Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2022, 17:34   #21
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Valenae przysłuchiwała się temu wszystkiemu lekko z boku póki co nie odzywając się. Stary nauczyciel zawsze jej powtarzał, żeby pozwolić wygadać się innym. W ten sposób praktycznie o każdym wyrobisz sobie przynajmniej połowę zdania zanim kogoś dobrze poznasz. Wiedziała jednak, że czasem ludzie, elfy, krasnoludy czy inni potrafią dobrze ukrywać swoje prawdziwe oblicza i intencje, jednak przez lata potrafiła już odsiać ziarna od plew i wiedzieć kto mówi prawdę, kto półprawdę, a kto niezbyt przekonująco próbuje swoich umiejętności aktorskich udając kogoś kim nie jest lub kogoś kim bardzo chciałby być.

Słowotok jaki wyrzucała z siebie elfka Lavena był taką wodą na młyn. Dużo gadaniny, a mało treści. Poza tym Valenae już wiedziała co powinna wiedzieć. Narcystyczna suka, która nosi dupę wyżej głowy i ma się za lepszą od innych. Jak to mówili w jej rodzinnych stronach: “zjem se bułkę przez bibułkę, ale za to chuja całą łapą.” Elfka uśmiechnęła się do swoich myśli. Łatwo nie będzie. Nie lubiła takich ludzi. Niestety nauczyła się również własne zadania czy uprzedzenia chować głęboko do kieszeni gdy chodzi o współpracę, a tym bardziej jeżeli chodzi o kasę. W drużynie można się nie lubić ale nie można zapominać, że często życie zależy od tego jak jej członkowie ze sobą współpracują.

Nienachalnie podeszła bliżej pozostałych. Skoro wyglądało na to, że mieli współpracować razem wypadałoby się chociaż pobieżnie poznać.
- Nazywam się Valenae Tanadren i jestem łotrzykiem. Oferuję swoje usługi głównie w zakresie wykrywania pułapek, ale też posiadam wiele inny zalet. Chętnie dołączę do drużyny jeżeli takowa się tu zawiązuje. To co posiadam - a nie ma tego wiele - zazwyczaj noszę przy sobie, także jestem gotowa do wyruszenia praktycznie w każdej chwili. - Powiedziała elfka. Skinęła paladynowi z szacunkiem. Natomiast narcystycznej do bólu oratorce posłała jedno ze swoich najsłodszych spojrzeń. Dobrze, że Lavena nie znała jej na tyle dobrze, żeby wiedzieć co tak naprawdę się kryło w tym spojrzeniu. Lepiej, żeby się nigdy nie dowiedziała.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 12-05-2022, 10:38   #22
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Wug po opatrzeniu ran udał się w stronę radnych. Po słowach Greta Gardani spojrzał na mikstury i na pozostałych śmiałków. Uśmiechnął się szczerząc swoje białe kły wystające z dolnych warg. Był to korzystny dla niego zbieg okoliczności bowiem i tak zamierzał pomóc goblinom i siostrze.

- Wug pójdzie szukać zbiega. Gdyby nie było wyjścia i mu zemrze też nam zapłacicie? Może mieć wspólników, mogą się stawiać. - barbarzyńca zaczął wyliczał proste sytuacje jaką mogą utrudnić robotę.
- Różnie bywa nawet jak się próbuje. - skwitował bezradnie rozkładając ręce.

Po czym przeszedł do następnego tematu.
- Dziękujemy za mikstury - Gobelin od jakiegoś czasu tłumaczył Wugowi, że blade ludziny lubią jak jest miło. Więc ork tej prawdy nie podważał tylko starał się od czasu do czasu ją stosować. Głownie gdy o tym pamiętał a często mu się zapominało.
- Wug rozprawił się z oboma małymi diabłami. Wysłał je do piekieł nikomu już tu nic nie zrobią. Osobiście zabił, tymi rękami - ork uniósł w powietrze wielkie jak bochny dłonie. - Wug dostanie premię? - premia było słowem jako wyjątkowo lubił. Jednym z pierwszych jakich się nauczył jako łowca nagród. Premia za żywego, premia za złapanie go w ileś tam dni, premia za dostarczenie czegoś co ukradł. Premia to było bardzo dobre słowo. Dobrze, że ludziny je wymyśliły.
 
Icarius jest offline  
Stary 12-05-2022, 18:02   #23
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Gobelin pozornie ignorował całą dyskusję próbując doczyścić spalone meble a z tych, których nie uda się uratować, zabrać kawałek żeby zrobić kołek lub maczugę do perfekcji opanował jednak podzielność uwagi. Uśmiechnął się słysząc jak Wug dziękuje bladym zgodnie z tym co mu radził.

Może jakiś mały test na crafting ? Chociaż nie zależy mi jakoś szczególnie bardziej dla odgrywania rasy



- Dobrze Joresku miło cię poznać cieszę się, że nie oceniasz po pozorach moich braci- Przeniósł, wymownie wzrok na szlachciankę jakby chciał powiedzieć "nie to, co poniektórzy".

- Jaśniepanienka wielmożna wielce szlachetna Pani Lavena nie musieć się obawiać. Głupie Goblin nie takie głupie i umieć we wspólny bardzo dobrze. A wasza magia o potężna była zaprawdę impnująca i już się nie mogę wprost doczekać, aby opisać pełnie waszej potęgi w pieśni - Gobelin spotkał w swoim nietypowo długim jak na goblina życiu wiele podobnych jej istot mających za wysokie mniemanie o sobie jeno z racji tego, że urodzili się więksi czy w dobrej rodzinie.

Wyszedł na sam przód grupy - Ja znam Twierdzę i przyszedłem prosić o pomoc dla stada! W zamian stanę do walki i pomogę złapać niegodziwca niszczącego piękny ratusz i piękne meble! W czeluściach twierdzy zalęgło się zło które morduje moje stado a jak skończy z tym co zielone wyjdzie dalej na żer i zacznie mordować ludziów, elfów, krasnalów, niziołeków i inne bladę rasy dlatego lepiej, żebyśmy my wszystkie małe stado zrobiły i pokonały bestje straszliwą nim Stado zniszczy i innych ofiar pocznie szukać!- Mówił z wielką pasją i przekonaniem - Jażem Jest goblin Gobelinem zwany, dobrym słowem i magiczną sztuczką wesprę a i kamieniem rzucić potrafię twierdzę i goblińskie legendy znam więc zapewne się przydam Sarena mi świadkiem, że pragnę jeno pokoju i współpracy pomiędzy rasami- Zaklinał się na imię Jutrzenki co było dość nietypowym wyborem jak na goblina.

Gdy już się przedstawił, podszedł do medyka - Dobry człeku dziękuje ci za leczenie nie mam prawa odbierać mikstur naszym wojownikom ale czy masz jeszcze jakiś co mógłbyś mi sprzedać albo chociaż bandaż lub magiczny zwój? - Spytał podsuwając mu pod nos garść monet. Pośród miedzi błyskało się srebro i złoto. Współpraca z Wugiem była dla barda bardzo korzystna.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-05-2022 o 18:32.
Brilchan jest offline  
Stary 12-05-2022, 20:35   #24
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Półelfka spojrzała na goblina z góry, choć nawet odrobinę się uśmiechnęła.
— Ach zaiste, wręcz uderzająco płynny wspólny... Hm, cóż, może i nazywasz się jak tkanina dekoracyjna i jesteś pośledniego monstrzego pochodzenia, lecz dostrzegam dla ciebie pewien cień szansy na człowieczeństwo, skoro tak roztropnie dobierasz sobie muzę. A może to jeno zachwyt pierwotnego i prymitywnego nad niepojętym pierwiastkiem boskości? Będę jednak dobrej myśli i uznam, iż naprawdę spłynęła na cię łaska Shelyn, dzięki czemu zacząłeś pojmować i doceniać prawdziwe piękno. Co by nie było, twa poprzednia pieśń była... Ech, w porządku. Choć zdecydowanie zbyt mało miejsca poświęciłeś w niej mojej zacnej osobie. Ale skoro zamierzasz nadrabiać braki na tym polu, to łaskawie uczynię ci ten niewątpliwy zaszczyt i wyjątkowo pozwolę, abyś uwiecznił mą wybitną osobę i jej wspaniałe osiągnięcia w swym kolejnym dziele... choć o mecenacie zapomnij! Wiedz zarazem, iż tym samym nobilituję cię ponad miarę i włączam w poczet najlepszych bardów w Golarionie. Tak, teraz możesz się radować.
Następnie zerknęła na resztę.
Katerina, Joresk, Wug, Valenae? — wyliczyła, dbając o odpowiednią wymowę, nieco dłużej skupiając wzrok na muszkieterce i paladynie. — Postaram się zapamiętać wasze miana. Aczkolwiek nie powinniście mnie winić, jeśli nie zdołam. Bowiem nader ważkie sprawy zaprzątają mą głowę. W każdym razie niesłychanie miło was poznać. Hm, widzę, że już klarują się pierwsze pomysły na naszą wspólną ekspedycję, myślę, że winniśmy omówić sprawę dokładniej...
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 12-05-2022 o 20:42.
Alex Tyler jest offline  
Stary 13-05-2022, 05:21   #25
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gobliński Bard zagrał na lutni i przemówił. Wyglądało na to, że gra na magicznym instrumencie Gobelina uspokoiła nieco mieszczan. Choć paru jeszcze plotkowało nerwowo między sobą, Bard odciągnął uwagę od okropnego wspomnienia ognia i dodał otuchy wszystkim wokół. Wyglądało na to, że nawet neutralnie nastawiona główna radczyni Rozgórza usposobiła się pozytywnie do nowo powstałej grupy najemników wyłonionej z Zewu Śmiałków.

Gobelin: Wywiera Wrażenie za pomocą Wszechstronnego Występu. Ma 17, udaje mu się, nastawienie radnych zmienia z neutralnego na przyjazne.


- Katerina Bonheur - rzekła Katerina do Grety. - Oferuję swoje usługi, ekspertyzę i ostrza oraz przystaję na warunki umowy. Powiedzcie ino tylko, madame Gardania, czy w Rozgórzu jest ktoś, kto zna rozkład twierdzy? Bądź może w archiwach znajdują się jej plany?

- Co prawda parę dokumentów Czarciego Wzgórza znajdzie się w archiwach - odparła Gardania - jednak wątpię, żeby ostały się jakieś plany. Wojownicy Czarciej Straży, kiedy odchodzili z tych stron dawno temu, wszystkie wartościowe dokumenty zabrali ze sobą, a i niewielu kwapiło się, żeby sprawdzić, czy tak zrobili w istocie. Jeśli jednak chcesz, możesz sprawdzić w archiwach. Powołaj się na mnie.
- Gobliny z Czarciego Wzgórza znają część cytadeli, ale jak sądzę, nigdy nie poznali, jak wyglądają wszystkie jej komnaty - Gardania zamyśliła się. - Być może Ficko będzie waszym przewodnikiem.
Na wzmiankę o byciu przewodnikiem, garbaty goblin posłał do Kateriny szeroki, żółtawy, okraszony sporą dawką kamienia nazębnego i próchnicy uśmiech. Nerwowy jednak i chyba wymuszony - goblin-posłaniec zdawał się nadal znajdować w lekkim szoku po pożarze.
- O dodatkowym wynagrodzeniu poza zakontraktowanym możemy porozmawiać po skończonym zadaniu - Greta Gardania rzekła neutralnym, urzędniczym tonem na pytanie Laveny o podniesienie stawki.
Zapewne główna radna już dawno była wyrobiła sobie grubą skórę na podobnych prośbach, które spływały do niej co każdy Zew Śmiałków.

Lavena, rzut na dyplomację, 13 na kości: Oblany.


Wug zapytał:
- Wug pójdzie szukać zbiega. Gdyby nie było wyjścia i mu zemrze też nam zapłacicie? Może mieć wspólników, mogą się stawiać.

- Wug dostanie premię?
Na słowa orka Greta Gardania zmarszczyła brwi i przez jedną, drobną chwilę na jej twarzy zagościł wyraz zniesmaczenia. Wzruszyła ramionami zaraz potem, a na jej twarz ponownie wstąpiła neutralność urzędnika.
- Opatrzyliśmy już rany i odwdzięczyliśmy się - odparła Greta Wugowi oschle, tonem kończącym rozmowę. - Dzięki wam za to. Nasza oferta pozostaje taka sama. Jeśli jednak chcecie się zaopatrzyć w dodatkowe dekokty leczące - tu spojrzała na Katerinę, a także Joreska z osmalonym pancerzem - powołajcie się na mnie w kramie medycznym obok ratusza, dostaniecie zniżkę.
Po czym ukłoniła się raz jeszcze.

Wug, rzut na Dyplomację: Naturalne 1 na kości, krytyczna porażka. Kat, rzut na Dyplomację: w sumie 20. Sukces. Narzędzia lecznicze są po zniżce i kosztują 3gp.


- Świetnie zatem - główna radna klasnęła w dłonie. - Kontrakt został zawarty. Będę czekać na was tutaj, w ratuszu.
Następnie zniknęła za drzwiami, otoczona kordonem urzędników i strażników.

~

W międzyczasie, medyk zajął się pozostałymi osobami. Lavena była pierwsza, zaraz za nią paru maruderów i na końcu kolejki Joresk. Młody, przystojny mężczyzna z lekkim uśmiechem manipulował przyrządami wyciąganymi z wielgachnej torby, nakładał bandaże, rozdawał drobne fiole na ukojenie bólu i kaszlu i nakładał maść na oparzenia.

Na samym końcu tego procesu, Joresk zbliżył się do potężnego Barbarzyńcy i zmówił krótką modlitwę, a jego ręce rozbłysły złotym światłem. Jeszcze parę chwil i… Rany po oparzeniach zasklepiły się. Czego miejski felczer nie dokazał, tam Obrońca wymodlił u Ragathiela.

Cytat:
Odzyskane punkty wytrzymałości (Aktualne punkty wytrzymałości)
Lavena 4hp (14hp)
Joresk 11hp (18hp)
Wug 6hp (21hp)
Reksio: 10hp (20hp)
Po leczeniu, do medyka podszedł Gobelin:

- Dobry człeku dziękuje ci za leczenie nie mam prawa odbierać mikstur naszym wojownikom ale czy masz jeszcze jakiś co mógłbyś mi sprzedać albo chociaż bandaż lub magiczny zwój?
- Zwojów nie mam, bo mag ze mnie żaden - uśmiechnął się człowiek. - Jedyne, co mam, to bandaże i specyfiki warzone przez mistrza Godarta w Elidir.

Wyrzekłszy to, pokazał mu swoją skromną ofertę:

Cytat:
Mniejszy Eliksir Leczenia Ran - 3gp
Bandaże i środek odkażający (2 wykorzystania) - 5sp
Narzędzia medyka (10 wykorzystań) - 3gp
Kiedy wszyscy zostali opatrzeni, medyk zapakował do torby dekokty i maści, poświęcił parę minut na zwinięcie wszystkiego i w końcu opuścił salę. Mieszczanie i radni rozeszli się, a ich miejsce zastąpili robotnicy krzątający się w pogorzelisku.

Gobelin, który wcześniej zajął się czyszczeniem spalonych mebli, znalazł kawałek nogi od spalonego stołu, który mógłby służyć jako maczuga. Od biedy.

~


Lavena i Katerina odeszły, każda w swoją stronę. Półelfia magini, która koniecznie chciała powetować sobie pieniędzmi straty na zdrowiu została w ratuszu, zaś Katerina udała się do archiwów, chcąc przygotować się do misji.

Krzątanina w głównym budynku ratusza sprawiła, że ten stał się nieco mniej gościnny dla zwykłych obywateli niż zazwyczaj. Główna radna, Greta Gardania, a także jej urzędnicza świta pracowali, niby pszczela gromada. Radni spisywali protokoły, Greta instruowała, co trzeba zrobić - ostatecznie, poza uprzątnięciem pogorzeliska, trzeba było zabezpieczyć ratusz na wypadek dalszych wypadków, wyrzucić strażników na zbity pysk i zastąpić nowymi, a także zamówić i opłacić cieślów, którzy zrobią nowe meble i wymienią spaloną podłogę.

Awanturnicy - Joresk, Gobelin, Valenae i Wug zostali grzecznie, acz stanowczo wypchnięci na zewnątrz.

Tu, na placu przed ratuszem, zbiegowisko już się rozchodziło. Paru ludzi jeszcze dziwowało się, cóż tam się stało, ale skoro już w zasadzie wszystko się skończyło, ludzie rozchodzili się do swoich zajęć.

Gobelin zauważył, jak Ficko wchodzi do Łaski Maga - pewnie po to, żeby utopić smutki w gorzale, którą zresztą nie pogardzał i często słyszano w Rozgórzu, jak mawiał, że lepsze to, niż babę mieć.

Tymczasem, zza rogu ratusza wychynęły dwie małe sylwetki - Godo i zamaskowany goblin, które zbliżyły się do czterech awanturników. Godo rzekł w te słowa:
- Ładne płomienie, ładne. Czerwone takie - zagaił goblin. - I dym też zacny. Ale gęstszy mógł być, oj tak…
Na słowa Godo, zamaskowany goblin zrobił parę ruchów dłoni, a potem trzepnął go w tył głowy. Godo pogroził pięścią zamaskowanemu i odezwał się w te słowa:
- Morda gada, że widział dwa niziołki, co uciekały w stronę rupieciarni na Wzgórzu. Ale był trzeci ktoś, czekał tam na nich. Duży ludź.
Zamaskowany goblin przedstawiony jako Morda znowu zrobił parę gestów.
- Słyszeliśmy, jak duża pani mówiła. O złociutkich, okrąglutkich, gładziutkich - Godo uśmiechnął się chytrze. - My taką ofertę mamy… My znamy, co w trawie piszczy.
Morda znowu trzepnął Godo po potylicy. Godo zwinął się i zamachnął kułakiem, ale tamten był szybszy, odskoczył.
- Nie trza nam dużo - podjął Godo znowu. - Pięć złotych krążków. Ja wezmę cztery… Morda jeden. W zamian podejdziemy od drugiej strony, przepatrzymy. Może nawet i osłonimy, jak trzeba będzie... Ale karku nie damy!
Na te słowa Morda zrobił wulgarny gest w stronę Godo, ten jednak poniechał.

- No? - zapytał Godo, wodząc czerwonymi oczami po czterech awanturnikach. - Interes jest? Będzie?

~

Lavena, po zakończeniu sprawy z Zewem Śmiałków, pozostała jeszcze czas jakiś w ratuszu. Tam wskazano jej pokój zastępczy zaraz przy wyjściu (zachodnie i północne skrzydła były częściowo spalone i straszliwie śmierdziały dymem), gdzie posadzono ją na krześle i kazano wypełniać różnego rodzaju papiery, podania.

Urząd, zdawało się, znalazł się w sytuacji bez wyjścia: słowom i tyradzie płomiennowłosej Zaklinaczki zdawało się nie mieć końca, dopominania się swoich praw męczyły miłujących ciszę i spokój pracowników ratusza, zaś uskarżanie się na straty moralne i niemalże śmierć poniesioną w płomieniach wprawiało wielu w szewski zapał.

Ostatecznie, po wielu bataliach na miejscu pojawił się jakiś starszy stopniem radny, który kazał wydać Lavenie pięć sztuk srebra - “aby ruda bestia wreszcie poszła w diabły”, jak udało się podsłuchać półelfce jedną z konwersacji urzędników. Kiedy tylko srebrne monety, znalazły się w dłoniach półelfki, ta została niemalże siłą wyproszona z ratusza, a paru urzędników zamknęło za sobą bramę główną pod pretekstem bycia zajętym naprawami zniszczeń wywołanych przez pożar.

Półelfka jednak nie mogła się oprzeć wrażeniu, że okazjonalne wspomnienia pieśni Gobelina o heroicznej akcji śmiałków w głównej sai obrad miały całkiem spore znaczenie. Zaiste, pieśń goblińskiego Barda zdawała się brzmieć na długo po tym, kiedy jego palce przestały uderzać w struny lutni. Czy Lavena tego chciała czy nie, goblin przyczynił się do pięciu srebrnych w jej kiesie, wydębionych od ratusza. Całkiem niezła sumka, jak na odrapane gardło i nieco kasłania.

Rzut na Społeczeństwo: 17. Zdany, wcześniejsze sukcesy Gobelina obniżają DC o 2.



~

Kiedy Lavena upominała się o swe prawa w ratuszu, Katerina postanowiła odwiedzić archiwa Rozgórza. Urzędująca tam kobieta, na powołanie się na Gretę Gardanię, zaprezentowała jej stosy papierzysk i rekordów dotyczących dawnych sprawunków między Rozgórzem a cytadelą Altaerein.

Większość papierów była nudna i nie wnosiła niczego - ot, nic więcej nad przydługawe zestawienia jedzenia dostarczanego do twierdzy i daty, kiedy lokalni mieszkańcy stawali się armigerami Czarciej Straży.

Choć nie zachowały się żadne mapy, Katerina była w stanie wyrozumieć z raportów ogólny plan twierdzy. Ta posiadała północne i południowe skrzydło i skrzydło centralne z dziedzińcem okalanym blankami. Na dziedzińcu znajdowało się zejście do podziemi twierdzy.

Południowe skrzydło zarezerwowane było na baraki, sale ćwiczebne i salę testów armigerów Czarciej Straży, gdzie przyzywano diabły, aby sprawdzić nowych rycerzy piekieł w walce. Na północy było więzienie i sąd zakonu.

Znalazł się fragment opisujący podziemia twierdzy. Te kronikarz opisywał jako “bezdenne, sięgające wielu podziemnych jaskini i któż wie, czy już nie ziem Nar-Voth - a z pewnością tuneli znacznie starszych niż sama twierdza i przeto niebezpiecznych, bowiem otwarte do dostępu plugawych istot nie znających światła dnia.”. Nie wiadomo było jednak, czy była to rzeczywista wiedza spisującego kronikę czy po prostu dzika spekulacja na temat nieznanych jej części.

Katerina, rzut na wiedzę: Rozgórze. Ma 20, jest sukces.


 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 13-05-2022 o 05:47.
Santorine jest offline  
Stary 13-05-2022, 17:24   #26
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Gobelin ucałował nogę od mebla i schował ją za pazuchę następnie odpowiedział półelfce cieszył się, że miał okazję poćwiczyć wspólny, postanowił, że również spróbuje kwiecistego słowa:

- Jaśniepanienko Laveno wasze zacne czyny zajęły tyle miejsca, w pieśni ile pokazałyście swej wspaniałej mocy. Ta pieśń o czynach była więc brak miejsca na opisy waszej urody mądrości bądź przyodziewku zacnego. Gdy zaprezentujecie wasze legendarne magiczne zdolności to zapewniam, że opisze je z należytymi szczegółami. O żadnym wynagrodzeniu nie śmiałem nawet myśleć! O takich oczywistościach wasza szlachetność nie musi nawet mówić jest to wszakże, oczywista, oczywistość - Odpowiedział zadowolony.

Stary Goblin spojrzał się ze smutkiem na miksturę - Na napar mi nie starcza poproszę o te bandarzem - Odliczył odpowiednią sumę.

Następnie podszedł do Wuga i szepnął w mowie zielonych - Obraziła się na ciebie. Pozwólże ja będę gadać z bladymi o kasie bo blade nie są konkretne jak my zielone. Im to trzeba się podlizać, piosenkę zaśpiewać o byle gówno się obrażają - Wyjaśnił.

Negocjacja z pobratymcami


- Słuchaj no Godo cztery złocise to dużo, szczególnie że walczyć nie chcesz jeno wystawiać a zapłacą nam dopiero jak doprowadzim ich tu z powrotem żywcem! Weź no pod uwagę, żem ja cię tam uratował! Jakbym cię piosnką nie pokrzepił serca to byś się tam spalił jak te meble!- Gobelin gestykulował żywiołowo.

- A historie o Glizdo Szybkorękim znasz ? Goblińska królowa kucharka wyprawiała wielką ucztę każdy w stadzie miał dostać miskę tłustej polewki z kaszą bo udało się dopaść karawanę ludziów. Glizdo jednakże był łakom i chciwy. Chciał więcej niż mu się należało! Myślał, że sprytny i szybki jest zakradł się do kuchni i zakradł się do kotła... Królowa złapała go zdzieliła po łbie swą masywną chochlą przyozdobioną w kły i zadziory, a potem wrzuciła do kotła! I w tenże sposób Glizdo nie zjadł nawet jednej łyżki za to sam stał się mięsną wkładką na pożytek stada!- Gobelin pokiwał głową jakby zgadzał się z ludową mądrością swego ludu.

- Nie bądź jak Glizdo, Godo! Weź pod uwagę, że my będziem walczyć i odniesiem rany a napary na uzdrawiające drogie są tak samo jak te wszyskie inne bandarze! Zejdź troszku z ceny co?

Rzut na dyplomacje poproszę

Może jakiś bonus za goblin lore ? albo za to że go uratował ?




 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 13-05-2022 o 17:50. Powód: Skasowałem danie 1 GP Mordzie bo źle zrozumiałem że chcą z góry
Brilchan jest offline  
Stary 14-05-2022, 00:28   #27
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Negocjacje, pytania i dywagacje. Słowne wymiany, już w o wiele luźniejszej atmosferze niż parę chwil temu dzięki pieśni Gobelina, prędko zaczęły klarować sytuację i lekko szkicować najbliższą przyszłość. Koleje losu prowadziły na Czarcie Wzgórze, ku zrujnowanej cytadeli, spychając ku sobie i splatając ze sobą garstkę losowych istot, z których jedna była bardziej kolorowa niż druga. Katerina uważnie przyjrzała się przyszłym towarzyszom, ostrożnie ewaluując każde z nich po kolei i starannie szufladkując ich sobie w głowie. Chwilowo ograniczyła się tylko do wymiany pustych początkowych grzeczności, tu przytakując na niektóre słowa, tam mrucząc w zamyśleniu i miejscami po prostu słuchając w ciszy. Na ściślejszą integrację przyjdzie jeszcze czas. Chociażby w twierdzy, wszak nic nie łączy ludzi i nieludzi tak, jak walka ramię w ramię.

Kat cieszył fakt, że zadanie zlecone przez władze Rozgórza nie wymagało od nich jakichkolwiek działań incognito, bo takie działania z góry byłyby skazane na porażkę. Wug i Gobelin, którzy rzucali się w oczy samym tylko kolorem skóry, nie wspominając już o gabarytach tego pierwszego. Diuszesa Da’naei, której atencja była potrzebna niczym tlen, ociekająca - delikatnie mówiąc - megalomanią. Rycerz Strabo, którego Katerina miała w planach podpytać, kimże był ten cały Ragathiel któremu zawierzył służbę. I Valenae, która jako jedyna z tej grupy - nie licząc samej Bonheur - mogłaby coś ugrać dyskretnym działaniem. Kolorowa zgraja, niczym menażeria na kółkach, odstająca od szaroburego tła tego isgerskiego zadupia.

Katerina wysłuchała słów Grety Gardiany z uwagą, skubiąc koronkowy mankiet gdy wymiana schodziła na tematy, które mało ją interesowały. Na wzmiankę o Ficko i możliwości obrania goblina za przewodnika muszkieterka wstrzymała grymas wyrywający się na twarz, w zamian przybierając wymuszony uśmiech. Nie bardzo uśmiechało jej się mianowanie Ficko źródłem informacji o twierdzy, ale gdy Greta zniknęła w otoczeniu urzędniczo-strażniczego tabunu, Katerina zwróciła się bezpośrednio do garbatego goblina.

- Pójdziesz z nami i w drodze na Wzgórze opowiesz nam o zamku - poinstruowała goblina i odwróciła się w stronę reszty. - Powinniśmy przygotować się do wycieczki, a nie ładować się w mury na oślep. Poszperam trochę w archiwum, może coś ostało się Czarciej czystce. Widzimy się za półtorej godziny pod północną bramą? Tam już możemy omówić dokładniej plan działania, jak zaproponowała panna Da’naei.

Nikt nie oprotestował takiego planu, toteż Katerina kiwnęła głową. Rozdzieliła jeszcze podarowane im przez Gretę alchemiczne mikstury, podając po jednej leczniczej Joreskowi i Wugowi, a sama zagarnęła resztę.

- Do rychłego zobaczenia.

Machnęła nowym towarzyszom z uśmiechem.




Katerina już dawno temu przekonała się, że dobre rozpoznanie było połową sukcesu, gdy szło o infiltrację czy szturm jakiejkolwiek budowli, ale sam proces nie należał do jej ulubionych. O ile jeszcze obserwacja obiektu pozwalała na jako takie zabicie nudy, tak ślęczenie nad papierami nużyło co niemiara. Nic więc dziwnego, że gdy urzędniczka w archiwach zdepozytowała przed muszkieterką papierzyska traktująca o relacjach Rozgórza z cytadelą, ta jęknęła tylko.

- Poinformuje mnie pani, jak minie godzina - poprosiła jeszcze kobietę.

Urzędniczka tylko spojrzała na Katerinę, jakby ta właśnie poprosiła o jednorożca, bez słowa wyciągając i podając jej klepsydrę, która odmierzała czas w dziesiątkach. Bonheur chwyciła jedynie czasomierz, w myślach psiocząc na typową dla urzędów chęć pomocy i szeroko pojęty aparat biurokracji. Usadowiła się jedynie na stole razem ze stosem papierów i zwoi, zaczynając swoje badania i przekręcając co jakiś czas klepsydrę. Metodycznie przedzierała się przez dokumenty, ślizgając spojrzeniem po zapisanych stronicach, które prędko zaczęły wyrywać z niej ziewnięcia. Szczegóły transakcji i jeszcze bardziej szczegółowe rozpiski dostaw, połączone z nic nieznaczącymi imionami świeżo upieczonych armigerów były równie ekscytujące, co schnąca farba, i Katerina aż musiała podeprzeć podbródek dłonią, gdy powieki zaczęły jej ciążyć.

Nużąca czynność zaowocowała jednak sukcesem. Map może i nie znalazła, ale fragmenty wertowanych papierów zaczęły malować mentalny obraz cytadeli, której budowa była chyba bardziej nastawiona na prostotę, aniżeli reprezentowanie jakiejś awangardowej szkoły. Dwa skrzydła przedzielone otwartym dziedzińcem, z których to północne Katerina skategoryzowała jako “urzędnicze”, a południowe jako “mieszkalno-użytkowe”. Na myśl o sali, gdzie przywoływano diabły w ramach testów, wzdrygnęła się tylko. Reputacja piekielników, przynajmniej w jej opinii, była zasłużona i nie pałała do Straży sympatią.

- “...bezdenne, sięgające wielu podziemnych jaskini i któż wie, czy już nie ziem Nar-Voth - a z pewnością tuneli znacznie starszych niż sama twierdza i przeto niebezpiecznych, bowiem otwarte do dostępu plugawych istot nieznających światła dnia...” - Katerina wokalizowała pod nosem spisane przez kronikarza słowa na temat podziemi twierdzy.

Bonheur parsknęła. Historie o fortyfikacjach, których kazamaty łączyły się z podziemnymi tunelami i sieciami starych jaskiń, były powszechne wzdłuż i wszerz Avistanu. O ile w garści tych historii było ziarno prawdy, o tyle większość była po prostu miejskimi legendami czy bajdurzeniem starców, którzy nie mieli nic lepszego do roboty. Katerina wątpiła w słowa kronikarza, ale przezornie powierzyła je swojej pamięci i, widząc jak ostatnie ziarnka opuszczają górną połowę klepsydry, wstała z miejsca, przeciągając się. Starannie zebrała przejrzane dokumenty i oddała je urzędniczce, opuszczając zatęchłe i zakurzone wnętrze archiwum.




Katerina stawiła się na miejscu umówionej zbiórki dosyć prędko po opuszczeniu archiwum, już w swoim zwyczajowym stroju roboczym - eleganckie ubranie w którym stawiła się na Zewie Śmiałków zastąpiła skórzana zbroja, a pas wzbogacił się o kolejny oręż, w postaci zwiniętego bicza i ręcznej kuszy. Wierna mizerykordia wciśnięta była w cholewę buta, a plecak u stóp wypełniony był prawie że całym awanturniczym osprzętowaniem, jaki posiadała muszkieterka. Wizerunku dopełniał jeszcze płaszcz przewieszony przez lewe ramię i spięty w miejscu klamrą stylizowaną na symbol Calistrii - rzucający się w oczy dziwnie skrojonymi warstwami i wyszywanymi nicią łapiącą światło kształtami.

Katerina rozsiadła się na ławeczce, jakby była na pikniku, wyciągając przed siebie nogi i twarz kierując ku słońcu. Humor, zważony przez pożar i późniejszą wizytę w archiwum, zaczął ponownie wspinać się ku górze, głównie z dwóch powodów. Primo, “Bażant” wczesną godziną świecił pustkami i zdołała uniknąć spotkania z Fredericiem, który zapewne miałby wiele pytań i jeszcze więcej do powiedzenia na temat jej decyzji o wyprawie na Wzgórze. D’Aubry i Bonheur w teorii byli przyjaciółmi, ale w praktyce bliżej im było do rodzeństwa, wobec czego nadopiekuńczość - mimo że doskonale zrozumiała - irytowała niepomiernie. Secundo, sama wyprawa na Wzgórze, która rozwiewała precz rutynę w jaką Katerina popadła odkąd przybyła do Rozgórza. Oto teraz rysowała się okazja, by rozprostować kości i zasmakować trochę wrażeń, których głód zaczął wzbierać w muszkieterce. A że ruiny były niebezpieczne, liczyło się słabo...

Wszak smak adrenaliny był przyjemny na swój sposób.
 
Aro jest offline  
Stary 14-05-2022, 18:02   #28
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Greta Gardania, przewodnicząca rady miasta jakiegoś „prowincjonalnego miasteczka” w swej „impertynencji” postanowiła odmówić podniesienia wynagrodzenia Laveny. „Czy ta prostaczka nie ma bladego pojęcia, KIM jestem?” sarknęła w myślach czarownica.
— Możesz mieć pewność, o pani, że się o tę dodatkową zapłatę niechybnie upomnę.
Pozwoliła sobie również odnieść do pytania Kateriny odnośnie planu twierdzy.
— Hm. Jeśli chodzi o poszukiwanie samych planów twierdzy, zwłaszcza tych wiarygodnych i szczegółowych, to bez wątpienia próżny trud. Może i nie wyznaję się na takich głupstwach jak wojaczka, ale z pewnych względów dobrze wiem, iż schematy budowy miejsc, które mają służyć obronie, ukryciu lub zabezpieczeniu czegokolwiek, lub kogokolwiek, z założenia są trudnodostępne. Coby nie powiedzieć tajne. Inaczej można by łatwo odkryć ich sekrety, wykorzystać słabe punkty i zniwelować właściwości obronne. Oczywiście uważam Czarcią Straż za skończonych głupców, ale z pewnością nie w tym względzie. Bez wątpienia mają fioła na punkcie zasad, przepływu newralgicznych informacji i własnego bezpieczeństwa.
Nieco później, w trakcie wymiany zdań z goblińskim muzykantem, półelfka z pewnym rozbawieniem wysłuchała stosującego wyświechtaną mowę stworka. Zachowała jednak zwyczajowy, wyniosły wyraz twarzy.
— Hm. To było niemal... wiarygodne. Muszę jednak pogratulować ci doboru wzoru do naśladowania. W końcu idąc za przykładem lepszych od siebie, możesz żywić niebezpodstawną nadzieję, że kiedyś zbliżysz się odrobinę do ich poziomu. Tak czy inaczej, opisując me wspaniałe dokonania, niewątpliwie czeka cię świetlana przyszłość. Pozostań roztropny i nie zbaczaj z tej niezwykle obiecującej ścieżki.

Kiedy reszta awanturników opuściła ratusz, temperamentna sybarytka przeszła do finalizacji swego zamiaru wydębienia... tzn. pozyskania rekompensaty za poniesione szkody materialne i moralne od magistratu. Usadowiona w wolnej od zniszczeń i odoru spalenizny komnacie nader żwawo skrobała piórem po kolejnych formularzach. Sukcesywnie sporządzała też niezbędne podania oraz aneksy, z pośpiechu kilkakrotnie plamiąc inkaustem i niemal przebijając na wylot delikatne arkusze papieru. Tak też, przegryzając różaną wargę, ze zdumiewającą zawziętością wypełniała wyznaczone rubryki i obszernie opisywała wszelkie realne, a głównie domniemane szkody na swym dobytku, dobrym imieniu, poczuciu sprawiedliwości, pojęciu gościnności itd. Na nieszczęście urzędników przy okazji pisania nie odmówiła sobie żywiołowego perorowania swym afektownym głosem o tym co kreśliła, powołując się przy sposobności na liczne prawa skodyfikowane i naturalne, które gdzieś tam zasłyszała albo na potrzebę sytuacji zwyczajnie zmyśliła.

Jak zwykle w jej przypadku nie do końca wiadomo było, ile w tym wszystkim stanowiła zwykła megalomańska egzaltacja, a ile wyrachowana gra. Tak czy inaczej, determinacja wiśniowowłosej była równa jej przekonaniu o własnej wartości. A zatem stanowiła na tyle niepowstrzymaną siłę, że niewątpliwie potrafiłaby poruszyć skałę. Toteż zwykli pracownicy magistratu musieli niechybnie ulec. I tak też się wkrótce stało. Co ironiczne, za jej udziałem sami ponieśli w konsekwencji tych wydarzeń poważne szkody... psychiczne. Na szczęście przed irytującą petentką i wyjątkowo działającym na ich niekorzyść biurokratycznym marazmem uratował ich zdecydowany rajca, który arbitralnie wyraził zgodę na wypłacenie pewnej sumy natrętnej dziewczynie. Jego dosadne słowa nie umknęły szpiczastym tamtej uszom, ale odczuwała już wtedy pewne znużenie z powodu przedłużającego się starcia z aparatem urzędniczym, więc nie zamierzała się specjalnie za to odgrywać. Jednak pozwoliła sobie jeszcze na „krótkie”, teatralne podsumowanie.
— To wszystko? — zapytała retorycznie, ważąc monety w smukłej, urękawiczonej dłoni. — Nie ukrywam, że liczyłam na coś więcej po tym wszystkim, co mnie spotkało. Bo jakiż wasz autorytet i majestat, skoro osobom mej rangi, i to tak ciężko doświadczonym, oferujecie jałmużnę nędzniejszą niż byle datek dla pospolitego dziada proszalnego? Abadar by się uśmiał, przecież to zwykła bezczelność! Phi, czy wy w ogóle pojmujecie, z kim macie do czynienia? Pięć sztuk srebra to ja lekką ręką wydaję na JEDEN zabieg higieniczny, kielich wina lub drobną poprawkę krawiecką. Aż taki włościański zaścianek stanowicie, by kompletnie wykraczało to poza wasze horyzonty? Ba, gdyby ta suma była tak znaczna, jak zdajecie się mi w swym grubiaństwie imputować, wręczając ją w ramach rzekomej „rekompensaty” za wyrządzone mi straszliwe szkody, to bez wahania ofiarowałabym ją waszemu organowi, na poczet poprawy manier i sprawniejszego załatwiania niecierpiących zwłoki spraw. Sądzę jednak, że próżny byłby to gest. Bowiem żadna suma nie naprawi tak daleko idących niedostatków w rozumie i wrażliwości. Ba! Jeszcze trochę i zacznę myśleć o tej parze pozasferowych monstrów, które całkiem niedawno próbowały spalić ten nieszczęsny przybytek obrazoburstwa i bezprawia, jako o romantycznych rewolucjonistach walczących o słuszną sprawę... Ech, w każdym razie nie mogę się już doczekać, kiedy się od was uwolnię. Żegnam ozięble.
Moment przed tym jak skończyła swą tyradę, zawezwana zawczasu dwójka strażników zjawiła się, by odstawić ją do wyjścia. Zatem kiedy tylko ostentacyjnie odwróciła się na pięcie i zadarła wysoko nosa, znalazła się twarzą w twarz z ochroną budynku. Jeden z raptowniejszych zbrojnych mężczyzn próbował nawet pochwycić ją za ramię, lecz ta z zaskakującą szybkością odskoczyła od niego niczym poparzona.
— A cóż ty za jeden, że mnie dotykasz, jakbym była twoją znajomą?! — obruszyła się uroczyście. — Wyjdę sama. Nie w obstawie strażniczych psów.
Tak też uczyniła, choć ochrona wbrew jej życzeniu trzymała się w niepozwalającej na komfort bliskości, nie racząc odstąpić jej choćby na krok, póki nie znalazła się za główną bramą, którą zaraz za jej plecami zamknął pospiesznie jeden z urzędników, wymawiając przedtem tanimi przeprosinami i koniecznością dokonania niezbędnych remontów w budynku.
— Powiadają, że nie wiem, kiedy przestać. Tak jakby to była słabość — rzekła pod nosem, gdy tylko ucichły za nią zawiasy, uśmiechając się do siebie perfidnie. Następnie trzepnęła delikatną dłonią w pękatą sakiewkę. — Cóż, w kategorii przeszkód ta zasłużyła na... dwa punkty na dziesięć.
Niedługo potem znalazła ustronne miejsce, gdzie doprowadziła swoje odzienie do porządku przy pomocy zaklęcia kuglarstwo. Dzięki temu odór spalenizny kompletnie zeń wywietrzał, zaś delikatny materiał nabrał odpowiedniego ułożenia, gładkości i czystości. Mimo to uznała, że potrzebuje nieco się odświeżyć i przygotować przed zbliżającą się podróżą, zatem udała się jeszcze do swej komnaty w „Łasce Maga”. Bez względu na wszystko uważała, że musi zawsze prezentować się doskonale.


W końcu i półelfka zjawiła się w umówionym miejscu przy północnej bramie. Kiedy zaś zauważyła, że nawet Bonheur zjawiła się w praktycznym stroju, tylko wzruszyła ramionami i rzekła.
— No cóż, Lavena wszystko robi... stylowo.
Nieco dłuższe szmaragdowe spojrzenie poświęciła klamrze od płaszcza muszkieterki. Ideały bogini, na której symbol stylizowany był ten element garderoby, były jej niezwykle bliskie, aczkolwiek czarownica nie należała do osób, które oddawałyby cześć komukolwiek. Poza sobą.

Młódka pozwoliła sobie wziąć udział we wszelkich niezbędnych ustaleniach, i bardziej niechętnie, ponieść konieczne finansowe koszta szykującej się eskapady. Niezbyt też ucieszyła ją obecność dodatkowych ciemnozielonoskórych pokurczów, nie mówiąc o perspektywie płacenia im za jakiekolwiek usługi. Aczkolwiek jeśli już miałoby do tego dojść, to subtelnie optowała za wykorzystaniem ich do cna, bez narażania na ryzyko „bardziej wartościowych” członków drużyny. Jeśli zaś chodziło o infiltrację kruszejącej cytadeli, to była zdecydowaną zwolenniczką dyskretnych działań.
— Spokojnie. Nie ma szans, że mnie zobaczą, i jaka szkoda...
Kiedy wszelkie kluczowe kwestie dopięto na ostatni guzik, rzuciła dziarsko:
— No to co? Ruszamy? Wahanie to strata czasu!
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 14-05-2022 o 18:31.
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-05-2022, 09:38   #29
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Decyzja zapadła, drużyna została zebrana, pozostawało przygotować się do drogi i wyruszyć do Czarciej Twierdzy. Joresk z uprzejmym ukłonem przyjął miksturę od Kateriny i także opuścił okolice ratusza, cicho nucąc melodię, którą chwilę wcześniej wygrywał Gobelin. Pozdrawiając dawno niewidzianych znajomych, zmierzał żwawym krokiem w stronę części miasteczka zamieszkanej głównie przez górników.
- Kerim? - krzyknął, wchodząc do domu brata - Wstawaj, przespałeś pożar!
- Hmmphf? - dobiegło z sypialni. No tak, po nocnej szychcie zawsze spał jak zabity. Ojciec i Refur mieli dzisiaj dniówkę, więc zapewne dowiedzą się o wszystkim dopiero wieczorem. Dopiero po chwili w głównej izbie pojawił się zaspany mężczyzna, wyglądająca niczym starsza kopia Joreska. Przecierał oczy.
- Jor, przysięgam, jak się dobudzę to skopię ci… co do cholery?! - zaklął, kiedy w końcu zobaczył osmalonego paladyna.
- Pożar, mówiłem - wyszczerzył się ten - Nikomu nic poważnego się nie stało - dodał, po czym opowiedział bratu o wszystkim, co działo się w ratuszu podczas gdy Kerim otrząsał się z zaspania i nalewał im po kufelku domowego piwa. Mówiąc, czyścił zbroję i swój ekwipunek z sadzy i pyłu.
- …wychodzi na to, że razem z nimi wyruszam zaraz na Czarcie Wzgórze, zbadać tą sprawę i znaleźć winowajcę - zakończył, sięgając po leżący pod ścianą plecak podróżny.
- Ojciec będzie zachwycony - mruknął Kerim sarkastycznie.
- Jak zawsze. Powinno do niego przez te kilka lat dotrzeć, że moje miejsce nie jest na grubie. Mam misję, mogę sprawić, że świat będzie lepszym miejscem - odparł Joresk, niespodziewanie oschle. Starszy brat wzruszył na to ramionami.
- Ja to wiem, ty to wiesz… - stwierdził z uśmiechem, wstając, gdy paladyn kończył się szykować - Powodzenia, skop im dupy i wracaj cały - powiedział szczerze, gdy uściskali się na pożegnanie.
***

Joresk pojawił się na miejscu zbiórki w tym samym stroju co wcześniej, zadbał jednak, by prezentował się lepiej niż zaraz po pożarze. Częściowo zasłonięte przez płaszcz kółeczka kolczugi pobłyskiwały lekko w świetle słońca, tak samo jak ostrze zarzuconego na ramię faucharda. To wyposażenie, wraz z zawieszonym u pasa mieczem oraz przytroczonymi do plecaka oszczepami i w połączeniu z potężną sylwetką sprawiały, że ich właściciel wyglądałby dość groźnie, gdyby nie sympatyczny uśmiech na przystojnej twarzy.
- Witajcie - skłonił się uprzejmie swoim nowym towarzyszom - Niech ogniste skrzydła nas chronią, a nasze ostrza uderzają celnie - pozdrowił ich jednym z błogosławieństw używanym przez kler Ragathiela.
Gdy przyszło do planowania wyprawy i ewentualnego wsparcia ze strony goblinów, paladyn był chętny do przyjęcia ich pomocy, lecz jak zaznaczył, miał zaledwie parę miedziaków i zielonoskórzy musieliby zgodzić się na późniejszą wypłatę. Pomysł cichego podejścia nie był dla niego - nigdy nie umiał się dobrze skradać, a jego ekwipunek tylko pogarszał sprawę. Jednak jeśli to nie stanowiło problemu, nie miał nic przeciwko dyskretniejszym działaniom, wszak w ten sposób można było uniknąć niepotrzebnych zniszczeń.
 
Sindarin jest offline  
Stary 16-05-2022, 16:03   #30
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Valenae nie wchodziła nikomu w paradę, ani też nikomu nie narzucała się ze swoim towarzystwem. Znała swoją wartość i znała wartość swoich umiejętności. Nie zabiegała o uznanie. Wiedziała jednak, że będzie użyteczna dla każdej drużyny.
Skoro decyzja o wyruszeniu na Czarcie Wzgórze zapadła, postanowiła w pozostałym jej czasie zająć się sobą.

Przeważającą cześć swoich funduszy dorzuciła na wspólne zakupy pod hasłem "dla dobra drużyny". Co z tego wyjdzie i czy cokolwiek w ogóle z tego wyjdzie w przyszłości to dopiero czas pokaże. Póki co to ta zrzutka była jedynym gestem integracyjnym całej drużyny. Poza tym nikt za bardzo nie wykazywał chęci bliższego się poznania, a Valenae nie zamierzała wyrywać się z takimi propozycjami pierwsza.

Podstawowa zasada najemnika, której się w życiu trzymała brzmiała: jedz kiedy możesz i śpij kiedy możesz. Na sen już nie było czasu. Postanowiła więc odpocząć w pozostałym to wymarszu czasu. Starała się jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzy. Płuca wciąż były podrażnione przez gryzący dym i często kaszlała. Jednak z godziny na godzinę było co raz lepiej. Do wesela się zagoi jak mawiała jej matka.

Za to postanowiła jeszcze przed wyruszeniem w drogę posilić się. Resztki pieniędzy wydała na obiad. Wiedziała, że nie najlepszym pomysłem jest iść do ewentualnej walki z pełnym brzuchem, ale z jej wyliczeń wynikało, że akurat ten skromny posiłek jaki spożyła powinien się spokojnie przyswoić.

O wyznaczonej porze stawiła się w miejscu zbiórki nasycona, w miarę wypoczęta i gotowa do wymarszu. Z tego co zauważyła to była już prawie cała drużyna.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172