Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-11-2019, 13:18   #91
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Po porannej potyczce Jace nie czuł się jakoś specjalnie głodny. Pomimo oddalenia się od miejsca potyczki i zgrubnego uprzątnięcia wokół, nadal czuł zapach śmierci. Zmusił się do zjedzenia czegokolwiek zanim ruszyli dalej.


Podróż przebiegała sprawnie dzięki magii druida, szlakom niziołka i odrobiny magicznych sztuczek Jace'a chroniących twarz przed wejściem w pajęczyny, czy butów przed wszechobecną wilgocią. Korony prastarych drzew rozrastały się wysoko i gęsto nad ich głowami skutecznie gubiąc poczucie czasu. Beleren niechętnie wracał do ataku na Phaendar, które starał się wepchnąć w najdalsze rejony pamięci, jednak bezskutecznie. Pytania Cirieo nie pomagały, na szczęście tropiciel szybko zrozumiał ogrom ataku i strat, i wstrzymał swoje zainteresowanie. Szli dalej w ciszy, gdy zmysły Jace'a wyłapały mentalny kontakt.


~Jace, słyszysz mnie? Mam tu trzy hobgobliny zaczajone w krzakach~
~ Tak, słyszę. ~ odpowiedział nie odwracając wzroku od krasnoluda. Skupił się przywołując moc, następnie przytrzymując się bizona zaczął przeczesywać okolice.

~ Czuję ich. To patrol z Ristin. Nie wiedzą nic o korredach ~ odpowiedział Hannskjaldowi. krótkimi zdaniami w miarę jak odkrywali przed nim swoje myśli. ~ Nie zaatakują nas, mamy zbyt dużą przewagę liczebną. Chcą jak najszybciej wrócić do Ristin zdać raport. ~


Jace czuł, że owe hobgobliny posiadały niezbędną im wiedzę. O forcie, o planach Żelaznych Kłów, o łowcach... Pytanie jak ich przekonać do mówienia?



~ Powinniśmy wyciągnąć z nich informacje. Mogę to zrobić bez rozlewu krwi, a potem niech wracają do korredów, albo możecie ich spróbować pojmać, tylko wtedy trudniej będzie z nich cokolwiek wydobyć. ~ odpowiedział. Nie dzielił się póki co informacją z innymi nie mając pewności czy uda im się ukryć przed hobosami, że zostali zauważeni. Kharrick na pewno, ale nie chciał dzielić drużyny.
~ Tak, czy inaczej, trzeba się decydować teraz bo zaraz się wycofają. ~.



 
psionik jest offline  
Stary 23-11-2019, 23:36   #92
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
~ A potrafisz zrobić żeby nie pamiętali że nas widzieli? Bo jak nie, to obojętnie co zrobimy to doniosą że nas widzieli ~ zapytał druid.
~ Komu mogą donieść? Idą do fortu Ristin, do korredów. ~ odpowiedział Jace. ~ Poczekaj, dołączę pozostałych, bo nie ustalimy tego na szybko. ~

- Hannskjaldzie, zróbmy krótki postój, coś mi wpadło do buta.
- odezwał się na głos zatrzymując się. Oparł się o drzewo w taki sposób, żeby drużyna stała we w miarę osłoniętym od hobgoblinów miejscu, szczególnie bliźniaki - Kharrick był mistrzem maskowania i ukrywania swojego prawdziwego „ja”, ale reszta niekoniecznie. Zdjął buta telepatycznie opowiadając reszcie co odkrył druid.

~ Nie są na tyle głupi żeby nas zaatakować, to i na korredy mogą się nie złapać ~ odpowiedział myślą druid. Dodatkową myślą która przemknęła otwarcie była ciekawość, czy psionik potrafi też odczytać nastrój myśli tak jak każdy mógł usłyszeć ton rozmowy. Tutaj myśl była bardzo ostrożna.
~ Tak zaraz przy nich?~
~ Tu mam ich w swoim zasięgu. ~
odpowiedział psionik.
- No dobra, zaraz wrócę - zawołał Hannskjald, zatrzymując się na chwilę, i po chwili przyglądania się trasie przed nimi zawrócił przez ramię.
Kharrick poczekał aż krasnolud wróci zastanawiając się co zrobić. Przy okazji zachowywał się jakby czekał na Jace'a i jego but.
~ Ja zawsze jestem za tym aby się jak najmniej narobić. Wyciągnięcie od nich informacji teraz będzie łatwiejsze. Działaj Jace. Potem ich można się pozbyć aby nie mogli nikogo ostrzec. ~
- Królewiczowi kamyczek przeszkadza? - zażartował przy okazji na głos uśmiechając się serdecznie i puszczając oko do pozostałych. Spodobała mu się przykrywka jakiej użył psionik.
- Uważaj, mówisz do prawowitego właściciela Phaendar! - uśmiechnął się puszczając oko do wszystkich. Jace celowo użył hasła-klucza obserwując reakcję kłów. Wyczuł spięcie wśród nich, jeden sięgnął po broń, więc chyba osiągnął swój cel.
~ Bądźcie w pobliżu gotowi do ataku, a ja spróbuje ich obezwładnić. ~ powiedział do reszty.
- Też mi właściciel… dobrze jaśnie pana, piknik na zawołanie aby nóżka odpoczęła - złodziej kontynuował dając reszcie znać ręką aby poszli za nim. Upatrzył sobie miejsce do "dobrego pikniku" na tyle blisko aby dało radę dobiec do Jacea, ale na tyle daleko aby sprawiało wrażenie bezpieczeństwa.
- Jasne idźcie, ja jeszcze skoczę na chwilę w krzaki. - mruknął do pleców odchodzących towarzyszy, pamiętając, że musi skupić na sobie uwagę przeciwnika. Włożył but i z przekleństwem na ustach zaczął kuśtykać w stronę krzaków. Kątem oka wciąż obserwował hobgoblinów, którzy, widząc oddalającą się drużynę, skupili się na nim, zastanawiając się nad tym, co dalej zrobić. Od jednego umysłu czuł wyraźną chęć mordu, ale pozostali wykazywali większą ostrożność - kiedy psionik ostentacyjnie odwrócił się do nich plecami, zwiadowcy bardzo wolnym krokiem zaczęli się wycofywać.
~ Kurwa! ~ zaklął w myślach. Byli ostrożniejsi niż zakładał. Musiał reagować. Sięgnął do ich umysłów skupiając na ich motywach. Silne emocje były o tyle łatwe w opanowaniu, że można tę monetę lekko trącić, by obróciła się rewersem diametralnie zmieniając nastawienie. Pot wystąpił na czole psionika gdy sięgnął do swoich rezerw rozciągając granice swoich umiejętności.
Trącił trzy monety w trzech umysłach obserwując jak jedna po drugiej obracają się.

- Hej chłopaki! - zawołał z radością. - Hej, poczekajcie! Co tutaj robicie? Tak daleko od Ristin. - podbiegł do hobosów. Cała trójka odwróciła się w jednym momencie, na widok ich wykrzywionych w nieprzyjemnych grymasach twarzy Jace zwątpił, czy jego moce zadziałały, czy nie postanowiły tym razem zrobić mu wrednego psikusa.
- Zamknij się, kretynie! - syknął najwyższy z hobgoblinów - Chcesz nam ściągnąć na głowy tamten oddział? Roznieśliby nas! I co ty w ogóle z nimi robisz? - był zirytowany i trochę przestraszony.
- Spokojnie, spokojnie. - Jace uśmiechnął się czując jak schodzi z niego ciśnienie. Musiał teraz tylko wymyśleć jak ich przekonać do spotkania z grupą.
- Spokojnie, mam ich… to moje kukiełki. Wkupiłem się w ich grupę, żeby dowiedzieć się gdzie jest reszta uciekinierów. - chłopak szył na poczekaniu starając się trafić w czułe punkty hobosów, pobudzić w nich ciekawość, obietnicę wypełnienia rozkazów. Smak nagrody czekającej, będącej na wyciągnięcie paskudnej szarej ręki, byle tylko podążyć za głosem i namową psionika.
- Mogę rzucić na was zaklęcie maskujące, przez które oni wezmą was za istoty leśne i będziemy mogli spokojnie porozmawiać, co wy na to? - spytał.
Hobgobliny pokiwały głowami, będąc pod wrażeniem przebiegłości przyjaciela. Jednak gdy Jace wspomniał o rozmowie z drużyną, nie wyglądali na specjalnie chętnych.
- Po co mielibyśmy z nimi rozmawiać? Nie chcę ryzykować - odezwała się jedyna kobieta wśród zwiadowców.
- Sam nie chcę naciskać na nich zbyt mocno, żeby nie nabrali podejrzeń. Pytania od leśnych istot nie powinny wywoływać podejrzeń. Te są w końcu dość przyjazne. odpowiedział Beleren. - Ale oczywiście nie namawiam, pomyślałem, że jako przyjaciele możemy sobie nawzajem pomóc. - uśmiechnął się.
- A o co niby mamy się ich pytać? Przecież już ty ich szpiegujesz. Jeszcze przejrzą przebranie i wszyscy będziemy mieli przesrane - żaden z hobgoblinów nie był przekonany do rozmowy.*
Jace prychnął. - Cóż ,będę musiał poradzić sobie samemu. Gdzie się zgłosić jak wyciągnę od nich informację? -
- Noo, do Ristin, a gdzie indziej? No chyba że to coś naprawdę ważnego, wtedy najlepiej od razu do kapitana Eygara w Trevalay. Smok i ta dzikuska niby tam rządzą, ale kapitan przynajmniej należy do Legionu - mruknął ten wysoki.
Jace wysłuchał informacji kiwając głową. W rzeczywistości był bardzo zaskoczony informacją. - Smok... - powtórzył spokojnie, najspokojniej w świecie. - Opowiecie mi co się w ogóle stało w lesie? Przyznam, że zostałem zwerbowany przez Scarviniousa dość późno i nie do końca orientuję się co się dzieje? Scarvinious był… cóż, nie należał do tych wylewnych. - uśmiechnął się do hobosów. Liczył, że brutalność bugbeara nie napędziła mu fanów w oddziale i trafi na nieco współczucia. Nie przeliczył się - na dwóch twarzach pojawił się nieprzyjemny grymas. Trzeci hobgoblin nie zareagował, może nie znał bugbeara?
- Tia, smok. Generał dogadała się z nim i tą pieprzniętą druidką, żeby pomogli nam pozbyć się tych całych Łowców i zająć puszczę. Udało im się zwerbować nawet jakieś trolle, żeby naszych sił nie uszczuplać.
- A co z łowcami? Co z Nunder? - spytał Jace, jednocześnie sondując, czy w okolicy nie znajduje się ktoś z towarzyszy.
~ Emi, słyszałaś to? - spytał, gdy wyczuł w pobliżu łotrzyka. Odpowiedziała mu ponurym potwierdzeniem.
~ Oni nie mogą stąd wyjść. ~ odpowiedział jej. [i]~ Jeśli ominą korredy, trafią do Trevalay i postawią wszystkich na nogi.
- Łowców już nie ma! - hobgoblin już chciał zaśmiać się wrednie, ale został uciszony przez towarzysza - Zostały jakieś niedobitki, których nie było w fortach, więc na nich polujemy. A o Nunder nie wiem, wysłali nas na patrol niedługo po zajęciu Ristin, dopiero wracamy - hobgoblinka wyciągnęła z plecaka kilka zakrwawionych, szarozielonych strzępów płaszczy - Z łupami! -
- Ile patroli mamy jeszcze w okolicy? Musimy je omijać, jeśli mam wypełnić swoją misję. -
- Pół tuzina przynajmniej, nie wiem ile wysłali po nas. Ale przy takiej grupie raczej nie będą was zaczepiać, zresztą rozesłali nas na wszystkie strony. -
~ Czy oni coś wiedzą o chorobie jaka toczy las? Oraz o kręgach druidzkich? ~ złodziej wtrącił się myślowo. Coś w jego żołądku się ścisnęło. Liczyli na tych łowców jako na siłę, dzięki której będą mogli odbić Phaendar. Teraz wyglądało na to, że kiedy oni ledwo dali radę poskładać koniec z końcem hobosy nie próżnowały i podbiły większość ważnych punktów w lesie.
~ Czy my w ogóle mamy dokąd pójść po pomoc? ~ padło jeszcze jedno pytanie, ale już bezpośrednio do Jace’a.
~ Wygląda na to, że będziemy musieli sami zorganizować armię wokół siebie. ~ odpowiedział psionik.
- Heh, no to widzę, że mamy już prawie wszystko! - uśmiechnął się Jace. - Nie mogę się doczekać aż wrócę do cywilizacji. Słyszałem, że jakaś zaraza trawi głębie tej zasranej puszczy, mam nadzieję, że nic mi się nie stanie. -
- Pierwsze słyszę - stwierdził jeden z hobgoblinów, a pozostała dwójka wzruszyła ramionami - Nam nic nie jest-
- Uf, to dobrze. - odpowiedział.
~ Dasz radę wezwać pozostałych, żeby ich okrążyli? ~ spytał Kharricka. - Mamy tylko parę minut. ~
- A wy? Co z wami będzie jak już wyłapiemy te śmieci kryjące się po lasach? - spytał hobosów.
- Nie mam pojęcia. Z takimi pytaniami to do dowództwa leć, chociaż też pewnie się nie dowiesz wiele -
W tym czasie złodziej wrócił się po cichu do pozostałych. Trzeba było szybko się tym zająć.
- A powiedzcie mi jeszcze, zanim pójdziecie, kto dowodzi w Ristin? Jak go zdobyliśmy? Jak rozbiliśmy łowców tak łatwo? Wybaczcie jeśli to dziwne pytania, ale od tygodni siedzę w lesie i nic nie wiem co się dzieje. Zero kontaktów, tak mi powiedziano. - Jace starał się zatrzymać hobosów dając czas drużynie na odpowiednie ustawienie się.
- Mieliśmy smoka, i nie spodziewali się ataku, szczególnie od strony Trevalay - hobgoblin nie rozgadywał się, nie wyglądał na specjalistę od taktyki.
- No dobra. My dzisiaj rano napotkaliśmy na swojej drodze trzech fey, takich dużych cyklopów, czy coś w tym stylu. Panoszyli się po lesie szukając kłopotów, także… uważajcie na siebie, bo sporo tego łatajstwa leśnego się teraz tu panoszy. - Jace wskazał kierunkek mniej więcej na przeciw miejsca gdzie została drużyna, tak by zniechęcić ich do najkrótszej drogi ucieczki.
Czekając na sygnał od Kharricka, Jace wymienił jeszcze uwagi na temat zmieniającej się pogody i widzianych (lub wyimaginowanych widzianych) problemach wokół.
 
psionik jest offline  
Stary 26-11-2019, 21:48   #93
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Cytat:
- Hej chłopaki! - Jace zawołał z radością. - Hej, poczekajcie! Co tutaj robicie? Tak daleko od Ristin. - podbiegł do hobosów.
Kharrick bystro spojrzał na pozostałych.
- Cholera - przeklął pod nosem - Pójdę sprawdzić co się dzieje. Nie można go samego zostawić. Hannskjald, idziesz ze mną?
- A czemu mnie pominąłeś? - Rzucił żartobliwie Rufus, wychodząc z zainteresowaniem do przodu.
-Lepiej się nie rozdzielać - dodał poważniej.
- Ale nie potrafisz się skradać i chrzęścisz swoją zbroją. Jace i tak już pewnie za nimi pobiegł. Wrócę po was, nie zamierzam zaczynać walki sam. Aż tak jeszcze nie zgłupiałem - odparł stanowczo złodziej zatrzymując gestem półorka aby nie szedł za nim.
- Zaraz wrócę - powtórzył i rozglądając się podążył w kierunku, gdzie chyba poszedł Jace. Kryjąc się za drzewami podsłuchał część rozmowy i kiedy dostał znak wrócił do reszty. Jego mina zdradzała, że to czego się dowiedział nie specjalnie napawało go nadzieją.
- Jace zaraz skończy rozmowę, możemy ruszać. Te gobliny nie mogą wrócić do żadnego z fortów.
-Skoro to nie jest to jakiś duży oddział, to bez problemu ich zabijemy- stwierdził Rufus z nonszalanckim wzruszeniem ramion, ruszając do przodu.
- Idę, ale będę trochę z tyłu bo też mistrzem w skradaniu to nie jestem. I Lawina też idzie. - druid, lubo w znacznie wygodniejszym pancerzu niż Rufus i dobrze wiedzący jak zmylić hobgobliny, wolał postawić kawę na ławę co do swoich umiejętności.
Laura wzruszyła ramionami. - Będę gdzieś z tyłu nie mam już żadnych przydatnych czarów.
- Będę z siostrą. Jak tylko zacznie się coś dziać to przybiegnę. W tym żelastwie i tak słychać mnie z daleka. - Mikel dołączył do siostry.
 
Asderuki jest offline  
Stary 01-12-2019, 19:43   #94
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace właśnie żegnał się ze swoimi “kolegami”, gdy nagle z zarośli zaledwie kilka metrów obok dobiegł trzask, a potem trzepot skrzydeł spłoszonych ptaków. Psionik i hobgobliny odruchowo odwrócili się w tamtą stronę, bez trudu dostrzegając podkradającego się Kharricka. Zwiadowcy zaklęli po goblińsku.
- Zasadzka! W nogi! - po tych słowach rzucili się do ucieczki, wyciągając jednocześnie łuki.
- Zabijcie go głupcy! Nie może mnie z wami zobaczyć! - syknął do nich Jace, jednak jego zaklęcia traciły raptownie na mocy, gdy zbliżało się zagrożenie.

Pierwszy z hobgoblinów odskoczył jak oparzony wyiągając łuk i kompletnie ignorując rozkaz Jace'a posłał strzałę w kierunku łotrzyka. Całe szczęście, że takimi strzałami mógł co najwyżej upolować ptaki spłoszone nagłymi okrzykami. Kharrick doskoczył do najbliższego zwiadowcy wciskając ostrze pod żebro. Krew chlusnęła na skórzany pancerz gdy tylko mężczyzna wyszarpał ostrze.
Trzeci ze zwiadowców również otrząsnął się z efektów czaru - Pieprzony mag! Niech cię piekła! - ryknął odsuwając się na kilka metrow i posyłając strzałę w kierunku psionika, jednak na tyle niecelnie, że Jace nie musiał nic zrobić. Niestety trafiony przez łotrzyka hobgoblin z rządzą mordu doskoczył do Belerena tnąc zaskoczonego psionika w szyję. Tylko swojemu refleksowi mężczyzna zawdzięczał to, że głowa nie oddzieliła się od reszty ciała. Zaskoczony Jace instynktownie odchylił się tuż przed ostrzem, które z pewnością odcięłoby głowę od reszty ciała. Zatoczył się w tył oszołomiony. Wszystkie myśli kotłujące się w jego głowie ułożyły się wyjątkowo spójnie w jedno hasło: Uciekaj!
Przypływ adrenaliny zagłuszył ból rozcięcia, jednak wypływająca krew i paraliż lewej dłoni jasno uzmysłowiły chłopakowi, jak bardzo igrał ze śmiercią. Jedynie siłą woli zdołał opanować chęć ucieczki. Wykorzystując osłonę jaką stworzył mu Rufus, sięgnął do torby przechowywania i wyciągnął czarną kulkę stworzoną przez Porvyna w jaskiniach, zgniótł ją i rzucił pod nogi. Momentalnie spowił się w czarnym dymem oddzielającym go od wrogów ścianą gęstych, smolistych oparów.
 
psionik jest offline  
Stary 01-12-2019, 23:17   #95
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
I znowu przyszła pora zabijania. Rufus przyzwał swój mistyczny topór (za każdym razem szło mu pewniej), mieniący się purpurową aurą (która niekiedy podczas walki zdawała mu się przechodzić w krwisty karmazyn). Tak, za chwilę jego świat miał znów pokryć się czerwienią.

Tak naprawdę pół-ork nigdy nie kochał się bić, jako dzieciak wolał beztroską zabawę, to jego brat Irvan był bardziej zadziorny, ale oczywiście gdy brat go potrzebował (na przykład gdy ktoś wypominał im orczą krew) stawał u jego boku a pieści szły w ruch, ale to raczej on był tym bardziej "rozsądnym". Bardziej niż do wywijania żelazem korciło go do jego tworzenia, miał przecież podobno talent by zostać niezłym kowalem i prowadzić, spokojne, dostatnie życie.. często myślał o smukłej Saelii, córce kowala Rodrika, u którego się szkolił. Lubiąca strzelać z łuku dziewczyna nabijała się z niego, ale niekiedy wydawało mu się że go lubiła.
Wszystko zmieniło się jednak gdy przyszły hobgobliny, a potem Jace pomógł mu przebudzić ukrytą moc, która łączyła go z przodkami. Na początku traktował to wszystko jako konieczność, żeby bronić uchodźców. Ale potem z każdym kolejnym bojem czuł jak coraz bardziej odnajduje się w brutalnej walce, jak topór stanowi przedłużenie jego samego, jak wypełniają go emocje walki, prawdziwsze niż wszystko inne, a satysfakcja z leżących u stóp, rozrąbanych jego bronią wrogów, wydawała się nadawać sens jego nowemu życiu. I były też te sny, równie brutalne jak jego nowa rzeczywistość... miał wrażenie, że w niektórych z nich sam przeżywa walki które toczyli jego przodkowie. Nie był pewien dokąd to wszystko zmierzało, może powinien więcej o tym rozmawiać z Jace'm, a może ze swoim ulotnym dziadkiem...


Ale teraz liczyła się tylko kolejna walka...zapowiadająca się raczej na masakrę niż godne wyzwanie...jedyną nadzieją hobgoblinów była ucieczka, ale utrudniła im to ta przerażająca, łamiąca wolę jak trzcinę moc Jace'a. Wrogim zwiadowcom udało się jakoś z tego otrząsnąć, jeden z nich zranił nawet psionika, lecz ten poradził sobie, znikając za ścianą czarnego dymu.
Wyszczerzył się złowieszczo do zdębiałego hobgoblina, który nie spodziewał się chyba, że znikąd wyłoni się niewidzialny wcześniej pół-orczy wojownik i przywołanym znikąd toporem rozrąbie mu bok dwoma szybkimi cięciami. Mocno ranny przeciwnik desperacko walczył o życie, właśnie wypływające z niego raną, którą próbował zatamować dłonią, drugą trzymając miecz, którym zamachnął się w stronę Rufusa. Pół-ork nie miał problemu ze sparowaniem rozpaczliwego ataku, nie zdążył jedna dobić przeciwnika, który padł od ciosu krótkiej szabli krasnoluda.

Pozostali dwaj zwiadowcy rzucili się do ucieczki, Kharrick i ta lwica ruszyli w pościg za bardziej oddalonym z przeciwników, jednak nie udało im się go dosięgnąć. Sam Rufus z donośnym bojowym okrzykiem zaszarżował na bliższego mu hobgoblina (to chyba była kobieta?) który właśnie bezskutecznie strzelił z łuku do Kharricka, jednak z powodu rozpędu i mgły którą przywołał Beleren, nie wycelował dobrze i cios który mógłby rozpłatać głowę, zranił przeciwniczkę w ramię. Tamta, musiał przyznać, zachowała zimną krew:
- Kargan, uciekaj! Ostrzeż fort! - krzyknęła, po czym puściła łuk, dobyła miecza i cięła Rufusa, zostawiając krwawą bruzdę na jego ramieniu. I znowu nie zdążył się odpłacić, najpierw koło niego pojawił się Hannskjald (który jak na krótkonogiego całkiem szybko biegał) i cięciem w udu prawie prawie powalił hobgoblinkę, a ta następnie ostatecznie padła pod kordelasem szarżującego Mikela.
- Dobra robota - druid w pędzie zawołał do Mikela, ponownie podrywając się do biegu, tym razem za ostatnim hobgoblinem, który leżał na ziemi podgryzany przez Lawinię. Rufus również pobiegł w tym kierunku, lecz jego pomoc nie była potrzebna, zwiadowca padł pod od ciosu sztyletem Kharricka w tętnicę i kłów rozrywającej go na strzępy lwicy.

Rufus odetchnął głęboko, czując jak uchodzi z niego bitewne napięcie. Poszło dobrze, dlaczego więc czuł nutę rozczarowania? Rozejrzał się dookoła i zauważył, że hobgoblinka z którą walczył, jeszcze żyła i próbowała się czołgać w stronę drzew, choć lejąca się z ran krew wskazywała, że bez jakieś nadzwyczajnej pomocy długo nie przeżyje. Poszedł w jej stronę, unosząc topór do góry. Ich spojrzenia się spotkały i w dogasających oczach wroga ujrzał mieszankę gniewu i smutnej rezygnacji. Zawahał się na chwilę, nigdy jeszcze nie musiał dobijać rannego, a tym bardziej kobiety, nawet jak rozrabiali niegdyś z bratem, to z dziewczynami się nie bił. Ale nie miał wyboru, nie mieli warunków na trzymanie jeńców, a pozostałe hobgobliny nie mogły zostać ostrzeżone. Zaciskając pięść na rękojeści, przypomniał sobie zagładę Phaendar i co się stało z jego mieszkańcami. Zaszlachtowali biednego Noelana, kapłana który zawsze okazywał rozbrykanym łobuzom cierpliwość i którego nie można było nie szanować. Nie wiedział też, jaki był los Rodrika i Saelii, zginęli czy zostali niewolnikami hobosów? Kowal byłby pewnie cennym niewolnikiem...gdyby pozwolił wziąć się w niewolę, a jego córka mogła chcieć strzelać do wroga, prawie nigdy nie rozstawała się ze swoim łukiem..czy wtedy takie bezwzględne istoty brały by ją żywą?

Poczuł jak udało mu się wzbudzić w sobie gniew, zresztą szybka śmierć też mogła być w takiej sytuacji uznana za łaskę...przypomniał sobie co słyszał o wyczynach Scarviniousa.
Szybkie cięcie jego topora i głowa zwiadowczyni potoczyła się na bok, zastygła w cichym okrzyku. Sprawdził co miała przy sobie, lecz nie znalazł nic szczególnie ciekawego, ot broń, łuk, jakieś fiolki po eliksirach..... znalazł też zwinięte płótno i kawałek węgla. Na płótnie znajdowały się rysunki, największy z nich przedstawiał dumnego hobgoblina. Czyżby hobgoblinka którą właśnie zabili lubiła w wolnych chwilach rysować i miała przy przy sobie portret krewnego albo kochanka? Od takich myśli nie poprawiał mu się nastrój, nie chciał poznawać wrogów od tej strony. Jednak zamiast podrzeć płótno, zwinął je i schował, sam nie wiedział dlaczego, może chciał okazać jednak jakiś szacunek pokonanemu przeciwnikowi?

-Grzebiemy ich czy zostawiamy na pożarcie zwierzętom? Ruszajmy czym prędzej. -Odezwał się zimno do towarzyszy, odchodząc od zwłok.


 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 02-12-2019 o 10:18.
Lord Melkor jest offline  
Stary 03-12-2019, 17:22   #96
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Walka dobiegała do szybkiego końca. Dwóch martwych zwiadowców i trzeci uciekający. Lawina była szybka, jednak hobgoblin mógł ją oszukać i uciec. Jace skupił się przywołując iluzję lasu przed uciekinierem. Minimalnie nagiął istniejącą scenerię przesuwając nieco drzewa i gałęzie tam gdzie ich nie było i tworząc ścieżkę tam, gdzie rosło rozłożyste drzewo.
Uśmiechnął się paskudnie słysząc głuchy dźwięk uderzenia gdy hobgoblin potknął się o wystający korzeń i uderzył twarzą w wystającą gałąź, by z hukiem upaść plecami na korzeń.
Jace odwrócił wzrok gdy Lawina dopadła leżącego przeciwnika zaczynając rozrywać go na strzępy. Skupił się na swojej ranie. Dopóki adrenalina buzowała nie czuł bólu, ale drętwiejąca ręka nie dawała mu o sobie zapomnieć. Zamknął oczy skupiając swoją Wolę na swoim ciele. O dziwno rana zasklepiła się momentalnie przestając krwawić. Ręka nadal był odrętwiała, ale przynajmniej nie groziło mu wykrwawienie! Zgiełk bitewny dobiegł końca. Drużyna powoli zbierała się, Jace prostą sztuczką usunął krew znajdującą na zewnątrz jego ciała. Będzie musiał nauczyć się jeszcze zszywać ciuchy.


Kharrick przejrzał pobieżnie co hobgobliny miały przy sobie, ale średnio był tym zainteresowany.
- Wróćmy po niziołka, bo kurde zostawiliśmy samego. Potem możemy iść dalej. - odpowiedział Rufusowi. Spojrzał jeszcze raz na ciała.
- Możemy je ewentualnie ukryć pod warstwą jakiś roślin aby ich od razu nie znaleźli. Nie wiemy jak często patrolują te okolice. - dodał nie poświęcając trupom więcej uwagi. Zamiast tego spojrzał na Jace’a.
- Jak szyja? Potrzebujesz aby ci to sprawdzić?
- Szyja w porządku, bark też już w porządku - uśmiechnął się uchylając rozciętą szatę. Długa cięta rana od obręczy barkowej po koniec barku była czerwona, ale zrośnięta. Wyglądało jakby ciało samo zrosło kawałki skóry i mięśni pozostawiając naturalną bliznę.
- Chyba moja pierwsza wojenna pamiątka. - uśmiechnął się nerwowo. Widać było, że adrenalina jeszcze go trzyma.
- Rzuć fachowym okiem, żadnego zakażenia nie powinno być, ale… - wzruszył ramionami odchylając rozdarcie bardziej.
Złodziej uniósł brew.
- Ekspertem od leczenie nie jestem… wiem tylko jak to życie zabierać - mimo to podszedł. Krytycznym okiem spojrzał na to co poczynił Jace. Rana była zrośnięta co było kolejnym dowodem na to, że miał on jeszcze wiele sztuczek w rękawie.
- Zabijanie i wskrzeszanie to dwie strony tej samej monety -
- Jeśli magicznie to zaleczyłeś to chyba będzie dobrze. Raczej.
- Można to tak nazwać. - powiedział zagadkowo chowając ranę. - A co z tobą? Wyczuwam… coś się zmieniło… Ty się zmieniłeś. - spojrzał na Kharricka przenikliwie.
- Przemykasz po polu jakby cię przeciwnicy nie zauważali.
Twarz Kharrick na moment zdradziła emocje jakie zawładnęły jego sercem.
- A, no… tak. Tak jakoś zauważyłem, że w sumie jak się odpowiednio skoncentruję na kimś to przestaje mnie zauważać. Tak jakoś - olewczy ton i spokojna mina były przykrywką tego co Jace i tak pewnie mógł wyczuć. Podobnie jak przy pytaniu o to skąd zna język Aklo teraz również Kharrick był przestraszony. Robił wszystko aby tylko odwrócić od tego uwagę spoglądających na niego osób.
- To w ten sposób podwędziłem Mikelowi butelkę miodu z puli nagród - powiedział konspiracyjnym tonem nachylając się bliżej.
Jace uśmiechnął się na wspomnienie wspólnej biesiady. Zmrużył lekko oczy przyglądając się zagadkowo. - Wszystko w porządku? - spytał.
- Ano, dlaczego? Coś nie tak?
- Tak tylko pytam. - odpowiedział wymijająco.
Kharrick spojrzał na Jace’a bez zrozumienia.
- O co chodzi?
Chłopak rozejrzał się dookoła, odciągając łotrzyka jeszcze bardziej na bok.
- Wiesz o czym mówię. - odpowiedział cicho. - Twoje zdolności wykraczają poza… to co potrafisz naturalnie. - psionik szukał odpowiednich słów, by wyrazić się precyzyjnie, jednocześnie nie urażając Emi, nie po tym co przeszła.
Kharrick ponownie stracił nad sobą panowanie.
- Hahaha… sam mówiłeś że mam pewne predyspozycje - zaśmiał się nerwowo. - To dało mi do myślenia. N-no i pomyślałem. Khm. Ta-da?
Nawet złodziej wiedział, że to był tylko bełkot. Bardzo niezdarny do tego.
- Wiem... Ja… Nie mogę. Nie ważne, ok?
Serce złodzieja zaczęło walić jak szalone. Bał się co Vox mógłby zrobić. Był inteligentny ale też nie chciał się ujawnić psionikowi. Usta drgnęły złodziejowi kiedy chciał coś powiedzieć. Zaraz zaczął myśleć o innych konsekwencjach tego jeśli się wypapla.
- Przepraszam.
Psionik spojrzał szczerze zdziwiony. Nie był, nie umiał prowadzić takich rozmów. Może gdyby zajrzał do głowy byłoby, tak na pewno byłoby łatwiej, ale było to złe. Obiecał sobie jednak tego nie robić, ufać innym i nie wyciągać więcej niż sami chcą się podzielić.
- Eee… słucham? - wydukał nie wiedząc kompletnie jak interpretować zachowanie Kharricka. Ten zaś stał jeszcze chwilę bez słowa wpatrując się w niego w ogóle nie mrugając. Coś jednak się zmieniło, jakaś nieznana siła popchnęła Kharricka aby wydukać kilka słów.
- Nie do końca jestem sam w swojej głowie - szepnął jak gdyby podniesienie głosu mogło sprowadzić na niego karę niebios.
Jace zrobił zdziwioną minę. Jego oczy wyszłyby z orbit, gdyby było to fizycznie możliwe. Trwało to dosłownie ułamek sekundy, gdy chłopak opanował mimikę mrużąc oczy jednocześnie podnosząc jedną brew w górę. Co to miało znaczyć? Schizofrenia? Opętanie?
- Jak… jak mogę ci pomóc? - spytał w końcu. Co jak co, ale znał się na umysłach, być może byłby w stanie zrozumieć i wyleczyć Kharricka, albo zdjagnozować? Magię wykluczał - wykryłby ją wcześniej.
- Może to mentalny kontakt z GU? Jakieś upiorne połączenie? - spytał.
Złodziej się skurczył słysząc kolejne pytania.
- Nie wiem, nie… też nie… może… Chodź. Chodź po niziołka.
Tym razem Kharrick pociągnął Jace’a za sobą pospiesznie zabierając go w stronę ich pikniku.
- Vox jest jedynym powodem dla którego żyję - powiedział urywając, czekając na coś. Kiedy nic się nie stało podjął temat. - Tylko, że… boję się go trochę.
- Vox? Ładne imię. mruknął uśmiechając się do Kharricka. - Opowiesz mi o nim?
Złodziej posłał psionikowi niezadowolone spojrzenie.
- Śliczne po prostu. Nie wiem czy byś był taki zadowolony jakby taka istota potrafiła po prostu przejąć twoje ciało kiedykolwiek mu się żywnie podoba i panicznie się bała osoby w której się… hm. No, która ci się podoba.
Jace zatrzymał się. Pytania kłębiły się w głowie. Kiedy miał do czynienia z Kharrickie/Emi, a kiedy z Voxem? Na ile można ufać czemuś, co mieszka w głowie changelinga? Na ile jest to w ogóle prawda?
- Ale to chyba dobrze, że się panicznie boi? To znaczy, że masz spokój… względny przynajmniej? -
- Ostatnio w sumie tak. Ale… czy ja wiem? Czasem nie trzeba abyś był jakoś daleko aby czuł się bezpieczniej. Nie rozumiem go, jej. W sumie tego czegoś. Ma wielką wiedzę, ale nie wie czym jest. Nie wyglądało aby rozumiał zachowań ludzi i nieludzi, ale teraz mu się kurde spodobała Rhyna. - Kharrick westchnął.
- Brzmi poważnie… i dość niebezpiecznie. Szczególnie jeśli jest w stanie całkowicie przejąć kontrolę nad ciałem. - Chcąc nie chcąc, Jace zastanawiał się, które zachowania łotrzyka były „jego”, a które Voxa? Będzie musiał się znacznie ostrożniej przyglądać sytuacji.
- A ten Vox? Nie będzie miał za złe, że o nim rozmawiasz? -
- Jace… jesteś inteligentny. Oczywiście, że się tego boję. Nie wiem co zrobi. - Kharrick skończył i zatrzymał się. Miał zbolałą minę kiedy patrzył na psionika. Nic już jednak nie powiedział, a tylko poszedł po niziołka.
- Chodźmy dalej - pomógł mu się wdrapać na żubra i zaprowadził zwierzę do pozostałych. Cały czas spoglądał na Jace'a, ale nie wspomniał ani nie pomyślał o Voxie.
 
psionik jest offline  
Stary 04-12-2019, 08:51   #97
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Mikel nie był zbytnio zainteresowany przeglądaniem pozostałości po zwiadowcach. Rzucił okiem na ich wyposażenie, ale nie poświęcił większej uwagi pozostałym przedmiotom. Od kilku dni intensywnie myślał i mało odzywał się do pozostałych. Wydawało mu się, że w końcu do czegoś doszedł. Teraz musiał tylko poprosić o pomoc. Cierpliwie czekał, aż Kharrick skończy rozmawiać z Belerenem i pomoże usiąść niziołkowi, a następnie zbliżył się do złodzieja.

-Możemy porozmawiać? - zapytał niepewnie.
Złodziej kiwnął głową twierdząco. Od czasu rozmowy z Jacem był jakiś taki markotny. Cienie pod jego oczami wydawały się ciemniejsze a spojrzenie smutniejsze.
- Coś się dzieje?
Mikel przyglądał się twarzy rozmówcy. Widać było, że zauważył jego stan. Przez chwilę walczył ze sobą, ale postanowił nie wtrącać się w nieswoje sprawy. Skinął głową i zwięźle wyjaśnił.
-Jestem mało użyteczny. Robię za dużo hałasu. Musimy coś z tym zrobić. Powinienem być pierwszy w walce, a nie ostatni.
- No w sumie. To co zamierzasz? - zapytał złodziej zbyt jeszcze zamyślony aby zrozumieć swój udział w planach chlopaka.
-Muszę się nauczyć. Możesz mi pomóc? - zapytał nieśmiało wojownik. Jego towarzysz przez moment tępo się na niego patrzył. Trybiki jego myśli w końcu zaczęły działać jak przestał poświęcaj je sobie i przyswoił znaczenie słów wypowiedzianych przez Mikela. Otworzył usta w niemym zrozumieniu prostując się.
- Aa… Tak! Tak, oczywiście. Pomogę ci. Podejrzewam, że chcesz jak najszybciej co?
Mikel w odpowiedzi ochoczo pokiwał głową.
- Dobra, to po drodze ci będę tłumaczył co i jak - złodziej wskazał głową aby ruszyć kiedy już się wszyscy pozbierali. Postąpił kilka kroków do przodu i się zatrzymał aby spojrzeć na chłopaka jeszcze raz.
- Ale no… musisz się pozbyć zbroi - powiedział z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
Wojownik spojrzał niepewnie na Kharricka. Widząc, że ten zdaje się mówić serio, pokiwał głową.
- No dobra… Na pewno wymyślimy jakiś kompromis. - przyjrzał się swojemu niedawno ukończonemu pancerzowi i westchnął głośno. - Dobra. Spróbuję coś z tym zrobić, zanim ruszymy. Dzięki.

Odszedł w stronę plecaka, by przygotować się do wymarszu.
 
shewa92 jest offline  
Stary 04-12-2019, 23:33   #98
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Druid po walce zamachał towarzyszom że wszystko u niego w porządku, po czym nagle parsknął i pokręcił głową.
~Szybko do tego to ja się nie przyzwyczaję~ pomyślał do Jace'a ~Idę na obchód, sprawdzę czy nie było tu jeszcze kogoś i wrócę do was~

Po kilkunastu minutach wrócili we trójkę - Hannskjald, Lawina i Leszy - i zameldowali że w okolicy nie znaleźli śladów żadnych dodatkowych hobgoblinów.

- W sumie to mi też by nie zaszkodziło poruszać się nieco ciszej, zawsze to kilka strzał w plecach mniej - druid od razu włączył się w zasłyszaną rozmowę.
Krasnoludowi jego nabijana kolcami skórznia zupełnie nie przeszkadzała w poruszaniu się, a i z tarczą poruszał się całkiem zwinnie (a jak na krasnoluda, to wręcz powyżej oczekiwań). Tylko co z tego, skoro jego umiejętności poruszania się po cichu ograniczały się do nie włażenia w co większe kupy liści i patyków?

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 08-12-2019, 22:17   #99
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Rufus, a ty jak się zapatrujesz na takie podchody? Masz wprawę? - Hannskjald zagadnął do rozmowy jeszcze jedną osobę - A ty, Lawina? - jak już niektórzy mieli okazję zauważyć, Lawina rozumiała co nieco we Wspólnym. Puma skinęła głową, ale bynajmniej nie przeszła do prezentacji swoich umiejętności i po kociemu zaległa na trawie w plamie słońca, uważnie obserwując rozwój wydarzeń.
Laura podeszła do trzonu siły ich drużyny z różdżką leczenia lekkich ran w dłoni i zużyła dwa czary. Jeden na Rufusa drugi na Hannskjalda.
- Tylko się nie pozabijajcie ganiając się po lesie.- Uniosła trzymany przedmiot. - Leczenie was tym zajmie metaforyczne wieki.
Rufus, który wydawał się być w dość ponurym nastroju po walce, uśmiechnął się słabo i skinął głową Laurze kiedy przepełniło go przyjemne swędzenie i uczucie zasklepiania się ran, które towarzyszyło magii leczącej.
- Dziękuje Laura, ale nie masz czym się martwić, taka rana sama by się zagoiła, choć oczywiście jest dużo szybciej z twoją pomocą. Te hobgobliny nie miały z nami szans, jedyną ich nadzieją była ucieczka, ale byliśmy dla nich zbyt sprytni, nie?
Następnie przeniósł spojrzenie na druida-- Czy mam wprawę? Hm, jako dzieciak włóczyłem się trochę z bratem i Mikelem i rozrabialiśmy, ale czegoś takiego nigdy nie robiłem. Wiesz, zanim przyszły hobgobliny i zrównały nasze miasto z ziemią, szkoliłem się by zostać kowalem…..ale od kilku tygodni jestem już zupełnie kimś innym, mam moce od których nawet nie śniłem i walczę z potworami o których słyszałem wcześniej bajki… trochę to wspaniałe, a trochę straszne... - Wzruszył ramionami, zadowolony, że może się wygadać.
- Jeśli bardzo chcecie to was też mogę poinstruować co i jak… - odparł niezbyt zadowolony złodziej. Trzymał się niedaleko Jace'a ale spoglądał ciągle na Mikela. Oczy mu wodziły po lesie jakby czegoś szukał.
- Podczas postoju możemy zacząć testy. Teraz się możecie uczyć chodzenia. - choć zabrzmiało to jakby mówił do dzieci, złodziej był całkiem poważny.
-A ty tak normalnie się skradasz czy posługujesz się mocami jak ja? - Rufus spojrzał na złodzieja, z którym zbyt wiele nie rozmawiał ale który ostatnio zachowywał się jakoś dziwnie, był skryty i prowadził nerwowe rozmowy z innymi.
- Normalnie, ale mam teraz jak się wspomóc. - jak na zawołanie sylwetka Kharrick rozmyła się, a zaraz potem zniknęła z oczu półorka. Ni stąd ni zowąd złodziej pojawił się po drugiej jego stronie.
- Fajne, nie?
- Jakieś spektakularny manewr to to nie był? - Laura rzuciła do złodzieja używając na niego jeszcze jeden czar z zasobu różdżki zanim schowała ją do torby. - Chodźmy już. Nie chcę się tutaj zestarzeć.
- Całkiem niezłe, pojawiasz się i znikasz, ktoś cię tego nauczył? W każdym razie ja też znikać umiem, a teraz nauczyłem się nowej sztuczki, popatrz - pół-ork wyszczerzyl się zawadiacko a następnie skoncetrował i zaczął lewitować w górę, na wysokość kilku metrów nad ziemią.
Kharrick rozdziawił usta.
- Ty też? - jęknął. - Laura też tak potrafi. A idźcie se fruwać razem. Postoję.
Złodziej machnął ręką i ruszył naburmuszony do przodu.
- Technicznie patrząc Rufus chwilowo umie na razie lewitować. Czyli unosić się i opadać. Jeśli nie będzie miał za co złapać i się przesunąć w powietrzu to będzie tak dyndać do wyczerpania mocy. - Wiedźma poprawiła rozumowanie Emi.
-No naszej Laurze to trudno zaimponować, nie? Myślę, że jak znajdziemy smoka, to chyba chcesz żebym stał u twojego boku? Ostatnio śniło mi się, że cię pożarł...- Rufus rzucił wiedźmie zirytowane spojrzenie.
- Poczekajcie. - wtrącił się Jace. - Wydaje mi się, że nikomu z nas nie zaszkodzi podszkolić się w umiejętności cichego poruszania się, wszak jesteśmy ucieknierami czy może już partyzantami w lesie. - uśmiechnął się przyznając jednocześnie, że sam również potrzebowałby nieco pomocy.
- Mamy jednak poważniejszy problem. - psionik pokrótce opowiedział czego dowiedział się od zwiadowców, w tym o ataku na Ristin i Trevalay.
- Stety, lub niestety ci zwiadowcy niewiele wiedzieli o Nunder, więc może tam nie doszli. -
- No to lepiej dla nas jeśli nie doszli? To jakieś pocieszenie przy tej nowej stercie fatalnych informacji - Kharrick spojrzał na Cirieo. To byli jego towarzysze. Na pewno jego najbardziej dotknęła ta informacja.
- Możliwe - odparł niziołek z nadzieję w głosie - Dowódcy Trevalay z pewnością spalili mapy, kiedy dotarło do nich, że nie mają szans - powiedział, zaciskając zęby. Widać było, że wiadomości od Jace’a trochę go przybiły - Nunder nie ma wielkiego znaczenia strategicznego, a istnienie arsenału w krypcie jest tajemnicą dla każdego poza Łowcami. Nawet jeśli zdobyli fort, może nie interesowali się nim tak bardzo? Ristin miało przecież zostawioną małą załogę, inaczej korredy by ich nie załatwiły -
- Jak dotrzemy do Nunder będziemy mieli pewność. To co tam macie w tym arsenale? - zainteresował się złodziej.
- Nie mam pewności, ale pewnie jakaś magiczna broń, coś na smoki? Nigdy tam nie byłem, na szczęście od dekad nie walczyliśmy z żadną gadziną. Poza Molthuńczykami oczywiście. -
- Musimy zatem zrewidować nasze plany. Nie dość, że nie możemy liczyć na pomoc łowców, to jeszcze najprawdopodobniej sami będziemy pomagać im odbić forty. - powiedział Jace. - Bo Ristin też trzeba będzie odbić, albo dogadać się z korredami, żeby wsparły nas w walce z hobgoblinami. No i musimy się zastanowić w jaki sposób chcemy odbić Phaendar. To wygląda na prawdziwą inwazję Żelaznych Kłów, więc albo dołączymy do armii przeciwko nim, albo będziemy zmuszeni znaleźć sobie inny dom.
- Na pewno dobrze się czujesz? Kharrick spojrzał zaskoczony na Jace'a. - Nie dość, że proponujesz walczyć w armii to jeszcze wygląda jakbyś myślał o zostawieniu swojej rodziny w Phaendar.
- Jestem realistą. - odpowiedział Jace. - Pracuje nad tym, jednak nawet jeśli byłbym w stanie teleportować się do Phaendar i wyciągnąć z ich głów gdzie są niewolnicy, następnie teleportować ich stamtąd, czyli przenieść się natychmiast z jednego miejsca w drugie w Golarionie w oka mgnieniu, to nie rozwiążemy problemu zapewnienia naszym rodzinom bezpieczeństwa. - odpowiedział.
- Bardziej prawdopodobne jest, że znajdziemy sojuszników, którzy wesprą nas w bardziej tradycyjny sposób, a do tego potrzebujemy każdej siły jaką uda się nam zdobyć. -
- No to o kim myślimy jako o sojuszniku? O druidach z Crystalhurst? Krasnoludach z Glimmerhold? Do kogo chcemy posłać wieści?-
- Dlaczego mamy się ograniczać? Wslijmy wieści do wszystkich. W końcu ta inwazja zagraża wszystkim jeśli tego nie pojmiemy to najwidoczniej zasługujemy by nas gobliny trzymały na smyczy. - Powiedziała Laura.
- Macie tu jakieś duże miasto, nie? Większe od Phaendar. Kogoś na czele wszystkiego? Władcę albo co. To jego ziemie są zajmowane, przydałoby się aby się zainteresował tym co jego. Bo mu na podwórku się panoszą. - Kharrick wykazał się, że nie jest tutejszym i nie zna całej struktury kraju.
- Nie wiemy komu zagraża, jeśli pójdą na południe, to im utoruje drogę. - o dziwo Jace nie miał nic przeciwko wysłaniu hobgoblinów na Molthune.
- To Nirmathas, tu cała władza jest bardzo nieformalna. Musielibyśmy dotrzeć do Leśnego Marszałka Weslena Gavirka. To jedyna osoba, która mogłaby zmobilizować ludzi do walki. Na pewno nie zwrócimy się do Molthune. - Beleren odpowiedział Kharrickowi, zwracając się następnie do druida. - Tu jest problem. Liczyliśmy na to, że to zorganizowany napad, który będziemy w stanie odbić dzięki Łowcom i leśnym towarzyszom, jakie moglibyśmy pozyskać dzięki tobie i Sulimowi. To naturalni wrogowie hobgoblinów, mamy wspólny interes. Teraz jednak, widząc skalę inwazji i przede wszystkim poziom przygotowania i ewidentnie magiczny przedmiot, być może artefakt pozwalający na przenoszenie oddziałów w mgnieniu oka wiem, że nasz oryginalny plan wymaga sporej rewizji. - Oczy Jace’a zeszkliły się na moment, jednak chłopak powstrzymał się kontynuując. Mimowolnie jego ręka spoczęła na sygnecie rodzinnym. - W pierwszej kolejności muszę zapewnić bezpieczeństwo Elenie i jej dzieciom, a także reszcie uciekinierów. Atakowanie i odbijanie Phaendar musi niestety poczekać. - powiedział ze smutkiem.
Rufus ponuro skinął głową.
- Jak się domyślacie, też mam osoby z Phendar, które chciałbym uratować. Jednak Jace, jak to ma w zwyczaju gdy się zbytnio nie rozprasza, mądrze gada - sami na razie nie damy rady. Mamy plan na najbliższe dni, zbadać sytuację w forcie Nunder, a potem faktycznie dobrze by było jakiś sojuszników pozyskać… może nawet to całe Molthune chciałoby się pozbyć hobgoblinów, ja bym się przeciwko nim z każdym chyba mógł sprzymierzyć…. - zacisnął pięść z zawziętą miną.
- Może moglibyśmy też fort Trevalay odbić i policzyć się z tym smokiem, nie, śniło mi się że się z nim biliśmy, to może być znak od moich przodków... To by tym draniom dało do myślenia.

Kharrick popatrzył na pozostałych na moment zostawiając ich rozmowę. Kaer Maga miało swoje problemy, ale ostatecznie wszystko to było jakoś bardziej personalne. Nagłe pojawianie się hobosów dało mu do myślenia, ale jakoś tak... coraz bardziej uświadamiał sobie jak duża to była skala. Jak bardzo byli przytłoczeni przewagą sił wroga. Jego tutaj nic nie trzymało. Jasne, podobał mu się Jace, ale jakoś nie był pewien czy aż tak bardzo. Nadzieja na to, że znajdą łowców i oni w zasadzie pomogą rozprawić się z tym problemem właśnie prysła. Wystarczyłoby gdyby byli dwa tygodnie wcześniej. Gdyby nie bali się i nie siedzieli w strachu w tych cholernych jaskiniach. Gdyby nie poświęcali czasu na to aby wziąć i wyszkolić pozostałych... To było bez sensu. Złodziej odwrócił się od pozostałych aby przynajmniej po jego twarzy nie było widać co myśli. Rhyna wmawiała mu, że jest dobry. Przecież mógł uciec na samym początku! Nic nie rozumiała. Do tej pory uznawał, że ma szanse przeżyć, bo nie będzie sam. Las duży, gęsty, pełen nieznanego. Nie poradziłby sobie. Teraz jednak? Poważnie zastanawiał się czy by nie spieprzyć. Jak uda mu się zdobyć jakąś mapę to będzie mógł. Przebył już kawałek jednego kraju, co za problem zrobić to po raz kolejny? Umiał się dostosowywać. Poradziłby sobie. Raczej. Tylko do tego... do tego musiał rozprawić się z jeszcze jednym problemem... W swoim czasie.
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-12-2019, 17:16   #100
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Jak tylko ruszyli dalej prowadzeni przez Cirieo Kharrick zaczął tłumaczyć pozostałym do czego muszą dążyć, jeśli naprawdę chcą być mniej zauważani. Druid oczywiście został poinstruowany, że w jego przypadku to wystarczy jak będzie mógł się zamienić w zwierzę. Gdyby jednak nie miał już takiej możliwości to powinien korzystać ze swojego niższego wzrostu. Wszyscy zostali poinstruowani, że bardzo wiele zależy od tego jak chodzą. Lekko ugięte kolana, stawianie stopy na zewnętrznej krawędzi, przenoszenie ciężaru dopiero jak już się pewnie stoi i tym podobne. Złodziej omawiał to wszystko i pokazywał, ale jak zaczęli próbować okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Rufus i Mikel od razu zostali poinformowani, że ciężar ich zbroi będzie im przeszkadzać w osiągnięciu swobody ruchu. Metalowe płyty brzęczą jak się o siebie ocierają co tylko ułatwia wykrycie. Dodatkowo Jace został poinformowany, że jeśli chce sobie pomagać swoim umysłem to, aby pamiętał, że czasami trzeba długo siedzieć w jednym miejscu. Ostrzegł, aby mu się nie skończyły te “dopalacze” przedwcześnie. Oczywiście trenowanie w trakcie marszu było mało możliwe, jeśli nie chcieli za bardzo się spowalniać. Dlatego Kharrick zasugerował, aby zrobić kilka krótkich postojów, aby poćwiczyć. Zapowiedział też, że na wieczór będzie sprawdzał, jak sobie radzą i jaki mają potencjał.

***

Jako że Mikel był pierwszy który poprosił o pomoc złodziej sparował się z nim pierwszym. Reszta miała wzajemnie się do siebie zakradać, póki co.

Stał i czekał opierając się o drzewo. Nasłuchiwał. Powiedział Mikelowi aby się próbował do niego zakraść i jakoś mu wychodziło. Miał chłopak potencjał. O ironio. Złodziej spojrzał na obozujących niedaleko towarzyszy. Zerknął na Jace’a. Czy nie jest za daleko? - przeszło mu przez myśl.

~~Na szczęście tak… ~~ dawno niesłyszany głos przebrzmiewał ulgą ~~Mogłabyś się tak koło niego nie kręcić?~~zapytał Vox z wyrzutem.
~ A co? Ciasno ci? ~ złodziej zapytał kpiąco. Zaraz się upomniał ze strachu.
~~ Wystarczy nasza dwójka w tym ciele ~~ rzucił głos, a Emi poczuła ucisk na potylicę, jakby w jej głowie rzeczywiście było ciasno. Zacisnęła powieki z całej siły starając się wytrzymać. Skoro już popełniła tę głupotę i się wygadała to mogła zaryzykować bardziej.
- No nie rozpychaj się tak, bo nawet dla dwojga będzie za mało miejsca - odwarknęła pod nosem.
~~ Jakoś się upchniemy, bo gdzie byś wtedy poszła? ~~
~ Ja nigdzie nie idę. Ty za to spokojnie mógłbyś ~ dopplerka odpowiedziała rozluźniając się nieco.
~ Dużo łatwiej by nam się współpracowało gdybyś mi tak nie groził. Powiedz, jak się chowasz to cokolwiek słyszysz?~
~~ Ja ci grożę? ~~ głos wydawał się szczerze zaskoczony.
~ Odpowiedz mi. ~
~~ Nie chowam się ~~
~ Siedzisz głęboko w środku tak aby Jace cię nie wyczuł. To się nazywa chowanie.~
~~ Jedynie maskuję swoją sygnaturę i wprowadzam obustronne interferencje ~~ Vox brzmiał, jakby uraziło go tak proste opisanie tego, co robi.
~ Czyli się chowasz. Tak samo mi grozisz zakładajac, że to ja zostanę wypchnięta z mojego własnego ciała. Nawet jeśli ciągle się upierasz, że jest nasze. Byłam w nim pierwsza.~ Tym razem Emi nie chciała pozwolić Voxowi przekręcać i niedopowiadać. Trzęsła się ze strachu przy tym.
Głos zaśmiał się ~~ Naprawdę aż tak źle o mnie myślisz, że czego nie powiem, uznasz za groźbę? ~~
~ Nie dajesz mi powodów aby myśleć inaczej. Jesteś skoncentrowany na sobie i jestem całkiem pewna, że gdyby była taka sytuacja to byś mnie wywalił z ciała bez żadnych skrupułów. ~
~~ Czemu miałbym, to przecież twoje ciało. Prawda? ~~ zapytał kpiąco.
Twarz Kharricka spoważniała nagle, a w jego niepatrzących oczach pojawił się gniew. Jedno uderzenie serca potem na twarzy pojawił się wilczy uśmiech.
~ No proszę, po raz pierwszy udało mi się ciebie zmusić do powiedzenia tego. Nareszcie.
~~ Zmusić? ~~ głos był rozbawiony ~~ Ty cały czas myślisz, że tu jakaś walka jest, co? ~~
~ Bo jest. To, że mnie nie uznałeś za przeciwnika to już twoje niedopatrzenie ~ Emi wytężyła całą swoją wolę, aby wyrwać z Voxa potrzebne jej informacje. Skoro on mógł tak łatwo czuć i wiedzieć co ona może to czemu nie może być na odwrót? Na początku był opór nie do osłabienia, lecz po sekundzie usłyszała ~~ Wiesz, że wystarczyło poprosić? I przemyśl, kogo nazywasz wrogiem~~

Opór momentalnie zniknął, a Emi zalała istna fala informacji, zbyt wielka, by jej mózg był w stanie to znieść. Wspomnienie Voxa, bo musiało być coś w rodzaju wspomnienia czy zbitka myśli, było krótkie, ale więcej nie było potrzeba. Tego doświadczenia dziewczyna z pewnością nigdy nie zapomni - szybki błysk, potem wręcz natłok wrażeń i odczuć, których nie pojmowała zmysłami. Niesamowite, niezrozumiałe dźwięki, dziesiątki, setki kolorów przed oczami, a wszystko to szybując w dziwnej komorze przez niebo, rozgwieżdżone nad jej głową i pod stopami. Uczucie ekscytacji, i radości, a potem nagłe uderzenie, wrażenie bycia gdzieś wciąganym, i ból. Ból mocniejszy i bardziej dojmujący niż cokolwiek, co dopplerka czuła przez całe swoje krótkie życie. Na szczęście urwał się szybko, jak i całe wspomnienie.


Kharrick stęknął. Jego oczy zaszły na moment czernią, a potem padł na ziemię nieprzytomny.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172