonią, by ukryć ziewnięcie. - Wszystko jedno mi gdzie będziemy spać. Jestem tak zmęczona, że zasnę nawet w środku burzy.
Krasnolud skinął jej głową i pomodlił się do Moradina o objawioną moc leczenia. Balthazaar podziękował brodaczowi za to kolejnym skinieniem głowy. Relacje jaszczuroczłeka z kapłanem były znacznie lepsze niż te z Dzikiem. Mężczyźni darzyli się wzajemnym szacunkiem i nie raz rozmawiali o jakiś bitwach czy niesamowitych doświadczeniach. O niektórych z tych rzeczy Venora słuchała na wykładach o historii bitew Cormyru i królestw sąsiednich.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-09-2017, 00:35   #325
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Grupka w końcu zatrzymała się w niewielkiej jamce pod traktem. Krasnolud ochoczo wziął się do rozpalania ogniska, kiedy Balthazaar rozglądał się dookoła, ścinając w między czasie gałęzie pobliskich drzew na opał.
Natomiast Venora, gdy tylko uwolniła swojego wierzchowca od tobołków, siodła i wszystkiego tego co miał na sobie, od razu zabrała się za rozkładanie sobie śpiworu. Nie musiała jeść i była w tym momencie bardzo z tego zadowolona, bo wiedziała, że dłużej już nie usiedzi. Miała ochotę nawet w zbroi się położyć, ale się opamiętała. Siłowała się chwilę z naramiennikami, później z napierśnikiem, aż w końcu była wolna. Padła na posłanie i westchnęła z ulgą.
- Oby ta noc była spokojna - mruknęła ni to do siebie, ni to do towarzyszy, po czym owinęła się szczelnie kocem.


Niedługo później, jej twarz ogrzewały wesoło tańczące płomyki ogniska, które rozpalili wspólnymi siłami jej towarzysze. Balthazaar zrzucił z siebie zbroję i swój oręż, a jego ciało kryły tylko kiepsko zszyte w całość spodnie. Jaszczur ruszył na północ do lasku oddalonego o milę od ich obozowiska. Bez obciążenia był zwinniejszy i jeszcze bardziej cichy. Venora domyśliła się, że smoczydło udało się zapewnić zwierzynę na kolację.
W tym samym czasie Dundein klęcząc, kłaniał się przed swoim świętym symbolem oddając mu cześć i modląc się o błogosławieństwa do Moradina.
Pogoda im sprzyjała, a słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Wieczór był ciepły i przyjemny.
-Nie wiem skąd go wytrzasnęłaś, ale chyba jest oddany twojej sprawie- rzekł krasnolud, sprzątając relikwiarz do obrządku modlitw.
Venora w końcu znalazła wygodną pozycję do spania i już zamknęła oczy by zasnąć, kiedy odezwał się Dundein, sprawiając że sen gdzieś jej umknął. Paladynka przeciągnęła się.
- Mój mentor kiedyś uratował mu życie - powiedziała uchylając lekko powieki. - Towarzyszy mi, bo zgodził się na jego prośbę mnie zaprowadzić do mędrca. Później pewnie nasze drogi się rozejdą... - mruknęła, sama już nie wiedząc co myśleć o smoczydle.

-Rozumiem- odparł krasnolud -Wiem, że wielu rzeczy mi jeszcze nie mówisz. Słusznie, niezbyt dobrze się znamy, pewnie nie darzysz mnie takim zaufaniem jak Balthazaara- zauważył kapłan -Wiesz, gdzie konkretnie szukać tego mędrca?- spytał, jednocześnie polerując swój młot
-To Meteor. Uwielbiam tę broń…- zamyślił się przyglądając się misternym runom na głowicy broni, która teraz akurat nie płonęła.
Paladynka, leżąc na boku, oparła głowę na zgiętej w łokciu ręce. Uśmiechnęła się do krasnoluda na wspomnienie o zaufaniu. Szczerze to nigdy się nad tym nie zastanawiała. Po prostu przyjmowała za oczywiste pewne kwestie. Z drugiej jednak strony już dowiodła, że nawet "oczywistych" rzeczy potrafiła nie dostrzec, jak uczuć Albrechta względem niej, gdzie wszyscy w koło zdawali się o tym wiedzieć. Więc Venora albo była ślepa, albo mocno nierozgarnięta. Czy więc byłaby w stanie określić czy komuś warto ufać czy nie? Sama już nie wiedziała, a od tych myśli głowa zaczynała ją boleć. Pokręciła głową.
- Ufam, że mój mentor nie dałby mi do pomocy kogoś niegodnego zaufania - odparła w końcu. - Ale Balthazaar upierdliwy potrafi być strasznie - dodała z lekkim rozbawieniem. - Piękna broń, choć ja wolę miecze. Moją Pożogę przejęłam po pierwszym poważnym przeciwniku, którego pokonałam. Tymora tamtego dnia mocno mi pomogła - wspomniała i czule poklepała rękojeść leżącej przy niej broni. Natomiast na jego pytanie pokręciła głową. - Nie mam pojęcia, to właśnie Balthazaar wie dokąd mamy iść. Ja bez niego zgubiłabym się pewnie dzień drogi od Suzail - stwierdziła szczerze.

-Wystarczyłoby trochę nad mapami posiedzieć żeby nabrać odrobiny rozeznania- machnął ręką -Powinnaś wręcz to zrobić. Jeśli idziesz drogą wielkiego dowódcy i autorytetu, to musisz znać się na kartografii- stwierdził bezdyskusyjnym tonem. Jego młot był czysty i nie trzeba było poświęcać mu szczególnie wielkiej uwagi, zatem brodacz odłożył go obok swojego pancerza i zajął się rozplataniem warkoczy na brodzie (a było co rozplatać). Krasnolud chował do kieszeni każdą spinkę by ich nie zgubić skupiając się na tej czynności znacznie bardziej niż nad czyszczeniem oręża. Venora słyszała wiele legend i opowiastek o tym jak synowie Moradina uwielbiają swoje brody, a teraz miała okazję po raz kolejny być tego świadkiem.
-W Highmoon mieszka moja kuzynka Rotta. Razem z mężem założyła gildię najemników. Może ich odwiedzimy, kiedy już załatwisz sprawy z tajemniczym mędrcem? Ugoszczą nas jak sam Bruneor w Mithrilowej Hali. Można będzie uzupełnić u nich zapasy i kupić nowy sprzęt w dobrej cenie…- zaproponował.
Czarnowłosa uśmiechnęła się na tą propozycję.
- Myślę, że to będzie dobry pomysł. Ale nie chce jeszcze myśleć co będzie gdy już odwiedzę tego mędrca - Venora wzruszyła ramionami. - Tyle rzeczy jeszcze może się wydarzyć, które mogą nam plany popsuć... - pokręciła głową. - Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że nie ma sensu robić planów na dalej jak dzień czy dwa. Raz, po serii trudnych spotkań z różnymi wrogimi mi istotami, to mnie przełożony wysłał na urlop do rodziny. A tam wpakowałam w walkę z kultystami Bane'a i wywiało mnie aż na Smocze Wybrzeże - podała przykład ze swojego życia.

Krasnolud zarechotał pod nosem
-Dobrze, że mnie ostrzegłaś- stwierdził wesoło. Po chwili w obozie pojawił się Balthazaar. Smoczydło niosło przewieszoną przez ramię sarnę z rozszarpanym pazurami gardzielem. Poszło mu wyjątkowo szybko i sprawnie.
-Kolacja przyszła- warknął kładąc zdobycz na ziemi -Potrafisz oprawić mięso?- smoczydło spojrzało zdrowym okiem na Venorę.
Panna Oakenfold pokręciła przecząco głową. Sama nigdy tym się nie zajmowała, bo była za mała, a później trafiła do zakonu. Zmarszczyła brwi zdając sobie teraz sprawę, że bardzo dużo przyziemnych obowiązków tam miała odpuszczone i zdecydowanie więcej czasu poświęcała na naukę niż cokolwiek innego. Dopiero teraz zaczynała zauważać, że była nieco inaczej traktowana przez te lata. Sir Morimond na jej nieśmiałe skargi, że nauczyciele traktują ją dużo surowiej niż chłopców, zapewnił ją, że to było konieczne by nadrobiła tak późne przystąpienie do nauk świątyni Helma.
- A myślisz, że czemu tak się cieszę z pierścienia wyżywienia? - odparła, szykując się na niezadowolenie smoczydła tym faktem. - Mogę iść spać? Za cztery godziny będę mogła przejąć warte zaproponowała zaraz. Balthazaar wzruszył obojętnie ramionami. Jaszczuroludź usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zajął się oprawianiem mięsiwa. Dundein tylko kiwnął jej głową dając do zrozumienia, że może spokojnie udać się na spoczynek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-09-2017, 10:15   #326
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora skinęła głową, ale jeszcze spojrzała na jaszczura.
- Przejrzyj proszę to co mamy w ekwipunku, bo może coś ci się przyda wymienić, gdy okaże się, że zdobyliśmy coś lepszego niż masz - zaproponowała mu i położyła się wygodnie. Zakryła się kocem aż po samą głowę i próbowała zasnąć.
A to proste nie było, bo choć zmęczona była potwornie to myśli w jej głowie kotłowały się jak zawsze w zawrotnym tempie. Cały czas była podekscytowana tym jak pokonali wampiry. Liczyła na to, że ułatwi im życie w najbliższych dniach. Miała też wielką nadzieję, że Gloglo uda się ukryć ich spotkanie przed nekromantką. Pannie Oakenfold zaraz wspomniała się rozmowa nekromantki z tym drugim.
~ Może to był licz? ~ zastanowiła się. I było jeszcze to co jej nie dawało spokoju. Zsunęła z głowy koc i podniosła się do pozycji siedzącej.

- Może to tylko ja i moja paranoja, ale... Ta nekromantka i ten drugi... Oni szukali mnie. Nasłali tego wampira na mnie - odezwała się do swoich towarzyszy. Wtedy też zdała sobie sprawę, że większość rozmowy z trollem poprowadziła w języku nieznajomym dla nich. - Gloglo wspomniał, że Baruna, bo tak nazwał tą nekromantkę, zna się na Ysshek jak pradawni zaklinacze trolli. Wiecie może co to znaczy? - zapytała.
-Chodzi o magię nekromancji- stwierdził krasnolud bez cienia zawahania. Ponoć krasnoludy znały język zielonoskórych i pewnie stąd płynęła pewność siebie brodacza.
-Tego chyba każdy był pewien…- dodał Balthazaar.
- Acha... - mruknęła Venora, ale przynajmniej poszerzyła swoją wiedzę o nowy termin dla parających się tą plugawą magią. - Szkoda mi tego trolla. Jest zupełnie taki jak Sporg, którego goblini herszt jeszcze za dziecka uwięził w jaskini przez co gdy podrósł, nie mógł z niej się wydostać - stwierdziła.
-Ale co z nim?- spytał zaintrygowany brodacz.

- Jest już wolny. Druid się nim zaopiekował - powiedziała z zadowoleniem w głosie. - A jakiś czas później pomógł mi i moim żołnierzom w bitwie z hordą goblinów. Gdyby nie on to walka z gigantką mogłaby się dla wielu źle skończyć. Chociaż może nie doceniamy mojego brata - uśmiechnęła się na koniec. - Bo mój zakon dał mi dowodzenie oddziałowi zbrojnych, który miał przyjść na ratunek wioskom zagrożonym atakiem tych brzydali. Sama szukając zaginionego kapłana przypadkiem odkryłam, że się parszywce do tego szykują - pospieszyła z wyjaśnieniem. - Po wszystkim, razem z wieśniakami, świętowaliśmy do samego rana
Krasnolud niedowierzając spojrzał bez słowa na Balthazaara, a ten tylko wzruszył ramionami
-Dobra, co?- spytał jaszczur. Dundein pokręcił głową i spojrzał na Venorę.
-A ile ty masz w ogóle lat?- spytał nie dbając o konwenanse.
- W tym roku osiemnaście skończyłam. A na początku tego roku pasowano mnie na rycerza - odparła pewnym siebie głosem i uśmiechnęła się zadziornie. - Balthazaarze, a ty ile masz lat? - zaciekawiło ją. Smoczydło spojrzało na towarzyszkę obojętnym wzrokiem
-A bo ja wiem…- wzruszył ramionami -Połóż się. Wezmę pierwszą wartę- polecił, wręczył Dundeinowi gotowe do pieczenia kawałki mięsa i odszedł od ogniska rozglądając się wokół.

~***~


Nie było ich zbyt wielu. W tej niebezpiecznej misji Venorze towarzyszyło kilkanaście osób. Fechmistrzowie i szermierze, troje wybitnych łuczników, byli też kapłani i czaromioty. Panna Oakenfold przyglądała im się przez krótką chwilę, lecz żadna z tych person nie zdawała się rycerce znajoma. Żadna poza opancerzonym wojownikiem w czerń z bykiem na tarczy. Wzgórze, na którym się znaleźli, było jałowe i suche jakby ziemię splugawiły choroby i piekielne rytuały.
Po drugiej stronie wzgórza znajdowało się pasmo niewielkich gór, które na tle purpurowego nieba sprawiały wrażenie wrogich. Popękana i wysuszona ziemia pod ich stopami była nasiąknięta krwią, przez co jej kolor miejscami idealnie komponował się z nieboskłonem.
W oddali widać było kamienne łuki, które przypominały coś na kształt bramy prowadzącej do siedliska wroga.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Ve67LnIWAX4[/media]

Venora nie miała pojęcia co ją tam będzie czekało, ale widząc bojowe nastawienie towarzyszących jej osób podejrzewała, że będzie to bitka. Rycerka już nie wiedziała kto był jej wrogiem, a kto sojusznikiem. A zło, które wcześniej tak potępiała teraz zdawało się być blade i małe w porównaniu z tym wszystkim co działo się wokół.
Venora stanęła na głazie by jeszcze lepiej wszystko widzieć. Wtem w oddali zagrzmiał róg a sekundę później niebo nad górami poczerniało. Venora dobyła miecz, tak samo z resztą jak i jej towarzysze. Czarne chmury znad gór były z każdą sekundą coraz bliżej. Dopiero po chwili Venora zrozumiała, że to gigantyczna chmara nietoperzy. Chmara rozstąpiła się a oczom rycerki i jej towarzyszy ukazały się smoki. Było ich kilkanaście i z oddali można było z łatwością rozpoznać w nich smoki chromatyczne, każdego koloru.
-Nadszedł czas walki!- Venora spojrzała w bok, gdy zrozumiała, że czarny rycerz z bykiem na tarczy ma głos kobiety.

Rycerka czuła jak mocno bije jej serce. Znów była w tym koszmarze i znów była świadoma, że to sen. Lecz to ulatywalo jej uwadze, gdy smród, duchota i zmagający wicher docierały do jej ciała. Venora trzymała w ręku miecz, który był jej obcy. Jej ciało znów było takie obce.
~ Akurat w takim momencie musiałam tu się znaleźć... ~ przeszło jej przez myśl. Czuła się zdenerwowana brakiem jakiejkolwiek wiedzy o tym co tu robi i kim są towarzyszący jej ludzie... Miała jedynie strzępy przemyśleń, jakichś wspomnień...
Paladynka spojrzała na rycerza, który okazał się być kobietą taką jak ona. A później na towarzyszących jej pozostałych ludzi. Chciała... Miała ochotę podejść do kobiety i zapytać ją o co tu właściwie chodzi. Ale czuła, że wszyscy są tu, bo wierzą w to co ona sama reprezentuje. Cokolwiek to było, zadawanie głupich pytań, tracących szaleństwem na pewno nie poprawi niczyich morali. Musiała... Czemu w ogóle się przejmowała skoro był to tylko sen? Chyba bała się, że nocą przenosi się do przyszłości, w której poniosła klęskę, dopuszczając do tego całego końca świata.

- Czaromioci, kapłani, przygotować się do rzucenia czarów wspomagających! Wszyscy gotować się na atak! - krzyknęła za siebie.
- Oby ten koszmar się szybko skończył - powiedziała do siebie pod nosem i spojrzała na kobietę w czarnej zbroi. - Módlmy się do naszych bogów byśmy wrócili z tego żywi - po tych słowach uniosła wyżej swój miecz i… uwagę zwróciło jej odbicie w jego płazie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 22-09-2017 o 20:24.
Mag jest offline  
Stary 23-09-2017, 11:31   #327
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Serce na krótką chwilę zatrzymało się, a jej ciałem szarpnął skurcz. Jej twarz była brzydka, pokaleczona na lewym policzku. Venora zrozumiała, że teraz nie czas nad zastanawianiem się nad tym wszystkim, co ujrzała. Spojrzała na swych nieznajomych towarzyszy. Każdy z nich szykował się do boju zgodnie z jej poleceniem. Kapłani wykrzykiwali frazy psalmów prosząc Helma, Lathandera i Bane’a o pomoc w boju. Venora znów poczuła skurcz w brzuchu, a nogi zmiękły od emocji. Bane’nici słuchali jej rozkazów bez odrobiny zawahania.
Nagle wszystko w niej pękło a ona poczuła jak elfi pancerz staje na wyżynach swojej wytrzymałości przez potworny nacisk smoczej łapy. Venora czuła jak sucha gleba pod nią ulega i w sekundę piaszczyste podłoże ją kompletnie przygniotło. Bezdech i paraliż trwały zaledwie kilka sekund, a pierwszy oddech złapała dopiero gdy smocza łapa wzbiła się w powietrze.

Smok zapikował prosto na nią, jakby wiedział, że to ona właśnie jest tu najważniejsza. Rycerka złapała oddech i znów ujrzała nieprzyjazne, czerwone niebo nad głową. Biały smok wzbił się w powietrze a sekundę później Venora ujrzała czarną rycerkę która złapała ją za ramię i wyciągnęła na powierzchnię. Byk z dwoma ogonami zalśnił na jej wielkiej tarczy.
-Za wolność!- krzyknęła kobieta, dobywając miecza.
Venora zacisnęła dłoń na rękojeści miecza z całych sił.
~ To naprawdę jest koniec świata skoro wyznawcy Bane'a walczą ramię w ramię z Helmitami ~ pomyślała.
- Za wolność! - zawtórowała paladynka natchnionym tonem głosu. Teraz ona i pozostali wojownicy musieli czekać aż łucznicy i czaromioci strącą z parszywego nieba, któregoś ze smoków. Musiała walczyć, choć nie znała nawet samej siebie. Przynajmniej do czasu aż się obudzi. W powietrze wystrzeliło kilka zaklęć, skierowanych wprost na krążącego nad ich głowami smoka. Huk eksplozji niósł się echem po całej okolicy a bestia wyłoniła się z chmury płomieni znów pikując w dół prosto na nich.

20 Dzień Słonecznego zenitu. Grzmiące Wierchy

-Venoro- szept krasnoluda wyrwał rycerkę w kluczowym momencie snu. Panna Oakenfold od razu zrozumiała, że coś się szykuje, skoro Dundein budzi ją trzymając swój runiczny młot. Jej umysł pracował na pełnych obrotach a zmysły nie były przyćmione. Jej dłoń automatycznie powędrowała w kierunku Pożogi, choć dokładnie nie wiedziała co jest na rzeczy.
Balthazaar stał nieopodal, uważnie się rozglądając na boki. Również trzymając swój dwuręczniak w gotowości. Venora dopiero teraz usłyszała ujadanie, piski i jęki gdzieś wokół ich obozowiska.
Paladynka rozglądając się wkoło, podniosła się czym prędzej ze swojego posłania i dopadła do leżącego obok ekwipunku.
- Szybko, jeśli możesz to rzuć czar sanktuarium i pomóż mi założyć zbroję - syknęła do kapłana, bo tylko z jego pomocą miała szansę ubrać się nim cokolwiek ich zaatakuje. - To chyba gnolle… - skojarzyło jej się choć pewności nie miała.
Brodacz błyskawicznie skoczył do ekwipunku rycerki sięgając po napierśnik ze zbroi i już miał narzucić pancerz na barki towarzyszki, gdy zamarł w bezruchu. Venora od razu odwróciła się do tyłu, gdzie między nią i krasnoluda, a Balthazaarem pojawił się nieumarły worg. Bestia śliniła się strasznie, choć nie miała większości trzewi na miejscu. Powarkiwanie stwora zbiło Venorę z tropu i już wiedziała, że nie gnolle będą problemem a nieumarli. Potwór rzucił się na nią obnażając wielkie zębiska.


Venora, widząc psowatego nieumarłego puściła Pożogę i złapała za tarczę oraz buzdygan, leżące tuż przy jej złożonym elfim pancerzu, by odeprzeć atak zdechlaka. - Puścili za nami zwiadowców! - syknęła zaraz. Pomiot nekromancji wyszczerzył kły, zupełnie jak żywa bestia. Worg skoczył na Venorę, lecz jego potężne szczęki kłapnęły obok ramienia rycerki.
Venora wykorzystała ten moment i natarła buzdyganem prosto wielki łeb. Kość chrupnęła i gdyby pies nie był już martwy to teraz by padł. Rycerka poprawiła z boku, lecz bestia już była na to przygotowana i odskoczyła. Martwy czworonóg ugryzł powietrze tuż przed twarzą Venory, a ta poczuła jak robi jej się ciepło w brzuchu. Uświadomiła sobie, że jeśli będzie tak bardzo polegać na Tymorze, to blizny ze snu w końcu staną się rzeczywistością, a w zasadzie to już się zaczęło. Potwór padł na ziemię gdy zakrzywione ostrze miecza Balthazaara spadło z góry. Ożywiony worg nawet nie zaskomlał.
-Zakładajcie te cholerne pancerze…- fuknął jaszczuroczłek.

- No przecież zajęta zdechłym kundlem byłam! - odparła z oburzeniem w głosie Venora, ale nie strzępiąc już więcej języka machnęła ręką na Dundeina by wrócili do tego co zaczęli, a skończyć nie było im dane. Paladynka mogła jedynie nasłuchiwać czy kolejny wrogi osobnik nie zbliża się do nich, bo wzrok skupiony musiała mieć na zbroi, której elementy szybko rozłożyła, by ułatwić sobie jej zakładanie, a zarazem nie pomylić kolejności. Buzdygan i tarcza leżały pod ręką, gotowe do użycia w każdej chwili.
Krasnolud znalazł się przy niej i zaczął wiązać rzemienie mocujące płyty na jej klatce piersiowej. Czarnowłosa tymczasem, w lekko pochylonej pozycji sznurowała nagolenice starannie i najszybciej jak tylko była w stanie.
Zbroja leżała na niej tak jak powinna. Rycerka związała ostatni rzemień i posłała Dundeinowi porozumiewawcze spojrzenie. Krasnolud wartko nałożył swój pancerz, przy czym Venora mu również pomogła.
-Co robimy?!- spytał kapłan rozglądając się nerwowo po okolicy.
-Tu w jamce, pod gościńcem jesteśmy w miarę bezpieczni…- odparł Balthazaar, lecz ostateczna decyzja i tak należała do panny Oakenfold.

Venora stała w bojowym nastawieniu, ale gdy od kilku dobrych chwil nic więcej ich nie zaatakowało to odrobinę się rozluźniła. Spojrzała na smoczydło. Ona sama najchętniej by już ruszyła, ale oni nadal byli zmęczeni.
- Jeśli tylko ten jeden zdechlak tu był to możemy zostać. Ja już jestem wypoczęta i zajmę się resztą warty - zaproponowała, a po chwili przymknęła oczy, by lepiej skupić się na odczuwaniu zła w ich otoczeniu.
W zasięgu działania jej nadludzko czułej zdolności nie znajdowała się żadna istota o wrogich zamiarach, lecz to nic jeszcze nie oznaczało. Wycie i ujadanie niosło się echem gdzieś w pobliżu lasu, skąd Balthazaar przyniósł upolowaną łanię.
-Widzę pełno porozrzucanych po okolicy ożywieńców. Same zombi i szkielety. Nic nadzwyczajnego, ale coś je tu musi spychać skoro nie idą w szeregu. Zupełnie jakby czegoś szukały…- skomentował chowając łeb pod sklepienie jamy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-09-2017, 13:00   #328
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora otworzyła oczy i spojrzała w kierunku gdzie wyglądał przed chwilą Balthazaar.
- Pewnie nas szukają - stwierdziła paladynka i przetarła twarz dłonią. - Więc teraz pytanie, czy lepiej tu zostać i liczyć, że nas ominą, czy ruszać dalej natrafić na nich i... Dać nekromantce, czy nekromantom, sygnał gdzie jesteśmy - myślała na głos. - A wtedy już na pewno naślą na nas silniejszych nieumarłych - podsumowała.
-Nie wydaje mi się…- skomentował Dundein spoglądając raz na Balthazaara, raz na Venorę -Pamiętacie hordę umrzyków po zachodniej stronie gór? Tam, gdzie spotkaliśmy wampiry po raz pierwszy- miał poważną minę -Była tam chimera, były trolle i masa całego tałatajstwa… To co tu zlazło z gór to pewnie samo ścierwo i ochłapy. Nawet jeśli nekromantka ma moc by zbudzić do życia kolejnych truposzy, to myślę, że nie ma zwyczajnie ciał do tego-
-I to jest jej słabość…- dodał Balthazaar.

- Więc próbuje nas dopaść, bo brakuje jej porządnych martwych sług. Jakież to pocieszające - skomentowała z ironią Venora. Pokręciła głową. - Ale żeby nas zabić to nekromanci musieliby osobiście się do nas pofatygować. I dobrze i źle, bo nam to drogi oszczędzi. Gorzej jeśli słusznie nie chcieliście ich wtedy atakować… - wzruszyła ramionami.
-I co teraz?- dopytywał brodacz -Jakaś decyzja?-
- Dobrze by było się wynieść, ale mi łatwo mówić, bo jestem wypoczęta - wyznała szczerze czarnowłosa. - Skoro Balthazaar mówi, że jest tu bezpiecznie to zostańmy - powiedziała i spojrzała po towarzyszach.
Względny spokój był tylko chwilową iluzją. Traktem maszerowała grupka zombi człapiąc ospale przed siebie, tuż nad głowami trójki towarzyszy. Dundein kurczowo trzymał w ręku swój święty symbol. Niespodziewanie jeden z truposzy pośliznął się na górze i spadł prosto pod nogi grupki. Był to młody człowiek w przebarwionej purpurą kolczudze. Z jego trzewi wyłaziło robactwo a na bladej twarzy malowało się szaleństwo i bezmyślność zarazem. Zombi próbował się podnieść, lecz Balthazaar rozdepnął z łatwością jego głowę niczym zgnity owoc.

-Tfu!- krasnolud splunął na ścierwo kręcąc przy tym głową. W powietrzu, wraz z lekkim powiewem wiatru pojawił się zapach płonącego drzewa.
-Na bogów… palą las!- syknęło smoczydło wyglądając znad jamy.
-No tak. Wszystko co padnie będzie mogło służyć za element hordy- zauważył krasnolud -Załatwmy to póki nie jest za późno, a na naszym ogonie nie siedzi wataha ożywionych wilków, niedźwiedzi i cholera wie co tam jeszcze…- brodacz splunął raz jeszcze na powalonego truposza.
Venora otworzyła szerzej oczy słysząc o pożarze i czym prędzej wyjrzała by osobiście to zobaczyć. Ogarnęła ją wielka obawa, bo widoki były jak żywcem wyjęte z jej koszmarów.
- O bogowie... Nie... - jęknęła łapiąc się za głowę.


- Oby zaczęła się jak najszybciej ulewa, bo inaczej będzie tu tylko jedno wielkie cmentarzysko... - dodała i odsunęła się od krawędzi. Widać było po niej, jak bardzo to wydarzenie nią wstrząsnęło. Nie wiedząc co zrobić i czując przejmującą bezradność, Venora zacisnęła dłonie w pięści. Teraz jedyne co mogłoby pomóc to wrócenie się i znalezienie neromantów. Wiedziała jednak że jej towarzysze tego nie pochwalą.
- Znajdźmy ich. Zabijmy i skończy się to piekło - powiedziała ostrym tonem do Dundeina i Balthazaara.
-Kiedy widzieliśmy tę całą Burunę, towarzyszyły jej trzy ożywione trolle. My mieliśmy problem z jednym Gloglo…- skomentował brodacz.
- Z umarłymi się inaczej walczy - odparła natychmiast paladynka, wyraźnie niezrażona wspomnianymi przeciwnikami.
-A ty co? Z zakonu Kelemvora, czy Jergala?- dodał Balthazaar z ironią w głosie -Trochę nauk przyjęłaś, paru umrzyków pokonałaś i myślisz, że znasz się na taktyce przeciwko nekromantom?-
- Ale mamy szansę jak nikt inny ich powstrzymać! - upierała się dalej. - Czemu zawsze musisz być tak negatywnie nastawiony do mnie?! - fuknęła do smoczydła.

-Prowadź- odpowiedział niespodziewanie chłodnym tonem, ustępując jej na bok.
Venora z zaciętą miną wzięła do do ręki buzdygan, miecz oraz swoją torbę. Z przekonaniem wymalowanym na twarzy ruszyła by wyjść z jamy, w której obozowali. Zatrzymała się na równi z Balthazaarem i spojrzała na niego by powiedzieć, żeby szli za nią. Jego mina niby była obojętna, ale odkąd miała okazję zobaczyć go w momentach kiedy triumfowali i okazywał zadowolenie to teraz już była w stanie dostrzec różnicę. Wiedziała, że jest zły na jej decyzję. Panna Oakenfold spojrzała na krasnoluda. Dundein, podobnie jak smoczydło, nie miał jeszcze okazji wypocząć po tym jak leczył jaszczura z ran. Jej towarzysze byli zmęczeni.
Paladynka przygryzła wargę, bo zaraz wróciły do niej słowa byłego zbrojnego, który wtedy fałszywie, ale oskarżał ją o nie liczenie się ze swoimi ludźmi, prowadzenie ich na śmierć... Venora spuściła głowę i wzięła głęboki oddech.
Możliwość zabicia nekromantów była tak kusząca, że paladynka miała problem się temu oprzeć. Poddanie się temu mogło skończyć się tym, że armia umarłych by upadła. Ale...

Goniec posłany przez nią konno, powinien już dotrzeć na miejsce. Dzik powinien był już wykonać swoje zadanie. Druidzi zostali ostrzeżeni. Rycerka uniosła głowę i spojrzała na płonący las. Rozsądek podszeptywał jej, że jeśli Srebrny Sokół i Iyen, a wraz z nimi pozostałe istoty lasu, jak choćby zastępy orków, nie podołają nekromantom, to jakie ona i jej dwójka towarzyszy mieli szansę się z nimi mierzyć? Chyba tylko mistyczny łucznik miałby szanse na szybkie wyeliminowanie nekromantów.

Venora zgrzytnęła zębami zła na siebie i zła na sytuację, w której się znalazła.
~ Co byś zrobił na moim miejscu? ~ chciała zapytać swojego zmarłego mentora. Ale jego już tu nie było. Za to był Balthazaar, którego wsparcie sir Morimond jej zapewnił, i choć jaszczur robił co mógł by wyglądać na obojętnego jej osobą to jednak obdarzał ją wielką troską. Pannie Oakenfold wspomniały się uczucia z koszmaru, w którym była ledwo co po utracie smoczydła w walce.

Jej wewnętrzne zmagania skończyły się tym, że opuściła ręce, odwróciła się na pięcie i wróciła w głąb ich obozowiska. Uczepiła buzdygan u pasa, przyklękła przy swoim posłaniu i zaczęła się pakować.
- Wynośmy się stąd jak najszybciej - powiedziała oschle, by nie dać po swoich słowach poznać jakie targają nią emocje. - Musimy się oddalić na tyle by znaleźć nowe i bezpieczne miejsce na odpoczynek dla was. Highmoon już niedaleko od nas... - stwierdziła i wzięła w ręce siodło, by zarzucić je na grzbiet Młota.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-09-2017, 16:45   #329
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Do świtu pozostało jeszcze trochę czasu. Kompani zostawili za sobą pomarańczowe od ognistej łuny niebo. Balthazaar raz po raz zerkał na Venorę. Był świadom jaką walkę kobieta toczy z samą sobą, przez ostatecznie podjętą decyzję o odwrocie. Milczeli wszyscy. Venora była zwyczajnie zła, a mężczyźni zmęczeni.
W końcu górzysty teren zmienił się w wielkie wyżyny, porośnięte bujnie trawą. Niebo zaczynało szarzeć, a Venora mogła chyba uznać okolice za bezpieczne. Nekromanckie pomioty zostały daleko w tyle, a grupa uniknęła kolejnej potyczki, która bez zaklęć Dundeina mogła tym razem skończyć się fatalnie.
Horyzont na wschodzie był już błękitny, a słońce powoli zaczynało ospale wspinać się łukiem ku górze. Przyjemna, letnia aura umilała im drogę. Venora w końcu zarządziła postój, gdy nieopodal traktu dostrzegli starą, zrujnowaną chatę pasterską. Miejsce było idealne na odpoczynek, gdyż było stąd widać całą okolicę z każdej strony świata.

Kilka chwil później trójka towarzyszy dotarła do opuszczonej chatki i nie przejmując się brakiem w niej dachu i skrawka północnej ściany, rozłożyli swoje posłania by dokończyć odpoczynek. Dundein nawet nie zdjął pancerza, tylko usiadł obok kupy gruzu i sekundę później chrapał, a jego głowa kołysała się rytmicznie na boki bezwładnie.
-To była mądra decyzja- Balthazaar szepnął Venorze na ucho by nie zbudzić krasnoluda -Mądra i dojrzała- dodał.
Paladynka westchnęła ciężko, ale i cichutko, by nie obudzić kapłana. Pokiwała głową i spojrzała na smoczydło. Uśmiechnęła się smutno.
- Tak, wiem... Czułabym się znacznie gorzej, gdybym pozostała przy tamtej decyzji i wam się coś przez to stało - mruknęła i spuściła głowę, wbijając wzrok w naramiennik, który nagle wydał jej się bardzo interesujący. - Przepraszam za tamtą kłótnie. Nie powinnam była... Liczę, że druidom się uda powstrzymać martwych, a Dzik i jego ludzie ostrzegą resztę - dodała tłumacząc się chyba bardziej przed sobą niż przed jaszczurem.

-Skoro radzili sobie z najazdami orków od wielu dni, to i z bandą zombi sobie poradzą- uspokoił ją, kładąc się na ziemi, w miejscu gdzie słońce wpadało przez dziurę w dachu.
-Obudź nas najpóźniej w południe. Czeka nas jeszcze przeprawa przez las - oznajmił spokojnie jaszczur.
- Tak zrobię. Dobrze wypocznijcie - odparła Venora i spojrzała po swoich kompanach. Było jej w tej chwili naprawdę ciężko.
~ Czemu nawet podjęcie właściwej decyzji nie sprawia, że robi się lżej? ~ zapytała samą siebie.

W końcu wstała z podłogi, sprawdziła umocowanie buzdyganu i Pożogi u jej pasa i wyszła przez powaloną ścianę na “zewnątrz” by zająć się Młotem. Rumak jak zawsze cieszył się niczym szczeniak gdy poświęcała mu uwagę. Czarnowłosa ściągnęła z niego tobołki, a następnie oswobodziła z siodła i ogłowia. Wierzchowiec po odrobinie głaskania, oddalił się nieco od chatki by poskubać sobie trawy. Paladynka chwilę przyglądała się mu jak się pasie, by w końcu złapać za torby i wrócić z nimi do “wnętrza” domku. Tam ostrożnie położyła wszystko w rogu i sięgnęła po swoją torbę. Z niej wyciągnęła diadem i książkę. Rozejrzała się za najlepszym miejscem do pełnienia warty i tam też przeszła. Rozsiadła się i otworzyła książkę napisaną w niebiańskim. Nie skupiała się jednak za bardzo na treści bo musiała co jakiś czas wsłuchiwać się w odgłosy otoczenia, wyczuwać czy zło ich nie próbuje podejść czy zwyczajnie rozejrzeć się wkoło i zrobić obchód w koło chatki.

Trudna do pojęcia i jeszcze trudniejsza do zapamiętania treść rozdziałów księgi, przez które przebrnęła Venora opowiadała o kastach niebian. O ich patronacie nad poszczególnymi duszami oraz o wezwaniach na bitwy w świętej wojnie z czartami.
Pierwsze krople potu na jej skroni zapowiadały gorący dzień, wszak kierowali się na wschód a jak wiadomo lato było tam znacznie bardziej gorętsze niż na zachodzie.
Dundein obudził się pierwszy, niedługo przed południem. Zaspanym wzrokiem omiótł ruiny chatki jakby dopiero sobie przypomniał, że właśnie tu usnął. Balthazaar leżał skulony w pozycji embrionalnej, ogrzewany intensywnie przez słońce w zenicie.
-Dzień dobry…- syknął krasnolud rozprostowując ręce.

Panna Oakenfold zamknęła książkę i potarła zamknięte oczy palcami. Lektura mocno zmęczyła ją i nawet lekko skronie zaczęły ją boleć. Następnie podniosła wzrok na kapłana, lekko się do niego uśmiechając.
- Wypoczęty? - zapytała go ściszonym głosem by nie obudzić Balthazaara. - Wszystkie torby leżą tam - wskazała miejsce gdzie je zaniosła. - Na szczęście tu już było spokojnie - dodała zaraz.
-Fajnie sobie drzemkę uciąć za dnia, ale dawno tyle nie spałem przez dzień…- uśmiechnął się blado gładząc dłonią brodę -To co? Budzimy tę paskudę- spojrzał na smoczydło -Jemy coś i ruszamy dalej?- upewnił się.
Venora skinęła głową. Ona w ostatnim czasie bardzo dużo odpoczywała w związku ze swoim niefortunnym spotkaniem z wampirami.
- Taki jest plan - odpowiedziała i schowała książkę do torby. Wstała i podeszła do Balthazaara. Pochyliła się nad nim i lekko go szturchnęła w ramię.
- Czas się zbierać - powiedziała. - Zjedzcie, a ja już zacznę Młota szykować do drogi

~***~

Wzgórza ustąpiły ogromnym połaciom równin. Na północ od traktu rozciągała się ogromna puszcza, zupełnie jak ta po drugiej stronie Grzmiących Wierzchów. Na południu majaczyły najbardziej wysunięte na wschód fragmenty pasma górskiego.
-To miejsce to Semberholme. O tym lesie opowiada wiele legend i choć nie są tak tajemnicze i intrygujące jak legendy o Myth Drannor, to jest tu równie niebezpiecznie- Balthazaar nie odrywał wzroku od granicy lasu, która momentami zapuszczała się na południe od traktu, pochłaniając wydeptaną ścieżkę.
-Ponoć było to jedno z ulubionych miejsc Shaundakula i nie raz przybywał tutaj by odpocząć od natłoku swych boskich spraw- smoczydło spojrzało na Dundeina, który tylko kręcił głową
-No co?- spytał zdziwiony reakcją Balthazaara brodacz -Nie moja wina, że wolę wielkie hale, kopalnie i podziemne królestwa. Nie rusza mnie ten widok- podsumował patrząc obojętnie na las.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-09-2017, 18:28   #330
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Tu spędzimy noc- oznajmił Balthazaar. Smoczydło rozejrzało się wokół. Było tu spokojnie i cicho, a szumiący las aż się prosił by spocząć na jego łonie.
-Rankiem udamy się między drzewa, na północny wschód. Pójdziemy aż dotrzemy do brzegu Jeziora Sember. Potem to już prosta droga wzdłuż brzegu na wschód aż dotrzemy do mędrca- wyjaśnił zrzucając z ramienia swój plecak, na soczystej i zielonej trawie gdzieś w cieniu wielkiego dębu.
Venora chłonęła widoki, rozglądała się po okolicy. To miejsce wyraźnie jej się podobało.
- Jest tu prawie tak ładnie jak w moich rodzinnych stronach - skomentowała rycerka, zsiadając z konia. - Wezmę drugą wartę - dodała nim pomyślała, że przecież nie ma ochoty wracać do swoich snów. Już nawet otworzyła usta by zmienić, zdanie ale zrezygnowała i machnęła na to ręką uznając że im szybciej pójdzie spać, tym szybciej upora się z koszmarami, które już nie dawały jej spokoju.

Towarzysze nie wnieśli sprzeciwu co do jej decyzji. Venora sprawnie zdjęła rzeczy z grzbietu Młota i ułożyła wszystko starannie pod pniem drzewa. Zwierze oswobodzone, ruszyło swoim zwyczajem paść się nieopodal obozowiska swej pani i jej towarzyszy.
Panna Oakenfold wyciągnęła z torby posłanie i rozłożyła je. Usiadła sobie na nim i zaczęła rozsupływać rzemienie, by w końcu poprosić jednego z towarzyszy o pomoc w tej czynności. Z pomocą prędko uwolniła się od ciężaru płytówki. Już sama złożyła płyty zbroi i przebrała się w nową koszulę. Chwilę wahała się czy powinna zająć się jeszcze czyszczeniem broni, ale uznała, że to zrobi na warcie.
Venora odmówiła krótką modlitwę do Helma i ułożyła się na posłaniu. Nie przykrywała się, bo dzień był ciepły. Krótką jeszcze chwilę przyglądała się jak smoczydło i krasnolud kręcą się przy obozowisku, robiąc miejsce na ognisko i rozkładając własne posłania, aż w końcu zamknęła oczy i zasnęła.

~***~

Venora obudziła się z krzykiem na ustach. Serce waliło jej niczym gnomi wynalazek z Lantanu. Powietrze było ciężkie, oraz suche i już od razu wiedziała, że znów jest w swoim koszmarze. Jej oręż leżał tuż obok, w zasięgu ręki, ale zagrożenia nie stwierdziła. Ale po miecz sięgnęła mimo to. Dopiero teraz uspokoiła oddech, przetarła dłonią czoło i rozejrzała się wkoło. Przez chwilę wydawało jej się, że jest w niewielkiej jamie, pełnej stalaktytów i stalagmitów, lecz krótka chwila oględzin wystarczyła by doszło do niej, że to nie żadna jama a ogromna paszcza smoka o łbie wielkim jak pięć powozów stojących jeden obok drugiego. Największe z zębów miały ponad półtora metra wielkości a pożółkłe kości świadczyły o tym, że smoczy trup leżał tu od wielu dekad. Venora skierowała się do miejsca, gdzie brakowało wielkiego kła i można było tą drogą opuścić dziwaczną kryjówkę.
Był dzień. Gorący i jak zwykle pełen piasku i smrodu siarki. Czarne chmury na niebie regularnie błyskały. Venora skupiła wzrok na najbliższej okolicy. Wszędzie walały się kości i szczątki smoków, lecz kształty czaszek były jednoznacznym dowodem, że były to pozostałości po tak zwanych “dobrych smokach”.

- To tłumaczy czemu nie walczą z nami - skomentowała paladynka, krzyżując przed sobą ręce. - Jak potężny musi być przeciwnik, żeby do tego doprowadzić? Jak wielki fart muszę mieć, że sama wciąż stoję? - mruknęła do siebie, choć szczęściem nie koniecznie to musiało być. - To raczej klątwa - dodała i sięgnęła dłonią do twarzy. Pod opuszkami czuła zgrubienia blizny na policzku. Przypomniało jej się jej oblicze, które widziała poprzednim razem. Czy tą bliznę zyskała wtedy gdy Balthazaar poświęcił za nią życie? Nie była w stanie sobie na to odpowiedzieć. Ewidentnie jej twarz wskazywała, że była starsza, ale Marret coś wspomniała, że aasimarom inaczej czas upływa, więc możliwe że minęły zarówno pojedyncze lata, jak mogły już one układać się w dziesiątki. Sądząc po ogromie zniszczeń zakładała to drugie.

- Dla odmiany przydałyby się jakieś odpowiedzi - powiedziała w przestrzeń, przekonana, że jest tu sama. Jedyna odpowiedź jaką usłyszała to wycie wiatru gdzieś w oddali między ogromnymi, smoczymi gnatami. Venora nie rozpoznawała tej okolicy, lecz wiedziała że cmentarzyska smoków to bardzo rzadkie i tajemnicze miejsca, które na ogół są skrywane przed śmiertelnikami. Nagle z zamyślenia wyrwało ją kilka kamieni, które osunęły się tuż pod wielką czaszką, w której zbudziła się rycerka. Coś się kryło na skarpie, pod nią.
Rycerka uniosła miecz do pozycji obronnej, tak by na wypadek gdyby coś ją miało zaskoczyć, to była przygotowana wejść z potencjalnym napastnikiem w starcie. Ruszyła w kierunku z którego dobiegły ją odgłosy i ostrożnie zaczęła się zbliżać do skarpy, by to sprawdzić.

Pod żuchwą grubości starego drzewa krył się mały chłopiec. Był ubrany w podziurawione wielokrotnie łachy i stare sandały. Jego kręcone włosy szarpane wiatrem co chwile zmieniały kierunek, a na ubrudzonej buzi ukazała się fascynacja i ekscytacja, gdy tylko ujrzał Venorę.
-Ja… Ja… Ja… Ja nie… Ja nie chciałem pani cię zbudzić!- próbował się wytłumaczyć, lecz nie wiedział jak powinien się teraz zachować. Chłopak miał najwięcej dziewięć lat.
Ven przekrzywiła lekko głowę, słuchając słów dziecka. Uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Nie obudziłeś mnie. Już i tak nie spałam - zapewniła go. Na myśl przyszło jej, że mogłaby spróbować się czegoś od niego dowiedzieć. Czegokolwiek - Podejdź do mnie - poprosiła i machnęła do niego ręką. - Co tutaj robisz? - zapytała. - Skąd przyszedłeś?
-Mieszkam z mamą w obozie, w dolinie- wskazał ręką północ -Mama zabraniała mi tu przychodzić i cię niepokoić, ale ja musiałem cię zobaczyć!- nie krył podniecenia tą rozmową.

- Powinieneś słuchać mamy. Pewnie się o ciebie martwi - powiedziała i przyklęknęła, by nie patrzeć na chłopca z góry. - Czemu chciałeś mnie zobaczyć? - dodała licząć, że dziecko się rozgada bardziej.
-To prawda, że mama się martwi. Mówie jej, że będę w gwardii lady Venory, a ona krzyczy na mnie i mówi, że mam przestać…- na krótką chwilę posmutniał -Ludzie w obozie mówią, że właśnie to miejsce obrałaś sobie za swoją “komnatę”. Chciałem zobaczyć wyzwolicielkę w smoczej głowie!- spojrzał kątem oka na smoczą czaszkę.
Rycerka uśmiechnęła się lekko i szczerze.
- Cieszy mnie, że chcesz mi pomóc. Każda pomoc mi się przyda, szczególnie tak upartego chłopca - odparła i mrugnęła do niego. Wyciągnęła do niego rękę. - Chodź, zaprowadzę ciebie do mamy i opowiesz mi jak spędzasz dzień w obozie. Co ty na to? A jak ci na imię?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172