Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-04-2020, 20:00   #21
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Willie na wieść o tym, że ich pracodawczyni wyciągnęła lekką ręką ponad cztery setki złotych monet aż zagwizdał przez nos z wrażenia, choć omal się nie usmarkał w kolejny kufelek. Siedemdziesiąt monet od ręki załatwiało pewne niedostatki sprzętu, a ten w czasie eksploracji ruin i innych zapomnianych przez bogów i ludzi miejsc ratowały życia. Liny, kołki, tyczki, olej i inne, niby mało istotne, acz niezbędne jak się niemal zawsze okazywało, kosztowały niemało a chwilowo nie dysponowali żadnym istotnym zapasem gotówki. Prawdomówność i gotowość do inwestycji ich pracodawczyni bardzo dobrze rokowała na przyszlość. Miał pewne przeczucie, że być może uda się odnaleźć krewnych kobiety, i podwoić zaoferowaną przez nią sumę. Właściwie i tak poszedłby do tej cytadeli czy kobieta zaoferowałaby tą pracę czy nie. Gnom liczył na skarby, głównie ukrytą w takich miejscach tajemną wiedzę, jak i kruszec, którego najpewniej pełno było poukrywanego w rozmaitych, i niewątpliwie nie splądrowanych zakamarkach twierdzy. Złoto i magiczne zabawki były lukrem na cieście tego tortu i tylko czekały, aż ktoś je wyjmie z tej cytadeli. Zadowolony z transakcji, zapisał szybko na karteczce potrzebne mu rzeczy, bo jak się okazało, pani Hurcele była właścicielem również zaopatrującej awanturników we wszelaki sprzęt faktorii handlowej. Karteczkę nie omieszkał przekazać przemiłej kobiecie – Miałbym bardzo gorącą prośbę. Wpadnę po te rzeczy rano. Niezbędne, aby móc lepiej wybadać ową cytadelę – czarodziej przerwał swój pijacki amok, patrząc bystrym i przenikliwym wzrokiem na panią Hurcele – Zrobimy wszystko, aby ich sprowadzić. Jeśli żyją, znajdziemy ich – zapewnił poważnym i pewnym przekonania głosem. Kiedy odeszła, mógł ponownie zająć się piciem piwka zresztą, robiąc jedynie malutkie przerwy na wizyty w wychodku.

Jego umysł, błądząc gdzieś pomiędzy kolejną kolejką, wizytami w wygódce aby ulżyć pęcherzowi, a myśleniem o skarbach i łupach, znajdujących się w twierdzy doznał chwilowego olśnienia. Spowodowała to najpewniej Elora, która mrugnęła do gnoma i wspomniała coś, że chciałaby coś robić z nimi w krzakach i chyba nie było to rzyganie. Kobieta była całkiem niczego sobie, a Willie uważał się za niezłe ciacho, jak na gnomie standardy, a że już wcześniej przyjął do wiadomości fakt, że nie rozumie długonogich kobiet, od razu przyjął, że kapłanka szuka towarzystwa. Jednakże po wykonaniu kilku kroków w przód, i kilkunastu kroków na boki, doszedł do innych wniosków. Po pierwsze, był nachlany i raczej nie byłby w stanie smalić cholewek do jakiejkolwiek pannicy, szczególnie tak wysokiej i tak szybko biegnącej po schodach. Po drugie, widząc kapłankę przypomniał sobie, że Oakhrurst było miasteczkiem, a każde miasteczko, ba, nawet każda większa wiocha miała świątynię poświęconą bogom. Jak nie jednemu, to nawet kilkunastu. Kapłani zaś, lubili przechowywać wiedzę, zgromadzoną w zwojach, księgach, no i sami często nie wypadali sroce spod ogona. Willie zanotował sobie, aby nad ranem, korzystając z energii zapewnianej przez planowanego, sążnistego kaca wdepnąć do świątyni, najlepiej boga kojarzonego z jego specjalizacją magiczną. Bóg magii, wróżenia, może bóstwo mądrości. Bo na świątynię Garla Złotopołyskliwego, boga wynalazców, wiedzy, kruszcu, uważanego za praojca wszystkich gnomów raczej nie liczył.

-Kobitki bywają takie...inspirujące - mruknął do siebie i czknął głośno, co przy jego obecnym stanie brzmiało raczej jak kichnięcie.

Tymczasem jednak Archie rozpoczął lokalne tournée po okolicznych stolikach i potrzebował wsparcia w postaci magicznych sztuczek. Kufelki, dobra muzyka i magiczne psikusy to było aż za wiele pokus dla Willego. Ufając, że karczmarz okaże się równie rzetelny jak pani Hurcele i wydłubie jego zalane w trupa zwłoki i zaniesie je do wynajętego pokoju, gnom dołączył do bawiących się towarzyszy.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 10-04-2020, 09:28   #22
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Wieczór upłynął każdemu z Was inaczej, ale i nie było się co dziwić, skoro spotkały się charaktery o różnym podejściu do życia. Najdłużej w głównej sali zabawili Archi i Willi, a gnom tak się spił, że co wdrapał się na pierwszy schodek prowadzący na górę, to się z niego zwalał na podłogę i mruczał jakieś dziwne rzeczy. Ostatecznie jakaś młoda służka ponaglona przez zapracowanego Rorgana pomogła małemu czarodziejowi dostać się do swojego pokoju i zostawiła mu przy łóżku zbawienie wszystkich przesadzających z alkoholem - wiadro z wodą i drugie puste, gdyby procenty postanowiły jednak wrócić wraz z naleśnikami od karczmarza. Elora, Bran, Amos i Draugdin spali już wtedy w najlepsze, regenerując ciało i umysł przed jutrzejszą wyprawą, a Archi położył się kilka minut wcześniej od gnoma w dobrej formie i nastroju. Niedługo potem zgiełk w karczmie ucichł i cały budynek pogrążył się we śnie.

* * *

Ci z was, którzy profesjonalnie podeszli do zleconego przez Kerowyn Hurcele zadania, obudzili się rześcy i wyspani. Najgorzej miał oczywiście Willie, który nie dość, że na śniadanie dotarł jako ostatni, to wyglądał, jakby miał za chwilę zejść z tego świata. Nie umknęło to uwadze Rorgana podającego do waszego stołu pysznie pachnącą jajecznicę na boczku.
- Mówiłem, panie Rockwell, żebyś pan nie przesadzał z trunkami. Pić to trza umić! - krasnolud zarechotał rubasznie i zostawił was samych. Archi przy śniadaniu opowiedział o dziwnych sytuacjach z bydłem, o których zasłyszał w czasie swojego wczorajszego występu, porozmawialiście, po czym kto miał, pozałatwiał jeszcze ostatnie sprawy w miasteczku przed wyruszeniem w drogę.

Gdy zebraliście się w końcu, by udać się w stronę Cytadeli, Rorgan wskazał wam Starą Drogę, która biegła między dwoma domami znajdującymi się w południowo-zachodniej części miasteczka.
- Ta dróżka was doprowadzi do tej zapomnianej twierdzy - powiedział krasnolud. - Po prostu trzymajta się jej cały czas, aż dojdzieta do rozległego parowu z paroma połamanymi kolumnami. Wtedy będzieta wiedzieć, żeśta na miejscu. Powodzenia, niech wasi bogowie mają was w opiece.

Pożegnał się z wami i niedługo później byliście już w drodze. Pomimo dość wczesnej pory słoneczko przyjemnie grzało, a orzeźwienie dawał lekki wiatr. Pogoda była świetna a piękne, niebieskie niebo po którym nie sunęła żadna chmura dawało do zrozumienia, że w dalszej części dnia będzie tylko cieplej. Nie była to dobra informacja dla Williego, który pomimo tego, że siedział w siodle zawieszonym na swoim mule, posapywał od czasu do czasu i przecierał zroszone potem czoło, walcząc z objawami kaca. Gdy dróżka zaprowadziła was do sporego, gęstego lasu, od razu zrobiło wam się chłodniej i przyjemniej.


Koło południa zatrzymaliście się w cieniu drzew, by coś przekąsić, a potem wyruszyliście dalej, wijącą się serpentynami ścieżką. Niedługo później zostawiliście las za sobą i znaleźliście się na rozległym, otwartym terenie pełnym porzuconych, zaniedbanych pól uprawnych, zieloncyh polan i zrujnowanych chałup. Najwyraźniej w zamierzchłych czasach
mieszkali tu rolnicy, którzy postanowili wynieść się z tych ziem być może po tym, co stało się z Cytadelą. Lub z innych powodów, tego nie byliście w stanie rozstrzygnąć.

Po kolejnych dwóch godzinach marszu dotarliście w końcu na miejsce. Stara Droga przechodziła tu na wschód od wąskiego parowu. W miejscu znajdującym się najbliżej szczeliny kilka połamanych, kamiennych kolumn wystawało z ziemi tam, gdzie parów poszerzał się, otwierając się w coś podobnego do głębokiego, lecz wąskiego kanionu. Dwie z kolumn wciąż trzymały się w miarę prosto, reszta pochyliła się ku ziemi. Część była połamana w różnych miejscach, a kilka najwyraźniej wpadło w osłonięte mrokiem głębiny. Parę podobnych kolumn zauważyliście po przeciwnej stronie parowu.

Elora i Bran zwrócili uwagę na dziwne zapiski znajdujące się na kilku kolumnach - ktoś w koślawym krasnoludzkim umieścił na nich groźby i ostrzeżenia dla potencjalnych intruzów mających zamiar zejść na dół. Przechadzający się po terenie nieopodal Amos i Draugdin odkryli natomiast, że w obrębie i okolicy kolumn rozpalono kilka ognisk - niektóre wyglądały na dość świeże. Ktoś ewidentnie podjął jednak wysiłek, by ukryć ślady po obozach przed pobieżnym badaniem.

Oprócz tego, wszyscy zauważyliście solidną linę z węzełkami, przyczepioną do jednej z pochylonych kolumn. Sznur zwieszał się w rozciągającą się poniżej ciemność. Biorąc pod uwagę dobry stan liny, nie mogła zostać powieszona tu dawniej, niż dwa, trzy tygodnie temu. Być może należała do grupy Talgena. Zerkając w przepaść, łatwo też można było dostrzec stare i podniszczone uchwyty na ręce i nogi wykute w ścianie klifu. Slońce oświetlało część zapadliny, jednak nie docierało do najdalszych jej części.

 
Ayoze jest offline  
Stary 10-04-2020, 12:13   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ranek powitał Brana słońcem, wdzierającym się do pokoju. I odgłosami świadczącymi o tym, że nie tylko słońce wstało, ale i mieszkańcy gospody rozpoczynają swą działalność.
Zaklinacz zmył z siebie resztki snu, ubrał się pospiesznie a potem sprawdził, czy czasem nie zostawił jakiego drobiazgu. Było rzeczą jasną, że to, co zostawi się w gospodzie bardzo rzadko wraca do właściciela, zaś dużo częściej znajduje sobie nowego...

- Dzień dobry. - Słowem i uśmiechem powitał kręcącą się po pustej jeszcze sali panienkę z obsługi, po czym zamówił śniadanie. Dla wszystkich, bowiem każdy wiedział, że przed wyruszeniem w drogę należy się najeść.
Większość też wędrowców wiedziała, że przed wyruszeniem warto było zrobić zapasy jedzenia, szczególnie jeśli nie było wiadomo, jak długo wyprawa potrwa.
Zamówiwszy dla siebie jedzenie na trzy dni uiścił rachunek, a potem cierpliwie czekał, zastanawiając się, czy pierwsze będzie śniadanie, czy ktoś ze współtowarzyszy podróży.
Śniadanie wygrało.

- Nie podróżujemy nocą, więc nam stwory z dziwnymi szponami niestraszne - powiedział, gdy Archie podzielił się nowinami - ale po powrocie może warto by się tym zainteresować. Okazja do kolejnej przygody, a może i do zarobienia kolejnych sztuk złota...

* * *


Wszystko dobre, co się kończy... odpowiednio wcześnie. A ci, co o tym nie wiedzieli, płacili za to surową karę, czego ewidentnym przykładem był Willi, stanowiący równocześnie ostrzeżenie dla wszystkich, którzy - jak to trafnie określił karczmarz - nie umieją pić.
Bran wyśmiewać Willy'ego nie zamierzał, ale i żałować też nie miał zamiaru. Takoż mu i pomagać, jako że magiczne remdium na dolegliwości po tęgiej popijawie istniało li tylko w bajkach. A przynajmniej Bran się z takim nigdy nie spotkał.
Zaś szczęście w nieszczęściu polegało na tym, iż gnom mógł podróżować na grzbiecie muła, a nie na własnych, niezbyt sprawnych nogach.
No i była szansa, że zanim zaczną się kłopoty, czarodziej dojdzie całkiem do siebie. I że rzucając czary nie pomyli sojuszników z wrogami...

* * *

Droga, chociaż stara nie tylko z nazwy, nie sprawiła nieprzyjemnych niespodzianek, za to mniej przyjemne były napisy, wyryte na kolumnach.

- Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tam schodzicie - powiedział. Tłumaczenie nie było dokładne, ale oddawało sens ostrzeżeń.

Zajrzał w dół.

- Przyda się jakieś światło, zanim tam zejdziemy, na ślepo - zasugerował.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-04-2020, 14:25   #24
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Archie przymusił się do pobudki, chociaż miękkie łóżko kusiło, by zostać w nim chociaż jeden dzwon dłużej. Z wygramolenia się spod kołdry ewidentnie pomogły odgłosy krzątaniny z kuchni, będące zwiastunem pysznego śniadania, które niewątpliwie było jednym z pięciu ulubionych posiłków niziołka.

Zanim jednak wyszedł z pokoju upewnił się, że niczego nie pominął w przygotowaniach do zbliżającej się wyprawy. Podczas posiłku nie omieszkał wspomnieć drużynie o informacjach, które zdobył poprzedniego wieczoru. Wieści o niewiadomym zagrożeniu, nawet jeśli mogły być wymysłem przewrażliwionych pijaków, musiały być chociaż po części brane pod uwagę, jeśli chce się unikać zagrożeń na szlaku.

Gdy wreszcie wyruszyli, bard starał się pamiętać, by nie korzystać ze swoich instrumentów muzycznych, ze względu na stan biednego Williego. Gnom prawdopodobnie cierpiał nieziemskie katusze, nawet od dźwięków zwykłego ptasiego śpiewu.

Po dotarciu do wąwozu, który wydawał się być wejściem do celu ich podróży, Archie postanowił udać się, na krótki zwiad. Wspomożony łaską błogosławieństwa udzielonego przez Elorę, zaczął ostrożnie obchodzić okolicę, uważnie przypatrując się ziemi. Bard z pewnością nie mógł szczycić się mianem wytrawnego tropiciela, lecz w pewnym momencie, przy głównej ścieżce, udało mu się natrafić na odciski niewielkich stóp na ziemi.

”Widać nawet ślepej kurze trafi się kiedyś jakieś ziarno.” - pomyślał zadowolony z siebie.

Ślady okazały się prowadzić od wąwozu w kierunku, z którego przybyli. Niemal od razu przypomniał sobie, co jego kompani opowiedzieli mu o przedsiębiorczych goblinach, wspomnianych przez Madame Hurcele. Być może więc to tutaj mieli oni swoją siedzibę. Nie znajdując niczego innego, co mogło okazać się dać jakieś inne użyteczne wskazówki, prędko pobiegł podzielić się wieściami z resztą drużyny i ostrzec przed możliwym niebezpieczeństwem.

 

Ostatnio edytowane przez Koime : 10-04-2020 o 14:28.
Koime jest offline  
Stary 10-04-2020, 16:37   #25
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wpierw pojawił się ból. Słodki niebyt snu przez pewien czas tłumił typową pijacką dolegliwość. Gnom wiedział, że pojawia się ona zawsze, kiedy wypije się zbyt dużo trunków, szczególnie opartych na fermentacji.
- Na kuśkę Złotopołyskliwego... - Ociężale podniósł się na łokcie, próbując przywrócić sufit i ściany do względnego pionu, bo okrutnie wirując i kołysząc się we wszystkie strony powodowały, że poruszał się w pościeli niczym żółw przewrócony na skorupę. Jego palce natrafiły na leżącą w pościeli różdżkę. Gdyby ktoś patrzył w tej chwili na czarodzieja, niechybnie by mu to odradził. Ale nikogo nie było, więc koniec różdżki zaczął kreślić w powietrzu mistyczne symbole. Tak przynajmniej wydawało się gnomowi, bo postronny obserwator widziałby tylko rozpaczliwe, bezwładne machanie w powietrzu kawałkiem patyka.
- Illusio...speculum...locus... - próbował rozpaczliwie dopasować zgłoski do projekcji, wyobrażanej sobie w umyśle. Po chwili, wszystko się uspokoiło. Pokój wydawał się stabilny, miał ściany, sufit, zwisający z niego kandelabr. Wszystko wydawało się w porządku, i nawet jego żołądek opanował już pierwsze torsje. Po chwili jednak ból zaczął powoli rozmywać wyczarowane dokoła siebie ściany. Potrzeba było czegoś więcej niż statycznej iluzji, aby oszukać zatrute alkoholem ciało, szczególnie, że sztuczka której użył nie była przesadnie subtelna. Wiedział, że musi to przecierpieć, więc chcąc nie chcąc, sięgnął przez wyczarowaną, blaknącą już i prześwitującą ścianę do stojącego przy łóżku wiadra z wodą.
Karczmarz okazał się zapobiegliwy, i umieścił również drugie, puste, z którego gnom skwapliwie skorzystał.
- Ha, nawet nocnik zostawił. Swój chłop - mruknął czarodziej.

- Dobry duchu renowacji, przywróć siły po libacji! - zakrzyknął schodząc na dół, i widząc już całe towarzystwo siedzące przy stole. Schody nieco się co prawda huśtały w obie strony, ale gnom widział już niejedną płaszczyznę, która huśtała się niemiłosiernie, i jakoś dotarł do stolika zajmowanego przez towarzyszy. Jaja z boczkiem przypomniały mu jednak, że kac i jedzenie to nie jest dobra kombinacja i gnom zdążył pokazać niemal wszystkie możliwie odcienie skóry, od krwistej czerwieni, przez zielenie i szarości, po kredową biel. Śniadanie na szczęście, szybko się skończyło. Klin w postaci kufla piwka nieco poprawił sytuację, o ile można tak było nazwać drgawki i intensywne pocenie się zamiast huśtającego się otoczenia. Zdążył jednak przed wyjazdem odebrać zamówione u pani Hurcele towary, w postaci zapasu atramentów i tuszy, potrzebnych każdemu badaczowi, jak również dziesięcio stopową tyczkę mierniczą, kołki, linę, wielokrążek, jak również muła o wdzięcznym imieniu Ronaldo, który taszczyłby cały ten majdan i cierpiącego obecnie czarodzieja.
Nie zapomniał też o świątyni i tu z kolei, czekało go pierwsze rozczarowanie. „Atrakcja turystyczna”, przyciągająca niby tłumy awanturników niewątpliwie powinna mieć lepszą reklamę, przynajmniej kilka dzieł które opisywałyby historę tego miejsca. Tymczasem nie wyglądało, aby ktokolwiek próbował opisywać owe miejsce, choć pierwszą część układanki już miał. Wydawało się, że napisanie dobrego poradnika turystycznego mogłoby poprawić nieco sytuację, i stan jego sakiewki.
W końcu jednak przyszedł czas, aby wyruszyć z Oakhurst. Willie zdążył przyzwać swojego chowańca, puchacza zwyczajnego, który towarzyszył mu w niejednej wyprawie i służył swoim wzrokiem, słuchem i bezgłośnym niemal lotem. Zapobiegliwy czarodziej nałożył też przed wyjazdem z miasta zaklęcie ochronne, osłaniające go niczym zbroja po czym zasiadł w siodle swojego wierzchowca, starannie przywiązując się do niego liną. Zwierzę przez pewien czas dawało sobą powodować, ale kiedy tylko gnom zobaczył, że niezbyt bystry zwierzak po prostu podąża za jednym z długonogich, czarodziej po prostu pochylił się w siodle i zasnął.

Obudził się dopiero, kiedy jego wierzchowiec zatrzymał się i głośno parsknął z nudów. Wydawało się, że znajdowali się u celu, bo wszyscy ruszyli, by coś oglądać i badać. Rozpadlina z wiszącą liną wydawała się tu najciekawsza, więc czarodziej, po uwiązaniu muła do solidnie wyglądającego pniaka wpierw sprawdził stan owej liny, następnie wypuścił chowańca do rozpadliny, każąć mu sfrunąć w dół w taki sposób, by nie zawadzić o żadne przeszkody. Na kilka chwil sam przejął jego zmysły, aby zerknąć do środka i kiedy uznał, że przejście jest bezpieczne, wyczarował kilka świecących w powietrzu kul bladego światła, posyłając je do rozpadliny w taki sposób, aby oświetliły one zejście każdemu, kto akurat schodziłby po linie w dół.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 10-04-2020, 17:24   #26
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Przespała spokojnie całą noc i obudziła się w dobrym nastroju. Bez problemu wstała, obmyła się w zimnej wodzie, którą miała w wiadrze przy łóżku, co jeszcze bardziej ją orzeźwiło, ubrała się i zeszła do towarzyszy. Przy śniadaniu wysłuchała opowieści Archi'ego o dziwnych stworach zarzynających bydło i rolników.
- Dokładnie - poparła Brana. - Po powrocie z cytadeli powinniśmy bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Może będzie potrzebna nasza pomoc.

Pojawienie się przy stoliku Williego, który wyglądał tragicznie sprawiło, że Elora pokręciła głową.
- Nie wiem, jak możesz tak niszczyć sobie zdrowie, Willi - powiedziała. - Nie dość, że przez ten alkohol tracisz pieniądze, to następnego dnia wyglądasz jak strzęp... gnoma. - zakończyła i machnęła ręką. - No ale jak tam sobie chcesz, w końcu to twoje życie.

Po śniadaniu postanowili z Amosem zrzucić się po równo na jeszcze jedną miksturę leczniczą, wiec Elora wybrała się do sklepu pani Hurcele, by zakupić kolejną buteleczkę magicznego płynu. Gdy wróciła, zabrała ze swojego pokoju wszystkie rzeczy, upewniając się, że niczego nie zostawiła i w pełnym rynsztunku wyszła przed karczmę, gdzie spotkała pozostałych i Rorgana. Krasnolud opowiedział im, jak dostać się do celu ich zadania i wyruszyli.


Stara Droga nazwę miała odpowiednią, gdyż podczas podróży nie minęli żadnej żywej duszy, jakby szlak był zupełnie zapomniany przez podróżnych. Kapłance to w sumie pasowało, chociaż i tak skupiała się na otoczeniu, wypatrując zagrożeń. Na szczęście nie musieli z nikim bądż z niczym walczyć i droga na miejsce przebiegała im bezproblemowo. Przywiązany do siodła muła Willi pochrapywał momentami tak głośno, że musiała go szturchać w bok, by czarodziej się uspokoił. Niestety, przyjemny spokój mieli tylko na chwilę, więc po pewnym czasie zupełnie sobie odpuściła.

Gdy znaleźli się na miejscu, Elora dokładnie sprawdziła okolicę, jednocześnie obdarowując błogosławieństwem Helma Archi'ego, który również szukał śladów. I jakieś znalazł, prowadziły one jednak prawdopodobnie do miasteczka.
- Jest po letnim przesileniu, więc pewnie gobliny poszły do Oakhurst sprzedać magiczne jabłko - powiedziała do pozostałych, gdy bard podzielił się informacją. Na kolumnach była w stanie odczytać ostrzeżenia, zostawione tu dla podróżnych. - "Jak kto tam zejdzie, to już nie wyjdzie. Omijać, albo zginąć". - Przeczytała na głos. - Nie lubią tu gości. Trudno, jakoś będą to musieli przeboleć.

Przyjrzała się też linie, szarpnęła ją, by sprawdzić, czy nadal dobrze się trzyma a potem zajrzała do parowu. Nie była w stanie dostrzec, co znajduje się na samym dole, gdyż wszystko znikało w pewnym momencie w ciemnościach. Willi miał jednak na to swój pomysł z chowańcem i ognikami.
- Dobre rozwiązanie - powiedziała. - Sama myślałam o tym, żeby zejść do miejsca, gdzie się robi ciemno i wykorzystać jedną z moich sztuczek, żeby rozproszyć mrok, ale twoje podejście też się sprawdzi. Schodzę więc pierwsza, jeśli na dole wszystko będzie wyglądać w porządku - powiedziała i podeszła do gzymsu, rozglądając się uważnie.
 
Umbree jest offline  
Stary 11-04-2020, 08:34   #27
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Po udanym wieczorze syty i nawet uraczony pieśniami barda Draugdin udał się na spoczynek. Karczma była schludna, a oferowane usługi na zadowalającym poziomie. Wiedział, że należy się dobrze wyspać tym bardziej, że trudno było określić kiedy następnym razem dane im będzie odpocząć z łóżku pod pierzyną i tak dobrze zjeść.
Pobyt na szlaku w poszukiwaniu dreszczyku emocji związanych z przygodą rządził się zupełnie innymi prawami. No cóż taki jednak żywot najemników. Nie skarżył się. Sam przecież wybrał taki styl życia i przecież lubił to, a szczególnie gdy dobrze za to płacono.
Wojownik praktycznie miał wszystko co potrzebował, wolał więc gotówkę, zachować na później choć może jedna mikstura zdrowia by się przydała. Mieli co prawda ze sobą kapłana jednak zawsze mu powtarzano starą mądrą sekwencję: umiesz liczyć - licz na siebie. Tak więc z postanowieniem kupienia jednak jeszcze przed wyruszeniem tej mikstury zasnął snem mocnym i dającym wypoczynek.

Rano przy śniadaniu niewiele rozmawiali, a informacje uzyskane przez Archiego należało zapamiętać. No i ze zdziwieniem zauważył, że było nie było prędzej takiego poziomu degustacji trunków bez umiaru prędzej by się spodziewał po siedzącym obok barbarzyńcy niż po niepozornym gnomie. Jednak co kraj to obyczaj.

Stara Droga rzeczywiście była stara. Stara, zaniedbana i z tego co zauważył chyba już praktycznie nie używana. Jeszcze z rok czy dwa i droga zniknie pochłonięta przez ekspansję nie niepokojonych roślin.
Łatwo był się zorientować, że dotarli na miejsce tym bardziej, że drogę zastąpił im głęboki parów i wyglądało na to, że przekazy nie kłamały. Cytadela jeżeli nadal tam gdzieś była musiała być całkowicie gdzieś tam pod ziemią. Pytanie jak głęboko? To niestety trzeba będzie sprawdzić osobiście.
Gdy pozostali towarzysze sprawdzali wytrzymałość liny i rozszyfrowywali dziwne napisy na kolumnach razem z Amosem podczas oględzin pobliskiego terenu znaleźli ślady kilku ognisk. Większość z nich była już stara jednak kilka z nich wyglądały na zupełnie świeże.
Cisnęło się tylko pytanie czy były to ślady zrobione przez poprzednią, drużynę najemników której uczestników mieli przy okazji odszukać, czy też może innych śmiałków, którzy być może tu dotarli omijając Oakhurst. Równie dobrze mogły być to ślady bytności wspomnianych goblinów lub czegoś o czym jeszcze nie wiedzieli. Na tą chwilę było to nie do ustalenia.

Czekało ich zejście pod ziemię.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 12-04-2020, 18:47   #28
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Dziwny był to świat, gdzie ludzie i nieludzie po prostu upijali się w umór. Dziwny był to świat, w którym ludzie i nie ludzie słuchali i bawili się do tak niedorzecznej muzyki. Amos spędził wieczór w głównej izbie karczmy pilnując mniejszych towarzyszy przed awanturą. Wciąż był tu nowy, jednak nauczył się, że karczmy wszędzie są takie same. Wszędzie oprócz jego rodzinnych stron. Zamarzył się wspominając beztroskie życie w górach, codzienne wspinaczki, wschody i zachody słońca na połoninach i wysoko na szczytach górskich. Mroźne, oblodzone szczyty odbijające promienie słoneczne na wszystkie kolory tęczy, lodowe piwo lub bimber popijane z przyjaciółmi na czas zanim zamarznie. - Ech... - westchnął przyglądając się zabawom. Tym razem jednak wyglądało na to, że tym razem wszyscy zachowają spokój. Gdy najbardziej podejrzane typy powoli zbierały się do wyjścia Amos również ruszył na górę. Zdołał wypić pół butelki tutejszego samogonu i o dziwo oprócz kilku spojrzeń nikt nie próbował go zaczepiać. Miła odmiana od do czego przywykł. W prawie każdej karczmie wcześniej czy później znalazł się jeden, czy dwóch miejscowych zakapiorów, którzy nabrawszy zbyt dużo płynnej odwagi starali się udowodnić... w sumie nie wiadomo co. Zwykle Amos był w stanie poradzić sobie, czasem łamiąc rękę, czy coś, czasem, gdy był w lepszym nastroju, proponując jakieś konkurencje siłowe. Rzadko bywał w lepszym nastroju.


Miecze leżały u wezgłowia nieco zbyt krótkiego łóżka, ale w zasięgu ręki.

Rano obudziły go pierwsze promyki słońca i jakieś zwierzę drące ryja z samego rana. Przed śniadaniem wyszedł na zewnątrz obmyć się w wodzie ze studni. Była zimna, jak zapewniał karczmarz, ale Amos znał zdecydowanie inne znaczenie tego słowa. Korzystając z wczesnej pory wyrównał zarost starą, ale nadal ostrą brzytwą z przypalonym trzonkiem - ostatnią rodzinną pamiątką.

Gdy wchodził do karczmy w samych spodniach minął pierwszych gości, w tym czarownika Brana. Skinął w milczeniu głową udając się po schodach na górę, by po niespełna kwadransie zszedł w pełni ubrany z całym ekwipunkiem. Uregulował rachunek i przysiadł się do biesiadników.



Zanim ostatecznie wyruszyli przeszedł się jeszcze z kapłanką po uzupełnienie zakupów. Oprócz wspólnej mikstury, którą wzięła Elora, Amos wziął dość sporej wielkości nóż myśliwski, hak i kilka innych drobiazgów.


Stara Droga jak nazwa wskazywała była zarośnięta i nierówna. Tu i ówdzie na drogę wkraczały korzenie, lub kamienie jakby natura odbierała to co ludzkość zabrała jej wieki temu. Szło jej nadspodziewanie sprawnie, co sprawiało, że droga mimo że nie mogła się równać z górską wspinaczką, była dość uciążliwa. Amos nie narzekał. Szedł w milczeniu pogrążony we własnych myślach aż doszli do celu - miejsca gdzie droga swego czasu musiała być przepiękna. Wybrukowana, ze strzelistymi kolumnami, zapewne chwaląca jakieś bóstwo. Teraz nie pozostało nic z dawnego majestatu. Porozrzucane kamienie, połamane kolumny i ginące w wiecznej ciemności tajemnice.


Drużyna rozdzieliła się przeszukując okolicę, jednak nie znaleźli nic ciekawego. Tzn. Archie znalazł ślady małych stóp idących od rozpadliny, natomiast Amos znalazł jedynie potwierdzenie, że miejsce to przyciąga różnych śmiałków.
- Ciekawe dlaczego rozbijali tu obozowiska, skoro do miasta jest niewiele jak pół dnia drogi? - spytał szczerze zainteresowany. Każdy podróżnik wolałby spędzić czas w Oakhrurst, chyba że byłby to ktoś kto nie byłby mile widziany... albo z jakiegoś względu wychodzili na noc na górę. Pewnie dowiedzą się jak zejdą na dół.


- Eloro, ja zejdę pierwszy. Tam może być niebezpiecznie i lepiej żebym ja lub Draugdin zszedł pierwszy i zabezpieczył teren. - poprawił pasy mocujące na plecach miecze i sprawdził linę czy wytrzyma jego ciężar i z pewnym zaciekawieniem sprawdził co oświetli magia gnoma.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 12-04-2020 o 18:49.
psionik jest offline  
Stary 12-04-2020, 19:58   #29
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację

Kapłanka Helma spojrzała na Amosa z uniesioną brwią.
- No dobrze, jeśli chcecie schodzić pierwsi, to nie ma problemu. Ale idę za wami. - Wyszczerzyła białe, równe ząbki do Amosa i Draugdina. - Doceniam waszą troskę, ale wierzecie mi, że umiem sobie radzić z trudnościami - powiedziała, gdy podeszli do liny. - Póki co niech nasz alkoholik Willie działa ze swoją sówką. - Zaśmiała się w stronę gnoma.
 
Umbree jest offline  
Stary 13-04-2020, 08:24   #30
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Lina zawiązana o jedną z kolumn okazała się być gruba i solidna. Elora szybko oceniła, że powinno dać radę spuścić się na niej bezpiecznie w głąb wąwozu. W tym samym czasie Willie, który nieco oprzytomniał po wczorajszym piciu, wysłał do rozpadliny swojego chowańca i przyjrzał się jego oczami okolicy. Lina przyczepiona do kolumny schodziła niemal na sam dół szerokiej półki skalnej, od której odchodziły schody prowadzące w dół na kolejną półkę i jeszcze dalej, aż na sam dół wąwozu. Willie nie zauważył niczego podejrzanego, więc zawrócił swego chowańca i mogliście schodzić na dół.

Pierwszy spuścił się na dół Amos, za nim Draugdin, Elora, Bran, Archi i Willie. Oświetliliście sobie drogę i przyjrzeliście otoczeniu. Zapiaszczona, szeroka półka pokryta kośćmi małych zwierząt wychodziła na zachód ściany, a z boku schodziły zygzakami w dół z grubsza wyciosane schody, którymi ruszyliście ostrożnie. Po krótkiej chwili dotarliście do kolejnej, tym razem węższej platformy od której znów odchodziły schody, więc ponownie udaliście się w dół.

W końcu, na skraju pola widzenia, z półmroku wynurzył się czubek fortecy. Podziemna cytadela, choć robiła wrażenie, wydawała się od dawna zapomniana. Popękane blanki, pochylone wieże i bezdennie czarne okna patrzyły na was, gdy pokonywaliście ostatnie schody. Wszystko było ciche, choć czuliście na twarzach chłodny wietrzyk, niosący ze sobą zapach kurzu i delikatną woń zgnilizny.


Wyszliście na mały dziedziniec, najwyraźniej czubek tego, co niegdyś było blankami. Zapadnięta cytadela zagłębiła się tak daleko w ziemię, iż blanki znajdowały się teraz na równym poziomie z podłogą otaczającej je groty. Podłoga rozciągająca się na całej szerokości składała się z warstw zdradzieckich, strzaskanych murów, sięgających do nieodgadnionej głębi.

Na zachodzie majaczyła ocalała konstrukcja, która musiała być osławioną Bezsłoneczną Cytadelą. Po zachodniej stronie dziedzińca stała wieża, zaś mniej więcej pośrodku kamiennego sklepienia, kilkanaście metrów przed wami znajdowały się solidne, drewniane drzwi. Żeby się do nich dostać, musieliście najpierw przejść przez gruzowisko zalegające na dziedzińcu.
 
Ayoze jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172