Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2018, 18:15   #31
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
arsz w największym słońcu nie był najlepszym pomysłem. Dość się w swym życiu nasłuchał opowieści jak to nawet całe armie bywały pokonane dlatego właśnie, że zlekceważyły pogodę, a dowódcy zmuszali żołnierzy do forsowania się. Po części on robił to jeszcze chwilę, temu, lecz nie znał tych terenów i ich pogody, a do tego miał pierścień, który przynajmniej w pewnym stopniu chronił go przed upałem. Kiedy powróci z lekarstwem będzie musiał podziękować Miril. Nie był co prawda pewien jak to uczyni, lecz wiedział, że tak postąpi. Był jej to winien na całą ta pomoc, którą od niej otrzymywał.

ostanowił skorzystać z tego, że organizują postój i ściągnąć z siebie te elementy zbroi, które mógł sam założyć. Innymi słowy zrzucił z siebie nabiodrki, nakolanniki, nagolenniki, nałokcice oraz zarękawia rozkładając je w cieniu tak, by w miarę możliwości nie dostał doń piasek. W czasie, kiedy on mocował się z rzemykami podeszła do niego zwiewnie ubrana Jasmal i napełniła mu manierkę.
Dziękuję, ale nie jestem rycerzem – odrzekł dziewczynie. – oraz wiem ile mam lat, mógłbym być spokojnie twoim ojcem. Możesz sobie mówić jak chcesz, nie dbam o to. Ważniejsze są czyny i postawa, niż słowa.
Powiedział co miał do powiedzenia, co dodatkowo podkreślił brzdęk ściąganego drugiego zarękawia. Minął ją kierując się do półorka.
Jak chcemy zjeść tego żółwia, to zabierajmy się za niego, bo gotów nam uciec jeszcze – rzucił w międzyczasie do reszty.

Kilkudniowy jak widzę. Czerwie wyłażą, aż trudno rzec co go uśmierciło. Jakieś przypuszczenia? – pociągnął temat za Thazarem.
Ostrze zaś wygląda na porządne – ocenił swoim doświadczonym okiem.
 
Zormar jest offline  
Stary 17-01-2018, 21:08   #32
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Przez całą drogę do łódek, Anna brzdękała strunami, na szczęście jednak nie śpiewając. Kompletnie zignorowała trupa, coś tam obiło jej się o uszy, że znaleźli sejmitar, ale miało to znikome znaczenie. Na odpowiedź Jasmal również wzruszyła ramionami, przecież wie, że jej nie wypiją wszystkiego, to byłoby niemożliwe i każdy głupi o tym wiedział.

Na miejscu zrzuciła swój balast w suchym miejscu i delikatnie odłożyła instrument. Przeciągnęła się, aż strzeliły jej stawy, dzieląc się przy tym swoim spostrzeżeniem.
- Czy jeżeli wyrzuciło tutaj łodzie, to nie przyjdzie kolejna fala i zaleje wszystko? Jeżeli chcecie pod tym spać, trzeba to przestawić głębiej w ląd.


***


Anka klepnęła Kasandrę po plecach.
- Nie peniaj, tylu chłopa, ktoś Ci na pewno kopsnie kocyk czy namiot, może przytuli. Tylko nie pytaj tamtego - wskazała na mnicha, ściszając głos - bo nie wiem, wygląda na takiego, co to może w celibacie żyje.
Droczenie się z kapłanką może nie było najlepszym pomysłem, ale co mogła teraz zrobić? Nic gorszego, niż czarodziej, jeżeli w ogóle miała jeszcze łaskę swojej bogini, na co nie wyglądało, zważywszy na finał rejsu.

Zaś na okrzyk prezentujący żółwia, zareagowała z równą, jeżeli nie większą ekscytacją co majtek. Zerwała się do biegu, by wskoczyć na skorupę zwierzaka, zanim ten będzie w stanie zastanowić się, czy woli wygrzewać się na słońcu, czy też pójść do wody. Wiedziała, że sama go nie uniesie, ale przynajmniej zacznie coś, co w rezultacie powinno zamienić się w jedzenie.
 
Avdima jest offline  
Stary 18-01-2018, 08:47   #33
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Buka & Kerm

Jedynie głupiec odmówiłby, gdyby w skwarze dnia ktoś częstował go wodą. Gdy więc Jasmal zaczęła częstować spragnionych tym życiodajnym trunkiem, Thazar również zapragnął znaleźć się wśród obdarowanych.
- Mogę również prosić? - spytał, wyciągając z plecaka przerośnięty metalowy talerz.
Jasmal chwilowo nie powiedziała nic, kiwnęła jedynie do mężczyzny potakująco głową, po czym po chwili się do niego zbliżyła...
Dla takiego widoku niemal warto było się rozbić, pomyślał Thazar, gdy Jasmal pochyliła się, nalewając mu wodę i (przy okazji) demonstrując, zapewne nieświadomie, jak szczodrze wyposażyła ją natura. Z tym jednak, że Thazar był przekonany, że na widokach się skończy. Jasmal zapewne preferowała niewiasty, no chyba że zaproszenie Kasandry do wspólnego łoża spowodowane było li tylko dobrocią serca.
- Nie znam nikogo, kto by ze sobą taszczył miskę w plecaku - odezwała się w końcu dziewczyna. - Ciekawe do czego jej używasz?
- Od razu miska... Miseczka... Z czego, w razie czego, jadłbym zupę
- zażartował. - I, jak sama widzisz, przydała się.
- Zupy nie będzie
- wtrąciła z przekąsem.
- Dzięki za dobre serce - powiedział. - Pozwolisz, że się w pewien sposób zrewanżuję? - Sięgnął po bukłak, a z plecaka wyciągnął miedziany kubek. - Poczęstujesz się odrobiną wina?
- No, nie powiem nie. - Wyciągnęła z uśmiechem dłoń po procenty.
- Z kapitańskich zapasów - poinformował, nalewając ponad połowę kubka.
Calishytka upiła solidnego łyka, po czym się nieco skrzywiła, ale i po chwili miała już bardziej pozytywną minę.
- Ujdzie. - Odgarnęła kosmyk włosów za ucho.
- To lepsze niestety się skończyło w połowie podróży - odparł Thazar. - Tak przynajmniej zapewniał kapitan.
Jasmal spojrzała na żółwia, i kobietę wskakującą na jego grzbiet. Przewróciła oczami.
- To jak z obiadem? - spytała Thazara. - Robimy prawdziwy postój, rozpalamy ognisko i tak dalej? Tylko ja nie mam żadnej szabli, żeby żółwiowi głowę obciąć. - Wzruszyła ramionami, co spowodowało widoczny przez cienką szatę ruch jej biustu.
- Drewno mamy, a nasz przyjaciel Mokhrul zdobył całkiem niezły i ostry na oko sejmitar - powiedział, przenosząc wzrok na twarz swej rozmówczyni. - Nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna taka okazja, że obiad sam do nas przyjdzie. A Searos chyba nie wie, skąd się bierze mięso, które ma w swych podróżnych porcjach. Chodźmy pomóc naszej... amazonce, zanim ten nietypowy rumak zaniesie ją w morskie odmęty.
- Chociaż kąpiel to może by była i dobra rzecz...
- dodał.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 19-01-2018 o 12:40.
Kerm jest offline  
Stary 21-01-2018, 21:33   #34
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Sprawdźcie, czy larwy z niego nie wyłażą – odezwał się zakuty w metalową zbroję Edrik. Mokhrul już chciał cisnąć coś w stylu "Dzięki kapitanie oczywisty", ale powstrzymał się, gdyż wymagało to wzięcia wdechu będąc pochylonym nad ciałem.

Przeżarte i zgniłe ciało nieszczęśnika było w potwornym stanie. Mokhrul oceniał, biorąc pod uwagę tutejszy klimat, że minęło kilka dni odkąd tu leży. Grube czerwie miały tu wikt i opierunek od dość dawna. Niestety, dość dobrze wyjadły rany i trudno było stwierdzić co tak właściwie się stało, bez głębszej analizy, a na to półork nie miał ochoty. Był twardy i obyty z takimi sytuacjami, jednak nawet jego żołądek miał swoje granice. Ponownie obrócił ciało głową do ziemi i ruszył do pozostałych sprawdzając po drodze szablę. Wyglądała zacnie, jednak nie wygląd był najważniejszy. Onaga wykonał kilka próbnych cięć i wypadów testując wyważenie oręża, by wreszcie schować go z powrotem do pochwy przy pasie.

Same łodzie były już mocno spróchniałe, jednak na potrzeby ochrony przed słońcem nadawały się bardzo dobrze, więc gdy reszta postanowiła się zatrzymać nie protestował. Wolał iść dalej, ale lepiej odpoczywać razem niż iść w pojedynkę. Skorzystał więc z okazji by zamoczyć czerwoną bandamkę w morskiej wodzie i zawiązać na głowie chowając pod nią włosy. Jedynie kilka czarnych prostych kosmyków wychylało się przy uszach. Wyjął bukłak i opróżnił kilkoma solidnymi łykami, a następnie podszedł do Jasmal podstawiając go dziewczynie pod ręce z szerokim uśmiechem na twarzy. Tak jak poprzednio nie miał skrupułów by przyjrzeć się wdziękom kapłanki dziękując za świeżą wodę.

- Czy to ktoś z naszego statku? - spytała Tajga, na co Mokhrul pokiwał przecząco głową.
- Stary trup - odpowiedział - robaki grube o... - tu półork wyciągnął kciuk pokazując grubość larw - długo jedzą.
Na pytanie Thazara o sprawcę śmierci, półork wzruszył jedynie ramionami. - Robaki wyjadły - rzucił filozoficznie próbując nie wracać myślami do truchła. Zamiast tego wyszedł z cienia i ponownie spróbował oszacować gdzie się znajdują i czy na pewno idą we właściwym kierunku.
 
psionik jest offline  
Stary 22-01-2018, 10:32   #35
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Plan grupy był nad wyraz prosty. Jedyne co musieli zrobić to dopaść człapiącego w kierunku fal żółwia, a potem to już z górki. Sprawa nie dla wszystkich była obojętna i niektórzy zwyczajnie nie brali udziału w mordowaniu bezbronnego zwierzęcia. Na szczęście dla wszystkich burczenie w brzuchu i potrzeba zjedzenia porządnego posiłku a nie suszonych racji żywnościowych wyznaczyła ochotników do tej misji.
Tak więc po kilku minutach żółw leżał trupem na piasku wykrwawiając się a Mokhrul i Edrik zastanawiali się jak takie zwierze się oprawia. Mężczyźni w pierwszej kolejności zaciągnęli zwierza bliżej ich prowizorycznego obozu, pomiędzy wrakami łodzi. Na miejscu trwał już zabieg rozpalania ogniska. Każdy miał wyznaczone zadanie i w imię dobra grupy musiał działać. Kilka osób zbierało patyki i suche liście palm z skraju dżungli, a ktoś inny znosił kamienie, które wyznaczały granicę ogniska.

W między czasie majtek Boro wpadł na świetny pomysł zmontowania prowizorycznego dachu nad głowami. Po ułożeniu kilku urwanych desek i dłuższych gałęzi pomiędzy łodziami, nakrył je liśćmi palm i po paru chwilach mieli obóz w bezpiecznej odległości od nieznanych, dzikich lasów, oraz pod osłoną przed słonecznym skwarem.
Płomienie ogniska wesoło strzelały, a kompani zajmowali się oprawianiem żółwia. Półork nigdy tego nie robił ale wystarczyły krótkie oględziny by dostrzec słabsze miejsca w pancerzu zwierzęcia. Po kilku chwilach, z pomocą Edrika udało się w końcu oswobodzić mięso i można je było już porcjować. Surowe kawałki nie wyglądały zbyt apetycznie, lecz kiedy już znalazły się nad ogniem, a tłuszcz zaczął z nich wyciekać, mięso zaczęło wydobywać z siebie nawet przyjemny zapach. Po godzinie każdy mógł zdjąć swój kawałek i nacieszyć żołądek w miarę normalnym posiłkiem.

~***~

Słońce powoli odpuszczało na sile i zaczęło ospale kierować się w kierunku horyzontu. Choć dalej było parno i gorąco, kompani wiedzieli, że najwyższy czas ruszać jeśli chcą pokonać jakiś konkretny odcinek drogi. Towarzysze powoli zaczęli szykować się do wymarszu, kiedy do obozu wbiegł blady jak ściana majtek. Boro chciał coś powiedzieć, ale strach odebrał mu mowę.
-Mówże co się dzieje chłopcze!- nakazała kapłanke Umberlee, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Ten trup… Nie ma go. Normalnie go nie ma!-
-Co ty pleciesz?!- rzucił ktoś z grupy.
-Tymora mi świadkiem! Poszedłem tam, bo tam gęste krzaki i wysrać jak człowiek w spokoju się można, zrobiłem co miałem do zrobienia, wracam i zerknąłem w miejscu gdzie go znaleźliście a tam pusto. Piasek tylko i rozlazłe robale, ale ciała ani śladu!- ostatnie słowa niemal wykrzyczał.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-01-2018, 12:46   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Żółw był wielką i cenną zdobyczą. Searos mógł sobie opowiadać o racjach podróżnych, ale było rzeczą wiadomą, że bez względu na to, ile mnich targałby ich na swych plecach, to i tak nie wystarczą na wieki. Oczywistą rzeczą było, ze zapasy trzeba uzupełniać, zaś Thazarowi jakoś nie podchodziło wprowadzenie na stałe do jadłospisu trawy czy korzonków. Zielenina była dobra w postaci sałaty czy kapusty. Owoce i warzywa (a korzonki i tak się do nich nie zaliczały) musiały być podparte czymś konkretnym. Mięso do tego celu nadawało się idealnie, a upieczone mogło przetrwać w tym upale dzień lub dwa.
A jeśli ktoś nie chciał - to jego sprawa. Thazar uznał to za głupie, ale przekonywać nie zamierzał.

* * *

Nie da się ukryć, że głupców można było spotkać co krok. Bo jak inaczej, jak nie głupim, można było nazwać czyn Boro, który polazł nie wiadomo dokąd, sam, by poszukać ustronnego miejsca.
- Dobrze, że wiemy, ale głupio zrobiłeś - powiedział Thazar, odrywając się od pakowania prowiantu. - A co by było, gdyby cię coś napadło? Nawet twoich wrzasków byśmy nie usłyszeli, a co dopiero mówić o udzieleniu pomocy.
- Widziałeś jakieś ślady, czy od razu uciekłeś? - spytał. - Chyba pora przyspieszyć wyruszenie - dodał, kierując te słowa do pozostałych.
Zabrał się za zasypywanie resztek ogniska.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-01-2018 o 16:58.
Kerm jest offline  
Stary 22-01-2018, 17:27   #37
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
otencjalny posiłek był tak, gdzie go zostawili, gdyby stało się inaczej byłby to zaprawdę niezwykły pokaz żółwiej szybkości, albo ich niekompetencji. Tak, czy owak, z pomocą półorka, darowali gadowi szybką śmierć, po czym wspólnymi siłami przyciągnęli go rozpalanego już ogniska. Organizacja pracy przebiegła nad wyraz sprawnie, nawet będą mieli coś więcej nad głową, to też słońce nie upiecze im głów. Skoro już o pieczeniu napomniano to oprawienie pancernego jegomościa było dość kłopotliwe. Ostatecznie podał swój topór Mokhrulowi, który to z widoczną wprawą począł przyglądać się żółwiej skorupie, by ostatecznie wyciągnąć zeń upragnione mięsiwo. Wprawdzie dość niezbyt apetycznie wyglądające, ale mięsiwo to mięsiwo i nie ma co narzekać.

iedy to smakowita woń pieczonego gada poczęła się roznosić po okolicy, przysiadł sobie w cieniu grzebiąc w plecaku. Wyciągnął zeń najpierw metalową kulę opatrzoną znakiem młota i kowadła, a którą to następnie z pomocą mieszka solidnie przymocował u pasa. Wprawdzie miał tam już trochę obciążenia z bułatem na czele, lecz przez lata wojowania był przywykły do obciążenia. Ci co mieli już kiedyś do czynienia z prawdziwą, wielomiesięczną wojaczką, dostrzegali to bez problemu.

o kuli nadeszła chwila na skórzaną tubę z wiekiem opatrzonym symbolem zwoju, symbolem boga Oghmy. Ostrożnie uchwycił je i przekręcił raz, drugi. Przez stworzoną lukę wdarło się do środka trochę powietrza, czemu towarzyszył krótki świst. Wieczko powędrowało na kolana, a z przechylonej tuby ostrożnie wysunął się zwinięty zwój. Dla tych, którzy mieli częstsze spotkania ze słowem pisanym oczywistym stał się fakt, że był to pergamin, do tego raczej jeden z tych lepszej jakości. Chwyciwszy go w obie dłonie Edrik z wolna rozwijał go, by ostatecznie i po raz nie wiadomo, który zaczął się weń uporczywie wpatrywać.


a pergaminie bardzo starannie przedstawiono wizerunek jakiejś rośliny. Już jedno spojrzenie wystarczyło, by domyślić się, że na co drugiej łące czegoś takiego nie znajdziesz. Już po samym sposobie obchodzenia się z tubą oraz zwojem można było wysnuwać wniosek, że jest to dla niego coś niezwykle ważne.

rans przerwał dopiero nasilający się zapach pieczonego żółwia. Dostrzegł wówczas niejedną parę oczu spoglądających na niego. Nie było tutaj zbyt wielu rzeczy, którymi można się było zająć, a jego sytuacja była przynajmniej odrobinę zastanawiająca. Twarz Edrika zdradziła wtedy obecność wewnętrznej walki, która zakończyła się dopiero w chwili w której postanowił wstać i trzymając przed sobą pergamin zwrócił się do wszystkich:
Jeżeli gdzieś zobaczycie taką roślinę powiedzcie mi – zrobił krótką pauzę, po czym z dostrzegalną trudnością i niezręcznością dokończył. – Proszę.
Trudna to była dla niego chwila. Przez całe swoje życie brał sprawy w swoje ręce, nikomu nie dawał się wyręczać, robił co do niego należało. Ale ogarniająca go bezsilność nie dawała mu spokoju. W chwili ocknięcia się na plaży miał znów to poczucie, że wszystko zależy od niego, jak dawniej, bez uciekania się po magię, czy liczenie na wiedzę innych. Teraz jednak znów powracała świadomość tego, że nie być może nie podoła samemu. Miał oczywiście wsparcie Miril w postaci pierścienia oraz kulę od Koriga, lecz de facto był sam. Oczywiście miał jeszcze Helma ze swą opiekuńcza łaską, lecz od Tego Dnia poczęły rodzić się w nim wątpliwości…

***

ięso okazało się całkiem dobre, pomimo początkowych wątpliwości. Żołądek był zadowolony z odmiany po tygodniach przesolonych zapasów na statku. W trakcie ich posiłku słońce osłabło, to też zbliżała się ostatnia chwila, by tego dnia jeszcze wyruszyć w drogę. Kiedy pozostali kończyli gasić ognisko on zapinał ostatnie rzemienie zarękawia. W tejże to też chwili z twarzą wykrzywioną strachem wrócił majtek.
Thazar ma rację. Zapomniałeś o bestii w gęstwinie? – również go zbeształ za głupotę, ale dał dokończyć.
Może za długo na słońcu byliście i omamy jakieś macie – sceptycznie podszedł do opowieści o znikającym trupie, lecz z drugiej stron… – Niemniej trzeba rzucić na to okiem. Lepiej być zbyt ostrożnym niż za mało.
W chwili wypowiedzenia tych słów miał na sobie cały swój rynsztunek.
 
Zormar jest offline  
Stary 24-01-2018, 09:03   #38
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Tajga ani myślała zbliżać się do ognia w taki upał, co nie znaczyło, że pogardziła żółwiem. Myślałby kto, że ich podróżne racje wzięły się z powietrza, phi! Powoli żując soczyste i dość słone mięso wpatrywała się w morze, mimo uszu puszczając jęczenie kapłanki i dywagacje towarzyszy. Dojdą to dojdą, wtedy okaże się dokąd.

Rewelacje majtka przypomniały jej o własnych potrzebach; na szczęście wystarczyło tylko wejść w morze.
- Coś dużego byśmy zauważyli nawet stąd - rzekła. - Może wąż go zeżarł? W tych rejonach są chyba takie co w całości mogą połknąć człowieka, prawda? To by wyjaśniało czemu nic nie było widać ani słychać.


 
Sayane jest offline  
Stary 26-01-2018, 21:19   #39
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Edrik nachylił się, by nabrać kawałek mięsa. Kiedy usiadł z powrotem, obok niego siedziała już Anka, celując w stronę tuby misternie wykonanym sztyletem, zwieńczonym kawałkiem mięsa i uwalonym tłuszczem.
- Co tam masz za ślimaki? Zgubiłeś resztę atlasu?
Wojownik spojrzał na nią, następnie na tubę i znów na nią.
- To nie są ślimaki, ani tym bardziej mapa. Jest to - przerwał drapiąc się lekko w głowę, a na twarzy zagościł cień smutku i… zmęczenia? - Prawdę mówiąc sam nie wiem. Wiem jedynie, że ten kwiat dokona tego czego, ani magia, ani tym bardziej cyrulicy i alchemicy nie byli w stanie.
- I to wszystko? Szczerze, miałam nadzieję na jakąś, ten… - ugryzła mięso i mówiła już z pełną gębą - dłuższą historię. Nazywa się to jakoś, czego szukasz?
Edrik westchnął. Ta kobieta w niczym nie przypominała Lili, ani w urodzie, ani w zachowaniu. Najpewniej nigdy już nie spotka nikogo takiego jak ona, tymczasem…
- Niestety nie wiem. “Znajdź zielę tworzy grupy, o głowie uniesionej dumnie w górę, a z rozdwojonym językiem na widok wywieszonym. Ziele to ofiaruje Ci to czego pragniesz.” Taką wiadomość otrzymałem, zaś w Candlekeep znalazłem to co widziałaś.
- Candlekeep? Kurde mol, też bym chciała, żeby wpuszczali mnie w takie miejsca… Kiedyś może, dam im własną publikację, patrz - sięgnęła do plecaka i wyciągnęła stertę chaotycznie zapisanego papieru - książka z tego będzie. Ale wracając do tej rośliny, toooo… czego tak pragniesz, że Ci jest potrzebna?
Na wspomnienie o własnej książce uśmiechnął się lekko, lecz na wspomnienie o swoim pragnieniu cała radość jaka w nim była uleciała. Dostrzec można było, że intensywnie coś rozważa.
- Ja nie wypytuję Ciebie o prywatne sprawy… Racz uczynić to samo - rzekł wreszcie, a co bardziej spostrzegawcze oko dostrzegło, że dłonie zacisnęły mu się w pięści.
Kobieta odsunęła się na chwilę i wydawało się, że ma zamiar odpuścić zgodnie z życzeniem.
- To nieuczciwe, bo moje prywatne sprawy nie są ciekawe. Mogę zmyślać? Jestem Cormyrską księżniczką, która nie chciała wyjść za wybranego jej kawalera i dlatego uciekła z domu. Teraz Ty.
- Ciekawe? Nie chciej mieć ciekawego życia - zwrócił się do niej tonem w którym wyczuwalny był wzbierający powoli gniew. - Nie w ten sposób… I daruj sobie takie żarty.
- Ale ja naprawdę chcę się dowiedzieć czegoś więcej. Wiesz, prosisz o szukanie tego kwiatu, a nie mówisz dlaczego.
- Jak sama powiedziałaś *prosiłem*, nie *kazałem*. Pomyśl, że dlaczego ludzie nie chcą mówić o prywatnych tragediach. Może znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania. - odrzekł jej z przekąsem.
Anna zastanowiła się nad czymś, siedząc bezczynnie i w ciszy. Wreszcie zapytała, mrużąc oczy.
- To chociaż obiecaj, że nie jesteś jakimś czarnoksiężnikiem, który szuka świństwa do rytuałów. Nie wyglądasz, ale kto wie… ja też nie wyglądam na księżniczkę.
W odpowiedzi zobaczyła wymierzony w nią wzrok oznaczający jednoznaczne *dość*. Kobieta odebrała wreszcie przekaz i przesiadła się. Zerkała jednak co jakiś czas w stronę wojownika z sobie znanych jedynie powodów.

Szczerze, to myślała, że dostanie w mordę. Doskonale wiedział, że wkurza wojownika, ale ten okazał się w miarę cierpliwy. Wystarczająco innymi słowy.
W tle czuła jakąś rzewną historię, co w połączeniu z jego pełnym dylematu wyrazem twarzy nie ruszało Anny. Na jej gust mógłby być mniej sztywny, nawet jeśli coś go trapiło w poszukiwaniu tej niecodziennej rośliny. Na pewno będzie miała oczy otwarte, ale czy w celu znalezienia roślinki dla kogoś... Sama tego jeszcze nie wiedziała, takie myślenie na zapas przysparzało wyłącznie o migrenę. Jak znajdzie, to się wtedy pomyśli.


***


- Dajcie młodemu spokój. Nic mu nie jest, po co roztrząsać i robić sztuczny problem? Trupa nie ma, to nie ma, może się dowiemy, dlaczego, może się nie dowiemy. Czas pokaże. Nie wymyślicie niczego siedząc tutaj. Mogę zerknąć na to miejsce, może jakieś ślady znajdę, byle nie klocka młodego. Tylko jak tam węże wpierdolić człowieka mogą, to ja nie idę sama.

Trochę mało obchodziły ją losy trupa. Mieli zamiar odejść z tego miejsca i na to powinni poświęcić czas. Gdyby jednak inni przestali się zamartwiać, jak znajdzie się jakieś ślady węża, też będzie dobrze, więc mogła i przejść się w krzaki, sprawdzić dawną lokację denata.

- A jak się martwicie, że to chodzące zdechlaki, to możemy się wrócić na plażę, gdzie nas wyrzuciło. Tylko to strata czasu.
 
Avdima jest offline  
Stary 27-01-2018, 11:57   #40
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
W całym upale okazało się, że rozbitkom słońce nie wypaliło mózgów i nie zapomnieli, że ich los zależy od pracy zespołowej i pomaganiu sobie nawzajem. Żółw nie stanowił większego wyzwania na Mokhrula, który zaszedł zwierzę od tyłu i szybkim wykrokiem przetestował nową szablę uderzając czysto w szyję, nim zwierze zdążyło schować się w bezpieczną skorupę.
Jako jedyny z grupy mający pojęcie o anatomii zwierząt Mokhrul wziął na siebie oprawienie zwierzęcia. Pomagał mu w tym opancerzony niczym żółw Edrik. Razem cicho i sprawnie dobrali się do bebechów zwierzęcia. Półork wskazał miękkie miejsca w pancerzu gdzie można go rozciąć bez niszczenia skorupy, czy też uszkodzenia flaków, które gdyby się rozlały mogłyby dość poważnie zepsuć smak mięsa.
Gdy skończyli, Mokhrul pozbył się podrobów na skraju lasu, a następnie gdy mięso już skwierczało na ogniu przyjrzał się skorupie zastanawiając czy byłaby wytrzymalsza niż jego puklerza.

Gdy Edrik podzielił się zawartością swojej niesamowitej tuby, Mokhrula zainteresowała go roślina. Wyglądała jak.... - Rododendron królewski - powiedział. - Szukasz Rododendrona królewskiego.

Obiad, jak i obozowisko wyglądało typowo, to też półork dostosował się do rygoru wykonując swoje prace dla dobra wszystkich dopóki majtek nie wrócił z ciekawymi spostrzeżeniami. Jak to? Trup wstał i poszedł? Przecież widział jak robaki go zjadały, nie miał prawa sam wstać i sobie pójść. To trzeba było sprawdzić, więc gdy reszta zajęła się pakowanie, Mokhrul uzbrojony w swój łuk ruszył w kierunku trupa. Razem z nim podniósł się Edrik, więc ruszyli razem.
Trup nie był tak daleko, więc po chwili półrok mógł już zbadać trop. W zasadzie stwierdzenie zbadać to przesada. Każdy mógłby zauważyć brak ciała, ślady dłoni i kolan w miejscach gdzie ciało wstało i ślady powłóczących nóg kierujące w las w głąb wyspy.
- Dziwne - mruknął wchodząc w ścianę lasu. Nie zamierzał śledzić trupa, ale nie podobała mu się tutejsza fauna i flora, a mając okazję, chciał rzucić okiem. Jeśli działo się tutaj coś niedobrego, lepiej wiedzieć z czym mają się mierzyć.

Gdy wrócili do obozu, Mokhrul zgarnął swój dobytek i rzucił do reszty
- Trup wstał i poszedł w las. My też się zbierajmy, póki słońce świeci na niebie.

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 27-01-2018 o 16:31.
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172