Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2021, 09:20   #1
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
[Pathfinder 2e] Fall of Plaguestone. Part 1: A Mysterious Murder.





Arodus 1, AR 2719,
droga między Elidir a Almas,
przed południem.

Minęły trzy dni odkąd opuściliście Elidir, podróżując wraz z krasnoludem Bortem Bargithem w kierunku Almas, stolicy Andoranu. Każde z was znało kupca od jakiegoś czasu - jedni dłużej, inni krócej, jednak wszyscy wiedzieliście, że nie dało się o nim powiedzieć niczego złego. Bort był wesołym, optymistycznie nastawionym do życia krasnoludem o złotym sercu. Jego przeciwieństwem była kierowniczka karawany, dobrze zbudowana półorczyca Tamli Grent, która szorstkim podejściem i twardą ręką trzymała pochód pod kontrolą. Dbała, by wszystko było dopięte na ostatni guzik, tak w drodze, jak i na popasach.

Oprócz niej w składzie karawany znajdowała się jeszcze milcząca, wycofana Glunda Greenleaf, druidka zajmująca się zwierzętami, Olf i Ulf Redfren, ulfeńscy bliźniacy lubiący sobie żartować z wszystkiego i wszystkich, czasami ubierając się nawet w ten sam sposób, by łatwo było ich ze sobą pomylić oraz Milo Stoutgrass zwany "Kuchcikiem" ze względu na funkcję, jako sprawował w karawanie. A był w swojej profesji na tyle dobry, że każdy zachwalał przygotowywane przez niego potrawy. Choć nie każdy lubił, gdy niziołek z zaangażowaniem rozwodził się nad każdym dodanym składnikiem i kolejnością wykonywanych czynności w powstawaniu "dzieła".

Podróż póki co mijała bez żadnych niespodzianek a kiedy dziś rano zwijaliście obóz i zbieraliście się do drogi, Bort ogłosił, że przed zmrokiem powinniście dotrzeć do miasteczka Etran’s Folly, gdzie obiecał opłacić ze swojej kiesy pokoje dla wszystkich. Bliźniacy przy okazji tego stwierdzenia zaczęli uśmiechać się pod nosem, a zapytani, co ich tak bawi, odrzekli, że nocowanie w Plaguestone - bo tak nazwali Etran's Folly - jest tak samo przyjemne, jak nocowanie na polu albo w lesie. Wyglądało na to, że wkrótce sami się przekonacie.

Wozy podskakiwały i skrzypiały na źle utrzymanej drodze, gdy rozglądaliście się czujnie dookoła. Ta część Isger była słabo zaludniona, składała się w głównej mierze z pól, lasów i małych gospodarstw wiejskich. Była to kraina o umiarkowanym klimacie, z częstymi lekkimi deszczami i przyjemnie orzeźwiającym w lecie wietrze. Szlak wił się przez niziny, wzdłuż strumieni i przez niewielkie lasy. Dzień był bardzo ciepły a na niebie ciężko było dostrzec choćby jedną chmurę, przez co słońce przypiekało niemiłosiernie. Zajmowaliście ostatni wóz kierowany przez Glundę, rozmawiając ze sobą i zerkając na otaczający was z obu stron bór. Druidka jak zwykle była milcząca i jedynie co jakiś czas odzywała się do prowadzonych przez siebie zwierząt.
 
Mroku jest offline  
Stary 02-08-2021, 22:59   #2
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Cały Golarion rozpościerał się przed młodym, wędrownym kapłanem Sarenrae, podejmującym samotną i obfitującą w bezinteresowną dobroczynność wędrówkę. Byt ten już od urodzenia, niczym woda, czuł się zmuszony do bycia w ruchu. Nieskrępowany jak życiodajna ciecz. Lecz dopiero teraz mógł swobodnie płynąć po drogach krain Avistanu. Nieprzywiązany ani do swojego mentora, ani rodzimego domu i wyuczonego od przybranych rodziców zawodu. Uzbrojony we wszelką wiedzę i umiejętności, by robić, co z głębi serca uwielbiał najbardziej: nieść radość i nadzieję, koić troski i łagodzić cierpienia tego świata.

Wygląd Dae przywodził na myśl płyn przelewany do różnych naczyń. Codziennie ulegał (drobnym) zmianom. Jedyną w pełni stałą fizyczną cechą u niego była delikatna, humanoidalna sylwetka. A tak, to raz zdawał się chłopcem o dziewczęcej urodzie, kolejnym zaś była kobietą z chłopięcymi rysami. W skrajnych przypadkach ciężko było postronnym przyporządkować wodnicę do którejkolwiek z tych miar. Chyba nikt, być może poza samym Dae, nie wiedział, czy na tę zmienność miało wpływ planarno-wodne pochodzenie istoty, jej kaprys, czy może było to zupełnie losowe oddziaływanie wynikające ze spaczenia energiami Maelstromu. Na pewno kapłan ów nieodmiennie nosił biało-niebieskie szaty ozdobione symbolami Sarenrae. W dłoni zaś dzierżył ozdobny kostur. Jasnowodnista skóra tej istoty zawsze połyskiwała w słońcu z powodu pokrywającej jej ciało cienkiej warstewki nieodparowującej wilgoci. Z bliska zaś wyczuwało się od niej wyraźny zapach świeżego deszczu i czystej wody. Jej wiecznie mokre szaro-niebiesko-zielone włosy wydawały się za każdym razem delikatnie falować, niczym morska tafla, a z wyglądu bardziej przypominały coś pomiędzy wodorostami a mackami. Z kolei duże, zimnolazurowe oczy bytu jawiły się jako całkiem płynne i błyszczały pod wpływem docierających doń promieni słońca niczym wypolerowane kryształy. Dłonie i najprawdopodobniej stopy Dae miało pokryte cienką błoną pławną. Zaś kiedy mówiło, jego głos przypominał kojący szum cicho płynącego leśnego strumyka.


Zrządzeniem losu niecały miesiąc wcześniej Dae pomogło zaleczyć straszliwe rany elfowi Varelowi i Kallelowi z kociego ludu, dwóm wędrującym przez Isger poszukiwaczom przygód. W czasie opatrywania mężczyzn od słowa do słowa okazało się, że są oni całkiem poczciwymi istotami i zmierzają w tym samym kierunku co wodnica. Dlatego też bardzo chętnie przyłączyła się do ich drużyny. Oni również kierowali się ku jej ojczyźnie – Andoranowi. W ten sposób po niedługim czasie wszyscy trafili na karawanę kupiecką Borta Bargitha, która zmierzała do Almas. Tam jakby wyrokiem bogów poznali dawnego kompana Varela, ongiś zaginionego gnoma Pasegame i jego towarzysza – łowcę Meliela.

W czasie wspólnej podróży Dae nawiązało niezwykle pozytywne relacje z większością członków konwoju. Sympatyczna i dobrotliwa natura wodnicy sprawiła, że udało jej się nawet zawrzeć głębszą niż reszta więź z Glundą i Tamli. Jako jedyne też wysłuchiwało z uśmiechem i zaangażowaniem wywodów zafascynowanego kulinariami Milo. Co tenże wydawał się doceniać, racząc sługę Sarenrae swymi najlepszymi „dziełami”. Choć zawstydzone Dae raczej wolało się podzielić z bardziej łakomymi członkami karawany, niż zachować wszystko dla siebie.

Kiedy rankiem obecnego dnia Bort ogłosił, że następny nocleg będzie w Etran's Folly, wywołało to dziwne uśmiechy na twarzach Olfa i Ulfa Redfrenów.
— Przepraszam, a cóż takiego wywołało waszą wesołość? — zapytało nieco naiwnie lekko zdziwione ich reakcją Dae. — Coś jest nie tak z tamtą osadą?
Na co bliźniacy odparli mu, że nocleg w tamtym miejscu, czyli Plaguestone, jest tak samo przyjemny jak nocowanie w szczerym polu albo w lesie. W obliczu tej osobliwej zagadki wodnica spojrzała pytająco na Varela, dzięki czemu zdołała się dowiedzieć od uczonego elfa smutnej historii miasteczka.
— Biedni ludzie, nie sposób mi sobie wyobrazić, przez co musieli przejść... — zmartwił się kapłan Sarenrae.
Przez drogę rozmawiał z przyjaciółmi i zastanawiał się, jakby mógł pomóc nielicznym mieszkańcom wykończonego przez lata zarazy miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 04-08-2021 o 14:45. Powód: dodanie opisu
Alex Tyler jest offline  
Stary 04-08-2021, 13:53   #3
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Wysoki, chudy elf o jasnej karnacji i ciemnych włosach rozsiadł się na wozie, z lubością chłonąc widoki okolicy. Nie było w nich nic specjalnego, ale od dobrego półwiecza nie oddalał się dalej niż na dzień drogi od swojej „pustelni”, jak w myślach nazywał małą wioskę rybacką na andorańskim wybrzeżu. Nie spodziewał się, że powrót na szlak sprawi mu aż tak wielką przyjemność, szczególnie że i towarzystwo dopisywało. Znał Borta już od kilkunastu lat, ale okazało się, że w bliższych kontaktach krasnolud jedynie zyskiwał, tak bardzo zaprzeczając rozpowszechnionym, i w większości krzywdzącym, w Kyonin stereotypom o swojej rasie. Jeśli czegokolwiek brakowało mu w umiejętnościach, nadrabiał z nawiązką w doborze pracowników – czego jasnym dowodem dowodem byli Tamli, Glunda i Milo. Nawet bliźniaki, swoimi żartami nie raz wprowadzające sporo zamieszania w uporządkowanym świecie Varela, były jego zdaniem nieodzownymi elementami tej karawany. To elf i jego towarzysze byli tu nowymi elementami, które musiały się dopasować – na szczęście nie mieli z tym większych trudności.


Varel wciąż zastanawiał się, jakie moce mieszały palce w tym, że dołączył do karawany Borta właśnie z tą czwórką. Przecież szanse na to były wręcz mikroskopijnie małe… Najpierw odnalezienie Kallela, później pomoc od Dae, którego elf nie widział od jego dzieciństwa. Oba z tych wydarzeń były dziwne, ale żeby ledwie parę tygodni później w towarzystwie Meliela spotkać Pasegame? Całego i zdrowego po ponad pół wieku od zaginięcia? Spotkanie dawnego kompana i znajomych twarzy bardzo uszczęśliwiło alchemika, ale gdzieś w tej radości tliła się iskra niepokoju – co, jeśli pamiętają, co się wtedy działo? Miał cichą nadzieję, że po tak długim czasie te wydarzenia zatarły się w pamięci, zmieniając w lokalną legendę, ale najwyraźniej nie było mu to dane.

Trzy dni później wszystko nadal było w porządku, więc elf mógł zacząć się uspokajać. Ogłoszenie Borta, że następną noc spędzą w miasteczku, a nie pod gołym niebem, przyjął z wyraźną aprobatą. Zaraz jednak Olf i Ulf nieco przyhamowali jego entuzjazm. Słysząc dość niepokojącą nazwę Plaguestone, zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie, czy skąd kojarzył to określenie. Olśnienie przyszło chwilę później, razem z pytającym spojrzeniem Dae.
- Wojny Goblinie były wystarczająco strasznym wydarzeniem, ale bogowie postanowili dodatkowo doświadczyć Eltran’s Folly. Krótko po wojnie wybuchła tam epidemia dżumy – straszna, wyniszczająca choroba, która zabiła prawię połowę mieszkańców. Do dziś nie podnieśli się w pełni po tej tragedii, większość domostw na obrzeżach wciąż jest opuszczona. A nazwa Plaguestone wzięła się od kamiennego cokołu w centrum miasteczka – używano go do przekazywania zakażonym jedzenia. Zostawiano je na kamieniu, a chorzy płacili, wrzucając monety do zagłębienia wypełnionego octem. Ocet niszczył ślady zarazy na metalu, więc pozwalało im to ograniczyć ilość zakażeń. Gdyby nie to, zmarłoby pewnie znacznie więcej osób.

Skończywszy mówić, Varel przetarł urękawiczoną dłonią pot z czoła. Upierał się, by nosić ją nawet w ten upał – jego lewa dłoń była pokrywa starymi, ale wciąż paskudnymi bliznami po poparzeniach. Wolał się z nimi nie obnosić, jego zdaniem wystarczały te, które miał na lewej stronie twarzy. Uśmiechnął się do Dae.
- Trzeba docenić ich rozsądek w obliczu takiej tragedii. Dzięki korzystaniu z kamienia uratowali wiele istnień - stwierdził.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 05-08-2021 o 20:18.
Sindarin jest offline  
Stary 04-08-2021, 14:39   #4
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Ziemie, którymi przyszło mu podróżować wzbudzały dyskretną ciekawość Kallela. Z jednej strony czuł wymykający się umysłowi stan znajomości, będąc jednocześnie kompletnie obce. Gdy próbował sięgnąć głębiej w pamięć, dosięgnąć tę znajomość, czuł jakby obrazy w jego głowie chowały się przed nim pozostając nieuchwytne niczym świetlny "zajączek" rzucany przed lustro. Nie mógł jednak po prostu pogodzić się z tym i porzucić tego uczucia, bowiem ono wracało za każdym razem, gdy próbował wyrzucić je z głowy. Taka zabawa w kotka i myszkę była męcząca, dlatego Kallel gdy tylko mógł zwijał się i zasypiał z tyłu wozu, co nie było łatwe ze względu na jego rozmiar. Był on bowiem wysokim, mierzącym około dwóch metrów kotoczłekiem, rasą humanoidalnych kotów. Jego ciało z grubsza przypominało to ludzkie zachowując niesamowicie atletyczne proporcje, z rozbudowanymi barkami i wąską talią nadającą torsowi kształt litery "V". Długie ręce, zakończone były dłońmi z czterema palcami i przeciwstawnym kciukiem z których każde chowało w sobie olbrzymie i ostre pazury. Dół sylwetki kończył długi i giętki ogon, oraz para zdecydowanie kocich łap. Całe ciało Kallela, który ubrany był jedynie w proste lniane ubranie, na które ubrał prosty skórzany pancerz, pokrywała czarna, krótka sierść i sporo blizn. Większość z nich zdawała się być od olbrzymich pazurów, ale nie brakowało też pojedynczych śladów po broni ciętej, a brak ozdabiały szramy po ugryzieniu jakiegoś dużego zwierzęcia. Całość sprawiała dość zawadiackie i dzikie, barbarzyńskie wrażenie.
[media]https://i.pinimg.com/originals/4a/b9/aa/4ab9aa9eac73291a59dfd8e39b12c896.jpg[/media]


Twarz Kallela była najbardziej kocia z całego ciała. Krótkie czarne uszy osadzone były bliżej czubka czaszki i podobnie jak u kotów potrafiły poruszać się niezależnie w każdym kierunku. Krótki i szeroki nos zdobiły wibrysy, a koci wygląd
uzupełniały żółte oczy z pionowymi źrenicami, którymi leniwie zdawałoby się obserwował otoczenie. Było to jednak pozorne lenistwo, bowiem ciało gotowe było w każdej chwili do ataku.

Kallel nie był zbyt rozmowny, choć nie wynikało to bezpośrednio z jego gburowatości. Wręcz przeciwnie, kotoczłek czuł chęć rozmowy, ale w głowie czuł pustkę. Niewiele minęło odkąd został znaleziony przez Varela bez czucia i bez pamięci, toteż większość czasu pozostawał w cieniu elfa, o ile można tak powiedzieć porównując ich sylwetki.
Patrząc na karawanę, barbarzyńca najbardziej dopasował się do Tamli i Glundy pod względem podejścia będąc gdzieś pomiędzy szorstką półorczycą, a wycofaną druidką, jednak potrafił ułożyć się niemal z każdym. Czy były to sparringi z braćmi Redfren lub wzajemne podchody, czy uciszenie kolejnej opowieści kuchcika groźnym spojrzeniem.

Oczywiście nazwa osady, zarówno Plaguestone jak i Etran's Folly nie mówiły barbarzyńcy absolutnie nic, podobnie jak rewelacje bliźniaków. Nie miał nic przeciwko nocowaniu w lesie, czy na polu. Wzruszył więc tylko ramionami.

- Radzili sobie jak umieli najlepiej. - odpowiedział kapłanowi. Dae stanowił niemałą zagadkę do kotoczłeka, toteż przysypiając w ciągu dnia, dyskretnie obserwował go spod powiek. Fizjonomia sługi Sarenrae stała w sporym dysonansie z tym jak się zachowywał i jak o sobie mówił, jednak Kallel nie zdobył się jeszcze na rozmowę o tym. Starał się po zwracać w formie możliwie bezosobowej, przynajmniej do póki nie ogarnie tej przedziwnej istoty swoim umysłem. Nie chciał urazić kapłana, który wydawał się taki otwarty i uprzejmy.
Kallel złapał się na tym, że znów kocim zwyczajem zbyt długo utrzymuje kontakt wzrokowy nie mrugając. Wiedział, że większość ras czuje się wtedy bardzo niekomfortowo, ale nie pamiętał skąd. Leniwie przeniósł wzrok gdzieś ponad ramię Dae.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 04-08-2021 o 15:17.
psionik jest offline  
Stary 07-08-2021, 04:05   #5
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Meliel od dawna nie spowdzał tyle czasu w tak dużym towarzystwie. Zdarzało mu się już wcześniej podróżować z Bortem, czy z innymi kupcami, ale miał w zwyczaju ograniczać się raczej do odcinka trasy, który przebiegał przez jego okolicę. Tym razem jednak było nieco inaczej. Mężczyzna dał się namówić na dłuższą trasę bo sam miał coś do załatwienia w Almas. Mimo, że nie nawykł do dużego towarzystwa to nie żałował swojej decyzji. Znał większość czlownków karawany i dobrze się czuł w ich towarzystwie, a nieznane dotąd twarze, były na tyle intrygujące, że Mel niemal równie wiele czasu, co na rozmowach ze starymi znajomymi, spędził na dyskretnej obserwacji. Zarówno Dae, jak i Kallel, budzili ciekawość polelfa swoim niecodzienym wyglądem i bardzo specyficznym zachowaniem. Kotowaty zdawał się być momentami dziwnie wycofany i najczęściej można było go znaleźć w pobliżu Varela, za to dziewczyna była niemal wszędzie. Dodatkowo mówiła w sposób lekko konfundujący tropieciela i budzący pewne wątpliwości co do jej płci, co zdecydowanie nie dawało mu spokoju. Nie cierpiał zagadek, tajemnic i podobnych tego typu rzeczy, a z racji tego, że obserwacja nie dawała zbyt wiele, to pozostanowil, że zapyta o to kapłankę przy jakiejś dogodnej okazji.

Meliel za to nie wyróżniał się jakoś szczególnie. Miał nieco ponad pięć i pół stopy wzrostu, lekko spiczaste uszy i ciemniejszą karnację od Varela, dodatkowo częste przebywanie na słońcu pogłębiało nieco barwę jego skóry, nadając jej barwę zbliżoną do ciemnego bursztynu. Budową ciała bliżej było mu do człowieka. Elfy porównując go do siebie, uznałyby zapewne że brakuje mu nieco ich smukłości, ale i tak trochę odbiegał od większości ludzi. Oczy były zwyczajne, pozbawione elfiej głębi, chociaż może dosyć ciekawej barwy. Z odległości wydawały się być zbliżonej do koloru piwa, ale gdyby się bliżej przyjrzeć to w większości były koloru wypłowiałej zieleni, z żółtą obwódką wokół źrenic i kilkoma również żółtymi plamkami, dosyć nieregularnie rozsianymi po tęczówce.


Mel nosił przy sobie dosyć sporo oręża. Przy pasie wisiały zawieszone rapier i lewak, służące za podstawową broń do walki. Na udach umocował dwa dosyć nietypowe noże do rzucania, skladajace się z metalowego okręgu z zamocowanymi na nim, na kształt gwiazdy, czterema ostrzami i poprzeczną rękojeścią. Całości dopelniał skórzany pancerz oraz przewieszone przez plecy kołczan oraz krótki łuk.

Chociaż Mel sam w sobie mógł nie przyciągać wzroku, to na pewno robił to jego nieodłączny towarzysz. Kilka tygodni temu, polelf znalazł w pobliżu jednego ze szlaków, młodego smilodona. Nie spotykał tych zwierząt w okolicy, więc zapewne zwierzę było towarem na jednej z karawan i jakimś cudem udało mu się uciec. Neistety był jeszcze dosyć młody i najwyraźniej nie w pełni samodzielny, bo znaleziony, słaniał się z głodu. Tropiciel nie miał więc innego wyboru niż zajść się kociakiem, z którym szybko połączyła go więź na tyle mocna, że postanowił przygarnąć go już na stałe.



Kociak przypominał coś między rysiem, a tygrysem z wyraźnie dłuższymi, wystającymi z pyska kłami. Zasadniczo nie oddalał się zbytnio od swojego pana i z dystansem podchodził do obcych, za wyjątkiem Glundy, która bez problemu zjednała go do siebie i Kallela, budzącego najwyraźniej duże zainteresowanie u zwierzaka. Próbował nawet kilka razy zaczepiać przedstawiciela kociego pleminienia, ale zaraz szybko wracał do Mela. Od czasu do czasu obserwował też Pasegame i tropicoel nie był pewny czy smilodon widział w gnomie potencjalnego towarzysza zabaw, czy raczej posiłek. Ze względu na dosyć żywe usposobienie i drobne psoty, jakie wyrządzał, dostał na imię Łobuz.

***

Polelf nie włączył się w dyskusję na temat Palguestone. Nie zależało mu na nocowaniu pod dachem, ale też nie przeszkadzało mu to, podobnie jak niezbyt przyjemna przeszłość osady.

 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 07-08-2021 o 12:15.
shewa92 jest offline  
Stary 07-08-2021, 07:18   #6
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Pasegame, krzykliwie ubrany gnom, bujał się sennie na wozie między snem, a jawą. Szczęśliwie, z każdym kolejnym dniem od znalezienia go samotnego w środku lasu przez Meliela, zdarzało mu się to coraz rzadziej.
Kiedy ledwie go znaleziono, kilka tygodni temu, notorycznie próbował wbiec w drzewo lub wbiec do jeziorka, fałszując okrutnie fragmenty starych pieśni. W pozostałych momentach był całkiem przyjemnym, choć zawodnym towarzyszem - razem z Olfem i Ulfem płatał figle, podnosił ducha karawany żartem czy piosenką - tym razem już w całkiem zgrabnej formie - w mokrych i zimnych dniach, choć zdarzały mu się drastyczne przypadki jak napad konwulsyjnej czkawki przez którą rozlał większość polewki czy zrezygnowanie z nocnej warty na rzecz tłuczenia głową w sporą sosnę.

Nazwa miasta nie wywołała żadnej reakcji u gnoma, ale ledwie Varel rozpoczął swoją odpowiedź, gnom potrząsnął burzą fioletowych włosów i zwinnie niczym kot zeskoczył na ziemię. Kremowa peleryna jeszcze nie opadła, a spod ramienia wyskoczył mu mały borsuk, który został znaleziony razem z nim i od tego czasu nie odstępował go na krok.
Łakomie nadstawił ucha, łowiąc każde słowo, ale nie był w stanie dorzucić swoich trzech groszy - a przynajmniej nie na temat.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 07-08-2021 o 07:20.
TomBurgle jest offline  
Stary 07-08-2021, 11:29   #7
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Koła wozów turkotały po nierównej, leśnej drodze a wy umilaliście sobie czas rozmowami na przeróżne tematy. Było spokojnie, od samego rana nie minął was ani jeden wóz kupiecki, czy inny podróżny. Piękna okolica w tych rejonach sprawiała wrażenie zupełnie dziewiczej i nietkniętej dłonią człowieka. Gdzieniegdzie jedynie, na delikatnych wzniesieniach w oddali dostrzegaliście pojedyncze gospodarstwa.

Zostawiliście za sobą las a droga wiła się przez kolejne pół godziny między złoto-zielonymi polanami by w końcu znów wprowadzić wozy w objęcia gęstego boru. Wiatr poruszał delikatnie koronami drzew, między którymi słychać było wesoły szczebiot ptaków. Powietrze było tu chłodniejsze, co w połączeniu z cieniem, który oferowały drzewa, było przyjemnym wytchnieniem od palącego słońca.

Przed pierwszym dzwonem Bort zarządził postój na sporej polance przytulonej do ściany drzew po lewej stronie od głównej dróżki. Zostawiliście wozy przy drzewach a Glunda niemal od razu ruszyła, by nakarmić zwierzęta. Podczas gdy wy prostowaliście kości, Milo wyskoczył ze swego przerobionego na kuchnię wozu, taszcząc spory gar i miedziany czajnik.
- Zjemy suchy prowiant - powiedziała Tamli tonem nieznoszącym sprzeciwu, gdy zobaczyła, co wyprawia niziołek.
- Co to, to nie - odparł jej Kuchcik. - To suche żarcie to jest dobre dla koni. Nasze żołądki zasługują na coś lepszego. Może i zejdzie nam się tutaj chwilę dłużej, ale przynajmniej zjemy coś ciepłego. Bo jak ciepło na brzuszku, to i od razu nastrój lepszy.
- Czy ty mnie nie… - Zaczęła półorczyca, ale przerwał jej Bort.
- Daj spokój, Tamli. Jeśli Milo chce coś ugotować, to niech ugotuje. Przyda nam się odpoczynek. Od tych wybojów na drodze już mnie tyłek boli. - Krasnolud uśmiechnął się ciepło.

Półorczyca jedynie mruknęła coś pod nosem i ruszyła w stronę wozów.
- Będę potrzebował ogniska, nanieście no drewna z okolicy - powiedział Milo. - Zjemy gulasz, co się jeszcze z wczoraj ostał. Do tego będzie herbatka owocowa przepisu mojej kochanej mamusi. Co prawda zacząłem już grzać jedzonko w wozie, ale oko mi się przymknęło w podróży i jeszcze nie jest dobrze ciepłe.

Olf i Ulf ruszyli do lasu i niedługo później nanieśli przeróżnych gałęzi, z których szybko rozpalono ognisko. Milo z pomocą Meliela rozstawili prowizoryczny ruszt, na który poszedł wielki gar, w którym znalazł się rzeczony gulasz.


Nie trzeba było długo czekać, by zapach potrawy rozniósł się po okolicy i wykręcał żołądek na drugą stronę. Kuchcik doglądał strawy, jednocześnie gotując wodę na herbatę. W końcu wszyscy zasiedli wokół ogniska a niziołek wespół z Melielem nalali każdemu do miski jego część strawy, rozdając przy okazji pajdy całkiem jeszcze świeżego pieczywa. Kto chciał, mógł skosztować ciepłej, owocowej herbaty.

- Jak zwykle palce lizać! - rzucił wesoło jeden z bliźniaków, zajadając się gulaszem.
- Jesteś prawdziwym mistrzem kucharzenia - dodał drugi.
- Dziękuję, dziękuję. - Milo się zarumienił. - Ponoć najlepiej ten gulasz smakuje na trzeci dzień, ale w tych temperaturach lepiej nie sprawdzać i zjeść wszystko dzisiaj.
- Odnośnie jedzenia, to przypomniała mi się pewna historia… - Odezwał się Bort i zaśmiał pod nosem. Wiedzieliście, że krasnolud właśnie przy takich okazjach uwielbiał opowiadać przygody ze swojego kupieckiego życia. - Z was wszystkich tylko Tamli i Milo mogą ją pamiętać, bo reszta z was jeszcze z nami nie podróżowała. W każdym razie, kilka dobrych lat temu podróżowaliśmy jednym ze szlaków handlowych w Górach Pięciu Królów, gdy na jednym z popasów spotkaliśmy ognistego olbrzyma. Chciał nas oczywiście zjeść, ale udało mi się go przekonać, by najpierw spróbował najlepszej zupy, jaką kiedykolwiek jadł, ze specjalną, pikantną przyprawą z dalekich krajów. Olbrzym dał się nabrać, a ja, zamiast wsypać tam tę przyprawę, dosypałem nasion rośliny zwanej lodowym kwiatem. Gdy tylko olbrzym skosztował bulionu, ten zamroził mu usta, a my uciekaliśmy, jakby się za nami paliło. - Zaśmiał się.
- Tak, teraz, z perspektywy czasu to przyjemna opowieść, ale pamiętam, że wtedy prawie narobiłem w spodnie - rzucił Milo, śmiejąc się głośno a Olf i Ulf uczynili to samo.


Cała trójka szybko zamilkła, gdy wszyscy dostrzegli wyłaniające się z leśnej kniei drapieżniki. Konie przy wozach zaczęły rżeć i stawać dęba, próbując wyrwać się z zaprzęgu. Łobuz ustawił się w pozycji bojowej obok swego pana warcząc gardłowo. Tuzin wilków wyszło bezgłośnie na polanę, powarkując i obnażając ostre kły. Zwierzęta otaczały obóz, jednak gdy bliżej im się przyjrzeliście, zauważyliście, że wszystkie wyglądały na chore - były wychudzone, ich sierść pozlepiana ze sobą w wielu miejscach, gdzieniegdzie można też było ujrzeć na ich grzbietach i łapach dziwne rany z których sączył się zielony płyn. Śmierdziały mokrym psem i czymś ciężkim do opisania.
- Glunda, zajmij się końmi. Reszta… - rzucił Bort, sięgając po topór leżący obok miejsca, w którym siedział. Nie dokończył, gdyż wilki rzuciły się w waszą stronę niemal w jednym tempie.
 
Mroku jest offline  
Stary 10-08-2021, 08:15   #8
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gdy rozbili obóz, Varel zeskoczył z ich wozu, by rozprostować trochę zastałe długim siedzeniem nogi. Przeciągnął się, wciągając chłodne powietrze, niosące zapachy lasu, zwierząt, oraz delikatną nutę przypraw ciągnącą się od kuchniowozu Mila. Uśmiechnął się, gdy niziołek zaczął sprzeczać się Tamli.
- Spójrz na to inaczej - odezwał się już do półorczycy, kiedy decyzja została podjęta - Jeśli mamy możliwość, lepiej zachować suchy prowiant na sytuacje, w których nie będzie czasu lub warunków na przygotowanie posiłku.
Było to dość logiczne jego zdaniem uzasadnienie, ale elf cieszył się też z możliwości posiedzenia nad ogniskiem i zjedzenia czegoś ciepłego. Nie wspominając o tym, że Milo był prawdziwym kuchennym geniuszem - aż ciężko było uwierzyć, że nie używał w swoim fachu odrobiny magii czy jakichś alchemicznych dodatków…
Varel dołączył się do chwalenia gulaszu, po czym zamilkł od razu, gdy Bort rozpoczął swoją opowieść. Nie chciał zagubić żadnego słowa - słyszał ją co prawda już trzeci raz, ale mogły pojawić się jakieś nowe szczegóły. Może dzięki temu w końcu zidentyfikowałby, jakim dokładnie gatunkiem jest ten cały lodowy kwiat. Miał już kilka potencjalnych kandydatów, ale upewnienie się wymagałoby podróży w Góry Pięciu Króli. I znalezienie lodowych gigantów skłonnych do próbowania kwiatków.

Rżenie koni i warkot Łobuza sprawił, że elf aż podskoczył. Dali się podejść stadu wilków! Alchemik dopadł czym prędzej do swojego plecaka, obwieszonego fiolkami z przeróżnymi miksturami “Teraz nie ma czasu ich rozdawać…” pomyślał z irytacją, rozglądając się. Ze zwierzami coś było nie tak - wydawały się chore, zainfekowane czymś. Pewnie to był jedyny powód, dla którego gotowe były ich zaatakować...
 
Sindarin jest offline  
Stary 11-08-2021, 02:53   #9
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
W trakcie spokojnej podróży Dae dzielił czas na podziwianie urokliwej okolicy i rozmowę z przyjaciółmi. Rzucał też co i raz ciepłym słowem do prowadzącej wóz Glundy.

Na postoju wodnica postanowiła pomóc niefrasobliwemu niziołkowi z taszczeniem sporego garnka. Ledwie ruszyli z miejsca, a doszło do intensywnej wymiany zdań między Milo a szorstką półorczycą. Spór jednak szybko rozsądził na korzyść kuchcika Bort. Co kapłanka przyjęła z wyraźną ulgą. Choć zrobiło jej się nieco szkoda poszkodowanej w tej sytuacji zielonoskórej.
Tamli, nie gniewaj się, proszę. Naprawdę doceniamy Twoją troskę i ostrożność — powiedziała z sympatią do Grent, zanim ta oddaliła się w kierunku wozów.
Wkrótce potem odezwał się Milo.
— Ach, uwielbiam Twoją herbatkę! Widzę też, że masz już chętnych do zbierania — zachichotała zimnolazurowooka spoglądając dwójkę chętnych do działania bliźniaków.
Po niezbyt długim czasie sługa Sarenrae mógł raczyć swe kubki smakowe wyśmienitym jadłem i napitkiem. Wykwintnym dziełem niezwykle utalentowanych dłoni niziołka. Dae raczej nie rozmawiał przy jedzeniu, takie wyniósł wychowanie z prostego domu, ale za to przytakiwał z uśmiechem wychwalającym kuchcika Redfrenom. Z uwagą wysłuchał też opowieści Bargithema. Na koniec zaś zaśmiał się razem z innymi.
— Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło...
Zdążył jedynie powiedzieć, zanim dostrzegł źródło grobowej ciszy, która zapadła nader gwałtownie, zastępując dotychczasową atmosferę powszechnej wesołości. Łobuz zaczął warczeć, konie się rozszalały, a sam Dae poczuł niemiły ból w piersi. Nie tylko spostrzegłszy fatalny stan sfory wilków, ale i uświadomiwszy sobie ponury ciąg zdarzeń, który musiał nastąpić w wyniku ich przybycia...
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 11-08-2021, 22:58   #10
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Kallel nie wtrącał się do zarządzania karawaną. Jeśli Bort mówił, że będzie postój, to będzie. Zgodził się natomiast w myślach z uwagą Varela dotyczącą jedzenia - wędzone mięso, warzywa i owoce wytrzymają jeszcze kilka dni, więc lepiej zostawić je na sytuacje awaryjne.

Oznaczało to jednak dwie średnio przyjemne sprawy. Po pierwsze kolejne tyrady kuchcika, a po drugie ostre, gryzące czuły węch Kallela, przyprawy. Tak też było tym razem. Barbarzyńca czuł się nieswojo gdy polanę wypełnił aromat gotowanego dania. Siedział obok Łobuza głaszcząc go za uchem. Koci towarzysz Meliela wydawał się najlepszym kompanem do spędzania czasu i tak jak czasem przy innych okazjach, Kallel droczył się i bawił z mniejszym kotem.

Tym razem jednak nie powinni tracić czujności. Kot zareagował instynktownie, zaś barbarzyńca potrzebował dobrych dwóch sekund, by zorientować się, że nie są sami. Był wściekły na kuchcika za jego tłumiące zapach potrawy. Mruknął groźnie jeżąc sierść. Z palców wysunęły się niebezpiecznie ostre, ponad 12 centymetrowe pazury. Wciągnął powietrze czując zbliżającą się śmierć.
 
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172