Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2020, 05:32   #31
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Miriam wysłuchała Delamrosa z powaga i zatroskaniem. Niestety z jej wypowiedzi nie wynikało nic wnoszącego czegokolwiek do sprawy.
- Dziwne rzeczy prawisz, jednak cała ta dolina jest jednym wielkim i dziwnym wybrykiem natury. Nikt na sto procent nie wie dlaczego panuje tu wieczne lato. Są jakieś plotki i spekulacje jednak tak właściwie nic pewnego czy możliwego do udowodnienia. Stan ten trwa już tak dawno, że wszyscy przyjmują go za pewnik. Po prostu jak to ludzie mówią tak tu jest odkąd najstarsi mieszkańcy pamiętają czyli krótko mówiąc od zawsze. Nowi ludzie nas tu czasem odwiedzają jednak raczej nikt nie zostaje tu na dłużej, a stałych mieszkańców mało co już dziwi. - Powiedziała pani sołtys takim samym słowotokiem jakim ich przywitała. Kobieta wyrzucała z siebie taki natłok informacji, że trzeba było naprawdę uważnie się wsłuchiwać, żeby czegoś nie przeoczyć. Miriam przeprosiła Delamrosa, że ma coś jeszcze do przedyskutowania z drwalami, więc ten wrócił do towarzyszy przy stoliku.

Po dłuższej chwili zrobił się w gospodzie gwar gdyż grup drwali po skończonym posiłku zbierała się do wyjścia. Nie można było zaprzeczyć, że jeden w drugiego kawał chłopa i jeszcze te ich topory.

Kończyli już niemal posiłek gdy Miriam podeszła do ich stolika.
- Zapomniałam jeszcze dodać, że trzy domy dalej mamy przytulne kwatery dla gości, jakbyście jednak mieli zamiar zatrzymać się na kilka dni. Normalnie dziesięć sztuk złota od osoby na dobę, ale jak się powołacie na mnie będzie tylko po pięć sztuk. Natomiast mam jedną sprawę nie cierpiącą zwłoki. Niestety wszyscy jesteśmy zajęci, gdyż mamy kulminację żniw… Co tacy zdziwieni? Wiem, że jest środek zimy, ale my tu w Złotej dolinie mamy żniwa dwa razy w roku. Wiem, że urodzaj plonów, ale pracy przy tym co niemiara. Dlatego też mam prośbę do Was. Tak jak za samą Tarą Cane nie tęsknimy tak, za dostawami skór już tak, ale przynajmniej od trzech tygodni nie mieliśmy żadnych informacji z obozu łowców skór. Jak byście przypadkiem podczas poszukiwań tej ekscentrycznej adresatki listu sprawdzili co tam się dzieje to nie poskąpię nagrody.

***

John Wellington Wells przemierzał Zapomniane Krainy w poszukiwaniu rzadkich magicznych składników oraz tajemniczych źródeł magicznych mocy. Edorima, tropił od wielu dni jednak tamten zawsze jakimś tajemnym sposobem mu się wymykał. Trop jego zgubił trzy dni temu gdzieś na szlaku, a od wczoraj siedział w tej dolinie właściwie nie samemu nie wiedząc jak tu trafił i jak zgubił trop. Miał silne przekonanie, że nie trafił tu przypadkiem i że działają tu jakieś niezbadane siły. Jednak fiasko poszukiwań i samotna od wielu tygodni wędrówka dawała mu się pomału we znaki. Także z ulgą przyjął oferowaną przez Złotą Dolinę atmosferę i specyficzny mikroklimat. Nie lubił zimna, a skoro tu podobno było zawsze lato chętnie by tu osiadł na stałe. Oczywiście jeszcze nie teraz, a dopiero na stare lata. Za dużo rzeczy miał jeszcze do odkrycia i do zrobienia.
Delektując się pysznym rybnym gumbo siedział zamyślony w samym kącie Dziurawego Rondla zastanawiając się nad dalszymi swoimi posunięciami. Rozważał już nawet w duchu czy nie znaleźć i nie dołączyć przynajmniej czasowo do jakiejś drużyny poszukiwaczy przygód. Zawsze to raźniej no i znacznie większe możliwości się otwierają.

***

Miriam kończąc rozmowę z nowo przybyłymi dodała jeszcze.
- Chciałem tą sprawę zlecić temu tam młodzieńcowi, jednak odmówił twierdząc, że na jakiś czas ma dosyć działania w pojedynkę. Może szuka towarzyszy podróży? - Kiwnięciem głowy wskazała im najdalszy kąt sali. Siedział tam jasnowłosy szczupły młodzieniec. W zamyśleniu pochłaniał parujący gulasz. Obok niego o stół stał oparty kostur czy laska choć w jego wieku nie służyła mu na pewno do podpierania się.
Draugdin Wymienił szeptem kilka zdań z Miriam dając jej przyzwolenie na zaproponowanie młodzieńcowi dołączenie do nich. Póki co niczego nie tracili, a i zarobionym dotychczas honorarium nie musieli się z nikim dzielić. Natomiast walka z wilkami dobitnie im pokazała, że jak na drużynę poszukiwaczy przygód było ich przynajmniej o jednego za mało.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 21-05-2020, 18:10   #32
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Spojrzała na Delamrosa, gdy ten rozmawiał z Miriam. Potem wróciła wzrokiem do swojego talerza. Jedzenie było smakowite. Skończył rozmowę i podszedł do stolika, gdzie siedzieli Milena i Draugdin. Nawet nie pytała czy się czegoś dowiedział więcej niż ona. Po kilku chwilach podeszła do nich sama Miriam ze słowami, że akurat trwały zbiory przez co Milena się mocno zdziwiła. Zbiory zimą? No tak w końcu jeśli wierzyć jej słowom to tutaj nie było pełnej zimy ze śniegiem i tym podobne. Dodała też, że jeżeli chcieliby tu zostać to w tej małej mieścinie trzy domy dalej znajdowały się kwatery dla gości.

Dziesięć sztuk złota to duża cena jak na takie małe miasto, ale w końcu możemy wypocząć po porannej kłótni między Delamrosem, a woźnicą. Co mu strzeliło do tego łba? - pomyślała dziewczyna i zjadła swój posiłek oraz napiła się wody. Elfica słuchała uważnie słów Miriam, może gdzieś po drodze uda im się znaleźć to obozowisko. Sprawdzą też czy być może ktoś ich nie napadł. Kiedy już miała wstawać to zatrzymał ją kolejny słowotok Miriam. Dziewczyna wskazała głową na potencjalnego nowego towarzysza podróży. Młody, dobrze zbudowany, blond włosy chłopak. Na oko mógł mieć ze dwadzieścia lat. Kolejny facet pełen uroku gotowy by zaostrzyć miecz i ruszyć w bój, jak jej dotychczasowi towarzysze. Jednak laska lub kostur opierający się o krzesło mógł sugerować maga lub kapłana. Chociaż te ciuszki, czerwone barwy źle się jej kojarzą.

Klan Czerwonych Czarodziei w tych okolicach? Nie. To nie może być prawda - to były jedynie przypuszczenia długouchej dziewczyny. Przyglądała się chłopakowi niezbyt nachalnie, ale ten mógł poczuć czyjeś spojrzenie na swoich plecach. Bała się do niego podejść, a nuż miała rację. Kostur, czerwone szaty. Wszystko pasuje. Choć mogła się mylić.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036

Ostatnio edytowane przez Adi : 21-05-2020 o 18:13.
Adi jest offline  
Stary 21-05-2020, 19:03   #33
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
John nie cierpiał zimy wychował się nad morzem gdzie bywało chłodno, ale nie było raczej tej przeklętej breji ani zamiecie! Najchętniej wyprowadziłby się na pustynie Auranoch gdzie jak sądził wzywała go krew przodków, ale nie był na to jeszcze czas.

Potrzebował doświadczenia, aby lepiej zrozumieć własną moc oraz być lepszym naczyniem dla wspomnień i woli swego Mistrza gdyby spróbował opanować moce magiczne tradycyjnymi studiami pewnie skończyłby równie szalony, co Dziadek Alojzy lub któryś z innych dziedziców klątwy dotkniętych jej szaleństwem.

Jadł spokojnie i kulturalnie jak na osobę wysoko urodzoną przystało, gdy wyczuł na sobie czyjeś wzrok. Wyrwało go to z zamyślenia dość szybko wyłowił z tłumu, elfkę siedzącą z dość kolorowymi towarzyszami.

~Hmpf, nienawidzę tych długouchów, zarozumiała rasa ze swoją długowiecznością, idealną pamięcią zachowaną dzięki transom i połączeniu ze Splotem uzyskanym z lizania stóp ich nudnawym bogom a kto z nią siedzi? Jakieś Smokokrwisty najmita! HaHA też coś kiedyś smoki walczyły z elfami o dominacje tego świata teraz są cieniami swej dawnej wielkości ~ - Myślał pełen jadu oraz rozżalenia.

Jednakże rózga, której nie żałowano mu za młodu nauczyła go nie okazywać swych wewnętrznych uczuć światu zewnętrznemu.

~To za mało mój Uczniu! Naucz się strzec swych myśli, bo kiedyś napotkasz na swej drodze istotę, która je odczyta i nie nabierze się na twoje gładki słówka. Znałem Arkanistów, którzy dla zabawy stale czytali myśli innych ja byłem zbyt zajęty tym, co się działo w mojej głowie żeby zwracać uwagę na myśli prostaczków... ~ -Rozległo się w duszy młodego szlachcica ostrzeżenie jego Patrona, do którego owa dusza należała.

Czarnoksiężnik przytaknął w milczeniu powziął jednocześnie postanowienie odłożył na bok drewnianą łyżkę i ruchem, który nie przystoi dobrze wychowanemu szlachcicowi wysiorbał resztkę ostrej polewki.

Następnie wstał z miejsca i po części, aby zatrzeć złe wrażenie a po części żeby napawać się oraz pochwalić tą drobinką mocy magicznej, którą udało mu się zdobyć wyczyścił za pomocą kuglarstwa: misę, łyżkę oraz swoje ubranie, które staranie wygładził.

Następnie chwycił za kostur i podszedł do stołu, przy którym siedziała elfka ze swoją kolorową menażerią ukłonił się im, choć nie sądził żeby zasługiwali na ten zaszczyt

- Witaj o Pani zauważyłem, że się mi przyglądałaś pozwól, więc że zaspokoję twoją ciekawość: Na imię mi John Wellington Wells zajmuję się magią i zaklęciami. Błogosławieństwa i klątwy pomagają mi napełniać mą sakiewkę - Z uśmiechem zacytował stary operetkowy utwór przekazywany w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie.

Wieść niosła, że jeden z jego przodków był bardem, który próbował okiełznać moc magii ich krwi poprzez muzykę chciał zostać pieśniarzem klingi.. A może Harfiarzem? W swych poszukiwaniach postradał rozum i skończył, jako kultysta, Ghaunadaura grający na piszczałce po mrocznych grotach dla szlamów.

- Wyglądacie jak grupa zacnych awanturników może przydałoby się wam wsparcie wytrzymałego magika? Mi się trochę znudziło łażenie po tym mrozie samemu a wszakże nie od dziś wiadomo, że najlepszą metodą na sprawdzenie i rozwijanie własnych umiejętności jest ruszenie w świat ku zahartowaniu ciała oraz umysłu! A samemu to i groźnie i nudno, więc łacniej by było z kimś wespół zespół - Rzekł a uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.

Po chwili dodał - Widział może ktoś z was Mościompana Edorima? - Spytał bez wielkiej nadziej.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 21-05-2020 o 20:16.
Brilchan jest offline  
Stary 22-06-2020, 17:42   #34
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Członków drużyny nigdy nie jest za dużo. No chyba tylko wtedy gdy z całej wyprawy łupów zebranych tyle co kot napłakał, a jeszcze trzeba to wszystko po równo podzielić wtedy zawsze było za dużo głów do wykarmienia.
Widać było, że najbardziej doświadczony z poszukiwaczy czyli smokowiec zastanowił się przez chwilę. Na tą chwilę niczego nie tracili. Nie mieli na tym etapie do podzielenia ani obiecanej im z góry nagrody za zlecenie ani przewidywanego ewentualnie łupu. Jedna osoba więcej w drużynie, a tym bardziej mag zawsze się przyda. Do tego jeszcze szukał Edorima, z którym rozstali się nie tak dawno temu i raczej w niemiłych okolicznościach.
Wojownik podjął błyskawiczną decyzję.

- Jeśli nie masz co robić to równie dobrze możemy połączyć siły. Kogoś posługującego się tym imieniem widzieliśmy i to nie tak dawno. Rozstaliśmy się z nim aa drodze do tej wioski. Jechał spacerowym tempem na swojej dwukółce także, myślę, że lada moment powinien tu być. Pytanie tylko dlaczego go szukasz i czy on ucieszy się ze spotkania z tobą. - Powiedział Draugdin wskazując Johnowi wolne krzesło przy stole. Zawsze był rad posłuchać ciekawych opowieści.


Tymczasem w drugiej części tej samej karczmy...

Milena akurat kończyła rozmowę z Miriam, gdy Delamros podszedł do nich. Poczekał, aż Elfka wróciła do ich stolika.
- Powiedziałbym, że widzieliśmy coś bardzo niepokojącego – zwrócił się do Miriam i uśmiechnął się szarmancko. – Na pewno taka piękna kobieta i to jeszcze na takim stanowisku, z pewnością wie o wszystkim, co dzieje się w okolicy. - Nagle jego mina spoważniała. – Po drodze tutaj, natknęliśmy się na szkielet leżący przy drodze, w dłoni miał książkę o kursie dla bohaterów. Widać, lektura na niewiele się przydała, ale mniejsza z tym. Czy może przybył tu niedawno ktoś obcy? Ktoś kto sprawia wrażenie niekoniecznie dobrze nastawionego do życia i innych?

Miriam rozejrzała się konspiracyjnie i gdy pozytywnie oceniła sytuację nachyliła się do mężczyzny, po czym powiedziała.
W sumie to jest ktoś jeszcze, kto szuka Madame Cane. Gości się tu już od kilku dni i nie rusza do łowców skór. Tylko jakby na coś lub kogoś czekała… W sumie to bardzo osobliwa przyjezdna. Jakbyś chciał sprawdzić, to pierwszy pokój po lewej, na piętrze.
Miriam nie dodała nic więcej, ale to wystarczyło, żeby poważnie zaintrygować Delamrosa, który, nie konsultując się ze swoją dotychczasową drużyną, udał się niezwłocznie w kierunku wspomnianego pokoju.

Mężczyzna żwawo wkroczył po schodach i bez wahania zapukał do wskazanej izby. Gdy usłyszał niewyraźny zapraszający odzew, niecierpliwie złapał za mosiężną klamkę. Uchyliwszy odrzwia jednak nic nie zauważył. Postąpił krok do środka, a gdy słuch i węch zdążyły zaalarmować go o zbliżającym się niebezpieczeństwie, było już za późno. Chłodne stalowe ostrze musnęło jego gardło i przylgnęło doń w wyrazie niemej groźby. Delamros wygiął się niczym struna, próbując uniknąć nieprzyjemnego dotyku narzędzia śmierci. To jednak w odzewie docisnęło się mocniej do jego ciała, delikatnie nacinając powierzchnię pokrytej zarostem skóry. Chorster syknął z bólu, gdy ostra jak brzytwa głownia upuściła zeń nieco krwi. Perliste krople barwy szkarłatu niespiesznie spłynęły po zbroczu stalowej klingi i z ledwie słyszalnym kapnięciem opadły na drewnianą podłogę. Potem nadszedł silny kuksaniec w plecy, wpychający łotra głębiej do pomieszczenia. Zaraz zrobiło się ciemniej, gdy drewniana futryna odezwała się na trzaśnięcie drzwiami.

Podobają ci się moje pachnidła? — usłyszał dość osobliwe, pierwsze słowa ze strony napastnika. Poza ciepłym oddechem drażniącym jego małżowinę i silną wonią róży połączonej z aromatem jaśminu oraz wanilii Delamros wyłowił również, że pytanie zadała kobieta obdarzona głosem niezwykle melodyjnym i nad wyraz przyjemnym dla ucha. Wybrzmiewała w nim jednak jakaś perfidna słodycz i przesadna wyniosłość, a wręcz zwykła zarozumiałość. Co, biorąc pod uwagę całokształt niekomfortowej sytuacji w jakiej się znalazł, wywołało u łotra mimowolne ciarki. Nie tracąc czasu zaczął gorączkowo rozglądać się po pomieszczeniu i rozmyślać nad wyjściem cało z opresji. Samoistnie jego czoło pokryły gęstniejące krople potu.
Zarówno perfumy jak i głos są wyjątkowo ponętne… Uzył swojego najbardziej czarującego głosu, aby kupić sobie trochę czasu zanim coś wykombinuje lub nadarzy się okazja wyrwać z tej niekorzystnej pozycji w jakiej się znalazł.
Uuchh... spójrz jeno na siebie! Jesteś tak słodko bezradny i struchlały. Lękasz się mojej wspaniałości? I słusznie — kobieta wydawała się aż przesadnie rozkoszować swoją władzą nad życiem Chorstera — Pewnikiem nie lubisz przegrywać, co? Ale wiesz… Problem w tym, iż ja też. Trzeba było sobie wtedy odpuścić, zaprawdę. Ale musiałeś dopiąć swego… — po krótkim zawieszeniu głosu usta napastniczki jeszcze bardziej zbliżyły się do ucha szelmy, a jej mowa stała się niezwykle szydercza — Nie podoba ci się dotyk mojego sztyletu? Wiesz, ja ze swej strony nie miłuję ciemnych i wilgotnych miejsc, pozbawionych wygód. A musiałam w takowym odsiedzieć co nieco z powodu twej głupiej i urażonej męskiej dumy. Ech, panie kapusiu… może powinnam cię jej pozbawić, coby zapobiec w przyszłości takim wypadkom?

Jej uzbrojona ręka na moment zsunęła się z gardła pojmanego i zbliżyła sugestywnie do wrażliwego miejsca między jego nogami.
Dleamros spróbował szarpnięciem wyrwać się z objęć napastnika jednak gdy ostrze sztyletu mocjniej przywarło do jego szyi zrezygnował.
Ech, zważaj! Jeśli poplamisz mnie krwią, zabiję cię jeszcze raz! — poprawiwszy chwyt na sztylecie dodała groźnie — Chcesz coś jeszcze wyrzec? Jakieś ostatnie słowa? Może modlitwa?
Przełknął ślinę i z trudem wypowiedział słowa:
- Czekaj! Możemy się jakoś dogadać?
Po pierwsze: Uznaj moją wyższość!
- Nie wiem co miałoby to zmienić, skoro nie widząc cię o Pani nie mogę cię rozpoznać. Jednak jeżeli ci na tym zależy to dobrze. Przyznaję. - Przysłowie, że tonący brzytwy się chwyta było bardzo prawdziwe.
To wszystko? Liczyłam na coś więcej. Ale dobrze, wystarczy. Nie chciałabym nawet ubrudzić sobie tobą rąk. Idź precz i ciesz się, że nie puszczam cię w samych onucach.
Delamros sumiennie złożył na pobliskim stoliku co miał cennego w tym łatwo zarobione niedawno 40 sztuk złota i z niemałą ulgą ruszył w stronę drzwi, ale zaraz poczuł brutalne ukłucie w okolicy łopatek.
Nie tędy kochasiu — usłyszał szybkie ofuknięcie. Łotr odwrócił się i spojrzał na swoją przeciwniczkę ze zdziwieniem, rozpoznawczy ją w końcu konstatując przy okazji, że wyglądała zupełnie tak jak ją zapamiętał z nieprzyjemnego spotkania w “Elfiej Pieśni”. Twarz młódki była dość charakterystyczna i bardzo ładna. Posiadała parę bystrych oczu o szmaragdowych tęczówkach i długich rzęsach, lekko wystające, połyskliwe i pełne acz małe usta, podkreślające skromnie zadarty nosek. Te cechy i nieznacznie ostre rysy z licami o wyczuwalnie infantylnym charakterze powodowały, że pozornie sprawiała wrażenie rozpuszczonego dziecka. Przekonanie to jednak daleko nie odbiegało od jej maniery i zdecydowanie kontrastowało z kobiecą budową oraz wysokim wzrostem. Długie pasma wiśniowych włosów, razem z równo przyciętą grzywką wypływały niedbale spod narzuconego na jej głowę malachitowego kaptura od peleryny, obrazowo kontrastując z jego kolorem. Uważny obserwator dostrzegł pośród nich zarys małych, spiczasto zakończonych uszu. Napastniczka bez wątpienia była półelfem.
Oknem! — wytłumaczyła ostro — Nie musisz żegnać się z swoimi towarzyszami. Zrobię to za ciebie, no dalej!

Dziewczyna uchyliła okiennicę i sugestywnie wskazała łotrzykowi drogę. W sumie było to tylko pierwsze piętro, więc szelma wzruszył ramionami i nie bez problemu zeskoczył z parapetu, lądując na dole bez uszkodzenia nóg. Świadom czujnego wzroku mścicielki udał się potencjalnie najkrótszą drogą w kierunku Cormyru. Po jakimś czasie jego sylwetka zniknęła w oddali, a wtedy wyperfumowana łotrzyca zamknęła okiennice.
Po zagarnięciu świeżo zdobytych dóbr i nasyceniu się słodkim smakiem zemsty szmaragdowooka przeszła do interesów. Otworzyła drzwi wynajętej komnaty i podeszła do stojącej naprzeciwko drewnianej balustrady. Trzymając się poręczy i omiótłszy wzrokiem salę poniżej szybko wypatrzyła stolik z podróżnymi, nie pasującymi do zwyczajowego krajobrazu Orzechówki. Nonszalanckim krokiem z wysoko uniesionym podbródkiem zeszła po schodach. Wyglądało to nieco teatralnie, ale kobieta zdawała się wcale tym nie przejmować. Podeszła do grupy poszukiwaczy przygód i przemówiła bez cienia skrępowania:
Witajcie, najemnicy, jestem Lavena Da’naei, nadzwyczajna “iluzjonistka” — po tych słowach zrobiła krótką przerwę by łaskawie zbadać reakcję zgromadzonych, po czym kontynuowała — Może was to zaskoczy, ale przypadkiem wiem, że właśnie opuścił was jeden z kompanów. Cóż za tragiczny wypadek, nieprawdaż? Trudno zrozumieć mi motywy tego człowieka oraz jego pośpiech, ale zawczasu zdołał się wygadać, że szukacie niejakiej Tary Cane. Można by rzec, że fortunnie się złożyło, bowiem ja również potrzebuję ją odnaleźć. Co byście powiedzieli na tymczasowy sojusz gwoli realizacji wspólnego celu?
“Tak, ci się nadadzą” skonstatowała w myślach półelfka, przyglądając się grupie składającej się z odzianej w szkarłat elfki emanującej delikatnie splotem, postawnego smoczego pomiotu oraz blondwłosego Johna Wellingtona Wellsa, którego zdążyła poznać zawczasu z racji dzielenia z nim jednej tawerny.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 24-06-2020, 12:04   #35
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Siedziała opierając się o krzesło łypiąc okiem na blondyna z kosturem. Wtem młody człowiek podszedł do nich się przysiąść. Smoczy potomek wyjaśnił mu, że nie tak dawno temu spotkali się z Edorimem, ale spotkanie zakończyło się niezbyt dobrze. Podczas, gdy chłopak podchodził, Milena poprawiła włosy oraz pozycję na krześle.
Trochę przesadziłam z obserwacją - pomyślała dziewczyna i spojrzała na mężczyznę, który doszedł do nich. Spojrzała na kostur wędrowca potem przyjrzała się szacie, jednak Czerwoni Czarodzieje mają nieco inny odcień niż miał John. Kamień spadł jej z serca. Kilka chwil później Miriam nachyliła się do ucha Delamrosa i ten poszedł na górę 'Dziurawego Rondla'. Nigdy się tak nie zachowywał odkąd go znała.

-Nazywam się Milena Talavir - przedstawiła się z uśmiechem na twarzy. Według dodatkowych informacji jakie zdobyli od Miriam to dowiedzieli się ciekawych rzeczy. Na przykład, że była tu Tara Cane parę dni temu, oraz, że można tu przenocować. Milena podała nieznajomemu tylko imię i nazwisko, na razie nie mówiła mu, że sama też para się magią. Choć opierające się obok przedmioty takie jak kusza i lutnia mogły sugerować na typową poszukiwaczkę przygód. Choć jej ubiór mógł co najmniej lekko podsunąć mu pewną myśl. Spojrzała za okno i trochę czasu minęło, a nie było widać śladu Delamrosa co zaniepokoiło elficę. Kilka chwil później do nas wyraz czujnego elfiego słuchu doszedł odgłos jakby ktoś lądował w kuckach. Prawe ucho Talavir aż lekko drgnęło. Równie dobrze może być to coś o bardzo podobnym dźwięku zeskoku z konia. Przez moment miała myśl by pójść po niego, ale ujrzała rzucającą się w oczy dziewczynę. Miała ognisko-czerwone włosy, oraz strój w barwach zieleni. Schodziła po schodach ostentacyjnie jakby w zwolnionym tempie. Podeszła do nich od razu przechodząc do rzeczy. Już druga osoba w tak krótkim czasie przychodziła do ich stolika. Ciekawe kogo jeszcze przywieje ten mroźny wicher.

Milena tylko się uśmiechnęła na widok drugiej kobiety w drużynie. Wtem się odezwała, że ich kompan, wiedziała że chodziło o Delamrosa, opuścił ich szeregi.
Delamros nas opuścił? Widziałam, że ma nierówno pod sufitem. Drań - pomyślała dziewczyna i uśmiech zniknął jej z twarzy. Szybko odgoniła złe myśli i przeszła do sedna.

-Witaj Laveno. Niezmiernie miło nam będzie cię poznać. Jestem Milena Talavir, a to jest, po mojej prawej stronie, Draugdin Drayax, puste miejsce po Delamrosie oraz, również nowy, John Wellington Wells - rzekła przedstawiając każdego z osobna, niejako wyręczając całą drużynę. Przez moment miała myśl by wyjaśnić jej na czym obecnie stoją, ale nie chciała być zbyt nachalna w swym postępowaniu i wyłożyć jej wszystkiego na tacy.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 24-06-2020, 13:34   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Draugdin głupcem nie był i czuł, że dokoła dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny. Na przykład to, że do ich małej grupki masowo chcą się dołączać coraz to inne osoby.
Nie żeby miał coś przeciwko temu - wszak im więcej, tym lepiej, ale było to dość dziwne. I niezbyt zrozumiałe. A skoro niezrozumiałe, to niepokojące.
Nie dość, że z drużyny powoli robił się babiniec, to jeszcze Delamros zniknął jak sen złoty. Tego określenia użył napotkany kiedyś szarpidrut... I wcale nie chodziło o to, że Chorster był piękny jak sen. Zresztą nie Draugdinowi było oceniać jego urodę.
Jeśli zaś chodzi o babiniec, to w zasadzie smokowiec nie miał nic przeciwko temu, jako że nie miał nic przeciwko kobietom. Nawet wprost przeciwnie... z wyjątkiem tego, że często za dużo mówiły. Ale co dziwne, to dziwne, nic na to nie mógł poradzić.
Przypadków też nie lubił i nie zawsze w nie wierzył.
Ciekaw też był, co jeszcze Delamros powiedział półelfce. "Długi ozór", pomyślał, zastanawiając się, co sprawiło, że ich (do niedawna drużynowy) łotrzyk stał się nagle taki wylewny.
O ile John dwojga imion Wellington wyglądał na młodego i naiwnego, o tyle Lavena - nie. Przynajmniej jeśli chodziło o naiwność. Oczywiście pozory mogły mylić.

- Witaj, Laveno - powiedział. - Zgadza się, szukamy Tary Cane. Czy zechcesz się z nami podzielić motywami twych poszukiwań? Nie chcielibyśmy na nikogo sprowadzić kłopotów. - W tym momencie powinien się uśmiechnąć, ale uśmiech w jego wykonaniu wyglądał zazwyczaj jak groźba, a to nie było jego zamiarem.
- Czy możesz nam powiedzieć, w jaki sposób objawiają się twe iluzjonistyczne umiejętności? - zmienił temat. - Sprawiasz, że rzeczy wyglądają inaczej, czy że może pojawiają się znikąd i znikają bez śladu?

Znał kiedyś pewną iluzjonistkę, co potrafiła wyciągnąć królika z kapelusza i "zniknąć" mu zawartość sakiewki. Ale w sumie miło wspominał tamto spotkanie.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-06-2020, 13:47   #37
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Słysząc zaproszenie ze strony Smokowca John wziął puste krzesło i usiadł na nim bokiem żeby mieć wszystkich na widoku. Skinął głową elfce odpowiadając na powitanie.
- Starszy Pan mnie nie zna, ale nie ma powodów obawiać się czegokolwiek z mej strony doszły mnie słuchy, że ów człek Edorimem zwany, zna ciekawą magię rytualną chcę go wiec namówić, aby podzielił się ze mną tą wiedzą - Wyciągnął z sakiewki przy pasie srebrną monetę obrócił ją w palcach. Po chwili pieniążek zajaśniał delikatnym błękitnym poblaskiem młodzian uniósł go w górę wołając do kelnerki - Kieliszek wina poproszę moja droga - Efekt prostej sztuczki minie po godzinie, ale światełko zwróciło uwagę kobiety sprawiając, że szkarłatny płyn wylądował w dłoni szlachcica szybciej.

- Widzisz, bowiem drogi rozmówco mój szlachetny ród cierpi z powodu starożytnej klątwy moi zacni przodkowie próbowali wielu metod, aby bezskutecznie się z ową przypadłością rozprawić ja postanowiłem podążać mniej ortodoksyjną ścieżką poszukiwania wiedzy, co jak dotąd przynosi dość obiecujące rezultaty - Zamieszał winem w kieliszku powąchał płyn i upił niewielki łyk dla zwilżenia ust wyraźnie traktował alkohol bardziej, jako rekwizyt.

- Fascynuje mnie historia antyczna czy wiedzieliście, że starożytna ludzka Magokracja Netherilu miała magiczne kamienie, które kontrolowały temperaturę i mikroklimat? Zastanawiam się czy przyjemna atmosfera tej mieściny nie jest efektem czegoś podobnego... Podobno sam wielki Ioun ten, od którego imienia pochodzą magiczne kamienie fruwające nad głowami to wymyślił! Może po stuleciach jakaś podobna magia uruchomiła się tutaj? To zaprawdę fascynujące miejsce mam nadzieje odkryć jego zagadkę! Może nawet się tu osiedlę w przyszłości? Zawsze tęskno mi do cieplejszych klimatów - Jego Patron zsyłał mu czasem sny będące fragmentami wspomnień lub przesłaniami skomplikowanej wiedzy niestety umysł Johna był w tej chwili zbyt miałki, aby przyjąć te dary miał nadzieje, że zahartowanie ciała i duszy poprzez podróż pozwoli mu zmienić ten stan rzeczy.

Wtem wkroczyła znana mu z widzenia półelfka uśmiechnął się na widok jej maniery teatralnej, gdy zrobiła pauzę zaczął grzecznie klaskać, choć miał jedną dłoń zajętą, bo najwyraźniej tego oczekiwała. Po powitaniach uniósł kielich w toaście
- Za wasze idealne wyczucie sceny i teatralności mam wrażenie, że doskonale się dogadamy - Oznajmił upijając kolejny tym razem większy łyk wina.

Pomny wcześniejszego ostrzeżenia odsunął od siebie wszelką irytacje czy negatywne myśli na temat elfów czy ich pomiotu, jeżeli ktoś zajrzałby teraz w jego myśli dowiedziałby się, że młody szlachcic odczuwa ulgę z powodu zniknięcia mężczyzny, który sprawiał na nim wyrażenie brudnego hultaja z gminu cierpiącego na problem alkoholowy. Towarzystwo niewiast z zamiłowaniem do sztuki, co można wywnioskować po lutni Mileny oraz zachowaniu Laveny zdecydowanie bardziej pasowało osobie o jego statusie nawet egzotyczny smokokrwisty wojownik wyglądał dobrze, jako fragment anturażu!

"Nie jest idealnie, ale mogło być dużo gorzej!" - Skonstatował w annałach swego duchu powoli sącząc resztki wina.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 24-06-2020 o 18:15.
Brilchan jest offline  
Stary 25-06-2020, 01:12   #38
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Lavena nie urodziła się w wielkim mieście, ani też nie spędziła tam swych pierwszych lat żywota, a mimo to nie była specjalną wielbicielką rustykalnych klimatów. Za to od pierwszego zetknięcia uliczne życie i miejska atmosfera urzekły ją swoją wyjątkową magią. Tylko takie miejsce mogło w pewien sposób usatysfakcjonować jej niespokojnego i niedojrzałego ducha. Każdy dzień był bowiem bogaty w wspaniałe okazje do zarobku czyhające na odważnych i zuchwałych. Nie bez znaczenia również było, że za grubymi murami, w jednym wielkim kulturowym tyglu, gromadziły się rozmaite osobistości wszelkich ras i stanów oraz wspaniałe cuda z całego Faerunu. Nawet na krnąbrnej i zbyt niecierpliwej do studiów dziewce wrażenie robiły liczne skarbnice wiedzy i mądrości będące na wręcz na wyciągnięcie ręki. Przyzwyczajonej do lasów i polan Lavenie imponowały też niesamowite dzieła architektury i sztuki. Najbardziej jednak intrygująca i powabna była dla niej ciemna strona tej monety, czyli mroczne uliczki pełne niebezpieczeństw i tawerny pełne łotrów, a także niezliczone sposoby na spełnianie swoich najbardziej wyuzdanych, nie zawsze legalnych zachcianek... To właśnie w takim miejscu, a dokładnie samych Wrotach Baldura, przez ostatnich kilka lat zadomowiła się i dorobiła pewnego majątku oraz renomy. Niezwykle pokochała to miejsce, przez co nader ciężko było jej je opuścić. Osobista wendeta jednak wyciągnęła ją poza bezpieczne mury i zagnała wiele mil na wschód. Potrzeba zachowania reputacji, która w jej zawodzie była niezwykle istotna, oraz doznane szkody na ciele i duchu wywierały na niej niezwykle silną presję ku temu by dokonać srogiej zemsty na pewnym śliskim jegomościu o mianie Delamros Chorster. Dzięki uśmiechowi losu szybko trafiła na trop łotrzyka, a nawet dostała niespodziewaną ofertę zarobku niekolidującego z jej planami. Tak też trafiła do Orzechówki, dzięki cennym wskazówkom zleceniodawcy, dużo wcześniej niż jej pierwotny cel.

Jak na egzaltowany i wypieszczony miejskimi luksusami gust półelfki osada była kolejną zapadłą dziurą gdzieś na skraju głównych szlaków handlowych. Jedynym co działało na korzyść wioski było niezwykle anomalne zjawisko obejmujące tereny w jej okolicy. Mianowicie, nie było tam ani krztyny śniegu a średnia temperatura utrzymywała się na znośnym poziomie. Dziewczyna podczas pobytu w ogóle nie kłopotała się przyczyną tegoż zjawiska, nie była w swym mniemaniu jakąś naturolubną druidką (nie odziedziczyła tego po matce), ani też nie posiadała w sobie żyłki uczonego, ciekawego tajemnic świata. Rada była, wszakże temu, że nie musiała sobie odmrażać kości w słabo izolowanej izbie. I tak kiepsko znosiła tutejsze warunki. Nie dość, że dotarła za późno, by spotkać osobę, którą obiecała odnaleźć, to jeszcze przybytek, w którym się zatrzymała, niewyszukanie określony jako "Dziurawy Rondel", trącił nudą i przyziemnością. Prostego jadła i twardego łoża nie wynagradzał dostęp do kilku lepszych alkoholi. A porozrzucane w okolicy chaty, kryte strzechą i pozbawione w jej mniemaniu krzty elegancji, odstraszały od prób zwiedzania okolicy. Lichym domostwom nie ustępowały surowo ciosane oblicza miejscowych i ich prozaiczne dylematy oraz wiejskie problemy. Ogółem nic godnego uwagi dla osoby na poziomie, który w swych oczach Lavena reprezentowała. Dlatego też większość czasu spędziła w swojej wynajętej komnacie. Jedyną odmianą od tutejszego, nużącego trybu życia była podobno żałosna próba zdobycia miasta przez zbójów sprzed tygodnia, jednak była ona równie absurdalna i nieudolna co próba łapania otiaga na wędkę. Tak nędzna okolica nie zasługiwała widocznie nawet na porządny napad, skoro grupa obwiesi nie poradziła sobie z chłopami uzbrojonymi w widły.
Ponad połowę okresu spędzonego przez wiśniowowłosą w osadzie zajmowało zbieranie informacji o Tarze Cane oraz pełne ekscytacji planowanie i przygotowywanie zemsty na zbliżającym się Delamrosie. Teraz jednak, wzbogacona dobytkiem łotra i być może nawet samą kompanią tegoż nicponia, mogła kontynuować swoje drugie zadanie.

Kielich cormyrańskiego Arrhenish — powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu w kierunku dziewki służebnej dosiadając się z gracją do stołu poszukiwaczy przygód. Już dawno wypatrzyła butelkę wymienionego szlachetnego napitku, choć zdziwiła ją jego obecność, bowiem powątpiewała, że któregokolwiek z tutejszych byłoby nań stać. Sama właścicielka zarzekała się, że trunek otrzymała niespodziewanie w darze od jakiegoś podróżnego ze wschodu. Teraz nadarzył się dobry moment dla półelfki, coby adekwatnie się zaprezentować, płacąc aż dwie złote monety za jeden kielich wykwintnego nektaru.

Po otrzymaniu zamówienia ujęła kielich z winem w arystokratycznym stylu, do którego bardziej aspirowała niż miała prawo z racji urodzenia (jej ojciec podobno pochodził z szlachetnego rodu z Evermeet, ale tak naprawdę wiedziała o nim tyle co nic). Poniekąd rozbawiło ją to w jaki sposób nieznajomi zareagowali na zniknięcie Chorstera (widocznie u nich także nie zaskarbił sobie sympatii) i jak nawet ciepło ją przyjęli. Nie zamierzała tego zmarnotrawić. Zanim zaczęła rozmowę nonszalancko zrzuciła kaptur będący elementem kunsztownej, wpadającej w malachitowy odcień peleryny o karmazynowym wnętrzu, spiętej elegancko powyżej linii piersi turkusową broszą w kształcie rozłożystego kwiatu o wielu płatkach. Dziewczyna lubiła dobrze wyglądać i skupiać na sobie uwagę. Z tego powodu przywdziała biało-czarną koszulę o szlacheckim kroju z skromnym dekoltem, odsłoniętymi ramionami i pionowymi wycięciami po obu stronach bioder. W zasadzie czarna była tylko jej górna część, licząca okrągły kołnierzyk i kilka cali materiału poniżej. Szerokie mankiety i dwa wąskie pasy biegnące pionowo od wycięć na biodrach do pach miała koloru brązowego. Reszta koszuli, wliczając w to całe rękawy, była biała. Wszystkie detale tej zacnej części garderoby wyhaftowane były złotymi nićmi, zaś niektóre elementy wysokiej klasy krawiec z wyczuciem ozdobił drobnymi klejnotami. Koszuli nie ustępowały szykowne ciasne spodnie w odcieniu głębokiej czerni, również wykańczane złotem. Nad biodrami oplatał ją karmazynowy, cienki skórzany pas z doczepioną do niego krótką pochwą i wetkniętym tam drogocennym sztyletem. Stopy Laveny zaś okrywały wykonane z przedniej jakości skóry wysokie, sznurowane buty z wywiniętą cholewą.
Mi również miło was poznać — wyrzekła kurtuazyjnie, choć z racji jej powierzchowności zabrzmiało to nieco tak, jakby to druga strona powinna czuć się zaszczycona jej obecnością, niemniej, w duchu trochę doceniła ona maniery grupy. Rozejrzała uważnie się po obliczach każdego z siedzących przy stoliku. Smoczy pomiot robił na niej wrażenie, i to nie tylko zwalistą posturą, ale także pochodzeniem. Nigdy nie widziała takiej istoty, a jeśli posiadała ona chociaż część przymiotów swego gatunku, to musiała być równie przebiegła co silna. Należało więc się przy niej strzec. Co do Elfki, to nie zdradziła o sobie za wiele, ale jej szaty i parę innych detali mówiły dużo więcej. Jeśli potrzebowała czasu by się otworzyć, to Lavena była skłonna jej go dać. Na razie musiała wybadać, czy jej zachowawczość nie ma charakteru skrytej wrogości. Wellingtona zaś zdążyła poobserwować już wcześniej i nawet rozważała czy go nie wtajemniczyć w swoje plany. Do tej pory jednak nie zdążyła się ku temu odpowiednia sposobność, szczególnie, że szmaragdowooka nie mogła lekkomyślnie opuszczać komnaty, by nie zaalarmować mogącego zjawić się w każdej chwili Delamrosa. Los jednak postanowił i tak ich ze sobą połączyć. I dziewczyna odniosła wrażenie, że dobrze się stało, bowiem instynktownie wyczuwała istniejącą między nim a nią pewną zgodność charakterów.
Nad wyraz fortunnie się złożyło, że rejterada pewnego ekhm… łotrzyka… pozwoliła mi zaznajomić się z tak zacną i obytą kompanią — pochlebstwa Lavena serwowała niczym wykwintne dania, dobrze doprawione i wyłożone na eleganckim talerzu — Pozwolę sobie odpowiedzieć każdemu z osobna, zarówno na obecne, jak i przyszłe pytania.
Otóż, drogi Draugdinie — jej para zielonych tęczówek spoczęła na pokrytym łuską awanturniku — Jak to mianowała Cię twa towarzyszka wojaży, Milena, motywacje me są nieskomplikowane i szczere. Poproszona zostałam zaledwie, by dowiedzieć się jak miewa się niejaka Tara Cane, bowiem nie daje o sobie znaku życia od dni nastu, co najmniej. Trapi to niezmiernie jej starego druha, zatem zapłacił mi on, bym zaledwie się dowiedziała, czy przy zdrowiu jest ona i jakie problemy może miewać. Dlaczego sam się tu nie udał? Odparł mi, że pewne obowiązki go przed tym aktualnie powstrzymują, ale wkrótce do mnie dołączy. Nie radził mi jednak zwlekać, jeśli jego przyjaciółka mogłaby być w tarapatach. Więc tak, czy inaczej opuściłabym wkrótce to miejsce. W kierunku zapewne wam znanym.
A co do mych „iluzjonistycznych” uzdolnień… — dziewczyna zawiesiła efektownie głos przekładając między długimi palcami złotą monetę, która po chwili niby magicznie zniknęła z jej smukłej dłoni — To potrafię, nie chwaląc się, roztaczać przed ludźmi wspaniałe wizje, zdominować ich zmysły a także sprawić, że rzeczy i kłopoty znikają. Gdy zaś czynię swą pracę, sami nie dowierzają własnym oczom. Taka ze mnie sztukmistrzyni — stwierdziła z zadziornym uśmiechem, niemal chichocząc, po czym akurat przybiła toast z Johnem i powiedziała:
Ja przeto wzniosę toast za pełne mieszki, interesujące przygody i zdrowie obecnych. Niechaj Tymora ma nas w opiece.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 01-07-2020 o 13:37. Powód: drobne korekty
Alex Tyler jest offline  
Stary 25-06-2020, 15:22   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowa Laveny nie do końca uspokoiły Draugdina.
Odnalezienie kogoś na zlecenie innej osoby brzmiało na pozór całkiem normalnie, ale mogło kryć w sobie drugie dno. Mogło oznaczać kłopoty, a Draugdin nie chciał sprowadzać kłopotów ani na siebie, ani na kogoś innego. No a pomagając jej byłby, w pewien sposób, odpowiedzialny za działania półelfki.
Z drugiej strony... Znane powiedzenie, które smokowcy przejęli od ludzi, głosiło, iż przyjaciół trzeba trzymać blisko, ale wrogów jeszcze bliżej". Może więc warto było popatrzeć Lavenie na ręce?
Na szczęście z jego twarzy nie można było wyczytać tych wątpliwości, zaś spoczywające na półelfce spojrzenie było pełne uznania. Był co prawda smokowcem, a nie człowiekiem, ale piękno istot ludzio-podobnych potrafił docenić.
Taaa... Bez wątpienia półelfka była piękna, zgrabna i powabna, ale on z doświadczenia wiedział, że nie wszystko złoto, co się świeci. To, że w jednym z egzotycznych języków "piękna pani" oznaczało trującą roślinę też musiało mieć jakieś podstawy.
A na dodatek on się obawiał, iż dotycząca kłopotów część wypowiedzi półelfki nie do końca zgodna jest z prawdą. Raczej sądził, że to Lavena znika, a kłopoty wprost przeciwnie.

- Nie wątpię, iż będziesz dla nas cennym nabytkiem - powiedział - bowiem czekają nas nie tylko spokojne poszukiwania Tary Cane. Mamy się dowiedzieć, jakież to kłopoty mają łowcy skór. A skoro oni mają kłopoty, to i my się w nie z pewnością wpakujemy.
- Mam nadzieję, że to cię nie zniechęci
- dodał. - Wasze zdrowie... - Obrzucił spojrzeniem całą trójkę - i za udane załatwienie naszych spraw. - Uniósł kufel, po czym upił łyk piwa.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-06-2020, 00:15   #40
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Widząc jak Lavena zamawia kielich cormyrańskiego Arrhenish John poczuł jak wzbiera w nim ambicja - Cóż, za doskonały pomysł moja droga! Kielich tańszego wypiłem oczywiście na trawienie po posiłku teraz pora na coś wykwintniejszego dla przeczyszczenia kubków smakowych proszę się nie martwić mam na tyle mocną głowę, że dwa kieliszki nie będą przeszkadzać w czarowaniu - Powiedział z uśmiechem, który nie dotarł do jego oczu pozostały one zimne, gdy stukał upierścienionym palcem wskazującym w stół obok kielicha.

Wyraźnie chciał zwrócić uwagę na złoty sygnet, w którym wyżłobiono wizerunek komety wpadającej do studni na błękitnym tle. Nie raz wyklinał Dziadka Alojzego za to, że nie pozwolił sprzedać ostatniego rodowego pierścienia, gdy pięć sztuk złota oznaczałoby ciepły posiłek, ale on zawsze powtarzał, że ta biżuteria i kawałek papieru z pieczęcią jest tym, co odróżnia ich od aspirujących mieszczan czy pospólstwa, które jakimś cudem dorobili się lepszych zarobków, dzięki którym zaczęli się sadzić.

Nie brzmiało to przekonująco, ale teraz, gdy pozbawił Alojzego możliwości noszenia tego symbolu a sam zabrał się za przywracanie antycznemu rodowi dawnej świetności musiał przyznać nestorowi rodu racje wysupłał z sakwy trzy złote monety siląc się na lekkość gestu, lecz w myślach liczył na ile jeszcze starczy mierna zawartość jego mieszka... Żałował, że nie posiada magicznych przedmiotów zapewniających sytość lub ograniczających potrzebę snu.

Znów odstawił szopkę z wytrawnym piciem wina musiał przyznać, że ta porcja trunku była godna tego przedstawienia - Tak, naginanie woli innych bywa przydatne, choć to miecz obosieczny sam mam w swoim repertuarze jedno zaklęcie o podobnym działaniu, choć skupiam się raczej na magii bojowej żyjemy wszakże w trudnych i niebezpiecznych czasach... - Westchnął teatralnie smucąc się nad stanem społeczeństwa.

Wyciągnął ze swej torby podróżnej pergamin z koźlej skórki pióro oraz inkaust należało opanować ten chaos nim za bardzo się rozlezie a z racji urodzenia był we własnej opinii najlepszym kandydatem żeby to uczynić
- Słyszę, że jest dużo spraw do załatwienia warto to jakoś uporządkować - Oznajmił następnie zamaszystym pismem zaczął stawiać znaki:

Cytat:
1. Znaleźć Tarę Crayne ostatnio widziana po drugiej stronie jeziora (?)
2. Sprawdzić, co się dzieje z łowcami skór prawdopodobnie w tym samym miejscu, co Tara.
3. Porozmawiać z Edorimem nim znów gdzieś zniknie, ale to nie powinno stanowić problemu mam, bowiem znaczy dar przekonywania a mój zacny ród wydał z siebie wielu sławnych magów nie sądzę, aby przekonanie owego człowieka do podzielenia się ze mną wiedzą stanowiło problem. Ważne abym znów się z nim nie rozminął...
Szczególnie w tej ostatniej kwestii rozpisał się ponad miarę znać było jego priorytety. Upił drobny łyk wina wyraźnie delektując się trunkiem - O czymś zapomniałem? Ze swojej strony nie obawiam się kłopotów na tym polega wspólne podróżowanie dajemy sobie wzajemne wsparcie- Wyjaśnił swój punkt widzenia choć nikt się o nic nie pytał.
 
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172