Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2020, 19:12   #11
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Po opuszczeniu wieży Ostrzy Shillen według otrzymanych instrukcji udała się do Twierdzy Południowego Szlaku. Domyślała się, że chodzi tu o jej możliwość zobaczenia się z Elendarem. Nie ufała tym ludziom i przed podjęciem tej misji musiała się upewnić, że jest cały i zdrowy.
Droga od Wieży Ostrzy do twierdzy nie była daleka, ale prowadziła obok Zhentharińskiego getto. Szczęściem między miastem a jego granicą było sporo “pustej” przestrzeni. Dzięki temu nie trzeba było zbliżać się do trefnego miejsca. Szczególnie, że reszta miasta z chęcią by pewnie zobaczyła czarnoskórą elfkę po drugiej stronie. Ta kiedy dotarła na miejsce zrozumiała czemu dostała list zapieczętowany lakiem. Przed drzwiami okrągłego wielkiego budynku stała długi i chaotyczna kolejka. Noc już zapadała i nie wyglądało na to aby ci wszyscy czekający mieli szansę w ogóle się dostać do środka. Porządku pilnowało raptem dwóch strażników. Przynajmniej z zewnątrz.
Drowka pewnie mijała kolejnych czekających w kolejce zbierając ich nieprzychylne spojrzenia. Kiedy dotarła do strażników, przywitała się jakby nigdy nic i wręczyła im list z pieczęcią.
- Jak widzicie panowie, to trochę pilne. - dodała.
Strażnicy wymienili spojrzenia aż w końcu jeden z nich wziął list. Spojrzał na lak i z bardzo niepocieszoną i naburmuszona miną zniknął w środku. Z kolejki odezwało się kilka zniecierpliwionych i złych głosów protestu. Samotny strażnik odwarknął że wszyscy mają stulić pyski. Póki co podziałało. Shillen dalej czekała.
- Zawsze to tak długo trwa? - spytała strażnika, jednocześnie machając w stronę czekających i szczerząc zęby, których biel kontrastowała z jej czarną skórą.
- Zawsze. - strażnik wyraźnie niekomfortowo się czujący w obecności drowki odpowiedział po dłuższej chwili. Pośród tłumu znowu podniosły się krzyki niezadowolenia.
- Powiedziałem stulić pyski! - ryknął w tłum. Tym razem jednak tłum gorzej zareagował. Masa ludzi zafalowała niebezpiecznie napierając w stronę drowki i strażnika. Ten zbladł lekko.
- Cofnąć się! - krzyknął zaciskając mocniej dłonie na swojej halabardzie. Z tłumu poleciał but trafiając pomiędzy Shillen i strażnika.
- Żesz kurwa! - warknęła drowka uchylając się przed lecącym butem. - Przywykłam do żywej reakcji na moją osobę, ale z buta jeszcze we mnie nie rzucano. Może lepiej wejść do środka? - zasugerowała cofając się lekko w stronę wejścia.
Strażnik spojrzał na drowkę i z powrotem na tłum.
- N-no dobra. Tylko coś spieprz to ci uszy powyrywam! - warknął zdenerwowany. Shillen ledwo weszła do środka (popchnięta i pociągnięta przez zdenerwowanych kolejkowiczów) i natrafiła na drugiego strażnika. Ten zaklął pod nosem wciskając jej list.
- Tam idziesz. Żadnych wycieczek. - powiedział i wyszedł uspokajać tłum.
Środek budynku też był zapchany przez tłum ludzi, choć już bardziej uporządkowany. Wyróżniając się mocno wyglądem długo nie trwało jak została odłowiona przez kolejnego strażnika koło zejścia na dół. Tym razem był to wysoki i barczysty drab, który musiał zapomniał co to takiego mydło, bo capił okropnie. Zaprowadził ją do cel ze dwa piętra pod ziemią. Zimna i wilgotna atmosfera tego miejsca bardzo przypominała podmrok. Brakowało tylko charakterystycznego zapachu grzybów. W końcu Shillen zobaczyła Elendara. Siedział na ławce ze zwieszoną głową przykuty łańcuchami do ściany.
Czym prędzej dopadła do krat jego celi.
- Eli… - zwróciła się do niego. - To ja, Shillen. - dodała, zaciskając ręce na prętach. W życiu mało co wzbudzało w niej tego typu emocje, jednak jego widok w tej celi rozdzierał jej serce.
- Wpuście mnie do niego… proszę. - wyjąkała.
- Rozkaz jest, że możecie się tylko zobaczyć. - dostała w odpowiedzi. Wtedy też Elendar mruknął i otrząsnął się z transu.
- Shillen! - szepnął zachrypniętym głosem podnosząc się z ławki. Postąpił ze dwa kroki i łańcuchy na jego kostkach naprężyły się nie pozwalając mu dotrzeć do krat.
Drowka próbowała przeciskać rękę przez kraty i wyciągać ją w jego stronę.
- Eli, wyciągnę cię stąd… wytrzymaj jeszcze kilka dni. - wydusiła rwącym się głosem.
- Obiecuję. Jak się czujesz? - spytała, choć odpowiedź na to pytanie było widać gołym okiem.
- Ach, nieco poobijany, mogło być gorzej - drow przeszedł płynnie na dialekt podmroku puszczając chłodne spojrzenie strażnikowi. Jednocześnie nachylił się najbardziej jak mógł aby chociaż twarzą zetknąć się z ukochaną.
- A co z tobą? Co się dzieje?
- Pamiętasz tę błyskotkę co ostatnio przyniosłam. - zaczęła odpowiadać, również w dialekcie Podmroku. - Ci ludzi, którzy do nas wpadli zostali nasłani przez rodziców tego fircyka, któremu to rąbnęłam. - tłumaczyła, jednocześnie wyciągając dłoń chcąc dotknąć jego twarzy.
-Okazuje się, że spotkała mnie i resztę osób, która miała okazję zepsuć dzieciakowi dzień pewnego rodzaju “łaska”. Nie zabiją nas, skończy się na kilku batach, ale mamy w zamian wykonać dla nich pewną robotę. - ciągnęła, przyglądając się jego twarzy. Nie wiedziała kiedy znowu ją zobaczy.
- Ty, podobnie jak bliscy tamtej trójki jesteście… zabezpieczeniem, że na pewno nie odmówimy i nie uciekniemy. Nie mamy na to zbyt wiele czasu, bo dali nam tylko pięć dni… ale, ale nie martw się. Wyciągnę cię stąd. - zapewniła, próbując się jednocześnie uśmiechnąć. Nie chciała mówić mu, że praktycznie nic nie wiedzą o rzeczy, którą mają znaleźć. Jego sytuacja już bez tego była mało kolorowa.
- Dasz radę moja nocna różo. Karmią mnie, więc chyba chcą utrzymac przyżyciu póki co. Wytrzymam. Ty się pilnuj i za nic nie ufaj tym… innym. Jeśli wszyscy macie znaleźć ten artefakt, to kto wie czy nie będą próbować się zdradzać na koniec - Elandar w typowo drowiej mentalności nie pozwolił sobie nie ostrzec kochanki.
Elfka skinęła głową.
- Ufamy tylko i wyłącznie sobie, teraz i zawsze, ussta che* - odpowiedziała, gładząc dłonią jego policzek. Zerknęła kątem oka w stronę strażnika, jakby zastanawiając się ile czasu jej zostało, zanim będzie musiała stąd iść.
Mężczyzna wydawał się poirytowany. Widać było brak zrozumienia w jego oczach i to musiał być powód.
- Skończyliście? - burknął.
- Gdyby to ode mnie zależało, powiedziałabym, że nie. Niestety to ile mamy czasu, nie zależy chyba od nas. - drowka syknęła w stronę mężczyzny we wspólnym, po czym zwróciła się z powrotem do swojego partnera.
- Postaram się jak najszybciej znaleźć ten artefakt i po ciebie wrócić. - powiedziała w Podmrocznym przyciskając czoło do krat. Starała się ukryć szklące się oczy, nie chciała pokazywać mu swojej słabości i tego, że boi się o to, że misja się nie powiedzie.
Para wymieniła ze sobą kilka zdań, po czym zirytowany strażnik chwycił drowkę za ramię i odciągnął od krat.
- Koniec tego dobrego. - burknął i popchnął elfkę w stronę wyjścia. Przed wyjściem zdążyła się obrócić i rzucić ostatnie spojrzenie w stronę Elendara.
- Vedaust**, ussta che!- zawołała na pożegnanie.
- Vedaust, moja mroczna różo - dobiegło do jej uszu za zamykanych przez strażnika drzwi.
Po opuszczeniu Twierdzy miała zamiar spotkać się z pozostałymi omówić plan działania. Nie chciała im ufać, jednak jeśli zadanie miało się powieść, musiała z nimi współpracować.
*mój kochany
**żegnaj
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 10-03-2020 o 19:15.
BloodyMarry jest offline  
Stary 11-03-2020, 21:21   #12
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Jasne, cześć, widzimy się przy artefakcie - Itlon rzucił za odchodząca drowką. Nie rozumiał tego zachowania, ale każdy na swój sposób troszczył się o swoich bliskich. Niektórzy jak widać bardziej krótkowzrocznie niż inni. Odwrócił się do reszty
- Cóż, wygląda na to, że jesteśmy na siebie skazani i to dosłownie. - skrzywił się na mimowolnie rzuconą dwuznaczność. - Jestem Itlon i wydaje się ze przez najbliższe pare dni powinniśmy ze sobą współpracować. - przedstawił się pozostałym.
- Hassan - al Saif - basowym głosem przedstawił się wojownik. Z jego miny wynikało, że najchętniej od razu ruszyłby na poszukiwania owych anomaliow, czymkolwiek były.
Shillen przewróciła oczami, po czym odwróciła się jeszcze w stronę “towarzyszy”.
- Dołączę do was potem, tylko gdzie się spotkamy? - zapytała bez entuzjazmu.
- Przyjdź do karczmy Czarne Ostrza i Krwawy Knur. Jestem Sheva. Znają mnie tam, więc nie powinno być problemu z miejscem do zjedzenia. Jest tam też sporo ludzi, więc może i byłoby kogo podpytać. A ja i tak muszę tam się pokazać wieczorem. - Półelfka mówiła nie patrząc na nikogo, zamiast tego mocowała się z klamrą pochwy na miecz. Widać było, że dopiero poznawała się z niedawno kupioną bronią.
Drowka skinęła głową pół-elfce.
-Shillen - przedstawiła się, po czym spojrzała w stronę Itlona.
-Też uważam, że znajdując się w obecnej sytuacji powinniśmy współpracować. Jednak z zasady mam do ludzi ograniczone zaufanie, a im… - wskazała na budynek z którego właśnie wyszli. - ...nie ufam wcale. Dlatego jeśli mam wykonać dla nich zadanie, to chcę mieć pewność, że mój partner żyje. Nie wierzę im na słowo, że jest bezpieczny, muszę się o tym przekonać osobiście. - odwróciła się rzucając przez ramię:
-Widzimy się w karczmie. - i ruszyła szybkim krokiem we wskazanym jej kierunku.
- Czarne ostrza są na drugim końcu miasta. - skrzywił się Itlon. - Spróbuje się dowiedzieć czegoś więcej niż raczył nas mag, żeby ten wieczór i noc nie poszedł całkowicie na marne. -
Drowka słysząc to zatrzymała się i westchnęła ciężko. ~To będzie ciekawe kilka dni~ pomyślała.
- To jakie miejsce sugerujesz na miejsce "zbiórki"? - spytała już lekko poirytowana.
- Twój kochanek może chyba chwilę poczekać aż ustalimy plan działania? W końcu jego życie zależy również od tego jak się dogadamy. - odpowiedział spokojnie mężczyzna czym zwykle jeszcze bardziej rozwścieczał rozmówcę. - Jest kilka miejsc w okolicy, Pochylony But potencjalnie będzie najatrakcyjniejszy jeśli chodzi o informacje, ale jest jeszcze Serce, które jest w okolicy i jest nieco mniej… specyficzny. - odpowiedział wahając się nad odpowiednim doborem słów.
Drowka zagryzła wargę z nerwów.
- Z tego co mi wiadomo, to Twierdza dostępna jest dla ludu tylko do konkretnej pory, a znając życie nawet z tym listem będą robić mi problemy biorąc pod uwagę moje pochodzenie. Im szybciej pójdę, tym szybciej wrócę. - burknęła. - Co do wyboru miejsca, nie będę się wtrącać. Dostosuję się, wszystko mi jedno na którą karczmę padnie. W każdej będą patrzeć na moją osobę tak samo. Tylko błagam, zdecydujcie się na którąś w końcu. - jęknęła z poirytowaniem.
- Mam pewne zobowiązania w Czarnym Ostrzu. Jeżeli chcemy spotkać się gdzie indziej, to zdecydujcie gdzie a ja dołączę później - powiedziała Sheva.
- Niech będzie Serce Wiatrośpiewu. Jest przy zachodniej bramie. - odpowiedział Itlon nie zdradzając zrażenia wykruszającym się zespołem.
Sheva skinęła głową na znak, że zrozumiała i dodała:
- Do wieczora więc.
- Czyli ustalone. - drowka przytaknęła na wybór miejsca. - Spokojnie, mnie też zależy żeby jak najszybciej rozwiązać nasz problem. Nie będziecie długo na mnie czekać - dodała i żwawym tempem w końcu ruszyła w stronę Twierdzy. ~ Chyba mnie cholera z nimi trafi… ~ pomyślała.
- Pójdę z tobą Ilton. Wydajesz się być sha'ir, więc przyda Ci się jakąś obstawa przy tym…. zdobywaniu informacji - zaproponował, splatając swoje masywne łapska na piersi.
- W porządku. - mężczyzna skinął głową odprowadzając dziewczyny wzrokiem. - Będziemy mieli z nimi przejebane, albo nie przydadzą się do niczego. - skonstatował gdy już odeszły. Przez chwilę stał w miejscu z zamkniętymi oczami i rozpostartymi lekko rękoma jakby chłonął energię miasta, lub delektował się drobnym wietrzykiem. W końcu podniósł ręce do góry przeciągając się. - Dobra, chodźmy, mam kumpla w Luźnym Bucie, jeśli coś działo się w dokach, to on będzie to wiedzieć. -
 
psionik jest offline  
Stary 13-03-2020, 10:38   #13
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Czarne Ostrze i Krwawy Dzik


Sheva miała kawałek do przejścia. Karczma do której zmierzała znajdowała się niemal po drugiej stronie miasta. Zostawiając pozostałych ruszyła między domy i ciasne uliczki. Pora robiła się coraz późniejsza i półelfka dotarła po pół godzinie na miejsce. Jeśli pomyśleć, że na ulicach są tłumy to po otwarciu drzwi hałas uderzał wręcz w odwiedzającego. Odgłos śmiechu, kłótni, śpiewu i dobrego obijania się po mordach zalewały uszy. Nie musiała długo czekać aż z pośród tłumu ktoś do niej zawołał.
- Oj! Zmora, gdzie ty? - chudy mężczyzna o zaskakująco potężnym głosie stał jak zwykle za ladą. Edward zwany “właścicielem”. Organizator tego wszystkiego co działo się w tym miejscu.
- Drobny problem rodzinny. Słuchaj, potrzebowałabym kaskę za dzisiejszą walkę. To będzie problem? - uśmiechnęła się uroczo jak miała w zwyczaju. Metr siedemdziesiąt niewinności o śnieżnobiałym uśmiechu zamrugał oczyma starając się nie zwracać uwagi ani na wymalowaną czarną farbą twarz, ani na rękojeść miecza sterczącą nad ramieniem, ani tym bardziej na zbroję z ciężkich skór.
Edward zmierzył półelfkę z lekkim powątpiewaniem. Mlasnął.
- No, nie zdarza ci się próbować ode mnie wyciągać kasy… Ale bądźmy szczerzy za twoje walki to ty możesz sobie tu do woli nocować i żreć jak trzeba. Jak potrzebujesz kasy to szukaj wśród klienteli jak zawsze. Nasz układ pozostaje taki jaki był. A jeśli o nim mowa… najwyższy czas abyś na ring wskoczyła. Widownia się ciebie domaga. - poklepał półelfkę po policzku niemal z ojcowską czułością. Niemal było najlepszym określeniem, bo Edward był chodzącym przykładem pozorów. Chudy, a trząsł okolicą jak mu się chciało. Niby miły, ale chodziły plotki o jego okrucieństwie. Nikt jednak niczego nie widział.
- Tylko się przebiorę. nie chcę ochlapać krwią moich ubrań - po tych słowach półelfka niemal biegiem ruszyła do swojej kwatery na piętrze budynku.

Sheva naciągnęła na siebie strój ze skóry i wysokie wiązane buty. Potem nałożyła na siebie oliwkę do ciała. Lud chciał igrzysk. Lud chciał pięknych i młodych ciał. Półelfka korzystała więc ze swoich walorów. Przynajmniej nie musiała pracować jako portowa dziwka.

Wzięła w dłonie długi miecz i poprosiła o błogosławieństwo Kruczą Królową. Drżenie srebrnego łańcucha i chłód jaki poczuła w prawej ręce świadczył o wysłuchaniu prośby. Wywinęła młyńca bronią i pomaszerowała na ring.

W świetle pochodni mieli odegrać historię uwięzionej księżniczki barbarzyńców w skórach stającej przeciwko mężczyźnie z puklerzem i krótkim mieczem. W świetle pochodni ciała obojga połyskiwały. Tłum zahuczał z zachwytu. Barbarzyńska księżniczka rzucała przekleństwa w stronę swego oprawcy.

Po chwili w rytmie bębnów starli się ze sobą. Czarna Zmora dzierżyła swój całkiem nowy miecz.

On ogolony na łyso zaszarżował osłaniając się małym puklerzem. Odskoczyła niemal w ostatniej chwili. Tłum zawiwatował. Czarna zmora ruszyła z kontrą. Ale tym razem to Łysy okazał się szybszy. Za to jej miecz niemal rozciął jednego z gapiów stojącego najbliżej granicy areny. Po chwili w piwnicy rozległ się pierwszy szczęk metalu o metal. Łysy tym razem sparował, ale mieczem.
- Amator - powiedziała przez zaciśnięte zęby Sheva i uderzyła go łokciem w nos.

Odskoczyli od siebie a Łysy zaszarżował z krzykiem. Bębny mieszały się z wiwatami tłumu. W tle słychać było jeszcze tych, którzy próbowali nadal przyjmować zakłady. Kolejny klincz i…

Półelfka jęknęła padając na deski. Powietrze opuściło jej płuca. Łysy jednak ją zaskoczył. Szybko się przetoczyła unikając ciosu mieczem z góry. Przetoczyła się akurat tak, że w jej twarz trafił but przeciwnika.

Tłum szalał. Niektórzy zarabiali właśnie bardzo wiele. Inni tracili. Wokół waliły bębny. Łysy uniósł dłonie w górę wywołując jeszcze głośniejsze reakcje zebranych. Sheva podniosła się. Broń w dłoni dodawała pewności siebie. Chciała zaatakować go od tyłu. Tu nie liczył się honor. Tu liczyło się zwycięstwo. I efektowność tego zwycięstwa.

Ale łysy był szybki. Stał już odwrócony do niej. Ale to jej nie zniechęciło. Wyprowadziła niskie cięcie trzymając broń oburącz. I trafiła. Samym koniuszkiem miecza zostawiła krwawy ślad na jego mięśniach brzucha. Myślała, że już załatwione. Liczyła na otwarcie jego jamy brzusznej i gorące flaki wylewające się na piasek jakim była posypana arena. Ale nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego kolejny atak. Z jego strony spadł na jej ostrze. Zaskoczyło ją to, bo nie chciała parować. Ale to jej przeciwnik wpadł na pomysł, żeby wybić jej miecz z dłoni. I mu się udało. Broń opadła z brzękiem. Sheva zaklęła szpetnie. Tłum wiwatował. Bębny przyspieszyły. Cios ostrza z góry miał trafić ją w głowę.

Zasłoniła się w ostatniej chwili. Jej posrebrzany łańcuch nie pozwolił przeciąć przedramienia. Odepchnęła łysielca a łańcuch rozwinął się na kilkadziesiąt centymetrów. Warknęła niczym prawdziwa barbarzynka w szale. Zaczęła wywijać łańcuchem jak batem. Mało kto walczył łańcuchem. Mało kto umiał walczyć przeciw tej broni. Pierwsze trafienie dotarło do łokcia przeciwnika. Na moment rozluźnił uchwyt na mieczu, ale go nie wypuścił. To jednak wystarczyło Czarnej Zmorze. Kolejne trafienie dotarło do kolana. Wrzasnął, a Sheva uśmiechnęła się szerzej. Dobiegła do przeciwnika i zarzuciła mu łańcuch na szyję. Natychmiast mocno go ściągnęła. Wtedy łysy wypuścił broń. Ludzie krzyczeli w głos, a przeciwnik Shevy opadł na kolana. Jęknął jeszcze głośniej bo kolano trafione łańcuchem było doszczętnie rozbite. Zaczął charczeć.

Tłum wiwatował. Bębny waliły jak szalone. Sheva wydzierała się wprost do ucha przeciwnika. On powoli zmieniał kolor. W końcu zaczął klepać otwartą dłonią ramię półelfki. Poddawał się.

Ci którzy obstawiali Czarną Zmorę już krzyczeli na myśl o zarobionej gotówce. Inni albo huczeli, albo znosili porażkę w milczeniu. W końcu zwolniła uścisk, a drugi gladiator opadł w piach łapczywie łapiąc powietrze.

Ona zaś rozłożyła szeroko ramiona i przyjmowała wiwaty. Kłaniała się niczym artystka po skończonym występie. Wokół monety zmieniały swoich właścicieli. Sprężystym krokiem podeszła po swój miecz, otarła go z piasku i schowała. Ukłoniła się ponownie, a potem z rozbiegu z zamaszystym wykopem trafiła klęczącego na zdrowym kolanie człowieka w twarz.

W końcu pochyliła się nad nim unosząc palec wskazujący do swojego policzka. Czarna farba powodowała, że wyglądała niczym demon. Stróżka krwi spływajaca z lewego kącika ust również dodawała demonicznego wyglądu. Uniosła mężczyznę za jego ubranie i wykrzyczała:
- Widzisz tę śliczną buźkę? Widzisz? Jej się kurwa nie kopie! Zapamiętaj to gnoju!

Ta reakcja zaowocowała jeszcze większą wrzawą. Sheva ruszyła chwiejnym krokiem pomiędzy widzami. Dziękowała za rózne podarki które otrzymywała. W większości bezwartościowe i mające odwrócić uwagę od chęci pomacania jej ud. Jednemu z nachalnych darczyńców złamała palec. Zabrała jednak ze sobą zebraną gotówkę i ku uciesze gawiedzi odchyliła skórzanofutrzaną zbroję i upchała kilka monet do stanika. Musiała się szybko przebrać i zbierać chcąc zdążyć do zupełnie niechcący zdobytej nowej pracy.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 14-03-2020, 19:31   #14
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
W drodze do Buta
Hassan słyszał o karczmie, o której wspomniał Itlon, dlatego ruszył od razu, przepychając się przez tłum, który czasami odsuwał się z drogi, czasem po prostu sunąc przez gromady przechodniów naprzód, a czasem musiał używać drzewca glewii, na co mniej rozgarniętych przechodniów.
- Dobrze znasz tego swojego….kumpla? - Hassan jakby mielił w ustach stosunkowo nieznane mu słowo. Widać było, że północny dialekt wspólnego, używany w Mulmaster nie był jeszcze jego mocną stroną.
- Jestem stąd. - odpowiedział Itlon poprawiając kapelusz. Jakby na potwierdzenie, mężczyzna zdawał się płynąc w morzu ludzi bez większego trudu znajdując drogę, którą towarzysz z południa musiał sobie torować.
- Nie o to pytałem - Hassan odwrócił się do swojego towarzysza - Można mu zaufać? - wojownik odsunął delikatnie, jak na swoją posturę jakąś pstrokato ubraną mieszczkę, która uśmiechnęła się pogodnie. Wojownik skrzywił się, co od biedy można było uznać za uśmiech i brnął przez tłum dalej.
- W tym mieście nie należy ufać nikomu.
- Znamy się dobrze, jeśli ktoś ma coś wiedzieć, to będzie to on. -
dodał po chwili, jakby rozstrzygał poziom zaufania jakim darzył swojego informatora.
- Dobra. Rozwaga to cnota. Gdzie ta knajpa… - Hassan stanął przy jednym z nabrzeży, patrząc na zamknięte na głucho okiennice jednego z budynków. Nad jego wejściem smętnie zwisał hak na drewnianej krokwi, a buciora, który stanowił szyld i wizytówkę knajpy nigdzie nie było widać - zaraza...musieli dzisiaj? Nie rozumiem barbarzyńców. Co komu szkodzi mieć knajpę w jednym miejscu? - głośno narzekał wojownik*


But
Mężczyźni dotarli do buta. Odrobinę dłużej im to zajęło, bo But był w innym miejscu. Nie mogli się jednak rozpytywać o niego, bo i tak nikt by im nie dał odpowiedzi. W końcu im się udało i zeszli w czeluści piwnicy jednego z okolicznych budynków. Gdy weszli spojrzenia powędrowały w ich kierunku. Znajome dla Itlona twarze kiwnęły mu tylko głowami i na nowo zasępiły się nad swoimi trunkami. Dzisiejszego dnia było całkiem sporo krasnoludów. Siedziały przy jednym ze stołów i mrukliwie sączyły piwo. Za ladą stała kobieta, której ruchy zdradzały niezwykłą precyzję. Andrea podobnie jak pozostali bywalcy tego miejsca była dość melancholijną osobą o zapadniętych policzkach i cieniach pod oczami. W jej spojrzeniu jednak kryła się bystrość, której nie można było zaobserwować u każdego mieszkańca tego miasta.
- Ty pytaj, a ja spróbuję....nie rzucać się chwilowo w oczy - mruknął do Itlona Hassan i zajął miejsce przy szynkwasie, uśmiechając się szeroko do Andrei - Kumysu. A jak nie ma, to miodu.
Itlon kiwnął głową w kierunku barmanki i po chwili cieszył się zimnym piwem korzennym.
- Nie narób mi problemów - klepnął go w ramię jakby chciał „naznaczyć”, by nikt go nie ruszał samemu kierując się w stronę jednego ze stolików. Ominął krasnoludów zagadując do kilku szemranych typów w innym kącie Buta. Trwało to może z dziesięć minut, kiedy Itlon wymieniał uwagi z ludźmi pozdrawiając co jakiś czas inne, równie kaprawe i zakazane mordy.
Vojta zmienił jeszcze stolik kilka razy powtarzając „rytuał” powitań, gestów i rozmów. Przy okazji wydając ostatnie pieniądze na kolejne kufle piwa.
Gdy po pół godzinie wrócił do baru był zadowolony i lekko podchmielony.
- Mam dobrą i złą wiadomości. Którą chcesz najpierw? - spytał Hassana.
- Dobrą - Mruknął Hassan siedząc na jednym z wysokich stołków przy kontuarze. Okazało się, że w knajpie nie podają niczego innego niż piwo, więc wojownik i tak siedział już nieco zdenerwowany. Bebnił jednak tylko palcami o blat, i marszczył krzaczaste brwii, próbując nad sobą zapanować. Póki co, szło mu nieźle.
- Wiem, gdzie znajduje się ten mag. -
-A ta zła? - Humor wojownika zaczynał się poprawiać
- Spłukałem się kompletnie. - Itlon uśmiechnął się zawadiacko.
Hassan westchnął głośno, po czym wyciągnął z mieszka złotą monetę i postukał nią przed Andreą - Wystarczy za tego ochlapusa, czy powinienem mu wyrwać głowę i nabić ją na sztachetę w płocie? - zapytał, mając nadzieję, żartobliwie.
- A chcecie za tę monetę to zrobić? Za tyle pieniądza to pozwolę nawet burdę tu zrobić o ile meble przetrwają. - barmanka równie nieudolnie, co i ponuro, odpowiedziała swoim żartem. - Cztery miedziaki za kufel.
- Złociutka… - Hassan pochylił się w stronę barmanki, patrząc jej głęboko w oczy - weź abakus, policz wszystko i wydaj jakąś resztę, zaokrąglając, powiedzmy do srebrnika. Dorzucę kolejnego, jeśli nie będziesz pamiętać, że w ogóle coś zamawialiśmy - uśmiechnął się najpiękniej jak potrafił i mrugnął do kobiety.
Andrea uśmiechnęła się czego Itlon nie pamiętał aby widział. Sprawnie odliczyła odpowiednią ilość monet.
- Kto wie. Może kiedyś się nieco kumysu znajdzie dla hojnego klienta.
- Dzięki. Chyba jej się spodobałeś. To rzadkość, by Andrea uśmiechała się szczerze do kogokolwiek. - zagaił Itlon, gdy Andrea oddaliła się poza zasięg głośnego szeptu.
- Będę mieć więcej informacji jutro rano w Sercu. Pewnie będzie coś na początek poszukiwań, ale lepiej się stąd zbierajmy. Ktokolwiek uwięził Zouculara, na pewno miał tu przychylne uszy. Im szybciej stąd znikniemy, tym lepiej. Resztę opowiem jak się wszyscy spotkamy. -
- Słuszna uwaga. Szczerzyć się do tej dziewki to jedno, ale chyba nie chciałbym wylądować z nią w łóżku - mruknął cicho Hassan i czym prędzej zbierając swoje graty z przed kontuaru, wyszli na ulicę.
 
psionik jest offline  
Stary 16-03-2020, 15:03   #15
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację

Serce Wiatrośpiewu

Przybytek do którego ostatecznie przybyli wszyscy był dość osobliwy. Miał niewielką ladę, niewielką salę wspólną i praktycznie żadnych typowych stolików. Jak szybko się okazało każde jedzenie było serwowane bezpośrednio do pokoi wynajmowanych przez przejezdnych. Szybko się też okazało również, że ceny w tym miejscu były niebotycznie wysokie. Przykładowo najtańszy posiłek kosztował jedną złotą monetę. Tu ściągali bogaci kupcy i ekscentryczni szlachcice z Mulmaster. Dlatego też przed wejściem zastali kilku biedniej wyglądających mieszkańców. Shillen, której udało się po drodze okraść nieświadomego niczego przechodnia po wejściu odkryła, że to co jej się udało ukraść… zostało jej samej ukradzione! Itlon i Hassan również stali się celem. ale i jeden i drugi zauważyli jak lepkie palce próbują dobrać się do ich sakiewek. Wojownik natychmiastowo złapał za nie miażdżąc w uscisku. Itlon zabrał monety jakie biedak miał przy sobie. Sheva, która dużo później dotarła na miejsce nawet nie stała się obiektem zainteresowania.
Drowka przekroczyła próg karczmy z krzywą miną. Była zła, że jej łup, dosłownie chwilę potem stał się łupem kogoś innego. Podeszła do lady i opierając się na niej łokciami zwróciła się do karczmarza. Mężczyzna ten był postawny, o złotych włosach i brodzie.
-Wino poproszę.
- Hm. Samo? Czy razem z pokojem?
Elfka zastanowiła się chwilę nad pytaniem karczmarza. ~ Może faktycznie lepiej będzie, jak nikt nie będzie słuchał naszych planów… ~ pomyślała.
- A ile za pokój? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Cztery sztuki złota za dzień. Za wieczór będzie jedna sztuka. - karczmarz wyraźnie oceniał drowkę czy będzie ją stać.
Drowka zaklęła w duchu słysząc ceny jakie życzą sobie za pokój. Mimo tego wyciągnęła cztery sztuki złota i położyła przed karczmarzem na ladzie.
- Niech będzie na cały dzień. - powiedziała nieco niezadowolonym głosem.
- Chciałabym również o coś zapytać, jeśli można…
Karczmarz uniósł brew i spojrzał wyczekująco.
- Niedawno zaginął w tym mieście mag, poszukujący jakiegoś artefaktu. Wiesz może coś o tym? Kto to jest? Jakieś przypuszczenia co się z nim stało? - spytała.
- I ty mnie o to pytasz? Jestem ciekaw co zrobił, że mroczni go szukają. - mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. - Skoro u mnie wynajmujesz to ci mogę powiedzieć. Był tu ostatnio inny płaszcz, niż ten, którego zwykle goszczę. Nie wiem jednak nic o żadnym artefakcie. Pytał tylko, czy w okolicy nie było żadnych nadzwyczajnych wydarzeń. Zanim zapytasz, najbardziej dziwnym wydarzeniem jest to, że tutejszy płaszcz wysyła swojego… chowańca? Chowańca, tak, po zakupy.
- Chowańca? - zdziwiła się elfka. - A jak wyglądał?
Karczmarz westchnął.
- Takie małe coś ze skrzydłami. Nie wiem, kupcy o nim wspominali. Ponoć co rano jest na targu z listą zakupów i odliczoną ilością monet.
- Ciekawe… - mruknęła do siebie pod nosem. - Dziękuję za odpowiedzi. Mam jeszcze jedną prośbę. Zjawią się tutaj trzy osoby. Pół elfka z wymazaną na czarno twarzą i dwójka ludzkich mężczyzn. Jeden wielki i barczysty jak szafa trzydrzwiowa, a drugi posturą bardziej przypomina wieszak. Pozna pan od razu. Czy mógłby pan wskazać im ten pokój kiedy już się zjawią?
- Jak najbardziej.
- Jeszcze raz dziękuję. - rzuciła, wzięła butelkę z winem i skierowała kroki w stronę wynajętego pokoju.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 18-03-2020, 14:53   #16
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Stanęli przed drzwiami Serca Wiatrośpiewu.
- Eh, nie lubię tej burżuazji. Tych zdzierców. - westchnął Itlon, ale nie zamierzał narzekać - w końcu rzutem na taśmę to on zaproponował to miejsce. Rosły obcokrajowiec i drowka mogłyby wzbudzić zbyt duże zainteresowanie lokalsów, a barbarzyńska księżniczka niezdrową rywalizację. Tu oskubią ich, ale może uda się dowiedzieć czegokolwiek?
Weszli do… czegoś innego niż But. Zdecydowanie wszystko było inne. Wystrój, pomysł na biznes, ceny oczywiście. Vojta podszedł do kontuaru przyglądając sie dokładnie wystrojowi.
- Dobry wieczór dobrodzieju. - odezwał się do karczmarza. Już miał zamówić jakieś piwko korzystając ze znaleźnych monet, ale zatrzymał się przypomniawszy sobie ceny. Ten musiał ich poznać po opisie, bowiem po dość kurtuazyjnym pytaniu o coś do picia wskazał pokój na piętrze. Itlon podziękował i ruszył we wskazanym kierunku.
- Puk, puk - rzucił wesoło wchodząc do pokoju. - Nie przeszkadzamy? -
Drowka leżała wygodnie na łóżku, pociągając wino z kielicha.
- I tak nie robiłam nic zajmującego w czym moglibyście mi przeszkodzić… - westchnęła podnosząc się i siadając na brzegu łóżka.
- Nie spieszyło wam się. - stwierdziła, obserwując bacznie swoich “towarzyszy”.
-Dowiedzieliście się czegoś?”
- Oczywiście. Jesteśmy później, bo pracowaliśmy. - uśmiechnął się Itlon w odpowiedzi. - Ale może poczekamy na półelfkę? -
- Racja… - wyciągnęła rękę po butelkę.
- Napijecie się w międzyczasie?
Hassan zerknął za okno, lekko marszcząc brwi - Za chwilę. Za wcześnie dla mnie - zawyrokował, patrząc na chylące się ku dachom słońce.
Drowka przechyliła głowę patrząc z zaciekawieniem na wojownika.
- Jakieś zakazy kulturowe, czy sam narzucasz sobie takie restrykcje? - spytała.
Wojownik spojrzał na drowkę - Barbarzyńcy piją sfermentowane owoce o każdej porze dnia, ale to nie znaczy, że oświecony człowiek ma ulegać prymitywnym praktykom - wyjaśnił wzruszając ramionami - chyba, że masz kumys lub miód - uśmiechnął się lekko.
- Auć… - zaśmiała się lekko ironicznie. - Nie wiem czy mam to odebrać jako obelgę, ale w sumie to mało mnie to obchodzi. Miodu ani kumysu nie mam, ale w sumie o nie nie pytałam. Chciałam się podzielić, ale jak nie chcesz… Twoje zdrowie. - uniosła swój kielich w formie toastu.
Hassan w odpowiedzi kiwnął głową, i zajął jeden z obszernych, mogących go pomieścić foteli. Chwilę wiercił się, jakby nie będąc przyzwyczajony do tak zbytkownych mebli, odłożył swoją broń na bok i spokojnie czekał, niemal bez słowa aż pojawi się reszta.

Półelfka kazała na siebie czekać dość długo. I ją karczmarz skierował do odpowiedniego pokoju. Weszła i rozejrzała się po wnętrzu. Zamknęła drzwi i rzuciła wesołe:
- Jestem.
Była zupełnie inaczej ubrana niż gdy widzieli się wcześniej. Ta sama skórzana zbroja zarzucona na czarne szaty z długimi rękawami sprawiała wrażenie eleganckiego ozdobnika. Zwłaszcza futro dobrze się komponowalo z czarnym strojem. Dłonie tym razem skrywały rękawiczki bez palców. Niezmieniony pozostał natomiast długi miecz na plecach, który zdjęła i powiesiła przy drzwiach. Podobnie ozdoba na karwaszu w formie srebrzystego łańcucha. Istotną różnicą była natomiast niewielka opuchlizna na dolnej wardze z lewej strony. Poza tym od półelfki dochodził zapach oliwy.
- Trudny klient? - zapytał Hassan Sheevy, zauważając opuchliznę na jej twarzy
- Tak - odpowiedziała niezrażona Sheva. - Pozwalał sobie na więcej niż powinien.
Półelfka zabrała jedno z krzeseł i usiadła na nim pod ścianą niemal od razu kołysząc się na dwóch nogach.
- Tak z ciekawości, jesteś pewnie dobra? - uśmiechnął się nieco ironicznie do kobiety

Gdy w pokoju byli już wszyscy Itlon zreferował to, co udało mu się ustalić.
- Słuchajcie, sprawa jest poważna. Ten mag, płaszcz - Zoucular… cóż nie ma go tu. Nie ma go w mieście, ani nawet na Faerunie. - mężczyzna siedział wygodnie zostawiając swój płaszcz i kapelusz na wieszaku u progu drzwi. Ubrany był w lekki skórzany, pikowany pancerz barwiony na czarno i tuniką z wieloma kieszeniami. Czekał na reakcję pozostałych. Nikt się nie przejął? Może nie wiedzą co może magia, a czego nie? Kontynuował.
- Jest w jakimś kieszonkowym wymiarze, trudno powiedzieć czy żyje, ale istotne jest, że musiał pytaniami zwrócić uwagę kogoś potężnego, najpewniej czarodzieja. Być może któryś z Czerwonych byłby zdolny rzucić tak potężne zaklęcie… - zastanawiał się na głos.
- Tak, czy siak powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność i nie wzbudzać zbędnego zainteresowania. Wysłałem informację do mojego… przyjaciela, który powinien do jutra coś znaleźć. Jest też tu jakiś inny płaszcz mieszkający w okolicy, przez co ludziom się myli - nikt nie chce wchodzić w drogę płaszczom. -
Hm… Ja się dowiedziałam, że od kilku dni każdego ranka na targ przylatuje chowaniec jakiegoś maga z listą zakupów i odliczonymi pieniędzmi. Myślicie, że ten… Zoucular może wysyłać go z tego kieszonkowego wymiaru? Może śledząc to stworzenie znajdziemy i maga? - zastanawiała się elfka.
- Hmm, nie pomyślałem o tym. - Itlon potarł kilkudniowy zarost na brodzie. - Możliwe,
choć założyłem, że ktoś go uwięził, po co miałby się ukrywać w innym wymiarze? I wysyłać chowańca akurat tutaj? Na jego miejscu jeśli chciałbym zniknąć uciekłbym jak najdalej od Mulmaster i Płaszczy i na zakupy wysyłał chowańca na drugi koniec Torilu. Chyba… chyba, że on nie jest tak potężny, wiecie, że może opuścić niezauważony miasta, więc siedzi w kieszonkowym wymiarze przyklejonym do miasta… -
resztę gonitwy myśli Vojta odbył już w myślach, bowiem zamilkł zastanawiając się nad czymś. - Nie, nadal bardziej prawdopodobne jest, że to drugi mag płaszczów mieszkający w okolicy.-
- Nie wiem po co miałby się ukrywać. Mówię tylko, czego udało mi się dowiedzieć. Wiem, że nie jest tego wiele, ale ludzie nie chętnie wdają się w dyskusję z mrocznymi elfami, a nie jestem na tyle bogata, żeby sypać pieniędzmi każdemu, kogo o coś zapytam. - Shillen wzruszyła ramionami. - Swoją drogą ceny tutaj to rozbój w biały dzień. Za ten pokój na jedną dobę zapłaciłam cztery złote monety. Nie ruszyło by mnie to bo udało mi się okraść jednego frajera, no ale cóż… Te same pieniądze które "pożyczyłam", chwilę później ktoś pożyczył ode mnie. - powiedziała nieco mrukliwie, po czym sięgnęła po kielich i upiła kolejny łyk wina.
- Faktycznie pech - mruknął Itlon. Obracał w między palcami złoty krążek z całkiem niezłą wprawą, zanim zniknął mu z dłoni. Mężczyzna potarł ucho wyjmując złotą monetę, którą rzucił drowce. - Nie daję napiwku za fatygę. - uśmiechnął się.
Elfka złapała monetę, po czym spojrzała zaskoczona na Itlona.
- Widzę, że humor ci dopisuje. - zauważyła.
- Dzięki. A tak w ogóle, czym zawiniliście temu gówniarzowi? - spytała, przelatując wzrokiem po "towarzyszach".
Sheva sięgnęła za wiązaną koszulę i również wyjęła jedną złotą monetę.
- Nie będziesz stratna aż tak bardzo na tym pokoju - Położyła monetę na stoliku i wróciła na krzesło stojące pod ścianą.
 
psionik jest offline  
Stary 18-03-2020, 19:50   #17
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację

- Spodobał mi się pierścionek. A nawykłam do tego, że gdy chce coś ładnego to to dostaję.
- To mamy ze sobą trochę wspólnego, z tym że ja biorę, a nie dostaję. - drowka uśmiechnęła się lekko w stronę pół-elfki.
- Oddał go całkiem sam. Całkiem. Ja zastosowałam tylko pewną sugestię. Zawsze mógł odmówić. Choć mężczyźni rzadko odmawiają. - Sheva mrugnęła okiem do Drowki i z uśmiechem popatrzyła na towarzyszy.
Gdyby oczy wojownika mogłyby mówić, w tej chwili głośne przekleństwa byłyby słyszalne nawet na ulicy. Przewrócił oczami, siedząc rozparty wygodnie na jednym z foteli, sącząc swój miód z drewnianego kubka
- Bogowie…- mruknął do siebie
Mroczna elfka zaśmiała się.
- A miał się przynajmniej czym popisać? Bo jak złapałam go w zaułku to piszczał jak kastracik. Taki był przerażony, że aż żal mi się go zrobiło… i tu był mój jedyny błąd… - uśmiech zszedl jej z twarzy razem z ostatnim zdaniem.
- Prawdopodobnie spotkałaś go później niż ja, skoro tak piszczał - powiedziała półelfka.
- U mnie miał pecha srać ze strachu pod łóżkiem jak obrabiałem chatę. Nawet nie wiem czy ta ozdoba jest jego - powiedział z rozbawieniem Itlon wskazując na skórzaną bransoletę na ręku.
-Mi nie zapłacił...więc powiedzmy, że odebrałem swoją należność...w pewnym sensie - zdawkowo wyjaśnił wojownik - on uznał, że nie jest mi nic winien, ja uważałem inaczej, więc wziąłem to, co uważałem za wyrównanie długu. Tą elfią wykałaczkę - wojownik pokazał przypięty do pasa kunsztownie wykonany elfi miecz, którego klinga lekko świeciła, kiedy wojownik pokazał zwyczajowo jej część, wysuwając broń lekko z pochwy - Te miasto ma za duży problem z sha`ir. Najpierw zrobili ten bajzel, potem robimy za nich robotę i sprzątamy, jeden sha`ir zaginął, inny może mieć z tym coś wspólnego. - głośno podsumował Hassan - wiadomo coś więcej o tym drugim sha`ir?
- Ładna rzecz - Shillen skomentowała "wykałaczkę" zaprezentowaną przez wojownika. - Co do tych typów to wiem jedynie, że był tu jeden z nich ostatnio. Podobno inny niż ten, który zjawiał się zazwyczaj, ale to tyle.[/i] - odpowiedziała. - Myślę, że powinniśmy sprawdzić te okolice, o których nam mówiono. Obawiam się że pytanie wiele nam nie da. - stwierdziła odkładając kielich na stolik.
- Złapmy chowańca i niech doprowadzi nas do swojego maga. Albo będzie to ten mag, którego szukamy, albo inny, który może nam pomoże - zaproponowała Sheva zerkając z ciekawością na świecące ostrze. Założyła nogę na kolano i machała teraz wesoło stopą odzianą w wysoki skórzany but z kilkoma klamrami.
- To chyba nawet lepszy pomysł… - drowka skinęła głową pół-elfce.
- To co? Wycieczka na targ z samego rana? Co wy na to panowie? - spytała spoglądając na męską część towarzystwa.
- Wiadomo, jak wygląda ten...chowaniec? Na targu może być mnóstwo zwierzaków, tych ze skrzydłami też - zauważył wojownik.
- Wiem jedynie, że to coś jest małe, ze skrzydłami i przylatuje codziennie na targ z listą zakupów. O ile opis małe, skrzydlate wiele nie daje, o tyle to że robi zakupy bez właściciela chyba już tak. Nie widziałam jeszcze zwierzaka, który samodzielnie robi zakupy. No chyba, że mówimy o tabaxi i innych zwierzoludziach. - odparła drowka.
- Powiedzmy, że już złapiemy tego chowańca...to co, pogadamy z nim? Jak jakiś skrzydlaty zwierzak miałby nam powiedzieć, gdzie jest jego pan? - wojownik podchodził do sprawy sceptycznie - nie lepiej spróbować znaleźć tego drugiego, który nam tego Zouculara wystraszył lub mu za skórę zalazł i jego przycisnąć? - Hassan spojrzał na swój kubek, czy czasem miód nie jest za mocny, ale ku jego rozczarowaniu, nie był.
- Ja raczej miałam na myśli śledzenie go, a nie łapanie. Tak, żeby nas doprowadził do swojego właściciela. - sprecyzowała. - Pytanie, jak byś chciał znaleźć tego, “który go wystraszył”? Też nie wiemy o kogo może chodzić. - drowka spytała opadając ciężko z powrotem na łóżko i chowając twarz w dłoniach.
- Kurwa… To jest jak szukanie jebanej igły w pierdolonym stogu siana. Jak my mamy znaleźć coś co nawet nie wiemy jak wygląda w pięć dni?!
- Te informacje od twojego przyjaciela będą na rano? - spokojnie zapytał Itlona wojownik mając pewien pogląd na sprawę - Jeśli człowiek czarodziejów komuś podpadł, a my będziemy chociaż wiedzieli, dla kogo pracuje ten ktoś, można zamiast uganiać się za chowańcami poszperać na mieście.
- Powinien być. - przytaknął milczący dotąd mężczyzna. Przysłuchiwał się rozmowie z nieodgadnioną miną. - Poszedłbym na targ pośledzić chowańca, wiadomość może poczekać w pokoju, albo ktoś z was może ją odebrać. Jak dobrze potraficie śledzić? - zapytał z innej beczki. Jego towarzysze nie wyglądali na kogoś kto nie rzucał się w tłumie.
- Z fachu jestem łowcą, a przez pewien czas pracowałam jako… można powiedzieć płatny zabójca. Myślę, że coś o tym wiem. - drowka wzruszyła ramionami.
- Jest nas czworo. Możemy się podzielić, co wydaje się mądre. Ja gdy trzeba, mogę nie rzucać się w oczy. Albo mogę się rzucać aż nadto.- Sheva mimo opuchlizny uśmiechała się wyjątkowo szeroko.
- Mnie na targu już widzieli. Przyciągam uwagę, to źle. Ale przyciągam uwagę odciągając ją od kogoś innego, a to dobrze - wojownik, ze swoim egzotycznym ubraniem, obco brzmiącym akcentem i wielką posturą nijak nie pasował do obrazu szpiega, więc nie zamierzał wcale nalegać na bycie nim.
- No to moje propozycja - wtrąciła półelfka wstając i podchodząc do stołu. W zasadzie nie zaproponowali jej wina, więc nadszedł czas, żeby sama po nie sięgnęła - zabójczyni i włamywacz pójdą śledzić latającego chowańca na zakupach, a ja i drągal - machnęła głową w stronę Hassana - odbierzemy wiadomość i pokierujemy się jej namiarami, żeby z kimś pogadać. Komuś z nas musi się udać.
Napełniła kieliszek i wróciła z nim na swoje krzesełko.
Drowka podniosła się z łóżka.
- Mnie ten podział pasuje. Nie jestem mistrzem konwersacji, lepiej czuję się w cieniu. - powiedziała przeciągając się.
- Rozumiem, że zaczynamy z samego rana?
Półelfka pokiwała twierdząco głową i uniosła kielich do ust. Wino faktycznie nie należało do tych podłych.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 20-03-2020, 07:50   #18
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
-Sha`ir i elfka do tropienia magicznej istoty. Taak, to ma sens - wojownik zmarszczył brew - Ilton, twój człowiek przekaże wiadomość nam? Czy mogą być problemy? - zapytał wojownik Iltona, spojrzał na Shevę i jakby coś sobie przypomniał - zresztą, przecież mężczyźni ci nie odmawiają, więc chyba damy radę - uśmiechnął się i pogładził swoją brodę.
Drowka spojrzała na wojownika z zaciekawieniem.
- Często używasz określenia Sha'ir, czy to wobec tych co szukamy, czy wobec Itlona. W jakim to języku i co właściwie oznacza? - spytała, słysząc po raz kolejny dziwne określenie używane przez Hassana.
- Sha`ir to w moim języku czarownik, magik, sztukmistrz, jak zwał tak zwał. Czarodziejka, która towarzyszyła szlachcicowi zwróciła uwagę na ciebie i Iltona, jakby oceniając, jak jesteście groźni. Na mnie i na Shevę nie zwracała uwagi. Elfy od małego czarują, Ilton pewnie udaje tylko łotra. Nie wiem, kogo udaje Sheva, ale mam wrażenie, że każdy w Mulmaster próbuje udawać kogoś, kim nie jest - wyjaśnił wojownik bez zbędnych ogródek.
Półelfka potarła się palcami po szyi i podbródku, a później tym samym ruchem złożyła wyciągniętą przed siebie pięść w obraźliwym geście w stronę wojownika. Całość okrasiła szerokim uśmiechem.
- A ja mam wrażenie, że tylko udajesz inteligentnego, a tak naprawdę jesteś głupkiem. Uważaj kogo nazywasz czarownikiem. - syknął Itlon, który momentalnie spiął się niczym pantera gotowa do skoku. - Możesz za to dostać magicznym pociskiem w jądra. - dodał po chwili już nieco spokojniej rozluźniając się. - W tym mieście rzucanie takimi oskarżeniami gwarantuje szafot… dla oskarżonego, lub oskarżajacego.
- Nie groź mi czarowniku - Hassan wziął do ręki glewię i wstał z fotela - W tym mieście bycie czarodziejem nie jest zakazane a samo stwierdzenie faktu nie jest obrazą. Barbarzyńskie pojęcie honoru, bo jak ubliżali niektórym w siedzibie Jastrzębi, jakoś nie widziałem aby obrażeni cokolwiek zrobili - spojrzał na Shevę - To jak będzie, czarowniku? Będziesz się obrażał, za bycie tym, kim jesteś, czy rozstrzygniemy to tu i teraz?
- Ani mi się ważcie tutaj walczyć! - warknęła drowka. - Po znalezieniu artefaktu i uwolnieniu naszych bliskich to możecie sobie gardła popodrzynać, chuja mnie to obchodzi, ale nie pozwolę, żeby mój partner zginął, bo przyszło mi pracować z rzucającymi się o głupie słówka idiotami! Bądźcie żesz kurwa rozsądni! - rzuciła stając pomiędzy mężczyznami.
- Muszę wiedzieć z kim pracuję, i za co mnie powieszą, jeśli Itlon rzucie te...pociski - wyjaśnił spokojnie Hassan powoli stając w szermierczej pozycji, choć ostrze glewi trzymał jeszcze lekko opuszczone do podłogi
- Cóż, przynajmniej my wiemy z kim pracujemy. - westchnął teatralnie Vojta. - Glewia? W zamkniętym pomieszczeniu? Powiedz kogo chcesz zabić, mnie czy wszystkich dookoła? - spytał nie ruszając się z miejsca.
- Wspomniałeś coś o głupku, i oskarżeniach. Ostatni człowiek który nazwał mnie głupim oglądał swoje bebechy. Wyjaśnij swoje zachowanie, albo wyciągaj broń. Złamałem jakieś kolejne, barbarzyńskie tabu? - odparł Hassan niewzruszony.
- Na białe włosy pajęczej królowej. Zachowujecie się jak rozwydrzone bachory. - syknęła znowu drowka.
- Mamy poważniejsze sprawy na głowie niż kłócenie się o to, że ktoś nazwał kogoś głupcem. Także ogarnijcie się i pokażcie, że głupcami nie jesteście, do cholery. - ciągnęła spoglądając to na jednego, to na drugiego mężczyznę.
Itlon rozłożył bezradnie ramiona robiąc najbardziej niewinną minę wyrażającą „ja tu tylko siedzę”.
W końcu Sheva wstała i podeszła do Hassana. Położyła dłoń na jego szerokim ramieniu.
- Wojowniku, odłóż tę - na moment zawahała się i zrezygnowała z użycia zwrotu „siekierę na kiju” - tę broń. Wiesz dlaczego nie buntuję się, gdy ktoś rzuca mi „dziwką” w twarz? - Spróbowała nawiązać kontakt wzrokowy z obcokrajowcem.
- Bo jeżeli słowa miałyby nade mną władzę, to każdy miałby nade mną władzę. A ja nie mam zamiaru nikomu dać satysfakcji. Nie ważne, czy ktoś nazywa mnie dziś dziwką, magiem, głupkiem, czy bachorem.
Hassan spojrzał na Shevę przelotnie, ale kiwnął lekko głową na znak, że zrozumiał. Wciąż czekał jednak na odpowiedź Itlona.
Półelfka spojrzała kolejno po wszystkich.
- Na skakaniu sobie do gardeł stracą tylko nasi bliscy.
W końcu kiwnęła głową w stronę drzwi.
- Chodź, przejdziemy się na chwilę. Wrócimy i postanowimy co dalej.
Cały czas trzymała prawą dłoń na ramieniu Hassana.
-Dziś wyjdę pierwszy czarowniku. Ale zapamiętam tę rozmowę - mruknął wściekłym głosem Hassan i wyszedł razem z Shevą.
- Po chuj próbujesz mnie dalej obrażać? Posłuchaj dziewczyny, ma najwięcej rozumu z nas wszystkich. - odpowiedział z kpiącym uśmiechem na odchodne.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 20-03-2020 o 12:42.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-03-2020, 08:52   #19
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Ty też już skończ, jakbyś mu spokojnie wytłumaczył, a nie rzucał się kiedy okazało, się że te jego dziwne słówko oznacza czarodzieja, to ta cała farsa nie miałaby miejsca. - zauważyła ostro drowka.
- Chociaż jak cię obserwuje, to mam wrażenie że sprawia ci radochę drażnienie innych.
Itlon uśmiechnął się rozkładając ręce. - Miałem powiedzieć, że zrobiłem to, żeby upewnić się, że mamy ze sobą gościa gotowego wymachiwać ponad dwumetrową siekierą w - rozejrzał się po pokoju - pomieszczeniu ile? 3 na 4 metry pełnego mebli i towarzyszy, których z pewnością pozabija przy okazji, tylko z powodu głupiego słowa, ale rozgryzłaś mnie. Sprawia mi to radochę. - odpowiedział nie tracąc kontroli, choć całe plecy zlane miał potem.
- Eh… - westchnęła. - Tak samo jak ty i reszta nie jestem zadowolona z tego, że zostaliśmy na siebie skazani, ale Sheva ma rację. Sporami zaszkodzimy naszym bliskim. Ja sama chętnie wzięłabym tą jego broń i tak profilaktycznie wsadziła ją mu tam gdzie słońce nie dochodzi, ale odpuść gościowi przynajmniej póki musimy współpracować. Widać, że nie jest stąd i nie zna zwyczajów tutejszych mieszkańców. Ja sama nie jestem tu zbyt długo i wielu rzeczy nie wiem.
Itlon uśmiechnął się odprężając. Czuł jak z ciała uchodzi napięcie, adrenalina pompowana przez ostatnie minuty uchodzi i nie musi kontrolować rąk, by się nie trzęsły, co szło mu całkiem dobrze. Miał wprawę we wkurzaniu innych i z pewnością doprowadzi go to kiedyś do śmieci.
- O ile sytuacja jest beznadziejna, to wcale nie narzekam na towarzystwo. I zwróć prosze uwagę, że ja obraziłem jego intelekt raz, później robił to sam skuteczniej niż ja, natomiast on nawet wychodząc nie powstrzymał się przed próbą obrażenia mnie. Wiedział, że mi się to nie podoba, nie jest… - zamilkł. Nie było sensu dyskutować o dziecinadzie jaką poniekąd rozpętał. - Nie zamierzam go gnoić, ale powinien poznać zasady panujące miastem. -
- Trochę go rozumiem. Ciężko przyzwyczaić się do cudzych zwyczajów, jeśli różnią się tak diametralnie od tych które wpajano ci przez całe życie. - odparła ciężko. - Wiesz, dla mnie to też był ogromny szok kiedy dowiedziałam się, że wasze kobiety nie przywiązują was do łoża, nie kneblują i nie używają pejcza z kolcami do okładania was po plecach przy zbliżeniu. A tamten koleś chyba był jeszcze bardziej zaskoczony, jak ten pejcz zobaczył... - spojrzała na niego jak najbardziej poważnie umiała, próbując nie zdradzić, że żartuje.
- Nie robią? Powinnaś zobaczyć moje plecy. - zaśmiał się Itlon. - Co najmniej! -
Drowka patrzyła przez chwilę na swojego rozmówcę zbita z tropu, po czym również się zaśmiała.
- Wiesz co, chyba sobie daruję te oględziny. - spojrzała w kierunku butelki wina.
- Chyba trzeba ją zmęczyć do końca i iść odpocząć. Jutro czeka nas robota - powiedziała i rozlała resztę wina do kieliszków. - Nie wiem czy nasi znajomi wrócą tu na noc, ale jeśli nie, to możesz zająć łóżko, elfy nie śpią w ten sam sposób co ludzie. - wyjaśniła podając rozmówcy kieliszek.
- Dzięki, choć miałem zaproponować pójście po drugą butelkę - Itlon uśmiechnął się unosząc kieliszek w toaście. - Miła jesteś jak na drowkę. Spodziewałem się wiesz.. podrzynania gardeł, traktowania mężczyzn jak śmieci, wiesz, te sprawy. Jesteś inna niż to co się słyszy o drowach.
- Z Podmroku uciekłam kilka lat temu po tym jak współbracia zamordowali mojego ojca, więc przez ten czas powierzchnia zdążyła mnie trochę już zepsuć. - zażartowała. - Ale starego drzewa nie przesadzisz, dalej wiele z tych rzeczy to część mojego życia. Tak naprawdę, to chyba tylko kwestia podejścia do traktowania mężczyzn jest u mnie inna, wychował mnie ojciec po tym jak matka zmarła w połogu. Podrzynanie gardeł dalej jest jedną z moich rozrywek. - uśmiechnęła się dziko. - W ciągu swojego zaledwie studziesięcioletniego życia przelałam wiele krwi. Nigdy nie pozwalałam ujść z życiem moim ofiarom, a jak raz to zrobiłam… to znajdujemy się w sytuacji w której się znajdujemy. - westchnęła ciężko opadając na krzesło.
- Dlatego to był pierwszy i ostatni gest litości jaki okazałam. - wzięła kieliszek i powtórzyła gest wykonany przez swego rozmówcę.
- Jestem gotowa wyrżnąć każdego kto stanie mi na drodze w uwolnieniu Elendara i wydostania się z tej gównianej sytuacji… nigdy więcej litości. - powiedziała śmiertelnie poważnym tonem.
- Lubię jasne sytuacje. Ja jestem stąd, choć moja rodzina podzieliła los twojego ojca dzięki płaszczom. - ostatnie słowo wymówił pogardą opuszczając na moment tarczę sarkazmu i obojętności jaką się otaczał. Przez chwilę wahał się jakby chciał coś dodać, ale ostatecznie dopił wino i odstawił kieliszek na stół.
- Czymś im podpadliście? - spytała również odkładając kieliszek. Chciała dowiedzieć się czegoś o swoich towarzyszach. Znać ich mocne i słabe strony. Wyznawała zasadę, że należy znać zarówno i swoich wrogów i sojuszników. A nigdy nie było wiadomo kiedy jedni staną się drugimi.
- Rzekomym nielicencjonowanym używaniem magii - odpowiedział niechętnie.
- Czyli jednak coś tam z maga masz. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Swoją drogą nie rozumiem do końca, czemu robi się z tego taki problem. U nas się z tym rodzisz. Jedni jak ja jednak nie rozwijają tego, a inni wręcz odwrotnie. W sumie większość drowów para się magią. Ja tam jednak wolę sztylet i łuk, chociaż parę rzeczy tam umiem. - powiedziała, po czym wykonała kilka ruchów rękami po których w pomieszczeniu pojawiły się cztery światełka.
- Niby takie nic, ale jak idziesz po nocy z osobami niewidzącymi w ciemnościach to się przydaje. W każdym bądź razie zmierzam do tego, że magia jest przydatna. Czemu się ją tępi?
- Może ktoś włożył magią kij w dupę pierwszego ostrza? Nie wiem. Sam chciałbym korzystać z magii, życie byłoby o wiele prostsze. -
- To musiałoby ciekawie wyglądać. - elfka zaśmiała się lekko. Przez chwilę zastanawiała się nad czymś.
- Tak właściwie, to kim szantażują cię nasi "pracodawcy"? Jeśli można spytać, bo z obserwacji nie wydajesz się człowiekiem, który jakoś bardzo przejmował by się innymi. Bez urazy. - spytała po chwili.
Itlon milczał przez dłuższą chwilę jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Na ile może się odsłonić. W końcu chyba podjął decyzję, ponieważ odpowiedział krótko: - Moją jedyną rodziną jaka mi została. Tylko dwoje z nas przeżyło. - zamilkł na moment.
- Nie okazuj uczuć względem swojego kochanka przy innych, taka moja rada. Im bardziej się odkryjesz, tym mocniej będą cię wykorzystywać.
Drowka uśmiechnęła się na tę odpowiedź.
- Wiesz, że on dzisiaj powiedział mi coś podobnego kiedy u niego byłam? I oboje macie rację, chociaż czasem trudno opanować mi emocje. Bywam nieco… impulsywna. Masz dużo racji w tym, że nie chcesz powiedzieć mi kim jest twoja rodzina. - jej mina spoważniała gdy przypomniała sobie słowa Elendara.
- Musimy współpracować, ale nie możemy sobie ufać. Mimo, że miło się rozmawia. - rzuciła krótko. Podeszła do okna i spoglądała na nocne niebo.
- Chyba ta jedna butelka nam wystarczy. - zaśmiała się lekko.
- Zaczynam już gadać od rzeczy.
W pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Krótkie.
Jak się się okazało na moment przyszła do nich Sheva. Krótko powiedziała jedynie, że będą nocować w Czarnym Ostrzu i żeby to tam kontakt Itlona przekazał dla niej informacje, jednak łotrzyk wstrzymał jej plan mówiąc, że informacja ma być przekazana tutaj.
- Złotko, jutro spodziewam się tu kogoś z wiadomością. Nikt nie będzie biegał przez pół miasta, żeby ją dostarczyć. Nie mam tu aż takich układów. - rozłożył bezradnie ręce.
- A jak się ma duma wielkoluda? Dalej krwawi? - spytał, jednak tym razem słychać było w głosie zainteresowanie.
- Dobrze Złotko. Nie martw się - półelfka puściła buziaka w stronę Itlona.
- Nie martwię się. Nie o niego. - odpowiedział spokojnie. - Nie chciałbym żeby drobne utarczki słowne wpłynęły na realizację naszego wspólnego celu. -
Nie chciała zajmować dużo czasu. Powiedziała jeszcze, że spotkają się w tym samym pokoju jutro po południu. Na odchodne uśmiechnęła się do Shillen i mrugnęła rzucając spojrzenie na włamywacza.
Shillen spojrzała z zaskoczeniem na pół-elfkę, ale kiedy dotarło do niej co mówiło jej spojrzenie, popukała się po czole z szyderczym uśmiechem, jakby chcąc bezsłownie powiedzieć dziewczynie:
“No chyba cię pojebało”.
-Nie wymęcz nam go za bardzo, musi być w stanie działać. - rzuciła w jej stronę.
- Wydaje się mieć spory zapas sił - odpowiedziała i zaraz po tym zamknęła za sobą drzwi i wyszła.
- Nie wiem, jak z dumą naszego olbrzyma, ale coś czuję, że ona mu ją podreperuje. -
zaśmiała się odpowiadając na pytanie Itlona, które skierował wcześniej do Shevy.
- I jeszcze spotka go nagroda. - Itlon pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem. - Pójdę na dół po coś do spania. - dodał wstając. Niewerbalna komunikacja dziewczyn nie umknęła niesamowicie wyczulonym zmysłom łotrzyka.
- Ja tam nie potrzebuję, fotel mi starczy. - zauważyła drowka.
- Chyba nie ma potrzeby iść po dodatkowe posłania. - dodała usadzając się wygodnie w fotelu.
- Nazwij mnie staroświeckim, ale wychowano mnie inaczej. - Wyszedł. Po niespełna kilku minutach wrócił z butelką piwa i ciepłym futrem w ręku. - Noc może być chłodna, niezależnie jak śpią elfy, w pełnym rynsztunku będzie ci niewygodnie, a bez niego zimno. -
Upił łyk, po czym zaczął zdejmować pancerz. Był naprawdę chudy, nawet bez Hassana do porównania, natura poskąpiła mu masy mięśniowej, ale za to nie widać było również ani grama tłuszczu. Był zdecydowanie gibki o kociej wręcz gracji.
- Ostatnia szansa na zamianę. -
- Nah, przyzwyczaiłam się do "spania" w pozycji siedzącej. Po za tym z tego co wiem to ludzie śpią dłużej. - odparła jednocześnie wstając na chwilę z fotela i odpinając klamry swojej skórzanej zbroi. Spod zdjętego pancerza wyłonił się luźny podkoszulek swobodnie opadający na smukłe i zgrabne ciało elfki.
Odłożył pancerz obok łóżka chowając swój sztylet pod poduszką. Podał dziewczynie włochatą, miękką skórę, którą mogła się owinąć, samemu podchodząc do okna. Na zewnątrz życie już prawie zamarło. Nieliczni o tej porze niedobitki pijatyk zbierali się do domów. Itlon stał jeszcze chwilę w milczeniu wpatrując się noc. Lubił jak chłód wieczora otula go zimnym podmuchem powodując gęsią skórkę. Dopił piwo i przykrył pościelą zapadając w płytki, czujny sen.
Shillen kręciła się jeszcze chwilę po pokoju rozmyślając o całej tej sytuacji i o tym czy uda im się znaleźć ten artefakt na czas. Po jakimś czasie okryła się przyniesionym przez Itlona futrem i rozsiadła się w fotelu ściskając w dłoniach swoje krótkie miecze. Zamknęła oczy powoli odpływając w swój trans.
 
psionik jest offline  
Stary 20-03-2020, 11:48   #20
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wyszli nie tylko z pokoju. Wyszli z karczmy. Chłodne, nocne powietrze natychmiast uderzyło ich w twarze, a zaraz potem w płuca. Półelfka oparła obie ręce na biodrach i zrobiła głęboki wdech. Rozejrzała się po ulicy. Nie miała ochoty natrafić na kogoś, kto miałby ich podsłuchiwać, czy przerywać.
- Dlaczego nie lubisz tak tych Shaaa Ti? - zapytała przekręcając określenie czarownika.
- Sha'ir- poprawił niemal machinalnie - Nie lubię? Skąd ten pomysł? - żachnął się Hassan - Nie mam nic do magików - wzruszył ramionami.
- A skąd pomysł, że to magik? - Sheva była wyraźnie zaciekawiona.
- Czarownica towarzyszącą szlachcicowi dokładnie przyglądała się drowce i Iltonowi. Elfy czarują od urodzenia. Uznałem więc, że to jakiś magik, bo pierwszą rzeczą, która ich interesuje to ich konfrater. A raczej jego wiedza i jak ją ukraść. Przynajmniej tak bywa u nas. Tu jest inaczej? - wojownik spojrzał na Shevę pytajaco
- Tutaj każdy ma coś do ukrycia. Myślę, że jeżeli nawet jest jakimś czarownikiem, to nie podzieli się tą informacją. Boi się, że jeżeli nam nie pójdzie to wydamy go, żeby ratować siebie. Ja bym tak zrobiła. Sha’ir to mag, a ty, wojownik, to jak po waszemu? - Półelfka w końcu przesunęła się obok głównej ulicy. Stała w cieniu tawerny przy bocznej uliczce.
- Wojownik? Raczej… Żołnierz. Mameluk. Niewolnik-żołnierz. - Hassan nieco opornie szukał wyrażeń we wspólnym, aby uchwycić sens.
- Niewolnik? Czy to znaczy, że masz pana? Takiego, który z batem zagania cię do walki - Sheva wspięła się na palce, żeby przyjrzeć się drągalowi - nosisz obrożę?
- Hehe, nie. - zaśmiał się głośno Hassan - mój pan jest daleko a smyczy która by mnie trzymała nie ma już dawno. Słuchaj, niedaleko jest dobra tawerna a mnie strasznie suszy od słuchania pieprzenia Iltona i pojenia go piwem. Możesz iść ze mną i posłuchać mojej historii a ja twojej, albo zostać z nimi - Hassan machnął ręką w głąb uliczki, prowadzącej w stronę dzielnicy portowej.
- Tutaj i tak mają tylko jedno łóżko. A twój Sha’ir będzie mieć okazję zasmakowania nocy z Drowką - Sheva zaśmiała się w głos. Dopiero po chwili uspokoiła się i otarła łzę z kącika oka.
- Mam pokój w Czarnym Ostrzu. To dłuższy spacer, więc pytanie jak długą historię chcesz mi opowiedzieć - półelfka uśmiechała się szczerze i nieco kokieteryjnie.
- Mamy czas - mruknął Hassan powoli krocząc uliczką w stronę doków. Nie zamierzał jednak długo nią podążać, wiedząc, że za chwilę dojdzie do skrzyżowania ulicy. Wojownik planował obejść najpierw zaznaczony przez magika płaszczy obszar w okolicy Serca Wiatrośpiewu, a dopiero potem przejść się do doków i tawern przy nabrzeżu.
Sheva szła za nim. Zawsze miała się za wysoką dziewczynę. Bardzo wysoką jak na półelfkę. A jednak długie nogi Hassana zmuszały ją do szybkiego przebierania swoimi. Nie chciała ciągnąć obcokrajowca za język. Była gotowa na rozmowę, nie na monolog. Nie była jak swoja siostra Lia. Nie strzępiła języka po próżnicy. Szli więc w milczeniu.

Gdy na skrzyżowaniu skręcił inaczej niż prowadziła najkrótsza możliwa droga dziewczyna odkaszlnęła i zatrzymała się.
- Jest późno. I ciemno. Itlon nie jest w stanie przekazać nam wiadomości jutro rano, więc będziemy musieli z samego rana pofatygować się tu z powrotem. Być może przed świtem.-
Położyła dłonie na biodrach. Zagryzła na moment wargę, tak, że nagle opuchlizna z lewej strony stała się wyraźniejsza.
- Szczerze wali mnie twoje widzenie w ciemnościach. Myślę, że jutro rano nasze poszukiwania będą skuteczniejsze. Jeżeli nie chcesz iść ze mną do Czarnych Ostrzy, to po prostu powiedz, a nie będziesz mi tu łaził ze zwieszoną głową i szukał „dowodów” po nocach.-
- Doprawdy? To co tu jeszcze robisz? Idź do swojej karczmy, jeśli boisz się nocy - wojownik zmarszczył brew, patrząc na Shevę jakby strofował niesforne dziecko - zamierzam przejść się nieco i być może zobaczyć coś, co ułatwi jutro zadawanie pytań temu człowiekowi Itlona. Jeśli nie wiesz, o co pytać, możesz dostać tylko to, co zechce ci powiedzieć - wzruszył ramionami.

Wtedy dotarło do niej, że już widziała coś takiego. Wielki, niezrównany wojownik, o mięśniach jakoby ze spiżu, do tego egzotyczne oblicze i akcent. Przecież szeroki świat był pełen takich przypadków. Jej myśl przebiegło wyobrażenie Hassana mówiącego: „Wiesz mała, to nie z tobą jest problem, tylko ze mną.” Wszystkie klocki w głowie półelfki zaczynały składać się w skomplikowaną budowlę. Weteran. Niewolnik. Całe życie w towarzystwie mężczyzn. Nic dziwnego, że jej czar nie działał na niego w najmniejszym stopniu.

Półelfka uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Podeszła szybko do Mameluka, wzięła go pod ramię i uśmiechnęła się:
- Taki duży, a taki strachliwy. Kupię ci oddzielny pokój. Wybacz, że nie sprecyzowałam. Widzisz, nie miałam wielu kontaktów z takimi jak ty.
Hassan spojrzał na nią, uwolnił rękę i bez słowa ruszył dalej, kontynuując nocną przechadzkę.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172