Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-06-2018, 22:03   #51
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Khalim trafił Ogra błyskawicą, ale ten to wytrzymał… po czym zaryczał wściekły i przywalił w zaklinacza maczugą po jego lewym barku, miażdżąc go. Mężczyzna wśród trzasku swoich łamanych kości zachwiał się na rumaku, po czym spadł z niego na ziemię. Umierał!!

Z wrednym uśmiechem na pysku, Ogr spojrzał na Henę...

Glaiscav rzucił na Ogra “Oślepiający pył”, który spełnił swoje zadanie i wielki humanoid został nim oślepiony. Ogr zaczął miotać się dziko z maczugą, wywijając nią na wszystkie strony.

Kolejny Ogr dopada Shargoza nim ten zdołał ukończyć zaklęcie i zdzielił go maczugą w… głowę. Co prawda Druid odchylił się nieznacznie w ostatniej chwili, ale rana i tak była poważna. Jego twarz zalała się momentalnie krwią, jednak Shargoz był twardym sukinkotem. Dokończył zaklęcie i za plecami Ogra pojawił się lew, który na owe plecy się rzucił z rykiem, przerabiając je szybko w krwawą breję. Ale duży humanoid jeszcze nie był martwy.

Rita zeskoczyła z konia, podbiegła do Synarfina, po czym oddała strzał z łuku do Ogra, który właśnie zabił(?!!) ich Zaklinacza. Strzała przeleciała blisko konia, na którym siedziała Hena, dopadła jednak celu, i wbiła się w ogrzą lewą nogę. Ale sukinkot wciąż nie padał.

Durin, po użyciu na sobie magii ochronnej, z młotem i tarczą mocno ściskanymi w łapach, rzucił się na Ogra miotającego się z lwem na plecach. Czas utłuc gnoja...

Ramas wystrzelił “Błyskawicą” w nadbiegającego z lewej strony Ogra, prosto w jego rozwydrzoną, durną mordę. Zaklęcie dopadło przeciwnika z dużą mocą, trafiając nawet w oko, które Ogr utracił, i nieco koślawie dokończył bieg do Elfa…

Zerknięcie w tył nie ujawniło nikogo zachodzącego ich z tamtej strony.

Ogr dobiega do Elfa, po czym wali maczugą po lewej nodze Synarfina, oj zabolało… Wojownik odpowiada kontrą obu swych rapierów, zasypując przeciwnika ciosami, ale z czterech razów tylko jeden dosięga celu i rani Ogra...

Hena spięła swojego konia, po czym wystrzeliła do przodu, prosto na wielkoluda, który przyczynił się do ubicia Khalima. Czy dziewczyna była szalona, czy aż tak odważna, a może jedno i drugie, trudno było w tej chwili powiedzieć. Koń wyrwał krótko w kierunku Ogra, Hena jedną ręką ściągnęła lejce, gwizdnęła na konia… w tym czasie zaś wroga kupa mięśni uniosła oburącz wielką maczugę w górę, by wbić bladolicą ciosem broni w jej własnego rumaka. Wierzchowiec przemknął w ostatniej chwili obok Ogra, a dziewczyna jakimś wyjątkowo zręcznym trafem dotknęła dłonią w przejeździe łokcia przeciwnika, jednocześnie szepcząc jakieś słowa.

Ogr zawył z bólu, a skóra na jego łokciu poczerniała. Owa czerń rozeszła się szybko po całej jego ręce, “rozlewając się” na głowę, tors, drugą rękę, brzuch, nogi. Ogr ryczał w strasznych męczarniach, jego oczy… roztopiły się, a z pyska chlusnęła czarna jucha. Maczuga upadła na ziemię, a po chwili i łupnął na nią sam wielkolud. Martwy.

Satysfakcję z przypieczenia przeciwnika zastąpiło przerażenie, kiedy wściekły olbrzym zdruzgotał kości Zaklinacza ciosem maczugi. Jego ostatnią myślą zanim stoczył się w mrok była nadzieja, że przecież ktoś taki jak on nie powinien skończyć w ten sposòb.

- Ja leczę, ty zatłucz! - wrzasnął druid do krasnoluda pozostawiając pancernemu kapłanowi młóckę z ogrem. Na razie wziął na siebie inne zadanie, gnając do Khalima, skacząc nad drewnianym balem leżącym na drodze, a potem ściskając w dłoni dębowy znak swego bóstwa by użyć na nieprzytomnym magu uzdrawiającej energii jego najsilniejszego czaru z tej kategorii jaki zapamiętał.

Rita widząc kątem oka, że Hena powaliła jednego z zielonych, nie krępowała się już by zajść swojego ogra od flanki. Wyciągnęła strzałę i naciągnęła cięciwę, posyłając ją dopiero w momencie kiedy przeciwnik był skupiony na Finie.

Ramas nie dostrzegł za swymi plecami nikogo, za to przed sobą miał wrogów aż za dużo. Postanowił więc pozbyć się najpierw tego przeciwnika, któremu przed chwilą wybił oko. Posłał więc w jego stronę garść magicznych pocisków.

Synarfin stęknął przez zaciśnięte zęby przy otrzymaniu ciosu. Na szczęście zdołał ustać. Nie czekając na kolejny ruch ogra wyprowadził w niego ponowną serię ataków.

Nieciekawa sytuacja.
Glaiscav obiecywał sobie, że swoją najsilniejszą broń będzie trzymał na naprawdę poważną sytuację, ale co to było jeśli nie prawdziwa potrzeba?
Bard sięgnął po flet.
Ogr obok miotał się oślepiony.
Jego kompani szaleli.
Khalim leżał konający.
Teraz. Muzyk wziął oddech i zaczął grać.
Cóż to była za melodia! Szalejąc po skali bard tworzył wariację na temat przemocy. Dzika chrapliwa muzyka wojny rozpalająca krew u sojuszników i rażąca wrogów falą śmiertelnej grozy.
Nie trwało to długo, ale gdy bard schował flet echo nadal zdawało się grać.
Glaiscav sięgnął po miecz i niczym huragan ruszył na oślepionego ogra. Nie miał wątpliwości, że towarzysze będą teraz walczyć jak przystało bohaterom eposu.

Durin nie miał zamiaru wykłócać się o taktykę walki, szczególnie teraz gdy walka trwała w najlepsze. Krasnolud splunął w bok i skinął głową Shargozowi, po czym zakręcił lekkiego młyńca swym młotem i zaatakował przeciwnika. Błogosławiona moc, zesłana przez Moradina działała, otaczając ciało krasnoluda ledwie zauważalną aurą.
- Zadarliście nie z tym krasnoludem! - krzyknął i rzucił się w kierunku najbliższego z wrogów celując w kolana swym młotem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-07-2018, 11:29   #52
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Druid doskoczył do Zaklinacza, po czym użył magii leczniczej, by ratować towarzysza. Gdy zbawienna energia wniknęła w ciało Khalima, jego kości zrosły się, rany zasklepiły, a wszelkie krwawienia ustały. W końcu i mężczyzna otworzył oczy, odzyskując przytomność, czując się o wiele, wiele lepiej.

Elfka zatoczyła mały łuk wokół Ogra, mając na uwadze zasięg jego maczugi oraz fakt, iż był zajęty walką z Synarfinem, po czym wyczekiwała odpowiedniej chwili… a gdy ta nadeszła, posłała strzałę prosto między łopatki przeklętego bydlaka. Wróg trafiony strzałą zaryczał z bólu, jednak nie miał zamiaru padać martwy, co to to nie. Stanowczo było jeszcze daleko do pokonania owego Ogra.

Ramas nieco się przemieścił, by Elf nie przesłaniał widoku, po czym wypuścił w Ogra serię “Magicznych pocisków”, raz za razem raniąc i raniąc i raniąc wroga magią. Towarzysze atakowali tego przeciwnika z wielu stron, kąsając go na różne sposoby, co w końcu zaczęło przynosić efekty… dzieła zaś dokończył Synarfin, wykonując morderczy taniec wokół Ogra, raz za razem robiąc użytek ze swoich rapierów. Pierwszy cios w bebech, drugi w prawą łapę, trzeci w lewą, i Ogr padł zalewając się własną juchą. Czwarty cios nie był już potrzebny.

Durin przywalił “swojemu” Ogrowi tylko raz, kolejny cios młotem został niestety zbity maczugą. Mimo, iż ze lwem za plecami, wielki humanoid potrafił się w miarę bronić… sam lew z kolei wyprowadził 2 ataki pazurami, z czego tylko 1 okazał się celny, a następujące po nich ugryzienie okazało się pudłem.

Hena pokonała kilka metrów konno, po czym z jej palca wystrzelił czarny promień, trafiający Ogra przy Bardzie. Ogr przestał już się tak mocno miotać, zupełnie jakby utracił sporo ze swojej zręczności, podobnie zaś z wywijaniem maczugą, jakby jego ciało opuściły i siły...

Glaiscav magią muzyki rozgrzał towarzyszy do walki, wprost doprowadził w nich do bojowego wrzenia krwi, taką inspirację lubili, taka inspiracja czyniła z nich naprawdę niebezpiecznych przeciwników… ale najpierw trzeba było trafić wroga. Bard wykorzystał stan Ogra i własną inspirację, po czym ciął mieczem po torsie dużego humanoida.

Ogr walczący z Krasnoludem i lwem wycofał się o krok w tył, po czym zaryczał z wściekłości, a zaryczał tak mocno, tak dziko, aż dostał piany na gębie, zupełnie jakby wpadł w jakiś szał, i wyprowadził (niecelny na szczęście) cios w Durina, a następnie w lwa, tłukąc go po grzbiecie wyjątkowo mocno.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-07-2018, 23:40   #53
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rita, widząc że ogr przy jej dzikim pobratymcu pada na ziemię, mogła poszukać sobie nowego celu. A za taki upatrzyła sobie zielonego stojącego przy drużynowym grajku. Elfka bezgłośnie przeszła na wysokość truchła przeciwnika który powalił Khalima, a następnie bystrym spojrzeniem błękitnych oczu. Puściła strzałę, posyłając ją tak by ogra najbardziej zabolało.

Khalim otworzył oczy, widząc nad sobą Shargoza, na którego skierował wdzięczne spojrzenie. Wiedział, że jego kompani nie pozwolą mu umrzeć w walce z jakimiś cuchnącymi ogrami. Ale nie było czasu do stracenia, rozejrzał się po polu walki słysząc rozgrzewającą krew w żyłach muzykę Glaiscava, który jednocześnie sam walczył z jednym z olbrzymów, nie tracąc ani chwili posłał w jego stronę śmiercionośną błyskawicę.

- Z drogi! - krzyknął Synarfin do Ramasa. Nie patrzył na to, jak Ogr przewracał się pod własnym ciężarem, już szukał następnego celu. Ruszył biegiem w kierunku przeciwnika którego uwaga do tej pory przykuta była do Durina.

Jak na gust Ramasa ogry były zbyt odporne. I stale jeszcze było ich zbyt dużo. Niestety - za blisko nich kręciło się zbyt wielu kompanów, by zaklinacz mógł użyć jakichś odpowiednio potężnych zaklęć. Dlatego też użył ponownie magicznych pocisków, których celem uczynił ogra walczącego z lwem.

Shargoz rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się. Spojrzał w niebo i wyciągnął dłoń z symbolem swego boga w górę.
- Chodź do mnie… okaż swój gniew.- szepnął druid, wypowiedział słowa modlitwy i niebo pociemniało nad nimi. Pojawiły się błyski wśród kłębów chmur. Nadciągały gromy gniewu Silvanusa. A pierwszy miał uderzyć w ogra walczącego z bardem.

Glaiscav nie próżnował. Szybkie cięcie kryształowego miecza otworzyło ogrowi brzuch. Klinga zdawała się mruczeć z zadowoleniem gdy olbrzym rozpaczliwie przytrzymał wypływające wnętrzności.
Bard nie kombinował. Zresztą na niego też miała wpływ gorąca niczym świeża krew muzyka fletu. Uważając by nie znaleźć się w zasięgu oślepionego przeciwnika zadał sztych w jego pierś.

Durin pochylił się i zasłonił tarczą, kiedy jego oponent wpadł w szał. Krasnolud znał ten widok. Charakteryzował wojowników z dzikich plemion, górskie ludy i wiele humanoidalnych potworów. Zapowiadało się jeszcze ciężej, ale wszak nazywano go Durinem Strzaskane Kości i wychodził już z gorszych opresji. Nie lekceważył przeciwnika, mimo iż owładnięty szałem ogr zapewne zapomniał o wszystkim innym, poza atakowaniem przeciwników.
Krasnolud uskoczył w bok o krok, kiedy maczuga z łoskotem uderzyła w glebę tuż obok niego wzbijając tumany kurzu. Ogr błyskawicznie zmienił cel na lwa, który gryzł i drapał go dotkliwie, a Durin miał okazję by zadać bolesny cios. Krasnolud splunął w bok, wywinął młyńca młotem, uniósł tarczę i ruszył do dalszego ataku.
-Moradinieee!- krzyknął przeciągle zamierzając się na przeciwnika.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 04-07-2018, 16:56   #54
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Khalim, odzyskawszy siły witalne i zdrowie dzięki pomocy Druida, od razu zabrał się ostro do roboty, i przywołał “Błyskawicę”, którą przywalił w pobliskiego Ogra, miotającego się obok Barda. Cóż to był za magiczny atak! Błyskawica przygrzmociła w prawe łapsko wroga na wysokości barku, i oderwała ją od reszty ciała. Ogr skonał w kilka chwil...
Elf po pokonaniu jednego z Ogrów, czym prędzej zebrał w sobie nowe siły, po czym zaszarżował na Ogra przy Krasnoludzie z bojowym okrzykiem. Zadał pchnięcie jednym z rapierów, raniąc delikwenta w prawą nogę...
Rita widząc zabijanego Ogra, zmieniła cel i ruszyła do ostatniego żywego przeciwnika, ale nie wystrzeliła, ponieważ było zbyt dużo towarzyszy na linii strzału... wyczekiwała więc okazji.
Durin walczył z Ogrem… walczył z werwą, walczył z oddaniem, jednak cholerny, rozwrzeszczany wróg był trudny do oszacowania… Krasnolud trafił więc przeciwnika tylko za pierwszym razem w jego prawe łapsko.
Ramas miał zamiar użyć kolejnej serii magicznych pocisków na ostatnim już Ogrze przy Krasnoludzie, jednak przebiegający obok z bojowym wrzaskiem Elf doskoczył w końcu do Ogra, wiążąc go walką wręcz. Tym samym jednak kompletnie zablokował cel Magowi… ten postanowił więc również poczekać z dalszym działaniem.

Druid zaczął przywoływać błyskawice z nieba, co nieco trwało, w międzyczasie zmieniając cel czaru…
Glaiscav miał zamiar ubić Ogra mieczem prosto w serce, ale inni byli szybsi, już było po wszystkim.
Poraniony z wielu stron Ogr, i osamotniony już na polu walki, postanowił brać nogi za pas, po prostu uciekając w cholerę…
Tylko na to czekała Rita. Bez skrupułów posłała szybko strzałę w Ogra, trafiając go w potylicę. Ogr przewalił się w biegu bez ładu i składu, będąc martwym zanim jeszcze trzasnął o ziemię. To był doskonały strzał.
Nie było już kogo zabijać, co Ramas skonstatował bez większego żalu, jako że zabijanie dla samego zabijania nie było jego pasją.
Być może powinien zabrać się za pomaganie tym, którzy podczas tego starcia oberwali, jednak uznał, że w drużynie znajduje się parę osób znacznie od niego w tej dziedzinie lepszych. Z tego też powodu mag zdecydował nie opuszczać siodła i wybrał się na poszukiwanie tych wierzchowców, które nie lubiły atmosfery pola walki i wyruszyły sobie w świat bez swych jeźdźców.
-[i] Ha! Widzieliście jak smroda załatwiłam?! - krzyknęła Rita wielce zadowolona ze swojego strzału, co wyraźnie dawała po sobie poznać. Nic tak nie radowało jak efektowny sposób powalenia wroga. Schowała strzałę którą już na wpół wyciągnęła z kołczanu. - Nawet się nie zdążyłam rozgrzać! - przechwalała się dalej i opuściła rękę, w której trzymała swój łuk.

- No, dobra robota, nie mieli z nami szans, tylko jak się mogliśmy dać takim durnym bydlakom zaskoczyć?- Skwitował Khalim z mściwą satysfakcją patrząc na truchło ogra którego przypiekł swoją magią. Przysiadł, czując jeszcze ból w członkach po ciosie gigantyczną maczugą, ale wiedział, że gdyby nie lecznicza magia Shargoza byłby w o wiele gorszym stanie, kto wie może by już nie żył?
-Dziękuje za pomoc - uścisnął rękę druida.
- Wątpię, by te potwory miały przy sobie wiele cennych łupów ale możemy sprawdzić, może znajdziemy po śladach ich obóz? - Spojrzał na druida i elfów, znających się na tropieniu.
- Może- ocenił druid i zawołał do krasnoluda.-Durinie potrzebuję leczenia !
Po czym spojrzał na zwłoki. Przeszukać, zebrać co coś warte. Podzielimy później. Ja w tym czasie poszukam śladów, nie powinno być trudno. Ogry nie są lekkostope.

Po czym gwizdem przywołał swojego kruka. Ptaszysko już zbyt długo się obijało latając wśród koron drzew.
Khalim przypomniał sobie o swoim chowańcu, który rozsądnie trzymał się z dala od brutalnego starcia. Po chwili jastrząb o jasnych piórach dołączył do kruka lecąc na zwiad.
Glaiscav otarł klingę czystą szmatką. Cofając broń do pochwy uśmiechnął się szczerze do Khalima.

- Dobrze ci poszło - bard skinął głową owijając się płaszczem.
- Nam wszystkim dobrze poszło. Ktoś potrzebuje jeszcze leczenia? Shargozie, może ty? - zerknął na odlatujące na zwiad ptaki chowańce - Rychło w czas, moi drodzy. Do tej pory jechaliśmy sobie sennie i oby się taka sytuacja nie powtórzyła.
Krasnolud bez chwili zwłoki spojrzał na kamrata i podszedł do niego, nie pozwalając mu na siebie czekać. Jego ręce były utytłane z ogrzej krwi, która chlusnęła na Durina w trakcie walki. Brodacz zdjął stalowe rękawice z rąk i rzucił okiem na rany Shargoza.
-Przeżyjesz.- skomentował, ale mimo wszystko odmówił krótką modlitwę do Moradina o błogosławieństwo mocy leczącej dla towarzysza.
- Że przeżyję… to akurat wiem.- mruknął ironicznie druid. -Ogr to za mało, by mnie ubić.
-I po co te uszczypliwości...- mruknął pod nosem Durin. Sam nie ucierpiał zbyt mocno w walce z ogrami, ale nie był zadowolony z przebiegu potyczki. Gdyby wśród tej zgrai był ogrowy szaman, to prawdopodobnie skończyło by się na czymś więcej niż siniaki i zadrapania.
-Zrobione. Ale jeśli ból nie dość ustąpił, to możemy użyć różdżki. Nie wiem ile w niej ładunków, ale na kamratach oszczędzać nie ma co.- zwrócił się do druida i reszty.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-07-2018, 21:40   #55
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tropienie ogrzych śladów nie wymagało większej finezji, ani korzystania ze sztuczek. Miękka ziemia czyniła to zadanie prostym, więc nic dziwnego że Shargoz pewnie zmierzał do celu po śladach. Latającemu nad nim Basirowi zlecił pilnowanie swojej skóry. Wystarczyło wszak mu niespodzianek na dziś. Wolał też tropić samotnie. Towarzystwo nie było w tej czynności koniecznie, a wręcz przeszkadzało.
Przedzieranie się w kierunku “ukrytego” obozowiska tych gigantów również nie nastręczało problemów. Wydeptali swoimi stopami i opasłymi cielskami całkiem wygodną dla niego ścieżkę.
I oto… było. Wygaszone ognisko. Resztki zjedzonego konia. I szczątki ludzkie. Mężczyzna rozerwany na kawałki. Ze wszystkiego co do tej pory znalazł największe wrażenie na druidzie zrobiło ognisko.
- No proszę… napadły nas wielce cywilizowane ogry.- mruknął pod nosem ironicznie. I zabrał się za przeszukiwanie łupów. Trochę to mu zajęło, ale w końcu Shargoz znalazł ich mały “skarbczyk” w pustym powalonym pniu drzewa. Po jego opróżnieniu wrócił do reszty drużyny.

W tym czasie Durin zajął się sobą. Kiedy miał pewność, że życiu jego kompanów nie zagraża niebezpieczeństwo, skierował swe kroki do ich pracodawczyni.
-Wszystko w porządku? Jesteś cała?- spytał Henę.
-O cholera…- mruknął, kiedy kątem oka dostrzegł jak jego koń cwałem zbliża się z powrotem do miejsca, gdzie przed paroma chwilami odbyła się walka. -A już myślałem, że nie będę musiał oglądać twojego wielkiego łba z bliska…- skomentował krasnolud, kręcąc przy tym głową. Kiedy koń zbliżył się do Durina zwolnił, a następnie zatrzymał się.
-Dobra już dobra…- mruknął brodacz, po czym jakby od niechcenia poklepał wierzchowca po poliku.
-Idę się wyszczać, bo już nie wytrzymam dłużej- rzucił do reszty i ruszył w stronę najbliższych krzaków za potrzebą. -Niezły strzał wąskodupcu…- burknął mijając Ritę obok.

Elfka, która poprawiała mocowanie siodła na swoim środku transportu, obejrzała się za krasnoludem i uśmiechnęła się zawadiacko pod nosem. Prędko nie minie jej duma z własnych poczynań, więc grupa musiała się liczyć, że jakiś czas będzie puszyć piórka na wspomnienie strzału
- Uważaj tam, żeby ci wilki czego nie odgryzły! - krzyknęła za kapłanem z rozbawieniem. Złotowłosa czekała, aż druid wróci z poszukiwań. Sama nie ciągnęła w las, bo nie lubiła chaszczy. Zdecydowanie była mieszczuchem. Inna sprawa, że nawet kawałek przeszła za Shargozem, ale zapach który bił z obozowiska... Nie wyruszyła na tą wyprawę, żeby oglądać trupy. Dlatego wróciła na trakt prędzej niż z niego zeszła i zdecydowała się poczekać, aż inni zrobią co należało, czyli przeszukają obozowisko śmierdzieli.

Znalezienie wierzchowców nie sprawiło Ramasowi najmniejszych nawet kłopotów. Koniki nie na tyle usiłowały sobie wolność, by popędzić nie wiadomo jak daleko. Albo polubiły się ze swymi jeźdźcami, albo też doszły do wniosku, że lepsze jest opieka inteligentnych dwunogów, niż przereklamowane życie na wolności i zielonej trawce.
Co prawda zaprowadzenie ich z powrotem do pozostałych było nieco trudniejsze, ale za to bardziej odpowiadał brak umiejętności Ramasa (który wszak nie był pastuchem), a nie opór wierzchowców.
W końcu jednak wszystkie wierzchowce znalazły się w rękach swych jeźdźców.

-Stary dobry Durin, jego szlachetne maniery i sposób bycia ustępują tylko jego nieustępliwości w boju.. - Zaśmiał się Khalim, podążając do odkrytego przez ptaki obozowiska ogrów. Na miejscu rozejrzał się dookoła z mieszanką obrzydzenia i ciekawości, nieczęsto nawet on widział ludzi tak rozerwanych na strzępy jak lalki.
-Chyba ktoś tu lubił bawić się jedzeniem… ale proszę, nieźle się te bestie obłowiły na trakcie, mają tu chyba sporo złota, a od części z tych przedmiotów wyczuwam mistyczną aurę... - Zajął się oglądaniem łupów, które pewnie już się nie przydadzą swoim pierwotnym właścicielom.
-Jak w tym wyglądam? - Spytał się z rozbawieniem, przymierzając platynowy diadem.


- Jak przez okno. - Ramas rzucił starym jak świat powiedzeniem. - Jednak takie błyskotki bardziej pasują do dziewczyn.
- Nie sądziłem, że ogry mogą być tak bogate -
dodał.
Shargoz na ten widok uśmiechnął sardonicznie. Wszak znany był w ekipie jego do bólu praktyczny stosunek do strojów… a zwłaszcza biżuterii. Jeśli nie była magiczna lub fetyszem chroniącym przed pechem, złym okiem lub urokami, to noszenie jej ( zwłaszcza przez mężczyzn) uważał za bezcelowe. Sam już był zajęty przymierzaniem i sprawdzaniem butów obszytych lisim futerkiem. Bo na szlaku wygodne buty to podstawa.

- Ze mną wszystko w porządku - Powiedziała za odchodzącym Krasnalem Hena, wciąż siedząc na swoim wierzchowcu - Z wami chyba też… więc zbieramy się już, i jedziemy dalej?
- Możemy jechać - powiedział Ramas, który 'zaopiekował się' jednym z pierścieni, pozostałe zdobycze pozostawiając do dyspozycji innych członków drużyny.
- Możemy... - mruknął druid założywszy buty, by ocenić jak leżą i jak się będą sprawowały.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-07-2018, 10:58   #56
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Po uporaniu się z Ogrami, po odnalezieniu ich obozowiska, podzieleniu łupów, podleczeniu się, towarzystwo ruszyło dalej. Traktem ku kolejnej przystani na ich dalekiej drodze, ku mieście Secomber, w miarę wzdłuż rzeki Delimbiyr. I znowu godzina za godziną w drodze, odbijając sobie tyłki o końskie siodło, ku mistycznemu, wielkiemu bogactwu, jakie czekało ich na końcu tej długiej wędrówki.
Gdzieś tam popołudniem, przyszło w końcu zatrzymać się na nieco dłużej, by zjeść coś, co teoretycznie można było nazwać obiadem… rozpalono więc ognisko, zajęto się końmi, w końcu i zajęto się samymi sobą.
- Pójdzie ktoś uzupełnić wodę? - Spytała Hena, trzymając w dłoniach 2 bukłaki. No cóż, do samej rzeki było gdzieś lekko z 500 kroków…
Druid zignorował słowa Heny uznając, że nie są skierowane do niego. Mało w drużynie było amantów, którzy chcieli wleźć pod szatę czarodziejki w niecnych celach?
Zamiast tego głaskał pióra kruka siedzącego mu na ramieniu delikatnymi muśnięciami palców.
- Pilnuj.- szepnał cicho i ptak zerwał się z ramienia mężczyznym, by poszybować w górę i krążyć nad obozowiskiem.

- Synarfin, pójdziesz napełnić nasze bukłaki? - odezwała się elfka, której słowa Heny przypomniały, że sama już prawe sięgnęła dna w swoim naczyniu.
- Daj mi to, Heno - powiedział Ramas, który i tak wybierał się nad rzeczkę, więc nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Otrzymał więc przedmioty od dziewczyny, która po chwili namysłu, wyciągnęła gdzieś z tobołów… kocyk.
- To ja może też pójdę, razem bezpieczniej - Powiedziała wyjątkowo cicho.
- Będzie mi bardzo miło - zapewnił ją Ramas. Równie cicho.
Durin odprowadził ich chwilę wzrokiem, po czym wzruszył ramionami i zdjął z głowy hełm. Pot ściekał mu po policzkach, karku i plecach ciurkiem, ale czego innego się tu spodziewać. Ciężkie opancerzenie i pogoda nie sprzyjały komfortowej podróży. Na szczęście Durin Strzaskane Kości był twardzielem, który marudził co najwyżej na jakość piwa w karczmie.
Krasnolud usiadł nieopodal ogniska i wziął do rąk tarczę, którą zabrali z obozu ogrów. Brodacz znał się raczej kiepsko na magicznych przedmiotach, ale wiedział że ta tarcza jest nasączona mocą. Nie przypominała dzieła krasnoluda, ale mimo wszystko była całkiem porządnie zrobiona, a do tego zdawała się lżejsza od niemagicznych odpowiedników.

Durin schował wcześniej swoją mithrilową tarczę pod tobołkami na końskim grzbiecie. Jeszcze nie wiedział co pocznie z drugą i póki co nie myślał o tym.
-Mmm suszone mięso…- syknął sarkastycznie gryząc kawałek suszonej wołowiny.
-Napiłbym się teraz piwska z beczki mojego wujaszka Kadarana. Powiadam wam, że lepszego piwowara nie ma na świecie. Pytało o niego wielu władców, ale wiecie...Wujaszek to miał dość lekkie podejście do pracy. Lubi zebrać się do roboty, kiedy ma na to ochotę, a nie skoro świt. No i nie ma co ukrywać, że uwielbia próbować swoje wyroby. Czasami nawet za bardzo je próbuje…- rzekł, po czym ugryzł kawałek mięsa, kręcąc głową.
- Nigdy nie narzekaj na jedzenie, bo bogowie bywają złośliwi. I mogą ci je odebrać.- zaśmiał się sarkastycznie druid.
-Przyjacielu nigdy głodem nie przymierałem, za co dziękuje bogom. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.- zaśmiał się pod nosem. -Amulet. Pasuje?- spytał o błyskotkę, którą wręczył towarzyszowi po rozdzieleniu łupów.
- Pasuje…- odparł z enigmatycznym uśmieszkiem Shargoz i spojrzał w niebo. Basir latał spokojnie na niebie. Byli bezpieczni na razie.

Widząc, że są inni chętni do taszczenia się po wodę, Synarfin podszedł do swojego wierzchowca. Gdy skończył wybierać porcję obiadową ze swoich juków, podszedł do ogniska gdzie przygotował sobie wcześniej kawałek pnia pod tyłek. Cicho stęknął gdy usiadł. Przymknął na chwilę oczy, czekając aż intensywny ból z rannej nogi przejdzie. Wreszcie odetchnął i zabrał się za jedzenie. Jak zwykle nie zamierzał się nikomu narzucać z swoimi ranami. W końcu, po dłuższym czasie zawsze się na nim wszystko goiło.
-A ty żyjesz?- krasnolud burknął do Synarfina widząc jego zgorzkniały wyraz twarzy. Nie dało się zaprzeczyć, że tak wyglądał ktoś strapiony, a jeśli miał przykładowo krew na ciele to najprawdopodobniej nietęga mina była wyrazem cierpienia.
-Jeśli chcesz poproszę Wszechojca o ukojenie twojego bólu, ale pamiętaj że nie czytam w myślach…- rzekł Durin z nadzieją, że Synarfin zrozumie aluzję.

Naburmuszona Rita, która uznała, że dziki elf ją ignoruje podeszła do niego.
- Nie słyszałeś co mówiłam? - zapytała go z wyrzutem złotowłosa i szturchnęła go w ramię. Przyjrzała mu się i widząc krew przewróciła oczami.
- Ile razy mam ci mówić, że nie jesteś jak pies, że wszystko samo się na tobie zarośnie - ofuknęła go i spojrzała na krasnoluda. - Ulecz go, bo sam przecież nie powie, że jest ranny. Jakby mu coś odgryzło nogę to nadal udawałby, że wszystko w porządku
Czarnobrody zrobił zniesmaczoną minę. Nie miał zamiaru zagłębiać się w stosunki między Ritą a Synarfinem, a został w to wciągnięty mimowolnie. Kiedy węższa w talii część grupy prowadziła burzliwy dialog, Durin odciął się od tego i sięgnął ręką po symbol młota i kowadła, który wisiał na grubym łańcuchu, spoczywając na piersi.
-Najmądrzejszy z mądrych, najcierpliwszy z opiekunów, najdoskonalszy z rzemieślników. Ześlij mi moc ukojenia bólu, żebym sławiąc twoje imię ulżył towarzyszowi w cierpieniach.- pomodlił się. Dłonie brodacza zalśniły bladą poświatą. Durin złapał Synarfina za rękę i "przelał" leczniczą moc.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-07-2018, 12:12   #57
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Do rzeczki nie było daleko - ot tyle, by brzeg nie był widoczny dla tych, co pozostali przy ognisku.
Ramas przez dłuższą chwilę milczał, Hena też nie była zbyt rozmowna. W końcu jednak, gdy już prawie znaleźli się nad brzegiem, mag odezwał się jako pierwszy.
- Naprawdę uważasz, że tu może być niebezpiecznie, czy... chcesz może porozmawiać? - spytał.
- No… wolałam nie iść sama przez głuszę - Odpowiedziała dziewczyna.
- Faktycznie, przyjemniej się idzie we dwoje, niż samotnie - potwierdził Ramas. - Szczególnie jeśli towarzystwo jest miłe - dodał. Hena już zaś nie odpowiedziała, jedynie spojrzała na mężczyznę, po czym na chwilę, przelotnie się uśmiechnęła…
- Co zrobisz z fortuną, którą zdobędziesz? - Spytała nagle, totalnie zmieniając temat.
Ramas przez moment przyglądał się swej rozmówczyni.
- Kupię parę przydatnych rzeczy, a potem ruszę dalej, w świat szeroki - odparł. - Jeszcze nie zamierzam nigdzie osiąść. Trzeba mieć dla kogo zmieniać styl życia.
- Domyślam się, iż jesteś ze wschodu… albo dalekiego południa? Więc pół życia w drodze, z dala od domu? Uciekasz przed czymś, przed kimś, czy może tak po prostu wyszło? - Zaciekawiła się bladolica.
- [i]Po prostu tak wyszło[i] - odparł. - [i]Można by rzec, że przez kobiety[i] - dodał z lekkim uśmiechem. Na co i Hena się przelotnie uśmiechnęła… i w końcu doszli do rzeki. Po krótkim wglądzie w najbliższy odcinek, można już było zdecydować, gdzie najlepiej się zbliżyć do wody, by napełnić bukłaki…

W tym czasie Hena ściągnęła buty, podwinęła spodnie do kolan, po czym weszła w wodę.
- Och, jak fajnie! - Uśmiechnęła się od ucha do ucha… i nagle zaczerwieniła, i odwróciła spojrzenie od Ramasa.
- Stało się coś? - spytał mag, nie rozumiejąc, co było przyczyną dziwnego (jego zdaniem) zachowania. Wszak nie zaskoczył jej w jakiejś sytuacji... intymnej.
- Nie, nie… nic... - Powiedziała dziewczyna, nadal chyba nieco zmieszana, unikając jego wzroku - To ten... - Zrobiła kilka kroków w wodzie - ... to jak by to wyglądało, gdybyś w końcu gdzieś na stałe osiadł? Jaka ONA by powinna być? - Wypaliła nagle.



Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Henę, ale można było odnieść wrażenie, jakby równocześnie patrzył na nią i przez nią. W końcu westchnął.
- Prawdę mówiąc to nie wiem - odparł. - Ani jak by to było gdzieś się zatrzymać na stałe, założyć rodzinę i tak dalej, ani też jaka powinna być ta przyszła, wybrana, jedyna...
Przeniósł wzrok z Heny na wodę, potem ponowni spojrzał na dziewczynę.
- Zrobienie listy zalet i warunków, jakie powinna spełniać, nigdy nie przyszło mi do głowy - przyznał. - Ale jestem pewien, że gdy ją spotkam, to po jakimś czasie będę wiedział, że to właśnie ta.
- Mhm... - Zamruczała dziewczyna, i to była chyba jej cała odpowiedź. W końcu wysiliła się na uśmiech, spoglądając na mężczyznę - Uda nam się, prawda? Znaczy się… wykonać nasze zadanie? Od tego dla mnie bardzo wiele zależy, może i nawet moje życie? - Spojrzała na niego tym razem tak jakby minimalnie smutnie?
- To może powiesz, jak się wpakowałaś w to wszystko i co nabroiłaś - zaproponował. - Może nie jest tak źle?
"Okradłaś swego mistrza?", pomyślał. "Czy może potrzebujesz górę złota na magiczne leczenie?
- Nie powinnam się w ogóle odzywać… opowiem innym razem. - Usta Heny przyjęły kształt poziomej kreski.

- Hej gołąbeczki! - Usłyszeli nagle od strony rzeki i zobaczyli płynąca barkę z prądem wody (w przeciwnym kierunku niż oni sami podróżowali). Jakieś 20 metrów od nich, na pokładzie stał jakiś typek, który właśnie kończył odlewać się do rzeki. Zarechotał głośno, a Hena momentalnie wyszła z wody ze skwaszoną miną…

- Chyba trzeba będzie poczekać z tym nabraniem wody... - powiedział cicho Ramas,
podchodząc do dziewczyny. - Hej! - Pomachał do mężczyzny. - Coś ciekawego po drodze?
- Usiądź, proszę...
- szepnął do Heny.

- Nie, nic, a miało coś być? - Odpowiedział przepływający obok nich z głupawą miną… Dziewczyna w tym czasie usiadła sobie na wcześniej przyniesionym kocu.
- Zawsze mogły być jakieś atrakcje - odparł Ramas. - Ale skoro jest spokój, to jeszcze lepiej. Przyjemnej podróży - dodał, po czym usiadł koło Heny, na samym brzegu koca. Nie miał zamiaru wznawiać rozmowy (ani tym bardziej napełniać bukłaków) póki barka nie odpłynie.
- Wam przyjemnej kąpieli, ale lepiej z nią poczekać, do rzeki się nie tylko sika! Meheheheeeee! - “Barkowicz” im pomachał, i po paru chwilach zniknął wraz ze stateczkiem za zakrętem rzeki.

Minęło kilka długich chwil spędzonych w ciszy, przerywanej jedynie ćwierkaniem ptaków. Hena siedziała na tyłku z kolanami podciągniętymi pod brodę, a same nogi obejmowała obiema rękami…
- Więc? - Zwróciła się dziwacznie w końcu do Ramasa.
- Jeśli chcesz, chyba możesz się już wykąpać - powiedział mag. - Mam wrażenie, że lubisz wodę. Tak to przynajmniej wyglądało. - Spojrzał na dziewczynę. - A potem ja się odświeżę. I naprawdę możesz mi powiedzieć - zmienił temat - co ci leży na sercu. Nie powtórzę nikomu ani nie wykorzystam przeciwko tobie - zapewnił. - Chyba że masz jeszcze jakieś pytania. Albo prośbę.
- Ja w sumie chciałam tylko nogi dla ochłody pomoczyć, to wszystko - Hena wzruszyła ramionami - Nie… nie mam pytań ani próśb, przynajmniej nie w tej chwili - Dziewczyna wysiliła się na uśmiech, po czym zmieniła pozycję na kocyku i po małym okręceniu się na własnym tyłku, przeszła do przyklęku na obu kolanach. Siedząc tak bokiem do Ramasa, wyraźnie na coś czekała.
Ramas po raz kolejny doszedł do wniosku, że kobiet nie rozumie. Przez moment przyglądał się profilowi dziewczyny, zastanawiając się, co też za myśli kłębią się w główce jego pracodawczyni, po czym ściągnął buty, podwinął spodnie i z bukłakami w dłoniach ruszył w stronę rzeki. Wszedł po kolana do wody, po czym zaczął napełniać bukłaki.

Po chwili w wodzie znalazła się i Hena, brodząc sobie w niej nieco poniżej kolan, i nie przejmując się ewentualnym zamoczeniem nogawek. Raz, czy dwa, pochyliła się, zamoczyła dłonie, zwilżyła sobie przedramiona, to potarła kark… znajdowała się od mężczyzny dobrych kilka kroków, by pewnie nie wzburzać wody(akurat!), gdy napełniał bukłaki. Spojrzała w niebo.
- Dzisiaj na pewno nie dotrzemy do Secomber, przyjdzie nam więc obozować w dziczy...
- Zdarzało ci się to już? Przed tą podróżą? - spytał Ramas. - Niektórzy nie lubią spać pod gołym niebem.
- Nie przepadam za tym. Jestem raczej… miastowa - Hena pokręciła głową - Wolę wygodne łóżko i dach nad głową, ale jak nie da rady, no to nie da rady, trzeba przeżyć… o, ryba! - Wskazała palcem małą rybkę, którą Ramas ledwo co wypatrzył ze swojego miejsca.
- To znaczy, że woda jest czysta - stwierdził autorytatywnie Ramas. - No ale trochę za mała jak na kolację dla tylu osób - zażartował. - Dach, w razie czego, solidniejszy niż płócienny, mogę ci wyczarować - wrócił do tematu noclegu - ale o łóżku nie ma mowy - dodał z odcieniem żalu. - Dlaczego nie zanurkujesz?
- Musiałabym się bardziej rozebrać? - Powiedziała z miną zwątpienia w ową czynność, a po chwili namysłu kopnęła wodę w stronę Maga, choć prawie nic do niego nie doleciało - A z tego co wiem, to Ty się chciałeś kąpać. No i nie umiem pływać...
- Nie będzie mi przeszkadzać, że się rozbierzesz - zapewnił ją Ramas. - Mogę nawet ci pokazać, jak to się robi... - Uśmiechnął się do Heny. - A żeby się zanurzyć nie trzeba umieć pływać. Tu nie jest głęboko. A w razie czego ja umiem pływać. Nic ci nie grozi.
- A może chcesz się nauczyć?
- dodał.

- To może… może ty pierwszy? - Uczennica Maga podrapała się dosyć nerwowo po ramieniu, rozglądając na boki.
Ramas nie był pewien, czy Hena sobie z niego żartuje, czy nie, ale nie miał zamiaru cofać się przed takim wyzwaniem. Poza tym i tak uważał, że kąpiel dobrze mu zrobi.
- W takim razie zapraszam na brzeg - powiedział. Nie oglądając się na dziewczynę wyszedł z wody, odłożył bukłaki, po czym zaczął się rozbierać, od kolczej koszulki i kurtki zaczynając.

Hena ruszyła za nim bez pośpiechu na kocyk, po czym unikając spotkania ich spojrzeń ściągnęła swój płaszczyk, koszulkę kolczą, i powoli i niemrawo zaczęła rozpinać koszulę…
Jako że dziewczyna nie wyglądała na przyzwyczajoną do publicznego zrzucania odzieży, Ramas nie przyglądał się jej zbytnio, od czasu do czasu jedynie rzucając spojrzenie kątem oka. Nie silił się również na żadne dowcipne uwagi w stylu "Nie krępuj się, nie masz niczego, czego bym nie widział".
Rozebrał się wreszcie z koszuli, dokładając ją do poprzednio ściągniętych rzeczy, po czym zaczął ściągać spodnie.

Hena w tym czasie, po dłuuuugim ściąganiu góry, zabrała się za jeszcze wolniejsze pozbywanie spodni. Miała na sobie bieliznę i Ramas był całkowicie pewny, że tej panienka pewnie za nic w życiu nie ściągnie… ogólnie zaś była wyjątkowo bladą chudzinką, piersi to praktycznie wcale nie miała, ale za to na plecach wielki, egzotyczny tatuaż, mieniący się takimi barwami, iż co wprawniejsze oko od razu mogło stwierdzić iż był nasączony magią. Mocno speszona dziewczyna w końcu stała na kocyku w samej bieliźnie, odruchem zawstydzenia zakładając rękę na rękę dosyć wysoko na swym ciele, by nimi choć minimalnie zasłonić(i tak wciąż nieco okryte) piersi. Spojrzała na mężczyznę zarumieniona na całego, co samo w sobie niezwykle kontrastowało z jej ogólną bladością…
"Miejskie dziecię, co słońca nie widziało", pomyślał Ramas, zastanawiając się, czy Hena nie ma czasem domieszki jakiejś obcej krwi. I czy kiedykolwiek widziała nagiego mężczyznę... Co w gruncie rzeczy było mu obojętne.
- Dobry początek - powiedział, dołączając do słów pełen aprobaty uśmiech. - Teraz idź śmiało w moje ślady i zrzuć to z siebie do końca. A potem idziemy do wody.
Rozebrał się do końca.
Kompletnie onieśmielona takim zachowaniem dziewczyna momentalnie wbiła wzrok w ziemię.
- [i]Eeee… ten… ja może jednak spasuję… tak wejdę do wody[/] - Powiedziała niemrawo, unikając spoglądania na Ramasa.
Tekst w stylu "Nie bądź dzieckiem" z pewnością był tu nie na miejscu, więc Ramas darował sobie mało inteligentną odzywkę.
- Przepraszam - powiedział. - Jeśli chcesz, to się mogę znów ubrać... - zaproponował, chociaż było słychać, że ochotę na to miał niezbyt dużą.
- Albo wejdź głębiej w wodę? - Dziewczyna sama ruszyła do rzeczki, ale nieco przesłaniała sobie widoki dłonią przystawioną ukośnie do czoła, tak by nie widzieć Ramasa i jego golizny, ale by jednocześnie patrzeć pod własne nogi… weszła w wodę po kolana, w końcu uda, a przy okolicach pępka skomentowała sam stan rzeki:
- Brrrr… a jednak nieco chłodna! - Hena jednak posuwała się ostrożnie dalej, aż w końcu zatrzymała się, gdy toń przykryła jej piersi.
- Kurcze, naprawdę zimna! - Powiedziała już nieco weselszym tonem, kilka razy jakby minimalnie w miejscu podskakując, by chyba przyzwyczaić się do temperatury wody…
Ramas również wszedł do wody, chociaż nie tak głęboko - na wszelki wypadek wolał mieć dziewczynę na oku.
- Ale przyjemniej, niż tylko wejść po kolana, prawda? - spytał, chociaż też czuł chłód wody. Chłód, który w razie czego wygasiłby każdy żar, jaki mógłby wzbudzić w nim widok Heny... której jakoś nie uprzedził, że pod wpływem wody jej bielizna niewiele będzie zasłaniać.
- Jak ci się podoba kąpiel? - spytał, na moment odrywając wzrok od dziewczyny i rozglądając się dokoła.
- No… nie jest źle - Uśmiechnęła się Uczennica Maga, robiąc kilka kroków w wodzie, i lekko machając rękami, niiiiiiby to prawie jak przy pływaniu.
- Ej, nie za daleko... - powiedział szybko Ramas ruszając w jej stronę.
- Najpierw mnie namawiasz i namawiasz, a teraz zabraniasz? - Spojrzała na niego niby to z groźną miną.
- Wiesz jak się robi sztuczne oddychanie? - spytał Ramas, wyraźnie żartobliwym tonem. - No dobra... pokażę ci, jak się pływa na plecach. Co ty na to?
Nie czekając na odpowiedź zrobił dwa kroki w jej stronę.
- Zapewniam, że to i bezpieczne, i przyjemne - dodał.
- Aha - Odpowiedziała bez przekonania Hena. A im bliżej niej był Ramas, tym bardziej ona przed nim niejako… uciekała? No i w końcu stało się, nagle nastąpiło “plum” i dziewczyna zniknęła pod wodą…

Ramas zaklął.
Na szczęście nie był daleko. Nabrał powietrza i bez wahania rzucił się do wody, by uratować ich pracodawczynię. Po chwili ją capnął pod wodą, wyciągnął na powierzchnię, i pociągnął może metr jedynie w stronę brzegu, i Hena mogła już sama stanąć na nogi. Wpadła w jakąś dziurę?

Dziewczyna krztusiła się i ciężko oddychała, złorzeczyła również na 3 światy… odgarnęła posklejane włosy z twarzy, dalej się krztusiła i łapała powietrze… w końcu spojrzała na Maga z miną świadczącą, iż ma zdecydowanie dosyć.
- To... był… było… kurde! Ja wychodzę z wody... - Chciała zrobić krok w kierunku brzegu, ale zdecydowanie miała w tej chwili “miękkie” nogi.
- Na wszystkich bogów... Ale się przestraszyłem... - W głosie podtrzymującego dziewczynę Ramasa brzmiało prawdziwe zaniepokojenie. - Przepraszam cię, to moja wina - powiedział, zdecydowanie mijając się z prawdą. - Już wychodzimy. Złap mnie... złap mnie za szyję - powiedział, chwytając mocniej dziewczynę i biorąc ją na ręce.

Tym razem już nie było żadnych “ale”, jakichkolwiek dyskusji, wymigiwania się dziewczyny. Zrobiła jak powiedział, i po chwili znaleźli się na kocu…
- Jak się czujesz? - spytał (stale zaniepokojony) Ramas, przyklęknąwszy obok Heny i przyglądający się jej bacznie. - Już lepiej?
- Tak… lepiej… ale daleko od “dobrze” - Burknęła Hena, znowu przycupnąwszy na kocu z kolanami pod brodą. Kilka razy jeszcze wymownie odkaszlnęła…

Ramas odetchnął z ulgą. To już wyglądało bardziej na zły humor, niż kłopoty ze zdrowiem.
Uklęknął obok dziewczyny i pogłaskał ją po mokrych włosach.
- Zaraz ci przejdzie do końca - powiedział. - Może się położysz? Albo... - Chwycił leżącą obok swoją koszulę. - Może ściągniesz te szmatki, a ja cię wytrę? Zrobi ci się od razu cieplej? - zaproponował.
- Oczywiście, oczywiście… najlepiej na pleckach? I nóżki też mam rozłożyć? - Fuknęła Hena, po chwili jednak położyła się, choć na boku, i naciągnęła na siebie swój płaszczyk.

Ramas uniósł wzrok ku niebu, jakby miał nadzieję, że bogowie ześlą mu trochę cierpliwości. Ale, najwyraźniej, jej nie otrzymał.
- Moja droga... to z pewnością jest bardzo dobry sposób na wzajemne rozgrzanie się - powiedział - ale osobiście jestem przekonany, że nie jesteś zainteresowana igraszkami ze mną na tym kocyku. Innymi igraszkami, bez kocyka, też nie. A ja, zapewniam cię, nie dobieram się do kobiet, które nie są mną zainteresowane. To, że jestem miły i sympatyczny nie znaczy od razu, że dybię na twoją cnotę.
- Jaaaaakbym codziennie musiała latać do obory i do tego… chlewika, by się zwierzątkami zajmować, to może bym uwierzyła w te zacne słowa mości pana - powiedziała Hena z przekąsem, leżąc wciąż tyłkiem wystawionym na Ramasa. - Nie chcę jednak się tu o nic wykłócać, ani kto, dlaczego, i tak dalej, powiedzmy więc, że trochę nam ta kąpiel nie wyszła, i o tym po prostu zapomnijmy, dobrze? - W końcu uniosła się nieco na łokciu, i zerknęła w stronę mężczyzny.
- Twoja wiara we mnie zwala mnie z nóg - odparł Ramas. - Całe szczęście, że siedzę.
Zaczął zakładać koszulę.
- Skąd się bierze twoja wielka znajomość mężczyzn? - spytał z wyraźną ironią. - Zauważ, że trzymałem cię w ramionach i mimo ewidentnej okazji nie dobrałem ci się do majtek i tego, co się tam kryje.
- Więc chyba faktycznie dobrze będzie, jak o wszystkim zapomnimy i więcej nie powtórzymy tego... eksperymentu
- zakończył. Założył buty i spodnie.
Widać było, że słowa Heny dosyć go dotknęły.

Hena aż fuknęła gdzieś tam pod tym płaszczykiem.
- Eksperymentu?! Eksperymentu!! - Nieco nawet już krzyknęła, i w przypływie złości usiadła, spoglądając na Ramasa. - Wiesz co? Ty lepiej już wracaj do obozu!
- Mówię o nauce pływania - odparł Ramas, spoglądając na dziewczynę. - Naprawdę nie wiem, kto ci przedstawił mężczyzn w takim nieciekawym świetle - dodał. - Masz takie złe doświadczenia? Nie jestem, wbrew temu co sądzisz, maszynką do... - przez ułamek chwili szukał odpowiedniego słowa - ...spółkowania. Jakim, na demony, cudem, znalazłaś odwagę, by iść ze mną nad rzekę, skoro cały czas myślałaś, że rzucę się na ciebie i zgwałcę?!

Twarzyczka Heny przybrała wyraz wściekłości. Rysy jej stężały, oczy i usta się zwęziły.
- Mam dosyć tłumaczeń, wynoś się - wychrypiała złowrogo, ale było i coś jeszcze, coś co…
...zdecydowanie się Ramasowi nie spodobało. BARDZO się nie spodobało.
Zabrał swoje rzeczy i bukłaki i ruszył w stronę obozowiska, zostawiając dziewczynę sam na sam z jej złością, kocykiem i płynącą jak gdyby nigdy nic rzeką. Dopiero gdy Hena zniknęła mu z oczu zatrzymał się i ubrał do końca.
Powoli ruszył w stronę obozu. Miał parę rzeczy do przemyślenia.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-07-2018, 21:36   #58
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- No, kto by się spodziewał, elf a taki twardziel… a tego twojego wujka i jego piwo chętnie bym poznał. - Wtrącił wesoło dochodzący do towarzyszy Khalim, który po dotyku uzdrawiającej różdżki barda odzyskał werwę.
- Nasza tajemnicza Hena poszła za Ramasem, interesujące... - Spojrzał na oddalającą się bladą czarodziejkę, a następnie zwrócił się do Rity.
- Powiesz, czy odkryłaś jakieś tajemnice naszej zleceniodawczyni, podczas wspólnie spędzonej nocy, czy nasza zabawa na dole zbytnio cię rozproszyła? Śmiało, w końcu odstąpiłem ci ten śliczny diadem za jakieś banalne pergaminy, coś mi się za to należy, prawda?

-Raczej oszczędziłeś mi zachodu, żeby wejść w jego posiadanie - odparła Rita przesadnie wyniosłym tonem, zadzierając przy tym nosa. - No dobrze, za to mogę wam opowiedzieć co nieco - odparła i machnęła ręką. - Nocą zniknęła mi z pokoju i znalazłam ją dopiero na dachu. Siedziała naga jakby nigdy nic, w strugach deszczu i nie reagowała na szturchanie. Chyba się modliła... - skrzyżowała ręce przed sobą. - A później kiedy sprowadziłam jej Durina, bo sobie nogę rozcięła - złotowłosa spojrzała na krasnoluda mrużąc oczy wciąż najwyraźniej mając mu za złe złapanie jej wtedy za nogę. - To nagle jej przeszkadzało, że jest tylko w prześcieradło owinięta - wzruszyła ramionami.

- A to ciekawe zwyczaje, nie spodziewałbym się tego u czarodziejki... -Khalim przechylił głowę na bok, opierając dłoń o brodę w zadumaniu.

- Różne istoty mają dziwactwa. Jedni lubią się negliżować w deszczu, a na przykład takie krasnoludy lubią kobiety z brodami - skomentowała Rita, bezradnie rozkładając ręce. - Myślicie, że to mądre było puszczać Henę samą z Ramasem? Jeszcze się utopią w tej rzece - pokręciła głową.

Proroctwo Rity nie spełniło się (a przynajmniej nie do końca), bowiem chwilę później do obozu wrócił Ramas, z głową ociekającą wodą, z pełnymi bukłakami, za to bez Heny.
- Oho, wygląda jak kłopoty... - mruknęła elfka z niezadowoleniem, gdy spojrzała w kierunku maga. - Szlachetny Ramas utopił naszą zleceniodawczynię... Taki kawał drogi na nic - pokręciła głową i westchnęła teatralnie.
- Nie jest tak źle - odparł zagadnięty, odkładając bukłaki na ziemię. - Suszy się i uznała, że do tej czynności męska obecność nie jest jej potrzebna.
- Ty za to jesteś cały mokry. Kąpałeś się w rzece czy sikałeś pod wiatr? - Glaiscav przyjacielsko szturchnął Ramasa w żebra. - Daj tę wodę. Zrobię obiad.
- No i po co to zdumienie? - zainteresował się Bard widząc niedowierzanie towarzyszy - Jestem nie tylko mistrzem opowieści, ale też artystą patelni. Tak w ogóle mam liczne, nieodkryte jeszcze talenty - bard skłonił się dworsko - Dzisiaj wszyscy będziemy jeść jak książęta. Co powiecie na...JAJECZNICĘ! - pokiwał z zadowoleniem głową, widząc politowanie i uśmiechy kompanów - To świetnie! - dodał z zadowoleniem nim Shargoz zdążył otworzyć usta - TO ŚWIETNIE! - rzekł z zadowoleniem po czym zabrał się za rozbijanie jajek na żeliwnej patelni wyciągniętej z torby podróżnej.
Chwilę później kompani mieli jedyną okazję obserwować jak bard uprawia sztukę kucharską podchodząc do tego z takim skupieniem jakby była to sztuka magiczna. Patelnia była niczym kocioł, w którym miesza stara czarownica przygotowując jady na najgorszego wroga. Biorąc pod uwagę znane już talenty gastronomiczne barda mogło to być częściowo prawdą.
- Jajka...mąka..pieprz...nie zapomnieć o soli!...teraz rozbełtać...Achhh, jestem genialny! Siadajcie do posiłku życia, moi drodzy!
-Jestem pewien że jajecznica to nie jest to co jedzą.- skomentował druid, po czym dodał zerkając na rzekę.-Spróbuję złapać rybę po posiłku, więc wieczorem będziesz mógł się wykazać.
- Znowu wykazać. Znowu! - podkreślił bard - Zamawiajcie dokładkę, powiadam wam, albowiem nie dla wszystkich starczy.

- Całkiem dobre….a wiesz mi, próbowałem wiele, ale najwyraźniej prosta jajecznica z towarzyszami po bitwie smakuje nie gorzej niż największe przysmaki pałaców Waterdeep, Amn czy Calimportu - Skwitował zaklinacz, zajadając się, to chyba bliskie spotkanie ze śmiercią wzmogło jego apetyt. Następnie spojrzał na Ramasa z błyskiem w oku.
- Coś was długo nie było, kąpaliście się? Słyszałem się, że nasza bladolica magini lubi zażywać kąpieli… i rozbierać się.
Ramas poczekał, aż 'kucharz' weźmie pierwszy kęs, po czym robiąc dobrą minę do złej gry nałożył sobie na talerz trochę tego, co bard nazwał jajecznicą.
- Kąpaliśmy się, a ona lubi wodę, to fakt - powiedział, skubnąwszy odrobinę potrawy. - A co do reszty, to już się musisz sam przekonać. Pewnie jeszcze niejedna rzeka czy strumień przed nami, a że to nasza pracodawczyni, to raczej nie można zostawiać jej samej.
- Z tym się muszę zgodzić, ale jak zaopiekowałeś się damą, skoro nie wróciliście razem? Następnym razem może ja się tym zajmę - odparł Khalim.
- Życzenie pracodawczyni jest rozkazem - odparł Ramas. - Poza tym... Czy ona wygląda na słabą kobietę? To znaczy wygląda - poprawił się - ale czy widziałeś, jak sobie poradziła z tamtym ogrem?
- Z jednym tak, ale jakby tak kilku wyskoczyło jak wcześniej na nas to nie wiem czy by dała radę….mam nadzieję że jej nie spłoszyłeś, jak wcześniej tę elfią bardkę. Z kobietami trzeba ostrożnie, chyba że ma się urok osobisty dany tylko nielicznym. Ale wyślę może mojego jastrzębia, by sprawdził czy jest już blisko.-Odwrócił się by wydać polecenie chowańcowi.

Druid zajęty i zainteresowany był smakiem posiłku niż rozmową, toteż nie odzywał się i ignorował kwestię Heny, która w ogóle go nie interesowała. A tym bardziej kąpieli w rzece.
Po zjedzeniu jajecznicy wstał i przeciągnął się, po czym ruszył w kierunku, a potem wzdłuż cieku wodnego. Ale w kierunku przeciwnym z którego przyszedł Ramas, aby nie wpaść na ich zleceniodawczynię. Potrzebował znaleźć dobre miejsce na łowy, najlepiej jakąś niedużą zatoczkę o słabym nurcie.

Sądząc po minie elfki i jej milczeniu, jedzenie musiało jej smakować.
- Też myślę, że trzeba było jej nie zostawiać samej - zgodziła się Rita z Khalimem. - Może i ma kasę oraz nie najgorsze zdolności magiczne czy tam kapłańskie - wzruszyła ramionami. - Ale jest roztrzepana jak wiewiórka i jeszcze się zgubi - skomentowała.
- Z niektórymi kobietami nie warto dyskutować - odparł Ramas. Rita mogła sobie sama dopowiedzieć, o kim myśli mag. -
Zabłądzić w takich warunkach to by była prawdziwa sztuka. Ale jeśli nie wróci za kilka chwil, to pójdę jej poszukać. Zresztą... mamy zwiad powietrzny, można łatwo sprawdzić, co się z nią dzieje.


Tymczasem… Silvanus musiał dziś patrzeć łaskawym okiem na swojego druida, bo ten dość szybko znalazł odpowiednie miejsce na łowy. Oczywiście Shargoz nie zamierzał łowić ryb wędką czy oścień. Nie… on wolał bardziej bezpośrednie podejście.
Poświęcając jedno ze swym przemian, przybrał postać wydry i...


… rzucił się w odmęty rzeki. Zakotłowało się tam gwałtownie i po chwili pierwsza ryba wylądowała na brzegu. Shargoz mógł sobie pogratulować, znalazł niezłe łowisko. Niemniej nie zamierzał poprzestać na jednej. Kolejna ryba upadła na piasek, a potem następna i następna. Wydra wyszła z wody przez chwilę przyglądając się swojej zdobyczy, po czym wracając do postaci Shargoza. Druid uśmiechnął się zadowolony. Dwa okonie, jeden dorodny szczupak i jeden młody sum.
- No no … mistrz kucharzenia będzie miał się okazję wykazać.- mruknął do siebie dobijając ryby i wiążąc je razem. Czas wrócić do reszty.

Po jakimś kwadransie z polowania wrócił Druid z czterema rybami… i jakoś tak wraz z jego powrotem zbiegło się ponowne pojawienie Heny. Dziewczyna spojrzała po wszystkich zebranych, po czym zaczęła przygotowywać swojego rumaka do dalszej drogi. Wychodziło więc na to, że ryby będą przy następnym postoju, nocnym obozowisku, a więc na kolację.
- To jak, ruszamy? - Spytała Hena, wsiadając na konia.
Ramas skinął głową, po czym zabrał swoje rzeczy i podszedł do wierzchowca. Dopiął popręg, po czym wsiadł na siodło. Był gotowy do dalszej podróży.
Druid przekazał ryby bardowi, wciskając mu niemal na siłę.
- No. Masz się teraz czym wykazać na następnym postoju.- rzekł na koniec.
- Dziękuję, mój drogi. - bard poklepał dłoń druida -Naprawdę doceniam twe starania.
- Tylko wiesz…. u orków na przykład, jak kucharz przygotuje żarcie nie nadające się do jedzenia, to robi za główne danie na następnej biesiadzie.- odparł z ironicznym uśmiechem Shargoz.
- Jak to dobrze, że jesteśmy cywilizowani, prawda? Choć w wypadku druida to nie musi być komplement - uśmiechnął się Glaiscav.
- Jak to dobrze, że jesteście…- droczył się (oby) Shargoz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-07-2018, 21:00   #59
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Towarzystwo ruszyło więc dalej gościńcem w kierunku Secomber, tym razem już bez żadnych niespodzianek po drodze. I znowu przyszło im obijać sobie tyłki w siodłach przez kolejne kilka godzin, bliżej i bliżej kolejnego miasta, jednak niestety na tyle daleko, iż nie było szans w nim na nocleg. Przyszło się więc obozować w głuszy, by spędzić kolejną noc wśród gwiazd. Przynajmniej nie padało, i przynajmniej na kolację miała być ryba…

A więc zajęcie się rumakami, ognisko, namioty, rozlokowanie gratów na noc. Hena jak zwykle kręciła się gdzieś nieco z boku, mało odzywała. Chyba już taka była, taką miała naturę, i chyba nie miało to nic wspólnego z jednym czy drugim z grupy. Chyba.

Owo “chyba” wyraźnie nie interesowało druida, który był w wyjątkowo dobrym nastroju.
- Nie oddalaj się za daleko. Żeby cię coś nie pożarło.- rzekł jedynie do ich pracodawczyni, gdy zabierał się za rozkładanie swojego namiotu. Następnie zaś zwrócił się do drużyny wprost mówiąc.-Biorę drugą wartę.
- W takim razie mnie obudź - powiedział Ramas. Rozsiodłał już swego wierzchowca i zabrał się za rozstawianie kolejnego dwuosobowego namiotu.
Druid tylko skinął głową i po rozłożeniu namiotu zabrał się za sprawdzanie stanu wierzchowców.
- A po ile godzin chcecie siedzieć na warcie? Bo jak po dwie to ja mogę wziąć wartę po Ramasie... Kto bierze pierwszą wartę? - rozgadała się Rita, która w rozkładaniu namiotów nie brała udziału, a raczej nadzorowała postęp prac.
- Ja zacznę… - mruknął Elf. Uleczono go za darmo i czuł się potrzebę odwdzięczenia całej drużynie, a krasnoludowi w szczególności.
- Jest tyle osób, że godzina wystarczy - stwierdził Ramas.
- A to nie, ja nie chcę po Ramasie - stwierdziła Rita. - Ja wezmę po tym, co się zadeklaruje po magiku. Khalim? Glai? Durin? - popatrzyła wyczekująco po wymienionych.
- Po Ramasie mogę ja - stwierdził Khalim przeciągając się i ziewając. Od tej całej walki, leczenia i jedzenia zrobił się senny, im szybciej będzie to miał za sobą tym lepiej.
- No to idealnie - Rita zatarła ręce zadowolona z ustaleń. - Hena, możesz spać ze mną - dodała z czystej formalności, bo raczej nie było innej opcji dzielenia namiotów.

Na słowa Elfki dziewczyna przytaknęła głową.
- Czy ktoś z was coś wie na temat Secomber? - Spytała nagle ogólnie Hena - Albo Głośnej Wody, Llohrk? - Wymieniła wszystkie miasta, które były na drodze ich dalekiej podróży.
- Niewiele - powiedział Ramas. - Ponoć Llohrk lepiej omijać - dodał.
- Secomber jest w porządku, tam nie będziemy mieli żadnych problemów - Powiedziała Hena, siadając przy ognisku. - W Głośnej Wodzie podobnie, choć tam już ponoć są szpiedzy Zhentarimów, należy odrobinę się pilnować. Zaś w Llhork nie lubią poszukiwaczy przygód, i tam już Czarna Sieć występuje oficjalnie - Wyjaśniła dziewczyna.
- Czy zatem planujesz ominąć to przyjemne miasteczko? - spytał Ramas, który za Zenthami niezbyt przepadał.
- Więc nie będziemy poszukiwaczami przygód, tylko ochroną i służbą arystokratki z Waterdeep w podróży. - odezwał się druid, który sprawdził już stan wierzchowców i dopilnował, by je napoić. - Nie zatrzymamy się w mieście, tylko przejedziemy przez nie uzupełniając po drodze zapasy. I po sprawie… ryzyko zminimalizowane. A propo ryzyka… jak tam stan kolacji?
- Słyszałem -burknął Glaiscav - Już prawie gotowa. Podsumujmy...cztery ładne rybki pokrojone w dzwonka, obtoczone w mące, zaraz się usmażą...i jeszcze jedna rybcia do gara z gotującą się wodą, będzie świetna zupa rybna. Jak to wam nie wystarczy to ja nie wiem co bym musiał jeszcze zrobić. Chyba stanąć na uszach.
- Jeśli uczyni to je smaczniejszymi, to możesz stanąć na uszach.- odparł łaskawym tonem druid. Po czym zwrócił się do Heny.- Czy ty przypadkiem nie masz jakichś zaszłości z Czarną Siecią? Nie żeby mnie interesowały szczegóły, ale jeśli Zentharimowie zagięli na ciebie parol, to my powinniśmy o tym wiedzieć.



Hena przez chwilę wpatrywała się lekko zaskoczona w Druida.
- Nie wiem skąd taki pomysł, ale nie, nie mam z nimi nic wspólnego - Powiedziała dziewczyna, kręcąc przy tym nawet zaprzeczająco głową.
- Więc nie powinno być problemu z nimi.- odparł Shargoz.- I nie było żadnego powodu, by poruszać temat Czarnej Sieci, prawda?
- No nie… nieprawda - Przez usta Heny przeleciał uśmiech jakby lekkiej złośliwości - Wypada przecież wspomnieć, co w jakim mieście nas ewentualnie czeka, czy takie informacje nie są warte wspomnienia?
- Zhentowie potrafią być wredni -wtrącił bard mieszając zupę -I to jak.
- Z pewnością oprócz Zhentów są jeszcze inne zagrożenia na tej drodze po złoto i skarby.- mruknął druid drapiąc się po policzku i przyglądając podejrzliwie Henie.
- Ale lepiej ich nie mnożyć bez potrzeby - stwierdził Ramas. - Czarna Sieć sama w sobie stanowi pewne niebezpieczeństwo. Nie każdy z nich zajmuje się tylko zbieraniem informacji. A my raczej nie wyglądamy jak służba arystokratki, dość zresztą biednej, skoro nie stać jej na liczniejszy orszak. Trzeba by nieco popracować nad takim wizerunkiem.
- Zobaczymy jak się zbliżymy do tego miasta.- machnął ręką druid nie zamierzając sobie przedwcześnie zawracać głowę detalami. Zresztą, wymuskany bard i wystrojony jak sójka Khalim oraz wyglądający jak paniczyk Ramas. Połowa drużyny z wyglądu kojarzyła się Shargozowi ze szlachtą, więc jakim cudem nie wyglądali na taki orszak?
- Ja arystokracji nie muszę udawać, ja nią jestem, jak przecież doskonale wiecie. - Skwitował Khalim z zuchwałym uśmiechem. -A z Zhentami sobie poradzimy, nie mogą być gorsi od Zakapturzonych z Amn, którym skutecznie i długo uprzykrzałem życie. Kolejni tyrani, którzy mogą zaimponować co najwyżej wieśniakom.
- Tak tak, wiemy o twoim pochodzeniu. Opowiadałeś tyle razy, że nawet mający wszystko w poważaniu Shargoz to na pewno pamięta i mógłby wymienić imiona kilku twoich kuzynów... - mruknęła od niechcenia Rita. Elfka była wyraźnie niezadowolona wizją noclegu w dziczy. Jak dla niej namioty służyły kramarzom, by rozstawiać się z nimi na targach w miastach, a nie po to by spać w nich. Nie mniej, otwarcie nie marudziła, jedynie jej zły nastrój zdradzał jej nastawienie. - A nie możemy być po prostu podróżnikami? Możemy się nawet rozdzielić i wejść do miasta w innym czasie, by nie uważano nas za grupę - zasugerowała.
- Chodzi o to że Czarna Sieć nie lubi tych no… podróżników i awanturników. Widzi w nich agentów Harfiarzy i lubi zamykać bez powodu w aresztach.- wyjaśnił tę kwestię druid.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 27-07-2018, 12:21   #60
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Jakąś godzinę po zaśnięciu…

Druid wartował przy ognisku, reszta zaś spała. Elf w namiocie nadrzewnym, parę kroków od obozu, pozostali w zwykłych namiotach, blisko jedynego źródła ognia…

Hena opuściła namiot po godzinie czasu, zostawiając tam drzemiącą Ritę. Uczennica Maga położyła się blisko ogniska na plecach, z rękami założonymi za głowę, po czym po prostu wpatrywała się w nocne niebo. Ani ona, ani Druid nie kwapili się do rozmowy, dziewczyna więc tak sobie leżała i podziwiała gwiazdy, Shargoz z kolei gapił się w ogień. I byli tylko ze swoimi myślami.

Do czasu.

Niemal bezszelestnie, bez jakichkolwiek dźwięków, coś wlazło im do obozowiska. I to liczne “cosie”. Druid zauważył nieproszonych, nocnych gości w ostatniej chwili, ale już było po sprawie, dali się zaskoczyć…

- Pobudka!! - Krzyknął Shargoz, zrywając się z miejsca, i przeskakując nad ogniskiem z kosturem w dłoniach, pędząc już do pierwszego przeciwnika, tego, najbardziej zagrażającego niczego jeszcze nie świadomej Henie. - Pająki!! - Dodał Druid.


Przez ułamek sekundy Ramas miał nadzieję, że to tylko głupi żart ze strony Shargoza, lecz nadzieja rozwiała się szybciej, niż się zrodziła. Mag, nie do końca obudzony, ruszył do wyjścia z namiotu tak, jak spał. Czyli w koszuli i spodniach. Boso na dodatek. Miał zamiar potraktować serią magicznych pocisków we wszystko, co miało więcej niż dwie nogi.

Khalim zerwał się na równe nogi, przeklinając pod nosem. Podczas tej podróży nie można było się wyspać. Na szczęście broń ani zbroja nie była mu potrzebna, moc miał w sobie…
--Do mnie, przyspieszę was! -Zawołał!

Glaiscav wyrwał się z jakiegoś poplątanego snu zbudzony okrzykiem. Na szczęście sen miał lekki więc natychmiast doszedł do siebie i złapał za miecz leżący na macie obok niego. Wypadł z namiotu…
Wokół hałas i zamieszanie. A stanowczo zbyt blisko cienie o wydłużonych pajęczych kształtach.
Adrenalina zakuła w żyły na wierzchach dłoni. Bard wydał śpiewny okrzyk wojenny i rzucił się na najbliższą bestię.

Złotowłosa elfka nienawidziła pająków. Pierwsze co jej się napatoczyło pod rękę to... Szara torba, którą dawno temu zakosiła jakiemuś typowi. Chyba był jakimś artystą ulicznym, pazującym różne sztuczki. Ale mniejsza o byłego właściciela, bo to teraz Rita była w posiadaniu ciekawego worka pełnego cudów. Elfka sięgnęła do niej ręką, namacała puchatą kulkę i wyciągnęła, rzucając przed siebie… i z kulki wyrósł kot. Elfka przewróciła oczami, a kot zjeżył sierść i przeciągle syknął. Do walki z pająkami to on się raczej nie nadawał, ot ledwie dla nich przekąska będzie.

Synarfin otworzył oczy przerywając medytację. Odgłosy walki były już wyraźne. Czyjś okrzyk bólu… Zerwał się z hamakowego posłania i rozchylił poły namiotu. Cały czas miał na sobie swoją lekką koszulkę kolczą, więc wystarczyło sięgnąć po rapiery i był już w pełni gotowy do walki. Poświęcił ułamek chwili na zlustrowanie pola walki i nie zwlekając ani sekundy dłużej zeskoczył z głośnym okrzykiem na ziemię.

W samym zaś obozie…

Druid przeskoczył nad ogniskiem, nad leżącą sobie Heną, po czym potraktował kosturem pierwszego natręta… tłukąc go po łbie. Pająk zasyczał, zraniony, po czym sam zaatakował ugryzieniem Shargoza, jednak niecelnie.

Hena momentalnie się podniosła, rozglądając na wszystkie strony.
- One są wszędzie!! - Krzyknęła dziewczyna. Nie miała przy sobie żadnej broni, nie miała na sobie koszulki kolczej, nie miała nawet butów. Ale miała magię. I to taką z tych zabójczych. Wypowiedziała kilka słów, wykonała dłonią parę gestów do najbliższego jej pająka, po czym… odwłok pająka został rozerwany jakąś potworną siłą na strzępy, a jego zakrwawione serce przyfrunęło do dłoni dziewczyny! Ta niedbale odrzuciła je w płomienie ogniska…

Pająków było jednak wiele. I były głodne.

Gdzieś blisko namiotów, spanikowane konie zaczęły rżeć i próbowały urwać się z powrozów.

Z ciemności wokół obozowiska wychodziło ich coraz więcej i więcej. Kolejny zaatakował Druida, ale i przed nim się mężczyzna obronił, tłukąc kosturem po pysku delikwenta, który również chciał go ugryźć. Hena została zaskoczona, i jeden z pająków ugryzł ją w plecy… dziewczyna jednak zacisnęła zęby, nic sobie nie robiąc z trucizny, którą starał się powalić ją wróg.

Shargoz zaś walnął kosturem pająka, jako że sytuacja znów nie sprzyjała jakiejkolwiek strategii poza waleniem bronią we wroga. Drugi już cios w łeb tego samego pająka, dał już poznać, iż delikwent ma powoli dosyć. Stał się mniej ruchliwy, jednak dalej syczał wściekły i zaatakował ponownie, razem z drugim pająkiem tuż obok niego. “Dwóch na jednego, to banda łysego”, jak zasłyszał gdzieś Druid… został ugryziony w lewą rękę oraz prawą nogę. Sukinkoty te pająki jednak, w kupie silne. Shargoz, poza oczywistym bólem z powodu ugryzień, nic sobie jednak z ich jadu nie robił. Ba, nawet nieco pokozaczył, wysysając go z własnej ręki i plunął nim na jednego z pająków!

Hena uważając na ruchy pająka przed sobą, wyszeptała kolejne zaklęcie i… nic się nie stało. Dziewczyna warknęła poirytowana, chyba straciła zaklęcie? Pająk z kolei rzucił się na nią, przewrócił ją impetem swojego skoku na plecy, po czym wżarł się w jej twarz!!! W obozowisku rozległ się przeraźliwy krzyk pełen bólu i przerażenia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172