Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2017, 13:10   #1
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Płaczący las [D&D 3,5ed FR]

Płaczący las

Rozdział I: Mgła i łzy



Dwadzieścia pięć mil na południe od Brodu Ashabe. Dzisiaj



Pogoda tego dnia była wyjątkowo piękna. Błękitnego nieba nie przysłaniała nawet najmniejsza chmurka. Lekka bryza roznosiła po okolicy mieszankę zapachów okolicznych lasów, kwitnących łąk, oraz wody rzeki Ashabe. Ptactwo dawało swój codzienny koncert, a dzika zwierzyna z oddali obserwowała ospale poruszający się orszak.
-Dlaczego płaczący las?- spytał młody chłopak w mundurze strażnika. Mundury straży kolonii karnej były charakterystycznie czerwono żółte, zaś w skład ich podstawowego wyposażenia wchodziła kolczuga, charakterystyczna tarcza, oraz długi miecz. Żółtodziób nie miał pojęcia o sztuce szermierki, lecz był siostrzeńcem kapitana Burgly'ego i nie odstępował go na krok. Niektórzy więźniowie szydzili nawet, że chłopak usługuje wujowi jako służący a ci odważniejsi nazywali go "kurwą".
-Nocą, kiedy robi się nieco chłodniej las pokrywa warstwa szronu, cienkiego lodu. Rankiem, kiedy słońce wspina się po niebie i ogrzewa las, lód się topi i skrapla, a roztopiony lód skrapla się i wygląda jakby drzewa płakały- wyjaśnił Birn, najstarszy stopniem po Burgly'm oficer z kolonii.

Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na prowadzonych za sobą więźniów. Nie obchodził go los skazańców, albowiem następnego dnia czekał go powrót do kolonii, gdzie przyjdzie mu pilnować kilkudziesięciu pozostałych rabusiów, gwałcicieli, morderców i innych oprawców. Birn miał minę, jakby nawet nie wierzył, że ochotnicy dożyją następnego dnia.
-Nie lękasz się, że ci zwyrodnialcy zbiegną i słuch po nich zaginie?- spytał młodzieniec nie spuszczając wzroku z Huldry – jedynej w całym tym towarzystwie kobiety.
-Rozesłaliśmy po patrolach listy gończe za nimi. Jeśli pojawią się w jakiejkolwiek karczmie w promieniu wielu mil, zostaną rozpoznani i schwytani- odrzekł Birn.
-Jak to? Przecież nie uciekli...- zastanawiał się młodzik.
-Ale jeśli to zrobią, będziemy mieli mniej zachodu- Birn uśmiechnął się złowieszczo spoglądając przez ramię na prowadzonych skazańców. Nie dbał o niczyj los, z wyjątkiem swojego.

Płaczący las już z oddali dało się dostrzec ze względu na unoszący się nad nim obłok pary. Granica lasu ciągnęła się wzdłuż brzegu Asheby od północy i wiele mil na południowy zachód.
Birn zatrzymał orszak dobrą milę przed granicą lasu. Mężczyzna klasnął w dłonie i dwoje jego podkomendnych wartko zrzuciło z końskiego grzbietu wielki pakunek, w którym były niedbale pochowane wszystkie rzeczy skazańców, które odebrano im pierwszego dnia, kiedy trafili do obozu.
-Bierzta mi te śmieci i wypierdalać!- wycedził przez zęby. Strażnicy cisnęli worami na ziemię pod nogi więźniów.
-Każdego dnia o wschodzie będzie tu pojawiał się goniec. Będzie tu równo dekadzień. Jeśli do tego czasu nie uda wam się nic dowiedzieć, to lepiej sobie tam zostańcie...- warknął -No? Potrzeba wam zaproszenia? Brać graty i ruchy!- pogonił ich mężczyzna.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 08-01-2017 o 20:32.
Nefarius jest offline  
Stary 09-01-2017, 13:25   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Złodzieje, mordercy, gwałciciele, rabusie...
Bared puszczał mimo uszu litanię, którą już kilka razy słyszał w wykonaniu Bugly'ego, z niełaski bogów dowódcy tej karnej kolonii.
Osobiście nie poczuwał się do przynależności do żadnej z tych grup. No fakt... parę zdarzyło mu się zaopiekować cudzym dobytkiem, ale tu, w to nieciekawe towarzystwo, trafił akurat za niewinność. Chyba że winą była wizyta u nieodpowiedniej kobiety w nieodpowiednim czasie.
Po chwili jednak zaczął słuchać uważniej, bo w wypowiedzi Bugly'ego pojawiły się nietypowe treści.

Płaczący las...
Bared nie bardzo się orientował, co takiego się dzieje w tym przeklętym lesie, ale był pewien dwóch rzeczy - że nikt dokładnie tego nie wie, i że robota jest taka paskudna, że ich szanse na wyjście z tego cało są - delikatnie mówiąc - niewielkie. Bo przecież w innym przypadku strażnicy załatwiliby wszystko we własnym zakresie.
Ale, prawdę mówiąc lepsza była wyprawa do lasu, między nieznane niebezpieczeństwa, niż praca w kamieniołomie czy przy wyrębie drzew.
A tak, prawdę mówiąc, co przeszkadzało przejść przez las i rozpłynąć się w szerokim świecie, po drugiej stronie wspomnianego lasu?

- Ja... - powiedział.

* * *

Nie spiesząc się zbytnio wygrzebał ze stosu rzuconych niedbale rzeczy swój dobytek, po czym ubrał skórznię i sprawdził dokładnie zawartość plecaka. Już się bał, że puszczą ich w więziennych rzeczach, z toporami i kilofami, a tu proszę - nawet dali mu ekwipunek, i to jego własny.
O dziwo - było wszystko, prócz, oczywiście, pieniędzy. Uczciwi strażnicy nad podziw.
Pokręcił głową ze zdumieniem.
Co do powrotu po upływie dziesięciu dni miał pewne wątpliwości. Nie sądził, by Burgly zechciał dotrzymać słowa, nawet gdyby dał im to na piśmie. Po co niby miałby wypuszczać kogokolwiek przed upływem wyroku?
Przypasał krótki miecz, sprawdził kuszę, po czym spojrzał na swoich kompanów.
- Chodźmy do tego lasu - zaproponował, równocześnie dając dobry przykład.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-01-2017, 17:00   #3
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Poczekała, aż Burgly skończy swoją zwyczajową paplaninę.

Huldra była postawną kobietą, co poznać można było mimo grubego, niedźwiedziego futra, którym okrywała się. Tatuaże pokrywały jej ciało w nieregularnej mozaice, rysując motywy przypominające ciernie i szpony. Miała ciemnobrązowe, niemal czarne włosy i jasnoszare oczy. Kobieta rzucała niespokojne spojrzenia, to na kapitana, to na członków drużyny, z którą miało jej przyjść przemierzyć las. Twarze, która poniekąd kojarzyła z ostatnich dni spędzonych w obozie.

Zgarnęła szybko swoje rzeczy z torby, w której rozpoznała swoje własne, głównie broń. Zbierając je, odkryła dłonie i ramiona, na których znajdowały się tatuaże, a także blizny. Niektóre z nich zostało zarobione całkiem niedawno, jeszcze w kolonii karnej.

Spojrzała na kapitana Burgly’ego, starając się dokładnie zapamiętać jego twarz. Opanowanie niezbyt udawało jej się; ręce bezwiednie podążały w stronę sztyletu, który miała ochotę cisnąć w jego twarz. Poniechała jednak, świadoma zbrojnych. Oporządziwszy się z plecakiem i zorientowawszy się, że nie brakuje niczego, odwróciła się do kompanów. Im szybciej ulotnią się stąd, z daleka od pana kapitana i jego gapiącego się na nią krewnego - kimkolwiek tak naprawdę był - tym lepiej dla nich. Z lubością pogładziła ostrze topora.

- Dobry plan -
rzekła na sugestię Bareda wyruszenia w las. Jakiekolwiek inne miejsce było lepsze od śmierdzącego obozu. - Ruszajmy.

Po czym zabrała się do marszu.
 
Santorine jest offline  
Stary 10-01-2017, 11:49   #4
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dzień 1: skraj lasu

Ci, których łączyła nienawiść do pyszałkowatego strażnika, gardzącego nimi tyrana, prędko ruszyli w stronę leśnej gęstwiny. Słońce przyjemnie grzało w plecy, lecz nikt na to nie zwracał większej uwagi. Każdy z więźniów przywykł do codziennego skwaru. Grupka czuła również na plecach wzrok strażników. Maszerowali dziarskim krokiem, by jak najszybciej zniknąć stróżom z zasięgu wzroku. Szybko przebyli dystans dzielący ich od skraju lasu i już kilka chwil później zaczęli mijać pierwsze drzewa. Powietrze z każdym kolejnym krokiem robiło się bardziej gęste i wilgotne.
Towarzysze niedoli maszerowali kilka kolejnych chwil, aż w końcu zasłona w postaci pary zniknęła, a oni znaleźli się w leśnej gęstwinie. Potężne drzewa przysłaniały słoneczne promienie, rzucając cień na całą okolicę, gdzie tylko wzrokiem sięgali. Skazańców najbardziej zdziwił widok obficie kapiącej z koron drzew wody. Wyglądało to jak podczas potężnej ulewy, lecz ci którzy mieli wątpliwości raz po raz zerkali w górę upewniając się, czy migoczące z pomiędzy liści słońce wciąż tam jest. Teraz już każdy wiedział, dlaczego nazywano las płaczącym.

Jednym z członków grupy była kobieta. Choć, niektórym obiło się o uszy jej imię, nie szukali specjalnie kontaktu z potężną babówą, której lękano się nawet w samej kolonii karnej. Nikt jej nie pytał czemu była więźniem, lecz chyba wszyscy, bez wyjątku mieli świadomość, że nie o dworskie intrygi chodziło, a coś znacznie poważniejszego. Huldra przyklękła na jedno kolano, uważnie przypatrując się leśnej ściółce. Gleba była zniszczona a wszelka roślinność, łącznie z mchem w kiepskiej kondycji. Widziała takie rzeczy nie raz, kiedy zima nie odpuszczała zbyt długo, lub kiedy niespodziewanie pojawiała się w miejscach, gdzie wcześniej historycy jej nie pamiętali. Huldra wiedziała, że zima w Dolinach była surowa i czasami nawet zabójcza, ale przecież był środek lata i to bardzo ciepłego. Wojowniczej kobiecie coś tutaj mocno nie pasowało do całości. Gdy przyłożyła dłoń do ziemi, poczuła chłód i nie chodziło o wiejący wiatr, lecz nieprzyjemny dla ludzkiej skóry mróz.

Zaniepokojona nieznanymi sobie dotąd pogodowymi dziwactwami Huldra nawet nie dostrzegła wilczych śladów i to całkiem blisko siebie, na szczęście obserwujący ją z boku łysy człowiek z paskudną blizną na policzku wykazał się znacznie większą czujnością. Mężczyzna zrobił kilka bezszelestnych kroków i spojrzał z góry na odbite w glebie ślady łap. Na pewno nie należały do jednej sztuki, a kilku.
Koniec końców grupa była w lesie i nikt nie był zdziwiony obecnością dzikich zwierząt. Zwyczajnie musieli mieć na to baczenie, ot tyle w temacie niebezpieczeństw. Grupa ruszyła dalej, wgłąb leśnej gęstwiny.
Marsz trwał dobrą godzinę. Skazańcy szli bez skarżenia się, chociaż nieustannie kapiąca im na głowy woda wcale nie umilała podróży. Jakby tego było mało, z każdym kolejnym krokiem odczuwali większy chłód.


Na szczęście kamienne ruiny, na które natrafili dodały poprawiły im nieco humory. Pozostałości murów, oraz zniszczony budynek przypominający starą kaplicę był świetnym miejscem na obozowanie, bądź punkt orientacyjny. Jeśli skazańcy chcieli mieli jakiekolwiek plany związane z tym miejscem, najpierw musieli je zbadać i przygotować...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 10-01-2017, 14:59   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Las, na dodatek polewający wodą głowy i plecy wędrowców? Błeee...
Bared nie był stworzeniem czysto miejskim, ale zdecydowanie bardziej wolał las oświetlony słońcem, niż taki... zapłakany.
Pewnie nawet ognisko nie pomoże nas wysuszyć, pomyślał.
Nie wydawało mu się, ze zdołają znaleźć jakieś przytulne miejsce, na tyle suche, by mogli się tam zatrzymać na dłużej?
Las co prawda, zazwyczaj, oznaczał też i zwierzęta, które można było upolować i przerobić na obiad lub kolację, ale Bared zaczął wątpić, by w tej wodnej krainie żyło cokolwiek, co by się nadawało do garnka lub na ruszt.

* * *

Resztki murów i pozostałości budynku zdały się Baredowi odpowiedzią na jego ciche modlitwy - prośby o jakieś suche miejsce.
- Idę to sprawdzić, może znajdę jakieś tymczasowe schronienie, coś, co się nada na jakąś bazę wypadową.
Rozglądając się dokoła i patrząc pod nogi ruszył w stronę ruin.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-01-2017, 17:48   #6
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Kobieta przyklękła, rozglądając się wokół. Lasy zazwyczaj sprawiały, że czuła się lepiej, z dala od śmiecia cywilizacji. Do pewnego stopnia i tutaj było to prawdą, jednak… Coś było nie tak. Tak jak lód zawieszony na drzewach. I dziwny chłód bijący od samej ziemi.

Mimowolnie zaczęła rozglądać się, jak gdyby miała dojrzeć źródło nienaturalnego chłodu tu i teraz. Oczywiście, nic takiego się nie stało. Splunęła, po czym zaklęła w swoim języku. Zapewne mróz był magiczny, toteż podejrzewała, że lada dzień mieli spotkać tego, który był przyczyną tego stanu rzeczy. Zapewne był to jakiś mag. Magowie nie podobali się Huldrze, o nie.

- Więc to jest wyzwanie kapitana - rzekła. Miała niski głos. - Posłać garstkę więźniów i czekać dekadzień, czy przeżyją. Czuj duch, wkrótce możemy spotkać tych, co mogli tu być przed nami. Ha!

Lub też ich trupy, dodała w myślach. Nie miała wątpliwości, że jeśli mieli nigdy nie opuścić lasu, to znajdą się kolejni, których Burgly wyśle, by przeczesać teren. Czując nagle opanowujący ją gniew, postanowiła, że po tym wszystkim kapitan pożałuje, że kiedykolwiek ją spotkał.

Usłyszawszy zamiary Bareda, odparła rozkazującym tonem:

- Poczekaj na mnie - po czym ruszyła za nim.

Jedzenie, które miała w swojej torbie wystarczy może na dzień, może dwa. Potrzeba im było miejsca przy ognisku, przynajmniej na tę parę dni. Kiedy tylko wymiotą kurz z rozpadających się ruin, wypadałoby zapolować. Myśl o zwierzynie poprawiło jej humor; nic lepszego niż złapać sarnę, oskórować ją i zatopić zęby w delikatnym mięsie.

Poszła zatem za mężczyzną nieco pochylona, jakby węsząc. Trzymając łuk w pogotowiu, wypatrywała zwierzyny.
 
Santorine jest offline  
Stary 10-01-2017, 19:57   #7
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Pobyt w małej kolonii karnej Burglego nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy, ale też w niczym nie dorównywał morderczym treningom jakie forsował na nim jego dawny mistrz. Zasady były nawet podobne w obu przypadkach. Mała ilość pożywnego jedzenia i okropny wysiłek fizyczny potrafiły łamać ducha oraz ciało. Słabi poddawali się zostając zadeptywani przez silniejszych od siebie. W pewnym sensie to więzienie było odzwierciedleniem otaczającego ich świata. Z tą różnicą, że tutaj nie można było zasłonić oczu przed okropnościami udając, że tak na prawdę nic złego się nie dzieje. Ciekawe czy dzięki temu parę osób przejrzało w końcu na oczy.

Podczas odsiadki Houn trzymał się blisko Yennana. Ich znajomość sięgała daleko wstecz, dzięki czemu łatwiej im było ze sobą współpracować i wzajemnie ochraniać. W takim miejscu zaufany towarzysz był na wagę złota. Jak się okazało ścisła współpraca nie raz uratowała im skórę przed co bardziej agresywnymi współwięźniami. Houn gardził większością z nich, uważał ich za szumowiny, ścierwo, które nigdy nie osiągnie pełnego zrozumienia. Był niemal pewien, że będą gnili w nieświadomości do końca swoich marnych żywotów zupełnie jak robaki ucztujące na odpadkach. Choć wolnych chwil było jak na lekarstwo, to jednak większość z nich Houn poświęcał na medytację. Tego typu zachowanie oczywiście przyciągało uwagę szumowin, które od razu próbowały pokazać swoją wyższość. Parę złamanych nosów później nauczyli się nie przeszkadzać Hounowi w jego dziennej rutynie. I tak mijały dni, a Houn wciąż pozostawał cierpliwy.

W końcu bogowie postanowili uśmiechnąć się do nich. Strażnicy potrzebowali ludzi do zbadania Płaczącego Lasu, w którym to podobno działy się dziwne rzeczy. Szukano ochotników, a Houn i Yennan zgłosili się od razu. Długo czekali na ten moment lecz cierpliwość została w końcu nagrodzona. Jakby tego było mało straż zobowiązała się oddać ochotnikom dobytek, który został zarekwirowany po skazaniu. Houn przypuszczał, że zwoje Henshin nadal są w jego torbie, gdyż strażnicy byli zbyt głupi by z nimi cokolwiek poczynić. Jak się wkrótce okazało miał całkowitą rację. Zwoje były niemal nietknięte nie licząc paru śladów tłustych paluchów pozostawionych zapewne podczas ich przeglądania. Podziękował w duchu bogom układając je na powrót w plecaku. Ta czynność zapewne zwróciła uwagę co bardziej spostrzegawczych członków drużyny. Mogli, jednak tylko zachodzić w głowę co takiego znajduje się na tych zwojach, gdyż język, w którym zostały spisane raczej nie był znany dla osób w około.

Mnich nie miał zamiaru pozostać w tyle więc ruszył za Baredem i Huldrą. Na odchodne spojrzał jedynie przez ramię na Buglyego zimno. Kiedyś go dopadnie, a wtedy połamie mu wszystkie kończyny i będzie patrzył jak się wije. Może nie teraz, może nie w najbliższym czasie, ale kiedyś na pewno. Jak głosiło stare powiedzenie- zemsta najlepiej smakuje na zimno. Las zdecydowanie odpowiadał swojej nazwie. Wszechogarniająca wilgoć mogła okazać się irytująca na dłuższą metę. Trzeba będzie zabezpieczać plecak w jakimś suchym miejscu podczas postojów. Houn stanął nad Huldrą spoglądając nieopodal niej na odbite w ziemi, ledwie widoczne ślady łap.
- Ślady wilków, na oko kilka sztuk. Będziemy musieli w nocy uważać. - Głośno zwrócił uwagę pozostałych ochotników, po czym bez słowa ruszył za nią i Baredem do ruin. Trzymał się raczej za ich plecami, ale bacznie obserwował okolicę szukając jakichkolwiek śladów niebezpieczeństwa.

Houn był średniego wzrostu, szczupłym mężczyzną, o niezbyt ładnej twarzy i łysej jak kolano głowie. Spod cienkich, czarnych brwi na świat patrzyły czujnie zielone oczy, które były chyba jedynym ładnym elementem jego wyglądu. Sprawie na pewno nie pomagała szpetna blizna ciągnąca się od prawego kącika ust aż pod ucho. Powodowała ona mylne wrażenie jakoby Houn ciągle uśmiechał się półgębkiem. Prawe ucho także nie wyglądało najlepiej, było poszarpane i okropnie zabliźnione, przez co wydawało się większe od lewego. Ślady sugerowały, że chyba ktoś próbował mu je odgryźć.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 10-01-2017 o 20:15.
Blackvampire jest offline  
Stary 10-01-2017, 23:17   #8
 
Zeman's Avatar
 
Reputacja: 1 Zeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodzeZeman jest na bardzo dobrej drodze
Yennan nienawidził łańcuchów i nie chodziło tutaj o jakieś metafory, nie cierpiał dźwięku ogniw, dotyku chłodnego rdzewiejącego metalu i uścisku stali na skórze. Nic dziwnego że natychmiastowo wykorzystał okazje by się od nich oddalić, nawet jakby miał zostać rozszarpany w lesie przez jakieś zwierze. Przynajmniej wtedy świadomość własnej słabości byłaby krótka i gwałtowna. Leniwe gnicie było jedną z niewielu rzeczy które ledwo mógł zdzierżyć. Nic dziwnego że większość czasu spędzał na pracy, byle szybko się wymęczyć i nie myśleć. Podobno to w pustce właśnie znajdował się sekret do siły...albo coś podobnego. Gdyby nie regularny trening, nauki mistrza z pewnością by się zamazały. Na (nie)szczęście obecność Houna skutecznie go od tego odsuwała. Przyznał w duszy, że bardzo się ucieszył gdy jego stary towarzysz niedoli znalazł się w tym miejscu. Brzydki pysk i nieco bardziej "rygorystyczne" zachowanie Houna przyciągało więcej uwagi, dzięki czemu Yennan mógł znajdować się w idealnej pozycji zarówno podczas ewentualnych bójek, jak i całego więziennego życia. Siła nie oznacza jedynie tężyzny fizycznej, ale także spryt i znajomość swoich słabych cech.

Co do tego jak traktował innych więźniów...przeważnie ich ignorował. A raczej nie przejmował się tym kim byli i jakie były ich smutne historie. Zawsze uśmiechnięty, oraz znajdujący się w odpowiednio wyliczonej odległości od swojego towarzysza, mówił wprost to co o nich sądził. Nie gardził, nie spluwał, po prostu miał ich gdzieś. Nie oznacza to jednak że był ignorantem. Po prostu ci którzy byli najszybciej skłonni do gniewu, byli najmniej niebezpieczni. Dzięki temu mógł wykluczyć osoby, od których po prostu trzymał się z daleka.

Jak zawsze pogodnie uśmiechnięty, z delikatnie przymrużonymi ciemnymi ślepiami, odebrał spokojnie swój wór i długi kij podróżny, owinięty w dwóch miejscach rzemieniem i wzmocniony metalem na końcach. Sam także wyciągnął jakąś tube, po której przeszukaniu wydał westchnienie ulgi ale także irytacji, gdy zwój był na swoim miejscu, ale złoto oczywiście zaginęło. Gdy ruszył za postawną kobietą, lewą ręką opierał się o kij dla wygody, natomiast prawą dłoń zabawiał kręcąc prosta procą kółka.

Przez większość drogi wydawał się zapewne niezbyt rozsądnie pozytywny, ale to może po prostu kwestia budowy jego ust, których kąciki warg wiecznie wygięte były w delikatnie ku górze. Wyraźnie zwrócił uwagę na nietypowy krajobraz, ale nie wydawało się by zbytnio przejmował się wodą którą kapała na jego głowę. Gdy prowadząca para zmieniła kierunek, on także ruszył za nimi, na wzmiankę o drapieżnikach decydując się by skupić uwagę na tyłach i prawej flance drużyny.

- Albo zastawić sidła. Przydałoby się zjeść coś ciepłego. - Odezwał się na słowa Houna. Sam głos miał nie tyle czysty, co wyjątkowo szary i mało interesujący w barwie.

Yennan był dość szczupły i wysoki, dlatego mógł wydawać się nieco chudszy niż w rzeczywistości był. Rysy jego twarzy wskazywała na pochodzenie z wschodniej części Faerunu. W przeciwieństwie do Houna, nie miał widocznych blizn na twarzy, poza paroma zacięciami na czerepie, zapewne po improwizowanych ostrzach których używał do przycinania włosów na łyso.
 
Zeman jest offline  
Stary 11-01-2017, 12:34   #9
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pierwszy ruszył Bared. Młodzieniec przemknął prędko między drzewami, z których nieustannie spadały krople deszczu i wkroczył na niewielki plac, gdzie poczuł pod nogami twardszy grunt, jakby pod warstwą leśnego runa i mchu znajdowały się brukowane kostki. Kompani niepewnie rozproszyli się po pozostałościach dziedzińca, szukając czegokolwiek. Większość murów, otaczających pojedynczy budynek była tylko marną namiastką tego, co znajdowało się tu wcześniej. Kamienne bloki dawno przybrały kolor zieleni, a przez ogromne ubytki muru członkowie grupy nie mogli czuć się ani trochę bezpieczniej. Mimo wszystko niektórzy dostrzegali zalety tego miejsca.
Skromny budynek miał około siedmiu metrów szerokości i dziesięciu długości. Można w nim było spokojnie rozbić obóz, oczywiście nie licząc kilku potężnych dziur w dachu, przez które woda ciurkiem wpadała do środka. Na szczęście, miejsca było dość by nikt nie musiał nawet nocą moknąć.

~***~

Towarzysze wiedzieli, że niezbędnym będzie podział obowiązków, by przygotować wszystko na tyle dobrze, żeby spokojnie można było wyczekiwać nocy. Co prawda strażnicy, oddali im ich rzeczy, lecz ewentualne zapasy jedzenia, które był częścią ekwipunku nie nadawały się już od dawna do wsadzenia do ust, lub po prostu ich nie było w ekwipunku. Najważniejsze w podziale obowiązków było zniesienie drewna, odpalenie ogniska, oraz co równie ważne o ile nie najważniejsze upolowanie czegoś do jedzenia. Do tego zadania nie było lepszego kandydata od Huldry. Barczysta kobieta doskonale zdawała sobie z tego sprawę i bez mrugnięcia okiem wzięła na swe szerokie bary to zadanie. Huldra sprawdziła cięciwę łuku, oraz ilość strzał w kołczanie, po czym ruszyła po za mur wypatrując czegokolwiek co nadawałoby się do upolowania i zjedzenia.

Tajniki sztuki przetrwania nie były dla Huldry niczym nadzwyczajnym. Choć nie popisała się, nie dostrzegając wilczych śladów nie tak dawno temu, to tym razem udało jej się odkupić winy i to z nawiązką.
Kobieta czaiła się jakiś czas, aż w końcu natrafiła na trzy sarenki skubiące przymarznięte źdźbła trawy. Huldra zbliżyła się, jak tylko to było możliwe, po czym powoli i ostrożnie dobyła łuku i strzały. Cięciwa zaskrzypiała lekko, gdy wojowniczka naciągała nań pocisk. Pocisk, który okazał się zapewnić jej, oraz jej kompanom spory zapas mięsiwa. Strzała godziła sarnę w bok, od razu ją powalając i przy okazji odstraszając pozostałe. Huldra z uśmieszkiem satysfakcji zbliżyła się do swej ofiary. Jedyne trofeum, jakie będzie dało się z tego wyciągnąć to mięso, ale lepszy rydz niż nic. Wojowniczka wyszarpała strzałę, przetarła i wsunęła z powrotem do kołczanu, a następnie schyliła się i złapała sarnę za nogi.

Huldra skrzywiła się na twarzy podnosząc zwierza, lecz koniec końców udało jej się wrzucić sarnę na szyję jak to się przyjęło robić. Właśnie wtedy, kiedy już się wyprostowała i miała ruszać z powrotem do ruin ujrzała w oddali białego wilka. Stał między drzewami, jakieś dwieście metrów od Huldry i kobieta była pewna, że patrzy w jej stronę. Wilk nie był jednak zwyczajnym przedstawicielem swej rasy. Był znacznie większy i masywniejszy, lecz białe futro skreślało opcję worga. Czworonóg wpatrywał się jeszcze kilka chwil w wojowniczkę, po czym odwrócił się i zniknął w leśnej gęstwinie. Huldra wzięła głęboki wdech i prędko ruszyła do obozu...

~***~

Nazbieranie drewna było w lesie banalnie łatwym zadaniem. Nazbieranie suchego drewna, nadającego się na opał w takim lesie jak ten już łatwym zadaniem nie było. Zaangażowała się w to niemal każda osoba, za wyjątkiem Houna, który na ścianie budynku w którym mieli nocować dostrzegł jakieś symbole. Była to zarośnięta mchem wąska bruzda, która łączyła się w całość z wieloma innymi, równie trudnymi do zauważenia bruzdami. Słabe światło, nie ułatwiało zadania, lecz Houn stanąwszy pod odpowiednim kątem powiódł palcem w powietrzu nakreślając te samy znaki, aż w końcu zaświtało mu w głowie.
-Malar...- burknął pod nosem, gdy skojarzył łączące się kształty w symbol przeklętego boga likantropów. Początkowo mnich zaniepokoił się tym znaleziskiem. Wiedział, że przebywanie na terenie Malarytów było bardzo niebezpieczne, lecz z drugiej strony te znaki miały wiele lat i po likantropach mogło już tu dawno nie być innych śladów.
Niedługo później do obozu wróciła Huldra z młodą sarenką przewieszoną niczym szal na karku. O kolację już mogli być spokojni, lecz nadal ktoś musiał zająć się ogniskiem i ewentualnym zwiadem po okolicy, wszak dzień był jeszcze młody.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-01-2017, 14:51   #10
 
EvilCookie's Avatar
 
Reputacja: 1 EvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodze
Podążanie za nic nieznaczącym strażnikiem w towarzystwie jego uzbrojonych kolegów nie należało do najmilszych czynności. Mimo to młody jak na swoją rasę elf nie okazywał żadnych uczuć. W głowie układał sobie plan następnego spotkania z Birnem. Jego twarz z wymalowanym grymasem bólu i przerażenia wydawała się Cadorowi o wiele sympatyczniejsza dla oka.

Zabranie swojego ekwipunku, o dziwo będącego w całości, oraz wyruszenie w ślad za grupą zajęło magowi kilka chwil. Przedzierał się przez kolejne drzewa z kapturem zarzuconym na głowę, co choć w części uchroniło go przed kroplami spadającymi z gałęzi. Elf nie rozglądał się wyjątkowo w około, doszedł do wniosku iż w obecnej sytuacji opuszczenie grupy nie byłoby najrozważniejszym posunięciem. Pobyt zimą w lesie nie należy do najbezpieczniejszych, a mając w grupie osoby, które miały choćby liche pojęcie o przetrwaniu w dziczy, jego szanse na przetrwanie wzrastały.

Odnalezione ruiny dawały w prawdzie minimum ochrony, jednak lepsze to niż nic. Przy dobrym wietrze mieli możliwość przenocowania na względnie suchym terenie. Cador nie negował potrzeby zniesienia drewna na noc. W prawdzie gardził pracą fizyczną, jednak w tym wypadku brak pomocy przy tym zajęcia mógłby zakończyć się odsunięciem go od źródła ciepła i światła, a do tego nie chciał dopuścić.

Kiedy znosił do ruin kolejną garść gałęzi zobaczył wracającą z udanego polowania Huldre. Skoro posiłek mieli zagwarantowany, wypadało rozejrzeć się po okolicy. Siedzenie w miejscu nie odpowiadało elfowi, zaproponował więc rekonesans okolicznych terenów.
- Dobrze by było rozejrzeć się po okolicy.- powiedział stanowczym tonem, przechodząc wzrokiem po każdym z jego nowych towarzyszy.
- Ruszamy teraz czy czekamy do następnego dnia?-
 
EvilCookie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172