Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-06-2020, 15:08   #211
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Emi i Mikel

Obserwowanie fortu z ukrycia przez cały dzień było …nudne. Nie mając dobrego widoku na zasłonięty przez ściany dziedziniec, Emi i Mikel musieli zadowolić się pilnowaniem wartowników przy „bezpiecznych” mostach oraz zerkaniem przez wejścia do środka. Co jakiś czas widzieli kilka sporych ptaków, które wzlatywały nad mury w jakiejś formacji, po czym za moment wracały. Poza nimi nic nie latało nad fortem.
Pilnujące przejścia hobgobliny zapewne także czuły znudzenie, chociaż karnie trzymały wartę, co jakiś czas tylko zamieniając ze sobą kilka słów. Większą aktywność strażnicy wykazywali jedynie, gdy któryś z nich dostrzegł sarnę lub zająca w krzakach - wtedy obaj wyciągali łuki i sprawnie ustrzeliwali zwierzynę.
Zaskakujące było to, jak często im się to zdarzało. Gdy trwająca od południa do zachodu słońca warta się zmieniała, koło mostu leżały już trzy truchła - niewiele jak na polowanie, ale jak na stanie w miejscu przez parę godzin?


Hannskjald

Zdecydowanie to był pracowity dzień, który krasnolud zaczął od wysłania Lawiny i leszego, by ci wybadali dokładnie teren wokół fortu, w czasie gdy on miał zamiar porozumieć się z naturą dookoła i wyciągnąć z niej trochę przydatnych informacji. A było tego trochę. Okoliczne żuki podały mu dokładnie wymiary fortu i rozkład pomieszczeń, ziemia podzieliła się wiedzą o tych terenach, zaprzeczając obecności bagien w pobliżu, a spojrzenie z lotu ptaka pozwoliło Hannskjaldowi dostrzec grupę hobgoblinów trenujących dwie pary ptaków, w których rozpoznał młode roki. Teraz były już sporo większe od orłów, a jeszcze kilkadziesiąt lat i skrzydłami sięgałyby od muru do muru fortu....
Lawina wróciła po południu, z godnym podziwu spokojem wioząc na karku świetnie się bawiącego leszego. Ich relacja, którą tylko druid potrafiłby zrozumieć, przyniosła jasny wniosek - hobgobliny praktycznie nie opuszczały twierdzy i nie kręciły się po okolicznych lasach.

Zapytany o niedźwiedzia gigant pokiwał głową - Możesz na mnie liczyć, obyś tylko był w stanie się z nim porozumieć pokojowo -
- Jak nie, to będziemy chyżo czmychać -
Herge uśmiechnął się szeroko - Dobrze, w takim razie możemy ruszać, kiedy zechcesz -


Laura, Jace, Rufus

Oczekiwanie na wyniki zwiadu, siedząc w obozie, jak zawsze wystawiało cierpliwość na próbę. Pewnym urozmaiceniem była obecność leśnego giganta oraz trójki Łowców, którzy chętnie dzielili się opowieściami o swojej organizacji, historii fortów oraz swoich, najpewniej przesadzonych, osiągnięciach. Laura oddaliła się nieco od rozgadanych mężczyzn, by w spokoju zagłębić się w swojej księdze i wypróbować parę przepisów w niej zawartych.
 
Sindarin jest offline  
Stary 30-06-2020, 19:55   #212
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rozmowa Rufusa z Emi - dzień wcześniej

Po zjedzeniu dobrego posiłku dopplerka spojrzała na Rufusa.
- Mam wrażenie, że nie do końca czujesz się ze mną swobodnie. Może trochę ci pomoże jak się czegoś więcej o mnie dowiesz? Pytaj śmiało.
Rufus zawahał się, przełykając ostatnią kiełbasę. Po chwili odpowiedział:
- No, nigdy nie miałem do czynienia z kimś takim jak ty, jesteś miła ale słyszałem różne historie o zmiennokształtnych, głównie o tym jak potrafią zwodzić….. czy jesteś w stanie powiedzieć mi więcej o swojej przeszłości, żebym mógł cię lepiej zrozumieć?
- Jasne. Wychowałam się w Kaer Maga w Varisji. Mój ojciec był pełnokrwistym doppelgangerem, a matki nie znam. Ojciec też mnie w końcu zostawił i tak sobie sama żyję od tamtej pory - dziewczyna bardzo pokrótce przytoczyła swoje życie. - W międzyczasie trafiłam do Phaendar i tak moje losy splątały się z wami.
- Czyli to ojciec nauczył cię korzystać z twoich…. “zdolności”? Miałaś je już jako dziecko? - Rufus zmrużył oczy próbując wyobrazić sobie małą Emi.
- Tak, miałam je od kiedy pamiętam. Ojciec nie chciał abym łaziła jako “ja” więc jak tylko opanowałam przemianę to zazwyczaj byłam kimś innym. On też rzadko kiedy miał swoją twarz. Tylko czasami udało mi się go namówić aby usiąść w krześle przed lustrem jako “my” - dziewczyna wzruszyła ramionami jakby to był coś zwykłego i normalnego.

- A teraz twoja kolej. Zanim zaczniesz się dalej pytać, przyznaj się ile jesteś starszy od Mikela?
- No, mam tyle lat co on ma. Był moim jedynym kumplem jak byłem młodszy….wiesz, pół-orczym mieszańcom nie jest łatwo, inne chłopaki się czepiały mnie i brata...który się lubił stawiać, więc lekko nie było.
- Ach, więc to ty przejąłeś cały rozsądek - mruknęła dziewczyna. - Tragedia, Jace wciąż może się panoszyć bo jest najstarszy hehe. Przydałaby ci się ta moja “zdolność” w takim razie. Nikt by nie patrzył na ciebie krzywo albo co.
Rafus przekrzywił nieco głowę na bok, przypatrując się Emi i marszcząc brwi:
- Na pewno możliwość przybierania dowolnej postaci jest bardzo pomocna, ale czemu miałoby mi zależeć żeby ludzie lubili fałszywego mnie? Ty musiałaś używać swojej mocy aby przetrwać, prawda?
Emi się naburmuszyła.
- Też, ale to nie jest fałszywe jeśli się nie zachowujesz inaczej. To tylko przebranie. Wiesz jak nie przypominasz jakiegoś potwora z koszmarów to ludzie przychylniej na ciebie patrzą. Nigdy nie chciałeś być kimś innym tylko po to aby ludzie się na ciebie krzywo nie patrzyli?
- No, może miałem takie chwile… ale zrozumiałem że muszę dobierać sobie kumpli którym to nie przeszkadza, a ludzie w Pheandar się do mnie przyzwyczaili, jakby wszystko dobrze poszło to bym kowalem został.. - Rufus na chwilę odpłynął myślami po czym znowu spojrzał na Emi.
- A jednak z nami przebywasz w swojej prawdziwej postaci, a nie na przykład tej ładnej pół-elfki którą byłaś przez chwilę… czy to znaczy że mocno nam ufasz?
Dopperka na moment zdębiała i aby ukryć rumieniec schowała twarz we włosach.
- N-niech będzie, że tak..? - wybełkotała. Chcąc zmienić temat zmieniła się też w tęże półelfkę. Spojrzała na niego złotymi oczami.
- Mówisz, że ci się podoba? - zapytała miększym tonem.
- Tak, bardzo… przyjemna postać - odparł Rufus, nieco zawstydzony.
- Nie czujesz się gorzej, nie bedąc w swojej prawdziwej postaci?
Emi się zamyśliła odchylając do tyłu i opierając o ścianę.
- Nie ma różnicy chyba. To tylko kolejna twarz. Jak ubranie. To nosiłam ostatnie pięć lat - wskazała gestem na swoje ciało. Ponownie spojrzała przenikliwie na Rufusa.
- Skoro ta ci się podoba, to co powiedziałbyś na tę? - rysy twarzy znów się zmieniły. Siedziała teraz przed nim kolejna półelfka ale o łagodniejszych rysach. Miała rude włosy i zadziorne spojrzenie. Brakło ostrości jaki miała poprzednia forma.
[media]https://i.pinimg.com/564x/69/b1/5a/69b15a2a8951684090c899dc5fd52a83.jpg[/media]

- Wiesz, mogę wyglądać jakkolwiek ci się spodoba. - uśmiechnęła się zalotnie, a jej głos miał przyjemną do słuchania chrypkę.
- Tak po prostu możesz się zamienić w kogo ja chcę i nie upokarza cię to? - zmieszany wpatrywał się w niewątpliwie atrakcyjną nową postać Emi.
Półelfka przekrzywiłą głowę mając na twarzy prezentując kompletny brak zrozumienia. Wyraźnie zastanawiała się co powiedzieć.
- Nigdy o tym tak nie myślałam… z drugiej strony widzę, że wolisz tą formę od mojej naturalnej
- No… A ty na przykład co sądzisz o moim wyglądzie, podobam ci się? - spytał się Rufus.
Emi teatralnie się zastanowiła podpierając brodę dłonią i mrużąc oczy.
- Hmm… Nie wiem czy przepadam za tym jak wygląda twoja broda. Bokobrody jakoś do mnie nie przepadają - powiedziała niczym krytyk teatralny lub zadufana w sobie osoba. Zaraz jednak zmieniła minę szczerząc zęby w uśmiechu - Ale reszta jest fajna. Masz się czym pochwalić.

Rufus przysunął się nieco bliżej do zmiennokształtnej. Ta postać była pociągająca a on dawno nie był z kobietą...choć ta cała sytuacja była dziwna i nadal czuł się skonfundowany.
- Czyli podobam ci się jako mężczyzna?
Emi uśmiechnęła się nachylając się do Rufusa i szepcząc mu na ucho.
- Boję się, że tutaj będzie nas słychać. Fort może być lepszy do zabawy jak już go odbijemy.
Rufus, który jako pół-orczy mieszaniec nigdy nie cieszył się zbyt wielką popularnością wśród dziewczyn w Pheandear, zaczerwienił się nieco.
- Tak, tak, myślę że po zdobyciu fortu będzie co się świętować, prawda, szczególnie jak wszyscy przeżyjemy… a tak z ciekawości, w pół-orczycę też byś potrafiła się zmienić?- dodał podekscytowany?
- Myślę, że jakąś widziałam. Może przypadnie ci do gustu - wymruczała obietnicę.

Rufus skinał głową i wciąż zmieszany, zaczął się wycofywać.
- W takim razie skupmy się na naszej misji, zdobycie fortu i pokonanie smoka będzie nie lada wyzwaniem...- stwierdził, oddalając się, aby poćwiczyć swoje nowe moce.

Następnego dnia próbował skupić się na treningu i omawianiu planów z Jace'm, jednak rozmowa z Emi wciąż do niego wracała. Zmiennokształtna była intrygująca i w dziwny sposób pociągająca, czy jednak powinien aż tak się się do niej zbliżać? Pewnie dziadek będzie się z niego nabijać... tak, musiał zachować zimną krew i wnieść wkład w kolejne zwycięstwo swojej drużyny nad hobgoblinami.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 30-06-2020 o 19:57.
Lord Melkor jest offline  
Stary 01-07-2020, 19:44   #213
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Mikel i Emi od kilku godzin obserwowali Hobgobliny. W ocenie chłopaka nie wyglądało to najlepiej, ale czekał ze spostrzeżeniami na uwagi swojej towarzyszki, ktora po raz kolejny zmieniła pozycję aby nie zdrętwieć.
- Jak oni tak mogą stać przez cały czas? - wyszeptała do Mikela.
-Faktycznie wyjątkowa dyscyplina. Nie podejrzewam ich raczej o sumienność, więc pewnie się boją szefa. - równie cicho odpowiedział.
- Ale kurde dobrzy są. Wszystkie ustrzelili jakie zobaczyli… trzeba się ich będzie najpierw pozbyć jeśli byśmy chcieli tam wejść - Emi już zaczęła wymyślać milion podejść jak do tego się zabrać. - Jak już pójdę na zwiad to zobaczę czy dałoby się ich zbuntować… mam nadzieję, że to nie chodzi tylko o smoka.
-Nie wydaje mi się, żeby bunt był możliwy. - Mikel lekko się skrzywił.
- Wybadam nim zacznę czegokolwiek próbować.
Emi zamyśliła się. Przygryzła dolną wargę bijąc się z myślami.
- Wy się z Rufusem bardzo kumplujecie, nie?
Mikel lekko zaskoczony zmianą tematu, skinął głową w odpowiedzi.
Ponownie dziewczyna zbierała się aby coś z siebie wydusić.
- Nie będziesz miał nic przeciwko jak sobie z nim.. no wiesz…
- Co? - chłopak albo świetnie udawał, albo nie miał pojęcia, o co chodzi doplerce.
Westchnęła.
- Jak się zabawimy ze sobą - wyszeptała odzierając swoje zamiary z jakiejkolwiek tajemnicy.
Mikel patrzył na nią zdziwiony. Poczuł się dziwnie nieswojo, ale nie wiedział czy z powodu samego faktu, że padło to pytanie, czy też chodziło o coś innego. Właściwie nie miało to znaczenia. Mógł udzielić tylko jednej odpowiedzi, niezależnie od swoich emocji.
-Nie wydaje mi się, żebym miał cokolwiek do gadania w tej kwestii. Ha! Wydaje mi się, że Rufus chyba też nie! - nieporadnie próbował żartować.
- Ćśś! - Emi syknęła chowając siebie i Mikela głębiej w zaroślach. Po dłuższej chwili dopiero się odsunęła wyglądając i upewniając się, że hobgobliny nie poszły sprawdzić co się dzieje.
- To dobrze. Nie chciałabym abyśmy się znów pokłócili - odetchnęła widząc, że mimo wszystko nie narobili zbyt dużo hałasu. - Wystarczy mi póki co napięcia. Chyba potrzebuję odpocząć…
- Jasne. To skoro już jedno mamy za sobą... Jak myślisz? Po co im ten fort? - zmienił temat. Nie był najlepszy w rozmowach o emocjach.
- Może to ma związek z tą driadą? - Emi również wolała nie ciągnąć tego tematu dalej.
- Może się zgadali z tymi spaczonym fey i chcą mieć do nich łatwy dostęp? Albo to po prostu część inwazji. Zająć wszystkie ważne miejsca wroga aby nie miał gdzie się bronić.
- Wroga? Bronić? Przed czym? Boję się, że cały czas umyka nam skala tego wszystkiego. - Mikel momentalnie zrobił się poważny.
- Wróg to my. Każdy kto zamieszkuje okolice. A bronić się przed nimi. Gdyby Łowcy wiedzieli o nadchodzącym niebezpieczeństwie może lepiej by się obwarowali w środku i nie zostaliby podbici. Nawet jeśli za motywami generał stoi jakaś większa siła, sama chęć zagarnięcia ziem dla siebie jest dla mnie wystarczającym powodem. Być może Nirmathas ma dostęp do jakiś zasobów, albo jest zwyczajnie na skrzyżowaniu traktów kupieckich… to wystarczy aby jakaś siła chciała zagarnąć dla siebie. To wystarczało aby się gangi ze sobą biły w Kaer Maga. Zwykła zachłanność i chęć
w siłę. Może jednak ten wasz sąsiad Molthune wynajął albo dogadał się z tą generał aby najechali to miejsce. Może chcą dobrać się do środka kniei aby coś zrobić z klątwą. Możliwości jest dużo nie dowiemy się póki nie dorwiemy kogoś z wyższej hierarchii i go nie przepytamy.

-Mnie martwi właśnie to "może". Nic nie wiemy. Może już czas, żeby po tym... - wskazał ręką na fort - ...wrócić i sprawdzić, co się dzieje w Pheandar?
- Można zapytać czy bliźniaki od Jace'a sprawdzały to podczas naszej nieobecności. Ale zgadzam się. Hannskjald te swoimi zdolnościami może spróbować sprawdzić co się tam dzieje.
-Chyba już czas.- smutno pokiwał głową.

Mikel milczał później dość długo. Coś nie dawało mu spokoju i nie do końca wiedział co. Pewny był tylko tego, że mają nikłe szanse na powodzenie ataku tak długo, jak smok gdzieś się nie oddali.

 
shewa92 jest offline  
Stary 01-07-2020, 21:58   #214
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Emi również siedziała cicho resztę dnia. Pozostała na miejscu kiedy się ściemniło i Mikel sobie poszedł. Obserwowanie hobgoblinów było najnudniejszą rzeczą jaką mogła robić. Dla zachowania poczytalności bawiła się czasem w pstrykanie żołędziami do celu. Czasem zmieniała miejsce aby nie zamarznąć. Po nocy ciężko było utrzymać świadomość, ale Emi się zaparła. Wytrzymała. Jedyne co wyniosła z obserwacji to, to że hobosy zmieniały wartę co sześć godzin. Oraz, że były bardzo obowiązkowe. To jednak wiedzieli już wcześniej.

Rozmowa z Mikelem dala jej do myślenia. Może jednak jeszcze nie do końca się pogodzili. W zasadzie nie było to bardzo dziwne, ale liczyła że będzie miała chwilę bez niezręczności. Będzie musiała go przycisnąć aby wypluł co mu nie pasuje aby mogła chociaż się do tego odnieść. Te myśli miała wracając nad ranem do kryjówki. Była padnięta i jak zasnęła śniły jej się znów dziwne rzeczy. Tym razem było o magu, który zamknął się w swojej wieży. Magiem był Jace i wcale nie był uwięziony. Zwyczajnie była to jego samotnia, po bitwie z wiedźmą musiał zregenerować siły. Emi-rycerz zaś nie widząc możliwości aby wznieść się ku pojedynczemu oknu jakie było na szczycie poszła szukać szczęścia gdzie indziej. Dokąd doszła nie było jej wiadome bo się obudziła.

Następny dzień postanowiła poświęcić na pogadankę z Rufusem aby pokazał jej jak się lata. Czy tez inaczej - jak ona się będzie czuła latając i w ogóle jak to kontrolować. Potem zamierzała wrócić do oględzin fortu. Tym razem starała się wypatrywać co się dzieje w środku. Na wieczór podzieliła się z resztą pomysłem na podanie smoku zaczarowany posiłek gdyby się jednak nie zamierzał ruszyć z fortu.
 
Asderuki jest offline  
Stary 04-07-2020, 18:08   #215
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Rudego wiewióra przygody

Zbliżał się już wieczór, gdy po moście-pułapce do fortu Trevalay przemknęła malutka wiewiórka - czy raczej rudy wiewiór, podkradający się do zajętej przez hobgobliny twierdzy, by dyskretnie zbadać jej wnętrze. Według słów Łowców, wymagane było przynajmniej dwadzieścia kilogramów nacisku, by pułapka się uruchomiła, co dawało intruzowi prawie ponad dziewiętnaście kilogramów zapasu, przy okazji będąc bezpieczną drogą ucieczki.

Hannskjald-wiewiór przemknął zwinnie przez wejście w murze i skrył się w stercie drewna, która wyglądała, jakby za jakiś czas miała stać się imponującą machiną wojenną, zapewne podobną do tych, które używano w jego ojczyźnie. Stamtąd miał dobry widok na kończących właśnie trening żołnierzy z rokami, zmieniających się na warcie strażników, a także resztę dziedzińca. Nowi mieszkańcy fortu najwyraźniej używali baraków w tym samym celu co poprzednicy, do kuźni zaś nikt nie zaglądał, a drzwi do psiarni zostały wręcz zabite dechami i zamknięte masywną kłódką. Uwagę druida zwróciły także dwie hobgoblinki, w przeciwieństwie do pozostałych nienoszące żadnego widocznego pancerza czy broni, stojące sztywno przed wejściem do budynku, który Łowcy określili wcześniej jako zbrojownię. Ruszyły się dopiero, gdy wyszedł zeń niski hobgoblin w kompletnie niepasującym do wyposażenia Kłów skórzanym kubraku obszytym futrem - obie ruszyły krok w krok za nim w stronę wieży. Gdy wiewiór ruszył za nimi, poczuł na sobie wzrok jednego z hobgoblinów wracających z warty, ale szczęśliwie ten go zignorował, nie przejmując się gryzoniem.

Z mniejszych budynków jedynie baraki miały odsłonięte niewielkie okienka, jako jedyna budowla mieszkalna, a nie użytkowa - zbrojownia nie miała ich wcale, w kuźni były zasłonięte, a w psiarni zabite dechami. Zaglądając dyskretnie do środka, Hannskjald dostrzegł kolejnych kilku hobgoblinów, oraz dwójkę młodych ludzi, odzianych w brudne, zniszczone ubrania, wychudzonych i na domiar złego skutych metrowej długości łańcuchem, utrudniającym poruszanie się. Para wyglądała na niewolników zapędzonych do pracy w kuchni i usługiwania Kłom. Chociaż wyraźnie zmaltretowani, wiewiór nie mógł nie dostrzec zaciętego wyrazu ich twarzy, gdy tylko odwracali się od swoich prześladowców plecami.

Sama wieża także była bardzo interesującym obiektem. Wystarczyło zbliżyć się do jej ścian, by poczuć charakterystyczną woń chlewu, a także kwiknięcia i pochrumkiwania świń. Parter budowli nie posiadał żadnych okien, ale na pierwszym piętrze znajdował się szeroki taras, a jeszcze piętro wyżej widać było uchylone okiennice. Chociaż kusiły otwartością, druid postanowił nie ryzykować spotkania ze smokiem i zostawić je na późniejszy zwiad.

Dokładne przeliczywszy wszystkie hobgobliny, ubrane w podobne mundury Kłów i kręcące się po forcie, Hannskjald miał pewność, że stacjonują tu ich ponad dwa tuziny. Wnioskując po strojach i wyposażeniu, szesnastu z nich było zwykłymi żołnierzami, czterech tresujących ptaki zwiadowcami, a pozostali różnego rodzaju specjalistami lub dowódcami.

Z tymi informacjami pozostało tylko wrócić do obozu i naradzić z drużyną co do dalszych planów.

VII dzień miesiąca Lamashan (X), Fangwood, 68 dni po ucieczce z Phaendar, 42 dni po dotarciu do jaskiń

Zgodnie z prognozą Hannskjalda, niebo mimo gęstych chmur kłębiących się nad głowami i zimnego wiatra od rana nie uraczyło bohaterów deszczem, najwyraźniej zbierając siły przed następnym dniem. Emi wróciła dopiero nad ranem i padła jak zabita kiedy inni dopiero się budzili - wyglądało na to, że na zwiad w jej wykonaniu trzeba było jeszcze poczekać. Ale nie znaczyło to, że drużynę czekał spokojny dzień - wciąż można było wiele zrobić.
 
Sindarin jest offline  
Stary 08-07-2020, 20:59   #216
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Zapytany o niedźwiedzia gigant pokiwał głową - Możesz na mnie liczyć, obyś tylko był w stanie się z nim porozumieć pokojowo -
- Jak nie, to będziemy chyżo czmychać - odpowiedział krasnolud
Herge uśmiechnął się szeroko - Dobrze, w takim razie możemy ruszać, kiedy zechcesz -
- Pytanie czy sam niedźwiedź będzie chciał się porozumieć - mruknął ukontentowany druid. Mając Mikela i Herge za plecami, szansa na poważne kłopoty drastycznie malała.
- Mam zamiar zawołać największego rojbra z całej okolicy, więc gdyby jednak nie miał ochoty nam pomóc to naprawdę, znikamy stamtąd -
Mikel tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. Po kilku godzinach obserwacji, cieszył się na odrobinę akcji.

Żeby nie narażać pozostałych, krasnolud wybrał polankę nieco oddaloną od obozowiska.
To było jak w tym żarcie o rozpoznawaniu niedźwiedzi - jak uciekamy i wchodzi za nami na drzewo, to niedźwiedź czarny. Jak uciekamy a trzęsie drzewem, to niedźwiedź brunatny.
No, to jaki rodzaj niedźwiedzia potrafił powalić drzewo?


Zawołany niedźwiedź, najwyraźniej niesiony na skrzydłach wiatru chęcią spuszczenia sromotnego łomotu śmiałkowi który ośmielił się wywołać go w jego własnej domenie, wytoczył się na polankę na jak pan i władca. Z grubsza, miał do tego podstawy. Kiedy wstał, przerastał krasnoluda ponad dwukrotnie, w łapie był grubszy niż noga Herge’a ,a kościane narosty chroniące jego wrażliwe miejsca były grubsze niż łuski smoka które miał na sobie druid.
Krótko: rojber pierwsza klasa, idealny kompanion do ataku na fort.
- Mikeeeel - mruknął druid - Jakby zaczął mnie gonić, to będę uciekał w niebo. Ale odwrócenie jego uwagi na chwilę mocno pomoże
Chłopak ochoczo skinął głową.
-Możesz na mnie liczyć. - zapewnił druida.

Druid, lubo trzymający zaklęcie zauroczenia na podorędziu, zaczął od obwąchiwania z kilkudziesięciu kroków i stopniowo skracał dystans. Nie ukrywał że przychodzi z jakąś sprawą i nie przymilał się przesadnie - bardziej poznawał i dawał się poznać. Niedźwiedź, wbrew dość nieprzyjemnej aparycji, okazał się nie dość że towarzyski, to najwyraźniej mający jakiś osobisty uraz do hobgoblinów siedzących w forcie, bo błyskawicznie zawarli sztamę. Ledwie po kwadransie, krasnolud wracał do Mikela i Herge’a ramię w ramię z olbrzymim Pszczołożujem. Przed nimi była jeszcze jedna drobna trudność - przedstawienie niedźwiedziowi pozostałych towarzyszy.


Długie i mokre popołudnie krasnolud spędził odpoczywając i opowiadając to co udało mu się do tej pory dowiedzieć.

Smok był w forcie, ale co kilka dni opuszczał fort na trzy dni, ruszając na północ.
Sam smok pojawił się w forcie na chwilę przed atakiem Kłów. Jaszczur przeleciał nisko nad polaną kilkadziesiąt metrów na północ od fortu i nagle pojawiła się czarna budowla z której wylały się hobgobliny i trolle. Część napastników po walce wróciła do wieży i znikła razem z nią, ale w forcie zostały prawie dwa tuziny okupantów. Wśród nich był druid i jego dwójka ochroniarzy, kilku treserów roków i ponad tuzin żołnierzy.
Co ważne, w forcie było też dwóch żywych jeńców - coś co być może można było wykorzystać, a na pewno trzeba było uwzględnić.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 08-07-2020 o 21:27.
TomBurgle jest offline  
Stary 08-07-2020, 22:48   #217
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Ostatnie dni były dla Jace'a ciężkie. W zasadzie poza kilkoma drobnymi uwagami nie brał udziału w przygotowaniach do ataku, co bardzo go martwiło. Chciał być przydatny, w przeciwieństwie do tych sielskich czasów z Phaendar, gdzie bał się używać magii i stronił od stresujących sytuacji, teraz czuł potrzebę pomocy. Jednak tak jak wtedy nie pomagał bo bał się używać magi, tak teraz nie pomagał, bo jego magia niewiele pomoże przy planowaniu. Próbował zmusić się do zabicia atakującej ich splugawionej wróżki nixie, ale nie był w stanie. Może dlatego, że była bezbronna? A może jednak nie była to część jego? Może gdyby użył magii, czegoś mniej personalnego, nie tworząc połączenia, nie widząc... tylko czy to by rozwiązało problem? Czy... nie. Musiał istnieć inny sposób, a zabijanie w taki sposób to zwykłe tchórzostwo. Emi miała rację, a on jak zwykle okazał być się głupcem. Pomyślał o wspólnych chwilach, o niebezpieczeństwach, o zabawnych i dość niezręcznych sytuacjach jakie razem przeżyli... na koniec wrócił do wielu mądrości jakie ta dziwna, młoda osóbka miała w swojej głowie. Widać życie uczy nas mądrości na wiele sposobów.

Ułożył sobie wszystko w głowie podczas dnia, gdy dziewczyna odsypiała nocne zwiady. Co chce powiedzieć, jak chce powiedzieć, jednak nie udało mu się jej złapać. Gdy wrócił do obozowiska, jej już nie było. Westchnął zdenerwowany. Czy wszystko zawsze musiało się komplikować? Przetarł twarz wyraźnie zbity z pantałyku. Ponownie przestudiował swoje możliwości, jak codziennie od kilku dni. Wreszcie wrócił do notatek, które sporządzali razem z Emi, ale nie mógł się skupić. Jego myśli błądziły gdzieś, łapał się na tym, że czyta po trzy razy tę samą stronę nie rozumiejąc treści. Odpływał gdzieś po pierwszych zdaniach.
Wstał i ponownie wybrał się na spacer. Dłuższa seria ćwiczeń ciała zawsze pozytywnie wpływała na głowę. Ciało i umysł były ze sobą niesamowicie powiązane. Mówiło się, że można wmówić swojemu ciału wszystko, ale niewielu wiedziało, że ciało mogło również wmówić wszystko głowie. Odprężając ciało, Jace odprężał umysł. Kontrolując ciało, zaczynał ponownie kontrolować głowę i błądzące w niej myśli.

Zrozumiał gdzie popełniał błędy, co powinien był zrobić, ale czasu nie cofnie. Nie wiedział nawet, czy tak potężna magia istnieje na świecie. Lepiej było skupić się na tym co tu i teraz, i próbować naprawić to, zamiast pluć sobie w brodę na każdą zmarnowaną sytuację w przeszłości.

Jednak to nie wszystko. Jace uzmysłowił sobie jeszcze jedną rzecz. Pośpiesznie wrócił do notatek rozkładając je wokół siebie. Emi robiła dobre opisy, on zaś skupił się na faktach, jednak wiele łączyło te dwa podejścia. To opisy Emi nasunęły chłopakowi ślad. Przebiegł palcami po notatkach szukając odpowiedniego akapitu z jego zapisków. Parował swoje notatki z opisami Emi i porównywał je między sobą. Były sytuacje, gdzie jego zdolności wykraczały daleko poza to, co był w stanie zrobić "na co dzień". Co więcej, przy odrobinie skupienia był w stanie sporządzić odpowiedni rytuał odblokowujący kolejne pokłady mocy. Warstwy, drzwi, lub nawet nieskończone Plany w jego głowie. Czyżby to był klucz do sukcesu? Czy znajdzie klucz do zrozumienia samego siebie? Czy uda się to zrobić przed konfrontacją z wrogiem?
Psionik miał jeszcze wiele do zrobienia, toteż nie zauważył nawet kiedy nastał zmrok, pochłonięty pracą, grupowaniem zebranych prac, szukaniem podobieństw, ukrytych wzorów i sporządzaniem kolejnych notatek. Oderwał się dopiero gdy poczuł na sobie wzrok. Podniósł głowę i uśmiechnął się do stojącej przed nim Emi. Pewnie znów będzie się dąsać za rozgrzebanie dokumentów.
- Cześć, nawet nie zauważyłem kiedy przyszłaś. - uśmiechnął się. - W sumie to przegapiłem też moment kiedy wyszłaś.... a chciałem z tobą porozmawiać. podrapał się w tył głowy. Pomimo doskonałej kontroli ciała i umysłu czasem nie potrafił ukryć zwykłego, ludzkiego zakłopotania.
 
psionik jest offline  
Stary 08-07-2020, 23:11   #218
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację

Jak Emi się obudziła już zmierzchało. Należało się pospieszyć. Bardzo ładnie wyprosiła od Laury różdżkę, później bardzo ładnie poprosiła Rufusa aby jej użył przy okazji rzucania czarów. Zakradli się w okolice zachodniego mostu i po krótkiej chwili Emi stała się niewidzialna i potrafiła latać.
- Nie czekaj na mnie. Bezpiecznej drogi - powiedziała do półorka, ale nie mógł już zobaczyć jej uśmiechu. Uczucie nieważkości nie należało do najprzyjemniejszych. Za pierwszy cel swojej nietypowej wędrówki obrała wieżę, a dokładniej drugie piętro, gdzie z okna bił blask świec. Pomieszczenie to musiało być zapewne salą narad Łowców - na ścianie naprzeciwko okna zawieszono wielką płócienną mapę, zapewne właśnie południowego Fangwood, zaś na środku komnaty stał masywny dębowy stół. Kolejna, mniejsza już mapa leżała rozłożona na całym blacie, z porozstawianymi różnego rodzaju figurkami. Nad tym planem pochylała się dwójka hobgoblinów: niski mężczyzna w skórzanym, obszytym futrem kaftanie, niepasującym zupełnie do mundurów Kłów, oraz wyższa od niego o głowę kobieta, ta już w odpowiednim dla żołnierza stroju.
Dopplerka licząc ile jej mniej więcej czasu minęło skorzystała z okazji. Wykorzystując swoją zręczność przeleciała blisko sufitu i zaczęła oglądać plany jakie robiły oba hobosy. Wlatując do pomieszczenia, mogła już dosłyszeć fragmenty rozmowy w gobliński.
-... resztki nie będą stanowić zagrożenia. Wysłałam już oddziały, które ich wyłapią - stwierdziła kobieta, przesuwając czarną figurkę żołnierza z punktu oznaczonego jako fort Trevalay gdzieś w głąb puszczy. Dopplerka zauważyła, że na forcie jest kilka innych takich figurek, a także inna, przedstawiająca smoka.
- Widziałem dym - głos mężczyzny brzmiał chrapliwie, jakby ten nie był nawykły do mówienia - Niech twoi łowcy przestaną bawić się ogniem - warknął.
- Są skuteczni, to ma znaczenie, kilka drzew mniej w tej puszczy to mała różnica - hobgoblinka prychnęła lekceważąco.
Dopplerka powstrzymywała się od komentarza. Gdyby było ich więcej to mieliby niezły moment aby napaść na te hobosy. Podejrzewała, że to był właśnie druid i dowódczyni. Poczekała jeszcze chwilę aby usłyszeć co dalej obradują.
- Co z Ibzairiakiem? Kiedy znowu odlatuje? - kobieta sięgnęła po smoczą figurkę, ale ta została jej porwana wprost spod dłoni.
- Pojutrze, jak zwykle, i na trzy dni - odpowiedź była lakoniczna, jakby hobgoblin się nad czymś zastanawiał.
- Gdzie on w ogóle lata? Miał jakieś rozkazy, o... - jego rozmówczyni zaczęła zadawać pytania, ale ten uderzył dłonią w stół.
- Wyjdź! - warknął, ale bez złości, brzmiało to bardziej jak polecenie. Kobieta zacisnęła zęby, ale wyprostowała się, stuknęła obcasami i opuściła pomieszczenie.
Emi również uznała to za dobry moment aby wylecieć. Zatrzymała się jednak po drugiej stronie okna aby ocenić czy hobgoblin na pewno jej nie zauważył. Wyglądało na to, że nie - mężczyzna posiedział jeszcze chwilę przy mapie, po czym podszedł do okna, rozejrzał się po okolicy i je zamknął.
Emi wzięła głęboki oddech i podleciała piętro wyżej. Ciekawość ją ciągnęła aby zobaczyć tego smoka. Wyrwa w murze i suficie na ostatnim piętrze wieży pozwalała wyraźnie zobaczyć wnętrze, przypominające bardziej bagnistą, zamgloną jaskinię. Panujące tu ciemności nie pozwalały na dostrzeżenie niczego więcej, dopplerce udało się jedynie usłyszeć dość głośny oddech, czy też posapywanie czegoś dużego. Poczuła też nieprzyjemny odór stęchlizny.
Modląc się w myślach do Desny o szczęście aktywowała totemik widzenia w ciemności.
Widząc już lepiej, dopplerka tym bardziej przekonała się, że ktoś skutecznie przerobił szczyt wieży na bagnistą jaskinię. Sam otwór w ścianie, do którego podleciała, o tym świadczył - otoczony był mchami i jakimiś pnączami, do tego płynął przez niego ciągły strumień wody, spływając potem strugą po wieży. Dalej wrażenie przebywania na bagnie tylko się potęgowało. Woda spływała drobnymi kaskadami z dziwnej formacji z kamieni pod sufitem, zasilając płytkie, mętne oczko wodne, zajmujące prawie jedną trzecią pomieszczenia, ogrodzone solidnymi kamiennymi blokami. Resztę podłogi zupełnie pokrywały sterty gruzu, mniejsze kałuże i gęste kępy bagiennej roślinności. Naprzeciw otworu widać było prowadzące w dół schody, po których także spływała woda. Nad wszystkim tym latały jakieś insekty, a po chwili dało się też dosłyszeć cichy rechot żab.
Emi nie musiała się rozglądać, by dostrzec masywne, czarne łuskowate cielsko ze skrzydłami, leżące w centrum pomieszczenia. Bok smoka poruszał się miarowo, gdy ten spał, nieświadomie poruszając długim ogonem. Niedaleko niego kręciła się trójka mniejszych, ale wciąż naprawdę sporych jaszczurek o ciemnozielonym umaszczeniu i niewielkich kostnych grzebieniach na grzbiecie.
Emi przełknęła ślinę. Teraz albo nigdy. Pospiesznie ruszyła do środka szukając na prędce jakiejkolwiek luźnej, czarnej łuski. Musiała to zrobić nim magia totemu przeminie. Tuż przed minięciem otworu dostrzegła kilka maleńkich run narysowanych na jego krawędziach, i zatrzymała się gwałtownie. Pułapka, magiczna do tego! Zerkając na nie, doszła do wniosku, że uruchamia ja zaklęcie alarmowe podobne do tego, którym Jace zabezpieczył jaskinie.
Dziewczyna zaklęła w duchu. Może lepiej będzie to zrobić jak smoka jednak nie będzie w pobliżu. Miała złe przeczucia co do jego wypraw. Odsunęła się od wejścia wybierając psiarnie za swój cel. Póki działał totemik zamierzała zajrzeć w szczeliny i zobaczyć co tam się dzieje.
Zostało jej zaledwie kilkanaście sekund, gdy dotarła do zabitych deskami okien. Przez szczeliny nie było zbyt wiele widać - zaledwie fragment zniszczonej klatki i bryzg czegoś ciemnego na ścianie.
~~Z lewej!~~ usłyszała milczący ostatnio głos Voxa. Dzięki temu dostrzegła pędzącą w jej stronę półprzejrzystą sylwetkę kobiety o zmasakrowanej twarzy, dodatkowi wykrzywionej nienawiścią. Emi cofnęła się odruchowo, a niematerialna dłoń próbowała sięgnąć do niej przez deski, ale nie mogła wysunąć się dalej niż na kilka centymetrów. Po chwili talizman przestał działać.


Serce Emi waliło jak oszalałe, Duch! Była zbyt blisko tego aby nie wrzasnąć i pospiesznie poleciała w kierunku mostu. Zatrzymała się tuż przy murze i spojrzała jeszcze raz za siebie. Duch nie mógł wyjść z psiarni. Musiała się zebrać w sobie i chociaż sprawdzić co się dzieje w innych budynkach. Co też zrobiła.
Wlatując do gęstego, pełnego drzew owocowych ogrodu, Emi ruszyła do zamkniętych drzwi kuźni, spod których błyszczała delikatna poświata, jakby w środku paliło się jakieś światło. Zza nich dosłyszała też bełkotliwy głos jakiejś istoty - nie rozumiała ani słowa, ale ten ktoś z pewnością był pijany. Zastanawiając się, co zrobić dalej, dopplerka usłyszała szelest w zaroślach. Odwróciwszy się, zobaczyła w słabym świetle sporego kota wyglądającego dość podobnie do Lawiny, tylko mniejszego.
Emi wstrzymała oddech. Kot póki co na nią nie zareagował ale w przeciwieństwie do reszty pewnie mógł ją wywęszyć. Dlatego też zmieniła się w druida aby przynajmniej zapach był znajomy. Dopiero wtedy delikatnie uchyliła drzwi do kuźni. Te skrzypnęły cicho, ale otworzyły się na tyle, by mogła zajrzeć do środka. Pomieszczenia było utrzymane w dobrym stanie - nie było tu większego rozgardiaszu, a obok wciąż płonącego paleniska leżała schludnie ułożona sterta pogiętych napierśników, uszkodzonych ostrzy i innego sprzętu wymagającego naprawy. Nikt jednak nad nimi nie pracował - blisko ognia siedziała masywnie zbudowana i wysoka jak na swoją rasę goblinka, pociągając niemrawo z flaszki, z pewnością nie pierwszej. Musiała usłyszeć skrzypnięcie, bo spojrzała w stronę Emi, ale stan upojenia zrobił swoje - zignorowała to i wróciła do bełkotliwego perorowania w dziwnym, nieznanym dopplerce języku. Co ciekawe, miała nawet rozmówcę, chociaż niezbyt gadatliwego: w cieple kuźni grzał się bazyliszek, niewiele mniejszy od tego, z którym walczyli nad rzeką.
Nie potrafiąc się nawet domyślić co to za język Emi wycofała się do zbrojowni. i uchyliła tamte drzwi. Była przy okazji ostrożna aby nie zwrócić uwagi lwa.
To pomieszczenie z pewnością służyło kiedyś za zbrojownię, lecz coś tu pozmieniano. W kompletnych ciemnościach Emi widziała niewiele, ale zabrakło jej charakterystycznego połysku stali, zauważalnego nawet w mroku. Powietrze przesycone zaś było lekko kwaśnawym, ziemistym zapachem.
Bardzo ostrożnie wślizgnęła się do środka przymykając za sobą drzwi.
~Oby tutaj nie było żadnych hobosów~ pomyślałą i skoncentrowałą się. Potrzebowałą chwili aby przypomnieć sobie jak wyczarować światło, ale w końcu z jej niewidzialnej dłoni wyleciało kilka szalejących kuleczek światła. Emi była gotowa pospiesznie zakończyć czar i uciec gdyby coś się miało stać.
Gdy tylko magiczne światła rozjaśniły wnętrze, dopplerka odniosła wrażenie, że weszła do szklarni. Haki i stojaki na broń obwieszone były pękami suszonych ziół, a długie stoły zastawiono skrzynkami, z których wyrastały różne rodzaje grzybów, mchów i pleśni. Jedną ze skrzynek przykryto kawałkiem grubego płótna, szczelnie dociśniętym do blatu kilkoma cegłami. Na szczęście była tu sama i światło nie wzbudziło niczyjego zainteresowania.
Oczywiście, że nie mogła przepuścić okazji dowiedzenia się co jest w skrzyni. A może mogła? Nie miała za wiele czasu nim się skończy niewidzialność i lot, a wciąż dobrze by było sprawdzić ostatni budynek. Z jakiegoś powodu tutaj chodzenie jako jeden z hobosów przerażało ją. W obozie Scarvioniusa miała czas wszystkiemu się przyjrzeć, tutaj wszystko na szybko się działo. Zostawiła skrzynkę bez sprawdzania. Rozwiewając światło wyszła ze zbrojowni i poleciała do baraków.
Większość miejsca jego schludnego i utrzymanego w czystości wnętrza zajmowały solidne, trzypoziomowe piętrowe łóżka poza którymi znajdował się tu jedynie nieduży stół z paroma krzesłami i niewielki składzik z kuchnią w rogu. Przebywało tu obecnie kilkunastu hobgoblinów, większość spała twardo na swoich posłaniach, kilku jadło coś z zapałem, dyskutując o czymś, a trójka grała w kości przy stoliku. Atmosfera wydawała się bardzo luźna, a jedynymi spiętymi była dwójka ludzi w łachmanach, spięta krótkim łańcuchem, którą najwyraźniej zmuszono do usługiwania hobosom.
Emi postawiła nogi na ziemi i wyciągnęła z bandoliery butelkę z miksturą niewidzialności. Słuchając o czym gadają żołnierze wypiła ją. Nie poświęciła zbyt wiele czasu na podsłuchiwanie, ale zdołała poznać kilka imion hobgoblinów i podporządkować je do konkretnych paskudnych gęb. Z kilku uwag zrozumiała, że "ten dzikus Jang" nie jest jednym z Kłów, a raczej najemnikiem, większy szacunek miała u nich porucznik Eygara. Zauważyła też, jak jeden z hobgoblinów podłożył nogę niewolnikowi, zaśmiał się i stwierdził, że jak się będzie guzdrał, to dołączy do kolegów w celi. Emi czuła wręcz emanującą od upokorzonego człowieka wściekłość - miała pewność, że gdyby tylko mógł, udusiłby oprawców swoim własnym łańcuchem.
Zanotowała imiona hobosów i ich twarze. Przysięgła sobie, że uwolni tych ludzi. Zastanawiała się jednak, gdzie jest cela? W wieży? Tam gdzie duch? Zadrżała. Pokręciła głową i wycofała się. Ostrożnie podążyła do mostu i potem bardzo ostrożnie przebrnęła przez most.

***

Powrót do obozu nie był trudny. Emi już nauczyła się go wypatrywać. Po wejściu miała kilka niespodzianek. Po pierwsze niedźwiedź, a po drugie Jace pełen zakłopotania. W sumie po ich jej wyczynie z wróżką, to nie było bardzo dziwne.
- Za chwilę, muszę się z wami podzielić co usłyszałam i co zobaczyłam - powiedziała krótko i zaraz zwróciła swoją uwagę do pozostałych.
 
Asderuki jest offline  
Stary 11-07-2020, 10:31   #219
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura nie pomagała w zwiadzie. Uważała że są bardziej kompetentne do tego osoby A jej talenty można spożytkować inaczej. Lepiej. Na małej przestrzeni ich obozu zorganizowała sobie małą polową pracownie. Nic, spektakularnego. Magiczny krąg z ustawionymi w nim świecami i magicznymi fetyszami, małe palenisko i kociołek.

Najtrudniejszym było zdecydowanie się co reszcie będzie przydatne. Ochrona czy coś z mocnym uderzeniem? Rozpatrywała wzmocnić trochę swoje noszone magiczne przedmioty ale zrezygnowała z tego. Jeszcze brakowało by nazwali ją samolubną. Sprawdziła dwa razy swoje zapasy i zdecydowała by zrobić Naszyjnik kul ognistych. Być może kiedy przejmą fort zostaną na dłużej i będą tam materiały by zrobić coś mocniejszego.

Cała operacja zajęła jej dokładnie trzy dni. Była to zajmująca praca i Laura musiała docenić fortunę która jej dopisała że nikt niepożądany nie natknął się na ich obozowisko kiedy ona była całkowicie zajęta pracą. I nie zastał jej mamroczącą zaklęcia a czasem przekleństwa w transie.
Kiedy zebrali się ostatniego dnia na naradę przedstawiłą swój wkład w przygotowanie ataku. Magiczny naszyjnik, wyglądał na złoty i mia pięć kul dołączonych do łańcuszka. Dwie małe, dwie średnie i jedna największa. Laura wytłumaczyła że działają jak pociski. Wystarczy je zerwac z naszyjnika i rzucić byle dalej od siebie i BUM! Kula ognia.

Ceną jaką zapłaciła za stworzenie tej bombowej biżuterii był pierścień ochrony żelazny kłów.
Zaproponowała jeszcze oddać “Ten Rod of Extend Metamagic” Ruffusowi albo druidowi. Jeśli żaden nie wyraził zainteresowania różdżka skończy jako zapłata za kolejne ulepszenia.
 
Obca jest offline  
Stary 13-07-2020, 12:08   #220
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
wspólna dysputa

- Słuchajcie! Mam wieści, dobre i słabe. Po pierwsze chyba ktoś uciekł z Travalay, bo wysyłają dalej na wschód żołnierzy aby wyłapać niedobitków. Chyba jest też więcej ocaleńców niż tamta dwójka, o której mówiłeś Hannskjaldzie. Nie jestem tego jednak pewna - wypluła pierwszą porcję informacji nie czekając nawet na odpowiedź. Mieliła je całą drogę powrotną.
- Smok wylatuje pojutrze i nie będzie go trzy dni. Jak chcemy coś zrobić to mamy idealne okno. Niestety łuski nie zdobyłam… Miał alarm i pułapkę przy wejściu do swojego leża i niestety nie miałam jak się tym zająć. A teraz gorsze rzeczy. Mają bazyliszka i nawiedzoną psiarnie… oraz podobnego zwierzaka do Lawiny. Czyli cztery małe roki, jedna mniejsza lawina i bazyliszek. Dużo zwierzaków. Jest jednak pewien plus, widziałam tego ichniego druida, wiem jak się nazywa i chyba nie ma posłuchu u żołnierzy. Nie należy do armii. Nawet z kapitan się mało lubi, a ona musi go słuchać… można to wykorzystać. Co jeszcze... A, druid wydaje się przywiązany do tego smoka. Um, tak, zamienili zbrojownię na składownię suszonych ziół i hodowlę grzybów.
Dziewczyna milczała jeszcze chwilę i zastanawiała się czy na pewno wszystko powiedziała.
- To chyba tyle.
- Nie przejmuj się łuską. Zdobędziemy ją jak smoka nie będzie. Na pewno znajdziemy jakieś w jego leżu, jak dobrze poszukamy. - powiedział Jace również analizując sytuacje. Wzmianka o bazyliszku przywołała nieprzyjemne wspomnienia na które aż się wzdrygnął. Nie mógł sobie pozwolić na rozpamiętywanie, toteż ponownie ukrył głęboko traumatyczne wspomnienia i kontynuował:
- Mamy więc dwie możliwości podzielenia załogi. Moglibyśmy wywabić cześć pod pretekstem znalezienia informacji o uciekinierach, albo skonfliktować druida z żołdakami. - podrapał się po brodzie. Wiedział, że Emi doskonale poradzi sobie z drugim zadaniem, tak jak to zrobiła podczas ostatniego starcia z obozowiskiem Kłów. Martwiło go jednak nadal to samo - posyłanie dziewczyny samej.
- Wspomniałaś o nawiedzonej psiarni. Chcesz powiedzieć że mają jakieś powykręcane duchy psów, czy wilkorów, czy, że pomieszczenie jest nawiedzone? Tak czy siak, mamy specjalistę od tego typu spraw - tu wskazał na Rufusa - który na pewno sobie z tym poradzi. Może nawet przeciągnie duchy na swoją stronę? Co o tym sądzisz? - spytał półorka.
Rufus, mający już dość bezczynności, z uwagą słuchał informacji Emi:
- Jak wiemy, że smoka nie będzie trzy dni, to oczywiście takie szansy nie można zmarnować! Ten druid jest też hobgoblinem? I jak duże są te “małe roci”? A co do nawiedzonej psiarni…. - zamyślił się na słowa Jace - nie wiem, o jakie duchy chodzi, mogłem rozmawiać z duchami kobiety i krasnoluda w grobowcu, ale oni byli przyjaźni…
Druid bez słowa wskazał rękami rozpiętość skrzydeł roków które latały nad dziedzińcem.
- To jak w tamtej wiosce, tylko duch był agresywny. Tylko tam zajrzałam, a próbował mnie zaatakować. Mam nadzieję, że to nie była cela, o której hobosy wspominały. - Emi sprostowała.
- Zaraz… - odezwał się Vindo - Jak to psiarnia nawiedzona? Duchy psów? Co tam się stało? - zapytał z wyraźną zgrozą w głosie. Siedzący nieopodal Kelmar zerknął na niego, nagle posmutniały, ale milczał.
- Nie psów. Ludzi - Emi zadrżała na wspomnienie. - To znaczy, że coś potwornego się stało w tamtym miejscu i z jakiegoś powodu zabicie dechami trzyma duchy w środku… Ducha. Nie widziałam w sumie więcej.
- Ale… co z psami?
- Nie widziałam żadnych, ale nie byłam tam długo.
Vindo kiwnął głową, zaciskając z całych sił szczęki, ale nie odezwał się. Na jego twarzy widać było wściekłość przemieszaną z rozpaczą.
- Weźmiemy odwet, ale najsłodsza zemsta podawana jest na zimno. - wtrącił się Jace próbując uspokoić łowcę. Ostatnie czego potrzebowali, to zepsucie planu przez kogoś działającego pod wpływem emocji.
- A jakby wypuścić bazyliszka na hobgoblinów? - spytał.
- Bazyliszek siedział sobie w kuźni wraz z pijaną goblinką. Mam mówić dalej? Jeśli mają druida choć w połowie tak zdolnego jak Hannskjald to bestia pewnie jest z nimi w dobrej sztamie - dopplerka przypomniała sobie scenę godną komedii na deskach teatru.
- To by znaczyło, że druid ma jakieś sposoby, żeby zabezpieczyć się przed jego wzrokiem. Hanns, umiałbyś coś takiego? - spytał Jace.
- Jak skłócimy Kły z druidem, to pewnie weźmie jego stronę. A nie znam się na magicznych istotach na tyle żeby wymyślić jak się zabezpieczyli. Widziałaś tam jakieś skamieniałe ciała? - zapytał sam starajac sobie przypomnieć czy widział coś takiego na dziedzińcu
- Ducha też bym na nich spuścił, o ile będziemy mieli jak sobie z nim poradzić.
- Nie pamiętam kamiennych figur. Ta dwójka uwięzionych jednak będzie bardzo chętna się odegrać. Co wy na to aby po nocy się zakraść i ich uwolnić? O, albo jutro skoro świt jakoś przedostać się na drugą stronę fortu i dopaść tę grupę co ją wysłali w pogoni? - Emi zaczęła mieć napływ pomysłów.
- A kiedy tą grupę wysłali? - zapytał Kelmar po chwili zastanowienia.
- … W zasadzie to nie wiem. Ich kapitan powiedziała tylko, że wysłała. Mogło to być tuż przed tym jak przybyliśmy albo i dużo dawniej - zapał dziewczyny wyraźnie ostygł kiedy uświadomiłą sobie, że moga nie mieć szans ich dogonić. - Można ocenić jeśli umiecie to wyczytać.
- To da się sprawdzić - stwierdził Łowca - Jak wyglądali ci niewolnicy? Dasz radę ich opisać?
Dziewczyna przytoczyła mniej więcej ich wygląd.
- Ageep i Milla… - mruknął Kelmar - Szczeniaki, ale zapału im nie brakowało. Na pewno będą chcieli walczyć.
Mikel, podobnie jak jego siostra, od dłuższego czasu przysłuchiwał się rozmowie. Dumał nad tym, co usłyszał i nad tym, do czego sam już doszedł. Wbrew temu, co sądzili o nim niektórzy, nie był głupi. Nie był też co prawda ponadprzeciętnie bystry, ale jakoś dawał sobie radę. Od zwiadu, który wykonali z Emi starał się postawić w roli dowódcy fortu. Postanowił się podzielić tym, co chodziło mu po głowie.
-Nie wydaje mi się, żeby takie akcje miały teraz sens. Jak zamieszamy za dużo to smok może w ogóle nigdzie nie odlecieć. Zwłaszcza, że te Hobgobliny zdają się być bardzo zdyscyplinowani i z tego co o nich wiemy, nie wynika, żeby byli jakoś szczególnie gnębieni. Nie polują, więc pewnie są dobrze zaopatrzeni i nie chodzą głodni. Nie będą mieli powodu do buntu, a i pewnie należą do tych bystrzejszych, lepszych oddziałów. - krótko wyraził opinię i przeszedł do kolejnego tematu -Co do grupy wysłanej za niedobitkami to jestem za tym, żeby sprawdzić ślady, ale jeśli będą starsze niż dzień to nawet nie ma sensu iść za tropem bo pewnie przegapimy odlot. Możemy się zaczaić i liczyć na to, że będą wracać wcześniej niż gadzina wybędzie z fortu. - westchnął -Powinniśmy chyba jeszcze ustalić, ile czasu doczekamy z atakiem. Nie wiem [i[czy kły mają jakiś sposób, żeby wezwać smoka w razie kłopotów, ale chyba dobrze byłoby mu dać kilka godzin na oddalenie. Najlepiej nie za dużo, żebyśmy mieli jeszcze czas przygotować się na jego powrót, jeśli nie wróci od razu.
-Już raz sobie poradziliśmy z bazyliszkiem… a macie jakiś pomysł jak skłócić druida z hobosami? Zgadzam się z Mikelem że lepiej nie robić zbyt dużo zamieszania, jak chcemy żeby smok odleciał. Ja bym zaatakował z zaskoczenia jak nie będzie smoka, możemy dostać się przez studnię albo z powietrza…- zadumał się Rufus.
- Dajmy smokowi dzień, minimum pół, zanim ruszymy z planem. - odezwał się po chwili Jace. - Nie jestem też zwolennikiem przedwczesnego ujawniania się. Powinniśmy skupić się na partyzantce, jesteśmy liczebnie mali. Rzucenie im rękawicy na otwartym polu szybko pozbawi nas wszelkich przewag, w tym zaskoczenia i narazi na zmasowany odwet. Dziel i zwyciężaj - wiemy doskonale, że mniejsze grupki łatwiej nam będzie pokonać, więc skupmy się na tym.
Emi, to twoja specjalność, żeby w jednym miejscu nie było ich zbyt dużo, by patrole nie mogły być zbyt blisko siebie… zresztą, ty najlepiej wiesz co zrobić. Reszta zajmie się cichym eliminowaniem niebezpieczeństw. Im później staniemy do otwartej walki, tym lepiej.

- Aaalbo podszyję się pod kapitan, zbiorę ich na dziedzińcu i ich zasypiemy kulami ognia - dopplerka wskazała na sporządzony przez Laurę naszyjnik. - Ja ciągle mam różdżkę, która podobnie działa. Jak to połączymy i podobne czary jeszcze polecą, to nie będzie co zbierać.
-Haa, świetny pomysł, nawet nie zrozumieją co ich zabiło!- Rufus zaśmiał się i klasnął w dłonie. Proponowałbym sprawdzić, czy możemy dostać się podziemną drogą do studni w twierdzy, większość by tamtędy przeszła, a jedna albo dwie osoby zaatakowały by z powietrza kulami ognia korzystając ze zrobionego przez Emi zamieszania….przy okazji, odważna jesteś, że tak sama ryzykujesz….[/i] - spojrzał z uznaniem na zmiennokształtną.
- Nie zdziwią się, że ich w jedno miejsce ściągasz? I co z prawdziwą kapitan? - zapytał Cirieo - Te kulki wystarczą na wszystkich od razu? - dodał, z powątpiewaniem patrząc na amulet.
- Wybacz Emi, ale to strasznie ryzykowny i dość głupi pomysł. - skomentował Jace
- Ci hobgoblińscy żołnierze są dużo słabsi niż my jeden na jednego, więc wystarczy że część zginie od ognia. Ja z Mikelem pewnie byśmy sami przynajmniej połowę oddziału wybili, co nie?- pół-ork spojrzał wymownie na przyjaciela, na co ten wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
Emi westchnęła. Zaczęła od odpowiadania na pytania Cirieo.
- Jeśli ją odegram odpowiednio to nie powinni się zdziwić. To wojsko jakieś przemówienie, albo widzimisię kapitan nie będzie niczym dziwnym. Już raz widziałam takie coś u Scarvonuisa. Ba, może nawet zamiast się podszywać pod nią, ukraść coś aby sama szukała winowajcy. Niestety ale czy starczy ognia na wszystkich to będzie zależeć od tego jak zostaną rozłożone, wiesz gdzie wycelujemy te kule ognia. Ja mam różdżkę i mamy naszyjnik, jeśli jeszcze ktoś użyłby obszarowego czaru to powinniśmy objąć wszystkich.
Przeniosła spojrzenie na Jace'a krzywiąc się.
- Ryzykowny jest, ale nie głupi. Jeśli się powiedzie pozwoli nam ich mocno osłabić nim będziemy musieli wejść z nimi w bezpośrednią walkę. Do tego nie zajmie nam czasu jak wyciąganie ich po kolei z fortu, gdzie ryzykujemy że nie zdążymy nim smok wróci. Albo, że się obwarują w środku jak zaczną coś podejrzewać.
Na koniec spojrzała na Rufusa.
- Nie jestem odważna. Liczę na szczęście od Desny i waszą pomoc.
Niziołek zamyślił się przez chwilę.
- Tylko jeśli kule nie wystarczą, będziemy mieć wszystkich w jednym miejscu - rannych, ale sprawnych. Ilu ich tam było? Trzydziestu?
- Dokładnie. Ranni, czy zdrowi będą stanowili takie samo zagrożenie. Nie będziemy mogli się wycofać, a jeśli nie uratujemy wcześniej więźniów, to będziemy w jeszcze gorszej pozycji.
- Może zabrzmi to , ale całkowicie zgadzam się z Jacem. Pomysł jest ryzykowny i zbyt wiele może nie pójść po naszej myśli. Potrzebny nam prostszy plan. - znów wyraził się Mikel.
Cirieo uniósł dłoń
- Hola, nie mówię też, że skubanie ich grupka po grupce to dobry pomysł. Jak się dowiedzą, że ktoś ich atakuje, to kaplica. Jakby to się nie sprawdzało w partyzantce, to przy oblężeniach niezbyt
-Tylko skoro smoka nie będzie, a Emi chce się pokazywać pod dowódcę to może udałoby się część wyciągnąć z fortu, a nieobecność gada wykorzystać jako pretekst. Wiecie… coś w stylu, że są informacje o pobliskiej zbrojowni czy skarbu łowców i trzeba to ogarnąć zanim smoczysko wszystko zagranie dla siebie. - nieśmiało zasugerował wojownik. Sam nie do końca był przekonany co do pomysły. - Wtedy część, załatwiamy poza fortem i nadal możemy zaskoczyć tych na miejscu.
- Oba plany polegają na tym, że w ogóle uda się kapitan zabić po cichu. Może nie być tak łatwa to ubicia jak nieprzytomna wróżka. Mamy mało czasu, a druid jest spostrzegawczy. Chyba widział dym jaki zrobiłam kiedy spaliłam wróżkę. Jeśli hobosy mają jakiś sposób przekazywania sobie informacji to może jeszcze wyjść, że wyślą posiłki. Najchętniej bym zaatakowała ich w forcie. Mają dobrych strzelców i jest szansa, że mając przewagę zaskoczenia uda się nam ich zdjąć. A co gdybyśmy zrobili coś podobnego do Troli? Gdyby ich zebrać i oplątać ognistym pnączem? Do tego zarzucić ogniowymi kulami? - Emi przypomniała sobie o kolejnej druickiej łasce jaką miał Hannskjald.

Padły kolejne odpowiedzi i kolejne pomysły. Dyskusja nie skończyła się szybko, a pomysłów posypało się jeszcze wiele. Ostatnim co zostało to było podjęcie decyzji co ostatecznie robią...
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172