Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2020, 13:17   #1
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Tajemnice Mulmaster [D&D5ed]

- Mulmaster, miasto występku, korupcji i zła. Przynajmniej taką ma opinię w oczach nieprzychylnych. Niech ci wszyscy sobie tę opinię wsadzą w rzyć. Głęboko, aby wyszła im gardłem i mogli powąchać jak gówniane mają zdanie. To miasto trzyma w garści całe Księżycowe Morze. Z tego żyjemy, handel i kontrola. Nie dla nas uprawianie pól na tych skalistych zboczach i bagiennych ziemiach. Naszym zadaniem jest zbierać myto od tych pragnących spłynąć do Morza Spadających Gwiazd. Tyle i aż tyle. Utrzymanie tej pozycji wymaga wymuszenia porządku. Trzymania w garści niepokornych i codzienne wtłaczanie im do głowy, że łamią prawo... Prawo ustanowione przez Ostrza. I wtedy jakoś się to życie toczy, jak jest porządek, póki nikt nie wtyka nosa w nie swoje sprawy. Właśnie, dopóki. - Wysoki, starszy, czarnowłosy, ale siwiejący mężczyzna skończył monolog i odwrócił się od okna, przez które wpadało popołudniowe słońce. Zmierzył cztery osoby, postawione teraz pod ścianą, swoim jedynym, fiołkowym, okiem. Widać w nim było zniesmaczenie i zawód. Głowa organizacji Jastrzębi - skrytej zbrojnej ręki miasta Mulmaster, Groshin Lor, miał zadecydować co zrobić z tą parszywą czwórką. Tak jakby naprawdę nie miał lepszych rzeczy do roboty. Czerwoni czarodzieje ciągle się panoszyli w jego mieście. Od poderżnięcia ich chudych gardeł powstrzymywała go tylko układ jaki mieli z miastem. Musiał pilnować, aby inni potencjalni wrogowie nie pokrzyżowali planów Ostrzy, a teraz zrzucili na niego zajęcie się jakąś bandą pomniejszych przestępców. Tak jakby naprawdę miał na to czas... Czwórka oskarżonych pewnie i by mogła spokojnie powalić jednego człowieka, ale niestety za drzwiami czekali na nich żołnierze i magowie i przedstawiciele Ostrzy i... któż wie jeszcze kto. Widać młodzian nie zamierzał milczeć o tym co mu się przytrafiło. Łatwo było się domyślić, że musiał się pożalić wysoko postawionym rodzicom, którzy takiej potwarzy nie mogli zostawić bez odzewu. Nawet jak skradzione przedmioty były ledwie magicznymi zabawkami.
- Macie szczęście. Najchętniej bym was powiesił, ale wychodzi na to, że możecie być jeszcze do czegoś przydatni. Nazwijcie to zbytkiem łaski, ale w zamian za wasze życia wykonacie zadanie. Nie dla mnie, ale dla bractwa. Za mną.

***

Cokolwiek Groshin nie sądził Mulmaster naprawdę było okolicznym przyczółkiem występu i tyranii. Zdecydowanie każdy kto pożył dłużej w mieście był tego świadom. Jeśli okazywało się wśród pospólstwa choć krztynę słabości często kończyło się to w najlepszym przypadku napaścią. Do tego jeszcze po ulicach krążyła straż miejska, która była zwykłymi zbirami. Pilnowała jednak prawa nawet jeśli nierzadko na siłę doszukując się problemów, lub ich nie widząc za odpowiednią ilość pieniędzy. A to prawo też nie ułatwiało życia...
  1. Nie wolno walczyć na ulicach miasta. Bijatyka na ulicy to przestępstwo niezależnie od tego z jakiego powodu została wszczęta i po której stronie się było.
  2. Strzelanie z broni zasięgowej również uważa się za walkę.
  3. Handel na ulicach miasta jest nielegalny jeśli nie posiada się licencji.
  4. Rzucanie czarów na ulicach miasta jest nielegalne jeśli nie posiada się licencji.
  5. Grabież jest nielegalna.
  6. Kradzież jest nielegalna.
  7. Nie posiadanie pieniędzy jest nielegalne.

Oczywiście wszystko można było załatwić siłą albo pieniędzmi... ale lepiej nie na oczach żołnierstwa lub innego faktycznego przedstawiciela prawa.

Iton Vojta


Przysłali siostrzenicę. Była blada i niezadowolona kiedy tylko Iton otworzył jej drzwi. Za nią stało dwóch mężczyzn o oczach tak wypranych z emocji, że przechodziły ciarki.
- Coś zrobił? - dziewczyna szepnęła świdrując go wzrokiem, a ciężka dłoń opadła na jej ramię.
- Z imienia Ostrzy zostajesz aresztowany Itonie Vojta. Pójdziesz z nami po dobroci albo cała sytuacja wymknie się spod kontroli. - odezwał się jeden z mężczyzn a na jego twarzy zatańczył słaby uśmiech. Propozycja nie do odrzucenia. - Wygląda na to, że ukradłeś coś czego nie powinieneś, komuś komu nie powinieneś. Nieładnie.

Hassan al-Saif


Wieczór u Rialdy okazał się jeszcze bardziej nieprzyjemny niż zazwyczaj. Kiedy tylko Hassan przekroczył próg jej pokoju zobaczył ją opierającą się o stół i łysego mężczyznę siedzącego na fotelu. Na jego kolanach siedziała przestraszona i zapłakana Kyra.
- Aaach... nareszcie. Nie mogliśmy się już ciebie doczekać Hassanie. Rialda była już bliska zrobić "wszystko" bylebym sobie poszedł. Naprawdę gardzę takimi ludźmi. Żadnych wartości, naprawdę żadnych. - mężczyzna mówił spokojnie. Wojownik dostrzegł, że coś w jego ruchach sprawiało, że wydawał się niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny.
- Pójdziemy sobie porozmawiać Hassanie. Co ty na to, hmm? Obiecuję, że małej się nic nie stanie jeśli będziesz współpracować. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz mnie. Szkoda potencjału tak młodej osoby... naprawdę nie chciałbym się dowiedzieć, że ty również nie masz absolutnie żadnych wartości... - łysy spojrzał w końcu na wojownika dając mu propozycję nie do odrzucenia.

Sheva

Była akurat odwiedzić siostrę. Jej bliźniaczka była czymś zdenerwowana i niedługo okazało się czym. Gdy półelfka już miała zamknąć za sobą drzwi ktoś wyrwał jej klamkę z rąk otwierając je na całą szerokość. Wysoki i barczysty mężczyzna z łysą głową. Uśmiechał się nieprzyjemnie.
- Jak dobrze, że was obie zastałem. To która w końcu zabrała ten pierścień? Bo ciężko mi was rozróżnić - zakpił gdyż Sheva ciągle była wymalowana. - Niestety panicz jednak nie może odżałować jego straty. Nawet nie wiecie jak jego ojczulek się wkurza... ech. Po dobroci pójdziecie? Szkoda by było aby komuś niewłaściwemu stała się krzywda prawda? Tak ciężko was rozróżnić...
Propozycja, choć mało przyjemna wydawała się nie do odrzucenia.

Shillen


Wpadli przez okna i drzwi. Było ich dużo. Za dużo. Oba drowy choć sprawne w walce zostały zdominowane przed ilość przeciwników. Elendar dostał z głowicy. Jeden z ponurych mężczyzn złapał go za jego białe włosy i przystawił ostrze do jego szyi patrząc martwo wprost na Shillen.
- Pójdziesz z nami albo on zginie - powiedział chrypliwie. Kolejnych czterech trzymało drowkę na końcach swoich mieczy i sztyletów. Kilku z nich wyglądało nawet na zdenerwowanych jakby obecność mrocznych elfów wybijała ich z równowagi. Bali się, ale było ich więcej i złożyli ofertę nie do odrzucenia.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 02-03-2020 o 15:34.
Asderuki jest offline  
Stary 02-03-2020, 16:47   #2
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Shillen miała wrażenie, że cały świat jej nienawidzi. Dopiero co wyrwała się ze szponów Zentharimu, a teraz los miał zamiar uwiązać ją na kolejny łańcuch. Szła za czarnowłosym mężczyzną bez słowa, patrząc się nieobecnym wzrokiem przed siebie. Czarne włosy przepasane białymi pasmami, tak bardzo nienaturalne dla drowa, że aż trudno było wierzyć że nie są niczym barwione, opadały na jej twarz, zasłaniając równie nienaturalne jak dla jej rasy błękitne oczy. W jej głowie kotłowało się wiele myśli. Czuła jednoczesną złość, niemoc, a przede wszystkim winę. Winę, że przez jej nieostrożność naraziła życie swojego ukochanego Eliego, jedynej osoby na świecie której ufa i na której może polegać.
Nie rozumiała dlaczego wtedy w tym zaułku złapała ją chwila słabości, nie rozumiała dlaczego błagalny wzrok tego młodego, pstrokato ubranego chłopca uśpił na tą krótką chwilę jej wewnętrznego zabójcę. Będąc w szeregach Zentharimu mordowała wielu i to z wrodzoną wręcz pasją. Z tą samą pasją postawiła w ogniu budynek siedziby Zentharimu pozwalając płomieniom strawić wszystkich znajdujących się tam członków organizacji, kiedy wraz z Elendarem chcieli uwolnić się z uwięzi jaką był Zentharim. Dlaczego więc pozwoliła odejść temu chłopcu? Nie wiedziała. Wiedziała jedynie, że ta chwila słabości i okazana dzieciakowi litość sprowadziły na nią i jej towarzysza niemałe tarapaty. W jej głowie wciąż widniał obraz nieprzytomnego Elendara z ostrzem przycisniętym do gardła, chwilę po tym jak pomimo nie doleczonych ran próbował wraz z nią walczyć i bronić się przed nieproszonymi gośćmi. Gdyby wtedy się nie zawahała i zabiła chłopaka, nie byłoby jej tutaj, podobnie jak pozostałej trójki, która znalazła się tu razem z nią, choć ich los nie bardzo ją obchodził.
Nie wiedziała co ją czeka, ani jakie plany mają wobec niej i reszty, ale wiedziała, że zrobi wszystko i wyrżnie w pień każdego kogo tylko będzie trzeba, byleby jedyna bliska jej osoba była bezpieczna.

Idąc tak w ciszy w końcu nie wytrzymała.
- Gdzie go trzymacie?! - syknęła w stronę idącego przed nią mężczyzny.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 02-03-2020 o 18:46.
BloodyMarry jest offline  
Stary 02-03-2020, 20:26   #3
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Cóż mogło pójść nie tak? Prosta robota, pusta chata... i tylko te oczy wystające spod łóżka. Zeskakując z balustrady Iton wiedział, że będzie ciężko, że tym razem ktoś go zauważył, ale nie spodziewał się takiej reakcji. Ktoś musiał zadać sobie trochę trudu, żeby go znaleźć. Cóż... c'est la vie jak to mawia stary lud.
Ubrany w nienaganny skórzany strój Iton mierzył poniżej metra osiemdziesięciu, co w kręgach rozwydrzonej szlacheckiej gówniarzerii określało go jako mężczyznę niskiego. Do tego bardzo szczupłego, z ciałem pozbawionym definicji. Szczupłe dłonie wystające z wąskich rękawów płaszcza i pociągła twarz z ostro zarysowanymi kościami policzkowymi świadczyły, że albo przymierał głodem przez większość życia, albo w jakiś sposób unikał fizycznej pracy.

Przysłuchiwał się jakby od niechcenia słowom wypowiadanym przez stojącego przed nim "stróża" będącego w zasadzie niczym innym niż prawnie uznanym zbirem, gdy jego wzrok jego szaro-zielonych oczu wędrował po pozostałych "skazańcach". Nie zabiją ich, a przynajmniej nie od razu, więc mógł sobie umilić monolog próbując zgadnąć kim są jego nowi kumple. Jednocześnie starał się wyłapać z kontekstu wypowiedzi cyklopa, jak nazwał w myślach siwiejącego mężczyznę, który miał w ręku ich marne żywoty, to czego nie powiedział wprost. A dowiedział się całkiem sporo. Przede wszystkim, pomimo swoich chęci, ów mężczyzna nie miał tu nic do powiedzenia, był niczym kolejne oczko w łańcuchu dowodzenia, które musi spełnić swoją powinność.
Oczywiście, mógł zrobić to w sposób miły, lub nie, ale na pewno nie zginą. To pocieszające.
Druga sprawa, każdy z nich musiał przeskrobać coś u kogoś powiązanego z samą górą Ostrzy inaczej nikt by się nimi nie zajął. Szlachta nie miała tu żadnej władzy, jeśli nie miała wpływów w organizacji trzęsącej tym miastem. To z kolei była zła wiadomość. Odsunął z czoła kosmyk włosów koloru ciemnego blondu, wpadającego w nijaki szary. Trochę się zgrzał stojąc w ciepłym płaszczu, ale przynajmniej mógł zdjąć kapelusz.

Na wzmiankę o pracy dla bractwa Iton wywróciłby oczami gdyby nie fakt, że się za dobrze pilnował. Wypuścił tylko cichutko powietrze. ~ Niech i tak będzie. ~ pomyślał. Odbił się nogą od ściany i ruszył za "Cyklopem". Poruszał się pewnie, cicho z gracją. Buty tupały cichutko o drewnianą, skrzypiącą podłogę i był to jedyny dźwięk jaki mężczyzna wydał aż do momentu, gdy usłyszał drowkę. A więc miała tu kogoś. Kogoś na kim jej zależało... Prychnął cicho. Teraz tym bardziej będzie skazana na wykonywanie pracy dla Cyklopa.
- Zapewne "bezpieczny" dopóki będziesz wykonywała polecenia. - mruknął ironicznie. Miał przyjemny tembr głosu. Miękki choć wyrazisty z okrągło zakończonymi wyrazami. Z takim głosem mógłby czytać bajki dzieciom... gdyby był nieco milszy.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 02-03-2020 o 20:46. Powód: rozbicie bloku tekstu, kilka poprawek, literówek
psionik jest offline  
Stary 03-03-2020, 10:10   #4
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Czarna Zmora. Półelfia bestia. Tancerka łańcucha. Sheva Czarnooka. Tak ją nazywali. Pod takimi imionami była znana. Zaczęła dzień jak każdy. Najpierw seria ćwiczeń, potem lekkie śniadanie, potem znów ćwiczenia. Jej ciało było jej zarobkiem. Dbała o nie, jak o nic innego. Po obiedzie nałożyła farby na twarz. Była bardzo atrakcyjną kobietą. A tego w jej zawodzie nikt nie cenił. Ładne laleczki mogły zarabiać w lupanarach, a nie na arenach. Nigdzie tam, gdzie śliczną buźkę może przeorać kosa wrednego półorka. A jednak Sheva wybrała dla siebie taki los. Dlatego zamiast nakładać subtelne cienie na powieki i róż na policzki malowała swoją twarz ciemnymi bojowymi barwami. Upodabniając się do demona. Wzbudzając postrach.

Tego wieczoru czekała ją walka. Walczyła co trzy lub co cztery dni. Na arenie w podziemiach karczmy Czarne Ostrza i Krwawy Knur. Tam też miała zapewnione wyżywienie i nocleg. Nic specjalnego, ale wystarczało na jej potrzeby. Gdyby nie fakt, że ostatnio utopiła sporo gotówki, to pewnie planowałaby wyjazd z miasta. Niestety po wszystkim była praktycznie na zero i musiała zarabiać od początku. Ale wiedziała, że dopnie swego. Tylko pieniądz się jej nie trzymał.

Założyła swoje ciemne ubrania, na które zarzuciła pancerz z ciężkich skór. Obicie z lisiej skóry przy kołnierzu dodawało zbroi elegancji i dostojnego wyglądu. Sama zaś skóra osłaniająca ramiona, klatkę i plecy przywodziła na myśl plemiona barbarzyńców. Tak czy inaczej w chłodnym mieście warto było ją założyć również poza areną.

Ruszyła pewnym krokiem do swojej siostry. Widywały się dwa albo trzy razy w tygodniu. Ale potrzebowały tego. Ich spotkania ładowały obie pozytywnymi emocjami. Sheva lubiła myśleć o sobie, że jest twardsza niż jej bliźniaczka, ale prawda była taka, że obydwie zostały zahartowane przez życie. Czy były złymi pólelfkami? Każda istota jest sumą swoich życiowych doświadczeń. A ich doświadczenia spowodowały, że obie były zdolne do czynienia złych rzeczy. Najważniejsza była rodzina. Czarna Zmora miała nadzieję dowiedzieć się nieco więcej o szlachcicu którego poznała cztery noce wcześniej. Miała już poprzednio opowiedzieć o nim Lii, ale siostra była zdenerwowana czymś i ich spotkanie trwało ledwie kwadrans. Tym razem miały napić się ziołowego wywaru i długo porozmawiać. Chciała pochwalić się zdobycznym pierścieniem.

Gdy tylko wchodziła do lupanaru w którym mieszkała Lia odłożyła swój miecz w pochwie zdobionej skórami i futrem. Wszystko musiało pasować do konwencji “księżniczki barbarzyńców”, którą miała odgrywać tego wieczoru. Standardowa walka, nic wielkiego. Ale przygotować trzeba się było. A częścią przygotowań był odpoczynek w towarzystwie ukochanej siostry.

Lia różniła się wszystkim. Powitała ją w jedwabnej sukni, obwieszona błyskotkami. Szeroki uśmiech, tusz na rzęsach. Ciężko było znaleźć wspólne cechy z barbarzynką o wymalowanej na czarno twarzy, która wokół przedramienia miała owinięty łańcuch, a w dłoni dzierżyła pochwę z długim mieczem. A jednak powitały się serdecznie.

I wtedy pojawił się on. Wielki, łysy, nie pachnący zbyt dobrze. Ciało Shevy zareagowało szybciej niż jej umysł. Postąpiła krok bliżej podrywajac wzrok ku górze. Patrzyła z wyzwaniem w oczach i zaciśniętą szczęką. Nie tacy padali na arenie prosząc o litość.
- Wiesz, że pierścień był darem, prawda? Dobrowolnym - powiedziała głosem melodyjnym i nie pasującym zupełnie do wizerunku.
Pierścień leżał na dnie sakiewki, ale gladiatorka nie miała ochoty rozstawać się z nim.
- Ona nie ma z tym nic wspólnego, ja pójdę z wami.
Sheva nie widziała innych ludzi, ale wiedziała, że nikt kto ją zna nie przyszedłby sam, żeby ją do czegoś zmusić. Pewnie inni czekali na zewnątrz. Co zrobią gdy stawi opór? Spala przybytek? Zostawią jej siostrę bez dachu nad głową? Ryzyko było duże. Za duże, żeby typowi po prostu rozkwasić nos i kazać iść do siedmiu piekieł.
W końcu sięgnęła powoli do sakiewki i wyjęła na dłoni zielonkawy pierścień.
- Widzisz?
Po czym bezczelnie założyła go na kciuk prawej dłoni. Był za duży na inne palce.
- A teraz możesz prowadzić do mózga operacji. Do ojca w sensie, bo skoro młody ptaszka na uwięzi nie umie trzymać, to pewnie już jest w klatce.
Wzięła swój miecz. Szła po dobroci, ale nie miała zamiaru dać się rozbroić.


Chcę wykorzystać perswazję, żeby zostawili Lię w spokoju.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 03-03-2020 o 17:55.
Mi Raaz jest offline  
Stary 05-03-2020, 10:10   #5
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Powiadali, że przyszedł z południa, z kraju zwanego Zakhara, krainy mitycznych dżinnów, płomiennych pustyń, z kraju magii i przeznaczenia.
Dla wielu mieszkańców Mulmaster, to pojęcie było niesłychanie obszerne a obco brzmiąca nazwa niewiele mówiła mieszczuchom i plebejuszom, którzy napotkali na swojej drodze tego przedziwnego przybysza. Był to człowiek ogromnej postury, umięśniony niczym posąg w świątyni Talosa czy Helma, i nawet długa, przetykana jedwabnymi wiązaniami kolczuga nie mogła zamaskować siły jego rąk. Wydawał się być z twarzy podobny do północnych barbarzyńców. Orle rysy, masywny podbródek, czarne, długie włosy i niebieskie oczy, charakterystyczne dla plemion północy, wędrujących na wschód do Mulmaster zza wielkiej pustyni Anauroch, i widywanych czasem w mieście. Jednakże większość z nich, odziana w skóry, brudna i hałaśliwa niczym motłoch kontrastowała ze schludnym przybyszem, który włosy i brodę miał starannie zaczesaną, spiętą mosiężnymi skuwkami w liczne warkocze. Skórę jego pokrywały niemal niewidoczne tatuaże, podczas gdy północni barbarzyńcy zwykli tatuować się dosadniej, jak i malowali swoje ciała w wojenne, plemienne barwy. Przybysz w dodatku, wyglądał na wykształconego, a przynajmniej tak wynikało z jego spokoju, opanowania i schludnego, choć kaleczonego mocno w dialekcie, podobnego nieco do języków z dalekiego Calimshanu.
Długa szata, podobna do tych, co nosili magowie z Wieży Magicznej Mocy, albo darzeni nieufnością czerwoni magowie mogłaby identyfikować przybysza jako jednego z nich, jednak ten potrząsał przecząco głową, słysząc te porównania. Klął coś w swoim przedziwnym, śpiewnym języku i rechotał głośno. Był wojownikiem, co można poznać było po posturze, ale i dźwiganej na ramieniu glewii, o szerokim ostrzu, z wytrawionymi motywami półksiężyca. Za szeroki , nabijany mosiądzem pas, spinający kolczugę przybysz zatknął dwa toporki do rzucania, o obuchach wąskich niczym czekan. Na kolejnym pasie, wąskim dla odmiany przybysz nosił miecz, niewątpliwie elfiej proweniencji. Okrągła, zdobiona w przeplatające się esy floresy tarcza zwieszała mu się na długim pasku zza pleców. Bufiaste szarawary i buty z wywiniętymi noskami podobne były do ubioru dżinnów z zamorskich bajek. Najdziwniejsze było jednak jego nakrycie głowy. Wysoki, zgięty pośrodku rulon z białej wełny, nałożony na metalową czapkę, zwany przez przybysza “bork”, z fantazyjnym pióropuszem w żelaznej tulei na przedzie świadczył, że przybysz należy, lub być może należał do jakiejś wojskowej formacji, nieznanej jednak w tych rejonach. Świadczyłby o tym może nawykły do wydawania rozkazów ton, twarde spojrzenie i egzotycznie wyglądająca broń.
Przybysz ten zwykł grać na swoim, podobnym do gitary instrumencie na głównym rynku Mulmaster, a w wygrywanych przez niego melodiach brzmiały echa wielkich bitew, płomiennych romansów i szelest pustynnego wiatru. Za zarobione pieniądze lubił pić, i wielu przekonało się, że Zakharyjczyk ma głowę równie tęgą jak glewia, którą nosił, a której ostrze posmakowało już rąk drobnych kieszonkowców, chcących wykorzystać dobry humor nowego w Mulmaster przybysza.

Tego dnia jednak przybysz, krocząc dumnie ulicami Mulmaster kierował swe kroki do pewnej karczmy, zamierzając jak zwykle spędzić kolejny, miły wieczór w rozsądnym towarzystwie. Już pierwsze spojrzenie na karczmarza podpowiedziały mu, że coś jest nie tak. Wszedł jednak pewnie do pokoju, trzymając w luźno opuszczonej ręce swoją glewię.
- Kiss-oh-mak*, psie! Powinienem rozpruć ci brzuch, i udusić cię flakami- warknął Hassan i uniósł na chwilę glewię, zaciskając pięść na drzewcu tak mocno, że knykcie zatrzeszczały - ...ale zaciekawiłeś mnie barbarzyńco. Streszczaj się, a wy przynieście kumys. Albo miód! - rzucił wojownik do Rialdy i jej dziecka i kiedy tylko opuściły pokój, przeszedł od razu do rzeczy - Twierdzić, że oświecony Zakharyjczyk nie ma wartości to jak kłaść głowę w paszczę wygłodzonego lwa. Nie marnuj mojego czasu. Kim jest, i czego chce twój pan? -

*Stara, zawsze jara "kurwa twoja mać"
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 05-03-2020 o 10:54. Powód: literóweczka:(
Asmodian jest offline  
Stary 05-03-2020, 18:22   #6
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację

- Ta informacja jest, póki co dla ciebie niedostępna czarnulko, ale on ma rację. Będzie bezpieczny, póki współpracujesz. - Groshin Lor poprowadził czwórkę na zewnątrz pokoju i przez korytarz. Zaraz po tym jak wszyscy wyszli czterech żołnierzy zamknęło pochód. Co chwilę mijali kolejnego strażnika. Ochrona tego miejsca zdawała się wysoka. Pojmani znajdowali się w Wieży Ostrzy, czy też poprawnie rzecz biorąc w wieżach, bo było ich więcej niż jedna w całym budynku. Lor zatrzymał się przed kolejnymi drzwiami, pchnął je i gestem wskazał, aby weszli. W środku dla ludzi panował półmrok. W nim był duży stół, wokół którego siedziało kilka postaci. Trzy z nich miały na sobie charakterystyczne płaszcze osób należących do tego Bractwa Płaszczy. Jedną z nich była siostrzenica Itlona. Poza nimi było jeszcze dwójka kobiet oraz mężczyzna z broszkami przedstawiające miecze. Niechybnie należeli do Ostrzy. Jak tylko czwórka przeszła przez próg mężczyzna o smukłej twarzy i postępującej łysinie poderwał się z krzesła.

- Czemu oni jeszcze żyją?! - wykrzyczał na co pozostali się wzdrygnęli, a kobieta o złotych włosach misternie upiętych w kok zgromiła go wzrokiem i gestem nakazała usiąść.

- Żyją, ale nie są wolni Zor Rubyshard. Usiądź i nie burz porządku tego miejsca - jej głos był aksamitny, ale władczy i sugerował pewność siebie. Skierowała swoje spojrzenie na grupę.

- Zostaliście wezwani, przyprowadzeni, bądź pojmani, gdyż stała się niesprawiedliwość. Wy jesteście przyczyną tej niesprawiedliwości. Podejrzewam, że wiecie za co was tutaj sprowadzono. Jak nie to już wam to wytłumaczę. Alistar, syn szanownego tutaj Zor Rubysharda postarał się, aby wieść o jego niedoli obeszła miasto. Na tyle skutecznie, żeby nieprzychylni postanowili wykorzystać tę wieść przeciw naszemu autorytetowi - westchnęła ciężko. Itlon zobaczył jak na krótki moment jej spojrzenie pełne zniesmaczenia odbiło do Rubysharda. - Normalnie nikt by nie wykazał tyle trudu i zwyczajnie wasza krew zalałaby podłogi waszych domostw. Możecie się jednak nazwać szczęściarzami. Czeka was tylko kara cielesna i wykonanie zadania dla obecnych tutaj osób z Bractwa Płaszczy. Omija was też szerokim łukiem rozprawa więc i wasze imiona, jakkolwiek nieważne są, nie zarobią uszczerbku reputacji. Jakieś ostatnie słowa przed wydaniem werdyktu? Oczywiście odmowa skończy się tragicznie dla was i waszych bliskich.

Blondwłosa omiotła spojrzeniem każdego z czwórki przyprowadzonych. Jej brwi ściągnęły się lekko jak obserwowała Shillen, oraz jak spojrzała na Itlona. Shevie i Hassanowi poświęciła mniej uwagi.
 
Asderuki jest offline  
Stary 06-03-2020, 23:37   #7
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
- [...]Jakieś ostatnie słowa przed wydaniem werdyktu? Oczywiście odmowa skończy się tragicznie dla was i waszych bliskich.
Drowka poczuła nieprzychylny wzrok kobiety na swojej osobie, jednak nie było ono tym co ją najbardziej w tej chwili przejmowało. Nienawidziła bycia pod czyjąś komendą, ale mimo wszystko życie swoje i swojego towarzysza bardziej niż dumę.
- Wasze argumenty są… nie do odrzucenia… Chciałabym tylko wiedzieć, czy zanim wyruszymy wykonać te zadanie, będzie nam dane zobaczyć naszych bliskich? - spytała. Nie ufała im i bała się, że mogą łżeć na temat stanu “zakładników”.
Blondwłosa oparła brodę na splecionych palcach. Chwilę milczała.
- Ostatecznie możemy zezwolić na spotkanie.
Drowka skinęła głową na tę odpowiedź. Widać było, że wyraźnie się rozluźniła, jednak wciąż pozostawała czujna i nieufna. Zerkała jedynie przelotnie po twarzach “współtowarzyszy niedoli” czekając na ich “ostatnie słowa”.
Ilon milczał przyglądając się jedynie rozwojowi wypadków. Nic co by mógł powiedzieć nie polepszyłoby jego sytuacji. Starał się nie poświęcać siostrzenicy więcej uwagi niż innym.
Sheva uniosła twarz i przechyliła lekko głowę. Patrzyła na rozmówczynię. W końcu wyprostowała ją i wyszczerzyła serię równiutkich i bielutkich zębów.
- To jakaś pomyłka, prawda? Wiecie, że niczego nie ukradłam. Dostałam ten pierścień w prezencie. Nie bardzo rozumiem ideę jakiegoś “werdyktu” - przy ostatnim słowie wymalowana półelfka zmieniła ton, jakby chcąc sparodiować kobietę.
Rubyshard uderzył pięścią w stół.
- Mój syn nie sprezentował by niczego podrzędnej kurwie! Wykorzystałaś na niego jakieś sztuczki! Półelfia suko!
- Spokój - warknęła przewodnicząca. Druga kobieta tylko westchnęła cicho kręcąc głową.
- Nie jesteś nikim wysoko urodzonym, ani nie masz wystarczająco pieniędzy. Chyba nie sądzisz, że ktokolwiek myśli, że mówisz prawdę?
Sheva pochyliła głowę słysząc obelgi. Zsunęła pierścień z prawego kciuka. Zważyła go w dłoni, po czym rzuciła przed swych sędziów.
- Słucham więc. Jakiż to werdykt dostanie od was podrzędna kurwa i półelfia suka.
Mężczyzna zrobił się czerwony na twarzy. Gwałtownie wstał i wymaszerował z sali. Na moment zapanowała cisza.
- Zapomniał tego jakże ważnego pierścienia. Czyżby... - Sheva chciała rzucić komentarz, ale w końcu ugryzła się w język.
- Może poszedł przypilnować swojego synalka, żeby nie zgubił, lub nie sprezentował nikomu niczego więcej? - Itlon z kolei nie powstrzymał się od uszczypliwości.
-Chłopak jest tak niezaradny, że nie powinien chyba bez matki z domu wychodzić. Pewnie nie dawno od cycka odstawiony. - zawtórowała im szyderczo drowka. W jej głowie pojawił się obraz jego przerażonych niczym u pięcioletniego dziecka oczu, patrzących na nią błagalnie gdy zaatakowała go w tym ciemnym zaułku. W myślach wciąż pluła sobie w brodę, że nie wypatroszyła gnojka, tylko puściła go wolno.
- Dosyć! - Hassan podniósł głos aby przedrzeć się przez harmider w pomieszczeniu - Możesz wreszcie powiedzieć, o jaką robotę chodzi, pierwszy jastrzębiu? - wojownik znużony był pretensjami obu kobiet i zamierzał dowiedzieć się, dlaczego w ogóle ich tu wezwano, bo miał wrażenie, że obraza na szlachcicu była jedynie pretekstem, aby zaproponować im wszystkim jakąś robotę. Mokrą, skoro wymagało to szantażu i reżyserowanego, jak mniemał sądu. Skupił wzrok na dowódcy Jastrzębi, czekając odpowiedzi.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 07-03-2020, 00:07   #8
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Groshin stał oparty o ścianę. Wodził swoim jedynym okiem po wszystkich. Zarówno pojmanych jak i po przedstawicielach ostrzy i bractwa. Zatrzymał spojrzenie na wojowniku.

- Nie mogę. - odparł chłodno prostując się. Jeszcze raz powiódł wzrokiem po wszystkich i skierował się do wyjścia.
- Swoje w tym cyrku zrobiłem. Dłużej nie będę brał w nim udziału.

Obie kobiety z ostrzy spojrzały po sobie z niepokojem. Blondwłosa odchrząknęła tylko jak się drzwi zamknęły.
- Zadanie przedstawią wam przedstawiciele bractwa. Potem zostanie wam wymierzona symboliczna kara pięciu batów na nagą skórę. Zostaniecie wyprowadzeni z wieży i oddadzą wam wasza broń. Któryś z agentów zaprowadzi cię na krótką wizytację drowko.
Obie szlachcianki również wyeksmitowały się z komnaty. Zostali tylko przedstawiciele bractwa… oraz masa strażników za drzwiami.

- Dobrze nie ma co przedłużać. Jestem Thurndarn Tallwand, usiądźcie proszę - mag wskazał dłonią na krzesła po przeciwnej stronie stołu. Ściągnął kaptur odsłaniając swoje długie platynowe włosy. Podrapał się po swojej równie długiej brodzie i spojrzał na wszystkich spod krzaczastych brwi. Uśmiechnął się.
- Mamy mały problem w bractwie, wyszło że byliście pod ręką i teraz macie szansę nie dość, że zachować te magiczne zabawki to jeszcze przyczynić się dla dobra miasta. - Thallawand wyciągnął z torby mapę. Młoda dziewczyna będąca siostrzenicą Itlona ciekawsko się nachyliła aby się jej przyjrzeć. Drugi przedstawiciel bractwa nie drgnął. Siedział z lekko opuszczoną głową przez co nie widać było jego twarzy spod kaptura. Thallawand kontynuował.
- Widzicie, wasza “niesłychana” umiejętność odbierania rozwydrzonym szlachcicom ich rzeczy może się tutaj przydać. Odnajdziecie dla nas pewien artefakt... a raczej coś co wierzę, że jest artefaktem. Znajduje się tu, w tym mieście, lecz z jakiegoś powodu jest przed nami ukryty. Coś przeszkadza nam go dokładnie zlokalizować, a jednocześnie wiemy, że jest na tyle potężne, aby wywoływać zakłócenia w splocie. Uprzedzę, nie wiem, jak to wygląda, ale podejrzewam, że jak to zobaczycie to będziecie wiedzieć Liczę na to, że jak najszybciej się z tym uporacie.


Mag wskazał palcem obszar na mapie. Były to okolice dzielnicy targowej i doków. Mieszkało tam wielu kupców, ale i pospolitych robotników. W tej tez okolicy była jedna lepiej usytuowana karczma o bardzo poetyckiej nazwie – Serce Wiatrośpiewu (Windsung Heart).
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-03-2020, 16:20   #9
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Sheva pokręciła nosem.
- Czyli szukamy nie wiadomo czego, nie wiadomo gdzie. A w nagrodę możemy sobie zatrzymać błyskotkę jaką dostałam, bo wielki zły i brzydki nie chcę jej dostać z powrotem. Niezwykle zachęcająca propozycja. I jeszcze te pięć batów na gołą skórę. Ach, ach. - Gladiatorka zacisnęła zęby w oczekiwaniu na komentarz któregoś z rozmówców.
- Zapomniałaś o szantażowaniu nas bezpieczeństwem naszych bliskich. - Shillen dorzuciła kolejną pozycję do listy pół-elfki. - Trochę… dziwne macie podejście do zaczynania interesów. - skomentowała w stronę maga opierając podbródek na splecionych dłoniach.
Wymalowana półelfka uniosła brwi i wskazała palcem na Mroczną Elfkę, jakby chciała powiedzieć „o, to to właśnie!” ale poza gestami nie wypowiedziała żadnych słów.
Wojownik nie przejął się zbytnio perspektywą batów na gołą skórę i spokojnie słuchał magika. Baty i drobna jak sądził przysługa za posiadanie na własność magicznego przedmiotu była rozsądną ceną którą mógł zapłacić.
-Kto ostatni raz widział to coś? - zapytał wojownik, przeczuwając, że tropienie czegokolwiek w mieście należy zacząć zamieszkujących go istot, nie miejsca.
- Gdyby ktoś to widział, to znaleźlibyśmy go tu w wieży, w lochach, lub ostatecznie na cmentarzu. - odpowiedział Itlon krzywiąc się lekko na myśl z kim przyjdzie mu współpracować i za jak małe wynagrodzenie.
- Czy dostaniemy coś, co wykrywa zakłócenia w Splocie, czymkolwiek by to było. - spytał odwołując się do jednego z dwóch tropów jakie mieli.
Thallawand pokręcił głową.
- Nie zamierzam oddawać w wasze lepkie łapska nic z mojego… naszego arsenału. Wystarczy, że straciliśmy jednego z naszych, którego wysłaliśmy przed wami. Tym co możecie za użyć podczas poszukiwania tego czegoś to wasz, spryt, wygadanie i tężyzna fizyczna. - mag odchylił się w krześle. - Żebyście byli świadomi to zadanie to nie jest współpraca. To wasze zadośćuczynienie za kradzież tak prominentnej osoby jaką jest członek Ostrzy. Wasze szczęście polega na tym, że bractwu nie chce się brudzić więcej rączek, a wy byliście akurat pod ręką. Aby dodatkowo was zachęcić do współpracy użyliśmy dźwigni jaką są wasi bliscy. Jeśli nie dopłenicie zadania w ciągu… pięciu dni, lub jeśli postanowicie uciec z miasta postaramy się aby te właśnie osoby nie ujrzały kolejnego poranka. Czy teraz jest wszystko jasne?
Drowka słysząc ostatnie zdanie Thallawanda zagryzła z nerwów wargę. Po jej czarnym podbródku popłynęła cienka stróżka krwi.
- Tak… - mruknęła, wycierając usta wierzchem dłoni z wzrokiem wbitym w blat stołu.
Hassan kiwnął głową, spokojnie słuchając dalej.
Kiedy mag przemawiał półelfka poczuła nagle przeraźliwe zimno dobiegające od strony łańcucha. Na moment ją zamroczyło a w jej głowie pojawiła się myśl obca od jej własnych. “Jestem ciekawa” - brzmiała wiadomość. Patronka ewidentnie chciała dowiedzieć się więcej.
Sheva pokłoniła się lekko i z szacunkiem. Tak jak ją wyuczono do pokazów.
- Dzięki więc niech będą prominentnym członkom Ostrzy, że zechcieli przyjąć zadośćuczynienie z rąk podrzędnej dziwki. Z chęcią pomogę.- Wyszczerzyła zęby w perfidnym uśmiechu i dodała:
- Czy jeszcze coś powinniśmy wiedzieć przed rozpoczęciem poszukiwań?
- Nie znaleźliśmy naszego człowieka, ani jego ciała. Magia dywinacji również nie pomogła. Cokolwiek się z nim stało nie jesteśmy tego świadomi. - mag skrzywił się, a słowa niechętnie spływały mu z ust.
- Ten człowiek… ma jakieś imię? Wygląd o który można popytać? Wątpię by ktoś kojarzył „takiego przedstawiciela płaszczy szukającego magicznego artefaktu powodującego zakłócenia w splocie”? - spytał Itlon. Ostrze sarkazmu kryło się za maską poważnego tonu i pokerową twarzą. Byłoby im łatwiej gdyby ktoś z nich był w stanie wyczuć te zakłócenia i zmierzyć je, ale patrząc na pozostałych mogło się to okazać co najmniej skomplikowane. Potrzebowali zahaczek, szczególnie jeśli mieli pół dekadnia na wykonanie zadania.
- Zoucular Deathhand. Nekromanta, powinien chodzić w typowym dla nas płaszczu. Wielka szkoda by była gdyby jednak umarł. - mag westchnął. - Jeśli byście się zaczęli rozpytywać o przedstawiciela bractwa, to jest spora szansa, żebyście szybko się o nim dowiedzieli. To nie tak, że lubujemy się mieszać z pospólstwem. Od tego mamy naszą wieżę aby nie zaprzątać sobie głów codziennością.
Thallawand wypowiadał każde słowo jakby niespecjalnie mu zależało. Nie próbował jednak oszukiwać grupy, był po prostu wyprany z emocji. Vojta domyślał się, że zapewne tylko zwykłe lenistwo mogłoby powstrzymać go od spełnienia gróźb. Wyglądał, na takiego dla którego życie innych jest mniej ważne od jego własnego, lub od wykonanego zadania.
Itlon miał inną teorię. Nikt nie lubił płaszczy, więc rozpytywanie o takiego mogło wiązać się z cichym ostrzem pod żebrami w jakiejś zapomnianej przez bogów bocznej uliczce. Zatrzymał ten komentarz dla siebie.
- Coś jeszcze,sha`ir? - zapytał wojownik spokojnym głosem - Czas ucieka, niestety nie nasz, więc jeśli wiesz coś, co może ułatwić sprawę, nie ukrywaj tego.
- Nic przed wami nie ukrywam. - mag zmierzył wojownika nieprzyjemnym spojrzeniem. - To wasza sprawa czy się o wszystko zapytacie, a nie mnie pamiętać czy o wszystkim wam powiedziałem.
- A ja zawsze myślałam, że to przekazujący informację powinien pamiętać, żeby przekazać wszystkie istotne informacje związane z danym tematem. - zauważyła drowka.
Thallawand zamierzał się tylko uśmiechnąć w odpowiedzi, lecz młoda magini się odezwała.
- O samym artefakcie nic nie wiemy. Co mogliśmy wam przekazaliśmy. Liczymy jednak na waszą kreatywność.
~ O ty smarkulo. Wiecie więcej ale nie chcecie powiedzieć. Oby to było warte...~ pomyślał Itlon na głos dodając:
- Zależy wam na tym artefakcie, to pewne… po co marnujecie czas? Będziecie wysyłać kolejną ekipę po nas tylko dlatego, że nie chciało wam się podać wszystkich szczegolow? Brzmi to jakby wam nie zależało. - zwrócił się bezpośrednio do maga pomijając smarkulę.
Siostrzenica Vojty nadąsała się kiedy została pominięta. Thallawand westchnął.
- Nie, nie wiemy nic więcej. Powiedzieliśmy wam wszystko.
- Więc nie marnujmy więcej czasu - podsumował swoim basowym głosem wojownik, szykując się do wyjścia.
Itlon kiwnął głową posyłając ukradkowe spojrzenie siostrzenicy. Miał nadzieję, że nie obrazi się na oscentacyjne ignorowanie jej ale to wszystko dla jej dobra.
Gdy wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia Sheva podeszła bliżej do stołu. Uśmiechnęła się szeroko, po czym sięgnęła wyrzucony wcześniej pierścień. Potarła nim o futro na swej zbroi, chuchnęła i schowała do sakiewki przy pasku. Na koniec pod nosem powiedziała:
- Lepiej to zabiorę. Podobno ważna pamiątka rodowa.
Po czym ruszyła za pozostałymi.


*Tekst popełniony w większości przez naszą MG i współtowarzyszy przygody, ja go tylko wklejam
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 10-03-2020, 12:32   #10
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Po wyjściu z pokoju cała czwórka od razu została przejęta przez strażników, którzy bardzo dokładnie pilnowali, aby żadne z nich nie zawieruszyło się gdzieś, gdzie nie powinno. Budynek był długi i skomplikowany. Mijali wiele odnóg i schodów prowadzących nie wiadomo, gdzie. Ponure twarze strażników zmazywały się w jedno, tylu ich było. Spokojnie ze stu naliczyli. Dodatkowo kilkunastu przedstawicieli płaszczy również minęli. Wieża Ostrzy była bardzo dobrze bronionym budynkiem. Mieścił wszak Ostrza i ich rodziny - stanowiących prawo tego miasta. Najwyższe ostrze – paladynka Bane’a, Janseen Drakehorn, miała swoją siedzibę gdzie indziej. Samotnie trzymała całe miasto w swojej tyranicznej garści. Chodziły jednak głosy, że nie idzie jej to zbyt dobrze ostatnimi czasy. Mało kto śmie jednak mówić o tym głośno.

Przed wyjściem pochód się zatrzymał i służący oddali całej czwórce broń. Sceptyczne spojrzenia wędrowały od Hassana na jego świecący miecz. Wśród trucicieli i skrytobójców taka broń musiała budzić rozbawienie. Któżby chciał, aby było widać jego ostrze? Drowka dodatkowo dostała liścik zapieczętowany lakiem.
- Udaj się do Twierdzy Południowego Szlaku i wręcz to strażnikowi. Mistrz Lor kazał przekazać, że to dodatkowa zachęta. Nie chce abyś traciła czas na czekaniu w kolejce... - sługa wydawał się nieprzekonany tymi słowami. Ogólnie bardzo niepewnie spoglądał na elfkę.
- Dodatkowo jak skończycie zadanie macie udać się do Tajemnej Wieży. Ostrza nie życzą sobie więcej was gościć. - dodał do wszystkich.

Aby opuścić zupełnie Wieżę Ostrzy skazańcy musieli minąć jeszcze jeden z niewielu ogrodów jakie znajdowały się w mieście. Drzewa i krzewy z żółknącymi i czerwieniącymi się liśćmi były dużym kontrastem do tego co czekało ich za bramą. Szare miasto ze swoimi cienkimi uliczkami i szemranymi mieszkańcami. Było późne popołudnie. Słońce powoli zachodziło upiększając ogród intensywną pomarańczą. Niestety kolorowe promienie szybko gubiły się w ciasnych przesmykach uliczek pozwalając, aby mrok szybciej tam zalegał.

Mieli pięć dni, aby odnaleźć magiczny artefakt, o którym nie wiedzieli nic i mieli tylko przybliżoną jego lokacje.


[media]http://pbs.twimg.com/media/DgKK_2vX0As5yx6.jpg [/media]
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172