Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2018, 22:13   #1
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[D&D/FR 3.5] "O 1 skarb za daleko..." (+18)

Waterdeep



“Miasto Wspaniałości” robiło wrażenie na każdym, kto zaglądał do niego pierwszy raz, a i na wielu - przy kolejnych odwiedzinach. Metropolia leżąca na Wybrzeżu Mieczy była wielce ważnym miejscem handlu i wymiany na naprawdę sporym kawałku Faerunu, ściągając ludzi i nie-ludzi z odległych krain, a można było tu spotkać przedstawicieli wielu ras, profesji, poglądów oraz przynależności.

W Waterdeep zawsze się coś działo, Waterdeep zdawało się nie spać. Ulice pełne tłumów, handlarzy, kupców, poszukiwaczy przygód, wozów, straganów. Tu niemal każdy zdawał się gonić za monetą, a przynajmniej miało się takie wrażenie. Rozmowy, śmiechy, nawoływania, panująca w wielu miejscach spora wrzawa. Populacja tego miejsca liczyła gdzieś około 130 tysięcy(!), pełno świątyń, Gildii, szkół magii, kolegia Bardów, sklepy nawet z magicznymi przedmiotami, tawerny, karczmy, domy uciech, wieże Magów, stragany, port, trudno to wszystko zliczyć… a do tego wszystkiego górujący nad miastem Zamek Waterdeep. Wszystko to mogło przyprawić o zawrót głowy.


I w co mniej znaczącej dzielnicy przyprawiało, do tego jeszcze wykręcając nosy, zapachami. Bójki, ladacznice, załatwianie wszelkich potrzeb fizjologicznych po kątach, ledwie gdzieś w jakimś zaułku ulicy, obijanie mordy, spółkowanie… ach, “Miasto Wspaniałości”.

Te miasto jednak nie było dla każdego.

~

Elfka Rita, korzystając ze sporej przerwy w tułaczce za bogactwem, wydawała ostatnio zarobione złoto na przyjemności cielesne i duchowe, które głównie oznaczały łaźnie, masaże, dobre wino i smakołyki. Raz odwiedziła nawet najprawdziwszego fryzjera, który doprowadził jej włosy do cudnego stanu, a raz była i w milutkim sklepie z setkami pachnideł. W międzyczasie zaś pilnowała nieco Synarfina, by “dzikus” nie trwonił monet na głupoty… więc eskapady Elfa skończyły się jedynie na chodzeniu po wszelakich karczmach i tawernach, próbując rozmaitych trunków i jadła, nie mogąc się nadziwić, że za kilka metalowych krążków ludzie takie dobre rzeczy dają. Mówiąc więc ogólnie, dwójka ta zbijała bąki na całego.

Ramas spędzał wolny czas nieco inaczej. Po początkowych tańcach, hulankach i swawolach, trwających dobre parę dni, w końcu zabrał się za bardziej sensowne rzeczy. Zakupienie kilku konkretów, zawarcie paru znajomości, kilka wizyt w bibliotekach. Do tego Mag wojenny zaczął również na własną rękę rozglądać się za jakąś małą robótką, w końcu i taka nie zaszkodzi, chociażby tu właśnie na miejscu, w samym Waterdeep.

Druid węszył, i to niemal dosłownie. Shargos odwiedzał liczne biblioteki i antykwariaty, wypytywał miejscowych, a nawet szwędał się po podejrzanych uliczkach. Czy to w dzień, czy nocą, szukał ICH, a nie mogąc się doszukać, był bardzo sfrustrowany, przez co zaglądał głęboko w kielich. I w końcu pojawiła się szansa na jakiś sukces, a Podgóra zdecydowanie była tym miejscem, do jakiego powinien się udać...

Khalim już od kilku dni budził się w tym samym łóżku, i z tą samą kobietą u boku. Po paru rozrywkowych wieczorach, w końcu uwiódł Dardianę, córkę pomniejszego szlachcica, Kevstera Hawklighta, zwanego grubym. A że tatuś był poza miastem na dłuższy czas, matka z kolei nie interesowala się schadzkami pociechy, dwójce kochanków nie stało nic na przeszkodzie, by oddawać się figielkom niemal całymi dniami. Panienka Hawklight była z kolei najwyraźniej tak zafascynowana egzotycznym mężczyzną, iż trwoniła niezły majątek na wszelkie luksusy, ciesząc się jego towarzystwem.

Bard Glaiscav szlajał się… znaczy, zwiedzał, wszelkie przybytki warte uwagi, słuchając nie tylko wszelkiej poezji i muzyki, ale i nawet zwykłych opowieści, zwyczajowych ludzi. Sam również od czasu do czasu zaprezentował jakiś utwór, czy małą kompozycję. Bawił się w najlepsze, ale i jednocześnie chłonął wiedzę, przysłuchiwał się plotkom, a nawet i poczytał księgozbiory, te bardziej, jak i mniej dostępne.

Durin również pytał. Pytał często i w wielu miejscach, jednak zagadnięci albo kiwali przecząco głowami, lub podawali - i to dosyć często - całkiem mylne informacje. Po kilku dniach takiego zasięgania języka Krasnolud musiał już zakrywać(czy nawet i nie brać ze sobą?) “Meteoru” ponieważ ten coraz częściej stawał w płomieniach. W końcu jednak uzyskał konkretny trop, choć naprawdę niewiele na obecną chwilę pomocny. Poszukiwaną przez niego osobę widziano tu 2 miesiące temu, a wyruszyła ona na północny wschód? Trop był więc zimny, wyjątkowo zimny… chociaż może...


I z całego tego towarzystwa, to właśnie Bard odezwał się któregoś dnia tuż przed południem, i to za pomocą magii, do pozostałych. W pewnym momencie, w głowie każdego z nich, rozbrzmiał jego głos:

 - "Hej obiboki, chyba znalazłem kolejną robotę. Spotkajmy się dziś w Waterdeep, karczma “Pełny kufel” w Południowej Dzielnicy, jak będzie słychać trzy dzwony. Będę czekał."


~

Przybyli więc, jeden po drugim, do wspomnianego miejsca, gdy słońce było wysoko na niebie, po czym zasiedli do wspólnego stołu, przy kuflu piwa, czy tam i kielichu wina oraz skromnym obiedzie? Po początkowych powitaniach, pomrukiwaniach, krótkich rozmowach i paru wzajemnych ogólnych docinkach, Glascaiv przeszedł do sedna sprawy.

- Znajomy znajomego, opowiedział mi ploteczkę, iż jakiś Mag szykuje wyprawę, na której potrzebuje takich jak my. Obłowić się ponoć można naprawdę nieźle, a kontaktować należy z jego uczennicą, która zagląda tu codziennie. Tak, wiem jak to wszystko brzmi… - Młody mężczyzna uśmiechnął się rozbrajająco, po czym natychmiast został zasypany masą pytań od swoich towarzyszy.

Wszystko przerwała jednak burda, mająca miejsce parę stołów dalej. O tak, w tym przybytku to wydarzenie miało miejsce często… ba, nawet z niego słynęło.

...

Dwie minuty później, trzy stłuczone gęby dalej, i o paru klientów “Pełnego Kufla” mniej, rozbawieni(a może i znudzeni?) taką sceną towarzysze, postanowili wrócić do swojej rozmowy, gdy…

- To chyba ona - Powiedział nagle Glaiscav, obserwując młódkę rozmawiającą z karczmarzem. Oboje spoglądali w stronę grupki, po chwili zaś dziewczyna zbliżyła się do awanturników.


- Nazywam się Hena, mnie szukaliście? - Zagadnęła towarzystwo.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 10-04-2018 o 22:30.
Buka jest offline  
Stary 11-04-2018, 00:20   #2
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Wpakował do ust duszone w warzywach udko kurczaka, zagryzając chrupiącą piętką ciepłego jeszcze od świeżości chleba. Przytkało go gdy przełykał więc popił obficie piwem, którego ciurki pociekły mu po brodzie. Odetchnął głęboko i z zadowoleniem głośno beknął.
Synarfin w żadnym wypadku nie przypominał “typowego” elfa. Widząc go przy jedzeniu, ktoś mógłby pomyśleć, że jakiś pijany druid reinkarnował zmarłego krasnoluda lub półorka w elfa właśnie.
Tymczasem on zupełnie był skupiony na pochłanianiu kolejnych porcji każdego rodzaju dania, jakie mógł zamówić. W pewnym momencie ilość jedzenie jaka znikała w ustach wojownika przestawała być imponująca i stawała się zatrważająca. Jakby zamiast żołądka miał portal, przez który wszystko wypadło gdzieś hen daleko.
Jedynym rozsądnym wyjaśnieniem mogłoby być podejrzenie, że Synarfin od kilku tygodni głodował… ale Rita była świadkiem tego, że było wprost przeciwnie. Wojownik codziennie urządzał sobie takie uczty, po których resztę dnia i nocy spędzał leżąc brzuchem do góry, popijając tylko wino dla dobrego trawienia.

Nie włączał się w żadne rozmowy reszty drużyny, nawet przywitanie ograniczył do krótkiego kiwnięcia głową do każdego z przybyłych. Jak tylko formalności stało się zadość, szarpnął za rękaw księżycowe elfki i wskazując na karczmarza powiedział.
- Powiedz, niech przyniosą grzybki, w tej no… takiej kwaśnej wodzie - zapomniał jak się nazywał ocet. - Tylko dużo.

Praktycznie nie słuchał tego, co do powiedzenia miał Glaiscav. W końcu cokolwiek by nie ustalili, jemu będzie wszystko jedno, dopóki na jego drodze pojawi się jakieś wyzwanie.
Z tego samego powodu gdy rozgorzała bójka, przestał jeść i pilnie obserwował jej uczestników.
Po kilkunastu sekundach wrócił jednak do posiłku. Ot pijacka burda, nic ciekawego.

Właśnie wyławiał ostatniego grzybka z glinianego słoja pełnego octu, gdy do ich stołu podeszła obca osoba. Wyjątkowo skupiony nie dosłyszał tego co powiedziała, więc poczuł sie niepewnie, błędnie interpretując jej intencje.
Spojrzał jej prosto w oczy i teatralnym gestem zagarnął pod siebie słoik z grzybkami, talerz z mięsiwem i kufel z piwem. Utrzymując kontakt wzrokowy sięgnął jeszcze po bochen chleba i również przełożył go na swój talerz.
Następnie chwycił drewniany widelec (którego do tej pory nie użył ani razu) i odwrócił go w dłoni trzymając teraz dwoma ostrzami ku dołowi.

Nie zamierzał oddać swojej porcji bez walki.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 11-04-2018 o 00:32.
Turin Turambar jest offline  
Stary 11-04-2018, 00:26   #3
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Waterdeep. Kilka dni temu.

Było już dawno po zmroku. Durin przybył do szynku bez towarzystwa, choć tego wieczoru coś mu podpowiadało, że Meteor może mu się przydać. W biesiadnej izbie panował zaduch, śmierdziało szczynami i najtańszym piwem, ale krasnolud nie przybył tutaj by ucztować, ani zabawiać się. Większość ław była pozajmowana. W rogu, na przeciwko wejścia do przybytku znajdował się stolik, przy którym siedziała trójka mężczyzn nie zainteresowanych ani śpiewem, ani toastami, ani nawet cycatą służką dolewającą trunków.
Durin od razu rozpoznał w jednym z jegomości swojego informatora, którego wcale nie było łatwo odnaleźć. Jego zbroja dźwięcznie brzęczała, lecz w takim miejscu ten kojący nerwy brodacza dźwięk był zagłuszony przez krzyki i sprośne przyśpiewki. Waterdeep było ogromnym miastem, gdzie każdego dnia przybywały dziesiątki, a może nawet i setki poszukiwaczy przygód. Nikogo tutaj nie dziwił krasnolud w pełnym rynsztunku. Durin podszedł do stolika i powitał mężczyzn skinieniem głowy.
-Usiądź krasnoludzie.- rzekł człowiek o kasztanowych, falujących włosach do ramion. Jegomość miał na sobie stary płaszcz, spod którego wystawała rękojeść szabli.
-Napijesz się czegoś?- spytał po krótkiej chwili krasnoluda, lecz ten nieznacznie pokręcił głową.

-Nie przybyłem tu biesiadować.- odparł chłodno Durin. Nie ufał im ani trochę, czego dowodem był oparty o nogę stołu młot bojowy, tylko czekający by rozbić nim czaszkę lub dwie.
-Ah tak. Wy krasnoludy... Jesteście długowieczni, lecz równie niecierpliwi co ludzie.- skomentował inny osobnik o zepsutych zębach i ze szramą na wychudzonym pysku.
-Daruj sobie te komentarze, albo zamiast złota zarobisz w ryj...- warknął Durin. Mężczyzna spiął się i od razu sięgnął ręką pod płaszcz, ale ten pierwszy o długich włosach uspokoił go gestem ręki.
-Mój przyjaciel słyszał o owianym złą sławą człowieku z Północy, którego zwą łowcą gigantów.- dodał po chwili. Na twarzy Durina pojawił się blady uśmiech.
-Powiedz mi coś wartego mojego złota.- odparł krasnolud. Człowiek odpowiedział podobnym uśmiechem i powoli położył dłoń na blacie stołu, poruszając palcami otwartej dłoni. Durin wziął głęboki wdech i sięgnął ręką do kieszeni rzucając człekowi mieszek z brzęczącymi monetami. Informator spokojnie otworzył skórzaną saszetkę i spojrzał do środka.
-Myślałem, że jesteście równie hojni co odważni.- syknął, nie odrywając wzroku od brodatego rozmówcy.

-Póki co nie powiedziałeś nic wartego nawet tego złota.- krasnolud wskazał paluchem pakunek w dłoni człowieka.
-Twój zabójca gigantów udał się na północny wschód. Wyruszył jakieś dwa miesiące temu.-
Durin skinął głową i sięgnął po kolejny mieszek. Rzucił go informatorowi nad stołem. Człek uśmiechnął się szeroko.
-Giganci rozbili karawanę z towarami wpływowego kupca. Ów szlachcic wyznaczył sowitą nagrodę za głowę herszta tej bandy.- dodał i spojrzał wyczekująco na krasnoluda.
-Powiedz coś więcej.- zażądał brodacz.
-Ruszył samotnie, dobrze przygotowany. Wyprawił się konno. Trudno ci go będzie znaleźć krasnoludzie.- rzekł. Durin pogładził się po czarnej brodzie swobodnie opadającej na jego zbroję.
-Jeśli przypomnisz sobie coś więcej, lub zdobędziesz więcej informacji znajdziesz mnie każdego dnia w południe w porcie. Będę czekał przy burdelu "Ruda Kethrin".- oznajmił, po czym rzucił informatorowi kolejny mieszek. Krasnolud złapał za trzonek młota, wstał od stołu i bez słowa więcej opuścił gospodę.

Waterdeep. Dzisiaj.

Durin włóczył się tego dnia po portowej dzielnicy w melancholijnym nastroju. Adbarczyk przyglądał się pracującym w porcie ludziom. Dłuższą chwilę patrzył na młodego człowieka w eleganckich szatach, który tłumaczył swemu nastoletniemu potomkowi, że gdy podrośnie wpływy z handlu będą również jego wpływami. Krasnolud przypomniał sobie jak lata temu spędzał czas ze swoim synem. Pamiętał jak uczył go strzelania z łuku oraz walkę w zwarciu z użyciem tarczy.
Zamir zawsze był największym powodem do dumy swego ojca. Chłopak zawsze szanował zasady i wierzył w honor. A po latach treningów z pasji i własnej woli wyrósł z niego zacny wojownik. Za prawdę służba w oddziałach tarczowników cytadeli była wielkim zaszczytem, którego Zamir miał szczęście doświadczyć.
Z rozmyślań wyrwał krasnoluda głos Glascaiva. Durin rozejrzał się nerwowo, ale szybko dotarło do niego, że barda nie było w pobliżu. Szczerze nienawidził, gdy chłopak za sprawą magii przekazywał mu wieści prosto do głowy. Adbarczyk wziął głęboki wdech, splunął w bok i powoli ruszył w kierunku gospody południowej dzielnicy, gdzie znajdował się "Pełny kufel". Na miejsce dotarł jako jeden z ostatnich. Nie spieszyło mu się. Tak kazał myśleć innym. Po prawdzie to żywił szczere nadzieje, że jego informator w końcu pojawi się z większymi konkretami.

Kiedy dotarł na miejsce rozejrzał się za towarzyszami. Długo nie musiał szukać. Szpiczaste uszy elfich "kompanów" wyznaczały się nawet w największym tłumie gawiedzi.
-Elfy...- prychnął pod nosem. Samo to słowo irytowało Durina, ale postanowił spokojnie wysłuchać szczegółów nowej roboty. Złoto w jego kieszeni kończyło się szybciej niż podejrzewał, wszak informacje były w Waterdeep powszechnym ale i cennym towarem. Krasnolud dosiadł się do ławy i w milczeniu wysłuchał słów Glascaiva.
-Konkrety, że niech mnie worg zwącha...- burknął do siebie, po wysłuchaniu barda. Kilka uderzeń serca później nieopodal miejsca, które zajęli wybuchła karczemna burda. Durin starał się nie brać udziału w takich bijatykach. Po pierwsze to nie godziło Młotowi Moradina, a po drugie lękał się, że może kogoś skrzywdzić za bardzo. Awantura ucichła tak szybko jak się wywiązała, a bardzina dostrzegł ich łączniczkę ze zleceniodawcą. Kobieta o bladej cerze rozprawiała chwilę z gospodarzem i skierowała w końcu kroki w ich stronę.
Adbarczyk postanowił milczeć i rozmawiać tym bardziej wygadanym członkom grupy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-04-2018, 13:17   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Watedeep było miastem wielu możliwości... i wielu przyjemności.
Ramas, jako że wstrzemięźliwości od przyjemności nie ślubował, co prawda nie rzucił się w wir rozrywek wszelakich, ale spędzał czas bardzo przyjemnie, w zależności od okoliczności albo w towarzystwie mieszanym, albo tylko i wyłącznie damskim.
Wspólne zabawy owocowały nawiązywaniem różnych znajomości. Niektóre były tylko i wyłącznie znajomościami, niektóe pomagały załatwiać takie czy inne interesy czy zakupy (ktoś znał kogoś, kto mógł polecić komuś Ramasa), a jeszcze inne kończyły się w sposób, o którym opowiadali tylko lubiący się chwalić swymi podbojami głupcy. Darvan do takich nie należał, więc nawet kompani nie mieli pojęcia, gdzie i z kim spędzał noce.

Wszyscy wiedzieli, że Ramas lubił łączyć interesy z przyjemnościami, więc nikogo by nie zdziwiła informacja, że mag podczas wędrówek po bibliotekach zaprzyjaźnił się z pewną studentką magii, która została jego przewodniczką po meandrach bibliotecznych korytarzy, a na dodatek znała kilka osób i mogła załatwić dostęp do zbiorów zwykle nie udostępnianych szerokim rzeszom.

Własnie omawiali zawartość jednego z ciekawszych, bogato ilustrowanych dzieł, zastanawiając się nad możiwościami zastosowania podanych tam metod w praktyce, gdy do Ramasa dotarł mentalny przekaz, którego źródem był Glaiscav.
Na szczęście było na tyle wcześnie, że Ramas i panna Kerri zdążyli, nie spiesząc się, przeprowadzić pewien udany eksperyment, zanim mag musiał udać się na spptkanie.
Oczywiście mógł zlekceważyć wezwanie, wolał jednak dopilnować, by któryś z bardziej zapalczywych kompanów nie przyjął zadania, które mogłoby wpakować całą ich grupkę w jakieś tarapaty.
Wszak i tak już bywało...

* * *

W "Pełnym kuflu" Ramas do tej pory nie miał przyjemności bywać. I gdyby nie Glaiscav i jego pomysły z pewnością by tu nie zawędrował. Kto by chciał odwiedzać miejsca, gdzie wymiana argumentów polega na okładaniu się pięściami?
Na szczęście wino było niezłe, a i wspomniana przez Glaiscava uczennica maga nie kazała na siebie zbyt długo czekać.

Ramas wstał, gdy dziewczyna podeszła.
- Ramas - przedstawił się. - Zapraszam. Szukaliśmy ciebie, bo podobno szukasz kogoś, kto weźmie udział w wyprawie.
- Właściwie nie ja, a mój mistrz. Ale tak, szukamy osób na wyprawę - odpowiedziała dziewczyna, minimalnie się uśmiechając.
- A czy możesz powiedzieć, kim jest twój mistrz? - spytał Ramas.
- Jest magiem... Ale nie będziemy się tu teraz wdawać w szczegóły. Konkurencja duża a ściany mają uszy. - Hena wymownie uniosła brewki.
- To dlatego twój mistrz chce zatrudnić ochronę? - zainteresował się młody mag.
- Podróż sama w sobie może nie, ale miejsce docelowe, może być niebezpieczne. - Uczennica wzruszyła ramionami.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-04-2018 o 20:32.
Kerm jest offline  
Stary 12-04-2018, 17:46   #5
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Oto jestem. Maleńka figurka na deskach pomostu. Jego pale wbite głęboko w dno nabrzeża. Wokół mnie błękit nieba, powierzchnia oceanu skrzy się w blasku słońca. Pod skórą morza, niczym krople krwi w żyłach, przemykają rybki, lśniące niczym kawałki czerwonego złota.
W powietrzu unosi się cichy, wysoki szept fletu. To moja ballada. Jedna z tych, które nie mają tytułu, tylko numer.
Pieśń dobiega końca i otwieram marzycielsko przymknięte oczy. To jest życie. W takich chwilach oddycham pełną piersią.
Wracam do rzeczywistości. Przede mną życie niczym odcienie szarości.
A pejzaż wokół mnie zanika. Wokół kładzie się mgła, biała niczym welon ślubny.
Mgła obejmuje mnie łagodnie. Znów przymykam oczy i rozkoszuję się dotykiem jej wilgotnych ramion. Wciągam do płuc powietrze, a z nim zapach. Wilgotny zapach mgły.
Jestem sam. Samiuteńki we mgle. Czy ktoś kiedyś był tak samotny?
Pewnie tak...

*****

Budzi mnie dotyk jej skóry, ciepło oddechu przesyconego zapachem owoców. No tak, przecież na kolację objedliśmy się morelami...
Otwieram oczy, wpatrując się w przesyconą ciemnością przestrzeń sypialni. Nad sobą miast sufitu widzę zarys kobiecej sylwetki. Ale tylko przez chwilę albowiem niemal natychmiast dominującym zmysłem staje się dotyk.
Czuję jak jej uda obejmują moje biodra niczym klamra. Jej dłonie przesuwają się po mojej skórze więc odpowiadam pieszczotą równie zmysłową. Słyszę cichy śmiech i szept, którego nie rozumiem, ale jego znaczenie sprawia, że na chwilę tracę oddech.
Czuje jak kobieta nade mną zaczyna się powoli zmysłowo poruszać. Każdy ruch to dodatkowy impuls budujący królestwo rozkoszy.
Za dużo. Za szybko.
Rozkosz jest obezwładniająca, ale udaje mi się podnieść do siadu. Przyciągam ją bliżej, czuję dotyk jej piersi na mym torsie. Zapach włosów. Dotyk dłoni. Z zapartym tchem patrzę jej w oczy.
Za dużo. Za szybko...
Czuję jej palce na moich bliznach. Rytm oddechu kobiety zmienia się odrobinę. Jest zaciekawiona, czuję to.
Czuję jej palce na swoim policzku. Na moje usta, podrażnione jej pocałunkiem, ciśnie się wiersz.

Między bliznami ukryły się słowa
Wydarte z Twego gardła głębi
Gdy podniecenie gdzieś rozsądek chowa
Kiedy pościel się pod nami kłębi
Obsypane Twymi wargami ciało
Rozkoszą oblane i przyjemnością
Krzyczy o więcej, ciągle mu mało
Nienasycone nigdy Twoją bliskością

Szept zamiera mi na wargach gdy znów czuję jej dotyk.
Szybujemy. Przez mgłę.

*****

Pulsujące energią promienie słońca wciskają się do sypialni budząc Glaiscava niczym dotyk Jej palców.
Sen? Nie. Przynajmniej nie wszystko było snem.
Bard usiadł, przeciągnął zastałe mięśnie rozkoszując tym wczesnym treningiem.
Siedząca przed zwierciadłem kobieta odwraca się. Posyła kochankowi uśmiech i znów wraca do czesania.
Nie wszystko było snem. Nie wszystko.
- Laira?
Odwróciła się na chwilę.
- Pójdziesz ze mną na jarmark?
- Chyba żartujesz – prycha kobieta – Tego mi tylko brakuje żeby plotkary strzępiły sobie moim kosztem języki. Wstawaj, Glais. Mój mąż wraca niedługo. Już cię nie ma.
Bard podniósł się z szerokim, zaraźliwym uśmiechem na wargach.
- Mam coś dla ciebie.
- Hmmm?
Glaiscav skinął dłonią wykonując krótki zawiły gest. Z parcianej torby obok łoża wylewitował naszyjnik z pereł. Niczym pokutujący duch spłynął w palce barda. A stamtąd na szyję kobiety.
- Podoba ci się?
- Podoba, ale – ona gładzi prezent, jej oczy lśnią od niewylanych łez – Jesteś bardzo młody, kochany mój...

*****

Bardzo młody. W domyśle zbyt młody. Zbyt młody na co?
Z gardła rwał mu się śmiech.
Za młody na sen? Za stary na grzech?
Chciał sobie powiedzieć, że diabli z tym. Ale czuł nieuchronnie nadciągający smutek postkoitalny. Depresję poorgazmową.
Do diabła z tym. Pieprzony mąż Lairy nie zepsuje mu dnia. Nawet jednego poranka.
Laira.
Ta kobieta nieoczekiwanie stała się dla niego ważna. Zbyt ważna, żeby powiedzieć - „diabli z nią”.
Potrząsnął głową wynurzając się z morza myśli na ląd rzeczywistości.
Tak jak sobie postanowił, poszedł na jarmark. Sam. Po nocy spędzonej na igraszkach był wściekle głodny więc co prędzej skierował się w stronę budek z jedzeniem. Zjadł jagodziankę, poprawił czymś bardzo dziwnym, smażonym i nabitym na patyk,a teraz siedział pod murem składu kupieckiego rozprawiając się z orientalnym przysmakiem popijanym kubkiem dobrego węgrzyna.
Pieniądze uciekały mu z sakiewki jak krew z rany, ale Glaiscava to nie martwiło. Choćby wydał wszystko, jest wielu ludzi, którzy ugoszczą minstrela.
Siedząc pod murem przyglądał się przechodzącym ludziom. Wszędzie dookoła widział barwne stroje, egzotyczną bizuterię, skomplikowane tatuaże. Słyszał głosy, śpiewy i przekleństwa. Czuł zapachy jadła, perfum i tytoniu.
To ostatnie przypomniało mu, że czas na fajeczkę. Rozprawił się już z jedzeniem i winem więc chętnie sięgnął do kapciucha. Chwilę później Glaiscav dodał coś od siebie do jarmarcznych zapachów. Aromat dobrego tytoniu, mianowicie.
- Dobre piwo za tytoń do fajki. Dobrze?
Głęboki mocny męski głos.
Pochylający się nad nim mężczyzna trzymał w dłoni lekko wyszczerbiony kufel. Aromat mocnego chmielu uderzył w nozdrza. Bard zerknął ciekawie.
Mężczyzna był wysoki i nienagannie odziany. Ciemna opończa kreśliła zawiłe kręgi w kurzu ulicy, twarz krył opuszczony kaptur. W dłoni spoczywał kij wędrowca. Bił od niego zapach, który niejasno dawał się zakwalifikować jako laboratoryjny. Zapach odczynników, chemikaliów...i tytoniu. Dobrego tytoniu.
Bard nie myślał długo. Palacz rozumie palacza. Osobiście nie przepadał za piwem, ale nie chciał robić nieznajomemu przykrości. Uśmiechnął się więc i sięgnął do kapciucha.
Chwile później twarz mężczyzny otoczyła chmura dymu. Bard pociągnął piwa z kufla i zasalutował tamtemu.
- Morituri te salutant! Pal, pij i bądź szczęśliwy!
- Słusznie – mężczyzna skinął głową, ten ruch sprawił, że jego kaptur osunął się na plecy.



Bez wątpienia mógł podobać się kobietom. Opalona twarz o regularnych rysach, grzywa ciemnych włosów i zadbana broda, ciemna, ale z biegnącym przez środek siwym pasmem. Mocny podbródek, zdecydowane usta. W uchu kolczyk, małe złote kółeczko.
Bard zamarł.
Mężczyzna raz jeszcze skinął mu głową, po czym odszedł otoczony chmurką fajkowego dymu. Wyglądał teraz niczym demon na urlopie.
Ta twarz. Skąd on gościa znał...
Glaiscav zamarł. Niemożliwe...
- Khelben – wymamrotał bard – Khelben Arunsun!
Ale mężczyzna zniknął już w tłumie. Klnąc pod nosem Glaiscav opadł na bruk ulicy.
Nie uwierzą mi. Nigdy mi nie uwierzą. Sam Czarnokij tak po prostu podszedł do mnie prosząc o tytoń.
A może to nie on? Może ktoś bardzo podobny?
A diabli z tym...

*****

Kilka godzin później Glaiscav siedział „Pod Pełnym Kuflem” i delektował się obecnością towarzyszy i płynącą w krwiobiegu nikotyną. Kopę lat. No, może to lekka przesada. Nie widzieli się jakieś dwa tygodnie i bard az się gotował by usłyszeć ich opowieści i przedstawić własną. Albowiem opowieści były tym co bard kochał najbardziej.
Każdego z kompanów bard przywitał jak należało.
- Khalim, niech twoi szlachetni przodkowie cię nie opuszczają...
- Ramas, błogosławieństwo Tempusa niech cię oświeca...
- Rita, niech twoje strzały lecą celnie...
- Synarfin, smacznego!
- Shargos...
- Durin...
Tych dwóch ostatnich powitał nieco inaczej niż resztę i nie trzeba było wielkiego rozumu by rozpoznać różnicę. Druida pozdrowił uniesieniem dłoni i szczerym uśmiechem. Dłoń krasnoluda ścisnął krótko i szorstko, a jego oczy były zimne.
Przyjaciele moich przyjaciół, czy jakoś tak. W tę akurat tezę bard niezbyt wierzył. Krasnoludzki kleryk jak dotąd niewiele mu zaszkodził, ale bard po prostu za nim nie przepadał. Powodów nie zdradzał. Nie warto.

*****

Glaiscav przerwał wymianę oględnych żartów z towarzyszami, wstał by powitać czarodziejkę. Zatroszczył się o jej puchar i teraz pilnował by był stale pełny.
- A jaki jest cel tej, nie wątpię, zacnej i bohaterskiej wyprawy? – zainteresował się bard dając znać uśmiechem by nie traktować jego „paladyńskiej” wymowy do końca poważnie.
- Złupienie starej, zapomnianej podziemnej twierdzy - Wypaliła Hena, choć szeptem. W obie dłonie pochwyciła puchar z winem, po czym ledwie zamoczyła w nim usta.
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 13-04-2018 o 14:08.
Jaśmin jest offline  
Stary 12-04-2018, 21:15   #6
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Stuk, stuk, stuk… uderzała laseczka o bruk. Mijał powoli innych przechodniów. Ludzi, elfów, krasnoludów. Biednych i bogatych, nobili i żebraków. Przemieszczał się przez uliczki węsząc za czym. Szukając.
Mijane osoby były dla niego obojętne. Ich ambicje, spory, marzenia i obawy trywialne w obliczu znanej mu prawdy.


Miasto nie było jego środowiskiem. Zdecydowanie lepiej czuł się pośród drzew, niż wśród zamkniętych murów, ale… i tu Natura zapuszczała swe korzenie. I tu tłoczyło się życie. Niezauważalne dla ludzi. I nie potrzebowało do tego magii. Po prostu było małe i unikało dwunożnych drapieżników. Ptaki wśród dachów, owady i gryzonie. Szczury.

[media]http://media.silive.com/latest_news/photo/rats-nycjpg-a73dca1939d497d3.jpg[/media]

Dla Shargoza… szczury były ważne w mieście. Były wskaźnikiem sytuacji w mieście. Tak samo jak na okrętach, one pierwsze wyczuwały zagrożenie i uciekały. Ich obecność, populacja, mogły dać wiele informacji o stanie miasta. I ewentualnej obecności…
Krakanie wyrwało druida z rozmyślań. Basir coś dostrzegł!
Shargoz przyspieszył więc kroku, podążając za swoim zwierzakiem. Zerkając często w niebo, wpadał na przechodniów, ale ignorował ich krzyki podążając za czarnym ptakiem unoszącym się nad miastem. Wreszcie dotarł od miejsca nad którym kołował kruk i poczekawszy, aż ten przysiądzie się na ramieniu kucnął, by zwrócić uwagę na jego znalezisko. Ryty na kamieniu się zgadzały. Shargoz przesunął więc palcem po murze badając je.
A były one.. stare i nieco zatarte. To miejsce nie było już używane od jakiegoś czasu. Shargoz zastanawiał się przez chwilę, czy odświeżyć symbol dając znać, że…
Wieść od Glaiscava wyrwała go z rozmyślań na ten temat. Odetchnął głęboko i uznał, że nie ma sensu. Skoro i tak mógł opuścić Waterdeep nie było potrzeby odnawiać rys. Może jeśli ta misja okaże się do zrobienia tu na miejscu, może wtedy…
Możliwe jednak że przyjdzie im wyruszyć. Pieniądze się kończyły, a jak dotąd Shargoz w całym tym wielkim mieście nie znalazł powodu do zatrzymania się na dłużej. Nie widział śladów zagrożenia, którego szukał, mimo całej tej Podgóry pod ich stopami. Waterdeep… nie miało dla nic ciekawego, nic wartego uwagi, nic urokliwego. Było głośne, smrodliwe i tłoczne. Jak wszystkie oznaki cywilizacji.
Póki co pozostało mu ruszyć do karczmy w której miał drużyną i potencjalnym pracodawcą. Podgóra nie ucieknie, a samemu przecież do niej nie pójdzie. Odchodząc, spojrzał jeszcze raz przez ramię, ze melancholią na obliczu. Spóźnił się o kilka dekadni. Szkoda.



Gdy kobieta weszła tylko przez chwilę wzbudziła jego zainteresowanie. Przez mgnienie. Potem domyślił się że musi być jakąś genasi i znikło owo zaciekawienie. Druid siedział z boku ławy i nie brał udziału w całym nadskakiwaniu Ramasa i Glaiscava do kobiety. Rozmowa której się przysłuchiwał drażniła jego nerwy. Tyle słów, a tak mało treści. Tyle uników, tajemnic, wykrętów… tyle bezcelowego paplania.
Ale magowie ponoć tak mają. On nie miał. Nie marnował słów i nie miał szacunku do magii. Ot jedna z pokus odciągająca uwagę od rzeczy ważnych. Potęga magiczna, złoto, władza, piękne szaty… marność nad marnościami i wszystek to marność.
Kiedy zrozumiał, że to wzajemne krążenie wokół sedna sprawy jeszcze trochę potrwa wychylił swój kufel piwa i otarł dłonią usta. Kufel uderzył z hukiem o stół, a druid wstał.
- Dogadajcie detale i ustalcie godną nas stawkę. Nie pracujemy za piękne oczy. Więcej tu ust do gadania nie potrzeba, więc jak już będzie wszystko ustalone to… ja będę przy szynkwasie.
Po tych słowach Shargoz odstąpił od stołu i ruszył tam gdzie zapowiedział nie dbając o resztę. Dość już czasu zmarnował.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-04-2018 o 21:25.
abishai jest offline  
Stary 12-04-2018, 23:12   #7
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Można było uznać, że młoda elfka księżycowa była lekkoduchem i próżną istotą, która sporą część swojego dorobku przeznaczała na wszelakie przyjemności. Na pewno Rita była mistrzynią w cieszeniu się teraźniejszością. Łapała chwile niczym małe dziecko motyle na łące. Nigdy nie wspominała o przeszłości i nie mówiła skąd przyszła do Waterdeep jakieś dziesięć lat temu, a przecież każdy wiedział, że dla jej rasy dekada to tyle co mgnienie oka. Nie wyglądała też na taką która czegoś w swoim życiu by żałowała, więc marne były szanse, że jakaś mroczna przeszłość kryła się w życiorysie tej niewiasty.

Co więcej przyszłością też nie zaprzątała sobie swojej ślicznej główki. Wiele rzeczy robiła tylko i wyłącznie dla rozrywki, czasem nie przejmując się nawet konsekwencjami. A jeśli już jakieś problemy jej deptały po piętach to zwyczajnie przed nimi uciekała albo się chowała. Mało odpowiedzialne było to podejście, ale kogo to obchodziło kiedy było skuteczne?

Lokum, w którym pomieszkiwała, kąt swój miał też i dziki elf. Taniej tak było, bo czynsz dzielił się na dwa, a i oszczędniej na jedzeniu w wyniku pewnego szachrajstwa, bo wszystko z kiesy Synarfina szło. Dzikus zdecydowanie po stopach powinien całować Tymorę, że szczęśliwie jego lokatorka nie miała zapędów by wejść mu do sakiewki aż po samo dno, bo z jego podejściem do finansów, nawet by się nie zorientował kiedy został puszczony z torbami. Co nie zmieniało faktu, że elfce bardzo łatwo przychodziło gospodarowanie jego funduszami, czasem uznawanie ich wręcz za "ICH fundusze". Sama w tym czasie swoje złoto skrzętnie chomikowała - ale tylko do czasu aż nie naszła ją jakaś zachcianka.

***

Dobrze było wziąć sobie wolne od pracy. Pierwszego dnia po odespaniu powrotu z ostatniego zlecenia, Rita jak zawsze skierowała swoje kroki do jednego z najbardziej renomowanych domów uciech w mieście. Ochrona stojąca na wejściu nawet nie zwracała na nią uwagi, gdy wchodziła do budynku od zaplecza i kierowała się do części niedostępnej dla klienteli - czyli miejsca gdzie tancerki szykowały się do swych występów podczas, których miały na sobie więcej makijażu niż ubrań.

W jednym z takich pokoi, do których bez słowa weszła, zgrabnym ruchem zrzuciła swój płaszcz na wygodną sofę, a następnie sama na nią opadła i zatonęła w poduszkach jakie tam leżały. Aksamit i jedwab były niezwykle przyjemne w dotyku. Założyła nogę na nogę i dopiero teraz spojrzała na kobietę, która siedziała przed toaletką i malowała sobie oczy.
- Nauczyłabyś się pukać - westchnęła ta, spoglądając na Ritę przez odbicie w lustrze.
- Nie ma mowy. Jeszcze w pracy bym się zapomniała i zaczęła bawić się w takie grzeczności - odparła od niechcenie złotowłosa i sięgnęła po puchar z winem, który stał na małym stoliku obok sofy. Jak zawsze jej przyjaciółka miała najlepsze. Jej "wielbiciele" mieli dobry gust. Palcami drugiej ręki przeczesywała sobie końcówki włosów, wciąż nie mogąc się nacieszyć jak bardzo gładkie były one. Zdecydowanie wizyta u fryzjera była warta swoich pieniędzy.
- Za chwilę wychodzę na scenę - oznajmiła rudowłosa. Jej uszy były szpiczaste, lecz nie aż tak jak te, które miała Rita, wskazując, że artystka musiała być półkrwi.
- I co, mam popatrzeć? - mruknęła bez zainteresowania Rita.
- Wiesz, że zawsze cenię twoje zdanie - uśmiechnęła się ciepło do niej poprawiając kosmyk długich, falujących rudych włosów. - Nawet jeśli jest to tylko krytyka.
- Ruszasz się jak łania we wnykach - westchnęła Rita, kręcąc głową.
- Za to ty byłabyś wspaniałą tancerką. Wiesz, nie jest za późno. W każdej chwili mogę się za tobą wstawić.
- Dziękuję Eivor, ale spasuję - odparła złotowłosa uprzejmym, wręcz oficjalnym tonem.
- Twoja strata - wzruszyła ramionami półelfka i wstała z krzesełka. Jej makijaż był krzykliwy i nawet rodzona matka by jej tak nie poznała. Za to strój... Jakby go nie było to zakrywałby równie wiele ciała.

***

Wiadomość od barda zastała ją akurat kiedy naszła ją ochota, żeby wsadzić rękę do magicznej torby sztuczek. Siedziała w klęczki na podłodze, z workiem położonym na jej udach. Nie pamiętała komu to zakosiła, mniejsza o to... Ale była teraz jej ulubioną rzeczą jaką obecnie miała w swoim posiadaniu. Wyjęła rękę z szarej torby, w której wnętrzu już wymacała puchatą kulkę, ale jej nie pochwyciła.
Rita była zadowolona, że urlop się skończył. Szczególnie, że już zdążyło jej się znudzić codzienne leniuchowanie. Elfka poderwała się z podłogi i odwróciła za siebie.
- Fin, zbieramy się! - krzyknęła przez pokój do dzikusa, który leżał na łóżku brzuchem do góry, trawiąc swój ostatni posiłek. Naprawdę dziw brało, że przy tym ile on pożerał to nadal był szczupły.

***

Do karczmy przybyli jako jedni z pierwszych. Rita uwielbiała być punktualna, aż do bólu. Ogólnie to wszystkich swoich kompanów przywitała przyjaznym uśmiechem, choć ten wymierzony w krasnoluda zapowiadał, że w jej główce już kluje się jakaś drobna złośliwość. Siedziała przy stole obok Synarfina i raz po raz podkradała mu coś z talerza. Robiła to dyskretnie, więc dziki elf nie złościł się. Albo już zdążył przywyknąć.

Awanturę w karczmie przywitała z zainteresowaniem, nawet typując swojego faworyta w tej walce gladiatorów, ale już po krótkiej chwili zupełnie się nią znudziła. Zamiast tego z kromki chleba podebranej Finowi, elfka palcami wydłubywała małe kawałki i ugniatała je w kuleczki. Następnie tak stworzoną amunicję, pstryczkiem ukradkowo strzelała w czarną brodę Durina. Zabawa zajęła ją na tyle, że nie zwróciła uwagi od razu na nowo przybyłą.

Lecz gdy już Rita zawiesiła na niej swoje spojrzenie. Jej kolczyki wyglądały ciekawie. Taką biżuterię kradło się dość trudno. Wyzwanie więc miało wysoko postawioną poprzeczkę sprawiając, że złotowłosą zainteresowała ta okazja. Siedziała jednak grzecznie i dla niepoznaki posłała pstryczkiem kolejną chlebową kulkę w brodę krasnoluda.
W kwestiach zapłaty za ich usługi jako całości grupy gadanie pozostawiała w rękach Khalima i Glaiscav'a. Zachłanność tego pierwszego co do złota zapewniała, że nie zrobią tego w wolontariacie, a wyobraźnia Glaiscav'a gwarantowała, że znalazł im ciekawe zajęcie.

Było jednak coś o co zawsze pytała elfka przed wyprawą. Dlatego też i Hena usłyszała to pytanie.
- Ile mamy czasu na przygotowanie do drogi? Konia brać czy obejdzie się? - powiedziała złotowłosa.
- Jeśli macie własne to brać, jeśli nie, ja załatwię - Powiedziała dziewczyna - Dziś wieczorem spotkamy się jeszcze raz, w innym miejscu, gdzie będziemy mogli nieco dokładniej porozmawiać, a wyruszyliśmy jutro najdalej w południe.
- W takim razie załatw conajmniej dwa konie - oznajmiła elfka i na tym jej zainteresowanie udziałem w dyskusji się zakończyło.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 13-04-2018 o 12:07.
Mag jest offline  
Stary 14-04-2018, 12:58   #8
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Pobudka

-Panie, obudź się, twoi towarzysze czekają. - Khalim przeciągnął się leniwie i
niespiesznie otworzył oczy. Zza do połowy otwartego okna, z którego biło światło popołudniowego już słonća, widział siędzącego na balustradzie marmurowego balkoniku Srebrysztoszkrzydłego, jastrzębia który był jego chowańcem. To jego myśli słyszał. Poza tym bolała go głowa i wcale nie palił się do wstawania.

-Już idę, na pewno poradzą sobie chwilę beze mnie. - mruknął, jakby przez mgłę przypominając sobie, że kiedy spał dotarła do niego i na chwilę zbudziła wiadomość Glaiscava o spotkaniu i nowej robocie.

Spojrzał na leżącą obok niego piękną młodą kobietę, w sypialni której przebywał. Dardiana wciąż spała, wyglądała doprawdy uroczo z posłaniem tylko częściowo okrywającym jej nagość. Czule pogładził ręką jej długie, jedwabiste głosy (wyglądały naturalnie, jeżeli poprawiała swój wygląd za pomocą magii to była to świetna robota). Ta jęknęła cicho, ale nie obudziła się.

- Śpij, kochanie, śpij, ja muszę coś załatwić. - Powiedział jej czule. Trudno się było dziwić, że mieli problem ze wstaniem. Noc spędzili na przyjęciu u Lady Taliene, przyjaciółki Dardiany, gdzie bawili się pośród dobrego alkoholu i towarzystwa szlachciców oraz patrycjuszy. Khalam był naturalnie w centrum zainteresowania (do czego był przyzwyczajony), znudzona młodzież z dobrych domów chłonęła historii o jego przygodach w Calimshanie, Amn (na którego ulicach walczył z budzącymi grozę Zakapturzonymi Czarodziejami) i innych egzotycznych miejscach. Kiedy wracali nad ranem Dardiana miała pretensje, że za bardzo się spoufalał się z innymi kobietami. No cóż, jego aktualna kochanka była pełna uroku i mógł się zatracić w jej towarzystwie, ale czy myślała, że spędzi z nią całe życie? Na taką myśl śmiał się w duchu, on miałby ustatkować się z jedną kobietą na długie lata? Może na starość (jeżeli dożyje, w co często wątpił), ale teraz prędzej pustynny wicher osiądzie na miejscu. Oczywiście swojej kochance odpowiedział innymi słowami, a że był przekonujący, więc zamiast od razu położyć się spać spędzili upojne chwili w łożu Dardiany, upojeni winem i żarem swoich ciał.

No, ale teraz należało się zbierać, jeżeli bard znalazł dobrze płatną robotę, to pieniądze na pewno by się przydały, wydał ostatnie na torbę bez dna i musiał żyć teraz na koszt panienki Hawklight (wątpił też by jego kompani reagowali z entuzjazmem na prośby o pożyczenie pieniędzy). Jak ojciec Dardiany wróci, mogą zacząć się problemy, chociaż na szczęście Panowie Waterdeep nie pilnowali swoich córek w stopniu porównywalnym z Pashami i Emirami Calimportu, więc zamiast utraty głowy groziło mu co najwyżej wyrzucenie z pałacyku. Musiał przyznać, że polubił nawet grupę awanturników, których poznał kilka miesięcy temu. Poza mrukliwym druidem i gderliwym krasnoludem, ich podejście do życia nie różniło się zbytnio od jego własnego, a też nie próbowali zanadto się rządzić.

Napił się wody ze stojącego na stoliku dzbanka, co pomogło. Odświeżył się nieco (jego długie, ciemne włosy były w zupełnym nieładzie), założył wykonane z najlepszych jedwabiów szaty, popryskał się szybko pachnącymi olejkami i wyszedł na balkon do swojego chowańca. Wypowiedział kilka mistycznych słów i wykonał gest pomagający mu skupić moc dżinnów, których dziedzictwo miał we krwi. Oczy zaklinacza rozbłysnęły szafirowym światłem, a on sfrunął z balkonu prosto pod wejście do posiadłości. Uśmiechnął się w stronę zaskoczonego ogrodnika, po czym pospieszył na spotkanie w karczmie.
Lewitacja





***
Pod Pełnym Kuflem

Pędem dotarł do karczmy - droga z dzielnicy szlacheckiej nie była krótka, po drodze nawet zderzył się z jakimś tragarzem, który rzucił mu przekleństwo, gdy musiał zbierać rozsypane owoce (szczególnie że Khalim nie przerywając biegu przyciągnął do siebie magicznie jedno z jabłek). Wpadł zdyszany i zobaczył swoją drużynę w komplecie, rozmawiającą z ładną, choć bardzo bladą dziewczyną, ubraną w szaty charakterystyczne dla czarodziejki. Khalim skrzywił się nieco, miał raczej złe doświadczenia z czarodziejami. Oni zazdrościli zaklinaczom, którzy byli dziedzicami mocy, na zdobycie której czarodzieje musieli poświęcać długie lata ślęczenia nad książkami (zamiast cieszyć się życiem). No cóż, sam by zazdrościł na ich miejscu. Do jego uszu dotarła część rozmowy, mieli chyba eskortować mistrza tej dziewczyny do jakieś podziemnej twierdzy.

- Wybaczcie przyjaciele moi, zatrzymało mnie towarzystwo pięknej kobiety, co chyba możecie zrozumieć? Mówiąc o pięknych kobietach, miło cię widzieć Rito - Za pomocą magicznej sztuczki wyczarował spod szaty złotą lilię i podał kwiat elfce z dwornym ukłonem.
Kuglarstwo

Następnie z uśmiechem zwrócił się w stronę młodej czarodziejki, dla niej z kolei wyciągnął lilię koloru błekitu czystego nieba.

-Miło mi cię poznać, pani, jam jest Khalim yn Ammar el Sikhari, zaklinacz i spadkobierca mocy pradawnych dżinnów. Rozumiem, że moi towarzysze ustalili już szczegóły naszego zadania, łącznie z jakże prozaiczną lecz niestety konieczną kwestią zapłaty? Oraz zaliczki?

- Zwę się Hena - Przedstawiła się krótko spóźnialskiemu dziewczyna - I jakoś nie, żaden z towarzyszy jeszcze o to nie spytał. Póki co są wstępnie zainteresowani wyprawą, omówimy to jednak dokładniej w innej karczmie jeszcze dzisiejszego wieczoru. Co do zaliczki, to będzie wieczorem, a sama kwestia zapłaty... myślę, że tak pięć tysięcy złociszy na głowę?

- 5 to nieco mało, masz co czynienia z weteranami lub osobami o wyjątkowych talentach.. Pytanie też co z udziałem w łupach z wyprawy.. ale czemu nie, chodźmy może do innej karczmy, byłaś kiedyś w Niebieskiej Syrenie? Zakładam że nie miałaś zbyt wielu okazji zakosztować rozkoszy Waterdeep, zwanego Miastem Wspaniałości? - Khalim z wyrazem troski spojrzał na wyglądającą na spiętą dziewczynę. Najwyraźniej jej mistrz krótko ją trzymał.

- Zaczynamy negocjacje od 5 tysięcy? - Zdziwiła się dziewczyna, dodając ściszonym głosem - No dobrze, będzie więcej, ale o tym, i o wielu innych rzeczach naprawdę porozmawiajmy gdzie indziej.
- Co do "zakosztowania rozkoszy Waterdeep"... ja tu mieszkam - Dodała już normalnym tonem, robiąc przy okazji powątpiewającą minę - Kolejne spotkanie wieczorem w Dzielnicy Portowej, przybytek "Trzy Perły"?

-Hm, mieszkanie i cieszenie się życiem to dwie różne rzeczy, ale nieważne... w takim razie spotkajmy się w Trzech Perłach, czy twój mistrz będzie na kolejnym spotkaniu? - odparł nieco przygaszony ripostą Khalim.

- Niestety ale dzisiaj rano musiał wyjechać w pilnej sprawie, nie związanej z wyprawą... Mam z nim jednak magiczny kontakt jeśli zajdzie taka potrzeba - Hena znów ledwie umoczyła usta w pucharze z winem - Mam jednak pozwolenie na negocjacje i jestem wtajemniczona w szczegóły...


 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 15-04-2018 o 01:31.
Lord Melkor jest offline  
Stary 17-04-2018, 22:41   #9
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po ostatnich słowach Heny przy stole zapanowała na chwilę dziwna cisza… dziewczyna odchrząknęła więc wymownie, po czym wstała z miejsca.
- Na mnie już czas, sporo spraw na głowie - Wzruszyła ramionami - Zanim jednak odejdę, poprosiłabym o powiedzenie, kto czym się zajmuje, w końcu to również istotne…


***

Przybytek "Trzy Perły", znajdujący się w Portowej Dzielnicy, nie był byle speluną, czy nawet i typową karczmą. W wielkiej hali znajdowała się scena, na której co wieczór ktoś występował, czy to jakiś Bard, treserzy zwierząt, iluzjoniści, tancerki… a propo tancerek, te i kręciły się poza wspomnianą sceną. Trunki i jadła wybył wyśmienite, a do dyspozycji gości znajdowało się również kilka mniejszych sal do wynajęcia, jak i sporo izb na dwóch piętrach.

I w jednej z takich salek, czekała na śmiałków Hena.



Oprócz dziewczyny, stał tam również wielki stół, zastawiony całą masą wspaniale pachnącego jedzenia, oraz nieco alkoholu… Ledwie towarzystwo się zjawiło, dziewczyna zamknęła drzwi salki, po czym przytknęła do nich jakiś czerwony, jak i niebieski - który sam się do nich uczepił, więc zapewne magiczny - kamień.

- Jeden aby nikt nie wszedł, drugi wytłumiający dźwięki - Wyjaśniła, a co bystrzejszy, zauważył po chwili i takie kamienie na oknach…

- Proszę, siadajcie, częstujcie się, to wszystko dla was - Hena wskazała dłonią stół.

….

- Mimo zabezpieczeń, prosiłabym ,aby nie wymawiać na głos Nazw, Miejsc, czy i kogoś miana - Uczennica zabrała ponownie głos, gdy się już nieco posilono, przechodząc do sedna sprawy.
- Jak już wspomniałam, chodzi o starą, zapomnianą, podziemną twierdzę. Kiedyś żyły tam Krasnoludy - Spojrzała na Durina, który od razu nastawił bardziej uszu - Mój mistrz znalazł o niej zapiski, legendę, a później zdobył również mapę i klucz. Legendę o skarbie, która wcale legendą nie jest, tam jest wielki skarb, i tylko czeka na śmiałków, gotowych go zdobyć. Magiczne sondowanie miejsca to potwierdzają, góra złota nadal się tam znajduje...

Gdzieś z zakamarków swego stroju Hena wyciągnęła zrolowaną mapę, którą położyła na stole, przytykając w pewnym miejscu palec.
- To cel naszej wyprawy… i proszę nie wymawiać jego nazwy na głos - Szybko dodała.


- To szmat drogi, jakieś 1000km, będzie to nieco więcej niż dekadzień. Przejedziemy przez 3 krainy, więc może i czasem być niebezpiecznie, a z pewnością będzie na miejscu. Skoro bowiem skarb nietknięty, kto wie co, lub kto, może tam na nas czekać pod ziemią… ach, i jeszcze jedno, odnośnie samego celu podróży. Mamy nadzieję, że obejdzie się bez jakiś kłótni i tym podobnych, odnośnie prawowitych właścicieli owego majątku? - Dziewczyna znowu spojrzała na Durina, w międzyczasie napiła się zaś wina.

- Mój mistrz pragnie zdobyć z owego skarbca pewien przedmiot magiczny dla siebie, cała reszta, wszystko co się tam znajduje, a znajduje się naprawdę dużo… - Hena zerknęła na moment na Khalima - ...będzie wasze, a jest tego o wiele, wiele więcej, niż 5 tysięcy na głowę. Przynajmniej trzy razy tyle samego złota na osobę, plus magiczne przedmioty, pancerze, oręż, pewnie i klejnoty, i tak dalej. Co więc na to powiecie?




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 19-04-2018, 20:51   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ramas odprowadził Henę wzrokiem, po czym rozsiadł się wygodniej i zatopił spojrzenie w kielichu z winem.
Sprawa była ciekawa, ale wyglądało na to, że miała drugie dno. Skarb - to brzmiało dobrze. Konieczność zachowania tajemnicy - to było do zrozumienia. I sugerowało, że skarb może rzeczywiście istnieć. Ale brak nazwiska potencjalnego zleceniodawcy niezbyt się Ramasowi spodobał. Tajemnica tajemnicą, ale bez zbytniej przesady.
Nawet górka złota teraz i wielki skarb w przyszłości nie powinny przesłonić oczywistej prawdy - warto było wiedzieć, z kim będzie się miało do czynienia, tudzież co wieść gminna głosi na temat tego kogoś i jego wcześniejszych współpracowników.

Informacji, na których można było się oprzeć, było niewiele.
Waterdeep było sporym miastem i dziewczyn o imieniu Hena mogło tu być wiele.
"Uczennica maga" - to trochę zawężało zakres poszukiwań, ale czy wszystkowiedząca Kerri zdoła coś powiedzieć na podstawie takich nikłych informacji? Można było mieć pewne wątpliwości. Tego, że Kerri będzie chciała wiedzieć, po co Ramasowi taka wiedza, mag był pewien. I wcale się jej nie dziwił.

Kerri była jednak daleko, zaś potencjalne źródło informacji było dużo, dużo bliżej, a dokładnie - za barem.
- Wie pan może - Ramas stanął przy kontuarze i położył sztukę złota, tak, by żaden z klientów tego nie zauważył - coś o tej dziewczynie, która z nami rozmawiała? Podobno bywa tu czasami...?
- Hena. Tak, tak... Przychodzi tu codziennie albo co drugi dzień, tak od dekadnia, siedzi i jakby na kogoś czekała, pije piwko, a potem idzie
- odparł karczmarz. - I tyle.

* * *

- Hena, uczennica Maga? - Kerri pokręciła głową. - To za mało, żeby czegokolwiek się dowiedzieć w ciągu paru godzin. A w ogóle... Nie masz lepszych pomysłów niż szukanie jakiejś dziewczyny? I po co ci ona? - W głosie dziewczyny zabrzmiała podejrzliwość.
- Sprawy zawodowe. Nic osobistego - zapewnił Ramas. - A tak prawdę mówiąc, to mam jeden bardzo, bardzo ciekawy pomysł. - Uśmiechnął się do dziewczyny. - Tylko... to by zajęło trochę czasu. Jeśli się więc nie spieszysz...

* * *

Prawie się spóźnił na spotkanie.
Ale ostatni nie znaczy najgorszy.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172