Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2018, 16:57   #461
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Taki dostaliśmy przydział odgórnie ze świątyni…- mruknął niewyraźnie Gustav.
-Mój mądry braciszek wdał się w konflikt z mistrzem świątyni, w naszych rodzinnych stronach i zostaliśmy wysłani w poselstwie do Cormyru- skomentowała Anger.
-Ale tu równie wiele okazji na bój, co i na Północy, więc nie ma tak źle…- Gustav pogładził się po bujnej czuprynie. Mężczyzna wyciągnął z plecaka bukłak, odkorkował go i powąchał.
-Mmm… Krasnoludzka przepalanka prosto z Mirabaru!- zachęcił towarzyszy i podał w pierwszej kolejności Dundeinowi, który przyjął dar z wielką radością.
Venora pokręciła głową gdy krasnolud zaraz po wzięciu łyka podał jej bukłak.
- Dziękuję, ale z przełożonym ostatnio wypiłam tyle nalewki, że na jakiś czas starczy mi - wytłumaczyła się, po czym oddała bukłak właścicielowi. - Tak, zapewniam, że tu nie będziecie się nudzić - pokiwała głową. - Jak nie gobliny, to orkowie, smoczydła, bandyci, giganci... Dla każdego coś się znajdzie. My na dniach wraz z wojskiem Cormyru wyruszamy walczyć przeciw zielonym

Słysząc te wieści Gustav od razu się wyprostował. -Mów dalej- zwrócił się do Venory.
- Akurat w dniu kiedy was poznaliśmy wróciłam z audiencji u Regentki. Wyprawia krucjatę by odbić stary zamek okupowany od miesięcy przez orków - wyjaśniła pokrótce paladynka. - Zainteresowany? - uśmiechnęła się zadziornie po tym pytaniu.
-Oczywiście!- Gustav aż się wzdrygnął.
-To będzie wielka wyprawa!- brodaty Moradinita był również przepełniony optymizmem.
-Kiedy wyruszacie?- dopytała Anger.
- Czekam na oficjalne pismo w tej sprawie - odpowiedziała Venora. - Będzie to naprawdę duże wydarzenie - dodała z powagą w głosie.
-I za to wypijmy!- Anger wzniosła toast podniosłym tonem i upiła łyk z bukłaku, podanego przez brata.
Do zmierzchu w obozie panowała przyjemna atmosfera, a kompani zdawali się w ogóle nie myśleć o nadchodzącym boju z gigantami. Słońce w końcu zbliżyło się do horyzontu i Gustav zarządził wymarsz.

~***~

Grupa dotarła na miejsce, gdzie wcześniej przyglądali się dwójce gigantów.
-Rozpalili ognisko, ale to nic. Pewnie trochę posiedzą i któreś z nich pójdzie spać- Dundein zmarszczył brwi i spojrzał na Venorę.
- Nawet dla nas lepiej, że tam się pali. Dobrze ich widzimy. Jak nie pójdą to zawsze mogę iść ich zagadać, tak jak mówiłam wcześniej - paladynka uśmiechnęła się do brodacza. -O, można by też używając zwoi wezwać niebiańskiego niedźwiedzia dla rozproszenia ich uwagi
-Ona tak zawsze z zagadywaniem potencjalnych wrogów?- Gustav spytał zerkając to na Venorę, to na Dundeina.
-Nawet nie masz pojęcia...- wtrąciła Agness. Krasnolud zarechotał i wzruszył ramionami.
-Po prostu lubi ryzyko i adrenalinę…- skomentował, choć tak naprawdę nie znał zbyt dobrze panny Oakenfold.
-Dobrze. Skoro chcesz tak ryzykować, to twoja wola, ale zastanów się. Wiele ryzykujesz…- Anger mówiła zupełnie poważnie.

Venora już miała skomentować okoliczności dołączenia każdego z jej towarzyszy, ale ugryzła się w język. Poza udowodnieniem, że wcale nie ma największych skłonności samobójczych w tej grupie, do niczego to nie było potrzebne, a w przypadku Agness lepiej żeby nowi kompani nie dowiedzieli się o tym jaka przeszłość łączy paladynkę i dawną czarną kapłankę. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Panna Oakenfold ograniczyła się do ciężkiego westchnięcia.
-Dundeinie, sam na własne oczy widziałeś jak przekonałam trolla do pomocy nam, dzięki czemu za dnia zabiliśmy wampiry - odpowiedziała paladynka spoglądając na krasnoluda. - A to nie był pierwszy troll, który mi pomagał - dodała dla podkreślenia. - Ale spokojnie, wpierw poczekamy czy pójdą spać. Jak nie to wtedy pojadę do nich
-To giganci. Sprytne i przebiegłe istoty, a nie głupie jak głaz bestie. Nie możesz ich porównywać poza aspektami siłowymi.- odparł krasnolud. -Tam za skałą będzie dobrze się ukryć.- brodacz wskazał palcem i ruszył powoli, pochylony we wskazanym przez siebie kierunku.

~***~

Od zmierzchu minęło około trzech godzin. Kompani kulili się z zimna a ciężkie, stalowe pancerze wcale nie pomagały. Gustav i Anger cierpliwie wypatrywali zza skały. Na rodzeństwie rodem z mroźnej Północy, chłód zdawał się nie robić wrażenia.
-Położyła się!- krasnolud syknął, lekko trącając Venorę w ramię. Rycerka wyjrzała zza ramienia krasnoludzkiego kapłana i dostrzegła gigantkę, przykrytą po szyję posłaniem z niedźwiedzich skór.
-Poczekajmy jeszcze trochę, aż uśnie. Wtedy ruszymy- zaproponował Gustav.
Panna Oakenfold pokiwała głową.
- Ty jesteś znawcą gigantów, mów kiedy zaczynamy - mrugnęła okiem do krasnoluda i cofnęła się. Venorze również chłód nie doskwierał i teraz mając pewność co do swojego pochodzenia w nim właśnie widziała wytłumaczenie tego zjawiska.

~***~

-Wygląda jakby spała…- po długim czasie ciszy odezwała się w końcu Agness, która postanowiła stać na czatach, przyglądając się obozowisku gigantów. -Ruszamy?- spytała.
- Nie ma co więcej tracić czasu - odparła Venora spoglądając na Dundeina, w oczekiwaniu na jego opinię i ostateczne potwierdzenie by zacząć działać.
Krasnolud skinął głową.
-Ruszajmy- rzekł.
Paladynka uśmiechnęła się lekko.
- Z Dundeinem ruszymy przodem. Anger, zadziałaj swoją magią - po wypowiedzeniu tych słów, Venora pochwyciła tarczę i od razu wzięła w dłoń miecz.
Kapłanka Tempusa pokiwała głową i zaczęła recytować modlitwę. Objawione zaklęcie otoczyło towarzyszy magiczną ciszą, dzięki której drużyna złożona z samych ciężkozbrojnych wojowników w brzęczących pancerzach, mogła niepostrzeżenie zakraść się do wartowników. Dopiero gdy Anger dała znak, że wszystko gotowe, rycerka nie czekając ani chwili dłużej skierowała swoje kroki ku gigantom.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 21-01-2018, 18:30   #462
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Władco Bitew! Niechaj zew walki wypełni moje serce, a rozum stanie na wyżynach sprytu. Niech moi wrogowie błagają o litość w imię Tempusa!- słowa modlitwy Anger były dość proste, ale jakże dostadne. Pierwszy ruszył Dundein. Jego kroki były ciche niczym elfiego strażnika grobowców z Evereski. Brodacz odwrócił się i spojrzał na towarzyszy uśmiechając się dziarsko. Krasnolud nie pochwalał takiej metody, podobnie jak i Gustav, lecz w walce z gigantami trzeba było użyć sprytu i wszystkich możliwości przybliżających do zwycięstwa. Kompani ruszyli energicznie by zdążyć przed upływem czasu działania modlitwy. Mieli przed sobą spory kawał drogi do miejsca gdzie w nocnych ciemnościach odznaczało się ognisko w obozie gigantów. Powoli i ostrożnie zeszli z dość stromego wzniesienia patrząc pod nogi i uważając na kamienie. Nie mogli wzbudzić najmniejszej czujności swych oponentów.
Po chwili wszyscy byli już na w miarę równym terenie i mogli ruszyć prosto w stronę gigantów. Maszerowali energicznym krokiem kilka minut, aż w końcu dotarli do wapiennej skały, która była ostatnim miejscem na drodze dzielącej ich do ogniska, gdzie można było się skryć.
Dundein oparł się plecami o skałę i wychylił głowę. Do celi dzieliło ich jakieś sto kroków, może mniej.
-Mamy już ich na wyciągnięcie ręki- szepnął do towarzyszy zerkających mu przez ramię. -Dobra! Teraz albo nigdy!- wycedził przez zęby. Krasnolud wyszedł zza skały i zrobił krok, kiedy coś zwróciło jego uwagę i nagle spojrzał w prawo. Tuż za nim szła Venora i to ona dostrzegła parę czerwonych jak żarzące się węgle oczu. W półmroku dostrzegli dwie przerośnięte i pokraczne istoty przypominające nieco worgów. Ich szare futro idealnie kamuflowało się w nocnych ciemnościach.
-To Barghesty!- mruknął pod nosem podnosząc młot wyżej do boju. Stwory powoli zbliżały się w kierunku Venory i jej grupy, trzymając się blisko siebie. W paszczach błyszczały białe jak śnieg zębiska, gotowe rozszarpać intruzów.


~ Nie mogło pójść gładko i bez problemów, teraz cały plan na nic ~ Venora skrzywiła się widząc parszywe pyski bestii.
- Nie dajcie się im zajść od tyłu - syknęła paladynka i wyszła naprzeciw wrogim istotom, od których biła aura zła. Nie było innego wyjścia jak czym prędzej je zabić, więc panna Oakenfold dzierżąc miecz w dłoni ruszyła na pierwszego z brzegu barghesta.
Jasne ostrze białej stali przeorało bok bestii, która uskoczyła przed drugim atakiem paladynki, lecz już nie przed trzecim zamachnięciem się, wprawionej w boju ręki Venory. Krew chlusnęła obficie, rosząc ziemię, a barghest warknął złowrogo i rzucił się z zębami na rycerkę. Wgryzł się w jej przedramię, znajdując luki między płytami pancerza i zatopił nieznacznie kły w ręce Venory. Łapą zamachnął się i udało mu się wbić pazury ale tego paladynka prawie nie poczuła. Drugi barghest zniknął, ale zaraz pojawił się za plecami Anger i rzucił się na nią. Zębami pochwycił jej naramiennik, ale nie był w stanie przegryść się przez stal, jednak zgrzytając pazurami po jej napleczniku w końcu natrafił na słaby punkt i lekko podrapał po boku kapłankę Tempusa. Gustav zaraz przyszedł siostrze z odsieczą i zamachnął się młotem na bestię. Trafił oponenta, lecz jego cios nie był silny w obawie, że przypadkiem mogłaby oberwać Anger. Wojownicza kapłanka nie chciała pozostawać dłużna i cięła mieczem w barghesta, ale ten na sekundę przed jej atakiem zniknął.
Exkultystka starała się ile mogła, ale oponent była zbyt zwinna dla niej i niestety wojowniczka chybiała za każdym razem, gdy robiła zamach buzdyganem na bestię, z którą walczyła Venora, co niezmiernie ją irytowało. Dundein natomiast cofnął się i wyrecytował słowa modlitwy do Moradina, by wsparł ich wszystkich swym błogosławieństwem w walce.

Miecz w ręku panny Oakenfold ponownie przerył po cielsku barghesta zostawiając na nim dwie głębokie i mocno krwawiące rany. Bestia ledwo stała i ostatkiem sił uskoczyła przed kolejnym atakiem, niestety dla niej, wprost na krasnoluda, który zrobił zamach od góry, prosto w łeb stworzenia. Młot opadł z głuchym pluśnięciem, miażdżąc czaszkę bestii.
W tym czasie drugi barghest skoczył na Anger akurat gdy ta odwracała się by dostrzec go. Potwór pazurami głęboko przerysował jej szyję, że aż syknęła z bólu, a zaraz poczuła jak gorąco rozlewa się jej pod pancerzem.
Również tym razem Gustav ruszył siostrze z pomocą, lecz teraz już się nie powstrzymywał. Dwa potężne ciosy młotem spadły barghestowi na kark, gruchocząc mu kości. Bestia zawyła z bólu. Zataczając się potwór uskoczył w tył i... zniknął. Jednak tym razem już nie pojawił się.
- Wszyscy cali? - rzuciła Venora, rozglądając się po swoich towarzyszach. Zamachnęła mieczem, strząsając z jego ostrza posokę barghesta. Jej spojrzenie spoczęło na Anger i natychmiast do niej podeszła. Położyła dłoń na jej szyi i swoją paladyńską mocą uleczyła jej ranę. - Musimy natychmiast ruszać na olbrzymy. Dundeinie, przywołaj potwora zwojem, zawsze to dodatkowe zajęcie dla wroga - ponagliła wszystkich, kiedy rany kapłanki się zasklepiły. Paladynka ruszyła przodem, prosto w kierunku ogniska.

Krasnolud odpowiedział skinieniem głowy i wydobył zza pazuchy zwój z zapisanymi frazami modlitwy. Brodacz stanął blisko Venory i upewniwszy się, że nadal jest pod działaniem zaklęcia uciszenia wyrecytował treść zwoju. Litery zalśniły bladym blaskiem, a po sekundzie wyparowały z powierzchni pomarszczonego pergaminu.
-Jestem gotów do działania…- głos przywołanej istoty brzmiał niczym symfonia niebiańskich trąb. Krzepki mężczyzna o psiej głowie, trzymał dwuręczny miecz oparty na barku. Venora już kiedyś walczyła u boku Archona Ogara i wspominała ten duet całkiem dobrze. Niebianin spojrzał pannie Oakenfold głęboko w oczy.
-Czuję smród gigantów... - burknął pod nosem jakby sam do siebie i skierował powoli spojrzenie w stronę ogniska dwójki wielkoludów.
Kiedy służka Helma ruszyła w stronę ogniska, przywołany niebianin nie odstępował jej na krok zerkając przez ramię na idącą kilka kroków z tyłu Agness.
-Wiesz z kim w ogóle spółkujesz?- spytał cichym tonem by nie zwracać na siebie uwagi exkultystki.
Venora spojrzała kątem oka na niebianina.
- Wiem - odparła krótko i tonem który dawał jasny przekaz, że rycerka nie życzy sobie by dalej ciągnął ten temat. - Skup się na zadaniu, którym jest pozbycie się gigantów - syknęła paladynka. Panna Oakenfold do ostatniej chwili czekała zanim natchnęła klingę boską energią, bo obawiała się, że rozbłysk nawet tego bladego światła mógł zwrócić całą uwagę na nią.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-01-2018, 19:43   #463
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Niebiański wysłannik z głową wielkiego buldoga skinął głową rycerce i wywinął młyńca swym wielkim mieczem w powietrzu. Grupie udało się zbliżyć na odległość dziesięciu metrów do nieświadomego giganta i jego śpiącej towarzyszki. Coś jednak podpowiedziało wielkoludowi, że znajduje się w tarapatach. Ten szósty zmysł sprawił, że gigant odwrócił się i dostrzegł biegnącą w jego kierunku grupkę ludzi i krasnoluda gotujących się na szybki bój.
Olbrzym wstał prędko omal się nie przewracając i sięgnął po maczugę, a w zasadzie kawał drzewa długi na dwa i pół metra. Wtedy do akcji wkroczył przyzwany archon, który uniósł dłoń, zamknął oczy i syknął coś pod nosem. Nagle nad głową niebianina pojawiła się srebrzysta kula pulsującego światła, która oślepiła giganta dając grupie szansę na kilka niezwykle cennych sekund.
Rozbłysk sprawił, że Panna Oakenfold nie czekała już ani chwili dłużej. Tchnęła boską energię w klingę, którą dzierżyła i ta zaświeciła bladą białą poświatą. Paladynka rzuciła się na przód, szarżując na giganta.

Venora natarła na giganta nie dając mu nawet sekundy czasu na reakcję. Choć nie walczyła ukochaną Pożogą, jej ostrze pozostawiło na ciele oponenta trzy, głębokie i paskudne rany.
Tuż za Venorą w zasięgu wzroku giganta pojawił się krasnolud. Brodaty Moradinita dwukrotnie buchnął nowym młotem w odsłonięte nogi giganta. Obuch młota pogruchotał potężnie kolano i piszczel potwora, a to przecież nie był jeszcze koniec. Gigant uniósł w końcu wielką gałąź i runął nią w dół, gdzie akurat przebiegała Agness. Czarna kapłanka gruchnęła swoim buzdyganem w kolano giganta, ale sekundę później twardy, dębowy pień uderzył w nią potężnie niemal wgniatając w grząski grunt, a zanim kobieta zdążyła zareagować gigant poprawił z równie wielką siłą. Kobieta już nawet nie próbowała wstać a jej twarz pobladła i posiniała, choć ciągle żyła.
Wtedy do akcji wkroczył Gustav, który potężnym ciosem swego młota rozbił stawy i kolano giganta powalając go z łoskotem na glebę. Wielkolud jeszcze próbował złapać człowieka w swoją masywne łapsko, ale sprawę dokończyła Anger, która wbiła ostrze swego miecza w gardziel olbrzyma. Kilku metrowy trup zabulgotał krwią w ustach i skonał, ale nie było czasu na triumfalne okrzyki.

Towarzyszka giganta zdążyła się przebudzić i zorientować w sytuacji. Kiedy Venora pomyślała, że kolej na gigantkę, ta już się podnosiła i nie wyglądała na szczęśliwą. Paladynka ponownie wyrwała się przodem do walki z kolejnym przeciwnikiem. Oręż Venory zabłysnął dodatkową energią gdy rycerka nasączyła go mocą karcącą zło. Czym prędzej rzuciła się na gigantkę, robiąc szeroki zamach.
Miecz panny Oakenfold świsnął w powietrzu zostawiając trzy krwawiące bruzdy z głuchym mlaśnięciem. Krew trysnęła z każdej z ran, szczególnie z uda, gdzie służka Helma prawdopodobnie przecięła tętnicę.
Gigantka różniła się wyglądem od martwego kamrata. Była niższa, a jej skóra miała blado blady odcień. Kobieta nie walczyła prymitywną maczugą, a ogromnym toporem, który był wielkości Gustava.
Topór świsnął w powietrzu i łupnął potężnie rycerkę w plecy. Panna Oakenfold czuła straszliwy ból, lecz pancerz uchronił ją przed otwartymi ranami lub złamaniami.
Krasnolud jak wcześniej skoczył pod nogami gigantki posyłając jej druzgocący cios w kolano.

Agness również nie patyczkowała się z oponentką. Kobieta otrząsnęła się, wstała i natarła bez chwili namysłu. Jej kolczasty buzdygan runął na stopę gigantki dwukrotnie raniąc ją boleśnie. Inicjatywę przejęło rodzeństwo Tempusytów. Gustav uderzył młotem w biodra, a następnie przepotężnie w odsłonięty bok, łamiąc gigantce kilka żeber. Anger doskoczyła i cięła mieczem w bok rozpruwając przeciwniczce brzuch. Parujące trzewia wylały się z masą krwi na zmrożoną ziemię, a gigantka padła na kolana i następnie na bok dogorywając jeszcze kilka sekund.
I pewnie konałaby tak jeszcze jakiś czas, lecz cierpienia ukróciła jej Venora, jednym pewnym cięciem podrzynając jej gardło. Dopiero wtedy paladynka odsunęła się od zwłok i spojrzała na Agness.
- Dundeinie, zajmij się jej i moimi ranami. Anger przeszukajcie ich - powiedziała Venora i podeszła do ex kultystki. - Powinnaś zostać w tyle. Mocno oberwałaś, tylko ryzykowałaś niepotrzebnie życiem - zganiła swoją towarzyszkę.

Dundein nie zwlekał ani chwili i od razu wyrecytował z pamięci psalm leczniczy, który uleczył część ran każdego z otaczających go kompanów. Mimo to Agness wymagała zdecydowanie poważniejszego zabiegu, bo jej rana była dość głęboka. Venora z resztą również czuła ciągle doskwierające jej na plecach pieczenie.
- Musisz użyć czegoś mocniejszego - stwierdziła do krasnoluda Venora, widząc że niewiele lepiej się poczuła zarówno ona jak i Agness. - Teraz musimy jak najszybciej ruszać dalej. Póki jeszcze noc nas kryje - dodała patrząc na Gustava i Anger.
-Chyba straciliśmy nasz element zaskoczenia…- syknęła Anger spoglądając w stronę gór, skąd ospale spływała biała jak mleko mgła, wysoka na pięć metrów, jeśli nie więcej.
-To prosta droga, pójdziemy wąwozem aż dotrzemy do obozu- powiedział krasnolud, jednocześnie sięgając po swój święty symbol. Dzięki żelaznemu emblematowi młota i kowadła brodaty kapłan sprowadził leczniczą moc, która przywróciła Venorze pełnię sił. To samo spotkało Agness.
Panna Oakenfold aż westchnęła z ulgą, bo z obitymi żebrami każdy oddech sprawiał spory dyskomfort. Zaraz skierowała swoje spojrzenie na kapłankę Tempusa.

- Anger, trzymaj się blisko mnie, żebym mogła modlitwą uczynić twój oręż ostrzem zguby gigantów. To potężne zaklęcie, którego energię chce jak najlepiej wykorzystać - wyjaśniła niedogodność. - Ruszajmy zatem - dodała na koniec i skinęła głową na krasnoluda by prowadził.
Dundein wziął głęboki wdech i ujął w dłoń swój bojowy młot i ruszył naprzeciw mgły. Nim dotarli do białej zasłony, musieli wdrapać się przez kilka chwil na strome wzgórze, gdzie między skalnymi ścianami znajdowało się wejście do wąwozu. Górska ścieżka miała około czterech metrów szerokości, ale po pokonaniu zaledwie kilku kroków kompani znaleźli się w pod osłoną gęstej mgły. Z trudem sięgali wzrokiem na odległość większą niż wyciągnięta ręka. Każdy z nich wytężał wzrok jak tylko się dało. Szli tak cicho, jak tylko pozwalały warunki i ciężkie, stalowe pancerze. Po zaledwie godzinie marszu pochód Venorze przerwało szarpnięcie idącej z tyłu Anger.
-Tam!- wskazała palcem majaczące ukryte we mgle ciało giganta.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-01-2018, 12:01   #464
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Było już za późno na taktykę. Zanim wszyscy się zorientowali ogromny głaz świsnął nad ich głowami z potężnym hukiem uderzając w skały.
Venora odruchowo skuliła się i uniosła tarczę, w celu osłonięcia głowy przed głazami. Najlepiej w tej sytuacji byłoby rozdzielić się, ale w tej mgle mogliby się nie odnaleźć, więc musieli trzymać się blisko.
Cholera, w tym wąwozie mają nas jak na tacy! - syknęła paladynka. - Szybciej, w ruchu może nas nie trafi! - rzuciła do wszystkich.
-Szybko! Odwrócę jego uwagę!- krzyknął przywołany Archon, po czym ruszył w kierunku majaczących we mgle kształtów giganta. Dwa uderzenia serca później, w mroku dało się usłyszeć dźwięki walki.
Venora nie czuła się dobrze nawet zostawiając przywołańca za sobą, ale to było najlepsze rozwiązanie. Nie tracąc więcej czasu i poświęcenia archonta, ponaglała pozostałych towarzyszy by szybciej szli. Wszystko też wskazywało na to, że szlag trafił plan Agness o truciu gigantów. Akurat co to tej kwestii, paladynka miała mocno mieszane uczucia.
- Ruszać się, ruszać - powtarzała, w rytm kroków.

Byli już bardzo blisko, kiedy niespodziewanie poturbowany niebianin upadł na zmarzniętą ziemię, tuż pod nogami Venory. Życie w jego oczach gasło i po chwili zniknął zostawiając po sobie tylko błyszczący jak brokat, złoty pył, który wiatr rozwiał w kilka sekund.
-Dajcie mi tego skurwiela!- warknął Dundein wyprzedzając kompanów. Gigant dostrzegł krasnoluda i uderzył potężnie maczugą w ziemię, lecz brzęk metalu i energiczne warknięcia Moradinity dały Venorze do zrozumienia, że gigant nie trafił.
Paladynka wahała się czy to już był odpowiedni moment na użycie modlitw, ale zrezygnowała. Zamiast tego ruszyła w ślad za krasnoludem. Sama miała pewne ułatwienie w określeniu położenia giganta, dzięki swojemu zmysłowi wyczuwania aury zła. Rycerka zrobiła szeroki zamach od góry, w trakcie którego ostrze miecza zabłysło boską mocą i energią karcącą zło.
Ostrze miecza rozcięło bok giganta. Wielkolud natarł od góry kłodą, ale Venora sprytnie uskoczyła i raniła oponenta boleśnie w przedramię. Po chwili do boju dołączył Dundein. Widząc, że gigant jest zajęty walką ze służką Helma, krasnolud obszedł wielkoluda od tyłu i uderzył nogi dwukrotnie uderzając obuchem młota w kostkę i ścięgna potwora.

Tej nocy bogowie sprzymierzali śmiałkom, nawet pozbawionej duchowego patrona Agness udało się skutecznie poranić buzdyganem nogi giganta. Gustav również wykazał się ogromną skutecznością. Gigant zawył z bólu, kiedy młot kapłana dwukrotnie ugodził go. Anger też nie próżnowała. Jej miecz pozostawił pod brzuchem przeciwnika krwawiącą bruzdę.
Gigant warknął przeciągle. Nie wyglądał jakby chciał się poddać czy odpuścić. Wielkolud wziął ogromny zamach maczugą i natarł nią z piekielną siłą w Venorę. Potężne łupnięcie prawie zwaliło rycerkę z nóg, a zanim zareagowała otrzymała kolejny cios.
Aż pociemniało jej w oczach. Stęknęła z bólu, tłumiąc w sobie krzyk jaki zapewne wydarłby się z jej ust gdyby nie zagryzła zębów. Z zapałem godnym wyznawcy Ilmatera, paladynka nie odpuszczała i ponowiła atak na przeciwnika.
Gigant wykorzystał moment zaćmienia rycerki spowodowanego bólem i uniknął większych obrażeń, a ostrze miecza tylko raz lekko go raniło.

Sprawę dokończył szybko Dundein, który kolejnym, druzgocącym ciosem w kolano powali stwora na ziemię a nim ten zaczął się podnosić, dobił miażdżąc obuchem młota czaszkę w okolicach potylicy.
Paladynka stanęła w szerszym rozkroku, żeby łatwiej było jej utrzymać równowagę, kiedy łapała oddech.
- Na bogów to jest jedna, cholernie ciężka przeprawa - westchnęła Venora łapiąc się za pierś. - Dundeinie... Przydałoby mi się leczenie... - mruknęła niemrawo do brodacza. Przymknęła nawet na chwilę oczy, ale tylko po to by łatwiej skupić się na wyczuwaniu zła w ich najbliższym otoczeniu.
-Bardziej martwy już nie będzie!- mruknął pod nosem krasnolud, spoglądając z pogardą na krwawą miazgę jaka malowała się na głowie giganta. Brodacz sięgnął boskiego symbolu swego boga, po czym pomodlił się objawioną magię. Moc po raz kolejny przyniosła Venorze ulgę.

Do świtu mieli jeszcze kilka godzin, ale nie zapowiadało się na to, aby mgła miała ustąpić i pomóc kompanom w ich misji.
- Niech to szlag... Gdyby tylko Balthazaar z nami był to znalazłby bez problemu obóz gigantów, nawet w taką mgłę... Choćby ich by wywęszył - zirytowała się Venora rozglądając się. - Agness, może ty znasz się na tropieniu? W końcu mnie jakoś znalazłaś w środku lasu - popatrzyła z nadzieją na towarzyszkę.
-Co tu tropić- odparła ze spokojem exkultystka. -[i]Po prostu pójdziemy dalej przed siebie.
-Dokładnie- wtrącił się Dundein. -Przybyliśmy z tego kierunku- wskazał ręką. -Czyli idziemy dalej prosto, tam. Ruszajmy- ponaglił kompanów.
Venora pokręciła głową nie przekonana, ale nie sprzeciwiała się.
- Z Anger będziemy iść teraz w drugim rzędzie żebym miała czas wypowiedzieć modlitwy gdy w końcu dotrzemy do celu - powiedziała rycerka i spojrzała na kapłankę. Drużyna ruszyła, ostrożnie stawiając kroki w gęstej mgle.

-Pójdę przodem- krasnolud skinął im głową i ruszył energicznym krokiem. Nie minęła godzina a Venora i jej kompani natrafili na kryjącego się przy wielkim głazie krasnoluda.
-Ciii…- syknął brodacz, kiedy za jego plecami pojawili się pozostali. -Są tu, nieopodal. Pięćdziesiąt metrów, może trochę mniej. Przygotujcie zaklęcia, a ty ściągaj to żelastwo- polecił Agness, która bez chwili namysłu zabrała się do działania.
- Pomogę ci zdjąć zbroję - mruknęła Venora i zbliżyła się do Agness, po czym spojrzała na Anger. -Z moimi modlitwami musimy czekać do samego końca. Na mój znak wyciągniesz w moim kierunku swój miecz, żebym mogła go dotknąć - wyjaśniła rycerka rozplątując wiązania pancerza towarzyszki, a jego elementy chowała do magicznej torby.

-Dobra. Moja modlitwa sprawi, że zniknę. Dzięki zaklęciu Anger pójdę cicho jak tam na wzgórzu. Nie atakujcie, aż nie usłyszycie zamieszania w obozie lub po prostu nie wrócę.- poleciła z marszu towarzyszom uwalniając się z ciężaru swego pancerza.
-Bądźcie gotowi, trucizna zadziała od razu, ale nie wiemy kiedy ją wypiją a to oznacza, że nie wszystkie giganty będą osłabione- wyjaśniła czarnowłosa.
- Bądź ostrożna - powiedziała panna Oakenfold z powagą w głosie i poklepała Agness po ramieniu. - Idź. Będę się za ciebie modlić do Helma -
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-01-2018, 23:14   #465
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Módl się módl…- powiedziała, biorąc po tym głęboki wdech.
-Zaczynaj- zwróciła się do Anger. Exkultystka wypowiedziała frazy błogosławieństwa, które jeszcze pamiętała od czasu modlitw do Bane’a. Kobieta zniknęła a Anger wypowiedziała modlitwę o boską ciszę. Kompani długą chwilę czekali aż Agness coś do nich powie, ale ona po prostu odeszła bez słowa, nie wydając przy tym najmniejszego dźwięku. Sekundy mijały i mijały a w obozie nic się nie działo. Tylko ostatnie świerszcze na polanie, na zboczu góry wesoło cykały, ukryte we mgle.
-Może powinniśmy pójść sprawdzić?- burknął Dundein. Krasnolud był podekscytowany polowaniem na giganty i aż palił się do walki.
-Nie!- Gustav zrugał towarzysza przez zaciśnięte zęby. -Sama mówiła, że mamy cierpliwie czekać.- dodał prędko. Sługa Moradina wziął głęboki wdech i zamilknął.
Venora w tym czasie, trzymając w dłoni swój święty symbol, bezgłośnie poruszała ustami modląc się za towarzyszkę do swojego patrona.


Kolejne chwile upływały nieubłaganie. Nagle coś świsnęło nad ich głowami, a zanim zorientowali się co to było, za ich plecami zagrzmiał potężny huk rozbijanej w pył skały.
-Ciskają głazami!- warknął krasnolud zaciskając dłonie na trzonku topora. Jego wzrok skierował się na Venorę, która według jego zdania była odpowiedzialna za podjęcie decyzji.
Na szczęście nie musiała nic mówić, bo z mgły wyłoniła się zdyszana Agness.
-Zauważyli mnie! Ale zatrułam dzban z ich winem, i to zanim wyczuł mnie ich niedźwiedź i mnie nakryli!- wysapała, a nad ich głowami przeleciał kolejny głaz uderzając niebezpiecznie blisko. Widząc ją całą i zdrową, Venora odetchnęła z wyraźną ulgą malującą się na jej twarzy.
-Uciekamy i wracamy, czy atakujemy?- spytała.
- Odwrót, szybko - zarządziła paladynka. -Wrócimy za jakiś czas, żeby twój pomysł miał szansę zadziałać
Kompani zgodzili się z rozkazem Venory i od razu ruszyli do taktycznego odwrotu.

~***~

Po godzinie błyskawicznej ewakuacji, kompani wydostali się z terenów stromego wejścia na górę. Polany i pastwiska, które wyłoniły się z mgły oznaczały, że dotarli do miejsca, gdzie nieopodal znajdowało się obozowisko gigantów - strażników drogi.
-Chyba odpuścili pościg…- wykrztusił z siebie Dundein.
-Ty to musisz odpuścić fajkowe ziele przyjacielu…- zażartowała Agness klepiąc brodacza po ramieniu. Ten tylko się uśmiechnął blado i spojrzał na Venorę.
- Odpoczniemy i wrócimy tam - oznajmiła wszystkim panna Oakenfold. - Wystarczy wam godzina na odetchnięcie? - zapytała jakby sama wcale nie była zmęczona, co przecież prawdą nie było.
-Wystarczy- odparła dziarsko Anger.
-W zupełności…- wtrącił krasnolud. Kompani usiedli za wapienną skałą, regularnie zerkając w stronę wąwozu.

~***~

Godzina w końcu minęła, a giganci nie przychodzili. No i członkowie grupy odzyskali nieco sił.
-Mam nadzieję, że moja zbroja ciągle tam jest…- mruknęła Agness.
- Chyba nie myślałaś, że ją tam zostawię. Jeszcze się z niej nie spłaciłaś - odparła Venora rozbawionym tonem i poklepała po swojej magicznej torbie. - Mam ją tutaj. Pomogę ci się ubrać. Ja nienawidzę sama zakładać pancerza - skomentowała wyciągając z torby po kolei wszystkie elementy zbroi Agness.
- No dobra, zbieramy się - stwierdziła Venora, która wydawała się nie być nawet trochę speszona faktem, że była najmłodsza w drużynie. - Uważajcie na spadające głazy, ale droga pod samą osadę powinna być już pusta. Oby Tymora nam sprzyjała, to giganci nie będą spodziewać się, że wrócimy.
-Ty to masz łeb na karku…- Agness uśmiechnęła się pod nosem, kiwając Venorze porozumiewawczo głową.
-Pomogę wam- wtrąciła się Anger i po chwili była kultystka Bane’a stanęła dęba w szerokim rozkroku, z rozstawionymi na boki rękoma, a dwie towarzyszki w ciągu kilku chwil sprawnie ją uzbroiły.


-Widziałam przynajmniej pięciu gigantów. Nie wiem ilu może ich być łącznie- mówiła w międzyczasie Agness. - I żadna tam siedziba, ot ogromne palenisko niedaleko szczytu góry. Cholera wie o co chodzi tym gigantom i po co połączyły siły. Cholera wie skąd wzięła się tam mgła.- Agness spojrzała na Dundeina oczekując podpowiedzi.
-Ekhem… Giganci to nie tak głupie istoty jak trolle. Nie raz łączą siły pomiędzy klanami, czy nawet swoimi odmianami, by osiągnąć wyższe cele. Rzadko zdarza się by jakaś potężna jednostka zjednoczyła grupy tych istot pod swoim batem. Nie wiem zbyt wiele o gigantach z tych regionów, ale wiem od pewnego kupca z Wielkiej Rozpadliny, że dekady temu potężny licz specjalizujący się w magii opętania zgromadził wielką hordę gigantów prowadząc ich na krasnoludzkie posterunki królestwa.-
-I co się z nimi stało?- spytał zaintrygowany Gustav.
-Krasnoludy ich zmiażdżyły wykorzystując znajomość terenu i wieloletnie treningi walki z gigantami- odparł z dumą.

Venora uważnie słuchała Dundeina i analizowała jego słowa. Niestety znajomość terenu stała po stronie przeciwnika, liczebność również.
- W walce z liczami i hordą nieumarłych mamy wprawę. Ja już wygrywałam pojedynki z wrogiem mającym znaczną przewagę, ale jeszcze nigdy z grupą olbrzymów - skomentowała w zamyśleniu panna Oakenfold. - Zabiliśmy już troje z nich. Ale problem się zacznie gdy otoczą nas większą grupą, szczególnie, że jeden ich cios może nas mocno sponiewierać. Może... Mamy jeszcze trzy zwoje przywołania pomocnika, możemy użyć ich wszystkich. To dałoby nam większe szanse na pokonanie ich - zaproponowała. - Naszą przewagą jest to, że Agness zatruła wino oraz to, że raczej nie spodziewają się, że wrócimy. A już szczególnie, że wrócimy tak szybko.
-Więc może powinniśmy najpierw sprawdzić jak ma się sytuacja, tam na górze?- Gustav uniósł brew i wyjrzał zza skały, gdzie się ukrywali.
- Wtedy będą wiedzieć, że się tu czaimy - Venora pokręciła głową. - Przybyliśmy tu, żeby się ich pozbyć. Nie dajmy się im rozdzielić, wtedy mamy szansę ich pokonać. Chyba, że dosyć wam wrażeń i odpuszczamy- paladynka spojrzała wyczekująco na Gustava i Anger.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-01-2018, 10:26   #466
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Udam, że tego nie słyszałam- odparła Agner, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
-Moja siostrzyczka!- Gustav klepnął kobietę w ramię i skinął głową Venorze.
-Ruszajmy zatem!- dodał na koniec.
- Dundeinie, daj po zwoju przywołania dla Agnes i Anger. W jednej chwili wszyscy troje przywołacie pomocników - zarządziła rycerka.
Krasnolud prędko wykonał polecenie rycerki bezgranicznie ufając jej decyzjom. Dundein miał w boju z gigantami największe doświadczenie, spośród całej grupy. Na jego twarzy rysował się wyraźny zarys radości.
-Ruszajmy! Pójdę przodem.- Moradinita bez chwili zwłoki opuścił schronienie zza skały i ruszył naprzeciw mgle. Venora przypomniała sobie, jak ostatnim razem też musiała wspinać się kilka razy na szczyt góry, gdzie spotkała gigantów. Teraz jednak wiedziała, że nie obejdzie się bez walki.
-Na Północy jest tak, że jeśli zabijesz giganta i okażesz jego głowę lordowi zarządcy, lub komukolwiek z wyższym stanowiskiem, to dostajesz nagrodę. Obojętnie czy Silverymoon, Mithrilowa Hala czy jakieś ludzkie osiedle. Tam się płaci za poświęcenie- mówił po drodze krasnolud.

-Może zwrócimy się do kogoś w Suzail?- zadumał się Gustav.
Venora nagle poczuła jak traci równowagę. Na szczęście udało jej się postawić krok i ustać na nogach. Rycerka spojrzała pod nogi i dostrzegła ogromną kałużę wymiocin. Wtedy dotarło do niej, że po pierwsze są blisko obozu gigantów, a po drugie trucizna chyba zaczęła działać.
- Ej patrzcie! - Venora wskazała ręką rzygi, w które wdepnęła. - Agness to co zrobiłaś chyba zadziałało. Co ta trucizna tak w ogóle miała zrobić? - dopytała.
-Już mówiłam, że nie wiem jak podziała na giganty. Nigdy takich nie trułam- wzruszyła ramionami, zerkając kątem oka na Venorę. -Pewnie ich tylko osłabi, może ci słabsi stracą przytomność- zastanawiała się.
- To i tak będzie dobrze. Przynajmniej zrównaliśmy sobie szanse... - dodała paladynka, choć skrzywiła się sama na to usilne szukanie wytłumaczeń dla tej parszywej metody jaką było trucie przeciwnika. - Pomówimy później o nagrodach, teraz zagęszczamy ruchy. I nie ma co czekać, wyciągajcie zwoje, bo lepiej dmuchać na zimne, a ja obiecałam Regentce, że będę na jej krucjacie - postanowiła Venora, która była bardzo zdeterminowana by nie zawieść Alusair.

Trójka kapłanów odczytała w tej samej chwili zawartość swojego zwoju, a po kilku sekundach z białej jak mleko mgły wyłoniły się trzy sylwetki muskularnych mężczyzn o głowach wielkich dogów. Jeden dzierżył wielki młot, pozostała dwójka zaś trzymała przygotowane do walki dwuręczne miecze. Jeden z przyzwanych niebian spojrzał na Agness i wciągnął powietrze nosem.
-Znam ten smród…- warknął spoglądając z pogardą na exkultystkę.
-Nie ona jest powodem waszego przybycia!- odezwał się Dundein. -Nieopodal stąd znajduje się obóz gigantów. Pomożecie nam ich zabić- rozkazał.
-To, że mnie przywołałeś nie równa się z tym, że możesz mi rozkazywać krasnoludzie- odparł chłodno ten sam Ogar, nie odrywając wzroku od Agness. Wojowniczka nie była jednak strachliwym duchem i nie odpuszczała spoglądania w oczy niebianina ani na sekundę.
- Starczy tego - Venora ostrym tonem wtrąciła się w te słowne przepychanki i stanęła między Agness, a niebianinem, spoglądając na tego drugiego. - Przyrzekła mi lojalność, czym odsunęła się od swego boga. A teraz zajmijmy się tym po co was wezwaliśmy. Musimy pozbyć się z waszą pomocą tych gigantów by na szlaku już nikt z ich ręki nie zginął - paladynka mówiąc to uniosła rękę, wskazując kierunek obozu wroga.

Archon niespodziewanie obwąchał twarz Venory, spoglądając jej głęboko w oczy.
-Nie okłamujesz mnie. Zatem, ruszajmy- warknął anioł z psim łbem. Atmosfera nieco się rozluźniła a trójka niebian pobiegła przodem, biorąc na siebie impet pierwszego uderzenia. Mgła nagle zniknęła, jakby Venora i jej towarzysze pokonali niewidzialną granicę. Ogromny okrąg, którego nie sięgała mgła, obejmował obóz gigantów na szczycie góry oraz lodową budowlę na szczycie sąsiedniej. Venora ujrzała piękne, gwieździste niebo, oraz każdego z towarzyszy tak szczegółowo, jak za dnia. Światło Selune w zupełności wystarczało by oświetlić całe obozowisko gigantów.
Było ich siedmioro. Pięcioro z nich leżało na ziemi, wokół wielkiego paleniska, ciężko dysząc. Jeden - z całą pewnością lodowy - stał wytrwale na posterunku uważnie się rozglądając, z ogromnym mieczem przygotowanym na bój. Ostatnim był gruby olbrzym o głupim wyrazie gęby, z maczugą w ręku. Ten drugi był prawdopodobnie gigantem mgielnym i to właśnie on stał bliżej grupki.

Kiedy Venora zorientowała się w sytuacji, przyzwani niebianie już doskakiwali do giganta mgielnego bezlitośnie raniąc jego nie chronione nogi.
-Bierzcie tego drugiego!- krzyknął jeden z Ogarów, kiedy wielkolud właśnie odwracał głowę w ich kierunku. Stwór warknął, uniósł ostrze miecza i ruszył grupie na przeciw.
Venora spojrzała na Anger, robiąc ręką gest by wyciągnęła w jej kierunku swój miecz. Rycerka zaczęła recytować słowa modlitwy i na koniec dotknęła dłonią ostrze miecza kapłanki, czyniąc je bronią zguby. Na swój miecz nie rzuciła zaklęcia bo było już za późno, ruszyła na przeciwnika, a jej broń zabłyszczała od mocy karcącej zło.
Kompani ruszyli równym krokiem w kierunku giganta, kiedy Dundein prosił o łaskę Moradina, a jego błogosławieństwo spłynęło na rycerkę.
Gigant wziął ogromny zamach i natarł bez zastanowienia na stojącą najbliżej Agness. Masywny miecz wielkoluda uderzył z potworną siłą w czarną rycerkę odbierając jej dech w piersi. Tylko magia zaklęta w zbroi zdołała zatrzymać giganci miecz. Potwór jednak nie zrezygnował i poprawił od boku, trafiając bez problemu oszołomioną kobietę.
-Zjem wasze ścierwo na kolację!- warknął.

Panna Oakenfold nie przejęła się groźbami. Nie jeden co wykrzykiwał przed nią podobne frazesy stracił z jej ręki życie.
-Ilithidom nie posmakowałam to co najwyżej się udławisz! - odkrzyknęła gigantowi paladynka, a ostrze jej miecza poprowadzone zamaszystym ruchem zaorało skórę oponenta i zaraz poprawiła drugim cięciem. Olbrzym zawył z bólu, a jego jęk poniósł się po całej okolicy. Rycerka okazała się być groźniejszym przeciwnikiem niż zakładał i ledwo udało mu się uskoczyć przed kolejnym ciosem, który w niego wymierzyła.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 25-01-2018, 00:09   #467
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Tuż za Venorą do akcji wkroczyła Anger. Kapłanka wzięła potężny zamach mieczem, ale w ferworze walki nie zauważyła kolejnej kałuży wymiocin pod nogami i niefortunnie postawiła źle nogę, po czym runęła na plecy, wprost pod nogami giganta.
-Anger!- krzyknął Gustav, momentalnie doskakując do swej siostry. Brodaty mąż natarł potężnie swym młotem w wielkie łapkso, które gigant wyciągał w kierunku Anger. Obuch uderzył z łoskotem trzeszczących kości w przedramię wielkoluda, a kiedy ten cofnął rękę rażony bólem, kapłan uderzył w odsłonięte kolano. Drugi cios był nieco słabszy, ale gigant już wiedział, że z tą gromadką tak łatwo mu nie pójdzie.
-Umyje sobie brodę w twojej krwi!- krzyknął Dundein, wyłaniając się zza pleców towarzyszy. Krasnolud natarł agresywnie, lecz gigant widząc brodacza stał się znacznie bardziej ruchliwy i to go uchroniło przed poważniejszymi ranami. W końcu przyszła kolej na Agness. Czarna wojowniczka spokojnie i z konsekwencją przeczekała aż jej kompani skoncentrują na sobie uwagę giganta, zachodząc go w między czasie od tyłu. Cios jej buzdyganu spadł na piętę wielkoluda niczym grom z jasnego nieba. Dźwięk pękającej kości niemal przebił się przez krzyki i jęki walczących.

Wielkolud kompletnie zignorował wszystko co działo się wokół niego, mimo srogiego bólu jaki zadali mu członkowie uderzeniowej grupy. Całą swoją uwagę skoncentrował na Dundeinie i to jego miał zamiar wysłać pierwszego w zaświaty. Ostrze ogromnego miecza uderzyło o twarde górskie podłoże rozsypując dookoła iskry. Krasnolud sprytnie uskoczył w bok uśmiechając się pod nosem. Doskonale wiedział jak walczyć z gigantami aby unikać ich druzgocących ciosów. Tak mu się przynajmniej wydawało do chwili, gdy potwór niespodziewanie nie natarł od dołu. Giganci miecz uderzył z ukosa w żebra Dundeina, ale na szczęście chroniła go zbroja, a krasnolud był zbyt twardy by chociażby pomyśleć o wycofaniu się
Tuż za jego plecami Gustav właśnie kończył modlić się o kolejne błogosławieństwo, które spłynęło na krasnoluda, a uderzenie serca później Anger podniosła się i wzrokiem spróbowała znaleźć miejsce dla siebie, by dołączyć do walki.
Venora widziała, że nie ma czasu by zesłać na swój miecz to samo błogosławieństwo jakie otrzymała od niej wcześniej Anger, bo gigantowi nie można było odpuścić i dać nawet chwili odetchnienia. Klinga miecza paladynki rozbłysła jasnym blaskiem, gdy spowiła go boska moc. Panna Oakenfold wykonała szeroki zamach orężem, znad swojej głowy uderzając w piszczel olbrzyma.

Zamaszysty cios trafił bezbłędnie, a od uderzenia aż zatrzeszczała gigantyczna kość. Trysnęła krew, ale kolejne dwa ciosy już okazały się być za słabe by przebić twardą skórę wielkoluda.
Agness również próbowała swoich sił, gdzieś za plecami oponenta, ale tym razem Tymora już się do niej nie uśmiechnęła i jej buzdygan nie wyrządził żadnej krzywdy gigantowi. Dundein niesiony boską mocą psalmu Gustava walczył jak opętany, dwojąc się i trojąc. Jego młot uderzał bez litości, a jeden z ciosów w kolano wyglądał na bardzo bolesny. Sprawę w końcu zamknął Gustav. Jego młot uderzył w odsłonięty bok, łamiąc przy tym żebro. Gigant ciężko dysząc runął na kolana a następnie osunął się na plecy, wodząc mętnym wzrokiem po gwieździstym niebie.
Venora mogła wziąć głęboki wdech.
-Długo się z nim męczyliście…- usłyszała głos jednego z Archonów, którzy już kilka sekund temu rozprawili się ze swoim przeciwnikiem.

Rycerka nie chciała ryzykować, że jakimś cudem olbrzym podniesie się, więc podeszła do jego głowy. Chwyciła miecz oburącz i uniosła go nad głowę, by spuścić cios w szyję pokonanego. Rozorała grdykę aż ostrze zatrzymało się na kręgosłupie.
- Ważne, że skutecznie się go pozbyliśmy - odpowiedziała w końcu niebianinowi Venora, ocierając twarz i czoło z potu, krwi i brudu. Spojrzała po towarzyszach. - Trzeba dobić resztę - skinęła na tych co leżeli na ziemi otruci.
-Z wielką przyjemnością!- odparł jej Dundein. Krasnolud nie patyczkował się i od razu podkasał rękawy i demonicznym uśmiechem na ustach ruszył wykonać zadanie. Potężne łupnięcie młota rozbiło czaszkę pierwszego z otrutych gigantów. Krasnolud nie czekał i wartko poprawił w to samo miejsce, aż mózg i krew zmieszana z fragmentami czaszki chlusnęły na ziemię.
By umilić sobie robotę, Dundein zaczął gwizdać. Ale nie to skupiało uwagę pozostałych.
-Co to za budowla?- syknęła Agness. Venora nie słyszała o jakimkolwiek zamku w tej części gór. Po za tym, ta tutaj wyglądała jakby ktoś ją zrobił z lodu i głazów. Na szczycie niewielkiej góry była idealnie ukryta przed światem przez większe góry otaczające ją dookoła.


- Nie mam pojęcia. W tym rejonie nie powinno być żadnej takiej budowli - odpowiedziała ze zmartwieniem panna Oakenfold. - Cokolwiek to jest, musimy sprawdzić tamto miejsce, żebym mogła dokładny raport złożyć swoim przełożonym i Regentce - stwierdziła. Nie miała pojęcia co o tym myśleć. - Zajmijcie się swoimi ranami, a później skończcie z gigantami i przeszukajcie ich obozowisko. Ja wezmę archontów i ruszę do tego... zamku - zdecydowała i spojrzała na niebian. - Idziemy, nie ma czasu do stracenia - ponagliła ich i ruszyła przodem.
-Chcesz tam pójść tylko z nimi?- Dundein niespodziewanie podniósł głowę, oderwany od egzekucji giganta słowami rycerki. -A co jeśli skończy się czas działania zaklęcia i oni nagle znikną?- spytał.
Venora zatrzymała się i spojrzała na krasnoluda.
- Spokojnie. Poszukamy wejścia do wnętrza, a do tego czasu dołączycie do mnie - odpowiedziała.

-Chyba przydałby się odpoczynek…- mruknął Dundein. Venora chwilę myślała nad słowami kapłana, po czym skinęła mu głową. Krasnolud miał rację, wstali skoro świt i cały czas byli na nogach a niebo powoli zaczynało szarzeć, zwiastując nowy dzień. Warunki na odpoczynek były wyśmienite, gdyby nie fakt, że w ziemię pod stopami członków grupy wsiąkły litry giganciej krwi.
-Pomodlę się do Tempusa!- oznajmiła Anger i nie czekając na jakikolwiek komentarz uklękła na polu bitwy, uniosła ramiona przed siebie, trzymając na dłoniach swój długi miecz.
-Dajmy jej spokój.- zaapelował Gustav i wskazał ręką drugą stronę paleniska, której nie było widać przez piekącą aurę wysokiego na dwa metry ognia.
-Idę przeszukać obozowisko- rzekł kapłan Tempusa. -Być może znajdę rzeczy mojego brata- dodał po krótkiej chwili.
-Potowarzyszę ci- wtrącił się krasnolud. -Zajmiecie się jakąś kolacją?- spytał oddalając się z zasięgu wzroku kobiet.
Agness spojrzała na młodszą towarzyszkę i wzruszyła ramionami. Trzy metry dalej leżała obrana ze skóry krowa, gotowa do pokrojenia i nabicia na patyk.
- Na mnie nie patrz, nigdy mi gotowanie nie wychodziło - mruknęła Venora. - Jak chcecie węgle to mogę zrobić - dodała z ironią w głosie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-01-2018, 12:49   #468
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Jasne, ja się z chęcią tym zajmę…- Agness również nie szczędziła kompanom sarkazmu. Czarna kapłanka dobyła nóż zza pasa i prędko zabrała się do pracy.
-Rozglądaj się za wrogami. Kto wie, ilu w tym czasie jest na patrolu jak tamte u podnóża gór…- Agness zwróciła się do rycerki.
- Racja - zgodziła się z nią Venora i oddaliła trochę od ogniska, by jego blask nie oślepiał jej tak bardzo.
Nim mięso na gorących kamieniach, tuż obok paleniska dobrze się dopiekło, Dundein i Gustav wrócili do Venory. Krasnolud trzymał w ręku krótki miecz o błyszczącym magią ostrzu, mieniącym się na różowy kolor. Moradinita miał również przewieszoną przez lewe ramię torbę, w której wesoło brzęczały złote monety.
-Będzie z tysiąc monet jak nic.- skomentował krasnolud. Gustav miał w ręku kilka zawiniętych w kawał płótna sztuk broni. Venora dostrzegła kątem oka wystające ostrza dwóch mieczy oraz mały toporek do rzucania.
-Coś tam znaleźliśmy.-skomentował zadowolony z łupów krasnolud.
-Ustalmy warty.- wtrąciła niespodziewanie Anger, wyłaniając się z półmroku nocy.
- Wezmę pierwszą wartę. Później obudzę Gustava - zaproponowała paladynka, spoglądając na wymienionego. - A wy się wyśpijcie, mocno oberwaliście od tego ostatniego giganta. Agness… Miałaś dobry pomysł z tym… Nie chce nawet myśleć jakby ta walka wyglądała bez tego - dodała na koniec i skinęła na trupy olbrzymów.

20 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Bezimienna góra na południowym zachodzie Cormyru

Venora nigdy nie witała nowego dnia na górskim szczycie. Tym razem było inaczej. Od południowej strony zbocza było widać rozciągające się na wiele mil morze. Noc minęła im spokojnie, a żaden gigant nie pojawił się w obozie. Być może wybili już wszystkich, kto wie. Słońce powoli wynurzyło się zza horyzontu wypierając swoim blaskiem pozostałe gwiazdy na niebie. Towarzysze wyprawy również powoli budzili się ze snu. Nim cokolwiek ustalono musieli pozabierać swoje rzeczy z obozu i zjeść śniadanie. Na szczęście Gustav pomyślał o tym jeszcze nocą i upiekł kilka kawałków wołowiny więcej.
-Ale zimno…- fuknęła zaspana Agness. Niestety nie znalazła zrozumienia w spojrzeniach kompanów. Niebiańska krew Venory zapewniała jej wiecznie wysoką temperaturę ciała, a Duinden, jak i Gustav z Anger pochodzili z mroźnej Północy. Tam takie przymrozki pojawiały się wiele dni wcześniej niż tu w Cormyrze.

Pogoda tego dnia chyba oszczędziła im kaprysów a zmarznięte źdźbła trawy powoli odtajały, kiedy słońce wspinało się ospale po bezchmurnym niebie. Po śniadaniu kompani pozakładali zbroje i powoli ruszyli stromym zboczem na północ w kierunku sąsiedniej góry. Każdy z nich uważnie się rozglądał i wypatrywał niebezpieczeństw, lecz nic nie wskazywało na to by ktoś po za zamordowanymi gigantami miał jeszcze kręcić się w okolicy.
-Jak myślisz, co tam na szczycie się kryje?- zagaiła niespodziewanie exkultystka Bane’a, nie odrywając zafascynowanego wzroku od lodowej twierdzy.
- Znając moje szczęście... - Venora westchnęła przeciągle. - Obstawiałabym jakiegoś demona, diabła... Może Beholdera? - skrzywiła się.
-No tak, to prawdopodobne. Kiedyś, kiedy jeszcze byłam młodą adeptką nic nie wartą w szeregach kulty Czarnej Pięści, mój mentor paktował z diabłem. Podawałam wino i wykwintne potrawy na stół w trakcie debat. Oczywiście diabeł nie jadł jagnięciny a serca dzieci, ale to już mało ważne.- zasępiła się. -Pamiętam jak mówił o służących mu ograch. Czarty to w dużej mierze niezwykle sprytne i przebiegłe istoty. No i ubóstwiają pałętać się po ziemi podszywając się pod kogoś innego lub gromadząc wszelakie siły zła…- wzruszyła ramionami.

-Może to być nawet sam Mefistofeles!- wtrącił się krasnolud, najwyraźniej słysząc krótką wymianę zdań pomiędzy kobietami. -Jak będzie trza to i jemu się morde obije!- dodał szybko z uśmiechem na ustach.
Venora aż się wzdrygnęła na wspomnienie o jadłospisie istoty z piekła rodem. Tym bardziej się cieszyła, że uratowane z rąk kultystów dzieci zabrała ze sobą do Cormyru.
- Mam szczerą nadzieję, że dla odmiany będzie tam czekać na nas coś miłego - stwierdziła paladynka spoglądając w niebo. - Ciągle tylko spotykam kultystów, beholdery, złe smoki albo smoczydła, demony, liczów, likantropów, nieumarłych... A na przykład na takiego jednorożca jeszcze nigdy nie natrafiłam - naburmuszyła się.
-No i co byś z takim zrobiła?- spytała Agness uśmiechając się tajemniczo pod nosem.

- ... Po prostu przyjemniej spotkać taką istotę niż wcześniej wymienione - rycerka wzruszyła ramionami, ale wtedy złapała spojrzenie towarzyszki i od razu zrozumiała co jej po głowie chodzi. Zmrużyła oczy. - Nawet nie zaczynaj tego tematu... - fuknęła panna Oakenfold i spojrzała na kapłanów Tempusa, by zmienić temat. - O co się poróżniłeś, że swoim przełożonym? - zapytała Gustava. - Też ze swoim poprzednim przeorem nie miałam łatwo… Za to, że nie stawiłam się na uroczystym obiedzie wydanym przez niego z okazji zwycięstwa jakie odniósł dowodzony przeze mnie oddział zbrojnych, zamknął mnie w lochu i pewnie dalej bym tam siedziała, gdyby nie to, że w dniu mojego przesłuchania smoczydło, z którym miałam zatarg zdecydowało się na mnie zemścić
-No u mnie to był bardziej błachy powód. Poszło o zwycięski bój nieopodal naszej rodzimej osady. Kapłan, który opiekował się świątynią był próżnym bucem, który myślał że należą mu się laury za wszystko. Raz walczyliśmy w obronie przed najazdem mrocznych elfów. Zabiłem herszta tej bandy, a mój przełożony uznał, że nic się nie stanie jeśli to zwycięstwo przypisze sobie. Podważałem jego zdanie aż w końcu uznał, że pora zmienić klimat.- Gustav opowiedział krótko swoją historię.

-A może on?- Venora usłyszała kątem ucha szept Agness, która zerkała to na nią, to na Gustava. -Mężny, silny, ma większość zębów i nie jest jeszcze taki stary.- uśmiechnęła się w taki sam sposób jak przed chwilą.
Rycerka posłała Agness gniewne spojrzenie, ale też zarumieniła się na policzkach.
- Tym lepiej dla ciebie, że cię przeniósł - odparła mężczyźnie Venora, starając się nie dać podpuścić zaczepkom Agness. - Nie będziesz musiał już się nim przejmować, przynajmniej na co dzień. Ja to w sumie powinnam być wdzięczna tamtemu smoczydłu. Odkąd jednogłośnie wybrano mojego mentora na przeora to mam zdecydowanie więcej swobody w działaniu...
-Sama bym go wzięła z wielką chęcią na noc do łoża…- Agness wcale się nie poddawała.
-Ano dobrze. Jeśli dobrze pójdzie uda nam się zebrać dość złota i zbudujemy własną siedzibę!- odparł dziarsko Gustav.
-Ciebie też bym wzięła na noc do łoża- exkultystka zachichotała pod nosem, nie spuszczając Venory z oczu. -A najchętniej to bym was oboje wzięła!- syknęła podekscytowana na samą myśl.
Z każdym kolejnym słowem Venora zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Agness przestań! - paladynka wybuchnęła nagle mocno zirytowana jej podszeptami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 25-01-2018, 19:58   #469
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ojee…- jęknęła wojowniczka. -Po co te nerwy? Mam być nieszczera? Mam przy tobie ukrywać swoją naturę? Czy może mam udawać cnotliwą szlachciankę z dobrego domu?- spytała z ponurą miną.
- Nie, nie wymagam tego od ciebie, ani tym bardziej składania ślubów czystości - fuknęła rozzłoszczona paladynka. - Wystarczy, że uszanujesz, że nie chcę publicznie poruszać tego tematu!
-Nie mogę tego ci obiecać!- odparłą niespodziewanie, puszczając Venorze oczko, na co ta prychnęła z niezadowoleniem. Agness zwolniła kroku i zrównała się z Gustavem obejmując go w pasie.
-A gdzie twoja żona zacny woju?- zagaiła uśmiechając się jeszcze szerzej.
-A ty co taka naburmuszona?- usłyszała głos Dundeina. Krasnolud też miał spory ubaw z tej sytuacji, choć nie brał udziału w dogryzaniu Venorze. -Zawsze możemy ją gdzieś po drodze w karczmie zostawić.- krasnolud zarechotał pod nosem. -Choć pewnie i tak nas znajdzie. Z resztą nic nadzwyczajnego, znaleźć wielką rycerkę - Venorę Oakenfold…- brodacz zamilknął, wpatrując się w lodową twierdzę.
Rycerka przez chwilę wyglądała jakby na poważnie rozważała propozycję krasnoluda o zostawieniu gdzieś towarzyszki, która za rozrywkę wzięła sobie dokuczanie Venorze w tematach łóżkowych.
- Mogę ją jeszcze zamknąć w lochu - mruknęła do Dundeina, nagle zadowolona ze swojego pomysłu.

~***~

Jeszcze przed południem grupa Venory dotarła prawie na miejsce. Lodowa twierdza nie była co prawda tak wielka jak królewski zamek w Suzail, ale również mogła robić wrażenie. Trudno było doszukiwać się tutaj konkretnego stylu budowy. Był to ogromny kloc lodu, z wysokim na kilkanaście metrów otworem, nie mającym wiele wspólnego z bramą. Strażników też nie było nigdzie widać. Szczyt góry był kompletnie obumarły. Na nic było wypatrywanie choćby nawet drobnej zwierzyny.
Kompani stanęli u progu wielkiego wlotu, a nigdzie indziej nie było widać innego wejścia.
-No to chyba jesteśmy na miejscu…- Agness podniosła głowę do góry obserwując lodową budowlę.
- Na to wygląda - odezwała się Venora, która starała się wytężyć wzrok, aby dopatrzyć się co się kryje w mroku. - Pójdę przodem - oznajmiła i ruszyła.
Dundein profilaktycznie poprawił uchwyt swego młota, a Anger sięgnęła po miecz. Ponure zamczysko przypominało miejsce z bajek dla dzieci, lecz szybko okazało się, że wiele z bajkami nie ma wspólnego. Wysoka na kilkanaście metrów jaskinia biegła w głąb lodowej twierdzy pod lekkim kątem w dół. Jama była ogromna, lecz jakaś dziwna energia sprawiała, że lód fluoryzował błękitną poświatą, która zapewniała członkom grupy widoczność.
-Patrzcie…- warknął Dundein przybliżając twarz do ściany na odległość wyciągniętej ręki.


Zamrożone ciało kobiety było w idealnym stanie. Wyglądała na zaskoczoną, zupełnie jakby ściana lodu powstała pod jej stopami w jednej sekundzie, jak i całe zamczysko.
-Tu kolejne ciało, i tam jeszcze jedno- oznajmił Gustav wskazując ręką uwięzione w lodzie bezimienne ciała.
-Niech bogowie zlitują się nad tymi nieszczęśnikami…- Dundein nie krył oburzenia na taki rodzaj śmierci.
-Ruszajmy. Nie wiadomo ile czasu będziemy potrzebować by zbadać te podziemia…- burknęła Agness.
- Myślicie, że dałoby się ich stąd wyciągnąć? Czy już są martwi... - zapytała Venora, z naiwną nadzieją. Jej zapał nieco stopniał widząc zamrożonych ludzi. W tym momencie bardzo żałowała, że nie miała już Pożogi, ani choćby tego topornego płonącego półtoraka, który sprzedała w Highmoon.
Żaden z towarzyszy nie odpowiedział Venorze na jej pytanie, ale spojrzenie Gustava dawało jasno do zrozumienia, że nie ma co liczyć na ocalenie tych nieszczęśników.
-Niestety nie da się uratować każdego istnienia na twojej drodze.- Anger położyła dłoń na ramieniu Venory i ruszyła przodem doganiając Agness.
Wielką jaskinią maszerowali jeszcze kilka długich chwil, aż ta w końcu zakręciła w prawo i połączyła się z jeszcze większą jamą.


-Ślisko tu jak skurwys…- mruczał Dundein, ale kiedy niespodziewanie znaleźli się na granicy wysokiego korytarza i jeszcze większej jaskini brodacz zamilknął. -No jeśli mieszkają tu giganci to pewnie na brak miejsca żaden nie narzeka.- skomentował rozglądając się wokół. Tutaj lód tworzył znacznie słabsze światło i w dużej mierze panował tu mrok.
- Tylko po co giganci by siedzieli w obozowisku skoro tu jest tyle miejsca?- powiedziała panna Oakenfold. Ostrożnie stawiała kroki, bo nie trudno było poślizgnąć się i z całym impetem uderzyć o lodową posadzkę. - Czy biały smok potrafiłby coś takiego zrobić? - rzuciła pytanie do towarzyszy i zaczęła rozglądać się za śladami jaszczura, jak choćby zadrapań po pazurach.
Venora długo szukać nie musiała. Zamarznięta pod stopami ziemia zadrżała, gdzieś w głębi jaskini coś się poruszyło.
-Wyczuję smród krasnoluda na dobrą milę…- zadudnił echem głos wyłaniającego się z ciemności smoka o białych łuskach. -Ale niebianina wyczułem u podnóża góry!- dodał wbijając spojrzenie w Venorę.
Panna Oakenfold nie potrafiła stwierdzić jak bardzo stary jest gad, ale był pokaźnych rozmiarów.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-01-2018, 12:08   #470
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
O żadnym odwrocie nie było mowy, czego dowodem byli ci nieszczęśnicy, którzy zginęli zamienieni w lodowe bryły. Przed smokiem nie było gdzie się ukryć, bo cała droga do tej lodowej twierdzy była odsłonięta. Ale Venora nie wyglądała na zrażoną tymi faktami. Rycerka zacisnęła mocno dłoń na tarczy, uwalniając magię w niej zaklętą, po czym dobyła swojego miecza unosząc go nad sobą, dając tym znać pozostałym, że walka to jedyne rozwiązanie w tej sytuacji.
- Helmie, ześlij mi swą błogosławioną moc, czyniąc moje ostrze zgubą dla tej kreatury - wypowiedziała pod nosem panna Oakenfold, która nawet odrobinę nie zlękła się obecnością białego jaszczura. Dla tych, którzy stali najbliżej niej oponent również nie wydawał się być tak straszny. Paladynka ostrożnie stąpając ruszyła do smoka.
- Jesteś mniejszy niż czarny smok, z którym walczyłam - powiedziała, chcąc skupić na sobie jego uwagę by zbliżyć się do niego i dać towarzyszom czas na reakcję.
-Tak? A czy tamten smok potrafił to?!- odparł zaciekle, wziął głęboki wdech i zionął w swym lodowym oddechem. Venora odruchowo zasłoniła się tarczą. Po krótkiej chwili zrozumiała, że gad wcale nie atakował.

Rycerka opuściła tarczę i ujrzała przed sobą lodowy mur wysoki na trzy metry, zajmujący całą szerokość jaskini.
-To jakaś pułapka?!- warknął Gustav trzymając swój dwuręczny młot w gotowości do boju. Nagle wszyscy usłyszeli ciężkie, dudniące kroki bestii, która tylko wychyliła głowę nad murem. Smok ukazał ogromne zębiska w karykaturze uśmiechu.
-Wrócę tu za kilka dekadni, kiedy będziecie przypominać lodowe figury…- warknął i zniknął za murem, który sam stworzył.
Paladynka zaskoczona zachowaniem smoka spojrzała na swoich kompanów. Upewniwszy się, że pomimo jej obaw nie zostali oni zamienieni w sople, odetchnęła.
- Wycofać się - syknęła i zaczęła kierować się w tunel, z którego przybyli.
-Czemu nas po prostu nie zabił?- Anger zastanawiała się na głos.
-Może to jakaś kolejna pułapka?- krasnolud podrapał się po skroni.
- Może już ze starości zrobił się zwyczajnie bardzo leniwy? - dorzuciła swoje przypuszczenie Venora. Krasnolud parsknął śmiechem na te słowa panny Oakenfold.
-Ruszajmy.- rzekł w końcu.

Grupa wykonała taktyczny odwrót i skierowała kroki w kierunku wyjścia z wielkiej jaskini. Kompani nie dotarli nawet do połowy długości wielkiego korytarza, gdy dotarł do nich dźwięk dudniącego marszu.
-A to co na bogów…- syknęła Agness. W oddali, na przeciw im maszerował oddział lodowych golemów. Każdy mierzył niemal trzy metry wysokości i ważył dobre dwie tony.
-Jeszcze nas nie zauważyły, ale tu nie ma się gdzie przed nimi ukryć…- dodała exkultystyka.
-Zatem walczmy z nimi!- Gustav zacisnął dłoń w pięść.
-Mamy mizerne szanse…- skomentowała jego siostra.
Pomimo niskiej temperatury, Venorze zrobiło się gorąco.
- Mamy zwój ciemności. Możemy cofnąć się, do któregoś zakrętu tam na siebie rzucimy go i może nasz pominą przechodząc... - powiedziała paladynka nie mając lepszego pomysłu. - Albo wrócimy i spróbujemy przejść przez lodowy mur smoka…
-Prosto w jego paszczę?- Anger spojrzała przez ramię na rycerkę.
-A co wolisz, żeby te kloce wgniotły cię w lód?- krasnolud mruknął do kapłanki Tempusa.


- Ja zdecydowanie wolę smoka - stwierdziła rycerka, bez najmniejszego zawahania i biegiem ruszyła w na powrót do jaskini. -Szybko, za mną - ponagliła resztę.
-Chyba mam pomysł!- krzyknęła Anger, nie odstępując Venory na krok.
Grupka prędko dotarła pod lodowy mur i choć smoka tam nie było towarzysze wiedzieli, że są w wielkich tarapatach.
-Pamiętasz zwój, który dostałam od Alberika?- Anger fuknęła do brata uśmiechając się zawadiacko pod nosem. Rosły mężczyzna skinął jej głową i po chwili na jego ustach również zawitał uśmiech.
-Chcesz przywołać żywiołaka?- spytał. Anger przytaknęła głową i rzuciła swój plecak na ziemię, przykucnęła i poczęła intensywnie w nim grzebać. Po krótkiej chwili dobyła wąską tubę na zwoje.
-Odsuńcie się!- poleciła kompanom i zaczęła czytać zawartość zwoju. Kilka sekund później w jaskini rozniósł się smród siarki i spalenizny, a kiedy odczytała ostatnie słowo ze zwoju jego zapisana treść zalśniła i wyparowała.

Nagle przed obliczem kapłanki pojawiła się lewitująca iskra ognia, która zaczęła rosnąć w niesamowitym tempie, a po krótkiej chwili była już większa od Anger. Ogień przybrał niemal humanoidalne kształty, miał ręce, nogi i głowę, na środku której pojawiły się dwa białe punkty będące prawdopodobnie oczami stwora.
-Utoruj nam drogę za ten lodowy mur!- poleciła stanowczym tonem, wskazując przeszkodę palcem. Żywiołak odparł coś w nie znanym nikomu języku i odwrócił się w kierunku muru. Twór uniósł ręce przed siebie i wystrzelił płonącą falą.
-To trochę potrwa…- skomentował Dundein.
-A masz lepszy pomysł?- odparł mu Gustav.
-Nie. Oby zdążył…- krasnolud zasępił się nie odrywając wzroku od przyzwańca.


- Zdąży - stwierdziła z przekonaniem paladynka, która już miała okazję widzieć żywiołaka ognia w akcji. - Tylko niech przejście zrobi na jedną osobę, żeby golemy za nami nie przeszły - zasugerowała. Stanęła przodem do korytarza, z mieczem w ręku, na wypadek gdyby golemy dotarły tu za szybko. Oczekiwanie na efekty pracy żywiołaka było nerwowe. Serce Venorze mocno biło na samą myśl o tym co ich wszystkich czeka jeśli golemy przyprą ich do lodowego mury.
~ Nie ma opcji, musi nam się udać ~ stwierdziła w myślach rycerka, a na jej twarzy pogłębił się grymas zdeterminowania.
Lodowy mur powoli topniał, a żywiołak nie odpuszczał ani na chwilę. Języki ognia chłostały białą powierzchnię ściany, lecz nie szło to tak szybko jakby tego sobie życzyła Venora.
-Są najwyżej pół mili stąd…- warknął Dundein, który raz po raz doglądał ogromnego korytarza i zbliżających się golemów.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172