Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-11-2018, 14:19   #151
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Helena cieszyła się, że to Elely wzięła na siebie ciężar zbesztania Astine. Nie lubiła zaogniać konfliktów, a była na tropicielkę na prawdę zła. Uśmiechnęła się do niziołki z wdzięcznością.
I z tymi koboldami co racja to racja; im więcej ich się budziło, tym większa szansa, że zaczną coś kombinować. Konflikt między kobietami byłby im na łapę, tym bardziej jeśli któryś rozumiał wspólną mowę.

- Może powinnyśmy ich rozdzielić na mniejsze grupki? - mruknęła do towarzyszek, zmieniając temat. - W kupie im raźniej, nie wiadomo co im może strzelić do łbów.

 
Sayane jest offline  
Stary 10-11-2018, 23:54   #152
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
- Chciałam się zająć jakoś jego nogą. Czy coś... Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale czuję, że to zwierzę jest wyjątkowe. - Spuściła wzrok. - Wiem, bredzę teraz. Pomogę wam przy tych koboldach, zanim urządzą nam tu rewoltę.
 
Rozyczka jest offline  
Stary 11-11-2018, 23:03   #153
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- Jak sobie życzysz Kirkrimie- odparła Shee'ra, w duszy jednak zastanawiając się nad tym czy zbyt mocno nie ufała koboldowi. W gruncie rzeczy on sam niechętnie dzielił się z nimi wiedzą. Miał swoje tajemnice i kto wie w jakim celu chciał użyć ich informacji czy może chciał ich samych wykorzystać.
Może nazbyt łatwowiernie zapaliła się do rozszyfrowania zapisków? Głowa druidki pełna była pytań. Niestety na razie musiała je pozostawić bez odpowiedzi.

*****

Czekając na przybycie wodza Shee'ra przyglądała się przygotowaniom gadoidów. I znów pojawiły się w niej mieszane uczucia. W pewnym sensie był to imponujący widok. Nie spodziewała się aż takiego zorganizowania. Z drugiej strony wzbudzało lęk, że wpakowali się w coś co mogło ich przerosnąć. W końcu plemię było dość liczne, a z magicznym wsparciem mogło wiele osiągnąć...
Musieli porozmawiać w czwórkę. Na osobności, kiedy tylko nadarzy się okazja.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 12-11-2018, 13:41   #154
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Torin w kuźni wspiął się na wyżyny sztuki kowalskiej. Oskard w końcu to bardziej narzędzie niż broń, chociaż wiele narzędzie można użyć jako broń. W czasie pracy nad mistrzowskiej jakości oskardem czuł obecność Moradina. Odczuli też jego obecność kowale koboldów. Kując wraz Torinem oddawali cześć Moradinowi, bogu kowalstwa. Po zakończonej pracy Torin uśmiechnął się do koboldów.
- Niech Wam bóg kowalstwa Mordin darzy, gdy wykonujecie tak dobre narzędzia górnicze.
Przemówił do kowali w smoczym.

***

Widząc, iż Xia ma się dobrze i imponuje swoim mały towarzyszom zabaw roześmiał się. Widząc, że Xia macha mu w odpowiedzi przyłożył pieść do serca, potem podniósł pięść na wysokość głowy, z ręką zgiętą w łokciu, pozdrawiając ją po krasnoludzku.
Słysząc tyradę Xoro Torin uśmiechnął się pod brodą.
- Poczekają, w końcu nas potrzebują.
Mruknął w krasnoludzkim, lecz też chciał w końcu ruszyć przeciwko prawdziwym wrogom.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 14-11-2018, 23:12   #155
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Był jeszcze zaspany. Kłopoty z zaśnięciem i nagłe zdarzenie nocne powodowały, że obudził się pół-przytomny. Podążył za towarzyszami bardziej z musu niż potrzeby. Nawet nie był pewien czy spakował wszystko. Nevermore również spał, przycupnąwszy na jego ramieniu.
Zwojowi nie przyglądał się zbytnio. Podskórnie czuł, że i tak go nie odczyta. Wystarczyło więc tylko rzucić okiem i więcej się tym nie kłopotać. Dopiero później, gdy wróciła mu trzeźwość myślenia, zrozumiał że to był błąd ale stało się co miało się stać. Na szczęście potem dostali odrobinę więcej czasu dla siebie. Czarodziej na spokojnie zjadł otrzymane śniadanie, obmył się dokładnie w zimnej górskiej wodzie i wreszcie rozbudził zwoje mózgowe. Tego dnia szykowała się bitwa, musiał się do niej przygotować. Zerknął na notatki z zeszłej nocy. Chciałby je uzupełnić ale wpierw zajrzał do księgi czarów, poszukując odpowiedniej kombinacji zaklęć.

- Nevermore!!!
- Zgadza się przyjacielu, widok jest interesujący - odpowiedział czarodziej do swojego kruka, gdy doszło wreszcie do mobilizacji sił Kirkima. Prawie dwa tuziny wojowników koboldzkich, a zapewne nie byli to wszyscy, i czwórka górujących nad nimi postaci. Widok faktycznie nietypowy. Xhapion zastanawiał się co w tym czasie działo się u drugiej części drużyny. Trzeba będzie wysłać im jakąś wiadomość, ale to trzeba będzie już omówić na osobności.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 15-11-2018, 21:13   #156
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
wanturnicy, z zainteresowaniem połączonym z niepewnością oraz odrobiną podziwu, obserwowali ostatnie przygotowania koboldziego oddziału. Dysponując odpowiednim czasem oraz swym własnym wzrostem mogli bez większych problemów scharakteryzować gadzich żołnierzy. Tym, co rzucało się w oczy był fakt, iż wśród wojaków nie dostrzegli młodych gadów. Wszystkie wyglądały na mniej lub bardziej doświadczone i bez wątpienia dorosłe. Kirkrim wybrał ich zapewne ze względu na umiejętności oraz zaufanie, bowiem młode umysły łatwiej zwieść, czy zasiać w nich zwątpienie. Ich wyposażenie również prezentowało się niczego sobie, porządne skórznie i skórzane zbroje, włócznie, topory, czasami tarcze, łuki oraz parę mieczy o krótkich głowniach. Co do ich liczebności, to doliczyli się dwójki wojowników wyglądających na dowódców, z czego przy każdym stał kobold obleczony w skóry, prezentujący się szczególnie groźnie. Nad nimi górowała trójka jeźdźców, a wszyscy oni otoczeni byli przez małe bandy pośledniejszych wojów oraz łuczników.

Wtem gwar zniknął, bowiem ucięto rozmowy, a wszyscy odwrócili się w ku wylotowi jaskini, z którego to kroczył Kirkrim w otoczeniu swych uczniów, Zikrika oraz kogoś jeszcze. Ów kobold odziany był w skromne kapłańskie szaty z wyszytymi nielicznymi runami. Na szyi zawieszony miał prosty symbol gwiazdy z łuną, a przy pasie sztylet. Poza tym z ramienia zwisała mu pokaźna skórzana torba. Tłum się przed nimi szybko rozstąpił tworząc dojście do dowódców i elitarnych wojów. Zamienili z Kirkrimem parę słów, po czym wódz wystąpił przed wszystkich, tak iż po swej lewej ręce miał poszukiwaczy przygód.

Kirkrim wygłosił następnie przemowę w koboldzim, a tłum z zaangażowaniem aprobował jego słowa pełne werwy i pewności siebie. Intensywnie gestykulował, a jego szybkie ruchy rąk przywodziły na myśl siłę i stanowczość. W pewnym momencie wskazał na awanturników, a także wspomniał Mysatii. Gdy skończył, a tłum uciszył się, rzekł krótkie słowo w kierunku swych wojów, po czym odwrócił się ku Shee’rze i reszcie.
Ruszamy.


raz z opuszczeniem siedziby koboldziego klanu oddział uformował szyk. Dowódcy trzymali się czoła oraz tyłów, a pozostali równomiernie rozstawili się w kolumnie. Z kolei na szpicy oraz po bokach jechali jeźdźcy, a Kirkrim trzymał się centralnej części formacji. U swego boku miał również akolitę Mysatii, który pojawił się razem z nim tuż przed wymarszem. Najpewniej wódz chciał mieć przy sobie kogoś, kto w razie czego dysponowałby leczniczą magią. Co do awanturników to mieli oni wolną rękę względem tego, czy chcą trzymać się bliżej czoła, czy może raczej zamykać stawkę, lecz Kirkrim poprosił ich, by ci trzymali się blisko niego. W ich kwestii leżało, czy posłuchają, czy też uczynią po swojemu.

Nie minęło pół godziny od wymarszu, kiedy wszyscy zatrzymali się, po tym, jak z lewej strony poczęło dobiegać coś w rodzaju dudnienia. Zdwojono czujność i ustawiono się w pozycjach obronnych. Dłonie i pazury mocniej zacisnęły się na rękojeściach i drzewcach broni. Rozległ się głośny trzask i jedno z położonych niedaleko drzew runęło z oszałamiającym szelestem liści i jękiem sprzeciwu. Do uszu awanturników dobiegł ni to ryk ni bełkot. Wówczas ujrzeli coś zupełnie niespodziewanego. Mianowicie wszystkie koboldy opuściły broń i w widoczny sposób rozluźniły się. Zdezorientowani mogli jedynie przyglądać się temu, jak spomiędzy drzew wyłania się śmierdzące, obleczone skórami cielsko ogra. Monstrum jednym ze swych masywnych ramion ciągnęło wielką, zaopatrzoną w metalowe kolce maczugę. Potwór zatrzymał się przed kompanią i z niezbyt rozgarniętym wyrazem swej paskudnej mordy począł wodzić wzrokiem po wszystkich, aż wreszcie zlokalizował Kirkrima, który to stawiał kolejne kroki w kierunku monstrum. Wódz popatrzył na niego, a następnie w kierunku, z którego przylazł. Zawołał w koboldzim, a po chwili zza potwora wyskoczył zdyszany, młody kobold. Zamienił z nim parę słów, popatrzył karcąco, po czym zwrócił się do pochylonego nad nimi giganta i podrapał go po brodzie. Mówiąc raczej dość nieskładnie wydał temu krótkie polecenie, a ten wziął młodego kobolda na barana. Po chwili po ogrze nie było już śladu, a kompania mogła ruszyć dalej.
Nigdy nie widzieliście udomowionego ogra?Kirkrim rzucił do awanturników spostrzegając ich miny i wyraźną konsternację.


yprawa przebiegała spokojnie i sprawnie. Koboldy czuły się pewnie na swoim terenie, a sposób w jaki cała grupa kluczyła jasno wskazywał na to, że w pobliżu rozmieszczono pułapki na nieproszonych gości. Ziemia zdążyła już częściowo wyschnąć, to też nie musieli się martwić tym, że grozić im może ześlizgnięcie się od jakiegoś wykrotu, czy czegoś tego pokroju, lecz nie można było zaniedbywać czujności, bowiem po swoich dotychczasowych oraz wcześniejszych przeżyciach dobrze zdawali sobie sprawę z tego, jaka natura potrafi być nieprzewidywalna, czy zdradliwa. Z czasem, jak opuszczali terytorium pod bezpośrednim władaniem koboldów, Kirkrim począł wysyłać jeźdźców oraz niektórych z łuczników, którzy wyglądali na zmobilizowanych myśliwych, na zwiad. Mieli oni za zadanie określenie najlepszej trasy oraz poszukiwanie ewentualnych niebezpieczeństw, a przy tym starali się o upolowanie czegoś świeżego na posiłek.

Mimo, iż znamy ten las całkiem dobrze nie możemy bezgranicznie polegać na naszej wiedzy. Takie wręcz starożytne puszcze kryć mogą istoty, bądź miejsca, których nie chce się spotykać. W pewnym sensie sami się już o tym przekonaliście. – Gestem wskazał na zaopatrzone w kryształy dłonie. – Nigdy też nie wiadomo, czy w okolicy nie pojawiło się jakieś zupełnie nowe niebezpieczeństwo. Nie bez przyczyny ludzie mawiają o tych ziemiach, jako o dzikich, zamieszkałych przez istoty nieprzyjazne, bądź takież same ludy. Gobliny, orkowie, trolle… koboldy. Wam podobni najczęściej bywają uprzedzeni, skupieni jedynie na swoim własnym spojrzeniu. Można by rzecz, że na niektóre kwestie ślepi. Nie zamierzam was jednak krytykować. Qorr jest bezpośrednim przykładem tego, że po stronie innych ludów jest inaczej. Co nie oznacza jednak tego, że nie można się porozumieć. Tutaj z kolei pojawia się przykład mnie i Dunina. Przemyślcie to w wolnej chwili.
Kirkrim zagadnął ich podczas jednego z postojów, kiedy to rozesłano zwiadowców. Słowa jego były dość niespodziewane, być może trochę nie na miejscu patrząc na to, jaki mają przed sobą cel. Jakiż miał w tym cel pozostawiało jego tajemnicą. Chwilę po tym jak zakończył swój monolog jeźdźcy powrócili ze zwiadu. Było bezpiecznie, a więc i wznowić wędrówkę.

Reszta dnia upłynęła bez niespodzianek. Trudy podróży powoli dawały coraz dobitniej o sobie znać, a zmęczone nogi zwalniać kroku. Zdecydowanie nie pomagało w tym wszystkim zimno, które poczęło trząść członkami ekspedycji. Już niedługo miał zostać rozbity obóz oraz rozpalone ogniska. Tymczasem trzeba było przejść jeszcze trochę. Wiejące z północy wiatry dawały znać, że zima jeszcze zupełnie nie ustąpiła. Shee’ra bez problemu zrozumiała co się święci, był to zwiastun przymrozka. Jednego z ostatnich, ale jednak. Ogniska będą musiały płonąć przez całą noc o ile nie chcą zmarznąć.

Tymczasem biorący się pod boki Xhapion coraz bardziej opadał z sił. Najlepsze lata młodości miał już za sobą, a z nimi najlepsze zdrowie, nie żeby miał na nie teraz narzekać, lecz obecnie zdecydowanie częściej chłód robił się szybciej nie do zniesienia. Tak, czy inaczej to właśnie on, nie nikt inny, dostrzegł krótki ruch gdzieś na krawędzi wzroku. Coś niby cień, który umknął za jednym z drzew. Spojrzał po pozostałych, lecz nikt z pozostałych tego nie dostrzegł. Początkowo zwalił to na zbliżający się szybko zmierzch, lecz niepokój i niedające się odegnać poczucie bycia obserwowanym zdawały się temu zaprzeczać. Zaniepokojenie udzieliło się również krukowi, który nastroszył lekko pióra, lecz sam zdawał się niezbyt wiedzieć czego tak właściwie się obawia. Czarodziej skupił przez chwilę wzrok w punkcie, gdzie wydawało mu się, że zniknął ów mały kształt. Coś wówczas wyczuł, dosłownie na samej krawędzi granicy świadomości, jakieś niezwykle delikatne szarpnięcie struny Splotu. Trwało to krócej niż mgnienie oka, lecz miał pewność, że to nie było zimno, ani jego własne trzewia. Trwać to wszystko musiało niezwykle krótko, być może nawet parę mrugnięć oka, gdyż pozostali, tak jego towarzysze, jak i koboldy, nawet nie zauważyli tego, że tamten przystanął. Dręczony nieznośną świadomością ruszył dalej.

Obóz rozbito na niewielkiej leśnej polance. Rozpalono cztery ogniska, rozdzielono zadania, w tym między innymi przygotowanie upolowanej przez jednego z łowców zwierzyny, całkiem dorodnego jelonka. Z czasem wszyscy, jak jeden mąż, poczęli kłębić się wokół ognia spragnieni jego zbawiennego ciepła. Zasadniczo osobne ognisko przypadło w udziale grupce awanturników, gdyż żaden z koboldów, w tym i sam Kirkrim, nie palił się do tego, by w tej chwili tworzyć jakieś trwałe więzy przyjaźni. Mieli wspólne cele, lecz czy te pociągnął za sobą coś więcej zależało w tej chwili głównie po stronie ludzi. Ci z kolei otrzymali chwilę dla siebie, tak dla psychicznego odprężenia od wiecznie słuchających ich koboldów, jak również na tyle sporą porcję prywatności, iż można było w spokoju wymienić się myślami, oczywiście o ile zamierzali zachowywać się odpowiednio cicho. Szczególnie za taką możliwość był wdzięczny Ivor, któremu towarzystwo koboldów nie podobało się za specjalnie, głównie ze względu na niepewność względem ich intencji. Pogrążony we własnych myślach powiódł wzrokiem po gadach wokół ognisk. Te czyniły to czego można się było spodziewać. Mianowicie toczyły między sobą jakieś rozmowy, piekły jedzenie, szykowały do spoczynku, bądź warty. Młody akolita odprawiał modlitwy i drobne rytuały, a Kirkrim nad czymś rozmyślał z ręką na szczycie kostura.


lely spojrzała po Helenie i Astine, a następnie na koboldy.
Rozdzielenie ich wydaje się dobrym i raczej najlepszym pomysłem. Na nic więcej chyba nie możemy sobie pozwolić – rzekła, po czym wspólnie zajęły się rozdzielaniem koboldów. Postarały się o to, by wymieszać je w taki sposób, aby zminimalizować ich możliwości współpracy. Innymi słowy najzdrowszych z najciężej rannymi itd. Ostatecznie zakończyło się to utworzeniem trzech grupek koboldów, z czego każdą umieszczono w pewnej odległości od siebie, lecz nie na tyle daleko od centrum obozowiska, by były trudne w obserwacji. Nim się obejrzały zrobił się wieczór, a i zmrok zbliżał się nieubłaganie. Wróciły wówczas do leżącego i spętanego wilka, by wspólnymi siłami zająć się jego nogą. Helena użyczyła odrobinę swych leczących mocy, a Elely skorzystała ze swojej wiedzy i doświadczenia z opieki nad psami. Niziołka sama nakazała, by kapłanka nie uzdrawiała go do końca, ponieważ będzie to sprawdzian dla Astine, czy potrafiła będzie się nim zająć. Dodatkowo powinno też sprawić, że pomiędzy dziewczyną, a wilkiem powstanie więź, gdyż ten będzie jej potrzebował.

Późnym wieczorem, kiedy Helena wraz z Elely kładły się na spoczynek, ta druga zagadnęła Astine, która miała brać pierwszą wartę.
Myślałaś już nad imieniem? Mówię o wilku – sprecyzowała. – Imię jest bardzo ważne, nie tylko przy budowaniu relacji, ale i tresurze. Zdajesz sobie mam nadzieję sprawę z tego, że będziesz musiała go oswoić i wytresować? Musisz sprawić, że będzie się ciebie słuchał, że będziesz wiedziała co zrobi. W innym wypadku będzie nieprzewidywalny, a w konsekwencji niebezpieczny, tak dla ciebie, jak i twojego otoczenia. Może ci wówczas przynieść więcej kłopotów, aniżeli pożytku. Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy mogę udzielić ci w wolnej chwili paru wskazówek na temat tresury, ale koniec końców sama będziesz musiała dojść do tego, jak do niego dotrzeć. Dobranoc.

Rozdzielenie koboldów sprawdziło się bardzo dobrze, gdyż te nie mogły się zbytnio zorganizować, tak w obrębie pojedynczych grupek, jak i całości, gdyż zawsze ktoś pilnował, by te głośno nie mogły ze sobą rozmawiać. Zwykle poprzez najzwyklejsze uciszanie, lecz w co bardziej niesfornych przypadkach nie powstrzymywano się przed użyciem knebla. Nie było problemów z wyżywieniem coraz to liczniejszej gromadki głodnych brzuchów, gdyż zarówno w przypadku Astine, jak i Elely kolejne łowy przynosiły owocne rezultaty w postaci upolowanych zwierząt, bądź innych darów lasu oferowanych o tej porze roku. Ogólnie rzecz biorąc kolejne dni upłynęły bez niespodzianek, czy zbytnich nerwów, gdyż podczas przeprowadzanych w okolicy zwiadów nie znajdowały śladów koboldów. Pewnym wyjątkiem była tutaj Astine i jej świeżo co poznany kompan, gdyż postanowiono go w końcu rozwiązać i rzucić dziewczynę na głęboką wodę. Wilk był wprawdzie osłabiony, lecz podczas mniej, lub bardziej udolnej opieki Astine szybko odzyskiwał siły. Niestety z tresurą było już gorzej, gdyż tropicielka zdawała się nie mieć do tego szczególnego talentu. Tak, czy inaczej pocieszającym było przynajmniej to, że jako tako zdawał się darzyć dziewczynę respektem, bądź wdzięcznością i nauczył się już, by jeść to co sama mu podaje. Przed Astine było jeszcze wiele pracy, lecz pierwsze kroki zostały poczynione.

Czwartej nocy, licząc od wyruszenia Ivora i reszty, przyszła kolej na wartę Heleny. Kapłankę zbudziła Elely, która trzymała pierwszą straż. Niziołka była bardzo zmęczona, to też zasnęła praktycznie od razu, a Saug położył się obok niej. W tej chwili zazdrościła jej tego psa, gdyż noc zapowiadała się na chłodną, jak nie mroźną. Już poprzednia taka była, a ta zdawała się być jej bliźniaczką. Wzdrygnęła się kiedy tylko opuściła ciepłe posłanie. Opatuliła się szczelniej kocem i usiadła przy ognisku. Dorzuciła trochę chrustu. Ogień przyjemnie zaskwierczał i buchnął iskrami. Zaspanym wzrokiem powiodła za nimi instynktownie ku bezchmurnemu nocnemu niebu. Gwiazdy pięknie lśniły, a wraz z nimi księżyc. Wpatrując się tak w nie nie spostrzegła kiedy te poczęły się kręcić, wirować, a ona zasnęła. Zbudziła ją kropla rosy, która spadła na policzek. Nieprzyjemne uczucie wilgoci wyciągnęło ją z objęć snu. Była cała zmarznięta, a tlące się ledwie ognisko praktycznie przestało dawać ciepło. Nagle uderzyło ją to co się stało. Zasnęła! Czym prędzej rzuciła się by uratować ogień. W międzyczasie chwyciła za jeden z leżących koców i opatuliła się nim szczelnie. Palce miała zdrętwiałe i obolałe od zimna. Trzęsąc się, jak osika, dmuchała na resztki żaru, od którego wreszcie zajęły kolejne gałązki. Ogień znów zapłonął, a ona próbowała dojść do tego, jak to się stało, że tak skończyła. Wraz z tym, jak zimno było wyganiane z jej ciała, zaczynało rozjaśniać się jej w umyśle i spostrzegła, że jest opatulona w koc, którym powinny być ogrzewane koboldy. Momentalnie rozejrzała się po obozowisku. Koboldy zniknęły.


olejny dzień wędrówki upłynął bez niespodzianek, a cała kompania zbliżyła się do miejsca, gdzie parę dni temu stoczyli niemalże bitwę z siłami Qorra. Wieczorem rozłożono kolejny obóz, tym razem nie udało się znaleźć nadzwyczaj odpowiedniego miejsca, to też rozłożono się po prostu w cieniu pomniejszej skarpy powstałej od osuwającej się ziemi, gdyż ta w razie czego mogła zapewnić pewną osłonę, tak przed atakiem, jak i przed wiatrem. Kiedy już wszyscy zgromadzili się wokół ogni, do awanturników podszedł Kirkrim. Dołączył do nich przy ognisku i przeszedł do rzeczy.
Jutro w okolicach południa powinniśmy dotrzeć do waszych towarzyszy – rzekł, po czym powiódł po nich wzrokiem. Kontynuował. – Jeżeli nie macie nic przeciwko, to mam pytanie. Nie musicie odpowiadać jeżeli nie chcecie. Mianowicie, co Wami kierowało, kiedy postanawialiście pomóc Duninowi?

 
Zormar jest offline  
Stary 16-11-2018, 08:30   #157
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Przygotowania nawet na krasnoludzie robiły wrażenie. Nie dlatego, że były najlepiej przygotowaną akcją zbrojną, w której brał udział Torin. Zostawała daleko w tyle od najprostszej wycieczki zbrojnej krasnoludów. Budziły podziw dlatego, iż dowiodły, że nawet koboldy potrafiły zorganizować coś na kształt wojsk. Wyposażenie koboldów nie robiło najmniejszego wrażenia na płatnerzu i zbrojmistrzu kapłanie Moradina. Było według jego wiedzy ledwie akceptowalne i lepiej by tak było, pomyślał Torin wiedząc jak słaba jest władza Kirkrima.
Słysząc przemowę Kirkrima do „wojsk”zaczął tłumaczyć od razu towarzyszom z smoczego na wspólny.
- Bądźcie dzielni, bowiem dziś wyruszamy zaprowadzić spokój. Wraz z grupą życzliwych naszej sprawie przybyszów położymy kres godzącej w nas wszystkich rebelii zapatrzonych w siebie głupców, którzy za nic mają obyczaje i Mysatii, która obdarza nas swymi błogosławieństwami. Położymy kres tej niepotrzebnej waśni, a następnie wspólnymi siłami odnajdziemy naszych zaginionych braci i porwane siostry! Odpłacimy za wyrządzone nam krzywdy! Na powrót klan nasz cieszył się będzie dostatkiem i dobrobytem! A mówię wam to ja! Kirkrim!
Przemowa był dostosowana do koboldów, ledwie akceptowalna według norm krasnoludzkich.
Po raz pierwszy przy Torinie wspomniana była jakaś bogini Mysatii. Torin spróbował sobie przypomnieć czy słyszał kiedykolwiek o takiej bogini koboldów. Była prawdziwa czy też była wymysłem koboldów, czy też jakaś inna bogini z panteonu Ferunu przyjęła dla koboldów taką nazwę, lub co gorsze jakiś demon udaje boga. Miał zamiar dowiedzieć się czegoś więcej od kapłana Mysatii o dogmatach jego wiary o ile niczego sobie nie przypomni.

***

Przeszkoda na drodze w postaci drzewa i wychodzącego za niego ogra nie zaskoczyła Torina. W końcu była to typowa zasadzka. Zaskoczyła go nieco dopiero przemowa Kirkrima.
- Riks! Co to ma znaczyć?!
Po chwili zza ogra wylazł raczej dość młody kobold. Dyszał on lekko, lecz nie zważając na swój stan czym prędzej znalazł się przy wodzu.
– Wybaczcie. Uk jakoś dowiedział się, że będziecie szli tutaj dzisiaj i chciał się przywitać. Próbowałem mu to wybić z głowy, ale… no cóż… Nie udało mi się.
Kirkrim pokręcił głową, lecz bez przesadnego niezadowolenia. Spojrzał na pochylony ku niemu ogrzy łeb, po czym podrapał monstrum po brodzie.
– Jak Uk koniec drzewa rwać, Uk dostać duża kolacja.
Ogr z ucieszonym wyrazem twarzy pokiwał głową, po czym spojrzał na Riksa wziąwszy go uprzednio na dłoń umieścił na swym karku. Kirkrim raz jeszcze popatrzył wymownie na Riksa, a ten popędził potwora.
– Te ogry… – Kirkrim westchnął, po czym wznowiono marsz.
- Nigdy nie widzieliście udomowionego ogra? – Kirkrim rzucił do awanturników spostrzegając ich miny i wyraźną konsternację.
Torin nie był zaskoczony, przynajmniej nie za bardzo, w końcu wiedział, że złe rasy ze sobą współpracują, zaś ogry nie słynęły z inteligencji.
- Niecodzienne, lecz niezaskakujące. Koboldy to rasa podziemna a ogry powierzchniowa, takie sojuszy bardziej znane są u plemion orków. - szybko odparł Torin we wspólnym,tak by go zrozumieli i jego towarzysze.

***

Słysząc odwołanie się Kirkrima do zaślepienia rasowego Torin dłuższą chwilę się zastanowił nim odpowiedział we wspólnym.
- Kirkrimie czy aby nie przypisujesz swoich błędów i zaślepienia na pewne sprawy innym. W końcu to w twoim plemieniu wyrósł potwór, który mordował spokojne niziołki, wierzący w supremację rasy koboldów. Weź też pod uwagę, iż dzieci są naszą przyszłością. Jaką wiedzę chcesz przekazać potomstwu izolując je na inne kultury i rasy. Ludzie niekiedy mówią drwiąco o „jajku mądrzejszym od kury”. Rozważ jednak czy czasem dzieci nie są mądrzejsze od rodziców. Brak im wszak uprzedzeń, o które nas oskarżasz. Pamiętaj, iż nie poprowadziliśmy na Twoje plemię zbrojnej wyprawy, tylko przyszliśmy jako posły, dowidzieć się cóż poróżniło niziołki z koboldami, tak, że te mordują spokojnych niziołczych rolników. Rozważ wodzu to co powiedziałem.

***

Torin popatrzył na Kirkima chmurnie z góry. Czyżby znowu podejrzewano ich o złe intencje.

- W moim przypadku pierwszym i najważniejszym powodem było, iż mordowano spokojne niziołki. Drugim i nie mniej ważnym, iż za naszą pracę, zakończenie mordowania mieszkańców „Ostoi”, zaproponowano nam godną i wysoka zapłatę. Nie jestem paladynem i za swoją pomoc zawsze oczekuje godnej zapłaty. Co kierowało innymi nie wiem. Przypuszczam, iż ich motywy były podobne, lecz niekoniecznie takie same.

Przemówił spokojnie we wspólnym Torin. Wiedział, iż godzinę wieczorem popracuje nad mistrzowskim korbaczem, jeśli znajdzie czas to będzie kontynuował wypytywanie kapłan Mysatii.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 16-11-2018, 16:15   #158
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak się okazało, koboldy również musiały zaczynać działania od podniosłych przemów, które - zapewne - miały podnieść wszystkich na duchu i uzasadnić celowość i konieczność takich a nie innych działań.
Całkiem jakby nie było na to czasu wcześniej...
Najważniejsze jednak było to, że w końcu wyruszyli.

Ku zaskoczeniu Ivora okazało się, że koboldy mogą dysponować nietypowym sojusznikiem.
Jakim cudem koboldy zaprzyjaźniły się z ogrem? Tego Ivor nie wiedział, a że Kirkrim nic na ten temat nie powiedział, więc Ivor nie zamierzał wypytywać.
Wszak każdy miał prawo mieć jakieś tajemnice.

* * *

Ognisko na uboczu stwarzało okazję do wymiany poglądów. Ale jak się okazało, Kirkrim również chciał skorzystać z tego odosobnienia.

Motywy... To mogło być nieco skomplikowane.
Było rzeczą jasną, że podstawowym motywem zabrania się za tę sprawę były pieniądze.

- Zaoferowano nam zapłatę za rozwiązanie tej sprawy - powiedział Ivor. - Jako że nikt nie narzucił metody, czyli nie powiedziano, że trzeba wyciąć koboldy w pień, nie było żadnych przeciwwskazań.

 
Kerm jest offline  
Stary 21-11-2018, 11:01   #159
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Przerażona Helena zerwała się na równe nogi z krzykiem: Wstawajcie! Koboldy uciekły! Niezbyt mądrym, ale cóż. W głowie tłukła jej się jedna myśl: Zasnęłam na warcie, to moja wina!

Dopiero gdy zobaczyła budzące się towarzyszki i zwierzęta zaczęła myśleć jaśniej. Człowiek mógł zasnąć, jasne. Bywało. Że Astine i Elely nie obudziły się gdy bez mała tuzin koboldów wypełzał z obozu... no, od biedy było to możliwe. Rutyna i nuda ostatnich dni dały im się we znaki. Ale żeby nie obudził się Saug i wilk? To nie było ani prawdopodobne, ani normalne. Kapłanka odetchnęła i skupiła się na krótkiej modlitwie wykrywającej magię.

- Ktoś rzucił na nas urok - rzekła widząc ulotne ślady Splotu wokół obozowiska. Co prawda ulotność i stopień zatarcia śladu nie pozwalała na określenie ani szkoły, ani rodzaju magii - kapłańskiej czy tajemnej - niemniej jednak Helena była prawie pewna, że rzucono na nie zaklęcie snu lub podobne.

- Cud, że nie poderżnęły nam gardeł... Wśród koboldów, które uciekły w czasie walki któryś wyglądał na czaromiota? Zresztą nieważne, i tak zdążył sprowadzić posiłki... - mruczała na wpół do siebie, na wpół do reszty, obchodząc obozowisko.

Po koboldach nie było najmniejszego śladu, nie licząc odciśniętej ziemi tam gdzie nocowały uprzednio. Kapłanka nie znalazła ani śladów stóp, ani śladów po odpełznięciu . Zniknęły również więzy. Miejsc, w których spały koboldy nie pokrył jeszcze szronem, który bielił wszystko wokoło.

- Musiały uciec niedawno. Ja tu nic nie widzę, może będziecie mieć więcej szczęścia. Zresztą... Chyba nie będziemy ich ścigać we trzy? - spojrzała pytająco na towarzyszki.








 
Sayane jest offline  
Stary 24-11-2018, 11:59   #160
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Słysząc słowa Heleny, Astine poderwała się szybko na równe nogi, po czym szybko upewniła się że Lunie, jej nowo "oswojonej" wilczycy nie stała się krzywda. Przy okazji mimowolnie rozejrzała się dookoła. Niestety, poza garścią czystego piasku dookoła obozowiska oraz na ich posłaniach. Już chciała się poddać, jednak wtedy ujrzała coś kątem oka.
- Musiałby zbiec tędy! Były nieuważne i naderwały za sobą kilka gałązek. - rzekła głośno, wskazując dłonią znaleziony przez siebie ślad - Być może ciągle uda nam się je złapać?
 
Rozyczka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172