Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-09-2018, 21:04   #21
 
Jessica Hyde's Avatar
 
Reputacja: 1 Jessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputację
Do wozu podjechała także Nightmare z ujeżdżającą ją Shillen i siedzącą bokiem za nią Lieselotte, z nogami spuszczonymi z prawej strony konia.
- Ale wy się powozicie, Hassanie - zagadnęła nekromantka. - Który to już koń dzisiaj?
- Taki sam koniarz, jak babiarz - zażartowała drowka, na co Lieselotte odpowiedziała jej delikatnym kopniakiem w łydkę, starając się to ukryć pod falbanami sukni. - Auć! Czego mnie kopiesz? Chcesz iść pieszo? - rzuciła w kierunku nekromantki, po czym zwróciła się w kierunku wojownika. - Skoro Karmazyn jest w tej chwili wolny, to mogliśmy na niego część rzeczy przełożyć.
- Wybacz! To niechcący… - powiedziała Lieselotte, na twarzy której zaczynały występować różowe rumieńce.
- Myślałem, że Allayn weźmie Karmazyna. Chyba nie ma potrzeby męczyć półelfa spacerem? Saxa jest ranna…
- To Tylko Draśnięcie! - rozległ się krzyk z wozy stłumiony przez jego ściany.

Wojownik spojrzał w górę jakby mówił “Dajcie mi siłę, bogowie” i pokręcił głową.
- Ta, tak se mów kaleko. Oszczędzaj tą nogę, bo kulawa się do niczego nie przydasz! - rzuciła elfka. “No i nie potańczysz na stole”, zaśmiała się w duchu. - Mówisz, że ku… Allayn miałby jechać na Karmazynie? - spytała.
- Właściwie, to twój koń - wzruszył ramionami wojownik - ale to się nazywa... organizowanie taboru. Taak, to dobre określenie. - Zaśmiał się.
- Ależ ja nie mam z tym żadnego problemu… - odparła elfka. - Tylko, że ja nie wiem, czy on sobie z Karmazynem poradzi. Nie każdy ma rękę do zwierząt, a Karmazyn bywa kapryśny. - “Kto wie może zobaczymy latającego pół-elfa”, pomyślała z szyderczym uśmieszkiem wyobrażając to sobie.
"Pewnie ma charakterek właścicielki", pomyślał Allayn, po czym ruszył w stronę wspomnianego konia.
- Shillen, tam na przedzie czeka na ciebie robota zdaje się - zasugerował, uśmiechając się do elfki, Hassan. - Trzeba by wrogów wypatrywać albo czego jeszcze gorszego…
- Wyganiacie mnie? Oj nieładnie. - Drowka zażartowała. - Dobra, Lieska, jedziemy szukać kłopotów - powiedziała i ruszyła trochę przez wóz. Magini zdążyło się jeszcze wyrwać ciche “ale...!”, lecz nie zdążyła wyrazić dalszego sprzeciwu, zanim elfka pospieszyła konia.
- “Ale” co? - spytała zaciekawiona Shillen, kiedy zwolniła konia kilka metrów przed resztą towarzyszy.
Lieselotte westchnęła tylko:
- Już nieważne.
Hassan pokręcił delikatnie głową i ponownie podał rękę kapłance.
- To co to za sprawa, pani Awen?
- Już pewnie podczas eskorty zastanawiał się pan, dlaczego zgodziłam się pracować dla Hadriana - rozpoczęła Awen. - Mimo iż nie pochwalam jego drogi życiowej to był on….jest jedyną osobą która może mi pomóc. Pan Melendrez zobowiązał się pomóc mi w odnalezieniu pewnego przedmiotu który ma dla mnie ogromną wartość. Dopóki go nie odnajdę cała moja rodzina jest w niebezpieczeństwie. Jestem gotowa go odnaleźć nawet za cenę swojego życia. Teraz żeby odzyskać ten przedmiot potrzebuję pomocy Melendreza lub bardziej wpływowych osób. Czy był pan kiedyś w sytuacji, w której tyle zależało od pana poczynań? - zapytała kaplanka.
- Właściwie...tylko jeśli idzie w wojnę, Pani. Dowodziłem już ludźmi i od moich rozkazów zależał ich los. Niby proste, ale jak się tak do tego podchodzi, to każde nieopatrznie powiedziane słowo mogło ich wysłać do otchłani. Lub dać zwycięstwo - Hassan pokiwał głową ze zrozumieniem - w Pani przypadku chyba nie trzeba byłoby ryzykować aż tak. Ci, co porwali Melendreza i tak mają nas w garści, a to, na co nie można wpłynąć nie powinno aż tak mocno nad nami ciążyć. Tak sądzę - wojownik popatrzył na Awen - Co zrobisz Pani, jak Melendrez zginie?
Kapłanka spuściła wzrok, po czym westchnęła zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Wtedy pozostanie mi szukać pomocy u zwierzchników Melendreza. - Myśli pan, że mam szansę na znalezienie żywego Hadriana?
- Oczywiście. Obstawiam, że gdzieś zapił i… ekhm… - chrząknął wojownik - no się zagubił po prostu i gdzieś się niebawem znajdzie. No, chyba, że rzeczywiście go porwali. W każdym razie dla mnie to pewien rodzaj zabawy, niż interesu. Lubię tego hultaja i go znajdę. Jeśli ktoś zrobił mu krzywdę… - wojownik zniżył głos - obwieszę girlandami z ich flaków okoliczne drzewa… - warknął Hassan po czym się opanował - O, wybacz...nie powinienem.
- Mam nadzieję, że żyje… ale jeżeli okaże się że faktycznie zaszył się gdzieś w tawernie, to będę pierwszą osobą przez którą pożałuje że nie został porwany. - Kąciki ust Awen podniosły się choć w uśmiechu była wyraźnie widoczna nuta zaciętości.

Hassan patrzył z zaciekawieniem na reakcję Awen.
- Czy wy… - Hassan nie wiedział jak zadać pytanie i nieco się zafrapował.
- Chce pan wiedzieć czy jest dla mnie kimś ważnym? - zapytała kapłanka.
- Cóż…to chyba nie moja sprawa - Wojownik dodał usprawiedliwiająco - ale jeśli Cię speszyłem tym pytaniem… - Hassan miał w tej chwili bardzo głupią minę.
-Czyżby poczuł się pan zazdrosny – zaśmiała się kapłanka po czym jej wzrok poszybował w górę. Zamyśliła się i po chwili rzekła -Praktycznie to niewiele o nim wiem i podejrzewam, że on o mnie niewiele więcej – uśmiechnęła się łagodnie. Próbując sięgnąć głębiej w pamięć kontynuowała -Jego imię pojawiało się jedynie podczas rozmów ojca z kupcami. A pan dobrze go znał? Co skłoniło pana do współpracy z Melendrezem?
- Pomógł mi kilka razy, a ja pomogłem mu w pewnej ważnej dla niego sprawie. Od tego czasu, jakoś tak...przyjaźnimy się - uśmiechnął się Hassan - po moim odejściu z orty, on dał mi pierwszy raz porządną robotę i myślę, że cóż, na razie nieźle zawodowo na tym wychodzę.Ty Pani jesteś z Miasta?
- Tak, urodziłam się w Mieście Niezwyciężonego Suwerena, jednak gdy byłam jeszcze dzieckiem moja rodzina w pośpiechu opuściła miasto zostawiając w nim cały nasz majątek. Ta decyzja wywołała lawinę fatalnych konsekwencji. Dopiero niedawno pojawiła się nadzieja w postaci Melendreza. Mimo że nadal jest dla mnie zagadką to muszę przyznać że potrafi zjednać sobie ludzi, w przeciwieństwie do mnie. Sam fakt współpracy z moim ojcem jest dla mnie wystarczającym argumentem żeby mu zaufać. A pan skąd pochodzi?

Hassan spojrzał na swoje umięśnione łapska zaciśnięte na lejcach.
- Jestem Skandykiem Pani. Moi przodkowie pewnie marzli na długich łodziach najeżdżających Viridistan. Moim rodzicom chyba się to znudziło, bo dali się złapać. Nie wiem, gdzie przyszedłem na świat, bo najpewniej była to jakaś nora rybacka albo kupiecka, ale wychowałem się w Mieście Imperatora Świata, jako niewolnik-żołnierz. - Hassan streścił swoje dzieciństwo - I....
Dalszą rozmowę przerwał krzyk z wnętrza wozu:
- Hass! Bura siksa już odjechała?
 
Jessica Hyde jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:05   #22
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Po w wkroczeniu do wozu, Saxa aż się musiała czegoś złapać dla równowagi “Kurwa Jebana Jego Mać Jak Boli!!!!” Dzwoniła jej w głowie fraza, kiedy z zaciśniętymi zębami kulała z przeciekającym krwią bandażem do łóżka. I padła na nie dysząc ciężko, sięgnęła po jedną z poduszeki i przyciskając ją sobie do twarzy następnie wydała w nią zduszony krzyk wyrażający gniew, ból, poirytowanie ból, złość i ból. Jak się uspokoiła odrzuciła poduszkę na bok i podniosła się na łokciach patrząc na częściowo zwisające z gondoli udo, felernej nogi.
- No dobra, szykuj się..- powiedziała do swojej kończyny, sięgnęła do jednej z szuflad wbudowanej w łóżko - ..że też ja wszystko pamiętam gdzie się wala w tym bajzlu…- skrytykowała aktualny nieporządek wyjmując jakieś ostatnie czyste bandaże i jakąś szmatkę do przemycia rany. Rzeczy powędrowały obok niej na gondolę.
Stary opatrunek został ściągnięty szybko, natomias ściągniecie przylegajacych do ciała spodni był już na tyle absorbującym zajęciem ze Saxa nawet nie starała podsłuchiwać co się dzieje poza ścianami wosu...poza strzępami rozmów które dochodziły do niej gdyż były powiedziane zbyt głośno by nawet przy jej rozproszonej uwadze mogła je zignorować. Zwłaszcza jak dotarło do niej jak Hassan mówi, że jest ranna, więc jak to ona, “język szybszy od oka”, wrzasnęła: - To Tylko Draśnięcie!

Po pewnym czasie udało doprowadzić się do stanu gdzie już zostało jej jeszcze tylko zabandażowanie rany, ale była już zmęczona i obolała i wiedziała że przyda jej się pomoc.
- Hass! Bura siksa już odjechała? - zapytała krzycząc przez wóz do swojego woźnicy.
- Nie widziałem tu żadnej siksy, tym bardziej burej - zarechotał wojownik, cmokając głośno na Krowa - Ona ma imię.
- Fantastycznie - podziękowała losowi za małą przyjemność, gdyż uznała wypowiedź wojownika jako potwierdzenie, następnie dodała głośniej: - Awen nadal jedzie z nami na koźle?
Hassan spojrzał na Awen.
- Ano jedzie. - Potem przychylił się do ucha kapłanki. - Daj jej, pani, jakiś porządny medykament. Może powinna nieco podrzemać - zażartował i prowadził dalej.
- Może być pan spokojny, nie jestem wrogiem dla Saxy - odparła kapłanka.
Hassan spokojnie poczekał, aż kapłanka wejdzie do środka wozu i spokojnie powoził dalej, pogwizdując sobie viridistańską melodię. Podziwiał piękno zielonej puszczy i obserwował latającego wysoko kruka.
 
Obca jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:24   #23
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
- Nie ma konia, na którym mogłaby jechać? - prychnęła Lieselotte do Shillen.
- Aaaa, ciebie boli, że Awen jedzie obok Hassana. - zaśmiała się elfka. - Czyżby nasza mała nekromantka czuła miętę do woja z Viridistanu? - spytała odwracając głowę do dziewczyny.
- Co? Wcale, że nie! - oburzyła się Lieselotte, choć kolor, jakiego nabrała jej twarz podważał słowa dziewczyny. - To nie… ja… nieprawda! Po prostu nie powinniśmy przeciążać Krowa. No i ten… musimy się wszyscy mieć na baczności, nie wiadomo czy nie ma tu więcej orków. O tak! - broniła się magini, choć im bardziej się starała, tym gorzej jej to wychodziło.
- Czy ty myślisz, że ja mam tylko pięćdziesiąt lat? Nie jestem głupia, dziewczyno. - odparła Shillen. - Widać, że cię do niego ciągnie i w sumie nie masz się czego wstydzić, facet jest niczego sobie. Zresztą chyba nie tylko ja tak uważam. - Elfka zaśmiała się, chcąc lekko ukłuć swym ostatnim zdaniem maginię.
- Wcale nie! - Lieselotte szła w zaparte. Bardzo podobnie jak jej osiołek tego ranka. - To znaczy tak, prawda, Hassan jest miłym i uprzejmym dżentelmenem, ale na tym się wszystko kończy! Jestem profesjonalistką i nie w głowie mi jakieś dziecinne romanse! - Magini skrzyżowała ręce na piersi, udając oburzoną, jednak po chwili złamała się i zapytała - Ale nie powiesz mu nic?
- Ale czego mam mu nie mówić? Podobno nie patrzysz na niego w ten sposób? - drążyła drowka. - Chociaż wiesz, twoja panika kiedy wyciągnęłaś mi słomę z włosów, mówi coś innego. - odwróciła głowę i spojrzała na czarodziejkę podejrzliwym wzrokiem.
- To… to nie była panika! - jaśniejąca purpurą twarz Lieselotte sprawiała, że było jej coraz goręcej, a spojrzenie drowki tylko spotęgowało to uczucie. Kropelki potu pojawiły się jej na czole - No i nie patrzę tak na niego! Nie mów mu, bo jeszcze uwierzy w te głupoty. Poza tym to w niego dzisiaj coś wstąpiło - nekromantka rozłożyła odruchowo parasolkę, by osłonić się przed słońcem, choć ledwo które promienie docierały przez gęste korony drzew.
- Wiesz, to w niego wstępuje też zawsze kiedy idzie grać w karty i Galiel siada mu na kolanach - zażartowała Shillen. - To jest facet, jakim dżentelmenem by nie był, to zawsze pozostanie facetem. Nie raz mnie skubaniec wtedy ogrywał, ale muszę go kiedyś w Trzy Smoki wyzwać, w tę karciankę choćby skały srały mnie nie ogra.
- C-co? - Magini poczuła się, jakby ją ktoś strzelił w twarz. - Galiel mu na kola… kłamiesz! Teraz chcesz mi już po prostu dokuczyć.
- Wierz mi lub nie, ale powiem ci jedno - odparła Shillen. - Może i jestem wredna, przyznaję, ale kłamać nie kłamię, zawsze mówię co myślę.
- Kłamczuch też by tak powiedział - odparła dziewczyna, jednak już zdecydowanie ciszej niż przed chwilą. Wyraźnie też posmutniała.
- Jak już mówiłam, twoja sprawa czy mi wierzysz, czy nie. A teraz już cicho, lepiej jak my usłyszymy potencjalnego wroga, niż on nas. - stwierdziła elfka.
Zgodnie z prośbą drowki, Lieselotte się już nie odezwała. Zamiast tego, przywołała swojego kruka, którego chwilę przed walką schowała do, jak to uczeni w jej kręgach zwykli mówić, “kieszeni międzywymiarowej”. Zwierzę zmaterializowało się na przedramieniu dziewczyny i spoglądało na nią wielkimi, ciekawskimi oczami.
“Leć nad nami i wypatruj zagrożeń” magini dała chowańcowi telepatyczny rozkaz, kruk wydał z siebie jeszcze przeciągłe krakanie, po czym wzbił się w powietrze i rozpoczął krążenie nad taborem.
Gdy ptak był już wysoko na niebie, Lieselotte objęła Shillen mocniej w pasie, by na pewno nie spaść z konia i swoimi zmysłami złączyła się z chowańcem.
“Eh… następnym razem ja po prostu przywiążę do siodła”, pomyślała drowka.

Allayn, który w końcu zapoznał się bliżej z Karmazynem, w towarzystwie Lua, ruszył na końcu kawalkady. Z dala od problemów, jakie dręczyły niektórych członków tej niezbyt szczęśliwie dobranej grupy.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:25   #24
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Saxa zwróciła się do kapłanki.
- Awen mogę prosić o małą asystę? - Było to pytanie a zarazem zaproszenie dla kapłanki do przekroczenia progu domu na kołach.
Przyjmując zaproszenie, Awen doskonale zdawała sobie sprawę że prawdopodobnie wchodzi do paszczy lwa. ‘’Głośna, atencyjna...przypomina mi moją najstarszą siostrę...ale jest w niej coś innego, coś dziwnego...” - pomyślała kapłanka

Paszcza lwa okazała się nawet przytulna mimo rozgardiaszu powstałego przez manatki członków drużyny którzy postanowili skorzystać i wszycić nadmiarz rzeczy, no i były jeszcze zwinięte skóry tygrysów. Jedna, prawdopodobnie przywłaszczona już przez złodziejkę leżała na ‘gondoli sypialnej’.
W pomieszczeniu było jasno, światło wpadało przez trzy okna, największe było na tylnej ścianie wozu nad gondolą sypialną, widać przez nie było koniec ich małej karawany.
Najbardziej imponujące w wozie była gondola sypialna i ilość montowanych w meble szuflad oraz zdobienia, jakie miały te meble. Gondola sypialna była ogromna - z łatwością zmieściłoby się tam aż trójka ludzi. Pokrywały ją miękkie skóry z których najwięcej zajmowała tygrysia, było tam dużo kolorowych poduszek różnych rozmiarów a nad sufitem obracał się kołyszący się, poruszającym się wozem okrąg z plecionymi w środku wzorami i zwisającymi wstążkami ozdobnymi piórkami i koralikami.
Zaraz przy wejściu Awen minęła małą żeliwną kuchenkę, ślady sadzy na drewnie pokazywały że ktoś mógł mieć parę wpadek podczas gotowania. dalej było trochę luzu i zaczynała się duża komoda z mnóstwem szuflad były zdobione żłobieniami w roślinne motywy mimo widocznych śladów czasu jakie minąl od ich zrobienia nadal wyglądały imponująco. Aktualnie na blacie leżały zwinięte skóry, parę tobołków reszty i otwarta skrzynka w której leżały nie podzielone rzeczy z napadu na orki oraz szklana kula której Saxa jeszcze nie znalazła miejsca.
Po drugiej stronie zaraz za drzwiami znajdowała się płytka szafa z wiszącym na niej lustrem bez ramym szafa była płytka ale dłuższa, zaraz za nią i do gondoli ciągnęła się wąska leżanka, przykryta skórą i zawalona w połowie kolejnymi gratami. Na ścianach wozu znajdowały się wąskie półeczki i haczyki na których wisiała lampa naftowa albo były ślady świadczące że kiedyś stały tam świece. Na podłodzę w przejściu od drzwi do gondoli leżał stary przetarty dywan którego właścicielka nigdy nie ma czasu wyrzucić.

Saxa wpół siedziała na brzegu gondoli, nogi miała gołe, na prawym udzie trzymała kawałek płótna, na blacie komody po jej lewej leżały inne zakrwawione i zużyte kawałki materiału, najprawdopodobniej po oczyszczeniu rany.
- Potrzebuje pomocy z nałożeniem bandaża na to. - Saxa przeszła od razu do sedna, poruszając delikatnie ranną nogą. - Nie jestem w stanie zrobić tego porządnie sama. Bandaż mam, nawet chyba nie używany nigdy - dodała, podnosząc w wolnej ręce schludnie zawiniątko leżące na łóżku obok szatynki.
Awen bez zastanowienia sięgnęła po opatrunek. Zaczęła nakładać kolejne warstwy bandaża, ukradkiem obserwując twarz Saxy. Zabezpieczyła ranę cały czas obserwując kobietę.
- Dobrze pani zna pozostałych naszych towarzyszy? - zapytała kapłanka próbując przełamać niezręczna ciszę.
- Mów mi Saxa, jakoś zwrot ‘Pani’ dziwnie mi brzmi w odniesieniu do mnie - zaczęła złodziejka, czując ulgę, że będzie miała porządnie założony opatrunek przynajmniej dopóki kapłanka nie odpocznie, by jej to wyleczyć porządnie - Co do znajomości, różnie jednych lepiej drugich mniej - rozmowa była miłą odwracajką uwagi od dającego o sobie znać udzie - mhm chyba Allyna znam najdłużej, a ciebie najmniej... może też nie miałam okazji pointegrować się z Lieselotte, by powiedzieć, że ją znam.
- Ja praktycznie nie znam nikogo - odparła Awen jednocześnie rozglądając się wokół. Stało się dla niej rzeczą jasną skąd u Saxy tak gorące przywiązanie do wozu. Przez chwilę przestała myśleć o tym, że mają do wykonania zadanie, które może kosztować ich życie.
-Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie pani….zaskoczyłaś mnie podczas naszej ostatniej walki. Nie jesteś mocna jedynie w słowach - dodała.
- Heh, myślałam, że jak reszta bardziej się zdziwisz na te rzadkie momenty współpracy moje i Shillen, - po czym dodała wracając do pierwotnego tematu - cóż Melendrez nie zatrudnia byle kogo w czymś muszę być dobra jeśli mnie trzyma. - Zażartowała odruchowo, ale nie była pewna czy ten typ humoru trafił do gustu kapłanki.
-Natura ludzka bywa zaskakująca ale byłam pewna że w obliczu niebezpieczeństwa odłożycie wszystkie sporne kwestie na bok. Jesteście obie zbyt doświadczone, żeby ryzykować życie z powodu kilku drobnych różnic. I masz rację, Melendrez zatrudnił najlepszych z najlepszych - uśmiechnęła się Awen.

- … - Saxa spojrzała ze zdziwieniem na kapłankę nie odzywając się, kiedy zaczynało się robić niezręcznie w końcu złodziejka wypaliła - Przepraszam nie pamiętam kiedy słyszałam tyle brzmiących szczerze komplementów pod moim adresem w jednym zdaniu, aż mnie zatkało na chwile. - Wprawdzie komentarze odnosiły się też do elfki ale jej nie było więc Saxa poczuwała się jako jedyny prawny odbiorca. - I właśnie sobie przypomniałam, że zapomniałam czegoś powiedzieć na wejściu więc “Witaj w moich progach Awen, mój dom ma dla ciebie zawsze otwarte drzwi” - Formuła była wymyślona przez jej rodziców zawsze tak witali gości, i pewnie jej matka truła by jej teraz przez tydzień że nie szanuje tradycji rodzinnych, Saxa spojrzała w górę na talizman ochronny. “Przepraszam mamo” puściła do niego myśl i wróciła z kontaktem wzrokowym na kapłankę.
- Potrafię docenić prawdziwy kunszt, tego nauczył mnie mój ojciec, co nie zmienia faktu że odrobina ciszy i spokoju podczas naszej podróży byłaby cennym darem - odparła Awen, zdając sobie jednocześnie sprawę że włożyła kij w mrowisko.
Saxa zrobiła zakłopotaną minę na komentarz o ciszy i spokoju, nie dało się zaprzeczyć że ich popisy mogły działać reszcie na nerwy zwłaszcza kiedy musieli je rozdzielać.
- Cóż może to zadanie potrwa krótko, dodatkowo, o ile jestem świadoma, żadna z nas nie gada przez sen, więc przynajmniej w nocy będziecie mieć spokój od naszych rzucanych w siebie inwektyw. - Uśmiechnęła się do drugiej kobiety zapewniając, że ta nie popełniła właśnie towarzyskiego samobójstwa w kontaktach z złodziejką.
Saxa obejrzała zabandażowaną nogę i musiała przyznać, że w porównaniu to z niej dupa nie początkująca medyczka i następnym razem złodziejka od razu pójdzie do Awen zamiast prowizoryczne opatrunki na sobie robić.
- Dzięki za pomoc Awen, ja chyba się położę na chwilę. - Sięgnęła po swój plecach bardzo żwawo szukała w nim czegoś póki nie dorwała tego co chciała z okrzykiem - Aha. Awen, Łap! - Rzuciła do Awen średniej wielkości woreczek. - Małe podziękowanie dla ciebie i Hassana - powiedziała, uśmiechając się i wsuwając głębiej na gondolę, uważając na nogę. - Hassan nie cierpi tych białych i zakrzywionych.
Awen przyjęła podarunek a wychodząc uśmiechnęła się pod nosem. Cała sytuacja wydała jej się tak nierzeczywista, że wprawiła ją w dobry nastrój. ‘’Zaraz...które lubi pan Hassan…” - próbowała sobie przypomnieć słowa Saxy. ‘’A no tak, białe i zakrzywione to jego ulubione!”.
 
Obca jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:27   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po wyjściu Awen, Saxa po raz kolejny sięgnęła do plecaka tym razem żeby wyjąć komplet do suszonych owoców, prezent dla Galiel od wielbiciela, butelkę słodkiego owocowego wina.
Złapała korek zębami i otworzyła butelkę, przystawiła nos do szyjki oceniając trunek po zapachu. Wino miało ciężki słodki zapach, były w nim chyba daktyle i może jakieś jagody, dziewczyna pociągnęła łyk z butelki, smak podobnie jak zapach ciężki i słodki do suszonych owoców i gorzkawych orzechów byłoby w sam raz.
Złodziejka spojrzała w okno, za którym widać było oddalający się most i pozostawione truchła, a także Allyna na Karmazynie. Mimo że sam był sobie winny, że tak długo się zbierał, że Hassan sam zadecydował że pomoże Saxie, to dziewczyna miała lekkie poczucie winy, że najpierw tak maga urabiała o pomoc, a teraz trafił na koniec pochodu.
Zmieniła miejsce na łóżku i otworzyła tylne okno.
- Robisz za samotnego marudera? - zaczepiła go, wychylając się przez okno.
- Witaj, piękna pani! - Allayn podjechał bliżej. - Twój widok to niczym źródło na pustyni dla spragnionego wędrowca.
- Taaaa prawdziwa Panienka z okienka ze mnie.
- Zaśmiała się na komplement. - Musisz popracować nad szybkością, Allaynie, tak długo kazałeś na siebie czekać, że inni musieli mi pomagać - powiedziała bardziej oznajmiając fakty, przynajmniej nie dało się słyszeć wyrzutu w jej głosie.
- Myślałem, że to tak na pokaz trzymasz fason - odparł Allayn. - Żeby Shillen się ciebie nie czepiała i nie robiła głupich uwag.
- No, nawet mi się udawało zanim Hassan mi nie zaczął pomagać i cały misterny plan szlag trafił
- odpowiedziała i upiła łyk wina z butelki. - No, nie ważne przynajmniej Awen mi solidnie nogę opatrzyła. Następnym razem zamiast do ciebie pójdę od razu do niej - odgrażała się złodziejka.
- A pytałem, czy to coś poważnego... - Allayn pokręcił głową. - Na drugi raz przede mną się nie zgrywaj. Dałbym ci coś na wzmocnienie.
- Przecież powiedziałam, żebyś mi wóz prowadził, to nie była dostateczna aluzja, że nie dam rady i potrzebuje pomocy? Znasz mnie i nie wiesz, że nie byle co mnie od prowadzenia go może oderwać
- powiedziała zdziwiona złodziejka.
- Myślałem, że masz inne plany, których chwilowo nie chcesz zdradzać - przyznał się Allayn.
Saxa przewróciła oczyma w niedowierzaniu.
- Ty mnie zawsze podejrzewasz o nieczyste intencje - powiedziała smutno - a wystarczyło by trochę zaufania, ja ufam ci na tyle żeby dać ci wóz poprowadzić. A ty mi nie wierzysz jak jestem po prostu miła.
- Ależ ja ci bezgranicznie ufam
- zapewnił Allayn, równocześnie splatając palce, by dziewczyna tego nie widziała. - I wiem, że jesteś bardzo miła.
Dziewczyna popatrzyła na niego podejrzliwie, nawet nie komentując.
- Ej... Czy kiedyś nie okazałem ci zaufania? - Allayn spojrzał na nią pełnym pretensji wzrokiem.
- Nie każ mi wyliczać... - powiedziała grobowym głosem. - ...Masz ochotę? - Saxa zmieniła temat, bo jak mawiał jej ojciec “Największy szacunek innemu hochsztaplerowi, okazujesz przez nie drążenie, jak bardzo sobie nie ufacie”, za to łapiąc się framugi jedna ręką i wychylając się z okna jak najdalej mogła wystawiła mu rękę z butelką wina.
Nie o winie początkowo pomyślał Allayn, gdy zaprezentowała część swych pociągających kształtów, ale nie okazał ni odrobiny rozczarowania.
- Zapraszasz w gości? - spytał.
- Czyżbyś miał ochotę zaprezentować jak świetnie nauczyłeś się przez te lata wchodzić do sypialni dziewczyn oknem? - podpuściła go złodziejka. - Bo kazać Awen i Hassanowi się zatrzymywać i zsiadać z kozła tylko po to, żebyś mógł wpaść na wino, to trochę niekulturalnie - pouczyła go jeszcze. Pamiętała, że kiedy byli, młodzi Allayn był zbyt ułożony i miły jak inni chłopacy by nawet rozpatrywać nocne odwiedziny używając okna.
- Częściej mi się co prawda zdarzało przez okno wychodzić - odparł - ale czy w jedną, czy w drugą, to niewielka różnica. Okno z obu stron wygląda podobnie. No, przy wychodzeniu zazwyczaj dalej jest do ziemi...
- Mhmm... mhm... mhm
- przytakiwała mu, coraz bardziej rozbawiona, kiedy Allayn jak zwykle bezwiednie dla siebie zaczynał dużo gadać i mało robić.
- A więc zapraszasz, czy tylko częstujesz? Bo nieproszony nie odwiedzam samotnych panienek - zakpił.
- Jakby moje drzwi... i okna... nie stały nigdy dla ciebie otworem. - Zaśmiała się. - Z jednej strony chciałabym zobaczyć jak sobie radzisz wchodząc przez ruszający cel, i jeszcze nie gubiąc konia Shillen, a z drugiej będzie mi bardzo przykro, jeśli ci się nie powiedzie i spieprzysz się i skręcisz kark. - “Nie wspominając już jak to wytłu... A nie, jedzie na Karmazynie, to się zwali winę na elficę”.
- Czasami cel się rusza - odparł Allayn, po czym podjechał nieco do przodu, by bardziej zrównać się z oknem. Wychylił się nieco, by przyczepić wodze do wystającego kawałka domu na kółkach. Karmazyn nie wydawał się zbyt zachwycony tą operacją, ale wnet zmienił zdanie...
- Mądry konik - powiedział zaklinacz. - Zaraz będzie ci lżej, a potem dostaniesz marchewkę - obiecał, po czym poklepał Karmazyna po szyi.
Saxa, widząc że zaklinacz ma zamiar próbować akrobacji, odstawiła butelkę między poduszki zatykając ją korkiem, i czekała w oknie na wypadek gdyby Allayn potrzebował pomocnej dłoni.
Fortuna najwyraźniej sprzyjała Allaynowi, który po krótkiej chwili opuścił koński grzbiet i zaczął przechodzić przez gościnnie otwarte okno.
Karmazyn, który poczuł brak pół-elfa na swoim grzbiecie, zaczął się szarpać kołysząc wozem, do którego przypiął go pół-elf.
- Co jest do jasnej… - Wojownik czując solidne szarpnięcia w końcu ściągnął lejce zatrzymując wóz. Lejce zaplątał obok kozła następnie zeskoczył z wozu i poszedł sprawdzić, co też wjechało, czy złapało w potrzask ten zaprzęg. Ciągnęło, jakby oś się urwała i wojownik miał nadzieję, że to nie była jakaś usterka. Zerknął na tył wozu i zobaczył Allayna, który, na grzbiecie Karmazyna, usiłował odczepić wodze i równocześnie utrzymać się na tym grzbiecie.
Saxa, mimo wylądowania na framudze okna dwa razy. Raz po szarpnięciu z większym impetem a drugi raz przy zatrzymaniu wozu, teraz trochę z rozbawieniem patrzyła jak Allayn próbuje jak najszybciej odwiązać konia od wozu. Wyglądało jakby rzeczywiście starał się umknąć przed ‘ojcem lub mężem’ odwiedzanej panienki. I jakby miał w tym doświadczenie.
Hassan jedynie uśmiechnął się pod nosem i podreptał z powrotem na koło, puszczając wcześniej oko do Allayna, który odpowiedział lekkim uśmiechem.
Kiedy ruszyli dalej Saxa oparła się o framugę i z udawanym smutkiem powiedziała:
- Chyba postawiłeś na złego konia. - I upiła łyk z butelki, po czym ją zakorkowała i cofnęła się w głąb wozu by ją schować uznając, że ona już więcej nie chce a towarzystwa już mieć nie będzie.
- Taki koń, jaka właścicielka - odparł Allayn. - Zdrowiej. - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Może następnym razem nie daj się wrobić w dosiadanie tej chabety - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Póki co mój wóz pozostaje niezdobyty. - Puściła mu oko i położyła się wygodnie z ranna noga na poduszkach.
- Lepiej niezdobyty, niż rozbity - odpowiedział zaklinacz. - Do zobaczenia na postoju. - Uniósł dłoń w pożegnalnym geście.
Po chwili Karmazyn wraz ze swym jeźdźcem ponownie zajęli miejsce na końcu kawalkady.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:31   #26
 
Jessica Hyde's Avatar
 
Reputacja: 1 Jessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputację


Awen zaraz po wizycie u Saxy chciała podzielić się podarunkiem.
- Panie Hassan! - zawołała kapłanka, a w jej zazwyczaj spokojnym głosie pobrzmiewała nutka ekscytacji.
- No i jak tam nasza... reko...wale...sentka... no chora znaczy? - wojownik słyszał to słowo od jakiegoś polowego medyka, ale jak zwykle niespecjalnie wychodziły mu skomplikowane słowa.
- Do wesela się zagoi - zażartowała Awen. - Zresztą pan ją doskonale zna i wie, że sobie poradzi. - Kapłanka wyciągnęła dłoń z woreczkiem w kierunku wojownika. - Proszę spojrzeć co dostaliśmy. Te białe i zakrzywione są specjalnie dla pana - podkreśliła z entuzjazmem.
- Eeee... faktycznie... przepadam - Hassan uśmiechnął się blado ale sięgnął po nielubiane przez siebie orzechy i zaczął je pogryzać, krzywiąc się mimowolnie. - Gorzkawe. Na pewno się nadają? - upewnił się, mając nadzieję, że Awen po prostu wywali gdzieś w krzaki te orzechy, ale dzielnie brnął dalej.
- Gorzkie? - zapytała z niedowierzaniem Awen sięgając po jednego. W momencie przegryzienia jej bladą twarz wykrzywił niepohamowany grymas. ‘’Faktycznie gorzkawe” - pomyślała kapłanka po czym odparła z trudem połykając orzecha. - Całkiem smaczne!
- Najlepiej uprażyć… - wspomniał Hassan, po czym gryząc niezbyt fortunny przysmak zaczął opowiadać kapłance o sposobie przyrządzania orzechów, który poznał w czasie swojej wojskowej służby. Przez dłuższą chwilę wyjaśniał jej, na czym polega różnica pomiędzy solą z Viridistanu, a z Miasta Suwerena, kiedy coś nagle szarpnęło wozem, rzucając nimi do przodu. Hassan złapał Awen w pasie, uniemożliwiając jej upadek i przez chwilę wpatrywał się w kapłankę swoimi szarymi oczami.
- Refleks godny podziwu - skwitowała Awen obdarzając Hassana uśmiechem.
- Uśmiech godny bogini... Pani Awen - Hassan nie mógł oderwać oczu od kapłanki i kiedy szarpnęło drugi raz, nawet na jotę nie spuścił wzroku, uśmiechając się do niej.

Awen spuściła oczy, poczuła się skrępowana, po czym bez namysłu odparła - Może poczęstuje się pan jeszcze jednym orzechem, białe i zakrzywione są moje.
- Ekhm...a..tak...orzechy… - Hassan jakby się obudził ze snu, puścił talię kobiety, wziął nieco orzechów, po czym znów szarpnęło, tym razem lżej.
- Co jest do jasnej… - Hassan zatrzymał wóz, ściągnął lejce, okręcił je w pobliżu kozła
- Pani wybaczy… - powiedział cicho do kapłanki i z marsową miną podreptał za wóz.

Kilka chwil później wrócił, uśmiechając się pod nosem, cmoknął na konia i ruszył dalej, co jakiś czas zerkając na kapłankę. - Ładny ten las… - zagaił aby przerwać niezręczną ciszę.
 
Jessica Hyde jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:41   #27
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Obserwująca świat z perspektywy lotu ptaka Lieselotte rozkoszowała się widokami i wolnością, jaką oferowały podniebne przestworza. To właśnie takie momenty utwierdzały dziewczynę w przekonaniu o wspaniałości magii, o jej wyższości nad innymi formami sztuki.
Wzrok kruka łowił każde większe poruszenie w lesie, toteż Lieselotte szybko dostrzegła kołysanie wozu. Oczekując kłopotów, skierowała tam lot kruka i wolałaby spotkać dwa tuziny orków, niż to co tam zobaczyła. Na widok Awen w ramionach Hassana, wpatrujących się sobie głęboko w oczy, a których amory zaczęły nawet trząść wozem, Lieselotte wydała z siebie cichutkie piśnięcie i niekontrolowanie ścisnęła Shillen z całej siły na wysokości przepony.
Drowce pod wpływem uścisku dziewczyny, miała problem z nabraniem powietrza. Zatrzymała konia i złapała za ręce dziewczyny odciągając je od siebie.
- Aaah. - Złapała głębszy oddech. - Co jest do cholery, Lies?! Chcesz mnie udusić? - po czym zwróciła wzrok w kierunku wozu który się zatrzymał. - A ci czemu na osiem nóg Lolth nie jadą? A z tobą na pewno w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - stwierdziła.
Jednak Lieselotte nie mogła usłyszeć słów Shillen, nadal spoglądając na wszystko oczami ptaka. Kruk zbliżył się do wozu akurat w momencie, w którym Hassan odezwał się do Awen:
- Uśmiech godny bogini... Pani Awen - usłyszała Lieselotte z ust wojownika i powróciła świadomością do własnego ciała.
- Co? - wymamrotała nekromantka - Uśmiech bogini? Ona miała po prostu głupią minę! Zaraz wywrócą wóz tymi swoimi wygłupami! - sprostowała, czując na sobie wzrok elfki.
- Jaki uśmiech? Co ty tam mamroczesz? - spytała elfka zdziwiona zachowaniem magini.
- I czym niby wóz przewrócą?
- Bo oni tam… bo… no ten… skaczą po tym koźle. - Dziewczynie słowa nie chciały przechodzić przez gardło - Jak… amatorzy.
- Że co?! - Shillen spojrzała w kierunku wozu, jednak odległość i światło słoneczne skutecznie utrudniało jej dojrzenie co się tam dzieje. - Jesteś pewna?
Yhym - Lieselotte przytaknęła głową, mając bardzo smutną minę - Awen prawie spadła przez to, chyba dlatego tak nimi kołysało.
- To my tu pilnujemy czy droga jest bezpieczna, a oni się wydurniają jak małe dzieci?! - syknęła drowka. - O nie… Nie na mojej warcie! - rzuciła i odwróciła konia chcąc ruszyć w kierunku wozu. Tak jak i przy poprzednim popędzaniu klaczy przez Shillen, nekromantka zdążyła jedynie pisnąć “Co? Nie!”, jednak nie zdążyło to zatrzymać elfkę w porę.
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:50   #28
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- To my tu pilnujemy czy droga jest bezpieczna, a oni się wydurniają jak małe dzieci?! - syknęła drowka. - O nie… Nie na mojej warcie! - rzuciła i odwróciła konia chcąc ruszyć w kierunku wozu. Tak jak i przy poprzednim popędzaniu klaczy przez Shillen, nekromantka zdążyła jedynie pisnąć “Co? Nie!”, jednak nie zdążyło to zatrzymać elfki w porę.
- Co tu się odpieprza, do Dziewięciu Piekieł?! - warknęła drowka, zatrzymując swoją klacz przed samym wozem, tak, że jej pysk o mało nie zderzył się z pyskiem Krowa.
- Wyboje - odparował twardo Hassan patrząc spokojnie na drowkę. “Właściwie, robi się całkiem wyboisto”, pomyślał wojownik. - Czemu zawróciłaś?
- Lieselotte mi powiedziała, że oczami swojego kruka widziała, że coś wyrabiacie i że wóz przez wasze wydurnianie się zaraz się wykolei - odpowiedziała drowka spoglądając uważniej na wóz, po czym rzuciła pytające i jednocześnie pełne złości spojrzenie w stronę nekromantki. - No i? Jakoś nie widzę, żeby skakali na koźle, czy o czym tam gadałaś!
Hassan spojrzał na Lieselotte spokojnym, pytającym wzrokiem.
Saxa po raz trzeci poczuła jak wóz nią targa i staje, usłyszała jak Shillen drze się na Hassana i Awen, co było dziwnie że pierwszy raz nie na złodziejkę ale siła przyzwyczajenia zadziałała. Kobieta syknęła:
- Nie będziesz mi wozu zatrzymywać, glisto jedna!
Zwlokła się z gondoli ciut za szybko niż powinna i zaczęła kuśtykać, mamrocząc przekleństwa. W połowie drogi przypomniała sobie że jest w samej koszuli, więc w gniewie zaczęła otwierać szuflady szukać czegoś do zarzucenia.
Lieselotte chowała się za plecami drowki, unikając wszelkiego kontaktu wzrokowego z Hassanem i Awen. Czując na sobie wzrok reszty wskazała palcem na siedzącego na dachu kruka:
- To Dziobek to widział! - zaczęła się usprawiedliwiać Lieselotte - Że Awen o mało nie spadła i…
W czasie jak maginii to mówiła, drzwiczki powozu się otworzyły i Saxa omiotła drowkę zirytowanym spojrzeniem.
- Znalazłaś nam kolejne grupy bandytów na drodzę? Czy postanowiłaś nas zatrzymywać żeby nasza wycieczka trwała w nieskończoność? - Dziewczyna miała na sobie szybko założoną spódnicę by nie świecić nagimi poranionymi nogami. Hassan zerknął na Saxę, zmarszczył brew i dalej patrzył na Shillen i Lieselotte.
“Ah, jeszcze tej tu brakowało”, pomyślała Shillen.
- Stul swój pretensjonalny dziób bździągwo i wracaj do wozu rany lizać. A ty! - Odwróciła się do Lieselotte. - Tłumacz się, dlaczego znowu zatrzymałam wóz! Bo przez twoje zwidy znowu cała wina spada na mnie!
- Nie zaczynaj ze mną, padalcu! Dopiero co robiliśmy postój. O ile nie masz dobrego powodu by nas spowalniać, to radzę zawrócić ci twoją chabetę i jechać dalej. U NAS Wszystko W porządku. - Saxa rzucała w elfkę piorunami z oczu, oczywiście metaforycznie.
- Ogłuchłaś od bólu, kiedy ci pociachali tą twoją girę?! Lieselotte zaczęła robić panikę, że coś tu się odpierdala na wozie i zaraz będzie leżał! Tak że daruj sobie oskarżenia i zamknij łaskawie twarz! - odpyskowała drowka.
- Jakie leżał, jędzo, przecież ruszyliśmy na nowo! Słonko za bardzo przygrzało, że nie umiałaś się domyślić, że jak ruszyliśmy, to wszystko w porządku? I to od razu musiałaś stawać jak baran na środku drogi i nas zatrzymywać!? - Inwektywom nie było końca.
- Odpierdol się od mojego wzroku, ja jakoś nie czepiam się ciebie że nie widzisz po ciemku! - syknęła drowka. - Niech ktoś zaknebluje tę siksę, bo ja tu przyjeżdżam w obawie, że coś tu się dzieje, a ta się na mnie rzuca jak oparzona!
- Przestańcie! - wybuchnęła Lieselotte - Zachowujecie się jak amatorki, a nie doświadczeni najemnicy. - Magini odchrząknęła, żeby pozbyć się piskliwej barwy jej głosu. - Jak już mówiłam, Dziobek zobaczył, że Awen prawie spadła z wozu, myślałam, że to przez to wóz zaczął się kołysać. - “Dziobek”, jak nazwała kruka Lieselotte, wydał z siebie zdziwiony skrzek, jakby chciał powiedzieć “że niby ja?”.
- Dziękuję, Pani Lieselotte. - Hassan westchnął i ruszył na przód, cmokając na Krowa. Pokręcił głową i popatrzył na niebo jakby wzywał bogów, aby dali mu siłę.
Saxa spojrzała na czarodziejkę i zmarszczyła czoło.
- Ja pierdole! Robić taki cyrk z powodu jednego wyboju na drodzę. - powiedziała Saxa.
- Może lepiej, jakby Lieselotte jechała wozem… - stwierdziła Shillen.
- I robiła sceny z każdą nierównością? - Saxa skomentowała, a potem pomasowała czoło jakby zaczynała ją boleć głowa. - Dobra, niech wskakuje do środka. Dzięki, Hassan, za zastępstwo. Awen mi świetnie opatrzyła nogę, więc nie widzę problemu, żebym już sama powoziła.
Hassan zatrzymał wóz i zeskoczył z kozła.
- Przejdę się. Spacer dobrze mi zrobi, poza tym, moja formacja to piechurzy. Rozruszam kulasy. Pani Awen, było miło. Saxa, trzymaj lejce i uważaj... na wyboje. Pani Lieselotte... zapraszamy do wozu. - Uśmiechnął się do Awen, potem do Lieselotte, wskazując jej miejsce w środku wozu, następnie załadował glewię na ramię i spokojnie szykował się aby iść traktem.
W normalnej sytuacji nekromantka mogłaby nawet zacząć kłócić się z Saxą, lecz teraz starała się jak najmniej wychylać się zza Shillen.
- Nie… nie trzeba, chyba że będziesz nalegać - odpowiedziała Lieselotte ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Bardzo proszę - dodał wojownik stanowczym tonem i na chwilę wstrzymał się aby pomóc wsiąść Lieselotte do wozu.
Magini starając się unikać wzroku wojownika zeszła z Nightmare i skierowała się w stronę wozu. Zaczęła wspinać się do środka, unosząc obiema dłońmi skrawki sukni, by jej nie przydepnąć.
Wojownik pomógł jak mógł, podtrzymując tu i ówdzie wymykające się na boki fałdy sukni i podpierając ją ramieniem, by nie straciła równowagi. Miał marsową minę, ale oczy dosłownie rechotały mu ze śmiechu, a kąciki ust drgały, hamując parsknięcie ze śmiechu. Dziewczyna podziękowała i po chwili była już w środku.
Saxa, weszła zdrową nogą na koło stojącego wozu by dać dziewczynie przejście. Kiedy ta już była w środku, usiadła na koźle i gwizdnęła głośnym, podłużnym dźwiękiem, nawet nie przejmując się złapaniem lejców. Krów ruszył, ignorując klacz drowki, stojącą przed nim.
Klacz elfki wraz z nią na grzbiecie uskoczyła na bok, kiedy masywny Krów ciągnący wóz ruszył wprost na nią.
- Do reszty cię pogięło?! - warknęła drowka. - Dobra, skoro teraz już paranoja i panika naszej nekromantki nie będzie mnie rozpraszać, mogę wracać na przód.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:51   #29
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Saxa zignorowała drowkę całkowicie. Poprawiając spódnicę sięgnęła po związane lejce by zająć czymś ręce zanim rzuci w tą czarną larwę nożem... choć wtedy przypomniała sobie, że nie założyła butów, więc nawet sztyletów nie ma.
“Kurwa!!!! Cholera!!! Kurwa!!! ” zaklęła w głowie zaciskając zęby, żeby, brońcie bogowie, coś się jej nie wyrwało i mrocznej prukwie znowu coś odpierdoli i znowu ich zacznie zatrzymywać, przedłużając złodziejce katorgę przebywania w jej towarzystwie.
Ułożyła się wygodnie na koźle, teraz ona i Awen miały więcej miejsca, bo Saxa była szczuplejsza od wojownika, więc każda miała swoja przestrzeń osobistą. Złodziejka jeszcze trochę gniewnie patrzyła na oddalającą się elfkę, ignorując jadącego z nią wojownika póki koń Shillen nie zmienił kierunku. Gotująca się w niej złość w końcu wykipiała i powiedziała na głos, chociaż nie było to skierowane ani do Awen, ani do nikogo innego
- No nie... Świetnie! I pojechali do lasu…- wyraziła swoją frustrację, jako że drowka niby miała ich prowadzić - Właściwie to fantastycznie. Może jak ją Hassan porządnie wychędoży w krzakach, to się uspokoi jędza jedna!
Po tym komentarzu i zniknięciu elfki z widoku Saxa jakby się rozluźniła, nawet przeprosiła Awen, że ta musiała uczestniczyć w tej wymianie poglądów i spytała czy wszystko w porządku, bo po wszystkim tamta wyglądała jak bardzo skonfundowana sowa.
I otrzymała zapewnienie, że kapłanka po prostu nie chciała się mieszać. Teraz kiedy ich grupę prowadził Gorthak, obu kobietom pozostało delektować się prostą drogą, ciszą i bakaliami danymi wcześniej kapłance.
 
Obca jest offline  
Stary 25-09-2018, 21:55   #30
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Splunęła w kierunku Saxy, po czym odwróciła konia i spięła go łydkami ruszając tym samym na czoło kawalkady.
Hassan chwycił konia Shillen za cugle i zgrabnie odwrócił w stronę traktu.
- Trzeba zapolować. Ty czy ja? - zapytał Hassan drowkę.
- Możemy iść razem, ja wytropię zwierzynę, ale mogę mieć drobne problemy z celnością z powodu słońca - stwierdziła, specjalnie ściszając głos przy drugiej części zdania, żeby Saxa nie usłyszała.
- Dobra, po prostu podwieź mnie na przód, i coś wytrop. Ja podejdę i zarżnę to coś... byle nie za duże. Mam tylko oszczep - przypomniał wojownik i załadował się na konia za Shillen, zgrabnym susem na Viridistańską modłę
- Rahnulf pomoże ci to ubić. Mówisz masz tylko oszczep? - Zamyśliła się. - A jak radzisz sobie z łukiem? - spytała ruszając naprzód.
- Hujowo - mruknął Hassan. - Mamelucy mają osobne orty strzelców. Ja jestem z tej ciężkozbrojnej i choć uczą nas celować z każdej broni, to z moim okiem też nie jest najlepiej. Dobre co? - zarechotał wojownik
- Hmm… to może jednak pójdziemy razem skoro z twoim wzrokiem też nie najlepiej? - zaśmiała się.
- Dobra, jedźmy już, bo znów będziesz musiała wrzeszczeć - zachichotał wojownik delikatnie wbijając jej palce w talię. - Tylko mnie nie zwal z tego konia! Poznałem już dziś zwierzaki chyba wszystkie, na których da się jeździć, wyłączając osła i psa Allayna - zaśmiał się głośno.
- Och… tak się troszczysz o moją krtań, miło - odpowiedziała na żart wojownika o wrzeszczeniu. - Heja! - krzyknęła popędzają Nightmare, by ta ruszyła czym prędzej w stronę lasu. - Myślę, że lepiej będzie jak zostawimy ją przed wejściem do lasu, nie ucieknie.
- Ja tam się nie znam na polowaniach. Umiem zabić... i zeżreć upieczone - wesoło powiedział wojownik - tu się zdam na ciebie.
- Postaram się cię nie zawieść - odparła elfka. - Umiesz kucharzyć? - dodała pytanie zaciekawiona.
- Nie spalę żarcia nad ogniem jeśli o to pytasz - zarechotał wojownik. - Dobra, cwałuj szybciej, bo zwierzaki pójdą spać i będziemy po ciemku polować. Wtedy nie trafię chyba w nic poza tobą. Awen będzie Cię składać godzinami - rechotał dalej wojownik. Najwyraźniej miał dobry humor.
- Wiesz, po ciemku trudniej mnie zauważyć… - zażartowała. - Ale, nie byłbyś pierwszy w tej drużynie, który mnie trafił. Chociaż wydaje mi się, że z twoją siłą mogłabym wyglądać gorzej niż wtedy - odparła, krzywiąc się trochę na myśl o Saxie. - Dobrze, przyspieszmy trochę - dodała uderzając boki konia mocniej łydkami.
- Nie wiesz może, czemu pani Lieselotte zachowuje się dziś tak dziwnie?! - zapytał wojownik, nieco przekrzykując pęd powietrza.
- A kto ją tam wie! - rzuciła elfka. - Najdziwniejsze było to, że zmyśliła, że wóz omal się przewróci! Nie rozumiem co chciała tym osiągnąć! Ale ostatnio ona w ogóle ma jakieś dziwne paranoje! - dodała głośno. - Wierzysz, że ona myślała, że my wtedy w tej stajni…? No wiesz co! - kontynuowała przekrzykując się z wiatrem.
- Nie. Nie wiem. A co? - krzyczał wojownik udając, że o niczym nie wie i nie ma pojęcia, ale nie mógł powstrzymać wesołości
- Ty tak serio, czy tylko udajesz?! - zawołała. - Po tym jak Nightmare wepchnęła mnie do siana, została mi słoma we włosach! Nasza mała panikara myślała, że myśmy spółkowali razem w tym sianie! - odpowiedziała, mimo, że wiedziała, że wojownik doskonale wie o co chodziło. - Dałbyś temu wiarę?!
- Ani trochę! W końcu co może robić wojownik i ładna drowka na sianie w stajni jak nie siodłać konie! - Hassan rechotał tak głośno, że omal nie spadł z konia
- Uważaj! - krzyknęła drowka, gdy wojownik się zachwiał. - Wyście coś tam jarali w tym wozie, że ci tak wesoło?! - zaśmiała się. - Chociaż co się pytam, po zestawieniu słów “ładna” i “drowka” to mam pewność, że coś tam paliliście! - śmiała się dalej.
- Nic a nic. Nikt nie ma ani lotosu, ani nawet jakiegoś korzenia aby zapalić. Ach, Shillen, czasem zastanawiam się, po co się szlajam po jakichś lasach. Ale może jakieś grzyby też znajdziemy, co? - zaproponował wojownik
- Wydaje mi się, że dziczyzna bardziej zadowoli resztę niż grzybki, ale po drodze można coś znaleźć - odparła.
- Lieselotte zazdrosna… - Hassan nie mógł się nadziwić - To ciekawe, co teraz sobie w tej głowie myśli. Właściwie...trzymam się twojego tyłka. Bez urazy - zaśmiał się wojownik.
- Wiesz, to akurat w ramach bezpieczeństwa. - zaśmiała się znowu. Aż samą w duchu dziwiło ją, jak obecność wojownika poprawiła jej humor po kolejnej utarczce z Saxą. - Chyba nie chciałaby, żeby coś ci się stało, więc myślę, że o to zazdrosna nie będzie.
- No dobra. uszanujmy to więc, i bądźmy grzeczni - wyszczerzył zęby - nie widzę siana, więc chyba w porządku? Dobra, trzeba zwolnić i zacząć się rozglądać, bo wypłoszymy rechotem pół lasu…
- No dobrze… W sumie i tak by nic z tego nie wyszło, bo moje pejcze zostały w Podmroku. - udała rozczarowaną. - Chyba tu możemy zostawić Nightmare… - powiedziała zatrzymując konia. - Dalej chodźmy pieszo.
- Pejcze? Takie do koni? - zmarszczył czoło wojownik - Aaaa...hmm...no dobra, chodźmy.
Elfka skinęła głową i zgrabnie zeskoczyła z konia. Zastanawiała się trochę co przed chwilą pomyślał sobie Hassan, jednak szybko skupiła się nad ich zadaniem znalezienia czegoś do jedzenia.
- Może przy odrobinie szczęścia uda nam się znaleźć jakiegoś jelenia i dzika. Mam tylko nadzieję, że te wielkie szablastozębne tygrysy nie mają tu swoich terenów łownych… - powiedziała cicho do wojownika, szukając śladów potencjalnej zwierzyny. Pokazała wilkowi kilka sygnałów, po czym ten zniknął w krzakach również poszukując jakiegoś tropu.
Hassan zaś, na wspomnienie o szablozębach jakby rozmarzył się, a jego wzrok zaświecił się dziwną żądzą.
Drowka spojrzała na wojownika.
- Weź nie rób takiej miny, bo mnie przerażać zaczynasz - zaśmiała się. - Jak zdążyliśmy ostatnio zauważyć one polują w stadach. We trójkę takiej grupce jak ostatnio radę nie damy. - wyjaśniła swoje obawy.
- Bez problemu...no, może ewentualnie nieco mnie podrapią - wzruszył ramionami wojownik - za to jaki płaszcz można by z tych futerek uszyć...ach - westchnął Hassan - szkoda, że mięsiwo nieco łykowate. Spróbujmy dorwać jakiegoś trawożera.
- Futro z takich i tak już mamy. - uśmiechnęła się. - Może to dziwnie zabrzmi, ale nie lubię zabijać zwierząt, kiedy nie muszę. Są mniej fałszywe niż ludzie, elfy, krasnoludy, orkowie i reszta. - spojrzała z uśmiechem na krzaki które poruszał się pod wpływem ruchu wilka.
- A ja tam nie lubię tego za bardzo roztrząsać - uśmiechnął się i widząc, że elfka obserwuje krzaki uciszył się i chwilowo starał się nie robić hałasu, próbując się nawet skradać. Po chwili zdał sobie sprawę, że skradanie się w zbroi jest bez sensu, więc szybko odpiął troki od kirysu, odwiązał naramienniki, związał wszystko razem do kupy i podwiesił w zgrabnym pakunku u siodła Nightmare`a, aby następnie wrócić do Shillen.
- Jesteś pewien, że nie chcesz mieć tego żelastwa na sobie? - spytała. - Jak spotkamy jakiegoś drapieżnika może ci się przydać, a to w krzakach to tylko Rahnulf. - dodała.
- Jestem dużym chłopcem Shillen. Nawet jak coś zdoła mnie trafić, płakać nie zamierzam - uśmiechnął się ironicznie i zacisnął pięść na rękojeści glewii. - Cokolwiek spróbuje, wpierw posmakuje tego.
- To widzę… - rzuciła drowka taksując wzrokiem sylwetkę wojownika, mimo iż jak na przedstawicielkę swojej rasy była dość wysoka, to wojownik zdecydowanie przewyższał ją wzrostem, nie mogła też zaprzeczyć, że był dobrze zbudowany. - No dobra, jak uważasz, chodźmy. - Potrząsnęła głową i wróciła do szukania śladów.
 
BloodyMarry jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172