Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-03-2020, 22:26   #31
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Pani… wszystko co należy do maga.. - El naciągnęła na siebie koronkową bieliznę i chwilę przytrzymała w górze spódnicę by Almais mogła się jej przyjrzeć. - Pozostaje w pokoju maga. - Kusiło by przywrzeć wargami do kobiecości półelfki. Czarodziejka powoli oblizała nagle wysuszone wargi.
- Chodź tu do mnie…- Almais palcem przyzwała czarodziejkę. Podciągnęła koszulkę nocną w górę i odsłoniła swoje nagie ciało. Piersi nie miała imponujących. Drobne małe i sterczące, ale półelfka wypinała je dumnie.- Wyglądasz na spragnioną.
El przybliżyła się i ujęła drobne piersi w dłonie.
- Igranie z bogami jest niebezpieczne Pani. - Wyszeptała, masując dwie krągłości.
- I ekscytujące.- wymruczała Almais oplatając nogami biodra El i dociskając ją do siebie. Objęła dłońmi twarz pokojówki i pocałowała ją namiętnie, językiem muskając jej wargi.
- Owszem. - Czarodziejka tyle dała radę wyszeptać pomiędzy pocałunkami. Jedną dłonią sięgnęła do kobiecości półelfki i zaczęła pieścić ją delikatnie.
Almais mruknęła kocio czując dotyk panny Morgan, na swoim wrażliwym zakątku.
- Więęęc…- szepnęła wodząc ustami po szyi El.- Interesuje cię współpraca ze mną?
- Tak. - Czarodziejka zagłębiła mocniej palce w kwiecie kochanki i poruszyła nimi. Ciepłe to było i wilgotne miejsce. Półelfka czerpała przyjemność z jej dotyku poddając się pieszczocie i ocierając ciałem o dłoń Elizabeth. Jej biodra się poruszały leniwie napierając na dłoń i oddalając się od niej. Oddech nabierał żaru, gdy wodziła językiem po skórze kochanki mrucząc.- Dobrze.
El zaczęła poruszać dłonią szybciej i przywarła ustami do szyi kochanki ssąc ją i całując na przemian. Ta współpraca.. mogła jej nieco ułatwić jej zadania… jeśli ją przeżyje.
Kolejne silne ruchy Elizabeth zaczęły zbierać swoje żniwo. Ciało Almais wiło się i drżało energicznie, gdy dotyk kochanki doprowadzał ją do szczytu ekstazy objawionego głośnym jękiem.
Morgan wyjęła swoje palce i oblizała je powoli.
- Chyba.. powinnam wrócić do moich obowiązków, Pani. - Szepnęła i pocałowała Almais w usta.
- Chyba… jeśli tego właśnie chcesz… - odparła po pocałunku półelfka rumieniąc się. Cmoknęła czubek nosa pokojówki.- Chyba że jednak nie chcesz… tak szybko.
- Pani.. moje chęci nie mają tu znaczenia. Wszak nadzoruje mnie Pani Waynecroft. - El schowała swoje własne majtki do kieszeni. Podniosła odłożoną bieliznę i uśmiechnęła się ciepło do Almais. - Wierzę, jednak że to nie ostatnie nasze spotkanie.
- Z pewnością nie. I już mam coś dla ciebie.- mruknęła naga półelfka ześlizgując się z biurka i sięgając do jednej z szuflad by coś wyjąć.
El ruszyła za nią podnosząc kolejne sztuki bielizny i cały czas z zaciekawieniem zerkając w kierunku półelfki. Ta wyjęła z biurka fiolkę z zielonkawą cieczą zatykaną rubinowym korkiem i pokazała ją Elizabeth.
- To perfumy. Bardzo rzadka mieszanka zrobiona na zamówienie i pod Clarice. Dodadzą jej śmiałości jeśli się nimi poperfumujesz.- zareklamowała.
Morgan uśmiechnęła się, ale pokręciła przecząco głową.
- Wszystko w swoim czasie. Clarice kiedyś się zgodzi. Pozwolę jej do tego dojść bez sztuczek.
- To nie jest żadna wulgarna magia. To małe ułatwienie. - oburzyła się Almais i dodała z uśmiechem.- I ładnie pachnie.
Morgan roześmiała się i przyjęła fiolkę.
- Nie uważałam tego za wulgarną magię. - Przyjrzała się z zaciekawieniem płynowi. - Po prostu naprawdę nie chcę do niczego zmuszać Clarice. Sama widziałaś jaka jestem… wyuzdana… otwarta… Inna niż ona.
- Nie sądzę by ona była taką cnotką.- stwierdził półelfka sięgając palcem ku ustom Elizabeth. Przesunęła opuszkiem po dolnej wargdze dziewczyny.- Co najwyżej jest trochę tchórzem. Boi się posmakować.
- Możliwe. - El wsunęła fiolkę do jednej z przepastnych kieszeni spódnicy stroju pokojówki. - Dziękuję.
- Natomiast co do wulgarnej magii.- mruknęła lubieżnie miedzianowłosa bezczelnie podciągając spódnicę El jedną ręką, a palcami drugiej potarła jej intymny zakątek leniwie.- To myślę, że będę mogła ci pokazać parę czarów w łóżku, skoro przyjęłaś moją propozycję. Pracuję zawsze w gabinecie od godziny szesnastej do osiemnastej. Czasami dłużej… niemniej w tym okresie zawsze możesz mnie spotkać w moim mieszkanku i zawsze będziesz mile widziana.
El jęknęła cicho czując jak otrzymana bielizna przykleja się do jej wilgotnej kobiecości. Pieszczoty którymi obdarowała Almais pobudziły jej ciało, a teraz i półelfka o tym wiedziała.
- D...dobrze. - Wyszeptała.
- Podoba mi się to co czuję pod palcami… wolałabym dokończyć sprawę.- mruknęła Almais i dodała z uśmiechem.- Acz bez rozbierania cię… więc…
Wodziła mocniej palcami po swojej bieliźnie na ciele pokojówki pocierając szczególnie jej wrażliwy punkt … krążyła po nim wpatrując się w oczy panny Morgan.
- Liczę na owocną współpracę.
El oparła się o biurko czarodziejki rozchylając nogi. Wpatrywała się w półelfkę rozkoszując się jej dotykiem i oddychając płytko. Czuć było, że Almais ma wprawę.
- Ja… także… - Wyszeptała chwytając własną pierś i ściskając ją mocno przez materiał koszuli.
- Jest coś ekscytującego w świadomości, że będziesz chodziła po uczelni w moich majteczkach zabrudzonych twoim i moim pożądaniem.- przyznała Almais ograniczając zabawę, do dotyku palców na intymnym zakątku panny Morgan, jednakże koronka ocierająca się o ciało pokojówki wzmacniała doznania.
- Tak… - El jęknęła głośniej gdy półelfka nieco mocniej masowała jej wrażliwy punkt. Jej ciało zaczęło drżeć intensywnie.
- Mhmm…- mruczała Almais nachylając się i wodząc ustami po szyi El.- Czekają nas z pewnością ciekawe eksperymenty.
Palce wodziły bez pośpiechu, ale półelfka już wyczuła gdzie dotyk sprawia najwięcej przyjemności.
Morgan doszła po dłuższej chwili takich pieszczot zasłaniając usta dłonią. Nieco zamglonym wzrokiem obserwowała półelfkę z odrobiną obawy rozważając co ta będzie jeszcze chciała jej pokazać.
- No cóż… poświeciłabym jeszcze gołym zadkiem, ale wypadałoby mi już się ubrać. A tobie pewnie dokończyć robotę.- stwierdziła z niewinnym uśmieszkiem miedzianowłosa. Cofnęła się i wybrała z podłogi komplet bielizny. I zaczęła ją zakładać.
Czarodziejka przyglądała się jej przez chwilę, starając się uspokoić oddech.
- Czemu ja? - Spytała w końcu powoli wracając do zbierania bielizny.
- Czemu? Bo Clarice cię lubi. Bo zostałaś przyłapana w bibliotece. Bo jesteś ciekawska… i śliczna.- mruknęła Almais po założeniu majtek i przy zapinaniu gorsetu.
Morgan roześmiała się.
- Podobno moja ciekawość sprowadza na mnie kłopoty. - El podniosła ostatnią sztukę bielizny. - Gdzie to odłożyć?
- Do szafy… jest ukryta za tą ścianą. To iluzja.- półelfka wskazała ścianę, a potem sama do niej podeszła zanurzając się w niej po pas, by po chwili wyprostować się z suknią w dłoniach.
El podeszła też w to miejsce i nachyliła się by odłożyć ubrania czarodziejki. Za iluzją była duża szafa… z półkami na bieliznę i całkiem spory wyborem różnych sukni. Niektórych bardzo wyzywających. Półelfka lubiła odsłaniać nogi i obcisłe stroje w okolicach pupy.
- Śliczne stroje. - El weszła do środka by odłożyć starannie bieliznę. - Gdybyś poszukała miałabyś na pewno wielu chętnych do pomocy.
- Mam… pewnie z czasem ich poznasz.- Morgan poczuła lekkiego klapsa w pośladek.- Być może nawet z każdej strony.
El wycofała się z iluzji.
- Czyli muszę powalczyć by być twoją ulubienicą? - Uśmiechnęła się do półelfki i ruszyła kołysząc biodrami w kierunku swoich rzeczy, by w końcu zacząć sprzątać.
- Mooże…- odparła magiczka ubierając pończochy i przyglądając się sprzątającej pokojówce.- … przekonasz się jak poznasz konkurencję.
El przytaknęła ruchem głowy. Postanowiła Almais urządzić podobny pomaz do tego, który urządziła Waynecroft. Z dumą eksponowała więc swoje ciało porządkując sypialnię gospodyni. Niewątpliwie przyciągała tym uwagę ubierającej się magiczki. Która co chwila zerkała przez okulary na jej prężące się ciało z lubieżnym uśmieszkiem. Dopięła guziki swojej sukni i podeszła do drzwi swojej komnaty, by wykonać kilka gestów. Te sprawiły, że drzwi otworzyły się nagle i przez nie wpadła do środka wyraźnie zaniepokojona Frolica.
El podeszła do niej szybko, by pomóc diablicy wstać.
- Wszystko w porządku? - Czule odgarnęła kosmyk z twarzy Frolicy.
- Eeee… nie mogłam wejść.- odparła cicho rogata wstając z podłogi.- Drzwi były zamknięte.
Czarodziejka pomogła wstać diablicy i spojrzała na gospodynię.
- To sprzątniemy jeszcze salonik i gabinet, dobrze?
- Już to zrobiłam… salonik. A gabinet jest zamknięty. - przypomniała jej diabliczka.
- Czy mamy coś jeszcze uprzątnąć, Pani? - Morgan zwróciła się do gospodyni.
- Nie. Myślę że już dość czasu wam zajęłam.- odparła Almais oblizując językiem usta. - I jestem wielce zadowolona z waszych usług.
Zaś Frolica była skonfundowana.
- To ruszamy dalej. - El zabrała swoje rzeczy i delikatnie popchnęła diablicę, by ta także zabrała się do wychodzenia.
Gdy już wyszły na korytarz współlokatorka spojrzała na pannę Morgan i spytała.
- Co się tam stało?
- Chyba jej też się spodobałam. - El obejrzała się na drzwi.
- Ma dobry gust.- odparła ze śmiechem Frolica i spytała.- A tobie spodobało się to, że jej się spodobałaś?
- Tak… jest bardzo… doświadczona. - El ruszyła w kierunku kolejnego pokoju, który im przydzielono.


Tam zresztą miałaby okazję zobaczyć stanowisko pracy maga, bo zamiast sypialni miały czyścić gabinet właśnie i tylko gabinet. Po otwarciu drzwi zobaczyły salon. Dość rozczarowujący był to widok, gdyż nie różnił się on od salonu w domu rodzinnym czarodziejki. Meble były co prawda lepszej jakości, ale całość była dość konserwatywna. Ba, nawet jeden z landszafcików na ścianie był identyczny z tym, co wisiało w pokoju jej matki.
El rozejrzała się szukając drzwi które mogłyby je doprowadzić do gabinetu.
- Cóż… może pójdzie szybko. - Szepnęła podchodząc do jednego z wypatrzonych przejść.

- A tak wchodźcie wchodźcie… nie przejmujcie się mną i bierzcie do roboty.- za biurkiem w gabinecie siedział właściciel mieszkania. Czarodziej posunięty nieco w latach i w stroju o dość ekstrawaganckim doborze kolorów. Zajęty był cóż… tworzeniem czegoś. Jakiejś różdżki przy użyciu porozrzucanych na biurku narzędzi jubilerskich i magii. Sam pokój zawierał gabloty. Większość przeszklona za pomocą kryształowych tafli kwarcu. Za nimi znajdowały się różne magiczne utensylia, których sposobu użycia El mogła jedynie się domyślać. Była też biblioteczka zamknięta na klucz. I szlam… żółtawy i zielonkawy. Na półkach, na podłodze, na parapetach.
- Wiadra i szmaty są w łazience.- rzekł mag zajęty swoją robotą.
El ruszyła w kierunku łazienki od czasu do czasu z zaciekawieniem zerkając na maga. Dopiero gdy przeszły do innego pomieszczenia odezwała się do diablicy.
- Ja podłoga, ty okno i parapet? - Zaproponowała, nalewając do wiadra wody
- Ja jestem za.- odparła entuzjastycznie współlokatorka.
Czarodziejka przytaknęła i chwyciła wiadro z wodą i szmatę. Tak uzbrojona wróciła do gabinetu zabierając się za czyszczenie podłogi. Była bardzo ciekawa czym to zajmuje się obecny mag, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, zerkała w jego kierunku.
Widać było, że pracował przy różdżce. Zapewne ją tworzył, umagiczniał może? Mag, choć zajęty pracą, zerkał od czasu do czasu na kształtne pośladki Frolicy, a i pupa panny Morgan też przyciągała jego uwagę. I budziła uśmiech na jego obliczu. Czarodziejka postarała się by przypadkiem zahaczyć spódnicą, tak by gdy kucnęła ponownie, mag mógł zobaczyć nieco jej podwiązki. Teraz oprócz na pracę którą wykonywał mężczyzna, spoglądała od czasu do czasu na jego twarz.
Przyciągała teraz jego uwagę coraz częściej, a gdy ich oczy spotykały się to mag uśmiechał się znacząco i lubieżnie. Niewątpliwie rozbierał ją wzrokiem, a może i czarami. Wszak sama Elizabeth za pomocą czarów potrafiła widzieć w ciemności… może tak potężny czarodziej mógł zobaczyć… więcej?
Poczuła przyjemny gorąc wywołany tą wizją. Była ciekawa czemu magowie tak na nią reagują. Toż tyle tu było pięknych pokojówek. Poprawiła koszulę, zwracając uwagę mężczyzny na swój biust i powróciła do przerwanego szorowania podłogi, może nazbyt kręcąc pupą.
Wpatrując się w ubrudzone panele zastanawiała się, czemu tak bardzo cieszy ją kuszenie… uwodzenie. Toż miała kochanków. Nawet dziś mogła się spotkać z Diego, oddać się w jego ramiona. Był jeszcze Charles.. Simeon… Frolica… nawet Mel. Kiedy to wszystko się wydarzyło? Udała że dopiero dostrzegła podwiniętą sukienkę. Poprawiła się i uśmiechnęła ciepło do maga.
- Nie przejmuj się mną.- mruknął łaskawie czarodziej, który miał spore problemy ze skupieniem na robocie, tym bardziej, że pupa diabliczki również kusiła, choć Frolica robiła to zupełnie nieświadomie.
El przytaknęła i powróciła do pracy. Powinna się uspokoić i porządnie wykonać to zadanie.
Mag również skupił się na robocie, głównie na gapieniu się na śliczne pokojówki… okazjonalnie coś tam grzebiąc przy różdżce.
Czarodziejka skończyła z podłogą i podeszła do Frolicy.
- Pomóc ci? - Delikatnie oparła dłonie na biodrach diablicy by ją ewentualnie przytrzymać
- Co? Jasne…- mruknęła Frolica czując dłonie Elizabeth, zerknęła przez ramię na twarz przyjaciółki z pytającą miną.
- Już skończyłam. - El delikatnie skinęła głową w kierunku maga, by diablica tam zerknęła.
Rogata nie przerywając mycia okna spojrzała na właściciela mieszkania. Uśmiechnęła się ironicznie, pokręciła głową z niedowierzaniem. Pochyliła się by sięgnąć szmatką do wiaderka.
- Oczywiście… możesz pomóc.- westchnęła, jednocześnie ogonem wodząc pomiędzy biustem i po szyi kochanki. Nic dziwnego że czarodziej miał coraz większe problemy ze skupieniem się na robocie. Ale ich nie wyprosił.
Czarodziejka wypinając się zaczęła szorować parapet, pozwalając ogonowi diablicy wędrować po swoim ciele. Z pewnością przyciągały uwagę mężczyzny, a i cała ta sytuacja działała na Frolicę. Zajęta swoją robotą, wypinała się zmysłowo, giętkim ogonem wodząc o szyi i czasem owijając go wokół piersi El. Zajmując się głównie oknami… diabliczka nie mogła się tak prężyć jak panna Morgan, ale robiła co mogła.
W końcu jednak El nie miała co robić i obejrzała się na maga.
- Czy uprzątnąć coś jeszcze?
- Myślę… myślę… że w mojej sypialni trzeba zmienić pościel? - zaproponował mag. Diabliczka również kończyła mycie okien.
- Mogę pomóc, acz nie wymienił Pan tego pomieszczenia w swoim zapotrzebowaniu. - El uśmiechnęła się ciepło. - Gdzie jest sypialnia?
Mag wstał i uśmiechnął się mówiąc.- Zaraz paniom pokażę.
Tymczasem Frolica skończyła mycie i przeciągnęła się mówiąc. - Mycie okien i podłóg jest najgorsze.-
Mężczyzna ruszył przodem, a pokojówki za nim. Otworzył drzwi i wpuścił je do środka. Sypialnia ta nie różniła się niczym od typowych sypialni, poza obrazem zaciągniętym czarną kotarą. Łóżko z pewnością nie wymagało zmiany pościeli, a sam czarownik wyglądał na kogoś kto dba o porządek. Niemniej… skoro tu były…
- W której szafie jest pościel? - El podeszła do łóżka i zabrała się za zdejmowanie pościeli, robiąc to tak by mag mógł dostrzec ciężar jej piersi.
- W tamtej… na samym dole.- mężczyzna przyglądając się wraz z stojącą obok niego Frolicą jej biustowi wskazał na ciężką szafę z szufladami w podstawie. Niewątpliwie jego ciało nie mogło ukryć przed czarodziejką zainteresowania tym co widzi.
- Zabierz to ode mnie. - El z trudem ukryła rozbawienie, widząc wpatrującą się w nią współlokatorkę.
- Już idę..- Frolica podeszła powolnym krokiem bujając bioderkami i pochwyciła ładunek podawany przez El. Nachyliła się do niej prezentując swój dekolt, a jemu pośladki. I mruknęła cicho do kochanki. - Zrzucamy fasadę czy udajemy dalej bawiąc się jego kosztem?
- Pobawmy się. - Czarodziejka mrugnęła do niej i ruszyła w kierunku szafy. Wypięłą się mocno schylajac się po to by otworzyć ciężką szufladę. - Chyba będziesz musiała mi pomóc.
- Ręce mam trochę zajęte.- usłyszała w odpowiedzi wraz z odgłosem obcasów Frolici. Poczuła jak jej ogon muska ją między pośladkami, a potem zobaczyła jak diabliczka pochyla się mrucząc.- To chyba jakiś staromodny dżentelmen… raczej nie spodziewa…-
Nie miała okazji dokończyć wypowiedź, bo usłyszały słowa.
- Może chcą panie się czegoś napić?- z ust mężczyzny.
- Nie chciałybyśmy Panu zajmować czasu. - El naparła z całych sił na szufladę wypinając się mocno.
- Nie zajmujecie.- głos mężczyzny starał się brzmieć luźnie i spokojnie. Z naciskiem na “starał się”. Widoki z pewnością działały na niego pobudzająco.
- Wobec tego z przyjemnością. - czarodziejka wydobyła świeżą pościel.
Iluzyjna ściana… tu też była. Za nią właściciel mieszkania ukrywał barek z alkoholem i stamtąd wyjął butelkę whisky i trzy szklanki. Oraz źródlaną wodę. Nalał do szklanek ją po to, by promieniem mrozu zmrozić ją do niskiej temperatury.
Chowająca “brudną” pościel i wypinająca zadek diabliczka skomentowała ten widok cicho.
- Jak tak dalej pójdzie… może się to skończyć naszymi porozrzucanymi ciuszkami. Panujmy nad sobą troszkę…- po czym dodała z chichotem.-... albo i nie.
- Chcę jedynie pobudzić jego apetyt. - Mruknęła El zakładając poszewkę na poduszkę.- Mamy jeszcze co nieco pracy.
- Mówię tylko, że to się może wymknąć spod kontroli.- ostrzegła diabliczka zajmując się kołdrą, a ogonem wodząc po zgrabnej łydce czarodziejki. Podczas gdy ich gospodarz nalewał trunek do zmrożonych szklanek.
- Szczególnie jeśli to mocne whisky. - Przytaknęła El i zabrała się za drugą poduchę.
- Jest sympatyczny…- oceniła diabliczka wodząc ogonem po łydce El nadal zajęta zakładając poszewkę na kołdrę.-... i niebrzydki. I nie jest podglądaczem.
Ogon pocierał udo El na wysokości podwiązki. A właściciel lokum przyglądał się im obu z tacką z alkoholem postawioną tuż obok niego na małym stoliczku.
- Prawda… - Czarodziejka powlekła kolejną poduchę i widząc, że diablica też skończyła spojrzała na właściciela. - Gotowe.
- U mnie też.- odparła czarnowłosa, a czarodziej rzekł z uśmiechem.- To teraz trzeba to uczcić drinkiem.
El podeszła do stolika i wzięła jedną ze szklanek. Była ciekawa czy to na pewno był tylko drink, a może nawet… miała nadzieję, że czarodziej jest rzeczywiście dżentelmenem.
Smakowało jak markowa whisky z lodem. Mocna whisky która zaszkliła się łzami w oczach El, ale tylko u niej. Czarownik i diabliczka łyknęli trunek bez mrugnięcia okiem. Frolica nawet oblizała się.
- Więc… ja już nie mam nic do sprzątania. I z żalem, muszę wam podziękować za wykonanie roboty i pozwolić wrócić do pewnie innych obowiązków jakie was czekają, drogie panie.- rzekł mężczyzna z uśmiechem.- Było miło… obserwować tak pracowite ślicznotki.
- Polecamy się na przyszłość. - Czarodziejka odstawiła pustą szklankę i dygnęła grzecznie.
- Zdecydowanie polecamy.- mruknęła Frolica również dygając i uśmiechając się lubieżnie.
- Będę pamiętał.- odparł mężczyzna zerkając kształtne piersi obu pokojówek. Podszedł do nich i objąwszy je w pasie zaproponował.- Pozwólcie że odprowadzę was do wyjścia.
- Dziękujemy. - El dała się poprowadzić w stronę wyjścia, podobnie jak Frolica.
Nie był to długi spacer. Przeszły przez salon i doszły do drzwi wejściowych. Tam je czarodziej pożegnał podziękowaniem za wykonaną pracę. I drzwi się za nimi zamknęły.
- I było bardzo grzecznie. - El poprawiła strój. - To teraz nasz podglądacz?
- Jeśli będzie tak grzeczny jak ten to zasłuży na pokaz.- odparła diabliczka ze śmiechem i spojrzała wprost w oczy kochanki.- A może bardziej rozpalają cię ci niegrzeczni?
Czarodziejka ruszyła przodem.
- Lubię władcze osoby. - Przyznała cicho. - Nie licząc Clarice, ale ona jest po prostu urocza.
- Nie czuję się specjalnie władcza.- odparła diabliczka podążając za nią.
- A jednak udaje ci się mnie zdominować. - Czarodziejka posłała całusa swojej kochance.
- Następnym razem… zdominuję cię na jego oczach.- zagroziła Frolica z drapieżnym uśmiechem.
- Tego staruszka? Widzę go jak siada w fotelu z whisky i patrzy co ze mna robisz. - Wizja wydawała się El całkiem podniecająca.
- Możliwe, że tak zrobi…- zachichotała rogata zerkając za siebie.- … a może i więcej.


Mieszkanko podglądacza wymagało posprzątania salonu i uporządkowania sypialni, oraz zmiany pościeli. Nie było znów właściciela. I obie pokojówki zabrały się za sprzątanie. Diabliczka skupiła się na swojej robocie, więc Elizabeth mogła bezpiecznie myszkować. Zerknięcie przez teleskop pozwoliło czarodziejce stwierdzić, że widzi przez niego okno zakryte znajomą zasłoną. Tą którą kupiły.
Czyli istniała szansa, że obserwował je poprzedniego wieczora. Ciekawe czemu? Miał kochanki.. może nawet Waynecroft.
Jak dotąd nie dostrzegła żadnych fragmentów kobiecych strojów zagubionych w sypialni. Za to dostrzegła jakiś bilecik z adresem i kobiecą szminką… odbitą w kształcie kobiecych ust. Miała ciemnośliwkowy kolor.
Nie przypominała sobie by widziała kogoś, kto używał takiej pomadki, ale wiedziała, że teraz na pewno zwróci to jej uwagę.
Na biurku dostrzegła luźne , dotyczące wykładu, który pewnie przygotowywał. Traktowały one o magii wieszczenia i sposobów kontrowania. Czarodziejka skupiła się szczególnie na tej drugiej części zerkając na kartkę i odkurzając szafkę, która była obok.
Większość tekstu dotyczyła różnych zaklęć i natury wieszczenia. Dużo teorii i mało porad praktycznych. No i choć podawane były nazwy zaklęć, to na nazwach się kończyło. Same czary nie zostały zapisane. Notatki wspominały też o ołowiu. Wedle nich ołowiane ściany blokować mogły osłonić przed wieszczeniem, tak jak i krew gorgony. Ale ten składnik raczej nie był do zdobycia.
Gdyby tylko mogła jakoś doczytać… Czarodziejka rozejrzała się po notatkach i półkach. Gdzieś mogły być książki, z których korzystał. Może zostawił je niezamknięte?
Może była ukryta szafka? El wszak widziała już dwie takie. Jedną u Almais, drugą u sympatycznego maga.
Nieco niepewnie dotknęła ściany i przesunęła po niej ręką. Długa wędrówka palcami po ścianie pozwoliła Elizabeth… zostać przyłapaną na tym przez Frolicę.
- Co ty robisz? Ja już skończyłam.- rogata odezwała się z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- Byłam ciekawa czy ma u taką szafę jak tamten Mag. - Czarodziejka cofnęła się. - Ja też skończyłam.
- Hmm… takie macanie ścian zajmie ci długo. Na jego miejscu, gdzie byś taką iluzyjną ściankę stworzyła?- zapytała diabliczka retorycznie.
Czarodziejka rozejrzała się pokoju, szukając jakiegoś charakterystycznego miejsca, obrazu...zasłony. Obrazy jednak nie były iluzją. Sprawdziła wszystkie trzy… były jak najbardziej fizyczne. Frolica usiadła na łóżku mężczyzny przyglądając się dziewczynie i jej działaniom.
- Jak sądzisz, co on może chować w sypialni?- zapytała.
- Coś wyuzdanego. - El spojrzała na łóżko ciekawa czy ono może skrywać jakieś sekrety.
- Gdybym była nim to bym… chciała żeby były pod ręką, gdy leżę w nim.- oceniła Frolica kładąc się na łóżku.
Czarodziejka przytaknęła i położyła się obok diablicy. Dłonią przesunęła po krawędzi łóżka, stoliku nocnym, zagłowiu. Potem ścianie nad stolikiem i… zacisnęła palce na papierze. Coś kryło się w obszarze nad stolikiem nocnym. Jakaś wnęka pełna papierzysk.
Usiadła na łóżku i wydobyła kartki ze schowka.
Były to nieduże pisemka w miękkiej oprawie i nie zawierające dużo tekstu, ale za to sporo obrazków. Albumy ze zmysłowymi kobiecymi ustami uśmiechającymi się tajemniczo z okładki. W środku… zdjęcia, kolorowe i śliczne. Młodych i ładnych kobiet prężących się zmysłowo w fantazyjnej bieliźnie, a czasem i bez niej. Pozy kolejnych damulek były prowokujące i lubieżne. Interesującym dla El okazał się szczególnie drugi znaleziony egzemplarz, bo w nim owijając się zmysłowo o kolumnę uśmiechała się niewinnie filigranowa blondynka o znajomym obliczu. Króliczek.
Czarodziejka przyglądała się swojej znajomej z nieukrywanym zdumieniem. Powoli przejrzała kilka stron.
- On nie zajmuje się niczym ponad seksem. - Powiedziała cicho, odkładając gazety na miejsce.
- Każdy ma jakieś hobby.- zaśmiała się diabliczka spoglądając na kochankę i dodała.- Ale czy możemy go potępiać za to… sama też nieźle rozrabiamy, prawda?
- To prawda. - El wstała z łóżka i poprawiła pościel. - Oglądał nas chyba. - Skinęła głową w kierunku lunety.
- Paskudny podglądacz… z daleka.- stwierdziła rogata również zsuwając się z łóżka i pomagając jej przy pościeli. I uśmiechając się dodała.- I co planujesz z tym zrobić?
- Kusi by mu pokazać więcej. Choć chciałabym zrobić mu też na złość. - El zerknęła na skrytkę. Żałowała że nie było tam ksiąg magicznych, ale niestety tym razem gabinet był dla nich niedostępny. - Idziemy zjeść?
- Mhmm… albo możemy pójść do tego miłego maga i pokazać mu co nieco, skoro jesteśmy po pracy.- odparła Frolica żartując. - On przynajmniej mnie nie drażni jak ten tutejszy podglądacz.
Objęła w pasie czarodziejkę i ruszyła z nią do wyjścia.- Noo… ale nie ma się co przejmować. Coś mu pokażemy wieczorem, jeśli najdzie cię chętka na figle przed lunetą.
- Spodobał się tobie, starszy Pan? - El wyszczerzyła się i także objęła diablicę w pasie.
- Nie był taki stary i coś mu spodnie spuchły, więc sprawny na pewno. I miły. I poczęstował mnie whisky. To więcej niż zrobił dla mnie którykolwiek z klientów tutaj.- przypomniała jej diabliczka.- No i macanie ciebie trochę rozbudziło mój apetyt. Trochę… więc nie czuj przymusu do zabawy. Jakoś wytrzymam do wieczora.
- Opuściłam cię w nocy, a też chcę ci sprawić nieco radości. - Dłoń El powędrowała do podstawy ogona diablicy i podrażniła ją delikatnie. - A Pan Czarodziej załatwiłby nam może lepsze jedzonko?
- Nie czuj się… winna…- wymruczała Frolica walcząc z różnymi pragnieniami. Mocniej objęła Elizabeth dodając.- Nie musimy… a ja do wieeeczora wytrzymam. Jeśli przestaniesz się drażnić z moim apetytem.
Gdy tylko El zobaczyła jeden z magazynków dla służby wciągnęła do niego diablicę.
- A może pobawimy się tutaj. - Wyszeptała i pocałowała swoją współlokatorkę.
- mmmm…- odpowiedziała rogata napierając ciałem na kochankę i całując żarliwie, gdy jej dłonie zaborczo ściskały biust Elizabeth przez ubranie. Czarodziejka podwinęła spódnicę kochanki i ścisnęła mocno przez bieliznę jej pośladki. Palcami wskazującymi drażniła podstawę jej ogona.
- Jak dla mnie… jesteś całkiem wygłodniała. - powiedziała, delikatnie kąsając szyję diablicy.
Rogata odsunęła się nagle od kochanki, wyrywając się z jej objęć. Potrząsnęła czarnymi puklami włosów mrucząc. - Niemożliwa jesteś.
Pochwyciła potem za włosy El zmuszając czarodziejkę do kucnięcia przed sobą i postawiwszy trzewik na ramieniu kochanki naparła ku niej biodrami. - A teraz czyń swoją powinność.
El przytrzymując spódnicę diablicy sięgnęła ustami do jej kobiecości. Język czarodziejki powoli przesunął się po bieliźnie kochanki.
- Rób tak dalej…- mruczała rogata, gdy język czarodziejki czuł smak kochanki przez przemoczoną bieliznę. Morgan poruszała językiem powoli dociskając materiał majtek do kobiecości kochanki.
- Mhmm… robisz się w tym całkiem… dobra. - pochwaliła rozpalonym głosem diabliczka bujając leniwie biodrami, tam i z powrotem. Oddychała coraz ciężej, a jej intymny zakątek wydawał się pulsować pożądaniem.
El spróbowała sięgnąć głębiej, wciskając majtki diablicy w jej kobiecość. Trochę się to udało nim materiał stawił opór. Rogata jęknęła głośniej i trzymając El za włosy docisnęła twarz do swojego podbrzusza. Kilka muśnięć później i doszła z cichym piskiem.
- Jesteś.. delikatna, moja piękna. - Szepnęła i pogładziła delikatnie palcami kwiat kochanki.
- Przekonamy się następnym razem czy taka delikatna…- zachichotała “złowieszczo” diabliczka puszczając kochankę i stawiając stopę na podłodze.- Następnym razem jak będziesz mnie tak macała, mogę nie dbać o to czy będziemy miały świadka i zmolestować cię na jego oczach.
- Gorzej jak mi się spodoba, prawda? - El wstała z klęczek i pocałowała diablicę.
- Hmm… nie kuś…- odparła z uśmiechem Frolica i musnęła palcem po rogu.- To nie jest tylko ozdoba. Mam diabelski charakterek.
- Przy Waynecroft jesteś jak aniołek. - Czarodziejka sięgnęła do rogów diablicy i ostrożnie przesunęła po nich dłonią.
- No nie wiem.- wymruczała Frolica poddając się dotykowi kochanki. - Wychodzimy?
- To przyjemne? - Czarodziejka nie zważając na pytanie dalej gładziła jeden z rogów.
- Tak… troszeczkę. - wymruczała diabliczka cicho i dodała.- Wychodzimy?
- Powinnyśmy. - El puściła kochankę. - jestem ciekawe jak byś zareagowała gdybym je polizała. - Otworzyła drzwi od magazynku.
- A ja jestem ciekawa jakbyś zareagowała, gdybym przyłapała cię nagą na łóżku i dotykającą się.- odparła cicho diabliczka wyprowadzając El z magazynku. - Myślę że znajdziemy czas na zaspokojenie naszej ciekawości później.
- Zapewne tak. - Czarodziejka przeciągnęła się. - Chciałabym skoczyć na pocztę i dołączyłabym do ciebie na stołówce, dobrze?
- Nie ma sprawy.- Frolica cmoknęła czarodziejkę w policzek i ruszyła ku stołówce, a Elizabeth na pocztę.


Tam już czekały na nią dwie niespodzianki. Pierwszą był list od rodziców. Drugą Charles… z bukietem kwiatów.
- Cześć… już skończyłaś robotę czy mam przybyć później?- zapytał a potem wręczył jej bukiet goździków.- To dla ciebie.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się przytulając kwiaty do swojej piersi. - Skończyłam, ale chętnie bym się przebrała.. moja współlokatorka czeka też na mnie w stołówce. Dasz mi chwilę?
- Tak. Oczywiście.- odparł młodzian i dodał.- Wyglądasz uroczo. Pozwolisz, że poczekam tutaj?
- Niestety nie mamy wyboru, nikt cię nie wpuści do budynku pokojówek. - Czarodziejka, delikatnie ujęła dłoń mężczyzny. - Zaczekasz przy pomniku? Zaraz przyjdę
- Tak. Oczywiście że tak. - uśmiechnął się Charles.- Rozumiem, że nie można mi tak wchodzić. Nie chcę narobić ci kłopotów.
El skinęła głową i ruszyła biegiem w kierunku jadalni, by uprzedzić diablicę.

Natknęła się na nią już na miską gorącego tłustego posiłku. Spojrzała z uśmiechem na podbiegającą ku niej kochankę.
- Stało się coś?- spytała wesoło.
- Mój przyjaciel po mnie przyjechał.- El pokazała kwiaty, które dostała. - Przebrałabym się i wyskoczyła z nim do miasta.
- Oooo… ładne. Bardzo przyjacielski ten przyjaciel. - odparła Frolica uśmiechając sie lisio, po czym przytaknęła.- Rozumiem. Baw się dobrze.
El ucałowała kochankę w policzek i pobiegła do ich pokoju, Zaczęła od napełnienia wazonu woda i wstawienia do niego kwiatów. Potem przebrała się w codzienny strój.
Narzuciła na siebie płaszcz i chwyciła koszyk na zakupy. Rozpuściła też włosy, pozwalając luźnym lokom opaść na ramiona i tak przygotowana wróciła do Charlesa.
Miała świadomość, że mijający ją adepci magii przyglądają się jej zgrabnym nogom, tym bardziej że schodząc po schodach pokazywała podwiązki podtrzymujące jej pończochy.
Miała też świadomość czyją bieliznę nosiła… oczywiście o tym jej kochanek numer jeden nie miał pojęcia. Ale i tak wodził wzrokiem po jej zgrabnych nogach.
- Emmm… zamówiłem dorożkę dla nas. Mój przyjaciel poradził mi pewną restaurację, ale wolałbym… cóż.. tam się nie udawać. Może ty masz jakąś sugestię?- zapytał na powitanie.
- Może przejdziemy się po tutejszym targu, ja zrobie zakupy, a jak coś wypatrzymy i się nam spodoba, to tam wejdziemy? - El ujęła mężczyznę pod ramię, przytulając je do swojej piersi. - A czemu wolałabyś jej nei odwiedzać?
- Bo poznałaś już mego przyjaciela, prawda?- przypomniał jej kochanek podążając wprost do dorożki, takiej samej jak ostatnio.
- Byłby tam? - Czarodziejka dała się poprowadzić, uśmiechając się do Charlesa. MIło go widzieć po tej przerwie.
- Możliwe że tak.- odparł mężczyzna po chwili milczenia, otworzył przed nią drzwiczki i pomógł przy wsiadaniu.
- Bałam się, że nie będziesz miał czasu. - El zajęła miejsce w bryczce. - Napisałam,gdy udało mi się zdobyć jakiś papier i pióro. Może uda mi się dziś coś kupić.
- Z tym akurat mogę poradzić. Znam wszystkie sklepy w których warto się zaopatrywać w takie przedmioty. Tam chcesz najpierw?- zapytał wsiadając.
- Możemy od tego zacząć. - Czarodziejka przytaknęła i gdy Charles, po poinformowaniu woźnicy gdzie mają jechać, zamknął za sobą drzwi bryczki, pocałowała go w usta.
Mężczyzna od razu przylgnął wargami w namiętnym pocałunku i tak pieszcząc jej usta bezczelnie sięgnął pod sukienkę wodząc palcami po jej udzie powyżej podwiązki.
- Tęskniłem.- szepnął.
- Ja też. - El zostawiła koszyk i usiadła okrakiem na kolanach mężczyzny.
Charles już nie odczuwał wahania, jego palce sięgnęły do zapięć pasa sukni i po ich poluzowaniu od razu obnażył piersi kochanki, by je wielbić dotykiem tak jak całował jej szyję. Ocierając się podbrzuszem o kochanka na każdym wyboju, panna Morgan odczuwała jego wyraźną gotowość.
Czarodziejka sięgnęła do jego spodni by uwolnić bestyjkę, która się w nich kryła.
Czując jak dłonie kochanka wielbiły jej krągłości podskakujące na każdym wyboju, wkrótce sięgnęła palcami pod bieliznę i wydobyła twardy organ pożądania. Dowód jak wielkie w nim pragnienia wzbudzała. El czuła nadal wilgoć po igraszkach z diablicą i teraz uniosła się jedynie, i odchyliwszy własne majtki nabiła na męskość Charlesa.
To było przyjemne… znajomy kształt i rozmiar w jej gniazdku miłości. Unosiła się na kochanku i opadała czując jego dłonie i usta wielbiące krągłości jej biustu. Pocałunki i masowanie dłońmi. El oswojona nieco po ostatnich igraszkach pozwoliła sobie na powolne ujeżdżanie kochanka, które urozmaicały kolejne wyboje na drodze.
Charles zaś całował nagi biust El z dziką żarliwością. Lizał skórę namiętnie i drżał czując powolne ruchy kochanki. Rzeczywiście się stęsknił i zbliżał bardzo szybko do szczytu. El zatrzymała się dając się swojemu ciału zrównać z nim. Poddawała się jego pieszczotom pomrukując z zadowolenia i rozkoszy. Kilka chwil później poczuła w sobie rozkosz kochanka, patrząc jak drży dochodząc do szczytu i wtulając się w jej ciało. Jęknęła cicho z zadowolenia, gdy trybut kochanka pobudził i jej ciało. Czuła jak jej dreszcze mieszają się z jego.
- Tak mi tego brakowało.. - Oparła głowę na ramieniu Charlesa, łapiąc oddech.
- Mi też… - mruczał jej kochanek ustami muskając szczyt jej lewej piersi.
- Co porabiałeś przez ten czas? - Czarodziejka nie zeszła mężczyźnie z kolan, pozwalając mu na te czułe pieszczoty.
- Pracowałem głównie. Zerkałem do twojego ulubionej karczmy ale cię tam nie zastałem.- mruknął kochanek budząc zimny dreszczyk na plecach czarodziejki. Co jeśli ją tam zastanie na spotkaniu z Simeonem?
- Nie mam tam jak przychodzić, a jak już jestem to raczej by porozmawiać z dziewczynami. - El uśmiechnęła się czule do Charlesa. Co by zrobił gdyby się dowiedział? - Zawsze możesz zostawić mi wiadomość tam gdzie się dziś spotkaliśmy, lub jakąś propozycję spotkania. Tak będzie łatwiej.
- Acha… tak uczynię.- zapewnił jej kochanek tuląc czuprynę do odsłoniętych piersi.- Jak długo będziesz mogła dziś ze mną zostać?
- O 22-ej powinnam być już w swoim łóżku, więc jeśli zrobimy wspólnie zakupy, wystarczy że zostawię sobie czas na powrót. - El czule gładziła głowę Charlesa.
- Więc co planujesz dziś kupić?- zapytał Charles poprawiając garderobę, gdy już dojeżdżali na miejsce. - Jakiś konkretny rodzaj papieru, atramentu, piór?
El pokręciła przecząco głową.
- Nie stać mnie na nic wyjątkowego, tylko tyle bym mogła napisać do ciebie czy do rodziny. - Czarodziejka także zabrała się za porządkowanie swojego ubrania.
- W razie czego mogę trochę dołożyć.- zaoferował się Charles pomagając El wysiąść. Następnie zabrał się za zapłacenie woźnicy za przejażdżkę, jak i za czekanie na nich.
 
Aiko jest offline  
Stary 30-03-2020, 23:59   #32
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Nie miała okazji jednak zbyt wiele nad tym myśleć, gdy znalazła się na fotelu automobilu pędzącego z dużą prędkością przez ulice. Isadore jeździła jak szatan niewątpliwie niezbyt dbając o swoje bezpieczeństwo. Wkrótce jednak dotarły do klasycznej posiadłości otoczonej wysokim białym murem.Co było dziwne… sądząc po zachowaniu Isadore, El mogła się spodziewać czegoś bardziej ekscentrycznego, a nie budowli otoczonej ogrodem, która nie wyróżniała się za bardzo na tle sąsiadów.
A potem… przejechały przez bramę i ruszyły dróżką w kierunku drzwi wejściowych do posiadłości. Po drodze mijając rzeźby...pary, a czasem i bardziej liczebne kombinacje ras i płci… nagich lub prawie nagich i oddanych przeważnie wyuzdanym aktom namiętności. Tak dokładnie wyrzeźbionych, że… wydawały się być żywe.
- Jak na te rzeźby.. reagują goście? - Elizabeth przyglądała się dziwnym figurom zastanawiając sobie jak właścicielka rezydencji mogła sobie choćby wymyślić coś takiego.
- Są zachwyceni. Moi klienci chcą właśnie czegoś takiego. Erotyzm z gustem.- odparła z uśmiechem Izadore zajeżdżając przed wejście do rezydencji. Drzwi do niej się otworzyły i wyszedł z niej długowłosy albinos w liberii lokaja.
- James, odstaw samochód.- rzekła Izadore wysiadając.- Zjemy w zielonym salonie, ciastka i kawa. To jest Elizabeth Morgan. Pracowała tu jako pokojówka. Jesteście dobrymi znajomymi.
- Ależ oczywiście.- lokaj podszedł do El ukłonił się i pocałował jej dłoń.- To wielka przyjemność, że znów raczyłaś nas odwiedzić Elizabeth.
- Też się cieszę, że cię widzę James. - Czarodziejka z zachwytem obserwowała mężczyznę. Był tak.. piękny.
- Poznaliście się dogłębnie.- zażartowała Izadore i pociągnęła El do środka swojej posiadłości.- W holu jest jego posąg, więc możesz obejrzeć wszystkie szczegóły jego ciała.
Lokaj tymczasem wsiadł do automobilu i pojechał na tyły posiadłości.
- Nie.. nie ma chyba takiej potrzeby. - Elizabeth podążyła za gospodynią.
- No wiesz… piękno i sztukę należy podziwiać. Co mi przypomina, że nie mam twojego posągu. - oburzyła się się artystka prowadząc Elizabeth przez hol pełen dzieł sztuki (nie tylko jej autorstwa i nie tylko o erotycznym charakterze), do białego posągu gibkiego i zgrabnego mężczyzny opierającego jedną dłoń o rapier wbity w ziemię, a drugą wodzącą po… długim acz wąskim…. “mieczyku”.
- Obawiam się.. pozy, którą byś mi wybrała. - Elizabeth nie mogła oderwać wzroku od męskości mężczyzny.
- I słusznie.- zgodziła się z nią Isadore zerkając na jej spojrzenie.- No… to teraz interesy?
- Tak. - Czarodziejka obejrzała się na gospodynię. - Odpowiadając na twoje pytanie, chyba udało mi się zadomowić.
- Cieszy mnie to.- obie kobiety doszły do saloniku, którego ściany pokrywała zielona tapeta. Isadore wskazała na kanapę otaczającą z jednej strony stoliczek, a sama usiadła naprzeciw drugiej.
- I jak ci się tam żyje?- zapytała.
- Mam współlokatorkę, która jest.. chyba można powiedzieć, moją kochanką? Zawarłam niewielką umowę z pewną czarodziejką, która rozpoznała we mnie magiczkę, zaprzyjaźniłam ze strażnikiem parku i bibliotekarką i chyba.. ochmistrzyni ma na mnie oko. - Odpowiedziała spokojnie El rozglądając się po pomieszczeniu. Te akurat było bardzo konserwatywne. Landszafty na obrazach, zbroja w kącie… płytowa, ale zapewne replika z taniego żeliwa. Isadore założyła nogę na nogę uśmiechając się lubieżnie.- Już masz kochankę, no proszę proszę… cicha woda z ciebie Elizabeth.
- Po prostu.. wiele jest osób, które mają takie potrzeby. - Czarodziejka zarumieniła się. - A już szczególnie wśród magów.
- Magia ponoć podnosi libido… pomijając szkołę nekromancji oczywiście.- mruknęła cicho Isadore wodząc palcem po granicy swojej sukienki na udzie i spojrzeniem po Elizabeth.- Acz ty… jesteś wyjątkowo smacznym kąskiem. Aż prosisz się bym cię uwieczniła w ramionach Jamesa… albo moich.- zachichotała i dodała.- Zauważyłaś coś ciekawego na uczelni? I co oznacza, że ochmistrzyni ma cię na oku?
- Wygląda jakby lubiła brać ludzi pod obcas i to w związku z igraszkami. Chyba przypadłam jej do gustu. - Elizabeth patrzyła na krawędź sukienki Isadore, zastanawiając się jak mogłaby uwiecznić siebie i ja podczas stosunku.
- To bardzo obiecujące… - tymczasem lokaj wkroczył do pokoju z kawą i ciasteczkami na tacy. Postawił ją i spytał.- Czy to wszystkie życzenia?
- Wszystkie?- zapytała Isadore swojego gościa.
Czarodziejka zarumieniła się, przesuwając wzrokiem po lokaju. - ..ta..tak wszystkie.
- Podejdź do mnie.- nakazała Isadore i James stanął tuż zaraz za kanapą na której to siedziała Isadore. Rzeźbiarka przesunęła palcami po spodniach mężczyzny w strategicznym miejscu, wydobywając z jego ust westchnienie.- Zepsułam wieczór mojej przyjaciółce. Być może przyjdzie ci jej to wynagrodzić.
- Z przyjemnością…- sapnął “drażniony” jej dotykiem mężczyzna.
- Isadore.. niczego nie popsułaś. - Elizabeth zaczęła się obawiać jak za chwilę skończy się to spotkanie. Jej oczy cały czas wędrowały jednak po ślicznym lokaju i jego kroczu.
- Nie udawaj takiej nieśmiałej panienki.- zachichotała Isadore nie przestając pieścić mężczyzny starającego się zachować spokój. Bo i spodnie jego napinały się pod muśnięciem jej palców.
- Niemniej…spotkałam się z tobą nie tylko z ciekawości. Mam dla ciebie… zadanie to za dużo powiedziane. Raczej pierwsze wskazówki.- mruknęła szukając czegoś w ukrytej w sukience dyskretnej kieszonce.
Czarodziejka wstała ze swego miejsca i podeszła do gospodyni.
- Nie udaję...dla mnie to nadal coś bardzo nowego. - Pomóc? - Spoglądając to na szukającą czegoś gospodynie, to na unoszące się spodnie lokaja.
- Nie nie… poradzę sobie z sukienką, chyba że chcesz pomóc przy czymś innym.- rzekła z łobuzerskim uśmiechem rzeźbiarka, aż w końcu z triumfalnym uśmiechem wydobyła zdjęcie i podała El.


Kobiety o europejskim stroju, egzotycznych rysach i niewątpliwie przyciągających spojrzenie atrybutach urody.
- Piękna. - Elizabeth przyjrzała się kobiecie. - To czarodziejka?
- To madame Bowary. Prowadzi w Uptown dość ekskluzywny salon masażu… z masażystkami dostarczanymi na zamówienie do domu.- Isadore podała zdjęcie El.- Zatrzymaj je. Madame Bowary zawiaduje też siatką agentek i agentów Triad działających w Uptown. I przypuszczamy, że ona lub jej skośnookie ślicznotki zaczną się pojawiać coraz liczniej na uczelni. Góra chce raportów na ten temat.
- Dobrze.. będę obserwować kobiety o skośnych oczach… i nie dam się im obserwować. - Elizabeth schowała zdjęcie do kieszeni spódnicy.
- Nie ryzykuj niepotrzebnie. Jeśli się jakaś pojawi po godzinach wykładów wystarczy że będziesz wiedziała którego profesora odwiedza.- odparła z uśmiechem Isadore i dodała.- Jeśli się spiszesz… czeka cię nagroda.
Słowom tym towarzyszył cichy jęk pieszczonego mężczyzny.
Elizabeth mimowolnie spojrzała na Jamesa.. czyżby on miał być tą nagrodą? Widząc co się z nim dzieje, coraz bardziej nabierała ochoty na to by ją posiadł.
I to chyba wszystko ze strony… obowiązków.- mruknęła Isadore drapieżnie ściskając widoczną w spodniach wypukłość.- Na pewno nie chcesz tych przeprosin?


Elizabeth chwilę walczyła z sobą. Zaraz wróci na uczelnię... tam czekała na nią Frolica..a jednak pragnęła tego lokaja.
- Chyba… chciałabym. - Wyszeptała w końcu.
- Czy… obecność… panny Isadore ci przeszkadzałaby?- zapytał uprzejmie lokaj starając się ignorować zwinne palce swojej pani.
- Nie. - Elizabeth zarumieniła się od własnego wyznania i spojrzała na Isadore. - Obiecałam… że ci zapozuję, czyż nie?
- Pozowanie wymaga więcej czasu… ale z przyjemnością potraktuję to jako inspirację.- mruknęła Isadore puszczając kochanka i sięgając po kawę.
- Będzie wielką przyjemnością dla mnie, cię przepraszać.- James podszedł do Elizabeth, zaszedł ją od tyłu, jedną dłonią ugniatając pierś przez sukienkę, drugą sięgając pod nią.
Całując ucho dziewczyny szeptał do niego.- A teraz… zdradź mi każdy swój kaprys, każdą fantazję, każde pragnienie… abym je spełnił.
- Rozbierz mnie… całuj. - El szeptała rozgorączkowanym głosem, czując jak jej piersi napinają się, jak oddech przyspiesza.
- Tak… i ja tego pragnę.- szeptał mężczyzna wodząc ustami po szyi czarodziejki i dłonią rozpinając pas jej sukni. Palce drugiej dłoni wodziły jeszcze po jej bieliźnie. A Isadore przyglądała się z miną konesera i z wypiekami na twarzy świadczącymi, że to co widzi nie jest jej obojętne.
Po chwili dłonie mężczyzny zabrały się za zsuwanie sukni z jej ramion i ciała.
Elizabeth poczuła jak jej piersi ujęło chłodne powietrze, na sobie miała bieliznę, którą otrzymała od Almais. Wpatrywała się w Isadore ciekawa co ona sądzi o tym widoku.
Lubieżny uśmiech mógłby być wystarczającym dowodem, niemniej pupa Isadore się wierciła na kanapie mimo że rzeźbiarka starała się zachować spokój.
Palce jednej dłoni zanurzyły się pod owe kunsztowne majteczki, podczas gdy drugie je zsuwały. Całował szyję czarodziejki i ramię.
- Jesteś piękna Elizabeth.- mruczał James, a popijając drżącą dłonią Isadore potakiwała.
- Rozbierz się dla mnie… chcę zobaczyć to co pokazuje posąg. - Szeptała czarodziejka rozpalonym głosem, sama drżąc pod dotykiem kochanka.
- Oczywiście…- mruknął James zsuwając całkiem bieliznę z ciała El, przy okazji muskając jej plecy i pośladki wargami. Cofnął się od obu kobiet i zabrał się za zdejmowanie rękawiczek. Jednej po drugiej. Nieśpiesznie i prowokująco… wodził wzrokiem po nagim ciele czarodziejki pożądliwie, co jednak nie sprawiało że rozbierał się szybciej.
Elizabeth przyglądała mu się z zachwytem, czując zbierające się wilgoć pomiędzy nogami. Przysiadła na stoliku tuż przed Isadore obserwując lokaja.
Poczuła przy tym dłonie kobiece na swoich piersiach ściskające je i masujące. Oraz język Isadore która mruczała liżąc jej szyję.
- Tak tylko się wtrącam… nie będę ci później przeszkadzać.
Czarna marynarka opadła za rękawiczkami. James powoli zabrał się za zdejmowanie butów, a następnie rozpinanie spodni. Jego męskość prężyła się pod ciasną czarną bielizną, bardzo dobrze widoczna… acz pewnie miała zostać odkryta na końcu.
- Nie przeszkadzasz… to bardzo miłe. - Elizabeth wyprężyła się eksponując swoje krągłości rozchylając przy tym nogi. Teraz James mógł patrzeć na jej rozpalony i wilgotny kwiat.
- Może następnym razem, gdy nadarzy się okazja… nie dam ci się samej bawić z Jamesem. Tym razem wolę popatrzeć.- palce lewej dłoni Isadore przesunęły się po brzuchu i rozchyliły płatki kwiatu, nie zaprzestała przy tym pieszczot piersi drugą dłonią.

Koszula opadła… bielizna została zsunięta. Patrzący rozpalonym spojrzeniem na El lokaj dumnie prężył swój wąski długi mieczyk… taki sam jak na posągu.
- D.. dobrze. - Elizabeth zadrżała czując dotyk na swym kwiecie, głodnym wzrokiem spoglądała na męskość swojego przyszłego kochanka.
- Na co teraz masz ochotę. A może jak masz ochotę?- zapytał James podchodząc bliżej do El, całkiem nagi i mocno pobudzony. Isadore przestała pieścić czarodziejkę, by ta mogła wyrazić swoje życzenie.
- Byś mnie posiadł na oczach Isadore. - Elizabeth uśmiechnęła się do mężczyzny. - Tutaj na tym stoliku.
James uśmiechnął się i przyklęknął, oplótł swoje biodra udami El i powoli zaczął napierać biodrami. Czarodziejka jęknęła czując jak zagłębia się ta męskość w jej ciele, powoli, nieubłaganie i dość długo nim poczuła dociskające ciało kochanka, jak jego dłoń pieści jej pierś usta wędrują po szyi wargach całując namiętnie, a druga dłoń zaciska się na pupie, by doznania między udami były bardzo… przeszywające. Czuć było, że ma wprawę, że nie jest jego pierwszą. El opadła plecami na stolik prężąc się na oczach Isadore.
Ta uśmiechała się wesoło pijąc kawę i zachowując postawę delektującej się spektaklem koneserki, acz… jej dłoń sięgała między jej uda, pod sukienkę, by przynieść ulgę pożądaniu które budzone było przez te figle.
James niespiesznie zwiększał tempo poruszając biodrami i całym ciałem czarodziejki. Jej piersi zaczynały falować, pieszczone pocałunkami i dłonią, która kciukem masowała szczyt jednej z nich. Elizabeth pojękiwała coraz głośniej. Własne dłonie zacisnęła na falujących krągłościach, ściskając je mocno.
James więc skupił się na wodzeniu dłońmi po udach i pośladkach kochanki leżącej i prężącej bezwstydnie na stoliku...i na ruchach bioder, szybkich i coraz mocniejszy. Doznania stawały się intensywnie podsycane widokiem Isadore, której dłoń zniknęła pod sukienką i poruszała się tam szybko. Rzeźbiarka oddychając ciężko i nie odrywając oczu od kochającej się pary poddawała się rozkoszy własnego dotyku tracąc pozory obojętności na sytuację. Czarodziejka doszła z cichym okrzykiem boleśnie zaciskając dłonie na piersiach. James zaś dysząc i czując wzbierającą w nim żądzę, opuścił przed eksplozją rozkoszne wnętrze jej kwiatu pożądania i ocierając się uda dotarł na szczyt brudząc podbrzusze i brzuch El śladami swojej ekstazy. Widok który doprowadził i Isadore do głośnego finału.
Czarodziejka leżała na stoliku łapiąc oddech. Czy tak mogłaby tu spędzać czas… cały czas? Czy taką historię mogła opowiadać? Spojrzała na Isadore, która doprowadziła się patrząc na nich.
- To… było dość intensywne… nieprawdaż?- Isadore starała się nadać swojemu głosowi swobodny i spokojny ton, ale i jej przychodziło to z trudem.
- Bardzo i… - Elizabeth spojrzała na Jamesa. - ...bardzo przyjemne.
- To prawda…- uśmiechnął się lokaj wodząc spojrzeniem po nagim ciele El.- … bardzo.
Czarodziejka usiadła na stoliku i spojrzała na swoje ubrudzone ciało. - Chyba powinnam się wymyć.
- Oczywiście.- zgodziła się z nią Isadore i spojrzała znacząco na swojego lokaja. James zaś już wyprostowany rzekł ciepło do Elizabeth. - Proszę za mną.
Ignorował przy tym swoją nagość.
El zabrała swoje ubrania, które zdjął z niej lokaj, starając się ich nie ubrudzić. Uśmiechnęła się do kochanka. - Dziękuję.
- Nie ma za co. W końcu to moja wina. - odparł ciepło lokaj idąc przodem. Przeszli korytarzem pełnym rzeźb i obrazów do dużych drewnianych i zdobionych malunkami syren i trytonów drzwi. James otworzył je mówiąc. - Nie musi się panienka spieszyć z kąpielą. Będę czekał za drzwiami, gdybym był potrzebny.


Łazienka okazała się małym płytkim basenikiem z marmuru. Można było się tu rozkoszować ciepłą wodą wygodnie wylegując się w nim oraz cieszyć zapachami olejków do kąpieli, których cała gama stała w zasięgu ręki kąpiącej się osoby.
Elizabeth wiedziała że musi wrócić na uczelnię. Do tego.. dostała zadanie. Dziwne bo dziwne, ale zadanie. Zostawiła ubranie na jednej z ław stojących przy wejściu i zanurzyła się w basenie, pozwalając ciepłej wodzie otulić jej ciało.
James zamknął za nią drzwi i El została samiutka, by móc rozkoszować się kąpielą i rozmyślać nad sytuacją w której się znalazła. Czarodziejka umyła się na spokojnie, ubrała i już tak przygotowana wyszła do lokaja, by dać się zaprowadzić z powrotem do gospodyni.
Lokaj czekał na nią cierpliwie. Nadal goły. Tak więc wracając z nim do Isadore El mogła podziwiać jego pośladki i wigor oraz cieszyć się efektem jaki w nim budziła. Na miejscu James wziął swoje ubranie i rzekł do gospodyni.
- Za pozwoleniem, jeśli moja nagość nie jest konieczna do dalszych zadań, to chciałbym się już ubrać.
Isadore spojrzała pytająco na czarodziejkę.
Elizabeth ponownie się speszyła. Jaki niby wpływ miała na to? Przytaknęła ruchem głowy nie chcąc trzymać mężczyzny nagiego, jeśli sam nie czuł takiej potrzeby.
James skinął głową, po czym opuścił pokój by się ubrać. Isadore zaś skupiła spojrzenie na Elizabeth uśmiechając się do niej.
- Więęęc masz jakieś pytania? Uwagi.
- Czy… bylibyście w stanie pomóc mi ze zdobyciem wytrychów? - El odezwała się dopiero gdy odprowadzała mężczyznę wzrokiem. - Mogę zapłacić… po wypłacie, ale… - Nie była pewna co ma robić. Spojrzała na koszyk, w którym znajdował się papiero kupiony za znaczącą część jej oszczędności.
- Albo zapłacić za nie w inny sposób.- odparła Isadore z uśmiechem.- Jesteś czarodziejką.. szkolono cię w robieniu mikstur, zwojów? No i są też inne możliwości.
- Na razie nie mam warunków by robić cokolwiek. - Eilzabeth westchnęła ciężko i dodała dużo ciszej. - do tego.. nikt mnie nie szkolił.
- Cycione chętnie przeszkolą cię w tej kwestii. Bądź co bądź, nielegalny rynek magicznych przedmiotów jest dla nich zyskownym polem do interesów.- odparła z uśmiechem Isadore.
- Czy.. przekażesz im? - Elizabeth przyglądała się Isadore.
- Oczywiście. Nie ma sprawy. Dostaniesz wytrychy podczas kolejnej wizyty tutaj.- odparł z uśmiechem Isadore odpowiadając jej podobnym zaciekawionym spojrzeniem.
- Już znalazłam sobie miejsce na uczelni.. muszę je tylko dostosować do jakiejkolwiek pracy. - Elizabeth podniosła koszyk z zakupami. Naprawdę będzie musiała zacząć dorabiać, jej życie stawało się kosztowne. - To.. chyba powinnam tam wracać.
- Już zamówiłam ci dorożkę. Czeka z tyłu posiadłości. - odparła z uśmiechem Isadore przekładając nogę na nogę.
- Dziękuję za miłe spotkanie i.. postaram się szybko wrócić z informacjami. - Elizabeth dygnęła delikatnie. - Może.. tym razem by też się odwdzięczyć i popozować.
- Zapłacę za twój trud… przy pozowaniu.- mruknęła z lubieżną nuta Isadore. Wstała i podeszła do El, pochwyciła ją za pośladki i przyciągnęła ku sobie całując zachłannie jej usta. Czarodziejka odpowiedziała na pocałunki obejmując zleceniodawczynię wolną dłonią.
Isadore przedłużała pocałunek ściskając namiętnie pochwycone krągłości, a potem uśmiechnęła się zadziornie.
- Następnym razem nie gwarantuję, że spokojnie będę patrzeć na twoje zabawy z Jamesem.
Elizabeth chwilę łapała oddech.
- Mam.. taką nadzieję. - Wyszeptała i jeszcze raz ucałowała kobietę.
- No idź idź… bo jeszcze trochę, a będziesz się musiała zakradać na uczelnię.- odparła żartobliwie rzeźbiarka puszczając pośladki El.
- Do zobaczenia. - Czarodziejka także puściła artystkę i dygnęła ponownie. Spokojnym krokiem ruszyła w kierunku wyjścia.
James tam na nią czekał, ubrany nienagannie poprawiał rękawiczki.
- Proszę za mną panienko.- rzekł uprzejmie i ruszył przodem.
Elizabeth skinęła mu głową i ruszyła we wskazaną stronę. Jutro Pączek… w wolny dzień rodzina.. a do tego czekało ją naprawdę dużo pracy.
James szedł przodem prowadząc dziewczynę przez kuchnię. Milczał zachowując pełny profesjonalizm. Dotarli do drzwi. Za nimi był mały dziedziniec gospodarczy z dwiema furtkami. Jedną dużą, drugą malutką. James wybrał wybrał tą mniejszą.
Gdy ją przebyli rzekł do Elizabeth.
- Korzystaj z tej… będzie to mniej podejrzane niż gdybyś próbowała wejść główną bramą.- wyjaśnił i wskazał na sznurek przy niej. - Wystarczy że zadzwonisz, a zjawię się by ci otworzyć.
- Tak też uczynię. - Czarodziejka uśmiechnęła się do albinosa. - To.. do zobaczenia.
- Było mi miło…- mężczyzna ujął palcami dłoń El i pocałował ją szarmancko dodając żartobliwie.- … zobaczyć cię bez ubrania.
- Mi cię również.. nie tylko na posągu. - El również odpowiedziała żartobliwie.
- Do następnego razu więc.- odparł wesoło James i wskazał na stojącą dorożkę. - Jest już opłacona, więc tylko powiedz gdzie ma cię zabrać.
- Tak uczynię. - El dygnęła jeszcze przed lokajem i podeszła do dorożki. - Na Uniwersytet Magiczny. -
Wsiadła do dorożki ustawiając koszyk obok nóg i wyjrzała przez okno, spoglądając na pałac Isadore.
- Się robi.- rzekł dorożkarz i lejcami popędził masywnego konia do ruchu. Pojazd drgnął i zaczął się oddalać od stojącego lokaja przed furtkami do posiadłości miss Duncan.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 31-03-2020, 00:05   #33
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Było już późno, gdy zajechała przed Uniwersytet. Na szczęście nie dość, by miała kłopoty. Idąc koytarzami El domyślała się, że Frolica pewnie wróciła już z miasta. Możliwe też że magowie akademiccy również przebywali w swoich mieszkankach na terenach uniwersyteckich.
Elizabeth wiedząc o swoim nowym zadaniu rozejrzała się czy nigdzie nie przyjeżdżają inne dorożki. Jeszcze nie wiedziała jak zbadać czy któregoś z magów odwiedzają skośnookie kobiety. I dostrzegła taką, elegancką dziewczynę ubraną według najnowszych trendów mody podobnie jak Isadore. Ruszyła ona trzymając w dłoni małą walizeczkę. Zapewne zawierającą sprzęt potrzebny do masażu… albo coś innego. Oczywiście mogła mieć szczęście, zauważając taką jedną… ale biorąc pod uwagę czas w którym przybyła i prawdopodobieństwo, oznaczało to że takie dziewczyny dość często odwiedzają niektórych magów o tak późnej porze.
El udała że upuściła koszyk z zakupami i zbierając to co z niego wypadło przyglądała się dokąd zmierza kobieta.
Nie zdziwiło to szczególnie czarodziejki, gdy zauważyła że podąża w stronę komnat prywatnych magów. Niestety wyglądało na to, że wybrała inną część budynku niż ta na którym Elizabeth przychodziło sprzątać, więc nie mogła nawet zgadywać kogo tajemnicza masażystka przyszła dziś obsłużyć.
El jednak nie chciała nadwyrężać swojego szczęścia, szybko zebrała swoje rzeczy i ruszyła w kierunku budynku służby. Zawsze mogła się nieco dowiedzieć o mieszkańcach tego budynku... na przykład od Almais.


Rogata już była w ich pokoiku, przebrana w szlafrok szykowała kolację dla dwojga przy świecach. Ser, chleb, tanie i lekko kwaskowate wino.
- Mam nadzieję, że jesteś choć trochę głodna. Trafiłam na porządny ser.- rzekła z uśmiechem witając współlokatorkę.
- Jestem. - El przyniosła do stołu koszyk. - A ja zdobyłam świeżutką bagietkę.
- To dobrze. Jak było na randce?- zapytała Frolica nalewając wina i uśmiechając się.
- Bardzo przyjemnie. Nieco wygłodziłam swego przyjaciela. - Elizabeth wyjęła z koszyka bułkę i zabrała się za rozpakowywanie reszty rzeczy w tym papier i przybory do pisania.
- Ładna papeteria.- oceniła Frolica biorąc bagietkę, by zrobić z niej kanapki.- I droga zapewne.
- Charles zabrał mnie w miejsce które ma dobre materiały. Uparł się by mi dołożyć do tego zakupu. - Elizabeth poskładała wszystko starannie i odłożyła do swojej szafy.
- To miłe z jego strony.- odparła z uśmiechem Frolica szykując już kanapki z serem.- Myślisz, że może kiedyś… no… chcieć się oświadczyć? Najwyraźniej bardzo się stara, byś go polubiła. Czym się zajmuje?
- Pracuje przy rachunkach w gildii alchemików. - Elizabeth zabrała się za pomoc przy przygotowywaniu kolacji. - Nie wiem.. czy jestem gotowa na oświadczyny.
- No cóż… w razie czego zamkniesz mu usta… pocałunkiem.- zachichotała wesoło diabliczka rozlewając wino do kubków. - A ja zagrasz ustami na jego fleciku, to zapomni o co miał zapytać.
Elizabeth roześmiała się cicho i usiadła przy stole.
- A ty planujesz mi się oświadczyć? - Zażartowała spoglądając na diablicę.
- Nieee… po prostu cię porwę i zniewolę.- odparła ze śmiechem Frolica i westchnęła dodając.- Choć przypuszczam, że raczej mi się to przytrafi. Ktoś taki jak nasza szefowa… nieważne jakiej będzie płci.
- Chyba nie narzekałabyś na to. - El zabrała się za jedzenie. - Tak długo jak czasem uwalniałby kajdany i dał ci pospacerować.
- To są kajdany w głowie i sercu… nie nadgarstkach El.- wyjaśniła cicho rogata posilając się. - Myślę że ktoś taki trafi mi się na tej uczelni.
- Mam nadzieję, że będzie mimo wszystko dobrą osobą. - Czarodziejka spojrzała na swoją współlokatorkę nieco zmartwiona. - Nie chciałabym by coś ci się stało.
- Poradzę sobie… nie martw się.- odparła diabliczka wystawiając długi język.- Hmm… rachmistrz w alchemicznej gildii, brzmi jak stabilna robota z dobrą płacą. Ale ty chyba wolisz coś bardziej… ryzykownego.
- Wiesz… ja chyba nie jestem w stanie po prostu żyć w związku. - El sięgnęła do kieszeni spódnicy i wyjęła z niej teraz już nieco pomiętą kopertę z listem od rodziców starając się nie wyjąć zdjęcia które dała jej Isadore.
- To też fajna sytuacja…- uśmiechnęła się drapieżnie diabliczka. -... zwłaszcza że kusisz oko. Nic dziwnego że masz tylu wielbicieli.
- Może powinnam nosić skromniejsze stroje? - El mrugnęła do diablicy i przeczytała list od rodziców.
- Może pomogłoby… i mniej prowokowania… to co zrobiłyśmy u tego czarodzieja rano… czasami kusiło mnie pchnąć cię na jego łóżko i… - zaśmiała się nerwowo Frolica speszona swoim wywodem, gdy El wędrowała spojrzeniem po kolejnych linijkach tekstu. Rodzice byli pełni dumy, choć nie skonfundowani tym że Elizabeth zamierzała wpaść do nich z przyjaciółką. Choć oczywiście nie mieli nic przeciwko temu.
- Oficjalnie możemy zrobić zamieszanie w moim domu rodzinnym. - Elizabeth złożyła starannie list mimowolnie uśmiechając się do niego. - A co do prowokowania.. może rzeczywiście trzeba by nieco się powstrzymać.
- Żaden problem. Potrafię być grzeczna. Dopóki nie będziesz łapała mnie za pośladki przy mężczyznach…- odparła żartobliwie diabliczka. I rzekła do El w tym samym tonie.- A o jakim to zamieszaniu mówisz? Mam cię całować przy rodzicach?
- Już widać, że będą speszeni. - Elizabeth pomachała listem.- ale chciałabym byś ich poznała i by oni poznali ciebie. - Uśmiechnęła się ciepło i schowawszy kopertę do kieszeni zabrała się za jedzenie.
- Czyli macanie cię w ich obecności odpada.- dodała żartem diabliczka i upiwszy wina z kubka spytała poważnie.- Więęęęc… co im o mnie powiesz? Co ja mam powiedzieć? Bo zdaję sobie sprawę, że nie chcesz bym ich zszokowała.
- Myślę, że doskonale wiesz jakie są marzenia ludzi z Downtown odnośnie ich dzieci. Po prostu nie naruszajmy tych marzeń i będzie dobrze. - El roześmiała się. - Myślałam by pojechać tam wieczorem wcześniejszego dnia, na spokojnie wziąć kąpiel i wypocząć a wrócić tu po obiedzie. Co o tym myślisz?
- Czyli zostaniemy tam na noc w dniu wolnym? W twoim pokoju? - zadumała się diabliczka zerkając na El.- W twoim łóżku?
- Tak… nie mamy pokoju gościnnego w domu. - El uśmiechnęła się do Frolicy sięgając po kupiony przez nią ser.
- Robiłaś to kiedyś z kimś tam… w swoim pokoju? Pod czujnym uchem rodziców?- mruknęła lubieżnie diabliczka nawijając na palec czarny pukiel swoich włosów.
- Sama z sobą. - Elizabeth parsknęła. - Myślisz, że będziemy w nastroju?
- Ja będę…- odparła z lubieżnym uśmieszkiem Frolica wędrując spojrzeniem po ciele kochanki.-... a to wystarczy.
- I ty mi mówisz, że powinnam mniej kusić? - Elizabeth roześmiała się. - Ale.. też powinnam się przebrać w szlafrok. - Czarodziejka wstała od stołu. -Kupiłam domowe wino.. napijemy się nieco?
- W pracy, w pracy… poza tym nie skusisz kogoś, kogo już nie skusiłaś. I nie pójdę z tobą do łazienki. Wolałabym szybko wrócić do pokoju.- zaśmiała się rogata.
- Wymyłam się w pokoju… tam gdzie byłam z przyjacielem. - El zaczęła się rozbierać, odkładając starannie poskładane części garderoby do szafy.
- Uuuu… mieszkanie z łazienką. Twój admirator to coś mogłabyś pokazać rodzicom, zamiast rogatej przyjaciółki.- mruknęła diabliczka przesuwając paznokciami po pośladku dziewczyny gdy ten został odsłonięty.
Elizabeth zadrżała.
- Balia… w pokoju w knajpie. - Czarodziejka obejrzała się na diablicę. - Nigdy nie byłam w jego mieszkaniu.
- No tak…- zachichotała cicho Frolica. I pokręciła głową.- Nie pomyślałam o tym.
Czarodziejka rozebrała się do naga i wyjęła z szafy szlafrok by go założyć.
- Cały czas obawiam się o jego reputację. - Przyznała szczerze, narzucając na swe ramiona delikatny materiał.
- O reputację? Czemu? Czy to ktoś możny? Ma bogatą wpływową rodzinę? Balia w knajpie nie brzmi prestiżowo.- odparła zdziwiona diabliczka wodząc wzrokiem po krągłościach kochanki rysujących się pod szlafrokiem.
- Nauczono mnie, że wszyscy w twojej okolicy wszystko widzą. Może nie jest zamożny, ale jednak nie przyjęte się by spotkać się z kobietą, z którą się nie planuje wziąć ślubu. - Elizabeth westchnęła ciężko i wróciła do stołu. Przysiadła jednak na nim, nie przy nim i zjadła jeszcze trochę sera. - Nie ważne. Za długo mi moja matka wkładała różne rzeczy do głowy.
- Wieeeszsz… przyniósł ci kwiaty. Może ty nie planujesz wziąć z nim ślubu, ale on traktuje cię jak swoją dziewczynę. Ja nie dostałam nigdy kwiatów… od żadnego z kochanków.- oceniła diabliczka wodząc wzrokiem po udach El wychylających się spod szlafroku.
- I co ja mam z nim zrobić? - Elizabeth spojrzała na wazon wypełniony kwiatami. - To tak.. cudownie dobry człowiek.
- Możesz go zaprosić go do jakiejś dyskretnej karczmy upić nieco…- dłoń diabliczki zaczęła wodzić po udzie El delikatnie głaszcząc skórę pod szlafrokiem.-... by go zmiękczyć. A wtedy zjawię się ja i razem go wykorzystamy, tak że nie będzie miał siły się ruszać. A potem powiesz mu, że ja jestem twoją dziewczyną i panią. I że możesz się z nim spotykać i nawet figlować… ale małżeństwem nie zostaniecie. Albo złamać mu serce, gdy przyjdzie się oświadczyć… albo sugerować delikatnie raz za razem, że nie traktujesz waszej znajomości aż tak serio.
- Wszystko brzmi potwornie brutalnie. - El spróbowała ukryć zakłopotanie pod śmiechem. - Na razie.. sprawdzę czy ktoś nie szuka księgowego. Może w lepszej pracy przestanie się mną interesować.
- Praca to nie kobieta… nie ma cycków do których można się przytulić.- zaśmiała się diabliczka sięgając palcami głębiej pod jej szlafrok.- Lepiej znajdź mu dziewczynę, jeśli tak chcesz się go pozbyć.
- Masz.. jakąś która mogłaby ze mną konkurować. - Elizabeth uśmiechnęła się lubieżnie i sama sięgnęła do piersi diablicy ściskając ją przez szlafrok.
- Nie…- mruknęła Frolica wstając, jej palce wreszcie sięgnęły do intymnego zakątka i zaczęły go pocierać leniwymi ruchami. Nachyliła się i pocałowała czarodziejkę mrucząc.- A przy okazji… nie boisz się, że u ciebie w domu nie utrzymam ogonka przy sobie, ani łapek, ani ust?
- Cóż… jakoś sobie z tym poradzimy. - Elizabeth sięgnęła wolną dłonią do kobiecości kochanki, także wsuwając w nią palce.
- Oby.. bo to ty będziesz się tłumaczyć przed rodzicami…- mruknęła diabliczka chwytając za włosy El drugą dłonią, odchylając brutalnie jej głowę do tyłu wodząc ustami i językiem po szyi. To co wymacała El, było ciepłe mięciutkie i wilgotne… Rogata była mocno pobudzona. El zagłębiła w kochance gwałtownie palce.
- Będzie.. że to ty sprowadziłaś mnie na złą stronę. - Lubieżnie rozpychała się palcami w wilgotnym wnętrzu kochanki.
- Porwę… cię za to… i zrobię paskudne rzeczy.. za to kłamstewko…- jęknęła diabliczka czując tą napaść.- Pupa ci się zaczerwieni… cała…-
Jej biodra poruszała się powolnymi ruchami napierając na palce czarodziejki. Jej własne palce dotykały jednak delikatnie kobiecości El. Czarownica ocierała się o dłoń diablicy zachłannie, poruszając jednak cały czas dłonią.
Czuła pod palcami, że Frolica drży i jej ciało coraz bliższe szczytu. Oddech diabliczki robił się coraz gorętszy i głębszy… jej palce między udami El poruszać się zaczęły coraz bardziej stanowczo i podbijać intymny zakątek kochanki. Czarodziejka zaczęła pojękiwać cicho w ramionach Frolicy. Czuła jak mocniejsze ruchy prowadzą ją ku szczytowi. Z trudem panowała nad własną dłonią atakującą ciało kochanki.
- Nie boisz… się… że będzie…- próbowała coś powiedzieć diabliczka stanowczo już zanurzając palce w kwiecie El. Jej głośne jęki tłumiły lubieżne mlaśnięcia, aż w końcu doszła prężąc się wtulona w czarodziejkę. Elizabeth doszła chwilę po niej z głośnym jękiem. Mocno przytuliła współlokatorkę by złapać oddech.

- Co.. co będzie? - Jej głos drżał po intensywnej zabawie.
- Że zrobimy coś głupiego i ryzykownego w twoim domu? - zamruczała diabliczka delikatnie muskając językiem ucho czarodziejki.
- Wiesz… ufam ci kochana. Wiem,że potrafimy po prostu obok siebie pracować. - Czarodziejka podrapała delikatnie podstawę rogów diablicy. - A moja mama pewnie mi cię zabierze.
- Doprawdy? To co było przy tym czarodzieju od różdżki? A przy okazji… jutro sprzątamy u niego. I u podglądacza i u tej magiczki, której usługiwałaś podczas jakiejś wieczerzy.- mruknęła rogata.
Elizabeth roześmiała się.
- Ale toż posprzątałyśmy w innych pokojach grzecznie. - El zaczęła palcami rozczesywać włosy diablicy. - Moja mama kocha eksperymentować przy szyciu bielizny. Jestem w stanie się założyć, że będzie chciała z ciebie zdjąć miary i uszyć coś co uroczo otoczy twój ogon.
- Eksperymentowanie leży w waszej naturze, co? I nie… nie posprzątałyśmy- dziś grzecznie pokoju. Byłyśmy o krok tylko od tego, by zrobić pewnemu magowi pokaz naszej bielizny i nie tylko.- przypomniała jej Frolica.
- Ale pokój podglądacza sprzątnęłyśmy grzecznie. - Elizabeth roześmiała się. - Dobrze marudo. To ty decydujesz jak będzie wyglądało jutrzejsze sprzątanie u starego maga.
- A jeśli zechcę mu zrobić mały pokaz i rozebrać cię do bielizny?- zagroziła Frolica wpatrując się w oczy Elizabeth.
- To to zrobisz. - Czarodziejka odpowiedziała lubieżnym uśmiechem.
- Ciężko cię wystraszyć co?- mruknęła diabliczka i wzruszyła ramionami.- No cóż… zobaczymy co będzie. Jeśli znów zaczniesz prowokować mogę się posunąć do tego.
Dłońmi chwyciła za szlafrok czarodziejki odsłaniając jej ramiona i powiększając dekolt.- A co do twojej mamy. To ile zajmuje takie przymierzanie?
- Zależy jak dużo pomysłów będzie miała. - Elizabeth roześmiała się i własnymi dłońmi uniosła swoje piersi. - Ale zazwyczaj jej pomagam.
- Mhmm…- diabliczka zsunęła bezczelnie szlafrok z piersi czarodziejki, by mogła kusić jędrnym biustem w całej jego nagiej okazałości.- A ja to pomaganie… wygląda?
- Zapisuję wymiary. - El zaczęła ocierać swoje piersi o siebie. - Podobają ci się?
- Bardzo…- zachichotała diabliczka lubieżnie i wpatrywała się w nagi biust kochanki. - Nie wiem czy wytrzymam… takie pomysły twojej mamy. Będę musiała się rozebrać?
- A jak chcesz być mierzona pod bieliznę. - Elizabeth dalej bawiła się swoimi piersiami na oczach współlokatorki.
- Ale ja wstydliwa jestem… - wymruczała wpatrując się w piersi kochanki niczym zahipnotyzowana.
- Nie zauważyłam. - Czarodziejka ścisnęła mocno swoje szczyty piersi. - Na co masz ochotę… Pani?
- Podoba mi się co robisz…- wymruczała rozpalonym tonem głosu diabliczka i dodała przekornie.- Twojej mamie powiem że wstydliwa jestem… i zobaczymy jak mnie przekonacie do rozebrania.
- Yhym.. - El coraz intensywniej bawiła się swoimi piersiami wpatrując się we Frolicę. Jej palce czasem masowały krągłości, czasem je podszczypywały lub ciągnęły.
- Będę niewinna przy… twoich rodzicach i wyuzdana tuż za drzwiami… gdy będziemy… same.- głowa diabliczki nachyliła się i przywarła ustami do szczytu prawej piersi El, delikatnie ukąsiła go ząbkami.
Czarodziejka jęknęła i puszczając swoją pierś chwyciła za włosy diablice. Docisnęła twarz kochanki do biustu. I poczuła jak usta Frolicy pieszczą i ssała lekko pochwycony szczyt.
Diabliczka sięgnęła po wiązania szlafroka i nie przerywając zabawy całkiem zsunęła go z siebie. Uwolniony całkiem ogon bił na oślep na boki. El drugą dłonią siegnęła do podstawy ogona kochanki pieszcząc ją w tym wrażliwym miejscu, podczas gdy drugą nie puszczała jej głowy.
- Tak.. niewinna… - Wymruczała czujac nie dające spokoju podniecenie.
- Niewi..- mruczała coraz rozpalonym głosem i nie puszczając twardego punkciku pochwyconego ustami. Teraz to dłonie diabliczki zaczęły ściskać i ugniatać drapieżnie krągłości Elizabeth.
Czarodziejka bezczelnie zanurzyła palce w pupie diablicy.
- Weź mnie.. kochana. - Wymruczała lubieżnie, rozchylajac nogi.
- Ładnie poproś.- Frolica ukąsiła delikatnie szczyt piersi.- I mnie puść.

El puściła kochankę, wysuwając palce z jej wnętrza. Powoli obróciła się i położyła na stole, samodzielnie rozchylając pupę. - Proszę.. Pani. Weź mnie.
- Nie tutaj…- ogon uderzył mocno w pośladek El.- przy otwartym oknie.
- Yhym… - El podniosła się i podeszła do okna odsłaniając je i otwierając. Spojrzała na Frolicę zadziornie. - Jak mam stanąć moja.. niewinna pani?
- A jak chcesz poczuć mój ogon.- mruknęła diabliczka i spojrzała na pośladki El.-... w pupę… chciałaś.. czy w kwiatuszek?
Elizabeth oparła się o parapet mocno wypinając.
- Pupę. - Mruknęła spoglądając przez okno.
- Dobrze… ale wiesz…- zaśmiała się cicho diabliczka. - … może zaboleć. Za pierwszym razem wszystko boli. Za kolejnymi też. To wymaga ćwiczeń.
Wsunęła się pod czarodziejką, ustami przyssała do jednej piersi, drugą pieściła dłonią, sama kolejną sięgając między swoje uda. Ogon jej na oślep podążał po udzie, pośladku, między nie… aż wreszcie sama końcówka zaczęła wciskać się w niegrzeczną norkę, przy dużym oporze stawianym przez ciało El.
Czarodziejka szybko chwyciła zasłonę i mocno ją ugryzła. Ból był.. tak trudny do opisania. To było inne niż, gdy Mel wsuwała tam palce. Ogon był.. był o tyle grubszy. Zagryzając zęby na zasłonie, mocno chwyciła się parapetu tak, że pobielały jej knykcie.
Pieszcząca jej piersi diabliczka musiała mieć tego świadomość, bo torowała sobie drogę jedynie szpiczastą końcówką ogona… delikatnie napierając i cofając. Nieśpiesznie podbijała tak niegrzeczny zakątek El, ledwie tylko zagłębiając się między wzgórzami jej pośladków. Czarodziejce nie pozostało nic innego jak nie próbować uciekać. Przypominała sobie ruchy palców Mel w jej ciele. Cudowne falujące piersi przyjaciółki. Wyobrażała sobie, że teraz są obserwowane i może właśnie to zaczęło sprawiać, że pojawiły się u niej ślady rozkoszy.
Tym bardziej że pamiętała teleskop ustawiony na jej okno. Szkoda że w mroku nocy nie mogła ocenić, gdzie jest mag podglądacz. Frolica zresztą też pomagała, skupiając się na pieszczeniu ustami dłonią zwisających nad nią kusząco piersi El, jednocześnie delikatnie jedynie napierając ogonem na pupę kochanki.
Gdy ból nieco zelżał, El sięgnęła do swej kobiecości i zaczęła się dotykać. Powoli. Starając się dostosować do ruchów Frolicy.
Teraz były trzy obszary z których intensywne doznania płynęły, wielbiony biust dotykany kwiatuszek i szturmowana pupa, bezwstydnie wystawiona na widok… każdego kto chciałby wejść do pokoju pokojówek. Frolica pomiędzy pocałunkami na szczycie piersi El posapywała ciężko coraz bliżej własnego szczytu. Czarodziejka doszła, cały czas zagryzając zęby na zasłonie i opadła spoconym czołem na parapet.
- Chyba.. dość wrażeń na dziś, co?- wymruczała diabliczka której fala rozkoszy nadeszła tuż przed szczytem kochanki.
- T..tak. - El opadła na podłogę siadając obok diablicy. - Trzeba jeszcze pospać.
- Mhmmm…- Frolica cmoknęła kochankę w policzek, po czym pomogła wstać Elizabeth i dotarła do łóżka wraz z nią. Obie położyły się i wtuliły w siebie nawzajem. Frolica nakryła je obie kołdrą za pomocą ogona. ElLizabeth zamknęła oczy pozwalając myślom odpłynąć. Zasnęły.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 23-04-2020, 21:26   #34
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dyskomfort jaki wywołała wczorajsza próba na nowym polu figlowania sprawiła, że El obudziła się wcześniej. Dzięki temu miała czas na przygotowanie zaklęć, tym bardziej iż czuła że jej talent ostatnio zaczął się rozwijać. Wstała delikatnie wyswobadzając się z objęć Frolicy i przysiadła obok swojego łóżka, jak zwykle z dwoma książkami, tą od Clarice i swoją własną, księgą czarów.

Powoli wybierała zaklęcia do zapamiętania, zastanawiając się co może jej się przydać przy nowym zadaniu, zaś gdy skończyła postanowiła pójść się wymyć. O tak wczesnej porze, była pierwsza w łazience i obmyła się bez kłopotów.
- Hej… tooo… do kogo idziemy po śniadaniu wpierw?- mruknęła Frolica budząc się, gdy Elizabeth wróciła z łazienki.
- Może dla odmiany skończymy u starszego Maga? Najpierw podglądacz, a potem tamta czarodziejka.
- Przyznaj się… korci cię sprowokować mnie, bym cię obmacała na jego oczach.- zaśmiała się diabliczka oblizując językiem wargi i unosząc się z pościeli.- Może być. Idę się umyć, a ty przyszykuj śniadanie.
- Jak mówiłam, zrobimy tylko to na co będziesz miała ochotę. - El skończyła się ubierać. - Będę grzeczna.
- Pfff…- machnęła ręką diabliczka sięgając po szlafrok.- … kto powiedział, że chcę byś była grzeczna.
Ruszyła do drzwi ubierając się po drodze.
El tylko pokręciła z niedowierzaniem głową i zabrała się za robienie śniadania. Przy okazji odsłoniła okno by przez nie wyjrzeć. Była ciekawa czy podglądacz znów je obserwował,czy podobało mu się to co widział? Czy to dlatego miały u niego sprzątać? Tyle pytań, na które nie miała odpowiedzi. Nucąc zabrała się za robienie kanapek.
Diabliczka wróciła po paru minutach i zabrały się za pałaszowanie posiłku, a potem za ubieranie… pobranie sprzętu sprzątającego i do roboty.


Czyli do mieszkania podglądającego ich maga.
- Jadalnia i łazienka. Ja znów łazienkę co?- spytała diabliczka sprawdzając zlecenie, a gdy weszły odpowiedź El nasunęła się sama. Wszak na stole jadalnym leżały porozrzucane notatki i papierzyska, inkaust z piórem i duża księga.
Tymczasem uszy Frolicy wyłapały coś z sypialni, bo podeszła do drzwi prowadzących do niej i przytknęła ucho.
- Coś się stało? - El spytała szeptem podchodząc do niej i nasłuchując.
Zza drzwi słychać było dość głośne męskie sapanie.
- Gospodarz chyba jest…- mruknęła niemal bezgłośnie Frolica.- … i jest zajęty.
- Posprzątajmy. - Czarodziejka obejrzała się na notatki. Musiała przyznać że potwornie kusiło ją by zajrzeć do środka. Jednak.. czy powinna to robić przy Frolicy? Wróciła do stolika i zabrała się za zbieranie kartek, zerkając na wynotowane na nich słowa.
Były tam jakieś notatki dotyczące wykładu na temat przywoływań stworzeń, mętne i pokreślone. Najwyraźniej mag przygotował wykład i szło mu kiepsko. O wiele ciekawszy był otwarty tom. Była to bowiem księga czarów z zapisanymi zaklęciami.
Diabliczka oderwała ucho i podeszła do El.
- Jak zwykle łazienka dla mnie? - zapytała wprost.
- Chyba.. że bardzo nie chcesz. - Czarodziejka poskładała kartki zostawiając na razie księgę.
- Mnie tam wszystko jedno.- oceniła Frolica i wzruszyła ramionami.- A jak tu skończysz pójdziesz mi pomóc.
- Jasne. - El uśmiechnęła się. - Nie ma tu dużo do ogarnięcia.
- To do roboty. - odparła wesoło diabliczka i ruszyła do łazienki.
Czarodziejka przez chwilę zbierała kartki i czyściła rozlany tusz, czytając zawartość księgi. Jednak nie mogła powstrzymać odruchu nasłuchiwania tego co działo się za drzwiami.
Niewiele jednak mogła dosłyszeć z takiej odległości, natomiast wiele mogła zobaczyć. Była to bowiem akademicka księga czarów. Zaklęć tu co prawda nie było zbyt wiele i były one raczej mało imponujące, ale… mogła teoretycznie przepisać parę z nich… no jedno przynajmniej, by potem wpisać je do swojej księgi czarów. Jedno… bo nie wiedziała co mag robi w swoim pokoju i tym bardziej kiedy z niego wyjdzie. Przyłapana na przepisywaniu czaru miałaby trudności z wytłumaczeniem tego co robi. Nie chcąc ryzykować, przygotowała jakąś czystą kartkę i tusz, po czym podeszła do drzwi i rzuciła znane sobie zaklęcie umożliwiające podejrzenie tego co było za drzwiami.
Zaklęcie zadziałało… szybko pojawiła się rosnąca dziurka w drzwiach, coraz większa i większa. I co najważniejsze nie wyglądała podejrzanie. Ot szczelina. Sapnięcia dochodzące przez nią były głośniejsze, a co najważniejsze… El pochylając się lub kucając mogła podejrzeć to co się działo w sypialni maga. To też zrobiła wmawiając sobie że chce jedynie ocenić ile ma czasu.

Właściciel mieszkania siedział nagi na łóżku, lekko pochylony. W dłoni trzymał znane czarodziejce pisemko, drugą sięgając między swoje uda i wodząc powoli po swoim fleciku… tam i z powrotem. Dyszał ciężko, wyraźnie i mocno pobudzony tym co oglądał. El nie wiedziała czy to pisemko akurat zawiera zdjęcia Króliczka. Możliwe że tak…
Nie mogąc się oprzeć skupiła wzrok na męskości gospodarza. Szybko jednak przypomniała sobie po co użyła zaklęcia, i szybkim krokiem wróciła, do przygotowanych do notowania materiałów.
Niestety przepisywanie czaru wymagało skupienia i uwagi. Tu nie chodziło tylko o przerzucenie tekstu z jednej kartki na drugą. Zajmowało to czas i…
- Co ty tam robisz?- rzekł czarodziej wychodząc w szlafroku z komnaty i przyłapując El na tej niefortunnej sytuacji.
- Ja… ja przepraszam. - El zrobiła zrozpaczona minę. - Chyba zalałam jedną z kartek tuszem.. chciałam naprawić.
- Księga czarów to nie jest zabawka i nie powinna amatorka zabierać się za jej kopiowanie. To antyczna magia i smoczy język.- mruknął mężczyzna mocniej owijając się szlafrokiem i podchodząc do Elizabeth. Wodził spojrzeniem po jej ciele. I dodał już pobłażliwiej.
- Nic się wielkiego nie stało.- podszedł bliżej i zerknął na notatki.- I tak nadają się do kubła. Właśnie szukałem inspiracji do napisania wykładu od nowa.
- Ja.. nie wiedziałam, że to księga zaklęć. - El udała wystraszoną. Szybko zamknęła księgę i podała ją magowie, korzystając z okazji by pozwolić mu zajrzeć w swój dekolt. - Nie rozumiałam tylko.. kopiowałam znaki.
- No już już…- ten pogłaskał ją po policzku, zamkniętą księgę odkładając na stół.- Jak masz na imię moja śliczna?
- Elizabeth. - Wyszeptała, udając onieśmielenie.
- Jesteś bardzo urocza Elizabeth.- odparł mag zerkając jej w dekolt, podczas gdy “onieśmielona” czarodziejka zerkała w dół przekonując się, że nie wszystko w nim umarło. Było ożywienie pod szlafrokiem.- Na imię mi Henric i mam wrażenie, że cię ostatnio często widuję.
- Codziennie u Pana sprzątam. - Czarodziejka uśmiechnęłą się i powróciła do sprzątania papierów. - Zgodnie z poleceniem Pani Waynecroft.
- No tak oczywiście… codziennie.- Henric bezczelnie wodził po pośladkach pochylonej Elizabeth delektując się tym widokiem.
Podnosząc kartki El pozwoliła sobie na to samo zagranie co u starszego maga i niby niechcący odsłoniła udo, a co za tym idzie, krawędź pończochy.
- Mam nadzieje, że nie jest Pan rozczarowany moją pracą.
- Zdecydowanie nie jestem.- stwierdził rozpalonym głosem Henric. Brakowało mu klasy faworyta Frolici. Ale entuzjazmem mu dorównywał.
- Zaraz powinnyśmy skończyć. - El ułożyła kartki i tusz na stole i sprzątnęła jakieś paprochy. - Jeśli Pan pozwoli, pomogłabym mojej towarzyszce z łazienką.
- No tak… oczywiście.- przysunął się jednak do niej i lekko przycisnął ją do stołu. Szepnął cicho do jej ucha.- Wiem skąd cię pamiętam. Widywałem wieczorami… widziałem co przy oknie wyczyniasz.
- Och… - El udała speszoną. - Musi pan mieć bardzo dobry wzrok. -
Niby niechcący otarła się pupą o jego krocze.
- Jestem magiem. Mam swoje metody.- mruknął jej do ucha Henric, jednocześnie dłońmi chwytając za jej pośladki.- Jesteś nieprzyzwoita… gdy jesteś u siebie, prawda Elizabeth?
- Ja.. przepraszam jeśli to co Pan widział było dla pana przykre. - El spróbowała się odsunąć, choć wiedziała, że blokuje ja stół.
- Nie było… chciałbym byś kiedyś… była nieprzyzwoita dla mnie… albo ze mną.- szeptał błagalnie czarodziej ściskając mocno miękkie pośladki czarodziejki.
- To… służba nie powinna. Czarodzieje… jesteście Panie zbyt dalecy dla nas. - Szeptała nerwowo zerkając na łazienkę. Gdzie była Frolica w tej chwili?
- Nie powinnaś podczas godzin pracy… ale co robisz po pracy i z kim. To chyba twoja prywatna…- ścisnął mocniej pupę pochwyconej ofiary. Oboje usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi.
- Przemyśl to proszę.- szepnął pospiesznie mag i odsunął się od El.
- Do licha ile będziesz jeszcze…- Frolica zamarła widząc maga i dodała.- Przepraszam.
Oboje byli na tyle od siebie oddaleni, że nie wyglądało to podejrzanie.
- Właśnie do ciebie szłam. - El uśmiechnęła się do diablicy, odsuwając się od stołu.
- Acha… no dobra.- rogata zawróciła i poszła z powrotem do łazienki.
- Przemyślę to. - Czarodziejka spojrzała na mężczyznę, przesuwając wzrokiem po jego ciele. - Pozwoli Pan, że pomogę towarzyszce.
- Tak...no…- odpowiedział mag nie wiedząc jak się zachować. Ogólnie najwyraźniej nie miał żadnych umiejętności socjalnych. Nic dziwnego, że oglądanie było jego głównym zajęciem.

Tymczasem w łazience, Frolica szorowała kafelki wybrudzone jakąś czerwoną cieczą… w postaci namalowanych na ścianach symboli magicznych. El podeszła do niej biorąc ścierkę. Przyjrzała się symbolom zastanawiając się co właściwie się wydarzyło w łazience.
- Przepraszam i.. dziękuję. - Szepnęła. - Prawie mnie tam wykorzystał.
- Co? Czyżby próbował cię siłą?- zasyczała gniewnie diabliczka i spojrzała karcąco na El.- Mówiłam że jest dziwny.
- Dociskał mnie do stołu i macał po tyłku. - Wyszeptała do ucha znajomej, zabierając się za szorowanie ściany. - Co to za cholerstwo? - Dodała głośniej, gdyby gospodarz miał w planie je podsłuchiwać.
- Nie krew na szczęście. Jakiś rodzaj śluzu zmieszany z barwnikiem, albo farba olejna.- odparła głośno diabliczka i dodała ciszej. - Możesz się poskarżyć Waynecroft na niego.
- Później pogadamy.. wyszorujmy to. - Czarownica nie chciała ryzykować rozmów z magiem za ścianą i skupiła się na oczyszczeniu ściany.. z dziwnego śluzu.
Po sprzątnięciu łazienki mogły wreszcie opuścić mieszkanie maga i minęły go w jadalni, gdzie skupił się na notatkach na wykład. Gdy wyszły na korytarz i ruszyły nim Frolica przyglądała się El czekając, aż ta się odezwie.
- Przyłapał mnie jak zerkałam na jego księgę, wolałabym by nie poruszył tego przy Waynecroft. - Powiedziała cicho czarodziejka idąc korytarzem.- A do tego… wydaje mi się.. słaby z charakteru.
- Cóż…- westchnęła ciężko diabliczka i podrapała się po rogu. - Nie wydawał się szczególnie groźny. Może sobie odpuści.
- A może coś mi da, jak będę miła. - El mrugnęła do Frolicy. - Na pewno nie zrobi mi nic przy tobie. Do tego uzyskałam pewność, że nas obserwuje.
- Może ci coś da… jak będziesz bardzo miła. Ale wtedy lepiej by było, gdyby mnie nie było w pobliżu.- odparła Frolica wystawiając język i dodała.- Więc koniec pokazów przy oknie… nie nakręcajmy jego apetytu.
- Zgadzam się, jestem ciekawa jak na to zareaguje. - El zamyśliła się. - Czemu lepiej by cię nie było?
- Bo wtedy mógłby nie utrzymać swojego węża w spodniach.- odparła ironicznie rogata.
- Teraz też miał problem. - El parsknęła. - Czasem nie rozumiem… tyle tu pięknych czarodziejek.. zapewne i uczennic.
- Niektórzy nie potrafią złowić kolacji w słoiku ze złotymi rybkami.- przypomniała jej Frolica.
- Więc polują na tą, pływającą w jeziorze? - Czarodziejka parsknęła. - Chodźmy posprzątać u pani nadętej.
- Jesteśmy służbą El, to daje im pozór władzy nad nami. Czasami prawdziwej.- przypomniała jej rogata. I wzruszyła ramionami.- A ty go prowokowałaś… ja to wiem i ty to wiesz.
Dodała wystawiając język.- Znam cię.


Łazienka, jadalnia, sypialnia… zwłaszcza jadalnia. Brudne naczynia, plamy porozrzucane rzeczy. Pani nadęta urządziła sobie przyjęcie i im przyszło je sprzątać. Na szczęście jej samej tu nie było. Pokojówki były bez nadzoru.
- Nie planowałam go uwodzić. - El zakasała rękawy. - Po prostu.. chciałam odwrócić jego uwagę. - Chwyciła wiadro i zaczęła zbierać do niego porozrzucane śmieci.
- Wczoraj w nocy też.. i wcześniej?- zapytała Frolica zabierając się za sprzątanie i pochylonej El dała mocnego klapsa ogonem.- Igrasz z ogniem, więc przywyknij do faktu, że możesz się sparzyć.
El pokazała jej język.
- Wczoraj w nocy robiłam do głównie dla ciebie i chcę ci przypomnieć, że ty moja pani kazałaś mi podejść do okna. - Wyszczerzyła się do Frolicy. - Czyżby ci się podobał nasz podglądacz?
- Nie… wcale nie. To następny nasz klient mi się podoba… czuć od niego charyzmę.- odparła Frolica i dodała z uśmiechem.- Mam ochotę go rozpalić… o ile będzie w domu.
- Tylko potem mi nie wypominaj, że cię uwodziłam. - Elizabeth roześmiała się.
- Uwodziłaś mnie już wcześniej.- przypomniała jej rogata wystawiając język.
- Ale u maga mogę być bardzo grzeczna. - El zrobiła niewinną minkę.
- Możesz… ale czy będziesz… czy dam ci być.- mruknęła Frolica z drapieżnym uśmieszkiem i przyglądając się El, zamyśliła się i rozglądając dookoła podeszła do czarodziejki.Bezczelnie zaczęła podciągać jej spódnicę w górę.- Na pewno dobrym pomysłem było nazywanie mnie swoją panią?
- Nie… podobało ci się. - El na wszelki wypadek odstawiła wiadro. - Co robisz, piękna?
- No… zamierzam ściągnąć ci majtki… na wypadek, gdybyś chciała pokazać bieliznę… to niestety nie będzie jej jak pokazać.- zachichotała diabliczka, gdy spódnica została podsunięta do góry odsłaniając bieliznę kochanki.- A tobie? Nazywanie mnie swoją panią?
- Podoba mi się sprawianie ci przyjemności. - El pokręciła pupą. - Komu… miałabym pokazywać bieliznę?
- Naszemu następnemu klientowi… i potrafisz mi sprawiać przyjemność bez nazywania mnie panią.- stwierdziła z uśmiechem Frolica. Powiew powietrza na gołej pupie, gdy diabliczka zsunęła ją w dół.
- A tak… mam jeszcze tą możliwość. - El zadrżała, czując delikatny chłód na swej kobiecości. - Pani.
- I nie kusisz mnie, co? Może powinnam zrobić to co twój podglądacz? - spytała Frolica wstając i chwytając zaborczo palcami ściskając namiętnie pośladki czarodziejki.
- Tylko… tak później dotrzemy do twojego ulubieńca. - El obejrzała się na diablicę. - Nie robiłam jeszcze.. nic prowokującego Pani.
- Nic. A teraz wyjdź z majtek, żebym je mogła schować do kieszeni.- odparła Rogata kucając.
El grzecznie wyszła ze swojej bielizny.
- To… bierzemy się do pracy… czy moja Pani ma jeszcze jakieś życzenia? - Jej głos przypominał nieco pomruk. Do tego El musiała przyznać, że świadomość braku majtek była całkiem podniecająca.
Rogata schowała majtki kochanki do kieszeni i speszyła się przyglądając czarodziejce. Jej ogon wił się na boki. Podeszła do sypialni i dodała wskazując na łóżko. - Skorzystamy z niego, skoro i tak mamy je sprzątnąć. To znaczy… ja skorzystam z ciebie do zapewnienia sobie przyjemności. Bo ty jesteś od służenia swojej pani.- odparła diabliczka wystawiając język i chcąc zapewne pokazać Elizabeth czym jest taka służba.
El wrzuciła jeszcze kilka rzeczy z podłogi.
- Jak tego pragniesz, pani? - Czarodziejka zostawiła wiadro i podeszła do diablicy.
- Władczo…- diabliczka podeszła do łóżka, podwinęła spódnicę aż na biodra odsłaniając własne majtki. Usiadła na łóżku i rozchyliła szeroko nogi, lekko odchyliła bieliznę.- … klęczącą ciebie przede mną i doprowadzającą mnie językiem. I nie wolno ci się dotykać.
Zaczerwieniła się zarówno z ekscytacji jak i zawstydzenia.
Czarodziejka przez chwilę zastanawiała się, co w niej może wywoływać takie pragnienia. Tylko chwilę. Podeszła do kochanki przyklęknęła przed nią układając dłonie na kolanach diablicy sięgnęła wargami do jej kobiecości. Nabrała ostatnio dużej wprawy w tych zabawach, więc głaskana po głowie przez diabliczkę słyszała jej coraz głośniejsze jęki aprobaty… aż w końcu Frolica doszła z cichym krzykiem i szepnęła cichutko i wstydliwie.
- Przepraszam… ale sama rozumiesz… bywam impulsywna i nie zastanawiam się nad tym co robię.-
- Widzę. - El oblizała się, pomału. - Czy teraz jest na tyle dobrze byśmy mogły posprzątać?
- Mhmm… tak.- pokiwała rogata i pogłaskała Elizabeth po policzku.- Dziękuję.
Czarodziejka uśmiechnęła się i podniosła z klęczek. Wyciągnęła dłoń do diablicy, by pomóc jej wstać z łóżka.
I zabrały się za sprzątanie. Diabliczka była nieco zakłopotana tym co się stało. Poszło im dość sprawnie i szybko. A pod koniec roboty Frolica wyraźnie się ożywiła i dobry nastrój jej wrócił. Pewnie dlatego, że następnie miały sprzątać u jej ulubionego maga. To musiało wprawić ją w dobry nastrój… i rzeczywiście wprawiło.


Do czasu aż przyszły na miejsce. Miały do posprzątania tylko łazienkę i sypialnię. A gospodarza ku rozczarowaniu diabliczki nie było.
- Tooo… jak zwykle? Ty sypialnię, ja łazienkę?- zapytała rogata ukrywając w głosie rozczarowanie.
- Może chcesz się zamienić? - El rozejrzała się tęsknie po pokoju ciekawa czy może udałoby się jej coś tu znaleźć. Tym razem jednak gabinet był zamknięty. Jeśli coś ciekawego kryło się, to w sypialni.
- Mogę…- mogę odparła bez entuzjazmu Frolica.
- Wolisz łazienkę? - El spojrzała na nią zaskoczona i podeszła do Frolicy. - Nie martw się może będzie tu następnym razem.
- Ja już przywykłam do łazienek.- stwierdziła diabliczka wzruszając ramionami.
Czarodziejka objęła w pasie diablicę i pocałowała ją w policzek.
- No to biegaj do łazienki. Obiecuję, że jak tu będzie następnym razem to nadal jestem twoja. - Uśmiechnęła się lubieżnie.
- Wiem wiem…- zaśmiała się rogata machając wesoło ogonem i ruszyła do łazienki.
Elizabeth poluzowała kołnierzyk i zabrała się za sprzątanie wchodząc do sypialni. Za wiele tam sprzątania nie było (tylko odkurzyć tu i tam oraz zaścielić łóżko), acz… znajdowała się na łóżku drewania miseczka z czekoladkami i bilecik przy niej. Elizabeth uniosła karteczkę uśmiechając się.

Cytat:
Dla pracowitych pszczółek.

Ten krótki tekst zdobił bilecik. Nic dziwnego że diabliczka lubiła tego maga. Czarodziejka wzięła miseczkę i ruszyła z nią do łazienki. Frolica ewidentnie miała lepszy gust od niej.
- Dostałyśmy prezent. - Weszła do łazienki pokazując swojej towarzyszce miseczkę ze słodyczami.
- Uuuu…- oblizała się zaskoczona diabliczka przyglądając czekoladkom.- Smakołyki.
- Chyba mu się spodobałyśmy. - El wzięła jedną czekoladkę i postawiła miseczkę obok Frolicy z ułożonym na nich bilecikiem. - Może mógłby cie wybrać jako swoją pokojówkę gdybyś się postarała.
- Mógłby… ale wtedy my nie widywałybyśmy się za często.- diabliczka brała czekoladkę w palce, otwierała usta i wysuwałą długi język, który owijał się wokół zdobyczy… a potem zaciągał ją w otchłań jej ust.
- Na pewno wieczorami i w nocy. - El mrugnęła do niej. - Wracam do sprzątania.
- No… zapominasz jaką bym była pokojówką. Noce też mógłby rezerwować dla siebie.- odparła Frolica ze śmiechem i wystawiła język.
- Prawda… - Czarodziejka spojrzała na diablicę. Byłoby jej tęskno do współlokatorki jednak... były tutaj właśnie po to, czyż nie? Uśmiechnęła się i wróciła do sprzątania sypialni.


Ostatni przystanek na dziś stanowiła mieszkanie panny Leatheres. Drzwi do niego okazały się być… zamknięte, mimo że miały tam sprzątać.
El spojrzała zaskoczona na Frolicę, po czym zapukała do drzwi.
- Przepraszam.. przyszłyśmy posprzątać. - Odezwała się na tyle głośno by było ją słychać wewnątrz. Musiały chwilę poczekać nim drzwi się otworzyły lekko i właścicielka wyjrzała przez sporą szczelinę. Włosy w nieładzie, oczy lekko podkrążone, blada jak upiór… na szyi ślady pazurów.
- Co? A tak… sprzątać? Odwołuję… nic nie trzeba sprzątać.- wyszeptała lekko zachrypniętym głosem.
- A nie potrzebuje Pani nic z kuchni? - El szczerze zatroskała się o kobietę. Czyżby to był jeden z jej eksperymentów? - Może… jakiejś pomocy?
- Przynieście wody… we wiadrach i coś do picia. Whisky. Tak… przyda się trochę whisky.- rzekła w końcu kobieta po chwili wahania.
Elizabeth przytaknęła.
- Zaraz wrócimy. - Czarodziejka spojrzała na diablicę. - Skoczę po whiskey.
- A ja po wiadra. - odparła rogata odruchowo dygając.
Czarodziejka puściła się szybkim krokiem w kierunku kuchni.

Załatwianie alkoholu okazało się drogą przez mękę. Kucharka dojść podejrzliwie odnosiła się do tego żądania, niemniej po krótkich negocjacjach El zdobyła ów trunek obiecując wrócić do kuchni i chuchnąć, na dowód że sama alkoholu nie wypiła. Czarodziejka wróciła szybkim krokiem do panny Leatheres. Teraz jednak bardziej uważając by nie potłuc butelki.
Po drodze napotkała Frolicę z wiadrami. Diabliczka skomentowała sytuację z sarkastycznym uśmieszkiem. - Musiała albo bardzo narozrabiać, albo mocno zabalować.
- Obawiam się, że to pierwsze. - El zapukała ponownie do drzwi. - Wróciłyśmy.
- Wejdźcie.- odparła kobieta otwierając drzwi i wpuszczając je do środka.- Postanowiłam przedekorować salon…-
Zniszczone meble, ślady pazurów na ścianach, kilka wypalonych kręgów na podłodze. Krew i inne płyny na ścianach.
Sama magiczka otulała się płaszczem próbując ukryć, to co miała pod nim.
- Postawcie na stole i możecie iść.- rzekła… cóż na resztkach stołu zapewne. Bo wszystkie nogi były wyłamane i powbijane w ściany.
El postawiła whiskey na stole i pomogła Frolicy z wiadrami. Spojrzała jednak na Laventę Leathers niepewnie.
- Może.. pomogę z . - Wskazała na szyję czarodziejki. - Jeśli oczywiście tego sobie życzysz Pani.
- Nie. Nie trzeba. Poradzę sobie.- kobieta mocniej otuliła się płaszczem.
- Rozumiem. - El dygnęła.
- Czekajcie tu…- rzekła po chwili namysłu i ruszyła do sypialni. Zamknęła za sobą drzwi. Wróciła po paru minutach z portfelem, wyjęła z niego kilkanaście banknotów i wcisnęła po dwieście dolarów każdej z nich.
- A nikomu ani słowa na temat tego co tu widziałyście, zrozumiano?- rzekła złowieszczym tonem.- Dowiem się jak wygadacie.
El ugryzła się w język i przyjęła banknoty.
- Oczywiście. - Odpowiedziała dygając ponownie.
- Teraz idźcie stąd.- Laventa wyprosiła je, po czym zamknęła za sobą drzwi.
- No to było łatwe zadanie i krótkie i dochodowe.- stwierdziła rogata chowając swój dodatkowy zarobek w dekolcie.- I zyskałyśmy sporo czasu.
- Zajrzałabym do mojej znajomej bibliotekarki i oddała jej książkę. - El ruszyła korytarzem.
- A ja posprzątam i uporządkuję nasz pokoik. Wolę by nikt nie miał powodu by tam sprzątać. I pewnie coś zjem. Znajdziesz mnie w naszej jadłodajni.- odparła z uśmiechem rogata.
- To chodźmy tam razem.. nieco ci pomogę i tak muszę zgarnąć książkę z pokoju. - Czarodziejkę objęła w pasie diablicę.
- Tylko sprzątanie.- zażartowała Frolica, choć jej ogon wsunął się pod jej spódnicę i zaczął wodzić po łydkach.
El zaśmiała się.
- Jesteś pewna? - Delikatnie stuknęła swoim biodrem biodro kochanki
- Wolę nasze wieczory czynić wyjątkowymi. Poza tym głodna jestem. - zaśmiała się diabliczka.

Sprzątania nie było za wiele i Frolica zabrała się za nie energicznie nie czekając, aż El wróci ze swojej “inspekcji” u kucharki. Rogata lubiła tą robotę, nawet prywatnie. Czarodziejka wpadła do pokoju i przebrała się w prostą sukienkę. Po chwili namysłu psiknęła się też perfumami od Almais i zgarnęła książkę od Clarice.
- Pomóc ci? - Zerknęła co jeszcze pozostało do zrobienia Frolicy. - Wyskoczyłabym też dziś do Downtown i kupiła nam coś na śniadanie.
- Nie… poradzę sobie. Wyciągnij tylko ciuchy do prania, wezmę jej ze sobą do pralni.- odparła rogata i dodała. - Mnie się nigdzie nie chce dziś wychodzić, więc dam ci listę z zakupami dla mnie. Za tą niespodziewaną premię którą dostałyśmy… możemy zaszaleć.
- Jasne. To może jakieś wino? - El przygotowała swój koszyk, planując po wizycie udać się na zakupy i.. do pączka. Była ciekawa co tam u dziewcząt.
- Ha… twoja wyobraźnia jest malutka. Są smakołyki w Uptown, których cena jest równie duża jak ich sława. Magicznie aromatyzowane lody na przykład i ciasta faszerowane urokami.- odparła rogata ujawniając swoje łakomstwo.
- Na lody to powinnyśmy się wybrać. - El zaśmiała się. Prawdą jednak było, że nie wiedziała o takich przysmakach.. o wielu rzeczach z Uptown nie wiedziała.
- Jak widzisz są więc różne okazje na wydanie takich sum. Jak choćby kabaret. -Frolica chętnie mentorowała kochance.
- Do jednego kabaretu mam nawet wejściówki. - Elizabeth zaśmiała się. - No już daj tą listę, bo nic nie załatwię.
- Masz…- rogata podała listę sprawunków.- A jak wrócisz od bibliotekarki będę miała dla ciebie to ekstra zamówienie.
- To może podaj mi je teraz… - EL zawahała się nie była pewna czy kręcić się w kółko po uczelni.
- Ugh… wiele ode mnie wymagasz. Dopiero co dostałam pieniądze.- odparła Frolica i zamyśliła się.- Już wiem. Ty mi kup coś miłego za moje pieniądze.
El roześmiała się.
- Kupię ci coś za swoje. - Po chwili namysłu wydobyła z szafy dokończone majtki, których nie miała okazji dostarczyć i te które dostała od Almais. - Przy okazji dostarczę do klientek.
Diabliczka przyglądała się przez chwilę rozważając słowa przyjaciółki.- No dobrze. Niech ci będzie. Sama też zrobię ci taki prezent. Kiedyś… wkrótce.
- Jak będzie okazja. - El mrugnęła do diablicy i wrzuciwszy książkę Clarice do koszyka udała się na spotkanie z bibliotekarką.


W bibliotece jak zwykle był ruch… choć trzeba przyznać, że tłoku nie było. Elizabeth podążając ku Clarice zauważyła Almais zajęta czytaniem ksiąg w towarzystwie młodego adepta sztuk magicznych. Elizabeth widziała niedużą kolejkę do odbierającą książki Clarice i kilku uczniów i tam zajmujących się studiowaniem tomów.
Czarodziejka zatrzymała się i rozejrzała szukając wzrokiem Clarice. W prostym stroju z koszyczkiem znów nieco przypominała inne uczennice.

I stanęła za dwie uczennicami, w kolejce do bibliotekarki. Musiała chwilę tak stać i czekać, bo magowie mieli zwykle do oddania więcej niż jedną książkę. El nie przejmowała się tym jednak nazbyt, cały czas zerkając przez kolejkę na znajomą bibliotekarkę. Clarice zachowywała się bardzo profesjonalnie i bardzo poważnie. Podchodziła bardzo odpowiedzialnie do swoich obowiązków. Gdy zaś zjawiła się przy niej El… momentalnie zarumieniła i jej wzrok wodził po strategicznie odsłoniętych nogach pokojówki.
- Jak mogę.. pomóc?- spytała starając się brzmieć profesjonalnie.
- Czy mogłabym Pani zająć chwilę…. chciałabym coś oddać. - El uśmiechnęła się ciepło do bibliotekarki. Jak na razie zachowanie Clarice nie odbiegało od chwil, gdy nie miała na sobie perfum.
- Oczywiście.. po to tu jestem.- Clarice wyciągnęła dłonie ku El, zapewne by wziąć książkę.
Czarodziejka poszukała przez chwilę w koszyku lektury pochylając się przy tym nieznacznie, po czym podała owiniętą chustką książkę z prywatnej kolekcji bibliotekarki.
- Dziękuję… to była bardzo ciekawa lektura.
- Cieszy mnie to…- palce Clarice leniwie wodziły po dłoniach Elizabeth przedłużając to przekazywanie książki.-... musimy potem pomówić.
- Teraz jadę do miasta… ale mogę postarać wrócić się wcześniej i do Pani zajrzeć. - Czarodziejka poddała się temu dotykowi. To już było bardzo śmiałe jak na Clarice. Ciekawe… czy do czegoś mogłoby między nimi dojść.
- Postaraj się jak najszybciej… mam dobre wieści dla ciebie.- szepnęła cicho bibliotekarka przedłużając dotyk ich ciał. Aż w końcu spłoszona, przez czyjeś kroki odsunęła dłonie zabierając książkę.
- Postaram się. - El dygnęła grzecznie i obróciła się by odejść. Wtedy jakby sobie o czymś przypomniała. - Ach.. a czy kojarzy może Pani jakieś cukiernie? Może… bym nabyła coś…
- “Słodkie Marzenie” pana Hopkinsa jest dość blisko uczelni, zaledwie kilka przecznic.- przypomniała sobie Clarice.
El uśmiechnęła się szeroko i skłoniła bibliotekarce, pozwalając by sukienka odsłoniła nieco większą część jej nóg.
- Dziękuję. - rzuciła radośnie i oddaliła się, planując zacząć zakupy od cukierni.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 27-05-2020 o 13:54.
Aiko jest offline  
Stary 15-05-2020, 13:55   #35
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

To był dłuższy spacerek który pozwolił El dobrze przyjrzeć się różnicom między Uptown, a Downtown. To było czyściej, zarówno na ulicy jak i w zaułkach. Ciężko było dostrzec jakieś śmiecie. Tu było jaśniej niż Downtown, gdzie można łatwo było się ukryć w cieniach. Tu było bezpieczniej; zauważyła bowiem więcej stróżów prawa. I ci naprawdę patrolowali ulice, zamiast po prostu się po nich przechadzać dla zabicia nudy. I ciszej… mniej tu było automobili i dorożek. Ludzie i nieludzie nie wydzierali się na ulicy i straganów nie było w ogóle.

Sam przybytek polecony przez Clarice, był cukiernią niziołków. Bo ci byli znani ze swoich wypieków. Nie miał żadnych ochroniarzy i był jednocześnie malutką restauracyjką. Można było zamówić słodkości zarówno na wynos, jak i przystąpić do konsumpcji na miejscu.
Był też bardzo popularny, bo liczna grupka osób stała w kolejce do lady. I modne damulki były karmione przez swoich wielbicieli. Tu też El dostrzegła ulubionego maga Frolicy pogrążonego w rozmowie z niziołkiem w wysokiej kucharskie czapce. Stali się blisko wejścia do kuchni.

Czarodziejka ustawiła się w kolejce zerkając w kierunku starszego maga, ciekawa czy ten ją zauważy. Ich wzrok nagle się spotkał. Mężczyzna uśmiechnął się wesoło i skinął głową. Ale że był zajęty rozmową, to nie ruszył ku niej. Elizabeth odpowiedziała mu uśmiechem i spokojnie czekała dalej w kolejce. Kto wie.. może jak skończy to do niej podejdzie? Choć magowie chyba nie zadawali się ze służbą bardziej niż to konieczne.
Kolejka posuwała się bardzo powoli do lady, więc mag miał wiele czasu na rozmowę. I gdy skończył, podszedł do El mówiąc przyjaznym tonem.
- Co urocza niespodzianka. Acz muszę ostrzec, ceny tutaj są zabójcze. Choć jakość wypieków dorównuje cenie.
- Dostałyśmy z Frolicą niewielką premię i.. pomyślałam, że może kupię jej coś słodkiego. - Czarodziejka uśmiechnęła się ciepło do maga. - Lubi Pan słodkości? Jeśli wolno mi spytać.
- Też. Ale przede wszystkim uczę się je wyrabiać w celach eksperymentalnych.- odpowiedział mag.
- Och… - El spojrzała na mężczyznę zaskoczona. - Ja… nieco piekłam ale raczej nie było to nic skomplikowanego… a teraz nie mamy dostępu do pieca.
- Smakowały czekoladki? To projekt wstępny.- zapytał czarodziej.
- Pan je zrobił? - El zdziwiła się szczerze i po chwili roześmiała. - Były przepyszne. Przyznam, że większość oddałam Frolicy… bardzo Pana lubi.
- Ja ją też i ciebie. Bardzo urocze z was młode damy i bardzo niepoprawne w zachowaniu.- odparł mag.
El uśmiechnęła się nieco zadziornie.
- Jeśli to Panu nie odpowiada możemy się zachowywać bardziej przyzwoicie. - Powiedziała cicho.
- Tylko jeśli tak wolicie, jeśli o mnie chodzi to… raczej przez palce patrzę na niepoprawne zachowanie.- mruknął jej do ucha czarodziej nachylając się ku niej.
- My bardzo się lubimy. - El odpowiedziała szeptem. - A ja… osobiście lubię kusić.
- Skłamałbym mówiąc, że nie zauważyłem tego. Niemniej bierzesz pod uwagę, co się stanie gdy biedna ofiara ulegnie pokusie?- zapytał cichym, acz żartobliwym tonem mag.
El zaśmiała się cicho i spojrzała wprost w oczy maga.
- A Pan chciałby ulec? - Uśmiechnęła się zadziornie.
- A mam wybór? Jesteś płomieniem, jesteście płomieniem a ja ćmą.- odparł filozoficznie z enigmatycznym uśmiechem.
- A zdawał się Pan być skałą która tak dobrze opierała się płomieniom. - El zadarła nieco podbródek.
- Nie chciałem się narzucać bez powodu.- odparł uprzejmie mag i wzruszył ramionami żartując.- Skałą byłem tylko w jednym miejscu na ciele.
Uwaga sprawiła, że przyjemny gorąc rozlał się po ciele El. By nieco uspokoić myśli, spojrzała na kolejkę.
- Mogłyśmy z tym pomóc. - Szepnęła cicho.
- Może następnym razem pomożecie.- mruknął jej do ucha czarodziej.- Jeśli będziecie miały ochotę. Nie chciałbym byś… czuła się do tego.. zobligowana. Ciężko nie czuć mocnej reakcji, na tak sugestywne ruchy i działania.
El delikatnie zadrżała czując na uchu ciepły oddech. Wzrokiem powoli przesunęła po mężczyźnie.
- Nie czuję się zobligowana. - Odpowiedziała, starając się nie zdradzić z narastającym podnieceniem.
- Za to wyraźnie… gorącokrwista z ciebie i namiętna istotka.- mruczał cicho czarodziej blisko jej ucha, gdy przybliżali się do lady. - Szkoda że teraz nie mamy okazji poznać się bliżej, ale ja często pracuję rano i z chęcią skorzystam z waszych usług.. przy sprzątaniu i waszej figlarności. Jeśli oczywiście będziecie miały ochotę na figle.
- Okazje… to coś co trzeba stworzyć. - El zaśmiała się cicho. Powoli przysunęła się do maga i szepnęła do jego ucha. - Trzeba tylko chcieć. - pozwoliła by jej rozpalony oddech owiał skórę mężczyzny.
- To będę chciał jak kupisz słodycze. Spróbować słodyczy.- odparł w odpowiedzi czarodziej z łobuzerskim uśmiechem. I dodał żartobliwie.- I jak się oprzeć twojej pokusie, jak być skałą przy tobie, nie tylko poniżej pasa.
- Nie jestem mężczyzną… ciężko mi odpowiedzieć na pańskie pytanie. - Czarodziejka zacisnęła dłonie na koszyku. Miała tyle planów.. a właśnie uwodziła maga. - Choć jestem pewna, że swoimi słodyczami się nie podzielę, skoro są tak drogie. - Zaśmiała się cicho zasłaniając usta.
- Znajdę inne słodkości do spróbowania jeśli dasz mi okazję. - znacząco spojrzał na jej biust, a potem na pośladki. A że podchodzili już do lady, skłonił się na pożegnanie i oddalił… choć tylko w okolice drzwi wejściowych. I czekał na jej ruch.
Elizabeth rozejrzała się za jakimiś ciastkami, którymi mogłaby się podzielić z Mel, Frolicą… Clarice. Może udałoby się jej nawet jakieś zachować dla Simeona. Była tak bardzo ciekawa co u niego.
Znalazła spory wybór muffinek. Drogich, acz dałoby się kupić kilka o różnych smakach. Niziołka siedząca z ladą widząc spojrzenie El wędrujące po nich, zaczęła wymieniać ich nadzienia i zachwalać bardzo wypieki.
El oceniła na które i na ile ją stać. Nie wstydziła się, że nie jest tak bogata jak większość klienteli i z zaciekawieniem wypytywała o kolejne wypieki.
- Są tak piękne. - Wyszeptała pochwałę w kierunku niziołki.
- I bardzo smaczne. Aż palce lizać.- stwierdziła sprzedawczyni z lisim uśmieszkiem zarzucając haczyk na klientkę.
Po dłuższym namyśle El wybrała 6 sztuk, na które przede wszystkim było ją stać. dy niziołka je podała, zapłaciła i starannie ułożyła wypieki w koszyczku. Radosna… delikatnie kołysząc biodrami podeszła do czekającego na nią maga.
- Gdzie zamówić ci dorożkę młoda damo?- zapytał uprzejmie, po czym spojrzał do koszyka i następnie na biust El.- I tak najsłodsze masz zawsze przy sobie.
- Planowałam się wybrać na targ do Downtown. - Elizabeth przysunęła się i nachyliła do ucha mężczyzny. - Czy odwiezie mnie Pan?
- Tylko jeśli będziesz chciała bym ci towarzyszył.- odparł uprzejmie czarodziej i zaczął machać ręką, by przyciągnąć uwagę pobliskiej dorożki.
El ujęła go pod ramię przytulając swoją pierś do jego ręki.
- Będzie to dla mnie przyjemność. - Szepnęła.


Wkrótce jedna nadjechała. Dorożkarz przyjął opłatę i otworzył drzwiczki. Wsiedli oboje, przy czym El oczywiście pierwsza, asekurowana dłonią maga, trzymającego ją za dłoń. W środku odstawiła koszyk na podłogę i grzecznie zaczekała na swojego towarzysza. Gdy jednak tylko usiadł obok i wydał polecenie woźnicy przysunęła się do niego.
- Więc.. na jakie słodycze miał Pan ochotę? - Jej dłoń przesunęła się po stroju czarodzieja ciekawa tego co znajduje się pod spodem.
Czarodziej był staroświecki. Zarówno pod względem wyglądu ze starannie wypielęgnowaną brodą i siwymi włosach po bokach fryzury. Płaszcz który nosił, pod nim kamizelka z kopertowym zegarkiem doczepionym do niej, koszulę, spodnie… wszystko to tchnęło staroświeckim gustem, ale i magią. Co prawda musiałaby rzucić czar by się upewnić, ale krój stroju maga przypominał jej… płaszcz który niedawno sobie kupiła.
- Na truskawki…- to mówiąc ujął podbródek El i pocałował namiętnie i czule jej usta wodząc po nich językiem.
- Na jabłuszka…- tym razem jego pocałunek był bardziej figlarny, bo na jej piersi.- A ty… na jakie smakołyki nabrałaś apetytu?
Pozornie nie zwracał uwagi na to, gdzie wędruje jej dłoń.
Uderzył kilka razy w sufit dorożki dając znać, że ma ruszyć ale powolnym tempem.
Elizabeth sięgnęła dłonią niżej i oparła ją na kroczu mężczyzny.
- Ja… ma ochotę poszukać tej skały. - Powiedziała cicho wędrując palcami po spodniach maga i szukając ich zapięcia.
- Zawsze ceniłem żyłkę poszukiwacza. Bez ciekawości… nie ma odkryć.- mruczał czarodziej sam obejmując dłonią i ugniatając namiętnie pierś Elizabeth, jak i ustami pieszcząc jej szyję… całując namiętnie i delikatnie skubiąc zębami skórę kochanki. Czarodziejka szybko wyczuła pod palcami wzgórze, ukryte przed jej wzrokiem “skała” prezentowała się zadowalająco. Potem zwinne złodziejskie palce czarodziejki, zaczęły rozpinać spodnie, coraz bardziej odsłaniając “skałę”.
- Mnie moja ciekawość.. pewnie kiedyś zabije. - Elizabeth zacisnęła palce na męskości maga. - Mhm.. cieplutki kamyczek.
- Nikt nie żyje wiecznie… poza liczami. Ale co to za życie…- sapnął jej do ucha mężczyzna czując palce kobiety na swoim orężu miłości. Rozpiął zapięcia jej sukni w pasie i poluzował ją na tyle, by wślizgnąć dłoń pod nią i pochwycić silną dłonią miękką pierś czarodziejki.
Czarodziejka poruszała palcami zapoznając się z orężem kochanka. Kusiło by wziąć go w siebie.. tylko czy powinna? Czy powinnam dawać z siebie wszystko przy pierwszej okazji? Przysunęła się bliżej i przesuwając wargami po męskim uchu odezwała się szeptem.
- Na jaki smakołyk masz teraz ochotę?
- Na całą ciebie, aczkolwiek… czyż nie powinnaś jako gość w wynajętej przez mnie dorożce sama wybrać sobie smakołyki?- odparł jej kochanek wprawnie ugniatając miękką krągłość El pod sukienką. No cóż… miał przewagę doświadczenia nad innymi kochankami czarodziejki.
- Ja już zdobyłam sobie przyjemna atrakcję.. pytanie czy ciebie to satysfakcjonuje. - Elizabeth odchyliła się by uśmiechnąć się lubieżnie do maga i zaczęła palcem delikatnie drażnić sam czubek męskości kochanka.
- Cóż… miałbym ochotę na więcej… choćby i widoków.- mężczyzna cmoknął usta El, a potem je namiętnie pocałował. Odchylił i zsunął z piersi biały materiał sukienki, by nachylić się i wargami pieścić twardy jej szczyt.
El czuła wilgoć zbierającą się na jej bieliźnie. Chciała by ją wypełnił… Chwyciła mocno jego męskość.
- I na coś jeszcze? - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem wpatrując się w wielbiącego jej krągłości mężczyznę.
- Posiąść cię szybko, gwałtownie, namiętnie… trudno zachować zimną krew.- delikatnie ukąsił ją w pierś.- Przy takiej… pokusie.
El uniosła się i przyklęknęła okrakiem nad mężczyzną. Uśmiechnęła się lubieżnie do kochanka i wpatrując się w jego oczy odchyliła bieliznę i opadła na jego męskość przyjmując ją w siebie.
Jęknęła czując jak wyboje dobijały dumę kochanka w głąb jej rozpalonego żądzą ciała. Dłonie mężczyzny wślizgnęły się pod jej sukienkę, zacisnęły na pośladkach nadając ich figlom miarowe, choć pospieszne tempo. Usta czarodzieja, lizały, całowały i kąsały delikatnie odsłoniętą pierś… El poddawała się dzikiej rozkoszy w dorożce. Ten sposób podróży zaczął coraz bardziej zyskiwać w jej oczach.
- Masz… nieco sił. - Wyjęczała czując jak zbliża się do szczytu. Sama poruszała się nieco dobijając się do kochanka, coraz mocniej.. coraz szybciej. Wkrótce doszła z cichym okrzykiem. I drżąc od następnych sztychów, poczuła w końcu dowód jego miłości w sobie. Kochanek przytulił głowę do jej odsłoniętej piersi i przyznał się.- Cóż… przyznaję, że jestem w dobrej formie.
- Frolica mnie zabije za to, że zrobiłam to z Panem bez niej. - El pogładziła włosy maga.
- Twoja zmysłowa i rogata koleżanka? Cóż.. będziemy musieli to jej jakoś wynagrodzić. Masz może pomysł jak to zrobić? A przy okazji, jestem David McNamara…- wymruczał jej kochanek masując leniwie pośladki.
- Elizabeth Morgan. - Czarodziejka zdała sobie sprawę, że zrobiła to z człowiekiem, którego imienia nawet nie znała. Jak nisko upadła… - Obawiam się, że będę musiała oddać się w jej ręce.
- To rzeczywiście straszny los.- cmoknął ją czule David, prosto w czubek nosa, a potem w usta. - Jeśli będę mógł jakoś pomóc.
Cóż… przynajmniej był miłym i uprzejmym i uczynnym człowiekiem. Rogata miała co do niego nosa.
- Bądź następnym razem, gdy przyjdziemy. - El zabrała się za poprawianie garderoby nadal siedząc na kochanku i mając jego męskość w sobie.
- Postaram się być, ja i moje magiczne łakocie.- odparł David nieustannie cmokając jej policzki i szyję. Nie wszystek “umarł” tam w dole, a kolejne wyboje powodowały niewielkie wskrzeszanie jego sił, gdy tkwił w miękkiej pułapce między udami czarodziejki.
- Jesteś w bardzo dobrej formie. - Z ust Morgan wyrwał się pomruk zadowolenia.
- Testuję różne eliksiry mające… wzmacniać ducha i ciało. Jestem twórcą magicznych przedmiotów.- odparł czarodziej starając się ignorować fakt, że apetyt w nim nadal był i powoli rósł. - To daje różne efekty uboczne, gdy się testuje nowe projekty. Także kulinarne.
- A coś było w babeczkach, które od ciebie dostałyśmy? - El poprawiła koszulę, zasłaniając swoje krągłości i poruszyła nieco biodrami.
- A te… poprawa nastroju. Olejki różane i inne, które w alchemiczny sposób miały nadać radosny nastrój od poranka. Teoretycznie. Bo jest mój nieudany projekt. Testowałem wpierw na sobie. - sapnął mężczyzna i dał klapsa w pupę czarodziejki.- Prosisz się o kolejną napaść moja droga.
- Masz… coś przeciwko? - El uniosła się i opadła na kochanka. - Były pyszne.
- Nie nie… nie mam…- jęknął David i dłonie zacisnął mocniej na pośladkach dziewczyny, jej ciało po chwili znów przeszywał pal rozkoszy, na którego opadała mocniej na co większym wyboju.
Elizabeth zaczęła go ujeżdżać. Na początku powoli, ale z każdym kolejnym opadnięciem, z każdym wybojem.. coraz szybciej.
Tulona do kochanka całowana na oślep po szyi i piersiach, czuła narastające napięcie. Czuła jak doprowadza mężczyznę do twardej gotowości… i słyszała lubieżne dzięki dochodzące od ich zderzających się ciał. Łączyły się one z sapnięciami ich gorących oddechów. Teraz gdy dopasowali się do siebie, nie musieli się ograniczać i szybkie tempo doprowadziło ich do kolejnego spełnienia. I dobrze, że to uczyniło, bo… oboje już przejeżdżali przez pół Downtown, do którego dojechali kilka minut wcześniej. El doszła ponownie nie hamując swojego głosu. Z trudem poruszała się dalej, by doprowadzić swojego kochanka. Co nie zajęło jej długo, wszak jej ciało i krągłości były lubieżną pułapką pożądania i wkrótce poczuła znów jego trybut w sobie. Obfity jak na jego wiek i staż miłosny zapewne.
Teraz by nie kusić losu El zsunęła się z jego kolan i opadła na ławkę obok, czując jak soki kochanka z niej wypływają. Z rozwartymi wargami starała się uspokoić oddech.
- Wybacz jeśli byłem… trochę… zbyt agresywny za drugim razem. Uległem chwili.- odparł jej kochanek starannie ukrywając swój oręż, obecnie już nie tak imponujący.
- Było… - El uśmiechnęła się do mężczyzny przerywając swoją wypowiedź. - Cudownie.
Gdy udało się jej nieco odetchnąć, zabrała się za poprawianie swojego ubrania i fryzury.
- Niestety nie mogę towarzyszyć ni pomóc ci przy zakupach. Mam sporo pracy w gabinecie do zrobienia.- odparł z uśmiechem David. - Acz byłoby miło, gdybyś tam wpadła do mnie na moment, choćby na krótką rozmowę.
- Jak już wynagrodzimy Frolicy tą naszą przygodę. - El pocałowała maga. - Chętnie Pana odwiedzę.
- Miłych zakupów.- życzył jej czarodziej wypuszczając dziewczynę z dorożki.
- Udanej pracy. - El dygnęła przed mężczyzną i spokojnie poczekała, aż dorożka odjedzie, nim ruszyła w kierunku targu. Teraz musiała zrobić.. bardzo szybkie zakupy. Chciała mieć dłuższą chwilę dla Mel.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 15-05-2020, 14:03   #36
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Słodki Pączek… wydawało się, że minęły miesiące od jej ostatniego pobytu tutaj. Jak ten czas leci. Weszła do knajpki wraz zakupami jeszcze o wczesnej porze. Cała trójka dziewcząt kelnerowała. A Karl stał za kontuarem i przywołał Elizabeth do siebie przyjaznym skinieniem dłoni.
- Pani Aelsvelt chce z tobą pomówić. Kazała mi się powiadomić, gdy się zjawisz.- rzekł cicho, gdy El podeszła do kontuaru.
To wyraźnie zaniepokoiło Czarodziejkę.
- Oczy..wiście. - Niepewnie zerknęła w kierunku przejścia na zaplecze. - Mogę u ciebie zostawić koszyk z zakupami?
- Tak.- uśmiechnął się półork, a tymczasem pozostałe dziewczyny spoglądały na El zaciekawione… zaś Króliczek była wyraźnie zaniepokojona.
Czarodziejka bez zwłoki ruszyła do pokoi szefowej. Była ciekawa co tak zaniepokoiło Króliczka. Ostatnio nie pojawiała się w Pączku nie nadużywała gościnności elfiej właścicielki. Czyżby stało się coś innego?
Choć Melisandrae zawsze nadzorowała swój interes, rzadko można było ją zobaczyć. Elfka była tajemnicą, nawet dla swoich pracownic. Krążyły o niej różne plotki i część z nich musiała być prawdziwa. Z pewnością Aelsvelt miała jakieś powiązania z Cycione, bo miejscowe gangi nie zaczepiały ani jej karczmy, ani jej pracownic, ani z pewnością jej samej.
Krążyły plotki o jej zdolnościach magicznych, acz… te mogły być tylko plotkami. El nie widziała, by elfka kiedykolwiek praktykowała magię.
Z taką wiedzą i podejrzeniami Elizabeth dotarła do zamkniętych drzwi gabinetu. Czarodziejka delikatnie do nich zapukała.
- Pani Aelsvelt.. to ja Morgan.
- Wejdź proszę. - melodyjny kobiecy głos odezwał się z gabinetu. Gustownie i skromnie urządzonego, bo elfka nie lubiła epatować bogactwem.
El weszła do środka i dygnęła.
- Wzywałaś mnie Pani? - Spytała niepewnie. Nie do końca rozumiała swoje położenie w Pączku. Niby nie była jego pracownicą, ale klientką też raczej nie.
- Tak. Wejdź proszę.- Melisandrae siedziała za biurkiem w pięknej i stylowej sukni, podkreślające piękno jej osoby, oraz jej dobry gust. Wskazała miejsce przed sobą. - Usiądź proszę.
Elizabeth zamknęła za sobą drzwi i posłusznie zajęła wskazane miejsce. Czułą się bardziej zestresowana niż przy spotkaniach z Waynecroft. Może dlatego, że nie chciała stracić kontaktu z przyjaciółką i resztę dziewczyn.
Elfka oparła podbródek na dłoniach i wpatrywała się w czarodziejkę z enigmatycznym uśmieszkiem.
- Słyszałam że ostatnio twoje życie miłosne rozkwitło. I nie myśl, że umknął mi fakt iż bałamucisz mi Melody.
- Ja… - El zarumieniła się. - Mel.. Mel to moja przyjaciółka. - Powiedziała niepewnie spoglądając na elfkę.
- To co robicie razem na pięterku wykracza nieco poza zwykłą przyjaźń. Dalia nieźle cię wyszkoliła w ciągu jednego spotkania.- skomentowała elfka.
- Ja... - El zawiesiła się zdając sobie sprawę, że znów zaczyna zdanie w ten sam sposób. Westchnęła ciężko. - Mel pragnie znaleźć męża i tak dalej. Jeśli nawet coś robimy.. to ma to raczej charakter przyjacielski. Nie wiem na ile Dalia mnie wyszkoliła, a na ile pobudziła ciekawość.
- Nie o to mi chodzi. Zawsze patrzyłam z pobłażaniem na twoje pojawianie się w moim przybytku, gdyż miałam na ciebie oko moja droga. Uważałam, że mogłabyś zostać naprawdę cenną pracownicą Pączka.- odparła Melisandrae z pobłażliwym uśmiechem.- Od pierwszego spotkania wiedziałam, że będziesz pięknym kwiatem kiedyś. Jak i że masz… potencjał na dołączenie do mojej trzódki. Niestety, Cycione mnie ubiegli.
- To.. prawda. - Morgana zamyśliła się na chwilę. Czyżby naprawdę nadawała się na prostytutkę… sądząc po tym co robiła z Davidem w dorożce pewnie tak. - Ze względu na zdrowie moich rodziców, chyba lepiej że pracują na Uczelni… chyba by umarli od smutku lub.. spalili ten lokal.
- Pomyślałabym nad obejściem tego… problemu. Odrobina makijażu, odrobina magii, odrobina tajemnicy.- mruknęła zagadkowo elfka spoglądając wprost w oczy El. Wzruszyła ramionami.- Ale teraz jesteś pokojówką, więc moja oferta nie może być aktualna. Niemniej chciałabym, byś wiedziała że chętnie wezmę cię pod moje skrzydła, jeśli okoliczności ulegną zmianie.
- D.. dobrze.- El poczuła ulgę. Przez chwilę wpatrywała się w siedzącą naprzeciwko elfke. - Czy naprawdę, tak atrakcyjna jestem?
- Oczywiście. Wątpisz w moje poczucie piękna? Albo Dalii? - mruknęła lubieżnie Melisandrae.- Jestem pewna, że bez wahania zaciągnęłaby cię teraz na pięterko.
Czarodziejka zaśmiałą się.
- Tak.. Dalia z jakiegoś powodu traktuje mnie jak wyzwanie. - El uśmiechnęła się do elfki. - Dziękuje.. to.. wiele dla mnie znaczy. Dziewczęta są naprawde piękne.
- Dobieram swoje pracownice starannie, dlatego wybrałam i ciebie. Nie masz za co dziękować. Urodziwa wszak jesteś. - mruknęła zmysłowo elfka.
- Obiecuję, że jeśli tylko z jakiegoś powodu Cycione ze mnie zrezygnują, a ja nie będę miała własnego warsztatu.. pojawię się tutaj. - Morgan skłoniła się lekko siedząc, chcąc tak okazać swoją wdzięczność.
- Nie musisz obiecywać. Wiedz że zawsze znajdzie się tu dla ciebie miejsce.- mruknęła zmysłowo elfka i dodała.- To wszystko co miałam zamiar ci powiedzieć. Pewnie masz już swoje plany… nie będę cię zatrzymywać.
El wstała z krzesła.
- Jeszcze raz dziękuję. - Morgan uśmiechnęła się do Melisandrae i opuściła pokój kierując się do kontuaru po swoje rzeczy.
Tam już wszystkie trzy dziewczyny na nią czekały, Czarna Dalia z lubieżnym uśmiechem, zaciekawiona Melody, oraz lekko zdenerwowana Amelia.
El podeszła i uściskała je wszystkie.
- Cześć. Jak zwykle wyglądacie pięknie. - Uśmiechnęła się ciepło do wszystkich.
- Ty też… jak się rozmawiało z szefową? Coś ci proponowała ?- zapytała Dalia, a Króliczek chwyciła za rękę Elizabeth ciągnąc ją i domagając się cicho, acz stanowczo.- Możemy porozmawiać na osobności?
- T.. tak. Zaraz przyjdę, dobrze? - El spojrzała na pozostałych i dała się Króliczkowi pociągnąć na zaplecze. - Co się stało?
- O co pytała szefowa? Podejrzewa coś? - zapytała cicho Amelia niemal tuląc się do El, żeby nikt nie podsłuchał przypadkiem ich rozmowy.- Wiesz… o moich eskapadach?
- Nie… w ogóle nie poruszyła tego tematu. - El uśmiechnęła się starając się dodać otuchy króliczkowi.
- Ale nie powiedziałabym jej… toż nie działasz na szkodę Pączka, prawda? Nawet pozując do obrazkowych pism. - Wyszczerzyła się przy tej uwadze do króliczka.
Blondynka zbladła, a potem zaczerwieniła się i pisnęła cicho i gniewnie.- A skąd ty o tym wiesz?
- Widziałam jeden egzemplarz u jednego z magów. - El delikatnie położyła dłoń na ramieniu Króliczka. - Nie martw się naprawdę nic nikomu nie powiem. Ładnie wyszłaś.
- Oczywiście że ładnie. Jestem słodka… faceci padają mi stóp liżąc je, by zasłużyć na więcej.- odparła dumnie drobna blondyneczka.
- Chodźmy do reszty. - Morgan ujęła Króliczka pod ramię. - Wiesz… nadal mam nadzieję, że kiedyś mnie pouczysz.
- Pozowania?- odparła blondynka szczerząc równe białe ząbki w bezczelnym uśmiechu i dając się prowadzić przyjaciółce.
- Powiedzmy. - El zaśmiała się i pomachała reszcie. - Wróciłyśmy.

- Co to za knucie na boku? W co ty ją wplątujesz Króliczku?- spytała podejrzliwie Mel przyjmując postawę zagniewanej kwoki. Dalia zaś uśmiechała się lubieżnie i spytała zaciekawiona.- Dała ci szefowa temat do rozmyślań, czyż nie?
- Zaoferowała mi pracę tutaj. - El przyznała się do tej kwestii nieco niepewnie. - No ale na razie mam inną… no i… nie wiem czy bym dała radę.
- Podszkoliłabym cię w niej. - mruknęła Dalia, a sama Melody była zafrasowana.- El… to nie jest takie łatwe. To trzeba lubić. Pójść z obcym mężczyzną, oddać mu się, spełniać zachcianki. Trzeba mieć… ochotę na taką robotę. W innym przypadku może ci ona zniszczyć.
- Teraz mam pracę na uczelni i całkiem dobrze mi tam - El uśmiechnęła się do dziewczyn i spojrzała na Karla. - Czy… nikt mi moze nie zostawił wiadomość? - Spytała mając nadzieję, że był tu Simeon.
- Tak.- podał karteczkę wyciągniętą z kieszeni. Data i miejsce. Za dwa dni, wieczorem przy targu rybnym w Downtown. Mel zaś jej wypowiedź przyjęła z ulgą, Dalia z rozczarowaniem.
- Dziękuję. - El schowała karteczkę. - Mel… miałabyś dla mnie chwilkę?
- Oczywiście. Przed wieczorem ruch jest i tak mały.- wskazała gestem dłoni, na ledwie kilka obsadzonych stolików. I żadna z tych osób nie była znana czarodziejce.
El przyjęła koszyczek od Karla.
- To… pójdziemy do ciebie? - Spytała nieco niepewnie.
- Chodźmy.- odparła wesoło Mel i ruszyła przodem kierując się ku schodom, na których nieświadomie kręciła pupą, przy każdym schodku. El nauczyła się zauważać takie detale. Nie pamiętała tylko kiedy…
Odruchowo zaczęła też się tego uczyć. Choć teraz powstrzymywała się by nie naśladować przyjaciółki. Schody, pokój przyjaciółki… szybko znalazła się na miejscu. Melody usiadła na łóżku pytając przyjaźnie.- Tooo o czym nie chcesz rozmawiać przy dziewczynach.
- Oj…. Po prostu mam coś dla ciebie. - El wydobyła z koszyka muffinka i podarowała go Mel. - Dostałam premię i była w rewelacyjnej cukierni.
- No tak… Króliczek zgarnęła by wszystko dla siebie.- zaśmiała się Melody i pochwyciła jedną z nich w palce. Spróbowała.
- Bardzo dobra.- oceniła.
El zaśmiała się i usiadła na łóżku.
- No i...stęskniłam się. Jak sobie radzisz?
- Klientela ostatnio mało interesująca. Ale zawsze chętna i hojna.- zachichotała Melody opierając się dłońmi o łóżko.- Myślę o zrobieniu sobie jakiejś przerwy. Tak z dzień może. Trochę uzbierałam, a mojego księcia jeszcze nie znalazłam, więc wydam trochę na ciebie. A jak tam na uczelni? Nie nudzi cię szorowanie podłóg i zmienianie pościeli?
- Mam fajną współlokatorkę, poznałam też sympatyczną bibliotekarkę. Więc na razie się nie nudzę. - El z zachwytem przyglądała się Mel. - A co planowałaś na ten dzień wolny?
- A fajnych przystojnych czarodziei nie poznałaś?- zaśmiała się Melody i kiwnęła głową.- Z drugiej strony masz swojego “narzeczonego” i jakiś mroczny typ się o ciebie wypytał u Karla.
- Tak… - El zarumieniła się. - To...mój kochanek. - Przyznała się przyjaciółce.
- A ten miły chłopiec to też twój kochanek?- zapytała Melody i zachichotała.- Ty mała figlarko, tak sobie okręcać mężczyzn wokół paluszków.
Wzruszyła ramionami. - A co do dnia wolnego, to sama wiesz… buty, jakaś bielizna ładna, może coś niedrogiego z biżuterii. Dzień na zakupach.
- Tak… to też mój kochanek. - El przyjrzała się niepewnie przyjaciółce. - Jakbyś miała ochotę… mogłabym do ciebie dołączyć po pracy i wspólnie wybrać się na zakupy… o ile dostanę pensję. - Westchnęła ciężko.
- Przecież wam chyba płacą nieprawdaż?- zapytała podejrzliwie Melody i kiwnęła głową. - Dam znać ci jak już wezmę sobie dzień wolny.
- Płacą, ale raz na jakiś czas. - El przyjrzała się przyjaciółce. - To czekam na wiadomość.
- Nie mów o tym Dalii, bo zacznie się przekonywać do roboty tutaj.- odparła z łobuzerskim uśmiechem Melody.
El westchnęła ciężko.
- Ech.. chetnie napiłabym się z tobą wina i pogadala o glupotach.. jeśli masz chwilkę.
- Możemy pogadać o głupotach. Wino też mam… dla klientów, więc… jesteś moją klientką w takim razie.- zaśmiała się Melody podchodząc do ukrytego pod oknem małej szafki, skąd wyjęła karafkę wina i dwa cynowe kubki. - Więc o jakiej głupotce pogadamy? O facetach, o przyjaciółkach, o ciuszkach?
Elizabeth zaklęła w myślach. Tak na pewno nie zdobędzie bielizny przyjaciółki. Wydobyła z koszyka majtki, które uszyła przed rozpoczęciem pracy na uniwersytecie i pokazała je przyjaciółce.
- Jak ci się podobają?
- Śliczne. Bardzo szykowne. Na dość wąski tyłeczek, więc nie twoje.. ty masz chyba trochę większy?- rzekła półżartem Mel przyglądając się bieliźnie.
- W sumie szyłam je z myślą o was… Pomyślałam, że obdaruję każdą, ale jak chcesz możesz wybierać jako pierwsza. - El uśmiechnęła się ciepło. Cóż miała poradzić.. miałą tą figurę niepokojąco przypominajacą klepsydrę.
- Dzięki… są naprawdę śliczne.- odparła Melody podając kubek z winem przyjaciółce.
- Wybierz sobie spokojnie. - El zaśmiała się i upiła wina. - Prawda jest też taka, że… miałam ochotę na mała wymianę, ale chyba wyjdę na zboczucha.
- Tak. Masz rację to brzmi dziwnie.- zaśmiała się w odpowiedzi Mel upijając nieco trunku i zamyśliła się. - Znajdę majtki dla ciebie… zboczuszku.
- Używane? - El zaproponowała niepewnie. - tak wiem jak to brzmi.. ale naprawdę mam coś ładnego.. jeśli się zgodzisz.
- Czemu byś chciała moje używane majtki?- zapytała zupełnie zaskoczona i zdziwiona tymi słowami Melody.
- Wiesz… tęskno mi. - Mruknęła cicho El, rumieniąc się.
- W takim razie… tylko dla ciebie.- westchnęła ciężko Melody podchodząc do przyjaciółki i zaczęła podwijać spódnicę w górę. Łydki, uda, wreszcie dotarła do koronkowych cudeniek na biodrach. - Ale sama będziesz musiała je zdjąć.
Czarodziejka przesunęła dłońmi po biodrach kochanki.
- Chcesz tylko bym je zdjęła? - Spytała wsuwając palce pod koronkę.
- A nie chcesz zdjąć?- zapytała zadziornie Melody drżąc pod dotykiem.
- Po prostu… - El przysunęła się i pocałowała przez materiał kobiecość kochanki. - ..mogę zrobić coś jeszcze.
- Figlarka…- jęknęła rozpalonym głosem Mel, ale nie miała sił ni ochoty oponować.
Czarodziejka zaczęła całować i lizać kwiat kochanki przez koronkę, z której zrobione były jej majtki.
- Nie śpiesz… się…- wymruczała coraz bardziej rozpalona przyjaciółka, co zresztą czarodziejka miała się okazję przekonać smakując.
- Yhym. - Elizabeth pieściła Mel powoli, czując jak ją samą cała ta sytuacja podnieca.
- No i skończ… yły… się pogadsz…- żart utkwił w gardle Melody zastąpiony po chwili głośnym jękiem. Wierciła przed siedzącą kochanką, przestępując z nogi na nogę.
Elizabeth zsunęła majtki i przywarła ustami bezpośrednio do kobiecości przyjaciółki.
Poczuła dłoń Mel głaszczącą leniwie jej włosy, biodra przyjaciółki napierały na twarz domagając się więcej i więcej uwagi.
Czarodziejka opuściła majtki na ziemię i jedną z dłoni sięgnęła do kobiecości Mel. Zaczęła się zatracać w tym zajęciu jednocześnie poruszając palcami we wnętrzu kochanki jak i językiem po jej kwiecie.
Głośne jęki aprobaty potwierdzały skuteczność tych działań, Melody wiła się… spódnica upadła na głowę czarodziejki, zakrywając dookoła świat, gdy kochanka miała dość sił, by ją trzymać. Jej głośny finał wszak zbliżał się dużymi krokami, bo ona sama wiła się nerwowo drżąc. Elizabeth zwolniła nieco by przedłużyć ten moment. Wiedziała jak bardzo on jest dla niej przyjemny. Tak żałowała, że spódnica zasłania jej widok na Mel.
Oddech kochanki był nierówny, jej ciało się wiło. Jej kobiecość świadczyła o dużym pragnieniu i nieuchronnie zbliżającym się finale. Jęki robiły się coraz częstsze i coraz głośniej, aż w końcu, w końcu El poczuła aż kochanka dochodzi na szczyt… i usłyszała też.
Czarodziejka zwolniła jeszcze ruchy palców i języka, pozwalając przyjaciółce jeszcze przez chwilę cieszyć się tym czego doświadczyła. Dopiero gdy oddech Mel się nieco uspokoił, odsunęła się.

- A miałyśmy… plotkować.- rzekła z trudem Melody łapiąc oddech po niedawnych doznaniach i głaszcząc ukrytą pod spódnicą głowę kochanki.
- Nie protestowałaś. - El wyłoniła się spod spódnicy wraz ze swoją zdobyczą. Koronkowymi majtkami Mel. - Po za tym nadal możemy poplotkować, prawda?
- O czym chcesz plotkować? Na przykład zdradzisz swoje plany względem mojej bielizny?- zapytała zadziornie Melody poprawiając strój.
- Byś mogła sobie wyobrażać, mnie leżącą na łóżku na Uniwerku i dotykającą się z twoją bielizna przy nosie? - Czarodziejka wyszczerzyła się i sięgnęła do koszyka. - Obiecałam, że to wymiana. - Wydobyła z niego wypraną bieliznę od Almais.
- Ładna… markowa… droga i…- niestety Mel miała oko do bielizny, co udowodniła mówiąc żartobliwie.- ...używana. Też ją wąchałaś?
- Nie. - El zaśmiała się. - Ją nosiłam.
- Doprawdy? - mruknęła zaskakująco zmysłowo Melody rozciągając palcami majtki.- Zgrabna kształtna pupa. Osoba która nie wstydzi się pokazywać swojego ciała. Także w bieliźnie… ktoś śmiały i bezpruderyjny. Ładna jest? Podniecająca?
- Pytasz o moją pupę czy poprzedniej właścicielki? - Czarodziejka z rozbawieniem przyglądała się swojej kochance. - Moja pupa jest chyba całkiem zgrabna.. mogę ci pokazać. Co do poprzedniej właścicielki… Tak to ewidentnie osóbka bezpruderyjna.
- Pokaż ten tyłeczek.- zaśmiała się Melody z lubieżną nutką w spojrzeniu.
El wstała z łóżka i obróciwszy się tyłem do przyjaciółki uniosła ku górze krótką spódnicę, prezentując swoje pończochy, podwiązki i pupę przyozdobioną dopasowanymi koronkowymi majtkami.
Pokusa której Melody się nie oparła wodząc palcami lewej dłoni raz po jednym raz po drugim wypiętym pośladku.
- Więc jak je zdobyłaś? Te majteczki?- zaciekawiła się.
- Podobnie jak.. twoje.. - El zadrżała z przyjemności. Czuła, że jej bielizna jest przemoczona. - Tylko nie musiałam ich zdejmować.
- Wiem wiem… okropna jestem…- zachichotała Melody wodząc palcem pomiędzy pośladkami przyjaciółki.- Oprzyj się dłońmi o łóżko wypnij bardziej. Melody zajmie się twoimi potrzebami… - zamruczała zsuwając bieliznę Elizabeth do połowy uda.-... chyba że nie chcesz?
- Wyglądam… jakbym nie chciała? - EL oparła się o łóżko wypinając mocno.
- Nie… nie wyglądasz.- palce kochanki sprawnie muskały spragniony dotyku kwiatuszek ukryty między zgrabnymi udami czarodziejki.
El czuła jak palce kochanki ślizgają się po jej wilgotnej kobiecości. Z jej ust wyrywały się ciche jęknięcia.
Jednakże Mel planowała bardziej podstępną napaść. Palce pokryte pożądanie czarodziejki przesunęły się po ciele Elizabeth, aż dotarły do obszaru między pośladkami i zanurkowały tam. Panna Morgan poczuła ruchy śliskich palców tam gdzie powinna, poruszające się zwinnie i dostarczające lubieżnych doznań o dużej intensywności.
Czarodziejka jęknęła głośno. To nie była taka napaść jak ogona diablicy jednak… Mocno zacisnęła dłonie na pościeli. Melody miała więcej wprawy niż diabliczka i jej napaść była subtelna, ale każdy ruch jej palców El czuła całym ciałem, każdy ruch wywoływał drżenie. Do tego… El chyba się przyzwyczajała. Niemal czuła jak jej ciało woła o więcej! Tylko czy… czy podoła?
- Je.. jeszcze. - Jej rozgorączkowany głos z trudem opuścił gardło. Mel zachichotała złowieszczo i ruchy palców zaczęły poruszać się mocniej i szybciej podbijając jej niegrzeczny zakątek. Na dodatek przyjaciółka zaczęła lizać i całować zgrabną pupę El. Czarodziejka starała się tłumić coraz głośniejsze jęki, ale niezbyt jej to wychodziło. Po chwili doszła z cichym okrzykiem, opadając twarzą na łóżko.
- To o czym chcesz jeszcze pogadać?- spytała wesoło Mel dając mocnego klapsa w wypięty pośladek czarodziejki.
Elizabeth opadła na łóżko i obejrzała się na przyjaciółkę. - Jak.. jak się czujesz mając tyle kochanków?
- To klienci, nie kochankowie. Paru nawet lubię, ale to jest interes. Nawet jeśli przyjemny czasami… często. Ale przecież pracę trzeba lubić.- zachichotała Melody i dodała.- Oni wiedzą, że płacą za mój czas, moje piękno i moje umiejętności. Nie za uczucia. To czysty interes… zawsze daję im do zrozumienia, że nie ma za tym uczuć. Nawet jeśli czasem są.
Morgan westchnęła ciężko i obróciła się, kładąc się plecami na łóżku.
- Ja… mam tez kochanki. - Mruknęła cicho przyznając się do tego faktu nie tylko przed Mel, ale i przed sobą. - Lubię ich wszystkich.. ale… chyba nie ma w tym nic więcej.
- Wiem, wiem. Sama szukam tego jedynego.- zamruczała ciepło Melody i położyła się obok czarodziejki głaszcząc ją po włosach.- I pewnie kiedyś znajdę. Ale póki co… czemu nie rozkoszować się młodością i urodą?
- Najbardziej szkoda mi Charlesa… on jest… dobry. - El przymknęła oczy ciesząc się dotykiem przyjaciółki. - Czasem mam wrażenie, że ma wobec mnie większe plany, a ja nawet nie potrafię być mu wierna.
- No tak… zakochani. Ileż to ja już miałam oświadczyn. Ile to serc złamałam.- zamyśliła się Melody i westchnęła głośno. - Po prostu nie pozwalaj mu sądzić, że będzie czymś więcej niż towarzyszem do łóżka. I to powinno wystarczyć, jeśli dalej będzie się łudzić to już jego wina.
Elizabeth przytaknęła ruchem głowy.
- Ale wspomniałaś, że czasem są uczucia… spodobał ci się ktoś? - Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki postanawiając, że będzie postępować zgodnie z jej radą.
- Hmm… paru. Nic nadzwyczajnego, po prostu są bardziej mili a czasem bardziej sprawni.- mruknęła rozleniwionym głosem.- To tylko sympatia wynikająca z przyjemnie spędzonego czasu. Nic więcej.
El usiadła na łóżku i spojrzała z góry na przyjaciółkę.
- Czyli… nadal jestem na pierwszym miejscu. - Rzuciła żartobliwie.
- Nie wiem. Nie wiem…- zamyśliła się Melody prężąc przy tym prowokująco.- Ostatnio trafił mi się bardzo miły klient. I bardzo hojny. I całkiem… sprawny.
- Och… szkoda. - Elizabeth przyjrzała się przyjaciółce z zaciekawieniem. Po chwili roześmiała się. - Cieszy mnie to.
- Naprawdę zależałoby ci by być moją faworytą? Status najlepszej przyjaciółki już ci nie wystarcza?- zapytała zaintrygowana Melody przyglądając się twarzy Elizabeth.
Czarodziejka pogładziła włosy przyjaciółki.
- Szczerze… osobiście uważam, że bycie twoją przyjaciółką jest więcej warte niż bycie faworytką. - Uśmiechnęła się ciepło. - A co to za bogaty szczęściarz?
- Nazywa się Reginald Emm… a czemu cię to ciekawi?- zapytała podejrzliwie Melody bacznie wpatrując się w oblicze czarodziejki.
- Będę wiedziała na kogo polować, gdy sprawi ci przykrość. - El roześmiała się. - Nie martw się… mam dość problemów z własnymi kochankami…. No i chyba i tak nie potrafię wyciągnąć z tego żadnych pieniędzy.
- On nie sprawi mi przykrości. To tylko interes moja droga. A jakby zapomniał zapłacić, to szefowa umie sobie radzić z takimi delikwentami.- przypomniała jej Mel.
- To dobrze. - Elizabeth wstała z łóżka i poprawiła opuszczone podczas zabawy majtki. - Powinnam uciekać nim znów skończę na dywaniku i szefowej. Już zwróciła uwagę, że nasze relacje nieco się zmieniły.
- Nie wątpię. Może jej nie widać zazwyczaj, ale ma na wszystko oko.- zaśmiała się Mel ciepło.
Elizabeth starannie złożyła swoją zdobycz i schowała ją w przyniesiona w koszyku chustkę. - Och… i naprawdę wybierz sobie jeden. - El wskazała na leżące na łóżku trzy pary majtek. - Naprawdę uszyłam je dla was… jak sama zauważyłaś mój tyłek się nie zmieści.
Przyjaciółka wybrała swojego faworyta, oczywiście najładniejszy i najbardziej udany egzemplarz.
Czarodziejka spakowała dwie pozostałe sztuki by wręczyć je Dalii i Króliczkowki.
- To czas na mnie… pisz do mnie i… daj znać kiedy będziesz planowała dzień wolny. - Poprawiła jeszcze swój strój,narzuciła płaszcz i chwyciła koszyk. Była gotowa do wyjścia.
- Nie boisz się, że będziesz dostawała miłosne liściki od dziewczęcia? A co będzie jak się twój narzeczony dowie?- zapytała żartobliwie Mel zakładając nowe majtki na swoją pupę.
- Cóż. Ochmistrzyni też ma na mnie oko… chyba moja reputacja już dawno została zrujnowana. - Czarodziejka zaśmiała się. - Będzie mi bardzo miło.
- Postaram się więc jak najczęściej pisać.- zachichotała kurtyzana i oboje zeszły na dół.
 
Aiko jest offline  
Stary 15-05-2020, 14:06   #37
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Tam już było kilka znajomych twarzy. Przy barze siedział Villimarius obecnie zaczepiany przez Króliczka. Elf wydawał się zainteresowany filigranową blondynką, aczkolwiek nie o tak wczesnej porze. Była też… Marineta. Gnomka siedziała w towarzystwie wąsatego rewolwerowca, którego lewa ręka była złotą mechaniczną protezą. Dzieło magii i technologii, było raczej trudno dostępne dla zwykłego zjadacza chleba. El spróbowała nawiązać kontakt wzrokowy z gnomką. Nie wiedziała czy wolno jej podejść. Cały czas rozglądała się też za Dalią by wręczyć jej prezent.
Marineta od razu ją zauważyła i skinęła dłonią ku niej, by się do niej zbliżyła. A Czarna Dalia kręciła się pomiędzy stolikami i kręciła pupą zachęcająco, bo wieczór się zbliżał dużymi krokami, a wraz z nim nowe “obowiązki”. I nie miała czasu zwracać uwagi na Elizabeth. El zostawiła dwa zawiniątka z bielizną Karlowi prosząc by przekazał je Dalii i Króliczkowi, gdy będą wolne, a sama podeszła do Marinety.
- Usiądź moja droga i przywitaj się.- rzekła zachęcająco gnomka i wskazała na mężczyznę, który szarmancko się przywitał wstając i chwytając za rąbek kapelusza.
- Alain “Szczęściarz” Custer, pułkownik w stanie spoczynku.
- Alain zajmuje się rozwiązywaniem problemów, głównie ze szkodnikami. I nikt nie pyta o szczegóły tej roboty.- wyjaśniła gnomka. - Wspomniałam mu o tobie i tym, że możesz mieć talent do takich zadań. Tym bardziej że umiejętności trzeba szlifować w działaniu, wbrew temu co mówią…-
- Och… - El przysiadła się na wskazanym miejscu. - Przyznam, że nigdy nie… rozwiązywałam takich problemów.
- O tym też wspomniała Marineta.- skinął głową pułkownik.- Ale od czegoś trzeba zacząć. Marineta wspomniała o pani potencjale, ale nie wspomniała jaki to rodzaj potencjału… wnioskuję że niekoniecznie legalny? Nie przeszkadza to mi. Tam gdzie panna rozwiązała problemy, ni straż miejska ni łowcy magów się nie zapuszczają. A panny współpracownicy sami też niekoniecznie są… obdarzeni legalnymi talentami.
- To… brzmi interesująco. Jednak teraz wykonuję pewną pracę. - El spojrzała niepewnie na Marinetę.
- Ale nie wykonujesz jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. To robota na wolne wieczory. Nie dość że zarobisz i zyskasz doświadczenie, to wszystko co znajdziesz jest twoje… pomijając oczywiście podział łupów w ekipie z którą będziesz wykonywała misję.- stwierdził mężczyzna podkręcając wąsa.- Dwie, trzy godziny na zadanie… trochę intensywnych doznań i skarby. Czyż to nie brzmi pięknie?
Brzmiało. Może za bardzo.
El zaśmiała się cicho zasłaniając dłonią usta.
- Brzmi jak kłopoty. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Przyznam jednak, że krucho u mnie z gotówką.
- Dobrze rzeczy wymagają odrobinę potu i krwi. Niemniej Marineta ma rację. Najlepiej człowiek rozwija swoje talenty używając ich, a nie chomikując na późne “kiedyśtam”. - odparł pułkownik.
- Nie opowiesz mi tu więcej, co miałabym robić? - El zadała pytanie niemal będąc pewną odpowiedzi na nie. - Moje talenty… wymagają przygotowań.
- Nazywają to przeszukiwaniem kanałów. Drużyna “nietypowych specjalistów” wchodzi i przeszukuje stare kanały i jaskinie leżące pod miastem. I pozbywa się tego co stamtąd wyłazi i wywołuje kłopoty. Głównie to są duże szczury i gobliny… koboldy i inne paskudztwa. Czasem natykają się przy tym na zamknięte lub zapomniane komory pełne pamiątek po dawnych budowniczych, czasem grobowce… czasem zombi. Dużo zabawy jest przy tym i można się obłowić.- wyjaśniła gnomka.
- Brudna robota. - Mruknęła cicho El spoglądając to na jedno to na drugie. Na pewno musiałaby zdobyć sobie inny strój, a to oznaczało kolejne wydatki. - I… kiedy planujecie taką wyprawę?
- Za dwa dni jest jedna, potem druga dzień później… trzecia… dzień po trzeciej.- stwierdził Custer po zajrzeniu w swoje notatki.
- Za dwa dni widzę się z kimś… - El zawahała się. Chciała zobaczyć się z Simeonem. Tęskniła do niego. - To… za trzy dni?
- Niech będzie… zapiszę cię wtedy.- pułkownik zapisał coś w notatniku, potem znów. Wyrwał kartkę i podał El.- Przyjdź tu i pytaj się barmana o Manfreda lub Johnsona. Któryś z nich zawsze tam jest.
- Dobrze. - El przeczytała zawartość kartki starając się ją zapamiętać,po czym złożyła ją starannie i schowała do kieszeni. - Tak zrobię.
- Nie masz powodów do obaw. Dostaniesz proste zlecenia na początek. Nic trudnego. No i z pomocą mocnych współpracowników.- rzekła wesoło gnomka, gdy El zapamiętywała adres karczmy w Downtown.
- To będzie wielka pomoc. - El uśmiechnęła się do gnomki, a potem do towarzyszącego jej mężczyzny. - Czy pozwolicie, że się oddalę. Powinnam wracać na uczelnię.
- Oczywiście.- rzekła uprzejmie gnomka uśmiechając się ciepło.- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - El wstała z krzesła i dygnęła gnomce. Nie chciała przeszkadzać dziewczynom, więc tylko pomachała Karlowi. Podejrzewała, że Simeon będzie na nią czekał i nie oczekuje odpowiedzi tak jak ostatnio. Na zewnątrz rozejrzała się za jakąś podwózką. Chciała jak najszybciej dotrzeć do Clarice.
Na razie zamiast podwózki zauważyła Bernarda, który zmierzał do pączka pospiesznie z niedużą walizeczką w ręku. Od czasu do czasu rozglądał się ostrożnie i nerwowo jakby czegoś lub kogoś się obawiał lub oczekiwał. Od czasu do czasu sprawdzał czy mały rewolwer ukrywany przez niego za plecami nadal tkwi w swoim miejscu.
El odruchowo też się rozejrzała, a gdy mężczyzna zbliżył się do niej. Pomachała mu.
Bernard zauważył czarodziejkę i po chwili wahania ruszył w jej kierunku. A gdy się zbliżył, uśmiechnął się do dziewczyny i spytał.
- Co tam u ciebie? Dawno żem cię nie widział. Jak tam nowa fucha?
- Dobrze. - El obejrzała się na budynek Pączka. - Masz chwilę, mam coś dla ciebie. - Skinęła w kierunku wejścia na tyły budynku.
- Jasne, nie ma sprawy chodźmy.- rzekł nerwowo mężczyna i podążył za El rozglądając się dookoła.
- Coś się stało. - El stanęła w bramie prowadzącej na tyły Pączka i wyjęła z koszyczka, starannie zapakowane majteczki Melody. - Udało mi się zdobyć.
- Naprawdę?- młodzian pochwycił chciwie zdobycz z dłoni El i sprawdziwszy za pomocą nosa ich “świeżość” jak i “autentyczność” schował do kieszeni. - Tak to jej. Czekaj.
Sięgnął do kieszeni i wyjąwszy z kieszeni fiolkę z środkiem antykoncepcyjnym wcisnął ją w dłonie Elizabeth.
- A i coś jeszcze winienem, prawda?- sięgnął do kieszeni mówiąc pospiesznie.- Mam taki pierścionek ochrony przed kwasem.
Spojrzał jednak na obrączkę którą wyjął. - A nie... ten jest dla magów.
- To nic… przyda się. - El zaśmiała się i przyjęła pierścień. - Pewnie.. umówiłabym się z tobą jeszcze na zakup mikstur.
- Nie mam stałego dostępu do mikstur magicznych, jedynie alchemicznych.- odparł cicho mężczyzna rozglądając się dookoła, gdy przyglądała się pierścieniowi.
- Chodzi mi o te antykoncepcyjne…- El schowała pierścień do kieszeni i także się rozejrzała. - Ktoś cię śledzi?
- Nie wiem. Może? Nieważne.- odparł nerwowo mężczyzna i wzruszył ramionami. - To nie problem… mam zawsze trochę tego towaru do sprzedania.
- No… dobrze. Tylko ani słowa Mel lub komukolwiek, o tej bieliźnie. - Mruknęła cicho planując ruszać na uczelnię.
- Oczywiście. Moje usta są zamknięte.- szepnął w odpowiedzi Bernard ruszając do wejścia do karczmy.
El przez chwilę stała rozglądając się po okolicy, ciekawa czy za mężczyzną ktoś szedł. Przywarła przy tym do ściany, kryjąc się w cieniu.
Minęło kilka minut i czarodziejka musiała uznać, że Bernie jest chyba przewrażliwiony. Albo zażył coś i teraz obrywa skutkami ubocznymi narkotyku. Bo nikogo nie zauważyła.
Powoli wynurzyła się z cienia i ruszyła na poszukiwanie bryczki.
Krok za krokiem podążała uliczką, czując jakby cienie i ciemność podążały za nią. Włosy na karku stanęły jej dęba. Teraz to ona czuła się śledzona i obserwowana. Chyba udzielił się jej nastrój Berniego. Skręciła w jedną z uliczek by ponownie skryć się w cieniu. Ufała swoim instynktom nazbyt często ratowały jej skórę.
Coś… było tutaj… coś ją obserwowało. Kątem oka zauważyła przemykającą po dachu sylwetkę. A może tylko jej się zdawało? Do czorta, coś tu było nie tak, ale… nie dostrzegła przeciwnika. Gdzie on był? Czy naprawdę był? Instynkt mówił jedno, ale… wzrok nie dostrzegał wroga. Ba… nikogo tu nie było. Tylko sama Elizabeth. Czarodziejka naciągnęła kaptur płaszcza i jeszcze chwilę stała w cieniu nim ruszyła w kierunku, w którym zazwyczaj zatrzymywały się dorożki miejskie.
Nadal czuła się śledzona i ścigana… ale nie widziała zagrożenia. Tylko to uczucie bycia obserwowaną, spojrzenie wwiercające się w plecy.
Dorożki! Dostrzegła trzy stojące w rzędzie czekające na klientów. El ruszyła w ich kierunku, starając się nie rozglądać. Wiedziała że niewiele to da, skoro do tej pory nie udało się jej nikogo dojrzeć.
- Dokąd panienko?- zapytał dorożkarz spoglądając na El, gdy ta już dotarła do dorożki. Bezpiecznie. Ktokolwiek ją obserwował, ograniczył swoje działania obserwacji.
- Na uniwersytet magiczny. - El wsiadła do środka i wyjrzała przez okno mając nadzieję, że dojrzy tego kto ją śledzi.
- Dobrze panienko.- rzekł dorożkarz, a gdy pojazd ruszył… cóż, El nikogo nie zobaczyła, ale też odetchnęła z ulgą. Im bardziej się oddalała, tym mniej czuła się śledzona. Kto to mógł być… i przede wszystkim… czemu? Zaklęła pod nosem i przyjrzała się swojej zdobyczy.
Wolała nie dopytywać Bernarda do czego służył pierścień. Założyła go na dłoń i skupiła się na spoglądaniu przez okno.


Podróż minęła spokojnie i nudno. Co jednak było miłą odmianą po tym co się stało pomiędzy karczmą, a dorożkami. Elizabeth wysiadla i zapłaciła. Rozejrzała się. Nad uczelnią powoli zachodziło już słońce. Zbliżał się wieczór.
El skierowała swoje kroki do budynku, w którym mieszkała Clarice. Była ciekawa czy jeszcze pozostał na niej zapach perfum i czy bibliotekarka przegoni nieprzyjemne doznania.
Wkrótce dotarła na miejsce i mogła zapukać do drzwi.
Drzwi się otworzyły i Clarice wyjrzała. Uśmiechnęła się na widok El i wpuściła ją do środka.
- Cieszę się, że cię widzę.- rzekła zamykając za czarodziejką drzwi.
- Mam dla nas słodką przekąskę. - El uśmiechnęła się do bibliotekarki i odstawiwszy koszyk, zdjęła z siebie płaszcz.
- Och. Dzięki. Nie musiałaś.- odparła ciepło Clarice zawieszając płaszcz na kołku i zanosząc koszyk na stolik. Niestety suknia którą nosiła, choć obciśnięta ciasno gorsetem wokół piersi i brzucha, ukrywała szyję i dekolt pod tkaniną, a całe nogi pod falbanami.
- Usiądź wygodnie gdzie chcesz.- zaproponowała.
El usiadła w fotelu, w którym siedziała poprzednio.
- Jeszcze raz dziękuję z książkę to była… barzo przyjemna lektura.
- A co najbardziej ci się podobało?- Clarice zabrała się tymczasem za pośpieszne parzenie herbaty.
- To jak bardzo zmienił się mój odbiór pokojówki… nie spodziewałam się tego. - Wzrok El wędrował po ciele bibliotekarki, cóż przynajmniej będzie miała miłe widoki.
- W książce! W książce! - spanikowała Clarice rozlewając nieco wody przy nalewaniu ją do imbryka. Postawiła na ogniu i dodała z uśmiechem zmieniając temat.
- Mam dla ciebie dobre wiadomości. Znalazłam ci nauczyciela.
- Naprawdę?! - El ucieszyła się szczerze.
- Profesor Picwigger naucza o naszej planecie i jest ekspertem od Starej Terry i jej narodów. I ma trochę czasu wieczorami i mało cierpliwości do dziennych studentów. Oni uczą się magii i godziny poświęcane na geografię traktują jako niewarte uwagi. To wielce frustrujące dla niego.- wyjaśniła Clarice.
- Brzmi wspaniale. - W El obudził się zapał o którym już niemal zapomniała krążąc od kochanka do kochanka. Wyjęła z koszyka dwie babeczki i położyła je na serwetce na stoliku.
- Bądź pilna i skupiona na nauce. To wystarczy. Picwigger jest gotów poświęcić czas takiej uczennicy.- uśmiechnęła się bibliotekarka po kilku minutach wracając z dwie filiżankami herbaty. Postawiła jedną przed El, drugą po przeciwnej stronie. Następnie zrobiła kolejną rundkę, tam i z powrotem, by przynieść cukier trzcinowy.
- Obiecuję, że tak też będzie. - wzrok czarodziejki cały czas podążał za bibliotekarką.
- Cieszy mnie to, bo za ciebie ręczyłam… ile łyżeczek?- nieświadoma tego spojrzenia Clarice pochylała się nad Elizabeth.
- Jedną. - Wzrok czarodziejki powędrował na biust Clarice. - Jesteś bardzo dobra i piękna Pani.
Znowu wypadek… bibliotekarka rozsypała cukier i zaczerwieniona dodała.
- Nie wypowiadaj takich słów… tak… no… nonszalancko. Poza tym ty też jesteś ładna.- zabrała się za pospieszne sprzątanie rozsypanych kryształków.
- Czemu, skoro to prawda? - El zabrała się za pomoc bibliotekarce.
- Bo tak prosto w twarz.. nie wypada mówić. - bąkała pod nosem Clarice w desperackim poszukiwaniu solidnych argumentów.
- Ale jesteśmy same… kiedy indziej mogę Pani to powiedzieć? - El przejęła od bibliotekarki cukiernicę, pozwalając by ich dłonie się spotkały i odstawiła ją na stolik.
- No dobrze… to powiedziałaś.- zaczerwieniła się Clarice siadając naprzeciw i biorąc do ręki filiżankę, by upić nieco herbaty.- Możemy przejść się do profesora, by ustalić kiedy mogłabyś zacząć nauki.
- Pozwól mi podziękować tymi słodkościami. - El wskazała na muffinki i uśmiechnęła się ciepło do bibliotekarki. - Pora już późna… czy też profesorowi zależało by było to dzisiaj?
- Nie. Nie sądzę by zależało.- zgodziła się z nią Clarice biorąc się za jedną z muffinek.
Czarodziejka przyglądała się jej z uśmiechem popijając herbatę. Clarice naprawdę była śliczna… ale też miła. Może naprawdę nie powinna naciskać?
- Więc… jak ci się podobała książka? Co najbardziej utkwiło ci w pamięci?- zapytała zaciekawiona Clarice.
- Jak już mówiłam, to jak zmieniła się moja ocena pokojówki. Z kogoś kto wydawał się, że będzie czarnym charakterem przeistoczyła się… w kogoś bardzo kuszącego. - El odpowiadała spokojnie. - Fajnie też było obserwować relacje dwóch głównych bohaterek, to jak odkrywają siebie.
- Ehmm… no tak… powinnam wybrać ci coś innego. Może publikację geograficzną właśnie? Jaki region jest… szczególnie interesujący dla ciebie.- speszyła się bibliotekarka.
El wymownie spojrzała na piersi Clarice.
- Ta książka mi się bardzo podobała. Byłam w stanie się przy niej odprężyć.
- Ehmm… no to… dobrze…- zarumieniła się biblioterka szukając wzrokiem punktu zaczepienia innego niż ciało Elizabeth.- Więc… trzeba ci kolejną?... znaleźć?
- Będzie to dla mnie przyjemność. - El sięgnęła po babeczkę i ugryzła ka pozwalając by okruszek spadł na jej dekolt.
- Mhmm…- wybąkała coś pod nosem czarodziejka czerwieniąc i zerkając na ów… okruszek. Po czym dodała. - To jaka by cię interesowała?
- Może jest kolejny tom? - Zaproponowała pozwalając okruszkowi kusić Clarice.
Odpowiedź bibliotekarki przyszła bardzo… spóźniona.
- Hmm… co? Tak. Jest. Emmm… poczekaj chwilę.- bibliotekarka wstała i rozejrzała się po swoim pokoju. Po czym pospiesznie przeszukiwać go zaczęła, aż znalazła kolejny tomik i podała go El.- Ten sam autor.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się ciepło i przytuliła tomik do piersi co sprawiło, że tomik się między w nie wsunął.
- Nie ma za co.- zamruczała lubieżnie bibliotekarka i przycupnęła przy stoliku nie odrywając oczu do książki i krągłości między które się wsunęła.
El udała nagle zaskoczenie i ułożywszy książkę na kolanach sięgnęła dłonią pomiędzy swoje piersi by wydobyć okruszek.
Była obserwowana w swoich działaniach przez zarumienioną bibliotekarkę, ale coraz bardziej było widać, że jest zbyt nieśmiała (lub tchórzliwa), by zrobić pierwszy krok, albo drugi, albo trzeci nawet…
- Chyba… zgubiłam okruszek. - El odezwała się szeptem spoglądając na bibliotekarkę. Sięgnęła do wiązania gorsetu. - Pozwolisz, że go poluzuję?
- Co?... a tak… oczywiście…- mruknęła zawstydzona Clarice rumieniąc się na obliczu.- Acz… jeśli nie uwiera.
- Niestety został ściśnięty. - El zabrała się za luzowanie gorsetu, nieco bardziej niż to było konieczne.
- Mhmm… tak więc… jakieś miejsca cię intrygują, poza New Heaven. Czy może bardziej geografia… samego miasta. Bo jest … fascynująca…- Clarice desperacko szukała bezpiecznego tematu do rozmowy, jak i okazji by nie patrzeć na działania czarodziejki. I jedno i drugie przychodziło jej z trudem.
- Niewiele wiem o czymkolwiek poza Downtown. Nawet Uptown wydaje się być fascynujące. - Piersi Elizabeth z entuzjazmem skorzystały z wolnej przestrzeni niemal się wylewając gorsetu. - Gdzie ty się podziałaś mała wredo.
- No… Królestwa Starej Terry… są… fascynujące. Ale bardziej dla histery... historyka. A dziki zachód… nadal… niezbadany.- dukała Clarice czerwona na twarzy niczym burak i starające nie gapić się bezczelnie na krągłości El. Popiła nieco herbaty, bo jej nagle zaschło w gardle.
- Widzisz, go gdzieś? - El uniosła swoje piersi na dłoniach. - Potwornie mnie irytuje a nigdzie go nie widzę.
- Eeee… -czerwona na twarzy Clarice poprawiła nerwowo okulary na nosie. Nachyliła się i przyjrzała piersiom czarodziejki… z bliska. - Nie… nie widzę go.
- Drań musiał wejść głębiej. - EL rozchyliła swoje piersi zupełnie uwalniając je z okowów koszuli i gorsetu i złośliwy okruszek upadł na jej kolana.
- No… chyba…- wydukała z trudem Clarice i zawstydzona poczęła wpatrywać się w stolik.
- Podobam ci się? - El przyjrzała się bibliotekarce. Gdzie podziała się ta jej śmiałość z biblioteki? - One ci się podobają?
- Tak. Tak. Podobasz. - szepnęła cicho Clarice i dodała.- Ale… to dla mnie zbyt wiele na raz. Rozumiesz, prawda?
Gdzie była ta śmiałość? Kiedy z niej wywietrzała… wywie… a niech to!
Teraz do El dotarł prosty fakt. Mikstura Almais już wywietrzała z ciała El i to dawno. Czarodziejka zaś nie skropiła się nią ponownie.
- Jeśli to nie problem, to może spotkamy się znów, ale dziś… mam parę obowiązków i robi sie już ciemno. Przepraszam.- dukała nieco spanikowanym głosem Clarice poprawiając okulary na nosie.
- Oczywiście. - El o mały włos nie roześmiała się z powodu własnej głupoty. - Wybacz, że znów wprawiłam cię w zmieszanie.
- Nie szkodzi. To miłe zmieszanie, ale po prostu nie nawykłam do takiej intesywności emocji. I źle się czuję wtedy.- wymruczała cicho bibliotekarka.
Czarodziejka przytaknęła i zabrała się za układanie swoich krągłości z powrotem w bieliźnie.
- Pani Almais wspominała, że jesteś Pani nieśmiała. - Uśmiechnęła się ze zrozumieniem do bibliotekarki. - och.. a tak w ogóle zgodziłam się jej pomagać… Zawsze to nieco grosza.
- Almais? Ona i jej pomysły.- westchnęła ciężko bibliotekarka.- Dobrze że nie jest jej uczennicą. Bezpieczniejszą robotą jest u niej sprzątać, niż uczyć się.
Czarodziejka przytaknęła i grzecznie wstała z fotela.
- Dziękuję za gościnę i herbatę i jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie. - Skłoniła się głęboko, doskonale wiedząc jak bardzo wyeksponuje jej nogi i dekolt.
- Nie szkodzi… nie przejmuj się. Było naprawdę miło.- odparła uprzejmie Clarice rumieniąc się na twarzy.
El wzięła swój koszyk i podeszła do haczyka, na którym wisiał jej płaszcz. Znów została spławiona, ale cóż.. to chyba dobrze, że nie wszyscy tak łatwo ulegają jej ciału.
- Do zobaczenia.- pożegnała się z nią Clarice odprowadzając przyjaciółkę do drzwi. - Daj mi znać, kiedy miałybyśmy się udać do profesora.
- Pani… gdy tylko będzie odpowiedni czas dla ciebie. Na dzień wolny wyjeżdżam do domu. - El uśmiechnęła się do bibliotekarki.
- Miłego odpoczynku więc.- odparła z uśmiechem Clarice na pożegnanie.
- I wzajemnie. - El dygnęła przed bibliotekarką u udała się w kierunku swoich pokoi, planując przyjrzeć się kwaterom przeznaczonym magów, udając się do tego korytarza, do którego ostatnio udała się elegancka azjatka.
Oznaczało to… nadłożenie drogi i ryzykowała przyłapaniem w miejscu w którym być nie powinna bez zaproszenia. Zwłaszcza o tej porze. Przemierzając kolejne schodki w końcu dotarła do korytarza, który ostatnio mijała w drodze do roboty. David mieszkał wszak piętro wyżej. Na tym piętrze jeszcze nie miała okazji sprzątać i korytarz wyglądał… identycznie jak wszystkie pozostałe. Ot drzwi prowadzące do mieszkań nauczycieli. To co za nimi się kryło, mieszkania urządzone pod gust właścicieli, było niedostępne dla oczu czarodziejki. Drzwi natomiast były identyczne … poza numerami na tabliczkach. Jedne z drzwi się otworzyły i wyszła z nich pokojówka, tyle że… jej strój był nietypowy. Krótkie rękawy, sukienka kończąca się przed kolanem, odsłonięty dekolt. Strój jakże inny od ciuchów noszonych przez El. Ta musiała być prywatną służką mieszkającego tam maga.
El tylko skłoniła się jej zapamiętując dziewczynę i ruszyła dalej, wolała jak najszybciej opuścić budynek. Ta również odpowiedziała skinieniem głowy, a choć początkowo podążała za Elizabeth w tym samym kierunku, to potem się rozdzieliły… i każda poszła w swoją stronę. Czarodziejka zatrzymała się nasłuchując kroków drugiej służącej. Była ciekawa czy udawała się po coś dla swojego opiekuna. W końcu nie chcąc ryzykować postanowiła przemknąć do domu pokojówek. Może uda się jej złapać dziewczynę na uczelni.
Nadzieja na to była… choć niewielka zważywszy rozmiary kompleksu uczelnianego.


Natomiast w pokoju, już była Frolica zajęta szykowaniem kolacji dla dwojga.
- I jak tam twoje romanse. Ilu dziś zbałamuciłaś?- zażartowała na moment tylko odrywając wzrok od robionych przez siebie kanapek.
- Niewielu. - El podeszła do stolika i postawiła na nim dwie ostatnie muffinki. - Prezent. Zgadnij kogo spotkałam w cukierni i kto mnie uwiódł.
- Kto?- zamyśliła się rogata biorąc w dłonie muffinkę.- Nasz podglądacz?
Po czym zabrała się do pałaszowania jej.
- Twój ulubieniec. - Mruknęła El przyglądając się współlokatorce. - Okazuje się, że bardzo się mu spodobałyśmy.
- Noo… to akurat nie dziwne… zrobiłśmy wiele, by mu się spodobać.- Frolica odezwała się po chwili stuporu wywołanego zaskoczeniem. Zmrużyła oczy podejrzliwie.- Ale co sprawiło, że on spodobał się nagle tobie?
- Podszedł do mnie w cukierni i zaczął szeptać bezpośrednio do ucha… to było… bardzo podniecające. - El westchnęła ciężko.
Diabliczka zaśmiała się głośno słysząc te wyznanie i z uśmiechem dodała.- A więc uszka są twoją słabą stroną. A jakież to zaklęcia ci szeptał tak, że aż kolana ci zmiękły?
- O tym, że ciężko oderwać wzrok od moich “jabłuszek”, że przy nas jedna jego część była “skałą”. - El wymruczała te słowa pod nosem.
- Subtelne jak marynarska mowa. Liczyłam na więcej poezji…- zachichotała rogata spoglądając na przyjaciółkę.- Będę musiała tę “magię” sprawdzić na tobie przy jakiejś okazji.
- Wiesz.. ciężko mi go zacytować, ale był bardzo subtelny. - El spojrzała na przyjaciółkę nieco niepewnie. W końcu jednak uśmiechnęła się. - Obiecał, że będzie jutro. Och.. ma na imię David McNamara.
- Ładnie… choć dość pospolicie.- stwierdziła diabliczka oblizując język i mruknęła.- Tym bardziej mam ochotę na coś zdecydowanie lubieżnego jutro. Dobrze, że nie powiesz nic rodzicom. Nie pochwaliliby moich zamysłów.
El roześmiała się.
- Wyobrażasz sobie bym przyszła do rodziców i powiedziała, to moja współlokatorka która wpychała we mnie swój ogon?
- Z pewnością byliby zszokowani. Ciebie zamknęli w pokoju, a mnie wyrzucili na bruk.- odparła żartobliwie rogata kończąc muffinkę. - Ale czasy się zmieniają, obyczaje też. To nie stary świat, tylko nowa Terra.
- My to wiemy, ale ich pokolenie po prostu chce dla swoich dzieci jak najlepiej. - El uśmiechnęła się i usiadła przy stoliku do kolacji. - Smaczna była?
- Wyjątkowo smaczna… - odparła diabliczka uśmiechając się szeroko. I zamyśliła się dodając.- Dobry był? Ten mag który podnieca szeptem? Okazał się dobry w figlach?
- Tak… jest bardzo wytrzymały. Jest też w nim ta iskra. - El zabrała się za jedzenie kanapki. - Podobno to dzięki eliksirom… które na sobie testuje.
- Mhmm… brzmi intrygująco.- odparła diabliczka uśmiechając się prowokująco i sama zabrała się za jedzenie.- Kupiłaś wszystko co planowałaś?
- Tak. Mam dla nas rzeczy na śniadanie i coś sobie na obiad. Kupiłam mięso, które można zjeść na zimno. - El zabrała się za wyjmowanie rzeczy z koszyka. - Jest domowe wino i świeży chleb.
- Świetnie…- odparła wesoło diabliczka popijajając zjedzoną kanapkę. - Ja zrobiłam porządki i czuję się wykończona.
- Brzmi jakbyśmy miały grzecznie iść dzisiaj spać. - El zaśmiała się.
- Myślałam o masażu przed snem. Więc nie aż tak grzecznie. - odparła zadziornie diabliczka.
- Och… umiesz masować? -Czarodziejka pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Liczyłam na to, że ty znasz tą tajemną sztukę.- odparła z uśmiechem diabliczka.
- Czasem rozmasowywałam matce ramiona po pracy. - Rozbawiona El spojrzała na diablicę. - Satysfakcjonuje cię to?
- Jeśli przełożysz to na masaż całego ciała to tak. Satysfakcjonuje. - odparła zadziornie diabliczka.
El roześmiała się.
- Mogę spróbować, ale będziesz musiała mi podpowiadać.
- Postaram się. - odparła z uśmiechem diabliczka prężąc prowokująco ciało.- A ty jakie miałaś plany na późny wieczór?
- Dostałam kolejną część tamtej książki. - El poluzowała gorset i sięgnęła po kolejną kanapkę.
- Umiem czytać, ale nie jestem za bardzo wielbicielką tej umiejętności.- zachichotała Frolica przyglądając się działaniom współlokatorki.
- Ja bardzo lubię. - El zjadła szybko kanapkę i wstała od stołu, by zacząć się rozbierać. - To zapraszam Panią na łóżko. Zobaczymy czy coś mi z tego wyjdzie.
Także i diabliczka wstała biorąc się za rozpinanie zapięć swojej sukni.
- Więc… jutro do ciebie? Co powinnam wiedzieć o twojej rodzinie? Jak się zachować? Co zabrać? - zapytała nieśmiało zsuwając z siebie suknię.
- Mam mamę, tatę i dwóch braci. - El przyglądała się Frolicy z zachwytem. - Tara prowadzi sklep z wyrobami metalowymi, a mama szyje bieliznę…. A co zabrać… ubrania na zmianę? Zachowuj się normalnie nie licząc dobierania się do mnie.
Frolica pokręciła pupą wijąc na boki ogonem, gdy kładła się na łóżku zadkiem do góry.
- We mnie nie ma nic normalnego. - zaśmiała się zerkając na przyjaciółkę. - A koleżanki twoje nie będą zszokowane moim widokiem?
- Jakie koleżanki? - El usiadła okrakiem na pupie diablicy, czując ogon ocierający się o jej kobiecość. Sięgnęła do ramion Frolicy i zaczęła je masować. - Jest Fulla, która mieszka z rodzicami obok i teraz pomaga mojej mamie… jednak ona wstydzi się wszystkiego.
- No to tym bardziej damy jej powód do wstydu. - zachichotała diabliczka delektując się dotykiem El. - A gdzie poznałaś swojego chłopaka?
- Odwiedzałam moje znajome z Pączka… to knajpa i dom publiczny. Dziewczyny tam pracują. Szukał jednej z nich ale.. no tak jakoś się zgadaliśmy. - El zeszła na plecy diabliczki, masując je dokładnie.
- Masz ciekawe znajome. - wymruczała lubieżnie Frolica prężąc się pod dłońmi przyjaciółki. - Ojciec pozwala ci chodzić do takich miejsc samotnie ?
- Chyba… poddali się w tym zakresie. Mama szyła dla dziewczyn i właścicielki lokalu bieliznę. Pomagałam przy tym, brałam pomiary, dostarczałam ubrania… czasem nawet coś szyłam. Z czasem zżyłam się z nimi. - El zsunęła się na uda diabliczki i zaczęła masować jej pupę poświęcając dużo uwagi okolicy ogona.
- I one są… twoimi znajomymi? Tak. - ogon diabliczki podczas masażu pupy wił się z początku na oślep. Potem jednak skupił się na wodzeniu po pośladkach El, gdy je wyczuł. Czasami pocierając czubkiem pomiędzy nimi.
- Z jedną się nawet przyjaźnię. - El bez zawahania przyznała się do tych znajomości. Wiedziała jakie są dziewczyny i że mimo miejsca i sposobu w jaki pracują okazują jej wiele ciepła i troski. Jej palce w odpowiedzi zaczęły masować także przestrzeń między pośladkami.
- I czegoś się od nich nauczyłaś, co łobuzico?- mruknęła zmysłowo Frolica czując tę napaść między pośladkami.
- Co nieco…. Mniej niż chciały mnie nauczyć. - El przestała masować diablicę i położyła się na jej plecach, wtulając swoje piersi w czerwoną skórę.
- Aż boję się spytać co to były za nauki. - jej śmiech przeszedł w zmysłowy pomruk, gdy miękkie piersi Elizabeth zaczęły ocierać się o jej plecy.
- To nie pytaj. - El odezwała się cicho wprost do ucha diablicy i pocałowała jej szyję.
- Ale ciekawam.- zamarudziła diabliczka wijąc na boki ogonem. - Co to za ciekawe historyjki mogłabyś opowiedzieć.
- Niewiele… naprawdę bardzo długo byłam grzeczna. - Jeden z palców czarodziejki wsunął się w pupę diablicy.
- I teraz to sobie odbijasz ?- próbowała zażartować diabliczka, ale jej śmiech przeszedł w jęk.
- Chyba.. zachłysnęłam się wolnością. - Palec El zaczął się poruszać.
- Zdecydowanie tak… - pisnęła diabliczka wijąc się na pościeli i zaciskając na niej dłonie.
- To co.. tutaj też trzeba wymasować? - Palec czarodziejki delikatnie naciągnął atakowany otworek.
- Odrobinkę. - uległa rogata po krótkiej walce jaką toczyła sama ze sobą.
- Jak sobie moja Pani życzy. - El wsunęła drugi palec i zaczęła ten dziwny masaż pupy swojej współlokatorki.
- Uważaj z tą panią, bo znajdzie się w końcu taka która cię weźmie pod obcas. - zagroziła pomiędzy drżeniem a jękami Frolica. Jej ogon owinął się wokół pieszczącej ręki czarodziejki.
Czarodziejka uśmiechnęła się jedynie i coraz pewniej poruszała dłonią w pupie diablicy, napierając palcami na jej ścianki. Ta zabawa szybko przyniosła rezultaty. Diabliczka dyszała, sapała, drżała i pojękiwała… aż w końcu doszła z głośnym okrzykiem.
El wyciągnęła palce z jej pupy i opadła obok na łóżko, starajac się zapanować nad własnym podnieceniem.
- I co teraz? - wymruczała "złowieszczo" Frolica po złapaniu oddechu. Obróciła twarz w kierunku czarodziejki uśmiechając się figlarnie.
- Och.. chyba miałyśmy być grzeczne i pójść spać, czyż nie? - El uśmiechnęła się do niej zadziornie.
- Skoro tak ci się marzy. - odparła z drapieżnym uśmieszkiem Frolica, wodząc powoli ogonem po udzie kochanki. - Zwłaszcza jeśli u ciebie w domku mam być nienasycona?
- Wydaje mi się, że rozmawiałyśmy o czymś innym. - El udała zamyślenie pozwalając diablicy na te pieszczoty. - O byciu spokojnym? - Zasugerowała.
- Mam wrażenie, że rozmawiałyśmy o twoich znajomych i o tym czego cię nauczyły. - mruknęła zadziornie diabliczka, wodząc prowokująco końcówką ogona po udach El.
- Naprawdę niewiele. Raczej żartowałam z dziewczynami o ich klientach, gadałyśmy o bieliźnie i garderobie… wiesz one też czasem chcą pomyśleć o czymś innym niż praca. - El nie dała się wkręcić w tą rozmowę, to co było między nią a dziewczynami z paczka najlepiej by tam zostało.
- Acha… o tym się gada z przyjaciółkami i znajomymi.- zadumała się diabliczka zapominając o pieszczocie ogona. Zakręciła pasmo czarnych włosów wokół palca. - Ciekawe. Bo myśmy… nieważne.
Spojrzała na czarodziejkę.- Tooo… ja zostałam zaspokojona, a ty?
- Bo myśmy? - El przewróciła się i ułożyła ponownie na diabliczce.
- Myśmy rozmawiali o tym co się kryje za bramami, o księżniczkach, o smokach, o takich… różnych rzeczach… rozważaliśmy co jest za murami sierocińca.- wyjaśniła Frolica. I uśmiechnęła się nieśmiało. - Miałam nietypowe dzieciństwo.
- Brzmi dużo ciekawiej niż pogadanki o kieckach. - El pogładziła czarne włosy diablicy.
- Nie jest. Wierz mi. Nie ma nic ciekawego w sierocińcach. To jest jak szkoła… tylko całodobowo.- wyjaśniła rogata.
- Na ulicy spotykałam dziewczyny po sierocińcach… pracowały jako służba pomoc… czasem kradły. - El zamyśliła się przyglądając się diablicy. - Dobrze, że dotarłaś tutaj.
- Ja jestem ze specyficznego sierocińca.- wyjaśniła cicho Frolica.- Z takimi rogami nie mogłam zaczynać wśród… ludzi?
- Specyficznego.. to znaczy jakiego? - El ułożyła swoją głowę pomiędzy piersiami Frolicy i wtuliła twarz w jedną z nich.
- Bękarty dobrze urodzonych osób. Z defektami takimi jak mój.- wyjaśniła wysuwając długi język.
- Nie widzę defektów. - Wymruczała El wprost w pierś współlokatorki i pocałowała czerwoną skórę.
- Ja też...ale wiesz sama, że nie o to chodzi. Po prostu nie wypadało się nami chwalić.- wzruszyła ramionami Frolica.
- Widząc tych snobów jestem w stanie.. wyobrazić sobie takie podejście. - El pocałowała szczyt znajdującej się tuż przed jej buzią piersi. - Wygodnie tutaj.
- Ja tam nie żałuję. Było znośnie w sierocińcu. Lepiej niż sądzisz. To dobrze opłacana instytucja… zapewne dlatego, że w ten sposób można zagłuszyć wyrzuty sumienia.- mruknęła Frolica i pogłaskała El po głowie.- To chcesz już iść spać?
- Chyba tak. - El objęła kochankę na ile była w stanie. - To dobrze… cieszę się, że nie było tam źle. Te “normalne” sierocińce są paskudne. Przez chwilę pomagałam ucząc w jednym dzieciaki.
- Ciesz się tym dniem… jutrzejsza noc nie minie ci tak spokojnie.- mruknęła diabliczka tuż przed snem.
- Yhym… - Tyle El dała radę wyszeptać nim jej oczy zamknęły się pod ciężarem wydarzeń dzisiejszego dnia.
 
Aiko jest offline  
Stary 07-06-2020, 22:44   #38
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Poranek. Ostatni przed wizytą w domu. Co więcej dzień wypłaty. Zapowiadał się więc dzień bardzo bardzo udany. No i z kochanką w łóżku, ciepłą, rogatą i bezpruderyjną, zapowiadał się miły poranek, acz wieczór w domowym łóżku bardzo kłopotliwy.
Diabliczka spała jak zabita oplatając ogonem udo Elizabeth. I chrapała... głośno.
Morgan ostrożnie spróbowała uwolnić swoją nogę. Musiała przypomnieć sobie zaklęcia, a wolała nie ryzykować robienia tego w objęciach kochanki. Jedną z zalety Frolicy był jej mocny sen. Wyswobodziła się więc szybko i nie musiała się martwić, tym że kochanka się obudzi. Świeciła gołym zadkiem nieświadoma działań współlokatorki.
El podeszła do szafy i przysiadła obok łóżka wydobywszy swoja księgę. Szybko przypomniała sobie zaklęcia, zapamiętane poprzedniego dnia, woląc nie ryzykować szukania teraz czegoś nowego. Jej wzrok cały czas uciekał też w kierunku śpiącej Frolicy.
Ta zupełnie bezczelnie i zupełnie nieświadomie wystawiała światu na widok goły zadek, chrapiąc co chwilę. Trzeba będzie ją chyba będzie za rogi z łóżka wyciągać.
El miała jednak inny pomysł. Skończywszy odłożyła księgę do szafy i wdrapała się z powrotem na łóżko, by palcami zacząć masować podstawę ogona i przestrzeń między pośladkami diablicy.
Cichy jęk wyrwał się z ust Frolicy, zakręciła pupą i zaczęła wić ogonem, ocierając się nim o uda El między udami. Morgan bezczelnie wcisnęła dwa palce w pupę diablicy i zaczęła nimi poruszać.
To… musiało obudzić diabliczkę, naprężyła się… jęknęła przeciągle i spojrzała przez ramię sapiąc. - Jak taka głodniutka rano będziesz, to… lepiej żeby twoi rodzice nie wchodzili do twojego pokoju.
Jej ogon ocierał się już stanowczo o podbrzusze El, zachaczając o kwiatuszek, a końcówka napierała na ukrytą między pośladkami perwersyjną bramę pożądania.
Czarodziejka naparła biodrami na ogon diabliczki, sięgając drugą dłonią do kwiatu Frolicy i zanurzając w nim palce.
- Nie poddajesz… się… co…- jęknęła głośno Frolica próbując przyspieszyć pieszczoty i głębiej sięgać ogonem. Ale niestety dla niej, Elizabeth już osiągnęła przewagę. Ciało rogatej wiło się coraz mocniej, napinało intensywnie. Za chwilę dotyk czarodziejki przyniesie jej spełnienie.
- W tych sprawach? Nie… - El wbiła mocniej palce w kobiecość kochanki.
Odpowiedzią był głośny jęk i wyginające się od nadmiaru rozkoszy ciało rogatej.
- Są wygodniejsze pozycje.- mruknęła Frolica zaprzestając pieszczot.
- Ale twoja pupa była tak kusząca.. - Czarodziejka pocałowała plecy diablicy nadal poruszając palcami w jej wnętrzu.
- Może być jeszcze bardziej kusząca w wygodniejszym dla nas miejscu… pozycji.- sapnęła atakowana rogata i zakręciła pośladkami.- Naprawdę ci się podoba?
- Mi jest całkiem wygodnie. - Morgan zaśmiała się i delikatnie ugryzła skórę na plecach kochanki.
- Nie wątpię… ale oczekuj mojej zemsty… na twojej pupie.- sapnęła rogata poddawana tym “torturom”.- Ciekawe cz u rodziców zdołasz być cicho.
- Oj.. nie bądź mściwa. - El uwolniła w końcu diablicę i usiadła obok niej na łóżku.
- Nie mściwa… lubieżna… bardzo…- wymruczała diabliczka wystawiając język nie zmieniając pozycji.- Nie ekscytuje cię myśl figlowania niemal pod nosem rodziców?
- Wolę się nie przyznawać bo jeszcze to wykorzystasz. - Morgan wstała z łóżka i zabrała się za ubierania w dosyć skromny kostium . Rogata ubrała się w podobny sposób, grzecznie i nienachalnie, choć tym razem rozcięciem na ogon był prowokująco duże. I odsłaniało kawałek pośladków.
- Dzisiaj ostatnie sprzątania przed pierwszymi wolnym dniem dla nas. Kogo tam mamy dzisiaj? -spytała Frolica wskazując palcem na kartkę na stoliku.
El chwyciła karteczkę by się upewnić czy zaraz nie będzie się przebierać z powrotem w strój pokojówki.
Trzy pokoje. Znajome numerki. Ulubiony czarodziej rogatej był jednym z nich, potem Almais i komnaty podglądacza.
- Zaczynamy od Dawida… myślisz, że powinnyśmy założyć stroje pokojówek? - Spojrzała na diablicę, nazbyt dobrze pamiętając co jej obiecała. Mag powinien być obecny, a ona miała grzecznie słuchać się Frolicy.
- Możemy wymyśleć coś ciekawszego dla niego…- wymruczała lubieżnie rogata wodząc spojrzeniem po kochance. - O ile chcesz się nim ze mną podzielić.
- Ty dzisiaj u niego dowodzisz. - Zosia zaśmiała się. - Ale to może jakaś bielizna, byśmy mogły potem posprzątać u pozostałych.
- Jestem za… - odparła z prowokująco złowieszczym uśmiechem diabliczka.
El przytaknęła i zabrała się za przebieranie. Wybrała jeden ze swoich seksowniejszych i mocniej wykrojonych kompletów bielizny i narzuciła na niego strój pokojówki.
- Może być? - Zerknęła na diabliczkę.
- Zobaczymy na miejscu…- odparła rogata przebierając się w komplet półprzezroczystej koronkowej bielizny. Uśmiechnęła się przy tym drapieżnie dodając. - Jesteś pewna, że bezpiecznie będzie mnie wpuścić do twojej sypialni twojego małego domku?
- Nie jest aż tak mały. - El zaśmiała się. - Wierzę, że potrafisz się zachować.
- Z pewnością… pytanie tylko czy zechcę.- odparła diabliczka chwytając za pupę czarodziejki, gdy wychodziły.
- Wiem też że mogę wziąć cię pod obcas moja śliczna.- dodała zadziornie nie puszczając, gdy już były na korytarzu.




Dotarły do pierwszego celu do sprzątania. Mieszkania ulubieńca diabliczki. Mężczyzna właśnie spożywał śniadanie racząc się winem.
- Dziś tylko sypialnia, a jak szybko się uwiniecie to możecie dołączyć do mnie na lampkę i wina. I mam nadzieję… - tu spojrzał na Elizabeth z uśmiechem. -... mam nadzieję moja droga, że nie masz do mnie żalu, za wykorzystanie sytuacji wczoraj.
Morgan zdziwiła się lekko, jednak w podobnym stopniu uwodzili się w tej cukierni. Uśmiechnęła się zadziornie.
- Liczę, że Pan mi to wynagrodzi. - dygnęła i zerknęła na diablicę i sypialnię. - To nam nie powinno zająć długo.
- Oczywiście… zawołajcie jeśli będą jakieś problemy.- odparł czarodziej dobrodusznie. A diabliczka mówiąc. - Nie omieszkamy…
Pierwsza wkroczyła do jego sypialni. Perka podążyła za nią, z uśmiechem oglądając się jeszcze raz na Dawida. Mrugnęła jeszcze do niego nim przeniosła wzrok na sypialnię.
Ta był co prawda a w nieporządku, pościel trzeba było wymienić i łóżko należało zaścielić. Niemniej nie było tu wiele do zrobienia. Ot, robota na kilka minut.
- Zabierz się za zaścielanie.- zakomenderowała rogata sama zabierając się za rozpinanie swojej koszuli.
- Tak jest Pani. - El zerknęła na ciało diablicy wyłaniające się spod jej ubrania. I pomyśleć, że jeszcze dwa tygodnie temu potraktowałaby to jak typowy widok klientki, która przygotowuje się do zdjęcia pomiarów. Teraz jednak te widoki kusiły nie pozwalając się skupić na zdejmowaniu pościeli.
Wpierw odsłonięty został minigorsecik sięgający powyżej pępka, zdecydowanie za mały dla diabliczki. Piersi były wypychane ku górze, ich czarne malinki szczytów wynurzały się spod koronkowego obszycia. Także i koronka była pomiędzy żebrami gorsety i licznymi sznurowaniami, przez wiele jej czerwonej skóry było widoczne. Nieświadoma jej spojrzenia Frolica zabrała się za fartuszek, a potem spódnicę… widać było że jest spięta i podekscytowana. Nie bardzo wiedziała jak rozwinie się ta sytuacja.
El zdjęła pościel, złożyła ją starannie i podeszła do szafy by wydobyć nową. Jej wzrok cały czas uciekał w kierunku diablicy.
Spódnica opadła, odsłaniając skromne jeśli chodzi o materiał majteczki, ledwie okrywające intymny zakątek diabliczki. I pończochy - kabaretki trzymające się na czerwonych podwiązkach. Jedynie trzewiki na jej stopach niezbyt pasowały do stroju. Komplecikowi temu El nie miała okazji przyjrzeć się podczas ubierania rogatej… teraz widziała go w całej okazałości.
- Śliczny kostium… - Morgan nie mogła oderwać wzrok od niemal nagiej diabliczki, z trudem układając pościel na łóżku. Czuła przyjemny gorąc w swoim ciele. - … Pani.
- Lep na facetów i nie tylko. - przyznała Frolica uśmiechając się nerwowo i przechadzając po pokoju. - No… ale tym razem mam konkurencję w tobie… tak jakby.
- Nie wiedziałam, że przyszłyśmy tu z sobą konkurować. - Czarodziejka zaśmiała się i na chwilę skupiła się na wygładzaniu pościeli, eksponując przy tym swój okryty koszulą dekolt, przed kochanką.
- Rozbieraj się do bielizny… a potem załóż fartuszek, żeby było wiadomo kto tu jest wielką panią, a kto służką. - rzekła diabliczka dając dłonią mocnego klapsa w pośladek Elizabeth wypięty podczas tego wygładzania pościeli.
El skończyła swoją pracę i zabrała się za rozbieranie. Powoli wypełniała polecenie Frolicy bawiąc się nieco z jej apetytem, gdy spod ubrania pokojówki wyłaniała się, nie mniej seksowna niż jej, bielizna.
Rogata usiadła na łóżku i założywszy nogę na nogę wodziła trzewikiem po łydce kochanki, obserwując ten… spektakl. Morgan rozbierała się niespiesznie, odsłaniając kolejne fragmenty ciała. W końcu stanęła w samej bieliźnie i trzewikach i zawiązała wokół pasa fartuszek.
- Tak będzie dobrze? - Uśmiechnęła się lubieżnie.
- Spodobasz mu się… i mnie też już się podobasz. Zawołaj go tu proszę.- szepnęła wyuzdanym tonem i na chwilę zawahała się dodając. - Jesteś… gotowa na takie zabawy? Ze mną i z nim na raz? Robiłaś to kiedyś? To ostatnia szansa by się wycofać.
- Nie rozbiłam, ale z tego co zrozumiałam, mam wypełniać polecenia. - Czarodziejka nachyliła się i pocałowała diablicę chcąc dodać jej otuchy. - Idę go zawołać.

El podeszła do drzwi i chwilę nasłuchiwała czy w pomieszczeniu po drugiej stronie nie toczy się jakaś rozmowa. Wolałabym mimo wszystko nie pokazać się tak komuś jeszcze w akademii. Po chwili otworzyła je.
- Czy mogę Pana zaprosić do nas. - Uśmiechnęła się filuteryjnie do Dawida.
Zdziwiony i zaciekawiony mag oderwał się od posiłku i ruszył ku drzwiom.
- Oczywiście. Z czymś są problemy?- zapytał z troską podchodząc coraz bliżej.
- Po prostu brakuje nam Pańskiego towarzystwa. - El odsłoniła nieco więcej, dokładnie fartuszek i fakt, że pod nim prawie nic nie ma.
To wystarczyło by czarodziej od razu przyspieszył i po chwili wszedł do środka, by… zamrzeć w pół kroku po przejściu przez drzwi. Bo i miał powody. Frolica leżała na łóżku, bezwstydnie rozchylając nogi i jeszcze bezwstydnie pieszcząc jedną dłonią swoje piersi przez gorsecik, a drugą nurkując między uda pod majtki.
- Na co czekasz El, zajmij się naszym gościem. Przygotuj go na mnie.- wymruczała polecenie rogata przeciągając się lubieżnie.
- Pozwolisz Panie? - Czarodziejka uśmiechnęła się lubieżnie i sięgnęła do ubrania mężczyzny by je z niego zdjąć.
- Eee… tak.- odparł zupełnie zaskoczony sytuacją czarodziej, podczas gdy diabliczka chichotała nie zaprzestając pieszczot swojego ciała.
Morgan zdjęła z mężczyzny surdut i koszulę, po czym sięgnęła do spodni, klękając przed nim. Powoli rozpięła pas chcąc odsłonić oręż mężczyzny. Znała jego możliwości, ale teraz miała okazję im się przyjrzeć. Spodnie opadły, gatki zostały… odsłonięte i Elizabeth znalazła się twarzą przed budzącym się wojownikiem czarodzieja. Zsuwając spodnie z nóg mężczyzny, przysunęła się i otarła policzkiem o budzącą się męskość, spoglądając na górującego nad nią kochanka.
- Nie wstydź się… możesz go nieco rozruszać. - odezwała się lubieżnie diabliczka, podczas gdy mężczyzna pochłaniał spojrzeniem je obie. Pieszcząca się Frolica już całkiem zapomniała się w pożądaniu.
- Mogę? - Morgan ucałowała męskość mężczyzny i uśmiechnęła się do niego.
- Oczywiście…- wydukał czarodziej obserwując obie kusicielki i poddając się ich kaprysom.
Elizabeth objęła męskość mężczyzny wargami, delikatnie unosząc ją dłońmi. Smakował z jednej strony podobnie do Charlesa, a z drugiej.. zupełnie inaczej. Poczuła cień wyrzutu, pieszcząc innego kochanka, ale nie przerwała tego co robiła.
Słyszała oddech, ciężkie sapanie rozpalanego jego pieszczotą kochanka co świadczyło o tym jak wiele się już nauczyła. Również lubieżne pomruki Frolicy, świadczyły że widoki jej się podobały. Niemal czuła wzrok rogatej na swoim ciele okrytym frywolną bielizną. A i ustami czuła wyraźne efekty swoich działań… czarodziej coraz większej ochoty nabierał.
El czując w ustach twardą męskość, uwolniła kochanka od swych warg.
- Nasz towarzysz jest gotów, moja Pani. - Wymruczała lubieżnie, czując wilgoć na własnej bieliźnie.
- Ja też… jestem…- nie przerywając dotykania siebie, Frolica ogonem oswobadzała się ze swoich majteczek.- Chodź tu do mnie. Jestem dziś głównym daniem, a moja przyjaciółka… deserem… o ile starczy ci sił.
- Jestem gotów zmierzyć się z tym wyzwaniem.- odparł żartobliwie David ruszając ku wijącej się lubieżnie na łóżku diabliczce.
El podążyła grzecznie za nim, stanęła jednak przy łóżku by obserwować kochanków. Czuła wypieki na twarzy i to jak jej majteczki przemakają. Chciała jednak pozwolić Frolicy na tą zabawę w Panią i sługę.
Diabliczka przyjęła z głośnym jękiem mężczyznę, jej nogi oplotły się wokół bioder a piersi poruszały falująco w powolnym, acz mocnym tempie. Czarodziej wodził dłońmi po zgrabnych udach, całując dekolt jej gorseciku, gdy sama rogata rozpalonym wzrokiem wpatrywała się w pannę Morgan.
El czuła jak jej ciało zaczyna drżeć od tego widoku. Powoli sięgnęła pod fartuszek i potarła swoją kobiecość przez materiał majtek, wydając z siebie ciche jęknięcie.
Czarodziej był zbyt zajęty powolnym przeszywaniem swą żądzą kochanki i przyjemnością jaką mu niewątpliwie sprawiała. Diabliczka prężyła się zmysłowo wijąc na pościeli i zaciskając palce na niej. Nie odwracała wzroku od przyjaciółki oblizując się lubieżnie.
Morgan przyklęknęła na łóżku i chwyciła fartuszek w zęby, ukazując przemoczoną bieliznę diablicy. Po chwili zsunęła majtki i zanurzyła palce w swojej kobiecości. Z jej ust wydobyło się głośne jęknięcie.
To przyciągnęło uwagę i czarodzieja, zajęty co prawda diabliczką nie mógł wiele uczynił. Ale patrzył na Elizabeth i jej zabawy. Ruchy jego bioder przybrały na siłę, co wywołało głośne jęki Frolicy. Sama rogata sięgnęła dłonią ku nodze kochanki i wodziła czule palcami po udzie panny Morgan.
Zachęcona El sięgnęła wolna dłonią do własnej piersi i wydobywszy ją z gorsetu zaczęła się nią intensywnie bawić.
Była obrazem podziwianym i pożądanym… obserwowali każdy jej ruch nie przerywając własnych figli i zbliżając się do spełnienia… palce kochanki wodziły po udzie czarodziejki zachęcając ją do dalszej zabawy. El sama czułą jak zbliża się do szczytu i cieszyła się, że zagryziony fartuszek tłumi jej jęki. Nie był w stanie stłumić jednak jej drżenia i tego jak kręciła się na łóżku, chcąc sięgnąć głębiej palcami, chcąc wypełnić się mocniej.
Czarodziej z cichym odgłosem doszedł pierwszy.. zapewne intesywnie. Sama diabliczka też drżeć poczęła jak w febrze, prężąc swoje ciało. Ale nie odrywała wzroku do Elizabeth i jej ciała… nawet jeśli przyjemność rozchodząca się po ciele zmusiła ją do przymknięcia lekko oczu, jak i ugryzienia własnej wargi.
El przestała się dotykać nim doszła. Wpatrywała się w kochanków czując jak jej wzrok traci ostrość z rozkoszy, jak ciało ma coraz większe problemy z utrzymaniem się w pozycji pionowej.
- Obawiam się, że wydusiłam wszystko z naszego czarodzieja… więc na deser musi poczekać… połóż się. - wymruczała diabliczka, a David zaprotestował. - Nie jestem aż tak wypompowany.
-Elizabeth jest dużą dziewczynką, starczy dla nas obojga. - zachichotała Frolica.
Morgan chciała coś odpowiedzieć, ale z jej ust wydobyło się jedynie rozkoszne jęknięcie, które szybko przerodziło się w pomruk i jeszcze intensywniejsze dreszcze.
- Niezbyt posłuszna. - wydobywszy się spod kochanka diabliczka popchnęła El na łóżko, a potem… czarodziejka stała się ich ofiarą. Wyswobodzili i drugą pierś z objęć gorsetu. Całowali i smakowali krągłości jej biust, szyję, wargi, palcami sięgnęli między jej uda brutalnie i namiętnie szturmując jej kobiecość. Oboje na raz. Frolica leżąc z prawej, a David z lewej strony. Bawili się ciałem drżącej czarodziejki tuląc się do niej. Morgan doszła pomiędzy nimi z głośnym okrzykiem. Jej ciało na chwilę wygięło się w łuk i opadła, nadal jednak drżąc intensywnie. I nadal poddawane pieszczotom. Oboje kochanków czarodziejki skupiło się na jej piersiach, a ich dłonie nie przestawały pieszczot między udami. Było to dziwne i intensywne uczucie… palce dwojga kochanków rywalizowały w jej kwiatuszku o jej uwagę. El zaczęła ponownie wić się między nimi, czując jak jej ciało nie może ochłonąć przy tych wszystkich pieszczotach.
- Tak.. tak.. więcej.. - Szeptała rozgorączkowanym głosem wtulając się to w jedno to w drugie.
- Czarodziej ma już chyba ochotę na deser.- wyszeptała jej do ucha diabliczka, kąsając delikatnie przy okazji.- I ja też… obrócisz się może na czworaka?
Morgan nie miała sił protestować. Przyklęknęła posłusznie czekając na to co też zrobią z nią kochankowie.
Diabliczka wślizgnęła się pod nią, rozchyliła szeroko uda i chwytając pannę Morgan za włosy przyciągnęła jej oblicze ku swojemu wilgotnemu podbrzuszu. Davida nie widziała, ale poczuła jego dłonie na pośladkach. A potem dumę szturmującą jej własny wilgotny zakątek mocniej dociskającą twarz El ku zakątkowi rogatej.
Morgan na chwilę zagubiła się w tym kotle namiętności. Jej jęki zatrzymywane były przez wilgotną kobiecość kochanki, którą powoli zaczęła pieścić swymi wargami, starając się jakoś zrównać z tempem atakującego ją Davida. I czuła pod językiem drżące ciało kochanki. Mimo niemrawych w sumie prób udawało jej się sprawić przyjaciółce przyjemność. Nie było to łatwe. Silne szturmy kochanka wypełniające jej zmysły rozkoszą wprawiały jej piersi w falowanie, a ciało w drżenie. Czuła jak ciało czarodzieja się spina, jak wkrótce poczuje eksplozję między udami.
Czarodziejka coraz intensywniej pieściła też ustami kobiecość diablicy czując jak sama zbliża się do szczytu. Nagłe naprężenie się ciała rogatej i głośny jęk świadczył o tym, że Frolica doszła w końcu, mimo że ruchy języka El były gorączkowe i chaotyczne. Czarodziejka chwilę po niej z trudem powstrzymując się, by nie opaść na leżącą pod nią kochankę. A po chwili, czując jak jej ciało zaciska się na kochanku, otrzymała jego trybut pożądania.
- Hmm… to było… przyjemne, ale musimy posprzątać jeszcze w innych… pokojach. - wymruczała diabliczka przeciągając się.
- T… tak. - El oparła się głową o podbrzusze diablicy starając się złapać oddech.
- To może nie będę wam przeszkadzać.- odparł uprzejmie czarodziej odsuwając się. Uśmiechnął się dodając. - To było bardzo miło. Z chęcią… rozwinę tą sytuację, przy następnym spotkaniu.
Wstał i ruszył, by zebrać swoje ubrania, świecąc gołym zadkiem. Diabliczka zaś leżała bez ruchu rozkoszując się niedawnymi doznaniami. El usiadła na łóżku obserwując ubierającego się Davida. Było to nieco dziwne nie móc wtulić się w kochanka spędzić z nim jeszcze chwilę. Ale jak wspomniała diablica. Miały jeszcze pracę.
No… może nie do końca, skoro ogon Frolici owinął się wokół jej brzucha i smyrał między udami.
- Mhmm… jak było?- zapytała rogata wodząc wzrokiem po nieco sfatygowanej bieliźnie i fryzurze Elizabeth.
- Bardzo przyjemnie. - El uśmiechnęła do diablicy. - Straciłam nad sobą kontrolę.
- Przyjemnie…- mruknęła rogata zerkając na kochankę i również siadając na łóżku. - … chyba podobała ci się ta rola służącej. I jeszcze bardziej, gdy… pokazywałaś nam wszystko.
- Wasza reakcja była bardzo podniecająca. - El zaśmiała się. - Chyba lubię nakręcać ludzi.
Wstała z łóżka i zabrała za ubieranie się, zaczynając od zebrania bielizny.
- No cóż.. masz czym przykuwać uwagę.- odparła diabliczka dając klapsa w pośladek dziewczyny sama zabierając się za ubieranie zgubionych majtek, a potem stroju.
- Kto następny?- zapytała.
- Almais. - El założyła majtki, a po chwili zdjęła fartuszek i zabrała się za dalsze ubieranie. - A potem nasz podglądacz. - Dodała szeptem.
- Boisz się?- spytała troskliwie Frolica ubierając się.
- Nie… chyba nie. - El zamyśliła się zapinając koszulę. - Zawsze to można zgłosić Waynecroft. Jakoś tylko nie spodziewałam się, że moje życie tutaj będzie tak wyglądać.
- A jak miało wyglądać? - zaciekawiła się rogata.
- No wiesz… że będę pracować, wieczorami się może trochę uczyć, na dzień wolny wracać do domu i dalej szyć. - Morgan wzruszyła ramionami. - Ot zwyczajne życie.
- Mogę być grzeczna i pruderyjna… jeśli chcesz.- odparła z uśmiechem Frolica.
El nałożyła fartuszek i podeszła do diablicy.
- Wolę byś była sobą. - Pocałowała ją. - Jak takie życie przestanie mi odpowiadać, po prostu ruszę dalej.
- To dobrze…- odparła z uśmiechem Frolica chwytając za pośladek Elizabeth.- … nie będę udawała, że nie sprawiło mi przyjemności wziąć cię pod obcas.
Morgan zaśmiała się.
- Zawsze do usług Pani. Idziemy?
- Idziemy.- odparła z uśmiechem rogata pokojówka i obie wyszły z sypialni. Pewne że właściciel nie będzie przeciwny bałaganowi jaki zostawiły za sobą.
- Następnym razem może urządzimy mu pokaz, zanim się nim zajmiemy. Zasłużył sobie na to… - mruknęła żartobliwie Frolica gdy znalazły się na korytarzu.
- Z przyjemnością. - El uśmiechnęła się. - Bardzo go lubię.
- Widzisz? Miałam rację.- odparła z dumą Frolica.
- Masz oko do ludzi. - Morgan przytaknęła diablicy i zapukała do drzwi pokoju Almais.


- Wejść…- odparł głos zza drzwi. Po jego otwarciu obie pokojówki ujrzały kształne pośladki półelfiej czarodziejki w satynowym szlafroku, gdy coś notowała na stole odwrócona do nich tyłem.
- Zacznijcie od sypialni. Muszę się wykąpać, a potem przebrać.- rzekła na wstępie elfka zajęta notatkami pośród których leżały księgi i zwoje. - Stołu nie tykać.
- Oczywiście. - El przeszła do sypialni by się nią zająć. Była ciekawa czym tak zajęta była Almais ale mogła o to spytać kiedy indziej
Sypialnia czarodziejki przypominała pobojowisko… ale to z tych przyjemnych. Łóżko świadczyło o lubieżnej kotłowaninie, tak jak rozrzucona bielizna gubiona w pośpiechu od drzwi do łóżka.
- Ktoś tu miał ciekawy poranek.- stwierdziła rogata przyglądając się temu. Tymczasem Almais już udała się do łazienki.
- Cóż… my też nie możemy narzekać. - Morgan mrugnęła do diablicy. - Zbiorę ciuchy, a ty zajmiesz się łóżkiem.
- Dobra…- odparła z uśmiechem rogata i ruszyła się zabrać za łóżko. Szybko i profesjonalnie, niemniej przy każdym pochyleniu się przypominała El, co kryje jej strój pokojówki. I co robiły w poprzednim lokum.
Starała się więc zbyt często nie zerkać w tym kierunku i zbierać porozrzucaną bieliznę. Niestety i ta czynność jej nie uspokajała. Seksowna bielizna elfki przypominała jej ich wspólne igraszki.
Zagubiony pantofelek pod łóżkiem świadczył, że i Almais nie próżnowała rano. Nie dało się jednak stwierdzić z kim to czyniła.
- Brawo, brawo…- półelfka wróciła do sypialni susząc włosy ręcznikiem. Niedbale zawiązany szlafrok pozwalał od czasu do czasu podejrzeć sekrety jej urody.
- Widzę, że się szybko uwinęłyście.- uśmiechnęła się do obu pokojówek.- Jeszcze trzeba by w łazience sprzątnąć, ale tak ogólnie. Nie musi być wyszorowane na błysk.
- Oczywiście, skończymy tu i przejdziemy do łazienki. - El uśmiechnęła się do elfki nim wypięła się mocno, sięgając po zgubiony pod łóżkiem pantofelek.
- Mhmm… z pewnością…- El poczuła, że półelfka chwyciła przynętę bezczelnie obmacując wypięty pośladek panny Morgan.
Zaskoczona Morgan uderzyła się głową o spód łóżka.
- P.. pani Almais. - Zerknęła niepewnie na elfkę ciekawa czy ta zdała sobie sprawę, że El ma na sobie niezbyt przyzwoitą bieliznę.
- Taaak?- zachichotała półelfka wodząc palcami między pośladkami czarodziejki i wciskając ją tą nieprzyzwoitą bieliznę mocniej między nie.
- Ładnie to tak molestować służbę?- zapytała tymczasem rogata żartobliwie, acz z ukrytą groźbą.
- No nie wiem... molestuję cię panno Morgan? - zapytała żartobliwie Almais.
- Na pewno… - El wygramoliła się spod łóżka z pantofelkiem. - Panna Waynecroft by tego nie zaaprobowała.
- Przepraszam. Naprawdę nie chciałam. Nie wiem co mnie napadło.- odparła z fałszywą skruchą półelfka i poprawiła okulary na nosie uśmiechając się łobuzersko.
- To z pewnością intensywny poranek. - El posłała Almais lubieżne spojrzenie przesuwając wzrokiem po jej ciele. - Pozwoli Pani, że skończymy?
- Oczywiście. Nie krępujcie się.- odparła czarodziejka i sama ruszyła do szafy również nie krępując się ich obecnością, gdy wybierała z niej części garderoby które zamierzała ubrać nie przejmując się widownią.
- Jak tam Clarice? Miło spędzacie czas?- zapytała mimochodem.
- Pani Clarice użyczyła mi kolejną książkę. To bardzo miłe z jest strony. - El odłożyła poskładane ubrania do szafy i była gotowa udać się z Frolicą do łazienki, choć golizna Almais kusiła do zgoła innych czynności.
- Mhmm...to rzeczywiście miło z jej strony. Pachnidła nie pomogły? Szkoda. - westchnęła Alamais wybierając figlarne majteczki z czerwonymi wstążeczkami. Opinały one mocno jej zgrabna pośladki i w swojej nieprzyzwoitości przekraczały to co El miała na sobie.
- Widać nie odpowiadam gustom Pani Clarice. - El poczuła jak wilgoć ponownie zbiera się na jej majtkach. - Za Pani pozwoleniem, przejdziemy do łazienki.
- Bzdura.- stwierdziła pochylona elfka wybierając z pudło z butami z szafki oraz pudełko z pończochami. - Clarice może jest niezbyt oswojona jeśli chodzi o kontakty, ale nie ślepa. Śliczny jest z ciebie kąsek Elizabeth.
- Frolico… - El obejrzała się na drugą pokojówkę. - Porozmawiam chwilę z Panią Almais, dobrze?
- Dobra… dobra… ale jak zacznie cię molestować, to zawołaj… lubię popatrzeć. - zaśmiała rogata ruszając do łazienki.

El westchnęła i zaczekała aż diablica wyjdzie.
- Nie chcę przy innych rozmawiać o Clarice. - Morgan powróciła spojrzeniem do Almais. - To naprawdę delikatna osóbka. A perfumy ewidentnie działają, choć nie było chwili by pójść dalej.
- Wiem że delikatna.- odparła półelfka naciągając zwiewne jak mgiełka czarne pończochy, najpierw na prawą potem na lewą nogę. I zapinając podwiązki. - I samotna i nieśmiała. Nie poganiam. Nie chcę jej skrzywdzić… odrobinę wykorzystać może, ale nie skrzywdzić. I obie wiemy, że przypadłaś jej do gustu.
Spojrzała na drzwi.- Myślałam, że nie masz tajemnic przed wspólniczką. Przepraszam. A i Clarice uprosiła mnie bym udzielała ci lekcji.
- Nie mam sekretów. Nie licząc naszej umowy. O Clarice wie, choć staram się za dużo o niej nie wspominać z uwagi na tą delikatność naszej wspólnej znajomej. - El uśmiechnęła się. - I jakich lekcji zgodziłaś się mi udzielać?
- Wiedzy o społeczeństwie. A dokładnie wszystkich tych niuansów administracyjnych i politycznych. Oraz teorii planów egzystencji i podstaw teologii.- odparła półelfka poprawiając podwiązki i spoglądając na czarodziejkę rzekła zadziornie. - Sztuki miłości mogłabym pouczyć cię dodatkowo.
I zaśmiała się cicho.
- Z pewnością. - El także się zaśmiała. - Zdradzisz kim był ten szczęściarz, dzięki, któremu miałyśmy tyle sprzątania?
- A kto powiedział, że to on? W zasadzie to byli bliźniacy… - odparła z uśmiechem czarodziejka.- Calaven i Calavorn… elfy o niewielkim wpływie w Loży Trzeciego Oka. Moje wtyczki tam.
- Brzmi ciekawie. - El zaśmiała się. Była bardzo ciekawa po co Almais wtyczki w Loży, ale to nie był dobry moment na takie pytania - A teraz pozwól, dziś jadę do domu rodzinnego i chciałabym sprawnie skończyć pracę.
- Czy ja cię zatrzymuję? Umówimy się na nauki, kiedy będzie nam obu wygodnie. - zapytała przymierzając wpierw czerwony, a potem bordowy gorset.
- Który lepszy?- spytała.
- Takimi widokami… owszem zatrzymujesz. - El uśmiechnęła się przyglądając się obu gorsetom. - Jeśli chcesz coś jeszcze na siebie założyć to chyba lepszy będzie ten bordowy.
- Oczywiście że chcę założyć.- zachichotał półelfka zabierając się za ubieranie bordowego. I spojrzała na biodra pokojówki.- Swoją drogą ty też ukrywasz coś figlarnego pod spódnicą.
- Yhym… lubię ładną bieliznę. - El przyjrzała się jej z zaciekawieniem. - Chciałabyś zobaczyć?
- Tak. A chciałabyś pokazać?- zachichotała Almais łobuzersko.
El nie odpowiedziała zamiast tego powoli podwijając spódnicę i odsłaniając, pończochy, podwiązki, paski i na końcu mocno wycięte koronkowe majtki.
Półelfka kucnęła i poprawiając okulary podziwiała widoki. Z chichotem przesunęła paznokciem po udzie Elizabeth, ale delikatnie. By jej przypadkiem nie zadrapać.
- Podoba ci się? - El zadrżała od dotyku Almais.
- Bardzo śliczne…- teraz palec przesunął się bezpośrednio po majteczkach, delikatnie naciskając na wilgotny obszar.
- Wygodne?- droczyła się z nią półelfka oblizując wargi.
- T..tak - El z trudem powstrzymała jęknięcie. - Choć łatwo przemakają.
- Chyba nie powinnam cię już więcej dręczyć, bo znowu pogonisz mnie swoją przyjaciółką.- ciekawska Almais odchyliła jednak palcem bieliznę, by zobaczyć lubieżny obszar ukryty pod nią.
- Frolica się… o mnie troszczy. - El jęknęła cicho, czując dotyk na swoim rozpalonym kwiecie.
- Nic dziwnego… mam ochotę… spróbować.- mruknęła lubieżnie w odpowiedzi właścicielka lokum i westchnęła ciężko. - Ale niestety nie mam czasu.
- Yhym. - Morgan z trudem powstrzymywała drżenie ciała, starając się skupić na czymś innym. - Sądząc po stroju.. to chyba przyjemna praca?
- Może być… ale to bardziej strój na później. Suknię wybiorę bardziej pruderyjną.- stwierdziła półelfka przesuwając majteczkach pokojówki palcem.- Możesz opuścić już spódnicę, jeśli chcesz.
- Wiesz.. że wolałabym coś innego. - El mimo swoich słów opuściła spódnicę.
- A to całe… molestowanie?- zapytała z uśmiechem Almais wstając i poprawiając gorsecik na biuście. - Którym mnie straszyłaś?
- Nie ja. - El zaśmiała się. - Ale wolałabym by nasza relacja nie była.. tak oczywista. Jak wiesz mam swoje sekrety.
- Wiem wiem… niektórych się domyślam.- odparła z uśmiechem Almais i objęła dłońmi swój zgrabny tyłeczek. - Niemniej… wieczorami możesz tu wpaść, jeśli będziesz się nudziła. No chyba że nie lubisz tłumów. Miewam gości.
- Chcę się uczyć. - Morgan przyjrzała się elfce z rozbawieniem. - Mam swoich kochanków, swoje rozrywki, jeśli jednak będziesz chciała mojej pomocy.. po prostu mnie wezwij.
Rudowłosa spojrzała przez ramię uśmiechając się drapieżnie.- Tak po prostu? Wezwać i skorzystać?
Ujęła podbródek Elizabeth spoglądając w oczy pokojówki.
- Intrygujący pomysł. Rzeczywiście przyjdziesz i zrobisz o co cię poproszę? Mogę mieć bardzo pokręcone pomysły moja droga. - wymruczała ciekawa reakcji panny Morgan na jej słowa.
- Wydawało mi się, że taka była nasza umowa. Pomyliłam się? - El uniosła brew z zaciekawieniem.
- Zakładałam że będę musiała zachować jakieś skrupuły i przyzwoitość.- zachichotała w odpowiedzi Almais.- No i bardziej profesjonalne podejście do naszej relacji.
- Jestem tu tylko pokojówką. - Teraz El uśmiechnęła się ciepło. - Wiem że dla was magów może to być abstrakcyjne, ale to moje źródło utrzymania.
- Jesteś pokojówką w godzinach pracy. A my mówimy tu o pracy po godzinach.- Almais nachyliła się i cmoknęła usta Elizabeth. - Pogadamy więcej na ten temat przy najbliższej okazji. Dam ci znać kiedy.
- Będę czekać. - El dygnęła i ruszyła by w końcu pomóc Frolicy.
Diablica szorowała właśnie wannę zupełnie skupiona na tym zadaniu. Pochylona majtała ogonem na boki, nieświadoma wchodzącej do łazienki przyjaciółki.
Morgan przez chwilę przyglądała się temu przyjemnemu obrazkowi nim się odezwała. - W czym mogę pomóc?
- W myciu armatury. - wskazała na kurki i zerknęła przez ramię. - Zrobiłaś tam coś czego nie powinnaś?
- Poprosiłam o to bym mogła pracować w spokoju. - El zaśmiała się. - Nie powinnam tego robić?
Diabliczka spojrzała podejrzliwie na Elizabeth, uśmiechnęła się ironicznie. - Nie wiem… to zależy czy chciałabyś, by się na to zgodziła. Pożerałaś ją wzrokiem.
- Mam jej pomagać wieczorami przy eksperymentach. Wiesz.. taka wieczorna fucha. - El podeszła do diablicy i zabrała się za czyszczenie armatury. - Wtedy nie będę miała nic przeciwko, ale tak w ciągu dnia.. mamy też innych klientów.
- No… wiesz…- diabliczka mruknęła i El poczuła jak wokół jej łydki ociera się zwinny ogon kochanki. - Jakoś to nam nie przeszkadzało robotę wcześniej.
- Ale z Davidem byłyśmy jakby umówione. - Morgan poddała się temu dotykowi starając się nie przerywać pracy.
- To prawda i nieprawda… ja się umówiłam z tobą.- odparła żartobliwie Frolica kończąc czyszczenie wanny, ale nie pieszczotę ogona na łydce kochanki. Spojrzała na nią z uśmiechem. - Wymusiłam niemal. Mam u ciebie dług. Możesz zarządzać jego spłaty.
- Nie kuś mnie przy moich rodzicach. - El zaśmiała się. - Poznasz ich.. to naprawdę ciepli i mili ludzie.
- Ech… naprawdę tego chcesz? - zapytała poważnie diabliczka odpuszczając pieszczotę ogona. - Dobrze, więc będę przy nich wzorem cnotliwości.
- Co innego podroczyć się w sypialni czy po kątach, ale przy nich.. tak tego chcę. - Czarodziejka nachyliła się i pocałowała ją. - Są dla mnie bardzo ważni, choć słaba się im córka trafiła.
- Postaram się być grzeczna. - obiecała rogata kończąc mycie wanny.- Ale w sypialni nie będzie droczenia. Będą lubieżności i dzikie figle… i knebel będzie ci potrzebny.
- Twój ogonek się do tego nada. - El skończyła mycie armatury i rozejrzała się czy coś jeszcze wymaga nieco troski.
- Mój ogonek będzie miał wtedy inne zajęcie.- przypomniała jej rogata i rozejrzała się mówiąc.- Możemy się zbierać.
- No to pozostał podglądacz, przebrać się, zgarnąć pensję i ruszamy. - El chwyciła sprzęt do sprzątania.


Pożegnały Almais i wyruszyły ku kolejnej robocie. Mieszkanie podglądacza było puste i nawet całkiem czyste. Wyglądało na to, że nie spędził w nim nocy, więc obu pokojówkom nie zajęło wiele czasu uprzątnięcie bałaganu. Skończyły przed obiadem. Pozostało im więc odwiedzić madame Waynecroft w jej biurze. Kobieta już na nie czekała. Zaraz po wejściu, zajrzała w jakiś grafik i zaczęła wyciągać z kasetki pliki banknotów.
- To dla ciebie panno Morgan, a to dla panny… Frolicy… kiedy uzupełnisz nazwisko w dokumentach?- zapytała skupiając wzrok na rogatej.
- Wolałabym nie uzupełniać. Sama pani rozumie, rodzina tak jakby nie chce bym rozpowiadała skąd pochodzę.- odparła diabliczka szybko zgarniając swoje 450 dolarów.
El przyjęła swoją wypłatę spoglądając na kwotę, którą otrzymała. Po chwili też schowała ją do kieszeni w spódnicy.
-To chyba wszystko.- podsunęła obu dokumenty.- Potwierdźcie tylko otrzymanie zapłaty i jesteście wolne. A i posprzątajcie swój pokój, zastaniecie go w takim stanie w jakim go zostawiłyście.
El podpisała się, że przyjęła pieniądze i skupiła wzrok na Waynecroft. Była ciekawa czy przełożonej przeszło już zainteresowanie jej osobą. Twarz kobiety była kamienną maską, odczytanie z niej jakiejkolwiek emocji czy zainteresowania był epickim wyzwaniem.
- To wszystko. Możecie iść.- odparła uprzejmie kobieta odbierając potwierdzenia otrzymania wypłaty.
- Dziękujemy. - El dygnęła, ale wychodząc pozwoliła sobie na zakołysanie biodrami i rzucenie jeszcze jednego spojrzenia na szefową nim zamknęła za sobą drzwi.
Błysk zaintrygowania się pojawił na twarzy panny Waynecroft, a może tylko się to El zdawało? Drzwi się zamknęły za nią za szybko, by mogła to potwierdzić.
- Obiad jemy tu czy już u ciebie?- zapytała tymczasem Frolica.
- U mnie, ale możemy po drodze kupić jakieś słodycze. Moi bracia będą szczęśliwi. - El zamyśliła się ruszając korytarzem. Sama nie była pewna czy chce uwodzić przełożoną czy nie. Trzeba było przyznać Waynecroft, że kusiła… wzbudzała ciekawość, a z tym El sobie słabo radziła.
- To chodźmy się przebrać i ruszamy. Nie wspomniałaś o braciach. Źle znoszę ciągłe wypytywanie o moje rogi i ciągnięcie za ogon.- odparła diabliczka wystawiając język.
- Już są nieco starsi. Młodszy chodzi do szkoły, a starszy pomaga ojcu w warsztacie. - El podążyła w kierunku ich wspólnego pokoju.
To trochę uspokoiło diabliczkę. Na miejscu zrzuciła zaś strój pokojówki dobierając skromną bluzkę i długą spódniczkę, a na to jeszcze krótką marynarkę. Upięła wysoko włosy układając je w kok i starając się czarnymi puklami zamaskować rogi.
El przebrała się z powrotem w ubrania, które wybrała rano, do podręcznej torby spakowała księgę i książkę od Clarice, oraz płaszcz. - No to ruszajmy.
- Ja jestem gotowa.- odparła wesoło rogata biorąc pod ramię przyjaciółkę i ruszyły ku wyjściu z uczelni.
- Pójdziemy pieszo, czy pojedziemy tramwajem konnym?- spytała Frolica.
- Do cukierni można podejść pieszo, a tam złapiemy tramwaj do Downtown, co ty na to? - El obejrzała się jeszcze na mury akademii. Dawno nie widziała się z Diego.. chciała jeszcze pomówić z Clarice po użyciu perfum… no i pozostała jej sprawa tych masażystek… Tyle rzeczy do zrobienia, a tak mało czasu.
- Zgoda.. chodźmy do cukierni.- odparła z uśmiechem rogata ruszając w wybranym przez czarodziejkę kierunku. Zatrzymała się jednak przed drzwiami mówiąc.
- Ty pierwsza. Ja… nie przepadam za słodyczami. Poczekam tu na ciebie.
- O… dobrze. - El była nieco zaskoczona, bo babeczki, które przyniosła diablicy nawet jej smakowały. Nie chciała jednak naciskać i sama weszła do środka. Rozejrzała się szukając jakiegoś ciasta, którym można by podzielić się z rodziną.
Wkrótce wróciła z lekkim jak piórko i zapewne smakującym jak niebo, plackiem ananasowym. Dość drogim specjałem. I jakoś nie lubiącej słodyczy Frolice leciała na jego widok ślinka.
- To już… jedziemy do ciebie?- zapytała z uśmiechem.
- Tak. - El uśmiechnęła się gdy przez jej myśl przeszło że Frolica jest w tym miejscu bardzo podobna do Simeona.
- To dobrze… ruszajmy więc.- odparła z uśmiechem rogata biorąc dłoń El w swoją i ruszając wraz z nią w kierunku przystanku tramwajów konnych.
Czarodziejka podążyła za diablicą. Czuła się nieco dziwnie idąc z drugą kobietą za rękę, ale nie było to nieprzyjemne uczucie. Trochę jakby miała siostrę? Przyjaciółkę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 08-06-2020, 08:10   #39
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przejazd tramwajem konnym, przekomarzenie i rozmowy o wszystkim i niczym. Brzmiało to jak przyjaźń. Diabliczka wszak była grzeczna i nie przekraczała granic, ogon mając całkiem owinięty wokół pasa. Jej swobodny ton i zrelaksowana postawa nabierała nerwowości, gdy zbliżały się do domu Elizabeth. Diabliczkę zaczęła pożerać trema. Czarodziejka także się nieco denerwowała, ale starała się by nie było po niej tego widać. Opowiadała o swoich kłopotach z młodszymi braćmi i o nadopiekuńczym tacie. Aż w końcu doszły do drzwi i nie było odwrotu dla żadnej z nich.
El otworzyła je i od progu zawołała. - Cześć! To ja! - Z zaciekawieniem zaglądając czy coś się zmieniło.
- Hej! - odpowiedziała jej Fulla z kuchni kręcąc się przy piecyku. - Twoja mama przyjmuje właśnie klieen…-
Spłoszyła się i zawstydziła widząc wchodzącą wraz z Elizabeth diabliczkę. Odruchowo próbowała się schować, ale nie bardzo miała gdzie.
- Kto to?- zapytała, a diabliczka próbowała przełamać lody wyciagając dłoń. - Jestem Frolica.
- Frolica jest moją współlokatorką. Pracujemy razem. - El przedstawiła swoją towarzyszkę. - To Fulla, mieszka obok i teraz pomaga mojej mamie gdy zmieniłam pracę.
- Hej.- mruknęła krasnoludka podając nerwowo dłoń do uściśnięcia rogatej.- Twoja mama wspominała że przyjdziesz z przyjaciółką. Niewiele jednak podała… detali.
El machnęła ręką.
- Pewnie sama się z tym jeszcze nie oswoiła. Ale zżyłyśmy się z Frolicą. - Czarodziejka uśmiechnęła się do diablicy. - I chciałam by was poznała. O i kupiłam ciasto na deser. Niestety nie ma tam pieca, by coś upiec.
- Zżyłyście się? To miło.- odparła Fulla naiwnie się uśmiechając.
- O tak… bardzo się zżyłyśmy. Ale Elizabeth nie wspominała, że ma tak uroczą sąsiadkę.- rzekła diabliczka z dwuznacznym uśmiechem i lubieżnym pomrukiem.
- Och.. nie? Fulla jest niesamowicie zgrabna ale i bardzo nieśmiała. - Morgan darowała krasnoludzicy własnego lubieżnego uśmieszku. - A tata i bracia? Są w warsztacie?
-Tak. - potwierdziła krasnoludka wracając do sprawdzania pieczeni w piekarniku.- Twoja mama powinna zaraz zejść, a ja muszę pilnować by pieczeń się nie przypaliła. I zrobiłam własny komplecik. Z cekinami. Moje pierwsze dzieło.
- Ma zgrabną pupę. Miałaś okazję ją poczuć pod palcami?- szepnęła tymczasem diabliczka wprost do ucha Elizabeth, pośladki czarodziejki macając dłonią.
- Później ci powiem. Choć zostawimy rzeczy u mnie. - El ułożyła na stole kupione ciasto. - Zostawiam to tutaj, zaraz wrócimy.
- Dobrze… i cieszę się że zjawiłaś się. Co obiad zgadują jak ci się układa życie na uczelni i się martwią.- mówiła pochylona Fulla w pełni skupiona na swoim zadaniu.
Tymczasem obie przyjaciółki już ruszały po schodach do sypialni Elizabeth.
- W głębi jest warsztat, pracownia mamy jest na piętrze. - El opowiadała diablicy o domu prowadząc ją na poddasze. - Sypialnie są na samej górze, a łazienka obok pracowni.

Wdrapała się na samą górę i uchyliła drzwi.
- A to...mój pokoik. Obok śpią bracia.- Powiedziała nieco niepewnie pokazując ciasne pomieszczenie. - Rodzice mają pokój po drugiej stronie korytarza.
- Uroczo… nie będę miała potrzeby szukać wymówek, by cię pieścić.- odparła półżartem półserio diabliczka, już lekko ściskając pośladek czarodziejki.- Coś jeszcze powinnam wiedzieć?
- Przez ścianę słychać czasem rodziców Fulli i to chyba tyle. - El weszła do środka i odłożyła swoje rzeczy. - Wybacz im… nigdy nie widzieli diablicy.
- Nie szkodzi. Przywykłam. Choć w Downtown częściej można na nas trafić.- Frolica odłożyła swój bagaż, podeszła do łóżka, usiadła na nim. A potem się położyła.- Ledwie się zmieścimy razem… dobrze że nie muszę trzymać rączek przy sobie.
- Jeszcze przez chwilę musisz jeśli chcesz dotrzymać naszej umowy. - El zaśmiała się. - Chodź może klientki już nie ma to pokażę ci pracownię.
- Jeszcze jesteśmy w twoim pokoju. Jeszcze nie jesteś bezpieczna.- odparła diabliczka wystawiając długi jezor z uśmiechem. Po czym usiadła na łóżku i spojrzała na Elizabeth lubieżnie.- I jeszcze masz tą kuszącą bieliznę.
- Mam się przebrać? - Morgan zaśmiała się. - Choć uwodzicielko, popościsz jeszcze chwilę.
- Masz zdjąć majteczki i chodzić dziś bez nich. Skoro ja mam być grzeczna, to ty możesz trochę nie być…- odparła żartobliwie Frolica wstając z łóżka.
- No dobrze… - El zawahała się, ale po chwili namysłu zdjęła bieliznę z pupy i wrzuciła ją do kosza przeznaczonego na pranie. Poczuła jak przyjemny dreszcz przebiegł po jej ciele. - To… idziemy?
- Chodźmy…- odparła z uśmiechem rogata obserwując cały proces i uśmiechając się lubieżnie, gdy czarodziejka świeciła gołą pupą przez chwilę.
- Prowadź. - dodała.
El poprowadziła swojego gościa piętro niżej i zatrzymała się przy drzwiach pracowni nasłuchując czy matka ma jeszcze klienta.
Cisza za drzwiami świadczyła o tym, że matka już musiała skończyć poprawki i zapewne teraz nadzorowała kulinarne obowiązki Fulli lub całkiem zastąpiła przy nich krasnoludkę.
Czarodziejka uchyliła drzwi i widząc, że w środku jest pusto wprowadziła diablicę.
- Tu się uczyłam i pracowałam z mamą. - Poczuła odrobinę tęsknoty do czasów spędzanych w pracowni i pracy nad delikatnymi elementami garderoby.
- Ładnie… i czysto. - Frolica nie bardzo wiedziała co powiedzieć, bo wszak nigdy nie widziała pracowni krawcowej. Diabliczkę raczej nie było dotąd stać na takie usługi. Rozglądała się więc ciekawsko majtając na boki ogonem.
- Potem cię oprowadzę. Jest przymierzalnia. Te drzwi obok. - El wskazała na sąsiednie wejście. - To magazynek i stara przebieralnia. Ale chodźmy przedstawię ci moją mamę i guru.
- No to chodźmy. - zgodziła się diabliczka, a jej dłoń zacisnęła się na pośladku czarodziejki przypominając jej o braku bielizny pod spódnicą. - Masz jeszcze dla mnie jakieś rady przed spotkaniem z twoją mamą?
- Hm.. - El ni to zamruczała ni to wydała odgłos zamyślenia. - Po prostu staraj się być normalna.. no i jak napomkniesz o bieliźnie już będzie twoja.
- O twojej… bieliźnie mam napomknąć?- ścisnęła mocniej pośladek czarodziejki masując go zaborczo, gdy szły w kierunku kuchni w której to już było słychać głosy Adelaide i Fulli. Oraz chłopaków.
- Wspomniałam o zachowywaniu się normalnie? - El chwyciła diablicę za dłoń i pociągnęła na parter.
Gdy znalazły się przy drzwiach kuchennych, stanęła w nich.
- Cześć. - Przywitała się radosnie z rodziną.
- Witaj kochanie. Tęskniliśmy. Jak sobie radzisz? Dobrze się odżywiasz? Magowie nie sprawiają ci kłopotu? Nie narzucają się? Słyszałam opowieści o swobodnych zachowaniach jakie zdarzają się na uczelni. Nikt chyba nie narzucał ci jakichś nieprzyzwoitych propozycji ?- Adelaide zarzuciła swoją pierworodną pytaniami, natomiast bracia… ich bardziej ciekawiła diabliczka i jej ogon.
- Zaraz na wszystko odpowiem. - El zaśmiała się. - To Frolica, współlokatorka, o której wspominałam. Moja mama Adelaide Morgan i bracia Edwin… - wskazała na starszego chłopaka- i Harold. - Skinęła na młodszego, który już rozważał złapanie ogona diablicy.
- Miło mi.- odparła stremowana diabliczka.
- A więc to ty pilnujesz mojej kochanej córeczki. Nie pakuje się aby w kłopoty?- zapytała z uśmiechem Adelaide.
- O żadnych nie wiem i pilnuję, by zasnęła wraz ze mną. - odparła Frolica dwuznacznie i uśmiechnęła się do czarodziejki.
- No to siadajmy do posiłku. A ty Elizabeth opowiadaj… bo w końcu udało ci się wrócić do domu, choć na chwilę.- zadecydowała Adelaide.
El wskazała Frolicy krzesło i sama zajęła miejsce przy stole.
- To odpowiadam po kolei. Radzę sobie dobrze, poznałam Frolicę i jeszcze taka miłą bibliotekarkę, która pożycza mi książki. - Uznała że napomknięcie o Clarice jest bardziej niż bezpieczne, bo to bardzo pruderyjna osóbka. - Odżywiam się dobrze, choć karmią tam dosyć tłusto. szefową kuchni jest półorczyca, a magowie są różni. Niektórzy bardzo mili i kulturalni, a inni coś kombinują, ale nasza przełożona Panna Waynecroft nas pilnuje.
- To mnie cieszy. Już się bałam że wizyty w Pączku będą miały na ciebie zły wpływ. - odparła Adelaide z uglą. I zwróciła się do diabliczki.- To może opowiesz coś o sobie?
Rogata stropiła się, ale zaczęła po chwili opowiadać to co El już wiedziała. Ot historia o sierocińcu oraz późniejsze losy. To że była doświadczoną pokojówką znającą się na swoich fachu i doświadczeniu po paru pracodawcach. O których tylko wspomniała półgębkiem. Fulla siedząca obok Elizabeth szepnęła tymczasem.
- Tęskniłyśmy za tobą. Twoja mama i ja.
- Ja też.. ale mam teraz kilka okazji dorobić. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy. - Trochę sprzątania po godzinach. Mam szansę odłożyć nieco pieniędzy.
- Mhmm… wiemy, ale bez ciebie jest tu nudniej.- odparła cicho Fulla nie przeszkadzając Adelaide w uprzejmym maglowaniu diabliczki.
- Bo nikt nie rozrabia? - El zaśmiała się. - A ty jak tam, znalazłaś sobie kogoś?
- Ja? Nie. Zresztą nie mam po co. Ojciec mi kogoś znajdzie. Jakiegoś statecznego starszego nieco ode mnie krasnoluda.- odparła cicho, po czym spytała zerkając na biust Elizabeth. - A ty? Wpadł ci jakiś mag w oko?
- Oj może sama też byś mogła kogoś wypatrzeć. - El zaśmiałą się cicho i pokręciła przecząco głową. - To przystojniacy.. naprawę, ale nie.. jakoś żaden nie przypadł mi do gustu.
- Nie przystoi mi.- oburzyła się krasnoludka i wzruszyła ramionami.- A twoja mama ma same klientki. Żadnych krasnoludów. No i co… mam się na biusty gapić. Mój tak przeważnie większy od reszty…- zażartowała na koniec nieśmiało. Jakby nie była pewna, czy to co powiedziała, jest w ogóle śmieszne.
- To z pewnością. - El zaśmiała się cicho i upewniła się czy nie musi ratować Frolicy.
Diabliczka wiła się jak robak na haku dociskana kolejnymi uprzejmymi pytaniami Adelaide. Najwyraźniej nie chcąc wyjawić na swój temat więcej informacji. Starała się być uprzejma, acz już powoli… szukała wymówki do zmiany tematu. Bezskutecznie.
- Och zjedliście? - El rozejrzała się po rodzinie. - Kupiłam deser. - Czarodziejka wskazała na stojące na środku ciasto. - A jak tam w domu? Działo się coś ciekawego?
- Ojciec dostał poważną i dobrze płatną fuchę w Uptown. Była jakaś poważna awaria…- zamiast Adelaide odezwał się Edwin Henry sięgając już dłońmi do ciasta A Adelaide dokończyła.- Pożar w warsztatach tkackich. Zniszczone zostały materiały i uszkodzone maszyny tkackie. Ponieważ to duża hala, najęto fachowców spoza gildii. W tym i Henry’ego. Fabrykantowi zależy na szybkim przywróceniu produkcji więc płaci sporo, ale i wymaga pracy po godzinach.- po tym wyjaśnieniu dodała. - Dlatego nie ma go tu z nami.
- Szkoda… myślałam, że po prostu ma teraz klienta. - El spojrzała w kierunku drzwi. - Ja jak wam idzie z Fullą?
- Jakoś jakoś.- westchnęła Adelaide zerkając krasnoludkę.- Ma upór i cierpliwość. Brak jej wprawy i to bardzo. Brak jej też fantazji… albo może… muzy? Jej projekty są bardzo proste i konserwatywne. I identyczne
- Muzy?- diabliczka zerknęła na Elizabeth wodząc znacząco wzrokiem po jej ciele.
- Bielizna wymaga inspiracji… jeśli ma być wyjątkowa. Fulla jest dobrą rzemieślniczką, ale na razie nie wykazuje iskry by być artystką.- wyjaśniała dalej Adelaide nie zauważając ukrytych podtekstów w zachowaniu rogatej. Bracia zaś porzucili zainteresowanie rozmową dorosłych jak i diabliczką, by opychać się ciastem.
- Może wizyta na występie twojej cioci by pomogła? - Zaproponowała El spoglądajac na Fullę. - To niezbyt przyzwoite miejsce, ale za to mają tam podobno niesamowite kostiumy.
- Wolałabym… nie… -pisnęła Fulla kuląc się nieco.
- Weź ją do Pączka raczej. Tylko zachowujcie się właściwie tam.- stwierdziła Adelaide.- Nieprzyzwoite miejsca nie są dla młodych panienek. Zwłaszcza niezamężnych. Po nieprzyzwoitych miejscach krążą niemoralni kawalerowie.
- Wiesz mamo… w Pączku dziewczyny są jednak poubierane. Ja znam ich bieliznę, bo ją szyłyśmy. - El nie była przekonana by ciągnąć Fullę do Pączka. - Myślisz, że coś takiego by ją zainspirowało?
- Ona jej nie zna. A poza tym skoro się z nimi przyjaźnisz to z pewnością pokażą Fulli zawartość swoich szaf z ubraniami. - oceniła Adelaide.
- A inspiracja nie powinna płynąć, ze strojów na ciele?- zasugerowała diabliczka, a matka El zmroziła ją wzrokiem. Westchnęła jednak po chwili.- No dobrze. Idźcie we trzy i nie rozdzielajcie się i uważajcie by nie wpakować się w kłopoty. I trzymajcie się z dala od mężczyzn.
- Czyli idziemy do Śrubki? - El spojrzała na diablicę i krasnoludzicę.
- Uuu… a czy nas tam wpuszczą? Do drogi lokal. Skandaliczny acz z klasą. - odparła z uśmiechem Frolica. Krasnoludka zaś zaczerwieniła się mocno na twarzy i tylko kiwnęła głową szepcząc.- Ale nic nie mówcie moim rodzicom.
- Coś wymyślimy. - El wolała nie wspominać przy mamie o tym, że dostała wejściówki do lokalu. - To.. chciałabyś się przebrać Fullo? Możemy się spotkać za chwilę, a ja bym chciała na chwilę wyrwać mamę do pracowni.
- Nie bardzo wiem jak się przebrać.- odparła Fulla spuszczając wzrok w dół.
- Och… jakbyś szła na obiad do kogoś… albo do restauracji? - Zaproponowała El. - Nie musi być nic dziwnego.
- Nie chodzę do restauracji, ale spróbuję coś znaleźć.- odparła krasnoludka.
- Najwyżej przyjdę za chwilę do ciebie, jakbyś nie była w stanie wybrać, dobrze? - El uśmiechnęła się ciepło i położyła pocieszająco dłoń na ramieniu krasnoludzicy.
- Dobrze. - odparła z uśmiechem Fulla.
- Mamo, pokażemy Frolicy pracownię? - El wstała ze swojego miejsca, pozostawiając dokończenie ciasta swoim braciom.
- Oczywiście… chodźmy.- odparła z uśmiechem Adelaide i dodała. - Nie martw się. Ojciec wróci wieczorem. Zobaczysz się z nim zanim udacie się w miasto.
Następnie wstała od stołu i ruszyła do pracowni. A córce i jej przyjaciółce pozostało udać się w jej ślady.
El dała znak diablicy by się przyłączyła i podążyła za matką. Odezwała się jednak dopiero jak znalazły się w pracowni.


- Przyznaję, że chciałam ci pokazać coś inspirującego mamo… jeśli Frolica się zgodzi. - El uśmiechnęła się do przyjaciółki nieco zadziornie. - Pierwszego dnia pomyliłam nasze kostiumy i zauważyłam, że ubrania Frolicy muszą mieć dziurki na ogon. Byłam bardzo ciekawa jak się w takiej sytuacji trzyma bielizna. Pomysł sam w sobie jest rewelacyjny, po prostu ma zapięcie, ale pomyślałam ile to możliwości dla normalnej bielizny. - W głosie czarodziejki pojawiało się coraz więcej ekscytacji. - Jeśli Frolica zgodziłaby się pokazać…
- Mogę pokazać.- zgodziła się cicho i wstydliwie Frolica.
- Wpadłaś już na jakiś pomysł?- zaciekawiła się Adelaide pytając córkę, gdy wszystkie trzy weszły do pracowni.
- Pomyślałam o podobnych zapięciach w gorsecie. Musiałby być robiony idealnie na wymiar ale za to o ile szybszy do nakładania! - El uśmiechnęła się do matki. - Niby można by zrobić sznurowanie, które zawiązuje się raz, a potem już tylko zapina na kilka paseczków. Zastanawiałam się też czy taka bielizna z otworkami nie byłaby popularna. Tak to tylko wycinamy coraz mocniej, przez co coraz słabiej się to trzyma, a tak możnaby spinać bieliznę paskami i odsłaniać to co klientka chce pokazać.
Czarodziejka podeszła do niewielkiego podestu, na którym brały z matką miary.
- Stanąłbyś tutaj i pokazała? - Zwróciła się do Frolicy.
- Ja… stanę… - zgodziła się nieśmiało diabliczka drżąc na ciele i wodząc drżącymi palcami po spódnicy.- Ale nie starczy mi odwagi by ją zadrzeć.
To była gra z jej strony. Obie to wiedziały. Rogata miała smykałkę do takich żartów.
- Och… możesz zdjąć w przebieralni. - El uśmiechnęła się zadziornie wskazując na pomieszczenie z kotarą.
- Nie starczy mi odwagi, by z niej wyjść… może gdyby nie sama pokazywała majtki?- stwierdziła trwożliwie Frolica.
- Jesteśmy profesjonalistkami i kobietami.- próbowała ją przekonać Adelaide. Ale bez skutku. Diabliczka była “zatrwożona”.
- To wskakuj, podwinę ci tą spódnicę. - El poklepała podest.
Diabliczka zgrabnie wskoczyła na podest i grzecznie wypieła pośladki. Jej ogon wił się leniwie, a podchodzącą kochankę powitała lubieżnym uśmiechem przez ramię. Na szczęście zaciekawiona nietypową bielizną Adelaide nie zauważyła tych detali. Czarodziejka podwinęła spódnicę diabliczki, nieco ją nawet unosząc na plecy, by odsłonić zapięcie nietypowych majtek. Na nieszczęście dla Frolicy teraz naprawdę była w trybie zawodowym.
- Co sądzisz? - Spojrzała na pochylająca się obok mamę.
- Intrygujące.- oceniła Adelaide przyglądając się odsłonietej bieliźnie i po chwili zaczęła wymieniać uwagi ze swoją córką na temat jej pomysłu. El w tym czasie, dłonią ukrytą pod materiałem spódnicy delikatnie masowała skórę tuż powyżej ogona diablicy.
- Tylko materiał bielizny nie może być wtedy bardzo cienki, bo obawiam sie, ze paski by go naderwały.
- To zniechęci elegantki. Nie lubią za dużo dźwigać. - oceniła matka, gdy diabliczka wypinając mocniej pośladki pomrukiwała cicho z zadowolenia poddając się dotykowi czarodziejki.
- Chyba, że byłby to jedwab… wytrzymały i delikatny zarazem. - El drażniła przyjaciółkę dalej, przesunęła nawet dłonią po pasku i na chwilę odpięła pasek. - Wybacz Frolico.. to tak tylko prezentacyjnie.
- Nie szkodzi…- mruknęła pobudzonym i zawstydzonym tonem głosu diabliczka.
- Jedwab jest drogi niestety. - odparła Adelaide pocierając podbródek.- Tu w Downtown mało kogo na niego stać. No chyba że ma się koneksję wśród skośnookich.
El zapięła pasek z powrotem i opuściła spódnicę Frolicy.
- Mogę popytać. Może ktoś by się skusił na nieco droższy komplet. Jedna czarodziejka na uniwerku ma dosyć drogą bieliznę. - Amanda uśmiechnęła się do matki. - Można by przetestować na mnie i sprzedać z niezłym zyskiem, co myślisz?
- Można by zaryzykować. Ja tylko ojciec dostanie pierwszą wypłatę.- zgodziła się z nią Adelaide.
- Ja już dostałam, mogę założyć ze swoich… zobaczę czy wystarczy. - El nawet sekundy nie zastanawiała się nad propozycją. - Macie tu pewnie inne wydatki niż moje szalone pomysły.
- To prawda, acz nasze finanse nieco się poprawiły. Z uwagi na uczennicę.- odparła z uśmiechem Adelaide.- Nie dość że Fulla jest coraz bardziej pomocna, to jeszcze dostajemy pieniądze za jej naukę.
- Cieszę się. Spróbuję ją zachęcić by nieco poobserwowała inne kroje. - Czarodziejka wyciągnęła dłoń do Frolicy by pomóc jej zejść z podestu.
Ta zeskoczyła zgrabnie i zaczęła poprawiać swoją spódnicę. Czerwony kolor skóry mógł przed Adelaide maskować emocje i pobudzenie rogatej, ale czarodziejka subtelne różnice odcieni już potrafiła wyłapać.
El uśmiechnęła się zadziornie do przyjaciółki i spojrzała na matkę.
- A miałaś mamo jakieś fajne zlecenia?
- Pomijając to od ciotki Fulli to nie.- stwierdziła kobieta wzruszając ramionami. - Żadnych wyzwań. Wszystko ma być… klasycznie.- ostatnie słowo wręcz wypluła z pogardą.
- To postaram się załatwić to zlecenie. - El uśmiechnęła się. - Fulli jeszcze nie ma… może jednak pójdę jej pomóc.
- Dobrze kochanie.- odparła z uśmiechem Adelaide i zwróciła się do Frolicy.- Pokażę ci moje projekty.
- Może pójść z tobą?- diabliczka próbowała się wymknąć z tej sytuacji.
- Nie chciałabym robić kłopotów Fulli. Jej rodzice są bardzo konserwatywni. - El uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nie martw się. Nie pójdą bez ciebie. Nie puszczę ich. Gdy będziecie w trójkę każda z was będzie robiła za przyzwoitkę dwóch pozostałych.- dodała Adelaide i El wymknęła się sama z pracowni.
Czarodziejka zeszła na dół i przeszła wspólnym podwórzem do domu Fulli, tam weszła jak zwykle do swojej sąsiadki, bez pukania i ruszyła do jej pokoju, którego lokalizację nazbyt już dobrze znała. Dopiero w drzwi do niego zapukała.
- Fulla? - Odezwała się na tyle głośno by krasnoludzica mogła ją usłyszeć.
- Co?- poza pytaniem El słyszała też głośne sapanie przyjaciółki, które przypomniały jej o innej nocy, gdy podobne odgłosy towarzyszyły jej i Simeonowi.
- Mogę wejść? - Czarodziejka oparła się o drzwi nasłuchując. czyżby to naprawdę była Fulla?
- Ttaak… możesz…- odparła między sapnięciami.- Prze… ęty…
El weszła do środka ciekawa z czym walczy krasnoludzica.
- Mogę pomóc?
- Jeśli… chcesz…- po otwarciu podziwiać mogła buciki na obcasie, co prawda solidnym ale dużym. Stopy w nich uwięzione, pończoszki naciągnięte pośpiesznie. Pulchną okrągłą gołą pupę drżącej Fulli, która sapała głośno. I sprawdzę jej odgłosów. Gorset z którym walczyła, bo drań nie chciał pomieścić jej obfitego biustu.
- Pozwól… mam wprawę. - El podeszła do krasnoludzicy i uśmiechnęła się. - Będę musiała go dotknąć, dobrze? - Wskazała na biust Fulli.
- Uważaj… jest wrażliwy. - pisnęła cichutko krasnoludka.- Ostatnio coraz bardziej.
- Yhym… - El ujęła biust krasnoludzicy na tyle na ile pozwalała jej dłoń i pomagając sobie ręką wsunęła krągłość w gorset. Nie wyjęła jednak dłoni od razu. - Byłaś kiedyś w “Poduszeczce”?
- Nie. I nie powiedziałam też mamie gdzie idziemy. Tylko że na przedstawienie.- westchnęła Fulla rumieniąc się. - Dziwnie jak ktoś inny ci… dotyka.
Jej oddech lekko przyspieszył.
- Dziwnie przyjemnie? - El pochyliła się by spojrzeć na krasnoludzicy w oczy i sięgnęła do jej drugiej piersi, ułożyła na niej dłoń zwlekając z włożeniem krągłości do gorsetu. - Bo wiesz… jestem niemal pewna, że cię słyszałam w Poduszeczce.
- A co niby miałabym robić w knajpce dla złodziei i tych… no… elementu, jak to mówi… taata. - jęknęła cichutko i potrząsnęła rudymi puklami.- Dziw… nie… przyje… mnie.
- Sądząc po odgłosach.. coś takiego. - El delikatnie zaczęła miętosić pierś krasnoludzicy. - Myślałam, że staramy sobie wszystko mówić.
- Przecie… przecie… mówię… szybk… wszystko…- zaczęła się plątać w słowach, gdy jej miękka pierś zaczęła być ugniata. Spojrzała zarumieniona na twarzy wodząc rozpalonym spojrzeniem po licu El.- Co ty... robisz... to nie pomaga.
- Jest przyjemna w dotyku. - Czarodziejka jeszcze nieco miętosiła pierś krasnoludzicy i wsunęła ją w gorset, po czym sięgnęła do sznurowania by je z wprawą zacisnąć
- Twoja pewnie też…- mruknęła Fulla wodząc spojrzeniem po piersiach El a potem rozejrzała się dookoła. - Tylko gdzie ja wcisnęłam te majtki.
- Tego to nie wiem. - El zaśmiała się. - Dla mnie możesz iść bez. - Czarodziejka przysiadła na stołeczku czekając aż krasnoludzica skompletuje garderobę. - Nie chciałam mówić w domu, ale.. mam kogoś. Byłam z nim i słyszałam ciebie.
- Och…- speszyła się krasnoludka kucając i wciskając pod łóżko. Gdyż dostrzegła swoją bieliznę. - A ja nadal jestem dziewicą. Nawet gdybym chciała to i tak nie miałabym z kim, ani kiedy. Nie opuszczam domu po zmroku. Nigdy.
- To było przed zmrokiem. Po zmroku muszę być na uniwersytecie. - EL uśmiechnęła się do Fulli. - A ty.. myślę, że z łatwością byś sobie kogoś znalazła.
- Niby jak? Nie El… to nie mnie nie słyszałaś. Nawet gdybym wyrwała się z domu, co jest niemożliwe, to… nie wiedziałabym co robić.- odparła Fulla cofając się z wypiętym gołym zadkiem.- Ja się nawet nie całowałam.
- No dobrze… - Morgan jakoś ciężko było w to uwierzyć, ale może to był ktoś o bardzo podobnym głosie? - Znalazłaś?
- Tak.- odparła i wstała prezentując swoje pantalony… króciutkie pantalony. I bardzo śmiałe… jak na Fullę. I obcisłe.
Powoli zaczęła naciągać je na swoje pośladki.
- Nie wierzysz mi ?- spytała cicho.
- To brzmiało tak samo jak teraz gdy próbowałaś założyć gorset. - El uśmiechnęła się. - Identycznie.
- To jak mam ci udowodnić, że mówię prawdę? - zapytała krasnoludka wydymając wargi jak mała dziewczynka.
Czarodziejka zaśmiała się.
- Nie musisz. - El oparła podbródek na dłoni obserwując Fullę. - Może to po prostu ktoś o bardzo podobnym głosie… identycznym.
- Może ktoś z klanu mojego ojca… albo rodzina matki. Raczej rodzina matki.- wymruczała zawstydzona Fulla i spytała.- Jak to jest… z mężczyzną?
- Cudownie. - El nieco nieświadomie zrobiła rozmarzoną minę, przypominając sobie tajemniczego Simeona i ich schadzki. Zobaczy się z nim już jutro.
- Acha… niewiele mi to mówi o małżeńskich obowiązkach. - zaśmiała się nerwowo krasnoludka i już ubrana w bieliznę zaczęła mocować skórzany pas na brzuchu, by przypiąć pończochy do niego.
- Za pierwszym razem nieco boli, ale jak partner jest ostrożny po chwili jest już tylko przyjemnie. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy. Może to rzeczywiście nie była ona? Tylko wtedy, kto?
- Acha… - Fulla nieco spochmurniała i zbladła. Kiwnęła głową i po zapięciu pończoch przysiadła, by spleść włosy w jeden długi warkocz.
- Coś cię zaniepokoiło? - El przyglądała się krasnoludzicy z zaciekawieniem.
- Ostrożność i delikatność to nie są cechy dobrego krasnoludzkiego męża. - wyjaśniła swoje obawy Fulla.
- Widziałam krasnoludzką robotę. - Czarodziejka uśmiechnęła się. - Jesteście silni, ale potraficie w stali wyrzeźbić cuda. Wykuć misterne szczegóły nawet w delikatnych metalach. Jeśli tylko potraktuje cię jak stal, którą trzeba ukształtować, rozgrzać do odpowiedniej temperatury i potem przekuć na kochankę to wierzę, że będzie to dla ciebie bardzo przyjemne.
- To duże JEŚLI Elizabeth. - zaśmiała się nerwowo Fulla wybierając ciasną spódnicę do kolan z guzami po boku.
- Ale zawsze jest szansa, prawda? - Morgan przyglądała się krasnoludzicy, zastanawiając się jak sama wyglądałaby w takim stroju. - Zawsze mu też możesz nieco zasugerować.
- Zasugerować?- Fulla nie bardzo zrozumiała słowa przyjaciółki. Zresztą skupiła się na dobieraniu koszuli, z falbanami na końcach, długimi rękawami i oczywiście zapinana pod szyją na kameę.
- Mężczyźnie trzeba pokazać co ci się podoba, prawda? - Mimo sposobu w jaki El sformułowała pytanie, była niemal pewna, że krasnoludzica zaprzeczy. Była ciekawa jak tych wszystkich krasnoludzkich zasad mają się odgłosy, które zdarzało się jej słyszeć we własnej sypialni.
- Nie wiem co mi się podoba .- odparła Fulla zawstydzona. - Już ci mówiłam. Nawet się nie całowałam.
El zaśmiała się.
- Możesz mnie pocałować. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Ale wiesz.. jak przyjdzie co do czego zawsze można po prostu reagować, prawda? Ja tak robię.
- Pocałować niewiastę? Nie bądź niedorzeczna. - zaśmiała się Fulla jakby ten koncept był dla niej absurdalny. I wzruszyła ramionami dodając. - Pewnie jak przyjdzie co do czego to spanikuję. Tak mi się zdarza.
- Jestem ciekawa jak ci pójdzie szukanie muzy wśród niewiast. - El wstała z niskiego zydelka. - Chodźmy zanim moja mama wykończy Frolicę.
- Nooo… ty wyglądasz ładnie w bieliźnie.- odparła krasnoludka ze śmiechem i westchnęła ciężko dodając. - To był twój pomysł. Ja byłam przeciwna.
- Wybacz interesowność, ale chcę byś była jak najlepszą pomocą dla mojej mamy. - El mrugnęła do Fuli.
- Wybaczam.- odparła łaskawie Fulla poprawiając swój strój i fryzurę przed lusterkiem, a potem wybrała narzutkę na ramiona. - I jestem wdzięczna za pomoc.
- Nie mów mojej mamie o tym co ci tu powiedziałam, dobrze? - Morgan podeszła do drzwi gotowa ruszyć z odsieczą na pomoc Frolicy.
- Nie powiem. Nie martw się.- odparła krasnoludka dobierając jeszcze kapelusz, który założyła na głowie. - No i ? Jak wyglądam?
- Elegancko i skromnie. - El położyła dłoń na klamce, jednak nim je otworzyła dodała jeszcze. - Ale najładniej ci było w samym gorsecie.
- No coś ty? Wtedy wyglądałabym lubieżnie i bezwstydnie. - zawstydziła się i nieco oburzyła. A po czym dodała podejrzliwie. - I… żartujesz sobie ze mnie, co?
- Nie. - El wyszła z pokoju i ruszyła w kierunku schodów.
Minęła chwila nim krasnoludka podążyła za czarodziejką i nic nie mówiąc zrównała się z nią. Wstydliwa Fulla, nawet jeśli chciała poruszyć ten temat, to z pewnością nie wiedziała jak zacząć.
Znów podwórzem przeszły do domu Morgan, gdzie czarodziejka skierowała swe kroki od razu w stronę pracowni.
Adelaide i Frolica popijały właśnie winko przy niedużym koszu pełnym ubranek dla dzieci i pamiątek. Zgroza ogarnęła El, bo… diabliczka musiała podstępnie użyć słabości każdej matki. Ich sentymentalnej miłości do dzieci. Adelaide, jak każda matka miała pełno pamiątek po córce. Z każdą pamiątką było związane wspomnienie, a także historia. Z czego dwie trzecie uroczych historyjek było kompromitujące dla czarodziejki. Frolica już pewnie dowiedziała się ileż to razy i w jakich okolicznościach mała Ellie popuściła w majtki, o jej dziecinnym zauroczeniu i planach małżeńskich dotyczących Pana Kota (ulubionej maskotki z dzieciństwa) i… innych takich “uroczych” opowiastkach.
- Och… - El oparła się o framugę drzwi. - Widzę, że dobrze się bawicie, więc może udam się do śrubki tylko z Fullą?
- Nie. Nie… chętnie pójdę. Poza tym i tak już zajęłam ci czas. - diabliczka od razu “otrzeźwiała”.
- A może ja pójdę z wami?- zaproponowała Adelaide.
- Prawdziwa wycieczka. - El zaśmiała się. Prawdą było, że i tak planowała być grzeczna, skoro szły z Fullą. Trzeba było jednak wyjawić w końcu pewien sekret. - Ciocia Fulli co prawda zaoferowała mi dwie wejściówki…. mysiałybyśmy dokupić jeszcze dwa bilety.
- Och… to nie… nie chcę was obciążać za bardzo.- odparła Adelaide zniechęcona tym wyznaniem.
- Jak chcesz mamo, ja tam nie mam nic przeciwko i tak wyglądasz jak moja siostra. - El wyszczerzyła się rzucając mamie zakamuflowany komplement.
- Nie nie. Bawcie się dobrze i nie róbcie niczego niewłaściwego.- odparła z uśmiechem Adelaide.
- To zaczekajcie na mnie, tylko skoczę po płaszcz. - Morgan ruszyła na górę by wziąć magiczne okrycie. Miała nadzieje, że nie spotka w Śrubce nikogo znajomego.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-06-2020, 21:23   #40
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację



Wkrótce cała trójka opuściła dom El i skierowała się do przystanku tramwajów konnych. El p prawej, Fulla po lewej… a diabliczka w środku tuląc obie do siebie. Jej ogon majtał na boki wodząc raz po pośladkach panny Morgan, raz po Fulli wywołując mimowolny rumieniec u obu dam.
- To jakie mamy plany na ten wieczór? Popijawa ? Tańce? Damy się podrywać? - mówiła podekscytowanym tonem Frolica.- To sławny w Uptown lokal, sławny ze swoich skandali.
- Będziemy bardzo grzeczne i skupimy się na podziwianiu kostiumów artystek. - Morgan zaśmiała się i chwyciła na chwilę ogon diablicy by go dyskretnie pomasować. - Ponieważ mamy dwie wejściówki… może weszłabym do środka i zobaczyłą czy jest ciocia Fulli, może zorganizowałaby wejście dla jeszcze jednej osoby, a tak mogłybyśmy wejść też do przebieralni i co nieco pooglądać.
- Jestem za… a podziwianie kostiumów artystek, cóż… to nie zajmie nam aż tak wiele czasu.- wymruczała zmysłowo Frolica mocniej tuląc obie kobietki. Korzystała z tego, że u niskiej krasnoludzicy nie sięgała do bioder, więc palcami wodziła po biuście .- Dajcie spokój… to nasza noc. I jedyna taka szansa. Grzeczne możemy być rano!
- Ja nie bardzo wiem… co można robić w takich miejscach.- pisnęła cichutko czerwona na twarzy Fulla. Nie protestowała jednak i nie próbowała unikać dotyku podeskcytowanej rogatej.
- Napić się wina… najlepiej za czyjeś pieniądze. - El zerkała z zaciekawieniem na reakcje krasnoludzicy. Była ciekawa czy Frolicy uda się nieco “otworzyć” ich wspólną towarzyszkę.
- Chyba nie będziemy kraść?!- pisnęła zszokowana krasnoludka opacznie rozumiejąc słowa Elizabeth.
- Nie.. to na pewno nie. - Czarodziejka zaśmiała się. - Czasem gdy się ładnie uśmiechniesz, ktoś po prostu ci płaci.
- Bo uśmiechasz? - powątpiewała krasnoludka.
- Potrząśnięcie pupą i widok dekoltu też pomaga. - dodała z lubieżnym uśmieszkiem diabliczka i westchnęła wodząc wzrokiem po sobie i towarzyszkach. - Nie jesteśmy odpowiednio ubrane.
- Bo nie idziemy tam po to. - El z uśmiechem prowadziła swoje towarzyszki, starając się sobie przypomnieć drogę do Śrubki. Bez skutku… drogi nie znała za dobrze.


Więc nie znając jej musiały zdać się rozkład tramwajów i wybrać taki który podjeżdżał jak najbliżej placu przy którym ów słynny przybytek.
Kamienica z cegły barwionej na purpurę była duża i obwieszona latarniami, w który płonął magiczny ogień. Zapewnie rodzaj utrwalonej iluzji. Te magiczne latarenki świeciły różnokolorowymi płomieniami sprawiając że budynek, a zwłaszcza wejście do niego, rzucały się w oczy. Nad wejściem była powieszona olbrzymia śruba “ubrana” w koronkową kobiecą różową bieliznę. Niewątpliwie dobitnie pokazując jakie rozrywki kryją się za drzwiami pilnowanymi przez dwóch rosłych mięśniaków półorczej rasy. Także damy i dżentelmeni wchodzący do środka prezentowali śmiałe kroje… i bogactwo. Budynek i jego zawartość zaplanowana była dla bogatych skandalistów.

A gdy spoglądały na niego i dwójkę wikidajłów przed nim, diabliczka zwróciła się cicho do El.
- Powodzenia.
Czarodziejka wydobyła z kieszonki dwa bilety jeden dała dziewczynom.
- Zaraz wrócę. - Mrugnęła do nich i okazała bilet wikidajłom.
Mężczyźni spojrzeli na nadchodzącą kobietę i zmierzyli ją wzrokiem. Wyższy i starszy podszedł do niej, gdy się przybliżyła.
- Wybacz kwiatuszku, ale na wejście bez bileciku trzeba się bardziej postarać przy stroju.- rzekł uprzejmie.
- Mam bilet. - El okazała jeden z prezentów od cioci. - Zaprosiła mnie Amaralde.
- No…- wykidajło zmrużył oczy przyglądając się biletowi. I gwizdnął.- Sama gwiazdeczka? Proszę więc do środka.
- Nie wyglądam, co? - El zaśmiała się i uśmiechnęła do mężczyzn. - Wiecie gdzie mogę ją znaleźć?
- Eeee.. na zapleczu.- mężczyzna trzymając bilet ruszył przodem naokoło budynku.- Za mną proszę.
- Dziękuję. - El podążyła za nim czując lekki niepokój, że pozbawiono ją biletu.
Oboje doszli do do ukrytych w cieniu drugiego budynku małych drzwiczków. Mężczyzna pięścią walnął w nie kilka razy.
Odsunęła sie mała zasuwka i pokazały podejrzliwe oczy.
- Co jest.- usłyszeli oboje.
- Klientka ViP chce na zaplecze.- odezwał się jej przewodnik i wsunął bilet przez szparę.
- Musi sprawdzić.- wyjaśnił El.
Czarodziejka przytaknęła ruchem głowy.
- Bardzo dziękuję za pomoc.
- Taka moja robota.- odparł osiłek. Po chwilę bilet został zwrócony, a drzwi się otworzyły lekko.
- Następnym razem uderzaj od razu tutaj, zamiast do głównych drzwi.- z tymi słowami wykidajło oddał bilet El.
- Dobrze. - Czarodziejka przytaknęła i weszła do środka.
Od razu znalazła się w innym świecie. Wąskie korytarze skąpe tancerki ganiające tam i z powrotem od toaletek do wieszaków z kostiumami. Ludzie, gnomy i elfy przenoszące elementy dekoracji, naprawiające coś w pośpiechu i lub ćmiące papierosy. Wysoki gnom z cygarem w dłoni i laseczce w drugiej poganiający, przeklinający i próbujący zapanować nad tym całym chaosem. To było jak… mrowisko… gdyby mrówki były pijane. I nic dziwnego że nikt nie zwracał większej uwagi na El. Każdy miał coś do zrobienia.
Czarodziejka zaczepiła jedną z tancerek.
- Przepraszam, gdzie znajdę przebieralnie Amaralde? - Uśmiechnęła się przepraszająco do dziewczyny.
- Tym korytarzem na prawo, w górę, na lewo trzecie drzwi od końca z gwiazdą. - wyjaśniła pospiesznie z kobieta i ruszyła dalej w kierunku stojaka z kostiumami.
Czarodziejka podziękowała cicho i ruszyła szybkim krokiem we wskazanym kierunku. Nie chciała kazać dziewczynom na zewnątrz zbyt długo czekać.
Przedzieranie się przez ten “kurnik” wymagało trochę wysiłku i trochę rozpychania się łokciami nim udało się wejść na schody, po schodach i w końcu korytarzem do drzwi z gwiazdką i napisem

  Amaralde Alverac

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172