Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-03-2018, 19:16   #531
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mężczyźni ustąpili młodszej kobiecie pozwalając jej ratować ich pryncypała. Silna woń naparu rozniosła się po komnacie, a Venora ostrożnie przelała zawartość szklanej fiolki do ust nieprzytomnego mężczyzny. Jeśli nie było za późno, a trucizna nie była z tak zwanej najwyższej półki, to antidotum powinno zadziałać.
-Módlmy się do Ilmatera o łaskę!- krzyknął jeden z medyków a cała reszta obecnych tu mężczyzn łącznie z kasztelanem upadli na kolana szepcząc psalmy do cierpiącego boga. Ciszę przerwał Arlo, który wbiegł właśnie do komnaty, omal się nie potykając o jednego ze zbrojnych.
-I co z nim?- spytał, a kiedy Venora spojrzała na twarz lorda Marducka dostrzegła promień nadziei. Skóra powoli odzyskiwała naturalny kolor a klatka piersiowa jakby mocniej się unosiła.
-Dokąd prowadzi ta ścieżka?!- krzyknął czarodziej wyglądając przez uchylone okno. Kasztelan prędko podszedł by wyjrzeć i się upewnić.
-Tędy droga prowadzi do stajni i warsztatu kowala, a w tę stronę pod strażnicę przy wschodniej bramie.- wyjaśnił.
-Musimy działać bo sprawca ucieknie!- syknął do Venory.
- Zarządźcie czym prędzej, że bramy nie mają prawa być otwarte póki nie złapiemy truciciela - nakazała paladynka.
-Ale bramy są każdej nocy zamknięte!- odparł jeden ze zbrojnych.

Czarnowłosa znów spojrzała na lorda. Nawet po podaniu lekarstwa, które zneutralizowało truciznę, jego organizm był teraz bardziej osłabiony i podatny chorobie. Panna Oakenfold położyła na jego piersi dłonie i skupiając się przymknęła oczy. Jak do tej pory tej mocy używała tylko raz i to lecząc chore konie. Wtedy pomogło i efekt był natychmiastowy. Energia pod dłońmi Venory objawiła się pod postacią jasnej poświaty, która zdawała się wnikać w ciało Krandona. Ulga jaka pojawiła się na obliczu starego mężczyzny dawała wyraźny znak, że to co robi paladynka zaczyna działać.
Po kilku chwilach Venora wstała od łóżka i przetarła czoło.
- Przełamałam chorobę trawiącą go. - oznajmiła i spojrzała na maga. - Ja mam miecz, wystarczy mi, ale tobie wystarczy to co masz? - zapytała go.
-Mam przy sobie swój pierścień i różdżkę. Po za tym jestem w stanie wykorzystać jeszcze kilka bojowych zaklęć jeśli przyjdzie taka potrzeba.- odparł Arlo. Młody czarodziej wyglądał na pewnego siebie i już w pełni trzeźwego.
Panna Oakenfold skinęła mu głową i spojrzała na kasztelana.
- Znajdźcie naszą towarzyszkę, krasnoludkę i poślijcie ją za nami - nakazała. - Dwóch zbrojnych pójdzie z nami - wskazała palcem dwóch mężczyzn stojących najbliżej i spojrzała na czarodzieja. - Ruszajmy - dodała.

-Gdzie chcesz się udać?- dopytał czarodziej, sięgając rękami za pas, gdzie wetknięta była stalowa i prosta różdżka.
-Powinniśmy się rozdzielić! Będzie łatwiej go znaleźć.- dodał stanowczym tonem.
-Brama w pierwszej kolejności. Ty bierz bramę, a ja stajnię - rozdzieliła.
-Tędy szybciej do stajni!- zbrojny wskazał wschodni korytarz.
-Ja zostanę z czarodziejem!- zobligował się drugi z wojowników. Kompani rozdzielili się i rycerka po kilku chwilach ujrzała zza balustrady dach przyległej do murów stajni. Rycerka nagle usłyszała głośny harmider padającego na ziemię żelastwa, a konkretnie ciała zbrojnego. Mężczyźnie z kręgosłupa, spomiędzy płytek zbroi wystawała rękojeść sztyletu, a tuż za nim stała czarnowłosa półelfka. Kobieta o smukłej i pięknej sylwetce, miała na sobie czarne ubranie przypominające lekką szatę czarownicy lub członka gildii zabójców. W lewej ręce trzymała krótki miecz o zakrwawionym ostrzu, a prawą właśnie dobywała bliźniacze ostrze. Venora nie rozumiała jak to się stało, że kobieta zaatakowała ich od tyłu. Rycerka nie czuła jej złowrogiej aury aż do chwili kiedy upadło ciało mężczyzny. Na twarzy półelfiej trucicielki pojawił się zawadiacki uśmieszek.
-A ty to kto?- spytała unosząc brew.


- Twój problem! - krzyknęła Venora zaciskając mocno rękojeść miecza i rzuciła się na morderczynię. Klinga z białej stali rozbłysła się energią, którą paladynka w nią tchnęła.
Venora wzięła potężny zamach i przecięła tylko powietrze prawie wpadając na balustradę. Półelfki już tam nie było, ale znajdowała się kilkanaście metrów za plecami rycerki.
-Myślisz, że mi podołasz?- spytała uśmiechając się kpiąco przy tym. -Jestem tancerką cieni. Twój miecz nawet mnie nie sięgnie.- dodała bez krzty krępacji.
- Dzięki za podpowiedź - syknęła panna Oakenfold i wnet korytarz skąpał się w oślepiającym świetle, które przywołała paladynka jednocześnie ruszając na zabójczynię.
Elfka zaśmiała się i nim Venora do niej dobiegła, ta przeskoczyła balustradę lądując miękko na dziedzińcu nieopodal stajni. Po krótkiej chwili kobieta rozpłynęła się w mroku nocy.
Venora ani chwili nie zastanawiała się by iść w ślad za zabójczynią i popędziła korytarzem oraz schodami.
- Straże! Zabójca biegnie do stajni! - krzyczała na całe gardło. Na korytarzu zabrzmiał dźwięk dzwonków, a migoczące lampy powoli rozjaśniały mury zamku.

Venora była jednak pierwsza na dziedzińcu. Wokół niej poruszało się coś bardzo szybkiego o wyczuwalnej aurze zła. Stwór posykiwał kręcąc się wokół niej, ale trzymał się z daleka od jaskrawego okręgu, magicznego światła Venory. Mogła więc po prostu zignorować cienistą istotę i kontynuować pościg za zabójczynią, ale stanowił on przecież zagrożenie dla innych. Paladynka trzymając w gotowości swój miecz, sięgnęła wolną ręką po swój święty symbol z zamiarem odpędzenia kreatury, którą zapewne nasłała na nią półelfka. Rozbłysk światła, który swoje źródło miał w symbolu Helma był w stanie oślepić każdego. Cień, który szukał sposobności do ataku zasyczał i po sekundzie Venora już nie czuła jego przesiąkniętej złem aury. Rycerka już miała wrócić do rozprawiania się z trucicielką, kiedy poczuła lekkie ukłucie w udzie. Brak pancerza oraz chwilowe skupienie na bezcielesnym przeciwniku sprawiły, że rycerka odsłoniła się tylko na kilka krótkich chwil. Półelfka wykorzystała ten moment skrupulatnie. Bełt z lekkiej kuszy nie stanowił zagrożenia dla panny Oakenfold, a przynajmniej tak jej się wydawało do czasu jak nie poczuła pierwszych efektów działania trucizny.
Venora poczuła jak język w ustach jej puchnie i z coraz większym trudem łapie oddechy. Jej mięśnie zwiodczały szybko i czuła się wykończona jakby od wielu dni piła mocne trunki.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-03-2018, 23:26   #532
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Widzisz jaka ty głupia jesteś? To była najłatwiejsza z moich sztuczek, a i tak zadziałała…- wyjaśniła. Venora słyszała kroki biegnących zbrojnych, ale na posiłki musiała poczekać jeszcze kilka chwil. Rycerka zagryzając mocno zęby, przyklęknęła i wyrwała bełt ze swojej nogi pozwalając by krew swobodnie wypływała z rany. Było to jedyne co na tą chwilę mogła zrobić by osłabić jakkolwiek działanie trucizny. Nie łudziła się, że miała szansę sięgnąć zabójczynię i niezmiernie ją to irytowało, bo z tym przeciwnikiem czuła się bezradna jak przy spotkaniu z łupieżcami umysłów.
~ Helmie, nie poradzę sobie z tym sama... ~ Venora starała się uspokoić serce by kupić sobie czas nim ją przydusi działanie trucizny. Podpierając się na mieczu wyprostowała się i spróbowała zaatakować półelfkę choćby po to by zająć ją na ten czas jaki jeszcze mogła sama stać.
Na twarzy półelfki zakwitł triumfalny uśmieszek. Kobieta w swojej ignorancji posunęła się tak daleko, że nawet podeszła nieco bliżej, tak że Venora mogła jej się przyjrzeć. Na smukłym ciele, o bladej skórze znajdowało się wiele blizn większych i mniejszych. Zbliżając się w stronę paladynki przyglądała się ostrzu bliźniaczego miecza.
W końcu przybyła odsiecz. Kilkunastu zbrojnych pojawiło się za plecami Venory i kilku kolejnych po drugiej stronie dziedzińca, tuż za plecami trucicielki. Półelfka uniosła jedynie brew nie przestając szydzić ze swych potencjalnych ofiar.

-No więc? Przybyliście tutaj postać i popatrzeć? Zatańczmy!- odezwała się do zbrojnych, którzy nie tyle wahali się, co na coś zwyczajnie czekali. Niespodziewanie coś spadło pod nogi morderczyni i eksplodowało z niebywałym hukiem, wzbijając w powietrze tumany kurzu. Dopiero teraz Venora zrozumiała, że zbrojni nie podchodzili czekając na zaklęcie Arla. Po chwili dym zniknął rozwiany przez wiatr, a Venora i stojący tuż obok niej mężczyźni dostrzegli poparzoną, ale wciąż żywą półelfkę. Kobieta starła dłonią sadzę ze skroni i spojrzała gniewnie w kierunku Arla. Tancerka cieni skoczyła w bok, pod ścianę, w półmrok i w sekundę zniknęła z oczu wszystkim. Venora już wiedziała, co się wydarzy. Morderczyni w poszukiwaniu zemsty w jakiś sposób teleportowała się do Arla. Venora nie myliła się, a na korytarzu, którym tędy dotarła zapanował gwar.
Panna Oakenfold wysłała tam zbrojnych samej kierując ociężałe kroki w kierunku schodów. Gdy dotarła na miejsce ujrzała ciało trucicielki na kamiennej posadzce oraz czarodzieja pochylającego się nad zakrwawionymi zwłokami. Tuż obok siedziała Segrid, oparta plecami o balustradę.
-Tyle się nagadała o sprycie, a wystarczyło zagrać jej na ambicji tak jak ona zagrała tobie.- oznajmiła krasnoludka chłodnym tonem. -Za ratowanie waszych tyłków powinnam zażyczyć sobie podwyżki…- wstała kręcąc głową na boki.

Venora poczuła olbrzymią ulgę na widok martwej trucicielki. Odetchnęła z ulgą, ale wraz z adrenaliną zaczęły ją opuszczać też siły. Nogi aż się pod nią ugięły i musiała oprzeć się o ścianę by nie upaść. Powoli osunęła się na posadzkę, na której usiadła, opierając się bokiem o ścianę.
- Mnie też czymś otruła... - paladynka wydusiła z siebie z trudem i upuściła trzymany przez siebie bełt, którym wcześniej oberwała.
Na szczęście z pomocą przybył spóźniony Dundein, ciężko dysząc długim biegiem przez chłodne korytarze twierdzy.
-Cholera, ominęła mnie zabawa?!- krzyknął krasnolud. Brodaty kapłan Moradina od razu zbliżył się do rannej rycerki przyglądając się siniejącej ranie po pocisku. Venora czuła jak język w ustach jej puchnie i miała świadomość jak bardzo utrudniłoby to jej walkę z przeciwniczką.
-Spokojnie. Mam antidotum.- rzekł brodacz wręczając paladynce niewielką fiolkę z błękitną cieczą, którą ta natychmiast wlała sobie do ust, w obawie, że jeszcze chwila, a nie będzie w stanie jej przełknąć. -Za parę chwil powinnaś poczuć ulgę.- wyjaśnił.
Obok panny Oakenfold od razu zjawił się Arlo, łapiąc ją za policzki i unosząc delikatnie głowę w górę by spojrzeć jej w oczy.
-Jednak nie jesteś nieśmiertelna…- skomentował w impulsie emocji, po czym przytulił ją do swej piersi.
-To co za kurwa?- Segrid trąciła trupa półelfki butem, przyglądając się uważnie zwłokom.
-Ładne mieczyki. Pewnie swoją cenę mają…- skomentowała. W tym czasie Dundein przeszukiwał ciało.
-Miała przy sobie skórzany mieszek z diamentami i to…- uniósł prosty naszyjnik, na który wplecione były wilcze zęby oraz pióro sowy.

Rycerka w tym momencie była głównie pochłonięta by nie udusić się i po ostrożnym przełknięciu całej zawartości antidotum, wtulona w czarodzieja czekała aż mikstura zacznie działać. Ulga przyszła po chwili umożliwiając Venorze coraz bardziej swobodne oddychanie. Dopiero gdy nastała znaczna poprawa panna Oakenfold spojrzała na to co znalazła Segrid.
- Co to jest? - zapytała ją z trudem.
-My chyba wiemy co to…- odezwał się jeden ze zbrojnych, stojących za Venorą.
-Mówże!- ponaglił go Arlo.
-To chyba własność klanu Ducha Sowy. To społeczność barbarzyńców zamieszkujących te górskie tereny.- wyjaśnił prędko mężczyzna.
-Kiedyś z nimi handlowaliśmy, ale lord zakazał wymian towarów…- wtrącił drugi osobnik.
-Rozmówimy się jutro z waszym lordem. Powinnaś odpocząć. Już nam nic nie zagraża.- Arlo pogłaskał Venorę po głowie z czułością.
Rycerka nawet nie miała siły zastanawiać się co ta informacja o barbarzyńcach oznaczała. W tej chwili było jej tak dobrze, gdy czarodziej tulił ją do siebie. Oparła głowę na jego piersi i ciężko westchnęła. Miał rację, teraz już tylko nadawali się by wrócić do komnat i odpocząć. Całe to wydarzenie było nagłe i niesamowicie wycieńczające.
- Pomożesz mi wstać? - szepnęła do Arla, bo mięśnie nadal ją bolały.

-Sprzątać trupa!- rozkazał jeden ze zbrojnych, a zanim strażnicy podnieśli ciało, Dundein wyciągnął zza pasa kobiety jeszcze dwie fiolki z czarną substancją.
Venora czuła się coraz lepiej, choć zmęczenie dawało o sobie znać. Jakiś czas później grupa dotarła do części zamku, gdzie znajdowały się ich kwatery.
-Segrid spisała się świetnie.- Arlo opowiadał po drodze Venorze szczegóły ich zwycięstwa.
-Chyba ty. To ty posłużyłeś za przynętę.- krasnoludka zarechotała pod nosem.
-Dziwka myślała, że jest tam tylko Arlo, a ja najzwyczajniej w świecie ukryłam się za balustradą, w cieniu. Rozumiesz? Pokonałam ją jej własną bronią.- pokręciła głową. -Lord to uczciwy chłop. Jestem przekonana, że jutro nam wynagrodzi tę brawurową akcję.- puściła Venorze oczko i zniknęła za drzwiami swojej komnaty.
-Zostań przy niej jeszcze jakiś czas. Obmyj ranę. A jeśli coś się będzie działo, to zawołaj mnie.- polecił Dundein czarodziejowi i również udał się do swej komnaty.
- Czuję się jak trup... - jęknęła Venora, gdy mag poprowadził ją do jej komnaty i ostrożnie posadził na łóżku. Czarnowłosa położyła się czując jak całkiem siły ją opuściły. - Ta pieprzona zabójczyni trafiła mnie zatrutym bełtem, gdy zajęta byłam niszczeniem przyzwanego przez nią cienia - zaczęła tłumaczyć się Arlowi, jak w ogóle doszło do tego, że była w tak złym stanie. Położyła dłoń na swoim zakrwawionym udzie i syknęła z bólu. Krew zdążyła zalać jej całą nogawkę spodni. Panna Oakenfold odruchowo już użyła na sobie swej objawionej mocy. Przyłożyła drugą dłoń i w miejscu gdzie położyła je na swoim udzie, pojawiło się blade jasne światło, oznaczające, że działa lecznicza energia.

Rana na oczach czarodzieja zasklepiła się, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu nie licząc nasiąkniętego krwią ubrania.
- Uhhh... Od razu lepiej - westchnęła z ulgą i ułożyła się wygodnie na boku, wbijając spojrzenie w siedzącego na brzegu jej łóżka Arla. - Jesteś cały? Nie zraniła ciebie? - zapytała z troską i wyciągnęła do niego rękę, chwytając go za dłoń.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-03-2018, 21:44   #533
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czarodziej uśmiechnął się blado i przysunął, tak że rycerka mogła położyć głowę na jego udzie. Delikatnie głaszcząc ją po głowie wbił spojrzenie w wąskie okno. Kiedy wyjący między górskimi szczytami wiatr, przegnał chmury, Selune rozświetliła swym srebrzystym blaskiem zamek i całą okolicę.
-Segrid idealnie wyczuła moment, w którym powinna zaatakować. Bez zmartwień.- odparł zmęczonym tonem. Venora zakryła się kocem i mogła nasłuchiwać w panującej wokół ciszy rytmicznego oddechu czarodzieja.
Czarnowłosa czuła jak oczy same jej się zamykały, ale było jej teraz tak dobrze, że aż szkoda było tego czasu tracić na sen. O dziwo nie czuła się skrępowana tą bliskością, a troska jaką otaczał ją Arlo była niezwykle przyjemna. Najchętniej tak by spędziła resztę nocy, ale widziała, że i mag zmagał się ze zmęczeniem.
- Dobrze, że się wtedy rozdzieliliśmy... - wyznała w pewnej chwili Venora. - Zmysły zawiodły mnie wtedy i zauważyłam zabójczynię dopiero, gdy wbiła sztylet w plecy tamtego nieszczęśnika który ze mną poszedł. Gdybyś ty był na jego miejscu...
-Jestem bojowym magiem w czerwieni. Nie lękam się śmierci.- odparł z powagą. -Śpij. Zostawię cię teraz.- rzekł i powoli wstał z łóżka przeciągając się przy tym.
Rycerka westchnęła przeciągle na jego słowa. Chciała powiedzieć, żeby jeszcze chwilę z nią został, ale byłoby to z jej strony samolubne.
- To przyjemne kiedy jesteś blisko - powiedziała lekko unosząc się na łokciach. - Podziwiam też jak szybko umiesz wytrzeźwieć - stwierdziła żartobliwym tonem, uśmiechając się do niego. - Dobranoc Arlo - dodała.

27 dzień opadania liści. Twierdza Wysoki Róg.


Drzwi do komnaty rycerki cicho zapiszczały. Venora lekko się wystraszyła wytrącona ze snu. Za oknem było już widno. Służka Helma automatycznie sięgnęła ręką po miecz, gotowa na walkę z ewentualnym agresorem. Kiedy drzwi się uchyliły ujrzała w progu Arla. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i jak gdyby nigdy nic położył się na wąskim łóżku obok Venory.
-Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć.- wyjaśnił cicho i namiętnie pocałował ją w usta, przytulając ją do siebie jakby chciał ją powstrzymać od odejścia. Jego śmiałe zachowanie niezwykle onieśmieliło pannę Oakenfold i to na tyle, że ta nawet nie wniosła żadnego sprzeciwu. Albo zwyczajnie spodobało jej się to, ale wciąż nie potrafiła zrozumieć tego co z nią się działo kiedy Arlo pojawiał się przy niej. Doskonale wiedziała, że takie zachowanie było mocno nie na miejscu, ale w tym momencie miała to gdzieś. W jakiś samolubny sposób chciała tego. Czegoś takiego jeszcze nigdy wcześniej nie czuła. Pewnym jednak było to, że była to najprzyjemniejsza pobudka w jej całym życiu. Venora objęła maga za szyję odwzajemniając czułość.
- Wiesz, że tak się nie godzi zachowywać? - odparła kiedy dał jej w końcu złapać oddech. Ciepły uśmiech, który rozświetlił jej buzię wskazywał, że jest daleka od bycia na niego zła za to.

Czarodziej nic nie powiedział. Wsunął rękę pod bok Venory i jednym, płynnym ruchem wciągnął ją na siebie całując szyję i ręce.
-Nie obchodzi mnie co się godzi…- wyszeptał drżącym głosem.
Serce panny Oakenfold biło coraz szybciej, a nią samą zaczęła ogarniać przyjemna euforia. Gdy znalazła się na blondynie, usiadła okrakiem na nim i pochylając się pocałowała go w usta czule. Rozsądek w tej chwili wyraźnie zrobił sobie przerwę.
- Przyjemnie jest robić to co się chce... - mruknęła do niego, gładząc jego policzek opuszkami palców.
-Chce się z tobą kochać, jakby jutra miało nie być…- wyszeptał do niej niespodziewanie, przygryzając delikatnie jeden z jej palców.
Czarnowłosej przeszły po plecach przyjemne ciarki i zrobiło jej się gorąco. Wbiła w jego oczy swoje spojrzenie.
- Ja... - odetchnęła głęboko. - Jeszcze nigdy... - nie wytrzymała i spuściła wzrok, robiąc się cała czerwona na twarzy.
Arlo nic nie powiedział. Przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy, po czym przyciągnął do siebie całując w szyję. Arlo musnął delikatnie koniuszkiem języka ucho Venory, tak że poczuła na szyi ciarki. Jego dłonie powoli zaczęły zataczać małe okręgi na jej udach i pośladkach.

Panna Oakenfold nie stawiła nawet najmniejszego oporu, pozwalając by czarodziej kontynuował. W pełni skupiła się na tym gorącym uczuciu, które pochłaniało ją z każdym kolejnym jego pocałunkiem i dotykiem. Nie myślała o niczym innym jak o przyjemności jaką dawała jej ta bliskość, jakby reszta nagle straciła na znaczeniu. Venora z coraz większym zaangażowaniem odwzajemniała pocałunki, chcąc wciąż więcej i więcej.
Arlo zdawał się wiedzieć co robi. Delikatnie zrzucił Venorę z siebie na plecy i pod impulsem emocji oraz namiętności zdarł koszulę panny Oakenfold, po czym od razu zrzucił swoją. Arlo pochylił się i pocałował brzuch Venory, dłońmi pieszcząc jej piersi.


Poddała mu się w pełni, wijąc się na łóżku, gdy kolejne przyjemne dreszcze przeszły przez jej ciało. Z przyjemności rycerka przymknęła oczy, a jej czerwone usta opuścił cichy jęk. Czarnowłosa chciała ręką sięgnąć do jego nagiego torsu, który o dziwo nie onieśmielał jej. Wręcz przeciwnie, jego i jej nagość jeszcze bardziej napędzały gorące uczucie, które przejęło władzę nad paladynką. Palce drugiej ręki zaczęła wplatać w jego włosy.
Ciało półnagiego mężczyzny było gorące niczym piec w kuźni. Był szczupły, lecz zarysy mięśni wyraźnie rysowały się pod jego bladą cerą. Arlo powędrował wyżej i wziął do ust pierś Venory liżąc ją energicznie i ssając delikatnie, zaś drugą dłonią złapał za podbródek swej kochanki wkładając jej opuszek palca do ust. Drugą ręką sięgnął w dół dotykając jej łona.
Venora wygięła się, wypinając pierś i w przypływie ekscytacji przygryzła palec mężczyzny. Jedną ręką objęła jego głowę by nie przestawał pieścić jej piersi, a dłonią drugiej sunęła po jego szyi w dół, po barku i następnie po ramieniu ręki, którą gładził ją niżej. Nogi panny Oakenfold rozsunęły się, dając mężczyźnie sygnał, że czarnowłosa go szalenie pragnie.
Arlo nie czekał ani chwili. Wolną ręką zdjął z Venory bieliznę, rzucając ją gdzieś w kąt izby. Mężczyzna od razu podniósł się z łóżka, zrzucił z siebie skórzane bryczesy, bez krzty wstydu prezentując swej kochance swoją sterczącą męskość.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-03-2018, 19:27   #534
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Młodzieniec wrócił na łóżko i złapał za nogi Venory przysuwając ją bliżej do siebie. Jej stopy znalazły się na wysokości jego głowy. Lewą ręką objął jej obie nogi, a prawą ręką złapał za swojego członka i od razu wprowadził go między jej uda. Venora poczuła jak drętwieją jej kończyny. Mimo iż miał do czynienia z dziewicą nie był ani trochę delikatny. Wszedł w nią z impetem i agresywną siłą od razu rozpoczynając rytmiczne ruchy. Arlo całował jej stopy i zerkał kątem oka czy jest jej dość dobrze.
- Aaaah! - Venora w ostatniej chwili przygryzła własną rękę by stłumić krzyk. Dłonią drugiej kurczowo chwyciła się pościeli, ściskając z całych sił. Ból jaki czuła, gdy mężczyzna w nią wchodził, w pierwszej chwili sprawił, że rycerka chciała mu się wyrwać, ale mag nie przestawał mimo to. Venora wiła się, jęcząc i wyginając pierś. Jej myśli zaczynały odpływać, a przyjemność przyćmiewała bolesność z początku, sprawiając, że czarnowłosa coraz mocniej oddawała się woli maga, pozwalając mu robić ze sobą czego tylko pragnął. Oddychała ciężko, a jej ciało zdawało się płonąć żywym ogniem. Ich erotyczny taniec trwał jeszcze kilka chwil, aż w końcu Arlo uznał, że czas zmienić pozycję. Młodzieniec wyszedł z niej i stanął na podłodze, wyciągając w jej kierunku swoją dłoń.

Pragnąc by przyjemność się nie kończyła, Venora złapała go za rękę, a on bez namysłu pociągnął ją ku sobie i obrócił plecami do siebie. Kilkoma ruchami ustawił ją na czworaka, na krańcu łóżka. Arlo uderzył ją w wypięte pośladki dłonią i nie zwlekając ani chwili dłużej znów w nią wszedł, jeszcze mocniej i jeszcze energiczniej. Chwilę tak uderzał o nią swoim ciałem, trzymając ją za biodra, aż po chwili niespodziewanie złapał za jej czarne włosy i przyciągnął do siebie. Venora poczuła kolejną porcję przyjemnego bólu. Arlo przyciągnął ją do siebie lewą ręką i złapał za piersi ściskając mocno i coraz mocniej uderzając w jej wypięte pośladki. Paladynka wygięła kręgosłup w łuk i ręką objęła kochanka za szyję. Drugą dłonią sięgnęła w dół, do swego łona. Czując pod opuszkami palców jak członek Arla rytmicznie w nią wchodzi, jakby z każdym razem jeszcze głębiej, podniecenie Venory zaczynało sięgać szczytu. Nawet nie zauważała, jak całkiem głośne już jęki opuszczały jej gardło. Było jej tak nieziemsko dobrze.
- Niech... Się... To... Nie... Kończy... - wysapała pomiędzy jękami i chwyciła palcami jednej dłoni za jego krótkie blond włosy. Drugą rękę zsunęła nisko, tam gdzie po udach spływała jej ciepła wilgoć jej soków rozkoszy.

Na plecach czuła spływające krople potu i nie dbała o to, czy to był jej pot, czy jej kochanka. Młodzieniec sapał jej do uszu coraz głośniej i głośniej, a po tym jak mocno ją ściskał wnioskowała, że jest mu tak dobrze jak jej. Arlo niespodziewanie z niej wyszedł, ale nie dając Venorze czasu na odpoczynek pchnął ją na łóżko i przycisnął do koca. Panna Oakenfold położyła się na brzuchu ciężko dysząc. Jej kochanek położył się na niej i wsunął do jej łona dwa palce energicznie nimi poruszając, ale po chwili mu się to znudziło i znów wprowadził do środka swoją męskość. Mężczyzna przygniótł ją przyjemnie ciężarem swego ciała, a dłonią docisnął jej głowę do twardego siennika łóżka. Alro stękał coraz głośniej, a jego ruchy były tak szybkie, że Venora z trudem łapała oddech. Po kilku chwilach ciężko sapnął jej do ucha i zesztywniał jakby go coś sparaliżowało. Jego ciało drżało, a członek zaczął pulsować w niej, wypełniając ją od środka gorącem. To dopełniło przyjemność czarnowłosej. Uczucie jakie owładnęło nie tylko jej ciało, ale też i umysł sprawiło, że Venora miała wrażenie jakby unosiła się w powietrzu. Dreszcze przeszywały całe jej ciało zostawiając w mięśniach wspaniałe rozluźnienie, jakiego nie byłaby w stanie zapewnić żadna gorąca kąpiel. Przyjemność ta jednak w mgnieniu oka odebrała jej wszelkie siły, choć przecież inicjatywa była w pełni po stronie mężczyzny. Zmęczeni opadli na pościel, wciąż pozostając w tym samym miłosnym uścisku. Paladynka łapała oddech, mrucząc przy tym z błogim rozleniwieniem, a jej łono wciąż pulsowało, szczelnie obejmując męskość jej kochanka.
- Kocham cię Arlo... - szepnęła. Mężczyzna spojrzał jej głęboko w oczy i przytulił tak mocno, że prawie odebrał jej oddech w nagiej piersi.
-A ja ciebie…- odparł szeptem na ucho swej kochanki.


Kochankowie spędzili jeszcze długie chwile w miłosnych objęciach, aż usłyszeli hałasy w komnacie obok. W końcu przyszedł czas doprowadzić się do porządku. Arlo bez wstydu paradował nago po komnacie Venory dając jej jeszcze czas by napatrzyła się na jego nagie ciało. Młodzieniec wsadził głowę do wiadra z wodą i ochlapał sobie tors i ramiona oraz umęczone krocze.
-Ale jestem głodny!- oznajmił. -Chodźmy na śniadanie.- zaproponował szybko się ubierając.
Panna Oakenfold bardzo niechętnie podniosła się na łóżku, skąd rozleniwionym spojrzeniem przyglądała się czarodziejowi. Owinęła się kocem i usiadła.
- Nie wiem jak dojdę na stołówkę. Nadal ledwo czuję nogi - odparła mu, a pełen zadowolenia uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Powoli wstała i jedną ręką trzymając koc, którym była owinięta zaczęła rozglądać za swoją garderobą. - Jaka w ogóle jest teraz pora dnia? - zapytała maga, spoglądając w okno.
-Nie wiem, chyba ciągle poranek.- odrzekł szeroko się do niej uśmiechając. Arlo podszedł do łóżka, usiadł obok swej kochanki i dotknął dłonią jej policzka. -Jesteś piękna w sukni, przepiękna w swojej zbroi, ale taką chyba cię najbardziej pragnę…- rzekł czule i pocałował ją w skroń.

Venora przytuliła się do jego piersi i zaśmiała się pod nosem.
- To dobrze, bo chyba nic innego w tej chwili do ubrania nie mam - przygryzła go za szyję. - Wczoraj wszystko czego nie miałam na sobie to dałam praczce. Sprawdzisz czy już odniosła może chociaż pod drzwi? - poprosiła go.
-Mogę spytać Agness czy ma jakiś komplet w zapasie. Może skończy rzucać tymi swoimi kąśliwymi uwagami.- uśmiechnął się szeroko.
Panna Oakenfold pokręciła energicznie głową.
- Raczej wtedy się dopiero zacznie - skomentowała. - O, poszarpałeś mi koszulę - zauważyła podnosząc z podłogi ją.
-Przepraszam… Obiecuję, że odkupię. Nic nie poradzę, że tak na mnie działasz. Obudziłaś we mnie bestię. Nie mogłem się pohamować…- pokręcił głową. Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
-Ja pójdę.- oznajmił i podszedł sprawdzić. Venora usłyszała głos kasztelana, a po krótkiej wymianie zdań czarodziej zamknął drzwi.
-Lord Marduck zaprasza swoją wybawicielkę na śniadanie do siebie.- uśmiechnął się szeroko. -Więc chyba nie ma wyjścia i będziesz musiała coś zabrać od Agness.- dodał.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 15-03-2018 o 22:21.
Mag jest offline  
Stary 15-03-2018, 20:35   #535
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Oh... - Venora mrużąc oczy chwilę zastanawiała się co począć. Nawet jakby wzięła coś od Agness to z pewnością źle by to na niej leżało, z uwagi na różnice sylwetek i wzrostu, a głównie to, że exkultystka "miała czym oddychać". Wisiałoby to na niej, ale z braku laku... - Wiem! Wezmę strój, który miałam na kolacji u Trollobójcy - przypomniała sobie o ubraniu które siedziało na dnie torby w zapomnieniu. - Pójdziesz tam ze mną? - zapytała Arla i rozwinęła koc, ukazując się mu całkiem nagą. Podeszła do wiadra i zaczęła doprowadzać się do porządku po porannych intensywnych igraszkach.
-Oczywiście, że pójdę!- odparł i od razu wartko doskoczył do nagiej kochanki dotykając ją bez opamiętania po udach, pośladkach, brzuchu i piersiach.
Venora już zaczęła poddawać się jego pieszczotom, ale opamiętała się. Odwróciła się przodem do niego i położyła dłonie na jego piersi.
- Nie wypada się spóźnić na to spotkanie - powiedziała, nie szczególnie bardzo broniąc się przed jego dotykiem. - Wrócimy tu po śniadaniu - zapewniła go a błysk w jej oku wyraźnie mówił, że sama bardzo tego chciała. - Zgoda? - dodała i odsunęła się od niego, wracając do porannej toalety.
-Dobrze.- odparł i odsunął się od Venory na bezpieczną odległość.

~***~

Drogę do komnat lorda znali już doskonale. Venora maszerowała w swej sukni po chłodnych korytarzach zamczyska obok swojego mężczyzny. Strażnicy przed drzwiami nawet ich nie zatrzymywali. Jednego z nich Venora widziała w nocy, podczas pościgu za trucicielką i ten od razu rozpoznał w niej wybawczynię ich chlebodawcy. Drzwi przed rycerką i magiem stanęły otworem a w środku komnaty czekał na nich lord w towarzystwie starego, ciężkozbrojnego męża.
-Panienka Venora…- rzekł ciepłym tonem. Wyglądał znacznie lepiej niż w nocy, kiedy trucizna na niego oddziaływała. -Bogowie wiedzieli, kiedy zesłać cię na moje włości. Jak ci się odwdzięczę za uratowanie mojego żywota?- podszedł do panny Oakenfold i czule ją objął, nie kryjąc swej wdzięczności.
Na masywnym stole w zachodniej części komnaty czekało już wykwintne śniadanie, dzban wina oraz ogrom łakoci z czekolady.
Widok ten był na tyle obiecujący, że Venora zdecydowała jednak nie odpuszczać sobie posiłku.
- Cieszę się niezmiernie, że mogłam pomóc - odparła z przyjaznym uśmiechem paladynka gdy lord już ją puścił. - Proszę, że przedstawię mojego towarzysza - powiedziała, choć drobną chwilę zawahała się jakiego określenia co do niego użyć, bo ten poranek bardzo dużo zmienił w życiu panny Oakenfold. - Arlo jest magiem wojennym, a wczoraj wraz z pozostałymi naszymi kompanami udało mu się zabić twego truciciela

-Tak. Moi ludzie już mi donieśli co się dokładnie wydarzyło.- skomentował zapraszając gestem rąk do stołu. Wszyscy usiedli na swoich miejscach, a lord zachęcił gości do częstowania się wszystkim, co sobie zażyczą.
-Cóż nasze stosunki z klanem Ducha Sowy są dość chłodne ostatnimi czasy, lecz nigdy ale to nigdy nie były wrogie. Wódz Niedźwiedzia Łapa był tutaj zawsze mile widziany i szanowany za swoją mądrość, uczciwość i honor. Nie rozumiem jak mogło do tego dojść.- pokręcił głową z niedowierzania.
-Ekhem…- odchrząknął starszy jegomość w półpłytowej zbroi, zwracając na siebie uwagę reszty.
-Naszyjnik, który znaleźliście przy ciele denatki jest symbolem wspomnianego przez miłościwego lorda klanu barbarzyńców.- wtrącił.
-Uważacie, że to Niedźwiedzia Łapa zlecił zabójstwo?- spytał Arlo.
-Cóż, trudno mi w to uwierzyć, ale dowody wskazują wyraźnie osadę w górach.- podstarzały zbrojny wzruszył lekko ramionami.
Paladynka przysłuchiwała się im, podjadając pieczone udko kurczaka. Znaleziony symbol na pewno był intrygującą sprawą, łączył zabójcę i klan, który ponoć dostał zakaz na handel z mieszkańcami twierdzy.
~ Ale czy nie jest zbyt oczywisty? ~ przeszło jej przez myśl. Przełknęła kęs i mogła zdradzić co sama w tym temacie myśli.

- Proszę mi wybaczyć jeśli wykażę się brakiem wiedzy, ale wydaje mi się że zabójca, do tego tancerz cieni, to zbyt wyrafinowany sposób na pozbycie się wroga jak dla klanu barbarzyńskiego - powiedziała Venora. - Poza tym, jaki mieliby powód by mordować lorda Twierdzy? - dodała dla upewnienia się czy zakaz handlu obowiązuje naprawdę.
-Tego nie wiemy. Nic im po mojej śmierci. To wolni ludzie. Żyją w swoim świecie z dala od oznak cywilizacji. Nawet gdyby moja śmierć doszła do skutku i tak nie przejęliby twierdzy.- wyjaśnił Marduck.
-Zabójca jak zabójca. Jeśli ktoś miał na celu zamordowanie naszego pana to musiał jakoś dostać się na zamek. Żaden z barbarzyńcow nie dałby rady wspiąć się na mur, ani poruszać się niezauważonym po korytarzach.- dodał zbrojny.
- A jak wygląda ogólnie sytuacja w okolicy? Orkowie kręcą się w pobliżu może jakoś bardziej? My przywieźliśmy złe wieści, że wioska Iern została zgładzona przez demony. Ktoś w jednej z chat odprawił rytuały przyzwania ich. Niestety nie udało nam się dowiedzieć czyja to była sprawka - opowiedziała ze smutkiem w głosie panna Oakenfold. - Wiemy, że "coś" jednoczy orków, a w górach wyczuwalna jest potężna energia magiczna. Może to ma związek z unieszkodliwionym zabójcą?

Szlachcic wymienił krótkie spojrzenie z siedzącym obok zbrojnym.
-Patrole częściej napotykają zielonoskórych, ale nie stanowią dla naszych żołnierzy większego zagrożenia niż dotychczas.-
-Właściwie to jest to bezpośredni powód zerwania naszej dyplomacji z barbarzyńcami…- wtrącił się starzec.
-Jak to?- Arlo ciągnął go za język.
-Herszt Niedźwiedzia Łapa, przygarnął pod swoją opiekę jednego z orków. Dla nas, mieszkańców Cormyru a szczególnie Twierdzy Wysoki Róg, to niedopuszczalne. Orkowie to nasi wrogowie i nie uznajemy żadnych petraktacji z tym oponentem.- wyjaśnił lord.
- Rozumiem... - Venora pokiwała głową w zamyśleniu. - A wiadomo coś więcej o tym przygarniętym orku? To jedna sztuka, czy jest ich więcej? - dopytała.
-Podobno- podkreślił zbrojny. -Tylko jeden. Nie wiele wiemy o tej sprawie. Kiedy doszły nas wieści o pojawieniu się zielonoskórego w osadzie, lord posłał gońca z żądaniami wyjaśnień, lecz Niedźwiedzia Łapa wyśmiał go i oznajmił, że przed nikim nie klęka i nikomu nie musi się tłumaczyć.- wyjaśnił starzec.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-03-2018, 17:04   #536
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Więc nie wiemy z jakiego powodu ten ork się tam znalazł? - ciągnęła dalej panna Oakenfold. W Cormyrze każde dziecko wiedziało, że ork jest zawsze zły, a zieloni porywają niegrzeczne dzieci. Venora też za tymi istotami nie przepadała i bez mrugnięcia okiem wycinała je wraz z powierzonym jej oddziałem zbrojnych. Ale przeczucie mówiło jej, że warto by się przyjrzeć tej sprawie. - Chciałabym, żeby przed przybyciem wojska królowej sprawa kto nasłał zabójcę została rozwiązana. Oczywiście oferuję swoją pomoc w tym zadaniu - zapewniła na koniec. - Chciałabym się przyjrzeć temu orkowi. Może jest on jakimś odszczepieńcem od innych, wyrzucony przez swoich. Może przy odpowiednim podejściu wyjawi nam co się dzieje w szeregach zielonych? - zaproponowała.
-Odpowiednim podejściu?- powtórzył lord, przyglądając się Venorze.
-Tortury są niezgodne z kodeksem rycerskim paladynów.- Arlo naprostował sprawę i uciął temat, a Venora tylko zmrużyła oczy zdziwiona, że mężczyźni mogli w ogóle ją podejrzewać o takie metody.
-Świetnie, z chęcią przyjmiemy oferowaną pomoc. Też będę rad jeśli sprawa zostanie rozwiązana do czasu przybycia jej królewskiej mości.- rzekł i szturchnął lekko łokciem, siedzącego obok starca. Mężczyzna zerwał się i przyniósł do stołu mapę okolicy i gór.
-Sprawę wieśniaków proszę zostawić mnie. Wyślę tam oddział, by pogrzebał ciała i poświęcił splugawioną ziemię. Niestety nic więcej nie mogę poradzić. - mówił, w czasie gdy zbrojny robił miejsce na blacie stołu i rozkładał mapę.

-Tu jest zamek.- wskazał palcem punkt, przecięty przez grubą kreskę oznaczającą królewski trakt. -Ziemie zajmowane przez Ducha Sowy znajdują się o tutaj.- na mapie wyglądało na prostą drogę.
-Da się tam dotrzeć konno?- spytał mag.
-To niebezpieczna trasa. Zdecydowanie lepiej będzie wspiąć się na własnych nogach. Nawet w pancerzu.- lord Marduck skinął głową Venorze.
-Jak to daleko?- Arlo dopytywał szczegółów, wiedząc co ich czeka.
-Jeśli ruszycie przed świtem, to powinniście dotrzeć niedługo po zmierzchu. Dni są coraz krótsze.- wyjaśnił mąż.
-Co powinniśmy wiedzieć o tym plemieniu?- Arlo spojrzał na szlachcica.
-Uważałem ich za rozsądny i poczciwy lud. Szanowali naturę i oddawali cześć Chutanei. Żyją z polowań, więc będą świadomi waszej obecności na długo przed waszym przybyciem. Mam nadzieję, że Niedźwiedzia Łapa się nie zmienił i honor nadal jest dla niego największym skarbem. Lecz jeśli was zaatakuje… Widziałem kiedyś jak w barbarzyńskim szale rzucił się na bandę hobgoblinów. Sam, jeden utłukł chyba tuzin przeciwników.- odparł mężczyzna.

- Pozostaje mieć nadzieję, że moje umiejętności dyplomacji do tego nie dopuszczą - odparła mu panna Oakenfold popijając wino z kielicha. - Omówimy jeszcze szczegóły z resztą naszej grupy i damy znać co ustalimy. Ale zapewne jutro wyruszymy z wizytą do tego barbarzyńskiego ludu - stwierdziła, dokładając sobie kolejne smakołyki do talerza.
- A wracając do sprawy wioski Iern proszę przestrzec swoich ludzi by zachowali szczególną ostrożność. Cała ziemia tam jest przesączona negatywną energią. Na cmentarzu rozkopaliśmy jeden z grobów, a w nim ciało wskazywało, że coś jakby wyssało całe życie z martwego - wyjaśniła.
-Zbiorę odpowiednio wyszkolonych ludzi by nic im nie groziło.- odparł Marduck spokojnym tonem.
-Kiedy chcecie wyruszyć?- spytał siedzący obok lorda starzec.
- Zapewne skorzystamy z sugesti by wyruszyć przed świtem - odpowiedziała panna Oakenfold, którą zapewnienie lorda bardzo ucieszyło i uspokoiło. - Arlo, za ile powinny dotrzeć tu wojska królowej? - dopytała spoglądając na blondyna.
-Zależy od wielu czynników. Za piętnaście dni, może więcej jeśli pogoda nie dopisze.- odrzekł mag.
- W takim razie mamy trochę czasu na przygotowanie się na ich przybycie - stwierdziła z zadowoleniem w głosie.
-Kiedy wrócicie do zamku, pomówimy o wyrazach mej wdzięczności za waszą heroiczność i uratowanie mojego życia.- skomentował Marduck.
Venora i Arlo dokończyli śniadanie, po czym opuścili górne piętra Twierdzy Wysoki Róg.


-Zabieramy wszystkich ze sobą?- dopytał mag, zerkając przez ramię na Venorę.
- Chyba tak będzie najlepiej - odparła paladynka zastanawiając się nad tym. - Myślałam jeszcze o wzięciu jakiś ludzi od lorda, ale w sumie nie ma sensu zabierać za wiele osób ze sobą i wystarczy nasza grupa. Walka z demonami była okropna, ale pokazała, że świetnie się wszyscy uzupełniamy gdy robi się niebezpiecznie - podsumowała uśmiechając się do Arla i nagle sobie o czymś przypomniała. Tym co w ferworze ostatnich wydarzeń zupełnie wypadło jej z głowy, a było przecież niezmiernie ważne.
- Powiedz, że posłałeś wczoraj gońca z naszymi raportami - dodała ze zmartwieniem w głosie.
-Oczywiście. Choć nadal nie wiem, gdzie jest człowiek Khaliego. Ale to nie ważne. Pewnie już wszystko wie.- odpowiedział mag.
Venora odetchnęła z ulgą.
-Uff, to dobrze, że go wysłałeś - skomentowała i złapała go pod rękę. W tej chwili wyglądała niczym dama dworu, prowadzona przez swego małżonka. Oczywiście gdyby nie miecz, który był przypięty do jej pasa nawet teraz, gdy miała na sobie suknię. - A wiesz może kto miał być tym człowiekiem Khaliego? Miał się z nami skontaktować, czy miał po prostu być? Bo jeśli to drugie to łatwo było wypatrzyć moment naszego przybycia i mógł wyjechać jeszcze zanim nam przydzielono kwatery

-To szpieg. Gdybyśmy go rozpoznali, oznaczałoby to, że jest kiepski.- uśmiechnął się lekko.
-Nie zawracaj sobie tym głowy. On zna swoje rozkazy. Jeśli będzie trzeba, znajdzie nas.- dodał wesołym tonem. -Najadłaś się?- uniósł brew.
Czarodziej miał rację, paladynka o szpiegach i ich pracy wiedziała tyle co nic. Szczur był pierwszym z którym spędziła więcej czasu, ale był to tak skryty i stojący na uboczu osobnik, że jego strata emocjonalnie przeszła prawie bez echa.
- Jadłam z czystego łakomstwa - odparła na jego pytanie z rozbawieniem i wyciągnęła swoją dłoń by pokazać mu magiczny pierścień. - Bardzo przydatna rzecz na szlaku. Dzięki temu świecidełku szybciej się wysypiam i w ogóle nie muszę jeść. Ale nim magia zacznie działać, musiałam go nosić na ręce przez tydzień - wyjaśniła.
-Fajna błyskotka, ale jak można na własne życzenie zrezygnować z prawie najprzyjemniejszej rzeczy na świecie… Prawie…- uśmiechnął się tajemniczo, puszczając Venorze oczko.
- No właśnie. Są przyjemniejsze rzeczy - zgodziła się z nim, rumieniąc się na policzkach i objęła jego rękę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-03-2018, 18:41   #537
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Reszta dnia minęła im bardzo leniwie. Venora nie odstępowała Arla niemal na krok. Do późnego południa spędzili czas z resztą grupy, za wyjątkiem Segrid, która modliła się w swej kwaterze. Humory dopisywały wszystkim, Dundein opowiadał kolejne historie wielkich bitew, a Venora zastanawiała się ile takich jeszcze zna. Exkultystka od czasu do czasu posyłała pannie Oakenfold tajemnicze spojrzenia, a kiedy przez chwilę kompani wdali się w burzliwą dyskusję, ta wyszeptała rycerce na ucho kilka słów.
-Wiesz jak echo się niesie po korytarzach takiego zamczyska?- Venora od razu zrozumiała przekaz wojowniczki, a kiedy na jej policzkach pojawił się rumieniec, Agness złapała ją za dłoń po przyjacielsku.
-W końcu jesteś kobietą, a nie dziewczynką w zbroi.- uśmiechnęła się szczerze.
Wieczór spędzili na uzupełnieniu zapasów i potrzebnego ekwipunku. Farafir zakupił u łowczego podwójną ilość strzał, a Dundein zdążył wypytać o magazyny w katakumbach, pod zamkiem, gdzie trzymano zapasy wina.
Po kolacji kompani grzali się przy palenisku. Farafir zapożyczył od jednego ze strażników lutnię, na której cicho sobie brzdąkał.

-O której ruszamy?- zapytała w końcu Agness, przybliżając swoje stopy bliżej ognia.
Paladynka z kielichem wina w ręku siedziała wraz z Arlem na puchatej niedźwiedziej skórze ułożonej na podłodze przy kominku. Od porannej rozmowy z Agnes już nie krępowała się przed okazywaniem publicznie czułości magowi, więc teraz popijając wino, opierała się na piersi blondyna. A wieczór spędzali wyjątkowo przyjemnie w tym swoim małym gronie. Melodia, którą wygrywał Farafir była bardzo miła dla ucha i idealnie pasowała do leniwego wieczoru.
- Czeka nas bardzo wczesna pobudka - odezwała się Venora na pytanie wojowniczki. - Ruszamy pieszo i do wieczora powinniśmy dotrzeć na miejsce - wyjaśniła wspominając informacje jakie zyskała na śniadaniu. - A tam postaramy się by w wiosce przyjęto nas i pozwolono pomówić z kryjącym się w niej orkiem - podsumowała ich plan na przyszły dzień.
-Rozmawiać z orkiem…- prychnął krasnolud. -Tego jeszcze nie grali.- dodał ze skwaszoną miną.
-Jak trzeba, to trzeba mój przyjacielu.- skomentował Farafir.
- To chyba nasz jedyny sposób, żeby dowiedzieć się co też dzieje się w szeregach zielonych - wyjaśniła panna Oakenfold i upiła wina. Wbiła spojrzenie w ognisko. - O ile będzie chciał rozmawiać i o ile posiada w ogóle jakieś informacje - westchnęła. - Ale cóż, może okaże się, że nie tylko trolle potrafię namówić do współpracy - dodała z rozbawieniem i mrugnęła do krasnoluda.

Krasnolud już nic więcej nie powiedział. Brodacz pokręcił głową i spojrzał na Arlo.
-A ty czarokleto, co o tym wszystkim myślisz?-
-Misja pozornie prosta. Dotrzeć do celu i pogadać z kim trzeba. Ufam dyplomatycznym umiejętnościom Venory.- uśmiechnął się blado. -Wyśpijcie się. Jutro musimy wyruszyć, zanim wzejdzie słońce.- polecił mag.
Venora zachichotała pod nosem na jego wspomnienie o wyspaniu się i wtuliła się bardziej w Arla. Cieszyło ją, że mężczyzna ma zaufanie do niej w sprawie rozmów z barbarzyńcami.
- Zabierzemy ze sobą ten przedmiot znaleziony w rzeczach zabójczyni. Może przyda się podczas rozmów - powiedziała obejmując w dłonie prawie pusty już kielich. - Ciągle nie pasuje mi, że to barbarzyńcy mogli nasłać ją na lorda
-Ta sprawa śmierdzi na milę. Lord wspomniał, że barbarzyńcy to poczciwy lód. Przynajmniej tak było w przeszłości. Trucicielka to zbyt wyszukana opcja jak na prosty lud, to proste.- skomentował Arlo.
- Prędzej by go wyzwali na pojedynek - dodała paladynka i dopiła swoje wino do końca. Mając pusty puchar wstała z miejsca i złapała się pod boki.
- Na godzinę przed świtem w pełnym rynsztunku spotykamy się w korytarzu przed komnatami. Także zarządzam, że czas już rozejść się do swoich komnat - stwierdziła i spojrzała na maga uśmiechając się do niego.

28 dzień opadania liści. Twierdza Wysoki Róg.

Wąskie łóżko w komnacie nie przeszkadzało Venorze w spędzeniu nocy w objęciach swojego kochanka. Poprzedniego wieczoru Arlo nawet nie pytał o zdanie i od razu skierował swoje kroki za panną Oakenfold.
Rankiem czarodziej wstał wraz z Venorą i pomógł jej w przygotowaniach do wyprawy. Wspólnie uporali się z zakładaniem zbroi i udali się na dziedziniec, gdzie zgodnie z ustaleniami czekali już pozostali. Wszyscy byli wypoczęci za wyjątkiem Arla, ale już nikogo to nie dziwiło. Strażnicy otworzyli bramę i grupa ruszyła żołnierskim krokiem na północny zachód. Po czterech godzinach w końcu udało im się dotrzeć do miejsca, gdzie znajdowała się wąska ścieżka prowadząca w góry.
-Wnioskuję o krótką przerwę…- wysapał Dundein, ciężko dysząc.
-Teraz to się dopiero zacznie wspinaczka!- Segrid klepnęła krasnoluda w plecy, uśmiechając się szeroko. Kapłan zmierzył ją wzrokiem, ale nic więcej nie powiedział. Usiadł tylko na wielkim głazie, ocierając pot z czoła i skroni.
- W takim razie dojdziemy tam i kwadrans przerwy dla wszystkich - zadecydowała paladynka, wykazując się współczuciem dla kapłana i wskazała oddalone od nich o kilkanaście metrów powalone wielkie drzewo, na którym można by usiąść na czas odpoczynku. - Może przydałoby ci się jakieś błogosławieństwo na wzmocnienie? - zasugerowała rozwiązanie na jego zmęczenie. Venora okazywała po sobie zmęczenia, choć nogi bolały ją bardziej niż powinny. Zapewne przyczyna tego leżała w igraszkach z czarodziejem.

-No zabawne, zabawne…- odparł brodacz. -Po prostu daj złapać oddech.- syknął, kręcąc głową. Kompani przenieśli się we wskazane miejsce i wygodnie się porozsiadali.
-Nie pochwalisz się?- rycerka usłyszała głos Agness zza pleców.
Paladynka oparła tarczę o pień i wyprostowała się, spoglądając od razu na wojowniczkę.
- Czym? - zapytała Venora, wyraźnie nie rozumiejąc pytania.
-No wiesz przecież!- odparła wojowniczka obdarowując Venorę najsprośniejszym uśmiechem, jakim dysponowała.
- Ah, to... - mruknęła panna Oakenfold i kątem oka spojrzała na Arla, który wyciągnął książkę by czas postoju poświęcić na przejrzenie jej. Venora już miała zbyć towarzyszkę, ale dobrze wiedziała, że Agness na swój pokręcony sposób chciała dla niej dobrze mówiąc jej wcześniej te wszystkie rzeczy. No i przecież okazało się, że miała rację, uprawianie miłości było wspaniałe.
- Miałaś rację - szeptem wyznała w końcu Venora, spoglądając na Agness. - To jest niesamowite i uzależniające - uśmiechnęła się. - W sumie to on jest niesamowity i uzależniający - dodała.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-03-2018, 19:56   #538
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Exkultystka wyszczerzyła zęby uważnie słuchając wyznania Venory.
-Gdybyś chciała jakiś wskazówek, jak mu jeszcze bardziej dogodzić, pytaj mnie. A może chcesz, żebym do was dołączyła nocą?- spytała całkiem poważnie.
Oferta Agness wprawiła Venorę w wielkie zakłopotanie. Paladynce chwilę zajęło zanim się z tego zebrała. Zamrugała oczami i odchrząknęła. Nie wyobrażała sobie obnażać się przed kimkolwiek innym niż jej mag, tym bardziej nim jakkolwiek dzielić. Panna Oakenfold w tej chwili zdała sobie sprawę, że na samo wspomnienie o tym była zazdrosna o swojego kochanka, a nigdy wcześniej nie czuła przecież zazdrości.
- Nie, to nie będzie dobry pomysł - zaczęła ostrożnie rycerka. - Widzisz, bo nas łączy głównie emocjonalna więź. Gdybym do niego nie miała uczuć, to nigdy bym go nie... - westchnęła ciężko. - Ale nie mam nic przeciw jeśli podpowiesz mi jak o niego... zadbać - dodała świadoma, że wiele jej brakuje do kochanki jaką chciała być dla Arla.
-No szkoda…- zasmuciła się Agness. -Ale jeśli zmienisz zdanie, to nie krępuj się. Jak będziemy mieli trochę czasu spokojnie porozmawiać, to zdradzę ci kilka sztuczek.- uśmiechnęła się i usiadła obok Segrid.

~***~

Wspinaczka po górskiej ścieżce była bardzo męcząca. Venora czuła się niezwykle ociężała, przez kilogramy żelaza na sobie. Mimo to parła do przodu raz po raz zerkając przez ramię na kondycję swojego kochanka. Mag odpowiadał jej uśmiechami, gdy ich spojrzenia się przecinały.
-Uwaga!- syknął niespodziewanie krasnolud przyklękając na jedno kolano. Brodacz wskazał palcem strome wzniesienie, a konkretnie kilku tonowego golema. Skalna istota stała nieruchomo, patrząc gdzieś w dal.
-Myślicie, że nas zaatakuje?- spytał Farafir.
-To zależy.- odparł Arlo. -Jeśli został stworzony by na przykład pilnować tej drogi, to może nas zaatakuje.- wyjaśnił czarodziej.
-Cholera, nie mamy wyjścia. Stoi tuż obok ścieżki. Obejście go zajmie nam wiele godzin…- wtrąciła Segrid.
- Kto w takim miejscu stawia golemy? - mruknęła Venora. - Jestem najlepiej opancerzona. Mogę wyjść i sprawdzić jakie ma nastawienie. W razie czego odwrócę jego uwagę, wy się przemkniecie, a ja jakoś go zgubię i dołączę do was - zaproponowała.

-Jakoś go zgubisz?- powtórzył Arlo, robiąc zdziwioną minę. -W ciężkiej zbroi, na ścieżce o szerokości metra, nad ogromnym urwiskiem?- pokręcił głową. -Nie. Ja pójdę. Jeśli mnie zaatakuje ucieknę dzięki magii.- rzekł stanowczym tonem.
- Mam miksturę pajęczej wspinaczki, nie spadnę z urwiska. A ty jak od niego oberwiesz to połamie ci wszystkie kości - nie ustępowała Venora.
-A tobie nie połamie?- wtrąciła się Segrid.
- Mam magiczny ciężki pancerz - paladynka poklepała misternie zdobiony napierśnik. - Walczyłam już z golemami - dodała.
-Ale nie w takim miejscu!- poirytował się Arlo. -Wystarczy, że strąci cię w dół i nawet zbroja cię nie uratuje!- naciskał stanowczym tonem.
- A ty to nie spadniesz może? Czarami to możesz mnie i na odległość wesprzeć, ja natomiast tobie już nie będę w stanie pomóc jak cię zaatakuje - odparła mu spokojnym tonem tłumacząc czemu nie chce na to pozwolić.
-Jakie to słodkie…- skomentował Farafir śmiejąc się z sytuacji.


Arlo wzruszył ramionami, nabierając wody w usta. Mężczyzna wykonał delikatny gest rękami dając jej do zrozumienia, że zostawia drogę wolną rycerce.
Venora sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej fiolkę z mleczną cieczą. Od czasu walki z kapłanem Talosa nadal miała niechęć do picia jakichkolwiek mikstur. Ale teraz ta mikstura mogła jej umożliwić ucieczkę zboczem poza zasięg golema, pozwalając kompanom przejść dalej.
- Bądźcie gotowi, ja go trochę ostukam, żeby skupił się w pełni na mnie - powiedziała i odkorkowała buteleczkę. Rycerka ruszyła ostrożnie w kierunku monumentalnej istoty, lecz ta nawet nie drgnęła. Panna Oakenfold stawiała ciężki i głośne kroki, ale golem zdawał się kompletnie ją ignorować. Kiedy zbliżyła się do niego na odległość kilkunastu kroków, masywna istota ociężale odwróciła głowę w kierunku Venory lustrując ją uważnie zielonymi ślepiami. Służka Helma uniosła miksturę by w razie potrzeby szybko ją wypić, lecz żaden atak nie nastąpił. Kamienna istota nadal stała nieruchomo, tylko patrząc na młodą paladynkę.
Ciężko było ocenić czy dobrze to wróżyło. Zawsze można było jeszcze spróbować pomówić.
- Nie mam złych zamiarów. Jestem tylko posłem i nie życzę nikomu krzywdy. Chcę przejść dalej ścieżką - powiedziała do konstrukta, zupełnie jakby miał być on żywą myślącą istotą.

Golem zignorował słowa Venory i odwrócił wzrok na wschód, gdzie patrzył wcześniej, nie wykonując nawet najmniejszego ruchu. Rycerka chwilę przyglądała się konstruktowi, który zupełnie zdawał się ją ignorować. Na próbę więc zdecydowała się przejść ścieżką dalej, by sprawdzić czy to go zachęci do ataku. Choć była w zasięgu jego wielkich łap nie bała się. Golem mógł strącić ją w przepaść bez najmniejszego wysiłku, ale nawet nie drgnął, a Venora przeszła dalej bezpiecznie.
~ Może ma za zadanie atakować konkretne cele... ~ przeszło jej przez myśl, gdy ponownie wbiła swoje spojrzenie w strażnika. Panna Oakenfold wróciła się do swoich kompanów.
- Chyba nie ma nic przeciw nam. Przeprowadzę was po jednym na drugą stronę - zaproponowała patrząc po nich. - Dundeinie, może pierwszy chcesz? - zaproponowała kapłanowi.
-Bez różnicy. Mogę być pierwszy.- odparł i ruszyli.

~***~

Venorze udało się przeprowadzić wszystkich towarzyszy, niemal pod nosem golema. Konstrukt nie reagował ani razu. Na szczęście los zlitował się nad podróżnikami i nie musieli walczyć w tak niebezpiecznych warunkach. Kompani bez zwłoki ruszyli w dalszą drogę, która z każdym, kolejnym metrem robiła się trudniejsza i bardziej niebezpieczna.
-Ściemnia się…- Farafir nie krył zaniepokojenia późną porą dnia. -A do tego idzie burza od północy.- wskazał palcem czarne chmury w oddali nad górskimi szczytami.
-Patrzcie. Mój niezawodny zmysł mówi mi, że ta szczelina…- Segrid wskazała skinieniem głowy wąskie przejście między skałami. -Prowadzi do tej całej wioski.- spojrzała na Venorę oczekując jej aprobaty.
- Naprawdę bardzo chcę w to wierzyć - odpowiedziała jej paladynka, która bardzo chciała uniknąć moknięcia na trakcie. - Sprawdźmy to - skinęła jej głową.
Kompani ruszyli gęsiego, jeden po drugim przeciskając się między skałami. Zmysł Segrid jej nie oszukał. Venora za skałą dostrzegła zadbaną ścieżkę, prowadzącą do kamiennych schodów.
-Ha, powinnam zacząć bawić się w hazard…- Krasnoludka pochwaliła samą siebie. Schody były strome, ale wspinaczka po nich była zdecydowanie łatwiejsza niż po trudnej ścieżce, wcześniej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-03-2018, 20:07   #539
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

-Obserwują nas…- Farafir syknął do Venory nie wykonując żadnych, niepotrzebnych ruchów, mogących zdradzić świadomość łucznika. -[i]Dwoje ludzi, na wschodnim zboczu skały i na zachodnim. Venora nie zraziła się słowami Farafira i nadal parła do przodu na czele grupki. W końcu schody doprowadziły ich do sporego jaru, gdzie znajdowały się ruiny starych budowli, na których zbudowano wioskę barbarzyńców. Większość domów była wkomponowana w stare budynki. W jarze kręciło się sporo kozic, ale też nie brakowało kur. Kilku barczystych mężczyzn w futrach obserwowało zbliżających się gości, ale nie reagowali na ich przybycie. Żaden nie miał przy sobie broni, ale nie wyglądali na takich, co to stronią od bitki. W głębi jaru, pomiędzy dwoma szpiczastymi wierchami gór znajdowała się jaskinia, w której płonęło kilka palenisk. Venora dostrzegła mężczyznę, uzbrojonego w dwa bojowe toporki. Barbarzyńca miał jasne włosy i długą brodę zaplecioną w warkocz. Jego ciało zdobiły dziwaczne tatuaże a chłodny klimat tego miejsca nie przeszkadzał mu w noszeniu wyłącznie futra i skórzanych spodni.
-Nigdy nie widziałżem na oczy krasnoludzkiej baby…- rzekł zatrzymując się kilka metrów przed Venorą.
-Że co?- Segrid aż wytrzeszczyła oczy.


Nawet pannie Oakenfold zrobiło się zimno, gdy patrzyła na owego mężczyznę. Jego uwaga co do ich przewodniczki była dość zabawna i kąciki ust paladynki odrobinę się uniosły. Ciekawiło ją jaki stosunek mieli ci barbarzyńcy do wojowniczek i czarodziejów.
- Jestem Venora Oakenfold, a to moi kompani. Przybyliśmy by spotkać się i pomówić z wodzem Niedźwiedzia Łapa - przedstawiła ich i od razu powiedziała w jakim celu przyszli do wioski.
-Witajcie w naszych skromnych progach- odrzekł dudniącym tonem woj. -Wódź Niedźwiedzia Łapa przyjmuje was w gościnę. A o czym to przyjdzie mi rozmawiać z Venorą Oakenfold?- spytał przyglądając się paladynce i jej kompanom po kolei.
- Dziękuję za gościnę, droga była wymagająca - powiedziała paladynka. - Przybywamy, bo chcielibyśmy naprawić kontakty między wami, a mieszkańcami Twierdzy Wysoki Róg. Uważam, że niepotrzebnie sytuacja została tak ostro potraktowana
-Ha ha ha!- zaśmiał się gromko. -Słyszeliście?!- krzyknął do kilku barbarzyńców stojących nieopodal. -Chcą naprawić nasze kontakty z zamkowymi!- mężczyźni parsknęli śmiechem wtórując wodzowi.
-No dobrze. Przejdź do rzeczy.- zwrócił się do panny Oakenfold.

Venora nie wyglądała, żeby zachowanie tubylców ją zirytowało. Była spokojna i opanowana, a na twarzy miała uprzejmy uśmiech.
- Chciałam prosić ciebie wodzu o zgodę na to bym mogła porozmawiać z orkiem któremu schronienia udzielacie. Lecz wpierw proszę przyjąć ode mnie drobny prezent - panna Oakenfold sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej spory baniak mocnego bimbru. - Proszę, myślę że pomoże nam to znaleźć wspólny język
-To zacny podarek.- stwierdził przyjmując butelkę z rąk paladynki. -Ale z orkiem nie porozmawiacie. Nie ufam wam.- przyznał bez zastanowienia. -Żołnierzyki z zamku mają do nas żal, że przygarnęliśmy go. Chcieli jego śmierci, a tutaj to tak nie działa.- pokręcił głową.
Panna Oakenfold skinęła mu głową ze zrozumieniem.
- Zapewniam, że nie zależy mi na krzywdzie waszego gościa - odparła rycerka. - Mam tylko kilka pytań, na waszych warunkach, zbroję i broń złożę nim stanę z waszym gościem oko w oko - zaproponowała bez naciskania.
-Nie.- odparł krótko. -Najpierw musisz zapracować na moje zaufanie.- powiedział stanowczym tonem.
-I jak mamy to zrobić?- spytała Segrid unosząc brew.
-Musicie przynieść dobrą nowinę.- odparł i jak gdyby nigdy nic odwrócił się na pięcie i odszedł do swojej jaskini zostawiając kompanów samych sobie.

-I co to już? Właziliśmy tu po darmo?- Farafir nie krył rozczarowania przebiegiem wydarzeń.
-Może wyzwę go na pojedynek?- spytał Dundein.
-Lord ostrzegał przed takim rozwiązaniem. Niedźwiedzia Łapa to ponoć znamienity wojownik.- skomentował Arlo.
-No i co teraz?- Segrid oparła ręce na biodrach.
Venora westchnęła spoglądając za oddalającym się wodzem.
- Rozstawimy się, zrzucimy pancerze, odpoczniemy z godzinę albo i dwie, a po tym czasie ja spróbuję pójść tam do nich i pomówić z Niedźwiedzią Łapą - odpowiedziała i dopiero teraz spojrzała na swoich kompanów. - Arlo ma rację, walka nie jest dobrym pomysłem i nie dajcie się podpuścić im. Jak już tam do nich pójdę to spróbuję wypytać o ten przedmiot znaleziony przy półelfce -
Do grupy w końcu podszedł jeden ze stojących nieopodal barbarzyńców. Miał na sobie grubą warstwę futer, a jego długie, czarne włosy sięgały łopatek. Miał sylwetkę siłacza, skórę ozdobioną licznymi bliznami.
-Ojciec ma swoje nawyki. Jest człowiekiem twardych zasad, przekazywanych od pokoleń.- odezwał się do Venory, choć to od Agness nie odrywał spojrzenia. Wojowniczka od razu złapała z nim kontakt wzrokowy i dłonią przeczesała sobie włosy poszarpane przez wiatr.


-Jestem Skyr. Przybyliście tu pomówić z Haspack’orem?- spytał i w końcu wejrzał na służkę Helma.
Rycerkę ucieszył fakt, że ktoś przyszedł do nich wyrażając tym chęć poznania ich. Czarnowłosa udała, że nie zauważyła jak syn wodza i exkultystka na siebie patrzą. Kobieta była dorosła i sama mogła o sobie decydować, pozostawało mieć nadzieję że będzie rozsądna w tym co zamierzała.
- Miło nam ciebie poznać - odparła mu panna Oakenfold. - Jestem Venora, a moi towarzysze to Arlo, Dundein, Segrid, Farafir oraz Agness - przedstawiła ich wszystkich, specjalnie wojowniczkę zostawiając na koniec. - Może zechcesz dołączyć do nas przy ognisku? Zawsze tak przyjemniej się rozmawia - zaproponowała mu.
-Nasze domy znajdują się w pozostałościach po kamiennych budowlach. Jesteśmy gościnnym ludem. Zapraszam was na noc do swojego domu.- wskazał ręką jedną z jaskiń znajdujących się na terenie ruin.
-Nie ma tam łóżka, ani stołu ale będzie ciepło i przynajmniej wiatr was nie wyziębi.- zaproponował.
- Dziękujemy za gościnę i chętnie z niej skorzystamy - odpowiedziała Venora wiedząc, że nieuprzejmym byłoby odtrącić taki wyraz gościnności i wkrótce drużyna ruszyła za Skyrem ku jego "domu".
- Szanujemy wasze zwyczaje i rozumiem, że twój ojciec może być nieufny w stosunku do nas - powiedziała paladynka idąc za synem wodza.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-03-2018, 20:14   #540
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Naszemu orczemu gościowi również nie ufał. Dopiero, gdy ten u nas zamieszkał zapracował na nasze zaufanie. Ojciec traktuje go jako członka naszego klanu, dlatego nie dopuszcza do niego ludzi z zamku.- wyjaśnił ze spokojem. Jaskinia, do której przyprowadził gości była sporych gabarytów. Na ziemi znajdowało się wiele skór i futer tak, że można było chodzić w środku boso. Kilka ognisk zapewniało ciepło w środku jamy. Na ścianach widniały prymitywne malowidła przedstawiające góry i zamieszkujące te rejony ludy.
-Czego chcecie od Hashpack’ora?- spytał barbarzyńca.
- Porozmawiać z nim. Tylko i wyłącznie. Żadna krzywda z naszej strony go nie spotka - Venora zapewniła Skyra. - Ciekawi nas co sprawiło, że odłączył się od orczej hordy i postanowił żyć z wami - wyjaśniła.
-Orkowie to istota dzikości. Są nieokrzesani i nierozsądni. Kierują się wyłącznie aspektami siły i przemocy. Jednak w każdej hordzie znajdzie się istota o wyższym intelekcie, która pragnie od życia czegoś więcej…- wyjaśnił spoglądając na płonące drwa.
-I co? Ork opuścił pobratymców, bo od topora wolał wiersze pisać?- spytał kpiącym tonem Dundein.

-Odszedł, bo władzę w hordzie przejął tanarruk o imieniu Krwawy Młot.-
-Tanarruk?- Farafir zdawał się nie wiedzieć czym jest wspomniane określenie.
-To pomiot zrodzony z orka i czarta.- wyjaśnił Arlo.
-Wódz, jak wódz. Musi się czymś wyróżniać by inni uznali go za przywódcę. Co za różnica, czy hordą dowodzi ogr, ork czy tanarruk?- Segrid nie widziała związku z odejściem orka.
-Krwawy Młot paktuje z demonami.- rzekł Skyr.
Paladynka zmarszczyła brwi w zmartwieniu na to co powiedział im syn wodza. To były bardzo złe wieści, ale rzuciły sporo światła na ostatnie wydarzenia, a przede wszystkim dawało nowego podejrzanego o nasłanie truciciela na lorda w twierdzy. Venora wyciągnęła ze swojej torby małe zawiniątko i podała je Skyrowi.
- Czy poznajesz do kogo mogło to należeć? - zapytała go panna Oakenfold, gdy ten rozwinął pakunek i ujrzał prosty naszyjnik, na który wplecione były wilcze zęby oraz pióro sowy.
-Cóż, ten naszyjnik to symbol naszego klanu.- stwierdził wzruszając ramionami. -Każdy z nas taki posiada. Wręczamy go w dowód wdzięczności. Skąd go macie?- spytał.
- Z ciała zabójcy, który otruł lorda Twierdzy Wysoki Róg - odpowiedziała Venora szczerze.

-Na bogów… Grzmiący Cios….- pokręcił głową Skyr.
-Co takiego?- Arlo nie rozumiał co barbarzyńca miał na myśli.
-Grzmiący Cios. To brat mego ojca. Od dawna nie zgadzał się z stylem życia jakie przyjęliśmy tu w naszej osadzie. Był jednak zbyt słaby by obalić rządy mego ojca, więc knuł w tajemnicy. Kiedy Niedźwiedzia Łapa przyjął do naszej społeczności orka, Grzmiący Cios zabrał tych wojów, którzy go popierali i odszedł szukając nowego miejsca dla siebie.- wziął głęboki wdech, nie kryjąc zaniepokojenia tymi wieściami.
-Twój ojciec powinien się o tym dowiedzieć.- stwierdziła Segrid.
-I dowie się jeszcze dzisiaj.- oznajmił Skyr. -Ale dlaczego chciałby otruć lorda zamku? Czyżby postradał zmysły? Przecież gdyby żołnierze tu przybyli…- nagle zrobił minę jakby doznał olśnienia. -No tak. Wraz z tuzinem swoich ludzi nie dałby rady pozbyć się nas. Ale oddział zbrojnych mógłby nas pozabijać, a Grzmiący Cios mógłby tu wrócić…- spojrzał na Venorę.
- Na szczęście byliśmy już w twierdzy i udało nam się zabić zabójcę oraz przyjść z pomocą lordowi - wyjaśniła paladynka. - Nie należymy do ludzi z twierdzy, zależy nam na wyjaśnieniu tej sprawy. Zakładam, że ten kto jest odpowiedzialny za zamach na lordzie, dąży do skłócenia was. U nas mawia się, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta - dodała i skrzyżowała ręce przed sobą. - Czy mogę z tobą pójść Skyr do twojego ojca? Sądzę, że może być to coś więcej niż tylko zemsta twego wuja i chęć odzyskania władzy. Ale ty znasz go lepiej, myślisz, że sam wpadł by na tak zmyślny plan z zabójcą, trucizną i zostawianie wątpliwych znaków?

-Niestety, ojciec będzie zły jeśli zabiorę was ze sobą. Ale być może uzna że zechce z wami rozmawiać. Wtedy od razu poślę po ciebie.- wyjaśnił.
- Dobrze, w takim razie poczekamy tu na ciebie - zapewniła go paladynka. - Gdzie możemy rozłożyć nasze śpiwory? - dopytała go jeszcze.
-Cała jaskinia jest do waszej dyspozycji. Mieszkam tu wraz z dwoma rodzinami. To przyjaźni i przyjacielscy ludzie nie musicie się ich lękać.- wyjawił spokojnym tonem.
- Dziękuję jeszcze raz za gościnę - odparła mu Venora z przyjaznym uśmiechem i spojrzała po swoich kompanach. - Ciężka droga za nami, trzeba w końcu rozebrać się z żelastwa - powiedziała chwytając się pod boki.
-To ja pójdę pomówić z wodzem.- rzekł barbarzyńca. Skyr skinął Venorze głową i wyszedł z jaskini zostawiając gości samych sobie. Arlo pomógł swej kochance zdjąć pancerz, a kiedy ta usiadła przy ognisku by się nieco rozgrzać, czarodziej stanął za nią masując jej barki i szyję.
-Na Tempusa, ale mężczyzna…- odezwała się niespodziewanie Agness, kręcąc głową z niedowierzania.
-Tobie tylko jedno w głowie.- skomentował Dundein, na co kultystka tylko wzruszyła ramionami.

-My ludzie nie żyjemy tyle co krasnoludy. Nasze życie jest krótkie, więc czemu nie wykorzystać ten czas przyjemnie?- Agness nie widziała nic złego w swej rozwiązłości i niepohamowaną chucią.
Niedługo później w jaskini pojawiło się troje barbarzyńców w towarzystwie dwójki kobiet i gromadki krzykliwych dzieciaków. Gospodarze przywitali grupę Venory częstując ich beczką z winem.
-Skąd żeśta przybyli?- zadudnił młodszy z górskich ludzi. -Jam jest Nuflon.- przedstawił się i usiadł między Agness a Dundeinem.
- Przywędrowaliśmy aż z Suzail. To wiele tygodni drogi na południowy wschód stąd - odpowiedziała paladynka. Dłonie czarodzieja były niezwykle zręczne i przyniosły dla jej pleców niemal natychmiastową ulgę. Odrętwienie barków powoli ustępowało, a sposób w jaki to robił zapewne nieprzypadkowo sprawiał, że miała ochotę się do niego przytulić. Venora spojrzała kątem oka na Arla, posyłając mu ciepły uśmiech. Ale zaproponowane wino, na pewno nie pomoże na skupianiu się na ważnych rzeczach. Na szczęście na razie była w stanie panować nad sobą.
- Od zawsze wasz klan mieszka w tych ruinach? - zapytała rycerka z ciekawości i dla podtrzymania uprzejmej rozmowy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172