Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-03-2020, 10:53   #211
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Świat wokół przestał istnieć. Wszystko spowijała mleczno szara mgła. Urocza brunetka wpatrywała się w zaklinacza, jak w obrazek. Melodia płynąca z elfich skrzypiec nie nakłaniała wcale do tańca. Mimo to ciało Ghartha czuło w niej przedziwną harmonię i czar, którym nie sposób się było oprzeć.
Gharth za tańcami nie przepadał, zapewne dlatego, że nigdy nie miał czasu na nauczenie się podstawowych kroków nawet tych najpopularniejszych tańców. Ale ta muzyka miała w sobie coś, co skłaniało go trwania na parkiecie.
Mgła otuliła zaklinacza jego partnerkę. Kobieta nie doczekawszy się ruchu ze strony mężczyzny, sama chwyciła jego dłoń i porwała do tańca. Jeden obrót, drugi obrót. W głowie Ghartha zaczęło wszystko wirować. Blade cienie innych orbitowały wokół.
Zaklinacz czuł, że melodia wkręca mu się w umysł. Było w niej coś hipnotyzującego i otumaniającego. W głębi siebie czuł, że ciało zaczyna odmawiać mu posłuszeństwa.
- Maria - przedstawiła się kobieta.
- Gharth - odparł. - Wspaniale tańczysz - skomplementował partnerkę.
Kobieta uśmiechnęła się ukazując rząd bielutkich zębów.
- Obserwowałam cię. Śliczny jesteś. Masz w sobie wielki urok i czar. Przyciągasz, jak magnes. Wiele kobiet ostrzyło sobie zęby na ciebie. Dlatego, choć nie mam śmiałości, to postanowiłam działać.
Powiedziała to niemal na jednym wdechu. Głos jej drżał, podobnie jak całe ciało. Zimny wiatr szalał wokół, kręcąc młynki.
- Przytul mnie - poprosiła kobieta.
Maria były młoda, zgrabna, ładna, więc zaklinacz nie miał nic przeciwko temu, by spełnić jej prośbę.
- Trudno byłoby odmówić takiej pięknej kobiecie - powiedział, przytulając dziewczynę.
Gdzieś w zamglonym muzyką umyśle kołatała się myśl, że coś jest nie tak, że taka urocza niewiasta z pewnością ma brata/ojca/męża/narzeczonego, że... i że w zasadzie wolałby zostać z nią sam na sam, bez świadków, chociaż inne pary jakoś rozmywały się w jego oczach i zamieniały w cienie.
Co też było dziwne, podobnie jak i sam fakt, że Maria zwróciła na niego uwagę.
Gharth toczył wewnętrzną walkę. Od dawna nie doświadczył ciepła kobiecego ciała. Mimo to okoliczności nie nakłaniały go do zbyt brawurowego zachowania. Kobieta wybrała go spośród tłumu gości i w żaden sposób nie kryła swoich zamiarów.
Smętna melodia ciągle wirowała mu w głowie. Maria wtuliła się w ramiona zaklinacza i zaczęła pląsać pośród gęstej mgły.
Jeden obrót, drugi obrót i ciało Ghartha z wolna ulegało hipnotycznej melodii. Na szczęście umysł nadal miał czysty i świadomy.
Ponętna brunetka zawieszona u jego szyi, zbliżyła ku niemu swe rozpalone usta. Jej oczy płonęły żądzą, która domagała się spełnienia.
Gharth zazwyczaj nie odmawiał dziewczynom, które przejawiały zdecydowane zainteresowanie jego osobą. Tym razem jednak sytuacja była co najmniej dziwna. Nie mówiąc już o tym, iż rozrywkami na linii damsko-męskiej wolał się zajmować bez świadków, wpatrujących się w niego i jego partnerkę.
Przyciągnął dziewczynę do siebie.
- Może się przejdziemy? - wyszeptał jej do ucha.
- Nie! - zaprotestowała gwałtownie kobieta. Nawet zbyt gwałtownie. Jej oczy płonęły żądzą, która domagała się spełnienia. Chwyciła oburącz głowę Ghartha i przyciągnęła ją do siebie. Wpiła się w jego usta, niczym wygłodzona pijawka. Mocno, brutalnie i natarczywie. W tym pocałunku namiętność mieszała się z niezwykłą, wręcz agresją. Gharth czuł żar bijący od kobiecego ciała. Była gorąca jak piec, jak rozgrzana cegła. Łapczywie pożerła usta zaklinacza. Jej dłonie zaczęły z werwą manewrować przy guzikach kaftana.
Zaskoczony Gharth nawet nie zaprotestował. Kątem oka ujrzał otulone oparami stalowej mgły, inne pary. Przez chwilę nie mógł uwierzyć temu, co widzi i wmawiał sobie, że to tylko przewidzenie. Jednak jęki i westchnienia jakie chwilę później usłyszał, upewniły go w tym, że się nie mylił.
Wokół niego kilkanaście par wirowało w lubieżnej kopulacji.
Ghart nigdy nie ukrywał, że lubił kobiety, ale... były rzeczy, które niezbyt mu odpowiadały. A do takich należały nienaturalne zachowania ludzi, którzy zachowywali się jakby byli pod wpływem magii... Którzy nie do końca wiedzieli, co robią. Albo wcale nie wiedzieli, co robią.
- Idziemy stąd - powiedział, odrywając usta od ust swej partnerki. - Znam lepsze miejsce... - dodał. - Tam będziemy mogli robić jeszcze ciekawsze rzeczy, niż tu.
Miał zamiar zabrać stąd dziewczynę, choćby na siłę.
Gharth ujrzał, że słowami nic nie wskóra. Widząc, że dziewczyna nie ma najmniejszego zamiaru go posłuchać, chwycił ją za dłoń i pociągnął za sobą. Był od niej silniejszy, więc nie to było problemem. Bardziej denerwujące i kłopotliwe okazały się krzyki i piski kobiety.
- Zostaw mnie! Tchórz jesteś i tyle! Mięczak!
Kilka kroków poprzez snujące się wciąż opary mgły i Gharthowi udało się wyjść poza magiczny krąg. Przed sobą ujrzał duży cyrkowy namiot, oświetlony licznymi kolorowymi lampkami. Tuż przy wejściu stał karzełek ubrany w wielobarwny strój oraz Rokita. Gharth dostrzegł też, że do namiotu wchodzi właśnie Malcolm.
- Puszczaj mnie, słyszysz? Tchórzy! Ty flądro sflaczałą! - kobieta zarzucała Gharth kolejnymi obelgami. Wykorzystując zaskoczenie Ghartha udało jej się wyswobodzić z jego uścisku. Natychmiast też zaczęła biec w stronę wirujących tumanów mgły.
Widząc tę scenę, Korneliusz Rokita uśmiechnął się szeroko i zawołał:
- Czyżby kroki ci się pomyliły, drogi Gharthu? Czy też nie sprostałeś partnerce?
- Doszła do wniosku, że bardziej lubi mgliste klimaty w większym gronie, niż miłe sam na sam - odparł zaklinacz. - A to oznacza różnicę charakterów - dokończył.
- No cóż.. bywa i tak. - odparł Rokita - Niezgodność charakterów, jak to mawiają. Zapraszam do środka. mistrz von Vorin zaraz rozpocznie przedstawienie.
- A ty się nie chcesz pobawić...? - Gharth skinął głową w stronę mgły.
- Ja już spełniłem swój obowiązek wobec Mrocznej Pani. Teraz jestem zobowiązany wprowadzić gości na przedstawienie. Bywa, że czasem ludzie mają tak rozbuchane zmysły, że gubią kierunek i poczucie czasu - odparł Rokita z uśmiechem.
- A czego się można spodziewać po mistrzu Vorinie? - zainteresował się Gharth.
- Wszystkiego, co najlepsze. Mistrz von Vorin nie ma sobie równych. Co roku przygotowuje coś ekscytującego, wspaniałego i zaskakującego. Myślę, że i tym razem nie będzie inaczej. Zapraszam zajmij miejsce tuż obok loży księcia. Jestem ciekaw waszych reakcji.
- Dzięki. - Gharth skinął głową, po czym ruszył w stronę wejścia do namiotu.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-03-2020, 12:05   #212
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Pierwszy taniec


Świat wokół przestał istnieć. Wszystko spowijała mleczno szara mgła. Melodia płynąca z elfich skrzypiec nie nakłaniała wcale do tańca. Mimo to ciało Halvara czuło w niej przedziwną harmonię i czar, którym nie sposób się było oprzeć.
- Oto jesteś - powtórzyła kobieta. Paladyn znał ten głos. Słyszał go już wcześniej.
Wokół wirowały inne pary, które wyglądały tylko jak blade cienie. Stojący obok towarzysze, gdzieś zniknęli, a poczucie samotności wręcz dławiło Halvara.
Paladyn wciągnął nosem zapach tajemniczej polany. Wilgotnej ziemi. Zastanawiał się na ile to iluzja a na ile jakaś forma przeniesienia ich poza zamek. Jedna z jego dłoni opadła na krągłe biodro kobiety.
- Czekałaś na mnie? Jakież wieści przynosisz zatem? Czy na tym zamku dopełni się przepowiednia?
Kobieta w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się tajemniczo i zaczęła obracać się w rytm, hipnotyzującej melodii. Jeden obrót, drugi obrót. Smętne dźwięki wwiercały się Halvarowi pod czaszkę i sprawiały, że całe jego ciało się rozluźniło.
- Nie bój się - szepnęła kobieta i wtuliła się w mocarne ramiona paladyna.
- Mało jest rzeczy, których się lękam - powiedział paladyn. Przycisnął krągłe ciało kobiety do siebie. Zagarnął ją jakby była dlań nagrodą. Jego dłoń pozwoliła sobie na pochwycenie jej pośladka. Ani to nie przystoi szlachcicowi, ani paladynowi, ani też jednemu z gości na dworze lorda. Zwłaszcza, że jego dłoń nie była w stanie go objąć.
- Czemu zatem czekałaś na mnie? - powiedział jej na ucho, gdy jego brodata twarz zbliżyła się do niej.
Pod dotykiem Hlavara kobieta jęknęla lubieżnie i jeszcze mocniej naparła na na niego.
- Nie traćmy czasu - szepnęła zbliżając ku niemu swe rozpalone usta.
Wokół Halvar ujrzał przemykające wokół inne pary. To, co ujrzał lekko go zdziwiło, a nawet przeraziło. Widział tylko blade cienie innych gości i nie miał pewności, czy zmysł wzroku go nie zawodzi. Gdy tylko posłyszał rozkoszne jęki, nie miał już wątpliwości. Kilkanaście kopulujących par przepływało tuż obok, niczym duchy.
Halvar pozostając w rytmie muzyki powiódł dłonią wzdłuż pleców kobiety. Sięgając do jej włosów. Zanurzył dłoń pomiędzy jej puklami, a po chwili ścisnął mocno odchylając nieco jej twarz. Powąchał jej szyję unikając jednak pocałunku. Szepnął do jej ucha.
- Co tu się dzieje? Co ty tutaj robisz?
Jego wargi zaczęły mimowolnie się ruszać odsłaniając dziąsła i zęby w złowrogim uśmiechu
- Nie chcesz mnie! - krzyknęła ze złością i próbowała odepchnąć od siebie Halvara.
Paladyn nie odpuszczał. Zacisnął dłoń i pociągnął mocno ku sobie. Kobieta zawyła z bólu i przez ułamek sekundy, spojrzała na Halvara w pełni świadomym wzrokiem.
Ku zaskoczeniu Halvara, kobieta opadła nagle na kolana i złapała go oburącz w pasie. Nerwowymi ruchami zaczęła próbować rozpiąć guziki w jego kaftanie.
- Dobra. Starczy - odepchnął ją od siebie zdecydowanie, choć nie na tyle mocno, żeby zrobić jej krzywdę. Taniec się skończył. Przynajmniej dla niego.
Zamknął oczy wsłuchując się w muzykę. Chciał zlokalizować jej źródło we wszechobecnej mgle.
Halvar kroczył przez mgłę, która z każdym kolejnym krokiem rozrzedzała się. Paladyn nie przeszedł więcej niż dziesięć metrów i ujrzał przed sobą duży cyrkowy namiot oświetlony wielokolorowymi lampami. Przed wejściem stał szeroko uśmiechnięty karzełek, ubrany w kraciaste spodnie i srebrną koszulę, a tuż obok niego Korneliusz Rokita.
- Ty także nie wyglądasz na spełnionego, czcigodny Halvarze. Wygląda na to, że tutejsze kobiety nie żadnemu z was nie przypadły do gustu. Wasza strata. Zapraszam do środka, mistrz von Vorin lada moment rozpocznie przedstawienie.
Halvar rozejrzał się dookoła. Skąd wziął się tu namiot? Nie podobało mu się to. Sięgnął po swój miecz i zdjął go z pleców. Ściskał go ukrytego w pochwie w lewej ręce. Ruszył do namiotu bez słowa.
Paladyn zignorował słowa Rokity. W milczeniu skierował się do wejścia. Nim jednak tam dotarł posłyszał odległe zawodzenie wiatru. Jego wyczulony słuch w tym dziwnym szmerze wyłapał czyjeś słowa.
- Strzeż się… ścieżka jest twa wąska.. mrok cię osaczył, lecz gdzieś obok tli się blade światło nadziei. Strzeż się Halvarze!
Słowa były li tylko szeptem, ale rozbudziły w halvarowym umyśle wspomnienia. Namiot wróżki i wykładane na stół kolejne karty. Czy to możliwe, że to była Lavinia? Wokół działy się niepojęte rzeczy i trudno było objąć je umysłem.
Jednak słowa niesione z wiatrem wciąż kotłowały się w głowie paladyna.
- Strzeż się! ścieżka jest wąska, a iskra tak słaba Bądź czujny, by jej nie przegapić.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 23-03-2020, 21:24   #213
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Kolorowe światła przygasły i nastała ciemność. Przez kilka uderzeń serca, mrok rządził niepodzielnie. Oplatał on i przenikał wszystko. Nawet dusze, co poniektórych gości.
W bezkresnej i niezgłębionej czerni werble wybrzmiały, niczym pradawny grom u początków multiwersum.

Tam, taram, tam, taram, taram, taram.

Powietrze wibrowało pod wpływem wybijanego rytmu. Podobnie, jak serca wielu osób zebranych na widowni.
Napięcie rosło, ale nikt nie wydał choćby dźwięku. Wszyscy czekali.

Oślepiający snop światła, przebił mrok niczym bełt wypuszczony z kuszy. Jego pojawieniu towarzyszył przepotężny huk.
Na środku areny pośród kłębów opadającego dymu stał łysy niziołek. W dłoni trzymał on smukła czarną laseczkę.
Publiczność aż zapiszczała z zachwytu i wnętrze namiotu wypełniły gromkie brawa.

- Paaaaniiieee i paaanoooowieeee! - krzyknął ubrany w błyszczący cekinami frak karzełek - Ladies and gentleman! Meine Damen Und Herren! Madame et Monsieur! - dodał w obcych językach - Wieeelkii cyrk przewspaniałego Oricka Von Vorina ma nieskrywany zaszczyt i ogromną przyjemność, zaprosić państwa na wieczór magii, czarów, dziwów i ekscytujących pokazów. Czeka was moc wrażeń od których osoby o słabszych nerwach mogą popaść w apopleksję. Czujcie się zatem ostrzeżeni, bo dyrekcja nie ponosi żadnej odpowiedzialności za mdlenia, ataki histerii, czy paniki i nie wypłaca z tego tytułu żadnych odszkodowań, ani nie zwraca biletów. Dość jednak o tem! Czas wszak rozpocząć nasze przedstawienie.
Niziołek zaczął przechadzać się po arenie i spoglądając widzom siedzącym najbliżej kontynuował swoją mowę.

- Dzień to niezwykły z samej swej natury. Święto ogromne i czas iście magiczny. Nie wypada zatem bawić was, czcigodni goście, byle jarmarcznymi sztuczkami. Połykacze ogni, siłacze, linoskoczkowie, czy nawet iluzjoniści, powinni dzisiaj odejść w cień. Dzisiaj wszak wieczór magyji, noc Mrocznej Pani, którą cześć należytą oddać trzeba. Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - zaryczał niczym lew, niziołek.
- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - powtórzyli gromkim głosem, wszyscy zebrani.
- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - huknął ponownie cyrkowiec.
- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - poniósł się jeszcze potężniejszy głos pod niebiosa.
- Vlada tama! Żivio tama! Slava tama! - po raz trzeci zaintonował karzełek wznosząc ręce w górę i po raz trzeci publiczność odpowiedziała, a jej ryk sprawił, że aż zadrżały ściany wielkiego namiotu.

Publika zaczęła piszczeć, krzyczeć i klaskać.
Członkowie Bród Mocy obserwowali to wszystko zasiadając w niezwykle wygodnej loży tuż obok balkonu w którym zasiadał gospodarz, Korneliusz Rokita oraz kilku najbardziej znamienitych lordów, w tym Mico Urosz - pan na zamku Kosting oraz lady Anastazia de Suza - dzierżąca prym w zatoce Tuga i jak głosiła plotka wybranka serca księcia Niclasa.

Mistrz ceremonii jednym gestem uciszył zebrany i podjął swą mowę.
- Nie będzie dzisiaj siłaczy. Nie będzie akrobatów, ani iluzjonistów. Wypada zatem zapytać, co będzie? Magyia najprawdziwsza, jedyna i wszechpotężna. Matka nasza i oblubienica Gusta Magla!

Niziołek zakręcił piruet w miejscu i trzymając w wyciągniętej ręce czarną laseczkę, skierował ją w stronę publiki.

- - Paaaaniiieee i paaanoooowieeee! Zapraszam zatem na przedstawienie pod tytułem “Straszny dwór”!!! Orkiestra tusz!


***
Wzdłuż długiej alei wyłożonej białymi otoczakami, rosły wysokie buki. Zaiste prastare to były drzewa, a pnie ich i korzenie mchem obrosłe i poskręcane niczym powrozy. Wiele zaiste one widziały i wiele opowiedzieć, by mogły. Niestety wicher szalejący w ich ogołoconych z liści koronach, zagłuszał ich delikatny szept.

W oddali, hen daleko, gdzie brzegi alei w jeden punkt się zbiegały, jasny punkt migotał. Jedyny promyk nadziei pośród wszechobecnego mroku.
- Ku mnie wędrowcy! Ku mnie! Nim śmierć was w swój wór pochwyci! - niosło się echo dziwnych słów.

Pośród drzew osobliwe cienie przemykały. Ni to człek, ni to zwierz jakowyś. Pokraczne i przygarbione sylwetki między pradawnymi pniami umykały przed wzrokiem ciekawskich.

- Hop hop! - krzyknął ktoś z głębi lasu otaczającego alejkę - Jasmina! Jasmina, gdzie jesteś? - nawoływał, jakiś młody mężczyzna.

Halvar, Malcolm i Gharth stali na środku alei i rozglądali się zdziwieni i przerażeni. Setki pytań kłębiły im się w głowach.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 26-03-2020, 20:50   #214
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Malcolm nerwowo się rozglądał po alejkach. Po chwili trochę się uspokoił i westchnął.
- Nie znowu… - spojrzał na towarzyszy - Czy tylko ja zauważyłem, że to był ten sam cyrk, który widzieliśmy w Hillash?
Gharth skinął głową.
- Albo brat-bliźniak, albo ich też przeniosło - powiedział. - Chyba że potrafią podróżować między planami.
Halvar sięgnął po swój miecz i bez wahania wyjął go z pochwy. Pokiwał twierdząco głową po czym dodał:
- Wszystko tutaj jest złem. To co nas otacza. Wszystko.
Zagryzł zęby przyjmując pozycję bojową z uniesioną bronią.
- Chodźmy do przodu. Nie przejmujcie się cieniami. Coś mi mówi, że nie spotka nas zagrożenie z ich strony.
Paladyn maszerował pierwszy. Nie pożałował, że po wydarzeniach ostatnich dni połączył tego wieczoru eleganckie ubranie ze znoszoną zbroją.
Malcolm ruszył za Halvarem.
- Ciągle jesteśmy na pół-planie Grozy… to otoczenie to albo iluzja… albo bardzo subtelna teleportacja. W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z potężną magią...a to oznacza, że "władca" tej krainy jest gdzieś w okolicy.
- To może być magia kryształu -
zasugerował zaklinacz, idąc razem z towarzyszami. - Ktoś mógł się pobawić jego mocą.
Czarnoksiężnik przez chwilę się zastanowił nad sugestią, ale miał inne opinie.
- Nie... to coś innego. Zakładam trzy możliwości opuszczenia tego miejsca. Przejść przez mgłę, przerwać iluzję lub znaleźć Bramę wiodącą do tego miejsca,. Na razie bierzmy dalej udział w przedstawieniu....
Garth miał swoje zdanie, ale nie zamierzył się spierać. Był pewien, że czas pokaże, kto ma rację.
- Może jesteśmy aktorami w tym przedstawieniu, a gdzieś tam - machnął ręką - siedzą sobie widzowie. Zobaczymy, co dla nas przygotował twórca tego przedstawienia.
Paladyn nie miał nic do dodania. Dwaj jego towarzysze wiedzieli dużo więcej o magii. On był raczej obserwatorem. Ścisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza. Chuchnął ma pierścień, który po chwili ucałował, a później wykonał symbol półksiężyca nad sercem. Szedł przodem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 27-03-2020, 00:49   #215
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Absencja koloru sprawiała prawie fizyczny ból. Monochromatyczny krajobraz przesuwał się wolno po obu flankach. Pokraczne cienie nie odstępowały awanturników, ani na krok. Śledziły ich mozolną wędrówkę po wyłożonej białymi otoczakami alei. Na szczęście słowa Halvara wydawały się być prawdą i nocne stwory nie wykazywały żadnej agresji wobec przybyszów.
Mimo to ich ciągła obecność i przemykanie na granicy wzroku sprawiało, że mięśnie i nerwy bohaterów były napięte do granic możliwości.
Gotowi w każdej chwili na odparcie niespodziewanego ataku, maszerowali w kierunku jaśniejącego na horyzoncie punktu.

- Jasmina! Jasmina, gdzie jesteś? - niosło się echem po lasach, czyjeś nawoływanie. Krzyk to zbliżał się, to niespodziewanie oddalał, jakby wołający przemieszczał się ruchem konika szachowego. Przedziwny fenomen drażnił i jeszcze bardziej zmuszał do czujności i rozwagi. Nic w tej osobliwej krainie nie było normalne.

Nikt nie był w stanie powiedzieć, ile trwał marsz wzdłuż zdawało się niekończącej się alejki.
Gdy Członkowie Bród Mocy wkroczyli na kamienny most porośnięty wysoką trawą.
Przeprawa niewątpliwie była dziełem wybitnych rzemieślników, żeby nie powiedzieć artystów. Posiadał on liczne zdobienia oraz kilkanaście posągów ustawionych w równych odstępach. Za czasów swej świetności zapewne budził on podziw i uznanie.
Dzisiaj dawne bogactwo, pietyzm i potęgę porastała gruba warstwa mchu, a szczegóły zdobień i rzeźb uległy erozji, nadgryzione zębem czasu.

Na końcu mostu znajdowała się niewielka wyspa, a na niej jaśniejący pośród mroku pałacyk.

Przeprawiając się przez most, członkowie Bród Mocy nie mogli oprzeć się wrażeniu, że obserwowani są przez setki wpatrzonych w nich oczu.
Wody jeziora na którym znajdowała się wyspa lśniły najczarniejszą z czerni. Ludzkim okiem nie sposób przeniknąć smolistej tafli. Co kilka chwil jednak rozlegał się krótki plusk, jakby coś wypływało na powierzchnię i niemal natychmiast się pod nią chowało.


***
Halvar pierwszy postawił stopę na wyspie. Gdy tylko to zrobił jego duszę przepełniło przedziwne uczucie. Zatrzymał się wpół kroku i wyraźnie pobladł.
Nagle w powietrze rozległy się smętne dźwięki katarynki, a po chwili czyjś smutny i niezwykle wysoki śpiew.

Jasmina I miss You so. Oh little Sister
I wish You'd come back to Me and sit by My side
We'd laugh and we'd play again, if only You'll try
You know "THEY" would show the way
From the other side
Rise from Your grave little Sister


Wyśpiewywane frazy stawały się coraz bardziej przeciągłe, jękliwe i płaczliwe. Bard, który zawodził w rytm ospałych rytmów katarynki siedział kilkadziesiąt metrów dalej. Oparty O cokół wielkiej, kamiennej fontanny.
Tuż za nią majaczył śnieżnobiały pałacowy budynek, a po lewej ledwo widoczna poprzez opary gęstej mgły, wysoka wieża.

Ziemia zatrzęsła się niespodziewanie. Po chwili znowu, tylko z większą siłą. Śpiewak nie przerywał swojej żałobnej pieśni.

Rise... Rise... Rise My friends... Rise
Spirits rising from their grave
Burning shadows in the dead of night
Icy fingers all over My hand
Try to make Me understand
"Finally we have returned... All of us"

Ziemia rozwarła się. Poprzez ciężki zwały mokrej gleby jęli się piąć ku górze. Ci, którzy odeszli, ci o których zapomniał już świat, ci których ciała trawiło robactwo jęli wracać do żywych.
Pierwsza dłoń przebiła się na powierzchnię, niczym złowrogi przebiśnieg zwiastujący zagładę, gangrenę i kres. Za nią podążyły następne. W znoju i trudzie, ci których pogrzebano rodzili się na nowo.

Hen w oddali zawył wilk. Przeciągle. Smutno. Żałośnie. Jego kwilenie zlało się z piskliwym głosem barda tworząc upiorną symfonię smutku, rozpaczy i śmierci.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 03-04-2020, 13:54   #216
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Halvar przyklęknął przy strumyku. Obok siebie wbił Pocałunek Selune - swój paladyńaki miecz. Nabrał na prawą dłoń zimnej wody i energicznym ruchem opryskał nią swój pancerz:
- Pani Księżyca, ty niesiesz światło w ciemności, chroń dziś swego sługę. Dziś przeznaczenie się dokona. Nie dopuść by niewinni ponieśli śmierć. Niech twe srebrne światło rozświetla me ścieżki dokądkolwiek podążę.
Po tych słowach paladyn wstał, dobył miecza i ruszył w dalszą drogę.

I wtedy pojawili się umarli. Czy też nieumarli. Wzniósł broń do ataku, jednak czekał na reakcję swych towarzyszy.
Malcolm zerknął na nieumarłych,
- Tego nam jeszcze brakowało… - uniósł dłoń dając znać, aby Halvar zaczekał - Nie musimy przechodzić do walki. Ja mam jak ich wyminąć… Gharth, masz jakieś zaklęcia, które by tu pomogły?
- Uśpić ich nie zdołam, bo to nie zadziała -
odparł zaklinacz. - Może by tak zabić barda? W końcu to on ich przywołał...
Był pewien, że są w tej chwili aktorami w wymyślonym przez kogoś przedstawieniu, ale to nie znaczyło, że są bezpieczni.
- Jeśli mamy walczyć - dodał - to powinniśmy się cofnąć do mostu. Albo pobiec, jak najszybciej, do pałacyku.
Halvar przerzucił broń do półchwytu i powiedział
- Nie ma sensu się cofać. Ruszajcie przodem. Ja przypilnuję tyłów.

Na widok wyłaniających się z ziemi przegniłych zwłok, Brody Mocy natychmiast przystąpili do akcji. Szybka wymiana komend i błyskawiczne omówienie planu.
Po słowach Halvara na niebie pojawił się odległy i nienaturalnie mały, lśniący srebrzyście księżyc. Jego blade światło wydobyło z mroku więcej szczegółów.
Teraz bez trudu można było dostrzec, że ożywieńców była prawie centuria. Większość z nich przyodziana była w resztki strojów, które sugerowały ich szlacheckie pochodzenie. Każdy z wygrzebańców dzierżył też jakąś broń. Bogactwo i różnorodność oręża wskazywało na fakt, że pochodzą one z różnych okresów, a może i krain. W dłoniach truposzy można było dostrzec proste miecza, ale także orientalne łukowate szable oraz scimitary o szerokiej głowni. Truposze miały także buzdygany, toporki, a także bandolety.
Jednym słowem naprzeciw trójki bohaterów stanęła sporych rozmiarów dobrze uzbrojona armia.
Kwestią otwartą pozostawało, czy broń ta nadaje się do użycia i czy stanowi jakiekolwiek zagrożenie.
Siedzący przy fontannie bard kontynuował swoją smętną pieśń na dźwięk, której zza grobu przybyli umarli.
- Obejdźmy ich bokiem - zaproponował Gharth, który uznał, że przeciwnicy nie muszą korzystać z broni, bo mogą zalać ich swą masą i stratować.
Halvar miał już powiedzieć, że on ściągnie na siebie uwagę nieumarłych. Że ruszy bohatersko do walki. Miał wznieść Pocałunek Selune i ruszyć z szaleńcża szrążą zmiatając kolejnych nieumarłych niczym robactwo. Ale coś się z nim stąło. Jego oblicze nagle się zmieniło. Wyraz gniewu zastąpiło zamyślenie. Zaczął najpierw bezgłośnie poruszać ustami. Potem szeptał. Szeptał słowa jakie przychodziły mu do głowy:
- Strzeż się! ścieżka jest wąska, a iskra tak słaba Bądź czujny, by jej nie przegapić - pokiwał głową patrząc na drogę wiodącą w prawo. Po chwili znów spojrzał na nieumarłych. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza.
- Strzeż się, bo wielu tutaj oddało swe życie.
Schował broń, tak, żeby nie przeszkadzała mu w ewentualnym biegu.
- Ruszajmy zatem tą wąską ścieżką. Jestem tuż za wami - powiedział w końcu paladyn do towarzyszy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 05-04-2020, 21:37   #217
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Halvar stanął twarzą w twarz ze śmiercią, a raczej ze pośmiertnym rozkładem i procesami gnilnymi.
Smród, jaki otoczył Halvara przyprawiał o mdłości i zawroty głowy. Duszący fetor butwiejącego mięsa, przegniłych tkanin w których białe robactwo zaczęło tkać swe kokony, wnikał do płuc i rozchodził się wewnątrz.
Dzierżąc wysoko swój potężny miecz, paladyn czuł, jakby oddychał stęchłym powietrzem.

Trupiszcza wolno napierały na Halvara, otaczając go z każdej strony.

Przed oczami paladyna zaczął przewijać się cały korowód ropiejących ran, zwisających kawałków przyschniętej skóry, wylewających się z przebitych brzuchów wnętrzności i kapiących z rozłupanych czaszek mózgów.
Na sam ten widok, nie jeden wojak zacząłby jęczeć ze strachu i lęku.

Halvar nie był jednak pierwszym lepszym awanturnikiem, byle jakim żołdakiem, co to łupie wędrowców za kilka srebrników.
Halvara był nie tylko paladynem, ale przede wszystkim członkiem Bród Mocy, a to samo przez się zobowiązuje.

Gdy trupiszcza zbliżyły się na odległość miecza, Halvar zadał pierwszy cios. Potężne ostrze ze świstem uderzyło w ożywione zwłoki, praktycznie przełupując je na pół. Rozcięty zezwłok zwalił się na ziemię, drżąc w konwulsjach. Nie było czasu, aby zastanawiać się, czy uderzenie przyniosło ostateczny kres egzystencji stwora, gdyż wokół paladyna tłoczyły się następne trupiszcza gotowe zagryźć go na śmierć.

Siek na odlew, obrót i cios w bok. Łup prosto w czerep, po czym parowanie i kontra na tułów.
Kop na klatę, aby odepchnąć rywala i prask w łęg.
Wystarczyło kilkanaście razów, a pod stopami paladyna jęły piętrzyć się trupy. Ożywieńce w pojedynkę nie stanowiły praktycznie żadnego wyzwania. Jednak w swej masie zmuszały Halvara zarówno do wykonywania obron i uników.
Mimo to paladyn parł konsekwentnie do przodu, dosłownie wyrąbując sobie drogę poprzez ludzkie mięso i kości.
Fontana przy której tajemniczy bard wygrywał swoją smętną pieśń była coraz bliżej.

Nagle…
Ziemią zatrzęsła się i spod stosu kamieni zaczał wygrzebywać się kolejny zezwłok.
Halvar aż przystanął i odbijając kolejne nieporadne ciosy truposzy obserwował sytuację.

Kolejne kamienie staczały się w dół, aż w końcu spod głazów wygramolił się olbrzym o łysej czaszce pokrytej ropiejącymi wrzodami. Odziany w szarą płócienną koszulę i takież same portki, gigant mierzący ponad trzy metry stanął na nogach i wznosząc mocarne łapy ku górze zaryczał, jak ranny zwierz.

Nim Halvar zdołał się spostrzec kolos schylił się i podniósł z ziemi wielki głaz. Cisnął nim w kierunku paladyn. Ten w ostatniej chwili uchylił się.
Kamień ze świstem uderzył w grupę trupuszy za plecami wojownika, powalając ich wszystkich na ziemię.
Olbrzym ponownie zawył z wściekłości i schylił się po kolejny głaz.


***
Gharth i Malcolm
Owiani nimbem niewidzialności Ghath i Malcolm biegli boczną ścieżką. Ziemia pod ich stopami była miękka, jak po długiej i intensywnej ulewie. W powietrzu unosił się zapach mokrej trawy i zgniłej ziemi.
Za ich plecami odgłosy bitwy rosły w siłę. Halvar samojeden stawał naprzeciw małej armii nieumarłych. Szczęk metalu i bojowe okrzyki paladyna niosły się echem po tajemniczej wyspie. Nie były jednak one na tyle głośne, aby zagłuszyć wybrzmiewającą ciągle smętną pieśń.

Jasmina is that You, come closer
Spirits rising from their grave
Everywhere that ghostly stare
Icy fingers all over My hand
Lead me back to where she stands
"THEY" are back to share My life... "THEY" are back

Bard zawodził coraz wyżej i wyżej, a jego głos przenikał do szpiku kości. Gharth i Malcolm biegli przed siebie, gdy nagłe trzęsienie ziemi zmusiło ich do zatrzymania. Po chwili czyjś przerażający wrzask wzbił się pod nieboskłon.
Spojrzenia mężczyzn skrzyżowały się. Kiwnęli tylko do siebie porozumiewawczo i natychmiast podjęli swój bieg.

Na horyzoncie zaczęły majaczyć pierwsze trupy, obaj skręcili w lewo, aby ominąć zmierzające ku nim ożywione ciała.
Po kilkunastu metrach ponownie biegli żwirową ścieżką. Mijali zapuszczony i zdziczały ogród, który w czasach swej świetności musiał być nie lada dumą właścicieli. Teraz wyglądał on żałośnie i wręcz odrażająco.

Gharth i Malcolm wbiegli na kamienne schodki prowadzące ku okrągłej fontannie. Na jej brzegu siedział młody mężczyzna ubrany w kraciaste spodnie i czarną atłasową koszulę. W dłoni dzierżył niewielką, drewnianą katarynkę.
Gdy członkowie Bród Mocy postawili stopy na ostatnim stopniu, bard wstał i nie przerywając pieśni, zaczął rozglądać się wokół.

Słowa pieśni budziły grozę i fizyczne dreszcze.
Gharth i Malcolm zbliżali się z każdym krokiem ku przeklętemu śpiewakowi. Ten wyprostował się nagle i rozpoczął nową pieśń. Korba jego katarynki jęła kręcić się samoistnie, a w wyciągniętej dłoni barda pojawił się jasny płomień.



Seven Years Have Gone, It Can No Longer Be Left Undone
The Candle Must Be Burn Again, And Pain
Must Follow the Unholy Flame
So Burn... Burn... Burn
And Free the Spirit From Its Chain


Obaj członkowie Bród Mocy zastygli w bezruchu. Migoczący płomień sprawił, że nie mogli wykonać kolejnego kroku.

- Stójcie duchy nieczyste
i tu wstrzymajcie swe kroki
jam bowiem jest pan tych ziemi
a obszar mej władzy wielce szeroki
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 06-04-2020 o 21:24.
PeeWee jest offline  
Stary 07-04-2020, 11:39   #218
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Halvar nie miał na to czasu. Jego towarzysze go potrzebowali. Miecz przeskakiwał z pełnego chwytu zataczającego szerokie kręgi, do półchwytu, w którym ciosy były wyprowadzane szybko i zawzięcie. W efekcie jego przebijanie się przez hordę nieumarłych zaczynało przypominać przekopywanie się łopatą przez furę błota, albo wiosłowanie pod prąd w rwącej rzece.

Gdy naprzeciw stanął szkielet olbrzyma, który jednym celnym rzutem pokruszył kilka ciał Halvar uśmiechnął się do siebie. Spadający głaz zrobił sporo miejsca. Był ciekaw na ile wreszcie trafił mu się przeciwnik godny jego samego. Postąpił kilka kroków bliżej. Wzniósł swój miecz.

- Jesteś niczym w obliczu mojej siły. Niczym. Jeszcze tego nie rozumiesz, ale po starciu ze mną nie zostanie z ciebie nawet proch. Chroni mnie moc bogini tak potężna, że nawet umysł twojego pana jej nie ogarnie. To twoja ostatnia szansa. Weź swoich kumpli i spierdalaj, póki jeszcze nie pociąłem ci ścięgien i padłeś z hukiem jak ścięte drzewo.

Prawą dłonią puścił miecz, odwrócił się wokół siebie i wycelował palcem we wszystkich wygrzebanych z ziemi i zbliżających się przeciwników.

- Wam wszystkim radzę zakopać się z powrotem tam skąd wypełliście zanim zasmakujecie mojej prawdziwej siły.

Dłoń wróciła na rękojeść, a paladyn spojrzał w przegniłe oblicze olbrzyma. Miał nadzieję, że jego towarzysze wykorzystają dobrze czas, który im kupił.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-04-2020, 15:20   #219
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tak jak powiadano niekiedy - sytuacja była dobra... ale nie beznadziejna.
Halvar radził sobie całkiem nieźle, przechodząc przez hordę truposzy jak rozgrzany nóż przez kostkę masła. A dzięki temu, że paladyn skupił na sobie zainteresowanie wyłażących spod ziemi umarlaków, dzięki czemu Gharth i Malcolm, pod płaszczykiem niewidzialności, mogli bez przeszkód posuwać się do przodu.

Przeklęty bard był coraz bliżej i Gharth już oczami wyobraźni widział, jak rozwala bardowi łeb, a potem rozwala katarynkę... a potem wszystkie ożywione zwłoki wracają pod ziemię.
Ale plany planami, a rzeczywistość okazała się zdecydowanie nie taka, jak to sobie zaklinacz wymyślił. Paskudny czar zatrzymał go w miejscu - całkiem jakby bard wyczuł, że zbliża się niebezpieczeństwo.
Po chwili jednak niemożność zrobienia choćby kroku zniknęła.

- Mam ochotę poderżnąć mu gardło... - syknął do ucha Malcolma, ruszając po cichu w stronę grajka.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-04-2020, 12:39   #220
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Malcolm chwycił Ghartha za ramię. Widział, że stres jaki przyspożyły jego towarzyszom ostatnie dni się na nich odbija.
Halvar gorzał świętym gniewem i nie lada brawurą. Zapewnie był to nie lada pokaz dla grajka. Gharth natomiast wydawał się agresywniejszy niż zwykle. Kojarzył, że niektóre plany wpływają na przebywających w nich osobniki. Zastanawiało go jak ten świat wpłynie na jego towarzyszy... może zostaną tu dość długo, aby się przekonać.
- Jeszcze nie... - szepnął do zaklinacza - Nie rób niczego pochopnie.

Teraz jednak została sprawa barda. Zastanawiało go czy to po prostu twórca tej "drobnej" iluzii, w której się obecnie znajdują. Czy faktyczny władca krainy, w której zamieszkuje Niclas. Jedno było pewne, jegomość posiada moc ponad ich możliwości. I jest świadom ich obecności. Trzeba było więc ponownie rzucić agresje na bok (lub przynajmniej dać Halvarowi zając się tą częścią) i ponownie skorzystać ze słów. Ruchem ręki Malcolm zdjął zaklęcie niewiedzialności z siebie, ale nie z Ghartha i spokojnie ruszył w stronę grajka.

- Witaj, czcigodny. - Tormita spojrzał na widowisko z udziałem Paladyna - Muszę pogratulować talentu. Nawet umarli ruszyli w pląs przy twej melodii. - czarnoksiężnik spróbował dokładnie przyjrzeć się artyście - Wybacz wtargnięcie, ale jesteśmy w tej krainie nie z własnej woli... przypadłość, która nam się ostatnio zdarza często. Jestem Malcolm Ironglove, czy zdradzisz panie swe imię?
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172