|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-03-2019, 12:27 | #261 |
Reputacja: 1 | Imra przytaknęła słowom zaklinacza, on i Kennick mieli rację. Wojowniczka przez pewien czas nawet się udzielała w przenoszeniu barykad, ale czując pierwsze zapachy od strony kotła porzuciła to i zwyczajnie dołączyła do tieflinga w jego kulinarnych zapędach. Przystanęła obok garnca nachylając się lekko nad nim aby dojrzeć co w zasadzie Kennick pichci. |
25-03-2019, 12:33 | #262 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 | Tiefling westchnął - wojowniczka była zdecydowanie przewrażliwiona, i to w wielu sprawach. - Czym tym razem Panią obraziłem? - - Nie obraziłeś! - twarz kobiety spąsowiała jeszcze bardziej. - J-jesteś po prostu zbyt spostrzegawczy..! - Czy to jakiś problem? - Imra założyła ręce na piersi i przez moment nie odpowiadała patrząc wszędzie indziej tylko nie na detektywa. - Za dużo zauważasz. Za dużo rozumiesz. - powiedziała w końcu. - Uznam to za komplement - właśnie tym zarabiam na życie - ruch chusty zasugerował, że Kennick wyszczerzył wesoło zęby. - Tylko się nie przyzwyczajaj - Imra wywróciła oczy lekko się uśmiechając -[i] No ale ja nie mam takich zdolności więc muszę włożyć trochę więcej wysiłku. Powiedz mi jeszcze raz, po co nosisz tę chustę skoro i tak używasz tych zębów? - Oszczędzam postronnym wrażeń - gestem głowy wskazał na pozostałych ocalonych - Rogi są wystarczająco niepokojącym widokiem. W rozmowie da się je jeszcze ignorować, ale usta już trudniej, takie są odruchy - - No tak, tak. Ewidentnie nie ułatwiam. Ale to tylko dla wrażliwych żołądków okolicznych, czy też tobie one przeszkadzają? [i]- Urodziłem się z nimi, więc miałem dużo czasu na przyzwyczajenie się. Nie przeszkadzają mi w żadnej czynności poza dworskimi uśmiechami. Nie zrobię też nimi nikomu krzywdy, jeśli nie zechcę.[/ì] - To… ok. Źle zadałam pytanie. Czy… ty je lubisz? Akceptujesz? - Nieraz uratowały mi życie, szczególnie w młodości. - śledczy mówił, jednocześnie mieszając w garze - Jak już mówiłem, nie zwykłem narzekać, a korzyści są tu warte swej ceny. Najważniejsze to przekuć w atut to, czym zostajemy “obdarowani”, w naszym przypadku nietypowe pochodzenie i jego efekty. Imra odruchowo znalazła spojrzeniem Sadima. - Hmm. Tak, zdecydowanie nietypowe. Nie wydaje mi się abym kiedyś słyszała o tym aby diabelstwo i aasimar byli spokrewnieni. Nie wygląda byście się nie dogadywali. Pozazdroszczenia.* - Cóż, nasza matka nie miała szczęścia do mężczyzn. A potem mieliśmy tylko siebie, więc inaczej być nie mogło.- Kennick wzruszył ramionami - Skąd to zaciekawienie? - zapytał, ale tym razem zupełnie bez ironii w głosie. Imra ponownie rozejrzała się dookoła wyszukując tych z którymi się obudziła. - Skoro mamy lukę w pamięci, to wypada ją jakoś uzupełnić. Poza tym ciekawa jestem co o sobie pamiętacie. Arthyn ewidentnie ma tylko jedną rzecz w pamięci. Ty zdajesz się pamiętać sporo, podejrzewam, że Sadim pewnie też. Umorli… eee… no cóż. Zdaje się być bardziej prostolinijny ode mnie, a to jest sztuką. Śledczy prychnął. - Ktokolwiek pozbawił nas pamìęci, musiał też zamienić miejscami umysły Umorliego i jego młotka. Poza ostatnimi latami także jest sporo luk, ale najwyraźniej ciężko zapomnieć własnego brata. Do tego raczej ogólne informacje - nie pamiętam praktycznie żadnej prowadzonej sprawy, ale wiem, że takie były i że ich akta są w biurze. - Biuro… - Imra westchnęła ciężko. - A więc miałeś jakieś normalne życie, pracę. Myślisz, że dużo masz do przypomnienia sobie? W latach znaczy. - Nie są to takie ciemne plamy jak ostatnie kilka lat, ale zbierze się około dziesięciu dekad, chociaż na kilku z nich niekoniecznie mi zależy - - Dziesięć dekad..? - półelfka zrobiła minę jakby ją ktoś w brzuch uderzył. - Acha. Nieźle się trzymasz. - Mieszana krew ma swoje zalety. Też się o tym przekonasz. - Imra prychnęła. - Och to na pewno. - Zmierzyła gniewnym spojrzeniem tieflinga, który uniósł w zdziwieniu brew. - Coś nie tak? - - Ach jak zwykle oczywiście. Ale ci tym razem oszczędzę. Mam ochotę zjeść coś ciepłego - podniosła dłoń z manierą sugerującą koniec tematu. Wyprostowana jak struna i z uniesioną głową odmaszerowała od paleniska. Kennick wzruszył ramionami i wrócił do szykowania posiłku, analizując całą rozmowę. ~Kolejny punkt zapalny - pochodzenie? Czyżby była bękartem swego rodu? A może sama nie ma pewności, czym tak naprawdę jest jej krew? Wychowano ją w wyższych sferach, ale nie chciała, lub nie potrafiła się dostosować. Pewnie dlatego wybrano dla niej karierę wojskową. No i ten latentny talent magiczny - do dalszej obserwacji~ Ostatnio edytowane przez Sindarin : 26-03-2019 o 20:35. |
26-03-2019, 20:24 | #263 |
Reputacja: 1 | Półelfka odmaszerowała od tieflinga z niezadowoloną miną. Pokręciłą sie chwilę aż przystanęła obok krasnoluda i spojrzała na niego z góry. - Czemu ci tak śpieszno do bitki? - Hm? - krasnolud wydawał się zbity z tropu - Cóż… różni ludzie mają różne dary, my, krasnoludy, jesteśmy silne i wytrzymałe, służymy więc swoim bogom przy pomocy naszych mięśni. Mógłbym próbować zostać czarodziejem albo kapłanem, ale byłoby to dla mnie niezwykle trudne. Zamiast tego służę mojej boskiej patronce bijąc się z tymi, którzy obrażają ją samym swoim istnieniem. To dosyć rozsądne, musisz przyznać? Zresztą, sama jesteś silna, pewnie też poświęcasz swoje bitwy bogom, czyż nie? - Nie. Walczę dla swojego rodu. To że ten sobie wybrał sobie za patronkę Pharasmę nie robi ze mnie świętego wojownika. - Odpowiedź półelfki jak często była ostra. - A przynajmniej tyle pamiętam. To, że mnie wysłali do wojska. - dodała już mniej pewnie. - Nie walczysz dla swojego boga? - Umorli był wyraźnie zdziwiony - Jak więc możesz czerpać przyjemność z bitki, skoro nie jest modlitwą, ofiarą i rytuałem? Co z radością w sercu, gdy wiesz, że nie tylko szykuje się niezła rozpierducha, ale także że uczestniczysz w niej dla wyższych celów? Wojowniczka przez dłuższy moment patrzyłą na krasnoluda jakby ten był w istocie szaleńcem. - Widać nie czerpię przyjemności. Kim jest twoja patronka ? - Iomedae! - odparł krasnolud z wyraźną dumą w głosie - Jak więc rozumiesz mogę walczyć ku jej czci z prawdziwą radością. Jaka walka w jej imieniu miałaby przynieść mi wstyd? - spytał retorycznie. - Cóż, przynajmniej tyle pamiętasz… coś jeszcze wiesz o swojej przeszłości? Umorli milczał przez chwilę - Abolethy - odparł zranionym głosem -Zniszczyły moją rodzinną wieś. Wszystkich wybiły. To wtedy zdecydowałem, że chcę zostać paladynem i bronić słabszych. Złożyłem przysięgę, że zniszczę wszystkie abominacje. Dla zemsty. Dla honoru. Dla słabszych i dla mojej boginii. Czy konkretny powód ma znaczenie? Bo zlały mi się w jeden. - Nie mam zielonego pojęcia czym jest Aboleth, ale moje kondolencje. - Imra wykazała się nietypową dla siebie uprzejmością. Mimo tego wzruszyłą potem ramionami. - Jest mi wszystko jedno jaki się ma cel, czy też powód do życia. Śmierć to śmierć i przyjdzie w końcu do każdego. Zasłużenie czy nie. -Tjaaaaa, dobrze powiedziane - Umorli splunął na podłogę z odrazą, zapewne dalej wspominając morderców swojej rodziny - To chyba dobry cel w życiu, upewnienie się, że wszyscy których zatłuczesz na to zasłużyli, nie sądzisz? Tak jak ta chora doktor, co chciała z nami paktować - powiedział. - No… powiedzmy, że się co do niej zgodzę. Nie wiem czemu ale jak myślę o tym, że mnie te poczwary śmiały tknąć i namieszać mi w głowie to krew mi się gotuje. Nic tylko zaszlachtować te abominacje - spojrzenie kobiety na moment zaiskrzyło. - Ale nie, tak ogólnie to nigdy nie zastanawiałam się czy ten kogo zabijam zasłużył na śmierć czy nie. -Spokojna Twoja rozczochrana, większość ludzi o tym nie myśli. Ja jestem paladynem, więc to co innego, ale inni ludzie wojny myślą najczęściej tylko o tym, by przetrwać bitwę. Jesteś taka sama jak reszta świata, zupełnie normalna - Umorli pocieszył Imrę. Ta jednak nie wyglądała na pocieszoną, ani na taką, która potrzebowała pocieszenia. - Masz bardzo… specyficzne podejście do wszystkiego. Nie rozumiem go, ale chyba nie muszę. - Często to słyszę - krasnolud zdawał się kompletnie niewzruszony. - To chyba dobrze w takim razie, że ci to nie przeszkadza. Dogadałbyś się z Kennickiem. - Stara krasnoludzka zasada głosi, że można się dogadać z każdym, wystarczy tylko mieć parę kufli i dobry trunek. - Nie pogardzę jak już będzie gdzie. - Ha! Zuch dziewczyna, tak trzymać! - Umorli pochwalił swoją towarzyszkę. - Dobra, dobra. Nie przesadzajmy. Wciąż należę do szlacheckiego rodu. Trzeba będzie po kryjomu abym wstydu reszcie nie przyniosła. Ale jesteśmy umówieni - wystawiłą do niego otwarą dłoń na znak przypieczętowania umowy. Umorli uścisnął ją, posyłając Imrze zawadiacki uśmiech. Ostatnio edytowane przez Kaworu : 26-03-2019 o 20:28. |
29-03-2019, 12:11 | #264 |
Reputacja: 1 | Ciężko było powiedzieć czy Imra potrzebowała dręczyć innych czy zwyczajnie miała potrzebę porozmawiać skoro i tak zamierzali czekać na następnego dnia z dalszym wyruszeniem. Kiedy już umówiła się z Umorlim na picie znów zawieruszyła się obok Kennicka i jego zupy. Tylko, że nie był sam, bo Sadim już do niego dołączył. Kiedy się zatrzymała stanęła po drugiej stronie kotła niż oni. Przyglądała się braciom przerzucając spojrzenie z jednego na drugiego w milczeniu. |
29-03-2019, 13:35 | #265 |
Reputacja: 1 | Sadimowi po namyśle udało się zidentyfikować chorobę, przynajmniej z grubsza, bo nie była dobrze zbadana. Była to choroba wrodzona, potencjalnie śmiertelna, która często objawiała się ataki gorączki. W pewnych, lepszych, warunkach może udałoby się załagodzić objawy, tutaj mogli go tylko wzmacniać go i zapewniać mu dobrą opiekę. - Ale ja chcę na zewnątrz – dziewczyna zacisnęła pięści, ale pielęgniarz dał jej kartkę papieru i ta zaczęła go układać w ptaszka. - Trafiła tu bo była nerwowa i agresywna… ale nie wypierała świata na zewnątrz. Chłopak miał podejrzenie epilepsji, ale chciano go odesłać do domu. – tłumaczył pielęgniarz. Wtedy weszła Mura z troską przyglądając się chłopcu. Potem podała mu kartkę papieru z rysunkiem zrobionym węglem. Ktoś inny uznał by go za wspaniały pokaz nieskrępowanej choć mrocznej wyobraźni. . Jednak Sadim zbyt dobrze znał styl kogoś, kto z absolutną dokładnością odrysowywał to co widział. I za dobrze wiedział, co one przedstawiają. Znał swe sny. Wkrótce skończono gotowanie. Potrawa Konserwa mit kasza Und słonina” nie była może szczytem wykwintności, lecz przynajmniej była smaczna. Przeniesiono barykadę, choć niektórzy obawiali się, że coś przyjdzie z drugiej strony. Czy mają iść spać…?
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija |
29-03-2019, 14:39 | #266 |
Administrator Reputacja: 1 | Posiłek był zjadliwy i sycący, czyli spełniał wszystkie warunki, jakie powinno spełniać jedzenie. Arthmyn nie zamierzał narzekać i zjadł wszystko, co znalazło się na jego talerzu. - Gratulacje dla kucharza - powiedział, odkładając pusty talerz. Co do noclegu miał swoje zdanie, którym podzielił się z innymi. - Musimy odpocząć - powiedział - a jest nas tylu, że bez problemów możemy trzymać wzmocnione warty. Ktoś z naszej piątki plus ktoś z... tutejszych. Dwie osoby z pewnością odpowiednio wcześnie dostrzegą ewentualne niebezpieczeństwo. |
29-03-2019, 14:54 | #267 |
Reputacja: 1 | Umorli również zjadł z apetytem, choć rzadko kiedy przychodziło mu marudzić na jedzenie. - Mogę mieć pierwszą wartę - powiedział na słowa Arthyma - Potem ktoś mnie zmieni, ale teraz nie czuję się jakoś bardzo śpiący. |
29-03-2019, 18:20 | #268 |
Reputacja: 1 | Imra pokręciła głową niedowierzając nadpobudliwości swojego towarzysza. - Mogę wziąć jakąś w środku nocy. Sadimie ty jako kapłan masz jakiś konkretny moment dnia kiedy potrzebujesz się pomodlić o łaski? |
31-03-2019, 16:36 | #269 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
02-04-2019, 17:24 | #270 |
Reputacja: 1 | Nie wiadomo było, czy w tej krainie jest dzień lub noc. Towarzysze spali kolejno, między wartami. Wtedy przychodziły do nich SNY. (bez zachowania kolejności spania) Umorli siedział w obozie wędrowów, gdy podszedł do niego niski blady człowiek. - Mój pan. Hrabia Haserton Lowls, zechciałby się z tobą widzieć – rzekł nie spuszczając przebiegłych chytrych Oczków z Umorliego. - Nie mam czasu dla twojego hrabiego, kimkolwiek by nie był. Jestem świętym mężem oddanym dziedzice i mam misję. Świat musi zostać oczyszczony z plugastwa. – rzekł nawet nie patrząc na rozmówcę. Czy oni muszą zawsze tak komplikować proste sprawy? Ten drugi jednak się uśmiechnął. - Hrabia to człowiek o bardzo szerokich zainteresowaniach. Wie wiele o tajemnicach, jakie skrywają głębiny ziemi i zimne gwiazdy. Ma… kontakty – mówił przybysz zacierając ręce. Teraz Umorli zainteresował się sprawą, choć niekoniecznie w sposób, w jaki ów hrabia by chciał. - Mów dalej człowieku, z chęcią cię wysłucham – rzekł krasnolud. - Wie co spotkało waszą rodzinę… Wiem jednak, że niektórzy z pana klanu ponoć żyją… – mężczyzna nie dokończył…. Umorli się przebudził. Arthmyn siedział w karczmie, gdy podeszła doń kobieta o egzotycznej urodzie. Była ładna, o dosyć dziwnej fryzurze i włosach ufarbowanych w różne barwy. Był zmęczony, i nie miał dziś ochoty na towarzystwo. Nie zapytała jednak czy może się przysiąść, tylko usiadła i nieczekający na jego reakcję rzekła. - Słyszałam, że szukasz pewnej kobiety. Skrzywił się, pół miasta o tym wiedziało , a drugie pół właśnie się dowiadywało. - I co w związku z tym? – zapytał opryskliwie. Dziś już swoje przeszedł i nic uzyskał, więc wątpił, czy jakaś przygodna nieznajoma będzie wiedzieć coś więcej. Pewnie zaraz zażąda zapłaty z góry. Może powinien się udać do tych dziwnych braci detektywów? Nie znał ich, ale ponoć byli skuteczni. - Mój mocodawca, Hrabia Haserton Lowls czwarty tego imienia podziela twoje zainteresowania tą osobą , na dowód prosił, abym przekazała ci to. – postawiła na stole przedmiot, na widok którego stracił dech i się obudził. Imra czekała w nocy w parku na człowieka, który chciał się z nią spotkać. Miejsce to wyglądało na spokojne i odludne, lecz raczej mogło być to spowodowane, że żadne podejrzane typy nie chciały się zbliżyć do kogoś takiego jak ona… Co nie znaczyło, że nie obawiała się zasadzki lub czegoś podobnego. Człowiek, który przyszedł do niej był starszym mężczyzną, odzianym w szatę z kapturem. Przywodził na pierwszy rzut oka uczonego lub maga… Kim był w istoce? - Witam panią. Mój mistrz, hrabia Haserton Lowls czwarty noszący to miano, ponoć wasz daleki krewny, polecił mi przekazać, że chciałby się z panią spotkać. W dowód dobrej woli polecił mi spodać pani tą książkę. Są to zebrane dzieje pani rodziny, proszę. – podał jej księgę, ale nie zdążyła nawet przyjżeć się okładce, gdy się przebudziła… Się powstrzymać. / Kennick siedział w swym biurze pogrążony w pracy, gdy weszła ona, piękna niebieskooka blondynka o długich włosach, która bardzo kiepsko ukrywała, że jest zamożną szlachcianką. Było to tak oczywisto-stereotypowe, że aż nie mógł się powstrzymać. Uśmiechnął się Ironicznie. - Czym mogę służyć? – zapytał. Nawet się nie wzdrygnęła, tylko usiadła na krześle i uśmiechnęła się „niewinnie”. - Przychodzę tu… Bo przysyła mnie mój pan…. Haserton Lowls Czwarty… To ważny człowiek. Chciałby z panem porozmawiać o snach pana brata… i wielu fascynujących sprawach. – tym razem jej uśmiech pozbawiony był wszelakiej niewinności czy radości. Sadim szedł przez miasto, które zdecydowanie za dobrze znał. Opary mgły były wszędzie. Jednak przedzierał się przez nie niepowstrzymany. O wiele większym wyzwaniem było samo miasto stawało mu naprzeciw. Miał wrażenie, że plącze nie tylko ścieżki, którymi podążał, ale wręcz jego własne myśli. Czasem miał wrażenie, że drogi, po jakich stąpał pokryte są miniaturowymi labiryntami ulic, po których kroczyły istoty niewidoczne gołym okiem. W końcu doszedł do monstrualnej fontanny znajdującej się na placu. Machina drgała niczym organ żywej istoty wypluwając z siebie cuchnącą oleistą substancję barwy niemożliwej do określenia. Pod nią siedział w kucki mężczyzna o śniadej skórze i białych włosach. Był dosyć młody, ale jego twarz i nagie od pasa w górę ciało wskazywało, że się nie oszczędzał. Jego oczy… były niezwykle podobne do tego, co strzegło przejścia. - Widzę! Patrzę! Chcesz zobaczyć co i ja widziałem – zapytał, ale wtedy Sadim się przebudził. Poranek był, o ile tu były jakieś poranki, względnie spokojny. Choć stan Camprego nie poprawił się zbytnio, dziecko czuło się lepiej. Cóż uczynią?
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija |