Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-09-2018, 20:30   #11
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Hassan zmierzał pewnym krokiem w kierunku Shillen, która zajęta była przygotowaniem swojego konia.
- Siodła pewnie nie masz? - uśmiechnął się smutno patrząc na Karmazyna
- Niestety. - odparła drowka. - Rolą Karmazyna jest noszenie moich rzeczy, nie bycie wierzchowcem. Nie pomyślałam, że ktokolwiek będzie na nim jechać. - Wzruszyła ramionami, po czym chwyciła za siodło swojej klaczy i zaczęła ją ubierać.
- Położę na nim swój koc, to może go nie obetrę. - Hassan sprawdził, czy jego “wierzchowiec" ma chociaż uzdę i choć jazda na oklep nie była Hassanowi nieznana, to jednak strzemiona, to strzemiona - coś powinienem o nim wiedzieć? Chyba nie miewa narowów…- Raczej nie pasowało to do zimnokrwistych koni pociągowych, ale nigdy nie było wiadomo o co chodzi zwierzakom.
- Hm… Jest dosyć kapryśny i uparty, ale nie powiedziałabym, że jest narowisty. Jednak to silny koń i wolałam, żeby jechał na nim ktoś bardziej tęgi niż na przykład nasza nekromatka. - Zaśmiała się, dopinając jednocześnie popręg Nightmare.
- Pani Lieselotte? - wojownik wysilił mózgownicę. - Nie wiedziałem, że to nekromantka. Coś złego jest w nekromantach? Kimkolwiek są? - zdziwił się Hassan
- Czy coś w nich złego? - drowka uśmiechnęła się pod nosem. - Jeśli chodzi o rozróżnianie dobra i zła to pytasz chyba nieodpowiednią osobę. - odparła odwracając się od swojego konia chcąc wziąć jego ogłowie. Zwierzak najwyraźniej uważając, że będzie to zabawne pchnął elfkę łbem, a ta upadła na stóg siana znajdującego się obok.
- Nightmare! - wrzasnęła elfka próbując podnieść się z siana.
Wojownik zarechotał i pomógł elfce się podnieść, jednocześnie łapiąc wierzchowca Shillen za ogłowie i odsuwając go na tyle, by mogła wstać
- No...jeśli ten Karmazyn to taka sama cholera jak ten tutaj, to chyba nie dowiozę tyłka w jednym kawałku do tego...jak mu tam...Ossington - zaśmiał się Hassan.
Shillen otrzepała się ze słomy, po czym westchnęła głęboko i machnęła ręką.
- A gdzie tam, ta cholera po prostu jak za długo stoi to jej się nudzi. - wskazała na Nightmare. - Ten może jest uparty, ale zazwyczaj takich numerów nie robi… zazwyczaj.
Hassan odwrócił się do Karmazyna, po czym zgrabnym susem dosiadł wierzchowca i obrócił się z nim w stronę elfki. Po chwili pochylił się nad nią, zerknął na jej twarz, chwilę przyglądając się jej i sięgnął za jej ucho.
- Słomka - uśmiechnął się bezczelnie wyrzucając spory paproch który najwyraźniej zaplątał się nie tam, gdzie trzeba. Wojownik wciąż śmiejąc się wzrokiem odjechał na majdan przed karczmą, aby nieco rozkłusować konia.
Drowka skrzyżowała ręce na piersi.
- Dzięki, ale nie pozwalaj sobie zbytnio! - krzyknęła do wojownika, który próbował zgrać się z jej koniem, po czym ruszyła w stronę jego konia by oporządzić go dla Lieselotte, co jakiś czas przeglądając swoje włosy czy nie pozostały w nich jeszcze jakieś źdźbła słomy.
- I co jak się dogadujecie? - spytała wojownika, zakładając koniowi ogłowie.
- Pytasz o konia? Czy kogoś konkretnego? - Wojownik jeździł powoli dokoła majdanu, wprawnie powodując nogami i zmusząjąc tęgiego konika do ruchu. - Ten się słucha - zarechotał.
- Widzę, że humor wam dopisuje. - Elfka uniosła brew spoglądając na współpracującą na majdanie “parę”. Przywiązała konia wojownika do swojej klaczy, po czym usadowiła się w jej siodle i wyjechała z obydwoma końmi.
- Tym chyba też przyda się rozgrzewka. - powiedziała i zaczęła okrążać Karmazyna w żwawym kłusie.
- Właściwie z tym dogadywaniem się... to zapytałbym o to samo. - Wojownik spojrzał na elfkę.
- Hmm? - drowka zatrzymała konia i spojrzała na wojownika ze zdziwieniem. - Nie rozumiem.
- Nie wierzę - wojownik podjechał z koniem do elfki - dwa razy w ciągu ostatnich kilku chwil. Wiesz, nie aby mnie to specjalnie obchodziło, ale jednak mój tyłek też od tego zależy. Nie jestem uczonym, jak Lieselotte czy Awen ani ty też taką nie jesteś, więc powiem prosto z mostu. Te kłótnie z Saxą mogą napytać nam biedy. Martwię się - powiedział wojownik wprost - a mówię to dlatego, bo jesteś elfem, i jeśli miałbym bawić się w jakieś półprawdy i gierki, chyba nie starczyłoby mi życia.
- Mamy ze sobą na pieńku od jednej misji, którą wykonywałyśmy dla Melendreza. - zaczęła.
- Misji, która zakończyła się fiaskiem. Ona wini za to mnie, a ja ją, tyle. - wzruszyła ramionami. - Wiem kilka rzeczy których ona woli żebym nie widziała. Zresztą mało ważne, nie dogadam się z nią choćby słońce miało wzejść na zachodzie.
Hassan wzruszył ramionami.
- Po prostu postarajcie się nie skakać sobie do oczu za każdym razem, kiedy gadamy z kimś innym niż nasz niewielki, acz zacny krąg znajomych. Proszę. - Uśmiechnął się smutno. - Dyscyplina, to kwestia motywacji, prawda?
Elfka skrzywiła się trochę, po czym przewróciła oczami i westchnęła.
- Eh… Postaram się nie wydrapać jej oczu przy najbliższej okazji, ale znając ją ona hamować się nie będzie, a wtedy i ja nie mam zamiaru. Nic nie poradzę, że ta cizia działa na mnie jak płachta na byka. - Odchyliła głowę w górę i chwyciła się za skronie, rozmasowała je i spojrzała na wojownika. - Postaram się, ale nic nie obiecuję.

Awen zaniepokojona dłuższą nieobecnością drowki i wojownika ruszyła w stronę stajni. Kapanka nie miała w zwyczaju podsłuchiwać jednak na tym razem dosłyszała zza rogu fragment rozmowy dotyczący przyczyny wzajemnej niechęci Saxy i Shillen.
- Wybaczcie że przeszkadzam, ale niechcący usyszałam końcówke waszej rozmowy. Zgadzam się z Hassanem, konflikt między tobą a Saxą może zadać nam więcej ran niż nie jeden tygrys, dlatego uważam że na czas misji powinnyście zawiązać rozejm – zwróciła się kapłanka do drowki.
- Pani Awen… - wojownik uśmiechnął się do kobiety - jak wspomniałem... to kwestia motywacji - po czym klepnął niepokornego konia Shillen w zad w taki sposób, by zmusić uparciucha do podkłusowania kawałek.
- Prosicie o to, żeby kot zawarł rozejm z myszą - rzuciła Shillen. - A to jest mało wykonalne. Oprócz dogryzania, ona zawsze próbuje ze mną rywalizować, a ja jej nie odpuszczę.
- W takim wypadku stawiacie pomyślność naszej misji pod znakiem zapytania. Może lepiej zakończyć ją tu i teraz? - zapytała Awen.
- I przepuścić nagrodę koło nosa? Po moim trupie. - odparła drowka. - Ja rezygnować nie mam zamiaru.
- A ja nie mam zamiaru ryzykować, że ktoś lub coś usłyszy waszą kłótnię w puszczy - odpowiedziała kapłanka.
- Po prostu niech w szyku trzyma się daleko ode mnie i nie wchodzi mi w drogę. - rzuciła zmęczona rozmową elfka i dała sygnał swojej klaczy by ta ruszyła do okoła majdanu.
- Ryzykujemy więcej, niż tylko to, że coś nas usłyszy… - rzekł cicho wojownik do kapłanki, odprowadzając wzrokiem elfkę.
Shillen zrobiła dwa koła, po czym uspokoiła się trochę i podjechała ponownie do wojownika i kapłanki.
- A gdzie reszta? Konie są gotowe, powinniśmy ruszać jak najszybciej. - ponagliła towarzyszy. Rozmowa z Hassanem podczas oporządzania koni rozluźniła ją trochę, jednak zmiana tematu na jej relacje z Saxą widocznie popsuła jej humor.
- Nie nalegam, abyście się od razu pokochały. Ale nie mogę za każdym razem robić z siebie kretyna. No spójrz tylko… - Hassan podniósł się lekko na koniu - klepię Saxę w tyłek, aby rozładować napięcie i obecnie nawet siedzę na spasionym koniu. No, doceń to kobieto - zarechotał serdecznie
- No tak klepanie młodej kobiety w zadek musi być dla ciebie okropną karą. - drowka zawtórowała mu śmiechem. - A co do Karmazyna, ten koń jest umięśniony, nie spasły.
- Może tak zamiast prawić sobie dusery weźmiecie się do dzieła i ruszycie? - rzucił w ich stronę Allayn. - Długo mamy na was czekać? Podobno się spieszymy.
- No coś ty...zazdrosny jesteś o te klepanie? Wybacz, że o tobie zapomniałem - wojownik odpowiedział półelfowi i udawał, że mu przykro, ale śmiał się nadal.
Drowka spojrzała na pół-elfa krzywo, nie odpowiadając mu. Pognała swoją klacz, powodując to, że koń należący do Hassana także ruszył. Oba konie przebiegły obok zaklinacza wznosząc koło niego chmurę kurzu.
- Nie sądziłem, że interesujesz się również panami, Hassanie - odparł Allayn.
- Masz bardzo delikatną urodę. Hassan mógł się pomylić. - łowczyni zakpiła śmiejąc się, siedząc na koniu kilkanaście metrów dalej.
- Widać ma tak samo kiepski wzrok, jak ty - odparł półelf.
- Oj żebyś nie potrzebował mojego wzroku po zmroku, jak kiedyś zgubisz się w jakimś lesie i będzie trzeba cię szukać. - odparła, po czym spojrzała w kierunku stajni i zagwizdała.
- Rahnulf, do mnie! - po chwili wilk wybiegł ze stajni i stanął obok klaczy na której siedziała jego pani.
- Nie liczyłbym, prawdę mówiąc, na twą pomoc - odparł Allayn.
Hassan opanował konia i podjechał wolno do Allayna.
- W Viridistanie takich gładkich młodzieńców kastruje się do haremów - popatrzył na półelfa - nie, abym gustował…
Drowka zrobiła minę udającą smutek.
- Och, ranisz moje uczucia kundelku. Oczywiście, że bym ci pomogła, w końcu drażnienie samej Saxy w końcu się nudzi. - uśmiechnęła się złośliwie. - A ty czasami poprawiasz mi humor.
- Kreciku, wszak ty nie masz uczuć... w każdym razie z tych pozytywnych- odparł. - Nie ma czego ranić.
Shillen na słowa zaklinacza zacisnęła pięści. Złapała za wodze i podjechała do zaklinacza. Zeskoczyła z siodła i złapała go za szaty.
- Powtórz to… - wysyczała.
- Nie masz uczuć. Co widać i słychać. Co chwila. Jak przemyślisz swoje zachowanie, to dojdziesz do takiego samego wniosku.
- Za krótko stąpasz po tej ziemii, aby zrozumieć co we mnie siedzi chłopczyku… - rzuciła trzymając go dalej. - i nie oczekuję od ciebie byś zrozumiał. - odepchnęła go od siebie i podeszła z powrotem do konia. Przez chwilę zamyśliła się, wróciły do niej wspomnienia o ojcu, którego zamordowano, o kuzynce która uratowała jej życie i o tym co w życiu straciła.
Kiedy się otrząsnęła, wsiadła na konia.
- Ruszajmy… Ja jadę przodem - powiedziała oschle.
Allayn uśmiechnął się z pogardą.
- Już? Koniec? Czy może w jeszcze jakiś sposób chcesz okazać owe pozytywne uczucia? - spytał.
- A co? Chcesz przytulasa? - zarechotał Hassan - może idźmy już stąd w cholerę, bo nie mam ochoty na orgie przed karczmą - Hassan podjechał do Awen - koń jest szeroki jak kanapa, Pani Awen. Znalazłoby się miejsce. Droga wszak długa - zaproponował wojownik.
- Dziękuję panie Hassan - kapłanka kiwnęła twierdząco głową, pamiętając że wojownik zawsze odnosił się do niej z szacunkiem. Hassan podał jej rękę, pomagając wsiąść na konia.
- Nagle zmieniłeś zainteresowania, Hassanie? Wbrew temu, co mówiłeś przed chwilą? - zainteresował się Allayn.
- Skąd pomysł, że zmieniłem? - mruknął do Allayna i ruszył na wyznaczone miejsce z tyłu formującej się już kolumny.
- To się nie oferuj z... przytulaskami... jak to określiłeś - odpowiedział zaklinacz.
- Shillen ma rację - warknął nagle do Allayna pół-ork, wyglądający na znużonego już ciągłymi kłótniami. - Nie wiesz co siedzi w takich jak my, nasz świat jest brutalny i nie ma w nim miejsca dla mięczaków. Ruszamy?
- Dziękuję Gorthaku, że wyjaśniłeś temu chłoptasiowi realia w jakich przyszło nam kiedyś żyć - elfka zwróciła się do pół-orka. - To, że nie okazuję uczuć, nie znaczy, że ich nie posiadam. Jakbyś spędził ponad dziewięćdziesiąt lat w Podmroku, też nauczyłbyś się ich nie okazywać.
- Jak dobrze, że mój był usłany różami. - Allayn obrzucił wymądrzającą się dwójkę rozbawionym spojrzeniam. - Nic o mnie nie wiesz, Gorthaku, więc się nie wymądrzaj. A ty, staruszko, jak sobie nie chcesz okazywać uczuć, to nie musisz.
- Tak samo jak ty nie znasz mnie, czy Gorthaka, czy większości z tu obecnych i nie masz prawa zarzucać mi braku uczuć, smarkaczu - odparła na słowa pół-elfa.
- Aż się wzruszyłem. - Allayn jakoś na wzruszonego nie wyglądał. - Twoje zdobyte przez wieki doświadczenie życiowe aż zwala z nóg.
- Nawet nic nie wiesz o mojej historii, także daruj sobie tego typu komentarze, a ja daruję sobie na twój temat. - odparła drowka. - Może nie będę przedstawiała realiów jakie panują w Podmroku, bo jeszcze takie dziecię słońca jak ty nie będzie potrafiło spać po nocach. - zakpiła.
- O, jak ci się dowcip wyostrzył... Z pewnością wiem mniej, niż ty, i będę niepocieszony brakiem tej wiedzy.
- Przykro mi zatem, że muszę sprawić ci taki zawód, ale chyba nie ma czasu na opowiastki. - Shillen uśmiechnęła się z cieniem złośliwości. - To co możemy ruszać?
- Przykro ci? Cóż za zaskoczenie. I miło że pytasz o pozwolenie. Jedź, jedź...
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 06-09-2018, 20:58   #12
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Saxa po wyjściu z karczmy podeszła do wozu i przycisnęła jedną z deseczek, która odskoczyła dając dostęp do klucza. Kto jak ona wychował się w takim “domu” wiedział że to jeżdżąca zagadka na kółkach z mnóstwem skrytek i tajemnic. Po otwarciu drzwi dziewczyna wskoczyła na ‘kozła’ i weszła do środka. Rozejrzała się pobieżnie czy wszystko jest na swoim miejscu i przeszła w głąb, do gondoli, gdzie zostawiła swój plecak.




Gondola sypialna była podwyższona i znajdowała się na końcu wozu. Była szeroka i spokojnie mogła pomieścić dwoje osób i jeszcze zostawało miejsca. Leżały na niej zwierzęce skóry i kolorowe poduszki. W pomieszczeniu było duszno, więc złodziejka otworzyła okno, łapacz snów zawieszony przy nim zaczął leniwie się kołysać.
Pod gondolą były drzwi od szafek i mnóstwo szufladek, podobna ilość szuflad, o ile nie większa, była w komodzie po prawej stronie wozu. Były wypełnione najróżniejszymi rzeczami - przebrania, ubrania, rzeczy do charakteryzacji, do podrabiania dokumentów, chociaż dla osoby nieświadomej wyglądały jak artykuły piśmiennicze.
Naczynia, garnki, mały żeliwny piecyk, stare płaszcze, liny i jeszcze więcej strojów. Te najcenniejsze valdisowie trzymali w skrzyni, udającej siedzisko naprzeciwko komody z blatem. Patrząc na to z perspektywy domu wóz był w stanie pomieścić trzy osoby w warunkach w miarę komfortowych i do siedmiu osób w warunkach maksymalnego ścisku i niewygody. Drzwiczki szafy pod gondolą prowadziły do aktualnie zapchanego przeróżnymi gratami schowka.
W dniach jej szczeniackiej młodości to była ‘sypialnia’ Saxy. Teraz robiła za rupieciarnię, do której z zewnątrz prowadziła też zamykana od środka klapa. Ale teraz wszystko było zawalone.
Kobieta ogarnęła wnętrze wozu, szykując je dla ewentualnego gościa, jadącego w środku i by zrobić miejsce na manatki tych, co chcieli je wrzucić do wozu. Potem poklepała Krowa po szyi i ustawiła wóz czekając na resztę.
 
Obca jest offline  
Stary 15-09-2018, 10:00   #13
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Widząc kłótnię towarzyszy, mijane przez was krasnoludy patrzyły jedynie z politowaniem. Co poniektórzy kręcili głową mrucząc coś między sobą o elfach.

Wreszcie z karczmy wyszła Lieselotte, która nie mówiąc nikomu, musiała się jeszcze “poprawić”. Może nawet nikt nie zwróciłby uwagi na jej późne przybycie, gdyby nie nagły, głośny plusk błota. A przynajmniej czegoś, co Lieselotte miała nadzieję, że było błotem.
- Och nie! Fujka! - Piskliwy głos przerwał kłótnię elfów - Buty też będzie trzeba wymienić. O, Shillen, Hassanie! - skierowała się w stronę dwójki jeźdźców - Bo ja… myślę, że jeśli Shillen się zgodzi, to zmieszczę się razem z nią na jednym koniu, nie będę musiała pożyczać twojego, Hassanie. - powiedziała, jakby trochę nieśmiało.
- Hassan jak widać, radzi sobie dobrze z Karmazynem, ale faktycznie jakbyśmy jechały we dwie, to na jego konia może wsiąść ktoś inny - odpowiedziała elfka, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny, aby pomóc jej wsiąść. Po chwili jednak cofnęła rękę.
- ale najpierw buty wytrzyj, usyfisz mi siodło… - dodała.
Magini zrobiła skrzywioną minę, patrząc w dół, po czym wytarła obuwie w jakąś kępkę trawy. Chwyciła drowkę i podciągnęła do góry.
- To znaczy… ja nie chciałam, żeby Hassan męczył się jadąc na nieosiodłanym wierzchowcu. I koń! Żeby konia nie zranił zbroją! - Lieselotte szybko się poprawiła, żeby innym nie przyszły do głowy głupie myśli. - Shillen, a co ty tu masz we włosach? - Ponownie skrzywiła się, przypominając sobie, że elfka była jeszcze przed chwilą w stajni razem z wojownikiem sama.
- Co? Gdzie? - drowka sięgnęła dłonią do włosów, nie potrafiła jednak nic tam znaleźć.
- No gdzie? Weź mi to wyciągnij!
- Auć! No nie szarp się tak, bo nas zrzucisz! Już… - Lieselotte podała drowce źdźbło słomy i wyszeptała jej na ucho, prawie się czerwieniąc - Czy wy…?
Drowka w pierwszym momencie nie zrozumiała o co chodzi czarodziejce, jednak po chwili dotarło do niej co dziewczyna ma na myśli.
- Co?! Nie! Co ty… ty mi tu insynuujesz? Jak… Nie! - zaczęła wyrzucać z siebie potok słów, bo mimo iż między nią, a wojownikiem nic się nie wydarzyło, to faktycznie sytuacja mogła wskazywać na coś innego.
- Aha. To dobrze. To znaczy… to wasza sprawa! Ja nie… - Lieselotte postanowiła w końcu ugryźć się w język, bo jej policzki zaczynały przypominać kolorem dorodnego pomidora.
- Jaką sprawa? Nie ma żadnej sprawy, zresztą skąd ci to w ogóle do głowy przyszło? - odparła drowka, unikając wzroku innych towarzyszy.
- Gorthak, bierz moją chabetę. - Wojownik wskazał głową swojego konia. - Przyda się ktoś mobilny w razie draki, jak dziewczyny chcą jechać razem.
- W ten sposób więcej osób da rady pojechać wierzchem i nie będzie musiało iść pieszo. - odparła drowka, wciąż nieco speszonym głosem po dziwnych podejrzeniach Lieselotte.
“No i załatwione” pomyślał Hassan powodując Karmazynem za resztą kolumny. Chwilę podziwiał jeszcze osadę krasnoludów zanim nie wjechali do lasu.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 15-09-2018, 10:06   #14
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Drużyna wróciła wraz z Ulgrimem do garbarni. Tym razem zapach dochodzący z wnętrza był znacznie bardziej intensywny i z wyraźnie odczuwalną nutą świeżej krwi. W środku powitała was zmęczona twarz Morda, który wręczył wam kły i niedoschnięte jeszcze, choć dobrze przygotowane tygrysie skóry. Bez zwłoki odebraliście więc trofea i udaliście się dalej.
Ulgrim doprowadził was do szlaku wiodącego na północ, gdzie pożegnał was życząc szerokiej drogi i pomyślnego obrotu spraw.

Choć ścieżka kilkakrotnie zmieniała się w gęste błoto, z którego jakieś dziki pewnie robiły sobie barłóg, a raz zablokowana była przez pień drzewa, to bez trudu omijaliście te przeszkody dzięki nawigacji Shillen, która poruszała się po puszczy z niezwykłą zwinnością. Po kilku godzinach drowka przystanęła na chwilę badając otoczenie. Łowiecki zmysł rzadko ją mylił. Jakieś dwa kilometry na północ, najprawdopodobniej przy drodze,którą zmierzaliście musiało obozować pół tuzina orków.
- Stójcie. - elfka ściągnęła wodze konia zatrzymując go, jednocześnie wymuszając zatrzymanie się towarzyszy jadących za nią.
- I co Shillen, coś tam jest przed nami? - zawołał zaciekawiony Gorthak.
- Wyczuwam około pół tuzina orków. Jakieś dwa kilometry na północ. - odparła łowczyni.
- Wiem, że nie jest to zastraszająca liczba, ale wolałam was ostrzec, żeby nie było niespodzianki.
- Orki, nie poznałem zbyt wielu oprócz mojego ojca jak byłem bardzo młody, najlepiej pamiętam, takiego jednego co mi krwi na arenie utoczył ale ja mu więcej. Zobaczmy co one tu robią, może mają coś wspólnego z tym bajzlem. - Gorthak podbiegł na przód grupy i rozglądał się dookoła.
- Chcemy je ominąć? - zapytała Awen wychylając się zza Hassana.
- Moglibyśmy. Pół tuzina orków to niewielkie zagrożenie a walka może nas spowolnić - mruknął wojownik. - Z drugiej strony, mogą napaść na jakiegoś podróżnego - Hassan zastanawiał się. - Może sprawdzimy, czy gdzieś nie czai się ich więcej?
Shillen pokręciła głową.
- Wyczułabym je - odparła. - Pytanie czy nie ma z nimi innych stworzeń, ja potrafię wyczuć tylko te humanoidalne.
- Szkoda, że nie mamy żadnych zaprzyjaźnionych ptaków - stwierdził Allayn.
- Prrrr…- Saxa zatrzymała wóz widząc znak od łowczej. - Nie płacą nam żebyśmy uganiali się po lesie za orkami… chyba że mamy podejrzenia, że sześć orków sabotuje nam krasnoludy.
Hassan podjechał koniem aż pod sam wóz, aby nie musieli na siebie krzyczeć
- Shillen, znajdziesz obejście?
Drowka spojrzała na wojownika.
- Myślę, że nie powinno być większego problemu - odparła, po czym spojrzała na Karmazyna. - Swoją drogą, jak on się sprawuje?
- Spokojny jak cielę - uśmiechnął się wojownik.
- Serio? Coś ty mu zrobił? To do niego niepodobne. - Elfka zaśmiała się. - No, dobrze to poszukajmy jakiegoś obejścia.
- Sześciu orków się boicie, naprawdę? Może oni coś wiedzą? - Gorthak dał wyraz swojemu niezadowoleniu, zaciskając pięści.
- Ja się nie boję i z chęcią bym im pokazała gdzie ich miejsce, ale uważam, że walka z nimi jest też marnowaniem, czasu i energii, a jak zauważyła Saxa… swoją drogą nie wierzę, że właśnie przyznam jej rację… To nie jest część naszej misji i nie dostaniemy za to pieniędzy - łowczyni wyjaśniła pół-orkowi.
- Dopóki nas nie zaczepiają, to nie traćmy na nich czasu - poparł ją Allayn. - Ani to sławy nie da, ani pieniędzy.
- Nie mniej bądźmy czujni i nie dajmy się zaskoczyć - dokończyła złodziejka przygotowując na wszelki wypadek w zasięgu ręki kuszę gotową do użytku i dziwiąc się że drowka nie udławiła się przy przyznawaniu jej racji.
- Albo można tam pójść i zapytać, co tu robią. Wpierw spuścić łomot, bo to lubią. - Wojownika ciągnęło do walki z orkami, choć wiedział, że nie jest ona konieczna.
- Widzę, że kogoś tu wyjątkowo ciągnie do mordobicia. - Drowka wyszczerzyła zęby, a jej oczy zabłyszczały dzikim blaskiem. Sama miała ochotę na upuszczenie orkom trochę krwi, jednak zależało jej też jak najszybciej zająć się zadaniem i jak najszybciej odebrać obiecaną nagrodę.
Wojownik uśmiechnął się i zrezygnowany pokręcił głową.
- No dobra, nie będę się upierał.
- Sama bym im z chęcią nakopała do tych orczych zadków, ale jak wspomniał ktoś wcześniej… - Shillen specjalnie nie wspomniała o tym, że słowa te padły z ust zaklinacza - ...nie będziemy mieć z tego żadnych większych korzyści. No może oprócz satysfakcji. Poszukam drogi, którą ich obejdziemy. Szkoda naszej energii na tych kilku orków - dodała, po czym przekazała wodze Lieselotte i zsiadła z konia.
- Czekajcie tu.
- Z największą chęcią rozprostuję kości – zgodziła się Awen energicznie zsiadając z konia. Zaczerpnęła w płuca rześkiego powietrza, po czym zwróciła się do wojownika – Dla pana jazda konna to chleb powszedni prawda? Widać wprawę i wielką zręczność godną podziwu.
Hassan zsiadł z konia i podszedł wolno do Awen, uśmiechając się cały czas. Popatrzył jej w oczy, i leciutko przekrzywił głowę - Dałbym głowę, że usłyszałem komplement, Pani. Czyżbyś próbowała mnie usidlić Pani Awen? - stał i uśmiechał się, taksując jej twarz. Jedną rękę założył na pasek, drugą trzymał swoją glewię w nisko opuszczonej dłoni.
-Ja...nie miałam tego na myśli - odparła czerwieniąc się kapłanka, po czym dodała - Zawsze doceniam profesjonalnie podejście i kompetencje.
-Świetnie się składa, bo ja również - zaśmiał się serdecznie wojownik - To na pewno kwestia nóg. Jak koń narowisty, trzeba nieco mocniej ścisnąć - Hassan patrzył śmiało w oczy kapłanki.
- Dziękuję za radę - uśmiechnęła się Awen. - Może do końca naszej misji nauczę się lepiej jeździć konno.
Wojownik roześmiał się rozbawiony.
- Z wielką chęcią mógłbym Panią nieco poduczyć, ale chyba ciężki ze mnie nauczyciel. Męczyła byś się Pani tylko. - Wojownik uniósł brew, wciąż się uśmiechając.
- Postaram się być pojętnym uczniem - zaśmiała się kapłanka, po czym życzliwie dodała: - O ile przeżyjemy naszą wyprawę, ja w rewanżu mogę nauczyć pana obcowania z tekstem.
- Oh, skąd takie podejrzenia, że nie przeżyjemy? To tylko chwilowy problem, który najpewniej da się rozwikłać. - Wojownik mówił to z pełnym przekonaniem - szczerze wierzę w nasz profesjonalizm i jestem przekonany, że nasza współpraca będzie bardzo...owocna - również życzliwie dodał. Oczy Hassana aż błyszczały choć miał pewien problem ze zrozumieniem, o co chodzi w tym całym “obcowaniu z tekstem”.
- Tylko gdzie tu znaleźć bibliotekę? - śmiał się
W międzyczasie Lieselotte także zeszła z konia. Wyciągnęła z tobołów, które niósł jej osiołek mosiężną misę i przykucnęła z nią, kładąc ją na pół metrowej skarpie, która sąsiadowała z traktem. Zaczęła szeptać frazy w dziwnym języku, który od samego słyszenia potrafił przyprawić o ciarki. W misy umieściła drobinki węgla i suszone zioła, które rozpaliła w naczyniu, a dookoła rozniósł się zapach kadzidła. Skupiona na swoim zajęciu, nie zwracała uwagi na całą resztę drużyny i dopiero po godzinie, przed maginią zaczęło się coś materializować. Od bezkształtnej, chaotycznej masy, aż w dużego i dumnego kruka. Chowaniec rozejrzał się ciekawskimi, czarnymi oczyma po wszystkich i zatrzepotał skrzydłami.
- Jakiś ty śliczny! - rzekła Lieselotte.
Hassan spojrzał na kruka, dał kroka naprzód i delikatnie ujął kapłankę pod rękę.
- Chyba trzeba się odsunąć. Widziałem kiedyś jak coś takiego wybuchło. Niby nic się nie stało, ale potem trzeba czyścić płaszcz. - Mrugnął okiem do Awen.
Lieselotte spojrzała oburzona na odchodzącą parę.
- Nie jestem jakimś pospolitym guślarzem! Myślałam, że to wiesz! - wyrzuciła magini Hassanowi, po czym odwróciła się do nich plecami i posadziła sobie kruka na ramieniu.
- Brrr... - Saxa patrzyła na bestię na ramieniu magini. - Zazwyczaj widzi się gawrony i wrony, nagle widzisz takie bydle i wszystkie opowieści o porywaniu niemowląt przez te skrzydlate bestie zaczynają mieć sens.
- Biedne te niemowlęta - powiedział, na pozór poważnie, Allayn. - Ale kruki raczej nie mają takich zwyczajów.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 15-09-2018 o 10:13.
Obca jest offline  
Stary 15-09-2018, 10:09   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po około godzinie Shillen wynurzyła się zza krzewów i podeszła do drużyny.
- A więc tak… - zaczęła. - Niedaleko znalazłam strumień, orkowie przesiadują pewnie koło jakiegoś pomostu i czają się na przejezdnych. Możemy spróbować, przejść przez strumień, problem w tym, że jego głębokość wynosi około metra i wóz może nie dać rady. - spojrzała na wóz łotrzycy. - Na szczęście trochę dalej znalazłam kładkę po której możemy spokojnie przejechać… To znaczy, konie dadzą radę bez problemu. W przypadku wozu… da radę, ale lekko nie będzie.
- Czyli prościej i szybciej by było pozbyć się orków? - spytał Allayn.
- Prościej na pewno, szybciej niekoniecznie - odparła łowczyni. - Przeprawa przez kładkę będzie szybsza, istnieje jedynie ryzyko, że wóz się przewróci.
- W takim razie nie bawmy się z kładkami jak smarkacze, z orkami damy sobie radę, we dwóch z Hassanem damy radę je przegonić, co? - Gorthak wyszczerzył się do smagłego wojownika.
Hassan potwierdził skinieniem głowy.
- Ja bym mogła nawet przez ten zwykły głębszy strumyk jechać, najwyżej zeszłabym go przepchać, ale jak aż troje z nas poczuje się lepiej, mając swoją ‘zabawę’ z zielonoskórymi to proszę bardzo nie będę dalej oponować - wypowiedziała swoje zdanie Saxa, może upuszczenie krwi przeciwnikom to jednak dobry pomysł, ona sama wolałaby omijać bezpośrednie konflikty, ale Hassan i Gorthak to doskonali wojownicy i pewnie poradziliby sobie sami bez udziału reszty - kto wie może w ostatecznym rozliczeniu okaże się to nawet opłacalne dla nas.
Drowka westchnęła.
- No i po co ja się męczyłam z tym zwiadem. - Udawała rozczarowaną, jednak widać było, że przebieg sytuacji jej pasował. Podeszła do swojej klaczy chwyciła wodze od Lieselotte, złapała się siodła i jednym zgrabnym ruchem wspięła się na grzbiet konia.
- To jedźmy skopać kilka orczych zadków - rzuciła. Po chwili spojrzała na na Lieselotte. - Skąd masz te pierzaste bydle? Całkiem fajne.
- Ładny prawda? - zachwyciła się zwierzakiem Lieselotte - To magicznie przyzwana dusza z innego Planu egzystencji, która przybiera formę zwierzęcia, którego formę określa mag swoją siłą woli podczas rzucania zaklęcia - wyjaśniła dumnie nekromantka.
- Macie zamiar szarżować od razu czy rozgrywamy to bardziej taktyczne? - zapytała złodziejka, zastanawiając się czy Krów z wozem będą musieli kogoś stratować w bardzo brutalny sposób.
- Osobiście wolę dyskretne sposoby, ale to zależy od reszty. - odpowiedziała drowka, widać było, że do walki i zabójstw podchodzi w sposób profesjonalny, bo nie dało się wyczuć w jej głosie niechęci, którą słychać gdy zwykle zwraca się do łotrzycy.
- Hassan, Gorhtak chcecie się rzucać na oślep czy my mamy się podkraść i zdjąć paru na cichacza? - mówiąc ‘my’ kiwnęła głową w stronę elfki.
- Roztropnie jest zmiękczyć wroga przed walką. - Hassan pokiwał głową. - Podkradnijcie się, a my z Gorthakiem, Panią Lieselotte, Panią Awen i Allaynem podjedziemy traktem. Niech myślą, że nas mają. Ugryzą kamień. - Wojownik nie chciał kombinować nadmiernie na niewielki oddział orków, które również przedkładały brutalną siłę nad taktykę.
- No, zawszę mogę się z ich hersztem pojedynkować - odparł hardo pół-ork.
Saxa kiwnęła głową na znak zrozumienia.
- Allayn, zastąpisz mnie - powiedziała złodziejka mając w zamiarze poprawić swoją broń i zabierając dostatecznie dużo bełtów do kuszy.
Drowka bez słowa kiwnęła głową, po czym zeskoczyła z konia i sięgnęła po swój łuk.

Podczas gdy Shillen robiła rekonesans, Lieselotte również nie próżnowała. Na jej ramieniu siedział czarny kruk, którego przyzwała podczas swojego rytuału. Ptak obserwował z uwagą wszystko dookoła, a kiedy łotrzyca i łowczyni ruszyły na zwiad, to na polecenie swojej pani poleciał za nimi obserwując teren z powietrza. Po niedługim czasie awanturniczki usłyszały szum wody. Zwalniając tempo metodycznie zbliżały się do strumienia, aż zza drzew zgodnie z przewidywaniami Shillen wyłonił się solidny most, a za nim niewielki namiot i ognisko. Ich uszu dobiegły odgłosy czyjejś kłótni. Mimo, że strumień nie był bardzo szeroki, a roślinność trochę się tu przerzedzała, orki nie dostrzegły was, a same były na widoku. Dwa z nich krzyczały coś do siebie żywiołowo w swoim rodzimym języku, jednak nie ten widok wydawał się wam niecodzienny. Tuż za nimi z trudem dostrzegliście stworzenie, które dla mniej doświadczonych oczu mogło się z tej odległości wydać tylko kolejnym krzakiem, albo porośniętą mchem skałą. Troll siedział zgarbiony tuż obok namiotu pociągając co chwilę nosem.

Przez chwilę obserwowałyście w ciszy obrót wydarzeń, aż waszą uwagę przykuł ruch odrobinę dalej od orczego obozu. Mimo że podejście bliżej i sprawdzenie jego źródła wydawało się zbyt ryzykowne, to Lieselotte oczami swojego kruka, lustrującego orki z koron drzew, zobaczyła to, co nie udało się zwiadowczyniom - ogromną sylwetkę leśnego giganta.

- Są… - szepnęła drowka. - Tak jak myślałam. - Sięgnęła do kołczanu, aby wyciągnąć strzałę.
- To co? Zaczynamy? - spytała złodziejkę, wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenie.
- Mam iść przodem i pokazać ci jak się unika linii strzału towarzysza w czasie prowadzenia ostrzału? - Saxa nie lubiła wracać do tej sytuacji, która popsuła relacje między kobietami ale z uwagi, że obie będą znowu do kogoś strzelać, może łatwiej byłoby ustalić, która idzie pierwsza. A nie jak ostatnim razem, kiedy tego nie zrobiły i elfka w ostatniej chwili weszła złodziejce na linie strzału i oberwała z kuszy, co spowodowało reakcję łańcuchową, która zakończyła się jedną wielką katastrofą.
- Skupmy się może na planie, a potem to ja pokażę ci, jak nie strzelać do sojusznika tylko do obranego celu - odgryzła się Shillen. - Do dzisiaj noszę bliznę po twoim nieudolnym strzale, ale powspominamy sobie później, leć.
Saxa przytaknęła i ruszyła przodem skradając się do dwóch kłócących osobników. Szykując się do idealnego strzału.
Drowka po cichu podążyła za Saxą.
- Strzelamy jednocześnie. Wybieraj, którego bierzesz - szepnęła, przyklękając obok łotrzycy i szykując łuk.
- Biorę tego z lewej - powiedziała złodziejka ustawiając się do strzału - Na trzy?
Elfka skinęła twierdząco głową.
- Raz…- zaczęła odliczanie Saxa.
- Dwa…- dołączyła elfka.
- Trzy..- powiedziały razem i dwa pociski poleciały w stronę zielonoskórych.

Hassan wolno prowadził konia. Uśmiechnął się pod wąsem, czując, że kapłanka z tyłu chyba też wprawnie jeździ na koniu.
- Podjedziemy do tego drzewa. Gorthak, jak dziewczyny zaczną strzelać zablokujemy most. Pani Awen i Pani Liesellote wezmą ich czarami z obu stron zza drzew. Allayn... Troll? Na pewno masz coś ognistego w zanadrzu? Zostawmy wóz tutaj, bo jak gigant go zobaczy, to Saxa się wścieknie widząc na nim jakiś kamień. - Wojownik zachichotał i podjechał do drzewa. Potem zsiadł z konia, ujął mocniej glewię i czekał, aż świsną strzały łotrzycy i łowczyni.
Pomysł z ukryciem wozu był czymś, co Allayn poparł bez chwili wahania. Saxa miałaby złamane serce, gdy jej domkowi na kółkach coś się stało, dlatego też półelf odprowadził wóz na skraj drogi, gdzie pojazd był niewidoczny i, teoretycznie przynajmniej, bezpieczny.
- Troll, to przynajmniej nie będzie nudno, tak my z Hassanem frontu, a reszta niech wspiera jak będzie trzeba, ale dajcie nam się trochę rozruszać… - Gorthak zrobił młyńca swoim toporem, gotów do działania.
- Z miejsca, w którym ukryli się nasi zwiadowcy nie widać za dobrze tego giganta - poinformowała Lieselotte, gdy jej całkowicie czarne oczy ponownie przybierały swój naturalny, niebieski kolor. Chwilę po tym przyleciał jej kruk i usiadł jej na przedramieniu. Nekromantka pogłaskała go po łebku i powiedziała prawie szeptem:
- Polecisz teraz do Shillen i Saxy. Powiesz im “gigant”. Teraz leć!*
- Kolejna miła niespodzianka... - powiedział równie cicho Allayn. - Czyli faktycznie kładką byłoby szybciej - dodał żartobliwym tonem.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-09-2018, 08:54   #16
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
W momencie gdy z ust obu kobiet padło "trzy", drowka wypuściła strzałę w stronę jednego z orków. Pocisk z świstem trafił w przeciwnika raniąc go. Stwór przyjął bojową pozycję próbując dostrzec skąd poleciała strzała. Zanim jednak zdążył cokolwiek wykryć, Saxa wypuściła bełt z kuszy który poszybował nad strumykiem w stronę wybranego orka. Niestety, czy to wina wiatru, czy celności strzelca, pocisk przeleciał obok zielonoskórego nie trafiając go.
Nagle dzięki zaklęciu Awen obóz zarósł kolczastymi pnączami, które utrudniały jakiekolwiek poruszanie i boleśnie raniły każdego próbującego się przez nie przedrzeć. Stworzenia wciąż stały jak wryte kiedy tuż obok nich zmaterializowała się magiczna, lewitująca włócznia. Allayn i Lieselotte również nie tracili czasu. Ognisty pocisk może i nie był najpotężniejszą bronią, jaką dysponowali magowie, ale bywał dość skuteczny w przypadku niezbyt silnych przeciwników. Gdy jeden z orków oberwał, Allayn posłał taki pocisk w stronę rannego, powalając go na ziemię. Tuż za pociskiem Allayna poleciał drugi, choć znacznie większy. Kiedy trafił w cel, potężna fala płomieni poraziła stworzenia spalając je żywcem i dotkliwie raniąc trolla. Zanim płomienie ognistej kuli zdążyły przygasnąć z nieba uderzył promień palącego światła wycelowany prosto w trolli czerep, a magicznie przywołana broń trafiła potwora w ramię.
W końcu zasłona namiotu poruszyła się i wyszedł zza niej kolejny ork, a za nim ujrzeliście kolejnego, znacznie większego wykrzykującego już do reszty jakieś rozkazy. Najpewniej był ich wodzem. Podkomendny rzucił się w kierunku Gorthaka. Kolce boleśnie poraniły jego nogi i skutecznie zatrzymały szarżę. Rzucił więc w kierunku barbarzyńcy oszczepem przebijając jego zbroję. Po waszej stronie polała się pierwsza krew, choć z pewnością nie ostatnia. Najniebezpieczniejszy wróg właśnie wyłonił się zza drzewa. Ogromny leśny gigant trzymał już w łapie pokaźnych rozmiarów kamień, którym rzucił w Rahnulfa niemal miażdżąc go śmiertelnie. Ork widząc to uśmiechnął się złośliwie rzucając w stronę wilka oszczepem. Biedne zwierzę osunęło się w końcu na trawę zraszając ją świeżą krwią.
Podczas gdy pozostałe orki próbowały zorganizować kontrofensywę pociski Shilen i Saxy nieubłaganie trafiały w trolla powalając go w końcu. Allayn już rzucał kolejny ognisty pocisk w jego stronę, jednak znaczna odległość spowodowała, że tym razem chybił. W tym czasie wódz szajki zdążył dobiec do łotrzycy trafiając ją wielkim, dwuręcznym toporem. Tylko dzięki nabytej zwinności Saxie udało się uniknąć poważnych obrażeń i topór zamiast wbić się głęboko w ciało, przejechał po skórzanym pancerzu i zahaczył o nogę. Widząc to Gorthak bez wahania przeskoczył przez drewnianą barierke mostu lądując w strumieniu i ruszył w jego stronę.
- Na Gruumsha, walcz z prawdziwym wojownikiem! Ze mną! - Krzyknął atakując. I tym razem topór wylądował na skórze wodza. Słowa te zabrzmiały niczym złowieszczy omen, gdyż tuż po uderzeniu barbarzyńcy, w wielkiego orka trafiła również lewitująca włócznia i promieniujący jasnym światłem pocisk Awen. Zmasowany atak dał łotrzycy szansę na wycofanie się i kolejny strzał z kuszy- znacznie bardziej skuteczny niż poprzedni. Wódz aż zachwiał się na moment kiedy bełt ugodził go w klatkę piersiową.
Kiedy Allayn rzucił drugą w tej bitwie kulę ognia wiedzieliście, że szala zwycięstwa jest znacznie przechylona w waszą stronę. Troll i ork natychmiast padły martwe, a ogień dotkliwie poparzył giganta. Choć wódz orków zaatakował Gorthaka, to nie wyrządził mu już większych szkód. W odpowiedzi potężny cios barbarzyńskiego topora zwalił go z nóg.
Drowia strzała i kapłański promień pomknęły w stronę giganta zadając mu kolejne rany, a ataki Hassana okazały się dla niego śmiertelne. Błyskawiczna seria potężnych cięć i uderzeń drzewcami otworzyła ciało potwora na brzuchu i klatce piersiowej. Uszu wojownika dobiegło głośne gruchnięcie. kiedy drzewce zderzyły się z plecami potwora. Gigant z połamanym kręgosłupem upadł martwy na ziemię.

Drowka widząc, że ostatni wróg padł czym prędzej przypadła do Rahnulfa. Objęła jego wielki kudłaty łeb i głaszcząc go po nim, przyglądała się jego ranom.
- Nie, nie, nie… - wyszeptała drżącym głosem. - Trzymaj się mały, wyjdziesz z tego. - Po chwili elfka przywołała leczącego ducha, który przybrał kształt wilka i zawisnął nad rannym zwierzęciem przywracając mu siły.
Kiedy olbrzym padł, Awen poczuła delikatne drżenie ziemi. Poklepała konia po szyi i wyszeptała:
– Dziękuję za pomoc przyjacielu, wygląda na to że nam się udało.
Spojrzała w kierunku obozowiska orków i rozproszyła swoje zaklęcia. Kolczaste pnącza i lewitująca włócznia zniknęły. Z niepokojem szukała wzrokiem swoich kompanów.
- Żyją - odetchnęła z ulgą. Przez chwile patrzyła jak przywołany przez drowke duch leczy wilka.
- Potrzebujesz pomocy z Rahnulfem? - zwróciła się do Shillen, po czym dodała - Ja mogę zająć się pozostałymi rannymi. nagle jej uwagę przykuł ruch w pobliżu Gorthaka. Wyglądało na to że wódz orków nadal żyje. jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nierównym tempie. W jego ciele nadal tliło się życie.
- Czy możemy go związać zanim oprzytomnieje? - zwróciłą się do pozostałych. - Gdy go podleczę, razem z Gorthakiem możemy go przesłuchać, być może dowiemy się czegoś ciekawego.

- Nieżle ich rozbiliśmy, szybko poszło, szkoda, że nie nie mogłem zmierzyć się z tym wodzem jeden na jednego, choć chyba nie macie wątpliwości co do wyniku? - Gorthak wytarł twarz z krwi, przyglądając się z szacunkiem towarzyszom. Razem wydawali się niepokonani, właśnie pokonali trolla i giganta bez strat własnych.
- Mogę z nim pogadać w orczym. - Skinął głową i przeniósł ponure spojrzenie na wodza orków. Nie lubił torturować bezbronnych, zbyt dużo takich rzeczy widział gdy był niewolnikiem.
Hassan kiwnął głową i podszedł do konia na którym siedziała Awen, a przy którym znajdował się, przerzucony przez jego szeroki grzbiet plecak. Wojownik odpiął z niego linę.
- Zapowiada się ciekawie - uśmiechnął się do kobiety, i powoli i metodycznie związał dowódcę orków za pomocą liny. Potem stanął przed nim, dwoma kopnięciami rozsunął mu nogi, i włożył orkowi ostrze glewii poniżej brzucha. - No dobra, możecie budzić tego śpiącego księcia. Gwarantuję, że wyśpiewa co wie. - zachichotał i zerkał to na Awen, to na orka i swoją broń, gotów zrobić użytek z ostrza na pierwszą oznakę oporu orkowego szefa.
- Oj wyśpiewa... - wycedziła drowka, podnosząc się znad rannego wilka, który pod wpływem mocy przywołanego przez elfkę ducha wyglądał już trochę lepiej. - Już ja tego dopilnuję. - Spojrzała w kierunku rannego wodza orków, a jej oczy płonęły czystą nienawiścią. - Oj, dopilnuję… - Wyciągnęła swoje miecze i ruszyła w stronę orka. - Budźcie to cholerne ścierwo! Będzie zdychał długo w bólach i męczarniach!
- Wystarczy, że na ciebie popatrzy, a od razu wszystko wyzna - rzucił Allayn.
- W tej chwili uznam to za komplement, mieszańcu. - syknęła Shillen, idąc ze wzrokiem wbitym w orka, nawet nie spoglądając na pół-elfa.
- Tylko się nie udław ze złości, kreciku. Poza tym to szkodzi urodzie - odparł zaklinacz.
Elfka zignorowała słowa pół-elfa i stanęła obok Hassana.
- To co? Sprawdzimy, jak wysoko potrafi śpiewać? - spytała wojownika.*

Allayn nie gustował w torturowaniu osób, które nic mu nie zrobiły, więc zostawił wściekłą drowkę i ruszył obejrzeć pole bitwy i sprawdzić, czy po pokonanych ostały się jakieś wartościowe drobiazgi. *
- Kreciku? Co ma niby znaczyć to określenie? - zapytał nie bardzo rozumiejąc wojownik stojącej obok Shillen*
- To takie obraźliwe określenie, które ten dupek sobie wymyślił nawiązując do mojego pochodzenia i karnacji. - odparła drowka.
- Bo krety są ślepe i są z podziemi jak ty... aaa - pokiwał ze zrozumieniem wojownik - ale to też miłe może być przecież, zależy, czy się lubi krety czy nie - wzruszył ramionami a jego czoło przeorały ostre bruzdy kiedy próbował myśleć - dobra, pytajcie, bo szkoda czasu.
- Tak… Szkoda czasu, nie myśl tyle kolego bo się zmęczysz. - Elfka poklepała towarzysza po ramieniu, po czym wróciła wzrokiem do pojmanego wodza orków.
Lieselotte podjechała na klaczy Shillen do zgromadzonych wokół orka towarzyszy.
- Chcecie się znęcać nad tym stworem? - zapytała nekromantka, próbując poprawić bujną suknię, która wcale nie chciała się układać, gdy usiadła na koniu okrakiem - To wystarczy zastraszyć, żeby wszystko wyśpiewało.
- Znęcać? Nie… Tylko w bardzo dosadny sposób, chcę wyciągnąć z niego informacje. - odpowiedziała drowka, po czym kopnęła związanego orka. - Budź się pieprzony sukinkocie. - spojrzała po zebranych wokół jeńca towarzyszach. - To co jakieś pytania moi drodzy? Ja się chyba ograniczę do wyciągania z niego odpowiedzi.
- Pani Lieselotte, to rzecz wojskowa wziąć języka i go przepytać - wyjaśnił Hassan - może sami to zrobimy, Pani, bo trochę tu może być...brudno - z troską w głosie wojownik wskazał głową na suknię kobiety dając jej do zrozumienia, że może się pobrudzić i zniszczyć
- Tak, szkoda by było, jest dobrze uszyta. - odparła Shillen, która jako elf miała słabość do ładnych rzeczy. - Po za tym… to może nie być wygodny dla twoich oczu widok Lies.
- Myślisz, że nie potrafię się pobrudzić? - nekromantka uniosła brwi - Choć istotnie, nie w sukni, ale w swoich studiach wykonywałam operacje na humanoidalnych istotach. Martwych. W większości. Przeprowadzałam także sekcje zwłok.
- Kiedy ja serio mówię o tej sukience. Musisz mi dać namiar na swojego krawca - odparła elfka. - Dobra, bierzmy się za to ścierwo.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 19-09-2018, 09:24   #17
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Kiedy reszta zajmowała się ich nowym “jeńcem” Saxa wyszła z rzeczki na stronę gdzie był wóz i zaczęła iść w jego stronę, z każdym krokiem schodziło z niej napięcie i podniecenie walką, co sprawiało, że ranna noga dawała o sobie znać i kiedy wskakiwała do środka ‘domku’ dziewczyna już bardzo widocznie kulała. W środku otworzyła jedną z szuflad i wyjęła z niej paski materiału. Zabandażowała ranę tamując krwawienie klnąc z bólu i irytacji. Jasna tkanina będzie pewnie za jakiś czas przesiąknięta, ale tym będzie martwiła się później.
- Kurwa… - zaklęła cicho i wróciła na kozła łapiąc lejce, - Jedziemy Krów - I poprowadziła wóz i przywiązanego do niego osiołka na drugą stronę mostu, tam zatrzymała się i widząc jak Allayn zaczyna szabrować odezwała się.
- Zaczynamy szabrowanie beze mnie? - zrobiła mu teatralny zraniony wyrzut. - Powinnam się na ciebie obrazić i rzucić ‘ciemnej’ na pożarcie.
- [i] Szabrować? Chyba nie rozumiesz tego słowa - odparł spokojnie Allayn.
- Pfff.. - Saxa prychnęła zsuwając się z wozu - albo ty znasz zła definicję, czyje truchło już przeszukałeś? Sprawdzałeś namioty? - Powoli podchodząc do miejsca ‘masakry’ starając się nie kuleć.
- Tu są same trofea wojenne, a nie porzucone mienie - wyjaśnił uprzejmie zaklinacz. - Może lepiej zajmiesz się najpierw sobą? Taka utykająca tracisz nieco na urodzie.
- Porzucili je nie umiejąc przetrwać - złodziejka nie dawała za wygraną i pokazała mu złośliwie język - Już się opatrzyłam, widzisz...i moja uroda ma się dobrze, to wstyd że segregujesz kobiety w taki sposób.. - Powiedziała prezentując zabandażowane miejsce na udzie. - Jak Awen skończy opatrywać naszego przeciwnika to poproszę ją o leczenie, no chyba że jej ni ufasz i sam chcesz się tym zająć. - dała mu chwilę by się speszył, jak za dawnych lat, co oczywiście teraz nie miało miejsca.
- Zawsze chętnie pomagam ładnym dziewczynom - zapewnił Allayn. - Możemy od razu zacząć badanie. - Wskazał na namiot.
- A więc jednak, czas na “Szaber” - Powiedziała i przekuśtykała koło zaklinacza by zainteresować się zawartością namiotu.
- Aż dziw, jak to przedkładają skarby nad własne zdrowie - powiedział zaklinacz. Rozejrzał się dokoła by upewnić się, że z lasu nie wyskoczą kolejne 'niespodzianki', po czym wszedł do namiotu.
- Jak będziesz ranny i na twojej drodze spotkasz kapłana z cennikiem usług docenisz posiadania przy sobie odpowiednio dużej ilości złota. - pouczyła go Saxa - teraz jesteś młody więc się tym nie przejmujesz ale kiedy dożyjesz do etapy życia kiedy będziesz stetryczałym magiem nie mogącym przypomnieć sobie najprostszego zaklęcia może stwierdzisz wtedy, że jednak pieniądze się przydają. - Było to mocne nawiązanie do zostawionego w mieście Suwerena ojca Saxy, który właśnie dożył takiego wieku i złodziejka zostawiała niemałe sumy u kapłanów którzy opiekowali się staruszkiem.
- Do tego czasu może dorobię się gromadki dzieci i wnuków, które będą się mną opiekować - odparł spokojnie, niezrażony przedstawioną przez Saxę wizją.
- Albo cię otrują i zakopią w ogródku jeśli ich matka będzie miała mroczną karnację - rzuciła skandaliczną wizją w przyjaciela.
- Podziel się z Shillen tym radosnym pomysłem - poradził jej, zdecydowanie daleki od zachwytu.

- Żeby ta wizja jej się w jakiś sadystyczno-perwersyjny sposób spodobała i reszta z nas musiała patrzeć na jej egzotyczne ‘podziemne’ sposoby uwiedzenia cię? - widząc brak zachwytu w głosie przyjaciela postanowiła pomęczyć go jeszcze - Mhmmm, właściwie chciałam powiedzieć że nigdy ale jak to teraz powiedziałam na głos to jestem ciekawa jakby to wygladalo wiec może jej to zasugeruje.
- Widzę, że mi dobrze życzysz... I pewnie chciałabyś się nauczyć czegoś nowego, prawda? - Od pierwszego spotkania z Saxą minęło już wiele lat i Allayn nauczył się już paru rzeczy... I nieczęsto dawał się zaskoczyć czy przegadać.
- Życzę ci jak najlepiej Allayn. I owszem zobaczyć czy, to jak sobie wyobraziłam wasze konkury, ma odzwierciedlenie w rzeczywistości byłoby fantastyczne. - Saxa zrobiła przerwę - choć może powinieneś się nad tym zastanowić, jest inteligentna więc byś się z nią nie nudził, na ludzkie standardy ma przepiękną aparycję i jeśli wierzyć plotkom drowki są demonami namiętności w sypialni może sam nauczyłbyś się czegoś nowego.
- Shillen z pewnością byłaby zachwycona twoją opinią - odparł Allayn - ale wiesz... Godowe obyczaje moich dalekich kuzynek są dość szeroko znane. Wszyscy wiedzą, co moje zdegenerowane krewniaczki wyczyniają w zaciszu swych podziemnych norek. I nie tylko w ich zaciszu. O tym, że dla nich mężczyźni to, że tak powiem, towar jednorazowego użytku, też jest wszystkim znane. Nie na darmo porównują je do modliszek czy czarnych wdów.
- Jednorazowy użytek, pfff... nie doceniasz się przyjacielu - wyniosła go na piedestał złodziejka, by chwile później zepchnąć go z niego - wierzę, że starczyłbyś jej przynajmniej na dwa.
- Powiedzmy, że na tyle wysoko się cenię, że nie będę się zniżać do jej poziomu - odparł.
- W sensie metaforycznym czy do dosłownego poziomu kolejnych warstw mułu? - W umyśle Saxy żart brzmiał lepiej niż kiedy go wypowiedziała, była już pewna że półelf pewnie nie zrozumie o co jej chodziło.
- We wszystkich, jakie możesz sobie wyobrazić - odpowiedział, nie komentując tego, że wypowiedź dziewczyny była równie mętna, jak woda, ze sporą domieszką wspomnianego mułu.
- To bardzo dużo wyobrażania sobie, może zajmę się jak będziemy jechać dalej ale musiałbyś przejąć prowadzenie wozu. Wiesz bo jesteś taki pomocny. - Posłodziła mu złodziejka.
- Po tylu latach znajomości nie musisz mi słodzić - odparł. - Wystarczy poprosić i tyle.
- Mówisz jakbyś nie lubił posłuchać pochlebstw na swój temat od czasu do czasu. - “Nawet jeśli są głównie po to by cię niecnie wykorzystać” dopowiedziała sobie w myślach, ale obdarzyła magika słodkim niewinnym że aż podejrzanym uśmiechem.
- Na mnie to od dawna nie działa - zapewnił ją półelf. - A im więcej pochlebstw, tym gorzej. Od razu widać, że gdzieś jest drugie, a nawet trzecie dno.
Saxa zrobiła smutną skrzywdzoną minę, nawet jeśli jej sztuczki nie działają na Allayna, to i tak należało próbować.
- No tak, już zapewniłam sobie opinie okropnej manipulatnki, nic dziwnego że mi nie ufasz nawet w zwykłym przyjmowaniu komplementów . - Pociągnęła smutno nosem.
Na zewnątrz namiotu dało się usłyszeć narzekający, wysoki głos. Po chwili płachtę namiotu uniosła Lieselotte, wciąż siłując się z bujną suknią.
- Postanowiłam do was dołączyć - powiedziała magini. - Jest tu coś ciekawego?
- Cała zabawa w szukaniu ciekawych skarbów polega by samemu się o tym przekonać, Lieselotte - podarowała czaromiotce dobrą radę - Ale jak znajdziesz coś zamkniętego na klucz zawołaj mnie bo mogą być tam pułapki.
- Zapraszamy - powiedział Allayn. - Mamy dużo miejsca i jesteśmy gościnni - dodał.
- Dziękuję ślicznie! - Lieselotte posłała pół-elfowi serdeczny uśmiech - Jeśli zechcesz, to mogę pomóc ci pomóc w rozbrajaniu ewentualnych pułapek, jestem w stanie przywołać niewidzialnego sługę, który może wykonać różne rzeczy zamiast ciebie. Nie musisz sama ryzykować.

***

Kilka minut później płachta namiotu ponownie się podniosła i oczom awanturników znajdujących się w środku ukazała się Shillen.
- Jak wam idzie? - spytała. - Uznałam, że przyjdę tutaj bo Hassan i Gorthak nagle mają jakieś dylematy moralne na temat tego jak przesłuchiwać jeńca…
- Gość w dom... - odpowiedział Allayn, gestem wskazując leżące na podłodze skóry. - I tak nic z niego nie wyciągną - dodał. - Z dylematami lub bez.
- Jakby to zrobili po mojemu to by wszystko wyśpiewał i to falsetem. - odparła drowka.
- On pewnie nic nie wie - stwierdził zaklinacz. - Przynajmniej jeśli chodzi o to, co nas by interesowało.
- Może i tak, co nie zmienia faktu, że nie rozumiem po kiego oni się nad nim litują. - Powiedziała Shillen, po czym skierowała wzrok w kierunku Saxy. - Tyle czasu minęło od naszej pamiętnej misji, a tobie dalej cel się nie poprawił. Przynajmniej tym razem żaden z twoich sojuszników nie zebrał bełta pod żebra. - uśmiechnęła się szyderczo.
- Tym razem nie było głupiego, co by mi wszedł na linie strzału - odgryzła się Saxa beznamiętnym tonem, dalej przeszukując namiot i nawet nie obdarzając elfki spojrzeniem.
- Tak sobie tłumacz swój słaby cel. - Shillen zaśmiała się i zaczęła także przeszukiwać namiot. - Ale wiesz, co? Blizna, która mi po tym została przypomina mi o bardzo ważnej rzeczy.
- Żeby nie szarżować na przeciwnika jak krowa w szale zanim strzelcy nie skończą strzelać? - zasugerowała nadal beznamiętnie złodziejka.
- Nie, żeby stać daleko od ciebie kiedy trzymasz w rękach broń zasięgową, bo nie potrafisz strzelać. - odgryzła się elfka. - Po za tym nie miałam zamiaru szarżować, nie jestem barbarzyńcą biegającym w ciężkiej zbroi. Chciałam mieć lepsze pole do strzału, ale że ty nie potrafisz poczekać z rozpoczęciem ostrzału na pozostałych to o mało mnie wtedy nie zabiłaś!

- Czyż one nie są słodkie? - Allayn zwrócił się z tym pytaniem do Liselotte.
- No tak od szarży i robienia z siebie mięsa armatniego dla ciebie masz futrzaka - Saxa całkowicie świadomie weszła na bardzo cienki lód w tej rozmowie, zmieniając to co się stało dawno temu z tym jak drowka wysłała wilka by robił za tarcze strzelniczą dla przeciwników.
- Ty zdziro… - drowka wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Gdybym nie wiedziała, że jestem w stanie go postawić na nogi, to bym tam go nie posyłała. Poza tym sytuacja wyglądałaby inaczej gdyby nie zablokowały go ciernie przywołane przez Awen!
- Awen i reszta mieli piękne warunki do rzucania swoich czarów bez narażania reszty, nie pierwszy raz obok nich walczysz, powinnaś już wiedzieć, że posyłanie tam kogokolwiek źle się skończy, ale przecież chęć rzezi jest ważniejsza - nie ustępowała złodziejka.
- Czyli twoim tokiem rozumowania Hassan i Gorthak też powinni stać i się przyglądać? Poza tym żądza rzezi? Ja mówiłam, że jest inna droga! - rzuciła elfka nie przyjmując oskarżeń łotrzycy - Po za tym twoje argumenty są równie kulawe jak ty teraz, bo wszyscy przeżyliśmy..
- Shillen, upierasz się tylko dla samego upierania - powiedział Allayn. - Wiesz równie dobrze jak Saxa, że Rahnulf nie miał nic do roboty w tym miejscu i w tym momencie. Byłaby to całkiem niepotrzebna śmierć.
- Dlatego widząc, że z powodu cierni nie może nic zrobić chciałam go wycofać. - elfka zwróciła się do pół-elfa. - Tylko ten bezrozumny stwór postanowił rzucić w istotę, która zagraża mu najmniej. Nie miałam zamiaru w żaden sposób go narażać, ten zwierzak dawał sobie radę w trudniejszych walkach. Nie narażałabym go na niebezpieczeństwo, nie mając pewności, że mu nie pomogę.
- Chodzi mi o to, że nie poradziłby sobie z trollem - wyjaśnił zaklinacz. - A to, że go potem postawisz na nogi, jest mniej ważne.
- Oczywiście, że mu pomagasz - powiedziała sarkastycznie Saxa, ale ze odezwała się w tym samym czasie co pólelf to elfka możliwe że jej nie usłyszała, ale o tym komu mroczna suka poświęci uwagę będzie wiadome za chwile - przecież pomocnie zawsze go wskrzeszasz kiedy zwierzak padnie zbierając za ciebie bęcki.
- To działa w dwie strony, ja też parę razy zebrałam, jak to mówisz, bęcki za Rahnulfa. To jest dopiero druga misja, którą wykonujesz ze mną koleżanko. Ten zwierzak jest jedyną istotą, za którą byłabym w stanie oddać własne życie. - odparła na zarzuty Saxy.
- Ale w drugą stronę jest zawsze łatwiej prawda? - Pytanie było dla złodziejki jednym z tych retorycznych na które nie oczekuje się odpowiedzi. Tak jak łotrzyca mogła się spodziewać Shillen zignorowała jej wypowiedź.
-[i] Zmieńmy może temat - dodała po chwili. - Ta sprzeczka nie pomaga w przeszukiwaniu tego miejsca.
Samo wycofanie się drowki z dyskusji Saxa uznała za małe zwycięstwo po swojej stronie. Shillen nie dawała mieć ostatniego słowa od czasu strzału między żebra, ale posłanie futrzaka w miejsce ostrzału było idiotyczne i Saxa mogła teoretyzować że łowczyni zdawała sobie z tego sprawę.
 
Obca jest offline  
Stary 25-09-2018, 19:40   #18
 
Jessica Hyde's Avatar
 
Reputacja: 1 Jessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputację

Gorthak spojrzał na Shillen z gniewnym błyskiem w oku, stając między nią o jeńcem. Przypomniało mu się co słyszał o drowach.
- Lubisz dręczyć tych co nie mogą się bronić? On dzielnie walczył, zasługuje na szacunek jak każdy wojownik. Najpierw ja z nim porozmawiam.
Łowczyni splunęła w kierunku jeńca.
- Ciekawe czy on okazałby ci ten sam szacunek gdybyśmy przegrali - syknęła. - Jak myślisz po co stali przy tym moście? żeby napadać i mordować przejezdnych. To jest ścierwo, nie wojownik. Ale proszę rozmawiaj z nim, ciekawe czy będzie grzecznie mówił dlatego, że traktujesz go z szacunkiem.
- No, może i napadali, choć nie wiemy wszystkiego. W sumie to my na nich napadliśmy. Co mu możemy dać jak nam powie co wie? Puścimy go z życiem? - Gorthak wydawał się nieprzekonany, choć widać było że słowa drowki urochomiły w jego głowie jakieś procesy myślowe.
- Miłosiernie skrócę mu męki, Gorthaku. Przykro mi, ale nie zostawię orkowego wojownika samego na odludziu w pobliżu uczęszczanego traktu. - Hassan wzruszył ramionami. - Szacunek to jedno, potrzeba to drugie. Albo jeśli chcesz, by umarł honorowo, daj mu żelazo i skończ z nim sam, ale efekt musi być ten sam.
- Dobrze, możemy tak zrobić. - Gladiator nachylił się nad orkiem.
- Najpierw go przesłuchamy. Jak nie będzie chciał mówić, to nie mam zamiaru się hamować. Jeśli powie co wie bez żadnego sprzeciwu, proszę bardzo. Rób z nim co chcesz. - Elfka prychnęła w kierunku pół-orczego wojownikaj.
- Nieźle walczyłeś, ale trafiliście na lepszych. Jestem Gorthak i bardzo niewielu mi dostoi. Co robiliście na tym trakcie? - Barbarzyńca zaczął przesłuchanie.

Drowka uświadamiając sobie, że Hassan także raczej nie pozwoli jej “przesłuchać" orka jej metodami, uznała że pójdzie za Lieselotte zobaczyć jak radzą sobie pozostali w przeszukiwaniu namiotów.
Awen przez dłuższą chwilę przyglądała się z uwagą Hassanowi i Gorthakowi. Niewątpliwie to właśnie oni najbardziej ucierpieli podczas walki.
- Wiem, że dzielni wojownicy nie czują bólu i są zdolni do łamania swoich granic ale zanim zaczniemy przesłuchanie pozwólcie że ulecze wasze rany - odparła ze współczuciem kapłanka. Po czym zasugerowała – Martwy jeniec również na nic się nam nie przyda.
Po rzuceniu czaru leczącego zwróciła się ponownie do towarzyszy - Teraz możemy przeprowadzić z naszym nowym znajomym ciekawą rozmowę, bo chyba nie macie zamiaru wykluczyć mnie z przesłuchania? – spojrzała pytająco na Hassana.
Wojownik uśmiechnął się do Awen - Skądże znowu. Pytajcie śmiało, ja chcę tylko zadbać o jego prawdomówność - potrząsnął rękojeścią glewii - Choć może to być niezbyt przyjemny widok dla kobiety, jak trzeba będzie go torturować ale cóż… - wzruszył ramionami i czekał spokojnie aż Gorthak i Awen rozpoczną przesłuchanie.
Lecznicze zaklęcie szybko zasklepiło rany wojowników, w tym orczego wodza, który budząc się zaczął głośno kaszleć krwią. Przez chwilę próbował szarpać się z liną, jednak mocny węzeł ani trochę się nie poluzował.
- Tchórze. Zaatakowaliście nas z ukrycia jak obślizgłe gady. - rzekł wpatrując się w półorka przekrwionymi oczyma.
Gotrhak warknął gniewnie, słowa jeńca trafiły w jego czułą nutę. Wbił topór w ziemię aż się zakurzyło.
- W pojedynku też nie dałbyś mi rady, jak chcesz możemy się przekonać. Ale przyznaj że czailiście się tu by grabić podróżnych, pewnie jakbyśmy was nie zauważyli, to sami wpadlibyśmy w zasadzkę!
Awen spojrzała chłodno na wodza orków. "Dumny” - pomyślała. Jednak jego zaciśnięte usta świadczyły o tym, że z trudnością tłumił w sobie strach.
- Powiesz nam wszystko co chcemy wiedzieć - odparła zdecydowanie kapłanka, po czym nachyliła się nad wodzem i wyszeptała" - Wiesz, że zginiesz prawda? Mogę ci pomóc umrzeć śmiercią honorową, godną prawdziwego wojownika, musisz tylko współpracować.
- A co ty wiesz o tym jak umiera wojownik, księżniczko? - zapytał butnie wódz. Ostatnie słowo wypowiedział w orczym. Zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji spuścił jednak wzrok i kontynuował mniej hardym tonem. - Nie szykowaliśmy żadnej zasadzki. Kiedy tutaj dotarliśmy, most był zniszczony. Naprawiliśmy go i pobieraliśmy myto za przejazd.
- U wojownika odwaga jest wrodzoną cechą często sprzężoną z poczuciem honoru. A ty masz w sobie tyle odwagi, żeby umrzeć z godnością królewiczu? - odparła kąśliwie Awen, po czym zapytała już spokojniejszym głosem - Czy podejrzewasz kto mógł zniszczyć most i w jakim celu?
Ork wzruszył jedynie ramionami, choć znajomość orczego u ludzkiej kobiety wyraźnie go zaskoczyła.
- Nie wiem. Na moje oko to pewnie jakiś głupiec wiózł coś ciężkiego. - Jeniec przez chwilę patrzył wam w oczy jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, po czym znów zawiesił spojrzenie na toporze Gorthaka wybąkując - jak puścicie mnie wolno powiem wam coś, co może wam kiedyś uratować skórę w tej przeklętej puszczy.
- W końcu powiedziałeś coś interesującego - odparła kapłanka po czym skierowała wzrok w kierunku Gorthaka i Hassana - Co o tym myślicie panowie?
- W sumie nic nam nie zrobił, więc mój topór nie żąda jego krwi - odparł Gorthak, drapiąc się po głowie.
- Czyli nie zabijaliście podróżnych z zaskoczenia… Powiedz jeszcze czy ktoś was tu przysłał, czy sami sobie byliście panami - zadał jeszcze jedno pytanie.
- Jakbym chciał napadać z zaskoczenia, to nie obozowalibyśmy tak blisko mostu. - żachnął się ork, po czym splunął w mech mieszaniną śliny i krwi. - Nikt nas nie przysłał. Uciekliśmy z cytadeli Orcswert. To kilkanaście mil na północ stąd.
- Przed czym uciekaliście, co jest w tej cytadeli? - kontynuował pytania pół-ork.
- Ha! - zaśmiał się ponuro jeniec - tchórzliwy wódz, który każdego ma za zdrajcę.
- Wspomniałeś, że jesteś w stanie nam pomóc przetrwać w tej puszczy w zamian za uwolnienie. Jeżeli faktycznie jesteś w posiadaniu takich informacji, to chętnie cię wysłuchamy - wtrąciła z ulgą kapłanka, jakby podświadomie czekała na jego próby ratowania życia.
- Coś wydaje się hardy ten jeniec, pani Awen. Może przyciąć mu...eee...końcówkę? - uśmiechnął się lekko do kapłanki jednocześnie zaciskając ręce na rękojeści glewii wycelowanej w słabe miejsce orka.
- Wysłuchajmy najpierw co ma do powiedzenia, każda informacja o tym przeklętym miejscu może być dla nas bezcenna - odparła kapłanka.
- Jak dla mnie próbuje robić z siebie ofiarę. Taki z niego honorowy wojownik jak ze mnie czarodziej. Rabuś zwykły i tyle. A jak nie mogli zapłacić myta to co? Do gara, wielki wojowniku? - Hassan wiedział, co orkowie robili z podróżnymi i jakoś opowieść orka nie kleiła się wojownikowi zupełnie.
- Również nie do końca wierzę w jego tłumaczenia - odpowiedziała Awen, po czym dodała kierując swój wzrok na glewię - biorąc pod uwagę obecną sytuację, to on ma więcej do stracenia niż my.
- Nie zamierzamy go chyba puścić wolno? - zdziwił się wojownik - mogę mu dać żołnierską śmierć, bez męczarni - zaproponował Hassan, cofając glewię i dotykając rękojeści miecza*
-Ta decyzja nie należy tylko do nas - zasugerowała Awen. -Wiele zależy od tego co ma nam do zaoferowania wódz i od zdania pozostałych, w końcu jesteśmy drużyną - podkreśliła kapłanka.

Orkowy wódz skulił się nieznacznie patrząc nerwowo na przesłuchujących. Głównie spoglądał na Gorthaka i Awen licząc wyraźnie na ich przychylność.
- Mam trochę złota i magię, która uczyni was niepokonanymi. Schowałem dobrze. - zaczął, choć w jego głosie słychać było rosnącą desperację. - Wymieńmy się. Dam wam to za moje życie.
Awen doskonale zdawała sobie sprawę, że czas nagli i muszą szybko działać. Choć w dalszym ciągu nie wierzyła do końca słowom wodza to jednak nie mogła podjąć samodzielnej decyzji dotyczącej jego losu.
-Trzeba przekazać pozostałym jego propozycje i wspólnie zadecydować – zwróciła się do wojowników.
- Proste pytanie pani Awen. Wierzysz mu? - Hassan odrzucił glewię daleko poza zasięg orka, gładkim ruchem wyciągnął miecz, który zasyczał wydobywany z pochwy, następnie stanął za jeńcem i oparł sztych miecza na zagłębieniu w obojczyku orkowego szefa, zamierzając jednym ruchem wbić miecz głęboko od góry, prosto w serce. Hassan spokojnie stał i czekał jedynie na słowa kapłanki.

Pół-ork po sekundzie wahania wyciągnął topór i stanął pomiędzy Hassanem a jeńcem, gotów do zablokowania jego ostrza.
- Jeżeli odda nam skarb po co mamy go zabijac? Bo jest orkiem?! Człowieka pewnie byś puścił, co? - Warknął z irytacją.
- Nie. Zabiłbym człowieka, elfa, krasnoluda, orka...każdego bandytę który zasadził się na tym trakcie. Może wcześniej nie miał powodu, aby nas zaatakować. Na pewno bilibyśmy się z nim, bo pewnie myta nie chcielibyśmy mu oddać. Może ma złoto, a może tylko kłamie. A jeśli ma...to na pewno zdobył je legalnie, prawda? - Hassan popatrzył na barbarzyńcę - zakończ mu cierpienia i przestań o tym myśleć. Możesz go też puścić wolno, ale mając powód, najpewniej zechce się zemścić. No i zbierze kolejną bandę i znów będzie łupił podróżnych. Co prawda...to nie nasz las, i nie nasza sprawa - wzruszył ramionami wojownik i schował miecz - tylko jak go będziesz uwalniał, albo tracił, to mi liny nie zniszcz.

- To może zróbmy tak, jak nas zaprowadzi do tego złota i okaże się że mówi prawdę, to go puścimy z życiem? Albo pozwolę mu się ze mną pojedynkować. - Gorthak nie chciał tak łatwo dać za wygraną.
- Rób co uważasz za słuszne, jeśli czujesz jakąś więź z tym wojownikiem, Gorthak - odparł spokojnie Hassan - dla mnie może zawisnąć, być rwany końmi, może wylądować na palu. Raczej nie chce mi się mu wierzyć, bo sądzę, że desperacko próbuje kupić sobie nieco czasu. Pojedynkuj się, jeśli chcesz i jeśli to u was takie honorowe rozwiązanie. Ale jeśli już chce kupić sobie życie… - Hassan spojrzał znów w oczy jeńca. - Zapytaj czy daleko trzeba iść po te skarby - poradził i odszedł zostawiając barbarzyńcy jeńca.


Wódz orków odprowadził wzrokiem wojownika, po czym skinął do Gorthaka w wyrazie wdzięczności.
- Dziękuję - rzekł w orczym - skarb jest niedaleko. Pięć stóp od ogniska w stronę mostu, zakopany pod ziemią. Wskażę wam dokładne miejsce, jeżeli pomożecie mi wstać.
- Zaprowadź nas w to miejsce gdzie ukryliście skarb - Awen pomogła mu wstać podtrzymując go za ramię - Wówczas my również dotrzymamy danego ci słowa.

Pod liśćmi ziemia rzeczywiście okazała się spulchniona, a wykopanie niedużej skrzynki nie zajęło wam wiele czasu. Kiedy ją otworzyliście, wasze spojrzenie natychmiast przykuły dwie butelki, i spora garść złotych monet.
- Orczy bimber - skomentował wódz - w drugiej jest magia. Cherlawego kobolda potrafi zmienić w wielką bestię. Jak już nic wam nie zostanie do obrony, to uratuje wam życie.
Zgodnie z daną obietnicą, kapłanka rozwiązała orka, który pośpiesznie ruszył biegiem w las nie oglądając się za siebie.
 
Jessica Hyde jest offline  
Stary 25-09-2018, 19:49   #19
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Po pewnym czasie namiot i truchła zostały ogołocone ze wszystkich przydatnych rzeczy a w ręce drużyny wpadło 10 sztuk złota, 33 sztuk srebra, szklana kula, pudełko z hubką i krzesiwem, 5 grubych zbroi skórzanych, 28 oszczepów, 5 toporów dwuręcznych.
Dodatkowo Hassan, Awen i Gorthak zdobyli od Wodza orków dodatkowe 100 sztuk złota, jakąś miksturę i orczy bimber który zaklepał już ich zielonoskóry towarzysz.
- Coś zabieramy oprócz złota? - spytała się złodziejka bawiąc się znalezioną kryształową kulą.

- Doprawdy, są okropne - odpowiedziała na wcześniejszy komentarz Allayna szeptem Lieselotte, posyłając mu jednocześnie uśmiech i puszczając oko. - Zaczekaj, chciałabym przyjrzeć się tej kuli. - zwróciła się tym razem do Saxy i stanęła obok dziewczyny. W miarę wypowiadania kolejnych słów zaklęcia, zmysły magini się wyostrzały, łowiąc wszelkie falowania energii magicznych. Reagujące na zupełnie inne bodźce zmysły, tworzyły nowe odczucia, choć przyzwyczajona do tego Lieselotte nie dawała się im porwać,skupiając całą swą uwagę na pojawiających się aurach magicznych.
Saxa na prośbę Lieselotte, przestała bawić się kulą i wyciągnęła ją do magini na dłoni, czekając cierpliwie aż ta skończy swoje czary-mary. Choć miała nadzieję że sama będzie mogła zatrzymać kulę. Dawno nie robiła przekrętu z byciem wieszczką, a kula była świetnym rekwizytem pomocniczym.
Nekromantka zamyśliła się, po czym oznajmiła:
- Jednak zwykła, szklana kula. Niektórzy magowie objawień używają co prawda takich do pewnych zaklęć, ale nie znam niestety żadnego. Zaklęcia, nie maga. Z tych znałam kiedyś takiego elfickiego mistrza, nazywał się… jakoś na “S”. W każdym razie proszę, możesz ją zatrzymać. - Uśmiechnęła się do Saxy.
- No to do wozu z tobą - powiedziała złodziejka do szklanej kuli i włożyła ją za pazuchę, by mieć nadal wolne ręce.
 
Obca jest offline  
Stary 25-09-2018, 19:57   #20
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Hassan po skończonym przesłuchaniu zainteresował się leżącymi tu i ówdzie oszczepami. Podchodził do orków, brał do ręki każdy oszczep, długo ważąc go w palcach, wybierając najlepsze sztuki i wkładając je do jednego z kołczanów, w których orkowie je nieśli.
- Szukasz sobie broni rzucanej czy patyków na ognisko, Hassan? - Saxa zaczepiła słownie osiłka.
- Broni. Mój oddział znany był z dobrych oszczepników, Saxa - powiedział niskim głosem i uśmiechnął się do łotrzycy - potrafiliśmy zatrzymać natarcie jazdy za pomocą tej broni. Nie mam pod ręką moich kamratów, ale warto to chyba wykorzystać?
- Zamierzasz brać wszystkie, czy tylko połowę? - Saxa traktowała tą rozmowę lekko, wiedziała, że wojownik ma swoje zdolności, i na pewno nie ogranicza się tylko do jednej techniki walki. No i jako Galiel widziała z bliska te umięśnione ręce, więc całkowicie wierzyła Hassanowi w opowieści o oszczepnikach.
- Wezmę wszystkie, choć Gorthak chciał kilka, więc je dostanie. On też bardzo dobrze rzuca - podsumował Hassan
- Nie śmiem nawet sugerować, że bujacie z tym w obłokach... ale może jakiś pokaz siły w wolnej chwili, taka drobna rywalizacja między przyjaciółmi, …- zaczęła podpuszczać wojownika - ...Może przyjacielski zakładzik, kto jest lepszy, mhm?
- Znaczy, między mną a Gorthakiem? Oboje jesteśmy spłukani - zaśmiał się wojownik.
Dziewczyna podrzuciła dolą pieniędzy, jakie właśnie udało im się poznajdywać w trupach, miała chochlikowy uśmiech i biła pewnością siebie.
- Na wasze szczęście właśnie dorobiliśmy się po orkach małej jeszcze bezpańskiej sakiewki z pieniędzmi, jeśli nikt z reszty nie wniesie sprzeciwu można uznać to za dole wygranego. - “Którą i tak od was wygram potem w kości” Pomyślała z samozadowoleniem.
Hassan podniósł się znad truchła orka i podszedł pewnym krokiem do Saxy, patrząc jej prosto w oczy. Przez chwilę się im przyglądał i delikatnie uśmiechnął się do kobiety.
- Nie. Nie mamy czasu na takie pierdoły Saxa. Idziemy dalej, a jak chcesz zabaw, zostawmy to na popas - dodał niskim głosem wojownik.
- Ale czy ja mówię, że w tej chwili? - Przybrała niewinną, zdziwioną minkę. - Może trzeba będzie się zatrzymać gdzieś na postój, zrobi się nudno. Trochę rozrywki się przyda. - ”A jak trafimy razem na warcie, będziesz miał co przegrać. Dalej, łap przynętę, olbrzymie”, myślała, nadal udając niewiniątko, z nim głównie dla formalności.
- Być może. - Wojownik taksował Saxę spojrzeniem. - Póki co zbierajmy się czym prędzej. Tracimy czas - wojownik nachylił się do Saxy - chyba, że wolisz zostać i liczyć na kolejne rozrywki? - zachichotał cicho.
- Nie, nie, nie będę z tobą wchodzić w dyskusje, jak robisz coś ważnego. Idę wrzucić pancerze i topory do wozu. Później się je opyli to może się równy podział pieniędzy zrobi. - Powiedziała i zaczęła wolno iść, trochę utykając, starając się uważać na swoją ranną prowizorycznie zabandażowaną nogę.
Hassan kiwnął głową z aprobatą uśmiechając się pod wąsem i też zaczął się pakować, szykując do drogi.
- Zostaw ten szmelc, Saxa! Nic nam po nim - rzucił za dziewczyną.
Dziewczyna nie posłuchała wojownika i schowała ‘szmelc’ do tylnego schowka wozu, nadal uznając, że ten cały napad na bandytów był całkowicie nieopłacalny z jej punktu widzenia i wróciła do przodu, zastanawiając się czy Allayn będzie pamiętał, że na swój sposób prosiła go o powożenie żeby ona mogła przez chwile posiedzieć w środku.
- Pomóc Ci z tym wozem? - zapytał głośniej wojownik widząc, że Saxa patrzy na kozioł wozu i rozciera improwizowanie zabandażowaną nogę
- Chcesz mnie tam wrzucić, czy zabrać szanse Allynowi żeby popowzić tę moją bryczkę? - żartobliwe zapytała Saxa, chwilowo przestając macać poranione udo.
- Nie, widzę, że cierpisz i chcę pomóc - wojownik odparł spokojnie i wzruszył ramionami. - Gdyby chciał pomóc, już by tam siedział prawda? - Hassan podszedł do Saxy - podsadzić? - uśmiechnął się podnosząc lekko brwi.
- Heh, masz rację. - odparła i wyciągnęła ręce jak małe dziecko które chce na ręce. - To pomagaj i bądź delikatny - rzuciła swoją aluzję, nawet nie przejmując się, czy i jak wojownik ją zrozumie.
Hassan podszedł do kobiety w taki sposób, aby móc złapać ją pod kolanami i podniósł do góry, trzymając mocno w ramionach, ale tak, aby rana na nodze była od zewnętrznej strony, i aby nie raziła jej za mocno. Potem podsadził ją do wozu i sam zajął miejsce na koźle.
- Najpierw Karmazyn... teraz Krów - mruknął cicho do siebie “Ciekawe ile jeszcze zwierzaków poznam, zanim ten dzień się nie skończy?” uśmiechnął się zadowolony.
- Twój rumak nie ma imienia? - spytała dziewczyna która zamiast wejść od razu do środka wykorzystała chwile zbierania się całej reszty by porozmawiać z Hassanem zanim pojadą a ona na porządnie zajmie się swoją raną.
Hassan pokręcił głową.
- Szkoda czasu. Zwierzak to zwierzak. Konie miewają narowy, albo kończą ochwacone. Albo giną w walce i jakbym miał nazywać każdego na którym zdażyło mi się jeździć, zabrakłoby mi imion - parsknął śmiechem. - Tą ranę powinien ktoś opatrzyć - wskazał poważnie na prowizoryczny opatrunek. - Może jednak skorzystasz z pomocy pani Awen? Nie gryzie - uśmiechnął się wojownik.
- Słyszałam, że zdążyła się na was i wodza orków wypstrykać z zaklęć leczących, dlatego chciałam żeby ktoś popowoził a ja bym to podczas jazdy oczyściła i opatrzyła w środku, tak porządnie a nie tę chwilowa improwizorkę, zeby pomóc w szabrowaniu. - Przyznała swój sprytny plan ukrywając że jest rozczarowana że nie udało jej załapać na wspólne leczenie “Gdyby mi nie było tak spieszno...ech”- A wracając do zwierzaków. To akurat Krów jest z nami od wieków, w sensie w mojej rodzinie… ojciec go wygrał w karty...a może to były kości..niemniej w jakimś zakładzie kiedy miała z pięć lat..nawet nie pamiętam jak się wtedy nazywał… uczyłam się na nim zachowywania równowagi…- uśmiechnęła się na wspomnienie czasów jak byli jeszcze wszyscy razem, całą rodziną.
- Brakuje Ci ich? - zapytał cicho Hassan zerkając na dziewczynę ciekawie - znaczy rodziny
- Wiesz mój ojciec żyje po prostu jest bardzo stary i chory…- złapała się na tym wylewaniu z siebie informacji za późno - … dlatego nadal się szwendam po mieście po prostu on musi mieć dom który stoi w miejscu. I nie tęsknie tyle za rodziną tylko wspominam łatwiejsze czasy, wiesz sentymentalnie tak. - już dokończyła, znowu uważając co mówi.
- I szwendasz się, aby mu go zapewnić? Kobieta z celem w życiu...no no… - pokiwał głową Hassan i spojrzał na Saxę nieco inaczej. Z pewnym szacunkiem być może, a może wydawał się być dziś nieco melancholijny. Twardy i nieco surowy ton jego głosu znacznie zelżał - zaskakujesz mnie Saxa - uśmiechnął się i trzasnął lejcami, ruszając
- Ta cała ja pełna niespodzianek - złapała się framugi kiedy wóz ruszył żeby jeszcze bardziej się nie uszkodzić - Dobra idę się połatać potem jak zdążę zanim dojedziemy to dotrzymam ci towarzystwa na tym przytulnym koźle.
- Miłego wypoczynku, Saxa - powiedział cicho i troskliwie Hassan który też zdał sobie sprawę z dziwnego brzmienia głosu i chrząknął, zaciskając mocniej mocarne dłonie na skórzanych lejcach Krowa. Skierował wóz w stronę kapłanki, obok której na chwilę się zatrzymał - Może zechce mi pani dotrzymać towarzystwa? Tyłek Karmazyna może i jest szeroki, ale kozioł wygodniejszy - zaproponował z uśmiechem wojownik. - Poza tym noga Saxy nie wygląda za dobrze, a ona prędzej dostanie zakażenia, niż przyzna się, że jej coś dolega - powiedział ciszej tak, by Saxa nie usłyszała.
- Niewątpliwie Saxa jest upartą i dumna osobą. Bywa wręcz zuchwała, jednak cenię ją za jej odwagę. Proszę jej jednak tego nie mówić, bo jeszcze zacznie traktować mnie jak członka drużyny - dodała kapłanka uśmiechając się do wojownika.
- W tym całym zamieszaniu nie zdążyłam nawet zapytać jak się pan czuje, panie Hassan? Walka nie należała do najłatwiejszych.
- Nic mi nie jest. Tylko nieco mnie zatkało, kiedy rzucił we mnie tym głazem, ale na szczęście, tylko mnie drasnęło. - Wojownik uśmiechnął się do Awen, następnie podał jej rękę pomagając jej wsiąść na kozioł - A ty, pani? Nic Ci nie jest? Walka była dosyć brutalna? - spytał z troską wojownik.
- Nie, na szczęście Karmazyn spisał się na medal - odparła kapłanka po czym jej twarz nagle spoważniała. - Panie Hassan, czy mogę panu zaufać?
- W jakiej kwestii? - zapytał zdziwiony wojownik - zrobię co w mojej mocy - wojownik odwrócił głowę słysząc tętent kopyt.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172