|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-09-2017, 19:44 | #31 |
Reputacja: 1 | O ile samo chodzenie po wsi i rozpytywnie nudziło zaklinaczkę to musiała przyznać że opowieść kupca była tego warta. Ilaria dawno nie słyszała by ktoś takie brednie opowiadał i ledwo powstrzymywała się przed tym by nie parsknąć śmiechem. Wymownie spojrzała wtedy po towarzyszach. Dolon ewidentnie nie wierzył, tak jak ona w opowiastkę, natomiast Bertrand... Canvas wpierw uniosła brew w zaskoczeniu a później musiała na chwilę wyjść z pokoju by na korytarzu zaśmiać się. Biedaczek naprawdę uwierzył w tą opowieść. W tym momencie Ilaria zastanawiała się co było bardziej zabawne - grubasek opowiadający tą natchnioną opowieść o walce z siłami zła, czy kapłan który w to uwierzył. - Ghula widział, może wiedźmę bagienną, ale jedyne co na pewno zrobił, to uciekał szybciej niż mógł siebie o to podejrzewać - skomentowała zaklinaczka, gdy przechodzili między domami. Będąc u braci, Canvas zaintrygowały wizerunki przedstawione na tarczy. - Ja wciąż obstawiam ghula. Chyba ich ślina potrafi paraliżować. Choć nie pasuje to, że zeżarł świeżo zabitego człowieka - wspomniała chłopaka z ostatniej nocy - Albo był mocno głodny, albo jest ewenementem i jedna cholera dla niego czy krwisty czy podgnity - skomentowała do swoich kapłanów. Po tych słowach spojrzała na tego z braci, który trzymał łuk. - Bardzo ładna tarcza. Sam robiłeś? - zapytała uśmiechając się uroczo. - Podobne ptaszki widziałam daleko na południu. Skąd pochodzicie? - dodała wskazując na rysunki przy tarczy. |
24-09-2017, 14:38 | #32 |
Reputacja: 1 | -Ano. Sam. Pitoszki jedynie jeden magik przejazdem mi zmalował. Cobym mógł oko trenować. Pono właśnie z południa są i bardzo szybkie. – odpowiedział Ilarii łucznik. - A jesteśmy stąd. Z okolic. – wzrok Dyzia dość wymownie przyjrzał się pannie Canvas - I dorobił ten magik o to. – głowa odwróciła się w stronę słomianej tarczy. Z ust myśliwego wydobył się świergot po czym zakrzyknął „Pidrwit!”. Po krzyku tarcza jakby ożyła, a malunki ‘pitoszków’ zaczęły pomykać po całej powierzchni w niezwykle chaotyczny sposób. Zaklinaczka szybko wyczuła prostą iluzję narzuconą na konstrukcję. Jedynym niezwykłym aspektem czaru była jego trwałość i niemal wulgarność z jaką ktoś wykorzystał kosztowny czar do tak błahej sprawy jak trening strzelectwa. - Bedom lotać aż wszystkich nie ustrzele - uśmiechnął się Dyzio _____Zaintrygowana panna Canvas wyciągnęła od myśliwego całą historię nabycia tej niezwykłej tarczy strzeleckiej. Okazało się, że pechowy czarodziej utknął w lodowej szczelinie uciekając przed patrolem koboldów i niemal zginął w tej ciasnej przestrzeni, gdyby nie przechodzili tamtędy bracia. W podzięce za uratowanie jego i jego kariery, a także za kilkudniową opiekę, ekscentryczny iluzjonista rzucił czar na ten prosty kawałek drewna i słomy. _____W tym samym czasie, Bertrand i Dolon doszli do porozumienia w sprawie dalszych działań. Od gawędziarza Hyzia, najstarszego z braci, dostali mapę rzekomego tunelu do którego dokopano się w sztolni, ale nikt o tym nie mówi. Wedle słów Hyzia, Varrin stracił kilku najętych górników gdy osypała się część ściany odsłaniając wejście do tunelu. Tunel był zalany i bez odpowiedniego przygotowania nie dało się dalej wejść dlatego grubas zarządził zatuszowanie wypadku i ukrycie dowodów w postaci ciał wykorzystując zalany tunel. Na pytanie Dolona o pogorzelisko i Costicka, Hyzio wskazał najkrótszą drogę do jednego i drugiego miejsca z domu myśliwych. Jako że ich chata znajdowała się na jednym ze skrajów wioski, poszukiwacze przygód najbliżej mieli do spalonego domostwa elfów. _____Po krótkim spacerze trójka towarzyszy dotarła do elfiej chaty. Niedaleko widać było unoszącą się parę znad stawów. Energia geotermalna bezustannie stawiała opór mrozom północy. Z domostwa zostało praktycznie nic. Płomień był na tyle intensywny, że ostały się jedynie mało palne elementy takie jak sterczący samotnie komin, jedna ze ścian i kilka najgrubszych belek, których ogień nie zdążył do końca przetrawić. A także nierozpoznawalne szczątki zwęglonego wyposażenia, które z powodu swego umiejscowienia dłużej stawiały opór gorącu. Zaznajomiona z płomieniami Ilaria najlepiej potrafiła określić skalę pożaru. Gdyby nie stojąca ściana i komin można by było pomyśleć, że użyte zostały tutaj któreś czary z domeny ognia. Podłoga w jednym miejscu ginęła pod niezwykle grubą warstwą śniegu. _____Po spokojnych i metodycznych oględzinach pogorzeliska bohaterowie znaleźli spalone szczątki, których czerep został przygnieciony fragmentem kalenicy. Szkielet wykazywał cechy kobiece, a jego ułożenie sugerowało próbę ucieczki na zewnątrz, zakończoną drastyczną porażką. Zaspa śniegu zaintrygowała psy, które zabrał ze sobą kapłan Lathandera, ale nawet ich ochocze kopanie, nie zdołało odsłonić w tym miejscu całej podłogi, a jedynie jej nadpalona i połamaną krawędź. Warstwa białego puchut sięgała jakby niżej. Za to oględziny przeprowadzone wokół nadpalonej ściany, również za pomocą zaintrygowanych psów, pozwoliły odkryć zejście do piwnicy. _____Poza oblodzoną klapą do podziemi budynku, towarzyszom udało się również odszukać niewielką studnie, ledwo wystającą ponad poziom gruntu przy której uzbierała się zaspa świeżego śniegu. Najprawdopodobniej powstałą po opadach tej i poprzedniej nocy. W zaprawę między kamieniami wbity został hak z przymocowanym łańcuchem. Bliższe oględziny pozwoliły ustalić, że łańcuch był lekko przerdzewiały, a na jego końcu znajdowało się wiadro, z którego ostał się jedynie uchwyt. Całość była zadziwiająco sucha, jakby w studni od dawna nie było wody. Bystry wzrok niziołka dostrzegł że wewnątrz na kamieniach, a także wokół samego haka znajdowały się zadrapania. Łańcuch miał jakieś 5metrów długości i sprawiał wrażenie, że wytrzyma ciężar dorosłego człowieka. _____Bertrand wolał jednak sprawdzić miejsce z łatwiejszym dostępem i wróciwszy do klapy otworzył ją. Pod spodem, w drewnie również widoczne były ślady zadrapań. Schody prowadziły w mrok, rozświetlony po chwili specjalną właściwością kapłańskiej halabardy. Co prawda jej wielkość była nieporęczna w tak niskiej przestrzeni, sam kapłan musiał się schylać żeby nie zawadzić głową o niektóre wystające ze stropu gwoździe, ale jako przenośna latarnia, sprawdzała się wyśmienicie. W rozświetlonej magicznym blaskiem piwnicy śmierdziało zgnilizną przemieszaną z odorem spalonego drewna. Część podziemnego pokoju została przysypana szczątkami sufitu i śniegiem. Wśród zaspy można było dostrzec nadpalony fragment łóżka. Z ust najemników wydobywała się para z powodu skroplonej wilgoci w dość mocno chłodnym powietrzu. Poza zawaloną podłogą z góry, w niewielkim pomieszczeniu stała zniszczona szafka z nadjedzonymi zapasami, zbutwiały stolik niemal na środku, pieniek z wbitą siekierką, a w jednym z rogów wisiała półka z zaokrąglonym brzegiem nosząca ślady zaschniętej krwi. Pod półką leżał dziwaczny sztylet. Nie był dłuższy niż ludzka dłoń, a klinga zrobiona była z dziwnie czarnego metalu. Rozejrzawszy się dokładnie po pomieszczeniu dwaj kapłani dostrzegli koślawy, wyryty w belce nad wejściem symbol. Przypominał trochę czaszkę z kolcami od której szczęki odchodziła prosta linia w dół. Do tego, poza typowymi śmieciami, czy pospolitym ekwipunkiem do pomocy w każdym domostwie, towarzysze rozpoznali poszarpane i nadpalone fragmenty ubrań. |
30-09-2017, 14:30 | #33 |
Reputacja: 1 | - Wygląda na to, że ktoś się mocno postarał, żeby to dobrze się wypaliło. Pewnie przed wznieceniem ognia mocno podlane zostało oliwą - skomentowała Ilaria, dla której płomienie były bardzo bliskim żywiołem. - Gdyby nie ta stojąca ściana to bym mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że to robota jakiegoś zaklinacza, który potraktował chatkę ognistą kulą. Ale wtedy mielibyśmy wybuch i masę szczątek, które rozleciałyby się daleko od budynku... - dodała analizując na głos to co widzi, rozglądając w koło. Po znalezieniu przez psy wejścia do piwnicy, również Ila zeszła z pozostałymi na dół. Zakryła dłonią z nasuniętym rękawem usta i nos by choć trochę odciąć się od smrodu. - Ktoś tu mieszkał... - stwierdziła z odrazą w głosie, głównie przez warunki jakie musiały tu panować. - A może to wilkołaka szukamy, a nie ghula? Wtedy by się zgadzało czemu zeżarł swoją ofiarę jeszcze cieplutką... Na przykład może dziecko tych co tu mieszkali było chore na lykantropię? Nocą trzymali je w piwnicy zamknięte, bezpieczne od świata, a świat bezpieczny od niej - rzuciła luźną sugestię. - I wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że ktoś postanowił spalić to domostwo. Opiekunowie zginęli, a stworek uciekł i teraz kręci się po okolicy... - zamyśliła się, by w końcu ruszyć w drogę powrotną. - To teraz chodźmy zobaczyć tą suchą studnię. Może jest z niej przejście do kompleksu jaskiń - zasugerowała. |
07-10-2017, 18:10 | #34 |
Reputacja: 1 | Pogorzelisko wyglądało mniej więcej tak jak się tego spodziewał. Niestrawione przez ogień resztki zabudowy oraz doszczętnie spalone sprzęty. Już samo to, że płomienie nie pokryły domostwa jednolicie pozwalało sądzić, że nie była to raczej sprawka magii. Natomiast śnieg pokrywający już większą część popiołów jednoznacznie wskazywał na to, iż nikt się tym miejscem za specjalnie nie interesował. |
08-10-2017, 19:39 | #35 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 09-10-2017 o 16:29. |
15-10-2017, 18:15 | #36 |
Reputacja: 1 | _____Elen sila lumenn omentilmo! - zawołał elf donośnym głosem i zbliżył się kilka kroków czekając aż gospodarz zaprosi go w swe progi. Po krótkiej chwili zza drzwi nadszedł odzew - Saesa omentien lle ! - po czym na ganku ukazał się przedstawiciel gatunku szpiczastouchych. Miał na sobie tunikę plecioną w zawiły wzór znamionujący księżycowe elfy. Jego włosy były szaro-słomiane, a twarz miał lekko pobliźnioną. Jak na elfa, miał również sporo zmarszczek ulokowanych wokół oczu i przy kącikach ust. - W czym mogę pomóc? - spytał gospodarz po elficku spoglądając na dość przeciętnie wyglądającą twarz elfiego poszukiwacza przygód. - Czy mógłbyś mi powiedzieć jakie nastroje i co ogólnie dzieje się w tej zapomnianej przez bogów wiosce? Słyszałem opinie, że to przez was domostwa napotkały problem natury nadprzyrodzonej. A raczej przez takich jak wy czy ja. -Ech, chłopskie gadanie – odparł elfi gospodarz spoglądając na przybysza. -Nikt z nas nie jest przyczyną nieszczęść jakie spotkały ta wioskę. My chcieliśmy tylko odpocząć od tłoku miast i metropolii. TO miejsce wydawało się najbardziej odpowiednie, chociaż nieco chłodne muszę przyznać. A problemy na tle rasowym zawsze były i będą. Nikt nie lubi gdy mu się wciska inną kulturę niż jego własna. -Fakt. Masz poniekąd rację. A stało się tu coś niezwykłego poza oczywistymi trupami ze względu na zwierzęta czy inne potwory? - spytał Lugolas wyraźnie czując, że gospodarz nie ma zamiaru wpuścić go do swego domostwa. _____Jednak strach przed innymi rasami, zwłaszcza podjudzany przez samego Costicka, ewidentnie zniechęcił elfa do ugaszczania odwiedzających. Choć musiał przyznać, że Lugolas był pierwszym od dawna, który nie rzucał w jego dom odpadkami i nie wyklinał jego obecności. Elf przyniósł napitek i lekką przekąskę ugaszczając poszukiwacza przygód na ganku przed domem. -Co do ostatnich trupów, nie mam pojęcia o co tutaj chodzi. Jednak mieszkańcy wolą zrzucać winę na innych niż wziąć się własnoręcznie do roboty. Byliśmy na to przygotowani… Chociaż nie sądziłem, że szykany osiągną taki poziom. Ostatnio przyłapałem kilku którzy chcieli podłożyć pod nasz dom ogień. Na szczęście drewno jest na niego odpowiednio odporne. - gospodarz rozlał dość wykwintny trunek do drewnianych kielichów. Stanowiły one przykład kunsztu twórczego elfów. Pnącze, z którego powstały nie było cięte, a magicznie wyhodowane by uzyskać taki kształt. „Złota rączka” jeszcze chwilę rozmawiał z elfem wypytując go o rzeczy ważne i błahe. _____W ogólnym odczuciu, wynikało ze słów gospodarza, że elfom wiodło się dość dobrze, póki córka tej drugiej rodziny nie zaczęła samotnie wędrować po okolicy. Niby nie było to niczym dziwnym, młody rozum poszukiwał nowych wrażeń i lekarstwa na nudę, jednak nieuważny ruch tu czy tam, a część osób z fanatycznego kręgu Costicka zaczęło posądzać spiczastych o różne wypadki. BY unikać konfliktów, obie rodziny odcięły się nieco od integracji z tutejszą populacją lecz mimo to (a może właśnie przez to) szykany nie ustały, a bezpodstawne oskarżenia nasilały się. Kilkoro krasnoludów z wioski próbowało załagodzić sytuację i osiągnęła ona delikatny stan równowagi… Aż do pożaru i nieszczęścia w postaci powieszonego młodzieńca. Teraz wioska stanowiła jedną wielką beczkę prochu, która najpewniej wybuchnie, jeśli znajdzie się najdrobniejsza iskra. Gospodarz na koniec polecił Lugolasowi zerknąć na pogorzelisko. Może jego bystre oczy dojrzą coś co przegapili mieszkańcy, o ile w ogóle poszli tam zajrzeć. _____Rozmowa i napitek zajęły trochę więcej czasu niż Elf się spodziewał. Pożegnawszy się zwrócił swe kroki poza wioskę udając się do spalonej chaty. _____Będąc już kilka kroków od zniszczonego domostwa, Lugolas mógł dosłyszeć głos Bertranda, jak zwykle rządzący całą grupą. Słów nie rozróżniał, jednak najwyraźniej reszta drużyny podjęła przeszukiwanie i właśnie wychodziła z piwnicy ku podwórzu. |
12-11-2017, 11:24 | #37 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 12-11-2017 o 11:28. |
|
| |