Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2018, 16:35   #1
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
[DnD 5e] Poranek Chochoła

Julius Ferastern prowadził grupę ‘Chochoła’ do zaznaczonego miejsca na mapie. Był nieoficjalnym, przywódcą tej małej drużyny, wyznaczonej przez Barona von Hoffera do sprawdzenia plotek o wypędzeniu mieszkańców z pewnej małej twierdzy krasnoludziej na jego ziemiach. “Dom klanu Młotodzierżców został przejęty przez hobgobliny” - tak niosła plotka. Von Hoffer ze względów politycznych nie mógł takiej nowiny zignorować, zwłaszcza kiedy dostawa krasnoludzkiego piwa nie dotarła do miasta, ale też nie zamierzał wysyłać swoich najlepszych ludzi do czegoś, co mogło być zwykłą bujdą.
Niemniej krasnoludy z tego klanu zawsze były przyjacielskie i cieszyły się przychylnością mieszkańców, już nie wspominając o myśli, że jakieś hobgobliny mogły właśnie teraz marnować całe krasnoludzkie piwo.
Paladyn, oprócz zadania “Załatw to!”, dostał też do pomocy trójkę “ludzi” na usługach Barona. Odwrócił się na koniu i omiótł wzrokiem jadących zanim ‘pomocników’

Shayn Harmyn, młody zaklinacz, który dostał się do Nikora Surmana, nadwornego maga, jako asystent, by doszkalać się pod okiem jednego z najlepszych magów w królestwie. Jako najmłodszy stażem był często oddelegowany do brudnej roboty.Wysoki mężczyzna, dość szczupły. Opanowany w gestach, porusza się w sposób świadczący raczej o zwinności, niż sile.
Opalona twarz, lekki zarost, brązowe oczy, brązowe (wiatrem czesane) włosy, grzywka często spadająca na oczy. Na twarzy często gości uśmiech.
Ubranie, na pozór zwykłe, jest bardzo porządne i dobrze utrzymane. Wszędzie chodzi z lutnią i niektórzy biorą go za barda.

Młoda kapłanka pochodzącą z jednej ze szlacheckich rodzin z królestwa. Przebywa na dworze jako ‘zastaw’, do momentu kiedy jej rodzina spłaci baronowi dług jaki u niego zaciągnęła po czasie wielkich pożarów, które zdewastowały ich ziemie i zmusiły do zapożyczania się u pana ziem i zaprzyjaźnionych rodzin szlacheckich.
Kobieta nie odzywała się za dużo i wyglądała dosyć niepewnie. Prawdopodobnie pierwszy raz została wysłana na taką misję i nie do końca wiedziała, co by mogła robić by być pomocna. Nawet jej strój nie do końca pasował do podróży, długa biała prosta sukienka i biały płaszcz dawał jej wygląd bardziej ‘księżniczki’ niż kapłanki.

Oraz wyciągnięta z lochu Rayla, złodziejka złapana w skarbcu parę miesięcy temu. Miała zostać stracona, ale Baron odkładał tę decyzję na później, aż w końcu nadarzyła się okazja zrobienia z więźnia użytku. By zapobiec ewentualnej ucieczce Baron rozkazał swojemu magowi przywiązać magicznie elfkę do osoby wojownika - jeśli oddaliłaby się od niego na więcej niż cztery kilometry, jej głowa wybuchłaby na drobne kawałeczki. Rayla jest młodą (jak na elfie realia), dość wysoką kobietą o ciemnych oczach i kruczoczarnych włosach, które rozpuszczone sięgają aż do jej kolan.

Julius szacował, że przy aktualnym tempie dotrą na miejsce za trzy godziny. Trzy godziny bo dowiedzieć się, co jego ‘załoga’ potrafi i do czego można ich wykorzystać. Ogólniki znał, zostały mu przedstawione przez radcę Dworu Barona, ale, jak to mówili, demony tkwią w szczegółach.

[Od MG co wiadomo o Twierdzy: Położona jest całkowicie pod ziemią, wejście do niej stanowi wieżyczka wystająca z ziemi, Klan stanowi około 30 osób, mieszkańcy dostarczają do miasta 7 gatunków najlepszych piw w mieście.

Uwagi od MG: krótki opis prezencji postaci można dać pod waszą charakterystyką,
Złodziejka Rayla - godzinę przed wyruszeniem z miasta zostałaś wypuszczona z lochu dano ci broń, twoje wytrychy i lekki pancerz. Oraz odprawiono rytuał i obrazowo pokazano na innym więźniu, co się stanie, jak oddalisz się od Juliusa na więcej niż 4 kilometry.
Shayn Harmyn, - starsza asystentka powiedziała ci dwie godziny przed wyruszeniem, że masz się zgłosić do rycerza Juliusa, bo jesteś mu niezbędny w jakimś zadaniu poza miastem.
Kapłanka. zarządca dworu przekazał ci dwie godziny przed drogą że wyruszasz pomóc krasnoludzkiemu klanowi który jest w potrzebie, będzie ci towarzyszył Kapitan Julius oraz dwójka innych ochotników
Julius dwie godziny przed wyjazdem powiadomili cię o misji. Masz sprawdzić co się dzieje w siedzibie krasnoludzkiego klanu i to załatwić, Dostaniesz do pomocy maga, kapłankę i jednego więźnia z lochów. Musiałeś przejść też rytuał uwiązania do ciebie więźnia, widziałeś też co stanie się ze złodziejką jak oddali się od ciebie na więcej niż 4 kilometry.



 

Ostatnio edytowane przez Obca : 03-10-2018 o 17:05.
Obca jest offline  
Stary 03-10-2018, 18:48   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rayla jechała w milczeniu wśród “towarzyszy”, do których zmuszona była dołączyć. Ciskała pełne wściekłości spojrzenia w stronę jadącego przed nią Juliusa, który był w tym momencie łańcuchem, oddzielającym ją od upragnionej wolności i pętlą wokół jej szyi, która zaciskała się coraz mocniej gdy próbowała się od niego oddalić.
- Wierne pieski barona… - szepnęła sama do siebie pod nosem z pogardą, w elfickim.
Po chwili elfka poczuła jak burczy jej w brzuchu. “Cholera, wyciągnęli mnie z tej celi jeszcze zanim podali jedzenie… O ile to co podają więźniom można nazwać jedzeniem…” pomyślała. “A może by tak wykorzystać to, że mnie wypuścili?”
- Jakoś mi słabo… - powiedziała przykładając jedną dłoń do czoła, po czym zachwiała się w siodle i upadła na ziemię udając, że zasłabła.
- Ciekawe, czy tak słabo dbają więźniów - powiedział Shayn, wstrzymując wierzchowca - czy nas wszystkich uznano za towar gorszej kategorii... Taki na odstrzał... Ledwo ruszyliśmy - dodał, zsiadając - a już ktoś leży. - Podszedł do elfki i przyklęknął przy niej. - Z nieopisanym wdziękiem zsiadłaś - powiedział. - Pomóc ci może wstać?
- Zakręciło mi się w głowie… - odparła. - Nie jadłam nic od wczoraj, zresztą jak się pewnie domyślasz, skazańców nie karmią zbyt dobrze. - dodała podnosząc się na przedramionach, chwiejąc się przy tym. - Jeśli możesz… - nawiązała do propozycji pomocy zaklinacza.
Shayn wyciągnął rękę.
- Odsuń się od niej. Udaje. - Rycerz nawet nie zsiadł z konia tylko popatrzył na leżącą elfkę, sięgając jednocześnie do juków i wyciągając żelazną rację żywności. - Masz. W lochach barona może nie karmią za dobrze, ale nie na tyle, byś nie mogła iść o własnych siłach -powiedział bez cienia emocji rycerz i rzucił w ręce elfki pakunek z żelazną racją.
- Dzięki… - odparła elfka. “Ciekawe jak ty byś funkcjonował po kilku miesiącach na samym suchym chlebie i wodzie… Masz podejście do kobiet, nie ma co…” pomyślała po czym, korzystając z pomocy Shayna, powoli podniosła się z ziemi. Być może upadek był pozorowany, ale zderzenie z ziemią bolało tak samo.
- Ranna? - zapytał paladyn patrząc elfce w oczy, jakby chciał ponownie prześwietlić jej duszę i sprawdzić, czy udaje, czy nie.
- Trochę obolała, jednak upadek zawsze trochę boli… ale dzięki za troskę… - odpowiedziała chwytając się siodła i opierając nogę na strzemieniu, by wejść na konia. Shayn, nie zwracając uwag na wyraźną niechęć Juliusa do elfki, ponownie jej pomógł.- Dzięki, Shayn. - podziękowała zaklinaczowi. - A ty nie musisz na każdym kroku podejrzewać, że coś kombinuję… Bardzo przywykłam do mojej głowy i nie chcę jej stracić. - rzuciła w stronę wojownika.
- Ale co szkodzi ci próbować, prawda? Wszak każdy więzień najbardziej na świecie pragnie... wolności - uśmiechnął się rycerz.- Shayn, wsiadaj na konia. Zapewne zobaczysz jeszcze wiele takich ciekawych zachowań. -Rycerz skierował rumaka z powrotem na trakt.
- I jak każdy więzień pragnę wolności… - rzuciła. - Niestety powiedzmy, że jest pewna przeszkoda, która trzyma mnie tu z wami, a ty dokładnie wiesz jaka, bo jesteś nią ty i to chrzanione zaklęcie, które zabije mnie od razu gdy oddalę się zbyt daleko - dodała ruszając. - Chociaż i tak, dalej jest to lepsze niż stryczek… - mruknęła.
- Jeśli pragniesz wolności... nie mdlej -poradził rycerz uśmiechając się lekko, niemal ironicznie i powoli kontynuował podróż traktem.
- Postaram się… ale to chyba nie dziwne, że po kilku miesiącach więziennej diety chciałam po prostu zjeść coś normalnego… - Rayla mruknęła pod nosem.
Kapłanka zatrzymała swojego rumaka wraz z wszystkimi i nawet wyglądała jakby chciała pomóc elfce, ale na mocne słowa wojownika zatrzymała się i została na koniu.
- Uważasz, że racje podróżne to nie jest coś normalnego? - Shayn spojrzał na elfkę.
- Chodziło mi raczej o jakiś ciepły posiłek. - Rayla uśmiechnęła się do pół-elfa. - Choć czasem mam wrażenie, że raczej nie będzie mi dane w życiu takiego zjeść i pozostał mi już tylko czerstwy chleb i woda serwowane w lochach. - spochmurniała na myśl o powrocie do celi. Być może spętanie z Juliusem było ograniczeniem i uniemożliwiało jej ucieczkę, ale możliwość wydostania się z więzienia na kilka dni (nawet na “smyczy”) było niesamowitą odmianą dla elfki i chciała aby trwała ona jak najdłużej.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-10-2018, 22:47   #3
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Sir Ferasternie - odezwała się kapłanka do rycerza, kiedy ten przejeżdżał koło niej - Może, wracając do miasta zatrzymamy się w jakiejś tawernie. Lady Rayla rzeczywiście wygląda na bardzo wygłodzoną.
- Oczywiście. Nie jestem okrutnikiem, pani, by głodzić niewiasty, a baron jakoś szczęśliwie nie określił, kiedy mamy wrócić. - Paladyn podkreślił z naciskiem słowo “kiedy” tak, aby łotrzyca wyraźnie je usłyszała.
- Słyszałem o jednym miejscu, bardzo przyjaznym dla podróżnych - powiedział Shayn. - Może jak będziemy wracać, to tam się zatrzymamy na kilka chwil? - Spojrzał na Juliusa.
Ten kiwnął głową twierdząco.
- Zamek barona może być... nużący - mruknął rycerz.
- Dziękuję… - powiedziała cicho elfka.
- Nie ma za co. Za to możesz powiedzieć, co konkretnie spowodowało, że trafiłaś do lochów barona i musisz męczyć się, dojadając suchym prowiantem w drodze, w towarzystwie rycerza, którego nie lubisz? - Julius uśmiechnął się do elfki z przekąsem.
- Nigdy nie mówiłam, że cię nie lubię. Złapali mnie w skarbcu - odparła Rayla bez emocji w głosie. - Chociaż nie znalazłam się tam dla błyskotek, wykonywałam zadanie - dodała, jednak nie chciała wdawać się w szczegóły owego zadania.
- Zadanie? - zainteresował się Julius i popatrzył na elfkę.
- No, chyba nie myślisz że pchanie się do skarbca barona było moim pomysłem? - spytała.
- Właściwie, tak myślałem. - zachichotał. - A któż to milady, był inspiracją dla tak szalonego pomysłu? - Paladyn wciąż patrzył swoimi ciemnymi oczami na elfkę, powoli zatrzymując konia.
- Szef mojej bandy. Miałam przynieść jedną rzecz - odpowiedziała. - To może tyle o mnie… Złodzieje są mało ciekawi - odparła śmiejąc się. - A jak wy znaleźliście się pod władzą barona? - spytała przenosząc zainteresowanie na osoby swych rozmówców.
- Mało ciekawi? Czyżby? - uśmiechnął się paladyn. - A cóż to za rzecz, jeśli można wiedzieć? Dyament wielkiej wartości? A może kolia dla jakiejś damy ze specjalnej kolekcji barona? - Rycerz uniósł jedną brew, najwidoczniej zainteresowany odpowiedzią łotrzycy. - Ale zaraz... skoro nie świecidełka - ciągnął, wcale nie wydając się zbity z pantałyku - to cóż więc?
- Może zabrzmi to dziwnie, ale nie wiem. Powiedziano mi, że to bardzo ważna i cenna rzecz i że od razu jak wejdę do skarbca będę wiedzieć co to jest… No cóż… jednak nie wiedziałam, przez co spędziłam zbyt dużo czasu na szukaniu tego wyjątkowego czegoś… na tyle dużo, że niestety nie zdążyłam uciec… Mam nieodparte wrażenie, że ta akcja była ustawiona… -
stwierdziła. - Że komuś z moich współpracowników przeszkadzałam…
Bran był przekonany, że Rayla nieco rozminęła się z prawdą, ale nic nie powiedział. Nie znali się na tyle długo, by domagać się od kogoś szczerości. Dopóki elfka nie zacznie działać przeciwko niemu, to niech sobie ma swoje mniejsze czy większe sekrety.
- Szkoda - powiedział cicho paladyn i odwrócił się do przodu, patrząc przed siebie i dając wierzchowcowi sygnał piętami. Powoli jechał traktem, jakby zamyślony.
Kapłanka wsłuchiwała się w rozmowę, wiedząc że elfka na pewno mija się z prawdą, ale nie chcąc wywoływać niepotrzebnych scen i biorąc pod uwagę, że Rayla jest uwiązana do sir Julisa, zachowała swoje spostrzeżenia dla siebie.
- Czego szkoda? - spytała elfka. Nie była pewna czy jej “towarzysze” uwierzyli w jej bajeczkę. Mogła mieć jedynie nadzieję, że nawet jeśli nie uwierzyli, nie będą próbowali drążyć po co wdarła się do skarbca.
- Szkoda jest wielu rzeczy, pani Raylo - odparł beznamiętnie paladyn. - Jeśli mówisz prawdę, to znaczy, że ja się pomyliłem. A jeśli nie mówisz prawdy, to oznacza, że pomylił się baron.
- A w jakiej sprawie baron miałby się pomylić? - Elfka spytała unosząc brwi.
- Wiesz, kiedy słuchałem o powodzie, jaki miałaś wdzierając się do tego skarbca, myślałem, że przyświeca ci jakiś szczytny cel. To byłoby coś, prawda? Oddać życie dla jakiejś wartej tego sprawy - pokiwał głową paladyn. - Ale twierdzisz, że to nie był twój pomysł, a to nieco... naiwne - podsumował. - No, i jeśli kłamałaś, i to nie był jednak prawdziwy powód twojej wizyty w skarbcu, to baron musiał się pomylić biorąc cię za pospolitego przestępcę - wzruszył ramionami paladyn - dlatego mi szkoda
- Najwyraźniej jestem naiwna. Za bardzo ufałam mojemu szefowi - odparła że szczerością. “I to jak naiwna… “ pomyślała.
- Pociesz się, pani. Nie ty jedna - uśmiechnął się pod nosem.*
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 06-10-2018, 06:07   #4
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację


Jadąc dalej traktem, dojechaliście bez problemów do Wieży stanowiącej wejście do domostwa Klanu Młotodzierżców. Już z daleka widać że została częściowo zniszczona przez coś lub kogoś. Najwidoczniej plotki o ataku nie były bezpodstawne. Osmalony kamień, gruz leżący dookoła, wypalona trawa i spalone najbliższe drzewka nie pozostawiają wiele do wyobrażenia co się tutaj działo.
- Poczekajcie chwilę - powiedział Shayn, któremu ślady ognia nie spodobały się w najmniejszym stopniu.
Wnet się okazało, że pierwsze wrażenie było słuszne... Wyglądało na to, że ogień miał kształt stożka... A jeśli był to czar, to rzucano go z bardzo wysoka. Nawet kilka razy rzucano, a osoba rzucająca parę razy stała na grzbiecie wierzchowca.
- Stożek ognia - powiedział. - Rzucany z baaardzo wysoka. To i to... - pokazał ślady - znacznie wyżej, niż sięgnąłbym wyciągniętą do góry ręką. Z wysokości siodła.
- Może to było zionięcie? -zapytał Julius.
- Być może... Kiedy w tej okolicy widziano smoka? - Spojrzał na paladyna.
- Myślę, że ten budynek wygląda zbyt dobrze, jak na wizytę smoka - odparła elfka, chcąc odeprzeć z głowy myśl o zionącym ogniem gadzie. To była ostatnia rzecz jaką była im teraz potrzebna.
- Są odpowiednie mikstury, ale... to musiałby być gigant, by tak z góry zionąć... - powiedział Shayn, rozglądając się dokoła w poszukiwaniu innych śladów. Na przykład odcisków stóp.

Weszliście do środka - panował tu bałagan, ale bardzo szybko Rayla i Shayn spostrzegli pod gruzem klapę prowadzącą w głąb posiadłości. Trochę trwało, zanim usunęliście tyle kamieni, by klapa była całkowicie odsłonięta. Wyglądała na ciężką, ale posiadała uchwyt do podniesienia jej. Być może była to ostatnia chwila by przemyśleć i przygotować na to co mogło dziać się na dole.
 
Obca jest offline  
Stary 07-10-2018, 19:12   #5
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację

Julius zapalił pochodnię, unosząc ją wysoko nad głowę, aby oświetlić jak najwięcej pomieszczenia i chwilę poświęcając na obejrzeniu komnaty i przeszukaniu wszelkich śladów sugerujących tożsamość atakujących.
Rayla wyciągnęła broń, żeby być w gotowości w razie ataku.
- No hej maleńkie, dawno się nie widziałyśmy - powiedziała po cichu, spoglądając na sztylety.
Rycerz spojrzał na łotrzycę i rozejrzał się dokoła, szukając przeciwnika. Pochodnia, którą machał na prawo i lewo, szukając zagrożenia furkotała głośno.
- Rayla... oświeć mnie. Po cholerę wyciągasz żelazo - mruknął rycerz, na tyle jednak głośno, by dotarło to do elfki. Sam mocniej zacisnął opancerzone palce na wrednie wyglądającym, okutym metalem młotku rycerskim.
- Wolę być zawsze przygotowana - odparła spokojnie. - Przezorny zawsze ubezpieczony.
Rycerz uśmiechnął się lekko, po czym umieścił pochodnię na metalowym uchwycie na ścianie, chwycił ręką uchwyt klapy i podniósł ją do góry.
- Ktoś efektownie wkroczył do siedziby klanu - powiedział Shayn. - Lepiej być gotowym na niemiłe niespodzianki.
- O! Czarodziej rozumie mój tok myślenia. - Elfka wskazała ręką na zaklinacza, po czym podeszła do wojownika i zaglądając mu przez ramię spytała.
- Coś ciekawego pod tą klapą?
Rycerz zajrzał do środka, zdejmując pochodnię ze ściany i świecąc w głąb klapy.
- Przezorny zawsze ubezpieczony? Co, jeśli przeciwnik czeka już w zasadzce? - zapytał sam siebie rycerz cichym i spokojnym głosem. - Hmm... wdepnąć w nią i sprawić, by połamał sobie zęby - mruknął.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 07-10-2018, 19:19   #6
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Po otworzeniu klapy zobaczyliście ciąg kamiennych schodów, prowadzących do posadzki położonej około trzech metrów niżej. Najbliższy stopień jest położony zaledwie metr poniżej klapy. Na odległej ścianie, wsadzona w uchwyt, dymi pojedyncza pochodnia. Było to jedyne źródło światła dające słaby półmrok, obok niej znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia. Wchodząc niżej mogliście zobaczyć powieszone na ścianach gobeliny historii klanu, Część z nich była mocno uszkodzona, prawie wszystkie przedstawiały sceny walk z goblinami.
- Ktoś nie lubi krasnoludów - powiedział Shayn, spoglądając na ślady noży.
Idąc bliżej, być może przez ich zdolności wynikające z elfickiej krwi, Rayla i Shayn po raz drugi byli pierwsi do spostrzeżenia niewidocznych dla paladyna i kapłanki szczegółów.
Drzwi były lekko uchylone i zanim zatrzasnęły się z hukiem, złodziejka i mag zdołali spostrzec widok zaskoczonej krasnoludzkiej twarzy.
Elfka na widok twarzy, która wyłoniła się z mroku, odskoczyła w tył i początkowo mierząc w jego kierunku ostrzami swych sztyletów, jednak gdy zobaczyła, że to krasnolud opuściła broń.
- Wybacz. Zaskoczyłeś nas trochę… - powiedziała, na moment przed tym zanim drzwi się zatrzasnęły.
- Nie wiem, czy cię usłyszał - powiedział Shayn, wpatrując się w zamknięte drzwi. - Julius, może ty spróbujesz do nich - wskazał na drzwi - przemówić. Krasnoludy raczej nie ufają elfom. A ty przecież jesteś oficjalnym przedstawicielem barona.
Rycerz wzruszył ramionami i powoli wszedł do środka, schodząc po schodach w dół. Po chwili uderzał już miarowo w drzwi zamknięte przez krasnoluda.
- W imieniu barona, otwórzcie drzwi!
Po dłuższej ciszy zza drzwi rozległ się głos:
- Skąd mamy wiedzieć że jesteście od barona?
- Możesz uwierzyć albo nie i siedzieć tutaj jak mysz w dziurze. Baron kazał nam sprawdzić, czy nie ma tu hobgoblinów. Nie widzę takowych, więc sobie pójdę, a ty będziesz tam gnił za tymi drzwiami. Albo otworzysz i porozmawiamy normalnie.
Ciężko słyszalne szmery rozmowy z za drzwi świadczyły o odmiennych zdaniach rozmówców. Niemniej zgrzyt otwieranej zasuwy był słyszalny dla was.
- Drzwi są otwarte, ale musicie wejść sami!
Julius odważnie wkroczył do pomieszczenia, podzwaniają kolczugą i rozglądając się ciekawie, przyświecające jednocześnie pochodnią.
Shayn ostrożnie wsunął się do komnaty za paladynem.
Elfka, mimo początkowej niechęci, wkroczyła za wojownikiem i zaklinaczem do komnaty nie chowając swojej broni, tak w razie czego. Rozglądała się czujnie, wodząc wzrokiem po komnacie i jej “gospodarzach”.
Kapłanka nadal milcząca szła na końcu grupy mijając gobeliny wpatrywała się w każdy, jakby chłonąc historie opisaną na ścianie.




Meble z tej małej komnaty zostały spiętrzone pod drzwiami naprzeciwko was.
Prawdopodobnie komnata, zamiast służyć do odpierania ataków z zewnątrz, teraz służyła żeby trzymać coś wewnątrz dworu.
[
Na środku pomieszczenia stały dwa krasnoludy, wyglądali na zmęczonych i trochę nie pewnych. Nie przestali celować do was z kusz.
- Powiedzieć 'dzień dobry' to chyba przesada - powiedział Shayn - ale witam. - Skinął głową. - Do barona doszły wieści, że napadły na was hobgobliny - dodał. - A co się naprawdę stało? Na zewnątrz widzieliśmy ślady ognia.
Krasnoludy widząc was opuściły kusze i nawet trochę zrelaksowały. Jeden z nich wyglądający na młodszego, odpowiedział na zadane pytanie.
- Wierzcie lub nie, ale najpierw mieliśmy smoka. Przyleciał, rozwalił wieżyczkę, pluł wszędzie ogniem. Potem odleciał, a myśmy zostali walcząc z bandą hobgoblinów i goblinów. - Spuścił głowę w dół jakby we wstydzie a jego starszy towarzysz z czarną broda kontynuował.
- Nie udało nam się ich pokonać, ale udało nam się zabarykadować wejście by nie mogli wyjść. Paru naszych jest w środku i próbuje je wybić oraz znaleźć Lorda Młota.
- Jak dawno temu to się stało? - spytał Shayn. - I kiedy ostatnio mieliście kontakt z pozostałymi? - Spojrzał na zabarykadowane drzwi.
- Trzy dni temu zaczęli atakować, smok przyleciał wczoraj pod wieczór, rozwalił wieżyczkę i odleciał. A potem wdarli się do środka. Nie trzymamy ich tam długo, dlatego jest szansa że Lord i reszta ich trzymają. - Do rozmowy na nowo dołączył rudobrody.
- Komuś musieliście podpaść -stwierdził paladyn- zresztą co za różnica - wzruszył ramionami- chyba będziesz musiał otworzyć te przejście, bo dobrze byłoby znaleźć lorda. Chcę mu zadać kilka pytań.
- Sir Ferasternie, nie jest tajemnicą, że klan Młotodzierżców ma bogatą historię walk z goblinami, biorąc pod uwagę gobeliny w poprzednim pomieszczeniu sięgają one nawet do czasów poprzedniej dynastii - pouczyła rycerza kapłanka.
Krasnoludy popatrzyły po sobie i zabrały się do usuwania barykady zajęło im to dobre parę minut w końcu dali wam znak że są gotowi wam otworzyć przejście.
- Ile było tych hobgoblinów? - spytał Shayn. - Sami wojownicy, czy w towarzystwie jakichś czarowników czy szamanów? Przyszykowaliście tam może jakieś niemiłe niespodzianki dla nieproszonych gości? - Zadał kolejne pytanie, z nieco innej dziedziny.
- Gdzie, waszym zdaniem, należy ich szukać?
- Mogliście o to pytać, zanim zmniejszyliśmy mocowania drzwi - burknął czarnobrody. - Około trzydziestu, nie zauważyliśmy żadnego czaromiota, co nie znaczy że go nie ma. My nie ustawialiśmy żadnych pułapek, ale może ci co poszli to zrobili. No i gobliny też mogły pozastawiać swoje. A szukać chłopczyku nie musisz. Stań na korytarzu zacznij krzyczeć to same cię znajdą.
- Nie ma co, bardzo uprzejmie podchodzicie do kogoś, kto przyszedł wam pomóc - mruknęła pod nosem łotrzyca, komentując ostatnie zdanie krasnoluda.
- Chłopczyku, to ty sobie możesz do swych synków mówić, jeśli się już ich dorobiłeś - odparł Shayn. - A chodziło mi o twoich krajanów. Ale widzę, że nie wiesz, co planowali, więc nie musisz już odpowiadać.
- Skończyliśmy - zapytał paladyn, widząc zarzewie kłótni.- Po prostu ich wybijmy. Są tu jakieś pułapki, o których powinniśmy wiedzieć? - zapytał krasnoluda. - Wiesz, nie chciałbym dostać jakimś tajemnym zabezpieczeniem twojej siedziby w twarz, ratując waszego szefa. -Uśmiechnął się do krasnoluda z przekąsem.
- Nie szefa, tylko Lorda Młota, jako rycerz Barona powinieneś mieć więcej pokory, chłopcze - odciął się czarnobrody, kolejne słowa były już wypowiedziane bardziej spokojnie. - Jak już mówiłem nie wiem o żadnych pułapkach które mogły powstać po ataku zarówno pozostawione przez naszych jak i przez gobliny. Mozliwe ze jak nadkniecie się na reszte to będa mogli wam więcej powiedzieć. A teraz szybko zanim usłyszą coś się zorientuje że drzwi są otwarte.
W tym momencie rudobrody jakby sobie o czymś przypomniał.
- Czekaj, a śluz? - zapytał kompana a tamten przytaknął mu jakby rzeczywiście pominął jakąś informacje. - Mamy galaretowatą bryłę, używamy jej do czyszczenia korytarzy, jest wypuszczana co parę miesięcy z pomieszczenia żeby zrobić porządek, jednym z pomysłów było puszczenie jej na korytarz, żeby zaskoczyć gobliny, Gdybyśmy nie musieli wyciągać tych, co zostali w środku, pewnie byśmy zabarykadowali drzwi na stałe i poczekali, aż te potworki pomrą z głodu albo zostaną zjedzone przez bryłę. Nie wiemy, czy udało się reszcie to zrobić, ale jak tak, to uważajcie na korytarzach. To coś nie będzie was ścigać ale może odciąć drogę, jest wrażliwa na ogień.
Ferastern tylko się uśmiechnął pod nosem na wzmiankę o szacunku do Barona, ale pohamował złośliwy komentarz, że przed krasnoludzkim lordem jeszcze nie klękał. Pokiwał głową słuchając wskazówek i wytycznych krasnoludów.
- Może pójdziecie z nami? Tu na nic się nie przydacie, a wasze kusze mogą być cenne w walce - zaproponował.
Oba brodacze pokręciły przecząco głową, pierwszy odezwał się rudy.
- Nie myślcie o nas źle ale zostaliśmy zostawieni tutaj do pilnowania wejścia, i zapewnienia bezpiecznego odwrotu reszcie, jeśli pójdziemy z wami to te gnidy mogą nam odciąć drogę ucieczki. Jeśli będziecie potrzebowali się wycofać zawsze możecie wrócić i was wypuścimy, byście mogli odpocząć w bezpiecznym miejscu. - Widać było, że oba krasnoludy nie zamierzają dołączyć do drużyny i mają bardzo mocne argumenty by pozostać tu gdzie są.
- Macie jakieś umówione hasło albo chociażby jakiś okrzyk z tą grupą co poszła szukać lorda? Walczyłem w takich lochach nie raz i wiem, że czasem takie pojedyncze grupy się lubią gubić i barykadować, tak jak wy tutaj. Wolałbym nie oberwać krasnoludzkim bełtem albo znów musieć wyjaśniać, że jestem przyjacielem, nie wrogiem - zapytał rycerz.
- Dwa topory, jeden spory! - odpowiedział mu rudobrody.
Julius spojrzał spode łba na krasnoluda.
- Żarty sobie stroicie? - parsknął - przecież hobgobliny to całkiem sprytne bestie są. Same mogą podać takie hasło - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- … ale w przeciwieństwie do nich my tu się znamy, jedyne nowe osoby to wy i gobliny - powiedział czarnobrody patrząc na rycerza jak na idiotę - więc jeśli będę miał wątpliwości czy ten co się przedstawia jako Ragnar to rzeczywiście Ragnar mogę go zapytać o coś co wiemy tylko my dwaj.
- Ale w ciemności ktoś z was może nie odróżnić człowieka od hobgoblina - mruknął i machnął ręką, jak zwykle zderzając się z uporem krasnoludów. - Podamy je... jakkolwiek absurdalnie brzmi.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 07-10-2018 o 21:42.
Obca jest offline  
Stary 07-10-2018, 21:40   #7
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po waszym wyjściu na korytarz drzwi zatrzasnęły się i rozległy się odgłosy zasuwanej zasuwy i przesuwnych mebli by odtworzyć prowizoryczną barykadę. Za wyjściem korytarz szedł w prawo, potem rozwidla się w obie strony.
Do tej pory kapłanka która nie wykazywała zbytniej aktywności w planowaniu wymamrotała po cichu jakąś ledwo słyszalną regułkę i poczuliście jak ogarnia was dziwne uczucie. Poczuliście się, trochę bardziej silniejsi fizycznie.
- Jaki szyk planujecie przyjąć? - spytał, z odrobiną ironii położonej na słowie szyk, Shayn. - Zgodnie z tradycją, znawca pułapek na czele? - Spojrzał na Raylę, w ewidentny sposób predysponowaną do tej roli.
- Dobrze, pójdę przodem - odpowiedziała elfka. Co prawda nie lubiła robić za potencjalne mięso armatnie, ale nie chciała wymyślać i narażać się Juliusowi.
- Pójdę z tobą. W razie czego się za mnie schowasz. Albo chwycisz, jakbyś znalazła jakąś zapadnię albo coś i spróbowałabyś na przykład... wpaść w jakąś dziurę - uśmiechnął się lekko rycerz. - Myślę, że taktyka będzie chyba prosta. Ja z przodu, wy za mną i trzymamy się przy życiu tak długo, jak się da. Zobaczymy, jak lochy pozwolą, może uda się zająć jakąś dobrą pozycję w korytarzu i przewaga liczebna wroga nie będzie decydująca.




Kapłanka popatrzyła w ciemność przed wami. Korytarz był pozbawiony jakichkolwiek źródeł światła gdyż krasnoludy ich nie potrzebowały. Dziewczyna chwyciła swoją ozdobna tiarę i wypowiedziała kolejne melodyjne frazy, ozdóbka rozbłysła ciepłym mocnym światłem dając wam lepszy widok na korytarz.
- Przepraszam, ale nic nie widziałam w tych ciemnościach... Mam ją nosić, czy może Lady Rayla powinna ją nosić, bo idzie z przodu? - Kapłanka pohamowała się, proponując noszenie damskiej ozdóbki rycerzowi. Julius wyciągnął rękę do kapłanki po ozdobę, zamierzając umieścić tiarę na hełmie.
- Łotrzyk powinien siedzieć w ciemności. Niech skupią się na mnie. Cofnij się nieco w tył i będzie dobrze - powiedział do łotrzycy.
- Jak uważasz, ty tu rządzisz - odpowiedziała Rayla. - W sumie po kilku miesiącach w lochu przywykłam do ciemności, mogę w niej siedzieć… W razie czego wołaj, przybiegnę na ratunek.
Shayn uśmiechnął się lekko, wyobrażając sobie taką sytuację. Chociaż, z drugiej strony, gdyby Juliusowi coś się stało, to Rayla znalazłaby się w niewąskich tarapatach.
- Acha...i będziesz wlec mnie w tych lochach - zaśmiał się pod nosem paladyn. - Widok wart fraszki.
- Wiesz, nie żebym miała ci schlebiać, ale mogę śmiało powiedzieć, że jesteś moim priorytetem jeśli chodzi o ratowanie kogoś. - Elfka uśmiechnęła się. - Mogę nawet pokusić się o żart, że w tej chwili jesteś moim życiem. - Łotrzyca starała się, żartować ze swojej nieciekawej sytuacji.
To właśnie dzięki zapalonemu przez kapłankę światłu zobaczyliście, że pod koniec korytarza po lewej stronie macie pierwsze drzwi. Równocześnie jednak światło musiało przyciągnąć też uwagę innych, bo zza zakrętu usłyszeliście pospieszne odgłosy kroków i wydawane w języku goblińskim rozkazy.
- Trzy albo więcej - szepnął Shayn.
Zbliżającym się głosom towarzyszył blask pochodni.

 
Kerm jest offline  
Stary 07-10-2018, 21:52   #8
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Kiedy drużyna wymieniała uprzejmości zza rogu wypadła małą grupa, były to dwa hobgobliny i dwa gobliny. Mniejsze istoty od razu rzuciły się do ataku na stojącego na przedzie Juliusa. Zanim dobiegły, dwaj ich towarzysze zdołali rzucić swoimi oszczepami w rycerza.
Sięgnięty jednym oszczepem sir Ferastern nie zatrzymał się i zamachnął się na zbliżające się małe poczwary, po czym wymierzył serie ciosów trafiając przeciwników prawie za każdym razem i pokazując, że jego tytuł i pozycja na dworze Barona nie są tylko na pokaz.
Rayla wykorzystała okazję i skierowała swoje sztylety na najbliższego goblina, który padł jako pierwsza ofiara potyczki. Shayn spróbował użyć swej magii niestety został rozproszony przez przelatujący koło niego oszczep i czar nie zadziałał.




Wykorzystując śmierć goblina jego większy ‘kuzyn’ wykorzystał okazję i zajmując jego miejsce, przy okazji nieszczęśliwie wystawiając się na cios paladyna. Cios nie był potężny, ale mimo to udało mu się sięgnąć swoim mieczem łotrzyce. Drugi hobgoblin dopadł do drzwi na końcu korytarza i walnął w nie parę razy pięścią wykrzykując gorączkowo jakieś komendy w macierzystym języku. Nie trudno było się przekonać że kogoś uprzedza.
Ostatni żywy Goblin nadal z zaciekłością atakował rycerza, ale mimo udanych trafień nie zadawał zbyt dużych ran większemu przeciwnikowi, co wiecej jego ataki był tak mało znaczące że Julius widząc jak hobgoblin rani łotrzyce skupił swoją uwagę na nim raniąc go dotkliwie jakby w zemście za zranienie elfki.
Sama złodziejka najwyraźniej rozkojarzona bólem po ciosie nie potrafiła wymierzyć poprawnego ciosu ale dzięki ingerencji półelfa i kapłanki jej oprawca padł na miejscu spalony ogniem magicznym.

Zostało dwóch przeciwników, ostatni hobgoblin wbiegł na przeciw drużyny wymierzając cios w rycerza, omijając zręcznie kontrataki złodziejki. Mniejszy zapomniany potwór nadal wymierzał zaciekle ciosy we wszystkie strony, ale najwidoczniej jego zaciekłość bardziej mu przeszkadzała niż pomagała gdyż nie trafił ani razu.
Sir Ferastern radził sobie znakomicie w tej sytuacji jego ciosy raniły przeciwników i powodowały że jucha wylewała się z nich potokami.
Kiedy myśleliście że już wystarczy dobić dwóch ostatnich przeciwników, drzwi po lewej stronie korytarza otworzyły się z hukiem a ze środka pomieszczenia wypadła czteroosobowa banda małych goblinów i pokrzykują w swoim języku zapewne groźby w waszym kierunku.
-Im więcej, tym weselej… - mruknął do siebie rycerz widząc nowych przeciwników, szykując się do odparcia kolejnej fali atakujących.

Na waszą korzyść działało że w korytarzu mieściły się tylko dwie humanoidalne istoty, a przeciwnik nie posiadali broni strzeleckiej.
Dzięki temu mogliście wykorzystywać okazję, kiedy na miejscu kolejnego zabitego pojawiał się następny przeciwnik, tylko czekający by przeciąć wasze tętnice.
Nawet rosnący stos ciał drugiej strony nie wpływał na jakiekolwiek oznaki zmęczenia czy złamania morali małych poczwar.
Co więcej zdawaliście zobaczyć że jeden z nowo przybyłych pokrzykuje w stronę drzwi, zapewnie wołając kolejnych przeciwników.

Kapłanka najwidoczniej oceniła, że duża ilość małych ciosów zaczyna być uciążliwa dla dwójki towarzyszy w pierwszej linii i chowając się za szerokimi plecami rycerza złożyła ręce do modlitwy. Cicho, starając się zachować koncentrację, wypowiadała kolejne wersy zaklęcia. Sir Ferastern i Rayla poczuli, jak przepełnia ich ciepłe uczucie leczącej magii a ich obrażenia przestają być odczuwalne. Zapewne ta pomoc przyszła rychło w czas gdyż mimo zredukowania ilości przeciwników do dwóch przez drzwi wypadły na korytarz kolejne hobgobliny, w ilości sztuk czterech.

Shayn postanowił zaryzykować i wykorzystać chwilę, że przeciwnicy stali jeszcze daleko. Skoncentrował się i przywołał zaklęcie kuli ognia, która runęła na hobgobliny pędząc wcześniej korytarzem. Ogień objął nowo przybyłych a kształt korytarza pchnął płomienie jeszcze w stronę dwóch ostatnich przeciwników będących w zwarciu z jego towarzyszami ale nie wyrządził im tak dużej krzywdy jak głównym celom ataku.
- Dobrze! Tak trzymaj czarodzieju - rzucił Shaynowi z uznaniem paladyn w przerwie między jednym uderzeniem a drugim.

Zwycięstwo było tuż w zasięgu ręki w prawdzie kula ognia mocno uszczknęła życie z hobgoblinów niestety żadnego nie zabiła, ale to wystarczyło by Julius wspomagany przez magię Shayna i kapłanki oraz trochę przez sztylety elfki zadawał ostateczne ciosy przeciwnikom. Poza jednym dotknięciem maga, które zaowocowało wystrzeleniem płomienia z zaklęcia w jego własną twarz i parząc ją, udało im się szybko rozprawić z resztą przeciwników, a Rayla zdołałą po łotrowsku ubić ostatniego, wbijając mu sztylet w plecy, kiedy ostatni goblin rzucił się do ucieczki.

Koniec. Nie pozostał przy życiu żaden przeciwnik, poza waszymi ciężkimi po potyczce oddechami nie było słychać nic. Brodząc w zakrwawionych martwych ciałach i przy okazji sprawdzając co mieli na sobie przeciwnicy zebraliście dobrą porcję srebrnych monet i sześć kawałków topazów. Postanowiliście nie zabierać z trupów broni czy pancerzy, nie było sensu w tej chwili, a to co znaleźliście było chwilowo wystarczające.



 

Ostatnio edytowane przez Obca : 07-10-2018 o 21:56.
Obca jest offline  
Stary 08-10-2018, 18:00   #9
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
- - Przechować dla ciebie twoją część? - Shayn zwrócił się do Rayli.
- Hmm… W sumie jak wrócę do mojego obecnego “miejsca zamieszkania” to nie pozwolą mi jej zatrzymać - powiedziała elfka pochrmurniejąc. - Myślę, że to nie najgorszy pomysł… Tylko nie wydaj tej mojej części - odparła wymuszając uśmiech.
- Spróbuję - zapewnił zaklinacz. - Spróbuję zapamiętać, co z tego jest twoje.
- Miło to słyszeć. - odpowiedziała. - Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę miała okazję z tego skorzystać - dodała.
- Jestem przekonany, że prędzej czy później ci się uda. - "Raczej później", pomyślał, ale nie chciał jeszcze bardziej dołować dziewczyny.
- Obyś miał rację, bo inaczej sama się zabiję, nie czekając na jakąkolwiek egzekucję. Nie mam zamiaru siedzieć w celi przez kilkaset lat - mruknęła elfka.
- Bez wątpienia przeżyjesz barona. Wtedy wiele może się zmienić. A kto wie, może Hoffer zmieni zdanie na twój temat. Kiedyś.
- Wierzysz w to? Skazał mnie na śmierć za to, że próbowałam coś zwinąć. Zazwyczaj kradzież kończy się ucięciem ręki, którą w sumie cieszę się, że dalej mam… No, ale wiesz o co chodzi - rzuciła nerwowo Rayla.
- Wiem. Ale naprawdę wierzę, że kiedyś ci się uda.
- Dzięki, ja zbytnio w cuda nie wierzę. Jak to mówią nadzieja matką głupich - powiedziała zamyślając się na chwilę. - Chociaż może i jestem głupia, w końcu dałam się złapać. Na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech. - Ale dobra, już nie męczę cię swoim zrzędzeniem, w końcu co cię obchodzą problemy przestępcy, nie?
- Jak na razie to raczej jesteś towarzyszem, czy raczej towarzyszką, broni - uśmiechnął się Shayn. - I to jest w tej chwili ważniejsze niż powód, dla jakiego znalazłaś się w tym gronie. Prawda?
- Nie wiem, czy cała grupa tak uważa, ale to naprawdę miłe z twojej strony. - Rayla odwzajemniła uśmiech.
- Z pewnością mogą mieć różne zdania na twój temat, zapewne nawet niezbyt pochlebne, ale w naszej sytuacji, gdy mamy na karku jeszcze stadko goblinów i hobgoblinów, a na dodatek, być może, żarłoczną galaretę, nie będą głupcami. Tu się liczy współpraca, a oni to wiedzą.
- I słyszą - uśmiechnął się rycerz przeszukujący pomieszczenie. - Od towarzyszy wymagałbym jedynie szczerości. Wiele rzeczy może się zmienić, jeśli intencje są dobre i czyste. - Julius spojrzał na elfkę.

Dwie a nawet trzy drogi stały przed wami otworem, otwarte drzwi po lewej, korytarz skręcający w lewo i korytarz skręcający w prawo. Czas by ktoś przejął dowodzenie i podjął strategiczne decyzje.
- Sprawdźmy najpierw tę komnatę - zaproponował Shayn. - A nuż gobliny przegapiły coś, co się może nam przydać w dalszej wędrówce.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 08-10-2018, 18:09   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Znaleźliście się w małym pomieszczeniu z leżącymi wszędzie powywracanymi ławami.
- To wygląda jak poczekalnia przed salą audiencyjna - odezwała się kapłanka, zwracając uwagę na otwarte drzwi do kolejnego większego pomieszczenia. Najwidoczniej pierwsze goblińskie posiłki przybyły z tej mniejszej sali a kolejne cztery hobgobliny przebywały w tej większej dlatego dołączyły do walki później.

Kolejna sala zgodnie z przewidywaniami kapłanki było duża salą audiencyjna, gdzie Lord Młot przyjmował gości. Coś, co kiedyś musiało wyglądać wspaniale, zostało zredukowane do nędznych pozostałości dawnej świetności. Podarte i pobrudzone płótna wiszą smętnie na ścianach zaplamionych krwią i nieczystościami.
Przewrócony tron leży pod ścianą, z tapicerką porwaną na strzępy. Przyglądając się bliżej widzicie miejsca, gdzie niegdyś były umiejscowione topazy, prawdopodobnie wydłubane przez najeźdźców.
- Sir Farasternie, prosze zobaczyć..- odezwała się kapłanka przesuwając jedno podarte malowidło odsłaniając nietypowe połączenie bloków w ścianie, które - kiedy już zostały pokazane Rayli - wołały jasno “Jesteśmy tajnym przejściem.” Oprócz niego z pomieszczenia były jeszcze dwa wyjścia jedno którym weszliście i drugie, na prawo od tajemnego przejścia.
- Siłowo? Czy może otworzysz to swoim sposobem? - zapytał rycerz łotrzycę, wiedząc, że ta o pułapkach i tajemnych przejściach wie pewnie więcej, niż wszyscy tu razem wzięci. Wpierw spróbował popchnąć drzwi samodzielnie, licząc, że ustąpią.
- Gdyby to była ballada, to wystarczyłoby nacisnąć jakiś kamień - półżartem powiedział Shayn. - Może jakiś jest bardziej... wytarty albo coś?
Przyjrzał się kamieniom otaczającym kamienne drzwi.
- Hmmm… Poczekajcie chwilę - powiedziała Rayla badając dziwne połączenie bloków.
Mechanizm był prosty i niezabezpieczony pułapkami - wystarczyło pociągnąć za jeden z ozdobnych kandelabrów zawieszonych koło płótna by kamienie odsunęły się na bok, pokazując wam mroczne tajemne przejście do kolejnego pomieszczenia.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172