lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Solo D&D 5 Zapomniane Krainy+21] W Oddaniu<3 Miłości (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/19330-solo-d-and-d-5-zapomniane-krainy-21-w-oddaniu-3-milosci.html)

Brilchan 26-07-2021 18:18

[Solo D&D 5 Zapomniane Krainy(+21)] W Oddaniu<3 Miłości SESJA PRZERWANA
 
Prolog "And Wenus was HER name..."

To była twoja wielka szansa na wybicie się, jako czeladnik w cechu malarzy wykonałeś kilka dobrych obrazów, ale jeszcze nie udało mu się wybić spod cienia swojego Mistrza. Staruch rzucał ci ochłapy, głównie rzemieślnicze religijne obrazy, czasem martwą naturę lub portrety na zlecenia, których samemu nie chciało mu się wykonywać, co nie przeszkadzało mu zabierać większości zapłaty za skończone dzieła.

Ledwo starczało ci na zakazane rozrywki na szczęście, twa wrodzona uroda zapewniała, że mimo niewielkich funduszy w twym kielichu nigdy nie brakło trunków, w fajce zawsze płonęło opium a przy boku nigdy nie brakło urodziwych istot kobiet, mężczyzn oraz istot wymykających się wąskim horyzontom podobnych reguł.

Podczas jednej z wizyt w palarni opium poznałeś się ze Stygem. Pracował dla Czarnej Sieci Zenthermów , potężnej organizacji przestępczej. Polubił cię i załatwił ci zlecenie namalowania portretu Lorianna Thann.

Piękna Lorianna była oczkiem w głowie swego ojca Corylusa jednego z potężnych Lordów Waterdeep od swojego znajomka wiedziałeś, że szlachcic siedzi w kieszeni Zentów.

***

Siedziałeś obok swej modelki w jej rodzinnej wilii mieniącej się luksusem niczym diament w koronie Północnej Dzielnicy. Pokoju pyszniącym się luksusami piliście najlepsze roczniki wina z kryształowych kielichów Ród Thann słynął w końcu z produkcji tegoż szlachetnego trunku.


Kobieta roześmiała się płomienie licznych świec zapachowych odbijały się blaskiem w jej filuternie błyszczących oczach nie wiedziałeś czy bardziej upajało cię wino czy też jej kobiece woń?

- Co chcesz robić Złotko? Kolejny akt? Czy może odrobinę dodamy do tego portretu? W końcu ojczulek może zacząć coś podejrzewać, jeżeli w portrecie, który tworzysz od kilku miesięcy będzie za mało postępów nie sądzisz? Chyba, że brakuję ci weny? Wtedy z pewnością znajdziemy jakieś sposób żeby temu zaradzić - Puściła do ciebie oko gładząc pas swojego szlafroka z czerwonego Tethyrianskiego jedwabiu.

Byliście kochankami już od jakiegoś czasu zdążyliście poznać nawzajem swoje ciała i dorobić się własnych kodów oraz wewnętrznych żarcików.

Wiecznie głodna szlachcianka wpatrywała się w ciebie czekając na decyzje wiedziałeś, że niezmiernie bawiło ją oddawanie ci pozorów władzy oraz sypianie z półelfem na złość swemu rasistowskiemu ojcu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=cen22TBHo9M[/MEDIA]


Pinn 26-07-2021 19:33



[media]http://www.youtube.com/watch?v=Fuin8TW5vVM&ab_channel=G2Records%26Publish ing[/media]


Świece roznosiły cudowną, słodką woń egzotycznych olejków z Thetyru. Podobnie jak Lorianna miały tam swoje korzenie. Drobnymi pociągnięciami, delikatnymi jak pite drogie wino Irand nakładał na płótno nieskazitelne, nie tylko w jego oczach piękno ludzkiej kochanki. Jej jasno piwne tęczówki zostały uchwycone w sposób eteryczny, głęboki, z uwzględnieniem realnego kształtu, jak i tego niepisanego znaczenia, które potrafili przelać pędzlem tylko najbardziej uzdolnieni, utalentowani malarze. Leamer za takiego się uważał, jednak praca jako czeladnik przy tworzeniu zwykłych malunków iście rzemieślniczych, pozbawionych duszy i stylu wykańczała młodego mężczyznę.

Jakże chciał pokazać światu piękno i urodę Lorianny Thann. Jej śmiech, kiedy puszczała mu oko i opowiadała jakiś niepoprawny żart. Jej smutek, kiedy jej ojciec znów się upijał i znajdowała pocieszenie w jego wyżyłowanych, krzepkich ramionach, wilgoć jej ust, kiedy łączyły się, by potem wzajemnie pójść dalej ciągnąć podniecenie i pieszczoty do upojnego końca. Już pół roku malował zlecony portret. Gdyby chciał wykonał, by go w dwa tygodnie. Jednak Lord Thann nie znał się na sztucę i pracy portrecisty. Coś bardziej wyrafinowanego od pośladków wulgarnej dziwki i tego samego co teraz wina, pitego bez krzty szacunku, byle tylko napoić gardziel nie wchodziło to zakresu jego prostackiej świadomości. Dodatkowo zaliczka była naprawdę solidna.

Piękna Lorianna odchyliła nieco swój czerwony szlafrok odsłaniając kawałek prawej piersi. Jej śniada, fantazyjna cera i kawałek nieco ciemnego sutka, rozbudziły żądze w Irandzie. Poczuł jak twardnieje i momentalnie wena tworzenia sztuki przerodziła się w wenę działania w sferze fizyczności.

- Co chcesz robić Złotko? Kolejny akt? Czy może odrobinę dodamy do tego portretu? W końcu ojczulek może zacząć coś podejrzewać, jeżeli w portrecie, który tworzysz od kilku miesięcy będzie za mało postępów nie sądzisz? Chyba, że brakuję ci weny? Wtedy z pewnością znajdziemy jakieś sposób żeby temu zaradzić.- kobieta puściła do niego swoje piękne oko, podkreślone starannie czarną kredką i złotym cieniem idealnie pasującym do jej oczu, w których Irand potrafił gasić wszystkie swoje smutki, każdą niepewność i strach.

Mimo to nie odezwał się. Połączona pasja działała na niego najlepiej, wtedy osiągał pełnię swojego talentu. Czując motyle w brzuchu i krew w spodniach, uśmiechnął się figlarnie, jednak po chwili na jego twarzy pojawiło się pełne skupienie. Jedna linia tutaj, jedna tam; zmieszał nieco eksperymentując dwie farby tak, by uzyskać idealny kolor ciała Thann. Ta tylko uśmiechnęła się i z udawanym westchniem poprawiła swoje luźno rozpuszczone, czarne, długie falowane włosy. Leamer zawsze widział całość dzieła, a raczej odkrywał ją z wyprzedzeniem na każdym etapie pracy. Każdy “akt tworzenia aktu” doprowadzał go coraz bliżej do tego co chciał osiągnąć. To było coś co nie tylko działało, przy tworzeniu, niejako było to motto poł-elfa. Dążył do perfekcji, do czegoś co było ukryte za osnową rzeczywistości, jak duchy umarłych przenikające do tego świata. Przez dłuższą chwilę pracował intensywnie, Lorianna znała ten stan i nie przeszkadzała mu starając się przybrać jak najlepszą pozę. Była świetną modelką, najlepszą z jaką pracował Irand. Inspirowała go w każdym calu, jej pięknego krągłego, ale smukłego ciała. Pomieszczenie było ciemne, więc artysta wybrał mroczniejszą paletę a dodane świece i siedzisko z jedwabnych poduszek dawały tworzonemu dziełu nad wyraz intymny nastrój. W końcu kochanka nie wytrzymała i krzyknęła głośno…

-IRAND!

Ten jakby wybudził się z długiego snu, aż wstrząsnęło jego ciałem. Dama zaśmiała się zaraźliwym śmiechem i nastrój udzielił się również mu. Mężczyzna poprawił kołnierz swojej białej, poplamionej farbami płóciennej koszuli z grubymi szwami, powiedział “pieprzyć to” i niespiesznym pewnym siebie krokiem podszedł do ulubienicy.

Swoimi długim na poły elfimi palcami odchylił szlafrok łapiąc za odsłoniętą już uprzednio, dużą pierś i wpił się w usta Lorianny. Odwzajemniła mu jego wyważoną, ale mocną namiętność łapiąc za pośladek. Kobieta zaczęła szybko rozwiązywać węzły przy jego spodniach. Te zeszły bez żadnych problemów. Irand szybko chwycił swój podniecony członek i wszedł w nią, a zapach damskiej wilgoci i rosnący z tym szał namiętności przyćmił wszystkie dziesięć zapachowych świec i kadzideł. Zaskoczony swoim pożądaniem, wykonywał szybkie ruchy, dotykając bujnych piersi i co jakiś czas całując pośpiesznie i dziko kochankę. Spodobał jej się jego zapał, energia i oddanie. Zaczęła cicho mruczeć, z czasem przechodząc do coraz głośniejszych odgłosów. Leamer nie przestawał, chciał mieć ją całą, każdy cal jej cudownego ciała. Nie szedł na żadne kompromisy, a będąc już naprawdę blisko wyjął penisa i skończył na jej piersiach, by potem wtulić się w Lorianne, całując ją długo, czule. Przez chwilę leżeli złączeni w wspólnym spełnieniu, by potem zdającym się płynąc jak cała wieczność momencie odłączyć się od siebie i spojrzeć sobie w oczy. Siedzieli tak w milczeniu, Lory nie założyła szlafroka, tylko uśmiechnęła się głębokim, czułym uśmiechem a Irand pochwycił jej dłoń i zaczął ją gładzić, ciągle ubrany w swoją tanią koszulę, przesiąkniętą do cna potem.

Brilchan 27-07-2021 15:14

Po przyjemnie długim czasie oboje leżeliście przytuleni próbując złapać oddech na bardzo wygodnej pościeli z Calmishańskiego Kaszmiru - Było cudownie jak zwykle - Ucałowała rękę, którą była objęta i wtuliła się w pierś rozkoszując się zapachem świeżego męskiego piżma, który działał na nią mocniej niż wszystkie pozostałe wonności farb, wina i świec.

- Ehh, Złotko naprawdę nie rozumiem, co się stało z Papą według opowieści kiedyś był najlepszym winiarzem w naszym rodzie słynącym z najlepszego nosa i języka, ale zamiast tego wolał zająć się tą brudną polityką! Ze stresu zaczął pić na umór niszcząc dary ofiarowane mu przez bogów - Zawsze, gdy blask zbliżenia zanikał piękna szlachcianka wpadała w minorowy nastrój i zaczynała wylewać swe żale, ponieważ czuła, że jest z kimś, komu może ufać...

- Zupełnie nie rozumiem jak Ojciec mógł się tak wyrodzić z rodzinnych tradycji!? Może jest bękartem a ja córką bękarta? To by tłumaczyło ten jego rasizm i paranoje! Oh, mój najsłodszy kwiecie elfiego łona nawet nie wiesz jak mi za niego wstyd! Przecież Wuj Danilo jest mężem pięknej elfki! Ciocia Arilyn z dumą nosi samoświadome elfie ostrze dumę jej rodziny a mój okrutny ojciec nienawidzi elfów i wszystkiego, co nieludzkie z pasją, z jaką ty malujesz i uprawiasz miłość - Po pięknej twarzy kobiety popłynęły łzy.

- Ohh, wybacz Irandziu wnosisz w moje życie tyle szczęścia i piękna a ja znów narzekam jak jakaś, Banshee! Po prostu Mój Pan Ojciec ma taką paranoje, że nikomu nie można zaufać, bo wszędzie ma szpiegów samemu spodziewając się zdrady ja jestem wyjątkiem, ale jedynie przed tobą mogę otworzyć swe serce najdroższy moje koleżanki rozsiałyby plotki, które z pewnością wróciłby do uszu ojczulka i go rozzłościły służba trzęsie się przed nim ze strachu i na pewno by doniosła - Westchnęła ciężko Loranna lubiła używać różnych określeń wobec swego ojca. Tłumaczyła, że wyraża w ten sposób sprzeczne emocje z nim związane.

- Co robimy skarbie ? Na igraszki na razie nie mam sił, wina też mam już dość... Chcesz przenocować? Papa nie wraca dziś na noc do posiadłości możesz jeszcze pomalować, jeżeli nie wyssałam z ciebie wszystkich sił... - Nagle przyszedł jej do głowy nowy pomysł na twarz wypłynął szeroki uśmiech

- Wiesz, co Iruś? Talie i budowę ciała to odziedziczyłeś po długouchej części rodziny jakby tak dobrać ci odpowiednie ciuchy i makijaż to wyglądałbyś jak piękna kobieta! Co ty na to? Przebierzemy cię i ruszymy w miasto ? - Po tonie głosu dało się poznać, że jest wstawiona oraz wyraźnie zachwycona swoim nowym pomysłem.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=NmSmZhAal4w[/MEDIA]

Pinn 27-07-2021 16:25

Girl Named Irand!
 
Loranna wydawała się szczęśliwa, upojona radością, jak tylko to możliwe. Zaczęła mówić, jak często miała to w zwyczaju o swoich obawach i troskach związanych z Corylusem Thannem. Irand słuchał jej na tyle na ile miał sił. Miał wiele kobiet i wiedział, jak te lubią opowiadać, kiedy poczują objęcia namiętności. Nie przeszkadzało to pół-elfowi, choć przyznał, że zrobił się głodny. Założył swoje spodnie, przemył twarz wodą z misy i poszedł sprawdzić, dla idiotycznej pewności jak wygląda portret. Stwierdził, że przedstawił Lory tak jak na to zasługiwała, niczym prawdziwą Boginię. Malarz widząc jak młoda kobieta jest nieco pijana puścił jej łajdacki uśmiech i dopił resztki jej wina z kryształowej lampki. Lorianna w tym czasie zmyła nasienie z piersi, przemyła pobieżnie śniade ciało gąbką, przeczesała włosy i poczęła się ubierać, była zbyt zmęczona i podpita, by wziąć pełną kąpiel. Użyła głębokich, mocnych lawendowych perfum i zaczęła przeglądać się w lustrze z pozłacaną ramą.

- Wiesz, co Iruś? Talie i budowę ciała to odziedziczyłeś po długouchej części rodziny jakby tak dobrać ci odpowiednie ciuchy i makijaż to wyglądałbyś jak piękna kobieta! Co ty na to? Przebierzemy Cię i ruszymy w miasto ?

Irand na chwilę realnie się zawstydził. Poruszył nogami i przeczesał długie miedziane włosy. Potem podszedł, również nieco upojony i uniesiony pięknem szykującej się do wyjścia kobiety i objął szlachciankę całując długo w policzek.

-Zmyjesz mi puder, Kochanie!- zaśmiała się figlarnie.

-I tak wyglądasz ślicznie, zjawiskowo nawet bez tego makijażu.- powiedział szczerze i przeczesał jej długie włosy ręką.

-Nie musisz mi tego mówić… Ty też, ale jesteś za tym, aby nieco Cię upiększyć?

-Wiesz, jeśli Twój Papa zobaczyłby mnie takiego kazał, by mnie wychłostać pięćdziesięcioma ciągami. Ale… jestem za.- Irand wzruszył ramionami, wyprostował pierś i spojrzał na kosmetyki Loranny.

Po chwili wybrał purpurową, długą suknię w oszczędnym, ale stylowym kroju, z złotymi dodatkami i szyciami, również złoty inkrustowany naszyjnik i długie perłowe kolczyki w, a jakże złotym obramowaniu. Lory nałożyła mu brązowe i fioletowe cienie, a na rzęsy użyła długiej maskary, dodatkowo przeciągając nimi jego cienkie, zmysłowe brwi. Ciemna różana szminka dokończyła ostatni rys zmiany. Kiedy Kochanka skończyła jego metamorfozę, stanęli oboje przed lustrem, Irand zawiesił na niej swoje ramię i przyglądali się sobie, nieco w próżności, pełni zadowolenia oraz bliskości.

-Wyglądasz ślicznie, Kochanie.

-Wiem, Moja Droga, ale to Ty jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam.

Loranna zamrugała długimi rzęsami, przewróciła oczami i pocałowała artystę w nieco szpiczaste ucho.

-Dokąd się udamy? Na pewno znasz jakieś fajne lokale.

-... spod ciemnej gwiazdy.

-Takie są najlepsze. Mam dość tego, wyważonego, pełnego luksusów, ale nudnego jak flaki życia w tej rezydencji.

-Nigdy nie jadłaś flaków.- Irand rzucił cyniczny żart.

-A Ty, nigdy nie próbowałeś pieczonego Pawia, z orientalnymi przyprawami.- odgryzła się młoda kobieta.

-Cóż, masz mnie. Wiesz, że musimy się skradać?

-Cóż, chodźmy moją piękna przyjaciółko!- powiedziała łapiąc za butelkę z piętnastoletnim, pół wytrawnym czerwonym winem, pijąc porządny łyk. Pół-elf był w euforycznym nastroju, więc przejął trunek i również wlał go nieco sobie do żołądka.

Brilchan 02-08-2021 16:29


Mimo stanu upojenia Lorianna nie straciła całkowicie instynktu zachowawczego - Widzę, że wybierasz niezbędne dodatki kochany, zaczekaj chwilę zapomniałabym o własnych... - Usunęła fałszywe dno z tyłu szafy i wyciągnęła z niej elfią kolczugę oraz buty, które założyła pod spód ubrania. Wieki temu tysiące elfich arcymagów poświęciło swoje życia i nieśmiertelne dusze w magicznym rytuale, aby stworzyć magiczne przedmioty w ilościach hurtowych dając swej długowiecznej rasie przewagę w wielu konfliktach. Przez kolejne dziesiątki lat przedmioty te trafiały w ten czy inny sposób w ręce przedstawicieli innych ras.

Elfie kolczugi były giętkie niczym dobrze wykrochmalona koszula niczym nie ustępując przy tym krępującym ruchy stalowym odpowiednikom, przez co był popularne wśród osób posługujących się magią.

Elfie buty mocne, wodoodporne, wyciszały kroki osoby je noszące ceniono je, więc pośród łowców zarówno leśnych jak i tych, którzy wybrali miejską dżungle o lepkich palcach.

Ostatnim, co wyciągnęła ze skrytki był pozłacany łańcuch stalowy o grubości tych, którym chłopi wiązali krowy do pali z podczepioną pękatą sakiewką z jedwabiu (Jakżeby inaczej? Młoda szlachcianka kochała ten materiał!)

Kolczugę i sakiewkę z pasem mogła bez trudu ukryć pod ubraniem, ale buty sprawiały wrażenie drogich na pierwszy rzut oka. Po chwili namysłu wzięła pędzel i poplamiła je nieco farbą - Teraz nawet, jeżeli ktoś zauważy ich, jakość pomyśli, że je ukradłam i nie będzie ze mną zadzierać! Choć wymkniemy się schodami dla służby - Rzuciła do koleżanki zamykając fałszywą ścianę w szafie.

Była bardzo dumna z własnej zaradności.

***

Przemykaliście nocnymi uliczkami w lepszych dzielnicach strażnicy miejscy posyłali wam potępiające spojrzenia zapewne bolejąc nad stanem szlacheckich młódek, ale gdy wkroczyłyliście do bardziej szemranych zakamarków miasta nagle spojrzenia przechodniów, którzy podobnie jak wy szukali nocnych hulanek stały się odmienne.

Dało się wyczuć głodne spojrzenia, które stawiały włosy na karku był to zarówno głód waszych ciał jak i waszej krwi oraz złota.

- HEJ LALKI CHODŹCIE SIĘ ZABAWIĆ! - Krzyknął zachrypniętym głosem pijak o zakazanej mordzie znaczonej bliznami po ospie oraz ostrzach.

- A dam ci... TAKIEGO WAŁA JAK DUPA SUNE CAŁA! Ze zwierzętami nie sypiam synu krowy! - Odpyskowała córka Lorda w przebraniu.

Dyskutant nie docenił porównania do Minotaura rozbił butelkę o kamienny murek tworząc tulipana złowrogo błyszczącego w świetle Selune.
- Już ja was nauczę moresu suki! Nie będziesz taka wygadana jak ci oszpecę tą wypacykowaną mordę - Warknął.

Lorianna Thann nie zamierzała się wdawać w dyskusje zamiast tego splotła zaklęcie i posłała w kierunku piersi napastnika pojedynczy pocisk magicznej energii.

Pijak zatoczył się do tyłu. Atak, którego zupełnie się nie spodziewał wyraźnie odebrał mu powietrze z płuc!

- Zabijmy go Irand! co, gdy następnym razem ten gbur trafi na biedaczkę, która nie będzie mogła się obronić? Może lepiej zaciągnąć go w jakiś zaułek i dać nauczkę być może permanentną? - Szepnęła do ciebie pytania złowrogim tonem.

Typek wyglądał na zabijakę, który pewnie niedługo się otrząśnie i przystąpi do kontrataku miałaś przy sobie swój sztylet, ale czy zwykła sprzeczka warta była odbierania komuś życia?

Pinn 06-08-2021 15:14

Uliczna Prawie Martwa Natura...
 


[media]http://www.youtube.com/watch?v=A-xOKj2mmsE&list=RDMM59BIX16RSkU&index=5&ab_channel= HarrisonBDP-Topic[/media]

Błękitny, pulsujący magicznym światłem pocisk, po złożeniu przez Loriannę wyzwalającego znaku z dłoni pomknął szybko prosto w pierś zbira. Ten uderzony, przewrócił się na plecy, lądując w rynsztokowym miksie deszczu i ścieków. Irand przebrany za uroczą kobietę nie czekał i wyjął swój stalowy, prosty, ale prędki i skuteczny sztylet. Poczuł uderzenie adrenaliny, zmieszanej z wściekłością.

-Zabijmy go Irand!- wykrzyknęła podniecona bardziej niż w czasie kochania się Lory.

-Mam lepszy pomysł. Osłaniaj mnie z flanki i w razie czego poślij kolejną magiczną sztuczkę.

-To żadna sztuczka, tylko najprawdziwsze arkany!- posłała ostro mu oburzona młoda kobieta.

Malarz podbiegł do wstającego kryminalisty i zmiażdżył mu pierś butem. Kości trzasnęły, kilka żeber musiało pęknąć. W oczach pijaka pojawiła się furia, zmieszana z bólem oraz lekkim przerażeniem. Irand chwycił pewnie sztylet i jak szaleniec zaczął płytko, powoli ciąć brudną, szarą, wytartą tunikę. Krew wypływała wolno z ran, a pół-elf obrócił głowę się widząc jak na twarzy kochanki maluje się silne uniesienie. Widocznie dziewczyna miała jednak coś z Ojca. Elf przez chwilę nie poznawał siebie, ale wyobraził, że szykuje się do kolejnego portretu. Ciął dość płytko, ale intensywnie. Zbir próbował się wyrwać, ale piękna dama w przebraniu nie zamierzała pozwolić mu uciec. Skupił tworzenie swojego nowego obrazu na głowie obezwładnionego mężczyzny. Pijał jęczał przeciągle, płacząc przez wściekłość. Na twarzy męta w krótkiej chwili powstały dwadzieścia dwie nowe rany, które będą szpecić go przez całe życie. Krew całkowicie zalała twarz rannego, Irand wstał szczerząc się maniakalnie oraz zostawiając go w takim stanie.

Ten zaczął się drzeć przerażony, jednak sprawnym ruchem niczym pędzla malarz, zabrał mu jego krótki, zardzewiały nóż, i praktycznie pustą sakiewkę.

-Spierdalaj stąd śmieciu.- wycedził przez usta Leamer, patrząc na swój sztylet, cały w posoce.- I powiedz, że zrobiły to najpiękniejsze kobiety, jakie znałeś i źle potraktowałeś… nie popełniaj już takiego błędu drugi raz.

Brilchan 08-08-2021 19:05

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qOb-Ha7UaEw[/MEDIA]


Lorianna z początku była zaskoczona, ale szybko uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Odwróciła się, aby zasłonić scenę artyzmu ulicznego swą rozległą szatą i robić za czujkę, w jej powiększonych od adrenaliny oczach widać było zachwyt.

W twarzy niedoszłego gwałciciela również doszło do przemiany z każdym kolejnym cięciem furia i chęć zemsty ustępowały przerażeniu. W końcu ze strachu zamarł w bezruchu jedynie gałki oczne o tęczówkach zajmujących większość powierzchni przekrwionych spojówek śledziły ostrze spazmatycznymi ruchami.

Podczas tworzenia swego arcydzieła zauważyłeś, że na ciele obiektu znajduje się zbladły ze starości tatuaż czarnej maski przebitej sztyletem. Przez swoje koneksje w półświatku wiedziałeś, że jest to symbol "Gildii Złodziej Cienia" obecność ich agenta w Waterdeep nie miała sensu, ponieważ dekady temu Sojusz Lordów wypędził ich obecnie mają swą siedzibę, w Athkatla największym konkurencie handlowym Miasta Wspaniałości.

Ostatnimi czasy samo Athkatla jak i Złodzieje Cienia mocno podupadli czy spotkaliście agenta, który miał założyć nową komórkę? A może po prostu zapijaczona pozostałość dawnej organizacji bez żadnych koneksji?

W tym momencie złodziej nie wydawał się groźny, przerażenie uziemiło go na tyle, że zupełnie nie zareagował na twoje słowa gdyby nie klatka piersiowa unosząca się w płytkim oddechu można by pomyśleć, że zmarł z przerażenia.

- Kochany, pozwól że ci pomog, a tak w ogóle to śliczna robota normalnie powinnien ci zapłacić za takie artystyczne bliznowanie - Rzuciła szlachcianka nieco zapijaczonym głosem rozciągając słowa. Następnie złożyła palce prawej dłoni w skomplikowany gest na sam widok, którego trzeszczały stawy

- WYPIERDALAJ ŚMIECIU PÓKIM DOBRA! - Krzyknęła magicznie wzmocnionym głosem, który poniósł się kilka przecznic, co przywróciło żywe dzieło sztuki do zmysłów i sprawiło, że zaczął uciekać.

Mimo całego zamieszania udało wam się bez problemu dotrzeć do niepozornych drzwi palarni opium "Czarna Lilijka" gdyby nie to, że wiesz, w które drzwi zapyziałej alejki zapukać specjalnym kodem w życiu nie pomyślałbyś, co kryje się za obdrapanymi drzwiami.

Pinn 09-08-2021 19:16

But I'm Gonna Try, For The Kinggom If I Can.
 
[media]http://www.youtube.com/watch?v=skxi4NTqFlw&ab_channel=lovelyshoes94[/media]
Stojąc przez zrujnowaną ruderą, z których okiennic ledwie przedostawało się światło świec Irand zastanawiał się przez chwilę nad tatuażem swojego “modela”. Był niemal pewny, że Gildia Złodziei Cienia, nie działa w Mieście Wspaniałości, bo nigdy nie słyszał, ani nie spotkał nikogo, kto operował, by w Waterdeep. To drobne frasowanie, minęło, kiedy usłyszał dźwięk przesuwania zasów, pocięte ostrzami dębowe drzwi nieco się uchyliły dając charakterystyczny ciężki zapach opium.

-O proszę! Co za piękne damy, w takim miejscu, nieźle... - na twarzy niziołka w średnim wieku z łysiną na czubku głowy nagle pojawiło się potężne zaskoczenie.- Irand do kurwy nędzy czemu nosisz sukienkę?! I… co to za wspaniała dziewczyna?

Irand tylko przeczesał swoje miedziane włosy, w uwodzicielskim, celowo żartobliwym geście, a podpita Lorianna wepchnęła się prawie przez drzwi i schylając się podała dłoń Vinhacowi Fatsunowi. Otyły, pyzaty halfling zarumienił się i zaprosił do środka.

-Witamy w Czarnej Lilijce!- krzyknął jak wodzirej.

Na twarzy kobiety pojawiło się podniecenie. Widziała pierwszy raz zupełnie inny świat, i cała w swoim sercu dziękowała swojemu kochankowi, że jej to umożliwił. A otoczenie było doprawdy czarujące. Izba była oszczędna i zaniedbana. Gdzieniegdzie na ścianach powieszono płachty, cienkiego materiału w kolorze ciemnej róży, obrazy były tak małe, zużyte, że Irand namalował, by coś lepszego jako sześciolatek. Na poduszkach wypchanych wystającym sianem leżeli mizernie wyglądający mężczyźni i kobiety. Ich oczy świeciły szklaną pustką, leżeli na wznak, nieco poruszając odurzonymi głowami. Powietrze było pełne ciężkiego dymu, a w kącie jakiś elf z czarnymi podkrążonymi, wręcz czerwono-żółtymi cieniami grał smutną, bohemiańską melodię.

-Oj Irand, wyglądasz tak, że mógłbym Cię wychędożyć. A ta dziewczyna… och!- powiedział na prywatności Vinhacy, patrząc na pupę szlachcianki, która jak dziecko przyglądała się wychudzonej kobiecie, która co chwile budziła się i usypiała w makowym amoku.

Irand zignorował na chwilę właściciela przybytku każąc mu zbić dwie fajki, oszczędnej dla Lory i podszedł do ukochanej.

-Na pewno chcesz to robić? Masz dużo alkoholu we krwi. Mi nie zaszkodzi, ale Ty może nie powinnaś…

-Palić?! Do diabła szłam przez takie ulice, których w życiu nie widziałam siedząc w złotej klatce. Pokazaliśmy tej gnidzie, gdzie jego miejsce. Iruś to moje PRZEZNACZENIE!

Irand miał ochotę strzelić sobie otwartą dłonią w czoło, ale się powstrzymał i uśmiechnął pobłażliwie. Usiedli pod ścianą w głębi. Nie wiedzieć czemu Irand, poczuł potrzebę pocałowania Lorianny. Chwycił jej włosy, powąchał ich głęboki, sycący zapach i wpił się w jej usta. Być może chciał wywołać zazdrość niziołka, reszta gości była zbyt odurzona i pewnie miała ich za lesbijki. Zasysał jej język, ssał dolną wargę, czując chuć.

-Oj kochanie, przestań.- rzuciła mu kokieteryjnie jego miłość. W tym samym momencie wrócił Fatsun. Wydawał się nieco mroczniejszy, chociaż światło w melinie było bardzo oszczędne, drgające i zostawiające nikłe cienie na ścianie, dawane przez kilka świec. Spod brudnego pikowanego kaftana z grubymi szyciami wystawał opasły brzuch. Sam halfling nie tykał swojego towaru, zamiast tego upijając się ukochanym piwem, i jedząc w nadmiarze. Jego, drobne głęboko położone jasnobrązowe oczy, wydawały się nieco uciekać od rzeczywistości, były nieco zamyślone i odległe. Vinhacy tak bardzo starał się unikać oparów opium, że zamykał się w swoim biurze, z tyłu, gdzie okna zawsze były otworzone na oścież, wpuszczając chłodne nocne powietrze, za grubych krat z czarnej stali.

Podał im dwie nabite fajki i uśmiechnął się blado.

-Miłej zabawy Damy.- powiedział jakby obrażony.

Irand był zbyt podpity, by długo się nad tym zastanawiać. Czuł narkotyczne podniecenie jeszcze zanim wpuścił mak do płuc. Uwielbiał tą gorączke emocji, po których nagle pojawiało się całkowite rozluźnienie, ulga i poczucie, że całe zło Ferunu zniknęło i za nic nie mogło dosięgnąć człowieka. Artysta wytłumaczył i zademonstrował jak ma zaciągać się jego partnerka. Ta tylko, zdając się doskonale rozumieć, wykonała prosty znak palcami i jej wskazujący lewy palec otoczył lekko tlący się ogień.

Lory najpierw rozpaliła Irandowi, ten złapał potężny buch w płuca, aż trzęsąc się od trzymanego dymu. Trzymał go tak z dziesięć sekund a potem wypuścił potężną białą chmurę. Jego powieki zamknęły się, ciało przeszła fala boskiego, erotycznego ciepła, w głowie pojawiło się pulsowanie fal całkowitej błogości. Rzucił się na poduszki i zaczął się śmiać w radości tak cudnej, że wręcz niebiańskiej.

-Religia to opium dla ludu. Jednostki myślące, wybierają ten raj dostępny za trzy srebrne monety.

-Co mówisz?- powiedziała zarówno przestraszona, jak i podekscytowana. Korzystając z magicznego ognia rozpaliła swoją fajkę. Próbowała zaciągać się tak jak kazał Leamer i sam zrobił to przed chwilą. Złapała dym w płuca i naglę, zaczęła dusić się i kaszleć tak intensywnie, że jeden z narkomanów na chwilę spojrzał w jej kierunku ospałą głową i realnie przez chwilę się nią zainteresował. Irand tylko obrócił lekko głowę, uśmiechając się jak przez mgłę. Różową, miękką puszystą mgłę, która otoczyła jego umysł i ciało.

Brilchan 20-08-2021 15:47

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=c_IqXH85x3w[/MEDIA]

Jakieś skrzypek w kącie pokoju zaczął grać melancholijną melodie Lory roześmiała się oglądając światło świecy poprzez kryształ górski wprawiony w srebrną obrączkę, którą miała na palcu - Jak cieplutko uhhh, jakby kula ognia wybuchła mi w płucach, ale arcymag będący też kapłanem zmienił ogień w lecznicze światło- powiedziała następnie, przytuliła się do policzka Iranda i zaczęła mu szeptać do ucha:

- Dużo rzeczy dzisiaj zrozumiałam rozumiem, czemu robisz to, bo czuje się tak lekko, zupełnie inna lekkość niż ta od trunków... Wydaje mi się, że lepiej też rozumiem ojca... Wiesz to, co zrobiliśmy tam na zewnątrz, w świecie gdzie magowie mogą tworzyć kataklizmy jednym zaklęciem, bóstwa chodzić po ziemi i naginać rzeczywistość wiarą ludzi, potężne starożytne smoki o sile z koszmarów to wszystko potrafi sprawić, że czuje się taka mała... Ale posiadanie władzy nad życiem innej istoty sprawia, że czułam się potężna. Przez ten jeden krótki moment świat skurczył się do naszej trójki mieliśmy moc bogów - Plotła zaspanym szeptem.

- Czy tatuś czuje się tak codziennie tylko z tysiąckrotną siłą? Chciałabym żeby nie był rasistą może po prostu czuje się gorszy? Tyle ras żyje dłużej od ludzi nawet ty będziesz starzeć się wolniej i żyć dłużej dzięki elfiej krwi. Może papciem powoduje zazdrość ? Dlatego zajęłam się magią istnieją czary, które pozwalają zachować młodość i siłę, ale zanim się ich nauczę pewnie będę już stara i zgrzybiała jedynie z galerią twoich obrazów żeby przypomnieć mi jak byłam jędrną młódką. To niesprawiedliwe że inni mają długie życia z przyrodzenia - Parsknęła niezadowolona.

Fatsun wszedł za parawan był jednak niedokładnie zaciągnięty kontem oka zauważyłeś, że wyciągnął z kubraka zwój, który po chwili zmienił się w proch czyżby rzucił jakieś zaklęcie?



Pinn 21-08-2021 14:38

Lorianna się rozmarzyła, Irand nieco ochłonął z potężnego początkowego stanu odurzenia, wstając z pozycji leżącej i opierając się pod ścianą o stos, poduszek. Kochanka zaczęła prawić coś o akcie okrucieństwa, odczuwanej potędze a jakże znów o swoim ojcu. Leamer słuchał jej połowicznie, czuł się tak uspokojony i spełniony, że słowa kobiety dochodziły jak przez mgłę. Skrzypek zaczął grać coś powolnego i smutnego, muzyka płynęła po zaniedbanej izbie i pół-elf czuł, że gość gra z serca, swojego zanieczyszczonego, niszczonego makiem serca. Widział go już tu kilkakrotnie, mając okazję go posłuchać, Fatsun chyba płacił mu groszę lub dawał darmową działkę do palenia. Malarz wiedział, że właściciel Czarnej Lilijki, jest dość rozmiłowany w dźwiękach, podobnie do niego. Irand zawsze marzył, by udać się do Opery i posłuchać elfiej trupy odśpiewującej “Sen O Baldurze’”.

Wtedy, zamyślony i zamknięty w swoim świecie, nieco głaszczący po dłoni i udach Loriannę Irand spostrzegł, przez odsłoniętą zasłonę między ich przestrzenią a inną lożą, Vinhacego piszącego coś za zwoju żółtego pergaminu a następnie zobaczył, jak ten marnieje i zamienia się w popiół. Pół-elf zastanowił się jakie to mogło, być zaklęcie, bo bez wątpienia działa się tutaj jakaś forma magii.

-Lory, kiedy ktoś używa zwoju zaklęć… ten… jak się go zużyje ten się niszczy? Zamienia w popiół?- powiedział ospałym tonem artysta przebrany za kobietę.

-Tak… tak zazwyczaj się dzieję. Moc zwoju wpływa na zaklętą w nim materię, pochłaniając ją i sprawiając, że zapisane zaklęcie niszczy papier.- powiedziała nieco akolickim tonem szlachcianka.- A czemu pytasz?

-Nie wiem.- skłamał Irand i lekko pocałował Loriannę w policzek.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:52.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172