Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-05-2018, 20:43   #101
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Tanis nie miał czasu by przed kolacyjnym spotkaniem z zleceniodawczynią spotkać się z Leą. Przechodząc przez rynek mimo zamieci dostrzegł, iż dyby są puste. Ktoś jednak myślał w tym mieście. Rozumiał, iż dyby nie mogą zakończyć się śmiercią skazanego na nie.

***

Kerowyn Hucrele uśmiechała się wysłuchując przemów Zorena i Tanisa.
- Wszystko to co mówicie oraz to co widzę, - wskazała głową na trofea drużyny – utwierdza mnie w przekonaniu, iż jesteście w stanie zapuścić się do Bezsłonecznej Cytadeli i wyciągnąć z niej drużynę, mojej siostrzenicy i siostrzeńca. Zapewne wiecie już kto był w tej drużynie, mogę potwierdzić, że Talgen był w miarę dobrym wojownikiem, Sharwyn początkującą czarodziejką. Zapraszam jednak na kolację interesy załatwi się najlepiej przy dobrym jedzeniu.
Po tych słowach wstała i poprowadziła drużynę do jadalni, w której zastawiono już stół różnymi daniami. Pod ścianami czekało czworo służących.
- Siadajcie, zapraszam.
Gdy zasiadali przed bohaterami sprawna służba ustawiła kielichy z winem. Gospodyni rozpoczęła posiłek zaspokoiwszy pierwszy głód znowu przemówiła.
- Jaka wiecie jestem głową rodziny kupieckiej Hucrele, zaginieni byli nadzieją na przyszłość tej rodziny. Zatem moja oferta będzie hojna, sześćset sztuk złota dla każdego z was za przyprowadzenie członków mojej rodziny cały i zdrowych. Co to znaczy. Nie mogą cierpieć na żadne śmiertelne choroby oraz nie mogą być szaleni. Za dowiedzeni się o ich losie, jeśli będziecie mogli w jakiś sposób to udowodnić, np. ciałami lub przedmiotami, po dwieście sztuk złota na głowę. Dotykowo płacę dwieście sztuk złota każdemu, za odzyskanie sygnetów rodzeństwa. Sługi Lady Diano opłacasz sama, ich nie traktuje za członków drużyny chociaż. Lea tez otrzyma takie wynagrodzenie, gdyż domyślam się, iż wyrusza z wami. Myślę, iż źródło problemów z „potworem” też leży tam. Osobiście podejrzewam gobliny zamieszkujące te ruiny. Więc jest możliwe, że rozwiążecie dwie sprawy i uzyskacie zapłatę za oba. Jeśli macie jakieś zadajcie je potem udam się na spoczynek, lecz proszę byście dokończyli beze mnie. Jedli wskutek dyskusji będziecie mieli jeszcze jakieś pytania, wystarczy, że zwrócicie się do mojego majordomusa. On mnie sprowadzi.
Kerowyn zaplotła dłonie i z uwagą przypatrywał się drużynie.


W czasie kolacji burz śnieżna wzmogła się, gwałtownie spadł też temperatura. Przy każdym oddechu, czuliście, jakby lodowe sztylety wbijały się wam w płuca zabierając oddech. Najgorzej zniósł to Volf, który oddał amulet Tanisowi. Szczekając paszczą z trudem powiedział.
- W takiej temperaturze jaja zamarzają i młode giną.
Widać było, iż wypowiada to z trudem i jakby ospale.
Ledwo zdołali odnaleźć drogę w zamieci i ciemnościach słabo rozświetlanych magicznym świtałem Morna, oraz płonącym mieczem paladyna Tyra.
W obozie drużyny panował chaos, nigdzie nie widać było ognia, namioty były poprzewracane. Słychać było rżenie mułów ciągnących wóz na którym przewożony był dobytek Lady Diany. Przez zamieć z trudem przedzierały się nawoływania jej służby i zbrojnych.
Dowodzący zbrojnymi w czasie nieobecności Anton dostrzegłszy Lady Dianę z towarzyszami przedarł się przez śnieg sięgający mu już do pasa, do drużyny.
- Pani namioty poprzewracane nie ustawimy ich w takiej zamieci, ani nie rozniecimy ognia, nie mówiąc już o jego utrzymaniu. Co każesz czynić do rana wszyscy tu zamarzniemy.
Sytuacja przerosła paladyna Tyra, stała jak zamurowana. Widząc to zbrojny podszedł brodząc w śniegu do Tanisa.
- Panie Tanisie decyduj ratuj nas i nasz Panią. Co czynić?
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 19-05-2018, 18:14   #102
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Morn nigdy nie miał nic przeciwko odrobinie śniegu, lecz nie ukrywał, że przede wszystkim lubił klimaty umiarkowane - ani za dużo upałów, ani za dużo mrozu. To natomiast, co się działo w Oakhurst, dobitnie świadczyło o tym, że miasto jako takie jest zdecydowanie niegościnne. I ludzie (ze szczególnym uwzględnieniem władz), i pogoda zdecydowanie wołały do przyjezdnych "nie chcemy was tu widzieć!". A Morn z przyjemnością by posłuchał tego wołania, gdyby nie okoliczności. Na przykład zamieć, któe zdecydowanie nie sprzyjała wędrówkom.
No i pozostawała jeszcze Cytadela, kusząca ukrytymi w niej skarbami (jeśli jakieś tam faktycznie były) i nagrodami, jakie można było dostać za odnalezienie paru osób.
A w Cytadeli nie kryło się z pewnością nic gorszego od burmistrza i zgrai jego pomagierów, zwących siebie radnymi.
- Powinniśmy jak najszybciej ruszyć do tej Cytadeli - powiedział cicho do Tanisa. - Jak tylko przestanie sypać. A przez te dni, gdy nas zamieć uwięzi pod dachem, pomyślimy, co zrobić z tym potworem terroryzującym okolicę.

* * *


Obozowisko lady Diany, gdzie Morn liczył po cichu na jakieś schronienie, przedstawiało sobą obraz nędzy i rozpaczy. Dorośli mężczyźni, a bezradni niczym dzieci. Całkiem jakby po raz pierwszy widzieli śnieg...
- Niech zabiorą co się da i schronią się w kasztelu - szepnął na ucho Tanisowi. - Diana niech im towarzyszy i zadba o morale i porządek, by się nie wpakowali w jakieś kłopoty. A my się dowiemy, czy Lea udzieli nam gościny. Jeśli nie, to zaczniemy się martwić.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 26-05-2018 o 08:16.
Kerm jest offline  
Stary 21-05-2018, 09:04   #103
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Sześćset sztuk złota? Co prawda, znacznie bardziej prawdopodobne było dwieście sztuk za samo odnalezienie zwłok poszukiwanych, ale wciąż oferta wydawała się bardzo hojna, szczególnie uwzględniając fakt, że Lady Hucrele nie rościła sobie praw do żadnych ewentualnych znalezisk z Cytadeli. Zoren nie wtrącał się do rozmowy, bardziej zajmując się czyszczeniem ubrań - czuł się naprawdę nieswojo, w takim stanie siedząc przy stole. Dziwiło go, że nikt wydawał się nie zwracać uwagi na to, w jakim stanie wrócili z lasu.

***

Alchemik był zaszokowany widokiem obozu w rozsypce. Na co oni czekali? Przecież burza nie spadła znienacka, warunki pogarszały się stopniowo - spokojnie zdążyliby coś poradzić, a wyglądało to tak, jakby nie potrafili nic zrobić bez wyraźnego rozkazu. Zoren liczył na to, że będzie mógł w spokoju zająć się badaniem organów zimowych wilków i pracą nad nowymi destylatami, ale najwyraźniej najpierw trzeba było uratować tych biedaków.
- Ruszajcie czym prędzej w stronę miasteczka! - uprzedził Tanisa, jednocześnie śpiesząc by pomóc zbierać obóz. Choć nie należał do osób krzepkich, przynajmniej zimno nie przeszkadzało mu tak jak innym i mógł działać w miarę sprawnie. - Pozostawcie wszelki niekrytyczny ekwipunek! Śpieszcie się, ktoś na pewno udzieli nam gościny! -
~A jeśli ci szaleńcy z Oakhurst zasłonią się jakimś swoim prawem, osobiście wysadzę bramę do miasta~ dodał w myślach.
 
Sindarin jest offline  
Stary 22-05-2018, 00:04   #104
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację

- A, mamy pytania, mamy - po dłuższej chwili ciszy, Tanis niechętnie przejął inicjatywę.
- Po co ruszyli do Cytadeli? - półelf zaczął wypytywać. Pytań miał wiele, ale zadawał je powoli, pojedynczo, dając seniorce rodziny czas w pełni odpowiedzieć na każde z nich. Pytał kiedy zaginieni wyruszyli, a kiedy stracono z nimi kontakt? Czy była ich to pierwsza wyprawa razem czy też nie, pierwsze wejście do Cytadeli czy kolejne? Jak byli przygotowani do wyprawy, czy mieli jakieś zapiski czy mapy - i czy zostały jakieś tutaj, lub pamiętała coś z nich? Czy idąc tam wiedzieli o koboldach i goblinach, i co wiedzieli? Skąd myśl, że to co zabijało dookoła Oakhurst, gnieździło się w Cytadeli - czy był to zwykły kupiecki blef, mający zbić cenę, czy miała jakiś solidny trop? Co wiedziała o Belaku, wszak pewnie trafił i do niej? Co ona sama mogła powiedzieć im o Cytadeli, o kulcie który tam żył i o Ashardalonie? Kto - bo niewyobrażalne było żeby byli pierwszą grupą poszukiwawczą - wcześniej próbował ich ratować?
Pytania były pytaniami, i czymś jeszcze: pokazywały że nie trafiła na byle patałachów, a na ćwików którzy nawet na rozmowę przychodzili z planem. Z wiedzą potrzebną by nie dać się wystrychnąć na dudków.

Padły też pytania bardziej przyziemne: czy był pod ręką sprzęt, który pozwoli im się dostać do zapadliska. Nawet nie chodziło o koszt - do tego Tanis chciał przejść za chwilę - ale o czas potrzebny na zmustrowanie akcji ratunkowej. I jak zwykle, z pytania na pytanie potomek elfów rozkręcał się coraz bardziej. Gubił swoją niepewność którą przejawiał wśród ludzi których uważał za ważniejszych od siebie, a na wierzch przebijał się złotousty umyślny który do tego z charyzmą człeka oddanego dobrej sprawie.
I z tym impetem przeszedł do trudniejszych tematów.

- Sześćset sztuk złota na głowę za przyszłość najbogatszego kupieckiego rodu. To - zawiesił głos, jakby szukając mniej obraźliwego słowa na pazernie mało - nie tyle ile spodziewałbym się tu usłyszeć, wiedząc że chodzi o ratowanie takich indywiduów jak można czarodziejka czy paladyn Lathendara, indywiduów którzy zwykle ratują, a nie wymagają ratowania. Czyli zapewne trafili na coś groźniejszego, prawda? -

- A do tego, kwartę będziemy żądać z góry, jako zwyczajowe zabezpieczenie na rzecz kosztów organizacji wypadu poszukiwań - było to też pewne zabezpieczenie, które podpatrzył u awanturników w Dolinie Lodowego Wichru - zleceniodawcy byli znacznie mniej chętni do posyłania ich na śmierć, jeżeli wraz z nimi miało przepaść kilkaset sztuk złota - ale przyjmiemy więcej niż kwartę, jeżeli takie są tu zwyczaje - dorzucił żartobliwie

Do majordomusa miał osobne pytania, ale na to dopiero miał przyjść czas.


- Jednako myślę. Tej czwórce w Cytadeli każdy dzień może robić różnicę, a potwór dopiero co zaatakował. Zbierzmy zapasy i ruszajmy, to może zdążymy znaleźć ich żywych - boży wybraniec zgodził się z czarownikiem.
- Omówmy to czego się dowiedzieliśmy przy gorącym winie dziś wieczorem, a jutro od samego rana zaczniemy przygotowania -



- Razem, bez paniki! - Tanis wrzasnął, powstrzymując żołnierzy przed rozbiegnięciem się tu i teraz, zapewne we wszystkie strony, i pogubieniem się w zamieci. Już teraz widział pierwsze ślady odmrożeń na twarzach żołnierzy, a jeżeli musieliby jeszcze szukać kogoś na oślep po zaspach...
A, z tego co mówili miejscowi, w nocy będzie gorzej.

- Amberlie, znowu poprowadzisz kolumnę, jakto ty potrafisz - półniebianka była, wedle wiedzy półelfa, najlepszym przewodnikiem wśród nich. Volf być może był godnym konkurentem, ale na pewno nie w tej chwili. W każdym razie znali się na przetrwaniu w dziczy o wiele, wiele lepiej niż on.
- Najpierw idziemy razem "Pod Starego Dzika", Garon uważa się za dobrego człowieka, więc miejsca na podłodze nie odmówi. A potem my pójdziemy do Leii - teren był niegościnny i nie oferował żadnych schronień, a jedyna alternatywa - udanie się na wprost do Cytadeli - była o wiele gorsza niż zapłacenie paru monet za nocleg. A że i zdążył się dowiedzieć jeszcze przed spotkaniem z Kerowyn że nie będzie już problemu z wjechaniem wozem do miasta, to była i szansa ocalić dobytek.

- Diano, spraw straż tylną. Najwytrwalsi, pod bronią, i ja też do was dołączę. Tylko takiego nieszczęścia brakowało, żeby coś z zaskoczenia na nas napadło w drodze - półelf zbliżył się jak najbliżej, żeby nie musieć krzyczeć na całe gardło. Głos miał niezły, a dzięki pożegnalnemu darowi przeora lodowaty wiatr nie wpychał mu słów z powrotem do gardła, ale wciąż nic z tego by nie było, gdyby nie został usłyszany.

- Do mnie, ludzie! Dziesiętnicy, przeliczać! - dwa kobiece głosy zaczęły zaprowadzać porządek w tym chaosie. Już niedługo później sformował się cywilizowany szyk, z ludźmi powiązanymi linami, zwierzętami i załadowanym naprędce wozem w środku szyku. Także za radą Amberlie, wszyscy pozawijali się kocami. Sama tropicielka, odporna na zimno jak wszyscy jej krewniacy, a do tego wciąż zaopatrzona w rakiety i inne potrzebne rzeczy po poprzedniej wyprawie, co rusz wspierając się kompasem i zaklęciami prowadziła z powrotem do Oakhurst.

Zamieć była pechowa. Ale o ile była niezwykle nie w porę, wręcz jak na zawołanie nie w porę, to wyglądała jak wiele zamieci które przeżył na północy. I nawet modlitwa nie objawiła śladów magii.
Po prostu mieli pecha.

Za to pecha nie miał Volf. Jaszczur ogrzewajacy się dwiema latarniami obecnie wyglądał jak olbrzymi, ruchomy zawijaniec koców. Tanis odpędził modlitwą osłabienie które ogarniało jaszczura, ale był to środek tymczasowy, a nie rozwiązanie problemu. Niemniej, miał kto pchnąć wóz, gdyby ten utknał.

Szczęśliwie, dzięki dobrym nawykom wpojonym mu przez starszych posłańców od których uczył się fachu, swojego konia zostawił w miejskiej stajni. Teraz niewiele by pomógł, a tak Tanis miał swobodę dopatrzenia straży tylnej. Rozjaśnił zmysły i rozgrzał wnętrzności łykiem magicznego wina i z morgensternem na ramieniu nadgonił kroku do ostatnich ludzi w szyku.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 22-05-2018 o 09:18.
TomBurgle jest offline  
Stary 26-05-2018, 01:05   #105
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Zaraz po walce i odzyskaniu przytomności mnich wiedział, że czeka go ciężka rozmowa. Nie pomylił się. Zoren podszedł do Anathema, żeby pomóc mu wstać. Wyglądał dziwnie - był wyższy, wychudzony, skórę miał poszarzałą, a ręce znacznie dłuższe.
- Mówiłem Ci, żebyś się zbliżał. Chcesz zginąć, kretynie? - w jego zmienionym glosie dało się słyszeć i złość, i troskę jednocześnie.
Anathem z uśmiechem przyjął pomocną dłoń i z podobnym uśmiechem przyjął zaserwowane mu połajanie.
- Zorenie, przyjacielu... Wykonałem tylko swoje zadanie. Najgorsze co mogło nas spotkać to to, że ten biały olbrzym dotrze do całej grupy i wszyscy będą w zasięgu jego oddechu. Zwykły wilk nie był jakimś zagrożeniem. - umilkł na moment - Nie spodziewałem się tylko, że to szczenię aż tak da mi się we znaki.
Alchemik trochę się uspokoił - Doceniam szlachetność, ale martwy nikogo nie uratujesz. Wolisz kogoś obronić, czy zginąć w obronie? Jest duża różnica.
- Faktem jest też, że nie zginąłem i nikt poza mną nie został zaatakowany przez żadnego z tych białych potworów. - diable obdarzyło przyjaciela serdecznym uśmiechem - Powiedz mi lepiej co z sobą zrobiłeś? Nie wyglądasz normalnie, a już wcześniej nie można było o Tobie tego powiedzieć. Zostanie Ci tak na stałe?
- Nie udawaj, że nic się nie wydarzyło. Musimy działać wspólnie, jeśli KAŻDY z nas ma przeżyć. - fuknął alchemik - Co do mojego wyglądu, to efekt eksperymentalnego ekstraktu. Nigdy go nie próbowałem, ale powinien przejść w kilka minut.
- Zorenie! Nie udaje, że nic się nie stało. Powtórzę raz jeszcze. Wykonałem swoje zadanie. Ja i Volf nie jesteśmy w drużynie ze względu na nasze magiczne zdolności, umiejętność leczenia czy sporządzania bomb. Nasze miejsce to pierwsza linia i danie wam czasu na bezpieczne wykorzystanie waszych talentów. - ton mnicha był spokojny i rzeczowy - Nie złość się już tak. Poszło nam całkiem nieźle, a na początku nic nie wskazywało na to, że przeżyjemy.
- Mieliśmy szczęście. Kiedyś może się skończyć, dlatego musimy zacząć działać razem, współpracować.- alchemik nie dawał za wygraną.
- To jak to sobie wyobrażałeś inaczej ? Mieliśmy czekać wszyscy aż do nas podejdzie? Ja i Ty jakoś przetrwaliśmy lodowy podmuch, Amberlie może też. Co z resztą? Jednym atakiem mógł załatwić połowę drużyny, a może nawet wszystkich. Odciągnięcie go na jakiś czas było priorytetem przyjacielu.
- Ale nie kosztem wystawiania się na atak. Ciało rotha zadziałało jako osłona, też mogłeś z niej korzystać, a ja miałbym czyste pole do rzutu. Teraz musiałem celować tak, by eksplozja Cię nie trafiła, więc wilk nie był w epicentrum, potrzebowałem więcej ładunków żeby go zdjąć.
- Żaden z nas nie mógł wiedzieć , że wilk zaatakuje rotha zamiast go obejść lub przeskoczyć. Uspokójmy się. Następnym razem postaram się być bardziej ostrożny jeśli Cię to zadowoli.
- Następnym razem postaram się zapewnić Ci jakąś ochronę
- Nie odmówię. No dobra zbierajmy się stąd póki jeszcze możemy.
- Słusznie. - Alchemik po kilku chwilach zgiął się i zaczął trząść. Jego ciało zaczęło wracać do normy. Zaraz po wyprostowaniu się otarł twarz z mieszanki krwi i potu. - Uff... to było zdecydowanie nietypowe doświadczenie. Nie spodziewałem się zmian natury psychologicznej, ale ich drastyczność wydaje się być na akceptowalnym poziomie, a usprawnienie cech fizycznych jest znaczące. - Zoren sięgnął do notatnika i zapisał szybko kilka spostrzeżeń.

Mnich rozglądał się chwilę i podziwiał efekty działalności Volfa na polu bitwy.
~ Tego to dobrze mieć przy sobie, gdy zaczyna się robić gorąco, a wygląda tak uroczo...~ Flame zaśmiał się w duchu z opowiedzianego samemu sobie żartu, po czym starał się pomóc w zorganizowaniu powrotu. Nie czuł się ciągle najlepiej, ale zdecydowanie wolał ten stan, niż niebyt. Może bolało, ale przynajmniej wiedział, że żyje.

***
Droga powrotna do miasteczka nie obfitowała w wydarzenia, a skóry pokonanych wilków, które przyszło mu nieść nie obciążały go zbytnio. Marzył mu się odpoczynek i dobra kolacja. Nie ukrywał radości, gdy dotarli do posiadłości Hucrele, a majordomus poinformował ich, iż te marzenia właśnie mają się ziścić.
Posiadłość i sama gospodyni zrobiły na mnichu wrażenie. Niestety nie był w stanie określić jakie.
~ Wszystko w tym mieście okazuje się być inne niż się na początku wydaje. Miłe przyjęcie i szczodre obietnice mogą okazać się zwodnicze. Niby na początku wątpiono w nasze możliwości i sens wysyłania nas z misją ratunkową, a jednak oferta była już gotowa i przygotowana dosyć precyzyjnie z uwzględnieniem różnych wariantów odnalezienia zaginionych członków rodziny. Trzeba będzie to przemyśleć.~ Anathem postanowił jednak odłożyć swoje rozważania na ranek dnia następnego.

Podczas pobytu w posiadłości nie odzywał się niepytany. Z radością przyjął to, że Zoren postanowił zostać kimś w rodzaju ich ambasadora. On sam nie miał już do tego głowy. Potrzebował odpoczynku i medytacji.

***
Stan obozu nie wpłynął pozytywnie na nastrój zmęczonego mnicha. Zebrał szybko swoje rzeczy i ruszył razem z towarzyszami w stronę miasteczka. Wiedział, że jeśli Lea ich nie przyjmie to stać go będzie na wynajęcie gdzieś kwatery, nawet jeśli miałby spać w stajni to wszystko będzie lepsze od namiotu.










 
shewa92 jest offline  
Stary 26-05-2018, 22:25   #106
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Kerowyn Hucrele uśmiechała się uprzejmie stale, lecz teraz Tanis dostrzegł, iż jej oczy się nie uśmiechały się. Błękitne zimne jak górskie jeziora, o takim wzroku mówi się, iż jest chodny, niektórzy uważają, iż w nich odbijają się wszystkie wady patrzących w te oczy.
- To młode gorące głowy, nie wiedziałam nic o ich wyprawie póki nie poinformowali mnie o tym słudzy. Sprzeciwiłabym się jej. O goblinach i koboldach wiedzieli. Nie spotkałam żadnego Belaka, chociaż słyszałam o nim. Nie robił też żadnych zakupów w moim składzie. Jesteście pierwszą drużyną, która przeszła weryfikację Amosa – mojego majordomusa. Inne nie przeszły jej, uciekały przed mastifami bagiennymi, które on hoduje i tresuje. Myślę, że gdyby problem napaści na ludzi i bydło z Oakhurst nie leżał w Bezsłonecznej Cytadeli, to siły lorda Vurnona by sobie z nim poradziły.
Po usłyszeniu kontrpropozycji Kerowyn tylko poprawiła broszkę przy sukni. Potem odpowiedziała spokojnym acz zimnym.
- Tak, spodziewałam się tego. Nie podniosę nagrody. Owszem czasami jest w zwyczaju ofiarowanie zadatku, lecz tylko w przypadku słabych niewyekwipowanych drużyn, lecz gotowam wypłacić sto sztuk złota dla całej drużyny na potrzeby przygotowania wyprawy ratunkowej. Ponadto dam wam upust dziesięć od stu na towary z moich składów, a mam je w kilku miastach. Odpowiednie pismo dotyczące tego jest już przygotowane, następne otrzymacie po powrocie z wyprawy. - tu podniosła dłoń z wzrokiem utkwionym w Tanisie, dając znać by jej nie przeszkadzano. - Po powrocie w przypadku dostarczenia tylko wieści ten upust podniosę do dwudziestu od stu, w przypadku całkowitego powodzenia, czyli uratowania członków mojej rodziny podniosę upust do czterdziestu od stu. Dodatkowo moje składy wezmą od was za trzy czwarte wszelkie przedmioty, które normalnie sprzedalibyście tylko za połowę ich wartości. Wiem, że moja oferta jest bardzo hojna, zatem nie musicie dziękować. Zapewne ruszycie zaraz po burzy śnieżnej, w końcu nikt rozsądny, znający je, nie będzie narażał swego życia w takiej burzy. Dane, gdzie wysłać pieniądze w przypadku waszej śmierci, lub śmierci części drużyny zostawcie Amonowi.

***

Wychodząc ze spotkania Zoren Eltor przypomniał sobie nagle ustęp o dwoistości kwiatów. Czyżby trzeba je traktować jednocześnie zarówno naturalnymi środkami, jak i magią objawień boskich.

***

Zamieć się wzmagała. Niemal oszalałe ze strachu muły, z trudem robiąc bokami ciągnęły po śniegu, dobytek pospiesznie załadowany na wóz lady diany, który to można było przerobić na sanie. Przejście tych kilkuset jardów w ciemności rozświetlanej tylko dzięki czarom członków drużyny z obozowiska do miasteczka zajęło im niemal dzwon. Przy wejściu do miasta dostrzegli cztery postacie, oświetlone niewątpliwie magicznym światłem. Jedna z nich na gruby futrzany płaszcz narzucona miał tabard miasta. Strażniczka przekrzyczał porywisty wiatr.
- W kasztelu, gospodzie, ratuszu nie ma już miejsc, możecie próbować w kościele Waukeen. Tych nieszczęśników prowadzę do starej nieczynnej stacji dyliżansów, tam pewnie znajdziecie schronienie, zwłaszcza, że macie ze sobą zwierzęta.
Wcześniej miasteczko wydawało się małe, lecz teraz w zamieci dotarcie do miejsca zajęło im prawie pół dzwonu.
Dotarli do podwórka weszli przez dużą otwartą bramę.
- Wy tam, pomóżcie zamknąć wierzeje, zostawimy tylko nie zaryglowaną furtkę.
Najmniej skonani zbrojni naparli wraz z strażniczką na skrzydła bramy i zamknęli, je z trudem.
Strażniczka poprzez sień wprowadziła och do olbrzymiej kuchni połączonej z jadalnią.
Przy stole siedział olbrzymi ponad dwu metrowy gładko ogolony człowiek w sile wieku naprzeciw niego kasztanowłosy młodzian ryczący do kielicha. Widać po nim było, że wlał w siebie już wiele i nie było to piwo.
- Wiesssz, mam sssszczęście taaka żooona, i orazuu diescko – pijacka czkawka przerwała tyradę zalanego.
- Renie kowalu gdzie właścicielka?
Nim olbrzym zdołał odpowiedzieć z tupotem z piętra zbiegła Lea, za nią zbiegła większa od niej dziewczynka, którą odkupiła od łowców niewolników. Lea była w fartuch na nim i odsłoniętych przedramionach widać było krew. Z piętra rozległ się rozdzierający kobiecy wrzask.
- Renie zagotuj jeszcze więcej wody, Ema ci pomoże.
Potem spostrzegał grupę ludzi zgromadzona przy wejściu do jej kuchni.
- Panienko Leo, burza śnieżna zniszczyła wszystkie półziemianki i powaliła namioty.
- Nic nie mów, mogę przyjąć w ekstremalnym przypadku do pięćdziesięciu osób, będą spali prawie na sobie. Umieszczę ich w zachodnimi skrzydle. Będziecie musieli napalić w piecach, normalnie nie używam tej części domu,. Drewno znajdziecie w drewutni przy wozowni. W wozowni mogą zostawiać zwierzęta, a w razie czego i z dwadzieścia osób można tam umieści po rozpaleniu ognia w piecu ogrzewającym ją.
Z piętra rozległ się kolejny kobiecy wrzask.
- Moooja zona. - pijak chwiejnie podszedł do Lei
- Wszystko będzie w porządku. Iście po królewsku bliźniaki przychodzą na świat. Oboje pcha się jednocześnie i to dupami do przodu, by jako pierwszym na królewskim stolcu zasiąść. Będę musiała wykonać królewskie cięcie by je wydobyć na świat. Nie martwcie się jednak, pomagam już tak dzieciom przychodzić na świat, a i wiele zwierząt, cennych zwierząt tak wydobyłam.
Słysząc to zalany zbladł po czym osunął się bez przytomności na podłogę.
- No nic. Kowalu ocućcie go i pójcie dalej gorzałką, byle nie przeszkadzał. Dobrze, że już jesteście, potrzebuje waszej pomocy. Zorenie w laboratorium destylują się odwary potrzebne do sporządzenia leków dla Amady, proszę cię byś mi w tym pomógł. Zapewne rozpoznasz wszelkie zioła, a receptury tych dwóch leków zostawiłam na blacie w laboratorium. Czy ktoś miał już do czynienia z porodami, może pomóc, chociaż metoda ręczna przesunięcia dzieci nie poskutkowała. - zwróciła się Lea do członków drużyny.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 05-06-2018 o 18:15.
Cedryk jest offline  
Stary 28-05-2018, 23:15   #107
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Jestem zmuszony powtórzyć pytanie: jak długo są już zaginieni? - to że inaczej szuka się kogoś kto zaginął przedwczoraj, a inaczej zaginionych przed miesiącami, to było jedno. Ale i szansa na pełną nagrodę spadała wtedy jeszcze bardziej. Pozostałe pytania także były ważne, ale to zmieniało najwięcej, a im dłużej nikt nie chciał tego powiedzieć, tym gorsze miał przeczucia.

Żelazna Dama wychodząc odwróciła się jeszcze w drzwiach.
- Myślałam, że żartujecie i wiecie, że wyruszyli dwa dekadnie temu, z zapasami na dwa miesiące. Służba mówiła mi ze mówili coś o Podmroku i polowaniach. Mieli pewnie jakieś informacje o połączeniu Bezsłonecznej Cytadeli z Podmrokiem.


Trop o potworze zagrażającym Oakhurst gnieżdżącym się w Cytadeli okazał się blefem; Kerowyn nie miała nic na jego poparcie. Za to wzrost nagrody był znaczący, przynajmniej tak długo jak chcieli wydać złoto w jej składach i faktycznie całkiem zadowalał.



- Widzę kogoś, kto jutro zapłaci każdą kwotę za twoje panaceum - Tanis rzucił do uczonego alchemika, dyskretnie wskazując pijaniutkiego mężczyznę. Sam także miał kilka zamówień do Zorena, a ten obieca spojrzeć na listę w najbliższym czasie. I zapewne inni mieli jakieś prośby do niego - bo Tanis płatnerzem był przednim, jako świadczył jego wspaniały napierśnik.

Półelf odsapnał, zrzucając z siebie dźwigany dobytek za progiem. Byli bezpieczni, a przy najbliższej okazji mogli przenieść się do starej zajedni, by nie nadużywać gościnności dziewczyny. Do której miał sprawę, ale bynajmniej nie tak ważną żeby nie mogła poczekać do końca porodu.

- Wy zajmijcie się zwierzętami, a wy rozpalaniem ognia. Nie tylko dla nas - rozesłał żołnierzy, jako że byli jeszcze poubierani.
- Na medycynie się nie znam, a kapłan jest już na miejscu - z uśmiechem pokręcił głową. Mógł co najwyżej rzucić zaklęcie wiążące rany, by zamknąć cięcie, a to Lea - jeżeli faktycznie była kapłanką - potrafiła sama.

A skoro na medycynie się nie znał, a resztą zajmowali się żołnierze, to był wolny. Który to czas miał zamiar bezwstydnie poświęcić na pogaduchy. Skoczył jedynie do piwniczki, pod powierzchnię ziemi, i wrócił z pełnym bukłakiem wina.

- No to, cni towarzysze, skoro kiedy tylko Zoren skończy będziemy mieli chwilę oddechu, dobrze by było obgadać to cośmy dzisiaj widzieli -tak jak sygnalizował jeszcze przed wejściem do kupieckiej posiadłości, Tanis nie zasypiał gruszek w popiele i miał sporo informacji którymi chciał się podzielić.
- Niewiele mam do powiedzenia prócz tego, że miasto podoba mi się coraz mniej - stwierdził Morn.
- Handlarze niewolników obdarowywani przez radę jako zamiennik dla palenie kapłanek na stosach po kilku fałszywych oskarżeniach, zrywanie umów i wyrzucanie ludzi na ulicę w taką śnieżycę, dwie kopy zabitych zwierząt w półtora roku przez nie wiadomo co, a na domiar tego nieumarli pilnujący świątyni Waukeen - półelf był wstanie wskazać całkiem konkretne mankamenty tego miejsca - Więc jeżeli nie Oakhurst, to co? Wagabund, wędrowny obóz na saniach? -





Za to Amberlie nie tolerowała gnuśności, a zwykłe zimno miała w pogardzie. A do tego, żar który zawsze płonął w jej krewniakach, dawał o sobie znać właśnie w takich sytuacjach. O wiele dłużej niż inni została na zewnątrz, gniewnie krążąc ulicami Oakhurst, szukając czegoś jeszcze co mogłaby zrobić. Nieumarli w świątyni Waukeen byli
cierniem w jej boku, niejedynym w tym mieście. To nie był jeszcze czas otwartego działania i usunięcia tego plugastwa - ani ataku na łowców niewolników - ale pozostawała czujna, omiatając osadę bystrym okiem i gorliwą modlitwą.
A że przy okazji mogła wrzucić za fraki do najbliższego domostwa jakiegoś zagubionego pętaka i uratować mu życie?
Przynajmniej zrobiłaby coś pożytecznego.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 03-06-2018 o 00:25.
TomBurgle jest offline  
Stary 29-05-2018, 21:45   #108
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zoren miał świadomość, że jego terapia przeciwko kołkownicy może nie zadziałać w pełni, jednak nie dysponował żadnym źródłem boskiej magii na miejscu, a i teraz nie zapowiadało się, by burza zelżała na tyle, by móc wrócić do zagajnika i upewnić się, że roślina zostanie skutecznie wypleniona.

***

Alchemik uśmiechnął się szeroko na uwagę Tanisa.
- Alchemia pozwala na osiągnięcie miriadów fascynujących rezultatów, ale wciąż mam wrażenie, że jej najdoskonalszym osiągnięciem było stworzenie leku na przekleństwo dnia poprzedniego - odpowiedział, udając powagę.
Kiedy Lea poprosiła go o pomoc, kiwnął tylko głową i ruszył w stronę laboratorium.
- Zabieram się od razu do pracy nad remedium, i tak zmitrężyliśmy już stanowczo zbyt dużo cennego czasu. Panienko Leo, będę chciał z Tobą zamienić kilka słów, kiedy już uporasz się z trwającą operacją.- rzucił na odchodnym.

KIedy wszedł do laboratorium, stanął jak wryty - czyżby zmarł tam na mrozie, i trafił do raju alchemików? Pomieszczenie było wypełnione aparaturą - i to nie byle jaką! Sprzęt był wspaniałej jakości, lepszej nawet chyba od tej w Akademii. Zorenowi aż łza się zakręciła w oku ~Chcę tu zostać na zawsze~. Dokładnie obejrzał każdy kunsztownie wykonany alembik, palnik czy retortę, w wielu z nich wyczuwając odrobinę zaklętej magii, co tym bardziej podsycało jego ekscytację. Dopiero później, kiedy zachwyt nieco zelżał, powoli i z namaszczeniem wyciągnął z plecaka swoją aparaturę podróżną, którą następnie rozstawił na odrobinie wolnej przestrzeni. Wyglądała biednie w porównaniu do tych wspaniałości, ale razem powinny mu pozwolić na pracę nad trzema projektami jednocześnie. Po chwili namysłu z plecaka wyciągnął jeszcze śpiwór i przygotował sobie posłanie w kącie laboratorium. Miał pewność, że nie znudzi się aż do przejścia burzy śnieżnej.

Na początek zaczął pracować na lekarstwem dla Amady, przy okazji destylując esencję z organów zimowego wilka...
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 29-05-2018 o 21:46. Powód: Justowanie
Sindarin jest offline  
Stary 02-06-2018, 09:38   #109
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Burza śnieżna, trwająca parę dekadni...
Oczywiście łatwo można było sobie wyobrazić gorsze rzeczy, ale bez solidnego dachu nad głową mróz i śnieg byly równie zabójcze, jak banda orków.
Na szczęście udało się załatwić jakieś lokum dla wszystkich wojaków lady Diany, chociaż to, co działo się w miasteczku, po raz kolejny świadczyło o bezradności tutejszych władz... oraz o ograniczeniu umysłowym większości mieszkańców.
Wszak taka burza zdarzała się w tych okolicach nie pierwszy raz. Jakim cudem więc miasto i jego mieszkańcy byli na taką okoliczność nieprzygotowani? Skąd się wzięły te dziesiątki bezdomnych, którzy pozajmowali miejsca w ratuszu, kasztelu, gospodzie?
Szkoda było słów.

Tak jak burza ukazała kolejne wady pobytu w Oakhurst, zachecając tym samym do jego opuszczenia, to równocześnie zdecydowanie utrudniła wspomniane opuszczenie. A Morn zdecydowanie wolałby ruszyć na poszukiwanie tych, co zaginęli w głębina Cytadeli.
To jednak musiało poczekać, bo samobójcą Morn nie był, a wychodzenie w śnieżną zamieć i wędrowanie do Cytadeli na samobójstwo właśnie zakrawało.
Trzeba było siedzieć w Oakhurst i zabijać czas. Aby to zabijanie nie było bezproduktywne, Morn miał zamiar jak najwięcej owego czasu spędzać w księgozbiorze, będącym własnością burmistrza.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-06-2018, 19:36   #110
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Noc mijała powoli. Za ścianami starego zajazdu szalały żywioły. Patrole lorda Oakhurst sprowadzały na wpół zamarzniętych nowych mieszkańców, którym gorączka złota i szlachetnych kamieni odebrał rozsadek na tyle, iż nie zadbali wcześniej o odpowiednie schronienie na zimę.
Lady dian zagoniła resztę swoich sług oraz zbrojnych do pomocy potrzebującym. Uprzątali dawno nieużywane pokoje gościnne. Tak paladyn tyra był przygotowany jak na wyprawę wojenną, z całą pewnością Lady Diana nie zasypywała gruszek w popiele. Cieśla dobrawszy sobie kilku zdolnych oclonych dokonywał szybkich napraw. Kuchnia pod wodza Irwina kucharza, którego ciągała za sobą procowała na pełnych obrotach wydając proste ciepłe jadło i cydr, powoli ogołacając zapasy Lei. W łaźni, do której wchodziło się z przedsionka, rozpalono ogień i przygotowano balie z ciepłą wodą. Można było tez skorzystać z sauny, tu na północy nazywanej banią. Z pewnością obecność w niej Volfa mogła deprymować ludzi, z pewnością wypłaszał z niej jego „śpiew”.

***

Słysząc wywód na temat miasteczka Oakhurst Jace Mizraa pokręcił tylko głową.
- Drogi Tanisie niekiedy zaskakuje mnie Twoje dziwaczne podejście do praw. Chcesz by wszystko było skodyfikowane. Tak nie można i nie da się. Niech za przykład posłuży ci Amm i Sambia. Praw jest tam wiele, lecz sprawiedliwości a tym bardziej dobra nie uświadczysz. Dlatego też wybrałem siew podróżna Północ Fearunu. Może wydają Ci się one niesprawiedliwe, lecz zauważ, że chronią dzieci oraz życie nawet niewolników. W Sembi za kradzież powyżej dziesięciu sztuk złota ucinano się dominująca rękę, za drugą ucho za trzecią nos, za następna wieszano, sędziów nie interesowały powody ani wiek obwinionego. Na skraju miast wiele napatrzyłem się na dziecięce truchła wiszące jako przestroga. Moim zdaniem burmistrz podał ciekawy sposób na rozwiązanie tymczasowych problemów, czasowe niewolnictwo. Niech trzeźwego osądu nie zaburza Ci i Wszystkim nam to, że chciał nas ukarać za chęć pomocy Lei. Gdyby był tyranem już byśmy się piekli na ogniu.
Kharrick Lepperov prychnął słysząc przemowę południowca. Jace tylko się uśmiechnął.
- Zapewne wiele z praw Oakhurts nie przypadło do gustu naszemu specjaliście od zamków i sakiewek. Osobiście myślę, iż mieszkańcy tego miasta zasługują na nasza pomoc. Nie podoba mi się pomysł wędrownego obozu, zwłaszcza w zimie.
Tym razem specjalista od trudnych spraw pokiwał głową.
- Co miasteczko to jednak miasteczko.
Do stołu przysiadła się Lady Diana.
- Tanisie źle rozpoczęłam znajomość z burmistrzem. Moja buta, którą mylnie brałam za honor przyczyniła się do tego. Nie sprawdziłam terenu i takie tego efekty. Na twej szyi widzę symbol Tyra, zatem w imieniu swoim biorąc pod uwagę zadnia nałożone na nas przez Tyra, proszę byś pomógł w zmianie praw tego miejsca. Zadnie to nie będzie łatwe i zapewne pochłonie wiele czasu. Postawienie kościoła oraz twierdzy, było by szczytnym zdaniem w imieniu Tyra. Musimy też zająć się Sedrykiem. Pewnie on stoi za Wszystkim, lecz póki nie mamy na to dowodów niewiele możemy zrobić.
Do rozwijających przy stole podszedł jedne z zbrojnych paladyna Tyra.
- Pani sauna gotowa.
Jaszczuroczłowiek ciężko podniósł się zza stołu.
- Chcą tu wykiwać łowców niewolników. Ja na to się piszę. - Volf po tych słowach poczłap ciężko do sauny.
Mnich grzejący ręce o parujący kubek herbatki ziołowej, odchrząknął nim przemówił.
- Jesteśmy tu ledwie jeden dzień a popatrz Tanisie jak wiele zrobiliśmy. Nieco zmieniliśmy postępowanie burmistrza, niektórzy z nas zyskali w jego oczach. Zgadzam się z innymi. W Okahurst mamy wiele możliwości.

***

Amberlie wyruszyła na poszukiwanie wraz z strażniczką. Za fraki wyciągała ludzi z zniszczonych obozowisk. Namioty i półziemianki nowych mieszkańców miasta nie nadawały się w tej chwili na schronienie. Sprawdzali tez ziemianki, lecz ci którzy posłuchali mieszkańców Oakhurst i je wykopali, posiadali nadal ogień oraz znośne warunki do przetrwania śnieżycy. Natrafili też na ciała mężczyzn, którzy przecenili swoją odporności, nie wysłuchali też dobrych rad woląc bogacić się. W tych przypadkach strażniczka miejska zadowalała się zabezpieczeniem mienia. Posterunek na obrzeżach miasteczka powoli wypełniał się workami z wydobytym, lecz jeszcze nie wytopionym złotem, oraz woreczkami nieoszlifowanych agatów oraz topazów. Ciała pozostawiano zaś na mrozie bo w takich warunkach niemożliwością było ich pochowanie. Przy drugiej wyprawie towarzyszył jej już Tanis. Po pięciu wyprawach, nad ranem Amberlie była wyczerpana do cna.

***

Zoren Eltor wprawnie przygotował trzy lekarstwa dla Amady i opisał podług recept.
Badając działanie różnych substancji na „kwiaty śmierci” szybko doszedł do wniosku, że dzięki wodzie święconej, inne czynniki niszczące, takie jak ogień alchemiczny i kwas, szybciej docierają do najdalszych części rośliny niszcząc ją. Kontynuując badania odkrył, iż najlepsze proporcje do mikstury niszczącej „kwiaty śmierci”, to jedna część święcone wody, plus jedna część ognia alchemicznego, plus cztery cześć kwasu. Z względu na obecność ognia alchemicznego miksturę ta mogą wykonywać tylko alchemicy. Przypuszczalna moc niszcząca mikstury przy skrapianiu tej rośliny to obszar dwadzieścia na dwadzieścia jardów. W przypadku, gdy roślina rzadziej rośnie zapewne większe. Pracował do czwartego dzwonu, gdy ogarnęło go zmęczenie.

***

Minęło ponad dwa dzwony nim z piętra zeszła Lea. Widać po niej było zmęczenie, lecz radośnie się uśmiechała.
- Talonie Sergi twojej przyszłej zonie nic nie jest, lecz musi odpocząć. Masz piękne bliźniaki córkę i syna, mam nadzieje, iż nie będziesz ich dyskryminował ze względu, że nie są twoimi dziećmi. Muszą tu zostać przynajmniej dekadzień nim będziesz mógł je zabrać do domu.
- Pani jakże mogę, Ci się odwdzięczyć.
Mężczyzna nieco przetrzeźwiał słysząc radosna wiadomość.
- Zapewne znajdziesz godny sposób. Wiedz, że najlepiej odwdzięczysz się przyjmując wraz z żoną i dziećmi wiarę w Lurue.

Potem odwróciła się do kowala Reniego
- Dziękuję, że pozwoliłeś swojej zonie i dziecku na pomoc mi.
- Pani teraz nie mam pieniędzy by zwrócić ci pieniądze z Emę, ale...
- Nie mówicie nic więcej. Wiem, że odwdzięczycie się godnie, a ja nie mogę rozdzielać rodziny. Wybierzcie wolne miejsce i przeczekajcie najgorszy czas burzy śnieżnej.

Talon chwiejnie podszedł do Lei.
- Pani przepraszam za moja matkę.
- O rodziny sobie nie wybierasz, przynajmniej nie zawsze. Zaś Ure Sergi zapłaci za swoje przewiny. Mam nadzieję, iż zrozumie swoją winę. No leć do swojej przyszłej żony czeka na ciebie. Cały czas martwi się, iż to co mówiłeś o uwolnieniu i założeniu rodziny jest tylko dobrym snem, który się rozwieje, gdy tylko zaśnie.

Młodzieniec zataczając się ruszył po schodach.

Lea zasiadał przy stole nalał sobie kubek grzanego cydru.
- Ależ jestem zmęczona.
Wpiła kilka łyków. Po chwili już spała opierając głowę o blat stołu.




Rankiem burza śnieżna nieco zelżała. Temperatura zaczęła się podnosić. Drużyna dotarła do kasztelu lorda około dziesiątego dzwonu. Na głównych ulicach ludzie odgarniali śnieg oraz po części wywozili poza miasteczko.
Przy Amdzie czuwała Sara osobista służąca dziewczynki.
- Jak się czuje?
- Źle znowu jest chora, ale tak miało być?

Lea chwilę pomyślała potem się uśmiechnęła.
- Na pewno tak, nie trzeba stosować podwójnej kuracji gdyby choroba ustąpiła. Jutro będziemy wiedzieli na pewno. Saro tu mam lekarstwa dla Amady. - powiedział wyjmując trzy buteleczki.
- Z tej trzy razy dziennie podasz po dziesięć kropel. Z tej połowę podajesz z gorącym mlekiem teraz resztę wieczorem. Ta podasz teraz lecz musi tez przed podaniem coś sytego zjeść może kaszkę na mleku z miodem, lubi ją przecież. Dodaj tez do niej soku aminowego bo będzie niepocieszona gdy go zabraknie.
- Tak Panienko, lord Vurnon czeka na wszystkich Was w gabinecie na drugim piętrze.
Drużyna weszła na następne piętro. Służba uważnie obserwował bohaterów, w ich oczach widać było szacunek, nawet burza śnieżna nie zatrzyma plotek.
Gabinet był urządzony jak gabinet wojownika. W kącie stała pełna zbroja płytowa, na ścianach wypchane głowy różnych potworów, olbrzymi głowa orka, który musiał mieć dobrze pod trzy jardy wysokości. Głowy giganta lodowego, białego smoka, wilków śnieżnych, zdobiły inne ściany, na równi misternie wykonana bronią, tarczami i proporcami.
Burmistrz siedział za niewielkim biurkiem czytając książkę. Za jego plecami w kominku wesoło trzaskał ogień. Odłożył, ją widząc wchodzącą drużynę.
- Zatem, jak wiem od Sary, zniszczyliście przeklęte kwiaty. A co z drugą częścią zadania znalezieniem sposobu na niszczeni kwiatów alchemiku Zorenie Eltor.
Alchemik podał recepturę spisaną na pergaminie.
- Wywiązaliście się ze swojego zadania. Oto wasza zapłata po pięćdziesiąt sztuk złota, powiedział wyjmując z burka dziesięć identycznych sakiewek. Jesteście mili widziani w kasztelu, możecie korzystać z biblioteki bez ograniczeń, zarówno z biblioteki w kasztelu jak i ratuszu, chociaż tam jest mniej książek. Jeśli ktoś zna smoczy lub niebiański, mam kilka woluminów tym języku, za których przetłumaczenie bym zapłacił.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 16-06-2018 o 10:34.
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172