Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-04-2020, 17:47   #11
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Willie Rockwell, Guglielrmo Silverfist


Drużyna: skradanie się - oblany!

Runda 1:
Willie: atak ognistym pociskiem + ruch (wykorzystano inspiracje) - pudło!
Wróg: ruch + akcja dash
Guglielrmo: ruch + strzał z kuszy - trafienie! 7 obrażeń.
Tomen: zmiana broni + atak (wykorzystano inspiracje) - trafienie! 6 obrażeń.

Runda 2:
Willie: ruch + poprawka zaklęciem - trafiony! 4 obrażenia!
Wróg: atak! - pudło! Dokładnie jak przewidział Willie!
Jedynka: ruch + strzał z kuszy - pudło!
Tomen: wpada w szał + atak! - trafienie! 8 obrażeń!

Runda 3:
Willie: rzuca zaklęcie uśpienia - sukces!

Guglielrmo poszedł w lewo, zaś Willie odbił na prawo za Tomenem. Światło ognia palonego wewnątrz jaskini migotało, kiedy powoli przenosili ciężar z nogi na nogę krocząc wśród cieni. Tomen przywarłszy do skały, zakradał się na sam skraj, by wyjrzeć i ujrzeć nieświadomego niczego wroga. Kiedy postąpił kolejny krok, zdał sobie sprawę, że coś tu nie gra. Wyzezował swój wzrok na nos. Wciąż palił zioło. Aromatyczny zapach nieuchronnie mieszał się z powietrzem. W tym samym momencie muł posilający się na końcu jaskini zarżał zaniepokojony. Cięzko stwierdzić, czy wyczuł Tomena, czy usłyszał sapiącego krasnoluda.

Willie posłał ognisty pocisk. Choć cel był olbrzymi, musiał trafić w głowę z uwagi na ograniczoną widoczność spowodowaną różnicą w wysokości terenu. Pół-ogr skulił się odruchowo i to wystarczyło, by ogień poszybował wgłąb jaskini. Zaszarżował. Guglielrmo szył z kuszy, zaś Tomen widząć, że nie zdąży rzucić oszczepem, sięgnął po topór.

- Uważaj z prawej!

Tomen odsunął się podążając za wskazówką, dzięki czemu uniknął dotkliwej rany. Krasnolud trafił za pierwszym razem, lecz drugi bełt ze szczękiem odbił się od skały. Za to drugi pocisk Willie'go trafił w stwora parząc dotkliwe jego bok. Ogr zawył z bólu, a Tomen wykorzystał ten moment, by ciąć dwa razy toporem. Krwawiący ogr zaczął się cofać. Mówił coś w znajomo brzmiącym języku, lecz znać było, że dawno nie używał tych słów. Słowa zlewały się z rykami złości i bólu, aż nagle ogr osunął się na ziemie pogrążając się w głębokim śnie.

Tomen spojrzał zaskoczony.
- Zemdlał, czy co? - odprężył się nieco i zerknął za siebie. Willie chyba rzucił jakieś zaklęcie.

Muł wierzgał głośno. Siano obok niego tliło się od nietrafionego magicznego ognia. Krwawiący pół-ogr leżał na ziemi. Nigdzie jednak nie było widać Kenku. Lecz znaleźli kolejne pióra. Takie same jak wcześniej przy obozowisku.

 
Rewik jest offline  
Stary 19-04-2020, 20:56   #12
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Ash zmrużył oczy na widok ptasiego dzioba.

- Jeśli Phandalin często gości takich podróżnych jak tamten, nie mam się co się bać bycia w centrum uwagi.

Na tle malowniczych gór i otoczone porośniętymi bluszczem ruinami dawniejszego miasta, Phandalin wyglądało jak z obrazka. Młodzieniec wyobrażał sobie jak musiało wyglądać setki lat temu, za czasów świetności, i czy będzie mu dane przeżyć drugą złotą erę. Nowe kiełkowało w cieniu starego, upór i determinacja leczyły dawne rany. Czuł jakąś dziwną, upajającą energię bijącą od miasta i jego mieszkańców. Czy było lepsze miejsce by przewrócić kartkę i zacząć nowy rozdział?

Mniej więcej tak właśnie Sokół opisał miejsce gdzie mieszkał Daran Edermath. Niewielki domek z tyłu sadu jabłoni, miejscami udekorowany krzakami róż i innych kwiatów. Po prawej Ash mógł dostrzec trzy niewielkie, drewniane ule oraz pół-elfa, który doglądał pszczołom w słomianym kapeluszu i ochronną siatką na twarz.

- Dzień dobry! - Ash postarał się zwrócić uwagę pół-elfa z daleka, by go nie przestraszyć, jednocześnie zachowując bezpieczną odległość od pszczelich żądeł. - Daran Edermath, jak przypuszczam? Przysyła mnie tropiciel Sokół. - Czarownik pokazał pszczelarzowi kopertę.

Daran obejrzał się za siebie, słysząc słowa powitania. Odszedłszy od małych robotnic, zdjął kapelusz. Jego zielone oczy zwęziły się na twój widok. Podszedł do niewysokiego kamiennego murka, który rozgraniczał jego własność od reszty miasteczka. Nic prócz srebrzystych włosów nie zdradzało jego wieku. Postać pół-elfa samą swoją budową wzbudzała ostrożny szacunek. Znać było, że życie zdążyło go doświadczyć, jednak wyszedł z tego obronną ręką.


- Tak… - powiedział po chwili zastanowienia. Słowa wypowiadał z nadmierną rozwagą i powolnością. - Jam jest owy Daran... Sokół? Dawno się nie widzieliśmy. Miesiąc… hmmm... może dwa nie było go w Phandalin. Jak się miewa i jak zwą Ciebie, pół-elfie? - nie było w tych słowach złośliwości, a jedynie uprzejma ciekawość, lekko wymieszana z podejrzliwością.

- Ashetar Cain, do usług. - Pół-elf wyglądał na poważną osobę, młodzieniec postanowił więc podać mu swoje pełne imię. - Dwa dni temu natrafiłem na lożę Sokoła podróżując przez Knieję Neverwinter. Zostałem ugoszczony i poproszony o przysługę dostarczenia ci tej przesyłki. Sokół, Corwin i Pell mają się dobrze, chociaż las stał się teraz zbyt niebezpieczny z powodu orczej bandy by Sokół mógł sobie pozwolić na pozostawienie loży i podróż do Phandalin. Sokół opowiedział mi co nieco o tym mieście. - Ash wykonał ręką zamaszysty gest. - Wygląda na to, że życie na rubieżach nie jest takie nudne.

- Ashetar Cain… - półelf zapamiętał to imię. - Obawiam się, że wiem skąd taka ilość orków w Kniei Neverwinter... Zaczekaj tu chwilę, pójdę po zapłatę. Ja i Gustaf mamy umowę. Ja płacę za jego posłańców, on za moich. Na ile się umówiliście? - wyjaśnił i odebrał od Asha list.

Chłopak machnął ręką.
- To drobiazg, naprawdę. I tak zmierzałem w te strony i jeśli mam być szczery, mam zamiar przez jakiś czas tu zostać. Może odpowiedziałbyś mi na kilka pytań o okolicy, mistrzu Daranie? W ramach zapłaty dla posłańca.

Ash: charyzma - zdany!
(Daran jest przyjaźnie nastawiony do Ash)

Mężczyzna odłożył przesyłkę pod pazuchę.
- Oczywiście… co cię trapi, przyjacielu?

- W mieście natknąłem się na tablicę ogłoszeń. Oprócz tego, że wygląda na to że w okolicy nietrudno znaleźć zajęcie, zaintrygowało mnie kilka razy powtórzone słowo… “smok”. - Ash pozwolił, by słowo zawisło na moment w powietrzu dla emfazy. - Czy to jakiś lokalny slang, czy może rzeczywiście miasto trapi tego typu kreatura?

Twarz półelfa przybrała wyraz troski.
- Nie wiemy… - zamyślił się - … to by tłumaczyło dlaczego orkowie schodzą z gór i dlaczego ich tak wiele w okolicy i według twoich słów, także w lesie... Trzy dni temu do Phandalin przybyli wędrowcy z odległych państw. Utrzymywali, że podróżowali powietrznym statkiem do Neverwinter, kiedy zaatakował ich biały smok. W Phandalin nikt go nie widział, ale nasz burmistrz wziął to na poważnie... - Daran prychnął i zamilkł na dłuższą chwilę.

- Zamknął się w swoim domu... - kontynuował - ...i niemal nie ujrzysz go na ulicach naszego miasteczka. Faktem jednak jest, że ów statek rozbił się pod Górami Miecza. Kupili od Barthena wozy i woły... dziś opuścili Phandalin. Oby to nie było prawdą… - Daran spojrzał do góry, jakby wypatrując tam wspomnianego smoka.

- Doprawdy? - Ash skrupulatnie zanotował w myślach słowa Darana. A więc to musiał być wóz który go dzisiaj minął. Smoki, latające statki, orcze hordy i przerażeni burmistrze - Phandalin mogło być najciekawszym miejscem w Krainach. - Wygląda na to, że ludziom przydałby się jakiś dowód na istnienie zagrożenia. Czy nasi… eh, podniebni rozbitkowie obozują gdzieś w pobliżu miasta?

- Nie, a przynajmniej nic o tym mi nie wiadomo. Podejrzewam jednak, że część z nich pozostała przy wraku. Słyszałem od Barthena, że mówili coś o naprawach, potrzebnych im częściach, minerałach i piecach… To… gdzieś na południowy-zachód od Phandalin u podnóża gór.

Chłopak uśmiechnął się szeroko. Sprawa się komplikowała w wyjątkowo interesujący sposób.
- Dziękuję, mistrzu Daranie. Ta rozmowa była dla mnie bardzo pomocna. Postaram się wynająć pokój w zajeździe Stonehill. Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić, proszę się nie krępować. - Ash uśmiechnął się szeroko i wyciągnął dłoń ku drugiemu pół-elfowi.

Uścisnęli nawzajem przedramiona, a Daran skinął głową.
- Gdybyś miał problem ze znalezieniem miejsca w Phandalin, możesz na mnie liczyć. Sam zaś… - zrobił pauzę - ...być może jeszcze się spotkamy w pewnej sprawie.

- Do usług. - Zapewnił Ash, powtarzając się z początku spotkania.

Idąc w stronę zajazdu Stonehill’a, chłopak czuł niezwykłą ekscytację. Po miesiącach prześlizgiwania się po chaszczach jak wąż, setkach mil znojnej podróży, zatrzymywania się w jednym miejscu tylko na sen, dotarł do miejsca gdzie nikt go nie znał, nikt nie miał o nim wyrobionego zdania, nikt go nie znajdzie. Mógł zacząć od początku, dokładnie tak jak tego desperacko pragnął przez ostatnie kilka lat. Czuł, jakby ktoś zdjął mu z ramion ogromny ciężar, gdy maszerował dziarsko ku karczmie.

Gdyby tylko wiedział, co go czeka...
 
Krieger jest offline  
Stary 20-04-2020, 10:09   #13
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Skradali się…

Jaskinia rozdzielała się na dwa tunele. Ruszył powoli lewym przytulony do ściany. W oddali majaczył poblask światła, prawdopodobnie od ogniska. Zamyślił się na chwile i to wystarczyło. Z rozmachem uderzył w próg skalny.

-GHMPFGH! - stłumił w sobie okrzyk bólu, niestety pogłos rozniósł się po całej jaskini.

Usłyszał ryk i oddalające się dudniące kroki. Czym prędzej ruszył do przodu. Znalazł się w niewielkiej pieczarze. Rozejrzał się szybko. Ognisko, ogrodzony kawałek robiący za boks dla muła i drugi tunel. A w nim bestia atakująca Tomena! Odruchowo skierował kuszę w jego stronę i nacisnął spust. Bełt zaświstał w powietrzu i wbił się w cielsko bestii.

- Żryj piach śmierdzący ogrze! - zakrzyknął zadowolony z siebie krasnolud.

W biegu przeładował i strzelił kolejny raz. Pudło! Ale zachodził bestię od tyłu. Widział jak Willi miota ogniste pociski a Tomen sieka ogra toporem. Słyszał złość w ryku bestii… i coś jeszcze, jakby błaganie?

- Stójcie! - zbierał się do okrzyku, jednak słowa uwięzły w gardle na widok osuwającej się na ziemie bestii. Zasnął! Szybko połączył inkantację Willego z efektem.

Przyłożył palec do ust dając znak Tomenowi, by zachowywał się cicho. Ostrożnie zdjął i przygotował linę. Chwycił delikatnie stwora, Tomen przytrzymał z drugiej strony. Willie wiązał.
- Uff, udało się. - odetchnął z ulgą.
- Wszyscy cali? - spojrzał pytająco po towarzyszach. Nie byli ranni.

- Dobra, to zrobimy tak. - krasnolud zaczął dyrygować towarzyszami.
- Tomen, przynieś nasze rzeczy i razem z Williem przepytacie stwora. To co warczał, wydawało mi się zrozumiałe. Ja rozmówię się z naszym zwierzęcym towarzyszem.

Nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie gnoma, zgasił tlące się siano i przysiadł obok. Zaczął szeptać niezrozumiałą inkantację i poruszać dłońmi w dziwny sposób. Z oddali docierały do niego niewyraźne słowa, jednak skupiał się na rytuale.
[rytuał - rozmowa ze zwierzętami]

W końcu, zadowolony z siebie skierował się ku zwierzęciu.
-Iooo, i, iiii ooo? - nawet muł był zaskoczony pytaniem krasnoluda.
 
Graygoo jest offline  
Stary 24-04-2020, 21:38   #14
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Ash

Wielu spośród mieszkańców Phandalin przebywało własnie w tym miejscu. Był to duży zajazd w środku miasteczka zbudowany z kamieni i topornie ciosanego drewna. Goście popijali cydr lub piwo, ale przede wszystkim rozmawiali. Nieomal wszystkie rozmowy powiązane były z jednym tylko tematem, który zapanował w tej mieścinie.

Smok.

- ...mawiają, że już wtedy pytała o smoka i ludzi zbierać chciała, ale ją ten gruby głupiec posłał w cholerę i gdzie ona teraz? Nikt nie wie!

- ... wiesz kruszynko... ponoć był poszukiwaczem przygód. Może jest trochę prawdy w tej legendzie...

- ... Hahaha! W śnieg się wtopi i zasiecze smoka, jesteśmy wybawieni! Co za dziwak...

- Mówię wam, daleko z Harbinem jako sołtysem nie zajdziemy. Nawet te ogłoszenie o Gnomengardzie wywiesił tylko pod naciskiem Darana. Za to ylf to swój chłop, nadał by się... ludzi szkolić chce...

- Bhył oghromny! Oooo!!! Taaaaakhi! Hyp!

- Teraz to raczej...

- Nie ze smokiem kretynie! Z orkami! Co nam po smoku, jak nas orki zjedzą?

- No, no kochana! Odważny ten twój Allan, nie to co mój trep, tylko by na innych się oglądał. A potem by ci trzewiki i torebeczkę ze smoczej skóry sprezentował!


Właścicielem przybytku był Toblen Stonehill. Przyjazny człowiek pochodzący z Triboar o dość niskim wzroście. Dojrzał Asha, nim jeszcze uniósł wzrok znad polerowanej przezeń szklanki.

- Przyjezdny, co? - przyjrzał się Ashowi najpierw przez dno naczynia, które zaraz potem postawił przed nim - Mam jeszcze pokoje na parterze po pięć srebrników oraz na piętrze, nieco większe i cichsze po osiem. Zechce szanowny gość się posilić?

 
Rewik jest offline  
Stary 26-04-2020, 09:31   #15
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Willie podszedł do zadania metodycznie, jak zawsze gdy czymś miał się zająć. Wpierw podarowaną liną bardzo dokładnie związał dużego, szpetnego humanoida, który z higieną miał chyba na bakier, więc robota nie była przyjemna. Kilka marynarskich węzłów załatwiło temat i stworzenie mogło spokojnie wybudzić się, związany niczym baleron w wędzarni. Willie zakończył wiązanie na plecach, między łopatkami stwora aby jeszcze bardziej utrudnić mu próbę ewentualnej ucieczki, która według szacunków i przewidywań gnoma wydawała się wręcz pewna.

Jednak to nie cuchnące , wielkie stworzenie interesowało w tej chwili gnoma, tylko juki osła i sama jaskinia, w której stwór mógł schować kenku, lub inne stworzenie, być może z jego statku. Schwytany stwór wydawał się mięsożercą, a co najmniej padlinożercą, i czarodziej wolał nie myśleć ilu członków załogi jego okrętu mogło zostać po prostu zjedzonych przez tą paskudę. Dodając to, co widzieli w jaskini, czarodziej nie miał wątpliwości, że stworzenie jest prymitywne, złe i pozbycie się go poprawi jakość życia w najbliższej, cywilizowanej osadzie. Należało jednak przeszukać jaskinię, i to jak najszybciej. Gnom więc, zamiast rozmawiać z pół-orkiem, czy może pół-ogrem, zaczął starannie przetrząsać jaskinię, zaczynając od pakunków na ośle, starając się nie przeszkadzać krasnoludowi w najwyraźniej próbah komunikacji ze zwierzęciem. W jakim celu to robił, nie było gnomowi wiadome, ale po chwili uznał to za całkiem niezły pomysł. Zwierzęta miały tę zaletę, że nie kłamały, odznaczając się prostolinijnością i szczerością. Gnom wiedział, że były istoty które mogły ze zwierzętami spokojnie rozmawiać w ich dziwnych językach, więc zerkał co jakiś czas z uznaniem na krasnoluda.

W międzyczasie, przeszukując dobytek ogra i badając jaskinię, przyszło czarodziejowi do głowy, że mógłby w sumie sprawdzić leże od strony iluzji i obecności magicznych przedmiotów, które schwytana istota mogła zagrabić nie tylko z rozsypanych po okolicy jak się wydawało gnomowi szczątków okrętu, ale też wcześniejszych, przygodnych podróży. Inkantacje rozpoczął od prostego rytuału, którego poznanie było niemalże podstawą czarodziejskiej szkoły, a który dawał możliwość wyczuwania emanacji eteru. Aby tego dokonać, czarodziej musiał jakby otworzyć swoje zmysły na postrzeganie wielowymiarowe, aby te emanacje, stały się bardziej zrozumiałe dla jego śmiertelnego umysłu. Rozpoczął mało widowiskowo, od magicznych formuł i kreślenia w powietrzu palcami magicznych symboli. Po kilkunastu minutach jednak, jego wzrok ponownie ogarnął całą jaskinię, i wszystkich przedmiotach, które udało mu się wyjąć z leża i pakunków stwora.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 26-04-2020, 13:24   #16
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

- O iiii io - odpowiedziało zwierzę.
Pierwsze lody zostały przełamane, Guglielrmo dowiedział się wielu interesujących rzeczy.
Według muła, że pióra kenku zostały przyniesione z miejsca w którym rozbił się statek. Być może Kersh - bo tak miał na imię związany opiekun muła - przyniósł coś więcej. Tego krasnoludowi nie udało się ustalić, jeszcze.

Guglielrmo wypuścił muła z zagrody, i podążył za nim na środek jaskini. Przy dużym odłamku skalnym były bruzdy. Zdawało się, że głaz mógł być przesuwany.
- Tomen, pomóż mi z tym! - krasnolud naparł z całych sił na głaz. Po chwili dołączył Tomen, jednak nawet we dwóch nic nie wskórali.
- Jack! O iii, oio? - zapytał muła.
- Oooo io io. I oiii, iii oi iha! - odpowiedział.

[...]

- Wille, to jest Jack - wskazał na muła.
- Jack nam pomoże. Wie skąd zostały zabrane te pióra i zaprowadzi nas w to miejsce. W zamian zagwarantowałem mu, że nie skrzywdzimy - krasnolud położył szczególny akcent na ostatnią sylabę
- ani jego, ani jego pana, Kersha - wskazał na związanego ogroida.
- A danego słowa należy dotrzymywać. To kwestia… honoru - wyraźnie zamyślił się przed ostatnim slowem, jakby starał się ję wyciągnąć z zakamarków pamięci. Brzmiało dziwnie nienaturalnie.

Sprawnie obwiązali głaz liną, założyli pętle na muła. Krasnolud dał znak i zwierzę ruszyło. Wraz z Tomenem rzucili się do pchania głazu z przeciwnej strony. Skrzypiało...
 
Graygoo jest offline  
Stary 26-04-2020, 14:55   #17
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Willie Rockwell, Guglielrmo Silverfist

Juki, a właściwie to co z używanych juk przez dobre kilka lat zostało były poplamione krwią. Zawierały przedmioty takie jak stęchły, brudny i poszarpany koc, pęcherz z wodą, Kilka ostrych kamieni i trochę słomy. Nie było tam nic wartego uwagi, prócz właśnie plam krwi. Dość świeżych. Dalej znalazł roztrzaskany zegarek kieszonkowy, stare szmaty, które najpewniej niegdyś stanowiły dla jakiejś ludzkiej kobiety i mężczyzny ubranie, pas oraz drewnianą figurkę konia. Przy ognisku stał kociołek z nalaną doń wodą, a także drewniana miska i kij.

Gnom omiótł wzrokiem jaskinię, w poszukiwaniu czegoś, co naprowadziłoby go na trop. Rytuał pozwalał mu dostrzec magię, lecz na nic zdała się ta umiejętność w miejscu magii pozbawionym...

Wtedy! Coś dostrzegł pod ruszonym przez muła i pozostałą dwójką towarzyszy głazem. Jakby nieśmiały przebłysk, który rozgorzał, kiedy kamień został całkowicie przesunięty. Rozpoznał roztaczaną przez jakiś przedmiot aurę przywoływania.

Wszyscy ostrożnie zbliżyli się do tego co odsłonił głaz. Była tam jama - niecałe cztery na trzy stopy zwężająca się ku górze, głęboka na trzy łokcie... a na jej dnie martwy czarnopóry Kenku. Willie rozpoznał go. Był jednym z majtków na Atlasie. Obok niego spoczywało to co go pierwotnie zainteresowało. Niewielki rzeźbiony kamień, dobrze mieszczący się w dłoni. Nawet gdyby nie patrzyłby nań wzrokiem dostrzegającym zawirowania splotu, rozpoznałby ten przedmiot. Był to kamień mówiący Tabriza. Młodego ludzkiego nawigatora.


Tomen uśmiechnął się szeroko na widok dwóch złotych i trzech srebrnych monet, ale opamiętał się zaraz. Były tam tez inne osobiste rzeczy martwego kenku, które miały przydać mu się w podróży, której już nigdy nie dokończy...

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 26-04-2020 o 14:57.
Rewik jest offline  
Stary 30-04-2020, 13:23   #18
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Willie posmutniał widząc martwego towarzysza, ale niewiele mógł w tej chwili na to poradzić. Oględziny jego ciała również niewiele powiedziały. Liczne kolce i ciernie wystające z jego ciała mogły sugerować, że wpadł w jakąś gęstwinę ciernistych krzaków. Willie nie przypuszczał, że istota zdolna do szybowania mogła tak po prostu zginąć od upadku, ale w walce kenku mógł stracić przytomność i po prostu spaść jak każdy aeronauta. Willie starannie przeszukał również resztę osobistych rzeczy nieszczęsnego majtka, niemal z ulgą widząc znajome zdobienia i insygnia Królewskiej Marynarki Harluua, którymi oznaczony był plecak i zwinięty w rulon śpiwór. Zwój konopnej liny przytroczony był do boku plecaka. Nawet racje żywnościowe, pachnące zapachem konserwujących ziół były na miejscu, tak jak bukłak i pochodnie.
-Taak, standardowe wyposażenie polowe aeronauty...to niestety mój towarzysz z Atlasa. Zaraza... - mruknął gnom i spakował całość, zarzucając sobie plecak na ramię.
- Komunikator osobisty! - krzyknął gnom znajdując zdobiony kamień i pocierając palcami inskrypcje na jego rewersie – Nawigatora z mojego okrętu! Ale gdzie jest Tabriz? - zastanawiał się na głos czarodziej ważąc w ręku magiczne urządzenie. Po krótkiej chwili, którą spędził na zastanawianiu się nad następnym krokiem, związany olbrzym zaczął dawać oznaki życia. Czar, który powodował sen przestał działać. Gnom zerknął na zniszczone ubrania, które również znalazł w leżu olbrzyma. Musiały należeć do jakiegoś mężczyzny i kobiety, sądząc po fasonie i rozmiarze. Willie zacisnął zęby ze złości, widząc drewnianego konia, najpewniej zabawkę należącą do dziecka. Stwór był odrażający. Płomień którym mógł rzucić w swoich wrogów znów zapłonął w jego ręku.
- Nie pozwalam! Jest na naszej łasce! - zakrzyknął krasnolud zwany przez Tomena Jedynką.
Gnom nie rozumiał tego nagłego napadu moralności, dziwnej nieco u krasnoluda. Stwór był czymś w rodzaju orka, skrzyżowanego z jakimś ogrem, lub gigantem. Gnomowi znana była tradycyjna, krasnoludzka niechęć do orków, a z ogrami i gigantami krasnoludy często musiały rywalizować o swoje podziemne królestwa. Stwór najpewniej był padlinożercą, ludojadem a jego leże w pobliżu szlaku umożliwiało mu napadanie podróżnych. Willie nie mógł chwilowo zrozumieć rozumowania tego, konkretnego barbarzyńcy, ale zdecydował, że nie będzie przeszkadzał mu w jego działaniu.
- Jak chcesz. Zostawienie go tu związanego to dla niego śmierć głodowa. Okrutniejsza niż zabicie tego szkodnika od razu. Jeśli chcesz go ocalić i rozwiązać, twoja wola. Pozwolisz jednak, że się wpierw oddalę. Nie chcę zostać zeżarty jak ci nieszczęśnicy, których ubrania tu leżą – zawyrokował i nieśpiesznym krokiem zaczął podążać w stronę wyjścia z jaskini, zamierzając wywołać przez komunikator kogoś, kto mógłby usłyszeć czarodzieja.
- Halo! Tu ogniomistrz z Atlasa. Kto mnie słyszy? Odbiór? - Willie miał nadzieję, że ktoś odpowie. Naprawdę wielką nadzieję.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 01-05-2020, 12:19   #19
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Ciężkie powieki pół-ogra uniosły się i opadły kilkakrotnie. Kiedy świadomość wróciła do umysłu wielkoluda, jego oczy rozwarły się ze strachem nerwowo lustrując otoczenie.
- Ghhraaaaaaaaaaaaa! - przepełniony boleścią i zapowiedzią niebezpieczeństwa ryk rozlał się po ścianach całej jaskini.
- Spokojnie! Chcesz żyć? - zapytał krasnal przytrzymując ogroida za ramiona.
- Rozumiesz co do Ciebie mówię?
Pół-ogr zaczął się wyrywać, próbując oswobodzić się z więzów i wstać. Krasnolud przytrzymywał za ramiona, dla pewności.
- Ro - zu - miesz - co - mó - wię? - zapytał spokojnym, powolnym głosem Jedynka. Krasnolud dostrzegł, że jakaś myśl zaświeciła w oczach olbrzymiego jeńca. Choć jego mimika przeczyła temu co dostrzegł, bowiem Kersh krzywił wargi warcząc przy tym, wydawało się, że zrozumiał przekaz.
- Thark! Grrrzostaw!
- Jak się nazywasz? Mnie wołają Jedynka.

Półogr ponownie zaczął się szarpać, węzły marynarskie trzymały jednak bezbłędnie.
- Khershh… - spojrzał na Gugliermo z zaciekawieniem ledwie tylko przysłaniającym wrogość.
- Grroszczedzi!
- Uspokój się! Nie szarp. Żyjesz dzięki swojemu mułowi. Chcesz żyć Khersh? Mogę Ci pomóc.


W odpowiedzi Kersh nie odezwał się. Widać było, że nie zrozumiał całej wypowiedzi krasnoluda, lecz jego wzrok powędrował w stronę muła.
- Muł dobry, uratował Kersh. Ja darować życie Kersh jak być grzeczny, rozumie?
- Mhhułł dobhry! Oszczerdź.
- Ja oszczędzę. Kersh będzie spokojny?
- Jedynka dał znak dla Tomena żeby stanął za plecami ogroida i był w pogotowiu.
- Thark! - Kersh usiłował dosięgnąć zębami do więzów, lecz było to bezcelowe. Willie dokładnie zadbał, by mieć pewność, że wróg sam się nie oswobodzi.
[Gugliermo: intuicja - tajny!]


Jedynka nie mógł być pewien tego, co półogr uczyni, kiedy zostanie oswobodzony, miał jednak złe przeczucia. Miał wrażenie, że pół-ogr tylko czeka, by rzucić się na niego nie bacząc na niebezpieczeństwo.
- Raz się żyje - szepnął dla dodania sobie otuchy i zaczął rozwiązywać więzy krępujące stwora.
[Gugliermo: perswazja - oblany!]


Węzły jeszcze nie opadły, a pół-ogr nagle rzucił się na krasnoluda, próbując zaciekle zagryźć cofającego się Jedynkę. Nie postąpił jednak dwóch kroków, a jego odcięta głowa potoczyła się po kamiennej posadzce wywołując głuchy stukot i przerażone kwilenie uciekającego w popłochu muła. Krasnolud rzucił się łapać linę którą muł był obwiązany.
[Gugliermo: grapple - zdany!]


Muł wierzgnął, kiedy lina napięła się. Krasnolud został pociągnięty przez zwierze ze zniewalającą siłą, jednak na pomoc zaraz rzucił się Tomen i razem udało im się uspokoić muła.
- Jack! Spokój! - krzyknął krasnolud. - Tomen, daj mu coś do jedzenia - rzekł już spokojniejszym głosem i westchnął. Jego plan, choć dobry nie został zrealizowany perfekcyjnie. Smutek zagościł na twarzy krasnoluda.
- Się robi szefuniu, ale dużo nie zostało. Będziemy musieli chyba coś upolować. Potrafisz polować, Jedynka, hę?
- Coś tam w dole zostało, gnom chyba wszystkiego nie wybrał nie?
- Krasnolud zrezygnowany zlazł do jamy i zaczął szukać przydatnych rzeczy.
- Noo… nieee wiem - Tomen spoglądał w kierunku wyjścia.
- Trochę tego zabrał, druhu. Może by go tak… no wiesz… pokazać sztukę? Hm? - mówiąc to spojrzał w dół, w który zszedł krasnolud.

Prócz martwego Kenku było tam dużo kości i śmieci, a także odchodów, najwyraźniej przetrzymywanych tu żywcem stworzeń. Okazało się jednak, że gnom nie poczuł skrupułów i czując się upoważniony do zabrania rzeczy swojego kamrata, nie zostawił nic z prywatnych rzeczy Kenku. Sylwetka Gnoma jakiś czas temu zniknęła za otworem jaskini.

- Ale jaką sztukę? Mów żesz normalnie! - sarknął krasnolud gramoląc się z dołu.
- Nooo… rabunek się rozumie, nie? - ni to powiedział ni zapytał zdziwiony Tomen.
- Eeee, zostawmy na razie, to golec. Jakieś graty ma. Niech najpierw co zarobi i wtedy go zrobim. Ale ostrożnie trza się będzie za niego zabrać, widziałeś jak ogniami strzela. Czarownik, tfu jego mać! - krasnolud splunął zamaszyście.
- A o towarzyszu zapomniał. Dawaj tą bestie do dołu, dorzucim siana i drew. Niech przynajmniej ten przerośnięty kurak nie skończy jak jedzenie.
- U takich wszystko co najlepsze spłynęło ich matkom po udach
. - przyznał dziwnie rozbawiony towarzysz Gugliermo.
- ...czyli, że ogra? - upewnił się.
- Taaa, ogra i tego tam, co na dole, spalim razem. Teraz sobie równi, nie pogniewają się - krasnolud zaczął nosić siano zerkając co chwilę na muła.
- Doobra szefunio. A potem co? Dalej do Fanfalin?
- Eee, zobaczym gdzie muł nas poprowadzi, a jak nie poprowadzi to za gnomem poleziem. Trzeba go pilnować i się z nim zakumplować, hehehe
- krasnolud zdążył wyprzeć z głowy niedawne niepowodzenie. Skierował myśli na nowy plan.
- Hehehe - zawtórował mu serdeczny przyjaciel
- Wygląda na osobę znającą się na kulturze, co nie szefu?
- Może i my się trochę kultury poduczymy, co nie Tomen?
- zażartował Jedynka.
- Póżniej na statku będziemy Jaśnie Pany! Patrz jak daleko zalazł już, taki mały a jak przebiera, podpalamy i go gonim! - podpalił prowizoryczny stos i ciągnąc muła za sobą ruszyli w pogoni za gnomem.
 
Graygoo jest offline  
Stary 01-05-2020, 19:46   #20
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 25 Eleint
Willie

Gnom oddalił się pośpiesznie od jaskini, zwolnił dopiero gdy nasłuchiwał odpowiedzi. Odpowiedzi, która długo nie nadchodziła...

Nieznośna cisza trzykrotnie została przerwana przez niknące za plecami ryki pół-ogra, kiedy wreszcie usłyszał jakiś chrzęst. Rozległ się w jego myślach, jakby rozmówca tkwił w jego głowie.

- Tabriz. Skiathos dziś wyruszy Phandalin. Tam spotkacie. Smok skradł kamień żywiołów. Musimy odzyskać. Atlas rozbity. Pięć mil od rozwidlenia Szlaku Górników na południe. Bez odbioru.

Limit słów został wyczerpany. Wynosił on dwadzieścia pięć słów na stronę. Niewiele to było, kiedy trzeba było odnaleźć się nawzajem w głuszy, więc może i dobrze Nawigator Atlasa uczynił wymieniając jako miejsce spotkania najbliższą miejscowość - Phandalin. Willie mógłby skorzystać z kamienia ponownie dopiero następnego dnia. Ukrył go bezpiecznie i przyśpieszył ponownie.


Trakt wił się pośród wzgórz porośniętych wrzosami o lekko fioletowym zabarwieniu. Pierwszą zabudową na jaką się natknął był młyn wzniesiony na pagórku. Uwagę gnoma zwróciło jeszcze coś. Jakaś latająca istota krążyła wokół młyna. Nie był to jednak smok. Była znacznie mniejsza.
Willie: wiedza - tajny!

Gnom nie był w stanie przypomnieć sobie, by kiedykolwiek widział takie stworzenie wcześniej. Przypominało trochę wielkiego nietoperza z długim, rozszerzonym na końcu ogonem, lecz przy tym wszystkim z całą pewnością nie był to olbrzymi nietoperz.

[...]

Gugliermo

Nie po myśli krasnoluda przebiegło przesłuchanie pół-ogra, lecz przyznać trzeba było, że szansa na porozumienie się z tą prymitywną kreaturą, po tym jak została dotkliwie raniona i związana były nikłe od samego początku. Był jednak jakiś plus tego spotkania. Jack, jak nazwał Gugliermo zdobycznego muła, podążał wraz z nimi, kiedy próbowali doścignąć gnoma. Muł z początku często stawał dęba i kręcił łbem, jakby nie chcąc zostawiać swojego dawnego właściciela. Z czasem jednak stawał się coraz bardziej posłuszny.

Dogonili gnoma, gdy ten z przejęciem obserwował coś przed sobą. Dalsza ścieżka prowadziła w górę na wzgórze, na szycie którego znajdował się stary, kamienny młyn. Jedynka raz jeszcze prześledził kierunek, którym patrzył Willie i wtedy to dostrzegł.
Gugliermo: wiedza - tajny!
Tomen: wiedza - tajny!

Przedziwna istota krążyła wokół kamiennego młyna. Gugliermo nie przypominał sobie nazwy owego stworzenia, ale mgliście zdawało mu się, że kiedyś o nim słyszał. Jeśli to było to, to było groźne. Cholernie groźne.

- Szefuu... tego, to my lepiej nie drażnijmy. Zęby jak u lwa, ogon skorpiona, a i latać i strzelać kolcem potrafi. W dodatku bystre to jak diabli i rozumne jak ja czy ty. Linoskoczki mówiły, że kiedyś takiego mieliśmy, nim jeszcze do nich dołączyłem... Długo przed tobą.

[...]

Ash

Rankiem, gdy wyszedł na ganek przed karczmą, Phandalin już kwitło życiem. Tuż przed nim, po drugiej stronie placu trzech mężczyzn wznosiło mury częściowo zrujnowanej świątyni. Znać było, że odbudowie podlegała tu świątynia bogini szczęścia, bowiem kapliczka pośrodku wznoszonych ścian przeznaczona była własnie Tymorze. Pracom przyglądała się młoda elfka, która dostarczyła pracownikom poranne posiłki oraz znany Ashowi z poprzedniego dnia Daran. Dyskutowali o czymś, kiedy pół-elf uniósł ku niemu dłoń na powitanie. Elfka spojrzała na Asha przelotnie, po czym wróciła do rozmowy. Kiedy odwrócił wzrok w drugą stronę zauważył, nieletniego niziołka, który próbował coś wyprosić u handlarki. Z naprzeciwka wędrowało trzech mężczyzn, najpewniej poszukiwaczy złota. Skręcili w Szlak Górników, by po jakimś czasie odbić w sobie tylko znanym kierunku. Również podróż pół-elfa zaczynała się na Szlaku Górników. Wydeptana ścieżynka wiodła najpierw na południe, by potem zakręcić nieco na zachód. Im dalej szedł, tym płaski teren porośnięty dziką krzycą, bardziej unosił się i powoli przekształcał w porośnięte wrzosami wzgórza. Przebył blisko pięć mil, kiedy na horyzoncie, w oddali, ukazał się stary młyn na wzgórzu.

Szybko skojarzył to miejsce z ogłoszeniem. To zapewne tam mieszkała kapłanka imieniem Adabra Gwynn. Było to Wzgórze Waśni. Nie było ono celem jego podróży w tym momencie, jednak ścieżka wiodła tędy przy okazji. Pół-elf wytężył słuch, bowiem zdawało mu się, że słyszy czyjeś wołanie. Nad samym wzgórzem szerokie koło zataczała jakaś istota!
Ash: wiedza - tajny!

Czyżby zdaniem wieśniaków to był ów smok? Jeśli tak, to załoga owego tajemniczego statku powietrznego, albo sami mieszkańcy Phandalin mieli niezwykle wybujałą wyobraźnię. Ash nie wiedział co to, lecz z pewnością nie był to smok.

[...]

Ash, Gugliermo, Willie

[...]

- Hej! Wy tam! Ratuuujciee!!!

W niewielkim okienku na szczycie wieży co bystrzejsze oczy dostrzegły nieco pucołowatą twarz kobiety do której należał ów donośny głos. Samo zaś wołanie dobiegło zarówno do uszu Asha, jak i do stojących po przeciwnej stronie wzgórza trójki - Williego, Gugliermo i Tomena.

Istota zataczała koła nad wiatrakiem, zniżając coraz bardziej lot. Wprawione wiatrem w ruch skrzydła wiatraka były miejscami uszkodzone. Potwór wylądował tuż przy drzwiach do budowli pośród żelaznego płotu i kamiennych resztek po dawno zapomnianym budynku. Swymi ostrymi pazurami rozszarpywał drewniane drzwi. Czasu było niewiele.



 
Rewik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172