|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-12-2016, 21:22 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [D&D 3.5] Awangarda: Obsydianowa Maska Kilkaset metrów pod powierzchnią Faerunu rozgrywała się bitwa godna niejednej ballady. Deszcz wystrzelonych bełtów i strzał odbijał się od stalowej ściany krasnoludzkich pawęży, tworzących zwartą formację testudo. Zaklęcia z głośnym świstem przelatywały nad głowami, rozbijając się z hukiem o wystające ze stropu stalaktyty i w efekcie zasypując wszystkich dookoła odłamkami rozgrzanych do czerwoności, ostrych niczym brzytwa skał. Pożoga rozpętana przez wrogich czaromiotów powoli pochłaniała walczących poniżej, jednakże nawet potężne magiczne zdolności przeciwnika nie były w stanie powstrzymać zahartowanych w bojach wojowników przed parciem do przodu i wgniataniem w ziemię hord zielonoskórych. Siedziba Srebrnej Gwiazdy, Wyspa Mgieł 1372 DR, Rok Dzikiej Magii 12 Uktar, Wieczór Theadalas Naerdaer, czaronowłosy elf o błękitnych niczym toń oceanu oczach, siedział wygodnie przed wielkim, dębowym biurkiem, pobieżnie przeglądając stertę spisanych na pergaminie dokumentów, które na pierwszy rzut oka przypominały listę zleceń. Wyraźnie czymś zatroskany, od czasu do czasu sięgał po leżącą obok kałamarza kunsztownie wystruganą fajkę, by zaciągnąć się parę razy i zamyślić się na dłuższą chwilę. Odziany w dostojne szaty czarodziej, nie był jednak jedyną osobą w zadaszonym pomieszczeniu.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 13-12-2016 o 11:42. |
13-12-2016, 12:26 | #2 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Gettor : 13-12-2016 o 17:21. |
13-12-2016, 13:34 | #3 |
Reputacja: 1 |
|
13-12-2016, 14:25 | #4 |
Reputacja: 1 |
|
13-12-2016, 17:59 | #5 |
Reputacja: 1 |
|
13-12-2016, 20:58 | #6 |
Reputacja: 1 | Zaprawdę w ciekawym miejscu się znalazł. Wyspa ta była spokojna i piękna. Wręcz idealna, by można tutaj ćwiczyć i doskonalić kolejne elementy jego życiowego spektaklu. Nim jednak udało mu się ruszyć na poszukiwanie ewentualnych aktorów do pomocy w próbach pojawił się przed nim bogato ubrany jegomość. Elf... Po prawdzie nie był zaskoczony, tylko zainteresowany. Bardzo zainteresowany. Wręcz można by powiedzieć, iż wyzierała ona z jego błękitnych oczu. Wsłuchał się więc w powitanie czarodzieja... Łańcuch błyskawicznie pomknął ku nogom hobgoblina. Oplótł się wokół jego kostki, a szybki, nerwowy ruch Artysty zwalił go z nóg. Drugorzędny aktor nie miał nawet czasu na wypowiedzenie swej kwestii, gdy rozgrzane płomieniami kolce rwały jego skórę w akompaniamencie ryku leżącego. Chwileczkę, przecież to właśnie była jego rola w tej scenie. Nie zdążył się nawet całkiem podnieść, kiedy to ujrzał przed sobą biel maski. Nie minęło nawet uderzenie serca, kiedy po placu znów rozległ się ryk bólu, a kamienne płyty zostały okraszone deszczykiem świeżej krwi, która zaczęła opadać po tym jak została wyrzucona na kilka metrów w górę przez tnący powietrze łańcuch. - Wybacz, ale twój występ był tragiczny. NIE... On MIAŁ być tragiczny, ale nie spisałeś się! Powinieneś odczuwać ból z większą EKSPRESJĄ! PASJĄ! A co ty robisz? Nie starasz się! Śmierć to jeden z najważniejszych elementów dobrego spektaklu! To właśnie ona porusza widza do głębi! Ale to jest niemożliwe, gdy ŹLE umierasz! - miał zakończyć już ten tragiczny w wykonaniu epizod, gdy dogorywający aktorzyna ni z tego ni z owego zniknął w chmurce białego dymu. -Nie pozwoliłeś mi dokończyć tego aktu! Ci "nauczyciele" byli do niczego. Czy oni nie rozumieją, że prawdziwą sztukę można uzyskać tylko we współpracy z żywą istotą? Z kimś, kto normalnie ŻYJE? Z kimś, kto jest jakoś zakorzeniony w otaczającym go świecie? Tylko wtedy można zacząć mówić o prawdziwym artyzmie! Nie mogąc wpłynąć na tego głupca z którym przyszło mu pracować wrócił do ćwiczeń. Na krześle stojącym najbardziej na lewo zasiadał dziwny mężczyzna. Odziany w strój podobny do tego noszonego przez cyrkowców, czy błaznów. Błękit silnie kontrastował z wręcz krwisto czerwonymi zakończeniami rękawów, czy kołnierzem. Dziwaczny strój dopełniały bufiaste, zielone spodnie w paski, których nogawki znikały w wysokich butach. Elementami, które najbardziej przyciągały wzrok, one jednak nie były, bowiem to miano należało do srebrnego napierśnika oraz białej maski, a właściwie masek. Jednej na twarzy oraz pięciu przywieszonych z przedniej strony pasa okrytego fragmentem krzykliwego materiału. Maska na twarzy wyrażała w tej chwili delikatny uśmiech, zaś po bokach głowy układały się dłuższe czarne włosy, spod których wyzierały czasem koniuszki szpiczastych uszu. Powierzchownie wyglądał na bardzo spokojnego, lecz gdyby ktoś wejrzał w jego oczy dostrzegłby jak te wręcz niespokojnie przemykają po pomieszczeniu. - Ależ PANOWIE! Skąd ten niepokój na waszych twarzach? - rzekł po części rozbawionym, a po części drwiącym głosem zaraz po tym jak niezwykle miękkim krokiem zerwał się z krzesła i stanął na środku pomieszczenia wpatrując się w Revaliona i Samwisa. -Wszak zaskoczenie jest właśnie tym, co jest najważniejsze, by poruszyć widza! Zrobił szybki piruet w miejscu, a na jego twarzy widniała już zupełnie inna maska. -Kolego! - zwrócił się do Cliffa. - Ograniczenia? Jakie ograniczenia?! Wszak sztuka teatru walki, życia i śmierci nie zna takiego słowa! Zna tylko jedno - a właściwie dwa: Możliwości i spektakl! W tejże chwili Artysta poczuł na sobie wzrok Theadalasa. Wykonał więc kolejny piruet, tak, iż stanął maską do gospodarza. - Wybaczcie zachowanie moich współaktorów w tej jakże i doniosłej chwili - upadł z wolna na kolana. - Ale oni nie wiedzą co czynią, ale czynią prawdziwie, z ekspresją, z kunsztem! - jak szybko padł na kolana, tak momentalnie z nich powstał, by jednym szybkim, kocim susem znaleźć się znów w krześle. - Na czyim pytaniu skończyliśmy? - rzekł żywo rozglądając się po reszcie zgromadzonych. Ostatnio edytowane przez Zormar : 16-12-2016 o 19:58. |
14-12-2016, 09:36 | #7 |
Reputacja: 1 | Sherrin siedziała na ostatnim krześle w szeregu z doskonale obojętną miną. A przynajmniej tak jej się wydawało. Drobna i niska - jedynie ciut wyższa od krasnoluda - nie budziła respektu. Zbyt długie, nieco patykowate ręce i nogi wskazywały na to, że dopiero zmieniała się z podlotka w kobietę, choć skoro znalazła się na Wyspie to musiała prowadzić intensywny awanturniczy żywot i zapewne przekroczyła już szesnastą wiosnę. Ale nie wyglądała na to. Zblazowana poza nastolatki, która gwiżdże na cały świat i wszechwiedzące spojrzenie kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy było tym, co Sherrin zwykle prezentowała nowym znajomym. Z jej intelektem nie było to zazwyczaj dalekie od prawdy. Teraz, siedząc w podróżnym stroju niemal wtapiała się w otoczenie, lecz przy posiłkach dbała o elegancki wygląd, makijażem umiejętnie podkreślając wyraźnie południową urodę. Akcentu z Calimshanu pozbyła się wraz z imieniem; niestety Theleoniusz nie przejmował się dyskrecją, dziewczyna musiała więc odzwyczaić się od przedstawiania się jako Tersa. Cóż, prawdopodobieństwo, że ktoś z ojcowskiej Gildii tu zawita było na prawdę niewielkie, nie miała więc zamiaru martwić się na zapas. Na myśl o swoim "roboczym" imieniu Sherrin odruchowo sięgnęła do karku, gdzie zwykle spała jej fretka. Niestety Szept (podobnie jak Esmeralda) zostały w Silverymoon. Najwyraźniej medalion nie uwzględniał w transporcie zwierząt. I choć koń nie przydałby się w podziemiach, to dziewczyna tęskniła za drobnymi pazurkami drapiącymi ją w kark, lub cichym posapywaniem w plecaku. No nic; Paszka się nią zaopiekuje, Będzie ją niemożebnie przekarmiać, aż stanie się tak spasiona jak jego Eleonora, a Tersa wtedy powie: Al-Khazeemie Hudhayfahu Tumo Ibn Kellahu Abdul Azizie! Co zrobiłeś z moją fretką!? Teraz zamiast Ogniste Łasice będą na naszą drużynę wołać Ogniste Grubasy! Sherrin westchnęła. Czas Ognistych Łasic przeminął. Paszka wybrał studia w silverymoońskiej bibliotece, Hildur pojechała na rodzinne wesele w Kopcu Kelvina i od tej pory nie dawała znaku życia, Tore był zajęty budową świątyni Kossutha w Sundabarze, Rael ścigał orki w lasach Marchii, Quazar... Po ostatniej misji zrobił się jeszcze bardziej dziwny i zamknięty w sobie. Może to gorsze pół drowa dawało o sobie znać? A ona...? Nie wiedziała kiedy wróci do ich przytulnego mieszkania w Silverymoon, czy w ogóle chce wracać... Teraz miała nową misję i nową drużynę. Za coś żyć było trzeba, zwłaszcza że Paszka nie miał głowy do finansów, ale potrzeby już owszem. Podobnie jak i Tersa. Może przynajmniej spotka Hildur - od przełęczy do Kopca chyba nie było aż tak daleko. Dziewczyna dyskretnie przyjrzała się zgromadzonym w pokoju awanturnikom. Samwise i Revalion nie wyglądali imponująco, co akurat o niczym nie świadczyło. Sama też nie wyróżniała się z tłumu; tylko wprawne oko mogło dostrzec na jej ciele lekki magiczny mithryl czy dyskretnie schowany pod płaszczem rapier. Reszta zbieraniny wyglądała mniej lub bardziej na wojowników; trafił się też jeden pajac. - Już drowy z tobą zatańcują - pomyślała kwaśno Sherrin. Quazar nie opowiadał wiele o swoich rodzinnych stronach, ale jakie-takie pojęcie o mrocznych elfach miała. I nie było w tych informacjach nic wesołego. Póki co skupiła się na słowach Theadalasa. Nie miała pytań dotyczących misji; więcej dowiedzą się na miejscu. Chciała wiedzieć tylko jedno. - Medalion umożliwia powrót na wyspę. Czy potem można wrócić w miejsce, z którego się wyruszyło, czy to podróż w jedną stronę? |
14-12-2016, 23:43 | #8 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
15-12-2016, 01:18 | #9 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Em, tak, dzień dobry. Revalion Artemir, do usług. - Jako pierwszy odezwał się mężczyzna w podróżnym stroju, którego kolor oczu był równie niezwykły co jego talent. - Jak już wspomniałeś o ciasnych korytarzach Podmroku to masz może jakieś wskazówki co do radzenia sobie ze stworzeniami jakie tam zastaniemy i jak najskuteczniej je zniechęcić do pożerania nas? Czy byłoby problemem, żebym tak na szybko pobiegł do biblioteki pożyczyć na czas wyprawy książkę na temat takich stworów? Głupio by było tak zostać zjedzonym tam na dole przez coś tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy co to takiego i jak z tym walczyć.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
16-12-2016, 02:27 | #10 |
Reputacja: 1 | Jako przedostatnia przybyła pół-orczyca, chociaż ciężko było jednoznacznie określić te połowiczne cechy. Nienaturalnie wielkie kły wystawały z jej paszczy, ale nos jakiś taki zwyczajny, nie zadarty, nie jak u prosiaka. Skóra zielona, jak korona drzewa, ale sylwetka jak nie u orczej kobiety - tyle, że bardziej masywnej. Mieszaniec nie z tego świata, w przenośni, ale być może i dosłownie; przecież wspominali coś o różnych światach czy planach z których mogli się wziąć tutaj zebrani. Ostatnio edytowane przez kinkubus : 22-12-2016 o 17:16. Powód: Dużo, głupich błędów, łącznie z pomyleniem imienia pokemona... |