Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-05-2016, 15:39   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
[Pathfinder] Świecidełko



ŚWIECIDEŁKO


Pogórze Gór Ziemnej Opoki stanowiło ze wszech miar nudny, nieciekawy i uciążliwy skrawek Faerunu. Podróżowanie w karawanie, po nierównej drodze wijącej się podnóżami otaczających ich zewsząd pagórków i skał, przedzieranie się przez błoto z roztapiającego się śniegu i pierwszych wiosennych deszczów i użeranie się z poganiającym ich ciągle Letusem Wifferem - właścicielem sześciowozowej karawany - było tak dalekie od bohaterstwa i przygody jak tylko być mogło. Trwało to już od czterech dni i miało potrwać jeszcze szesnaście.

Sformowali się jeszcze w Smoczych Wodospadach i zmierzali w stronę ziem Rodu Wulf, w kierunku niezbyt chętnie wybieranym przez większość kupców. Poza tym ruch był mały, co zaowocowało niezbyt dobrze chronioną karawaną złożoną z wyjątkowej zbieraniny. Desperaci, pragnący czynów wielkich, lecz nie mających do nich środków, zarabiali teraz po dwie złote monety za każdy dzień tych męczarni, zeskrobując wieczorami błoto ze swoich butów, spodni a w przypadku Luny, również reszty ubrania. Czwórka z nich skupiła się przy ostatnim wozie, robiąc za tylną straż - jak bardzo zabawnie by to nie brzmiało i wyglądało. Na wypakowanym dobrami na sprzedaż wozie zmieścili też swój ekwipunek, ale rzadko przychodziła im możliwość jazdy. Znacznie częściej musieli go pchać.
A grupa, jak już się rzekło, pasowała do tego jak pięść do oka.

Ubogi rycerz, który nie potrafił ukryć faktu, że zapodział gdzieś konia i porządną zbroję, choć kazał sobie mówić "sir" to generalnie niewielu na to przystawało, bo i do czego nie było za bardzo oprócz niezłej buźki oraz herbu de Blacktowerów, którego to praktycznie nikt z karawany nie kojarzył. Pechowa niziołka, której ciągle coś się przydarzało, nie wyglądała ani trochę na wojowniczkę. W zasadzie wyglądała słodko, uroczo i czasami seksownie, lecz groźnie na pewno nie. Prawdę powiedziawszy, sądząc dodatkowo z faktu, że wszystko jej gdzieś ginęło i wypadało z rąk, było wręcz odwrotnie i tylko pozytywny charakter nakłonił Letusa do zabrania jej ze sobą. Bladzioch nie był nieprzyjemnym towarzyszem, ale swój przydomek zarobił już na samym początku, kiedy to zaraz zaczęto żartować, że nażarł się niezdrowego żarcia albo za długo w jaskini siedział i tylko maczugi potrzebuje do kompletu. Jednemu z woźniców musiał wręcz bezpośrednio pokazać, że czasami warto język za zębami trzymać, aby zyskać sobie nieco spokoju na postojach i noclegach. I na końcu piękna niczym laleczka półelfia dziewczyna, która przyciągała dwa rodzaje spojrzeń wśród większej części karawaniarzy: pożądliwe lub niechętne. Czasami oba na raz. W Vast, jak i w większości Faerunu, mieszańce nie cieszyły się zaufaniem i popularnością.

Oprócz ich czwórki, karawanę tworzyło kilka innych grup. Oczywiście sam Letus i szóstka podległych mu strażników, dowodzonych przez kobietę, kapitan Hesherę. Cała szóstka wyglądała na wojowników klanowych, a nie regularnych karawanowych ochroniarzy i w pewnym sensie pasowała do miejsca, w które zmierzali. Powozili Ponurzy Woźnice, sami tak się nazywający i zwykle przykładający dużą wagę, aby na tę nazwę zasłużyć. Aparycją i postawą raczej nie zachęcali do bliższego poznawania, trzymając na uboczu. Obraz karawany domykała Drużyna Błyszczącej Włóczni. Piątka poszukiwaczy przygód - samych ludzi - trzymająca się na przodzie, przed pierwszym wozem, skupiona na osobie przywódcy Akermusa wyposażonego… właśnie tak, w błyszczącą włócznię.


Wczesnym popołudniem czwartego dnia drogi, monotonia zmieniła się w lekki chaos. Wozy zatrzymywały się, ślizgając w błocie marnej jakości drogi, członkowie Drużyny Błyszczącej Włóczni krzyczeli, że koniec drogi, a ze stromego zbocza po prawej stronie spływały w niewielkich ilościach błoto, roztapiający się śnieg i spadały małe kamyczki. Niewiele wcześniej dało się słyszeć z przodu dudnienie i po przejechaniu kolejnego zakrętu wiadomo było skąd pochodziło. Na drogę zsunęła się błotno-śnieżno-kamienna lawina, blokując całkiem przejazd. Z czystej ostrożności wszyscy zaczęli też rozglądać się za potencjalną zasadzką, ale nikt nie zaatakował. Miejsce było złe na postój, z wysokim, skalistym zboczem po prawej i łagodniejszym po lewej, pełne błota i gwarantujące ogromne problemy choćby z zawróceniem wozów. Nikt nie kwapił się też do wdrapywania się na zwały błota i kamieni blokujące drogę.

Heshera podjechała na koniec karawany na karym ogierze, rozchlapując błoto na boki i zatrzymała przy czwórce stanowiącej ariergardę, zerkając na nich z góry.
- Pan Lettus chcę byście się przydali i sprawdzili jak to wygląda z góry. Czy jest obejście, jak lawina jest szeroka i czy nie ma śladu potencjalnej zasadzki.
Wskazała łagodniejsze zbocze, na które mieliby się wdrapać. Oczy kobiety jasno dawały do zrozumienia, że owa prośba to tak naprawdę polecenie. Nie było trudne, ot, najwyżej pobrudzą się bardziej. Przy założeniu, że być może będą musieli przekopywać się przez lawinę, ta robota wydawała się wręcz przyjemna.
 
Sekal jest offline  
Stary 05-05-2016, 04:12   #2
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Karawana nie była najlepszym sposobem na przemieszczanie się, ani na zdobywanie czegokolwiek, ale wydawała się sensownym sposobem na poznanie nowych miejsc i ludzi. Chociaż chwilowo poznawał nowe odcienie brudu , błota i pyłu. Były jeszcze kamienie, kamyczki i kamory. Nie żeby miał coś przeciwko, bo nowości zawsze były nowościami, ale nie do końca o to mu w życiu chodziło. Przynajmniej poznawał nowych ludzi, chociaż przydomek Bladzioch przy okazji przylgnął do niego jak druga skóra, przynajmniej chwilowo. Trupio blada skóra, złote oczy, które czasem dawały delikatną poświatę, niecałe sześć stóp wzrostu i blisko dziewięćdziesiąt funtów żywej wagi. Równie dobrze mogli go nazywać tyczką, chudzielcem lub pochodnymi, ale stanęło na Bladziochu. W spranym płaszczu, który kiedyś zapewne był czarny, ale teraz miotał się w odcieniach szarości i spłowiałej kuzynki czerni, wtapiał się w wieczorne cienie, jakby go tam w ogóle nie było. Na obrzeżach Czarnej Kniei przydawało się to niemalże tak samo, jak stojąc w nocy na warcie.


Przekopywanie się przez lawinę jakoś niespecjalnie mu się uśmiechało, więc sprawdzenie podejścia było milszą alternatywą. Wychowywał się w lesie, więc wspinaczka po górskich zboczach do jego specjalności nie należała, co innego żonglerka, czy skakanie po dachach, przynajmniej jeśli skoki nie musiały być za duże. Zabrał więc tylko linę z bagaży i ruszył ostrożnie w górę łagodniejszego zbocza. Patrzył głównie pod nogi, wolał się nie ześlizgnąć ani nie wylądować na zębach. Kiwnął tylko głową na pozostałą trójkę w pogodny dzień wraz z nim łykającą pył drogi.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 06-05-2016, 22:09   #3
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Maszerującej raźno Lunie niestraszne były błotniste drogi Gór Ziemnej Opoki. Największą niedogodnością jaką musiała znosić były własne buty, które niechętnie wdziała gdy górskie kamienie okazały się zbyt ostre dla jej bosych stóp. Uśmiechu na jej twarzy nie mógł zetrzeć ani ciągły brud na jej porządnym burgundowym stroju, ani kurz w skręconych w śrubki kasztanowych włosach, ani rozdarcie na ciemnogranatowym płaszczu. Humoru nie zepsuła jej nawet woda, która “jakoś” nalała się do jej ukochanej fletni, na której niziołka uczyła się grać z uporem godnym lepszej sprawy i całkowitym brakiem talentu. Drobnostki takie jak ciągłe narzekanie Ponurych Woźniców czy znaczące westchnienia Akermusa w ogóle puszczała mimo uszu. Tylko groźby Heshery, że jak się zaraz nie zamknie to użyje felernego instrumentu jako rozpałki na kolejnym postoju mogły powstrzymać niedorobioną bardkę przed piskliwym koncertowaniem. A w górach echo się niosło…

Gdy czwartego dnia błotna lawina zagrodziła im drogę Luna aż podskoczyła z radości. Wreszcie coś się działo! Do tego w końcu mogła się pokazać… znaczy wykazać. Nie czekając na dalsze polecenia rzuciła płaszcz na najbliższy wóz, podskoczyła… a półprzeźroczyste niczym u ważki skrzydła uniosły ją w górę. Oczywiście w czasie wzlotu zgubiła futerał z piszczałką, haftowaną chustkę oraz lewy but, ale machnęła na to ręką. Lawina lawiną, ale widoki z góry były takie… takie… TAKIE!

Na szczęście niziołka szybko otrząsnęła się z zachwytu i - świadoma, że nie może latać cały dzień, a zaledwie krótką chwilę - pofrunęła by przyjrzeć się odpowiednim partiom terenu.
 
Sayane jest offline  
Stary 07-05-2016, 10:10   #4
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Ci, którzy pochodzili ze wschodu Calanteru Blacktowera poznawali na kilometr: gęba przystojna, dostojna acz skalana grymasem paskudnym, jakby jej właściciel zjadł coś zgniłego. Do tego maniery wyniosłe, a ubranie i oręż - trzeciorzędne. Tacy właśnie byli Blacktowerowie - zadzierali głowę niczym książęta a biedni byli jak myszy kościelne. Tylko wieża, co z niej herb wzięli była murowana w ich sadybie, reszta była nie dumnym zamkiem, a otoczoną palisadą farmą.

Sir Elvin de Blacktower prezentował się właśnie tak, że mógłby być przykładowym przedstawicielem swojego rodu. Zwykle panował nad miną, sławnego blacktowerowskiego grymasu pozbył się kilka lat temu wytrwale ćwicząc przed lustrem, ale czasem on wracał - zwykle gdy Elvin myślami był gdzie indziej lub był zły. A jak tu nie być złym męcząc się z wozem i błotem jak robotnik? Pracował jednak ze wszystkich sił, chcąc ulżyć w pracy niewiastom, gdyż pomimo rodowej gęby manier po przodkach nie odziedziczył i starał się być rycerski ze wszystkich sił. Jego bracia i ojciec zgodnie twierdzili, że jest miękki i do rycerskiego rzemiosła się nie nadaje. Wyruszył na poszukiwanie przygód by uwolnić się od nich, udowodnić że nie mają racji... i zdobyć sławę która da mu rękę ukochanej Mirry. Wszystkiego po trochu.
Wyciąganie wozu z błota nie pachniało jednak sławą, raczej ziemią, końskimi szczynami i własnym potem. Nie miał jednak innego wyboru, związał się ze swoją kompanią... i nie miał grosza przy duszy. Zaiste po blacktowerowsku.
Całe szczęście godniejsze zadanie w końcu nadeszło.

Rycerz zabrał z wozu tarczę i hełm z piórami i dołączył do Yetara (nie zwał go podobnie jak reszta karawany "Bladziochem", wręcz poprawiał każdego, kto przy nim tak mówił) i zaczekał na niewiasty... ciężko mu było je tak nazwać, bo obie dziewczyny okazały się być kute na cztery nogi i próba ratowania ich czci przed brudnymi łapskami napastników skończyła się tym, że to one ratowały jego. Zresztą, co potrafiły okazać się miało za chwilę, gdy niziołka wzbiła się w powietrze.
- Wygląda na to, że panna Luna chce oszczędzić nam wspinaczki - wesoło powiedział młodzieniec do towarzyszy, podnosząc z ziemi but i piszczałkę gdyż chustka wciąż jeszcze tańcowała w wirach powietrza i opaść nie zamierzała.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 07-05-2016, 11:56   #5
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Girlaen odrzuciła do tyłu, sięgający jej prawie do pasa, rudobrązowy warkocz i z rozbawieniem popatrzyła na but, który upadł u jej stóp mijając głowę tylko dzięki refleksowi półelfki. Sir Elvin podniósł go pospiesznie, by pewnie potem, z rycerską galanterią, oddać go właścicielce wraz z resztą zagubionych przez nią rzeczy, nie po raz pierwszy podczas tej wyprawy.
- Niezła sztuczka! - Zawołała do słodkiej niziołki unoszącej się w powietrzu z wyraźną radością. - Nie wiem po co się męczysz z chodzeniem skoro potrafisz coś takiego! Możesz zabrać moją linę i przyczepić ją do czegoś na górze? Tak będzie się wspinać łatwiej tym co nie mają skrzydeł.

Potem przypomniała sobie o niesamowitym roztrzepaniu Luny i zawołała jeszcze z rozbawieniem słyszalnym nie tylko w głosie, ale także widocznym wyraźnie w intensywnie zielonych oczach:
- Tylko przywiąż solidnie i sprawdź dwa razy. - Niezależnie od tego co zrobi niziołka i tak miała zamiar dobrze sprawdzić mocowanie zanim powierzy mu swoje członki. Lubiła je wszystkie i nie miała ochoty narażać ich na niepotrzebne uszkodzenia.

Mimo wątpliwości co do odpowiedzialności Luny Girlaen naprawdę szczerze polubiła maleńką kobietkę. Sympatię wzbudzili w niej także dwaj inni towarzysze podróży, którzy w przeciwieństwie do większości pozostałych członków karawany, nie traktowali jej jak odmieńca z powodu innego kształtu uszu lub przedmiotu niezdrowego pożądania.
Nie jeden raz w czasie tej podróży miała wątpliwości czy przyłączenie się do karawany było dobrym pomysłem. Z drugiej strony skoro miała ochotę przeżywać przygody zawsze było lepiej robić to w towarzystwie. Samotność była smutna i zdecydowanie za bardzo niebezpieczna, w tym pełnym niespodzianek, niekoniecznie pozytywnych, świecie.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 07-05-2016 o 11:59.
Eleanor jest offline  
Stary 07-05-2016, 12:33   #6
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zawirowała w powietrzu niczym radosny pyłek na wietrze, tak zaaferowana, że być może wręcz nie słuchająca zupełnie mówiącej do niej Girlaen. Czyż nie istotne było tu i teraz? Heshera obdarzyła niziołkę zdegustowanym spojrzeniem i zawróciła wierzchowca, wracając ku przodowi kolumny, gdzie Drużyna Błyszczącej Włóczni wyraźnie nad czymś debatowała. Być może nad tym jak przejechać i się przy tym nie pobrudzić? Luna widziała to wszystko, a nawet więcej.

Luna perception (ST 20: 19+2=21)

Stroma ściana po prawej sięgała zbyt wysoko, aby na swoich skrzydełkach dała radę zobaczyć co jest za nią, lecz przecież nie musiała. Widok na tę stronę nawet nie był TAKI. Błoto spływało, kamyki się toczyły i wyglądało na to, że to się szybko nie skończy - na szczęście nie zapowiadała się też kolejna wielka lawina. Co innego z drugiej strony, znacznie ciekawszej. I z przodu. Niższe wzgórze po lewej było na tyle łagodne, że nawet bez podawanej przez półelfkę liny nie wydawało się trudne do sforsowania dla przecież sprawnych jeszcze nie bohaterów. Groziło co najwyżej zsunięcie się o kilka metrów po błocie i burej trawie. Żeby jednakże przyjrzeć się zawalisku na drodze, należałoby wejść na sam, pokryty skałami, niewysoki i nierówny czubek. Lub być Luną.

Mała wyrocznia widziała całkiem wyraźnie, że lawina co prawda wysoko się usypała, to po drugiej stronie zaraz opadała na dół. Rokowało to nadzieję na przekopanie się przez nią, może nie błyskawicznie, lecz znacznie szybciej niż szukanie drogi na około. Tej zresztą i niziołka nie widziała, nie sięgając spojrzeniem dalej niż na dwa znajdujące się obok wzgórza i drogę za zawaliskiem. Błotnistą i kamienistą, ale pustą.
Już miała wracać na dół z wieściami, kiedy jej bystry dzisiaj wzrok wyłowił błysk na szczycie wzgórza po lewej. Nad skały wystawało coś odbijającego światło, czemu nie mogła się przyjrzeć lepiej bez zbliżenia się. Świeciło pięknie, mieniąc się mimo niezbyt czystego nieba. Skały zasłaniały większość widoku, ale dostrzegła jeszcze, że to błyszczące coś wygląda jakby leżało na czerwonym atłasie. Niestety czuła, że skrzydełka nie utrzymają się dużo dłużej i jeśli chciała się temu przyjrzeć, będą musieli podejść tam pieszo.
 
Sekal jest offline  
Stary 07-05-2016, 22:13   #7
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Miło było ale się skończyło. Ktoś inny powiedziały może, że "co dobre szybko się kończy", ale Luna nie myślała o życiu w tych kategoriach. Przede wszystkim jednak zdążyła znaleźć sobie już inny powód do radości. Tajemnicze Znalezisko na Górce. Może to diament? A może magiczne lustro? A może po prostu rozbita butelka - grunt, że był powód do wyprawy. Z tego zachwytu nową przygodą omal nie zapomniała o starej. Dopiero znaczące pociągnięcie przez półelfkę liny, którą wyrocznia nadal trzymała oraz własny but dyndający Lunie przed nosem przywróciły jej pamięć.
- No więc tak... - wzięła głęboki wdech i dokładnie zrelacjonowała towarzyszom ważne dla mobilności karawany fakty.
Potem wzięła drugi wdech i radośnie powiadomiła o arcyciekawym błysku na wzgórzu.
- Chodź Yertar, zobaczymy co to, no chodź, no chodź, przecież i tak jestem za mała na kopanie!
To że Yertar był wystarczająco duży na kopanie nie zaprzątało jej umysłu. Przygoda czekała i niziołka czuła, że towarzysz z Czarnej Kniei będzie do niej doskonałym kompanem. Gotowa była wyruszyć tam teraz zaraz natychmiast, bez piszczałki i w jednym bucie.
 
Sayane jest offline  
Stary 09-05-2016, 00:33   #8
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Półelfka z prawdziwą fascynacją wysłuchała relacji niziołki. Wyruszyła w tę podróż w celu przeżycia wielkiej przygody, a teraz, zupełnie niespodziewanie przygoda leżała za zamkniętymi drzwiami. Wystarczyło je otworzyć, a dokładnie mówiąc czekała na szczycie góry, koło błotnej kupy. Wystarczyło tylko wspiąć się w górę, nie pobrudzić się bardziej niż do tej pory, co w sumie nie było takie trudne i sprawdzić odkrycie Luny. To na pewno było coś niezwykłego!
- Pójdę razem z wami. - Powiedziała do odkrywczyni i Yetara. - Ktoś musi was ratować, gdyby tam okazało się niebezpiecznie. - Dodała z szerokim uśmiechem, a potem zwróciła się do stojącego z butem w jednej ręce, i futerałem w drugiej, rycerza:
- Sir Elvinie, przekaż może informację o zawalisku reszcie karawany. Może jednak na początek pomińmy informację o tym co jeszcze zobaczyła Luna. Sprawdzimy najpierw co to takiego. Możesz powiedzieć im, że musimy dokładniej przyjrzeć się temu co jest po drugiej stronie. - Swoje słowa okrasiła pięknym, rozbrajającym uśmiechem, któremu niewielu mężczyzn potrafiło się oprzeć. Girlaen doskonale zdawała sobie z tego sprawy i nigdy nie wahała się go użyć w odpowiedniej sytuacji.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 09-05-2016 o 00:36.
Eleanor jest offline  
Stary 09-05-2016, 10:34   #9
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Przekażę Panno Girlaen - rycerzowi nie uśmiechało się kłamać temu, komu podlegał, nawet jeżeli było to tylko przemilczenie. Ale z drugiej strony prosiła piękna dziewczyna... ciężko odmówić. Oddał więc Lunie zguby na tyle dyskretnie, na ile się dało (chusteczka też zdążyła opaść) i ruszył przekazać ogólne wieści zgodnie z życzeniem półelfki.
- Tylko nie ważcie się iść tam beze mnie! To może być niebezpieczne!
W końcu wszyscy byli młodzi i każdy chciał przeżyć przygodę.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 09-05-2016 o 10:51.
TomaszJ jest offline  
Stary 09-05-2016, 10:45   #10
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Dobrze, dobrze... - mruknęła nieuważnie Luna, podskakując na jednej nodze by równocześnie obuć drugą. Nie przepadała za obuwiem, ale na szlaku rzadko miała okazję do uwielbianych przez siebie kąpieli, a skrobanie ubłoconych nóg do przyjemności nie należało. W końcu udało jej się wsadzić but na małą nóżkę. Chwyciła fujarkę, wydobyła z niej przeciągły gwizd, uniosła w górę niczym berło i krzyknęła: Ruszajmy!
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172