Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-04-2019, 07:27   #321
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
- Xino, bardzo dziękuję, że o nas zadbałaś - powiedział Morn, gdy zasiedli do posiłku.


- Martwi mnie, że do tej pory tak naprawdę nie natrafiliśmy na żadne pewne ślady podróżników których szukamy - półelf zagadnął pozostałych podczas posiłku - Sama wyprawa jest niezwykle obfita w zdobycze i nie jest czasem straconym, ale chciałbym jednak dać jakąś odpowiedź o ich losie.

- Aby się dowiedzieć, jak zakończyła się ich wędrówka po Cytadeli - powiedział Morn - będziemy musieli iść dalej. Jak tylko odpoczniemy, to będziemy mogli pojąć poszukiwania. Gobliny... cóż... Zapewne nie wymyślą kolejnych, większych i groźniejszy pułapek. Wszystko zależy od tego, kto nimi dowodzi.

- Według Yusdrayl, to całemu plemieniu przewodzi teraz druid Belak - ten sam człowiek który rzekomo kontroluje te drzewne istoty - Tanis przypomniał też przy okazji, że plemię składa się więcej niż z samych goblinów.

- Chodziło mi raczej o jego charakter - odparł zaklinacz. - Może być tak zarozumiały i pewny siebie, że uzna, iż nie warto nic robić, bo pułapki i gobliny nas powstrzymają. Albo dojdzie do wniosku, że warto nas dołączyć do swej... kolekcji.

- Starsi mieszkańcy wioski mówili o nim jako o dziwaku który nie wytrzymał zbyt długo w towarzystwie ludzi i opuścił Oakhurst, ale to w sumie tyle co wiem. A nawet to jest sprzed lat - Czyli po odpoczynku ruszamy dalej na gobliny szukając zgubionych poszukiwaczy a dalsze plądrowanie komnat zostawiamy na potem? - Upewniła się Zaza, jej uwaga skakała między spożywaniem posiłku a słuchaniem towarzyszy.


Plan był ułożony poszukiwania zaginionych rabowanie można zostawić na koniec. W końcu coś położone do sarkofagu samo nie powstanie. Gdy drużyna zbierała się do snu do Morna podeszła Silja.

- Macie panie może jakieś książki? Chciałam z Xiną poćwiczyć czytanie. Kaiven mówi, że miał modlitewnik lecz zabrali mu go razem z całym ekwipunkiem.

- W tej chwili nie mam, ale znam pewne miejsce - odparł zaklinacz - [i]skąd mogę pożyczyć jakąś książkę. Za chwilę wrócę.

W Azylu była biblioteka, więc wystarczyło oddalić się kawałek i przenieść tam. Po (dłuższej nieco) chwili Morn wrócił, trzymając w dłoni książkę, jedną ze zdobytych w Bezsłonecznej Cytadeli, napisaną we wspólnym. Z tego co się zdążył zorientować był to zielnik.

- Proszę bardzo. Przyjemnej nauki. - Podał książkę Silji.

Silja wzięła książkę czystymi dłońmi, widać było, iż na tyle na ile w tym obozie było można, dziewczynka umyła się. Przydałaby się w Azylu łaźnia z sauną, pomyślał Morn.


Sen drużyny w obozie koboldów, gdzie byli pilnowani przez dziewczynki a przede wszystkim przez suki psów wspinaczy, był spokojny.

Bardziej dla utrzymania czujności niż z faktycznej potrzeby, Tanis i tak ogłosił że weźmie swoją zwyczajową wartę. Miał wiele rozmów z bogami do odbycia, a szepty najlepiej było słychać gdy nie było wokół codziennego zgiełku.


Po odpoczynku i mszy dla Torma, którą naprędce przygotował Kaiven, drużyna ruszyła dalej w głąb terenów goblinów. Cisza był dojmująca - słychać było oddechy bohaterów oraz pojedyncze krople kapiące co jakiś czas z sufitów. Tym razem drużyna sprawdziła drzwi wychodzące na południe. Za nimi było opuszczone obozowisko z śladami ogniska, na ścianie była dźwignia; można ją było opuścić. Wyjście z tej salki prowadziło przez okute drzwi wyposażone w skomplikowany zamek, po obu ich stronach były niewielkie otwory wykute w ścianie. Prowadziły one do wąskich pomieszczeń z otworami strzelniczymi wijącymi wzdłuż korytarzy dostosowanych do wielkości goblinów. Widok z nich otwierał się na korytarz oraz kolejny korytarz z widocznym wilczym dołem, wypełnionym jakąś połyskującą cieczą, z ostrymi kamiennymi kolcami. Na ścianach tych korytarzyków w równych odstępach umieszczone były sznurki do zwolnienia, zapewne uwalniające wiszące pod sufitem worki z olejem lub kulki.


- To całkiem spory zapas oleju - dla kilku rodzin w Oakhurst na ciężką zimę, jeżeli zabralibyśmy to na powierzchnię - zauważył Tanis


Drzwi zachodnie, z komnaty z mgiełką, prowadziły do największej komnaty jaką do tej pory napotkali. Na na jej ścianach rozmieszczone były cztery drzwi.

To co niegdyś mogło być katedrą teraz spełniała rolę legowiska goblinów, pełnym brudu lat goblińskiego życia. Pustego legowiska goblinów. Widać było ślady szybkiego jego opuszczenia. Nad dawno wygasłym ogniskiem, nabitych na żelazny pręt było dwanaście spalonych w ogniu szczurów. Dziesiątki umieszczonych na ścianach i podłodze lichtarzy, wypełnionych jaśniejącym fioletem grzybami, zapewniającymi oświetlenie. Południowa ściana jest podporą dla wielkiej sterty zgromadzonych przedmiotów, do których zalicza się koła od wozów, połamane pancerze, zardzewiałą broń, skrzynie, małe rzeżby, antyczne meble, oraz dzieła sztuki. Niestety, wygląda na to, iż nikt nie dbał szczególnie o to wszystko.

- Wygląda na rupieciarnię, ale może się okazać, że znajdziemy tu coś, co mogłoby ozdobić naszą siedzibę - powiedział zaklinacz, po czym rzucił wykrycie magii, chcąc się przekonać, czy w stosie rupieci nie znajdzie się jakiś magiczny drobiazg.

Niecodziennie los daje magiczne nagrody. Żaden z przedmiotów w obozowisku goblinów nie był magiczny. Przeszukanie sterty rupieci, głównie rupieci przez sposób przechowywania ujawniło dwie rzeźby z białego marmuru o wysokości jednego jarda. Pierwsza przedstawiała stojącego na tylnych nogach smoka z rozpostartymi skrzydłami, zas druga wspiętego na tylnych nogach gryfa, również z rozpostartymi skrzydłami. Udało się też znaleźć osiem krzeseł z ciemnodrzewa w bardzo dobrym stanie. Dokładne przeszukanie przyniosła jeszcze odnalezienie pancerza Kaivena, jego broni i modlitewnika, oraz srebrnego symbolu Torma uwalanego w nieczystościach. Widząc taką profanację, kapłan aż syknął z oburzenia i szybko umył święty symbol, wodą z bukłaka.

- Wygląda jakby uciekli albo wycofali się gdzieś do podziemia. - Zauważyła Zaza rozglądając się po pomieszczeniu.


- Do podziemia albo w głąb Cytadeli, którąś z tych dróg - Tanis wskazał trzy pary drzwi których jeszcze nie sprawdzili.- po pierwszej chwili w której sprawdzono już możliwe zagrożenia, niedoszły kapłan chodził z głową zadartą w górę, podziwiając sklepienie katedry. Sala przetrwała walki o Cytadelę, jej spadek pod ziemię, a teraz niszczycielskie panowanie goblinów. To było świadectwo umiejętności budowniczych - których wciąż nie znał i dalej próbował odgadnąć po freskach i płaskorzeźbach.
- To bardzo mała sala jak na plemię które miało składać się z tylu goblinów, hobgoblinów i niedźwieżuka. Znaleźliście coś co mogło należeć do naszych zaginionych? - zapytał

- Niestety, jedynie kolejne potencjalne elementy umeblowania Azylu - westchnął Zoren, oglądając jedno z krzeseł - Cóż, zaskakujący jest fakt, iż najwyraźniej w zarządzono tu pełną ewakuację, do tego tak nagle, mimo że nie zdołaliśmy dotrzeć wystarczająco daleko. Zgadzam się z Tanisem odnośnie destynacji ich przemieszczenia, czyli w głąb ruin. Tam też mamy szansę odnaleźć jakiekolwiek ślady poszukiwanych.
 
Obca jest offline  
Stary 13-04-2019, 09:03   #322
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Gdy drużyna weszła do kolejnej okrągłej pierwsze co rzuciło się w oczy to zgromadzone pięć goblinów i cztery hobgobliny. Nie wykonywały jednak żadnych wrogich ruchów, trójka hobgoblinów i czterech goblinów celowało z łuków w drużynę. Pośrodku komnaty wystaje z podłogi okrągły słup, wokół którego jest dziura prowadząca w dół. Świeci się on słabym fioletowym światłem, ukazując pokrywające go chorobliwie białe i szare pnącza. Światłu ze słupa towarzyszą cztery zapalone ścienne pochodnie, umieszczone w równych odstępach na obwodzie pomieszczenia. Niezdarnie wykonany kamienny tron opierał się o krzywiznę północnozachodniej ściany. Zasiadł w nim olbrzymi hobgoblin w płytowej zbroi, na jego palcu błyszczy złoty sygnet, którym się bawił. Obok niego stał gobliński kapłan, co można było poznać po stoju i amulecie kapłańskim.
Po chwili milczenia przemówił w goblińskim.
- Durbuluk odchodzą. Belak zdradził, obiecał obfite łupy i wielkie zwycięstw, zaś nie wielu potężnych wrogów. Nie idźcie za nami w Podmrok bo zabijemy.

Tanis, który nieszczęśliwie, akurat do tego pomieszczenia chciał wejść jako jeden z pierwszych, zatrzymał się w drzwiach. Nagła ucieczka nie miała sensu wobec tylu strzelców, a więc rozmowa musiała się toczyć dalej. Tyle że on sam nie mówił w języku goblinów i powoli obrócił się by spojrzeć czy któryś z towarzyszy nie poratuje go tłumaczeniem.
No i nie było widać niedźwieżuka... a powinien gdzieś tu być.


- Mówią że się wycofują do podmroku, czują się oszukani przez Belaka. Grożą, że jeśli podążymy za nimi to nas zabiją. - Zaza przetłumaczyła słowa szaroskórego plugastwa czekała, aż Tanis zdecyduje co dalej. Pewnie będzie chciał by spytała o podróżników i samego Belaka.

- Jeżeli się wykupicie, będziecie mogli tu zostać - Tanis podziękował Zazie skinięciem głowy i zaczął mówić - Nie atakujecie ludzi na powierzchni, więc zrobić taką umowę - zaczął rozmowę od zanęcenia goblinów pozostaniem w bezpiecznej Cytadeli. Ale to raczej jeszcze nie był moment na wychylanie się zbyt mocno zza tarczy.
Zaza tłumaczyła tamtym słowa kapłana. Najdokładniej jak potrafiła.
- Myślicie że Smoczy jest bezpieczny? - półelf półgłosem zwrócił się do towarzyszy właśnie we Starej Wężowej Mowie.

Tanis próbował się przyjrzeć dokładniej błyszczącemu złotem sygnetowi, lecz był na to za daleko. Zresztą, tak samo jak jakikolwiek inny członek drużyny. Medalion przedstawiał srebrny topór poplamiony krwią, jednakże nikt z drużyny nie potrafił go powiązać z bogiem.
Hobgoblin wybuchną gardłowym ochrypłym śmiechem.
- Odchodzimy wolimy znany nam Podmrok od Was poszukiwaczy przygód.- Zostawcie nam tylko jeńców z powierzchni i droga wolna, chyba że przed odejściem będziecie chcieli pohandlować. Mamy nadmiar zapasów - Tanis nie miał żadnej korzyści w przekonywaniu goblinoidów do pozostania.
Goblin czekała aż Zaza przetłumaczy.
- Belak kazał przysłać do siebie wszystkich jeńców z powierzchni. Możemy pohandlować podoba mi się twój diadem. - wskazał brudnym paluchem na Tanisowe skronie.
- Masz dobre oko. To potężny artefakt i najcenniejsza rzecz jaką mam. Cóż możesz zaoferować w zamian? - półelf powątpiewał żeby hobgoblin mógł zaoferować coś odpowiedniego, a z drugiej strony w Cytadeli znaleźli Azyl - Co Belak z nimi robi?
- Choćby ten sygnet, jest złoty w przeciwieństwie do twojego diademu, Wódz musi mieć diadem, dlatego tak dużo daję. Nie moja sprawa co robił z jeńcami z powierzchni druid.
Odparł hobgoblin oczywiście wszystko tłumaczyła barbarzynka, zatem trwało to dwa razy dłużej.
- Nie twoja, ale nasza tak, stąd pytam czy jest po co do Belaka iść. A co robi ten twój pierścień, hm? Pomoże mi w jakiejś przeszkodzie przed druidem? - Tanis dalej ciągnął wątek dalej.
- Sygnet jak sygnet, jak przywalisz zęby szybciej wbijesz. Sam z nim gadaj, dziwny jest bardziej z roślinami przestaje niż z nami, - potem roześmiał się ochrypłym śmiechem - albo poszukaj sobie któregoś z jego niedźwieżuków. To jak zamiana?
Powiedział wstając najwyraźniej zbierając się do drogi.
- I nie radzę żadnych sztuczek w jaskini. Pod nami jest krystalit i krucha skała, zawalimy przejście w razie ataku i nie pójdziecie dalej do druida. A właśnie skoro o tym mowa co nam dacie byśmy nie zawalili tego przejścia, podoba mi się tamten miecz.
Wskazał na miecz dzierżony przez kapłana Torma
- Głupiś - przerwał Tanis - Zawalone przejście to dla nas spokój od druida, a wy zostaniecie tu z nami. Na krótko.
Hobgoblin wybuchł śmiechem.
- Wyrządzisz mi tę przysługę, niełatwą bo zabiorę kilku z was z sobą. Moje trzewia gniją, tak mówi kapłan. No na co czekasz? Opłacacie przejście czy giniemy wszyscy- Jakbyś był taki pewny swego, to pokazałbyś się jak atakowaliśmy umocnienia, a nie dał swoim ginąć za siebie. Myślisz że teraz oni będą ginąć za ciebie? - półelf spojrzał po pozostałych zebranych w komnacie - On woli zgnić, niż kupić sobie lekarstwo. A wy? - przesunął po wszystkich rozgorzałym wzrokiem, czekając aż Zaza przetłumaczy.

- Głupiś wyprowadziłem całe plemię. Gdy tylko kilku zginęło, akceptowalna strata. Wynieśliśmy wszystkie nasze skarby i łupy. - Odparł wódz połowa wojowników i kapłan zaczęła już schodzić po pnączach. - To jak miecz, czy mamy zawalić. To zrobią, też, gdy nie dotrzemy bezpiecznie na dół?
Hobgoblin wpatrywał się z uśmiechem na twarzy, w drużynę, był pewien swojej przewagi, w końcu zabezpieczył się na wszystkie sposoby, przynajmniej tak myślał. Tanis nie wyczuwał fałszu w jego słowach.

- Bogowie na niebiosach nam świadkiem, że rzezi tego plemienia chcieliśmy uniknąć. Że cierpliwie znosiłem zaczepki, by do tego nie dopuścić. Ale teraz już dość, i jeżeli w tym porzuconym miejscu ktokolwiek słucha, to wzywam: wspomóż nas, byśmy zwycięsko przeszli przez tą walkę, byśmy dotarli do druida i jego spaczonego drzewa zanim zło rozpełznie się po okolicy innymi drogami - oprócz tego co niedoszły kapłan wypowiedział głośno, były też niewypowiedziane modlitwy do wielkich i małych bogów, do bytów które ceniły pokój, ale nie za wszelką cenę jak i do tych które przede wszystkim chwaliły słuszną walkę.
 
Obca jest offline  
Stary 13-04-2019, 19:06   #323
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Tanis poczuł nagle, że coś ociera się o nogi. Dojrzał czarnego kota a szarymi pręgami na grzbiecie oraz białą łatą przypominającą ogień na piersi. Wpatrywał się uważnie, fioletowymi oczami, w których widać było inteligencję.

W tym czasie wódz nadal się uśmiechał.
- Przegrałem to starcie. Możecie przejść bez opłaty, nie podążajcie też zaraz za nami bo zawalimy korytarze. Darmowa rad idźcie ostrożnie i bez hałasu tam na dole.
Wódz chrząknął dwa razy ostatni łucznicy opuścili luki i zaczęli się opuszczać po pnączach.

- Nie przegrałeś - Tanis zwrócił się już bezpośrednio do hobgoblina, widząc że ten rozumie jego język - Ale my będziemy zaraz za wami, żebyście nie zawalili przejścia. Rozejdziemy się w swoje strony kiedy już nie będziecie mogli tego zrobić - wyciągnął rękę w stronę kota, jak do pogłaskania, ale szybko schował ją pod płaszcz. To, że nie był to zwykły kot, było tak oczywiste jak słońce w dzień. Choćby po tym że unosił się w powietrzu.

- Wydałem rozkaz jeśli będziecie szli blisko mnie, zawalą korytarz.

- To go odwołasz. Idziemy razem z tobą, bo tak zawalisz go tylko na nas. Jakbyśmy chcieli twojej śmierci, to już by było po sprawie.

- Nadal nie rozumiesz ja umieram i umrę w bólach. Rozkaz był jasny zwalić nie zważając na moje rozkazy. Czy masz mnie za takiego ignoranta, iż nie przewidziałem ingerencji czarodzieja, który mógłby sterować moim zachowaniem i rozkazami. Moja córka przysięgła na Maglubiyet, że zawali korytarz jeśli nie wrócę w określonym czasie, albo gdy ktoś będzie ze mną szedł. Maglubiyet spodoba się takie niszczeni, bedzie to dobra ofiar, dla pomyślności plemienia.

- Więc niech idą, a my w tym czasie sobie porozmawiamy. A ty dołączysz do nich później. Na przykład dlaczego miałbyś umierać, zamiast prosić o uleczenie.

- Nasz kapłan nie potrafi tego uleczyć, nawet Belak tego nie potrafił. Co myślisz, że cały czas byłem takim straceńcem. - odparł spluwając krwią na podłogę.

- Dobrze więc, że mamy ze sobą wybitnego alchemika, może on coś zaradzi. Zorenie? - Tanis obrócił głowę i zrobił trochę miejsca w przejściu dla diablęcia

- Nie mamy wiele czasu, tylko tyle co potrzeba na upieczenie szczura nad ogniem, jeśli w tym czasie nie zejdę korytarz zostanie zawalony.
Około pół dzwonu tak przetłumaczył sobie Tanis wypowiedź o pieczeniu szczura.

- Belak nazwał to ropiejącą demoniczną śmiercią, znalazł wzmianki o niej oraz leczeniu. Tylko serce zlotego lub czarnego smoka może mni uleczyć, lub jaj tych smoków, więc jeśli nie masz ich pod ręką nie ma o czym mówić.

- I gdzie ty takie coś złapałeś, hm?

- W Podmroku były ruiny. Plądrowałem sobie je spokojnie i tam pułapka ukąsiła mnie śmiertelnie, choć śmierć była rozłożona na lata. Lepiej już pójdę, moja córuchna jest kochan lecz nie tego u niej poczuciem czasu. Chociaż upieczenie szczura trochę czasu zajmie.

- Chętnie spróbuję dokonać diagnozy, chociaż leczenie zapewne potrwa dłużej - powiedział Zoren. - Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, byś pokazał się w tunelu, a następnie wrócił i pozwolił chociaż podjąć się kuracji, skoro zapewne nie masz nic do stracenia. Skoro twierdzisz, że Belak was zdradził, może i w przypadku Twej choroby kłamał, by zapewnić sobie przewagę. Nie musi być także wszechwiedzący. Poddanie się chorobie i opuszczenie w ten sposób plemienia nie przystoi dobremu wodzowi.

- Jak ja was ludzi i podobnych nienawidzę. Niby tacy dobrzy a jak przyjdzie do walki to gorsi od potworów. Prosze diagnozuj a córunia zawali przejście. To co proponujesz nie uda się jest uprzedzona, że mag może przejąć moja osobowość i wolę, lecz chętnie poddam się badaniu ale dołączenie do plemienia będzie problemem, pewnie kilka lat zajmie przekopanie się przez zawał. - odparł wódz ochryple śmiejąc się.

- To idź do niej i umieraj. Byle szybko, żeby nie zawaliła przejścia. - milczący do tej pory mnich miał już dosyć słuchania idioty.



- Umrze przez własną nieufność i złość, bo nie wątpię że byś Zorenie co najmniej spowolnił truciznę - Tanis wstrzymał się z tym komentarzem aż hobgoblin zniknął w tunelu. - Zło zaszkodziło samo sobie, a przed nami wolna droga -

- To nie traćmy czasu i chodźmy zanim misja z która nas przysłali legnie w gruzach bo będziemy się ociągać. - Popędziła towarzyszy Zaza chwytając mocniej topór.

-Popieram króliczą łapkę. - mnich uśmiechnął się do zielonoskórej -Czas na działanie.

Zoren zacisnął usta i pokiwał głową, zgadzając się z towarzyszami. Wewnątrz aż się w nim gotowało z wściekłości - jak można być aż tak zapiekłym w swej nienawiści i zastałym w jednym punkcie widzenia, żeby w ten sposób odrzucać szczerą ofertę pomocy? I jeszcze częstować oferującego obelgami? Alchemikowi nie mieściło się to w głowie, dlatego postanowił chwilowo zamilknąć, jeszcze raz zastanawiając się nad tym, jak prawdziwa jest jego teoria, że żaden śmiertelnik nie rodzi się złym, a jedynie może takim się stać pod wpływem czynników zewnętrznych.

- Zaza ma rację. - Morn poparł dziewczynę. - Spędzimy jeszcze kilka dekadni na rozmowach z różnymi głupcami, a nasi poszukiwanie umrą z nudów... Albo tak się przyzwyczają do miejsca swego pobytu, że nie namówimy ich na powrót na powierzchnię - dodał żartem.

-Najwyraźniej jesteśmy zgodni. Odczekajmy zatem, aż gobliny odejdą i ruszajmy dalej. Oni są całkiem dobrzy w zawalaniu korytarzy… - Mnich usiadł na ziemi, krzyżując nogi.

- Przed nami drzewo Gulthiasa i drzewne skazy, druid Belak ze swoją żabą i niedźwieżuk który miał mu służyć - Tanis nawet nie siadał, bo dopiero uspokajał się po rozmowie z hobgoblinem i krążył dookoła dziury w podłodze - Myślicie, że rozmowa z druidem będzie równie tragiczna jak ta teraz?

- Podejrzewam, że nawet gorsza, a druid umrze szybciej niż przywódca goblinów… - w głosie Anathema wyraźnie było słychać irytację.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 25-04-2019, 11:02   #324
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- Kto zaszczycił nas odpowiedzią na nasze prośby? - w czasie jednego z okrążeń dookoła dziury niedoszły kapłan zboczył z kursu i podszedł do ledwie widocznego, kotopodobnego stworzenia. Tanis przemówił do istoty w języku Niebios, spodziewając się że właśnie stamtąd pochodzi.
- Sammlel, jestem wysłannikiem Tyra. Wiedz, że twoje czyny zwróciły uwagę Okaleczonego Boga, jest z nich zadowolony. Jednakże nie jest zadowolony z Twojej opieszałości by uznać go za Jedynego Swego boga. Nie można wiecznie siedzieć okrakiem na płocie lub, jak w Twoim przypadku, na płotach. Masz już coraz mniej czasu na ostateczną decyzję, nim zostaniesz uznany za fałszywego w wierze. Bogowie są zazdrośni wobec wyznawców, a tych, którzy chcą korzystać z ich mocy, nie oferując w zamian całej swojej duszy w końcu karają wykluczeniem, a na końcu drogi jest tylko Miasto Sądu i wiecznie potępienie. - wysłannik Tyra odpowiedział mruczącym głosem w niebiańskim.
- Moje czyny mają służyć szerszemu dobru, cieszę się że moje ludzkie postrzeganie tego nie błądzi zbyt daleko od ideału - niedoszły kapłan zdecydowanie wolał nie wchodzić w problematyczne detale co powiedzieliby inni członkowie panteonu gdyby zszedł z płotu - Lady Diana poległa w trakcie tej wyprawy. Czy wesprzesz nas w drodze do drzewa Gulthiasa?
- Tak, bo cel jest miły Tyrowi, Lecz pamiętaj o moich słowach, oraz o tym, że dobrzy bogowie ze sobą współpracują. -
mrucząco dodał boski wysłannik.
- Będę o nich pamiętał, bo nie są proste - powiedział półelf - Ale im więcej opowiesz o tym jak wygląda sytuacja w Niebiosach, tym będzie łatwiej. Ale musimy też kontynuować ratunek -

***

Odczekawszy nawet dłużej niż wymaga upieczenie szczura, drużyna ruszyła na dolny poziom. Schodzenie po pnączach było równie wygodne co schodzenie po drabinie ze względu na wiele punktów podparcia. Drużyna zeszła około trzydziestu jardów w dół po tej dziwnej drabinie.
Ubytki w ścianach, suficie i podłodze tego pomieszczenia w wielu miejscach były wypełnione krystalicznymi skałami, tak kruchymi, że w wielu miejscach podłogi widać było głębokie dziury. Powietrze było wilgotne, zimne i cuchnące glebą oraz zgnilizną. Fluorescencyjne grzyby wisiały na ścianach i suficie, rozsiewając fioletowe światło. Tam gdzie jeszcze kruchowiec się nie zapadł, pokryty był ziemią wymieszaną z gnijącą roślinnością oraz resztkami podziemnych zwierząt. Na tym kompoście rosło kilka rodzajów grzybów. Dwie wychudzone okryty pelerynami sylwetki pracowicie, acz ostrożnie, przerzucały łopatami kompost. Anathem dostrzegł kości, pracownicy nie byli żywi, znowu napotkali nieumarłych.
- Ktoś lubi tanią siłę roboczą - powiedział Morn.
- Jeżeli to Belak, to odszedł niezwykle daleko od druidzkich praw… to niesłychane żeby druid tworzył nieumarłych - zauważył Tanis, najpierw rozglądając się po sali w poszukiwaniu wyjść, a potem śladów na ziemistym podłożu. Duża ilość świeżych niewielkich śladów, odciśniętych w kompoście i glebie prowadziła do północnego przejścia.
- Jeżeli uwierzyć hobgoblinowi, to ta ścieżka prowadzi do Podmroku, a nas interesują któreś z tych drzwi - półelf podsumował swoje znaleziska - Gdzieś za nimi będą nasi zaginieni.
Kaiven zaczerpnął mocy Torma i ukazał jego symbol sprawiając że szkielety rozpadły się z łoskotem. Drużyna mogła ruszyć na poszukiwania zaginionych i samego Belaka. Wybrali południowe drzwi bo dlaczego by nie, wyboru dużego nie mieli. W końcu odnajdą Belaka i zaginionych. Szeroki na trzy metry korytarz przerwanybył jakimiś zaburzeniami geologicznymi, które w przeszłości rozerwały ziemię. Biegł dalej za szczeliną, choć przesunięty o trzy metry. W szczelinie nie występowały fluorescencyjne grzyby, rosnące tak gęsto w prowadzącym tutaj korytarzu. W powietrzu unosił się zapach, który Zoren określił szybko jako siarczany. Pokryte żwirem dno uskoku znajdowało się prawie jard niżej od poziomu korytarza. Podziurawione było zagadkowymi, regularnymi otworami o średnicy stopy, sięgającym tak daleko, iż nie można dostrzec ich końca. Uskokiem można było iść w kierunku jego biegu, czyli na południowy zachód i północny wschód.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko to sprawdzę dyskretnie co jest po prawej. Odnoga w lewo pewnie łączy się z tą częścią za drzwiami, które minęliśmy. - zaproponowało diablę.
- Nie sam! - Powiedziała Zaza i łapiąc Zorena ustawiła się z drugim diablakiem gotowa to towarzyszenia mnichowi. - Ja i Zoren ci pomożemy.
- Tak jakbym ja miał zamiar zostać z tyłu - dodał Tanis, rzucając rozświetlony modlitwą do Selune kawałek gruzu w głąb jednego z otworów - Jestem zaraz za wami.
Słaby blask wkrótce zgasł, słychać było tylko jak obija się od ścian tuneliku spadając coraz niżej.
- Ah! Czyli rezygnujemy z dyskrecji? Jak chcecie. [ - Anathem machnął ogonem, a jego kąciki ust nieznacznie się uniosły.
- Nie lepiej byłoby zrobić zwykły zwiad, zamiast wkraczać tam z przytupem? - spytał cicho Morn.
- Zgadzam się, istota zwiadu zostaje zaburzona, jeśli udaje się na niego cały oddział. Mogę wyruszyć wraz z Anathemem, ale uważam, że nasza dwójka wystarczy - powiedział Zoren, mieszając kolejny dekokt. Po jego wypiciu jego skóra poszarzała, a wszystkie kończyny wydłużyły nienaturalnie - zyskał tym dobre kilkanaście centymetrów. Kiedy się odezwał, jego głos brzmiał zupełnie inaczej. - Na wpierdol przyjdzie jeszcze czas - warknął.
- Zorenie… Musisz przestać pić… Definitywnie. No dobra. Ja prowadzę. - po tych słowach Anathem ostrożnie ruszył korytarzem, bacznie się rozglądając.
- Czy mógłbyś w tym czasie sprawdzić inne drogi dookoła nas, Sammlelu? - półelf zatrzymał się na górze nad uskokiem i obserwował wszystko dookoła, ale skoro zdecydowali że idą we dwoje to nie ruszył dalej.
- Idę. - wysłannik niebios ruszył niespiesznym truchtem północno-wschodnią odnogą uskoku.
Tymczasem zwiadowcy ruszyli w drugą stronę uskoku. Po kilkunastu jardach szczelina poszerzyła się, tworząc kamienny przedsionek. Naturalna jaskinia usiana była identycznymi otworami, a z jednego z nich biło jaskrawe światło.
Zoren, poruszając się jak najciszej, zbliżył się do światła, by zbadać jego naturę.


Gdy tylko Zoren zbliżył się, z dziury wyskoczył robakopodobny stwór, biło od niego gorąco. Oba diablęta, interesujące się stworami ognia, natychmiast zorientowały się, że zaatakowała ich Thoqqua. Ostry podobny nieco do kamiennego kołka dziób wbił się w ciało alchemika, a następnie segmentowany tułów owinął się wokół ciała alchemika. Temperatura stworzenia, mogąca topić skały, wpłynęła nawet na jego ognioodporną skórę. Krzyknął z bólu spowodowanego poparzeniami.

Tymczasem Sammlel powrócił z rekonesansu.
- Uskok uszkodził ścianę niewielkiego pomieszczenia można tam wejść.
Wtedy od strony gdzie podążył zwiad dało się zobaczyć jaskrawe światło jakby ognia, oraz krzyk alchemika. Zaza zerwała się i popędziła wiedziona wrzaskiem bólu jednego z diabląt. Morn, nieco wolniej, ruszył w stronę krzyku, świadczącego o tym, że alchemik wpakował się w jakieś kłopoty. Tanis, mimo przewagi wysokości kilku stóp, nie miał dobrej pozycji do strzału z kuszy, był za daleko by pomóc. Zsunął się więc z podwyższenia i ruszył w stronę zagrożenia.
Anathem bez wahania rzucił się w stronę Thoquuy, by ratować jego kuzyna. Jego dłonie pokryły się tak nietypową dla niego lodową aurą. Oba ataki trafiły, jakby odrywając kawałki stworzenia. Najwięcej szkody poczyniła lodowa pięść mnicha - Thoqqua padła martwa z widocznym zlodowaceniem na ciele, a jej ogień momentalnie wygasł. W takich stworzeniach, jak oboje zwiadowców wiedziało, znaleźć można było kamienie, którymi się pożywiało stworzenie a jeszcze nie wybudowało w swoje ciało. Drużyna dotarła do niewielkiej jaskini, w chwile po tym, gdy mnich rozprawił się z przeciwnikiem.
Zoren odskoczył od zewłoka i poświęcił chwilę na przyjrzenie się oparzeniom, uznając jednak, że nie wymagają natychmiastowego leczenia.
- Dziękuję, Anathemie - odezwał się do mnicha - Sekcja pozwoli nam na pozyskanie klejnotów, którymi żywią się thoqquy, ale proponuję zostawić to na drogę powrotną -
-Absolutnie nie ma za co Zorenie. Na przyszłość tylko umówmy się, że ja lub Zaza będziemy zaglądać do takich dziur. - mnich machnął tylko ogonem -Dobra, co my tu mamy? - zaczął krążyć i rozglądać się po pomieszczeniu. Zajrzał też w otwór, z którego wyskoczył stwór.
Podobnych otworów w jaskini było wiele odpowiadały wielkością ciału Thoqqua.
Półelf, lubo spóźniony, także dołączył do oględzin sali
- Thoqquy? Co to za stworzenie? Nie wygląda jak normalne zwierzę, bardziej jak jakiś konstrukt - zagadnął pozostałych, ostrożnie nachylając się by zerknąć do kolejnych i kolejnych otworów w poszukiwaniu czegoś ciekawego - to znaczy magicznego - wewnątrz pobocznej jaskini.
Zoren odchrząknął.
- Thoqquy są żywiołakami, natywnymi dla obszarów granicznym między Planami Ognia i Ziemi, przez niektórych nazywanych Quasiplanem Magmy. Żywią się, a raczej pochłaniają metale i minerały, które służą im do wzmacniania ich "egzoszkieletu". Generowana przez nie temperatura może być wyjątkowo niebezpieczna - zakończył, wskazując na swoje poparzenia.
 
Sindarin jest offline  
Stary 07-05-2019, 07:29   #325
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Drużyna cofnęła się ruszyła korytarzem. Po trzech zakrętach stanęła przed kamiennymi drzwiami. Od razu widać było, iż w czasie formowania się uskoku, zostały one zaklinowane w kamiennej framudze.
- Zaprawdę, na następną taką wędrówkę trzeba będzie zabrać krzepkiego chłopa z majzlem i kafarem do pokonywania takich przeszkód - westchnął Tanis po kilku nieudanych próbach naparcia niespecjalnie umięśnionym ciałem na zaklinowane wrota

- Nam to zostaw. - Powiedziała Zaza, trzaskając stawami w szyi zanim pociągnęła za sobą mnicha by spróbować siły z upartymi drzwiami.

- Czasami taki, hmmm, przeciwnik, jest trudniejszy od takiego, co ci się rzuci do gardła - zażartował Morn.

Anathem polecił Mefitowi, by pilnowały wejścia z korytarza, a sam dołączył do zielonoskórej, próbującej na siłę otworzyć drzwi.

Natarli ramionami na kamienne drzwi te tylko lekko drgnęły. Zaza wiedziała, że wystarczyłoby trochę więcej siły. Szał kłębił się w duszy Zazy nęciał i zachęcał.

- Jeszcze raz! - Zaza poleciła groźnie czerpiąc siły ze swojego gniewu i frustracji przez przegapienie kolejnej walki.

Tym razem wściekła barbarzynka wraz z mnichem wyważyli zablokowane drzwi. Opadły one z hukiem i pękły w połowie, wzbiły przy tym kłęby kurzu z podłogi. Ściany pokrywała wyblakła mozaika, większość jej odpadła i odłamkami zasłała podłogę kaplicy. Po pozostałych fragmentach można domyśleć się, że przedstawiała smoki. Pośrodku komnaty znajduje się wąski piedestał z zardzewiałego żelaza, w kształcie wyprostowanego smoka. W jego paszczy spoczywa pusta taca.

Półelf przez dobrą chwilę próbował odgadnąć, cóż miałoby zostać umieszczone na tacy. Może były tam jakieś rysy, resztki albo napisy? Po wstępnym przyjrzeniu się tacy opłukał ją wodą, uważając żeby nie wsunać ręki do paszczy figury.

Nawet bardzo dokładne przyjrzenie się tacy nie przyniosło oczekiwanego efektu. Nie było na niej żadnych rycin czy też wyrytego tekstu.


Przeszukanie pomieszczenia nie odkryło nic cennego, żadnych ukrytych przejść schowków.

Zarówno Morn, Tanis, jak i Zoren nie wykryli w komnacie żadnej magii.

Nie było innej rady trzeba było się znowu cofnąć. Drużyna wróciła się do komnaty z niepewnymi stropami, ścianami i podłogą, do której zeszła z górnego poziomu.

W drodze powrotnej Tanis wypytywał boskiego posłańca o różnice między dogmatami wiary Tyra a innych dobrych bóstw - jednak kiedy znów weszli na niebezpieczny teren, poprosił go o kontynuowania zwiadu dookoła podróżników i ostrzeganie ich o zagrożeniach.
 
Obca jest offline  
Stary 12-05-2019, 15:28   #326
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kolejne drzwi nie były zamknięte na żaden zamek.
Wzdłuż całej długości sali biegły dwa rzędy rzeźbionych w smoki, marmurowych kolumn, widocznymi spod fluorescencyjnych grzybów. Brukowana podłoga była popękana i poplamiona od częstego używania, na niej zaś stało wiele małych drewnianych stolików, topornie wykonanych. Znajdują się na nich moździerze i tłuczki, miseczki wypełnione pokruszonymi liśćmi, pocięte nóżki grzybów oraz inne gatunki roślin. Liczne wychodzące z tej sali drzwi są otwarte. Ciszy nie przerywa żaden dźwięk, poza tymi, które spowodowali bohaterowie.

W jednym pomieszczeniu widać pozostałości obozowania, dwa całkowicie zniszczone sienniki, utkane włosów i sierści. W kolejnym dużą kadź wypełnioną jakimiś korzeniami, toporne urządzenie do destylacji, zbyt ciężkie do transportu bez rozłożenia na części. W kolejnym toporny stół i ławy. W następnym truchło złowieszczego szczura z drewnianymi guzami na całym ciele. Następny jest pusty, ściana częściowo zawalona przejście do uskoku. W kolejnym stojaki na broń i zbroje pozostał jeden zniszczony i zardzewiały miecz.

Tanis, coraz pewniejszy nieuchronnej konfrontacji z druidem Belakiem, zapobiegawczo naciągnął swoją kuszę i przygotował bełt który trzymał specjalnie na takich przeciwników. Jeżeli będzie się dało przekonać druida do poddania się po dobroci, to dobrze. Ale po spotkanych hobgoblinach należało być gotowym także na przeciwną sytuację.
Przeszukawszy wcześniej pomieszczenie, Zoren przyjrzał się uważnie dziwacznym zdrewniałym naroślom na truchle szczura. Był ciekaw ich natury i ewentualnego powiązania z ostatnio napotykanymi przedstawicielami agresywnej flory. Przeczucie go nie myliło. Narośle po nacięciu okazały się bardzo podobne w strukturze do budowy drzewnych skaz. Oczywistym stało się, iż Belak eksperymentuje z łączeniem zwierząt z roślinami. Alchemik nie odkrył jednak sposobu w jaki próbuje tego dokonać. Mimo to czuł ulgę, że był to efekt aktywnego eksperymentu, a nie jakiejś plagi, która została stworzona przez szalonego druida.

Po przejściu przez zbrojownię, drużyna znalazła się w galerii, długiej na około czterdziestu jardów. Podzielona była ona na pół. Drzwi stojące na drodze do drugiej części galerii były wyłamane. Kępy fluorescencyjnych grzybów zwisają ze stropu oraz ścian wyrastają również z pomiędzy popękanych płyt podłogi. Przyprawiające o lekkie mdłości światło iluminuje fragmenty wielkich płaskorzeźb, nie pokrytych grzybnią. Wszystkie płaskorzeźby przedstawiają smoki w różnych etapach zalewania ogniem przerażonych ludzi, elfów, krasnoludów oraz przedstawicieli innych ras. Z galerii prowadzą dalej cztery drzwi. Za nimi znajdują się ośmiokątne komnaty. Mgiełka, powstała na skutek wilgoci i ciepła, fluorescencyjnie rozmywa krawędzie przedmiotów znajdujących się w niej. Kępki jaśniejących grzybów pokrywają ściany i stropy, podobnie jak kapelusze innych, polipy, purchawki, liszaje, porosty i trudne do zidentyfikowania rośliny Podmroku. Wilgotne i ciepłe powietrze zalatuje zgnilizną. W pierwszej znajdują się głównie grzyby, widać było, iż niedawno w pośpiechu były zrywane. W następnej komnacie większość roślin i grzybów jest spalona. Bohaterowie szybko odkryli identyczne dziury jak w uskoku, najwidoczniej i tutaj dostała się Thoqqua. W kolejnej szkółce trzy szkielety zajmowały się jakimiś krzakami wydającymi fioletowe owoce.

Kaiven, mocą Torma, szybko zniszczył nekrotyczną moc animująca szkielety. W ostatniej szkółce również spalonej widać było ślady pracy nad usunięciem szkód. W tym to też pomieszczeniu znajdowały się żelazne drzwi, które broniły dostępu w głąb. Zoren szybko zorientował się, iż zabezpieczone zostały one pułapką. Gdy manipulował wytrychami pułapka zadziałała, długa igła wniknęła w dłoń diabelstwa. Na szczęście trucizna albo była stara albo nie zadziałała na alchemika.
Zoren syknął cicho, kiedy zraniła go stara igła. Przez moment czuł nieprzyjemne mrowienie, ale szybko ustąpiło. Profilaktycznie przetarł niewielką ranę i kontynuował dłubanie w zamku.
- Ironiczne byłoby stracić dłoń od tężca zamiast trucizny - mruknął cicho - Anathemie, kiedy już uporam się z drzwiami, sprawdź proszę dyskretnie, co jest po drugiej stronie -
Flame kiwnął tylko głową w odpowiedzi na prośbę przyjaciela.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-05-2019, 17:03   #327
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Zamki w drzwiach z łatwością ustąpiły. Mnich, wężowym ruchem, wślizgnął się do pomieszczenia już w chwili, gdy drzwi były w trakcie otwierania. Całe pomieszczenia pokrywały rzeźbione na suficie i ścianach w blokach granitu smoki, kilka z płyt było potłuczonych i resztki nich zaścielały podłogę kaplicy. W krzywiźnie zachodniej ściany wciąż stała wielka, marmurowa statua stojącego na tylnych łapach smoka. Jej oczodoły są puste, lecz błąka się w nich czerwony blask, zalewający całe pomieszczenie czerwonym światłem. Lśnienie rzuca atramentowy cień za rozległe skrzydła rzeźby. Pokruszona okrągła płyta z czerwonego kamienia o średnicy półtora jarda wprawiona jest w podłogę przed smokiem. Anathem dostrzegł, iż wzdłuż wewnętrznej krawędzi płyty wyryte są runy. W pobliżu drzwi nie dostrzegł żadnych pułapek , lecz oczywiście sama statua mogła nią być. Wchodzący za nim Zoren w rzeźbie poznał udanie przedstawionego czerwonego smoka. Wykrycie magii przyniosło dodatkowe informacje - i rzeźba i płyta emanowały silną magiczną aurą szkoły transmutacji.
- Zamienili smoka w rzeźbę? - zasugerował Morn. - Jak go odczarujemy to będzie bardzo zły - dodał, nie do końca poważnym tonem.
Nie pasowały proporcje i wielkość rzeźby, raczej była to zwykła rzeźba jakimiś magicznymi właściwościami połączonymi z płytą, można było się tego domyślić po dłuższym przyjrzeniu się.
- A już na pewno nie będzie zadowolony że jego smocza Cytadela popadła nieco w ruinę - półelf nie wszedł jeszcze do środka, przynajmniej nie do czasu zanim Anathem nie zakończy zwiadu. Ale kiedy będzie już bezpiecznie, miał zamiar przyjrzeć się runom, o ile będzie znał język w którym były spisane.
Napis zapisany runami w smoczym głosił. Ea serpenta rau kaluva nyawisti, co odpowiadało w wspólny “Niech czarodziejska moc oświeci twój umysł”. Przeczytał, lecz nie wypowiedział słów Tanis.
- W tych runach jest zapisane coś o oświeceniu, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy to groźba czy obietnica - Tanis spróbował odszukać w pamięci historie o magicznych runach które kiedyś mógł usłyszeć.
Z tekstu run, dość enigmatycznego, trudno było jednoznacznie odpowiedzieć, czy efekt miałby być pozytywny czy też negatywny.
- A co ty możesz powiedzieć o tych runach? - niedoszły kapłan zwrócił się do posłannika Tyra.
- Jeśli pytasz się co się stanie, to nie wiem. Może czarodziejska moc oświecić czyli wzmocnić twój umysł. Skoro to w smoczym napisane, zaś same smoki są zaklinaczami, może chodzić o wzmocnienie mocy zaklinaczy, czyli charyzmy, lub też umysł zostanie oświecony czyli oślepiony, co z pewnością nie byłoby korzystne. - odpowiedział Agathion Tyra, przeciągając się, po czym zaczął sobie wylizywać sierść.
- Może warto zaryzykować... - powiedział Morn, który (jak by nie było) był zaklinaczem właśnie. - Ciekawe, czy wystarczy to przeczytać na głos.
-Możliwe, ale sprawdzimy to, jak upewnimy się, że nie czekają na nas żadne niemiłe niespodzianki. - odpowiedział Anathem, obchodzący właśnie płytę szerokim łukiem i przyglądający się jej otoczeniu.
- Korci także mnie, ale najpierw rozprawiłbym się z Belakiem, a dopiero potem ryzykował coś takiego. Ale transmutacja...ani doskonalenie ducha, ani klątwa nie pasują do tej szkoły.
Gdy Anthem obchodził posąg jednocześnie stało się kilka rzeczy.
Rozległ się syk w smoczym
- Mójj sskarbb. - Od cienia oderwał się cień o humanoidalnym kształcie, jego dłoń przeszyła ciało mnicha. Anthem poczuł jak siły opuszczają go. [A -2S] Drugi atak na szczęście nie trafił.

Anathem poczuł, że jego ataki przenikają przez cień.
Kaiven wzniósł symbol Torma.
- Tormie zniszcz zaprzeczenie życia.
Cień się roześmiał.
- Mój sskarbb.
Morn bez chwili wahania poczęstował agresywnego cienia magicznymi pociskami.
Zorn cisnął bombą. Wybuch trafił cienia, lecz bez widocznych skutków, lepkie łókna rozprysły się wkoło, lecz nie spowiły nieumarłego.
Barbarzynka zaszarżował na cień jej topór przeszedł przez bezcielesny kształt cienia.
Półelf ostrożnie wywinął się z zasięgu niematerialnych kończyn i wyciągnął zza pazuchy miksturę
- To duch, zwykła broń nie zadziała, ale te kamienie tak! - wyciągnął trzy kamienie do swojej procy i wylał na nie zawartość mikstury
- Byś nasze ostrza pobłogosławił w takim wypadku! - Krzyknęła Zaza i mimo wszystko rzuciła się z toporem na przeciwnika.
Wysłannik Tyra wskoczył na pomnik i z niego zaatakował bezcielesnego nieumarłego, jednak jego ataki chybiły.
Cień wniknął ścianę. Słychać było jeszcze jego śmiech.



Alchemik uparcie wpatrywał się w ścianę, lecz wróg już się wycofał i z pewnością będzie czaił się gdzieś dalej.

Anathem podszedł do miejsca, gdzie początkowo pojawił się cień i uważnie przyjrzał się okolicy. W końcu gdzieś tu był skarb ich przeciwnika.

Za posągiem dostrzegł nieco wystający kamień. Za nim, w niewielkiej niszy, ukryta był ozdobiona smokami wykonana z kości słoniowe jskrzynka, wypełniona zlotymi monetami. Znajdował się tam też tubus z pięcioma pergaminami.
A te zainteresowały Morna.
Zapisane były na nich kwasowa strzała Melfa, przywołanie potwora II, kołatka, lewitacje, przyspieszenie.


Półelf w tym czasie odszedł na środek pomieszczenia, licząc na to że dzięki temu cień nie zaskoczy go wyskakując ze ściany.
- Niedobrze, teraz trzeba będzie się mieć na baczności cały czas - rzekł, zawieszając kuszę na plecach - Albo co gorsza...nie będę mówił, bo pewnie to słucha ze ściany - urwał
- Poradzimy sobie, jak taki przywiązany do swoich rzeczy zawsze można go sprowokować do wyjścia. - Odezwała się Zaza nadal w gotowości bojowej.
- Jak zaczniemy je niszczyć jedna po drugiej, to zjawi się nawet szybciej niż później -

 
Obca jest offline  
Stary 18-05-2019, 19:42   #328
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Zoren ostrożnie otworzył wytrychami zamek. Jak do tej pory cień się nie ujawnił.
Następną komnatę wypełniają pochylone oraz zupełnie poprzewracane półki. Wyraźna ścieżka łączy drzwi na przeciwległych ścianach. Popalone, podarte strony, oprawy oraz zwoje tworzą niepożądane stosy.
W kaplicy została do rozwiązania zagadka rzeźby i napisu.

Tanis krótką modlitwą o objawienie magii statuy wrócił do badania magicznego posągu i jego otoczenia. W niewiele dłuższym czasie doszedł do wniosku że smocze runy na ziemi czerpały dla statuy z węzłów mocy - smoczych splotów - leżących głębiej pod ziemią.
Potencjalnie mogli przenieść te runy w inne miejsce, ale to co liczyło się teraz - a więc skorzystanie z tej mocy - było w zasięgu ręki.
- Jeżeli się nie mylę, efekt jednak będzie pozytywny - półelf wkroczył do kręgu run i rozejrzał się po towarzyszach zanim wypowiedział aktywującą frazę
- Ea serpenta rau kaluva nyawisti -
- Powinniśmy się może schować jakby się okazało że zawalisz na nas sufit? - Zaza zapytała. Pytanie miało być lekkie i zabawne ale orczyca czuła presję bycia pod ziemią i zdecydowanie nie chciała żeby ta okolica była jej grobem.

Tanis poczuł wzmocnienie swojej mocy.
- Stało się - półelf rozluźnił się, a jego oczy błyszczały nowym światłem i pewnością siebie - I sufit się nie zawalił, i ja ciągle was widzę.
Wykrycie magii w bibliotece nic nie przyniosło, lecz Morn wyczuł w niedaleko, lecz poza biblioteką średnie natężenie sztuki nekromantycznej a przynajmniej wpływu energii negatywnej. Oczywiście poinformował o tym pozostałych.

Drużyna ostrożnie wypatrując niebezpieczeństwa ruszyła dalej. W niewielkim pomieszczeniu znaleźli schody schodzące stromo w dół, korytarz miał około dwóch jardów szerokości i tyleż wysokości. Przed wejściem łatwo było dostrzec wystający, przypominający przycisk, okrągły symbol czaszki, z trzema otworami w oczodołach i ustach.
- Kolejna zagadka? - Zapytała reszty Zaza.
- Zagadka lub swego rodzaju pułapka - Zoren przyjrzał się dokładnie czaszce - Kształt wyjątkowo analogiczny do aury nekromantycznej z biblioteki. Mornie, Tanisie, czy wyczuwacie w tym pomieszczeniu podobne natężenie? Ewentualnie, czy może to być aura tamtego cienia? - zapytał.
Po dokładniejszym przyjrzeniu się można było zaobserwować rysy po bokach wystającego przycisku, tak jakby był on obracany i wchodzi w ścianę. Nie udało się go jednak obrócić. Domniemywać zatem można było, iż potrzebny jest swego rodzaju klucz.
Co zaś się tyczyło aury to jest to właśnie ta aura, którą wyczuł poza biblioteką Morn i jest niewątpliwe powiązana z przejściem. Zapewne była to jakaś paskudna pułapka oparta na energii negatywnej.
Do drużyny zaczęło docierać, że niepodjęcie natychmiastowego ataku na gobliny było olbrzymim błędem. Zdążyły się wycofać do podmroku, zaś druid Belak został ostrzeżony ich ucieczką.
Zoren zaczął rozglądać się, szukając jakiejś blokady czy wyłącznika do pułapki. Zakładał, że uruchamiana była, gdy ktoś nieproszony próbował grzebać w zamku, więc wolał najpierw się ubezpieczyć.
Zoren nie znalazł żadnej pułapki zabezpieczającej “przycisk”. Mimo jego umiejętności nie potrafił jednak przekręcić zamka, czy też bardziej zabezpieczenia pułapki. Wiedział, iż bez klucza nie zabezpieczy pułapki, a ten zapewne był za korytarzem będącym pułapką.
- Mornie, Tanisie, czy jesteście w stanie ustalić dokładne źródło tej aury? Rozbrojenie pułapki z naszej lokalizacji będzie niemożliwe, pozostaje nam spróbować uruchomić ją na odległość. - podsumował alchemik.

- Pozwól mi zerknąć - półelf, który właśnie zakończył przemienianie wody w swoim bukłaku w kolejną porcję magicznego wina swoich przodków, podał Zorenowi bukłak - A to na wyostrzenie umysłu, a sam po raz kolejny tego dnia wyprosił łaskę ujawnienia magii

Morn rzucił zaklęcie wykrywające magię. Miał nadzieję, że da się spełnić prośbę Zorena.

Ślady wpływu negatywnej energii wyczuć można było już na początku schodów, lecz nie sposób było określić czy wejście w nią spowoduje jakiś skutek, czy dopiero gdzieś głębiej będzie znajdował się element aktywujący pułapkę. Dobre pułapki miały to do siebie, że nie pozwoliły zwierzynie na ucieczkę, o czym drużyna doskonale wiedziała.
- Rzućmy tam coś ciężkiego - zaproponował Morn, równocześnie spoglądając na Zazę. - Ja na to coś rzucę zaklęcie światła, więc nawet jeśli pułapka się nie uruchomi, to zobaczymy, co się znajduje tam dalej.
- Czemu wskazujesz na naszą króliczą łapkę? Nie możemy rzucić kamieniem? Wstydziłbyś się… - Anathem delikatnie uśmiechnął się pod nosem.
Zaza wyrwana z zamyślenia popatrzyła trochę ze złością na Morna.
- Jak myślisz że dam się wrzucić w przepaść to się rozczarujesz!
- Coś ciężkiego ci na główkę spadło, Anathemie? - spytał Morn. - Tylko tobie taki idiotyzm mógł przyjść do głowy.
- Odrobina humoru nikomu jeszcze nie zaszkodziła Mornie. Przynajmniej tak słyszałem… - tym razem mnich nawet nie starał się ukryć rozbawienia.
- Widzisz, jak się Zaza ucieszyła z twojego pomysłu - odparł zaklinacz. - Wprost się popłakała ze śmiechu.
-Dobrze już dobrze wybierz sobie kamień. - Poprawiła się Zaza próbując złagodzić sytuacje po tym małym nieporozumieniu z jej strony.
Zaklinacz wybrał dość ciężki, ważący parę kilogramów kawał gruzu. Rzucił na niego zaklęcie światła, a potem podał dziewczynie.
 
Obca jest offline  
Stary 19-05-2019, 09:28   #329
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Kilkukilogramowy kawałek gruzu, w miarę owalny, poleciał w dół oświetlając kawałek korytarza poniżej. Nie wywołał jednak żadnego efektu. Jak łatwo Zoren się domyślił aktywatorem pułapki będzie waga albo pojawienie istoty żywej w danym miejscu. Biorąc pod uwagę naturę negatywną związana z nekromancją pułapki, zapewne ten drugi warunek aktywuje pułapkę, gdy już się wejdzie odpowiednio głęboko w nią. Zresztą jest w tym pewien mistycyzm jeśli weźmie się pod uwagę, iż Rzeka Krwi sama płynie w głąb, aż do piekieł.
Anathem próbował dopasować świstawkę do otworów lecz była na to zbyt duża.
- Co teraz? - Zielonoskóra zapytała reszty.
Zoren westchnął ciężko.
- Jeśli mamy zamiar doprowadzić tą wyprawę do końca, nie zostaje nic poza próbą przejścia dalej, niezależnie od tego, co zrobi pułapka. Pójdę przodem i wybadam teren, może uda mi się znaleźć jakiś mechanizm blokujący - mówiąc to, zdjął plecak i podał go Anathemowi - Jeśli pułapka okaże się natychmiastowo letalna, dostarcz moje zapiski do Akademii Eltorchul w Waterdeep. Jeśli będzie źle, ale zachowam świadomość wystarczająco długo, przeniosę się do Azylu. Tam sprawdźcie najpierw, jeśli nie usłyszycie mnie z dołu - zakończył, ruszając schodami w dół, z kluczem w jednej dłoni i wytrychami w drugiej.
Anathem widząc, że Zoren rusza przodem złapał go za ramię.
- Ja i Zaza mamy większe szanse na przeżycie niż Ty. Idę przodem. - stanowczo zakomunikował.
- A zdołasz rozbroić tą pułapkę, by inni mogli przejść bezpiecznie?
-Dlatego idziesz zaraz za mną. Trzy kroki odstępu. Jak się odpali to zobaczymy co dalej.
- Dobrze - alchemik kiwnął głową, przekazując plecak Tanisowi, a mnich szybko zrobił to samo.
- A z tą Akademią to się za bardzo nie śpiesz, Zorenie, jeszcze parę notatek masz do spisania - półelf przyjął plecak, ale od razu położył go koło siebie. Tanis, obładowany sprzętem wojennym, ledwie targał swoje własne wyposażenie.

Zoren i Anathem zagłębili się w korytarz. Schodząc coraz niżej, dostrzegł w połowie około szesnasto jardowej długości korytarza, dwa rzędy run oddalone od siebie o około trzech jardów, na jego końcu widać było schody pnące się do góry.
Podchodzili ostrożnie do pierścieni run wyrytych zarówno na podłodze, jak na ścianach i suficie.
- Widzisz to? Jak przejście przez to nie aktywuje pułapki to... - z reguły wygadanemu Anathemowi zabrakło pomysłu na dokończenie zdania. Odczuwał dziwny niepokój.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej dmuchawkę, którą wykorzystał do stworzenia “Zombiaczka”. To był jedyny nekromantyczny przedmiot jaki posiadał, ale nie bardzo widział dla niego zastosowanie w tej chwili. Może powinien zagrać? Póki co postanowił poczekać na sugestie alchemika.
- Logika sugeruje, że przecięcie obwodu spowoduje zwolnienie pułapki - mruknął Zoren, odruchowo powstrzymując mnicha przed ruszeniem naprzód. Przyglądał się runom, próbując zebrać całą swoją wiedzę, by zidentyfikować ich naturę i sposób na oszukanie.
Gdyby udało się oszukać pułapkę, że nie są żywi to być może nie zadziałałaby, inaczej tylko magiczny klucz lub klucze zabezpieczyłyby przejście,
- Mechanizm wydaje się bardzo prosty i wyjątkowo skuteczny w swej prostocie. Dowolna istota żywa przekraczająca barierę runiczną wywoła uderzenie energii negatywnej obejmujące cały ten korytarz. Niestety nie jestem w stanie określić, jak szybko po uaktywnieniu będzie w stanie zadziałać ponownie. Może uszkodzenie jednego z runów zakłóciłoby działanie, ale z takim samym prawdopodobieństwem mogłoby wytworzyć stałą ścianę negatywnej energii - w głosie Zorena słychać było frustrację.

Słuchając wyjaśnień alchemika, Anathem wpadł na nieco inny pomysł.
-Nie znam się właściwie wcale na magii i na pułapkach, ale sensownym wydaje mi się założenie, że działają tu podobne reguły do tych, rządzących otaczającym nas światem. - skrzywił się słysząc własne słowa - Przepraszam, brzmię jak słaba parodia Ciebie. Chodzi mi o to, że skoro to działa to musi mieć jakieś źródło mocy nie? Może dałoby się ją jakoś rozładować? - sugestia może nie była najbardziej błyskotliwym z jego pomysłów, ale na chwilę obecną była jedynym, jaki w ogóle mieli.
Zoren wiedział, iż pułapka czerpie moc bezpośrednio z planu energii negatywnej a tego rozładować się nie da. Zaś do poznania dokładnych zasad budowy i działania pułapki miał zbyt mało wiedzy, gdyby posiadał plany budowy tego magicznego przedmiotu, to być może po kilku godzinach pracy nad nimi by znalazł sposób na ominięcie pułapki
- Niestety, jest ona powiązana bezpośrednio z Planem Energii Negatywnej, co daje niewyczerpane źródło zabójczej energii. Wygląda na to, że albo zaryzykujemy śmierć, przechodząc, albo spróbujemy wziąć Belaka głodem, co z racji jego profesji będzie bliskie niemoźliwości. Ewentualnie możemy wycofać się do Azylu, pozostawiając tu czujkę i czekać, aż postanowi wyjść.
-Wracajmy na górę. Jak żadne z nich nie umie przebić się przez ścianę to chyba faktycznie będziemy musieli poczekać aż myszka wyjdzie z nory. - mnich wydawał się być już przyzwyczajony do tego, że za każdym rogiem pojawia się nowa przeszkoda.
Zoren przytaknął, po czym obaj wrócili do reszty i zreferowali im tą odrobinę informacji, którą udało się im ustalić. Anathem w międzyczasie kombinował, szukając innego rozwiązania. Coś zaczynało mu się w głowie klarować.
- Bycie nieumarłym niezbyt mi odpowiada, podobnie jak zostanie truposzem - powiedział Morn. - Wysyłanie kogoś by sprawdził, jak szybko ładuje się pułapka nie jest najlepszym pomysłem. Ale czy to jedyna droga? Nie da się tego jakoś obejść?
- Możemy pójść za hobgoblinami i spróbować wejść na dolne piętro jedną z tamtejszych szczelin albo poszukać innego przejścia - półelf który zdążył już się wygodnie rozsiąść na ziemi miał parę pomysłów - Mogę też przywołać żywiołaka ziemi, który tamtędy przejdzie. Ale, koniec końców, uważam że co najmniej powinniśmy spróbować zniszczyć te runy z bezpiecznej odległości. W najgorszym przypadku zablokuje to i Belaka i nas - ciągnął dalej
- Korzystając przerwy - nasz tymczasowy towarzysz - tutaj półelf wskazał na bezwysiłkowo unoszącego się w powietrzu kocura - wspomniał mi o pewnej szansie… - Tanis urwał dla lepszego efektu. - … Trójca spojrzała na nas łaskawie, i odpowiedzą na nasze pytania. Proste, konkretne pytania.
- Czy istnieje sposób na obejście lub rozbrojenie tej pułapki bez uruchamiania jej, nie posiadając klucza? -
Według Zorena proste i konkretne pytanie nie musiało, a wręcz nie powinno być krótkie.
Wysłannik Tyra przez dłuższą chwilę milczał.
- Pytanie niejednoznaczne. Tak, istnieje sposób na ominięcie pułapki. - odparł po chwili nieswoim głosem.
-Czy na terenie tego kompleksu jest jakiś inny klucz niż ten, do którego drogę blokuje nam pułapka? - mnich uznał, że warto zaryzykować to pytanie. Istniała szansa, że oszczędzi im to trochę czasu.
Tutaj odpowiedź była już szybsza i jednoznaczna.
- Nie.
~Ehhh… Warto było spróbować. Przynajmniej nie stracimy czasu na szukanie czegoś, czego nie ma.~ Anathem był lekko zawiedziony odpowiedzią. Z jednej strony przyzwyczaił się już, że wszystko tu się komplikuje, ale chyba w głębi duszy liczył na delikatny uśmiech losu.
- W jaki sposób, korzystając z posiadanych przy sobie zasobów, nasza grupa - Zoren zaakcentował ostatnie dwa słowa - może ominąć lub rozbroić tą pułapkę bez uruchamiania jej, nie posiadając klucza? - alchemik zganił się w duchu za to, że nie zapytał o to od razu. Jeśli tym razem Trójca postanowi sobie z nich zakpić, nie miał zamiaru marnować kolejnych pytań.
- Przebicie przez wzmocnione, zabezpieczone runami pułapkami ściany, pozwoli ominąć stałą pułapkę. - odparł po dłuższym namyśle.
- Myślałem o pytaniach sięgających nieco dalej, wszak w końcu stąd wyjdziemy - Tanis nie wtrącił się w pytania innych, ale jednak sprowadzając tutaj boskiego posłańca liczył właśnie na taką możliwość
- Czy trzydniowa wyprawa z Cytadeli w głąb Podmroku jest warta wysiłku i ryzyka? -
Odpowiedź padła niemal natychmiast.
- Nie.
- Czy usunięcie z Oakhurst kapłana Waukeen, Sedryka przysłuży się osadzie? -
- Tak.
- I ostatnie…-
zapauzował na chwilę - Czy Mystra weźmie mnie pod swoje skrzydła?
Po tym pytaniu nastąpiła dłuższa chwila zastanowienia, w czasie której agathion Tyra uważnie się przyglądał Tanisowi.
- Niejednoznaczne. Tak, o ile pytasz, że zaakceptuje Ciebie jako swojego wyznawcę, jak również każdy inny bóg, jeśli tylko zdecydujesz się go wybrać. Nie, nie uczyni cię Wybrańcem Mystry.
- Kim? -
półelf przez dobrą chwilę próbował zrozumieć co właśnie zostało powiedziane. Każdy bóg? - Kim są Wybrańcy Mystry?
- Chyba chodzi o wybranie jednego z bogów, których do tej pory czciłeś. -
odpowiedział wysłannik już swoim głosem. Agathion uśmiechnął się. - Zaś wybrańcami są osoby, którym któryś z bogów użyczył swojej mocy ale nie tak jak kapłanom.
 
Sindarin jest offline  
Stary 24-05-2019, 14:36   #330
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


***
- Pozwólcie że sprawdzę tą pułapkę bez strat po naszej stronie - kilka słów które wypowiedział półelf nie były w żadnym języku, ale znów było czuć w nich moc udzieloną przez bogów. W korytarzu poniżej, tak daleko od nich jak tylko się dało, pojawiła się żywa masa bulgoczącego mięsa i zgodnie z poleceniem Tanisa ruszyła prosto w pułapkę. Zoren dał znak wszystkim, żeby wycofali się na bezpieczną odległość, by przypadkiem nie znaleźć się w jej zasięgu.
Niekształtna masa ciała ruszyła korytarzem w końcu przekroczyła runy. Przyglądający się z użyciem wykrycia magii Morn poczuł gwałtowny przypływ energii negatywnej w całym korytarzu.
Gdu zajrzeli do korytarz był on pusty, potwór po zniszczeniu został odesłany do swojego planu.


Towarzysze ruszyli przeszukiwać okoliczne pomieszczenia, w poszukiwaniu tajnego przejścia. Po krótkim poszukiwaniu usłyszeli znajomy syk.
- Mój skarb.
Ze ściany wychynęła cienista dłoń dotykając Tanisa.
Poczuł on jak opuszczają go siły.
Nie było jak atakować cienia całkiem nie opuścił on ściany.
- Każde uruchomieni pułapki będzie go regenerowało. Tak dział negatywna energia na nieumarłych! - zawołał Kaiven.
Półelf, słabnąc, przetoczył spojrzeniem po towarzyszach. W momencie kiedy jego spojrzenie zetknęło się ze spojrzeniem Zorena, przypomniał sobie o pewnej bardzo przykrej właściwości cieni.
- Azyl…- westchnął i wypowiedział frazę przenoszącą go do schronienia.
- Lepiej będzie tam się naradzić - stwierdził Zoren i także przeniósł się do Azylu, zabierając ze sobą Kaivena.
Mornowi również pozostawanie w tym miejscu zdało się rzeczą mało rozsądną, więc w ślad za towarzyszami udał się do Azylu.
Mnich uczynił podobnie, zabierając ze sobą Zazę. Gdy tylko znalazł się w schronieniu, szybko zwrócił się do pozostałych.
-Potrzebne mi te zwoje, które znaleźliśmy przedtem. Powiecie mi, który z nich jest nam najmniej potrzebny ?
- A co chciałbyś z nimi zrobić? - zapytał z lekkim niepokojem alchemik.
-Wyciągnąć właściciela na otwartą przestrzeń. Chyba te zwoje nazywał swoim skarbem? Może mógłbym jeden podpalić i udawać, że mam zamiar zrobić to samo z resztą? - Anathem powoli układał w głowie plan potencjalnej zasadzki. Chociaż idea palenia zwojów była odrażająca dla Zorena, pomysł mnicha był wart rozważenia.
- Poza zwojami była tam też skrzynka ze złotymi monetami, bardziej pasująca do definicji skarbu. Zważ też, że ukryty w ścianach jest w stanie postrzegać jedynie obecność istot i obiektów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie, przez co nie będzie mógł dostrzec Twojego fortelu, nie będąc tuż obok, w zasięgu ataku. Ale możemy w jakiś sposób spróbować wywabić go tą skrzynką. -
- Tego nie wiedziałem… - mnich zasępił się lekko -Powiedz mi jeszcze coś… Będąc w ścianie, słyszy nas normalnie?
- Nie mam pewności, ale logika wskazywałaby, że nie lub bardzo słabo - w końcu od źródła dźwięku odgradza go warstwa kamienia -
Kaiven zamyślił się, po chwili z namysłem powiedział.
- Najtrudniej będzie go wywabić ze ściany. W niej mogę tylko godzić go energią pozytywną przesyłaną przez Torma, mogę to zrobić jeszcze trzy razy. Gdy jest w ścianie nasze ciosy niewiele mu zrobią. Możemy prędzej uszkodzić broń.
- Z pewnością nie możemy sobie pozwolić na zbytnie ryzyko i zbędne bohaterstwo. Kiedy cień wyssie z kogoś siły witalne, ta osoba powstanie jako podobny mu nieumarły. Dlatego każdy, kto poczuje się zbyt osłabiony jego dotykiem, ma wycofać się do Azylu, natychmiast - powiedział Zoren stanowczo.
- Zgoda. Teraz dajcie mi tą skrzynkę. I chodźcie. Musimy chociaż spróbować się go pozbyć.- następnie wrócił do Cytadeli.- Może JAK ZNISZCZYMY JEGO SKARB TO SIĘ ODCZEPI. - mówił głośno, kierując się do mijanej wcześniej, nieco większej sali. Anathem doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to słaba zagrywka, ale nie miał nic do stracenia. Cień nie miał dużego pola do manewru, jeśli chciał odzyskać swoją własność. Nagle mnich uświadomił sobie, że można to też inaczej rozegrać. [/i] - Koleżko! Czego nie zniszczę to zaraz odeślę od innego wymiaru, gdzie przed chwilą zniknął nasz przyjaciel. Masz chwilę, żeby to odzyskać. Później nie uda Ci się to, nawet jeśli nas zabijesz.[/i]- po tych słowach ułożył na podłodze kilka złotych monet wyjętych ze skrzynki. -Kaivenie? Zazo? Mogłoby któreś pomachać trochę tymi wielkimi ostrzami, które macie?


Tymczasem w Azylu Tanis obmyślał dalsze kroki; nie wiedział co działo się z jego towarzyszami ale nie mógł wrócić na dół by nie narażać siebie i ich na śmierć z ręki cienia.
- Wedle twoich wskazówek przygotowałam to co prosiłeś panie.wystarczy, że udasz sie za mna lub podążasz za swoim kluczem on wskaże ci drogę. Wskaze ci też drogę do komnat twoich towarzyszy, lecz nie wejdziesz do nich bez ich zgody. Każda komat zabezpieczona jest zamkiem.
- Chodźmy więc, a w drodze opowiedz o swoim dziele - półelf wolnymi, zmęczonymi ruchami grzebał w sakwie szukając magicznego owocu który przywróciłby mu siły.


***


Powróciwszy do cytadeli drużyna zaplanowała pułapkę na cienia. Ten jednak nie reagował na ich zaczepki. Co jakiś czas było jedynie słychać śmiech ze ścian.
- Mam nadzieję, że się pożegnałeś ze skarbem. Już go nie zobaczysz! - zawołał zirytowany Anathem. Wydawało się, że Cieniowi zależy na jego własności, ale jak widać takie istoty nie muszą kierować się logiką. Mnich wykonał szybki przeskok do Azylu, gdzie zostawił cały dobytek ich przeciwnika i poinformował Tanisa, że będą musieli ruszać dalej z cieniem czającym się za plecami.
Przy przejściu przez drzwi wychynęła dłoń cienia mijając o cale zorena. Ataki mnicha i zazy tylko odbiły się od ściany. Rozległ się śmiech cienia. Morn nie był w stanie wycelować nie widząc przeciwnika. Zoren cisnął bombą dzięki swoim zdolnościom nie objął towarzyszy. Kaiven trzymający symbol Torma uwolnił pozytywna moc przepływającą przez niego dzięki Tormowi. Drużyna usłyszała tylko oddalający się śmiech.
Zoren prychnął, rozeźlony.
- Idziemy dalej, czekanie tutaj nie przyniesie nic dobrego. Przechodzimy do Azylu koło pułapki -
Przed nimi ukazało się kolejne miejsce dobre na pułapkę kolejne drzwi.
Zoren cisna bombą w odrzwia. Kiven ponownie odwołał się do mocy swojego boga.
W czasie biegu do korytarza towarzyszył im śmiech cienia.
Gdy wbiegli do korytarza cień ponownie zaatakował tym razem Zazę. Barbarzynka wzdrygnęła się, gdy poczuła jak dłoń cienia odbierała jej siłę.
Zoren ponownie cisnął bombą. Kapłan sięgnął po symbol i drużyna poczuła jak ponownie pozytwna energii przepływa przez ich ciała.

Drużyna powróciła do azylu. Zmienił się on od pierwszej ich wizyty. Teraz brama otwiera się na wolny teren, z którym dawny holl łączy się płynnie. Widać było tam płynący niewielki strumyk i różnego rodzaju drzewa. Po prawej mieli skromny budynek wyglądający na koszary, warsztaty lub magazyny.
Po lewej zaczynał się zamek z bramą.
Zaraz za bram widoczna była sala balowa.
Pięć drzwi prowadzi dalej do biblioteki. Gdzieś pod nią ukryty był skarbiec, Tuż przy drzwiach wejściowych do biblioteki była sal narad. Sypialnie drużyny były zaś rozrzucone w różnych miejscach biblioteki. Zoren miał przy swojej prywatny warsztat alchemiczny i magazyn, oraz inne udogodnienia.

Anathem nie został jednak w długo w środku i kilka chwil później wrócił do cytadeli. Postanowił udać się do zejścia z górnego poziomu po ich nieumarłego zwierzaka.
Mnichowi po wyjściu z obniżonego korytarza udało się dojrzeć cienia wyglądającego z przodu ze ściany, lecz był zbyt daleko by go zaatakować. Ostrożnie wypatrując ukrywającego się przeciwnika, dotarł niemal do kolumny oplecionej korzeniami, nim jednak tam dotarł poczuł przenikającą przez jego ciało dłoń nieumarłego i ukrywającego się w ścianie potworka. Nie był w stanie nic zrobić na takie podstępne ataki. Zamiast tego, zawołał wilka, dając mu polecenie, by zeskoczył na dół.

Olbrzymi Zombiaczek posłuchał, słychać było trzask łamanych kości, jednakże nieumarły wilk nadal stał, choć widać, iż skok pogruchotał mu wiele kości.

Mnich zawrócił z powrotem w kierunku pułapki.
Przy przechodzeniu przez wąski korytarzyk za zbrojownia Anathem znowu poczuł dłoń przenikając przez jego ciało, lecz nie udało mu się wypatrzyć cienia. Poczuł, iż siły go gwałtownie opuściły, lecz udało mu się dotrzeć do na miejsce, gdzie zostawił Zombiaczka na straży przejścia z poleceniem by uciekał kiedy ktoś się pojawi i wracał po odczekaniu godziny. Wstąpił, że zombie będzie w stanie wykonać to polecenie, ale warto było spróbować. Sam wrócił do Azylu, by ustalić dalszy plan działania i uzdrowić rany.

Zanim udał się na spotkanie z Kaivenem, który miał doprowadzić go do porządku, dał jeszcze dyspozycję odnośnie tego, jak mają wyglądać jego komnaty.

Spora, ale oszczędnie umeblowana sypialnia z dużym łóżkiem, miała mieć bezpośrednie wejście do biblioteki oraz do sporej sali treningowej, którą mnich zaplanował na wzór tej, ze swojego klasztoru. Miał tu wszystko co niezbędne do każdego rodzaju treningu, jaki mu się zamarzy. Manekiny, tarcze strzelnicze, wahadła czy grzebień do treningów z zachowania równowagi. Pod południową ścianą stało tez kilka urządzeń do ćwiczenia poszczególnych partii mięśni, czy rozciągania, a w pewnej odległości od północnej zawieszone pod sufitem były różnego rodzaju worki treningowe z możliwością ich opuszczenia, kiedy będą potrzebne. Na samym środku sali, rozłożona była sporych rozmiarów, kwadratowa mata, przeznaczona do sparringów. Z pomieszczenia wychodziły też dwie dodatkowe pary drzwi. Jedne do prostej, ale funkcjonalnej łazienki z dużą wanną, a drugie do niewielkiego, przytulnego saloniku, z wygodną kanapą, kilkoma fotelami i kominkiem, z którego było już bezpośrednie wyjście na korytarz do części wspólnej Azylu.

Anathem, po doprowadzaniu się z pomocą przyjaciół do stanu używalności, zabrał się za trening, do którego zaprosił również Zazę i co mniej więcej dwie godziny robił krótkie przeskoki, by sprawdzić czy Zombie nadal jest na pozycji.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 30-05-2019 o 11:01.
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172