Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2019, 17:02   #21
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
chwili, kiedy mag dotknął kryształu z Sheerą momentalnie wyczuł emanującą od niego moc. Zdawał się on wręcz płonąć potęgą Splotu. Wyglądało to tak, jakby zaklęcie druida nie tylko zmniejszyło jego wymiary, ale i dodatkowo – świadomie bądź nie – nasycił energią. Z wrażenia o mało co go nie upuścił, lecz wytrzymał owe nagłe sensacje i ostrożnie umieścił kryształ w swym plecaku. Kiedy ten opuścił jego dłonie miał wrażenie, że część tej esencji dalej mu towarzyszyła. Skoncentrował się na moment na kamieniu, z którym był połączony i poza wcześniej odkrytymi zawirowaniami pojawiła się także moc. Potęga, której nie czuł od czasu owego incydentu z teleportacją. Ivorowi tymczasem obce były podobne wrażenia z wyjątkiem tych ostatnich. On również dostrzegł to, że moc kryształu znów się przebudziła.




Gdzieś w dziczy, kilka dni wcześniej…

rzy ognisku, które przyjemnie strzelało iskrami kłębiła się grupka kilku postaci, a spośród nich wyróżniała się mniejsza osóbka o dosłownie płomiennej aparycji. Everika, gnomka o niezwykłym, ognistym rodowodzie wpatrywała się z zamyśleniem w płomienie ogniska. Towarzyszyła jej trójka mężczyzn oraz kobieta. Wszyscy mieli na szyjach zawieszone te same złote amulety uformowane w uskrzydlony miecz. Toczyli oni między sobą proste, krótkie rozmowy dotyczące drogi i niedawnych wydarzeń. Niektórzy, tak samo jak czarodziejka, mieli dość tej wyprawy. Ziąb był straszliwie nieprzyjemny, a konie stawały się coraz to większym problemem niźli pomocą. Oblodzone i zasypane trakty, którym daleko było do nazwania traktami spowalniały pościg i dawały uciekinierom czas, który mogli spożytkować bogowie wiedzą jak. Cała trójka była czaromiotami, tak przynajmniej wynikało ze wspomnień kobiety, a także ze słów najnowszych rekrutów. Krasnolud nadawał się jak najbardziej dostrzegała jego oddanie, takie samo jak u wielu innych, lecz niepokoiła ją kobieta. Kłębiły się wokół niej niepewność i strach. Potencjalna zdrada. Jeżeli ten głupi aasmiar nie zlekceważy jej słów i wyślę ją do jakiejś odizolowanej placówki nie powinno być z nią problemów. W końcu zaakceptuje i zrozumie to co chcą uczynić. A jak nie będzie trzeba się jej pozbyć. Źli bogowie posiadali zastraszające liczby agentów by można sobie było pozwolić na wypłynięcie niektórych informacji. Nie teraz, kiedy wszystko było już w tej fazie i skali.

Rozważania przerwało pojawienie się ostatniego z nich, młodego elfa, na którego owiniętym w grubą skórę przedramieniu siedział sokół.
RaportEverika już niemal z nawyku zażądała relacji ze zwiadu.
Jedynie ślady zwierząt, nic znaczącego. Niektóre z ptaków i jeleni wspominały o dziwnym łowcy żyjącym w tych stronach, lecz nie widziały ostatnio nikogo innego.
Czarodziejka ze zwyczajowym ni to posępnym, ni znudzonym wyrazem twarzy dorzuciła kilka gałązek do ognia.
Dowiedziałeś się czegoś o tym łowcy? Można by skorzystać z jego umiejętności?
Elf zastanowił się dłuższą chwilę.
Trudno powiedzieć. Ze strzępków informacji jakie otrzymałem wynikałoby jakoby miałby być szybki jak cień, nieuchwytny i dziki. Bezszelestny i skuteczny, a domem jego cała puszcza.
Hmm… druid?
Nie wykluczone, ale nie sposób potwierdzić.
Kobieta rozważała coś dłuższą chwilę.
Musimy dalej przeć na północ, nie ma innego wyjścia. Wątpię by mogli znaleźć na tym odludziu kogoś, kto pomógłby im się stąd wydostać nim my ich znajdziemy. Trudne warunki są przeszkodą dla nas tak samo jak dla nich. Ustawić warty. Wyruszamy z rana tak szybko jak to tylko możliwe.

Pazurzasta dłoń wbijała się w pień okolicznego drzewa. Skryta w mroku sylwetka obserwowała jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym błyskawicznie zniknęła pomiędzy cieniami lasu.




roga powrotna zdawała się być prostsza, bowiem szlak został już przetarty, a obaj magicy byli spokojniejsi. Niepewność ustąpiła pola szczęściu związanemu z odnalezieniem Shee’ry, lecz nie całkowicie. Wprawdzie poznali odpowiedzi na niektóre pytania, lecz wiele wciąż czekało na odnalezienie, zaś kolejne wątpliwości rodziły się w ich umysłach. Tyczyły się ona zarówno kryształów, dalszego losu ich towarzyszki, czarów oraz oczywiście czyhającego na nich niebezpieczeństwa, tak tego które mogło kryć się w tych lasach, jak i tego odzianego w postać ognistej czarodziejki i innych fanatyków należących do zgrai.

Nie minęło dużo czas, a ujrzeli oni znajomy dąb, ten sam, w którego korzeniach przyszło im spędzić ostatnie dni. Nie było to z całą pewnością schronienie, którego wyboru by ami dokonali, aczkolwiek nie mogli odmówić tego, że niosło ono z sobą wymierne korzyści jak chociażby ciepło i osłonę od wiatru. Ten drugi bowiem smagał ich przez całą drogę, a słabnąca moc wywaru objawiała się zimnem, od którego kostniały dłonie i stopy. Wtem niedźwiedź zatrzymał się i momentalnie przemienił w druida.

Mamy gościa – rzekł wędrując wzrokiem wśród koron drzew.
Wyłaź! – zawołał w końcu, najwyraźniej nie mogąc owego jegomościa wypatrzeć.
Wyłaź! – odezwał się… głos samego druida, lecz dochodzący skądś indziej. Czaromioci popatrzyli po sobie, pochwycili w ręce różdżki i kostury.
Skończ z gierkami Łowco!
Jeden z cieni między gałęziami dębu poruszył się i błyskawicznie zaczął pełznąć po jednej z nich by dać susa na sosnę obok, i następną i następną zataczając okrąg wokół nich. Im dłużej śledzili ową sylwetkę wzrokiem tym w mniejszym stopniu składała się ona z cienia, a bardziej z czarnych piór, ciemnych skór, kory oraz białych kości składających się na doskonale maskujący strój. Dziwna postać wreszcie zeskoczyła na ziemię i krótkim biegu znalazła się niemal obok nich. Wówczas to dostrzegli krótkie szpony na zakończeniach palców, a także dużą czaszkę na głowie, spod której wystawał fragment dzioba i łypała dwójka żółtawych oczu. W swojej niespokojnej, rozedrganej pozie sięgał Ivorowi może do piersi.

Łowco! – Z rozwartego dzioba dobiegł ich głos druida, którym to też wypowiedziane były kolejne słowa, lecz nie do końca do siebie pasujące, jakby ucięte z kilku wypowiedzi. Jedne cichsze, drugie głośniejsze lub charczące. – Miej oko. Ognistą kobietę. Łowy. Dzień, dzień, dzień, dzień. Wiesz coś? Wiesz…
Druid przysłuchiwał się temu z kwaśnym wyrazem twarzy, jakby nie do końca podobał mu się jego głos w “ustach” kogoś innego niż on sam. Dostrzegając konsternację na twarzach Ivora i Xhapiona zwrócił się do nich:
Poznajcie mego… ZNAJOMEGO… Łowcę.




 
Zormar jest offline  
Stary 16-09-2019, 19:08   #22
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedno trzeba było przyznać - twórcy kamiennego kręgu potrafili operować mocą. Zapewne, przy umiejętnym jej wykorzystaniu, można było góry przenosić. No, powiedzmy, równać je z ziemią. A na dodatek ten zbiornik mocy potrafił błyskawicznie się ponownie napełnić.
Ivor musiał jednak sam przed sobą przyznać, że nie potrafiłby tej mocy wykorzystać... I że wolałby nie zadzierać z kimś, kto to potrafił.
Zdecydowanie dobrze wyszli na tym, że druid był ich sprzymierzeńcem. Bez jego pomocy nic by nie zdziałali. Nie mówiąc już o tym, że marnie by zginęli na śnieżnych pustkowiach, gdyż moc, która ich przeniosła, zadbała tylko o to, by się wyrwali z pazurów aasimara i jego kompanów.
Wyglądało na to, że moc kryształu, który wrastał mu w rękę, i moc kręgu w jakiś sposób były ze sobą połączone.
To jednak był problem dla znawcy większego, niż on. Ivor, jak by nie było, nie zajmował się nigdy teorią magii...

Droga powrotna przebiegała bez problemów, do chwili, gdy niemal dotarli do domu druida. Ten miał, najwyraźniej, bystrzejsze oczy, niż Ivor, gdyż zaklinacz przez dłuższą chwilę nie potrafił wypatrzyć gościa, który, jak się okazało, był znajomym druida (cokolwiek ten ostatni rozumiał pod pojęciem "Znajomy") i składał się z różnych, ciekawie skomponowanych kawałków piór, skór, kości...
Łowca, bo tak go nazwał druid, miał do przekazania coś ważnego, ale... Czasami ciężko było zrozumieć druida, a słownik i konstrukcja wypowiadanych przez Łowcę zdań były jeszcze trudniejsze do zrozumienia. A z wieści tych wynikało, że ktoś na kogoś poluje. I że udział w tych łowach bierze jakaś ognista kobieta.
Czyżby chodziło o ich 'znajomą', z rąk której cudem jakimś uciekli?
- Kto, gdzie i kiedy? - spytał Ivor, zwięzłością wypowiedzi dorównując Łowcy.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-09-2019, 18:29   #23
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Zimny wiatr zacinał i wdzierał się pod szaty. Sam fakt, że go odczuwał był jasnym wyznacznikiem utraty zbawiennego wpływu wypitego wywaru. Pomimo tego kroczył pewnie przed siebie z trudem hamując ekscytację. Sensacyjne wrażenia jakie poczuł podczas podnoszenia kryształu cały czas krążyły w jego głowie delikatnym echem wspomnienia. Chciał jak najszybciej opisać to w swoim dzienniku, dopóki jest w stanie. Kryształ z każdym dniem zaskakiwał go coraz mocniej i nie mógł się już doczekać okazji dokładnego przestudiowania jego właściwości. Myśl o poszerzeniu jego wiedzy oraz zbliżeniu się do Celu dodawała mu sił. Musieli czym szybciej odnaleźć człowieka o którym mówił druid. Oby był zdrowszy umysłowo.
Kiedy wreszcie stary dąb wyłonił się z zawiei, Xhapion miał wrażenie jakby podróżował znacznie dłużej niż w rzeczywistości. Dłonie ukryte pod pachami niemalże straciły już czucie. Wtedy zaś spotkali nietypowego jegomościa. Początkowo czarodziej zadziałał zgodnie z odkrytą niedawno intuicją i przygotował splot zaklęcia, co było dość trudne bez pełnej władzy w palcach. Nawet kiedy okazało się, że dziwna istota znała ich druida, czarodziej nie opuścił gardy. Przynajmniej dopóki nie usłyszał o ognistej kobiecie. Tylko jedna przychodziła mu na myśl. W jaki sposób była w stanie tak szybko ich odnaleźć, jeżeli to w ogóle była ona? Pozostało czekać na odpowiedzi "łowcy" i szykować się na najgorsze.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 18-09-2019 o 21:12.
Noraku jest offline  
Stary 21-09-2019, 11:26   #24
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Druid najwyraźniej był równie niecierpliwy względem Łowcy co Ivor.
GADAJ, że! Nie będziemy tutaj stać jak stara sosna! – mężczyzna potrząsnął swym *znajomym*, który zaraz zaczął się rzucać, a czaromioci mogli odrobinę wyraźniej dostrzec pokryte czarnymi piórami i zaopatrzone w krótkie szpony ręce dzikiego jegomościa. Z dzioba wyleciały podobne do krakania nieartykułowane dźwięki, aż wreszcie ten wyrwał się z rąk druida i lekko zdenerwowany zaczął gadać w swej dziwnej, składającej się jakby z wielu fragmentów różnych wypowiedzi mowie:
GADAJ, że! – przedrzeźniał druida jego głosem odtwarzając nawet specyficzne wysokie tony. – Ognista kobieta.
Następnie zaś zaczął z krótkimi przerwami na zastanowienie jakby przytaczać czyjąś rozmowę:

Everioko, naprawdę musimy taszczyć ze sobą ten przeklęty łeb wilka. Nie dość, że zaczyna śmierdzieć to zaraz... – mówił zmęczony kobiecy głos.
Dasz wreszcie temu spokój? – przerwał sfrustrowany męski, lekko chrypliwy głos.
Wiem, że to do czarów i tak dalej, ale musi to być cała wielka głowa? – kontynuował kobiecy głos.
Tak – uciął dyskusję głos, który rozpoznali jako ten należący do Everiki. – i dosyć tej dyskusji. Wyruszamy z samego rana. Do Wiązów zostało nam kilka dni drogi. Uzupełnimy tam zapasy i ruszyły dalej na północ.

Następnie Łowca spojrzał się bezpośrednio na Ivora.
Kiedy? – usłyszał on własny głos oraz pytanie, na które zdawał się odpowiadać głos druida. – Dzień, dzień, dzień, dzień. Biegasz. Dzień, dzień.
Odpowiedziawszy krukowaty jegomość łypał po każdym z nich swymi żółtymi oczami. Z każdą chwilą Ivor nabierał coraz większego przekonania, że słyszał już o takich jak ten tutaj. Niekoniecznie odzianych w taki sposób oraz żyjących w dziczy, ale o jego rodzaju. Istniała dość duża szansa, że mają do czynienia z Kenku, przedstawicielem krukopodobnej rasy niezdolnych do normalnej mowy, a jedynie powtarzania tego co dotrze do ich uszu.

Druid zaś nie wyglądał na pocieszonego tymi nowinami. W zamyśleniu drapał się zawzięcie po podbródku. Wreszcie przemówił.
WIĄZY to osada niedaleko SKRAJA! KILKA drogi dni je dzieli. RUSZAĆ wam trza! I to prędko nim ta ognista KOBIETA was złapie.
Czaromiotów zaintrygowała spora wiedza druida o ich problemach, a ten jakby instynktownie wyczuł to, że chyba powinien wyjaśnić to i owo.
MOŻE dosypałem wam coś na rozluźnienie języka jak w majakach byliście… i MOŻE mam swoje uszy w domu… ALE to NIC nie zmienia!


 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 21-09-2019 o 14:35.
Zormar jest offline  
Stary 21-09-2019, 13:39   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kenku jaki był, taki był, ale powtórzyć to, co słyszał, potrafił idealnie. Nie było najmniejszych problemów ze zrozumieniem każdego słowa.

- Everika, ta porąbana suka - wyrwało się Ivorowi. - Jak nas dopadnie, to nie ograniczy się do czyszczenia pamięci, ale dołączy nas do listy tych, których chce złożyć w ofierze w ramach swego przeklętego planu.

Głęboko wciągnął powietrze i powoli wypuścił.

- Musimy jak najszybciej ruszyć w drogę - powiedział. - I, w miarę możliwości, w inną stronę, niż te Wiązy.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-09-2019, 11:16   #26
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ruid przysłuchiwał się słowom Ivora.
Trochę jak moja zbiegła uczennica… – mężczyzna wymamrotał pod nosem na wpół świadomie Zorientowawszy się, że zapewne usłyszeli jego słowa szybko zmienił temat.
POMOGĘ wam jak mogę. No co się tak gapicie? MAŁO na świecie ostało się DOBRYCH ludzi to bede jednym z NICH! Chodźcie!
Ruszył do swego domostwa, a oni za nim. Dość było marznięcia na mrozie. Nadszedł czas pośpiesznych przygotowań przed podróżą i powzięcia pierwszych konkretnych ustaleń dotyczących trasy jaką zamierzali objąć.

Wejście do poddrzewnego domu otworzyły się, a oni zsunęli się do środka. Ciepło tego miejsca przyjemnie głaskało twarze i przepędzało zimno z ciał. Nawet unoszące się wszędzie resztki zapachu oskórowanego zwierza przestawały nieprzyjemnie kręcić w nosach. Jako ostatni miał wejść Łowca, lecz druid natychmiast zastąpił mu drogę.
CIEBIE nie zapraszałem!
Zapraszałem! – odpowiedział mu jego własny głos.
Druid zasyczał i sykiem mu odpowiedziano. Zawarczał i takoż warkot się pojawił.
SKOŃCZ z tym! Kysz! Wiesz co masz robi!
Masz robić! Krrr!
Czaromioci nawet nie usłyszeli kroków oddalającego się kenku, lecz zdecydowanie usłyszeli przekleństwa mamrotane przez druida, gdy ten zamykał wejście. Zaraz minął kotarę i znalazł się w głównej izbie, gdzie zasiadł przy kociołku.
Jak ruszać macie to WYWAR wam dam! I mięsa trochę i wody! Bo jeszcze w drodze nie dacie rady!
Mężczyzna znów zaczął wrzucać do naczynia różne składniki, a powietrze wypełniło się ziołowym zapachem. Ich dwójka zaś pogrążona była w pędzących myślach i przygotowaniach sprawdzając co mają przy sobie, a co by się im jeszcze mogło przydać. Wyglądało na to, że druid był przychylny ich wyprawie to też nie wykluczone, że mógłby dać im jeszcze coś więcej, aniżeli trochę prowiantu. W pewnym momencie, niespodziewanie jak to w niezrównoważonej manierze ich gospodarza ten odwrócił się do nich.
Ruszacie DZIŚ czy JUTRO?!


 
Zormar jest offline  
Stary 30-09-2019, 16:23   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Druid, jeśli tylko chciał, potrafił mówić całkiem zrozumiale. Ale od razu się okazało, że zrozumiałe mówienie pociągało za sobą pewne skutki, które można by nazwać przypadkową szczerością.
Czyżby ich uczynny gospodarz miał kiedyś do czynienia z jakąś rudą pannicą, o której wolałby nie mówić i nie pamiętać?
Ale ten temat Ivor postanowił odłożyć na później. A nuż druid, przymuszany do udzielenia niewygodnej odpowiedzi, odmówi im jakiejkolwiek pomocy? A bez niego mieliby co najmniej trudności, by przebić się przez śniegi i dotrzeć do cywilizacji.

- Wdzięczni będziemy za każdą pomoc - powiedział Ivor, gdy doszło do ustalania szczegółów. - Zapasy pozwolą nam iść szybciej, a im szybciej będziemy szli, tym lepiej. I uważam, że powinniśmy ruszyć dzisiaj.

Kwestię namówienia druida, by ruszył z nimi, pozostawił Xapionowi.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-10-2019, 13:37   #28
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
hapion przygotowywał się do wyruszenia natychmiast. Robił to metodycznie i sprawnie. Widać było, że nie pierwszy raz musiał w pośpiechu opuszczać zajmowane miejsce. Każdy ekwipunek odnajdował odpowiednie miejsce w przegrodach plecaka. W myślach porządkował posiadany po wypadku ekwipunek. Najbardziej brakowało mu jego zaufanej kuszy, ale to była mała strata. Tylko, że w obecnej sytuacji przydało by się cokolwiek do obrony, na wypadek gdyby magia okazała się zawodna. Przypiął sobie 3 fiolki skrywające gesty płyn. Dobry zamiennik ostatniej szansy ale musiał być dokładnie zabezpieczony. Wystarczyło bowiem stłuc jeden z nich, żeby momentalnie stanąć w płomieniach.
Popierał zdanie Ivora. Co prawda spokojna noc pozwoliła by mu się lepiej przygotować na wypadek spotkania z ich pościgiem, ale nie wierzył tak bardzo w swoje możliwości. Wolał zaryzykować pośpieszną ucieczkę teraz.
- Rzeczywiście, dobrzy ludzie to w obecnych czasach rzecz niespotykana – powiedział kłaniając się przed druidem. Przełknął własną dumę. - Wdzięczni ci jesteśmy za to co dla nas uczyniłeś. Obawiam się jednak, że bez twojej pomocy nie uda nam się umknąć przed tymi ludźmi. Wyruszysz z nami, odnaleźć tego o którym mówiłeś? Choćby do najbliższej osady zamieszkałej przez ludzi?
Liczył, że dobroć starca nie okaże się jedynie wykalkulowana próbą zagłuszenia własnego sumienia. Xhapion faktycznie liczył na jego dobrą naturę. Dzięki temu łatwiej byłoby nim manipulować. Musieli też zdobyć cokolwiek co przypominało by broń. Dla bezpieczeństwa
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 16-10-2019, 20:45   #29
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ruid przysłuchiwał się słowom Xhapiona kręcąc ustami jakby żując własne myśli. Zerknął na Ivora, zmierzył go wzrokiem, po czym ponownie skupił swą uwagę na magu. Prychnął, podrapał się po brodzie.
Niech WAM będzie! PÓJDĘ z wami, ALE tylko do SKRAJA! Nie po to WAS SKŁADAŁEM byście mi TERAZ umarli. SZYKOWAĆ SIĘ! – człowiek lasu powrócił do przygotowywania sobie tylko znanego wywaru, kiedy pozostała dwójka zadbała o zawartość swoich plecaków. Znalazły się tam wszystkie ich rzeczy osobiste, jakieś zapasowe koce i prowiant na drogę. Druid również nie próżnował, bowiem w wolnych chwilach od mieszania swojej mikstury w garze szperał po półkach, zakamarkach izby oraz innych zakątkach zabierając z nich różne słoiczki i zioła. Wreszcie wyglądali na gotowych do drogi, zajęło im to z dobrą godzinę, jak nie dwie. Wywar zawędrował już w dłonie magów, kiedy to druid zastanawiając się nad czymś przechylił lekko głowę.
Brak wam CZEGO i ja wiem CZEGO! – rzekł w swej manierze, po czym klasnął dłońmi raz i drugi, by zakończyć donośnym tąpnięciem. Z sufitu spłynęły dwa korzenie drzewa, które wijąc się i skręcając prostowały się przed oboma mężczyznami. Mogli wręcz usłyszeć jak siła formująca drewno naciąga jego strukturę. Po chwili oba korzenie oderwały się od sufitu spadając w ich dłonie w formie skręconych spiralnie kijów, bądź lasek czy kosturów, zwał jak zwał. Długie drągi kręconego drewna dobrze leżały w dłoni i zapewne będą pomocne podczas wędrówki.
TAK lepiej – skwitował dziki mąż. – A teraz PIĆ!
Zadeklarował i ich gardła wypełniły się ciepłą, chociaż niezbyt smaczną miksturą.




olejne godziny wędrówki mijały powoli, bardzo powoli. Winny temu był raczej monotonny biało-brązowy krajobraz drzew i śniegu, gdzieniegdzie poprzetykany zielenią igliwia bądź ruchem zwierząt, głównie jeleni, ewentualnie pojedynczego sokoła lub innego orła. Zimny wicher po raz kolejny smagał twarze, przenikał przez warstwy futer, skór i odzienia. Prowadzący ich druid tym razem nie czynił tego w zwierzęcej postaci. Czyżby osiągnął swoje limity? Kwestia ta była równie zagadkowa co sama jego postać. Dziwak, odludek, pustelnik, ekscentryk i staruch o dziwnych nastrojach w jednym. Bez wątpienia dysponował jednak znaczną mocą, czego dowód dał o poranku, kiedy skorzystał z kręgu.

Z obserwacji Xhapiona wynikało, że prowadził ich przede wszystkim na wschód, od czasu do czasu zbaczając nieznacznie na północ lub południe, lecz kierunek wydawał się być stały. Milcząca wędrówka nie dodawała zbytnio otuchy, co innego brak śladów niebezpieczeństw w postaci wilczych watach, zbudzonych niedźwiedzi, a szczególnie pewnej płomiennogłowej kobiety i jej świty. Umysły obydwu czaromiotów pełne były różnych myśli. Począwszy od ich obecnej sytuacji i poruszania się po lesie, przez rozważania na temat tego jakim cudem ich prześladowczyni udało się tutaj tak szybko dotrzeć. Czyżby kabała, w którą się wpakowali miała większy zasięg, aniżeli początkowo zakładali? Już sama magia jaką dysponowali oraz niejaka formalizacja wskazywała na pewną organizację. Kult? Na fanatyków wyglądali bez wątpienia, zaś ich plany jakie poznali nie przedstawiały się zbyt pozytywnie. Ingerowanie w równowagę świata nigdy nie należało do dobrych pomysłów.

Tymczasem nogi ich brodziły w śniegu, a wywar druida powoli, lecz zauważalnie zaczynał słabnąć. Z ich wcześniejszych obserwacji wynikało, że efekt wewnętrznego ciepła powinien utrzymać się na jeszcze do paru godzin, wystarczająco by dane im było znaleźć schronienie przed zmrokiem. Spostrzegli również, że krajobraz delikatnie się zmienił. Zrobiło się widocznie bardziej płasko, mniej było ustępów i wzgórz, a coraz więcej drzew. Mniej więcej po kolejnej godzinie Nevermore przesłał Xhapionowi telepatyczną wiadomość w postaci obrazu zamarzniętej rzeki. Znaleźli się na jej brzegu chwilę później. Przecinała ona okolicę niby lodowa szrama na ciele giganta, którym był świat.

Druid zbliżył się do zamarzniętej tafli, przejechał dłonią, zastukał palcem. Następnie w zamyśleniu przypatrywał się przez dłuższą chwilę, kilka razy zmieniając punkt swojej uwagi na jej górny bieg oraz okoliczny las.
Lód WYTRZYMA, chyba. MUSIMY przejść na DRUGĄ stronę. TAK dotrzemy do SKRAJA! – głos druida był cichszy, lecz to w żadnym razie nie powstrzymywało jego specyficznego akcentowania niektórych wyrazów. Xhapion z Ivorem nie wyglądali na przekonanych co do tego pomysłu. Rzeka nie wyglądała wprawdzie na ogromną i nie wiadomo jak szeroką, lecz widmo spaceru po lodzie, który mógł się pod nimi zarwać nie napawało radością w żadnej mierze. Niemniej nie mieli wyboru. Nie znali tych okolic, nie wiedzieli nawet gdzie jest cel dokładnie ich podróży. Jedyne co mogli uczynić było zaufać starcowi.

Spacer po lodzie był trudniejszy niźli się tego początkowo spodziewali. Zamarznięta tafla była wręcz niemiłosiernie ślizga, zwłaszcza dla dwójki czaromiotów, którzy nie byli przygotowani na tego rodzaju przeprawy. Niemniej dzięki pomocy druida posuwali się do przodu, wolne ale konsekwentnie. Do czasu. W pewnej chwili Xhapiona stracił równowagę. Nie mogąc znaleźć właściwego oparcia spróbował pomóc sobie kosturem. Z całej siły wbił go obok siebie, by zaraz i tak głucho, całym ciałem uderzyć w lód. Wtem usłyszeli jęk i ostry dźwięk pękającego lodu. Wokół maga momentalnie pojawiła się pajęczyna pęknięć. Ivor spróbował zmienić swoją pozycję, rozłożenie masy na tafli, lecz za późno. Z trzaskiem i pluskiem mag w jednej chwili znalazł się w wodzie, a jego towarzysz zaraz do niego dołączył. Natychmiastowe uderzenie zimna niemal pozbawiło Xhapiona życia. Szok i ogarniające go zewsząd nieopisywalne zimno obezwładniało, odbierało kontrolę nad ciałem. Ivor w całym tym nieszczęściu miał zdecydowanie więcej szczęścia. Zapadł się jedynie do połowy rękami chwytając się krawędzi lodu. Natychmiast obok siebie zobaczył druida, z którego pomocą wygramolił się na brzeg. Przeszywające zimno odbierało czucie w nogach, powoli płynęło ku klatce piersiowej. Zaklinacz trząsł się jak osika, kiedy zobaczył jak starzec wypowiedział jakieś niezrozumiałe słowa i skoczył do wody. Ivor próbował coś zrobić, lecz nie wiedział co. Jego spanikowany, na wpół nieprzytomny od zimna umysł nie potrafił znaleźć sensownych odpowiedzi. Mijały kolejne chwile, które wydawały się być godzinami. Wreszcie usłyszał plusk i zobaczył druida ciągnącego za sobą Xhapiona, który nie poruszał ję. Starzec natychmiast przyłożył ucho do jego piersi.
JESZCZE żyje. Ale długo NIE WYTRZYMA. – druid, ewidentnie samemu bardzo marznąc, szybko rozglądał się po okolicy. Zaklął szpetnie, po czym skupił się na Ivorze.
Dasz radę na mnie WEJŚĆ?!
Zaklinacz popatrzył na starca niepewnie, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi, ale przytaknął. W jednej chwili w miejscu druida pojawił się ogromny, niemal monstrualnych rozmiarów orzeł. Pochylił się nad Ivorem tak, by ten się mógł na niego wdrapać. Pomagał mu trącając głową, a kiedy ten już złapał się na tyle mocno na ile był w stanie zamachał skrzydłami. Wzbił się w powietrze, zatoczył szybkie koło w powietrzu po czym zleciał w kierunku Xhapiona i złapał go w szpony. Z wyczuwalnym wysiłkiem druid-orzeł pomknął na północ. Przenikające ciało zimno i wiatr pozbawiały Ivora sił. Przez kilka chwil był jeszcze w stanie patrzeć na rosnącą przed nimi górę. Robiła się większa i większa, przynajmniej do momentu, kiedy to wiatr i wycieńczenie nie zamknęły mu oczu. Potem było już tylko niknące uczucie bezwładności…




rzebudzeniu towarzyszył ból. I zimno, straszliwe zimno zagnieżdżone w członkach. Ivor z wysiłkiem podniósł powieki. Światło było oślepiające. Spróbował odwrócić głowę, lecz wtem przeszkodziło mu obolałe ciało. Zajęczał mimowolnie. Usłyszał ruch, ciemna sylwetka zasłoniła blask. Usłyszał głos druida. Wyczuł dotyk, a potem specyficzne ciepło magii rozlewającej się po ciele. Uśmierzające ból, dodające trochę sił, przynoszące ulgę, lecz nie wytchnienia od zaległego w knykciach chłodu. Dzięki temu zdołał podnieść wzrok i zobaczyć druida wyraźniej. Jego twarz była poważna, a zmarszczki zdawały się głębsze, a wory pod oczami wyraźniejsze niż pamiętał. Starzec był zmęczony. Bardzo zmęczony. Brakowało mu tego charakterystycznego wigoru i energii, którym tryskał podczas ich rekonwalescencji w poddrzewnej izbie. Druid w końcu burknął coś i oddalił się.

Zaklinacz spostrzegł wówczas, że byli w jaskini, naturalnej, niewielkiej grocie, pośrodku której płonęło ognisko. U wylotu zasiadł starzec opierając się lekko na kosturze, chyba tym samym, który dał jednemu z nich na samym początku wyprawy. Na zewnątrz było biało od śniegu, a dmący wicher był na tyle sugestywny i ostrzegający, by odpowiednio zniechęcić do wyściubiania nosa. Chyba, że chciało się robić zielone lub w kolorze ciała sople. Obok siebie Ivor znalazł leżącego Xhapiona o twarzy bardziej bladej niż zwykle. Mag opatulony był kilkoma skórami, sądząc po zapachu dałby sobie rękę uciąć, że zostały zdarte ze zwierza niedawno, bardzo niedawno. W ogóle zapach w tym miejscu był niezwykle intensywny i nieprzyjemny. Mieszanka dymu, potu, świeżych skór oraz niedźwiedzia. Albo dwóch. Kiedy czarownik spróbował podnieść się jeszcze trochę musiał sobie dopomóc ręką i zauważył wówczas, że pod swym okryciem był nagi, a część jego ubrań, niektórych pokrytych różnymi rozdarciami, ułożona została na kamieniach niedaleko ogniska. Równie pobudzające wspomnienia okazały się cienkie kreseczki strupów na rękach i twarzy.

Pamiętał, że wpadli do wody, wygramolił się z niej, a potem był wielki ptak. Pół przytomnie chwycił się go, a potem… potem była bezwładność… i tnący ból po twarzy i ciele w akompaniamencie sosnowego aromatu. Wspomnienia niejako przyciągnęły ze sobą zmęczenie, które sprowadziło go do pozycji leżącej, zamykały ciężkie powieki. Tym czego pragnął był sen. I ciepło, dużo ciepła.




baj magowie obudzili się jakiś czas później. W tej samej jaskini. Płomień ogniska był delikatnie mniejszy niż wówczas, kiedy Ivor widział go ostatnio. Z otępienia wyrwał ich dźwięk dobiegający spoza ich schronienia. Podnieśli się z trudem do pozycji półleżącej, w zakamarkach pamięci jakimś cudem odnaleźli formuły zaklęć. Wtem wejście przysłonił cień. Coś głucho uderzyło o kamienie. Tym czymś była sarna, a cieniem okazał się druid. Wyraźnie zmęczony i brudniejszy niźli do tej pory. Zobaczywszy ich przytomnych usta starca wykrzywiły się w czymś co mogło być cieniem uśmiechu, lecz trudno było stwierdzić, kiedy ten niknął pośród morza głębokich zmarszczek.
Obudziliście się… DOBrze – w wypowiedzi druida brakowało sił, tej stanowczej żywości i zadziorności, którą raczył ich do tej pory. – Nie po to was SKŁAdałem byście się ROZlecieli *pf* i TYLE.
Druid usiadł ciężko obok ognia. Niezbyt zaangażowany dorzucił kilka kawałków drewna do ognia.
NOC lub i ze DWIE musicie spać. Jak NIE to wyprawy też NIE... ma.
Starzec przez dłuższą chwilę wyraźnie bił się z myślami. Wreszcie postanowił mówić dalej:
SKRAJEM moja… ucennica *tfu* mówi ludziom co robić. Z ruchów i słów trochę jak ta WASZA ogniowa kobita. CHYBA. No CO? Kwiatkami i orzechami mnie nie wita. Ani mięsem ani NICZYM. – Starzec zmemłał kilka słów, które bez wątpienia były przekleństwami. – Panowi pogody ZŁEJ, wichrów i NIESPOKOJNEJ ziemi oddała się. *pfu* Co tak się PATRZYSZ? – Popatrzył na Ivora. – WIDZIAŁ żem jak wpatrujesz się na MNIE.
Druid nie był zbytnio zadowolony z tego, że musi poruszać ten temat.
Jak zobaczy WAS ze MNĄ to lepiej do SKRAJA nie idźcie. Wygna was, jak los DOBRZE da. I takich jak WAS nie lubi. MOGÓW. ALE – dodał po chwili ciszy. – SKRAJA blisko kurhany som, a tam jeden stary, BARDZO stary. MOGA jakiego. Wy to jeden innego zrozumieć umie to MOŻE znajdzie COŚ co POMOŻE. Ale tak i inaczej JA do SIGGARDA NE! Problem mam z on. MAM ja.


 
Zormar jest offline  
Stary 25-10-2019, 01:11   #30
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację

zarodziej gwałtownie otworzył oczy i wciągnął powietrze ze świstem. Ostatnie co pamiętał to obezwładniający chłód oraz lodowata woda wdzierająca się do jego płuc. Reszta była już tylko pozbawionym przytomności majakiem. Aż do teraz.
Powoli wracały mu pozostałe zmysły. Zdarzyło mu się to już po raz drugi w ostatnim czasie, dlatego nie poczuł przypływu paniki. Zamiast tego skupił się na szybkiej orientacji w sytuacji. Czucie w członkach wracało powoli, wraz z resztą zmysłów, w tym zapachem. To jednak na dźwięk dobiegający z zewnątrz wsparł się na łokciu, gotowy do działania. Był to jednak tylko ich staruch - opiekun i dziwak. Xhapion poczuł przypływ dziwnego deja vu. Opadł z powrotem na skóry, budząc leżącego nieopodal czarnego kruka, który zareagował z dezaprobatą.
"Wybacz stary druhu - odezwał się do niego dzięki mentalnemu połączeniu - nie zauważyłem cię tam"
Nie miał nawet sił, żeby go pogładzić. Leżał tylko, spoglądając w jego opalizujące, czarne oko. Odbieral obrazy, które chowanie zaobserwował na rzece. Pęknięcie kry, wpadnięcie pod lód, ratunek druida, jego transformację w olbrzymiego ptaka, a następnie pościg pośród płatów śniegu. Zerwał połączenie.
"Wychodzi na to, że znowu zawdzięczamy mu życie" - pomyślał spoglądając na zoraną bruzdami twarz starca. Wyglądała na przemęczoną.
Nadal nie wróciło mi pełne czucie w palcach, ale zdecydował się na wykonanie prostej sztuczki. Okrywające go skóry ociepliły się, przenosząc tę energię prosto na jego wychłodzone ciało.

- Czy to naprawdę konieczne, żeby czekać aż dwa dni? - spytał. W sumie nie czuł się aż, tak źle ale z pewnością druid miał większe doświadczenie. - Ścigający nas ludzie raczej nie będą zwlekać. Będę się czuł bezpieczniej w całym tym Skraju.

Czarodziej wsłuchiwał się w przemowę starca. Najwyraźniej nie miał on ręki do zawierania znajomości.
- A czy ten cały Siggard... - zawahał się, chcąc jak najlepiej ubrać myśli w słowa. - Czy ma do ciebie jakąś urazę?
Wolał nie rozpoczynać znajomości z potencjalnym sojusznikiem od złej stopy.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172