Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2021, 08:26   #11
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Derro fuknął wściekle kiedy został trzepnięty przez Ulfgara. Skrzywił się i zgrzytnął zębami. Parsknął i warknął. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, tak mu oczy wyszły z orbit. Nagle wszystko minęło i sobie po prostu poszedł do drzwi. Tam gadał pod nosem kiedy pozostali sprawdzali otoczenie. Nie wchodził im w drogę tylko łypiąc na nich ponuro. Parsknął potem uśmiechając się do siebie i odszedł od drzwi gwiżdżąc pod nosem. Stanął sobie obok Delty i dalej nucił jakby na coś czekał.

Thoer wzruszyła w końcu ramionami.

- Drzwi są zaklęte - stwierdziła oczywistość. - Nie wiem, jak je otworzyć. Może to być więzienie, może skarbiec, może relikwiarz lub stara kaplica, a może być to cokolwiek innego.

Największym rozczarowaniem było oczywiście to, że wykrycie magii nie powiedziało, w jaki sposób były zaklęte drzwi. Stara magia była całkiem silna.

Postanowiła odejść dobre parę stóp od szczeliny, wiedząc, że było tylko kwestią czasu, kiedy strażnicy tego wejścia pojawią się ponownie. Niejasne było, w jaki sposób funkcjonowały monstra po drugiej stronie, ale zdawały się być ożywiane lub przynajmniej przyzwane do tego planu przez negatywną energię.

- Powinniśmy odejść - zaproponowała wreszcie. - Nie wiemy, do czego służyła ta sala, a wnętrze pomieszczenia za kamiennymi wrotami jest pewnie magicznie ukryte. Borsuk mógłby wybić tunel w sali na prawo i wrócilibyśmy do korytarza i podjęlibyśmy marsz. Moglibyśmy sprawdzić jeszcze, co jest za prawą ścianą korytarza, teraz, skoro wiemy, że szum to nie woda.
Ulfgar przyglądał się przez chwilę drzwiom, drapiąc się w zamyśleniu po brodzie. Kiedy Thoer zaproponowała odejście, pokręcił głową.

- Nie. Po coś tu przyszliśmy, jeśli to coś jest zagrożeniem, musimy je zlikwidować. To nie wycieczka krajoznawcza, siostro. Możemy sprawdzić okolicę, ale tego miejsca nie zostawimy ot tak – obejrzał z bliska napisy, ale nic z nich nie rozumiał – Ktoś z was umie to odczytać?

Gnom zaprzeczył ruchem głowy i dodał.

- Wygląda jakby te… - wskazał palcem na odciski na ścianie informując.- … były uczynione przez cztery ucieleśnienia żywiołów. Kwas na samym dole, woda nieco wyżej, ogień ponad i na górze błyskawice.
A następnie zwrócił się do Ulfgara.- Thoer ma nieco racji. Nie wiemy nic o tym miejscu i jego przeznaczeniu. Atakując na oślep i bez powodu… nawet zwyciężając, możemy narobić nam i miastu kłopotów.
- Co w takim razie? Chcecie to zostawić? A jeśli za tymi drzwiami jest źródło wzburzenia góry?
- Uważam jedynie że działając po omacku pogorszyć możemy sytuację. - stwierdził stoicko gnom odpowiadając księciowi. - Drzwi nie zając, nie uciekną… chyba. - tego bowiem pewien nie był. Z tymi magicznymi przedmiotami nigdy nie wiadomo, więc zerknął na “magiczki” ciekaw ich opinii.

Delta nie odezwała się. Nie była od ustalania drogi, tylko eliminowania przeszkód. Jakąkolwiek kompania by nie obrała ścieżkę, zamierzała nią podążać. Przynajmniej dopóki ryzyko warte było zapłaty...

- Być może jest to źródło wzburzenia góry… A może być to starożytny wychodek sprzed wieków, który ktoś zabezpieczył magią na wszelki wypadek. Nie wiemy.

Po chwili, Thoer rozkazała tygrysowi przy swoim boku:

- Freki, szukaj - zrobiła ruch dłonią w stronę zachodniej części sali, po czym tygrys zaczął węszyć. - Jeśli ta sala została wykuta w skale, to ongiś zapewne istniało tutaj także inne wyjście - dodała, wskazując fosforyzujące grzyby. - Być może wyjście zostało zasypane, ale jeśli istnieje, wskaże nam drogę, którą powinniśmy podążać.

Przeskoczyła szczelinę na drugą stronę, uważnie rozglądając się. Zmięła kawałek kredy w dłoniach i dmuchnęła w pył. Nie było to wiele, ale mogło im się wkrótce przydać, jeśli okazało się, że nie wychwyciła niewidzialności.

- Ulfgarze - podjęła wątek, który poruszył wojownik. - Tak, jak mówi Justice, drzwi nigdzie nie uciekną. Być może Delta umie odczytać napis na drzwiach? Zdaje mi się, że to magowie wtajemniczeń władają takimi językami.

Szła wolno w stronę drzwi: zależało jej na tym, aby zidentyfikować, gdzie mogło być zawalone wyjście z sali i do jakich zwierząt mogły należeć odciski na płytach drzwi. Zastanawiała się, do kogo może należeć trójpalczasta ręka.

Thoer rozpoznała także gatunek fluorescencyjnych grzybów: ten gatunek potrzebował powietrza, stąd też zapewne zaczęły rosnąć tutaj od czasu powstania problemów z górą. Upewniło ją to w przekonaniu, że istniało inne wyjście z tej sali.

- Gnom ma rację. Tu jest napisane coś o żywiołach - powiedziała fiołkowooka przyglądając się wnętrzu skalnego łuku.
Justice trzymając rapier w dłoni zwrócił się zaś do krasnoluda.
- Wygląda na to, że resztę musimy zostawić osobom bardziej oczytanym. I pozostać czujnymi na wypadek nieprzyjemnych niespodzianek.
Ulfgar zazgrzytał zębami, a po chwili pokręcił głową.
-Sam i tak ich nie otworzę, jak chcecie je zostawić, to nic na to nie poradzę. Ale widzieliśmy, że nie tylko my chcemy tam wejść. Jeśli to wychodek, stracimy tylko trochę czasu, ale jeśli jest tam coś ważnego?
- Masz jakiś pomysł, jak je otworzyć? - zapytała Thoer, szukając wyjścia.
- Nie jestem znawcą magii, ale zwykle najprostsze rozwiązania są najmniej spodziewane i właściwie - stwierdził Ulfgar - Otwory pewnie należy potraktować konkretnymi żywiołami, a kształt odcisku może mieć coś wspólnego z kolejnością?

Thoer zastanowiła się przez chwilę: czy jedyne, czego potrzebowali, to po prostu umieszczenie każdej z odpowiednich energii w odpowiednim wgłębieniu? Wizerunki na skale zdawały się temu przeczyć.

Podeszła bliżej wrót. Jeśli Ulfgar miał rację, to woda powinna zareagować w jakiś, jakikolwiek sposób z wrotami. Być może była to wskazówka, że magia otwiera zaklęte drzwi.

Kiedy znalazła się dostatecznie blisko, wyśpiewała jedną z litanii. W miejscu dysku, który był przypisany wodzie, powietrze zmętniało i wreszcie zmieniło się w wodę, która zaczęła spływać po kamieniu. Thoer, sceptycznie patrząc na wrota, oczekiwała jakiegokolwiek obiecującego efektu.

Ewidentnie samo oblanie kamienia wodą to było za mało, bo nic się nie stało. Porosty jednak na pewno doceniły wilgoć.

Sceptyczny wyraz nie schodził z twarzy Thoer. Westchnęła.

- Potrzebujemy żywiołu i odcisku dłoni - rzekła, próbując się domyśleć, jakie istoty mogą mieć takie odciski łap lub dłoni.
- Ja mogę dostarczyć kwasu.- stwierdził gnom zerkając na ostrze swojej “Róży”. - Ale nic więcej.

Thoer podeszła i nacisnęła wilgotne od wody wgłębienie w skale. Kiedy to zrobiła wgłębienie się zaświeciło.
Ponadto, omiotła kamienne wrota spojrzeniem, zastanawiając się, czy wejdą w nie stalowe haki w jej plecaku. Krasnoludka i jej kompanioni mogli sięgnąć tylko do dolnych wgłębień we wrotach i potrzebowali haków lub użyć magii, aby dostać się do wyższych stopni.

- Ja mogę uderzyć mocą pioruna - powiedziała Delta. - Mam też na stanie świece i pochodnię.

Ulfgar pokiwał głową zadowolony.

- Mam też kwas i ogień alchemiczny, ale dobrze, jeśli zostaną na później. Delta, czy uderzysz piorunem w to najwyższe miejsce? Do wglębiania na ogień możesz stanąć na moich ramionach, ale chyba lepiej nie robić wyższej żywej drabiny
- Jedna osoba jako oparcie nie wystarczy, bo muszę sięgnąć do najwyższego punktu dłonią - odparła magini.
- Wygląda, jakby działało - rzekła Thoer. - Justice, spróbuj kwasem. Do pozostałych spróbujemy się wspiąć z hakami - rzekła Thoer, próbując wbić pierwszy ze stalowych haków we wrota, aby podeprzeć się nimi.

Gnom podszedł do znaku przeznaczonego na żywioł ziemi i stukał czubkiem rapiera strząsając żrące kropelki wprost we wgłębienie. Po czym gdy kwas wypalił nieco kamienia, dłoń przyłożył ostrożnie. Kwas go odrobinę poparzył, ale i jego wgłębienie się rozjaśniło.
Pozostały dwa kolejne wgłębienia. Delta wraz z Ulfgarem musieli ostatecznie się wspiąć. Krasnolud jak bardzo by nie chciał dziesięciu stóp wzrostu nie miał. Wraz z pomocą narzędzi druidki, dwójka bez problemu się wspięła na odpowiednią wysokość. Przy okazji ci na dole dostrzegli, że trzeba było mimo wszystko utrzymać dłoń we wgłębieniu bo zaczynało gasnąć. Pochodnia od Delty posłużyła Ulfgarowi, a sama kobieta użyła czaru. Kiedy wszystkie cztery wgłębienia się zaświeciły cały łuk się zaświecił i nagle “drzwi” drgnęły. Zaraz potem zaczęły opadać w dół zmuszając uczepioną ich dwójkę do zeskoczenia. Zarówno krasnolud jak i magini ostrza z gracją wylądowali na ziemi.
Przed nimi stał korytarz o prostych ścianach porośniętych fluorescencyjnymi porostami i grzybami. Był długi i opadał w dół. Nie umieli powiedzieć dokąd prowadzi, ale jeśli zamierzali się tędy wybrać czekała ich monotonna wędrówka.
Ulfgar prychnął cicho.

- Jak na wychodek, to mało praktyczne. Korytarz za długi. Sprawdzamy? - zapytał w końcu, z powrotem przypinając tarcze.
- Przeszliśmy przez tyle kłopotów, więc wejdźmy - rzekła Thoer, odczepiając stalowe haki ze ściany i nasłuchując. Odwróciła się, chcąc sprawdzić, jaka była reakcja derro, który do tej pory był całkiem zapomniany. - Korytarz prowadzi w ogólnym kierunku, którym szliśmy. Zboczymy nieco na zachód, ale zdaje się, że warte będzie to naszego zachodu.
- Ja pierwszy! Ja pierwszy ! - zaoferował się gnom ruszając przodem i rozglądając się bacznie. Bądź co bądź mogły tu być pułapki i chciał je wypatrzeć zanim w nie wpadną… lub zasadzki, które też tu być mogły.
Krasnolud delikatnie położył mu rękę na ramieniu.
- Pójdę przodem, przypilnujesz "przewodnika"? - powiedział gnomowi, po czym nachylił się i ściszył głos - Nie wiem, czy będę miał do niego cierpliwość.
- Niech ci będzie.- odparł Justice niezbyt przekonany co do tego planu, ale nie widział powodu by sprzeczać się z księciem.
- Jeśli to całe źródło problemów ma drzemać głęboko w górze, to kierunek wydaje się zasadny - napomknęła ludzka zabójczyni.
- Taak… zdecydowanie, zdecydowanie. Prowadźcie swojego mrocznego pana! - powiedział Izhkin, który jakby stracił inicjatywę. Nie stracił jednak szalonego spojrzenia i uśmiechu.
Poczłapał za resztą trzymając się bliżej końca, ale pozwalając się obserwować.
Tymczasem Ulfgar poszedł przodem. Trzymał się kilkanaście metrów przed grupą obserwując okolicę. Delikatna poświata od grzybków i porostów pozwalała spojrzeć dalej niż w całkowitych ciemnościach.
Szli długo i nic się nie działo… do czasu. Wystarczyła chwila nieuwagi. Nagle spod kamiennej posadzki, metr przed krasnoludem wyskoczyła duża istota, o segmentowych płytach. Miał tylko chwilę aby się przygotować, bo spadła na niego w szaleńczej szamotaninie pazurów. Udało mu się w ostatnim momencie zasłonić się przed jedną z jego łap. Reszta go boleśnie poszarpała rwąc zbroję i skórę. Thoer będąca dalej rozpoznała w istocie krwiożerczą bulette - zawsze wygłodniałą i gotową zaatakować wszystko, co się rusza istotę.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 10-03-2021, 15:23   #12
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację


Delta zareagowała błyskawicznie. Prędko podkradła się do lewej łapy bestii i intonując słowa zaklęcia, zgrabnym ruchem zagnieździła swe zakrzywione ostrze w podbrzuszu potwora, celując w okolice serca. Broń wraziła się głęboko w pozbawiony pancerza fragment muskularnego ciała, czemu zawtórował sunący z trzaskiem po ostrzu silny ładunek elektryczny wyzwolony z mistycznego czaru. Potworny przeciwnik ryknął rozpaczliwie tknięty dojmującym bólem z poważnej rany, zadanej mu podstępnie pchnięciem i piorunem wprost we wrażliwe miejsce. Z kolei tygrys, dotychczas kroczący na końcu grupy, mruknął złowrogo, ale nie mógł się przebić przez tłum przed nim. Wyglądało na to, że Ulfgar zawadzał mu i nie mógł doskoczyć do potwora. Zaś Thoer, widząc, że Ulfgar jest w opałach, zaczęła intonować zaklęcie, a kiedy skończyła, dotknęła Ulfgara, którego pancerz i skóra pokryły się warstwą twardej kory. Gnom wyciągnął zza paska różdżkę i… nie czynił nic. W tej chwili z pistoletu równie dobrze mógłby postrzelić sojusznika. A tak, to w razie czego pomoże.
Chociaż potężne pazury bulette poszarpały pancerz i ciało Ulfgara, ten jednak tylko wyszczerzył się.
- Teraz ja - warknął, po czym skoczył w stronę ściany, odbił się od niej i z ogromnym impetem uderzył rannego już stwora prosto w pysk. Siła ciosu była tak wielka, że kilkutonową bestię odrzuciło na przeciwległą ścianę, a jej nogi rozjechały się na boki. Nim zdołała wstać, krasnolud dopadł do niej i ciął dwukrotnie zaostrzonymi rantami tarcz, rozrywając jej gardło. I w ten sposób walka została zakończona niemal tak szybko, jak się rozpoczęła. Potwór wydał z siebie tylko niski gulgot, by wreszcie paść na kamiennej posadzce w rozszerzającej się kałuży krwi. Thoer wzruszyła ramionami, wyciągając tak jak wcześniej Justice, różdżkę leczenia ran.
- Być może warto sprawdzić, co jest w środku - rzekła, wskazując na obrzydliwy kształt potwora. - Bulette żrą wiele rzeczy. Być może moglibyśmy znaleźć… Jakieś artefakty nieszczęśników, których pożarła.

Monstrualny rozmiar nie nosi w sobie żadnej istotnej wartości. No, chyba że zdolność do nadmiernego krwawienia uznać za cnotę” pomyślała Delta po błyskawicznym starciu. Następnie spojrzała z pewnym uznaniem na Ulfgara, krasnolud wytrzymał atak, który rozerwałby na sztuki wołu. I popisał się niezgorszym kunsztem wojennym w kontrataku. Co stwierdziwszy, skinęła mu głową i zgrabnym ruchem schowała swój miecz do pochwy. Nie odniosła się jednak do sugestii Thoer. Jeśli drużyna chciała grzebać w trzewiach potwora, ich wola. Jej nie interesowały ewentualne łupy skryte wewnątrz wątpi monstrum. Ulfgar przyjął niemy wyraz aprobaty kiwnięciem głowy, po czym odpiął jedną z tarcz i usiadł na zewłoku. Obejrzał swoją wzmocnioną magią skórę i spojrzał na Thoer.
- Konkretna robota, może się przydać. Długa wytrzyma? - powiedział, starając się nie okazywać bólu. Obejrzał rozerwany fragment pancerza i jęknął - Cholera, żona mi przez tydzień głowę będzie o to suszyć… Ugh… - stęknął z bólu, po czym sięgnął do plecaka, wyjmując zalakowaną butelkę z symbolem fireheimskiego browaru. Zerwał pieczęć, z bandoliera na piersi wyciągnął fiolkę z miksturą leczącą i wlał zawartość do butli, a następnie pociągnął solidnego łyka. Jego rany zmniejszyły się, a na twarzy pojawiło się zadowolenie.
- Nie wiem, czy w bebechach coś będzie, ale sama skóra jest sporo warta. Może nic go nie zeżre do naszego powrotu.
- Jeśli umiesz oprawiać… to tak, może być coś warta.- stwierdził Justice chowając różdżkę, a następnie dodał. - Jeśli nie, to lepiej ostawić. Mój oręż niespecjalnie nadaje się do rozpruwania brzuchów. Raczej ich dziurawieniu.
Thoer odparła, przybliżając się z różdżką do Ulfgara i rzucając zaklęcie:
- Około dwóch godzin.
W istocie, różdżka leczyła rany, zrastała połamane kości i tamowała krwawienie. Zdawało się, że mikstura Ulfgara nie wyleczyła go do końca z ran, które zadała bulette. Potem, niezrażona komentarzami towarzyszy o tym, żeby zostawić ścierwo potwora w spokoju, podeszła i wyciągnęła sejmitar. Skóra bulette była gruba, ale być może mogła dostać się do wnętrzności. Cięcie skóry olbrzymiej bestii w za ciasnym dla niej korytarzu wymagało czasu. Z pomocą tygrysa jakoś obrócili bestię tak, aby dobrać się do brzucha. Potem już było zwykłe i brutalne rąbanie. Nie było mowy o pięknym cięciu. W końcu soki trawienne wylały się wraz z ich zawartością na okolicę. Zaśmierdziało. Druidka jednak od razu mogła zobaczyć, że bestia dawno nie miała w zębach nikogo żywego. Dużo kamieni i kruszca było przede wszystkim jej posiłkiem… ale nie tylko. Ciało mocno strawionego krasnoluda również jakimś cudem trafiło do jadłospisu buletty. Nieszczęśnik miał zaciśniętą w kościstej dłoni różdżkę. Dalsze przeszukiwanie go zaskutkowało zdobyciem adamantowego łańcucha, który był w resztkach plecaka, oraz kilku mikstur. Podczas sprawdzania kruszcu okazało się, że poza mniej wartościowymi kamieniami był też jeden, który zwrócił uwagę przede wszystkim Justica. Miał dokładnie taki sam znak jak ten, na którym wręczyła mu jego siostra.


Kiedy druidka skończyła, zwróciła się ponownie do pozostałych członków drużyny:
- Mogę iść pierwsza na zwiady - zaproponowała, mając w pamięci żywo zasadzkę bulette. - Inne formy Thoer mogą być lepsze od krasnoludzkich oczu i uszu i nie będą zwracać tak dużo uwagi jak krasnolud w zbroi idący przez tunel.
Mówiąc to, myślała oczywiście o formie nietoperza.
Delta skinęła druidce głową, bowiem nie miała nic przeciwko.
- Tooo... poczekamy, aż wróci. - gnom usiadł pod ścianą i spojrzała na nowo przybyłą.
- Pozwolisz, że zapytam, skąd jesteś i czym skuszono cię do dołączenia do naszej wyprawy. Wybacz moją wścibskość, ale… mamy czas do zabicia.
Fiołkowooka zawahała się przez dłuższy moment, aż wydawało się, że nie wyrzuci z siebie ani słowa. W końcu rzuciła zdawkowo, patrząc w nieznaną dal korytarza.
- Z Westingvale… Złoto i zwykła bezczynność.
- To tak jak ja… jeśli chodzi o to drugie, dodając do tego jeszcze marudnego szwagra.- odparł z uśmiechem gnom.
- Przyszywana rodzina bywa utrapieniem... - powiedziała zabójczyni, choć wydawało się, że bardziej mówiła o sobie, niż empatyzowała z Justicano.
- W zasadzie ja byłem dla nich… nikt nie lubi darmozjadów, poza najbliższą rodziną.- stwierdził rubasznie gnom.

W czasie, gdy Justicano i Delta rozmawiali, druidka zwróciła się do swojego podopiecznego.
- Freki, broń Ulfgara, jakby znalazła się tutaj jeszcze jedna z tych bestii - rzekła Thoer do tygrysa, który podszedł bliżej Ulfgara i począł się intensywnie wpatrywać w krasnoluda, jakby miała spaść na niego kolejna bulette.
-Nie potrzeba mi obrońcy - prychnął ten gniewnie, wpatrując się z irytacją w kocisko - Wychodziłem ze znacznie gorszych ran.
Zanim Thoer przemieniła się, dotknęła jednego z bursztynów w swoim naszyjniku i wyszeptała melodyjnie parę słów, a także wyciągnęła pojedyncze ciemne ziarno schowane za pazuchą i połknęła je. Nie było żadnej widocznej zmiany, poza rozszerzonymi źrenicami Thoer. Po czym druidka skłoniła się i odwróciła w stronę mrocznego korytarza. Nagle, jej skóra ściemniała, ściągnęła się i z pleców wyrosły dwa błoniaste skrzydła, by wreszcie zmniejszyć się do formy nietoperza. Thoer poleciała w mrok korytarza.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 10-03-2021 o 15:29.
Alex Tyler jest offline  
Stary 14-03-2021, 14:07   #13
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Thoer


Druidka w formie nietoperza leciała wspomagając się naturalnymi zdolnościami zwierzęcia w jakie się zmieniła. Minęło pewnie z pół godziny i póki co jedyne co widziała/słyszała to był ten korytarz. Ciągnął się nieprzerwanie. Nie miał odnóg, nie miał nawet ukrytych pomieszczeń. Co innego jednak zwróciło uwagę druidki. Przez echolokację “zobaczyła”, że ściany przez ten cały czas były wyżłobione w rysunki i znaki. Jeśli to był język, to Thoer go nie znała, ale rysunki przedstawiały żywiołaki i same żywioły. Porosty i grzyby rosły na ścianach na tyle gęsto, że dopiero dłuższy lot utworzył w jej głowie świadomość tego, że cokolwiek na nich jest.

Thoer, dowiedziawszy się, że ścieżka przed nimi jest pozbawiona niebezpieczeństwa, powróciła do towarzyszy. Postanowiła nie zmieniać się jeszcze z powrotem, zamierzając lecieć przed grupą. Być może mogła w jakiś sposób pokazać w nowej formie, że droga jest wolna?

Reszta

Kiedy druidka zniknęła reszta, która została miała chwilę aby przyjrzeć się lepiej znaleziskom z brzucha buletty. Wszystko było oblepione ciągle sokami trawiennymi i wydawało niezwykle intensywny ostry zapach.
Delta przyjrzała się różdżce umieszczonej w dłoni trupa, próbując ustalić jakie zaklęcie może zawierać. Ulfgara zaś zainteresował łańcuch z adamantu - sięgnął po niego, sprawdzając długość. O stan ogniw nie musiał się martwić.
- Szkoda takiego metalu na zwykły łańcuch - mruknął.
Bojowa magini oglądała różdżkę i powoli zauważała szczegóły. Była ona napełniona negatywną energią. Była odwrotnością tego co miała Thoer.
- Jest nasycona negatywną energią - wydała opinię dokonująca inspekcji przedmiotu - Może uczynić krzywdę istotom żywym, albo przywrócić siły nieumarłym
Spojrzała na towarzyszy.
- Co z nią uczynić?
- Zawsze może się przydać, przeciw żywym przeciwnikom. Mi się przyda, jak kule mi się skończą.- ocenił gnom.
- Proszę - powiedziała magini, wręczając mu różdżkę.
Gnom z wdzięcznością przyjął różdżkę.
W tym czasie Ulfgar pieczołowicie oczyścił znaleziony łańcuch i owinął się nim w pasie i ramionach.
Izhkin też był zainteresowany bestią, ale tylko powierzchownie. Wziął do ręki kamyk z wyrysowanym znakiem. Po chwili oględzin schował go do kieszeni bez słowa. Po dłużącym się oczekiwaniu do drużyny przyleciał nietoperz. Wisiał w powietrzu jakby się zastanawiając co ma zrobić.
Po paru chwilach, nietoperz zleciał na grzbiet tygrysa i rozwinął jedno ze skrzydeł w stronę tunelu przed nimi. Zdawał się czekać.
-VThoer, to ty? Możemy iść dalej? - Ulfgar dziwnie się czuł, mówiąc do gacka. Podszedł bliżej do Freki.
Nietoperz utkwił swoje czarne ślepia w Ulfgarze i wydał z siebie pojedynczy, ostry pisk i ponownie rozwinął skrzydło w stronę korytarza, który znajdował się przed nimi. Krasnolud zmarszczył brwi i patrzył przez chwilę na gacka, po czym pokręcił głową.
-Delta, Justice, któreś z was czyta w myślach albo ma atrament? W razie czego krew tego bydlaka wystarczy - wskazał na truchło bulette - Nie zapomniałaś jak się pisze, prawda?

Ze strony nietoperza zdało się dobyć jakby zniecierpliwione westchnięcie, jeśli tylko to możliwe. Nietoperz odbił się od grzbietu tygrysa i poszybował w stronę kałuży krwi bulette. Tam, zanurzywszy tylne łapy w krwi, zaczął kreślić coś, co chyba wyglądało na strzałkę w stronę korytarza przed drużyną.

Wreszcie, po paru chwilach, nietoperz napisał we krwi na posadzce jaskini:

“CZYSTO”.

Ulfgar uśmiechnął się szeroko.
- O, teraz jasne, dobra robota. Ruszajmy.
Delta skinęła głową i podążyła za krasnoludem.

Thoer wzleciała znowu w powietrze i zniknęła w mroku korytarza. Zamierzała lecieć parędziesiąt metrów przed grupą, aby móc w porę ostrzec ich przed niebezpieczeństwem. Freki tymczasem podniósł się i z pomrukiem podążył za Ulfgarem.
A gnom podążył… za Izkhinem, gdy ten łaskawie ruszył się z miejsca. Justice z rapierem w dłoni osłaniał tyły jak i gotów był zneutralizować derro, gdyby sytuacja tego wymagała.

Ruszyli na nowo przed siebie. Delta i Ulfgar w końcu sami dostrzegli też to to wcześniej Thoer. Rysunki w ścianach korytarza. Były zarośnięte przez co ich prawdziwe znaczenie pozostawało ukryte. Magini dodatkowo rozpoznała też kawałki słów w tym samym języku co na drzwiach. Język mrocznych istot. Pojedyncze słowa były widoczne, ale to było za mało aby zrozumieć sens wszystkiego.
- Poczekajcie przez chwilę - powiedziała do towarzyszy zabójczyni, przyglądając się bliżej ledwo widocznym napisom - Nie wiemy nawet gdzie prowadzi ta droga, a tu jest coś zapisane. Myślę, że przydatne dla nas byłoby przeczytać chociaż część z tego co tu zawarto. Może ów przekaz rzuci nieco światła na przeznaczenie tego miejsca?
- Rozsądnie - zgodził się Ulfgar - Jeśli umiecie to rozszyfrować, może się przyda.
Dwójka zabrała się za oczyszczanie najbliższych ścian. W tym czasie Thoer na wszelki wypadek rzuciła wykrycie magii - nie wiadomo było, dokąd zaprowadzi ich korytarz.
Gnom zatrzymał się i poprawił kapelusz na głowie. On się tam na magicznym piśmie nie znał więc korzystając z okazji, że znów mieli przestój zapytał się Izhkina.
- Cóż ciekawego było w tym amulecie który podniosłeś? Jakaż to ukryta magia? Jaka tajemnica?
- Znak, chcesz zobaczyć? - Derro konspiracyjnie się zbliżył do gnoma sięgając do swojej kieszeni.
- Oczywiście….- uśmiechnął się szeroko Justice, zerkając na szaroskórego wariata.
Derro uwierzył w szczerość uśmiechu i to wykorzystał. Kiedy Justice się nachylił sypnął mu piaskiem po oczach śmiejąc się rubasznie.
- Gówno zobaczysz.
- No i nie muszę… ale po co ci on? - burknął gniewnie Justice.
- A czemu myślisz, że ci coś powiem? Jesteś moim podwładnym. Władcy nie zdradzają niżej postawionym tajemnic! - Izhkin wystawił palec do góry kiedy to mówił. - No… ale w sumie dasz mi coś za tę wiedzę? To może się podzielę?
- Na przykład… bo ja wiem… drugi znak? - odparł ironicznie gnom wzruszając ramionami.
- Hmmm, a więc widziałeś co zebrałem! Masz bystre oko - derro podrapał się po brodzie przyglądając się gnomowi. - Chcę twoją opaskę na oko, to ci powiem.
- Wypchaj się swoimi sekretami. - odparł gnom negocjując po swojemu. - Nie są one tyle warte.
Izhkin bystrze łypnął na gnoma.
- Mmm… a gdybym ci powiedział więcej sekretów?
- Nawet wtedy… twoje sekrety nie są tyle warte. - wzruszył ramionami Justicano. - Więc je zatrzymaj wraz ze znakiem.
Derro się naburmuszył i splunął mu pod nogi. Poszedł na bok i z założonymi rękoma usiadł pod ścianą. Władca Ciemności wielce obrażony.
Nie obchodziło to szczególnie gnoma, a i pewnie jego towarzysze nawet tego nie zauważyli.
Niemniej Justicano Bartholomeo Alrico van Haelgartohme obiecał sobie sypiać czujniej do czasu aż nie przeszyje serca derro rapierem. Bo Władca Ciemności pewnie nie zapomniał urazy i jako osoba zła do szpiku kości prędzej czy później… spróbuje się zemścić. Gnom znał to z doświadczenia. Ot, dzięki temu zawdzięczał powód by opaskę nosić.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-04-2021 o 19:58.
abishai jest offline  
Stary 30-03-2021, 11:16   #14
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja nie umknęła uwadze pozostałych. Przynajmniej przez chwilę czyszczenie ścian było odrobinę mniej żmudne. Kiedy wystarczająco dużo porostów i grzybów zostało zdjętych Delta zaczęła widzieć sens tego co odkryli.
“[…] Nasza zdolność manipulowania-kontrolowania energiami natury przewyższała inne nacje. Zdolni byliśmy wznosić-budować góry, zmieniać-kierować bieg rzek, wywoływać-tworzyć sztormy i wzniecać-wybuchać pożary. Było to za mało. To miejsce nie chciało być kontrolowane-kierowane. Wzmocniliśmy-wytężyliśmy nasze starania. Kopaliśmy-drążyliśmy głębiej-dalej, aż nie zabrnęliśmy do źródła. Znaleźliśmy JĄ, a ONA zechciała nam pomóc. Zawarliśmy przymierze-pakt. Oddaliśmy kontrolę. ONA kontrolowała. Byliśmy zaślepieni[...]”
Rysunki towarzyszące opowieści były bardzo geometryczne i proste. Pokazywały różnego rodzaju humanoidalne istoty, których ciała stanowiły trójkąty i kółka. Miały jednak różną ilość palców, podobnie do tych na drzwiach. ONA nie została przedstawiona. Była przedstawiona jako promienie, do których wznoszą ręce przedstawione wcześniej istoty.
Delta za drugim razem przeczytała cały tekst na głos. Następnie spojrzała na towarzyszy nieco zbita z tropu.
- Nie do końca wiem jak to rozumieć. W każdym razie wygląda na to, że jakaś pradawna, nader osobliwa rasa, wyspecjalizowana w użytkowaniu żywiołów, wyciosała ten tunel. Z czasem dotarła do wnętrza góry, gdzie znalazła jakieś “źródło”, które określiła jako ONA. Może to jakaś potężna istota, a może rzecz lub zjawisko? W każdym razie istoty oddawały jej hołd. A w ostateczności zaś oddały władzę nad czymś, może nad sobą? To tajemnicze, ale z pewnością rzuca nieco światła na nasz cel.
Spojrzała na krasnoludy.
- Chyba znacie się nieco na kamieniarce? Ile wieków może mieć ten tunel? Kojarzycie jakieś lokalne podania o podobnych istotach?
Ulfgar sięgną pamięcią do opowiadań jakie słyszał. Był pewny, że o obcej cywilizacji nie słyszał, ani tym aby ktokolwiek z krasnoludów odkrył te ruiny. Jego fachowe oko umiało ocenić, że ten korytarz musiał mieć co najmniej kilka tysięcy lat. Skąd? Po oczyszczeniu stały się widoczne warstwy minerałów z jakich ściana była zbudowana. Tak samo sugerowała erozja na wyrytych wzorach.
Ulfgar przejechał dłonią po ścianie, poskrobał ją paznokciem i zagwizdał z uznaniem.
-Wieki to za mało, ten tunel był wykuty przynajmniej kilka mileniów temu.

Wysłuchawszy krasnoludów, choć sama się sobie dziwiła, postanowiła zwrócić się jeszcze z podobnym zapytaniem do Izhkina. Stwierdziła jednak, że rozegra to w bardziej zmyślny sposób.
- A może “władca ciemności” coś o tym słyszał? - udała, że mówi do siebie, by rozbudzić ciekawość obrażonego Derro - Ktoś tak potężny na pewno dużo wie…
Derro uniósł krzaczastą brew do góry. Zabębnił palcami o nogę. Poruszył wąsem.
- Strata czasu! Tu ewidentnie nic nie ma. Kiedyś jak otworzyłem drzwi, to się wysypało zza nich dużo ognistych węży.
Ulfgar, jak na żądanie przypomniał sobie przypadek, kiedy z wulkanu wypełzła masa takich właśnie istot sprowadzając na miasto sporo nieszczęścia.
- Ale pewien jestem że to z tym musi być powiązany ten, który próbuje mnie zdetronizować! Dlatego zabijecie wszystkie te istoty jak tylko je zobaczycie! - rozkazał prostując się. Sięgał niektórym ledwo do pasa…
- Albo je tobą nakarmimy - burknął Ulfgar. Nie miał zamiaru czegoś takiego zrobić, ale wolał jakoś przyhamować zapędy derro. Ten zmrużył oczy z niezadowoleniem, ale nic nie powiedział.
- Hm, jak wyglądały te “węże”? - zapytała Ulfgara magini. Wolała się zwrócić do kogoś rozsądniejszego. No i nie zamierzała rozmawiać z potworem, o ile nie byłoby to konieczne.
- Ostatecznie nie ma znaczenia czym ONA jest. - machnął ręką gnom wtrącając się w rozmowę by utrącić temat który mógłby w przedwczesny konflikt się przemienić. Derro był jeszcze im potrzebny. Choćby w postaci przynęty na potwory. - To nie zmienia celu naszej misji, tylko bardziej go… eee.. precyzuje. Tak. To odpowiednie słowo. Ruszajmy dalej.
- Nie różnią się specjalnie od zwykłych gadzin, są tylko czerwone i ognioodporne - odpowiedział na pytanie Ulfgar - Ostatnio jak się pojawiły, sprezentowałem żonce nowe rękawice i buty do pracy w kuźni - wyszczerzył się.
Delta podumała przez chwilę.
- Jak dotychczas wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z działaniami istot z planów żywiołów - stwierdziła w końcu.
- To dobrze… czy źle dla nas? - zapytał Justice drapiąc się po podbródku. - Twój arsenał magiczny jest dobry na żywiołaki, czy też inny rodzaj stworzeń byłby wygodniejszy do ubicia przez ciebie?
- Prawdę mówiąc... - zabójczyni spojrzała po kompanach. Przez chwilę jakby się wahała, ale ostatecznie dokończyła beznamiętnym tonem. - To specjalizuje się w zabijaniu humanoidów. Jednym ciosem.
Potem odwróciła wzrok w kierunku ciągnącego się daleko w dal tunelu. Niezainteresowana ich ewentualną reakcją.
- Z żywiołakami poradzę sobie pewnie tak samo jak wy. O ile nie będą to istoty z planu powietrza. Wtedy może być trudniej. Z tego co wiem to wszystkie byty skojarzone z elementami posiadają wiele odporności i są bardzo żywotne. Sam sobie odpowiedz, czy to dla nas dobrze.
Po tym wyjaśnieniu zawiesiła głos.
- Żywiołaki i podobne tatałajstwo to nie pierwszyzna, zwykle jak coś wyłaziło z góry żeby kłopoty sprawiać, to właśnie one – stwierdził Ulfgar – Powietrznymi bym się nie przejmował, tu kręciły się zawsze takie bliższe ziemi i ogniowi, pewnie kwestia terenu. Nic, z czym byśmy sobie nie poradzili.
- Cóż… humanoidów do ubicia też tu znajdziemy. Władca Ciemności nie jest z pewnością jedynym Derro w okolicy, a pozostali mogą być mniej skłonni do współpracy czy dialogu.- ocenił gnom po krótkim namyśle.

Obecny Derro nie skomentował wypowiedzi grupy. Również kiedy ruszyli nie odzywał się za wiele. Obserwował jednak każdego z osobna, co pilnujący go gnom mógł zauważyć. Droga była czysta. Bardzo długo była czysta. Powoli grupa zaczęła odczuwać fizyczne zmęczenia od podróży przez wiele godzin. Nie było jednak gdzie rozbić choćby prowizoryczny obóz. Już mieli się zatrzymywać kiedy Thoer usłyszała, że korytarz się kończy. Piskaniem nie pozwoliła reszcie jeszcze odpocząć. Faktycznie po około dwudziestu minutach pozostali również zobaczyli, że porosty i ich delikatny poblask się urywa zostawiając czarną sylwetkę korytarza. Wyczulona na niebezpieczeństwo druidka ciągle nie dostrzegała niebezpieczeństwa.
Czerń korytarza okazała się być faktycznym końcem drogi. Przed Thoer i pozostałymi rozpościerała się ogromna wyrwa w skale. Tak jakby ktoś nożem uciął skały i je rozsunął. Po drugiej stronie, lekko ponad tym gdzie teraz byli ich korytarz szedł dalej. Druidka jednak wykryła jeszcze drugą wyrwę, inne wejście wydrążone w skale. Było ono niżej od ich obecnego położenia.

Thoer podleciała i przystanęła na jednej ze skał. Wyglądało na to, że czeluść, która się przed nimi rozciągała była bezdenna, choć, oczywiście, nie stanowiła żadnego problemu dla Thoer. Jasne było, że będą musieli wybrać któreś z wyjść, które przed nimi się znajdowały. Zanim zastanowią się nad tym, czy pójdą korytarzem górnym lub dolnym, Thoer postanowiła zrobić zwiad.
Przede wszystkim zatoczyła krąg wokół wyjścia, z którego wyszli, szukając jakichkolwiek punktów zaczepienia, które być może pozostały po dawnym (lub nie tak dawnym) trzęsieniu ziemi, które spowodowało wyłom. Być może były tutaj jakieś rośliny lub strącone drzewa z powierzchni, które można było wykorzystać? Szczególną uwagę zwróciła na sklepienie, którego nie widzieli i które być może nie istniało, lub było zbyt daleko na górze.
Wreszcie, postanowiła sprawdzić pobieżnie, co kryło się w korytarzach leżącymi przed nimi - najpierw dolny, a potem górny korytarz. Jeśli mieli przekroczyć przepaść, to dobrze by było, aby po przekroczeniu nie czekała na nich niemiła niespodzianka w postaci kolejnego wynaturzenia, które czekało po drugiej stronie, aby ich pożreć. Drudka postanowiła poświęcić na ten pobieżny zwiad około pół godziny, a potem powrócić do swoich kompanów.
Ulfgar podszedł do krawędzi i spojrzał w bezdenną otchłań. Kiedy doszedł do wniosku, że otchłań raczej na niego nie spojrzy, przeniósł wzrok na oba korytarze, szacując odległości.
- Do przeskoczenia… - mruknął, po czym spojrzał na derro - Który korytarz?
Ten jednak tylko wzruszył ramionami.
- Uznałem, że pozwolę się prowadzić swoim podwładnym - szerokim gestem pokazał obie możliwości, a także bezdenną czeluść.
- Wybierajcie - dodał z krzywym uśmiechem.
- O nie, tak się bawić nie będziemy. Co jest w którym korytarzu? - zapytał groźniejszym tonem krasnolud, stając nad “przewodnikiem”.
- Po prostu… nie wiesz, co? Jesteśmy z dala od twojej norki. Z dala od znanych ci terenów. Jesteś tu równie obcy jak my. - stwierdził sceptycznie gnom spoglądając na derro. Ten zrobił głupią minę, po czym zamamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
- No nie byłem.
Gnom tylko się uśmiechnął nieco.. triumfalnie i dodał. - Czyli jesteśmy na obszarze Terry Incognity. Równie dobrze możemy mapę sami robić.
Delta jak zwykle była małomówna. Zresztą, dobrze orientowała się w mieście, ale o podziemiach miała nikłe pojęcie. Wyraziła jednak swą opinię, opartą o rozsądek.
- Główny tunel powinien prowadzić do tego “źródła” i ONEj. Druga droga pewnie została wydrążona przez jakieś podziemne istoty, więc jeśli ja miałabym decydować, to wybrałabym utrzymanie dotychczasowego kierunku i nie zbaczanie z obranej ścieżki.

Thoer w tym czasie robiła zwiad. Ku swojemu niezadowoleniu poszukiwania pozostałości po drzewach bądź innej roślinności z powierzchni były daremne. Co innego korytarze. Ten którym szli wciąż był porośnięty porostami i grzybami, które ułatwiały widzenie istotom nieprzyzwyczajonym do chodzenia w całkowitych ciemnościach. W najbliższej okolicy wyglądało, że się nic nie kręciło, więc pozostali mogli spokojnie wejść. Dolny tunel nie był tak regularny jak ich pierwsza droga. Zdawał się być naturalnym tworem w przeciwieństwie do wyrzeźbionej przez pradawną nację korytarza. Wlatując głębiej zobaczyła iż był bardziej nachylony, ale również w najbliższej okolicy wydawał się bezpieczny. Nie był jednak porośnięty żadną roślinnością.
Thoer podleciała nieco bliżej porostów, które były w górnym tunelu. Porosty wyglądały całkiem zachęcająco. Zlustrowała, ile ich tutaj było i jak gęsto grota była pokryta roślinnością. Nasłuchiwała przez parę chwil i przyjrzała się ścianom.
Następnie zanurkowała i przez pewien czas leciała na dół, ostrożnie sprawdzając, czy przypadkiem odległość w pewnym momencie nie zmniejsza się. Ostatecznie, wyrwy, które były spowodowane naturalnymi przyczynami rzadko kiedy były regularne. Być może mogli znaleźć odcinek, gdzie przestrzeń pomiędzy klifem była mniejsza.

Ostatecznie dokonawszy zwiadu, który potrzebowała, przyleciała z powrotem do drużyny. Nietoperz zmienił się: skrzydła stały się z powrotem ramionami i dłońmi, ciemna skóra zmieniła się w jasną skórę drudki, wreszcie, Thoer stanęła przed swoimi kompanami i rzekła:
- Dolny tunel zdaje się być naturalny. Górny to ten, którym szliśmy dotychczas. W obu przypadkach nie ma niebezpieczeństwa. Być może dolny to ten, którym szliśmy zanim otworzyliśmy wrota.
Thoer spojrzała raz jeszcze w przepaść, po czym podjęła:
- Inny formy Thoer mogą przeprowadzić nas przez przepaść. Skok zdaje się zbyt ryzykowny - Thoer potarła brodę, rozmyślając nad tym, w jaki sposób ułożyłyby się kości derro, gdyby ten spadł z wysokości paruset metrów. - Zbyteczne ryzyko. Thoer przeprowadzi przez przepaść, choć jest to ostatnia z moich form dziś. Pozostało zadecydować, którym tunelem pójdziemy. Ten wyżej czy ten niżej? - zapytała towarzyszy.
- Nie jestem specjalistą od jaskiń ani wulkanów.- odparł Justicano zerkając na swoich towarzyszy. - Ale jeśli nasza droga ma prowadzić do serca tej góry, to… chyba trzeba iść w dół?
- Hmm, miałoby to sporo sensu, że sercem góry jest ta cała ONA. A jeśli tak, to Delta ma rację, że prędzej dotrzemy do niej górnym korytarzem, a nie naturalną szczeliną. W razie czego się wrócimy – stwierdził Ulfgar, dalej oglądając tunel i w zamyśleniu pocierając jedną z wplątanych w brodę ozdób.
- Thoer, jeśli możesz nas przenieść, to tak będzie zdecydowanie wygodniej. Pytanie tylko, co robimy z nim - wskazał gestem derro - Skoro nie zna tych terenów, to nie widzę powodu, żeby go ze sobą ciągnąć. Nie przyda się, a tylko zawadza –
- Mogę się nim zająć - powiedziała beznamiętnie Delta, dotykając wymownie rękojeści miecza.
Kiedy zaczęła się rozmowa o tym co zrobić z ich “przewodnikiem” i pojawiła się prosta ale wymowna sugestia, derro nie czekał na rozwój sytuacji. Nagle wrzasnął z taką siłą, że aż zadzwoniło wszystkim w uszach. Justice aż stracił orientację co się dzieje. Izhkin potem zaczął uciekać… niezbyt zgrabnie.
Ulfgar stęknął boleśnie czując, że z uszu cieknie mu krew. Wcześniej nie miał zamiaru robić derro krzywdy, może poza rozbrojeniem, ale teraz się nie zastanawiał. Zanim szajbus zdążył wyskoczyć poza jego zasięg, ręka z tarczą wystrzeliła do przodu i grzmotnęła go w bok, posyłając w powietrze i prosto na ścianę.
Podstępny atak derro wywołał zdecydowaną reakcję ze strony zabójczyni. Skorzystała ona z niezgrabnej próby ucieczki potwora, by błyskawicznie doskoczyć ku niemu i wbić mu miecz między łopatki. Lekko zakrzywione ostrze gładko przeszło na wylot, wyłaniając się w pełnej okazałości z klatki piersiowej uciekiniera. Obłąkany Izkhin po tak brutalnym ataku skonał na miejscu.
Justice z początku był ogłuszony wrzaskiem, a potem zaskoczony całą sytuacją. I nieco zniesmaczony rozwiązaniem przyjętym przez resztę drużyny. Ale nie odezwał się w tej kwestii.
Tymczasem Thoer, otrząsnąwszy się od obłąkanego wrzasku derro, skinęła głową.
- Być może śmierć to wybawienie z jego opłakanego stanu - rzekła, patrząc na trupa derro. - Tymczasem jednak powinniśmy ruszać.
Delta brutalnie wyszarpnęła ostrze z trupa i wytarła je o stygnące ciało. Następnie spojrzała na Thoer.
- Nie ustaliliśmy którą drogą - rzuciła, tak jakby nic się nie stało, chowając przy okazji miecz na miejsce.
- Górą - rzekła Thoer. - Derro podniósł coś ze zwłok bulette. Dobrze będzie, jeśli przeszukamy go. Freki, siad.
Postać Thoer po raz kolejny zaczęła się zmieniać. Usta wykrzywiły się w długi dziób, skóra pokryła się piórami, natomiast nogi zmieniły się w pazury lwa. Przed drużyną stanął gryf, który rozpostarł skrzydła i uderzył nimi powietrze, a następnie wziął w swoje szpony tygrysa i począł lecieć z nim na drugą stronę przepaści. Zamierzała wrócić i zrobić to samo z pozostałymi członkami drużyny.
Justicano podszedł do trupa derro, przykucnął i przeszukał jego ciało, następnie ułożył na wznak i zamknął zmarłemu oczy. I wymruczał starą marynarską modlitwę, mającą ukoić ducha zmarłego nagłą śmiercią, co by nie wrócił na morza by szukać pomsty na żywych. Wypadałoby jeszcze wrzucić ciało w jakieś odmęty morskie, ale niestety tych nie było. A sam Justice nie uważał by zrzucenie trupa w dół równało się pogrzebowi w morskich odmętach.
Delta zobaczywszy co gnom znalazł pośród dobytku derro zbliżyła się.
- Mogłabym się tym zaopiekować? — zapytała wskazując na fiolkę z trucizną.
- Eee...ch… niech będzie.- stwierdził Justice podając dziewczynie zdobycz.
Fiołkowooka skinęła mu głową z wdzięcznością.
Ulfgar przyglądał się temu z ponurą miną - nie był zadowolony z tego, że zabili derro. Sam chciał po prostu go zostawić, ale ten zaatakował, co znaczyło, że później mógł tylko sprawiać dalsze problemy. Gdy Thoer wróciła po przeniesieniu swojego tygrysa, podszedł do niej.
- Mogę cię złapać za szpony, albo chwyć za naramienniki, zapięcia wytrzymają.
Gryf syknął przeciągle i wskazał jeden z potężnych szponów w stronę Ulfgara, na znak że może złapać szpony. Następnie, wzbił się w powietrze, niosąc krasnoluda w stronę tygrysa czekającego po drugiej stronie.
 
Sindarin jest offline  
Stary 13-04-2021, 14:33   #15
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Jedno po drugim znalazło się po przeciwnej stronie nieprzeniknionej przepaści. Kiedy ostatnia osoba postawiła stopy na kamieniu do uszu wszystkich dobiegł wizg. Z początku był odległy lecz szybko zmienił się w kakofoniczny hałas. Gorące powietrze buchnęło z dołu szczeliny uniemożliwiając powrót. Ziemia zadrżała i zaczęło robić się… jaśniej.

Gryf zarżał. Zdawało się, że wkrótce nastąpi erupcja, więc powinni znaleźć się jak najdalej od szczeliny. Postanowiwszy pozostać w swojej formie gryfa, Thoer z tygrysem rzucili się naprzód, chcąc zwiększyć dystans do szczeliny. Miała nadzieję, że jej kompani zrobią to samo.
Magini od razu zaczęła się wycofywać z niebezpiecznej strefy. Tak samo Ulfgar, który wolał nie zostać przypieczony.
- Chodu ! Chodu!! Chodu!!! - wrzeszczał gnom jedną ręką przytrzymując kapelusz i gnając zaskakująco szybko jak małą istotkę jaką był. Byle z dala od gorącego uścisku lawy i płomieni.

Ruszyli biegiem gnając przed siebie. Szybko zareagowali oddalając się od wejścia ile mieli sił w nogach. Gnom z druidką wyprzedzili nawet tygrysa. Nie oglądając się za siebie nie widzieli jak rozżarzona do czerwoności masa ziemi wpływa do korytarza za nimi, jak pali grzyby i porosty. Widzieli tylko jak ich cienie robią się ostrzejsze i wyraźniejsze. Ulfgar za to zaczął się pocić. Plecy go piekły od żaru.
Klnąc głośno na czym świat stoi, wyciągał nogi jak mógł, chociaż i tak pozostawał w tyle za pozostałymi. Prostym gestem uruchomił magię swojej kamizelki, na moment przyspieszając, ale nic więcej nie mógł poradził. Pozostawało mieć nadzieję, że lawa w końcu stężeje.

Thoer spojrzała za siebie, oceniając odległość pomiędzy strumieniem lawy a Ulfgarem.
Krasnolud właśnie przyspieszył lecz lawa była odrobinę szybsza od niego i pomimo nowo nabranego dystansu nieubłaganie go doganiała.

Gryf zwolnił nieco, zmniejszając swój dystans do Ulfgara. Znalazłszy się mniej więcej w odległości, w której Ulfgar mógł wskoczyć na jego grzbiet, wydał z siebie dźwięk. Thoer nie potrafiła porozumiewać się z Ulfgarem, lecz miała nadzieję, że przekaz będzie jasny.
Krasnolud próbował złapać się w biegu gryfa. Niestety sytuacja nie i brak skoordynowanie między towarzyszami sprawiła, że manewr się nie udał.
Wyglądało na to, że Ulfgar nie potrafił wskoczyć na grzbiet gryfa. Thoer spróbowała się wzbić jeszcze raz w powietrze i pochwycić krasnoluda w swoje szpony.
Tym razem poszło lepiej i druidka porwała z ziemi Ulfgara i wystrzeliła do przodu mijając nawet Deltę. Będący daleko z przodu gnom zaś… zobaczył że korytarz się kończy. Kamiennymi drzwiami.
Gnom pobiegł ku nim... zatrzymał się przed nimi i przyjrzał ich konstrukcji, by zorientować się jak je otworzyć. Brał pod uwagę, że mogą być zabezpieczone jakąś pułapką, ale cóż… nie mieli wyboru.
Thoer razem z Ulfgarem pędziła czym prędzej ku drzwiom. Jej wzrok skoncentrował się na stanie kamiennych drzwi: być może w impecie mogli je sforsować? Gryf także spojrzał za siebie i starał się zobaczyć, czy przypadkiem w tunelu nie było jakiejś wyrwy, z której mogli skorzystać, aby uciec. Thoer, lecąc, skoncentrowała się także na drzwiach przed sobą i rzuciła wykrycie magii, zastanawiając się, czy drzwi nie były zaklęte.
Wyrwy w korytarzu nie było, a drzwi były metalowe. Miały na sobie sztabę metalu utrzymująca je w zamknięciu. Same drzwi były wysokie jak korytarz, na około czterech i pół metra. Sztaba zaś wisiała na nieco ponad dwóch metrach. Wyglądała na ciężką. Gnom nie miał szans do niej dosięgnąć. Będąca niedaleko druidka z Ulfgarem w szponach nie dostrzegła magii w tych drzwiach. Były po prostu solidne.
Tymczasem zostająca z tyłu Delta miała nieodparte wrażenie, że lawa jest coraz bliżej.

Thoer przyleciała do końca korytarza. Wypuściwszy ze swoich szponów krasnoluda, poczęła szybko zmieniać się z powrotem do swojej oryginalnej formy. Spojrzała za siebie i stwierdziła, że mają może niecałą minutę lub pół zanim lawa dotrze drzwi.

- Podnosimy sztabę, rzucę zaklęcie - Thoer mówiła szybko, po czym zaczęła intonować zaklęcie, które rzuciła na siebie i pozostałych członków drużyny. - Teraz możesz łazić po ścianie, jak pająk.

Druidka w zasadzie nie miała innego pomysłu na szybkie rozwiązanie sytuacji poza rzuceniem zaklęcia pajęczej wspinaczki na siebie i innych. Jasne było, że potrzebowali unieść ciężką sztabę, ale nawet gryf mógłby mieć problemy z samotnym uniesieniem sporego kawałka metalu. Dzięki temu mogli spróbować unieść ją wszyscy.

- Freki, podnieś - Thoer nie miała pojęcia, czy tygrys zrozumie komendę, ale miała nadzieję, że kiedy zaczną ją podnosić, załapie, o co chodzi.

Rzuciwszy zaklęcie, Thoer zaczęła wspinać się po ścianie, aby podnieść sztabę, do której inaczej by nie dosięgła.
Kiedy tylko Thoer rzuciła na niego zaklęcia, Ulfgar wskoczył na ścianę i naparł na sztabę. Robiąc to, zerknął, czy jest ona zaczepiona na jakimś zawiasie, czy to tylko luźny kawałek metalu, jedynie założony na uchwytach.
Sam gnom zaś z pomocą łomy przygotował się na wyważenie wrót, gotów wykorzystać całą swą siłę by pomóc je otworzyć reszcie ekipy gdy tylko sztaba opadnie.
Freki przez moment nie zrozumiał swojej pani. Potem jednak zobaczył co robi i stając na tylnich łapach zaczął przednimi pomagać. Sztaba była ciężka, ale we trójkę bez problemu ją podnieśli i odrzucili. Gnom w tym czasie wyciągnął łom i zaczął się siłować z drzwiami. Drgnęły.
Ulfgar zeskoczył na ziemię, sięgając do plecaka po własny łom, po czym wbił go w szczelinę nad głowę Justicia i naparł z całej siły.
Thoer zeskoczyła na ziemię obok Ulfgara. Wyciągnęła z plecaka sznur z hakiem, który spróbowała zamocować w szczelinę w drzwiach lub jeden z uchwytów na belkę. Drugi koniec podała tygrysowi do paszczy.

- Freki, ciągnij! - zawołała do tygrysa, sama pomagając Ulfgarowi z łomem.

Tymczasem Delta wciąż biegła. Dopiero po kilkunastu sekundach ujrzała w oddali koniec tunelu i masywne drzwi, które próbowali sforsować jej towarzysze. Mając świadomość, że gorący potok nabiera rozpędu liczyła, że szybko uwiną się z tym zadaniem, bowiem nie mieli dużo czasu…

Tygrys nie bardzo wiedział co miał zrobić. Najpierw złapał druidkę za pas zębami i w ten sposób próbował. Thoer musiała go uspokoić bo jej przeszkadzał. W końcu jednak kiedy pod mięśniami Ulfgara drzwi drgnęły i ukazały prześwit… zahaczył łapą ostatecznie pomagając. Delta dobiegła zdyszana i wszyscy przeskoczyli na drugą stronę. Pozostała ostatnia rzecz która musieli zrobić. Zamknąć drzwi nim Lawa ich dogoni, a była tuż tuż. Szczęściem drzwi miały uchwyty. Znów Ulfgar z Thoer wskoczyli na ścianę i przyciągnęli z pomocą pozostałych. Zaraz potem Lawa uderzyła we wrota. Z przerażeniem oglądali jak metal powoli się nagrzewa.

Thoer spojrzała wokół siebie. Co znajdowało się za drzwiami? Dokąd udało im się dotrzeć i dokąd mogli uciec?
-Dalej, dalej - Ulfgar rozejrzał się szybko - Nie ma co czekać i sprawdzać, czy przepali drzwi - powiedział sprawdzając, gdzie w ogóle się znaleźli.
- Nie przepali - stwierdziła chłodno Delta w przerwie między wdechami - Ale uczyni je na tyle plastycznymi, że napór ze strony masy roztopionych skał je zwyczajnie wyłamie. Pospieszajmy.
- Racja. Tu nie ma co oglądać… naprzód, skoro spaliliśmy za sobą mosty.- zaproponował gnom popierając magiczkę.

Kiedy się odwrócili zobaczyli przed sobą łąkę. Była piękna, upstrzona różnokolorowymi kwiatami. Latały wokół nich motyle o białych skrzydłach. Wodospad pryskał radośnie tworząc tęczę w promieniach słońca… Po środku stał śnieżnobiały jednorożec jarzący się przyjemnym światłem, a nad jego głową unosiła się aureola.


Thoer szczerze wątpiła w to, że jakimś cudem pod ziemią i niedaleko wulkanu mogła uchować się jakaś łąka. Splunęła na ziemię, nie będąc jeszcze pewna, co o tym myśleć, a następnie ponownie wyszeptała wykrycie magii. Spojrzała także za siebie - skąd wyszli? Jak wielkie wrota, za którymi znajdowała się lawa, komponowały się w tej krajobraz?

Delta również sprawdziła czy nie ma do czynienia z magią iluzji lub umysłu. Nie wykluczała jednak zatrucia jakimś tajemniczym halucynogennym oparem.
- Co do cholery? - mruknął Ulfgar, wpatrując się w bajkowy krajobraz, setki metrów pod górą - Przecież dawno nic nie piłem… - nie spuszczał podejrzliwego wzroku z jednorożca.
- Nie wiem co to za smrodki były w oparach tamtej lawy, ale jeśli jest tu jakimś zamtuz z dobrym barem… to narzekać nie mogę.- gnom spojrzał w sklepienie nie wiedząc czy spodziewać się kamiennych kłów zwanych przez mole książkowe stalaktytami czy różowego nieba z białymi chmurkami. A następnie spróbował zerwać źdźbła traw co by się upewnić czy ten twór magii jest jeno iluzją, czy czymś bardziej stałym.
Wizja jak się pojawiła… tak znikła. Czym ona była przez co spowodowana nikt nie wiedział. Może to był tylko żart rzeczywistości?
Znajdowali się w nierównej jaskini, z mocnym spadkiem w “prawą” stronę od nich. Było tu dość szeroko i dużo szczelin w podłodze zapewne spowodowane przez trzęsienie ziemi. Z lewej było nieco półek skalnych na różnej wysokości mających wystarczająco dużo miejsca aby wszyscy się na nich zmieścili. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak ruiny pomieszczenia, dużej sali.
- Opary… to musiały być opary. - odparł ze znawstwem w głosie Justice.
Ulfgar nie odpowiedział, tylko sięgnął do plecaka i pociągnął solidny łyk z butelki.
- Powinniśmy ruszać - rzekła Thoer, kierując się w stronę półek skalnych.
- Niektóre tajemnice lepiej pozostawić bez wyjaśnienia - stwierdziła magini. Była gotowa do drogi i czekała wyłącznie na resztę drużyny.
Wszyscy pospiesznie ruszyli na półki podążając za druidką. Kiedy kończyli się wdrapywać drzwi w końcu puściły i lawa zalała pomieszczenie. Gorąca masa wlała się do szczelin i zaułków sprawiając, że podłoga przez pewien czas będzie bardzo niebezpiecznym miejscem. Odgrodzeni od kilku wyjść mogli przeczekać aż lawa ostygnie lub kombinować jak się wydostać. Ich ciała jednak były już mocno zmęczone po długiej wędrówce, biegu i wysiłku. Póki co nic im nie zagrażało.

Zaklęcie pajęczej spinaczki trwało jeszcze przez jakiś czas, więc wdrapali się na półkę skalną bez żadnego problemu. Druidka dziękowała w duchu za to, że udało im się na czas dotrzeć na samą górę. Spojrzała na lawę, której poziom nieco wyrównał się z powodu szczelin, które znajdowały się na posadzce jaskini, a o których nie wątpiła, że mogły sięgać dziesiątek metrów w dół. Mieli sporo szczęścia, że lawa wyrównała poziom daleko pod nimi.

- Nie ma co czekać, aż lawa ostygnie - rzekła druidka, mrużąc oczy w ciemności jaskini i próbując dostrzec drugie wyjście. - Masa stopionej skały może całymi tygodniami stygnąć, aby w końcu zamienić się w i tak niebezpieczne grzęzawisko gorącego popiołu. Będziemy musieli znaleźć inne wyjście.

- Moglibyśmy iść dalej… Lub zostać na popas tutaj - Thoer usiadła, przemyśliwując sytuację. - Popas pozwoliłby mi odzyskać błogosławieństwa Ojca Dębu.

Delta słysząc propozycję zatrzymania się skinęła entuzjastycznie głową. Dłuższy postój pozwoliłby jej odnowić zasób zaklęć i magicznej mocy, które mogłyby okazać się przydatne w obliczu nieznanych jeszcze zagrożeń.
- Czemu nie, możemy odsapnąć - stwierdził Ulfgar, wciąż trzymając dłoni butlę. Spojrzał na nią, po czym kiwnął w stronę towarzyszy - Fireheimski stout, ktoś reflektuje?
Zabójczyni nie była zainteresowana alkoholem. Zresztą, nigdy nie piła, bo to opóźniało czas reakcji i utrudniało rozumowanie.
- A z chęcią się bym napił, czemu nie.- gnom rzekł entuzjastycznie. On nie miał nic przeciwko alkoholowi.
Krasnolud już miał podać Justicowi swoją butelkę, ale spojrzał na nią, po czym drugą ręką sięgnął do plecaka i wyciągnął drugą, z wciąż zalakowanym korkiem. Z zadowoleniem podał ją gnomowi.
- Dla Thoer potrzeba trochę więcej, niż jedna butelka - rzekła Thoer. - Oby twoja gorzała okazała się warta zachodu, zważ, że to podniebienie kosztowało Elquesstrię z Everski i Scurrd. Piję na cześć Silvanusa, byle popłuczyny nie zaspokoją apetytu Thoer.
- Haaa… mnie też niełatwo spić!- obruszył się Justice.- Smakowałem wszystkie przepalanki od ujścia Bystry do jej pierwszego przełomu. Rumu z portów Jedwabnego Wybrzeża… win na spalonych słońcem wyspach Alhara.
- Droga siostro - powiedział Ulfgar, a w jego głosie brzmiała szczerość - Nie będę udawał, że znam się na trunkach, ale z tego co słyszałem, nasz fireheimski stout jest jednym z najlepszych, podobno ma to jakiś związek z ziemią wulkaniczną. To jest piwo, a nie gorzałka - dodał z uśmiechem - Mam jeszcze osiem butelczyn, ewentualnie antałek całkiem niezłego miodu od szwagra. Brat Agny ma talent do takich spraw, aż żal że zachowuje tylko dla siebie i rodziny - w głosie krasnoluda pobrzmiewała duma.
- No to zapodaj tej lawy z wulkanu, dobrodzieju - Thoer uśmiechnęła się wilczo, sięgając po butelkę.
- Za Fireheim - Ulfgar podał jej kolejną flaszę, stukając jednocześnie szyjkami. Na koniec kiwnął butelką w stronę Delty i pociągnął z lubością kilka łyków ciemnego, słodowego i ciężkiego trunku, o mocnym smaku z wyczuwalnym aromatem karmelu oraz delikatną nutą kawy. Piwo było przedniej jakości, do tego gęste niczym zupa.
- Za Fireheim!- krzyknął głośno Justicano pijąc trunek.
- Za Fireheim, ale nie wrzeszcz, bo jeszcze usłyszy nas co złego - zauważyła Thoer.
- I tak pewnie już o nas wiedzą, chyba że uciekli przed lawą. Bo coś takiego, trudno zignorować. - ocenił gnom pocierając kciukiem białą bródkę.
Delta z kolei siedziała w milczeniu, zatopiona w swoich myślach, obserwując sunący potok roztopionych skał. Przerywając zadumę jedynie na moment, by dość niewyraźnie skinąć głową Ulfgarowi. Dla dziewczyny, która nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół, nie uznawała takiego pojęcia jak zaufanie, i przez większość życia musiała liczyć wyłącznie na siebie, taka atmosfera sielskości i koleżeństwa była zupełnie obca. Z doświadczenia wiedziała, że przyjaciel lub brat był eufemizmem na kogoś, kto chciałby ją kontrolować. Zaś nawet jakby istnieli prawdziwi druhowie i partnerzy, to byliby tylko zbędnym bagażem emocjonalnym, który utrudniałby wykonywanie jej zadań i narażał na trudny do odparcia atak ze strony wroga. Kobieta doskonale czuła się ze swoją niezależnością i samotniczym trybem życia. Zabiła w sobie uczucia takie jak miłość, czy braterstwo wystarczająco mocno i dawno, że nie odczuwała żalu z powodu ich nieobecności. Zerkała tylko sporadycznie na pobliską trójkę, odbierając ich zachowanie jako przejaw egzotycznej i niezrozumiałej kultury.

Choć gnomia i krasnoludzkie głowy niejeden alkohol piły, to zmęczenie i gorąc szybciej niż zwykle uderzyły do głowy dając im wszystkim to przyjemne uczucie mrowienia. Powoli się wszyscy zaczęli też zbierać do snu i Delta mogła poczuć odrobinę bezpieczeństwa kiedy cała jej grupa zasnęła wraz z tygrysem. W końcu i ona odpłynęła.
Mieli niespokojne sny.
Skamieniałe oblicze krasnoluda kruszące się i rozsypujące się w pył. Płonące drzewo którego każdy liść wył do nieba o pomstę. Kobieta o zmizerniałej cerze i rudych włosach ofiarująca im nieokreślony dar. Statek na wyschniętym morzu spieczonym od słońca. Ciemny zaułek gdzie cienie wiły się i skręcały chichocząc podle. Dziwna istota o długich i chudych kończynach, które rozdzielały się na dwa w miejscu stawu przez co miał na dobrą sprawę cztery dłonie zamiast dwóch… a w zasadzie osiem, bo miał też dłonie zamiast stóp. Patrzył się intensywnie czarnymi dziurami w okrągłej masce jaką nosił na twarzy.
Freki zaryczał budząc wszystkich. Delta otworzyła oczy aby zobaczyć nad sobą dokładnie tę samą istotę która właśnie zerwała się do ucieczki wydając z siebie dźwięki fujarki.

Thoer skoczyła na równe nogi, zbudzona rykiem tygrysa. Spojrzała wokół, co się dzieje i ujrzała dziwną istotę, która zaczęła uciekać. Wyszarpnęła sejmitar, ale wyglądało na to, że niebezpieczeństwa nie ma, bowiem istota uciekała. Podbiegła bliżej Delty, chcąc zlokalizować, dokąd uciekał nocny demon.
Zabójczyni przez lata przyzwyczajona była do ciągłego niebezpieczeństwa więc w pierwszej reakcji sięgnęła po miecz. Broni dobyła błyskawicznie, bowiem zawsze spała z dłonią na rękojeści. Dziwny stwór jednak zdążył dokonać odwrotu, zanim mogła wymierzyć mu cios. Obserwując oddalają się istotę kobieta próbowała osądzić, czy może stanowić zagrożenie i jakiej jest rasy. Jednak mimo szczerych chęci nie mogła rozpoznać pochodzenia istoty ani ustalić jej możliwości.
Gnom również zerwał się z bronią w ręku. W jego przypadku był to dubeltowy pistolet nabity i gotów do wystrzału. Nie znalazł jednak celu dla swojej zabawki i burknął cicho.
- Co to było? Co się stało?
Ulfgar zerwał się, od razu sięgając po leżące obok tarcze. Skoczył na równe nogi i już miał biec w stronę zagrożenia, gdy rozpoznał w intruzie istotę widzianą lata temu. Zatrzymał się i gestem zachęcił towarzyszy do opuszczenia broni.
- Spokojnie, tym razem nie musimy walczyć - powiedział, wciąż otrząsając się z dziwnego snu - Widziałem go już kiedyś, kiedy nawiedził Fireheim. Kapłani nazwali go Połykaczem Snów. Sprowadził jedynie dziwne sny, niby prorocze, i dał się odgonić bez walki. Myślę, że nie jest zagrożeniem.

Po skromnym posiłku ponownie mogli obejrzeć jaskinię w jakiej się znaleźli. Była ona teraz tylko po części zalana stygnącą lawą. Tam gdzie jej było mniej zdawało się, że będzie można się swobodnie poruszać. Mieli trzy wyjścia do wyboru. Jedno - tamtędy którędy przybyli, drugie - dokładnie naprzeciwko pierwszego, ale po drugiej stronie, oraz trzecie będące w dole sali. Do ostatniego musieliby podążyć poprzez zastygającą lawę.

Thoer spojrzała na półki skalne lub pozostałości sali, gdzie byli, szukając, czy ściany lub jakikolwiek inny fragment architektury tego pomieszczenia wiódł do drzwi. Wyszeptała także zaklęcie, dzięki któremu znalazła północ.

Thoer, znalazłszy północ, poświęciła nieco czasu na to, by upewnić się co do kierunku, którym mogli iść. Czy wyjście naprzeciwko było tak dobre, jak wyjście przez lawę?
- Wybierając ścieżkę równie dobrze możemy rzucić monetą. A może lepiej… wywróżyć drogę? - zapytał głośno gnom. Co prawda druidzi nie byli tym samym czym kapłani, ale chyba też wróżbę postawić potrafili.
- Wolałbym najpierw sprawdzić to wyjście naprzeciwko, dać lawie zastygnąć w międzyczasie - zaproponował Ulfgar.

- Sprawdźmy naprzeciwko - zgodziła się Thoer. - Możemy przekroczyć lawę na różne sposoby. A co do wróżb, ech, zostawmy je.

Po czym skierowała się w stronę wyjścia naprzeciwko. Co do lawy, nie była pewna, czy będą mogli ją przekroczyć tak szybko. Lawa mogła stygnąć długo.
Gnom szybko spakował swoje rzeczy i zerknął na Deltę, czekając aż ona skończy się pakować, by wyruszyć obok niej. Zakładał bowiem, że królewskie rodzeństwo pójdzie przodem.
Kiedy magini skończyła zbierać rzeczy, podążyła za krasnoludami.

Thoer upewniła się, że szła pierwsza, paręnaście metrów przed drużyną, żeby umieć wyłapać wszystkie niespodzianki, które na nich czekały.

Kiedy opuścili pomieszczenie w końcu oddalili się od pomieszczenia poczuli w końcu chłód. Ich skóra doznała ulgi, a płuca w końcu mogły głębiej odetchnąć. Było im gorąco, ale nie zdawali sobie sprawy jak bardzo. Po pierwszej godzinie marszu zauważyli z powrotem porosty i grzyby na ścianie. Tu nie było już tak wąsko jak wcześniej. Kilkukrotnie potrzebowali sobie pomóc przy pęknięciach i niewielkich wyrwach, aż nie zbliżyli się do dziwnego pomieszczenia. Thoer idąca przodem pierwsza poczuła różnice w powietrzu. Było dziwnie kwaśne w zapachu i smaku. Do tego ziemia była pokryta śluzem, który w niektórych miejscach się kleił a w innych był niezwykle śliski. Do jej uszu dotarł dźwięk, szurającego kamienia, wiatru, bulgoczącej wody oraz płonącego ognia.

Thoer rozejrzała się wokół, zastanawiając się czy okolica nie przypomina jej czegoś. Szczególnie zaś zainteresował ją dziwny zapach i śluz. Spróbowała sobie przypomnieć, co może zostawiać takie ślady.
Choć znała wiele gatunków zwierząt to nie umiała dopasować dokładnie do czego mogłyby pasować takie ślady… ale przypominały one dużo, dużo większy ślad jaki potrafi pozostawić po sobie ślimak.

Thoer nie była całkiem pewna, co to wszystko mogło oznaczać. Z drugiej strony nie było żadnego oczywistego niebezpieczeństwa, więc postanowiła zawrócić i opowiedzieć o tym swoim towarzyszom, którzy byli ostatecznie niedaleko.

- Grota przed nami zdaje się być zamieszkiwana przez jakąś istotę, która wydziela śluz - rzekła Thoer, która nie do końca znała stworzenia zamieszkujące Podmrok. - Mogłabym zmienić formę i sprawdzić, co przed nami - rzekła, ciekawa, co jej towarzysze sądzili o tym pomyśle.
- Wiele potworów wydziela śluz. Z żadnym walka nie jest przyjemna, zwłaszcza w zwarciu. Lepiej się nastawić na ataki z dystansu. Mamy jakieś potwory, które moglibyśmy rzucić do boju i stanowiłyby zaporę między nami a bestyją? - spytał się gnom odzywając znienacka.

- Jestem w stanie przywołać je - rzekła Thoer, dla której w istocie nie było problemem przyzwanie zwierząt do boju, choć wolała to pozostawić jako ostateczność.
- Może po prostu da radę ominąć te stworzenie - stwierdziła Delta.
- Może…- przyznał gnom.-... zobaczymy. Acz wątpię… tylko w dużej kawernie będzie taka możliwość. Ciasny korytarz to już inna śpiewka.
- Racja - zgodził się Ulfgar - Ale jak teren na to pozwoli, możemy wykorzystać jakiegoś przywołańca do odwrócenia uwagi.

- Mogłabym zbadać teren przed nami - rzekła Thoer. - Wygląda na to, że przed nami może być coś dużego.
- Jeśli dasz radę zrobić to dyskretnie, dobrze - zgodził się tarczownik.

Tym razem Thoer postanowiła nieco zmienić taktykę: jej ciało zaczęło się zmieniać ponownie, jej skóra ściemniała, stwardniała i wreszcie stanęła przed nimi sylwetka przypominająca nieco humanoida, którego ciało było zbudowane całkowicie ze skał, a którego twarz przypominała nieco Thoer. Dwa brązowe jaspisy w miejsce oczu odpowiadały kolorowi oczu Thoer.

Elemental zapadł się pod ziemię bez żadnego śladu i zaczął sunąć bez dźwięku przed siebie, czasem tylko wychylając ostrożnie głowę.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 15-04-2021, 19:10   #16
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Thoer popłynęła między skałami. Wychyliła się raz, aby zobaczyć odległość, była w połowie drogi. Śluz był tu wszędzie. Wychyliła się drugi raz, była u wejścia. Wystająca głowa zobaczyła przedziwny widok. Na środku pomieszczenia o planie kwadratu stał pękaty metalowy słup obleczony dziwną, chaotyczną energią. Wewnątrz słupa, otoczona czterema wspornikami, była ogromna, szklana kula. Ta była potłuczona, a w środku niej znajdował się ogromny ślimak, którego skorupa mieniła się wieloma kolorami, a jego cztery czułki były napęczniałe i pełne kolcy. Był w drgawkach od energii jaka przepływała przez jego ciało. Ów moc płynęła pod sufitem, koło kolejnych trzech dużych skorup i po ścianie do czterech różnych szklanych kontenerów. W każdym z nich był jeden żywiołak. Jeden, ognia, jeden wody, jeden, powietrza i jeden, ziemi. Ślimak na środku zadrgał nagle mocniej i istoty w szklanych kontenerach zawyły z bólu a ich forma zaczęła się zmieniać. Sama druidka poczuła się nagle jakby ktoś rozrywał jej jestestwo i splatał je na nowo. Wytrzymała jednak, ale wyrzuciło ją z ziemi. Nie była już żywiołkiem ziemi, tylko powietrza. Tak samo pozostałe zamieniły się żywiołem ze sobą. Ślimak dalej dygotał i pienił się, ale jego skorupa zakrzywiała całą energię tak, że nie mógł się ruszyć. Pozostałe na suficie pozostawały w uśpieniu.

[media]https://www.belloflostsouls.net/wp-content/uploads/2016/11/VoloPreview3_zpscmsjwg5z.jpg[/media]
 
Asderuki jest offline  
Stary 27-04-2021, 20:01   #17
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Widząc nagłą przemianę druidki, Ulfgar ruszył powoli w jej stronę, przekradając się jak najciszej.

Thoer przez chwilę obserwowała siebie i swoją formę, przez chwilę będąc ogłuszona nagłą zmianą. Jej ręce i nogi zmieniły się z twardej i nieociosanej formy żywiołaka ziemi na żywiołaka powietrza. Sylwetka Thoer przypominała żywy dym, który wirował i wewnątrz którego migotały iskierki błyskawic. Mając niewiele do stracenia, podleciała bliżej jednego ze szklanych pojemników, wewnątrz którego znajdował się żywiołak powietrza. Język, którym posługiwała się Thoer, brzmiał jak dziwna kombinacja dźwięku wiatru i wyładowań elektryczności
- Co tutaj się dzieje? - zapytała żywiołaka uwięzionego wewnątrz, a do którego mogła przemówić mając tę formę. - Dlaczego jesteście uwięzieni?
Nie dostała artykułowanej odpowiedzi. Jedyne do czego żywiołak był zdolny to był krzyk pełen bólu i wściekłości. Widząc ją na zewnątrz zaczął tłuc w ścianę swojego więzienia. Druidka zrozumiała w mig, że ta istota oszalała z bólu, a wolność innego żywiołaka wprawiła ją we wściekłość. Uderzenia jednego zwróciły i uwagę pozostałych. Wszystkie zaczęły wyć potępieńczo. Wrzaski przebudziły śpiące na suficie ślimaki, które niespiesznie wyłoniły swoje maczugowate czułki...

Gnom trzymał się z tyłu z bronią w ręku. Skoro druidka najwyraźniej była zajęta czymś… no… druidycznym, to nie zamierzał jej przeszkadzać w owych praktykach. Dopiero ów złowrogi wrzask bólu i wściekłości sprawił, że Justice ruszył do przodu zerkając na Deltę i mówiąc.
- Powinnyśmy ich osłaniać… w razie kłopotów.
Zabójczyni w odpowiedzi skinęła twierdząco głową.

Thoer, wietrząc problemy, postanowiła się wycofać. Prawdopodobnie ślimaki zostały zaklęte lub przywołane przez kogoś z zewnątrz. Nie wyglądało na to, żeby ślimaki były inteligentne; raczej, wyglądały jak pasożyty na konstrukcie, który być może został wzniesiony przez jakiś konkretny cel. Dowiedziawszy się wszystkiego, czego mogła na ten moment, skierowała się do wyjścia.

Kiedy podleciała z powrotem do grupy, zmieniła formę z powrotem na formę krasnoluda prędko wyłożyła swoim kompanom, co jest w środku kolejnego pomieszczenia.

- Moglibyśmy rozbić szklane tuby i wypuścić żywiołaki, ale pewnie rozniosą wszystko - rzekła. - Z drugiej strony, struktura wydaje się zbierać z nich energię. Nie jestem pewna, czym są te ślimaki… - Thoer zastanowiła się. - Może Delta zna te stwory?
- Kojarzę te istoty - powiedziała po chwili zastanowienia fiołkowooka - To magiczne ślimaki, wszystkożerne, ale nie łapią ofiar poza swoim terytorium. Z racji izolacji zakładam, że dane osobniki muszą żywić się głównie wszechobecnymi tutaj grzybami i porostami. Stworzenia te posiadają drogocenne muszle, które na równi z pokrytymi śluzem ciałami zapewniają im odporność na ogień, same w sobie są też niewrażliwe na trucizny. Potrafią też niwelować lub odbijać zaklęcia.
- Na szczęście moja Rosa Acidum ni ogniem, ni trucizną kole.- odparł z uśmiechem gnom i podrapał się po brodzie.- Więęęęc… cóż poczynimy w tej sytuacji? Czy mamy interes w zaczepianiu tych ślimaków? Poza oczywiście ich muszlami.
- Elementale były uwięzione - rzekła Thoer. - Pomieszczenie jest na naszej drodze. Czy nie powinniśmy ich uwolnić?
- No… to zależy… zawsze możemy się przemknąć obok.- stwierdził Justice drapiąc się policzku. - Oczywiście szlachetnym czynem byłoby je uwolnienie. Należy jednak ocenić wpierw czy jesteśmy w stanie je uwolnić, jak to uczynić… i cóż… przypuszczam że magiczne ślimaki nie będą z tego powodu… zadowolone? Więc ktoś musi uwalniać, a ktoś bronić uwalniających, nieprawdaż?
Delta wolała skryte operacje, ale domyślała się też, że żywiołaki mogą coś wiedzieć o sytuacji w górze i historii oraz przeznaczeniu tutejszych konstrukcji. Dlatego odpowiedziała tak:
- Warto by uwolnić żywiołaki, jeśli posiadają przydatne informacje.
- Delta ma rację, żywiołaki mogą coś wiedzieć, a te ślimaki wydają się zwykłymi, zabójczymi szkodnikami - uznał Ulfgar - A jeśli chcemy zbadać to pomieszczenie, a nie się cofać, to trzeba je zlikwidować.
- No to na co czekamy? - rzekła Thoer, wyciągając z sakwy różdżkę Pancerza Maga i rzucając zaklęcie na swoich towarzyszy. - Nie możemy rzucać zaklęć na ślimaki, ale możemy do nich dostać się bez problemu.
- Ja nie potrzebuję magii, by ugodzić mięczaka. Książę Ulfgar również nie.- stwierdził dumnie Justicano.- Podział ról więc jest prosty… damy zajmą się uwalnianiem żywiołaków. Kawalerowie… ochronią damy odciągając uwagę ślimaków.
Ulfgar prychnął z rozbawieniem na słowa o damach i kawalerach.
- Jestem gotów.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 06-05-2021, 22:28   #18
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Wbiegając pozostali mogli zobaczyć podobny widok jak druidka. Jedyną różnica było to, że ślimaki zdążyły już zejść na podłogę. Powietrze w tym pomieszczeniu miało kwaśny zapach.
Ale oni na to uwagi nie zwracali. Delta zaatakowała od razu wykorzystując elektryczne uderzenie wstrządającego chwytu na ślimaku. Czyniąc to poczuła, że bardzo nie w porządku. Zamiast błyskawic jej magia utworzyła kwas. Zamiast pioruna z jej dłoni prysnęły kwasowe kropelki, a te zamiast oparzyć ślimaka rykoszetowały od jego mieniącej się skorupy… prosto w Ulfgara raniąc go. Thoer zaś podbiegła do jednego ze szklanych pojemników, wyciągnęła stalowy hak do wspinaczki, przystawiła do szkła i uderzyła młotem na próbę. Zaś Justice wycelował swój pistolet i strzelił dwa razy w innego potwornego ślimaka, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. I to mu się udało bo, tylko ledwo drasnął skorupę. Zaatakowany przez parę królewską ślimak nie zamierzał być dłużny. Jego maczugo czułki zamachały nerwowo wyprowadzając ciosy… te które miały trafić w Ulfgara, chybiły. Ale druidka poczuła jak dech w jej piersiach zamiera, gdy mocno oberwała po plecach. Trzeci, dotąd niezaatakowany ślimak postanowił włączyć się do walki powoli sunąc ku drużynie. Ulfgar niezrażony tym że sam stał się ofiarą czaru Delty skoczył w bok, by flankować ślimaka wraz z magiczką i wyprowadził jedno silne uderzenie niszcząc ślimaka.
Sprowokowany przez gnoma ślimak spróbował się odwdzięczyć Justice’owi. A choć nie wszystkie maczugi trafiły… to jednej się udało raniąc eks-pirata.
Pod tym względem lepiej wyszło Freki. Pieszczoch druidki rozszarpał ślimaka, którego zaatakował.
Magia pomieszczenia nasiliła się. Było czuć że coś się zaraz wydarzy…
Delta się przemieściła na nową pozycję, by móc razi kolejnego ślimaka. Thoer ponownie uderzyła młotem w stalowy hak. Kolejne takie uderzenie spowodowało, że szkło pękło uwalniając uwięzionego w niej żywiołaka. Ten pod wpływem magii zmienił się nagle w żywiołaka powietrza i w szaleństwie ją zaatakował raniąc boleśnie.
Justice zaś upuścił pistolet, by wyciągnąć rapier i… zbaraniał widząc, że zamiast ociekać kwasem jego róża iskrzy się elektrycznością. Zły znak. Dlatego sięgnął po różdżkę zadawania ran, uznając że tutaj bezpieczniej będzie używać zaklęć które nie są oparte na elementach.
Ślimak ścierający się z Deltą i Ulfgarem znów zamachnął czułkami. I znów tylko Delta oberwała. Krasnoludzki książę pomścił jej rany zabijając ostatniego ślimaka… poza tym w centrum sali.
Tygrys zaś krążył żądny walki.
Thoer zaś, odstępując od oszalałego żywiołaka powietrza, zawołała do towarzyszy:
- Uwolniłam jednego, ale zdaje się, że oszalał! - próbowała uniknąć ciosów żywiołaka, mając nadzieję, że opamięta się.
Kiedy jeden z żywiołaków się uwolnił i wszystkie ślimaki umarły, po raz kolejny sala zabłysła energią zamieniając strukturę elementarną stworów. Te zaczęły bić w ściany i tłuc je jeden po drugim… Od razu gdy się wydowały grupa spostrzegłą, że ogień i powietrze są większe od pozostałej dwójki wczesniej ściśnięte w przyciasnym dla nich kontenerze.
Żywiołak obednie powietrza pogrążony w furii podleciał do fioletowłosej i zaatakował pojedynczo. Kobieta prawie uniknęła, ale ostatecznie poczuła uderzenie. Kobieta odpowiedziała na to atakami oziębłym dotykiem. Trafiła dwa razy, w tym czarem i to krytycznie.
- Ulfgar - krzyknęła zaśThoer. - Musimy zabić ślimaka w środku, to on ściąga energię z żywiołaków!
Po czym spróbowała odłączyć się od żywiołaka ziemi, żeby rzucić zaklęcie leczenia ran na Deltę.
Żywiołak obecnie ziemi nie trafił jej. A mając obok siebie gnoma wyżył swoją wściekłość na nim, trafiając boleśni.
Justice uznał że zostawi na razie Ulfgarowi zabijanie ślimaka, nie był pewien czy jego rapier w tej sytuacji nie okazałby się przeciwskuteczny. I postanowił użyć różdżki na żywiołaku ziemi, by odpędzić do od Thoer. Niestety różdżka go zawiodła co skwitowały soczystymi marynarskimi przekleństwami. To z pewnością nie była jego walka.
Uwolniony żywiołak ognia nieskutecznie próbował dorwać tygrysa. Ten zaś ruszył wraz księciem krasnoludów ku kopule i ślimakowi.. obrywając ogniem i zapalając się, gdy mijając żywiołaka ognia został przez niego trafiony łapą.
Ulfgar zaś rozpędził i uderzywszy tarczami o kopułę rozbił ją. A potem płonący Freki dokończył dzieła masakrując ślimaka. Energia w pokoju się uspokoiła, ale żywiołaki ciągle nadal były agresywne.Żywiołak wody podpłynął do Ulfgara, ale nie zdołał go zranić swoimi atakami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 09-05-2021, 00:05   #19
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Po śmierci ślimaka magia w pokoju się uspokoiła. Żywiołaki nie wyglądały jednak na uspokojone. Dowodem na to były dwa uderzenia od powietrznego w kierunku Delty. Ta jednak mu się odwinęła tanecznym ruchem. Jej ostrze zajarzyło się magią sprawiając mu więcej bólu.

Pzostali byli równie zajęci. Walka trwała w najlepsze. Gnom zwinie uniknął nadlatującego w niego ataku ciągle walcząc z różdżką. Ulfgar odepchnął żywiołaka wody jakby to była tylko kałuża, która tylko rozprysnęła się na pobliskiej ścianie. Wtedy też ogień pokazał swoją furię. Rzuciła się do przodu atakując zarówno Justica jak i Frekiego. Jego energia jednak nie zrobiła im krzywdy, gdyż chwilę wcześniej Thoer uodporniła ich darem od natury. Tygrys rozzłoszczony próbował zniszczyć żywiołaka, ale jego ogniowa forma wytrzymała ataki.

Po drugiej stronie słupa nie wyglądała najlepiej dla ludzkiej magini. Jej przeciwnik ponownie ją trafił mocno osłabiając. Zdecydowała się wycofać magicznie znikając sprzed oczu żywiołaka. Thoer przemieniła się tym razem w żywiołaka powietrza i zawołała do swojego pobratymca:
- Hej! Nie musimy walczyć! Szukamy przyczyny kłopotów tej góry! - głos Thoer zadudnił gromem po sali. Oczywiście, miała spore wątpliwości, czy żywiołaki ją posłuchają. Elementale przede wszystkim respektowały siłę, rzadko kiedy chciały rozmawiać. Nim jednak dostała odpowiedź Justice zdążył wymienić się z żywiołakiem ziemi ciosami, a Ulfgar ponownie pochwalić się swoim kunsztem walecznym rozpraszając ostatecznie formę żywiołaka ognia.
Kiedy żywiołąkowi powietrza zniknęła najbliższa ofiara i ktoś do niego przemówił w jego języku rozejrzał się po polu walki. Napuszył się.
- Być może ty nie chcesz, ale oni już tak! - zagrzmiał. Nie zaatakował jednak tylko z przerażającą prędkością wyleciał z pokoju.
- Czekaj! - krzyknęła Thoer. - Powiem im, żeby przestali! Chcieliśmy was uwolnić, ale zaatakowaliście nas! Co mieliśmy zrobić?
Thoer podążyła za żywiołakiem, mając nadzieję, że pozostałe żywiołaki zrobią to samo i uciekną. Jeśli wszystkie zostałyby zabite, okazałoby się, że wbiegli do pokoju po nic.
Druidka nie widziała już jak faktycznie ostatni zjadający się w pokoju ziemny elemental postanowił zapaść się pod ziemię. Nikt mu w tym nie przeszkodził zostawiając salę pustą od wrogich istot.
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-05-2021, 07:46   #20
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Thoer gnała za żywiołakiem powietrza, wiedzac, że ostatecznie będzie w stanie go złapać z powodu zaklęcia, które rzuciła na siebie wcześniej. Różnica szybkości nie była duża, jednak postanowiła nie rezygnować z pościgu.

- Chcę po prostu porozmawiać! - krzyknęła za uciekającym żywiołakiem.
Żwyiołak zacharczał z niezadowoleniem kiedy druidka go zaczęła doganiać.

- Kto przywołał was do tego planu i zamknął w tych szklanych tubach? - zawołała Thoer. - Być może pomożemy wam! Krąg druidów przysłał mnie po to!
Żywiołak się zatrzymał.
- Hrr… nie wierzę ci! - fuknął - Zmieniasz formę jak oni! Znowu mnie zamkniesz!

- Czy naprawdę myślisz, że jestem jedną z nich? Przecież sam widziałeś, jak rozbijałam pojemnik, który miał w sobie istotę elementu ziemi! Nie jestem tutaj po to, żeby cię uwięzić tylko żeby pomóc! - krzyknęła.

W międzyczasie druidka zrozumiała, że żywiołak przypadkiem przekazał kawałek wieści, które ją zastanowiły. Czy ci, którzy go zamknęli, rzeczywiście potrafili zmieniać formy? Czy krąg druidów z jakiegoś powodu był zamieszany w to wszystko?

Żywiołak milczał lewitując. Zahuczał niespokojnie.
- Odpowiem na jedno pytanie, wybierz które.

- Mam nadzieję, że znasz odpowiedź na nie - rzekła Thoer, sądząc, że żywiołaki były raczej ofiarami, które zostały przywołane z odpowiednich planów po to, by wykonać czyjś plan.

- Dlaczego zostaliście przywołani do tego planu? Kto was przywołał i do czego służy ta maszyneria, z której was uwolniliśmy? - rzekła Thoer, dla której jedno pytanie to było stanowczo za mało. Po chwili jednak powtórzyła swoje pierwsze pytanie: - Po co ktoś miałby przywoływać istoty żywiołów, żeby zamknąć je w szklanych tubach?

Żywiołak chwilę milczał.
- Przywołały nas podobni nam, ale inni. Nie przedstawili się. Używali tej maszyny aby nas zmieniać, wzmacniać, tłumić. Bolało. Ciągle boli. Zostaw mnie, daj odejść.

- Czy wiesz, gdzie możemy ich znaleźć? - zapytała Thoer, choć większej nadziei nie miała na odpowiedź.

- Już odpowiedziałem na twoje pytanie - fuchnał żywiołak - nie wiem jak długio byłem w tym więzieniu musisz radzić sobie sama.
Po tych sowach żywiołak odsunął się i zaczął odlatywac jakby niepewnie.

- Niech i tak będzie - rzekła Thoer. - Jesteśmy tutaj, by pomóc - skłoniła się. - Jeśli zechcesz powrócić do swojego planu, znajdź krąg druidów nieopodal i wspomnij imię Thoer.

Po czym odwróciła się, nie chcąc już nękać żywiołaka, który zapewne zdążył nabawić się klaustrofobii przez ten czas, kiedy był zamknięty w szklanej tubie. Zamierzała wrócić do swoich kompanów i wyłożyć im to, czego dowiedziała się z rozmowy z elementalem.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172