Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-01-2020, 15:58   #61
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Andraste oddaliła się od miejsca przesłuchania więźnia, po przejściu kilkunastu kroków zauważyła Ardeshira siedzącego na piasku i głaszczącego Naveeda. Chwilę później dołączył też do niej Orryn oraz Rashad, który właśnie zakończył negocjowanie warunków zatrudnienia swego nowego żołnierza.
Widząc tę trójkę, Al-Asad uśmiechnął się… uśmiechem który nie dotarł do jego oczu, kiedy obserwował ich, spokojnie, i beznamiętnie.
- Dzień dobry, panowie. Pani. Proszę, dosiądzcie się do mnie… - kiedy to mówi, popija łyk wody z bukłaka, i daje nieco Naveedowi, który chłepcze ją łapczywie. - Mamy dużo do omówienia.
-Tak mamy… przypomnij mi proszę jak twój szlak przeciął się z naszymi bo tyle się działo że mi to umknęło - Rashad skinął głową Al-Asadowi z cieniem uśmiechu, dosiadając się do niego.
Gdy tylko szlachcic zbliżył się na odległość piętnastu stóp od najemnika, przeszył go dreszcz i odczuł, że jakieś zaklęcie wymusza na nim by nie kłamał.
Bardka także dosiadła się z grzeczności, jednak bez większego entuzjazmu. Podejrzewała na jaki temat prawdopodobnie zejdzie ta rozmowa. Ona również poczuła mrowienie, gdy weszła do postawionej sfery prawdy, lecz udało jej się przeciwstawić działaniu magii.
Andraste spojrzała na Ardeshira marsząc brwi, gdy tylko zorientowała się, że ten próbował objąć ją zaklęciem. "Ty cholero" pomyślała.
- Cóż takiego chciałbyś omówić
?
- spytała nieco podejrzliwie.
Orryn usiadł obok Andraste na piasku, krzyżując nogi, i pozwalając swoim stopom nieco odpocząć. Ostatnie kilkanaście godzin spędził w palankinie umieszczonym na grzebiecie swojego muła, i choć sam palankin był wygodny, to jednak czas robił swoje i mięśnie gnoma zdążyły już solidnie się zastać. W dodatku Orryn był już dojrzałym gnomem, i choć nie był staruszkiem, co błędnie sugerowała barwa jego włosów i brody, wybielona przez pewien nieudany eksperyment alchemiczny w przeszłości, to jednak nie był nawykły do ćwiczeń fizycznych lub długotrwałych podróży.
- Wiele rzeczy… choć zaczniemy od czegoś prostego. - jego uśmiech się poszerzył, ale dalej nie sięgał jego oczu, kiedy pogładził swojego kota po główce.
- Na ile jesteście gotowi by osiągnąć swoje cele?
-Na wszystko - odparl dobitnie Rashad - Zdobędziemy Serce Niebios lub zginiemy próbując, a co z moim pytaniem?
- Twoje pytanie zaczeka. Są ważniejsze sprawy. Takie odpowiedzi... - Ardeshir sięgnął do torby którą miał przy sobie, i wyjął z niej dwie szklanki, oraz butelkę. Jedną szklankę postawił przy sobie, drugą zaś położył obok siebie, w niewielkiej odległości. Nalał do obu trochę płynu z butelki, potem zaś dodał do nich wody z bukłaka. Alkohol przybrał białą barwę, niemalże mleczną. - … mają konsekwencje.
-Oh tak. Jakże ciekawa odpowiedź...
Znikąd, przy Ardeshirze, pojawiła się następna postać. Nie było żadnego grzmotu, ni teleportacji, żadnego dymu, żadnych nadprzyrodzonych zjawisk. Po prostu, nagle, obok najemnika był mężczyzna.

[media]https://i.pinimg.com/564x/3c/3f/8e/3c3f8ede13e46d63345555cef6042be8.jpg[/media]
Siedział on na piasku, jego ubrania przypominające najzwyklejszego na świecie kupca. Tak ordynarnego jak tylko było to możliwe. Wziął on szklankę, postawioną przed nim przez Al-Asada, i upił łyk, po czym uśmiechnął się mile i szeroko.
- Ale twój gust… nadal jest niezły. Doskonały Arak, mój drogi przyjacielu.

Widząc pojawiającą się znikąd postać, Rashad poderwał się na nogi, gotów do walki.
- Co to za sztuczki, kim jesteś? - zawołał.
Mężczyzna, dalej się uśmiechając, upił następny łyk alkoholu.
- Merikh Alvah, kupiec. Miło mi cię poznać, Rashadzie Al-Maalthir.
Z boku, Ardeshir obserwował całą sytuację, w milczeniu.
Bardka zakasłała chcąc zauważyć, że również tu siedzi.
- Jak na kupca, dysponujesz niezwykłymi umiejętnościami, czemu zawdzięczam przyjemność twej wizyty?? - Kurtuazja szlachica był niczym stal owinięta w jedwab.
- Bez zmartwień, lady Andraste. Ty również jesteś mi znana… ale na razie, mam interes do twojego kochanka. Czy też może już byłego? - Uśmiech Merikha na moment się poszerzył, a w oczach błysnęło coś… dziwnego - Sądzę że byłby on skłonny dobić targu. A ja nigdy nie pozwalam by ominął mnie dobry handel.
Rashad skrzywił się na słowa kupca na temat jego i Andraste, za dużo wiedział. Musiał ustalić czy jest zagrożeniem, czy nie.[i]-A jaki towar oferujesz? Jesteś… przyjacielem Ardeshira[/]?
- On jest... - Zaczął Ardeshir… po tych dwóch słowach jego usta poruszały się, lecz nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Najemnik skrzywił się, zerkając złym wzrokiem na Alvaha, i zamiast tego upił łyk alkoholu.
- Oj, no wiesz? Gdzie byłaby zabawa, gdybyś zdradzał wszystkie sekrety tak wcześnie, Ardi? - Alvah odwrócił się do Rashada, bawiąc się szklanką w dłoni - Jesteśmy starymi znajomymi. Wyświadczyłem mu kiedyś znaczącą przysługę, ale to jego prywatna sprawa. A co oferuję? - ten uśmiech, który nie schodził z jego twarzy, wydawał się być kompletnie szczery - A czego pragniesz, Rashadzie Al-Maalthir? Czego pragnie twoja czarująca towarzyszka?
-Orryn, obserwuj go, to potężny czarodziej!- Rashad zaalarmował gnomiego maga.
-Przecież mówiłem, muszę zdobyć Serce Niebios i uratować dziedziczkę tronu Makarydii, zaś pragnienia mojej pięknej towarzyszki są zmienne niczym pory roku, ale myślę, że wciąż chce pomóc nam w tym zadaniu - Odparł już spokojniej, próbując odzyskać kontrolę nad konwersacją.
- Uratować i poślubić… - burknęła bardka.
- Wybacz panie, ale wątpię byś potrafił oferować coś co spełni moje marzenie. - zwróciła się do Alvaha.
- Nie odrzucałbym tej możliwości tak szybko, piękna pani. - Rzucił przyjemnym tonem Alvah i odwrócił się do Rashada -[i] A czy to jest to czego prawdziwie pragniesz? Czy zależy ci na losach tego królestwa? Dlaczego po prostu nie poprosić o to co ci się należy? Tron… i kobieta której pragniesz u twojego boku, zamiast politycznego małżeństwa?[i/]
-Mam ci się spowiadać?! Nie wiem w jaką grę grasz…. ale jestem człowiekiem honoru, złożyłem obietnicę…… a dokonywanie rzeczy wielkich wymaga wyrzeczeń - - W słowach Rashad pojawiła się nuta urażonej dumy, ale w głębi ducha odetchnął z ulgą, że oparł się mocy, która zmuszała go do mówienia prawdy., która w tym przypadku….byłaby skomplikowana. Czy nie wolałby panować z Andraste u boku? Odepchnął myśli o niej, takie dystrakcje mogły go zgubić. Stąpał po wąskiej ścieżce, musiał wykazać się wielką siłą by z niej nie spaść i nie runąć w otchłań...
-Ale czemu ja muszę cierpieć z powodu twoich wyrzeczeń? Człowiek honoru? Dążysz do celu na cierpieniu innych. Moim, Nada… - przy ostatnim słowie ugryzła się w język.
- Ach, mój drogi Rashadzie, źle mnie zrozumiałeś. Ja nie pragnę twojej spowiedzi. Ja oferuję. - Uśmiech Alvaha był ciepły, pełen zrozumienia dla wewnętrznego sporu szlachcica - Jeśli tego pragniesz… Tron Varudżystanu jest twój. Bez konieczności ratowania rodu sułtańskiego, bez bycia zmuszonym by żyć z kobietą której nie pragniesz… Wszystko co musisz zrobić, to poprosić.
- Mam tego dosyć! - syknęła Yasumrae, która tupiąc łapkami zaczęła szybko się zbliżać - W tym momencie wyjaw nam czego chcesz albo…
Tajemniczy mężczyzna jedynie machnął ręką tak, jak odgania się natrętną muchę. Ciało kapłanki w jednym momencie wykręciło się ponad fizyczne możliwości i pękło niczym nadmuchany pęcherz, rozpryskując krew na wszystkie strony.
- Nigdy nie lubiłem kapłanek - odpowiedział z uśmiechem jakby nic się nie stało.
-Yasu! Ardeshir jak mogłeś mu na to pozwolić!? - wrzasnęła bardka.
Rashad owi z szoku rozszerzyły się źrenice, po czym w jego dłoni magicznie pojawił się rapier zwany Jęzorem Ifryta, które pomknął w stronę szyi tajemniczego rozmówcy.
Ostrze wojownika zagłębiło się w szyi handlarza, zupełnie jakby włożył je po rękojeść w głęboką wodę. Przed oczami Rashada pojawił się widok małej dziewczynki w poszarpanych ubraniach, która ze zgrozą patrzyła jak jego rapier przebija jej pierś.
Andraste wściekła rozpoczęła inkantację zaklęcia i wymierzyła je w tajemniczego przybysza. Czar najwidoczniej jednak nie wywarł na nim żadnego wpływu.
Nowy najemnik widząc, że jego pan ruszył do ataku ścisnął włócznię i pchnął w Merikha. Włócznia jednak ponownie jedynie zagłębiła się dziwacznej nicości. Nadal wzniósł wtedy w niebiosa wołanie o siłę dla towarzyszy i skinął głową do Akrama.
- Już czas. - powiedział kapitan i ruszył do przodu.
Wysoki wojownik podwinął rękaw szaty i natarł na przeciwnika. Wspomożony magiczną łaską i inspiracją zamierzył się na kupca, niczym dziki zwierz, pragnący rozszarpać ofiarę. Bandaże rozerwały się, a oczom reszty ukazało się potworne ramię, niepodobne do niczego co w życiu widzieli.


[media]https://i.imgur.com/6NOZ4lk.jpg[/media]

Ramię uderzyło. Nastąpił kontakt i na ciele obcego pojawiła się paskudna rana, która w następnej chwili od razu się zagoiła. Przez chwilę twarz Merikha przeszedł dreszcz, jakby ta rana wywołała w nim niezwykłą przyjemność. Następnie jednak Akram przeleciał kilkanaście metrów do tyłu, pchnięty niewidzialną siłą.
Andraste rozpoczęła zaśpiew kolejnego zaklęcia, tym razem wymierzonego w Ardeshira, którego uważała za winnego zaistnienia całej tej sytuacji. Szept niosący magiczny atak uderzył w paladyna, lecz siła jego woli osłabiła moc czaru.
-Z jakiego piekła wypełzłeś?! - Syknął Rashad, po czym rozpaczliwie wykonał serię błyskawicznych cięć swoim płonącym już rapierem. Mimo wyjątkowej prędkości i precyzji, żadne uderzenie nie wydało się jednak sięgnąć celu. Za każdym też razem gdy ostrze Rashada zapadało się w miejscu gdzie siedział przybysz, kolejna wizja uderzenia w losową ofiarę pojawiała mu się przed oczyma.
Nagle zza zasłony namiotu wyłonił się również Tet, będący w połowie rzucania czaru. Gdy skończył wypowiadać tajemne słowa, w miejscu gdzie siedział ich nowy adwersarz, pojawił się wir rozszalałych, wirujących sztyletów. To zaklęcie również najwidoczniej wydało się działać na Merikha. Jakimś cudem każde z ostrzy dosłownie o cal mijało jego ciało, za każdym razem gdy się do niego zbliżało.
Orryn zerwał się na równe nogi, widząc śmierć kapłanki, po czym zakrzyknął w tajemnym, smoczym języku formułę, która przywołała z głośnym trzaskiem wirujące kręgi światła. Rozbłyski, początkowo niewielkie, wybuchły z całą siłą, usadzając na miejscu rozpalone umysły, potem zaś zaczęły hipnotycznie wyrować, usypiając i zwodząc, zsyłającg6 na śmiertelnych szaleństwo, lub błogosławieństwo niemocy
- Dosyć! - zakrzyknął, kiedy zaklęcie, przedzierając się przez osnowę rzeczywistości uaktywniło się z całą mocą, i opadło na wszystkich dookoła. Większość zebranych, będąc pod wpływem czaru, mogła jedynie nieobecnym wzrokiem wpatrywać się w dal. Zaklęcie zdało się nie wpłynąć jedynie na tajemniczego przybysza i Andraste, której elfia krew pomagała oprzeć się wpływom takiej magii.
Merikh widząc jaki efekt wywołało zaklęcie Orryna, zwrócił się do gnoma:
- Dobrze przemyślane niziutki czarodzieju. Trochę mnie już irytowało to powstałe zamieszanie. Teraz jednak nie jestem w stanie kontynuować rozmowy z Rashadem - powiedział, po czym dopił resztę alkoholu i wstał - Przekaż mu proszę, gdy się wybudzi, że prawdopodobnie wkrótce znów się zobaczymy. Tymczasem na pożegnanie, zostawiam wam mały prezent.
Wraz z wypowiedzeniem ostatniej sylaby, sylwetka mężczyzny rozwiała się, a na jej miejscu pojawiła niewielka sterta ciał, każde z nich niosące na ciele wypalony ślad przebicia lub cięcia rozgrzanym ostrzem. Wywołane magią maga yuan-ti wirujące sztylety, szybko poczęły je jednak dalej ciąć i rozszarpywać.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 13-01-2020, 20:02   #62
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Andraste jednocześnie zdezorientowana i wściekła padła na kolana przy zmasakrowanych szczątkach, które jeszcze chwilę temu były jej przyjaciółką. Łkając brodziła rękoma w kałuży krwi jakby wierzyła, że jest w stanie przywrócić ją do życia. Alabastrowe dłonie bardki pokryły się szkarłatem, a ona sama zaniosła się jeszcze większym płaczem. Yasu nie żyła, a kiedy odeszła były ze sobą skłócone. Z powodu nowych “towarzyszy”… tak samo jak z powodu jednego z nich kapłankę dopadła śmierć. Przynajmniej tak wydawało się eladrince. Z wściekłością podniosła się na nogi i ruszyła w kierunku zahipnotyzowanego Ardeshira.
- Ty… - syknęła wściekle i uderzyła wojownika będącego pod wpływem czaru Mistrza Orryna w twarz.
Orryn jednym pociągnięciem różdżki zniósł zaklęcie z donośnym trzaskiem, uwalniając towarzyszy z pod wpływu zaklęcia, które miało jedynie zatrzymać gorące głowy, i prędkie miecze. Na nic jednak się to zdało. Kapłanka była martwa, istota okazała się odporna na wysiłki czarodzieja, więc logika nakazywała jak najszybsze zajęcie się zdrajcą Ardeshirem. Z drugiej zaś strony, Orryn czuł, że Ardeshir chyba nie do końca zdawał sobie sprawy jaką istotę przyzwał i sam nie miał pewności, czy wojownik nie był czasem jedynie kukiełką, wykonującą wolę tajemniczej istoty.
Nekromanta zacisnął zęby i odwołał zaklęcie, a spektralne sztylety zniknęły tak szybko jak się pojawiły. To co zobaczył przerosło jego najśmielsze oczekiwania. To COŚ było niebezpieczne. Zbyt niebezpieczne, jak na gust Teta, do tego śmierdziało na kilometr diabłem, a może i dżinem. “Jeśli ten głupiec uwiązał się w jakiś pakt... nie jest dobrze” myślał.
- Popraw mnie jeśli się mylę, ale wygląda na to, że twoja... lekkomyślność właśnie pozbawiła życia kilka osób, w tym jednego z członków wyprawy. Czy teraz też będziesz się obnosić poczuciem sprawiedliwości, tak jak chełpiłeś się przed bramami Dumatat? Postawisz się w roli kata? - nieco szyderczo, Yuan-ti stawiał wyrzuty Ardeshirowi.
Glewia Ardeshira wbiła się w ziemię u stóp Nekromanty, który, teraz kiedy jego twarz zdobiła krew Yasu, przeniesiona tam ciosem Andraste, powoli spływająca mu po policzkach, niczym łzy, wyglądał przerażająco. Wojownik wstał, zrobił kilka kroków, i ukląkł przy plamie krwi, która niegdyś była sympatyczną i nieco arogancką kapłanką. Naveed ruszył zanim, siadając obok swojego pana, i pochylając głowę, w głębokim szacunku. Usta Al-Asad poruszały się powoli, kiedy mówił coś pod nosem, wpatrzony w krew rozlaną na piasku, jak gdyby dalej był zahipnotyzowany.
- Lepiej mów prędko wojowniku, i wytłumacz się ze swojego postępku. Chciałem zatrzymać rozlew krwii swoją magią. Daremnie. Tym razem nie zabronię Rashadowi ani Andraste, w dodatku dopomogę im wykonać egzekucję na którą zasłużyłeś. Masz coś na swoją obronę? - Orryn patrzył lodowatym wzrokiem na paladyna, wyciągając z torby jeden ze swoich zwojów. Brwi gnoma niemal zeszły się, świadcząc o gniewie ich niewielkiego właściciela.
Paladyn, mimo gróźb Orryna, w dalszym ciągu szeptał cicho, jak gdyby nie zwracał na niego uwagi. Chwila minęła, zanim się odezwał.
- Mojego postępku? - po raz pierwszy Ardeshir uniósł wzrok na gnoma, najwyraźniej kończąc to co miał do zrobienia. - Naprawdę sądzisz że to takie proste? Gdyby jego obecność była spowodowana moim planem, wszyscy byście nie żyli. - spojrzał raz jeszcze ze smutkiem na resztki Yasu - Uratowała życie wam wszystkim. Zasługiwała przynajmniej na modlitwę polecającą jej szlachetną duszę Bastet.
- A Ty przyłączając się do nas zagroziłeś naszym życiom - warknęła bardka. - Przyznaj się, wiedziałeś, że będzie on podążał za tobą - oskarżyła eladrinka.
- Wiedziałem. Ale zagrożenie sprowadziliście na siebie sami.
- Ale potwierdzasz, że gdyby Cię tu nie było to on również by się nie zjawił?
Na te słowa, Ardeshir prychnął.
- A któż to wie? Może bylibyście poniżej jego godności. A może, czując okazję, pojawiłby się w innym momencie? Nie wiesz o czym mówisz, Eladrinko.
Bardka nie wierzyła wojownikowi. Nie potrafiła mu ufać.
- [i]Przed chwilą przyznałeś, że on podąża za tobą. A skoro tak, to jesteś winny śmierci Yasu i nie odwracaj kota ogonem że uratowała nam życie. Nie jestem na tyle naiwna, żeby podpisywać jakieś konszakty z podejrzanym typem, który pojawił się znikąd, a gdybyś się tu nie zjawił nie musiałaby ginąć./i]
- Nie jesteś?
Rashad, po tym doszedł do siebie, nie schował wciąż płonącego ogniem rapiera, tylko skierował go oskarżycielsko w stronę Ardeshira.
-Wytłumacz się jeżeli chcesz żyć! Skąd znasz tę istotę, dlaczego przyłączyłeś się do naszej wyprawy!?
Ardeshir prychnął pogardliwie, nie uzbrojony, i wrócił na swoje miejsce, gdzie nalał sobie następną szklankę Arak. Tym razem nie rozcieńczał go; chciał tylko i wyłącznie mocnego alkoholu.
- Tę… istotę znam od paru lat, od kiedy zmanipulował mną dla swoich celów. Przyłączyłem się do wyprawy ponieważ wedle interpretacji wyroczni, jest to najlepsza szansa na pokrzyżowanie mu planów. Pojawił się tu i teraz, ponieważ żeruje na złych intencjach, i rozkoszuje się okazjami do czynienia zła. Kiedy powiedziałeś że uczyniłbyś wszystko, nie mogłeś wybrać lepszego zaproszenia.
-To czemu tu się pojawił w twojej obecności skoro jesteś jego wrogiem? - Rashad zadal pytanie zimnym tonem.
- Bo jego imię to Ahriman. Jest inkarnacją zła, złych intencji. Poza tym... - Ardeshir wskazał na to co zostało z ciał które przywołał Merikh. - Tyle zdołałeś uzyskać atakując go. Niewinni ludzie, zabici twoim ostrzem. Sądzisz że ja mogę więcej?
- To są… byli, prawdziwi ludzie?- Rashad spojrzał na zwłoki, wstrząśniety.
- I skąd mamy wiedzieć, że nie jesteś z nim w zmowie?
- I tak masz szczęście że postanowił sobie pójść. Kiedy ja pierwszy raz próbowałem go uderzyć, przeniósł cios na kobietę w ciąży. A następnie spędził miesiąc opowiadając mi szczegóły jej życia, i jej bliskich. Jak na przykład to że jej mąż się powiesił. - Ardeshir skrzywił się.
- Gdybym był z nim w zmowie, już byś nie żył. Na tę sprawę, mnie by tu nigdy nie było. - uniósł nieco głos, i wstąpiły w niego bardzo mocne, stalowe nuty - I z całą pewnością nie doprowadziłbym do śmierci jedynej osoby z całej waszej bandy która okazała mi choć odrobinę zrozumienia i przyjaźni!
Nadal zignorował kolejne w ciągu ostatnich dni przesłuchanie i biegiem skierował się w stronę swojego przyjaciela, leżącego na płótnie namiotu, który przewrócił odrzucony siłą Merikha. Na szczęście jednak okazało się, że życiu Akrama w tym momencie nie zagrażało niebezpieczeństwo, gdyż sam dał radę wygramolić się z plątaniny materiału.
- Fakt, że łaskawie stworzenie pozwoliło nam przeżyć nie tłumaczy, dlaczego nie wyjaśniłeś wcześniej z kim podróżujesz, i dlaczego. Naciskałeś na szybkie opuszczenie miasta z nami, w dodatku widziałem twoje wahanie w trakcie walki. Umarła nasza towarzyszka, przez twoją obecność. Twoje osobiste cierpienie nie jest argumentem. Każdy z nas ma pewne brzemię, które niesie sam. Ty swoim obarczyłeś nas, i spowodowałeś, że za nie zapłaciliśmy - podsumował gnom, nieprzejednany - My, gnomy, nie jesteśmy barbarzyńcami i jeśli rzeczywiście zrobiłeś to niecelowo, powinieneś odejść, bo moja pomoc dla ciebie ma swoje granice, i właśnie do nich dotarła.
Ardeshir wyglądał jakby chciał coś odpowiedzieć na słowa Orryna, lecz ostatecznie jedynie przytaknął, wstał i zaczął kierować się w stronę swego rumaka, z wiernym Naveedem nie odstępującym od niego nawet na krok.
- Poczekajcie - dobiegł ich głos Akrama, wolno podchodzącego od strony powalonych namiotów - Pomimo tego wszystkiego, ja ciągle uważam, że Ardeshir został jedynie podstępnie wykorzystany przez to coś. Zresztą tak jak powiedział, wieszczka przepowiedziała, że musi się do nas przyłączyć. Jeśli jej słowa zawsze się sprawdzają, to nie widzę możliwości, by miał opuścić grupę.
- Nie opuści grupy - odezwał się Roshan, który niczym duch wyłonił się zza innego namiotu. Chował właśnie przygotowaną najwidoczniej wcześniej ręczną kuszę - To grupa zostanie rozdzielona. Zbyt wiele ważnych wydarzeń miało ostatnio miejsce. Spraw na tyle istotnych, że musimy się nimi natychmiast podzielić z Wezyrem. Wezmę ze sobą Ardeshira i razem udamy się z powrotem do Nul-Agbar. Czuję, że nasza obecność tam będzie niezbędna.

-Dobrze, zróbmy tak, jest ważne byśmy pozostali w kontakcie z Wielkim Wezyrem…w takim razie wykopmy grób kapłance i ruszajmy w dalszą drogę, czas nie jest po naszej stronie - Rashad po chwili milczenia odezwał się zmęczonym głosem, po spotkaniu z tym diabłem czuł się parszywie, jak po najgorszym kacu. Skierował się w stronę swojego namiotu, by przygotować się do dalszej drogi.
- Będzie jak rozkażesz - potwierdził Nadal po czym zarządził zwinięcie obozu i sam zabrał się do pracy. Kused wraz z Ramadem odstawili na bok łuki, które dopiero co trzymali w pogotowiu.
Akram gdy tylko ponownie owinął materiałem swe potworne ramie, dołączył do Kuseda, przy zwijaniu obozowiska.
Wykopaniem grobu zajął się Ramad, którego oczy były całe przekrwione po łzach wylanych nad resztkami Yasumrae.
Nikt nie był w nastroju do wspominania tragedii, która przed chwilą miała miejsce.
- Tamtych także wypadałoby pochować - Tet wskazał na leżące jedno na drugim ciała, pozostawione przez tajemniczego przybysza, choć jego uwagę zdecydowanie bardziej przyciągał w tej chwili Akram i jego nieludzka ręka.
Rashad przeniósł taksujace spojrzenie na Teta.
-Tak, jestem mile zaskoczony, że nekromanta troszczy się o takie sprawy, zróbmy to. - chyba że ty możesz zrobić z nich jakiś użytek?
- Niczym mi nie zawinili - odparł, prawie od niechcenia Tet - I gdyby nie to, że wybieramy się do miejsca spoczynku potężnego maga, nawet bym tego nie rozważał, lecz masz rację. Mogę zrobić z nich użytek. Uznałem po prostu, że będziecie temu przeciwni, jak ostatnio.
Yuan-ti przywołał mentalnym rozkazem zombie, które zaczęły układać i przygotowywać ciała to odprawienia rytuału.
Bardka przyglądała się temu z jednocześnie zaintrygowana i trochę przerażona. Nigdy nie widziała tego typu rytuału i pomimo pewnych wątpliwości co do jego słuszności, ciekawił ją jego przebieg. Stanęła obok nekromanty bacznie śledząc wzrokiem poczynania jego sług.
-Ich dusze jak rozumiem odeszły i porzuciły swoje ziemskie powłoki, więc skoro już przyłączyłeś się do nas, nie widzę powodu, byś nie korzystał ze swoich zdolności. Musimy za wszelką cenę odnieść sukces w tej misji, każde narzędzie które może nam w tym pomóc powinno zostać użyte..- Rashad również obserwował nekromantę, próbując ocenić na ile może mu ufać.
- Tak, tak twoje zombie muszą pomóc osiągnąć sukces, żeby nasz Rashad mógł szczęśliwie poślubić księżniczkę. - bardka rzuciła ironicznie, słysząc uwagę wojownika, wciąż przyglądając się poczynaniom nekromanty i jego sług.
Yuan-ti zignorował ukąśliwą uwagę bardki - w końcu nie do niego była skierowana - i odpowiedział Rashadowi:
- Zaklęcia, których używam do... animacji zwłok w żaden sposób nie ingerują w dusze zmarłych. Do takich rzeczy jest konieczna dużo potężniejsza magia.
Rashad rzucił sfrustrowane spojrzenie w stronę Andraste, ale nic nie odpowiedział, zamiast tego kontynuując rozmowę z czarnoksiężnikiem.
- To dobra wiadomość, powiesz mi jeszcze, jaki jest twój cel w dołączeniu do naszej misji?
- Już chyba wspominałem, prawda? - zapytał Tet, lekko unosząc brew w zdziwieniu. Jego nieumarli zdążyli ułożyć cztery z ciał na plecach, prawie w okręgu, a teraz zajmowali się chowaniem pozostałych do magicznej torby nekromanty - Miejsce, do którego się udajemy to miejsce spoczynku potężnego maga, a mnie interesują jego tajemnice, badania, dzieła i magiczne wynalazki. Przypuszczam, iż żaden uczony nie powstrzymałby się przed chociaż zerknięciem w jego księgi.
Przyglądająca się poczynaniom zombie Andraste wyłapując kątem oka frustrację na twarzy Rashada uśmiechnęła się pod nosem z satysfakcją. Tak jak obiecała Nadalowi nie miała na celu niweczyć ich planu, ani nie żywiła też urazy do księżniczki, jednak nie miała zamiaru przestać uświadamiać Rashadowi tego jak ją zranił. Odwróciła głowę w stronę Yuan-Ti i skinęła mu głową z szacunkiem.
- To naprawdę miło, że dołączył do nas ktoś, kogo cele dla których tu przybył są tak zbliżone do moich. W końcu nauka i sztuka często idą ze sobą w parze. - skomentowała z lekkim uśmiechem.
-Widzę, że przekonałeś do siebie Andraste…. - Rashad podrapał się po brodzie, najwyraźniej wciąż nie do końca przekonany czy mogą ufać nekromancie…
-Po prostu widzę w nim potencjał, który może się przydać w tej wyprawie i osiągnięciu twoich jakże szlachetnych celów- wtrąciła bardka. -Kto wie, może poświęcę mu jedną z kolejnych ballad, kiedy skończę pisać obecną. - dodała udając zastanowienie. - Dobrze panowie, nie będę wam przeszkadzać dłużej w rozmowie, pójdę przygotować swoje rzeczy do drogi. - po tych słowach odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę swojego wierzchowca.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 19-01-2020, 16:51   #63
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Poprzedni wieczór

W zaciszu swojego magicznego sanktuarium, Orryn pochylał się właśnie nad zdobyczną księgą znalezioną w rzeczach jednego z pokonanych magów, usilnie starając się odkryć, jakim repertuarem czarów dysponował zmarły.

Wertując kolejną stronnicę natknął się na słowo, które udało mu się rozpoznać... Posłanie. Spędzając kolejne minuty nad tym, by złamać osobisty kod używany przez czarodzieja, udało mu się wreszcie zrozumieć naturę owego zaklęcia. Dawało ono możliwość wysłania krótkiej wiadomości do znanej rzucającemu osoby.

Zadowolony ze swojego odkrycia gnom przytaknął z satysfakcją i zabrał się do dalszej pracy. Ze swoich zapasów wyciągnął jedne z najcenniejszych mu przedmiotów: jego własną księgę zaklęć oraz zestaw piór i atramentów przygotowanych z rzadkich materiałów.

- Zobaczmy do czego może mi się to przydać - zaśmiał się pod nosem i rozpoczął ostrożnie kopiować zaklęcie do swojego grimuaru.

Obecnie

Bohaterowie właśnie szykowali się do dalszej wędrówki, wciąż jeszcze przygnieceni ciężarem wydarzeń, które nie tak dawno miały miejsce, gdy wtem, na środku ich, obozu w błysku iskier zmaterializowała się postać młodej kobiety, odzianej w czerwone szaty podróżne.


[media]http://i.4pcdn.org/tg/1393745196012.png[/media]
 
Koime jest offline  
Stary 28-01-2020, 21:21   #64
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Rashad zdębiał, widząc kto właśnie zmaterializował się przed nim. Po chwili wahania potrząsnął głową.
-Amiro, czy to naprawdę ty, czy kolejna diabelska sztuczka!? Powiedz coś, co wiemy tylko my dwoje…- zawołał, gotów do walki gdyby “Amira” nie była w stanie mu odpowiedzieć.
Kobieta położyła pięść na sercu po czym odezwała się w ich ojczystym języku
- Widzę, że babka jednak słusznie wróżyła Ci wielką przyszłość, nadziejo domu Al-Maalthir - powiedziała z charakterystyczną znaną Rashadowi od dzieciństwa nutą w głosie - Jestem tu wesprzeć Cię w drodze do naszego wyniesienia.
Bardka podobnie jak Rashad zdębiała widząc jego kuzynkę. Miała okazję widzieć ją parę razy podczas swoich występów na dworze, jednak nie rozmawiała z nią wiele razy.
- Witaj Amiro, miło cię widzieć. Czyli przybyłaś wesprzeć kuzyna w jego celu? - spytała bez większych emocji. - To bardzo szlachetne, biorąc pod uwagę jak niebezpieczna może być ta wyprawa.
Rashad rozpromieniał i przytulił swoją ulubioną kuzynkę-Och, Amira jest potężną zaklinaczką, smocza krew naszych przodków płynie w niej gęsto.- odparł do Andraste.
- Och… To musi mi kiedyś opowiedzieć więcej na ten temat. Może przyda mi się do którejś z pieśni. - stwierdziła, jakby nieco bardziej zainteresowana osobą krewnej Rashada.
Jak tam sytuacja w stolicy, twój mąż cię puścił?- zapytał się następnie krewniaczki.
Amira prychnęła w sposób który nie budził wątpliwości odnośnie jej stosunku do zakazów rzeczonego małżonka.

-Chcesz coś zjeść, odpocząć? Zbieraliśmy się właśnie do drogi, zakładam, że Wielki Wezyr wyjaśnił ci, jaka jest waga tej misji… niestety straciliśmy już kilku towarzyszy, którzy okazali się być zdrajcami, lub też padli ofiarą. zdrady..dlatego też tak dobrze cię mieć u mego boku, z twoją mocą nasze szanse będą większe… a zmierzamy obecnie do grobowca potężnego czarnoksiężnika Atmotepa, gdzie może czyhać wiele niebezpieczeństw, tam szukamy smoczycy o imieniu Selene, która jest kluczem to zdobycia Serca Niebios. Takie informacje przekazała nam Wyrocznia -Rashad przybrał poważniejszą postawę, a następnie przeniósł spojrzenie na pozostałych członków wyprawy, oceniając ich reakcję na pojawienie się Amiry.

Andraste stała po prostu obserwując rozmowę kuzynostwa. Słysząc w “wielkiej wadze misji” miała wrażenie, że zaraz ją zemdli. Po ostatnich wydarzeniach nie obchodziło jej już zbytnio, czy dynastię zmarłego sułtana uda się ocalić oraz czy Serce Niebios w ogóle istnieje. W tej chwili liczyła na to, że to co mówił Yuan-Ti o różnych artefaktach i księgach, które mają znajdować się w grobowcu jest prawdą i że znajdzie tam nowe źródło inspiracji.
- Jak już wcześniej mówiłam, miło mi cię powitać w naszym gronie Amiro. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i wszystkim szczęśliwie uda się wrócić z tej wyprawy cało. - uśmiechnęła się w stronę zaklinaczki - A teraz jeśli mi pozwolicie, pójdę sobie trochę pograć przy swoim wierzchowcu zanim wszyscy będą gotowi do podróży. - powiedziała i nie bawiąc się w żadne ukłony, odwróciła się i poszła w stronę swojej białej klaczy.
Amira zignorowała odejście bardki skupiając całą uwagę na krewniaku, być może przyszłym sułtanie Makarydii i jej drodze do wywyższenia i zajęcia godnego jej miejsca w Varudzystanie, którego nie udało się zająć jej ojcu. Teraz tylko musiała dopilnować aby Rashad wykonał swą misję a następnie już jako władca wykończył Wielkiego Wezyra nim ten użyje jego i jego małej żonki jako swych marionetek w politycznej rozgrywce. Nie był to jednak właściwy moment aby wtajemniczać krewniaka w swe plany.
- Nie jestem głodna, zresztą nic co mogłabym zjeść nie umywałoby się do przekąski którą jadłam przed teleportacją na dworze Wielkiego Wezyra.

-Oczywiście wyobrażam sobie, w takim razie będziemy zbierać się do drogi i porozmawiamy w podróży, każda stracona chwila pogarsza sytuację Makarydii...przy okazji, miałaś chyba okazję poznać Kapitana Nadala na dworze? Są też z nami mężny wojownik Akram, a po drodze dołączył do nas czarnoksiężnik Tet - Rashad przedstawił bardziej godnych uwagi członków wyprawy, przy okazji marszcząc brwi, gdy uświadomił sobie ilu jej początkowych członków już stracili….
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 28-01-2020 o 21:25.
Wisienki jest offline  
Stary 29-01-2020, 13:16   #65
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
W ten oto sposób do drużyny dołączyła Amira. Szlachciance oddano do dyspozycji jednego ze zdobycznych wierzchowców po ich pokonanych przeciwnikach. Na prośbę Rashada Nadal streścił zaklinaczce najważniejsze wydarzenia, które miały miejsce od wyruszenia karawany z Nul Agbar. Opowieść była dobrym sposobem na zabicie czasu, podczas pokonywania kolejnych kilometrów monotonnego krajobrazu.

Po kilku godzinach wędrówki, na horyzoncie ukazał się wreszcie jednak zarys celu drużyny.

Trzy godziny od momentu gdy słońce osiągnęło zenit dotarli do cmentarnego miasta, gdzie niezliczone grobowce służyły za miejsce ostatniego spoczynku tysiącom zmarłych. Jedne były olbrzymie i skutecznie przeciwstawiały się niszczącemu działaniu wiatru i piasku. Inne przez setki lat wreszcie poddały się upływowi czasu i zmieniły się w rozpadające ruiny.

[media]https://i.pinimg.com/564x/ae/27/c9/ae27c95406455b8575c0875f5958c840.jpg[/media]

Gorące podmuchy wichru wchodziły i wydostawały się ze szczelin w ścianach budowli i między samymi grobowcami, wznosząc w niebiosa dźwięki podobne do jęku wydobywającego się z gardeł tłumów umęczonych dusz, oburzonych nagłym pojawieniem się intruzów.

Po dłuższych poszukiwaniach udało się wreszcie odnaleźć zaznaczony na mapie grobowiec i ziejące mrokiem wejście. Oto przed poszukiwaczami stał grobowiec niesławnego maga, Atmatepa. Grobowiec to może nawet zbyt wiele powiedziane. Kopuła górująca niegdyś nad wejściem była w wielu miejscach pęknięta, a skruszony gruz leżał chaotycznie porozrzucany na ziemi. Wejście prowadzące schodami w dół pozostało jednak nieuszkodzone.

[media]https://i.pinimg.com/564x/08/66/de/0866ded50c4deab57dc7bea00cc6691c.jpg[/media]

Podszedłszy bliżej dostrzegli delikatny blask płomieni, oświetlający wnętrze. W środku delikatnym ogniem płonęły wbite w skałę pochodnie, prawdopodobnie zaklęte, by nigdy nie zgasnąć. Korytarz ciągnął się jakieś dwadzieścia metrów od wejścia i kończył stojącą pośrodku potężną kamienną płytą i potężnymi, pokrytymi hieroglifami, wrotami.

[media]https://i.pinimg.com/564x/0d/b0/11/0db011263188c92b5f8ea85eae14d1b8.jpg[/media]

Na ścianach we wnętrzu tunelu widniały malunki i piktogramy przedstawiające mityczne sceny. Być może były to opowiadania o jakichś dawno dawno zapomnianych wydarzeniach. Być może jednak były to ostrzeżenia dla nierozważnych śmiałków, aby dla własnego dobra nie szli dalej ścieżką, która nie była dla nich przeznaczona. Stan przejścia zdradzał jednak, że grobowca nikt nie odwiedzał od dłuższego czasu. Naniesiony wiatrem piasek zalegał na podłodze i pod ścianami, a unoszący się w powietrzu kurz nieprzyjemnie drapał gardła. Tak właśnie przywitał śmiałków kolejny z celów ich długiej wędrówki.

[media]https://fashionnectar.files.wordpress.com/2013/10/egypt-pyramid-entrance.png[/media]




 
Koime jest offline  
Stary 26-02-2020, 22:47   #66
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rashad rozejrzał się czujnie dookoła i po swoich towarzyszach. Czuł ciężar odpowiedzialności ciążącej na nim jako na przywódcy wyprawy.

- Jesli to miejsce nie zostało spladrowane, to pewnie jest chronione groźnymi pułapkami, nie mówiąc już o nieumarłych którzy mogą nawiedzać te mroczne korytarze…. Tet-ptahu, proponuje by twoi nieumarli poszli przodem. Natomiast ci którzy bardziej biegli są w sztukach magicznych niż w orężu- czyli Orryn, Andraste, Amira - niech trzymają się z tyłu..czy ktoś tutaj zna się na wykrywaniu pułapek?
- Na mnie nie patrzcie - odpowiedział Akram, rozglądając się po pozostałych.
- Ja i moi ludzie również nie jesteśmy wyszkoleni w tym fachu mój sułtanie - ukłonił się Nadal, który właśnie wyłonił się z wejścia do grobowca - Pojawiła się jednak też inna paląca kwestia. Zgodnie z moimi obawami, tragarze nie zgadzają się nam dalej towarzyszyć. Nie mogę ich jednak za to winić, ponieważ nie zgłaszali się na podjęcie takiego ryzyka. Nasze wierzchowce, z wyjątkiem może… “ogiera” mistrza Orryna, również nie będą w stanie nam towarzyszyć.

-Hmm.. - Rashad zaczął się zastanawiać dlaczego nie wzięli specjalisty od lochów do tego rodzaju misji, ale stwierdził że mówienie tego na głos nie pomoże morale drużyny…
- Może ktoś zna jakie zaklęcia które pomogą nam w zwiadzie i unikaniu pułapek...a co do tragarzy, to nie będziemy ich zmuszać, zakładam że niebezpieczeństwa które tutaj napotkamy do dla nich zbyt wiele, czy będą tutaj na nas czekać?
- Kused i Ramad mogliby zostać tutaj i pilnować zarówno zapasów jak i wejścia przed niechcianym pościgiem, jeśli oczywiście taka będzie twa wola?
- Postąpimy roztropnie zostawiając za sobą... tylną straż - zgodził się z pomysłem nekromanta - W ciasnych pomieszczeniach grobowca nasza liczebność może okazać się... niedogodna. Spróbujcie się zakamuflować tak, by mieć widok na wejście. Sprawdzę, czy nie jest ono... zabezpieczone magicznie, a moi słudzy, zgodnie z twoją prośbą Rashadzie, przetrą nam szlak - Tet bezsłownie rozkazał dwóm ze swych sług wejść do środka, a sam zaczął szeptać słowa zaklęcia. Po około dziesięciu minutach wykonywania stosownych obrzędów i wypowiadania niezrozumiałych formuł, yuan-ti zaczął wychwytywać najmniejsze nawet magiczne emanacje w jego bliskim otoczeniu. Oprócz magicznych aur emanujących z przedmiotów jego kompanów oraz magicznych pochodni, a także zbroi maga otaczającej gnomiego czarodzieja, nie wyczuł jednak żadnego innego źródła magii.

Amira ustawiła się w środku szyku i pod nosem wyszeptała inkantacje i już po chwili nad drużyną zaczęły unosić się kolorowe światełka, zapewniające dobrą widoczność.

- Dobrze, dziękuje Tet-ptahu. Amiro, niech Kusad i Ramad zostaną z tragarzami. Przodem pójdą dwaj słudzy Tet-ptaha, potem Akram i nasz nowy towarzysz - spojrzał z pewną nieufnością na najemnika, który wcześniej był po stronie ich wrogów.
- Następnie w środku szyku Amira i ja, potem Andraste i Tet-ptah, a Nadal i dwaj nieumarli będą na tyłach gdzie wróg też może zaatakować… - spojrzał czy wszyscy zgadzają się z jego propozycją szyku.
Amira skinęła głową z aprobatą, uznając że plan kuzyna jest kolejnym dobrym krokiem na burzliwej ścieżce do odzyskania należnej rodowi Al-Maalthir pozycji. Bardka zaś wzruszyła tylko ramionami i zajęła wyznaczone jej miejsce obok nekromanty.
- Wygląda na to, że zostałeś skazany na moje towarzystwo. - zagadnęła do Yuan-Ti.
W tym czasie nieumarli słudzy Tet’a zdąrzyli już podejść do wrót na końcu korytarza i nie mając możliwości pójścia dalej, stali patrząc się nieobecnym wzrokiem w przeszkodę.
Tet skinął tylko głową na słowa bardki, zbyt skupiony, bądź podekscytowany, by w pełni przyswoić jej słowa. Rozkazał nieumarłym wkroczyć do środka.
Zombie naparły ciężarem swych ciał na wrota, lecz te jednak nawet nie drgnęły pomimo sporej siły jego sług.
- Hm, może to jakiś magiczny zamek? Mistrzu Orrynie, zbadasz te wrota i znaki na nich? - nieco zniecierpliwiony Rashad zwrócił się do gnomiego maga.
- Jak już wspomniałem - odezwał się nieco zirytowany nekromanta - Nie widzę tu działania żadnej magii. Możliwe, że jest to mechanizm... lub po prostu bardzo ciężki głaz.
Orryn, korzystając z dobrodziejstwa zaklęcia Amiry poprawił swoje okulary na długaśnym nosie, i posłał swoją sowę wzdłuż kamiennych wrót, na chwilę wnikając w jej zmysły i nakazując jej zawiśnięcie nad piktogramami. Sowa, trzepocząc niemal bezgłośnie skrzydłami przelatywała od jednej ściany, do drugiej, omiatając spojrzeniem kamienne drzwi, w miarę jak czarodziej badał każdy fragment tajemniczych inskrypcji

[media]https://i.imgur.com/zjSll4T.png[/media]


- To zagadka. Puzzle. Wielkie, może nieco nieporęczne, ale to da się otworzyć! O ile kostki znajdą się w odpowiednim położeniu - zakrzyknął, nakazując sowie aby zbliżyła się do każdego fragmentu układanki, i omiotła skrzydłami łączenia między prostokątnymi kostkami. Słowa Orryna uświadomiły czarodziejowi yuan-ti, że podczas swoich badań natrafił na spory dział opisujący taki właśnie mechanizm działania wrót, który architekci grobowca zamierzali zabudować, by ochronić kryptę przed niechcianymi intruzami.
Kurz prysnął na boki, odsłaniając reszcie misternie wykonany zamek - Może konstruktor przewidział jakieś skrótowe rozwiązanie? Dla wtajemniczonych? - Gnom pozostawił reszcie towarzyszy głowienie się nad puzzlami, a sam zaczął szukać innych szczegółów, w rodzaju dziurki od kluczy, czy podobnie wyglądających elementów. I choć brał pod uwagę również taką ewentualność, że konstruktorzy po prostu wchodzili innym wejściem, jego wzrok wciąż szukał innego rozwiązania, jednakże pomimo dalszych poszukiwań, niestety nie udało mu się odnaleźć niczego co mogłoby wskazywać na istnienie innej drogi do środka grobowca. Wrócił więc przed wrota i sam zaczął przestawiać płytki z łatwością, która nawet go samego zaskoczyła. Poszczególne elementy powoli zaczynały ustawiać się w logiczną całość - opowieści o czarodzieju, który dzięki zdobytej wiedzy magicznej, osiągnął wielki status i potęgę.
- Puzzle? Jakby coś takiego miało nas powstrzymać, potrzebujesz z tym pomocy? - prychnął Rashad.
-Hmm…. - Mruczał Orryn przestawiając kamienne fragmenty, marszcząc czoło. Do przesunięcia niektórych, szczególnie tych najwyżej położonych musiał użyć sztuczek magicznych, które pozwalały na manipulację przedmiotami na znaczną nawet odległość.



[media]https://i.imgur.com/OP98Sjl.jpg[/media]

Gdy tylko ostatni element znalazł się na swoim miejscu, śmiałkowie usłyszeli jak wewnątrz ścian świątyni coś się przesuwa i obraca. Wrota zaczęły powoli opadać, rozsypując wszędzie pył, gdy ciasno dopasowana płyta wejścia ścierała się o ścianę.

[media][/media]

Przejście otworzyło się na wielką komnatę, oświetlaną podobnie jak korytarz wiecznie płonącymi pochodniami. Powietrze było chłodne i ciężkie, idealnie wpasujące się w przeznaczenie całej tej budowli. Inne zapachy jednak też dotarły do bohaterów - aromaty ziół i perfum, mieszające się z fetorem zgnilizny i śmierci. Jedno spojrzenie do wnętrza wystarczyło by poznać źródło tego smrodu. Wzdłuż pomieszczenia na ziemi klęczało nieruchomo sześć wychudzonych człekokształtnych sylwetek, owiniętych ciasno bandażami. Tam gdzie płótno ukazywało skórę, widać było jak jej blado-zgniły kolor ciasno opina kości. Szczęki postaci były szeroko otwarte, niczym zastygłe w niemym krzyku, ukazując czarne dziąsła w miejscach gdzie brakowało zębów. Jedynie ich oczy osadzone głęboko w zapadniętych oczodołach pozostawały czujne, wpatrując się w skupieniu w przybyłych. Za wychudzonymi postaciami, po drugiej stronie sali stała wielka prostokątna płyta, wykonana z szarego kamienia, po której obu stronach stały dwa potężne demoniczne posągi. W oddalonej o około osiemnaście metrów od wejścia drugiej części pomieszczenia, Orryn dostrzegł kolejne wrota, podobne do tych, które dopiero co otworzyli.


- Poczekajcie zanim podejdziemy do tych mumii sprawdźmy czy nasi magowie wyczuwają od nich magię, to mogą być jacyś nieumarli strażnicy…. Rashad powstrzymał towarzyszy przez zbytnim zbliżeniem się.
- To z pewnością nieumarli Panie - powiedział Nadal wychodząc do przodu - Potrafię to wyczuć.
- Tet, umiesz je zneutralizować, czy profilaktycznie spalić je ognistą kulą?- Rashad przeniósł spojrzenie między nekromantą a Amirą.
Amira spojrzała na Teta - -Dasz radę ich przejąć? - zapytała się, gdyż nie lubiła zbytniego marnotrawstwa.
- Wykrycie magii nieco zajmie. Jeśli oni nie atakują, może mi się uda… - Orryn rozpoczął przygotowania do odpowiedniego rytuału, korzystając z chwili spokoju. Po dłuższej chwili patrzenia przez swoje okulary, tajemnicze soczewki na swojej różdżce, i rozsypując dokoła jakieś dziwne, niebieskawe proszki czarodziej mruknął cicho - Wydaje się, że jest w porządku. Nie ma żadnych magicznych barier ani zaklęć. Światła wydają się magicznie zapalone, może wyczarujesz Amiro jakieś dodatkowe światło, aby w razie czego nie zostać w ciemności, jeśli dojdzie do walki? Być może strażnicy tego miejsca lubią ciemność… - zaproponował czarodziej.
- Nie wyglądają na zbyt gorliwych strażników - powiedział Akram podchodząc do klęczących postaci o obchodząc jednego wokół.
- Pozory mogą mylić. Jakoś mam wrażenie, że ruszą aby bronić drzwi. Są zaklęcia, które aktywują działanie wszelkich strażników, pułapek i innych, nieprzyjemnych dla badacza efektów, o ile nieostrożnie spełni się warunek zaklęcia - ostrzegł Orryn.
- Miałbym pomysł, aby sprawdzić tą teorię, ale to chwilę potrwa. Dłuższą chwilę - czarodziej wyciągnął swoją zapalniczkę i używając kilku podłużnych, przedziwnie wyglądających narzędzi, kojarzących się niektórym z przedmiotami używanymi przez miejskich cyrulików, rozłożył zapalniczkę na części. Następnie zaczął ponownie łączyć przedmiot w coś, przypominającego wózek do przewozu warzyw

Amira przesunęła tańczące światła w stronę Orryna by ułatwić mu pracę. Przyglądał się jego pracy, próbując rozumieć co dokładnie robił.
W czasie gdy gnomi mag pracował nad swym urządzeniem, najemnik podobnie do Akrama zaczął ostrożnie przyglądać się nieumarłym. Przeniósł swoją uwagę w kierunku kamiennej płyty, po czym zwrócił się do reszty.
- Tam chyba jest coś napisane.
- Tet, możesz to odczytać? - Rashad zwrócił się do nekromanty.
Amira bez słowa podeszła do inskrypcji zastanawiając się co to może być za język, gdy była już blisko zaczęła przesuwać wzrokiem po znakach.
W pierwszym momencie napisy na tablicy wydawały się być niezrozumiałe, jednak tuż po zaczęły świecić krwistą czerwienią i same układać się w zdania we wspólnej mowie.



[media]https://i.imgur.com/Md4kgor.png[/media]

Gdy tylko Amira przeczytała ostatnią linię tekstu, nieumarli strażnicy “ożywili” się i zaczęli wstawać.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 26-02-2020 o 22:51.
Lord Melkor jest offline  
Stary 27-02-2020, 06:32   #67
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Mumie ruszyły w stronę szlachcianki z dzikim głodem w oczach. Ich sfrustrowane jęki rozeszły się po całej komnacie, a unoszący się w powietrzu smród gnijącego ciała zmieszany z pachnidłami jakby nabrał na sile.

[media]https://i.pinimg.com/564x/bc/cf/7e/bccf7e10d68fa40d1d68202442a0853f.jpg[/media]

- Musimy chronić rodzinę sułtana! - krzyknął Nadal i wraz Akramem ruszyli w stronę najbliższych potworów.

Z tyłu komnaty Tet wydał swym zombie komendę by ruszyły do ataku, po czym wycelował swą laską w kierunku mumii i wypowiedział złowrogie zaklęcie. Pod wpływem czaru ruchy części nieumarłych zaczęły wydawać się być niezwykle ociężałe i powolne, zupełnie jakby czas dla nich zwolnił.
Orryn również nie stracił zimnej krwi i w miejscu gdzie rozpoczęła się potyczka, powołał do istnienia magiczną sieć, która oplotła zarówno wrogów jak i sojuszników.
Wykorzystując przyszpilenie wrogów, Rashad ruszył by zaatakować. Płomienie omiotły jego magiczne ostrze, lecz dosłownie moment później ogień niczym zassany pomknął w kierunku kamiennej płyty, która go pochłonęła. Nie tracąc impetu wymierzył serię pchnięć, które mocno poszarpały zgniłe ciało.

Mumie po kolei zaczęły atakować swoje cele. Unieruchomieni nieumarli rzucili się na wrogów, którzy byli tuż przy nich. Zarówno Rashadowi, Akramowi i Amirze nie udało się uniknąć przed uderzeniami ciężkich pięści, emanujących nekrotyczną energią. Jeszcze mniej szczęścia miał najemnik, który powalony ciosem począł wrzeszczeć z bólu po czym padł nieprzytomny, a w miejscu gdzie pięść mumii zetknęła się z ciałem, skóra zbrojnego nabrała niezdrowego, fioletowego koloru.

Śmiałkowie, którzy napotkali spojrzenia nieumarłych poddani zostali również ich mrożącej krew w żyłach magii. Nadal i Amira stanęli jak zaczarowani, pod wpływem paraliżującego strachu.

Andraste widząc, że zastygła z przerażenia Amira stała się łatwym celem dla wroga, rzuciła zaklęcie, które zmieniło zaklinaczkę w olbrzymią małpę. Niestety bardka również napotkała straszliwy wzrok jednej z mumii, a paraliżujący strach złamał jej koncentrację na zaklęciu - Amira wróciła do swej pierwotnej postaci.

Jej towarzysze jednak nie dawali za wygraną. Tet zrezygnował ze spowolniającego zaklęcia. W zamian za to wyczarował w powietrzu mnóstwo wirujących sztyletów, które poczęły szarpać jednego z nieumarłych, w czasie gdy jego zombie atakowały inną. Powietrze przeszywał chłód promieni mrozu, wystrzeliwanych z różdżki przez gnomiego maga. Amira, której udało się wreszcie wyrwać spod działania uroku, również dołączyła do walki wycofała się za kamienną tablicę i z bezpiecznej odległości zaczęła posyłać w stronę przeciwników kule syczącego kwasu.

Magię można było wykorzystać też w walce wręcz, co udowodnił Rashad zaklinając swe ostrze mocą, którą można było porównać jedynie do grzmotu pioruna.

Mag yuan-ti wykorzystał to, że pozostałe mumie zajęte były walką wręcz i niepostrzeżenie zaszedł je od tyłu. Ciśnięta przez Teta laska, zamieniła się za plecami nieumarłych w gigantycznego węża, który unieruchomił jednego z nieumarłych żelaznym uściskiem.

Reszta walki, chociaż nieco chaotyczna, była jedynie formalnością i wkrótce bohaterowie stali już nad leżącymi na ziemi resztkami przeciwników. Amira, gdy wreszcie udało jej się złapać oddech, dostrzegła za kamienną tablicą kupkę kurzu oraz stertę starych, zniszczonych ubrań, wraz z czymś co mogło być kiedyś czyimś ekwipunkiem.

 
Koime jest offline  
Stary 02-03-2020, 19:26   #68
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Rashad odetchnął głęboko kiedy ostatnia z mumii padła, rozejrzał się dookoła. Był nieco poobijany, ale mogło być gorzej…
- Na drugi raz w tym miejscu nie czekamy tylko atakujemy od razu, czy ktoś jest poważnie ranny?
Poszedł do ich najemnika, by sprawdzić czy ten żyje. Zbrojny był nieprzytomny, lecz jeszcze oddychał. Rana na jego ramieniu zdawała się rozszerzać coraz bardziej.
Andraste wyszła zza filaru za którym się chowała. Spojrzała dość chłodnym wzrokiem na rannego najemnika i jego rozrastającą się ranę. "Nic z niego nie będzie, oprócz nowej zabawki dla Teta" pomyślała kierując swoje kroki w stronę Amiry, która zaraz po najemniku otrzymała największe obrażenia.
- Wszystko w porządku? - spytała towarzyszki, po chwili nie czekając na odpowiedź zaczęła cicho szeptać słowa zaklęcia.
Zaklinaczka skinęła głową w milczeniu. Nie widziała powodu aby uzewnętrzniać przed innymi swej słabości, była jednak wdzięczna Andraste za magiczne uzdrowienie nawet jeżeli tego nie okazywała na zewnątrz.
Bardka widząc brak jakiejkolwiek reakcji kobiety na jej pomoc, wywróciła oczami.
- Nie, nie, nie musisz dziękować. - rzuciła. “Ty nadęta szlachecka cholero” dodała w myślach, po czym odeszła parę kroków dalej i obserwowała działanie mistrza Orryna. Amira skinęła ponownie głową następnie zaś podążyła wraz z Andraste. Idąc uświadomiła sobie że chociaż nie wróciła do pełni sił czuła się znacznie lepiej.

Orryn spokojnie poprawił okulary, podszedł do kamiennej płyty która jakimś sposobem tłumiła ogień ich zaklęć i rozpoczął odprawianie rytuału, mającego powiedzieć mu, jakiej natury zaklęcie nałożono na płytę. Jednocześnie ustawił się w taki sposób, aby rytuał omiótł mistycznymi zmysłami również pozostałości poprzednich śmiałków, i miał nadzieję, oba dziwne posągi - To było nieostrożne, moja droga koleżanko. Odradzałbym podchodzenie do wszelkich, mistycznych obiektów, dopóki ich natura nie będzie znana, lub przynajmniej nie przygotujemy się odpowiednio do potencjalnego zagrożenia. Jak przypuszczałem, zbliżenie się do tablicy i być może odcyfrowanie tekstu na niej uaktywniło strażników. - wyjaśnił spokojnie czarodziej, troskliwym głosem
- Czyli, że gdybyśmy nie ruszali tablicy to strażnicy prawdopodobnie by nie zaatakowali? - spytała bardka kierując wzrok na gnoma.
-[i]Tak przypuszczam...z dużym prawdopodobieństwem mumie stałyby nadal, gdyby Amira nie weszła między nie. Te szczątki za ołtarzem raczej potwierdzają, że wcześniejsi śmiałkowie również podchodzili nie przygotowani. Po co ryzykować, jeśl mogę wypuścić moje zmysły na dużą odległość i odczytać napis nie wchodząc do każdej pułapki? Cierpliwość, moja droga, cierpliwość to cnota badacza[/]i - pokiwał głową gnom ufając, że jego towarzysze wykażą się większą ostrożnością następnym razem.
Tablica emanowała przytłaczającą magią szkoły odpychania, lecz gnom wyczuł też coś jeszcze. Za kamienną płytą znajdowało się kilka słabszych aur różnych szkół magii. Ku jego rozczarowaniu, złowrogie posągi były najwidoczniej jedynie dekoracją, gdyż nie wyczuł w nich niczego niepokojącego.
Orryn roztrącił szczątki swoją różdżką, delikatnie oddzielając szczątki od emanujących aurami przedmiotów, które przykryte były strzępami ubrań i pyłem, lecz nigdzie nie było widać kości nieszczęśnika. Magia biła od obiektów, które prawdopodobnie przetrwały próbę czasu dzięki zaklętej w nich mocy. Były wśród nich: dwa kryształy w oprawkach okularów, niewielki stalowy pręt o długości około czterdziestu centymetrów, wąska żelazna obręcz, naszyjnik z trzema krwisto-czerwonymi paciorkami, złoty pierścień i magiczna różdżka. Uszu gnoma dobiegł też brzęk monet, gdy jego różdżka rozdzielała szczątki. Przyglądając się bliżej pierścieniowi, przypomniał sobie jak kiedyś czytał o dziesięciu takich, wykutych specjalnie dla zasłużonych zmarłych urzędników dawnego Makarydyjskiego króla i wraz z nimi pochowanych w ich grobowcach. Po śmierci miały im pomagać w unikaniu niebezpieczeństw.
- Pierścień uników...arcyciekawe.... - mruczał Orryn unosząc pierścień i podziwiając jego kunsztowne wykonanie - Prawdziwa rzadkość...tu jest więcej magicznych skarbów. Amira, Tet, Andraste, Rashad, każdy z was odebrał jakieś magiczne kształcenie, zapraszam bliżej, może każdy znajdzie coś dla siebie - Powiedział wesołym tonem gnom.
- Tak, zdecydowanie musimy zbadać te artefakty, jeżeli jest w nich pradawna magia...mogą być niezwykle przydatne, mam tylko nadzieje że nie są obłożone klątwą… - Rashad z błyskiem oku podzszedł do skarbów i zaczął badać naszyjnik z krwawymi paciorkami.
- Jeżeli już tutaj są takie skarby, ciekawe co znajdziemy w głębi grobowca, prawda? - uśmiechnął się do Amiry.
Amira w przelocie złapała jego spojrzenie. Następnie zwróciła się do gnoma.
- Cieszę się że z nami jesteś, Szlachetny Panie Orrynie, dzięki tobie na pewno uda nam się dotrzeć do serca grobowca. W żadnym razie nie będę już zajmować przynależnego ci ze względu na twoje umiejętności i wiek pierwszego miejsca pośród badaczy. Szczęśliwa będę, jeżeli pozwolisz mi obserwować twoje prace, gdyż mam nadzieję, że uda mi się czegoś od ciebie nauczyć.









W międzyczasie Nadal podbiegł do umierającego najemnika i położył na nim dłonie. Orryn wyczuł jak magia lecząca powoli zaczęła przesiąkać się przez jego palce.
- Nie umrze, ale jego rany nie chcą się leczyć. Ci strażnicy musieli na niego nałożyć jakąś klątwę. Nie wiem ile czasu mu jeszcze zostało.
- Iść dalej raczej nie da rady, a zostać tu nikt z nim nie może. - stwierdziła eladrinka. - Z drugiej strony zostawić go tak… Mam wrażenie, że tu nie ma dobrego wyjścia…
- Pójdę po Kuseda i Ramada. Mogą przenieść nasze rzeczy tutaj i mieć na niego oko. Dzięki temu będą mieć też lepszy widok na wejście - powiedział Akram, po czym ruszył w stronę korytarza.
- Dobry pomysł, ponadto dziękuje ci Nadalu za rzucenie się do obrony mojej krewniaczki, twoje oddanie zostanie zapamiętane - Rashad dostojnie skinął głową gwardziście.
- Każ im zabarykadować drzwi do tej komnaty jakimiś kołkami lub klinami. Lepiej móc później wrócić na powierzchnię. - doradził gnomi czarodziej, patrząc nieco smutnym wzrokiem na rannego najemnika, jakby totalnie zapominając o chwilowej, wcześniejszej wesołości wywołanej magicznymi skarbami.
Andraste prychnęła tylko gdy usłyszała podziękowania w stronę Nadala. Ona próbując uchronić Amirę użyła na nią zaklęcia polimorfii, a potem uleczyła ranną, ale jak widać nie zasługiwała na wdzięczność, ani jej, ani jej kuzyna, bo ta bowiem najwyraźniej należała się wyłącznie tym, którzy dzierżyli stal.
Widząc, że problem rannego najemnika został chwilowo rozwiązany bardka postanowiła przejrzeć magiczne skarby, o których wspomniał gnomi czarodziej. Dziewczyna miała słabość do błyskotek, dlatego pierwszą rzeczą, która zwróciła jej uwagę był naszyjnik z czerwonymi paciorkami. Amira nie uczyniła inaczej, szczególne zaś zainteresowały ją okulary, jednak nawet po bliższych oględzinach nie udało jej się rozwikłać, jaką tajemnicę skrywa ich magia.
-Oczywiście tobie też dziękuje, przecież wiesz jak bardzo doceniam, że pomimo pewnych…. perturbacji, pozostałaś z nami na tej trudnej wyprawie. - Rashad przełknął ślinę i zdecydował się odezwać do zachmurzonej Andraste, z którą ostatnio dużo mniej rozmawiał.
-Mi też ten naszyjnik wpadł w oko choć pewnie na twojej szyi będzie leżeć lepiej, udało ci się go zbadać?
Bardka uniosła brew słuchając Rashada.
- Wiesz, sama do miasta nie wrócę, mają mnie tam za rudą wiedźmę, pamiętasz? - rzuciła nieco chłodno, jednak po chwili westchnęła i jej ton zelżał. - Wybacz, ostatnio nie mam humoru. Niestety nie umiem rozpoznać właściwości tej błyskotki, ale trzeba przyznać że jest przepiękna. - podała naszyjnik wojownikowi.
Ten studiował przez chwilę przedmiot, po czym skrzywił się i pokręcił głową.
- Niestety ja również nie wiem jakie ten naszyjnik może mieć działanie, chcesz zaryzykować i go założyć?
- Nie wygląda groźnie. - stwierdziła bardka. - Mogę spróbować. W razie gdyby coś się działo po prostu go zerwij.- po czym wzięła naszyjnik z powrotem i zawiesiła go na swojej szyi, nic nadzwyczajnego się jednak nie wydarzyło.
- Czyli nie słyszysz w głowie szeptów żadnego starożytnego króla ani czarnoksiężnika? - Niedoszły Sułtan zadał żartobliwie pytanie w celu rozładowania atmosfery.
- Wiesz, co? Coś tam chyba do mnie gada… - dziewczyna zaczęła przyciągnęła naszyjnik bliżej ucha. - A nie tylko mi się wydawało. Chyba… - odpowiedziała robiąc przy tym obłąkaną minę.
- Dopóki nie mówi ci żeby nas zabić to jeszcze nie jest najgorzej… - skomentował Rashad próbując się nie roześmiać.
Na twarzy dziewczyny przemknął przez chwilę ledwo widoczny dla oka uśmiech.
- O to nie musisz się martwić. - powiedziała nieco pochmurniejąc. - Nie chciałabym, żeby twoje serce się zatrzymało. Nawet jeśli Ty rozdarłeś moje.
Rashad westchnął, ale powstrzymał swoją irytację, w końcu po raz pierwszy odkąd Andraste się na niego wściekła udało im się normalnie porozmawiać, to dawało pewne nadzieje na przyszłość…
-Pozostaje więc mi się tylko upewnić, że żaden potwór nie rozedrze twego serca w bardziej “klasyczny” sposób. - Następnie rozejrzał się co robią pozostali.
Tetowi ledwo udało się stłumić prychnięcie, które miało być oznaką rozbawienia. Przed nim w powietrzu jego Dłoń Maga właśnie obracała znalezioną przez Orryna magiczną różdżkę. W międzyczasie, gigantyczny pyton przypełznął do nekromanty za jego plecami. Yuan-ti nie odwracając wzroku od różdżki, wyciągnął lewą dłoń, gładząc ogromnego węża po łuskach i w przeciągu kilku zaledwie sekund, gad zmienił się ponownie w mieszczącą się w dłoni laskę, którą Tet teraz ściskał w ręce.
- Mistrzu Orrynie, wydaje mi się, że to powinno emanować aurą objawień. Zdaje się to twoja... specjalizacja? - zapytał Tet, chcą się upewnić co do swojego przeczucia, skoro gnom już użył zaklęcia wykrywania magii.
-Zidentyfikujcie co możecie, nie będziemy tu tracić całego dnia - jeżeli przy wejściu spotkaliśmy mumie, to kto wie co czai się głębiej? - Rashad podszedł do magów.
Amira patrzyła z politowaniem na krewniaka. Naprawdę nie rozumiała dlaczego on jeszcze umizgywał się do tej dziewuchy, która jak huczały plotki przyprawiła więcej poroży niż ubił zwierząt najlepszy łowczy w Królestwie. Zwłaszcza teraz, gdy jedynie mały krok dzielił go od zostania Sułtanem a ją niewiele mniejszy od przejęcie władzy w Varudżystanie. Jeżeli ta elfka ma trochę rozumu, sama prędzej czy później przypełznie do niego na kolanach. Zresztą zawsze znajdzie się jakaś ładniejsza, młodsza albo zdolniejsza.

Następnie odwróciła się to Teta i wyciągnęła rękę w stronę jego laski.
-Dawno nie widziałam tak ciekawego artefaktu. - Rzuciła z wystudiowanie niewinnym uśmiechem.
- I chciałbym mieć nadzieję, że nie będziemy musieli już go dzisiaj oglądać w użyciu - odpowiedział nekromanta, nadal skupiony na nowym znalezisku, ignorując, choć nie z premedytacją, “komplement” - Choć śmiem przypuszczać, że najgorsze dopiero przed nami.
Następnie Yuan-ti skierował swoje kroki na środek pomieszczenia, by spróbować użyć nowo znaleziony przedmiot. Czarodziej skierował różdżkę nad głowę wypowiadając słowo “Poszukiwanie” w antycznym języku smoków, jednak chociaż wiedział, że przedmiot zadziałał, nic nie wskazywało na to, jakoby to co chciał wykryć znajdowało się w pobliżu.
Andraste podeszła do zaklinaczki spoglądając w stronę Teta.
- Ciekawa z niego osobistość, prawda? - zagadnęła kobietę - W jakiś sposób wzbudza moje zaufanie, jego magia robi wrażenie… jednak wzbudza we mnie pewien niepokój. Dobrze, że on i jego… “kukiełki” są po naszej stronie. - szepnęła cicho.
- Ciekawe tylko jak długo - mruknęła pod nosem zaklinaczka, tak cicho że mogła ją słyszeć wyłącznie bardka.
- Powinniśmy się zbierać. Mam nieodparte wrażenie, że zaczął się wyścig z czasem - Orryn popatrzył na wynoszonego najemnika, poprawił okulary i swoją torbę, grzechoczącą chemicznie pachnącymi buteleczkami i popatrzył w stronę następnego przejścia. Zamierzał wpierw ostrożnie wypuścić swoją sowę, aby wleciała cicho do środka, podążała przed grupą kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt stóp. Co jakiś czas Orryn zamierzał przejmować zmysły swojego chowańca, szczególnie przed drzwiami, zwężeniem korytarzy, ostrymi ich zakrętami lub skrzyżowaniami. Istniał co prawda inny, bardziej czasochłonny sposób badania podziemi i Orryn również był gotów go sprawdzić, ale być może za cenę życia najemnika. “Czy jestem gotów zapłacić taką cenę?” zapytywał się w duchu, nerwowo przestępując z nogi na nogę, czekając na swoich towarzyszy
-Ruszamy?
Słowa mistrza Orryna odwróciły uwagę eladrinki. Najwyraźniej na rozmowę z nową towarzyszką będzie inna pora. Skierowała wzrok w stronę “sułtana” w oczekując jego odpowiedzi na pytanie gnomiego czarodzieja.
-Słusznie prawisz Mistrzu Orrynie, ruszajmy dalej, doskonały pomysł by twoja sowa poleciała przodem. - skinął głową Rashad.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 18-03-2020, 18:54   #69
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Drużyna stanęła więc przed kolejnymi kamiennymi drzwiami, blokującymi im przejście do innych tajemnic, jakie może skrywać antyczny grobowiec. Powietrze przeszył odgłos trzepotu skrzydeł, gdy sowa Orryna zbliżyła się w celu zbadania wejścia. Wrota były podobne do poprzednich, pokryte różnymi piktogramami, które na pierwszy rzut oka wydawały się nie mieć sensu, lecz być może przy odpowiednim ułożeniu płytek, byłyby bardziej zrozumiałe.
Andraste przyglądała się przez chwilę drzwiom, po czym spojrzała na dwójkę czarodziei.
- Mistrzu Orrynie, Tet, jesteście w stanie ułożyć te piktogramy, tak jak przy poprzednich drzwiach?
- Hmm… - zamyślił się czarodziej, dokładnie badając piktogramy. Poprzednie doświadczenie w próbie rozszyfrowania zagadki pozwoliło mu bez problemu rozwiązać, stojący przed nimi problem. Przestawiane po kolei kawałki układanki, zebrane zostały w kolejny kompletny obraz. Czarodziej o potężnej mocy potrzebował sił życiowych, aby móc kontynuować swe badania. Zawarł więc pakt z Anubisem, lecz cena jaką musiał zapłacić musiała równoważyć otrzymane korzyści.
Ręce gnoma znów zaczęły kreślić w powietrzu mistyczne znaki, a fragmenty kolejnej układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsca, pchane mocą telekinezy.

[media]https://reprage.com/images/2017-08-30-weighing-of-the-heart.jpg[/media]


Tak jak poprzednio potężne wrota ustąpiły, otwierając przejście do pozbawionego światła korytarza.
Andraste ściągnęła swój plecak i zaczęła czegoś w nim szukać. Po chwili wyciągnęła lampę, zapaliła ją, lecz jak tylko knot zajął się ogniem, płomyk powędrował w stronę kamiennej tablicy.
- Chyba ta płyta pochłania każdy rodzaj ognia. Ciekawe, że te dziwne pochodnie nie gasną - powiedział Nadal podchodząc do Eladrinki - Proszę, spróbuj tego.
Mężczyzna wyciągnął rękę i podał dziewczynie kilka patyków długości około dwunastu cali. Andraste rozpoznała w nich słoneczne pręciki - alchemiczne narzędzia emitujące silne światło dłużej niż pochodnia.
- Dziękuję, chociaż chodziło mi bardziej o ludzką część naszej grupy… no wiesz wasze oczy po ciemku nie widzą. - odparła bardka, próbując dobrać słowa tak, jakby bała się że może kogoś urazić.
- Dzięki za troskę - odpowiedział z rzadkim jak na niego uśmiechem.
Orryn podniósł cztery, malutkie kamyczki i podrzucił je w powietrzu szepcząc sylabę w smoczym języku, oznaczającą światło. Cztery, mistyczne kule energii poszybowały pod sufit. Gnom był ciekawy, czy magiczna płyta również na nie wpłynie i prosta sztuczka miała to jedynie sprawdzić, światła jednak nie zostały rozproszone.
- No proszę, magia to jednak magia - skomentowała z lekkim uśmiechem Andraste.
- Ale pochłaniają moją uwagę, aby nimi poruszać - Orryn przemieścił kule w głąb korytarza, oświetlając go niczym w jakimś pałacu - Jeśli dojdzie do walki, i będę zmuszony przywołać inne moce, światła mogą zgasnąć. Nadalu, trzymaj te swoje świecące zabawki w pogotowiu, dobrze? - poprosił Orryn.
- Oczywiście mistrzu Orrynie.
W międzyczasie sowa czarodzieja wleciała w głąb tunelu. Gdy tylko przekroczyła próg otwartego przejścia, gnom poczuł że osłabła, zupełnie jakby opuściły ją siły. Dotarła jednak do miejsca, w którym korytarz zakręcał w prawo i kończył się następnymi drzwiami w odległości około 30 stóp. Wszystko to zostało przekazane Orrynowi, gdy przejął kontrolę nad osłabionymi zmysłami chowańca.
- Coś jest nie tak…. - mruknął czarodziej patrząc przez słabnące zmysły sowy. Po chwili zastanowienia, nie chcąc ryzykować utraty cennego sprzymierzeńca, odesłał go gestem dłoni do międzywymiarowej kieszeni
- Jakaś pułapka, zwyczajna lub magicznej natury? - spytał się Rashad, widząc reakcję gnomiego maga.
Tet wydał telepatyczny rozkaz do jednego ze swoich ożywieńców i już po chwili zombie kierował się wolnym krokiem przez rozświetlony magią Orryna korytarz. Nekromanta rozkazał mu przejść aż do drzwi za zakrętem.
- Możemy wstępnie sprawdzić przejście w ten sposób - Yuan-ti zwrócił się do pozostałych - Miejcie na uwadze, że nawet jeśli nieumarły przejdzie tędy bez szwanku, to nie musi to od razu oznaczać, że dla nas, żywych, też będzie bezpiecznie.
Ożywieniec ruszył w głąb korytarza i nic nie wskazywało na to, aby jakaś siła negatywnie wpłynęła na jego stan. Gdy jednak doszedł do zakrętu, śmiałkowie usłyszeli donośny zgrzyt, a następnie z rogów sufitu w stronę zombie wylała się fala piekielnie gorącego ognia. Odporny nieumarły, pomimo potwornych oparzeń parł dalej przed siebie, zgodnie z wolą swego pana.
- Wytrwałe te twoje kukiełki, nie ma co. - rzuciła zdębiała bardka w stronę nekromanty. - Może poślesz drugiego, żeby sprawdzić czy odpali się drugi raz, tak dla pewności. Może to ma jakiś czas zanim uruchomi się drugi raz? - zasugerowała. Zombie może mogło sobie przejść przez ścianę ognia, ale ona nie chciała ryzykować żadnych oparzeń.
Amira zamruczala coś niewyraźnie pod nosem, przyzywajac moc swojej krwi by uodpornic się na ogień. Miała nadzieję że Rashad będzie w stanie zrobić to samo. Nie podzieliła się jednak z innymi informacją o swojej zdolności gdyż nie miała zamiaru iść z przodu tym bardziej że nie doszła jeszcze do siebie po walce z mumiami.
-Amira jest mistrzynią magii ognia ale chyba nie będzie w stanie osłonić tak dużej grupy -zastanawiał się Rashad - możemy faktycznie sprawdzić czy był to jednorazowy ladunek posyłając kolejnego zombie, chyba że ktoś dysponuje zaklęciem rozpraszającym magię?
Orryn pokręcił głową - Można sprawdzić kolejnym przywołańcem… - mruknął i rozpoczął przygotowania do rytuału, który miał przywołać niewidzialnego sługę. Po chwili Orryn zajął się mistycznym mamrotaniem, rozsypywaniem jakichś dziwnych proszków i kreśleniem tajemniczych śladów różdżką. Minęło trochę czasu i przed gnomem pojawił się niewidoczny dla innych sługa, gotów spełniać polecenia swego pana. Postać ruszyła wzdłuż korytarza szurając po ziemi, do momentu gdy w powietrzu rozbrzmiał charakterystyczny zgrzyt i kolejna porcja płomieni wystrzeliła z rogów sufitu.
-Ktoś ma jakiś pomysł jak to rozbroić czy nie pozostaje nam inny wybór niż przebiec i się sparzyć? - Spytał się Rashad, obserwując ponuro palącego się zombie.
Orryn zbliżył światła bliżej tej sekcji sufitu, z którego buchnął ogień i dostrzegł tajemniczo wyglądające dziurki - Może uda się to czymś zatkać? Macie może kołki do wspinaczki, albo coś niewielkiego, co da się wetknąć w otwory? -
- Coś pewnie się znajdzie - powiedział drapiąc się po głowie Akram - Ale co właściwie uruchamia tą pułapkę?
-Raczej nie nacisk na podłogę. Niewidzialny sługa płynie w powietrzu i nic nie waży. Moja sowa miała problem, aby przelecieć. Może to jakieś pole? Ale co szkodzi sprawdzić Akramie. Zechcesz zaryzykować i opukać chodnik przed nami? Ja w tym czasie dokładniej określę położenie dziurek - zaproponował czarodziej.
Wielkolud jedynie westchnął.
- Czemu nie. Szkoda, że nie mamy ze sobą jednego z tych rabusiów grobów. Oni przeważnie wyposażają się w przedmioty idealne do takich zadań. Pójdę po jeden z dłuższych słupków z namiotu.
--Czy pośród tych rysunków nie ominęliśmy jakieś istotnej wskazówki?- Zapytała Amira rozglądając się dookoła, lecz nic niezwykłego nie zwróciło jej uwagi.
-Możliwe… - pomyślał przez chwilę gnom i czekając na Akrama, poczłapał za Amirą w stronę oglądanych przez nią rysunków. Dotychczas skupiał się jedynie na rozwiązywaniu fragmentów układanki, a być może wskazówki lub całe wersy, służące konstruktorom do włączania poszczególnych sekcji grobowca były wypisane na ścianach, czego mógł początkowo nie brać pod uwagę. Potem go olśniło, bo zaczął szybko wertować swoją księgę czarów, aby po zwyczajowym poprawieniu okularów na nosie zacząć kolejną porcję inkantacji.
Gdy najemnik wrócił z prowizorycznie wykonanym “wyzwalaczem pułapki”, Orryn właśnie kończył odprawianie rytuału. Magia pozwoliła mu odczytać zawiłe, hieroglify zdobiące ściany pomieszczenia. Były to opowieści podobne do tych w pierwszym korytarzu: modlitwy do bogów, wybrane opowieści o historii kraju, ale także ostrzeżenia i groźby, przed zakłócaniem spoczynku zmarłych.
-Coś udało się was coś tam ważnego dojrzeć? Jak nie, to może ruszajmy, Akram będzie pukać podłogę idąc na przedzie..- Rashad tłumił irytację z powodu bezczynności.
- Jak to mówią: “Komu w drogę”... - rzucił najemnik rozciągając się, po czym ruszył w stronę przejścia, ostrożnie opukując kamienną posadzkę. W momencie, gdy przekroczył próg otwartych drzwi wydawało się jakby jakiś niewidzialny ciężar spoczął mu na barkach, jednak po chwili mężczyzna wyprostował się, najwidoczniej odzyskawszy siły.
- Co do cholery…?
Bardka słysząc Akrama wychyliła głowę zza stojącego przed nią Rashada.
- Akram, wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona.
- Bez nerwów Słodka - rzucił z niepewnym uśmiechem mężczyzna - Coś… czułem jakby coś chciało wyssać ze mnie siły, ale już przeszło.
- Gratuluję Akram jesteś zbyt twardy na te plugawe pułapki, ruszajmy dalej, czy nasi magowie coś wyczuwają? - Rashad odezwał się z nutą aprobaty w głosie.
Orryn pokręcił głową - Tet? - czarodziej obejrzał się na swojego konfratra, którego konstrukty nekromantyczne jednak okazały się w pewien sposób użyteczne. Czekając na drugiego czarodzieja wziął od Akrama fragmenty tyczek, klinów i innych utensyliów, które jak zauważył gnom mogłyby zatkać otwory, po czym powoli, metodycznie przystąpił do wykonywania swojego zamierzenia. Zamierzał znów wyzwolić moc pułapki, “utrwalić” sobie za pomocą iluzyjnej sztuczki położenie otworów, następnie korzystając z kolejnej sztuczki, telekinezy zwanego przez profanów “ręką maga” pozatykać wszystkie otwory. Następnie zamierzał sprawdzić funkcjonowanie zabezpieczenia za pomocą kolejnego, wyczarowanego rytualnie pomocnika, co musiało jednak potrwać, jednak Orryn miał mnóstwo czasu, a przynajmniej tak uważał
Tet zamyślił się przez chwilę:
- Korytarz wydaje się emanować negatywną energią. Nekromancja, choć nie potrafię sprecyzować zaklęcia. Dlatego nie wiem czy ma ono na celu osłabienie przed właściwą pułapką, czy może sama ta aura... jest śmiertelna, bo wydaje się, że Akram oparł się tej magii - mówiąc, Yuan-ti nie potrafił ustać w miejscu i przechadzał się od jednej krawędzi przejścia do drugiej - Można natomiast wywnioskować, że aura ma efekty tylko na żywe... cele, obserwując reakcję ożywieńca, jak i sługi Orryna. Akramie, nie czujesz jakichś dodatkowych... niepożądanych efektów? Zaschnięte gardło, dreszcze, nudności, a może ściskanie w żołądku?
Kain przyjął pozę, jakby głęboko analizował swój stan zdrowia, przeciągnął się, podskoczył w miejscu, po czym odparł:
- Najgorsze już chyba za mną. Teraz czuję się jedynie... jakby ktoś narzygał mi na buty.
- Przypuszczam w takim razie, iż aura jest tu obecna jako... czynnik wspomagający właściwą pułapkę. Mistrzu Orrynie, pozwól, że pomogę... - Tet wykonał gest i wypowiedział szeptem formułę, przyzywając spektralny ogon węża, który wił się zgodnie z poleceniami Yuan-ti.
Gdy tylko magowie przekroczyli próg korytarza, poczuli jak fala negatywnej energii naparła na nich, niczym wygłodniała bestia. Ich myśli stały się ociężałe, odruchy powolne, a mięśnie zaczęły nieprzyjemnie pobolewać. Ich ciała starały się jeszcze oprzeć wpływowi mrocznej mocy, lecz jedynie Orrynowi z wielkim wysiłkiem udało się jej oprzeć.
- Wszystko z wami dobrze? - Akram odwrócił się i przerwał na chwilę oklepywanie podłogi namiotowym słupkiem.
Orryn wyszczerzył się do wojownika jak małolat chowający za plecami cukierki ukradzione z szafy rodziców - Taak, ale może lepiej się pośpieszmy. Tu jest straszna magia, straaszna - Orryn przybrał bardzo poważny, niemal profesorski ton aby podkreślić wagę sytuacji - Chyba, że zepsułeś powietrze, wtedy to, młodzieńcze, trzeba wiać - zachichotał gnom.
Mężczyzna wznowił dalszą inspekcję powierzchni płaskiej przy pomocy dystansowego przyrządu analitycznego. Gdy doszedł wreszcie w pobliże zakrętu korytarza, przystanął na chwilę i szturchnął kilkakrotnie w jeden punkt.
- Podłoga tutaj jest nieco wybrzuszona.
- W takim razie spróbujmy ją ominąć- zaproponował Rashad wchodząc w głębiej w głąb korytarza, uznał, że nie wypadało, by dłużej już krył się za plecami innych. Go jednak również dosięgnęła swym osłabiającym wpływem nieznana mroczna siła i podobnie jak Tetowi, nie udało mu się jej oprzeć.
- Też czuje osłabienie ale takie sztuczki nas nie powstrzymają w naszej misji. Ruszajmy do przodu! - Rashad starał się zachować morale.
Drużyna zabrała się do ominięcia zauważonej pułapki. Amirze, Andraste oraz Nadalowi przygotowanym na atak nekrotycznej energii, udało się oprzeć jej niekorzystnemu wpływowi. Kapitan po konsultacji ze swoim przyjaciele, przy pomocy prostego zaklęcia oznaczył obszar wyzwalający pułapkę czerwoną barwą. Na wszelki wypadek, magowie zapieczętowali również dysze wypluwające płomienie podartym płótnem namiotów oraz woskiem świec. Wiedząc którego miejsca trzeba uniknąć, bohaterowie bez przeszkód przeszli na bezpieczną stronę korytarza. Problemem pozostały jednak pozostałe trzy zombie Tet’a, którym obcym była koncepcja ostrożności. Pierwszy z nieumarłych wszedł wprost w płytkę aktywującą mechanizm, zatkane rurki nie pozwoliły jednak płomieniom wydostać się na zewnątrz. Nagły wzrost ciśnienia i temperatury doprowadził do wybuchu, wyrzucającego w powietrze płomienie, gruz i pył, uszkadzając sługę nekromanty. Eksplozja jednak całkowicie unieszkodliwiła dalsze działanie pułapki.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 03-05-2020, 21:06   #70
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Poszukiwacze stanęli naprzeciw kolejnych wrót, za którymi ponownie czekało nieznane.
Rashad, zadowolony, że póki co omijali pułapki bez większych strat, przyjrzał się wrotom, zainteresowany czy znajdują się nich jakieś wskazówki. Wrota wydawały się być zabezpieczone tym samym rodzajem zamka co poprzednie, jednak negatywny wpływ mrocznej energii uniemożliwił szlachcicowi poznanie jak mógłby je otworzyć.
-Nikt nie powiedział, że będzie prosto - mruknął Orryn i znów zaczął badać piktogramy na drzwiach, lecz tym razem nawet gnomi mag miał problem z rozwiązaniem zagadki.
- Jak panu idzie, mistrzu Orrynie? - spytała bardka, również przyglądając się wrotom. Im dłużej się przypatrywała, tym bardziej była pewna, że w jednej z zasłyszanych wcześniej pieśni już słyszała o historii, którą mógłby przedstawiać hieroglif. Eladrinka wystąpiła do przodu przeciskając się między Orrynem i Rashadem. Ruch za ruchem zaczęła przesuwać elementy układanki jeden po drugim, aż ułożyły się w obraz, który opowiadał o dalszych losach spoczywającego w grobowcu maga - historii maga, który wreszcie zdobył wiedzę bogów i klucz do wiecznego życia.



[media]https://i.pinimg.com/474x/fe/55/ca/fe55caf108a3e76318fbdf4ae29028af.jpg[/media]

Wrota ustąpiły i poszukiwaczom ukazała się komnata szeroka na jakieś dwadzieścia metrów, gdzie na przeciwległej ścianie stały dwie, ponuro wyglądające zbroje wojowników. Sufit pomieszczenia podtrzymywany był kolumnami, podobnie jak w sali, którą zostawili za sobą.

-Te zbroje pewnie nas zaatakują gdy podejdziemy, może uderzymy pierwsi? -Rashad ponuro wpatrywał się w żelastwa.
- Może najpierw niech magowie sprawdzą, czy nie czują od nich jakiejś magii. - zasugerowała bardka.
- Nie rozwalajmy wszystkiego jak leci, to jednak grobowiec.
Amira zaczęła się powoli szykować do rzucenia zaklęcia kuli ognia w zbroje.
Orryn zaś uznał, że pomysł eladrinki jest warty rozważenia i rozpoczął inkantację do rytuału, mogącego wykryć w okolicy magię. Gdy czar w końcu został aktywowany, a mag podszedł wystarczająco blisko, wyczuł że posągi faktycznie emanują magiczną energią, w tym moc szkoły odpychania, przyzywania i nekromancji.
-Hmm...wydaje mi się, że Rashad może mieć rację. Przy układaniu planów wojennych lepiej jednak zdać się na wojownika - pokiwał głową - są magiczne, i są tu nałożone zaklęcia, które sugerują, że posągi mogą zacząć się ruszać. I najpewniej nie będą przyjazne. Być może Tet mógłby powiedzieć coś więcej. Wyczuwam sploty nekromancji, a w tej on jest tu ekspertem - Czarodziej spojrzał na wężowego konfratra - wyglądają na golemy.
-Tak też myślałem, jak nikt nie ma nic do dodania, to proponuje zaatakować te golemy magią i bronią dystansową…-skwitował Rashad.
- Rashadzie, pochopne decyzje niejednego władcy przyniosły mu zgubę, a Ty jeszcze nawet nim nie jesteś - skrytykował Tet - Słuszna uwaga mistrzu Orrynie, to mogą być golemy. Niestety animacja zwłok, a stworzenie golema to zupełnie inny poziom magii i nie jest moją specjalnością, choć przyjrzę się jeszcze temu - Yuan-ti podszedł do Orryna by zbadać wzrokiem tak posągi, jak i całą komnatę. Pomimo negatywnego stanu, pod którego wpływem się znalazł czarodziej skupił swą uwagę na inspekcji pomieszczenia i metalowych postaci. Był przekonany, że sama komnata nie kryje przed nimi niczego szczególnego (przynajmniej nie w zasięgu jego wzroku). Zbroje nie poruszyły się nawet na milimetr, lecz po krótkiej inspekcji ich ramion, Tet zauważył że nie były do niczego przytwierdzone i mogłyby się poruszać gdyby jakaś siła nimi kierowała.
Tet odwrócił się do reszty kompani i spoglądając w stronę Rashada stwierdził:
-Rashadzie, jeśli to faktycznie golemy, to wierz mi, nie chcemy ich aktywować. Poruszajmy się wzdłuż ścian... i miejmy nadzieję, że cokolwiek je aktywuje, znajduje się na środku komnaty.
- Zgadzam się z Tetem. Walka nie jest wyjściem z każdej sytuacji. - przytaknęła mu bardka. Nie podobało jej się to, że Rashad prawie zawsze szuka rozwiązania problemu na końcu ostrza jego miecza.
- Jeszcze tylko dodam, że wszelkie konstrukty, animowane magią najczęściej strasznie ciężko zwalcza się magią. Potrzeba brutalnej, fizycznej siły, lub potężnych, zaklętych broni, aby czasem nawet uszkodzić taki konstrukt - przestrzegł czarodziej.
Amira skinęła głową Orrynowi:
- Nie widzę powodu, dla którego przyszły sułtan miałby narażać swoje życie, chodźmy Mistrzu Orrynie.
Rashad uniósł brew na słowa Andraste.
- Oczywiście, że nie chce niepotrzebnych walk, ale nie chce też by te zbroje zaatakowały nas na przyklad od tyłu. A zaklętą broń mam…. ale dobrze, posłucham się moich doradców. Czyli sugerujecie by po prostu ostrożnie koło nich przejść? - Spojrzał na Orryna i Teta.
Drużyna zawróciła w stronę drzwi i zaczęła poruszać się dalej w głąb pomieszczenia, trzymając się blisko ściany. Gdy zbliżali się do końca komnaty, po drugiej stronie, ledwie widoczne w niknącej poświecie ich źródła światła, znajdowały się kolejne kamienne wrota.

- Ostrożnie, nie zdziwiłbym się gdyby te zbroje nas zaatakowały, gdy dotkniemy tych wrót... - Rashad, osłabiony zaklęciem pułapką, nie miał dobrego nastroju, rozglądał się czujnie wokół siebie.
-Ale otworzyć je jakoś musimy. - stwierdziła bardka, ostrożnie podchodząc do wrót i przyglądając się im. Drzwi podobne były do poprzednich, jednak układ elementów układanki nie przynosił eladrince nic na myśl.
- Eh… to mi nic nie mówi, ale podeszłam do drzwi a zbroje się nie ruszyły. Zawsze jakiś plus. - stwierdziła.
- Mistrzu Orrynie, Tet, może wy coś zdziałacie? - spytała spoglądając na magów.
Nekromanta ruszył w stronę wrót, ostrożnie stawiając kroki na kamiennej posadzce.
- Zobaczmy… - szeptał pod nosem, przyglądając się układance. Czarodziejowi pomimo negatywnego wpływu mrocznej energii, dzięki godzinom spędzonym wcześniej na znalezienie wszelkich wzmianek o historii grobowca, udało się ułożyć kolejną z układanek pozwalających otwarcie kamiennych wrót.


[media]https://i.pinimg.com/236x/40/26/f0/4026f077f8956dcc0612b6b604f8b208.jpg[/media]

Kamienna płyta ustąpiła, lecz milczący strażnicy wciąż stali w bezruchu. Korytarz, który się przed nimi ukazał, nie był długi - mógł mieć najwyżej sześć metrów - lecz blokował dalszą drogę kolejnymi wrotami.
- Konstruktorzy tego grobowca musieli kochać kamienne wrota. Wygląda to tak, jakby cały ten loch był jedną wielką...układanką - Orrynowi omal nie wypsnęło się inne słowo, które miał na myśli. Niesłychanie groźne słowo, o którym myślał patrząc na kolejny korytarz. Schylił się aż do samej podłogi i skupił wzrok, starając się dostrzec jakieś szczegóły na posadzce. Potem bardzo dokładnie obejrzał obie ściany, na szczęście nie dostrzegł niczego niepokojącego.
- Chyba można ruszać. Puściłbym dla pewności jednego z tych, tam… - Orryn wskazał na jednego z nieumarłych Teta.
Za późniejszym rozkazem swojego pana, zombie ruszył odważnie do przodu, narażając swą egzystencję, byle tylko zapewnić reszcie swych kompanów bezpieczne przejście. Chociaż był to czyn godny najwyższego szacunku i miejsca w jednej z pieśni, które pisała Andraste, żadne niebezpieczeństwo nie spotkało dzielnego sługi, który bez uszczerbku na ciele dotarł pod same kolejne wrota. W ślad za nim poszedł gnomi mag by móc przyjrzeć się kolejnej zagadce, która służyła za zamek do drzwi. Bez trudu odgadł rozwiązanie i ponownie drzwi ustąpiły.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 03-05-2020 o 21:12.
Lord Melkor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172