Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2020, 09:11   #281
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gdy bohaterowie cucili nieprzytomnych, do smoczego truchła dokuśtykał Cirieo. Minę miał grobową.
- Szybko poszło. Szkoda. – stwierdził ponurym, nieswoim głosem - Powinien umierać dłużej. Za Haviello, za Thrummonda, za wszystkich w Ristin – kopnął zewłok i podszedł do uciętej głowy. Patrzył na nią przez chwilę, po czym sięgnął wbił bełt w drugie oko. Przez chwilę trzymał dłoń zaciśniętą na drzewcu, po czym odsunął się z westchnieniem ulgi - No, już mi lepiej. Jakbyście znaleźli w jego bebechach taką krótką nogę, to dajcie znać –

Cobb, który zaraz po walce zbiegł na dół po swoich ludzi, wrócił po paru minutach, prowadząc ze sobą większość uratowanych Łowców. Ci, którzy uciekli przed smokiem, w zawstydzeniu wbijali wzrok w swoje stopy, ale po pozostałych widać było ogromną ekscytację. Elf odchrząknął.
- A więc… - umilkł, zastanawiając się, co dalej powiedzieć, po czym machnął ręką - Na Caydena, nie znoszę takich przemów! Słuchajcie, jesteśmy wam dozgonnie wdzięczni za pomoc, bez was hobosy zajęłyby całe Fangwood i wybiły nas do nogi. Minie trochę czasu, zanim się odbudujemy i uzupełnimy szeregi, ale cholera, przynajmniej mamy na to szansę! – powiedział z determinacją - Jako oficer dowodzący Fortu Trevalay, jeśli nie całej organizacji, uznaję was za Łowców z Chernasardo, jednych z nas - po tych słowach prychnął lekceważąco - Jakby to miało na razie jakieś znaczenie… Ale możecie mieć pewność, że każda nasza twierdza i kryjówka, kiedy już zaczną na powrót funkcjonować, przywita was z otwartymi ramionami. No, a teraz starczy tych banałów, musimy brać się do odbudowy – zima za pasem, wielu naszych pewnie ukrywa się w lesie, trzeba ich poinformować, że mogą wracać bezpiecznie do Trevalay - po tych słowach Cobb wydał kilka rozkazów, a gdy jego ludzie rozbiegli się do swoich zadań, zwrócił się znowu do bohaterów - Nie wiem, jakie są wasze plany, ale zostańcie z nami tyle, ile sobie życzycie. Kły pewnie dwa razy się zastanowią, zanim znowu zapuszczą się do Chernasardo, więc będzie tu bezpiecznie -
 
Sindarin jest teraz online  
Stary 29-09-2020, 19:10   #282
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
I po walce. Jace nadal był w szoku. Dłużej zajęło rzucenie wszystkich zaklęć, od których czuł mrowienie na całym ciele, a zwłaszcza w koniuszkach palców gdy zbliżał się do któregoś z przyjaciół, niż sama walka. Kilka uderzeń serca i smok leżał z odciętą głową. Psionik podbiegł odtrącając stojącego na drodze Cobba. Wskoczył do sadzawki wyciągając Nad taflę wody Emi. W jego ręku pojawił się flakonik z miksturą. Zębami zerwał korek i jedną ręką trzymając dziewczynie usta, drugą wlał zawartość do gardła.
Magia zadziałała, doplerka odkaszlnęła.
- Emi, żyjesz - uśmiechnął się. Pomógł dziewczynie wstać i odstąpił miejsca drużynowym medykom - krasnoludzkiemu druidowi i mniejszej od niego niziołczej wiedźmie.

Sam podbiegł do smoka przypomniawszy sobie o magicznych właściwościach tej istoty i podniósł szyję próbując zatamować krwotok.
-Hanns, pomóż mi zatamować krwawienie. Potrzebujemy jego krwi, tyle ile się da. - krzyknął.
Z pomocą łowców i druida udało się zatamować krew, a Jace zdołał w jego trakcie uratować dobrych kilka litrów wyczarowując misę z czystej energii, gdzie magiczny płyn mógł spływać.
Wiedział, że kluczowe będą najbliższe godziny.
- Musimy przygotować odpowiedni wywar - zaczął tłumaczyć zdezorientowanym towarzyszom. Magiczna moc krwi była w stanie wzmocnić Laurę, przywrócić jej cząstkę jej poprzedniej mocy... a dla niego stanowiła dobry materiał do eksperymentów. Na wszelki wypadek nie wspomniał o tej ostatniej opcji.

Gdy zabezpieczył ciało, a medycy doprowadzili wszystkich do stanu mniej więcej zdatnego do użytku, mogli odpocząć. Jace oparł się o ścianę. Miał schowane cztery fiolki smoczej krwi, zaś Laura miała całą misę. Odzyskanie mocy powinno jej pomóc, ale w gruncie rzeczy jej charakter wrócił już dawno do normy, więc kto wie? On się nad tym nie zastanawiał. Ten wieczór, pomimo deszczu stał pod znakiem zwycięstwa i należało się cieszyć. Psionik był w stanie poświęcić troszkę czasu na to, choć z tyłu głowy miał całą listę rzeczy, którą musiał zrobić. Jeśli zdecydują się odbić trzeci fort, będzie musiał być przygotowany, nie należało więc zbytnio zwlekać.


Po uporządkowaniu fortu, drużyna spotkała się w barakach, gdzie łowcy urządzili skromny raut. Wszyscy byli zmęczeni, więc nie przeciągało się to do późnych godzin wieczornych, a Jace mógł się wymknąć w połowie by wrócić do "swojego" pokoju by móc wrócić do swoich badań.
Wyjął flakoniki i ułożył je na stoliku. Sięgnął po energię magiczną. Wypowiedział magiczną formułę sięgając po flakonik. Wziął głęboki wdech a potem jednym haustem wypił zawartość. Poczuł jak krew wpływa do gardła wywołując odruch wymiotny. Siłą woli i treningiem mentalnym, a także drobną prośbą do Irori zdusił go. Poczuł przez chwilę sensację w żołądku, która zgięła go w pół omal nie wywracając pozostałych fiolek. Padł na czworaka próbując zwymiotować, ale nie mógł. Magia zaczęła działać. Żołądek rozluźnił się, a on poczuł ciepło ogarniające go szybko ruszyło do głowy. Oczy zapłonęły mu gdy zaklęcie wyciągnęło moc ze smoka.
Jace podniósł się oddychając ciężko. Było gorzej niż się spodziewał. Spojrzał na pozostałe trzy flakony i ponownie zebrało mu się na wymioty. Przy trzeciej fiolce krew płynęła mu po podbródku gdy zwalczał wymioty. Tym razem czuł żołądek przez cały czas, a został mu jeszcze jeden flakonik. Wyszedł zwymiotować. Nie czuł niczego co zjadł, czuł jedynie krew.
Wrócił na miękkich nogach dokończyć zaklęcie.
Tym razem wytrzymał jedynie kilka sekund zwracając wszystko na podłogę. Przyjął pozycję embrionalną. Nie tak to miało wyglądać. Czuł... czuł że chce umrzeć. Ślina zbierała mu się w ustach. Była dziwnie rozwodniona. Wypluł ją. Raz, drugi, trzeci, ale uczucie nie ustępowało. Zmusił się do wstania na czworaka i zwrócenia. Leżał teraz w kałuży krwi aż nie zasnął. Nie wiedział kiedy to się stało, sen był niespokojny. Pełen plugastw, śmierdzących oparów, gadów, złośliwości.

Podniósł się ocierając usta. Wyglądał gorzej niż Rufus po walce ze smokiem, ale czuł się lepiej. Chyba tak właśnie czuli się pijacy na umór w karczmie Jet. Nie był w stanie sięgnąć po magię by oczyścić siebie i ubranie z krwi. Za oknem nadal było ciemno i nadal padało. Jace posprzątał po sobie, zrzucił ubranie i padł na prycz. Cokolwiek robił, musi poczekać na ranek. Teraz był zbyt wyczerpany.
 
psionik jest offline  
Stary 30-09-2020, 10:24   #283
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura po skończonej bitwie zajęła się w pierwszej kolejności rannymi. Kiedy ci byli gotowi, pomogła w usuwaniu truchła smoka z wieży. Wielu wiedziało że organy smoka są wielce przydatne jako magiczne komponenty, no i jak już Jace zauważył krew smoka pozwoli jej na odbudowanie części utraconej mocy po wizycie w limbo.

Sam rytuał nie był skomplikowany od odpowiednie runy namalowane na ciele, trochę świec i fetyszy rozmieszczonych po pomieszczeniu i parę godzin medytacji. “Kąpiel” w smoczej krwi nie sprawiła że wiedźma odzyskała całą utraconą moc ale pomogła odzyskać znaczną jej część.

Kolejnego dnia Laura, pełna energii i dobrego humoru po naprawieniu częściowo swojej magii zaczęła swoje “porządki”. Mając na uwadzę że trochę tutaj zostają zamierzała zająć się ulepszaniem ich sprzętu. Tonem nie znoszącym sprzeciwu, co w połączeniu z jej nowym wyglądem musiało wyglądać komicznie dla wszystkich, kazała wszystkim by przynieśli swoje magiczne przedmioty do zaatakowanego przez nią pokoju. Poprosiła druida by ten pomógł jej w paru projektach.
W pierwszej kolejności chciała zająć się ulepszeniem już istniejących rzeczy. Potem o ile funduszy wystarczy może uda się stworzyć parę nowych drobiazgów jakie ją interesowały...no i cokolwiek reszta by potrzebowała.
Był to też dobry moment by zutylizować niepotrzebne przedmioty zalegające w ich torbach i plecakach.

Lekkim zdziwieniem było dla Laury że Emi zdecydowała się nie kontynuować z nimi podróży. Wiedźmie nawet przyszło do głowy czy nie powinna wysyłać swojego nietoperza na przeszpiegi by bardziej orientować się w tym co dzieje się w forcie. Bo chwilowo była bardziej skłonna uwierzyć że przyczyną tego był Jace, pewnie znowu powiedział jej coś nie taktownie. Z drugiej Emi nie była stąd i cały ten konflikt jej nie dotyczył, mogła wyruszyć w każdą stronę świata i nie powinno to nikogo obchodzić.

Laura wpadała w zamyślenie jak bez zmiennokształtnej ułoży się dynamika w grupie. I jak sobie poradzą bez niej w misjach które nabierały kształtu im więcej czasu mijało,
 
Obca jest offline  
Stary 30-09-2020, 23:19   #284
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Krasnolud po raz kolejny dał się poznać jako dobry gospodarz; tak jak w jaskiniach w przeciągu kilku dni dopomógł zgrać potrzeby mieszkańców jaskiń z naturą dookoła, tak teraz sypał pomysłami które miały by ułatwić im życie i walkę z Kłami.

Najpierw, głośno mruczał w przerwach zapychania się owsianką Ciriero, musieli dać znać mieszkańcom jaskiń by ci zaczeli się przygotowywać do przeprowadzki. Trzeba było zapewnić im bezpieczeństwo w drodze. Przygotować fort na pomieszczenie większej ilości ludzi. Zgromadzić zapasy na zimę, bo za pięć, sześć tygodni spadnie pierwszy porządny śnieg.

Później, ciągnał pochłaniając coraz bardziej nieprawdopodobne ilości owsianki, mieli opcje. Mogli dozbroić się korzystając z umiejętności Laury, Jace'a i Porvyna, byle zapewnić im materiały do pracy - i choć większość łupów wydawała się być przydatna, niektóre rzeczy byłoby dobrze wymienić na coś bardziej przydatnego.
W kilka dni druid z kimś na plecach mógł oblecieć potencjalnych sojuszników przeciwko Kłom; tych bliższych w Crystalhurst i tych dalszych w Kraggodan i Tamran. Zasięgnąć języka, kupić to czego sami nie mogli zrobić, spróbować przekonać ich do pomocy.
Mogli odbić Ristin, jeżeli nie mieściliby się w Travelay. Albo rozpocząć wojnę podjazdową jeszcze zimą, podkradając zapasy z posterunków Kłów poza Fangwood.
Albo wszystkiego po trochu, wszak czekała ich długa zima. Nieśmiało bąknął też coś o zasłużonym odpoczynku dla uspokojenia ducha wszystkich ścioranych walkami i stratą bliskich.

Sam miał jeszcze parę pobocznych rzeczy do załatwienia - uhonorowanie niedźwiedzia który zdobywał z nimi fort, dogłębne zrozumienie co takiego działo się w zatoczce trolla, odwiedzenie kręgu druidów w Crystalhurst, wydobycie złóż kamieni i metali szlachetnych które znalazł - a może i poszukania jeszcze kilku. Zapowiadał się pracowity czas, a krasnolud, mimo swojej druidzkiej profesji, wyraźnie wolał przyziemnie działać niż rozmyślać i dywagować nad filozofią.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 02-10-2020, 20:53   #285
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Mikel nie był z siebie zadowolony. W walce okzał się być prawie bezużyteczny. Snuł się więc, po forcie, zaglądając w różne zakamarki, aż do małej biesiady z okazji pokonania smoka. Spędził trochę czasu z wszystkimi, a później udał się na wieczornym spacer po murach.
Kilka godzin później, kiedy wszyscy już zasnęli zmęczeni, Mikel siedział samotnie przy niedużym ognisku na dziedzińcu. W znalezionej na dnie plecaka flaszce było jeszcze sporo okowity, która skutecznie odpędzała chłód nocy. Chłopak poczuł delikatny ruch powietrza, gdy ktoś się do niego przysiadł. Nie był to jednak żaden z Łowców, ani tym bardziej jego towarzyszy. Mężczyzna, ubrany tym razem w charakterystyczny płaszcz tropicieli, wydawał się trochę młodszy niż kiedy ostatnio go widział. Tym razem jednak nie odezwał się, wpatrując w ogień z lekkim uśmiechem.
- Widzieliśmy się całkiem niedawno, a czuję się, jakby minęły wieki od tamtego spotkania w lesie. - Chłopak nie do końca wiedział, jak zareagować.
Z reguły to on słuchał, a tamten mówił.

- Dla niektórych minęły - stwierdził mężczyzna, sięgając po butelkę. Pociągnął solidny łyk, westchnął z przyjemnością - Zabiłeś smoka. Niewielu się to udaje -
-Szczęście mi sprzyjało. Niewielki wkład wniosłem do walki, poza tym jednym uderzeniem. - Mikel nie wydawał się być zbyt dumny ze swojego osiągnięcia.

- Wielu na twoim miejscu zaczęłoby się chełpić - nieznajomy wydawał się być zadowolony tym, co usłyszał - Ale ty nie jesteś jak wielu, prawda?
-Wielu jest mądrzejszych i sprytniejszych ode mnie, ale jest też wielu okrutnych i złych. - odpowiedział - Staram się być po prostu porządnym człowiekiem.
Zaczął się zastanawiać o co właściwie był pytany i co jego rozmówca chciał usłyszeć. Wydawało mu się, że najlepsza będzie po prostu szczerość i to na nią postawił. Pociągnął kolejny łyk z butelki, po czym podał ją mężczyźnie, który również się napił - W twoich ustach brzmi to jak drobnostka. To świadczy o tym, że się co do Ciebie nie myliłem. Masz w sobie potencjał i czuję, że właściwie go wykorzystasz - stwierdził, uważnie obserwując Mikela piwnymi oczami.
-Cieszę się, że spełniam Twoje oczekiwania. - Chłopak pierwszy raz od początku rozmowy uśmiechnął się. - Do niedawna nie byłem pewny kim jesteś. Teraz już wiem i czuję się zaszczycony, ale z drugiej strony trochę obawiam się, co dla mnie szykujesz. W każdej ze znanych mi opowieści, takie zainteresowanie wiążę się z... kłopotami. - zamyślił się i dodał - Chociaż z drugiej strony to chyba już od dawna je mamy...

- Hola hola, ja z tymi kłopotami nie mam nic wspólnego! - przybysz zaśmiał się cicho, unosząc ręce do góry - I w ogóle nie wiem, o czym mówisz - rzucił rozbawiony.
-Dobra, dobra... - zaśmiał się - To co Cię sprowadza? - W końcu nie wytrzymał niepewności i zapytał wprost.
- A musi to być cokolwiek? Może chciałem po prostu pogadać z moim ...znajomkiem? - mężczyzna uśmiechnął się - Z pewnością masz wiele historii do opowiedzenia -
- Jesteśmy znajomkami? Bosko!-zaśmiał się - O ile mnie pamięć nie myli to Ty masz tych historii jeszcze więcej. Moje przy nich to jak spacerek po lesie.

- Po prostu miałem więcej czasu, z ciebie jeszcze młodzik - mężczyzna klepnął Mikela po plecach. Chłopak poczuł dreszcz, jakby przepływała przez niego jakaś energia - Może kiedyś się nimi powymieniamy-
-Co to było? - zapytał wojownik.
- Nie wiem, o czym mówisz - nieznajomy uśmiechnął się bezczelnie i powstał, jednocześnie sięgając pod płaszcz. Wyciągnął butelkę wina, wyglądajacego na bardzo drogie, i podaj ją Mikelowi - Drobny prezent - powiedział, a chłopak nie miał pewności, do czego się odnosił. Mężczyzna ruszył w stronę wyjścia z fortu.
Mikel z uśmiechem sięgnął po butelkę. Nie pytał o nic więcej. Wiedział, że i tak się nie dowie.
-Do zobaczenia! - zawołał za odchodzącym znajomkiem - Caydenem Caileanem, a przynajmniej tak mu się wydawało.
 
shewa92 jest offline  
Stary 04-10-2020, 17:46   #286
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Pokonali smoka. Pokonali go! Było czym się cieszyć... a jednak Emi jakoś tak nie wyglądała na pełną energii. Szramę jaka jaj została po zadrapaniach smoka przywitała z pewną satysfakcją i Rufusowi też powtarzała, że ma teraz czym się chwalić nawet jeśli nie on ostatecznie ściął głowę smokowi. Jak to nazwała blizną przyciągają uwagę. Co było może dla niektórych mogło być ciekawe te nowe szramy nie zagoiły się na czarno jak te które dopplerka już nosiła. Były jaśniejsze od jej naturalnie szarego koloru skóry.
Lecz to nie to martwiło dziewczynę. Przy ponownym, już luźniejszym rozgaszczaniu się w forcie zwróciła w końcu uwagę na mapę w sali narad. Długo się na nią patrzyła i im dłużej to robiła tym większy strach i obawa wkradały się w jej serce.


- Chyba... chyba chce zostać. - powiedziała nagle przy jednym z krótkich momentów gdzie byli w większej grupie. - Nawet jeśli zostają tu łowcy i uciekinierzy będą przez nich chronieni, to chyba sama też chce tego dopilnować. Ich bezpieczeństwa się znaczy. Żebyście też mieli do kogo wracać... jeśli rozumiecie.
Po chwili ciszy podjęła.
- Uważajcie na tego który zwie się Grimwald Umbra. To ktoś kogo znałam z Kaer Maga jeszcze i jeśli dobrze mi się wydaje to współpracuje z Kłami. On... ma bardzo specyficzne zainteresowania. - Nie chciała za bardzo mówić nic więcej. Jace jeśli będzie chciał mógłby pociągnąć ten temat, ale ona wciąż nie miała ochoty wracać do tamtego momentu w swoim życiu.
- Hannskjaldzie może... może zastanów się, gdzie chcesz lecieć? Bo jak tak patrzyłam na tę mapę to... no... boję się, że twoja twierdza może być otoczona przez siły kłów i jeśli byś nie nadrabiał bardzo drogi to mogą cię zauważyć i jeszcze zrobią krzywdę.
Znów zamilkła.
- Myślę, że pójdę do jaskiń. Wezmę kilku łowców aby pomogli mi z przeprowadzką i sprowadzę ich. Słyszałam jakieś plany co do magicznych przedmiotów. Pewnie zajmie wam to trochę, ale możecie skorzystać z niektórych rzeczy jakie mam. Nie będą mi aż tak potrzebne póki zostanę w forcie. No… to wyruszę jutro.

***

Emi usiadła sobie na krawędzi wyrwy szczytu wieży spoglądając w dół i majtając nogami. Oglądała z wysokości uwijających się w dole łowców. Siedziała tak nim nie usłyszała kroków.
-To tylko ja, twój przyjazny i nieco nawiedzany przez duchy pół-ork - zaśmiał się Rufus, po czym spojrzał na Emi już poważniej.
-Mogę się dosiąść? Trochę szkoda że odchodzisz…. poznałem twoją prawdziwą naturę i zaczynałem cię lubić, wiesz....
Emi się uśmiechnęła.
- Ależ mi miło! Mam nadzieję, że nawet jak się nie będziemy widzieć to ciągle będziesz mnie lubić - wyszczerzyła się wesoło - Zawsze możesz iść ze mną. Brata od razu zobaczysz zamiast czekać aż do ciebie przyjdzie. Plus pewnie jeszcze jakaś silna ręka by mi się przydała do obrony… a właśnie jak twoje rany? Bo ja mam kolejną bliznę, którą mogę się pochwalić. Też powinnam poprosić Hanna o tą niedźwiedzią wytrzymałość. Desnie dziękuję, że żyję
-Mam ładną bliznę na torsie, nie wiem czy mogę ci pokazać, bo ostatnio dziwnie na niego zareagowałaś…. a do co propozycji, to chętnie się z tobą wybiorę, może zdanie zmienisz….
Emi zmarkotniała.
- Najpierw to muszę stawić czoła temu co sobie naważyłam w tamtym obozie. Oni mnie jeszcze nie widzieli takiej jak teraz. A Rhyna może być dodatkowo niezadowolona… Powiedzmy, że Kharrick nabroił i teraz się boję, że złamię jej serduszko do końca.
-Rhyna….nie rozumiem, zrobiłaś coś jej, czy ten cały Kharrick zrobił? Powiedz o co chodzi, to może będę mógl pomóć.- Odparł zagubiony Rufus.
Emi schowała twarz w dłoniach przecierając ją mocno.
- Jak byłam Kharrickiem to bardzo ją wspierałam, bo była jedyną przedstawicielką kleru, wiesz? Tak jak ciebie sobie wyobraziłam jako wojownika, tak ona wydawała mi się, że mogłaby spokojnie podnieść na duchu uciekinierów. Byłam jednak zbyt dobra w tym wspieraniu, poniosło mnie chyba i jak się spiłam w trupa Vox sobie… “pożyczył” ciało. Ponoć Rhyna wszystko zainicjowała, ale wciąż… ech… nie pamiętam tego co się stało. Potem ja powiedziałam kilka głupich rzeczy i teraz nie wiem co będzie. Ale jeśli jej się aż tak spodobał Kharrick to boję się, że jak się dowie to już nie będzie w ogóle chciała ze mną rozmawiać.
Rufus podrapał się po bródce, próbując przetrawić co mówiła Emi. Kiedy to zrobił, z trudem powstrzymał się od śmiechu.
- Chyba rozumiem…. z tego co mówisz to nie brzmi jakby stało się coś bardzo złego, skoro Rhyna była chętna...zresztą całkiem dobry gust ma ten cały Kharrick. A w jakiej postaci byłaś jak… do tego doszło?
- Kharricka… - Emi jęknęła - Problem w tym, że JA nie do tego chciałam doprowadzić. Przeklęty Vox. Przynajmniej twoje duchy nie używają twojego ciała jak im się podoba.
-Tak…. to jest problem jak on cię przejmuje bez twojej zgody, trzeba coś z tym zrobić, myślałaś żeby się go pozbyć albo przynajmniej przejąć nad nim kontrolę? Może Jace coś by wymyślił? Albo moje duchy by coś pomogły? - Mina Rufusa spoważniała. Spojrzał z troską na siedzącą u jego boku dopplerkę, przypominając sobie jak ona go ostatnio wspierała.
- Może po tym wszystkim Rufusie. W środku inwazji ciężko się rozprawić z takimi rzeczami. Na pewno skorzystam z pomocy jak już się uda zatrzymać to szaleństwo. Bo wierzę, że się uda - dziewczyna uśmiechnęła się do półorka. - A ty? Jest coś czym się martwisz?
- Może i tak, ale żeby potem nie było za późno… a co do mnie to chyba tym, że za bardzo mi się to całe zabijanie hobosów zaczęło podobać, ta moc, emocje i uczucie euforii gdy oni leżą martwi u moich stóp…. kiedyś nie byłem taki, to bardziej mój brat lubił się bić. Wiesz, to że moje duchy nie kontrolują mnie tak jak ten Kharrick próbuje ciebie, nie oznacza że nie mają na mnie wpływu, to przecież wszyscy wielcy wojownicy z przeszłości. - Wyznał zadumany teraz Rufus.
- Vox. Kharrick to moje imię, wymyśliłam je dla postaci mężczyzny z trzydziestką na karku… Wiem, skomplikowane. Nie mniej to normalne, że się tak czujesz. Grimwald mi kiedyś o tym powiedział. Walczysz o swoje życie i to pobudza. Czuje się satysfakcję z wygranej, z pokonania niebezpieczeństwa. Póki jednak to jest tylko tu - w tym momencie Emi dotknęła palcem czołą Rufusa. - To będzie dobrze. Jak zaczniesz lubić to i czekać z niecierpliwością… to pogadaj ze mną. Bo to znaczy, że stąd wychodzi to uczucie.
Dłoń dopplerki spoczęła na torsie półorka w miejscu serca.
Rufus zmieszał się nieco i zaczerwienił, spoglądając na dłoń Emi spoczywającą na jego sercu.
- No, boję się, że niedługo dojdę do tego momentu.... Dziękuję, muszę przyznać, że źle cię oceniłem, nie ufałem ci z powodu twojej zmiennokształtnej natury którą ukrywałaś, ale teraz wiem, że jesteś moją przyjaciółką i podporą naszej grupy uchodźców….będzie nam trudno bez ciebie.
Emi powoli odsunęła rękę jakby nie do końca chciała.
- Dzięki, ale jestem pewna, że sobie poradzicie. Po prostu… chyba brakuje mi trochę tłoku wiesz? Żyjąc cały czas w mieście przyzwyczajasz się do dużej ilości osób. Po raz pierwszy mam grupę której czuję się, że dodatkowo mogę zaufać i mam ochotę ich trochę poznać też… - dziewczyna urwała. - też się zwyczajnie boję wiesz? Może nie powinnam was zostawiać, ale jak widzę skalę tego co się dzieje to… przeraża mnie to trochę. Chciałabym uciec, ale nie zrobię tego. Zostanę z resztą i w taki sposób pomogę. Chociaż tyle.
- Nie wiem jak jest w dużym mieście, nigdy w nim nie byłem, choć słyszałem historie. A nie jest taki, że w mieście było ci łatwiej, bo prościej jest zginąć w tłumie. Czego się naprawdę boisz, hobgoblinów, czy tego, że się za bardzo do nas przywiązujesz? - Rufus spojrzał badawczo na doplerkę.
Dziewczyna najpierw spojrzała zaskoczona na półorka potem ściągnęła brwi chcąc zaprzeczyć. Słowa nie chciały się sformuować i w końcu tylko niezadowolony bełkot wyszedł na powierzchnie.
- Obu - przyznała z dużą niechęcią jak już wyrzuciła z siebie niezadowolenie.
- Będąc samemu odpowiada się tylko za siebie i tylko o sobie myśli. Mając tyle osób wokół jakoś wszystko jest inaczej. Niby wiem, że mogę wam zaufać ale… to nie takie proste.
Rufus przez chwilę się nie odzywał, myśląc o słowach doplerki:
- No ale czy kiedykolwiek kiedy byłaś sama czułaś się sczęśliwa? Może potrzebujesz trochę czasu, ale powinnaś zrozumieć, że nikt nie może być zupełnie sam, tak nie da się żyć….
- No… - Emi zaczęła bez przekonania. - Nie będe w sumie SAMA. Będą łowcy, będzie twój brat, rodzice Laury i Mikela, rodzeństwo Jace’a… No nie będzie was. Ciebie nie będzie.
Dziewczyna zasmuciła się.
- Ale też nie będzie hobosów, ich mordowania i… będę tam gdzie czuję, że teraz muszę być. Im dalej chodziliśmy, choć pomagaliśmy pozostałym, to ciągle się bałam co się dzieje w jaskiniach. Czy nikt ich nie napadł? Czy sobie radzą? Trochę im pomogliśmy się wzmocnić, ale jakoś nie wystarcza mi to. Tym razem chcę zostać i tutaj pomóc.
Robiąc się lekko bardziej różową niż zwykle na twarzy Emi dodała jeszcze cicho.
- Zaczęło mi zależeć.
Pó-łork pokiwał głową, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech:
- Miło mi to słyszeć, myślę że będziesz się z tym czuła coraz lepiej, a i tym co zostali w jaskiniach na pewno przyda się twoja pomoc, nawet jak przyjdą do fortu, to przecież nie wiadomo kiedy i gdzie wróg zaatakuje, prawda?.
- Ano nie wiadomo. Dlatego wmawiam sobie, że mimo całego oddziału łowców ja się jeszcze tutaj jakoś przydam. Bo przecież nie poradzą sobie bez jednej szaroskórej dziewczynki, nie? - dziewczyna mrugnęła do półorka zaznaczając, że to ma być jakaś tam forma żartu. Zaraz potem spojrzała znów na fort z góry oglądając co tam dzieje. Uśmiechnęła się zawadiacko i spojrzała na Rufusa.
- Powiedz… a może mi jednak pokażesz tę bliznę na torsie co?
Rufus zawahał się na chwilę, zaskoczony nagłą zmianę tonu rozmowy. Potem jednak odpowiedział również doplerce uśmiechem.
[i]- Czemu nie, może wejdziemy do środka, trochę chłodno się robi?[i]
- Trochę też zbyt wilgotno jednak jak na mój gust - dodała wstając zręcznie z krawędzi. - Może jeszcze pokoje nie są do końca zaklepane?
- No to sprawdźmy… - odparł Rufus.

***

Emi zebrała kilku łowców i kogokolwiek kto był chętny na wyprawę w las. Miała nadzieję, że im będzie się żwawo iść. Rufus do niej dołączył i ruszyli żwawo w puszczę. Cała droga zajęła im pięć dni. Dopplerka ostatecznie zdecydowała się przyjść do jaskiń jako Kharrick. Wszystko po to aby w jej ocenie załagodzić rewelację jaką miało być po raz kolejny pokazanie swojego prawdziwego oblicza. Można by pomyśleć, że po dwóch razach będzie łatwiej, ale nie. Było dokładnie tak samo trudno, albo i nawet trudniej.
Mężczyzna zebrał ludzi aby wraz z Rufusem opowiedzieć o tym jak im jaki los spotkał Łowców, ale i o dobrej nowinie, że udało im się odbić część fortów. Oczywiście powiedział, że najlepiej będzie jak mimo wszystko zabrać się z jaskiń do Fortu, bo jest głębiej w lesie i łatwiej się będzie bronić. Dopiero potem, po krótkiej chwili, zebrał się aby powiedzieć o sobie. Wraz z przemianą.

***

- Możemy porozmawiać? - Emi zapytała kapłanki kiedy pierwsze emocje opadły i pozostali zaczynali się pakować.
- Dobrze, K… - Rhyna zawahała się - Emi. O czym? -
- Ach bo… - Emi zaczęła nawet nie wiedząc co powiedzieć. - Jesteś na mnie zła?
- Jak mogę być zła? Ja i pozostali zawdzięczamy wam życie, od tygodni nam pomagasz. Nawet, jeśli od początku nas oszukiwałaś - kapłanka wciąż wydawała się zdezorientowana.
- Może właśnie dlatego - mruknęła dopplerka. - Dlatego, że was oszukiwałam, a w szczególności ciebie… choć nie w taki sposób może jak to może wyglądać.
- Nie wiem, czy cię rozumiem… W jaki sposób?
Emi przetarła twarz.
- Nie zamierzałam się bawić twoimi emocjami. Ani na pewno nie doprowadzić do tego do czego doszło… to mi się wszystko wymknęło spod kontroli.
Rhyna kiwnęła głową i zamilkła, jakby nad czymś myślała. Odezwała się dopiero po chwili.
- Ale to, co robiłaś, jak mnie wspierałaś, to było prawdziwe? - zapytała, patrząc dopplerce prosto w oczy. Ta w pierwszym odruchu chciała odwrócić spojrzenie uniknąć jakoś tego pytania. Tylko nie było po co. Odpowiedź akurat na to była prosta.
- Było. Nie wiem czemu, ale jakoś tak poznałam cię, zobaczyłam co się stało i chciałam ci pomóc. Nie rozumiem tego, skąd się to wzięło, ale myślę, że było to ode mnie.
Kapłanka uśmiechnęła się szczerze, pierwszy raz odkąd Emi się ujawniła. Podeszła do niej nieco bliżej
- Ale przecież chyba tego nie żałujesz, prawda?-
- N-nie! Nie wcale tylko… tylko akurat jest taki jeden szczegół mi to wszystko psuje - dopplerka wzięła głębszy oddech aby mieć chwilę na zastanowienie się jak najlepiej ubrać w słowa to co ma właśnie przekazać.
- Wtedy podczas święta to nie do końca byłam ja. To, że jestem doppelgangerem to tylko jeden z problemów jakie mam - uśmiechnęłą próbując to jakoś obrócić w żart.
Rhyna zmarszczyła brwi, zdziwiona - Nie ty? To znaczy, miałaś inne ciało, ale też inny umysł?-
- Uch, tak. Głównie to. - Emi nagle uznałą, że własnie w tym momencie zacznie pomagać Rhynie się pakować. Aby cokolwiek ze sobą zrobić.
- Czyli nie pamiętasz nic z tego?
- No nie… nie żartowała wtedy jak o tym mówiłam…
- Rozumiem - kapłanka zagryzła wargi. Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej.
- Aaale… wiesz w zasadzie to możemy to kiedyś powtórzyć. Czy coś.
Rhyna uniosła głowę znad swojego plecaka i spojrzała na Emi. Po chwili uśmiechnęła się.
- Najpierw chcę cię lepiej poznać. Tą prawdziwą ciebie.
- To będziemy miały trochę czasu skoro zostaje z wami tym razem. Przy okazji może i może ja siebie też trochę poznam.
 
Asderuki jest offline  
Stary 04-10-2020, 19:23   #287
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Kiedy doszedł do siebie po ranach odniesionych podczas krótkiego lecz brutalnego starcia ze smokiem, Rufus zaczał szukać sobie jakiegoś zajęcia. Stwierdził, że bliznę po pazurze bestii, która przechodziła od góry przez większość jego torsu, będzie nosić z dumą, sądzać po reakcji Emi, robiła ona wrażenie. Wziął też jeden ze smoczych pazurów i zrobił sobie z niego naszyjnik który nosił na swojej zbroji płytowej.

Spędzał trochę czasu na medytacjach, próbując lepiej zrozumieć duchy przodków, z którymi łączył go mistyczny topór, coraz większą moc którą od nich czerpał i jej konsekwencje. Tak jak powiedział Emi, niepoiła go coraz większa przyjemność, którą czerpał z walki i zabijania, zastanawiał się jak bardzo był to efekt wywoływany przez obecność duchów. Wykorzystywał też swoje kowalskie zdolności by pomóc załodze fortu w naprawach i kuciu broni i zbroji. Dobrze się czuł powracając, przynajmniej na chwilę, do swojego wyuczonego fachu z czasach normalnego i spokojnego życia w Phaendar...

Po rozmowie na blankach i i...... "interesującej" nocy wspólnie spędzonej w jednej z komnat fortowej wieży, Rufus zbliżył się do Emi, okazało się że pod maskami skrywała się dobra, dzielna i mądra dziewczyna, choć zmagała się ona ze swoimi własnymi "demonami". Zaakceptował jej decyzję, by zostać z pozostałymi uchodźcami, przynajmnie oznaczało to, że może jeszcze się zobaczą. Również ochoczo przyjął propozycję wybrania się z nią do jaskiń.

Na miejscu okazało się, że uchodźcy byli bezpieczni i zadowoleni z ich widoku, nawet całkiem dobrze przyjęli prawdziwą naturę Emi. Rufus był gotów każdemu wątpiącemu tłumaczyć ile doplerka dla nich zrobiła. Spotkał się też z bratem i opowiedział mu swoje ostatnie przygody. Ivor był z niego dumny, choć pół-ork miał wrażenie że też trochę zazdrosny, że jego brat dokonuje tych wszystkich wyczynów bez niego. Starał się mu wytłumaczyć, że ochrona jaskiń byla też bardzo ważnym zadaniem. Wkrótce zebrali się do podróży.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 04-10-2020 o 19:26.
Lord Melkor jest offline  
Stary 05-10-2020, 10:51   #288
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Hanns, tak sobie pomyślałem. Skoro lecisz do miasta, być może byłbyś w stanie coś dla mnie załatwić? - Jace spytał łapiąc krasnoluda przed wylotem.

- Jak tylko się uda - krasnolud przytaknął, sprawdzając po kieszeniach czy zabrał wszystko co potrzebuje. Co najmniej kolekcja wciąż bulgoczących fiolek błota była pokaźna, a do sakwy nabrał też różnych alchemicznych cudów - Czego potrzebujesz? Albo kogo? -

- Kogo? - zdziwił się. - Na szczęście nic aż tak dziwnego. - uśmiechnął się serdecznie.
- Po walce znalazłem bardzo interesujące notatki dowódcy zapisane w księdze magicznej. To bardzo ciekawa lektura, szczerze mówiąc po raz pierwszy zetknąłem się z prawdziwą księgą zaklęć. - chłopak podrapał się po potylicy co nieświadomie czynił gdy czuł się zakłopotany.
- Wiem, że to nie twój obszar kompetencji ale jakbyś natrafił w mieście na jakieś księgi zaklęć, mógłbyś je dla mnie kupić?

- Sam liczę że arcydruid w Crystalhurst będzie miał … taką druidzka wersję księgi czarodzieja - krasnolud zaskoczony podobieństwem uśmiechnął się szeroko - Zapytam o taką dla Ciebie, jasne. Dla Ciebie i Laury, tak? -

- Laury? Hmm, pewnie tak. Wiesz, nie jesteśmy ostatnio w jakiś bardzo dobrych relacjach, a i wcześniej niespecjalnie chciała się dzielić ale ona pewnie też skorzysta. Tak, dla niej też. - dodał po chwili. Patrzył przez moment gdzieś nad ramieniem druida zastanawiając się co jeszcze dodać.
- Nie mam żadnych wymagań odnośnie księgi, co weźmiesz będzie dobre, na pewno pozwoli mi lepiej zrozumieć naturę magii… - zdjął z palca złoty pierścień z krwistym rubinem i podał go krasnoludowi.
- To pierścień czarodziejstwa. Pozwala przechować definicje jednego czaru odciążając głowę. Kup za to tyle ksiąg ile się da. Im potężniejsze zaklęcia znajdziesz tym lepiej. Z tego co zdążyłem zauważyć i zrozumieć, to talent magiczny lubi wyzwania. Powinieneś wziąć za niego co najmniej półtora tysiąca sztuk złota.

- Jesteś pewny że chcesz się z nim rozstać? Mamy złoto, mamy łupy po Kłach … a przed nami może i spokojna zima, ale wiosną? Po roztopach wrócą walki, szpony i zaklęcia -
krasnolud wziął pierścień do ręki i zaczął się przyglądać rubinowi

Jace popatrzył na pierścień.
- Tak. Nic nie przychodzi za darmo. Magia wymaga poświęceń i chyba jestem gotów, po raz pierwszych życiu poświęcić się jej. - odpowiedział. - złoto i przedmioty zagospodarujemy do przetopienia i stworzenia lepszego ekwipunku dla nas wszystkich. Wiem, że z tej księgi skorzystamy pośrednio wszyscy, ale głównym beneficjentem będę ja.

- Talent lubi wyzwania, mówisz? Mam jedno przed sobą, może przyjdę po pomoc, bo wygląda na więcej niż potrafię. Swoją drogą, z ta smoczą krwią … skąd wiedziałeś że pomoże Laurze?

- Mój ojciec lubi czytać i był kolekcjonerem książek. Myślę, że jestem bardziej podobny do niego niż jestem w stanie przyznać. - uśmiechnął się. - Czytałem o magicznych właściwościach krwi smoka. Mój ojciec nie lubił bajek i fortunę wydał na te księgi. Mam nadzieje, że hobgobliny nie zniszczyły tej kolekcji.

- Mogę zachaczyć o wasz dom i spróbować ją wynieść. No chyba że to setki książek, wtedy sprawa jest nieco trudniejsza - zaproponował krasnolud - Albo nawet zrobimy to razem -

- To w Phaendar i to setki książek. - Jace spochmurniał. - Nie damy radę tego wynieść, nie mówiąc już o dostaniu się tam dopóki hobgobliny tam są. - położył krasnoludowi rękę na ramieniu. - Ale dziękuje. To dla mnie wiele znaczy.
- Powiedz czego potrzebujesz, a postaram się to załatwić do czasu aż wrócisz.

- Nie będę cię kłopotał, i tak poświęcasz mnóstwo czasu żeby spleść choćby połowę tych magicznych przedmiotów o których wszyscy mówili. -

- Będziesz czekać na swoją kolej, to się nie doczekasz - uśmiechnął się.
- W każdym razie, tu masz moją torbę jakbyś miał dużo zakupów. - Jace zdjął z ramienia magiczną torbę przechowywania i podał druidowi. - Może się przydać.

- Nie ma co nosić wszystkiego pod pachami - druid spróbował wsunąć niemałą torbę do sakwy przy pasie. Eksperyment się udał, nie było żadnych dodatkowych atrakcji z tego tytułu, więc krasnolud ukontentowany zasznurował otwór. - Opróżniona?

- Ma tylko to co można spieniężyć.


- Na pewno nie chcesz się wyrwać na dwa dni z fortu? Nałykać się świeżego powietrza, bez patrzenia na znajome twarze? -

- Bardzo. Ale mam mnóstwo pracy. Zanim wyruszysz musisz mi pomóc przekonać z duszą niedźwiedzia, a czekają mnie dni i bezsenne noce na przerabianiu tego całego sprzętu. - Jace spoważniał. - Ale jak tylko skończymy, a nie kupisz mi teleportu, to z chęcią skorzystam z twoich usług. - puścił na koniec oczko, żeby druid wiedział, że nic takiego nie oczekuje.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 05-10-2020, 10:55   #289
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Ani bohaterowie, ani uratowani przez nich Łowcy z Chernasardo nie byli zwyczajni spoczywać na laurach – ledwie wypoczęli po pokonaniu smoka i wieczornym świętowaniu, a z powrotem zabrali się do pracy. Tej było jeszcze wiele: uprzątnięcie i naprawy w forcie, przygotowanie się na zimę, dotarcie do ukrywających się w lesie traperów, sprowadzenie phaendarczyków z jaskiń… Można by długo wymieniać, jednak nikt nawet nie myślał, by na to narzekać. Łowcy, którzy do niedawna czekali jedynie na śmierć, dzięki bohaterom dostali drugą szansę, możliwość odbudowania swoich szeregów i odzyskania utraconej niedawno siły. A wszystko dzięki grupce awanturników, którzy, nie zważając na przeciwności, gotowi byli zadrzeć z potężniejszym wrogiem.
I stało się coś, czego nie spodziewali się nawet najostrożniejsi i najbardziej przewidujący hobgoblińscy strategowie i taktycy - mała banda uciekinierów z Phaendar wyparła oddzialy Żelaznych Kłów z Fangwood! Fort Trevalay został odbity, a puszcza na powrót stała się terenem kontrolowanym przez Nirmathańczyków. Nawet gdyby Kły dowiedziały się, co tu właśnie zaszło, o co wcale nie było łatwo, a potem znowu wysłały magiczną wieżę, smoka, dziesiątki żołnierzy, trolle i dzikie zwierzęta, co wydawało się jeszcze mniej prawdopodobne, traciły swoją największą przewagę – element zaskoczenia. Nawet osłabieni, Łowcy nie zamierzali dać się ponownie pokonać.

Gdy Emi z Rufusem wyruszali na południe, by sprowadzić do fortu ukrywających się w jaskiniach phaendarczyków, jesienny deszcz ustał na moment. Chmury nad okolicą rozrzedziły się, a na niebie pierwszy raz od paru dni pojawiło pojawiło się słońce, tworząc piękną tęczę nad dzikimi ostępami Fangwood. Po tygodniach walki i ukrywania się, las zmieniał się w oczach bohaterów z mrocznej i niebezpiecznej kniei w coś znanego - ich teren, może nawet dom. Czy tęcza nas koronami drzew była znakiem od losu - nadzieją na lepszą przyszłość? Jeśli tak, to co oznaczały ciemne deszczowe chmury na horyzoncie?



KONIEC CZĘŚĆ DRUGIEJ
 
Sindarin jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172