Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2019, 19:12   #11
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
eff’owi udało się znaleźć kilku najemników i jednego kupca, chętnych by spróbować swego szczęścia w grze w kości. W trakcie rozgrywki, zbrojni opowiedzieli elfowi co nieco o złowrogiej mgle, która blokowała dalszą drogę koczującym tu karawanom.
Elf prawie zapomniał o grze wsłuchując się w słowa żołdaków. Jego ciało przeszedł dreszcz ekscytacji, a uśmiech mimowolnie wykrzywił usta. Tajemnica, zagadka, przygoda - to było to na co Neff czekał!
”A co z…?” – Zbereźnik ponownie rozpoczął swój lament w jego myślach.
”Później!” – przerwał mu podniecony elf.
Raz jeszcze potrząsnął kośćmi w dłoni przed rzuceniem ich na ziemię. Szczęście zdecydowanie się do niego uśmiechało.

ra zakończyła się dla mistyka całkiem korzystnie. Dziesięć sztuk srebra przecież piechotą nie chodzi.
Siedział oparty o pień drzewa, obserwując zapierający dech w piersiach występ Artysty. W międzyczasie żuł małą gałązkę, by pozbyć się resztek jedzenia spomiędzy zębów.
Jeśli wierzyć temu co powiedzieli najemnicy, gdyby chciał wziąć udział ekspedycji, która miała zbadać tę tajemniczą mgłę, powinien porozmawiać z dziewczyną o imieniu Astine. Tuż po zakończeniu przedstawienia wstał i pewien podjętej decyzji pomaszerował w kierunku wskazanym wcześniej przez mężczyzn.

eff gotowy był do drogi wraz z nastaniem poranka. Ubrany był w długi zielony płaszcz z kapturem, pod płaszczem zaś nosił nieco ciemniejszą koszulę koloru zielonego oraz brązowe spodnie. Przez rozpiętą koszulę widoczny był drewniany amulet, wiszący na skórzanym rzemieniu.




Do pasa przypięty miał krótki miecz oraz sztylet. Nie nosił żadnej zbroi. Nie musiał. Jego długi łuk oraz kołczany ze strzałami spoczywały bezpiecznie na grzbiecie Khelbena, który spokojnie skubał trawę.
Rozejrzał się po zebranej tu grupie. Cieszył się, że w drużynie znalazła się Dzierlatka, którą zdążył już bardzo polubić.

Astine również sprawiała przyjemne wrażenie, a jej wilczyca pozytywnie kojarzyła mu się z boginią, w której pokładał ufność - Selune.
Dzierlatka, zgodnie ze swą pozytywną naturą, zaprzyjaźniła się z osobą o czarcim, lub diabelskim rodowodzie. Lis był pierwszą tego rodzaju istotą, którą elf widział.
Resztę grupy stanowili Szept (milczący mężczyzna, który wyglądał… przeciętnie), Drwal (postawny osiłek) oraz Zakonnica (wyglądająca na skromną, akolitka).
Wbrew pozorom taka zbieranina pozornie losowych indywiduów, przeważnie dokonywała najbardziej heroicznych czynów w historiach, które Neff tak chętnie czytał.

helben ze stoickim spokojem znosił zarówno ciężar ekwipunku na grzbiecie jak i tą dziwną mgłę, która otaczała ich ze wszystkich stron. Może nie tak dziwną jak jego nowy właściciel, ale i tak coś od czego muł wolał się trzymać z daleka.
Brrrrrrrry
Zdecydowanie wolałby być teraz w swojej ciepłej zagrodzie w stajni i zalotnie skubać uszko jakiejś samiczce, ale nikt nie powiedział, że życie dzielnego poszukiwacza przygód takiego jak on będzie należało do najłatwiejszych.
Paniczne zachowanie tego pozerskiego osiłka, na którym jeździł rogaty dwunogi, skwitował jedynie pogardliwym prychnięciem.
Tak to już było z tymi rumakami bojowymi. Prężą się dumnie niczym posągi, napinają muskuły, patrzą na ciebie z góry, a gdy przychodzi co do czego zwiewają gdzie pieprz rośnie na widok zwykłej myszki.
Z nieukrywaną satysfakcją przyjął klepnięcie po karku przez swojego pana i podsunięty pod pysk smakołyk.
”Dzielny mały” – usłyszał w głowie pochwałę.
Muł z odnowionym zapałem wznowił wędrówkę.
Niech się chowają wszelkie potwory! Khelben nadchodzi i biada temu kto zaryzykuje dobranie się do jego jabłek!
 

Ostatnio edytowane przez Koime : 10-03-2019 o 17:38. Powód: Zmiana składu drużyny
Koime jest offline  
Stary 01-03-2019, 10:03   #12
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
budził się w stanie, w którym bardzo rzadko się budził. Był całkowicie trzeźwy. Jakikolwiek alkohol, który płynął w jego żyłach, już dawno wyparował. Może naprawdę zaczął się zmieniać? Czyżby perspektywa spotkania się z Melissą, już miała na niego zbawienny wpływ? A może było to tylko, chwilowe niedopatrzenie z jego strony…

Gdy szykowali się do drogi, cały czas czuł na sobie wzrok niektórych z towarzyszy. Tyle lat picia alkoholu w znacznych ilościach, zostawiło ślad na jego twarzy. Teraz już cały czas wyglądał jakby był bardzo mocno wczorajszy, co niekoniecznie wzbudza w ludziach zaufanie.

Do Złotego Łanu, miała ich poprowadzić Astine. Kobieta, w której w normalnych okolicznościach, Delran zakochałby się od razu i z całych sił próbował zabiegać o jej względy. Teraz niestety, musiał się hamować, ze swoimi wyuczonymi odruchami, miał swój cel i musiał panować nad sobą. Najgorsze jednak było to, że on sam sobie, nie mógł zaufać…




owiedzieć, że nie czuł się komfortowo, jadąc przez tak gęstą mgłę, to jakby nic nie powiedzieć. Cały czas wydawało mu się, że ktoś ich śledzi. Większość swojego życia, spędził na różnych szlakach, widział wiele rzeczy, ale tak gęstą mgłę widział po raz pierwszy. Jedyną rzeczą, która dodawała mu otuchy było to, że Astine znała całą tą okolicę, więc o zgubieniu się nie mogło być mowy.




oczuł ulgę, gdy w końcu trafili na drogowskaz, wskazujący kierunek do Złotego Łanu. Jeszcze chwila i ta koszmarna podróż się skończy.

Przewrócony na drodze powóz, tak bardzo zajął uwagę całej grupy, że o mały włos, nie zauważyliby tego, że mgła przerzedziła się, a im oczom ukazał się Złoty Łan w całej swej okazałości. Pierwsza zwróciła na to uwagę Astine. Delran spojrzał w spowitą mrokiem mieścinę i tylko głośno przełknął ślinę. Nie takiego widoku się spodziewał. Miasteczko wyglądało na totalnie wymarłe.

Był głupi, skoro myślał, że rzeczywiście uda mu się tutaj spotkać Melisse. Widać, nie było mu dane zaznać w końcu, spokojnego życia u boku ukochanej. Może chociaż uda mu się znaleźć jakieś kosztowności w tej dziurze, a później znowu ruszy przed siebie na podbój karczm i zamtuzów. Ostatnia nadzieja prysła…
 
Morfik jest offline  
Stary 02-03-2019, 18:30   #13
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
eff z nieukrywanym zdenerwowaniem starał się wchłonąć mroczną scenerię wioski, która znajdowała się przed drużyną.
”Ciekawa mieścina, nie ma co” – pomyślał w duchu – ”Na ciepłe przyjęcie i chłodny napitek raczej nie mamy co liczyć”
Zwrócił się do zakonnicy i powiedział spokojnie, uspokajająco.
Wybacz ale ja nic nie usłyszałem. Inni chyba też nie. Możliwe że działa tutaj jakaś złośliwa magia. Jeśli pozwolisz, spojrzę w twój umysł, abyś mogła mi dokładnie pokazać co zobaczyłaś. Nie mogę jednak tego dokonać bez twej pomocy.
A-ale… ale jak to *w umysł*? – Dziewczyna była bez wątpienia zaniepokojona. Popatrzyła po pozostałych. Przełknęła ślinę. – Jak chcesz to zrobić? To niebezpieczne?
Spokojnie – wyszeptał czule elf – To bardzo prosta sztuczka. Musisz jedynie skupić się na tym co widziałaś. Bezboleśnie nawiążę połączenie między naszymi umysłami, a ty się przede mną otworzysz. Nie martw się, będę delikatny. W końcu to nasz pierwszy raz.
Sila rozważała jego słowa przez chwilę przygryzając przy tym wargę. Ostatecznie skinęła głową na znak zgody. Wzięła głęboki oddech i skupiła się.
Dobrze. Teraz rozluźnij się, podczas gdy ja wejdę głęboko w ciebie i połączę się z twoją esencją. Poczujesz lekkie… mrowienie – wytłumaczył jej Neff – Bez obaw. Z moim mułem robię to cały czas.
Elf skoncentrował się, aktywując jeden ze swoich podstawowych talentów psionicznych. Ostrożnie rozpoczął nawiązywanie telepatycznej więzi z Zakonnicą, oczekując na sprawozdanie ze wspomnienia, którym chciałaby się podzielić.
W następnej sekundzie widział już świat oczami akolitki

"Pomocy! Ratunku! Uwolnij nas! Pomocy!"

Wrzask ma postać zbitych w jeden dźwięk wielu głosów dobiegających z od Złotego Łanu. Boisz się, wiesz, że nie powinnaś się oddalać, ale czujesz w sobie niezwykle silny zew, który wręcz nieświadomie popycha cię w tamtym kierunku. Chwilę później dostrzegasz, że jesteś sama na drodze. Wołasz swych towarzyszy na pomoc i wówczas znów słyszysz ten sam krzyk co wcześniej. Znów budzi się w tobie zew by ruszyć im z pomocą, ledwo się mu opierasz. Znika dopiero, gdy widzisz swych towarzyszy.

Chwilę potem Neff zerwał telepatyczny kontakt.
Dziękuję – zwrócił się do Zakonnicy, która złapała się lekko za głowę i zamrugała dwa razy.
Zastanowił się jeszcze chwilę, po czym rozejrzał się po pozostałych i z każdym zawiązał telepatyczny kontakt.
”Posłuchajcie bando…” – głęboki uspokajający oddech. Medalion był kotwicą dla jego umysłu –”Słuchajcie. Wydaje mi się że ktoś, lub coś starało się wedrzeć do głowy naszej akolitki. Chyba udało jej się to odeprzeć. To samo coś może nas obserwować i podsłuchiwać. Tak się składa, że jestem odporny na czytanie myśli, więc kontakt ze mną w ten sposób powinien być bezpieczny… Przynajmniej w teorii. Mogę przekazywać wasze myśli pomiędzy wami, jeśli tylko się zgodzicie. Niestety jest jeden haczyk – muszę was widzieć i być w odpowiedniej odległości, więc najlepiej trzymajmy się blisko.”
Hanah drgnęła słysząc głos w swojej głowie. Patrzyła na Neffa próbując się skoncentrować na tej dziwnej sensacji. Nie tylko z resztą ona bowiem Arn przeklął, wzdrygnął się i zrobił krok do tyłu, kiedy w swojej głowie usłyszał głos elfa, a jego usta nawet nie drgnęły. Tymczasem akolitka przyglądała im się zaniepokojona nagłym zachowaniem drwala i pozostałych.
Jak tego się używa? Ae… no to jest przydatne, ale mam tendencje do zmawiania modlitw w myślach. Nie każdy może to wytrzymać – kapłanka uśmiechnęła się przepraszająco.
Delran podniósł z ręcę w geście poddania się.
Ja tam będę z wami porozumiewał się normalnie… – Neff spojrzał się na niego zdziwiony. – No co? Wbrew pozorom jestem bardzo staroświecki…
Neff mrugnął porozumiewawczo do Dzierlatki, po czym kontynuował bezgłośnie.
”Abym mógł się z wami kontaktować muszę cały czas utrzymywać połączenie. Sami nie możecie go rozpocząć, a ja nie mogę w ten sposób czytać waszych myśli o ile sami ich nie prześlecie. Inni też nie mogą przeze mnie się z wami porozumiewać, więc muszę sam przekazywać ich słowa dalej”.
Pelaios potrząsnął głową i potoczył niewyraźnym spojrzeniem dookoła. Odruchowo sięgnął do juków, ale dłoń poklepała jedynie pustą, skórzaną kieszeń. Zaklną pod nosem szpetnie, po czym pokręcił głową ganiąc się w myślach...
”Było zrobić zapasy przed wyruszeniem w drogę.”
Za trzeźwy jestem na to – oznajmił i po czym wskazał Neffa. – Czy tylko ja uważam za wysoce niestosowne, że on to robi ze swoim mułem cały czas? – przy ostatnich słowach diabelstwo parsknęło śmiechem.
W rzeczywistości niezbyt mu było do śmiechu. Był z bogowie wie kim, w bogowie wie jakim lesie, patrząc na ewidentnie nawiedzoną wioskę. W jego żyłach płynęła diabelska krew, lecz mimo to ciarki przechodziły po plecach.
Powiedziałbym raczej, że jest to bardzo niepokojące, słyszałem o wielu rzeczach, ale o takiej ekhm… Relacji z mułem nie słyszałem, ale nie mnie oceniać, każdy ma swoje… – Delran zaczął machać rękami na muła, widać było, że brakuje mu słowa. – Upodobania…
Na słowa diablęcia o stanie trzeźwości, Delran aż się wzdrygnął. Rzeczywiście, łotrzyk był dzisiaj trzeźwy… Dziwne uczucie…
Uśmiechnął się pod nosem, na szczęście był przygotowany na takie sytuacje. Odruchowo sięgnął do pasa po swoją piersiówkę i poczuł nagły ścisk w żołądku. Gdzie jest jego piersiówka?! Łotrzyk westchnął tylko i podrapał się po głowie. Musiał ją zostawić w karczmie, w której ostatnio upił się do nieprzytomności. Nastały dla niego mroczne czasy...
”Mam jeszcze butelkę czegoś dobrego z moich zakupów w obozie Lisie” – elf zwrócił się telepatycznie już tylko do diablęcia – ”A poza tym – opuszczona wioska to również niestrzeżone piwniczki i bary.”
”Przemawiaj dalej do mej udręczonej duszy. Jednakże… jeśli ktoś nas podsłuchuje, to właśnie stoimy na trakcie w całkowitej ciszy czyniąc do siebie głupie miny.”
Może jednak nie stójmy tak na otwartej przestrzeni – zasugerowało diabelstwo rozglądając się dookoła.
Dobry pomysł. Ja w międzyczasie będę obserwował okolicę, by upewnić się, że nic się nie zbliża – powiedział już na głos Neff, idąc po swój długi łuk i strzały.
Delran odszedł kilka kroków od reszty towarzyszy i spojrzał na znajdujący się w oddali Łan.
Nie wygląda to zbyt dobrze… – powiedział sam do siebie. Odwrócił głowę do swoich towarzyszy. – Myślicie, że tam może być jeszcze ktoś żywy? Aż dreszcze człowieka przechodzą, jak się na to patrzy – powiedział niezbyt głośno łotrzyk i wzdrygnął się teatralnie.
 
Asderuki jest offline  
Stary 02-03-2019, 22:09   #14
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
stine również przez dłuższą chwilę przyglądała się katastrofie, którą miała przed oczyma. Dłoń mocniej jej się zacisnęła na łuczywie, a cała lekko nawet poczęła drżeć. Powiedziała coś do siebie pod nosem, po czym wzięła kilka głębokich oddechów by się uspokoić. Zbliżyła się do niej także Luna, która wepchnęła jej swój wilgotny nos w wolną dłoń. Gest ten pozwolił jej odzyskać spokój.
Muszę zobaczyć to na własne oczy – rzekła raczej cicho ewidentnie bez takiego zdecydowania, jak wcześniej. Po chwili jeszcze dodała niemal szeptem: – Zobaczyć… Przygryzła lekko wargę.
Hanah zajmująca się jeszcze wozem poniosła spojrzenie na stojąca nieopodal dwójkę. Pozostawiła dokładniejszą inspekcję diablęciu i podeszła do Astine.
Los nas wystawia na próbę lecz miejmy wiarę, że miejscowym udało się ujść z życiem. Odnajdziemy ich i stawimy czoła temu co spowodowało tę katastrofę – powiedziała łagodnie kładąc przy okazji dłoń na ramieniu kobiety.
Nie lepiej założyć, że wszyscy… – diabelstwo zaczęło zadawać pytanie, ale urwało patrząc na Astine i odkaszlnęło nerwowo. – Ekhm… tak. Pewnie zdołali przeżyć.
Pelaios przetarł oczy. Przeklęta mgła sprawiała, że swędziała go skóra.
Możemy iść za śladami w las, odnaleźć sprawców zamieszania z wozem… – zasugerował patrząc na pozostałych, po czym spojrzał na Hanah i Astine. – Aleeee las nie ucieknie. Chodźmy do wioski
Tropicielka popatrzyła na Hanah z wdzięcznością w oczach i gestem uspokoiła wilczycę, która zaczęła warczeć.
Przypominasz mi trochę pewną niziołkę, którą poznałam jakiś czas temu. Ona… też mi pomagała… z problemami. Dziękuję – rzekła Astine, po czym posłała krótki, ale ciepły, uśmiech do diablęcia.
Derlan zauważył ten uśmiech, spojrzał szybko to na diablęcie, to na Astine. Nie podobało się mu to do końca. Czyżby zazdrość? Nie był pewien, ale musiał interweniować.
Nie zapominaj, moja droga, że wszyscy jesteśmy tu po to, żeby ci pomóc – przeciął swoim ciałem linię łączącą spojrzenia Pelaiosa i Astine, ustawiając się tyłem do diablęcia. Już miał prowadzić dalej swój monolog, kiedy nagle wtrąciła się Hanah.
Ja co jak ci co jechali tym wozem wciąż żyją? Moglibyśmy to sprawdzić skoro mamy ślad – kapłanka spojrzała na złodzieja i Astine, a potem na diabelstwo i całą resztę.
Nie jestem pewien czy żyją – odpowiedział tiefling ciężko wzdychając – Sądząc po uszkodzeniach, braku jakichkolwiek ciał oraz fakcie, że uzdy zostały poprzegryzane… To nie było zwykłe porwanie. To nie byli bandyci.
Idąc tym rozumowaniem bestie powinny zostawić chyba więcej… pozostałości? Jak dla mnie to jest wystarczający powód aby to chociaż sprawdzić – kapłanka nie ustępowała.
Diabelstwo uśmiechnęło się słabo do Hanah i spojrzało na resztę drużyny.
Delran wywrócił tylko oczami. Przybyli tutaj w zupełnie innym celu. Co, kogo obchodzi, co się stało z ludźmi z wozu…
Nie zapominajmy, że przybyliśmy tu, żeby pomóc Astine, to jest nasz główny cel – uśmiechnął się czule do tropicielki, starając się coraz bardziej zasłonić ją przed wzrokiem diablęcia. – Ruszajmy do wioski, szkoda czasu, może po wszystkim uda nam się zająć sprawą tego lasu.
Tropicielka przysłuchiwała się ich słowom z niepokojem.
Przetrwać w lesie nie jest łatwo, zwłaszcza kiedy nie jest się na to przygotowanym. Podróżni najpewniej nie byli, chociaż nie można ich od razu skreślać. Ale… wydaje mi się, że większe szanse mają ludzie z wioski, chociaż… – Przygryzła wargę. Westchnęła. – Ja… Właś… nie wiem, co powinniśmy zrobić. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.
Spokojnie. Nie ty jedna szukasz swoich bliskich i to całkowicie zrozumiałe, że chcesz od nich zacząć – Hanah zdawała się nie być zrażona nastawieniem towarzyszy. – Wiemy jak dawno mogło to się zdarzyć? Kupcy nic nie wspominali o szlachciance wjeżdżającej we mgłę. Jeśli ktoś próbował zatrzeć ślady to zwyczajnie wydaje mi się, że nie mógł być to potwór.
Kapłanka nie naciskała, a jedynie próbowała pokazać innym skąd wychodziło jej rozumowanie.
Astine odpowiedziała jej krótkim uśmiechem i lekkim skinieniem głowy.
Odnośnie powozu… jeżeli dobrze widziałem to on najpewniej jechał z południa, nie od strony Waterdeep. Nic dziwnego, że o nim nie słyszeliśmy.
Oni też mogli nie wiedzieć o mgle prawda? Może w nią wjechali nieświadomi zagrożenia? – niebieskooka pozostawiła tę sugestię niedopowiedzianą.
Chyba nie można tego wykluczyć.
 
Jaracz jest offline  
Stary 03-03-2019, 09:10   #15
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
dy Delran zasłonił Pelaiosowi Astine, diabelstwo przesunęło się w bok, by znów wszystkich widzieć. Zrobił to odruchowo nawet nie zastanawiając się nad zachowaniem towarzysza.
Ten powóz jest w kiepskim stanie. Obicia zdążyły spleśnieć. Nie wjechali tu wczoraj – przyznał. – W zasadzie… lepiej nie mówić o tym kto ma lub miał większe szanse przeżycia. To jak obstawianie kogucich walk nawet nie oglądając zawodników.
Diabelstwo nie skomentowało wzmianki o tym, że są tu po to by pomóc Astine. Mógł wejść w polemikę, która by w tej chwili zapewne niewiele wniosła. Odnotował jednak w pamięci ten szczegół.
Nim rozmowa zeszła na inne tematy, do grupy dołączył Neff ponownie zwracając się prosto do ich umysłów.
“Jeśli chcecie kogoś odnaleźć – mieszkańców wioski, bądź kogoś z tego powozu – to moje zdolności mogą się przydać. Potrzebuję jedynie imienia osoby, jej portret, lub przedmiot który do niej należał. Jeśli chodzi o przedmiot, to prawdopodobnie uda mi się zlokalizować ‘ostatniego’ właściciela. Aha – będę potrzebował po jednym dzwonie czasu na jedną osobę, więc lepiej gdy pozwolicie mi na to, gdy gdzieś odpoczniemy na chwilę. Jeśli chodzi o sztylet, który znalazłaś Dzierlatko, jeśli jest magiczny, mogę dokładnie Ci powiedzieć na czym tak magia polega i jak się go używa. Na to jednak też będę potrzebował jeden dzwon.”
Hanah znów zamrugała i potrząsnęła głową.
“Nie jest magiczny” – spróbowała odpowiedzieć. Było to jednak zbyt intymne jak na jej gust.
Jeśli możesz kogoś odnaleźć, to mam kolczyk tej szlachcianki – podała elfowi biżuterię.
Łotrzyk westchnął głośno.
Czyli decyzja podjęta, tak? Idziemy w las? – spojrzał na Astine, po czym zwrócił się do Hanah. – To trochę niesprawiedliwe, tak bardzo znęcać się na kobietą, która jest tak blisko domu, jednak przez twoje “śledztwo”, nie może tam dotrzeć… Ale cóż, kim ja jestem żeby oceniać, prawda? – uśmiechnął się szeroko do swojej towarzyszki i cofnął się o kilka kroków. Nie miał najmniejszej ochoty, szwędać się po lesie, więc był w stanie zrobić wszystko, żeby tego uniknąć…
Hanah uniosła brwi wysoko do góry w bezbrzeżnym zdziwieniu.
Znęcać? – kapłanka spojrzała na przewodniczkę i z powrotem na mężczyznę. – Jako przedstawicielka wiary Ilmatera nie mogę po prostu obojętnie przejść obok. Jeśli istnieje szansa aby pomóc jeszcze jednej osobie zamierzam podjąć wszelkie środki jakie mogę – westchnęła ciężko wodząc spojrzeniem po pozostałych. – Ale nie będę oponować jeśli wszyscy chcecie pójść do wioski. To po prostu mój obowiązek.
Pelaios słuchał wymiany zdań nie do końca potrafiąc lub chcąc zrozumieć o co chodzi towarzyszom. Miał wrażenie że ktoś tu próbował zagrać na sumieniu i współczuciu ale ciężko było stwierdzić kto i czy nie aby obie strony. Na pewno zaś nie wiedział jak to wszystko się ma do obecnej sytuacji.
Podszedł do telepaty i objął go ramieniem na wysokości szyi. Wskazał las.
Czy… - zaczął i urwał uświadamiając sobie że tamten chciał rozmawiać inaczej.
“Czy jeśli szlachcianka nie żyje, będziesz to wiedział, czy zaprowadzisz nas do ciała? “
”Niestety wiedza o jej stanie nie będzie mi znana. Jedynie przybliżona lokalizacja” – odparł bezgłośnie mistyk.

Astine była trochę skołowana tym, w jaki sposób rozwijała się rozmowa.
Wiecie… ja chciałabym najpierw sprawdzić przynajmniej dom rodziców. Jest na początku wioski, oddalony kawałek od głównej drogi, więc raczej nie powinno nam to długo zająć… chyba. Chociaż jeżeli chcecie najpierw ruszyć w las to… – Dziewczyna zerknęła w kierunku osady. – to pomogę wam.
Nie mamy czasu, by tracić go na błąkanie się po chaszczach. W wiosce przynajmniej znajdziemy dach nad głową. – wtrącił się nagle drwal, po czym otaksował wzrokiem pozostałych. – Nie wyglądacie mi na takich, co przywykli do obozowania w głuszy. Poza tym las to groźne miejsce w dzień, a co dopiero w nocy i z tą przeklętą mgłą.
Kiedy skończył splótł ręce na piersi.
Emm… Yy… chyba oba kierunki są dobre... – niepewnie dorzuciła swoje trzy grosze akolitka, po czym zerknęła w kierunku wioski i przełknęła ślinę. – Łan wygląda strasznie.
Neff w przypływie kolejnego ataku warknął prosto w twarz Drwala.
–[i] Ty parszywy ignorancie. Te karłowate krzaczki nazywasz lasem? Gdybyś tylko chociaż raz spojrzał na majestatyczne puszcze Evermeet wiedziałbyś… ja… przepraszam.
Arn popatrzył na elfa spode łba, postąpił w jego kierunku dwa kroki.
Jak mnie długouchy?! Myślisz, że twoje dziwaczne magiczne sztuczki są lepsze ode mnie, co?!
Musisz uwierzyć mi na słowo, że nie chciałem rzec tak bolesnych obelg. Ja… czasem nie panuję nad tym co mówię i o czym myślę. To swojego rodzaju choroba – zawstydzony elf mógł jedynie spuścić wzrok.
Mężczyzna nie wyglądał na przekonanego, ale dostrzegając miny pozostałych ostatecznie prychnął gniewnie, uniósł ręce i zostawił Neffa w spokoju.
Kapłanka wzięła głębszy oddech widząc dokąd to wszystko prowadzi. Powinna bardziej uważać przy naukach metoryki.
Ae, nie chcę się kłócić… Przepraszam, macie rację. Chodźmy do wioski
Wybuch Neffa sprawił że diabelstwo wzdrygnęło się i odsunęło się od elfa. Słuchał wymiany zdań z drwalem z nie mniejszym zdziwieniem. W końcu pokręcił głową i odwrócił się w kierunku wioski. Widząc że przyjdzie im udać się właśnie tam westchnął ciężko, jako że miejsce nie sprawiało przyjaznego. Znów poczuł jak dreszcz sunie po plecach.
No to chodźmy – rzekł wracając do wierzchowca.
 
Morfik jest offline  
Stary 06-03-2019, 21:47   #16
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ierwsze oznaki niebezpieczeństwa w postaci zniszczonego powozu oraz dziwnego zachowania akolitki dały się wszystkim we znaki. Nieprzyjemny dreszcz przechodził po plecach, a widok pogrążonego w nikłym księżycowym blasku Złotego Łanu jedynie potęgował niepokój. Ową atmosferę dopełniała wszędobylska mgła oraz mroczny las po obu stronach traktu. Wszyscy zaczęli traktować sprawę poważnie, bowiem co do jednego dobyli broń, nie licząc rzecz jasna Hanah. Młoda Lathandrytka nerwowo trzymała w dłoniach sztylet, a Neff ostrożnie osadził strzałę na cięciwie. Byli przygotowani na niebezpieczeństwo, a Astine poczęła ich prowadzić w stronę wioski, którą obrali sobie w tej chwili za cel. Wracając do konia Pelaios miał wrażenie, że na tle ściany lasu coś się poruszyło. Przypatrywał się tamtemu miejscu przez dłuższą chwilę, lecz niczego nie dostrzegł. Może to tylko skutki kaca, albo omamy wywoływane przez mgłę? Zasiadł w siodle ponaglany charczącym głosem drwala.

Droga, którą mieli pokonać między rozstajami, a Łanem nie wyglądała na długą. Ciągnęła się delikatnymi zawijasami, zamknięta z obydwu stron lasem. Drzewa muskane były blaskiem świetlistego sztyletu dzierżonego przez diablę. Tego rodzaju “lampę” zapewniła im Sila, która przywołała cząstkę mocy swego bóstwa i obłożyła ostrze blaskiem. Pelaiosowi początkowo nie było to za bardzo w smak, bowiem on nie miał problemów z widzeniem nawet w nocy, lecz jego bystry umysł podpowiadał mu, że pozostali mogą tego potrzebować. Byli bowiem tylko ludźmi. Blask sztyletu z jednej strony dodawał otuchy, lecz z drugiej nie przynosił tak wielkich korzyści na jakie by liczyli. Temu wszystkiemu zaś był winny wiszący wokoło biały obłok. Niemniej sukcesywnie zbliżali się do spowitych mrocznym całunem zabudowań.

Astine, której zadaniem było przede wszystkim trzymanie się szlaku i dbanie o to, by jak najszybciej znaleźli się w Łanie, pierwsza dostrzegła niepokojące znaki. Gestem nakazała im zatrzymać się, a następnie zbliżyć, kiedy ona przykucnęła nad rosnącą przy ścieżce trawą.
Patrzcie – powiedziała zrywając kilka zszarzałych i suchych źdźbeł. Trzymała je przez chwilę na otwartej dłoni, po czym delikatnie zgniotła. Kiedy rozpostarła palce pozostał tylko pył.
Kiedy wchodziliśmy w mgłę rośliny były zielone, ale im głębiej wchodzimy tym coraz bardziej marnieją. Nie zauważyłam tego w pierwszej chwili przy powozie, ale jestem pewna, że rosnące tam drzewa nie są zdrowe i zielone.
Kobieta dłonią uspokajała jednocześnie wilczycę, której coraz silniej udzielał się niepokój. Nie tylko jej, bowiem koń diablęcia również niespokojnie prychał, a nawet muł elfa zdawał się iść jakby oporniej. Astine popatrzyła po pozostałych. Oczy jej zdradzały wahanie i niepweność, ukrywanie emocji nie należało do jej specjalności. Zerknęła po raz kolejny w stronę Łanu i wznowiła marsz.

Nie zdążyli przejść dwudziestu kroków, kiedy ich uwagę przykuł charakterystyczny dźwięk. Tętent koni, a dokładniej jednego. Odgłos dobiegał od strony rozwidlenia i stopniowo narastał. Rozstawili się wzdłuż drogi, tak, by w razie czego mieć gdzie uskoczyć. Poprawili strzały na cięciwach i mocniej zacisnęli dłonie na rękojeściach broni. Nie sposób było stwierdzić, któż to zmierzał im na spotkanie, ani czy nawet zdawał sobie sprawę z ich obecności. Niemniej odczekano chwilę, która przedłużała się wraz z niemal niekończącymi się uderzeniami kopyt o trakt. Wreszcie dostrzegli sylwetkę jeźdźca, który momentalnie zwolnił najpewniej zauważywszy światło. Konny ostrożnie zbliżył się, wjechał w zasięg magicznej pochodni. W siodle siedziała raczej niewielkiej postury młoda półelfka. Włosy miała częściowo spięte złotą spinką, a odziana była w szatę podróżną zielonej barwy, która w okolicach piersi oraz brzucha znikała pod skórzanym gorsetem. Prezentowała się raczej delikatnie, ale przyczepione u pasa sztylety wskazywały, że raczej umie o siebie zadbać. Czy było tak w istocie czas pokaże.

W krótkich słowach przedstawiła się oraz wyjaśniła, że dzisiejszego ranka ruszyła im na spotkanie, by wesprzeć ich w trudach rozwiązania kłopotów Łanu. Widok wymarłej, pogrążonej w mroku osady nie podziałał na nią bynajmniej uspokajająco, a nerwowa i dość napięta atmosfera szybko jej się udzieliła. Cała ta sytuacja nie spodobała się również jej klaczy, która lekko wierzgnęła i kobieta musiała wysilić się, by zostać w siodle. Sama zaś propozycja pomocy wydała się pozostałym jednakowo niespodziewana oraz, w pewnym stopniu, pocieszająca. Wystarczyło rzucić okiem na zachód, by zdać sobie sprawę, że każda pomoc się przyda. Wprawdzie nie napatoczyli się jeszcze na jakiekolwiek bezpośrednie niebezpieczeństwo, lecz co do jednego czuli w kościach, że prędzej, czy później się to zmieni. Nikt nie miał w tej kwestii wątpliwości. Zawsze tak bywało we wszelkich opowieściach.



akiś czas później, kiedy przebyli bezpiecznie całą drogę do Łanu, przekroczyli jego próg. Granicę, wyznaczoną przez sztachetę, na której widniały głęboko wyryte znaki. Z bliska osada prezentowała się bardziej niepokojąco, aniżeli z daleka. Mogli teraz przyjrzeć się dokładniej przygnębiającej i wzbudzającej ciarki okolicy. Wszędzie, jak okiem sięgnąć wszystko umierało, trawa, krzewy, drzewa. Co do jednego bezlistne, suche i jakby nienaturalnie powykręcane. Niemniej to właśnie zastępy zmarniałych i zniszczonych zbóż rozpościerające się na wielkich połaciach pól podkreślały tragiczny los, który spotkał to miejsce. Cóż mogło do tego doprowadzić nie sposób było pojąć. Tak, czy inaczej jedna rzecz w tym obrazie śmierci i rozkładu nie pasowała do reszty. Dynie. Wszędobylskie, o zróżnicowanych wielkościach owoce zalegały od skraju wioski, aż po najdalsze zakamarki zabudowy jaką byli w stanie dostrzec. Najbardziej niepokojący był w nich ich stan, ponieważ na pierwszy rzut oka zdawały się w ogóle nie zważać na to, co działo się ze wszystkim wokoło. Same budynki zaś sprawiały wrażenie martwych i opuszczonych od dłuższego czasu, chociaż nie można było wykluczyć demonizującego wpływu oblepiającego je mroku. Tak, czy inaczej niektóre strzechy zapadły się, a górujący nad wszystkim młyn w północnej części osady przypominał raczej obszarpanego stracha na wróble. Na tle pozostałych budynków wyróżniało się jedynie jeszcze jedno miejsce. Wyglądająca na kamienną podłużna bryła z wystającą ponad dachami prostą wieżyczką. Ani chybi kaplica, albo mała świątynia miejscowego bóstwa. Z tej odległości trudno było dostrzec jakiekolwiek szczegóły, lecz na pomoc przyszła Astine objaśniająca, że tam właśnie stała kaplica Chauntei, Wielkiej Matki, jedyny w całości kamienny budynek w całej osadzie.

Napatrzywszy się chwilę na okolicę ruszyli wraz z Astine ku jednej z chat stojącej dość blisko wejścia do wioski. Od ściany lasu odgrodzona była polami pełnymi resztek zniszczonych upraw… oraz dyń, z czego jedna była prawdziwym gigantem. Rozmiary jej były tak imponujące, że z pewnością potrzeba było paru chłopów, by ją podnieść. Poza tym gdzieniegdzie rysowały się sczerniałe resztki drzew, a pośrodku wydeptanego placyku w centrum obejścia wystawała zaniedbana studnia. Im byli bliżej tym Astine przyśpieszała kroku, jak gdyby nie mogąc znieść dłużącego się czasu. Tymczasem pozostali próbowali dotrzymać jej kroku, zwłaszcza, że przez cały czas od wkroczenia w drzewne “mury” Łanu mieli wrażenie, że są obserwowali. Wodzili ostrożnie wzrokiem po okolicy, przeskakując pomiędzy wszystkim co jakkolwiek wyróżniało się na tle wszędobylskiego morku oraz szarości szarości. Niektórzy z nich mieli wręcz wrażenie, że dostrzegają jak coś przemyka im na granicy wzroku. Szczególnie dokuczało to Delranowi, który chwilami mógłby przysiąc, że widział jak co dopiero minięta przez nich dynia toczy się za nimi.

Wreszcie znaleźli się przed drzwiami wejściowymi. Astine, która jeszcze chwilę temu tak się śpieszyła stanęła w miejscu i wahała się co dalej począć. W czasie, kiedy ona biła się z myślami pozostali mieli okazję, by rzucić okiem na domostwo. Prawdę powiedziawszy nie wyróżniało się ono niczym specjalnym, ot przeciętna wiejska chata będąca połączeniem domu i stodoły. Okna wypełnione gomółkami, przez które dostrzec można było jedynie nieprzeniknioną czerń. Strzecha wyglądała raczej w porządku, być może była niedawno wymieniana. Tu i tam leżały porzucone narzędzia rolnicze, lecz po domownikach, ani jakichkolwiek zwierzętach nie było najmniejszego śladu. Tymczasem Astine wreszcie zdecydowała się wejść do środka. Ostrożnie pchnęła drzwi i z mieczem w dłoni wstąpiła w mrok. Zaraz za nią postąpił drwal oraz dzierżący światło Pelaios, a pozostali z Hanah na czele pilnowali tyłów.

W środku znaleźli długą izbę z paleniskiem, drewnianym stołem oraz małą górą opału. Wszystko jak okiem sięgnąć pokryte warstwą kurzu oraz pajęczyn. Domostwo wyglądało na kompletnie opuszczone, przy czym na pierwszy rzut oka nie zdradzało jakichkolwiek śladów grabieży czy widocznej przemocy. Wszystkie meble, skrzynie, worki itp. przedmioty wyglądały, jakby były na miejscu. Niemniej jedna rzecz była bardzo dziwna i szczególnie niepokojąca. Rozstawione na stole drewniane naczynia, na których dostrzegli stare i przegniłe resztki jedzenia. Jednak zgnilizny nie można było wyczuć. Nawet pleśń wydawała się być tutaj martwa.


 
Zormar jest offline  
Stary 08-03-2019, 17:14   #17
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
anah tak samo jak pozostali zaniepokoiła się nadciągającym tętentem kopyt. Spięta stanęła przed akolitką zasłaniając ją przed tym co nadciąga. Gdy jednak zamiast jakiegoś przeciwnika z mgły wyłoniła się półelfka na koniu kobieta wyraźnie się rozluźniła.
Witajcie nieznajoma! Mam nadzieję, że w dobrych intencjach? – pomimo słów na twarz kapłanki wypłyną ciepły uśmiech.
Dziewczyna odwdzięczyła się jej równie promiennym uśmiechem.
A jakby inaczej. – odpowiedziała zsiadając z konia. – Przybyłam, żeby was wspomóc, jestem tu w tej samej sprawie. Ale… gdzie moje maniery. – wyciągnęła rękę w stronę Hanah.
Nazywam się Celaena Ashryver, dla przyjaciół Cely. – przedstawiła się.
Wspomóc? – elf spojrzał nieco podejrzliwie w stronę samotnej kobiety – Jesteś niezwykle odważna, skoro zdecydowałaś się za nami podążać w pojedynkę. W każdym razie miło cię poznać Iskierko. Jestem Neff, a ta uśmiechnięta dziewczyna, którą już poznałaś to Dzierlatka.
Derlan parsknął śmiechem, ale nie skomentował tego.
Iskierko? Nawet ładnie. – zachichotała słysząc jak nazwał ją elf.
W którym miejscu ładnie… – mruknął pod nosem Amonrol.
Miło mi cię poznać, zresztą was wszystkich. Cely powędrowała wzrokiem po nowych towarzyszach, zatrzymując wzrok na chwilę na diabelstwie. “Cóż, najwyraźniej nie jestem najbardziej nietypową osobą tutaj” pomyślała, jednocześnie odruchowo poprawiając swoją magiczną spinkę.
Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. – dodała z uśmiechem.
Taa… – Barczysty mężczyzna z toporem w rękach najwyraźniej nie tryskał takim entuzjazmem jak pozostali. Szczególnie, kiedy dokładniej przyjrzał się kobiecie pokręcił głową.
Coś nie tak drogi panie?– zaklinaczka spojrzała na niego z widocznym niepokojem.
Okaże się jak przyjdzie co do czego
Na słowa mężczyzny Cely zmarszczyła brwi.
Przez chwilę zastanawiała się czy nie podejrzewa, że zaklinaczka nie jest do końca tym na kogo wygląda. Szybko jednak odrzuciła tę myśl i uśmiechnęła się pod nosem.
“Pojawiasz się znikąd i dziwisz się, że ci nie ufają?” Zapytała samą siebie w myślach.
Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie i że zasłużę na wasze zaufanie. – odparła obdarowując mężczyznę szczerym uśmiechem, którego ten nie odwzajemnił.
Tak czy inaczej, nim ruszymy dalej w stronę Łanu, powinnaś się przynajmniej dowiedzieć na co do tej pory natrafiliśmy, – wtrącił NeffWydaje mi się, że Lis będzie w stanie udzielić ci najwięcej szczegółów z nas wszystkich.
A Lis to… przepraszam, ale jeszcze nie do końca łapię się w tych waszych pseudonimach. – pół-elfka obejrzała się po grupie próbując ustalić tożsamość “Lisa”.
Lis… to Lis – odpowiedział elf nim Pelaios zdążył się przedstawić, po czym wykonał gest ręką, wypowiedział kilka słów pod nosem, a na jego otwartej dłoni pojawiła się iluzja twarzy diablęcia, tyle że z lisimi uszami, wydłużonym pyszczkiem i znacznie większą ilością rudych włosów.
Na ten wyczyn Hanah aż uniosła brwi. Od razu wyobraziła sobie własna głowę z dziobem. To było nawet zabawne.
Eerm… Neff lubi nadawać innym przydomki. Tak naprawdę moim imieniem jest Hanah. To jest Pelaios, Astine, Sile, Arn i eee… no właśnie. Nie pamiętam w sumie abyś się przedstawił – ostatnie padło do mężczyzny który tak intensywnie wpatrywał się w Astine.
Delran minął bez słowa Hanah, podszedł do Cely, ustawił się tak, żeby stać tyłem do Pelaiosa i ukłonił się nisko, po czym pocałował ją w dłoń.
Delran Amonrol, do usług – powiedział i uśmiechnął się szarmancko. Miał nadzieję, że wszyscy zapamiętają jego imię. – Mam nadzieję, że Neff nie wymyśli mi żadnego przydomka…
Zaklinaczka zarumieniła się nieco na szarmancki gest Delrana.
– Miło cię poznać. – odpowiedziała z uśmiechem. Musiała przyznać, że maniery mężczyzny zrobiły na niej wrażenie.
Pelaios spojrzał spode łba na Neffa i mruknął coś pod nosem, co zapewne było przekleństwem.
Pół-elfkę również obdarował niezbyt przychylnym spojrzeniem. Może to wina entuzjazmu, a może fakt że przybywa wprost z mgły… nie ufał jej. Jednak ciężko to było wyczytać z jego czarnych, zmęczonych oczu.
Jak nie jesteś demonem z mgły, witaj w drużynie – powiedział cicho.
Pół-elfka chwyciła skrawki swej szaty i z typowym dla elfiej rasy wdziękiem delikatnie dygnęła.
Dziękuję, nie pożałujecie tego, że mi zaufacie. – zapewniła. – To na co zdążyliście już natrafić? – nawiązała do wypowiedzi elfa.
Delran odchrząknął głośno.
Mało brakowało, a poszlibyśmy w las… – spojrzał z ukosa na Hanah. – Ale na szczęście, tego nie zrobiliśmy…
To znaczy? – Spytała Cely, nie do końca rozumiejąc.
Niezdrowa chęć pomocy innym za wszelką cenę, udzieliła się naszej towarzyszce – nie spuszczał wzroku z Hanah, ale w końcu jakby oprzytomniał, spojrzał na Cely i uśmiechnął się. – Ale na szczęście ją z tego wyleczyliśmy…

Podczas gdy reszta drużyny uprzejmie witała się z nowo przybyłą, czułe uszy elfa wychwyciły odgłos jakiegoś mrożącego krew w żyłach zawodzenia.
“Bądźcie czujni. Wydaje mi się, że nie jesteśmy sami” – przekazał telepatycznie do Dzierlatki, Szeptu, Lisa, Drwala, Astine oraz Zakonnicy, po czym dyskretnie rozejrzał się wokoło z łukiem w dłoni gotowym do strzału – ”Nie powinniśmy chyba dłużej przebywać w jednym miejscu.”
”Odkąd wjechaliśmy w tą mgłę zapewne nie jesteśmy sami… Ciągła czujność nas w końcu zmęczy”.
Tiefling uśmiechnął się słabo jakby do swoich myśli i skierował uwagę na pół-elfkę.
Tak naprawdę to niewiele jeszcze wiemy… na pewno nic co pozwoli nam tu przeżyć. – uśmiech diabelstwa poszerzył się przy tych słowach – Jadąc ku nam zapewne minęłaś zniszczony powóz. Ktokolwiek nim jechał został porwany wraz z woźnicą i strażą. Jeszcze nie wiemy czy zabrano żywych, czy martwych… tak jak i nie wiemy czy ktokolwiek prócz nas w tej mgle żyje. Jednakże wiemy na pewno że nie jest to dzieło bandytów. Uprzęże przegryziono, a drzwi wydarto z wielką siłą. Powóz też nie przewrócił się sam. Na miejscu znaleźliśmy też dziwną maź… śluz, który mógłby należeć do czegoś co zaatakowało podróżnych. Śladów walki było zaskakująco mało. Tak samo krwi. Nie wykluczam elementu zaskoczenia… ale na tą chwilę mało co wykluczam. Masz może butelkę czegoś mocnego?
Niestety w tej chwili nie mam. – odpowiedziała pół-elfka. – Ale jak kiedyś będzie okazja to może coś wam postawię.– uśmiechnęła się do diabelstwa. – Co do wozu… owszem mijałam go. Mało… przyjemny widok. Co planujemy dalej? – spytała spoglądając na wszystkich towarzyszy.
Pelaios bez słowa podniósł brew i wskazał kciukiem za siebie, w kierunku Łanu.
Neff z ulgą przyjął propozycję diablęcia by ruszać dalej. W głowie wciąż jeszcze słyszał echo upiornego zawodzenia z przed chwili.
Cely kiwnęła głową na znak, że popiera bezsłowny plan Pelaiosa i wskoczyła z powrotem na grzbiet swojej klaczy.
Delran westchnął głośno.
Koniec tych uprzejmości, bo mi się zaraz zrobi niedobrze… Ruszajmy, szkoda czasu…


 
BloodyMarry jest offline  
Stary 08-03-2019, 17:58   #18
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
helben oniemiał na widok zbliżającej się nieznajomej. Wysoka, smukła klacz promieniowała elegancją i dostojnością. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest inna od tych prostych kobył, z którymi do tej pory flirtował w stajni.
Miał tylko nadzieję, że ten tępy osiłek od rogatego dwunoga, nie będzie chciał sam się do niej przystawiać.
Muł przekonany był jednak, że jego wyćwiczone zdolności uwodzenia pozwolą mu na zdobycie serca nieznajomej. Subtelne otarcie o bok tutaj, skubnięcie uszka tam. Takie romantyczne gesty przeważnie wystarczały by nie jednej zawrócić w głowie.
Ostatecznie gotów był nawet podzielić się z nią jakąś marchewką, bądź kawałkiem jabłka.

rzyjemne uczucie związane z poznaniem samicy, niedługo potem zastąpione zostało drażniącą niepewnością, gdy muł wraz z resztą poszukiwaczy przygód zbliżał się do wioski. Gdyby nie znał siebie lepiej, pomyślałby nawet, że to strach go opanował.
Niedorzeczne!
Nie mógł przecież teraz wyjść na tchórza. Nie, gdy dopiero co poznał tak urodziwą klacz. Musiał pokazać nieznajomej, że jest lepszym kompanem do towarzystwa, niż ta przerośnięta góra mięśni.
Zebrał więc całą odwagę, którą trzymał w kopytach i opornie ruszył dalej. Każdy kolejny krok, był dla niego równie ciężki niczym przeciskanie się do zatłoczonego żłoba po ciężkim dniu harówki.

rocząc przez wioskę, jedynym co młody elf mógł odczuwać był nieukrywany smutek i żal.
W swojej odległej ojczyźnie przyzwyczajony był do widoku tętniącej życiem natury. Nawet gdy na jesień drzewa szybko kładły się tam do snu, to przez jakiś czas jeszcze cieszyły oczy intensywnymi, różnorakimi barwami liści.
Tutaj jednak wszystko wydawało się być martwe. Mistykowi przychodziły na myśl książkowe ilustracje i opisy wspominające energię nekrotyczną, która powoli wysysa życie z wszystkiego wokół.
“Słyszałeś może kiedyś o czymś podobnym Zbereźniku?” – Neff wysłał w myślach zapytanie do swojego tajemniczego kompana.
"Hę? Kwiatki to nie moja brosza. Zapytaj lepiej o piękne kamienie, o tych to mam wiedzę wybitną, zapewniam cię. Chociaż... nieee... To o kobiecym ciele wiem najwięcej. Wiedziałeś może, że krasnoludzkie kobiety..."
"W każdym razie" – szybko przerwał elf, zanim gnom zdołał ponownie podzielić się swą obszerną *wiedzą* – "mam wrażenie, że możemy mieć problem ze znalezieniem twojego znajomego w tej wiosce... lub kogokolwiek na dobrą sprawę. Przy najbliższej możliwości odpoczynku, znów spróbuję go zlokalizować. Nie wiem czy wychwyciłeś ten fakt, ale możliwe, że przewrócony przed wioską powóz, należał do jakiejś Amnijki. Może była to jego znajoma."
"A skąd mam wiedzieć? Miałem zbyt wiele pięknych widoków wokół siebie, by zawracać sobie głowę tym, z kim się spotykał... ale Amnijka?! Amnijki, zwłaszcza szlachetnie urodzone, to straszliwie upierdliwe baby, zwłaszcza, kiedy zajadą na północ. Z jednej strony niby urodziwe, z całą pewnością z delikatniejszą i gładszą skórą, aniżeli nasze panny z północy, ale charaktery... Bogowie brońcie. Nic się nie podoba! A to zapachy nie takie, a to bogate stroje jakby za mało bogate... powiadam ci ja: nie smal cholewek do Amnijek! Źle na tym tylko wyjdziesz!"
Neff nie podjął już dalszej rozmowy. Podążał w ciszy za Astine, oddając tym samym milczący hołd dla martwej ziemi.
 

Ostatnio edytowane przez Koime : 08-03-2019 o 18:07. Powód: Dodanie grafiki
Koime jest offline  
Stary 10-03-2019, 13:54   #19
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
jawienie się nowej towarzyszki, bardzo zdziwiło Delrana, ale też dziewczyna bardzo mocno mu zaimponowała. W końcu podróż w pojedynkę, przez tą całą przeklętą mgłę, nie należała do najbezpieczniejszych czynności.

Dodatkowe, kobiece towarzystwo, zawsze dodawało pikanterii do grupy, w której jednak dominowali mężczyźni. Hanah oczywiście nie brał pod uwagę…


zli powoli i w ciszy, w kierunku domu Astine. Delran szedł za Hanah, cały czas starając się nie zbliżać zbytnio do niej, żeby nie prowokować żadnej rozmowy. Cały czas widział, że kobieta co jakiś czas zerka na niego. Starał się jednak odwracać wzrok i udawać, że dynie, które mijają są najbardziej interesujące na świecie. Niestety dla niego kapłanka widać nie dała się zwieść. Westchnęła ciężko i bez podchodów po prostu zrównała z nim chód. Nie pozwoliła mu również uciec pierwszej się odzywając.
Słuchaj, dlaczego traktujesz moją chęć pomocy jak coś złego?
Delran wywrócił oczami, ale nie chciał łapać z nią kontaktu wzrokowego… Przynajmniej na razie. Towarzyszka tak bardzo go męczyła, a on nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z nią. Jednak nie były sobą, gdyby nie wdał się w dyskusję.
Narażanie życia całej drużyny, bo może ktoś z tego wozu przeżył w tym przeklętym lesie, nie jest złe… - w końcu spojrzał na nią. – Jest po prostu głupie…
Całe życie nienawidził osób, które, w jego mniemaniu, działały właśnie w taki naiwny sposób.
Przykro mi, że tak uważasz – kapłanka spojrzała smutno na mgłę. Zauważył to kątem oka Delran, ale jednak nie wzbudziło to w nim żadnych wyrzutów sumienia. Już od dawna był całkowicie wyprany ze wszystkich tego typu emocji. Skuteczne zagłuszanie sumienia, znacznymi ilościami alkoholu przez tyle, właśnie taki miało skutek. Zauważył jednak, że po chwili, Hanah jednak się uśmiechnęła.
Wierzę, że każde życie jest warte ratunku. Nie jesteśmy też grupą bezbronnych osób. Potrafię leczyć i nie pozwoliłabym aby komukolwiek stała się krzywda. Może dasz mi szansę to udowodnić jak już odwiedzimy domostwo Astine.
„Pewnie, niech zaatakują nas od razu na dzień dobry, żebyś tylko ty mogła mi udowodnić, jak świetnie potrafisz leczyć.” Delran był coraz bardziej podirytowany całą tą romozwą.
Mam jednak nadzieję, że nie będziesz musiała tego tak szybko udowadniać… – łotrzyk zatrzymał się na chwilę. – Znam wiele osób, które straciły życie przez takie myślenie… Naprawdę uważasz, że każde życie warte jest ratunku?
Tak – Hanah nie mogła być pewniejsza swojej odpowiedzi.
Nawet zapijaczoną mordę, która nic tak naprawdę w życiu nie osiągnęła, jeździ od zamtuza do zamtuza i tylko czeka na śmierć? – powiedział lekko poddenerwowanym głosem Delran. Mało brakowało, a na końcu dodałby „takim jak ja”, na szczęście jednak powstrzymał się w ostatniej chwili.
Kapłanka przez moment tylko się przyglądała mężczyźnie z nieodgadnioną miną.
Oczywiście – powiedziała w końcu – Każdemu należy się ratunek. Jeśli jest szansa pomóc dlaczego tego nie zrobić?
Bylebyś tylko nie wciągnęła nas wszystkich w jakieś tarapaty… Pomoc każdemu, też mi coś – prychnął tylko gniewnie i ruszył dalej przed siebie. Nikt jednak za nim nie pogonił. Kapłanka szła w swoim tempie z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. Jakby dowiedziała się czegoś niezwykle ważnego.

Po całej tej rozmowie Delran nie odezwał się już ani słowem, póki nie dotarli do celu. Musiał jednak przyznać, że już bardzo dawno, nikt go tak bardzo nie wkurzył jak Hanah. Bał się jednak, że mógł w nerwach powiedzieć zbyt dużo. Kobieta może robiła głupie rzeczy, ale możliwe, że była na tyle inteligentna, żeby przejrzeć Delrana na wylot.

Następnym razem będzie musiał uważać na to, co mówi. Teraz chciał tylko, żeby jak najszybciej doszli do domu Astine. Koniecznie musiał zająć czymś innym głowę.
 
Morfik jest offline  
Stary 10-03-2019, 18:51   #20
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
apłanka Ilmatera nie czuła się zbyt dobrze zostawiając sprawę wozu nierozwiązaną. Nie pragnąc jednak dzielić drużyny musiała się pogodzić z tym, że inni woleli podążyć do domu Astine. W zasadzie nie była pewna czy samej nie przyjdzie jej zapuścić się w puszczę późniejszym czasem. Drogę spędziła modląc się o wybaczenie i siłę dla tych co zostali porwani. Do czasu, aż z mgły nie wyłoniła się śliczna półelfka. Ewidentnie niektórzy panowie mieli słabość do pięknych twarzy i kapłance zatęskniło się do jej klasztornych braci i sióstr. Te dobre czasy, kiedy i dla niej i dla otoczenia były ważniejsze czyny i dusza aniżeli wygląd. Ach niebiosa obdarzcie spokojem.

Na szczęście Celaena zdawała się być miłą i pogodną osobą (oraz odważną). W przeciwieństwie do niektórych Hanah od razu zaakceptowała opowieść kobiety i uznała ją za kolejnego członka drużyny. Mogłoby to być uznane za naiwne, ale kapłanka wolała zakładać dobre intencje. Na świecie było wystarczająco wiele nieufności.

Rozmowa z Delranem potwierdziła podejrzenia kapłanki jakie miała już poprzedniego dnia. Brakowało tylko w jego wypowiedzi, aby dodał “takiego jak ja”. Co było powodem, że się stoczył? Dowie się pewnie, jeśli tylko on będzie sam chciał się tym podzielić. Znając się jednak dopiero jeden dzień nie łudziła się, że rozwiąże jego problemy i uratuje jego ducha w najbliższym czasie. Takie podejście miała zdecydowanie już dawno za sobą. Jedyne co mogła zrobić to zachować pozytywny tok myślenia i pozwolić swoim czynom wspierać słowa.




ak można było się spodziewać, po dotarciu do swego domu Astine nie została przywitana przez szczęśliwą rodzinę, spokojnie czekającą na nią przed wejściem, lecz przez ponury widok samotnej chaty, z której wnętrza dobiegał jedynie widoczny za oknami mrok. Neff nawet chętnie pozostał na czatach, gdyż wiedział, że zbliża się kolejny niekontrolowany atak emocji, co w tym momencie raczej nie byłoby dobrze przyjęte przez resztę kompanów. Czuł napływającą falę smutku, którą wiedział, że tak łatwo nie opanuje. Nerwowo zaczął pocierać palcami talizman pod koszulą - to zawsze pomagało. Pociągnąwszy dyskretnie nosem, zwrócił się do reszty stojących na zewnątrz towarzyszy.
Ja… rozejrzę się dookoła budynku. Lepiej upewnić się, że nic nam z tamtej strony nie grozi.
Jesteś pewien, że chcesz iść sam? – spytała CelyNie wiemy czego się tu spodziewać… Może iść z tobą? – zaoferowała.
”Spokojnie - nigdy nie jestem sam” – Neff pokrzepił się myślą o swoich dwóch przyjaciołach. – Oczywiście. Możesz dołączyć – odpowiedział do półelfki starając się zapanować nad emocjami.
Zatem chodźmy. – pół-elfka skinęła głową.
Ja… poszłabym z wami, jeżeli to nie problem – akolitka niespodziewanie zagadnęła.
Hanah pokiwała zachęcająco do akolitki. Zamierzała wspierać dziewczynę, aby zrobiła się pewniejsza. Widziała jednak, że coś się dzieje z Neffem i nie wydawało się, aby miał ochotę na towarzystwo.
Jak już idziemy to wszyscy. Jednak możecie chwilę poczekać? Ci w środku mogą zaraz potrzebować pomocy, a… hmm. Zawołamy was za moment. – Bez ceregieli złapała elfa pod rękę i pociągnęła ze sobą za róg budynku. Tak aby reszta nie widziała.


***


aklinaczka z lekkim zaskoczeniem spoglądała na miejsce, za którym zniknęli Hanah i Neff. Delran zrobił równie zdziwioną minę. Spojrzał to na Cely, to na miejsce, gdzie przed chwilą stała Hanah i Neff.
Co do… – powiedział sam do siebie.
Pół-elfka wzruszyła ramionami.
A ja wiem? Może mają coś do obgadania. Chociaż trzeba przyznać, że trochę dziwny moment sobie wybrali – stwierdziła.
Heh, już mnie przestaje cokolwiek dziwić z nimi wszystkimi - zaśmiał się pod nosem Delran. – Chcesz podsłuchać o czym gadają? – wskazał głową na miejsce, gdzie zniknęli jego towarzysze.
Czy ja wiem… Z jednej strony jestem ciekawa, a z drugiej… niezbyt to uprzejmie. – Zaklinaczka odparła niepewnie.
Delran machnął ręką.
Uprzejme czy nie, można posłuchać, a co, jeżeli knują na nas coś niedobrego? W takich miejscach jak to, trzeba być zawsze czujnym… Oczywiście, nie żebym był ciekawski… - nie czekając na swoją towarzyszkę, na palcach podszedł do ściany budynku tak, żeby słyszeć, o czym rozmawiają Hanah i elf.
Del.. – zaczęła Cely, jednak nie skończyła. Westchnęła jedynie i podążyła w ślady towarzysza.
Uważam, że to nie w porządku, ale… jakby okazało się, że coś knują to nie można tego lekceważyć. – Próbowała usprawiedliwiać swoją ciekawość.
Delran przyłożył tylko palec do ust, uciszając swoją nowo poznaną towarzyszkę. Musiał dokładnie słyszeć, co się tam działo.


***


dziwiony mistyk nawet nie zdążył stawić oporu, gdy dziewczyna porwała go za dom.
Hę…? – elf zdołał jedynie wydusić z siebie, gdy pociągnęła go za sobą. Była zaskakująco silna…
Wyglądasz jakbyś miał się zaraz popłakać. Pomyślałam, że możesz nie chcieć, aby reszta to widziała – wytłumaczyła się Hanah uśmiechając.
Neff w pierwszej chwili był zszokowany przenikliwością dziewczyny… a może to po prostu było, aż nazbyt widoczne?
Dziękuję Ci za troskę, ale wszystko w porządku. Jak już pewnie zauważyłaś mam pewne problemy z opanowaniem swojego zachowania. Tak jak tłumaczyłem Drwalowi, jest to swego rodzaju choroba. Między innymi dlatego opuściłem swój dom, by wyleczyć się z tej *przypadłości*.
Nie był pewien, dlaczego był przy niej taki otwarty. Może to przez jej uśmiech i bezpośrednią naturę, ale czuł, że może być przed nią szczery.
No dobrze. Jednak nie przeszkadza mi to. Zawsze możesz użyć mojego ramienia, jeśli potrzebujesz… przez te dziesięć dni zdążyłam się przyzwyczaić – wyszczerz na twarzy kobiety sugerował, że mówiła prawdę.
Na te słowa elf wyraźnie się rozluźnił. Puścił nawet swój drewniany talizman.
Tak czy inaczej pomysł by przynajmniej jedna osoba sprawdziła tył budynku uważam za słuszny. Nie chciałbym, by ktoś nas zaskoczył, podczas gdy pilnujemy tylko jednego miejsca. – Neff spojrzał w kierunku, o którym mówił, po czym kontynuował już telepatycznie – ”Poza tym, pewnie też zauważyłaś, że pomimo faktu, że wszystko wokół wydaje się martwe, dynie rosną tu w najlepsze. Niepokoi mnie to trochę”.
“Mnie też. Skoro jednak nie potrzebujesz dać ujscia emocjom to wróćmy po resztę. Nie uśmiecha mi się zostawiać wejścia bez obstawy.” – Hanah odważyła się przesłać myślową wiadomość. Koncept był dla niej wciąż obcy, ale starała się do niego przyzwyczaić.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172