Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2021, 22:39   #11
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Klaus widział, że nastąpiły komplikacje. Po cichu liczył, że pierdolony wóz nie trafił w jakąś zasadzkę. Przecież Klaus do niego nie wsiadł więc stałby się pierwszym podejrzany. Teraz zresztą i tak musiał brnąć dalej. Przecież ani nie zamierzał zrezygnować z zapłaty, wszak swoje zrobił bez zarzutu.. Zawrócenie na pięcie natomiast, też byłoby źle postrzegane. Kto widział najemnika który nie przyszedł odebrać doli? Umoczony jak nic. Doszedł do bramy nie okazując wątpliwości. Następnie Tripov wysłuchał słów podwładnego Skierki.
- Z jakiego powodu pchasz się tutaj? Firma jest zamknięta dziś, przechodzi… eeee… jak to było? A tak. Remament.
- Zapłata za wczoraj. No i jak są problemy, a jak nie macie czarodzieja to może się przydam? - to było pytanie ale i sugestia. W końcu z jednej strony mógł oberwać rykoszetem jak jakieś szambo się rozlało. Wtedy zawsze jest potrzebny kozioł ofiarny a Klaus nadawał się idealnie bo był z zewnątrz… Z drugiej strony kłopoty jednych to zarobek drugich więc tu upatrywał swojej szansy. Liczył, że podwładny Skierki spyta jej samej o zdanie bo na władnego w podejmowaniu decyzji nie wyglądał.
- Imię i o jakiej zapłacie mówisz.- odparł mężczyzna krótko. Do oferty Klausa się nie odniósł w ogóle.
- Przekaż po prostu Skierce, że przyszedł Klaus Tripov. - Kluas nie zamierzał wchodzić w nadmierne szczegóły z ochroniarzem.
- Poczekaj tutaj.- odparł w odpowiedzi mężczyzna i ruszył w głąb budynku. Minęło kilka minut czekania przed wejściem, nim on wrócił by rzec.
- Chodź za mną.
Klaus skinął głową i ruszył za mężczyzną.

Dotarli tak do biura przemykając pospiesznie bokiem placu na którym stały automobile transportowe oraz wozy konne. Weszli do gabinetu w którym to akurat siedział Orłow wyjmując pieniądze z kasetki postawionej na biurku i przeliczając je.
- Usiądź proszę, zaraz dostaniesz swoją dolę. -rzekł do Klausa.
Klaus wiedział, że jeśli ktoś będzie chciał go tu zabić to i tak to zrobi. Wygodnie więc usiadł.
- Widzę wzmocnioną straż i nerwowe zerkania. Coś się stało i to pewnie mało przyjemnego. Potrzebujecie wsparcia? - Klaus pamiętał, że ich czarodziej był niedysponowany. Być może wciąż był w takim stanie…
- Nic co cię dotyczy. - stwierdził krótko Orłow i dodał odkładając zwitek banknotów na bok.
- A co do wsparcia to jeśli będzie potrzebne, to wiemy gdzie macie biuro. Przelicz, sprawdź czy jest tyle ile być powinno. Klaus skinął głową na odpowiedź Orłowa. Przeliczył szybko dolary i uśmiechnął się widząc pełna sumę na jaką się umawiali.
- Miło było poznać i robić interesy. - wyciągnął rękę nad stołem w stronę Orłowa. Mężczyzna ścisnął dłoń, a następnie sięgnął pod biurko wyjmując z szuflady mały woreczek.
- A tu coś ekstra za fatygę.
Było to pięć magicznych naboi do rewolweru. Zapewne z wczorajszego interesu.
- Premia - Klaus się uśmiechnął - dziękuję i doceniam. Dobrze się z wami pracowało więc polecam się przyszłości gdyby była potrzeba.
Orłow skinął jedynie głową w milczeniu.
- Przy okazji zapytam. Co to były wczoraj za czerwone specyfiki? Słyszałem, że Skierka nazywa je gównem. Nie znam się na narkotykach ale każdy narkotyk jest szkodliwy. Jeden mniej drugi bardziej. - zrobił lekko zdziwioną minę gdy cofnął się pamięcią do reakcji Skierki.
- Nie sprzedajemy narkotyków.- rzekł krótko i dobitnie Orłow. - Nie handlujemy prochami. Ziołami i rzadkimi specyfikami od żółtych, tak. Ale nie narkotykami.
Vasilij pokiwał głową w zrozumieniu.
- Tamta dwójka była jakaś dziwna. Nie potrafię tego wytłumaczyć ale byli… inni. - skrzywił się, że nie potrafił być bardziej precyzyjny. - No i ten rzekomo chory pośrednik. Uważajcie na nich. - powiedział ostrzegawczym tonem Tripov w dobrej wierze. Choć był pewien, że Orłowowi nic z tego nie umknęło. Klaus co prawda sam zaczął rozmawiać z mroczną parą.... Jednak on był płotką a Skierka odmawiając współpracy mogła im jednak podpaść.
- Tak planujemy, a tak swoją drogą. Co robiłeś po tym jak się rozdzieliliśmy? - zapytał z nutką podejrzliwości podwładny Skierki.
- Miałem napięty harmonogram. Wasza fucha, interesy i jeszcze cholerny bratanek zaczął się szlajać udając dorosłego. Zwiał z domu a siostra odchodzi od zmysłów. - zacisnął szczękę gdy zaczął gadać o gówniarzu bo smark go autentycznie wkurwił.
- Znając życie wpierdoli się po uszy w jakieś gówno i trzeba będzie sprzątać. - dodał z niesmakiem. Orłow przyglądał się mu jakby się nad czymś zastanawiając. Następnie westchnął cicho i zabrał się za chowanie pozostałej gotówki.
- Damy znać jakbyśmy byli zainteresowani kolejną współpracą.
Kluas skinął i ruszył do wyjścia. Zamierzał odwiedzić Dimitriego w szpitalu który z każdym dniem powinien być silniejszy. Miał nadzieję, że będzie w stanie omówić z nim sprawę narkotyków. Potrzebował rady kogoś doświadczonego, a tak naprawdę to potrzebował kontaktów wuja więc liczył, że przekona go do sprawy lub wuj skutecznie wybije mu to z głowy.

Złe wieści jednakże napotkały go w szpitalu. Dimitri miał jaką zapaść czy coś w tym rodzaju. Mętne tłumaczenia medyka dało się jednak sprowadzić do faktu, że podłączony do jakichś gnomich aparatur Dimitri leży w śpiączce. I kolejne dni zaważą o jego przeżyciu. Nie dało się wywiedzieć od lekarza co było przyczyną tej zapaści. Klaus dowiedział się jedynie, że nikt się takiego obrotu spraw nie spodziewał.Tripov nie mógł pomóc wujowi. Nie był medykiem a w szpitalu była dobra opieka. No i dobry poziom bezpieczeństwa albo przynajmniej tak Tripov zakładał być może błędnie. Klaus chciał się upewnić kto odwiedzał Dimitriego poza nim. To mogło pomóc w ustaleniu czy sprawa był naturalna. W tym celu rozejrzał się jacy pacjenci mieli widok na łóżko lub chociaż salę Dimitriego. Takie próby szybko zakończyły się sporem z obsługą placówki i wyrzuceniem Klausa ze szpitala. Bądź co bądź Dimitri leżał w części dla ViPów. I nie był jedynym ViPem tutaj. Pozostali pacjenci też należeli do tej kategorii i płacili za to by mieć spokój. Więc przepytujący ich Klaus zaliczał się do zakłócaczy spokój. Został usunięty. Niemniej udało mu się dowiedzieć, że poza kilkoma osobami (w których to pobieżnych opisach Klaus rozpoznał członków swojego gangu i rodziny) w godzinach nocnych (czyli zdecydowanie poza porą wizyt), ktoś odwiedził tę część szpitala. Wysoka chuda postać o szarej skórze, łysej głowie i czerwonych oczach… tyle że, równie dobrze ta wizyta mogła być jakimś koszmarem sennym. Bo nikt z obsługi szpitala jej potwierdzał. A różne majaki można mieć silnych anestetykach. Klaus przeprosił obsługę za swoje zachowanie. Obiecał nie niepokoić więcej pacjentów i starał się argumentować swoje zachowanie troską o wuja. Poprosił również o spotkanie z ordynatorem oddziału. Jako najbliższa rodzina pacjenta któremu nagle się pogorszyło miał w swoim mniemaniu do tego prawo. Przy czym był dla pielęgniarek wylewnie miły i argumentował, że bardzo mu zależy choćby na kilku minutach rozmowy.
Przynajmniej nie zabroniono mu tu wracać i spotykać się z Dimitrim, jednakże nic więcej uczynić nie mógł. Nie można było zakłócać spokoju innym pacjentom, którzy ( w przeciwieństwie do biedaków) za ten spokój płacili.

Ordynator o imieniu Larmeric Strogow zgodził się zaś na krótką rozmowę. Był to stary półelf o długiej i starannie wypielęgnowanej brodzie. Przyjął Klausa w dość kiepsko i zgrzebnie urządzonym gabinecie.
- Proszę przejść do rzeczy.- rzekł na wstępie zerkając przy okazji na kieszonkowy zegarek.
- Mój wuj jak panu wiadomo trafił tu po zatruciu jadem ghuli. Dowodzi grupą poszukiwaczy przygód i miał bronić pewnego miejsca. Zaatakował ich inteligentny nieumarły władający magią i korzystający z pomocy ghuli i ghastów które mu służyły. Dziwnie brzmi ale byłem tam i jestem pewien swych słów. - Klaus podkreślił swoją obecność w wydarzeniach
- Wasza placówka jest jedną z najlepszych w mieście jeśli chodzi oddział na którym znajduje się Dimitri. Zarówno jeśli chodzi o leczenia jak i bezpieczeństwo dla waszych klientów Vip. Stąd zapewne pańskie jak i moje zdziwienie wywołało pogorszenie się jego stanu. - Klaus wiedział, że każdego lekarza musi denerwować gdy nie wie dlaczego jego pacjentowi się pogarsza. Jednych z powodu poczucia misji innych z ambicji lub troski.
- Tym bardziej, że nikt z personelu nie potrafił podać przyczyny. Wujowi natomiast było wczoraj lepiej. Ja z kolei jako jeden ze wspomnianych poszukiwaczy przygód gdy pogarsza się stan mój lub moich towarzyszy upatruje w tym działań strony trzeciej ot przyzwyczajenie poparte doświadczeniem. Pański pacjent ma wielu wrogów taka praca. Stąd naruszyłem spokój innych pacjentów placówki i delikatnie wypytałem ich o wydarzenia. Spodziewałem się, że opowiedzą mi sam nie wiem co ale zakładałem udział wspomnianych wrogów. Jakie było moje zdziwienie gdy jeden z pacjentów opowiedział mi coś co państwo z pewnością uznali za majaki i o ile w ogóle komuś oprócz mnie o tym opowiedział. Była tu “Wysoka chuda postać o szarej skórze, łysej głowie i czerwonych oczach” brzmi jak bzdura prawda? No przynajmniej dopóki się jej nie spotkało. To osobnik z jakim walczyliśmy zakładam, że podał coś wujowi, włada magią jest długowieczny więc i sprytny mógł minąć wasze zabezpieczenia. Proszę by Pan niezwłocznie przebada wuja ordynatorze Lameric. Moim zdaniem podano mu ponownie jad ghula lub inną substancję która ma go zabić. Nikt tego zapewne nie sprawdził bo przecież leczycie go i kontrolujecie co otrzymuje. Obstawiałbym jad ghula. Ta śmierć ma być zemstą za nasze odpędzenie nieumarłego z wspomnianego zlecenie uciekł i poniósł klęskę. Zemsty mają to do siebie, że muszą być jak najbardziej bolesne. Mógł go zabić a wuj żyje - jeszcze. Nie zależy mu na dyskrecji, bo przyszedł osobiście bo konflikt jest dla niego taki - osobisty. Jad ghuli ma jedną zaletę istotną w takiej zemście. Gdy pacjent umrze zmieni się w nieumarłego. Narobi szkód, rabanu i kolejnych ofiar. Proszę zasadniczo o jedno. - Klaus spojrzał ordynatorowi głęboko w oczy po tej dłuższej choć zwięzłej wypowiedzi.

- Niech pan potraktuje to co powiedziałem poważnie, zachowa otwarty umysł bo pewnie widział Ordynator w życiu więcej niż ja. Sprawdzi co powiedziałem a wtedy o ile nie jest za późno ocali pan pacjenta a ja wuja. - Klaus zamilkł i czekał na odpowiedź ordynatora.
- Sprawdziliśmy toksykologicznie pańskiego wuja tuż po zapaści. Nie ma w nim śladu jadu ghula, ani innych trucizn.- stwierdził spokojnie ordynator i dodał.- A co do wyniku pańskiego śledztwa, to nawet osoby które ponoć widziały ową postać… a nie był to nikt z personelu, nie twierdzą że na pewno widziały owego osobnika. Tylko że im się wydawało. Trochę to za mało, jak solidne zeznanie nieprawdaż? Przykładamy odpowiednią wagę do bezpieczeństwa naszych pacjentów. Zapewniam pana. I znamy się na naszej robocie.
- Wierzy pan w zbiegi okoliczności? Taki sam potwór był widziany z jakim walczyliśmy. Ciężko trafić omamem w rzeczywistego potwora. Gdyby nie ten szczegół nie zwróciłbym na to uwagi jak i państwo. Dlatego go podkreślam. - Klaus wiedział, że coś jest nie tak starał się też wskazać na mocny argument powiązania omamu z wizerunkiem nieumarłego.
- Szary, łysy, o czerwonych oczach… - odparł półelf pocierając brodę łagodnym ruchem dłoni. - Trudno to nazwać opisem, bardziej zbiorem cech które to można przypisać każdej postaci… nawet pielęgniarzowi przechodzącemu przez słabo oświetlony korytarz. Zwłaszcza gdy ma się gorączkę i omamy. Nie wierzę w zbiegi okoliczności, ale w teorie spiskowe też nie.
- Nie wierzę, że akurat ten "zbiór cech"który wysłał mojego wuja do szpitala akurat przypadkiem wymajaczył się pacjentowi.To bardzo dziwne nie sądzi ordynatorze? Rozumiem jednak pańskiego podejście jest racjonalne I sceptyczne bo brzmi to szalenie. Ja jestem z kolei mocno podejrzliwy. Co właściwie w takim razie stało się wujowi? Mogę zobaczyć wuja i salę gdzie doszło do zapaści. By się dodatkowo rozejrzeć? Za pańską zgodą oczywiście. - Tripov chciał pobudzić czujności i wyobraźnię starszego elfa. Może dzięki tej rozmowie zbada wuja pod kątem którego wcześniej nie brał pod uwagę.
- Może zobaczyć salę w której doszło do zapaści, pod opieką pielęgniarzy którzy upewnią się że nie będzie pan ponownie zakłócał spokoju w salach obok. - zgodził się półelf
- Wuja również choćby na parę chwil? - Klaus upewnił się, że i jego będzie mógł zobaczyć. - Co się właściwie w takim razie stało skoro wykluczono zatrucie. - czarodziej był ciekawy wniosków ordynatora.
- Szok zapewne… coś co sprawiło, że serce podjęło wysiłek poza jego siły. Może pan zobaczyć pacjenta, ale przez szybę pokoju.- dodał ordynator.
- Dziękuję za rozmowę. Prosze zadbac o Wuja jak najlepiej. - Klaus ruszył by sprawdzić pomieszczenia. Zamierzał przeszukać pomieszczenie gdzie Wuj miał zapaść w poszukiwaniu jakiś śladów interwencji z zewnątrz. Podania jakiś środków, śladów walki. Słowem czegokolwiek co zwróciłoby jego uwagę. Wątpił w powodzenie nie zamierzał jednak odpuszczać. Na koniec rzuci okiem na pomieszczenie z wykryciem magii czy ktoś tu czegoś szkodliwego nie podłożył i tak samo spojrzy na Wuja. Czy czasem nie jest ofiarą jakiegoś czaru. Czasami gdy się człowiek boi sprawdza wszystko by zająć czymś ręce i nie musieć się zmierzyć z najgorszą prawdą. Śmiercią osoby najbliższej która była bardzo blisko.

Przeszukiwanie salki w której wcześniej leżał Dimitri nie przyniosło żadnych rezultatów. Może nic tam rzeczywiście nie było, może… zabrakło mu czasu po prostu? Nie mógł wszak przebywać zbyt długo. Ordynator choć pozwolił na sprawdzenie pomieszczenia, to dał mu na to kilkanaście minut. Pielęgniarze którzy eskortowali Klausa mieli wszak inne zadania, od których ich odgrywał swoją obecnością. Sam Dimitri podłączony był do machiny, oddychał nierówno i był nieprzytomny, ale oddychał… a to się liczyło.
Klaus czuł zawód. Nie udało mu się ani nic znaleźć ani nic wyjaśnić podczas swojego małego rekonesansu. Popatrzył jeszcze na Dimitriego czy nie ma nałożonego jakiegoś czaru lub przedmiotu o dziwnej aurze. Nawet przez szybę z pomocą wykrycia magii mógłby coś dostrzec tu również nie spodziewał się efektu, ale robił to z rutyny i desperacji oraz bezsilności. Jak tylko stąd wyjdzie będzie musiał dać znak Goranowi. Może jako gang coś wymyślą? To było coś z czym powinni mierzyć się jako grupa. No i jeśli “Król Ghuli” przyszedł po Dimitriego następny będzie właśnie Goran lub Ystana, należało ich ostrzec… Goran mógł być o tej porze w biurze, ale niekoniecznie. Równie dobrze mógł się włóczyć po okolicy szukając okazji do zarobku dla gangu, albo rekrutując członków. Ystana była pod tym względem łatwiejsza do namierzenia, miała swój gabinet medyczny gdzie sprzedawała specyfiki i różne lecznicze mikstury. Przy wszystko z nalepką “eksperymentalny”, jej sposoby leczenia przyciągały jedynie hipochondryków i desperatów o silnych organizmach. Klaus najpierw zajrzał do Ystany. Przekroczył próg sklepu rozejrzał się omiatając wzrokiem półki a następnie podszedł do gnomki korzystając z chwili, że nie było klientów. Skinął jej głową na powitanie gdy go zauważyła i podszedł bliżej.
- Z wujem gorzej - Tripov powiedział przybitym głosem choć jakoś nie miał problemu z nazwaniem go inaczej niż szefem w towarzystwie ekscentrycznej gnomki - Możemy chwilę porozmawiać? - zapytał grzecznościowo choć wątpił by Ystana poskąpiła mu tych kilku minut.
- Ha… wiedziałam. Gdybym ja się zajęła nim, to od razu wrócił do zdrowia!- rzekła z przesadną pewnością siebie gnomka. A Klaus wątpił w to. Owszem umiała warzyć eliksiry i znała się na żywym ciele, ale jej żyłka eksperymentatorska połączona z “myleniem” klientów ze świnkami doświadczalnymi czyniła jej usługi ryzykownymi.
- Gadaj jak masz gadać.- dodała gnomka.
- Michaił mówił, że ten stwór z cmentarza to jakiś “Król Ghuli” czy jakoś tak. Twierdził, że nieumarły żyje od dawna jest mściwy i takie tam gadanie. Popytałem w szpitalu niby nikt nic nie widział. Tylko nikt nie wie czemu Dimitriemu gorzej. Jeden z pacjentów widział kogoś kto mógł być naszym ghulem lub majakiem. Zbieżność cech z opisu była jednak niepokojąca. Bo mógł widzieć setki wyimaginowanych rzeczy a widział akurat takiego co pasuje do opisu. Przyszedłem cię ostrzec żebyś uważała, no i może warto zebrać resztę i doradzić czujność albo nawet podjąć jakieś kroki? - Klaus zaczął rozmowę badając postawę gnomki.
- Znaczy co proponujesz… chcesz go odnaleźć i zabić?- zapytała wprost Ystana zajęta majstrowaniem przy alembiku.
- Mamy trzy opcje. Nic nie zmieniać i zobaczyć czy przyjdzie po nas czy jednak może nie… Spróbować go znaleźć lub jakoś go zwabić i wciągnąć w pułapkę. - Klaus rozrysował możliwości jakie w nieprecyzyjny sposób widział w głowie.
- Znaczy… nie masz żadnych pomysłów, co?- spytała wprost gnomka przyglądając czarodziejowi. - Bo to co wyłożyłeś to bardziej pobożne życzenia niż plany.
- Nie polowałem nie inteligentnych nieumarłych… ani żadnych innych. Do tego pewnie potrzeba nam jakiegoś specjalisty. Więc nie, nie mam pomysłu. Jednak nie ja dowodzę grupą. Przyszedłem z ostrzeżeniem i by się naradzić nim pójdę dalej do Gorana. - rozejrzał się w trakcie rozmowy po sklepie i po chwili dodał
- Nigdy tu nie byłem.
- Goran też nie polował, ani ja… nie oczekiwałabym też po nim jakiejś błyskotliwej strategii. - zaśmiała się sarkastycznie Ystana nie przerywając swojej roboty.- To dobry rzemieślnik… radzi sobie najlepiej w swojej sferze komfortu. Łowy na legendę do tego się nie zaliczają. Bo Król Ghuli to legenda chłopcze.
- Co o nim wiesz? Może warto rozejrzeć się za kimś, kto na niego poluje. Są tacy co polują na nieumarłych, a na legendę pewnie więcej niż jeden. Zasadniczo jesteśmy dobrą przynętą więc gdyby sprzymierzyć się z kimś odpowiednim nasze szanse wzrosną a na pewno nie zmaleją. Bierne czekanie wydaje się efektywną drogą jedynie do grobu. - Klaus uważał, że pewnie sami nie dadzą mu rady. Niewiele wiedzieli o nieumarłych.
- Są? Może i są. - odparła obojętnie gnomka. - Ale jakoś żaden Króla Ghuli nie upolował. W końcu nadal egzystuje. - spojrzała na Klausa dodając.
- Ma władzę nad ghulami i stworzył sobie królestwo gdzieś w głębi Old Hell. Czasami wychodzi na powierzchnię w tylko sobie znanym celu, ale najczęściej jego ofiarami i obiadem są głupcy schodzący do Old Hell. Tyle o nim wiadomo… reszta to spekulacje na temat tego jak powstał. Jedni twierdzą że był ofiarą alchemicznych eksperymentów, inni że zawarł pakt z potężnym czartem zyskując potężną moc, albo że przemienił się dzięki boskiej interwencji… prawdopodobnie jednak po prostu został zabity przez ghula i zachował więcej rozumu po powstaniu z martwych.
Po czym wróciła do swojego eksperymentu mówiąc.
- A co do łowców nieumarłych… ponoć są gdzieś w mieście. Ponoć. Niemniej z jakiegoś powodu nie działają jawnie. Bo ja żadnego nie znam i o żadnym nie słyszałem.
- Tak to jest z legendami nigdy nic do końca nie wiadomo. Ostrzegę zatem pozostałych i Gorana. Niech on decyduje co robić dalej. Może wystarczy zachować czujność albo podejmie wątek tych łowców. Co ty byś doradziła? - spytał gnomki jakby uważał, że stojąca jakby z boku gangu Ystana zauważa znacznie więcej od innych.
- Dużo pułapek w domu. - odparła pospiesznie gnomka.
- Dość skuteczne na wynajętych zabójców. Wiem bo… ludzie szybko zapominają o znaczeniu słowa eksperyment… w terapii eksperymentalnej na którą sami, lub ich bliscy, się zgodzili ! Eech… niewdzięczni.
Klaus się uśmiechnął. Na myśl, że gnomka faktycznie rozstawiła pułapki bo jej pacjenci mieli się gorzej po niż przed leczeniem. Najwyraźniej też nie miała żadnej propozycji.
- Dziękuję za gościnę. Porozmawiam w takim razie z Goranem. Zastępuje szefa więc on decyduje. Mam nadzieję, że skoro jest doświadczonym rzemieślnikiem to wystarczy nam na naszej obecnej drodze. Gdy szef wydobrzeje nakieruje wszystko na odpowiednie tory. - starał się nie dopuszczać do siebie myśli, że nie wydobrzeje.

Gorana zastał w szulerni u Borata Zamyślonego. Wśród dymów papierosowych i zapachu kwaśnego piwa, obecny szef gangu grał w kości na małe sumy z dwoma krasnoludami i półelfem. Ot popołudniowa rozrywka dla niego.

Klaus stanął obok Gorana. Skinął głową graczom przy stoliku.
- Witam wszystkich. - po czym cierpliwie poczekał na zakończenie rozdania. Wtedy dopiero odezwał się go Gorana - Mogę zająć chwilę? - spojrzał na miał nadzieję chwilowego szefa.
Goran niechętnie oderwał się od stolika, odszedł kawałek i sięgnął do kieszeni po kolejnego papierosa.
- O co chodzi?- spytał szybko i niecierpliwie.
- Dimitriemu się pogorszyło. Jest na intensywnej terapii. Może tak po prostu samemu, może ktoś mu pomógł. Jakiś pacjent w majakach widział kogoś komu można by przypisać wygląd Ghula. Więc albo to spory zbieg okoliczności albo zemsta o której mówił Michaił. Przyszedłem cię poinformować i ostrzec jednocześnie. Póki jest gorąco, a Wuj jest w szpitalu przeniosę się do niego pod Przędzalnie. - Klaus uważał, że póki Dimitri żyje o zgodę pytać nie musi bo miejscówka była “domem” jego Wuja.
- O tym też grzecznościowo chcę poinformować. No i zapytać czy podejmujemy w związku z sytuacją jakieś działania? - Klaus zaczął rozmowę z Goranem.
- Ty już jak widzę podjąłeś chowając się norze.- stwierdził Goran rozważając słowa Klausa. - Puszkin próbuje przez swoje kontakty namierzyć naszych pracodawców. Z pewnością wiedzieli kto się zjawi z nocną wizytą.
- Jak po niego pójdziemy lub będziemy działać możesz na mnie liczyć. Natomiast gdy będziemy czekać na informacje... wolę być przygotowany. Przezorny zawsze ubezpieczony - Klaus uśmiechnął się do Gorana. - Oczywiście, że wiedzieli i paskudnie nas wrobili. Dobrze byłoby ich znaleźć to prawda. - Tripov pokiwał głową - Czyli póki co czekamy? - zapytał dla pewności - Słyszałeś może o “Czerwonej mgiełce” ? - Klaus podjął też dodatkowy temat.
- Nie. Nie słyszałem. Co to ma niby być, ta mgiełka?- zapytał Goran.- Coś związanego z naszym problemem?
- To narkotyk nie wiem czy leży to w kręgu naszych zainteresowań ale przewinęła mi ostatnio na zleceniu u Skierki pewna mroczna dwójka która chciała z nią tym handlować. Skierka odpuściła bo handluje z triadami lżejszym kalibrem używek. Mając z tego dobry zysk pewnie nie chce pakować rąk w ryzykowne choć dochodowe gówno. Bo to silne narkotyki euforia ale i widzenie w ciemnościach i chodzenie po ścianach niczym pająk przez godzinę. Nie chciałbym prowadzić tego regularnej sprzedaży bo to proszenie się o kłopoty. Dimitri jednak znał sporo przedsiębiorczych jednostek. Może nie głupie byłoby pogadać z jakimiś bandami i przyciąć na pośrednictwie. Takimi oczywiście o których wiemy, że sprawa leży w kręgu ich dotychczasowych poczynań albo są w takiej dupie, że wezmą wszystko. Jeśli nie pośrednictwo możemy przyciąć jednorazowo na opłacie zapoznawczej jednych z drugimi. Chce przegadać czy gra jest warta świeczki twoim zdaniem. - Klaus przedłożył sytuację.
- Dimitri nie znał handlarzy narkotykami. A przynajmniej nie słyszałem, żeby znał. Ja też z pewnością nie znam żadnych takich… lewych alchemików. - stwierdził beznamiętnie Goran. - Sprawa brzmi podejrzanie… ja umywam ręce od tego. Mamy dość kłopotów i bez tego jeśli to co się wydarzyło w szpitalu było czymś więcej niż majakami.
- Pewnie racja, teraz to zły moment. - zgodził się Klaus - Oczywiście, że to ryzykowne dlatego chcę to trochę wypchnąć na zewnątrz. - powtórzył swoje intencje. - Można to też olać to luźny, pomysł póki co. Czyli jeśli chodzi o nasz główny problem rozumiem, że póki co czekamy? - upewnił się Klaus przed końcem rozmowy.
- Nikt ci nie każe czekać. Jeśli znajdziesz pracodawców przed naszym krasnoludem, to Puszkin raczej się nie obrazi. - stwierdził w zamyśleniu Goran. - Ja na razie wracam do gry… nie zamierzam dać się zastraszyć jakiejś kupie zgniłych kości, tylko dlatego że nazywa siebie królem ghuli.
- Nie mam znajomości Puszkina. - Klaus znał swoje ograniczenia - Mogę wspomóc kogoś z naszych sojuszników jak Skierkę w zamian za informacje o ile znasz kogoś kto mógłby coś wiedzieć i puścisz mnie jakimś tropem.
- Jeśli znałbym kogoś kto mógłby coś wiedzieć, to mi łatwiej będzie samemu uzyskać informacje. Niemniej skoro to król ghuli…- zamyślił się Goran drapiąc się po podbródku.-... może będę miał… może znam kogoś. Popytam. Kto wie. Może coś będę wiedział.
- W takim razie jutro podejdę wieczorem zobaczymy na czym będziemy stać. - uścisnął jego rękę i ruszył do kryjówki Wuja. Klaus miał zamiar dokładnie ją przeszukać pod kątem dziennika Wuja lub jakiś fantów które mogły być na miejscu. Niczego nie zamierzał zabierać ale teraz gdy Dimitri był na łożu śmierci należało trzymać rękę na pulsie. Choćby notatki Wuja jeśli istniały mogły okazać się nieocenione dla Klausa w przyszłości. W kryjówce były jedynie rzeczy osobiste i podręczna broń wuja. Nic specjalnego… większość pamiątek miała wartość sentymentalną, a najwyraźniej Dimitri nie prowadził notatek biznesowych. Zresztą jeśli już takie były, to już pewnie obecnie pod opieką Gorana. W kryjówce więcej było rzeczy związanych z przeszłością Dimtiriego, trochę starych zdjęć, trochę starych pamiątek, trochę listów do brata… który obecnie już nie żył. Nie było natomiast pieniędzy, ale te wuj z pewnością ukrył tak, by nie mogły być znalezione… nawet przez tych którzy wiedzieli o kryjówce.

Klaus nie zamierzał stąd niczego podprowadzać a jedynie zorientować się w sytuacji. Gdy natrafił na listy między jego ojcem a wujem postanowił je mimo wszystko przejrzeć. O ojcu wiedział wszak niewiele. Każda informacja miała swoją wagę. Rozejrzał się również po pomieszczeniu z użyciem wykrycia magii czyli w sposób jaki tylko jemu z ludzi tu przychodzących był dostępny. Bardziej z ciekawości niż by dokonać przełomowego odkrycia.
Te które odkrył, mogły być istotne. Wspomniana w nich była jakaś rodzina Ravensworn zamieszkująca posiadłość o nazwie Grimhold. W listach zdarzały się krótkie spory na temat tej rodziny, z którą ojciec Klausa wchodził w kontakty. A Dimitri tego nie pochwalał. Detali na temat tych kontaktów… jednak nie było. Podobnie jak magii w tej kryjówce. Klaus zanotował rodzinę i nazwę posiadłości na osobnym pergaminie, żeby mu to nie umknęło. Wszystko odłożył na swoje miejsce z największą starannością. Miał jeszcze część dnia przed sobą więc postanowił odwiedzić siostrę i jej mentorkę Julię Pietrovą. Przy okazji zapyta Julię o ową rodzinę. Była z Dimitrim w tym czasie w związku a sama miała rozliczne znajomości. Więc być może będzie wiedziała coś więcej. Rozmowa z Wujem wszak była niemożliwa. Dodatkowo zamierzał się spakować poinformować o swojej dłuższej nieobecności i dać znać, że gdyby pytał ktoś wyjechał. To były nadmierne środki ostrożności. Klaus jednak wolał zabezpieczyć górą niż wylądować w dołku na wieki.
Ku uldze młodzieńca, nie wyglądało na to by coś złe wydarzyło się w sklepiku. Jego siostra porządkowała właśnie półki przed zamknięciem przybytku na noc.
- Cześć Siostrzyczko. Zdążyłem na kolację? - zapytał lekko wygłodniały Klaus. Po czym wyściskał siostrę na powitanie jak to miał w zwyczaju.
- Tak. Jeszcze zdążyłeś. Mamy pieczone ryby na kolację.- odparła z uśmiechem dziewczyna dając się wyściskać.
- Przemyję się i pomogę przy talerzach. - powiedział Klaus kierując swoje kroki do łazienki. Następnie chciał pomóc siostrze w przygotowaniu kolacji i poruszyć sprawy już w towarzystwie wszystkich domowników przy kolacji.

Posiłek zaczął się przyjemnie i spokojnie. Tak jak przygotowania do niego. Łatwo było przy nim zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach i wynikających z nich komplikacjach. Klaus mógł się więc trochę odprężyć. Nikt nie poruszał drażliwych tematów, zapewne dlatego że nikt poza czarodziejem nie miał nic do dodania w tej materii.*

- Drogie Panie - Klaus zaczął z uśmiechem. - Mam kilka drobnych spraw do omówienia - powiedział z przekorą i uśmiechniętą twarzą. Po czym wyglądał jakby przypomniał sobie o czym będzie mówił i momentalnie spoważniał. - Pani Julio mam pewne ważne pytanie i jest ono dla mnie bardzo ważne. Czy zna pani albo słyszała o rodzinie Ravensworn zamieszkująca posiadłość o nazwie Grimhold. W czasach gdy nasz ojciec jeszcze żył. - jednocześnie dość wnikliwie obserwował reakcję Pietrovej. Mimika mogła sporo zdradzić czy pytanie trafiło w punkt i kobieta coś wie.
- Grimhold? Ravensworn? Nic mi to nie mówi. - odpowiedziała kobieta, a Klaus… równie dobrze mógł czytać rysy na murze. Niestety nie był dobry w czytaniu z mimiki innych. Więc pozostało mu uwierzyć w to co mówiła Julia.
- Ojciec miał z nimi coś wspólnego. Wuj próbował go przed nimi przestrzegać. - powiedział nie tylko do Julii, ale również do siostry. W końcu nie tylko on stracił rodziców. - Nigdy nie miałem tropu żeby podjąć wątek tego “wypadku”. Nie jesteśmy już jednak dziećmi i chciałbym to zmienić. Wiem, że jest Pani dla nas jak matka. Doceniam to choć jestem z natury buntownikiem. - Klaus rzadko zdobywał się na podobną szczerość - Jeśli coś Pani wie albo może mnie nakierować na odpowiedni tor byłbym wdzięczny. Ta sprawa ciąży mi od lat i nie przestanie ciążyć póki nie będę wiedział więcej.
- Nie wiem.- odparła Julia spokojnie, dzięki ślepocie znosząc bez problemu przeszywające spojrzenia obojga rodzeństwa. - Nie interesowałam się sprawkami twojego ojca i wuja. Pamiętaj, że to co robią i robili nie jest legalne. O takich sprawach lepiej nie wiedzieć. Niemniej te nazwy brzmią bardzo… uptownowo.
- Rozumiem. Moje ręce tam nie sięgają nawet przez najdrobniejszy kontakt. Zna Pani kogoś kto mógłby jakoś pomóc w tej sprawie? Zna tam kogoś lub potrafi dobrze zaciągnąć języka w takich sferach. Ma Pani znacznie bogatsze doświadczenia i szersze kontakty. Więc w tak ważnej sprawie prosiłbym o pomoc dla… nas. - spojrzał odruchowo na siostrę która do tej pory milczała. Prosząc ją poniekąd tym gestem o wsparcie.
- Nie mam kontaktów sięgających do Uptown. A większość które miałam… już poumierały.- westchnęła Julia i zamyśliła się dodając. - Henry Homsky. Chyba jeszcze nadal pracuje w administracji miejskiej. Może ma nadal dostęp do ewidencji budynków w New Heaven. Klaus się uśmiechnął.
- Dziękuję to zawsze daje jakiś trop. - czarodziej dalej się uśmiechał.
- Jeśli mogę zapytać, wie Pani coś o tamtych wydarzeniach? My wtedy byliśmy zbyt mali żeby dobrze pamiętać. Cokolwiek o pożarze, śmierci rodziców co mogłoby się teraz przydać? Może wydarzyło się cokolwiek co byłoby godne uwagi. Wiem, że dawne czasy jednak przez wzgląd na ich pamięć warto o to zapytać.
- Nie. W zasadzie trudno mi cokolwiek powiedzieć. Pożar wybuchł tak nagle i… cóż… nigdy nie ustalono co dokładnie było przyczyną. Pewnie… magia. - dodała cicho stara alchemiczka. - Magia potrafi być bardzo niszcząca dla kogoś kto nie potrafi jej okiełznać. Magia bywa zdradliwa.
- Bywa. - Klaus nie miał co do tego wątpliwości - Tylko jednak dla tych którzy chcą sięgnąć zbyt wysoko i zbyt szybko. Można też uczyć się jej cierpliwie i powoli a wtedy jest talentem. Zakazanym w tym mieście niestety najpotężniejsi chcą ją mieć na wyłączność. Jest zresztą niczym płomień dla użytkownika. Ogrzeje cię jeśli jesteś ostrożny. Spali cię jeśli zbytnio się rozpędzisz. Spali też niestety każdego kto ma talent i nic z nim nie zrobi… Tak jak ognisko spaliłoby dom gdyby rozpalić je w jadalni nie zaś w przygotowanym na to wcześniej komuniku. No i ta nieszczęsna wyspa i wygaszenie wisząca nad głową każdego kto się wychyli. - Klaus żył każdym z tych problemów całe życie.
- Nie.- Julia zacisnęła zęby w wyraźnym gniewie.- Magia niszczy wszystko na końcu. Każdego głupca który po nią sięga, który wynosi siebie ponad bogów… Tych na górze też, choć w inny sposób. Magia jest zła. A zaklinacze są tego dowodem… ostatecznie zawsze pochłania czarowników.
- Każdy talent nieodpowiednio użyty jest niebezpieczny. - Klaus nie za bardzo chciał się kłócić ale i argumenty Julii uważał, za przesadzone… zmienił jednak temat.
- Juliusa nie znalazłem i trzeba rozważyć zmianę taktyki.
- Na jaką?- zapytała krótko Julia.
- Efektywniejszą. Myślę, że zdaje sobie sprawę kto go szuka. Nie pierwszy raz zwiał i nie pierwszy raz to ja go szukam prócz was. Tym razem mocniej się zaszył ktoś mu pewnie nawet pomaga. Trzeba puścić za nim kogoś kogo się nie spodziewa. Najprościej wyznaczyć jakąś nagrodę dla uliczników za wskazanie miejsca gdzie jest albo przyprowadzenie go. To zwykły dzieciak więc suma nie musi powalać ale to nie mogą być totalnie drobniaki. Zacząłbym od 500$ i zobaczył jak pójdzie. Wyłożę ze swoich nie ma problemu potrzebuje tylko waszej aprobaty. Nie chcę działać za plecami. Druga opcja to prywatny detektyw tacy są co prawda skuteczniejsi ale też znacznie drożsi i zachowałbym sobie to na później jako ostateczność.
- Jedna to czekanie na cud, druga jest… droga. - westchnęła Julia ciężko. Po czym uśmiechnęła się smętnie. - Ale nie mamy wielkiego wyboru, prawda?
- Nie mamy. Chciwość młodzieniaszków nie jest też cudem. Ktoś na niego nakapuje wcześniej czy później. Jeśli uważacie, że później to może jednak warto coś dorzucić? - Klaus zwrócił się do kobiet przy stole - Dimitri czuje się gorzej, sprawy się komplikują więc postaram się tu bywać rzadziej żeby nie kusić losu. - Gdyby ktoś pytał, to wyjechałem. Mam gdzie się czasowo zatrzymać, a nie chce wam sprawiać kłopotu.
- Co się stało?- zapytała nerwowo siostra.- Skąd takie plany?
- Szykujemy się do odnalezienie tych, którzy wystawili nas na cmentarzu. Może się uda może nie. Tych przez których Dimitri jest gdzie jest. Mogę was odwiedzać regularnie, ale noce wolę spędzić gdzie indziej, żeby nie przyciągać uwagi. To raczej dmuchanie na zimne niż realna sprawa. - powiedział dla uspokojenia siostry.
- Brzmi jak kłopoty.- oceniła krótko Julia, a Cosima wydawała się nieprzekonana. Tripov zajadał się kolacją i korzystał z chwili wytchnienia.
- Może mogę wam też jakoś pomóc poza poszukiwaniem Juliusa? - odezwał się zmieniając nieco temat.
- Nie. Nie bardzo. Nie zarabiamy za dużo, ale wystarcza na codzienne potrzeby i można trochę zaoszczędzić. Prowadzenie sklepiku nie jest może ekscytujące, ale pozwala na spokojny i bezpieczny żywot. - odparła Julia, a Cosima wspomniała.
- Mógłbyś zająć się załataniem dachu, trochę przecieka.
- Zajmę się nim lub kogoś przyślę. - Klaus zawsze pomagał Juli i Cosimie niezależnie od tego czy sprawa była duża czy mała. Zjadł kolację nie poruszając już nowych tematów. Podziękował za gościnę, zabrał cześć swoich rzeczy w plecak. Następnie przed wyjściem zaczepił Snagę chciał się dowiedzieć jak obecnie miewa się pół-ork.
- Jak się czujesz? - od wypadku minęły tygodnie a Snaga znał już całkiem sporo języka migowego. Klaus słowa które wypowiadał na głos popierał gestami które znaczyły to samo. Zawsze w ten sposób rozmawiał z towarzyszem starając się by mimowolnie się uczył lub odświeżał znane słowa. Półork tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi i się uśmiechnął.
- Tak wiem - Klaus zdawał sobie sprawę, że nigdy nie będzie dobrze jak kiedyś, ale liczył też na nieco szerszą odpowiedź.
- Akcje w starym stylu z łażeniem, bieganiem i skradaniem nie wchodzą w grę. Gdyby była jakaś robota w stylu ochrony czy walki mam cię brać pod uwagę? - nie wiedział czy w Snadze dalej mieszka barbarzyńca czy chciał po prostu spokoju. Każdy kiedyś go chce, no i nie wiedział jak to co przeżył na niego wpłynęło. Nie miał okazji tego sprawdzić a miał też obawy. Snaga skinął głową w odpowiedzi.
- Dobra to ja póki co zabieram dupę w troki. Nie będę tu w najbliższym czasie sypiał więc dbaj o dziewczyny. - uścisnął rękę pół-orka i ruszył do kryjówki Dimitriego gdzie zamierzał spędzić noc.
 
Icarius jest offline  
Stary 11-07-2021, 16:47   #12
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Noc minęła spokojnie i bez problemów. Jeśli coś polowało na Klausa, to najwyraźniej nie znalazło. Poranek był jednak zapoznaniem się z zakwasami. Kryjówka Dimitriego nie należała do wygodnych. Posiłek na mieście, przy pierwszym lepszym straganie z zapiekankami.
Wszystko wyglądało normalnie tego ranka, Klaus mógł mieć wrażenie że przesadza z paranoją. Że nikt na niego nie poluje. Że rację miał ordynator szpitala uznając gościa w pokoju Dimitriego był tylko wymysłem chorych pacjentów.

Zresztą czy Klaus miał czas nad tym rozmyślać w tej chwili? Wszak miał wiele innych problemów na głowie. Na przykład znalezienie kogoś kto naprawi dach w domu swojej siostry i mentorki. Co akurat nie było trudne. W Małej Slavii było wszak wielu dobrych rzemieślników. Wybranie jednego z nich było więc w zasadzie tylko kwestią balansu między funduszami Klausa, a jego wymaganiami co do jakości usługi. Nie zajęło to długo, Klaus wiedział kogo szukać i ile chciał zapłacić. Wkrótce sprawa była załatwiona.


Kolejnym celem było Uptown. Mógł wybrać dorożkę, aczkolwiek czemu miał? Dorożki były drogie i łatwe do wytropienia, co miało znaczenie jeśli rzeczywiście mógł być na celowniku jakie potwora. Dlatego Klaus wybrał tramwaj, powietrzną wersję… gdyż musiał dotrzeć wysoko na Uptown. Administracja miejska oznaczała dzielnicę rządową, a do niej dotarcie wymagało ponad godzinę podróży, a to oznaczało… powietrzny tramwaj.


Powietrzne tramwaje kursowały po całym Uptown i centrami dzielnic Downtown. Nie można było nimi wszędzie, ale zabierały pasażerów do najdalszych części New Heaven. No i były tanie i zawsze pełne pasażerów wśród których można się było ukryć. Machiny te kursowały podwieszone na linach, podwieszane wagoniki nie wymagały kierowcy, automatycznie przemierzając trasy wedle ustawień w maszynach różnicowych zamontowanych przy silnikach napędzających kołach tramwaju. Wystarczyło zakupić perforowaną kartę, wsunąć w szczelinę przy drzwiach, wsiąść do środka i wyruszyć na “przygodę”.


Olbrzymi kolos jakim był kompleks administracyjny zapierał dech w piersiach. Olbrzymie budynki połączone krótkimi mostkami rozpiętymi pomiędzy piętrami. Ten kolos był też olbrzymim labiryntem w którym kryło się mnóstwo niebezpieczeństw wynikających z tego kim Klaus był.
Magiem bez licencji, uzbrojonym kryminalistą… kim kogoś kogo strażnicy tego miejsca z chęcią by pochwycili i zamknęli. Należało więc się odpowiednio zachowywać, odłożyć broń przy wejściu i pobrać bilecik pozwalający na jej odzyskanie przy wyjściu i pod żadnym pozorem nie rzucać czarów, bowiem po budynku kręcili się incognito agenci Czarnej Gwardii. Na szczęście przy wejściu do środka znajdowała się informacja. Niestety tak jak w przypadku wielu biurokratycznych molochów, uśmiechnięta damulka siedząca za biurkiem nie bardzo mogła (albo nie chciała) pomóc. Dogadanie się z nią, potem ustalenie czego od niej chce, następnie dowiedzenie się gdzie ma iść zajęło sporo czasu. Potem zaś kolejnym problemem było przedarcie się przez labirynt korytarzy i pokoi do celu. Bowiem to że Klaus wiedział gdzie ma dojść, nie oznaczało że wiedział jak ma tam dojść. Odkrycie drogi było przygodą samą w sobie… co prawda przygodą bardzo nudną i bardzo frustrującą… ale jedna przygodą.
W końcu stanął przed drzwiami z tabliczką.

Kierownik archiwizacji danych ewidencji ludności.
Henry Homsky


Dotarł, a po zapukaniu usłyszał.
- Wejść.
Za biurkiem siedział podstarzały mężczyzna z blizną na czole i papierosem w ustach przeglądając raporty rozłożone na jego biurku i od czasu do czasu obdarzając jeden po drugim dopiskami. Spojrzał na Klausa i nie wiedząc kim on jest spytał.
- O co chodzi?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-09-2021 o 17:25.
abishai jest offline  
Stary 24-09-2021, 18:14   #13
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Dzień dobry. Nazywam się Klaus Tripov Pani Julia Pietrova powiedziała, że być może będzie mi Pan w stanie pomóc. - Kluas powołał się na Pietrovą żeby urzędnik był mu ciut bardziej przychylny niż człowiekowi z ulicy.
- Chciałbym się dowiedzieć czegoś o posiadłości Grimhold. - czarodziej zwrócił się do rozmówcy ciepłym i miłym głosem.
- Julia tak? - spytał mężczyzna ruszając od biurka w kierunku tuby.- Co u niej?
Odjechał od biurka na mechanicznym wózku, bowiem brakowało mu lewj nogi. Kikut kończył się w połowie uda.
Otworzył zabezpieczenie tuby i krzyknął do niej.
- Janine proszę mi przynieść akta posiadłości Grimhold.
- A gdzie ona leży? - odezwał się kobiecy głos, a Henry zwrócił się do Klausa. - Gdzie ona leży?
- Prowadzi sklep w Downtown. Nie widzi i odizolowała się od wielu spraw. Wychowała mnie i siostrę jak własne dzieci. - Klaus starał się uczynić długą historię jak najkrótszą.
- Nie wiem gdzie leży wiem, że owa posiadłość należy bądź należała do rodziny Ravensworn. Mówi to coś Panu? - czarodziej nie wiedział czy nazwisko było znane w Uptown.
- Niespecjalnie… - odparł Henry i krzyknął do tuby. - Zobacz też rodzinę Ravensworn.
- Trochę to potrwa.- odezwał się żeński głos, co Henry powtórzył. - Trochę to potrwa.
Klaus usiadł spojrzał na Henry’ego.
- Poczekam o ile nie przeszkadzam. Skąd Pan zna Julię? - zaczął luźną konwersację w oczekiwaniu na akta.
- Za czasów mojej młodości uderzałem do niej w konkury. Nie okazałem się jednak dość dobry. Mieszkałem w Małej Slavii, mój ojczulek warzył tam ziołowe mikstury. Teraz… - wzruszył ramionami Henry. - … jest tam chyba publiczna pralnia czy coś w tym rodzaju.
- Rozumiem. Kobiety… te wymarzone nie sposób zdobyć - odpowiedział serdecznie Klaus. - Julia natomiast została w dzielnicy i pracuje w zawodzie jakim i Pana ojciec pracował. Moja siostra jest jej uczennicą. Ja natomiast chcę zbadać u Pana rodzinną tragedię. - Klaus uważał, że Henremu można jako tako zaufać. Stąd i odsłonił swoją motywację nie wchodząc w szczegóły.
- Niekoniecznie dobry pomysł. Rozdrapywanie starych ran. - ocenił Henry wzruszając ramionami i powoli wrócił na swoje miejsce. - Rodzinne tragedie zwykle są bagnem w które się grzęźnie obsesyjnie. Ja bym chyba nie próbował, mam dość własnych tragedii… kolejnych nie potrzebuję.
Po czym wyjął z biurka karafkę i nalał trunku do dwóch kieliszków. Podsunął jeden Klausowi.
- Możesz znaleźć coś co ci się nie spodoba.
Klaus przyjął kieliszek i skinął głową w podzięce.
- To prawda - zgodził się z rozmówcą - Czasami jednak brak odpowiedzi również człowiekowi ciąży. Tak długo i natarczywie aż zmusi go do działania. - wypił kieliszek do dna jednym sprawnym haustem. Co było podkreśleniem jego słów. W ustach natomiast poczuł błogi smak whisky.
- Mhmm…- zgodził się z nim Henry bez entuzjazmu co prawda.
Tymczasem drzwi się otworzyły i weszła niewiasta z niedużą teczką pod pachą.


Kapelutku na głowie, okularach na nosie i nieco ezoteryczną biżuterią na urzędniczym stroju w prążki. Podeszła do biurka, z pogardą spojrzała na alkohol i rzuciła teczką na biurko.
- Oto te dokumenty.
- Dziękuję Panno Janine - dla załagodzenie sytuacji. Po prawdzie Klaus nie wiedział czy kobieta jest Panną. Jednak nawet gdyby się pomylił takie sformułowanie mogło być odebrane co najwyżej jako komplement. Czarodziej następnie spojrzał wymownie na Henrego a gdyby ten nie wniósł sprzeciwu wziąłby teczkę do ręki.
Ale sprzeciw najwyraźniej był, bo Henry wziął sam teczkę w dłonie i przeglądnął dokumenty.
- Grimhold ani nic w mieście do Ravenswornów nie należy. Ta rodzina nie ma już żywych przedstawicieli. - wyjaśniał kartkując teczkę, pod bacznym spojrzeniem pani/panny Janine która to stała milcząc niczym gargulec na straży zamku.
- Ostatni umarł przed dziesięcioma laty, bo wtedy ich majątek przeszedł po części na rzecz wierzycieli, po części na rzecz miasta. Samo Grimhold obecnie jest własnością klubu dla bogaczy pod nazwą “Towarzystwo Ezoteryczne Le Grange.”
- Zapisałbym sobie może tylko adres tego klubu. Bardziej dla zasady bo wygląda na to, że sprawa mi się tu urwie jeśli nie znajdę innego tropu. To i dobrze i źle zarazem. - podsumował Klaus nie wiadomo czy bardziej do Henrego, Panny Janine czy samego siebie.
- Gdzie to jeeest… a tu. - po chwili Henry podał adres tego klubu.
- Dziękuję za pomoc Panno Janine i Panu Henry. Czy mam coś przekazać Pani Julii? - Klaus zapytał grzecznościowo powoli zbierając się do wyjścia. Zamierzał następnie rozpytać wśród uliczników o Juliusa i zaproponować 500$ nagrody jeśli ktoś wskaże miejsce w którym Klaus go znajdzie. Sam wychowywał się po części na ulicy więc znał miejscowych mniej lub bardziej. Liczył, że pomimo śladów bytności Juliusa w innej dzielnicy ktoś mógł coś wiedzieć.

Informacje które uzyskiwał były przestarzałe, obietnice które otrzymywał były przesadzone. Na razie nie udało się zyskać niczego co warte było wydatku pięciuset dolarów, ale cóż… nie od razu New Heaven zbudowano. Niemniej wędrówka po rodzinnych uliczkach opłaciła się w inny sposób. Odgłosy strzelaniny i eksplozji słychać było niemal w całej dzielnicy.
I ciągnęły się one od strony Przedsiębiorstwa Transportowego “Wicherek”. Oczywiście wiedziony ciekawością Klaus ruszył w tamtą stronę, ale gdy był blisko zatrzymany został przez policyjny kordon.


Strażnicy miejscy zablokowali kilka ulic dookoła Przedsiębiorstwa zabraniając komukolwiek przekroczyć barierki. Ktoś z władz uderzał w gang Skierki i to uderzał mocno. Ktoś potężny i ktoś komu Skierka musiała niedawno zaleźć za skórę. Wszak dotąd jej mała baza operacyjna funkcjonowała bez problemów i policyjny pies z kulawą nogą tam nie zaglądał.
Klaus wodził wzrokiem po okolicy. Rozglądał się za lepszym punktem obserwacyjnym. Dach z łatwym dostępem, balkon jakiejś restauracji na piętrze cokolwiek co pozwoliłoby mu lepiej obserwować sytuację. Nie znał Skierki tak dobrze by nadstawiać samobójczo karku, nie zamierzał tym samym pchać się za blokadę. Dobrze byłoby natomiast zobaczyć z oddali kogo zatrzymano lub zabito i czy jest wśród nich Skierka lub Oleg. Po cichu liczył, że mieli jakiś plan ucieczki na wypadek takich akcji, a solidne drzwi i obstawa dały im czas żeby nawiać. Zastanawiał się też czy obecna sytuacja to efekt połaszczenia się na amunicję wojskową czy odmowy handlowania “pewnym towarem”. Były możliwości wejścia na dach… i stamtąd obserwowania. Oznaczało to jednak wspięcie się po schodach i próba wdrapania na ów mogła być udana. Tylko trzeba było uważać na samym dachu, zarówno żeby nie spaść, jak i żeby nie zostać zauważonym.
Klaus wszedł na dach z najwyższą ostrożnością. Tak by spełnić kryteria cicho i bezpiecznie. Był tu z ciekawości nie być nadstawiać karku więc jeśli miałby się narażać wolałby odpuścić. Nie mniej rzucić okiem nie zaszkodzi czy na dachu znajdzie się dogodne miejsce. Szukał schodów na które policja nie miała widoku.

Wspinaczka po dachach nie należała do trudnych, niemniej Klaus nie radził sobie z nią celująco. Wdrapanie się po dachu i przejścia na czworaka okazało się powolną wędrówką która raz omal nie zakończyła się upadkiem. Niemniej Tripov miał pewność że nie spiesząc się pokona drogę powrotną bez problemu. No chyba że będzie zmuszony uciekać po dachu, wtedy… lepiej nie myśleć o tej kwestii. Tylko skupić się na tym co widział. A widoki były ponure.
Policja szturmowała to miejsce wsparta dwoma parowymi pancerzami. Jedyna pociecha w tym, że nie musiała ich używać… jeszcze. Na razie kilku już się poddało i dało aresztować. Kilkunastu członków gangu strzelało się na dziedzińcu. Skierki na razie Klaus nie wypatrzył. Klaus dał radę zająć punkt obserwacyjny. Powoli i ostrożnie ale na szczęście skutecznie. Postanowił obserwować sytuację. Szukać Skierki, Olega albo czy komuś z widocznych postaci uda się uciec lub ukryć. Widok był niesamowity rzadko ma się okazję oglądać policyjne szturmy. Może okoliczności nie były najlepsze, doświadczenie było jednak warte zachodu wdrapywania się na dach.
Bez lunety ciężko było dotrzeć szczegóły, więc Klausowi pozostawało raczej skupiać się na wyniku walki. Toczące się boje powoli przesuwały się na szali ku siłom porządkowym, ale wśród złapanych i zabitych bandziorów nie było żadnych znajomych sylwetek. Bitwa powoli przenosiła się do budynków, więc całkowicie poza zasięg spojrzenia Tripova. Postanowił poczekać aż bitwa się skończy. Zobaczyć aresztowanych i ciała wynoszone z budynku. Upewni się w ten sposób do losu Skierki.

Wkrótce walka się zakończyła, wybuchy i odgłosy strzałów ustały. I siły policyjne zaczęły wyprowadzać więźniów oraz ciała w czarnych workach. Cały budynek został otoczony barierkami i policjantami których zadaniem było pilnowanie, by nikt nie wszedł do budynku.
Obserwując całą sytuację Klaus nie zauważył wśród więźniów znajomych twarzy, co innego worki. Jeśli Skierka była martwa, to cóż… Kripov nie mógł mieć pewności w tej kwestii. Za długo zresztą siedział tu na dachu, zaczynały mu ciarki po grzbiecie przechodzić… jakby ktoś go obserwował. Co nie było przyjemnym uczuciem. Co gorsza, tu na dachu, był łatwym celem dla każdego. Klaus zakończył obserwację. Powoli i dyskretnie starał się opuścić dach. Rozglądał się też, poczucia bycia obserwowanym nie dawało mu spokoju. Zamierzał zejść z dachu i udać się do Gorana.

Na Gorana trafił w “Złotym Żmiju” dopiero. Tam on właśnie obradował z Puszkinem i Tatianą. Oczywiście głównym tematem był policyjny rajd na siedzibę Skierki. Rzecz znacząca i ważna. Nie tylko oni plotkowali o tym. Cała gospoda była pełna szepczących o tej sprawie osób, które to wymieniały się podejrzeniami i tworzyły coraz to bardziej szalone (wraz z wypitymi trunkami) teorie spiskowe. W Żmiju brzęczało jak w ulu.
- Słyszę, że dyskutujecie o Skierce. Nie żebym miał jakąś wielką wiedzę ale podczas mojego pobytu z nią na ostatniej robocie stały się dwie rzeczy. Nabyli magiczne pociski pochodzące z magazynów wojskowych i odmówili handlu tym dziwnym narkotykiem o magicznych właściwościach. Odmówili mało grzecznie i zdecydowanie a następnego dnia wpadła do nich policja. Równie zdecydowanie i równie mało grzecznie. Przypadek? - zaczął niezobowiązującą rozmowę z zaufanymi członkami gangu.
- Nie przypadek. Coś się zemściło na nich.- przyznał Goran i wzruszył ramionami dodając.- Skierka zagrała przy stoliku dla dużych graczy i się sparzyła. Ot, co?
- Nie podniesie się tak łatwo po tym. Może my na tym skorzystamy? - zapytał krasnolud. A Tatiana dodała.- Wypadałoby nie zmarnować okazji.
Klaus po propozycji zarówno Tatiany jak i Puszkina spojrzał na Gorana niemal odruchowo. Po czym skierował wzrok na towarzyszy.
- Gdybyście chcieli wejść w jej buty - powiedział do krasnoluda i kobiety. - To pamiętajcie, że wcześniej czy później staniecie przed tymi samymi wyzwaniami. Padną te same propozycje nie do odrzucenia a odmowa będzie miała równie tragiczny finał. - nie rozgadywał się a jedynie zasygnalizował logiczny ciąg zdarzeń i czekał na reakcję pozostałych i Gorana.
- Głupiś. - machnął ręką krasnolud i dodał ironicznie.- Policja z pewnością nie wszystko zabrała. Gdyby się tam zakraść po zmroku, możnaby uszczknąć nieco zasobów Skierki pozostałych w zapieczętowanych budynkach. Jej i tak nie będą potrzebne. Nikt nie mówi o wchodzeniu w czyjekolwiek buty.
Klaus doceniał pomysł okradania złodziei. Nie wpadł na to, a Skierkę nawet lekko polubił. Jednak wyjadacze gangu mieli rację teraz był dobry moment by wyszarpnąć coś dla siebie.
- Pewnie racja. - po czym spojrzał wyczekująco na Gorana.
- Więc masz plan?- zapytał Goran krasnoluda.
- Poniekąd, a wieczorem… albo jutro z rana będę miał plany. Plany kanalizacji pod budynkami przedsiębiorstwa. Wątpię by te wymuskane policjanciki złaziły do kanałów. Chyba ich nie obstawiły. - rzekł dumnie Michaił.
Klaus na razie jedynie przysłuchiwał się rozmowie. Temat napadu będzie można dyskutować dopiero z jakimiś szczegółami na stole.
- Wypłynęły jakieś informacje o krasnoludach które wysłały nas na cmentarz? - zapytał o kolejną ważną sprawę.
- Nie… możliwe że to nie były krasnoludy, tylko magiczni przebierańcy. - ocenił Michaił, a Tatiana upiła nieco piwa i dodała sarkastycznie. - Albo ktoś z Uptown. Tamtejszych rodów raczej nie znasz.
- Byłem w pobliżu gdy zaczął się nalot mundurowych. Obserwowałem sytuację z dachu. Trochę zabitych jeszcze więcej aresztowanych. Skierki ani Orłowa wśród zatrzymanych nie było obserwowałem do końca. Uciekli lub wynieśli ich w workach. - Klaus podzielił się swoją niewielką wiedzą o sprawie.
- Tak czy siak będzie zajęta, więc okazja jest idealna.- ocenił Goran i podrapał się po karku. - Spotykamy się rano w siedzibie, o pianiu koguta… to jest czwarta piąta rano. Jeśli Michaił do tego czasu będzie miał plany to robimy wjazd na siedzibę skierki. To kto chętny? Popytam resztę, ale… Jean Baptiste raczej się nie skusi, więc zgarniemy paru młodych. Nie wiem czy Ystana w to wejdzie… włamy ją zwykle nie interesują, ale ten może.
- Ja wchodzę. - stwierdził krasnolud, a Tatiana kiwnęła głową potwierdzając swój udział.- Okazja jest za dobra, żeby ją przepuścić.
- Ja oczywiście też. Lubię Skierkę, jest zadziorna. Ale w interesach nie ma miejsca na sentymenty. - Klaus również zgłosił się do skoku.
- Z innej beczki… chyba ten twój prawdopodobny truposz odpuścił sobie zemstę na nas, bo jakoś nie było kolejnych ataków na nikogo. Nawet na szefa w szpitalu.- podsumował Goran.
- Minęło niewiele czasu. Niczego bym nie przesądzał. - Klaus odpowiedział Goranowi.
- Możliwe że spanikowałeś niepotrzebnie.- odparł Goran spokojnie .- Że przedwcześnie wyciągnąłeś wnioski nie mając dowód jeno domysły. Jego słowom towarzyszył chichot Tatiany. A Michaił zamówił kolejkę dla wszystkich dodając pojednawczo. - Nie ma się co spierać o te sprawy. I przejmować duchami i nieumarłymi. Twardziele z nas. Łatwo nas nikt nie pożre.
- Bycie ostrożnym nigdy nie zawadzi. - podsumował Klaus nie wchodząc w dyskusje z Goranem. Pogadali jeszcze trochę o bardziej przyziemnych tematach i rozeszli się. Następnego dnia czekał ich skok. Klaus na tę okazję przed snem ułożył sobie dodatkowe rzeczy jakie zabierał na każdy włam. Małe metalowe lusterko, kawałek szpagatu, wodoodporna latarnia z przysłoną, mały zestaw narzędzi złodziejskich który był nie tylko mistrzowsko wykonany ale również bardziej odporny na uszkodzenia i mniejszy niż jego normalne mistrzowskie odpowiedniki. Dzięki czemu łatwiej było go ukryć. Do tego papier i kawałek kleju przygotowane by łatwo złapać kawałek odciętej szyby gotowej upaść na ziemię po wycięciu oraz niezawodny łom i klucz przez różne bandy nazywany "szkieletowym" lub "wzorcowym" jak wolał mówić o nim Klaus.
 
Icarius jest offline  
Stary 26-09-2021, 17:26   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Gdy przybył na miejsce spotkania był już tam cały gang pomijając Jean Baptiste’a oczywiście. On bowiem raczej unikał takich “kryminalnych” misji, jak i śmierdzących kanałów. Goran z Michaiłem już siedzieli nad mapą kanałów i rozważali we dwóch kwestię trasy. Tatiana zerkała przez ramię krasnoluda i wtrącała swoje uwagi, irytując obu wyraźnie. Gnomka spała chrapiąc głośno. Oprócz nich byli dwaj inni “członkowie” gangu. Pietrek Ognisty… jego nazwiska nie znał nikt. Łącznie z nim samym.
Rudy włamywacz zawsze w kaszkietówce z goglami. Zawsze przygotowany. Zawsze profesjonalny. Zawsze uciekający z pola walki jako pierwszy. Drugi nazywał się Luca i… Klaus nie wiedział nic więcej o tym wysokim chudzielcu w skórzanym garniaku, meloniku na głowie i czarnych patrzałkach na twarzy. Luca był świeżym nabytkiem w gangu i mało sprawdzonym. Tripov pamiętał, że był on na cmentarzu podczas draki z ghulami. Nie pamiętał jednak by Luca czymś się wtedy wykazał. Przeżył… więc to przynajmniej można było uznać za sukces, prawda?
Ci dwaj znali swoje miejsce. Nie wtrącali się w planowanie, które było głównie zadaniem Michaiła i Gorana. Klaus też sobie zdawał, że nikt go przy stole nie chce. Już sama Tatiana była zawadą dla tej dwójki, więc jeśli jeszcze on by się tam kręcił… ugh… nigdy by stąd nie ruszyli.
Michaił i Goran lubili pracować i spierać się ze sobą. Przy planowaniu akceptowali i tolerowali Dimitriego i uwzględniali jego zdanie, ale… nikogo innego. Silownicka o tym wiedziała i dlatego się wtrącała. Uwielbiała wkurzać Gorana.


Kanały nie należały do najprzyjemniejszych dróg nawet jeśli dzięki kontaktom Michaiła mieli klucz do nich.


Po otwarciu włazu, należało zejść po drabince, zapalić latarnie i ruszyć ku celowi. Na tym poziomie, podziemia były w miarę bezpieczne, oczywiście jeśli nie liczyć gigantycznych szczurów i karaluchów. O ile oczywiście nie wejdą w pułapki koboldów… albo na terytoria goblinów, szczurołacze nory też się zdarzały. I stada krokodyli. I pomieszczenia wypełnione trującym gazem. Jak by się zastanowić to kanały są bardzo niebezpieczne. Na szczęście mieli aktualną mapę, która nie tylko pokazywała kanalizacyjne szlaki, ale także niebezpieczeństwa odkryte przez pracowników kanałów miejskich. Pieczołowicie oznaczone w celu późniejszej ich neutralizacji. Jak już się znajdzie gotówka na wysłanie tam jakichś awanturników. Takich jak gang Dimitriego. Była to lukratywna choć niebezpieczna robota. I zawsze śmierdząca, bo dobrnięcie gdziekolwiek wymagało od czasu do czasu przejścia przez nieczystości. Dziś jednak ich celem nie były żadne niebezpieczne obszary, więc lawirowali kanałami omijając je. Nie wszystkie się udało. Pomieszczenie z trującymi oparami musieli przejść. Na szczęście Ystana miała jakiś neutralizujący trujące gazy reagent który wrzucony do pomieszczenia wywołał silną reakcję łańcuchową. Cały opar zamienił się w zielonkawy gaz… cuchnący jak gnijące latami zwłoki, ale wedle gnomki… nieszkodliwy. Oby, bo trochę się tego nawdychali.


W końcu dotarli na miejsce, do zamkniętych drzwi stojących na drodze do ich celu. I prowadzących do pomieszczeń Przedsiębiorstwa. Obite stalą drzwi z porządnym zamkiem.
- No panie Płomieniek.- Michaił zwrócił się do Ognistego. - Do roboty. Skoro nie musimy zostawiać śladów włamania, to ich nie zostawiajmy.
Oczywiście że zwrócił się do niego, w końcu Pietrek zajmował się zamkami i pułapkami. Był w tym dobry. Pietrek kucnął, wyjął swoje narzędzia, zaczął grzebać w dziurce nimi i voila! Po chwili drzwi otworzył się powoli.
- Była w nim pułapka. Trzeba będzie uważać. Nie wiadomo ile jeszcze jest… takich działających.- ocenił Pietrek prostując się, a potem całkiem otwierając drzwi.
Drużyna weszła do środka, jedno po drugim. Pietrek z Goranem pierwsi, a Luca ostatni.
Znaleźli się w dużym pomieszczeniu z trzema olbrzymimi parowymi kotłami z jednej strony i stosami drewnianych skrzyń z drugiej strony. Zapewne była to kotłownia dostarczająca energii i ciepła reszcie budynków. A więc… udało się! Byli w środku.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172