Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-02-2020, 22:44   #21
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
To była ciężka pierwsza noc. A sny… na szczęście nie utkwiły jej w pamięci, bo były zdecydowanie nieprzyzwoite i wyuzdane. I mogły dotyczyć Frolici... także. El obudziła się też pierwsza. Podniosła się szybko i zabrała za ubieranie w strój pokojówki, zakładając pod spód swoją osobistą bieliznę. Starała się być cicho i dać nieco pospać współlokatorce.

Dopiero gdy była ubrana podeszła do niej i ostrożnie oparła dłoń na ramieniu diablicy.
- Pobudka.
- Co?- wymruczała cicho Frolica i otworzyła oczy. Spojrzała na czarodziejkę i uśmiechnęła się wysuwając czubek długiego języka z ust. Powoli wstała lekko zaczerwieniona policzkach. Wygrzebała się z łóżka, mając… dziwnie błyszczący ogon na czubku i nieco poniżej. Od wilgoci.
Czyżby dotykała się? El skupiła spojrzenie na twarzy diablicy.
- Chyba niebawem powinnyśmy niebawem ruszać do pracy, ale może.. poszukam łazienki i przyniosę nam wodę do przemycia twarzy?
- Dobry pomysł.- zgodziła się rogata dziewczyna pospiesznie podchodząc do swojej szafy i zerkając do niej, by wyjąć świeżą bieliznę do ubrania.
- Jak ci się spało? - spytała bardziej dla podtrzymania rozmowy niż z ciekawości.
- Bardzo dobrze, choć miałam nieco problemów z zaśnięciem. - El jeszcze raz zerknęła na wilgotny ogon współlokatorki, zastanawiając się jakie to musi być uczucie gdy zanurza się w tobie coś takiego. Szybko odpędziła te myśli i podeszła do drzwi. - To niebawem wracam.
- Będę czekała niecierpliwie.- odparła z przesadnym entuzjazmem diabliczka zabierając się z ubieranie blielizny.
Na korytarzu zaś Elizabeth napotkała inną pokojówkę zamykającą drzwi do pokoju obok. Zapewne ich sąsiadkę.
- Przepraszam… - El podeszła do niej. - Jestem tu nowa… Elizabeth.. Szukam łazienki.
- Mary.- odparła dziewczyna i wskazała na drzwi na końcu korytarza.- Dwa prysznice i tyle samo ubikacji. Rano jest tam tłok.
- Chciałam wziąć tylko wodę w misie. Dziękuję. - El uśmiechnęła się i ruszyła szybkim krokiem we wskazanym kierunku.
- Umywalki są z boku. Misy i mydło też tam są.- dodała na pożegnanie Mary i ruszyła w przeciwnym kierunku.
Czarodziejka pomachała innej pokojówce na pożegnanie i podeszła do drzwi. Delikatnie zapukała do łazienki nim do niej weszła.
- Można wejść!- usłyszała w odpowiedzi. A po wejściu łatwo było zauważyć kobiecą sylwetkę w jednej z kabin prysznicowych. Druga była wolna. Łazienka była dość duża i taka jak ją opisała Mary.
El weszła do środka i rozejrzała się za misami. Gdy je znalazła zaczęła jedna napełniać przy umywalce, czasem tylko zerkając na kabinę prysznicową. Była ciekawa ile pokojówek pracuje na uniwersytecie.
Licząc po drzwiach, czterech po każdej stronie… wychodziło na to że tych pokojówek jest szesnaście. Aczkolwiek mogły być kolejne takie piętra.
- Och witaj…- drzwi do kabiny uchyliły się i kobieca głowa z wystającym szpiczastym uchem i mokrymi czarnymi włosami lepiącymi się do twarzy zerknęła na zamyśloną El.- … nowa duszyczka tutaj?
El obróciła się z pełna misą i skłoniła na tyle na ile umożliwiało jej pełne naczynie.
- Tak jestem Elizabeth. Wczoraj zostałam przyjęta. - Uśmiechnęła się do pokojówki.
- Uroczy kąsek z ciebie Elizabeth.- wymruczała lubieżnie dziewczyna spod prysznica spoglądając na El nienaturalnie błyszczącym okiem. - Z pewnością mogłybyśmy razem dobrze się bawić.
Jej głos był pewien rozbawienia i pożądania zarazem.
Czarodziejka zamarła zaskoczona.
- Ekhym.. tak.. to możliwe… - Rzuciła niepewnie, nie wiedząc co ma odpowiedzieć na taką bezpośredniość.
- Podejdź bliżej… możesz dołączyć do mnie… zmieścimy się razem pod prysznicem.- mruczała elfka zmysłowo. Acz tym razem El nie miała okazji na kolejną zakłopotaną odpowiedź, bo do łazienki wkroczyła kolejna kobieta.
Wpadła do łazienki z rozpuszczonymi włosami i gniewem w spojrzeniu i głosie.
- Lorelai… oszalałaś? Zażywać pieprzową piwonię tak wcześnie?! Co będzie jak cię przyłapią?- syknęła bowiem cicho w kierunku elfki. Na co ta machnęła ręką nic sobie z tego nie robiąc.Zaś nowa dziewczyna spojrzała na El i spytała pospiesznie.- A co ty tu robisz?
El delikatnie uniosła misę.
- Przyszłam po wodę. - Powiedziała nieco niepewnie. - Może nie będę przeszkadzać.
- Ależ nie przeszkadzasz. I u mnie jest dużo wody.- zamruczała Lorelai. A jej przyjaciółka rzekła stanowczo.- Byłybyśmy wielce zobowiązane, gdybyś nie mówiła nikomu, tego co tu zobaczyłaś.
- Dobrze. To ja pójdę. - El cofnęła się do drzwi z wypełnioną wodą misą.
-To dobry pomysł odparła przyjaciółka Lorelai, a potem skupiła wzrok na swojej zapewne odurzonej czymś przyjaciółce dając okazję Elizabeth do ucieczki.
Czarodziejka wyszła jednak całkiem wolno nie chcąc rozlać wody z misy. Bycie pokojówką zapowiadało się bardziej niż ciekawie.

Powoli wróciła do pokoju, który dzieliła z Frolicą i otworzyła drzwi naciskając łokciem na klamkę.
- To ja. Mam wodę. - Zajrzała do środka z zaciekawieniem. Diabliczka już była ubrana, ogon leniwie poruszał się wysunięty przez wycięcie w sukni.
- Wspaniale.- odparła z uśmiechem diabliczka. I podrapała się po rogu. - Powinnyśmy pomyśleć nad przygotowaniem sobie kolacji wieczorem i śniadania rano.
- Myślisz, że ma tu żadnej kantyny dla pokojówek. - El odstawiła misę na stole.
- Nic o takiej nie wiem.Trzeba będzie się popytać. Ale chyba trochę zaspałyśmy.- odparła nieśmiało Frolica.
El przytaknęła i podwinąwszy rękawy wymyła twarz i szyję. Wilgotną dłonią przeczesała włosy upinając je w ciasny kok.
- To korzystaj z wody i chodźmy. - Uśmiechnęła się do diablicy, odwijając rękawy i zapinając mankiety.
- Chodźmy.- odparła diabliczka po krótkiej toalecie. Po wzięciu mam obie nowe pokojówki wpierw wyruszyły do składziku, po sprzęt do sprzątania i skierowały się do pierwszego z celów na dziś.

Kartka na drzwiach informowała o tym by wysprzątać sypialnię (i zmienić pościel w niej), prywatny gabinet i jadalnię. Pozostałe pomieszczenia miały być pozostawione w spokoju.
I drzwi do nich zamknięte. Pierwsze co zobaczyły obie po wejściu, to gustownie urządzoną jadalnię. Z brudną zastawą na stole, śladami zjedzonymi w pośpiechu posiłku i niedopitym winem w ciemnej butelce. Dwa kieliszki… ślady po śniadaniu dla jednej osoby i kolacji dla dwojga. Cokolwiek planował wczoraj właściciel tego przybytku, nie wyszło mu najwyraźniej.
Bo to był mężczyzna, sądząc po obrazach przedstawiających polowania na różnego rodzaju drapieżniki. I dwie skrzyżowane fuzje nad wejściem po lewej. Bo oprócz drzwi wejściowych w tej komnacie była para drzwi. Jedna po prawej, druga po lewej.
- To musimy jeszcze znaleźć sypialnię i gabinet. - Elizabeth podeszła do jednych z drzwi i nacisnęła klamkę. Pamiętała że pomieszczenia, do których mają nie wchodzić będa zamknięte.
Po szybkim sprawdzeniu okazało się, że drzwi po fuzjami są otwarte i prowadzą do pokoju z biurkiem zawalonym księgami i papierzyskami. Z tego pomieszczenia można było wyjść na balkon i jak się okazało, także do łazienki oraz sypialni. I z dywanem ubrudzonym plamami po winie i dużym łóżkiem wymagającym zmiany pościeli. W gabinecie była gablotka z księgami i różdżkami (zamknięta niestety), a na balkonie stał mały teleskop.
- To mamy wszystkie pomieszczenia… Masz pomysł czym wyczyścić plamy po winie? - Elizabeth przeszła do łazienki, sprawdzając czy ona też wymaga posprzątania.
Tam było akurat w miarę czysto… i wygodnie. Z dużą wanną mogącą pomieścić dwie osoby naraz.
- Zabrałam środki czyszczące ze składzika. - zastanowiła się Frolica drapiąc się po rogu. - Może któryś da radę?
El podwinęła rękawy.
- Cóż na pewno trzeba brać się do roboty co by nasz Mag mógł znowu spraszać gości. - Uśmiechnęła się do diablicy.- To ja biorę się za łazienkę. To powinno szybko pójść, potem sypialnia. Zaczniesz od jadalni?
- Mogę zacząć- odparła wesoło Frolica i zostawiła Elizabeth samą wychodząc do jadalni obok.
Czarodziejka zgarnęła część środków czystości i przeszła do łazienki by ją uprzątnąć. Chciała to skończyć jak najszybciej by zająć się sypialnią i gabinetem. Była ciekawa jakie to księgi ma tutejszy mag.
Dużo roboty w łazience nie było. Ot wypucować wannę i przejechać po kafelkach. Nie potrzeba też było się starać, skoro właściciel lokum był mężczyzną. Ci rzadko bywają pedantami. A sądząc po bajzlu w jadalni, ten z pewnością się do nich nie zaliczał.
El przeszła więc do sypialni i zabrała się za jej czyszczenie, traktując na ten czas plamy od wina solą i biorąc się za czyszczenie mebli z kurzu. Na stoliku nocnym zauważyła osobiste rzeczy maga. Pióro wieczne i… bilet do “Figlarnej Śrubki”. Podobny do tego, który miała El. Tylko że jego nie był bezterminowy. Miał zarezerwowany tam stolik na jutrzejszy wieczór.
El była ciekawa czy był fanem którejś z tancerek. Wytarła kurze i ostrożnie odłożyła oba przedmioty na miejsce. Sama powinna zastanowić się nad skorzystaniem ze swoich biletów… porozmawiać z Fullą. Czarodziejka przeszła do zasłania łóżka, poprawiając na nim pościel. Sądząc po hałasach z jadalni jeszcze przez chwilę przyjdzie jej pracować samotnie. Frolica miała pełne ręce roboty przy stole.
Elizabeth ogarnęła więc łóżko, zamiotła kirze w sypialni i sprawdziła jak tam plamy z wina. Po czym zabrała się za gabinet, zanim diabliczka skończy sprzątać jadalnię. El od razu podeszła do książek by się im przyjrzeć. Była ciekawa co czytają magowie. Chyba nie mieli samych ksiąg magicznych?
W gabinecie chyba jednak tak. Bowiem tytuły na grzbietach książek dotyczyły różnych aspektów wieszczenia. Z kryształowej kuli, kart, kości… stare metody jak astrologia i nowe jak numerologia. Do samych książek dostępy Elizabeth nie miała, bowiem drzwiczki biblioteczki były zamknięte i zapieczętowane jakimś magicznym glifem. Sama czarodziejka nie chciała też ryzykować już pierwszego dnia pracy, więc przyglądała się gablocie z zainteresowaniem przyglądała się zupełnie obcym jej przedmiotom. Widywała wróżki przepowiadające przyszłość z kart lub linii dłoni jednak nigdy w to nie wierzyła.

Gdy już przejrzała regał przeniosła się do biurka by je także uprzątnąć i nieco się rozejrzeć.
Na biurku leżały księgi, które mogła przejrzeć. Najwyraźniej na tych tematach skupił swoje “teoretycznej sfery egzystencji” dotyczącej właśnie snów. Sądząc po zaznaczonych karteczkami zapiskami mag był wielce zainteresowany wkroczeniem do tego świata istniejącego dzięki energii psychicznej śpiących umysłów.Był zainteresowany regułami nim rządzącymi (niestety księgi zawierały jedynie domysły w tej kwestii), a także magami którym udało się stworzyć zaklęcia pozwalające przeskakiwać do tego świata (żadnych takich przykładów czarów nie było jednak w tej księdze). Był też osobisty sennik, zamknięty na kłódeczkę.
I była Frolica… która przyłapała El na przeglądaniu książek.
- Co robisz?- spytała zaciekawiona.
- Pierwszy raz widzę takie księgi. - El zamknęła książkę niby nigdy nic i spróbowała się niewinnie uśmiechnąć do demonicy. - Są piękne.
- I pewnie pełne zakazanej wiedzy i wyuzdanych pomysłów.- odparła diablica wystawiając długi język. - Znalazłaś coś ciekawego?
El pokręciła przecząco głową.
- Na serio nic. Coś o snach. Ale piękny wydruk. - Mruknęła, odkładając księgę i wracając do wycierania biurka.
- Acha.- diabliczka podeszła do biurka i zaproponowała.- To ja posprzątam pod nim.
- Jasne. - El ostrożnie podnosiła rzeczy by wytrzeć pod nimi kurz.
Frolica wślizgnęla się pod biurko, tak że wystawały jej pośladki spod niego. I ogon. Wijący się na boki. Ocierający o łydki czarodziejki zanurzający pod spódniczkę. Elizabeth już chciała zaprotestować, ale było to… całkiem przyjemne. Była ciekawa czy Frolica robi to celowo czy nie.
- I.. i jak tam? - Spytała starając się zapanować nad swym głosem.
- Nakruszył…- westchnęła ciężko Frolica i dodała cicho wstydliwie.- Przepraszam za ogon, zapominam o jego istnieniu… gdy nie dotyka czegoś ciepłego i żywego. A wtedy jest za późno na przypominanie. A nasz pracodawca to bałaganiarz.
- To co robi twój ogon.. jest przyjemne. - Powiedziała szeptem El, by po chwili zmienić temat. - Tak. W sypialni były te plamy wina… widać, że nie dba nawet o swoje miejsce pracy.
- Rozpuszczony dzieciak…- skomentowała ze śmiechem Frolica, a jej ogon wodził pieszczotliwie po łydkach czarodziejki, co jakiś czas. Wodził bowiem leniwie na oślep, powoli i bez pośpiechu. Świadczyło to o tym, że rogata była zrelaksowana.
- I do tego chyba nie udała mu się randka. - El podzieliła się z diablicą swoim spostrzeżeniem czując przyjemne ciepło od miejsc, których dotykał ją ogon Frolicy.
- Ciekawe co miał w planach. Myślisz, że próbował uwieść swoją koleżankę z pracy, a może uczennicę?- odparła diabliczka nieświadoma efektów swoich działań. Ogon czasem owijał się wokół kostki czarodziejki. - Sypialnię już wysprzątałaś?
- Tak. Nie było tam tak źle. - El oparła się o biurko skupiając się na dziwnej pieszczocie i przymykając nieco oczy.
- Tu jest źle… chyba pocieszał się jakimś kruchym ciastem.- odparła ze śmiechem diabliczka.- Ale niedługo skończę, więc… blokujesz mi wyjście spod biurka.
- Wybacz. - El cofnęła się i zaczęła zbierać ścierki, starając się ukryć delikatny rumieniec podniecenia.
- Nie szkodzi… skończyłaś na biurku?- zapytała Frolica wycofując się rakiem spod biurka.
- Tak. - El rozejrzała się pomieszczeniu czy pozostało im jeszcze coś do posprzątania. Była całkiem ciekawa jak wyglądał właściciel tego lokum. Pozostał jeszcze balkon, a na nim teleskop. Balkon nie wydawał się wymagać uprzątnięcia, niemniej teleskop… mógł wymagać przetarcia soczewek.
Perka podeszła tam i z ciekawości spojrzała przez teleskop, ciekawa co obserwował mag. Zapewne niebo.. skoro zajmował się wróżbiarstwem. Możliwe, że tak czynił, niemniej obecnie teleskop pochylony był tak, że zerkała na coś innego. Na dziki park porastający obszar dookoła uczelni. I wystarczyło lekko przekręcić teleskopem w lewo by spojrzeć na budynek. Teleskop był wystarczający, by zajrzeć przez okna. Z początku El nie bardzo wiedziała co było ciekawego w tym budynku. Przez okna widać bowiem było dość zgrzebne i proste pokoju. I nagle czarodziejka zrozumiała, że zagląda przez teleskop do pokoi zamieszkiwanych przez służbę. Jedno z tych okien należało do jej pokoiku i Florici.
A propo diabliczki.
- Co tam zobaczyłaś? -spytała.
- Chyba nasz mag, podgląda służbę. - Odsunęła się by i diablica mogła zerknąć przez teleskop.
- A to łajdak ! Będziemy musiały zaciągać zasłony wieczorem! Ale najpierw będziemy musiały je kupić!- mruknęła rozłoszczona diabliczka, machając wściekle ogonem na boki. - Taki potężny czarownik jest zwykłym małym podglądaczem. Szkoda że nie możemy mu utrzeć nosa.
- Najpierw musiałybyśmy wiedzieć kim dokładnie jest. - El przetarła soczewki i uśmiechnęła się do diablicy. - Po za tym… może po prostu jest samotny?
Frolica nieco się uspokoiła opierając o teleskop potarła się za uchem paznokciem.- Nie mam tyle cierpliwości i… wolałabym jakiś psikus zrobić od razu. Bo jutro już nie będzie mi się chciało. Może… może… podłożymy gdzieś majtki, tak by jego… potencjalna randka je znalazła i musiał się tłumaczyć?
El zaśmiała się. - Możemy. Tylko gdzie… i skąd weźmiemy majtki? - Czarodziejka przesunęła wzrokiem po ciele diablicy.
- No… majtki jednej z nas. Tylko wpierw wypadałoby je ubrudzić.- odparła wstydliwie Frolica i zamyśliła się.- Tylko gdzie je schować tak, by on ich nie znalazł… tylko ona podczas migdalenia.
- Łóżko? - El zarumieniła się lekko. - Twoje majtki mogą być zbyt charakterystyczne… chyba niewiele pokojówek ma ogon.
- Masz rację. Więc będziesz ty musiała sama w łazience.- zamyśliła się Frolica drapiąc się po rogu.- Ech… będę ci coś winna. Poradzisz sobie sama czy jakoś trzeba ci pomóc?
- Mogłabyś.. - El zawahała się. - wiesz… swoim ogonem. - Powoli docierało do niej co chce zaproponować Frolicy i ugryzła się w język. - To może skorzystam z łazienki.
- Mogłabym… jeśli to przyspieszy sprawę. Mamy jeszcze dwa pokoje do wysprzątania i nie możemy tracić czasu.- stwierdziła zaczerwieniona diabliczka spoglądając w dół w zawstydzeniu.
- Na pewno było dużo szybciej… twój ogon jest bardzo przyjemny w dotyku. - El czuła jak policzki coraz bardziej ją palą. Co one właściwie robiły?! - Jesteś pewna? Jak ktoś się dowie…
- To uzna nas za kochanki. To nie tak, że figlujemy z przełożonymi.- zaśmiała się nerwowo Frolica i dodała.- Zresztą to tylko dla psikusa…. nikt się nie dowie.
Elizabeth chwyciła diablicę za rękę i pociągnęła w kierunku łazienki.
- Dobrze… ale musisz mi pomóc. - Mruknęła, a gdy znalazły się w odpowiednim pomieszczeniu uniosła nieco spódnicę.
- No.. taki mamy plan.- Frolica wślizgnęła się za czarodziejkę. Jej dłonie pochwyciły jej piersi, gdy przytuliła się swoimi do pleców El. Ścisnęła lekko pochwycone krągłości, końcówką ogona wślizgując się pod majtki dziewczyny i leniwymi ruchami ocierając się sprężystym organem o jej kobiecość.
Elizabeth zadrżała w ramionach diablicy.
- Dobrze ci idzie. - Wymruczała, czując jak jej własny kwiat robi się coraz wilgotniejszy.
- O to chodzi… ty też jesteś miła w dotyku.- mruknęła żartobliwie Frolica ugniatając krągły biust El z podejrzanie dużym entuzjazmem. Jego ogon ocierał się o intymny zakątek powolnymi ruchami, starając się rozpalić El jak najszybciej i najmocniej.
- M… możesz. - Czarodziejka z coraz większym trudem powstrzymywała jęki. - możesz go wsunąć…
- Nie uważasz… że to może trochę za dużo…- wymruczała wstydliwie Florica ocierając się własnym ciałem o plecy El.-... to już będzie… figlowanie, a nie tylko zwykła zabawa.
El obejrzała się na diablicę rozpalonym wzrokiem.
- Jak dla mnie.. to już jest figlowanie. - Wyszeptała czując że jej ciało coraz bardziej domaga się spełnienia.
- Miałyśmy tylko obrudzić twoje majtki… nie je zerwać z ciebie.- zażartowała diabliczka mocniej ściskając biust El.
- Nie masz na to ochoty? - Spytała czarodziejka, spoglądając lubieżnie na swoją współlokatorkę. - Nie masz na mnie ochoty?
-Tego nie powiedziałam…- wymruczała Frolica nachylając się i całując zachłannie El. A jej ogon gwałtownie zanurzył się w kwiecie czarodziejki. Pocałunek zdusił stęknięcie Elizabeth, bo choć okazał się bardziej sprężysty od męskiego organu, to i wiekszy i zanurzał się bardzo szybko. Elizabeth wiła się w objęciach diablicy czując jak ta prowadzi ją na szczyt. Już wiedziała jak Florica zabawiała się z własnym ogonem… tylko dla niej.. był ociupinkę za duży. Doszła wpijając się wargami w usta swojej partnerki. Nie zaprzestało to ruchów ogona w jej rozpalonym rozkoszą wnętrzu, nie przerwało to pocałunków, nie przerwało pieszczot biustu… nawet jeśli El miała wrażenie, że Frolica zaraz rozerwie jej koszulę. W końcu jednak rogata przestała całować i pieścić.
-To… już są dość wybrudzone?- zapytała wstydliwie.
- Tak.. z pewnością. - Czarodziejka z trudem łapała oddech. El czuła jak jej majtki przemakają. - Nie zdążą wyschnąć.
- Cóż… może dzięki temu łatwo będzie je schować.- mruknęła speszonym głosem rogata cofając się do tyłu i wysuwając ogon spomiędzy ud czarodziejki. Szybko jednak odzyskała rezon mówiąc pospiesznie.- To ty je zdejmuj, a ja… poszukam gdzie je ukryć.
- Dobrze. - El oparła się o komódkę z umywalką i powoli sięgnęła po spódnicę. Znała tą dziewczynę zaledwie od wczoraj, a już. Pokręciła z niedowierzaniem głową sięgając do majtek.
Diablica przez chwilę stała obserwując El i walcząc z myślami w swojej głowie. Po czym wyszła zanim czarodziejka zdążyła je ściągnąć. Pospiesznie i nerwowo, jakby chciała uniknąć pokusy.
El obiecała sobie, że spróbuje się dowiedzieć na co to miała ochotę Frolica.. teraz jednak powinny wrócić do pracy. Zdjęła przemoczone majtki i poczuła delikatny chłód na swym kwiecie, który przyprawił ją o dreszcze. szybko weszła z majteczkami do sypialni.
Diabliczka była już w sypialni przyglądając się łóżku.Dużemu i z baldachimem. Kopnęła je kilka razy, aż się zatrzęsło. Po czym wskazała na górę.
- Może ukryjemy je tam?- zaproponowała wskazując baldahim.- Jak akcja zrobi się gorąca, to może je wytrzęsą.
- Brzmi dobrze. - El wspięła się na łóżko, by schować swoją bieliznę i czując jak nieco wilgoci spływa jej po udzie.
- Pomogę…- diabliczka podsadziła El pomagając jej położyć ów kawałek materiału na miejscu. -... wiesz… że możesz pójść po nowe do naszego pokoju?
- Chyba tak zrobię. - Przyznała ELizabeth, czując że w obecnym stanie ciężko będzie się jej skupić na pracy. Po chwili jednak dorzuciła żartem. - Chyba że podoba ci się świadomość, że nie mam majtek.
- Co to za sugestia?!- odparła speszona i spanikowana nieco Frolica i dodała siląc się na obojętny ton.- Mnie tam wszystko jedno.
El roześmiała się cicho.
- Już dobrze… dobrze. To był jedynie żarcik. - Zeszła z łóżka i poprawiła swój strój. - Zbierzmy nasze rzeczy i skoczę po nową bieliznę.
- Ja zbiorę, a ty ruszaj po bieliznę. Spotkamy się przy kolejnym mieszkanku do wysprzątania. O tym…- diabliczka wskazała na swojej mapie, wyciągniętej z kieszeni bluzki, następny ich cel.
- Dobrze. - El przytaknęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę ich wspólnego pokoju.

Przebranie się zajęło Elizabeth tylko chwilkę. W końcu należało jedynie wybrać nowe majtki. Acz gdy podeszła do drzwi mieszkania, które miała sprzątać wraz z Frolicą, to tej przy nich nich nie było. Sądząc z odgłosów rogata już się zabrała za pracę. El przyjrzała się drzwiom i po chwili weszła do środka. Powinna pomóc co nieco diablicy.
Pierwszym co powitało Elizabeth po wejściu do środka był wysoki szkielet potwora. Ni to ludzki, ni to gadzi…kościotrup stał na straży komnaty pośrodku której ktoś postawił mały stoliczek i dwie kanapy. Wszystko obite na bordowo. Na ścianach wisiały obrazy tancerek i tancerzy spowitych tkaninami… wszyscy zostali uwiecznieni w tańcu, a welony zdawały się próbować złapać ich, uwięzić w miękkim więzieniu. Sądząc po odgłosach dochodzących z łazienki to tam pracowała diabliczka.
El przeszła pomału pomieszczeniu przyglądając się mu i znów rozglądając się za księgami.
- Hej! Już jestem! - Krzyknęła po dłuższej chwili do swojej towarzyszki.
- Zajmij się sypialnią!- odpowiedziała jej diabliczka z łazienki, podczas gdy czarodziejka rozglądała się po pomieszczeniu. - Później coś ci powiem!
- Jasne. - El rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu i przeszła do sypialni by zabrać się za sprzątanie.
Duże łóżko z baldachimem nie było już zaskoczeniem, co innego bajzel jaki na nim pasował. No i obraz… ten czar… nie… ta czarodziejka miała dość ciekawe podejście do sztuki. A musiała być czarodziejką, bo całe jej łóżko zaścielała koronkowa bielizna… majtki i gorsety. Albo czarodziejką, albo kolekcjonerem damskiej bielizny.
Niemniej to co się rzucało w oczy, to wielki portret królowej na tronie z kości. W skali 1:1. Kobieta w koronie namalowana na nim, była młoda, zgrabna i uśmiechnięta. I dumna ze swoich nóg, bo szerokie rozcięcie sukni nieprzyzwoicie je odsłaniała gdy siedziała zakładając nogę na nogę. El dostrzegła też jeszcze wśród porozrzucanej bielizny na łóżku. Okutą żelazem księgę, podobną do tej odziedziczonej po wujku.
- Ekhym… Myślisz, że pozbierać tą bieliznę? - Czarodziejka odezwała się w kierunku łazienki, po czym wróciła do przeglądania tego co znajdowało się na łóżku.
- A jak inaczej chcesz zaścielić to łóżko?!- usłyszała w odpowiedzi, a potem parę przekleństw i znowu Frolica się odezwała.- Nie wiem jakiego syfu używała w tej wannie i po co. Ale ciężko się usuwa.
- Może kąpiele odmładzające. - El zabrała się za staranne zbieranie gorsetów, składając je tak jak to robiła u matki. Z czułością dotykała drogich koronek, czując niewielkie ukłucie zazdrości. Gdyby się tylko jej udało zdobyć coś takiego.. miałaby już z głowy pewną fuszkę. Westchnęła ciężko i sięgnęła po księgę. z ciekawości spróbowała odchylić okładkę, ciekawa czy księga jest jakoś zabezpieczona.
Nie była… ku jej radości i satysfakcji. Nie była też księgą czarów, choć o czarach pisała. I o magii kreacji. Głównie zaś o golemach. Kamiennych, glinianych i… cielesnych. Wraz z rycinami i opisami kreacji, łącznie z tym jak się je tworzy. Obca magiczka zaznaczyła kartką rozdział dotyczący tworzenia najpaskudniejszych z nich… golemów cielesnych. Zszywane z kawałków martwych ciał zanurzonych w formalinie i ożywiane magią nie wyglądały zbyt ślicznie. A i proces kreacji ich był upiorny. Ale to tu właśnie tkwiła kartka z notatką.
Ożywienie zmarłych siła byka… te nazwy czarów były na niej przekreślone.
Geas albo zadanie Cameron może?
Ograniczone życzenie bibliotekarka znaleźć jej słabość i wykorzystać.
- Może to formalina. - Mruknęła do swej towarzyszki El, zamykając księgę. Będzie musiała poznać tutejszą bibliotekarkę. Tom odłożyła na stolik czując przy tym nieprzyjemny dreszcz. Ożywieńcy… Obejrzała się na postać namalowanej królowej. Czemu… czuła że to może ją chce stworzyć mieszkająca tu czarodziejka? Geas… Cameron… Co to było? Powróciła do składania bielizny.
Potem było ścielenie łóżka, na koniec odkładanie bielizny do szafy i porządkowanie jej. Diabliczka dołączyła do niej podczas tego. Ciężko było co prawda ocenić wiek właścicielki mieszkania po jej sukniach, ale z pewnością była zgrabna i wysoka.
- Pani tego lokalu oczekuje, że jedna z nas będzie jej usługiwać przy obiedzie. Jej i jej gościowi.- rzekła Frolica cicho.
- Losujemy? - El uśmiechnęła się do diablicy.
- Nie. Wiesz co… uczestniczyłaś w moim żarcie. Masz prawo wybrać tym razem.- odparła z uśmiechem Frolica.- Zgodzę się na to, co wybierzesz.
- Jestem bardzo ciekawa tej persony. - Przyznała szczerze El. - Ma piękną bieliznę.
- Przeze mnie zostawiłaś majtki w poprzednim lokum. Tobie zostawiam wybór.- odparła z uśmiechem diablica.
- No to wybrałam. - El mrugnęła do diablicy. - Jak tam łazienka? Tutaj już chyba jakoś udało mi się ogarnąć.
- Mi też.- odparła z uśmiechem Frolica i podrapała się po rogu.- Ostatnie dziś lokum wpierw, czy może jednak coś zjemy. Mi już burczy w brzuchu.
- Mi też. - El uśmiechnęła się. - Wolałabym w tym stanie nie patrzeć jak ktoś je. Zbierzmy się i chodźmy znaleźć stołówkę.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-02-2020, 22:45   #22
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Musiały przejść spory kawałek do stołówki dla służby. Kucharką naczelną była tu Ulfaga, masywna półorczyca w zaawansowym wieku i z dużym brzuszyskiem. Mimo paskudnej aparycji i charakteru, kucharką była niezłą. O ile gustowało się zawiesistych i tłustych potrawch z dużą ilością mięsa i marynowanych warzyw.
El niezbyt w nich gustowała, ale teraz marzyła jedynie o tym by coś wypełniło jej brzuch, więc i na tym się skupiła. Tęskno jej było do posiłków Moppy.
- Dobre.- Frolice najwyraźniej kuchnia Ulfagi wielce odpowiadała, bo pałaszowała posiłek ze smakiem.
- Ja wolę nieco delikatniejsze jedzenie. - Napomknęła El powoli jedząc swoją część i rozglądając się po stołówce.
- Nie wiesz co tracisz. Jedzenie powinno przyjemnie wypełniać brzuszek. - odparła diabliczka obżerając się wesoło machając ogonem, który od czasu do czasu uderzał w pośladek siedzącej obok czarodziejki, niezbyt boleśnie na szczęście.
- Niby tak.. ale nie lubię czuć się ociężała. - Czarodziejka zjadła jeszcze trochę, starając się nie myśleć o tym, że owe klapsy nawet się jej podobają. Powoli odsunęła od siebie talerz z niewielką ilością resztek jedzenia. - Myślisz, że zdążymy sprzątnąć trzeci pokój przed tamtym obiadem u Czarodziejki?
- Sądzę że tak.- odparła zamyślona Frolica, po czym dodała.- A nawet gdyby nie, to poradzę sobie sama z ostatnim pokojem.
- To chodźmy, pomogę ci choć odrobinę nim pójdę robić za kelnerkę. - El podniosła się od stołu, ciesząc się, że ma już co nieco w brzuchu.
Diablica uśmiechnęła się szeroko.
- Chodźmy.
I ruszyła przodem.

Na miejscu okazało się, że żadnego sprzątania pokoju nie będzie. Drzwi były zamknięte głucho. A przed drzwiami kosz z brudnymi ubraniami. Zgodnie z zapiskiem przylepionym do drzwi El i Frolica miały tylko wyprać i wysuszyć ubrania z kosza.
- To co… zajmiesz się praniem, a ja posiłkiem? - El spoglądała niepewnie to na kosz to na diablicę. Cóż magowie najwyraźniej mieli swoje widzimisię.
- Nooo… mogłabyś trochę pomóc przy praniu, nim pójdziesz służyć przy posiłku?- zapytała Frolica trzepocząc rzęsami zalotnie. Chyba pranie nie było jej ulubionym zajęciem.
- Pamiętaj, że jesteś mi winna majtki. - Czarodziejka mrugnęła do swojej towarzyszki.
- No dobrze… dobrze… idź.- mruknęła diablica poddając się.
- Do zobaczenia w pokoju. - Mruknęła nieco zalotnie El i ruszyła w kierunku poprzedniego, sprzątanego przez nie, pokoju.

Na miejscu już była właścicielka mieszkania. Młoda czarodziejka lubująca się w drogich i pięknych szatach. Przyjrzała się krytycznie wchodzącej pokojówce i podeszła do niej.
- Jestem Laventa Leatheres, ale masz się do mnie zwracać miss Leatheres.- przedstawiła się kobieta.- A ja tobie na imię?
Czarodziejka dygnęła.
- Elizabeth. - Przedstawiła się.
- Elizabeth… bardzo ładne imię.- mruknęła w odpowiedzi Laventa przyglądając się pokojówce i zakładając nogę na nogę. Co przypominało pozycję z obrazu w sypialni, ba… sama Laventa wyglądała identycznie jak królowa na tronie z kości. El stwierdziła, że malunek w sypialni był jej portretem. Co świadczyło o dużej próżności.
- Dziękuję. Czy mogę coś przygotować? - Spytała uprzejmie.
- Będziesz usługiwała przy spotkaniu. Będzie herbatka i ciasteczka. Będziesz nalewała herbatkę, podawała tacę z ciasteczkami. Masz być… urocza.- przesunęła spojrzeniem po ubraniu El.- Nie masz czegoś krótszego? Pokaż nogi.
- To typowy dla Uniwersytetu strój pokojówek, miss Leatheres. Mamy być tylko cieniem dla was czarodziejów. - Morgan z jakiegoś powodu czuła niechęć do kobiety. Była potwornie egocentryczna. Jedyne czego brakowało to by się nią zainteresowała.
- Tak. Wiem. Co za okropny pomysł niestety. No cóż… udaj się do kuchni, każ przygotowac herbatę z miętą i miodowe ciasteczka. I dla mnie herbatę z koniakiem.- prychnęła w irytacji miss Leatheres.
- Oczywiście. - Elizabeth dygnęła ponownie i spokojnym krokiem opuściła pokój. Ciekawe czy wszyscy czarodzieje byli tutaj tacy. Wtedy zrozumiałby nawet Samuela i to czemu zrezygnował z takiej wiedzy.

Załatwienie tego polecenia wymagało chwilę czekania, zanim wszystko zostało przygotowane. I ciasteczka, i herbaty… zarówno ta z miętą, jak i ta z alkoholem. Potem… musiała się z tym wszystkim zabrać na górę. A potem rozłożyć to na stoliku. W tym czasie czarodziejka zajęta była dobieraniem kreacji na to spotkanie. El korzystała z tego, że w ostatnim czasie często widziała dziewczyny z Pączka nakrywające do stołu i ostrożnie zabrała się za ustawianie na stoliku zastawy. Była ciekawa kim też będzie gość miss Snobki.
Do drzwi ktoś zapukał przerywając przygotowania pokojówki.
El wytarła dłonie o serwetkę, którą wsunęła do kieszeni i podeszła do drzwi by je otworzyć.
- Dzień dobry. - Powiedziała uprzejmie uchylając drzwi.
- Przyszłam za wcześnie? - usłyszała pokojówka z ust czarodziejki… w dużym szpiczastym kapeluszu, która to różdżką poprawiła okulary na nosie.
- Miss Leatheres powinna być za chwilę gotowa. Zapraszam. - El otworzyła szerzej drzwi wskazując na stolik.
- Dziękuję.- kobieta weszła i zamarła widząc herbatę i ciasteczka.- Acz nie planowałam tak długo zostać. Niepotrzebnie się starałaś.
- To na prośbę miss Leatheres. - El uśmiechnęła się ciepło do kobiety i wskazała jeden z foteli. - Prosze usiąść, powiadomię miss, że Pani już dotarła.
Czarodziejka przysiadła na fotelu i skinęła głową, odkładając kapelusz na bok.
- Jeśli byłabyś tak miła.
- Po to tu jestem. - El dygnęła i przeszła by zapukać do drzwi sypialni czarodziejki. - Pani gość się zjawił, miss Leatheres.
- Zaraz przyjdę!- powiedziała radośnie gospodyni, po czym wróciła w purpurowej sukni podkreślającej jej zgarbną sylwetkę i z rozcięciem odsłaniającym nogi. Może i miała paskudny charakter, ale jej postać przyciągała spojrzenie El.
- Clarice, miło cię widzieć.- rzekła siadając się naprzeciwko niej.- Praca w bibliotece chyba cię ostatnio męczy. Świeży rocznik uczniów, bywa męczący prawda?
- Bywa.- mruknęła Clarice mimowolnie wodząc wzdłuż zgrabnych nóg Leatheres.- Dla ciebie chyba jednak nie? Wydajesz się tryskać energią.
Elizabeth skończyła nakładać ciasteczka i przysunęła kobietom filiżanki. Herbata już czekała w niewielkich imbrykach. Chroniło ją to przed ostygnięciem. El kojarzyła takie zabiegi z opowieści klientek mamy. Oni w domu po prostu wypijali herbatę gdy była gotowa.
- Czy mogę nalać herbaty?
- Tak proszę. - odparła Clarice, a Laventa gestem pokazała że jej nie trzeba. Skupiła się na swoim gościu mówiąc. - Uważam Clarice, że marnujesz się w bibiotece. Tak bystry umysł, tak ostra jak żyletka pamięć… taki talent może i powinien osiągnąć więcej.
- Być może, ale nie planuję w tej chwili zmiany swojego miejsca zatrudnienia.- odparła uprzejmie Clarice.- Dobrze mi tam.
El nalała Clarice herbaty i przystanęła z boku obserwując czarodziejkę i jej gościa. W przeciwieństwie do miss Snobki, Clarice bardzo ją ciekawiła. Pracowała w bibliotece. Miała dostęp do niesamowitej wiedzy… tylko czemu interesowała się nią Laventa?
- Och niewątpliwie… ta praca ma swoje zalety. Nawet całkiem dużo, prawda?- zapytała kobieta przyglądając się bibliotekarce.
- Katalog zastrzeżony jest zamknięty dla ciebie i dla mnie też moja droga. Nie mogę korzystać z niego tylko dlatego, że teoretycznie mogę.- odparła neutralnie Clarice sięgając po ciasteczko. Najwyraźniej przejrzała zamiary gospodyni, bo twarz Laventy na moment wykrzywiła się w grymasie irytacji, ale potem znów była słodko uśmiechnięta.- Ależ… nie miałam nawet planu sugerować coś takiego.
Też sięgnęła po ciastko, i ich palce się zetknęły. Clarice lekko zadrżała pod tym dotykiem.
Czyli nie tylko El spodobała się figura gospodyni. Ciekawe jak często Laventa próbowała uwodzić Clarice. Ciekawe też czy tego oczekiwano od niej Cycione.
Clarice pospiesznie i nerwowo poprawiła okulary dodając cicho.- Więc jakiż to powód jest naszego spotkania?
- Uważam, że powinnyśmy się lepiej poznać. Co prawda ja jestem wykładowcą, a ty bibliotekarką, lecz… musimy współpracować dla dobra wychowanków naszej placówki.- odparła Leventa zakładając nogę na nogę i przyciągając spojrzenia zarówno Clarice jak i Elizabeth.
- To prawda, acz… sama rozumiesz, mam dużo obowiązków w związku z początkiem nowego roku.- odparła nerwowo Clarice lekko się rumieniąc na policzkach.
Morgan z całych sił starała się skupić wzrok na twarzy bibliotekarki. Nie powinna ot tak pokazywać, że i jej podobają się kobiety. Nie komuś takiemu jak Laventa.
- Rozumiem to, acz nie uważasz że powinnyśmy zacisnąć naszą współpracę? Dla dobra uczniów?- gospodyni sięgnęła po filiżankę dając znać El że powinna ją napełnić.
- Z pewnością, ale może w szerszym gronie? I moja przełożona powinna wiedzieć.- odparła Clarice siląc się na obojętny ton.
- Po co?- stwierdziła lekceważąco miss Leatheres.- Uważam, że należy wycinać pośredników z umowy. Upraszcza to wiele spraw, poza tym… nie uważasz, że będzie lepiej jeśli będziemy się spotykały w cztery oczy? - zapytała nachylając się i kusząc dekoltem sukni oczy Clarice i także El.
- Nie jestem pewna czy jestem gotowa.-mruknęła wstydliwie bibliotekarka z trudem odrywając wzrok od tego widoku.
Morgan nie mogła sobie jednak pozwolić na takie obserwacje. Przybliżyła się do stolika i skupiając się w pełni na tej czynności, pochyliła się by nalać gospodyni herbaty. Czuła jak jej nabrzmiały teraz od lekkiego podniecenia biust napiera na gorset i skromną koszulę. Nie mogła się na tym skupiać!
Ostrożnie nalała herbatę i cofnęła się na swoje miejsce.
- Oczywiście. Uważam jednak, że powinniśmy częściej się spotykać, poznać lepiej, wymienić doświadczeniami… wspierać. - mruczała zmysłowo gospodyni.
- Może… ale nie dziś.- odparła Clarice i wstała pospiesznie. - Wybacz moja droga, ale obowiązki mnie wzywają.
El przyglądała się bibliotekarce. Czy jedynie się speszyła, czy też czuła coś do Laventy? Jej wzrok skorzystał okazji by przesunąć się po sylwetce Clarice. Obła szata bibliotekarki nie pozwalała zbyt wiele dostrzec, ale piersi z pewnością miała duże i krągłe. Skoro nawet strój ten nie mógł tego faktu ukryć. Twarz o delikatnych rysach nie miała w sobie drapieżnego uroku, ale też była miła oku.
- Oczywiście, rozumiem. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy?- gospodyni popijając herbatkę ukryła rozczarowanie porażką za pomocą przyjaznego uśmiechu.
- Oczywiście… oczywiście… później kiedyś.- odparła bibliotekarka pospiesznie ruszając do drzwi.
El ruszyła za nią by jej otworzyć drzwi. Dygnęła przed bibliotekarką.
- To była przyjemność Panią gościć. - Powiedziała cicho i otworzyła drewniane skrzydło.
- To prawda przyjemność… - odparła Clarice i pospiesznie wyszła, a gospodyni w zamyśleniu popijała herbatę.
- Czy mogę posprzątać? - Spytała spoglądając na siedzącą kobietę.
- Tak. Tak.- rzekła czarodziejka wstając i ruszając do drzwi, które były zamknięte przez El. Otworzyła je i wchodząc rzuciła przez ramię.- Ciastka zostaw, resztę posprzątaj i… jesteś wolna.
- Oczywiście miss Leatheres. - El dygnęła przed gospodynią i spokojnie zamknęła drzwi, gdy ta wyszła. Była znów sama w jadalni.
Powoli zebrała filiżanki upijając nieco herbaty Laventy. Już planując zabrać tacę, zauważyła leżący na oparciu fotela kapelusz. Chyba powinna go zwrócić…. na pewno powinna. Nie chciała by miss Snobka znów męczyła ta dziewczynę. Ostrożnie chwyciła spiczaste nakrycie głowy i tacę z naczyniami i ruszyła do kuchni by zwrócić naczynia.
Po wyjściu na korytarz zauważyła na nim Clarice właśnie. Dziewczyna kręciła się niezdecydowana po korytarzu. Zapewne chciała wrócić po swoje nakrycie głowy i zbierała odwagę w sobie.
- To chyba Pani. - El podeszła uśmiechając się i podała bibliotekarce nakrycie głowy. - Właśnie miałam szukać biblioteki, by go Pani zwrócić.
- Dziękuję moja droga.- odparła Clarice z ulgą zakładając kapelusz na głowę.
- Chwilkę obawiałam się czy go brać, ale… widziałam, że czuła się Pani niekomfortowo, więc uznałam że tak będzie lepiej. - El chwyciła oburącz tacę, podkreślając nieco swoje uwięzione w gorsecie piersi.
- Masz rację. Czułabym się.- mruknęła uradowana bibliotekarka mimowolnie schodząc spojrzeniem na biust El.- Jak masz na imię?
- Elizabeth. Jestem tu nowa, więc proszę o wyrozumiałość. - El dygnęła delikatnie.
- Nie uczyniłaś jeszcze nic co wymagałoby wyrozumiałości z mojej strony.- zachichotała Clarice rumieniąc się lekko.
- Przyznam, że chętnie bym się dowiedziała więcej o Pani pracy. W okolicy, z której pochodzę nie ma bibliotek, a dotychczas służyłam raczej w rezydencjach prywatnych. - El poprawiła tacę, sprawiając, że jej piersi zakołysały się, napierając na koszulę.
- To nie jest nic skomplikowanego, ani ciekawego… wydaję i przyjmuję księgi od uczniów i nauczycieli i innych uprzywilejowanych osób.- odparła ze śmiechem Clarice zerkając na piersi Elizabeth, kuszona przez nią.
- Och.. no tak… pewnie byłby to dla Pani kłopot. Prosze mi wybaczyć. - El uśmiechnęła się niewinnie udając zakłopotanie
- Nie bardzo kłopot.- westchnęła bibliotekarka i ruszyła przodem.- Chodź.. szkoda by ta herbata się zmarnowała.
- Oczywiście. - El ucieszyła się szczerze. - Dla mnie niesamowite jest to, że są zawody, w których można na co dzień przebywać z księgami. - Szła o krok za czarodziejką, rozglądając się badawczo po korytarzu i zapamiętując drogę.
- Tylko jeśli się lubi księgi. I czytanie.- odparła ironicznie bibliotekarka prowadząc El krętymi korytarzami. Jak się okazało po wejściu do jej mieszkanka, było ono znacznie mniejsze i znacznie bardziej ciasne. Tylko dwa pokoje plus łazienka… gabinet/sypialnia, którą El dojrzała przez otwarte. I urządzony niewinnie pokój gościnny. Z niedużym stolikiem i wiklinowymi krzesłami z poduszkami w różyczki. Clarice usiadła na jednej z nich, drugie miejsce wskazując El.
El ustawiła na stoliku tacę.
- Czy życzy Pani sobie herbaty miętowej czy herbaty z koniakiem? - Zaproponowała pokazując na imbryki.
- Miętowej. Mam słabą głowę i wolę unikać alkoholu.- odparła z uśmiechem bibliotekarka.
- Rozumiem. - Elizabeth nalała miętowej herbaty swojej gospodyni i niepewnie przystanęła obok fotela.
- Usiądź… to trochę krępujące jak stoisz.- mruknęła speszona Clarice.
- Dobrze. - El zajęła grzecznie miejsce i nalała sobie nieco herbaty z koniakiem.
- To co chcesz wiedzieć o pracy w bibliotece?- spytała Clarice po chwili milczenia powiązanego z piciem herbaty.
- Nawet nie wiem o co pytać. Nie wyobrażam sobie jak to może wyglądać… - El odchyliła się w zamyśleniu, eksponując przed bibliotekarką swoją figurę. - Czy wiele jest tam ksiąg? Czy studenci przychodzą i proszą cię o… jakiś konkretny tom? - Spojrzała na Clarice z zainteresowaniem. - Czy może mogą powiedzieć, że szukają czegoś na wybrany temat? Ja nie znam wielu ksiąg.. pewnie ciężko by mi było powiedzieć, że szukam czegoś konkretnego… Ach…są tu jedynie księgi magiczne? - Pozwoliła sobie na to by wpaść w radosny słowotok. - Lubisz swoją pracę? Masz ulubioną księgę?
Bibliotekarka zamarła przez chwilę i wpatrywała się w Elizabeth z wpółotwartymi ustami.
- Cóż… lubię moją pracę. I mam ulubione książki.- zaczęła odpowiadać od tyłu. - Są oczywiście księgi magiczne. Nawet takie z czarami. Ich dostępność jest jednak ograniczona. Studenci i nawet nauczyciele mają do nich ograniczony dostęp. O wiele powszechniejszy jest do rozpraw teoretycznych na temat naturze magii i historii sztuki magicznej. I na temat natury i struktury wszechświatów, meta-zoologii i para-zoologii i dotyczących wielu różnych kwestii. I uczniowie mogą szukać według nazwisk autorów, tytułów ksiąg oraz na różne tematy.
- Brzmi jak bardzo wiele ksiąg. - Przyznała El i udała niepewność. - Czy urażę Panią luzując kołnierzyk, zrobiło mi się… nieco ciepło.
- No dobrze…- zgodziła się na to Clarice i potwierdziła.- Księgi zajmują kilka olbrzymich sal biblioteki i wypełniają dwanaście magazynów o różnych poziomach zabezpieczenia. Dysponujemy największym księgozbiorem dotyczących spraw tajemnych na tym kontynencie. I jednym z największych na świecie.
El poluzowała kołnierzyk, uchylając go na tyle by widać było zarys jej dekoltu.
- I zajmujesz się tym wszystkim sama, Pani?
- Cóż nie. Jestem tylko jedną z pracownic. - stwierdziła Clarice mimowolnie zerkając na “przynętę” Elizabeth.
- To dobrze...to musiałoby być przytłaczające być w takim miejscu samym. - El nachyliła się nieco dolewając sobie naparu. - Czy życzysz sobie Pani jeszcze mięty?
- Tak. Z chęcią.- odparła bibliotekarka lekko się rumieniąc.
El nachyliła się mocniej by nalać bibliotekarce herbaty.
- Słyszałam Pani, że masz przełożoną… to miła osoba? - Spytała troskliwie.
- Raczej… stanowcza. - bibliotekarka nie obroniła się przed pokusą i zerknęła w głąb dekoltu poprawiając przy okazji okulary na nosie.
- Mam nadzieję, że nie sprawia Pani przykrości… jest Pani bardzo miła. - El uśmiechnęła się ciepło mając swoją twarz tuż przy twarzy bibliotekarki, po czym odstawiła na bok imbryk i wróciła na swoje miejsce.
- Jakoś wytrzymuję.- wymruczała nieco speszona sytuacją Clarice. Nic dziwnego że miss Leatheres zdecydowała się na takie kuszenie. Bibliotekarka była bardzo podatna na takie bodźce wzrokowe.
- A czy jest coś co mogłabym zrobić by uprzyjemnić Pani choćby to popołudnie? - El niestety nie miała tyle wprawy co Laventa, a nie chciała też speszyć bibliotekarki, bo w sumie i jej to popołudnie upływało raczej miło.
- Nie wiem. Myślę że już jest miło.- mruknęła ciepłym tonem głosu Clarice, niestety najwyraźniej mając tyle samo doświadczenia co El.
- A czy są tam księgi które mogłaby przeczytać służba? - Spytała, opierając się łokciami o stół i prezentując swoje krągłości.
- Nie. Nie ma tam ksiąg dla służby, ani dla nikogo kto nie jest magiem lub aspiruje na pozycję maga. Ale ja mam trochę takich książek prywatnie.- odparła cicho Clarice.
- Och.. gdybyś mogła mi Pani… pożyczyć. - El ucieszyła się i z podekscytowania jej piersi się uniosły.
- No dobrze.- mruknęła Clarice. Wstała i podeszła do niewielkiej szafki. Otworzyła ją i wyciągnęła niedużą książkę. Ruszyła z nią ku czarodziejce i podała “Elsę i zakazany las”. Wedle opisu na tylnej stronie okładki: “Szokujący romans z motywami nadnaturalnymi”.
Centową powieść dla gospodyń domowych. El uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuję. - Szepnęła.
- Nie ma za co. Przeczytałam ją od deski do deski. Ze dwa razy już.- odparła z uśmiechem Clarice.
El przytuliła tomik do piersi, sprawiając, że te nieco mocniej wychyliły się z rozpiętej koszuli.
- Będę o nią dbała i postaram się zwrócić jak najszybciej. - Powiedziała z pewnością w głosie. Może ta książeczka zdradzi jej co nieco o upodobaniach Clarice.
- Cieszy mnie to. - odparła z uśmiechem bibliotekarka.- Książki wymagają szacunku, bez względu na zawartość.
- To prawda… to niesamowite, że w tym miejscu jest ich tak wiele. - Wyszeptała nadal przyciskając książeczkę.
- To w końcu jest uczelnia. Księgi zawierają wszystko co odkryto, wszystko co opisano. Każdą myśl.- odparła z uśmiechem Clarice zerkając na piersi pokojówki. Chrząknęła nerwowo. - Z pewnością masz jakieś ambicja poza byciem pokojówką? W końcu większość traktuje tą robotę jako etap. Dorobić się małej sumki na posag, ślub albo własny interes.
- Chciałabym szyć bieliznę jak moja mama. - El uśmiechnęła się do bibliotekarki. - Ale wolałabym mieć własny salon.
- To bardzo godny szacunku pomysł.- odparła Clarice i dodała.- Chętnie zainteresuje się twoimi dziełkami, choć bielizna nie jest dla mnie szczególnie ważna.
- Wobec tego przyniosę coś gdy przyjdę oddać książkę. - El przytaknęła entuzjastycznie. - Mam na sobie gorset własnej roboty… ale to chyba nie wypada.
- Tak… chyba nie wypada.- potwierdziła niezbyt szybko Clarice, splatające palce dłoni razem.
- Czy pozwolisz Pani, że posprzątam, nie chciałabym zajmować zbyt wiele twojego cennego czasu. - Powiedziała cicho chowając do kieszeni spódnicy książkę.
- Och… oczywiście…- odparła Clarice mieszając w tonie głosu ulgę i zawód.
El powoli zapięła kołnierzyk i zabrała się za zbieranie naczyń na tacy. Wypinała się przy tym by bibliotekarka mogła się jeszcze pocieszyć uwięzionym w koszuli biustem i rysującymi się pod sukienką pośladkami.
Clarice przyglądała się temu nie bardzo wiedząc co zrobić z dłońmi i uśmiechając się nieśmiało. Była wyraźnie zakłopotana… i niedoświadczona.
El uznała, że pozwoli czarodziejce na poczytanie więcej o romansach. Wiedziała co z nią zrobiła wywołując ciekawość i głód. Uniosła tacę i dygnęła.
- Dziękuję ci Pani za twój czas.
- Nie ma za co.- odparła bibliotekarka uśmiechając się ciepło do pokojówki i nie odrywając od niej oczu.
Morgan dygnęła ponownie i opuściła pokój Clarice. Miała ochotę zapoznać się jeszcze z pracownicami kuchni, kto wie… może uda się jej uzyskać jakieś lżejsze posiłki.


Kuchnia okazała się królestwem Ulfagi, głośnej i pulchnej półroczycy, która zajmowała się zarówno gotowaniem jak i rozstawianiem kuchennych i podkuchennych po kątach. Puchna kobieta kryła siwiejące oczy pod szarym czepkiem i ozdabiała swoje kły. Wysoka i masywna zajmowała się gotowaniem jedzenia niemalże osobiście i wszędzie jej było pełno. Niemal od razu zauważyła się kręcący po kuchni “element obcy”. Podeszła do El i zasyczała przyglądając się czarodziejce.- A co ty tu robisz? Twoje miejsce jest w jadalni, do kuchni ma wstęp tylko wyznaczony personel.
- Przepraszam… jestem nowa. Nie wiedział, że nie mogę się rozejrzeć - El skłoniła się przepraszająco. - Przyniosłam zastawę po posiłku u jednego z magów.
Ulfaga przywołała jednego z kuchcików i wskazała mu palcem to co przyniosła czarodziejka.
- Umyć i wstawić do suszarki.- wydała polecenie i mężczyzna wziął zastawę z rąk El.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się z wdzięcznością do mężczyzny i nie chcąc podpaść kucharce dygnęła przed nią. - Wybacz… pierwszy raz widzę tak wielką kuchnię. Nie pomyślałam, że mogę przeszkadzać.
- Tu się pracuje ciężko. Wiele gąb do wykarmienia jest. Cała uczelnia i jeszcze uczniowie.- odparła dumnie półorczyca.
- Widzę.. i jeszcze magowie i ich wymysły. Zapanowanie nad tym musi być niesamowicie złożone. - Przytaknęła El obserwując kuchnię.
- Tak. - zgodziła się z nią kucharka, podczas gdy jej sługi niczym stado mrówek. Każde z nich wiedziało co ma robić i gdzie ma być. Ulfaga trzymała ich w ryzach niczym generał karne wojsko.- Trzeba doświadczenia, no i charyzmy.
Lub talentu do zastraszania. Ulfaga mimo cywilizowanego wyglądu, mogła uchodzić za “kanibalkę”. El nie zdziwiłaby się, gdyby straszono tym że: “podobno zjada leniwych kuchcików”.
- Ale też olbrzymiej wiedzy. - Powiedziała z podziwem El i uśmiechnęła się do półorczycy. Po rozmowach z Karlem nie miała kłopotów z aparycją jego pobratyńców.
- Noo to też…- odparła kucharka kiwając głową, po czy ryknęła glośno.- Co ty robisz z cebulą idioto! Nie przypalaj jej tak mocno… kto ją potem zje, ty?!
Jej uwagę przyciągnął bowiem jeden z kuchcików. Ruszyła gniewnie pokrzykując i zapominając o obecności El. Choć czarodziejka była pewna, że jak będzie tu długo się kręciła, to znów przyciągnie spojrzenie półorczycy.
Posłusznie wycofała się i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Miała lekturę na ten wieczór a i była ciekawa co tam u diablicy.
Ta akurat była w trakcie przebierania się w cywilne ciuchy, więc El przywitał widok jej wypiętej pupy i ogonka w bieliźnie.
- I jak było?- zapytała wybierając spośród leżących na łóżku bluzek, tę w seledynowym kolorze.
- Dobrze. Poznałam pewną sumpatyczną bibliotekarkę, a u ciebie. - El chwilę obserwowała ruchy ogona, po czym sama zaczęła się rozbierać.
- Poznałam fochy parowej pralki.- odparła ze śmiechem diabliczka wybierając sukienkę dla siebie. - Jak się okazało uczelnia magiczna nie ma magicznych sposobów na pranie ubrań.
- Inaczej by nas chyba do tego nie potrzebowali. - El rozebrała się do naga. I zabrała się za wybieranie bielizny. - Planuję się wybrać do miasta, kupiłabym nam coś na śniadania.
- Ja w sumie też zamierzam. Trzeba by też kupić jakieś zasłony.- zaproponowała diabliczka wciągając na biodra krótką obcisłą spódniczkę sięgającą do kolan.
El założyła typowy dla siebie strój. Może nie tak skromny bo spódnicę miała nad kolano i dekolt zdradzał jej krągłości, jednak nadal daleko jej było do strojów pożyczanych od Mel. Na wszystko narzuciła magiczny płaszcz na wypadek gdyby przyszło jej wracać późno.
- Ja wybieram się do Downtown.
- Ja też. Możemy pojechać konnym tramwajem do pierwszego przystanku w Downtown.- zaproponowała narzucając na siebie mały żakiecik i zakładając kapelusik z piórkiem wciśnięty między rogami.
Podciągnęła spódniczkę, wsuwając kilka długich sztyletów za podwiązkę.
- Dziewczyna musi mieć się czym bronić.- rzekła z uśmiechem.
- Ja wolę to. - El pokazała demonicy broń, którą podwinąwszy spódnicę, przypasała do podwiązki.
- Też ładne…- trudno było zgadnąć czy mówiła o pistoleciku, czy o udzie El.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-02-2020, 12:36   #23
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Konny tramwaj był tanim i powszechnym środkiem transportu dla niezamożnych mieszkańców miasta.


Przez co ławki były niewygodne i ciasne, a pojazd wiecznie zatłoczony. Czasem podchmieleni młodzieńcy wykorzystywali ten tłok do macania młodych dziewcząt. Kończyło się to wrzaskiem, plaskaczem w policzek i wywaleniem takiego młodzieniaszka na zbity pysk bez zatrzymywania tramwaju. Nie jechał co co prawda zbyt szybko, ale rękę można było sobie przy tym zwichnąć. Niemniej zdarzali się tacy odważni naruszacze porządku publicznego.
Nie tym razem co prawda. Dziewczyny dojechały do pierwszego przystanku w Downtown i wysiadły na nim.
- To widzimy się wieczorem? - Spytała El, poprawiając torbę na ramieniu, planowała zrobić teraz niewielkie zakupy, a potem udać się na miejsce schadzki.
- Jasne… powodzenia przy zakupach.- odparła radośnie diabliczka ruszając w swoją stronę.
El odprowadziła ją wzrokiem i ruszyła w kierunku targu, na którym robiła zakupy dla rodziny. Planowała zacząć od zakupów, bo była niemal pewna, że po spotkaniu z Samuelem będzie musiała szybko wracać na uniwersytet. Znała tam miejscowych sprzedawców, wiedziała co jest świeże, co jest tanie i dobre, co jest warte jej uwagi. Dość szybko udało się więc zakupić to co planowała. Potem zaś mogła się udać w okolice Pączka, wstępując jeszcze z nadzieją, do kilku sprzedawców tkanin. Wątpiła by udało się jej zdobyć koronkę na kobię majteczek Mel ale warto było próbować.
Niestety jej obawy się potwierdziły… tutejsi handlarze mieli wiele rodzajów koronek, ale nic z tego co interesowało czarodziejkę. Tak kunsztowne koronki były niedostępne w tej okolicy.
W samym Pączku zaś na razie nie zauważyła zbyt wielu znajomych. Był Lucius i jego ochrona, był Bernard wodzący maślanymi oczami za Mel. Był wreszcie Cassander dookoła którego kręciła się Amelia. Nie bez powodu zresztą. Wkrótce Pączek przechodził na tryb nocny, a Króliczek chciała skusić elfa na wizytę na pięterku.
El postanowiła jednak dziś przejść na tyły i odwiedzić pewną niziołkę. Bogowie tylko wiedzieli jak tęskniła do jej dań.
Moppy właśnie powoli kończyła pracę. Klienci którzy zaczną się zjawiać w ciągu najbliższych godzin nie przyjdą tutaj dla jej frykasów. I jedynie alkohol będą spożywać.
- Hej… jak tam nowa fucha? - zapytała radośnie niziołcza kucharka.
- Jak narazie dobrze. Choć przyznam, że niezbyt mi odpowiada tamtejsza kuchnia. - El przysiadła przy jednej z ław obserwując Moppy. - Już brakuje mi twoich potraw.
- Głodna jesteś moja słodka ?- zapytała mile połechtana komplementem niziołka.
- Tak… dostałam tam obiad, ale był tak potwornie tłusty… - Czarodziejka westchnęła. - Gotuje nam półorczyca. Miła, ale kuchnię ma nie dla mnie.
- Och biedaczyno.- westchnęła współczująco Moppy i zabrała się do kucharzenia pytając.- Paszteciki czy naleśniki?
- Oddam swoją najlepszą bieliznę za twoje naleśniki. - El uśmiechnęła się ciepło do niziołki.
- Nie musisz się aż tak poświęcać.- zaśmiała Moppy wyjmując z szafki różne powidła z którym planowała skomponować ich nadzienie. Truskawki, morele, maliny...no i jabłka oczywiście.
El przyglądała się temu rozmarzonym wzrokiem.
- Naprawdę, aż trochę żałuję, że nie mamy tam jak gotować. Niestety szefowa kuchni wyraźnie nie lubi jak ktoś jej wchodzi na podwórko, więc pozostaną mi chłodne przekąski.
- Nic dziwnego… kuchnia to królestwo i ma swoje królową lub króla.- odparła niziołka biorąc się już za smażenie. Smakowity zapach rozszedł się po całej kuchni.
El zaciągnęła się nim i aż przymknęła oczy z zachwytu.
- Oh Moppy, nawet nie wiesz jak chętnie spakowałabym to na wynos. - Szepnęła i pozwoliła niziołce czynić swoje cuda.
- Odrobinę mogę zrobić na wynos, aczkolwiek już jutro stracą swój urok.- odparła Moppy już wypełniając pierwsze z nich owocową mieszanką konfitur. - Tylko nikomu ani słowa, dobrze?
- Oczywiście. - El uśmiechnęła się szeroko do kucharki. - jesteś cudowna.
- Bez przesady… w razie czego zrzucę winę na ciebie. I to ty zostaniesz ukarana sesją w loszku z szefową.- zażartowała niziołka podając Elizabeth pierwsze swoje dziełka.
Czarodziejka spojrzała na nie z zachwytem.
- Cóż.. i tak mnie to chyba niebawem czeka, za zajmowanie czasu dziewczynom.. dziękuję!
- Możliwe… że tak się stanie.- zaśmiała się “złowieszczo” Moppy szykując kolejne naleśniki.- Co chcesz do picia? Jeszcze trunek przygotuję i pewnie udam się na spoczynek. Naczynia wstaw do zlewu. Umyję je rano.
- Kwasu. - El odpowiedziała z uśmiechem, zajadając się naleśnikiem. Była ciekawa co oznaczał loszek z szefową, ale wolała nie dopytywać. - Czy królowa tej kuchni pozwoli mi choć po sobie pozmywać?
- Jeśli znajdziesz czas.- odparła z uśmiechem Moppy szykując kwas dla czarodziejki.
- Na pewno. - Czarodziejka jadła aż się jej uszy trzęsły, ciesząc się, że w końcu ma w ustach coś co nie jest jedynie sycące.


Po tym jak Moppy wyszła, El szybko skończyła jedzenie, pakując kilka naleśników do koszyka z zakupami i posprzątała po swoim posiłku. Dopiero po tym wszystkim wyszła na tyły Pączka, by rozejrzeć się czy jej tajemniczy kochanek już nie przybył.
Czekała chwilę z bijącym sercem, nim usłyszała jego głos.
- Nie spodziewałem się że przyjdziesz.- wyłonił się z cieni uliczki niczym upiór, jego skóra nadawała mu nieco złowieszczy wygląd. Simeon był przeciwieństwem Charlesa. Emanowała z niego aura zagrożenia i drapieżności.
- Cóż.. chcę się dowiedzieć o tobie więcej. - Odparła El czując dziwny dreszcz na plecach. Z jednej strony był to sygnał, że powinna uciec, a z drugiej.. podniecenie.
- Więc.- mężczyzna przybliżył się do niej. Jego przenikliwe spojrzenie wodziło po czarodziejce jakby chciało przebić się przez otulające ją tkaniny.- Co niby chcesz wiedzieć o mnie?
- Na razie znam jedynie imię… i że polujesz na te bestie. - El poczuła jak jej oddech przyspiesza, a piersi zaczynają napierać na gorset.
- No i ? To ci nie wystarcza?- tymczasem on podchodził coraz bliżej niej. A nozdrza rozchylały mu się jakby chłonął jej zapach. Czerwone spojrzenie oczu skupiło się na niej. Elizabeth miała wrażenie że w każdej chwili może on się na nią rzucić i posiąść… dusząc krzyki protestu władczymi pocałunkami.
- Jak widać nie. - Szepnęła rozpalonym głosem sama nie będąc pewna, czy chce się do niego przybliżyć czy uciec.
- To pytaj.- odparł Simeon, a jego ciało znalazło się tak blisko, że niewiele mogła dostrzec poza nim. Jego dłoń ostrożnie musnęła jej policzek i kosmyki włosów, jakby oswajał małe zwierzątko.
- Dlaczego zabijasz te bestie? Satysfakcja? Zemsta? - Czarodziejka już odruchowo rozchyliła usta czując dotyk mężczyzny.
- Sprawiedliwość. To potwory polujące na ludzi… tu w mieście.- mruknął Simeon pieszcząc opuszkami palców jej wargi. - Zabijają i przemieniają ludzi, zatruwają ich narkotykiem ze swojej krwi. Chciałabyś by nikt się nie zajął tym problemem. Byś każdej nocy musiała uważać na krwiopijców czających się w nocy?
- Nie wiedziałam o nich dopóki nie zobaczyłam jak z nimi walczysz. - El powstrzymała się by nie pocałować palca mężczyzny, czuła jednak jak jej wargi stały się suche. - A ty skąd o nich wiesz?
- Żyję z tą wiedzą od narodzin.- odparł mężczyzna pieszcząc palcem usta czarodziejki, drugą dłonią sięgając do jej piersi i wodząc po tej krągłości przez te ubranie.- A o wampirach pewnie musiałaś słyszeć. Piszą o nich w tych centowych romansidłach sprzedawanych na ulicy… co prawda piszą o tych na starym kontynencie. Tu ich nie powinno być…- uśmiechnął ironicznie.-... oficjalnie przynajmniej. Czemu… tak lgniesz do mnie? Czemu sprawiasz, że ja chcę więcej ciebie i mocniej?
- Słyszałam.. ale… traktowałam jak opowiastki. - El zawahała się, w końcu jednak przywarła do mężczyzny swoim ciałem i odezwała się szeptem do jego ucha. - Nie wiem… ale pragnę cię od pierwszego spotkania. Chcę wiedzieć o tobie wszystko… Kim jesteś.. kto ci opowiadał przy urodzeniu wampirach, co lubisz, gdzie mieszkasz… czego pragniesz.
- Nie mam czegoś takiego jak mieszkanie. - mruknął w odpowiedzi Simeon, pochwycił dłońmi za jej pośladki… uniósł lekko i przycisnął ciało do ściany całując namiętnie szyję i policzki. Znów czuła jego dłonie na swoich udach, podwijające jej spódnicę. To była co prawda pusta uliczka, ale tuż przy znanej jej karczmie. Wielu ludzi tu ją znało z widzenia.
- Jestem Łowcą Cieni. Dbamy… o bezpieczeństwo miasta nie rzucając się w oczy. Dbamy, żebyś ty traktowała potwory czające się w mroku jak… opowiastki.- szeptał żarliwie do jej ucha.-
- Simeon.. niedaleko jest stajnia… nie tutaj. - El objęła mężczyznę ramionami. - Więc gdzie żyjesz? Gdzie mogłabym cię znaleźć gdybym już nie mogła wytrzymać. - Jej wargi przesunęły się po uchu mężczyzny.
- Nie ma takiego miejsca. Jeśli ty byś mnie mogła znaleźć, wampiry też by mogły.- szeptał Simeon, a ona już czuła jego pod spódnicą dłonie wodzące delikatnie po podwiązkach zdobiących jej uda. - Rozbierzesz się sama? Ja mógłbym coś rozerwać przy okazji.
- W stajni. - El zacisnęła dłonie na ramionach kochanka. - Wejście jest za tobą.. zazwyczaj otwarte.
Puścił ją i odsunął się z trudem. Oddychał ciężko przyglądając się dziewczynie. El podeszła do drzwi i zaklęła widząc, że wyjątkowo gnomy postanowiły zamknąć tylne wyjście. Wyjęła spinkę do włosów i nie zastanawiając się zbyt długo pochyliła się i zaczęła majstrować w prostym zamku, kręcąc przy tym tyłkiem na oczach Simeona.

Po otwarciu usłyszała cichutkie sapanie i wijące się małe sylwetki w starej karocy. Nie mogła dostrzec szczegółów, ale domyślała się, że syn właścicieli stajni jest właśnie… dosiadany pośród półdzikich kur zamieszkujących obecnie ten stary budynek. Oddechy były głośne i szybkie, jęki intensywne… więc cała zabawa miała się tu kou końcowi. Niemniej tłumaczyła ona, czemu drzwi El musiała sforsować.
Czarodziejka chwyciła Simeona za dłoń i pociągnęła Simeona w kierunku drabiny prowadzącej na poddasze, gdzie składowano siano. Było tam ciasno, ale jeśli wpełzną… Nie chciała czekać,aż gnom skończy swe igraszki.
Na szczęście gospodarz i jego przyjaciółeczka byli zbyt zajęci sobą, by posłyszeć oboje kochanków wspinających się po drabinie. El podążała pierwsza czując na sobie wzrok kochanka bezwstydnie zerkającego pod jej spódnicę. Czarodziejka wsunęła się na niskie pięterko i od razu położyła się na podłodze. Nim Simeon wszedł, podwinęła spódnicę i zsunęła majtki. Na wiele więcej i tak nie było miejsca. Czuła, że bielizna jest już przemoczona i pachnie nią intensywnie.
Simeon wciskając się na ciasny stryszek, również zmuszony był do jedynie rozpięcia pasa i zsunięcia spodni. Osunął się ciałem na nią, dociskając ją swoim ciężar do drewnianej podłogi i gwałtownym ruchem bioder łącząc jej intymny zakątek ze swoim twardym pożądaniem. Zdusił jej jęk zakrywając usta, a potem zaczął całować namiętnie, przy wtórze jęków kochanki młodego gnoma.
El nie mając co zrobić z własną bielizną, wcisnęła ją do kieszeni płaszcza Simeona i już wolnymi dłońmi objęła mocno kochanka poddając się jego szturmom. Nie wiedziała, czemu ten niebezpieczny mężczyzna tak ją intrygował. Czemu tak bardzo go pragnęła?
Słyszała jak on dyszy, jak jego biodra poruszają się dociskając jej ciało do twardej podłogi. Całował jej szyję i dekolt w przypływie czułości, ale nie zmieniało to faktu, że nie był to szczególnie wygodny akt miłosny. Było prosto … zwierzęco niemal, ale i tak czuła ten żar, tę namiętną obecność w sobie wibrującą doznaniami przez całe jej ciało. No i jej własne pragnienia rezonowały z oddającą się rozkoszy gnomką. El wtulała się w mężczyznę, starając się powstrzymywać jęki gdy zbliżała się do szczytu.
Tymczasem na dole coś zaczęło uderzać o drzwi. A potem otworzyło je gwałtownie. Okrzyki przyjemności młodej gnomki zmieniły się w krzyk zaskoczenia, a potem przerażenia. A Simeon napierał mocniej, przyspieszając figle nawet za cenę dodatkowej niewygody.
Odgłosy z parteru go niepokoiły.
El doszła z głośnym okrzykiem i opadła deski, oddychając z trudem.

Odgłosy z dołu były niepokojące. Kobiece i męskie piski oraz niemal zwierzęce sarknięcia. Simeon cofnął się i zaczął pospiesznie naciągać spodnie na ciało wraz z bielizną.
Czarodziejka, także poprawiła suknie, by ruszyć za nim. Odruchowo sięgnęła po przymocowany do podwiązki pistolet.
Na dole dwa długowłose białolice humanoidy o rozwianych włosach


czaiły się na karocy sprawiając, że dwoje gnomich kochanków zamknęło się w niej. Nie byłaby to bezpieczna kryjówka, gdyby nie to że potwory nie były zainteresowane przyłapanymi in flagranti kochankami lecz zsuwającym się po drabinie Simeonem.
El z przerażeniem rozpoznała w tych istotach stworzenia, podobne do tego, z którym walczył mężczyzna gdy się poznali. Mocno zacisnęła dłoń na pistolecie.
Jej kochanek zeskoczył pierwszy i sięgnął do mieczy swoich. Na ich widok potwory zasyczały gniewnie i oba rzuciły się na Simeona. Gdyby walka była jeden na jednego, mężczyzna z pewnością poradziłby sobie bez większego problemu. Dwa srebrzyste miecze dawały mu przewagę zasięgu. Ale było dwóch osaczając go drapieżników. Bestie zmusiły go do defensywy próbując oflankować, do czego on nie chciał dopuścić. El zaś schodząca powoli po drabinie (bo w jednej dłoni trzymała pistolet), była ignorowana przez bestie.
Czarodziejka nasunęła na głowę kaptur płaszcza i posłała w kierunku jednej z bestii magiczny atak, o którym czytała w księdze. To był chyba pocisk kwasu.
Magiczny atak trafił w potwora, może nie zabolał aż tak bardzo. Ale z pewnością zaskoczył, a Simeon to zaskoczenie wykorzystał. Machnąwszy mieczem rozpłatał gardło poparzonemu potworowi który cofnął się sycząc z bólu. Zarówno wywołanego cięciem ostrza jak i palącą raną zadaną mu magią czarodziejki. Czar, będący prostą sztuczką, nie znikł z pamięci El i mogła go użyć ponownie… a rozmyta postać skutecznie maskowała jej rysy i utrudniała trafienie. Żaden z potworów nie był “śmiertelnie” ranny, ale Simeon mógł się teraz skupić na jednym z nich.
Widząc którą z bestii wybrał mężczyzna, El wycelowała w drugą rzucając na nią zaklęcie.
Kolejny kwasowy pocisk nie był niespodzianką, więc potwór zdołał go uniknąć. Niemniej został trafiony końcówką miecza Simeona, która niemal wydłubała mu oko i rozerwała policzek. Ten zaś z rozciętym gardłem wybrał właśnie czarodziejkę na swój cel i minąwszy szerokim łukiem łowcę pognał ku Elizabeth.
Przerażona El zacisnęła w dłoni pistolet. Naboje nie miały przeciwko nim szans… prawda? Widziała jak Simeon tnie te bestie… toż tamta miała nawet rozpłatane gardło! Rzuciła w jej kierunku magiczne pociski.
To już nie była taka prosta sztuczka, tylko potężniejsza magia. Świetliste kulki pojawiły się wokół jej dłoni uderzając we wroga z nadludzką precyzją i niszczycielskim efektem. Potwór zawył i zmienił się w szary opar pospiesznie uciekający z pomieszczenia.
Dla El było to na rękę, musiała pomóc Simeonowi. Skupiła na nim wzrok sprawdzając jak radzi sobie jego przeciwnik. A ten radził sobie kiepsko. Będąc sam na sam z Łowcą Cieni, szukał już okazji do ucieczki. Ale Simeon nie zamierzał mu jej dać. Szybka seria ciosów, której potwór próbował uniknąć, zakończyła się dwoma ostrzami wbitymi w jego tors i brutalnym krwawym rozpłataniem go. Zmienił się w mgłę, ale Simeon nie planował dać mu uciec. Wyjął coś z sakiewki i ta mgła zaczęła być pochłaniana przez zasysającą ja magiczną fiolkę, którą po chwili zakorkował.
El rzuciła zaklęcie mgły, które szybko ich otoczyło. Nie chciała by zamknięte w karecie gnomy ją rozpoznały. Chwyciła pozostawiony przy drabince kosz z zakupami i podbiegła do Simeona by go wyprowadzić.
- Chodźmy stąd. - Szepnęła chwytając mężczyznę za rękę. - Nie chcę by mnie widział.
Mężczyzna schował swoje miecze i podążył za nią dodając cicho.- Raczej ciężko by im było, bo leżały plackiem w karocy drżąc ze strachu.
- Ale nie wiem kto będzie w uliczce… byliśmy głośno. - Szeptała wyprowadzając go na tyły i ruszając w kierunku portu, czyli jak najdalej od domu Morganów. - Drugi… chyba uciekł… - Nie była pewna co się wydarzyło. Nadal trzęsła się ze strachu, zaciskając rękę na dłoni Simeona.
- Wrócił do swojej trumny… a przynajmniej musi wrócić przed wschodem słońca.- wyjaśnił Simeon.- To tylko płotka. Pies gończy nasłany przez ich pana.
El doprowadziła ich do pustej bramy i schowała się w niej. Odstawiła koszyk i objęła się mocno ramionami, starając się zatrzymać drżenie ciała. Gdy Simeon mówił brzmiało to tak prosto.. jednak ona… ona nigdy nie walczyła. Nie używała magii przy kimś… nie licząc Marinety.
- A więc jesteś nielicencjonowaną czarodziejką.- szepnął Simeon przyglądając się kochance.- No cóż… tego mogłem się spodziewać. Tam gdzie się spotkaliśmy nie chodząc grzeczne dziewczynki.
El podniosła na niego wzrok. Czy teraz zdradzi ją? Odda w ręce magów? Przygryzła wargę. Wiedziała, że i tak nie da rady uciec.
Simeon nie wydawał się jednak zwracać akurat na nią uwagi. Rozejrzał dookoła dodając.- Czyli teraz chcesz zakończyć spotkanie? Powinienem cię odprowadzić do… właściwie to nie wiem, gdzie chcesz bym cię odprowadził. -
Ani też czy chciała zakończyć to spotkanie. Zarówno ich pierwsze namiętne chwile trwały krótko, a i walka nie zajęła im wiele czasu.
- Nie… chciałabym… chciałabym byś mnie objął… chciałabym położyć się razem w jakimś łóżku. - Mówiła nerwowo nadal czując dreszcze. - Nie powiesz nikomu o mnie?
- Niby komu miałbym?- zapytał Simeon przyciągając El do siebie i tuląc zaborczo.
- Magom… innym łowcom… - Szeptała nerwowo obejmując mocno mężczyznę.
- Ja sam nie działam całkiem legalnie. Wolę nie zwracać na siebie uwagi… prawa.- odparł ciepło Simeon tuląc przerażoną czarodziejkę.
El przytaknęła ruchem głowy. Czuła ulgę. Ktoś wiedział, ale... ale może naprawdę była szansa, że nie powie innym.
- Jak możesz tak ciągle żyć… nigdy nie mieć spokoju? - Czuła jak jej ciało pomalutku się rozluźnia.
- Przywykłem. - stwierdził Simeon spoglądając wprost w oczy czarodziejki.- Mówiłem ci że nie jest bezpiecznie wkraczać do mojego świata.
- To prawda… - El zawahała się patrząc w oczy mężczyzny. Może powinna odejść? Wrócić do swojego "zwyczajnego" życia. Tylko… czemu nie chciała go zostawiać? Uniosła się na palcach i pocałowała łowcę.
- Nie znam tej części miasta. Nie wiem gdzie by się tu można było położyć razem.- przyznał się Simeon.
- Ja chadzałam tu z pewnym półorkiem. - El zawahała się. - Kawałek dalej jest karczma… może… wynajelibyśmy… - Zawahała się. Chyba nie powinna proponować takich rzeczy.
- Dobrze… chodźmy więc tam.- Simeon objął Elizabeth ramieniem i ruszył wraz z nią ku “Poduszeczce.”


Karczmie którą pobliskie prostytutki używały jako miejsca zabaw z klientami. W przeciwieństwie do “Pączka” był to lokal gorszej klasy, także pod względem urody dam negocjowalnego afektu. Ale przez swą “szorstkość” był atrakcyjny dla młodej El. Zakazany owoc, gniazdo opryszków i ich kochanek. Straszne miejsce dla szesnastoletniej czarodziejki w fazie buntu. Teraz… po prostu był to niskiej jakości lokal, w którym spotykali się kieszonkowcy, drobni przemytnicy i paserzy wydając niewielkie sumy jakie udało im się zebrać. I żebracy. Profesjonalni żebracy. Tak naprawdę młodej El nie groziło tu nic, poza lubieżnymi odzywkami ze strony klientów.
Po wejściu do środka przekonała się, że lokal nic się nie zmienił. Nawet zasuszony półork o nazwie “Gruby” wyglądał tak jak go zapamiętała. Gruby, łysy i pomarszczony jak zasuszona śliwka.
El podeszła do niego mając nieco nadzieję, że ten zapamiętał ją z jej wizyty z Karlem.
- Chciałabym wynająć pokój. - Powiedziała, starając się zachować spokój.
Gruby spojrzał spode łba i wycenił wszystko krótko na pół dolara za godzinę. Po czym poprawił na dolara proponując pokój z lepszą pościelą.
El nie odzywając się dała mu dwa dolary. Zerknęła niepewnie na Simeona woląc sobie nie wyobrażać co on teraz o niej myśli. Twarz kochanka była nieprzenikniona, a jego oczy bacznie rozglądały się po otoczeniu. Gruby powiedział który pokój kupili, dał Elizabeth klucz i dziewczyna trzymając za rękę kochanka musiała go zaprowadzić na piętro. Pokój… składający się z łóżka i stołu był biedny i niezbyt zadbany. A co gorsza dochodziły do niego odgłosy zabaw z pokojów obok… pokrzykiwania o ogierach, skrzypienie drewna, sapnięcia i szelest słomy.
El ustawiła swój koszyk z zakupami na stole. Odrobinę nie wiedziała co ma robić. Spoglądała na Simeona wsłuchując się w odgłosy rozkoszy atakujące jej uszy.
- To co chcesz?- zapytał Simon odpinając miecze i kladąc je obok łóżka tak by były w zasięgu.- Robić? Pytać?
- Tak ! Tak ! Tak! - jeden głos był młody i energiczny i brzmiał jak… trochę jakby Fulla. Ale tylko trochę. Fulla nie była głośna. I z pewnością nie robiła takich rzeczy w takich miejscach.
El patrzyła na niego w zamyśleniu. Naprawdę chciała się w niego po prostu wtulić. Jednak ciekawość także nie dawała jej spokoju.
Odpięła płaszcz i ułożyła go na stole. Po chwili zabrała się też za rozpinanie gorsetu.
- Kto cię uczył walczyć z takimi bestiami? Czemu? - Zadawała pytania powoli odsłaniając swoje ciało.
- Mój opiekun. A powodów było kilka. Między innymi taki, że w zasadzie byłem stworzony do tego jako półkrwi…- zaczął mówić, ale przerwał. Za to nie przerwał obserwowania rozbierającej sie czarodziejki… sam też rozdziewając powoli.
- Mocniej ogierze, mocniej! - krzyki nie-Fulli trochę psuły nastrój.
- Półkrwi? - Dopytała El opuszczając spódnicę. Stała teraz przed kochankiem jedynie w bieliźnie i koszuli. Powoli zabrała się za rozpinanie tej drugiej.
Simeon bez pośpiechu rozbierał się do naga.- Jestem jak półelf… mieszańcem. Ale nie lubię o tym mówić.
- Nie zmuszę cię. - Powiedziała cicho, odkładając koszulę i stając przed kochankiem jedynie w pończochach.
- Wyglądasz ślicznie.- nie kłamał. Owacja na stojąco poniżej jego pasa potwierdzała jego słowa.
- Zostawić je? - Spytała przesuwając palcami po krawędzi pończoch. Widok Simeona sprawiał, że mimo strachu i tych wszystkich złych emocji, dziwnego otoczenia, czuła podniecenie. Wilgoć która już okrasiła jej kobiecość.
- Chyba ich nie zniszczę.- odparł ciepło Simeon i usiadł na łóżku przyglądając się kochance.- Co dalej? Co chcesz robić?
- Chciałam się dowiedzieć czego pragniesz. - El podeszła do niego i stanęła tuż przed mężczyzną. - Co lubisz? - Przyklęknęła na łóżku okrakiem nad kochankiem i jego uniesioną męskością.
- Twoje ciało, twoje oczy, pocałunki, twoje usta…- wymruczał hipnotyzowany jej bliskością.- … tam niżej.
- Taaaki duży… znów? Jesteś dzikusem.- jęk nie-Fulli rozbrzmiewał głośno przez cienkie ściany przybytku.
El opadła nieco delikatnie zahaczając swym kwiatem oręż kochanka. Czuła że coraz trudniej jej zapanować nad własnym oddechem. Piersi były napięte niemal bolesne.
- Chciałabym byś mnie także doprowadził do takich krzyków. - Wyszeptała rozpalonym głosem.
- Nie jestem pewien czy zdołam. - pochwycił ją mocno za biodra i zmusił do opadnięcia. Za szybko, za mocno… doznania, rozkoszy i odrobiny bólu niemal ją oślepiły czasowo. Z jej ust wyrwał się przyduszony jęk. Simeon nie był delikatny, nie dał jej czasu przywyknąć, jego żarliwie pocałunki na jej biuście mieszały się z kąsaniem jej skóry. Bestia… rozkoszna, ale bestia.
El nie powstrzymywała swego głosu. Pojękiwała coraz głośniej, czując namiętne pieszczoty. Zaczęła wwiercać się biodrami w wypełniającą ją męskość.
Pocałunki wielbiły jej podskakujący biust, gdy jej własne ciało instynktownie unosiło się i opadało na kochanka. Miała wrażenie, że wraz z rudowłosą krasnoludką wyśpiewują peany na temat swoich wybranków głośnymi jękami. Przez chwilę zapomniała, że Fulli w pokoju obok nie ma. A żar podbrzusza przyjemnie rozpalał prowokując do szybszego tempa, nawet jeśli zapierało dech w piersiach.
Elizabeth z całych sił ujeżdżała swego partnera nabijając się na jego oręż.
- T..tak… jeszcze! - Atmosfera sprawiła, że swobodnie wypuściła z siebie swój głos. - Mocniej!
Jęki Fulli dochodzące z drugiej strony tylko dodawały pikanterii tej sytuacji. Góra, dół, góra, dół… dłonie mężczyzny na biodrach, jego rozkoszny organ miłości… doznania zalewały zmysły, aż ciało El doszła intensywnie dochodząc wraz z Fullą… nie…. z właścicielką głosu bardzo podobnego do Fulli. El z trudem utrzymała tempo by doprowadzić kochanka. Czuła jak w jej głowie się kręci. Czy to rzeczywiście mogła być krasnoludka.. ta nieśmiała Fulla?

Łapiąc oddech Simeon w milczeniu przyglądał się dosiadającej go dziewczynie. Ta zaś wiedziała, że tylko w jeden sposób może dowiedzieć się prawdy. Podejrzeć osoby w pokoju obok. Bo przecież Fulla by się nie przyznała. Teraz jednak chciała doprowadzić mężczyznę, którego miała przed sobą. kochanka który tak ją fascynował. I kilka sekund później dopięła swego, poczuła jak drży, a potem poczuła jego dowód żądzy… także spływający po jej udach. Usiadła na kochanku delektując się ciepłem rozlewającym się po własnym wnętrzu.
- T..to cudowne. - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem.
- To prawda.- jej kochanek czule pogłaskał ją po policzku. Odgłosy zza ścian dochodziły jeszcze. Także nie-Fulli, choć i ona była cichsza.
- To co teraz.- spytał Simeon opierając się na łokciach, gdy leżał pod nią.
- Możliwe, że źle o mnie pomyślisz, ale… umieram z ciekawości kto jest za ścianą. - El wskazała mężczyźnie kierunek z którego dochodził do niej głos Nie-Fulli.
- Twoja ciekawość sprowadzi na ciebie kłopoty.- wymruczał Simeon przyglądając się dziewczynie.
- Nawet nie wiesz ile już sprowadziła. - El zeszła z kochanka i podeszła do ściany by jej się przyjrzeć. Zupełnie naga oparła ręce na biodrach. Czuła się przy Simeonie.. jakoś niepokojąco swobodnie. Może dlatego, że już wiedział, że jest czarodziejką.
Niestety ściana choć cienka, była zbita z solidnych desek. Elizabeth nie dostrzegła żadnych szelin wystarczająco dużych, by można było dostrzec cokolwiek. Słyszała za to chichoty i pomruki dochodzące. Głos był Fulli, albo łudząco podobny. Brakowało w nim jej nieśmiałości i czuć było zalotność. Czy krasnoludka była taka, ukryta pod wychowaniem. Figlarna ciotka świadczyła o tym że tak mogło być.
- Masz może jakiś pomysł? - El odezwała się szeptem, odwracając się w kierunku Simeona. - Okno? Dziurka od kluczyka?
- Okno tak.. ale z przeciwnego budynku. Stamtąd można podejrzeć sąsiednie okno przez lunetę. Dziurka od klucza, raczej nie… pokoje są ciemne.- wyjaśnił mężczyzna siadając na łóżku i wodząc wzrokiem po nagim ciele El.- Pomysłów mam wiele, ale żaden związany z podglądaniem. Możesz też po prostu zapukać.
El zaśmiała się cicho.
- Cóż mogę pozostawić swoją ciekawość niezaspokojoną. - Oparła się plecami o ścianę i spojrzała lubieżnie na kochanka. - A ty jakie masz pomysły?
Mężczyzna podszedł do dziewczęcia i pochwyciwszy je za włosy dłonią odciągnął jej głowę do tyłu, całując wyeksponowaną szyję i piersi kochanki. Palcami sięgnął między uda czarodziejki mrucząc.
- Byłaś bardzo niegrzeczna… ciekawska. Może wypada cię ukarać, paroma klapsami w pośladki?
Elizabeth zamruczała czując dotyk na swym kwiecie.
- Możesz spróbować, ale.. obawiam się że będę jeszcze mniej grzeczna. - Wyszeptała rozpalonym głosem, patrząc na kochanka.
- Zobaczymy…- szeptał Simeon kąsając szyję dziewczyny i dotykając jej intymnego zakątka powolnymi ruchami palców. Pieścił i prowokał jej ciało dotykiem, sam rozpalając się widokami.
Czarodziejka powoli ocierała się biodrami o jego palce, opierając się plecami o ścianę. Czuła jak jej oddech znów robi się rozpalony. To było.. niesamowite. Simeon niby nie miał nikogo na stałe, a jednak zdawało się, że jest bardzo doświadczony.
Ta zabawa trwała chwilę nim Elizabeth usłyszała cichy władczy szept kochanka.- Oprzyj się o stolik rękami i wypnij tyłeczek.
Towarzyszyły temu namiętne jęki nie-Fulli, które znów robiły się głośniejsze.
- D.. dobrze. - El czuła się przyjemnie otępiała od ciepła i podniecenia. Podeszła do stolika i oparła się o niego przedramionami wypinając się w kierunku Simeona.
Mężczyzna podszedł do niej i..czuła jak wodzi palcami po jej lewym biodrze, ale prawe… poczuła uderzenie, mocne i bolesne… rozgrzewające. Klaps nie był delikatny, choć Simeon nie używał całej swojej siły.
El jęknęła głośno. Czuła jak ciepło od uderzenia rozlewa się po pośladku, udzie, jak rozgrzewa mocniej jej kobiecość. To było.. dziwne.
Jej jęki znów zaczęły się splatać z głosem nie-Fulli, jak i kolejnymi uderzeniami w miękkie pośladki. Pupa Elizabeth się zaczerwieniła, a Simeon rzekł do czarodziejki. - Teraz… cię posiądę.
I po chwili dłonie kochanka zacisnęły się na biodrach dziewczyny, a potem… El znów głośno jęknęła czując dziki szturm i kolejne silne ruchy bioder łowcy. Simeon nie traktował ją delikatnie...każdy jego ruch raził ją piorunem intensywnych doznań.
Jęki Elizabeth przerodziły się w okrzyki rozkoszy. Musiała mocno chwycić się blatu, by się nie przewrócić. Cieszyła się, że był to już ich drugi raz ich wspólna wilgoć wypełniająca jej wnętrze nieco łagodziła te szturmy.
Jej kochanek nie oszczędzał jej ni siebie. Zaciskał mocno dłonie, narzucał szybkie tempo wprawiając jej ciało w drżenie i wicie. Stół o który El się opierała trzeszczał. Każdy sztych wyrywał z jej ust głośne krzyki rozkoszy, aż do intensywnego spełnienia… i jego i jej. Opadając twarzą na stół El zerkała przez okno, na mrok rozpościerający się za oknami. Było już późno niestety. Musiała już wkrótce wrócić na uczelnię.

- Łóżko? Na chwilkę? - Spytała z trudem panując nad zachrypniętym głosem
- Dobrze.- Simeon wziął drżącą kochankę w ramiona i troskliwie ułożył ją na łóżku. I położył się obok niej.
El wtuliła się w niego zaciągając się zapachem kochanka.
- Będę musiała wrócić na uczelnię. - Mruknęła obejmując mężczyznę mocno. - Zdradzisz mi kiedyś półkim jesteś?
- Nie… może kiedyś.- odparł cicho kochanek wyraźnie pochmurniejąc. Cmoknął policzek El dodając.- To bolesna kwestia dla mnie.
- Więc nie będę dopytywać, ale pamiętaj, że jestem ciekawa. - Wymruczała czarodziejka i pocałowała mężczyznę w podbródek. - Wiesz, że teraz się ode mnie nie uwolnisz?
- Ta napaść pomiotów nie jest niczym niezwykłym dla mnie. - ostrzegł ją Simeon.
- I przyznaj, że nawet nieco ci pomogłam. - El uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
- To prawda.- Łowca cmoknął czubek nosa Elizabeth. A potem jej policzek.
El pocałowała go w usta już odruchowo wsuwając język pomiędzy męskie wargi.
Pocałunek ten sprawił, że jego usta przylgnęły do jej warg. A dłoń pochwyciła za pierś dziewczyny ugniatając i masując władczo tę krągłość jej ciała. Było to przyjemne, ale czarodziejka wiedziała że nie ma czasu na kolejne figle.
- Simeon. - El oderwała się, jednak nie odepchnęła ręki kochanka. - Odprowadzisz mnie kawałek?
- Tak.- mężczyzna przerwał pieszczoty i usiadł na łóżku.
El usiadła obok niego.
- Jak mam cię znów złapać? Chodzić i pytać w całym Downtown? - Powiedziała żartobliwie poprawiając pończochy.
- Za trzy dni będę tam gdzie pokonaliśmy wampiry razem. Wieczorem.- zaproponował łowca.
- Dobrze. - El pocałowała go raz jeszcze w usta i wstała by się ubrać. Nakładając kolejne warstwy na swoje ciało, cały czas zerkała na kochanka, zastanawiając się jaka krew płynie w jego żyłach.

Simeon miał rację. Dziurka od klucza nie pozwoliła El dojrzeć kim była ich sąsiadka. Niestety ciekawość czarodziejki obeszła się smakiem. Ale dostała w “nagrodę” klapsa w wypięty pośladek, gdy Simeon usłyszał odgłosy kroków na schodach. W ten sposób odpędził ją od dziurki od klucza i uniknęli… co najmniej podejrzliwych spojrzeń. A Simeon okazał się miłośnikiem słodyczy i truskawek. Gdy tak wędrowali do przystanku tramwaju konnego Simeon przyznał się do tej słabości podczas długiej rozmowy. Kto by pomyślał że mroczny kochanek Elizabeth był łakomczuszkiem.
Spotkanie zakończyło się nieśmiałym pocałunkiem (z jej strony) w policzek, bo wszak widownia była zbyt liczna by pozwolić sobie na coś więcej. El wsiadła do konnego tramwaju i zakończyła przygodę w mieście.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-02-2020, 12:40   #24
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Uczelnia. Jej nowy dom. O tej porze był cichy i ciemny. Przemierzała korytarze pogrążone w mroku. O tej porze służba powinna już wracać lub znajdować się w przeznaczonych im pokojach. I Frolica już była w ich pokoju. El powitał wesoło machający ogon i lekko wypięty zadek w diabliczki w szarej spódnicy do połowy łydek. Dziewczyna szykowała swoje łóżko i zauważywszy wchodzącą współlokatorkę uśmiechnęła się mówiąc.
- Długo cię nie było. Dobrze się bawiłaś?
- Tak. Planuję teraz skoczyć na szybki prysznic. - Czarodziejka postawiła na stole koszyk z zakupami. Po rozmowie z Simeonem El była w doskonałym nastroju. A delikatny ból, który pozostał na pośladku przypominał jej o ich wspólnych igraszkach. - Przyłączysz się?
- Czemu nie.- odparła diabliczka prostując się i uśmiechając.- Spotkałam naszą sąsiadkę. Jak się okazuje, czasem urządza się tu małe przyjątka zanim nastanie godzina nocna. Obiecałam że może kiedyś wpadniemy w odwiedziny.
- Och… oczywiście. - El zdjęła płaszcz i gorset planując udać się do łazienki tylko w koszuli i spódnicy, po czym zabrała się za wybieranie czystych ubrań. - Udało mi się kupić nieco świeżych warzyw i owoców. Pieczywo, jakiś ser na jutro.
- To wspaniale. Zrobimy sobie rano śniadanie.- odparła radośnie diabliczka, a jej ogon zaczął machać energicznie na boki.
- Udało ci się dostać jakąś zasłonę? - El położyła czyste ubrania na swoim łóżku i spojrzała na okno. - Mogłybyśmy ją powiesić przed kąpielą.
- Udało.- odparła diabliczka sięgając do torby na podłodze i wyciągając ciemnozielony materiał zasłony.- Powinna wystarczyć na zasłonięcie okna.
- To może na razie ją przytrzaśniemy skrzydłami okna? - El podeszła do diablicy i przyjrzała się jej zdobyczy. - Będzie idealnie.
- Zgoda.- stwierdziła radośnie Frolica.- Wolałabym by nas nie podglądał.
- Ja też. - El wdrapała się na parapet i uchyliła okno by wsunąć w szczelinę materiał. Odruchowo spojrzała w kierunku, gdzie znajdował się pokój tamtego maga.
Wydawało jej się że widzi błysk lunety nakierowanej na ich skrzydło, może nawet na ich pokój. Ale… to mogło być tylko złudzenie wywołane wiedzą o tym podglądaczu. Skrzydło budynku w którym mieszkał ów mag, było zbyt daleko by mogła dostrzec to co robił na balkonie.
Zaś diabliczka podała materiał do dłoni El pytając.- Potrzymać cię za biodra. Żebyś nie spadła?
- Będę wdzięczna. - El zabrała się za wsuwanie materiału w szczelinę między skrzydłem okna a framugą. Frolica pochwyciła przyjaciółkę w okolicy bioder, acz czasem jej dłonie ześlizgiwały się na pupę El i wodziły po niej.
- Długo cię nie było. Dobrze się bawiłaś? - spytała beztroskim tonem diabliczka próbując odwrócić uwagę od tego faktu.
- Dobrze. Spotkałam się z dwoma osobami. - El przypomniała sobie, że nie ma majtek, bo te zostały w kieszeni Simeona.
- Doprawdy? - czuła że palce Frolici wymacały ten fakt, a i sama diabliczka dodała z przekornym uśmiechem. - Musiały to być interesujące spotkania. I owocne.
- Było… bardzo przyjemnie. - El zamknęła okno mocując w ten sposób zasłonę.
- Gratuluję. Ja nie mogę pochwalić się takimi zdarzeniami. Ale to koleżanki z pracy które poznałam były miłe. Choć nie tak jak ty… nie każda zgodziłaby się na mój żarcik. - odparła figlarnie Frolica odsuwając się nieco.
- Myślę, że nie ma tu czego gratulować. - El zeszła z okna. - Jedna z osób, z którymi się spotkałam to niziołka kucharka. Ponarzekałam na tutejszą kuchnię i mam dla nas naleśniki na kolację. - Czarodziejka mrugnęła do współlokatorki. - Chodźmy się wymyć.
- To cudownie. Chętnie spróbuję tych smakołyków.- odparła radośnie Frolica chwytając dłoń czarodziejki i ruszając wraz nią do drzwi pokoju. Po drodze ogonem zgarnęła dwa szlafroki. I razem opuścił pokój podążając ku łazience. Obecnie pustej już.

El dała się zaprowadzić do łazienki. Była zmęczona po igraszkach z Simeonem i swojej… pierwszej walce. Czuła, że emocje odpuszczają, teraz gdy znalazła się w bezpiecznych murach uczelni i że zmęczenie nieuchronnie wciska się na ich miejsce.
- To co… szybki prysznic? - Mruknęła, ziewając.
- Ty pierwsza… wyglądasz na zmęczoną.- odparła z uśmiechem diabliczka wskazując palcem na dość ciasną kabinę prysznicową. -Ja popilnuję, by nikt ci nie przeszkadzał. A potem ty to zrobisz dla mnie.
- Dzięki. - El szybko rozebrała się i weszła pod prysznic, mając nadzieję, że kąpiel rozbudzi ją na tyle, by móc zjeść kolację. Diabliczka poukładała równo porzucone przez nią ubrania, od czasu do czasu zerkając w stronę czarodziejki. Jej ogon wtedy poruszał się szybciej na boki. Potem zaś grzecznie czekała na swoją kolej czuwając przy drzwiach. El wymyła się sprawnie i wyszła na zewnątrz by się wytrzeć, chcąc jak najszybciej zwolnić współlokatorce kabinę.
- Twoja kolej. - Powiedziała, zakładając szlafrok.
Frolica tylko się uśmiechnęła i zaczęła pozbywać ubrań. Koszula i spódnica wylądowały na umywalce. Potem drobny gorset, pończochy z podwiązkami i majteczki. Czerwony kolor skóry nadawał gibkiemu ciału i ciężkim krągłym piersiom diabliczki powab egzotyki. A rogi i ogon nie psuły urody jej ciała. Współlokatorka uśmiechnęła się do El i pospiesznie myknęła pod prysznic.
- Postaram się szybko umyć.- obiecała.
- Naprawdę jesteś piękna. - El zawiązała szlafrok i zabrała się za zbieranie ubrań współlokatorki.
- Dzięki…- odparła ze śmiechem i zawstydzeniem diabliczka.- … choć muszę przyznać że rogi i ogon działają odstraszająco.
- Chyba na jakichś głupców. - El zerknęła w kierunku kabiny. - Według mnie dodają twemu ciału egzotycznego wyrazu i są raczej... kuszące.
- Ogon bywa kłopotliwy. Gdy nie skupiam się na nim, robi co chce. Zaczepia się i owija o obiekty.- odparła wstydliwie diabliczka myjąc się. Przez szybę widać było jej rozmyte kształty. Niestety nic więcej.
- To chyba… może być ciekawe podczas igraszek, prawda? - El wpatrywała się w szybę.
- Nie mam aż tak dużo doświadczeń w tej materii.- zachichotała nerwowo Frolica. - Więc trudno mi ocenić. A właśnie…- wychyliła głowę z kabiny prysznicowej.- … przemyślałam to co się zdarzyło rano i przepraszam. Trochę przesadziłam w dotykaniu cię rano. Wiesz… nie musiałam całowac. I chyba nie powinnam…. także chwytać za piersi.
- To było miłe. - El zaśmiała się. - Chyba też za bardzo nie protestowałam. Nie przejmuj się.
- Dobrze…- zarumieniła się Frolica i spytała.- Jesteś głodna?
- Bardzo. - El uśmiechnęła się, po czym na chwilę nieco posmutniała. - Wychodzę na potwornie wyuzdaną, prawda?
- Co? Dlaczego?- zapytała zaskoczona diabliczka.
- Wracam późno, śpię nago, oddaję ci się wołając o jeszcze. - Czarodziejka wzruszyła ramionami.
- Przestań.- zachichotała nerwowo i oblizała usta długim językiem.- Jak teraz zasnę wiedząc, że w drugim łóżku leżysz naga.
- Uprzedzałam cię wczoraj, że tak sypiam. - El mrugnęła do niej. - I tak też spałam, ale dla ciebie mogę założyć jakąś koszulę nocną.
- Ale wczoraj cię nie dotykałam… nawet jeśli przez ubranie.- zaśmiała się Frolica i dodała ciszej.- A tak między nami… jak trzymałam cię za pośladki… strasznie kusiło mnie podwinąć ci spódnicę i… no… też mam swoje chwile słabości i wyuzdane myśli.
- A ja bym się pewnie nie opierała. - El przyznała się i znów nieco posmutniała. - Chodźmy zjeść.
- Dobrze.- odparła diabliczka wychodząc spod prysznica i wycierając swoje nagie ciało. I próbowała El pocieszyć.- Jesteś bardzo śliczna więc… może przez to…? Nie przejmuj się tym. Ja cię lubię i będę broniła jak ktoś będzie cię obrażał.
- Myślę, że jest wiele ślicznych kobiet, które nie odczuwają potrzeby wydawania z siebie jęków, gdy inna kobieta łapie je za pośladki. - El zebrała ich ubrania i spokojnie czekała na Frolicę.
Diabliczka podeszła do El i wyrwała jej ubrania z dłoni. Odłożyła na bok i wypięła dumnie biust nakazując władczo czarodziejce.- Chwyć za nie… ugniataj.
- Nie boisz się, że ktoś wejdzie? - Czarodziejka pochwyciła wyeksponowane piersi i zacisnęła na nich dłonie.
-Mam… inne obawy… raczej.- pisnęła cicho diabliczka drżąc pod dotykiem El i cicho pojękując wpatrywała się w oczy dziewczyny, gdy jej dłonie ściskały jej miękkie owoce rozkoszy. - Widzisz… ja też… poję.. kuję… bo mam… wrażliwe… ciało… czy to wyu… zdanie?
- Chyba nie… - El przysunęła się, przesuwając dłonie na pupę Frolicy i wtulają swoje, ukryte pod szlafrokiem, piersi w jej biust. - Ale czy chciałabyś bym obiła nieco twoje pośladki, bym wsunęła palce w twoją kobiecość?
- Mmmoże? Acz niekoniecznie palce…- zachichotała nerwowo Frolica i pocałowała namiętnie usta El językiem wodząc po jej wargach. Ogon oplótł je obie w pasie.
Czarodziejka oddawała pocałunki ugniatając pośladki diablicy. Cała senność nagle zniknęła, zastąpiona dużo cieplejszymi odczuciami.
- Trochę się zagalopowałam.- mruknęła po pocałunku diabliczka i dodała cicho.- Nadal chcesz mi obić pośladki?
- Cały czas mnie do tego kusisz. - El zaśmiała się cicho. - Ale może… chodźmy do pokoju?
- Nieprawda.- odparła Frolica wystawiając długi język i odsuwając się od dziewczyny. Po czym wzięła szlafrok zerkając na czarodziejkę i pytając zadziornie.- Czemu miałabym sądzić, że jesteś wyuzdana tylko dlatego że późno wracasz? Czyżbyś wtedy robiła coś nieprzyzwoitego?
Ubrała go.
- Widziałam się z kochankiem. - Przyznała się El i ponownie wzięła ich ubrania. - Chodźmy.
-Och… no tak. Mogłam się domyślić.- wymruczała wstydliwie diabliczka splatając jeszcze mokre czarne włosy w długi warkocz.- A ja cię tu napadam i molestuję ignorując ten fakt. I kto tu jest tą wyuzdaną?
Dobry nastrój Frolicy sprawiał, że jej ogon poruszał się gwałtownie pod jej szlafrokiem czasem odsłaniając nawet uda rogatej. A gdy doszły do ich pokoju współlokatorka zaproponowała.- To ty wyciągaj naleśniczki, a ja buteleczkę nalewki z malin. Zwykle używam jak lekarstwo na przeziębienie. Ale dziś możemy trochę poświętować.
- Brzmi dobrze. - El podeszła do stojącego na stole koszyka i zabrała się za wyciąganie swoich zdobyczy.
- I smakuje jeszcze lepiej.- mruknęła diabliczka “nurkując” za łóżkiem i wyciągając nalewkę. Jej ogon unosił się w górę machając wesoło na boki. I… cóż… dobrze że zasłona była zaciągnięta.
El cały czas zerkała w jej kierunku. Czy naprawdę diablęta tak odstraszały? Wydawała się być niesamowicie ponętna
- Mam!- wyciągnęła triumfalnie swój płynny skarb z kryjówki i pomachała nim. Usiadła na łóżku i spojrzała na naleśniki.- Wyglądają smakowicie.
- Nie będą tak dobre, gdy Moppy podała mi je prosto z patelni, ale powinny ci smakować. - El mrugnęła do niej. Wskazała na drugie miejsce przy stole, sama siadając na jednym z krzeseł. - Siadaj. Zjemy i się kładziemy.
- Taki mamy plan.- odparła z uśmiechem diabliczka mimowolnie zerkając w dekolt szlafroka El, gdy siadała naprzeciw niej i postawiła malinówkę na stole. Po czym zabrała się za jedzenie naleśników mówiąc z uznaniem.- Są naprawdę dobre!

- Moppy jest rewelacyjną kucharką. - Przytaknęła El zajadając się naleśnikami i w odpowiedzi zerkając na dekolt diablicy. Było to łatwe zadanie, czerwone półkule wyłaniały się spomiędzy niedbale zawiązanego szlafroka.
- Mhmmm…- zgodziła się z nią diabliczka zajadając naleśnikami. A potem oblizując palce sięgnęła po butelkę i pociągnęła małego łyczka z niej. Zakaszlała i podsunęła trunek Elizabeth.- Ostrożnie… mocna jest.
- Chcesz mnie upić? - El mrugnęła do diablicy i upiła niewielką ilość.
- To zależy… czy jestem bardziej wyuzdana od ciebie. I jak bardzo jesteś wierna kochankowi.- wymruczała lubieżnie Frolica uśmiechając przy tym się łobuzersko. - I jak bardzo jesteś zmęczona. Bo nie będę cię napastować, skoro nie masz na to sił.
Zaśmiała się głośno i pogłaskała po warkoczu.- Nie… Nie przejmuj się. Tak się tylko z tobą droczę.
- Nie jestem wierna… - El skrzywiła się i oddała diablicy butelkę. Czuła jak alkohol rozgrzewa jej ciało i delikatnie szczypie w gardło. - Jestem zmęczona.. to był długi i intensywny dzień.
- Więc nic ci nie grozi… tej nocy.- odparła ze złowieszczym uśmiechem Frolica sięgając po kolejny naleśnik i wodząc spojrzeniem po ciele Elizabeth.
- Ale szlafroka już nosić nie musisz. Skoro i tak śpisz nago.- dodała po chwili i kolejnym łyku malinówki.
- Nie będę zbyt bardzo kusić? - Spytała z rozbawieniem El, zerkając na Frolicę.
- Będziesz.- zaśmiała się diabliczka.- Ale ja lubię ładne ciała.
Wzruszyła ramionami.- Acz do niczego nie zmuszam. A co do jutra. Tylko jeden pokój mamy do sprzątania. I salę wykładową do umycia po lekcjach.
- Dobrze, będę chciała napisać list do rodziny i przyjaciela… przyjaciół. - Powiedziała cicho zastanawiając się czy nie udać się do Isadore. Po chwili podniosła się i zdjęła z siebie szlafrok spoglądając na diablicę. - A przyłączysz się do mnie, też lubię widok ładnego ciała.
- Nie pobudzi cię za bardzo taki widok?- zaśmiała nieco podpita Frolica zsuwając szlafrok z ramion i odsłaniając te duże pełne piersi, jej ciemnoczerwona skóra miała bordowy odcień w świetle lampy oświetlającej ich wspólny pokój. Diabliczka wstała i zsunęła całkiem szlafrok… który opadł na ziemię. - Bo twój tak.
- Obawiam się, że pobudzi… - Czarodziejka przez chwilę obserwowała diablicę w milczeniu. - Ale… z jakiegoś powodu czuję, że obie mamy na to ochotę.
- Ale ty nie masz sił.- rzekła dramatycznym tonem diabliczka zatykając butelkę z malinówką. I przyglądając się… pustemu stołowi. Bo zjadły już wszystkie naleśniki.
-To idziemy spać?
Czarodziejka zamilkła obserwując diablicę. Była tak piękna. Jak te rogi i ogon mogłyby odstraszać? Podeszła do Frolicy i objęła ją.
- Na pewno przejmujesz się tym, że nie mam sił? - Powiedziała cicho nim pocałowała swoją współlokatorkę.
- Nigdzie się przecież nie wybierasz… zawsze możemy skorzystać z innej okazji.- mruknęła rogata której pocałunek smakował malinami a oddech pachniał alkoholem. Dłonie diabliczki zsunęły się na pośladki El i ścisnęły je drapieżnie.- Tooo.. które łóżko ci się bardziej podoba?
- Twoje. Przypomina mi ten twój ogon poruszający się w nocy pod kołdrą. - El odpowiedziała tym samym ściskając pewnie pośladki Frolicy, ale palcami wskazującymi drażniąc podstawę jej ogona.
- Chodźmy więc do mojego…- wymruczała diabliczka kąsając delikatnie podstawę karku El i dając jej klapsa w pośladek.- Uprzedzam nie jestem delikatna, ale i ty nie musisz.
- Ja jeszcze nie wiem jaka jestem. - El zaśmiała się podchodząc do łóżka diablicy i przyklękając na nim. Wypięła się lubieżnie w stronę współlokatorki. - Na co masz ochotę?
- Widzę że to już nie podlega…- zaśmiała się Frolica, a jej ogon przeciął z świstem powietrze niczym bicz i uderzył w pośladki czarodziejki.- … dyskusji. Bo to tobą trzeba się zająć, prawda?
El jęknęła cicho i opadła twarzą na pościel. Czuła gorąc promieniujący od pośladków, tak jak wtedy gdy Simeon ją uderzył. Wizja tego co wydarzyło się chwilę później sprawiła że aż zadrżała. - Nie chcę być egoistką.. też.. chcę ci sprawić nieco przyjemności.
- Zaraz sprawisz…- zachichotała diabliczka opierając stopę o plecy El, jej ogon znów uderzył. A jej oddech zrobił się taki jakichś ciężki od pożądania. Zerkając na rogatą czarodziejka zobaczyła ja ta się dotyka w intymnym miejscu. Ten widok diabliczkę pobudzał.- Poprzedni pracodawca… miał takie… wymagania wobec mnie. Dobrze płacił więc mu pozwalałam trochę obić mi zadek. Zrezygnowałam jak zaczął… przesadzać.
- Ale… chyba ty lubisz być po tej stronie. - Z ust El wydobył się pomruk. Czuła jak i jej coraz trudniej się oddycha. - Jak…. jak przesadził?
- Powiedzmy, że odrobina bólu miała być dużą ilością.- westchnęła diabliczka kolejny raz obijając pośladki czarodziejki mocnym uderzeniem ogona. A następnie weszła na łóżko i usiadła przed klęczącą czarodziejką, rozchylając szeroko nogi.- A czy lubię? Tak i niekoniecznie… możesz później obić mój tyłeczek Elizabeth.
- Wolę zrobić coś innego. - EL uniosła się nieco na rękach i nadal wypięta sięgnęła ustami do kobiecości diablicy, od razu sięgając językiem w jej głębiny.
Czarne kudełki załaskotały nos czarodziejki, gdy przylgnęła twarzą do intymnego obszaru. Język posmakował ciepłego obszaru.. nie gorącego i wilgotnego zarazem. Temperatura ciała Frolici była nieco wyższa niż ludzka. Sama diabliczka jęknęła czując napaść kochanki.
- Cokolwiek robisz… dobrze ci to… wychodzi.
El słysząc to kontynuowała, drażniąc czubkiem nosa wrażliwy punkt Frolicy. Ostatni raz robiła to z Mel… ona też miała tak piękne piersi. Niesamowite ciało. Otaczały ją tak piękne kobiety. Język czarodziejki zachłannie zagłębiał się we wnętrzu kochanki.
Ogon diabliczki wodził po szyi czarodziejki i po plecach. Masował je delikatnie, przy wtórze sapania samej Frolici. Biodra diabliczki napierały na usta El, a oddech przyspieszał.Rogata była coraz bliżej.
El chciała ją doprowadzić. Chciała sprawić Frolicy przyjemność porównywalną do tej, którą ta zapewniła jej w łazience maga.
- El.. Eli..za...beth.. jesz..szcze trochę…- kochanka chwyciła ją za głowę i mocno docisnęła do swojego podbrzusza. Jej ciało zdawało się pulsować… El udało się ją doprowadzić do skraju. Jeszcze trochę i diabliczka dojdzie. El postanowiła pomóc sobie palcami i wsunęła je tuż obok swego języka do wnętrza kochanki, rozpychając się w jej wnętrzu. Głośny pisk zaskoczenia i rozkoszy, wraz prężącym się w łuk ciałem Frolici świadczył o sukcesie. Rogata opadła na łóżko z trudem łapiąc oddech.
Czarodziejka przeszła na czworaka i przyklęknęła ponad kochanką, oglądając ją z góry.
- Wyglądasz na zadowoloną. - Szepnęła rozpalonym głosem uśmiechając się lubieżnie.
- Tak. Jestem.- odparła potulnie Frolica zerkając nieśmiało na czarodziejkę.- Co planujesz zrobić ze mną?
- Przytulić i pójść spać.. chyba że masz ochotę mnie też zaspokoić. - El sięgnęła palcami do własnego kwiatu i rozchyliła swoje płatki pokazując jak ten jest wilgotny.
- Masz jakieś kaprysy?- zapytała diabliczka wystawiając swój długi język z łobuzerskim uśmiechem.
- Mam ochotę byś nie była delikatna. - Odpowiedź zaskoczyła samą El, wyszła jakby podświadomie. Jednak wspomnienie Simeona i strzału ogonem diablicy… podobały się jej takie zabawy.
- Trochę zaboli…- ostrzegła Frolica i pochwyciła za włosy Elizabeth.- Będę twoją władczynią przez następnych kilka chwil, a ty… moją zabawką.
Szarpnięcie za nie zmusiło El do upadnięcia na plecy obok czerwonoskórej kochanki. Ta nadal boleśnie trzymała jej włosy niczym cugle przekręcając się na bok.- Teraz jesteś moja i zrobię z tobą co zechcę. Pojmujesz to?

- Chyba… tak. - El czuła jak jej oddech staje się gorący, a ciało drży. Nie była jednak pewna czy z niepokoju czy z podniecenia.
- Dobrze…- mruknęła Frolica poczynając całować i smakować językiem nagą pierś kochanki. Ale też i kąsać boleśnie długi kiełkami. Palcami sięgnęła do kobiecości El. Niby nic niezwykłego… ale wsunęła w jej kwiat od razu więcej palców niż mogłoby się zmieścić zazwyczaj. I poruszała nimi nie dbając o to, że nie było to tak przyjemne jak zazwyczaj. Tym razem to był prawdziwy szturm na jej wrota i test wytrzymałości jej ciała na tak brutalnych intruzów.
El szybko zasłoniła dłońmi usta nim z jej ust wyrwało się głośne jęknięcie. Czuła jak jej ciało chce uciec od brutalnego szturmu, jednak Frolica trzymała ją skutecznie. Czarodziejce nie pozostało nic poza wiciem się na pościeli z bólu i rozkoszy. A diabliczka była w swojej zabawie bezlitosna. Nie dbając na opór przełamywała go silnymi ruchami palców, całowała i kąsała piersi. Szarpnięcia za włosy, boleśnie przypominały czarodziejce, że teraz nie jest panią siebie. Że Frolica włada jej ciałem i jej kaprysy mają tu pierwszeństwo. Że wszelki opór, będzie karany. Na szczęście ciało El pomalutku zaczyna czerpać przyjemność z tego brutalnego ataku. Czarodziejka czuła jak jej kwiat zaczyna obejmować palce kochanki, a tarcie staje się łagodniejsze dzięki wilgoci. Frolica jednak nie ułatwiała jej tego przyspieszając ruchy dłoni i zmuszając El do znoszenia pewnych niewygód. Lubieżne dźwięki dochodzące spomiędzy uda mieszały się z ciężkim i gorącym oddechem diabliczki, której ślady zębów na piersiach czarodziejki wyznaczały własny dziki szlak.
El musiała zagryźć zęby na własnej dłoni by nie jęczeć od ataków diablicy. Jej nogi wiły się, to zapierając o pościel, to unosząc ciało. Jakby szukały jakiegokolwiek pozycji, która łagodziłaby ból. Granice bólu i rozkoszy zbliżały się szybko do siebie. Ciało panny Morgan nie było już w stanie wytrzymać natłoku doznań, mroczki latały jej przed oczami, gdy krzyknęła głośno intensywnie i bezwstydnie. Tak jak w oberży… może nawet głośniej się wydzierała dochodząc mocno i wyginając ciało w łuk.
Doszła intensywnie i opadła na pościel nie mając już sił walczyć swoim ciałem. Z trudem łapała oddech pozwalając jękom wydobywać się z własnych ust.
- To było urocze. Ale przy następnej takiej okazji pomyślę o kneblu.- mruknęła żartobliwie diabliczka tuląc głowę do piersi kochanki.
- Ciekawe co na to nasze sąsiadki. - El nadał z trudem łapała oddech, ale na szczęście ciepło kochanki nieco pomagało uspokoić ciało. - To było… naprawdę brutalne.
- Nieszczególnie.- stwierdziła z uśmiechem Frolica cmokając czule szczyt piersi kochanki.- Tylko odrobinę brutalne… odrobiną za mocne.
- Czyli masz mi jeszcze wiele do pokazania. - El zaśmiała się i wyciągnęła dłonie w zapraszającym geście. - Chodź tu. Powinnyśmy pójść spać.
- Nie planowałam niczego pokazywać… tylko dobrze się bawić.- zamruczała diabliczka wtulając się ciałem w El i ogonem naciągając kołdrę na siebie i czarodziejkę.
- Z tego co widzę… - Czarodziejka ziewnęła i przytuliła twarz do diablicy zaciągając się jej zapachem. - .. jedno nie będzie wykluczać drugiego.
- To prawda.- wymruczała diabliczka tuląc zaborczo El do swojego ciała i owijając ogon wokół uda kochanki.


Rano El obudziła się pierwsza na szczęście. Było dość wcześnie jeszcze i co najważniejsze Frolica spała. Wczoraj bowiem El użyła sporo czarów i musiała przygotować za pomocą mnemotechnicznych metod zaklęcia na dzisiejszy dzień.
Wstała z łóżka, owinęła się szlafrokiem, chwyciła książkę od bibliotekarki i swoją osobistą magiczną księgę, po czym przysiadła na łóżku by ponownie przeczytać zaklęcia.
Nowy zestaw czarów miał zapewnić czarodziejce nowe sposoby zaspokajania ciekawości.
El zerkając na śpiącą współlokatorkę musiała też rozważyć plan awaryjny. Nie zawsze będzie miała okazję obudzić się wcześniej od Frolici.
Na szczęście jako że miały dziś niewiele pracy będzie mogła rozejrzeć się za miejscem “dla siebie”. Upewniwszy się, że ma jeszcze chwilkę, schowała swoją księgę i zabrała się za czytanie książki od bibliotekarki Clarice. Był to niewątpliwie romans nieco ckliwy i mdły. Przynajmniej tak wynikało z pierwszych rozdziałów. Między właścicielką antykwariatu i młodym szlachcicem. Tak przynajmniej wynikało z pierwszych rozdziałów. Był to też romans niewinny, choć… było coś jeszcze co niewątpliwie zakłócało tę mdłość. Ta trzecia, pomocnica antykwariuszki. Opisywana równie dokładnie jak dwie główne postacie… na razie nie pełniła ważnej roli. Ale pewnie z czasem stanie się główną złą.
- Co czytasz?- z lektury wyrwał El zaspany głos rogatej.
- Romansidło, które dostałam od poznanej bibliotekarki. - El odłożyła książkę i zabrała się za przygotowywanie śniadania. - Wydawała się być bardzo speszoną i stłamszoną osobą. jeśli lubi takie rzeczy nieco mnie to nie dziwi. Ciężko tu o romantyzm.
- W bibliotece raczej romantyzmu nie znajdzie.- oceniła diabliczka wstając i sięgając po szlafrok by założyć je na swoje ciało.
- Pewnie nie musi siedzieć w niej przez cały czas. Szkoda mi dziewczyny bo jest taka.. normalna.- El pokroiła ser, chleb i mięso, które udało się jej kupić. Do tego wyjęła nieco owoców. - Niestety nie mamy kawy.
- Kupimy dziś.- odparła z uśmiechem diabliczka pomagając przy śniadaniu.
- Tylko w czym ją parzyć. Przydałby się samowar. - El rozejrzała się po pokoju po czym przysiadła przy stole i zabrała się za jedzenie. - Tylko niech się najpierw pensja pojawi.
- Może uda coś skombinować w kuchni. Albo od innych pokojówek.- odpadła diabliczka pałaszując swoją porcję.
- Może. - El uśmiechnęła się. - A dziś możemy skoczyć na kawę do kuchni i potem udać się do pracy.
- W sumie byłoby miło.- odparła radośnie diabliczka kończąc posiłek.
Czarodziejka, także dokończyła jedzenie i zabrała się za ubieranie w strój pokojówki. Włosy znów upięła wysoko wiążąc je w ciasny kok.


Po kilkunastu minutach gotowe do pracy opuściły swój pokój. Trzymając się za dłonie. Skierowały swoje kroki ku jadalni dla służby. W której to wydawano kawę. Czarną jak asfalt, gorącą jak lawa i mocną… bardzo mocną. Jak się okazało śniadania wydawano, mięsiste jak wszystkie posiłki tutaj, ale wydawano wraz z kawą.
El uznała, że poradzi sobie bez kawy ale uprzedziła diablicę, że jakby co na nią poczeka.
Frolica swoją kawę wypijała powolnymi łyczkami, wyraźnie rozkoszując się każdym łyczkiem z rozmarzoną miną
- Kawę przynajmniej robią dobrą.- pochwaliła.
- Mogę łyczka? - Spytała El zerkając niepewnie na gęsty płyn.
- Tak.- odparła diabliczka podając swoją filiżankę.
El upiła niewielki łyk kawy.
- Mocna… - mruknęła oddając naczynie Frolicy.
- Taka jaką lubię. - zdradziła diabliczka z szerokim uśmiechem na twarzy.
To jakoś nie zaskoczyło czarodziejki. Mocna kawa, tłuste jedzenie i bolesny seks. Diablica była tak różna od niej.
- Ja wolę delikatniejsza kawę. - Przyznała się przed współlokatorką.
- Każdy ma swoje guściki. To bierzemy się za sprzątanie?- zapytała wesoło diabliczka zerkając na El.
- Po to tu jesteśmy. - Czarodziejka przytaknęła.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-02-2020, 12:44   #25
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Początek zaczął się znajomo. Znów stanęły przed drzwiami czarodzieja podglądacza i zgodnie z zapiskami na karteczce musiały powtórzyć sprzątanie.
- Jest nieco lepiej niż wczoraj.- oceniła diabliczka gdy weszły do środka.
- Jak na razie. - El rozejrzała się po pomieszczeniu. - Chcesz tym razem łazienkę czy ja mam się nią zająć?
- Hmm… mogę łazienkę.- odparła z uśmiechem Frolica.
Czarodziejka przytaknęła i zabrała się za sprzątanie salonu. Była ciekawa czy mag o nie poprosił, czy też były mu odgórnie przydzielone. Niewiele było tym razem sprzątania w samym salonie. Ot posprzątanie stołu i przetarcie szmatką tu i tam. Monotonna i nieciekawa robota… nie tego El spodziewała się przyjmując tą pracę. Niemniej gdy otworzyła drzwi do sypialni to… cóż… w sypialni był właściciel tych pokoi… goły na łóżku. Twarz miał zakrytą poduszką, ale reszta ciała była akurat do podziwiania. Bo kołdra spadła na podłogę. Niska postać, szczupła przeciętnie umięśniona sylwetka i… cóż… kochanki jego nie miały na co narzekać. Wyposażenie tego bladego maga było zadowalające w stanie spoczynku i pewnie jeszcze bardziej w stanie gotowości. El podeszła powoli i nie wiedząc co ma robić podniosła kołdrę i przykryła śpiącego mężczyznę, upewniając się tylko czy ten oddycha.
Przekonała się że oddychał… baa… zionął nawet… oparami whisky i to mocnej. Uchlał się do nieprzytomności wczoraj. Stopą El trąciła przypadkiem pustą butelkę po whisky leżącą pod łóżkiem.
El przykryła go trochę tak jak swoich młodszych braci. Niby był to podglądacz jednak.. tacy ludzie wzbudzali w niej potrzebę troski. Potem zabrała się za sprzątanie sypialni.
Od czasu do czasu słyszała pomruki i westchnienia i jęki z sypialni. Acz nic więcej, czarodziej był takim stanie że ciężko mu było w stanie się obudzić i El szybko uwinęła się z porządkami.

Dostrzegła przy tym otwartą księgę na biurku i wtedy… drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i ktoś wkroczył do komnat maga.
El odsunęła się od biurka, udając że sprząta coś innego i spoglądając na wejście. Pani Waynecroft elegancka zazwyczaj i poważna na obliczu wkroczyła do mieszkania i ruszyła wprost do sypialni ze złowrogim spojrzeniem.
Czarodziejka dygnęła grzecznie przed przełożoną i bez słowa odprowadziła ją wzrokiem.
Wkraczając do sypialni kobieta zerknęła na El, a potem na łóżko. Podeszła do niego i przyglądała się sytuacji w milczeniu. Spojrzała na czarodziejkę i rzekła stanowczo.- Przynieś miskę z zimną wodą z łazienki.
- Oczywiście. - El pośpieszyła do łazienki, którą sprzątała diablica. - Waynecroft tu jest.-
szepnęła napełniając miskę i jak najszybciej wróciła do swojej przełożonej.
Sprzątająca wannę Frolica nie zdążyła zareagować na jej słowa, tak szybko El pospieszyła się z wykonaniem zadania. Niosąc miskę z wodą rozchlapała ją tu i tam… głównie na swój strój. Niemniej dostarczyła ją szybko pani Waynecroft. Ta ściągnęła rękawiczki i z pietyzmem ułożyła je na stoliczku nocnym.
- Podaj mi miskę do rąk i wyjdź zamykając za sobą drzwi.- poleciła.
- Oczywiście Pani. - El podała miskę kobiecie i posłusznie wycofała się do gabinetu, który sprzątała. Gdy zamykała drzwi za sobą usłyszała chlust wody i głośny męski wrzask zaskoczenia. Waynecroft nie patyczkowała się z owym magiem.
El grzecznie czekała za drzwiami przysłuchując się temu co działo się w sypialni.
Docierały do niej podniesione głosy i krzyki nawet. Ale niestety nie mogła posłyszeć zrozumiałych słów. Za to z łazienki wyłoniła się Frolica podchodząc do Elizabeth i pytając.
- Co się stało?
- Pani Waynecroft dosyć brutalnie obudziła naszego gospodarza. - El wskazała na zamknięte drzwi od sypialni.
- Myślałam że ona jest tylko od służby.- szepnęła zdumionym głosem diabliczka.- A to nasz gospodarz tu jest ?
- Śpi nago w łóżku… a raczej spał. Przykryłam go. - El odpowiedziała szeptem. - Może to jego kochanka? - Dorzuciła przysuwając się do ucha diablicy.
- Tak myślisz?- zamruczała lubieżnie Frolica wodząc ogonem po łydce, potem udzie, a na końcu czubkiem ogona po pupie El. Zupełnie nieświadomie, bo sama rozmarzonym głosem mówiła.- Ja bym nic nie miało przeciw takiej kochance… władczej i dominującej.
- Ja mam już jedną w sypialni, a ten mag… ma niezły sprzęt. - Dodała cichutko.
- Ja nie jestem tak bardzo władcza jak powinnam. - zachichotała diabliczka wodząc ogonem po majtkach Elizabeth. - Poznałabyś taką prawdziwą bądź prawdziwego, to byś zrozumiała różnicę.
Na razie wrzaski zaczynały cichnąć zza drzwiami, choć słychać było odgłosy rozmowy.
- Skończyłaś już? - El wskazała na łazienkę. - Nie wiem czy powinnyśmy tu być.
- Skończyłam… ale skoro nasza szefowa już tu jest to nie powinnyśmy tu być?- zapytała cichaczem diabliczka.
Czarodziejka obejrzała się na sypialnię, starając się usłyszeć rozmowę. - Niby sypialnia jest teraz do sprzątnięcia.
- To według mnie musimy czekać.- zamruczała w odpowiedzi Frolica z łobuzerskim uśmiechem.

El przytaknęła i oparła się tuż obok drzwi nasłuchując i z zaciekawieniem zerkając na dziurkę od klucza. nie była jednak pewna czy powinna się zdradzać przy Frolicy ze swoją ciekawością. W końcu przykucnęła i spojrzała przez niewielki otwór.
Diabliczka zachichotała i El poczuła jak jej bielizna jest zsuwana w dół do pół łydki, a ogon który to uczynił wodzi pomiędzy jej pośladkami.
- Więc nie tylko nasz czaruś jest tu podglądaczem.- zamruczała.
Tymczasem El dostrzegła jedynie fakt, że mag się pospiesznie ubiera. Rozmowa już była trudna do usłyszenia bo oboje mówili cicho.
- Mhm… - El zamruczała, starając się dojrzeć Waynecroft.
Ogon diabliczki prowokujący swoimi pieszczotami na pupie czarodziejki niewątpliwie utrudniał ten fakt. Niemniej El udało się dostrzec w końcu madame Waynecroft. Ubraną.
- Byłam ciekawa co też się wydarzyło. - Cofnęła się delikatnie od dziurki do klucza, nasłuchując. Dłonią pochwyciła pieszczący ją ogon.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- zamruczała Frolica splatając ramiona razem i pozwalając El przytrzymywać swój ogon.
- Już to od kogoś słyszałam. - Czarodziejka wyprostowała się puszczając ogon swojej współlokatorki. - To może spróbujmy jednak coś posprzątać.
- Zgoda…- zachichotała diabliczka kucając i podciągając bieliznę El na miejsce. I wtedy drzwi się otworzyły. I stanął w nich właściciel mieszkania w niedbale zarzuconym na głowę kapelusiku. Spojrzał na obie pokojówki, jedna stojącą, drugą kucającą za nią. I próbował zrozumieć to co widzi.
- To gdzie się ubrudziłam? - Spytała El diablicę zerkając na własną spódnicę i udając że nie zauważyła gospodarza.
- O tu…- rzekła diabliczka wskazując miejsce, a czarodziej sięgnął po kieszonkowy zegarek i wymamrotał zmęczonym głosem, gdy zobaczył godzinę.- Jestem spóźniony.
Po czym ruszył do wyjścia w pośpiechu. Tuż po nim w drzwiach sypialni pojawiła się madame Waynecroft.
- Dobrze że jeszcze jesteście. Trzeba wymienić pościel z sypialni i zanieść ją do wyprania. No już już… nie mamy całego dnia. A ja nie mam czasu na was.- rzekła chłodno kobieta, a diabliczka wymruczała cicho chowając się za plecami czarodziejki. - Szkoda… bo ja też chętnie poddałabym się karze.
- Oczywiście Pani. - El skłoniła się głęboko przed Waynecroft, pozwalając by jej wzrok przesunął się kusicielsko po jej ciele. - Zajmiemy się tym jak najszybciej.
- Oczywiście. Bo dopilnuję tego. - po czym klaskając głośno dłońmi wydawała polecenia.- Do roboty dziewczęta, nie mamy całego dnia!

Czarodziejka bez zająknięcia zabrała się do pracy. Jednak to co powiedziała Frolica intrygowało ją. Była ciekawa czy Pani Waynecroft podobają się kobiety. Pozwalała sobie więc na to by przy pracy wypiąć się akurat w kierunku z którego patrzyła na nie ich pracodawczyni, lub czasem poprawić koszulę tak by podkreślić swoje piersi.
I miała wrażenie że jej spojrzenie skupiło się właśnie na czarodziejce, że zaczęło błądzić po jej krągłościach. Oczywiście madame Waynecroft była profesjonalistką i nie komentowała nieco prowokującego zachowania El, ale jej ramiona splotły się pod piersiami unosząc je nieco w górę.
El pozwoliła sobie by raz na jakiś czas jej wzrok spoczął na piersiach pracodawczyni. Starała się jednak nie zwalniać porządkowania, starannie składając pościel przeznaczoną do prania i zaściałając nową.
- Dobrze, teraz zajmijcie się oddaniem pościeli do prania.- rzekła władczo Waynecroft i spojrzała na Elizabeth.- Panno Morgan proszę podejść.
El zbliżyła się posłusznie stając tuż przed wyniosłą kobietą.
- Tak Pani Waynecroft?
Dłonie kobiety w rękawiczkach przesunęły się po piersiach czarodziejki muskając je opuszkami przez materiał. Po czym zapięły guziki przy szyi bluzki jej uniformu.
- Należy być schludną podczas pracy.- rzekła stanowczo przełożona czarodziejki, choć… czy nie przesadziła? Wczoraj El zauważyła, że pokojówki nie chodzą z bluzkami zapiętymi aż po kołnierzyk. Ba… Frolica tego nie robiła, a nie została zganiona za ubiór.
Jednak ten dotyk. Czyżby spodobała się Pani Waynecroft? Przypomniała sobie jak diablica fantazjowała na temat tej kobiety.. że lubiła być władczynią.
- Oczywiście Pani. - Odpowiedziała, spoglądając w oczy swojej pracodawczyni.
- Dobrze dziewczęta. Brać pościel i do pralni.- rzekła obojętnym tonem kobieta wzrokiem schodząc z twarzy El na jej biust. Uderzyła dłonią o dłoń klaszcząc, by je pogonić do roboty.
El podeszła do pościeli i podniosła ją mocno się wypinając w kierunku Waynecroft, na tyle by spódnica uniosła się i odsłoniła jej zgrabne łydki. Przytuliła brudy unosząc własne piersi i przechodząc tuż obok starszej kobiety ruszyła w kierunku pralni.
Diabliczka podążyła za nią pospiesznie, a gdy były już same na korytarzu to zamachnęła się ogonem dając mocnego klapsa w pośladki czarodziejki.
- Ty mała figlaro. Uwodzisz szefową.- zachichotała.
- Zauważyłaś? - El zaśmiała się cicho. - Byłam ciekawa czy podobają się jej kobiety.
- Trudno było nie zauważyć. Prężyłaś się uwodzicielsko jak tancerka.- odparła diabliczka z łobuzerskim uśmiechem.- Ciekawe jak cię za to ukarze… trochę ci zazdroszczę. Wygląda na zimnokrwistą kochankę. Wyrachowaną
- Na razie nie wiadomo czy będzie z tego coś więcej, ale skoro mówisz, że było widać.. to chyba powinnam poćwiczyć by to było bardziej subtelne. - El zamyśliła się. - Nieważne.. zanieśmy pościele i chodźmy posprzątać tamtą salę.


Sala wykładowa była olbrzymia. Była to sala półkolista z licznymi ławkami i dużym biurkiem wykładowcy na podwyższeniu zwanym też katedrą oraz tablicami. Była też dość brudna. Należało wyczyścić tablice i pościerać podłogi, przetrzeć ławki i okna. Nic dziwnego że dziewczyny miały ją tylko wyczyścić zamiast dwóch pokoi czarodziei. Była tu kupa roboty.
- To co… ty okna, ja ławki, a potem wspólnie podłoga? - El poluzowała dopięty przez Waynecroft kołnierzyk i zaproponowała podział zadań.
- Czy powinnaś rozpinać kołnierzyk. Jeszcze cię pani Waynecroft przyłapie i ukaże.- droczyła się diabliczka, a następnie przytaknęła czarodziejce. - Jak dla mnie może być.
- Wątpię by na tyle się mną zainteresowała by za nami podążać. - El wzięła wiadro i szmatę i podeszła do katedry by to od niej zacząć porządki.
- Czeka nas pucowanie klasy…- westchnęła diabliczka żartując. - Jak inaczej mamy zabić czas jeśli nie fantazjowaniem na temat twojego romansu z madame Waynecroft i obcasem jej trzewiczka masującym twój tyłeczek ?
- Wyobrażając sobie siebie z nią? - zasugerowała El biorąc się za mycie ławy profesorskiej.
- Też bym nie miała nic przeciwko.- zamruczała Frolica.- To że lubię cię klepnąć po pupie, nie oznacza że sama nie lubię być mocno pacnięta w tyłeczek.
- Rozumiem to niepokojąco przyjemne. - El przytaknęła i z ciekawością przyjrzała się auli. Nigdy pewnie nie dane jej będzie się tu uczyć lub choćby nauczać.
- Bardzo.- wymruczała diabliczka czyszcząc kolejne okno i kręcąc pupą na boki. Aula obecnie cicha i pusta wyglądała na obiekt starożytny, choć było to mylne wrażenie wywołane drewnianym parkietem i sufitem. Ścianami pokrytymi drewnem, jak i ławkami. Wydawało się ono stare głównie przez czarne smugi i wytarte w drewnie miejsca. Jakby zeszlifowano z nich jakieś… ślady.
El po wymyciu katedry przeszła do mycia ław studentów przyglądając się dziwnym smugom.
- Więęęc… jak myślisz jak cię by madame Waynecroft ukarała?- zapytała Frolica próbując zabić monotonię pucowania kolejnego okna, podczas gdy El nie potrafiła odnaleźć powodów takiego drastycznego szlifowania drewna.
- Może też klapsami? - Zasugerowała El przechodząc do kolejnej ławy. Diablica raczej nie da jej spokoju, ją jednak teraz bardziej interesowało co znajdowało się na ławach. Te niestety pozostawały tajemnicą mimo jej ustawicznych wysiłków, by zgłębić ich sekret. A na jej zachowanie zwróciła uwagę sama Frolica.
- Co tak obserwujesz te ławki?Uczniowie zostawili jakieś ciekawe bazgroły? - zapytała.
- Właśnie nie… za to cokolwiek tu było, ktoś starał się bardzo dokładnie wytrzeć. - El poddała się i przyspieszyła mycie ław.
- Pewnie ślady ichniej magii. - zastanowiła się diabliczka.- W końcu tego tu uczą, ciskać kule ogniste, strzelać piorunami i takich tam rzeczy.
- Pewnie tak. - El nie była przekonana. Wiedziała jak złożona potrafi być magia.
- A może przywołują demony i robią z nimi lubieżne rzeczy. Musi to być przyjemne w niektórych przypadkach. Inaczej bym się nie urodziła.- dodała pół żartem pół serio Frolica.
- Chyba te ławy nie są najwygodniejsze. - El przyjrzała się diablicy. Czy ta była pogodzona ze swym pochodzeniem? Chyba bardziej niż Simeon.
- Oj tam…- diabliczka podeszła do jednej z nich, podwinęła spódnicę i usiadła pupą na ławie. Trzymając się ławy poruszała pośladkami ślizgając się po niej.- Czy ja wiem… od biedy ujdzie.
- Nie obawiasz się drzazg? - El podeszła do niej stając tuż przed Frolicą.
- To wypolerowane drewno.- odparła diabliczka wodząc zadkiem po ławce, po czym oplotła nogami El w pasie i przyciągnęła ją do siebie. - Myślę, że to możliwe… by ktoś skorzystał z tego miejsca w taki sposób.
- Myślisz, że zabawiali się całą grupą? - El objęła diablicę.
- Mhmm… szalony pomysł, co? Ale samo przywoływanie demonów jest szalonym pomysłem.- odparła Frolica ogonem wodząc po łydkach. Zaśmiała się nerwowo siadając pośladkami na ławce, by palcami skubać końcówkę swojego warkocza.
- Przepraszam… poniosło mnie. Nie powinnam tak… nie w czasie pracy.- szepnęła wstydliwie.
- Tak to jest jak się fantazjuje o swojej pracodawczyni. - El przesunęła ręką po udzie diablicy, wsuwając ją pod spódnicę. - ale chyba nie chcemy by nas przyłapano, co?
- Mam wrażenie… że ty chcesz.- odparła Frolica wystawiając język i drżąc pod dotykiem czarodziejki. Niemniej westchnęła ciężko.- Ale lepiej nie… to dopiero drugi dzień. Nie chcemy podpaść tak szybko, a madame Waynecroft… z pewnością znajdzie jakąś wymówkę by cię ukarać. Nie musimy jej podsuwać powodu.
El klepnęła diablicę w pupę.
- To ruszajmy z myciem podłóg. - Odsunęła się od Frolicy i chwyciła szmatę by wymyć ostatnie ławy.
- Noo…- jęknęła smętnie diabliczka spoglądając na okna. I z ponurą miną udała się wyczyścić pozostałe. Potem zabrały się za mozolne mycie podłóg. I w takiej pozycji zostały “przyłapane” przez madame Waynecroft.
- Przerwijcie to na moment.- zażądała głośno.
El zatrzymała się spoglądając na swoją pracodawczynię.
Spoglądając z góry na obie pokojówki Waynecroft chrząknęła lekko i rzekła.- Dyskrecja jest cnotą pokojówki. Mam nadzieję, że to rozumiecie i nie będzie paplać o tym co się zdarzyło rano. Gdybym usłyszała pewne niepochlebne plotki i dowiedziała się że wypłynęły one z waszych usteczek, to bym musiała być zmuszona was dotkliwie ukarać… z wyrzuceniem z pracy w najgorszym przypadku. Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sytuacji… prawda?
El spojrzała na diablicę ciekawa czy ta wyobraża sobie to "karanie". Szybko jednak odgoniła te myśli i powróciła spojrzeniem do ich przełożonej.
- Oczywiście Pani, sprawy magów są ich osobistą sprawą. - Odparła spokojnie, wpatrując się z dołu na Waynecroft.
- Będziemy dyskretne… pani.- odparła Frolica ze zmysłowym pomrukiem, który nie umknął uwadze czarodziejki, podobnie jak język którym diabliczka przesunęła po swoich wargach.
- To dobrze. - odparła łaskawie ich szefowa patrząc z góry na swoje pracownice i władczo. Jakby była to jej naturalna rola. Wzrok madame Waynecroft wędrował po dwóch pokojówkach obecnie klęczących przed nią w związku z myciem podłóg. Milczała dość długo trzymając obie służki w stanie zawieszenia… co jeszcze wymyśli? Co zrobi?
Ostatecznie nie zrobiła nic.
- To wszystko…- kontynuujcie..- rzekła odwracając się i ruszając do wyjścia z sali.
El odetchnęła w myślach, że Waynecroft darowała jej rozpięty kołnierzyk i powróciła do szorowania podłogi, kręcąc przy tym nieco pupą. Frolica zaś przez chwilę stała w miejscu drżąc i oddychając ciężko. Jej ogon wił się leniwie na boki.
- Co sobie wyobraziłaś? - El odezwała się szeptem gdy Waynecroft wyszła.
- Że podciąga spódnicę i każe nam obu całować jej trzewiki, potem łydki przez pończochy a potem… wyżej… uda.- szepnęła chrapliwym głosem rogata.- Ta jej zimna osobowość wraz z jej władczym głosem mocno na mnie działa.
- A ja jestem ciekawa jak wygląda gdy ta maska opada. - Przyznała się El i zabrała się za mycie podłogi.
- Ty i twoja ciekawość.- zachichotała diabliczka dając klapsa w pośladek współlokatorki za pomocą ogona. I również zabrała się za mycie podłóg. Ciężka to była i monotonna praca… minuty się dłużyły niczym godzin. Niemniej zdążyły się uwinąć półgodziny wcześniej niż ostatnio. Dobre i to.
- Szkoda że w łazience dla służby jest prysznic zamiast wanny. Chętnie bym się wymoczyła.- mruknęła Frolica napinając ciało, po podniesieniu się z kolan. El słyszała jak jej kości cicho chrupnęły.
- Cóż… ja mogę się wybrać do domu.. - Powiedziała nieco niepewnie El. - Z resztą powinnam chyba to zrobić.
- No… wypadałoby odwiedzić staruszków. Mam się zabrać z tobą czy lepiej ich nie straszyć?- zaśmiała się Frolica biorąc wiadra w dłonie i wychodząc z sali wraz z czarodziejką. Nagle… obie się zatrzymały i cofnęły odruchowo pochylając głowy.

Przez korytarz szła elfia czarodziejka w zjawiskowo pięknej sukni, otulając ramiona sobolowym futrem. Było coś w niej… jakiś splendor czy blask, który onieśmielał. Była jak cudowne zjawisko, jak… ideał niewiasty. Było też… niepokojąco znajomego dla Elizabeth. Pochylona Czarodziejka nie mogła oderwać wzroku od eleganckiej elfki. Była tak.. tak piękna. Tylko czemu wydawała się być znajoma? Może… użyła znanego jej zaklęcia? Kątem oka El przyjrzała się diabliczce, tabyła zbyt oszołomiona widokiem, by zauważyć rzucanie czarów… a elfka była odwrócona plecami. Czy zaryzykować wykrycie magii? Czar nie miał widowiskowych efektów, więc może nikt nie zauważy?
Cóż.. i tak już ryzykowała wszystkim trzymając księgę magiczną w swoim pokoju. Ukrywając dłonie pod szmatami i upewniwszy się, że Frolica na nią nie patrzy, rzuciła zaklęcie.
Elfka zamigotała licznymi aurami. Jej ciało i strój otaczały liczne wijące się wzorce zaklęć i wplecionych czarów. Część z nich połączone z magicznymi przedmiotami, inne były mgiełką aktywnych czarów. Wśród nich Elizabeth rozpoznała wzór znany dobrze. Czar przepychu, takie samo zaklęcie jakim dodała sobie uroku podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Co jednak nie znaczyło, że sama elfka była brzydka… niemniej te onieśmielenie jakie wywoływała przechodząc było efektem subtelnej magii zauraczania.
El wyprostowała się, odprowadzając elfkę wzrokiem. Była ciekawa czemu tamta użyła tego zaklęcia. Na co się przygotowała?
- Chodźmy. - Odezwała się szeptem do Frolicy.
- Takie to mają dobrze. Urodzone w czepcu… śliczne jak z obrazka.- mruknęła pod nosem diabliczka podążając za Elizabeth.
- Też jesteś piękna, więc nie narzekaj. - El zaśmiała się. - Poza tym widziałaś jak zadzierała nosa. Jak dla mnie tacy ludzie mają problem ze sobą.
- W Uptown takie jak ona wyznaczają normy piękna i dobry gust.- wyjaśniła Frolica cicho.- Elfy może i nie są najliczniejszą grupą, ale wpływową. One decydują od tym co jest uważane za piękne, a co nie. Jakie są kanony mody. Jakie ciało jest idealne… Oczywiście nie wszystkie są takie. Ale najbardziej wpływowe domy mody są prowadzone przez elfy. Najbardziej znani architekci wywodzą się ze szpiczastouchego ludu, najpotężniejsi magowie New Heaven. One są ideałem do którego dążą bogaci mieszczanie i mieszczki. No i jest jeszcze Towarzystwo Światłych… mój poprzedni pracodawca z nimi współpracował. I co nieco o nich opowiedział. To… elfi rasiści, siebie uważają za najbardziej idealne istoty.. A innych chcą podporządkować sobie. Aasimary są uważane przez nich za w miarę piękne… ale diablęta? Z rogami, ogonami… kopytami. No ja ich nie mam, ale inni mają. My jesteśmy szpetne w ich oczach. Więc i szpetne w oczach elity miasta.
- Wychowałam się w Downtown, niezbyt mnie interesują gusta bogatych, choć przyznam, że ta elfka była w moim typie. - El wzruszyła ramionami. - Ale znałam pewnego elfa, który robił rewelacyjne pończochy, do tej pory zastanawiam się jaki był jego sekret.
- To palce. Talent, palce i lata doświadczenia.- odparła rogata i zerknęła za siebie żartując.- Ta elfka była w każdego typie. Nawet moim, choć drażni mnie wyniosłość elfów.
- Wiem, że to niewiele, bo ja nigdy pewnie nie znajdę się nawet blisko jej rangi, ale mi się podobasz i nie obchodzi mnie co ona może o tobie myśleć. - El uśmiechnęła się do diablicy i ruszyła w kierunku składzika na rzeczy do sprzątania.
- To miłe.- mruknęła lubieżnie Frolica ogonem sięgając pod spódnicę czarodziejki. I wodząc po bieliźnie dodała.- Jakoś ci się odwdzięczę za twoje słowa.
Dotarły do składziku i zostawiły sprzęt.
- To teraz na obiad?- zapytała Frolica.
- Tak, a potem usiadłabym i napisała te listy. - El zamruczała, czując dotyk ogona. - Potem miałam ochotę się poszwendać po uczelni.
- Odwdzięczanie mogę zostawić sobie na wieczór.- odparła z uśmiechem Frolica nie zaprzestając delikatnego smyrania czubkiem ogona po majtkach Elizabeth. - Bo coś mi mówi, żebym ci przeszkadzała w pisaniu. Pewnie pojadę na miasto, sama zrobić jakieś zakupy do naszego pokoiku. Spotkamy się więc później… a i…- wskazała palcem korytarz w lewo na rozwidleniu. - Biblioteka jest tam. W razie gdybyś szukała znajomej bibliotekarki.
- Dziękuję, może użyczą mi tuszu i papieru. - El upewniwszy się, ze nikogo nie ma na korytarzu, pocałowała diablicę.
- Mhmm..- wymruczała Frolica podczas pocałunku i powiodła dłońmi po biodrach kochanki. - Zawsze noś ze sobą jakąś szmatę. -W razie czego będziesz miała wymówkę, że przyszłaś coś wypucować. Jaśnie państwo nie lubią, gdy służba się włóczy bez celu. Ale zazwyczaj nie mają pojęcia na temat ich obowiązków.
El delikatnie pogładziła nasadę ogona diablicy.
- Dziękuję za poradę. - Wymruczała, zanurzając palec nieco pod spódnicę.
- Hej… wciśniemy się do składzika.- zamruczała Frolica czując ten dotyk. Po czym cmoknęła policzek.- Albo lepiej nie… nie musimy się teraz narażać na niewygody.
- Yhym.. to tylko po to byś myślała o mnie, a nie o Waynecroft. - El puściła diablicę i zgarnęła ze składzika miotełkę do kurzu i ścierkę.
- Nie martw się o to.- zachichotała Frolica i razem poszły na obiad.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-03-2020, 08:48   #26
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mięsny i gęsty i zawiesisty od ciężkich sosów. Po nim zaś El udała się spacerem w kierunku biblioteki. Musiała znaleźć sobie miejsce do przygotowywania zaklęć w samotności. Miała nadzieję, że na tak wielkiej uczelni znajdzie sobie miejsce.
Biblioteka jednak wydawała się nie być takim miejscem. Im bliżej była potężnego budynku tym więcej osób zauważała. Zarówno wchodzących jak i wychodzących z budynku. Parę razy poczuła że jej pośladki były podszczypywane. Zapewne magicznie, bo nikt z mijających ją osób nie był dość blisko, by ją dotknąć fizycznie. Sama biblioteka wyglądała imponująco, lewitujące księgi zapraszały do lektury. Ale uczniów, a nie ją. Pełno tu było młodych magów i magiczek… większość niewiele młodszych od samej Elizabeth.
El udając że szuka jakiegoś miejsca, które miała posprzątać rozglądała się za swoją znajomą. Kusiło by dostać się tu w nocy i przejrzeć nieco ksiąg.
Niemniej nie byłoby to łatwe zadanie dla czarodziejki. Potężne masywne wrota broniły dostępu do środka budynku, jak i okna wyglądały na wzmocnione. Wędrując tak pomiędzy półkami, zwracała na siebie ciekawskie spojrzenia uczniów i uczennic.
Aż w końcu zwróciła uwagę kogoś starszego od nich.Siwowłosy stary czarodziej w zielonej szacie podszedł do niej i spojrzał wprost na jej oblicze.
- Co panienka tu robi?- zapytał stanowczo.
El skłoniła się głęboko.
- Przyszłam wytrzeć plamę i chyba zabłądziłam w drodze powrotnej.
- Z pewnością zabłądziła panienka.- stwierdził starzec spoglądając na Elizabeth. - Za mną.
Po czym ruszył nie czekając na czarodziejkę.
El zaklęła w myślach i ruszyła za magiem. Tyle było z jej zwiedzania.
Starzec ruszył w kierunku biurka przy którym urzędowała Clarice odbierając i wydając księgi uczniom. Zamarła na widok podchodzących El i starca.
- Rektorze…- bibliotekarka wydukała na widok towarzyszącego Elizabeth starca i potem spojrzała na czarodziejkę.- Eliza..-
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo starzec przerwał jej gestem dłoni. - Ja wiem że biblioteka jest zbudowana jak labirynt, ale powinnaś zadbać o to by nikt się tu nie gubił. Zwłaszcza pokojówki. Jeszcze by tego brakło, by wlazła na którąś z magicznych pułapek.
- Ja… oczywiście… o wszystko zadbam.- zaczęła korzyć się Clarice.
El skłoniła się jeszcze raz nisko ściskając miotełkę i ścierkę tak, że jej piersi nieco się uniosły. - Pan wybaczy rektorze, to moja wina. Jestem nowa i nie wiedziałam, że mam się zgłosić do opiekuna budynku.
- Tak. To twoja wina. I jej też. Twoja że pogubiłaś i ruszyłaś w kierunku działu ksiąg dla zaawansowanych magów i omal nie wlazłaś na jeden z ochronnych glifów. I twoja…- zwrócił się do Clarice.-... że ty do tego dopuściłaś, wraz… kto obecnie ma z tobą dyżur? Henry? Catherine i Eluamar?
- Henry nie… Ulgyara.- wybąkała cicho Clarice.
- Zajmij się tą sprawą. I żeby mi się to więcej nie powtórzyło.- odparł mężczyzna.
- Tak rektorze Sevoir.- rzekła cicho bibliotekarka. Chwyciła El za dłoń i szybko zaczęła prowadzić pomiędzy półkami z książek do drzwi jakiegoś pomieszczenia.
El idąc za Clarice obejrzała się jeszcze na mężczyznę. Więc to był rektor. Czy to była jedna z osób, które warto znać? Skłoniła mu się delikatnie przesuwając spojrzeniem po ciele mężczyzny i odwróciła z powrotem do kierunku marszu.
Clarice otworzyła drzwi i El zobaczyła tam siedzącą przy kominku i pijącą kawę kolejną bibliotekarkę.

- Hej… co ty tu…- zapytała zaskoczona kobieta, a Clarice fuknęła.- A co ty tu robisz? Pijesz kawkę i flirtujesz za pomocą pergaminu rozmowy. A tymczasem uczniowie i służba wchodzą tam gdzie nie powinni. Ją stary Sevoir przyłapał na tym jak chodziła bez celu po bibliotece.-
Oczy El skupiły się na leżącym na stoliku przed nią pergaminie rozmowy. Był to kosztowny bibelocik bardzo użyteczny. Składał się z dwóch kawałków. To co się napisało na jednym błyskawicznie pojawiało się na drugim kawałku. A napisany tekst znikał od razu, gdy tylko pióro dotknęło materiału. Pozwalał na wygodną rozmowę z właścicielem sparowanego z nim drugiego pergaminu. I była to kosztowna zabawka.
- Elizabeth… poczekasz tu na mnie z dwadzieścia minut?- zapytała tymczasem Clarice, gdy czarodziejka przyglądała się temu małemu salonikowi.
- Oczywiście. Przepraszam, że narobiłam Pani kłopotów. - El skłoniła się głęboko bibliotekarce.
- Nie narobiłabyś, gdy Catherine wykonywała solidnie swoje obowiązki.- fuknęła Clarice, a Catherine wstała od stolika mrucząc.- Nie musisz mi tego wcierać w ranę.
I wyszła pospiesznie zapominając o pergaminie. A Clarice uśmiechnęła się do Elizabeth.
- Poczekaj tutaj dobrze? Możesz skorzystać z samowaru, jest magiczny więc możesz z niego ulać i kawy i herbaty.- zaproponowała. W saloniku tym było kilka wygodnych foteli, stolik pośrodku i nieduża szafka na której stał ów samowar. A obok niego taca z filiżankami.
- Oczywiście. - El skłoniła się, uznając, że o papier i tusz będzie mogła poprosić za chwilę.
Tymczasem Catherine już wyszła, a Clarice dodała z uśmiechem.- Przyjdę tu za moment, a ty się rozgość.
Po tych słowach wyszła. El nie byłaby sobą gdyby nie rozejrzała się po pomieszczeniu nim podeszła do samowaru.
Z pozoru nie było tu nic ciekawego. Ot zwykły salonik relaksacyjny dla pracowników biblioteki. Ot by zrobić sobie przerwę na kawę. Były ładne landszafciki na ścianach. Był… pozostawiony w pośpiechu pergamin rozmowy. W szafce pod samowarem były nieduże porcelanowe pojemniczki na cukier, wanilię i inne mniej lub bardziej egzotyczne przyprawy do obu napojów. Był też… zapewne zagubiony przez przypadek…. ozdobiony symbolem księżyca, skrzydła i łańcuszkiem klucz.
El podniosła klucz z ziemi i chowając go do kieszeni podeszła do pergaminu rozmowy, ciekawa z kim też komunikowała się ta druga bibliotekarka.
Więc kiedy to ujawnisz mi swój sekrecik? Kiedy obejrzę na tobie te różowe koronkowe majteczki które dla mnie założyłaś?
Sądząc po tekście na pergaminie, ów wielbiciel do śmiało sobie poczynał. Ten flirt musiał już wyjść z fazy niewinności.
El była ciekawa czy to może jej dzisiejszy gospodarz szukał kolejnej okazji. Byłoby to bardzo w jego stylu. Podeszła do samowaru i zaparzyła sobie kawę, zastanawiając się co zrobić ze swoim znaleziskiem. Do czego mógł służyć ten klucz?
Wkrótce miała w swoich rękach bardzo aromatyczny napar i właśnie wtedy do pokoiku weszła Clarice uśmiechając się nieśmiało.
- Miło cię widzieć.- zagadnęła.
- Mi cię również Pani. - El dygnęła pochylając się, tak by jej piersi naparły na materiał koszuli. - Wybacz Pani, że sprawiłam ci tyle kłopotu.
- Nie szkodzi… aż tak bardzo. W końcu to nie twoja wina, że pobłądziłaś.- speszyła się Clarice starając nie zerkać za często na krągłości pokojówki.- Więc… po co przyszłaś do biblioteki?
- Miałam wytrzeć plamę, ale przyznam, że byłam też ciekawa jak wygląda. - El uśmiechnęła się ciepło. - Nie spodziewałam się, że spotkam rektora i że będzie tak nieprzyjemny wobec Pani. Czy mogę to jakoś wynagrodzić?
- Nie musisz. - odparła wymijająco bibliotekarka poprawiając nerwowo okulary na nosie. Uśmiechnęła się ciepło dodając.- Cieszę że mnie odwiedziłaś, ale lepiej przychodzić późnym wieczorem. Tak koło dwudziestej najlepiej. Wtedy ruch jest mały.
- Naprawdę bym chciała,bo jest Pani dla mnie bardzo dobra. Kawy, herbaty? - Zaproponowała wskazując na samowar.
- Kawy. I naprawdę nie wiem jak mogłabyś mi się odwdzięczyć.- mruknęła cicho Clarice mimowolnie wodząc wzrokiem po pupie pokojówki.
- Jakkolwiek sobie Pani zażyczy. - El odstawiła swoją filiżankę i delikatnie kołysząc pupą zabrała się za robienie kawy dla bibliotekarki.
Odpowiedzią był nerwowy chichot Clarice i ciche słowa.- Kawa chyba wystarczy.
El podała kawę bibliotekarce i uśmiechnęła się ciepło.
- Mam nadzieję, że jednak będę mogła zrobić coś więcej bo… mam niewielką prośbę.
- Nie potrafię wymyślić co byś mogła…- zamruczała Clarice spoglądając wprost w kawę. Po czym dodała głośniej.- Jaką prośbę?
- Chciałam napisać list do domu a nie mam tuszu i papieru. - El udała zawstydzoną.
- To nie problem. Załatwię to.- uśmiechnęła się ciepło bibliotekarka popijając kawę.
- Jest Pani tak dobra. - El zbliżyła się do bibliotekarki szczerze się ciesząc. - Proszę mi pozwolić się jakoś odwdzięczyć.
- Może.. możesz mi posprzątać lokum.- wypiszczała przyciśnięta bibliotekarka wodząc wzrokiem po ciele pokojówki i przygryzając nerwowo dolną wargę.
- Bardzo chętnie. - El przytaknęła i przesunęła wzrokiem po ustach bibliotekarki. - Wiem, że mi nie wypada, ale jest Pani nie tylko dobrą, ale też piękną osobą.
- Doprawdy?- zachichotała nerwowo Clarice i dodał jąkając się.- Tty tteż.
- Przyznam, że kusi Pani by zrobić bardzo nieuprzejmą rzecz. - El wpatrywała się w wargi bibliotekarki zerkając czasem na jej oczy.
- Cccoo?- dukała zaskoczona Clarice wpatrując się w oczy Elizabeth.
- Jeśli zamknie Pani oczy to się z nią zdradzę i wezmę na siebie odpowiednią karę. - El odezwała się cicho także skupiając się na oczach drugiej kobiety.
- No dobrze… - szepnęła cicho Clarice zamykając oczy.
Czarodziejka delikatnie pochwyciła bibliotekarkę w talii i pocałowała ją w usta. Delikatnie i niezbyt długo, na tyle by posmakować warg Clarice. Potem posłusznie cofnęła się.

- Ooo.. co my tu mamy…- podczas tego pocałunku otworzyły się drzwi… komplikując sytuację.
Sama Clarice zaskoczona wpatrywała się w El czerwieniąc się na twarzy, a potem na osobę która była świadkiem napaści czarodziejki.
Rudowłosej kobiety , która półelfie uszy ukrywała pod miedzianymi ozdobami.
- Almais to…- wydukała wstydliwie biblioterka zerkając to na pokojówkę, to na półelfkę. Ta jednak uśmiechnęła się i gestem dłoni przerwała jej dukanie.- Nie masz się powodu tłumaczyć. Być może za to otworzysz się bardziej na moje eksperymenty.
El dygnęła przed nowoprzybyłą, wolała się nie tłumaczyć nieproszona, choć umierała z ciekawości o jakie eksperymenty chodzi.
- Proszę proszę…- miedzianowłosa Almais podeszła do pokojówki i bezczelnie przesunęła palcem po jej wargach.- … co za rozkoszna wielbicielka ci się trafiła. Jak bardzo śmiała jesteś moja droga?
- Almais.- strofowała ją Clarice, ale bez stanowczości w głosie.
Ek dała dotknąć swych warg rozchylając je nieco.
- Nie chciałam zrobić nic co byłoby niemiłe Pani Clarice, jestem jej wielce wdzięczna za okazaną dobroć.
Almais spojrzała na zarumienioną Clarice wodząc pieszczotliwie po wargach El i pomiędzy nimi. Bibliotekarka mruknęła cicho.- To nie było niemiłe. Zaskakujące co najwyżej. To ja pójdę po te kartki papieru, dobrze?
- Będę miała wobec Pani dług. - El odpowiedziała nie przejmując się dotykiem na swych ustach, a przynajmniej starając się nie przejmować.
- Jesteś śmiała.- mruczała tymczasem Almais nie przestając pieścić warg czarodziejki palcem.- I mięciutka. Ciekawe gdzie jeszcze jest…-
- Almais, ona nie jest twoją zabawką ani eksperymentem.- Clarice okazała odrobinę stanowczości, nim opuściła pokoik. A miedzianowłosa przestała dotykać warg Elizabeth i skierowała się ku samowarowi, by zrobić sobie herbatę.- Wpadła ci w oko co? Uważaj, twardy z niej orzeszek do zgryzienia.-
El sięgnęła po swoją kawę.
- Pani Clarice naprawdę okazała mi wiele dobra, nie chciałabym zrobić nic co sprawiłoby jej przykrość. - Odpowiedziała spokojnie upijając spory łyk kawy.
- Pocałowałaś ją… w usta. Ciekawi mnie gdzie jeszcze chciałabyś ją pocałować.- wymruczała półelfka odkładając księgę którą trzymała obok samowaru.- Moja dobra przyjaciółka Clarice nie ma śmiałości ni doświadczenia w sprawach damsko-męskich.
- Na szczęście ja nie jestem mężczyzną. - El odpowiedziała po czym upiła kolejny łyk. Brakowało jej takiej kawy. - A o jakich eksperymentach Panie mówiły?
- Tylko dla śmiałych osób… głównie kobiet.- przyznała Almais przyglądając się Elizabeth.- Czy ty jesteś taką śmiałą osobą? Nie boisz się zmierzyć z nieznanym, obnażyć ciało i umysł?
- Pani… jestem jedynie sprzątaczką. Może śmiałą lecz daleko mi do eksperymentów wielkich magów. - El była pewna jednego. Nie chciała by ktoś zaglądał do jej głowy.
- Nie nazwałabym tego wielkimi eksperymentami.- zachichotała półelfka wyciągając wprost z rękawiczki buteleczką z alkoholem i doprawiając herbatę dodała.- Ot okazja do posmakowania innych stanów świadomości i rzeczywistości. Acz rozumiem… twoją zabobonną obawę przed magią.-
Spojrzała na Elizabeth mrucząc dwuznacznie.- Aczkolwiek, kto wie… takie niemagiczne eksperymenty… również bywają ciekawe w większej liczbie osób.
- Obawiam się iż nie wiem co Pani ma na myśli. Proszę wybaczyć prostej dziewczynie z Downtown. - El odstawiła pustą filiżankę i skłoniła się robiąc przepraszającą minę.
- Zapewne masz rację.- zaśmiała się cicho Almais i pobłażliwie dodała. - No i rozumiem twoje zauroczenie Clarice. Jest słodziutka.
Zanim pokojówka mogła dać odpowiedź, sama Clarice wparowała do pokoiku. Z kartkami papieru. Uśmiechnęła się nieśmiało do obu dziewcząt i podeszła do El zostawiając kartki na jej stoliku.- Trzy powinny wystarczyć, prawda?
- Tak, dziękuję. - El przyjęła kartki. - Nie chciałabym Paniom dłużej przeszkadzać… - Zawahała się patrząc na obie kobiety.
- Mi nie przeszkadzasz.- mruknęła Almais, a Clarice rzekła.- A ja muszę wrócić do pracy.
- Wobec tego, czy mogłabym pożyczyć jeszcze pióro i tusz? Odniosłabym je wieczorem. - El uśmiechnęła się do Clarice. - Napiszę listy w pokoju.
- Możesz…. Catherine może popisać u siebie w lokum. A z odnoszeniem nie musisz się spieszyć. - stwierdziła z uśmiechem bibliotekarka.
- Dziękuję. - El wzięła wszystkie przedmioty zarówno te do pisania jak i sprzątania po czym podeszła do bibliotekarki. - Odniosę dziś wieczorem. - Dodała cicho pozwalając sobie na to by w jej głosie pojawił się pomruk.
- Będziemy musiały poczukać ci mniej workowatej szaty Clarice.- rzekła z tajemniczym uśmieszkiem półelfka wywołując mocny rumieniec na policzkach bibliotekarki, która pisnęła zawstydzona.- Przestań Almais!
- Będzie dla mnie wielką przyjemnością zobaczyć Pani w czymś podkreślającym figurę. - El dygnęła. - A teraz Panie wybaczą, wrócę do moich obowiązków.
- Do następnego spotkania.- rzekła z tajemniczym uśmieszkiem Almais, a Clarice tylko wydukała z trudem “do widzenia”.

El udała się do pokoju planując napisać tam listy, przekazać je do wysłania i udać się na dalsze poszukiwania “miejsca dla siebie. Po chwili stwierdziła jednak, że gdy spotka się z diablicą… może nie prędko opuścić ich wspólną sypialnię. Starannie złożyła kartki i pochowała je wraz z inkaustem i piórem do obszernych kieszeni spódnicy pokojówki.
Przeszła więc pospiesznie przez korytarz z drzwiami prowadzącymi do pokoi służby i następnie skierowała się wyżej po schodkach na poddasze… zamknięte drzwi uniemożliwiły jej kontynuowanie wędrówki blokując przejście. El rozejrzała się czy nikt jej nie obserwuje i nauczona wiedzą z biblioteki rzuciła ponownie wykrycie magii, ciekawa czy te drzwi były na tyle istotne by je zabezpieczyć inaczej niż zamkiem. Nie zauważyła takich zabezpieczeń na zamku, ani innych magicznych aur. Wyglądało na to, że nie będzie problemu z magicznymi pułapkami. Wyjęła jedna ze wsuwek z upiętych wysoko włosów i zaczęła majstrować przy zamku. Zaczynała coraz poważniej myśleć o tym, że jej pierwsza wypłata pójdzie na wytrychy chyba że… Cycione ją wyposażą.
Otworzyła drzwi i zajrzawszy do środka przekonała się że kiedyś tu musiała być suszarnia ubrań dla służby, ale obecnie była to graciarnia. Pełna głównie starych i uszkodzonych mebli. Rzadko odwiedzana sądząc po kurzu i pajęczynach. El weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Oparła się o nie zastanawiając się jak by tu przystosować stryszek na swoje potrzeby. Może nawet zrobiłaby sobie tu miejsce do pisania i nauki? Przyda się lampa. Czarodziejka rozejrzała się czy na poddaszu są okna.
Było ich kilka małych i za wysoko, by Elizabeth mogła coś przez nie dojrzeć. Natomiast wpadało przez nie światło i świeże potwietrze… dzięki zamontowanym przy nim mechanizmom El mogła je bez problemu otwierać.
Czarodziejka nie byłaby jednak soba, gdyby nie sprawdziła na co wychodzą okna. Rozejrzała się po porzuconych tu meblach, ciekawa czy uda się jej z czegoś zbudować podest.
Teoretycznie by się dało poukładać co lżejsze meble, stawiając jedne na drugich. Przyciągając stół i stawiając na nim skrzynie i krzesła. Jedyny problem stanowiła wątpliwa solidność takiej konstrukcji. Meble które trafiły tutaj były uszkodzone i przeżarte przez korniki. Mogły złamać się w każdej chwili.
El podeszła do jednego z krzeseł ciekawa, czy uda się jej je naprawić bez użycia magii. Mimo wszystko wolałaby nie nadużywać swoich umiejętności by nie zostać wykrytą.
Niestety szybka ocena stanu mebli pozwoliła czarodziejce stwierdzić, że bez czarowania tu się jednak nie obejdzie. Tym bardziej, że ciesielstwo nie było mocną stroną panny Morgan.
Jako że niedawno rzucała już zaklęcie wykrycia, uznała że powróci do napraw następnego dnia. Teraz trzeba było wrócić do pokoju i napisać te trzy listy. Wychodząc zamknęła za sobą drzwi i udała się do sypialni, którą dzieliła z Frolicą.

O dziwo nie zastała tam swojej współlokatorki. Postanowiła jednak wykorzystać tą okazję i napisać listy. Do rodziny, do Mel i do Charlesa. Do rodziny, iż odwiedzi ją w dzień wolny i z pytaniem czy mogłaby przyjechać ze swoja współlokatorką, która jest diablicą. Do Mel, że ma jednak popołudnia wolne i że wpadłaby za dwa dni, a do Charlesa, że chętnie by się spotkała jutro i by zaproponował miejsce. Teraz pozostało dostarczyć je adresatom. Na uczelni był na szczęście pocztowy urząd, z którego korzystało wielu uczniów, gdyż nauczycieli stać na prywatnych posłańców bądź magiczne środki do przekazywania wiadomości. El przebrała się w typowy dla siebie strój i udała się w tamtym kierunku. Do przypinanej do pasa torby włożyła pożyczone przedmioty, które planowała oddać później Clarice.
O dziwo… bez stroju pokojówki Elizabeth nie była tak zaczepiania, przez młodych magów. Najwyraźniej sądzili że wobec służby mogli sobie pozwolić na więcej. Urząd pocztowy był mały i prowadzony przez malego gnoma w okularach. Niższego niż standard tej rasy przewidywały. Zapewnił jednak czarodziejkę, że listy zostaną dostarczone do jutra rana.
El podziękowała uprzejmie. Była ciekawa czy Charles wobec tego po nią przyjedzie, ale pozwoliła by to on się o to pomartwił, a sama ruszyła na spacer po otaczającym uczelnię parku. Pamiętała pierwsze spotkanie na tym terenie z Panią Waynecroft i jej ostrzeżenie.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-03-2020, 08:49   #27
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Las otaczający był gęsty i pełen starych drzew. Wychowanej w mieście dziewczynie wydawał się prastarą puszczą. Prastare konary splatały się ze sobą nad głową El tworząc baldachim zakrywający światło słoneczne. Dziesiątki ścieżek przecinało się nawzajem… zasypanych liśćmi i mało uczęszczanych. Kusiły one by zagłębić się w nie, szukać mitycznych driad i nimf oraz wróżek. I zapomnianych tajemnic. El postanowiła się przejść jedną z nich starając się zapamiętać drogę. Co nie było łatwe, bo dróżki tutaj wydawały się plątać i kluczyć. El miała wrażenie, że park został tak zaprojektowany, by potencjalni włamywacze błądzili oddalając się od uczelni coraz dalej. Było to nieco niepokojące, gdyż świadczyło o tym, że czarodziejce ciężko będzie się wymknąć z tego miejsca tą właśnie drogą.
Obawiając się o swój powrót. El zatrzymała się i rozejrzała po okolicy, po czym zabrała się za odnalezienie drogi do pokoi służby. Chwilę później zimny pot schodził kropelkami po karku dziewczyny, bo miała problemy z dotarciem do znajomych miejsc. Nie mogła dojrzeć przez ścianę drzew i baldachim liści samej uczelni. Zupełnie jakby przeniosła się na dziki zachód, w leśne ostępy… przerażające miejsce dla mieszczucha jakim był El. No i jeszcze ten szelest… narastający tuż za nią. Jakby coś się ku niej skradało.
Dlatego ulgą dla niej był dźwięk męskiego głosu.
- Co tu pannica robi?- pytanie może nieszczególnie przyjazne, ale… nie była już sama. Nawet jeśli zadający je mężczyzna, sam wydawał się dość niebezpieczny . Czarny kapelusz i czarne ubranie, zbroja wspomagana, broń w ręku, fajka w ustach i to… dosłownie wilcze spojrzenie. W ciemnej pustej uliczce El mogłaby wziąć go za bandziora nastającego na jej majątek lub cnotę lub życie… lub wszystko na raz. I to mimo faktu, że był od niej niższy o pół głowy. Ale właśnie utknęła w dziczy, więc każdy z kim mogła rozmówić się był jej wybawieniem.
- Dzień dobry. Jestem tu nowa i chciałam po prostu obejrzeć sobie okolicę. - El dygnęła delikatnie. - Chyba.. zgubiłam się.
- Zdecydowanie… park nie jest po to, by zapuszczać się w jego ostępy. To bufor pomiędzy uczelnią a miastem.- odparł mężczyzna przyglądając się bacznie czarodziejce.
- Tak słyszałam, jednak w mojej okolicy nigdy nie było tylu drzew i chciałam się przejść tuż obok budynków uczelni. - El wskazała mniej więcej w kierunku, z którego przyszła.
- To się panienka przeszła.- odparł ironicznie mężczyzna i wskazał pistoletem kierunek.- Niemniej w moim obowiązku jest przeszukać panienkę.
El zdziwiła się szczerze. Jak nigdy cieszyła się, że nie wzięła swojej zdobyczy z biblioteki.
- Skoro to konieczne. - Mruknęła niechętnie unosząc dłonie.
- Zasoby uczelni kuszą.- odparł mężczyzna chowalając rewolwer. Podszedł ku czarodziejce. Kucnał i zaczął dłońmi wodzić wpierw po łydkach, a potem przesunął dłońmi raz po jednym raz po drugim udzie.- Złodziejaszkowie chcący wynieść skradzione skarby próbują się wymknąć tą drogą. Bo przez główną bramę nie mają szans.
Uniósł się nieco, silne dłonie ścisnęły jej pośladki pod sukienką. Potem powiódł po biodrach i rękach.
- Hmm… nic nie ma.- mruknął do siebie.
- Z tego co zauważyłam znalazłeś moje pośladki. - Ton El był żartobliwy. Opuściła dłonie i oparła je na biodrach. - Czy wobec tego pomoże mi Pan wrócić na uczelnię?
- Mogłem zażądać pełnej rewizji, a to oznaczałoby rozebranie się panienki do bielizny. - wzruszył ramionami mężczyzna odzywając się przyjaznym tonem. Następnie wskazał kierunek.- Tędy.
- Elizabeth i dziękuję, że poprzestał Pan tylko na takiej rewizji. - Dygnęła delikatnie.
Mężczyzna zaćmił fajeczkę i rzekł krótko.- Diego Velares.
Po czym ruszył przodem dodając. - Nie ma za co.
- Często ktoś stara się dostać na teren uczelni? - Spytała,starając się zabić ciszę, która między nimi nastała.
- Dosyć często… dostać albo uciec. Ktoś albo coś.- wyjaśnił enigmatycznie Diego wybierając kolejną ścieżkę, którą podążyli w następnej kolejności.
- W jakim sensie coś? - El okazała typowe dla siebie zaciekawienie, podążając za mężczyzną.
- W każdym sensie jaki sobie potrafisz sobie wyobrazić.- odparł znów enigmatycznie Diego rozglądając się bacznie. Zatrzymał nagle, zmuszając i El do zatrzymania. Spojrzał za siebie i za El. Sięgnął po rewolwer i wyjął z niego bębenkowy magazynek, schował do kieszonki. A potem wyjął inny ładując go w miejsce poprzedniego.
- Cofnij się za mnie.- rzekł cicho.
El posłusznie stanęła za mężczyzną wyczekując co też ten usłyszał.

Ów strażnik oddał dwa strzały. Ogniste pociski pomknęły tworząc czerwone smugi w powietrzu i tworząc ogniste eksplozje. Jedna zapaliła poszycie… druga… roślinnego potwora.


Wielkości niedużego psa, ale z dużą zębatą paszczą, oraz drugą mniejszą. Poruszał się na mackach i… El nie dostrzegła go, dopóki nie został trafiony ognistą kulą z rewolweru Diego.
Potwór idealnie maskował się wśród roślinności.
Zaskoczona czarodziejka skuliła się. Już rozumiała czym mogło być to “coś” i cieszyła się, że nie napotkała na to podczas spaceru.
Potwór ruszył na nich oboje poruszając się zadziwiająco szybko i zwinnie na tych mackach. Zraniony ognistą kulą, próbował unikać kolejnych trafień. Ale Diego znał się na swojej robocie i kolejne trafienia rozrywały roślinną tkankę przeciwnika. Nie dość szybko… choć główna paszcza została odstrzelona, to druga zaatakował Diego, gdy potwór znalazł się wystarczająco szybko. I mała paszcza wbiła się w jego udo wywołując syk bólu w ustach rewolwerowca. El zaklęła w myślach. Chwyciła jakiś leżącą na ziemi gałąź i zamachnęła się na potwora.
Trafiła, choć na wpół spalonemu potworowi niespecjalnie to zaszkodziło. Zamiast tego poczuła jak roślinne macki owijają się wokół jej łydki próbując powalić na ziemię. Diego zaś pokręcił pokrętłem przy rękawicy uwalniając kłęby pary ze zbroi i z impetem zadał cios we wgryzającą się w niego paszczę. Potężne uderzenie rozpryskało roślinne soki niszcząc drugą paszczę i zmuszając zielonego stwora do rejterady… próbował przy tym mackami ciągnąć samą El.
Przerażona El wydobyła pióro, które miała w sakiewce i spróbowała wbić je w mackę, która owijała się wokół jej łydki. Niewiele to dało… potwór ignorował jej ataki. Na szczęście nie był dość silny, by zaciągnąć czy nawet przewrócić czarodziejkę na ziemię. Potrafił jedynie boleśnie zacisnąć macki na łydce. Tymczasem ranny Diego przeładował rewolwer i zaczął strzelać raz po raz ognistymi pociskami… i to w końcu zakończyło żywot potwora. Roślinna masa została rozerwana i spopielona płomieniami wybuchów.
El rozwiązała mackę i podeszła szybkim krokiem do mężczyzny.
- Zrobił ci coś poważnego? - Spytała, nachylając się do jego rany.
- Zatruł. - stwierdził Diego sięgając do kieszeni płaszcza po jakąś fiolkę. Krew płynęła leniwie z licznych ranek na jego udzie.
Czarodziejka nie zastanawiając się nazbyt rozerwała swój rękaw i obwiązała materiałem udo mężczyzny.
- Na uczelni powinni się tym zająć prawda? - Spojrzała ku górze na Diego. - Pomogę.
- Poradzę sobie z tym. Nie ma co…- syknął mężczyzna i wypił miksturę z fiolki. -... przejmować. To część roboty.
- Paskudna robota. - Mruknęła cicho El wstając. Czuła się dziwnie z jednym rękawem, ale cóż.. po prostu dotrze do pokoju i się przebierze. Przyjrzała się pióru.. na szczęście wystarczy mu zaostrzenie.
- Co kto lubi.- stwierdził Diego kulejąc, gdy ruszyli dalej.
- Może jednak powinieneś to opatrzyć? A co z trucizną? - El nie dawała za wygraną.
- Musiałbym zdjąć spodnie, by zrobić porządny opatrunek. Zażyłem odtrutkę.- mruknął mężczyzna cicho, by uciąć ten temat.
- To zdejmij i go zrób. - El zatrzymała się.
- Nie mogę.- oburzył się Diego słysząc jej propozycję.
- Niby czemu? Jak ci to przeszkadza, obrócę się tyłem. - Mruknęła El równie oburzona.
- Dobrze…- burknął mężczyzna zabierając się za rozpinanie swoich spodni.
Czarodziejka grzecznie odwróciła się tyłem by nie peszyć Diego i skupiła wzrok na otaczającej ich zieleni. Słyszała szarpanie się z materiałem i dyszenie, potem ciszę… Diego zapewne opatrywał swoją ranę, gdy ona podziwiała zielone krzaczki i brązowe pnie drzew.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - Spytała rozglądając się po okolicy.
- Jeszcze umiem zdejmować i zakładać spodnie. I opatrywać się też. - mruknął w odpowiedzi Diego.
- Tak, tak.. oczywiście. - El zerknęła na swój oderwany rękaw, a potem dyskretnie ponad ramieniem na mężczyznę.
Spojrzenie musnęło jego opatrywane udo i instynktownie powędrowały wyżej po tym jak stwierdziła, że opatrunek został nałożony. Na jego bieliznę… na wybrzuszenie w niej. Na ukrytego tam… “węża”.Bo się to rzucało w oczy.
El spojrzała ponownie na las, czekając aż Diego naciągnie spodnie. Miała już kilkoro kochanków… wystarczy. Prawda? Przygryzła wargę starając się patrzeć na okalający ją las.
- Gotowe. Ruszajmy dalej. Odprowadzę cię do budynków uczelni. I liczę że następnym razem nie będziesz wchodziła w głąb parku.- usłyszała jego wypowiedź.
El obejrzała się na mężczyznę.
- Nie chciałbyś mnie już spotkać? - Pozwoliła sobie na filuterny uśmiech.
- Nie w takich sytuacjach panienko. Osobiście wolałbym oszczędzać sobie kolejnych zatrutych kolców w ciele. Ale w innych…- teraz jego spojrzenie przesunęło się po zgrabnych nogach czarodziejki, która krótka sukienka nie była w stanie ukryć.-... kto wie.
El zaśmiała się cicho.
- Tutaj przynajmniej można sobie pozwolić na nieco prywatności. - Mrugnęła do mężczyzny.
- I na wiele więcej… przynajmniej teoretycznie. Ale jeśli planuje jakieś romantyczne schadzki z kochankiem, to lepiej z dala od parku.- ocenił Diego.
- Jak narazie mam wrażenie, że tu nie ma takich miejsc. - Przyznała El i ruszyła w kierunku, w którym podążali wcześniej.
- Jesteście tu by się uczyć, a nie romansować.- zaśmiał się ironicznie mężczyzna kulejąc dalej. Plątanina gałęzi i liści nad nim wyraźnie się przerzedzała. Musieli być już na skraju parku.
- Dziękuję bardzo mi to pochlebia, ale ja jestem tu by pracować. - El obejrzała się na Diego. - Jestem nową sprzątaczką.
- To gratulacje…- odparł mężczyzna i znów jego wzrok powędrował po nogach, pośladkach i całym ciele panny Morgan, najwyraźniej coś rozważając. - … z okazji zatrudnienia w tym miejscu i… dobrze by było, gdybyś jednak trzymała się budynku służby. Magowie porozmieszczali magiczne pułapki po całym obszarze kampusu.
- Nie jestem osobą którą da się uwiązać w jednym miejscu, ale.. będę uważać. Już widziałam co mogę tu spotkać. - El uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
- Niczego widziałaś.- odparł sarkastycznie Diego. - Takie roślinne abominacje to żadne zagrożenie. A ty powinnaś czas wolny spędzać poza uczelnią. Całe Uptown zwiedzać, jeśli potrzebujesz swobody.
- Najpierw chcę znać miejsce, w którym pracuję. - El zatrzymała się gdy pomiędzy drzewami widać było już budynki. - jak często można obejrzeć sobie uczelnie magiczną.
- Lepiej ją oglądać z przewodnikiem.- odparł Diego i spojrzał na dziewczynę.- Tu nasze drogi się rozchodzą panienko.
- Może też i racja. - El stanęła tuż przed mężczyzną. - A chciałbyś być moim przewodnikiem?
- Nie znam całej uczelni. Wynajęto mnie do ochrony i zajmowania się parkiem.- odparł Diego wymijająco. Acz… nie powiedział: nie.
- Cóż… z tobą w parku byłabym bezpieczna, prawda? - El przysunęła się blisko. - Mogę ci podziękować za ratunek?
- Byłoby… miło…- zgodził się z nią mężczyzna.
Czarodziejka pocałowała mężczyznę, od razu sięgając językiem do jego warg.

Pod wpływem pocałunku Diego pochwycił dziewczynę w pasie, a jego dłonie zsunęły się nieco w dół po jej pośladkach. Zaborczo obejmują El docisnął mocniej swoje usta do jej, gdy ich języki muskały się w lubieżnym tańcu. Diego… nie był dżentelmenem, choć jego dłonie nie sięgały pod jej sukienkę. El zarzuciła mu ręce na ramiona nie przerywając pocałunku. Wtuliła się w mężczyznę, ocierając się ukrytymi pod koszulą piersiami o jego pancerz.
Czuła wyraźnie jak tym razem dłonie ześlizgnęły się z sukienki, chwytając wprost za okryte bielizną pośladki.Ścisnęły je drapieżnie… i wtedy Diego przerwał pocałunek mrucząc.
- Wybacz… poniosło mnie.
I puścił jej pośladki.
- Cóż.. troszkę miałam tutaj swojego wpływy, czyż nie. - El nie odsunęła się. - Poniosłoby cię, gdyby skończyła oparta o jakieś drzewo.. albo na mchu.
- Tooo.. nadal jest możliwe.- stwierdził żartobliwie mężczyzna odsuwając dłonie od jej ciała, ale nadal pozwalając się jej tulić do niego.
- Mam podejrzenie, że mogłoby być też przyjemne. - El wypuściła go ze swych objęć.
- Ja też mam takie podejrzenie.- zgodził się z nią Diego.
Czarodziejka zrobiła dwa kroki w tył i oparła się o pobliskie drzewo.
- Pytanie czy chcemy sprawdzić te podejrzenia.
Mężczyzna ściągnął rękawice i rzucił je na bok. Podszedł do El i wsunął dłoń w jej włosy, a następnie pocałował. Druga dłoń przesunęła się po brzuchu dziewczyny, pod sukienkę… poczuła jak dotyka jej intymny zakątek przez majtki nie przerywając całowania.
El jęknęła czując jak materiał bielizny dotyka jej wilgotnego kwiatu. Ujęła twarz kochanka dłońmi, pogłębiając pocałunek.
Nie przerywając pocałunków na ustach i twarzy El, Diego palcami macał po jej delikatnej koronkowej garderobie i powoli zsuwał ją w dół po udach. Czarodziejka pozwoliła mu na to, czując jak jej ciało rozpala się od męskiego dotyku.
- Wygląda… jakbyśmy oboje chcieli. - Wymruczała i rozchyliła nogi gdy jej bielizna skońzyła na ziemi.
- Tak…- odparł Diego całując El po szyi i sięgając palcami głębiej, do rozpalonego wilgotnego wnętrza. Pieszczotliwie tam wodząc szeptał.- Będę musiał na chwilę, by rozpiąć spodnie.
El sięgnęła do jego pasa i oparła na nim dłonie.
- Chyba że mi na to pozwolisz.
- Jeśli chcesz…- zgodził się z nią mężczyzna oddychając ciężko od narastającego pożądania. Jej palce muskały jej kwiat leniwie.
Czarodziejka drżącymi dłońmi rozpięła ciężki pas i sięgnęła do spodni Diego by uwolnić kryjącą się pod nimi męskość. Wodząc palcami zsunęła i uwolniła ów oręż miłości, który był z pewnością nowym wyzwaniem. Wyróżniał się na plus rozmiarem…większy niż u jej dwóch kochanków, którzy pod względem wyposażenia byli w tej samej kategorii wagowej.
El objęła go palcami i zaczęła pieścić, zastanawiając się czy taki oręż wsunie się do jej wnętrza.
Na razie jednak przekonywała się jak delikatną część ciała trzymała w garści… i jak wielką miała władzę nad kochankiem ujmując jego berło. Diego drżał, dyszał i wił się pod dotykiem jej palców, swoimi muskając jej rozpalone wnętrze.
- Onieśmiela?- zapytał żartobliwie starając się panować nad oddechem.
- Jest wielki… - Wymruczała El i zacisnęła mocniej rękę na orężu kochanka. - Nie mogę się doczekać kiedy spróbujesz go we mnie wcisnąć.
- Jeśli mam być szczery… ja też…- wydyszał Diego.
- Wobec tego oddaję się w twoje ręce. - El puściła męskość kochanka uśmiechając się do niego lubieżnie.
Diego przybliżył się do niej, jego dłonie pochwyciły za jej uda. Powoli naparł na nią ciałem dociskając do drzewa o które się opierała i uniósł jej uda odrywając trzewiki wraz ze stopami El od ziemi i …
Głośne sapnięcie wyrwało oddech z płuc El. Duży, duży, duży… czuła tego nowego intruza, który był za duży nieco dla niej. Czuła niewielki dyskomfort, ale i też doznania zalewały jej zmysły, gdy jej ciało próbowało się dostosować do nowego kochanka.
- Jesteś… jesteś tak wielki.. - El chwyciła swoje piersi starając się ukryć dyskomfort pod mnogością innych, przyjemnych doznań.
- A.. ty..miękka…- wysapał jej kochanek napierając na jej ciało silnymi, acz powolnymi i nieśpiechnymi ruchami bioder. El unosiła się na żądzy… i silnych ramionach kochanka, przyjmując jego pragnienia w całej lubieżnej okazałości.
- Yhym… chcę.. chcę cię. - Czarodziejka nawet nie zauważyła gdy jej własne ręce rozpięły koszulę i zacisnęły się na, uniesionych przez mocno wycięty gorset, piersiach.
Kapelusz spadł na ziemię, gdy jej kochanek zanurkował twarzą w dekolcie całując i liżąc skórę jej piersi. Ruchy bioder stały się coraz mocniejsze, ciało wypełnione twardym dowodem pragnienia… rozpalając zmysły i sprawiając że czarodziejka wiła się w rozkoszy. El pojękiwała coraz głośniej czując, że zbliża się do szczytu. Tak wielki… że też mężczyźni mogą tacy być. Krzyknęła czując jak jej ciało przeszywa rozkoszny impuls.
Jej ciało zwiotczało na moment, pozwalając kochankowi praktycznie na wszystko, gdy próbowała do siebie dojść po tym… nagłym szczycie rozkoszy. Niemniej po chwili poczuła, że i Diego znajduje przyjemność w tej sytuacji i daje tego spory dowód w jej kobiecości.
- To.. to…- wydukał stawiając jej stopy na podłożu.- … było intensywne.
- Bardzo. - El oparła się o drzewo próbując złapać oddech. Czuła trybut kochanka spływający po jej udach.
- I przyjemne.- mruczał Diego obejmując teraz dłońmi piersi przez gorset El i całując jej szyję.
- Brzmi jakbym mogła się zgłosić na oprowadzanie po parku. - El spróbowała zażartować ale z jej ust wyrwało się coś bardziej na wzór pomruku.
- Wieczorem.. jeśli się nie boisz przekraść, gdy nastanie pora nocna.- Diego mruczał ściskając namiętnie biust El, a gdy ten wyskoczył z gorsetu zabrał się smakowanie jej piersi w całej lubieżnej okazałości.
- Z tobą chyba nie muszę się... - Pocałunki kochanka wyrwały z ust El głośne jęknięcie. - ...bać. Diego… bo jeszcze zechcę więcej. - Czarodziejka sięgnęła dłońmi do oręża kochanka, przesuwając palcami po mokrej od ich wspólnych soków skórze.
- Ja z pewnością chcę… więcej… no i ty musiałabyś wpierw przekraść się z budynku służby tutaj.- wymruczał.- Najlepiej w okolice pomniku pierszego rektora uczelni.
El czuła drżenie bestii, ale i to że potrzebuje czułości do ponownego przebudzenia. Diego zaś był zahipnotyzowany jej biust całując go i pieszcząc namiętnie językiem.
Czarodziejka była pod wrażeniem jak delikatnie się z nią obchodził. Nie był to zwierzęcy temperament Simeona. El bawiła się jego orężem w rytm namiętnych pocałunków na swych piersiach. Czasem pozwalała sobie na to by ująć go w pięść i wykonać kilka mocniejszych ruchów.
- Yhym… spróbuję. - Szeptała coraz bardziej rozpalonym głosem.
- Będę czekał…- Diego odpowiadał szeptem całując dekolt kochanki i ocierając piersi, jedną o drugą. Wysiłki El przyniosły czarodziejce spodziewany efekt. Wąż zaczął się prężyć pod jej palcami.
- Dziś? - El przybliżyła się do kochanka i pochwyciła jego twardniejącą męskość między swoje uda. - Diego… - Poruszyła biodrami ocierając oręż kochanka o swoje ciało.
- To kiedy?- zamruczał całując raz jej usta, raz szyję. Po czym zadecydował.- Położę się, a ty na mnie… dosiądziesz.
- Po zmroku, czyż nie… wyrwę się tuż przed ciszą nocną. - El wypuściła go. - Połóż się.
Nie musiała czekać długo… Wylądował na plecach, nadal mając na sobie sporo ubrań i broni. Ona zresztą też ubrana była. Niemniej najważniejszy obszar… pal rozkoszy unosił się w górę i kusił do kolejnej próby wytrzymałości. El podeszła do niego i powoli przyklęknęła ponad kochankiem. Był tak długi, że i tak jej dotykał.
Powoli zaczęła opadać nabijając się na niego. Czuła jak rozpycha się w niej, jak jej ciało napina się naciągane na oręż nieco wbrew swej woli.
Sapnęła odruchowo czując jak jej ciało stawia opór intruzowi. Niemniej grawitacja pchała jej ciało w dół. Spoglądała na kochanka, na jego pożądliwe spojrzenie. Na jego dłonie chwytające ją za biodra zachłannie.
Oddychała z trudem, a nawet nie sięgnęła końca. Jak długi on był?
- P..pomóż. - Wyjęczała czując jak coraz trudniej idzie jej walka z własnym ciałem.
Zacisnął dłonie na jej pośladkach, zaborczo i mocno. Lekko szarpnął. Zabolało trochę, ale przyjemne doznania rozeszły się oszałamiającą falą. To były figle do jakich czarodziejka nie miała okazji zaznać. Do tego byli na skraju parku! Widziała pomiędzy drzewami budynki uczelni. Robiła to… robiła to na trawie, z bezwstydnie odsłoniętym biustem. Czuła jak kochanek wypełnia ją, jak jego męskość niemal sięga jej gardła. Przez chwilę siedziała na nim dając się swemu ciału przyzwyczaić, do jego wielkości, gorąca. Do swego i jego drżenia. Powoli zaczęła się unosić.
- T..tak… tak długi. - Wyjęczała lubieżnie po czym gdy poczęła jego czub zaczęła opadać.
- Tak.. śliczn...aaa..- odpowiadał jej leżący kochanek poddając się rozkoszy kochanki unoszącej się i opadającej leniwie. Ciało Elizabeth drżało, zmysły niemal otulały dumę kochanka tak jak czyniło to jej ciało… płonące żarem intensywnych doznań.
Czarodziejka zaczęła przyspieszać. Czuła jak pal kochanka ślizga się w jej wnętrzu, jak jej ciało zaciska się na nim jakby chciało z mężczyzny wycisnąć wszystkie soki. Takie energiczne podejście wyrywało z ust czarodziejki coraz głośniejsze jęki, które trudniej było ukryć. Także i piersi dziewczyny zaczęły podskakiwać, po tym jak zostały uwolnione od gorsetu. Gdzieś tam w głowie pojawiła się myśl, że rzeczywiście mogą być przyłapani, choć… park wszak nie służył do odpoczywania. Niemniej… ktoś mu dojrzeć jak oddaje się rozpuście.
Wizja bycia obserwowaną sprawiła, że El doszła z głośnym okrzykiem. A chwilę później poczuła jak dochodzi uwięziony w niej kochanek drżąc od intensywnych doznań.
Czarodziejka opadła na niego starając się uspokoić oddech. To… to było… niesamowite.
- Zasz...aleliśmy, co?- wymruczał jej kochanek również oddychając ciężko.
- Tak… jak tam udo? - El uniosła się i przyjrzała twarzy Diego.
- Przeżyję…- wysapał mężczyzna cicho i uśmiechnął się lekko.
- To dobrze, bo narobiłeś mi smaka na ten spacer. - El zaśmiała się cicho, po czym wypuściła kochanka ze swego ciała i opadła obok niego na trawę.
- Następnym razem będzie niedźwiedzia skóra i łóżko.- rzekł cicho mężczyzna i uśmiechnął się zerkając na leżącą obok dziewczynę.
- Brzmi całkiem romantycznie. - El uniosła się na przedramieniu nie zważając na piersi, które wysunęły się z gorsetu.
- Nie sypiam w namiocie. Mam swoje mieszkanie też.- odparł ironicznie mężczyzna kuszony tymi widokami.
- Gdzieś na terenie uczelni? - El pochyliła się i pocałowała Diego w usta.
- Gdzieś na terenie parku.- wyjaśnił mężczyzna oddając pocałunek i chwytając za krągłość, by rozkoszować się jej miękkością pod palcami.
Czarodziejka położyła się na nim unosząc na rękach tak by mógł ją pieścić.
- Powinniśmy chyba skończyć. - Wymruczała pomiędzy pocałunkami.
- Nie zauważyłem… byś miała na to ochotę.- odparł Diego masując krągły biust El powoli i leniwie. Rozkoszował się ciężarem jej piersi.
- Bo nie mam, ale ja już jestem po pracy. - El pokazała mu żartobliwie język.
- I nie możesz się doczekać wieczornego spotkania?- zapytał Diego całując szyję czarodziejki.
- Gorzej.. chcę załatwić wszystko jak najszybciej by jak najszybciej się z tobą spotkać. - El ucałowała noc kochanka i usiadła na jego torsie. Powoli zabrała się za układanie piersi w gorsecie.
-To jednak masz jakieś plany.- mruknął Diego przyglądając się kochance z lubieżnym błyskiem w dość nietypowych oczach.
- Muszę sprawdzić czy dla uczelni pracuje jakiś Diego i czy właśnie nie uwiodłam kogoś kto ją okradał. - Czarodziejka wyszczerzyła się do mężczyzny i podjęła próbę doprowadzenia koszuli do jakiegoś ładu.
Co nie było takie łatwe, bo z pewnością to były szalone figle i odbiły się sfatygowaniem jej stroju.
- A jeśli się okaże że nie pracuje. To też przyjdziesz?- zażartował Diego.
- Kto wie.. może warto sprawdzić ile zarabiasz i czy nie lepiej zostać twoją utrzymanką. - El mrugnęła do kochanka wsuwając koszulę w pas spódnicy.
- Obawiam się że ja nie zarabiam aż tak dużo.- zaśmiał się Diego. On sam nie, ale… gdyby było ich więcej? Głupia myśl, ale wszak ilość kochanków El rosła. Charles, Simeon, Diego…
I wszyscy raczej biedni. Cóż chyba nie miała najlepszego gustu.
- Wobec tego miejmy nadzieję, że tu pracujesz. - El wstała uwalniając kochanka i ruszyła na poszukiwanie swoich majtek. Gdy je znalazła celowo pochyliła się tak by mężczyzna mógł przyjrzeć się jej zaczerwienionej kobiecości.
- Mhmmm… - ten widok rozpraszał i kusił mężczyznę, który sam pospiesznie naciągał ubranie na swój okaz… który nadal kusił Elizabeth, acz… nie mogła już poświęcić mu czasu teraz. Zbyt wiele się wydarzyło i zbyt długo już trwała jej wędrówka po parku.
Wsunęła na pupę bieliznę i wróciła do kochanka by dać mu krótkiego buziaka.
- Widzimy się wieczorem.
- Widzimy…- tyle zdołał wydukać.


Powrót na teren uczelni był już łatwiejszy, choć wzburzona fryzura i mocno sfatygowane ubranie przyciągały zdziwione spojrzenia mijających ją osób. Nie tego wszak się spodziewała wybierając się do zdziczałego parku, oazy zieleni i pasa obronnego otulającego uczelnię z trzech stron.
El schowała się w jakimś magazynku, gdy tylko nadarzyła się okazja i za pomocą magii naprawiła swój strój. I przy okazji zepsuła komuś zabawowy nastrój, bo dwójka młodych magów obejmując się i całując wkroczyła do tego samego magazynu… na szczęście nie przyłapali ją na czarowaniu. Za to ona przyłapała ich na niewłaściwym zachowaniu. Wywołując konsternację i zakłopotanie na twarzy obojga.
El przyjrzała się im z zaciekawieniem starając się wyglądać na taką, która na pewno powinna być w tym miejscu. W przeciwieństwie do nich. Parka pozowała na mrocznych magów , choć widać było że to tylko poza. Która to zresztą była niewygodna dla dziewczyny. Byli młodymi magami, uczniami. A młodzian przyglądał się Elizabeth z zainteresowaniem. Cóż… zgrabne nogi kusiły nie tylko Diego, a i wzburzona fryzura nadawała pannie Morgan zadziorności.
- Witaj.- mruknął mężczyzna, obejmując speszoną i zaczerwienioną na twarzy “przyjaciółkę”. - Ten magazynek nie jest używany… sprawdziłem wcześniej.
- Naprawdę? To co tu robicie? - El uśmiechnęła się lubieżnie do parki, starając się zapanować nieco nad swymi włosami, z których wyjęła jakąś gałązkę.
- Chciałem pokazać Aileen parę… sztuczek.- uśmiechnął się równie lubieżnie młodzian, obejmując mocniej dziewczynę i ściskając jej pośladek. Ta… zamiast zaprotestować lub spoliczkować natręta pisnęła tylko cicho i mocniej się zarumieniła.
- Chodźmy…- próbowała coś z siebie wydukać, ale jej “przyjaciel” tylko mocniej ścisnął jej pośladek wyrywając z jej ust cichy pomruk. A jednak… wbrew temu co twierdziła madame Waynecroft, na uczelni panowało pewne rozluźnienie obyczajów.
El zaśmiała się cicho.
- Ja już poprawiłam bieliznę. Chcecie to korzystajcie. - Podeszła do pary, która znajdowała się przy drzwiach. - Ale uprzedzam, że inni też tu mogą zajrzeć.
- Jak ci na imię? - zapytał młodzian z łobuzerskim uśmiechem.
- Sekret. - Czarodziejka wyminęła parę.
- Ty możesz zawsze zajrzeć sekreciku.- usłyszała odpowiedź partnera Aileen i cichutki jęk samej dziewczyny. Równie dobrze mógł żartować, co mówić serio. Dziewczyna zaś… najwyraźniej lubiła być zdominowana przez swojego kochanka.I w jej głosie El słyszała tą samą rozkosz, którą sama wyrażała nieraz.
- Będę to miała na uwadze. - El opuściła magazynek, zamykając za sobą drzwi i ruszyła w kierunku pokoi dla służby. Będzie musiała znaleźć inne miejsce, by naprawić uszkodzone pióro. Może na swoim stryszku?
Minęła po drodze dwie pokojówki plotkujące cicho między sobą, dotarła do schodów, a potem do drzwi i znów znalazła się sama i bezpieczna w swojej kryjówce. Tym razem używając spinki do zamknięcia zamka, by mieć pewność, że nie pojawią się kolejni goście. W ciszy naprawiła pióro, którego użyła do obrony przed dziwną rośliną. Tak bardzo chciała się dowiedzieć więcej o tym co zobaczyła. Nie wiedziała tylko czy Diego będzie chciał jej o tym opowiedzieć. Po naprawieniu pióra przyglądała mu się dłuższą chwilę. Chciała je dzisiaj oddać Clarice. Potem mogłaby się udać na schadzkę.. jeśli Frolica zgodzi się ją kryć. Cóż… była taka szansa. El schowała pióro do przypasanej sakwy i ruszyła w kierunku ich wspólnego pokoju.
Frolicy w nim nie było. Najwyraźniej udała się między uliczki Uptown na zakupy.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-03-2020, 08:51   #28
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
El zmieniła koszulę na inną i narzuciła na siebie płaszcz. Postanowiła przejść się do Clarice, choć nie była pewna czy bibliotekarka była już w swoich komnatach. Zawsze jednak mogła w drugiej kolejności udać się do biblioteki.
Szczęście uśmiechnęło się do pokojówki i to bardzo. Widok jaki zobaczyła wchodząc do pokoju Clarice wywołał łakomy uśmieszek na twarzy El. Pupa, kształtna i zgrabna, podkreślana przez obcisły materiał. Workowate szaty jakie Clarice nosiła wzorując stroje na klasycznych szatach magów zdecydowanie nie pasowały do.. szukającej czegoś na podłodze bibliotekarki. Gdy znalazła to czego szukała i odłożyła ów drobiażdżek na stolik, wstała z kolan, odwróciła się i El mogła podziwiać czarną koszulę z falbanami i obcisłe czarne spodnie i ciało do którego przylegały. Clarice poprawiła okulary na nosie i uśmiechnęła się nieco nerwowo i bardzo ciepło.
- Nie musiałaś się… spieszyć z tym oddawaniem.
- Teraz się cieszę, że to zrobiłam. Pięknie w tym wyglądasz Pani. - El zdjęła z siebie płaszcz, odwieszając go przy wejściu i podeszła do bibliotekarki wyjmując sakwy kałamarz i pióro. - Dziękuję bardzo.
- Jesteśmy po… pracy. Nie musisz mi mówić tak. Clarice wystarczy i… ty też pięknie wyglądasz.- mruknęła z uśmiechem Clarice wodząc wzrokiem po ciele panny Morgan.
- Obawiam się, że moja przełożona miałaby na temat mojego “po pracy” inną opinię. - El zaśmiała się cicho wręczając bibliotekarce wypożyczone przedmioty. - Bardzo przepraszam za dzisiaj.
- Za co?- zapytała Clarice odkładając przedmioty na stolik i… cóż… spodnie ładnie leżały na jej ciele.- Przecież mówiłam ci, że to nie twoja wina.
- Jednak rektor wydawał się być zły, a ta Almais… nie chciałam byś czuła się niekomfortowo. - El schowała dłonie za plecami, eksponując przy tym okryte koszulą piersi.
- No tak… - wzrok Clarice błądzić zaczął po nich. Zarumieniła się lekko i wymruczała.- Almais jest… cóż… wyjątkowo dobra w robieniu zamieszania. Nie przejmuj się. Polubiła cię zresztą.
- Cieszę się. - El uśmiechnęła się niewinnie. - Przyszłam z czymś jeszcze.
- Z czym?- zaciekawiła się Clarice.
- Obiecałam, żę pokażę ci bieliznę, która miałam okazję zrobić. - El zbliżyła się do bibliotekarki. - Jednak po tamtym pocałunku… bardzo chciałabym ci ją zaprezentować na sobie. Jeśli się zgodzisz.
- Ja nie wiem czy powinnyśmy…- zamruczała zawstydzona Clarice bijąc się z własnymi myślami.- No… dobrze… jeśli chcesz.
El podeszła do drzwi by je zamknąć.
- Może chciałabyś usiąść? - Tuż przy drzwiach zdjęła wysokie buty i idąc w stronę bibliotekarki zaczęła rozpinać pas z sakwą.
- A powinnam? - speszyła się bibliotekarka nie bardzo wiedząc co powinna czynić.
- Ty tu jesteś gospodynią. - El odłożyła sakwę na drugi fotel i zsunęła sukienkę odsłaniając swoje nogi, na których miała umocowane do gorsetu pończochy i koronkowe majtki. Powoli zaczęła rozpinać koszulę.
- Acha…- usiadła od razu ściskając nogi i przyglądając się zgrabnym nogom Elizabeth i wodząc wzrokiem po jej bieliźnie. Czerwieniła się przy tym zawstydzona.
El rozpięła koszulę i zdjęła ją stając przed bibliotekarką jedynie w bieliźnie. Mocno wycięty gorset jedynie delikatnie zasłaniał jej piersi, podobnie jak mocno wykrojone majtki, pupę. El obróciła się przed kobietą, prezentując swoje dzieło.
- Bardzo śliczna… śliczne..- wydukała nieśmiało Clarice wodząc wzrokiem po pokojówce i oblizując językiem spierzchnięte wargi.
- Udało mi się zdobyć bardzo przyjemny w dotyku materiał. El podeszła do bibliotekarki i przyklęknęła przed nią. - Możesz dotknąć.
Clarice ostrożnie wyciągnęła dłoń i przesunęła palcami po materiale gorsetu. Musnęła tak go kilka razy i cofnęła dłoń przyznając.- Bbardzo miły.
El delikatnie ujęła jej dłoń i przysunęła ponownie do swojej piersi.
- Wierzę, że na tobie ten komplet też by pięknie leżał. - Szepnęła dociskając palce bibliotekarki do swoich krągłości.
- Wątpię by lepiej niż na twoich… tobie.- odparła Clarice lekko speszona i lekko spanikowana. Nie odsuwała dłoni dodając cicho.- Tto bardzo ładny komplet, ale chyba… chyba… powinaś się już ubrać… W pełni go oobbejrzałam.
- Tylko jeśli naprawdę tego chcesz. - El przysunęła się nieco chcąc pocałować ponownie Clarice. - Przyznam, że bardzo mnie cieszy twoje spojrzenie.
Bibliotekarka speszyła się i odwróciła spojrzenie.
- Przepraszam… to dla mnie… za dużo, za szybko.- pisnęła cicho wstydliwie.
- Rozumiem. - El grzecznie cofnęła się i sięgnęła po leżącą na fotelu obok koszulę. - Nie masz za co przepraszać, to i tak miłe, że pozwoliłaś mi na tyle… Powoli zapinała guziki koszuli, nadal klęcząc przed bibliotekarką. - To ja powinnam cię przeprosić za to iż wywołuję w tobie dyskomfort.
Clarice położyła drżące dłonie na policzkach pokojówki, nachyliła się i pocałowała jej usta czule i delikatnie. Rozkoszowała się tym pocałunkiem przez chwilę i mruknęła cicho.
- Ja po prostu panikuję w takich sytuacjach. Wybacz.
El uśmiechnęła się ciepło.
- Nigdzie nie musimy się spieszyć, prawda? - Czarodziejka oparła dłonie na udach bibliotekarki. - Chciałabym by dla ciebie to była jedynie przyjemność.
- I jest…- szepnęła cicho Clarice głaszcząc pokojówkę po policzku.- Może… może… coś chcesz o mnie wiedzieć? Albo opowiedzieć o sobie?
- Niewiele mam więcej do powiedzenia. - El oparła głowę na kolanach bibliotekarki. - Miałam dotychczas proste życie. Najpierw jako pomoc w zakładzie matki, potem jako pokojówka w różnych rezydencjach. Bardzo chciałabym się o tobie czegoś dowiedzieć.
- Jestem córką… szanowanej badaczki umysłu i dyrektor szpitala. Mój talent magiczny jednak nie dorasta mojej matce do pięt.- mruczała Clarice głaszcząc pokojówkę po włosach. - I dlatego nie osiągnęłam za wiele i zostałam w bibliotece zatrudniona. Ale lubię tą pracę i lubię czytać.
- Tylko romanse? - El pozwoliła by jej wargi przesuwały się po nodze Clarice. - Dobrze, że się tu dobrze czujesz, ja.. nadal jakby szukam swojego miejsca.
- Inne książki też… acz romanse także.- odparła z uśmiechem Clarice.
- Ja… zawsze lubiłam dużo wiedzieć. - Wymruczała El. - Tak bardzo chciałabym się uczyć, ale.. jestem z Downtown.
- No tak… ale mogłabym cię polecić komuś kto mógłby cię nauczyć historii, bądź geografii, bądź nauk ścisłych.- Clarice głaskała czule Elizabeth po włosach, czasem schodząc palcami na szyję i muskając badawczo skórę. Gdyby nie ta nieśmiałość, to Elizabeth byłaby pewna… że mogłoby się zrobić w tym pokoju znacznie ciekawiej. A choć bibliotekarka chciała jej pomóc w zdobywaniu wiedzy, to jednej gałęzi wiedzy nie wymieniła. Arkanoi… teorii magii i sztuk magicznych.
To jednak jakoś nie dziwiło Elizabeth. Clarice była rozsądna i ostrożna, na pewno nie chciała się narazić, a to by oznaczało uczenie ją magii. Podniosła na nią głowę.
- Nie… nie miałabyś przez to kłopotów?
- Cóż.. nie sądzę.- odparła z uśmiechem bibliotekarka.
- Bardzo chętnie dowiedziałabym się więcej. - El przytaknęła ruchem głowy. - Tutaj pewnie tego się nie uczy, prawda? Czy też są takie. zwyczajne przedmioty?
- Mam kontakty na innych uczelniach, a i jest paru profesorów uczących zwyczajnych przedmiotów. Acz z punktu widzenia magii. Paru z nich ma wobec mnie dług wdzięczności. Jak Almais na przykład.- wyjaśniła z dumnym uśmiechem bibliotekarka.
- Nie chciałabym wykorzystywać twoich przysług, jednak.. wiem jak to ważne w tym świecie. - El pogładziła udo Clarice.
- Żaden problem…- uśmiechnęła się ciepło Clarice muskając opuszkami palców ucho Clarice.- To jaka wiedza szczególnie cię pociąga?
- Pytasz ogólnie, czy w tym momencie? - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Mogą być oba przypadki?- zaproponowała ze śmiechem Clarice.
- Ogólnie. Zawsze chciałam się dowiedzieć więcej o świecie, o lasach.. ten park tutaj to największe skupisko zieleni jakie widziałam w życiu. - Powiedziała uśmiechając się.
- Mogę coś takiego zorganizować.- stwierdziła z uśmiechem bibliotekarka i zadumała się. - Będę musiała pociągnąć parę… sznurków. Ale jest to możliwe.
- Nic na siłę. I tak czuję ci się wiele dłużna, a niezbyt mam jak to wynagrodzić. - El zadumała się na chwilę. - Ach! Miałam tu posprzątać!
- Ale ubrana. Nie róbmy… albo…nie… nie musisz się ubierać.- te słowa wywołały mimowolny uśmiech na twarzy Elizabeth. Była to wszak szczelina w zbroi bibliotekarki.
- Yhym. - El podniosła się i rozejrzała po pokoju, w którym się znajdowały jednocześnie wyjmując z sakwy szmatkę, która zabrała z magazynku dla służby.
- Nie musisz teraz…- Clarice zdobyła się w końcu na nieśmiały protest rumieniąc się lekko.
- Czemu? Możesz mi przy okazji jeszcze poopowiadać o sobie. - El podwinęła rękawy i zabrała za czyszczenie półek.
- Nie wiem co miałabym ci powiedzieć, nie jestem interesująca. - zaśmiała się nerwowo Clarice podążając wzrokiem za swoim gościem.
El stawała na palcach i schylała się, eksponując swoje ciało. Obserwowana łakomym spojrzeniem przez bibliotekarkę, która nie mogła spokojnie usiedzieć na krześle. Wierciła nie spuszczając wzroku z panny Morgan.
Czarodziejka poluzowała koszulę, czując jak robi się jej ciepło i zabrała się za układanie leżących w różnych miejscach książek.
- Może ogarnę też sypialnię i łazienkę? - Zaproponowała El pochylając się tak by bibliotekarka zobaczyła jej majtki.
- Nnie chciałabym, byś się przemęczyła.- wydukała cicho biblioterka z nutkami pożądania w tonie głosu.
- Masz tu całkiem czysto więc na pewno się nie przemęczę. - El mrugnęła do niej i otworzyła drzwi do sypialni.
Było tam małe łóżeczko i wiele książek porozrzucanych po małym pokoiku. Clarice żyła dość skromnie. Co prawda w lepszych warunkach niż sama panna Morgan, ale niewątpliwie gorzej od magów, których mieszkania sprzątała. Nie zważając na to El zabrała się układanie książek i wycieranie kurzy pod nimi.Zaściełanie łóżka zostawiła sobie na sam koniec.
Wiedziała że jest obserwowana, słyszała jak Clarice wstaje i podchodzi do drzwi. Czuła że się jej przygląda.
El stanęła przy jej łóżku. Z rozpiętej koszuli wyłaniały się jej uniesione krągłości.
- Mam zdjąć koszulę? - Spytała, uśmiechając się lubieżnie.
- Jeśli będzie ci tak… wygodnie.- wymruczała Clarice nie odrywając wzroku od ciała Elizabeth.
- Najwygodniej byłoby nago. - El mrugnęła do bibliotekarki i zaczęła rozpinać koszulę. - Zmienić pościel?
- Nie… nie trzeba.. zmieniać pościeli.- wymruczała zaczerwieniona na twarzy bibliotekarka poprawiając nerwowo okulary na nosie.
Morgan w samej bieliźnie weszła na łóżko bibliotekarki i prężąc się przy tym na oczach Clarice. Chwilę później zaczęła słać łóżko, pochylając się tak by bibliotekarka widziała jej piersi opadające pod własnym ciężarem.
Widoki te przykuwały bibliotekarki spojrzenie, jej oddech robił się ciężki, jej zamglony wzrok sugerował zainteresowanie, ale… Clarice cofnęła się lekko zawstydzona. Z pewnością El pobudziła jej apetyt, ale okularnicy trudno było się przełamać.
- Może…. może łazienkę… następnym…. razem? -zapytała.
- Chyba tak. - El wygładziła pościel. - Wezmę wtedy więcej rzeczy do czyszczenia z magazynku. - Odsunęła się od łóżka i sięgnęła po swoją koszulę.
- Wybacz… będę się chyba musiała dziś wcześnie położyć.- odparła Clarice opuszczając wzrok w dół i dodała cicho.- Jesteś bardzo piękna, wiesz?
El zapięła koszulę i podeszła do kobiety. - Ty również i jeśli kiedykolwiek chciałabyś bym ci przyniosła ulgę, to daj mi znać, dobrze?
Clarice zaczerwieniła się i potakiwać zaczęła nerwowo. - Mhmm…
- Mogę cię pocałowac? - El pogładziła delikatnie policzek Clarice.
- Ttaak.. możesz.- wyszeptała cichutko Clarice.
Czarodziejka ujęła twarz drugiej kobiety w dłonie i wtulając swoje ciało w jej pocałowała ją. teraz jednak nieco zachłanniej, pozwalając by jej język wędrowała po wargach Clarice.
Zaskoczona tą namiętnością bibliotekarka z początku nie wiedziała co robić. Potem jednak poddała się pocałunkami drżącymi palcami wodząc po biodrach El. Niemniej po pocałunku wyszeptała.
- Będę… pamiętać.
- Nie pozwolę ci o sobie zapomnieć. - El wypuściła bibliotekarkę z ramion i podeszła do swojej spódnicy.
- Mhmm…- mruknęła cicho dziewczyna drżąc o emocji. - Przepraszam.
- Za co? - EL obejrzała się na nią zaskoczona, zapinając spódnicę.
- Za… moje… za brak… stanowczości.- wymruczała nieskładnie Clarice.
- Ależ Clarice… - El spojrzała na nią z ciepłym uśmiechem. - Jeśli cokolwiek między nami się stanie, to chciałabym byś czuła się z tym pewnie i byś czerpała z tego przyjemność. Będę tu jutro.. pojutrze, jeśli tylko poczujesz, że to dobry moment, ja po prostu będę obok.
- Ddobrze…- Clarice zdobyła się na nieśmiały uśmiech.
- Na pewno chcesz bym wyszła? - El zmartwiła się. Nie chciała wprawiać bibliotekarki w takie zakłopotanie. Podeszła powoli i pogładziła policzek Clarice. - Mogę pomóc.. dyskretnie.. delikatnie.
- Chyba… tak… czuję się trochę skrępowana. Przepraszam.- szepnęła cicho okularnica tuląc policzek do palców pokojówki.
- Naprawdę nie masz za co. - El pogładziła twarz Clarice po czym pocałowała delikatnie je usta. - To będę uciekać.
- Do następnego spotkania.- mruknęła zawstydzona bibliotekarka. I El musiała uznać swoją tymczasową porażkę. Acz dostrzegła szczeliny w zbroi Clarice, więc… sytuacja może się zmienić przy następnej okazji.
El pożegnała się z bibliotekarką i ruszyła w kierunku pokoju, który dzieliła z diablicą. Miała jeszcze chwilę by coś zjeść, może jakieś owoce. Pewnie warto by też wziąć prysznic, jeśli chciała wyjść wieczorem.


Po drodze do swojego pokoju dostrzegła madame Waynecroft. A co więcej, ona dostrzegła El i podeszła do czarodziejki.
- Idziesz już do swojego pokoju? - zagadnęła.
- Tak Pani. - El dygnęła przed kobietą, pozwalając by ta zajrzała w dekolt jej koszuli.
- Krótka spódnica.- stwierdziła krytycznie kobieta, co jednak nie zmieniło faktu, że powiodła spojrzeniem zarówno po nogach jak i dekolcie Elizabeth. Otworzyła nieduży notatnik pełen luźnych kartek. Przekartkowała je, aż trafiła na wybraną i podała El.- Zadania na jutro.
Czarodziejka przyjęła kartkę.
- Dziękuję Pani. - Przyjrzała się zawartości kartki. Jeden znany adres, mag podglądacz. Pozostałe dwa inne.
Waynecroft przyglądała się kątem oka Elizabeth i westchnęła. - Nie pochwalam takich strojów na uczelni, chyba że prywantie w lokum. Niemniej nie mogę cię za nie skarcić.
Obie szły w kierunku pięter przeznaczonych na izdebki dla pokojówek.
- Wybacz mi Pani. - El zrobiła przepraszającą minę. - W moich stronach to po prostu wygodne.
- Z pewnością.- zgodziła się Waynecroft kątem oka wodząc po nogach kobiety. - Niech ci się takie… pomysły nie udzielają na strój służbowy. Bo wtedy…
Nie dokończyła. Doszły bowiem na piętro na którym znajdowały się pokoje pokojówek. I Waynecroft zabrała się za rozdawanie zadań na jutro. Teoretycznie mogła to uczynić poprzez służbę, niemniej zapewne wolała osobiste załatwianie takich spraw.
- Pani, staram się postępować z godnością w godzinach pracy. - El powiedziała cicho.
- Tak.. trochę niestarannie i być może przyjdzie mi kiedyś udzielić ci… reprymendy.- mruknęła w odpowiedzi Waynecroft, a słowo: reprymenda… miało zmysłowy ton w jej ustach.
- Chcę by była Pani ze mnie zadowolona. - El odpowiedziała przesuwając wzrokiem po ciele swojej przełożonej.
- Cieszy mnie to. - odparła kobieta i dodała.- Być może… będę musiała w pełni sprawdzić twój strój służbowy i czy to jest pod nim, również odpowiada standardom.
- Jeśli to konieczne z przyjemnością poddam się takiej rewizji. - El uśmiechnęła się nieco lubieżnie. Kusiło ją by pokazać jaka bielizna bardziej się jej podoba, tylko czy powinna?
- Myślę że wkrótce… trzeba będzie to uczynić.- odparła tajemniczo Waynecroft wodząc wzrokiem po stroju Elizabeth. - A teraz jesteś wolna, a ja mam trochę jeszcze do zrobienia. Acz pamiętaj… mam cię na oku.
- Sprawiasz mi wielką radość Pani zwracając na mnie tak pilną uwagę. - El dygnęła przed kobietą i oddaliła się w kierunku swojego pokoju. W środku już Frolica szykowała kolację dla siebie, siedząc na swoim łóżku. O współlokatorce jednak nie zapomniała, bo dwie kawy parowały na stoliku.
- Kolację kupiłam, trochę pomidorów i ogórków.- rzekła na powitanie.- Masło i ciemny chleb. Po obiedzie pewnie i tak nie masz ochoty na mięso, co?
- Niezbyt. Spotkałam Waynecroft i dała mi zadania na jutro. - El podeszła do diablicy i położyła obok niej kartkę by ta mogła się jej przyjrzeć.
- Hmm… nic mi one nie mów.. aaa i znów mamy podglądacza?- zafrapowała się Frolica przyglądając tekstowi.
- Chyba mu się spodobałyśmy. - El przysiadła się obok diablicy by jej pomóc przy kolacji.
- Zwłaszcza ty…- zaśmiała się Frolica i dodała cicho.-... choć nie miałabym nic przeciwko razem z tobą.
- Nie zauważyłam by zwrócił uwagę bardziej na mnie czy na ciebie. - El uśmiechnęła się ciepło do Frolicy. - Byłam u tej bibliotekarki.
- Po co?- zaciekawiła się diabliczka zabierając się za jedzenie już zrobionych kanapek.
- Pożyczyła mi przyrządy do pisania, chciałam się jakoś odwdzięczyć. - El także zabrała się za jedzenie, ciesząc się z lżejszego posiłku.
- To miło z jej strony, że pożyczyła.- odparła z uśmiechem Frolica.
- Chyba się do mnie przełamuje. - El uśmiechnęła się ciepło. - Jest naprawdę miła i urocza.
- I podoba ci się.- odparła Frolica wystawiając język.- Zaczynam mieć konkurencję.
El roześmiała się.
- Jest zupełnie inna. Ciebię uwielbiam taką jaka jesteś. - Na chwilę się nadąsała. - Łapię się na tym, że chyba nie nadaję się do posiadania jednego partnera.
- Partnera? Czyli jest jeszcze jakiś partner, a nawet kilku?- spytała retorycznie a potem gwizdnęła z uznaniem rogata.
Czarodziejka przytaknęła ruchem głowy.
- Nadal uważasz, że nie jestem wyuzdana. - El pokazała język diablicy. - Umówiłam się dziś z jednym na schadzkę.. tylko.. po ciszy nocnej.
- Jest z ciebie lubieżnica… ale czy ja mam prawo to oceniać, po tym co robiłyśmy razem i o czym rozmawiały.- odparła z uśmiechem Frolica.- Tylko jak już wpadniesz w łapki madame Waynecroft szepnij jej, że i mój zadek wymaga lania.
- Przekażę. - El mrugnęła do swojej kochanki. - Dałabyś radę mnie dziś kryć, jak wyjdę na schadzkę.
- Jassne… nie ma sprawy. - odparła z uśmiechem diabliczka.
- Będziesz mogła wymyślić sobie zapłatę. - El uśmiechnęła się lubieżnie.
- Coś w stylu Waynecroft? - przypuszczalnym, bo wszak ich szefowa mogła nie dorosnąć do oczekiwań Frolicy.- Czy może coś innego?
- Co tylko będziesz chciała, choć pamiętaj, że nie mam doświadczenia w dawaniu klapsów. - El nachyliła się i pocałowała diablicę.
- A w prasowaniu? Mam parę pomiętych koszul.- zażartowała rogata i spytała poważniej.- To kiedy masz zamiar wymknąć się na tą randkę?
- Tuż przed ciszą nocną gdy już będzie ciemno.
-Uuu… to ty się martw żeby cię nie złapano podczas tej wycieczki. Choć z drugiej strony… może oddadzą cię wprost w łapki madame Waynecroft.- mruknęła ogoniasta kochanka oblizując usta.
- Bardziej się martwię powrotem. - El wyjrzała przez okno przekonując się że wspinaczka po ciemku nie byłaby dobrym pomysłem, po czym zobaczyła, że nadal jest w nim zasłona.
- Jak mogę ci pomóc? - zapytała rogata i spojrzała na zasłonę naśladując tym gestem przyjaciółkę.- Ekscytuje cię myśl, że zerka właśnie do naszej sypialni?
- Odrobinę… miał całkiem niezły sprzęt. - Wyszeptała. - Po prostu mnie kryć, gdyby ktoś tu przyszedł.
- Jeśli mam być.. podglądana przez kogoś w takiej sytuacji… to wolę widzieć widza. I jego reakcję. I nie przejmuj się. Będę cię kryła.- odparła z uśmiechem rogata wodząc spojrzeniem po nogach czarodziejki.
- Ech powinnaś poznać kochanka, z którym się widzę. - El nachyliła się do diablicy eksponując swoje piersi. - Pilnuje otaczającego uczelnię parku
- Nie wystarczy go dla nas dwóch na raz.- zaśmiała się Frolica i wymruczała.- Zresztą jeszcze nie wiadomo, czy zdołasz wyjść z pokoju.
Ogon diabliczki przesunął się końcówką po udach pochylonej czarodziejki.- Chcesz pokazać co nieco naszemu pijanemu magowi?
- Kusisz. - El zamruczała czując dotyk Frolicy.
- Proponuję… mogę cię też rzucić na łóżko.. podwinąć tą spódniczkę i wykorzystać.- żartobliwie oblizała usta. - Lub… coś innego mogłybyśmy zrobić.
- Możesz mnie wykorzystać przypartą do okna. - El sięgnęła pod stół i pogładziła ogon diablicy. - Z moimi piersiami przyklejonymi do szyby.
- Nagimi… co by się nasz podglądacz napatrzył…- wymruczała Frolica i wzruszyła ramionami.- Choć przyjemniej byłoby robić to w pokoju obok jego sypialni… gdy będzie się budził.
Diabliczka też była wyuzdana z natury.
- Na to my szansę jutro jeśli znów zapije. - El roześmiała się. - Choć tam jest ryzyko, że Waynecroft przyjdzie.
- Ryzyko… czy szansa? - odparła Frolica poruszając znacząco brwiami.
- Nie jestem nakręcona na nią tak bardzo jak ty. - El wstała od stołu i rozpięła koszulę, odsłaniając swój gorset i wyeksponowany w nim dekolt.
- To co? Robimy pokaz dla podglądacza?
- Robimy.- zgodziła się diabliczka i wzruszyła ramionami.- Nic na to nie poradzę, jej głos i spojrzenie sprawiają że nogi mi miękną.
- To może powinnaś ją bardziej uwodzić? - El odsłoniła nieco okno i oparła się o nie, wypinając się w kierunku Frolicy. - Chodź tu moje diablątko.
- Chciałabym. - westchnęła diabliczka podchodząc i kucając za czarodziejką. Bezczelnie podwinęła jej spódnicę i zsunęła bieliznę. Językiem przesunęła między pośladkami. - Ale jej obecność mnie onieśmiela.
- Napomknę jej o tobie, obiecuję. - Wyszeptała El i zadrżała czując pocałunki diablicy.
- O czym jeszcze jej opowiesz, co?- droczyła się Frolica wodząc językiem pomiędzy pośladkami i sięgając palcami między uda. Opuszkami wymacała kobiecość i stwierdziła.- Coś ty robiła u tej bibliotekarki żeś taka rozpalona?
- Sprzątałam.. - Głos El bardziej przypominał jęk. - W samej bieliźnie.
- Ciekawy pomysł.- zaśmiała się diabliczka sięgając palcami głębiej i wywołując lubieżne mlaśnięcia. Jej język zaś wodził po skórze Elizabeth.
- Chce… by.. się przełamała. - Wyszeptała rozpalonym głosym, doklejając swoje niemal obnażone piersi do szyby.
- Ładna jest?- zamruczała diabliczka niespiesznie poruszając palcami w intymnym zakątku i wodząc ustami pośladkach czarodziejki. Delikatnie ukąsiła skórę jednego z nich.
- Ładniutka… bardzo.. zgrabna. - El wiła się dociskają swój biust do chłodnej szyby.
- Jeśli nasz znajomy mag nie patrzy teraz przez teleskop to traci nie lada widowisko.- zachichotała Frolica, a jej palce opuściły rozpalony kwiatuszek czarodziejki, by dla odmiany sięgnąć pomiędzy pośladki i zanurzyć w nowym i bardzo perwersyjnym zakątku ciała panny Morgan.
El jęknęła głośno, mocno się spinając. Poza Mel nikt tam jeszcze nie sięgał.
- Yhym… - Tyle dała radę z siebie wydusić.
- A może ktoś inny jeszcze patrzy. Swoją drogą nie pamiętam też czy zamknęłyśmy drzwi do naszego lokum.- Frolica tymczasem rozgadała się poruszając palcem tam i z powrotem. Ogonem zaś sięgając między uda i przeszywając czubkiem intymny zakątek El, tak że ta czuła leniwe ruchy intruzów w dwóch miejscach na raz.
Czarodziejka nie była w stanie zastanawiać się nad tym czy ktoś ich obserwuje. Działanie diablicy sprawiały że liczyło się tylko to co działo się teraz w jej wnętrzu, wyrywając z jej ust coraz głośniejsze dźwięki rozkoszy. Frolica coś jeszcze gadała, ale słowa zaczęły tonąć w jej własnych jękach i doznaniach. Zmysły były atakowane z dwóch stron naraz, obecne pieszczoty kochanki rozpalały jej biodra i pośladki… i nawet chłód szyby nie potrafił ostudzić rozpalonego ciała.
El doszła z cichym okrzykiem, dociskając swoje ciało z jednej strony do okna, a z drugiej do atakujących ją dłoni.
- Teraz twoja kolej… na dostarczenie mi rozrywki.- odparła z uśmiechem diabliczka dając kochance mocnego klapsa.- I na twoją inicjatywę.
- Trzeba było od tego zacząć. - El usiadła na parapecie przyglądając się kochance. - Czuję jakby mi ktoś wywrócił głowę na drugą stronę.
Mimo swoich słów pochwyciła diabliczkę i obejmując ją mocno pocałowała kochankę namiętnie.
Rogata pozwoliła się objąć i całować… rozkoszowała się wargami Elizabeth, jak i dotykiem jej ud, które muskała opuszkami palców.
- Początek jest obiecujący.- wymruczała.
El bez słowa podwinęła koszulkę diablicy by dostać się do skrywanego pod nią biustu i zachłannie zaczęła całować odsłoniętą skórę.
- Coraz lepiej….- szeptała diabliczka rozpinając podwiniętą koszulę i prężąc swojej piersi pod gorsetem wystawiając je na pocałunki kochanki. Koszula Frolicy upadła na ziemię.
El sprawnymi palcami sięgnęła do gorsetu czerwonoskórej by uwolnić jej ciężkie krągłości.
- Czyżbyś chciała zbałamucić cnotliwą pokojówkę?- spytała z niewinnym uśmiechem diabliczka jednocześnie pomagając przy pozbywaniu się gorsetu rozwiązując jego wiązania. Upadł on na ziemię odsłaniając krągłe ciężkie piersi.
- Nie widzę tu żadnej. - El wpiła się ustami w piersi Frolicy, dłońmi sięgając pod jej spódnicę.
- Czuję… się ob...rażo.. na.. i zawstydzona… naprawdę.- co nie przeszkadzało jej i wypinać pierś pod pieszczoty El, jak i podciągać spódnicę w górę ułatwiając czarodziejce zadanie.
- Yhym… - El possała mocniej jeden ze szczytów piersi diablicy, nurkując palcami w jej kobiecości. Druga dłoń z zaciekawieniem sięgnęła do podstawy ogona. Podobno tu była wrażliwa
- Heeej… too.. nieuczci… we… -jęknęła diabliczka wijąc się w objęciach kochanki i ocierając ciałem o jej. Ogon zaczął uderzać leniwie na boki, powoli przyspieszając z każdym ruchem.
El jak zahipnotyzowana pieściła go coraz intensywniej, w tym samym rytmie atakując kwiat kochanki. Pomruki, jęki, krzyki nawet wydobywały się z ust Frolici, ale słów nie była w stanie wypowiedzieć. Wiła się jak ryba w sieci rozgorączkowana ocierając się o kochankę, coraz bliżej szczytu rozkoszy.
El drażniąc podstawę ogona kciukiem z zaciekawieniem zanurzyła palec pomiędzy pośladkami diablicy. Ciekawa czy i ona lubi takie pieszczoty.
- Fig… la… ra.. - sapnęła diabliczka napierając pupą na intruza. Najwyraźniej dzieliła to upodobanie z Elizabeth.
Czarodziejka widząc, że ta zabawa podoba się Frolicy przyspieszyła ruchy palców w obu otworkach swojej kochanki. I miała rację. Po kilku chwilach takich intensywnych figli, Frolica tuląc się do ciała kochanki doszła z głośnym jękiem.
Moran objęła kochankę mocno, przytulając ja przez dłuższą chwilę.
- Czy moje diablątko jest zadowolone. - wymruczała w końcu, spomiędzy piersi Frolicy gdy oddech kochanki nieco się uspokoił.
- Powiedzmy, że nieźle ci poszło.- wymruczała Frolica.
El uszczypnęła ją delikatnie.
- Nie będziesz zadowolona, póki cię nie wezmę pod obcas co? - Pokazała język kochance, wypuszczając ją z ramion.
- Nie masz ikry i charyzmy do tego Elizabeth.- odparła rogata całując usta El.- Ale to nie problem… masz inne zalety.
- Cieszę się, że moja Pani akceptuje mnie taką jaka jestem. - Czarodziejka roześmiała się i zabrała się za poprawianie ubrania.
- Sama cię wezmę kiedyś pod obcas, żebyś poczuła.- mruknęła Frolica cofając się i obciągając w dół spódnicę.- Mam wrażenie, że by ci się to spodobało. I to bardzo.
- Kto wie. - El wstała z parapetu i zasłoniła okno. - Jak na razie mam sporo radości z takich igraszek. - Mrugnęła do diablicy i zabrała się za poprawianie piersi w gorsecie.
- Może powinnaś się zdrzemnąć chwilę przed tą randką? Obudzę cię.- odparła diabliczka podnosząc gorset z podłogi.
- To chętnie skorzystam. - El przeciągnęła się i podeszła do łóżka. Usiadła na nim i zdjęła spódnicę pozostając w samej bieliźnie. - A ty co planujesz robić?
- Nie wiem jeszcze. Może rozejrzę się po sąsiadkach. Powinnyśmy żyć w zgodzie z pozostałymi pokojówkami.- oceniła Frolica w zamyśleniu.- Może posprzątam też tutaj.
- Chciałabym nieco pomóc. - El zawahała się przed położeniem się spać. - Nie chcę byś zajmowała się wszystkim, gdy ja sobie latam od kochanka do kochanka.
- A ja nie chcę, jutro cię nosić na ramionach bo będziesz zbyt zmęczona, by brać się do roboty. Poza tym… znajdę sposób, byś mi się odwdzięczyła. Jeśli uznam, że jesteś mi coś winna.- odparła Frolica wystawiając język.
- Niech ci będzie. - El padła na łóżko i naciągnęła na siebie pościel. - Dziękuję.
- Nie ma sprawy.- odparła cicho diabliczka, gdy El zapadała już w sen....
 
Aiko jest offline  
Stary 06-03-2020, 12:39   #29
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

… pobudka była lepka, ciepła i lubieżna. Język Frolicy wodził po uchu czarodziejki, powoli i bez pośpiechu.
- Jeszczę chwilę mamo.
W głosie El pojawiło się rozbawienie, instynktownie sięgnęła już w okolice piersi współlokatorki. Były miękkie i delikatne i zakryte jedynie cieniutkim materiałem koszulki nocnej.
- Zawsze ja mogę zastąpić twojego kochanka.- wymruczała jej do ucha diabliczka.
- To raczej on na jeden wieczór może zastąpić ciebie. - El zaśmiała się i pocałowała diablicę. - Dziękuję za pobudkę.
- Nie ma za co.- odparła Frolica wstając z łóżka współlokatorki udając się do swojego. - Tylko bądź cichutko jak wrócisz, dobrze?
- Postaram się. - El wstałą z łóżka i zdjęła gorset po czym schowała ubrania do szafy. Odruchowo upewniła się czy księga jest na swoim miejscu. Po chwili wyjęła
koszulę i sukienkę która mogła zastąpić gorset. Ubierała się szybko i cicho na oczach Frolicy.
- No… niełatwo mu będzie trzymać łapki przy sobie.- wymruczała diabliczka wodząc spojrzeniem za El.
- Lepiej bym nie spotkała Waynecroft. - El narzuciła na sukienkę swój magiczny płaszcz. - Chyba już nazbyt podobała się jej długość mojej poprzedniej spódnicy.
- Hej… nie podsuwaj mi takich wizji.- wymruczała Frolica i westchnęła lubieżnie.- Może ja bym dała się jej przyłapać?
- Chce mieć nas na oku, więc będziesz miała okazję. - El mrugnęła do diablicy. - To ja idę. Widzimy się rano.
- Wcześniej masz mi dać buziaka. Rankiem może być ci trudno się przekrać.- ziewnęła diabliczka nakrywając się kołdrą.
Czarodziejka podeszła do diablicy i nachyliła się. Jednak zamiast dać “buziaka” pochwyciła twarz Frolicy w dłonie i pocałowała jej usta namiętnie.
- Śnij o mnie. - Uśmiechnęła się.
- Ty naprawdę nie chcesz wyjść.- odparła czule Frolica muskając ogonem po łydce kochanki.
- Albo jestem zaborcza i chcę byś myślała o mnie, a nie o Waynecroft. - El mrugnęła do kochanki i cofnęła się. - Śpij dobrze piękna.


Pozostało najtrudniejsze zadanie. Przekraść się. Po otworzeniu drzwi czarodziejka wyjrzała przez nie na korytarz. Nie widziała żadnych osób w okolicy, ale to był dopiero początek jej małej misji. A echa kroków były słyszalne nawet tutaj.
El nałożyła na siebie kaptur od płaszcza i na palcach ruszyła w kierunku jednego z wyjść.
Powoli do przodu, krok za krokiem… w mroku nocy korytarz wydawał się złowieszczy.
Niemal wydawało się, że za chwilę jakiś duch lub inny potwór wynurzy się z obrazów. Gdy dotarła do schodów, dostrzegła swoich “przeciwników”. Parowe automatony w liberii. Nie wydawały się one szczególnie silne, lub jakoś dobrze uzbrojone. Ale nie były od tego… miały jedynie narobić hałasu, gdy kogoś przyuważyły. Jeden taki właśnie przemierzał schody od dołu do góry, kierując się w stronę Elizabeth.
El wycofała się i rozejrzała po korytarzu, czy może jest tu jakieś okno, przez które mogłaby się wydostać.
Tylko czy warto było ryzykować wychodzenie przez okno? To nie był parter. Niemniej poza kilkoma oknami, były jeszcze kolumienki i komody z postawionymi na nich wazonami, za którymi można się było ukryć. Na pewno potrzebowała czasu. Czarodziejka wsunęła się pomiędzy kolumienkę a komodę i spróbowała skryć w ich cieniu.
Wciśnięta między między nie czarodziejka, przyczaiła się i oddychać zaprzestała, co bym automaton nie dostrzegł. Zimny pot przeszedł po plecach dziewczyny, gdy czerwona struga światła z wizjera mechanicznego sługi prześlizgnęła się po jej kryjówce. Niemniej chyba nic nie zauważył, bo powoli ruszył dalej zapisaną na dziurkowanych kartach trasą.
El odczekała aż jego kroki ucichną i ruszyła dalej idąc tuż przy ścianie i kryjąc się w cieniach.
Miała w tym doświadczenie, więc przemykała niczym cień, ukryta pod rozmywającym jej sylwetkę kapturem.
Dotarła po schodach na dół i… dostrzegła kolejne dwa automatony przemierzające spory hol, który dobrze już znała. Przeszukiwały go przemierzając powoli wedle umieszczonych w ich zębatkowych głowach wzorców. Dostrzegła kogoś jeszcze… madame Waynecroft. Nie była ona sama… Towarzyszyła jej kobieta… jasnowłosa kucharka sądząc po stroju. Podążała za Waynecroft jak skazaniec na śmierć.
El skryła się ponownie w cieniu jednej z kolumn obserwując zarówno roboty jak i kobiety. Czy to była kochanka jej przełożonej, czy też może po prostu ktoś kogo przyłapała na ucieczce? Osłoniła usta płaszczem naciągając kaptur mocno na twarz.
Przyczajona przy kolejnej kryjówce, czarodziejka obserwowała w mroku podążające obie kobiety. Te zmierzały do korytarza pogrążone w całkowitej ciemności. Elizabeth nie miała pojęcia co tam się znajduje, wiedziała tylko że to pomieszczenia obok pralni i suszarni.
Nie powinna jednak się tak gapić na nie, bo nie mogła poświęcić pełnej uwagi automatonom.
Na szczęście dla niej, ten który niemal stanął obok niej… patrzył w innym kierunku. I nieświadom przyczajonej dziewczyny… wyminął ją.
Czarodziejka przez chwilę nasłuchiwała odgłosów z tamtego kierunku obserwując drugiego automatona i planując przemknąć się dalej rozglądała się za kolejną kryjówką.
Drzwi się zamknęły za kobietami i El pospiesznie przemknęła się ku drzwiom, schowana za kotarą obserwowała jak automatony ruszyły dalej. Pozostały jeszcze drzwi, jak się okazało… zamknięte.
Czarodziejka przywarła do nich i nasłuchując zabrała się za rozpracowywanie zamka. Cały czas zerkała w kierunku schodów i miejsca, gdzie odszedł drugi automatom. Trwało to dłużej niż planowała, ale też tym razem nie miała czasu na spokojne rozpracowywania zamka. Jak i ten okazała się bardziej skomplikowany. Spinka z trudem trafiała na właściwe zapadki. W końcu jednak El udało otworzyć drzwi i wyjść z budynku na zewnątrz. Teraz musiała tylko dotrzeć do pomnika, unikając przy tym kolejnych mechanicznych strażników, których czerwone światła wizjerów były widoczne z oddali… na szczęście.
Czarodziejka od razu przemieściła się w krzaki i owinięta ciasno płaszczem ruszyła pomału w kierunku pomnika. Wiedziała, że pośpiech jest jej największym wrogiem. Każdy fałszywy krok mógł trafić na gałązkę, na jakiś przedmiot porzucony w krzakach. Gdy tylko zbliżała się do jakiegoś automatonu kryła się za większym krzewem lub drzewem by przeczekać aż ten odejdzie.
Na otwartym terenie nie było to łatwe. Przemykanie się El utrudniał brak solidnych kryjówek. I niemal wpadła w “oko” jednemu z automatonów. Niemniej dostrzegła w końcu pomnik, a przy nim siedzącą sylwetkę w kapeluszu ćmiącą fajkę.
El, zsunęła kaptur, weszła w cień pomnika i bez słowa przysunęła się do mężczyzny.
- Nie spodziewałem, że się zjawisz.- rzekł z uśmiechem Diego spoglądając na Elizabeth.
Czarodziejka przykucnęła obok zsuwając kaptur.
- Ostatnio regularnie słyszę, że moja ciekawość mnie kiedyś zabije. - Uśmiechnęła się ciepło i pocałowała kochanka, zaciągając się zapachem jego fajki.
- Na pewno sprawi, że cię porwę. Przygotowałem kolację, jeśli jesteś głodna. Żarcie raczej nienalejpsze. Ale piwo schłodzone. Jeśli będziemy zainteresowani jedzeniem.- odparł po pocałunku mężczyzna.
- Brzmi dobrze. Nie pasuje mi tutejsze jedzenie. - El wyprostowała się, pozwalając by płaszcz rozchylił się na boki, odsłaniając jej okryte jedynie koszulą piersi. - To gdzie idziemy?
- Do mnie.- mężczyzna chwycił Elizabeth za dłoń i ruszył w kierunku parku. Po chwili zagłębili się w mroczne leśne ostępy. Które mogły mieszczuchowi takiemu jak El przerażające, ale sam Diego czuł się wśród nich jak w domu.


A propo domu… była to mała chatka z jednym pokojem i łazienką. Jeszcze mniejszy niż lokum pokojówek. Była tu mała kuchenka, piecyk zwany kozą, barłóg zwany łóżkiem oraz … stara wytarta niedźwiedzia skóra zwana dywanem.
El przypominało to nieco pokoje, w których często mieszkali ludzie w Downtown, ściśnięci w kamienicach przedmieść. Tu jednak obok nie było sąsiadów.
- Jak ty tu trafiasz? - Szepnęła zsuwając z ramion płaszcz i rozglądając się po nietypowym domku. - Jak ty w ogóle widzisz coś w tych ciemnościach?
- Dzięki jednym z kilku nałożonych na mnie permanentnych uroków. W ramach przygotowań do tej roboty. - Diego zdjął płaszcz i kapelusz. Pod nimi miał koszulę i spodnie. Broni i pancerza nie zabrał oczywiście na tą randkę. No może poza jednym rewolwerem. Ale i ten po chwili został odpięty.
Czarodziejka nauczona ostatnim spotkaniem uniosła nieco spódnice i także odpięła rewolwer w małej kaburze, wieszając go obok rewolweru swojego kochanka.
-Ale chyba nie jesteś jedynym ochroniarzem, prawda? Myślałam, że chociaż mieszkacie obok siebie. - Poprawiła spódnicę i znów wróciła do oglądania pokoju.
- Nie.. każdy z nas ma swój rewir i chatkę w jego centrum.- wyjaśnił Diego, a jego dłonie pochwyciły za pośladki El masując je leniwymi ruchami.
- Yhym.. czyli nie słyszycie jak któryś z was bałamuci pokojówki. - El uśmiechnęła się lubieżnie do mężczyzny, poddając się jego pieszczotom.
- Nie. Nikt więc cię nie uratuje.- kochanek przytulił się od tyłu do ciała czarodziejki. Jego dłonie przesunęły się po sukience do piersi i ścisnęły jej krągłości przez materiał.- To na co masz ochotę?
- Ktoś tu mi zaproponował kolację. - Z ust El wyrwał się pomruk. Miała ochotę na coś innego, ale chciała też podrażnić się z apetytem kochanka. - I schłodzone piwo.
- Mogłem kłamać… mogłem cię oszukać, by cię tu zwabić. - usta mężczyzny zaczęły wodzić po szyi kochanki.
- To mógłbyś kłamać skuteczniej, jakaś wyrafinowana kolacja i wino.. na przykład. - Czarodziejka odruchowo naparła biustem na dłonie mężczyzny.
- Mógłbym… - przyznał się Diego zsuwając biały materiał z biustu kochanki i chwytając dłońmi jej nagie piersi. Ocierając się o mężczyznę El czuła zaś rosnące napięcie pod jego spodniami.
- Wygląda jakbyś tęsknił. - El zabrała się za rozpinanie własnej sukienki, czując, że posiłek jeśli w ogóle jest, będzie później.
- A ty… nie ?- mruczał Diego kąsając delikatnie szyję kochanki, nadal masując jej biust namiętnie acz powoli.
- Oczywiście, że nie. Dlatego ubrałam się w ten skromny strój w nadziei na kulturalną randkę. - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton ocierając się pupą o spodnie kochanka.
- Nie masz nic pod nią.- mężczyzna ścisnął mocniej piersi kochanki.- Czy to dowód skromnoo…- nie dokończył, bo jego słowa przeszły w jęk. Elizabeth czuła bowiem jak pręży się owa bestia, którą dosiadała tego popołudnia.
- Cóż.. pobudziłeś mój apetyt. - Czarodziejka pozwoliła sukience opaść na ziemię, pozostając jedynie w bieliźnie i koszuli, która niewiele teraz zasłaniała.
- Ty mój też…- szeptał Diego całując ucho czarodziejki i wodząc palcami po jej piersiach, a potem schodząc po materiale w dół i muskając jej intymny zakątek przez bieliznę.- Usadowisz się wygodnie na skórze, czy wolisz… łóżko?
El zdjęła koszulkę.
- Bardzo zachwalałeś tą skórę. - El jedynie w pończochach i majtkach podeszła do leżącego na podłodze “dywanu”, po czym na nim usiadła zanurzając palce w niedźwiedzim włosiu
- To prawda… dobra… jest.- odparł Diego zamykając drzwi za sobą. Rozpiął koszulę i zaczął ściągać, potem zabrał się za zdejmowanie butów i spodni. Nie odrywał przy tym oczu od Elizabeth.
Czarodziejka natomiast położyła się na skórze i przeciągnęła.
- Oraz całkiem wygodna. - Szepnęła do kochanka i sięgnęła do własnych piersi obserwując go.
Spodnie wylądowały na ziemi, a potem gacie… zsunęły odsłaniając przed panną Morgan ową bestię. Nie zmalała od ich ostatniego spotkania. Ba, wydawała się większa nawet. Jak wtedy się w niej zmieściła?
- Czy ty cały cza tam rośniesz.? - El czując wilgoć między własnymi nogami, ścisnęła zachłannie swoje piersi.
-Już nie… -odparł nagi kochanek podchodząc do El i klękając przed jej nogami. Wodząc palcami po udach czarodziejki spytał.- Obawiam się, że zamierzam w pełni wykorzystać sytuację.
I bezceremonialnie zaczął ściągać majtki z Elizabeth.
- Brutal. - Wymruczała z rozbawieniem El unosząc nogi by ułatwić mu to zadanie.
- Mhmm…- rzucił zdobyczne majtki za siebie. Rozchylił jej uda i posiadł jej ciało. Silny acz leniwy sztych. Ciało panny Morgan się napięło, starając sobie poradzić z nieustępliwym intruzem. Jeszcze nie przywykła do tego kochanka.
El krzyknęła nieco zaskoczona, mimo oświadczeń kochanka. Jej oddech ugrzązł w gardle, gdy ciało starało się pogodzić w wypełniającym je olbrzymem. Diego zdawał sobie sprawę z niewygody jego kochanki, toteż ruchy jego bioder były leniwe, acz stanowcze. Trzymał mocno uda czarodziejki nie dając jej szansy ucieczki, przed włócznią rozkoszy wbijającą się w jej wilgotny zakątek i wyrywającą oddech z jej płuc. Ciało El napinało się, gdy zmysły dostarczały mieszaninę bólu i przyjemności do jej głowy.
Czarodziejka chwyciła się mocno sierści niedźwiedzia. Nie kryła swego głosu, jęcząc gdy kochanek przesuwał się w jej ciasnym wnętrzu.
Futro niedźwiedzia łaskotało skórę czarodziejki, gdy jej ciało zaczęło się ślizgać pod wpływem szturmów kochanka. Wiła się na nim czując jak ów taran testuje jej wytrzymałość. Było to czyste pożądanie… gorące i zwierzęce niemal. Dzikie w namiętności.
El krzyknęła głośno dochodząc przy którymś ze szturmów. Szczyt zaskoczył ją nie mniej niż gabaryty kochanka, z którym toż już to robiła… Wpatrywała się w Diego rozpływającym się wzrokiem. Ten trzymał mocno jej uda, dyszał głośno i wpatrywał się rozpalonym wzrokiem na kochankę i nim doszedł… opuścił jej ciało pokrywając jej ciało dowodem swojego pożądania. Czarodziejka jęknęła czując gorąc zalewający jej skórę. Jęk ten jednak szybko przerodził się w pomruk zadowolenia. Diego nachylił się i w ramach “przeprosin” zapewne, zaczął całować i pieścić piersi Elizabeth pocałunkami i pieszczotami języka.
- Jesteś taką samą bestią, jak te na które polujesz. - Głos czarodziejki był nieco zachrypnięty. Czuła że wargi ma spierzchnięte po gwałtownym początku tego wieczora.
- Niestety. Zresztą sama wiedziałaś na co się piszesz Elizabeth.- delikatnie ukąsił lewą pierś kochanki.
Czarodziejka jęknęła cicho z bólu.
- Powiedzmy, że podejrzewałam. - Zanurzyła palce we włosach łowcy i docisnęła go do swoich krągłości.
- To dobrze…- mruczał jej kochanek całując jej krągłość i zaczął ugniatać drugą krągłość dłonią.- Co jeszcze podejrzewałaś?
- Że wrócę do skrzydła pokojówek dopiero rano. - El objęła go nogami, krzyżując stopy ponad plecami mężczyzny. - Tylko.. zaczynam naprawdę liczyć na to piwo.
- W ten sposób go nie zdobędziesz…- mruczał w odpowiedzi jej kochanek liżąc po obojczykach El i ocierając jej piersi o siebie nawzajem.
- A jak mogę je zdobyć? - Czarodziejka wyprężyła się pod kochankiem eksponując swój biust na jego pieszczoty.
- Hmm… pieszczotami…- mruknął rozpalonym głosem Diego ugniatając lekko ściśnięty jego dłońmi biust Elizabeth.- … mojego ciała.
- A to nie sprawi, że to przejdziemy do kolejnej tury? - El roześmiała się, a jej stopy zaczęły wodzić po pośladkach i udach mężczyzny. Dłońmi nadal przytrzymywała jego twarz tuż przy swoich piersiach.
- Jest takie zagrożenie…- wymamrotał jej kochanek całując jej dekolt zachłannie.
- To może zaproponuję byś się napił tego piwa z moich piersi? - El puściła twarz kochanka i swoimi dłońmi także ujęła piersi, ściskając je mocniej i tworząc niewielkie naczynko. - Co ty na to?
- Umiesz się targować.- mruknął Diego przyglądając się jej piersiom i skinął głową.- Zgoda.
El uniosła się nieco i pocałowała kochanka. Zapowiadał się naprawdę przyjemny wieczór.
Taki wszak był jej plan. Diego wyplątał zaś się z oków jej zgrabnych nóg i podszedł do kuchenki. Wyjął spod zlewu kubełek z lodem, w którym to spoczywały butelki z piwem. Mocno zakorkowane i dobrej marki. Diego otworzył jedną z nich i kucnął by napoić leżącą na niedźwiedziej skórze kochankę. Czarodziejka uniosła się i usiadła na skórze. Ujęła swoje piersi i ścisnęła ję rozchylając wargi by kochanek ją napoił.
Najpierw Diego wlał odrobinę piwa do jej ust. Napój był gorzkawy, zimny i pienisty… idealny w smaku. Wszak pochodził z jednego z lepszych browarów w New Heaven. Potem zaś zimny trunek został wlany w zagłębienie które przygotowała. Lodowata ciecz wywołała oczywiście dreszcz, choć El wiedziała co ją czeka. Przytrzymała mocno swoje piersi, które napięły się niemal boleśnie, zarówno z podniecenia jak i od chłodu.
- Szybko.. zanim się ogrzeje. - Wyszeptała ściskając uda, między którymi znów zrobiło się mokro.
Mężczyzna nachylił twarz i zaczął chłeptać językiem alkohol pospiesznie. Niemniej i tak Elizabeth czuła zimne stróżki spływające po jej brzuchu i trochę szyi. El wyprężyła się, czując jak lodowata kropla dociera do jej rozpalonej kobiecości.
- J..jeszcze. - Jęknęła rozchylając uda i pozwalając by trunek schłodził nieco rozpalony kwiat.
- Jeszcze gdzie?- zapytała Diego ulał nieco trunku na brzuch dziewczyny ściekającego zimnymi strużkami na jej intymny zakątek.
- Wy..wyliż… - Tyle czarodziejka dała radę z siebie wydusić drżąc intensywnie.
Diego przeniósł się tam, rozchylając znów jej uda i zaczynając zachłannie lizać jej rozgrzany obszar, który nie ostygł mimo zimnego trunku. Chłeptał go językiem namiętnie i zwierzęco… choć brakowało mu w tym wprawy Mel lub choćby Frolicy. Czarodziejka opadła na skórę wijąc się od tych pieszczot.
- Tu.. tutaj.. - Wyjęczała gdy mężczyzna trafił na jej wrażliwy punkt. - Mocniej.
Diego zaczął więc skupiać pieszczoty języka i pocałunki właśnie na tym obszarze brutalnie rozchylając nogi El tak że ta bezwstydnie pokazywała mu sekrety swoje ciała.
Nie minęła chwila a z ust El znów wyrwały się głośne jęki. Cieszyła się jednak, że teraz była po tych kilku łykach piwa, bo z pewnością usta by jej popękały. A rozpalony sytuacją Diego wodził językiem po jej udach i intymnym zakątku w pogoni za zimnymi kropelkami alkoholu na jej rozgrzanym ciele.
El drżała mocniej za każdym razem gdy chłód alkoholu zastępowany był gorącem kochanka. Coraz mocniej ugniatała swoje piersi sama sobie sprawiając ból. Jeszcze… jeszcze…
- Jeszcze… - Nawet nie zauważyła gdy jej myśli zaczęły przeradzać się w słowa.
Diego więc wodził językiem i całował czule wilgotny zakątek drżącej kochanki. Muskał jej drżące ciało samym czubkiem języka czasami. El doszła ponownie, teraz jednak nie miała sił na okrzyk. Jej ciało wygięło się w łuk, po czym opadło. Jej wzrok rozmazany był z rozkoszy, miała poważny problem by przyjrzeć się swemu kochankowie.
- Teraz twoja kolej. - stwierdził podnieconym głosem kochanek klękając okrakiem nad łapiącą oddech Elizabeth, na wysokości jej biustu. Jego organ miłości jeszcze nie był w pełnej gotowości bojowej, ale trudno było go nazwać oklapniętym.
El przypomniała sobie jak Mel zajmowała się swymi klientami. Pochwyciła swoje piersi i objęła nimi powoli twardniejącą męskość.
- Na co moja kolej? - Poruszyła swymi piersiami masując pochwycony oręż.
- Na… to… - szepnął chrapliwie kochanek czując miękkie piersi przyjemnie otulające jego męskość. Spoglądał na dziewczynę pożądliwie. A czarodziejka poruszała swymi krągłościami na tyle na ile pozwalała jej pozycja w której się znalazła. Dopiero gdy męskość kochanka wychyliła się spomiędzy jej miękkich półkul, uniosła głowę i pocałowała jej czubek.
Diego powoli zaczął poruszać biodrami, czując jak jego oręż wyraźnie sztywnieje po pocałunku… poruszał się tam i z powrotem ocierając o miękki biust El i na jej oczach nabierając wigoru. Czarodziejka znów przegrała ze swoją ciekawością. Powoli ujęła końcówkę oręża kochanka wargami resztę nadal przytrzymując piersiami.
Mężczyzna sapnął głośno i zwolnił tempo, pozwalając El smakować sztywną acz mięciutką końcówkę za pomocą warg i czubka języka. Dyszał przyglądając się pożądliwie nagiej kochance. Po pierwszym kontakcie obchodziła się z nią coraz śmielej wodząc czubkiem języka po tym wrażliwym miejscu. Czuła jak rozpala tym Diego, czuła jak jego męskość staje się cieplejsza, bardziej pulsująca, bardziej twarda… staje się tym rozkosznym organem przynoszącym jej intensywne doznania. Do dłoni trzymającej jej piersi, dołączyły dłonie kochanka nie pozwalające uwolnić jego dumy z miękkiej pułapki biustu El. Czarodziejka badała dalej, to liżąc, to ssąc czubek jego oręża, czasem składała na nim delikatny pocałunek by po chwili possać go mocno. A ów rozkoszny wężyk robił się coraz twardszy, coraz bardziej pulsujący, coraz bardziej… “spuchnięty”. Diego dyszał coraz głośniej, coraz bardziej bliski rozkoszy… a także eksplozji, której dziewczyna się spodziewała… i miała okazję po raz pierwszy zobaczyć, a nie tylko poczuć. Kontynuowała te słodkie tortury oczekując finiszu kochanka z niecierpliwością. Kilka kolejnych mocnych ruchów i… odruchowo El przymknęła oczy, gdy armatka kochanka oddawała białe salwy. Na jej twarz, dekolt i szyję. Zapach był intensywny i charakterystyczny.
Czarodziejka poczekała aż mężczyzna zakończy swój trybut i oblizała ubrudzone wargi.
- Chyba.. muszę się wymyć.
Kochanek osunął się obok niej i siedząc na futrze wskazał palcem.
- To… tam trzeba iść.
Na drzwiczki prowadzące do małej łazienki z prysznicem.
- Yhym.. i nie masz ochoty na wspólny prysznic.? - Czarodziejka wytarła palcem okolice oczu po czym go oblizała zadziornie spoglądając na kochanka.
- Mam…- odparł mężczyzna wstając.- Będzie ciasno.
Ale ona chyba na to liczyła.
- Ale może jednak dasz radę mi wymyć plecy. - Czarodziejka mrugnęła do kochanka i ruszyła w kierunku prysznica.
Diego podążył za nią. Niespiesznie… i wodząc wzrokiem po jej nagim ciele. Pomijając podwiązki, trzewiki i pończochy.
Przed wejściem do ciasnej łazienki El zatrzymała się i zdjęła buty. Obróciła się przodem do kochanka i opierając o drzwi do pomieszczenia, do którego zmierzali zaczęła ściągać ostrożnie podwiązki i pończochy.
Kusiła tym widokiem mężczyznę, czuła jego lubieżny wzrok podążający za jej palcami.
Niespiesznie zwinęła delikatną część swojej garderoby i wsunęła ją do jednego z trzewików.
- Jestem gotowa.
- Ja też…- odparł jej kochanek podążając ku niej z lubieżnym błyskiem w oku.
- Wydajesz się być wygłodniały. - El uśmiechnęła się lubieżnie i otworzyła drzwi od łazienki. - Może powinniśmy jednak zjeść tą kolację? - rzuciła żartobliwie, wchodząc do ciasnego pomieszczenia.
- Może coś zjemy… po…- odparł Diego podążając za nią. Naparł ciałem na Elizabeth dociskając ją do drewnianej ściany. Było tu rzeczywiście ciasno. Ledwo się mieścili. Czarodziejka czuła oddech kochanka na szyi, a potem jego pocałunki i ukąszenia, gdy jej dłonie ściskały jej pośladki namiętnie. El rozejrzała się za pokrętłem od wody i odkręciła, puszczając na ich rozpalone ciała ciepły strumień.
- No to się myjemy…- mruczał jej kochanek, całując jej szyję, ugniatając pupę i dając jej klapsa w sprężysty pośladek. -... figlarko.
- Jak mam dobrego kompana to figluję. - Czarodziejka oparła się o kochanka i zaczęła myć swoją twarz, szyję i piersi.
- Acha…- jedna z jego dłoni zachłannie ścisnęła pierś, a druga sięgnęła wprost do kwiatu dotykając go władczo. Jego usta muskały jej ramię, a… pośladki czuły jak ocierały się o to co poruszało się między jej piersiami. Uśpionego węża.
- Namydliłbyś mnie chociaż. - Wyszeptała rozpalonym głosem, poruszając swoją pupą i drażniąc, znajdującą się tuż obok męskość kochanka.
-Ty tu się przyszłaś myć… ja nie…- władczo ścisnął jej pierś pocierając kciukiem twardy szczyt. Palce kochanka masowały jej kobiecość leniwie i nieśpiesznie… jakby była jego zabawką.
- A.. masz.. mydło… - El drżała w jego ramionach prężąc się i eksponując swoje piersi na jego pieszczoty.
- Mała szkatułka po prawej stronie.- mruknął cicho kochanek testując sprężystość jej biustu, za pomocą ugniatania to prawej to lewej piersi dziewczyny. Jego duma budziła się do życia, ocierana o jej pośladki.
Czarodziejka sięgnęła po mydło drżącymi dłońmi i zaczęła się namydlać. Piersi, szyja, w końcu sięgnęła pomiędzy swoje pośladki i zaczęła namydlać jednocześnie swoją pupę jak męskość kochanka, pieszcząc ją swymi palcami.
Oddech Diego zrobił się chrapliwy i głębszy, tak jak ruchy palców w jej kwiatuszku nabrały na sile. A co najważniejsze, duma kochanka ożywała pod jej dotykiem. Przesuwać się poczęła pomiędzy jej pośladkami, gdy już nabrała odpowiedniej sztywności.
Czując jak jej kolana miękną, czarodziejka oparła się o ścianę, oddając swoje ciało w ręce kochanka.
Chwycił ją za pośladki… mocno i władczo… dysząc ocierał się swoim organem miłości, o jej ciało… pomiędzy pośladkami. Czuła jak przesuwa się ów atrybut tam i w górę. Czuła jak nabiera wigoru, jak przygotowuje się by podbić jej ciało znów.
- Ile.. ile ty masz sił? - Wyjęczała, opierając swoje czoło o chłodne kafelki. Jej ciało drżało, a biodra poruszały się tak by woreczek kochanka od czasu do czasu zahaczał o jej kobiecość.
- Dość dużo…- odparł Diego odwracając ją władczo. Przylgnęła plecami do ściany, a on pochwyciwszy ją za lewe udo, uniósł i znów posiadł władczo i mocno. Choć przywykła nieco do rozmiarów kochanka, to nadal takie szturmy były intensywnie i drapieżnie… i nieco bolało gdy taran znów kruszył jej bramy i zanurzał się w jej intymnym zakątku nie dając czasu na przygotowania. Krzyków nie zdołał zdusił całując żarliwie szyję Elizabeth.
- Tak.. och.. - El oparła dłonie na ramionach kochanka, czując jak całe jej ciało faluje od jego szturmów. - Mój ogier.
Odpowiedzią na jej słowa był chrapliwy oddech kochanka, były mocne pchnięcia jego bioder. Twarda obecność, którą czuła każdym zmysłem, przyszpilająca ją do ściany. Raz po raz… ale czego się spodziewała? Wiedziała, wszak że nie będzie to spokojny wspólny prysznic. Zarzuciła mu obie nogi na biodra, jednocześnie unosząc się na jego ramionach. Jak cudownie, że był tak silny.. tak wytrzymały. Jak nieprzyzwoity był fakt, że jej się to podobało!
Jęknęła głośno… z bólu i rozkoszy. Ta pozycja nie była wygodna w tej sytuacji, ale za to czuła intruza w swoim ciele tak intensywnie. Diego pochwycił ją za pośladki i napierając biodrami sprawiał że El unosiła się i opadała na ów pal rozkoszy i bólu… raz po raz. Czarodziejka doszła po kilku pierwszych szturmach z głośnym okrzykiem. Uwiesiła się na ramionach Diego drżąc na całym ciele. On zaś potrzebował jeszcze kilku ruchów, jeszcze kilka razy drżące od nadmiaru doznań ciało czarodziejki unosiło się i opadało uwieszone kochanka, nim Elizabeth poczuła, że dała mężczyźnie spełnienie. Przytuliła się do niego mocno, obejmując go w biodrach ciasno udami i opierając głowę na jednym z męskich ramion.
- Pójdę przygotować kolację.- mruknął Diego kąsając szyję kochanki i stawiając jej stopy na podłodze. El jednak objęła go mocniej nogami w biodrach.
- Tylko jeśli zaniesiesz mnie do łóżka. - Wymruczała i odwzajemniła się mężczyźnie delikatnym ugryzieniem w ramię.
- Zamoczymy łóżko.- stwierdził Diego, ale to nie przeszkodziło mu wycofać się do tyłu i ruszyć ku pokojowi. Dotarcie do barłogu zajęło ledwie kilka chwil i wtedy powoli położył kochankę na swoim “łóżku”.
Czarodziejka wtuliła się w porozrzucaną pościel, nie zważając na to, że ją moczy. Uśmiechnęła się przy tym zadziornie do kochanka.
- Całkiem wygodnie. - Wymruczała, przyciągając poduszkę pod swoją mokrą głowę
- Cieszy mnie to… a teraz pójdę się wytrzeć i przynieść coś do jedzenia.- zaproponował Diego.
- Grzecznie zaczekam. - El otuliła się nieco kołdrą spoglądając na porozrzucane po pokoju ubrania.
- Nie wątpię.- zażartował Diego, po czym ruszył do łazienki. Parę minut później, już suchy ale nadal goły paradował w części kuchennej szykując prosty posiłek dla siebie i dla Elizabeth.
- Nie nudzisz się tutaj? - Czarodziejka patrzyła na umięśnione męskie pośladki.
- To dobra robota. Dobrze płatna. Lokum za darmo jak i opieka medyczna. Głównie w postaci eliksirów robionych na warsztatach alchemicznych.- odparł Diego.- No i mam wolne jak każdy inny pracownik.
- Rozumiem. - Czarodziejka zamyśliła się, a jej wzrok powoli wędrował po męskim ciele. - Ale chyba zdarza ci się czuć samotnym, prawda?
- Trochę… czy chcesz coś zaproponować?- zapytał Diego zerkając przez ramię na Elizabeth.
- Że mogłabym wpadać częściej. - El zaśmiała się cicho. - Staram się nieco o tobie dowiedzieć.
- Każdej nocy planujesz tu wpaść?- zapytał Diego szykując proste kanapki z wołowiną i ogórkiem.
- To zbyt ryzykowne. - El westchnęła ciężko i przewróciła się na plecy. Jej wzrok utkwił w suficie. - Mam też kilka zobowiązań.
- To kiedy możesz? Kiedy chcesz?- spytał Diego wracając z posiłkiem. - Możesz zostawiać wiadomości dla mnie w sekretariacie uczelni. Zaglądam tam codziennie.
- I nie będzie to podejrzane? - El usiadła na łóżku. - Jakoś niebawem. Muszę odwiedzić dom rodzinny i podobne sprawy.
- Niby dlaczego miałoby być? - zapytał zdziwiony Diego podając jedzenie dziewczynie i siadając obok niej.
- Nawet nie wiem na ile pokojówkom wolno tu z kimś się spotykać.. na pewno nie wolno nam wychodzić po zmroku. - El westchnęła ciężko i zabrała się za jedzenie.
- Nie będę przecież przychodził do waszego skrzydła budynku. Tego rzeczywiście nie wolno. Ale pisać listy już tak. - odparł ze śmiechem Diego i skinął.- I rzeczywiście, powinienem na ciebie donieść.
- Może jakoś uda mi się ciebie udobruchać, byś jednak tego nie robił? - El pochyliła się i pocałowała namiętnie mężczyznę.
- Będziesz musiała się postarać.- zgodził się z nią mężczyzna uśmiechając się żartobliwie.
Czarodziejka odstawiła talerz na podłogę i przywarła nagim ciałem do kochanka, obejmując go wokół szyi.
- Staraj się, staraj…- mruczał jej mężczyzna całując szyję dziewczyny i chwytając za pośladek El, której miękkie ciepłe ciało wyraźnie pobudzało ochotę kochanka do dalszych figli. Czarodziejka przyklęknęła ponad jego udami nie przerywając pocałunków i zaczęła się ocierać pupą o męskość Diego.
Diego pochwycił dłońmi za piersi czarodziejki ugniatając się i pocierając jedną o drugą.
- Figlarka z ciebie.- szepnął czując to co czuła i El, jego organ miłości prężył się ocierając o dziewczynę pomiędzy jej pośladkami.
- A z ciebie wygłodniała bestyjka. - Wymruczała pomiędzy pocałunkami.
- Smakołyk czuje.- odparł jej kochanek mocniej ściskając piersi Elizabeth i ocierając je o siebie. Całował jej krągłości oddychając coraz ciężej rozpalony pożądaniem.
- Ooo jaki? - El roześmiała się.
- Mleczny…- zażartował jej kochanek i przyssał się wargami do jednej z krągłości czarodziejki. Jego dłonie ześlizgnęły się na jej biodra i uda pieszcząc je leniwie.
- Tam.. mleka nie znajdziesz. - El jęknęła lubieżnie i odchyliła się do tyłu eksponując swoje piersi.
- Czasami poszukiwanie jest nagrodą samą w sobie.- stwierdził mężczyzna i znów zabrał się za pieszczoty jej biustu, jak ściskanych namiętnie dłońmi pośladków. El ocierała się powoli o jego nabierając sił męskość odchylając się mocno do tyłu. Z jej ust cały czas wydobywał się cichy pomruk zadowolenia.
Tę przyjemność zakłócał jedynie drobny fakcik, który stawał się coraz bardziej drażliwy z każdą chwilą. Czas… Elizabeth spędziła już wiele przyjemnych chwil w tym miejscu, ale nie mogła zostać do rana. Czas wracać do współlokatorki.
Na razie silne dłonie uniosły biodra czarodziejki w górę i… powoli nasuwały jej kwiatuszek, na twarde i spragnione jej dotyku żądło mężczyzny. Czarodzieja krzyknęła z rozkoszy i już odruchowo zaczęła się unosić, biorąc w siebie kochanka.
Całując jej biust… spragniony kochanek, pozwalał El wybrać tempo ich miłosnego tańca, co oczywiście pomagało dziewczynie znosić lepiej fakt ujeżdżania bestii. Nadal były pewne niewygody, choć wynagradzane intensywnymi doznaniami. A czarodziejka czuła, że ma ochotę na szybką i nieco bolesną jazdę. Więc z entuzjazmem ujeżdżała swojego konika, pojękując za każdym razem, gdy ten zanurzał się w jej ciele. Głośne jęki wyrywające się z jej ust mieszały się z bolesnymi syknięciami, ale panna Morgan dopięła swego. Jej ciało unosiło się i opadało tak intensywnymi ruchami, że biust podskakiwał hipnotyzując kochanka. Było już lepiej nieco… przywykła do rozmiaru swojego wybranka na tyle że ból stanowił coraz mniejszą domieszkę doznań. Acz nie znikał do końca.
Galopada sprawiła, że doszła szybko. Jej ciało poruszało się jednak dalej w nieco chaotycznym rytmie. I jej kusząco wijące się ciało, drżące od niedawnych doznań, sprawiło że i Diego dotarł na szczyt, co odczuła w podbrzuszu. Jej kochane opadł na barłóg łapiąc oddech i wpatrując się w El czule.
Czarodziejka położyła się na nim łapiąc oddech.
- Czy zasłużyłam na to byś mnie odprowadził? - Wymruczała, po czym ucałowała męską pierś.
- Tak… oczywiście.- odparł czule kochanek.
Czarodziejka pocałowała go ponownie, wtulając się w męskie umięśnione ciało. Było jej bardzo... przyjemnie. Inaczej niż z Charlesem czy Simeonem.
Przez kilkanaście chwil leżeli razem wtuleni w siebie. Rozkoszowali się ciepłem swoich ciał i ciszą. W końcu jednak Diego odezwał się.- Chyba powinniśmy się ubrać.
- Niestety tak. - El zeszła z mężczyzny i podeszła do pozostawionej przy drzwiach od łazienki bielizny.
Diego przyglądał się jej przez chwilę, po czym rozejrzał się za swoimi ubraniami. I zauważywszy je, zabrał za ubieranie się.
- Czyli mam pisać? jakoś się umówimy na kolejne spotkanie? - Czarodziejka spojrzała na kochanki, naciągając na siebie majtki, po czym zabrała się za dopinanie pończoch.
- Tak. Magowie i administracja zostawiają tam notatki dla mnie. Odbieram je rano.- wyjaśnił mężczyzna naciągając już spodnie i co jakiś czas zerkając na zgrabne ciało kochanki.
El nałożyła koszulę i sukienkę, po czym starannie ułożyła piersi w nieco prześwitującym materiale. Na koniec sięgnęła po swój mały pistolet i zabrała się za upinanie kabury z podwiązką na swoim udzie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-03-2020, 12:42   #30
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Wędrówka przez park była krótka i bezpieczna… i zakończona przy kamiennym pomniku maga patrzącego władczym wzrokiem na budynek uczelni. Tu musieli się rozdzielić i Elizabeth czekał powrót do swojego pokoiku poprzez ciemności tak gęste jak smoła. Rozświetlone jedynie przez blask czerwonych wizjerów automatonów, które patrolowaly niestrudzenie ścieżki uczelni.
- Teraz ta trudniejsza część. - El westchnęła ciężko poprawiając na ramionach płaszcz. Obróciła się w stronę kochanka i pocałowała go. - Dziękuję za randkę.
- To ja powinienem podziękować.- odparł czule Diego.
El pocałowała go ponownie.
- Widzimy się niebawem. - Mrugnęła do mężczyzny i ruszyła w kierunku zabudowań, starając się ponownie ominąć automatony. Dopiero gdy weszła między krzaki nasunęła na głowę kaptur.
Teraz pozostało wrócić… co było tym trudniejsze, że noc już całkiem objęła miasto we władanie i El miała problemy z dostrzeżeniem czegokolwiek. Ale od czego jest magia, jeśli nie od rozwiązywania takich problemów. Przyczaiła się w miejscu, które wydawało się jej bezpieczne i rzuciła na siebie czar umożliwiający widzenie w ciemności. Świat od razu stracił barwy, ale za to zyskał na ostrości. Wszelki mrok się rozjaśnił i wszędzie pojawiły się szczegóły. Widziała wszystko tak jak w dzień… choć monochromatycznie. Powoli ruszyła przez krzaki starając się dotrzeć do okien znajdujących się w holu wejściowym.
Początek był udany… zbliżyła się do wejścia, lecz niestety przy drzwiach tkwił jeden z tych automatonów. I nie ruszał się z miejsca!
Czarodziejka rozejrzała się czy na ziemi nie znajdują się jakieś kamienie. Cóż… trzeba było spróbować zagrywki starej jak świat. Chwyciła pierwszego otoczaka i rzuciła nim w kierunku jakichś odległych krzaków.
Automaton od razu zwrócił swoje oblicze w tamtym kierunku, a potem ruszył szukając źródła hałasu. Droga do drzwi była już wolna. Tylko na jak długo. Czarodziejka nie zamierzała sprawdzać i jak najszybciej podkradła się do drzwi. Delikatnie nacisnęła na klamkę sprawdzając czy są otwarte.
Uff… były otwarte. Weszła do środka zamykając za sobą drzwi i natykając się na dwa patrolujące sługi. Jeden na schodach, drugi wędrował przez korytarz. Czarodziejka odruchowo zanurkowała pod stolik, by uniknąć spojrzenia tego drugiego. Skuliła się starajac się skryć w cienie i nasłuchiwała. Musiała się jakoś przemknąć do swojego pokoju. Oby tylko Waynecfroft skończyła to co robiła w pralni.
Sytuacja wymagała trwania w bezruchu dobrych kilkanaście minut, nim mechaniczny strażnik ją minął i mogła przemknąć do komody w pobliże schodów. Tam było nieco trudniej, bo automaton wchodził i schodził po schodach rozglądając się bacznie.
El skuliła się mocno w nowej kryjówce osłaniając usta i nos płaszczem by nie słychać było jej oddechu. Czekanie… wymagało cierpliwości i przebywania w bezruchu. I było męczące. W końcu jednak wreszcie automaton oddalił się na tyle, by El zyskała okazję do pospiesznego wejścia po schodach i z ulgą dotarła do korytarza prowadzącego do drzwi jej lokum. Szła korytarzem tuż przy kolumnach i wazonach z kwiatami uważnie nasłuchując tego co działo się w pokojach.
O tej jednak porze była cisza jak makiem zasiał. Cokolwiek się ciekawego działo w pokojach pokojów, El przegapiła. Czarodziejka przemknęła do swojego pokoju i ostrożnie otworzyła drzwi, nie chcąc zarówno obudzić Frolicy jak i przywołać automatonów.
W środku… diabliczka spała już jak zabita. Pochrapywała nawet. Zaś zamknąwszy za sobą drzwi El mogła czuć się bezpiecznie. Bo w końcu obowiązywała jedynie cisza nocna. Dopóki była cicho czarodziejka mogła robić co chciała w swoim lokum.
El zamknęła za sobą drzwi i zabrała za rozbieranie się, by jeszcze skorzystać z tej nocy. Naga podeszła do okna i z zaciekawieniem wyjrzała spoglądając w kierunku budynku, w którym mieszkali magowie.
Czy on tam patrzył w ich kierunku? Nie wiedziała. O tej porze było to mało prawdopodobne. Gdyby wiedział wcześniej że nadarzy mu się taka okazja, to może… może…
Niemniej choć jej wzrok przebijał ciemności nocy, to nie była w stanie dojrzeć balkoniku z lunetą. Był za daleko.
Będzie musiała poszukać na to zaklęcia, a teraz. Korzystając, że jeszcze widzi w ciemności, sięgnęła po książkę od bibliotekarki i położyła się w łóżku. Postanowiła poczytać nudny romans aż sen ją zmorzy. Początkowo wydawało się, że tak właśnie będzie… tyle że im dalej wczytywała się w lekturę, tym mniej ona była… grzeczna. Romans obracał się wokół skomplikowanych relacji protagonistki z dwiema osobami, mężczyzną i kobietą. I te ich relacje stawały się coraz mniej platoniczne. I coraz bardziej pikantne wraz ze szczegółami. Ocierały się o podglądanie nawet i bycie podglądaną. Clarice może i była niewiniątkiem, ale lektura jaką czytała El daleka była od niewinności.
Gdy zaklęcie dobiegło końca, zamknęła książkę i zanurzyła palce w swojej wilgotnej kobiecości. Już wiedziała co wyobrażała sobie bibliotekarka, a może… chciałaby podejrzeć ją i Frolicę? Paroma wprawnymi ruchami doprowadziła się, zasłaniając usta dłonią i spróbowała zasnąć.


To zaśnięcie okazało się problem, a obudzenie. Wszak El miała za sobą bardzo intensywny dzień. Pobudka nadeszła boleśnie… mocny klaps w odsłonięty pośladek przypomniał dziewczynie o tym, że już nie ma własnego pokoju.
- Zaszalałaś co? Musiałam sięgnąć po mocne środki.- rzekła żartobliwie Frolica, bo to jej dłoń obudziła czarodziejkę.
- Tak… i jeszcze czytałam by zasnąć… ale to jednak nie jest grzeczne romansidło. - El podniosła się pozwalając by kołdra się z niej zsunęła. Zupełnie naga przeciągnęła się na oczach diablicy. - Jak się spało?
- Dobrze… trochę nudno, ale dobrze.- odparła z uśmiechem Frolica wodząc wzrokiem po nagich krągłościach kochanki.
El wstała i zabrała się za ubieranie. Po chwili namysłu wybrała jednak własny komplet bielizny. Najwyżej Waynecroft będzie miała co podziwiać.
- Dziś skoczę do miasta po jakieś jedzenie na kolację i śniadanie. Popatrzę też na samowary. - Wypuściła powietrze, sznurując czarny, koronkowy gorset.
- Ja pewnie też się rozejrzę na mieście. - mruknęła już ubrana diabliczka rozkoszując się widokami ciała Elizabeth. Po czym dodała z uśmiechem.- Im szybciej skończymy, tym więcej będziemy miały czasu dla nas.
- To prawda. - El nałożyła na bieliznę strój pokojówki, zakrywając skutecznie wszelkie koronki i krągłości. - Miałam nadzieję, że mój przyjaciel przyjedzie, ale nie wiem czy dotrze do niego na czas list.
- Hmm… a co z twoim przyjacielem z wieczora? Jak było?- zapytała zaciekawiona diabliczka z szerokim uśmiechem.- Chyba dobrze, bo długo nie wracałaś.
- To taka niesamowita, niewyżyta bestyjka. - Czarodziejka mrugnęła do diablicy i związała włosy w wysoki kok. - Było bardzo przyjemnie.
- To dobrze…- odparła z uśmiechem Frolica i dodała.- Które z mieszkań odwiedzamy wpierw, znajomego maga czy pozostałe nieznane adresy?
- Może zostawmy go na koniec, wiemy co tam jest i ile potrzebujemy na to czasu. Które mieszkanie jest najdalej? - EL zerknęła na kartkę z notatkami.
- Numer 27.- stwierdziła Frolica. Niestety lokale uniwersyteckie nie miały imiennych tabliczek.
- To może zacznijmy od niego, potem będziemy tylko bliżej pokoju. - Czarodziejka mrugnęła do Frolicy i zawiązała fartuszek.
- Zgoda.- odparła diabliczka.


Nowy pokój wymagał sprzątania w salonie, w łazience i w sypialni.Gabinet i pracownia były zamknięte jak zwykle na klucz. Salon w tym mieszkaniu zawierał okrągły stoliczek i tacę z owocami. Oraz otwartą butelkę wina i dwa wypełnione kielichy. Oraz… właścicielkę lokum siedzącą przy stoliku w króciutkiej satynowej koszulce nocnej na wąski ramiączkach. I z siateczkowymi rękawicami bez palców na dłoniach. Była to znana czarodziejce półelfka, Almais. Przyglądała się z zaciekawieniem i rozbawieniem dwójce pokojówek. Salon wypełniały obrazy dotyczące… innych światów. W sumie nie były to stricte obrazy, tylko malunki starożytnych rycin z dawnych ksiąg.
- Witajcie. -rzekła rudowłosa kobietka przekładając nogę na nogę i poprawiając okulary na nosie z przekornym uśmieszkiem.
El dygnęła kurtuazyjnie.
- Czy mamy przyjść później? - Spytała, spoglądając z zaciekawieniem na półelfkę.
- Ależ skąd.- odparła z wesołym uśmiechem rudowłosa i przeciągnęła się zmysłowo mówiąc.- Twoja rogata towarzyszka może zająć się łazienką, a ty… moja sypialnia wymaga małego uporządkowania.
Nalała sobie wina dodając dwuznacznie.- Choć kto wie.. może i ona potem do nas dołączy.
- Nie musi nam Pani pomagać w sprzątaniu. Jest to nasz obowiązek. - El odpowiedziała spokojnie. Nazbyt dobrze wiedziała o co może chodzić półelfce, ale to nie był zakres jej obowiązków.
- Nie zamierzam pomagać. Nadzorować raczej.- odparła Almais ruszając przodem.
- Coś knuje.- mruknęła cicho Frolica. - Ale przecież nie zrobi nam krzywdy.
- Znam ją. - El odezwała się szeptem. - Lubi eksperymentować. Coś spróbuję wymyślić.
- Powodzenia.- mruknęła diabliczka klepnąwszy czarodziejkę w pośladek.- Milutka jest… więc kto wie… to mogą być ciekawe eksperymenty.
Po czym ruszyła w kierunku łazienki.
El przeszła do sypialni i ustawiła przy wejściu wiadro ze szczotkami.
- Jeśli obawia się Pani iż nie wykonamy pracy rzetelnie może powinna przyjść tu inna grupa? - Wyjęła szczotkę do zamiatania kurzu, rozglądając się po pomieszczeniu.
Dużej sypialni z pięknym mahoniowym łóżkiem z czarnymi kolumienkami i purpurową pościelą. Niewielka biblioteczka obok niego również była z mahoniu. I pełna ksiąg . A na biurku stała kryształowa kula. Masywny przedmiot leżał pomiędzy luźnymi kartkami zapisanymi drobnym eleganckim pismem i małymi księgami. No i… podłogę zaścielała porozrzucana wszędzie koronkowa bielizna różnego koloru. Delikatne i śliczne egzemplarze elfiego rzemiosła, acz i trafił się egzemplarz z czarnej skóry.
- Ależ nie… myślałam szczególnie o tobie.- mruknęła Almais zamykając za El drzwi i mrucząc coś pod nosem. - Widziałam twoje wczorajsze podchody do Clarice… zmartwiła mnie twoja porażka. Ale cóż… jest ona twardym orzechem do zgryzienia, prawda?

El jęknęła cicho widząc tą całą bielizną niszczącą się na podłodze. Odłożyła miotełkę i zabrała się za jej staranne zbieranie. Jak można było to tak porozrzucać! Gorsety musiały się już pozagniatać. A koronki! Niemal widziała te wszystkie wchodzące w nie paprochy.
- Pani Clarice jest bardzo delikatną i wrażliwą osobą, a ja nie chcę sprawiać jej przykrości. - Odpowiedziała zresztą zgodnie z prawdą.
- To prawda.- zgodziła się z nią Almais podchodząc bliżej El, przesunęła palcami po jej pośladku, gdy była pochylona.- A ty jesteś bardzo zmysłową osóbką, ale jakie jeszcze masz pragnienia? Bo widzisz… myślę, że możemy nawzajem sobie pomóc moja droga. Ja tobie z Clarice i nie tylko, a ty… mi z Clarice i nie tylko.
- Uważam, że Pani Clarice po prostu potrzebuje czasu, może też nie jestem odpowiednią osobą. - El podniosła kolejną sztukę bielizny i wyprostowała się z trudem udało się jej ukryć dreszcz, który przebiegł po jej ciele. - Ofiarowała mi wiele dobroci i nie chcę robić nic wbrew jej woli.
- Ach… nie myślałam o niczym takim.- zachichotała Almais podchodząc do biurka i siadając na nim z bezwstydnie rozchylonymi udami.- Po prostu… myślałam o małej pomocy tobie przy tych zalotach. I nie tylko przy nich… dowiedziałam się też, że zgubiłaś się wędrując w kierunku półek zakazanych dla pierwszych roczników szkolnych. Jesteś bardzo ciekawską osóbką, a może… nie tylko…- uśmiechnęła się lubieżnie i dodała.- Załóżmy coś takiego. Że jest sobie zaklinaczka, albo… inna magiczka która ukrywa się przed władzami. Stosuje przy tym najbardziej bezczelną sztuczkę i bardzo skuteczną… ukrywania się pod latarnią, na widoku. Co do mnie… moje eksperymenty bywają… niekoniecznie pochwalane przez władze uczelni, więc mogłabym przymknąć oko na obecność takiej osóbki. Co więcej dzielić się tym co by ją interesowało… za drobne przysługi. Wspierać taką osóbkę w zamian za jej wsparcie… oczywiście to jest sytuacja czysto teoretyczna.
- Pani.. nie jestem sobie w stanie wyobrazić przysługi, któraby mogłaby wynagrodzić takie ryzyko z twojej strony. - El schyliła się po kolejną sztukę bielizny niemal z czułością unosząc koronkowe majtki. Oczy jej się lekko rozszerzyły, gdy rozpoznała egzemplarz prawie identyczny z majteczkami Melody.
- Są miejsca i rytuały których nie wypada odprawiać samemu, uczniów angażować nie można, kolegów magów… zbyt ryzykowna sprawa…- zaczęła wyjaśniać Almais znów zakładając nogę na nogę.-... mogą zdradzić przed radą. Natomiast takie złe ziółko, które nie ma nic do stracenia, a wiele do zyskania… czyż to nie idealna wspólniczka? No i… jeśli nie bałaby się rodziców twojej przyjaciółki… to mogłoby być baaardzo ciekawie.
- Czemu ktokolwiek miałby się obawiać rodziców czyjejkolwiek przyjaciółki. - El z zachwytem przyglądała się podniesionej bieliźnie. Gdyby tylko mogła ją.. jakoś.. Schyliła się po kolejny gorset.
- Przynajmniej jeden z rodziców diablęcia bywa dość kontrowersyjnej urody. Niemniej to kwestie planów na później. Skupmy się na bliższych celach. Co by interesowało takie złe ziółko? Bogactwo? Czary? Wiedza? Moc? - zamyśliła się Almais wędrując spojrzeniem po Elizabeth.- A co… ciebie?
- To. - El zaśmiała się unosząc trzymaną bieliznę i podeszła do Almais. - Jestem ciekawska i chcę się uczyć, ale jestem też obowiązkowa i nie chcę zaniedbywać powierzonych mi tu zadań. Jakby to nie wyglądało, ja naprawdę jestem tutaj by zarobić.
- Oczywiście… nie przeszkadza mi to. Byś wykonywała obowiązki i zarabiała.- wymruczała Almais i przechyliła głowę na bok.- Podobają ci się? Są niewyprane… i zapewne mocno pachną mną.
- Moja mama szyję bieliznę, mam słabość do takich rzeczy. - El uśmiechnęła się. Jej zależało na tym by pachniały kimś innym, ale tego Almais nie musiała wiedzieć. - Szczególnie do tak pięknie wykonanych.
- Są twoje… o ile w nich wyjdziesz z tego lokum.- odparła żartobliwie półelfka przyglądając się obliczu czarodziejki z lubieżnym uśmieszkiem.
- To niewielka cena. - El roześmiała się. Odłożyła poukładaną bieliznę, z leżącymi na niej majtkami i powoli uniosła na oczach Almais spódnicę, odsłaniając własną bieliznę. - Na jakich eksperymentach ci zależy.. Pani?
- Nic szczególnie złowrogiego… badanie odległych światów, poznawanie starożytnych tajemnic. Istniała wieki temu Bastet… kocia bogini… między innymi rozkoszy. Szukam drogi do jej świata i jej tajemnic. Wymaga to…- Podwinęła swoją koszulkę nocną odsłaniając całkowicie swoje nogi i biodra.
- Dużo przyjemności? - El przyjrzała się kobiecości czarownicy. Rozpięła pończochy i powoli zsunęła własne, koronkowe majtki.
- Też. Są różne drogi do osiągnięcia moich celów. Wybieram te mniej krwawe i brutalne. Jestem dyplomatką z natury.- mruknęła Almais oblizując usta i powoli rozplotła swoje nogi, rozchyliła wrota odsłaniając prowokacyjnie swój intymny zakątek.-... Przede wszystkim zaś wymaga to obnażenia się… nie dosłownie co prawda. Zaryzykowałam i powiedziałam ci zbyt wiele. Liczę na dyskrecję z twojej strony i tym samym mogę się odwdzięczyć.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172