Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2020, 20:33   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Harran nie pchał się na stołek przywódcy, ale nie zamierzał uznawać w tej roli niziołka, nawet jeśli niektórzy nie potrafili żyć bez kogoś, kto będzie im mówić, jak trafić do ubikacji. I kiedy będą mogli to zrobić. Gdyby chciał słuchać czyichś poleceń, to by wstąpił do wojska... i dochrapał się kaprala, czy coś w tym stylu. No ale skoro tamci woleli mieć światłego przywódcę, to kij im w oko. Niech sobie skaczą na dwóch łapkach.
Wyminął Vaalę, po czym zaczął rozglądać się za pomieszczeniami, które statek nazwał komnatami załogi czy gościnnymi.
- Statku, jest gdzieś jakiś plan, zawierający rozkład pomieszczeń? - spytał. - Interesują mnie kajuty - dodał, znajdując się już na schodach. - Ile jest tych kajut?
Ilość krzeseł przy stole sugerowała, iż mogą być pewne kłopoty z miejscami do spania.
- Są trzy kwatery kwatery oficerskie i trzy kajuty dla gości. W pełni sprawny nie wymagam licznej załogi.- wyjaśnił statek, gdy czarodziej schodził po schodkach na pokład, a potem kierował się do pary schodów prowadzących pod pokład.
- Moja konstrukcja nie jest skomplikowana, niemniej zawsze mogę wyrysować mapy mych pomieszczeń w pokoju nawigacyjnym na stole. Tak jak zrobiłem to z mapą.- dodał statek.
- Te kajuty są wyżej czy niżej?
- Kajuty są pod pokładem… zejdź schodami i trafisz na rząd drzwi. Na prawo są kwatery załogi i oficerskie.- wyjaśnił statek.- Przed tobą jest przybudówka bojowa. Tam znajduje się ster pozwalający manualnie sterować mną podczas bitwy.
- Statku, dopóki nie wejdę do kajuty, to wiesz, gdzie jestem? - spytał, podążając zgodnie ze wskazówkami.
- Tak. No i mam zapisy w kryształach pamięci. Więc pamiętać będę że wszedłeś do kajuty, więc logicznym jest że w niej jesteś. No i słyszę co się dzieje w kajutach. - odparł uprzejmie Statek.
- Słyszysz, ale nie widzisz, prawda? A na korytarzach nas widzisz?
- Słyszę, ale nie słucham… jedynie reaguję na kłopoty. Prywatność jest ważna.- zadeklarował konstrukt.
- Nie podsłuchujesz, to miłe - powiedział z uznaniem Harran, po czym otworzył pierwsze z brzegu drzwi.
Jadalnia była tym czego można się było spodziewać. Długi stół… krzesła, więcej niż w sali nawigacyjnej. Koło i pod stołem leżał kolejny trup z rozwaloną głową. Tym razem.. krasnolud acz nietypowy. Bardzo blady i z krótką przyciętą kozią bródką. Co było dziwne… mało która rasa krasnoludzka nie ceniła długich i wypielęgnowanych bród. Na jego skórzni wymalowany był ten sam symbol co u kapłana, a leżący obok niego krasnoludzki ugrosh ozdobiony był srebrnym motywem ludzkiej czaszki. Upiornie urocze.
Na kajutę to nie wyglądało, więc zaklinacz zaczął szukać dalej, otwierając kolejne drzwi.
Natrafiał na różne komnaty mieszkalne, wszystkie wygodne choć przeważnie małe. Wszystkie zdewastowane w wyniku intensywnych poszukiwań. Ale nic czego odrobina wysiłku i chęć nie potrafiły naprawić. Statkowi oprócz załogi przydałaby się sprzątaczka.
Zamiłowanie do porządków nie należało do zalet Harrana, ale super bałagan nieco mu przeszkadzał. Wybrał największą z kajut. Było tu co prawda więcej do sprzątania, ale w końcu coś za coś...
- Czy można zablokować drzwi, by nikt tu nie wchodził bez mojej zgody? - spytał. - Bez względu, czy jestem w środku, czy nie? I gdzie się wyrzuca śmieci?
- Tylko kapitan może zablokować drzwi w ten sposób. No ale są zamki w drzwiach i zapadki. - wyjaśnił Statek.
- A co ze śmieciami? Tu jest trochę bałaganu i znaczną część trzeba będzie wyrzucić.
- Za burtę? - zdziwił się konstrukt takiemu pytaniu.
- Skoro tak mówisz... - Harran uśmiechnął się, po czym zabrał się z przeglądanie walających się po kajucie rzeczy. - Czy na statku jest jakaś biblioteka? - spytał.
- Nie ma.- odparł krótko Statek.
- Trochę szkoda - stwierdził Harran. - Czym zajmowała się załoga w wolnych chwilach?
- Informacja ta obecnie jest niedostępna… - odparł Statek.- … jak wszystkie nie będące kluczowymi dla przetrwania obszary pamięci, ten kryształ doznań jest obecnie pozbawiony zasilania.
- Nie szkodzi. Znajdę sobie jakieś zajęcie. Jakie ciekawe miejsce do zbadania poleciłbyś magowi?
- Pracownię alchemiczną? Magiczną?- zapytał retorycznie Statek.
- Magiczna byłaby lepsza.
Statek uprzejmie poinformował jak ma tam dojść.
- Dziękuję - powiedział Harran. - Czy mógłbyś ewentualnych chętnych informować, że zająłem tę kajutę? - poprosił.
Nie czekając na odpowiedź zamknął drzwi na klucz, po czym ruszył w stronę pracowni magicznej, zabierając klucz ze sobą.

Pracownia magiczna była imponująca, bo dobrze wyposażona i pozwalająca na szerokie spektrum jeśli chodzi o tworzenie przedmiotów. Był jednak pewien mały problem. Rozbijając się Statek nieco ją zdemolował. Nie na tyle by była bezużyteczna, ale… wymagała kilka godzin skrupulatnego porządkowania. Wisienką na torcie były jednak zwłoki maga ubranego w szatę kości. Nieco brudnej.

Na porządkowanie tego wszystkiego Harran nie zamierzał, chwilowo, tracić czasu, więc wyszedł na korytarz. Akurat by trafić na przemowę Statku do Vaali i Mmho.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-05-2020, 21:54   #12
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Mmho i Vaala liczą trupy

- Jeden trup - Mmho wskazała palcem tego, który był w pomieszczeniu - drugi trup - ruszyła w stronę drzwi przy których stała Vaala. Przyjrzała się krótko numerowi dwa, ze skręconym karkiem. Po tym jej wzrok padł na plecy idącego przodem magika. Spojrzała na Vaalę i skinęła głową na znak, by ruszały.
Podążyły w tym samym kierunku odruchowo wybierając schodami przeciwnymi do tych, które wybrał czarodziej, aby pokryć jak największy obszar statku.
Trafiły na drzwi, za którymi znajdowała się całkiem duża kajuta… obecnie w stanie zdewastowania. Z całkiem sporym łóżkiem i dużym biurkiem przeznaczonym dla pewnie najważniejszej osoby na statku. Za nim to stała szafa pełna ksiąg… kilka dni temu. Obecnie owe księgi walały się po całej podłodze. Ktoś niewątpliwie przeszukiwał ten pokój, bardzo dokładnie i bardzo brutalnie. Pierzyny zostały rozerwane na łóżku. I co więcej, nie posprzątali po sobie.
- Żadnych trupów - podsumowała krótko orczyca rozglądając się po kajucie. Podniosła pierwszą lepszą leżącą na podłodze książkę i przewertowała strony. Zapisane w języku, który znawca rozpoznałby jako Ignan, język… przede wszystkim ifirytów. I sądząc po okładce i obrazkach.. z tego imperium właśnie pochodziła.

Vaala stąpała ostrożnie po pomieszczeniu, by przypadkiem nie nadepnąć na coś niemiłego bosą stopą. Rozglądnęła się po nowym miejscu, po czym jakby pokręciła niezadowolona nosem…
- Ten statek gadał, że my tu kilka dni będziemy? - Spytała Półorczycę.
- Taaaa - odpowiedziała zielona - więc mamy już gdzie spać - wskazała brodą duże kapitańskie łoże, po czym wróciła do wertowania książki. - Ja jebię, same ślaczki - oznajmiła, po czym kulturalnie odłożyła książkę na półkę. - Tylko musimy zostawić jakiś znak, że zajęte.
- Mam nasikać na drzwi? - Vaala spojrzała całkiem serio na Mmho, po czym wyszczerzyła ząbki… i ruszyła do owych drzwi.
Pół-orczyca popatrzyła na Vaale zbliżającą się do drzwi z całkiem poważną miną.
- Z zewnętrznej, nie wewnętrznej - powiedziała. - Chociaż, przy zapachu trupów jedno małe siku może być słabo czuć. Może ci pomogę? Dwa siki to już coś.
Dziewoja zbliżyła się do drzwi, spojrzała na umięśnioną towarzyszkę, po czym… wyciągnęła z torby jakieś mazidła, i namalowała na drzwiach dziwaczny znak.


Zielona chcąc, nie chcąc podeszła by spojrzeć na malowidło. Przy okazji oceniając czy drzwi mają zamek, klucz lub inne przydatne elementy.
- Artystka? - zapytała, wyraźnie nieświadomym tonem, co ów znaczek może oznaczać.
- A… co? - Vaala wzruszyła ramionami, wpatrując się Mmho w twarz.
Pół-orczyca miała brązowe oczy, nie było w nich nic nadzwyczajnego. Uśmiechnęła się krótko, tak po prostu.
- Umiesz malować - wyjaśniła - co to? Jakieś "nie wchodź"?
- To mój znak. Runy Druidów - Powiedziała Vaala, a gdy obie stały na korytarzu, przed ową izbą, zamknęła drzwi, po czym… kucnęła, podwijając spódniczkę. A dokładnie w tym momencie Mmho dostrzegła duży, toporny, metalowy klucz leżący całkiem blisko owych drzwi.
- O - odezwała się orczyca - klucz. Może do tych drzwi? - schyliła się by go podnieść i od razu przystąpiła do wypróbowania go. Klucz bez problemu zamknął i otworzył drzwi.
- Hmmm, to mamy klucz - poinformowała zielona - mocno chce ci się sikać?
A Vaala jedynie… odchrząknęła… będąc już w trakcie. Przy czym wpatrywała się gdzieś w kuckach w nogi zielonoskórej towarzyszki.
- Ah - zielona mruknęła tylko i cierpliwie czekała. Zamknęła w międzyczasie drzwi i schowała klucz.
- To co, szukamy dalej trupy? - zagadała, gdy Vaala skończyła co robiła.
- Szukamy - Powiedziała krótko rudowłosa, prostując się, i ściągając ponownie spódniczkę w dół, a po kilku chwilach znalazły się w… spiżarni? Vaala krytycznym wzrokiem przyjrzała się zapasom, i wydała z siebie ciche “Hm”.
- Jest alkohol - podsumowała krótko Mmho, zupełnie jakby to wystarczyło.
- Zrobię wino z wody - Powiedziała Vaala, wzruszając ramionami. Ale w jej tonie skrywała się chyba odrobina… dumy?
Orczyca uniosła wysoko brwi ze zdziwieniem i podziwem.
- O w dupę niziołka - podsumowała zadowolonym tonem.
- Wodę też… - Dodała towarzyszka zielonoskórej, szczerząc ząbki, i w końcu ogarnęła wzrokiem spiżarnię - Suchary, zdechłe mięso i owoce… źle. Słabe jadło, wylecą nam zęby - Podsumowała.
Mmho nie skomentowała tego, chociaż odruchowo przejechała językiem po zębach.
Nie było tu trupów, więc otworzyły kolejne drzwi by zajrzeć do środka... jednakże drzwi prowadziły na zewnątrz spiżarni. Do korytarza z pustymi szafkami… i do obradujących towarzyszy “niedoli”.

Dosyć niepewnie...ale wbrew pozorom odnośnie tak wątłej osóbki, Vaala złapała Mmho mocno za nadgarstek, po czym zaciągnęła w nieznanym celu...którym po chwili okazała się kuchnia?? Tylko, że oprócz garnków i patelni, walały się tu wszędzie i podejrzane fiolki, szklane rurki, "dzbanki" i tym podobne urządzenia, łącznie z wieloma "preparatami" służącymi bardziej do jakiś… eksperymentów, niż do zwykłego kucharzenia.
- Interesujące - odarła Mmho - tego używa się do gotowania? - podniosła jedną z fiolek by się jej przyjrzeć z bliska. Zerknęła na towarzyszkę, która podobno była obeznana w gotowaniu.
- Ja tam truciznę mogę wypić… i kwas mi nie jest straszny - Zachichotała Vaala, po czym splunęła na podłogę, a ta zaskwierczała(!), pod plwocinami tej drobnej dziewoi.
Zielona przyglądała się przez chwilę w milczeniu skwierczącej podłodze (na której to kwas zostawił ledwie zabrudzenie), by zaraz przenieść wzrok na Vaalę i jej również chwilę dłużej się przyjrzeć.
- Jesteś pełna niespodzianek Druidko - powiedziała w końcu. - A tak z ciekawości - pół-orczyca uśmiechnęła się - całowanie ciebie jest bezpieczne?
- Chcesz spróbować? - Vaala przymrużyła oczka, po czym oparła się zadkiem i dłońmi o mebel pomieszczenia, "wystawiając się" Półorczycy…
Zielonoskóra niczym magnes zbliżyła się do Vaali, wciąż z wyrazem zadowolenia.
- Tu i teraz. Gdzie tylko chcesz. Pytanie, czy będę po tym dalej miała twarz - odpowiedziała całkiem poważnie, wszak pokaz udzielony przez druidkę nasuwał takie pytanie.
- Będziesz - Powiedziała krótko błękitnoskóra, na moment otwierając szerzej oczka, i spoglądając na Mmho, nim je całkiem zamknęła, jednocześnie minimalnie stając w większym rozkroku…
Mmho jedną ręką złapała ją zdecydowanie pod kolanem, powiększając rozkrok w którym stała i ulokowując się bardzo blisko. Drugą umieściła na jej policzku i nie czekając na reakcję przyłożyła usta do ust dziewczyny, jednocześnie wpychając do nich swój język, jakby chciała posmakować jej zanim ta się rozmyśli. Vaala z kolei zamruczała rozkosznie, i mimo, iż była o głowę niższa, jakoś sobie obie radziły… jej dłonie spoczęły na biodrach Półorczycy, i zarzuciła nawet na nią jedną ze swoich nóżek. Smakowała z kolei na poziomki. Naprawdę, jej usta tak smakowały, zresztą nie tylko usta. Języczek wił się niczym węgorz, odwzajemniając pieszczotki jakimi obdarzyła ją Mmho.
Ręka pół-orczycy spod kolana druidki powoli sunęła w górę. Druga zanurzyła się w jej włosach. Mmho nie przestawała całować, w końcu dopadła "ofiarę" i należało ją skonsumować. Vaala zamruczała rozkosznie, po czym wyraźnie przez jej ciało przeszły dreszcze… podskoczyła w górę, sadowiąc się tyłkiem na szafce, bardziej rozchylając nóżki, w pełni dając dostęp do całej siebie…
Dłoń orczycy bez ogródek dotarła do kobiecości Vaali. Zadowolenie orczycy było iście wysokie, gdy zweryfikowała brak bielizny. Delikatnie zbadała z czym tam ma do czynienia przesuwając po niej opuszkami palców. Na moment zatrzymała się na łechtaczce, w końcu równie delikatnie sprawdziła jaki jest poziom nawilżenia pochwy tylko przesuwając po niej palce.
Chociaż nie przestawała przy tym całować, druidka mogła poczuć jak ta przez moment uśmiecha się. I wszystko było cudownie, do momentu, gdy Vaala przez przypadek prawą dłonią, szukając lepszego oparcia na szafce na której siedziała… strąciła jakieś gary i patelnie. Narobił się niezły raban, a ona aż podskoczyła. Spojrzała z bliska w twarz Mmho, po czym parsknęła śmiechem, kręcąc przy tym głową.
- Inni tu przylezą - Powiedziała, po czym wciąż chichocząc przytknęła swoje czoło do czoła Półorczycy.
Mmho patrzyła przez dłuższą chwilę na swoją towarzyszkę z opartym o nią czołem. Gdy patelnie zaczęły spadać wycofała rękę i złapała ją znów pod kolanem jakby w odruchu, by to Vaala na pewno nie spadła.
- Trupy na nas czekają - mruknęła cicho, po czy odsunęła się lekko by pomóc druidce zejść z szafy.
- To gdzie teraz? - Spytała Vaala, stając już obiema stopami na podłodze.
- Pomieszczenie po pomieszczeniu, więc następne drzwi - Mmho otworzyła te od kuchni by razem mogły z niej wyjść...i po chwili trafiły na jakąś wielką kuszę(balistę) z otworem strzelniczym, gdzie było sporo machinerii, i dla obeznanego z tym oka, wyglądało na to, że balista jest samoładująca, a jej pociski z krasnoludzkimi runami, podawane przez machinerię, a ścianę obok, w malutkim pomieszczeniu, było jeszcze więcej amunicji.
- Meh? - Vaala wzruszyła ramionami, to patrząc na “ustrojstwa” to na Mmho.
- To nie trup, możemy iść dalej - powiedziała pół-orczyca. Gdy po chwili poszły dalej, wyjaśniła:
- Można tym strzelać do innych statków, ale nie wiem jak to dokładnie działa.
- Celujesz i naciskasz spust.- uprzejmie wyjaśnił Statek, a Vaala aż podskoczyła słysząc znowu jego głos.- Mogę oczywiście sam, ale strzelec przy baliście podczas walki odciąża mnie od tego obowiązku.
Pół-orczyca słysząc głos statku automatycznie chwyciła za łuk i strzałę. Tylko nie było w co strzelać. Syknęła więc pod nosem i powoli zaczęła chowac swoja broń.
- Hej, znalazłyście coś ciekawego, prócz trupów i bałaganu? - spytał, idący w stronę schodów, Harran, a Vaala pokręciła przecząco głową.
- A o co chodziło z tym strzelaniem? - spytał.
- Balista jest automatycznie ładowana przeze mnie… i sam mogę wystrzelić jeśli jest taka potrzeba. A i wiadomość z ostatniej chwili… cytuję… “został znaleziony kompas i za… połowę godziny wyruszamy szukać nowego źródła energii”.- poinformował Statek.
- Czy podróż potrwa długo? Czy musimy się jakoś przygotować? - spytał Harran.
- Ta informacja jest obecnie niedostępna.- odparł Statek. - Mogę jedynie oszacować na podstawie średniej prędkości człowieka, iż takie przejście na piechotę zajmie do ośmiu godzin. Oczywiście nie mam informacji na temat dostępnych wam środków transportu.
- W czasie podróży... kołyszesz się? Gwałtownie przyspieszasz, zwalniasz?
- Normalna podróż nie wymaga nagłych zmiany prędkości, podczas walki różnie bywa. Kołysanie występuje tylko wtedy, gdy… ta informacja jest obecnie niedostępna - odparł uprzejmie okręt. Jak zwykle zresztą.
-Ten gadający statek, mówi, że idziemy gdzieś na piechotę? - upewniła się Mmho.
- Niestety z trzech skiffów jakimi dysponowałem pierwotnie… dwóch brakuje, trzeci jest zniszczony. - odparł Statek z pewnym “smutkiem”... a Vaala pociągnęła za sobą towarzyszkę, by zająć się dalszym przeszukiwaniem pomieszczeń.
- Idziesz? - Spytała krótko faceta w niebieskim wdzianku.
- Tak, tak - odparł, zgoła niepotrzebnie, bowiem ruszył razem z kobietami.

Pozostałe pomieszczenia na tym piętrze… komnaty dla załogantów owego statku, miały różne rozmiary, choć wyposażone były podobnie. Łóżko, stolik, szafka, mała biblioteczka… oczywiście wszystko “zagracone”. Wkrótce zostało zwiedzone wszystko, łącznie z salką jadalną. Trupów więcej jednak nie znaleziono na tym pokładzie. Nie pozostawało więc nic innego, jak iść już na górę, na świeże powietrze, i tam spotkać się z resztą towarzystwa buszującą po owym gadającym statku?





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 30-05-2020, 22:06   #13
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra, Ambros, Kvaser


Imra, Ambroṩ i Kvaser musieli zejść na sam dół by obejrzeć kluczowe instalacje dla ich życia. Maszynownię i spiżarnię. Mimo atypowej aparacji, szczególnie to drugie budziło w Kvasera szczerze zainteresowanie, jak przystało na niziółka.
Spiżarnia do której zeszli wprost z pokładu wyżej wyglądała obiecująco. Zabezpieczona żywność nie ucierpiała podczas wypadku, podobnie jak zgromadzone przedmioty codziennego użytku; pościel, garnki, liny i mydło oraz przyprawy. Jedzenie… cóż… jedzenie stanowiły suchary, zasuszone mięso i zasuszone owoce. Nic wyjątkowego, wszystko wybrane pod kątem jak najdłuższej przydatności do spożycia. Paski wołowiny wyglądały jak podeszwy. Była i woda. I co najważniejsze. Było piwo! I beczułka przedniego wina.
- Piwo, wino, mięso.. brakuje tylko ciastek - nadzwyczaj poważnie ocenił niziołek, gdyż jedzenie było jedną z ważniejszych kwestii dla małego wojownika - Statku… - rzucił pośpiesznie, po czym przerwał jakby się rozmyślając - zresztą, przyjdzie na to czas.
Zwrócił się do towarzyszy.
- Maszynownia? Tutaj raczej więcej nie znajdziemy, grunt, że będzie jak wyżyć. Głodny człowiek umiera z odrąbaną głową.
- Akurat jeśli chodzi o pożywienie lub wodę, nie martwiłbym się - mnich nie wydawał się zainteresowany spiżarnią, chodząc wodził palcami po ścianach pokładu, analizując nierówności - mam na to pewne rozwiązanie. Lepiej skupmy się na odnalezieniu źródła energii.
- Nie byłbym w tej sprawie aż tak entuzjastyczny - Kvaser stwierdził głośno i wyraźnie - Statek jest niesamowicie potężną istotą zdolną przebić bariery o których naturze ledwo słyszałem… Co jeśli w pełnej sprawności zmieni zdanie? Jego pamięć się zregeneruje?
Pokręcił głową.
- Uważam, iż powinniśmy MIEĆ źródło energii - powiedział stanowczo - i z tym się zgadzam mnichu. Ale to nie równa się natychmiastowemu uruchomaniu.
Ambroṩ nie był przekonany.
- Nie sądzę, że będziemy w stanie się stąd wydostać bez uruchomienia go. Chyba, że któryś z naszych towarzyszy coś wymyśli. Dlatego proponowałem porozmawiać, zanim każdy stwierdził, że sam sobie poradzi - westchnął - być może popełniłem błąd, przychodząc tutaj... Co was tu sprowadza?
- Skłaniałbym się ku modyfikacji, jeśli ten zaklinacz jest coś wart - niziołek rzucił luźno - albo ktokolwiek z uczonych. Sądzę, że z naszego punktu widzenia to co nas sprowadza to los, przypadek czy fart, jak kto woli.
- Zawsze ta dzikuska może coś przygotować. Vaala, tak chyba się nazwała. Stwierdziła, że wie jak gotować. Jeśli zaufać, że nas nie otruje - Imra dołączyłą do rozmowy po dłuższym zamyśleniu. - Maszynownia?
- Tak maszynownia - powtórzył po kobiecie zwracając się do mnicha.
Imra spojrzała na Ambrosa.
- No tak pytałeś o powód. Trochę przez pomyłkę, trochę z potrzeby. Na ten moment wystarczy za odpowiedź.
- Rozumiem - odparł drugi Półelf - choć ja tu jestem z własnej nieprzymuszonej woli. Ale nie wiedziałem, co jest za drzwiami… To była gra. Wiedząc to, co wiem teraz, nie jestem przekonany, czy to była dobra decyzja.
- Maszynownia jest tam… proszę otworzyć dowolne drzwi ładowni i przejść do pomieszczenia obok. I nie… nie mam w zwyczaju mordować załogi. Statek musi mieć załogę i kapitana. Statek musi mieć wyznaczony cel… ostatni jaki miałem… Informacja ta obecnie jest niedostępna…. był bardzo ważny.- odezwał się Statek dla ułatwienia otwierając jedne z drzwi. Maszynownia była zaś kolejnym obudowanym zimnym żelazem i kryształem pomieszczenie. I wibrowała lekko bucząc, nawet nie skupieni na zmysłach innych niż wzrok, członkowie to wyczuwali. Same drzwi do maszynowni były zamknięte i masywne… i z adamantu.
Kvaser z uwagą wsłuchiwał się w wypowiedź statku, aby zaśmiać się krótko i wskazać gdzieś w bliżej niezidentyfikowany kierunek jakby chcąc wskazać, iż zwraca się do statku.
- Ha! Nie do końca ci ufam, ale cię lubię. Nie masz kija w zadzie czy jak to się mówi u statków i marynarzy.
Ruszył z towarzyszami do drzwi, chwilę badając drzwi. Postukał w nie, jeszcze nie otwierał. Raczej z żywym zainteresowaniem oglądał rzemieślniczą robotę, tak jakby bardzo interesowała go oboka metalu, może metalurgia?
- Ciekawe, prawda?
Niziołek zapytał towarzyszy z błyskiem w oczach wskazując na drzwi.
- Ciężko mi mieć kij w zadzie nie mając zadu… ale mam stęmpkę. Otworzyć? Zwykle są zamknięte z uwagi na wyładowania. Teraz większe, skoro serce pękło.- odparł Statek.
- Opowiedz o warunkach w środku. Pewnie miałbyś ubaw gdybym po chwili wyskoczył zza drzwi podjarany piorunami czy czym tam - uśmiechnął się szeroko jakby taka sytuacja go… relaksowała.
- Napięcie nie jest na tyle silne, by zabić standardowy organizm… no chyba że podeszły wiek i słabe serce predysponują do szybkiego zgonu w wyniku wstrząsu. Przyznaję jednak, że nie jest to przyjemne doświadczenie i może być bolesne.- potwierdził Statek.
- Cofnijcie się, ja to mogę obejrzeć. Nie powinno mi zrobić szkody… raczej - bardziej niż chęć pomocy Imra zwyczajnie ciekawa co się działo w środku.
Po otwarciu wszyscy mogli zobaczyć “maszynownię”... widok był niecodzienny. Nie było bowiem maszyn. Całe pomieszczenie było porośnięte złogami kryształów, tworząc krzyształową jaskinię. Na jej środku obracała się lewitując w powietrzu ciemnozłota kula pokryta chaotycznymi żłobieniami, jakby metal zastygł w tej formie będąc lawą. Wirująca kula strzelała co chwilę błyskawicami uderzającymi w poszczególne kryształy. Niektóre wyładowania były mocniejsze. Była też pęknięta, a przez szczelinę widać było jasnozielonkawe jądro. Kryształy zaś po części był wyjątkowo ciemne… a spora ich grupka zdruzgotana.
Niziołek zapobiegawczo pozostał w lekkim odstępie od drzwi, przyglądając się wnętrzu z zamyśleniem. Nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego technicznym (czy raczej magi-technicznym) aspektem maszynowni, lecz sam widok był dość miły dla oka.
Półelfka wzięła głębszy oddech i weszła do środka. Oglądała po kolei zaciemnione kryształy i te skruszone. Potem skierowała swoje krokie bliżej kuli, po drodze zaliczając parę niegroźnych dla niej wyładowań elektrycznych. Zerknęła na to zielonkawe jądro. Pulsowało ono energią, wywołaną tym że metalowa skorupa dodatkowo obracała się na nim. Trudno było określić rodzaj jego materiału… ale było rozgrzane niczym w kolaskim piecu.
Tym razem Ambros nie był w stanie niczego stwierdzić. Te odgłosy były mu nieznane. Przecież to nie mogły być takie pioruny, jak podczas burzy.
- Co tam się dzieje?
- Mamy pod podkładem miniaturową burzę - niziołek skomentował mnichowi - ładny widok.
- Ktoś tu idzie. Imro - zawołał nieco głośniej, żeby usłyszała jego głos wśród trzaskających wyładowań.
Niziołek obrócił się w kierunku dźwięku, sięgając dłonią za plecy, do rękojeści miecza, z cichym trzaskiem wysuwając ostrze na kilka centymetrów. Przybrał przy tym dość bojową postawę, mimo pozornego braku zdenerwowania.
Ambros położył mu rękę na ramieniu.
- Spokojnie, chyba kojarzę ten chód.
Źródłem hałasu okazał się automaton, który wkroczył do pomieszczenia, rozglądając się po nim, a w jego oczach widać było po raz pierwszy jakieś emocje, a dokładniej fascynację.
- Podniebne statki przy tym wyglądają niczym zabaweczki… - mruknął, dopiero po chwili zwracając uwagę na pozostałych - Mam kompas, jednak zadziała dopiero, gdy oddalimy się od serca statku - wskazał na wirujące szaleńczo urządzenie. Jego płaszcz był teraz bardziej odchylony, ukazując kolejne sztuczne części ciała. Kompas przyczepiony był do jednego z dwóch bandolierów, wypełnionych odłamkami różnych kryształów.
- Rozumiem, że ten kompas nie wskazuje północy - niziołek zdjął dłoń z rękojeści miecza.
- Nie, jedynie położenie źródła energii o mocy podobnej do serca
Imra zawołana wyszła z pomieszczenie co jakiś czas będąc trafiają przez błyskawicę. Kompletnie tego nie zauważając.
- Poszukać, znaczy gdzieś poza statkiem? Idę z tobą.
- Poszukiwanie nie-wiadomo-czego w nie-wiadomo-gdzie należące do nie-wiadomo-kogo… Podoba się mi - Kvaser powiedział głośno i pogodnie - sądzę, że najlepiej byłoby gdyby ruszyła piątka, a dwójka została na statku, ale… Biorąc pod uwagę - z pewnym wysiłkiem niziołek ugryzł się w język aby nie rzucić mięsistej wiązanki, chociaż jego oblicze od razu zdradzało głęboką irytację - ...biorąc pod uwagę przyczyny, chyba więcej nas nie będzie.
- Rozesłałem trzydzieści wabików… niestety losowo i chaotycznie. Nowi załoganci mogą się zjawić, acz nie muszą bo… mogłem jedynie zaprosić.- usłużnie doprecyzował Statek.
- Kompas wskaże nam, gdzie, i czego szukamy. Będzie to pewnie podobne do obecnego serca - zauważył automaton - Jeśli ktoś nie chce ryzykować, niech zostanie.
- Ryzyko - niziołek wzruszył ramionami - uszczuplając ekspedycję pomniejsza się szanse na wyjście z tej sytuacji. To jest dopiero ryzyko - stwierdził poważnie.
- Mówicie tak jakbyśmy nie mogli wziąć pozostałych za fraki i zabrać ze sobą. Ten chudzielec nie wygląda na trudnego do złapania - Imra się uśmiechnęła, lecz zrobiły to tylko jej usta. - A kobiety można zawsze zachęcić w inny sposób.
- Nie lubię zaczynać znajomości od łamanych rąk i miednic - Kvaser zaśmiał się prezentując humor godny typowego najemnika.
- Ich decyzja jest ich decyzją. Ktoś zmuszony siłą do pomocy może być większą zawadą niż wsparciem - kolejny raz automaton brzmiał, jakby coś cytował - Ja wyruszam, niedługo, kto będzie chciał, niech dołączy.
- Sugerowałbym większą interakcję - coś groźnego zawarczało w głosie niziołka, niemal zwierzęcego - na przykład, to, iż przyjdziesz do nas i ładnie powiesz kiedy wyruszasz. Albo zapytasz się czy możesz samodzielnie wynosić stąd kompas który możesz stracić. Wszędzie, gdzie podróżowałem nawet nie nazywano tego kulturą, a po prostu nie byciem dupkiem - zakończył hardo i trochę nazbyt agresywnie.
- Nie, nie, nie w ten sposób - Imra nagle się dołączyła - Bezimienny towarzyszu, tak nas wsparłeś w sali narad aby teraz zachowywać się jakby tego w ogóle nie było. To chcesz utrzymać porządek czy zwyczajnie ładne słowa prawisz? Nie rób problemów większych niż już mamy. Nie chciałabym aby stała ci się krzywda. To twoje ciało pewnie ciężko naprawić gdyby się poważnie uszkodziło. Nie da się przewidzieć przecież co się może stać na tym opuszczonym przez wszystkich statku. Tak mało pamięta, składa obietnice, ale skąd możemy mieć jakąkolwiek pewność że nas wszystkich nie okłamuje? Bądź rozsądny, nie chciałabym próbować jakież to ślady zostawia młot na tym żywym metalu - kobieta położyła dłoń na ramieniu pseudo-golema z pustym spojrzeniem i łagodnym uśmiechem.
- Nasz towarzysz prawdopodobnie nie rozumuje w tych samych kategoriach co my, nieprawdaż? - dorzucił spokojnie Ambroṩ.
Ten wzdrygnął się lekko, ale po chwili pokręcił głową
- Wybaczcie, ale nie jestem obeznany w ...interakcjach. Czy przyjście tutaj, poinformowanie was o kompasie i planie wyruszenia, a mając poparcie i deklarację wsparcia - wskazał gestem Imrę - potwierdzenie go, nie było wystarczające? I młot nie zostawia specjalnie wyróżniających się śladów, paradoksalnie najłatwiej je naprawić.
Niziołek słuchał wypowiedzi wędrowca z rosnącą irytacją, której upust jednak nie znalazł się w szybkim ciosie lecz wyraził się powolnym, głębokim westchnieniem.
- Nie rozumiesz - stwierdził dziwnie cicho - posiadłeś coś, co jest związane z nami wszystkimi. W takim przypadku wyłącznie samodzielne podejmowanie decyzji i wyłącznie informowanie innych… chyba rozumiesz. Uznam to problem językowy - stwierdził jakby serdeczniej i wyciągnął w stronę wędrowca dłoń.
Automaton wahał się przez ułamek sekundy, po czym uścisnął ją - dość niezgrabnie przez sporą różnicę rozmiarów. Uścisk dłoni niziołka był pewny i nadzwyczaj silny, chociaż nie wyglądał na jakąkolwiek manifestację siły. Ramię wędrowca przypominało zaś żelazną sztabę, od której w sumie niewiele się różniło - z początku starał się być delikatny, jakby bał się uszkodzić mniejszego od siebie. Dopiero po chwili nabrał pewności.
- W takim razie… macie inne propozycje dalszego działania?
- Trzeba poinformować innych, potem robimy zapasy i ruszamy - niziołek stwierdził nad wyraz spokojnie - Statku, rozumiem, iż możesz przekazywać informacje i ogłoszenia?
- Oczywiście - stwierdził uprzejmie Statek.
Mnich pokręcił głową.
- Nadal nalegam, byśmy się bardziej zapoznali i ustalili jakikolwiek porządek - wyraźny akcent położył na słowie “jakikolwiek” - To nie zajmie zbyt wiele, kilka godzin. Bez tego wszelkie działania mogą spełznąć na niczym w najmniej dogodnym momencie z najbardziej błahego powodu. Kiedy będziemy wiedzieli, czego się po kim spodziewać, zaczniemy realnie współpracować.
- Wystarczy, że szybciej będziesz wyciągać wnioski. Ten w niebieskich szatach ewidentnie nie lubi jak ktoś mu rozkazuje, bezimienny ma problemy ze zrozumieniem jak działać, a Kvaser wygląda jakby zaraz miał wybuchnąć. Mmho nie lubi elfów więc lepiej będzie jak ktokolwiek inny będzie dawał jej rozkazy. Vaala zaś wydaje się równie nieobecna i nieprzewidywalna co Harran. Widzisz? Proste. Działajmy, a potem możemy sobie pogaworzyć. Jak już zrobimy co należy - słowa Imry były twarde.
- Ja martwię się o was, nie o siebie - skwitował sucho Ambroṩ - wiem o was dużo więcej, niż wy o mnie i pozostałych. Wolałbym, żebyście mieli podobną wiedzę o sobie nawzajem.
Imra najpierw prychnęła, a potem podniosła brew słysząc słowa ślepego.
- Och? Rozwiń tę myśl, bo teraz mnie zainteresowałeś.
- Moje zdolności wykraczają dalece poza umiejętność chodzenia w mroku... Na ten moment wystarczy za odpowiedź - dodał z lekkim uśmieszkiem.
- Oczekujesz, że będziemy się dzielić informacjami o sobie nawzajem, twierdząc, że sam wiesz o nas więcej niż inni? - konstrukt skrzywił się nieprzyjemnie, nie podobały mu się słowa mnicha - Może w takim razie podzielisz się z nami tym, co już o nas samych wiesz, wtedy wszyscy będą podobnie poinformowani.
- Mną się nie przejmujcie - Kvaser zaśmiał się lekko jakby już wiele razy wyjaśniał podobne kwestie - pokłady wkurwenia trzymam na wrogów i psubraty. Chociaż, fakt - uśmiechnął się jak na wspomnienie dobrego ciasta - jak wpadniemy do jakiejś gospody i będzie mi się nudzić, nie ręczę. Chociaż szczerze, to wolę wypić - stwierdził nagle poważniej - w kompaniach najemniczych zwykle wszyscy odpuszczają sobie zapoznanie, to wychodzi potem, w praniu. Dla mnie wystarczy imię i to czy trzymasz się z przodu, z tyłu czy na zwiadzie - skwitował.
- Tak, zbyt personalnie się jeszcze zrobi i komuś jeszcze zacznie zależeć - Imra zakpiła. - statku przekaż proszę pozostałym, że został znaleziony kompas i za… - kobieta spojrzała pytająco na automatona. - połowę godziny wyruszamy szukać nowego źródła energii.
- Niech będzie po waszemu - Ambroṩ zakończył wątek, wzruszając ramionami.
Automaton uśmiechnął się lekko słysząc, jak inni wycofują się z pomysłu.
- Oczywiście.- odparł Statek.
Niziołek spojrzał na otwarty przedział maszynowni.
- Statku, zamknąć maszynownię - trochę machinalnie powiedział czekając na skutki ogłoszenia.
- Tak jest. Reszta załogi została poinformowana.- rzekł Statek zatrzaskując maszynownię.
 
Asderuki jest offline  
Stary 01-06-2020, 11:53   #14
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Narada w pokoju nawigacyjnym ...


Nowa “załoga” po zwiedzeniu całego statku i zapoznaniu się z jego pomieszczeniami w końcu zebrała się w tej samej komnacie, w której to zaczęła się ta przygoda. Nadszedł czas decyzji i postanowień. Co prawda oni sami zagrożeni nie byli w tej chwili, ale nad ich lokum wisiała groźba unicestwienia. Pięć do sześciu dni… zegar tykał, choć powoli.
- Ejjjj!! Wy tam!!! My idziemy na samą górę!! - dobiegło z głębi statku.
Automaton spojrzał na mapę statku widoczną na stole.
- Pozostali najwyraźniej czekają na górze, dołączmy do nich - stwierdził po okrzyku druidki.
- Podobno najlepsze zgrupowania są tam, gdzie można dostać zabłąkaną strzałą w plecy - niziołek zażartował jakby badając na ile automaton rozumie koncept poczucia humoru - no to idziemy.
Konstrukt prychnął, co brzmiało trochę jak potrząśnięcie workiem gwoździ - W takiej sytuacji dobrze mieć je na wysokości cudzych kolan, prawda? - rzucił w drodze na pokład. Chyba brzmiało to jak jakaś próba żartu, ale dość hermetyczna.
- Kilka razy dzięki temu nie odrąbano mi głowy - niziołek wyszczerzył się wspominając dobre czasy.
- Ale przez to zapewne sam odrąbałeś ich mniej, niż byś chciał - rzucił mnich - Idźmy na górę.
- Chaos, chaos… jak ja nie lubię chaosu - Imra pokręciłą głową zapadając się we wspomnieniach. Bezwiednie dołączyła do reszty, bo to w pewien sposób da namiastkę porządku. Przynajmniej będą w jednym miejscu.

Wszyscy którzy wychodzą na pokład statku...

Z pokładu rozciągał się widok na dosłownie płaską równinę.. pokrytą kraterami i gruzem. Statek lekko przechylony na lewą burtę rozbił się niemal na granicy na sześcianu i z drugiej strony widać było kraniec tej bryły. Jak przekroczyć taką “barierę”?
Nad statkiem unosiły się różne bryły, najczęściej sześciany. Na tych bliżej rodzimej bryły widać było światło ogni i wybuchy magiczne. Słychać było szczęk oręża i odgłosy walki.
Wokół owych sześcianów latały kruki i sępy… zresztą podobne stadko ptaków zgromadziło się na pobliskich gruzowiskach i łakomo łypało na trupa leżącego na pokładzie. Najwyraźniej nie mogły wlecieć na pokład.
- O ja… - Powiedziała Vaala, rozglądając się wokół. Zanim jednak opuściła środkowy pokład statku, ryknęła na dolny - Ejjjj!! Wy tam!!! My idziemy na samą górę!!
Po dotarciu na główny pokład, usadowiła chudziutki tyłeczek na jakiejś beczce, i tak tam sobie siedziała, majtając bosymi stopami ponad dechami pokładu, dalej podziwiając widoki…
- To w którą stronę mamy powędrować? - spytał Harran, podziwiając krajobraz... dość ponury.
- Ruszyć naprzód od lewej burty.- wyjaśnił Statek.
- Musimy zeskoczyć, czy jest jakaś prostsza droga? - zainteresował się zaklinacz, jako że od pokładu do ziemi była dość spora wysokość. W sam raz, by sobie to i owo złamać.
- Są drabinki sznurowe w ładowni, mogę też otworzył wrota rufowe. Nie ma potrzeby zeskakiwania.- odparł uprzejmie Statek.
Mmho została na schodach wejściowych na pokład, jedynie wychylając głowę by zobaczyć co się wokoło nich znajduje.
- Ale dziwne to - rzuciła nie wiadomo do kogo.

Stukot kilku par butów o pokład obwieścił wejście na pokład reszty “załogi” statku. Prowadził konstrukt, rozglądając się po całym horyzoncie.
- Mamy kompas, w warsztacie był jeszcze jeden martwy, także należący do napastników. Mag - wskazał najpierw na znalezione urządzenie, które jedynie odrobinę mniej wariowało dalej od maszynowni, oraz na zabraną księgę czarów. - Mamy kilka dni na dostarczenie nowego źródła energii, ale lepiej się pospieszyć, na wypadek nieprzewidzianych okoliczności. Kto chce wyruszyć ze mną?
Kvaser wszedł na pokład za mechanicznym człowiekiem, w pewnej odległości. Wyglądał na dość wyluzowanego - jak na jego standardy - bardziej skupionego na otaczających go widokach niż jakimkolwiek, domniemanym lub nie, powodzie do irytacji. Głośno wciągnął powietrze.
- Krajobraz jak z piekła, aż żal będzie opuścić to miejsce - stwierdził uśmiechnięty.
Vaala pozdrowiła pojawiających się na pokładzie osobników krótkim gestem uniesionej w górę dłoni…
- Razem. Tak - Zaakcentowała pierwsze słowo, zwracając się do "żywej machinerii".
- Zdecydowanie tak - dodał Harran.
- Tam przynajmniej będzie co robić - odpowiedziała Mmho, najwyraźniej również chętna na wycieczkę.
Imra nie od razu zauważyła widoki. Kiedy w końcu się ocknęła na nowo zalała ją fala wspomnień. Uśmiechnęła się widząc sceny batalii. Jak i wcześniej zrobiły to tylko jej usta.
- To były dobre czasy - mruknęła cicho do siebie.
Ambroṩ podążał za nimi w milczeniu, najwyraźniej zamyślony.
- Statek gadał, że dotrzemy na miejsce wędrówki za tym czego szukamy za osiem godzin piechotą… Umiecie latać? - spytała Vaala.
Niziołek spojrzał na Vaalę z minę z miną w stylu “ja, latać, debilu”... ale po chwili szeroko uśmiechnął się szczerząc wilczo zęby, nawet w jakiś pokrętny sposób sympatycznie.
- Nie przez tyle czasu, a jakoś wolałbym nie być katapultowany do celu - mrugnął.
- Tak. Mogę przenieść jedną-dwie osoby - potwierdził sucho konstrukt.
- Osiem godzin, to również dla mnie za dużo. Przez pięć, a potem dopiero następnego dnia. Sugeruję jednak trzymać się razem. Jeśli nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim takiej możliwości to potem pójdźmy ziemią - Imra powróciła myślami do rzeczywistości. - Możliwe, że też mogłabym wziąć jednego pasażera. Ale nie jestem pewna.
- Trzeba i tak znać pieszą trasę powrotną w razie gdyby coś nawaliło - podsumował niziołek i zaczekał na głos innych.
- Będziemy na miejscu w… trzy godziny, i w tyle wrócimy. Wszyscy. Lotem - powiedziała Vaala, dłubiąc najmniejszym pazurkiem w zębach - Ruszamy już, czy trzeba czasu? - Spojrzała po zebranych.
- A w sumie to skąd wiesz, ile czasu zajmie nam podróż? I dokąd mamy lecieć? - Imra spojrzała podejrzliwie na druidkę.
- Skoro statek mówił, że pieszo zajmie to osiem godzin, to można to przeliczyć - powiedział Harran. - Lot jest dwa, trzy razy szybszy niż piesza wędrówka.
- Nie słyszałam, że to powiedział. Wciąż za długo, ale jakoś to ogarniemy na miejscu - półelfka wzruszyła ramionami i spojrzała na Harrana - Umiesz latać?
- Trochę tylko - odparł. - Nie na tyle, by móc lecieć te dwie czy trzy godziny. W sumie nie ma się czym chwalić - dodał. - A co do przygotowań - spojrzał na Vaalę - to pewnie trzeba by jakieś zapasy zabrać, na wszelki wypadek.
Mmho przysłuchując się wywodom o lataniu podeszła do leżącego na pokładzie trupa, by ocenić kto tym razem to jest i jak zginął. Kucnęła przy nim i zaczęła zdejmować z niego wszystkie cenne na pierwszy rzut oka przedmioty, odkładając je na bok. Nie miała zamiaru ich brać, ale zanim sprawdzi czy trupy mogą latać zza pokład, lepiej było zachować to co może się kiedyś komuś przydać. Z ciekawszy przedmiotów jakie znalazła była zawsze przydatna mikstura jakiegoś leczenia oraz trzy słoneczne różdżki. Także skórznia, rapier i sztylet wyglądały na magiczne. Truposz miał przy sobie fiolkę antytoksyny i cztery fiolki jakiejś roślinnej trucizny. Złodziej więc, albo zabójca… albo jedno i drugie. Także pierścień na jego palcu wyglądał na magiczny, a płaszcz był płaszczem odporności, choć nieelfiej roboty. Naoglądała się ich w życiu tyle, że potrafiła je od razu rozpoznać. Magicznego pasa i dwóch pozostałych fiolek już nie… ktoś będzie musiał to wszystko zidentyfikować. Podejrzenia co do złodziejskiego fachu potwierdziły jeszcze mistrzowsko wykonane wytrych ukryte w bucie nieboszczyka.
- Możemy pozbyć się wszystkich trupów, żeby nie zaczęły cuchnąć nim wrócimy - zaproponowała.
- Masz rację - powiedział Harran. - Na szczęście nie ma ich aż tylu. Zajmę się tym truposzem w szacie maga - dodał, po czym ruszył w stronę pracowni magicznej.
- Czy my właśnie nie mieliśmy wyruszać - niziołek zapytał automatrona retorycznie patrzać na zamieszanie w drużynie - ale rozumiem. Trupy do zawsze zarobek. Każdy się spieszy do nich - westchnął jakby znał ten obrazek zbyt wiele razy.
- Dziwisz się, że nie chciałem tracić czasu na dyskusję i ruszyć szybko? - odparował z lekkim rozbawieniem - Jeśli chcecie, mogę przenieść część waszych zapasów. Mamy tu jakichś zwiadowców? Jeśli nie, mogę ruszyć przodem
- Jeśli jesteś przywiązany do noszenia kompasu, to nie powinieneś iść przodem. Co najmniej druga osoba po przodku. Może dzikie - niziołek zamyślił się - wyglądają na lubiące tropić czy co tam robi się w lasach.

Na wypowiedziane przez Niziołka określenie “dzikie”, Vaala uniosła na drobny moment jedną brewkę, nie odezwała się na ten temat jednak ani słowem…
- Trupy wyrzucić tak, będą śmierdzieć, a potem wylezą z nich robaki. Opuścimy sta-tek, na dzień, ale co jak na kilka?
- Robaki w czekoladzie - niziołek uśmiechnął się w stronę Vaali jakby komentował jakiś smakołyk - ale raczej nie z larw mięsnych - stwierdził po zastanowieniu. Vaala zaś uśmiechu nie odwzajemniła, wzruszając jedynie ramionami…
- W dupę wyruchanego jeża - odezwała się Mmho wstając znad trupa, a następnie ciągnąc go w stronę burty by sprawdzić czy da się przez nią wyrzucić ciało. I po chwili trupek wyleciał rozpaćkując się na twardym podłożu, ku uciesze kruków i sępów… te rzuciły się od razu na darmową przekąskę.
- Skoro nie chcecie tracić więcej czasu, to do roboty. Vaala umie kucharzyć, czy możesz przynieść zapasy dla wszystkich i każdemu rozdać je po równo? A wy panowie, każdy po jednym trupie. Przedmioty tu, ciało za burtę i lecimy dalej. Bez jęczenia jak stare baby. Każdy robi swoje i za pięć minut ruszamy. Jak będziemy znowu wszyscy, bo jeden już se polazł, to sobie ustalimy kto idzie przodem. Mmho może iść pierwsza. - Popatrzyła krótko po nich, omijając wzrokiem elfkę. - Ja jebię - dodała jeszcze, ale pod nosem.

Vaala skinęła głową, i ruszyła się więc do izby nawigacyjnej, by przytaszczyć tu ciało kapłana, pozbyć się z trupa rzeczy, a następnie by przygotować jakieś zapasy dla wszystkich biorących udział w wyprawie po… to co statkowi brakowało.
 
Asderuki jest offline  
Stary 02-06-2020, 21:17   #15
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
W trakcie przygotowań, Mmho i Harran.


Pół-orczyca śmiało otworzyła drzwi pomieszczenia, które Harran nazwał pracownią magiczną, lustrując jak wygląda sytuacja z truposzem.
- Pomóc ci? - zapytała widząc w środku Harrana. Spodziewała się go tu zastać, miała jednak wątpliwości czy słabowitej budowy mag da sobie radę z ciałem.
- Już powoli kończę - odparł zaklinacz, pokazując jeżący z boku płaszcz, na którym spoczywała garść przedmiotów, już truposzowi niepotrzebnych - dwie mikstury leczenia, mikstura przemieszczenia, mikstura niewidzialności, mistrzowskiej jakości sztylet, amulet naturalnego pancerza, pas zwiększający kondycję, płaszcz odporności... taki trochę lepszy, gogle widzenia w ciemności,. - Muszę jeszcze sprawdzić, czy ma coś w kieszeniach... Magowie różne rzeczy trzymają w różnych miejscach.
- W różnych miejscach, co? - Mmho zachichotała, chociaż w jej wykonaniu i przy jej ochrypłym głosie nie był to chichot panieneczki. Podeszła kilka kroków w stronę żywego i martwego maga, przyglądając się. Najwyraźniej uznała, że pomocy w samym przeszukiwaniu Harran nie potrzebuje.
- Zajmował się rzeczami, które mi się niezbyt podobają - powiedział zaklinacz, odrzucając na płaszcz kolejne rzeczy - kryształ w którym można było umieścić swą duszę oraz pokaźnych rozmiarów onyks. - Ożywianie truposzy... - Pokręcił głową, - To nie dla mnie.
- Rozumiem - odpowiedziała Mmho - czyli istnieje duże prawdopodobieństwo, że faktycznie był tym złym - stwierdziła.
Harran skinął głową.
- Jakoś musieli się dostać na statek i, zapewne, zaatakowali załogę - powiedział. - Ale pewnie nigdy się nie dowiemy, po co im to było. Na szczęście nie wszystkie przedmioty złych magów są, że tak powiem, złe.
- Jak wszystkie trupy będą za burtą i będzie czas, to przejrzymy wszystkie przedmioty. Może być tam coś przydatnego dla innych, choć mam wrażenie, że nikt szczególnie nie pali się do brania czegoś - odpowiedziała Mmho.
- Może nikt nie chce wyjść na zachłannego - odparł. - A może mają lepszy ekwipunek. W każdym razie nic się nie zmarnuje. Najwyżej sprzedamy wszystko w najbliższym porcie i podzielimy się zyskiem.
Zawinął płaszcz i znajdujące się w nim rzeczy w niewielki węzełek.
- Płaszcz też ma swoją wartość - powiedział. - Można dzięki niemu przywoływać szkielety.
- Mmho nie lubi szkieletów - skrzywiła się. - Tamten na górze miał też płaszcz. Płaszcz odporności ale nie roboty elfów - odparła. - To wszystko?
- Wszystko - odpowiedział. - Wolisz ręce czy nogi? Razem będzie łatwiej go wynieść - dodał.
- Wszystko jedno, mogą być ręce - odpowiedziała, od razu podchodząc do trupa i biorąc go za nadgarstki. Nie było trzeba nad tym dłużej dyskutować.
Harran chwycił nieboszczyka za nogi i ruszyli na pokład.
- Dzięki za pomoc - powiedział, gdy znaleźli się przy burcie.
- Aha - odpowiedziała elokwentnie pół-orczyca. Po czym dołożyła wszelkich starań by świeża dostawa mięsa ucieszyła sępy.
Gdy truposz leżał już na skałach spojrzała na maga, a po tym na jego małego smoka.
- Jak ma na imię?
- Afreeta - odpowiedział Harran, na co smoczek zaskrzeczał coś w swoim języku. - Wita cię - uśmiechnął się, po czym szepnął coś smoczkowi do ucha. Afreeta zeszła na wyciągniętą dłoń maga, a ten podsunął smoczka bliżej półorczycy. - Znamy się już ładnych parę lat - powiedział. - Moja prawdziwa przyjaciółka. - Pogłaskał smoczka po łebku.
- Cześć Afreeta, jestem Mmho - przedstawiła się przyglądając się stworzeniu, które odwzajemniło się jej uważnym spojrzeniem.
- Mmhooo - powiedziała cicho Afreeta.
Pół-orczyca była zaskoczona. Uniosła na moment wyżej brwi i pytająco spojrzała na maga. Po tym wróciła spojrzeniem znów na smoka.
- Jesteś urocza - powiedziała.
Afreeta wyszczerzyła się w smoczym uśmiechu, po czym powiedziała coś, czego Mmho nie zrozumiała. Harran uśmiechnął się.
- Ona też uważa, że jesteś urocza. Na swój sposób, bo ona woli smoki - przetłumaczył.
- Jasne - Mmho wyszczerzyła się w uśmiechu. - Lubisz jak się cię głaszcze? - zwróciła się do smoczycy.
Afreeta przez moment przyglądała się półorczycy, po czym spojrzała na maga, by po chwili nadstawić łepek na potencjalną pieszczotę.
Mmho zgodnie z obietnicą pogłaskała ją krótko, acz z uczuciem podziwu nad jej piękna istotą. Po tym cofnęła rękę.
- Czas nagli - spojrzała teraz na maga - widzimy się tu za chwilę, jeszcze muszę coś załatwić.
Mag skinął głową. Nie zamierzał wypytywać o plany, którymi Mmho nie dzieliła się sama z siebie.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 03-06-2020, 09:01   #16
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Zebrana tutaj gromada była bardzo różnorodna, pod wszelkimi względami. W Niebieskich Szatach również było wiele indywiduów, lecz w tamtym przypadku wszyscy byli weryfikowani. Co dawało mnichowi wiele do myślenia. Statek zdawał się być dość inteligentną istotą, musiał kierować się jakimś wzorcem.

Tak. Byli to wybitnie uzdolnieni osobnicy. Kiedyś zapewne poczułby się wyróżniony, teraz Ambroṩ skupiał się na konsekwencjach. Suche fakty. Zagrożona istota wykorzystała wszystkie swoje opcje by spróbować uratować samą siebie. Jest na tyle potężna, że jej moc sięga innych światów, o których nikomu się nie śniło. Czy Statek był zagrożeniem? Nie tylko dla nich, nowej “załogi”, ale także dla światów, z których pochodzili? Nad tym mnich się zastanawiał, gdy wszyscy pozostali tak beztrosko rzucili się w wir eksploracji nieznanego. W takich chwilach uważał swą ślepotę za prawdziwe błogosławieństwo.

“Najważniejsze jest to, czego nie widać” - stary Jorgi miał słuszność.

“Przyjrzał” się zatem każdemu z nich.

Mhograah, półorczyca. Niezbyt wyrafinowana, względnie proste drzewo ducha. Wojowniczka. Liczył, że przy sporej dozie cierpliwości i dobrej woli będą w stanie współpracować. W ostateczności do okiełznania.

Harran, Wiedzący. Wyjątkowo niebezpieczny. Dodatkowo Nebu i Wszystkowidzący nie mogą być w dobrych relacjach. Szczęśliwie, jedynie chwiejny, nie obrał swej ścieżki. Ambroṩ modlił się o wstawiennictwo swojego patrona i miał nadzieję, że podczas ich wędrówki Wiedzący będzie chętniej działał prawą ręką, niż lewą.

Kvaser, niziołek. Przyjemnie ludzki w tym całym towarzystwie, pomimo swojego bojowego usposobienia. Gruby pień drzewa. Będzie można na nim polegać.

Wędrowiec, nieoddychający. Nadal nie podał swego imienia. Niechętnie współpracuje. Niewiele mówi. Jego drzewo jest przerwane. Gdyby nie fakt, że jako jedyny trafił na pokład statku po mnichu, Ambroṩ podejrzewałby go o złe zamiary. W obecnej sytuacji nie był zbyt zadowolony ze swojego stanu wiedzy o tym… czymś. Czas pokaże…

Imra... Gdy o niej myślał… nie. Nie chciał o niej myśleć. Może Bogowie się zlitują i to będzie… zwykła podróż przez światy...? Nie. Uśmiechnął się do siebie. “Chciałeś innego świata? Teraz masz. Wykaż się, naiwny głupcze.”

Vaala, niepozorna. Piękne drzewo, jednocześnie chaotyczne, a zarazem pozostające w harmonii. Dlatego ją wybrał. Oby słusznie.
 
__________________
Słudzy nieużyteczni jesteśmy

Ostatnio edytowane przez Ryder : 06-06-2020 o 19:55.
Ryder jest offline  
Stary 03-06-2020, 09:52   #17
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po pewnym czasie, gdy trupy poprzedniej załogi wylądowały za burtą, a ich niedoszły ekwipunek przeszedł w nowe ręce, nadszedł czas zbierania się w drogę. Rozdzielenie prowiantu, omówienie odgórnego planu działania, i tym podobne, czasem drobne, jednak ważne dla dalszej wyprawy kwestie, należało sobie jeszcze wyjaśnić…

- Dla każdego tyle samo wody i żarcia. - Vaala rozdawała co trzeba wszystkim osobom na pokładzie. Ot, zwyczajowa woda i prowiant w postaci suszonego mięsa, owoców, sucharów, i tym podobnych. Nic wielkiego, nic nadzwyczajnego, nic… smacznego. Ale jak mus, to mus.
- Mogę stworzyć więcej wody i żarcia w drodze. Nic innego na sta-tek nie ma. - Wzruszyła ramionami, spoglądając na chwilę i na Niziołka, po czym wyciągnęła gdzieś ze swoich łachmanów małe zawiniątko, kładąc na stojącej na pokładzie beczce. W kawałku szmatki było kilka jagód, orzeszków, i nawet parę listków.


Vaala przesunęła delikatnie paluszkiem jagody na bok.
- Te są magiczne. Zjesz taką, to brzuch pełny jak po obiedzie. Chcecie teraz, czy potem? Mogę wyczarować więcej. - Spojrzała po wszystkich zebranych.
Harranowi w zasadzie te wszystkie zapasy nie były potrzebne, ale zaklinacz doszedł do wniosku, że dobrego nigdy za dużo. Poza tym Afreeta od czasu do czasu bywała głodna, a kamieni i trawy raczej nie jadała. Schował więc jedzenie i wodę, ale za jagody podziękował uznając, że innym mogą się one bardziej przydać.
Wędrowiec przyjrzał się jagodom z pewnym zaciekawieniem, ale po chwili pokręcił głową.
- Zachowajcie pożywienie dla siebie, mi nie jest potrzebne.
Jak dawali należało korzystać. Tak przynajmniej uznała Imra.
- Dobra robota - powiedziała zabierając co jej przygotowali do torby. Jagody wzięła dwie i z bliżej nieznanego powodu poklepała dużo nizszą od siebie druidkę po głowie nie zaszczycając jej jednak spojrzeniem, na co Vaala odsunęła głowę.
- Jak nie ma ciasta to dobre i jagody - niziołek stwierdził zabierając prowiant oraz również biorąc dwie jagody, dość surowo dziękując druidce zdecydowanym, prostym gestem pochylenia głowy.
- Ja również podziękuję, mam swoje zapasy - rzekł Ambroṩ - Nigdy nie wiadomo, na ile starczą, więc bierzcie.
- Nie trzeba - powiedziała krótko Mmho na widok jagód. Resztę zapasów schowała dziękując za nie skinieniem głowy.

Vaala schowała więc zawiniątko z owocami lasu ponownie w swoje łachmanki, po czym omiotła towarzystwo wzrokiem.
- To ruszamy tak? - Powiedziała.

Po chwili wyciągnęła więc ze swojej torby drewnianą miseczkę, nalała tam nieco wody, i wrzuciła dwa listki. No i zaczęła swoje mamrotanie, wykonywanie skomplikowanych gestów dłońmi, odprawianie najwyraźniej jakiejś magii… i po dłuższej chwili skończyła, a woda w miseczce i listki wyparowały. I nic.

Póki gdzieś wysoko ponad nimi, gdzieś na tym tu “niebie” nie rozległ się skrzek. I pojawiły się punkty, które szybko rosły, w miarę zbliżania się do statku i przebywających na nim osób. Jeden, dwa, trzy… cztery.


Orły. Ogromne orły, które szybko pokonały odległość, lądując tuż obok statku, przy okazji płosząc kruki i sępy. Ale co to były za orły… wysokie, niczym byś postawił dwa konie, jednego na drugim (tak 4,5m), a rozpiętość ich skrzydeł to jak trzy rumaki, ustawione jeden za drugim(9m). Vaala z wielgaśnym uśmiechem na twarzy zbliżyła się do burty, po czym przywitała z każdym z nich po kolei. Najpierw ukłoniła się, coś pomamrotała do tych imponujących stworzeń, a nawet każdego z nich pogładziła dłonią po wielkim łbie. W końcu zaś, odwróciła się do towarzyszy na pokładzie.
- Polecimy na orłach - Powiedziała dziewoja, po czym zatoczyła ręką łuk, jakby naśladując wypowiadane słowa, przy okazji chyba określając długość istnienia owych bestii - Będą dla nas od wschodu do zachodu słońca…

No tak, tylko, że orły były cztery, a ich wszystkich siedmioro?

- Piękne... - z uznaniem powiedział Harran. - Dużo udźwignie taka ptaszyna? Dwie większe osoby?
Niziołek podniósł brew w geście małego podziwu. Chwilę przyglądał się zwierzynie, dość fachowym okiem oceniał ptaki, potem jego wzrok powędrował na druidkę. I wtedy nie odezwał się, tylko przyłożył zaciśniętą pięść do piersi, a potem dwoma palcami dotknął nosa. Był to chyba jakiś gest uznania?
Po tym podszedł do zwierząt.
- To kto lubi się przytulać z niziołkami?
Zapytał wybuchając donośnym śmiechem jakiego nie powstydziłby się krasnolud.
Czy to możliwe, że słyszał orły w takim miejscu? Ambroṩ zwrócił głowę ku górze. Tak, niemożliwe, a jednak.
- Mogę lecieć z tobą - rzekł mnich, po czym skinął głową Vaali w geście uznania - Wspaniałe są.
Automaton przyglądał się przyzwanym ptakom w kompletnym bezruchu - widać zrobiły na nim wrażenie. Słysząc pytanie Harrana jakby się ocknął i pokiwał głową, przenosząc wzrok na Vaalę.
- Moje ...ciało może być dużym obciążeniem - stwierdził z lekkim żalem w głosie - Postaram się dotrzymać wam tempa w powietrzu.
- Rosły chłop w zbroi to dla nich nie kłopot - Vaala odpowiedziała Harranowi i maszynie, po czym i odezwała się do wszystkich - Ja też takim się stanę i wezmę Mmho.
Gdy Vaala przedstawiła swoje rozwiązanie, Wędrowiec uśmiechnął się lekko, co nie stanowiło wcale przyjemnego widoku, po czym odszedł na bok, siadając po drugiej stronie pokładu i nieruchomiejąc.
- Rosłym chłopem się staniesz? Czy będziesz taka do spółki z Mmho? - zapytał, z wyraźnym uśmiechem, zaklinacz.
Mmho przyglądała się w milczeniu orłom i Vaali. Właściwie, to była pod takim wrażeniem, tego co się właśnie wydarzyło, że nawet nie wiedziała co powiedzieć.
- Rosły chłop, który weźmie Mmho? - zdziwiła się najpierw, wyrwana z zamyślenia, po kilku uderzeniach serca zaśmiała się głośno dostrzegając żart. - Mmho nie potrzebuje chłopa, ale na orła chętnie wskoczy.
- Jedyna rzecz jakiej zazdroszę druidom. Zwierząt. Taki widok się nigdy nie znudzi… - Imra najpierw westchnęła do swoich wspomnień a potem spojrzała na pozostałych. - No to wybierajcie sobie te orły jak pokoje. Pchać się nie będę.
Z tymi słowami klepnęła Mmho w plecy jakby zachęcając ją do wskoczenia na jakiegoś.
- Łapy precz, bo wyrucham jak jebaną elfkę - warknęła pół-orczyca, wyraźnie najeżona i ledwo panująca nad sobą by nie sięgnąć po jakiekolwiek ostrze. I na wszelki wypadek odeszła kilka kroków od Imry. Wszak nie na orła, bo tym dla niej miała stać się Vaala.
- Możesz próbować, tylko może jak już wrócimy. Szkoda orłów. Jeszcze by rykoszetem dostały - półelfka powiedział z dość zaskoczoną miną. Nie sądziła, że taka niedotykalska będzie zielonoskóra.
Mmho nic nie odpowiedziała na to, ignorując pół-elfkę.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 07-06-2020, 08:49   #18
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gdy reszta drużyny szykowała się do wyruszenia na przywołanych przez Vaalę orłach, Wędrowiec oddalił się trochę od nich, znajdując sobie spokojniejszy kąt dla medytacji. Manipulacja wolną ektoplazmą miała zająć tylko chwilę, miał więc jeszcze czas na spokojną analizę tej sytuacji, którą dotąd zaniedbał na rzecz działania.

Spojrzał na zebrane z ciał agresorów święty symbol i księgę zaklęć - wziął je odruchowo, by na wypadek powrotu odebrać im dostęp do magii. Jednak teraz zaczął się zastanawiać, jak naprawdę wyglądał ten atak. Czy grupa, sądząc po ekwipunku, średnio doświadczonych napastników była w stanie zlikwidować całą załogę tylko po to, by następnie paść ofiarą samobójczego manewru w wykonaniu statku? Czy sam pojazd połączony był jakiegoś rodzaju więzią, czy geasem, z prawowitymi załogantami, czy działał niezależnie, a posiadanie załogi było dla niego zwykłą potrzebą? Pytań było znacznie więcej, a odpowiedzi niewiele - może Byrnid Dojurn, który wsławił się wykradzeniem z Xendriku sekretów wiązania żywiołaków, mógłby wiedzieć więcej na ten temat…

Statek wspominał, że to on stworzył portale, które ich tutaj sprowadziły, niejako wybierając każdego z nich, oraz tych, którzy nie zdecydowali się zaryzykować i przejść przez planarne wrota. Samo to świadczyło już o pewnych cechach tych, z którymi przyszło Wędrowcowi współpracować. Mag, druid, dwóch łuczników, dwóch wojowników, i on - cóż, przeznaczenie tej grupy wydawało się dość jednoznaczne… Automaton nie był przyzwyczajony do działania w zespole, większość zleceń wykonywał zawsze samodzielnie, o ile nie wymagały wysokiej ekspozycji lub specjalistycznych umiejętności. Wyglądało jednak na to, że będzie musiał zmienić swoje przyzwyczajenia, ale doszedł do wniosku, że powinno mu to wyjść na dobre. W końcu opowieści nie mówiły tak często o samotnych bohaterach, a nawet jeśli, to zwykle nie kończyły się dla nich dobrze. Do tego ci tutaj stanowili bardzo ciekawą niewiadomą - wyglądali na pochodzących z różnych światów (z pewnością żaden nie wyglądał na mieszkańca Eberronu, przynajmniej tego znanego Wędrowcowi), więc nieśli ze sobą całą rzeszę własnych historii, nieznanych pozostałym. Gdy naprawimy statek, będę musiał dowiedzieć się od nich czegoś więcej. Dobrze, że sami nie są tak mnie ciekawi…

Automaton podniósł się, gdy reszta drużyny była już usadowiona na orłach i gotowa do drogi. Nie wyglądało na to, by cokolwiek się w nim zmieniło, szedł jednak pewniej, a jego stopy zupełnie przestały dudnić o pokład, jakby przedtem robił to specjalnie. Stanął przy burcie, w dłoni trzymając kompas - przez moment zastanawiał się, czemu nikt inny nie chciał go wziąć, ale porzucił tę myśl.
- Będę leciał kilkanaście metrów przed wami, zasygnalizuję, kiedy kompas się ustabilizuje i będziemy znać położenie nowego źródła
Po tych słowach zamknął urządzenie w potężnej dłoni i skoncentrował się, przywołując uformowaną wcześniej ektoplazmę. W ciągu sekundy całe jego ciało pokryło się szarą, metaliczną powłoką, upodabniając go jeszcze bardziej do smukłego stalowego golema, a z pleców wyrosły mu masywne skrzydła, rozkładając się z cichym zgrzytem.

 
Sindarin jest offline  
Stary 07-06-2020, 16:12   #19
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Acheron… Statek niewiele powiedział o tym świecie gigantycznych brył geometrycznych unoszących się bezkresnej próżni. Zryta kraterami powierzchnia sześcianu na którym się znajdowali była pogrążona w słabym świetle księżycowej nocy. Widoczność jednak była dobra… lepsza w słabym blasku jakie roztaczały krystaliczne żyły zatopione w kamiennym drewnie.
Dzielna drużyna rwała się do wykonania misji, co z pewnością radowało okręt. Aczkolwiek nie zmieniało jednego faktu. Bez względu na to ile to heroicznych czynów wykonają to i tak nie ominie ich sprzątanie okrętu, w którym po intencjonalnym uderzeniu w sześcian panował burdel. A i wcześniejsze brutalne wybebeszeniu i obrabowanie statku z niemal wszystkiego też nie pomagało.
Widmo miotły i zmiotki wisiało nad bohaterami jak miecz Damoklesa.
Póki co wyrzucono trupy… dobre i to.
Pośpiech sprawił też, że nie zdążono zidentyfikować wszystkich łupów. Które, choć nie były niczym szczególnie wyjątkowym, mogły być użyteczne… choćby jako towar handlowy.
Tylko wpierw musieli dostać się do cywilizacji, bo choć okolica w której się znaleźli daleka była od naturalnej.

Vaala załatwiła im pożywienie w postaci “jagódek” i transport; olbrzymie orły wpasowały się idealnie w miejscową “faunę”. Potężnych skrzydlatych drapieżców i padlinożerców. Niektórych naprawdę potężnych. Takich jak siedzące nieco dalej dwa szarobure sępy, każdy wielkości krowy. Bestie przyglądały się nadlatującej z kierunku rozbitego statku drużynie z obojętnym zaciekawieniem. Mimo że teoretycznie owe sępy mogły zaatakować z sukcesem podróżującą na grzbietach orłów drużynę i zmusić ptaki do porzucenia ładunku, to Vaala wiedziała że tak się nie stanie. Sępy są wszak ze swojej natury są leniwymi oportunistami. Po co miałyby ryzykować starcie z orłami i narażać się na rany, skoro lepiej poczekać aż jedzenie samo się pojawi. Tu zawsze samo się pojawiało… prędzej czy później. Sępy nie były zagrożeniem, wykazując ślady agresji tylko przy posiłku i tylko wobec stworzeń które chciałyby zabrać im mięsko. Humanoidy zaś zazwyczaj nie zabierały mięska, jedynie co to się na mięsku znajdowało.
Sępy nie były kłopotem… i Vaala o tym wiedziała. Nie miała jednak dlaczego to całe miejsce po opuszczeniu Statku lekko ją niepokoiło i drażniło. Po prawdzie był to słaby impuls, coś jak źdźbło tkwiące w bucie. Nic z czym nie dało się żyć.
Zresztą nie tylko druidka czuła ten dyskomfort. Podobne odczucia miał i Kvaser i Harran.

Drużyna mogła też dojrzeć to co się działo na innych poruszających się dookoła sześcianach choć z daleka. A działo się wiele… głównie różne potyczki między różnymi… partyzanckimi frakcjami.
Bo te grupy inaczej nazwać nie można było. Z daleka wyglądały jak dwie zbieraniny przypadkowych wojaków… żadnych barw, żadnego szyku, żadnego sensu.
Nie mogli się oddalić od swojego sześcianu by się przyjrzeć. Dość szybko bowiem zorientowali i że wlatując w pustkę między bryłami, straciliby z oczu swój własny sześcian. Bryły bowiem poruszały dość wobec siebie.

Co innego grupki bojowe na sześcianie który przemierzali. I właśnie jedna taka znajdowała się tuż pod nimi o ile dało nazwać to na co się natknęli… oddziałem. Stwory z czeluści otchłani.


Gromada demonów… nic potężnego. Bardziej mięso armatnie lub miejscowa fauna, groźna może dla gromady wieśniaków, ale nie dla herosów takich jak oni. Otchłanne stwory w liczbie około dwudziestu stłoczyły się razem w jednym miejscu, przy znalezisku jakim były… zwłoki kilku humanoidów.

Kompas trzymany przez wędrowca już dawno przestał wskazywać na statek, lub kręcić się w kółko… wskazywał wyraźnie cel przed nimi. Pewnie już byli blisko, a dzięki druidce ich podróż odbyła się w dość komfortowy i szybki sposób, więc… czemu by nie sprawdzić?
Mieli czas i nie mieli doświadczenia w działaniu razem. A wiedzieli że konflikt jest w tym świecie wręcz nieunikniony. Drużyna się podzieliła, Vaala i Harran oraz Kvaser woleli zignorować stwory i ich ofiary. Reszta wolała się sprawdzić na tych mizerotach z Otchłani. Decyzje zostały podjęte, wola większości przeważyła, kości… zostały rzucone.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-06-2020 o 19:52.
abishai jest offline  
Stary 07-06-2020, 19:25   #20
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dosiadanie wielkiego orła było fascynującym przeżyciem dla Imry. Nie potrafiła się powstrzymać, aby nie włożyć dłoni pomiędzy pióra i znaleźć miejsca do podrapania zwierzęcia w przyjemny sposób. A może by tak oswoić? pomyślała. Jednako te ogromne sępy były znacznie ciekawsze. Taak, może zagarnie jakiegoś trupa i spróbuje złapać ptaszysko. Jak już będą wracać. Zawsze jakaś rozrywka. Bo wpakowanie się do nieznanego sobie miejsca z nieznanymi sobie osobami wbrew swoim oczekiwaniom nie było rozrywką. To była ciężka praca. Lawirowanie w niewiadomym środowisku nie wiedząc czego można się spodziewać. Jak dobrze, że te widoki były przyjemne. Od razu przypominało jej się jak stała wraz z Therionem na klifie obserwując jak dwójka szlachciców wystawiła przeciw sobie wojska. Wszystko dzięki ich niewielkiej pomocy. Albo kiedy sama prowadziła grupę uderzeniową... dobre czasy. Zamierzchłe czasy... Teraz musiała poznać z kim ma do czynienia i czy te osoby będą jej przeszkadzać czy nie. W ogóle w obecnej sytuacji musiała mocno przemyśleć swój plan. Pewne cele będą musiały zostać odłożone na później. Jak długo? Nie mogła powiedzieć. To ją frustrowało. Niewiedza, niewiadoma, chaos i brak porządku. Na szczęście wyglądało na to, że miejsce w jakim byli było w przedziwny sposób, ale uporządkowane. Te bryły wyglądały na foremne, z każdej strony takie same. Półelfka była gotowa uwierzyć, że nawet ich sposób przemierzania był w jakiś sposób przewidywalny. Therion pewnie umiałby to stwierdzić. Szkoda, że miała jak go o to zapytać...

Mogła za to zapytać wędrowca.

- Co do..? - wyrwało jej się kiedy temu nagle wyrosły metalowe skrzydła. Vaala również nagle ze swojej drobniutkiej istotki zmieniła się w latająca istotę. Można było poczuć zazdrość. Wspaniałe umiejętności, kiedy ona sama potrafiła tylko... Nie! Takie zdolności również są potrzebne. Może brakło jej w pewnych aspektach do tych o magicznych zdolnościach, ale wciąż miała inne zalety.

- Sprawdzamy! A co, więcej dla nas! - krzyknęła ponad szum wiatru, kiedy zaczęła się dyskusja o tym czy lądować czy nie. Być może to Vaala przyzwała orły, ale półelfka wcale nie czuła, że sobie nie poradziłaby samej poprowadzić zwierzę do lądowania. Co też uczyniła, kiedy ilość głosów została przeważona w jej stronę. Zamierzała wylądować mniej więcej trzydzieści metrów od interesującej ich grupki demonów. Byleby z dala od innych przeciwników. Ciężko zeskakując na ziemię zarzuciła młot na ramię i pewnie ruszyła w ich kierunku. Im bliżej była tym na jej skórze pojawiało się więcej wyładowań elektrycznych. Jeśli uda jej się ich przestraszyć to będzie mogła sobie wpisać do swojej listy dokonań “postrach demonów”.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 07-06-2020 o 20:08.
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172