Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-12-2016, 23:20   #11
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Tymora, Gond, a może i ktoś jeszcze...- stary gnom mruknął coś przepraszająco mijając Zinbi w wyłomie - Ma serce we właściwym miejscu, nawet jeżeli czyny pośpieszne - wyjaśnił podążając za spojrzeniem rannego. Ruszył do przodu chcąc pomóc rannemu, ale Silke go ubiegła - Jak wielu w tej grupie - dodał.
Podniesioną dłonią zdobył sobie chwilę na zadanie ważniejszego pytania - Czy są tu jacyś twoi towarzysze których można uratować? - mężczyzna nie miał żadnych oznaczeń na ubiorze, ale z takimi umiejętnościami - i wyposażeniem, wszak napierśników nie nosiły byle trepy - z całą pewnością nie był przypadkową ofiarą. Może nawet słyszał o nim na którejś odprawie?
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 26-12-2016 o 23:37.
TomBurgle jest offline  
Stary 27-12-2016, 20:59   #12
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Moira była zaskoczona jak wspaniale poszedł im atak na orki. Błyskawicznie rozgromili potężne stwory praktycznie bez strat, bo draśnięć nie można było za takowe uznać. Jednak magia, nawet najprostsza, to było coś. Upewniła się, że wszystkie orki - z wyjątkiem pochwyconego przywódcy - są martwe i przez chwilę słuchała co ma do powiedzenia ich nowy znajomy.

Yearan z Wybrzeża - bard, łowca, podróżnik i badacz - wydawał się interesującym jegomościem; do tego dużo lepiej poinformowanym o lokalnej sytuacji od nich. Skoro szukał kogoś powiązanego z wojną w Marchiach i do tego wiedział gdzie szukać mógł być dla nich nieocenionym sojusznikiem - a w najgorszym razie przewodnikiem. Co prawda Moira nie znała żadnego Harveka, nie znaczyło to jednak, że nie mogą ponownie pomóc tajemniczemu łucznikowi. Coś za coś. Kobieta nie wierzyła, że jeden zaginiony facet może powstrzymać wojnę z orkami, która zaszła już tak daleko, ale sojuszników lepiej mieć niż nie mieć. Pani Aston zerknęła jeszcze czy krasnoludy nie biorą się do skórowania orczego przywódcy i wróciła do przysłuchiwania się rozmowie.
 
Sayane jest offline  
Stary 28-12-2016, 21:41   #13
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Krasnoludy okazały się bardziej niż chętne do pilnowania orka, naradzając się nawet między sobą, jak się najlepiej wędzi zielonoskórych. Choć ta krwiożerczość mogła być raczej na pokaz. Mimo wszystko brodaty ród był rasą wielce cywilizowaną. W każdym razie można było być pewnym ich gorliwości w pilnowaniu jeńca i zastraszaniu go, gdy się obudzi.
Lyre zabrała się za zbieranie łupów, których nie było aż tak dużo wartych uwagi. Ale… zdobyli wszak co najmniej jeden magiczny przedmiot. Ognistą maczugę przywódcy bandy.
Zinbi zaś ruszyła w kierunku przywódcy wilków, czyli samca alfa na którym jeździł szefu. Najbardziej wyrośnięty ork, dosiadał wszak najbardziej wyrośniętego wilka.
Na szczęście dla drużyny wilki i orki nie łączyła taka lojalność, by te walecznie rzuciły na zabójców ich panów. Uwolnione od ciężaru jeźdźców, skołowane zwierzęta powoli zaczęły się rozpraszać.
Zinbi samcowi alfa oddalić się nie dała zachodząc go od frontu i blokując odwrót taktyczny zachodzącym od tyłu Puchatym w bojowym nastroju.
Druidka podrapała się po głowie i odstawiła butelkę na ziemię. Mało które zwierzę lubiło alkohol, a samemu pić podczas rozmowy nie wypadło.
Kucnąwszy, przybrała rozluźnioną i swobodną pozycję, po czym przypatrzyła się samcowi. Nie wyglądało by chciał walczyć, a do straszenia się jeszcze nie zabrał. Rzuciwszy szybko czar, przemówiła warkotem i krótkimi szczękami do zwierzęcia.
- Aleee się narobiło, co? Zieloni padli, wolność zawitała w nozdrza, nic tylko się radować… Gorzej, że wojna dookoła. Za dzień, za dwa, jak nie rebelianci to kolejne orcze stado stanie na waszej drodze. A co z żarciem? Słyszałam, że druidzi wyprowadzili wiele istot poza granice objętej wojną ziemi, a te co zostały same przypominają zmasowaną armię. - Zinbi pokręciła w zrezygnowaniu głową, a zielone warkoczyki ułożyły się we floresy na trawie.
- Co ty na to by stado połączyć? Bezpieczniej, no i z mięsem nie będzie problemu, przynajmniej przez większość czasu… Pomożemy sobie nawzajem. Zwiady, polowania, ranę mogę uleczyć. He?
- Stado lepiej wyżywi się wolne… samo… gdy dwunogi polują… dużo mięsa zostaje. A ty… wy ubiliście mego towarzysza - przypomniał z niechęcią wilk. -Razem polowaliśmy…
- Aaahahaha, nie, nie… nie będę wam na dzikie świnie polować… ale jest wojna i dwunogi dwunogów wyżynają… a mięso jest mięsem… i to w dodatku całkowicie darmowym. - gnomka wzruszyła ramionami. - Nie chce was zaganiać w zaprzęg… ot będziemy po prostu razem podróżować czerpiąc od siebie korzyści… Jeśli jednak uważasz, że dasz radę zaopiekować się swoją watahą na tych ziemiach, nie będę cię zatrzymywać.
- Brak samic… rozejdzie się większość… stad poszuka - ocenił złowieszczy wilk rozglądając się dookoła, po swych futrzastych kamratach. - Stada nie ma… musi powstać.
- Nie musicie podróżować z nami ramię w ramię… wystarczy, że będziecie blisko na przykład na zawołanie… mam kilka fajnych gwizdków. Mogłabym dawać wam znak gdy będzie darmowa wyżerka… w zamian, moglibyście użyczyć nam czasem swoich czujnych nosów i powęszyć po okolicy… czasem ostrzec przed niebezpieczeństwem. A jeśli nie chcesz bawić się w tworzenie stada… lub inni twoi pobratymcy, przyjmiemy was do siebie. - Zinbi przekręciła głowę w bok, przypatrując się w zaciekawieniu masywnemu cielsku stworzenia.
- Będziemy w pobliżu… i może… wam pomożemy - stwierdził po dłuższej chwili wilk.
- Jeśli będziecie ranni to szybko mnie wytropicie, wolę załatać dziurę na zadku czworonożnemu niż takiemu drętwemu eee… tam. - Druidka kiwnęła głową w kierunku w którym tłoczyli się leśni rebelianci. Sama zaś wstała, prostując nogi i sięgając po flaszkę.
- Nie rozumiem… - stwierdził wilk trochę nerwowo ruszając uszami, co przypomniało druidce, że zwierzęta nie bardzo rozumieją przenośnie.
- Jestem po stronie lasu i wam pomogę. - odpowiedziała dumnie gnomka. - I żaden sztandar ani dowódca tego nie zmienią.
Wilk wyglądał na skonfundowanego jeszcze bardziej. Rozejrzał się poszukując owego “lasu” o którym gnomka mówiła. I ostatecznie pokiwał ogonem. Zawył próbując zwołać swoich sojuszników, odpowiedziały mu trzy wycia… Reszta wilków pewnie uznała, że raczej poszuka szczęścia na własną rękę.
- Powodzenia! - Zinbi zeszła z drogi wilczura, z zaciekawieniem przypatrując się poczynaniom Puchatego, który uskuteczniał szturm na stare mrowicho. Rozbawiona powiodła wzrokiem po wrzosowiskach w poszukiwaniu samotnej psiny, bo a nuż skołuje ją na swojego nowego wierzchowca? Z samcem alfą to by nie przeszło… ale z takim szarym kłaczkiem?

Cóż.. były takie w okolicy… trochę nerwowe, ale z pewnością dadzą się podejść przez taką małą druidkę, bo wszak jak takie małe coś mogło stanowić zagrożenie dla dużego wilka?
- Puchaty? - zaordynowała Zinbi pokazując paluchem na jednego z wilków.
- Mrówki! - odpowiedział skupiony na kopaniu niedźwiedź.
- To się wal… sama idę… - I jak powiedziała tak zrobiła. Niczym rozpędzona locha obrała azymut na jednego z psowatych i ani jej było w myśli rezygnować ze wspaniałego pomysłu jakim było… - Tyyy!!! - zawołała do powoli oddalającego się wilka. - Stój!
Zaskoczony jej wrzaskiem złowieszczy wilk zatrzymał się podkulając ogon. A potem siadł na zadzie nie spodziewając się takiej werbalnej napaści, po takiej mikrusce.
“Ale ciamciak… biere go!” pomyślała gnomka, podbiegając do zwierzęcia i starając się wyglądać na dumną i waleczną w swoim niecałym metrze wzrostu. - A ty dlaczego za liderem nie poszedłeś co? Wolności się zachciało? - zapytała buńczucznie.
- To nie jest mój lider.- warknął wilk wstając i małymi kroczkami starając się oddalić od druidki.
- Powiedziałam stój! Gdzie leziesz… wiesz gdzie leziesz? - zapytała lecz było to pytanie retoryczne. - Jesteś mądrym wilkiem a odłączyłeś się od watahy… Co sam poczniesz? Zjedzo cie, jak nie tu to tam. Idziesz ze mną i nie ma ale… chyba, że oświecisz mnie swoim jakże sprytnym planem co zamierzasz dalej począć… a może wracasz do tych zielonych śmundaków co?
Wilk zapomniał języka w gębie, także dlatego, iż nie zrozumiał połowy z tego co do niego mówiła. I przyciśnięty jej paplaniną zapiszczał tylko nerwowo.
- Och no już, już… taki duży a piska jak kruszynka… - Zinbi odezwała się już cieplej, tak jak miała w zwyczaju do Puchatego, do którego żywiła niemal matczyne uczucia. Wyciągnęła otwartą dłoń przed siebie, by wilczur mógł ją obwąchać jeśli będzie chciał. - Nie musisz się mnie bać, będę cię czesać i karmić, dużo podróżuje więc się wybiegasz… a jak napotkamy na jakieś fajne stado co cię przygarnie to puszczę cię wolno. Co ty na to?
Powąchał ostrożnie dłoń gnomki, coraz żwawiej merdając ogon, zgadzając się niemo na ten układ.
- No widzisz? - odparła wesoło. - Nazywam się Zinbi a niedźwiedzia którego czujesz to Puchaty, nim też się opiekuję, jest jeszcze młody niczym szczenie ale myślę, że się dogadacie. - gnomka postarała się pogłaskać po łbie wilczura, może nawet skrobnąć za uchem. - Jak cię zwą?
- Szary. - odparł krótko wilk. Raczej ork nie nadał mu takiego imienia. Było proste… zwierzęce.
- Wspaniale, będę się do ciebie tak zwracać… a teraz chodź przedstawię cię reszcie swojego stada. Są dobrzy i łagodni, choć udają groźnych. - Druidka wskazała na ruiny domku, przy okazji gwiżdżąc na misia, który tylko wypiął się do niej zadkiem… najwyraźniej zniewaga starego mrowiska wymagała natychmiastowego przelewu krwi.
A Szary potulnie podążał za nią. Nie aż w tak dobrym humorze jak sama druidka, niepewny tego w co się wpakował.
- Żeby było jasne… jesteś wolny, nie będę cię zmuszać do walki i nie będę cię karać. Oni też nie będą. Czasami… poprosimy cię o pomoc… możesz się zgodzić albo i nie. Widzisz jak mnie Puchaty olał… woli polować na mrówki zamiast biegać za mną… jego wybór. - Zielonowłosa poklepała go delikatnie. - Sam możesz wpaść w sidła, albo zaatakują cię orki… ale ze mną ci to nie straszne. A jak będziesz ranny to cię ulecze. No i łatwiej o jedzenie.
Wilk skinął tylko łbem, ale też i nadstawił go pod dalsze pieszczoty, a druidka ochoczo zabrała się do drapania i głaskania.

***

Ranny zaś mężczyzna był wdzięczny za ratunek, co potwierdził uśmiechem. A rany jego choć nadal poważne, to na szczęście pomoc lecznicza oddaliła go od zgonu i pozwoliła zachować przytomność.
- Jestem Yearan z Wybrzeża. Bard, łowca… podróżnik i badacz. I szukam kogoś w związku… z obecną sytuacją. Nazywa się Harvek i Srebrne Marchie nazywa domem. Podążałem do jego kryjówki, która jest tu w okolicy.- wyjaśnił Yearan siląc się na uśmiech do Silke. Magiczne leczenie co prawda pomogło z najgroźniejszymi ranami, ale bólu nie uśmierzyło. - A podróżowałem sam. Wielu z nas tak podróżuje. Właściwie dziwi mnie tak duża grupka z waszej strony. Orki nie lubią tak licznych i tak dobrze uzbrojonych podróżnych… I najwyraźniej mają ku temu dobre powody, skoro żeście ich wybili.
- Louie Oppenheimer z Silverymoon. Obecnie...także podróżnik - zamaskował nagły grymas pokazowym przewracaniem oczami - No ale gdzie moje maniery. Oto Silke, nasza medyczka - i przepraszam że przerwałem. Diabli, wrzosowiska- skłonił się lekko
-Diabli… wrzosowiska? Przepraszam… nie rozumiem.- odparł zdezorientowany Yearan.
- Tak rzekła, i ot, udzielił mi się humor. Bo w sumie to prawda - nie jesteśmy tu z wyboru - sprecyzował gnom.
-Jeśli to konieczność was zagnała, to jaka ona? I jaki cel podróży wam wskazuje?- zapytał zaciekawiony Yearan.
- Cel? Ja nie mam celu. Pochodzę z Everlund, a ostatnim razem gdy widziałam miasto, płonęło po przegranej bitwie. W zasadzie mam się za rozbitka. Powiedziałeś “wielu z nas”... Mówisz o jakiejś grupie?-wtrąciła Silke.

Gdy Eryk był pewien, że krasnoludy przypilnują orka i nie okażą w tym zbytniej nadgorliwości, Eryk ruszył powoli w stronę zabudowań, wcześniej uważnie obserwując Zinbi i wilka. Gdy nie zobaczył przejawów agresji ze strony wilka, przyspieszył kroku i wszedł do domu, przysłuchując się rozmowie.
- Mówi - Louie przycupnął na zwalonym murku - I tylko pytanie czy zechce powiedzieć coś więcej….- gnom patrzył na pobojowisko. Miał mieszane uczucia co do tego co się tutaj stało - Bo, Yearan, przecież byłeś w tej grupie jeszcze przed tą wojną, prawda? -
-Nas... znaczy no… wędrownych bajarzy, bardów… ludzi drogi.- zaczął się mętnie tłumaczyć Yearan. Po czym widząc jak nieprzekonująco mu to wychodzi rzekł w końcu.- ...Harfiarzy.
Oppenheimer dalej tkwił nieruchomo. Z jakiegoś powodu ta informacja nie wywołała wrażenia stosownego do legendy Harfiarzy. Przez dobrą chwilę milczał. W tym momencie odezwał się Eryk:
- W takim razie może jesteś dość dobrze poinformowany. Wiesz może, jak wygląda sytuacja w Nesme? Jak są traktowani mieszkańcy? - zapytał. - Och, wybacz maniery. Mów mi Eryk - dodał pospiesznie. Zaraz chciał jeszcze zapytać rozmówcę o imię, ale po chwili uznał, że ten prawdopodobnie już się przedstawił. Sammelion nie odezwał się już więc, nie chcąc zadręczać ocalonego ciągle tym samym pytaniem.
-Jest wojna… wielu naszych zaginęło. Harvek na przykład… a Nesme jest okupowane. Ludzie i nieludzie są traktowani jak niewolnicy. Siła robocza. Nie za dobrze, ale znacznie lepiej niż przy zwykłych najazdach orków.- wyjaśnił Yearan.
Silke wyszła z domu w czasie gdy Eryk mówił. Dziewczynę zaczął przygniatać absurd sytuacji - do ich i tak barwnej zbieraniny dołączył właśnie Harfiarz, który nie potrafi utrzymać tajemnicy. Postanowiła poszukać Pogwizda, który jakoś nie był zbyt chętny by udzielać się w walce.
- Dokąd teraz zmierzasz? - zapytał Eryk Harfiarza. - I w którą stronę?
Yearan zamyślił się i wskazał kierunek palcem. Gdzieś mniej więcej ten sam, w którym oni szli.
- Niż przy zwykłych najazdach - Louie powtórzył jak echo - Myślę że mamy o czym pogadać. Wszyscy, razem - stęknął kiedy zsunął się na nogi - Może wyjdzie z tego coś dobrego dla wszystkich - poklepał się po kieszeni na piersi.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 29-12-2016 o 19:52.
sunellica jest offline  
Stary 01-01-2017, 13:27   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bitwa się zakończyła szybko dość. Zaskoczenie połączone z odrobiną szczęścia pozwoliło rozbić oddziały wroga. I zdobyć jeńca.
Związany drzemał pod “czułą opieką” krasnoludów. Pozwoliło to przejrzeć w spokoju łupy. Poza magiczną maczugą i magicznym pierścieniem wroga… łupy nie powalały jakością. Orkowe szable, śmierdzące skórznie, dzidy… i racje żywnościowe w postaci kawałka solonego mięsa i niewielkich bukłaczków z tanim piwem. Kilka drobiazgów, żadnych łupów.
Dało się z tego wysnuć wniosek, że byli patrolem wysłanym na przepatrzenie okolicy.. co zresztą potwierdził Yearan.
A skoro byli jeno patrolem, gdzieś w okolicy mieć obóz musiały główne siły. Skoro byli patrolem i oficjalnie… już zaginęli, to ktoś przyjdzie ich szukać, za sześć osiem… dwanaście godzin góra.
Sam Yearan zaś twierdził, że zna okolicę i jest tu całkiem bezpieczna kryjówka skryta za starą magią jeszcze z czasów dawnych królestw. I że zna do niej dojście.
To było pocieszające.

W tym czasie, gdy Yearan dzielił się tą rewelacją, Silke ruszyła przez wrzosowiska poszukując swojego towarzysza. Pogwizd bowiem jako istota stojąca powyżej zwierząt naziemnych i brutalnych dwunogów, gardził przemocą i jej unikał. A zwłaszcza angażowanie się w nią. Toteż.. w czasie gdy wszyscy toczyli heroiczny bój, on zajął się przyziemnym polowaniem na polną mysz. No co? … na samych potrawach duchowych żaden mędrzec nie wyżyje.


Spojrzał na Silke, gdy ta do niego podchodziła i zakrakał.- No i? Co takiego ustaliliście? Jakie mamy plany na dalszą drogę?

Zebranie łupów w jedną kupkę zajęło trochę czasu, może i niepotrzebnie, bo wysiłek nie był ich wart. Opatrzenie ran i przygotowanie tu posiłku było koniecznością. Większość wilków już się rozbiegła po wrzosowiskach. Pozostał tylko jeden, ten którego druidka w jasyr wzięła.
Yearan okazał się zaś skarbem nad skarbami. Bo poza tym, że był bardem, łowcą, Harfiarzem etc. etc… Przede wszystkim był też kucharzem.


Z zapasem jedzenia i przyprawami które wrzucone do kociołka polowego wraz z orczymi racjami rozniosły się przyjemnymi dla nosa zapachami budzącymi burczenie w brzuchach całej drużyny. Koniec z suchymi racjami. Przynajmniej dziś, prawdziwe jedzenie.
Taki posiłek był okazją do omówienia ważnych obecnie spraw takich jak: gdzie iść dalej, jak przesłuchać jeńca, o co się go spytać, co z nim zrobić po przesłuchaniu…
Zdanie Grama i jego kamratów nie zmieniło się bardzo, słowa trzeba dotrzymywać, a orka do piachu dać od razu i ruszać ku Nesme. Gram nie miał w planach przesłuchiwania orkowego jeńca, ale też nie bronił takich zabaw reszcie drużyny. No i jeszcze łupy.
Teraz dla odmiany mieli dwie warte uwagi magiczne zabawki. Pierścień i maczugę. Obie wymagające rozpoznania, by móc wykorzystać je właściwie.
Dużo rzeczy do omówienia. Ale wpierw… żarcie w michy !
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 07-01-2017, 11:11   #15
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Zinbi po przedstawieniu Szarego drużynie, ochoczo zabrała się za dopingowanie harfiarza przy gotowaniu… bo pomagać nie miała zamiaru, za to z przyjemnością komentowała popijając whisky, przy okazji zachęcają barda by również się przyłączył, wszak dobrodusznie się z nim podzieliła złotym trunkiem.
Puchaty zwabiony przyjemnymi zapachami, powrócił do swojej starszej siostry, wycierając na wstępie umorusany w piachu nochal o jej łydkę.
Trochę zamieszania się zrobiło, gdy niedźwiadek zorientował się z obecności wilczura. Stojąc na tylnych łapkach, gibał się na boki, obserwując nowego towarzysza, wyraźnie gotując się do bitki lub ucieczki.
Druidka musiała więc przeprowadzić rodzicielską rozmowę, która z boku brzmiała niczym pochrumkiwania, kichnięcia i mruknięcia. Miś po kilku minutach zgodził się na nowego brata, ale pod warunkiem, że nie będzie musiał się dzielić jagodami. Szary dobrodusznie, zrezygnował z jedzenia owoców i oficjalnie został przyjęty do grona pogromców najeźdźców lasu.
- Te… jak ci tam chuda dupo? A oregano to ty chcesz do tej swojej potrawki? - Gnomka przypomniała sobie, że gnębiła dopiero co odratowanego. - Co ty kurwa dziewica, że nie pijesz? - Spojrzała spod byka, na nietkniętą butelkę, po czym sama dossała się do swojej, a następnie zaczęła wdychać przyjemny zapach potrawki.
- Jak wypiję podczas gotowania to strawa wyjdzie byle jaka, natomiast mogę się napić po.- odparł spolegliwie nowy nabytek drużyny.
- Jak nie wypijesz to ja wypije za ciebie… - Wzruszyła ramionami gnomka, patrząc jak mężczyzna miesza w garze, miś zaś ułożył się obok, zasypiając z ciężkim westchnieniem.
- Po prostu poczekaj cierpliwie jak skończę, a nie żłop wszystko od razu. Cier-pli-wo-ści.- obraził się żartobliwie bard.
- He? Cierpliwość to ja mogę mieć do kiełków, humorzaste są bestyje - mruknęła czupurnie, opierając butelkę o biodro. - I na nich się ona kończy, pijesz albo nie pijesz… wypije z innym. - Machnęła nonszalancko ramionami, ale zamiast odejść, rozsiadła się wygodnie obok skulonego miśka, wyciągając nogi i grzejąc stopy przy ogniu.
- A kto jest taki rozrywkowy? - zapytał zaciekawiony Yearan. - W tej drużynie? Gnom? Jakoś… nie zauważyłem w nim humoru waszej rasy.
- Stary jest… - Cmoknęła odsysając się od gwinta. - Daj mu spokój… Ja mu dałam… jak im wszystkim psie kurwy jego mać… ale krasnale są spo-ko. - Zinbi popisała się miejskim żargonem, głaszcząc Puchatego po głowie.
- Boś na nie trafił na rozrywkowe dni, jakbyś nie zauważył - burknął głośno Louie. I de facto potwierdził, że mieli rację. - Wróć po inwazji, jak już wszyscy będą bezpieczni -
- I mają twarde łby… pewnie każdy z nich cię przepija. - ocenił Yearan.
- Oho ho ho… wątpisz w moje umiejętności pijackie? - Druidka pogroziła harfiarzowi palcem, ale szybko dodała. - Ale fakt… łby mają mocne, rzadko kiedy tańcują naguśko wokół ogniska.
- Może to i dobrze… mam wystarczająco dość nocnych koszmarów bez wizji nagich krasnoludów tańczących wokół ogniska. Ale może jakieś ślicznotki zdołasz nakłonić do takich harców. - zaśmiał się bard nie biorąc chyba słów Zinbi zbyt poważnie.
- Eee he, nie… sam się musisz postarać. - Zbyła go drobną rączką i położyła się na ziemi wpatrując w niebo.
- Okrutny losie… - rzekł z przesadną teatralnością Yearan, potwierdzając swoje bardowskie wykształcenie.- Żadnej tu pociechy dla samotnego bohatera.
“Taki z ciebie bohater jak z koziej dupy trąbka” pomyślała gnomka, przewracając się na bok i ziewając. - Yeeee obudź mnie jak będzie gotowe… bohaterze. - Parsknęła śmiechem i podłożyła butelkę pod głowę, szybko zapadając w drzemkę.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 07-01-2017, 21:24   #16
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Jakiś czas później wszyscy mieli już pełne miski i pałaszowali z apetytem harfiarską polewkę.

- Posiłek i w drogę, tak wam powiem. Zanim wjedzie nam tu kolejny patrol. Wyciśnijmy z orka ile się da, powiedzmy że za śledzenie strzała w kolano i puśćmy go nago. Sami ruszajmy w przeciwnym kierunku, byle skryć się zanim zaczną szukać obu patroli - odświeżony po grzebaniu w trupach Louie z zapałem zabrał się do pałaszowania. Siedział wygodnie oparty o kupę łupów zdjętą z grzbietu muła. Rudego kota nie było ni widu ni słychu. Ale do tej pory wracał.
- Akurat orkowi golizna robi różnicę! - parsknęła śmiechem Moira, sięgając po dokładkę. - Najwyżej mu kuśka omarznie.
- I o to chodzi, żeby się mu odechciało kombinować na chłodzie. Coby pobiegł truchtem do swoich bez kombinowania
-Z całym szacunkiem ale… Nie uważacie, że to okrutne? - Lyre wtrąciła się do rozmowy. -Ja rozumiem, że to przeciwnik, ale nie ma potrzeby go poniżać i torturować kiedy już nam da, czego chcieliśmy. Nie zniżajmy się do poziomu jakiś bandytów.
Zinbi sypnęła jagódkami w trawę budząc Puchatego, który węsząc na lewo i prawo począł pałaszować podwieczorek. Sama zaś druidka po zjedzeniu gulaszyku, dała wylizać miskę Szaremu. Na jej odzew nie było co liczyć.

Moira z apetytem spałaszowała swoją porcję; głód zawsze dodawał smaku potrawom, wysiłek fizyczny również. Nim gulasz się ugotował zdążyła pozbierać bełty, wyczyścić broń i z grubsza ubranie, a teraz z zainteresowaniem przyglądała się Harfiarzowi.
- Może by mu pokazać ten orczy list, co? - mruknęła cicho do Eryka, muskając mu ucho oddechem. - Jeśli to naprawdę harfiarz to powinien o nim wiedzieć. Nie żeby to zmieniło mój pogląd na temat ratowania Nesme, ale jeśli nie my to może przecież ktoś inny.
- Harfiarzowi można by pokazać - odpowiedział dyskretnie Eryk. - Chociaż zastanawiam się, czy to na pewno Harfiarz… nie mam konkretnego powodu do podejrzeń, po prostu to dość wygodna wersja i każdy może tak powiedzieć. Ale może przesadzam… - zamyślił się. - A może by tak pójść z nim do tej całej kryjówki? Tam pewnie więcej nam powiedzą o obecnej sytuacji...
- Wydaje mi się, że dopóki jest naszym sojusznikiem to jego harfiarskość nie ma znaczenia - orzekła Moira.
- Chyba słusznie, ja sam nie uważam ich za jedyną słuszną opcję… - zastanowił się Eryk. - Choć właściwie nie zawsze wróg wroga jest przyjacielem. Tak w ogóle, to nie zdążyliśmy wam powiedzieć, że na pobojowisku Louie majeszcze jakąś mapę z zaznaczonym miejscem. Myślę, że to też warto im pokazać. Cóż, możemy powiedzieć Yearanowi o tych papierach.
- Ponoć zna okolicę; na pewno lepiej od nas. To dobry pomysł - odszepnęła.
- Louie ma rację, czas obudzić naszego śpiącego ropucha - dodała głośniej. - O co pytamy? Rozmieszczenie patroli, główny obóz, ilość wojów, szamanów, sprzętu, koni, niewolników… - wyliczała. - Skoro miał magiczną broń to nie byle sierżant, może i coś na temat dalszych ruchów orczych wojsk wie?
- Czy nie widział wolnego elfa albo człowieka między orkami - dowolnego nie-orka - o dowódców, o tym ile wiedzą o ukształtowaniu terenu, o szlakach komunikacyjnych, zgromadzone zapasy budowlane - Louile miał jeszcze parę pomysłów.
- Skoro się za łachmytami po wrzosowiskach ugania… pewnie w niełaskę popadł. - ocenił Gram zerkając na związanego orka.- Ale jaką pewność, że gnida kłamać nie będzie, by swój żywot ocalić?
- Żadną - wzruszyła ramionami Moira. - To już musimy ocenić sami. Kłamstwo zresztą też ma jakiś cel; odkrycie go zapewne bardziej przybliży nas do prawdy niż nie pytanie wcale - zakończyła nieco filozoficznie.
- Sporą - zaoponował Louie - Jak migniemy mu przed oczami łupami z poprzedniej grupy; nie będzie wiedział ile oni nam powiedzieli...więc kłamiąc narażałby swoją skórę - nie sprecyzował którą częścią łupów, choć miał na myśli bardzo konkretny przedmiot.
Eryk otworzył usta, ale zamknął, nic nie mówiąc. Domyślał się, o jaki przedmiot chodzi, ale Louie widocznie miał powód, by nie mówić tego głośno.
- I mamy interes w tym, żeby wrócił do nich cało. - wtrącił gnom.
- Strasznie kombinujecie. To tylko ork, nie mroczny elf - westchnęła Moira.
- Te tylko orki właśnie rozgromiły nam kraj. Poza tym, to tylko los setek ludzi, kto by się przejmował? Orki będą szukać winnych. Mogą wiedzieć kto to i polować na nas, głupców którzy wypuścili jeńca albo wziąć się za normalnych ludzi. - ciągnął swoje Louie.
- To, że jest to ork… to nie znaczy, że jest głupi. - stwierdził Gram po dłuższej chwili milczenia. - Może i nie jest euro… eru… ergu...
- Erudytą - pomógł Louie, ale zamiast aroganckiego uśmieszku, którego można się było spodziewać, skupiony czekał na kontynuację - Ale?
- Ale… nawet głupie gobliny mogą zrobić na szaru erudyckiego elfa. - dokończył kwestię Gram. - Zwłaszcza jeśli ów elf ich nie docenia. To ludzie nazywają chłopską chytrością.
- Yearan, a co ty na to? Macie tam w schronieniu kogoś kto wyciągnie z jeńca coś więcej?

Lyre skrzywiła się na wzmiankę ze strony Moiry. Co jak co, ale do Orków potrafiła żywić jednak pewien poziom sympatii, czego nie szło powiedzieć o Drowach.
-Mam lepsze pytanie. - Wtrąciła się. -Jak my go zamierzamy w ogóle nakłonić aby nam cokolwiek powiedział? Nie ma powodu aby podać nam swoje imię, nie wspominając o czymkolwiek więcej. - Przyjrzała się rozmówcom. -Z góry zaznaczam, jeśli ktoś zasugeruje tortury, dostanie po łbie. A jeśli ktoś choćby spróbuje ich użyć, osobiście go zadźgam. - Powiedziała tonem tak twardym, że nikt nie miał wątpliwości, że mówi poważnie.
- Proponując mu wyjście stąd żywym. W alternatywie do pełnej niewygód tułaczki razem z nami przez kolejne tygodnie, jeśli nie miesiące - starszy gnom jeszcze tym razem miał odpowiedź.
-Jesteśmy pewni, że nie lepiej by mu było w niewoli, niż musieć się tłumaczyć swoim przełożonym z porażki? Jaką mamy pewność, że oni go zwyczajnie nie zabiją?
- Dlaczego go po prostu o to nie zapytamy? Kilka próbnych pytań, jasnych i prostych, zadanych przez kogoś o ambiwalentnym stosunku do jego rasy. Czy dotarli już do Nesme? Kto tam rządzi? Kto jest nad nim? - pytań, co przynajmniej dla Louiego było najważniejsze, możliwych do zweryfikowania.
- Nie ma tam czarodzieja, który by umiał zdominować.- stwierdził Yearan po namyśle. - Ani kata, który by znał się na torturach. To… nie nasze metody. Ale jestem pewien, że będzie tam ktoś kto wie więcej niż ten ork.[/i]
-Macie szczęście, że to nie wasze metody. - Lyre spojrzała na Yearana twardo. -Tortury służą tylko przyjemności torturującego. - Wróciła do Louiego. -Jedyną osobą o ambiwalentnym stosunku do Orków jestem tu chyba ja. Ale jeśli mam pytać, ktoś musi być ze mną, słabo znam się na gładkiej gadce czy rozpoznawaniu, kiedy ktoś kłamie. - Przyznała. - No co? Większość czasu w straży miejskiej spędziłam goniąc złodziejaszków po uliczkach i dachach, niż na zadawaniu pytań. Może dlatego nigdy nie awansowałam.
- Albo… - urwał. Nie było to do rzeczy, więc po co. - Może inny chce towarzyszyć Lyre? Silke, Eryk? - gnom powoli wygramolił się na nogi, spoglądając na przeżuwających gulasz kompanów.
- Na wszystkich bogów! - zirytowała się Moira, zrywając się niemal równocześnie z powolnym gnomem miejsca. Co jak co, ale cierpliwości do długich dysput miała niewiele więcej niż druidka. Ileż można?! Energicznie podeszła do orka pilnowanego nieopodal przez krasnoludzkich “bliźniaków” i zasadziła mu kopniaka w jaja. A przynajmniej w okolice, w których powinny się one znajdować. Śpiący królewicz się znalazł! - Gadaj gdzie wasz obóz! - warknęła.
- Oooo tam. - wskazał kierunek ruchem głowy otrzeźwiony ork. - A idźcie do niego… z pewnościom wos przywitajom… godnie. - zarechotał.
- Konie macie? - kobieta zignorowała dobry humor orka.
- Gotowane… pieczone… mamy - potwierdził ork krótko.
- Durne bydle - spochmurniała Moira. Nie żeby się tego nie spodziewała, no ale… - A w Nesme?
- W Nesme są… dużo… zdobycznych. Pójdą na zapłatę - stwierdził krótko ork. - Dla najemników.
- Pełnia, chmury, nów - tyle dało się zrozumieć z mruczenia gnoma, który przytruchtał bliżej. Ale efekt zaklęcia był jasny nawet dla tych, którzy nie studiowali Arkanów - na głowę Moire spadł rzęsisty prysznic.

Moira, która miała właśnie zapytać o owych najemników wstrzymała oddech. Policzyła do dziesięciu. Potem do dwudziestu. A potem odwróciła się by przywalić dowcipnisiowi w mordę - bynajmniej nie z liścia - rozkwaszając gnomowi nos nadspodziewanie ciężkim ciosem pięścią. A Gram i krasnoludy oglądały tą bijatykę z ciekawością i zainteresowaniem. Lubili takie bitki. Zaś Yearan nie wtrącał się w “dyskusje” osób, które dopiero co poznał.
- Blhafo - gnom cofnął się kilka kroków i trzymając się za twarz.
- Rozumiem, że chciałeś umyć tego śmierdziela? - spytała jadowicie Moira i z całą godnością, na jaką było stać jej przemoczone jestestwo ponownie odwróciła się do orka.
- Ne, ofhłofić tfój zapafh - gnom nawet nie sięgnął w stronę broni… ale nie zrobił też niczego pozwalającego sądzić że odstąpi.
“Aż tak nie śmierdzę…”, westchnęła w myślach Moira. Marzyła o prawdziwej kąpieli.

Podczas wieczerzy Silke siedziała cicho, zerkając z zaniepokojeniem na towarzyszy. Pogwizd siedział na jej kolanach zawinięty w rąbek płaszcza i raczył recytować dziecinne wierszyki - te same, które kiedyś opowiadał jej ojciec. Jak bardzo zmieniło się jej położenie! Najpierw utrata domu i żadnych wiadomości o rodzinie, później koszmar służby przy umierających w armii, a potem? Potem, gdy śmierć zajrzała jej w oczy, pojawił się Pogwizd a wraz z nim magia. Od tamtego momentu minęło kilka dni… I oto siedzi przy ognisku z Harfiarzem, dwoma na pierwszy rzut oka niepoczytalnymi gnomami, schwytanym orkiem i małym stadem zwierząt. Kompani zdawali się nie mieć tych samych rozterek dotyczących trwającej wojny co ona i wyglądali, jakby bardzo dobrze odnajdywali się w całej tej spontanicznej partyzantce. Silke zaś wciąż myślami wracała do rodzinnej karczmy w Everlund i ciepła jej kominka, choć wiedziała że pewnie komin to jedyne co mogło z niej w obecnej sytuacji pozostać.
Podobnie, gdy przy ognisku wybuchła awantura o to, jak przesłuchać więźnia, Silke czuła że nie pomoże to grupie, jeśli jeszcze jedna osoba wtrąci swoje zdanie. Obserwując jak Louie dosłownie studzi zapał Moiry dotyczący przesłuchania, Silke przechyliła się do wytrzeszczającego oczy Eryka ze słowami - Jakbyście potrzebowali mojej pomocy, to daj znać… - po czym wróciła do Pogwizda kończąc dukaną przez niego właśnie rymowankę.
- Dziękuję, będę pamiętał… A teraz przepraszam cię na moment, bo się pozabijają - odrzekł Eryk, po czym z głośnym i przeciągłym westchnieniem udał się na interwencję. Stanął obok Moiry i zwrócony w stronę jeńca wzruszył bezradnie ramionami. Następnie podszedł bliżej kłócących się towarzyszy, pchnął ich lekko - nie tak mocno, aby przesunęli się wbrew swej woli - w stronę przeciwną do orka, samemu tam idąc. “Nie róbcie komedii” - syknął cicho. - “Jest kompromisowy sposób. Dajcie chwilę.”
- “Był, dopóki nie zaczęła. Teraz tej komedii potrzebuję ” - gnom odsyczał nieprzyjemnym tonem i... nie ruszył się z miejsca.

Moira zdusiła w sobie chęć kąśliwego komentarza. Zignorowała mężczyzn i sztywno ruszyła do ruin domostwa by się przebrać, po drodze chwytając swój plecak. Najwyraźniej dla mężczyzn nie było istotne, że przesłuchanie jeńca szło jej całkiem sprawnie; do tego bez żadnych targów ze strony orka, ani potrzeby tortur, których obawiała się elfka. Skoro nie odbywało się ono ich jeszcze-nie-do-końca-wymędzonymi sposobami, było “be”. Nota bene przesłuchanie tego samego “straszliwego orka”, który należał do rasy, która podbiła Marchie i wedle nich mogła oszukać elfa, a z którym certolili się jak z noworodkiem. Cóż, ona dowiedziała się czego chciała, a reszta niespecjalnie ją interesowała - zwłaszcza w takiej sytuacji. Nie pozwoli po raz kolejny upokorzyć się przed byle zielonoskórym - i to podwójnie! Nie przysięgała nikomu posłuszeństwa ani wierności, więc Louie nie miał prawa karcić jej jak rozwydrzonego dziecka. A nawet gorzej niż dziecka - wodę wylewa się na walczące psy, nie na ludzi! Kobieta kichnęła, zadrżała i przyśpieszyła kroku. Jeszcze brakuje, by przez tego durnia nabawiła się zapalenia płuc.

Eryk tymczasem podążył w stronę harfiarza.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 07-01-2017 o 21:29.
Sayane jest offline  
Stary 09-01-2017, 20:26   #17
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Zinbi żyła w swoim świecie. Była najedzona, napita i wyspana… w zadowoleniu siedziała w kucki, iskając w zadumie ździebełka trawki. Puchaty wyjadł już wszystkie jagódki i aktualnie obserwował poczynania reszty stada. Ktoś z kimś rozmwiał, ktoś wyczarował wodę i ktoś komuś przywalił… miś nie rozumiał chaotycznych poczynań sprzymierzeńców. Popatrzył więc na siostrę, która aktualnie wysysała smaczne soki z jakiegoś kwiatka. Dlaczego inni, nie mogli zachowywać się tak jak druidka? Sfrustrowany zamlaskał przeciągle, trącając nochalem dłoń gnomki, która automatycznie pogłaskała go po łebku i rozejrzała się po zebranych. Wyglądało na to, że wszyscy się dobrze bawili i zapomnieli o orku, który związany siedział na trawie i podziwiał krajobrazy. Powoli kiełkujące myśli o kończącym się ognistym napitku, oraz wszędobylska nuda i chęć zrobienia czegoś ciekawego, sprawiły, że zielonowłosa wstała i klepiąc ręką w udo zachęciła Puchatego do jej towarzyszenia, który rozpoznając ten drobny gest szybko się ożywił.
- Pilnuj - mruknęła drobna kobietka, do rosłego wilczura leżącego na skraju światła ogniska, wskazując na plecaki i torby z druidzimi przyborami. Sama zaś wzięła swoją dzidę i upewniając się, że znów nikt z dyskutantów nie zwraca uwagi na jeńca (przynajmniej w jej mniemaniu), podeszła do niego.
Miś w połowie drogi speniał i stając na tylnych łapkach, gibał się na boki węsząc noskiem, jakby nie będąc pewnym czy może podejść i nie gryźć…
Zinbi zaś stała przed zielonym śmierdzielem i obcesowo się na niego gapiła od czasu do czasu mrugając. Chwila milczenia się przedłużała i przedłużała… a dwójka zielonych się na siebie gapiła i gapiła… aż w końcu ta mniejsza strona konfliktu nie przywaliła tej większej dzidą w łeb.
- GADAJ GDZIEŚ WÓDĘ SKITRAŁ! - wydarła się wojowniczo, a miś wyszczerzył zęby i podskoczył do jeńca, gotowy go dziabać, i przy okazji innych, jeśli coś mu się nie spodoba.
- Jaką wódkę? - zdziwił się ork słysząc słowa gnomki i patrząc bardziej nerwowo na jej misia. -Nie mam… wychlalim po drodze. Nudno było
- O ty kurwiu przebrzydły! - zaperzyła się zielonowłsa unosząc dzidę i szykując się do kolejnego chlaśnięcia przez łeb. - Robaczywa śliwko! - trach, kolejny cioś polecił, a miś niemal zaszczekał z radości, kręcąc kuprem w powietrzu.
- Gdzie twój obóz?! Rozpoznajesz ty w ogóle kierunki? - Zinbi nie dała tak szybko za wygraną, to, że własnego bimbru nie mieli bo wychlali, mogła jeszcze przyjąć… ale, że nie mieli zdobycznych? O… co to, to nie!
Louie - który wbrew mniemaniu Zinbi uwagę zwracał - konsekwentnie nie akceptował tortur jeńca. Tym razem dał temu wyraz hukiem kaskady petard koło ucha druidki kiedy ta podniosła znowu dzidę.
Niedźwiadek wystraszył się petard, skomląc głośno, ale nie uciekł, jedynie władował się druidce między nogi. Kobietka zaś odwróciła się do gnoma, przykładając rękę do ogłusznego ucha.
- Ty chuju… - wysyczała wściekle. Atakować członka własnego stada? Tak się nie godziło. Poprawiła uścisk na broni, przykładając rękę do głowy niedźwiadka, naciskając palcami na jego uszy. Rozpoznawalny gest, szykujący do walki. Zinbi przywoływała swoją moc, wskazując grotem na przeciwnika jej i niedźwiedzia. Na drugiego gnoma. Na co miś niemal momentalnie dostał zielonej piany na pysku, uradowany walką, choć nie rozumiejąc w pełni dlaczego nie może gryźć orka, rzucił się na gnoma szczerząc kiełki.
- Czego się spodziewałaś? Specjalnego traktowania? - tak samo jak przedtem, Louie nie miał najmniejszego zamiaru zrobić krzywdy towarzyszce. Stanął z założonymi rękami. Nie wyciągnął broni, alchemicznego ognia, nic. Oczy uciekły mu w głąb czaszki.
Misiowi było na łapę… lubił taką uczciwą walkę. I zaatakował, chybiając pazurzastą łapą raz, potem drugą już zahaczył o gnoma. Ale ząbkami go nie dosięgnął… na szczęście dla zranionego Louiego. W tym czasie na polecenie Grama do walki włączyły się krasnoluda kusząc misia swoimi porcjami mięsnego gulaszu, by odciągnąć jego uwagę… od w sumie nudnego przeciwnika. Bo co ta wróg co się nie broni?
- Jesteście z siebie dumne? - starszy gnom nie był pewny co się jeszcze stanie, więc stał ostrożnie. Ale krwawiąca rana domagała się uwagi znacznie szybciej niż rozkwaszony nos. I raczej nie mogła poczekać dłużej.
Puchaty przekrzywił łebek obserwując krasnoludy, które kucając machały do niego miseczkami czule wołając “taś, taś” i “kici, kici”. Nie był głodny bo najadł się mrówek i jagód… ale zapachy z talerzyków były intrygujące i niespotykane, a gnom przed nim nie zamierzał nic zrobić… Skonfundowany obejrzał się na siostrę, a jego czujny nosek przesuwał się na boki wychwytując z powietrza smakowite nuty.
Zinbi zaś oparła się na swojej dzidzie, dłubiąc w uchu, a potem w nosie.
- Gdyby nie ta broda… wziełabym cię za panienke… - burknęła, wycierając palec o nogę jeńca.
- Gdyby nie ten alkohol, wziąłbym cię z myślącą istotę - wszelkie dotychczasowe znaki na niebie i ziemi wskazywały że delikatny nacisk na właściwe słowa był absolutnie bezsensowna próbą, ale trzeba było próbować. Tyle że nie mógł sobie pozwolić na więcej.
Zinbi uniosła jedną brew do góry zastanawiając się jak nisko mógł upaść ktoś z jej rasy. Najwyraźniej miejskie wykształcenie, tworzyło miękkie pały i nic dziwnego, że ich ziemie zalały i opanowały zielone półmózgi.
Miś zatuptał w miejscu, ale gnom nie zamierzął mu oddać. Druidka gwizdnęła, dając mu wolne pole do popisu… które wykorzystał na pognanie do ciekawych miseczek z jedzeniem.
Gdy oni się sprzeczali między sobą, ork błysnął intelektem mówiąc. - Nooo.. jak wam mogem gorzałe załatwić jak mnie puścicie. A nawet wincej… z was som rembajły, a ja mam takiego upierdliwego szamana, co… mógby przypadkiem zginoć z waszej ręki.
- Nie odzywaj się niepytany! - warknęła zabroczo druidka, nie lubiąca gdy ktoś jej podskakiwał, a już zwłaszcza gdy tym kimś był przygłupi ork. - Ilu was jest! Wiem, że liczyć nie potrafisz, więc wymieniaj każdego z imienia ino szybko bo ci wetknę tę dzidę w zad i zakręce!
Ork zaczął wyliczać powoli podając imiona, przydomki, określe typu: taki duży i łysy, stary i mniej łysy… I nie spieszył się. Co gorsza wychodziło na to, że trochę ich jest w tym obozie. Całkiem sporo… Jeszcze nie skończył wyliczać, a już Zinbi zorientowała się że orki mają co najmniej trzykrotną przewagę liczebną na jej drużyną.
Gnomka liczyła i liczyła, od czasu do czasu kopiąc jeńca w kolano, co by przestał opisywać stadium zaawansowania łysiny jakiegoś ćwoka i przeszedł dalej.
- Hmmm… - Zielonowłosa wyraźnie się zasępiła. Napad z dzidą w ręku nie wchodził w rachubę, w obozie tłoczyło się za dużo wsiarzy… co gorsza, ci wsiarze niedługo podejmą trop drużyny, a co za tym idzie i jej i Puchatego… - Więcej to was kurwa matka nie miała? Po kiego trzpiota taka armia na wrzosowiskach? - zadała dość retoryczne pytanie, ale wcale nie obraziłaby się… gdyby ktoś odpowiedział, bo w sumie… to Zinbi nie miała do końca “zielonego” pojęcia czego mogliby tu szukać w takiej liczbie, pomijając oczywiście, że byli w samym sercu wojny, a na pewno jej obrzeżach.
Niedźwiedź kichnął, kłapiąc zębami i usiadł, zmęczywszy się udawaniem groźnego i wylizywaniem kolejnej miseczki.
- Ubić wszelakie robactwo co tu się kłebi. Teraz to ziemia orków i tylko… one tu będą i niewolnicy. Bo orki nie bedom siem orką hańbić.. czy co tam chłopy robią, by chleb zrobić. - wzruszył ramionami więzień.
- O ty durny żłopie! - krzyknęła druidka, bezceremonialnie dźgając jeńca w udo. - Chybaś się z dupą gównem za rozum wymienił!
- Czemu? Przeca to nie nasz… to wasz pomysł. To wy macie niewolników. Myśmy tylko skorzystali z tego co wy żeście wymyślili. - stwierdził filozoficznie ork ignorując ból.
- Jacy oni i jakie wasze? - święcie oburzyła się druidka. - Te ziemie należą do zwierząt, do NATURY! I nikt inny nie ma prawa pretendować do bycia ich właścicielem! - odparła pompatycznie, szybko dodając. - Miasta mnie nie interesują…
- Król Obould już sobie z tą Naturą poradzi… i jak jest ładna trafi do jego samic. - zarechotał z rozbawieniem ork.
- O bogowie… trzymajta mnie… ha! - Zinbi parsknęła śmiechem, bo trzeba było przyznać… ork może i głupi, ale dowcip to się go trzymał. Wyszarpnąwszy dzidę, wytarła grot o trawę. - Dokąd zmierzacie i po co… luzem was na pewno nie puszczono.
-Do Nesme… jako posiłki.- odparł krótko ork.-Choć tam pewnikiem dużo nas.
- Ieee… Nesme mnie nie obchodzi… - kobitka machnęła ręką na jeńca, klepiąc się w udo, a Puchaty przydreptał ochoczo i razem oddalili się do warującego przy pozostawionych rzeczach Szarego.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 13-01-2017, 19:57   #18
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Eryk podszedł bliżej Harfiarza i szepnął:
- Oni właściwie ścigali konkretnie ciebie, czy natknęli się na ciebie przypadkiem? Druga kwestia - skoro torturować ani zaczarowywać go nie zamierzacie, to rozumiem, że go w kryjówce nie potrzebujecie?
- Lepiej żeby do niej nie dotarł, ani o niej nie wiedział. To niski oficer… od razu widać. Dziesiętnik pewnie. Co on może wiedzieć o armii?- wyjaśnił swoje stanowisko Yearan.
- Dobra, ale jeszcze raz: ścigali cię jako Harfiarza, czy natknęli się na ciebie przypadkiem? - zapytał Eryk ze zniecierpliwieniem. - Chcę wiedzieć, czy może coś jeszcze od ciebie chcieć. Albo czy może sądzić, że ty będziesz chciał coś od niego.
- To już pytanie bardziej do tego orka. Nie chodzę z tarczą z namalowanym symbolem harfiarzy, więc raczej napaść była przypadkowa.- zastanowił się bard.
- Dobrze, kolejna sprawa… Masz może przypadkiem pergamin, atrament, pióro? - zapytał Eryk. - Wybacz, ale nie mam czasu na wyjaśnienia, bo zaraz tam się nasi pozabijają. Nie wiem, jak my tu dotarliśmy w takim spokoju...
Jako że Harfiarz miał przy sobie rzeczony przybory, Eryk podbiegł do głazu i pospiesznie, niedbale, strasznie bazgroląc zaczął przepisywać orkowy list. Jeszcze bardziej przyspieszył, słysząc odgłos magicznych petard. “A gdyby tak pieprzyć to wszystko i wyjechać na Grzbiet Świata?” - mruknął pod nosem w stylu, jakiego od dawna już nie używał.

Następnie podbiegł tam, gdzie miała przebierać się Moira, taktownie odwracając wzrok. Miał już jednak jak na razie dość narad, poza tym sytuacja była nagląca, więc zwrócił się do niej już jedynie w celu przekazania.
- Przebrałaś się już? - zapytał Eryk, po czym, bez czekania na odpowiedź i bez odwracania wzroku w stronę szlachcianki, kontynuował - Jak już mówiłem, ten list powinien dotrzeć do Nesme dla dobra ludności cywilnej. Gdyby ktoś miał się czepiać, że się go pozbyłem, a on chciał zobaczyć, to właśnie go na brudno przepisałem. Oryginał dam temu cholernemu orkowi, pewnie chętnie go dostarczy dla zasługi uratowania korespondencji ich śmierdzącego uzurpatora i dla ocalenia tyłka po straceniu oddziału. - wyjaśnił. - W końcu Pogwizd listu nie podrzuci, jak raczyłaś wcześniej żartować. Szkoda tylko, że przez te cyrki nie da się tego wykorzystać jeszcze lepiej. A to o najemnikach - Eryk mówił coraz szybciej, z silną irytacją w głosie - było ciekawe, miałbym ochotę tam się wkręcić i poszpiegować… ale teraz to już raczej cholera wzięła, przynajmniej na razie. Aha, jeszcze jedno - gdybym jednak miał przypływ naiwności i kombinował coś dziwnego w rozmowie z tym orkiem, to proszę o zachowanie spokoju. I o elementarne zaufanie. To tyle.
- Według mnie za bardzo kombinujecie. Przesłuchanie całkiem dobrze szło, póki nie wtrącił się ten mały rozumek
- sarknęła Moira kończąc pośpieszne wciaganie spodni na wilgotne ciało. - Chcesz oddać list to pokaż go orkowi, a potem dyskretnie zaaranżujmy jego ucieczkę. Pewnie bedzie chciał zabrać pergamin ze sobą, żeby się wykazać. Wątpie czy taka sytuacja wzbudzi jego podejrzenia; i tak ma nas już pewnie za idiotów. - “Wobec niektórych wiele się nie myli”, dodała w myślach, nieświadoma popisów Loiuego i Zinbi na zewnątrz. - Choć szczerze mówiąc skoro i tak chcecie mu zaoferować wolność to czemu po prostu nie dasz mu tego listu? Przecież jego dostarczenie wyraźnie leży w interesie obu stron. Boisz się, że uzna go za fałszywy? Powiemy mu o wybitych przez olbrzymy posłańcach; to powinno go przekonać - zresztą są blisko, sam może zobaczyć. Orczego pisma raczej nikt z nas nie podrobi; a i nie mamy wystarczającej wiedzy o ich ruchach i planach.
- Wszystko wyjaśnię. Ale na razie wybacz.

Po wypowiedzeniu tych słów Eryk ruszył pospiesznym krokiem z powrotem w stronę orka.

Przed dotarciem do orka Eryk podszedł jeszcze do Silke.
- Teraz mogę potrzebować pomocy. Chodzi o to, że orkowy list musi dotrzeć do Nesme. Chcę go dać jeńcowi tak, żeby myślał, że jestem jakimś zdrajcą. Nie ma teraz czasu wyjaśniać wszystkiego. Gorzej, jak ktoś od nas to zobaczy… zwłaszcza krasnoludy, którym nie mogę tego powiedzieć przy orku… Więc proszę cię, jak ktoś będzie coś podejrzewać, wyjaśniaj, że o tym uprzedzałem, że taki jest plan.
Silke kiwnęła głową na znak zrozumienia i oderwała się trochę od zabawy z krukiem by zacząć baczniej obserwować rozwój sytuacji. Wkrótce z ruin przyszła i Moira, która rzuciwszy plecak obok rzeczy kompanów zaczęła rozwieszać mokre ubrania przy ognisku wykorzystując w tym celu orkowe włócznie.
- Co się działo jak mnie nie było? - spytała Lyre, widząc Louiego krwawiącego nie tylko z nosa. Kobieta szybko streścila szlachciance wydarzenia ostatnich kilku minut. Moira uniosła brwi i z zainteresowaniem zerknęła na rozleniwioną Zinbi. No, no, no…
-Jak dzieci. - Lyre pokręciła z rozczarowaniem głową. -Możemy przynajmniej przestać z biciem jeńców? -Tu znacząco spojrzała na osobę, która zaczęła przesłuchanie od kopania w krocze.

Eryk, mijając Louiego, mruknął dyskretnie “Zaufaj mi”, po czym zbliżył się do krasnoludów i rzekł:
- Wiecie co, już nie ma potrzeby na razie pilnować tego orka. Teraz, kiedy ciągle ktoś ma go na oku, w kajdanach nie ucieknie. Może idźcie na dokładkę tego żarcia.
Krasnoludy popatrzyły spode łba na Eryka i pomamrotały cicho między sobą. A następnie rzeczywiście zrobiły to co on zaproponował. Wszak czarodziej miał rację. Gdzie on mógł uciec… dookoła wrzosowiska wszak. Jeden strzał z kuszy w plecy i więzień który próbował ucieczki… martwy jest.
Eryk natomiast odezwał się do orka:
- Dobra, wracając do wcześniejszego tematu… Mówiłeś coś o najemnikach. Rozwiń.
- Hmmm… Hogbogliny. Będzie werbowanie plemion. Srebrne Marchie okazały się duże i szefu… wielki szefu w Srebrnymksiężycu… swoją drogą… co za durna nazwa dla stolicy. Szefu szuka sojuszników.- wyjaśnił pokrótce ork.
- A co z tutejszymi? - odrzekł Eryk, ignorując uwagę o nazwie. Zresztą, żadna to dla niego stolica. - Chcecie wszystkich do niewolniczej roboty zagonić, czy może też są jakieś plany związane z wykorzystaniem co niektórych jako najemników?
- A bo ja wim?- wzruszył ramionami ork.
- Coś wiesz na pewno. Wyłapujecie ludzi i innych na wrzosowiskach, to wiem. A jak jest w miastach takich jak Nesme, też tak wszystkich zaganiacie do roboty, robicie dla nich obozy więzienne czy może część zostaje w miastach i tylko pilnujecie, by nie robili nic przeciw wam? Tylko nie kombinuj, bo i tak nie wejdziemy na bezczela do miasta, zresztą nie ma po co, więc nic ci to nie da.
- To się zapytasz na miejscu, skoroś taki odważny i skoro wiecie więcej ode mnie…- burknął ork w odpowiedzi.-Ja wiem że mam wykonywać rozkazy orka powyżej mnie… chyba, że mu się noga podwinie i będę mógł zająć jego miejsce.

Eryk musiał chwilę się zastanowić. Najemnikami mają być hobgobliny… więc ze szpiegowania nici. Może kiedyś i tak jakiś niewrogi ork w Nesme się przyda. A nawet gdy jeniec po prostu wykorzysta go jak naiwniaka - nie szkodzi, nie na układzie zależało mu najbardziej, ale na tym, żeby list dotarł na miejsce.
- Może nawet już niedługo. Słuchaj uważnie. Dzisiaj to tobie powinęła się noga, bo straciłeś oddział, ale to, co mam do zaoferowania, może cię wynieść wyżej. Co niektórzy z nas mogą być przydatni, ileż można się szlajać bez celu... Na sam początek... Gdy ocalisz korespondencję- tępa mina świadczyła że ork nie zrozumiał o co chodzi, więc Eryk musiał uprościć.- listy od króla Oboulda do namiestnika, to chyba dobra zasługa u twoich szefów? - uśmiechnął się chytrze. - Rzut kamieniem na południe stąd jest zabity przez, jak wskazują ślady, olbrzymy posłaniec z eskortą, znalazłem przy nich list od króla Oboulda. Proponuję ci układ. Możesz dostać ten list. Nie musisz mi teraz wierzyć co do prawdziwości tego listu, w tej chwili i tak nie jesteś w stanie dać niczego, co byłoby odpowiednią nagrodą. Sprawdzisz list i odwdzięczysz się później. Zapomnisz, co tu się stało i odpowiednio nagrodzisz - może wstawisz się, u kogo trzeba, oddasz przysługę, zapłacisz czymś odpowiednim... Nie żebym ci ufał, ale myślę, że pewnie w przeciwieństwie do twoich ludzi akurat ty jesteś dość rozsądny, by bezsensownie nie wystawiać mnie - i paru innych - do wiatru, w końcu wybicie twojego oddziału nie sprawiło nam problemu, więc ja i co niektórzy możemy być przydatni. Zwłaszcza gdy już awansujesz. Wchodzisz w to? - zapytał Eryk. Miał nadzieję że zaznaczenie zasługi, jaką jest uratowanie królewskiej korespondencji, a także połechtanie ego orka i subtelne ostrzeżenie przez przypomnienie mu, jak łatwo załatwili jego i jego oddział, odniesie skutek.
-Daj i pomóż… uciec, a potem zobaczymy.- odparł chytrze ork.
- Chcę wiedzieć, jak cię potem znajdę. Jak się nazywasz, gdzie będzie można znaleźć twój oddział i kiedy jest ten nabór najemników w Nesme? A tak w ogóle, to co to za maczugą machałeś?
- Jak mnie znajdziesz?- zdziwił się ork i dodał.- Wszędzie usłyszysz o Urgothcie Obdzieraczu, a co do maczugi… to machałem MOJĄ maczugą, więc przynieś ją ze sobą jak zjawisz się w Nesme.
- Nie przesadzaj z tymi targami - odparł Eryk. - Już samo przeżycie przy tych krasnoludach powinno ci wystarczyć, nie będę się bez sensu wysilał wykradaniem jakiejś maczugi. A u twoich szefów zasługa uratowania przez ciebie listu króla Oboulda i tak jest o wiele więcej warta. Daję ci list, pomagam ci uciekać i układ zawarty. Potwierdź i spójrz za mnie: kto nas teraz obserwuje? - zapytał Eryk, dyskretnie wyciągając list.
-Nooo nikt… chyba.- stwierdził ork fachowo zerkając za Eryka.
- Dobra, skoro krasnoludy uważnie nie obserwują, to powinno się udać. Uważaj, teraz walnę cię w brzuch. Wtedy włożę ci list do kieszeni. Potem albo załatwię klucz do kajdan, albo da ci go ktoś, z kim współpracuję. Twoją ucieczkę będzie się dało wytłumaczyć. Zresztą, twoi i tak by te kajdany pomogliby ci rozwalić. Spróbuję sprowokować jakieś zamieszanie, wtedy uciekaj. Nie wcześniej, bo naprawdę cię ustrzelą. No chyba że przekonam co niektórych do wypuszczenia cię. A, w międzyczasie ktoś może cię jeszcze o coś pytać. Odpowiadaj, jak chcą, żeby cię ktoś tu nie zadźgał przed ucieczką. Teraz uważaj.
Jak powiedział, tak zrobił. Wrzasnął w udawanej wściekłości i udał silny cios w brzuch orka, natychmiast wsuwając mu list do kieszeni.
- Kto jeszcze coś od niego chce?! - zawołał Eryk do grupy, odsuwając się i czekając na zmiennika. - Bo jeszcze chwila, a poderżnę mu gardło!


- Tymi najemnikami, o których ork mówił Moirze, mają być hobgobliny. Orkowie szukają sojuszników, ale ten ork nic nie wie o werbowaniu miejscowych… albo kłamie, choć nie wiem, po co. Wcześniej chciałem iść do najemników na przeszpiegi, ale najwyraźniej w najbliższym czasie nic z tego. Ale kto wie, co będzie później… Dlatego ork nie traktujący nas jak wroga może się przydać… Tak w ogóle, mówi o sobie Urgoth Obdzieracz, twierdzi, że jest znany. Jeszcze przed walką ustaliliśmy, że możemy darować mu życie… a co jeżeli pomyśli, że nie tyle zgodnie darowaliśmy mu życie, co część z nas pomogła mu uciec przed - tu Eryk z uśmiechem mrugnął okiem do krasnoludów - tymi złymi krasnoludami? Mam plan.
- Moje zdanie już znasz
- wzruszyła ramionami Moira, która o ucieczce orka rozmawiała z Erykiem podczas przebierania się. Zadrżała i przysunęła się bliżej ognia, susząc włosy. Cholerny gnom.
Druidka się nie odezwała, zajęta przepakowywaniem rzeczy oracz czesaniem Szarego na zmianę z Puchatym. Nie wyglądała by w ogóle słuchała rozmowy przy ognisku.
- Może jeszcze nakreślę mój plan. Dobrym upozorowanym odwróceniem uwagi będzie kolejna awantura - po tym, co tu się stało, to dość wiarygodne - tu Eryk spojrzał na Zinbi. Nie wydaje się być zainteresowana… czy zgodzi się na pozorowaną bójkę? Czy będzie trzeba wszystko jej powtarzać? - Hmm… Moiro, może ty się poawanturujesz? Tym razem, dla odmiany, z Lyre - dwie kłócące się kobiety potrafią pół miasta roznieść - tu Eryk odrząknął, nie będąc pewnym, czy zaraz nie będzie prawdziwej awantury przez ten żart. Ale Moira ograniczyła się do wywrócenia oczami i kiwnięcia głową. Eryk powstrzymał rozbawienie i kontynuował: - Albo ze mną, żeby nie było, że się migam. Moglibyśmy to zrobić, gdy orka będzie pilnować Silke. Gdy się zacznie, ona go uwolni. Dlatego jak ktoś jeszcze chce coś od orka, to przed nią. Czy ktoś ma coś przeciw?
- Ja nie - wybełkotał gnom, czający się za plecami krasnoludów. Bujał się do przodu i do tyłu na kamieniu i dalej dochodził do siebie po tym jak druidka spróbowała go zamordować. Od tamtej chwili ani na moment nie oddalał się od swoich wybawców - Ja nie mam.
Krasnoludy przysłuchiwały się temu bez zainteresowania. Widać było że Gram najchętniej by ubił orka, by oszczędzić sobie i innym kłopotu. Ale wyraźnie nie zamierzał się w to wtrącać. Podobnie jak Yearan, który miał wobec awanturników dług wdzięczności i brak powodów, by narzucać im swe zdanie.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 13-01-2017 o 20:00.
TomBurgle jest offline  
Stary 15-01-2017, 15:16   #19
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mieli plan… dość skomplikowany plan Eryka. Dość dalekosiężny i bardzo… bardzo ryzykowny. Kłótnia między Zinbi a Lyre mająca przyciągnąć uwagę wszystkich. Silke pilnująca niezdarnie orka i wreszcie ork mający uciec. Co mogło pójść nie tak?
W zasadzie to… wszystko niestety.
Zinbi dawała z siebie wszystko obrzucając Lyrę “mięsem” i niewątpliwie czerpiąc z tego obrzucania satysfakcję. Elfa, choć się starała… nie mogła w żaden sposób dorównać wyszczekanej druidce. Była dosłownie zaganiana w kozi róg i zakrzykiwana, I mogła tylko bezradnie rozglądać się po reszcie drużyny w poszukiwaniu pomocy. A Zinbi coraz częściej sięgała po wymyślne obelgi, które trójka krasnoludów nagradzała aplauzem… jako że konkursy obelg były tradycyjną pijacką zabawą brodaczy.
Orka… zgodnie z planem pilnowała Silke. Biedna niepozorna Silke, która zgodnie z planem miała się okazać mało spostrzegawczą “ofermą”, która pozwoli mu ujść bez wywoływania planu. Silke zdrajczynią… która chyłkiem podała mu klucz.

Tyle że, oczywiście ork miał własne plany, wśród których znalazło się miejsce dla samej Silke. Zamierzał bowiem ją bowiem porwać ze sobą, bo i czemu nie ?
Dziewczyna oczywiście się temu opierała, a Pogwizd przyleciał powiadomić resztę, że Urgoth ją porwać zamierza. Co oczywiście wywołało tumult ogólny i trzech wnerwionych krasnoludów z toporami pędzących w kierunku orka z wyraźnymi zamiarami ubicia niedoszłego więźnia.
Urgoth także dostrzegł te zamiary, puścił oporną dziewkę i gwizdnął głośno przywołując wsparcie. Trzy złowieszcze wilki… w tym owego basiora z którym rozmawiała Zinbi. Najwyraźniej stara lojalność pana i jego wierzchowca nie wygasła. Ork dosiadł swego wilka i ruszył do ucieczki, wraz z dwoma wilkami.
Udanej niewątpliwie… wszak drużyna nadmiarem wierzchowców nie grzeszyła. Ot Zinbi ostał się szary, a i może dałoby się załatwić jakieś inne, acz… wszystko poszła zgodnie z planem. Mniej więcej w każdym razie.
- Nuuuuu… dobra. Tak więc… zbieramy się. - zarządził Gram.- Ruszamy natychmiast. Nie mam zamiaru czekać, aż powróci tu z kumplami… w takiej liczbie, że nas zgniecie. Bo oczekiwać honoru po orku, to jak oczekiwać litości po czarcie.
Miał rację. Drużyna ruszyła więc mrok prowadzona przez Yearana do miejsca które wedle jego słów było najbezpieczniejszym na świecie.

Doszli w jego okolice nad ranem. Po całej nocy mozolnej wędrówki.


- Za tym przesmykiem mgła trwa wiecznie i żaden wiatr rozproszyć jej nie zdoła. Pośrodku doliny stoi wieża, do której dotrzeć na nogach nie sposób, jeśli się tam ani razu nie było.-
zaczął wyjaśniał bard.- W innym przypadku będziecie się błąkać w mlecznobiałym oparze dochodząc zawsze tutaj. Ponoć to jedna z opuszczonych twierdz kapłanów Leiry, Pani Mgieł.. tej co ją Cyric zabił.-
Gdy padły te słowa kruk siedzący na ramieniu Silke rzekł cicho i poufale słowa przeznaczone tylko dla niej.- Ona nie wszystek umarła.
- Inni twierdzą że rodowód owej wieży jest starszy. Tak czy siak obecnie służy ona siłom dobra jako kryjówka.-
wyjaśnił bard. Wyszli z mgły na kamienną drogę prowadzącą do górującą nad okolicą wieżą. Wzgórze po którym szli nie było otoczone mgłą. Nie było też widać oparów z których wyszli, choć przecież te nie wydawały się rozpraszać jak szli. Więc kryła się za tym jakaś stara magia. Sama zaś wieża wyglądała na solidny budynek, dość niepasujący do okolicy. Była niczym jako baszta w zamku… ta przez którą się wjeżdżało. Lecz więc gdzie była reszta tej budowli?
I gdzie był jej właściciel? Bowiem na krzyki Yearana nikt nie odpowiedział.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 16-01-2017, 20:44   #20
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Nawet odrobinka porannego słońca dodała gnomowi sił. Jak większość rasy, był w stanie znieść zwykłe trudy drogi, ale doba marszu sprawiła że miał już serdecznie dość i co chwila pogrążał się w niewesołych rozmyślaniach. Muł szedł nawet wolniej niż zwykle, kot wydawał się przybierać na wadze z każdą milą...

- Prowadź więc, jeżeli trafić bez ciebie nie lza. Do "sił dobra" - Louie wędrował wśród krasnoludów, ale nie dorzucał się do docinek z planu Eryka, ani do złorzeczeń na orka. I tak dobrze że nie zadźgał Silke jej własnym sztyletem na odchodne, tak w podzięce za to zrobiła mu Zinbi. Bo o ile oczekiwać po kimś litości najwyraźniej było nie na miejscu...to na pamięć o krzywdach zawsze można było liczyć.
- Brakuje patroli? - zapytał kiedy Yearan nie otrzymał odezwu na swoje zawołania
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 16-01-2017 o 21:52.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172