Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-08-2021, 20:49   #91
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Udało się! Tym razem przynajmniej. Obudziła się wcześniej od Almais. Całkiem wcześnie nawet. Głównie z powodu obolałej pupy. Półelfka miała ciężką rękę. Podniosła się powoli pojękując przy tym z bólu. Miała nadzieję, że Almais ma nadal ten specyfik do kąpieli, ale… i tak musiała poczekać aż ta wstanie. Zabrała się więc za zbieranie rzeczy po ich igraszkach.
Minęła chwila pełna sprzątania nim z łóżka wyrwało się cichy charkot i głośny jęk bólu.
- Dooobij… zlituj się i dooobij.
- Chcesz popatrzeć na mój tyłek? - El mruknęła z rozbawieniem kończąc chować ubrania.
- Obawiam się że jedyne na co spojrzę to na ubikację, nim zrzucę ciężar obecny w moim żołądku.- wychrypiała półelfka.- Nigdy nie chlej z nekromantką… taka moja… rada.
- Chyba nie będę miała okazji. - Morgan uśmiechnęła się. - Masz coś na kaca? I może na sińce?
- Na sińce… tak… z kacem będzie trochę trudniej. Zapomniałam ostatnio zrobić. Na sińce… w łazience.. jeszcze trochę zostało. - jęknęła zczołgując się z łóżka.
- Kawa ci pomaga? Wykąpię się i mogę przynieść. - Morgan uśmiechnęła się ciepło.
- Wiaderko… na razie… waza… cokolwiek… zanim będziesz miała więcej.. roboty…- jęknęła Almais.
Morgan pobiegła do łazienki po wiadro, którym myła podłogi i przyniosła je gospodyni. Sama chwilę później poszła wziąć kąpiel.

A po kąpieli dojrzała zemdloną półelfkę koło wiadra pełnego wymiocin. Musiały naprawdę mocno wczoraj popić… sądząc zawartości wiaderka. A przecież drobniutka Almais nie wyglądała na taką co potrafi radzić sobie z alkoholem. I najwyraźniej nie radziła sobie.
Morgan upewniwszy się, że nastała chwila przerwy od wymiotowania wylała zawartość wiadra i je wypłukała by czyste przynieść półelfce. Sama ubrała się w prostą sukienkę za kolano i ruszyła do kuchni. Może półorczyca będzie miała jakiś domowy sposób na kaca.


W kuchni szefowa już dyrygowała kuchcikami i podkuchennymi jak generał wojskiem na polu bitwy. I było to karne wojsko, bo ci którzy podpadli półorczycy dostawali po głowie chochlą.
- Czego tu ?- rzekła szefowa na powitanie.
- Śniadanie dla Pani Almais i… czy ma Pani coś dobrego na kaca? - Pytanie zadała nieco niepewnie szybko dodając. - Nie dla mnie.
Półorczyca zmrużyła podejrzliwie oczy i ruszyła ku jednej z szafek. Wyciągnęła z niej buteleczkę pełną zielonego… glutu. Wlała trochę do wody. Zamieszała. Mikstura śmierdziała mocno ziołami. Do tego dała butelkę soku.
- To do wypicia.- wskazała na zieloną mieszankę a następnie na czerwony sok.- To do popitki.
- Dziękuję. - Morgan zabrała miksturę, popitykę i śniadanie do pokoi Almais.


Tam już zastała półelfkę w łazience. Zdołała się rozebrać po drodze do niej i zaczęła się myć nieporadnie siedząc w wannie.
- Mam tu coś dla ciebie. - El zostawiła tacę w salonie wchodząc do łazienki tylko z zielonym lekarstwem i sokiem. - Lepiej zatkaj nos.
- Zaaabiesz to ode mnie… - syknęła półelfka niczym wampirzyca na widok czosnku. Najwyraźniej znała już ten “lek”.
- No już… mamy dziś randkę, a ty pracę. Mam całą butelkę soku na popitkę. - El usiadła na wannie z ciepłym uśmiechem i podsunęła półelfce zielony płyn. - To tylko jeden duży łyk.
- Nie chcę…- zamarudziła niczym rozkapryszone dziecko. I nawet próbowała sztuczki ze szczenięcymi oczami. El znała ją z domu rodzinnego. Jej bracia próbowali tego na matce… z mizernym skutkiem.
- A z mojego biustu to wypijesz? - Morgan spróbowała przekupić półelfkę, wiedziała jednak, że obietnica słodyczy nie pomoże tak jak w przypadku jej braci.
- No dobrze…- zgodził po chwili namysłu rudowłosa.
El odstawiła naczynia i zdjęła z siebie gorset i sukienkę. Jedną ręką mocno ścisnęła swoje krągłości, a drugą nalała w zagłębienie między nimi specyfik od półorczycy. Potem czeka ją sporo szorowania.
Półelfka skorzystała z okazji i wychłeptała lek, by potem wybałuszyć oczy i wycharczeć boleśnie.
-Phhaaaaliii!
Morgan podała gospodyni sok, a gdy ta piła rozebrała się do końca i weszła do wanny.
- Juuuż… lepiej…- po łapczywym wypiciu butelki Almais opadła na brzeg wanny i zarzekła się.
- Nigdy więcej alkoholu. Od dziś odrzucam picie trunków.
Zabrzmiało to jak pusta obietnica nałogowego pijaka.
- Przypomnę ci o tym wieczorem. - Morgan zabrała się za szorowanie swych piersi przy okazji je masując. - Mam dla nas jeszcze śniadanie.
- Nie wiem czym siły by jeść cokolwiek.- westchnęła ciężko rudowłosa.- Co… co wczoraj robiłam, co my robiłyśmy? Co gadałam?
- O tym, że Laventa jest irytująca, ale jej potrzebujesz. Potem podbiłaś moją pupę palcami i obiłaś ją paskiem. A… i mamy pójść na zakupy. Wiesz… strój pokojówki i zabawki. - Morgan nie przerywała mycia swoich piersi. - Ciekawe co powiedziałaś tej nekromantce.
- No a ty mi na to pozwoliłaś? No tak.. obiecałam ci ubranie i zabawki... Przekupna jesteś.- odparła żartobliwie Almais i dodała. - Laventa chciała pomocy przy swoim projekcie… i pewnie ją ode mnie otrzyma, nie stać mnie na antagonizowanie jej.
- Wiesz… moje zdanie jest tu bez znaczenia. Ja jej nie lubię i jej nie ufam. - El zabrała się za opłukiwanie swoich piersi.
- I dobrze. Bo ja też jej nie ufam. Ale czasem potrzebuję jej pomocy przy moich badaniach.- odparła smętnie Almais. - Więc… muszę się zgodzić na ten zgniły kompromis.
- Wolałabym by była inna opcja. - Morgan pochyliła się i pocałowała Almais.
- Ja też…- zamruczała Almais podczas pocałunku napierając ciałem na El, a potem przedłużając pocałunek i lubieżnie ocierając się pokojówkę.
Morgan położyła się na kochance dociskając swoje piersi do jej biustu.
Almais rozkoszowała się długo pocałunkiem, jak i miękkim ciałem panny Morgan. Niemniej w końcu mruknęła.
- Dość chyba porannego migdalenia. Nie chcę psuć ci apetytu przed wieczorem.-
Oderwała się od kochanki i przeciągnęła.
- Mamy dużo do zrobienia. Musisz kupić nam bieliznę. Zaraz podrzucę ci wymiary. A i suknie też. Hmm… wyłożę odpowiednią sumę gotówki. Nie zaszalejesz, ale nie wyjdziemy też na żebraczki.
- Ekhym.. suknie i bieliznę? To gdzie się wybieramy wieczorem? - Morgan odsunęła się od półelfki i powoli wstała z wanny.
- No… to są… to będą stroje na randkę. Mam trochę awanturniczych strojów, mam trochę seksownych… ale tym razem będziemy wyglądać… szykownie. - zadecydowała Almais i zamyśliła się. - Więc trzeba będzie kupić coś takiego.
- Masz jakiś sklep, który przychodzi ci do głowy? - Morgan wytarła się ręcznikiem i zabrała za ubieranie swojej sukienki. - W jakimś konkretnym stylu? Mogę ci pokazać swoją sukienkę do teatru i zobaczysz czy coś takiego czy coś innego.
- Nawet kilka takich sklepów znam. Ale jeśli chcemy naprawdę im zawrócić w głowie to nie kreacjami ze sklepów w których kupują wszyscy którzy coś znaczą… nie wyróżnimy się papugując innych. - rozważała półelfka półleżąc w wannie. Po chwili ożywiła się dodając. - Pokaż ją!
Morgan skończyła się ubierać i po chwili wyszła do salonu by wrócić z sukienką, którą kupiła na spotkanie z Charlesem.
- Nie jest… bardzo bogata. - Powiedziała nieco niepewnie, przykładając do siebie sukienkę by Almais mogła ją sobie obejrzeć.
- Urocza. - przyznała Almais przyglądając się pokojówce. - Coś w tym stylu tylko bardziej bogato i prowokująco. Ty masz łatwiej… mój biust nie jest wart prezentacji.
- Kwestia dobrego gorsetu. - Morgan wzruszyła ramionami. - To rozejrzę się.. pani gdzie ją kupowałam była nieco… nieprzyjemna.
- Ale to nie z nią idziesz na randkę. - zaśmiała się Almais. - Może być chamska, byleby towar był solidny.
- Ta się wspaniale sprawdziła, nawet przy moim niezgrabnym kochanku. - Morgan zaśmiała się ciepło. - Dobrze, to coś nam wyszukam. A bielizna?
- A która z nas ma lepszy gust w jej doborze? - zapytała rudowłosa. - Zwłaszcza jeśli randka skończy się zgodnie z naszym planem.
- Radzisz sobie całkiem nieźle. - Morgan złożyła swoją suknię starannie. - Może też miałaś ochotę założyć coś konkretnego.
- Hmmm…- zadumała się półelfka wychodząc z kąpieli i dodała z uśmiechem. - Zaskocz mnie.
Następnie zaczęła się wycierać ręcznikiem mówiąc. - Zostawię ci pieniądze i moje wymiary przy łóżku w sypialni. Kup sukienkę dla mnie i bieliznę. Reszta będzie na twoje pomysły i potrzeby. Masz wyglądać szałowo… a jak to osiągniesz to już twoja sprawa.
Morgan przyglądała się półelfce nieco niepewnie. Z tego co pamiętała to nie ona miała być główną atrakcją wieczoru, tylko Almais.
- To podaj mi proszę jeszcze tą listę sklepów. Zajrzę do nich. - Dodała w końcu planując jeszcze posprzątać przed wyjściem na zakupy.
- Eeem… dobrze… napiszę ci adresy. - zamyśliła się Almais owijając się ręcznikiem. - Acz nie musisz z nich korzystać.
- Jestem ciekawa gdzie uzupełniasz garderobę. - Morgan zaśmiała się chowając swoją suknię.
- Wchodzę do sklepu, wybieram co mi się nawinie pod rękę albo wpadnie w oko. Kupuję i wychodzę, nie mam czasu i głowy do… przeszukiwania wieszaków. Odkrycia wymagają poświęceń.- wyjaśniła rudowłosa.- Czasem takich... a czasem takich jak wczoraj.
- Hm… brzmi jakby twoje poświęcenie przyszło dziś rano. - Morgan zamyśliła się wydobywając księgę zaklęć. - Jesteśmy umówione na kolację?
- Mój piękny wygląd i naturalna gracja maskuje brak gustu jeśli chodzi o wybór strojów. Ja po prostu nie mam głowy do strojenia się.- westchnęła teatralnie półelfka i dodała zerkając przez ramię. - I choć trudno w to uwierzyć, nie lubię chodzić na zakupy.
Po czym skinęła głową.- Tak… wstępnie. Brat później poinformuje mnie w kwestii detali.
- Byłam ciekawa ile mam czasu na zakupy. Ja…. Nigdy za bardzo nie było mnie stać na to, by chodzić po sklepach i coś sobie wybierać. - Morgan wstała od kufra ze swoją księgą zaklęć, chcąc do niej zajrzeć. - Wiele ubrań uszyła mi mama lub ja sobie sama.
- Spokojnie masz czas do wieczora, a jakby go zabrakło to… na nas warto czekać.- odparła Almais zabierając się za ubieranie.
- Dobrze. - Morgan usiadła obok tacy ze śniadaniem i zabrała się za lekturę swojej księgi zaklęć.

Na poczcie. Znów list od rodziny. Ciepły, choć z oczekiwaniami, że znów się pojawi w domu.
Oddanie naczyń u półorczycy zajęło też chwilę. Wcześniej już zebrała papier z wymiarami Almais i listę sklepów jakie były warte odwiedzenia. I pieniądze. Dwa i pół tysiąca dolarów na zakupy.
Sporo acz bez przesady. Lista sklepów podanych przez półelfkę liczyła osiem lokacji, wszystkie w różnych dzielnicach Uptown.
Morgan postanowiła je odwiedzić nim uda się w lepiej sobie znane rewiry. Poprosiła tylko na poczcie by wskazali jej do których jest bliżej a do których dalej. A potem tam się udała.


Już pierwszy sklep wołał: “Nie należysz do tego miejsca”. Potężne gotyckie wrota zdobione miedzianymi i mosiężnymi płaskorzeźbami. Półork odźwierny o łapach gorylich jeśli chodzi o rozmiar i nienagannie ubrany jeśli chodzi o gust. Ochroniarz i lokaj w jednym. W środku dwa piętra. Na dole mały salonik z kanapami na których można było siadać, z obsługą tłoczącą się niczym muchy wokół bogatych klientek… lub tych co pozowały na bogate. Tu też, w niczym muzealnych gablotach, prezentowano najcenniejsze suknie i stroje. Bogate od klejnotów i zapewne też od magii. Natomiast reszta znajdowała się na piętrze. Na które to pewnie należało wejść po schodach.
Morgan podążyła w tamtym kierunku z zaciekawieniem zerkając na zawartość gablot. Jakże inne było Uptown. Co prawda dziewczęta z Downtown także marzyły o pięknych sukniach ale wątpiła by wyobrażały sobie te stroje.
Bo to co widziała, przekraczała możliwości wyobraźni. Na przykład ta skandaliczna suknia niemal uszyta z drobniutkich brylantów i innych kamyków szlachetnych.


Odsłaniała zdecydowanie zbyt wiele i utrudniała skupienie uwagi. Bo na czym zawiesić wzrok, na dekolcie tak dużym, że nie wydawało się możliwym pojawienie się w takiej sukni publicznie. Czy na błyszczących kamieniach wartych pewnie tyle co dwie kamienice.
Morgan była pewna jednego. Pieniędzy, które dała Almais by na to nie wystarczyło. Ciekawa była jednak co skrywa piętro i czy tam stroje są równie kosztowne.
Gdy tam ruszyła i zbliżyła się do schodów, nagle jej drogę zastąpiła kobieta ubrana w skromną acz szykowną suknię z materiałów najwyższej jakości. Owa niebieskooka niewiasta, była młoda ale z pewnością doświadczona w tej branży. Za to niepewna co zrobić z El.
- W czym mogę pomóc?- niemal zaświergotała nerwowo.
- Szukam sukni dla mojej pani. - Morgan dygnęła grzecznie. - Czy moja obecność jest kłopotem?
- Nie oczywiście, że nie… jaki kłopot. Klientki zawsze są mile widziane, bez względu na pochodzenie społeczne. Więc… jaka to ma być suknia? - zapytała uprzejmie pracownica sklepu.
- Jest czarodziejką więc ma… specyficzny gust. - Odpowiedziała El dając dyskretnie znać iż nie wypada jej zdradzać zbyt wiele.
- To nie problem. Obsługujemy też i osoby uzdolnione w tej materii. Czy... szata ma mieć jakieś konkretne właściwości?- zapytała cicho i dyskretnie sprzedawczyni.
- Nie… bardziej być odpowiednia na spotkanie z potencjalnym partnerem. - Morgan uśmiechnęła się ciepło. - Moja Pani pochodzi z elfiej rodziny.
- Coś tradycyjnego, czy bardziej ekstrawaganckiego?- zapytała ekspedientka, ruszyła po schodach zerkając przez ramię i mówiąc do El. - Proszę za mną.
- Ekstrawaganckiego. - Morgan podążyła za kobietą. Cóż… było jej nawet szkoda, że nic tu nie kupi. Obsługa była przyjemnie inna niż w sklepach, do których przywykła.
- Mamy piękną suknię ze skrystalizowanych płomieni podszywaną jedwabiem. Całe dziesięć tysięcy tylko, a zrobi wrażenie na każdym potencjalnym wybranku. Prawdziwa okazja.- wesoło szczebiotała ekspedientka, gdy obie weszły na piętro. Tu, ku uldze El, większość sukni nie wyglądała tak niezwykle. Ubrania na wieszakach były przeważnie eleganckie i stylowe, ale i bardziej tradycyjne. Pomijając oczywiście kilka wyjątków.
- Z przyjemnością sprawdzę krój i wymiary. - Morgan przytaknęła ruchem głowy. - Jeśli wszystko będzie odpowiednie przekażę mej pani iż może przybyć na przymiarki.
El wczuła się w swoją rolę dziewczyny na posyłki. Dziesięć tysięcy… jak bardzo by chciała móc wydać takie pieniądze na jedną suknię. Duncan pewnie by i mogła.
- Jeśli Pani pozwoli chciałabym jednak obejrzeć i pomierzyć kilka sukien.
- Oczywiście… pani sama wybierze czy coś mam przynieść?- zapytała uprzejmie ekspedientka.
- Z chęcią wysłucham propozycji, ale jak coś przypadnie mi do gustu poproszę o podanie. - El sięgnęła do swojej torby i wydobyła z niej karteczkę z wymiarami i metr krawiecki.
- Oczywiście…- odparła ekspedientka i pognała w pośpiechu. Następnie co chwilę przychodziła i odchodziła z kolejnymi egzemplarzami sukni. Jedne były niezwykłe ze względu na materiał, inne z powodu magii w nie wplecionej. Każda piękna, każda niezwykle śmiała, każda… poza zasięgiem 2500 $.
Morgan obmierzyła je rzetelnie chwilę porozmawiała z ekspedientką notując kilka rzeczy i obiecała że przekaże wszystko swojej Pani. Nie chciała zabierać błękitnookiej zbyt wiele czasu bo i sama go nie miała.
- Coś jeszcze by twoją panią interesowało?- zapytała na koniec ekspedientka.
- Pozostawię mojej Pani ocenę jeśli się pojawi. - Morgan dygnęła grzecznie. - Dziękuję za pomoc.
- Od tego tu jestem.- odpowiedziała kobieta z profesjonalnym uśmiechem.
Morgan opuściła sklep i udała się do kolejnego. Obiecując sobie, że jeśli tam sukienki na wystawie będąc wyglądać jak dwie kamienice to po prostu ruszy dalej. Jakby nie patrzeć musiała coś jeszcze kupić ale pieniądze chyba nie planowały się rozmnożyć w jej sakwie.


Kolejny sklepik wybrany przez Almais wydawał się przeciwieństwem poprzedniego. Po pierwsze był mniejszy, po drugie pełno tu było tiullów i atłasów w odcieniach czerni, purpury i fioletu. I łańcuchy. Kto na wystawie wiesza łańcuchy? Ano… elfka z czerwoną kolczastą obrożą na szyi wkomponowaną w białą suknię. Jasnowłosa sprzedawczyni z fryzurą w postaci połowy głowy wygolonej znudzonym spojrzeniem obrzuciła wchodzącą Elizabeth.
- Witamy w świątyni sztuki i bezpruderyjności. - rzekła na powitanie.
Morgan pomyślała, że rzeczywiście takie miejsce mogło się podobać Almais.
- Dzień dobry. - Dygnęła grzecznie. - Szukam sukni dla mojej pani, czy mogłabym się rozejrzeć?
- Oczywiście.- uśmiechnęła się elfka i wodząc spojrzeniem za El spytała.- A na jaką okazję?
- Spotkanie z potencjalnym kandydatem. - Morgan czując to spojrzenie pozwoliła sobie na delikatne kołysanie biodrami. Była bardzo ciekawa repertuaru tego sklepu.
- Na to też mamy coś.- mruknęła elfka wędrując spojrzeniem za pupą El.- Coś z dużym dekoltem?
Na repertuar zaś składały się koronkowe suknie, gorsety oraz bielizna. Wszystko to w dość ciemnych kolorach, dużo czerni i krwistej czerwieni. Dość specyficzny gust kolorystyczny. Suknie ociekały seksapilem, ale czy Almais byłoby w nich do twarzy? Chyba niekoniecznie.
- Bardziej coś co podkreśliłoby skromne krągłości. - Morgan posłała ekspedientce nieco zadziorny uśmiech i powróciła do przeglądania sukni chcąc oszacować ich wartość, ale też myśląc jak sama by w niektórych wyglądała. Szczególnie jedna dawała spore pole do wyobraźni El...


Odsłaniając jej ramiona, dekolt i nogi i… dając także spore możliwości… bratu Almais.
- Tu jest kilka intrygujących, kreacji.- mruknęła tymczasem elfka przynosząc kilka sukni do oglądnięcia.
- A ile… jest warta ta? - Morgan pokazała swoje znalezisko ekspedientce zerkając przy okazji na przyniesione przez nią kreacje.
- 950$ jak dla ciebie. Odpuszczę sobie te dwadzieścia pięć centów.- odparła sprzedawczyni.
Morgan zaśmiała się ciepło na te słowa.
- Brzmi jakbym nie wypadła zbyt dobrze. - Zdjęła suknię i przyjrzała się jej przykładając ja do swego ciała. - Myślisz, że by do mnie pasowała?
- To najlepiej sprawdzić… od razu.- stwierdziła elfka opierając się o ladę. Miała czarny gorset i czarne obcisłe spodnie, co podkreślało jej zgrabne ciało i pośladki oraz długie nogi.
- Tam jest przebieralnia.
- Dobrze. - Morgan wzięła suknię i udała się we wskazanym kierunku by ją przymierzyć. Nie była tania… ale jeśli dołoży nieco od siebie i daruje sobie zakup bielizny dla siebie… może resztą wystarczy na strój dla Almais.
Nie była tania… za to przylegała do ciała niczym druga skóra i choć daleko jej było do skandaliczności sukni z poprzedniego sklepu, to nadal… nie mogłaby się w takiej sukni pokazać matce. Za to Almais z pewnością doceni ten wyzywający dekolt. I jej brat też.
Morgan obróciła się spoglądając na ekspedientkę.
- I jak?
- Nie wiem jak na twojej pani, ale na tobie kusi do dobrania się do ciebie.- odparła ekspedientka pożerając El wzrokiem.
- Chciałabym to kupić sobie. - Morgan zaśmiała się a jej piersi zafalowały kusząco w ciasnym acz nadal mocno wyciętym gorsecie.
- Cóż… z pewnością pasuje do ciebie… - kobieta przesunęła spojrzeniem po zgrabnych nogach czarodziejki.
- Nie dam rady wytargować więcej niż 25 centów? - El posłała ekspedientce zadziorne spojrzenie.
- No nie wiem… może ze sto dolarów. Tylko jak chcesz wytargować?- zapytała elfka przyglądając się pannie Morgan.
Elizabeth podeszła do ekspedientki blisko, bardzo blisko. Czy musiała zbijać cenę? Pewnie nie, ale była ciekawa spojrzenia kobiety na jej ciele i jej reakcji gdy niemal zetknęła się swym biustem z piersiami ekspedientki.
- Hmm… z pewnością ta suknia pasuje do ciebie. W tym miejscu…- pochwyciła za piersi czarodziejki i ścisnęła delikatnie wypiętrzając je z gorsetu. -... nie ciśnie?
- Nie… zdaje się.. jakby była moją drugą skórą. - El wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia czując tą napaść.
- Więc… sto dolarów to duża… obniżka nie uważasz?- zamruczała elfka ocierając uwięzione piersi o siebie.
- Hm… całkiem … całkiem. - Morgan posłała kobiecie zadziorne spojrzenie.
- Więc… jaka jest twoja propozycja? - zapytała elfka nadal ugniatając krągłości czarodziejki i zamyślając się nad czymś.- Myślałaś ooo… pozowaniu?
- Nawet miałam już okazję to robić. - Dłonie Morgan przesunęły się po bokach ekspedientki. - Ale biorę za to nieco więcej. A dla kogo i do czego?
- Prezentowania moich strojów… wybranym klientkom. O ile nie boisz się, że mogą pomacać suknię na modelce.- zamruczała ekspedientka w zamyśleniu.
- Hm… a kiedy? Wiesz… mam też inną pracę. - Morgan uśmiechnęła się. Była ciekawa o jakie stroje może chodzić… i co to za klientki.
- To rzeczywiście problem…- zamyśliła się elfka mocniej ściskając piersi El dłońmi i westchnęła dodając z uśmiechem. - Pewnie za dwa, trzy dni… więc może lepiej nie. Poczekaj.
Puściła biust Elizabeth i ruszyła do drzwi by je zamknąć. A następnie wywiesić wywieszkę: “Wrócę za parę minut”.
Morgan posłusznie zaczekała przeglądając się w sukni. Nie była kosztowna, była jednak w niej pewna elegancja, a do tego niesamowicie podobał się czarodziejce sposób w jaki została uszyta.
- Więc…- elfka wróciła do czarodziejki od tyłu przesunęła po jej biodrach, do gorsetu… rozpięła go odsłaniając jej biust.- … przyjrzymy się twoim… argumentom.
- Yhym… - El zamruczał a czując chłód na swych krągłościach.
- Są bardzo ładne… miękkie… sprężyste. - palce właścicielki sklepu rozkoszowały się uwolnionymi piersiami Elizabeth, ściskając je i ugniatając. -... i rozpalają.
- Masz… wiele kostiumów, które do nich pasują. - El poddała się pieszczotom obserwując siebie i pieszczącą ją elfkę w lustrze.
- Nie licz na aż tyle zniżek. Zresztą… na razie to ty się bawisz, czas będzie na zamianę ról.- delikatnie popchnęła El do przebieralni, podążając tuż za nią.
- Klęknij przede mną…- nakazała sama rozpinając swoje spodnie drżącymi palcami.
Morgan przyklęknęła starannie układając suknię. Spodziewała się tego czego oczekiwała elfka jednak na razie udawała niewiniątko. Niewiniątko z obnażonym biustem.
Elfka szybko zsunęła z siebie ciasne spodnie, a potem z trudem podszywane czarną skórą majtki. Pod nią miała oczywiście intymny kobiecy zakątek, gładki ale za to wytatuowany.
- Nie masz nic przeciwko zapracowaniu na swoją zniżkę.- rzekła kobieta bo też i jej zakątek z wytatuowanym wężami, był nieco… wilgotny.
Morgan przesunęła palcami po tatuażach z zaciekawieniem.
- Nie zarabiam swoim ciałem… nazwijmy to więc wymianą przysług. - Uśmiechnęła się ciepło do elfki delikatnie masując jej kwiat by ją pobudzić. - Ten tatuaż? Nie bolał?
- Bolało strasznie… ale dla sztuki czasem trzeba pocierpieć. - mruknęła lubieżnie elfka i dodała rozpalonym głosem. - Wymianą przyjemności niż przysług.
- Yhym… - Morgan przesunęła językiem po jednym z węży sięgając w głąb kobiecości kochanki.
- Kto… wie.. może kiedyś… ty też. - jęknęła eflka sięgając palcami pod szatę, by zacisnąć palce na swojej piersi. -Eeech… czegoś tu mi brakuje, ale… trudno.
- Czego? - Morgan poruszała palcami wewnątrz kochanki. Ona też? W sensie, że zrobiłaby sobie tatuaż? Jakoś budziło to wątpliwości czarodziejki, starała się jednak skupić na kochance.
- Czegoś na twojej… szyi i łańcuszka w moich palcach… który by łączył się z obrożą na twojej… szyi. - sapnęła rozpalonym głosem sprzedawczyni spoglądając w dół i mocząc się coraz bardziej.
- Niestety nie mam przy sobie takich ozdób. - Morgan zahaczyła językiem o wrażliwy punkt kochanki wsuwając w jej wnętrze kolejny palec.
- Ja… mam… takie dodatki… w sprze..daży…- sapnęła rozpalonm głosem elfka opierając się plecami o lustro w przebieralni i będąc coraz bliżej szczytu.
- Mam przerwać? - El wbiła palce mocniej w kochankę.
- Nie.. nie.. trzeba…- zarówno lubieżne mlaśnięcia jakie wydawało jej ciało, jak i jej głos mówił pannie Morgan, że kobieta za chwile dojdzie.
El kontynuowała więc swoje pieszczoty chcąc doprowadzić kochankę do szczytu, który ta po chwili osiągnęła. Po czym przeciągnęła się leniwie łapiąc oddech po chwili.
Morgan wydobyła z elfki palce i obliczała je dokładnie przyglądając się sprzedawczyni. Była ciekawa jak często ulegała ona takim pokusom.
- Tak. To było… interesujące.- stwierdził elfka naciągając bieliznę i podciągając spodnie. - I obniżka będzie.
El posłała jej figlarny uśmiech jednak zamiast się ubrać rozebrała się do naga i sięgnęła po bieliznę, w której przyszła.
- Jestem ciekawa czy masz jeszcze jakieś tatuaże. - Przyznała naciągając majtki na wilgotny kwiat.
- Mam… nie tylko tam i na szyi. Gdzie? Może kiedyś zobaczysz je.- wymruczała ekspedientka bezczelnie przyglądając El jak się rozbiera i przebiera.
- Nie ma to jak odpowiednią zachętą by klientka wpadła na kolejne zakupy. - Morgan mrugnęła do elfki nakładając sukienkę w której tu przyszła.
- Muszę dbać o moje interesy.- odparła elfka wesoło inkasując zapłatę od El. Pomniejszoną o spory upust.
- Do zobaczenia. - El pomachała właścicielce i ze swymi zakupami ruszyła na dalsze poszukiwania.


Kolejny sklep nie był tak wyszukany jak pierwszy, nie był tak… specyficzny ja drugi. Suknie na wystawie choć zrobione z drogich materiałów prezentowały się dość… klasycznie. Nie miały dużych dekoltów i sięgały do stóp. Co nie znaczy że były brzydkie.
El wiedziała jednak, że nie na tym zależało Almais obejrzała więc z zaciekawieniem wystawę i ruszyła dalej.
Kolejny sklepik był podobny, potem następny… wreszcie trzeci się czymś wyróżniał. Mechanicznymi tłokami poruszającymi ładne i zróżnicowane suknie, dużą ilością zębatek i kamieni półszlachetnych w kreacjach i krasnoludzko-gnomim podejściem do mody.
Morgan przyglądała się tej wystawie dłuższą chwilę. Wątpiła by trafiła tu na coś dla Almais. Krasnoludy były dosyć… konserwatywne. Wystawa zaciekawiła ją jednak na tyle, że zajrzała do sklepu.
Zanim zdążyła się rozejrzeć, już znalazła się przy niej szczebiotliwa sprzedawczyni z rasy gnomów ciągnąc od sukni do sukni i gadając tak szybko, że El nie zdążyła zrozumieć co mówi, ani nawet jej odpowiedzieć. Więc była ciągnięta od jednej sukni do sukni, aż dotarli do tej która nie tylko była szykowna i ekscentryczna.



Ale też, opancerzona na gorsecie, pełna ukrytych skrytek, w tym także kilka z nożami, do tego kompas, miejsce na małe pistolety i… El łatwo było sobie wyobrazić w niej dominującą nad nią Almais dociskającą butem na obcasie jej nagie ciało do łóżka. Taaak… to z pewnością była suknia dla takich kobiet.
Morgan ciekawa była tylko jednego… ile to cacuszko było warte.
Spojrzała z uśmiechem na sprzedawczynię i wskazała na sukienkę.
- A ile kosztuje ta?
- Ochdrobiazgledwietysiąclubmniejjeśliusuniemyczę śćgadżetówibroń.- odparła beztrosko gnomka, po czym rzekła wolniej.- Tysiąc maksymalnie… mniej po usunięciu części wyposażenia. Bez pistoletu z amunicją już tylko 900 $.
- A czy pomoże mi Pani sprawdzić wymiary? To suknia dla mojej pracodawczyni.
- Żadenproblemdopasujemyjąnamiejscuautoma... - wypowiedź gnomki przerwał niewielki wybuch i kłęby dymu wydobywające się z zaplecza, co bynamniej nie wywowało zdziwienia czy przerażenia na obliczu sprzedawczyni. Co najwyżej irytację.- … dopasujemy o ile KTOŚ przyłoży się do swojej roboty i nie zepsuje znów przekładnika!
- Heeej… nie moja wina, że twoje usprawnienie niczego nie usprawnia poza awaryjnością machiny czyniąc ją jeszcze bardziej awaryjną! Mówiłem że więcej gwizdków jest zawsze pożądane! - odezwał się męski głos z zaplecza.
- Ciężko być wizjonerką.- stwierdziła gnomka i dodała beztrosko chowając wymiary Almais w mały dekolt swojej sukni (to znaczy dekolt był duży, ino jej piersi nie). - Proszę tu chwilę poczekać przyniosę kawę… więc optuje pani za wersja za 1000 $?
- Moja Pani nie korzysta z broni palnej. - Morgan usiadła na jednym z krzesełek. - Choć z bacika by się zapewne ucieszyła.
- Da się zastąpić. Jaki bat?Skórzany?Łańcuchowyzkolcami?-odparła szybko gnomka.
- Och… proszę wziąć na mnie poprawkę. Wolałabym nie oberwać batem łańcuchowym z kolcami. - El mrugnęła porozumiewawczo do sprzedawczyni.
- Aaaa taki… jakieś inne zabawki poukrywać?Małycałyprzekrójdodatków.- odparła wesoło gnomka.- Podbije to nieco cenę do 1200$.
Morgan zamyśliła się. Nie była pewna czy wtedy wystarczy jej na bieliznę. Niby nie musiała kupować gorsetów, ale pończochy, pas… majtki. - Tak… poproszę dodać takie dodatki.
- Zarazsiętymzajmiemy.- odparła z uśmiechem gnomka i ruszyła by zrobić kawę. Tymczasem dym z zaplecza powoli zmieniła się lekką szarą mgiełkę, gdy włączyły się ukryte w ścianach rotory.
Wkrótce gnomka wróciła z kawą i dodała.
- Nie będzie problemów z wymiarami, jak i dodatkami.- rzekła po czym z ekscytacją zaczęła opowiadać o tym, gdzie są poukrywane różne zabawki w tej sukni. W tej którą dostanie Almais, łącznie z kajdankami obszytymy króliczym futerkiem… do czego one mogły służyć? Sądząc z podekscytowania gnomki przy omawianiu ich ukrycia, ona wiedziała.
- Też lubi Pani takie rozrywki? - Morgan uśmiechnęła się ciepło popijając kawę. - czuła jak same opowieści gnomki sprawiają, że robi się jej ciepło i mokro.
- Ooo tak… lubię eksperymenty…- odparła gnomka z uśmiechem.- … także w sypialni. Trzeba się rozwijać.
El zaśmiała się ciepło.
- No tak. I macie jakieś ciekawe zabawki z tym związane? - Morgan przyjrzała się gnomce z zaciekawieniem.
- Wszystkocojestwsuknibyłotestowane. Oczywiście nie te konkretne egzemplarze, ale… sama rozumiesz? - odparła sprzedawczyni.
- To teraz muszę liczyć na to iż moja Pani zechce je na mnie przetestować. - Morgan uśmiechnęła się i upiła spory łyk kawy.
- Jakmożnaniewypróbowaćnowychopcji?- dla gnomki taka sytuacja wydawała się… absurdalna.
- Moja Pani ma wielu kochanków i wiele kochanek. - Morgan zaśmiała się.
- Tym bardziej jest okazja do wielu testów w wielu kombinacjach! - stwierdziła entuzjastycznie gnomka.
- Ale niekoniecznie ze mną, czyż nie? - Morgan dopiła kawę i odstawiła pustą filiżankę.
- No nie wiem. - sprzedawczyni przyjrzała się krytycznie czarodziejce.- W tym stroju trudno ocenić twoją pełną atrakcyjność.
- Cóż.. - El uśmiechnęła się zadziornie opierając się łokciami o blat i nieco eksponując nieco swoje piersi.
- No… wyglądają apetycznie. - przyznała gnomka i krzyknął. - Bargan, choć tu!
Z zaplecza wynurzyła się czupryna pod którą były duże gogle i jakaś maska.
- Co? - zapytał ów osobnik.
- Ładne ma cycki?- zapytła sprzedawczyni.
- Trudnopowiedzieć, bo nie całe widać.- grubą rękawicą przetarł gogle.- Ale to co widać jest podniecające.
- No więc… nie wiem czemu twoja szefowa miałaby sądzić inaczej.- stwierdziła gnomka.
Morgan zaśmiała się ponownie. To towarzystwo było całkiem miłe.
- Ile zajmie jeszcze naszykowanie sukni? Muszę rozejrzeć się jeszcze za bielizną.
- Już niedługo. Barganzaraz skończy.- stwierdziła gnomka, a Bargan wrócił do roboty.- Bieliznę też sprzedajemyalekrasnoludzkąwięcpewnie nie zainteresuje cię.
- Szukam czegoś delikatnego. - El przytaknęła ruchem głowy.
- Myzdelikatnychrzeczymamytylko uprzęże.- odparła sprzedawczyni. - Z delikatnychskór.
- Tak podejrzewałam. - Morgan rozejrzała się po sklepie. - Będę musiała nieco poszukać.
- Powodzenia. - stwierdziła gnomka, a tymczasem Bargan wrócił ze strojem zakupionym przez El. Pozostało się jeszcze rozliczyć i… ruszyć w dalszą drogę.
- Tu jest lista co, gdzie jest i jak używać.- dodała jeszcze gospodyni wręczając pannie Morgan papierową instrukcję po otrzymaniu zapłaty.
- Dziękuję. - El schowała listę starannie i udała się na poszukiwanie bielizny. Nie zostało jej zbyt wiele pieniędzy.

“Dom urody Agraila” nie wyróżniał się zbytnio od innych domów, ale był popularny. Zwłaszcza wśród niewiast. Agrail był półelfem potrafiącym przygotować egzemplarze pięknej i delikatnej bielizny po okazyjnych cenach, więc… był śmiertelnym wrogiem rodu Morganów. O czym matka El przypominała półelfowi za każdym razem, gdy spotykali się na festynach. I za każdym razem Agrail “umierał” porażony tą wieścią. Owszem istniała pomiędzy nimi przyjazna acz zacięta rywalizacja… i Agrail często ją wygrywał, bowiem eksperymentatorski Adelaide często okazywał się zmierzać w stronę zbyt dużej ekstrawagancji jak na gusta kumoszek z Downtown.
Morgan nie miała nic przeciwko półelfowi. Downtown było duże i wierzyła, że każdy znajdzie tu klientów dla siebie. Teraz po raz pierwszy od dawna weszła do salonu prowadzonego przez Agraila i rozejrzała się z zaciekawieniem.
Nic się tam nie zmieniło. Nadal było ciasno, ciemno i przytulnie. Dwie młódki chichotały przy majtkach i gorsecie przeznaczonym dla chojnie obdarzonej półroczycy, wiszących na modelu.
Był też i sam Agrail liczący coś na kartce papieru. Matematyka nigdy nie była mocną stroną półelfa. Agrail… choć nazywany półelfem, równie dobrze mógł mieć owej krwi mniej. W jego przypadku twarde rysy i bujna broda świadczyły o silnych wpływach ludzkich. Jedynie uszy były szpiczaste… ledwie.
Morgan podeszła do kontuaru.
- Witam konkurencję. - rzuciła z uśmiechem.
- Hej.- uśmiechnął się Agrail na jej widok.- Przyszłaś na przeszpiegi? Słyszałem, że masz jakąś dobrze płatną pracę w Uptown i już nie musisz tu zaglądać?
- Praca pracą, a interesu rodzinnego trzeba pilnować. - Morgan zaśmiała się ciepło. - Jak tam interes?
- Wlecze się. - wzruszył ramionami półelf.- A od pilnowania swojego to Adelaide… ma ponoć nową uczennicę. Nie ona powinna to czynić?
- To jeszcze uczennica. - El wzruszyła ramionami. - Ale to w sprawie mojej nowej pracy przychodzę. Masz chwilkę by pomóc konkurencji?
- Czy to etyczne pomagać konkurencji?- zaśmiał się Agrail i spytał.- W czym problem?
- Pracuję dla pewnej półelfki i dostałam polecenie by nabyć jej bieliznę. Pomyślałam, że może znajdę u ciebie coś co przypadnie jej do gustu, jednak nawykła jest do wyrobów podobnych do elfich.
- A jakie dokładnie są jej gusta i jakich elementów bielizny poszukujesz? - zapytał mężczyzna drapiąc się po brodzie.
- Pończoch, pasa i majtek, a gusta… lubi zwracać na siebie uwagę. - Morgan rozejrzała się po sklepie sama szukając czegoś wzrokiem.
- Nie lepiej by było wybrać coś z repertuaru twojej mamy? - zapytał Agrail razem z El przeszukując spojrzeniem półki. Bieliznę bowiem robił ładną, ale tylko klasyczne wzory.
- Pomyślałam, że twoje elfie rączki mogły upleść coś co bardziej przypadnie jej do gustu. - Morgan uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie znam za bardzo jej gustu. - Agrail zaczął wykładać na ladzie, jego zdaniem, najbardziej śmiałe komplety bielizny. - Jakie kolory preferuje?
- Czernie, czerwienie. Czasem fiolety. - Morgan przysiadła na krzesełku przy kontuarze.
- Czernie mam…- wybrał jeden bardzo delikatny i półprzezroczysty zestaw. - Czerwienie też by się jakieś znalazły. Fioletów musiałbym poszukać na zapleczu. To mało popularny kolor.
- Na razie mogę obejrzeć to co masz tutaj. - Morgan podeszła do wydobytej bielizny by sobie ją obejrzeć. Musiała przyznać, że kusiło ją by i sobie nabyć jakieś delikatne pończochy, wyróżniałyby się na tle szytej przez mamę bielizny.
- Oczywiście. Oglądaj ile chcesz. - odparł przyjaźnie Agrail podsuwając El kolejny zestaw w którym to oka koronki były na tyle duże by odsłaniać nieco więcej skóry.
Zestaw był uroczy jednak Morgan obawiała się, że dla Almais może być za skromny i jakoś widziała półelfkę w satynach, w których specjalizowała się jej matka.
- Ile ten zestaw? - Wskazała na komplet z mocniej wyciętymi majtkami i większymi oczkami w koronce.
- Sto pięćdziesiąt. - wycenił szybko półelf.
- Wezmę, a dorzucisz do niego jeszcze drugie majtki by pasowały? - El uśmiechnęła się ciepło. Właśnie nabyła bieliznę dla siebie, choć kto wie, może Almais się spodoba.
- No dobra. - zgodził się półelf po namyśle.
Morgan zapłaciła Agrailowi.
- Powinniście kiedyś stworzyć coś z moją mamą, wyszłaby z tego śliczna bielizna. - Przyznała się do swoich przemyśleń.
- Mamy odmienną klientelę i podejście do tematu mody. - było to bardzo uprzejme "Nie" z jego strony.
- Zauważyłam. - Morgan zaśmiała się. - Dobrze.. nie zabieram ci więcej czasu.
- Zawsze jesteś mile tu widziana. - dodał na pożegnanie sprzedawca.
El pomachała mu i ruszyła w kierunku rodzinnego domu planując dokupić jeszcze nieco bielizny, skoro zostało jej trochę pieniędzy.
Mogła poszukać egzemplarzy wśród konkurencji, ale pewnie matka zabiłaby ją wzrokiem gdyby się dowiedziała. Wypadało więc zrobić zakupy u mamy. Tymczasem przemierzając uliczkę zauważyła, że w jej kierunku podąża znajoma postać. Wyraźnie zamyślony Rupert Wilkins.
- Dzień dobry. - Elizabeth przywitała się z nim niby nigdy nic, ciekawa co też wywołało owe zamyślenie i co tym razem kombinował jej znajomy przemytnik.
To wyrwało z rozmyślań. Przez chwilę przyglądał się czarodziejce, co było niepokojące… a nuż ją rozpoznał?
- Wybacz… wyleciało mi z głowy twoje imię. Za dużo ludzi spotykam… emmm… co u mamy? Interes kwitnie?- zapytał nieco zakłopotany brakami w swojej pamięci.
- Z tego co widziałam, twój kwitł, więc się nie dziwię że taka persona jak moja mogła umknąć. - Czarodziejka zaśmiała się. - Elizabeth Morgan. A co u mamy.. właśnie do niej idę. - Wskazała na kierunek, w którym był jej dom.
- Cóż, rzeczywiście brak mi czasu na skupianie się na klientkach, nawet tak pięknych jak ty. - odparł szarmancko Rupert i zamyślił się pytając. - Nie masz przypadkiem siostry bliźniaczki?
- Mam tylko dwóch młodszych braci. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Czyżby po Downtown chodził ktoś do mnie podobny? - Spytała z zaciekawieniem pomijając komentarz do swojej urody.
- Podobna sylwetka, podobny chód, ruchy…- potwierdził Rupert. I dodał po chwili. - Ale nie podszywała się, po prostu… wydajecie się być podobne.
- Powinnam poznać, gdzie udało się ją Panu spotkać? - Spytała niewinnie.
- To było spotkanie w interesach. Nie wiem gdzie ją można spotkać. - odparł Rupert starając się wymigać od odpowiedzi.
- Mam nadzieję, że to nie ona tak Pana zaniepokoiła, gdyż mogłoby się to odbić na odbiorze mojej osoby. - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Nie, absolutnie nie. - zaprzeczył z uśmiechem Rupert. - Chciałbym jeszcze pomówić, ale się spieszę i ty pewnie też?
- Ja niezbyt, ale nie będę Pana zatrzymywać. - El dygnęła grzecznie przed mężczyzną.
- Może kiedyś porozmawiamy dłużej przy kawie. - zaproponował uprzejmie Rupert, acz nie oczekiwał chyba, że coś takiego nastąpi.
- Jeśli będzie miał Pan ochotę, to wie Pan przez kogo mnie szukać. - Morga nie mogła się powstrzymać. Kusiło ją by poznać bliżej tego przemytnika, choć czuła, że znów właduje się w kłopoty. - Popołudnia mam zazwyczaj wolne.
- Będę pamiętał. I proszę pozdrowić rodziców ode mnie. - rzekł na pożegnanie Rupert.
El pomachała mu i ruszyła dalej w stronę swego domu rodzinnego.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 23-08-2021, 07:10   #92
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
O tej porze Fulla kończyła gotowanie obiadu, a mama zajmowała się klientkami w pracowni. Krasnoludzica uśmiechnęła się na widok czarodziejki i spytała. - Co nowego u ciebie, bo u nas stara bida.
- W sumie to przyszłam na zakupy dla mojej czarodziejki. Potrzebuje bielizny, a myślę że… wyroby mamy mogą się jej spodobać. - El z zaciekawieniem zerknęła co też ciekawego pichci krasnoludzica.
- Z pewnością, twoja mama jest zdolna i ma ciekawe pomysły.- oceniła Fulla, gdy w nozdrza Elizabeth uderzył kuszący zapach paprykowego gulaszu z wołowiną i rybami.
- Jest jakaś klientka, czy mogę do niej pójść? - Czarodziejka poczuła delikatny głód. Wiedziała jednak, że nie powinna odwlekać powrotu na uczelnię.
- Obecnie jest jakaś klientka, ale wiesz… mogę ci sama pokazać część uszytych modeli. Może wśród nich coś znajdziesz?- zaproponowała Fulla.
- Nie będzie kłopotu jak odejdziemy od pieca? - El wskazała na gotujące się danie.
- Nie… jeśli się pospieszymy. I tak musi się jeszcze przez jakiś czas gotować.- odparła Fulla drapiąc się po czuprynie.
- To chodź, pokaż co tam nowego stworzyłyście. - Morgan skinęła w kierunku schodów.
Krasnoludzica ruszyła pospiesznie przodem zerkając przez ramię na El i pytając.- A czego dokładnie szukamy?
- Pończoch i majtek, mocno wyciętych, może z koronką. - Morgan podążyła za Fullą. - Jest bardzo… ekstrawagancka. Myślałam o czerni.
- Uhmm.. coś takiego pewnie się znajdzie. -odparła zaczerwieniona na twarzy dziewczyna. - Bardzo.. eks… trawagancka?
- Bardzo. To jednak czarodzieka. - El wypowiedziała te słowa jakby to wszystko wyjaśniało.
- No tak… bezwstydnica…- Fulla zaczerwieniła się jeszcze bardziej i po wejściu do pokoju, zaczęła przeszukiwać wpierw pończochy.- Eeeemmm… jakie kolory lubi? Jakie byłyby odpowiednie?
- Chyba potrzebuje czarnej bielizny. - Morgan zamyśliła się. - Robiłyście coś z fioletowymi akcentami?
- Mmmh… ale to… no tak… czarodziejka.- zamruczała Fulla w końcu wynajdując cudeńka wykonane przez jej matkę. Czarne z fioletowymi podwiązkami do kompletu i fioletowymi wzorkami wśród czarnej koronki.
- Piękne. - Elizabeth sprawdziła długość z wprawą nawijając pończochę na dłoń. - Powinna być dobra… a coś z zielenią? Czerwienią?
- Coś się znajdzie…- mruczała krasnoludzica wyciągając ze skrzyni kolejne pończochy, pochylona i wypięta… nieświadoma wdzięków które prezentowała.
- A co u ciebie? Rodzice wskazali ci już jakichś kandydatów? - El obserwowała przyjaciółkę z delikatnym rozbawieniem. Ten kontrast jej pojętności i skromności był bardzo… ciekawy.
- No… niezupełnie… szukali, ale żaden ostatecznie nie był dość godny mnie. Ani ja ich.- odparła ze śmiechem, wyciągając kolejne pończochy.- Przynajmniej dopóki nie opanuję rzemiosła. Na razie nie jestem… dość dobra, dla najlepszych potencjalnych admiratorów. Krasnolud, wedle tradycji, musi mieć fach w ręku bez względu na płeć.
- A ktoś ci się podoba? Wiesz.. zbliża się to święto. - El zabrała się za przeglądanie wydobytej bielizny.
- A jakie to ma znaczenie? I tak pójdę z tym, którego mi rodzice wyznaczą. - stwierdziła obojętnym tonem Fulla wyjmując kolejne egzemplarze fikuśnych majtek. - A ty? Tobie rodzice nie wybiorą kogoś?
- Ja raczej nie dam nikogo sobie wybrać i jestem w szoku, że ty tak chcesz. - El spoglądała na wyciąganą bieliznę. - O.. to i te będą cudowne. - Powiedziała wesoło wybierając jeszcze dwa komplety, jeden w pełni czarny z delikatną koronką, a drugi obszyty czerwoną tasiemką. Pamiętasz na ile je mama wyceniła?
- Daj ile możesz, z pewnością się nie obrazi. - przyznała wprost Fulla i dodała. - A co do mnie, to tradycja zobowiązuje. Zresztą, tylko przejdziemy się razem i trochę grzecznie pogadamy. Do tego jego uroda nie jest potrzebna.
- Ech momentami naprawdę cię nie rozumiem. - El pokręciła głową. Wzięła trzy wybrane komplety, uznając, że omówi jednak temat ceny z mamą. - To człowiek, z którym spędzisz resztę życia, a ile żyją krasnoludy?
- Krasnolud… i niekoniecznie spędzę z nim resztę życia. Mój ojciec jest wybredny mimo, że jego klanowa pozycja nie jest wysoka. Ciężko o kogoś kto zniży się do mojego poziomu i jednocześnie spełni wymagania mojego taty. - zaśmiała się Fulla i wzruszyła ramionami. - Czasami sądzę że przez niego skończę jak ciocia… niezamężna.
- Nie wygląda na niezadowoloną. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy ruszając w kierunku pracowni.
- I ja też nie będę. Idea małżeństwa ani mnie ziębi, ani grzeje… także i staropanieństwo mnie nie martwi. - wzruszyła ramionami Fulla podążając za przyjaciółką.- A jak będzie to źle ucieknę do cioci. Obiecała że jej przyjaciele mnie ukryją.
- Bardzo cię lubi i chciałaby dla ciebie jak najlepiej. Oczywiście po swojemu. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy i zapukała do drzwi pracowni.
- Zajęta jestem! - usłyszała w odpowiedzi głos matki.
- Dobrze! - Elizabeth odpowiedziała głośno by matka wiedziała, że to ona, po czym obejrzała się na Fullę. - Chodź może zerkniemy na ten gulasz, zjadłabym nieco.
- Dobry pomysł. - potwierdziła przyjaciółka i pierwsza zeszła na dół. Po czym zaczęła rozlewać potrawę na dwa talerze. Bo gulasz był już gotowy.
El zajęła miejsce przy stole grzecznie czekając aż dostanie swoją porcję, a po tym od razu zabrała się za jedzenie.
- I.. nie brakuje ci czasem mężczyzny? - Spytała cicho swoja sąsiadkę.
- A niby do czego? Nie zajmuję się już kowalstwem. - odparła zdziwiona tym pytaniem Fulla.
- Nie kusiło cię nigdy by zrobić “to” z mężczyzną? - El uśmiechnęła się mimo woli. Czy naprawdę tylko jej w głowie byli kochankowie i to cały czas nowi?
- Eeee… to? - speszyła się Fulla. - Masz na myśli… to coś co rodzice… robią czasem w nocy? To… głośne?
No tak. Z Fullą nikt nie przeprowadził takiej rozmowy. I nie miała tego luksusu co El: postępowej mamy i przyjaciółek w "branży".
- Powiedziałabym raczej, że dosyć często. - El zaśmiała się cicho. - Tak.. właśnie to z czego czasem biorą się dzieci. - Powiedziała cicho patrząc na krasnoludzicę konspiracyjnie.
- Wolałabym by nie robili tak często… dziwnie się po tym czuję. - odparła cicho krasnoludzica mimowolnie i nieświadomie ściskając i ocierając o siebie własne piersi przez ubranie. - Muszę się po tym… dotykać.
Westchnęła ciężko dodając. - Jakoś sobie radzę, a obowiązki małżeńskie wymagają no… małżeństwa.
- O i to przyjemne jak się dotykasz? - El spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Mhmm…- przyznała cicho Fulla i zaczerwieniona dodała. - Ale wolałabym nie musieć się dotykać. Po wszystkim głupio się czuję. Wolałabym by ściany były grubsze.
- Niepotrzebnie czujesz się głupio. Fajnie że sprawia ci to przyjemność. - El uśmiechnęła się ciepło i wróciła do jedzenia by przerwać po chwili. - Ja.. ja to nawet lubię.
- Podsłuchiwać moich rodziców czy dotykać się? - zażartowała Fulla jedząc posiłek.
- Dotykać się. - Przyznała szczerze El powracając do posiłku.
- Cóż… to jest przyjemne. - wzrok Fulli przesunął się El, jakby się nad czymś zastanawiała. Nim jednak El zdołała się odezwać, po schodach zeszła matka wraz z klientką, wdową Portridge. Ciemnowłosą i wydekoltowaną kobietą, atrakcyjną… tym bardziej teraz, gdy czarodziejka rozszerzyła swoje zainteresowania na obie płcie. Portridge była powszechnie uważana za łowczynię cudzych mężów, ale ostatnie tygodnie dały El nową perspektywę. Możliwe że Portridge po prostu lubiła seks.
Elizabeth skłoniła się na tyle na ile mogła siedząc przy stole i zaczekała aż matka odprowadzi do wyjścia klientkę i do nich dołączy.
Wdowa Portridge odpowiedziała skinieniem głowy, uśmiechem i powłóczystym spojrzeniem… takim które El nauczyła się odczytywać. Panna Morgan była przez nią oceniana niczym ciasteczko na wystawie… i najwyraźniej uznana za godną "schrupania", teoretycznie przynajmniej.
- Cieszę że cię widzę kochanie. Powinnaś wpadać częściej, tęsknimy tu za tobą. - matka przysiadła się do stołu. - Ale musisz przyznać, Fulla lepiej gotuje od ciebie.
Elizabeth zaśmiała się ciepło.
- Mi też smakuje. - Powiedziała z uśmiechem, spoglądając na matkę. - Przyszłam bo moja czarodziejka szuka bielizny i pomyślałam, że spodobają jej się twoje wyroby. - Wskazała na leżące na stole trzy zestawy. - Na ile byś je wyceniła?
- Na około trzysta? - zadumała się Adelaide.
- To zaraz zapłacę. - Morgan przytaknęła ruchem głowy i powróciła do przerwanego posiłku. - Cieszę się, że dobrze sobie radzicie.
- Nie masz powodów, by się o nas martwić… to my się raczej powinniśmy. Nic nie wiemy o tej czarodziejce. To porządna dziewczyna… czy może usiłuje cię wciągnąć w jakiejś sekscesy? - zapytała matka.
- Do niczego mnie mamo nie zmusza i daje mi dużo swobody, dlatego mogę dziś zjeść z wami obiad. - El uśmiechnęła się starając się uspokoić matkę.
- To dobrze. U nas też wszystko same dobre wieści. - usłyszała w odpowiedzi. - Klientek nie brakuje, a Fulla… radzi sobie… coraz lepiej.
- To przez moje palce. Nie są dość smukłe i zwinne jak ludzkie.- wyjaśniła cicho Fulla.
- Kwestia wprawy, zobaczysz, może dobrania odpowiedniej igły. - El pocieszyła krasnoludzicę. - Ach.. mamo masz pozdrowienia od pana Wilkinsa. Spotkałam go po drodze.
- Och… doprawdy? A ucieszył się z twojego widoku?- zaciekawiła się mateczka.
- Chyba tak… - El spojrzała na matkę z zaciekawieniem.
- To dobrze, dobrze… co o nim sądzisz?- zaciekawiła się Adelaide.
- Niewiele, przywitaliśmy się dwa razy. - El wzruszyła ramionami i po chwili namysłu dodała. - Teraz wspomniał o jakiejś kobiecie, która go zaniepokoiła. Nie jest mamo przypadkiem, zajęty?
- Hmm.. nie wydaje mi się. - zamyśliła się Adelaide. - Z tego co słyszałam, to chyba nie. Nikt nie widział go na randce. W końcu nie miał na to czasu… interes dopiero założył.
- Więc może kogoś już ma na oku. - El udała zamyślenie. - No ale cóż… widać, że jest zapracowany.
- No cóż…- odparła Adelaide próbując ukryć rozczarowanie. - Nie jest wart skarbu, ten kto go nie dostrzega.
- Masz mamo jakieś skarby? - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton udając zaskoczenie.
- Ciebie i twoich braci oczywiście. - odparła mama.
Elizabeth uśmiechnęła się do matki ciepło.
- Nie martw się, na wszystko przyjdzie kiedyś pora, dobrze? - Nachyliła się i ucałowała matkę w policzek.
- Nie martwię się… no… może odrobinkę. - odparła Adelaide.
- Jak mi się nie uda dobrze trafić, to zawsze mam braci. Jeśli wdadzą się w tatę, to nie będą mogli się od kobiet odpędzić. - Morgan wzięła swoją misję po jedzeniu i ruszyła by ją zmyć.
- Nie chcę żebyś została zakonnicą. Teraz gdy bogowie milczą, to mało sensowna kariera. - odparła żartobliwie Adelaide, Fulla zaś też milczała kończąc posiłek.
- Może jakbym dołączyła do jakiegoś klasztoru, to by się wtedy odezwali? - El wyszczerzyła się matki kończąc zmywanie.
- Wątpię.- odparła Adelaide spoglądając krytycznie na córkę. - Bogobojna to ty nie jesteś.
El wróciła do stołu wydobyła pieniądze, które jej zostały i podała matce. Po tym spakowała bieliznę.
- Cóż… wszystko może się zmienić.
- Jakoś nie wierzę w to kochanie. - odparła Adelaide i odliczywszy sto dolarów dała je córce.- Twoja działka… w końcu jesteś pośredniczką przy tym zakupie.
- To uszyj mi za to coś ładnego. - El uśmiechnęła się ciepło do matki. - Ostatnio uszkodziłam jeden komplet pończoch.
- Wiesz że mogłaś wziąć sobie sama?- spytała retorycznie Adelaide.
- Nie jestem na bieżąco co jest dla klienta a co nie. - Elizabeth chwyciła koszyk. - To sobie coś wybiorę i będę wracać na uczelnię.
- Ach… nie przejmuj się tym. Fulla wie.- stwierdziła Adelaide wskazując na krasnoludzicę.
- Cieszę się, że masz pomoc mamo. - El uśmiechnęła się. - Fullo to pójdziesz ze mną na górę? Wybrałabym coś sobie?
- Dobrze… chodźmy. - rzekła krasnoludzica kończąc posiłek i podążając po chwili za El.
Czarodziejka podążyła na górę i weszła do tego pomieszczenia co wcześniej. Tam zabrała się za wydobywanie bielizny ze skrzyni.
- Zerkniesz czy te nie są porezerwowane? - Wskazała na wybrane sztuki i zabrała się za rozsznurowywanie swoich butów by przymierzyć pończochę. Mocno przy tym podwinęła suknię odsłaniając niemal całe udo przed krasnoludzicą.
- Mhmm..- odparła Fulla od czasu zezując na odsłaniającą się nogę Elizabeth, lekko się rumieniąc.- Te, te i te są zamówione… wiesz co? Wybierasz te bardziej odważne. Te wybrane przez klientki są deczko bardziej konserwatywne od twojego gustu.
- Są bardzo wygodne. Mama ma rękę do tych rzeczy. - El nasunęła na nogę parę, która nie została wskazana przez krasnoludzicę.
- Ma talent. - wybąkała Fulla zerkając na działania czarodziejki.
El założyła jedną pończochę i okręciła się na oczach krasnoludzicy prezentując odsłonięte udo.
- Co sądzisz?
- Ładnie w nich wyglądasz… trochę… jak ciocia na scenie. - wymruczała wstydliwie krasnoludzica.
- To specyficzny komplement. - El zaśmiała się i zabrała się za ostrożne ściąganie, zdobionej delikatną wstążeczką, pończochy. - A podobało ci się to jak wyglądała ciocia na scenie?
- Nie wiem… to wszystko było takie dziwne. Jak można się rozbierać w ten sposób… i wywoływać takie… emocje. A to że to moja… ciotka, to sama nie wiem czy lepiej czy gorzej.- zafrapowała się Fulla i westchnęła ciężko. - Nie ma o czym mówić.
- Ja się nie nadaję do takich rzeczy. - El założyła pończochę, w której przyszła. Dużo skromniejszą. - A co do twojej cioci… według mnie to był piękny występ.
Czarodziejka zabrała się za pakowanie swojego nabytku.
- Nie jestem pewna, czy byś nie nadawała. - wypaliła bezmyślnie Fulla i zakryła swoje usta z zakłopotaniem. I dodała pospiesznie. - Ale pewnie masz rację.
- W sensie, że mogłabym się podobać? - El mrugnęła do niej. - Brak mi wyczucia rytmu. - Twoja ciocia jest jednak przy tym wszystkim i aktorką i tancerką jednocześnie. Dlatego te pokazy są tak magiczne.
- Mogłabyś się podobać. - rzekła Fulla i wzruszyła ramionami. - A na rytmie się nie znam.
- Yhym… ja też. - El ruszyła w kierunku schodów by pożegnać się z mamą. - Będę wracać na uczelnię. Muszę jeszcze dostarczyć zakupy.
- Ja tu posprzątam tymczasem. - odparła ciepło krasnoludzica.
El pomachała jej i zeszła pożegnać się z matką. Po tym pozostało jej tylko wrócić do Almais z zakupami. Była bardzo ciekawa czy pólelfce spodobają się jej wybory.


Do uczelni dotarła szybko. Sama półelfka już zakończyła wykłady i zajęła się badaniami, siedząc na łóżku między książkami, w gorsecie, pończochach i majtkach. Nawet drzwi nie zamknęła!
- Nie obawiasz się, że ktoś cię tu napadnie? - El zamknęła drzwi do mieszkania Almais i podeszła do gospodyni.
- Jestem potężną arkanistką… potrafię magią zdmuchnąć mały oddział żołnierzy. Niech spróbują.- odparła butnie Almais i podrapała się za uchem. - Eeech… te stare teksty mnie męczą. Wszystko musiało być ukryte za aluzjami.
- Kupiłam nam co nieco. Chciałabyś obejrzeć? Czy też nie odrywać cię od tej fascynującej lektury? - El ustawiła obszerny kosz wypełniony zakupami obok łóżka. Nawet teraz wystawał z niego fragment nabytej dla niej samej sukni.
- Taaak… chyba na dziś dość męczenia się z tymi zagadkami.- westchnęła półelfka przeciągając się na łóżku. - Co masz dla nas?
- Kupiłam ci kilka sztuk bielizny. - El wyłożyła je na łóżku. Nieco skromniejszą od znajomego i trzy mocniej wycięte od jej matki. Obok położyła tą, którą wybrała dla siebie. - Ta jest dla mnie.
- Co do sukni… - El wyjęła suknię ze sklepu gnomów. - Ta jest dla ciebie. Podobno ma w sobie dużo… ciekawostek.
- El… ty łobuzico.- mruknęła Almais poprawiając okulary i przyglądając się sukni kupionej od gnomów. - Czy to jakaś sugestia co do tego jak mam cię potraktować?
- Nie podoba ci się? - El zaniepokoiła się.
- Niee o to chodzi… - zadumała się Almais muskając materiał palcami i tajne schowki i uśmiechając się łobuzersko. - Jest bardzo… praktyczna i ładna. Ale przyznaj się… wybrałaś ją do późniejszych… rozrywek, co?
- Cóż.. przyznaję, że mam nadzieję, że kiedyś założysz ja tylko dla mnie. - EL wydobyła wybraną dla siebie suknię i przyłożyła ją do swojego ciała. - A to dla mnie. Co myślisz?
- Z pewnością przyciągniesz oko mego przyszywanego brata, jak i każdego mężczyzny w okolicy. - wymruczała lubieżnie Almais. - Jeśli on cię nie zmaca… ja to zrobię. Ta suknia wręcz domaga się lubieżnego dotyku.
- Pytanie czy nadal będzie sądził, że lubię jedynie kobiety. - Elizabeth zaśmiała się i obróciła dociskając do siebie suknię.
- Hmm… no nie wiem… będziesz musiała być bardziej śmiała względem niego.- odparła półelfka i wstała z łóżka. - Co chciałabyś w zamian za spełnienie wyzwania? Gdybym nakazała ci przy okazji… złapać go za krocze i szepnąć do ucha… że ostatnio masz ochotę na kiełbaskę?
Zaśmiała się głośno.- Ciekawi mnie jego mina, gdy usłyszy to i poczuje. No i z pewnością… jeśli będziesz odpowiednio przekonująca?
- Hm… co by to mogło być… - El zamyśliła się cały czas dociskając do siebie suknię. - Może, że ty wykonasz później jakieś moje polecenie? Oczywiście tylko w sprawach łóżkowych.
- Zgoda… moja pani.- dygnęła Almais i uśmiechnęła się lubieżnie. - Co tylko sobie… zamarzysz.
- To… przebieramy się i ruszamy na naszą podwójną randkę? - Morgan odłożyła swoją suknię gotowa zabrać się za przebieranie.
- No tak… zapomniałam, że powinnyśmy się już przygotowywać.- półelfka spojrzała na suknię zakupioną przez El.- Jeśli mojemu partnerowi zamarzy się obijanie tyłka przez ten strój, to ty go będziesz obijała, a ja będę patrzeć.
- Myślisz, że twój braciszek nie dość dobrze się mną zajmie? - Morgan zabrała za rozbieranie się.
- Myślę że twój apetyt bywa nienasycony… i że wyssiesz mojego braciszka jak rosiczka.- zachichotała Almais wtórując w działaniu El i sama się przebierała.
- Nawet mocno przylega… tylko…- mruknęła Almais.- Coś mnie uwiera…
Sięgnęła do sukni w okolicy podbrzusza i wyjęła męski atrybut ukryty w sekretnej skrytce. - Nooo… tak… gnomy i ich pomysły.
- Masz tego tam co nieco poukrywane… chciałam ci zrobić niespodziankę. - Morgan usiadła nago na łóżku i zaczęła wciągać delikatne pończochy.
- Nooo i pewnie byłaby niespodzianka, gdybym zaczęła się rumienić i pojękiwać i wzdychać podczas kolacji. - stwierdziła z przekąsem półelfka. - Banda małych zboczeńców.
- Gdzieś były też kajdanki… czy coś w tym stylu. - El założyła pończochy i koronkowe, mocno wycięte majtki nim zabrała się za zakładanie sukni.
- Mhmm… zastanawiam się skąd o tym wiesz. I czemu o tym wspomniałaś? Marzy ci moje drobne ciałko wijące się na łóżku, skute kajdankami?- odparła ze szerokim uśmieszkiem Almais.
- Rozważałam bardziej byś ty mnie skuła. - Morgan zaśmiała się,biorąc się za sznurowanie gorsetu, który zaczął unosić jej piersi. - Ale jeśli masz ochotę, mogłabym cię skuć i przetestować tą zabawkę. - Wskazała przy tych słowach na leżącego na łóżku penisa.
- Hmmm… mooooże… niemniej, jeśli spełnisz moje wyzwanie, to ty będziesz decydowała.- przypomniała jej półelfka zabierając się za makijaż, od czasu do czasu zezując na czarodziejkę.
Elizabeth splotła włosy przy skroniach we wspólnym warkocz resztę puszczając luźno. Użyła perfum i założyła niskie sznurowane trzewiki. Na szyi ponownie zawisła kolia od Mel.
- I jak?
- Hmm… wyglądasz intrygująco… zastanawiam się czy nie wykorzystać nieco czasu podróży, na pieszczoty…- zamruczała lubieżnie wybierając trzewiki na wysokim obcasie.
- Yhym … rozpalisz mnie i rzucę się na twego brata przy samym wejściu. Tyle będzie z randki. - Morgan zaśmiała się ponownie.
- Uuu… nie kuś...dwa plusy to dla mnie. Nie bardzo mam ochotę na tego kogoś, którego on mi przyprowadzi. - odparła Almais. Westchnęła głośno.- Ja już jestem gotowa, chyba… a ty?
- Ja też. - El przytaknęła ruchem głowy. - Rozumiem, że mamy się udać gdzieś gdzie się umówiliście?

- Szykowna restauracja, acz z pikantnymi akcentami. Pewnie nie słyszałaś o Figlarnej Śrubce?- zapytała Almais poprawiając jeszcze włosy i zakładając na nie mały kapelutek. Bardziej ozdobę niż nakrycie głowy.
- Pracuje tam klientka mojej mamy. - El przyznała się do tej znajomości. - Zaprosiła mnie na swój występ.
- Mhmm… ja słyszałam, że ma skandaliczną reputację. To dobrze… jeśli planujemy zrobić mały skandal.- odparła z uśmiechem Almais uśmiechając się szeroko. - Kim jest ta klientka. Śpiewaczką?
- Główną atrakcją… rozbiera się na scenie. - Morgan zamyśliła się. - Zbyt wielkiego skandalu wolałabym nie robić.
- Bez przesady…- machnęła ręką Almais. - Skoro tam się artystki rozbierają, to twój goły zadek skandalu wielkiego nie zrobi. Chodźmy!


Wbrew swoim “groźbom” Almais nie znalazła zbyt wiele czasu na zmacanie El, choć panna Morgan czuła jej palce wodzące po udzie podczas podróży. Mężczyźni czekali na nie przed przybytkiem.
Brat Almais,Kyonel ubrał się elegancko i oczekiwał na pannę Morgan z małym bukiecikiem kwiatów przypinanym do ramienia. Podobnie czynił jego towarzysz, tyle że on przygotował fiołki… i wyglądał mrocznie. I ubrany był w strój czarny, acz skórzany strój z wytłoczonymi wzorami. I pulsował magiczną mocą, było to widać w jego oczach.
Elizabeth podeszła do braciszka Almais witając go zadziornym uśmiechem. Była ciekawa jego reakcji na nią i tego czy rzeczywiście do czegoś między nimi dojdzie.
- Dobry wieczór.
- Wyglądasz zachwycająco. - przywitał ją Kyonel całując szarmancko jej dłoń i wodząc spojrzeniem po jej dekolcie i zgrabnych nogach. Wydawało się że właśnie do nóg elf ma słabość.
- A to mój przyjaciel Cashile, pracuje w dochodzeniówce. - przedstawił czarnowłosego przyjaciela, który skłonił się głęboko Almais. Półelfka wstydliwie opuściła powieki i uśmiechnęła się nieśmiało, niewątpliwie na pokaz.
Elizabeth spojrzała na nią z zaciekawieniem. Było całkiem zabawne widzieć Almais onieśmieloną, nawet dla pozorów. Szczególnie w tej sukni, która skrywała tyle ciekawych gadżetów. No ale… miała tu własną grę do rozegrania. Ujęła Kyonela pod ramię.
- To co dla nas zaplanowaliście?
- Zamówiliśmy lożę na balkonie, tylko dla nas. Wykwintny posiłek i atrakcje na scenie. Brzmi interesująco? - spytał Cashile, a Almais odparła z przesadną egzaltacją. - Ależ tak.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-08-2021, 07:42   #93
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ujęła swojego partnera pod ramię i obie pary ruszyły na piętro. Trzeba było przyznać że goście loży mieli lepiej, wygodne miejsca, świetny widok na scenę i wizję drogiego oraz smacznego posiłku. Idąc na górę El dostrzegła niedomknięte drzwi do schowka ze sprzętem do mycia. Tooo mogła być przydatna informacja w najbliższej przyszłości. Wchodząc na górę pozwoliła sobie na dociśnięcie ramienia braciszka półelfki do swojej piersi. Miała nadzieję, że nie spotka tu zbyt wielu znajomych twarzy. Kyonel choć zauważył ów dotyk, uprzejmie nie skomentował faktu skupiając się głównie na reklamowaniu zalet Cashile'a siostrze. Co nie znaczy, że nie zerkał od czasu do czasu na dekolt El. Tymczasem sam Cashile starał się zabawić rozmową półelfkę i podpytać ją nieco i również nie zerkać za często na nogi i biust El. Cóż, sukienka gnomów nie mogła się równać kreacji El pod względem wizualnym. W samej loży zaś Cashile spytał uprzejmie.
- To jak usiądziemy wokół stolika?
- Proponuję ja z Kyonelem te dwa miejsce, a wy naprzeciwko. - El wskazała dwa stojące obok siebie krzesła. Jeśli miała spełnić kaprys Almais, to musiała być blisko jej braciszka. Przy okazji wyjrzała przez barierkę loży ciekawa tego co działo się na dole.
Półelfka skinęła głową podzielając zdanie El i wszyscy usiedli na swoich miejscach. Trzeba było przyznać, że widok był wspaniały i nie wymagał wychylania się. Co więcej, w lożach były małe lornetki na wypadek gdyby kogoś interesowały szczegóły. Obecnie przedstawienie było stonowane, taniec ze skomplikowaną choreografią i akrobacjami grupki kobiet i umięśnionych młodzieńców. Jedyne co można było wypatrzeć to zgrabne nogi i czasem widok majtek. Ale było jeszcze za wcześnie na pikantne atrakcje.
Kyonel zamówił potrawy i wino i rozpoczęła się grzeczna rozmowa na temat pogody, preferencji kulinarnych i tym podobnych tematów. Bardzo grzecznie i bardzo neutralnie. Bardzo… ostrożnie.
Nie minęła chwila, a podczas rozmowy Morgan założyła nogę na nogę i wyższą łydką dotknęła kolana siedzącego obok elfa. Popijając wino i podtrzymując rozmowę, delikatnie przesuwała okryta jedynie pończochą nogą po spodniach mężczyzny.
Kyonel udawał z początku że tego ni widzi. Ale rozmowa powoli schodziła na żartobliwe tematy, a atmosfera robiła się gorąca. A może to przez wino? Słodkie aromatyczne… mocno. Uderzało gorącem do głowy. Może dlatego nie od razu poczuła dłoń Kyonela bezczelnie masującą jej kolano?
Czując ten dotyk Morgan opuściła jedna dłoń na własny podołek by po chwili przesunąć ja na udo mężczyzny i sięgnąć ku górze. Rozmawiając zerkała niby dla niepoznaki na Almais ciekawa tego czy elfka świadoma jest co też dzieje się pod stołem. Półelfka była tak zaaferowana swoją rolą niewiniątka, że ciężko było ocenić co wiedziała. Almais starała się podtrzymać uwagę swojego partnera na sobie, nie wykazując się jednocześnie tak śmiałymi działaniami jak El. Kyonel zaś nie reagował, nawet wtedy gdy pod palcami El poczuła duży znajomy kształt. Opinające mocno spodnie Kyonela były te zaletą w obecnej sytuacji. Morgan zaczęła wodzić palcami po swym znalezisku ciekawa jak długo elfowi uda się zachować spokój. Raz po raz zahaczała o zapięcie paska i odzienia Kyonela, nie rozpinając go jednak.
Złotooki elf wykazywał się podziwu godną samokontrolą. Jedynie od czasu do czasu tembr jego głosu się załamywał, gdy kształt pod pacami El nabierał wyrazistości i sztywności. Jego dłoń zaciskała się wodząc namiętnie po jej udzie… a para naprzeciw wydawała się tego nieświadoma… lub udawali nieświadomych. El miała przeczucie że i Almais i Cashile wiedzą. Tylko dobre maniery nie pozwalały im "zauważyć".
Morgan mieliła w myślach tekścik, którym obarczyła ją Almais, nieco zbyt wulgarny jak na to co mówiła zazwyczaj. Jednak umowa to umowa. Podczas jakiejś wypowiedzi Cashile nachyliła się do ucha siedzącego obok elfa na tyle mocno, że gdy mówiła jej wargi przesunęły się po jego uchu.
- Mam tym razem ochotę na kiełbaskę. - Zacytowała wypowiedź Almais spoglądając na mężczyznę z zaciekawieniem.
Zero reakcji. Kamienna twarz. Kyonel przez chwilę milczał. Po czym pochylił się i szepnął do ucha El.
- Przy obecnym mym napięciu… nie możesz liczyć na moją delikatność. - wypowiedź zakończył delikatnym ukąszeniem ucha czarodziejki.
- Nie liczyłam. - Elizabeth z trudem powstrzymała drżenie. Nagle dotarło do niej, że i jej bielizna robi się wilgotna.
- Loża obok jest pusta…- szepnął jej do ucha Kyonel znów delikatnie je kąsając, po czym wstał i rzekł do całej trójki. - Wybaczcie… natura wzywa.
I następnie wyszedł.
Elizabeth odprowadziła go wzrokiem i spojrzała na swoich towarzyszy.
- To może ja też skorzystam skoro Kyonel uciekł. - Powoli podniosła się od stołu. - Nie rozrabiajcie za bardzo. - Mrugnęła do Almais i jej towarzysza ruszając w kierunku drzwi.
- Nie będziemy… wierz mi. - odparła żartobliwie półelfka.
Morgan opuściła lożę i ruszyła w kierunku sąsiedniego pomieszczenia ciekawa czy rzeczywiście jest wolne i czy będzie tam na nią czekał znajomy elf.
Zaraz po wejściu tam, została przyciśnięta do ściany, a jej krzyk stłumiony pocałunkiem. Poczuła jak dłoń Kyonela sięga pod jej sukienkę sprawnie zsuwając majtki, gdy ją tak całował. Morgan zarzuciła mu ręce na ramiona odpowiadając na pocałunki. Czuła jak jej ciało rozpala się, jak woła o więcej. Czy Almais będzie podsłuchiwać? Czy zajrzy do nich by zobaczyć swojego braciszka i pokojówkę w akcji? Jej wzrok niechętnie oderwał się od twarzy elfa przed nią i powędrował w kierunku ciężkiej kurtyny.
Na razie nic nie widziała, ale to się może zmienić. W końcu dopiero zaczynali. Kyonel kucnął przed nią sprawnie zsuwając jej majtki do kostek.
- Mam nadzieję że nie oczekujesz ode mnie zobowiązań. Tych dać ci nie mogę. - mruknął cicho.
- Wspominałeś, że już żonę sobie wybrałeś. - El uśmiechnęła się zadziornie do klęczącego przed nią mężczyzny. Nawet podobała się jej taka perspektywa.
- Planowałem też, że cię uwiedzie jeśli będzie taka konieczność. Ona też lubi ładne nogi i zgrabny biust. - odparł elf uwalniając El od jej bielizny. Ustawił jej stopę na swoim kroczu i wodził przez chwilę dłońmi i ustami po jej nodze, gdy czarodziejka czuła sztywny kształt pod obcasem. - Almais ma dobry gust.
- Konieczność w razie gdybyś ty mnie nie uwiódł? - El poruszyła stopą naciskając na męskość elfa. - A ty co byś wtedy zrobił? Patrzył?
- Może, a może dołączył. - jęknął Kyonel cicho po jej dotykiem i ukąsił udo El. - Ale tylko wtedy byśmy cię owinęli wokół palca, gdybyś miała zły wpływ na nią.
Wstał i podsunął do ust El jej własną bieliznę.
- Lepiej żebyś nie była za głośna.
- Czemu? - Morgan uśmiechnęła się do niego zadziornie. - Zły wpływ na twoją żonę czy siostrzyczkę?
- Siostrę. I bez tego ma tendencję do wpadania w kłopoty. - przesunął majtkami po ustach El dodając. - Nie chcemy chyba robić skandalu? Tu zawsze są jacyś reporterzy.
Morgan odsunęła jego dłoń z majtkami i pocałowała elfa opierając nogę o jego biodro. Była ciekawa czy Kyonel i jego żona rzeczywiście byliby w stanie owinąć ją sobie wokół palca. Łydką docisnęła mężczyznę do siebie czując jak jej piersi rozpłaszczają się na jego torsie.
Poczuła jak chwyta ją za włosy i udo, jak władczo odchyla jej głowę całując szyję i dekolt namiętnie. Oraz… jak kobiecość obnażona już napiera na wyraźną wypukłość jego spodni. Nie była co prawda rzeźbiarką, ale w tej chwili miała wrażenie że mogła by ulepić z gliny replikę dumy Kyonela… opierając się na tym co już zmacała.
Morgan sięgnęła dłońmi do zapięcia jego spodni by uwolnić tą bestyjkę. Czuła jak jej oddech przyspiesza i jak staje się coraz gorętszy.
- A.. Almais dobrze.. dobrze sobie radzi. - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem.
- Prędzej czy później… wpakuje się w kłopoty. Jak zwykle. - podsumował Kyonel kąsając szyję El, gdy ta uwalniała jego dumę. Panna Morgan zauważyła poruszenie kotary. Czyżby… byli obserwowani? Czy miało to znaczenie, gdy czuła pod palcami twardy pulsujący… oswobodzony organ miłości?
- Zrobi to też… nie ważne czy będziesz jej pilnował czy nie. - Palce El zacisnęły się na pochwyconej męskości i poczęły przesuwać po gorącym ciele. Morgan była ciekawa kto ich obserwuje. Almais? Czy może jeden z tych reporterów?
- Udamy się potem do mnie. Będę tam bardziej przekonujący. - puścił jej włosy tylko po to by "przejąć pałeczkę". Wprowadził ją ostrożnie do jej rozpalonego zakątka i… na tym się ostrożność skończyła. Chwycił ją za pośladki, oderwał od podłoża i przyszpilił do ściany swą siłą i dumą. Mocne intensywne ruchy, El czuła go głęboko w sobie i mocno. Odbierał jej oddech każdym ruchem bioder, trzymał władczo… była jego i tylko jego w tej chwili.
El nie była w stanie odpowiedzieć. Jej nogi owinęły się wokół kochanka, gdy brał ją w posiadanie. Z ust wydobywały się ciche jęki rozkoszy wyciskane z jej ust przy każdym szturmie.
Teraz gdy był zajęty zaciskaniem dłoni na jej pośladkach, gdy całował jej dekolt i kąsał ramię. Teraz, gdy przeszywał ją raz po raz, zza kotary wynurzyła się głowa Almais. Półelfka była uśmiechnięta, jej oczy błyszczały a policzki były czerwone intensywnie.
Morgan była nieco zdziwiona, że tyle radości jej sprawiła tym wszystkim, tym bardziej że… jej samej było bardzo przyjemnie. Braciszek półelfki był rzeczywiście namiętnym kochankiem i czuła, że szybko doprowadzi ja na szczyt takim postępowaniem. Jemu też niewiele brakowało, ale nie zaprzestawał ruchów bioder i obijania jej pupą ściany. Dyszał ciężko, spoglądając w jej oczy rozpalonym wzrokiem i całując i kąsając jej szyję. Dobrze, że Almais już się cofnęła za kotarę.
El doszła z głośniejszym jęknięciem. Pochwyciła dłońmi twarz kochanka i wypiła się ustami w jego wargi. Po kilku ruchach bioder poczuła spełnienie złotookiego wielbiciela całującego jej usta zachłannie.
- Idziesz… ze mną? Zostawimy tych dwoje, by lepiej się poznali. I tak im przeszkadzamy w rozluźnieniu się.- szepnął mężczyzna.
- Almais… to moja pani… nie wiem czy powinnam. - Morgan wtuliła się w kochanka łapiąc oddech.
- Nie zamierzasz jej dać okazji do odprężenia się?- zamruczał mężczyzna nie przerywając pocałunków na jej szyi, podciągnął suknię, sięgnął do pośladków, delikatnie masując je przesunął palcem pomiędzy tymi krągłościami. - Jest jeszcze tyle okazji do wypróbowania przed nami… mam wrażenie, że jesteś bardzo głodna nowych doświadczeń.
- Jestem… ale też nie powinnam ot tak uciec. - Morgan wyprężyła się czując perwersyjną pieszczotę. - Chyba… że poślesz Almais wiadomość iż mnie porwałeś.
- To nie będzie problemem…- mruknął elf palcem napierając na ukrytą między pośladkami norkę rozkoszy.- … wystarczy kogoś z obsługi… powiadomić.
Delikatnie ukąsił szyję Elizabeth.- Będziesz moja całą noc, więc mam nadzieję że masz duży… apetyt.
- Spory. - Morgan walczyła z sobą by nie naprzeć pupą na te zalotne palce. Jej głową już fantazjowała o czymś większym w tamtym miejscu.
Na razie mężczyzna osunął się w dół, całując odsłonięte podbrzusze i wodząc językiem po udach ponad podwiązkami. Palec lekko zanurzył się dając El przedsmak tego co ją czeka.
- Dobrze…- mruknął Kyonel muskając językiem kwiat.- … wolisz coś jeszcze przed wyjazdem, czy już wyruszamy?
- Już… nie obawiasz się reporterów? -Elizabeth uśmiechnęła się zadziornie i uniosła suknię odsłaniając swoją kobiecość. - Chciałabym to poczuć twe usta.
- Nie przeszkadzają mi aż tak.. bardziej o was się martwię.- poruszając palcem między pośladkami sięgnął językiem głębiej i zaczął smakować wilgotne wnętrze.
- To… to… kontynuujemy w karocy. - Morgan przestawała panować nad swoim głosem.
- Jeśli tego sobie życzysz.- mężczyzna wstał uwalniając El od swoich pieszczot i zabierając się za pospieszne ukrycie swojego rosnącego apetytu.
El po prostu chwyciła bieliznę w dłoń i zabrała się za poprawianie swojego stroju. Czuła że przyjdzie jej potem zapłacić za taką ucieczkę ale cóż Almais sama narobiła jej apetytu na swego brata.
Oboje opuścili swoją kryjówkę, trzymając El za dłoń mężczyzna prowadził ją po schodach w dół. Po drodze zaczepił jedną z pracownic i przekazał jej wiadomość dla “damy w loży numer 14”. Wychodząc El dostrzegła znajomą krasnoludzicę wijącą się na scenie. Wygląda na to, że przegapią jej występ. Szkoda.


Gdy znaleźli się w karocy, El wylądowała plecami na siedzeniu. Elf szybko i sprawnie pozbawił ją prawego trzewika zabierając się za całowanie i delikatne kąsanie jej stopy i łydki. Najwyraźniej Kyonel rzeczywiście miał słabość do zgrabnych nóg. Morgan oparła się na przedramionach obserwując go. Musiała przyznać, że…. Bardzo się jej to podobało. I sam Kyonel który by ł nad wyraz przystojny i to co czynił. Czasami, gdy nadarzyła się okazja, wsuwała do jego ust palce stopy okryte pończochą, spoglądając na złote oczy elfa.
Jemu też to się chyba podobało, bo ssał je i kąsał z pożądliwością w spojrzeniu. Pieścił jej uda wodząc po nich palcami… zerkał wprost na jej dekolt spojrzeniem określając kolejne miejsce planowanych zabaw.
Morgan czuła chłód na swej rozpalonej i wciąż obnażonej kobiecości. W jednej z dłoni nadal miała majtki, które nie zdążyły jeszcze wyschnąć po ostatniej grze wstępnej. Dotyk elfa wywoływał w niej przyjemne dreszcze, nad którymi coraz trudniej było jej zapanować.
Kyonel oswobodził nieco swą męskość, ale tylko po to by odsłonięta stopa El mogła ją poczuć pod sobą, gdy nachylił się i szarpnął gwałtownie rozpinając gorset i całkowicie uwalniając biust Elizabeth. Na szczęście… suknia była tak zaprojektowana, by ją zedrzeć. I Kyonel nie uszkodził gorsetu. Po chwili zresztą poczuła jego zachłanne dłonie ugniatające jej biust i jego pocałunki na szczytach swoich piersi… przyjemnie się to łączyło z kołysaniem jadącej karocy.
El poczuła chłód na rozgrzanych piersiach i to jak napięły się i pokryła je gęsia skórka. Ich zaniedbywane dotąd szczyty były twarde niczym kamyki. Ciężko jej było nie zaniedbywać kochanka i skupić się nieco na tym by palce oswobodzonej stopy wodziły po obnażonej męskości.
Wyczuwała jego napięcie pod stopą, tak jak czuła jego usta na swoim biuście… przyssane i spragnione jej krągłości… rozpalone dłonie. Czuła jak jej kochanek jest coraz bliższy eksplozji, a ruchy jej stopy mogły ją wywołać w każdej chwili.
Ciekawość zawładnęła czarodziejką. Bardziej skupiła się na ruchach swej stopy. Czyżby… czyżby Kyonel był w stanie od tego dojść? Jej dłonie powędrowały do głowy elfa, zanurzyły się we włosach i docisnęły męską twarz do obnażonych krągłości.
Najwyraźniej… tak… po poczuła lepką wilgoć pod stopą i usłyszała głośny jęk spełnienia między piersiami.
- Niestety… jesteśmy już… bardzo blisko. - szeptał wyrwał się Kyonelowi.
- Będziemy musieli kontynuować gdzie indziej. - Morgan nieco poluzowała chwyt na męskich włosach.
- Tak.- przyznał Kyonel. - Przekonasz się że mam całkiem wygodne łóżko. O ile do niego dotrzemy.
- Jeśli założysz mi but… jest taka szansa. - El zaśmiała się.
- To prawda.- Kyonel zabrał się za poprawianie jej garderoby zaczynając od buta.
Morgan poddała się jego zabiegom samej okrywając piersi gorsetem i zapinając go.
Wkrótce byli gotowi do opuszczenia dorożki i El zobaczyła przed sobą dużą kamienicę o zdobionym portyku prowadzącym do drzwi. Budynek wyglądał wyjątkowo bogato. Miał nawet witraże w wąskich oknach.
- Chodźmy. Niestety nie mam służby na utrzymaniu.- rzekł mężczyzna prowadząc El ku drzwiom. Otworzył je i wpuścił czarodziejkę do środka.
- A potrzebujemy teraz służby? - Morgan weszła do środka i po kilku krokach obejrzała się na elfa. - Mieszkasz sam?
- Z narzeczoną. Ale teraz jej nie ma. - przyznał Kyonel zamykając drzwi. - A nawet gdyby była, to by jej nie przeszkadzało.
Podszedł od tyłu do El i znów rozpiął szarpnięciem jej gorset, a potem zaczął zsuwać z niej suknię.
- Uważasz, że rozłościłby ją twój widok? Bynajmniej…- chwycił za odsłonięte piersi El i ścisnął. - Lubi piękno w każdej postaci.
- Mogłaby mnie tobie zabrać. - Elizabeth jęknęła cicho czując zsuwający się po ciele strój. - Nie… nie obawiam się.
- Możliwe że musiałbym się tobą podzielić.- zsunął z niej strój całując jej szyję. - A ty mogłabyś się dać skusić jej. Jest ładniejsza od Almais.
Palce mężczyzny musnęły kobiecość El, gdy kąsajac jej ucho szepnął.- Oprzyj się się o ścianę i wypnij pupę. Czas bym się odwdzięczył ci.
Morganpowoli wykonała polecenie. Czuła się nieco dziwnie w obcym domu, ubrana jedynie w pończochy i trzewiki.
- Masz… śliczną siostrę. - Wyszeptała rozpalonym głosem. - O bardzo ciekawym charakterku.
- Niestety... ten charakterek.- poczuła jak ściska jej pośladki drapieżnie dłońmi, a językiem wodzi pomiędzy nimi, napierając na wrażliwy obszar czubkiem języka.- … to kłopoty przynosi.
Morgan jęknęła. Teraz już głośniej i śmielej. - M..może… powinieneś… ją zostawić samą sobie.
- Jaki byłby ze mnie brat. - mruknął elf i dał mocnego klapsa w wypięty pośladek czarodziejki.- Wybij sobie ze ślicznej główki takie pomysły.
- Jest.. jest dorosła. - Morgan zamruczała czując jak gorąc od klapsa rozchodzi się po jej pośladku.
- Jest rodziną…- ukarał ją drugim mocnym klapsem, tym razem w drugi pośladek czarodziejki. Przed El był obraz, duży malunek przedstawiający Kyonela stojącego za siedzącą na fotelu ciemnowłosą i skromnie ubraną elfką o delikatnej urodzie i… z jakiegoś powodu ukrywała połowę twarzy za puklami włosów.
- J… jest dorosłą rodziną. Poprosi o pomoc… - El wpatrywała się w malunek. To była narzeczona Kyonela… czy jego matka? - … Jak będzie potrzebować.
- Wtedy… może być za późno… - kolejny mocny klaps rozpalił ciało czarodziejki.- Za dużo mówimy o mojej siostrze… za mało o twoich fantazjach.
Morgan obróciła się i oparła plecami o ścianę tuż pod obrazem. Rozchylił a palcami płatki swego kwiatu.
- Nie skończyłeś czegoś. - Powiedziała rozpalonym głosem patrząc na kochanka roziskrzonym wzrokiem.
- Hmm.. a nie chciałaś... tutaj ?- musnął palcem między pośladkami. - Jestem gotów cię posiąść… wybierz miejsce.
- Chcę twoich ust. - Morgan uśmiechnęła się zadziornie. - Potem… chętnie oddam ci moją pupę.
- Dobrze. - zgodził się mężczyzna, chwycił ją w pasie i posadził na stoliku… rozchylił szeroko nogi i uklęknął by zachłannie posmakować kobiecości kochanki.
Morgan jęknęła głośno i oparła się dłońmi za plecami o blat stolika. Jej wzrok wędrował po twarzy kochanka, która teraz znikała gdzieś za jej kwiatem. Jedną z uniesionych nóg przesunęła po ramieniu elfa.
- Jest… jesteś zbyt ubrany. - Powiedziała rozpalonym, nieco nieprzytomnym głosem.
- Mam przerwać by się rozebrać?- spytał Kyonel na moment tylko przerywając wodzenie językiem po jej kobiecości i ściskanie dłońmi jej ud.
- N.. nie. - Morgan odchyłiła głowę, sięgając jedną dłonią do własnej piersi i ściskając ją mocno.
- Tak myślałem…- szepnął mężczyzna i skupił się na tańcu językiem po jej kobiecości. Był dobry… naprawdę dobry… był pewnie najbardziej doświadczonym kochankiem jakiego Elizabeth miała.
Jedynie pewien albinos mógłby się z nim mierzyć na umiejętności.
Elizabeth pojękiwała coraz głośniej czując jak zbliża się do szczytu. A elf oddawał się w pełni zabawie przyspieszając moment spełnienia i wzmacniając doznania. Morgan doszła z głośnym okrzykiem z trudem utrzymując pozycję siedzącą na stoliku.
- To teraz…- elf wstał i zaczął rozpinać marynarkę, koszulę… zsunął je razem odsłaniając gibki acz muskularny tors. - Moja kolej na bycie gołym.
Morgan obserwowała go z zaciekawieniem. W końcu dowie się co skrywają te wszystkie eleganckie stroje.
Buty… spodnie… bielizna. Nie był to może pokaz na miarę Amaralde, ale striptizer miły był oku. Jak na elfa Kyonel był całkiem muskularny, choć najważniejszy atut El już dobrze poznała. Miło było też widzieć, że nadal budziła w nim spore pożądanie.
- Podoba ci się to co widzisz? - spytał elf.
- Tak. Dziwię się twojej narzeczonej, że cię tak wypożycza. - Morgan skinęła w stronę obrazu.
- Sama też nie jest niewiniątkiem. Niech cię obraz nie zmyli. To kochana bestyjka.- odparł Kyonel zerkając na malunek.
Słysząc to określenie Morgan uśmiechnęła się ciepło. Wydawało się jakby elfy były sobie bliskie.
- I ściągacie tu sobie czasem kogoś do wspólnego towarzystwa? - Spytała żartobliwym tonem unosząc nogę i przesuwając stopą po torsie kochanka. Od góry, przez pierś i męski brzuch, aż do jego męskości.
- Zdarza się. - przyznał od razu elf, jakby to było nic dziwnego.
Palce stopy czarodziejki przesunęły się po męskości. Chwilę pieściła ją by w końcu docisnąć, gorące ciało do męskiego brzucha.
- Masz śliczne stopki…- elf pochwycił ją za stopę i pieszcząc ją palcami spoglądał w oczy. Przesunął potem nimi po łydce. - Chciałabyś… między nami spocząć? Dać się pieścić? Dać się posiąść?
- Kto wie. - Morgan uśmiechnęła się zadziornie. Była bardzo ciekawa kim była narzeczona Kyonela. Czyżby rzeczywiście mogła sprawić jej nieco przyjemności. - Na razie nie miałam okazji poznać twojej kochanej bestyjki.
- I dziś jej nie poznasz niestety.- przyznał elf z uśmiechem, wodził palcami po łydce drżąc od dotyku jej stopy.- A szkoda… spodobałabyś jej się.
- To może miast mówić o niej przeniesiemy się do twojego łoża? Podobno jest wygodne a ja obiecałam, że cię gdzieś ugoszczę. - Przy tych słowach przesunęła dłonią po swoim pośladku.
- Pozwól więc wziąć się na ramiona.- rzekł w odpowiedzi elf.
El usiadła na stole i wyciągnęła do niego dłonie w zachęcającym geście.

Silny był, gdy ją niósł na górę, krok po kroku po schodach. Mijała galerię obrazów i czasami technicznych schematów. Niemniej największa niespodzianka czekała ją w sypialni. To że była to komnata duża, nie dziwiło wcale. To że była urządzona po królewsku również. Łoże, w świetle tego co już wiedziała o Kyonelu i jego przyszłej żonie, było tak olbrzymie jak się spodziewała. Rzeźby gospodyni, owiniętej łańcuchem i wijącej się w ekstatycznej pozie. Nagiej i zmysłowej rzeźby… tego się nie spodziewała. Z drugiej strony ten obiekt sztuki, mógł wyjść tylko spod palców znanych El bardzo dobrze.
- To .. specyficzna rzeźba. - Przyznała cicho, nadal obejmując elfa wokół szyi.
- Zamówiła na moje ostatnie urodziny. Trzeba przyznać, że mnie zaskoczyła.- stwierdził z uśmiechem Kyonel.
- Nie dziwię się. - Morgan ujęła twarz kochanka i pocałowała go w usta.
Elf ułożył ją na łóżku i spytał.
- To jaka pozycja ci się marzy ?
Morgan wpatrywała się w niego dłuższą chwilę w milczeniu. Nagle Kyonel okazał się być całkiem.. spokojnym kochankiem. Tylko czego ona pragnęła? Wciąż miała w pamięci jego palec napierając na otworek pomiędzy jej pośladkami. To jak ściskał jej krągłości. Powoli obróciła się na brzuch i uniosła nieco pośladki.
- Kontynuuj to co zacząłeś w Śrubce.
- Miło że wykazujesz tyle entuzjazmu. Niemniej tu możemy dłużej się rozkoszować sytuacją. Zobaczmy czy zdołam cię zmusić do błagań. - odparł Kyonel klękając tuż za El. Wodzić począł językiem między pośladkami czarodziejki, a palcem krążąc po wrażliwym miejscu powyżej jej kwiatu kobiecości. Pieszczotami prowokował jej wolę do uległości i usta do próśb o więcej.
Elizabeth zamruczała lubieżnie i rozchyliła nieco nogi ułatwiając kochankowi zadanie. Kyonel się nie spieszył delektując się zabawą językiem i trącając palcem wrażliwe obszary ciała czarodziejki. Od czasu do czasu kąsał wypięty pośladek, lub dawał klapsa drugą dłonią.
Pomrukiwania El przerodziły się w jęki. Dreszcze rozkoszy targały jej ciałem, jednak.. walczyła z sobą. Jakoś nie mogła się pogodzić z błaganiem kogoś o coś… a może chodziło o to że był to Kyonel? Elf był jednak cierpliwy i bezlitosny, rozkoszując się jej ciałem podkręcał doznania aż do granicy wytrzymałości czarodziejki, nigdy jej nie przekraczając. Spełnienie majaczyło tuż za rogiem, ale panna Morgan nie była wstanie dojść.
- W.. weź mnie… - El czuła że zaczyna tracić zmysły. Chciała już sama sięgnąć do swego kwiatu by się doprowadzić.
- To nie brzmi jak prośba. - droczył się z nią Kyonel. Odrobinkę co prawda bo po chwili, zmienił pozycję ocierając się swoim orężem między jej pośladkami, gdy próbował dłonią sięgnąć jej włosów.
Morgan naparła własną pupą na gorącą męskość i otarła się o nią lubieżnie.
- Proszę. - Wymruczała cicho.
Chwycił ją za włosy, trochę nieporadnie… szarpnął władczo i boleśnie za nie. Ale to nie było ważne. Poczuła go w końcu w sobie… twarda pulsująca obecność przeszywająca jej pupę. Nie był delikatny. Wprost przeciwnie, jego ruchy bioder były mocne i intensywne. I takież były jej doznania.
Każdy szturm wyciskał z ust El okrzyk rozkoszy. Trzymając się mocno pościeli czuła jak ulga miesza się z rozkoszą i delikatnym bólem. A jej kochanek nie zaprzestawał zmuszając szarpnięciami za włosy jej ciało do napierania i narzucając intensywne tempo. Oddech El robił się urywany, a pokrywało potem. Tym razem figle były wyjątkowo intensywne, a obecny jej kochanek dobrze wiedział co robi.
Elizabeth doszła szybko obwieszczając to długim przeciągłym okrzykiem, który poniósł się po pomieszczeniu. I przez chwilę ulegle poddawała się Kyonelowi nim poczuła jego spełnienie w sobie.
- Mam nadzieję, że jeszcze masz w sobie siły. Noc się dopiero zaczęła. - zażartował elf, gdy już złapał oddech.
- Jak mnie tak będziesz dręczył to może mi ich zabraknąć. - Elizabeth obejrzała się ponad ramieniem na kochanka.
- Niczego nie mogę obiecać. - przyznał z uśmiechem mężczyzna, a sił… El starczyło do drugiej nocy podczas intensywnych zabaw w łóżku.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-09-2021, 12:12   #94
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Zaś rankiem czarodziejkę obudził mocny zapach kawy. Ten pochodził z filiżanki trzymanej przez szczupłą osóbkę w ciemnej sukni, siedzącej na fotelu naprzeciw łoża. Tajemnicza elfka o połowie twarzy zakrytej puklami ciemnych włosów przyglądała się leżącej w łożu El w ciszy.
- D.. dzień dobry. - El podniosła się powoli już chyba jedynie dla pozorów okrywając się nieco pościelą.
- Leżysz w moim łóżeczku, figlowałaś z moim narzeczonym… czy masz coś na swoją obronę? - mimo że zarzuty były poważne ton głosu elfki był raczej… figlarny.
- Hm… chyba… mogę jedynie powiedzieć, że jesteś piękniejsza w rzeczywistości niż na obrazie i jako rzeźba. - Morgan posłała kobiecie w odpowiedzi także figlarny uśmiech.
- Wątpię… akurat rzeźba jest deczko przesadzona jeśli chodzi o moje wymiary. Fantazja artystkę poniosła. - stwierdziła z uśmiechem elfka zerkając na posąg.
- Tak… znam tą artystkę. Potrafi ją ponieść. - Morgan przyjrzała się z zaciekawieniem temu co skrywała suknia elfki. - Ale… Pani naturalne proporcje są idealne.
- Dziękuję, ale to nie zmienia sytuacji w jakiej jesteśmy. Co więc… powinnam z tobą zrobić? - elfka zdecydowanie za dobrze się bawiła w roli żony przyłapującej kochankę w małżeńskim łóżku. I naprężyła się lekko ułatwiając czarodziejce przyglądnięcie jej biustowi, zgrabnemu choć niedużemu… i zgrabnej nodze wysuwającej się "przypadkiem" z rozcięcia sukni.
- Cóż… może zapytać swego narzeczonego czemu mnie tu sprowadził? - l odezwała się nieco niepewnym tonem, starając się jednak utrzymać uśmiech.
- Siedzi w loszku zakneblowany… czeka na swoją karę. - wzruszyła ramionami elfka bezczelnie zmyślając.
- Cóż… wobec tego mogę zaoferować tylko swoje ciało jako wynagrodzenie tej niekomfortowej sytuacji w jakiej Pani się znalazła gdyż… nic więcej przy sobie nie mam. - Mówiąc to Morgan rozejrzała się wymownie po pomieszczeniu.
- Hmm… może gdybyś się odpowiednio zaprezentowała…- zamruczała równie lubieżnie co drapieżnie tajemnicza narzeczona Kyonela wodząc spojrzeniem po El. Po czym odstawiła filiżankę na stolik i pogroziła palcem. - Podstępna z ciebie osóbka, ściągasz moje myśli w nieodpowiednie rejony.-
Po czym dodała przyjaźnie. - Zanim jednak wplączemy się w coś może wiązać się z rozrzuconymi ubraniami i nieobyczajnymi zachowaniami, opowiedz coś o sobie. Szczerze powiedziawszy nie wiem kogo Kyonel sprowadził do naszego domu. Rano ów łajdak nie raczył mi dać niczego poza całusem w policzek i krótką wzmianką na temat lubieżnej niespodzianki w naszym łożu.
Elizabeth zaśmiała się słysząc te słowa.
- Jestem pokojówką jego siostry. Almais. Zostałam niecnie wykorzystana by umówiła się ona z jego przyjacielem, spotem porwał mnie tutaj. - Morgan uśmiechnęła się ciepło do elfki. - Wspominał, że mogę ci przypaść do gustu i że mnie zbałamucicie i dopilnuje cię bym nie wtrącała się w ugładzanie Almais.
- Miał rację… nie widzę żadnego powodu, by cię nie przycisnąć do łóżka i wykorzystać twojego języczka dla mojej własnej przyjemności. Przypuszczam że w czynie jesteś równie zwinna jak w mowie. - zaśmiała się elfka ciepło.
- Kto wie… nie mam wielkiego doświadczenia. - Morgan spojrzała na zegar ciekawa jaka jest godzina. - Chyba początkowo myślał, że lubię tylko kobiety i że skorzysta z twojej pomocy by mnie urobić, no ale… chyba go nieco zaskoczyłam.
- Hmmm… może dlatego tu jesteś? Bym cię urobiła? Byś wielbiła moje stópki? - zaśmiała się perliście elfka, podczas gdy El zorientowała się że już jest po dziesiątej.
- Niezbyt się nadaję na osobę uległą. - Morgan wstała z łoża i naga stanęła na chłodnej podłodze. - Powinnam wrócić do Almais i swoich obowiązków.
- Tym lepiej… lubię wyzwania. Byłoby nudno, gdybyś była uległa od razu… prawda?- zapytała elfka wstając i podchodząc do czarodziejki. Jedynie widoczne oko błyszczało drapieżnie. - O wiele przyjemniej, gdy jest opór.
- Może… - El przyjrzała się gospodyni z zaciekawieniem. Co też mogły ukrywać te jej włosy. - ...z przyjemnością kiedyś wpadnę by się przekonać.
- A kto powiedział… że zdołasz stąd wyjść.- odparła złowieszczo elfka władczo sięgając palcami między uda pokojówki, muskając jej kobiecość, gdy jedne odsłonięte oko wpatrywało się w oblicze pokojówki.
- Hm… - Morgan zadrżała czując dotyk na swym kwiecie. - Tak pomyślałam, że może być wygodniej się spotkać, gdy nie zostanę uziemiona na uczelni.
- Mam wrażenie, że nie do końca rozumiesz swoją sytuację… albo udajesz naiwną. - mruczała elfka paluszkami zapoznając się kształtem kobiecości panny Morgan i sprawdzając jej pobudzenie. Uśmiechnęła się ironicznie. - Obstawiam że to drugie. Na twoje szczęście... żartowałam. Ubranie masz za drzwiami. Zjesz ze mną śniadanie? A przy okazji… jestem Eivonalass. Eiva dla przyjaciół.
- Powiedzmy że Kyonel mi cię nieco pozachwalał. - Morgan przechyliła głowę by przyjrzeć się twarzy kobiety. - Z przyjemnością skorzystam ze śniadania w dobrym towarzystwie.
Elfka bezczelnie i bezwstydnie zanurzyła dwa palce w intymnym zakątku panny Morgan.
- Nadal nie znam twojego imienia. - mruknęła, gdy El bezskutecznie próbowała odkryć sekret za zasłoną włosów.
Morgan jęknęła cicho czując tą napaść.
- Elizabeth… znajomi mówią mi El. - Powiedziała cicho.
Eiva przez chwilę poruszała palcami, po czym odsunęła od pokojówki się by prowokacyjnie oblizywać jeden po drugim. - Więc panno Elizabeth, przejrzałam twój blef. Ty lubisz być… dominowana.
Morgan westchnęła cicho spoglądając na elfkę.
- Zależy jak… loszki do mnie nie przemawiają. - Powiedziała nie do końca wiedząc co ma czynić w tej sytuacji. Ten Kyonel…
- Hmmm…- zamyśliła Eiva przyglądając czarodziejce, uśmiechnęła wzruszając ramionami i dodała. - Ubranie masz na stoliku za drzwiami. Ja zejdę do kuchni zrobić nam śniadanie. Jak się ubierzesz kieruj się zapachem sadzonych jajek, boczku i kawy. Co ty na to?
- Postaram się trafić. - El przytaknęła ruchem głowy zgadzając się na propozycję. Między nogami czuła potworny niedosyt.
Kręcąc kusząco pupą Eiva opuściła sypialnię pozostawiając El samą, zapewne po to by podroczyć się z jej pragnieniami, jak Kyonel wczoraj.
Morgan wyszła z pomieszczenia by znaleźć swój strój. Cieszyła się, że Kyonel zaspokoił tej nocy jej apetyt. Nie była pewna, na ile chciała się mieszać w relacje tej rodzinki.
Zapach kawy i śniadania pobudził drugi apetyt. Po wyczerpującej nocy El była głodna. Niemniej kuchnia była słodką pułapką. A Eiva niewątpliwie była drapieżną bestyjką o dominującej osobowości. Odziana w wieczorową suknię El ruszyła na poszukiwanie gospodyni i źródła cudownych zapachów. Miała nadzieję, że Eiva jednak daruję jej więcej napaści jednak… elfka zapewne też z kimś spędziła noc.
- Wyglądasz uroczo moja droga… jesteś głodna? Bo ja z pewnością.- odparła z uśmiechem elfka oblizując lubieżnie usta, gdy spoglądała na wchodzącą czarodziejkę.
- Nie wiem tylko czy nasze apetyty się nie rozumieją. - El zaśmiała się i wkroczyła do jamy bestii.
- Czy ja wiem… to co posmakowałam na górze, wiele mi o tobie powiedziało.- odparła żartobliwie Eiva na stole ustawiając posiłek dla siebie i dla El.
- Więc… jaki jest twój apetycik?
- Dobra czarna kawa i tosty. - Morgan uśmiechnęła się zadziornie by po chwili roześmiać się. - Twój narzeczony mnie wymęczył.
- Nie wydawałaś się aż tak zmęczona, gdy rozmawiałyśmy w sypialni. Dobrą kawę zapewnię, natomiast tosty… niestety nie tym razem.- odparła ze śmiechem elfka poprawiając palcem kurtynę pukli zakrywających lewe oko.
- Cóż to ja tu jestem chyba nieproszonym gościem. - Morgan usiadła przy stole i spojrzała na elfkę. - To pewnie jedno z wielu pytań, których nie powinnam zadawać… czemu zasłaniasz część twarzy?
- Och… bez przesady…- machnęła ręką Eiva i uśmiechnęła się precyzując.- Miłym gościem, a co do… twarzy… jeśli masz odwagę to sama sprawdź.
Morgan chwilę patrzyła na elfkę bez słowa. Wszystko jej mówiło, że nie powinna w to brnąć, że powinna wracać na uczelnię, jednak… wstała i podeszła do drobnej kobiety by dłonią sięgnąć delikatnie do pasma opadającego na jej twarz.
- Masz delikatne palce…- mruknęła elfka, gdy El odsłoniała jej połowę twarzy. W odpowiedzi na ten gest dodatkowo gospodyni sięgnęła palcami pod suknię czarodziejki i zaczęła muskać palcami jej uda. Druga połowa twarzy Eivy była równie śliczna, żadnych blizn, żadnych skaz, żadnych defektów urody… poza jednym. Drugie oko Eivy pokrywało bielmo.
- Nie widzisz na nie? - Morgan starała się zapanować nad swoim głosem, gdy elfka jej dotknęła. - Palcami ostrożnie przesunęła po policzku kobiety.
- Och… widzę na nie doskonale. To znamię bielmookiego. Potrafię używać nieco magii. Nie tak jak prawdziwy czarodziej i z pewnością o wiele gorzej od prawdziwej zaklinaczki, ale parę czarów…- odparła z uśmiechem Eiva muskając kobiecość El przez bieliznę delikatne. - Masz bardzo zgrabne i śliczne nogi… wiesz?
- Staram się o nie dbać. - Morgan czuła, że jeszcze chwila, a jej bielizna stanie się mokra. - Czemu więc je zasłaniasz?
- Z wielu powodów… oprzyj się o stół. - zamruczała lubieżnie Eiva.- Pupą.
El wpatrywała się dłuższą chwilę w pokryte bielmem oko. Znamię bielmookiego… będzie musiała się dowiedzieć co to, a teraz… nieco opierając się wykonała krok w tył, a potem kolejny, aż jej pupa oparła się o blat stołu.
- A więc mamy podobne apetyty… a jaką bym była gospodynią, gdybym wypuściła cię niezaspokojoną. - zamruczała Eiva kucając i chwytając za bieliznę El. Zawahała się na moment. - Chyba że… nie chcesz, to ostatnia szansa by odstąpić.
- Już weszłam do jaskini lwa. - Morgan uśmiechnęła się do elfki. - Wiedziałam, że raczej nie będziesz mnie tu karmić.
- Marudzisz strasznie, zważywszy że ja tu się tobą zajmuję… nie na odwrót. - elfka zsunęła w dół bieliznę i łakomie posmakowała językiem kobiecości El.
Morgan zamruczała rozkosznie opierając się dłońmi o blat stołu.
- Nie jestem w tym aż taka dobra… zwykle to ja otrzymuję tak, a nie daję.- szepnęła elfka lubieżnie smakując intymny zakątek i zaciskając mocno palce na jej pupie.
- Idzie ci… bardzo dobrze. - Oddech czarodziejki przyspieszył.
- Mhmm…- ząbkami zaczepnie ukąsiła jedno z ud Elizabeth i znów wróciła do smakowania jej kobiecości.
Elizabeth zaklęła cicho i odchyliła się mocniej czując pieszczoty na swym kwiecie.
- Słoodko.- mruczała tymczasem elfką wodząc zachłannie języczkiem i pieszcząc kochankę w namiętny i lubieżny sposób.
El z coraz większym trudem panowała nad sobą. Pojękiwała coraz głośniej czując jak kochanka prowadzi ją na szczyt. Który przeszedł ją dreszczem przyjemności tak mocnym, że czarodziejce “zmiękły kolana”. Ciężko oparła się o stół, na którym przysiadła, starając się złapać oddech.
- Zakładam że ci się podobało.- odparła elfka.
- Yhym… - Elizabeth bardziej wymruczała niż powiedziała odpowiedź.
- Smakowity z ciebie kąsek Elizabeth.- rzekła przyjaźnie Eiva.- Chętnie bym… więcej skonsumowała, ale teraz chyba czeka nas śniadanie, a potem praca.
- Pracujesz? - Morgan zadała pytanie nieco nieprzytomnym głosem.
- Tak. Jestem konstruktorem… zajmuje się inżynierią, głównie automatonów.- wyjaśniła zabierając się za jedzenie po wstaniu z podłogi.
- Hmm… - Morgan dosiadła się do stołu i sięgnęła po kawę starając się zapanować nad, nadal drżącymi, dłońmi. - To...nietypowe jak na elfa, prawda?
- No.. trochę. Ale co poradzić, mam talent. Większy niż do magii… bo każdy magik powie ci że czary bielmookiego to śmiech na sali.- odparła Eiva, której dłonie też lekko drżały. Uśmiechnęła sie do El zerkajac na swoje i jej dłonie. - Rozbudziło mnie też twoje śliczne ciałko.
- Naprawdę? - Morgan sięgnęła stopą pod stołem do ud Eivy. - Ja… ja się w ogóle nie znam na czarach.
- Naprawdę…- westchnęła cicho elfka, gdy El podążała stopą wzdłuż łydki, aż do zgrabnego uda. Noga czarodziejki wsunęła się głęboko pod spódnicę… głęboko rozchylone uda i stykając się z kobiecością elfki wywołała lubieżne mlaśnięcie przemoczonego materiału.
- Co naprawdę? - Morgan naparła stopą na kwiat kochanki.
- Naprawdę pobudzona…- bioderka elfki naparły na stopę czarodziejki.-... tak bardzo, że zaraz mogę cię zmusić do zanurkowania pod stół i ulżenia mi, jeśli dalej będziesz mnie prowokować.
- Cóż… jestem głodna. - Morgan zeszła pod stół i na kolanach podeszła do drugiej kobiety. Delikatnie ukąsiła udo elfki.
- Ja też… bardzo.- Eiva bezceremonialnie podwinęła spódnicę i ściągnęła z siebie drogie, delikatne i intensywnie pachnące nią majtki, po to by masować paluszkiem kobiecość na oczach El… i wskazywać jej “cel do skonsumowania”.
Morgan przywarła do niego ustami. Jej język przesunął się lubieżnie po wrażliwym punkcie elfki.
- Ooo tak.. ty też jesteś… zdolna. - wraz z tymi słowami El poczuła jak władczo została pochwycona za czuprynę i jak noga Eivy wylądowała na tym ramieniu. - Chyba bym polubiła… takie nasz...eee.. spotkania.
- Yhym… - Morgan sięgnęła językiem w głąb delikatnego kwiatu nosem drażniąc nadal wrażliwy punkt kochanki.
Eiva wijąc się na krześle pisnęła z aprobatą, na jej działania… niewątpliwie jej ciału podobała się ta igraszka, bo elfka moczyła się intensywnie. Elizabeth kontynuowała, sqpijając wilgoć kochanki chcąc ją doprowadzić szczyt. I niewątpliwie szło jej to bardzo dobrze, trzymając mocno czarodziejkę za włosy Eiva wiła się i popiskiwała prężąc na krześle, aż wreszcie osiągnęła szczyt… głośno i mokro. Morgan spiła wilgoć kochanki, a potem sama obliczała twarz nim wyszła spod stołu.
- Mam wrażenie, że bardzo do siebie pasujemy… ty, ja i Kyonel… i Almais pewnie też.- zaśmiała się ciepło Eiva.
- Nie mów tego Kyonelowi. Oburzyły się, że jego siostrzyczka bawi się z nami, a nie uwodzi wybranego przez niego elfa. - Morgan upiła jeszcze kawy i zabrała się za śniadanie.
- Może gdyby tylko się bawiła… to by nie szukał jej narzeczonego. Kyonel chce jej znaleźć kogoś, kto będzie trzymał na wodzy jej pomysły i nie pozwalał jej na te wszystkie… wyprawy. - stwierdziła ze śmiechem Eiva.
- Cóż… według mnie każdy powinien robić to co czuje. - Morgan wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia.
Eiva wzruszyła ramionami dodając obojętne. - Nie mnie to oceniać. Jestem jedynaczką.
- Ja nie. - Morgan skończyła śniadanie i dopiła kawę. - Czas na mnie.
- Kiedy byś miała ochotę wpaść ponownie? - spytała z drapieżnym uśmiechem Eiva spoglądając w oczy El.
- Niestety nie mam tak dobrze jak wy i mój czas należy do Almais. - Morgan podniosła się od stołu. - Ale wierzę, że Kyonel będzie w stanie wyprosić moją wizytę.
- Więc porwę cię tak za dwa trzy dni z miejsca pracy, a Kyonel to jakoś załagodzi.- zażartowała (oby) Eiva z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - Morgan zabrała się za poprawianie swoich włosów.
- A nie wspomniałaś przypadkiem o tym by robić co się czuje? - zapytała z ironicznym uśmiechem Eiva.
Morgan uśmiechnęła się do gospodyni.
- Owszem, ale wiesz.. ja też nie daję się ot tak wziąć po obcas. - Mrugnęła do elfki szykując się do wyjścia.
- Byłoby nudno, gdyby było łatwo, prawda?- zapytała figlarnie Eiva kończąc posiłek.
- Coś w tym jest. - Morgan podeszła do wyjścia z kuchni. - wobec tego.. do zobaczenia.
- Do zobaczenia.


Wchodząc na teren uczelni i kierując się do kwatery swojej pani El czuła na sobie dziesiątki spojrzeń. Niektóre oburzone, inne lubieżne bądź zaciekawione. Nic w tym zresztą dziwnego nie było. Sukienka którą miała na sobie, nie pozwalała nikomu na obojętność. Wszyscy wodzili za nią wzrokiem. O tej porze Almais była pewnie na wykładach, więc El miała czas dla siebie. Czarodziejka wróciła do pokoi czarodziejki, przebrała się w bardziej tradycyjny strój i zabrała za porządki. To był intensywny czas i miała ochotę na chwilę normalności.
Minęło kilka godzin nim Almais wróciła zmęczona i zmizerowana z wykładów. Przeciągnęła się na progu, spojrzała na El pytając. - Jak było ?
I ruszyła do sypialni nie czekając na odpowiedź.
Morgan podążyła za nią.
- Twój brat i jego narzeczona to para sadystów. - powiedziała spoglądając na półelfkę. - Chciałabyś coś zjeść?
- Dziekana w sosie własnym. - zażartowała Almais padając plackiem na łóżko i dodała. - Mocna kawa mi wystarczy. Tak źle było?
- Było bardzo przyjemnie, Eiva zagroziła, że mnie porwie dla swojej uciechy. - Morgan przyjrzała się gospodyni. - Dziekan wydał mi się dosyć przystojny… więc sos własny nie brzmi źle. Wymęczył cię?
Almais machnęła ręką mówiąc wprost. - Nienawidzę obowiązków wykładowcy. A co do teeego porwania i przyjemności to… w końcu jak było? Bo jak na kogoś kto wyrwał się z łap sadystów nie wydajesz się przerażona.
- Twój braciszek męczył mnie całą noc pilnując bym ładnie prosiła o spełnienie i rzeczywiście…. Ma temperamencik. A jego narzeczona… chciała mnie wziąć pod pantofel rano, ale wymigałam się obowiązkami. - El uśmiechnęła się do Almais i uniosła spódnicę pokazując ślady po klasach na udach i pośladku.
- Iiiii planuje cię porwać? No… cóż. Takie właśnie są elfy. Aroganckie i egoistyczne, przeświadczone o swojej wyjątkowości. - uśmiechnęła się kwaśno Almais leżąc bez życia na łóżku i nadal ubrana.
- Jesteś pewna, że chcesz kawę? - Morgan podeszła do półelfki i przesunęła dłonią po jej stroju. - Może pomogę ci się ułożyć do drzemki.
- Kyonel chyba cię nie dość wymęczył. - zachichotała Almais i pokręciła głową. - Układać mnie do drzemki nie trzeba. A ty planujesz gdzieś się wybrać wieczorem?
- Nie planowałaś na dziś tej wyprawy? - Morgan przesunęła dłonią po udzie półelfki.
- Aaa! Wyprawa! No tak...jeszcze jest i wyprawa. Ech… zupełnie o niej zapomniałam. Wyprawa na cmentarz. To nie będziemy miały…- jej głos zamruczał cicho w reakcji na śmiałe działania El. - … dużo czasu na twój kaprys.
- Mój kaprys możemy spełnić kiedy indziej. - Morgan otarła się palcami o bieliznę czarodziejki. - Pytanie czy nie masz ochoty na tą drzemkę skoro mamy gdzieś wyruszyć.
- Mam, a ty robisz wszystko bym nie miała. - odparła żartobliwie półelfka wystawiając język.
Morgan zabrała dłoń i spojrzała zadziornie na gospodynię.
- To przejdę się na pocztę, prześpij się.
- Mhmmm..- odparła sennie Almais.
Morgan wstała z łóżka i okryła półelfkę. Po tym ruszyła w stronę wyjścia. Po tych wszystkich wykwintnych posiłkach chyba czas było zjeść w kantynie, ale mogła tam zajrzeć po wizycie na pocztę.
Na poczcie czekały na nią dwa listy. Jeden od Charlesa,w którym oprócz przydługiej opowieści o tym jak mu się żyje zawierał pytanie/prośbę o datę kolejnego spotkania. Liścik od Isadore zawierał jedynie zaproszenie na wernisaż, który miał się odbyć za trzy dni, w Galerii Sztuki mieszczącej się przy Starym Teatrze Królewskim w Downtown.
Morgan usiadła by odpisać Charlesowi. Opisała swoje dosyć nudne obowiązki, że ostatnio była poproszono zrobienia swojej gospodyni zakupów i mogła odwiedzić kilka sklepów w Uptown. Zaproponowała obiad następnego dnia o ile będzie mu to odpowiadać. Do Duncan planowała napisać jak rozezna się w planach Almais. A teraz… powinna coś zjeść.


Na stołówce było to samo tłuste jedzenie i parę znajomych twarzy. I jedną którą znała blisko. Frolica pałaszowała posiłek z apetytem. Jej tłusta kuchnia półorczej szefowej smakowała. Morgan wzięła sobie porcję czegoś co wydawało się nieco mniej tłuste i dosiadła się do Frolicy.
- Cześć.
- Cześć… jak praca na prywatnym poletku?- zapytała wesoło diabliczka.
- Bez zmian. Nudnawo. - Elizabeth zabrała się za jedzenie. - A co u ciebie?
- Moja nowa sublokatorka nie jest aż tak bardzo rozrywkowa jak ty, ale czasami bywa ciekawie. - odparła ze śmiechem Frolica i wzruszyła ramionami dodając. - U mnie też bez zmian i nudnawo. Żywot pokojówki, nawet tutaj, nie jest specjalnie ekscytujący.
- A jak tam wizyty u twojego ulubieńca? - Morgan uśmiechnęła się do Frolicy zjadając kolejny kęs.
- Nie mogą być zbyt częste. No i nie chcę by mi się znudził.- zaśmiała się rogata. - A jak tam twoje romanse ?
- Hm… dużo ich. - Morgan zamyśliła się. Ostatni czas był dla niej bardzo intensywny. - Ale staram się nieco skupić na pracy.
- Na polerowaniu klamek i czyszczenie podłóg? Chyba nie warto .- zaśmiała się Frolica.
- Mam nieco fuch na mieście. Ostatnio byłam też na zakupach dla Almais. Więc nieco urozmaicenia mam. - Morgan starała się kontynuować jedzenie choć jej głową cały czas krążyła wokół kolejnych zbliżeń.
- Kupić szmatki dla arystokratki.- zakpiła rogata z uśmiechem.- Też mi urozmaicenie. Nie sądzę, by twoja robota różniła się aż tak bardzo od mojej.
Nie wiedziała jak bardzo się myli.
- Nie no... bardzo się nie różni. - El przytaknęła. - Ale takie małe urozmaicenia pomagają przetrwać.
- Współczuję. Powinnyśmy gdzieś razem wyjść… kiedyś… na zakupy może. - zadumała się Frolica.
- Brzmi dobrze, ale pewnie powinnam nieco pieniędzy odłożyć. - Morgan zaśmiała się. - Cały czas pamiętam te twoje buty.
- Dobre rzeczy są warte każdej ceny.- stwierdziła mentorsko Frolica.
- Nie mówię nie. - Morgan uśmiechnęła się. - Dobra… chyba czas na mnie… muszę jeszcze dla Almais kawę zdobyć. A ty jakie masz plany na popołudnie?
- Nic konkretnego… zakupy na kolację. Może jakoś dobre wino da się tanio dorwać, a ty?- zapytała diabliczka.
- Mam przy czymś pomóc dla Almais. - El udała westchnienie.
- Pewnie będzie dużo skrobania…- odparła ironicznie Frolica i zaoferowała się.- … współczuję. Mogę ci pomóc jeśli chcesz.
- Oj tam korzystaj z wolnego wieczoru. - El machnęła ręką. - Almais i tak nie lubi wpuszczać nikogo do swojego gabinetu.
- Jak wszyscy magowie tutaj. I nie bez powodu… uważaj żebyś czegoś nie strąciła i nie wyskoczyło stado diabłów.- zaśmiała się Frolica i dodała poważnym tonem. - A tak serio… nie strąć niczego.
- Ja tu tylko sprzątam. - Morgan mrugnęła do diablicy.
- No właśnie… i robisz za koźlątko ofiarne, jeśli coś się posypie.- ostrzegła ją diabliczka.
- Myślisz że by mnie wykopała? - Morgan udała zaskoczenie.
- Bez mrugnięcia okiem. - stwierdziła dobitnym tonem rogata.
- To może rzeczywiście powinnam uważać. - Morgan udała zamyślenie. Wątpiła by Almais chciała ją wkopać, za dużo wiedziała.
- Powinnaś powinnaś. To miejsce jest pełne węży rzucających czary.- stwierdziła cicho diabliczka.
Morgan pożegnała się z Frolicą i podeszła do szefowej kuchni by zamówić Almais kawę i kolację dla dwojga.


Półorczyca niechętnie obiecała przygotować coś lekkiego na kolację i po chwili dała El dzbanek gorącej aromatycznej kawy i filiżankę. Morgan ustawiła wszystko na tacy, czekając na kolację.
Ta wkrótce, w postaci gofrów z bitą śmietaną owocami i innymi dodatkami została pokojówce doniesiona. Kucharka rzuciła pogardliwe spojrzenie posiłkowi który była zmuszona przygotować i odesłała Elizabeth do Almais.
Morgan ruszyła wraz z tacą przez korytarze akademii. Była ciekawa czy Almais wstała już może czy też przyjdzie jej budzić gospodynię.
Głośne chrapanie dochodzące z sypialni sugerowało pannie Morgan to drugie podejście. El zaniosła posiłek do sypialni i podeszła do półelfki ciekawa czy ta chociaż się rozebrała przed zaśnięciem. Almais okazała się za leniwa na to. Leżała w ubraniu niczym nie przykryta, nawet buty miała na sobie.
El odstawiła jedzenie na stoliku i podeszła do śpiącej kobiety. Uklękła i zabrała się za rozsznurowywanie jej butów jednocześnie całując wystającą z nich łydkę.
Półelfka zamruczała lekko wiercąc się pod tą pieszczotą i westchnęła cicho pozwalając El zdjąć oba buty. Przebudziła się nagle i mruknęła. - Akurat jesteś w pozycji która kusi do niecnego wykorzystania.
- Tak? - Morgan udała zaskoczenie i pocałowała wewnętrzną stronę kolana półelfki. - Na którą godzinę zaplanowałaś nam okradanie grobów?
- Na jedenastą, bo to naprawdę będzie okradanie grobów i dlatego nie planuję brać uczniów . - westchnęła ciężko magiczka opierając się na łokciach. - I ty również iść nie musisz. To nie dość że będzie niebezpieczne to bardzo nielegalne.
- Obiecałam twojemu braciszkowi, że będę cię pilnować. - El pocałowała udo czarodziejki. - Nie chciałaś kogoś do tego nająć?
- Doprawdy? Uważaj co mu obiecujesz gdy przyciska cię ciałem do łóżka. - zaśmiała się Almais głaszcząc policzek stopą. - Pewnie ciężko mu się oprzeć gdy miętosi twoją pupę dłońmi?
- To mu obiecałam, gdy jeszcze myślał, że lubię tylko kobiety. - Morgan zaśmiała się i wsunęła głowę pod sukienkę Almais by pocałować kwiat skrywany pod bielizną. - W łóżku tylko grzecznie ustawiałam się w wybranych przez niego pozycjach.
- Mmmm…- mruknęła z aprobatą rozleniwiona półelfka. - Tylko po to by wyjść na dobrze wychowaną?A nie dlatego, że było… przyjemnie.
Jęknęła cicho i dodała. - Wynajem kogoś to za dużo kłopotu… no i jeszcze bałagan zostawią za sobą.
- Yhym.. więc wolisz sama ryzykować? - Morgan naparła językiem na bieliznę kochanki.
- Nno taak… sama. - odparła rozpalonym głosem Almais przygryzając dolną wargę. Nic dziwnego, że Kyonel się o nią martwił.
- Może ja powinnam pójść sama? - Elizabeth odchyliła palcami majtki czarodziejki zanurzyła palce w jej kwiecie.
- Nie… bądź niedorzecz… na. -pojękiwała miedzianowłosa pod wpływem pieszczot. - Nie dość, że… to niebez… pieczne… to sama… nie zdoła...sz weejść dooo środka.
- Jesteś pewna? - Morgan poruszała z wprawą palcami całując przez materiał majtek wrażliwy punkt kochanki.
- Włamanie się do grobowca… wymaga łomu lub… kilofa… hałasu… szkód. Nie został zbudowany… do otwierania. Acz są inne sposoby… dyskretnej… pene...tratracji. Eteryczny… plan.- Almais z trudem mówiła bo i była coraz bardziej… wilgotna.
- Ja.. mam jeszcze wytrychy… - Jakby na potwierdzenie tych słów Elizabeth wepchnęła w kwiat kochanki kolejny palec.
- W tym rzecz… nie otworzysz wytrychami drzwi… jeśli architekt nie przewiii… dział… dziury na nie.- jęknęła głośno Almais prężąc się na łóżku. -... aaa nieee… przewiidział, bo bo… tych drzwi nie planoowano… otwierrrać.
- Yhym… - Morgan przyssała się mocniej do wrażliwego punktu kochanki przerywając na chwilę tą dyskusję.
- Musimy… przez eteeeryczny…- jęknęła głośno Almais i doszła z krzykiem. Morgan przez chwilę pieściła ją jeszcze dając kochance powoli ochłonąć po szczycie. Dopiero wtedy wysunęła z niej palce i obliczała starannie.
- Mam dla nas kolację. - Powiedziała jak gdyby nigdy nic. - Ja trzeba pójść cieniem … to tak zrobimy. Tylko co ma okradanie grobów wspólnego z tą poszukiwaną przez ciebie grupą?
- Nie pójdziemy cieniem. Nie tym razem. Na Planie Cieni grobowiec może być też zamknięty. Tym razem trzeba iść przez Plan Eteryczny, bo można przejść przez ściany. Problem w tym że to plan pełen duchów… a cmentarze bywają ich siedliskami.- wyjaśniła Almais siadając na łóżku.
- Masz na nie jakiś pomysł? - El ustawiła na łóżku tacę z przyniesionym jedzeniem i usiadła po jej drugiej stronie.
- Mamy egzotyczną niespodziankę którą dla mnie kupiłaś. No i… mam nieco zwojów od Laventy. - wzruszyła ramionami Almais. - Nigdy się nie przykładałam do nekromancji, nawet tej białej.
- I myślisz, że to dobry pomysł tam iść? - Morgan nalała Almais kawy i zabrała się za jedzenie.
- Nie. Nie sądzę, by był to dobry pomysł. Na razie jednak nie mam wyboru. - odparła Almais podchodząc do stolika z posiłkiem i zabrała się za jedzenie.
- A co chcemy tam znaleźć? - Morgan spojrzała na gospodynię z zaciekawieniem.
- Pamiętasz tą latającą wyspę, którą odwiedziłyśmy? Udamy się do grobowca jednej z członkiń sekty która nią władała.- wyjaśniła Almais. - Owa niewiasta została pochowana właśnie na Szarym Cmentarzysku w Downtown.
- Hm… i tam mamy znaleźć więcej informacji? - Morgan upiła nieco kawy spoglądając na półelfkę.
- Tak sądzę. Myślę że coś na pewno znajdziemy. Ewentualnie… Laventa zostawiła mi zwój który pozwala rozmawiać ze zmarłymi.- dodała półelfka wzruszając ramionami. - Choć wolałabym unikać jego użycia. Jak i w ogóle unikać zmarłych.
- Cóż.. na pewno, gdyby chciała mogłaby nam odpowiedzieć na kilka pytań. - Morgan upiła nieco kawy. - To… zakładamy bojowe ciuchy i ruszamy? Przyznaje, że nie przygotowywałam jakichś specjalnych zaklęć dzisiaj, myślałam że to będzie nieco bardziej jak ostatni wypad.
- Na to też liczę, wolałabym nie walczyć z duchami. Niemniej musimy być dziś bardziej ostrożne, w porównaniu z Planem Eterycznym, Plan Cienia będzie spacerkiem po parku.- wyjaśniła Almais i dodała. - Dzięki miss Lavencie mamy kilka przydatnych zwojów. W tym jeden dla ciebie.
Podeszła do rzuconej pod łóżkiem torby, wyciągnęła ją spod łóżka prezentując swoją pupę.
I wyjęła go z niej, podając czarodziejce.
- Masz czas na wpisanie go do księgi?
- Jeśli jeszcze nie ruszamy to oczywiście. - Morgan przyjęła zwój i podeszła do skrzyni by wydobyć z niej swoja księgę. -Pytanie czy nie przyda nam się do użycia dziś?
- Może przydać się na kolejne okazje.- odparła Almais zabierając bieliznę i udając się w kierunku łazienki.- Jak się wykąpię i przebiorę to… i tak będzie trochę czasu na planowanie, ruszamy prawie koło północy.
Morgan przytaknęła, usiadła przy stoliku w saloni i zabrała się za przepisywanie zwoju.
Almais wróciła po godzinie kąpieli i zabrała się za ubieranie w strój “bojowy”.
- Nie wiem jeszcze jaki rachunek przyjdzie nam zapłacić Lavencie. - westchnęła rozdzierająco.
- Chyba lubi kobiety... ale może nie płać mną poproszę. - Morgan uśmiechnęła do Almais. - Udało się, ale.. nie użyję tego dziś.
- Lubi kobiety… ale najbardziej tą którą widzi co ranek w lustrze.- westchnęła półelfka i podrapała się po głowie. - Będziemy się martwić tym jutro.
- Ewidentnie chce czegoś od Clarice… odniosłam wrażenie, że czegoś z biblioteki. Dobrze.. to się przebiorę. -
Wstałą i podeszła do skrzuni, sprzęt, z którym ruszała zazwyczaj na wyprawy z Johnsonem.
- Zważywszy na jej zainteresowania… trochę się boję tego co wymyśli.- westchnęła Almais dozbrajając się w kilka dodatkowych różdżek i zwojów.
- Hm… chodzi ci o nekromancję, czy coś innego? - Morgan założyła spodnie, mocno opinające jej nogi i pośladki. Do tego jedną z czarnych koszul i kamizelkę z kieszonkami. Po tym zabrała się za wsuwanie sztyletów w cholewy butów, różdżki, wytrychów i reszty ekwipunku w odpowiednie kieszonki.
- Dobra… czas omówić plan, bo to co robimy to przestępstwo. - przypomniała jej Almais rozkładając na stole mapę. I zaczynając omawiać sytuację. Planowała wyjść późną nocą, miała na to zezwolenie więc strażnicy uniwersytetu je wypuszczą. Udać się do Downtown, poszukać jakiejś cichej uliczki niedaleko cmentarza i tam przejść na plan eteryczny, podążyć przez niego na cmentarz, wejść do grobowca i wtedy wrócić na plan materialny, a potem znów przejść przez plan eteryczny na cmentarz i wyjść z niego zwyczajnie przez bramę. O tej porze zamkniętą co prawda.
- Otworzysz nam kłódkę na cmentarzu?- zapytała Almais spoglądając na El.
- Raczej nie powinnam mieć z tym problemu. - El upewniła się czy ma wszystkie wytrychy. - Tylko.. nie łatwiej byłoby wejść tam na planie eterycznym?
- Wolałabym przyjrzeć się cmentarzowi z bezpiecznej odległości, gdy będziemy na planie eterycznym. Jeśli będzie za ciężko… to w ogóle nie udamy się na cmentarz. - wyjaśniła Almais.
- Rozumiem. - Elizabeth przytaknęła ruchem głowy. - Nie ma problemu.
- Jakieś pytania?- zapytała Almais najwyraźniej bardzo poważnie podchodząc do tej wyprawy.
- Nie wiem co nam może grozić na planie Eterycznym. - Morgan narzuciła na ramiona płaszcz ukrycia obserwując cały czas gospodynię.
- Eee… duchy… i… noo… ja też nie wiem. Nie miałam jeszcze okazji tam zajrzeć. Dotychczas Plan Cienia okazywał się wystarczać. - przyznała półelfka zakładając płaszcz.
- Na cmentarzach już bywałam to z tym sobie raczej poradzę. - Morgan uśmiechnęła się do półelfki. - Więc możemy ruszać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 28-09-2021, 12:15   #95
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Opuściły razem komnaty, przemierzając korytarze napotkały co prawda kilka konstruktów ale Almais machnęła im papierem przed wizjerami i te od razu odpuściły sobie dalsze nagabywanie obu niewiast. Wkrótce wyszły poza uczelnię i wtedy Almais naszły wątpliwości.
- Może to zły pomysł, żebyśmy tylko we dwie… może… znasz jakiegoś maga do wynajęcia. Byle dyskretnego? I pozbawionego hamulców moralnych?- zapytała półelfka.
- Hm.. pewną diablicę. - Morgan spojrzała na Almais z zaciekawieniem. - Możemy do niej wpaść i ją zapytać.. może nie zgarnęła akurat żadnej fuchy.
- Spróbujmy więc. Tylko wpierw potrzebujemy dla mnie jakiejś ksywki… i maski. Maskę jakąś znajdę. - odparła Almais przeszukując ubranie.
- Jeśli masz jakąś maskę to ksywkę możemy wymyślić w dorożce. - Morgan na wszelki wypadek zabrała własna maskę chowajac ją do przypasanej torby, w której miałą miedzy innymi różdżkę i wytrychy.
- Mam maskę. - koronkową i bardzo figlarną… coś bardziej na miłe wieczory ze świecami niż na akcję bojową. Ale twarz Almais ukrywało. Półelfka szybko zamówiła dorożkę i wsiadły.
- Dokąd teraz?- spytała pannę Morgan.
Elizabeth podała adres w pobliżu domu Mandragory i rozsiadła się wygodnie w dorożce.
- Maseczkę masz taką, że pasowałoby to tego jakieś imię sceniczne. - Uśmiechnęła się do zamaskowanej czarodziejki.
- Nie znam się się na scenicznych przydomkach. - przyznała wstydliwie Almais, gdy dorożka ruszyła już.
- Nie zdarzyło ci się bywać w taki lokalach jak Figlarna Śrubka? - Morgan spojrzała na towarzyszkę nieco zaskoczona. - Hm.. zazwyczaj są to krótkie imiona. Moja przyjaciółka to Mel, ale jest też u niej Króliczek, Daila… Może lubisz jakiś kwiat?
- Eeee… fiołek?- zadumała się półelfka.
- Może być Fiołek. - Morgan uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno. Z tego co pamiętała do Mandragory nie było daleko.
- Więc będzie Fiołek. Pięć stówek wystarczy?- zapytała Almais, gdy już dojeżdżały.
- Nie mnie o to pytaj tylko ją. Nie wiem ile jej nasz szef płaci. - Morgan zamyśliła się. W sumie wątpiła by dostawała tyle co reszta, jednak była w tym wszystkim amatorem.
- Nie mam więcej przy sobie, ale mogę oddać jej zwoje które nam zostaną po misji.- odparła “Fiołek”. - Tobie zostawię negocjacje.
- Niech będzie. - Morgan wysiadła z dorożki. Zaczekała na Almais i poprowadziła ją w stronę domostwa Mandragory. Tam zapukała do drzwi niszczejącej kamienicy.
- Kto tam?- po dłuższej chwili padło pytanie zza drzwi.
- Elizabeth, szukam Mandi. - Morgan ustawiła się grzecznie naprzeciwko drzwi, by właścicielka mogła ją rozpoznać. - Jest u siebie?
- Jest…- kobiecina otworzyła drzwi wpuszczając obie niewiasty i obrzucając je nieufnym spojrzeniem.
- Przepraszam, że przeszkadzamy. - El dygnęła przed właścicielką mając nadzieję, że ta ją rozpozna.
- Taaa taa… jest u siebie. - odparła właścicielka zamykając drzwi.
Morgan ruszyła drogą, którą pokazała jej diablica, czasem z zaciekawieniem zerkając na Almais.
Ta rozglądała się niepewnie, gdy szły do pokoju Mandragory. Właścicielka kamienicy już im nie towarzyszyła, wróciła bowiem do swojej kwatery.
Morgan podeszła pod znajome drzwi i zapukała. Nie była pewna czy diablica będzie miała czas i chęci na taką eskapadę.
Po kilku minutach otworzyły się drzwi i wyjrzała rozczochrana głowa Mandragory. Spojrzała na El i na towarzyszkę jej i mruknęła ironicznie.
- Czy coś się stało? Chowasz się przed Jess?
- A powinnam? - El zaśmiała się. - Byłam ciekawa czy miałabyś chwilę i chęci na małą eskapadę. Możemy pogadać?
- O tej porze? Wchodźcie.- rzekła diabliczka szerzej otwierając drzwi i wpuszczając obie do środka. Zamknęła za nimi drzwi i poprawiła wiązanie szlafroku.- Więc o co chodzi?
- Chcemy wejść do jednego grobu przez plan eteryczny. Obawiamy się nieco kłopotów, więc szukamy kompanki. - Morgan wyłożyła w skrócie plan. - Fiołek się na tym lepiej zna. - Wskazała na swoją towarzyszkę.
- Zapewne… nigdy nie byłam na innym planie egzystencji.- zadumała się rogata i spytała.- To ile wam płacą?
- 500. - Morgan spojrzała na Mandragorę ciekawa, czy ta kwota jej podpasuje.
- Trochę mało…- zamyśliła się rogata pocierając podbródek. -... jak na taką misję. Robią was w bambuko, ale… przyznaję, sama misja kusi.
- Będziemy mogły podzielić zwojami, które zostaną po misji. - El wskazała na pojemnik na zwoje, które Almais miała przy sobie. - To jak? Masz ochotę zaryzykować?
- Czemu nie, ktoś musi chronić wasze zadeczki.- diabliczka łakomie zerknęła na pupę Almais jak i na zadek El. Zagarnęła czarodziejkę ramieniem i tuląc poufale szepnęła pannie Morgan do ucha żartobliwym tonem. - Nią też podzielimy? Bo nie miałabym nic przeciwko paru całusom w ramach zaliczki.
- Nie wiem czy będzie chętna.. - Morgan nachyliła się i pocałowała diablicę w usta, dłonią sięgając od razu do jej ogona i drażniąc wrażliwy punkt czerwowoskórej.
- Ty najwyraźniej jesteś. - mruknęła Mandragora lubieżne pod wpływem dotyku. Chwyciła El za włosy, szarpnęła lekko i poczęła całować zachłannie nie dbając o to, że Almais patrzy. A półelfka się gapiła zwłaszcza, że szlafrok nie do końca zasłaniał biust rogatej.
- Miało być tylko kilka całusów na zaliczkę, wiesz? - El wtuliła swoje uniesione przez gorset piersi w biust Mandragory.
- Mhhhmmm.- potwierdziła rogata co nie powstrzymało jej przed masowaniem biustu El dłonią i smakowaniem szyi ustami i językiem. Nic sobie nie robiła z widowni, ale to czarodziejki nie dziwiło.
Morgan rozsunęła szlafrok diablicy i opuściła go na ziemię, odsłaniając fakt że Mandragora spała nago, by chwilę potem złapać ja za pośladki. To było za wiele dla Almais, zaczerwieniona Fiołek oparła się plecami o ścianę i z podnieceniem wręcz widocznym na obliczu patrzyła na dwie kochanki.
- Wygląda na to że będziesz musiała się napracować teraz. - szepnęła rozpalonym głosem Mandragora kąsając szyję El.
- Ja? - Morgan zaśmiała się, ale jej dłonie zsunęły się na pupę diablicy i rozdzieliły jej pośladki. - Jeden z palców otarł się o tylne wejście.
- Nie wstyd ci tak się do mnie dobierać i rozbierać, samej będąc ubraną. - jęknęła rozpalonym głosem Mandragora sama ogonem wodząc między pośladkami przylegających do ciała spodni El. Fiołek oddychała ciężko nie mogąc oderwać od nich oczu i bezwiednie muskając własny biust palcami.
- Ty powinnaś się i tak przebrać czyż nie? - Morgan zanurzyła palec w pupie diablicy i delikatnie ukąsiłą jej szyję.
- Nie ułatwiasz mi tego… może sama wymagasz przebrania?- zamruczała Mandragora ogonem napierając między pośladkami, dobrze że El miała spodnie. Czuła zresztą jak ciało kochanki, drży pod jej napaścią z pobudzenia.
- Ja jestem ubrana odpowiednio. - Morgan poruszała lubieżnie palcem we wnętrzu kochanki.
- Według mnie.. za dużo ukrywasz…- sapała rozpalonym głosem Mandragora coraz bliższa szczytu.
- Jak skończymy wyprawę… chętnie pokażę wszystko. - Morgan ponownie ugryzła szyję diablicy.
- Trzymam cię za słowo.- stwierdziła diabliczka dając El mocnego klapsa ogonem, gdy doszła.
El jęknęła cicho i wysunęła palec z pupy czerwonoskórej.


Po tym wszystkim rogata ruszyła do sypialni by się ubrać. A wyraźnie zaczerwieniona i pobudzona Fiołek, poprawiła okulary na masce dodając cicho.
- Dość… ciekawa znajoma.
- Yhym… - Morgan poprawiła spodnie i koszulę. Wolała nie przyznawać, że jej bielizna dawno przemokła, a spodnie próbowały iść jej śladem. - Jak chcesz to możemy potem zabawić się we trzy.
- Albo teraz… mamy trochę czasu przed północą. - wybąkała półelfka i poprawiła nerwowo okulary dukając. - Wybacz… trochę się rozkojarzyłam.
Morgan zaśmiała się cicho.
- Chcesz bym i tobą się zajęła? - powoli podeszła do Almais.
- Albo ja tobą… albo my obie rzucimy się na diabliczkę i ją zmolestujemy.- odparła rozmarzonym głosem półelfka i pokręciła głową. - Sama nie wiem.
- To na razie zsuń spodnie, zobaczymy co Mandragora zrobi gdy zobaczy mój wypięty tyłek. - El uśmiechnęła się lubieżnie i klęknęła przed pólelfką.
- Nie musimy… - zaprotestowała słabo magiczka, ale posłusznie zsunęła spodnie odsłaniając delikatną i przemoczoną bieliznę. Prawdziwy skarb.
Morgan zsunęła ten niewielki element garderoby i przesunęła językiem po kwiecie kochanki wypinając się przy tym w kierunku drzwi za którymi zniknęła diablica.
Almais ni to jęknęła, ni to pisnęła czując pieszczotę i ocierając udo o udo. I zerkając w kierunku owych drzwi. Morgan niespiesznie kontynuowała tą delikatną pieszczotę drażniąc się z apetytem kochanki, tym bardziej że usłyszała za sobą kroki.
- Łakomczuszek.- usłyszała za sobą głos mandragory i poczuła jej dłonie na swoich pośladkach wodzące po nich łapczywie. - Tooo… jak się je rozpina?
- Z boku jest sznurowanie. - Morgan zakołysała biodrami i powróciła do przerwanych pieszczot.
Diabliczka szybko poradziła sobie ze sznurowaniem i zsunięciem spodni, a potem bielizny. Uderzyła mocno pośladek czarodziejki mówiąc.- Teraz tylko figle, prawdziwą zabawę zostawię na później.
Rozpalona i drżąca od dotyku El, Almais tylko cichutka pojękiwała i mruczała lubieżnie. Morgan zamruczała czując klapsa. Miała nadzieję, że Mandragora za mocno jej nie obije bo ciężko jej będzie schylić się nawet do zamka by go otworzyć. Nie było kolejnych klapsów, były dłonie masujące pośladki i ogon prowokująco ocierający się o kobiecość, leniwie i bez pośpiechu.
Morgan miała problem by skupić się na pieszczotach swymi ustami. Pomrukując więc lubieżnie wsunęła w Almais swoje palce.
Wywołała tym głośne jęki i drżenie, jej rudowłosa przyjaciółka była już blisko… lubieżnie mlaśnięcia spomiędzy jej ud to potwierdzały. Fiołek była już blisko. El kontynuowała chcąc doprowadzić kochankę. Jak tak dalej pójdzie tylko ona nie zostanie tego wieczoru zaspokojona.
- Ja… zaara….- Almais nie dokończyła słów dochodząc głośno, a Mandragora dała El klapsa uśmiechając się nie złowieszczo, gdy spytała niewinnym tonem.- Tooo… ruszamy?
- Yhym… - El odpowiedziała z trudem. Jej ciało drżało już delikatnie z podniecenia. Czy jednak powinny odwlekać wyprawę? Morgan powoli łapała oddech chcąc się uspokoić.
- Nie sądzę… powinnyśmy już ruszać. Będziecie obie miały motywacje do świętowania po misji. - rzekła wesoło diabliczka doskonale wiedząc w jakim stanie jest czarodziejka.
- Tia… - Morgan niechętnie naciągnęła majtki wydając z siebie ciche jęknięcie, gdy przemoczoną bielizna dotknęła rozpalonego kwiatu. - Chodźmy zanim się na was rzucę.
- Rozładuj ją… żeby mogła… myśleć.- westchnęła półelfka łapiąc oddech.- Albo ja to… zrobię…
- Dobra dobra…- mruknęła Mandragora chwytając jedną dłonią za pierś El, drugą wsuwając pod majtki i władczo oraz brutalnie masując palcami jej wrażliwy punkcik, jak i wsuwając palce głęboko w jej delikatne wnętrze, niemal gwałtem biorąc pannę Morgan.
- Aj… - Jęk bólu przerodził się w jęk rozkoszy. Morgan czuła, że wystarczy kilka ruchów diablicy by doszła. I mogła się łatwo tych ruchów doczekać, bo diabliczka pieściła ją mocno i intensywnie… z wyraźną pasją. Nie minęła chwilę i El doszła z głośnym okrzykiem wprost w brzuch Almais.


Zebrały się w końcu do wyjścia ( i zabrały szczurka diabliczki) i ruszyły w miasto. Choć Almais prowadziła ich małe trio awanturników, to de facto Mandragora przejęła dowodzenie. I ona podejmowała decyzje. Przemierzały uliczki z diabliczką na przedzie, “Fiołek” jedynie wskazywała kierunek. Na miejsce przejścia wybrała mroczną i odosobnioną uliczkę pełną śmieci i smrodu… za to nikt nie kwapił się być świadkiem ich wycieczki.
- Gotowe?- spytała wyjmując bladoniebieski kamerton.
- Tak tak.. miejmy to już z głowy.- odparła niecierpliwie Mandragora i Almais uderzyła kamertonem o ziemię szepcząc słowa magii. Rzeczywistość zadrżała, fale rozeszły się i cała trójka znalazła się w innym miejscu. Dookoła ich zrobiło się nieco jaśniej, za to zdecydowanie mgliście. Cały obszar alejki wypełniał teraz różnokolorowy opar, ale nie mógł on być wytłumaczeniem faktu, że okoliczne budynki zrobiły się takie jakieś… nieostre. Jakby El patrzyła na nie przez grube szkło.
Mandragora była pod wrażeniem i… deczko speszona. Chyba nie do końca wierzyła że przeniosą się na inny plan egzystencji.
- Eeem… ale umiesz stąd wrócić? Prawda?- zapytała rogata.
- Tak… chyba tak.- odparła Almais i… zamarła wpatrując się w coś “przechodziło”... a w zasadzie mijało wejście do alejki unosząc się nieco nad powierzchnią.


Półprzeźroczysta sylwetka krasnoludzkiego pirata w kolczudze i z dużym tasakiem przy pasie… i dwoma granatami lontowymi.
Elizabeth rozejrzała się za jakąś kryjówką. Nie do końca była pewna jak działa świat duchów.
Niestety niespecjalnie było gdzie się tu ukryć. Może za… to chyba był zardzewiały kontener na śmieci? Kszałt się zgadzał, natomiast nie czuła już smrodu z niego wydobywającego.
Tymczasem Almais wnikała w pobliską ścianę szepcząc. - Za mną.
Morgan przytaknęła ruchem głowy i podążyłą za czarodziejką. Tak samo poczyniła rogata i wszystkie trzy znalazły się w czyjejś sypialni. Co prawda szczegóły pomieszczenia były rozmyte, a i tu też były wszędobylskie opary. Niemniej El rozpoznała łóżko w tym pomieszczeniu i dostrzegła na nim kształty dwóch osób.
- Chyba nas nie zauważył. - stwierdziła z ulgą Almais i poprawiszy okulary oraz maskę pod nimi dodała. - Witajcie na planie eterycznym.
- To było.. dziwne. - Morgan zerknęła na baraszkującą parę.
- Cały ten plan jest i ja nie znam go zbyt dobrze. Poza oczywistym zagrożeniem jakim są duchy i widma… nie wiem nic na temat miejscowych potworów. - przyznała Almais, a diabliczka dodała butnie. - Myślę że dałybyśmy radę temu piratowi, był sam.
- Oszczędzajmy siły na cmentarz. Tam może być ich więcej, nie? - Morgan spojrzała na jedną i drugą. - Ruszamy dalej?
- Na duchy mam coś. Bardziej obawiam się innych istot. - przyznała Almais i dodała. - Na cmentarzu będzie ich znacznie więcej. Ich doczesne szczątki są jak kotwice, przyciągają je do siebie… zazwyczaj. Czasami bowiem są to też domy rodzinne lub miejsca w których zmarli tragiczną śmiercią.
Półelfka wyszła przez drzwi nie próbując nawet ich otwierać.
Morgan podążyła za nią jeszcze raz spoglądając na parę, którą przypadkiem odwiedziły. Szkoda, że nie było widać detali… niemniej znów przeniknęły przez ściany kierując się zapewne ku cmentarzowi. Almais niewiele mówiła, rogata była bardzo skupiona ale też niepewna otoczenia.
- Jeśli… coś Fiołkowi się stanie… to mamy plan awaryjny?- zapytała cicho pannę Morgan.
- Ja nie mam… więc pilnujmy jej. - powiedziała cicho El.
- A są inne wyjścia z tego planu? -zapytała wprost rogata zerkając na Fiołka.
- O tak… mnóstwo. Ale większość z nich to przejścia na inne plany egzystencji… takie jak plany żywiołów. Tam lepiej nie trafić przypadkowo.
To… nie zabrzmiało pocieszająco.
- I zapewne nie są one w żaden sposób oznaczone, czyż nie? - Morgan rozglądała się czujnie wokół.
- Laventa próbowała je opisać, że to jakieś kolorowe… zasłony czy też mgielne kotary. "Jak zobaczysz to zrozumiesz." - na koniec Almais sparodiowała sposób mówienia nekromantki.
- Ta Laventa… to ona was wynajęła?- zapytała Mandragora.
- Zapewniła nieco zwojów. - Morgan spojrzała na Mandragorę.
- Acha… a sama nie mogła dołączyć bo…? - dopytywała się rogata, gdy wszystkie trzy wyszły na ulicę.
- Wiesz… to nie jest typ, z którym byś się polubiła. - Morgan uśmiechnęła się do diablicy.
- Mhmm…- zamyśliła się rogata rozważając słowa El, gdy we trzy przemierzały ulice.


Duchów w tym pełnym mgieł mieście było bardzo mało. Najczęściej szły przez puste ulice, od czasu do czasu przechodząc przez budynki. Elizabeth, mimo że jak na razie nie napotykały, żadnych duchów to jednak czuła niepokój. Coś wisiało w powietrzu, co dokładnie… nie wiedziała jednak. Pierwszym jednakże symptomem kłopotu, były ciała. Co prawda znajdowały się one na planie Materialnym i widziały je niewyraźnie, więc mogli to być pijaczkowie którzy spili się do nieprzytomności, ale… awanturniczki nie miały pewności. Pierwsze zresztą ciało leżące na ulicy nie wzbudziło lęku, drugie też nie… trzecie… przy czwartym, cała trójka trzymała się blisko siebie poszukując wzrokiem zagrożeń. I te znalazły szybko. Stwór…


… był szkieletem potwornego psa o sępim pysku i świecących oczach. “Ciało’ miał zbudowane z cienistej substancji. I na widok trójki magiczek wydał z siebie złowrogi skrzek przypominający szczekanie psa zmieszane z rykiem jakiegoś gada. I jak się okazało ten skrzek przywołał kamratów. Jeden drugi, trzeci… sześć potworów wyłaniało się ze ścian jak i z uliczek.
- Co to za kreatury?- zapytała Mandragora, a Almais dodała nerwowo.
- Nie mam bladego pojęcia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172