Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2016, 19:38   #21
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Spotkanie z piekielnymi ogarami z początku wydawało się zadaniem niemożliwym do przeskoczenia bez konieczności poniesienia ofiar. Starcie, jakie miało mieć miejsce, zdecydowanie nie było przypadkiem, a rozwścieczone, płonące bestie, nie przybyły tutaj zwabione smrodem gnijących ciał. Możliwe jednak, że węszyły w okolicy dłużej, niż na początku mogłoby się wydawać. Kaabi, gdy tylko opuścił domek, spostrzegł ślady zwierzęcych łap, kształtem przypominające ślady wilków, jednak ziemia wokół odcisków zdawała się być lekko przysmolona. Ta obserwacja pozwoliła mu na stwierdzenie, że bestie pochodzą z innego planu niż materialny, a to skutkowało tym, że nie dało się do nich przemówić jak do zwykłych zwierząt. Jarrod korzystając z zapamiętanych niegdyś informacji oraz poprzez obserwację i wyciąganie oczywistych wniosków, mógł z pewnością stwierdzić, że żadne ogniste czary ani wspomaganie broni tymże żywiołem, nie zrobi na psach wrażenia. W pierwszym odruchu Johanna od razu dała krok w tył, podobnie jak Shade, który był słabego zdrowia i zdawał sobie doskonale sprawę iż wystarczy jeden błąd, aby ponownie stracić na zdrowiu i zmysłach - a powtórki z koszmarów wolałby już nie mieć. Roland również okazał się przezorny i zważywszy na odległość sierściuch, a dystans był dosyć spory, nie poczynił początkowo nic wartego uwagi. Inaczej miała się sprawa z Bazylią, Rognirem czy chociażby Razielem. Cała trójka nie próżnowała, wykorzystując potencjał swej siły, a nawet broni. Uderzenia półorka były nie tylko celne, ale również nacechowaną ogromnym pokładem sił. Było trzeba przyznać, że zielonoskóry jest groźnym przeciwnikiem, a ogromne pokłady gniewu, gotujące się w jego umięśnionym ciele, były jak buchający żywioł, nie do opanowania. Anioł jednym strzałem ze swojej głośnej spluwy rozsadził głowę psa, że nie było już czego zbierać i choć niektórzy mogli być pod wrażeniem, odczuć dało się również niepokój, kiedy na miejscu głowy psa wyobrażali sobie swoją własną.
Straty walki przychodziły równie błyskawicznie, co jej zyski. Saidin, mimo iż trzymać starał się na uboczu, został zaatakowany przez ogara z ogromnym impetem. Bieg czterech łap nadał niedającej się opisać prędkości, a silny uścisk szczęk boleśnie i dotkliwie zatopił się w szyi chuderlawego chłopaka. Jedynie cud sprawił, że kły ominęły główne tętnice szyjne, pozostawiając Przywoływacza przerażonego i chwiejącego się na nogach. Szalę zwycięstwa przechylił ruch Rolanda, który z pomocą swych Wiedźmiarskich czarów, zatopił we śnie jedną z bestii. Kiedy tylko celna strzała Shade’a dobiła rozwścieczonego i wciąż stojącego na nogach ogara, pozostało już tylko obudzenie celnym i niosącym śmierć ciosem ostatniego z przeciwników. Psi skowyt rozniósł się echem po górach, a zebrani tutaj Przebudzeni, nawet nie zorientowali się, w którym momencie Saidin zniknął im z oczu.


Przyjrzenie się z bliska pozbawionym życia pozaplanowcom, przyniosło nieco informacji. Jarrod zapamiętał te zwierzęta i potrafił przypomnieć sobie o nich więcej wiadomości, choć w tej chwili nie były one pomocne. Kaabi skrupulatnie spisał w swym notesie informacje, zaś Roland zakasał rękawy, aby pomóc tym, co potrzebują leczenia. Chyba jedynie Raziel nie miał nic wielkiego do powiedzenia. Anioł po prostu bez słowa minął wszystkich i zaczął kierować się w stronę wodospadu, ignorując wszystkich tutaj zebranych. Nie było do końca pewne czy miał właśnie zamiar się ulotnić na dobre, nie spełniając obietnic o odnalezieniu teleportu, czy też po prostu zapragnął spacerku, z dala od Grzeszników, których nadmiar mógł przytłoczyć niejedną, dobrą istotę. Podróżnym wciąż pozostała kwestia obmyślenia planu i podjęcia decyzji, co dalej zrobią ze swoim losem i czy aby na pewno mają zamiar połączyć swoje siły.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 25-10-2016, 14:43   #22
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Jarrod popatrzył beznamiętnie na las w którym prawdopodobnie zniknął przywoływacz. Początkowo chciał rzucić się za nim, jednak coś powstrzymało go w jego zamiarze. Instynkt przetrwania? Może brak więzi z chwilowym towarzyszem? A może był już tak zdegenerowany, że nie czuł już absolutnie żadnych uczuć?

Jednak jakieś emocje niewątpliwie odczuwał. Strach związany z walką. Obawa przed ponownym bólem, zadawanym zębami piekielnych stworzeń.
Jarrod z trudem opanował drżenie dłoni, kiedy jedna z bestii omal nie rozszarpała Saidina, zmuszając go do ucieczki w las.
Jego dusza czuła niemal fizyczny ból, kiedy pociski anioła gwizdały nad głowami walczących, masakrując piekielne ogary. Zwycięstwo nad ogarami przyniosło jednak coś, czego w tym miejscu nie spodziewał się już znaleźć. Nadzieję. Nagroda tak nieznaczna a jednak radość z niej wystarczyła, aby czarodziej samolubnie skupił się na sobie. Chwilę jeszcze obserwował zagajnik, czekając jeszcze na pojawienie się towarzysza, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że ten już nie wróci.

Jarrod wzruszył ramionami i wszedł do budynku, znajdując jakąś pustą butelkę i nieco głębszą skorupę pozostałą po jakimś rozbitym naczyniu. Bronią czarodzieja była wiedza, którą można było utrwalić, a następnie ponownie odczytać tworząc wskazówki dla potomnych. Niestety, nie dało się tego zrobić bez przyborów do pisania. Większość rzeczy osobistych czarodzieja przepadła, ale nie przepadły jego umiejętności które mogły całkiem szybko odzyskać przynajmniej część najpotrzebniejszych rzeczy.
Walka, niefortunny zbieg okoliczności, czy może znak od władców tego wymiaru, że nie powinni siedzieć bezczynnie w jednym miejscu jednak truchła padłych ogarów oferowały przynajmniej jeden składnik potrzebny do całkiem dobrej jakości atramentu. Jarrod podstawił skorupę pod jednego z piesków aby zakasując rękawy szaty upuścić nieco przesyconej siarką krwi, którą następnie przelał do pustej butelki, rozcieńczając ją nieco wodą.
Chwilę pokręcił się po placu szukając odpowiedniego korka dla swojej butelki. Nie szukał długo, odcinając odpowiedniej grubości palec którym zakorkował naczynie. Prowizoryczny inkaust był gotowy. Należało oczywiście znaleźć pióra i Jarrod z nadzieją spojrzał na odchodzącego anioła. Długo rozważał, jakich słów użyć w celu poproszenia niebianina o choćby jedno piórko, ale nie znajdował niczego, co nie brzmiałoby absurdalnie w takiej sytuacji. Postanowił poszukać szczęścia gdzieś indziej, choć szczerze wątpił, czy w piekle hodowano jakieś ptactwo.

-Saidin chyba zniknął w lesie- Jarrod kiwnął głową w stronę zagajnika
-zamierzamy go poszukać, czy idziemy zwiedzać miasto? -
 
Asmodian jest offline  
Stary 25-10-2016, 21:00   #23
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Kraina snów. Kaabi wciąż się zastanawiał skąd ma wiedzieć czy właśnie nie śni. Czasem zdarzało się tak, że budził się, jadł posiłek, rozmawiał z przyjaciółmi i znowu się budził. Czasem nie wiedział czy to już ta prawdziwa rzeczywistość. Zresztą skąd pewność że jakaś jest prawdziwa?

Wypełniony mocą ponownie skupił ją by uleczyć rannego gościa, który został przytargany zeszłego wieczoru. Udało się go wybudzić ze śpiączki, lecz nie udało się od niego wydobyć "dziękuje". Kto by się tego spodziewał w piekle?
Strach przed aniołem okazał się być tym strachem, który ma tylko wielkie oczy. Druid przyglądał mu się uważnie. Był wielce zaciekawiony jak zbudowana jest anatomia tego stworzenia. Chętnie by go pokroił na kawałki by zobaczyć tą konstrukcję od wnętrza. Dlatego nie za bardzo przysłuchiwał się dyskusji prowadzonej przez towarzyszy, po prostu zatonął w zamyśleniu. Trzy pary kończyn. Nie wiele stworzeń posiadało ich tyle. No chyba że robaki.

Piekło było obfite w różnorakie stworzenia. Na przykład płonące ogary. Kaabi był zauroczony ich blaskiem. Z drugiej strony nie miał ochoty zbliżać się do wygłodniałych bestii. Na szczęście nie był sam. Jak się okazało przebywanie w tak licznej grupie mogło mieć swoje zalety. Półork postanowił trzymać się z tyłu. W dłonie wziął muszlę, którą miał schowaną w swojej sakiewce. Kciukiem zaczerpną z muszli jakiejś zielonkawej mazi i wysmarował sobie na czole magiczny symbol.

Czar wzmocnił jego ciało lecz psy nie miały okazji nawet się do niego zbliżyć. Gdy padły już martwe Kaabi kucnął nad jednym z nich by przyjrzeć mu się z bliska. Obejrzał uzębienie, podniósł powieki by przyjrzeć się gałkom ocznym. Wziął miecz do ręki i zerwał ze zwierza pokaźną kępę sierści, którą obwiązał kawałkiem sznurka i przywiązał do pasa.

- W tych domach możemy znaleźć coś do jedzenia. -
Zasugerował Kaabi. Trzymał w ręku swój skoroszyt, w którym szkicował postać piekielnego ogara. - Kto jest głodny? Bo ja jak cholera.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 26-10-2016, 21:46   #24
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Bazylia wytraciła resztki ochoty po ataku demonicznych psów. Opuściła topór i powlokła się do domku po tym jak dostała jeszcze jedną porcję leczenia. Raziel i kilka osób postanowili zagłębić się znów pomiędzy domy w poszukiwaniu ukrytych skarbów. Diabelstwo odpuściło sobie ten rodzaj rozrywki. Zdecydowanie wystarczyło jej przytłaczających emocji na dłuższy czas. Obecność anioła jednak utrudniała jej zatracenie się w nijakości. Swoją obecnością drażnił strunę w jej duszy. Dlatego zajęła się pakowaniem swoich tobołków. Sprawdziła czy któryś z nowo poznanych ludzi nie przywłaszczył sobie nic co było jej i wydreptała zewnątrz. Uznając, że poszukiwacze skarbów pewnie wrócą do tego domku usiadła i czekała. Nie poszukiwała zakrwawionego człowieka. Nie wtrącała się co robił gadatliwy mag, ani nie przyglądała się co robi dziwny półork. Do Rognira też się nie odzywała, ani do Johanny. Po prostu cierpliwie poczekała.
 
Asderuki jest offline  
Stary 28-10-2016, 12:43   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Westchnienie ulgi wydobyło się z ust Rolanda, kiedy ostatni pies padł martwy. Zdążył odzyskać już zimną krew. Nigdy nie lubił okazywać zdenerwowania, a w czasie walki było ono niemal namacalne wokół niego. Mimo, że teraz znowu przybrał kamienny wyraz twarzy, jakby nic specjalnego się nie wydarzył, to co chwila z ukosa spoglądał na leżące na ziemi truchła.
- Wszyscy są cali? - zapytał, przypatrując się przebudzonym. Kiedy dostrzegł brak jednej osoby zmarszczył brwi. - Gdzie jest ten jeden czarodziej? Ten co przywołał żywiołaka?
Nim jednak uzyskał odpowiedź, obok niego bez słowa przemknął Raziel i ignorując wszystko zaczął kierować się w stronę wodospadu. Roland nie był pewny, czy tamten wybiera się na spacer, czy chce ich już na stałe opuścić, jednak wiedźmiarz musiał wcześniej przedyskutować z nim pewną sprawę. Pobiegł za nim, zostawiając na pobojowisku resztę przebudzonych.
- Czy, zanim się rozejdziemy za swoimi sprawami, ktoś mógłby mnie trochę podleczyć? - spytał Shade. Był przekonany, że gdyby miał kilka tygodni na leżenie do góry brzuchem, to by jakoś doszedł do siebie. Ale był też przekonany, że nie o takim odpoczynku nie ma nawet co marzyć.
Odpowiedź na to pytanie przyszła dopiero kilka minut później, kiedy wiedźmiarz powrócił. Obejrzał się po zebranych, oceniając jak poważnie są ranni.
- Dobra, podejdźcie tu - powiedział, po czym od razu zabrał się do leczenia. Wygłaszając plugawe sentencje w niezrozumiałym dla nikogo języku, obdarzył wszystkich cudowną, zasklepiającą rany mocą. Kiedy skończył, odchrząknął i ponownie zwrócił się do wszystkich. - Chyba nie mamy innego wyjścia, jak tylko czym prędzej się stąd zabrać. Aniołowi można ufać, więc najlepszym wyjście dla nas będzie ruszyć razem z nim. Chociaż wcześniej może warto by było przeszukać okolicę, kto wie ile cennych rzeczy pozostawili tu przebudzeni… Ale proponuję chodzić dwójkami na wszelki wypadek. - Przy ostatnich słowach spojrzał znacząco na ranę w nodze Shade’a.
- Wiem, moja wina - pokajał się Shade. - Nie zachowałem ostrożności - dodał. - Ale i tak, bez względu na wszystkie ewentualne pozastawiane pułapki, trzeba przeszukać każdy kąt. Nie jesteśmy goli i bosi, ale niewiele do tego brakuje. Z pewnością znajdziemy kilka ciekawych rzeczy. - To była bardziej nadzieja, niż pewność - co dało się słyszeć.
- No i warto skorzystać z wody, póki ją mamy pod ręką - stwierdził.

Nie musiał iść na przeszukiwanie domków sam - razem z nim ruszył na poszukiwania jeden z nowych - Kaabi.
Czy razem będą mieli więcej szczęścia? To już była całkiem inna historia.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-10-2016, 17:47   #26
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Kilka chwil zajęło Rolandowi dojście do siebie po udanej walce. Nikt nie zginął, a przynajmniej tak z początku mogło się wydawać, jednak zniknięcie jednego z czarodziei nagle go zaniepokoiło. Bo w końcu czy nie stał on tuż obok? Co mogło spowodować to nagłe zniknięcie? Wiedźmiarz nie wiedział, jednak nie miał nawet czasu na przemyślenie tej sprawy, kiedy obok nich przemknął Raziel i skierował się w stronę jakiegoś domostwa. Roland nie był pewny, czy tamten wybiera się na spacer, czy chce ich już na stałe opuścić, jednak wiedźmiarz musiał wcześniej przedyskutować z nim pewną sprawę. Pobiegł za nim, zostawiając na pobojowisku resztę przebudzonych.
Musiał z nim porozmawiać. Nie mógł dłużej odwlekać tej rozmowy, a raczej informacji, którą mogła mu przynieść. W końcu nie mógł od tego uciec.
Nie chciał krzyczeć za Razielem, by ten się zatrzymał, nie będąc jeszcze do końca pewnym, czy po okolicy nie wałęsa się więcej podobnych, wygłodniałych bestii. Kiedy w końcu zbliżył się do niego, odezwał się poważnym głosem.
-Raziel, nie mam pojęcia gdzie się wybierasz, ale muszę wcześniej z tobą porozmawiać.
Mężczyzna nie zatrzymał, wciąż kierując się w wyznaczonym przez siebie kierunku. Zarzucił swoją strzelbę na ramię i szedł jakby ze znużeniem przemierzając piekielną ziemię. Jedynie na chwilę zerknął kątem oka na Rolanda, a w odpowiedzi westchnął ciężko, jakby rozmowa z osobami “niewybranymi”, godziła w jego święte wartości i przekonania.
- Idę poszukać naboi, wiem, że Przebudzeni zbierają wszystko co im wpadnie w łapy - odparł w końcu, choć wiedział, że nie musiał. Zakręcił do najbliższego, ocalałego domku i stanął obok drzwi, opierając się o ścianę. Wyciągnął rękę, aby pchnąć drewno osłaniające wejście.
- Wiem też, że lubicie zastawiać pułapki - dodał po chwili, choć jego podejrzenia tym razem nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wszedł do budynku w celu jego przeszukania. Zaś zaraz za nim podążył Roland, który jednak przystanął w progu.
- Podpisałem pakt z demonem - rzekł bez ogródek wiedźmiarz. - Treść umowy brzmiał: “oddanie duszy, w wybranym przez wezwanego czasie”, a potem od razu znalazłem się w piekle. Jesteś tu jedyną kompetentną osobą jeżeli chodzi o te sprawy, a więc będziesz mi mógł odpowiedzieć na pytanie, które nurtuje mnie od samego początku. A mianowicie, czy warunki umowy zostały już wypełnione? To znaczy, czy “oddanie duszy” polegało po prostu na zrzuceniu mnie do tego przeklętego miasta uśpionych, czy wciąż mogę się spodziewać, że pewnego dnia w tym chorym miejscu zjawi się po mnie jakiś demon? Te psy… Wyglądało na to, że po mnie tu przybyły…
Raziel zajęty przeszukiwaniami, nie zwracał specjalnej uwagi na Rolanda. Mimo to, jego dobra natura, nie pozwoliłazostawić mu pytania bez odpowiedzi. Nawet jeśli owa odpowiedź niewiele pomagała.
- Możliwe, że tylko ściągnął cię na swój plan, a przyjdzie po ciebie później. Raczej wolałby mieć na własność twe usługi, niż po prostu skazywać cię na tułanie się po piekle. A może sprawdza ile w stanie jesteś znieść i czy na pewno jesteś pożyteczny? Ja prawda by nie była, gdyby chciał, mógłby cię zabić… Wiesz, tak doszczętnie zniszczyć - gdy skończył mówić wyprostował się i westchnął
- Nic ciekawego, złamany miecz i kusza bez bełtów. Jeśli chcesz, to możesz wziąć, ja idę dalej - ruszył w kierunku wyjścia, aby spenetrować inne chatki.
Wiedźmiarz nie odpowiedział już, jedynie skinął głową aniołowi i wziął kuszę. Jego twarz na kilka chwil oblała się wyrazem konsternacji, jednak nie dał po sobie poznać, że słowa Raziela nim wstrząsnęły. W końcu utwierdził się jedynie w tym, co podejrzewał już od jakiegoś czasu. Sam fakt, że trafił do tego miejsca był jedynie częścią umowy. A Roland wiedział, że dalsza jej część dopadnie go prędzej czy później.
Westchnąwszy, Roland ruszył ku pozostałym. Pierwszym czym się zajął, było wyleczenie rannych - czyli zasadniczo wszystkich poza Johanną i nim samym. Oboje mieli na tyle szczęścia, że zwykle ataki przeciwników koncentrowały się na ich towarzyszach.
Kiedy po kilku minutach rany jego towarzyszy nieco zasklepiły się, Roland zaproponował, by przeszukać okolicę, a następnie ruszyć wraz z Razielem dalej. Kiedy inni zaczęli się rozchodzić, on sam podszedł do Johanny i rzekł:
- Możemy wspólnie przeszukać tamtą okolicę. - Wskazał na pierwsze lepsze miejsce, gdzie znajdowało się kilka domostw w nieco lepszym od pozostałych stanie. Nie czekając na odpowiedź, ruszył w tamtym kierunku.
 
Hazard jest offline  
Stary 31-10-2016, 17:03   #27
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Chociaż Przebudzeni nie podjęli żadnej decyzji, która posunęłaby ich pionki na szachownicy dalej w przód, to przewzięli małe kroczki. Shade wraz z Kaabim wyruszyli na poszukiwania głównie pożywienia, ale również broni, amunicji i ewentualnego pancerza. Roland z Johanną odeszli w swoim własnym towarzystwie, w inną stronę niż wymieniona wyżej dwójka, aby również znaleźć coś, co mogłoby się im przydać w dalszej wędrówce po upragnioną wolność. Bazylia, Jarrod i Rognir stali w miejscu, z czego potężny półork łypał nienawistnym spojrzeniem na czarodzieja, zupełnie jakby miał ochotę odrąbać mu łeb, co sprawiało, że atmosfera w grupie stawała się napięta. Ponieważ Jarrod nie uzyskał odpowiedzi na zadane grupie pytanie, a wszyscy się rozeszli, sam nie miał zamiaru biegać po lesie w poszukiwaniu tchórzliwego chuchra, które prędzej czy później się znajdzie, a nawet jeśli nie… No cóż, nikt nie powiedział, że będzie lekko.


Roland do tej pory nie powiedział nikomu o tajnym przejściu, jakie odkrył. Ciężko było odkryć jego myśli, czy uznał, że lepiej nie sugerować innym przejścia, które zdawało się być zbyt tajemnicze i niebezpieczne czy może po prostu wciąż walczył z myślami, co powinien zrobić. Zbadać to samodzielnie? A może zostawić innych?
- Roland, wszystko w porządku? - spytała Johanna, która do tej pory szła skruszona obok niego, starając się być jedynie niewidocznym i nie przeszkadzającym nikomu cieniem. Nie czuła się wśród tych wszystkich osób lubiana, miała wrażenie bycia piątym kołem u wozu, balastem. Trzymała się ich walcząc jednocześnie ze swym wewnętrznym “ja”, które ciągle jej przypominało, jak bardzo jest zbędna i żałosna.


Druidowi i Łowcy poszukiwania szły sprawnie. Okazało się, że w grupie można więcej, bo kiedy jeden nie zauważył pułapki, to sprawne oko drugiego ostrzegło przed zagrożeniem. Taką metodą, nie ryzykując więcej niż mogłoby być to warte, przeczesali pięć chałup i wzięli to, co uznali za cenne jak i przydatne - nie tylko na teraz, ale i na przyszłość. Badanie okolicy zajęło im niecałą godzinę, a w tym samym czasie, reszta zajmowała się swoimi sprawami.


Jarrod nie zapuszczał się daleko, ale i nie miał zamiaru iść tam, gdzie poszli wszyscy. Cofnął się wchodząc niedaleko w las, oglądając się co rusz za siebie, aby przypadkiem nie zabrnąć za daleko. Gdzieś w gęstych chaszczach i gąszczu krzewów odnalazł budowlę większą niż pozostałe, jakie tutaj znalazł. Budynek był rosły, a jego zniszczenia zdecydowanie stare. Przypominał budowle religijne, jakie wznosiło się wiele lat temu, stąd też miał przypuszczenia, iż ten tutaj nie został zbudowany przez Grzeszników tej dekady. Co czcili wyznawcy, którzy wznieśli budowle? Tego Jarrod nie był pewien, ale miał dziwne podejrzenia, że było to dobre bóstwo, co dziwiło podwójnie. Rosły dom przeszukiwany był zapewne wielokrotnie, choć przez tyle lat przewinęło się tutaj mnóstwo osób, które pozostawiały po sobie resztki ekwipunku. Dzięki takiemu szczęściu czarodziej znalazł zwoje oraz monety, które widział pierwszy raz na oczy. Nie chcąc kusić losu, wziął pierwsze lepsze znalezisko i wymsknął się z budynku - w końcu ktokolwiek, kto zgubił te zwoje, musiał być w wielkim niebezpieczeństwie. Kto wie, co po nim zostało? Mężczyzna powrócił przed dom, w którym wszyscy nocowali, a tam został zmierzony nieprzychylnym spojrzeniem Anioła.
- Poszukam teleportu z powietrza. Rozejrzyjcie się po wiosce. Znajdę was później. - oznajmił oschle, po czym wzbił się na swoich potężnych, białych skrzydłach i odleciał.


Bazylia jako jedyna pozostała w chacie. Nie miała na nic ochoty i nie interesowała się tym, co dzieje się na zewnątrz. Siedząc samotnie nie była nawet pewna, czy ma ochotę kogokolwiek widzieć, czy może wolałaby pozostać sama. Niestety, nikt nie pytał jej o zdanie, a już na pewno nie Rognir, który po kilkunastu minutach wszedł wyważył drzwi domku, zupełnie jakby nie mógł ich po ludzku otworzyć. Nie spoglądając na siedzącą przy ścianie Bazylię, zaczął obracać wielki topór w dłoni.
- Wszystkie łajzy poszły plądrować, a żeby im tak dupy pourywało - rzucił z pogardą po czym oparł topór o ramię, a jego głowa przechyliła się w bok, dopiero teraz obdarzając Diabelstwo spojrzeniem
- Nie chciałaś iść? Mogłem pójść z tobą. Rozumiem, że wierzysz w swojego skrzydlatego kolegę, ale to chyba nie oznacza, że mamy siedzieć i czekać na gotowe? A jeśli sobie nie poradzi? Nie wygląda na kogoś, kto byłby tutaj częstym gościem i znał te tereny jak swoje. Może i potrafi otworzyć czy tam uruchomić teleport, ale jesteś pewna, że umie też go znaleźć? - zapytał twardym tonem głosu, którym próbował postawić kobietę do pionu. Jego silne nogi twardo poprowadziły go ku czerwonoskórej, zaś umięśniona ręka skierowała się w jej kierunku, jakby wyciągnięta w geście pomocy.
- No chodź, poszukamy tego fajfusa Rolanda i jego niedożywioną panikarę. On zawsze miał jakieś pomysły.


W tym samym czasie Roland poczuł jak piecze go ucho. Niby nic wielkiego, ale taka nagła, niespodziewana reakcja organizmu wywołała w nim odruch złapania się za ów ucho. Miał trochę czasu, aby porozmawiać z Johanną, a w międzyczasie znaleźć kilka pożytecznych przedmiotów. Małymi kroczkami zbliżał się do wodospadu, podobnie jak Kaabi i Shade, którzy przeczesywali chatki po przeciwnej stronie głównej alei. W ostateczności, właśnie tam się wszyscy zetknęli, prócz Jarroda, Bazylii i Rognira, którzy jeszcze kręcili się w pobliżu noclegowni.




 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 01-11-2016, 12:41   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Co dwie głowy, to nie jedna, a czworo oczu to dwa razy więcej szans na dostrzeżenie pułapki lub czegoś interesującego.
Niestety, w chatach najbardziej interesujące okazały się właśnie pułapki, które Kaabi i Shade bądź omijali, bądź też rozbrajali na siłę, wykorzystując do tych celów długie kije.
Na szczęście nie wpakowali się na żadną, ale i tak ich trud średnio się opłacił.
- Z głodu umrzeć można - powiedział Shade, gdy okazało się, że kolejna piwnica jest pusta, a spiżarka - spustoszona.
Parę mikstur, garść strzał i nieco monet, którymi Shade podzielił się z Kaabim - to było wszystko.
Młot bojowy nie był mu do niczego potrzebny, a najbardziej ucieszył się, nie da się ukryć, ze strzał, chociaż i tak nie wiedział, czy znajdzie się w okolicy coś, co da się przerobić na jedzenie.

Po dokonaniu sprawiedliwego podziału znalezionych dóbr Shade powiedział:
- Chodźmy do tego wodospadu. Jeśli nie będzie tam ryb, to chociaż wody będzie można się napić.
Ruszył w zaproponowanym przez siebie kierunku, ciekaw, czy kompan ruszy za nim, czy też zacznie zwiedzać kolejne chaty.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-11-2016, 16:34   #29
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Hmm....nie lubi mnie, choć to nie zmienia mojej sytuacji. Ani nikogo innego -mruknął do siebie Jarrod i zajrzał do chaty, ale widząc rozmawiających wojowników, nie miał ochoty na repetę dąsów z wczorajszego dnia. Zdecydowanie w chacie było zbyt dużo testosteronu, a stanowczo zbyt mało rozwagi, by dorzucać tam jeszcze jego arogancję. Wolał korzystać z podarowanej mu chwili wolności na całego. Cieszył się, że zaklęcie Rolanda postawiło go na nogi a ból z rozbitego ciemienia zniknął, pozwalając w końcu zebrać myśli. Jarrod pokusił się nawet na niewielki spacerek aby złapać nieco oddechu i perspektywy.Zakończony niesłychanie owocnie, choć oddalił się jedynie na niewielką odległość od chaty. Monety i zwoje były łupem tego dnia. Przydatne znalezisko, które warte było zbadania. Siadł przy chacie, opierając się wygodnie o ścianę i zaczął badać zwoje. Zaklęcia magicznych pocisków, choć mało imponujące, jednak odrobinę zwiększały jego możliwości. Postanowił zachować jeden ze zwojów, aby móc go potem skopiować do swojej magicznej księgi. Dziwne te piekło. Budowla którą znalazł była jakąś świątynią, i to poświęconą komuś....powiedzmy dobremu. Tu znajdowała się jakaś miejscowość, jakby żyli w niej ludzie. Niewątpliwie znajdowali się w piekle, tylko w którym konkretnym kręgu, i kto władał ową, tak podobną do rzeczywistości domeną? Kimkolwiek był, na pewno był potężny, ale z drugiej strony miał też klucz do opuszczenia tej konkretnej rzeczywistości.
Jarrod analizował informację pozyskane od anioła. Teleport czy brama prowadząca do kolejnego kręgu piekieł to była oczywista droga, ale czy naprawdę jedyna? Jarrod podniósł z ziemi patyk i zaczął szkicować i analizować wszelkie informacje o między wymiarowych podróżach. Tak, to mogło mieć sens. Plan astralny.
-Tylko jak zamierzasz jełopie znaleźć zaklęcia wyższych kręgów na tym zadku nie-świata? - mruknął sam do siebie drapiąc się po brodzie.
Widział wychodzącą Bazylię, następnie Rognira, którzy podążyli w jakąś stronę. Nie zamierzał siedzieć tu samotnie, czekając, aż dopadnie go kolejna sfora piekielnych ogarów.
 
Asmodian jest offline  
Stary 05-11-2016, 22:10   #30
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Bazylia otworzyła usta i zaraz je zamknęła. Oparła głowę o ścianę. Skąd oni wszyscy brali tyle zapału?
- Nie chce mi się. - powiedziała tak szczerze jak tylko mogła. - Po cholerę wyważyłęś te drzwi?
- Z przyzwyczajenia. - odparł wzruszając ramionami. Nie widział w tym większego znaczenia czy drzwi się otworzy czy wyważy.
- A co, robi ci to jakąś różnicę? Chcesz tutaj gnić po wsze czasy? Musimy stąd spieprzać, a jedyna droga to ponoć pokonać całe piekło. - tubalny głos Rognira odbił się od ścian.
- Od kiedy ty taka marudna?
Diabelstwo beznamiętnie spojrzało na sufit.
- Od zawsze zdaje mi się.
Bazylia powiodła wzrokiem po chatce. Westchnęła. Nie miało znaczenia jak bardzo Rognir i reszta mają rację. Uczucie wyzucia wewnętrznego wcale nie mijało. Mogła z resztą wywalić całą masę powodów półorkowi dlaczego jej się nie chce. Problem był w tym, że i tego jej się nie chciało.
- Zmęczona jestem.
- Czym jesteś zmęczona? - spytał jakby automatycznie, choć ciężko było stwierdzić, czy zrobił to z zainteresowania czy może odruchowo. Nie mniej jednak po Rognirze można się było spodziewać, że niezainteresowany całkiem olewa temat.
- Ten skrzydlaty pajac cię obraził?! Nim się pojawił miałaś więcej zacięcia! Powiedz mi, to zaraz go znajdę i poczuje ból Uśpionych - zagroził żwawo rozglądając się na boki.
- Ugh… - sapnęła Bazylia zakrywając twarz dłońmi. Zaraz podniosła się ze swojego zadka i pozbierałą rzeczy.
- Chodźmy poszukać reszty - poddała się kobieta uznając, że to będzie lepsze i szybsze niż tłumaczenie.
- Szkoda, że nie chcesz mi powiedzieć. - stwierdził z lekkim żalem w głosie, ale nie zamierzał być natarczywy. Chciał po prostu, aby Bazylia znowu miała iskrę życia w sobie. Poddawanie się teraz nie działało na ich korzyść. Równie dobrze można by podłożyć głowę pod ostrze kata
Bazylia się zmieszała. Jej twarz wpadła w głębszy odcień czerwieni.
- To nie tak… cała sytuacja ze znalezieniem Raziela była męcząca. Wasza nieufność, nowe osoby, ich nieufność, ich agresja. Do tego byłam sama przeciw trójce ewidentnie czarujących osób samej ledwo stojąc. No i potem on… zachowywał się prawie jakby nic się nie stało. Nieee wiem. Zastanawianie się nad tym co mi się kotłuje w środku zawsze było dla mnie problemem. Dlatego… może zostawmy to na później. Muszę się po prostu uspokoić.*
- No i świetnie sobie dałaś radę! - zagrzmiał Rognir z zadowoleniem - Jak wszedłem to powietrze dało się ciąć toporem, wiedziałem, że zaraz ich rozsadzisz, a po co ci takie przewinienia na karku? - pochwalił kobietę, nieco podkoloryzując sytuację. Doskonale wiedział, że Bazylia wtedy nieźle oberwała i ledwo stała o własnych siłach. Nie wątpił wcale, że to wszystko ją już zmęczyło. Że najzwyczajniej w świecie miała dosyć.
- Mówisz o skrzydlatym gołodupcu? Pewnie nie ma czasu na emocje, o ile oczywiście stara się pomóc. Wydaje mi się, że on nie może długo zostać na tym planie, w końcu nie należy do niego, nie? Zresztą, jesteś pewna, że wiesz, ile czasu jesteś w Piekle? Minęło parę dni, miesięcy, lat? A zresztą, cholera wie co siedzi we łbach tych skrzydlatych. Oby nic nie knuł!
- Wątpie… a co ty dzisiaj taki rozgadany? - Bazylia nie mogła się nadziwić. Gburowaty półokr musiał mieć albo bardzo dobry humor, albo zjadł niewłaściwy kwiatek. Diabelstwo miało nadzieję, że to pierwsze.*
- Bo cię jakoś przygasiło, a tylko ty tu normalna jesteś. Sam bym musiał łby rozwalać, gdybyś gdzieś polazła… i to z kim? Widziałaś ich? Szkoda słów. - krótki komentarz według Rognira wyjaśniał wszystko.
Bazylia uśmiechnęła się lekko. Pomijając Shadea padała najwięcej na łopatki. Przy grupie raczej wiotkich osób nie wróżyło to dobrze. Nie było jednak czego roztrząsać, więc w milczeniu podążyła za Rognirem w poszukiwaniu reszty.
Chodząc tak od domku do domku Bazylia znalazła nieco werwy w sobie. Sama obecność półorka poprawiała jej humor w jakiś niezrozumiały dla niej sposób. Aby wyrazić to kobieta pocałowała go delikatnie w usta. Rognir spojrzał przeciągle za nią i zdecydowanie zrozumiał co innego. Trzy krótkie spojrzenia i nagle Bazylia została zaciągnięta za jeden z domków gdzie może oczy skrzydlatego nie mogły ich dostrzec. Na pewno nie dlatego aby Rognir się w jakikolwiek sposób wstydził. Kilka westchnień później oboje wyłonili się zza budynku udając się w jedyne niesprawdzone miejsce. Natrafili na resztę tak jak przewidywali. O dziwo tym razem całych i zdrowych.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172