Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2019, 21:26   #71
 
Klebern's Avatar
 
Reputacja: 1 Klebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputację
Pochowaliście się w namiotach przed największym żarem. Jednak po dłuższej chwili zauważyliście, a w zasadzie najpierw usłyszeliście trzepot dużych skrzydeł. Od strony, z której nadeszliście w waszym kierunku leciał sęp. Niecodzienny widok na tej pustyni. Sęp najpierw kołował nad waszymi namiotami, by po chwili zlecieć w pobliże namiotu czarodzieja. Podleciała do jednej ze służek Kadira. Widać było, że przy nodze ma zamocowany spory pojemniczek na listy. Przez sporą chwile służka nie wiedziała co robić, byłą wyraźnie zaskoczona tym niecodziennym posłańcem. Inne sługi też wglądały na zaskoczonych. Jednak po czasie opanowała się i postanowiła odpiąć tajemniczy pojemnik. Jak tylko służka zdjęła pojemnik na listy, sęp odleciał z powrotem. Służka z pojemnikiem na listy schowała się w namiocie Czarodzieja.
 

Ostatnio edytowane przez Klebern : 15-09-2019 o 21:32.
Klebern jest offline  
Stary 17-09-2019, 16:38   #72
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Modliszka nie zareagowała na to wydarzenie. Może powinna, ale miała wrażenie, że jesli wejdzie w matactwa miękkich istot to źle skończy. Zakrywając się bardziej płachtą namiotu ponownie zaczęła mruczeć melodię zasłyszaną u pierwszych nomadów. To była potworna kakofonia dźwięków, która już niczym nie przypominała tego co grali nomadzi. Można było wręcz posądzić modliszkę o bełkot.

Cha'klach'cha czekał. Czekał bo nie chciał się irytować na bezmyślność miękkich. Czekał, bo słońce chciało ugotować jego wnętrzności. Czekał... Bo był cierpliwy.
 
Asderuki jest offline  
Stary 19-09-2019, 07:53   #73
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
post wspólny z Sindarin

Kadir przechadzał się po obozowisku. Po ostatnich zajściach widywano go praktycznie tylko w asyście jego straży przybocznej.
Wydawało się, że mag przeprowadza jakąś inspekcję. Za pewne, wymyśloną przez samego siebie.
Wtykał nos wszędzie i dopytywał o szczegóły. A czemu tak? A po co to? A dlaczego tu? A w jakim celu?
Starzec był pełen energii, nienaturalnie wręcz pobudzony, zupełnie, jakby się czegoś naćpał, a skwar lejący się z nieba wcale a wcale mu nie przeszkadzał.

Gdy dojrzał dowódcę karawany, uśmiechnął się i zawołał radośnie do niego.
- Mój drogi przyjacielu! - tym samym rozwiał wszelkie nadzieje, że nie dostrzegł jeszcze Cantha i ten ma szansę uniknąć rozmowy. Dowódca zgrzytnął zębami, ale kiwnął głową, przybierając obojętny wyraz twarzy.
- Tak? Mogę ci w czymś pomóc? - Canth zapytał, nie kończąc na "...żebyś dał spokój moim ludziom".
- Tak, w rzeczy samej, możesz. - Kadir uśmiechnął się. - Może wina? Albo jakąś przekąskę? - Mag skinął na niewolnicę, która podsunęła dowódcy srebrną tacę z pucharem chłodzonego wina i różnego rodzaju przysmakami. Było tam kilka ciastek, kilka ostrych serów, kilka owoców i jakieś paszteciki. Bardzo dziwny zestaw.

- Widzisz mój drogi, mam problem w dokumentach. Mógłbyś pomóc mi, i opowiedzieć nieco o sobie? Od jak dawna pracujesz dla domu, co robiłeś wcześniej? - Kadir sięgnął do tacy i wziął pasztecik, który zanurzył w gęstym czerwonym sosie. - Musisz to spróbować - rzekł przegryzając.

Canth sięgnął i ostrożnie spróbował pasztecika.
-Raport, tak? Nie pracuję dla domu, jestem członkiem rodu - powiedział twardo. Samo pytanie było obrazą, ale nie dawał po sobie tego poznać.

- Oh, upraszam najmocniej o wybaczenie - Kadir zamarkował ukłon. Albo coś zauważył albo się domyślił. - No właśnie, mam bałagan w papierach - wzruszył bezradnie ramionami.

- Przyjmuję - odparł dowódca - Co jeszcze chcesz wiedzieć?

- Wszystko. Zawsze chcę wiedzieć wszystko drogi przyjacielu. Przecież mnie znasz - Kadir zaśmiał się głośno, wyraźnie miał dystans do siebie.
- Zatem, od jak dawna dowodzisz karawaną? I dlaczego akurat ciebie wybrano, byś dowodził tą konkretną, podążającą z jakże ważną misją?

- Odkąd wyruszyła, przedtem ta grupa nie istniała. A czemu mnie wybrano, to już pytanie do Ojca Założyciela - nie zastanawiałem się nad jego decyzją. Szacowny Eupatryd prędzej ci coś powie.

Kadir znów roześmiał się, tak bardzo, że wino wylało się z kielicha na gorącą sól pod jego stopami. - Oh, wybacz, chciałem zapytać, od jak dawna masz zaszczyt dowodzić karawanami dla domu, nie konkretnie tą tutaj. - mag zatoczył palcem kółko w w powietrzu.
- No i rozumiem, że pewności wszak mieć nie możesz, lecz podejrzenia? Swoją opinię? O to pytam. Nie daj się ciągnąć przyjacielu za język. Muszę zrobić porządek w papierach... Niewdzięczne zadanie, wiem, i rozumiem. Lecz mus to mus, wdzięczny będę, jeśli ułatwisz mi moje zadanie, choć troszkę - mag sięgnął znów do tacy, tym razem po ciastko z grubą warstwą galaretki.

- Czym ma się objawić ta wdzięczność? - zapytał Canth, sięgając po kolejny pasztecik. Zasmakował mu czerwony, ostrawy smak, miła odmiana od racji podróżnych.

Kadir wzruszył ramionami. -To zależy od twych starań. Odpowiedzi na moje pytania uwolnią cię od ponownego ich wysłuchiwania. Ja mogę tak w kółko wiesz? Więc radzę się zastanowić - Kadir zaśmiał się z własnego żartu.
- A tak szerzej. Przyjaźń z moją osobą może przynieść wiele różnorakich korzyści. Cokolwiek byś chciał. Dojście do mojej spiżarni. Albo jedną z moich dziewcząt na trochę? To tutaj. polityczne Wsparcie, to potem w mieście. Bogactwa? Władzę? - Kadir oblizał palce oblepione galaretką. - znasz plotki o mnie. Moi wrogowie żyją bardzo krótko, przyjaciele szybko awansują, gdziekolwiek by nie urzędowali. -
- To jak? Pamiętasz jeszcze ostatnie moje pytania, czy mam je ponownie zadać? - Kadir uśmiechnął się rozbrajająco. Pewnym było, że nie odpuści, i mogą tak stać aż słońce wypali ich ciała na wiór.

Canth przez chwilę rozważał słowa maga. Wiedział, że Kadir jest potężną osobą z koneksjami i mimo niechęci do plugawca, rozsądniej było mieć go po swojej stronie. Miał też świadomość, że władca Tyru dowie się o wszystkim, co zostanie teraz powiedziane.
-Karawany, tak? Kilka lat zaledwie, odkąd uznano, że jestem godzien miana samodzielnego dowódcy - mimowolnie zerknął w stronę stojącego kawałek dalej Eupatryda - A czemu mnie wybrano? Może to kwestia moich konstruktów, przydają się bardzo przy niedoborze siły roboczej - rzeczywiście, byt stworzony podczas ostatniej walki przez Cantha robił wrażenie.

- Widzisz? Nie bolało. - odparł lekko pobłażliwie mag.
- Rzeczywiście, posiadasz wyjątkowy dar. Takie instrumenty są niezwykle przydatne. - wydawało się, że Kadir rzeczywiście darzy umiejętności rozmówcy sporym szacunkiem.
- Cieszę się nad wyraz, że nasza współpraca i przyjaźń powoli rozkwita - dodał natychmiast, sięgając tym razem po kieliszek z czymś, co przypominało surowe jajko z ogromną ilością przypraw. Siorbnął zawartość i uśmiechnął się - wyśmienite, musisz tego skosztować - rzekł odstawiając pusty kieliszek.
- Dobrze, zatem kolejny punkt z mojej listy. To ci się spodoba. Plany na przyszłość. Tylko szczerze proszę. Na milę wyczuwam obłudę. Gdzie widzisz się za pięć lat? A gdzie za 15?

- Jeśli będę jeszcze żył, to może na jakimś wyższym stanowisku. A potem gdzieś z dala od polityki, w spokoju i gdzie zmartwieniem będzie tylko przedłużenie rodu.

- Chcesz się zestarzeć w spokoju?? - Kadir spojrzał niedowierzająco. - Z pewnością twe ambicje sięgają wyżej. Mówisz o dzieciach. Nie pragniesz im zapewnić godnej przyszłości? Dobrego startu z szanowanej pozycji? - dopytywał Kadir

- Na pozycję powinno się zapracować. I ja także mam zamiar to zrobić.

- No dobrze. Następne pytanie. Kolejna perełka. Jaką masz opinię o głowie swojego domu? Jak oceniasz jego współpracę z arcymagiem? - Kadir uśmiechnął się przepraszająco i rozłożył ręce w geście bezsilności, jakby to nie on wymyślał te pytania.
- Bez obaw, nikomu nie zdradzę - Kadir mrugnął konspiracyjnie.

- O takie rzeczy zapytaj mnie po powrocie z wyprawy. Nie mam opinii, nie zastanawiam się, co czai się w głowach ważniejszych niż moja.

- Nie, nie masz zgadywać co oni myślą. Masz jednak oczy. Uszy. Widzisz, co się dzieje dookoła. Proszę zatem o szczerą opinię. - uściślił Kadir.

- Na pewno wydaje mi się, że wysłannicy arcymaga chcą wiedzieć bardzo wiele, sami otaczając się tajemnicami.

Kadir roześmiał się. - Tak już ten świat stworzono, mój drogi przyjacielu. Lecz znów unikasz moich pytań. Nie sądź, że tego nie zauważyłem -

-Jestem żołnierzem, nie politykiem - odparł sucho Canth, czując, że mag próbuje wyciągnąć z niego cokolwiek, nieważne czy prawdziwe czy nie - Ufam Ojcu Założycielowi i popieram jego decyzje. A o szczegółach układu z arcymagiem nie wiem - powiedział szczerze - Na taką odpowiedź czekałeś?

- Nie. Oczywiście, że nie. To brzmi jak z jakiejś laurki, jak być grzecznym poddanym - Kadir skrzywił się z emfazą. - Czytasz takie bzdety? -
Kadir wzruszył ramionami.
- A co mi powiesz o arystokracie? Nadęty dupek co? - Kadir wyciągnął dłoń po kolejny przysmak, zatrzymał ją jednak w powietrzu, jakby nie mógł się zdecydować, na co ma ochotę.

-Pewnie cię to zdziwi, ale całkiem wielu ludzi popiera swoich przełożonych, jeśli ci są rozsądni. - rzucił z lekką irytacją Canth - I proszę, nie próbuj mnie podpuszczać. Najpierw oskarżasz o znajomość pisma, a teraz próbujesz podkopywać autorytet głosu Domu - powiedział, a irytacja zaczęła przeradzać się w złość.

Kadir uśmiechnął się tajemniczo.
- Znakomicie. - rzekł, jakby jego rozmówca zdał właśnie jakiś pokręcony test.
- Dokładnie tego chciałem się dowiedzieć - rzekł jakby to wszystko wyjaśniało. - jeszcze pasztecika? -

Canth sięgnął ze złością po przekąskę.
-Teraz moja kolej. Co było w tej wiadomości, którą przyniosło ptaszysko?

- Ostrzeżenie - odparł Kadir.
- Przed czym, albo kim?
- Nie domyślasz się? - odparł Kadir delektując się pasztecikiem i popijając wino.
- Jest cała lista rzeczy, przed którymi można nas ostrzegać. Oczekiwałeś jasnych odpowiedzi, sam też ich udziel.

- Gdybyś ty ich udzielił mi, bym był zapewne bardziej skory, do dzielenia się wiedzą - wytknął nie bez wesołości Kadir.


***

ROZMOWA CENZUROWANA

***

post wspólny z Asderuki

Kadir podczas swojej wędrówki po obozie zawitał również do modliszki.
Wydawał się w znakomitym nastroju.
- Witaj przyjacielu. Jak się czujesz po walce z żywiołakami? Muszę ci się przyznać, że ta sztuczka z powiększaniem zrobiła na mnie spore wrażenie. Byłeś gigantyczny! - Kadir roześmiał się, lecz był to przyjemny, szczery śmiech.
- Może trochę zimnego wina? Albo mięsa? Wiem, lubicie surowe, prawda? - Kadir machnął na jedną z niewolnic, ta podeszła bliżej. Uniosła pokrywę z trzymanej tacy. Zapach świeżego mięsa natychmiast uderzył swą intensywnością.
- Mam trochę tego w swojej chłodni - oznajmił z pewną dumą Kadir. - Częstuj się proszę - Samemu sięgnął po kielich z winem.

Kreen zaskrobał żuwaczkami. Po dłuższym momencie niepewności wyszedł spod płachty i dokładnie się przyglądając mięsu w końcu wziął jeden kawałek mięsa.
- Hrrr. Lepsze od suchych racji. Gorsze od świeżej zwierzyny - ocenił bezceremonialnie. Przez moment żuł bez słowa aż przekrzywił głowę patrząc bokiem na maga.
- Są w stanie cię znaleźć na środku pustyni?

- Obawiam się, że transport żywności w formie jeszcze oddychającej nawet dla mnie jest nieco zbyt skomplikowany. Trzeba to karmić, sprzątać po tym. Pilnować, by nie uciekło- Kadir rozłożył przepraszająco ręce. Widać było, że jest mu przykro, iż nie potrafi zaspokoić wszelkich zachcianek swego gościa. Choć modliszka w sumie gościem nie była.
- Lecz odwiedź mnie kiedyś w mej posiadłości w mieście. Znajdę ci coś, lub kogoś żywego do zjedzenia. - zaproponował. Dziwnie podkreślił słowo "kogoś".
- A co do twojego pytania. Cóż. Ci w mieście wiedzą mniej więcej, którędy zamierzaliśmy podążać. A mój ruchomy pałac rzuca się w oczy z powietrza. Wiesz, te wszystkie kolorowe proporce trzepoczące na wietrze, te wszystkie okucia lśniące w blasku słońca. - Kadir wzruszył ramionami. - I małe to cholerstwo też nie jest, prawda? - zażartował po chwili.

- Nie jest - potwierdził kreen dla którego w ogóle to było nie do pomyślenia tak podróżować. Małe czarne plamki na jego oczach rozjechały się w dwie różne strony po czym wróciły z powrotem do Kadira. Cha’klach’cha myślał i pomimo wielu wątpliwości zadał kolejne pytanie.
- Co ty tu tak naprawdę robisz?

- Zwiedzam pustynię - odparł poważnie.
- I szukam czegoś - dodał po chwili konspiracyjnym tonem.
- A ty?

- Prowadzę was do celu. Czego szukasz? - kreen przekrzywił głowę - Może wiem gdzie to jest.

- Oh, chciał bym ci o tym powiedzieć. Lecz niestety, wiąże mnie przysięga milczenia. Przykro mi. - Kadir znów rozłożył ramiona w geście - no co ja poradzę.
- Lecz powiedz mi, nic więcej poza obowiązkiem prowadzenia karawany cię nie interesuje? Nie jest to trochę, hmm, nużące zadanie?

- Nie jest… nie przyprawia mnie do odechcenia się. Płacą mi to wykonuje swoje zadanie. Mam spokój. Wy jednak jesteście niezwykle niemądrzy. Inne grupy były rozsądniejsze. Nie bały się siebie wzajemnie, a pustyni. Tak jak powinno być - kreen fuknął ewidentnie poirytowany tym co obserwował u ludzi.

Kadir się roześmiał. - A kto się kogo boi? - był zaciekawiony.

- Wy wszyscy, siebie wzajemnie. Nawet nie wiecie kogo dokładnie, ale widzę że się podejrzewacie o wszystko. Sam mi mówiłeś, że ktoś może chcieć cię zabić - przypomniał kreen.

-Prawda. Jednak mylisz strach z pragmatyzmem. Mam kilkoro wrogów, i choć dbam o to, by tą liczbę zmniejszać, to nie mogę pozbyć się wszystkich. Nie tak od razu. To, że przygotowuje się na taką ewentualność nie znaczy, że się obawiam. To tak jak z pustynią. Wiesz, że jest niebezpieczna. Wiesz, że coś cię może zabić. Boisz się? Czy się przygotowujesz?

- Oba. Strach jest tym dzięki czemu masz tyle rozsądku aby się przygotować. Ci co zapominają o strachu są głupcami. Śmierć dopadnie ich pierwszych - kreen był bardzo poważny. Po chwili jednak poczęstował się kolejnym kawałkiem surowizny.

- Pewno masz rację. - poddał się Kadir. - jestem zapewne zbyt stary, by jeszcze należycie odczuwać strach. - Kadir wzruszył ramionami.
- Ta pustynia, nie wydaje się aż tak przerażająca. - rzekł cicho, patrząc gdzieś w dal za horyzont.

- Bo jeszcze nic nie widzieliście - kreen zaczął żuć kolejny kawałek mięsa. - Może powinniście zobaczyć. Może by was to otrzeźwiło. Krik! - zaskrzeczał z aprobatą na swój własny pomysł. - Chcesz zobaczyć straszne rzeczy?

- Chętnie - odparł Kadir.

- To zobaczysz - kreen poczęstował się ostatnim kawałkiem mięsa i schował się z powrotem pod swoją płachtę.

Kadir roześmiał się rozbawiony. - nie no, myślałem, że pokażesz mi coś strasznego tu i teraz. To może opowiesz, o tych potwornościach? - zaproponował ugodowo Kadir.

- Nie będą straszne jak je poznasz. Wy się zawsze boicie nieznanego. Zobaczysz kiedy nadejdzie czas - padła prosta odpowiedź.

- W tym pewnie problem przyjacielu. Ja już sporo widziałem. - Kadir westchnął. - ostatnie tajemnice życia napawają mnie raczej euforiom niż strachem. - rzekł nieco melancholijnie.

Kreen milczał przez moment.
- Najstarsi wojownicy mogą zostać zaskoczeni jeśli żyją w przekonaniu, że nic już ich zaskoczyć nie może. Nie ma takiej potęgi, która równała by się z Bezimiennym. Pamiętaj, że to jego pustynia.

- Oh, nie to miałem na myśli. Nie mam złudzeń co do tego, jest wiele rzeczy, które mogą mnie zaskoczyć. I sporo więcej, które mogą mnie zabić lub skrzywdzić. Nie czuję jednak lęku na myśl o nich. Smutno było by się rozstać z życiem, nie napawa mnie to jednak lękiem. No, może odrobinę - Kadir spróbował otrząsnąć się z melancholii.
- A co wiesz o tym bezimiennym? - Kadir zmienił nieco kierunek rozmowy.

- Jest. Jest potężny i niezrozumiały. Jego ścieżki są jasne tylko dla jego samego - powiedział kreen.

Kadir uśmiechnął się pobłażliwie - tak też myślałem. -
- Chyba czas na mnie - dodał po chwili. - bywaj przyjacielu. -
 
Ehran jest offline  
Stary 19-09-2019, 11:37   #74
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Całe zajście z elfami Eupatryd oglądał z pewnym dystansem. Starał się nie angażować w rozmowy pozostawiając formalizmy Canthowi. Sam skupił się głównie na obserwacji elfów, ich zwyczajów, reakcji, charakterystycznych znakach. Siłą rzeczy główny punkt tej uroczej i niebezpiecznej gromadki stanowiła jej przywódczyni, której arystokrata minimalnie skłonił się na odchodne.



Gdy ciśnienie uszło, a elfy odeszły Canth nakazał postój, a Eupatryd polecił rozbić namiot. Musieli przeczekać najgorszy upał. Arystokrata wkrótce zniknął za połami jasnego namiotu gdzie oddał się medytacji w skupieniu.
 
psionik jest offline  
Stary 19-09-2019, 21:54   #75
 
Klebern's Avatar
 
Reputacja: 1 Klebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputację
Postój w niesamowitym upale mijał ospale. Było tak gorąco, że nawet wyśmienite ubrania, które doskonale sprawdzały się w gorącym klimacie, nie chroniły całkowicie przed Czarnym Słońcem. Dziękowaliście tym, którzy przysłonili wielka gwiazdę ogromnym księżycem. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby słońce mogło w pełni pokazać swoja moc.Nawet zwierzęta, które ciągnęły wozy już dawno się zakopały w ziemi.

Minęło kilka godzin zanim ten największy upał zelżał. Późnym popołudniem ruszyliście. Ruszyliście bardziej na północ-północny wschód. Chyba przewodnik chciał nieco zboczyć z kursu, który obrały elfy. Ale od elfów nie uciekliście. Zaledwie dwie godziny drogi natknęliście na elfa. Elfa, który klęczał przy świeżo rozkopanej ziemi. Wyglądało na to, że coś niedawno zakopano. Coś wielkości elfa, właśnie.

Elf musiał zdawać sobie sprawę z waszej obecności już dawno, ale pozwolił byście podeszli znacznie bliżej. Klęczał do was tyłem, by w momencie, kiedy wy byliście na jakieś 50 kroków powoli wstać nadal stojąc do was tyłem. Powoli, jakby nonszalancko odwrócił się w waszym kierunku w jego reku pojawił się dwie kościany sztylet. W jego oczach zabłysnął gniew.


Zaczął biec w waszym kierunku a jego twarz wyrażała tylko jedno. Żądzę mordu.
 
Klebern jest offline  
Stary 19-09-2019, 22:54   #76
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Gwardzista zatrzymał swojego Cordlu i zeskoczył z niego. Szybko przemieścił się na początek karawany, ale nie wysunął się przed szereg. Zamiast tego zawołał głośno i płynnie po Elficku. Dla zwykłego człowieka mógł nawet zabrzmieć jakby był jednym, ze spiczastouchych, ale każdy znawca poznałby źle rozłożone akcenty.
-Zatrzymaj się głupcze bo zginiesz, zanim zdążysz podejść! Nie mamy zamiaru Cię krzywdzić! Niedawno minęliśmy inną grupę Elfów i możemy wymienić się informacjami.
 
shewa92 jest offline  
Stary 20-09-2019, 00:05   #77
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Najgorsze upały Dalacitus tak jak inni spędził w swoim namiocie. Od czasu do czasu tylko uchylał poły tymczasowego mieszkania by rozejrzeć się po okolicy i obrzucić czy to maga, czy też jego wóz pełnym nienawiści spojrzeniem i chwilę potem znowu skryć w bezpiecznym cieniu. Widać było też że ekstremalne temperatury nie wywierały na nim wielkiego wrażenia. Musiał spędzić wiele czasu na pustyni by się tak dobrze aklimatyzować.

***

Łotr przesunął się nieco w kierunku czoła kolumny widząc elfa. Na tyle blisko by w razie potrzeby móc zareagować i na tyle daleko by ten nie obrał go jako swój pierwszy cel. Dwa ostrza zdążyły już odruchowo znaleźć się w jego dłoniach i teraz czekał tylko na efekt pertraktacji Gwardzisty, stojąc niedaleko za jego plecami. Albo na ich brak, w końcu 50 kroków to krótki dystans. Możliwe że elf zwyczajnie nie zdąży wyhamować.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 20-09-2019, 11:05   #78
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Canth w przeciwieństwie do pozostałych nie chował się przed słońcem - wydawało się, że gorąc zupełnie mu nie przeszkadza. Czas postoju spędził, rozglądając się po okolicy i analizując sytuację karawany. Co prawda stracili wielu ludzi, ale korzyścią był fakt, że dzięki temu ich zapasy starczą na zdecydowanie dłużej. Wśród tych, którzy przeżyli, byli głównie weterani, więc i strata nie była aż tak znacząca.

***

Widząc pędzącego w ich stronę elfa, do którego jeszcze gwardzista krzyczał w jakimś niezrozumiałym bełkocie, dowódca nie zastanawiał się długo. Miał już na to ochotę od jakiegoś czasu, przy okazji odreaguje sobie irytację po dyskusji z plugawcem. Skupił się, wizualizując potężnego wojownika-obrońcę, i po kilku sekundach tuż przed nimi pojawił się zbudowany z ektoplazmy konstrukt, mierzący sobie ponad dziesięć stóp wzrostu. Przypominał tego stworzonego przez Cantha poprzednio, jednak tym razem nie posiadał skrzydeł, a jego dłonie i ramiona były dłuższe i masywniejsze.
- Zatrzymaj się! - krzyknął dowódca do elfa, unosząc dłoń. Konstrukt powtórzył jego gest.
 
Sindarin jest offline  
Stary 20-09-2019, 17:24   #79
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kreen miał zupełnie inne plany niż pozostali. Widząc szarżującego elfa wydał z siebie wrzask i rozpościerając swoje łapska rzucił się na przeciwnika. Oczy błysnęły bladoróżową mgłą i modliszka z przerażająca prędkością zaszarżowała aby przepuścić szaleńczy atak.
 
Asderuki jest offline  
Stary 21-09-2019, 21:55   #80
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Kadir czytał otrzymany list kilka razy. Długo nad nim myślał. Wreszcie złożył go i połknął. Mógł się jeszcze przydać.
Wtedy jego uwagę przyciągnął pewien umysł. Gdzieś nie głęboko pod piaskiem.
Ktoś próbował go podsłuchać? Zabić?
Jeden mentalny rozkaz i jego wojownicy rozstawili się dookoła, a jeden z nich począł kopać.
Kadir najchętniej wyciągnął by stwora i przesłuchał. Cóż. Jak można było się spodziewać, istota umknęła skrywając się głębiej pod piaskiem.
~ Zapamiętam cię. ~ posłał Kadir mentalny impuls na pożegnanie.
Kto chciał go podsłuchiwać? Pewnie wszyscy.
Nie szkodzi. Kadir był nad wyraz ostrożny, paranoiczny wręcz. Już rozważał, jak by tu podnieść poprzeczkę wyżej. Jak by tu dodać kolejne warstwy obronne. Cóż, będzie musiał się tym później zająć.

***

Podczas podróży Kadir spędził większość czasu na balkoniku swej wieżyczki lub w środku swego wozu. Gdy samemu nie obserwował otoczenia, robiło to w jego imieniu dwoje jego sług.
Miał zatem sporo czasu, by przygotować się na spotkanie z elfem.
Wyjechał na swym eterycznym rumaku, w asyście swoich wojowników. Zatrzymał się nieco za pozostałymi.
Gdy elf i modliszka zaszarżowali na siebie nawzajem, Kadir wywrócił oczyma.
Postanowił jednak nic nie robić, za to bacznie obserwując pozostałych członków wyprawy i otoczenie. Gdzie był jeden elf, często było ich więcej.
 
Ehran jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172