Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2019, 15:48   #351
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Skończywszy rozmowę z Kharrickiem i druidem, Jace wymknął się ciemnymi korytarzami kierując w stronę głębokich pieczar. Minął kończące się zebranie i salę w której nie tak dawno temu wszędzie walały się kości ofiar troglodytów. W tej chwili miejsce było prawie nie do poznania. Rusztowanie ze schodami, jakie przygotował Povryn było już niemal na ukończeniu. W oddali usłyszał czyjeś kroki i stłumioną rozmowę. Zatrzymał się na chwilę. To Vane... i Povryn. Dyskutowali o czymś kierując się również na dół.

- ... n-nn-no n-n-nie wiem co mogę prz-rz-rzy-g-g-gotować.... o Jace - gnom wytrącony z myśli przestał się na chwilę jąkać.
- Nad czym tak dywagujecie panowie?
- Zastanawiamy się w jaki sposób przygotować się na obronę... albo atak. Povryn martwi się, że nie ma nic, w czym mógłby pomóc. -
wyjaśnił Vane.
Beleren spojrzał na gnoma i uśmiechnął się.
- W obu przypadkach przyda się coś, co spowolni lub zdezorientuje przeciwnika. Na pewno coś klejącego i łatwopalnego czym będzie można obrzucić hobgobliny, czy ich namioty. Bomby dymne za którymi łatwiej się skryć, kamienie grzmotu... ogniste strzały zapalające się dopiero po wbiciu, żeby nie zdradzać skąd zostały wystrzelone.... Povrynie, jest wiele rzeczy, które możesz zrobić - Jace spojrzał na uśmiech rysujący się na twarzy artysty.
- T-t-tak. Zrobi się! - odpowiedział uradowany. Vane z kolei położył rękę na ramieniu psionika uśmiechając się - Nie czekajcie na nas ze świętowaniem.
- Och, myślę, że nie będą czekać. Ja sam mam też kilka spraw do załatwienia wcześniej. -
odpowiedział.


[media]http://pavbca.com/walldb/original/8/7/7/579968.jpg[/media]




Zeszli na dół rozdzielając się do swoich zadań. Beleren ruszył w kierunku zawalonego kompleksu, tajemniczych napisów, drzwi i sarkofagu. Przyświecał sobie wyczarowanym blado-niebieskim światłem. Przyglądał się starożytnym napisom zostawionym przez szaloną rasę Derro. Wcześniej nie mieli okazji się tym zająć, a teraz w obliczu ewentualnej śmierci Jace wolał nie zostawiać nierozwiązanych spraw za sobą. Skupił się na odszyfrowaniu zawiłych znaków tworzących szaloną historię spisaną przez szaleńców.

Krok po kroku musiał rozsupływać zagadki, niedopowiedzenia i brednie. Przechodził od filara do filara. Części informacji brakowało, część leżała w okruchach na ziemi, jednak wyłaniał się z nich w miarę spójny opis. Te ruiny były zdecydowanie starsze niż Derro. Gdy przybyli, sarkofag już tam był. Było wiele odwołań do niego, jednak żadne nie wydawało się być tym, czego obawiał się psionik.

Jace odetchnął podchodząc do istoty znajdującej się w środku. Była tak sucha i.... martwa. Wydawało się, że ledwie dotyk sprawi, że cała się rozsypie. Uzbrojony w wiedze i zapiski Derro, mężczyzna wiedział, że sarkofag sam w sobie, jak i jego lokator są całkowicie niegroźni. Uśmiechnął się wychodząc. Przynajmniej z tej strony uchodźcom nic nie grozi.


 
psionik jest offline  
Stary 21-05-2019, 20:50   #352
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Złodziej po konsultacji z krasnoludem spakował co uznali za najpotrzebniejsze. Nie było to może bardzo czasochłonne, ale na pewno ominął go początek przygotowań do święta. Będąc wciąż zawiedzionym rozmową z Mikelem unikał go na tyle na ile to było możliwe w tych ciasnych jaskiniach. Zwykle miał coś innego do roboty po drugiej stronie jaskini. Przenieść inne dzbanki, ławkę, cokolwiek. Robił to tak aby wyglądało naturalnie - jakby naprawdę zajęty był czymś innym. Dodatkowo ukradkowo upijał po łyku z różnych dzbanków jakie mu się przewinęły przez ręce. Przynajmniej dopóki nie przyłapano go. Wykręcał się, że tylko z tego upił co zostało przyjęte z kręceniem głowy i uśmiechami. Złodziej zaś otarł tylko usta czując już gdzieś we wnętrzu głowy ledwo wyczuwalny nieporządek. Zapowiedź dobrego wieczoru. Czekała go nieprzyjemna misja, która z każdą chwilą jak o niej myślał coraz bardziej niepokoiła. Potrzebował to zagłuszyć w ten lub inny sposób.

Kiedy wszystko było przygotowane niektórzy dopiero się pojawili. Tak charakterystyczny niebieski płąszcz Jacea mignął gdzieś w kącie oka złodziejowi, który już gadał z Klarą i Yanem. Wymienili się kilkoma toastami i złodziej zawędrował do innych osób. W zasadzie zaczął się interesować tymi twarzami, z którymi najmniej do tej pory rozmawiał - z nowymi. Poznawał tych którzy dołączyli, kiwał głową słuchając ich historii i pocieszał w najbardziej neutralny sposób jaki umiał. Wszak dopiero ich poznawał. Mikela dalej unikał. Laura też mu się przewinęła przed oczyma, ale była razem z rodzicami. Rodzinne pogawędki go nie interesowały. Dużo czasu spędził z Sulimem rozmawiając, już nie do końca przytomnie, o tym co mógłby zrobić zakradając się do obozu. Pojawiło się kilka opisów podkładania głosu lub zamieniania się w hobosy. Przy czym im więcej alkoholu się wlało w gardło złodzieja tym bardziej chichotał z głupich żartów.

W końcu Kharrick wymaszerował na środek i zaczął śpiewać jakąś mało przyzwoitą piosenkę. Choć wielu panom się podobało, kobietom, a w szczególności Marii, już mniej. Usunął się zostawiając scenę Jet. Przy czym zaczął do niej mówić "kochana". Aubrin była zaś "wspaniała", Rhyna "promienna", a reszcie dostało się milady lub madame. W końcu skołowany, choć nie napruty usiadł na jednej z dalszych ław. Spojrzał obok na niebieski płaszcz. Pociągnął nosem.
- Nie masz ochoty się przewietrzyć? - zapytał Jace'a.
 
Asderuki jest offline  
Stary 23-05-2019, 20:31   #353
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
we współpracy z Asderuki


- Z chęcią - odpowiedział chłopak przechylając swój kubek. W przeciwieństwie do pozostałych, psionik uzupełniał swój wodą, której Sulim nie zamienił w żaden alkohol, toteż niezbyt w smak było mu siedzieć trzeźwemu na święcie picia.
- Wspaniale - złodziej żwawo wstał tylko na moment tracąc równowagę. Idąc już całkiem tłoczną jaskinią był bardzo luźny w ruchach. Nawet zaczepił Jet posyłając powietrznego całusa w jej stronę. Potem oczywiście się wyszczerzył jak na szelmę przystało. Po wyjściu na zewnątrz wziął głęboki oddech zimniejszego powietrza trzeźwiejącego umysł.
- Zaduch się zrobił! Ach moment za głośno. Ależ zaduch. Jak w piwnicy karczemnej. brakuję tylko aby odpalili fajki - zagaił do młodzieńca wciąż nie tracąc uśmiechu z twarzy.
- Tak - powiedział przeciągle w zamyśleniu Beleren. Zamyślił się na chwilę patrząc w rozpościerające się nad nimi niebo.
- Derro obawiali się, wielkiej płonącej pochodni - zaczął po chwili wpatrując się w gwiazdy. - To zabawne, choć z drugiej strony ich język nie znał konceptu słońca i nie miał dla niego żadnej nazwy. - Myśli psionka krążyły wokół wielu tematów uporczywie unikając tego, który był najważniejszy. Miał złe przeczucia względem wyprawy Emi, tak samo jak miał złe przeczucia w stosunku do wprawy Rathana.
- Yogfm'log… to, że Derro nie znały tego słowa nie znaczy, że mroczna mowa ich nie posiada - mruknął złodziej patrząc do góry.
- Skąd znasz ten język? - zainteresował się Jace.
- Nauczył mnie… eee… no… on nauczył mnie - złodziej potrząsnął głową. - Ojciec mnie nauczył. Nie pytaj skąd on go znał.
Wypowiedź była tak nieskładna, że Jace nie musiał się wysilać aby zobaczyć, że Kharrick coś ukrywa.
Jace uśmiechnął się, ale nie skomentował. Również wziął głeboki oddech delektując się chłodnym powietrzem zwiastującym rychłą jesień.
- Pewnie ta atmosfera jest Ci lepiej znana? - zagaił reflektując się po chwili. Wskazał na jaskinię, z której dobiegały ich ciche odgłosy zabawy. - Przez chwilę można się poczuć jak w karczmie na barbakanie.
- Każda atmosfera jest mi znana Jace. Od zatłoczonych ulic, po ciasne piwnice. Ciemne
uliczki, zgrzyt ostrza, bulgot laboratorium… śpiewy i tańce, śmiech i płacz. Choć, tutaj słabo widać gwiazdy, Puszcza Sulima je zbyt zasłania.

Myśli złodzieja były nieskładne. Był rozluźniony. Wystarczająco dużo alkoholu płynęło teraz w jego żyłach. Za mało jednak aby osiągnąć ten upragniony niebyt, którego mu tak brakowało. Zaczął iść koło ściany klifu oddalając się nieco od drzew. Ponownie spojrzał w niebo.
- Tak, znacznie lepiej. Desno, słodka pani szczęścia, miej dla mnie niegodziwego trochę swej łaski - powiedział kierując swoje spojrzenie na chłopaka. Było bardzo ciemno, ale Jace zobaczył jak osoba przed nim traci na budowie i wzroście. Jasna skóra i białe włosy były widoczne pomimo braku pochodni. Emi zachichotała cicho.
Beleren odwrócił się w kierunku jaskini mimowolnie, następnie w stronę gdzie mogły być ukryte straże. Nie kojarzył, czy ktoś został na zewnątrz trzymać wartę, ale lepiej było nie kusić losu.
Podbiegł do doplerki zarzucając na jej ramiona płaszcz zasłaniając całkowicie bujną czuprynę.
- Csii - przyłożył palec do ust. - Nasi wartownicy mogą tu jeszcze się czaić. - Objął dziewczynę ramieniem i odprowadził dalej od wejścia.
Emi uśmiechała się widząc zachowanie psionika. W tym momencie nie bardzo się przejmowała. Jak jednak ten ją przysunął bliżej siebie coś zupełnie innego się w niej odezwało.
- Ooo… ty naprawdę się martwisz… - mruknęła jak już byli dalej. Jej ręka oplotła się wokół jego pasa a głowa otarła się tors.
- Eee… - chłopak był w kropce. - Oczywiście, że się martwię. Na wielu płaszczyznach, z wielu powodów. - spojrzał na dziewczynę. - Na przykład nie chcę mieć Cię na sumieniu, gdy ktoś Cię weźmie za intruza.
- Mhmmm… na pewno. Przecież nasi od razu strzelają do wszystkiego co się rusza. Nie przejmuj się taak. Zawszę mogę się podać za jakąś leśną nimfę. He he. Jestem pewna, że nikt tam takiej nie widział. - dziewczyna ponownie zachichotała.
- Ale wiesz co? Za takie martwienie się należy się nagroda. - Jednolicie białe oczy spojrzały wprost na twarz Jace’a. Z twarzy nie schodził uśmiech. Stanęła na palcach zbliżając swoją twarz do jego aby złożyć krótki pocałunek na jego ustach.
Jace kompletnie się pogubił. Zupełnie nie wiedział jak ma zareagować. Stał tak przez ułamek sekundy czując jak krew odpływa z głowy. Nie potrafił się skupić, skroń mu pulsowała gdy serce mocniej zaczęło bić. Zamknął oczy nie potrafiąc walczyć z naturą.
Nie czując oporu Emi nagle ujęła jego twarz w dłonie i z delikatnego pocałunek zmienił się w namiętny. Smakowała wypitym winem. Kiedy nagła potrzeba minęła, oderwała się aby zaczerpnąć tchu.
- Tak chciałam cię posmakować… tak długo… - wymruczała czując jak kolejna fala głodu napiera.
- Emi… ja… - spuścił wzrok zawstydzony. W całym swoim życiu nie miał tyle powodzenia i okazji co w ostatnich tygodniach. Był całkowicie bezbronny i nieprzygotowany. Toczył wewnętrzną walkę pomiędzy rozbudzonymi żądzami, a imperatywem moralnym i czuł, że jest to walka przegrana. Nie uda się mieć ciastka i zjeść ciastka, nawet jemu…
- … chciałbym… bardzo, ale znienawidziłbym się potem. -
Dziewczyna zamruczała niezadowolona. Zadowolenie uleciało z jej oczu. Blade palce przesunęły się po niebieskim kaftanie. Zadrżały jakby miały się z nich wysunąć pazury niczym u kota. W końcu odpuściły. Dopplerka odstąpiła o krok. Na twarzy miała wymalowany zawód.
- Nigdy wcześniej tak bardzo nie żałowałam, że podszywałam się pod faceta. - kopnęła ziemię rozchlapując błoto. - Po co ja cię w ogóle pytałam czy ona ci się podoba? Wytłumacz mi. Po jaką cholerę nie mogę przestać o tobie myśleć?
Chłopak zastanawiał się co powiedzieć? Został złapany całkowicie z zaskoczenia, nie spodziewał się takich deklaracji. Dwóch w ciągu ostatniego miesiąca…
- To nie tak…. - zaczął - Po prostu cipa ze mnie szczerze mówiąc w tych sprawach. Nadal się tak naprawdę uczę jak to jest... - przerwał zawstydzony. Pomyślał o Laurze i zawodzie jaki jej zrobi jak się dowie. Nie chciał tego, miał w gruncie rzeczy dobre serce. Nie chciał wybierać między nią i Emi...
 
psionik jest offline  
Stary 23-05-2019, 21:01   #354
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Ale nie miałeś problemu pocałować jej na oczach innych. Nawet jak odkryłeś moje, czy też Kharricka, myśli o ładnych oczach to cię nie wybiło aż tak bardzo z rytmu. – dopplerka stwierdziła nie akceptując, dla niej, nieprawdziwej odpowiedzi chłopaka.
Obiecałam sobie, że cię nie będę dręczyć… ale… ale ty mi nie dajesz spokoju! Wtedy jak okazało się, że coś czuję od tego trotowego piórka, a-albo jak cię przepraszałam… To niesprawiedliwe.
Nasunęła płaszcz głębiej na głowę ukrywając twarz pod kapturem. Była zła na siebie, na niego, na Laurę i na cały świat. Przez moment naprawdę była tą dziewiętnastoletnią dziewczynką, którą powinna być.
- Emi… - podszedł do dziewczyny niezdarnie próbując ją przytulić. Procesował to co usłyszał mimowolnie wyłapując nieścisłości. Wiedział, że nie był to dobry moment na prostowanie, ale nie chciał też potwierdzać interpretacji dziewczyny.
- Ja to widzę zupełnie inaczej… sprawy… to wszystko… to tak szybko poszło… n-nie, nie spodziewałem się że z Laurą to się tak potoczy…
- Nie spodziewałem się, że z Tobą to się tak potoczy. - dodał po chwili znacznie ciszej, niby do siebie.
Dlatego nie znoszę emocji. Z nimi zawsze jest to samo. Nic nigdy nie wiadomo – gorycz wylewała się wypowiedzi Emi. Zawahała się nim forsownie wysunęła się z objęć. Ściągnęła płaszcz wciskając go Jace’owi.
Pewnie nie uwierzysz, ale zazdroszczę ci. Masz rodzinę, nie musiałeś pracować ani walczyć o swoje, byłeś jak na okolicę bogaty. Przede wszystkim masz jednak moc. Moc, której tak skrzętnie bałeś się używać. Nie mogłam na to patrzeć. Taki potencjał… tak się marnował, bo ci jacyś nieprzychylni wmawiali, że nie jesteś inny, może gorszy. Bo oglądałeś coś czego nie powinieneś. A ja… ojciec całe życie mnie uczył jak mam wykorzystać ten ułamek twoich możliwości który miał mi przypaść. Tak prosta rzecz jaką jest dla ciebie zajrzenie w cudze myśli. Nigdy… nigdy się u mnie nie rozwinęła. Kiedy to stało się jasne ojciec zniknął zostawiając mnie samą – gorycz, żal i złość odbijały się w każdym wypowiedzianym słowie. Emi drżała od emocji, które tak niezwyczajnie nią targały.
Jace milczał stojąc jak ostatni debil z płaszczem w ręku i słuchając doplerki. Targały nim nieznane wcześniej uczucia, a w głowie kłębiły się nieznośne myśli. W końcu spojrzał błękitnymi oczami na dziewczynę wyciągając niepewnie dłoń.
- Nie jestem najlepszym mówcą i… trudno mi powiedzieć… - wyciągnął śmielej dłoń. Emi wahała się chwilę zanim podała swoją. Jace uśmiechnął się przyciągając ją do siebie. Płaszcz spadł na ziemię gdy objął ją drugą dłonią w pasie.
- Wiesz że Mikel nas zabije? - wyszeptał jakby bał się, że wojownik faktycznie stał za plecami.
- Co robisz? - zapytała go z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. Karuzela emocji w jej głowie i sercu nie przestała się jeszcze kręcić, a Jace dorzucał tylko do pieca napędzającego to wszystko.
- Nie wiem. - odpowiedział szczerze zbliżając się niepewnie. Bez pomocy magii, przytłoczony własnymi myślami nie zdawał sobie sprawy jakie spustoszenie czyni w głowie dziewczyny.
Emi zamknęła oczy i z mentalnym wysiłkiem odsunęła się od chłopaka. Wyciągnięte ręce opierała o jego tors. Głowę miała opuszczoną w dół patrząc na ziemię. Zacisnęła dłonie w pięści.
- Jace, jesteś emocjonalnym debilem - wypaliła w końcu nie odnajdując lepszych słów.
- Jestem. - odparł całkowicie poważnie schylając się po płaszcz. - To co teraz?
- Wrócisz do jaskini… spędzisz czas z rodziną… ja wrócę później i będę utrzymywać, że się nic nie stało. Ochłonę trochę. - Spojrzała w bok, a potem do góry w niebo. Miała wyrzut do tego rozgwieżdżonego nieba. Westchnęła ciężko.
- Tak przy okazji… rozmawiałam z Klarą. Powinna cię chyba teraz lepiej rozumieć. - dodała jeszcze odwracając się plecami wkładając dłonie za pasek.
- Pogadaj ze mną, może ja też lepiej się zrozumiem. - zakpił z siebie.
Chłopak wyjął z płaszcza długie bażancie pióro - jego ostatnią deskę ratunku, na wypadek gdyby czary zawiodły i znalazł się twarzą w twarz ze śmiercią.
- Weź to - powiedział wręczając pióro Dopplerce. - To magiczne pióro, które będzie Cię chronić jeśli mu rozkażesz.
- Mam nadzieje, że nie będziesz musiała go użyć…

...i że spotkamy się jak wrócisz, kiedy nie będę emocjonalnym debilem.
- dodał ciszej z nutą rezygnacji w głosie.
- Wróć w jednym kawałku. - poprosił szeptem samemu już nie wiedząc co tak właściwie chce.
- Postaram się ty moja emocjonalna rozterko. Pomogę ci się poznać. Jak wrócę. Do tego czasu… obawiam się, że jeszcze przez chwilę musisz sam sobie radzić - coś na kształt uśmiechu pojawiło się na twarzy kobiety. - Dzięki za piórko. Postaram się abym nie musiała z niego korzystać.

Kiedy Jace w końcu odszedł Emi kucnęła łapiąc się za głowę. Otwarte dłonie kilkukrotnie uderzyły aż zacisnęły się na włosach. Chwila bolesnego napięcia i ulga. Kharrick wyprostował się. Od niechcenia otrzepał rękawy. Spoglądał w ciemność przed sobą. Uśmiechnął się, najpierw łagodnie, a potem szeroko. Na sam koniec zotawił tylko jeden kącik uniesiony w górze. Kiedy uznał, że może wrócić rozmasował skórę gdzie ciągnął się za włosy i wrócił do jaskiń.
 
Asderuki jest offline  
Stary 23-05-2019, 22:21   #355
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace szybkim krokiem ominął świętujących i udał się w kierunku groty sypialnianej. Z dala od trwającej wciąż imprezy siedziało kilka matek pilnujących śpiących dzieci.
Psionik szybko znalazł się na swoim posłaniu mocno opatulony swoim śpiworem. Czuł jak swędzą go wargi i opuszki palców. Przewrócił się na drugi bok, ale myśli nie dawały mu spokoju. Musiał coś zmienić w swoim postępowaniu...

~ Tak chciałam cię posmakować… tak długo… ~ ta myśl nie dawały mu spokoju. Rozmyślał o spotkaniu snując kolejne wizje czy mógł poprowadzić rozmowę inaczej? Jakie były alternatywy?
Czuł rosnące podniecenie na myśl o kolejnych wersjach... a gdyby tak nic nie odpowiedział?


~ Tak chciałam cię posmakować… tak długo… ~ powiedziała, a on nie pozostał dłużny, uciszył dziewczynę pocałunkiem. Złapał mocniej w talii i przyciągnął do siebie. Przerwali, ale tylko na moment. Dziewczyna wzrokiem odnalazła pieczarę w której mieli przesłuchać hobosa. Czarna plama na tle niemal tak samo ciemnej ściany. Pociągnęła Jace’a za sobą.
- Tylko nie zmieniaj się w Kharricka, ok? - wyszeptał dając się prowadzić.
Odpowiedział mu perlisty śmiech. Zaraz oboje wpadli w ciemność gdzie Emi ponownie przywarła do swojego kochanka przyciskając go jednocześnie do ściany. Całowała jego usta, twarz i… chciała szyję, ale musiała sobie poradzić z kołnierzykiem.
Jace ułatwił zadanie jednym ruchem odpinając sprzączki i pozbywając się kaftanu. Najpierw swojego, później dziewczyny. Jego długie palce zwinnie biegły po sprzączkach i guziczkach coraz szybciej, coraz bardziej niecierpliwie zrzucając kolejne zbędne elementy garderoby. Stanął w lekkim rozkroku, na tyle, na ile pozwalały opuszczone spodnie by zrównać się z dużo niższą dopplerką odwzajemniając czułość, niecierpliwie, młodzieńczo. Poznawał kolejne zakamarki ciała Emi, usta, szyję, płatki uszu… jego dłoń zacisnęła się na pośladkach, gdy druga utonęła w morzu siwych włosów. Powoli schodził językiem wzdłuż szyi, coraz niżej, przez obojczyk w kierunku piersi. Skóra dopplerki była bardzo gładka w dotyku, dużo delikatniejsza od ludzkiej. Emi westchnęła kiedy usta chłopaka znalazły się na jej sutku. Byli tak blisko siebie, że czuła buzujące emocje młodzieńca. Wprost przy swoim łonie. Wzrokiem pochłonęła niemal nagiego Jace’a zadowolona z tego co widzi. Nie chcąc się kłaść na zimnej podłodze jaskini zwinnie odwróciła się w objęciach. Jej pośladki przesunęły się dokładnie po naprężonej męskości.
- Mmmh - sapnął mimowolnie w odpowiedzi. Jego dłonie błądziły po ciele dziewczyny chaotycznie zdradzając braki w doświadczeniu, by po chwili spocząć na talii. Pociągnął do siebie, jednocześnie pchając lędźwiami do przodu. Ręce płynnie spoczęły na luźno jedynie trzymających się spodniach dziewczyny i kucając pociągnął je na dół. Jego dłonie ruszyły wzdłuż łydek i ud aż zacisnęły się delikatnie na jędrnych pośladkach. Samemu nie widząc w ciemnościach tak dobrze jak Emi, chłopak dopełniał zarys sylwetki jaki widział przede wszystkim zmysłem dotyku wykorzystując każdy skrawek swojego nagiego ciała. Klepnął dziewczynę po pośladku klękając na ziemi. Musiał się jeszcze pochylić by pocałować zaczerwieniony fragment skóry. Ręka prześlizgnęła się zręcznie pomiędzy pośladkami trafiając na wilgotne wargi. Uśmiechnął się przesuwając po ciele swoje usta w ślad za dłonią.
Emi się zaśmiała krótko. Przekręcając tułów i głowę spojrzała na zachłyśniętego emocjami chłopaka. To było w pewien sposób fascynujące. Długo jednak nie przyszło jej podziwiać, po przeszedł ją dreszcz wprost z krocza aż po pierś. Niby taki ten chłopak niedoświadczone, ale pomysły miał dobre. Tylko, że dopplerka nie miała tyle cierpliwości.
- No chodź.. - szepnęła pomiędzy kolejnymi jękami. Budziła się w niej potrzeba przejęcia kontroli. Dwa razy powtarzać nie musiała. Jace stał cały w gotowości. Odsunął się jednocześnie pieszcząc dziewczynę palcami. Podniósł się drugą ręką chwytając swojego członka zbliżył się do wypiętej doplerki. Nic nie widział, toteż musiał pomagać sobie dotykiem. Zniecierpliwiona dziewczyna pomogła naprowadzić go biorąc sprawy w swoje ręce. Złapał ją w talii i wszedł głęboko. Jęknęli oboje. Jace ruszył tym razem z wyczuciem w rytm narzucony przez dziewczynę. Jego dłoń przesunęła się po jej plecach, na chwilę zatrzymując się na piersi, by koniec końców mocno chwycić za włosy.
Z drugiej strony również nastąpiło pełne skoncentrowanie na przyjemności. Emi drżała pod dotykiem. Wiłą się w jednostajnym rytmie. Od czasu do czasu zerkała za siebie. Jedynie przyswajała widok, bo cały jej umysł koncentrował się na tej części Jace’a która była w niej. Pomagała mu, utrzymując rytm. Czasami łapała go za dłoń i przesuwała na swoją pierś. Ale mimo przyjemności chciała więcej, inaczej. W pewnym momencie wyrwała się.
- Kładź się - sapnęła obracając się i napierając na jego barki. Gdzieś nogą, ręką przesunęła ubrania aby mniej więcej nie było zimno i trochę forsownie położyła chłopaka na ziemi samej zasiadając nad nim. Teraz mogła go widzieć. Osunęła się na niego. Zniknął ponownie w jej wnętrzu. Zaatakowała go pocałunkami w usta, w szyję… całowała go po torsie, drażniła językiem jego sutki i to wszystko kiedy ciągle się wiła. Tak jakby próbowała go przytłoczyć nadmiarem doznań. No i patrzyła, obserwowała go choć tego widzieć nie mógł. Jego twarz rozmazana w rozkoszy sprawiała jej największą satysfakcję. Nie oponował. Dał się całkowicie kontrolować poddając ruchom, słowom, dotykowi. Ciemność pobudzała wyobraźnię, wzmacniała inne zmysły. Odchylił głowę oddychając szybko i płytko smagany niesforną burzą włosów, która łaskotała jego barki, szyję i twarz. Gdy ona zatrzymała się, on przyśpieszył wchodząc szybkimi głębokimi ruchami w unieruchomioną nad nim dziewczynę. Nie widział reakcji, sugerował się jękami i dreszczami przebiegającymi wzdłuż jej ciała, tuż pod jego palcami. Co i raz upewniał się, że pomimo przetasowania wnętrzności, na zewnątrz wszystko było na miejscu. Piersi dziewczyny sterczały jeszcze bardziej, pod smukłymi palcami wydawały się prawie eksplodować, blizna na mostku poprowadziła go w górę, przesunął dłonią po szyi zaciskając ją lekko. Uśmiechnął się nieświadomie. Przesunął palcem po brodzie i w górę trafiając na usta, pełne, rozwarte. Wyrzucające co i raz ciepłe powietrze na jego dłoń. Ruszył w bok rozpościerając palce utonął dłonią we włosach, chwycił je i przyciągnął ją do siebie wpijając się w jej usta. Przywarła ciasno do niego. Piersi wtuliły się w tors, ręce oplotły głowę. Usta nie odrywały się od siebie pozwalając tańczyć językom. Chciałoby się aby ekstaza trwała wiecznie. Palce dziewczyny same wplotły się w krótkie włosy kochanka i zacisnęły. Cała się spięła czując zbliżający się szczyt. Kiedy tylko na moment przerwali pocałunek aby złapać dech jęknęła:
- Nie przerywaj. Nie przerywał. Starał się ze zdwojoną siłą niczym biegacz wykrzesujący z siebie ostatki sił by przyspieszyć przed metą. Sięgnął kolejny raz do swoich mocy, nie pamiętał już który, by opóźnić swoją metę, chwycił ją mocno za pośladek dodatkowo nasadzając na siebie. Poczuł to zanim usłyszał. Dreszcz przeszedł na niego idąc po członku. Zastygli w bezruchu czekając aż ona skończy. Powoli ruszył znowu czując rozprężenie. Nie spieszył się, oddychał ciężko, kończąc chwilę później. Opadł na ziemię łapiąc dech. Na torsie ciążyło mu ciało dopplerki. Tak samo jak on oddychała ciężko...

Otworzył oczy. Znów znajdował się w swoim śpiworze. Tym razem jednak wokół spało więcej ludzi. Z oddali nadal dobiegały go dźwięki imprezy. Musiał zasnąć, nawet nie orientując się kiedy fantazje zamieniły się w sen.

~ Co za sen... ~ pomyślał nadal czując podniecenie. Ciekawe czy jego wyobrażenie znacząco odbiega od rzeczywistości? Zrobiło mu się gorąco, rozkopał nieco śpiwór i ponownie spróbował zasnąć...
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 24-05-2019 o 15:17.
psionik jest offline  
Stary 24-05-2019, 10:48   #356
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Mikel był wyraźnie zadowolony z tego, że mimo problemów udało się zorganizować święto. Napitek dostarczony przez Sulima nie był może najwyższej jakości, ale w zupełności wystarczył, żeby poprawić nastroje. Kiedy zabawa trwała już w najlepsze, Mikel wyciągnął z plecaka kilka dodatkowych butelek miodu. O ile wina mieli pod dostatkiem, o tyle inne alkohole były teraz w cenie i wojownik postanowił jej przeznaczyć jako nagrody w niewielkich rywalizacjach, jakie przewidział na wieczór. Stanął na środku sali i przemówił do zebranych.

- Uwaga ludziska! Widzę, że dobrze się bawicie i bardzo mnie to cieszy, ale ileż można pić tylko wino. Ma ktoś ochotę na coś mocniejszego? - okrzyk aprobaty był wystarczającą odpowiedzią - Nie wyobrażam sobie świętowania bez odrobiny współzawodnictwa. Te kilka butelek miodu, będzie nagrodami w poszczególnych zmaganiach. Razem z Laurą przygotowaliśmy dla Was kilka konkurencji. Lista i zasady są u Pani Aubrin, każdy chętny może przez najbliższy kwadrans zapisać się do wzięcia udziału. Nagrody do odebrania u mnie, o ile będzie jeszcze co odbierać! - po tych słowach Mikel otworzył jedną z butelek i pociągnął z niej solidnego łyka i wrócił na swoje miejsce, obserwując reakcję tłumu.


Zasady konkurencji:
Standardowe siłowanie na rękę. Wygrany zostaje przy stole, ma pięć minut i kolejkę miodu na zregenerowanie sił i mierzy się z kolejnym chętnym. Wygrywa ten, kto zostanie ostatni przy stole i nie będzie już chętnych do podjęcia zmagań. Czekamy kwadrans od ostatniego pojedynku i kończymy zawody.

Zapisy:
Każdy chętny, w dowolnym momencie może podejść do stołu.

Ważne! Startować można tylko raz!

Nagroda: jedna butelka miodu

Arbiter: Mikel




Zasady konkurencji:
Zapisani, siadają przy jednym stole. Co dwie minuty polewamy kolejkę wina/miodu na zmianę. Zawodnik, który nie wypije swojego trunku w wyznaczonym czasie - odpada. Zawodnik, który spadnie pod stół również odpada. Wygrywa ostatni na nogach.

Ważne! Nie śpimy na/pod stołem!

Zapisy:
Trzeba usiąść przy stole, przed którym czeka Kylo, zanim zaczniemy. Czas ucieka!

Nagroda: jedna butelka miodu

Arbiter: Kylo




Zasady:
Znacie "Rudą Jenny"? Wiemy, że tak. Zgłoszone drużyny śpiewają (jedna po drugiej) po zwrotce. Refreny śpiewają wszyscy chętni. Kolejność śpiewania będzie zgodna z listą zgłoszeń. Drużyna, która nie będzie w stanie zaśpiewać swojej zwrotki w odpowiednim momencie - odpada.

Ważne! Można wymyślać nowe zwrotki.

Zapisy:
Wpisujemy na listę nazwę zespołu i członków - trzy do pięciu osób.

Nagroda: 2 butelki miodu (jeśli jeszcze tyle zostanie)

Arbiter: Jet




 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 24-05-2019 o 11:25.
shewa92 jest offline  
Stary 24-05-2019, 13:33   #357
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wchodząc do jaskiń złodziej ciężko westchnął. Na samym środku największej pieczary stał Mikel ogłaszający jakieś zabawy. Tyle by było z zebrania ponurych myśli w spokoju. Oczami wyobraźni już widział jak go co niektórzy zaczepiali aby namówić do udziału. Słusznie czy nie, ale Kharrick naprawdę nie chciał mieć nic wspólnego z chłopakiem tej nocy. Przemykając bokiem schował piórko od Jace’a w swoich bagażach. Jego samego jednak nie widział. Pewnie też musiał się gdzieś zaszyć.
Zatrzymał się przy wejściu do pieczary z ogniskiem. Patrzył jak Mikel rozdysponowuje ludźmi do atrakcji. Wzrok zsunął się na te kilka butelek stojących obok niego. Niski śmiech echem odbił się od wnętrza jego czaszki.
~~ Zrób to… ~~ szept poruszył ostatnią strunę jakiej potrzebował.
Oderwał się od ściany i wszedł pomiędzy świętujących. Z początku szedł luźno, do jednego ze stołów jakby chciał się zapisać. Lecz go minął. Nie mógł się powstrzymać od zerkania na Mikela. Chłopak zdawał się go nie zauważyć. Być może podobnie do niego wcale nie miał ochoty mieć z nim do czynienia? Kiedy jednak niemal na siebie wpadli zrozumiał, że coś innego jest na rzeczy. Chwilę patrzył na to zafascynowany kiedy Mikel chodził dookoła niego jakby wcale go tam nie było. Pokusa sięgnęła zenitu. Jedna butelka ze stołu zniknęła. Po Kharricku również nie było śladu.
~~ Podobało się? ~~
- Tak - wyszeptał złodziej spoglądając na butelkę miodu schowaną za pazuchą płaszcza specjalnie przywołanego na ten moment. Może jednak się urżnie dzisiejszej nocy?
- Bardzo się podobało.
Pomruk zadowolenia był jedyną odpowiedzią jaką dostał.
 
Asderuki jest offline  
Stary 26-05-2019, 21:55   #358
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Nie mogąc spać, Jace ubrał się i wrócił na wciąż toczącą się imprezę. W grocie bawiło się jeszcze większość uchodźców, co było miłą niespodzianką. Spodziewał się, że trud i bliskość zagrożenia sprawią, że ludzie nie będą skorzy do zabawy. Klimat powoli udzielił się również jemu, co przyjął z niemałym zaskoczeniem.
Stracił zupełnie poczucie czasu, ale widać że nie ominęło go zbyt wiele, jednak spora część chodziła już mocno podchmielona. Oparł się o ścianę tuż przy stoliku z konkursem siłowania się na rękę z zainteresowaniem przyglądając się zmaganiom. Te wydawały się zbierać najwięcej chętnych - mężczyźni, jak to mężczyźni, starali się popisać swoją krzepą, dlatego uczestników było sporo. O ile widać było dobrze, że prowadzenie obejmuje kilku znanych w miasteczku siłaczy, to najwięcej kibicujących miała Klara, godnie stawiająca czoło oponentom. Odpadła dopiero po tym, jak pokonał ją Vitale, którego moment wcześniej opieprzyła za to, że próbował dawać jej fory. Od prowizorycznego stolika odeszła z podniesioną głową, rzucając wyzywające spojrzenie sędziującemu zawodom Mikelowi. Chłopak mógłby przysiąc, że było w nim coś jeszcze. Mikel, będący w tym samym czasie uczestnikiem zawodów pijackich, puścił dziewczynie oko i uśmiechnął się serdecznie.
- Brawo siostra! - Jace uśmiechnął się bijąc brawo. - Spodziewałem się jednak, że mu dokopiesz. Kto teraz będzie prezentować Belerenów? -
- Możesz spróbować, Torve mi prawie łapę urwał - rzucił kpiąco Yan, którego potężny drwal rozłożył parę chwil temu. Klara prychnęła - Lepiej nie… - Jace wyczuł, że na końcu języka miała jedną ze swoich uszczypliwości, ale powstrzymała się w ostatnim momencie, jakby coś sobie przypominając.
- Mam was zawstydzić? - spytał rozbawiony psionik. - Będzie wam przykro i wstyd przed wszystkimi. - powiedział rzucając od niechcenia spojrzenie na Mikela.
W typowym dla nich zsynchronizowanym ruchu bliźniaki wzięły się pod boki.
- Jak masz nam zamiar narobić wstydu, to może cię stąd od razu zabierzemy? - zaśmiał się Yan, a Klara tylko uśmiechnęła się do starszego brata. Ponownie, było to dla niej niezwykłe, by nie wykorzystać okazji.
- Spróbuj szczęścia Yanie, ale Klara coś chyba jest chora. Tak bez dogryzania? Co się dzieje? Vitale zmiażdżył ci jaja? -
Yan zaśmiał się głośno na ripostę, ale jego bliźniaczka tylko zmarszczyła czoło i pokazała Jace’owi język. Chyba poczułą się trochę urażona.
- Widzę że nie zapomniałaś języka w buzi - uśmiechnął się szczerze. Zwykle dla wyrównania szans dogryzania dzielił bliźniaków, tym razem udało się to bez problemu. - Zaczniesz go używać, czy mam cię wydziedziczyć? - spytał referujący do starej sprawy dziedziczenia majątku Belerenow. Jako starszemu bratu przypadał mu cały rodzinny majątek i jak zwykle dogrywali sobie jak go roztrwonią.
- A potem wszystko na książki i niebieski barwnik przepuścisz, i będziesz błagał, żebyśmy ci towary przywieźli - odparowała odruchowo. Dopiero po chwili do całej trójki dotarło, że z dużym prawdopodobieństwem Jace już odziedziczył majątek, a przynajmniej te jego resztki, które wynieśli z oblężonego Phaendar.
- No, w końcu - uśmiechnął się przytulając rodzeństwo. Mocno i serdecznie. - Nie odziedziczyłem jeszcze rodzinnej fortuny. - powiedział - Karl jeszcze długo będzie trzymał mnie na dystans. Złego diabli nie biorą. - zażartował.
Oboje odwzajemnili uścisk, mocno jak nigdy przed atakiem. - Obyś teraz też miał rację, dziwaku - mruknęła Klara.
- Na pewno. A teraz zobaczmy kto wygra ten konkurs. Chcę wiedzieć komu mam skopać tyłek. - zażartował Jace rozglądał się po sali szukając wzrokiem Laury i Kharricka.

Na placu boju pozostała czwórka - Vitale, Torve, Rufus i Irvan. Młodszy z półorków dał się pokonać drwalowi, narażając się tym samym na docinki ze strony brata, który w tym czasie bez problemu położył szermierza. Ostatnimi zawodnikami zostali tym samym Torve i Rufus - każdy zakładał, że jak co roku zwycięstwo przypadnie temu pierwszemu, ale najwyraźniej wyczerpujące szkolenia z Mikelem i udział w kilku potyczkach zrobiły swoje. Mężczyźni siłowali się dobre kilkanaście sekund, przewagę zyskiwał to jeden, to drugi, ale ostatecznie to półork był górą - kiedy tylko puścili dłonie, zaryczał z entuzjazmem takim, jakby właśnie został mistrzem całego Nirmathas.
Mikel pogratulował zwycięzcy mocnym uściskiem dłoni i poklepał przegranego pocieszająco po ramieniu. Dla formalności zapytał, czy ktoś jeszcze chce wyzwać Rufusa i o dziwo znalazł się śmiałek. Wojownik długo nie wierzył własnym oczom i przypisywał to, co widział zbyt dużej ilości alkohol, ale mimo, że zamknął na chwilę oczy to coś, co brał za omamy, wcale nie ustąpiło. Do zawodów zgłosił się Jace. O ile większość Pheandarczyków łatwo było przypilnować czy nie oszukują, kopiąc na przykład przeciwnika pod stołem, co wcale nie było rzadkością, a nawet próba oszukania sędziego była swego rodzaju wyzwaniem dla niektórych, to Jace miał zdolności, których Mikel w żaden sposób nie był w stanie przejrzeć. Czuł, że potrzebuje pomocy. Zaczepił jednego z kręcących się w pobliżu mężczyzn.
-Sprowadź mi tu proszę Laurę. Powiedz, że potrzebuje dodatkowej pary oczu, bo moje nie wszystko już dziś widzą.
Wojownik wykorzystał chwilę przerwy, jaka przysługiwała Rufusowi po poprzednich zmaganiach i wyjaśnił siostrze swoje obawy.
- Siostra… Jak on to zamierza wygrać uczciwie to przysięgam, że wysiedzę jajko ! Weź pomóż bo ja nawet nie zauważę, jak coś będzie nie tak. Jeszcze gdyby to był ktoś inny… Rufus naprawdę bardzo ciężko trenował i jak ma przegrać to w sprawiedliwych zmaganiach. Proszę.
Laura w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się do brata i krótko skinęła głową. Już sama obecność wiedźmy i to, że sięgnięto w ogóle po takie dodatkowe środki, by mieć pewność, że zasady nie są łamane z pewnością uciszą część osób, którym ewentualna wygrana psionika mogłaby wydawać się niemożliwa. Sędzia również czuł się znacznie pewniej i również należał do tej grupy.
Jace przyglądał się z zadowoleniem zamieszaniu, które jednak zbyt szybko, w jego opinii przerodziło się w pełne nerwowości i podejrzliwości spojrzenia i krzątaninę, co kompletnie zepsuło mu humor. Było jednak zbyt późno na wycofanie się, wtedy pokazałby nieczyste intencje. Jace nachylił się do bliźniaków dzieląc się spostrzeżeniem:
- A jednak nie da się uciec przed byciem napiętnowanym. Przykre, że przoduje i nakręca wszystko osoba z zewnątrz. - Nie starał się nawet ukryć żalu w głosie. Przyglądał się Mikelowi z coraz większą niechęcią.
- Ciekawe jaka byłaby reakcja Phaendarczyków, gdyby nie zostali na mnie napuszczeni? - mruknął podchodząc do stolika.
 
psionik jest offline  
Stary 26-05-2019, 22:35   #359
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację



- Zanim zaczniemy, poczekaj, muszę rzucić na Ciebie urok. - powiedział cierpko do Rufusa, choć po chwili puścił mu niezauważalnie dla reszty oczko. - Dobra, to jak to się robi? - spytał półorka. Gdy zasady zostały wytłumaczone i Jace z pomocą półorka ustawił poprawnie rękę dodał - Tylko bądź delikatny, to mój pierwszy raz. - czym wywołał salwę śmiechu wokół stolika.
- Nie martw się, nic Ci nie zrobię. Zaczynamy? - Rufus był wciąż zaskoczony wyzwaniem psionika, ale nie tracił dobrego humoru. Gdy tylko Mikel dał im sygnał, bez wysiłku pokonał Jace'a, wywołując kilka parsknięć. Półork był jednak niezadowolony.
- Nie, to za łatwe było, i nawet nie sprawiłeś, że się własną ręką po głowie biłem czy co. Zróbmy dogrywkę, ale tym razem pokaż, na co cię stać - powiedział z pewnością.
Mikel lekko zaskoczony wynikiem pojedynku dosyć entuzjastycznie przyjął propozycję zwycięzcy.
-No cóż… Skoro aktualny mistrz sam nalega na rewanż, chyba musimy przychylić się do tej prośby. Co Wy na to? - zapytał zebranych, na co uslyszał kilka pelnych ciekawości potwierdzeń. W myślach zaś przekazał Jace'owi. ~ Być może się myliłem.~
- To znaczy, że mogę Cię bezkarnie kopać po kostkach? - spytał psionik ignorując myśli sędziego. Rozcierał rękę, która dość mocno i zdecydowanie zbyt szybko uderzyła o blat i ustawił ją ponownie.
- Ale flaszkę zatrzymuję! - zastrzegł Rufus - I tak nie pijesz - dodał z uśmiechem, chwytając dłoń Jace'a.
- Jak wypijesz moje zdrowie - Beleren przytaknął. Tym razem pojedynek był zupełnie inny. Wszystkim poza Laurą wydawało się, że psionik nic nie zrobił, jednak tym razem obaj mężczyźni naprężali mięśnie w równym wysiłku.
- RAAAAAGH! - Jace z impetem uderzył pięścią Rufusa w stół, ku zdziwionym i entuzjastycznym okrzykom oglądających. Półork roztarł dłoń, pod czym podał ją zmęczonemu Belerenowi z uśmiechem.
- Prawie cię miałem. Musisz mnie nauczyć takich sztuczek. -
- Uważaj, bo wezmą Cię za dziwaka. - wysapał psionik ściskając prawicę Rufusa.
- Ich problem, nie mój - wyszczerzył się półork.
- Zatem zobaczymy co da się zrobić. Dzięki - Nadal dyszał ciężko po nadludzkim wysiłku.
- No panowie! Nie mamy rozstrzygnięcia! Minuta przerwy i walka rozstrzygająca? - Mikel pytającym wzrokiem spojrzał na Laurę, a ta w odpowiedzi posłała mu kpiące spojrzenie, mówiące "A jak ci się wydaje?".
- No nie wiem - wysapał - wygrałem bo kopałem po kostkach. - uśmiechnął się.
- Mi już wystarczy na dzisiaj, dajcie się napić! - krzyknął Rufus, domagając się trunków.
- Gratuluje zwycięstwa. - Jace wyciągnął rękę w kierunku półorka, który uścisnął ją zadowolony. Zaraz też pojawiło się kilku innych silnorękich, chcących sprawdzić się w starciu z Belerenem. Psionik zauważył, że niepewność i niechęć, która wyczuwał od nich przez tyle lat, gdzieś zniknęła.
Mikel nie bardzo wiedział, do począć w tej sytuacji, a coś zrobić musiał. W końcu był sędzią na tych zawodach.
-No cóż.. - zaczął niepewnie. -W związku z tym, że nasi waleczni Panowie nie kwapią się do dogrywki, musimy chyba odwołać się do zasad. Naszym nowym mistrzem zostaje Rufus! Brawa dla niego!- odczekał chwilę, by tłum zdążył się uspokoić i dodał -Brawa również dla Jace'a bo dokonał dziś czegoś, czego nikt się po nim nie spodziewał! - mając na uwadze wcześniejszą rozmowę z Kharrickem postanowił zdobyć się na gest dobrej woli i przemilczał, jak psionik tego dokonał. W wolnej chwili, pomiędzy gratulacjami, złapał jeszcze Rufusa i szepnął mu - Ciesz się brzydalu. W przyszłym roku ja też startuję.
- I dostaniesz łomot! - zapewnił go półork.
-Na pewno paskudku, na pewno! Dobra lecę na moje zawody! - zostawił byłego nauczyciela z kolejką chętnych do gratulacji i napitku.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 26-05-2019, 22:49   #360
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Bycie w centrum zainteresowania było miłe, jednak psionik czuł dyskomfort zbyt dużego kontaktu z innymi. Uśmiechał się, odpowiadał na pytania, jednak nie potrafił się odnaleźć toteż z radością przyjął pojawienie się Yana i Klary.
- I co siostra, kto musiał bronić honoru Belerenów? - spytał z przekąsem.
Kobieta prychnęła - Ty i te twoje czary… - nie była w stanie jednak ukryć, że pokaz zrobił na niej wrażenie.
- W tym roku lepsze niż Ty i te twoje mięśnie - uśmiechnął się szczerze. - Powiedzcie mi jak wyglądają nastroje po naradzie? Mikel wystraszył ludzi? Ilu będzie gotowych skopać tyłki hobgoblinom? - dopytywał.
- Uciekanie do Podmroku albo śmierć i gwałty? Ciężko kogoś zmotywować, dając takie możliwości do wyboru - mruknął Yan, ale zanim kontynuował, przerwała mu siostra - Nie jest źle, lepiej zapamiętają mu biesiadę niż naradę - zapewniła.
Jace spojrzał najpierw na Yana szukając reakcji, później na Klarę
- Mówisz o sobie, czy o pozostałych? - nie starał się być kąśliwy, w jego głosie pobrzmiewała troska o młodszą siostrę.
- W głowach im nie przeczytam, ale myślę, że jak się weźmiemy do roboty, to nikt nie będzie miał czasu myśleć, co nam grozi - Klara mówiła cicho, a Yan kiwnął głową, potwierdzając, że się z nią zgadza.
Psionik westchnął:
- A na kogo możemy liczyć, jeśli chodzi o atak na ich obozowisko? -
- Ci, którzy ruszyli wtedy z nami na tamten patrol - kiedy Yan to mówił, Klara odruchowo sięgnęła do miejsca na piersi, gdzie ugodziła ją hobgoblińska strzała - na pewno będą bardziej niż chętni do ataku. Pozostałych zdolnych do walki zostawiłbym tutaj, na wszelki wypadek -
- Ośmioro licząc Was, plus nasza piątka z Sulimem to czternaścioro. - zastanawiał się ma głos - W walce bezpośredniej nie będziemy mieli szans, ale znamy te lasy, umiemy w nich żyć… mam nadzieję, że Sulim i Kharrick przyniosą dobre wiadomości. - na myśl o samobójczej misji Emi zaschło mu w gardle. Wychylił kubek spoglądając na Klarę:
- Nie martw się siostrzyczko, tym razem dopilnuje osobiście, żeby nic Ci się nie stało i zanim cokolwiek powiesz, w wygranie konkursu siłowania się na rękę też nie wierzyłaś. - pocieszył ją. Wiedział, że jak zwykle będzie próbować być najmądrzejsza, więc od razu poparł swoje zdanie argumentami liczył też, że po otarciu się o śmierć, dziewczyna podejdzie do tematu bardziej poważnie.
- Dwa miesiące temu bym Cię za takie zapewnienia wyśmiała - stwierdziła z uśmiechem, po czym krótko przytuliła starszego brata. Nie potrzebował więcej jej słów czy gestów, żeby zrozumieć, co chciała mu przekazać. Czuł, że wierzy mu i ma pewność, że dotrzyma słowa.
- No, koniec tych tematów na dzisiaj, jeszcze się o tym nagadamy - wtrącił się Yan, wciskając w dłoń Jace'a kubeczek z miodem pitnym - Spróbowałbyś w końcu.
- Próżny wasz trud. W tych swoich ślubach abstynencji jest bardziej uparty niż ślepy i głuchy osioł - rozległ się zza ich pleców głos wiedźmy. Laura za to trzymała w dłoni kubek z trunkiem nie miała problemu z odrobiną rozluźnienienia tego wieczoru. Na jej ramieniu Gackosław pałaszował wielkiego świerszcza.
- Ciebie też miło widzieć. - uśmiechnął się do Laury oddając kubek Klarze.
- Jak mija Pierwsze Warzenie? - spytał.
- Na razie ciekawie, nowe miejsce dodaje świętu pewien powiew świeżości. - Laura powiedziała wkraczając już do kręgu rodziny Belerenów. - No i oczywiście przyszłam złożyć gratulacje. W końcu jedna turę z mistrzem wygrałeś.
- Daj spokój -
machnął ręką, choć było mu niewątpliwie przyjemnie słysząc uznanie z tylu ust.
- Ale dziękuję. - uśmiechnął się. - To jednak dzień Rufusa, nie chciałbym odbierać mu zasłużonych chwil. - przyglądał się wiedźmie z zainteresowaniem.
- Och! Cóż za skromność. - uśmiechnęła się pod nosem dziewczyna, trącając go w bok łokciem. - Cóż jeśli takiś skromny to zapewnie nagrody też nie chcesz. - Laura zaczęła się droczyć jej intencje natomiast chłopak mógł wyczytać w myślach na powierzchni. Bardzo przyjemne myśli.
Bliźniaki spojrzały po sobie porozumiewawczo.
- A co to za nagroda? Bo Rufus flaszkę już zwinął - zapytał Yan.
Jace obejrzał się na rodzeństwo speszony. Domyślał się, że będą mieli używanie, o ile niewyparzony język wiedźmy ich nie zawstydzi. Biorąc pod uwagę jednak to, że Jace był jej pierwszym partnerem, jej odpowiedź była w zasadzie nieprzewidywalna.
- Z uwagi że to niespodzianka nie mogę powiedzieć...chyba że mogłabym potem pozbawić was języķów żebyście nie wygadali. - Laura spojrzała na rodzeństwo Jace'a z tym złowrogim uśmieszkiem jakby już szykowała odpowiednie zaklęcie.
Psionik zastanawiał się czy interweniować, ale ostatecznie postanowił zawierzyć losowi pozostawiając wymianę zdań swojemu rodzeństwu.
~ Cóż to Beleren, kot ukradł ci język? Żadnej riposty? Co ludzie powiedzą. ~ Pomyślała wiedźmia licząc że psionik pozwala sobie na przechwytywanie myśli.
~ Och nie, poznaj moją rodzinę. ~ w myślach chłopaka czuć było zadziorne poczucie humoru.
- Uu, to poważna niespodzianka w takim razie - Yan udał przestraszonego, ale ciężko mu było ukryć uśmiech
- Może zostawimy was w spokoju? - zapytała Klara, mrugając do Jace'a - Będziecie sobie mogli o tych waszych magikowych sprawach porozmawiać.
- Cóż to, boisz się o swój język? - odgryzł się siostrze.
- Z wami to nigdy nie wiadomo, co zrobicie - rzuciła Klara, ukrywając uśmiech za kubkiem wina.
- Widzisz jaką masz mądra siostrę? Powinieneś uważać jeszcze cię "mądrala" wysiuda z miana dziedzica. - Słowo mądrala brzmiało jak pochlebstwo.
- Ha, to będzie dzień gdy piekło zamarznie - uśmiechnął się Jace. - Będzie musiała wcześniej wygryźć Karla, a ten się trzyma kurczowo majątku.
- Yan, mogę na chwilkę? Lauro, Klaro, wybaczcie ale muszę załatwić pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. -
Jace ukłonił się lekko dziewczynom unikając dłuższego kontaktu wzrokowego z żadną z nich.
- Dobra - młody Beleren ruszył za starszym bratem - Czego ci trzeba? - zapytał, kiedy odeszli kawałek.
~ Chciałbym, żebyś przypilnował Klarę, żeby nie kręciła się wokół Mikela. ~ by uniknąć ewentualnego podsłuchu, psionik zdecydował się przekazać wiadomość telepatycznie.
~ To awanturnik, który nie zagrzeje tu miejsca. ~ spojrzał poważnie na brata. Liczył, że Yan wpłynie na swoją bliźniaczkę, choć wiedział, że z uczuciem jest trudno walczyć.
~ Eeee ~ Yan potrzebował chwili, żeby przyswoić sobie komunikację telepatyczną ~ Zobaczę, ale wiesz, jaka jest Klara. Zresztą, skąd ta pewność co do Mikela? Przecież są tu jego rodzice. ~
~ Bo spędziłem z nim trochę czasu. ~ odpowiedział poważnie. ~ Będzie odwiedzać rodziców, ale nie zostanie tu na stałe. Będzie go ciągnąć w świat za Laurą. Nie wróci dopóki nie zostanie w walce pokiereszowany w taki sposób, że nie będzie zdatny do walki. ~ Spojrzał na dziewczyny wzdychając.
~ Wiem jaka jest Klara i uprze się robiąc mi na złość, a nie o to chodzi. Jeśli zdecydujecie się opuścić okolicę, spróbować szczęścia na drodze… Wtedy miałoby to sens. W tej chwili złamie jej serce jeśli myśli o poważnym związku. ~ dodał.
~ Taa… zobaczę, co da się zrobić, a w ostateczności pogadam z Mikelem. Wam to chyba nie wychodzi. Swoją drogą, zaczynasz się robić jak tata ~ w tej myśli Jace wyczuł sympatię, ale nie miał pewności, czy Yanowi chodziło o odpowiedzialność i opiekuńczość Maxa, czy jego pewność, że wie co dla wszystkich najlepsze.
~ Nie, zostaw. ~ Jace rozważał przez chwilę trudny układ w jakim się znalazł. ~ Po prostu nie pozwól jej zrobić głupstwa. ~ położył dłoń na ramieniu młodszego brata. ~ Nie chcę stawać na drodze jej szczęścia. Jeśli wie co robi i zna konsekwencje… ~ psionik przerwał starając się dobrać słowa, choć Yan wyczuł, że jego brat w to nie wierzy
~ … jeśli coś się jej stanie załatwimy to razem. ~ w ostatnim zdaniu pobrzmiewała typowa dla ojca stanowczość nieznosząca sprzeciwu, którą Max zwykł kończyć niedzielne pogadanki.
Yan położył dłoń na ramieniu brata ~ Nie martw się o wszystko na raz. Klara jest dużą dziewczynką, a ja jej pilnuję, jak zawsze. ~
- Zawsze się będę martwił. - odpowiedział na głos psionik. - Jesteśmy rodziną. - Uśmiechnął się szczerze do brata.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 26-05-2019 o 22:58.
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172