Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-06-2018, 23:11   #131
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Lea po wysłuchaniu propozycji Lorda i rady Tanisa uśmiechnęła się rozbrajająco.
- Wasza rada jest dla mnie bardzo cenna. Zwłaszcza, ze uczyniłam was Tanisie i Amberlie współwłaścicielami. Posiadacie niemal połowę czterdzieści siedem od stu, trzy od stu zaś ofiarowałam reszcie drużyny. Dzięki Waszej pomocy wiele zrozumiałam, nauczyłam się w tym czasie. Dobro musi mieć zaplecze, jeśli go nie ma, jest słabe. Chyba dobrze odrobiłam też tą lekcję.
Po tych słowach spojrzała twardo na Lorda Vurnona.
- Proponujecie dziesięć razy, większą powierzchnię? Zatem jest to dla Was więcej warte. Wiem, że ceny posesji w pobliżu bram przy głównych ulicach wiodących do rynku są zawsze wyższe. Zamienię na pięćdziesięciokrotnie większą powierzchnię.
- Zgoda. - odparł z uśmiechem burmistrz i zarazem władca okolicznych ziem.
- Och, mogła zażądać stukrotnie większej ilości. - z lekkim rumieńcem Lea zakryła twarz dłonią.
- I otrzymałabyś ją. Wiele już umiesz, lecz jeszcze nie wszystko Leo.
Po tych słowach Lord Vurnon spojrzał na Tanisa i Amberlie.
- Do was zaś Panie Tanisie i Pani Amberlie mam prośbę, byście poświecili czas swój do czasu ataku na pomoc w poprawieniu i skodyfikowaniu praw Oakhurst.


Akcję zaplanowano na za trzy dni od narady. Tak jak było w planie dzień przed Gwidon Piwosz urządził konkurs z nagrodą, beczką cydru zaprawioną silnym środkiem na przeczyszczenie i nie tylko. Ustawił zasady, tak, iż musieli zwyciężyć łowcy niewolników. Zwyciężyli oni mimo, że nie wyglądali kwitnąco. Widać kobietom działającym od wewnątrz udało się zaprawić pożywienie lub wodę środkiem na przeczyszczeni danym Beatrycze prze Leę. W końcu nastał dzień, w którym Lord Vurnon miał ogłosić nowe prawa. Przed południem wezwał on do siebie Kardana. Zamek w czasie burzy śnieżnej zmienił się nie do poznania. Dawny donżon był w tej chwil jedną z czterech wież zamku. Pomiędzy nimi wybudowano obronne budynki w ten sposób, iż mury ich utworzyły dziedziniec. To wszystko otoczone było fosą z mostem zwodzonym. Powstała też druga linia murów z budynkami użytkowymi, takimi jak stajnie, kuźnie i inne warsztaty.
Kardan i nie tylko był pod wrażeniem rozmachu z jakim to uczyniono. Przybył z dziesiątką swoich łotrów, z tym, że przed oblicze Lorda wpuszczono tylko jego oraz kobietę i mężczyznę najważniejszych jego zauszników. Gdy Lord ogłosił nowe prawo i kazał pojmać go, przez chwilę być może przeszła Kardanowi myśl o oporze, lecz widząc znaczącą przewagę w zbrojnych i wsparcie ze strony bohaterów poddał się bez walki. Kharrickowi przybranie postaci Kardana nie sprawiło, problemu reszta z podszywających się za pomocą czarów i przedmiotów magicznych przybrała wygląd członków jego świty.

***

W obozie łowców niewolników, szybko rozbrojono zewnętrzne straże, osłabione potężną biegunką.
Druidka po części uśpiła i zauroczyła psy.
Wielu zamknięto w ich ziemiankach, po prostu zbrojni stanęli na klapach.
W głównej ziemiance, w której przetrzymywano kobiety i dzieci z początku też wszystko szło po myśli Lorda i wszystkich wprowadzających nowe prawo. W krótkiej przemowie Kharrick - Kardan wpierw ogłosił, iż sprzedał dziewczynki lordowi. Opuściły one ziemiankę w eskorcie swoich opiekunek. Wtedy, gdy już dzieci były bezpieczne kontynuował.
- Sprzedałem również kobiety.
- Jakże tak wszystkie, a co z nasza umową. Co z kobietą codziennie, czyżbyś dostał aż tyle.
- Właśnie.
- Kto będzie kucharzył?
- Nie stać cie będzie byś każdemu z nas codziennie opłacić kurwę. Widziałem ceny w ich burdelu.
- Zdrada.

Nim ktokolwiek z członków drużyny zdołał przeciwdziałać. Ostrza krótkich mieczy przeszyły ciało Kharricka. Ten rzygnął krwią, jego twarz straci wygląd ludzki, stała się humanoidalną maską, bez nosa i uszów, skóra zaś przybrała kolor szary.
- Doppelganger. Zdrada, chwytać kobiety na zakładniczki. - zakrzyknął któryś z łowców niewolników.
W ziemiance pozostało ośmiu łowców, pięć psów, kobiety oraz przemienieni bohaterowie. Sytuacja nie był dobra, była nawet zła, a nawet bardzo zła.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 27-06-2018 o 23:14.
Cedryk jest offline  
Stary 09-07-2018, 20:35   #132
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Jak na razie, wszystko szło jak z płatka.
Kardan okazał się tak rozsądny jak oczekiwał, a plan ataku nawet lepszy niż można było się spodziewać. Żaden strażnik nie zdążył ostrzec reszty bandy, ani nikt nawet nie podniósł broni.

Tanis czekał więc w napięciu przed ostatnią ziemianką - tą najważniejszą, bo z uwięzionymi ludźmi. Nasłuchiwał jak Kharrick po raz kolejny ogłasza, jak to sprzedał niewolnice. Kiedy głosy z głębi korytarza nabrały ostrości, nie zareagował, wierząc w zdolności towarzyszy.

A kiedy zaczęło się piekło, było już za późno. Zaszczękała broń, wybuchła alchemiczna bomba i łupneło drzwiami. Odsiecz nie zdążyła dobiec z pomocą zanim któryś z bystrzejszych oprychów zamknął grube drewniane drzwi.
Zdeterminowany Tanis poważył się na coś, na co nie poważył się nigdy wcześniej: na próbę udawania arcykapłana Torberta. A dokładniej, na wmówieniu Diademowi Zimy że wciąż jest w rękach starego elfa.
Bogowie - czy ktokolwiek tam wspierał niedoszłego kapłana - okazali się aż nadmiar łaskawi, i w tunelu zaczęły się materializować żywiołaki lodu. Razem z wojami Tyra rozniosły w pył blokujące przejście drzwi, i wszyscy wpadli do środka.

W sam środek chaosu. Łowcy walczyli z towarzyszami półelfa przebranymi za nich; trudno było ich rozróżnić nawet na spokojnie,a co dopiero w bitewnym zamęcie. Psy gryzły jednych i drugich, szczute przez kobietę spod zasłony. Może sojuszniczkę, a może wroga. Kritha i wilki wydawały się najmniej skonfundowane całym tym zamieszaniem i z zawzięciem gryzły coraz to kolejne osoby.

Stojący koło drzwi strażnik padł, uśpiony zaklęciem. Jeden z łowców rzucił ognistym pociskiem w innego, kolejny odpalił kolejną bombę. Zebrani w kupie przeciwnicy odpowiedzieli rzucając bolas, i powalając napastników na ziemię. Wolf i Amberlie siekali -

Słowem, rąbanka. Pardonu nie dawano. A w środku tego wszystkiego, Tanis próbujący utrzymać przy życiu towarzysza...lub towarzyszkę, patrząc jak teraz wyglądał Kharrick.

Ostatni łowca niewolników wyciągnął przed siebie niewolnice w widocznej ciąży, przystawił do jej pleców krótki miecz, ta jęknęła.
- Stać rzućcie broń bo zaraz będę te kurwy ciął. Będziecie mieli dwa razy więcej trupów niż ich jest -

- Co masz zamiar osiągnąć, śmieciu? - rzucił zmienionym głosem Zoren, upuszczając sztylet na podłogę.

- Uwolnienia towarzyszy wolnej drogi, wszystkich kobiet z tego miasta na niewolnice, tysiąca florenów, żebyś zamknął mordę parszywy alchemiku. Jedno słowo, gest, podejrzenie, że ktoś chce rzucić czar a będziecie mieli tu jatkę. - łowca niewolników pchnął mieczem, na ubraniu kobiety pojawiła się krew. - Nie żartuję.

- Uspokój się. Zdajesz sobie sprawę, że jeśli zrobisz jej krzywdę, nie wyjdziesz stąd żywy, a umierał będziesz długo? Poza tym, przy tych śniegach nie umkniesz nigdzie z Oakhurst. Jedyna Twoja szansa to złożenie broni i poddanie się sądowi. Jeśli tylko wykonywałeś rozkazy tego okrutnika, nie zostaniesz niesprawiedliwie osądzony.

- Wszystko albo nic, żywy nie poddam się waszym sądom. Wolę ryzykować z zimą bogaty i zakładnikami. To wy nie macie opcji, musicie przystać na moje warunki, - ponownie docisnął krótki miecz do pleców kobiety krew popłynęła obficiej. - Nie. - jęknęła. Stojący wokół zbrojni Lady Diany zaczęli uderzać rękojeściami w tarcze.

- A jakie są twoje warunki?

- Usłyszałeś je głupcze wszystkie kobiety z miasta.

- Zostałeś sam. Jak masz zamiar je zabrać?

- Pewnie zamknęliście resztę w ziemiankach, Wypuścicie ich natychmiast, by tu przyszli, uzdrowicie też moich rannych towarzyszy. Cisza!
Hałas wywoływany przez zbrojnych nie ustawał.

- Reszta zapewne wolała dostać odszkodowanie niż bezsensownie zginąć. Całkiem mądrze - półelf wskazał ręką, by otoczyli ostatniego łowcę. Głos miał poirytowany, a fakt że ledwie chwilę temu Kharrick - czy jak tam naprawdę miała na imię- nie odzyskał przytomności mimo zaklęć mógł mieć w tym swój udział. Sam powoli podniósł się znad rannych których stan ustabilizował i zatrzymał się o kilkanaście stóp od niego, ledwie poza zasięgiem miecza - ale definitywnie w zasięgu zaklęcia.
- Być może kłamali poddając się i będą coś później kombinować. To już mniej mądre, ale to co próbujesz zrobić… z czymś takim będziesz sam, bo jak na razie nikt inny nie był samobójcą - Tanis powoli zsunął z ręki tarczę, i oparł ją o nogę. Nie była mu już potrzebna.
- Weź złoto. Wszyscy weźcie złoto i przy pierwszych roztopach wynoście się z tego miasta, ku radości obu stron. Może nawet na tym zyskacie, bo jeżeli podzielić odszkodowanie po równo, zamiast całość dać Kardanowi...jaką część ci płacił? Jedną dwusetną? Trzysetną?- zapytał, sięgając do sakwy po pokreślony brudnopis przepisu o odszkodowaniu.

Łowca kątem oka dostrzegł ruch za sobą, jedna z kobiet próbowała ucieczki. Uderzył ją w twarz, a krew obficie trysnęła na twarz.

Ale kupiła im dość czasu. Dwa wachlarze oślepiających kolorów omiotły kąt, powalając wszystkich na ziemię, a i Zoren był już w locie. Po pierwszym bandyta był wciąż na nogach, po drugim już nie, a po trzecim można było go już żałować.

-Szybko! - rzucił alchemik - Dawajcie linę i zwiążcie tego śmiecia!

- A potem na rynek z nim, między konie. A reszta niech patrzy - półelf rozejrzał się po pomieszczeniu, licząc powalonych wrogów i przepuszczając innych do spętania bandyty. Za to ruszył z powrotem do leżącego “Kharricka”
- Gdyby nie to ... - przyklęknął, potrząsając “go” za ramię. - To poszłoby lepiej niż się spodziewałem. A tak… wciąż było warto? - podniósł głowę, obserwujac pobojowisko.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 09-07-2018 o 20:37.
TomBurgle jest offline  
Stary 11-07-2018, 11:18   #133
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plan jaki był, taki był. Nie idealny, ale Morn był przekonany, że sam nie wymyśliłby nawet w połowie tak dobrego.

Pierwsza część poszła idealnie i znaczna część łowców niewolników została wyłączona z akcji. Pozostała jednak jeszcze dość spora ich część, na dodatek mogąca wziąć zakładników. A nikt nie chciał, by posypały się trupy.

Jak się później okazało, niektóych rzeczy jednak nie przewidzieli. Zemścił się brak należytych informacji o umowach, jakie Kardan miał ze swymi 'pracownikami'.
O tym Morn dowiedział się później, bo w pierwszym etapie opanowywania obozu nie brał udziału. W drugiej częsci też się zbytnio nie popisał, ale udało mu się obezwładnić jednego ze zbirów, człowieka, który miał zamiar ostrzem potraktować jedną z kobiet.

Pierwsza radość nieco przygasła, gdy okazało się, iż nie obyło się bez strat. Ale na ostateczne podsumowanie strat i zysków trzeba było poczekać...
 
Kerm jest offline  
Stary 14-07-2018, 16:13   #134
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Walka była naprawdę ciężka, alchemik miał świadomość, że uratowały go jedynie jego mikstury ochronne i nowa formuła zmieniająca ładunki z ognistych w zmrażające, wzmocniona ekstraktem z gruczołów zimowych wilków. Mutagen ponownie okazał się bardzo przydatny, szczególnie że jego wpływ na wygląd dało się zamaskować czarem, który miał przebrać go za jednego z łowców. Zorenowi zaczynała się podobać ta pewność siebie i rodzaj rozproszenia, którą zyskiwał pod wpływem dekoktu - był to naprawdę fascynujący efekt uboczny, modyfikacja psychiki analogiczna do zmian w fizjologii. ~Jeśli zwiększenie elastyczności stawów i wydajności ruchów powoduje rozproszenie uwagi, to jaki efekt będzie wiązał się z rozbudową muskulatury lub zwiększeniem gęstości tkanek? Koniecznie będzie trzeba to zbadać.~

Początkowo zaskoczyła go zajadłość łowców niewolników, gotowych walczyć do śmierci, ale prawdziwy szok przyszedł, gdy jeden z nich wziął zakładniczkę. Zoren nie miał zamiaru dopuścić do śmierci żadnej z kobiet i był nawet gotów puścić tego drania wolno, ale ten był na tyle szalony, by domagać się uwolnienia wszystkich jego współpracowników i do tego oddania całej żeńskiej populacji Oakhurst i wypuszczenia ich z miasteczka. Czy nie zastanowił się nawet przez moment, co zrobią w środku burzy śnieżnej poza zabudowaniami? Alchemik starał się przemówić temu idiocie do rozsądku, ale nie dało się, był zbyt zatwardziały w swoim szaleństwie - czyżby znowu wpływ tego miasteczka? Na szczęście, udało się unieszkodliwić go kosztem jedynie drobnych ran zakładniczek.

Po walce Zoren zabandażował szybko swoje rany, po czym pomógł innym rannym - przez ostatnie dni podłapał trochę praktyki, pomagając Lei. Większość osób wzdrygała się odruchowo, widząc zbliżające się diablę o szarej, chropowatej skórze ze błyszczącymi czerwonymi oczami, ale ostatecznie pozwalali sobie pomóc ~Cóż, na pewno mutagen nie ułatwia kontaktów interpersonalnych, ale zyski wciąż są wystarczająco wysokie~ Na koniec przyjrzał się ciału istoty, która przedstawiała się jako Kharrick, a była najwyraźniej jakimś rodzajem zmiennokształtnego, do tego kobietą.
- Zabierzcie to ciało to mojego laboratorium, zbadam je, zanim go, czy ją, pochowamy - rzucił zmienionym, szorstkim i gardłowym głosem - A z tym spryciarzem będę chciał jeszcze porozmawiać, jego zwichrowanej psychice też należy się analiza-
 
Sindarin jest offline  
Stary 21-07-2018, 19:19   #135
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Przeklęte miejsce. Zaza nienawidziła tej dziury w ziemi. Była cenna, tak mówił Kardan. Nie tylko on dziewczęta, które przewinęły się przez klatki stojące obok jej klatki też były cenne. Trzeba je jednak wpierw złamać, nim można będzie zacząć szkolić je na kurtyzana. Łamano ich wolę skutecznie, głodzeniem, biciem, długotrwałymi, aż do granicy utraty przytomności, ćwiczeniami.

W trakcie podróży, nim utkwiła w tej dziurze, twarze się zmieniały, imiona dziewcząt też, aż pozostała tylko Zaza. Tresowano ją biczem, jak dzikie zwierzę, lecz tak by nie uszkodzić zbytnio. W końcu była cenna. Dni mijały, wozy toczyły się. Warunki były coraz gorsze, czasami trzeba było wydobywać wozy z błota. W końcu ogarnęli ich karawanę łowców niewolników, zbrojni w białych tabardach z zielonym drzewem i otokiem. Krzyczała do nich, że ją potrwano. Jednak pomoc nie nadeszła. Dotarli do dziwnego miasta w dużej mierze złożonego z namiotów. Oakhurst to było dla wielu kobiet z karawany miejscem ich sprzedaży. Niewolnice były podekscytowane. W końcu być może u nowego pana będzie lepiej. Zary to nie cieszyło.
Nim jednak sprzedano je, zapędzono je do ciężkiej pracy przy kopaniu ziemianek.

Klatka Zaza trafił do ziemianki wodza. Podobno to on łamał najodporniejsze. Zara zdziwiła, gdy w klatce obok siebie zobaczyła młoda dziewczynę niemal dziecko jeszcze. Nie znała jej, chociaż po obozie krążył plotki o zabawce wodza. Prawdę poznał już pierwszej nocy.
- Nigdy mnie nie złamiesz, nie zostanę kurwą ani kurtyzaną. Zabiję się tylko gdy będę miała ku temu sposobność. Jestem Miranda de Trew z Waterdeep, z rodziny która przez wieki się nie zhańbiła. - Krzyczał dziewczynka, gdy walczyła z śmiejącym się z jej oświadczeń Kardanem. Efekt był zawsze taki sam. Dziecko nie szkolone do walki nie mogło wygrać z doświadczonym wojownikiem. Kardan wygrywał, zgwałcił brutalnie dziewczynkę, po czym zakrwawioną, zapłakaną wrzucał do klatki obok klatki półorczycy. Czasami potem brał dwóch ludzi i wyciągali Zazę, nie gwałcili jej, wiedzieli by wtedy dali by jej zbyt wiele możliwościowi do zaszkodzenia im. Przynajmniej póki nie oćwiczyli jej do nieprzytomności. Potem, gdy leżała już nieprzytomna czasami Kardan pozwalał swoim pomocnikom zabawić się z „bestią”.

Wiedziała to od Mirandy. Dziewczyna garnęła się do ludzkiej życzliwej obecności, była silna psychicznie, zapewne silniejsza od samej Zazy, w końcu nie zwariowała przez miesiące bicia, tortur, głodzenia i gwałtów. Przez czas przebywania w ziemiance dowiedziały się o sobie wiele. Miranda była szlachcianką spod Waterdeep. Łowcy niewolników dopadli ich pod Wrotami Baldura. Zabili jej ojca i jego drużynę, lecz stracili przy tym dwudziestu doświadczonych wojowników. Musieli ich zastąpić żółtodziobami. Opowiadał o życiu w majątku ojca zabawami z koleżankami. O pierwszym chłopaku i pocałunku. Zara opowiadała zaś o polowaniach i wędrówkach.
Nie wiedziały ile dni minęło od zamknięcia w ziemiance, jako że były głodzone trudno było wysnuć to po ilości posiłków. Zaza był oćwiczona do nieprzytomności trzydzieści dwa razy, Miranda prawie tyle samo razy brutalnie zgwałcona. Brutalnie, gdyż nigdy nie była powolna woli Kardana.

W końcu Kardan opuścił ziemiankę.

W jakiś czas potem klapa wejściowa otworzył się z trzaskiem.
- Poddać się! Nie wychodzić na zewnątrz! Broń złożyć przy drzwiach!

Po jakimś czasie w krótkim korytarzyku prowadzącym od drabiny i wygódki, pojawiło się światło. Ostrożnie szachując pomieszczenie i kuszami weszło trzech zbrojnych. Gdy światło padło na klatki na zamknięte w nich kobiety, niosący pochodnie tylko syknął.
- Pani tu są jeszcze dwie kobiety.

Po chwili w ziemiance pojawiła się półelfka.
- Nie bójcie się jestem Ellena, a wy jesteście wolnymi ludźmi.
Powiedziała otwierając ich klatki.


Zwycięstwo było pełne, uwolniono nawet więcej niewolnic niż się spodziewano. Błąd był prosty niepodejrzewana o zdradę Beatrycze skoncentrowana na przekonaniu o swoich dobrych intencjach zapomniała wspomnieć dwóch specjalnych niewolnicach wodza. Łatwo było o nich zapomnieć bo Mirandy nigdy nie widziała, zależało jej bardziej na życiu dziewcząt, które już znała.

***

Tego samego dnia po wieczór na rynku Lord Vurnon ogłosił nowe prawo o zakazie niewolnictwa.
Posiadający niewolników mieli ich uwolnić w przeciągu dekadnia, wyposażając w podstawowe ubrania letnie i zimowe, oraz pięć złotych monet. Za niedostosowania się groziła kara chłosty oraz grzywna w wysokości dwustu sztuk złota.

***

Przesłuchania niewolnic i dziewcząt pozwoliły szybko poznać motywy szalonego łowcy. Okazało się, iż wielokrotnie gwałcił starsze z dziewcząt szkolonych na kurtyzany. Były nadal dziewicami, lecz i były gwałcone. Za to było tylko jedna kara upieczenie żywcem, o czym doskonale wiedział. Słyszał też, iż Lord Vurnon nigdy nie odpuszcza przestępcom. Lord nie miał problemów z wydaniem wyroków. Kardana i dziesięciu łowców skazano na upieczenie żywcem. Trzydziestu łowców skazano na konfiskatę ich mienia oraz na od roku do dożywotnich ciężkich robót. Tylko dziesięciorgu nie wymierzono żadnej kary. Kobiety, które pomogły dzieciom zostały zatrudnione jako nauczycielki, dwójkę zbrojnych zaś przyjął do swojej Gwardii.

***

Wprawdzie Zoren chciał dokładnie przebadać szaleńca, lecz gdy dowiedział się o jego motywach, badania było już niepotrzebne. Połączyła się tu brawura, głupota ze strachem.
Znaczeni ciekawym okazem był Kharrick, a w zasadzie ona. Ciało stworzenia, które wszyscy znali jako Kharricka, było cenne dla nauki, dla wiedzy. Leżało obnażone na stole operacyjnym w lazarecie „Starej Stacji Dyliżansów”. Istota niewątpliwie była kobietą, miała wszystko co powinna mieć kobieta. Jednakże twarz był pozbawiona nosa oraz uszów w oczy nie posiadały oczodołów. Z całą pewnością nie był to doplenger, gdyż te istoty były skażone złem, a nigdy nie zostało zło wyczute od Kharricka. Czym była nie dało się stwierdzić bez sekcji. Czy jednak godzi się robić sekcje towarzysza, czy godzi prowadzić doświadczenia alchemiczne na jego wyjętych organach i przemienić je w mikstury alchemiczne.


Następnego dnia po rozgromieniu łowców niewolników drużyna została zaproszona do zamku Lorda Vurnona. Przyjął ich w okazałej sali, w której zasiadał na ozdobnym fotelu. Po jednej stronie stał mężczyzna w kajdanach, o śniadej pociągłej twarzy. Pilnowała go dwójka strażników miejskich. Po drugiej stronie stały byłe niewolnice uwolnione w czasie akcji odbicia niewolników, zarówno kobiety, jak i dziewczynki. Górował wzrostem w tym tłumie półorczyca uwolniona z ziemniamki wodza. Na jej twarzy widoczne były siniaki i zadrapania, świadectwo ostatnich dni.
- Poprosiłem Was w trzech sprawach. Zaza.- tu wskazał na półorczycę - szuka pracy myślę, iż może nadać się do waszej drużyny. Druga postanowiłem w podzięce podarować wam parę branthów wraz z saniami. Dzięki temu będziecie mogli dostać się szybciej do Bezsłonecznej Cytadeli, a w przyszłości. Para ta dam przychówek.
Potem spojrzał na więźnia.
- Ostatnia kwestia dotyczy więźnia Sedora Ammena, trenera sztuki miłosnej dziewcząt szkolonych na kurtyzany. Za gwałt na dzieciach jedna jest kara upieczeni żywcem. Jednakże wszystkie niewolnice i dziewczęta solidarni błagają o łaskę i darowanie mu życia. Nie wiem co mam zrobić w tym przypadku Tanisie.


W końcu wyruszyli dwoma saniami, powożonymi przez zbrojnych, ciągniętymi przez branthy. Zabrali ze sobą tylko piątkę zbrojnych dla większej ilości osób nie było miejsca na saniach. Śnieg był głęboki, lecz dzięki saniom podróż przebiegła w miarę szybko. Krajobraz ośnieżonych równi i wzgórz był monotonnny, lekki mróz zaczął doskwierać zbrojnym dopiero po kliku godzinach jazdy.
W końcu nastał zmrok. Po rozbiciu obozowiska, zbrojnymi zajęła się Lea, tylko jeden miał lekko odmrożone dłonie. Trzymając symbol Lurue, wezwała pozytywną energię, która rozeszła się wokół, lecząc odmrożenia zbrojnych. Po rozstawieniu wart zbrojnych, drużyna mogła udać się na spoczynek, choć rozsądnie wyznaczyli również z pośród siebie po dowódcy warty.

***

Odpoczynek przerwały okrzyki.
- Atak, atak.
Noc rozświetliły podpalane dodatkowe ogniska.
Przy branthach wylądował biały smok. Był tak wielki jak one, lecz skrzydła sprawiały wrażenie, iż był znacznie większy. Wzbijał nimi tumany śniegu skrzącego się w świetle ognisk. Branthy parsknęły ze strachu. Smok skoncentrowany był na nich, popłynął w ich stronę biały pas zimna. Branthy uwiązane były przerażone obecnością smoka , lecz sam oddech jego nie uczynił im żadnej krzywdy.


 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 24-07-2018 o 19:13.
Cedryk jest offline  
Stary 23-07-2018, 23:52   #136
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Zwycięski wieczór Tanis spędził w nowej świątyni Trójcy. Nie dlatego że miał coś przeciwko pijatykom i fetom - zwłaszcza tak zasłużonym jak tym.
Wiedział komu zawdzięczali tą wiktorię. Czy też dawniej wydawało mu się że wiedział.
Bo o ile kiedyś tak jak stojąca nieopodal Amberlie słyszał jeden, wspólny głos całej Trójcy, tak teraz mówiły do niego dziesiątki głosów, radząc i obiecując. Wskazując różne drogi, różne ścieżki do celu.




- Nie nazwałbym tego co robimy pracą, zwłaszcza po tym jak zwykle wygląda wypłata - po tym żarcie półelf bez specjalnych ceregieli zwyczajnie uścisnął przedstawioną półorczycę, jak to witano się na północy. Sanie, zwłaszcza że dobrowolnie ofiarowane, były miłym dodatkiem do chwalebnego czynu którego dokonali. Ale tak jak zawsze, dobre uczynki nigdy nie były łatwe.

- Wedle nauk Tyra, żaden zbrodniarz nie powinien uniknąć kary. I to dobre prawo; to nieuchronność kary odstrasza następnych, a nie jej srogość. Ale co mogę rzec sędziom Oakhurst: wysłuchajcie dlaczego proszą o łaskę dla niego. Jeżeli ze strachu przed nim, tutaj obecnym, to kara powinna być tym sroższa. Ale może wyjdą na wierzch kolejne fakty, gdy będą mówić bez oskarżonego nad karkiem?

Lord gestem nakazał wyprowadzić Sedora Ammena ten pospieszany potykał się przez kajdany u nóg, poganiany drzewcami halabard przez gwardzistów Lorda. Gdy wyszedł na środek wystąpiły dziewczęta. Wszystkie były pięknościami, lub na takie się zapowiadały. Pokłoniły się przed lordem, potem dygnęła przed drużyną.

- Dziękujemy Wam za wasze serce i pomoc - powiedziała najstarsza z nich wysuwając się do przodu.

- Jestem a może byłam, bo to jest trudny temat, Lady Menora Wammann z Amm. Będę przemawiała w imieniu dziewcząt, lecz jeśli macie do nich jakieś pytania, nie krępujcie się i pytajcie. Zostałam sprzedana za długi rodziny, gdy miałam osiem lat, przebywam zatem u łowców niewolników Kardana już niemal pięć lat. Sedor Ammen nastał dopiero dwa lata temu. Przed nim nie było nauczyciela “ars amandii” z prawdziwego zdarzenia. W Amm rodziny dziewcząt szkolonych na kurtyzany płacą wiele złota takim nauczycielom. Wprawdzie tam dziewczyna są wolne i przyszłe zarobki należą do nich, a nie do ich właścicieli. Poprzedni nauczyciel niewiele umieli, wielu tylko zdawało się im, że są wybitnymi specjalistami, po prawdzie też Kardan oszczędzał na nich, często wyznaczając zwykłych łowców na nich. Dopiero gdy spostrzegł, iż ceny jego “kurtyzan” nie osiągają takich poziomów, jakie byłyby dla niego zadowalające, zatrudnił Sedora. Wiele zawdzięczamy Sedorowi to on nauczył nas, iż sex może być przyjemnością dla obu stron. Skończyły się częste pół gwałty na dziewczętach szkolonych na kurtyzany. Poprawił się nie tylko nasz los dziewcząt szkolonych na kurtyzany, ale i dziewcząt szkolonych na zwykłe dawczynie radości. Skończyło się sprzedawanie dziewcząt szkolonych na kurtyzany “amatorom kwaśnych jabłek”. Był dla nas ludzki i dobry, nie potrafię tego inaczej nazwać, takie zaangażowanie i dobro przyszło dopiero z nowymi nauczycielami, których zatrudnienie było też pomysłem Sedora. Być może nie jest on dobrym człowiekiem, nie jest jednak zły. Błagamy Was o życie dla niego, gdyż nie zasługuje na śmierć, a nawet w naszym odczuciu jakiekolwiek kary, gdyż dzięki niemu poprawi się los dziewcząt, dzieci szkolonych na dawców radości i kurtyzany.

- Czy ktoś z rajców Oakhurst chciałby o coś zapytać? Jeszcze zanim podejmiecie decyzję? Tanis nie komentował ani nie forsował swojego zdania - choć je miał, i było jednoznaczne. Nie taka była jego rola.

Milczący do tej pory mnich postanowił dorzucić swoje trzy grosze.
- Prawo jest prawem i nie jest po to, by stosować je wybiórczo, tylko by go przestrzegać. Prawdą jest, że ogień niszczy, ale ogień również oczyszcza. Kossuth pochwaliłby by ten nieszczęśnik przed śmiercią doznał takiego właśnie oczyszczenia

- Kto jeszcze? Zanim zapadnie pierwszy werdykt wedle nowego prawa?

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 25-07-2018 o 19:56.
TomBurgle jest offline  
Stary 25-07-2018, 20:28   #137
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Zaza obudziła się myśląc że słyszy jakieś nietypowe dla obozu odgłosy, chociaż trudno było to określić ziemianka zniekształcała ogłosy. To i przymusowe głodówki jakie im fundowali sprawiało że trudno było im teraz określić porę dnia.
- Słyszałaś coś? - Zwróciła się do Mirandy.
- NMhmm? - ta zwróciła się do zielonoskórej z pytaniem wymalowanym na twarzy, najwyraźniej jej słuch nie był tak czuły, albo po prostu dziewczyna postanowiła tak jak Zaza wykorzystać wyjazd Kardana i wypocząć. Jeśli ich główny oprawca wrócił Mirandę czeka znowu robienie za jego szmacianą laleczkę. Chociaż równie dobrze to Zaza mogła być torturowana jeśli wróci w złym humorze.
Ich sytuacja nie była do pozazdroszczenia, ale Zaza mimo wściekłości jaką pielęgnowała w swoim wnętrzu cierpliwie czekała na szansę. Kiedyś któryś z nich popełni błąd, rozkojarzy się a ona będzie wtedy gotowa by rozerwać ich na strzępy. Parę razy już spróbowała ale poza odgryzionym uchem jednego z łowców i poczuciem satysfakcji nie zyskała tym nic.. jeszcze.
- Wydawało mi się że coś słyszałam jakieś poruszenie, chyba wrócili. - Nie chciała być wieszczem złych wieści ale najwyraźniej ich sielanka, o ile parę godzin samotności i spokoju można było tak nazwać, miała się właśnie skończyć..
Zaza podniosła się dźwięk łańcuchów poniósł się po pomieszczeniu.
Nasłuchiwała, w końcu do środka wparowali zbrojni. I oznajmili jej i Mirandzie że są wolne. Szok, radość a potem jeszcze większa radość ogarnęła obie z nich.
Kiedy je wypuszczono z klatek w przypadku Zazy zdjęto jeszcze łańcuchy kobiety powiedziały Ellenie, że potrzebują zabrać ze sobą resztki ‘swoich’ rzeczy jakie Kardan trzymał w jednej ze skrzyń, były to ich ubrania z przed zniewolenia i oręż aż dziw że Kardan ich nie wyrzucił czy nie sprzedał. Zaza złapała też topór, Kardan odebrał jej jakiś czas temu wszystko była wdzięczna za ratunek ale nie zakładała że poza zwróceniem jej i Mirandzie wolności ich wybawiciele zrobią dla nich coś więcej, więc obie czuły się w obowiązku zadbać o siebie zabierając rzeczy które uznały za przydatne.

***

Zaza trochę się pomyliła, uświadomioną ją później że ich ratunek był podyktowany zmianą prawa i ona jak i wszystkie niewolnice mają zapewnioną opiekę. A ona i Miranda były też przesłuchane jako świadkowie przez Lorda Vurnon. Zaza wyraziła chęć by pozwolono jej walczyć z Kardanem by pomścić śmierć jej klanu ale odmówiono jej tłumacząc, że coś takiego byłoby bezprawne.
Lord zasugerował jej że jeśli jej honor wymaga odwdzięczenia się za ratunek to zawsze może użyczyć swojego miecza podróżnikom dzięki którym zniesiono na jego ziemiach niewolnictwo i uratowane je z niewoli. Zaza mimo że niezbyt zadowolona iż sama nie może rozczłonkować łowcy niewolników przemyślała dokładnie propozycję Lorda.
Po podjęciu decyzji zaczęła rozpytywać o tą grupę podróżników. Wiedziała, że kolejnego dnia będzie miała okazję ich spotkać.

***

Po rozejściu się gawiedzi Zaza skierowała swe kroki do mężczyzny nazywanego Tanisem. Przez jego interakcje z władcą ziem uznała go za przywódcę grupy, dzięki której ona i reszta niewolników została oswobodzona.
Kobietę trudno było zignorować, po pierwsze była półorczycą, po drugie miała przypięty przy pasie wielki topór dwuręczny, no i po trzecie jej ubiór nomadki dosyć skąpy jak na standardy okolicznej mody a i kły i pazury z dzikich zwierząt użyte jako ozdoby robiły mocny kontrast z resztą otoczenia, nawet płaszcz z wilczego futra nie tonował jej egzotyki.
- Witaj, nazywam się Zaza. Słyszałam plotki, że będziecie wyruszać do Bezsłonecznej Cytadeli. Chce wyruszyć z wami. - Powiedziała przechodząc od razu do sedna sprawy.
- W rzeczy samej, taki mamy plan, ale czekamy aż pogoda się uspokoi - potwierdził, odwracając się do rozmówczyni. - Wyruszyć razem z nami do Cytadeli, czy razem z nami zejść też w jej głąb? - dopytał, bo różnica była znaczna, nawet jeżeli umykała nieuwaznym słuchaczom - Nie wierzę żeby ktoś z nas miał oponować przed pierwszym, a przed drugim...jesteś gotowa ruszyć lada dzień, póki będzie pogoda?
- Nie mam w tym mieście żadnych niedokończonych spraw mogę wymuszać nawet teraz. - odpowiedziała, chociaż trochę ją zdziwiło zapytanie o to czy będzie z nimi wchodzić do środka, dla niej było to oczywiste że będzie im towarzyszyć do końca - Jeśli uznanie że wolicie mnie zostawić na zewnątrz to poczekam na was chociaż wolałabym wyruszyć z wami w głąb.
- Morn - przedstawił się mag. - Nie mam osobiście nic przeciwko temu, byś do nas dołączyła. Jeśli potrafisz zadbać o swoją i naszą skórę, to z pewnością się przydasz.
- Owszem potrafię zadbać o siebie i umiem bronić współtowarzyszy podróży - odpowiedziała Mornowi Zaza chociaż gdzieś w środku ukuła ją strata jej klanu w czasie najazdu łowców niewolników i jej porażka w uratowaniu ich.
- Swój topór, jak widzę, już odzyskałaś. A resztę rzeczy? - przerzucił wzrokiem pomiędzy ogromną bronią jaszczuroludzia a ostrzem Zazy - Zapytam jeszcze pozostałych, ale nie spodziewam się żeby ktoś miał coś przeciwko
Zaza kiwnęła głową potakująco.
-
Można mnie znaleźć tam gdzie mieszka reszta uwolnionych od łowców, poślijcie po mnie kiedy będziecie chcieli wyruszać - Powiedziała i opuściła pomieszczenie, miała jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Chciała upewnić się że Miranda sobie radzi z nowym otoczeniem i musiała jeszcze zapewnić sobie parę drobiazgów bez których nie chciała wyruszać na szlak.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 26-07-2018 o 14:49. Powód: Literówka
Obca jest offline  
Stary 27-07-2018, 08:09   #138
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
~Kim byłeś?~
Zoren szczelnie owinął płaszczem oblicze martwego Kharricka przed wyniesieniem go z ziemianki. Wolał ukryć fakt, że był wśród nich zmiennokształtny – mogłoby to wywołać panikę, podejrzenia co do ich intencji i bogowie wiedzą co jeszcze. Oakhurst i jego mieszkańcy przeczyli wszelkiej logice, dlatego preferował uniknąć jakiegokolwiek ryzyka, i przyjrzeć się tej istocie w spokoju i odosobnieniu.

~Korekta: Kim byłaś?~
Sala operacyjna w lazarecie szczęśliwie nie była tego wieczoru nikomu potrzebna. Alchemik mógł spokojnie zamknąć się w niej, otwierając wszystkie okna, by niska temperatura powstrzymała procesy gnilne. Jemu w ogóle nie przeszkadzała, a chłodne powiewy wręcz go orzeźwiały, dlatego wystarczył mu zwykły strój laboratoryjny.
Ciało leżało już na stole, wciąż zawinięte w materiał, w wielu miejscach nasiąknięty krwią. Zoren powoli ściągnął płachtę, i przyjrzał się obliczu istoty, która kazała nazywać się Kharrickiem Lepperovem. Ale czy naprawdę nim była? Twarz przypominała bardziej maskę – szarą, z jakby rozmytymi rysami, otworami w miejscu uszu oraz nosa, a także lekko wystającymi oczami, pozbawionymi tęczówek. ~Zwykły humanoid z takimi cechami miałby poważnie przytępione zmysły, jeśli nie byłby kompletnie ich pozbawiony…~ Zdjęcie całego zlepionego posoką ubrania tak, by niczego nie naruszyć, zajęło trochę czasu, a zaowocował kolejnym odkryciem – istota była kobietą.

~Potwór? Zdecydowanie nie, prędzej ofiara~
Pobieżne oględziny sugerowały zaklasyfikowanie jej jako doppelgangera – jednak byłoby to spore niedopowiedzenie. Zoren szybko zwrócił uwagę na szereg cech, które nie zgadzały się z tym, co czytał o tych zmiennokształtnych: „normalne”, pozbawione szponów dłonie; widoczne drugorzędne organy płciowe oraz owłosienie. Monstrae in onumbratio opisywało dopplery jako wychudzone, łyse humanoidy nieokreślonej płci, z palcami zakończonymi ostrymi pazurami. O ile pokrewieństwo było niezaprzeczalne, z pewnością należała do innego gatunku. A może była swego rodzaju hybrydą?
Niezależnie od pochodzenia, nie miała łatwego życia. Jej ciało znaczyła ogromna ilość mniejszych i większych blizn – po ich wielkości, kształtach i umiejscowieniu alchemik wnioskował, że muszą być pozostałościami po torturach, lub co gorsza, eksperymentach i chorych zabiegach. Ktoś przez wiele lat maltretował tą istotę w wyjątkowo okrutny sposób – może to właśnie ten ktoś ją stworzył? Śmierć kobiety była równie brutalna, co życie – dziesiątki ziejących ran po mieczach pokrywały prawie cały jej tułów. Trzeba było coś z tym zrobić.

~Ale czy to był Kharrick?~
Szykując swoje narzędzia, Zoren analizował jeszcze jedną kwestię: czy ta kobieta przez cały czas była Kharrickiem, czy jedynie podszyła się pod niego podczas podróży? Starał się przypomnieć sobie wszystkie rozmowy z ciekawskim osobnikiem, jego poglądy, sposoby gestykulacji i wszelkie szczegóły, które mogłyby zdradzić, że został w pewnym momencie podmieniony.
Mężczyzna lubić zadawać naprawdę dużo pytań, szczególnie zainteresowany był jego fachem - próbował porównywać alchemików do magów, tak, jakby miał już z nimi sporo do czynienia. Nigdy jednak nie był nachalny, przypominał raczej dociekliwego studenta. Zoren myślał wtedy, że z takim umysłem idealnie nadawałby się do Akademii, ale teraz docierało do niego zarówno natura pytań, jak i blizn na ciele. ~Czy twój stan jest efektem zabaw jakiegoś szalonego maga z magią i prawami natury?~
Kharrick już od samego początku prezentował zarówno talent, jak i zamiłowanie do aktorstwa - czy to w formie dokładnego naśladownictwa, czy chociażby parodiowania innych członków karawany. W ten sposób umilał niejeden wieczór w podróży, bez wysiłku wywołując salwy śmiechu, lub zgrzytanie zębami z nerwów.
Te drobne elementy przemawiały za podstawową teorią wysnutą przez diablę, ale brakowało mu czegoś jeszcze. Przyjrzał się dokładnie stężałemu obliczu, gładkiemu, prawie pozbawionemu rysów twarzy, i nagle sobie przypomniał: twarze! Kharrick wielokrotnie, prawdopodobnie w chwilach zamyślenia, bazgrał na piasku lub rzeźbił w śniegu twarze o rozlanych rysach, bez nosów, uszu. To, co alchemik brał początkowo za zwykły brak talentu artystycznego lub próbę rysowania masek, w tym świetle było zupełnie czym innym - to były odbicia jej własnej, “naturalnej” twarzy! To pozbawiło go wszelkich wątpliwości.
Ciało, które leżało na stole, nie należało do przedstawiciela jakiejś owianej złą sławą rasy zmiennokształtnych. Należało do towarzysza podróży, towarzysza broni, i po prostu przyjaciela.

~Kimkolwiek byłaś naprawdę, nie będziesz zapomniana~
Pełnej prawdy, kim tak naprawdę był Kharrick Lepperov, pewnie nie będzie nigdy dane poznać Zorenowi. Ale jedno było niezaprzeczalne – istota ta dokonała największego poświęcenia, ryzykując życiem i tracąc je, by uratować wiele niewinnych istnień.
Wszystkie narzędzia chirurgiczne były już przygotowane, leżąc w schludnym rzędzie na półce obok stołu, gotowe do przeprowadzenia operacji. Zoren dobrze wiedział, co ma robić - co należy zrobić. Bez chwili wahania sięgnął po odpowiednie przyrządy i zaczął pracę, czyszcząc ciało i zaszywając po kolei każdą ranę od miecza. Następnie przewiązał bandażem klatkę piersiową istoty, choć częściowo maskując piersi, i delikatnie założył jej czyste ubrania, znalezione w torbach Kharricka. Głowę zasłonił szczelnie płachtą z czarnego materiału, by nikt nie mógł zobaczyć prawdziwej twarzy istoty, która powinna zostać zapamiętana jako bohater, a nie odmieniec.
Butelka wina, z której sukcesywnie popijał od powrotu z obozu łowców, była już prawie pusta.
- Świątynia jest gotowa na pogrzeb - niewyspany Tanis oznajmił głośno, ostrożnie schodząc do laboratorium. Gestem dał znać żeby poczekać z noszami na schodach. Pierwszy raz tutaj schodził, i nie wiedział czego się spodziewać po kryjówce alchemika.
Alchemik podskoczył wystraszony, po czym szybko poprawił czarny materiał założony na głowę Kharricka. Tanis zauważył, że ciało zostało ubrane w czysty strój. Zoren odwrócił się w jego stronę, jego twarz wyrażała wielkie zmęczenie, a spojrzenie było trochę mętne. Widać nie zmrużył dotąd oka, stojąca obok butelka po winie z pewnością niedawno nie była pusta.
- Dobrze, kto go zabierze? - odpowiedział, troszkę niewyraźnie.
- Ian i Tymon, pomocnicy z obu świątyń. Wchodźcie! - zawołał. To że zapoznawał się z miejscowymi na tyle, żeby zwracać uwagę na imiona zwracało na siebie uwagę tylko w pierwszych tygodniach znajomości. A te mieli już dawno za sobą. Ale wciąż zdarzały się niespodzianki, takie jak…
- Wiedziałeś? - spojrzał na zakryte ciało
- Tylko ostrożnie! I nie odkrywajcie materiału! Tkanki są zbyt pouszkadzane, by bezpiecznie było wystawiać je na widok! - rzucił do pomocników Zoren, krzesając z siebie trochę więcej energii. Dopiero gdy wyszli, usiadł ciężko. - Nie miałem pojęcia, i dotąd niewiele wiem. A Ty?
- Nie spodziewałem się nawet że weźmie w tym udział. A nie jak zwykle wymiga się jakimś sprytnym sposobem, byle nie być na przodzie. A tu...sam zaproponował -
- Zaproponowała -
poprawił odruchowo - Podejrzewasz coś?
- Już nie -
mruknął - Czyli tak jak marudził...a - myślenie o Kharricku jako o kobiecie najwyraźniej wciąż sprawiało Tanisowi problem - zgineła przez własną dobroć -
- A co podejrzewałeś?
- Grande finale, Kharricka który oprócz wyjścia z zakładnikami wychodzi także ze złotem Kardana czy inną własną korzyścią -
- Żałuję, że tak się nie stało. Ci łowcy byli niezrównoważeni, mordować przywódcę kiedy tylko powie coś wbrew ich myśli? Ona była praktycznie przypadkową ofiarą… -
- Tak jak narzekała - że myślenie o innych nigdy nie wychodzi jej na dobre -
- Ale tego jej na nagrobku nie wypisujmy -
- A co w takim razie mu napiszemy? -
- Mam pewien pomysł. Na razie przygotuję tabliczkę z metalu, a po powrocie z Cytadeli ufundujemy porządny nagrobek.
- Z godnym epitafium, na godnym kamieniu. Za złoto pracowicie wykradzione z podziemi, jak na awanturniczkę przystało -

Zoren uśmiechnął się, pierwszy raz odkąd opuścili obóz łowców. Spośród alchemicznych utensyliów wyciągnął słoik z własnoręcznie przygotowanym destylatem i nalał do dwóch czarek.
- Napijesz się? -
- Zależy co to jest. Po niektórych twoich wywarach wyglądasz...nieszczególnie -
- Zwykły trunek, staram się udoskonalić krasnoludzkie metody destylacji. -
- A to chętnie, nawet jak to tak mocne jak to zwykle u krasnoludów. Za co wychylimy?
- Za Kharricka, kimkolwiek był lub była, zapamiętam go jako przyjaciela
- Za to kim była, i pewnie będzie, bo wątpię żeby odwiedziny u coś zmieniły -


~Żegnaj~
Ceremonia pogrzebowała trwała krótko, i pojawiło się na niej tylko kilka osób, które przybyły do miasta wraz z Kharrickiem. Gdy ciało zostało już złożone do grobu i zakopane, alchemik wyciągnął ze swej torby niedużą tabliczkę, na której kwasem wytrawił napis:

KHARRICK LEPPEROV
JEDNO ŻYCIE ODDAŁ ZA WIELE
TWE TAJEMNICE POZOSTANĄ UKRYTE

To musiało starczyć na teraz - po rozmowie z Tanisem Zoren cieszył się, że nie jest jedynym, który będzie pamiętał o ich tajemniczym towarzyszu i ma zamiar uhonorować jego poświęcenie.
 
Sindarin jest offline  
Stary 30-07-2018, 13:38   #139
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Koniec Procesu


- Kto jeszcze? Zanim zapadnie pierwszy werdykt wedle nowego prawa?
Do mnicha podeszła jedna z dziewcząt, Mogła mieć z dziewięć lat.
-Chciałam ci podziękować za to, żeś jako pierwszy okazał serce dziewczynie sprzedawanej w niewolę, pochyl się dryblasie.
Gdy to zrobił ucałowała go i nie był to dziecięcy pocałunek.
Skończywszy nim jeszcze mnich zdoła oprzytomnieć trzykrotnie go spoliczkowała.
- A to za to, że chcesz odebrać życie jedynej osobie, która nas chroniła i opiekował do czasu przybycia naszych nauczycielek.
Szybko wróciła do dziewcząt.
- Mam pytanie - niezręczną ciszę przerwał Gwidon Piwosz.
Podszedł do najmłodszej z dziewcząt.
- Jak ci na imię kochanie, ile masz lat?
- Zela wielmożny panie i ma siedem lat i …- chwilę się zamyśliła jakby licząc w pamięci i osiem miesięcy.
- Jak oskarżony Was ciebie uczył “ars amandi”.
Dziewczynka popatrzyła po starszych towarzyszach niedoli.
- Wpierw uczył mnie jak pozbyć się wstydu przed nagością cale dnie chodziłysmy nagie jesli oczywiscie warunki na dworze na to pozwalały. Potem nauczył mnie jak zapewnić satysfakcję kobietom i mężczyznom przy pomocy dłoni, ust, języka a nawet stóp. Nie uczył mnie innych zawiłości, bo jestem jeszcze za mała.
Menora podeszła i położyła dłoń na ramieniu młodszej dziewczynki.
- To prawda to zasada, na którą Kardam musiał przystać by pozyskać takiego nauczyciela. Dopiero po ukończeniu dziesiątego roku życia uczył nas innych tajników, zważając na to byśmy pozostały dziewicami. Wcześniej przy innych nauczycielach było o wiele gorzej. Oni nawet siedmiolatki w ten sposób boleśnie uczyli.
Zaza przez cały ‘proces’ trzymała się z boku nie przyjmowała do wiadomości, że inne pojmane nie chcą sprawiedliwości dla siebie i może dla ich zmarłych rodzin czy towarzyszy. Dla niej wszyscy pracujący dla łowców byli winni i powinni ponieść karę. Ci co zdecydowali się pracować dla takich jak Kardan, przyczyniali się do ich zysków i bogactwa umacniali ich w przekonaniu że to co robią jest wartę mordowania i odbierania innym wolnej woli i prawa samodecydowania o swoim losie.
Jej rodzinie, śmierć reszty łowców, życia nie zwróci. Jeśli puszczenie paru łowców wolno ma sprawić, że reszta niewolnic poczuje iż sprawiedliwość została uczyniona to niech tak będzie.
Morn się nie wypowiadał.
Gdyby nie zniesiono niewolnictwa, to po prostu podarowałby tego 'nauczyciela' jego uczennicom, a te mogłyby sobie z nim zrobić, to by chciały. To jednak, co działo się na sali sądowej, zniechęcało go do opowiadania się po którejkolwiek ze stron.

Zoren z wyraźnym zmęczeniem przyglądał się procesowi, a raczej temu, co jego zdaniem wyglądało bardziej na parodię procesu. Skoro tak mocno trzymali się swoich praw, że o mało nie skazali niewinnej dziewczyny, to czemu teraz nagle gotowi są je naginać?
- Może to efekt zmęczenia, jednakże odnoszę wrażenie, iż obie strony tej dyskusji mają wysoce skrajne oczekiwania odnośnie jej rozstrzygnięcia. Czy naprawdę jedyną możliwością ukarania oskarżonego jest wyrok śmierci? Istnieje całe spektrum lżejszych wyroków, acz wciąż biorących pod uwagę czyny, których ten człowiek się dopuścił. Poza tym - zwrócił się do obecnych uwolnionych kobiet - twierdzenie, iż jego zachowanie w pozytywny sposób odbiegało od reszty łowców, nie zmienia tego, że wciąż był jednym z nich, czerpał z tego korzyści i dopuszczał się czynów, traktowanych jako poważne przestępstwa. Poparcie dawnych niewolnic należy traktować jako okoliczność łagodzącą, lecz nie ułaskawiającą. - po tych słowach alchemik stanął blisko drzwi. Miał zamiar wyjść stąd jak najszybciej.

- Czas na radnych, a potem decyzję burmistrza - półelf nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale starał się zaprowadzić jako taki porządek sądzenia - My przybyliśmy do tego miasta i z wiosną je opuścimy, a ciężar podtrzymywania prawa jak był tak i będzie ciążył na was. Wysłuchaliście co było do powiedzenia. Znacie wasze prawa. A teraz, z myślą o przyszłości Oakhurst, co powiecie? Seldaryku, kapłanie Waukeen?

- Prawo jest jednoznaczne, nawet ja będę musiał uwolnić swoje niewolnice. Za gwałty zaś przewidzian jest śmierć przez upieczenie. Śmierć. - Kapłan Waukeen obwieścił beznamiętnie.
Dziewczęta pobladły a najmłodsza zaczęła szlochać.
- Życie, kara o której musimy jeszcze podyskutować. - kolejny był Gwidon Piwosz.
Kolejni Rajcy Miejscy również głosowali za darowaniem życia.
Został Burmistrz, którego głos w tej chwili był decydujący.
Popatrzył na dziewczęta, które przyjął na wychowanie.
- Nie, nie mogę skazać go na śmierć. To by złamało serca dziewczętom. Życie, lecz kara musi być adekwatna. Macie jakieś pomysł na jego karę zwłaszcza na Was liczę Tanisie i Amberlie jako najbardziej uczonych w tej kwestii, jako przedstawiciele Tyra. - powiedział kręcąc głową.
- Jaka zbrodnia taka i kara - kastracja by nigdy mu już to nie przyszło do głowy, i dekada służby na pożytek mieszkańców miasta by zapracował na nowe życie dla was - kara zaproponowana przez Amberlie nie była bynajmniej lekka, ale nie była karą śmierci - A za dołączenie do łowców niewolników to samo co pozostałym winnym którzy nie unieśli broni - ciężkie roboty i konfiskatę mienia.
- Tanisie a wy co na to? - zapytał burmistrz.
- Rzekłbym że jeżeli ma żyć, to tak długo jak będzie pracował tak daleko stąd, byście mogły nim zapomnieć jeżeli tylko będziecie chciały, i na tyle blisko by karę dało się wyegzekwować. W świątyni Tyra za po drugiej stronie doliny znajdą mu pożyteczne zajęcie, dopilnują go, a i naddatek jego przychodów będzie trafiał do was na czas - nie było to nic nowego, ale rozwiązanie było konkretne - Jeżeli ma żyć.
Przed lordem Vurnonem stanęła Menora.
- Proszę teraz dla siebie. Starym zwyczajem, gdy dziewica prosi o życie skazanego na śmierć, ratuje go od niej o ile tylko zostaną parą, małżeństwem. To była moja ostatnia deska ratunku gdyby zapadł niepomyślny wyrok. Kocham Sedora skoro zdecydowaliście się go już nie uśmiercać, to nie okaleczajcie go, dajcie nam cieszyć się własnymi dziećmi.
- Dziecko wiesz na co się piszesz jakie ciężkie życie będziesz miała gdy wyjdziesz za skazańca, który nic nie zarabia?- Przemówił zatroskanym głosem Lor Vurnon.
- Tak panie.
- Powtórz to gdy skończy ciężkie roboty, a wtedy pozwolą wam się pobrać, nawet kiedy będzie pracował w świątyni. A sierot jest dość na tym świecie. Okrutna śmierć to jedno, ale uniknąć kary nie może - niedorzeczne żądanie wybiło na chwilę Tanisa z bezstronności.
- Rozumiem panie, proszę jedynie byście go nie okaleczali. Wiem, że będzie musiał odpracować swoje winy według waszego kodeksu. Tak powtórzę. to gdy Sedor skończy ciężkie roboty. Gdy pozwolicie nam się pobrać. - dziewczyna ukłoniła się przed Tanisem. - To mój rycerz na białym koniu innego nie chcę.
Lord chwilę myślał.
- Wprowadźcie skazanego.
Pobrzękującego kajdanami wprowadzili.
- Obwiniony Sedor Ammen w akcie łaski skazany zostaje na rok prac przy umocnieniach miejskich. Dziesięć lat nieodpłatnej dla niego pracy, w którejś z świątyń Starego Zajazdu Dyliżansów. Dożywotni zakaz opuszczania murów Okahurts dalej niż na odległość wzroku strażników z murów. W razie złej postawy skazanego wyrok może zostać zaostrzony Menoro nic nie mów, powtórzysz to za rok. Zabrać skazańca do lochów.

I tak proces zakończył się, wszyscy winni zostali ukarani a poszkodowani mogli cieszyć się wymierzoną sprawiedliwością. Przynajmniej w teorii zadowolenie lub nie pojedynczych jednostek obu grup nie było już problemem awanturników.
Co zostało, to przygotować się do zdobycia Bezsłonecznej Cytadeli...
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 30-07-2018 o 13:54.
Obca jest offline  
Stary 30-07-2018, 13:52   #140
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Smok...

Zaza wypadła z namiotu jak strzała z toporem w ręku by stawić czoła zagrożeniu jakie dosłownie zawisło nad podróżnymi. Widok smoka trochę ją zaskoczył słyszała o tych gadach ale nigdy żadnego nie widziała a z opowieści jakie słyszała wydawało jej się że powinny być o wiele większę. Zobaczyła że nikt nie spieszy w obronie branth. Zwróciła się do Tanisa:
- Mamy to zlikwidować czy może nasz jaszczur powinien się z tym dogadać?
- Volf, co ty na to?
- półelf lekko zaskoczony obrócił się do jaszczuropodobnego towarzysza - Myślisz że w ogóle cię posłucha? Po jakiemu to w ogóle może mówić?
Volf rozdziawił paszczę w tym co uważał za uśmiech. Widok jego zębów mógł wystraszyć.
- Na pewno zna smoczy. Czy inne, nie wiem, mogę z nim pogadać, ale co chcecie bym powiedział?
- Że nie będzie musiał … szlag
- Tanis przypomniał sobie pewien znaczący detal - Gdzie taka bestia może mieszkać na tych równinach? I czemu koboldy w Cytadeli mają białe łuski? - Wnioski nasuwały się same, i wcale nie były szczęśliwe dla awanturników. - Zaproponuj mu jedno zwierzę teraz, a drugie jak będziemy wracać.
Alchemik wyłonił się z namiotu, w pośpiechu dopinając bandolier.
- Pójdę z Volfem, moja znajomość drakonicznego powinna być wystarczająca do przeprowadzenia krótkich negocjacji, z odpowiedniej odległości. - Łypnął w stronę smoka - Chociaż nie jestem w pełni przekonany, czy zaproponowanie mu zwierzęcia, które sam może sobie teraz wziąć, będzie wystarczającą kartą przetargową.
- Zawsze możecie temu powiedzieć że jak nie posłucha to będzie miał okazję posmakować tradycyjnej orczej perswazji
- dodała groźnie Zaza, obserwując bacznie białego gada ściskając w rękach topór.
Morn, z wyraźnym brakiem entuzjazmu, obserwował wielkiego gada. Zdecydowanie wątpił, czy wszyscy razem daliby sobie radę z takim przeciwnikiem. Ale czy da się coś załatwić po dobroci? Wątpił.
- Szybko, chodźcie tu. - Niedoszły kapłan wybiegając do nich szybko zaczął streszczać to co się dowiedział. - Był tu kult, stulecia temu, białego smoka Ashardalona. Zniszczony przez nekromantów i magów krwi. Teraz w Cytadeli mieszkają białe koboldy, i mają przywódcę. To musicie wiedzieć by nie palnąć głupoty. - Streszczał się jak mógł.
- Obawiam się, że argumenty siły mogą go co najwyżej rozbawić. Sądząc po zabarwieniu łusek, rozmiarach i szacowanym wieku, walka z nim będzie dla nas pewną śmiercią, a dla niego jedynie odganianiem się od natrętnych insektów.
- No dobrze nie wspominajcie w takim razie o orczej perswazji
- wspomniała ciut rozczarowana Zaza. Nie była przyzwyczajona by ustępować większym przeciwnikom.
- Na razie - mruknął do siebie Tanis, gramoląc się z kuszą za namiot. Smoczy oddech wcale mu się nie uśmiechał, nawet jeżeli nie robił nic branthom.
- Na razie? - upewniła się uśmiechając się groźnie.
- Nic nie mówiłem - półelf z niepewną miną wychylił się zza wozu, oceniając odległość.
Kiedy śmiałkowie rozmawiali ze smokiem - najwyraźniej z niezłym skutkiem - Tanis niezbyt głośno odezwał się do pozostałych. Szykował się na najgorsze.
- No to zaraz zobaczymy. Diano...ten smok, jaki on jest?
- Niewątpliwie zły, lecz niektóre te stwory honorują umowy
- odparł paladyn Tyra wyjmując miecz.
- A ten? Uhonoruje cokolwiek? Nawet jak mu wejdziemy do leża? Chowajże to ostrze zanim zobaczy! - Zerknął znów zza wozu, hipokrycko naciągając za nim kuszę i nakładając specjalny bełt. - Morn, Anathem, co wy o tym myślicie? - zapytał akurat najbliższych towarzyszy. Obrócił się też do nowej kompanionki, ale patrząc na nią nie musiał zadawać pytania. To po prostu było widać, więc z przesadnym niedowierzaniem tylko pokręcił głową zamiast strzępić języka.
- Jeśli zechce nas zjeść, to pewnie to zrobi - stwierdził Morn - ale dopóki jest spokojny, to rozmowa jest lepszym wyjściem.
Widząc spojrzenie półelfa Zaza przewróciła oczyma, opuściła topór by wyglądało iż nie zamierza go użyć … przynajmniej na razie.
- Nie jestem bezmyślna. Jeśli chcecie to rozwiązać inaczej i macie na to pomysł, to nie będę rzucać się na To… przynajmniej póki To nie stwierdzi, że ma ochotę przegryźć jeszcze kogoś z nas - mówiła cicho, w obawie, że smok może ją usłyszeć i zrozumieć, nie udało jej się jednak wykazać chęcią brawury. - Choć uważam, że razem dalibyśmy temu radę.
- Z pewnością
- powiedział Morn, który tej pewności jakoś nie czuł. - Tylko po co? Żaden zysk z takiej walki. Jedyne, co byśmy mogli potem zrobić, to wrócić do miasta by wylizać rany.
- Czekają na nas w Cytadeli, jeśli jeszcze żyją. Powrót do miasta to kolejne dni, tygodnie jeżeli wróci zamieć
- powiedział Tanis.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172