Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-07-2020, 12:32   #221
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
VIII dzień miesiąca Lamashan (X), Fangwood, 69 dni po ucieczce z Phaendar, 43 dni po dotarciu do jaskiń

Planowanie odbicia fortu Trevalay, dysksuje dotyczące tego, jak, kiedy i gdzie zaatakować, trwały do późnej nocy, dopóki wykończeni bohaterowie najzwyczajniej nie padli ze zmęczenia na swoje posłania. Na szczęście, udało im się ustalić plan działania, który powinien dać im szansę w walce z przeważającymi siłami wroga, podobnie jak ponad miesiąc temu podczas ataku na obóz Scarviniousa. Tym razem cel był znacznie trudniejszy do zdobycia - twierdza zamiast zwykłego obozowiska - lecz oni nie byli już tą samą grupą uciekinierów, ukrywającą się przed polującymi na nich hobgoblinami. Teraz to Phaendarczycy przejmowali inicjatywę i zamierzali wyrwać południowe Fangwood spod kontroli Kłów.
Plan nie wydawał się bardzo skomplikowany - po tym, jak smok opuści fort, Emi miała wkraść się na dziedziniec przez studnię i dyskretnie obserwować, co się na nim dzieje. Wraz ze zmierzchem, kiedy większość hobgoblinów uda się na spoczynek, dopplerka miała dać sygnał do wejścia. Bohaterowie planowali kompletne ominięcie strażników na mostach, dostając się z kilku różnych miejsc: Mikel i Hannskjald studnią, Jace liną w ślepym punkcie pod wieżą, a Laura, Rufus i Cirieo przelatując nad kanionem w tym samym miejscu. Następnym krokiem miało być wpuszczenie do baraku magicznej mgły, dzięki której bohaterowie kupiliby sobie więcej czasu i lepiej wykorzystali efekt zaskoczenia. Krasnolud zapewnił, że wraz z Lawiną i swoim nowym, niedźwiedzim przyjacielem utrzymają dziedziniec w czasie, gdy reszta będzie mogła przypuścić szturm na wieżę.


Rzeczywistość miała jeszcze zweryfikować te plany, lecz do tego pozostał jeszcze cały dzień. Zgodnie z prognozą Hannskjalda, już od rana padał rzęsisty deszcz, zniechęcając do czegokolwiek poza siedzeniem w obozowisku. Krasnolud jednak wydawał się nie zważać na warunki pogodowe i wyruszył w las, by zbadać okolicę i zobaczyć, co też cennego ta ma do zaoferowania. Wrócił dopiero przed wieczorem, mając ze sobą jednak cały woreczek minerałów, ziół i innych składników, które Laura rozpoznała jako idealne do zaklinania przedmiotów.
Także Łowcy, idąc za sugestią Emi, postanowili poszukać śladów grupy wysłanej na poszukiwanie niedobitków ich towarzyszy. Kelmar, Vindo i Cirieo uzbroili się z zapasów Jace’a i zapadli w puszczę, by wrócić niewiele później niż Hannskjald, zziębnięci, przemoknięci i wkurzeni. Deszcz zatarł wiele śladów, a tych kilka znalezionych przez niziołka było przynajmniej sprzed paru dni, więc odnalezienie tych hobgoblinów graniczyłoby teraz z cudem. Musieli zostawić to na później i liczyć, że pozostałym Łowcom poszczęści się bardziej niż Kelmarowi i Vindo.
Reszta drużyny pozostawała w obozowisku, dogadując ostatnie szczegóły planu i przygotowując się do ataku. Atmosfera była nerwowa, ale lejące się z nieba strugi wody nie poprawiały nikomu nastroju.


IX dzień miesiąca Lamashan (X), Fangwood, 70 dni po ucieczce z Phaendar, 43 dni po dotarciu do jaskiń

Wraz z nastaniem nowego dnia pogoda nieco się poprawiła - ulewa ustąpiła miejsca przelotnym deszczom i wiatrowi, który dął między drzewami sypiąc liśćmi z nielicznych tutaj klonów. Bohaterowie opuścili obóz z samego rana, by dotrzeć w okolice fortu Trevalay krótko przed tym, jak smok wyruszył na swoją wyprawę.
Nawet z pewnej odległości widok wielkiego, czarnołuskiego gada wyskakującego z ostatniego piętra wieży, rozkładającego szeroko ogromne skrzydła i odlatującego na północ robił wrażenie. Ten tutaj miał “zaledwie” kilka metrów długości i daleko mu było do opisywanych w legendach pobratymców, jednak wciąż wzbudzał mimowolny respekt. Rufus usłyszał nawet ciche gwizdnięcie swojego dziadka.

Wylot smoka był też znakiem dla Emi, która już wcześniej czekała przy szczelinie, którą wskazał im Hannskjald. Dopplerka wsunęła się w skalny wyłom, nie mając pewności, co zastanie po drugiej stronie, jeśli gdziekolwiek tędy dojdzie. Na szczęście przewidywania okazały się słuszne - już po kilkunastu metrach brodzenia po kolana w zimnej wodzie udało jej się dotrzeć do prostego szybu prowadzącego wprost na dziedziniec. Na jego dnie woda wciąż burzyła się i bryzgała, najwyraźniej fragment rzeki płynąl pod samą kolumną fortu, a tutaj akurat wybijał się wyżej. Wspinaczka ku studni okazała się bardzo łatwa - szyb nie był szeroki, a jego ściany były bardzo nierówne, więc łatwo było o oparcie dla nóg i rąk. Emi udało się dostać na górę tuż przed tym, jak grupa hobgoblinów opuściła baraki na poranną musztrę.

Trzymając się na uboczu i kilkukrotnie zmieniając twarz, ku swojemu własnemu zaskoczeniu była w stanie spędzić na dziedzińcu dobre kilka godzin, nie zwracając niczyjej uwagi na więcej niż kilkanaście sekund. Wystarczyło udawać czymś zajętą lub spieszącą się, a inne Kły nie próbowały wdawać się w dłuższe dyskusje czy chociażby dopytywać się, co akurat tutaj robi. Widocznie każdy miał tu swoje zadania i nie próbował ich kwestionować.
~~Jakbyś miała jeszcze kilka papierów w ręku, to w byłabyś niczym duch!~~ śmiał się głos w jej głowie.

Widząc, że w ostatnie ruchy na dziedzińcu ustały, a hobgobliny zniknęły w barakach i wieży, Emi wyłoniła się ze swojej kryjówki i w przebraniu Kła ruszyła do studni, by dać sygnał Mikelowi i Hannskjaldowi. Brakowało jej zaledwie kilku metrów, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi - z budynku wyszła, czy raczej wykuśtykała para skutych łańcuchem niewolników, niosąc dwa spore, puste wiadra. Zmierzali do studni, starając się nie patrzeć w kolejną hobgoblińską gębę.
Emi mruknęła do siebie i pozwoliła dwójce podejść do studni upewniając się przy okazji, że inne hobosy nie wyglądają z budynków. Drzwi pozostawały jednak zamknięte. Ageep i Milla, o ile Kelmar dobrze rozpoznał ich po opisie, dociągnęli oba wiadra i z wysiłkiem, na oko Emi udawanym, postawili je na cembrowinie. Jeszcze parę sekund i spuściliby je prosto na głowę Mikela.
- Tsk tsk tsk, moment, moment - mruknął hobos-Emi z uśmiechem na twarzy jakby to miała być kolejna zaczepka na niewolnikach. Podchodząc bezceremonialnie zarzuciła ramiona na barki obu ludzi.
- Nie chcecie chyba zrzucić wiader na głowy swoich przyszłych wybawców co? - pytając zmieniła nagle wygląd z jednego hobosa na drugiego pozwalając aby i głos się zmienił.
Mężczyzna aż podskoczył, czy raczej próbował, ale łańcuchy i ramię Emi nie pozwoliło na zbyt gwałtowny ruch.
- Cco do cholery?
- Ćśś… - hobo-Emi przystawiła palec do ust na nowo zmieniając wygląd. Puściłą go obojga oczko. Niespiesznym ruchem sięgnęła do swojego bukłaka i wylała jego zawartość do wiadra.
- Nic nie widzieliście, nic nie wiecie. Dzień jak codzień - mruknęła cicho wskazując dwójce aby wrócili do baraków. Ci jednak wahali się przez moment.
- Co się dzieje? - zapytała cicho kobieta.
Emi zbliżyła się do niej niebezpiecznie szybko łapiąc za włosy i zaskakująco delikatnie odchylając jej głowę na bok aby jakiekolwiek ciekawskie spojrzenia zobaczyły niezadowolonego hobgoblina targajcego za włosy jednego z niewolników.
- Odbijamy fort. Pozdrowienia od Kelmara - wyszeptała do ucha puszczając po tym kobietę. Ta od razu upadła na kolana, gnąc się w przeprosinach. Jej towarzysz zrobił to samo.
- Ten stary dziad nie dał się złapać? Jak możemy wam pomóc? -
- Na razie zachowujcie się jakby nic się nie stało. Będziecie wiedzieć jak się zacznie. - mówiąc to Emi podeszła do studni nachylając się nad nią i dając znak aby tamci zaczęli się wspinać.
- Da się zrobić - mężczyzna uśmiechnął się, podnosząc wiadro bez większego wysiłku - Resztę trzymają na parterze wieży - dodał tylko, zanim odeszli. O dziwo, tym razem poruszali się zdecydowanie żwawiej.
Widząc, że Mikel i Hannskjald już się wspinają, dopplerka podbiegła cicho do skrzyń ułożonych pod murem, wspięła się na nie i zamachała, dając pozostałym sygnał, że można wchodzić.
Kilka chwil później cała drużyna była już na terenie fortu, póki co niezauważona przez żadnego z hobgoblinów. Z baraku dobiegały dość donośnie odgłosy sugerujące, że Kły właśnie jedzą kolację.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 16-07-2020 o 12:35.
Sindarin jest offline  
Stary 21-07-2020, 14:13   #222
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Na znak dany przez Emi, ruszyli. Laura i Rufus niosący na grzbiecie Cirieo przelecieli nad murami, a moment później przez rozwieszoną nad przepaścią linę łączącą las z murem zjechał Jace. Tyrolka nadała się do tego doskonale i chłopak cieszył się, że nie musiał skorzystać z magii, nawet jeśli ostatnio kontrola nad nią była nieporównywalna do tej sprzed kilku miesięcy.

Wylądowawszy na blankach Jace zsunął się po skrzynkach na dół obserwując uważnie jak ze studni wychodzą Mikel i Hannskjald. Ześlizgnął się w dół na skrzynie i wyciągając różdżkę skupił się na przywołaniu magicznej bariery.
- Jace, idź rzucić ten czar o którym gadaliśmy - szepnęła zniecierpliwiona Emi czekając na dogodny moment by wycofać się do wieży.

Wszyscy zajmowali swoje pozycje, Cirieo na dachu baraków z bronią gotową do strzału, Rufus z Mikelem przy wieży, Hannskjald na środku wyciągał i rozstawiał niczym na planszy szachów potężnych sprzymierzeńców zamienionych chwilowo w figurki. Jedynie Laura stała jak kołek czekając na to co się zaraz wydarzy.
Przywrócona do życia pantera, na co dzień czarna, tym razem objęta ledwie widoczną aureolą również wskoczyła na dach pozostawiając za sobą delikatną poświatę. Przyczajona czekała. Jace zajrzał przez okno do wnętrza sali przyglądając się krótko jedzącym kolację przeciwnikom. Nieświadomym tego, co zaraz miało się wydarzyć. W tym czasie Hanns przywołał olbrzymiego niedźwiedzia, samemu zamieniając się w podobną Lawinie pumę. Psionik wyciągnął magiczne berło i przywołując jego moc wyciągnął rękę w kierunku baraków. Nagle, spod stołów zaczął wydobywać się siwy dym. Momentalnie przykrył połowę pomieszczenia. Zaskoczeni wojownicy zerwali się z miejsc kaszląc i krztusząc się. Jace nie wiedział czy zaklęcie zadziałało, ale ponowił je by gęsty dym wypełnił całe pomieszczenie. Ześlizgnął się na dół unikając strzały, która odbiła się od magicznej osłony.

Zakotłowało się w barakach, słychać było przekleństwa, krzyk ptaków i siłowanie się z zamkiem. W tym czasie druid-puma doskoczył do hobosów-strażników mostu, którzy odrzuciwszy łuki sięgnęli po gizmary.

Rufus tymczasem wpadł do wieży, gotów ciąć toporem najbliższego hobgblina, jednak żadnego nie zauważył. Był w czymś w rodzaju przedsionka, oddzielonego drewnianą ścianą od reszty budynku, z prowadzącym w lewo korytarzykiem otwierającym się na pozostałą część parteru. Ruszył nim, słysząc zza ścianki głównie kwik świń i jakieś słowa w goblińskim. Wyjrzawszy za róg, dostrzegł czterech hobgoblinów - trzech żołnierzy i jednego odzianego w pełną zbroję płytową i z potężnym korbaczem na ramieniu, który chyba wydawał pozostałym rozkazy. Stali w zabałaganionym pomieszczeniu, z podłogą zasypaną drobnym gruzem i odłamkami drewna. Wąski strumień wody płynął z prowadzących na górę schodów, kończąc się w sporej, brudnej kałuży, koło której leżała sterta różnego rodzaju odpadków. Ryło w niej z zapałem kilkanaście świń, które jeszcze nic sobie nie robiły z tego, co działo się na zewnątrz.
Zaraz za półorkiem ruszył Mikel i Emi z czarnym sztyletem w jednej ręce i różdżce w drugiej. Wystrzelona z niej magiczna strzała rozlała się kwasem na jednym z przeciwników. Ten ciężkozbrojny wyryczał modlitwę podnosząc morale swoich sojuszników i ruszył na Emi.

Tymczasem na dziedzińcu wyskakujących z baraków hobgoblinów przywitał ryk olbrzymiego niedźwiedzia, który ruszył na pierwszego z nich i potężnymi ciosami obalił na ziemię.
Laura podleciała wyżej do "okna" sięgając po żółty koralik, który wybuchł w wieży kulą ognia. Nie dane jej było odpocząć, bowiem momentalnie pojawił się przy niej jeden z tresowanych roków, który skubał wiedźmę może nie dotkliwie ale często. Jace spojrzał w górę i dostrzegł, że Laura trzymała się, ale nie wyglądała dobrze. Musiała sobie póki co poradzić sama, bowiem psionik sięgnął mocą wyobrażając sobie olbrzymi piekielny łańcuch trzymany przez płonącego truposza. Ów łańcuch wił się niczym wąż, by wystrzelić w kierunku nóg przeciwnika wywracając go. W rzeczywistości, na dziedzińcu pojawił się utkany z mocy łańcuch, który zaatakował i bez problemu powalił hobgoblina, który dotkliwie zranił niedźwiedzia.

Walka trwała nadal.

 
psionik jest offline  
Stary 25-07-2020, 10:36   #223
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Walka na dolnym piętrze wieży

Rufus nie wahając się zaszarżował na nabliższego hobgoblina, starając się nie wpaść na spanikowane świniaki. Pierwszy cios mistycznego topora otarł się o okryte kolczugą ramię przeciwnika, niestety drugi został sparowany puklerzem. Hobgobliński żołdak w odwecie zamachnął się toporem, jednak cios odbił się od duchowej tarczy chroniącej pół-orka, która zaiskrzyła się w wyładowaniu purpurowej energii. Drugiemu jednak udało się podciąć Rufusa gizarmą i obalić na ziemię. Emi zaś zwinnie jak pantera skoczyła do przodu, dźgając sztyletem ciężkozbrojnego hobgoblina.
Kopnięcie pod kolano w wykonaniu Mikela zachwiało walczącym z nim hobgoblinem, który nie mogąc się bronić padł na ziemię, jednocześnie wystawiając się na ataki całej trójki bohaterów - potężne cięcie Mikela i dźgnięcie czarnego sztyletu Emi sprawiły, że Kieł był martwy, zanim jeszcze gruchnął o ziemię obok Rufusa. Wojownik doskoczył do następnego hobgoblina, przypadł do ziemi, szerokim kopnięciem podbił jego nogi do góry, jednocześnie uderzając barkiem i posyłając przeciwnika z wielkim impetem na leżące obok ciało. Kończyny Mikela wydawały się działać niezależnie od siebie, przez cały ten czas wyprowadzając cięcia i kopniaki.
Ciężkozbrojny w międzyczasie doskoczył do Emi od boku, w ruchu wypowiadając kilka słów wzmocnionych magią (w których Emi rozpoznała zaklęcie byczej siły) i z potężnym zamachem uderzył swoim korbaczem - cios minął dopplerkę zaledwie o milimetry.

Rufus podniósł się zaskakująco szybko jak na kogoś w pełnym pancerzu i wzniósł oburącz swój duchowy topór, po którego stylisku zaczęły przeskakiwać wyładowania elektryczności. Zanim leżący obok niego hobgoblin zdołał się zasłonić, ostrze wbiło się w jego ciało, przebijając tors i zagłębiając się w ciele pod nim.
Kolejny przeciwnik desperacko zamachnął się gizarmą, powalając Emi, po czym spróbował odsunąć od Mikela, ale niemal potknął się o kwiczącego przeraźliwie prosiaka.
Emi ponownie spróbowała odpalić rażącą kwasem różdżkę, jednak tym razem jej się nie udało, podczas wstawania została zaś dwukrotnie trafiona, pchnięciem gizarmy i potężnym uderzeniem korbacza.
Mikel tygrysim rucherm skoczył w prawo, dopadł do ciężkozbrojnego, chwycił jego ramię dźwignią i z pewnym wysiłkiem przerzucił przez swoje plecy, kładąc go na zgrabnej stercie hobgoblinów i jeszcze chlastając po drodze szablą. Emi także wykorzystała moment, by dźgnąć go sztyletem, a gdy wróg już upadł, Mikel poprawił mu potężnym kopnięciem w głowę.
Ciężkozbrojny kapłan podniósł się mamrocząc modlitwy, w międzyczasie otrzymując cios od Mikela. Jego pancerz wytrzymał uderzenia topora Rufusa, który syknął z irytacją widząc jak rany kapłana się zasklepiają. Gdy tylko tamten stanął na nogach, wymierzył cios Emi, dopplerka jednak bez trudu uniknęła lecącego na jej głowę korbacza.

Pół-ork spojrzał z aprobatą w stronę Mikela, który posyłał na ziemię kolejnych przeciwników, ich współpraca świetnie się sprawdzała. Spryskany krwią wrogów i czując obecność zachęcających go do dalszego mordowania duchów przodków (co było jednocześnie ekscytujacym i nieco niepokojącym uczuciem) zamachnął się z impetem toporem na wrogiego kapłana. O ile pierwszy cios jedynie przebił pancerz hobgoblina na piersi, to tuż przed drugim uderzeniem wyładowania na toporze zmieniły barwę na czarną, a trafiony nim ciężkozbrojny padł na leżące mu pod nogami trupy, jakby broń Rufusa wyssała z niego resztki życia. Emi chciała skoczyć zza plecy innego z przeciwników, ale ledwie zdążyła zrobić krok, a wykorzystał to hobgoblin, podcinając jej nogi i posyłając na ziemię. Leżąc, Emi sięgnęła do bandoliera i wypiła miksturę leczącą.
Mikel przeskoczył zaś nad leżącą Emi i obalił walczącego z nią przeciwnika, kopiąc już leżącego w stronę Rufusa.

Rufus doskoczył do wystawionego mu hobgoblina, siekąc toporem, ale ten okazał się bardzo zawzięty w woli przeżycia, odsunął się przed pierwszym atakiem, a drugi nie zdołał go zabić, tylko kalecząc bark. Tamten sięgnął po topór, którym wciąż leżąc chciał trafić Emi (która jednak zwinnie odskoczyła na bok), i ostrożnie zasłaniając się tarczą, spróbował wstać tylko po to, by topór Rufusa zmiótł mu głowę z karku. Ociekający krwią korpus opadł na ziemię

Emi widząc że walka na parterze się kończy, wypiła kolejną miksturę leczenia i poszła do drzwi sprawdzić czy za nimi się nikt nie skrywa. Ominęła uspakajające się już świnie i zajrzała do bocznego pomieszczenia, które okazało się być zwykłym wychodkiem. Nie było w nim żadnych niebezpieczeństw, poza kilkoma dziurami prowadzącymi wprost do szumiącej w dole rzeki. Mikel dopadł do schodów prowadzących na piętro wieży i zatrzymał się, słysząc jakieś ruchy, na piętrze wyżej - rozmowy, warknięcia? Ciężko było zrozumieć przy hałasie na zewnątrz.

Rufus zaczął się zastanawiać, czy druid, Laura, Jace i pozostali nie potrzebują pomocy na dziedzińcu, skąd słychać było odgłosy zażartej walki, jednak widząc że jego przyjaciel kieruje się na górę wieży, podążył za nim. Tak samo uczyniła doplerka.


 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 25-07-2020 o 10:45.
Lord Melkor jest teraz online  
Stary 31-07-2020, 23:25   #224
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wspinając się po schodach, bohaterowie omijali strumyk wody, nieustannie cieknący z wyższych pięter. Gdy tylko Mikel dotarł na tą kondygnację, ostrożnie wyjrzał zza rogu.

Większość wewnętrznych ścian tego pomieszczenia zburzono, zabierając gdzieś gruz, a tutaj pozostawiając jedynie mały pokój naprzeciw schodów. Jedynym wyposażeniem tej sali było parę stołków i masywna skrzynia pod ścianą oraz parę uprzęży, biczów i nahajek wiszących na hakach. Znacznie ciekawiej prezentował się tutejszy personel.

Pierwszy w oczy rzucał się przygarbiony, odziany w skóry i całkiem ładną opaskę troll z kłami mniejszymi niż te u jego kuzynów z fortu Nunder. Gigant niespokojnymi ruchami głaskał warujące przy jego nogach łasice wielkości wilków. Dwa metry od niego siedział kot, wyglądający na rysia, lecz wielkości lwa, oraz jakiś humanoidalny stwór, wyglądający niczym stworzony z wirujących chmur. Tuż przy samej ścianie, praktycznie obok Mikela czatowały dwie hobgoblinki, nieuzbrojone i bez pancerza - ich skóra była brązowawa i pomarszczona niczym kora dębu. Chmurowy człowiek dojrzał chłopaka i krzyknąl w goblińskim.
- Są tu!-
Widząc, że jeden z przeciwników jest tuż obok, Mikel chwycił zaskoczoną hobgoblinkę i przerzucił ją sobie przez ramię, z impetem uderzając o podłogę, jednocześnie druga ręką tnąc ją szablą.
-Bierzcie tamtych!- zawołał, widząc że Jace i Emi już się zbliżają, a jego cel jest ledwo żywy. Rufus pojawił się nagle obok drugiej hobgoblinki i z wielką siłą uderzył ją iskrzącym błyskawicami toporem, raniąc ją dotkliwie.

Potem zaczął się chaos. Dwie łasice rzuciły się na Mikela starając się mu cokolwiek zrobić, lecz był dla nich za szybki. Tak samo był za szybki dla magicznie przywołanej kuli wody przez... żywiołaka? Wielka sfera mogła spokojnie utopić w sobie konia, lecz żaden z obrońców Phaendar nie dało się pochwycić. Jace ponownie stanął z tyłu i robił coś, czego nikt poza nim nie wiedział. Do całej grupki dobiegła i Emi wystawiając przed siebie różdżkę z której, ku jej uldze, wyleciała nagle ognista kula. Ogień pochłoną wielu osmalając całe pomieszczenie. Nagle w miejscu, w którym do niedawna stała mniszka, pojawia się inna hobgoblinka, w której dopplerka rozpoznaje dowódcę, otoczona przez kilka identycznych obrazów jej samej, wszystkie dzierżące sejmitar. Jej obleczona mroźną, niebieskawą poświatą dłoń wystrzeliła do przodu, zaciskając się na gardle Rufusa. Półork poczuł strasznie zimno i opuszczające go siły. W tym czaise Mikel chwycił wielką łasicę za gardło, rzucając ją na bok i miażdząc głowę kopnięciem. Następnie doskoczył do trolla, uderzył go w zgięcie kolana i kostkę jednocześnie, sprawiając, że gigant upadł z łoskotem, a potem zasypał go gradem uderzeń.

- Skąd tu się wzięłaś, żmijo!? Ciebie też zetnę! - Wykrzyknął wściekle Rufus, zamachując się na dowódczynię swoim toporem, skąpanym w błyskach od których teraz biła lodowa aura. Niestety chybił.

Żywiołak postanowił się odwdzięczyć pięknym za nadobe i sam rzucił czar, po którym z sufitu na całą drużynę spadła kolumna ryczących płomieni. Łaska odporności na ogień okazała się wielką pomocą ze strony Hannskjalda, ale nie była w stanie w pełni zabezpieczyć przed magią i awanturnicy zostali nieznacznie poparzeni.

Trol zaryczał ze złości po tym, jak Mikel przerwał mu rzucanie zaklęcia. Wstał i rzucił kolejne zaklęcie, które Emi zaskakująco dla niej samej rozpoznała. Sięgnał ponad Mikelem do jednej z łasic i zagarnął z niej coś, jakby porywał siły życiowe. W tym samym czasie Jedno spojrzenie Jacea wystarczyło aby magia okalającą dowódczynię zniknęła, a mentalny (i całkiem fizyczny) łańcuch powalił ją na ziemię.
- Zabijcie wiedźmiarza! - warknęła hobgoblinka, wstając i przyjmując potężny cios od Rufusa, który poważnie nią wstrząsnął. Mimo to zamachnęła się sejmitarem na niego - nasączone mroczną magią, przebiło pancerz, prawie dochodząc do serca. Półork poczuł, jak przeciwnik skradł jego siły witalne.

Jedna z mniszek obiegła walczących z niesamowitą prędkością, po czym odbiła się od ściany i potężnym kopnięciem zaatakowała Mikela, trafiając go w głowę. Chłopakowi aż zadzwoniło w uszach, ale szybko się otrząsnął. Olewając przeciwnika rzucił się pomiędzy wielkiego rysia i trolla, nie przejmując się kilkoma uderzeniami, którymi oberwał po drodze. Obalił zwierzę i zamordował kilkoma błyskawicznymi i zaskakującymi ciosami. Widząc to żywiołak wydał z siebie dziki wrzask, pełen złości i rozpaczy.

- Niedoczekanie twoje dziwko! - Rufus od warknął dowódczyni, próbując złością przezwyciężyć ogarniającą go słabość i desperacko zamachnął się na nią toporem, przywołując swoją najpotężniejszą magię. Wściekłość i ból ran tylko wzmocniły półorka, który najpierw chlasnął hobgoblinkę po udzie, przecinając tętnice, a potem potężnym cięciem wbił ostrze swojego duchowego topora prosto w jej bark, do połowy rozcinając jej tułów. Wraz z napływającą energią życiową umierającego wroga, Rufus poczuł także ogromną satysfakcję emanującą z jego broni.

Żywiołak widząc, jak jego ochrona pada w walce, na nowo skierował wodną sferę na awanturników. Emi i Rufus w ostatniej chwili odskoczyli z jej toru, ale Jace nie był w stanie i został przez nią wciągnięty. Zaraz po tym żywiołak zaczął skandować magiczną chmurę mgły - a przynajmniej próbował, bo mimo bycia zanurzonym w wodzie Jace zablokował zaklęcie.
~ Nie! ~

[media]https://i.redd.it/iz8e44j400h01.jpg[/media]

To było jednak na tyle szczęścia jakie mieli awanturnicy. Troll rzucił się na Mikela, bezskutecznie próbując go ugryźć, ale zaraz potem poprawiając pazurami i powalając wojownika na ziemię pozornie bez życia. Widząc to Jace wyrywa się z wodnistej kuli, następnie skupia na trollu próbując przeciążyć jego zmysły powodując straszliwy ból. Nim to osiągnął usłyszał myślowe zawołanie.
~ Biegnę do was. ~
~ Hannskjald biegnie! ~ ucieszył się Jace przekazując nowinę pozostałym. Tym chyba zwrócił na siebie uwagę ostatniej żyjącej mniszki, która ze wściekłością mu przyłożyła mszcząc się za śmierć swojej dowódczyni.
 
Asderuki jest offline  
Stary 02-08-2020, 17:30   #225
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wchodząc do wieży Jace zostawił za sobą względnie opanowaną sytuację. Hobgobliny i ich poplecznicy byli albo martwi, albo opętani we mgle. Wbiegł do środka przeskakując nad stosem martwych ciał dopadł do balustrady na którą wchodzili Emi, Rufus i Mikel. Jace przeskoczył przez poręcz momentalnie znajdując się przy nich. W tym czasie Rufus skoncentrował się na magii i rozpłynął w powietrzu. Razem z doplerką dobiegli do Mikela, który już związał walką przeciwników na piętrze. Jedno spojrzenie powiedziało mu, że tu rozegra się główna walka tego wieczoru. Słysząc różne zwierzęta podszedł do przodu tak by ogarnąć wzrokiem wszystko i skupił się na nich przywołując iluzje wezwania do ucieczki.
~ Łasice zaczną uciekać! ~ odezwał się do reszty na moment przed tym jak obie wielkością dorównujące wilkom próbowały przecisnąć się pomiędzy walczącymi. Nie miały jednak większych szans przy refleksie Mikela i Rufusa, którzy szybko rozprawili się z nieuważnymi zwierzętami. Jace uśmiechnął się mimowolnie, choć doprawdy nie powinien, bowiem walka ledwie się zaczęła. Instynktownie uskoczył przed szalejącymi jęzorami ognia jakie spłynęły na nich z sufitu. Zrobiło się faktycznie gorąco i wynik walki wcale nie był przesądzony. Dowódca, która w końcu postanowiła się ujawnić raniła mocno półorka. Jace obserwował przez chwilę jej magiczne ochronne zaklęcia zanim znalazł wzór. Machnął ręką uwalniając niewidzialny gołym okiem splot energi magicznej, która uderzyła w hobgoblinkę oplatając jej osłony i rozrywając więzy tworzące zaklęcie. Jeden po drugim kopie dowódcy rozpłynęły się w powietrzu zaskakując ją samą, jednak to nie był koniec. Ostatkiem sił magicznych wiążących zaklęcie w łańcuch psionik obwinął mocą nogi hobgoblinki podcinając ją tuż przed tym jak zaklęcie zakończyło swoją moc. To niespodziewane opuszczenie gardy dało szanse Rufusowi do zadania kilku potężnych cięć, które Belerena pocięłyby na kawałki. Ona jednak była w stanie odciąć się i używając wampirycznych mocy wyssała z Rufusa siły życiowe. Wyglądało na to, że trafił swój na swego.

Niestety chłopak nie mógł dalej podziwiać walki, bowiem wpadł w kulę wodną, która porwała go w prawie sam środek walki. Zdołał jeszcze instynktownie wstrzymać powietrze. Świat zawirował wokół, gdy on próbował złapać pion w toczącej się wodnej kuli. Nie widział zbyt ostro przez wodę, jednak udało mu się zidentyfikować czar mgły rzucany przez żywiołaka.
~ Nie! ~ syknął w myślach instynktownie kierując kontr-zaklęcie. Smugi mgły które pojawiły się przy kamiennej posadzce zamiast gęstnieć i kłębić się niczym chmury na niebie rozpłynęły się bez żadnego efektu. Jace wyskoczył z kuli całkowicie przemoczony. Przetoczył się po ziemi i podniósł momentalnie. Walka nadal była szybka i chaotyczna, ale "nasi" zdobywali przewagę, jednak nadal było to niewystarczające. Wszedł do głowy trolla przeciążając jego zmysły. Jego krzyk bólu był słyszalny w całej wieży, ale dość szybko się pozbierał i z wściekłością natarł na Mikela otwierając kilka paskudnie wyglądających ran. Trafiony ugryzieniem w bark, wypuścił broń, odsłaniając brzuch po którym gigant przejechał pazurami rozpruwając wojownika, który padł na ziemię i nie wyglądało jakby miał się podnieść.

- MIKEL! krzyknął Jace, jednak niewiele mógł zdziałać, bowiem wiedziona ostatnimi słowami dowódcy ("zabić wiedźmiarza") mniszka doskoczyła do niego uderzając go w plot słoneczny. Psionik zatoczył się do tyłu próbując złapać oddech, co niechybnie wykorzystałaby mniszka gdyby nie Rufus, który uleczywszy się miksturą natarł na nią odgradzając ją choć na chwilę od maga.
Nie trafił szybkiej dziewczyny, ale pozwolił Belerenowi złapać oddech i posłać w dziewczynę uderzenie mocy, które miało ją wrzucić z do toczącej się wodnej kuli, jednak nie udało się. Stojąca pewnie na nogach dziewczyna uśmiechnęła się paskudnie obiecując psionikowi ból. Doskoczyła momentalnie zasypując go gradem ciosów. Pierwsze uniknął instynktownie, jednak ona napierała mocniej zmuszając maga do całkowitej defensywy. Zrobił krok w tył, jednak ona napierała. Skulił się cofając coraz bardziej rozpaczliwie broniąc przed kolejnymi ciosami, które zatrzymywały się na otaczającej psionika aury mocy. Wściekłość przeciwniczki rosła podobnie jak desperacja Jacea, który skierował moc w podłogę wyrywając kamienną płytę, którą w ostatniej chwili zasłonił twarz. Łupnęło gdy pięść hobgoblinki uderzyła w kamień krusząc go.
- C-co? - moment dekoncentracji wystarczył by chłopak oberwał kopnięciem z półobrotu. Poleciał kolejne kilka kroków w tył, ale nie tak mocno. Spodziewał się większego bólu i chyba mniszka również, ponieważ skupiając całą swoją uwagę na nim odsłoniła się i pozwoliła zajść się Rufusowi, który pierwszym ciosem wyładował magiczną energię sparaliżował i drugim ciosem pozbawił życia. Jace podniósł rękę w podzięce rozglądając się po pobojowisku.

Emi związała żywiołaka walką tnąc co i raz swoimi sztyletami, jednak bezskutecznie. Gazowa forma była zwinna i trudno było twierdzić, czy sztylety tnąc powietrze cięły "ciało", czy pustą przestrzeń. Jedna rana paskudnie krwawiła, co było dość osobliwym widokiem.
Po drugiej stronie Puma skoczyła na trolla, który jednak zahaczył ją pazurem wytracając tym samym pęd i w efekcie unikając obrażeń. Mimo to druid nie poddawał się i dwa kolosy ponownie zwarły się w boju i tym razem górą byłą puma, której szczęka i pazury częściej orały regenerujące się ciało giganta. Gdzieś pomiędzy nimi latały bełty wypuszczane przez Cirieo, który nie wiadomo jak znalazł się na górze i ugodził trolla jednym z ataków.
- Weźcie go zajmijcie to pomogę Mikelowi! - Emi krzyknęła do pozostałych.
- Robi się. - odpowiedział psionik, który uwolniony od wszelkich przeciwników skupił swoją moc na żywiołaku chwytając go w niewidzialny uścisk. Doplerka odskoczyła w tył i upewniwszy się, że troll zajęty jest walką z pumą-druidem przeturlała się obok niego i odciągnęła Mikela w tył, następnie uklękła przy zakrwawionym wojowniku i trzymając jego głowę na kolanach wlała mu do ust miksturę leczniczą. Zadziałała, bowiem chłopak podniósł się instynktownie sięgając po miecz, jednak nie zdążył dołączyć do walki, bowiem biegnący obok Rufus doskoczył do trolla i uderzając mocno znad głowy magicznym toporem pokrytym szronem i kwasem rozpłatał głowę giganta. Ten momentalnie zwiotczał, kolana się ugięły i padł na ziemię. Hannskjald nie przepuścił tej okazji, by dopaść przeciwnika i odgryźć głowę upewniając się, że zdolności regeneracyjne nie pozwolą podnieść się przeciwnikowi.
~ Obrzydliwe ~ pomyślał Jace.

Walka była prawie skończona, bowiem pozostał jedynie żywiołak, który bezskutecznie próbował wyrwać się z telekinetycznego uścisku Jace’a, jednocześnie sterując kulą, która przetaczała się po całym pomieszczeniu. Na szczęście bohaterom udaje się przed nią uskoczyć.
- Jak miło - uśmiechnął się Jace unikając wodnej kuli. - Chcesz się wykąpać? - spytał retorycznie jednak zamiast wepchnąć żywiołaka w stworzoną przez niego wodę, Jace rozłożył energicznie ręce kierując moc od środka dosłownie “rozpłaszczając” żywiołaka w powietrzu
- Poddaj się!
- Zabiliście Ruanni!- wrzasnął żywiołak, po czym zaczął krzyczeć coś niezrozumiałego, ale pełnego gniewu. Jace wzmocnił tylko chwyt rozciągając zbudowane z powietrznych prądów ciało, tak że prawie przestało przypominać humanoida. Emi wykorzystała tę sytuację doskakując do żywiołaka i wbijając mu sztylet tam, gdzie normalny człowiek ma żebra. Chlusnęła krew, a ciało przybrało humanoidalny kształt. W powietrzu wisiał hobgobliński druid, który silnie krwawił z dwóch poważnych ran i lada chwila go stracą.
 
psionik jest offline  
Stary 10-08-2020, 21:10   #226
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Walka w wieży wydawała się być opanowana. Ostatni przeciwnik wisiał nieprzytomny w powietrzu podtrzymywany magicznym uściskiem Jace'a. Chłopak rozejrzał się w około. Rufus właśnie dekapitował panią dowódcę. Psionik patrzył z pewną fascynacją na całą scenę żałując jednocześnie, że stracili dobre źródło informacji o planach hobgoblinów. Całe szczęście, że mieli hobosa, który mógł im dać wiele cennych informacji.

Emi rozejrzała się po pokoju i ściągnęła brwi. - Zaraz, gdzie jest Laura? - zapytała widząc Cirieo i domyślając się, że wielki kocur to albo Hannskjald albo lawina.
Niziołek wzruszył ramionami
- Widziałem, jak wleciała do tego ogrodu. Jedno z ptaszysk ją goniło -
- Też widziałem jak uciekała przed rokiem w kierunku ogrodu. - potwierdził Jace.
- Zostawiłeś ją samą? - Rufus spojrzał na Hannskajda marszcząc brwi.
-Dużo ich tam zostało na dole?
~ A Laura nie miała iść z wami? Ten rok przyleciał potem dziobać Lawinę i go dopadłem, ale Laury już nie widziałem ~ zdziwił się krasnolud, choć na kocim pysku trudno było to odczytać ~ Ciężko powiedzieć ilu teraz, bo zostawiłem pół dziedzińca w ogniu. Bierzcie co może nam pomóc i idziemy~
Jace przekazał myśli druida wszystkim, samemu zastanawiając się nad dalszym planem. Brak obecności Laury była złym znakiem, ale dziewczyna mogła się po prostu wycofać, tak jak zrobiła to kocica Hannskjalda.

Druid rzucił okiem na nieprzytomnego druida i wymruczał stabilizujące zaklęcie. Zaklęcie nie było jednak w stanie zatamować obfitego krwawienia z przeciętej tętnicy. Emi znała się na rzeczy, jeśli nie zrobią czegoś szybko ich zakładnik się wykrwawi.

Kątem oka psionik zauważył jak dziewczyna zostawia pole walki aby podejść do schodów na górę pewnie sprawdzając czy nikt się na nich nie zasadza, jednak podtrzymywał zaklęcie na wypadek, gdyby uzdrowiony przez Rufusa druid znów zaczął się wierzgać. I tak też się stało. Magiczna energia ocknęła hobgoblina, który momentalnie wykorzystał sytuację do nakierowania swojej magicznej kuli wody na śmiałków, jednak nie uczynił tym większych szkód.
- Niech ktoś go zwiąże! -
-Przestań nas atakować, właśnie oszczędziliśmy ci życie, ten krasnolud jest druidem jak ty!- warknął sfrustrowany Rufus.
- Zabijcie mnie, albo sami zdychajcie! - zawył hobgoblin. Cirieo wycelował weń kuszę - To da się zrobić - mruknął zimnym, niepodobnym do siebie głosem.
- Nie! - syknął Jace. - Jesteś mi potrzebny, a w zasadzie to twoja głowa. - wycedził do druida. - Możesz to przeżyć i wrócić do kręgu życia wraz ze swoim zreinkarnowanym towarzyszem, albo domknięty twój krąg życia, po tym, jak przestaniesz mi być potrzebny. -.
~ Powiedz mu że znalazłeś sposób na Plagę, to może się opamięta. Idę przed wieżę, ale uwijajcie się tutaj zbierając co trzeba. ~
~ Dobra myśl. ~
- Możesz nam pomóc zwalczyć plagę trawiącą Fangwood. -

- Wy jesteście plagą! - warknął druid.
Jace wzmocnił chwyt, a mocno wkurzony Mikel nie patyczkując się podszedł i zasadził potężne uderzenie pod żebra poprawiając uderzeniem na skroń, po którym ciało ponownie zawisło nieprzytomne.

- Dobra, uwaga! - zawołał Jace. [i]- Udało się oczyścić wieżę, ale pozostał nam jeszcze dziedziniec. - Rufus, Cirieo, stańcie na schodach i patrzcie, czy nikt nie wchodzi do wieży. Emi, pomóż mi go “uspokoić” i związać. - polecił Jace. O ile Hannskajld był uzdrowicielem, to w tym momencie Emi zdecydowanie lepiej ogarniała pierwszą pomoc. Pewnie dlatego, że miała przeciwstawne kciuki, czego nie można powiedzieć o obecnej formie druida. Chwila rozprężenia nie była dobra. Na dole czekało ich jeszcze nastu przeciwników i nie wiadomo czy ktoś nie czeka na górze. Psionik przejął pałeczkę organizacyjną samemu trzymając wrogiego druida w kokonie mocy.
Psionik położył goblina na ziemi i razem z Emi zaczęli go związywać. Okazało się, że wspomagany naturalnym polem telekinetycznym chłopak był zdecydowanie sprawniejszy w związywaniu przeciwników, niż wydawałoby się bardziej doświadczona doplerka. Koniec końców związali go i wrzucili pod łóżko w pokoju obok, dodatkowo zakrywając go kocem. Tak na wszelki wypadek, jakby ktoś tu wpadł pod ich nieobecność.

Płonące pnącza wciąż otaczały większość dziedzińca, w tym wielkie, osmalone ciało zabitego Pszczołożuja, lecz za nimi Hannskjald dostrzegł grupę hobgoblinów, wyraźnie wyczekujących, aż zaklęcie dobiegnie końca - wśród nich był także bazyliszek z zarzuconym na głowę kapturem oraz stwór przypominający bardzo wyrośniętego goblina skrzyżowanego z wilkiem. Drugą grupkę, uzbrojoną w łuki, zauważył na dachu baraków. Kilka metrów nad dziedzińcem polatywały roki, wyraźnie wypatrując kolejnej ofiary. Druid wyskandował, czy może wyryczał, kolejne zaklęcie, uspokajając dwa ptaki, a zaraz potem ognista bariera zniknęła, na co już czekały hobgobliny.
- Dalej! - wrzasnął alchemik - Jaszczur przodem, reszta trzymać dystans!
~ Idą kupą, z bazyliszkiem z p
rzodu ~
w takich sytuacjach jak ta, druid odkrywał coraz to nowe korzyści z myślenia do pozostałych. Szybko opisał pozostałym co widzi, uchylając się przed bełtami hobgoblinów.
~ Jesteś w stanie uwolnić ducha z daleka?
~ Duch jest z drugiej storny fortu, nie dam rady. ~ odparł psionik, jednak zaraz uformował w głowie plan, który pospiesznie streścił drużynie.

Wydawało się, że sytuacja tutaj była opanowana, ale nadal pozostawała kwestia tych na zewnątrz. Jace wymienił myśli z druidem sondując jego możliwości w zakresie przygotowanych zaklęć po czym ustalił plan:
Druid otoczy wyjście z wieży chmurą, podobną do tej, którą wyczarował Jace, tyle, że zupełnie nietrującą. Opary pozwolą na przegrupowanie się Emi, Mikelowi i Rufusowi. Cirieo wraz z Jacem pobiegną na górę obserwować i ostrzeliwać przeciwników z góry. Kiwnięciem głową drużyna po kolei potwierdziła plan i rozbiegli się na swoje pozycje. Jace wbiegł na schody jak szalony mijając klnącego niziołka.

Wpadł do pokoju, w którym wcześniej Emi podsłuchiwała naradę druida z dowódcą i wyjrzał przez otwarte okno. Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Wyglądało na to, że Hannskjald pospieszył się z zaklęciem, bowiem chmura już rozprzestrzeniła się po dziedzińcu.

Tajemniczy "goblin" o którym wspominała Emi był tak naprawdę barghestem, paskudną bestią z niższych planów, o której Jace czytał w jednej z ksiąg z ojcowskiej biblioteki jeszcze za starych, spokojnych czasów w Phaendar. Nigdy nie podejrzewał, że los skrzyżuje jego ścieżki z tą plugawą istotą. Tymczasem plugawiec podbiegł do bazyliszka i nie robiąc sobie nic z jego śmiercionośnego spojrzenia zerwał mu z głowy worek i skierował wprost na nich. Reszta hobgoblinów ustawiła się strategicznie tak, by samemu nie paść ofiarą wzroku.
Hannskjald poczuł głuche łupnięcie o drzwi i gniewne syknięcie, ale nie miał problemu z utrzymaniem ich na miejscu.
- Ta mgła nie odurza! - dało się słyszeć znajomy już głos - Trzymać dystans, mamy czas! -

Kolejna część walki ponownie się zaczynała. Sygnałem był wylatujący z mgły półork, który momentalnie zaszarżował na stojących na dachu baraków hobgoblinów, którzy zaskoczeni nie potrafili oddać celnego strzału. Jace westchnął wyciągając różdżkę. Wykorzystując magię zawartą w przedmiocie, przyzwał ponownie magiczny łańcuch, który momentalnie oplótł jednego z łuczników i zrzucił go z krzykiem z murów do zimnego strumienia płynącego daleko w dole.

~ Gdzie jest Mikel i Emi? ~ zastanawiał się psionik. Coś znów poszło nie tak i pewnie nie zdążyli wybiec z wieży!
 
psionik jest offline  
Stary 11-08-2020, 17:43   #227
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Sytuacja na dziedzińcu robiła się coraz gorętsza. Zauważony przez Jace’a barghest biegł za swoim pupilkiem w stronę mgły, a jego sylwetka zaczęła migotać, znikając i pojawiając się co chwila. Uwaga jego oraz pozostałych na dziedzińcu Kłów skupiła się na walczącym na dachu Rufusie - półork tylko na to czekał. Mimo oplątania nie był łatwym celem, jego zbroja i magiczna tarcza przepuszczały jedynie najmocniejsze uderzenia. Nie przestając zadawać potężnych ciosów swoim duchowym toporem wyciągnął schowaną pod płaszczem głowę dowódczyni i cisnął ją w stronę wrogów, rycząc przerażający głosem
- Kto chce dołączyć do niej w piekle!!? - upiorny okrzyk zasiał lęk w sercach hobgoblinów, którym lekko drżące ręce uniemożliwiły skuteczne ustrzelenie samotnego wojownika. Było ich jednak wciąż wielu, i do tego zbliżali się.
To, co wtedy działo się wśród kłębów mgły, dało się jedynie słyszeć, lecz nie trzeba było mieć bujnej wyobraźni, by się tego domyślić. Lwi ryk, wściekły gadzi syk, odgłosy szamotaniny i rwanego ciała, a potem jedynie bulgotliwy charkot jasno mówiący o losie, jaki spotkał bazyliszka po spotkaniu z Hannskjaldem. Akompaniował mu skrzek jednego z roków, powalonego na ziemię przez Mikela.
W tym czasie Jace podejmował się trudnego zadania kontrolowania kilku zaklęć jednocześnie - wciąż czując osłabienie po potyczce z mniszką, poprosił Cirieo o zaaplikowanie mu jednej z mikstur leczących.
- Jak komuś o tym opowiesz, to nakarmię cię czymś zupełnie innym - mruknął zaskoczony prośbą niziołek, zrywając wiszącą u pasa Jace’a miksturę, wspinając się na stół i aplikując mu ją. Ból ciala zelżał, lecz umysł psionika rozproszył się na tyle, by jednej z wrogów mógł odeprzeć jego mentalny atak, a drugi, ściągany w stronę przepaści przez magiczny łańcuch, zdołał utrzymać się na krawędzi baraku. Nie miał też czasu na dalsze działanie, gdyż w jego stronę pomknął przywołany przez jednego z Kłów żywiołak, przypominający mniejszą kopię przemienionego druida.

Dziedziniec ponownie stał się polem zażartej walki, która wciąż była nierozstrzygnięta, nie sposób było powiedzieć, która strona będzie w niej górą. Rufus samotnie stawiał czoła kilku przeciwnikom na dachu, mimo posklejanych płyt zbroi nie pozwalając im zyskać nad sobą przewagi, Po sekundzie dołączył do niego Hannskjald, zaciskając szczęki na głowie zaskoczonego barghesta tylko po to by odkryć, że dziwny goblin akurat w tym momencie stał się niematerialny. Zaraz za druidem z mgły wypadli gotowi do walki Emi z Mikelem - nadziali się przy tym na przeciwników, którzy momentalnie ruszyli na dopplerkę. Dzięki wypitej chwilę wcześniej miksturze jej sylwetka zamazała się, pozwalając na uniknięcie morderczych toporów, a potem wspólne z wojownikiem dobicie jednego z atakujących.

Jace wraz z Cirieo błyskawicznie pozbyli się żywiołaka przy pomocy dwóch bełtów i magicznego bicza-samobija, po czym psionik zostawił niziołka samego w oknie i zeskoczył prosto w kłęby mgły, jeszcze w locie chwytając barghesta w telekinetycznym uścisku. Nie musiał widzieć wrogów, by ich unieruchamiać i pozwolić swoim towarzyszom działać. Tym bardziej że teraz, kiedy już cała drużyna brała pełny udział w starciu, szala zwycięstwa coraz szybciej przechylała się na ich stronę.

Cirieo posyłał kolejne bełty w hobgoblinów, jednocześnie z podziwem oglądając dwa zupełnie różne przedstawienia rozgrywające się przed jego oczami. Na dziedzińcu rozgrywała się feeria ruchów, skoków, szybkich i celnych cięć - Mikel działał metodycznie niczym automat, co chwila podcięciami i rzutami posyłając kolejnego Kła na ziemię, z której miał już nie powstać, a Emi wykorzystywała każdą okazję, by zadać mordercze pchnięcie, jednocześnie wystawiając kolejnego przeciwnika towarzyszowi. Z kolei dach wydawał się być przeciwieństwem tego pozornego chaosu - Rufus i Hannskjald bez większego problemu przyjmowali kolejne ciosy, nic sobie z nich nie robiąc, a samemu odpłacając się druzgoczącymi uderzeniami, wzmacnianymi dodatkowo ich magią. Szeregi hobgoblinów topniały w coraz szybszym tempie, lecz ci wydawali się nie rezygnować, mimo docierającej do nich pewnie świadomości, że dają się pokonać tak małej bandzie.

Najbardziej sfrustrowany tym musiał być hobgobliński alchemik, który bomba po bombie odkrywał, że żadnego z odbijających fort bohaterów w ogóle nie imają się płomienie. W końcu zamiast bezskutecznie miotać pociskami, wypił jeden ze swoich dekoktów i wzniósł się w powietrze, by z bezpiecznej odległości obserwować walkę. Jego przewaga nie trwała długo, bo gdy tylko Hannskjald i Rufus uporali się z zagrożeniem na dachu, a Mikel i Emi z hobgoblinami na dziedzińcu, Jace wyskoczył z mgły i dzięki telekinezie zaczął ściągać go w stronę placu. Alchemik miotał się, wywrzaskując coraz to gorsze groźby i przekleństwa, lecz psionik z wysiłkiem, acz nieubłaganie sprawiał, że ten był coraz bliżej gruntu, a z tym coraz bliżej ostrzy i pazurów drużyny.

Niedługo później ostatni z hobgoblinów padł pod naporem ciosów - na dziedzińcu zrobiło się bardzo cicho. Bohaterowie spojrzeli po sobie, wszyscy mocno ranni. Mikel z wielkim śladem trollowych pazurów na piersi, ledwie zagojonym po wypiciu kilku mikstur leczniczych. Emi krwawiąca z wielu ran od toporów na rękach i nogach - gdyby nie jej zwinność, straciłaby przynajmniej jedną z nich. Rufus w pokłutym, obitym i wygiętym pancerzu, który jednak ochronił go przed wieloma ciosami. Hannskjald z futrem całym posklejanym od krwi, nie tylko swojej - ciężko było uwierzyć, że był w stanie przeżyć taką ilość cięć, jaką potraktowali go wrogowie. A nawet Jace, zwykle unikający bezpośredniego starcia, teraz był mocno pobity, a twarz zaczynała już puchnąć po kopnięciu. Z kolei Laura… zaraz, gdzie była Laura?
 
Sindarin jest offline  
Stary 12-08-2020, 23:02   #228
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Krasnolud ciężko łapał oddech i powoli obracał się dookoła, kocimi oczami szukając kolejnych przeciwników.
W ciągu swoich czterdziestu lat życia nie brał udziału w tak dużej potyczce. To że druidzi stronią od przemocy to jedno, ale też w głębokich zakamarkach Fangwood ciężko o większe starcia. To nie znaczy że nie wiedział czego się spodziewać - opowieści krążyły swobodnie między kręgami, a i on sam chętnie zaglądał do karczm w nieodległych osadach - i to starcie było mniej więcej takie jak powinien był się spodziewać.

Było tak krwawe że wieży można było się ślizgać, tak chaotyczne że plan wziął w łeb w pierwszych sekundach starcia i tak brutalne że nawet półtuzina zaklęć ochronnych ledwie uratowało mu życie.

Przez dobrą chwilę oczyszczał umysł z najbardziej przejmujących momentów. Chwili gdy ryki monstrualnego niedźwiedzia ucichły w magicznej mgle Jace'a i nerwowej ciszy kiedy czekał z Lawiną aż wrogowie wynurzą się z mgły. Nagłego wylądowania w bitewnym zamęcie tuzina adwersarzy stłoczonych w ciasnej wieży. Szoku gdy odkryli że Laura zaginęła. Szaleńczej walki na ślepo z bazyliszkiem.

Ruszyli na fort naprawdę dobrze przygotowani, ale całe zwycięstwo i tak teraz wydawało mu się bardziej dziełem szcześcia i zaskoczenia niż planu.
Może na tym to polegało?

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 14-08-2020, 14:44   #229
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Stojąc w oknie na piętrze Jace miał dobry widok na toczącą się walkę i nie wyglądała tak źle. Zaatakowany bezpośrednio użył swojej "ostatniej deski ratunku", jaką było magiczne pióro, które w mig zamieniło się w olbrzymi latający bicz, który bez problemy smagnął atakującego go żywiołaka.
Pozbywszy się problemów z sąsiedztwa, chłopak mógł zająć się pozostałymi tematami. Jego przyzwany widmowy łańcuch oplótł jednego z łuczników wyginając mu ręce do tyłu i powoli, acz nieuchronnie ciągnąc w kierunku przepaści, natomiast szalejący barghest stanowił o wiele większe zagrożenie. Jace skupił na nim swoją wolę wyciągając rękę chwycił powietrze, a moc jednocześnie złapała przeciwnika z potworną siłą. Na nic zdały się magiczne sztuczki bestii, bowiem czar psionika był w stanie przeszyć ją na wylot.
Wszystko układało się coraz bardziej po ich myśli. Emi z Mikelem stanowili morderczy duet tancerzy śmierci, zaś Rufus z Hannskjaldem byli niczym niezmordowany taran nie robiący sobie nic z ciosów przeciwnika. Jace natomiast miał przestrzeń dla siebie i nieatakowany przez nikogo zeskoczył z balustrady. Wyłonił się z chmury u podnóża wieży obserwując sytuację. Łańcuch zmiótł swojego przeciwnika i właśnie blokował kolejnego odsłaniając go na mordercze uderzenia topora, barghest raniony przez niecodzienny duet półork-krasnolud wyzionął ducha nie mogąc wyrwać się nawet magią z uścisku psionika. Po drugiej stronie większość hobosów na placu grzecznie leżała martwa. Jedynym zagrożeniem był unoszący się w powietrzu alchemik, ale schwytany niewidzialną siłą zaklęcia Jace stopniowo opuszczał się coraz niżej. Psionik widział panikę w oczach goblina, gdy ten mimo wszelkich prób z każdą chwilą był coraz bliżej ziemi i coraz bliżej czekających na niego Emi i Mikela.
Było po walce.

Złapali zarówno alchemika, jak i druida zabijając resztę. Jace poczuł się nagle bardzo zmęczony. Miał jeszcze zapas magicznej energii, ale ciało dostało zdecydowanie sporo ciosów i choć żaden nie okazał się poważny, to czuł zmęczenie.
Korzystając z chwili spokoju w której drużyna zbierała się po walce, skupił się na sobie kanalizując energię na ciele lecząc siniaki i opuchlizny.
- Zwiążmy alchemika i chodźmy rozejrzeć się po forcie. - powiedział. Jeszcze tylko jedno drobne zaklęcie i na ubraniu nie było widać śladów walki.
 
psionik jest offline  
Stary 14-08-2020, 15:40   #230
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Mikel ciężko oddychał po walce. Nie był zadowolony. Miał sobie za złe, że nie udało mu się przekonać towarzyszy, że nie powinni się rozdzielać. Hans z niedźwiedziem mogli równie dobrze bronić się na parterze wieży, kiedy reszta zajmowałaby się druidem. Koniec końców okazało się, że więcej niż jednym.

Dotarcie do wieży okazało się całkiem proste, a trójka - Mikel, Emi i Rufus całkiem sprawnie przedzierała się przez poszczególne piętra. Wojownik skupił swoje wysiłki na obalaniu przeciwników i rzucaniu ich towarzyszom pod nogi. Większość takich manewrów kończyła się śmiercią powalonego. Chłopak polegał na swoim instykncie i starał się kontrolować przebieg poszczególnych potyczek. Miał smykałkę do wojaczki, nie dało się tego ukryć i całkiem sprawnie szło mu kontrolowanie pola walki. Wiedział kiedy powienien odsuwać, zagrażających towarzyszom wrogów, a kiedy wręcz przeciwnie.

Współpraca z Emi nie była dla niego niczym nowym. Potrafili odczytywać swoje ruchy i rozpraszać przeciwników tak, by Ci wystawiali się na bardziej bolesne trafienia. Tym razem jednak miał nieco więcej okazaji, żeby przetestować współpracę z Rufusem, a ta okazała się być bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Półork rzadko marnował dostarczane mu przez Mikela okazje i możliwe, że miał nawet wyższy bilans zabójstw w tym starciu, czego z pewnością nie omieszka wypomnieć przy pierwszej lepszej okazji. Przez pierwsze piętro przeszli prawie jak przez masło, nie licząc kilku ran u doplerki, która uleczyła się za pomocą mikstur. Na drugim piętrze pojawiły się kłopoty.

Okzało się, że drudiów było dwóch. Jeden w formie olbrzymiego trolla, a drugi jako człowiek-chmura. Żeby było weselej, towarzyszyły im przerośnięte łasice, Ryś wielkość lwa, dwie hobgoblinki, pokryte czymś w rodzaju kory i oczywiście dowódca fortu. Całkiem spora ilość jak na ich trójkę.

Mikel z zaskoczenia wyeliminował pierwszą z korowych dziewczyn, niedługo później wykańczając pierwszą z łasic. Wojownik uniknął dziwnej kuli wody, przetaczającej się przez pole bitwy i korzystając z faktu, że Jace dołączył do walki, zaatakował trolla, obalając go na ziemię. Ignorował odegnaną przez Jace łasicę, ale zauważył, że Rufus ma kłopoty. Dowódca i Ryś skupili na nim swoje ataki i wojownik zaczął się obawiać o przyjaciela. Rzucił się między stojącym znów gigantem, a Rysiem i w kilku błyskawicznych ruchach, zamordował zwierzaka. Niedługo nacieszył się swoim sukcesem, gdyż kilka chwil później troll niemal rozpruł wojownika na pół, a wszystko wokół zrobiło się czarne.

Nie wiedział, jak długo był nieprzytomny. Myśli krążyły gdzieś niespokojnie i niewiele z nich zapamiętał. Poza jedną rzeczą. Wyraźnie widział Laurę. Uśmiechała się do niego przez łzy. Chyba coś mówiła, ale nie słyszał słów. Uśmiechnęła się raz jeszcze, pomachała ręką i obróciła się, jakby chciała gdzieś odejść. Już miał za nią pobiec, kiedy ocknął się znów na drugim piętrze wieży. Emi odciągnęła go od wroga i najwyraźniej wlała miksturę leczniczą do gardła. Sam sięgnął po kolejną i pomógł towarzyszom dokończyć walkę.

Wyczyszczenie drugiego poziomu nie załatwiło sprawy. Na dziedzińcu zaczynało się robić zamieszanie, kiedy czary Jace'a przestały działać. Niedźwiedź poległ, dziwaczny demoniczny goblin zbliżał się do wieży wraz z bazyliszkiem, alchemik ciskał pociskami, a niedobitki Hobgoblinów wciąż były zdolne do walki. Ruszyli na dół, tak szybko jak każdy dał radę. Zanim Mikel wydostał się z wieży, Hans zdążył pod osłoną mgły uporać się z potencjalnie najgorźniejszym potworem. Mikel i Emi obrali za cel dziedziniec i znajdujące się tam kły, a Rufus jakimś cudem dostał się na dach baraków, gdzie dzielnie stawiał czoła kolejnym adwersarzom. Nie wiadomo czy to żelazna siła woli i chęć przetrwania, czy porządnie zrobiony pancerz uratowały półorka przed niechybną śmiercią. Na szczęście zaraz dołączył do niego Hans i razem metodycznie pozbyli się przeciwników. Emi z Mikelem zrobili to samo, chociaż w zupełnie odmiennym stylu. Pozostało ściągnąć na dół unoszącego się alchemika i można było odtrąbić zwycięstwo.

Jednak wizja Mikela, wciąż nie dawała mu spokoju. Już wcześniej w wieży pytał o siostrę i nikt nie umiał mu odpowiedzieć. Wiedzieli tylko, że lądowała w ogrodzie. Starzy z bliźniaków obawiał się najgorszego, ale nie chciał w to wierzyć.

-Laura!! Gdzie jesteś? - zawołał i skierował swoje kroki w stronę miejsca, które wskazali towarzysze.
 
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172