Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-03-2018, 20:57   #11
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zoren był dumny z faktu, że udało mu się zdobyć poparcie tłumu. Nawet grubiańskie zachowanie burmistrza nie popsuło tego efektu. Błazen? To była chyba jedna z najdelikatniejszych obelg, jakie słyszał pod swoim adresem. Kusznicy jednak mogli stanowić już jakiś problem, szczególnie że każdy ich chybiony strzał będzie równał się trafieniu kogoś w tłumie. Pozwolił wypowiedzieć się Anathemowi, który najwyraźniej dążył do bójki, nonszalancko podrzucając trzymaną w dłoni flaszkę, jakby chciał zakpić ze słów włodarza. Nie chciał się wycofywać, chociaż sytuacja zaczynała robić się nieciekawa.

Włączenie się do dyskusji lady Diany przyjął z ulgą - to ona była osobą właściwą do tej rozmowy. Zorenowi pozostało jedynie ładnie się pożegnać i usunąć ze sceny, jednocześnie dając Anathemowi czas na zdjęcie knebla dziewczynie.
- Szanowny burmistrzu Oakhurst, jak mniemam po bogatym stroju i majestatycznej postawie, dziękuję za jakże zręczne i dowcipne podsumowanie naszego niewątpliwie niespodziewanego wtargnięcia na scenę obecnych wydarzeń. Rozumiem iż panienka Sand została skazana przez Radę Miejską, ale czy właściwym jest, by osoby orzekające winę oskarżonej były jednocześnie osobami rzekomo przez nimi pokrzywdzonymi? Nawet działając w dobrej wierze, mogą popełnić błędy, gdyż emocje przesłaniają im logikę - a tak z pewnością mogło być z Twoją osobą. Nie wierzę, że osoba tak dbająca o miasto i odpowiedzialna za jego rozwój byłaby w stanie zignorować ciężką sytuację własnej córki i na chłodno rozważać wszelkie za i przeciw tej sytuacji. Skoro już jesteśmy w tym temacie - wiadomym jest, że nie wszystkie infekcje są łatwe do zwalczenia środkami taumaturgicznymi, więc to, co w swoim słusznym rozgoryczeniu uznałeś za złośliwość, mogło być jedynie niedostatkiem umiejętności. Ale dość już wywodów laików wtrącających się w wyroki szacownej Rady Miejskiej, dalszą konwersację pozostawię szlachetnej lady Dianie de Carabas. - tutaj diablę wykonało głęboki ukłon w stronę paladynki - Jako justyciariuszka Tyra z pewnością będzie wiedziała, jak rozsądzić ten spór, by mieć pewność co do sprawiedliwości i prawomyślności wyroku. - Po tych słowach Zoren wycofał się kilka kroków. - Mam tylko jeszcze jedną sprawę. Poproś proszę obecnych tu mieszkańców i gości Oakhurst o cofnięcie się kilka kroków. Obecne rozstawienie twoich strzelców może spowodować, że w mało prawdopodobnym przypadku chybienia, ktoś w tłumie może zostać przypadkiem trafiony.
 
Sindarin jest offline  
Stary 19-03-2018, 23:08   #12
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Volf nie znosił łowców niewolników.

- Nie znoszę łowców niewolników. - Warknął, z nieskrywaną nienawiścią łypiąc po odzianych w czerwone wapenroki zbrojnych. Czy pozna któregoś, albo któryś - jego? Minęło wiele lat, a wszyscy ludzie wyglądali podobnie z tymi swoimi uszami, nosami i wargami. Zapiekły stare ślady po batogu, nieświadomie dotknął nadgarstków, na których widniały głębokie blizny po miejscach gdzie żeliwne kajdany wrosły w jego szafirową łuskę. Po latach spędzonych wśród ludzi i elfów Volf powoli nauczył się, że nie zawróci rzeki kijem. Zwyczaje i tradycje ludów północy, takie jak niewolnictwo, były pielęgnowane i praktykowane od setek lat. Ciężar tego grzechu spoczywał na ich sumieniach, nie jego. Nie chciał też zwracać na siebie większej uwagi, niż robił to samą swoją obecnością.

Plemiona miękkoskórych patrzyły z góry na takich jak on, bezpieczni w swoich kamiennych domach, ale dla Volfa gotowość do skazania innego stworzenia na upokorzenie niewoli była najgorszym barbarzyństwem. Jeśli szczenię popełniło przestępstwo, powinni kazać mu odkupić winy jakimś godnym czynem który zmaże skazę na jego honorze, albo po prostu zabić. Hańba, której jaszczuroczłek doznał jako niewolnik, była stokrotnie bardziej dotkliwa niż jakakolwiek rana zadana mu w jego burzliwym życiu miecza do wynajęcia. Nie pozwolił jej sobie zapomnieć, niosąc ją pokornie na piersi w postaci imienia, które nadali mu wykolejeńcy którzy schwytali gdy opuścił swoje plemię w Wysokim Lesie. Volf - za każdym razem, kiedy je słyszał, pamiętał że musi być ostrożny w tym pełnym dziwów i cudów świecie. Każde jego wypowiedzenie było jak smagnięcie batem, karą za słabość. Ten ból sprawiał, że był czujny.

Trzymał się blisko swoich towarzyszy - przy tej kolorowej gromadce czuł się pewniej i mniej nie ma miejscu, nawet jeśli jego gruboskórna osobowość i dzika duma nie pozwalały mu na to żeby dać po sobie poznać ulgę z jaką przebywał wśród tych dziwaków, obieżyświatów i najemników. Wysoki na siedem stóp, ważący blisko czterysta funtów wojownik często wprawiał miękkoskórych w zakłopotanie i nerwowość. A nerwowi ludzie potrafili robić głupie, przykre rzeczy.

Zdążył też zobaczyć dobre strony swojej niedoli - czas spędzony w klatce i kajdanach zahartował go, tworząc jaszczura, którym był dzisiaj. - Nie pozwól, żeby cię złamali. - Burknął cicho w jaszczuroludzim dialekcie smoczego języka, patrząc na miękkoskóre szczenię.

Kątem oka dostrzegł gwałtowny ruch - Anathem czmychnął ku scenie. Volf wyciągnął ku niemu uzbrojoną w pazury długości ludzkich palców łapę, ale diablę okazało się szybkim skurczybykiem, i wojownik złapał tylko garść powietrza.

-Psiakrew!- Syknął jaszczur, rozglądając się na boki. To by było na tyle jeśli chodzi o nie zwracanie na siebie niepotrzebnej uwagi. A przynajmniej nie większej niż kilka diabląt, magów, zwierząt, zbrojny orszak i łuskowaty olbrzym już na siebie zwracało. Volf w napięciu słuchał słów które padały na podeście, czując jak coraz szybciej bije mu serce. Starał się uspokoić emocje, w czym nie pomagała mu obecność kuszników. Jeśli straciłby nad sobą kontrolę, komuś mogła stać się krzywda. Miał nadzieję, że nie przyjdzie mu zapłacić łuską ze swojego zadka za kwit który wypisały niewyparzone gęby jego towarzyszy, którzy właśnie mieszali się w nie swoje sprawy z przekonaniem o swojej racji którego pozazdrościłby im paladyn Zakonu Płomiennego Serca. Siłą zdusił w sobie poczucie dumy którego doświadczył na widok młodych miękkoskórych narwańców stojących w obronie kogoś, kto sam się bronić nie może.

Jaszczuroczłek zerknął na Morna i wzruszył potężnymi ramionami, obleczonymi w topornie wygarbowane futro jakiejś włochatej bestii.

- Może być już za późno na rozsądne wyjścia z sytuacji, czarnoksiężniku. Gorące głowy przemówiły. - Mruknął, nadal niespokojnie obserwując przebieg zdarzeń. - Trzymaj. Mam dosyć tego ambarasu. - Z ciężkim sercem wsadził mężczyźnie do rąk sakiewkę którą otrzymali przed chwilą w ramach zapłaty za ochronę karawany z którą tu przybyli, i przepchnął się przez tłum by stanąć bliżej podium i zwrócić na siebie uwagę mnicha. Najpierw zgromił go wzrokiem, a potem powoli puknął się szponem w pierś i kiwnął głową. Możecie na mnie liczyć, zdawał się mówić ten gest. Przyjęcie rękawicy rzuconej przez burmistrza było bardzo kuszące jako wyjście z sytuacji i sposób na rozluźnienie się bitką, ale byłoby to niewychowawcze w stosunku do młodego mnicha. Jaszczur chciał zobaczyć, jak chłopak pije piwo którego sobie nawarzył, i ani myślał odbierać mu jego szansę na okrycie się chwałą. Był gotów wkroczyć tylko gdy zrobiłoby się naprawdę gorąco. Volf splótł ręce na piersi, czując wzrok jednego z kuszników na sobie i na wielkiem, paskudnie wyglądającym toporze który miał przewieszony przez plecy kawałkiem łańcucha.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 19-03-2018 o 23:52.
Krieger jest offline  
Stary 20-03-2018, 02:36   #13
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Wysoki, węzłowaty pół-elf o uśmiechu rozbrajającym awantury i zmiękczającym znużone codziennością serca akurat tym razem wędrował na tyle wędrownego bractwa, pogodnie wymieniając uwagi o miasteczku w którym nie tak dawno się zakwaterowali. Sam wynajął niewielką chałupę po zmarłej ciotce jednego z hodowców owiec. Robił tak za każdym razem kiedy zostawał gdzieś na dłużej - wszak karczmy były drogie, a do tego siłą rzeczy było się traktowanym jak przyjezdny, co rzadko było dobre.

Z podobnych powodów zastąpił swoją fantazyjny, czerwony płaszcz i jasną koszulę które najchętniej nosił bardziej praktycznym strojem - ciepłą wełnianą kurtą i grubym burym płaszczem. Gdyby nie wąska śnieżnobiała tiara w blond włosach i kusza na ramieniu, można by go pomylić z robotnikami którzy zjechali do miasta.

Ku swojemu smutkowi, rozpoznał znaki łowców niewolników - nawet bez podpowiedzi. Sama forma komunikacji zresztą poruszyła go mocniej niż powtórne spotkanie z tą ohydną profesją. Nic więc dziwnego, że wraz z pozostałymi podążył za pozostałymi pod sam podest.

Uderzył go rozdźwięk między młodym ciałem rzekomej wiedźmy, a jej słowami. Nie mówiła jak ofiara. Nie mówiła jak nastoletnia nowicjuszka.
Wrażenie pękło z trzaskiem bicza, ale wątpliwość pozostała. Było tu coś więcej.
Uśmiechnął się do Amberlie, kiedy zaczął swoją modlitwę o objawienie aur magii, ledwie chwilę po rozpoczęciu przez nią inkantacji.
Mieli tu coś do wyjaśnienia - choć być może dopiero na czas kiedy kolejny raz pomoże pozbyć się tego potwornego procederu.

-Psiakrew, faktycznie - rozbawionym głosem powtórzył za Volfem, patrząc na oddalającego się od nich młodzieńca. Anthem i Zorem, dwójka diabląt podróżujących zgodnie z justykariuszką Tyra. Już samo to było kłopotliwym faktem dla niesamodzielnie myślących.
Ale w prawdziwą bezradność wprowadzało świat to co motywowało tą dwójkę do działania.

Uśmiechnięta mina Tanisa okrzepła, gdy włodyka przemówił. Przez lata na szlaku które spędził jako posłaniec Tyra, widział już takie sytuacje, i dobrze rozumiał co się tutaj właśnie stało.
Władca postawił na szali swój autorytet. Los dziewczyny zszedł na drugi tor; teraz najważniejsze było udowodnienie im, że żadni przybysze nie będą mu mieszać w osadzie.

- Może się tak zrzucimy? - zaproponował cicho. - Dobra kucharka to skarb.
- Może być już za późno na rozsądne wyjścia z sytuacji, czarnoksiężniku. Gorące głowy przemówiły. -
- Nigdy nie jest za późno, Volf, nigdy nie jest. Po prostu wszyscy muszą móc wyjść z twarzą. -
Pół-elf obawiał się bardziej reakcji kilkudziesięciu uzbrojonych bandytów bez skrupułów niż tuzina kuszników dbającego o porządek włodyki - nawet jeżeli ten ostatni, przygnieciony troską, miał akurat ciężką rękę.

I wpadł na pomysł. Nie mogli otwarcie wykupić dziewczyny - bo ośmieszyliby samego burmistrza -
..ale mógł to zrobić ktoś dla nich.

- Nie możemy jej wykupić, bo to afront dla radnych, a widzicie jak tu reagują. Musi zrobić to ktoś inny ... i nie, nikt z tamtych dobrych ludzi - wskazał w kierunku z którego ktoś krzyknął że dziewczyna mieszka w mieście od maleńkości - A ich - splunął w kierunku łowców niewolników - dobrze byłoby później stosownie osądzić

-Tylko tyle mam przy sobie - wcisnął Mornowi swoją sakiewkę z dziesięcioma sztukami złota - A ja idę dopytać tamtych dobrych ludzi, o co jeszcze tu się rozchodzi, że rada taką scenę robi, a może i kto nam pomoże ją schować po sprawie -blondyn z uprzejmymi słowami wkroczył w cofającą się po ostrzeżeniu o kuszach falę ludzi i popłyną z nią w kierunku stojących razem hodowców i rolników.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 20-03-2018 o 09:39.
TomBurgle jest offline  
Stary 20-03-2018, 10:31   #14
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Podróż przez pustkowia była wyjątkowo nudna i długa. Szczególnie dla kogoś takiego jak Jace. Niektórzy mogliby czuć, że złapali Tymorę za nogi - zarabiali prawdziwe, nieoberżnięte złoto za nic nierobienie, ale Jace robił już mniej za więcej. W zasadzie to nie musiał robić nic żyjąc komfortowo z pieniędzy rodowych, ale wszystko skończyło się dość nagle i w dość niemiłych dla niego okolicznościach.

Podczas podróży Mizraa dał się poznać jako czarujący i lubieżny amant, uroczym słówkiem i zniewalającym akcentem zdobywający to co panny próbowały zachować. W istocie, już pierwszego dnia znał wszystkie kobiety dzielące z nim czas w tej podróży, a po paru dniach miał rozmowę z zarządcą karawany. Chyba na niewiele się zdała, gdyż Jace potrafił gładko wybrnąć z każdej słownej utarczki.

- Och, nareszcie cywilizacja - miał rzec, gdy przed nimi z daleka majaczyły pierwsze chaty Oakhurst. Chwilę później wydał jęk rozczarowania, gdy okazało się, że są to też ostatnie zabudowania Oakhurst.


* * *

Jace był wysokim mierzącym ponad metr osiemdziesiąt, przystojnym mężczyzną o kruczo czarnych włosach i głębokich brązowych, niemal wpadających z czerń oczach. Swoje krótko i modnie ostrzyżone włosy nosił zaczesane do tyłu. Patrząc na smukłą proporcjonalną twarz z zaznaczoną dolną szczęką, kilkudniowym zarostem okalającym zabójczy uśmiech białych, prostych i wszystkich zębów można by powiedzieć że jest już po trzydziestce. Zdrowa skóra i lekkie zmarszczki wokół oczu dodawały dostojeństwa, proporcjonalny nos ani nie był zbyt duży, ani zbyt mały. Zdecydowanie była to twarz wyróżniająca się z tłumu.
To co jeszcze nie pozwalało nie zwrócić uwagi, to czarny, bogato zdobiony żupan zakończony pomarańczowymi i czerwonymi przeszyciami, które wydawały się lśnić w Słońcu, pasujące hajdawery, czerwony pas, skórzane miękkie buty. Zza żupana wystawał czasem złoty wisiorek z pełnymi czerwonymi ustami. Na to narzucony miał zimowy czarny kontusz ze złotymi guzikami podszyty futrem z rudego lisa. Jeśli ktoś miał wątpliwość w szlacheckie pochodzenie Jace'a, to na smukłym palcu nosił pierścień rodowy z odrobiną zaklętej magii. Mężczyzna nie nosił żadnej widocznej broni, jeśli nie liczyć skórzanego pejcza przyczepionego do pasa i sztyletu ukrytego za cholewą buta. Pomimo warunków na drodze, strój mężczyzny był nieskazitelnie czysty.

* * *

Podróż do tak zwanego centrum Oakhurst był niezbyt miłą wycieczką patrząc na smutne i brudne w jego mniemaniu twarze mieszkańców, którym zdecydowanie brakowało seksu i dobrej zabawy. Jace trzymał się Lady Diany uprzyjemniając drogę czarującą gadką o wszystkim i o niczym, jednak zobaczywszy co dzieje się na rynku momentalnie opuścił grupę. Nienawidził handlarzy niewolników, jednak daleki był od wyciągania pochopnych wniosków. Wiedział natomiast, że jeśli ma coś ugrać, nie powinien być kojarzony z grupą dwóch diabląt i chodzącej jaszczurki. Niestety, zanim dopchał się pod podest z drugiej strony komplementując przy tym trzy napotkane niewiasty, akcja potoczyła się w sposób w jaki przewidział.
~ Nie lubię mieć racji w takich sytuacjach ~ pomyślał ciesząc się, że zdecydował się odłączyć zawczasu. ~ Żeby choć raz moje słowa w gówno się obróciły ~ pomyślał i zachichotał z pochopnie wypowiedzianego życzenia.

Tymczasem akcja przybrała poważny obrót, gdy Lady Diana wprowadziła swoich zbrojnych i proporce. Musiał przyznać, że dziewczyna potrafiła skraść show. Zresztą, jak na kogoś, kto nie chce się wyróżniać ze względu na pochodzenie, oba diablęta jakoś nie potrafią ogarnąć jak to robić porządnie.

- Chwila, chwila - włączył się z drugiej strony swoim niskim czarującym głosem z charakterystycznym akcentem i emfazą. - Zanim ktoś pochopnie wyda rozkaz strzelania do tłumu chciałbym dobrze zrozumieć sytuację.
Chcecie osiemdziesiąt sztuk złota, czyli równowartość porządnego, lekkiego wierzchowca za kogoś kto zna się na ziołach i potrafi gotować? Taka inwestycja się po prostu nie zwróci. Zresztą, kto będzie chciał się narazić bogini przez zniewolenie jej kapłanki? - zadał retoryczne pytanie wzbudzając zwątpienie w co bardziej bogobojnych ludzi. W przeciwieństwie do łopoczącej sztandarem paladynki, Jace miał w dupie prawo, a tym bardziej poszanowanie kogoś, kto mu po prostu nie przypadł do gustu. Spojrzał na licytatora swoim zimnym hipnotyzującym spojrzeniem
- Dodatkowo, śmiesz mówić o potwierdzonych umiejętnościach leczenia, a chwilę później okazuje się, że nie potrafi wyleczyć córki włodarza? - prychnął pogardliwie - Bo chyba nie panują tu zwyczaje palenia na stosie za złośliwość, prawda?

Panie włodarzu, czego tak naprawdę pragniecie? Śmierci tej dziewczyny, czy ratunku dla swojej córki? - zwrócił się bezpośrednio do rozpartego na krześle władyki z dużym niczym tarcza dębowym symbolem na piersi. Miał nadzieję, że ten fotel zaraz stanie się bardzo niewygodny.
- Czy jej śmierć zwróci zdrowie Twojej córki? Czy chęć wymierzenia kary i uciszenia cyrkowców jest większa niż ryzyko postrzelenia własnych obywateli przez kuszników? - wskazał niedbale na scenę zachowując uwodzicielski uśmiech, niczym przyklejoną maskę. - Wydaje mi się, że możemy dość do porozumienia bez pochopnych decyzji, prawda? Panowie, schowajcie kusze i porozmawiajmy o prawdziwym problemie jakim jest... problem zdrowotny.


 

Ostatnio edytowane przez psionik : 20-03-2018 o 10:52.
psionik jest offline  
Stary 20-03-2018, 12:44   #15
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Burmistrz słysząc tyrady członków drużyny spurpurowiał na twarzy, wyglądał tak jakby miał wybuchnąć złością. Odsapnął jednak odwrócił się do członków rady i zaczął dyskusje.

Kharrick nie miał szczęścia tego dnia. Szybko zauważył, że mieszkańcy, pochowali głęboko swoje sakiewki, tak że nie był w stanie się do nich dobrać. Widocznie wpływała tak na nich obecność łowców niewolników lub też nie mieli zaufania do swoich sąsiadów. Kradzieży nie ułatwiała też liczna straż miejska.

W ujadaniu psów powoli uspakajanych przez łowców niewolników mnich zdjął małej knebel.
Licytator powstrzymał swoich ludzi gestem doni przed interwencją.
Dziewczynka przez dłuższą chwilę po wyjęciu knebla kasłała. Spróbowała powstać, lecz nie była w stanie ze względu na kajdany krepujące ją.
- Błagam o Sąd Tyra. - powiedział zachrypniętym głosem, który rozlegał się jakby w głowach wszystkich obecnych.


Licytator roześmiał się słysząc tyradę Jace'a za nim roześmiali się jego ludzie i wielu mieszkańców. Po chwili rechotała niemal cały rynek. Śmiech trwał jakaś chwilę.
- Nieznajomy - w końcu, gdy licytator przestał się śmiać, przemówił donośnym głosem, tak by zakończyć śmiech zgromadzonych.
- Widać, że nie znasz się na handlu. Wyszkolony posłuszny niewolnik o takich umiejętnościach wart jest minimum pięćset sztuk złota, to znaczy od takich kwot rozpoczyna się licytację. Sam ją kupię ją za dwieście sztuk złota by przyuczyć, wytresować – przy tych słowach uśmiechnął się obleśnie - do posłuszeństwa a potem sprzedać z zyskiem. Potwierdzone umiejętności leczenia, bo mam świadectwa wielu ludzi, którym wcześniej wyleczyła. Osiemdziesiąt sztuk złota było sugestią rady miejskiej, dlatego nie wyszedłem od razu z ceną, którą ja daję. Normalnie za podobną cenę otrzymał byś, przyprowadzić trzynastkę.
Po chwili na scenę wprowadzono niezbyt urodziwą, około dwudziestoletnią, kobietę z dzieckiem na ręku.
- Na ten przykład za pięćdziesiąt sztuk złota możesz kupić tę oto niewolnicę z dzieckiem, potwierdzona płodność, potrafi gotować, przyuczona do innych prac domowych, o ile oczywiście wygrasz licytację, bo jest to cena wywoławcza. Przerwa szkodzi interesom, licytujemy numer trzynasty. Pięćdziesiąt sztuk złota.
Licytacja nie trwała długo zakończyła się na siedemdziesięciu dwóch sztukach złota. Po chwili jakiś rolnik prowadził niewolnicę z niemowlęciem na postronku przywiązanym do obroży w kierunku wyjścia z miasta.

Tanis w tym czasie dotarł do starych mieszkańców Oakhurst. Chwile trwało nim przekonał ich o swoich dobrych intencjach. W krótkiej rozmowie dowiedział się, iż dziewczyna faktycznie leczyła mieszkańców wioski i jest w tym nawet lepsza od kapłan Waukeen „Przyjaciółki Kupców'” Sedryka. Nie potrafiła jednak uleczyć córki burmistrza.

Burmistrz długo konwersował z siedzącymi za nim rajcami miejskimi. W końcu rozległ się gong.
- Mnichu jestem Burmstrz Vurnor Leng. Paladynie Tyra nie potrzebujemy twojej pomocy, jako że wasz kościół nie udzielił pomocy Oakhurst w poprzednich latach, gdy jej potrzebował, teraz to my nie potrzebujemy waszego wtrącania się do naszych praw. Niech kościół Tyra i ich wysłannicy wpierw udowodnią swoją przydatność, wtedy być może rozważymy by korzystać z ich rady. Mamy swoje prawa i najwyższą instancję Sąd Bogów, nie zgadzamy się na sąd Tyra.
Burmistrz przerwał wpatrzony w ulicę. Na rynek wkraczali właśnie dwójkami zbrojni paladyna Tyra Lady Diana de Carabas pod sztandarem z symbolem Tyra. Zatrzymali się przy szlachciance.

Burmistrz po chwili odchrząknął.
- Mnichu zgadzam się na próbę zaproponowaną przez ciebie, jeśli odbijesz bełt, będziesz miał prawo wraz z twoimi towarzyszami zająć się uleczeniem mojej córeczki. Jeśli wam się to powiedzie dziewczyna zostanie uwolniona z zarzutów, zostanie jej też zwrócone jej mienie. Jeśli zawiedziecie dziewka zostanie sprzedana w niewolę, a wy za obrazę rady miejskiej zapłacicie po dwadzieścia sztuk złota za każdego członka tej waszej dziwacznej grupy, lub spędźcie pół roku na ciężkich robotach na rzecz miasta. Przyjmujecie czy możemy wracać do licytacji dziewczyny?


 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 05-04-2018 o 17:31.
Cedryk jest offline  
Stary 20-03-2018, 16:25   #16
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Lady Diana znów nie mogła zrobić zbyt wiele, ale ostatnie słowa włodarza dały jej pewną furtkę.
-Zgadzam się, że omawiana próba może być traktowana jako sąd Tyra, co zatem oznacza, że jej wynik będzie ostateczną decyzją Sprawiedliwego w tej sprawie i żaden sąd ni czek prawy nie odważy się go podważać. - Wyrzekła mocnym głosem. - Nie mniej nalegam by do czasu ogłoszenia wyniku próby dziewczyna znalazła się pod opieką zakonu. Skoro szlachetny burmistrz dopuszcza możliwość jej uniewinnienia, nie może ona być dalej traktowana jak winna dopóki Tyr nie ogłosi jej winy. Słowem honoru i zastawem w wysokości stu sztuk złota gwarantuję, że nie zdoła ona w żaden sposób zbiec i stawi się na ogłoszeniu wyroku.

Może grała trochę ryzykownie, ale pozwolić by dziewczyna pozostała w rękach ludzi którzy tak ją traktowali było by niesprawiedliwe, a więc musiała i z całego serca chciała coś w tej sprawie zrobić. Na szczęście miała okazję, inaczej niż w przypadku innych niewolników.

-Szlachetny burmistrzu Vurnorze, jeśli nie sprawi to wam problemu pragniemy porozmawiać z wami nieco dłużej, o sprawach ważkich.

 
Googolplex jest offline  
Stary 20-03-2018, 16:46   #17
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Niewolnictwo było tematem przyprawiającym Amberlie o dreszcze niepokoju. Był on wyjątkowo problematyczny, prowadzący do wielu kontrowersji. W jednym miejscu jest to legalne, w drugim nie. Tu są osoby brane w niewolę z powodu swoich przewinień, a tam “bo tak”. Miała zbyt mało informacji na temat Oakhurst, by mogła działać w obecnej sytuacji wobec pozostałych więźniów. Dziewczyna, o którą się teraz dosłownie bili… zdaje się być skazana niesłusznie. Powiodła jeszcze wzrokiem za odchodzącym wieśniakiem wraz ze swoim żywym “towarem”, myśląc nad tym. Może tamta kobieta będzie miała lepsze życie z tym człowiekiem, niż w jakiejś klatce?
Może… Może nie… Morze jest szerokie i głębokie.

Stwierdziła, że jeśli faktycznie dziewczyna jest kapłanką Lurue, to zapewne doszło do nieporozumienia, na wskutek którego dziecko nie było w stanie chronić się przed furią lokalnego prawa. Byłaby zaskoczona, gdyby w tak młodym wieku jakaś dziewuszka została pełnoprawnym sługą bożym, ale sama się błyskawicznie uczyła, a wiara w Lurue wymaga mniej nauki, a więcej instynktu niż mniej związane z naturą bóstwa. Ona i Lea, jeśli dobrze usłyszała jej imię, były bardzo podobne do siebie.

Pomimo chłodnego usposobienia oraz poddania swoich działań i rozważań logice krew ją zalewała od środka, kumulując się i zaczynając powoli naciskać na granice cierpliwości. Dla burmistrza liczyły się bardziej pieniądze i urażona duma niż faktyczne zdrowie swojej córki, pomimo że tak o nią “dba”. Tak jakby to wszystko miało pomóc mu, gdy organizm chorej przegra walkę i zostanie pochłonięte. Pewnie się zdziwi. On chyba pragnie cudu boskiego, ponieważ swoim zachowaniem wcale nie zachęca do prób udzielania mu pomocy przez innych medyków.

Uroczo. Tragicznie uroczo! Aż się zaśmiała niezbyt dyskretnie pod nosem. Czarny humor się jej udzielał w takich chwilach.
A nie powinien.

Każda sprawa była dla niej niczym partia szachów, czyli seria starannie zaplanowanych ruchów, by osiągnąć ostateczny cel, czyli rozwiązanie. Nie miało jednak znaczenia jak długo ona trwała. Ta tutaj wcale nie wyglądała inaczej. Burmistrz rozstawił już swoje czarne piony i figury, teraz próbując przekonywać ich teraz o swoim rychłym zwycięstwie. Skoczki już czyniły chaos na planszy, dokonując swych przewrotnych akcji i swą obecnością wprowadzając zamęt w szeregach przeciwnika. Laufry już się ustawiły, oczekując na dogodny moment na uderzenie, podobnie jak wieże. Hetman, wezwał swe piony, zaczynając nimi dyrygować. Czarny król poruszył się w stronę Anathema. Uznała to za dobry znak.
To była ta pora, kiedy biały król musiał wykonać swój ruch.

Tyle że wcześniej postanowił zadziałać hetman.
~ Cholerni paladyni i ich sądy Tyra - pomyślała, dusząc przekleństwo w sobie. Nie lubiła, gdy ktoś jej krzyżował plany, zwłaszcza paladyni.

Poprawiając wcześniej pasy podtrzymujące kołczan, łuk i miecz na jej plecach, jakby chcąc dodać sobie nieco pewności siebie, kobieta wyszła na środek, by została dostrzeżona przez burmistrza, po czym ściągnęła kaptur przesłaniający jej niczym wykonane z marmuru idealne oblicze. Skrzyżowała ręce na piersi i przemówiła:
- Pragnę do wygranej próby dołożyć jeszcze jeden warunek, być może nieco lepszy dla ciebie niż dotychczas zaprezentowany przez paladyna Tyra - mówiła głośno i stanowczo, zupełnie zupełnie inaczej niż dotychczas ją znali i słyszeli - Dziewczyna ma pójść razem z nami w celu poznania używanych przez nią metod leczniczych oraz innych interesujących nas rzeczy dotyczących tej sprawy. Dla równowagi - jeden bądź dwóch z waszych łowców niewolników może pójść z nami, by przypilnować jej i nas, byśmy z nią nie uciekli i by twej sprawiedliwości stało się zadość - spojrzała na paladynkę, unosząc brew, po czym znów skierowała wzrok na burmistrza.
I tak pozostała, czekając na odpowiedź. Był to ryzykowny ruch, ale wątpiła, by w swej wściekłości zgodziłby się na przesłuchanie bez zastosowania go. Ponadto wierzyła w zwycięstwo Anathema. Po cóż miałby w tym uczestniczyć, gdyby nie był pewny swych umiejętności? Przynajmniej miała taką nadzieję… wyobraziła sobie jak bełt przeszywa jego czaszkę i powstrzymała odruch skrzywienia się. Może by zamknęła oczy, by na to nie patrzeć, ale musiała.
W końcu to była jej praca.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 22-03-2018 o 00:55. Powód: Paskudne powtórzenie na końcu.
Flamedancer jest offline  
Stary 20-03-2018, 17:08   #18
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Anathem nie mógł się nie uśmiechnąć słysząc słowa burmistrza. Przecież dokładnie o taki rozwój wypadków mu chodziło. Nie wiedział jakiego kalibru przeciwnikiem byłby czempion wystawiony przez Radę, ale strzały i bełty znał dosyć dobrze. Podczas swojego treningu Zaté poświęcił dużo czasu, odbijając różnego rodzaju pociski rzucane i wystrzeliwane przez Braci i tylko przez pierwszy miesiąc miały stępione końce. Nawet wytrawny kusznik nie powinien być w stanie powalić go pierwszym strzałem.

Zanim odpowiedział na zadane pytanie, skinął jeszcze glową w stronę Zorena i Volfa, wyrażając w ten sposób swoją wdzięczność za wsparcie towarzyszy. Uśmiechnął się jeszcze do Lady Diany i zwrócił się znowu w stronę burmistrza.

- Dziękuję dobry Panie za Twą łaskawość. Nie widzę powodu by czekać. Niech kusznik szykuje najostrzejszy bełt, niech tłum szuka miejsc z najlepszym widokiem, a Bogowie niech przemówią!
 
shewa92 jest offline  
Stary 20-03-2018, 17:21   #19
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
- Nie mogę na to patrzeć. - Jęknął Volf po deklaracji pewnego siebie mnicha. W pełnym rezygnacji geście zasłonił oczy łapami, dalszy rozwój akcji obserwując przez wąską szparę pomiędzy palcem środkowym a serdecznym.
 
Krieger jest offline  
Stary 20-03-2018, 19:28   #20
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Kurde, czemu ja nie mam teraz prażonych orzeszków? - tyleż dramatyzmu, akcji. Wszyscy aktorzy byli na scenie i brakowało tylko aby ten namiot zawalił im sie na łby. Kharrick rozglądając się zauwazył, że tylko trójka z nich jeszcze nie wzięła bezpośredniego udziału w tej zabawie. Reszta zdawała się mieć to wszystko pod wystarczającą kontrolą... czy tez tak im się wydawało. Kharrick załozył ręce i postanowił poczekać na rozwój wydarzeń.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172