Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-04-2020, 08:52   #1
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
[D&D 5ed] Bezsłoneczna Cytadela




24 Kythorn 1491 Rachuby Dolin,
Oakhurst, Wybrzeże Mieczy,
Faerun.


Było kilka dni po letnim przesileniu, gdy zawitaliście do Oakhurst, niewielkiego, liczącego niespełna dziewięćset dusz miasteczka kilkadziesiąt mil na półocny wschód od Neverwinter. Poznaliście się kilka dni temu w jakiejś wiosce leżącej przy Blackford Crossing podczas karczemnej burdy, którą wywołał jeden z podpitych gości. Pomagając sobie wtedy nawzajem, postanowiliście związać swoje losy na dłużej. Na jak długo? Tego żadne z was nie wiedziało, ale prawdą było, że po szlakach lepiej było poruszać się w grupie, niż samotnie. Bandy goblinów, orków, czy zwykłych banitów nie były tylko mżonką rozsiewaną przez podróżujących na całej długości i szerokości Wybrzeża Mieczy. Wiedzieliście to nazbyt dobrze.

W Oakhurst mieliście zatrzymać się zaledwie na chwilę, gdyż głównym celem waszej podroży było dużo większe Longsaddle, gdzie liczyliście na podjęcie jakiejś dobrze płatnej pracy. Wasze sakiewki były niemal puste i należało szybko zmienić ten stan rzeczy. Do miasteczka zawitaliście krótko po południu, gdy słońce wciąż stało jeszcze wysoko na niebie i grzało przyjemnie, a lekki wietrzyk dawał orzeźwienie. Podróżując Nową Drogą minęliście kilkanaście drewnianych, porządnie wykonanych domów a także kręcących się po ulicach mieszkańców, przyglądających się wam z ciekawością. Spytani o gospodę, szybko wskazali wam centrum miasteczka, gdzie znajdował się jedyny taki przybytek w Oakhurst.

Karczma "Pod Starym Dzikiem" była piętrowym, solidnym i zachęcającym do wejścia budynkiem, a wnętrze okazało się bardzo przytulne. Ledwo otworzyliście drzwi a buchnęły wam w twarz przyjemne zapachy pieczystego zmieszane z wonią piwa. Główna sala była spora i przestronna, ustawiono w niej w rzędach kilkanaście stolików, z których większość była zajęta przez lokalnych i przyjezdnych. Naprzeciwko drzwi znajdował się szynkwas, za którym stał (zapewne na jakimś zydlu) rudobrody, uśmiechnięty krasnolud pucujący właśnie ścierką kufle, a na lewo od baru biegły schody na piętro. Na ścianie po prawo znajdował się wygaszony obecnie kominek, a nad nim wisiał wypchany łeb naprawdę sporego dzika, od którego najpewniej karczma otrzymała swą nazwę.


Gdy podeszliście do szynku, krasnolud przywitał was szerokim uśmiechem, nie odrywając się od swojej pracy.
- Witajcie w moich skromnych progach, wędrowcy. Nazywam się Rorgan i jestem właścicielem tej gospody. Co was sprowadza do naszego pięknego, spokojnego miasteczka? - zapytał, zerkając po was zaciekawionym wzrokiem.
 
Ayoze jest offline  
Stary 06-04-2020, 11:09   #2
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację

♫ Długa drooooga przed naaaamiiii, ♫
♫ Piękne łąąąąkiiii woookoooooooło! ♫
♫ Mooi dzieeeeelniiii koooompaniiiiiii, ♫
♫ Nooogiii mnie strasznie boooląąą... ♫

Archimond śpiewał pod nosem, wesoło stawiając kroki i starając się nadążyć za swymi wyższymi, nowo poznanymi kompanami. Los zdecydowanie się do niego uśmiechnął tamtego wieczoru, w karczmie na jakimś zabitym dechami zadupiu. Niziołek jako postać postury wątłej, przeważnie w sytuacji szalonej karczemnej bitki skończyłby na z góry przegranej pozycji, a dokładniej jako żywy pocisk, gdyby komuś zabrakło akurat czegokolwiek innego, czym można by było rzucić w adwersarza. Gdy jednak wszystko wydawało się być już stracone, bard znalazł się w grupce poczciwych dusz, za których plecami mógł się bezpiecznie schować.

Ah, cóż to była za bitwa, pełna dramatu i poświęceń. Pieśń którą o tym wydarzeniu ułożył, niewątpliwie niejednego wieczoru wstrzyma oddech karczemnej gawiedzi w różnych zakątkach świata. On jako kompozytor rzecz jasna musiał trzymać się w odpowiednio bezpiecznym miejscu, aby móc całą sytuację uważnie obserwować. Nie oznaczało to bynajmniej, że sam stał bezczynnie. Jego uważne obserwacje i krzepiące słowa, z pewnością zaważyły o zwycięstwie nad bandą reszty zapijaczonej klienteli.

W ten właśnie sposób znalazł się pośród nowych znajomych, niektórym sięgając niespełna do pasa, nadając rytm ich krokom skoczną melodią graną na flecie. Muzyka zdecydowanie przyspieszyła, gdy zielone oczy Archie’go dostrzegły w oddali niewielką mieścinę, a w ślad za tym brzuch automatycznie zaburczał. Krótkie nogi w magiczny sposób same znalazły drogę do najbliższej karczmy. Po przeczytaniu napisu na szyldzie, dyskretnie starł tworzącą się w kąciku ust stróżkę śliny, która pojawiła się na myśl o ciepłej dziczyźnie.

- Rad jestem móc cię poznać przyjacielu Rorganie. Zechciej proszę podać mi i moim, znużonym długą drogą, kompanom po kuflu piwa oraz ciepłą strawę. Wędrujemy od miasta do miasta, oferując pomoc tym, którzy są w potrzebie. Mamy za sobą sporo przebytych mil i jeszcze więcej historii do opowiedzenia, ale nie pogardzimy wysłuchaniem lokalnych pogłosek. - powiedział wdrapując się na stołek i szeroko uśmiechając do krasnoluda.
 
Koime jest offline  
Stary 06-04-2020, 13:19   #3
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Elora nie pierwszy raz przyciągnęła uwagę jakiegoś podpitego fircyka, który myślał, że ładne słówka i przymilanie się na nią podziałają. Nigdy nie działały, poza tym wiedziała, do czego to doprowadzi. No i gdy pijaczyna próbował chwycić ją za pośladek, zdzieliła go pięścią w łeb, tak, że ten poleciał na wielkiego, siwego mężczyznę siedzącego nieopodal - Amosa, jak się potem okazało. No i się zaczęło. Od jednego ciosu, który miał usadzić wiejskiego głupka, po chwili biło się pół karczmy. I tak się jakoś złożyło, że Elora następnego dnia wyruszyła w drogę z nowo poznanymi towarzyszami tej bitki.

Uśmiechała się tylko, gdy Archie raczył ich swoimi pieśniami i wierszami, a miał do tego całkiem niezłą smykałkę i talent. Elora była jedyną kobietą w ich grupie, w dodatku kapłanką Helma, co widać już było z daleka po symbolu umieszczonym na jej tarczy. W podróży nosiła się praktycznie i odpowiednio do sytuacji - miała więc na sobie kolczy pancerz, przy pasie buławę i sztylet, a na plecach, oprócz wypchanego po brzegi plecaka znajdowały się kusza z kołczanem bełtów i włócznia. Była ładną, zgrabną blondynką o dość chłodnym spojrzeniu niebieskich oczu, a włosy zaplatała zwykle w warkocz, by nie przeszkadzał, gdyby przyszło walczyć o życie. Kompanom dała się poznać przez te kilka ostatnich dni jako otwarta, ciepła osoba, która wie, czego chce i posiada nawet jakieś poczucie humoru.

Oakhurst okazało się być miasteczkiem, jakich wiele ostatnimi czasy odwiedziła. Ładne, drewniane domy, przyjemna atmosfera, spokojne życie. W drodze do karczmy uśmiechała się do każdego napotkanego przechodnia, który skrzyżował z nią spojrzenie i rozglądała się po miasteczku. W samej gospodzie było równie przytulnie, nie wzbudzili swoją obecnością nawet większego zainteresowania gości. No, pomijając gospodarza, ale to było normalne. Gdy Archie skończył mówić, zabrała głos.

- Niech Helm ma ciebie i to miejsce w opiece, drogi gospodarzu - powiedziała kobiecym, energicznym głosem. - Tak jak mówi mój towarzysz, przyda nam się coś zjeść i dowiedzieć się co tam w miasteczku słychać. Pracy szukamy, więc jeśli znasz gospodarzu jakieś oferty, miło będzie wysłuchać.
Uśmiechnęła się do rudobrodego, po czym powiodła wzrokiem po sali, przyglądając się zebranemu towarzystwu. Może tym razem żaden z gości nie będzie próbował się do niej dobierać.
 
Umbree jest offline  
Stary 06-04-2020, 15:04   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bran zdecydowanie nie przypominał magów - bohaterów licznych pieśni i opowieści. Przede wszystkim był za młody na czarodzieja. A do wieku dorzuci się strój i broń... Nie da się ukryć - wyglądał raczej na kogoś, kto od lat włóczy się po szlaku, a nie na kogoś, kto pół życia spędził nad księgami. No i nikt z kompanów nigdy nie widział, by studiował opasłą księgę pełną zaklęć.
Ale zaklęcia jakieś tam znał... i czasami popisywał się różnymi sztuczkami, głównie po to, by czarować nadobne panny.

* * *

Awantury w karczmach nie były czymś, za czym Bran przepadał. I w miarę możliwości ich unikał, do nich się nie mieszając. Tym razem też siedział sobie spokojnie i nie wtrącał się, skoro poszkodowana niewiasta świetnie dawała sobie radę z pośladkowym poklepywaczem.
No ale gdy jakiś rozrabiaka wpadł na jego stolik i wylał piwo... to już było za dużo. Trzeba było jakoś uspokoić "rozbawione" towarzystwo.
Zapewne Bran zepsuł niektórym zabawę, gdy dyskretnie rzuconym czarem uśpił połowę rozrabiaków... dzięki czemu nie musieli płacić za zniszczenia.
Ale i tak kazano im się wynosić.

* * *

Zaklinacz skrzywił się nieco, gdy po polach i lasach poniósł się dźwięczny głos ich "drużynowego" barda. Archie nie fałszował, w zasadzie, ale jego rymy niekiedy wołały o pomstę do nieba.
No ale nikt nie był doskonały - nawet bogowie mieli swe wady. Na przykład żaden piorun nie trafił nigdy żadnego fałszującego barda, a zmniejszenie liczby niedorobionych szarpidrutów wpłynęłoby dobrze na ogólny poziom osób reprezentujących ten zawód.
Na szczęście dotarli do miasteczka nim Archie ochrypł...

* * *

Oakhurst było podobne do setek rozsianych po całym Faerunie miejscowości, roszczących sobie (niezbyt słusznie) prawa do miana miasta. Gospoda za to sprawiała o wiele lepsze wrażenie niż ta, w której Elora wywołała awanturę.
W zasadzie Bran nie miał do niej pretensji, ale miał nadzieję, że tym razem zdoła zjeść posiłek w spokoju.

- Witaj, gospodarzu. - Bran skinął głową na powitanie. - Prócz strawy, czegoś do picia i nowin zainteresowani jesteśmy również noclegiem - uzupełnił słowa kompanów.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-04-2020, 17:04   #5
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Każdy dzień przynosił nowości, z którymi Amos musiał sobie poradzić w tym obcym dla niego miejscu. Jeszcze nie tak dawno siedział spokojnie z piwem w dłoni zastanawiając się w którą stronę ruszyć z rana, gdy jego spokój przerwał pijaczyna, który odbił się od jego pleców. Wyatt utrzymał swoje piwo, ledwie poczuł szturchnięcie, jednak co powinien zrobić? Jak się zachować? Muzyka zatrzymała się na fałszywym tonie, przez ułamek sekundy Amos czuł jak napięcie buduje się by eksplodować karczemną awanturą. Nagle każdy jakby chciał zrzucić z siebie napięcie, ciężar, upuścić energii, lub po prostu przylać komuś w mordę. Zdążył tylko westchnąć zanim niechętnie dołączył do mordobicia.


Jak się później okazało, Elora wybrała całkiem nieźle. Mężczyzna na którego pchnęła pijaczynę był naprawdę postawny. Gdy wstał dosłownie rzucił cień na biedaka. Ponad dwa metry wzrostu, barki szerokie niczym rozłożyste dęby, dłonie jak bochny chleba. Żal pijaczka gdy rzucony niedbale wyleciał przez okno.



Gdy wychodzili musiał się skłonić, żeby nie uderzyć głową w odrzwia. Ubrany był dość... letnio. Zdecydowanie zbyt lekko jak na ten klimat. Lekki kaftan ze skóry wilka, który przyodział na białą lnianą koszulę, do tego zwykłe spodnie, wysokie podróżne buty... niektórym było zimno tylko patrząc na ten strój. Ale Amosowi najwyraźniej było ciepło, bowiem nie skarżył się na nic. W ogóle był małomówny, a jak już mówił, to mówił z dziwnym akcentem, nieco wschodnim. Nie Damarski, ani Rashemenski, jeśli ktokolwiek je słyszał, ale inny. Z innych niezwykłości z których był wręcz stworzony, Amos miał jasną, prawie alabastrową skórę naznaczoną bliznami, niski głos i stalowo-niebieskie oczy. Przez plecy przewieszone miał dwa dwuręczne miecze.


* * *


Gdy wszedł do karczmy mimowolnie oddał pokłon karczmarzowi. W jego stronach budynki były znacznie wyższe, jednak tu ludzie i inne rasy nie byli aż tak postawni. W milczeniu wszedł do środka pozostawiając gadkę nowo poznanym towarzyszom.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 06-04-2020 o 17:08.
psionik jest offline  
Stary 06-04-2020, 20:25   #6
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Willie Rockwell, do usług twoich i twojego klanu, Rorganie. Sprowadza nas tu suche gardło, bolące plecy, i śmierdzące drogą onuce. Jeśli zaradzisz na chociażby dwie z tych rzeczy, niektóre monety w mojej sakiewce przejdą do twojej – gnom zaplótł żylaste, pokryte obscenicznymi, marynarskimi tatuażami ręce na piersi i uśmiechnął się szeroko. Bystre oczy zerkały na bywalców karczmy zza grubych szkieł w rogowej oprawce, zawieszonych na imponującej długości nochalu, dumie każdego gnoma. Nastroszona czupryna, niczym grzebień koguta, barwy antracytu przypominała nieco kształtem pędzel świeżo zamoczony w farbie i wydawała się żyć własnym, tajemnym życiem. Sumiaste wąsiska, przykrywające pucułowate policzki ich właściciela wydawały się jakby osią balansu dla brody przyciętej bardzo modnie, niczym u szlachty z Waterdeep.
Tu jednak salonowy wygląd tej malowniczej postaci kończył się. Strój, najpewniej pamiętający niejedną potyczkę, połatany w wielu miejscach nitkami o różnych kolorach, początkowo głównie barwy błękitnej i karminowej, miejscami jednak szarobury od kurzu gościńców, sadzy ogniska lub może jakiejś broni, nieznanej w tych okolicach był do przesady wręcz praktyczny. Liczne kieszenie i szluftki, przyczepione do prostej, długiej tuniki, spiętej równie praktycznym pasem, pełnym sakw, sakiewek, woreczków, zatrzasków, haczyków i innych utensyliów, które z klekotem zwisały u pasa, obijając się o nogi właściciela. Dwie, monstrualnych wielkości skarpety, szyte najpewniej na ogra lub bogowie brońcie na trolla stanowiły coś pośredniego między nogawicami a spodniami, których nogawki ginęły w buciorach, rozpiętych i zasznurowanych byle jak. Skórzane naramienniki z tajemniczymi inskrypcjami, wizerunkami okrętów i smoków do których przypięty był błękitny płaszcz dopełniały ten modowy koszmar, który mógłby przyprawić każdego modnisia o zawał serca, lub śmierć ze śmiechu, gdyby nie groźna mina właściciela absurdalnego stroju, i trzaski mistycznych energii wypływające z niewielkiej różdżki, zatkniętej za pasem.

Powiedzenie: „Nie żartuje się z czarodzieja” było w tym zakątku Faerunu dosyć znane, a kilka dni wcześniej nawet zostało udowodnione na skórze kilku kmiotków. Co prawda obiektem ich niepoważnej zabawy nie był czarodziej i jego absurdalny ubiór, a raczej zgrabny tyłek kapłanki Elory, to nauczka, którą dostali od aktualnych towarzyszy czarodzieja i jego samego mogła być opiewana w pieśniach. Szczególnie, że w ich zebranej ad hoc kompani objawił się nieodrodny talent w postaci niziołka. Gnom doceniał szczególnie jego zdolność do bardzo wysokich dźwięków, które jak wiedział mogą wydobyć z siebie mężczyźni którzy z jakichś powodów rozstali się ze swoim przyrodzeniem. Za każdym razem, kiedy niziołek je z siebie wydobywał, Willie nie wiedział, czy ma czuć się pokrzepiony rzewną pieśnią, czy ma rozpaczać z powodu jego niewątpliwej straty.
Miał jednak nadzieję, że wielka jaszczurka o twardych łuskach, i ogromny, podobny do wielkiej rzeźby mężczyzna nie będą musieli tym razem demolować karczmy. Meble wyglądały zacnie, a odciski zaczynały już dawać o sobie znać, więc gnom liczył na odrobinę luksusu. Na przykład nocnik pod łóżkiem, czy balię z ciepłą kąpielą. Przez chwilę nawet rozważał nałożenie na zgrabną kapłankę, albo chociaż na jej tyłek jakiejś iluzji, na przykład, że jadła zbyt wiele zbyt często. Z drugiej strony, niektóre długonogi wydawały się lubić taki typ kobiet.

Nie rozumiem długonogów” Zasępił się na moment Willie i spokojnie czekał, uśmiechając się najlepiej, jak potrafił.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 06-04-2020 o 21:16.
Asmodian jest offline  
Stary 07-04-2020, 12:06   #7
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Nie ma to jak dobra bójka w karczmie. Oczywiście zaraz po dobrym posiłku zakrapianym przednimi drinkami w tejże karczmie. Draugdin Silentdeath rzadko się wtrącał w lokalne burdy jednak stanąć w obronie damy zawsze był pierwszy, a że przy tej okazji bójka objęła przynajmniej pół karczmy to był jedynie efekt uboczny. Samo jednak stanięcie twarzą w pysk dragonborna bardzo często zmieniało stosunek sił na właściwą stronę. Było nie było póki co jednak widok "smokowca" jak często była nazywana jego rasa nadal należał raczej do rzadkości.

Jego pradziadek zwykł mawiać, że najczęściej nie ma to trwalszych przyjaźni niż te zawarte właśnie w trakcie karczemnych bójek i to nawet niekoniecznie zawsze po tej samej stronie sporu. Ja i wiele razy wcześniej mądrości przodka okazywały się prawdziwe. Także tu i teraz gdy po całym tym zdarzeniu zawiązała się ta ich sześcioosobowa drużyna. Jego chłodny, analityczny umysł wojownika przeprowadził już nawet wstępne kalkulacje. Z resztą jak zawsze. Sześć osób w drużynie, dwie czarujące, dwie wspierające i dwie na pierwszą linię walczące. Skład nawet niczego sobie. Jeśli ich nowo zawarta znajomość przerodzi się później we współpracę lub być może nawet przyjaźń, a nie konflikty charakterów i kto ma większy... miecz to powinno to zaowocować bardzo konkretną siłą uderzeniową. Cóż, czas pokaże, jak mawiał jego pradziadek.

Dotarli do Oakhurst mieściny o wielkich ambicja uzyskania prawa miejskich. Polityczne spory nigdy go nie interesowały dopóki nie uderzały w ekonomię jego własnej sakiewki.
Stolica czy też każde inne miasto, miasteczko czy też mieścina gdzie najlepiej skierować swoje pierwsze kroki? No przecież wiadomo gdzie.
Wraz ze swoimi nowymi towarzyszami jako ostatni wszedł do karczmy i jak, że powitań było już wiele on jedynie z szacunkiem skłonił głowę w kierunku karczmarza w milczącym geście szacunku.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 07-04-2020, 13:30   #8
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Karczmarz zakręcił wąsa, odrywając się od polerowania kufla.
- Za wiele to się u nas nie dzieje, przybysze, tylko od czasu do czasu ktoś się Starą Drogą zbadać ruiny Bezsłonecznej Cytadeli wybiera. To taka nasza... hmmm... "atrakcja turystyczna" że tak powiem. Nikt w Oakhurst nie ma pewności, czym Cytadela była w przeszłości, ale legendy mówią, że kiedyś służyła za schronienie jakiegoś smoczego kultu. No i ściągają tu śmiałkowie z całego Wybrzeża Mieczy, albo i z dalszych zakątków, szukając skarbów i sławy a biznes mi się kręci. Choć zwykle do momentu, aż wyruszą, bo rzadko który wraca z tej wycieczki. - Westchnął, ale nie wiedzieliście, czy jest bardziej przejęty losem śmiałków, czy brakiem związanego z tym zarobku. Choć pewnie to drugie. - Ostatnio też my mieli taką sytuację, z dwa tygodnie będzie jak nowa, młoda grupka wyruszyła do Cytadeli i znaku życia nie dała od tamtej pory. Dlatego myślę, że będę miał dla was robotę, drodzy goście, tylko pogadać z kimś najpierw muszę. Zasiądźcie sobie wygodnie przy stoliku, ja przygotuję posiłki i coś do picia, a potem się rozmówimy. Pokoje też się znajdą.

Gestem dłoni wskazał wam stolik w kącie, zeskoczył z zydla i zniknął na zapleczu, skąd unosiły się tak przyjemne zapachy, że aż wykręcały żołądek. Zajęliście miejsce, rozmawiając a chwilę później mignął wam wypadający z zaplecza młody, ludzki chłopak, który pędem wybiegł na zewnątrz. Niebawem na stole pojawił się podwieczorek, na który składały się naleśniki z kozim serem, kasza i jakieś dobrze pachnące mięso oraz dzban piwa. Wszystko doprawione było wspaniale i smakowało jeszcze lepiej.

Nie minął kwadrans, gdy drzwi gospody otworzyły się i wraz z chłopakiem, którego wcześniej widzieliście, w środku pojawiła się wysoka, czarnowłosa kobieta odziana w dość bogatą, granatową suknię. Rozejrzała się po sali, podeszła do szynku i porozmawiała o czymś chwilę z Rorganem, który dyskretnie wskazywał wasz stolik wzrokiem. W końcu kobieta skinęła mu głową i znalazła się przy was. Dopiero teraz zauważyliście siwe pasemka przecinajace jej spięte w kok włosy. Była dojrzałą kobietą, która wciąż trzymała się dobrze jak na swoje lata.


- Witajcie, szanowni państwo - zaczęła i nie pytając nikogo o zgodę, zajęła wolne krzesło obok Archiego i Williego. Obaj od razu poczuli od niej piękny, kwiatowy zapach perfum. - Nazywam się Kerowyn Hurcele i jestem właścicielką dobrze prosperującego sklepu wielobranżowego w Oakhurst. Jak rozumiem, Rorgan opowiedział wam o grupce, która wyruszyła dwa tygodnie temu do Cytadeli i nie powróciła. Tak się składa, że dwójkę z nich stanowiła moja rodzina - siostrzenica Sharwyn i siostrzeniec Talgen. Sharwyn jest utalentowaną, ale wciąż młodą czarodziejką, Talgen dość porywczym wojownikiem. Ubzdurało im się, że jako pierwsi wyruszą i wrócą z Bezsłonecznej Cytadeli, przynosząc stamtąd skarby pogrzebane przez czas. I do tej pory nie wrócili. Jestem pewna, że coś im się stało.

Kerowyn przejechała dłonią po skroni.
- Słyszałam od Rorgana, że szukacie pracy, więc chciałabym wynająć was do przeprowadzenia akcji ratunkowej. Chcę, żebyście odnaleźli Sharwyn i Talgena i przyprowadzili ich z powrotem do miasteczka. A jeśli stało się coś złego... odzyskajcie przynajmniej ich rodowe sygnety, które noszą. - Wyciągnęła przed siebie wypielęgnowaną dłoń, ukazując wam srebrny pierścień z herbem rodowym. - Za sygnety zapłacę wam po dwieście sztuk złota na głowę, a jeśli przyprowadzicie Sharwyn i Talgena żywych, podwoję stawkę. Proszę, pomóżcie mi, nie ma tutaj nikogo innego, do kogo mogłabym się zwrócić. - Zakończyła z wyrazem bólu wypisanym na twarzy.
 
Ayoze jest offline  
Stary 07-04-2020, 15:54   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Posiłek wyglądał smakowicie, a ciekawa była zapowiedź ewentualnego zajęcia, zapewne niebezpiecznego ale i dochodowego, jako że brak tych, co by z cytadeli wrócili sugerował, iż ewentualne skarby stale leżą tam, gdzie leżały.

- Opuszczona twierdza... To interesujące - powiedział, nalewając piwo do kufli. - Idealne dla kogoś ciekawskiego lub zdesperowanego. Nie wiem, czy się zaliczam do którejś z tych kategorii - dodał z uśmiechem.

* * *

Niewiasta, która dosiadła się do ich stolika, miała problem, i to poważny, bo do takiej kategorii należało zaliczyć zaginięcie jedynych członków rodziny. Na dodatek, zdaniem Brana przynajmniej, pozytywne rozwiązanie tego problemu raczej nie było możliwe, bowiem dwa tygodnie nieobecności nie wróżyło zbyt dobrze.

- Bran Woods - przedstawił się, po czym przedstawił pozostałych członków grupy. - Uważam - spojrzał na pozostałych, wypatrując ewentualnych sprzeciwów, po czym ponownie przeniósł wzrok na Kerowyn - że powinniśmy pani pomóc. - Kwota była olśniewająca, więc nie chodziło tu o bezinteresowną pomoc i tak zwane dobre uczynki. - Ale musielibyśmy się wcześniej przygotować.
- Proszę nam też powiedzieć, jak daleko jest ta cytadela. I kto, prócz pani krewnych, ruszył na tę wyprawę
- dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-04-2020, 18:21   #10
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Opuszczone ruiny zapomnianej Cytadeli... Już samo to wystarczyło, żeby zainteresować Draugdina. Do tego informacja o tym, że z całej rzeszy najemników i nawet całych grup poszukiwawczy skarbów jeszcze nikt jak dotąd nie wrócił stamtąd z powrotem. Nie był samobójcą jednak to wszystko zamiast go odstraszyć jedynie jeszcze bardziej go zainteresowało.
Natomiast samo wspomnienie tajemniczych wyznawców jakiegoś smoczego kultu przelało szalę ciekawości. Co by i kto by nie mówił on już był zdecydowany podjąć się tego zlecenia. Jednak zewnętrznie pozostał dla ewentualnego obserwatora pozostał opanowany, a wręcz chłodny jak na srebrnego dragonborna przystało.

Jak szybko zauważył w tej ich nowej drużynie było kilku o wiele bardziej elokwentnych i wygadanych niż on sam. Dlatego też póki co postanowił jedynie słuchać i wsłuchiwać się w najdrobniejsze szczegóły. W końcu smok tkwi w szczegółach jak mawiał jego pradziadek. Na pewno wtrąci jedno czy dwa pytania gdy zwróci uwagę na coś czego nikt inny nie zauważy. Bardzo często potrafił znaleźć drobne niby nieważne aspekty danej sprawy, obok których przechodziły całe drużyny najemników. Z resztą nie raz i nie dwa uratowało to niejedno życie. Póki co słuchał z uwagą i chłonął każdą najdrobniejszą nawet informację.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172